16727
Szczegóły |
Tytuł |
16727 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16727 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16727 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16727 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JANINA WENEDA
S�OWIANA
POWIE�� LEGENDA
Sk�adam serdeczne podzi�kowanie Panu Janowi Kosmalskiemu za pomoc w ustaleniu
reali�w z pradziej�w Konina i okolicy.
J.W.
AfcOSt 19J3
CZʌ� I
�o�ce sta�o najwy�ej, gdy wychylili si� z ch�odnej puszczy i stan�li na skraju
doliny � id�cej ze wschodu na zach�d � przeci�tej l�ni�c� wst�g� Istwarty.
Jeszcze tylko mieli przebrn�� mokrad�a przy-rzeczne, w�r�d kt�rych bieli�y si�
�ysiny ��tych piask�w. I dzi�, jak niegdy�, bawi�y si� na nich dzieciaki.
Pluska�y si� w ch�odnych falach rzeki, zr�cznie p�ywaj�c, podobne do szczuk i
karasi. Na wilgotnych ��kach pas�y si� stadka gr�d-kowe, kt�rymi pastuszkowie
mieli si� opiekowa�, ale niewiele uwagi zwracali na byd�o, zaj�ci swoimi
sprawami. Tylko psy od czasu do czasu ogarnia�y stada przera�liwie poszczekuj�c.
Po drugiej stronie wody, za brodem, widnia�y zabudowania gr�dka Driany.
Przybysze ju� tutaj czuli si� jak w rodzinnym domu i poznawali zapach dymu i
�ywiczn� wo� bierwion, z kt�rych zbudowany by� gr�dek: cha�upy i obudowania
obronne. Jako� wyda� im si� du�o mniejszy ni� wtedy, gdy go opuszczali przed
czterema laty, by podj�� s�u�b� w dru�ynie ksi�cia Ziemomys�a. Teraz po wielu
latach walki i trud�w wracali do rodziny z godnym �upem, niewolnikami i prawem
wzi�cia w posiadanie ksi��cej ziemi.
Wy�szy, z ciemniejszym w�osem m�o-
5
dzieniec nazywa� si� Wojbor, natomiast ni�szy, z jasnym zarostem nosi� miano
Lstmir. Cho� przez te wszystkie lata przebywali razem, nie nawi�za�a si� mi�dzy
nimi serdeczniejsza ni�. Mieli r�ne usposobienia. Wojbor by� skryty, powa�ny,
m�ciwy i uparty. Lestek mia� natur� otwart�, weso�� i �agodn�.
I teraz, patrz�c z iskierkami �miechu w oczach na mrocznego towarzysza,
zagadywa� go:
� Nie cieszysz si�, Wojborze, �e jeste�my zn�w w domu? Wszak sko�czy�y si�
trudne dni wojowania, nie grozi ju� nam �adne niebezpiecze�stwo. Osi�dziemy na
roli, we�miemy �ony, b�dziemy bi� dzikiego zwierza w puszczy!
� Tobie zaw�dy dobrze! Nie wiem, co ci� tak cieszy! Szara dola, ci�ki trud
trzebienia las�w.
� Ale w�r�d swoich!
Lestek biega� oczami po krajobrazie zatopionym w s�o�cu. Przykl�k�, wzi�� gar��
ziemi z traw� i zio�ami, sypn�� na cztery strony �wiata i wezwa� Dad�boga *, aby
sprawi� swoj� moc�, i�by m�g� zasta� wszystkich w szcz�snym zdrowiu w grodzie
rodzinnym.
Dad�bo�e � wielki gospodnie, Bolej woju, zbo�ny �upanie � Czy�, by szcz�sne by�o
z nami � Z rodem, z plemieniem! Zyzylo, ZyzylOi �ado!
A po modlitwie podni�s� si� �ywo.
� Idziemy! � skin�� za siebie.
Dw�ch niewolnik�w podnios�o si� z ziemi. Byli to Pyrzyczanie znad dolnej Odry,
kt�rzy przypadli im z ostatniej wyprawy. Woj-borowy zwa� si� Bole�, �ylasty,
suchy, niski cz�ek. Jasna czupryna spada�a mu na oczy, kt�re mia� ci�gle
opuszczone w d�, a tylko od czasu do czasu rzuca� szybkie spojrzenia z ukosa.
Lestek przeczuwa�, �e przy lada okazji ucieknie do swoich na p�noc. Jego rob
by� m�odym ch�opakiem, ranionym w czasie bitwy w nog�. Przetr�cona, �le
zro�ni�ta gole� sprawia�a, �e kula� i nie m�g� porusza� si� szybko. Ale i on �
zwa� si� Radyn � nie zgadza� si� z niewol� i buntowa� si� przeciw niej. Obaj
byli napi�tnowa-
* S�ownik wyraz�w staropolskich i inne wyja�nienia na ko�cu ksi��ki
6
ni na policzkach ju� w Gneznie, gdzie znajdowa�a si� siedziba zwyci�skiego
ksi�cia Polan. R�ce mieli zwi�zane z ty�u grubymi rzemieniami. Na plecach
d�wigali ci�kie tobo�y swych w�a�cicieli. ?
Ruszyli w stron� brodu.
Chocia� by� to lipiec i ziemia dobrze przesch�a, to jednak w dolinie bagno
ugina�o si� pod nogami. Gdzieniegdzie stercza�y ma�e mostki, przerzucone nad
g��bszymi rowami, cz�sto zaniedbane i na p� zgni�e. Psy poczu�y przybysz�w i
rzuci�y si� ich obszczekiwa�. Dzieciaki z wrzaskiem: Obcy! Obcy! � lecia�y ku
brodowi. Ju� w grodzie, na pomo�cie przed wnij�ciem, str�ny gra� na rogu:
Trwoga! Trwoga! Ostrzega� pracuj�cych �niwiarzy, ��cych zbo�e po drugiej stronie
rzeki.
Jednak gdy przybysze weszli w br�d, a poniekt�re psy zacz�y si� przymila�,
pozna� str�ny, �e to musz� by� swoi i pocz�� si� im pilnie przypatrywa�.
� To Siemirad! � odezwa� si� Wojbor i wykrzykn�� zawo�anie rodu Drian�w: � Mir
i dru�ba! Mir i dru�ba!
Siemirad � ich r�wie�nik � pozna� towarzyszy.
� Wojbor i Lestek! Jakem rad! B�d�cie zdrowi doma!
Zaraz te� pchn�� otroka na pole, by uspokoi� ludzi i zawiadomi� o powrocie woj�w:
� Le�, Dobrek, i donie�, �e tarczowniki wr�cUi � Wojbor i Lestek!
Z gromady otroczk�w wyrwa� si� mo�e dziesi�cioletni smyk i podskoczy� do
przyby�ych. Za nim pogoni� wielki, rudy pies.
� Lestek! Lestek!
� Sta�ko, witaj bracie, to ty? Ale� wyr�s�! Zalas, a p�jdziesz! �? broni� si�
od psa.
Wkroczyli do grodu.
Wcze�niej ni� zwykle �ci�gn�li �niwiarze z p�l, o czym zwiastowa� stukot bosych
st�p po dranicach, tworz�cych pokrycie w�skich ulic mi�dzy domami. Wej�cia do
chat nie by�y zamykane i zachodz�ce s�o�ce wyznacza�o promieniste �cie�ki w
izbach. Sprz�ty w pomieszczeniach by�y wsz�dzie podobne, tako� u Ra-dogosta,
ojca Lestka. Przy �cianie na bierzmach sta�y z jednej strony �o�a, wy�o�one
s�om�, sk�rami i poduszkami wypchanymi sianem. W k�cie tU�o si� palenisko, wok�
kt�rego sta�y pniaki
7
i �awy. Pod �cian� le�a�y p�ki ��z do obrz�dowego wrzucania w ogie� na cze��
Swaro�yca. Skrzynie chowa�y p�aty bia�ego p��tna i odzienie. Na stolnicy le�a�y
sprz�ty kuchenne, jak gliniane garce i misy oraz drewniane cebry i dzie�e. Za
dzbanami stercza�y �y�ki i no�e. Na ziemi wala�y si� siekierki i m�otki. Obok
wej�cia widnia�y �arna i st�pa oraz krosna, stasiwa i prze�lice. Klepisko
wysypane by�o bia�ym piaskiem. Pod powa��, poczernia�� od dymu, zwisa�y p�ki
zi�, warkocze czosnku i cebuli. Niewielkie zapasy �ywno�ci zakopane by�y pod
stolnic�. Wi�ksze przechowywano r�wnie� w ziemi, poza gr�dkiem, w sobie tylko
wiadomych miejscach.
Lestek siedzia� przy ognisku i rzuca� ubo��tom proso, by si� nasyci�y. Zalas
pr�bowa� chwyta� lec�ce ziarna. Woj g�adzi� jego rud� sier��. Przedtem ju�
od�o�y� szczyt, oszczepy i w��czni� na stron�, odwi�za� t�umoki i wyj�� dary.
Dla maci zawicie na w�osy, o�cu siekierk� ostr� i b�yszcz�c�, siestrze dzwoni�ce
kab��cz-ki, najm�odszemu stalowy n� z pi�kn� r�koje�ci�. Radyn odpoczywa�,
siedz�c przy wnij�ciu. Lestek wyj�� suszone mi�so i podp�omyk. Da� mu je��. Sam
jednak pi� tylko wod�, gdy� by� spragniony. Z posi�kiem czeka� na swoich.
Wreszcie Sta�ko przywi�d� rodzin�. Matka i ojciec jakby postarzeli. Luba wyros�a
na dorodn� dziewk�. Czterna�cie wiosen przekroczy�a i mia�a si� za m��. By�a
podobna do brata � weso�a i otwarta. U�ciskom nie by�o ko�ca. Niewiasty la�y
rz�siste �zy ze szcz�cia, a Radogost po-�miewywa� si� basem � rad synowi.
Zakrz�tni�to si� przy jadle. Ju� po chwili misy stan�y na �awach, a m�czy�ni
siedli obok, statecznie pojadaj�c i popijaj�c. Nie zapominali str�ca� kropel dla
duszk�w domowych, kt�re zazdro�nie �ledzi�y biesiadnik�w, czy oddaj� im nale�yt�
cze��. Dobrochna i Luba us�ugiwa�y, bacz�c, by nie brak�o jad�a i napoju. Gdy
uprz�tn�y i same siad�y do wieczerzy, Lestek i Sta�ko, mrugn�wszy na siebie,
wynikn�li si� z izby. Obeszli gr�dek z po�udniowej strony i zatrzymali si� w
miejscu, gdzie Powa uchodzi�a do Istwarty. Lestek �ci�gn�� sk�rzan� kamizel� bez
r�kaw�w, tudzie� w�skie spodnie, wyprawione z mi�kkiej sk�rki i zsun�� �apcie z
n�g. Sta�ko te� ju� by� nagi. Szybko si� rozebra�, bo okrywa�a go jeno lniana
koszulka, zawi�zana w pasie.
Woda prysn�a daleko, gdy do niej wskoczyli. Pluskali si�
8
i nurkowali, bacz�c, kt�ry d�u�ej pod wod� ostanie. Pokrzykiwali przy tym z
rado�ci, a� sp�oszyli ptactwo wodne. Ryby pru�y wod�, uciekaj�c od ha�a�liwych,
dwunogich stworze�.
Gdy wracali do grodu, napotykali na ulicach gromadki dziewek, kt�re szepta�y o
przybyciu woj�w.
� Ali� ten Wojbor wyr�s�! Walny woj z niego!
� Nie zamy�la si� �eni�? Nie wiecie to?
� Kog� te� wybierze?
� Ja wol� Lestka! �miej�cy taki!
� Ale, wybior� sobie �onki, wybior�...
� Luba idzie za m��! Wesele � dobre zapoznanie...
� Podczas wesela mi�owanie mo�e przyj��...
� A ju�ci, a potem swachy!
� Eh, smutek i praca! Mnie tam nie spieszno!
� Patrzajcie! Lestek ze Stankiem id�!
Rozpierzch�y si�, ale niezupe�nie, bo ciekawie wygl�da�y zza w�g�a, pobrz�kuj�c
kab��czkami i wisiorkami. Chichota�y.
Sta�ko dumnie kroczy� przy bracie, we wszystkim go na�laduj�c.
W izbie zastali ju� s�siad�w, kt�rzy, ciekawi wie�ci, zaszli do chaty. Dobrochna
i Luba cz�stowa�y piwem i serem. Radogost usadza� go�ci wed�ug starsze�stwa i
znaczenia. Mimo �e wielu posz�o do W�adka � dziada Wojborowego � ale i tak izba
nape�ni�a si� odwiedzaj�cymi. Bia�og�owy skupi�y si� w k�ciku. Nie zapominano
wrzuca� witek do ognia, by odda� cze�� domowym duchom.
� A mieszka ksi��� Ziemomys� w wielkim grodzie, kt�re Gneznem si� zwie, jako na
tym�e miejscu dwa bia�e or�a gniazdo uwi�y na wielkim d�bie, kiedy to Lestek �
Polan w�odyka � przyby� w te strony z naszymi dziadami, aby obj�� ziemi� nad
Wart� w swoje w�adztwo. Gr�d �w wiele wi�kszy od naszego. A otaczaj� go usypiska
z ziemi, zwane izbicami, bierwiami wy�o�one. Na g�rze s� strzelnice, gdzie
�ucznicy i inni dru�nicy stoj�, gdy trzeba broni� grodu. Wnij�cie wysokie, z
somborz� we �rodku, k�dy str�e czuwaj� dzie� i noc. A za wrotami wielgach-ne
budowle, gdzie knia� mieszka, a z nim ma��onki, dziecka i wojewody. Najstarszym
synem Ziemomys�a jest Mieszka, kt�ry z o�-cem, dzieckiem b�d�c, miodo�erc� ubi�.
Drugi s�abowity, ale mi-
9
lenki i wo�aj� na� Wszepraw. Trzeci Czcib�r � urodny i du�y, chocia� jeszcze
malec, a silnym jest nad podziw.
Izby wielkie, w oknach p�cherze, �wiat�o przepuszczaj�ce, �ciany wybite oponami,
kt�re w�odyka sprowadzi� z obcych krain. �awy pokryte kilimkami, a w jednej
izbie taki dziwol�g, kt�ry kominem nazywaj� i dym z ogniska ci�gnie, �e nie ma
zaduchu i zaw�dy widno. W tej to izbie jada ksi���, a cz�sto znaczniejszych
dru�ynnik�w prosi i rozmowy z nimi wiedzie. Jam trzykrotnie towarzyszy�
wojewodzie i wa�nych spraw by�em �wiadom. Ksi��� jest srogim gospodinem i
wszyscy go s�ucha� musz�, bo biada temu, na kt�rego padnie jego gniew, za�
wojownikiem wielce chrobrym i sam w pierwszym rz�dzie z wojami staje do boju.
Zamy�la dotrze� do wielkiej wody � morza Ba�tyku � i Pomorc�w bije. Ghce im kraj
zagarn��, wielkie nawy na szare wody puszcza�, jako inne ksi���ta to czyni�.
Pomorcy s� dzielnym plemieniem, ale Ziemomys� m�drszy. Z zasadzki uderza,
podchody czyni, naczelnik�w szczepowych op�aca i coraz dalej idzie na p�noc.
Za� na po�udniu znosi si� ze �l꿹, zamieszka�� przez S�owian i o po��czeniu ich
z Polanami zamy�la. Tako� chce uczyni� ze wschodnimi ��czycanami, a od zachodu
�u�yczan i inne plemiona przysposabia ku sobie.
Przyjmuje Ziemomys� pos��w z ziem dalekich, cudacznie przyodzianych, a niemych,
jako �e obc� mow� si� pos�uguj�. P�j-dzieszli na wsch�d daleko, na zach�d, na
p�noc si� udasz, to� na po�udnie � wszystkich pojmiesz, co m�wi�, a onych nie.
Jedni z nich maj� ��te w�osy i takowe brody, drugie bia�e s� jako �nieg. Wojbor
z naszymi pos�ami by� do nich wys�any a�e za �ab�. M�wi�, �e zdrajcami s� i
podlecami. A maj� si� za wielce m�drych. Boga swego pokazuj� na krzy�u
przybitego i w kamiennych chramach cze�� mu oddaj�. O mi�osierdziu gadaj�, a
zabijaj� mieczem i niszcz� p�omieniami. Ksi��� powiada, �e do wielkiej sprawy
musi przyj�� z nimi. Dlatego woj�w sprawia, a �ucznik�w ze strza�ami zatrutymi
czeremem, a tarczownik�w z okr�g�ymi lubo pod�u�nymi paw�ami, a oszczepnik�w z
kr�tkimi i d�ugimi w��czniami, to� woj�w konnych, miecze u boku maj�cych i
takich, kt�rzy nosz� stanice ze znakiem ksi���cym. Dru�ynnicy ci�gle w
rozjazdach albo na wojnie, w rzadki czas w grodzie przebywaj�, gdzie pobok
ksi���cego trzemu izby maj�, gdzie �pi� i je-
10
dz�. Na ogromnym dziedzi�cu pod okiem wojewod�w przeprowadzaj� �wiczenia, jako w
rzucaniu, strzelaniu i ci�ciu.
Na podgrodziu stoi wielki chram bogini Nyi za mieszkanie. Srog� jest w�adczyni�,
a nad wszystko lubi ludzk� krew. Ogrodzenie zwie�czone ludzkimi i zwierz�cymi
czaszkami. �ertcy w bia�ych szatach s�u�� krwiopijnej bogini, ofiaruj�c jej
niewolnik�w w wojnie pojmanych, by podjad�szy sobie by�a silna i wspomaga�a
przeciw wrogom. Czarny rumak jest przy niej, kt�ry wr�y...
Zas�uchali si� obecni, jako �e rzadko kt�ry wyrusza� do Gnez-na, a wie�ci
dociera�y chyba przez dru�ynnik�w lub �upana, gdy przybywali pobiera� dla
ksi�cia narok, narzaz, sepy i inne daniny.
Starzykowie ze�lili si�, gdy im o sile i mocy ksi�cia powiada�. Pomnieli czasy,
kiedy nie by�o w�adcy nad plemionami, jeno ka�de rz�dzi�o si� po swojemu,
starost� ustalaj�c, a na wici si� zwo�uj�c w wa�nych sprawach. Tam wsp�ln� wol�
wyra�ali i uchwa�y czynili, jako chcieli. Za� na o�ciennych uderzali osobno,
swojego dochodz�c.
� Nie tak pierwej bywa�o, nie!
� Swoboda i wolna wola istnia�y!
� Teraz ksi��� nakazuje, co mamy czyni� i �adnej wolno�ci nie ma!
� Ongi� panowa�a nasza wola! Czy na zwierza, czy na wojn� i��!
� Teraz jedna wola ksi�cia, a niewola nasza!
� Woj�w bierze, dan wybiera, drogi ka�e przeciera�, mosty wznosi�!
Lestek niepomiernie si� zdziwi� s�uchaj�c starczego gadania. Cztery lata b�d�c
przy ksi�ciu poj��, �e silny i pot�ny wi�cej zdzia�a, a i obroni si� �acniej,
ni� mali i s�abi starostkowie w swoich gr�dkach i sio�ach, zaw�dy sk��ceni, a
tylko swoje sprawy maj�cy na uwadze.
� Obce narody pot�ne s� i pobij� nas, a ziemie zagarn�, je�li nie b�dziemy
pospo�u dzia�a� i w zgodzie �y�. Niemi wojowie �elazo maj� na sobie i strza�y
si� ich nie imaj�. Ostre miecze nosz� przy boku, �e pa�a i maczuga im za nic.
Musimy i my...
Radogost wmiesza� si� w s�owa syna, karc�c go:
11
� Lestek, m�okos jeste�, cho� dwadzie�cia trzy zimy ci min�y, i starszym si�
nie przeciwiaj!
� Tak, tak! � potakiwali starzykowie � teraz jaje m�drzejsze od kury! Nie tak
drzewiej bywa�o, nie...
Jeszcze przed �wi�tem �niw mia�o si� odby� wesele Przemka i Luby. Dobrochna,
przy pomocy s�siadek, od d�u�szego czasu przygotowywa�a straw�. Wiele godzin
sp�dza�a przy �arnach, miel�c m�k� na weselny ko�acz i wszelakie placki. Luba
te� nie odpoczywa�a. T�uk�a kasz� na st�pi�, albo tka�a p��tno na staci-wie.
Radogost dba�, by �winiaki i byczki by�y dobrze podpasione. W izbie wrza�o od
rana do nocy. Co chwil� wpada�y dziewki, by pom�c Lubi� w pracy lub pogada�.
Wszystkie przygotowywa�y sobie nowe giez�a i zapaski z party, starsze bia�og�owy
szy�y odzienie z sukna, jeno wnuczka Dziada � Swi�tos�awa � posiada�a rucho z
paw�oki, cienkie i delikatne, kt�re jeszcze jej ma� nosi�a, a kupione od kupc�w
z dalekich krain, gdzie Dad�b�g budzi si� rano ze snu.
Lestek zaopatrywa� dom w dziczyzn�. I tego� ranka Radogost obudzi� wcze�nie syna,
kt�ry niech�tnie wstawa�, gdy� lubi� si�, wywczasowa�. M�ody wzi�� z sob�
podp�omyk i zarzuciwszy �uk na plecy, ruszy� na obrze�e doliny, sk�d rozci�ga�a
si� zielona puszcza. Obok niego bieg� czujny Zalas.
S�o�ce k�ad�o z�ote plamy na mchy i poszycie le�ne. Cisza panowa�a wok�, jeno
od czasu do czasu za�wiergota� ptaszek. Wysokie drzewa bi�y pniami w b��kitne
niebo. Lestek zacudowa� si�. Zapomnia� o �owach. Po raz pierwszy od d�u�szego
czasu poczu� si� w puszczy bezpieczny. Na swojej by� ziemi, nie na cudzej. Nie
czyha� na� wr�g zza krzew�w i pni�w. Nie czeka�y podst�py i zdrady. Ogarn�o go
uspokojenie i rozleniwienie. Usiad� pod drzewem, a Zalas leg� mu u n�g. Wszelki
szelest zamar�. Ma�a polanka zaros�a by�a krzewami jagodzin. Wiewi�rki kr�ci�y
si� po niej, �miesznie kucaj�c, to zn�w goni�y si� po pniach drzew. Lestek
przymkn�� oczy. Bliski by� za�ni�cia, gdy ockn�� go �piew dziewczy�ski i trzask
ga��zek pod czyimi� stopami. Na polan� wesz�a niewiastka w rubaszce, przepasanej
rzemieniem, w zawiciu na g�owie. Kab��czki przy jej skroniach dzwoni�y cichutko,
gdy
12
porusza�a g�ow�. W r�ku trzyma�a kobia�k�, plecion� z �yka. Wrzuca�a do
niej uzbierane jagody.
Darzborze, Darzborze � le�ny panie, I ty, Pogodo, jego ma��onko ?� Sypcie jagody
do mej opa�ki Na mi�ego mego powitanie!
Zawicie �wiadczy�o, �e by�a zam�n�. Wysz�a ju� z lat wiosennych, ale wygl�da�a
m�odo, a twarz jej tchn�a dziwnym urokiem. Porusza�a si� zr�cznie i szybko, z
wdzi�kiem i p�ynno�ci�.
B��dnica, czy kto inny? � pomy�la� Lstmir.
Zdawa� si� przypomina� jej rysy. By�aby to S�owiana, kt�r� pami�ta� jako
pi�tnastoletni� dziewk�, kiedy do ksi�cia rusza�? To� mieli j� wyda� za starego
Bo�ana.
�? Darzborze, Darzborze... � zawodzi�a niewiasta i zn�w:
Pogodo, Pogodo...
dla mego mi�ego witanie...
Lestek wsta�, by lepiej j� widzie�. Zalas chcia� biec, lecz przytrzyma� go, a
pu�ci� wtedy, gdy dziewczyna, us�yszawszy szelest, podnios�a g�ow� i zobaczywszy
m�czyzn�, pocz�a szybko umyka�. Za chwil� znikn�a w lesie, a za ni� ruszy�
szczekaj�c Zalas. Lestek pobieg� tak�e w jej �lady, ale na skraju polany znalaz�
tylko zawicie, kt�re ga��� zdar�a z jej g�owy i z�oty w�os. Spojrza� na w�os pod
s�o�ce i machinalnie zawin�� go wraz z za-wiciem. Schowa� za pazuch�.
� No, no... � szepn��. � To S�owiana! Ale krasna dziewka z niej. Urodziwa jak
rzadko kto! Co z ni� si� dzieje? Musz� zapyta� Lube. Ju�ci, �e mi powie. Ale, za
borowego mnie wzi�a lubo za inszego borut�!
B��ka� si� po lesie, ale nie znalaz� dziewczyny. Nie wiedzia�, �e ukry�a si�
blisko w wykrocie, trzymaj�c psa, by nie szczeka�.
� Cichoj, Zalas, cicho! � szepta�a zastraszona � nie szczekaj, piesku, nie...
Potem, gdy Lestek przeszed�, odwa�y�a si� wyj��. Pobieg�a w stron� gr�dka. Na
skraju puszczy spostrzeg�a, �e zgubi�a zawU ???, ? z�ote w�osy rozsypa�y si�
wok� jej twarzy.
Prosto w�osa � m�wili ludzie kiedy� o niej.
Zaplot�a warkocze, zarzuci�a je na plecy i skierowa�a si� do
13
chaty pod lasem, kt�ra sta�a obok stod�, chlew�w i kleci. Trzymano w nich zim�
byd�o i nierogacizn�. Gr�dek nie mie�ci� zabudowa� gospodarczych. Latem byd�o
pas�o si� na ��kach, a wieprze ry�y w d�binach, szukaj�c �o��dzi. Noc� pasterze
pilnowali wsp�lnych stad. Zreszt� ludzie sp�dzali te� letnie dnie na dworze.
S�owiana widzia�a pod gr�dkiem kobiety lepi�ce garnki, warz�ce straw�, pior�ce
p�aty w rzece, lub zaj�te prac� w ogrodach i na polach. M�czy�ni karczowali
puszcz�, przygotowuj�c nowiny dla syn�w. Odarte z �yka, wysch�e drzewa podpalali,
a potem wykopywali korzenie, kt�re te� sz�y na pastw� ognia. Walka o orn� ziemi�
by�a ci�ka, gdy� puszcza dzielnie broni�a swych posiad�o�ci, wypuszczaj�c nowe
p�dy, wrastaj�ce mocno w grunt. Aby zwyci�y� puszcz�, trzeba by�o wiele trudu i
znoju pracowitych r�k.
S�owiana dostrzeg�a te� ku�nik�w, wytapiaj�cych �elazo z rudy bagiennej.
Wykuwali z niej sierpy, oksze i no�e. Obok usadowili si� garbarze, kt�rzy
wyprawiali delikatne sk�ry, mi�kkie w dotyku. Rybitwy zarzucali sieci i �owili
ryby. Troszcz�cy si� o zapasy zimowe znosili stosy drzewa na opa�.
Praca wrza�a na sk�onie wzniesienia po dolin�, a� do Warty i grodu.
Gdzieniegdzie s�ycha� by�o �piew dziewek. S�owiana posmutnia�a. Zgas�a jej
rado��, kt�r� odczuwa�a w lesie przy zbieraniu jag�d. Z pochylon� g�ow�,
ukradkiem przemyka�a si� w stron� p�ziemianki, kt�ra teraz by�a jej domem.
Nadziemn� cz�� chaty stanowi�y postarza�e bierwiona, wyciosane z sosny, a
spadzisty dach pokryty by� g�sto sitowiem. Do izb wchodzi�o si� od szczytu
zag��bieniem, gdy� wej�cie by�o nisko po�o�one. Przed chat� siedzia�a
dziewczynka o s�odkiej i delikatnej twarzyczce Bawi�a si� patyczkami i kawa�kami
p��tna. Gdy zobaczy�a S�c ?????, podnios�a si� i wtedy sta�o si� widoczne, �e
by�a garbusk�. Wyci�gn�a w�t�e r�czki.
� Mamo, mamo! � wo�a�a rado�nie.
S�owiana przytuli�a ma�� i uca�owa�a jej jasne w�oski.
� A gdzie jest Jaga, Marzenko?
� Jaga w chacie! Ziele warzy!
Niewiastka przeby�a sie� i wesz�a do obszernej izby. Wn�trze pachnia�o
rozmarynem, walerian�, lubczykiem i innymi zio�ami. Po drugiej stronie wej�cia w
szczycie ja�nia�o ma�e okienko, ni-
14
czym nie przys�oni�te. W nik�ym �wietle majaczy�a pochylona posta�, kt�ra na
stolnicy uk�ada�a ziela.
� To ty, S�owianko? Przynios�a� jag�d?
� Nie, Jago, niewiele...
Dr��cy g�os dziewczyny zwr�ci� uwag� zielarki. Wyprostowa�a si�. Mog�a mie�
oko�o czterdziestu lat, ale krzepka by�a i zdrowa. Poci�g�a twarz, wielkie,
czarne oczy i �niada cera przeciwstawia�y si� urodzie S�owiany � jasnej i
r�owej.
Jaga przyci�gn�a dziewczyn� do siebie i popatrzy�a jej w oczy.
� Widzia�am Lstmira syna Radogosta, kt�ry wr�ci� z Gnezna.
� M�wi�a� z nim?
� Nie! Wstydzi�am si�. Czy mia�am mu rzec, �e wszyscy mnie przep�dzili? M��...
siestra... ma�... Tylko ty, Jago, przygarn�a� mnie i Marzenk�. Inaczej
sczez�abym z dzieckiem pod lasem, gdzie mnie znalaz�a�...
� I ja nie mia�em �atwego �ycia. Pojmuj� cudze nieszcz�cia. W poniewierce
trwa�am, nim Dziad przyj�� mnie na Driany. Po-pa�nic� jego by�am, nim t� chat�
mi darowa� i samej �y� dozwoli�.
� Nigdy nie m�wi�a�, jak to si� sta�o, �e do nas trafi�a�. Nie jeste� z naszej
ziemi, cho� po s�owia�sku m�wisz jako my.
� Kiedy� ci powiem. A teraz po ga��zie do lasu id�, to straw� przygotuj�.
S�owiana dotkn�a kamieni ogniska i rzuci�a jag�dk� ubo��tom, by posmakowa�y
le�nego owocu. Wzi�a ma�� oksz�, rzemie� i wysz�a. Naci�a patyk�w grubych i
r�wnych. D�wign�a na plecy. Wysz�a na skraj puszczy, gdy ujrza�a Lestka. Szed�
lekko i szybko, cho� na plecach ni�s� sporego koz�a. Ale nie by� chyba
zadowolony, bo czo�o pochyli� i patrzy� w ziemi�. Dostrzeg�a jeszcze, jak
doszed� do ogniska, gdzie Luba warzy�a straw�.
Nie wiedzia�a dlaczego, oczy jej zasz�y �zami i obraz �wiata zamaza� si�.
Siestra by�a bardzo zaj�ta i Lestek nie m�g� z ni� swobodnie porozmawia�.
P�niej te� nie znalaz� czasu. Musia� z ojcem sprawi� wieprzki, z�owi� ryby,
wybra� mi�d z barci.
Dzie� przed weselem Dobrochna piek�a ko�acz obrz�dowy. Piec
15
gliniany, mocno nagrzany, czeka� na ciasto. Otoczona s�siadkami Dobrochna
miesi�a ciasto na stolnicy, a coraz to kt�ra� z bia�og��w dorzuca�a m�ki, miodu,
jaj czy mleka. Zawodzi�y przy tym pie��, bez kt�rej ko�acz by nie ur�s�.
Mie� si�, ciasto, mie�,
Na godowy ko�acz,
Na byt dobry, na dostatek �
O Zyzyle, Lelum Polelum!
Po u�o�eniu ciasta w ogromne ko�o wyciska�y na nim kolejno ma�e k�ka:
Masz, ko�aczu, ko�a Na znak s�o�ca boga Dad�boga, Kt�ry szcz�ci byt dobry � O
Zyzyle, Lelum Polelum!
Dobrochna uroczy�cie wk�ada�a ko�acz do pieca, bacz�c, by si� nie zagi��.
Bia�og�owy dotyka�y po�linionym palcem pieca i dorzuca�y po ga��zce na palenisko.
Wzi�y si� za r�ce i ta�czy�y wok�.
Piec si� w piecu, piec, Rumie� si� ko�aczu, Na dostatek, na byt dobry � Lelum
Polelum, Zyzyle!
Zbli�a� si� wiecz�r. Dziewki z Lub� po�rodku siedzia�y pod drzewem na brzegu
Warty. Zdobi�y swoje stroje. Szare p��tna wyszywa�y czerwonymi ni�mi, barwionymi
poczwark� czerwca. Spod ich palc�w wykwita�y li�cie, p�atki kwiecia i proste
wzorki, k�ka, przerywane linie, kwadraciki.
� To ju� ostatni m�j wiecz�r, ostatnia rado�� i swoboda! Dziwne, jak boj� si�
zam�cia, cho� Przemko jest mi mi�y. Sko�czy si� dziewczy�ska wola, a nastanie
surowe pos�usze�stwo, �zy a praca!
� Nie sm�� si�, Luba! To� taka dola ka�dej z nas! Ale dzi� b�d� weso�a! Ostatni
to wiecz�r dziewczy�ski, ostatni... � m�wi�a Ludka. � Lepiej zapiejmy, druhny, o
wianeczku i rozweselmy serce Lubej.
Barwinku, barwinku � Modre kwiatki masz. Uplot� ci� we wianku, To mi kwiatki
dasz!
16
Rusiczko, lilije, Rozmarynie! Wyrastajcie wysoko Na mojej niwie.*
D�wi�czne g�osy dziewek porywa� lekki powiew wiatru i przekazywa� falom rzeki,
kt�re nios�y je coraz dalej i dalej...
� Ch�opaki id�!
Jako� od strony gr�dka zbli�ali si� druhowie z Przemkiem na czele. �miej�c si�
podchodzili coraz bli�ej, ale dziewczyny odgania�y ich od siebie.
� Nie zbli�ajcie si� ino!
� Nie podchod�cie do nas!
� Dzi� nasz wiecz�r, nasze �wi�to!
Zbi�y si� w gromadk�, zakrywa�y Lube, piszcza�y i pokrzykiwa�y. Niejednemu
dosta�o si� kamyczkiem lub ga��zk�.
� Jeno was u�ciskamy, co naj�adniejsze!
� Ino uszczypniemy, gdzie trzeba!
� Dajcie buziaka, swat�w przy�lemy!
� Sobek, chwy� g�le, zagraj dziewkom!
� Jutro wam gra� b�d� � s�abo broni� si� ch�opak. � Dajcie pok�j!
� Co? Przemkowi przyrzeczonej nie za�piewasz? Kuksa chcesz?
� Ej, ch�opaki, dziad W�adko z Wojborem id�! Chod�my na ��te Piaski, tam pia�
b�dziemy!
Ju� z daleka us�ysza�y dziewki s�odki g�os Sobka i d�wi�k jego g�li, kt�re
stopniowo zacicha�y:
Na wojn�, na wojn� wojowie jechali. Sio�a swoje mi�e pozostawiali. Perunie,
Perunie, strze� przed trwog�. Niech w ziemi wra�ej nie spoczn�...
� �wi�tochna, tw�j brat z Dziadem id�!
� Chrobry Junosza � Wojbor!
� Jeno ponury chodzi!
� Na �adn� nie pojrzy!
� Dumny jest!
� Po Dziadzie starost� ostatnie!
�wi�tochna podskoczy�a i uca�owa�a W�adka w r�k�. Potem na
* piosenka ludowa
2
S�owian� ]
7
? (*\ ???^0 ?*** / lisi
? ? _fe>-g
[LQ_! 'W � -PT- ???� �Jh|
chwil� zawis�a na szyi brata. A gdy wr�ci�a do towarzyszek, pyta�a Luby:
� A gdzie tw�j brat Lestek? Nie szed� z junakami na �piewanie?
� A ju�ci, gdzie Lestek? � pyta�y inne.
� O�cu pomaga przy spy�y. Z dziczyzny sk�ry �ci�gaj�. Rosz-ta do pieca sposobi�.
� A Sta�ko?
� Skrzat to jeszcze. Polecia� z Dobrkiem do Starego Miesca pyta� krewnych,
czyli na wesele przyb�d�.
� Zmierzcha ju�! Za�yjmy �a�ni, nim ch�opaki przyjd�!
Podnios�y si� �wawo, a�e kab��czki zadzwoni�y im przy skroniach. Lekko i zwinnie
jak stadko m�odych �a� pop�dzi�y w stron� gr�dka. Jeszcze przez chwil� ich
�miech drga� w zielonym powietrzu.
Lubo W�adko by� stary, to jednak szed� prosto i spr�y�cie. Wzrostem dor�wnywa�
wnukowi, kt�ry by� bardzo do niego podobny. Obaj mieli t� sam� twardo�� i
nieprzyst�pno�� w spojrzeniu.
� Dobrze, Dziadu, dopatrujecie wszystkiego. Dostatek wi�kszy ni� wprz�dzi.
Spy�y zapas spory, p�at�w wszelakich du�o, miodu sytnego dzbany pe�ne, wiele ryb
suszonych, byd�o liczne na ��ce.
� Cz�� �upan z dru�ynnikami �ci�gnie na daniny, ale nam
18
te� wystarczy. Wiele uczynili�my, ale wiele pracy przed nami. Trzeba nowe
bierzwny na ulice nak�ada�, mostki stawia�, gdzie podgni�y, trakt poszerzy�, bo
zar�s�...
� Zgodz� si� grodowi na to?
� A ju�ci! Wiec trzeba zwo�a� i uchwali�. Sprawiedliwie zaj�cia rozdzieli� �
wa�na rzecz. Patrz i ucz si� rz�dzi�! Kiedy� ty ostaniesz starost� opola!
� Ja tu nie ostan�, Dziadu!
Stary nic nie odpowiedzia�, jeno na k�odzie usiad�, kt�ra nad wod� le�a�a i
wpatrzy� si� w migotliw� to� rzeki. M�ody sta� obok, niecierpliwie �ami�c
ga��zk� w kszta�tnych d�oniach.
� Wojborze, tu jest twoja dziedzina po dziadach i pradziadach. Ziemia puszczy
wydarta! Nikt ci jej nie we�mie, nie ruszy, nie zagarnie! Twoja ona na zawsze.
Nie odbie�esz jej!
� Ma�y tu gr�dek i ma�e sprawy, Dziadu! By�em na dworze ksi�cia, obce krainy
pozna�em, sporo �wiata objecha�em. Nie wszystko pojmuj�, ale w Gneznie dziej�
si� wielkie rzeczy. Gro�ba idzie od Zachodu. U Niemych ksi��� nasta�, kt�rego
zw� Henrykiem Saskim. Ten plemiona germa�skie jednoczy, na S�owian uderza,
marchie zak�ada. A k�dy przejdzie � �mier� i po�oga! Ziemomys� gada�, �e gdy
�u�yczan pobije, na nas uderzy. Straszny to wr�g i si�y wielkiej trzeba, aby mu
stawi� op�r. Pochodzi ze szczepu, kt�ry z morza p�nocnego wyszed� i z ziem,
gdzie panuj� mr�z, �re�oga i sroga zadymka, dlatego luty jest i bez lito�ci jak
jego pobratymcy. Ksi��� m�wi, �e czeka� nie Iza, jeno samemu uderza�, by go
zgnie�� we w�asnym gnie�dzie, nim zbytnio nie ur�s�. Trzeba przebieg�o�ci� i
si�� go umorzy�. Jak najwi�cej ziem pokrewnych zjednoczy�. Ziemomys� ku morzu
Ba�tykowi d��y. Tam wielkie miasto Wolin � cudne i bogate � si� znajduje. Tam
nawy po wzburzonym, sinym morzu p�ywaj�, wszelakiego dobra pe�ne. S�owia�skie
plemiona zamieszkuj� ziemie przymorskie. Z nimi si� po��czy�, Niemych nie
dopu�ci�, op�r da�, gdy� z Saksonii na wsch�d pr�... M�dry jest nasz ksi���.
Przy nim s�awa, przy nim walka i �upy...
� Walka, krew, po�oga! � drwi� Dziad. � A wiesz ty, Wojborze, z jakiego rodu
pochodzisz? S�owianie my, nie Niemi! A wiesz ty, ile czasu tu siedzimy na ziemi
warcia�skiej? A tyle, wn�ku, ile jest drzew w puszczy za rzek�. Nikt ich nie
zliczy! A wiesz,
19
76
kim by� w�odyka, kt�ry r�d Piast�w wywy�szy�? Kmieciem by�, a ko�odziejem. Lasy
karczowa�, nowin� ora�, zbo�e sia�. Spokojnie �y� pod opiek� Swaro�yca i
Dad�boga, pod opiek� Doli i Niedoli. � Przerwa� i pocz�� rwa� traw�, a rozrzuca�
j� na cztery strony �wiata, pochylaj�c g�ow� w obrz�dowym uk�onie. � Patrz, jak
urokliwie tutaj. Cisza, pok�j, dostatek... Przeciw woli bog�w jest rzuca� swoj�
ziemi�, gdzie spoczywaj� prochy naszych dziad�w. Nie obce kraje, nie walka, nie
zabijanie, ale strze�enie obrz�dk�w, poczciwa praca, umi�owanie swoich � to byt
nasz, to szcz�cie. Tak �yli przodkowie nasi, a czy� chcieli czego innego? Mi�a
im by�a ta ziemia...
� I ja j� mi�uj�! � rzek� Wojbor.
Nagle przymilk�. Przez br�d przeprawia�a si� dziewczyna, gnaj�c przed sob� krow�
z ciel�ciem. W zapadaj�cym mroku biela�a jej twarz w ciasnym zawiciu. Przesz�a
bokiem, przyspieszaj�c i nie patrz�c na Drian�w.
� To S�owiana! � stwierdzi� W�adko.
� I ja j� mi�uj�! � powt�rzy� m�ody. � Ale nie chc� czeka�, a� obcy przyjd�
zag�ad� nios�c i wyr�n� kmieci, niewiasty, dzieci, a pola zniszcz�...
� Daleko oni, nie dotr� do nas...
� Dzi� daleko, ale jutro? Silni s�. Zakrwawionych mieczy nie wypuszczaj� z r�k!
� Jako chcesz z nimi walczy�?
� Podst�pem trzeba. Zasieki stawia� w puszczy, kopa� do�y, by nie przeszli,
napada� znienacka... Knia� nasz wie... Lisem i wilkiem chodzi.
� Dlaczego to Niemi na nasz� ziemi� czyhaj�? Swojej nie ma-j�?
� ��dza ich i pycha nie maj� granic, Dziadu! Kochaj� si� w mordzie i niszczeniu!
� �agodny my nar�d i ust�pliwy. Nie we krwi chwa�� widzimy. Wojborze, jestem
ju� starym cz�owiekiem. Przy swoim ostan�. A ty� m�ody i jako sok� lata� chcesz
wysoko...
� M�drzy jeste�cie, Dziadu!
Pochyli� si� szybko i poca�owa� go w rami�. W�adko drgn��. Zaleg�a cisza,
zmierzch otula� ziemi�. Pachnia�o rumiankiem.
20
W izbie Radogosta panowa� gwar i �miech. Druhny stroi�y Lube, dowcipkuj�c i
dogaduj�c.
� Swarny tw�j Przemko! Wraz much� pi�ci� trafi!
� A jedli wy! Dwie raciczki na raz zgryzie!
� Prosty junoszka jako kij z�amany!
� S�odziutki, kiej miodek pio�unem posypany!
Luba udawa�a, �e jej weso�o, ale raz po raz �zy ukazywa�y si� w jej
oczach.Wesz�a Swi�tochna prowadz�c star� Stryzyg�. Druhny obskoczy�y babul� i
pocz�y j� ubiera�. Wdzia�y na ni� obszern� sukni�, a twarz przykry�y bia�ym
zawiciem.
� Ale� krasna panna m�oda!
� M��dka ona jako wiosenka...
� Urodziw� �on� b�dzie mia� Przemko...
� W �o�e ma��e�skie w sam raz!
Stryzyga mrucza�a gniewnie, gdy nie bacz�c na jej stare lata, okr�ca�y j� w
k�ko. Nadbieg� Sta�ko.
� Przemko i druhowie id�! � wrzasn�� i pobieg� z powrotem. Dziewki skupi�y si�
u wnij�cia, maj�c star� za sob�. Lube ukry�y w g��bi izby.
� Przyszli�my po pann� m�od�! � wo�ali m�odzi.
� Nie ma jej! Porwa� j� wilko�ak!
� Wiemy, �e jest. Wejdziemy, zobaczymy!
� A spr�bujcie! Dobre kije na was mamy! � grozi�y, czym tam kt�ra mia�a. To
kopy�ci�, to witk�, to polanem.
� Co chcecie za wydanie Luby?
� P�at�w wielkich, paciork�w licznych, garnk�w glinianych, kasz zaparzanych!
� Ano macie! � druh poda� dwa p�aty.
� Dzi�ki wam czynimy, pann� wydajemy!
To rzek�szy wypchn�y Stryzyg� przed siebie. �miech si� uczyni�, gdy Przemko
zdar� zawicie z g�owy i staruch� obaczy�.
� W sam raz m��dka dla ciebie!
� �licznie ci� mi�owa� b�dzie! Nie �a�uj jej ca�unk�w!
� Dziewczyny, to� zap�acili�my za Lube!
� Dobrze, ju� dobrze! Luba, m�owi ci� oddajemy, dobra �ycz�c.
Posmutnia�y nagle. M�oda podesz�a do progu i uca�owa�a go.
21
� �egnaj, progu rodzinny, co� strzeg� mnie tyle lat... Bogowie domowi, �egnajcie
i dalej mi pomagajcie...
Rzuci�a gar�� kaszy ubo��tom i wysz�a. Zadziwili si� obecni, gdy� wyda�a im si�
nad podziw urodna. Nowe rucho, pi�knie wyszywane, otacza�o jej szczup�� kibi�.
Jasne w�osy zdobi� wiane-czek z mirtu i rozmarynu. Podobn� wi�zank� poda�a
Przemkowi. Wszyscy ustawili si� w porz�dku weselnym i ruszyli. Najpierw szed�
Przemko, a za nim Luba, dotykaj�c wyci�gni�t� r�k� jego ramienia. Za m�em
kroczy�a. Za nimi pod��ali parami druhowie i druhny. Dziewki wygl�da�y jako
kwiaty na ��ce, przybrane w barwne wianki, kt�re krasi�y ich jasne i ciemne
g�owy. Ch�opaki nosili si� wysoko jako sosny strzeliste.
Przed gr�dkiem na murawie wszystko by�o ju� przygotowane. Na bia�ych p��tnach
sta�y gliniane misy, nape�nione wszelakim jad�em: mi�siwem, plackami, grochem,
kasz�, bobem i innym dobrem. W �rodku stercza� wielki ko�acz weselny. Wok�
roz�o�one by�y sk�ry wilcze, na kt�rych siedzieli biesiadnicy. Tylko
nied�wiedzie futro, kud�ami do g�ry, by�o puste, gdy� czeka�o na m�od� par�.
Swat usadowi� na niej Przemka i Lube. Potem stan�� z boku i wyg�osi� mow�
weseln�.
� A teraz ucha nak�aniajcie wy, m�odzi, i wszyscy tu zebrani, bo wam co� rzekn�.
Jako ��ka si� zieleni o wiosennej porze, tako b�d� kwietna i miodna Lube�ko, bo
oto przyszed� m�ody konik, by si� pa�� na onej ��ce, a wyjada� najlepsze zi�ka
i trawki, czego nie �a�uj mu biednemu i pragn�cemu. A jako jab�o� rodzi rok po
roku s�odkie owoce, tak i ty, wdzi�czna dziewko, potomstwo wywied�, aby na
naszej dziedzinie rozrastali si�. Synowie niechaj wam rosn� jako zielone d�by w
gaju, a dziewki kwitn� jako r�e w sadzie. Ty, Przemko, chaty strze�, skrz�tnym
b�d�, rodowych chro�. A z Lub� mi�ujcie si� jako kalina z jaworem. B�d� mocnym i
chmielowi w piwie podobnym, a ona s�odsza ni�li lubczyk. Dad�-b�g, R�d i Dola
oraz inne bogi niech was opatruj� i sprzyjaj� we wszystkim! Niech Weles da, aby
wam zbo�a plonowa�y, byde�ko chowa�o si� zdrowo, a inne dobra pomna�a�y! Na
chwa�� bog�w niech W�adko � nasz starosta � �ertw� czyni.
Dziad powsta� i la� s�odki mi�d na ognisko i kasz� we� rzuca�. M�odym pi� dawa�
i ziarna na nich strz�sa�. Obci�� kosmyki w�os�w Przemka i tako� Luby, a pali�
je w ognisku. Potem kropi�
22
m�odych wod� i przez watr� przechodzi� kaza�, aby mamuny si� spali�y. Na koniec
usadzi� ich na sk�rze i narzuci� im p�acht� na g�owy. Boboli� przy tym po
swojemu:
� Przyb�d�cie, jasne duchy, dobre i szczodre! Na t� par� ma��onk�w baczenie
dajcie, by �aden z�y dost�pu do nich nie mia�, a uciek� za bory i za lasy! Lelum
Polelum, Lelum Polelum...
Wyj�� z torby patyczki, z jednej strony rzezane, a z drugiej nie, �e wydawa�y
si� jasne i ciemne. Zmiesza� je i rzuci� na ziemi�. Biesiadnicy pogl�dali z
ciekawo�ci�, jak� przysz�o�� wywr�y m�odym � dobr� czy z��. Wi�cej patyczk�w
pad�o na bia�� stron�, wi�c weselnicy pocz�li si� radowa�. Zdj�to p�acht� z g��w
Przemka i Luby, by mogli ujrze� swoj� dol�.
Wnet Dobrochna nala�a miodu syconego w du�y kubek gliniany. Radogost przyst�pi�
do Dziada i przepi� do niego, a gdy W�adko upi�, poda� naczynie Wojborowi, ten
za� Lestkowi i tak kr��y� od jednych do drugich, i� Dobrochna nie zd��y�a
dolewa�, ale ju� inne niewiastki nape�nia�y kusztyczki piwem i podawa�y
m�czyznom, a i same pi�y. Zaraz te� zabrano si� do jedzenia. Biesiadnicy
wykrawali no�ami kawa�y mi�sa, dobrze ociekaj�ce t�uszczem i k�adli na
podp�omyki. Wtykali wolno i godnie k�sy do ust, a rzadko kto pcha� ca�e cz�ci i
�yka� �akomie, ma�o co gryz�c. Wszyscy jednak nie �a�owali sobie jad�a i napoju,
tak �e brzuchy p�cznia�y im coraz bardziej.
Uczyni� si� gwar, a �miech, a dogadywanie. Dzieciaki biega�y woko�o, raduj�c si�
z doros�ymi. Matki wtyka�y im w r�ce podp�omyki i kawa�ki mi�sa. Ochota do
zabawy rozpiera�a piersi, �e ju� niekt�rzy nie mogli zdzier�y� i zacz�li dawa�
upust rado�ci, to pl�saj�c, to pod�piewuj�c.
Tu i �wdzie da�y si� s�ysze� weselne przy�piewki. Sobek potr�ca� struny g�li i
wyci�ga� s�odkim g�osem, patrz�c na m��dki: Nie chod�, dziewko, nad rzeczk�, Nie
zagl�daj w krzaki, Bo wnet wyjdzie na ciebie Wilko�aczek jaki.
M�ody Weneda podni�s� oczy do g�ry i zawt�rowa� pie�niarzowi:
Posz�y do lasku dziewkami, a wr�ci�y niewiastkami. Hu, hu, hu! Dola!
23
Jaga siedzia�a w�r�d bia�og��w. Cieszy�a si� ich powa�aniem, bo niejedna bra�a
od niej potrzebne zio�a na s�abo�ci, na mi�owanie, na wr�d�. Ba�y si� jej nieco,
gdy� by�a wiedm� wiedz�c� wszystko. Jaga uwa�a�a, aby si� zbytnio nie spoufala�.
Pogadywa�a ze wszystkimi weso�o, ale zachowywa�a si� z umiarem. By�a z nimi, ale
jakby troch� nieobecna.
Ludzie ze Starego Miesca zmieszali si� z Drianami, pogaduj�c i towarzysz�c sobie.
Domos�aw � ich starosta � zbli�y� si� do Dziada, by pogada� o �eninie swego syna
M�cis�awa z wnuczk� W�adka � Swi�tochn�. W�adko nie mia� nic przeciwko, by
spowinowaci� si� ze starost�, gdy� ten pochodzi� z rodu dawnego i powa�anego.
Rozgadali si� te� o innych sprawach. Domos�aw m�wi� o swym pobycie w s�ynnym
grodzie Kaliszu, gdzie naby� wiele narz�dzi i sprz�tu w zamian za sk�ry i mi�d.
Dziad ciekawy by� p�aty, bo sam si� wybiera� poczyni� kupna dla domu i dla wn�-
k�w. Wojbor potrzebowa� co� nieco� ze zbroi.
Tymczasem druhny pocz�y si� umawia� po cichutku. Wsta�y i utworzy�y ko�o.
Zacz�y ta�czy�, klaska� w d�onie i przy�piewywa�. Jednakowo drobi�y nogami,
lekko pochylaj�c si� to w jedn�, to w drug� stron�. Zrazu wolno zawodzi�y: A...
a... a..., a potem coraz pr�dzej. W�em dosz�y do m�odych ma��onk�w i otoczy�y
ich p�kolem. Zgrabnie przebiera�y nogami, oddalaj�c si� i zbli�aj�c. Wiod�a je
Swi�tochn�. Druhowie porwali si� ogl�da� dziew-czy�ski taniec, a pogadywa�,
kt�ra najg�adsza i najzr�czniejsza. Sobek nastroi� g�le i zapia� wdzi�cznie:
Nie chciej by� trudna. Zobop�lnie u�ywiemy. Mi�owanie poznajemy, Dziewko
nadobna...
Ch�opaki j�li si� przekomarza� z graj�cym:
� Ale, ale, nie do ���bka ci, nie!
Mam konika, mam r�czego � Zyzyle, Zyzyle! Zaw�dy do pracy ch�tnego � Zyzyle,
Zyzyle...
� A kto napoi twego konika? Chyba Stryzyga!
� Po�udnice �ebo nocnice!
� Lichy tw�j konik, lichy!
24
Ju� to niejeden zaczyna� skaka� przez watr�, a pokrzykiwa� starodawnym zwyczajem.
Lestek wodzi� rej w�r�d m�odzi. Najwy�ej skaka�, w ta�cu by� chybki, a
przy�piewek zna� bez liku. Na pr�no czeka�a Ludka, by jej towarzyszy�. Cho�
by�a z nim dru�k� w parze, to niewiele do niej zagada�. Zmarszczy�a cz�ko. Nie,
nie b�dzie si� smuci� na weselu z jego powodu. Poka�e mu, �e podoba si�
ch�opakom. Nic mu do niej.
Przemko i Luba siedzieli cisi, pogl�daj�c jeno na bawi�cych si�. Nic nie m�wili,
aby z�y nie skoczy� im do gard�a. W dzie� wesela by�oby to bardzo niebezpieczne,
dlatego troskliwie si� strzegli. Nie przegoni� potem z�ego ani pro�b�, ani
zakl�ciem. Trzymali si� za r�ce i przysuwali si� do siebie, szukaj�c swej
blisko�ci i ciep�a.
Wiecz�r ju� zapada�, gdy S�owiana z Marzenk� przysz�y popatrze� z daleka na
wesele. Stan�y na granicy �wiat�a, id�cego od licznych ognisk, i cienia
bliskiej nocy. Niewiastka pokazywa�a dziecku korow�d ta�cz�cych dziewcz�t.
� Widzisz, Marzenko, jak dziewki pl�saj�?
� Widzisz, Majenko... � powtarza�o dziecko.
� Widzisz, jak ch�opcy skacz� przez ognisko...
� Widzisz... widzisz � ma�a by�a przej�ta.
� Ten otroczek, kt�ry dorzuca drew do watry, to Sta�ko � brat Luby!
� Luby?
� Tak! Siedzi tam z ma��onkiem swoim � Przemkiem.
Nie d�ugo cieszy�a si� S�owiana widokiem wesela. Dostrzegli j�
otroki i pocz�li l�y�:
Po�piega, po�piega,, Po�piega przegoniona! Przekl�ta, wykl�ta! � A p�jd�, a
huzia, a huzia!
Kilku chwyci�o kamienie i pocz�o rzuca� na S�owian�. Niewiasta zas�ania�a
r�koma c�reczk� i wycofywa�a si� w cie�.
� A wy tu co? Z kogo si� wy�miewacie? � krzykn�� jaki� jasny g�os.
� Ady�, Lestek, to po�piega, to S�owiana!
� G�by stuli�, sp�awia� si�! Do ognia! Otroki prysn�li.
25
� Co ty, Lestek, za niewstydn� si� ujmujesz? � to Wojbor nadszed� z mroku i
zast�pi� drog� S�owianie, kt�ra chcia�a uciec.
� Co� rzek�?
� To� nie wiesz, �e Bo�an j� wyciepn��, gdy� z�� �on� by�a, pos�ugiwa� nie
chcia�a. Z garbat� c�rk� teraz u Jagi siedzi. Niewstydn� ona!
To m�wi�c chwyci� S�owian� przez piersi i za�mia� si� che�pliwie:
� Gdy zechc�, wyjdzie do mnie w jasny dzie� i w ciemn� noc! Dziewczyna sta�a
jak pora�ona. Wielkimi oczami wpatrywa�a
si� w Lestka. Tuli�a Marzenk� do swych kolan, jakby to dziecku zagra�a�o
niebezpiecze�stwo. Dr�a�a na ca�ym ciele. Dziewczynka wyczu�a nastr�j matki.
� Odejd�, odejd�... � odpycha�a w�t�ymi r�czkami kolana Wojbora, a nie mog�c
poradzi�, uderza�a pi�stkami w jego nogi.
� Mamo... mamo... � wo�a�a z p�aczem.
Lestek podni�s� dziewczynk� na r�ce i przemawia� do niej:
� Nie p�acz, dzieweczko, du�a�, du�a� ju�!
S�owiana zbudzi�a si� jakby ze snu. Porwa�a Marzenk� i odwr�ciwszy si� pobieg�a
w mrok. Wkr�tce w nim uton�a.
Dwaj m�odzi spojrzeli na siebie. Lestek z pogard�, Wojbor ze z�ym u�mieszkiem.
� Pod�y jeste�! Jak mog�e� tak o niewie�cie?
� Obro�ca si� znalaz�. Sam by�^ chcia� by� z ni�, psie zawistny!
� Zel�y�e� mnie! Zawi�� i zaciek�o�� ci� z�era!
� Obmawiasz mnie cherlaku i babski synu! � Wojbor nast�powa� na Lestka.
� Chcesz si� bi�, szczurze �mierdz�cy? Nie ust�pi� ci pola!
� Obaczymy, kto pierwszy b�dzie zmiata�! Popami�tasz mnie!
� Co tak g�b� rozwierasz? Rozdziewaj si�!
� I ty tak�e, psi synu!
To m�wi�c zdj�� sk�rzan� jak� i bia��, lnian� koszul�. Zosta� tylko w spodniach.
To samo uczyni� Lestek. Przez chwil� stali naprzeciw siebie, napi�ci i czujni.
Jeden po�yskiwa� w mroku jasn� sk�r�, drugi ciemnia� obro�ni�t� piersi�.
Pochylili si� jednocze�nie i zacz�li si� okr��a�, czekaj�c na dogodn� chwil� do
uchwytu.
26
W chacie Jagi S�owiana uk�ada�a c�reczk� do snu.
� Mamo, moja ��tka! � prosi�o dziecko.
� Ju�, ju�, Marzenko! � szuka�a po ciemku kukie�ki. Znalaz�a wreszcie i poda�a
ma�ej laleczk�, rzezan� w drzewie i przybran� w kawa�ek party.
� Mamo, �piewaj!
S�owiana zanuci�a dr��cym g�osem:
Dolo, Dolo, w�adna, dobra! U�pij, u�pij, dzieci� moje! Sen daj dobry, sen daj
s�odki, Bro� od z�ego, dzieci� moje...
Coraz ciszej rozlega� si� g�os niewie�ci. Kiwa�a si� nad �o�em, gdy� morzy� j�
sen.
� S�owiano! � rozleg� si� g�o�ny szept u wnij�cia chaty. To g�os Wojbora.
Zamar�a.
� Wynijd�, bo ja wejd�... � zagrozi�.
Przestraszy�a si�, by nie obudzi� dziecka. Podnios�a si� ci�ko i wysz�a przed
chat�. Dysza� ci�ko ze zm�czenia. Dostrzeg�a w mroku, �e w�osy mia�
rozwichrzone i b�yszcz�c� od potu twarz. Bez s�owa obj�� j� i przewr�ci� na
ziemi�. Nie zdo�a�a si� obroni�. Zza w�g�a wyjrza� Radyn i z nienawi�ci� patrza�
na le��cych. Potem zacisn�� pi�ci i pokusztyka� w mrok. Akurat ksi�yc wyjrza�
zza chmur i bladym �wiat�em posrebrzy� ziemi�.
Przy biesiadzie bawiono si� coraz weselej. M�odzi parami skakali przez ognisko,
a od czasu do czasu znikali w cieniach drzew i krzew�w. Starsi te� pocz�li
pl�sa�, �piewa� i pohukiwa� z uciechy. Uciesznym gadkom nie by�o ko�ca. Znale�li
si� jednak tacy, kt�rzy popiwszy sobie, spali na trawie, g�o�no pochrapuj�c.
Gdzieniegdzie �ciskano si� w wylewie pijackiej serdeczno�ci i uderzano po
ramionach, wybuchaj�c �miechem. Jeno zam�ne kobiety ba�y si� zbyt swawolnie
poczyna�, by nie narazi� si� na gniew i okrutn� kar� m��w. Siedzia�y osobno,
popijaj�c i pogaduj�c, gdy podesz�a do nich Dobrochna i poszepta�a o czym�.
Zaczem wsta�y i wzi�wszy si� za r�ce, pocz�y drobi� stopami, posuwaj�c si� do
m�odych ma��onk�w. Dobrochna zdj�a Lubi� wianek z g�owy i w�o�y�a zawicie.
Zanuci�y:
27
Ju� nie jeste� pann�, ino niewiastk�. Ju�e� nie matczyn�, ale m�atk�!
Jedna z bia�og��w po�o�y�a m�odej �pi�cego ch�opczyka na �onie jako zapowied�
p�ci pierwszego dziecka. Luba utuli�a go i uca�owa�a, a� ma�y si� obudzi� i
przestraszony zawrzeszcza�. Gdy matka wzi�a go na r�ce, uspokojony jej
blisko�ci�, przycich� i zasn��.
Swat nakaza� m�odym podnie�� si� i poprowadzi� ich do grodu. Za ma��onkami
ruszy�a cz�� biesiadnik�w, ale byli tacy, kt�rzy zostali przy jedzeniu i piciu.
Orszak zachowywa� si� g�o�no i ha�a�liwie. Niewiasty klaska�y w d�onie, a
m�czy�ni trzaskali z bat�w i uderzali w �elazo, aby odstraszy� z�e duchy, kt�re
chcia�yby za nimi pod��a�. Ko�owali dla zmylenia drogi nieprzyjaznym ma-munom. W
uliczce grodowej zrobi�o si� ciasno i poch�d wyd�u�y� si�. Kierowali si� do
chaty m�odego ma��onka, gdy� Luba mia�a osi��� u �wiekr�w. Przemko przeni�s�
swoj� niewiastk� przez pr�g. Gdy postawi� j� w izbie, obesz�a ognisko domowe,
wrzuci�a we� witk�, nasypa�a bo��tom kaszy. Nast�pnie obesz�a stolnic� i kupk�
�mieci. Podesz�a do �wiekr�w i pochyli�a si� do ich kolan. Uca�owali j�.
� Pok�ad�cie si�! � nakaza� te��. A inni rechocz�c dodawali:
� Tak, pok�ad�cie si�! Poka�, Przemko, jak umiesz k�usa�!
� Ano, krew nie woda!
� A cwa�a� potrafisz?
� Dymaj jeno, Przemko, zdrowo!
� Odpoeznienia nie daj!
� Wywi� dzielnego otroczka! Przemek ci�gn�� Lube do �o�nicy.
� Wstydz� si�...
Wgramoli�a si� wreszcie i przesun�a jak najbardziej w cie�, do �ciany.
� Rozdziewaj si�!
� Daj p�acht�... � szepn�a.
Przykry� j� prze�cierad�em. Pr�bowa�a zdj�� ciasnoch�, ale r�ce jej lata�y z
przej�cia. M�� chwyci� za kraj i poci�gn��. Przez chwil� b�ys�o jej bia�e cia�o,
ale zaraz schowa�a si� pod p��tno. Wtedy on
28
te� zdj�� odzienie i wsun�� si� do �o�a. Poczu� mi�kkie cia�o �ony i przytuli�
si� do niej. Przez chwil� nads�uchiwali bicia w�asnych serc.
Dzie� wsta� pochmurny i duszny. Zanosi�o si� na deszcz. Lestek siedzia� na
skraju puszczy. Ju� drugi dzie� czatowa� na S�owian�. Z nud�w rzeza� s�oneczny
kr�g ku czci Dad�boga. Ze swego miejsca widzia� chat� Jagi, obory gr�dkowe,
uprawne pola i nowiny. Radyn ora� ziemi� rad�em zaprz�onym we wo�y. Szed� wolno
kulej�c i zna� by�o, �e ci�ko mu prowadzi� lemiesz. Przez chwil� Lestek chcia�
podskoczy�, chwyci� w silne d�onie r�koje�cie, ale w�a�nie S�owiana wysz�a z
Marzenk� przed chat�. Widzia�, jak podrzuca�a dziecku patyki i kamyki do zabawy.
Uca�owa�a ma��. Skierowa�a si� do lasu. Widocznie sz�a po drzewo, gdy� trzyma�a
w r�ku sk�rzany pas i ma�� oksz�. Lestek schowa� si� nieco, ale nie spuszcza� z
niej oczu. Nie dostrzeg�, �e Radyn przystan�� i wi�d� wzrokiem za dziewczyn�,
p�ki nie schowa�a si� w�r�d drzew. S�owiana zr�cznie ucina�a ga��zie i r�wno
uk�ada�a na rzemieniu. Mia�a ju� spory stosik, gdy us�ysza�a wo�anie:
� S�owiano!
Poderwa�a si�, rozgl�daj�c doko�a, nie widz�c, kto j� wo�a.
� S�owiano, nie b�j si�, nie uciekaj!
� Czego? � pyta�a z�a i nastraszona.
� Nie poznajesz mnie? � wysun�� si� zza drzewa.
� A jak�e! Lestek!
� Czego ci�gle umykasz? Pogada� z tob� nie mo�na!
� Ze mn� tylko Jaga i Marzenka gadaj�. Nikt z grodu!
� Skrzywdzili ci�?
� Nie skar�� si�. Sama nie chcia�am z nim by�.
� Z Bo�anem?
� A jak�e!
Zbli�a� si� do niej z wolna jak do dzikiego zwierz�tka i przemawia� �agodnie, �e
nim postrzeg�a, ju� by� przy niej.
� Co to? �le ci by�o u m�a?
Opar�a si� o stary d�b, jakby w nim szuka�a wspomo�enia.
� Stary i obrzydliwy, szpetny i g�upi! Ci�gle p�aka�am. Jak bydl� poczyna� ze
mn�! Bi� mnie, bym by�a mu powoln� i pos�uszn�. Ale nie mog�am si� przem�c...
29
Zacz�a si� zwierza� z zapiek�ego b�lu, szukaj�c zrozumienia trudnej doli.
M�wi�a coraz pr�dzej, by jak najszybciej zrzuci� ci�ar, gniot�cy jej serce.
Chcia�a znale�� przebaczenie za niepope�-nione winy. �zy sp�ywa�y jej z oczu.
Obj�� j� ramieniem, a ona przytuli�a si� do niego.
� Ty� pierwszy dobry dla mnie. Wszyscy wy�miewaj�, wyzywaj�, prze�laduj�. Wygna�
mnie Bo�an z ma�ym dzieckiem na deszcz i zimno. Pobi� mnie. Nikto si� nade mn�
nie ulitowa�, dopiero Jaga...
Osun�li si� na runo. �kanie dziewczyny powoli cich�o. �wierka�y ptaki, brz�cza�y
owady, trzaska�y ga��zki pod �apkami puszcza�skich zwierz�tek. Te szmery jeszcze
bardziej podkre�la�y cisz� lasu. T� cisz� przej�a dusza S�owiany.
� Deszcz pada! musz� i��!
� Przyjdziesz jutro?
� Daj mi pok�j, Lestek! Ludzie obacz�! B�d� mi jeszcze bardziej dokucza�...
� Przyjd� do chaty Jagi! � podni�s� si� na �okciu i patrzy� na ni�.
� Nie, nie, daj mi pok�j! Do�� si� nacierpia�am. Gdyby nie Marzenka, nie
dba�abym o �ycie.
� Weso�a� by�a, gdym ci� obaczy� w�r�d jagodzin. �piewa�a�.
� Jeszcze w lesie mi najmilej. Nikt nie dokucza.
� Twoje za wicie znalaz�em na ga��zi.
� Gdzie je masz?
� Za pazuch�!
� Lestek, na sercu je nosi�e�! � zarumieni�a si� ze szcz�cia.
� I tw�j w�os...
� Zauroczy�am ci�! � powiedzia�a przymilnie.
30
� Sam si� zauroczy�em!
Za�miali si� z nag�ej rado�ci. Dotyka�a jego twarzy, w�os�w,, ramion.
� O, Wieszczyco! Ratuj mnie! To� ja si� te� zauroczy�am!
� Nie chcesz mi�owania?
� Boj� si�! Smutek mi zam�cie przynios�o. P�ono mi my�le� o mi�owaniu.
Po�piega jestem... � ukry�a twarz w zagi�ciu jego ramienia.
� Zauroczy�a� mnie, S�owiano! � powt�rzy� cicho.
Gdy wraca� do grodu, dzie� chyli� si� ku zachodowi. Pod wie-rzej� siedzia� Sobek
w otoczeniu otrok�w i dzieweczek. Napierali, aby im baja�. Przekomarza� si� z
nimi, od czasu do czasu uderzaj�c w struny swojej g�li. Malcy dotykali deseczki,
napi�tych strun � ciekawi przyrz�du.
� Swarne g�le! � m�wili. � Sobek, kazaj gadk�!
� O czem�e to?
� Ano o Kraku!
� O Wandzie!
� O Popielu bajaj!
� �ebo o Pia�cie!
� O Lestku, Czechu i Rusie! � krzyczeli jeden przez drugiego.
� O Kraku b�d� �piewa�