6633

Szczegóły
Tytuł 6633
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6633 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6633 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6633 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

MARIO PUZO CIEMNA ARENA (THE DARK ARENA) Prze�o�y�a: Jadwiga Pi�tkowska Wydanie oryginalne: 1955 Wydanie polskie: 1992 Dla Eriki Ojcowie i nauczyciele: �Czym jest piek�o?�. I s�dz� tak: �To cierpienie, �e nie mo�na ju� bardziej kocha�. O, s� i w piekle tacy, kt�rzy zaci�li si� w pysze i okrucie�stwie swoim, mimo wiedzy niew�tpliwej i ogl�dania prawdy � ci s� straszni, oddani bez reszty s�u�kowie szatana i pysznego ducha jego. Ci maj� piek�o dobrowolne i nienasycone; ci s� m�czennikami z w�asnej woli. Albowiem sami siebie przekl�li, przekl�wszy Boga i �ycie. �ywi� si� z�� pych� swoj�, jako g�odny na pustyni, kt�ry krew z siebie wysysa� pocz��. Ale nienasyceni s� na wieki wiek�w i przebaczenie odrzucaj�, Boga, kt�ry ich wzywa, przeklinaj�, Boga �ywego bez nienawi�ci ogl�da� nie mog� i ��daj�, �eby nie by�o Boga �ycia, aby zniszczy� B�g Siebie i ca�e stworzenie Swoje. I b�d� gorze� w ogniu gniewu w�asnego wiecznie, �akn�c �mierci i niebytu. Lecz nie zaznaj� �mierci... Bracia Karamazow (T�um. Aleksander Wat) ROZDZIA� PIERWSZY Walter Mosca odczuwa� podniecenie i ostatni wszechogarniaj�cy przyp�yw samotno�ci przed powrotem do domu. Rozpozna� nieliczne ruiny pod Pary�em i charakterystyczne punkty orientacyjne, a teraz, na ostatnim etapie podr�y, nie m�g� si� doczeka� przyjazdu na miejsce, do samego serca zniszczonej Europy, do miasta, kt�rego nie spodziewa� si� ponownie zobaczy�. Lepiej zna� punkty orientacyjne na granicy Niemiec ni� drogi wiod�ce do w�asnego kraju, do w�asnego miasta. Poci�g ko�ysa� si� od szybkiego biegu. By� to poci�g wojskowy wioz�cy uzupe�nienia dla garnizonu we Frankfurcie, lecz po�ow� wagonu zajmowali cywile zwerbowani w Stanach. Mosca dotkn�� jedwabnego krawata i u�miechn�� si�. Nie przywyk� do tego. Czu�by si� znacznie lepiej z �o�nierzami w drugim ko�cu wagonu i przypuszcza�, �e podobnie lepiej by si� tam czu�a wi�kszo�� z dwudziestki cywil�w. Pali�y si� dwa przy�mione �wiat�a, po jednym w ka�dym kra�cu wagonu. Okna zabito deskami, jakby dla uniemo�liwienia pasa�erom ogl�dania rozleg�ych ruin, po�r�d kt�rych mieli podr�owa�. Za siedzenia s�u�y�y d�ugie drewniane �awki, kt�re pozostawia�y jedynie w�skie przej�cie z jednej strony wagonu. Mosca wyci�gn�� si� na �awce i pod�o�y� sobie pod g�ow� niebieski sportowy worek jako poduszk�. W md�ym �wietle ledwie rozr�nia� pozosta�ych cywil�w. Przyp�yn�li razem tym samym wojskowym statkiem i wszyscy, podobnie jak on, wydawali si� podnieceni i niecierpliwie oczekiwali przyjazdu do Frankfurtu. Rozmawiali g�o�no, by przekrzycze� stukot poci�gu, za� Mosca s�ysza� g�ruj�cy nad innymi g�os pana Geralda. Pan Gerald by� najwy�szym rang� cywilem w tym kontyngencie. Mia� ze sob� komplet kij�w golfowych, a na pok�adzie statku u�wiadomi� wszystkim, i� jego stopie� cywilny by� r�wny rang� pu�kownikowi. Pan Gerald by� szcz�liwy i pogodny, a Mosca wyobrazi� go sobie, jak gra w ruinach miasta, d�ugie zagranie ponad zr�wnanymi z ziemi� ulicami, lot ku okr�g�ej kupce gruzu i dok�adne l�dowanie na wierzcho�ku rozk�adaj�cej si� czaszki. Poci�g zwolni� wje�d�aj�c na opuszczon� stacyjk�. Na zewn�trz by�a noc, tote� w zaciemnionym wagonie panowa�a ciemno��. Mosca drzema�, g�osy innych dociera�y do niego niewyra�nie. Kiedy jednak poci�g nabra� szybko�ci po wyje�dzie ze stacji, rozbudzi� si� zupe�nie. Cywile rozmawiali teraz ciszej, wi�c Mosca usiad� i przygl�da� si� �o�nierzom w drugim kra�cu wagonu. Niekt�rzy spali na d�ugich �awkach. Trzy kr�gi �wiat�a otacza�y trzy grupki graj�cych w karty, co nadawa�o tej cz�ci wagonu ciep�� po�wiat�. Ogarn�a go nostalgia za �yciem, jakie wi�d� tak d�ugo i porzuci� dopiero przed paroma miesi�cami. Widzia� przy blasku �wiec, jak popijaj� z manierek, na pewno nie wod�, i otwieraj� paczki z �elaznymi racjami, by podjada� czekolad�. �o�nierz jest zawsze got�w, pomy�la� Mosca u�miechaj�c si�. Koc na grzbiecie, �wiece w plecaku, woda lub co� lepszego w manierce i gumka zawsze w portfelu. Got�w na dobre i na z�e. Mosca wyci�gn�� si� ponownie na �awce i usi�owa� zasn��, lecz jego cia�o by�o sztywne i nie poddawa�o si�, podobnie jak twarde drewno pod spodem. Poci�g nabra� szybko�ci i p�dzi�. Spojrza� na zegarek. Dochodzi�a p�noc, a do Frankfurtu by�o jeszcze dobrych osiem godzin jazdy. Usiad�, wyci�gn�� butelk� z niedu�ego niebieskiego worka i opar�szy g�ow� o zabite deskami okno pi�, p�ki jego cia�o nie rozlu�ni�o si�. Musia� zasn��, bo kiedy znowu spojrza� w �o�nierski kraniec wagonu, ujrza� tylko jeden kr�g �wiat�a; jednak�e z ciemno�ci poza nim nadal dobiega�y g�osy pana Geralda i paru innych cywili. Wygl�da�o na to, �e popili, g�os pana Geralda brzmia� bowiem protekcjonalnie i z wy�szo�ci� przechwala� si� sw� przysz�� w�adz�, tym, jak sprawnie zorganizuje swoje papierowe kr�lestwo. Dwie �wiece oderwa�y si� od kr�gu w przeciwnym ko�cu wagonu, a ich p�omienie chybota�y si� nier�wno w przej�ciu. Gdy go mija�y, Mosca ockn�� si� z drzemki. Twarz �o�nierza trzymaj�cego �wiece wyra�a�a t�p� i z�owrog� nienawi��. Jasny, ��ty blask �wiec zabarwia� odcieniem ciemnej czerwieni jego twarz zarumienion� od alkoholu i nadawa� ponurym oczom niebezpieczny i bezsensowny wyraz. � Hej, �o�nierzu � rozleg� si� g�os pana Geralda � mo�e by� nam da� �wiat�o? �wieca zatrzyma�a si� pos�usznie obok pana Geralda i grupy cywil�w, kt�rych g�osy zabrzmia�y dono�niej, jak gdyby o�mieli�o ich migotliwe �wiat�o. Pr�bowali wci�gn�� �o�nierza do rozmowy, lecz ten � umie�ciwszy �wiece na �awce i skrywszy twarz w cieniu � nie odpowiada�. Wkr�tce zapomnieli o nim i rozmawiali o czym� innym; raz tylko pan Gerald, nachylaj�c si� w kr�g �wiat�a, jak gdyby dla zyskania zaufania, odezwa� si� do �o�nierza z wy�szo�ci�, cho� bardzo �yczliwie: � My wszyscy te� s�u�yli�my w wojsku. � Po czym zwr�ci� si� ze �miechem do pozosta�ych: � Chwa�a Bogu, teraz z tym koniec. Jeden z cywil�w odezwa� si�: � To nie takie pewne, s� jeszcze Rosjanie. Znowu zapomnieli o �o�nierzu. Nagle, przekrzykuj�c ich g�osy i ha�as poci�gu mkn�cego �lepo przez kontynent, milcz�cy dot�d �o�nierz zawo�a� g�o�no, z wynios�o�ci� pijaka, lecz jakby przera�ony: � Zamknijcie si�, zamknijcie si�, nie gadajcie tyle, zamknijcie wasze cholerne mordy. Nast�pi�a chwila ciszy, pe�nej zdziwienia i zak�opotania, po czym pan Gerald ponownie pochyli� g�ow� w kr�g �wiat�a i powiedzia� do niego spokojnie: � Przejd� lepiej w sw�j koniec wagonu, synu. �o�nierz nie odpowiedzia�, a pan Gerald m�wi� dalej, podj�wszy temat w tym miejscu, gdzie przerwa�. Nagle wyprostowa� si�, stoj�c w blasku p�on�cych �wiec, i zamilk�. Potem powiedzia� spokojnie, bez strachu, ale z niedowierzaniem: � M�j Bo�e, zraniono mnie. Ten �o�nierz co� mi zrobi�. Mosca usiad� wyprostowany, inne postaci podnios�y si� z �awek, jedna z nich zgasi�a �wiec� str�ciwszy j� na pod�og�. Pan Gerald, nadal stoj�cy, lecz ju� nie tak jasno o�wietlony, powiedzia� spokojnym, zdumionym g�osem: � Ten �o�nierz ugodzi� mnie no�em � po czym wypadaj�c z kr�gu �wiat�a pogr��y� si� w ciemno�� �awki. Dw�ch m�czyzn nadbieg�o przej�ciem z �o�nierskiego kra�ca wagonu. W �wietle trzymanych przez nich �wiec Mosca dostrzeg� b�ysk oficerskich naszywek. Pan Gerald powtarza� ci�gle: � Pchn�li mnie no�em, ten �o�nierz pchn�� mnie no�em. � W jego g�osie nie by�o ju� przera�enia, tylko zdziwienie i niedowierzanie. Mosca ujrza�, �e siedzi wyprostowany na �awce, a potem, w �wietle trzech �wiec, zobaczy� rozci�cie w nogawce, wysoko na udzie, i ciemn� plam� wok� niego. Porucznik pochyli� si�, przysun�wszy �wiec�, i wyda� rozkaz �o�nierzowi. �o�nierz pobieg� w drugi koniec wagonu, po koce i apteczk�. Na roz�o�onych na pod�odze kocach po�o�yli pana Geralda. �o�nierz zacz�� rozcina� nogawk�, lecz pan Gerald powiedzia�: � Nie, podwi� j�, dam do naprawy. Porucznik przyjrza� si� ranie. � To nic wielkiego � orzek� porucznik. � Zawi� go w koc. � W jego m�odej, oboj�tnej twarzy i w g�osie nie by�o wsp�czucia, a jedynie zdawkowa uprzejmo��. � Na wszelki wypadek wezwiemy karetk� we Frankfurcie. Wy�l� telegram na najbli�szej stacji. � Nast�pnie zwr�ci� si� do pozosta�ych z pytaniem: � A gdzie on jest? Pijany szeregowy znikn��; patrz�c w ciemno�� Mosca dostrzeg� skulon� posta� w rogu najbli�szej �awki. Nie odezwa� si�. Porucznik poszed� w drugi koniec wagonu i powr�ci� w zapi�tym pasie z kabur�. Przeszukiwa� wagon �wiat�em latarki, p�ki nie dostrzeg� skulonej postaci. Smagn�� j� promieniem latarki, wyci�gaj�c jednocze�nie pistolet i chowaj�c go za plecami. �o�nierz si� nie poruszy�. Porucznik szturchn�� go brutalnie. � Wstawaj, Mulrooney. �o�nierz otworzy� oczy. Napotkawszy t�pe, ponure, zwierz�ce spojrzenie, Mosca poczu� przyp�yw wsp�czucia. Porucznik mierzy� promieniem latarki prosto w oczy �o�nierza o�lepiaj�c go. Zmusi� Mulrooneya do powstania. Ujrzawszy, �e ma puste r�ce, wsun�� pistolet do kabury. Potem szarpn�wszy �o�nierza odwr�ci� go i obszuka�. Nie znalaz� niczego, wi�c skierowa� �wiat�o latarki na �awk�. Mosca zobaczy� zakrwawiony n�. Porucznik podni�s� go i popychaj�c szeregowego przed sob� poszed� w drugi koniec wagonu. Poci�g zacz�� zwalnia� i powoli si� zatrzyma�. Mosca przeszed� na koniec wagonu, otworzy� drzwi i wyjrza�. Ujrza� porucznika, kt�ry szed� na stacj� zatelegrafowa� po karetk�; poza tym nie by�o nikogo. Francuskie miasto za stacj� by�o ciemne i ciche. Mosca powr�ci� na sw� �awk�. Przyjaciele pana Geralda pochylali si� nad nim pocieszaj�c go, a on m�wi� niecierpliwie: � Wiem, �e to tylko zadrapanie, ale dlaczego to zrobi�, dlaczego zrobi� co� tak g�upiego? � A kiedy porucznik wr�ci� do wagonu i powiedzia�, �e karetka b�dzie czeka� we Frankfurcie, pan Gerald odezwa� si� do niego: � Niech mi pan wierzy, poruczniku, wcale go nie sprowokowa�em. Niech pan zapyta kt�regokolwiek z moich przyjaci�. Nie zrobi�em niczego, �eby m�g� si� do tego posun��. � Jest po prostu szalony � powiedzia� porucznik. Po czym doda�: � Ma pan szcz�cie. O ile znam Mulrooneya, celowa� w pa�skie jaja. To ich rozweseli�o, jak gdyby powa�ny zamiar sprawi�, i� ca�e wydarzenie nabra�o znaczenia, a zadrapanie na udzie pana Geralda okaza�o si� istotne. Porucznik przyni�s� swoj� pa�atk� i po�o�y� na niej poszkodowanego. � W pewnym sensie wy�wiadczy� mi pan przys�ug�. Pr�bowa�em pozby� si� Mulrooneya od pierwszego dnia, gdy przyszed� do plutonu. Teraz b�dzie bezpieczny przez par� lat. Mosca nie m�g� zasn��. Poci�g ruszy�, wi�c zn�w podszed� do drzwi i opar�szy si� o nie patrzy� na przesuwaj�cy si� ciemny, niewyra�ny krajobraz. Pami�ta� ten sam, lub prawie ten sam krajobraz uciekaj�cy za ci�ar�wk�, za czo�g, przesuwaj�cy si� powoli w marszu, w czo�ganiu si� po ziemi. Nie przypuszcza� wtedy, �e go jeszcze kiedy� zobaczy. Nie wiedzia�, dlaczego wszystko potoczy�o si� tak �le. Tak d�ugo marzy� o powrocie do domu, a teraz znowu wyjecha�. W zaciemnionym poci�gu przypomnia� sobie sw�j pierwszy wiecz�r w domu. Na du�ej kwadratowej naklejce na drzwiach widnia� napis: �Witaj w domu, Walterze�. Mosca zauwa�y� podobne naklejki z innymi imionami na drzwiach pozosta�ych dwu mieszka�. Pierwsz� rzecz�, jak� ujrza� po wej�ciu do mieszkania, by�a jego fotografia zrobiona tu� przed wyjazdem. Potem matka i Gloria rzuci�y si� na niego, a Alf �ciska� mu r�k�. Odsun�li si� od siebie i przez chwil� milczeli zak�opotani. � Postarza�e� si� � powiedzia�a matka i wszyscy si� roze�miali. � To znaczy, postarza�e� si� wi�cej ni� o trzy lata. � Nie zmieni� si� � odezwa�a si� Gloria. � Nie zmieni� si� ani troch�. � Powraca zwyci�ski bohater � zauwa�y� Alf. � Sp�jrzcie na te kokardki. Czy dokona�e� czego� dzielnego, Walterze? � Normalka � odrzek� Mosca � prawie wszystkie z oddzia��w kobiecych dosta�y to samo. �ci�gn�� bluz�, kt�r� wzi�a od niego matka. Alf poszed� do kuchni i powr�ci� nios�c tac� z drinkami. � Bo�e � zdumia� si� Mosca � my�la�em, �e straci�e� nog�. � Ca�kiem zapomnia�, �e matka pisa�a mu o Alfie. Brat najwyra�niej czeka� na t� chwil�. Podci�gn�� nogawk�. � Bardzo �adna � rzek� Mosca. � Co za pech, Alf. � Do diab�a � powiedzia� Alf � chcia�bym mie� dwie takie. Ani grzybicy, ani wrastaj�cych paznokci. � Racja � powiedzia� Mosca. Dotkn�� ramienia brata i u�miechn�� si�. � Za�o�y� j� specjalnie dla ciebie, Walterze � odezwa�a si� matka. � Zwykle nie nosi jej w domu, cho� wie, �e bardzo nie lubi�, gdy jej nie ma. Alf podni�s� szklank�. � Za zwyci�skiego bohatera � powiedzia�, po czym zwr�ci� si� z u�miechem do Glorii: � Za dziewczyn�, kt�ra na niego czeka�a. � Za nasz� rodzin� � powiedzia�a Gloria. � Za wszystkie moje dzieci � doda�a czule matka. Obj�a wzrokiem r�wnie� Glori�. Wszyscy spogl�dali na Mosk� z oczekiwaniem. � Wypij� za to, a potem wymy�l� co� innego. Roze�miali si� wszyscy i wypili. � A teraz kolacja � powiedzia�a matka. � Pom� mi nakry� do sto�u, Alf. Wyszli oboje do kuchni. Mosca usiad� w jednym z foteli. � D�uga, d�uga wyprawa � powiedzia�. Gloria podesz�a do kominka i wzi�a fotografi� Moski. Obr�cona do niego ty�em powiedzia�a: � Co tydzie� przychodzi�am tutaj patrze� na to zdj�cie. Pomaga�am matce przygotowa� kolacj�, jad�y�my j� razem, a potem siada�y�my w tym pokoju, patrzy�y�my na to zdj�cie i rozmawia�y�my o tobie. Co tydzie�, przez trzy lata, jak ludzie odwiedzaj�cy cmentarz, a teraz, kiedy wr�ci�e�, wcale nie jest do ciebie podobna. Mosca wsta� i podszed� do Glorii. Po�o�ywszy jej r�k� na ramieniu spojrza� na zdj�cie, zastanawiaj�c si�, dlaczego tak go ono dra�ni. �mia� si� na nim, z odchylon� g�ow�, tak ustawiony, by wida� by�o wyra�nie bia�e uko�ne naszywki jego dywizji. Twarz mia� m�odzie�cz� i niewinnie dobroduszn�. Mundur by� schludnie dopasowany. Upozowany w upalnym po�udniowym s�o�cu, stanowi� typowy przyk�ad �o�nierza, kt�ry robi sobie zdj�cie dla uwielbiaj�cej go rodziny. � Szczerz� si� jak frajer � powiedzia� Mosca. � Nie �artuj sobie. Tylko to mia�y�my przez tyle czasu. � Milcza�a przez chwil�. � Ach, Walterze � odezwa�a si� � ile si� nad nim czasem nap�aka�y�my, kiedy nie pisa�e�, ilekro� opowiadano o zatoni�ciu jakiego� statku z �o�nierzami albo o jakiej� bitwie. W dniu inwazji nie posz�y�my do ko�cio�a. Twoja matka siedzia�a na tapczanie, a ja obok radia. Siedzia�y�my tak przez ca�y dzie�. Nie posz�am do pracy. Nastawia�am radio na r�ne stacje. Gdy tylko sko�czy�y si� jedne wiadomo�ci, pr�bowa�am z�apa� inn� stacj�, chocia� podawa�a dok�adnie to samo. Twoja matka siedzia�a z chusteczk� w r�ku, ale nie p�aka�a. Spa�am tutaj tej nocy, w twoim pokoju, w twoim ��ku, i wzi�am ze sob� to zdj�cie. Postawi�am je na komodzie i powiedzia�am mu dobranoc, a potem �ni�o mi si�, �e ci� nigdy nie zobacz�. A teraz jeste� tu, Walterze Mosca, we w�asnej osobie, zupe�nie niepodobny do fotografii. Pr�bowa�a si� roze�mia�, ale si� rozp�aka�a. Mosca poczu� za�enowanie. Delikatnie poca�owa� Glori�. � Trzy lata to bardzo d�ugo � powiedzia�. I pomy�la�: w dniu inwazji upija�em si� w angielskim miasteczku. Fundowa�em ma�ej blondynce jej pierwsz� whisky, tak przynajmniej twierdzi�a, i pierwszy raz j� wzi��em do ��ka. �wi�towa�em inwazj�, ale bardziej �wi�towa�em fakt, �e nie bra�em w niej udzia�u. Poczu� wielk� ochot�, by powiedzie� Glorii prawd�, �e nie my�la� wtedy o nich ani o tym, o czym oni my�leli, ale rzek� tylko: � Nie podoba mi si� to zdj�cie... Poza tym, kiedy wszed�em, powiedzia�a�, �e nic si� nie zmieni�em. � Czy to nie zabawne � powiedzia�a Gloria � kiedy stan��e� w drzwiach, wygl�da�e� dok�adnie jak na zdj�ciu. Ale teraz, kiedy ci si� przyjrza�am, wydaje mi si�, �e zmieni�a ci si� twarz. Matka zawo�a�a z kuchni: � Gotowe � wi�c przeszli do jadalni. Na stole znalaz�y si� jego ulubione potrawy: na p� surowa piecze� wo�owa z pieczonymi ziemniaczkami, zielona sa�ata i kawa�ek ��tego sera. Obrus by� �nie�nobia�y, a kiedy sko�czy�, zauwa�y� nietkni�t� serwetk� obok swego talerza. By�o to dobre, ale nie tak dobre, jak sobie wymarzy�. � Ach � odezwa� si� Alf � ca�kiem inne ni� �o�nierskie �arcie, co, Walterze? � No � powiedzia� Mosca. Z kieszeni koszuli wyj�� kr�tkie, grube, ciemne cygaro i mia� je ju� zapali�, gdy zauwa�y�, �e wszyscy patrz� na niego zdumieni, Alf, Gloria i matka. U�miechn�� si� i powiedzia�: � Du�y ju� ze mnie ch�opiec � po czym zapali� cygaro, przesadnie akcentuj�c przyjemno��, jak� mu to sprawia�o. W�wczas wszyscy czworo wybuchn�li �miechem. Wydawa�o si�, �e znikn�y resztki zak�opotania i poczucie obco�ci wywo�ane jego powrotem w zmienionej postaci i zachowuj�cego si� inaczej. Ich zaskoczenie, a potem rozbawienie z tego zaskoczenia, gdy wyj�� cygaro, prze�ama�o barier� pomi�dzy nimi. Przeszli do bawialni, kobiety obejmowa�y go ramionami, Alf ni�s� tac� z whisky i piwem imbirowym. Kobiety usiad�y obok Moski na sofie, za� Alf rozda� im drinki, po czym usiad� naprzeciwko w jednym z mi�kkich foteli. Lampa na pod�odze o�wietla�a pok�j delikatnym ��tym blaskiem. Alf odezwa� si� �agodnym, p�artobliwym tonem, kt�rego u�ywa� przez ca�y wiecz�r: � Nast�pi teraz opowie�� o Walterze Mosce. Mosca wypi�. � Najpierw prezenty � powiedzia�. Podszed� do niebieskiego sportowego worka, kt�ry nadal le�a� przy drzwiach, wyj�� trzy ma�e paczuszki zawini�te w br�zowy papier i wr�czy� ka�demu po jednej. Gdy zaj�ci byli ich rozwijaniem, nala� sobie po raz drugi. � O Bo�e � powiedzia� Alf � co to jest u diab�a? � Uni�s� w g�r� cztery wielkie srebrne cylindry. Mosca roze�mia� si�. � Cztery cygara z najlepszych na �wiecie. Wyprodukowane specjalnie dla Hermana G�ringa. Gloria otworzy�a swoj� paczuszk� i wstrzyma�a oddech. W czarnym aksamitnym pude�ku widnia� pier�cionek. Kwadratowy, ciemnozielony szmaragd otacza�y diamenciki. Wsta�a, obj�a Mosk� ramionami, a potem odwr�ci�a si�, by pokaza� pier�cionek matce. Jednak�e matk� zafascynowa�y zwoje ciemnoczerwonego zwini�tego jedwabiu, kt�re wielkimi fa�dami opada�y na pod�og�. Unios�a je w g�r�. By�a to ogromna kwadratowa flaga, po�rodku kt�rej na bia�ym okr�g�ym tle spoczywa�a niczym paj�k czarna swastyka. Zamilkli wszyscy. W tym zacisznym pokoju zobaczyli po raz pierwszy symbol wroga. � Do diab�a � przerwa� cisz� Mosca � to mia� by� tylko �art. Dla ciebie mia�o by� to. � Podni�s� le��ce na pod�odze pude�eczko. Matka otworzy�a je, a ujrzawszy bia�oniebieskie diamenty, spojrza�a na niego dzi�kuj�c. Z�o�y�a wielk� flag� w ciasno zwini�ty kwadrat, potem wsta�a i podnios�a niebieski sportowy worek m�wi�c: � Rozpakuj� to. � �liczne prezenty � odezwa�a si� Gloria � gdzie je dosta�e�? Mosca u�miechn�� si� i powiedzia�: � Zdobyczne � podkre�laj�c komicznie to s�owo, aby ich roz�mieszy�. Matka wr�ci�a do pokoju nios�c du�y plik fotografii. � By�y w twoim worku, Walterze. Dlaczego ich nam nie poka�esz? Usiad�a na kanapie i zacz�a ogl�da� fotografie po kolei. Podawa�a je potem Glorii i Alfowi. Mosca nala� sobie jeszcze jednego drinka, podczas gdy oni wykrzykiwali przegl�daj�c zdj�cia i zadawali pytania o miejsca, w kt�rych je zrobiono. Zauwa�y� nagle, �e matka zblad�a przygl�daj�c si� pilnie jednej fotografii. Przez chwil� Mosca odczuwa� przera�enie, niepewny, czy spro�ne zdj�cia, kt�re naby�, nadal si� tam nie znajduj�. By� jednak przekonany, �e sprzeda� wszystkie na statku. Ujrza�, �e matka podaje fotografie Alfowi, wi�c z�y by� na siebie, �e si� przestraszy�. � No, no � powiedzia� Alf � a c� to takiego? Gloria podesz�a i spojrza�a na zdj�cie. Trzy pary oczu zwr�ci�y si� ku niemu z oczekiwaniem. Mosca pochyli� si� w stron� Alfa i poczu� ulg�, gdy zobaczy�, co to by�o. Przypomnia� sobie. Jecha� z ty�u czo�gu, gdy si� to wydarzy�o. Na zdj�ciu wida� by�o skulon� posta� niemieckiego strzelca dzia�a przeciwczo�gowego, zgniecion� na �niegu; od jego cia�a do brzegu zdj�cia bieg�a ciemna smuga. Nad cia�em sta� on, Mosca, patrz�c prosto w obiektyw z automatem przerzuconym przez rami�. Wygl�da� dziwnie niezgrabnie w zimowym mundurze polowym. Koc, w kt�rym wyci�� dziury na g�ow� i ramiona, zwisa� niczym koszula spod bluzy munduru. Sta� niczym szcz�liwy my�liwy, kt�ry zabierze do domu upolowan� zwierzyn�. Poza zdj�ciem znajdowa�y si� p�on�ce czo�gi na pokrytej �niegiem r�wninie. Poza zdj�ciem znajdowa�y si� zw�glone zw�oki, rozsypane na bia�ym polu jak �mieci. Niemiec by� bardzo dobrym strzelcem. � M�j kumpel zrobi� to zdj�cie leik� tego szkopa. � Mosca powr�ci� do swego drinka, a odwr�ciwszy si� spostrzeg�, �e nadal trwali w oczekiwaniu. � M�j pierwszy zabity � wyja�ni� staraj�c si�, by zabrzmia�o to jak �art. Jednak�e efekt by� taki, jakby powiedzia�, �e stoi na tle wie�y Eiffla lub na tle piramid. Matka ogl�da�a inne fotografie. � Gdzie to by�o zrobione? � zapyta�a. Mosca usiad� obok niej i odpar�: � W Pary�u, na pierwszej przepustce. � Obj�� matk� ramieniem. � A to? � zapyta�a matka. � To by�o w Vitry. � A to? � To by�o w Aachen. A to? A to? Wymienia� nazwy miast i opowiada� zabawne historyjki. Alkohol wprawi� go w dobry humor, lecz my�la� przy tym: To by�o w Nancy, gdzie czeka�em dwie godziny w kolejce do pieprzenia, to by�o w Dombasle, gdzie znalaz�em martwego nagiego Niemca z jajami spuchni�tymi jak melony. Na drzwiach by� napis: �Martwy Niemiec w �rodku�. I napis nie k�ama�. Dziwi� si� nawet, komu si� to chcia�o napisa�, cho�by dla �artu. A to by�o w Hamm, gdzie mia� pierwsz� dziewczyn� od trzech miesi�cy i gdzie z�apa� pierwsz� france. A to i to i to � to niezliczone miasta, gdzie Niemcy, m�czy�ni, kobiety i dzieci spoczywaj� w grobach pod ruinami, wydzielaj�c przyt�aczaj�cy fetor. Na wszystkich tych zdj�ciach wygl�da� niczym cz�owiek sfotografowany na pustyni. On, zwyci�zca, sta� na zr�wnanych z ziemi� i startych na proch resztkach fabryk, dom�w, ludzkich ko�ci � na ruinach ci�gn�cych si� w dal jak rozleg�e piaskowe wzg�rza. Mosca rozsiad� si� wygodnie na kanapie. Poci�gn�� cygaro. � Mo�e napiliby�my si� kawy? � zapyta�. � Ja zaparz�. Poszed� do kuchni, Gloria za nim, razem wyci�gn�li fili�anki i pokroili ciasto z bit� �mietan�, kt�re wyj�a z lod�wki. Gdy kawa gotowa�a si� na kuchence, przytuli�a si� do niego i powiedzia�a: � Kocham ci�, najdro�szy, kocham ci�. Przynie�li kaw� do bawialni, po czym oni z kolei zacz�li opowiada�. Jak to Gloria ani razu nie um�wi�a si� na randk� przez te trzy lata, jak Alf straci� nog� w katastrofie ci�ar�wki w obozie wojskowym na po�udniu, jak matka znowu posz�a do pracy jako urz�dniczka w du�ym domu towarowym. Wszyscy mieli swoje przygody, ale dzi�ki Bogu wojna si� sko�czy�a, ca�a rodzina przetrwa�a j� w dobrej formie, wprawdzie jeden z nich straci� nog�, ale � jak powiedzia� Alf � przy obecnej komunikacji c� znacz� nogi; tak wi�c byli tu razem, wszyscy zdrowi w tym pokoiku. Wr�g, kt�ry by� daleko, ca�kowicie zdruzgotany, ju� ich nie przera�a�. Zosta� otoczony i podbity, g�odowa�, wyniszcza�y go choroby, nie mia� ani fizycznej, ani moralnej si�y, by im ponownie zagrozi�. A kiedy Mosca zasn�� w fotelu, ci, kt�rzy go kochali, przygl�dali si� mu przez jaki� czas odczuwaj�c spokojn� i niemal rzewn� rado��, prawie nie �miej�c wierzy�, �e odby� tak d�ug� podr� w czasie i przestrzeni, a jednak jakim� cudem powr�ci�, ca�y i zdrowy odnalaz� drog� do bezpiecznej przystani. Dopiero trzeciego wieczora Mosca mia� Glori� tylko dla siebie. Drugiego dnia z�o�yli wizyt� w jej domu, gdzie matka i Alf omawiali szczeg�y wesela z siostr� i ojcem Glorii, nie dlatego, �e lubili wtr�ca� si� w cudze sprawy, lecz z rado�ci, �e w ko�cu wszystko dobrze si� u�o�y�o. Ustalili, �e pobior� si� jak najszybciej, ale dopiero wtedy, kiedy Walter dostanie sta�� prac�. Mosca ch�tnie si� na to zgodzi�. Alf go zadziwi�. Potulny Alf wyr�s� na pewnego siebie, zdecydowanego i rozs�dnego m�czyzn�, kt�ry �wietnie gra� rol� g�owy rodziny. Trzeciego wieczoru matka i Alf wychodzili. Alf na progu u�miechn�� si� i powiedzia�: � Wr�cimy dopiero o jedenastej. Matka wypchn�a go za drzwi i powiedzia�a: � Je�li wyjdziecie z Glori�, nie zapomnijcie zamkn�� drzwi. Mosca zdziwi� si� dos�yszawszy nut� w�tpliwo�ci w jej g�osie, jak gdyby my�l o zostawieniu go samego z Glori� by�a dla niej nie do przyj�cia. O Bo�e, pomy�la�, wyci�gaj�c si� na sofie. Stara� si� rozlu�ni�, ale zbyt by� spi�ty, musia� wi�c wsta� i nala� sobie drinka. Stan�� przy oknie u�miechaj�c si� i my�la�, jak to teraz b�dzie. Przez par� tygodni przed wyjazdem sp�dzali z Glori� wieczory w pokoiku hotelowym, lecz prawie tego nie pami�ta�. W��czy� radio, a potem poszed� do kuchni spojrze� na zegar. Dochodzi�a �sma trzydzie�ci. Ta dziwka sp�ni�a si� ju� p� godziny. Zn�w podszed� do okna, lecz nic nie widzia�, by�o zbyt ciemno. Gdy si� odwr�ci�, us�ysza� pukanie do drzwi i Gloria wesz�a do mieszkania. � Cze��, Walterze � powiedzia�a, a Mosca zauwa�y�, �e g�os jej dr�a� lekko. Zdj�a p�aszcz. Mia�a na sobie bluzk� z kilkoma du�ymi guzikami i szerok� plisowan� sp�dnic�. � Nareszcie sami � powiedzia� z u�miechem i wyci�gn�� si� znowu na sofie. � Zr�b drinki. � Gloria usiad�a obok i pochyli�a si�, by go poca�owa�. Po�o�y� jej d�onie na piersiach i d�ugo si� ca�owali. � Ju� id� drinki � powiedzia�a i odsun�a si� od niego. Wypili. Radio gra�o cicho, a lampa na pod�odze o�wietla�a pok�j delikatnym ��tym blaskiem. Zapali� dwa papierosy i poda� jej jednego. Palili przez pewien czas. Kiedy Mosca zgasi� swojego papierosa, ona nadal zaci�ga�a si� swoim. Zabra� go jej i starannie rozgni�t� w popielniczce. Mosca przyci�gn�� do siebie Glori�, kt�ra le�a�a teraz na nim. Rozpi�� jej bluzk�, wsun�� r�k� do jej stanika i zacz�� j� ca�owa�. Potem si�gn�� r�k� pod sp�dnic�. Gloria usiad�a odpychaj�c go od siebie. Mosca zdziwi� si� i natychmiast zaniepokoi�. � Nie chc� posuwa� si� za daleko � powiedzia�a Gloria. Ten dziecinny zwrot rozdra�ni� go, wi�c si�gn�� znowu. Wsta�a i odsun�a si�. � Nie, naprawd� nie chc� � powiedzia�a. � Co u diab�a � powiedzia� Mosca. � By�o dobrze przez te dwa tygodnie przed moim wyjazdem. O co teraz chodzi? � Rozumiem � Gloria u�miechn�a si� czule do niego, on za� poczu� przyp�yw gniewu. � Ale wtedy by�o inaczej. Odje�d�a�e�, a ja ci� kocha�am. Gdybym to teraz zrobi�a, przesta�by� mnie szanowa�. Nie z�o�� si�, Walterze, ale rozmawia�y�my o tym z Emmy. Taki by�e� inny, kiedy wr�ci�e�, �e musia�am z kim� porozmawia�. I obie postanowi�y�my, �e tak b�dzie lepiej. Mosca zapali� papierosa. � Twoja siostra jest g�upia. � Nie m�w tak, Walterze. Nie zrobi� tego, co chcesz, bo naprawd� ci� kocham. Mosca zakrztusi� si� drinkiem i powstrzyma� �miech. � Pos�uchaj � powiedzia� � gdyby�my nie spali ze sob� przez te ostatnie dwa tygodnie, to ani bym nie pami�ta� o tobie, ani bym nie pisa�. Nic by� dla mnie nie znaczy�a. Spostrzeg�, �e zaczerwieni�a si�. Podesz�a do fotela naprzeciwko i usiad�a. � Kocha�am ci� przed tym � powiedzia�a. Zobaczy�, �e dr�� jej usta, wi�c rzuci� jej pude�ko papieros�w, po czym zacz�� popija� drinka usi�uj�c wszystko przemy�le� na nowo. Jego podniecenie min�o i w�a�ciwie odczuwa� pewn� ulg�. Nie wiedzia� dlaczego. Nie mia� w�tpliwo�ci, �e m�g�by nak�oni� lub zmusi� Glori� do uleg�o�ci. Wiedzia�, �e je�li powie: � Tak ma by�, bo inaczej... � na pewno uleg�aby. Wiedzia�, �e post�pi� zbyt obcesowo i �e przy odrobinie cierpliwo�ci i delikatno�ci wiecz�r zako�czy�by si� bardzo przyjemnie. Przekona� si� jednak ze zdziwieniem, �e nie warto si� by�o tak wysila�. Zupe�nie nie odczuwa� po��dania. � W porz�dku. Chod� tu do mnie. Przysz�a pos�usznie. � Nie gniewasz si�? � zapyta�a cicho. Poca�owa� j� i u�miechn�� si�. � Nie, to nie ma znaczenia � powiedzia�, i by�a to prawda. Gloria opar�a mu g�ow� na ramieniu. � Zosta�my tu dzisiaj i porozmawiajmy. W�a�ciwie nie mieli�my okazji porozmawia� od twojego powrotu. Mosca odsun�� si� i poszed� przynie�� jej p�aszcz. � Idziemy do kina � powiedzia�. � Chc� tu zosta�. Mosca odezwa� si� z rozmy�ln�, brutaln� oboj�tno�ci�: � Albo idziemy do kina, albo do ��ka. Wsta�a i spojrza�a na niego uwa�nie. � A tobie to wszystko jedno. � W�a�nie. Przypuszcza�, �e w�o�y p�aszcz i wyjdzie. Jednak czeka�a pokornie, a� on zaczesze w�osy i zawi��e krawat. Potem poszli do kina. Miesi�c p�niej, wracaj�c oko�o po�udnia do domu, Mosca zasta� Alfa, matk� i siostr� Glorii, Emmy, przy kawie w kuchni. � Napijesz si� kawy? � zapyta�a matka. � Tak, tylko si� troch� umyj�. � Mosca poszed� do �azienki. U�miechn�� si� ponuro wycieraj�c twarz przed powrotem do kuchni. Przez chwil� popijali kaw�, a potem Emmy przypu�ci�a atak. � �le traktujesz Glori�. Czeka�a na ciebie trzy lata, nigdy si� z nikim nie um�wi�a i straci�a mn�stwo okazji. � Mn�stwo okazji na co? � zapyta� Mosca. Po chwili si� roze�mia�. � Wszystko w porz�dku, potrzebujemy troch� czasu. Emmy powiedzia�a: � Um�wi�e� si� z ni� wczoraj wiecz�r i nie przyszed�e�. Dopiero teraz wracasz do domu. Nie post�pujesz w�a�ciwie. Matka zauwa�y�a, �e ogarnia go gniew, wi�c powiedzia�a pojednawczo: � Gloria czeka�a tu na ciebie do drugiej w nocy. Powiniene� by� zatelefonowa�. � Wszyscy wiemy, co robisz � powiedzia�a Emmy. � Zostawiasz dziewczyn�, kt�ra czeka�a na ciebie trzy lata, i chodzisz ze zdzir� z s�siedztwa, dziewczyn�, kt�ra mia�a trzy skrobanki i nie wiadomo co jeszcze. Mosca wzruszy� ramionami. � Nie mog� si� widywa� z twoj� siostr� co wiecz�r. � Oczywi�cie, jeste� na to zbyt wa�ny. U�wiadomi� sobie ze zdziwieniem, �e ona naprawd� go nienawidzi. � Kto� mia� taki pomys�, �eby�my zaczekali, p�ki nie znajd� sta�ej pracy � przypomnia� jej Mosca. � Nie przypuszcza�am, �e oka�esz si� takim draniem. Je�li nie chcesz si� �eni�, powiedz to Glorii. Nie b�j si�, znajdzie sobie kogo� innego. Odezwa� si� Alf. � To niem�dre. Oczywi�cie, �e Walter chce si� �eni�. B�d�my rozs�dni. Jest troch� zagubiony, ale mu to przejdzie. Powinni�my mu w tym pom�c. Emmy powiedzia�a z sarkazmem: � Gdyby Gloria z nim spa�a, wszystko by�oby w porz�dku. Wtedy by� si� przystosowa�, co? � To ju� naprawd� g�upoty � powiedzia� Alf. � Przejd�my do rzeczy zasadniczych. Z�o�cisz si�, bo Walter ma romans i nie stara si� tego ukrywa�, na co m�g�by si� zdoby�. W porz�dku. Gloria zbyt za nim szaleje, �eby pu�ci� go kantem. My�l�, �e najlepiej b�dzie ustali� dat� �lubu. � A moja siostra ma pracowa� i patrze�, jak on biega za kurewkami, jak to robi� w Niemczech? Mosca spojrza� ch�odno na matk�, kt�ra odwr�ci�a wzrok. Zapad�o milczenie. � Tak � powiedzia�a spokojnie Emmy � twoja matka powiedzia�a Glorii o listach, kt�re dostajesz od tej dziewczyny z Niemiec. Powiniene� si� wstydzi�, Walterze, naprawd� powiniene�. � Te listy nie maj� �adnego znaczenia � powiedzia� Mosca. Pozna� po ich twarzach, �e uwierzyli mu z uczuciem ulgi. � Dostanie prac� � powiedzia�a matka � i b�d� mogli tu mieszka�, zanim nie znajd� mieszkania. Mosca powoli popija� kaw�. Na chwil� ogarn�� go gniew, ale teraz chcia� ju� tylko opu�ci� ten pok�j, by� od nich daleko. Do�� mia� ju� tych bzdur. � Ale musi przesta� zadawa� si� z tymi zdzirami � powiedzia�a Emmy. Mosca wtr�ci� spokojnie. � Tylko jeden cholerny szczeg� nie pasuje. Nie mam zamiaru ustali� daty. Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem. � Chyba nie mam ochoty na �lub � doda� u�miechaj�c si�. � Co? � wrzasn�a Emmy jak szalona. � Co? � By�a tak w�ciek�a, �e nic wi�cej nie mog�a powiedzie�. � I nie opowiadaj mi tych bzdur o trzech latach. Jakie ma to do diab�a znaczenie, �e nie pieprzy�a si� przez trzy lata? My�lisz, �e przez to nie spa�em po nocach? Do diab�a, oz�oci�a si� jej przez nieu�ywanie? Mia�em inne zmartwienia. � Przesta�, Walterze � powiedzia�a matka. � Cholera � powiedzia� Mosca. Matka wsta�a od sto�u i posz�a do kuchni. Wiedzia�, �e p�acze. Nagle wszyscy zerwali si�, za� Alf, wsparty o st�, krzycza� ze z�o�ci�: � Teraz ty z kolei przesadzasz! � A ja my�l�, �e za bardzo si� z tob� cackali od powrotu � powiedzia�a z pogard� Emmy. Po tym wszystkim m�g� tylko powiedzie� im dok�adnie to, co czu�. � Poca�uj mnie w dup� � odezwa� si�, a cho� m�wi� do Emmy, wzrokiem ogarn�� wszystkich. Podni�s� si� zamierzaj�c wyj��, lecz Alf, trzymaj�c si� sto�u, zast�pi� mu drog� i krzykn�� z w�ciek�o�ci�: � Do licha, troch� tego za wiele. Przepro�, s�yszysz, przepro�! Mosca odepchn�� go i zbyt p�no zauwa�y�, �e brat nie mia� sztucznej nogi. Alf przewr�ci� si� uderzaj�c g�ow� o pod�og�. Obie kobiety krzykn�y. Mosca pochyli� si� szybko, by podnie�� Alfa. � Nic ci si� nie sta�o? � zapyta�. Alf skin�� g�ow�, lecz siedzia� na pod�odze zakrywszy twarz d�o�mi. Mosca wyszed� z mieszkania. Na zawsze zapami�ta� stoj�c� przy kuchni matk�, kt�ra p�aka�a za�amuj�c r�ce. Kiedy Mosca przyszed� po raz ostatni do mieszkania, matka czeka�a na niego � w og�le nie wychodzi�a tego dnia z domu. � Gloria dzwoni�a do ciebie � powiedzia�a. Mosca skin�� g�ow� przyjmuj�c to do wiadomo�ci. � Teraz si� spakujesz? � spyta�a nie�mia�o matka. � Tak � odpowiedzia� Mosca. � Chcesz, �ebym ci pomog�a? � Nie. Poszed� do swojej sypialni i wyci�gn�� dwie nowe, kupione niedawno walizki. W�o�y� papierosa w usta, przetrz�sn�� kieszenie poszukuj�c zapa�ek, po czym poszed� po nie do kuchni. Matka nadal siedzia�a na krze�le. Twarz mia�a zakryt� chusteczk� i cicho p�aka�a. Wzi�� zapa�ki i skierowa� si� do drzwi. � Dlaczego mnie tak traktujesz? � zapyta�a matka. � Co ja zrobi�am? Nie czu� lito�ci, �zy go nie wzrusza�y, lecz nie chcia� histerii. Usi�owa� m�wi� spokojnie, bez rozdra�nienia. � Nic nie zrobi�a�, po prostu wyje�d�am, to nie ma z tob� nic wsp�lnego. � Dlaczego tak ze mn� zawsze rozmawiasz, jakbym by�a kim� obcym? Te s�owa dotkn�y go, lecz nie m�g� si� zdoby� na �aden czu�y gest. � Jestem tylko zdenerwowany � powiedzia�. � Je�li nie wychodzisz, pom� mi si� spakowa�. Posz�a z nim do sypialni i starannie z�o�y�a jego ubrania, kt�re potem w�o�y� do walizek. � Potrzebujesz papieros�w? � zapyta�a matka. � Nie, kupi� na statku. � Zbiegn� na d� i kupi�, nigdy nic nie wiadomo. � Na statku kosztuj� tylko pi�� cent�w � powiedzia�. Nie chcia� od niej niczego. � Zawsze ci si� przydadz� � powiedzia�a matka i wysz�a z mieszkania. Mosca usiad� na ��ku i patrzy� na zdj�cie Glorii wisz�ce na �cianie. Nic nie czu�. Nie uda�o si�, pomy�la�. Trudno. Zadziwia�a go ich cierpliwo��, gdy� u�wiadamia� sobie, jak bardzo si� starali i jak on niewiele si� wysili�. Zastanawia� si�, co m�g�by powiedzie� matce, aby j� przekona�, �e nic nie mog�a zrobi�, �e jego post�powanie spowodowane by�o przyczynami, na kt�re ani on, ani ona nie mogli mie� wp�ywu. W bawialni zadzwoni� telefon, wi�c poszed� go odebra�. Odezwa� si� g�os Glorii, opanowany lecz przyjazny. � S�ysza�am, �e jutro wyje�d�asz. Czy mam przyj�� dzi� wiecz�r si� po�egna�, czy mam to zrobi� teraz przez telefon? � Jak chcesz � powiedzia� Mosca � ale musz� wyj�� oko�o dziewi�tej. � Wobec tego przyjd� wcze�niej � powiedzia�a. � Nie b�j si�, tylko si� po�egnam. Wiedzia�, �e to prawda, �e ju� jej na nim nie zale�y, �e ju� go nie kocha, �e chce po�egna� si� przyja�nie i �e po prostu przyjdzie z ciekawo�ci. Gdy matka wr�ci�a, podj�� decyzj�. � Mamo � powiedzia� � zaraz wyje�d�am. Dzwoni�a Gloria. Przychodzi dzi� wiecz�r, a ja nie chc� si� z ni� widzie�. � M�wisz, �e zaraz. To znaczy ju� teraz? � Tak � powiedzia� Mosca. � M�g�by� chocia� ostatni wiecz�r sp�dzi� w domu � powiedzia�a. � Zaraz wr�ci Alf, m�g�by� chocia� zaczeka� i po�egna� si� z bratem. � Do widzenia, mamo � powiedzia�. Pochyli� si� i poca�owa� j� w policzek. � Zaczekaj � powiedzia�a matka � zapomnia�e� swojego sportowego worka. I jak to robi�a wielokrotnie, gdy wychodzi� z domu gra� w koszyk�wk� i wtedy, gdy poszed� do wojska, wzi�a ma�y, niebieski sportowy worek i zacz�a pakowa� najpotrzebniejsze rzeczy. Tylko teraz znowu, zamiast aksamitnych spodenek, sk�rzanych ochraniaczy i tenis�wek, spakowa�a przybory do golenia, zmian� bielizny, myd�o i r�cznik. Potem wyj�a kawa�ek sznurka z szuflady biurka i przywi�za�a worek do uchwytu walizki. � Ach � powiedzia�a � nie wiem, co ludzie powiedz�. Pomy�l�, �e to moja wina, �e �le si� u mnie czu�e�. A po tym, jak post�pi�e� z Glori�, m�g�by� przynajmniej si� z ni� dzi� spotka� i po�egna�, i by� mi�y, �eby jej nie by�o tak przykro. � Ci�ko si� nam wszystkim �yje na tym �wiecie � powiedzia� Mosca. Poca�owa� j� znowu, a ona przywar�a do niego, zanim zd��y� wyj��. � Czy wracasz do Niemiec z powodu tej dziewczyny? Mosca zrozumia�, �e je�li przytaknie, zaspokoi pr�no�� matki, kt�ra b�dzie w�wczas przekonana, �e to nie z jej winy wyjecha�. Nie m�g� jednak sk�ama�. � Chyba nie � powiedzia�. � Zreszt� ma ju� pewnie teraz innego �o�nierza. � I powiedziawszy to g�o�no, ca�kiem szczerze, zdziwi� si�, �e zabrzmia�o to tak fa�szywie, jak gdyby prawda by�a k�amstwem wypowiedzianym po to, by zrani� matk�. Poca�owa�a go i pu�ci�a. Na ulicy spojrza� w g�r� i zobaczy� j� w zamkni�tym oknie, z bia�� plam� chusteczki przy twarzy. Postawi� walizki na ziemi i pomacha� do niej. Zobaczy�, �e odesz�a od okna. Przestraszy� si�, �e zejdzie na d� i urz�dzi scen� na ulicy, wi�c podni�s� walizki i odszed� szybko w kierunku g��wnej ulicy, gdzie m�g� z�apa� taks�wk�. Matka siedzia�a jednak na kanapie, p�acz�c ze wstydu, smutku i upokorzenia. W g��bi serca wiedzia�a, �e gdyby syn poleg� na nieznanej ziemi, gdyby go pochowano w obcym kraju, pod bia�ym krzy�em takim jak tysi�ce innych obok, odczuwa�aby zapewne wi�kszy smutek. Nie czu�aby wszak�e wstydu, a z czasem pogodzi�aby si� z tym i w pewnej mierze by�aby dumna. Nie by�oby tego pal�cego �alu, tej �wiadomo�ci, �e odszed� na zawsze, �e je�li umrze, nigdy nie zap�acze nad jego cia�em, nie pochowa go i nigdy nie przyniesie kwiat�w na jego gr�b. W poci�gu, kt�ry wi�z� go z powrotem do kraju wroga, drzemi�cy Mosca kiwa� si� wraz z ruchem wagonu. Na p� �pi�c powr�ci� na �awk� i wyci�gn�� si� na niej. Le��c us�ysza� j�ki ranionego m�czyzny i szcz�kanie z�bami, bo �pi�ce cia�o dopiero teraz reagowa�o na szalon� w�ciek�o�� �wiata. Mosca wsta� i przeszed� do �o�nierskiej po�owy wagonu. Wi�kszo�� m�czyzn spa�a, wida� by�o tylko jeden ma�y kr�g �wiat�a, trzy p�on�ce, obok siebie ustawione �wiece. Mulrooney chrapa�, skulony na �awce, a dw�ch �o�nierzy, z karabinami le��cymi obok, gra�o w remika i popija�o z niedu�ej butelki. Mosca zapyta� cicho: � Mo�e kt�ry� z was, ch�opcy, po�yczy mi koc, tamtemu facetowi jest zimno. Jeden z �o�nierzy rzuci� mu koc. � Dzi�ki � powiedzia� Mosca. Tamten wzruszy� ramionami. � I tak nie mog� spa�, bo musz� pilnowa� tego go�cia. Mosca spojrza� na �pi�cego Mulrooneya. Jego twarz nie wyra�a�a niczego. Powoli otworzy� oczy, popatrzy� jak nieme zwierz�, i w tej w�a�nie chwili, zanim zamkn�� oczy, Mosca odni�s� wra�enie, �e go poznaje. Pomy�la�: � Ty biedny g�upcze. Wr�ci� na miejsce, przykry� kocem pana Geralda i z powrotem wyci�gn�� si� na �awce. Tym razem zasn�� szybko. Spa� bez sn�w, p�ki poci�g nie dotar� do Frankfurtu i kto� go nie obudzi�. ROZDZIA� DRUGI Poranne czerwcowe s�o�ce o�wietla�o ca�y pozbawiony dachu dworzec przemieniaj�c go w ogromny otwarty stadion. Wysiad�szy z poci�gu Mosca wci�gn�� g��boko w p�uca wiosenne powietrze, w kt�rym czu� by�o drobny gryz�cy py� wzbijaj�cy si� z gruz�w i rumowisk miasta. Wzd�u� ca�ego poci�gu zobaczy� grupki �o�nierzy w oliwkowych mundurach, kt�rzy formowali si� w plutony. Wraz z innymi cywilami pod��y� za przewodnikiem do czekaj�cego przed dworcem autobusu. Poruszali si� w t�umie jak zwyci�zcy, tak jak dawniej bogaci po�r�d biedak�w, nie patrz�c ani na prawo, ani na lewo, wiedz�c, �e si� inni przed nimi rozst�pi�. Zwyci�eni, w wytartych ubraniach, wychudli i wymizerowani, wygl�dali jak t�um m�czyzn i kobiet nawyk�ych do mieszkania w domach noclegowych i �ywienia si� w garkuchniach. Ust�powali z drogi ponuro, pos�usznie, spogl�daj�c zawistnie na dobrze ubranych i dobrze od�ywionych Amerykan�w. Wyszli ze stacji na du�y plac. Naprzeciwko znajdowa� si� Klub Czerwonego Krzy�a, na kt�rego schodach ju� si� rozsiedli �o�nierze w oliwkowych mundurach. Plac otacza�y odbudowane hotele mieszcz�ce wojska okupacyjne i administracj�. Mija�y si� tramwaje, a wojskowe autobusy i taks�wki zape�nia�y szerokie ulice. Pomimo wczesnej pory na �awkach wok� stacji siedzieli �o�nierze, a przy ka�dym Fr�ulein z nieod��czn� walizeczk�. Wszystko jest takie same, pomy�la� Mosca, nic si� nie zmieni�o. �o�nierze wychodzili do poci�g�w, tak jak �ony z podmiejskich miejscowo�ci wychodz� na spotkanie doje�d�aj�cym do pracy m�om, wybierali sobie �adn� dziewczyn� i sk�adali propozycje wyra�one w spos�b mniej lub wi�cej brutalny. Mo�na by�o sp�dzi� noc na zimnej i brudnej stacji, �pi�c na �awce w oczekiwaniu na poranny poci�g; albo te� dobry obiad, alkohol, papierosy, ciep�e ��ko. Mog�a oczekiwa� sporo przyjemno�ci; w najgorszym wypadku, przy odrobinie ostro�no�ci, paru przykrych chwil w ci�gu nocy. Zazwyczaj dokonywa�y rozs�dnego wyboru. Na ulicach wok� placu roi�o si� od oszust�w, szmugler�w, dzieci zastawiaj�cych sid�a na ostro�nych �o�nierzy, wychodz�cych ze sklep�w wojskowych z kartonami cukierk�w, papieros�w i myd�a, z czujnymi oczyma, niczym starzy poszukiwacze z�ota d�wigaj�cy wory z�otego piasku. Czekaj�c na wej�cie do autobusu, Mosca poczu� d�o� na ramieniu. Odwr�ciwszy si� ujrza� ciemn�, ko�cist� twarz pod czapk� Wehrmachtu, typowym m�skim nakryciem g�owy noszonym przez Niemc�w. M�ody cz�owiek odezwa� si� cichym, natarczywym g�osem: � Masz ameryka�skie dolary? � Mosca potrz�sn�� g�ow�, odwr�ci� si� i znowu poczu� d�o� na ramieniu. � Papierosy? Mosca w�a�nie wsiada� do autobusu. R�ka chwyci�a go za rami� bardziej natarczywie. � Masz co� do sprzedania? Mosca powiedzia� szorstko po niemiecku: � Natychmiast zabierz �apy. M�czyzna cofn�� si� zaskoczony, a w jego oczach pojawi�a si� dumna pogarda i nienawi��. Mosca wszed� do autobusu i usiad�. Zobaczy�, �e m�czyzna patrzy na niego przez okno, na jego szare gabardynowe ubranie, bia�y przepych koszuli, pasmo barwy, kt�re by�o krawatem. Czuj�c na sobie ten pe�en pogardy wzrok pomy�la� nagle, �e wola�by znowu nosi� oliwkowy mundur. Autobus powoli wyruszy� sprzed stacji kolejowej i skierowa� si� w jedn� z wielu ulic wychodz�cych z placu. Przeni�s� ich w inny �wiat. Poza g��wnym placem, stoj�cym niczym twierdza na pustyni, ruiny ci�gn�y si� jak okiem si�gn��, pokryte jedynie flor� resztek mieszkalnych, takich jak nadal stoj�ca �ciana, drzwi prowadz�ce w pustk�, stalowy szkielet strzelaj�cy w niebo, z kawa�kami ceg�y, zaprawy i szk�a przyklejonymi do� jak kawa�ki rozdartego cia�a. Autobus wysadzi� wi�kszo�� cywil�w na obrze�ach Frankfurtu, po czym jecha� dalej z Mosk� i paroma oficerami do lotniska w Wiesbaden. Mosca by�, obok pana Geralda, jedynym cywilem, kt�ry dosta� sta�y przydzia� w Stanach. Inni musieli czeka� we Frankfurcie na szczeg�owe rozkazy. Kiedy wreszcie sprawdzono jego dokumenty na lotnisku, okaza�o si�, �e na samolot do Bremy musia� czeka� do popo�udnia. Gdy samolot opu�ci� lotnisko, nie czu� wcale wzlotu ponad ziemi�, nie mia� poczucia, �e samolot mo�e wylecie� poza kra�ce l�du, ani nawet �e mo�liwa jest katastrofa. Obserwowa� przechylon�, nachylaj�c� si� ku niemu ziemi�, kt�ra zdawa�a si� przybli�a� niczym zielono-br�zowa �ciana, a gdy samolot zatoczy� �uk, l�d wyda� si� bezkresn� i p�ask� dolin�. Potem ca�a tajemniczo�� znik�a, samolot bowiem osi�gn�� pu�ap, oni za� patrzyli w d� jak z balkonu na p�askie pola kraciaste jak obrus. Teraz, gdy by� ju� tak blisko miejsca przeznaczenia, gdy powr�t ju� si� niemal dokona�, pomy�la� o tych kilku miesi�cach w domu z przykrym poczuciem pewnej winy wobec cierpliwo�ci okazywanej mu przez rodzin�. Nie pragn�� jednak nikogo z nich zn�w zobaczy�, natomiast, czuj�c wzbieraj�c� niecierpliwo�� z powodu powolno�ci samolotu, jakby zawieszonego na bezgranicznym, wiosennie czystym niebie, zda� sobie nagle spraw�, �e prawda, kt�r� powiedzia� matce, by�a k�amstwem, �e przyczyn� jego powrotu by�a ta niemiecka dziewczyna, jak m�wi�a matka, cho� wraca� nie licz�c na jej odnalezienie, bez nadziei na ponowne zej�cie si� ze sob� po tych miesi�cach roz��ki � wraca�, bo musia� wr�ci� do tego kraju. Nie spodziewa� si�, �e b�dzie na niego czeka�a � by�o to mniej prawdopodobne, ni� gdyby zostawi� j� w g��bi d�ungli, kalek�, bez �ywno�ci, bezbronn� wobec dzikich zwierz�t. Poczu� md�o�ci, jak gdyby trucizna wstydu i �alu wlewa�a mu si� do krwi i ust. Ujrza� wyra�nie jej cia�o, jej twarz, kolor jej w�os�w, wyobrazi� j� sobie wyrazi�cie i �wiadomie po raz pierwszy, odk�d j� porzuci�, i wreszcie, wyra�nie i konkretnie pomy�la� jej imi�, jak gdyby wypowiedzia� je na g�os. Twierdza policyjna wylecia�a w powietrze tu� przed po�udniem owego gor�cego letniego ranka niemal rok temu i Mosca, siedz�c w swoim jeepie w Hoch Allee poczu�, �e ziemia si� trz�sie. Oficer, na kt�rego czeka�, m�ody porucznik prosto ze Stan�w, wyszed� kilka minut p�niej i pojechali do kwatery g��wnej �andarmerii wojskowej na Skarpie. Kto� im krzykn�� wiadomo��, wi�c pojechali do budynku policji. Policja wojskowa ju� zagrodzi�a teren, jeepy i bia�e he�my blokowa�y ulice prowadz�ce na plac. Porucznik pokaza� kart� identyfikacyjn� i przejechali. Masywny, ciemnozielony budynek sta� na niewielkim wzniesieniu na szczycie Am Wald Strasse. By� du�y i kwadratowy, z wewn�trznym dziedzi�cem do parkowania pojazd�w. Niemieccy cywile t�umnie wychodzili g��wn� bram�, z twarzami i ubraniami pokrytymi py�em. Niekt�re kobiety w szoku p�aka�y histerycznie. T�um odpychano od budynku, jednak sam budynek wydawa� si� cichy i nietkni�ty. Mosca pod��y� za porucznikiem do jednego z ma�ych bocznych wej��. By�a to brama zawalona gruzem niemal pod strop. Przecisn�li si� na wewn�trzny dziedziniec. Ogromny kwadratowy plac wype�nia�a g�ra gruzu. Wida� by�o dachy samochod�w: jeep�w i ci�ar�wek, stercz�ce tu i �wdzie jak maszty zatopionych statk�w na mieli�nie. Eksplozja znios�a �ciany powy�ej trzeciego pi�tra, obna�aj�c biurka, krzes�a i zegary w pokojach biurowych na g�rnych pi�trach. Mosca us�ysza� d�wi�k, jakiego nie s�ysza� nigdy przedtem, d�wi�k ca�kiem zwyczajny w du�ych miastach tej cz�ci �wiata. Przez chwil� wydawa�o si�, �e nap�ywa ze wszystkich stron naraz, niski, jednostajny, monotonny zwierz�cy krzyk, niepodobny do ludzkiego. Umiejscowi� go i p� id�c, p� przeciskaj�c si� mi�dzy gruzem, przedosta� si� na praw� stron� placu; ujrza� tam gruby, czerwony kark obj�ty zielonym ko�nierzem niemieckiego policyjnego munduru. Kark i g�owa by�y sztywne i martwe, krzyk dobiega� spod cia�a. Mosca i porucznik pr�bowali usun�� ceg�y, lecz gruz wci�� osuwa� si� na trupa. Porucznik przecisn�� si� z powrotem przez bram�, aby sprowadzi� pomoc. Teraz ratownicy zacz�li wype�nia� dziedziniec, przedostaj�c si� przez liczne wej�cia i schodz�c po resztkach �cian. Lekarze wojskowi ze szpitali sztabowych w galowych mundurach, �o�nierze, niemieccy noszowi i robotnicy, wszyscy zabrali si� do odkopywania cia�. Mosca przecisn�� si� z powrotem przez bram�. Na ulicy powietrze by�o czyste. Karetki ustawi�y si� d�ugim rz�dem, a naprzeciwko niemiecka stra� po�arna sta�a w pogotowiu. Robotnicy ju� oczyszczali wej�cia prowadz�ce na dziedziniec, �aduj�c gruz na czekaj�ce ci�ar�wki. Na chodniku naprzeciw budynku ustawiono stolik s�u��cy za punkt dowodzenia. Ujrza� tam swojego pu�kownika, czekaj�cego cierpliwie, otoczonego grupk� m�odszych oficer�w. Mosca zauwa�y� z rozbawieniem, �e wszyscy nosili stalowe he�my. Jeden z oficer�w skin�� na niego. � Id� i pilnuj naszego biura wywiadu � powiedzia�. Wr�czy� Mosce pas z pistoletem. � Je�li b�dzie jeszcze jeden wybuch, uciekaj stamt�d jak najpr�dzej. Mosca wszed� do budynku g��wnym wej�ciem. Schody by�y stert� ruin, wi�c wspina� si� powoli, ostro�nie. Posuwa� si� korytarzem zerkaj�c na strop i unikaj�c tych miejsc, gdzie si� za�amywa�. Biuro wywiadu znajdowa�o si� w po�owie korytarza. Otworzywszy drzwi ujrza�, �e zosta�a z niego tylko po�owa pokoju, podczas gdy druga le�a�a w gruzach na dziedzi�cu. Nie by�o tu ju� nic do pilnowania, poza jedn� zamkni�t� szaf� z dokumentami. Ale mia� teraz pi�kny widok na dramat rozgrywaj�cy si� na dole. Usadowi� si� wygodnie na krze�le, wyci�gn�� z kieszeni cygaro i zapali�. Jego stopa uderzy�a w co� na pod�odze, a spojrzawszy w d� ujrza� ze zdziwieniem dwie butelki piwa. Podni�s� jedn�: pokrywa�a j� skorupa tynku i kawa�ki ceg�y. Mosca otworzy� butelk� o zamek w drzwiach i ponownie usadowi� si� na krze�le. Scena na dole, na dziedzi�cu, by�a statyczna i w pe�nym kurzu powietrzu wydawa�a si� niemal jak ze snu. Obok cia�a, kt�re znalaz�, niemieccy robotnicy ostro�nie, powolnymi ruchami usuwali ceg�y. Nad nimi tkwi� cierpliwie i nieruchomo ameryka�ski oficer, kt�rego r�owe spodnie i zielon� bluz� stopniowo pokrywa� bia�y py�. Obok niego sta� sier�ant trzymaj�c okr�g�y pojemnik z osoczem krwi. Ta sama scena powtarza�a si� na dziedzi�cu, jak gdyby powielona ze sztancy. Nad wszystkim unosi� si� w s�onecznym powietrzu py� ze sproszkowanego betonu, opadaj�c �agodnie i barwi�c na bia�o ich w�osy i ubrania.