15962
Szczegóły |
Tytuł |
15962 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15962 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15962 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15962 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
CZAR AFRYKA�SKICH BA�NI
PRZY BLASKU OGNISKA
BA�NIE DLA DZIECI I DOROS�YCH
�Nzela okokende epai ya moninga, ata ezali mosika boni, ezalaka molai te", (j�z.
lingala)
Droga, kt�ra prowadzi ci� do Przyjaciela, nawet wtedy, kiedy jest to naprawd�
daleko, nigdy nie jest d�uga.
Siostrze Blandynie i C�rkom Bo�ej Mi�o�ci
z wdzi�czno�ci� za pomoc
w przej�ciu przez trudny kawa�ek drogi
AUTOR
WPROWADZENIE
? a�da tradycja (kultura) ma swoje wielkie i ma�e opowie�ci. Wielkie to te,
kt�re dotycz� historii prawdziwej - wydarze� najwa�niejszych dla uczestnik�w
owej kultury, wydarze� odbywaj�cych si� dawno temu, u zarania czas�w. Niekt�rzy
badacze, pr�buj�c nada� im sens naukowy, nazywaj� je mitami kosmogonicznymi,
etiologicznymi, bohaterskimi, lunarnymi czy po prostu mitami pierwotnymi.
Wielkie opowie�ci stanowi�y od wiek�w swoisty wzorzec
- dawniej, gdy nie znano jeszcze pisma, recytowano je w spo�eczno�ciach
archaicznych w spos�b rytualny - przy blasku ognia, w rytmach obrz�dowych
�piew�w i ta�c�w, w uroczystym stroju, z atrybutami maj�cymi - jak wierzono �
sakraln� moc. Opowiada�y o powstaniu naszego �wiata, o postaciach bog�w i ich
stworzeniach - ludziach, zwierz�tach, ro�linach czy poszczeg�lnych elementach
otaczaj�cej nas rzeczywisto�ci. G�osi�y o tym, jak wtargn�o do �wiata bog�w i
ludzi z�o... Przekazywana przez nie �wi�ta historia pe�ni�a rol� objawienia
maj�cego niezwyk�� warto�� dla ludzkiej egzystencji.
Z biegiem lat, kiedy do archaicznych spo�eczno�ci wkroczy�o pismo, tradycja
rytualnych recytacji mit�w zacz�a odgrywa� z czasem coraz mniejsz� rol�. To, co
najistotniejsze zapisane by�o bowiem odt�d w �wi�tych Ksi�gach, kt�re
odczytywano zar�wno publicznie, jak i kontemplowano w samotno�ci. W judaizmie
tak� ksi�g� by�a Tora, w chrze�cija�stwie - Biblia, w islamie
- Koran, a w Afryce...? W Afryce opowiadano ba�nie. ��czy�o je
?7
jedno przekonanie - wszystkie one by�y dla ich wyznawc�w ksi�gami natchnionymi
przez �wi�to��. U �yd�w znajdowa�o to przekonanie wr�cz magiczny wyraz - po
odczytaniu Tory kap�ani dokonywali rytualnego obmycia d�oni, kt�re naznaczone
zosta�y �wi�to�ci� podczas dotyku Ksi�g. Sacrum nie mog�o miesza� si� z profanum,
a profanum nie mog�o uczestniczy� bezkarnie w �wi�to�ci. U chrze�cijan - nie tak
dawne to czasy i - czytano Bibli� na stoj�co - S�owo Bo�e kierowane do cz�owieka
musia�o by� przyj�te z odpowiednim szacunkiem, kt�ry wyra�a�a m.in. pe�na czci
postawa wobec przemawiaj�cej do zwyk�ego �miertelnika �wi�to�ci.
Wielkie - �wi�te - opowie�ci zosta�y z czasem zmienione pod wp�ywem
nowopowstaj�cych religii czy nowych kultur, przejmuj�cych dominacj� na danym
terytorium. Niekt�rzy badacze 1 powiedzieliby, �e pozosta�o�ci� z dawnego
archaicznego �wiata I i jego wierze� s� dzi� ma�e opowie�ci. �e fragmenty,
okruchy tamtych wielkich wydarze�, utraconych bezpowrotnie jako ca�o��,
przetrwa�y w owych ma�ych opowie�ciach. Te nazywamy ju� dzisiaj: ba�niami,
bajkami, legendami, przypowie�ciami czy cho�by tylko anegdotami. Wiele z nich,
jak cho�by ba�nie I prezentowane w niniejszym tomie, przekazywane s� po dzi�
dzie� drog� tradycji ustnej. Opowiadane s� przez starszych m�odszym pokoleniom,
przez doros�ych doros�ym, przy ��ku, ognisku, chwili wolnego czasu, podczas
podr�y. Inne - przetrwaj� w naszej pami�ci dzi�ki pismu. We wszystkich krajach
- Afryki, Europy, Ameryki czy Azji znajduj� si� bowiem z czasem ci, kt�rzy
pieczo�owicie zbieraj� ich fragmenty, pragn�c ocali� je
od zapomnienia.
Z wielkich opowie�ci przenikn�� do ma�ych uniwersalny podzia� �wiata na dobry i
z�y. Przetrwa� tak�e j�zyk symboliczny - ka�dy element �wiata: cz�owiek, zwierz�,
ro�lina musi mie� miejsce w odwiecznym porz�dku i przynale�e� do jedne z owych
binarnych opozycji - dobra i z�a, blasku i mroku
I
b�stwa i jego przeciwnika - wroga, mi�o�ci i nienawi�ci, szcz�cia i
nieszcz�cia...
Ba�nie afryka�skie stanowi� znakomity przyk�ad takiego dualnego �wiata
podzielonego mi�dzy odwieczne dobro i z�o. Symbolizowane poprzez rozmaite
zwierz�ta, si�y te nieustannie wchodz� ze sob� w kontakt, staraj�c si� podst�pem
zdoby� przewag� nad przeciwnikiem. Ma�pa oszukuje Krokodyla, W�� zazdro�nie
rozbija przyja�� Ma�py i Krokodyla, Lew zabija Papug�, Jask�ka m�ci si� na
Robaku, ��w truje Szympansa. Narz�dziem �wiata z�a jest k�amstwo, zach�anno��,
autorytaryzm, spryt, poni�enie, oszustwo czy wr�cz zab�jstwo. Dobro walczy za
pomoc� mi�o�ci, przebaczenia, szacunku, zgodnego wsp�ycia czy przyja�ni, kt�ra
nie zna granic.
Jest w owych ba�niach jednak dziwna przewrotno��. Mimo �e g��wnymi bohaterami s�
tu zwierz�ta, w rzeczywisto�ci trudno przy ich czytaniu oprze� si� wra�eniu, i�
opowie�ci te nie dotycz� wcale �wiata zwierz�t, ale w jaki� dziwny spos�b nas -
ludzi. Cechy przypisywane zwierz�tom nie s� ich cechami rzeczywistymi, ale
przenoszone s� z naszego, ludzkiego �wiata. G�upota, oszustwo, poni�enie,
nienawi��, spryt owych afryka�skich zwierz�t przedstawiaj� w uniwersalny spos�b
nasz marny zwyk�y ludzki �wiat. �wiat istniej�cy wsz�dzie wok� nas - nie tylko
w odleg�ej Czarnej Afryce. �wiat, w kt�rym sami tworzymy nienawi��, oszustwo,
morderstwo, ale tak�e - dzi�ki odwiecznemu dobru - mo�emy, tworzy� mi�o��,
przyja��, szacunek i rado��. To zawsze tylko kwestia w�a�ciwego wyboru...
dr Ewa Koc�j Uniwersytet Jagiello�ski
?9
WST�P
TW yobra�cie sobie, �e siedzicie na bambusowej �awce w sza�asie przykrytym
palmowymi li��mi znajduj�cym si� na podw�rku szefa afryka�skiej wioski. Wok�
jest ju� sporo dzieci, m�odzie�y i doros�ych, ale ci�gle przychodzi jeszcze
coraz to wi�cej ludzi. TJsadawiaj� si� gdzie i jak kto mo�e. Poprzez rozmowy
zebranych przebija si� wyra�nie g�o�ne cykanie �wierszczy. Nad podw�rkiem kr���
nietoperze. Jest ca�kiem jasno mimo nocy, prawie pe�nia ksi�yca. Wszyscy
wyra�nie na co� czekaj�. Niekt�rzy spogl�daj� na ksi�yc i kiwaj� g�owami jakby
si� na co� zgadzali... I nagle wszystkie rozmowy przerywa wyra�ny glos kogo�
wchodz�cego do sza�asu:
- A czy s�yszeli�cie o tym, jak ��w przechytrzy� Krokodyla i Szympansa?
- Nie, nie s�yszeli�my - rozlega si� ze wszystkich stron.
- Chcecie, �ebym wam o tym opowiedzia�?
- Tak, opowiedz!
Z ca�� pewno�ci� domy�lacie si� ju�, �e jeste�cie uczestnikami rozpoczynaj�cego
si� wieczoru ba�ni przy �wietle ksi�yca. Ju� za chwile przeniesiecie si� w
ba�niowy �wiat. Poznacie histori� znajomo�ci ��wia, Krokodyla i Szympansa, i
wiele innych afryka�skich ba�ni.
Pomo�e wam w tym w�a�nie ta ksi��eczka. Ba�nie, kt�re ona zawiera s� rezultatem
wyboru, kt�rego musia�em dokona�. Zadecydowa� temat, kt�ry we wszystkich tych
ba�niach, w taki czy inny spos�b, si� powtarza. Chodzi o spryt rozumiany jako
umiej�tno�� radzenia sobie w �yciu i znajdowania wyj�cia z ka�dej trudnej
sytuacji. Ba�nie te pochwalaj� i wychwalaj� spryt, kt�ry cz�sto
I
rozumiany jest nawet jako inteligencja. W j�zyku lingala, oba poj�cia wyra�ane
s� przez ten sam rzeczownik: mayele.
'W Afryce, spryciarz to kto� naprawd� inteligentny i szanowa-ny. Mo�e z tego
w�a�nie powodu, wszystko mu wolno, nawet wtedy, kiedy kpi, oszukuje czy kradnie.
W sensie pozytywnym spryt wyra�a si� w zaradno�ci i wszelkiego rodzaju
pomys�owo- j �ci. Z pochwa�� sprytu idzie w parze o�mieszanie naiwno�ci i braku
umiej�tno�ci radzenia sobie w �yciu.
Dla podkre�lenia wa�no�ci sprytu, w ba�niach, bardzo cz�s- I to, wyst�puje
kontrast w doborze bohater�w. Spryciarz jest I zawsze ma�y i s�aby, wydawa�oby
si� bez znaczenia. Ale to I w�a�nie on wygrywa, dzi�ki sprytowi, ze wszystkimi,
kt�rzy maj� I si�� fizyczn� czy pozycje spo�eczn� dzi�ki sprawowanej w�adzy, j
Wcale nie trudno odgadn��, �e cz�sto jest to sprawa osobistego honoru, a nawet i
ryzyka �ycia.
W Afryce, opowiadanie ba�ni s�u�y nie tyle rozrywce czy j mi�emu sp�dzaniu czasu,
co nauce �ycia. Jest to spos�b na przekazywanie wielowiekowych do�wiadcze� i
przemy�le� nad| sensem, celem i sposobem �ycia, tego co w �yciu wa�ne i
pozytywne oraz tego, co je utrudnia i uniemo�liwia. Ka�da ba�� jest jakby dobrze
dopracowana lekcja wychowawcza.
Ju� zaraz b�dziecie mogli czyta� afryka�skie ba�nie i wyobra�a� sobie, �e
s�uchacie ich w czasie wieczoru przy blasku ksi�yca. Jeszcze tylko kilka
wyja�nie�. Kto jest autorem afryka�skich ba�ni?
Odpowied� na to pytanie jest jednoznaczna, bo ka�dy zapytany o to w Afryce,
odpowiada-, bankoko- przodkowie. Znaczy to, �e powsta�y one bardzo dawno temu i
�e, w zdecydowanej wi�kszo�ci, nie wiadomo kto jest ich autorem. S� one owocerrj
plemiennych tradycji kulturowych, przekazywanych z pokolenia
na pokolenie.
W jaki spos�b przechowuje si� ba�nie?
Jedynym sposobem na przechowywanie ba�ni w Afryce by�e po prostu ich opowiadanie.
Oznacza to, �e od pokole� ni<
12 ?
istnia�y w formie pisanej. W ostatnim stuleciu pojawi�y si� zbiory ba�ni w
formie ksi��ek. Ich autorami s� bardzo cz�sto misjonarze pracuj�cy w Afryce oraz
tubylcy zainteresowani w�asn� kultur�. Mimo istnienia kilku ksi��ek z ba�niami,
w dalszym ci�gu, podstawowym sposobem na zachowanie ba�ni i na przekazanie ich
nast�pnym pokoleniom w obr�bie poszczeg�lnych plemion, jest ich opowiadanie.
Kto opowiada ba�nie?
Opowiadanie ba�ni nale�y do sztuki s�owa m�wionego i tak samo jak w innych
dziedzinach sztuki, robi� to mo�e ten, kto ma do tego talent. Trzeba przyzna�,
�e w Afryce ten talent posiada bardzo wielu ludzi. Opowiada wi�c ba�nie ten, kto
to potrafi. Istniej�, oczywi�cie, wyj�tkowo utalentowani narratorzy, prawdziwi
mistrzowie.
Kto s�ucha ba�ni?
Wszyscy bardzo ch�tnie s�uchaj� ba�ni i trudno by pewnie by�o znale�� kogo�
takiego, kto by tego nie lubi�. Na ich opowiadanie zbieraj� si� wszyscy,
m�czy�ni, kobiety, m�odzie� i dzieci. Ilo�� zebranych s�uchaczy zale�y od
okoliczno�ci w jakiej opowiada si� ba�nie oraz od talentu i rozg�osu
opowiadaj�cego.
Kiedy opowiada si� ba�nie?
Nie ma z g�ry przeznaczonego na to czasu i zawsze mo�na je opowiada�.
Najcz�ciej dzieje si� to wtedy, kiedy nadarza si� ku temu jaka� okazja. W
niekt�rych plemionach istnieje zwyczaj, �e ba�nie opowiada si� dopiero po
zachodzie s�o�ca albo tylko przy blasku ksi�yca. Z ca�� pewno�ci� dlatego, �e
pora ta sprzyja ich s�uchaniu. Chodzi o cisz�, spok�j i nastr�j.
Gdzie opowiada si� ba�nie?
Mo�na je opowiada� wsz�dzie, ale ka�da wioska posiada specjalne miejsce
wsp�lnych spotka�. Jest to cz�sto sza�as wypoczynkowy szefa lub jakie� du�e
drzewo rosn�ce w centrum wioski. Zupe�nie wyj�tkowym miejscem jest wieczorne
ognisko, kt�re opr�cz odpowiedniego nastroju, daje ciep�o oraz chroni
I 13
przed komarami, kt�re, rzecz jasna, ani opowiadania, ani s�uchania ba�ni nie
u�atwiaj�.
Jak s�ucha si� ba�ni?
Zawsze z wielk� uwag� i zaanga�owaniem. S�uchaj�cy bardzo prze�ywaj� ka�d�
opowiadan� sytuacj� i bior� w niej udzia�. Jest to s�uchanie bardzo aktywne.
S�uchacze �miej� si�, z�oszcz�, na�laduj� g�osy zwierz�t, �piewaj�... S�uchanie
ba�ni tak si� zawsze wszystkim podoba, �e trudno jest przerwa� ich opowia-'
danie. Dzieje si� tak pewnie dlatego, �e powr�t z ba�niowego �wiata do reali�w
�ycia jest bardzo trudny. Ba�niowy �wiat ma sw�j zupe�nie wyj�tkowy czar. Na
szcz�cie ka�dy powraca z niego ubogacony w to, co us�ysza� i prze�y�.
A jak czyta si� ba�nie?
Odpowied� na to pytanie nale�y do was samych, bo przecie�:, zaraz zaczniecie je
czyta�. Mam nadziej�, �e b�dziecie to czynili z tak� sam� uwag� i z takim samym
prze�yciem jak ich afryka�s-i ?? s�uchacze. �ycz� wam, �eby czyta�o si� wam te
ba�nie jak najprzyjemniej. Jest w nich przecie� tyle uroku, pi�kna i praw-j
dziwego egzotycznego czam. �ycz� wi�c wam, �eby te ba�nie naprawd� was
oczarowa�y!
ks. Romuald Bakun CM.
14 |
MA�PA, CZAPLA l KROKODYL
X ewnego razu zachcia�o si� Ma�pie przeprawi� na drugi brzeg rzeki. Ciekawi�o j�
bardzo, co si� tam po drugiej stronie rzeki dzieje, a zw�aszcza, czy s� tam
jakie� inne smaczne owoce. Ma�pa nigdy nie lubi�a wody i nie umia�a p�ywa�, by�o
wi�c rzecz� oczywist�, �e sama przez rzek� przeprawi� si� nie mog�a. Trzeba by�o
koniecznie prosi� kogo� o pomoc.
Kiedy tak siedzia�a na brzegu i zastanawia�a si� co ma zrobi�, zobaczy�a nagle,
zupe�nie niedaleko od siebie, Czapl�, kt�ra w�a�nie przygotowywa�a si� do lotu.
- Zaczekaj! Nie le� jeszcze! - krzykn�a do niej Ma�pa - mam ci co� wa�nego do
powiedzenia.
Czapla z�o�y�a skrzyd�a i zaczeka�a na Ma�p�, kt�ra w kilku podskokach by�a ju�
przy niej.
- Mam do ciebie wielk� pro�b� - powiedzia�a Ma�pa jak najczulej. - Chc�
przeprawi� si� na drugi brzeg rzeki, a nie umiem p�ywa�. Mo�e mog�aby� mnie tam
przenie��?!
- Skoro tak �adnie prosisz - odpowiedzia�a Czapla - to zrobi� to dla ciebie,
cho� nie lubi� nikogo nosi� na plecach. Musisz si� tylko mocno trzyma� moich
skrzyde� i oczywi�cie spokojnie siedzie�...
- Dzi�kuje ci bardzo ju� teraz...
Ma�pa wskoczy�a na plecy Czapli i chwyci�a si� mocno jej pi�r. Czapla nabra�a
rozbiegu, roz�o�y�a skrzyd�a i wznios�a si� nad powierzchni� wody.
- Z g�ry to wszystko inaczej wygl�da - powiedzia�a Ma�pa w czasie lotu
- Widzisz, trzeba by�o nauczy� si� lata� - skomentowa�a jej s�owa Czapla -
teraz by� zawsze na wszystko z g�ry patrzy�a... Trzymaj si� dobrze...
Lot odby� si� pomy�lnie i Czapla usiad�a na brzegu po drugiej stronie rzeki z
wrodzon� sobie wpraw�. Ma�pa, uradowana, zeskoczy�a z jej piec
I
17
- Na ziemi jest jednak o wiele bezpieczniej - powiedzia�a do Czapli. - Wracam.
Przeniesiesz mnie z powrotem?
- Nie, bo musz� zaraz lecie� w g�r� rzeki. Mam tam wa�ne
spotkanie z Or�em...
- Jak to? - zdziwi�a si� Ma�pa. - To jak ja wr�c� na m�j
brzeg?!
- Tego to ja ju� nie wiem - odpowiedzia�a Czapla - musisz
szuka� jakiej� innej okazji...
- Skoro jeste� taka m�dra, to sama te� b�dziesz musia�a
szuka� jakiej� okazji...
Ma�pa skoczy�a na plecy Czapli i zacz�a wyrywa� jej pi�ra z ogona i ze skrzyde�.
Czapla nie zd��y�a nawet si� obroni� przed jej atakiem. Ma�pa umiej�tnie unika�a
cios�w dzioba Czapli i wyrwa�a jej prawie ca�y ogon.
- Nie chcesz lecie� ze mn� - krzykn�a z�o�liwie zeskakuj�c z plec�w Czapli - to
i sama te� nie polecisz! Tw�j kochany Orze� b�dzie musia� na ciebie troch�
poczeka�!...
Czapla rozp�aka�a si� na widok swojego ogona. By�o jasne, �e bez takich pi�r nie
mog�a wzbi� si� w powietrze. �zy lecia�y
jej ciurkiem po dziobie.
A Ma�pa, jak to Ma�pa, zadowolona ze swojego wyczynu, zacz�a ta�czy� na piasku
pogwizduj�c sobie jak�� rytmiczn� melodi�. Po odta�czeniu swojego zwyci�skiego
ta�ca wlaz�a na drzewo i zaj�a si� jedzeniem banan�w i pomara�cz.
Czapla posz�a tymczasem na skarg� do Krokodyla, kt�ry byl w�adc� po tej stronie
rzeki. Kiedy tylko Krokodyl us�ysza�, co si� sta�o, rozz�o�ci� si� i zaraz
ruszy� w stron�, gdzie znajdowa�a si� Ma�pa. Odnalaz� j� bez trudu na drzewie w
czasie jedzeni;
banan�w.
- Jak ci nie wstyd, wstr�tny ma�piszonie! - krzykn�� z< z�o�ci� Krokodyl. -Jak
mog�a� z�em odp�aci� za dobro?! W moin kr�lestwie takie rzeczy nie uchodz�
bezkarnie! Musisz za t<
ponie�� kar�!
Ma�pa roze�mia�a si� i rzuci�a w Krokodyla sk�rk� od banara
18 |
- Tylko mnie nie strasz - odpowiedzia�a mu z drzewa - bo rzeczywi�cie mog� si�
przestraszy�! Uwa�aj, �eby� sam zaraz nie zosta� ukarany! My�lisz pewnie, �e
jestem tu sama. Popatrz w takim razie na piasek i policz �lady. Jest tu nas
kilkadziesi�t i je�li tylko si� mnie dotkniesz, zarzucamy ciebie bananami.
Krokodyl posun�� si� w stron� wody i rzeczywi�cie zobaczy� na brzegu mn�stwo
ma�pich �lad�w. Przekona�o go to, �e Ma�pa nie jest sama.
- To nic nie szkodzi - odpowiedzia� - ja te� nie jestem sam. Zobaczymy, kto
wygra! Jedno jest pewne, zostaniesz ukarana i to bardzo!
Krokodyl poszed� troch� dalej mi�dzy kamienie i da� zna� le��cym tam swoim
braciom, �e potrzebuje ich pomocy. Pos�ano te� wiadomo�� w d� i w g�r� rzeki. I
w chwil� potem, ze wszystkich stron p�yn�y krokodyle.
- Te� mi kr�lestwo - szydzi�a Ma�pa siedz�c na drzewie i obserwuj�c co si�
dzieje - nie ma was tu nawet pi��dziesi�ciu. M�j szef, Kajman, ma po drugiej
stronie rzeki co najmniej sto i to o wiele od was wi�kszych Krokodyli...
- Nas jest ponad sto - przerwa� Krokodyl dotkni�ty w czu�e miejsce - wszyscy
jeszcze nie przyp�yn�li...
- Przesta� mi m�wi� takie rzeczy - szydzi�a dalej Ma�pa - nie ma was nawet
pi��dziesi�ciu.
- Skoro tak m�wisz - powiedzia� Krokodyl - to mo�esz nas policzy� i sama
zobaczysz, �e jeste� w b��dzie...
- Dobrze - odpar�a Ma�pa - w takim razie powiedz im, �eby ustawi�y si� jeden za
drugim w poprzek rzeki zaczynaj�c od pnia tego drzewa. Zaraz was wszystkich
policz� i zobaczysz, �e mia�am racj�...
Krokodyle przesuwa�y si� na piasku, inne p�ywa�y w rzece i zajmowa�y pozycje
jeden obok drugiego. By�o ich tak du�o, �e ostatni musia� wyj�� na brzeg po
drugiej stronie rzeki.
- Teraz b�d�cie cicho i nie ruszajcie si� - powiedzia� Ma�pa
I 19
zeskakuj�c na plecy pierwszego Krokodyla - �ebym nie pomyli�a si� w liczeniu...
Ma�pa zacz�a przeskakiwa� po kolei z jednego na drugiego Krokodyla, licz�c jak
mog�a najg�o�niej: jeden... dwa... trzy... dziesi��... pi�tna�cie... dwadzie�cia
pi��...
I w taki w�a�nie spos�b dotar�a a� na drugi brzeg. Z ostatniego Krokodyla
skoczy�a prosto na drzewo i tyle j� zobaczono. Krokodyle zacz�y wraca� na sw�j
brzeg nic jeszcze nie rozumiej�c.
Echo nios�o po wodzie szyderczy �miech Ma�py. Zeskoczy�a z drzewa i tym razem
ju� na swoim brzegu znowu zacz�a ta�czy�, �piewa� i zanosi� si� ze �miechu.
Ca�e szcz�cie, �e w�r�d ludzi nie ma takich Ma�p!
2o|
KROKODYL, MA�PA 1 W��
X$ardzo, bardzo dawno temu Krokc w wielkiej przyja�ni. Ka�dego popo�uc i ca�ymi
godzinami rozmawiali. Miel opowiedzenia, bo miejsca ich �ycia by dyl, jak
wszystkim wiadomo, �yje wychodzi to tylko na brzeg. Ma�pa �yj< sta�ym
miejscem przebywania s� di s�ucha� o smacznych, dzikich, le�ny z ga��zi na
ga���, o zabieraniu ludzioi nych ma�pich historiach. Ma�pa ci�gli a wszystkie
Ma�py s� bardzo ciekawski si� tam oddycha, krzyczy, jak �owi si� nadziwi�, �e
Krokodyl wcale si� nie utopi�...
Ile� by�o rado�ci przy wsp�lnym pi �miechu, kiedy Krokodyl po raz pie: banana
przyniesionego mu przez Mai
Nie mieli przed sob� �adnych ta o rodzinie i dzielili si� wzajemnymi ?
Wiadomo by�o o tej prawdziwej pi w ca�ym lesie. Jedne zwierz�ta kiw; dziwu, inne
podejrzewa�y, �e jest w t inne jeszcze zazdro�ci�y im takiej : wyrozumia�o�ci.
W�� nale�a� do tych ostatnich. Sar Kilka razy pr�bowa� nawi�za� przyj�� to nie
trwa�o d�ugo.
- Ja i Krokodyl, jeste�my zupe�n jajka, a ja mam nawet sk�r� ladniejsz; wi�c
Ma�pa nie chce przyja�ni� si� ze Dlaczego ci�gle przebywa z tym Krc
W�� nie m�g� pozby� si� tych w
dokucz zazdros
alskich. dawna
- Ti le�. wybra� rzecie�,
Tak; wi�c co Czeka� ??? ? ty pny ra-
Pew w domi siedzia-kt�ry a
zbada� Z oczu realizac czego...
_ D sapiesz? zwyk�a Istem za to ratue
KieJ zabiciu
naprawi6 serce.
dzi j� dJ
�e ?????? strach>
- C�y� swoje
_ jjl�a tylko:
lekarstte zrobi�,! uchem
Kroi ma�py? ? ^? nie ma tera�� serce Ta my�j Nie, ni� sob^?
Tej if ? ??1??' kocha� 1?�???
zabi� ?? �atwo, �
Kie�, Krokod��yn�h d�
iwracaj,
Cieszy�
24 |
? 25
J)ardzo, bardzo dawno temu Krokodyl i Ma�pa �yli ze sob� w wielkiej przyja�ni.
Ka�dego popo�udnia spotykali si� ze sob� i ca�ymi godzinami rozmawiali. Mieli
sobie bardzo du�o do opowiedzenia, bo miejsca ich �ycia by�y zupe�nie r�ne.
Krokodyl, jak wszystkim wiadomo, �yje w wodzie i je�li z niej wychodzi to tylko
na brzeg. Ma�pa �yje w lesie, unika wody i je; sta�ym miejscem przebywania s�
drzewa. Krokodyl ch�tnie s�ucha� o smacznych, dzikich, le�nych owocach, o
skokach z ga��zi na ga���, o zabieraniu ludziom banan�w i tym podobnych ma�pich
historiach. Ma�pa ci�gle wypytywa�a Krokodyla a wszystkie Ma�py s� bardzo
ciekawskie, jak to jest w wodzie, jak si� tam oddycha, krzyczy, jak �owi si�
ryby i nie mog�a si� nigdy nadziwi�, �e Krokodyl wcale si� nie boi, �e mo�e si�
kiedy� utopi�...
Ile� by�o rado�ci przy wsp�lnym piciu palmowego wina, a ile �miechu, kiedy
Krokodyl po raz pierwszy w �yciu spr�bowa� banana przyniesionego mu przez
Ma�p�...
Nie mieli przed sob� �adnych tajemnic, cz�sto rozmawiali o rodzinie i dzielili
si� wzajemnymi do�wiadczeniami.
Wiadomo by�o o tej prawdziwej przyja�ni Krokodyla i Ma�py w ca�ym lesie. Jedne
zwierz�ta kiwa�y g�owami na znak podziwu, inne podejrzewa�y, �e jest w tej
znajomo�ci jaki� interes inne jeszcze zazdro�ci�y im takiej zgody i takiej
wzajemnej wyrozumia�o�ci.
W�� nale�a� do tych ostatnich. Sam nigdy nie mia� przyjaci� Kilka razy pr�bowa�
nawi�za� przyjacielskie kontakty, ale nigdy to nie trwa�o d�ugo.
- Ja i Krokodyl, jeste�my zupe�nie podobni, obaj znosimy jajka, a ja mam nawet
sk�r� �adniejsz� od krokodylej... Dlaczego wi�c Ma�pa nie chce przyja�ni� si� ze
mn� i przede mn� ucieka? Dlaczego ci�gle przebywa z tym Krokodylem?
W�� nie m�g� pozby� si� tych wszystkich my�li. Samotno��
I 23
dokucza�a mu coraz bardziej. Coraz bardziej stawa� si� te� zazdrosny o
przyja�� Krokodyla z Ma�p�.
- Tak d�u�ej by� nie mo�e! Ma�pa mi za to zap�aci, �e wybra�a na przyjaciela
Krokodyla, a nie mnie.
Tak wi�c w jego w�owej g�owie powsta�a my�l zemsty. Czeka� tylko na sposobn�
okazj�. Dwaj przyjaciele nic oczywi�cie o tym nie wiedzieli.
Pewnego razu zachorowa�a �ona Krokodyla. M�a nie by�o w domu, a ona czu�a si�
coraz gorzej. Pos�a�a dziecko po W�a, kt�ry ca�kiem nie�le zna� si� na �wodno-
le�nej" medycynie. W�� zbada� �on� Krokodyla i postanowi� wykorzysta� sytuacj�
do realizacji swojego planu.
- Droga Krokodylowo, jest z tob� bardzo �le. To nie jest zwyk�a choroba brzucha,
to kto� rzuci� na ciebie z�y los. Jest na to ratunek. Musisz zje�� serce Ma�py,
bo bez tego umrzesz...
Kiedy Krokodyl wr�ci� wieczorem do domu, zasta� �on� naprawd� bardzo chor�.
Wtedy zaproponowa� jej, �e zaprowadzi j� do lekarza, nawet teraz, w nocy. �ona
odpowiedzia�a muJ �e lekarz ju� by� u niej i j� zbada�.
- Czy da� ci jakie� lekarstwo?
- Da� nie da�, ale powiedzia�, �e jest na moj� chorob� lekarstwo, musz�
koniecznie zje�� serce Ma�py... Je�li tego nie
zrobi�, umr�...
Krokodyl zaniem�wi� z wra�enia. Jak on mo�e znale�� serce ma�py? �adna ma�pa nie
da si� nigdy z�apa� Krokodylowi, co on ma teraz robi�? Jedyna ma�pa jak� zna�,
to jego wielki przyjaciel. Ta my�l nie mog�a mu przej�� przez jego krokodylow�
g�ow�... Nie, nie, tego nigdy nie zrobi...
Tej nocy Krokodyl nie zmru�y� oka. Ale poniewa� bardzo kocha� swoj� �on�,
postanowi�, wbrew swoim przekonaniom, zabi� Ma�p� i przynie�� �onie jej serce.
Powiedzie� to nie jest �atwo, a co dopiero to zrobi�?!
Kiedy spotkali si� oko�o po�udnia w ich ulubionym miejscu, Krokodyl powiedzia�
Ma�pie, �e jego �ona czeka na nich z obia-
24 |
dem i �e trzeba si� spieszy�, bo ona nie lubi sp�nialskich. Ma�pie od razu
spodoba�o si� to zaproszenie. Ju� od dawna chcia�a spr�bowa� ryb, rak�w i innych
wodnych stworze�.
- Dzi�kuj� ci za zaproszenie, Krokodylu, ale wiesz przecie�, �e ja nie umiem
p�ywa�. �adnej pirogi tu nigdzie nie ma wi�c co zrobimy?
- To bardzo proste, w�a� na m�j grzbiet, pop�yniemy razem...
Nie trzeba by�o du�o m�wi�. Ma�pa, zadowolona, ju� siedzia�a na grzbiecie
Krokodyla...
Krokodyl p�yn�� spokojnie, powoli, nic nie m�wi�... Z oczu lecia�y mu du�e,
krokodyle �zy... Tylko on wiedzia� dlaczego...
- Co jest, Krokodylu, nic nie m�wisz, tylko ci�ko sapiesz? Mo�e jeste�
zm�czony, mo�e chory, powiedz... Mo�e jestem za ci�ka?
Krokodyl nie m�g� ju� d�u�ej wytrzyma� my�li o zabiciu swojego przyjaciela. Mia�
przecie� mi�kkie, krokodyle serce. Wszystko wi�c Ma�pie opowiedzia�...
Ma�pa s�ucha�a s��w Krokodyla i czu�a coraz wi�kszy strach, ale nie da�a tego po
sobie pozna�. Kiedy Krokodyl ko�czy� swoje opowiadanie, a m�wi� bardzo powoli,
Ma�pa pomy�la�a tylko: ratuj si� kto mo�e!
Klepn�a Krokodyla po przyjacielsku po szyi za uchem i z wyrzutem w g�osie
odpowiedzia�a:
- No widzisz, jaki jeste� Krokodylu... Dlaczego mi o tym nie powiedzia�e� na
brzegu? �ebym wiedzia�a, to zabra�abym serce ze sob�, a tak masz...
- Jak to - zdziwi� si� Krokodyl - nie masz serca ze sob�?
- Pewnie, �e nie. My�la�am, �e wiesz o tym, �e my, Ma�py, kiedy wychodzimy w
las, zostawiamy serce w domu, w glinianym dzbanku... Ale to nic straconego.
Zrobi� to dla ciebie. Zawracaj, zaczekasz na mnie na brzegu... Przynios� ci
swoje serce...
Krokodyl zawr�ci�. P�yn�� r�wno, ale o wiele szybciej. Cieszy� si�, �e wszystko
w ko�cu dobrze si� sko�czy. Kiedy dop�yn�li do
? *5
brzegu, Ma�pa zeskoczy�a na ziemi� i szybko wskoczy�a na cirzewo.
- B�d� na ciebie tutaj czeka�. Pospiesz si�...
- Nic z tego, g�upi Krokodylu... My�la�am, �e jeste�my przyjaci�mi, ale c� z
ciebie za przyjaciel, skoro chcesz mnie zabi�. Moje serce jest w moich piersiach,
tak jak i twoje. Ok�ama�ar ci�... Nigdy mnie ju� tu nie zobaczysz...
Kilka skok�w i ... ju� jej nie by�o.
Krokodyl siedzia� na brzegu bez s�owa. By�o mu bardzo g�upio. Straci� nie tylko
ma�pie serce, nie tylko Ma�p�, ale i wielkiego przyjaciela. Kilka krok�w dalej,
w krzakach, przesun�� si� W�� sycz�c z rado�ci swoim z�o�liwym g�osem.
26 |
LIS, KACZKA 1 KOGUT
ff ewnego razu, bardzo, bardzo dawno temu, w jednej z wiosek zagubionych w
r�wnikowej d�ungli zamieszka�ej przez same zwierz�ta, odbywa�a si� wielka zabawa.
Ot tak, be� �adnej wielkiej okazji i bez specjalnie zaproszonych go�ci. By�o to
takie wsp�lne wioskowe �wi�to.
Um�wiono si�, �e ka�dy przynosi co� do jedzenia i picia, nic wi�c dziwnego, �e
od samego rana w domach wszystkich mieszka�c�w trwa�y najr�niejsze
przygotowania.
Lis i Kaczka byli s�siadami, i to bardzo dobrymi. Tak si� dziwnie z�o�y�o, �e w
tym samym dniu nie mieli nic do jedzenia, bo sko�czy�y si� ich wszystkie domowe
zapasy.
- Chod�my do lasu - powiedzia� Kaczka* do Lisa - przecie� nie wypada i�� na
�wi�to z pustymi r�koma.
- Te� w�a�nie o tym my�la�em - odpowiedzia� Lis. Chod�my, bo czasu mamy
niewiele...
Tak wi�c Lis i Kaczka wyruszyli w las z koszami na plecach i maczetami w r�kach.
Posprawdzali wszystkie sid�a, ale niestety nic w nich nie znale�li. Musieli
zadowoli� si� wi�c du�ymi bulwami i kilkoma rodzajami li�ci.
- Inni przynios� mi�so - powiedzia� Lis - my mo�emy wi�c przygotowa� jarzyny...
Kiedy wr�cili do wioski, czeka�y na nich bardzo zniecierpliwione ich �ony, bo
by�o ju� po po�udniu i na gotowanie nie pozostawa�o wiele czasu. Lis i Kaczka
dali im to, co przynie�li, a sami, po umyciu si�, zasiedli przy ognisku, aby
odpocz��. Zagadali si� ze sob�, tak jak to zawsze w takich sytuacjach bywa,
wspominaj�c dawne dobre, czasy.
- Ja ju� sko�czy�am gotowanie - przerwa�a ich rozmow� Lisica, zwracaj�c si� do
swojego m�a - mo�esz spr�bowa�, czy dobre...
Kaczka jest rodzaju m�skiego - przyp. red.
I 29
- Zaczekaj - powiedzia� Kaczka do Lisa - niech moja �ona przyniesie swoj�
potraw�, to spr�bujemy razem...
Kaczka zawo�a� swoj� �on�, ale jego pytanie o jedzenie sko�czy�o si� wielkim
zdziwieniem:
- Pytasz o jedzenie - odpowiedzia�a - tak jakby� nie wiedzia�, �e to, co
przynios�e� wymaga d�ugiego gotowania...
- Tak, ale �ona Lisa ju� sko�czy�a - przerwa� jej Kaczka.
- To niemo�liwe!...
- Mo�liwe - wtr�ci�a Lisica - mo�esz nawet spr�bowa�, czy smaczne...
Kaczka popatrzy�a na swojego m�a zdumiona. Lisica te� popatrzy�a na swojego
m�a i szepn�a mu co� do ucha.
- Je�eli chcesz - powiedzia� Lis - mo�emy wam wyjawi� sekret szybkiego
gotowania. Musia�em za to du�o zap�aci� czarownikowi, ale si� op�aci�o.
- Powiedz nam, co robi� - poprosi�a Kaczka - bo sp�nimy si� na zabaw�.
- Kiedy wszystko zaczyna si� dobrze gotowa� - powiedzia� Lis tajemniczo -
trzeba, aby gospodyni wlaz�a do garnka i przykry�a si� pokrywk�. Wkr�tce sama
poczuje, kiedy wszystko b�dzie gotowe...
Lis jeszcze dobrze nie sko�czy� wyja�nia�, a Kaczka ju� pobieg�a w stron�
swojego domu. W kilka chwil potem rozleg�o si� jej g�o�ne wo�anie o ratunek.
Kiedy wszyscy dobiegli do, domu zastali tragiczny widok. Kaczka by�a ju� prawie
bez pi�r i ca�a jej sk�ra by�a poparzona. Lis z �on� udali, �e biegn� po
czarownika i uciekli w las. Wiadomo�� o tym nieszcz�liwym wypadku szybko
obieg�a ca�� wiosk�. Posypa�y si� r�ne komentarze. Dowiedzia� si� o wszystkim
te� i Kogut, wielki przyjaciel i daleki kuzyn Kaczek.
- Nie, tego Lisowi nie mo�na darowa� - powiedzia� do siebie - to nie m�g� by�
�aden wypadek, to sprawka Lisa i jego chytro�ci...
Zabawa zacz�a si� o um�wionej porze. Wszyscy zacz�li je��, pi�, ta�czy�,
�piewa�, jak to na takich zabawach bywa. Wszyscy,
30 I
opr�cz ma��e�stwa Kaczek, kt�re nie przysz�o z wiadomych powod�w. Lis z Lisic�
sp�nili si� troch�, ale przyszli
W czasie ta�c�w Kogut postanowi� da� Lisowi nauczk� a nawet wi�cej, zem�ci� si�
na nim za to, co zrobi� Kaczce Wcze�niej um�wi� si� ju� ze swoimi bra�mi
Kogutami bo przyszed� mu do g�owy odpowiedni na zemst� pomys� Kogut przerwa�
muzyk� �wierszczy i Pasikonik�w i g�o�no �eby wszyscy go s�yszeli, zwr�ci� si�
do Lisa:
- Szlachetny Lisie, zapraszam ci� do specjalnego ta�ca Kogut�w. Orkiestra gra�!
Lis od razu poderwa� si� na nogi, bo bardzo lubi� ta�czy�
- Musisz zrobi� tak samo jak my - powiedzia� do niego Kogut. - To jest
specjalny taniec bez g�owy...
I rzeczywi�cie spod sto�u wybieg�o kilku Kogut�w bez g�owy. To znaczy z g�owami,
ale bardzo umiej�tnie ukrytymi pod skrzyd�ami. Wszyscy zebrani byli bardzo
zaszokowani tym nowym, niezwyk�ym ta�cem.
- Utnij mi szybko g�ow� - krzykn�� Lis do siedz�cego obok Krokodyla, kt�remu
dwa razy nie trzeba by�o tego powtarza� bo od razu zamkn�a si� jego paszcza na
g�owie Lisa.
Oczywi�cie nie by�o ju� dalej mowy o �adnym ta�cu. Lis pad� martwy na ziemi�, a
Koguty wyci�gn�y g�owy spod skrzyde� i zacz�y opowiada�, dlaczego tak zrobi�y.
Krokodyl rzucj� Sie jeszcze na Lisic�, ale nie zd��y� jej z�apa�, bo mu si�
wymkn�a. Kiedy sko�czy�y si� wszystkie komentarze orkiestra Zacz�a gra� dalej
i zacz�to znowu ta�czy� i �piewa�. Lisica uciek�a do lasu i obieca�a sobie, �e
nigdy tego �adnemu Kogutowi nie daruje.
Tak to w�a�nie g�upie �arty przeradzaj� si� w zemst� i nienawi��. Trzeba na nie
w �yciu uwa�a�.
I 31
?
m
w
plemieniu Ekonda - zamieszkuj�cym ter� mi�dzy dwoma jeziorami, MAINDOMBE i TUMB^
r�wnika - uczy si� dzieci szacunku dla starszych mi�dzy innymi takimi oto
przys�owiami:
BAKAPI BATUMBA NKOI, MBWA NTANGOPENDA LOKONI. (j�z. Eko Tam, gdzie leopard
gotuje maniok, pies nie zbi Pies wie, �e leopard jest od niego silniejsz i nie
zbli�a si� do niego nawet wtedy, gdy jest \
Jest te� jeszcze inne przys�owie wyra�aj�ce podoi
EKUTLPEBOLO NKO NTELONGAMA L'OKOK (j�z. Ekonda) Naczynie zrobione z owocu
podobnego do dyni mc najmocniejsze, ale zawsze rozbija si� uderzone o pie�
Tych dw�ch przys��w nie zna�a z ca�� pewno�ci� kt�ra za�artowa�a sobie z Lwa i
bardzo �le si� to sko�czy�o.
Chcecie wiedzie�, jak to by�o? A b�dziecie uwa�nie s�ucha�? Na pewno? No to
pos�uchajcie...
Dzia�o si� to bardzo dawno temu w jednej z afryka�s wiosek, zagubionych w
pot�nej r�wnikowej d�ungli, zam ka�ej przez same zwierz�ta.
I
W plemieniu Ekonda - zamieszkuj�cym tereny po�o�one mi�dzy dwoma jeziorami,
MAINDOMBE i TUMBA, w pobli�u r�wnika - uczy si� dzieci szacunku dla starszych i
silniejszych mi�dzy innymi takimi oto przys�owiami:
BAKAPI BATIJMBA NKOI
MBWA NTANGOPENDA LOKONI. (j�z. Ekonda)
Tam, gdzie leopard gotuje maniok, pies nie zbli�y si�.
Pies wie, �e leopard jest od niego silniejszy i nie zbli�a si� do niego nawet
wtedy, gdy jest g�odny.
Jest te� jeszcze inne przys�owie wyra�aj�ce podobn� tre��:
EKUTU'EBOLO NKO NTELONGAMA ??????
(j�z. Ekonda)
Naczynie zrobione z owocu podobnego do dyni mo�e by�
najmocniejsze, ale zawsze rozbija si� uderzone o pie� drzewa.
Tych dw�ch przys��w nie zna�a z ca�� pewno�ci� Papuga, kt�ra za�artowa�a sobie z
Lwa i bardzo �le si� to dla niej sko�czy�o.
- Chcecie wiedzie�, jak to by�o?
- A b�dziecie uwa�nie s�ucha�?
- Na pewno?
- No to pos�uchajcie...
Dzia�o si� to bardzo dawno temu w jednej z afryka�skich wiosek, zagubionych w
pot�nej r�wnikowej d�ungli, zamieszka�ej przez same zwierz�ta.
I 35
Pewnego razu Papuga, znana z robienia r�nych kawa��w, postanowi�a za�artowa� z
Lwa, kt�ry by� zawsze bardzo powa�ny i patrzy� na wszystkich bardzo srogim
wzrokiem.
- Rzeczywi�cie - pomy�la�a w duchu - zawsze taki powa�ny, niech chocia� raz si�
zabawi...
Papuga wzi�a swoj� maczet� i posz�a do Lwa. Spotka�a goj przed domem w czasie
czesania swojej d�ugiej sier�ci.
- I tak jeste� naj�adniejszy z ca�ej wioski - powiedzia�a na powitanie - nie
musisz si� ci�gle czesa�...
- Ciebie si� zawsze �arty trzymaj� - mrukn�� Lew. - Co ci� do mnie sprowadza?
- Nic specjalnego - odpowiedzia�a Papuga. - Widzia�am wczoraj na jednej palmie
dwa du�e ki�cie dojrza�ych orzech�w i id� je wyci��. Pomy�la�am po drodze, �e
mo�e i ty potrzebujesz orzech�w, wi�c mogliby�my p�j�� razem...
- A wiesz �e dobrze si� sk�ada - powiedzia� uradowany Lewi - bo w�a�nie wczoraj
sko�czy�y nam si� ostatnie orzechy... Zaczekaj chwil�, wezm� tylko maczet� i ju�
id�...
Lew wszed� do domu i po chwili wyszed� ze swoj� now�
maczet�.
- Musisz jeszcze troch� podostrzy� maczet� - powiedzia�a Papuga - bo to stara
palma i jej li�cie b�d� na pewno bardzo twarde...
Lew zawr�ci� i zabra� si� za ostrzenie maczety na du�ym, specjalnie do tego
przeznaczonym, kamieniu le��cym przed, domem.
- No, chyba ju� dosy�...
- Nie, podostrz jeszcze - odpowiedzia�a Papuga. - Lepiej, �eby by� bardzo ostry,
to i �cinanie orzech�w p�jdzie ci �atwiej
i szybciej.
Lew ostrzy� jeszcze uwa�niej i wreszcie stwierdzi�, �e ju� naprawd� wystarczy.
Wyruszyli wi�c razem w d�ungl�. Ich wioska znajdowa�a si� bardzo blisko jeziora
i kawa�ek drogi przebiega� jego brzegiem. Kiedy byli ju� bardzo blisko wody,
Papuga, ni st�d ni zow�d, rzuci�a nagle co� daleko do jeziora.
36 �
- Co tam rzuci�a�? - zapyta� zaciekawiony Lew.
- Wyrzuci�am swoj� maczet� - odpowiedzia�a Papuga � bo jestem na tyle silna i
mam na tyle mocne z�by, �e zetn� ki�� orzech�w i bez niej.
Zaintrygowa�o to Lwa, bo je�li kto� tu z nich dwojga by� silny i mia� mocne z�by
to na pewno nie by�a to Papuga, tylko on sam.
- Plum... - us�ysza�a Papuga za sob�.
- Co to? Co� spad�o do wody? - zapyta�a.
- To ja wyrzuci�em swoj� maczet� - odpar� Lew id�cy z tylu - bo te� potrafi�
wyci�� ki�� orzech�w moimi mocnymi z�bami.
Papuga zacz�a dusi� si� ze �miechu, bo ona wcale swojej maczety nie wyrzuci�a
do jeziora, tylko umiej�tnie schowa�a j� mi�dzy korzeniami nadwodnego drzewa.
Nie mog�a wprost wytrzyma� ze �miechu na sam� my�l o tym jak Lew b�dzie z�bami
wyrywa� orzechy palmowe.
- O! To tutaj! - zatrzyma�a si� Papuga przed wysok� roz�o�yst� palm�. -
Zaczekaj, ja wytn� ki�� pierwsza...
W chwil� potem zacz�y spada� orzechy jeden po drugim, bo wy�uskiwanie dziobem
orzech�w z du�ego ki�ci� rosn�cego mi�dzy grubymi li��mi palmy by�o ulubionym
zaj�ciem Papugi.
- No, teraz twoja kolej - powiedzia�a do Lwa zlatuj�c na ziemi�.
Lew wgramoli� si� na palm�, ale nie wychodzi�o mu wy�uskiwanie orzech�w z�bami,
bo ka�dy z nich otoczony by� ostrymi kolcami. Spr�bowa� jeszcze wyci�cia ca�ego
ki�ci�, ale i to mu nie wychodzi�o. Zm�czony zszed� na ziemi�.
- Powiedz, jak ty to zrobi�a� - zapyta�. Papuga zacz�a si� �mia�.
- Zawsze wy�uskuj� orzechy w�asnym dziobem - odpowiedzia�a, zanosz�c si� ze
�miechu - ale kt� to widzia�, �eby Lew wyrywa� orzechy z�bami. To nawet nie
wypada... Lew powinien wycina� orzechy maczet�... Ja swoj� maczet� schowa�am w
korzeniach drzewa, bo nie by�a mi potrzebna, ale ty to co innego. Jak mog�e�
wyrzuci� swoj� maczet� do jeziora?
Lew czu�, �e sier�� mu staje na karku ze z�o�ci.
I 37
- Jak mog�a�?! - warkn��.
- To by� �art, ale...
Papuga nie zd��y�a doko�czy� tego, co chcia�a powiedzie�, bo Lew rzuci� si� na
ni� z w�ciek�o�ci�. Nie m�g� znie�� tego, �e zosta� tak haniebnie oszukany i
wykpiony. Papuga pr�bowa�a si� broni�, ale by�o ju� za p�no. Pi�ra posypa�y si�
na ziemi�...
- Ja ci dam �arty - warkn�� Lew - �artuj sobie z takich jak ty, a nie ze mnie...
Lew zebra� wszystkie orzechy wy�uskane przez Papug� i poszed� do domu. Po drodze
odnalaz� swoj� maczet�. Postanowi� te�, �e nigdy tego �adnej Papudze nie daruje.
Nic wi�c dziwnego, �e wszystkie Papugi boj� si� go do dzi�.
MOTO A KOTAMBOLA LIKOLO LYA MAKALA MA MOTO AKOZIKISA MAKOLO (j�z. lingala) Ten,
kto odwa�a si� chodzi� po rozpalonych w�glach, musi wiedzie�, �e poparzy sobie
stopy.
38 |
LIS 1 KOGUT
JLewnego razu Lis wybra� si� na polowanie. Sprytnie przeskakiwa� le��ce drzewa,
chowa� si� za krzakami, wskakiwa� na ni�sze ga��zie drzew. Apetyt wzrasta� mu
coraz bardziej, a tu jak na z�o��, �adnego ptaka nie by�o wida�. Lis oddala� si�
coraz bardziej od swojego domu i w rezultacie znalaz� si� w cz�ci lasu zupe�nie
mu nie znanej.
Nagle zauwa�y� z daleka du�ego ptaka dumnie stoj�cego na le��cej na ziemi ga��zi.
Nigdy go przedtem w lesie nie widzia�. B�yszcz�ce kolorowe pi�ra, czerwony
grzebie� na g�owie... By� to Kogut, ale Lis o tym wtedy jeszcze nie wiedzia�.
Cieszy� go nie tyle jego �adny wygl�d, ale jego wielko��, bo w�a�ciwie takiej
wielko�ci ptak by� mu potrzebny na dobry posi�ek. Po co �apa� kilka ma�ych skoro
mo�na za jednym razem naje�� si� do syta...
Lis postanowi� zastosowa� wypr�bowany i bardzo skuteczny spos�b �apania ptak�w:
nie na si��, ale powoli i podst�pem.
- Witaj, pi�kny ptaku - zawo�a� z dosy� daleka. - W�a�nie ciebie szukam... Chod�
tu bli�ej, bo mam ci wa�n� wiadomo�� do przekazania...
Kogut nadstawi� uszu, wyra�nie s�ysza� wo�anie, spojrza� w stron� sk�d dochodzi�
g�os i zauwa�y� Lisa. Nigdy go przedtem jeszcze nie widzia�. Kogut zawsze mia�
si� na baczno�ci i by� bardzo ostro�ny. Chodzi�o nie tyle o niego samego, co o
jego Kury i Kurczaki. �wiadomie unika� kontakt�w z nieznajomymi sobie
zwierz�tami. To wo�anie wyda�o mu si� bardzo podejrzane. Co za wiadomo�� mia�o
mu do przekazania to zupe�nie nie znane mu zwierz�? Za�piewa� g�o�no na
ostrze�enie, rozpi�� gro�nie skrzyd�a, zeskoczy� z ga��zi i nic nie odpowiadaj�c,
szybko znik� w le�nych zaro�lach.
Lis zawo�a� jeszcze raz, ale nikt mu nie odpowiada�. Kogut by� ju� do�� daleko.
Lis nie m�g� sobie darowa� takiej straty. Wybra� z�� taktyk� dzia�ania i musia�
przyzna� si� do pora�ki. Nie zdarza�o mu si� to
I 41
cz�sto. By� z�y, a clo tego jeszcze bardzo g�odny. Postanowi� siedzie� i czeka�.
�aden inny ptak nie m�g� go usatysfakcjonowa� po widoku takiego okazu. Do tego
ta pora�ka nie by�a zupe�nie w jego stylu.
Doczeka� si�, bo po pewnym czasie Kogut wr�ci� na swoj� ulubion� ga���.
Za�piewa�, �eby da� zna� kurom, �e wszystko w porz�dku.
- Kogucie - zawo�a�, gdy� w mi�dzyczasie dowiedzia� si� od innych zwierz�t, jak
si� nazywa - nie b�j si�, jestem wielkim przyjacielem twoich przodk�w... Uczy�em
ich kiedy� �piewania...
Kogut nadstawi� uszu, rozpozna� Lisa, ale tym razem nie ucieka�, bo jak s�ysza�,
chodzi�o o jakiego� nie znanego mu jeszcze przyjaciela.
- Zwierz�ta z g��bi lasu - kontynuowa� Lis - wys�a�y mnie do ciebie, bo niezbyt
dobrze s�ysz� twoje �piewanie. Od dawna wszystkie cieszy�y si� pi�knym i g�o�nym
�piewaniem Kogut�w, ale teraz niezbyt dobrze ci� s�ysz�... Jeste� jeszcze m�ody
i nie znasz wszystkich sekret�w swojego pi�knego g�osu...
Kogut s�ucha� uwa�nie. Podoba�y mu si� te s�owa o pi�knym �piewaniu (zawsze
my�la�, �e �piewa najpi�kniej ze wszystkich ptak�w). Zaciekawi�o go to, �e jego
pi�kny g�os mia�y s�ysze� bardzo wyra�nie wszystkie le�ne zwierz�ta...
- �piewam najg�o�niej i naj�adniej jak umiem - odpowiedzia� - jaki� wi�c jest
pow�d tego, �e nie wszyscy dobrze mnie s�ysz�?
- No, to jeste� m�j! - pomy�la� sobie w duchu Lis i szybko odpowiedzia�
Kogutowi:
- Po to w�a�nie tu przyszed�em, �eby ci to wyja�ni�. Jestem bardzo znanym
nauczycielem �piewu i chc�, �eby� �piewa� jeszcze �adniej i g�o�niej... Czekaj
tylko, przyjd� troch� bli�ej ciebie, �ebym sobie nie nadwyr�y� g�osu, jestem
ju� dosy� stary...
Spodoba�o si� to Kogutowi, �e b�dzie m�g� �piewa� jeszcze �adniej i g�o�niej, i
wcale nie zwr�ci� uwagi na to, �e Lis by�
42 |
ju� zupe�nie blisko. Sam nawet si� jeszcze troch� do niego przysun��.
- Teraz ci powiem - powiedzia� Lis � s�uchaj uwa�nie, b�dziesz �piewa� o wiele
�adniej je�li zamkniesz oczy. G�os nie jest zbyt czysty je�li �piewasz z
otwartymi oczami...
- Mam je zamyka� tylko w dzie�, czy w nocy te�? - zapyta� Kogut.
- Zawsze, za ka�dym razem - odpowiedzia� mu Lis. - Spr�bujmy, ale �eby� dobrze
zrozumia� o co chodzi, zacznijmy od jednego oka. Zamknij lewe oko i za�piewaj...
Kogut zamkn�� oko i dumnie za�piewa�. Echo ponios�o po ca�ym lesie jego kukuryku.
- No widzisz, jaka r�nica! Tw�j g�os po prostu nie lubi otwartych oczu! Teraz
to naprawd� wysz�o ci bardzo pi�knie!
I rzeczywi�cie, Kogutowi wydawa�o si�, �e za�piewa� o wiele lepiej z zamkni�tym
okiem. Przebiera� nogami z rado�ci. Rozpiera�a go pycha na my�l, �e b�dzie m�g�
�piewa� jeszcze �adniej...
- No to teraz zamknij oczy i uwa�aj, �eby� nie otworzy� ich przypadkiem przed
ko�cem �piewania. Ot i ca�y m�j sekret! S�uchaj uwa�nie jak zmienia si� g�os
przy zamkni�tych oczach...
Kogut nabra� powietrza, poprawi� skrzyd�a, zamkn�� oczy i jak m�g� naj�adniej
za�piewa�. Ale nagle jego pi�kny i dono�ny g�os urwa� si� w po�owie. Lis z�apa�
go bez �adnej lito�ci. Kogutowi oczy wy�azi�y ze zdziwienia.
- Nie obchodzi mnie wcale tw�j g�os, g�uptasie! - warkn�� Lis. - Jestem po
prostu g�odny!
W tym dniu Kury nie mog�y doczeka� si� na �piew Koguta. Nic dziwnego, bo po
Kogucie pozosta�y tylko pi�ra...
I 43
�WIERSZCZ ! LEW
?
?�- czy s�yszeli�cie o walce mi�dzy �wierszczem a Lwem?
Nie?
No to pos�uchajcie.
Pewnego razu �wierszcz siedzia� przed swoim nowo wybudowanym domem i gra� na
skrzyd�ach. Zawsze tak robi�, kiedy by� zadowolony. Zreszt� granie na skrzyd�ach
to by�a ca�a jego rozrywka.
Pech chcia�, �e przechodzi� tamt�dy Lew, kt�ry nie tylko, �e nie s�ucha�
�wierszczowego grania, ale do tego jeszcze nast�pi� swoj� grub� �ap� na nowy,
ledwie co zbudowany dom �wierszcza. Ca�e szcz�cie, �e �wierszcz zd��y�
odskoczy� na bok, bo pewnie by�oby po nim.
- Zniszczy�e� m�j dom, drapie�niku! - krzykn�� wystraszony �wierszcz.
- No i co z tego!? � odpowiedzia� spokojnie Lew.
- Jak to co z tego!? - zapyta� �wierszcz. - Czy wiesz, ile czasu musia�em
pracowa� przy budowaniu mojego domu?! Ile si� i pieni�dzy mnie to kosztowa�o?!
M�g�by� troch� uwa�a�! Co ja teraz zrobi�?!
- A c� to znowu za dom?! - roze�mia� si� Lew. - par� patyk�w i troch� trawy...
- Ty i takiego nie masz- przerwa� mu �wierszcz - bo jeste� leniem i nieukiem...
- Zaraz, zaraz - warkn�� Lew - ty mnie tu nie obra�aj, bo mo�e si� to bardzo
�le dla ciebie sko�czy�...
- Tylko mnie nie strasz - wtr�ci� �wierszcz - bo ja si� wcale ciebie nie boj�.
�le to si� mo�e rzeczywi�cie sko�czy�, ale dla ciebie, je�li mnie zaraz za
zniszczenie mojego domu nie przeprosisz...
- Co? - zdziwi� si� Lew. - Ja mam ciebie przeprasza�?! Za kogo ty si� uwa�asz?!
Chyba zapomnia�e� z kim rozmawiasz...
- Wcale nie zapomnia�em - odpowiedzia� �wierszcz. -Jeste�
I 47
dumny i pyszny Lew, le� i nieuk! Nale�y ci si� porz�dna nauczka!
- Tego to ju� za wiele � warkn�� Lew. - Nauczk� to w�a�nie ty zaraz
dostaniesz...
Lew zacz�� depta� ze z�o�ci� resztki domu �wierszcza, wyrywa� pazurami traw� i
rozrzuca� na wszystkie strony.
- No to teraz nauczysz si� szacunku dla Lwa - warkn�� stawiaj�c �ap� na miejscu,
gdzie by� domek �wierszcza.
- Tego to ju� naprawd� za du�o - krzykn�� �wierszcz
- wzywam ci� do walki, bo zas�ugujesz na kar�...
- Chcesz ze mn� walczy�? - roze�mia� si� Lew. - Nie zapominaj si�!
- Tak, chc� z tob� walczy� i wygra� - m�wi� dalej �wierszcz.
- I to nie tylko z tob�, ale ze wszystkimi innymi drapie�nikami, takimi jak ty.
Zwo�aj wszystkich na jutro rano, ja przyjd� z ca�� swoj� lataj�c� rodzin�...
- Szkoda na to czasu - przerwa� Lew. - �al mi ciebie i twych skrzydlatych
braci...
- To ciebie mi �al i wszystkich uzbrojonych w k�y i pazury drapie�nik�w.
Wygrana nale�y do nas!
Sprzeczali si� jeszcze ze sob� dosy� d�ugo, ale wreszcie doszli do porozumienia.
Lew zgodzi� si� w ko�cu na walk�. �wierszcz by� bardzo z tego zadowolony, bo �al
mu by�o swojego nowego domu, a walka by�a jedynym sposobem dania nauczki Lwu.
Nast�pnego dnia rano, w wyznaczonym na walk� miejscu, zacz�y si� pojawia� r�ne
zwierz�ta. Z jednej strony du�ego drzewa, kt�re stanowi�o punkt graniczny,
zajmowa�y miejsca Lwy, Leopardy, Hieny, Lisy i inne drapie�niki. Z drugiej
strony nie by�o wprawdzie nikogo wida�, ale te� odbywa�y si� przygotowania do
walki. Na ga��ziach, na li�ciach, na trawie, zaczyna�o si� roi� od Pszcz�, Os,
B�k�w, Chrab�szczy i r�nych �wierszczy.
Kiedy tylko Wiewi�rka, s�dzia walki, da�a znak do ataku, ze strony drapie�nik�w
rozleg�y si� g�o�ne ryczenia i wycia. Od
48 I
strony �wierszcza s�ycha� by�o tylko r�ne brz�czenia. Drapie�niki ruszy�y do
przodu wystawiaj�c k�y i pazury, ale nie by�o kogo atakowa�, bo wszyscy
przeciwnicy wzbili si� w powietrze. Oczywi�cie wszystko by�o ju� wcze�niej
um�wione, bo ca�e roje Pszcz� i Os rzuci�y si� na Lwa. Wkr�tce rozleg� si� po
lesie jego przera�liwy ryk. Lew wi� si� po ziemi i czu� b�l w ca�ym ciele.
Piek�o go i gryz�o wsz�dzie, a najbardziej na nosie i na uszach. Podobnie by�o
te� z innymi drapie�nikami...
Pierwszy ruszy� do ucieczki sam Lew, rycz�c z b�lu i ze z�o�ci. Zaraz za nim
pobiegli wyj�c i krzycz�c wszyscy inni.
Tak wi�c walka zako�czy�a si� wygran� �wierszcza i jego skrzydlatej rodziny. Lew
jeszcze do dzisiaj panicznie si� boi Pszcz� i Os.
*
Wielko�� i si�a to jeszcze nie wszystko. O wiele od nich wa�niejsze w �yciu s�
dobre, zgodne wsp�ycie i wzajemny szacunek.
I 49
^SK�IKA 1 ROBA
?
X ewnego razu, a by�o to bardzo, bardzo dawno temu, Jask�ka usiad�a na lianie
zawieszonej mi�dzy dwoma drzewami i zacz�a si� rozgl�da� na wszystkie strony.
- Ciekawe - zacz�a m�wi� do samej siebie - jak to w�a�ciwie jest?! Tyle si�
ju� we wszystkie strony nalata�am, a nigdzie nie widzia�am ko�ca �wiata...
Ciekawe, gdzie i jak ko�czy si� �wiat?! Musi si� przecie� gdzie� ko�czy�! Na
pewno bym tam dolecia�a, �ebym tylko wiedzia�a w jakim to jest kieainku... To
musi by� dopiero rado��, usi��� sobie na lianie na ko�cu �wiata czy przelecie�
nad ko�cem �wiata...
- Kto tam w g�rze rozmawia? - rozleg� si� nagle g�os z ziemi.
- A kto tam na dole pyta? - zapyta�a przekornie Jask�ka.
- To ja, Robak.
- A ja jestem Jask�ka.
- A z kim tam rozmawiasz?
- Z nikim. Jestem tu sama. Ot tak m�wi�am sama do siebie...
- Co?! Mo�e masz jakie� k�opoty? - zapyta� Robak.
- Nie, k�opot�w nie mam - odpowiedzia�a - zastanawia�am si� tylko, w kt�rym
kierunku jest koniec �wiata... Bardzo chcia�abym tam polecie�...
- A to dobrze si� sk�ada, bo ja wiem gdzie jest koniec �wiata. By�em tam przed
tygodniem.
Zaciekawiona jask�ka zlecia�a na ziemi� i usiad�a w pobli�u Robaka.
- Naprawd�?! By�e� tam?! - zapyta�a.
- Tak - odpowiedzia� Robak - ale nic tam znowu szczeg�lnego nie ma. Koniec
�wiata i tyle.
- A ile czasu trzeba tam lecie�? - przerwa�a Jask�ka.
- Tego to nie wiem, bo tam si� nie leci...
- Nie leci?! To jak?!...
- Nie leci si� tam - m�wi� dalej Robak - bo koniec �wiata jest w �rodku ziemi.
Idzie si� tam d�ugimi, kr�tymi i ciemnymi korytarzami...
I 53
- W �rodku ziemi?! - dziwi�a si� zaciekawiona Jask�ka. -Ja my�la�am, �e to
gdzie� tam daleko za naszym lasem...
- M�wi�em ci, �e koniec �wiata jest w ziemi. Je�li nie wierzysz, to powiedz mi,
gdzie si� chowa umar�ych?
- W ziemi - odpowiedzia�a Jask�ka.
- No, to sama teraz widzisz, �e robi si� tak dlatego, �eby umar�y poszed� na
koniec �wiata. Skoro zmar�, to przecie� dalej na �wiecie przebywa� nie mo�e i
trzeba, �eby mo�liwie najszybciej dotar� do ko�ca �wiata... No to co, teraz to
chyba ju� mi wierzysz, �e koniec �wiata jest w ziemi.
- Wierz� - odpowiedzia�a - a czy mog�abym tam z tob� p�j��?
- Pewnie, �e tak, to wcale nie jest a� tak daleko.
- Ale jak ja b�d� si� porusza� w ziemi? Tam przecie� nie b�d� mog�a lata�...
- Lata� nie. P�jdziesz powoli na nogach korytarzem, kt�ry ? wska��...
- A co b�dziemy je��?
- Musisz tylko zabra� ze sob� jedzenie. Ja nie ma tego k�opotu, bo jem ziemi�,
a jej nigdzie nie brakuje.
Rozmawiali ze sob� jeszcze przez dobr� chwil�, po czyr um�wili si� na popo�udnie
na powt�rne spotkanie. W mi�dzyczasie, Jask�ka mia�a przygotowa� sobie jedzenie
na drog� i wszystko inne co by�o jej potrzebne.
Robak nie m�g� nadziwi� jej naiwno�ci i postanowi� zrobi� jej kawa�. W wybranym
przez siebie miejscu, wykopa� w ma�ej skarpie otw�r i zrobi� w nim kawa�ek
tunelu.
Jask�ka zjawi�a si� z do�� du�ym koszem kukurydzy i workiem jakich� innych
ziaren.
- Popatrz - powiedzia� do niej Robak - tutaj rozpoczniemy nasz� wypraw�.
Widzisz ten otw�r i korytarz?! To w�a�nie t�dy wyszed�em, kiedy wraca�em z ko�ca
�wiata...
- To id� pierwszy, ja p�jd� za tob�...
54 |
- Nie - przerwa� Robak - ty id� pierwsza, bo ja kiedy id�, to zostawiam za sob�
du�o �wie�ej ziemi i b�dzie ci ci�ko i��... Id� pierwsza...
Jask�ka postawi�a kosz z kukurydz� i worek z nasionami przy samym otworze.
Serce jej bi�o bardzo mocno kiedy spu�ci�a nogi do otworu. Widzia�a siebie ju�
na ko�cu �wiata jak lata tam na wszystkie strony.
- W�� dalej, w korytarz - powiedzia� Robak.
Otw�r by� bardzo ma�y, a korytarz jeszcze mniejszy, ale Jask�ka skurczy�a si�
jak mog�a przyciskaj�c mocno skrzyd�a do cia�a i posuwa�a si� naprz�d.
- No to teraz