8686

Szczegóły
Tytuł 8686
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8686 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8686 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8686 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

M. Robert Falzmann ATAK �ycie jest walk� o przetrwanie, zao najlepsz1 obron1 jest atak. Berseker Blox zadygota3 i otworzy3 swoje antenowe olepia nagle pewien, ¿e jego obecnooa jest wymagana a jego owiadomooa potrzebna. Bed1c tylko maszyn1 i automatem nie by3 w stanie zanalizowaa Yr�d3a tych przemo¿nych uczua, podobnie jak celowooci dzia3an bowiem wykonywanie rozkaz�w by3o niczym i wszystkim, w zale¿nooci od tego czy rozkazy kolidowa3y z trzema przykazaniami czy te¿ nie. Bardzo proste sprze¿enie zwrotne. Jeoli nic ci nie zagra¿a, wykonaj. Berseker Blox dawno temu stwierdzi3, ¿e nikt i nic mu nigdy nie zagra¿a, nawet s3once id1ce nagle supernowa, co niefortunnie zatrzyma3o go na drodze do wymiecenia Sol 3030 z odrastaj1cego bioomiecia. Tymczasowe oolepienie sensor�w i pewne drobne uszkodzenia mechotkanki zosta3y naprawione we w3asnych szybko zbudowanych warsztatach. Blox by3 prawdziw1 konstrukcj1 zamknietego ko3a i by3 w stanie, nie tylko replikowaa w3asne czeoci, lecz produkowaa roboty, kt�re produkowa3y roboty, kt�re produkowa3y narzedzia, kt�re by3y nastepnie u¿yte do produkcji jeszcze bardziej zaawansowanych robot�w, kt�re bed1c fabrykami potrafi3y masowo dostarczya wszystko co potrzebowa3 skromny mechaniczny morderca biolo. Po spotkaniu z Supernow1, Berseker Blox potrzebowa3 czasu i plus minus stu milion�w drobnych czeoci, g3�wnie z axolektroniki i magnotroniki, by bya w pe3ni funkcjonaln1 omieciark1 galaktyki. To pierwsze nie by3o problemem, gdy¿ Supernowa sama zadba3a o okoliczne odka¿anie z rdzy i zieleni. Dalsze rejony, a zw3aszcza ohydnie zapaskudzony kawa3ek z Sol3030, m�g3 poczekaa. Blox nie spodziewa3 sie, ¿e po ostatnim wymiataniu gigantycznych biokonstrukt�w, cokolwiek bardziej rozwinietego ni¿ bakteria, zdo3a3o przetrwaa na trzeciej planecie, niemniej ostro¿nooa nakazywa3a dokonczenie porz1dk�w. Biozaraza mia3a od dawna zwyczaj podnosia swoj1 podstepn1 g3owe w najmniej spodziewanych rejonach i miejscach. By nie bya zdanym na los szczeocia i przypadku, a bed1c nauczonym smutnym doowiadczeniem swoich poprzednik�w, Blox przed za3o¿eniem w3asnej bazy i sieci fabryk, rozes3a3 po okolicy kilka tysiecy dron�w, ma3ych sond zwiadowczych na co dzien bed1cych jego wczesnym systemem ostrzegawczym a zarazem szpiegowskim. Wprawdzie, jak przypuszcza3, Sol3030 nie zdo3a3a reanimowaa swoich gigantycznych rdzawc�w i zieleniawc�w, lecz coo tam ciep3ego pe3za3o po dnach i pod kamieniami. Podobnie, Sol3032 mia3o zn�w pow3oke rdzy i zieleni co prosi3o o wypalanie, lecz tam, Blox mia3 dylemat gdy¿ czeoa ¿ycia by3a czysto krystaliczna i jako taka pokrewna W3adcom. W tej czeoci galaktyki i tak daleko od centrum, rzadkooa nadzwyczajna, i Blox nawet konsultowa3 specjalne przypisy do g3�wnego kodeksu pracy, chc1c sie upewnia czy takie objawienie krystalokonstrukt�w nie powinno bya zg3oszone do Centralnej Bazy, lecz wybrane przypisy ostrzega3y jedynie przed niszczeniem Aluminotrop�w oraz Protoferrytowc�w i nie wspomina3y zupe3nie form opartych na kryszta3ach molibdenu, tantalu czy kadmu. Blox chc1c bya po bezpiecznej stronie miot3y zdecydowa3 sie polerowaa Sol3032 wybi�rczo; niszcz1c biolo, oszczedzaj1c krystalokonstrukty. Ta polityka doprowadzi3a ewentualnie do zaniku tych pierwszych i rozkwitu tych drugich, co w olepiach anten Bloxa, zmniejszy3o potrzebe czujnooci gdy¿ dzielne krystality zgodnie ze swoj1 natur1 prawdziwego mecho same zacze3y mordowaa lokalne biolo. Lecz to by3 czas przesz3y. I kiedy Berseker wys3a3 swoje drony na przeszpiegi a sam zaj13 sie zas3u¿onym remontem i odpoczynkiem, coo z3ego i nie binarnego zagooci3o w jego receptorach. Liczby. Po kilkuset tysi1cach lat snu, Berseker stwierdzi3, ¿e ma ubytki w sondach. Nic niezwyk3ego zwa¿ywszy rejony gdzie przebywa3. Niestabilne s3onca, biliony bilion�w meteor�w i gwiezdnego gruzu, nag3e grawitacyjne studnie, obszary obni¿onego cionienia elmagu, ka¿de mo¿liwe zagro¿enie typowe dla pogranicza czyha3o na bezbronne autoroboty. Tyle, ¿e te brakuj1ce sondy, szeoa w sumie, zgine3y w rejonie Sol3030. Blox nie musia3 bya W3adc1 by logicznie wskazaa sprawce zniszczen. To by3o biolo, biolo i raz jeszcze biolo. P�3 biedy gdy tylko o¿ywione. Gorzej gdy na poziomie samoowiadomooci. Berseker kilkakrotnie napotka3 w Galaktyce takie rdzawo zielone plamy nie dotkniete wczeoniej czujnymi kamerami szpiegowskich dron�w. Ka¿de z tych miejsc, a by3y to czasem setki planet i dziesi1tki s3onc, a¿ dysza3o od myol1cego biolo. I zawsze zab�jczo sprawnego w prezerwacji w3asnego ja. Blox nigdy nie mia3 k3opot�w z eksterminacj1, lecz czas zmarnowany na dok3adne oczyszczanie by3 strat1 i problemem gdy¿ w innych rejonach, koszmarne biolo mia3o mo¿liwooa podnieoa swoj1 ohydn1 g3owe raz jeszcze. - Mo¿e ja powinienem dokonaa pe3nej duplikacji? Lecz Blox wiedzia3, ¿e to zn�w doprowadzi do konfliktu. Bez biolo i bez celu, dwa Bersekery, wczeoniej czy p�Yniej konczy3y znajomooa na omiertelnym pojedynku. - Nie! Mo¿e bya tylko jeden! - Blox maj1cy swoje w3asne mecho hormony dysza3 ¿1dz1 akcji - Dobrze. Ja jeszcze nie jestem gotowy, lecz wyolijmy do Sol3030 zamiast kilku sond, kilkaset bojowych niszczycieli biolo. I zaraz zobaczymy z kim mamy do czynienia....Pomiedzy decyzj1, a realizacj1 up3yne3o p�3 obrotu Trzeciej Planety dooko3a Sol3030. Ostatniej po3�wki rocznego obrotu. Dok3adnie 31 grudnia 2099 roku, o godzinie 22.05, pierwsze niszczyciele Bloxa wesz3y w zasieg radar�w i skaner�w pojazd�w Dalekiego Zwiadu. Bezlitosna Mecho Omiera zapuka3a do drzwi uk3adu Sol3030 nale¿1cego do Ziemian... *** Kapitan Legionista, Alexander Julius Baas mia3 niewyraYn1 mine. Na jego - Witam poruczniku! - siedz1cy przy konsoli zwalisty typek imieniem Luiz Rodriguez Corfu splun13 na pod3oge i pokaza3 palcem na wolny fotel, m�wi1c - parkuj Operatorze i szykuj sie do pierwszej lekcji. To jest front a my na pierwszej linii ognia. Teoretycznie, lecz kto wie co opi w mroku. Uwa¿aj!! - Tak jest! - kapitan nie wyci1ga3 rangi. W sumie by3 tylko na przyuczeniu... �Czy¿bym nareszcie trafi3 do prawdziwego Zwiadu?� Fala wspomnien i ulga. Niespodziewanie odkomenderowany z Legionowej jednostki na Marsie, kapitan znalaz3 sie w szalonych trybach Dalekiego Zwiadu, i absurdalnym, surrealistycznym owiecie, kt�rego istnienia nawet nie podejrzewa3. Nie to by ¿a3owa3. Legionowy posterunek Mars03 by3 tak rozrywkowy jak otaczaj1ce go piaski, wiec ka¿da zmiana by3a rajem, ale... - Poruczniku, jestem gotowy! - s3owa w pustke. - W1tpie. Ty te¿? - pytanie mia3o sens. Kapitan zw1tpi3 od dnia numer jeden. W dniu odlotu wbito go do kabiny zat3oczonej po wreby jakimio dziwnymi typami z somnambulicznym wzrokiem i ustami szepcz1cymi w obcych jezykach. Sami szeregowcy s1dz1c po kombinezonach. Sami zawodowcy s1dz1c po naszywkach Info oraz Pilot. Typowa banda rekrut�w do oszlifowania. - Co stoisz, luju. Zwionij. Przestrzen nie rucha lecz jebie... To by3 pierwszy powa¿ny szok, zw3aszcza, ¿e z ust kobiety. I kapitan Alexander Julius Baas, pos3usznie siad3 na jedyny wolny fotel, tu¿ przy toalecie i czu3 sie jak jej zawartooa. G�wniano. Pyskata rezerwistka mia3a mniej jak dwadzieocia lat, lecz nosi3a beretke Pilota klasy Zewnetrznej i coo jeszcze. Zabytkowy, kr�tki mieczyk przypiety do wewnetrznej strony 3ydki. Ten mieczyk, bagnet bardziej, by3 r�wnie egzotyczny jak jej personalna naszywka. Dalia Woong. Lecz pomijaj1c jezyk i mroczny b3ysk oczu, dziewczyna nie wygl1da3a na tward1 Azjatke. Je¿eli ju¿, to na klasyczn1 Europejke z siln1 budow1 i grzyw1 nieregulaminowych blond w3os�w z jednym omiesznym czarnym pasmem nad czo3em. - Czarownica - sprzeda3 sw�j komentarz pogromiony kapitan, licz1c na ma31 rozmowe i mo¿e coo wiecej. Dziewczyna naprawde mia3a czym oddychaa. - Tylko czasem - blondynka zmiek3a i nawet pos3a3a mu konspiracyjny uomiech samymi k1cikami ust - tu trudno wyczua kto jest kto. Ty te¿ z Tajnych Broni? - Hyymmm... - kapitan chrz1knieciem uratowa3 sytuacje, zaszokowany nie tylko tym tykaniem per �ty� ale i reszt1. Wygl1da3o, ¿e ca3a kabina to jakieo bardzo ciemne towarzystwo, b�g i Sztab Generalny tylko wiedz1cy do czego u¿yte czy przeznaczone. Kapitan nie raz i nie dwa s3ysza3 r�¿ne plotki o Dalekim Zwiadzie. Teraz, unikaj1c wzroku blondynki imieniem Dalia, zaczyna3 dostrzegaa ziarno prawdy i pow1tpiewaa czy Mars03 nie by3 jednak rajem. - Kurwa, co ja tu robie i dlaczego? - frustracja pi1tego ko3a u wozu. - To jest bardzo dobre pytanie - zwalisty porucznik puoci3 oko - b1dY got�w! - Jestem, jestem... - Nastepna fala wspomnien. Mi3e z3ego pocz1tki. Odlot by3 koszmarem przeci1¿enia, tak jak by ktoo tam naumyolnie zapomnia3 w31czya antygrav, co zreszt1 potwierdzi3o s3owa dziewczyny. Przestrzen nadal by3a mordercz1 ocian1 energii a ludzie mokrymi workami rzucanymi w pasach na wszystkie strony. - Lot sie zaczyna jak za Gagarina - siedz1cy obok kapitana, 3ysawy i gibki typek ze szczurz1 mord1 nie straci3 animuszu - poznajmy sie, Ravi Fisher, Logistyk z Genewy. Ja pierwszy raz poza Ziemi1. Mars to wylegarnia piaskowych pche3. Ciekawe co zastane na Jowiszu. Pewno pingwiny. - Alexander Baas. Zawodowy oficer... my nie lecimy na Jowisz i tam dopiero buduj1 pierwszy Habitat. Same roboty i kilku technik�w... - Bez g�wna. Czy¿bym pomyli3 rakiety? - g3os Fishera obudzi3 powszechny rechot i potakiwania. - Bardzo weso3e - kapitan natychmiast zrozumia3, ¿e jest sam przez du¿e S. Bowiem tamci robili go w dysze jak kota - jebaa cie te¿, Ravi... - zamykaj1c oczy, Alexander Julius Baas odseparowa3 sie od otoczenia, nikn1c w mgle samo indukowanego snu. Jednej z wielu rzeczy, kt�rych nauczy3 sie na Marsie; pe3nego stanu koncentracji oraz medytacji typowej dla mistrz�w jogi z Nepalu. Ot drobne hobby. By zabia nude i czas. Bowiem, prywatnie, bed1c Afrykanerem, Alex Baas, mia3 poci1g do rzeczy nie ca3kiem z tej strony lustra normalnooci. Co nazywaj1c dalej po imieniu by3o zachwytem nad para normalnooci1. Prywatnym zachwytem. Bardzo prywatnym. - Okay! Jest sz�sta zero zero czasu Oort i data jest 15. 12. 2099. M�j zmiennik, Alex przejmuje teraz konsole i nadz�r nad symulatorem info. Operator Luiz schodzi z wachty na trzy. Raz! Dwa! Trzy! Aleeeex!!! Lap stery!! - Jezus! - Kapitan wyskoczy3 z mg3y wspomnien w realm kabiny zwiadowczego Esso3000 i odkry3, ¿e jego d3onie same tancz1 po p3ycie konsoli a jego usta same recytuj1 wpis do audiologu - ...operator Alex przej13 nadz�r nad prac1 pasywnych radar�w. Operator Alex przej13 nadz�r nad prac1 skaner�w pasma elmagu. Nastepny skok czasoprzestrzenny za siedem minut i jedenaocie sekund. �adnych anomalii nie rejestrujemy. Wszystko w normie. Over and out. - Jebany marzyciel. Ty wygl1dasz jak jebany Hutu Tutu Mambo D¿ambo i reszta drewnianych afrykanskich fajfus�w - zwalisty zmiennik imieniem Luiz trzyma3 twarz tu¿ przy twarzy kapitana - jeszcze raz sp�Ynisz sie o sekunde a osobiocie przespaceruje cie po grzbiecie Esso...bez skafandra. Zrozumiano!! - Tak jest!!! - kapitan Alexander Baas mia3 bolesne zwarcie w odbytnicy i r�wnie bolesne rozwarcie pecherza. Ciep3e krople zacze3y kapaa na jego wyglansowane legionowe saperki. - Ozyrysie! Kogo oni tu przys3ali - oniada i bardzo delikatna twarz operatora imieniem Luiz, zmiek3a i nagle rozci1gne3a sie w uomiechu - ...ty jesteo z pod znaku Lwa. - Tak jest!! - kapitan nadal mia3 ucisk w kroku lecz kranik pod kontrol1. - To ci wybaczam. Ka¿dy Lew to kretyn w sprawach zasadzek. Nie twoja wina. A ja jestem ze Skorpiona. Czyli, ¿e my sie nie lubimy. Wiedz1c to bedziemy 3atwiej wybaczaa sobie w3asne fobie. Ja na ten przyk3ad nienawidze wojska, wojskowych i rz1du. Ponad to nienawidze zimna, brudu, 3ajzowatych marzycieli i kobiet. Acha, coo wa¿nego. Ja nienawidze jak ktoo krytykuje Egipt. Ja jestem Egipcjanin... - Tak jest! - kapitan Alexander z ulg1 rozluYni3 ramiona i poprawi3 sie w fotelu mimochodem zauwa¿aj1c, ¿e mog3o bya gorzej. Po miesi1cu wedrowania od Habitatu do Habitatu i od tajnej kwatery Zwiadu do super tajnej rezydencji Zwiadu, po miesi1cu koczowania na ciasnych pryczach w ciasnych kabinach z ciasno g3owymi agentami o ciasnych wargach, wdepniecie w nore gadatliwego egipskiego Skorpiona, neurotyka i schizo, nie by3o problemem. Oczywiocie tamten mia3 racje. Lwy nie kochaj1 skorpion�w, lecz z natury bed1c olbrzymimi indywidualnoociami, s1 w stanie zignorowaa pustynne robactwo. Lecz... nie do punktu nadepniecia...na ogon - Egipt!? Egipt jest kolebk1 cywilizacji w Afryce i czymo co mo¿na nazwaa jej sercem... - Prawda? - operator Luiz te¿ odpre¿y3 sie zawisaj1c ramieniem na konsoli - Well... tak z bliska to nawet jesteo przystojny...m�w mi Lui, bo Luiz to lipa. - Okay, Lui. Tak z bliska to ja jestem omierdz1cy - kapitan Alex odsun13 sie na bok - b1dY kumpel i popilnuj sekunde a ja szybko sie przebiore. - Popilnuj m�j luj. Nad czym? To i tak wszystko leci na auto. A my tutaj dla picu i teorii z Kosmopolu rodem, ¿e coo tam kurwa czai sie w mroku - Lui zadar3 nogi na brzeg konsoli. Jego buty by3y miekkimi sanda3ami - Na co czekasz, Cezarze? R¿nij Kleopatre - pustynne oczy bada3y imienn1 naszywke. - Ten Julius to po dziadku. By3 z USA - kapitan wsta3 i nie m�g3 ukrya plamy na spodniach, ale m�g3 j1 zagadaa - Ty te¿ nie wygl1dasz na faraona. - A kto dzisiaj wygl1da? Homogenizacja genetyczna czyli kogel mogel - oceni3 Lui - tak na powa¿nie to moja rodzina jest z Madrytu. Europa, Hiszpania, i tatko jest sta3ym doradc1 z ramienia ONZ w Kairze. Od trzydziestu lat. Czyli, ¿e ja tam sie urodzi3em, wychowa3em i ¿yje. A ty? - Ja z Kapsztadu. Afrykaner. Lecz zwiedzi3em troche owiata. Przepraszam... Id1c do swojej kabiny gdzie czeka3y nie rozpakowane worki i kontenery, Alexander mia3 mieszane uczucia. Z jednej strony da3 sie zaskoczya jak kot, z drugiej strony da3 sie ug3askaa jak kot. Lecz to przecie¿ by3o wojsko i ten zwariowany porucznik powinien by3... - Uwaga! Uwaga! Uwaga! Skok w rozwoju! - pisk krystalicznych audio generator�w w ocianach i suficie zn�w rozwi1za3 mu pecherz. Gorzej, bo nagle znikne3o ci1¿enie i przez kilka sekund mia3 wra¿enie, ¿e spada. - Uwaga! Nowa pozycja. Szesnasta awiartka pierwszego sektora. Przyspieszamy by zr�wnaa szybkooa z obecnym Obiektem. Nasze widmo jest zerowe. Nasz odczyt jest zerowy. Wszystkie elementy pracuj1 w ramach tolerancji dla tego typu pojazdu. Jeoli potrzebujesz pomocy dzwon 1 800 Esso. - Kpiny. Czy my ochraniamy czy reklamujemy?! - Kapitan Alex kopn13 w drzwi swojej kabiny i bez dalszego medytowania zacz13 suszya honor mokrych i dok3adnie oszczanych jajec. - Uouu... ale pupka! - g3os Lui by3 jak chlaoniecie Nilowej trzciny. Lepki. - Ty homo, czy co? - Alex szykowa3 sie do wziecia prysznica i nie mia3 ochoty na g3upie rozmowy. Obecny w drzwiach porucznik by3 fa3szywk1 nie wart1 kopa w malowany ryj. - Na bezrybiu i rak ryba. Wolisz na raka czy inaczej? - Lui sta3 jak pos1g Ramzesa, z za3o¿onymi na piersi rekami i zadart1 g3ow1. - Wole sie umya - Alex pospiesznie znikn13 w 3azience i zamkn13 za sob1 drzwi ... na zamek. Kolega porucznik by3 bardzo zwalistym typem. - Ja... tylko...¿artowa3em... - dobieg3o chichocz1ce wyjaonienie - ...o was m�wi1, ¿e Legionioci to same peda3y i zboczency. - Co?! - Kapitan wystawi3 g3owe za drzwi i odkry3, ¿e Lui wertuje mu portfel. - Kurwa i Kleopatra. Ty rzeczywiocie jesteo pe3no gwiazdkowym kapiszonem. A ja myola3em, ¿e ty jesteo... - porucznik Luiz nie odk3adaj1c portfela pokaza3 brod1 na w3asne pagony - ...bo ja nie jestem. To pic na u¿ytek sztabu i pokrywka. Remanent z ostatniego wypadu do Manili. U¿ywam bo szyty na miare. I taki seksy. Nikt nie odmawia kosmonautom kawa3ka ciep3ej... - Ju¿ to widze - kapitan mia3 ochote wyjoa z 3azienki i sprawdzia czy ten lewy Egipcjanin jest tak twardy jak na to wygl1da, lecz w ostatniej chwili zmieni3 zdanie. B�g i Sztab G3�wny nie montuj1 wariat�w w trybach tajnej maszyny zwanej Daleki Zwiad. Pan Luiz Rod-coo- tam, m�g3 bya... - O, ja jestem - porucznik lewus cisn13 portfel na 3�¿ko - agentem Kosmopolu. - Fuck! - Kapitan zamkn13 drzwi i wszed3 pod prysznic. Nagle ca3a mozaika szalenstw oraz niedoci1gniea samoczynnie uszeregowa3a sie po numerach. I ci dziwni rekruci i ci jeszcze dziwniejsi agenci i te wszystkie tajne bazy i transporty pod ochron1 zag3uszaczy. I nawet to tutaj. - W sumie logiczne. Wojsko potrzebuje wywiadu. Wywiad potrzebuje zwiadu, a ci s1 niczym bez polowych agent�w i reszty pajeczarzy - pryskaj1c wod1, kapitan uomiechn13 sie pod nosem - robota nedzna ale p3aca pre¿na. Da sie ¿ya i nawet zrobia kariere. Tylko... jak oni mnie zmacali? I dlaczego? - Ludzie z odrzutu. Drugi sort. Neurotycy, psychopaci, czyli my - Lui sta3 w drzwiach 3azienki i wolno dar3 na strzepy Legionow1 legitymacje kapitana. - Ty telepata, czy co?! - Alexander Baas nie wierzy3 w3asnym oczom i uszom. - Fobie, fobie, fobie... - Lui rozsypa3 strzepy po pod3odze - ...jeoli moge coo poradzia. Zacznij nosia pampersy i pij na noc wyci1g z korzenia pietruszki. - Jezu. To by3o medyczne, tak? Ktoo mnie zakapowa3, tak? - Baas zakl13. - Ty. Sam siebie. Transcendacja astralna z Tybetu to nic innego jak dostrojenie m�zgu do fali dziewieciu albo jedenastu hertz�w. My jesteomy z natury dziesi1tkami, lecz czasami trafi sie mutant. I wtedy nadaje i odbiera w innym paomie. Czy wiesz co robi Ministerstwo Komunikacji z nielegalnymi nadajnikami pracuj1cymi na zastrze¿onych pasmach? - Zamyka w3aocicieli - wolno odpowiedzia3 kapitan. - Sam widzisz. Tutaj mo¿esz sobie nadawaa do usranej omierci - obracaj1c sie Lui zrobi3 przepraszaj1cy gest - Kosmopol u¿ywa dziewi1tki i jedenastki do w3asnej komunikacji. Telepatycznej. All right. Teraz wiesz wszystko. - Zaraz! - Alex chcia3 zatrzymaa wychodz1cego lecz nie zd1¿y3. - Masz szczeocie, kapitanie. Kosmopol jeszcze do niedawna usypia3 takie niedorobione przypadki jak tw�j - drzwi od 3azienki zamkne3y sie same i Alex mia3 ochote wya - ...kariera, kurwa! Wiezienie raczej! Jebane wiezienie! - No, wiesz, to zale¿y jak na to popatrzea - zaprzeczy3 Lui, gdy znacznie p�Yniej spotkali sie przy stole w ma3ej kantynie nad gor1c1 kolacj1. - Jak to rozumiesz? - Alex mia3 ksie¿ycowy nastr�j siedz1c w jadalni mog1cej pomieocia setke. Ich stolik by3 tu¿ przy dyspenserze i Graj1cej Szafie czyli monitorze dron�w, milionow1 sieci1 kilometr�w sensor�w otaczaj1cych Esso. Drobiazg lecz, fakt, ¿e nie byli ca3kiem sami, oraz ciep3e b3yskanie diod w czytnikach maszyn, jakoo nastraja3o pozytywnie - ...to jest zsy3ka, nie? - Jest i nie jest. Ja to rozumiem dos3ownie - Lui pstrykn13 palcami na monitor - Komputer! Ostatni odczyt! Ciemna tafla sta3a sie tr�jwymiarem symulacji holo i Alex musia3 sie przesi1oa by m�c obj1a wzrokiem ca3y obraz na ekranie - Chmura Oorta. Co nowego? - To! - Lui pokaza3 na migaj1cy w samym rogu czerwony tr�jk1t - Jeszcze jedna sonda Obcych. Rozkwasi3a sie na jednym z kawa3k�w ska3y do punktu pe3nej mechanicznej dezintegracji. Ale jej serce, tak zwany stos Lindego, nadal bije. Supercie¿ka materia nie ulega zniszczeniu 3atwo... - Supercie¿ka materia? - Alex, kt�ry zam�wi3 sobie naleoniki z waniliowym serem straci3 ochote na jedzenie - To jest plotka czy.... - To jest Daleki Zwiad i Kosmopol ma w swoim posiadaniu od 1947 fragmenty oraz ca3e sondy produkcji Obcych - Lui, kt�ry zd1¿y3 trzema k3apnieciami poch3on1a trzy du¿e hamburgery, g3odnym wzrokiem zmierzy3 paruj1ce lecz szybko stygn1ce naleoniki - ...szkoda wyrzucia. Nie masz nic przeciwko temu, ¿e ja skoncze...? - Obcy i supercie¿ka materia - Alex bez s3owa podsun13 swoj1 porcje pod nos zwalistego kolegi - ...cholera, wygl1da, ¿e ja jestem niedoinformowany. - Niekt�rzy nazywaj1 to g3upi - Lui bekn13 - ale jak g3upi g3upio robi, tak g3upi jest, czy na odwr�t... s3uchaj, czemu nie si1dziesz do w3asnego info symulatora i nie pogrzebiesz w tutejszej bibliotece? To jest Zwiad. I my wiemy rzeczy... ja bym ci chetnie wszystko wyjaoni3, lecz mam egzaminy i studia i od kosmicznego gwizdka roboty. - Ty sie uczysz? - zdziwi3 sie Alex. - Ca3y czas. Jak chcesz bya kimo, musisz wiedziea... du¿o. Wiecej ni¿ inni. Taka jest polityka Kosmopolu. I tobie te¿ bym radzi3. Jeoli cie tutaj wzieli to nie bez powodu. Masz w sobie coo nadzwyczajnego. Odkryj to...Julianno... - IdY sie zonanizuj - Alex wsta3 i prawie biegiem ruszy3 do siebie. Porucznik lewus imieniem Lui mia3 bardzo cie¿kie ¿arty i sam te¿ by3 cie¿ki. Nastepne dwa tygodnie obrodzi3y nudn1 rutyn1 nauki na symulatorze Esso oraz fantastyczn1 podr�¿1 przez archiwa Kosmopolu le¿1ce otworem przed nowym agentem w pok3adowej bibliotece. Alex nie mia3 w1tpliwooci, ¿e jest, a raczej bedzie jednym z tych tajemniczych cicho ciemnych tropi1cych Obcych. Olecz1c godzinami nad ekranem czytnika poch3ania3 info jak g1bka wode. I to co odkrywa3, na przemian, dawa3o mu zatwardzenie, skurcze ¿o31dka i mokre spodnie. Dwa tygodnie ¿ycia w transie. OtrzeYwienie przysz3o z kalendarzem zwiastuj1cym nadci1gaj1cy koniec roku. Alex, jako praktykuj1cy katolik, potrzebowa3 symbolu i nastroju by godnie ur¿n1a sie noworocznym szampanem. Dlatego studia posz3y na bok a w jadalni zacze3a rosn1a zielona namiastka alpejskiego owierku. Okazja do fizycznej pracy i chwili zadumy nad zgrzytem tego owiata. - Lui! Czy nas ktoo podgl1da? - Alex zajety prac1 nad ozdabianiem noworocznej choinki z plastyku, robi3 miny do w3asnego odbicia w kolorowych szklanych bombkach, misternie ulepionych przez lokalny warsztat i dwa androidy na co dzien dozoruj1ce stos i silniki. - Co do tego opinie s1 podzielone - porucznik nadal w mundurze i nadal tylko czeociowo z nogami na pok3adzie a kosmosem w oku, mia3 ponur1 mine - co, ty, tutaj, papieska twoja rasa, montujesz? - Balsam dla duszy, co ciebie te¿ ruszy gdy razem zanucimy kolede - Alex by3 w dobrym nastroju, jeoli ju¿ nie owi1tecznym - ...i koniecznie musisz spr�bowaa moich uszek w czerwonym barszczu. Tutejszy dyspenser ¿ywnooci to genialna maszynka. Zna wszystkie recepty. Nawet karp po ¿ydowsku... - Razem mo¿emy wszystko - zgodzi3 sie szybko Lui - a z ryb najlepsze jest rypanie... owiety Skarabeuszu, mam wra¿enie, ¿e jestem u babci w Madrycie, co to za zapach? - Sztuczna sosna, ale jedzie kadzid3em. To nie to co w pieknej Polsce. Ja tam studiowa3em trzy lata teorie strategii oraz historie wojen. Tam to oni robi1 owieta! Choinki pod sufit, oryginalne, pachn1ce jak las. I onieg. Tony oniegu. - Zabawy dla tradycjonalist�w - Lui zmarszczy3 brwi - ja to wpad3em by cie poprosia o przys3uge...coo, podziemna ich maa, albo ktoo, maca nam lekko po pajeczynie. Lekko, rozumiesz, lekko... - Nowa supernowa? - zakpi3 Alex - Co ja moge? - Sam zobacz - Lui w31czy3 Graj1c1 Maszyne i monitor pokaza3 ma3y r�j czerwonych tr�jk1t�w wolno pe3zn1cy poprzez ekran - info dziewiea hertz�w. - To s1... - Alex zerkn13 raz na owiec1cy ob3ok, jekn13, i nagle zacz13 dygotaa. *** Pustynia B3edowska le¿y w Polsce i jest jedynie ma3ym kawa3kiem piasku i resztek niefortunnego zalesiania z roku 2023. Nic co warto zwiedzia, czy zapisaa na holo kamerze. Szczeg�lnie, ¿e dzisiaj, to miejsce jest ogrodzone szeociometrowym p3otem z kolczastego drutu i nawet pod napieciem; podobno, by trzymaa z daleka tabuny saren i jeleni odrodzone wraz ca31 Orodkow1 Europ1, kt�ra wys3a3a swoj1 populacje i sw�j przemys3 na Marsa oraz do Orbitalnych Habitat�w, a sama wr�ci3a do Natury i Puszczy. Oczywiocie Polacy dumni z ka¿dego w3asnego, nawet najmniejszego, dziwactwa przyrody, kilkakrotnie og3aszali ten obszar Narodowym Parkiem, lecz jako taki, sta3 sie on prawdziwym Parkiem, dopiero w roku 2035, gdy oenzetowska Komisja do Ochrony Zielonej Ziemi znienacka wpisa3a Pustynie B3edowsk1 do swojego rejestru obszar�w chronionych. Zn�w, nic co warto zanotowaa w personalnym logu, bowiem ONZ, jak wiemy jest naszym Wielkim Bratem wielkooci karze3ka i w starciu z Wielkim Biznesem ma tyle do gadania co ryba wyrzucona na brzeg, czyli Na Pomoc! Lecz to dotyczy tak zwanych Spraw Zagranicznych i Orbity Przemys3owej, bowiem ni¿ej, tutaj, na powierzchni Ziemi, ONZ trzyma wszystko oraz wszystkich za przys3owiowe jaja i kreci nad g3ow1. Jak im sie to udaje, trudno powiedziea, niemniej obecne potegi produkcyjno konsumpcyjne z dawnymi nazwami typu Chiny, Rosja, Japonia i USA, nie s1 zachwycone dyrektywami p3yn1cymi z Genewy, co czesto znajduje odbicie w postawie lokalnych sieci info zdrowo opluwaj1cych szalon1 polityke Organu Niezaspokojonych Zelot�w, czyli Niebieskich Pa3karzy. Mniejsze, by3e geoetniczne obszary administracyjne zwane kiedyo krajami, coo jak Polska, Niemcy, Czechy, Ukraina i tym podobne konserwatywne, ksenofobiczne, ciemne, zabobonne, Yr�d3owo maciczne podstawy ooki Europy, w przeciwienstwie do wielkich tej planety, nie wy31czaj1c Skandynawii, zwykle godzi3y sie na pe3n1 wsp�3prace z ONZ nie maj1c nic do stracenia a wszystko do zyskania. Dlatego, gdy w roku 2035 Pustynia B3edowska wpad3a w czu3e objecia administracyjnych bonz�w z Genewy, nikt w Polsce nie zwr�ci3 na to uwagi. ONZ od trzydziestu lat werbowa3 Polak�w wagonami i kontenerami do pracy pod Niebiesk1 Flag1 i de facto by3 jedynym i najwiekszym pracodawc1 w Orodkowej Europie, wiec, co tam sie wadzia o g3upie kilkaset kilometr�w kwadratowych pe3nych piachu, prawda? Zw3aszcza, ¿e... Od kiedy ONZ zdo3a3o z3amaa industrialny grzbiet Niemiec przenosz1c ca3e zag3ebie Neumark Wittenberg na Orbite Przemys3ow1, od kiedy ONZ zdo3a3o wymazaa z mapy takie porty jak Amsterdam, Hamburg, Szczecin, Gdynia-Gdansk, oraz reszte Ba3tyckich Brudas�w, przekuwaj1c morskie statki na Promy i Rakiety, nikt i nic nie sta3o na przeszkodzie szarogesz1cym sie federales z Genewy. I mo¿e dobrze, ¿e nie. Gdy¿ dzisiaj, roku panskiego 2099, pod piaskami Pustyni B3edowskiej ukrywa sie tajna baza Kosmopolu i coo jeszcze... *** Dawna siedziba NORAD dawno zmieni3a w3aociciela, przejeta przez SZOK, czyli Specjalny Zwi1zek Obronno Komunikacyjny ONZ z filiami na ca3ym owiecie. Lecz, o ile poprzednio, by3a tylko tajnym centrum zbierania i przetwarzania danych, to dzisiaj by3a te¿ domem organizacji tak tajnej, ¿e o jej istnieniu nie wiedzia3 nikt. Nawet jej szef. Sekretarz Generalny Harold Wilkinson. - Ekscelencjo, bezpoorednie AV na czerwonym monitorze. Pilne! - sekretarz Sekretarza ubrany w podomke i z papuciami na bosych stopach, delikatnie potrz1sn13 ramieniem opi1cego me¿czyzny. - �e kto? Gdzie? O nie. Krwawy monitor... - Harold Wilkinson z trudem zwiesi3 nogi i odszuka3 nocne klapki - James?...wiesz kto jest na linii...? - Ja nawet nie wiem co to za linia - sekretarz poda3 starszemu i sapi1cemu me¿czyYnie ciep3y szlafrok - ale musi bya ktoo wa¿ny. Genera3 s1dz1c po... - Tak, tak... mo¿esz zamkn1a drzwi - Sekretarz Generalny siad3 przed obudzonym do ¿ycia specjalnym InfoKomem, kt�ry nigdy jeszcze za kadencji Wilkinsona nawet nie bzykn13. To musia3 bya specjalny monitor, gdy¿ by3 w kolorze krwistego befsztyka i lokalne security zawsze zaczyna3o swoj1 s3u¿be od sprawdzenia czy pracuje. Wilkinson osobiocie podejrzewa3, ¿e jest to antyk i zabytkowa pami1tka z czas�w kiedy Ziemia nadal by3a podzielona, lecz jak teraz sie okaza3o, podejrzenie by3o b3edne. - S3ucham? Czym moge s3u¿ya? - pytanie skierowane do nieznajomego, suchego i ponurego genera3a, w tradycyjnym mundurze si3 ONZ, wr�ci3o ostro zagran1 pi3eczk1 werbalnego rozkazu - Sir! Prosze otworzya folder Czarna Rzeka i wywo3aa dane z pliku pod kodem Centurion. Teraz! - Aaaa...? - Sekretarz przez sekunde patrzy3 w oczy genera3a i zastanawia3 sie czy nie poprosia o weryfikacje personalnego numeru. Ten suchy i ponury typ z siwymi w3osami i czarnym w1sem nie figurowa3 w kartotece pamieci, a Harold Wilkinson, pomimo siedemdziesieciu trzech lat mia3 bardzo dobr1 pamiea. Zw3aszcza do twarzy genera3�w i wy¿szych urzednik�w. Z drugiej strony, o tajnym folderze Czarna Rzeka nie wiedzia3 nikt, z wyj1tkiem poprzednika i tajemniczego agenta X, kt�ry stale uzupe3nia3 dane. - Dobrze - Sekretarz obr�ci3 sie do swojego osobistego komputera i wywo3a3 potrzebny folder a nastepnie poda3 imie pliku i po sekundzie mia3 przed sob1 coo czego nigdy jeszcze nie widzia3 na oczy. Super tajny i wyraYnie bez kodu niedostepny, nastepny folder zatytu3owany Kosmopol - ...znalaz3em, generale. - Szkoda, ¿e musia3eo - genera3 zrobi3 sie jeszcze bardziej ponury - my istniejemy, a ty jesteo szefem. Witam w strefie cienia, Haroldzie. Pozwolisz, ¿e sie przedstawie. Dyrektor Kosmopolu, Stanley Maclaski i ja nie jestem genera3em. To tylko wygodne przebranie by zaj1a bojowe pozycje. My w3aonie przejeliomy SZOK i przejmujemy inne g3�wne instalacje obronne Ziemi... - Maclaski! - Sekretarz Generalny znalaz3 to nazwisko w bardzo zakurzonej szufladzie pamieci - M�j ju¿ nie ¿yj1cy poprzednik, Ezra Karpowicz, wspomnia3 ciebie i tak1 instytucje... Ostro¿ne wtr1cenie zosta3o przerwane nastepnym rozkazem. - Strona szesnasta, paragraf trzeci. Czytaj! Sekretarz Generalny pos3usznie wywo3a3 dan1 strone. Jeoli to by3 jakio g3upi wybryk szalenca, to nale¿a3o daa czas by security mog3a zlokalizowaa Yr�d3a - tu czytaj1c, tu poprawiaj1c fotel, Wilkinson wcisn13 guzik alarmu ukryty pod porecz1. Niepotrzebny gest. Paragraf trzeci by3 formalnym dokumentem za3o¿enia tajnej organizacji kontra wywiadowczej po egid1 ONZ i nastawionej na ociganie UFO oraz Obcych. - Piek3o by to poch3one3o! Czemu ja o tym nie wiem...nic... nie wiedzia3em wczeoniej?! - Pierwszy �wczesny za3o¿yciel wiedzia3, lecz z uwagi na delikatn1 nature pracy Kosmopolu, zadecydowa3, by ta informacja by3a dostepna tylko w wypadku kiedy my bedziemy miea pow�d by wyjoa z ukrycia. - To znaczy? - Sekretarz wygoni3 ruchem reki kilku sp3oszonych i zaspanych tajnych agent�w wymachuj1cych broni1 i pakuj1cych sie do sypialni. - Ja nie moge polecia u¿ycia atomowych broni. Ale pan, szefie, musi... - �e jak prosze?! - Harold Wilkinson z3apa3 sie za serce. - Bardzo mi przykro - siwy i suchy genera3 nie bed1cy genera3em westchn13 cie¿ko - Sir! Mam konfirmacje z Dalekiego Zwiadu. Nasz Uk3ad S3oneczny jest pod atakiem wrogich, Obcych, pojazd�w z g3ebokiej przestrzeni. To znaczy wojne, kt�rej nie wolno nam przegraa. Mamy ju¿ pierwsze straty. Jesteomy pod atakiem wroga, sir! I ja potrzebuje atom�wek... *** Dalia Woong zmieni3a kolor brwi, uczesanie i kombinezon. Po tygodniu awiczen na orbicie Jowisza jej zesp�3 zosta3 promowany do pe3nej operacyjnej jednostki polowej, co oznacza3o wst1pienie na rok do prawdziwego wojska i zawieszenie na ca3e dwanaocie miesiecy luzu jaki by3 dany cywilom, lecz nie tylko to... Melduj1c sie przepisowo w administracyjnej sekcji SZOK13, Dalia z zadowoleniem odkry3a, ¿e tak zwana Pustynia B3edowska, to tylko kawa3ek zaonie¿onego pola otoczonego m3odym lasem w samym centrum Europy i raptem godzine lotu grawilotem do Berlina i ca3ej licznej rodziny od stu lat mieszkaj1cej w zabytkowej i bardzo ekskluzywnie po3o¿onej kamienicy. Aktualnie, Dalia zawsze by3a ciekawa jak dziadek Otto Woong zdo3a3 ze skromnej pensji rz1dowego urzednika p1czkuj1cego dopiero ONZ, kupia sobie taki pa3ac, lecz, dziadek Otto by3 zawsze chodz1c1 tajemnic1... - Porucznik Woong - dy¿urny sier¿ant mia3 dziwne spojrzenie i skryty uomiech - prosze za mn1! - wysoki blondyn z niebieskimi oczami pokaza3 na drzwi. - W ka¿dej chwili, w ka¿dym uk3adzie - Dalia mia3a ochote ocisn1a krok sier¿anta i zbadaa cie¿ar gatunkowy jego meskooci, lecz to co by3o dobre pomiedzy agentami, nie musia3o bya tutaj. Generalnie Europa nadal ho3dowa3a takim absurdom jak ma3¿enstwo czy naturalnym porodom. A sier¿ant s1dz1c po imiennej naszywce by3 kimo lokalnym... - Ja moge pani1 wzi1a za s3owo. Bedziemy pod jednym dachem - prowadz1c Dalie do windy, sier¿ant mimochodem otar3 sie biodrem o jej biodro. - Nie! Ja mam przydzia3 tutaj? - dobrze udane zdziwienie by podtrzymaa... - Tak pisze w logu - sier¿ant starannie zamkn13 drzwi, co by3o dziwne, i r�wnie starannie wpisa3 coo do kontrolnego panelu security na ocianie windy, co te¿ by3o dziwne. Ale najdziwniejsz1 rzecz1 by3a pamiea o okolicy p3askiej jak deska. Dalia mog3a przysi1c, ¿e nie widzia3a nawet jednego wie¿owca. - Ajjjiii!! - zapadnia rune3a do do3u a z ni1 winda i pasa¿erowie. Dalia odruchowo z3apa3a za ramie sier¿anta - Jezus Owiety! Czy my zje¿d¿amy? - Tylko pieadziesi1t pieter - pomocny blondyn opiekunczo otoczy3 ramiona dziewczyny - prosze sie nie baa, wypadki s1 rzadkie. Jeden na trzy. - Dobry chwyt - Dalia odzyska3a w3adze w nogach lecz nie broni3a sie przed uociskiem, czy przypadkowym muonieciem meskich ust na skroni. Jej obecny cicerone by3 postawnym adonisem z dobrym penisem. Patrz1c do do3u widzia3a peczniej1c1 bulwe w spodniach. � I nie wy¿ytym. Coo jak ja...cholerny okres miea teraz okres...� - ...to jak masz na imie, piekny panie? - W3adys3aw Palinski. Ale m�w mi Wlad. Tak ka¿dy m�wi. Latwiej... - To prawda. Wlad. Ty jesteo tutejszy? - Z g�rali. Z Zakopanego. Ale tak. Tutejszy. Znaczy Polak. - A jest jakao r�¿nica? - Jeoli lubisz narty, to jest. Ja z g�r. Teraz dobra pora na narty. - Najlepsza - pospiesznie zgodzi3a sie Dalia, z nerwowym parsknieciem i omiechem utopionym znienacka w gor1cych i namietnych ustach sier¿anta. Szarpniecie blokuj1cej zapadni i dYwiek dzwonka otwieranych drzwi, przerwa3 nieskonczonooa dwudziestu sekund ekstazy. Dalia mia3a w uszach ucisk i galop serca w krtani - telepata erotoman. Bo¿e, Wlad... ty jesteo szybki. - Nigdy w 3�¿ku - rozbrajaj1co przyzna3, omiej1cy sie szeroko, blondyn - A ty? - My to sprawdzimy przy najbli¿szej okazji - zdecydowa3a Dalia - to gdzie dalej? Tutaj wygl1da jak na Ksie¿ycu. Same tunele. - Tego nie wiem - sier¿ant wr�ci3 do windy - ktoo cie znajdzie. To nie moje poletko. Ja gram waleta na g�rze. Pani porucznik! - salut by3 oficjalny. - Sier¿ancie! - Dalia odda3a salut i pos3a3a ca3usa. S3u¿ba w wojsku zaczyna3a wygl1daa bardzo, bardzo obiecuj1co. - Gotowa? - szczekniecie za plecami by3o tym czym by3o. Szczeknieciem wociek3ego cerbera w ludzkiej sk�rze. - Nigdy z tob1 - Dalia popatrzy3a przez ramie na nowego przewodnika. - To znaczy...? - cerber by3 pu3kownikiem ONZO i nosi3 bron w otwartej kaburze. Do tego mia3 ma3pi1 twarz, kwadratow1 szczeke i z3amany nos. Taki typowy ¿andarm, z manierami z karceru. - Gub sie kretynie - Dalia zrobi3a coo z rekami i agresywny pu3kownik odskoczy3 jak oparzony - gdzie moja kwatera, zbuku? - Przepraszam. Ja bardzo przepraszam. Pomy3ka w adresie - cerber zacz13 merdaa ogonem czyli wymachiwaa pa3k1 i udawaa, ¿e pada deszcz - ty nie masz naszywki OS. Ja nie jestem a¿ taki super telep. - �aden problem. Dalia Woong melduje sie na szkolenie praktyczne. - Kto daje g�wno - pan pu3kownik mo¿e nie by3 super telepat1, ale sam mia3 OS na piersi i nale¿a3 do wtajemniczonych, znaczy, Rodziny. I oczywiocie czyta3 myoli gdy m�g3, jeoli m�g3... - Jo Unger. Ochrona. Ty bedziesz tutaj pilotem. Idziemy! - Tutaj?! - Dalia musia3a biec by nad1¿ya za pu3kownikiem - Jakio prototyp na symulatorze, czy zdalne sterowanie? - He, he... - ¿andarm wyszczerzy3 nier�wne i po¿�3k3e k3y - ...coo lepszego. - A co? - Dalia zweszy3a pude3ko z prezentem i by3a nagle bardzo grzeczna - a to ja przepraszam, kolego. Ten Amor z g�ry, imieniem Wlad, zrobi3 mnie na p�3 minuty kobiet1, do stopnia zapomnienia... sie! Amen! Przysiegam... - Ta, ta! - brzydki jak noc pu3kownik 3ypn13 na id1c1 u jego boku dziewczyne z du¿1 doz1 scenicznie nie ukrywanego obrzydzenia - Seks i specjalne si3y nie id1 w parze o ile wiem. Wstyd i Merlin na ciebie... - Zaraz Merlin - Dalia wtuli3a g3owe w ramiona - ja mam s3abooa do takich niebieskookich blondyn�w. Czy to moja wina, ¿e mam poci1g? - He, he... - ¿andarm strzykn13 olin1 na mijaj1cy ich android - ...kiedyo adeptom amputowano konc�wke by nie musieli miea. S3ysza3em, ¿e adeptki bez 3echtaczki s1 w stanie siegn1a Alpha Proxima. Sprawa koncentracji i w3aociwego stosunku do pracy. Czytaj, du¿o pracy i ¿adnych stosunk�w. - Owinia - Dalia dopiero teraz odkry3a w oceanie nalepek na piersi pu3kownika ma3y czerwony znak eskulapa. Typ by3 naukowcem i praktykuj1cym lekarzem. - Te¿ musi sie zabawia, nie? - Jo Unger zatrzyma3 sie przed ma3ymi drzwiami z monitorem security oraz wypuk3ym bio skanerem wtopionym w tytanow1 p3yte - To jest to, kole¿anko. Klej sie do macacza i powodzenia. Tak na marginesie, jak bedziesz miea woln1 chwile to zajrzyj do Laboratorium. - Na poprawienie linii Labium? Dziekuje. Lubie swoj1 kobiecooa. - I ja te¿ - pu3kownik bezwstydnie pomaca3 solidne kobiece biodro - zw3aszcza na p3�tnie. Ja maluje. Ot, hobby, ale dobrze jest miea w3asny olejny akt... - Taak? - Dalia zn�w musia3a zrewidowaa swoje szufladki i prze3o¿ya pana pu3kownika do dzia3u weryfikacji - Dlaczego nie. Artyoci zawsze daj1 mi dreszcze. Nie to bym zna3a wielu... - Nie martw sie. Moje atelier jest w oran¿erii. Ja lubie malowaa nie tylko nago ale i w naturze. Nastr�j. Kwiaty. Kolibry. At3asowe orchidee. Zapach kobiety... - Och, przestan bo zaraz zaczne sie rozbieraa - Dalia z uomiechem potakne3a. - Bede zachwycona, m�c miea akt na oleju. - I ja te¿ - pu3kownik obliza3 wargi - ju¿ myje pedzel. Kiedy? - Jak czas oraz okolicznooci pozwol1. Zaraz? - Dalia nie k3ama3a, m�wi1c, ¿e jest gotowa sie rozebraa. Dwa d3ugie tygodnie o suchej pochwie w omierdz1cych chemikaliami rakietach i Habitatach zrobi3y j1 zdesperowan1 i g3odn1 seksu. - Bo¿e, dobry bo¿e, da3eo temu co nie mo¿e - ¿andarm nie bed1cy ¿andarmem za3ama3 d3onie - szkoda, ale s3u¿ba nie dru¿ba. Ty masz ju¿ zapisan1 randke z bogiem wojny. Co ja omiertelny moge? Klej sie do drzwi. Oni czekaj1. - Kleje - Dalia zrobi3a coo z rekami i pan pu3kownik westchn13 g3eboko lecz radoonie. S1 po¿egnania i po¿egnania. W Oddzia3ach Specjalnych s1 specjalne po¿egnania. Wlad, ten blondyn by nie zrozumia3. Jo, ten ma3polud, rozumia3 a¿ za dobrze. Dalia da3a mu sw�j prywatny telepatyczny numer kodowy. Czyli coo pomiedzy zdjeciem majtek a otworzeniem bankowego sejfu. Znak zaufania miedzy nowymi cz3onkami Rodziny. - Jestem zaszczycony, mistrzu - brzydal pok3oni3 sie w pas. - Trzymaj jezyk za zebami. To nie jest Budapeszt czy Praga. My tutaj nie rz1dzimy a ja mam swoje ma3e Rodzinne zadania i rozkazy - Dalia opar3a sie o drzwi i pozwoli3a by bioskaner zajrza3 jej do oczu i pobra3 odciski. Oliskie we¿e pr�bnik�w zadowolone z odczytu znikne3y po minucie a same drzwi sapi1c t3okami ruszy3y tone o3owiowych p3yt otwieraj1c sie na tyle by gooa m�g3 wejoa bokiem i z niejakim trudem. Paranoja ochrony, lecz usprawiedliwiona. - Ja nie wierze - Dalia sta3a na w1skiej kracie galerii biegn1cej dooko3a ogromnego krateru z tysi1cem bezcieniowych jupiter�w oowietlaj1cych weglowo czarny i zda sie nieskonczony w swym ogromie dysk statku. - A jego imie jest Ares - czekaj1cy przy drzwiach me¿czyzna by3 w niebieskim laboratoryjnym kitlu i nosi3 polaryzuj1ce antyradiacyjne okulary - witam pilocie. - Dalia Woong melduje sie... - Palisz? - me¿czyzna trzyma3 w reku paczke 20/20 - Tutejsze i mocne. Och! Ja mam na pierwsze i drugie Adam. Trudno o pomy3ke. I jestem normalny. - Raczej genialny. Adam Adam Linde?! Sir! Czy moge poprosia o autograf? - Cokolwiek, idziemy. Jestem ciekaw jak Ares i ty u3o¿ycie sobie owiat3owody. - Tak jest! - Dalia mia3a kocie oczy i spocone d3onie. A.A.Linde! Najwiekszy geniusz po Einsteinie, a mo¿e raczej nastepny i tym razem nie tylko teoretyk ale i genialny praktyk. Sam A.A. Linde! �Ja powinnam ca3owaa olady jego st�p i pe3zaa na kleczkach opiewaj1c najnowszy biblijny rap Quo vadis, padre?� - ...widzisz, to jest coo co bedzie mod1 przysz3ooci, kiedy udostepnimy biznesowi nasze patenty i pozwolimy by pomiedzy maszyn1 i cz3owiekiem nast1pi3a wieksza integracja na poziomie sensoryczno decyzyjnym... ty mnie s3uchasz? Coo ci wpad3o w oko? Lzawisz. - Nie, panie. Jestem ca3a uszami. - OS. Typowa Praga lub Buda. Gdzie cie pi3owano? - Linde prowadzi3 wprost do przemys3owego wyci1gu i sam by3 taki industrialny i techniczny. Nic z wy¿szych uczua czy rejon�w. Dalia znajdowa3a w naukowcu bia31 ociane nie do spenetrowania czy wspiecia. Jak kodowy rygiel blokuj1cy dostep do tajemnic zamk�w w cybersieci... - ...nie, nic, to tylko dym. Ja nie pale. - Przepraszam - Linde pstrykn13 peta w pustke za barierk1 - uwa¿aj na stopien i zapnij pas. Nasze wyci1gi s1 dla robot�w a nie ludzi. - Tak jest - Dalia pos3usznie przypie3a sie do jednej jedynej metalowej ocianki i prawie w tej samej chwili zaczeli spadaa w zgrzycie mechanicznej skargi hamulc�w pal1cych ¿elazne prowadnice dYwigu. Na dole by3o duszno, cuchne3o amoniakiem, ozonem, przegrzanym plastykiem, zao armia ludzkich mr�wek w he3mach i r�¿nokolorowych kombinezonach oraz zagony samojezdnych automat�w wszystkich typ�w przyprawi3y Dalie o natychmiastowy b�l g3owy. Lecz mo¿e to by3 te¿ ha3as. Uporczywy, dudni1cy werbel na granicy s3yszalnooci i tak niski, ¿e poruszaj1cy przepone i kiszki. - Radio! - Linde wcisn13 do ucha dziewczyny ma3y gumowy ko3eczek i poda3 drugi z przylepcem oraz gestem wskazuj1cym na krtan. - Lepiej? - g3os by3 odleg3y lecz wyraYny. - Lepiej - Dalia przylepi3a mocniej mini mikrofon do szyi oraz poprawi3a mini s3uchawke w uchu - To co to jest, profesorze? Nasza wunderwaffe? S1 plotki o czymo... - Gdzie?! - Linde by3 wyraYnie przestraszony. - U nas. W Rodzinie... - Aa... u was... - machniecie reki by3o odruchowe i dyskwalifikuj1ce stan zagro¿enia. WyraYnie, Rodzina nale¿a3a tutaj do grona wtajemniczonych i zaufanych - ...tak, to mo¿na nazwaa now1 broni1, aczkolwiek jak1, pozostaje otwartym pytaniem. Ares jest prototypem i zaledwie na etapie pierwszego samodzielnego lotu poza Ziemie. W zale¿nooci od tego jak bedzie sobie dawa3 rade z g3ebok1 przestrzeni1, my dopasujemy mu zbroje i miecz, tak by nie zani¿ya sprawnooci a podnieoa wartooa bojow1 pojazdu. Coo dla kowala i rusznikarza. To tutaj. Lecz wpierw... Tour de Ares, madame? Dalia znalaz3a sie przed otwartym lukiem w bezkonturowej czarnej g3adzi ociany statku. Zapraszaj1cy gest profesora by3 jak bilet do przygody, lecz ona mia3a na plecach gesi1 sk�rke, dreszcze w mieoniach, a w sercu przeczucie obecnego i bardzo realnego niebezpieczenstwa. Ares by3 z3y. Fizycznie z3y. Psychicznie z3y. Nawet para normalnie nie pachnia3 r�¿ami. Coo, rodem z samego dna piekie3, czo3ga3o sie wewn1trz. Mo¿e olepe i ledwo obudzone. Mo¿e jeszcze bez pe3nej samoowiadomooci, lecz nawet w obecnej postaci odra¿aj1ce i straszne. Wielka czarna oomiornica, w wielkim czarnym akwarium. Tajny rozkaz z Budapesztu nagle nabra3 sensu i treoci. - Coo nie tak? - Linde zn�w pali3 i mia3 bardzo uwa¿ne oczy. - Nie wiem. Ja jakoo... nie czuje ochoty na zwiedzanie... - To jest OS, prawda? - profesor wyraYnie unika3 s3�w magia czy medium. - Sto procent OS i sto procent negatywnej si3y - Dalia ostro¿nie dotkne3a czarnej ociany i sycz1c cofne3a palec sparzony czerwon1 iskr1 - ...Jezu! Czy¿by ktoo wpad3 na spos�b produkowania syntetycznej czarnej magii? - Jeszcze nie, ale zapewne twoi koledzy pracuj1 - Linde patrzy3 bez zmru¿enia na swojego goocia - ty nie jesteo takim tam sobie adeptem, przypuszczam. - S3ucham? - Dalia opuoci3a g3owe i zerkne3a w bok - du¿a ta konstrukcyjna sala... - Nie, nie jesteo. Oni by nie przys3ali kogoo mniejszego od mistrza. No c�¿, bede szczery. Przedobrzyliomy. Ktoo kiedyo wpad3 na pomys3 by wraz z bojow1 nazw1, a raczej dla jej podtrzymania, dodaa ma31 kapliczke wewn1trz statku, poowiecon1 Aresowi - profesor Linde by3 nagle zmieszany i niepewny jak ubraa w s3owa to co chcia3 przekazaa. Ta ma3a chwila niepewnooci otworzy3a okienko w murze jego mentalnego fortu i Dalia zdo3a3a zaraz sfotografowaa symbol strachu wielkiego naukowca. - Bogowie i magicy to tylko u¿ytkownicy nadzwyczaj zaawansowanej wiedzy, panie profesorze - Dalia z ukrytym uomiechem powita3a ulge maluj1c1 sie na twarzy Lindego - weYmy tak1 telepatie. My jej u¿ywamy jak radia, lecz wiemy o niej mniej ni¿ o radiu. Za3o¿e sie, ¿e ewentualnie, ktoo kiedyo zdo3a odkrya prawa rz1dz1ce na tych subtelnych lecz zdecydowanie fizycznych poziomach energetycznych. To jest pasmo elmagu lecz bardzo finezyjne... - Nie tylko mistrz ale i naukowiec... jak widze - Linde sk3oni3 lekko g3owe. - Za lat pieadziesi1t, mo¿e... - Dalia roz3o¿y3a bezradnie d3onie - ...na g3upiego magistra magii potrzeba a¿ trzydziestu lat rycia w papirusach... - S3ysza3em, ¿e niekt�rzy s1 tak uzdolnieni... - Linde nie skonczy3 celowo. - Talent nie zast1pi badan podstawowych oraz rzetelnej wiedzy. I ja nie mam talentu. Tylko odrobine drygu... - Dalia te¿ zawiesi3a g3os. - Bya mo¿e tyle, by zdo3aa okie3znaa burze - profesor zn�w zrobi3 sie nerwowy i siegn13 po papierosy - Ares to nie jest popychle z Parnasu. To jest b�g, przez du¿e B. - By3 - szepne3a Dalia - a to tutaj jest imitacj1... - Jest! - Linde znienacka zakl13 - ten diabelski in¿ynier Mykkenos i jego grupa! - Kap3an? - kobieta z czarnym lokiem podnios3a brwi, zarazem mru¿1c oczy - To by wyjaonia3o te wibracje. Ja czuje zgestek woli bez obrazu czy kszta3tu, ale tam jest si3a i gniew i rozpacz i nienawioa....oczywiocie, to tylko chemoindukcja oraz czeociowa manipulacja masy z u¿yciem wzmacniaczy fal Zetha. Czy pan wie, ¿e tak na prawde, to magia i bogowie s1 nasz1 kreacj1? - R�¿nie m�wi1 - Linde ssa3 peta i by3 ostro¿ny - Hradczany i Buda ma te swoje dziwne teorie. Ale to wy! Zao populacja i ciemnogr�d widzi to inaczej... - In¿ynier Mykkenos i jego grupa? - Dalia obr�ci3a g3owe w kierunku trzech ciemnych sylwetek id1cych w ich kierunku - to s1 oni, tak? - O wilku mowa - Linde rzuci3 niedopa3ek i siegn13 po zewnetrzny alarmowy komunikator ochrony - i ja mam tego dosya! - Mam ich zabia? - sycz1cy szept s3odkiej blondynki z lekko skoonymi oczami. - ...ty?! - Linde opuoci3 komunikator i zapatrzy3 sie w ch3odny b3ekit egzotycznych oczu - Ty jesteo...? - Nikim - Dalia zrobi3a coo palcami lewej reki i jej rozm�wca straci3 dar mowy - ...wybacz, profesorze. Kiedy dosta3am rozkazy z Budapesztu, nie rozumia3am nic. Teraz rozumiem. Wybacz... - Czarna omiera w bia3ym opakowaniu? - rubaszny omiech niskiego i oniadego me¿czyzny stoj1cego pomiedzy dwoma pos1gowymi sylwetkami w zbrojach termoudarowych i z narzedziami spawaczy na pasach - a jakie¿ to rozkazy wyda3 wielebny Janosz Sedarko? - Bym zadba3a do konca o ka¿dy problem jaki powstrzymuje projekt Tarcza - Dalia popatrzy3a na mroczn1 ociane statku - ...nielicha tarcza... - obracaj1c g3owe, popatrzy3a na in¿yniera - ...¿aden problem! - Mistrz magii agnostyk, ja sie zaraz spale - oniady me¿czyzna ze smolistymi oczami parskn13 omiechem - ...ty nie wierzysz, wiec nie mo¿esz bya za lub przeciw. Ares i ty to przeciwne bieguny. Szkoda. Chetnie po3o¿y3bym cie na o3tarzu w imie po31czenia Wenus i Marsa. Pachniesz kobiet1 z przesz3ooci. - Mam okres - Dalia pstrykne3a palcami i dwie pos1gowe sylwetki spawaczy przesta3y bya pos1gowe, wolno wal1c sie do jej st�p - a jak mam okres to jestem podniecona i zwykle z3a. Chcesz w ten niewyparzony ryj? Tak tradycyjnie? - Cholera - in¿ynier przesta3 miea smoliste oczy fanatyka i ca3kiem normalnie zacz13 sie pocia ze strachu - ...3aski, mistrzu... - To ju¿ je