8686
Szczegóły |
Tytuł |
8686 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8686 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8686 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8686 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
M. Robert Falzmann
ATAK
�ycie jest walk� o przetrwanie, zao najlepsz1 obron1 jest atak.
Berseker Blox zadygota3 i otworzy3 swoje antenowe olepia nagle pewien, ¿e
jego
obecnooa jest wymagana a jego owiadomooa potrzebna. Bed1c tylko maszyn1 i
automatem nie by3 w stanie zanalizowaa Yr�d3a tych przemo¿nych uczua,
podobnie
jak celowooci dzia3an bowiem wykonywanie rozkaz�w by3o niczym i wszystkim, w
zale¿nooci od tego czy rozkazy kolidowa3y z trzema przykazaniami czy
te¿ nie.
Bardzo proste sprze¿enie zwrotne.
Jeoli nic ci nie zagra¿a, wykonaj.
Berseker Blox dawno temu stwierdzi3, ¿e nikt i nic mu nigdy nie
zagra¿a, nawet
s3once id1ce nagle supernowa, co niefortunnie zatrzyma3o go na drodze do
wymiecenia Sol 3030 z
odrastaj1cego bioomiecia. Tymczasowe oolepienie sensor�w i pewne drobne
uszkodzenia
mechotkanki zosta3y naprawione we w3asnych szybko zbudowanych warsztatach.
Blox by3 prawdziw1 konstrukcj1 zamknietego ko3a i by3 w stanie, nie tylko
replikowaa w3asne czeoci, lecz produkowaa roboty, kt�re produkowa3y roboty,
kt�re produkowa3y narzedzia, kt�re by3y nastepnie u¿yte do produkcji
jeszcze
bardziej zaawansowanych robot�w, kt�re bed1c fabrykami potrafi3y masowo
dostarczya wszystko
co potrzebowa3 skromny mechaniczny morderca biolo. Po spotkaniu z Supernow1,
Berseker Blox
potrzebowa3 czasu i plus minus stu milion�w drobnych czeoci, g3�wnie z
axolektroniki i
magnotroniki, by bya w pe3ni funkcjonaln1 omieciark1 galaktyki. To pierwsze nie
by3o
problemem, gdy¿
Supernowa sama zadba3a o okoliczne odka¿anie z rdzy i zieleni. Dalsze
rejony, a
zw3aszcza ohydnie zapaskudzony kawa3ek z Sol3030, m�g3 poczekaa. Blox nie
spodziewa3 sie, ¿e po ostatnim wymiataniu gigantycznych biokonstrukt�w,
cokolwiek bardziej rozwinietego ni¿ bakteria, zdo3a3o przetrwaa na trzeciej
planecie, niemniej ostro¿nooa nakazywa3a dokonczenie porz1dk�w. Biozaraza
mia3a
od dawna zwyczaj podnosia swoj1 podstepn1 g3owe w najmniej spodziewanych
rejonach i
miejscach.
By nie bya zdanym na los szczeocia i przypadku, a bed1c nauczonym smutnym
doowiadczeniem swoich poprzednik�w, Blox przed za3o¿eniem w3asnej bazy i
sieci
fabryk, rozes3a3 po okolicy kilka tysiecy dron�w, ma3ych sond zwiadowczych na co
dzien
bed1cych jego wczesnym systemem ostrzegawczym a zarazem szpiegowskim.
Wprawdzie, jak przypuszcza3, Sol3030 nie zdo3a3a reanimowaa swoich gigantycznych
rdzawc�w i zieleniawc�w, lecz coo tam ciep3ego pe3za3o po dnach i pod
kamieniami. Podobnie, Sol3032 mia3o zn�w pow3oke rdzy i zieleni co prosi3o o
wypalanie, lecz tam, Blox mia3 dylemat gdy¿ czeoa ¿ycia by3a czysto
krystaliczna
i jako taka pokrewna W3adcom.
W tej czeoci galaktyki i tak daleko od centrum, rzadkooa nadzwyczajna, i Blox
nawet konsultowa3
specjalne przypisy do g3�wnego kodeksu pracy, chc1c sie upewnia czy takie
objawienie
krystalokonstrukt�w nie powinno bya zg3oszone do Centralnej Bazy, lecz wybrane
przypisy
ostrzega3y jedynie przed niszczeniem Aluminotrop�w oraz Protoferrytowc�w i nie
wspomina3y
zupe3nie form opartych na kryszta3ach molibdenu, tantalu czy kadmu.
Blox chc1c bya po bezpiecznej stronie miot3y zdecydowa3 sie polerowaa Sol3032
wybi�rczo; niszcz1c biolo, oszczedzaj1c krystalokonstrukty. Ta polityka
doprowadzi3a ewentualnie do zaniku tych pierwszych i rozkwitu tych drugich, co w
olepiach anten Bloxa, zmniejszy3o potrzebe czujnooci gdy¿ dzielne
krystality
zgodnie ze swoj1 natur1 prawdziwego mecho same zacze3y mordowaa lokalne biolo.
Lecz to by3
czas przesz3y. I kiedy Berseker wys3a3 swoje drony na przeszpiegi a sam zaj13
sie
zas3u¿onym remontem i odpoczynkiem, coo z3ego i nie binarnego zagooci3o w
jego
receptorach.
Liczby.
Po kilkuset tysi1cach lat snu, Berseker stwierdzi3, ¿e ma ubytki w sondach.
Nic
niezwyk3ego zwa¿ywszy rejony gdzie przebywa3. Niestabilne s3onca, biliony
bilion�w meteor�w i gwiezdnego gruzu, nag3e grawitacyjne studnie, obszary
obni¿onego cionienia elmagu, ka¿de mo¿liwe zagro¿enie typowe
dla
pogranicza
czyha3o na bezbronne autoroboty.
Tyle, ¿e te brakuj1ce sondy, szeoa w sumie, zgine3y w rejonie Sol3030. Blox
nie
musia3 bya W3adc1 by logicznie wskazaa sprawce zniszczen. To by3o biolo, biolo i
raz jeszcze
biolo. P�3 biedy gdy tylko o¿ywione. Gorzej gdy na poziomie
samoowiadomooci.
Berseker kilkakrotnie napotka3 w Galaktyce takie rdzawo zielone plamy nie
dotkniete wczeoniej czujnymi kamerami szpiegowskich dron�w. Ka¿de z tych
miejsc,
a by3y to czasem setki planet i dziesi1tki s3onc, a¿ dysza3o od myol1cego
biolo.
I zawsze zab�jczo sprawnego w prezerwacji w3asnego ja. Blox nigdy nie mia3
k3opot�w z
eksterminacj1, lecz czas zmarnowany na dok3adne oczyszczanie by3 strat1 i
problemem
gdy¿ w innych rejonach, koszmarne biolo mia3o mo¿liwooa podnieoa swoj1
ohydn1
g3owe raz jeszcze. - Mo¿e ja powinienem dokonaa pe3nej duplikacji?
Lecz Blox wiedzia3, ¿e to zn�w doprowadzi do konfliktu. Bez biolo i bez
celu,
dwa Bersekery, wczeoniej czy p�Yniej konczy3y znajomooa na omiertelnym
pojedynku.
- Nie! Mo¿e bya tylko jeden! - Blox maj1cy swoje w3asne mecho hormony
dysza3
¿1dz1 akcji - Dobrze. Ja jeszcze nie jestem gotowy, lecz wyolijmy do
Sol3030
zamiast kilku sond, kilkaset bojowych niszczycieli biolo. I zaraz zobaczymy z
kim mamy do
czynienia....Pomiedzy decyzj1, a realizacj1 up3yne3o p�3 obrotu Trzeciej Planety
dooko3a
Sol3030. Ostatniej po3�wki rocznego obrotu. Dok3adnie 31 grudnia 2099 roku, o
godzinie 22.05,
pierwsze niszczyciele Bloxa wesz3y w zasieg radar�w i skaner�w pojazd�w
Dalekiego Zwiadu.
Bezlitosna Mecho Omiera zapuka3a do drzwi uk3adu Sol3030 nale¿1cego do
Ziemian...
***
Kapitan Legionista, Alexander Julius Baas mia3 niewyraYn1 mine. Na jego - Witam
poruczniku! -
siedz1cy przy konsoli zwalisty typek imieniem Luiz Rodriguez Corfu splun13 na
pod3oge i
pokaza3 palcem na wolny fotel, m�wi1c - parkuj Operatorze i szykuj sie do
pierwszej lekcji. To
jest front a my na pierwszej linii ognia. Teoretycznie, lecz kto wie co opi w
mroku.
Uwa¿aj!!
- Tak jest! - kapitan nie wyci1ga3 rangi. W sumie by3 tylko na przyuczeniu...
�Czy¿bym nareszcie trafi3 do prawdziwego Zwiadu?� Fala wspomnien i ulga.
Niespodziewanie odkomenderowany z Legionowej jednostki na Marsie, kapitan
znalaz3 sie w
szalonych trybach Dalekiego Zwiadu, i absurdalnym, surrealistycznym owiecie,
kt�rego istnienia
nawet nie podejrzewa3.
Nie to by ¿a3owa3. Legionowy posterunek Mars03 by3 tak rozrywkowy jak
otaczaj1ce
go piaski, wiec ka¿da zmiana by3a rajem, ale...
- Poruczniku, jestem gotowy! - s3owa w pustke.
- W1tpie. Ty te¿? - pytanie mia3o sens. Kapitan zw1tpi3 od dnia numer
jeden. W dniu odlotu
wbito go do kabiny zat3oczonej po wreby jakimio dziwnymi typami z
somnambulicznym
wzrokiem i ustami szepcz1cymi w obcych jezykach. Sami szeregowcy s1dz1c po
kombinezonach.
Sami zawodowcy s1dz1c po naszywkach Info oraz Pilot. Typowa banda rekrut�w do
oszlifowania.
- Co stoisz, luju. Zwionij. Przestrzen nie rucha lecz jebie...
To by3 pierwszy powa¿ny szok, zw3aszcza, ¿e z ust kobiety.
I kapitan Alexander Julius Baas, pos3usznie siad3 na jedyny wolny fotel,
tu¿
przy toalecie i czu3 sie jak jej zawartooa. G�wniano.
Pyskata rezerwistka mia3a mniej jak dwadzieocia lat, lecz nosi3a beretke Pilota
klasy Zewnetrznej i coo jeszcze. Zabytkowy, kr�tki mieczyk przypiety do
wewnetrznej strony 3ydki. Ten mieczyk, bagnet bardziej, by3 r�wnie egzotyczny
jak jej personalna naszywka. Dalia Woong. Lecz pomijaj1c jezyk i mroczny b3ysk
oczu, dziewczyna nie wygl1da3a na tward1 Azjatke. Je¿eli ju¿, to na
klasyczn1
Europejke z siln1 budow1 i grzyw1 nieregulaminowych blond w3os�w z jednym
omiesznym
czarnym pasmem nad czo3em.
- Czarownica - sprzeda3 sw�j komentarz pogromiony kapitan, licz1c na ma31
rozmowe i
mo¿e coo wiecej. Dziewczyna naprawde mia3a czym oddychaa.
- Tylko czasem - blondynka zmiek3a i nawet pos3a3a mu konspiracyjny uomiech
samymi k1cikami ust - tu trudno wyczua kto jest kto. Ty te¿ z Tajnych
Broni?
- Hyymmm... - kapitan chrz1knieciem uratowa3 sytuacje, zaszokowany nie tylko tym
tykaniem per �ty� ale i reszt1. Wygl1da3o, ¿e ca3a kabina to jakieo bardzo
ciemne towarzystwo, b�g i Sztab Generalny tylko wiedz1cy do czego u¿yte czy
przeznaczone. Kapitan nie raz i nie dwa s3ysza3 r�¿ne plotki o Dalekim
Zwiadzie. Teraz,
unikaj1c wzroku blondynki imieniem Dalia, zaczyna3 dostrzegaa ziarno prawdy i
pow1tpiewaa czy
Mars03 nie by3 jednak rajem. - Kurwa, co ja tu robie i dlaczego? - frustracja
pi1tego ko3a u wozu.
- To jest bardzo dobre pytanie - zwalisty porucznik puoci3 oko - b1dY got�w! -
Jestem, jestem... -
Nastepna fala wspomnien. Mi3e z3ego pocz1tki. Odlot by3 koszmarem
przeci1¿enia, tak jak
by ktoo tam naumyolnie zapomnia3 w31czya antygrav, co zreszt1 potwierdzi3o s3owa
dziewczyny. Przestrzen nadal by3a mordercz1 ocian1 energii a ludzie mokrymi
workami
rzucanymi w pasach na wszystkie strony.
- Lot sie zaczyna jak za Gagarina - siedz1cy obok kapitana, 3ysawy i gibki typek
ze szczurz1
mord1 nie straci3 animuszu - poznajmy sie, Ravi Fisher, Logistyk z Genewy. Ja
pierwszy raz poza
Ziemi1. Mars to wylegarnia piaskowych pche3. Ciekawe co zastane na Jowiszu.
Pewno pingwiny.
- Alexander Baas. Zawodowy oficer... my nie lecimy na Jowisz i tam dopiero
buduj1 pierwszy
Habitat. Same roboty i kilku technik�w...
- Bez g�wna. Czy¿bym pomyli3 rakiety? - g3os Fishera obudzi3 powszechny
rechot i
potakiwania.
- Bardzo weso3e - kapitan natychmiast zrozumia3, ¿e jest sam przez
du¿e S.
Bowiem tamci robili go w dysze jak kota - jebaa cie te¿, Ravi... -
zamykaj1c
oczy, Alexander Julius Baas odseparowa3 sie od otoczenia, nikn1c w mgle samo
indukowanego
snu. Jednej z wielu rzeczy, kt�rych nauczy3 sie na Marsie; pe3nego stanu
koncentracji oraz
medytacji typowej dla mistrz�w jogi z Nepalu. Ot drobne hobby. By zabia nude i
czas. Bowiem,
prywatnie, bed1c Afrykanerem, Alex Baas, mia3 poci1g do rzeczy nie ca3kiem z tej
strony lustra
normalnooci. Co nazywaj1c dalej po imieniu by3o zachwytem nad para normalnooci1.
Prywatnym
zachwytem. Bardzo prywatnym.
- Okay! Jest sz�sta zero zero czasu Oort i data jest 15. 12. 2099. M�j zmiennik,
Alex przejmuje
teraz konsole i nadz�r nad symulatorem info. Operator Luiz schodzi z wachty na
trzy. Raz! Dwa!
Trzy! Aleeeex!!! Lap stery!!
- Jezus! - Kapitan wyskoczy3 z mg3y wspomnien w realm kabiny zwiadowczego
Esso3000 i odkry3, ¿e jego d3onie same tancz1 po p3ycie konsoli a jego usta
same
recytuj1 wpis do audiologu - ...operator Alex przej13 nadz�r nad prac1 pasywnych
radar�w.
Operator Alex przej13 nadz�r nad prac1 skaner�w pasma elmagu. Nastepny skok
czasoprzestrzenny za siedem minut i jedenaocie sekund. �adnych anomalii nie
rejestrujemy.
Wszystko w normie. Over and out.
- Jebany marzyciel. Ty wygl1dasz jak jebany Hutu Tutu Mambo D¿ambo i reszta
drewnianych afrykanskich fajfus�w - zwalisty zmiennik imieniem Luiz trzyma3
twarz tu¿ przy twarzy kapitana - jeszcze raz sp�Ynisz sie o sekunde a
osobiocie
przespaceruje cie po grzbiecie Esso...bez skafandra. Zrozumiano!! - Tak jest!!!
- kapitan
Alexander Baas mia3 bolesne zwarcie w odbytnicy i r�wnie bolesne rozwarcie
pecherza. Ciep3e
krople zacze3y kapaa na jego wyglansowane legionowe saperki.
- Ozyrysie! Kogo oni tu przys3ali - oniada i bardzo delikatna twarz operatora
imieniem Luiz,
zmiek3a i nagle rozci1gne3a sie w uomiechu - ...ty jesteo z pod znaku Lwa.
- Tak jest!! - kapitan nadal mia3 ucisk w kroku lecz kranik pod kontrol1.
- To ci wybaczam. Ka¿dy Lew to kretyn w sprawach zasadzek. Nie twoja wina.
A ja
jestem ze Skorpiona. Czyli, ¿e my sie nie lubimy. Wiedz1c to bedziemy
3atwiej
wybaczaa sobie w3asne fobie. Ja na ten przyk3ad nienawidze wojska, wojskowych i
rz1du. Ponad to nienawidze zimna, brudu, 3ajzowatych marzycieli i kobiet. Acha,
coo wa¿nego. Ja nienawidze jak ktoo krytykuje Egipt. Ja jestem
Egipcjanin...
- Tak jest! - kapitan Alexander z ulg1 rozluYni3 ramiona i poprawi3 sie w fotelu
mimochodem zauwa¿aj1c, ¿e mog3o bya gorzej. Po miesi1cu wedrowania od
Habitatu
do Habitatu i od tajnej kwatery Zwiadu do super tajnej rezydencji Zwiadu, po
miesi1cu koczowania
na ciasnych pryczach w ciasnych kabinach z ciasno g3owymi agentami o ciasnych
wargach,
wdepniecie w nore gadatliwego egipskiego Skorpiona, neurotyka i schizo, nie by3o
problemem.
Oczywiocie tamten mia3 racje. Lwy nie kochaj1 skorpion�w, lecz z natury bed1c
olbrzymimi
indywidualnoociami, s1 w stanie zignorowaa pustynne robactwo. Lecz... nie do
punktu
nadepniecia...na ogon - Egipt!? Egipt jest kolebk1 cywilizacji w Afryce i czymo
co mo¿na
nazwaa jej sercem...
- Prawda? - operator Luiz te¿ odpre¿y3 sie zawisaj1c ramieniem na
konsoli -
Well... tak z bliska to nawet jesteo przystojny...m�w mi Lui, bo Luiz to lipa. -
Okay, Lui. Tak z
bliska to ja jestem omierdz1cy - kapitan Alex odsun13 sie na bok - b1dY kumpel i
popilnuj
sekunde a ja szybko sie przebiore.
- Popilnuj m�j luj. Nad czym? To i tak wszystko leci na auto. A my tutaj dla
picu i teorii z Kosmopolu rodem, ¿e coo tam kurwa czai sie w mroku - Lui
zadar3
nogi na brzeg konsoli. Jego buty by3y miekkimi sanda3ami - Na co czekasz,
Cezarze? R¿nij
Kleopatre - pustynne oczy bada3y imienn1 naszywke. - Ten Julius to po dziadku.
By3 z USA -
kapitan wsta3 i nie m�g3 ukrya plamy na spodniach, ale m�g3 j1 zagadaa - Ty
te¿ nie
wygl1dasz na faraona.
- A kto dzisiaj wygl1da? Homogenizacja genetyczna czyli kogel mogel - oceni3 Lui
- tak na powa¿nie to moja rodzina jest z Madrytu. Europa, Hiszpania, i
tatko
jest sta3ym doradc1 z ramienia ONZ w Kairze. Od trzydziestu lat. Czyli, ¿e
ja
tam sie urodzi3em, wychowa3em i ¿yje. A ty? - Ja z Kapsztadu. Afrykaner.
Lecz
zwiedzi3em troche owiata. Przepraszam... Id1c do swojej kabiny gdzie czeka3y nie
rozpakowane
worki i kontenery, Alexander mia3 mieszane uczucia. Z jednej strony da3 sie
zaskoczya jak kot, z
drugiej strony da3 sie ug3askaa jak kot. Lecz to przecie¿ by3o wojsko i ten
zwariowany
porucznik powinien by3...
- Uwaga! Uwaga! Uwaga! Skok w rozwoju! - pisk krystalicznych audio generator�w w
ocianach i suficie zn�w rozwi1za3 mu pecherz. Gorzej, bo nagle znikne3o
ci1¿enie
i przez kilka sekund mia3 wra¿enie, ¿e spada. - Uwaga! Nowa pozycja.
Szesnasta
awiartka pierwszego sektora. Przyspieszamy by zr�wnaa szybkooa z obecnym
Obiektem. Nasze
widmo jest zerowe. Nasz odczyt jest zerowy. Wszystkie elementy pracuj1 w ramach
tolerancji dla
tego typu pojazdu. Jeoli potrzebujesz pomocy dzwon 1 800 Esso.
- Kpiny. Czy my ochraniamy czy reklamujemy?! - Kapitan Alex kopn13 w drzwi
swojej kabiny i
bez dalszego medytowania zacz13 suszya honor mokrych i dok3adnie oszczanych
jajec.
- Uouu... ale pupka! - g3os Lui by3 jak chlaoniecie Nilowej trzciny. Lepki. - Ty
homo, czy co? -
Alex szykowa3 sie do wziecia prysznica i nie mia3 ochoty na g3upie rozmowy.
Obecny w
drzwiach porucznik by3 fa3szywk1 nie wart1 kopa w malowany ryj.
- Na bezrybiu i rak ryba. Wolisz na raka czy inaczej? - Lui sta3 jak pos1g
Ramzesa, z
za3o¿onymi na piersi rekami i zadart1 g3ow1. - Wole sie umya - Alex
pospiesznie znikn13
w 3azience i zamkn13 za sob1 drzwi ... na zamek. Kolega porucznik by3 bardzo
zwalistym typem.
- Ja... tylko...¿artowa3em... - dobieg3o chichocz1ce wyjaonienie - ...o was
m�wi1, ¿e
Legionioci to same peda3y i zboczency. - Co?! - Kapitan wystawi3 g3owe za drzwi
i odkry3,
¿e Lui wertuje mu portfel.
- Kurwa i Kleopatra. Ty rzeczywiocie jesteo pe3no gwiazdkowym kapiszonem. A ja
myola3em, ¿e ty jesteo... - porucznik Luiz nie odk3adaj1c portfela pokaza3
brod1
na w3asne pagony - ...bo ja nie jestem. To pic na u¿ytek sztabu i pokrywka.
Remanent z ostatniego wypadu do Manili. U¿ywam bo szyty na miare. I taki
seksy.
Nikt nie odmawia kosmonautom kawa3ka ciep3ej...
- Ju¿ to widze - kapitan mia3 ochote wyjoa z 3azienki i sprawdzia czy ten
lewy
Egipcjanin jest tak twardy jak na to wygl1da, lecz w ostatniej chwili zmieni3
zdanie. B�g i Sztab
G3�wny nie montuj1 wariat�w w trybach tajnej maszyny zwanej Daleki Zwiad. Pan
Luiz Rod-coo-
tam, m�g3 bya... - O, ja jestem - porucznik lewus cisn13 portfel na 3�¿ko -
agentem
Kosmopolu. - Fuck! - Kapitan zamkn13 drzwi i wszed3 pod prysznic. Nagle ca3a
mozaika
szalenstw oraz niedoci1gniea samoczynnie uszeregowa3a sie po numerach. I ci
dziwni rekruci i ci
jeszcze dziwniejsi agenci i te wszystkie tajne bazy i transporty pod ochron1
zag3uszaczy. I nawet
to tutaj.
- W sumie logiczne. Wojsko potrzebuje wywiadu. Wywiad potrzebuje zwiadu, a ci s1
niczym bez polowych agent�w i reszty pajeczarzy - pryskaj1c wod1, kapitan
uomiechn13 sie pod nosem - robota nedzna ale p3aca pre¿na. Da sie ¿ya
i nawet
zrobia kariere. Tylko... jak oni mnie zmacali? I dlaczego? - Ludzie z odrzutu.
Drugi sort.
Neurotycy, psychopaci, czyli my - Lui sta3 w drzwiach 3azienki i wolno dar3 na
strzepy
Legionow1 legitymacje kapitana. - Ty telepata, czy co?! - Alexander Baas nie
wierzy3 w3asnym
oczom i uszom. - Fobie, fobie, fobie... - Lui rozsypa3 strzepy po pod3odze -
...jeoli moge coo
poradzia. Zacznij nosia pampersy i pij na noc wyci1g z korzenia pietruszki. -
Jezu. To by3o
medyczne, tak? Ktoo mnie zakapowa3, tak? - Baas zakl13. - Ty. Sam siebie.
Transcendacja
astralna z Tybetu to nic innego jak dostrojenie m�zgu do fali dziewieciu albo
jedenastu hertz�w.
My jesteomy z natury dziesi1tkami, lecz czasami trafi sie mutant. I wtedy nadaje
i odbiera w innym
paomie. Czy wiesz co robi Ministerstwo Komunikacji z nielegalnymi nadajnikami
pracuj1cymi na
zastrze¿onych pasmach?
- Zamyka w3aocicieli - wolno odpowiedzia3 kapitan.
- Sam widzisz. Tutaj mo¿esz sobie nadawaa do usranej omierci - obracaj1c
sie Lui
zrobi3 przepraszaj1cy gest - Kosmopol u¿ywa dziewi1tki i jedenastki do
w3asnej
komunikacji. Telepatycznej. All right. Teraz wiesz wszystko.
- Zaraz! - Alex chcia3 zatrzymaa wychodz1cego lecz nie zd1¿y3. - Masz
szczeocie,
kapitanie. Kosmopol jeszcze do niedawna usypia3 takie niedorobione przypadki jak
tw�j - drzwi od
3azienki zamkne3y sie same i Alex mia3 ochote wya - ...kariera, kurwa! Wiezienie
raczej! Jebane
wiezienie! - No, wiesz, to zale¿y jak na to popatrzea - zaprzeczy3 Lui, gdy
znacznie p�Yniej
spotkali sie przy stole w ma3ej kantynie nad gor1c1 kolacj1.
- Jak to rozumiesz? - Alex mia3 ksie¿ycowy nastr�j siedz1c w jadalni
mog1cej
pomieocia setke. Ich stolik by3 tu¿ przy dyspenserze i Graj1cej Szafie
czyli
monitorze dron�w, milionow1 sieci1 kilometr�w sensor�w otaczaj1cych Esso.
Drobiazg lecz, fakt,
¿e nie byli ca3kiem sami, oraz ciep3e b3yskanie diod w czytnikach maszyn,
jakoo nastraja3o
pozytywnie - ...to jest zsy3ka, nie? - Jest i nie jest. Ja to rozumiem dos3ownie
- Lui pstrykn13
palcami na monitor - Komputer! Ostatni odczyt!
Ciemna tafla sta3a sie tr�jwymiarem symulacji holo i Alex musia3 sie przesi1oa
by m�c obj1a
wzrokiem ca3y obraz na ekranie - Chmura Oorta. Co nowego? - To! - Lui pokaza3 na
migaj1cy w
samym rogu czerwony tr�jk1t - Jeszcze jedna sonda Obcych. Rozkwasi3a sie na
jednym z
kawa3k�w ska3y do punktu pe3nej mechanicznej dezintegracji. Ale jej serce, tak
zwany stos
Lindego, nadal bije. Supercie¿ka materia nie ulega zniszczeniu 3atwo...
- Supercie¿ka materia? - Alex, kt�ry zam�wi3 sobie naleoniki z waniliowym
serem
straci3 ochote na jedzenie - To jest plotka czy....
- To jest Daleki Zwiad i Kosmopol ma w swoim posiadaniu od 1947 fragmenty oraz
ca3e sondy produkcji Obcych - Lui, kt�ry zd1¿y3 trzema k3apnieciami
poch3on1a
trzy du¿e hamburgery, g3odnym wzrokiem zmierzy3 paruj1ce lecz szybko
stygn1ce
naleoniki - ...szkoda wyrzucia. Nie masz nic przeciwko temu, ¿e ja
skoncze...? - Obcy i
supercie¿ka materia - Alex bez s3owa podsun13 swoj1 porcje pod nos
zwalistego kolegi -
...cholera, wygl1da, ¿e ja jestem niedoinformowany. - Niekt�rzy nazywaj1 to
g3upi - Lui
bekn13 - ale jak g3upi g3upio robi, tak g3upi jest, czy na odwr�t... s3uchaj,
czemu nie si1dziesz do
w3asnego info symulatora i nie pogrzebiesz w tutejszej bibliotece? To jest
Zwiad. I my wiemy
rzeczy... ja bym ci chetnie wszystko wyjaoni3, lecz mam egzaminy i studia i od
kosmicznego
gwizdka roboty.
- Ty sie uczysz? - zdziwi3 sie Alex.
- Ca3y czas. Jak chcesz bya kimo, musisz wiedziea... du¿o. Wiecej ni¿
inni. Taka
jest polityka Kosmopolu. I tobie te¿ bym radzi3. Jeoli cie tutaj wzieli to
nie
bez powodu. Masz w sobie coo nadzwyczajnego. Odkryj to...Julianno...
- IdY sie zonanizuj - Alex wsta3 i prawie biegiem ruszy3 do siebie. Porucznik
lewus imieniem Lui mia3 bardzo cie¿kie ¿arty i sam te¿ by3
cie¿ki.
Nastepne dwa
tygodnie obrodzi3y nudn1 rutyn1 nauki na symulatorze Esso oraz fantastyczn1
podr�¿1 przez archiwa Kosmopolu le¿1ce otworem przed nowym agentem w
pok3adowej
bibliotece.
Alex nie mia3 w1tpliwooci, ¿e jest, a raczej bedzie jednym z tych
tajemniczych
cicho ciemnych tropi1cych Obcych.
Olecz1c godzinami nad ekranem czytnika poch3ania3 info jak g1bka wode. I to co
odkrywa3, na przemian, dawa3o mu zatwardzenie, skurcze ¿o31dka i mokre
spodnie.
Dwa tygodnie ¿ycia w transie.
OtrzeYwienie przysz3o z kalendarzem zwiastuj1cym nadci1gaj1cy koniec roku. Alex,
jako praktykuj1cy katolik, potrzebowa3 symbolu i nastroju by godnie ur¿n1a
sie
noworocznym szampanem. Dlatego studia posz3y na bok a w jadalni zacze3a rosn1a
zielona
namiastka alpejskiego owierku. Okazja do fizycznej pracy i chwili zadumy nad
zgrzytem tego
owiata.
- Lui! Czy nas ktoo podgl1da? - Alex zajety prac1 nad ozdabianiem noworocznej
choinki z
plastyku, robi3 miny do w3asnego odbicia w kolorowych szklanych bombkach,
misternie
ulepionych przez lokalny warsztat i dwa androidy na co dzien dozoruj1ce stos i
silniki.
- Co do tego opinie s1 podzielone - porucznik nadal w mundurze i nadal tylko
czeociowo z nogami
na pok3adzie a kosmosem w oku, mia3 ponur1 mine - co, ty, tutaj, papieska twoja
rasa, montujesz?
- Balsam dla duszy, co ciebie te¿ ruszy gdy razem zanucimy kolede - Alex
by3 w
dobrym nastroju, jeoli ju¿ nie owi1tecznym - ...i koniecznie musisz
spr�bowaa
moich uszek w czerwonym barszczu. Tutejszy dyspenser ¿ywnooci to genialna
maszynka.
Zna wszystkie recepty. Nawet karp po ¿ydowsku...
- Razem mo¿emy wszystko - zgodzi3 sie szybko Lui - a z ryb najlepsze jest
rypanie... owiety Skarabeuszu, mam wra¿enie, ¿e jestem u babci w
Madrycie, co to
za zapach?
- Sztuczna sosna, ale jedzie kadzid3em. To nie to co w pieknej Polsce. Ja tam
studiowa3em trzy
lata teorie strategii oraz historie wojen. Tam to oni robi1 owieta! Choinki pod
sufit, oryginalne,
pachn1ce jak las. I onieg. Tony oniegu. - Zabawy dla tradycjonalist�w - Lui
zmarszczy3 brwi - ja
to wpad3em by cie poprosia o przys3uge...coo, podziemna ich maa, albo ktoo, maca
nam lekko po
pajeczynie. Lekko, rozumiesz, lekko...
- Nowa supernowa? - zakpi3 Alex - Co ja moge?
- Sam zobacz - Lui w31czy3 Graj1c1 Maszyne i monitor pokaza3 ma3y r�j czerwonych
tr�jk1t�w
wolno pe3zn1cy poprzez ekran - info dziewiea hertz�w. - To s1... - Alex zerkn13
raz na owiec1cy
ob3ok, jekn13, i nagle zacz13 dygotaa.
***
Pustynia B3edowska le¿y w Polsce i jest jedynie ma3ym kawa3kiem piasku i
resztek
niefortunnego zalesiania z roku 2023. Nic co warto zwiedzia, czy zapisaa na holo
kamerze.
Szczeg�lnie, ¿e dzisiaj, to miejsce jest ogrodzone szeociometrowym p3otem z
kolczastego
drutu i nawet pod napieciem; podobno, by trzymaa z daleka tabuny saren i jeleni
odrodzone wraz
ca31 Orodkow1 Europ1, kt�ra wys3a3a swoj1 populacje i sw�j przemys3 na Marsa
oraz do
Orbitalnych Habitat�w, a sama wr�ci3a do Natury i Puszczy. Oczywiocie Polacy
dumni z
ka¿dego w3asnego, nawet najmniejszego, dziwactwa przyrody, kilkakrotnie
og3aszali ten
obszar Narodowym Parkiem, lecz jako taki, sta3 sie on prawdziwym Parkiem,
dopiero w roku
2035, gdy oenzetowska Komisja do Ochrony Zielonej Ziemi znienacka wpisa3a
Pustynie
B3edowsk1 do swojego rejestru obszar�w chronionych. Zn�w, nic co warto zanotowaa
w
personalnym logu, bowiem ONZ, jak wiemy jest naszym Wielkim Bratem wielkooci
karze3ka i w
starciu z Wielkim Biznesem ma tyle do gadania co ryba wyrzucona na brzeg, czyli
Na Pomoc!
Lecz to dotyczy tak zwanych Spraw Zagranicznych i Orbity Przemys3owej, bowiem
ni¿ej,
tutaj, na powierzchni Ziemi, ONZ trzyma wszystko oraz wszystkich za przys3owiowe
jaja i kreci
nad g3ow1.
Jak im sie to udaje, trudno powiedziea, niemniej obecne potegi produkcyjno
konsumpcyjne z
dawnymi nazwami typu Chiny, Rosja, Japonia i USA, nie s1 zachwycone dyrektywami
p3yn1cymi
z Genewy, co czesto znajduje odbicie w postawie lokalnych sieci info zdrowo
opluwaj1cych
szalon1 polityke Organu Niezaspokojonych Zelot�w, czyli Niebieskich Pa3karzy.
Mniejsze, by3e
geoetniczne obszary administracyjne zwane kiedyo krajami, coo jak Polska,
Niemcy, Czechy,
Ukraina i tym podobne konserwatywne, ksenofobiczne, ciemne, zabobonne, Yr�d3owo
maciczne
podstawy ooki Europy, w przeciwienstwie do wielkich tej planety, nie wy31czaj1c
Skandynawii,
zwykle godzi3y sie na pe3n1 wsp�3prace z ONZ nie maj1c nic do stracenia a
wszystko do
zyskania. Dlatego, gdy w roku 2035 Pustynia B3edowska wpad3a w czu3e objecia
administracyjnych bonz�w z Genewy, nikt w Polsce nie zwr�ci3 na to uwagi. ONZ od
trzydziestu
lat werbowa3 Polak�w wagonami i kontenerami do pracy pod Niebiesk1 Flag1 i de
facto by3
jedynym i najwiekszym pracodawc1 w Orodkowej Europie, wiec, co tam sie wadzia o
g3upie
kilkaset kilometr�w kwadratowych pe3nych piachu, prawda? Zw3aszcza, ¿e...
Od kiedy ONZ zdo3a3o z3amaa industrialny grzbiet Niemiec przenosz1c ca3e
zag3ebie Neumark
Wittenberg na Orbite Przemys3ow1, od kiedy ONZ zdo3a3o wymazaa z mapy takie
porty jak
Amsterdam, Hamburg, Szczecin, Gdynia-Gdansk, oraz reszte Ba3tyckich Brudas�w,
przekuwaj1c
morskie statki na Promy i Rakiety, nikt i nic nie sta3o na przeszkodzie
szarogesz1cym sie federales
z Genewy.
I mo¿e dobrze, ¿e nie. Gdy¿ dzisiaj, roku panskiego 2099, pod
piaskami Pustyni
B3edowskiej ukrywa sie tajna baza Kosmopolu i coo jeszcze...
***
Dawna siedziba NORAD dawno zmieni3a w3aociciela, przejeta przez SZOK, czyli
Specjalny
Zwi1zek Obronno Komunikacyjny ONZ z filiami na ca3ym owiecie.
Lecz, o ile poprzednio, by3a tylko tajnym centrum zbierania i przetwarzania
danych, to dzisiaj by3a te¿ domem organizacji tak tajnej, ¿e o jej
istnieniu nie
wiedzia3 nikt. Nawet jej szef. Sekretarz Generalny Harold Wilkinson. -
Ekscelencjo, bezpoorednie
AV na czerwonym monitorze. Pilne! - sekretarz Sekretarza ubrany w podomke i z
papuciami na
bosych stopach, delikatnie potrz1sn13 ramieniem opi1cego me¿czyzny.
- �e kto? Gdzie? O nie. Krwawy monitor... - Harold Wilkinson z trudem zwiesi3
nogi i odszuka3
nocne klapki - James?...wiesz kto jest na linii...?
- Ja nawet nie wiem co to za linia - sekretarz poda3 starszemu i sapi1cemu
me¿czyYnie ciep3y szlafrok - ale musi bya ktoo wa¿ny. Genera3 s1dz1c
po...
- Tak, tak... mo¿esz zamkn1a drzwi - Sekretarz Generalny siad3 przed
obudzonym
do ¿ycia specjalnym InfoKomem, kt�ry nigdy jeszcze za kadencji Wilkinsona
nawet
nie bzykn13. To musia3 bya specjalny monitor, gdy¿ by3 w kolorze krwistego
befsztyka i lokalne security zawsze zaczyna3o swoj1 s3u¿be od sprawdzenia
czy
pracuje. Wilkinson osobiocie podejrzewa3, ¿e jest to antyk i zabytkowa
pami1tka
z czas�w kiedy Ziemia nadal by3a podzielona, lecz jak teraz sie okaza3o,
podejrzenie by3o b3edne. - S3ucham? Czym moge s3u¿ya? - pytanie skierowane
do
nieznajomego, suchego i ponurego genera3a, w tradycyjnym mundurze si3 ONZ,
wr�ci3o ostro
zagran1 pi3eczk1 werbalnego rozkazu - Sir! Prosze otworzya folder Czarna Rzeka i
wywo3aa dane
z pliku pod kodem Centurion. Teraz!
- Aaaa...? - Sekretarz przez sekunde patrzy3 w oczy genera3a i zastanawia3 sie
czy nie poprosia o
weryfikacje personalnego numeru. Ten suchy i ponury typ z siwymi w3osami i
czarnym w1sem nie
figurowa3 w kartotece pamieci, a Harold Wilkinson, pomimo siedemdziesieciu
trzech lat mia3
bardzo dobr1 pamiea. Zw3aszcza do twarzy genera3�w i wy¿szych urzednik�w. Z
drugiej
strony, o tajnym folderze Czarna Rzeka nie wiedzia3 nikt, z wyj1tkiem
poprzednika i tajemniczego
agenta X, kt�ry stale uzupe3nia3 dane. - Dobrze - Sekretarz obr�ci3 sie do
swojego osobistego
komputera i wywo3a3 potrzebny folder a nastepnie poda3 imie pliku i po sekundzie
mia3 przed
sob1 coo czego nigdy jeszcze nie widzia3 na oczy. Super tajny i wyraYnie bez
kodu niedostepny,
nastepny folder zatytu3owany Kosmopol - ...znalaz3em, generale.
- Szkoda, ¿e musia3eo - genera3 zrobi3 sie jeszcze bardziej ponury - my
istniejemy, a ty jesteo szefem. Witam w strefie cienia, Haroldzie. Pozwolisz,
¿e
sie przedstawie. Dyrektor Kosmopolu, Stanley Maclaski i ja nie jestem genera3em.
To tylko
wygodne przebranie by zaj1a bojowe pozycje. My w3aonie przejeliomy SZOK i
przejmujemy inne
g3�wne instalacje obronne Ziemi...
- Maclaski! - Sekretarz Generalny znalaz3 to nazwisko w bardzo zakurzonej
szufladzie pamieci - M�j ju¿ nie ¿yj1cy poprzednik, Ezra Karpowicz,
wspomnia3
ciebie i tak1 instytucje...
Ostro¿ne wtr1cenie zosta3o przerwane nastepnym rozkazem.
- Strona szesnasta, paragraf trzeci. Czytaj!
Sekretarz Generalny pos3usznie wywo3a3 dan1 strone. Jeoli to by3 jakio g3upi
wybryk szalenca, to nale¿a3o daa czas by security mog3a zlokalizowaa Yr�d3a
- tu
czytaj1c, tu poprawiaj1c fotel, Wilkinson wcisn13 guzik alarmu ukryty pod
porecz1. Niepotrzebny gest. Paragraf trzeci by3 formalnym dokumentem
za3o¿enia
tajnej organizacji kontra wywiadowczej po egid1 ONZ i nastawionej na ociganie
UFO oraz
Obcych.
- Piek3o by to poch3one3o! Czemu ja o tym nie wiem...nic... nie wiedzia3em
wczeoniej?!
- Pierwszy �wczesny za3o¿yciel wiedzia3, lecz z uwagi na delikatn1 nature
pracy
Kosmopolu, zadecydowa3, by ta informacja by3a dostepna tylko w wypadku kiedy my
bedziemy
miea pow�d by wyjoa z ukrycia.
- To znaczy? - Sekretarz wygoni3 ruchem reki kilku sp3oszonych i zaspanych
tajnych agent�w
wymachuj1cych broni1 i pakuj1cych sie do sypialni. - Ja nie moge polecia
u¿ycia
atomowych broni. Ale pan, szefie, musi...
- �e jak prosze?! - Harold Wilkinson z3apa3 sie za serce.
- Bardzo mi przykro - siwy i suchy genera3 nie bed1cy genera3em westchn13
cie¿ko
- Sir! Mam konfirmacje z Dalekiego Zwiadu. Nasz Uk3ad S3oneczny jest pod atakiem
wrogich, Obcych, pojazd�w z g3ebokiej przestrzeni. To znaczy wojne, kt�rej nie
wolno nam przegraa. Mamy ju¿ pierwsze straty. Jesteomy pod atakiem wroga,
sir! I
ja potrzebuje atom�wek...
***
Dalia Woong zmieni3a kolor brwi, uczesanie i kombinezon. Po tygodniu awiczen na
orbicie
Jowisza jej zesp�3 zosta3 promowany do pe3nej operacyjnej jednostki polowej, co
oznacza3o
wst1pienie na rok do prawdziwego wojska i zawieszenie na ca3e dwanaocie miesiecy
luzu jaki by3
dany cywilom, lecz nie tylko to...
Melduj1c sie przepisowo w administracyjnej sekcji SZOK13, Dalia z zadowoleniem
odkry3a, ¿e tak zwana Pustynia B3edowska, to tylko kawa3ek
zaonie¿onego pola
otoczonego m3odym lasem w samym centrum Europy i raptem godzine lotu grawilotem
do Berlina
i ca3ej licznej rodziny od stu lat mieszkaj1cej w zabytkowej i bardzo
ekskluzywnie
po3o¿onej kamienicy.
Aktualnie, Dalia zawsze by3a ciekawa jak dziadek Otto Woong zdo3a3 ze skromnej
pensji
rz1dowego urzednika p1czkuj1cego dopiero ONZ, kupia sobie taki pa3ac, lecz,
dziadek Otto by3
zawsze chodz1c1 tajemnic1...
- Porucznik Woong - dy¿urny sier¿ant mia3 dziwne spojrzenie i skryty
uomiech -
prosze za mn1! - wysoki blondyn z niebieskimi oczami pokaza3 na drzwi.
- W ka¿dej chwili, w ka¿dym uk3adzie - Dalia mia3a ochote ocisn1a krok
sier¿anta
i zbadaa cie¿ar gatunkowy jego meskooci, lecz to co by3o dobre pomiedzy
agentami, nie musia3o bya tutaj. Generalnie Europa nadal ho3dowa3a takim
absurdom jak ma3¿enstwo czy naturalnym porodom. A sier¿ant s1dz1c po
imiennej
naszywce by3 kimo lokalnym...
- Ja moge pani1 wzi1a za s3owo. Bedziemy pod jednym dachem - prowadz1c Dalie do
windy,
sier¿ant mimochodem otar3 sie biodrem o jej biodro. - Nie! Ja mam przydzia3
tutaj? -
dobrze udane zdziwienie by podtrzymaa...
- Tak pisze w logu - sier¿ant starannie zamkn13 drzwi, co by3o dziwne, i
r�wnie
starannie wpisa3 coo do kontrolnego panelu security na ocianie windy, co
te¿
by3o dziwne. Ale najdziwniejsz1 rzecz1 by3a pamiea o okolicy p3askiej jak deska.
Dalia mog3a przysi1c, ¿e nie widzia3a nawet jednego wie¿owca.
- Ajjjiii!! - zapadnia rune3a do do3u a z ni1 winda i pasa¿erowie. Dalia
odruchowo z3apa3a za ramie sier¿anta - Jezus Owiety! Czy my
zje¿d¿amy? -
Tylko pieadziesi1t pieter - pomocny blondyn opiekunczo otoczy3 ramiona
dziewczyny - prosze sie
nie baa, wypadki s1 rzadkie. Jeden na trzy.
- Dobry chwyt - Dalia odzyska3a w3adze w nogach lecz nie broni3a sie przed
uociskiem, czy przypadkowym muonieciem meskich ust na skroni. Jej obecny
cicerone by3 postawnym adonisem z dobrym penisem. Patrz1c do do3u widzia3a
peczniej1c1 bulwe w spodniach. � I nie wy¿ytym. Coo jak ja...cholerny okres
miea
teraz okres...� - ...to jak masz na imie, piekny panie?
- W3adys3aw Palinski. Ale m�w mi Wlad. Tak ka¿dy m�wi. Latwiej...
- To prawda. Wlad. Ty jesteo tutejszy?
- Z g�rali. Z Zakopanego. Ale tak. Tutejszy. Znaczy Polak.
- A jest jakao r�¿nica?
- Jeoli lubisz narty, to jest. Ja z g�r. Teraz dobra pora na narty. - Najlepsza
- pospiesznie zgodzi3a
sie Dalia, z nerwowym parsknieciem i omiechem utopionym znienacka w gor1cych i
namietnych
ustach sier¿anta. Szarpniecie blokuj1cej zapadni i dYwiek dzwonka
otwieranych drzwi,
przerwa3 nieskonczonooa dwudziestu sekund ekstazy. Dalia mia3a w uszach ucisk i
galop serca w
krtani - telepata erotoman. Bo¿e, Wlad... ty jesteo szybki. - Nigdy w
3�¿ku -
rozbrajaj1co przyzna3, omiej1cy sie szeroko, blondyn - A ty?
- My to sprawdzimy przy najbli¿szej okazji - zdecydowa3a Dalia - to gdzie
dalej?
Tutaj wygl1da jak na Ksie¿ycu. Same tunele. - Tego nie wiem - sier¿ant
wr�ci3 do
windy - ktoo cie znajdzie. To nie moje poletko. Ja gram waleta na g�rze. Pani
porucznik! - salut
by3 oficjalny.
- Sier¿ancie! - Dalia odda3a salut i pos3a3a ca3usa. S3u¿ba w wojsku
zaczyna3a
wygl1daa bardzo, bardzo obiecuj1co.
- Gotowa? - szczekniecie za plecami by3o tym czym by3o. Szczeknieciem wociek3ego
cerbera w
ludzkiej sk�rze.
- Nigdy z tob1 - Dalia popatrzy3a przez ramie na nowego przewodnika.
- To znaczy...? - cerber by3 pu3kownikiem ONZO i nosi3 bron w otwartej kaburze.
Do tego mia3
ma3pi1 twarz, kwadratow1 szczeke i z3amany nos. Taki typowy ¿andarm, z
manierami z
karceru.
- Gub sie kretynie - Dalia zrobi3a coo z rekami i agresywny pu3kownik odskoczy3
jak oparzony -
gdzie moja kwatera, zbuku?
- Przepraszam. Ja bardzo przepraszam. Pomy3ka w adresie - cerber zacz13 merdaa
ogonem czyli wymachiwaa pa3k1 i udawaa, ¿e pada deszcz - ty nie masz
naszywki
OS. Ja nie jestem a¿ taki super telep.
- �aden problem. Dalia Woong melduje sie na szkolenie praktyczne.
- Kto daje g�wno - pan pu3kownik mo¿e nie by3 super telepat1, ale sam mia3
OS na
piersi i nale¿a3 do wtajemniczonych, znaczy, Rodziny. I oczywiocie czyta3
myoli
gdy m�g3, jeoli m�g3... - Jo Unger. Ochrona. Ty bedziesz tutaj pilotem. Idziemy!
- Tutaj?! - Dalia musia3a biec by nad1¿ya za pu3kownikiem - Jakio prototyp
na
symulatorze, czy zdalne sterowanie?
- He, he... - ¿andarm wyszczerzy3 nier�wne i po¿�3k3e k3y - ...coo
lepszego. - A co?
- Dalia zweszy3a pude3ko z prezentem i by3a nagle bardzo grzeczna - a to ja
przepraszam, kolego.
Ten Amor z g�ry, imieniem Wlad, zrobi3 mnie na p�3 minuty kobiet1, do stopnia
zapomnienia...
sie! Amen! Przysiegam...
- Ta, ta! - brzydki jak noc pu3kownik 3ypn13 na id1c1 u jego boku dziewczyne z
du¿1 doz1 scenicznie nie ukrywanego obrzydzenia - Seks i specjalne si3y nie
id1
w parze o ile wiem. Wstyd i Merlin na ciebie... - Zaraz Merlin - Dalia wtuli3a
g3owe w ramiona -
ja mam s3abooa do takich niebieskookich blondyn�w. Czy to moja wina, ¿e mam
poci1g? -
He, he... - ¿andarm strzykn13 olin1 na mijaj1cy ich android - ...kiedyo
adeptom amputowano
konc�wke by nie musieli miea. S3ysza3em, ¿e adeptki bez 3echtaczki s1 w
stanie siegn1a
Alpha Proxima. Sprawa koncentracji i w3aociwego stosunku do pracy. Czytaj,
du¿o pracy i
¿adnych stosunk�w. - Owinia - Dalia dopiero teraz odkry3a w oceanie nalepek
na piersi
pu3kownika ma3y czerwony znak eskulapa. Typ by3 naukowcem i praktykuj1cym
lekarzem.
- Te¿ musi sie zabawia, nie? - Jo Unger zatrzyma3 sie przed ma3ymi drzwiami
z
monitorem security oraz wypuk3ym bio skanerem wtopionym w tytanow1 p3yte - To
jest to, kole¿anko. Klej sie do macacza i powodzenia. Tak na marginesie,
jak
bedziesz miea woln1 chwile to zajrzyj do Laboratorium.
- Na poprawienie linii Labium? Dziekuje. Lubie swoj1 kobiecooa.
- I ja te¿ - pu3kownik bezwstydnie pomaca3 solidne kobiece biodro -
zw3aszcza na
p3�tnie. Ja maluje. Ot, hobby, ale dobrze jest miea w3asny olejny akt... - Taak?
- Dalia zn�w
musia3a zrewidowaa swoje szufladki i prze3o¿ya pana pu3kownika do dzia3u
weryfikacji -
Dlaczego nie. Artyoci zawsze daj1 mi dreszcze. Nie to bym zna3a wielu...
- Nie martw sie. Moje atelier jest w oran¿erii. Ja lubie malowaa nie tylko
nago
ale i w naturze. Nastr�j. Kwiaty. Kolibry. At3asowe orchidee. Zapach kobiety...
- Och, przestan bo zaraz zaczne sie rozbieraa - Dalia z uomiechem potakne3a.
- Bede zachwycona, m�c miea akt na oleju.
- I ja te¿ - pu3kownik obliza3 wargi - ju¿ myje pedzel. Kiedy?
- Jak czas oraz okolicznooci pozwol1. Zaraz? - Dalia nie k3ama3a, m�wi1c,
¿e
jest gotowa sie rozebraa. Dwa d3ugie tygodnie o suchej pochwie w omierdz1cych
chemikaliami
rakietach i Habitatach zrobi3y j1 zdesperowan1 i g3odn1 seksu.
- Bo¿e, dobry bo¿e, da3eo temu co nie mo¿e - ¿andarm nie
bed1cy
¿andarmem
za3ama3 d3onie - szkoda, ale s3u¿ba nie dru¿ba. Ty masz ju¿
zapisan1 randke z
bogiem wojny. Co ja omiertelny moge? Klej sie do drzwi. Oni czekaj1.
- Kleje - Dalia zrobi3a coo z rekami i pan pu3kownik westchn13 g3eboko lecz
radoonie. S1 po¿egnania i po¿egnania. W Oddzia3ach Specjalnych s1
specjalne
po¿egnania. Wlad, ten blondyn by nie zrozumia3. Jo, ten ma3polud, rozumia3
a¿ za
dobrze. Dalia da3a mu sw�j prywatny telepatyczny numer kodowy. Czyli coo
pomiedzy zdjeciem
majtek a otworzeniem bankowego sejfu. Znak zaufania miedzy nowymi cz3onkami
Rodziny.
- Jestem zaszczycony, mistrzu - brzydal pok3oni3 sie w pas. - Trzymaj jezyk za
zebami. To nie
jest Budapeszt czy Praga. My tutaj nie rz1dzimy a ja mam swoje ma3e Rodzinne
zadania i rozkazy
- Dalia opar3a sie o drzwi i pozwoli3a by bioskaner zajrza3 jej do oczu i pobra3
odciski. Oliskie
we¿e pr�bnik�w zadowolone z odczytu znikne3y po minucie a same drzwi sapi1c
t3okami
ruszy3y tone o3owiowych p3yt otwieraj1c sie na tyle by gooa m�g3 wejoa bokiem i
z niejakim
trudem. Paranoja ochrony, lecz usprawiedliwiona. - Ja nie wierze - Dalia sta3a
na w1skiej kracie
galerii biegn1cej dooko3a ogromnego krateru z tysi1cem bezcieniowych jupiter�w
oowietlaj1cych
weglowo czarny i zda sie nieskonczony w swym ogromie dysk statku.
- A jego imie jest Ares - czekaj1cy przy drzwiach me¿czyzna by3 w
niebieskim
laboratoryjnym kitlu i nosi3 polaryzuj1ce antyradiacyjne okulary - witam
pilocie.
- Dalia Woong melduje sie...
- Palisz? - me¿czyzna trzyma3 w reku paczke 20/20 - Tutejsze i mocne. Och!
Ja
mam na pierwsze i drugie Adam. Trudno o pomy3ke. I jestem normalny.
- Raczej genialny. Adam Adam Linde?! Sir! Czy moge poprosia o autograf?
- Cokolwiek, idziemy. Jestem ciekaw jak Ares i ty u3o¿ycie sobie
owiat3owody.
- Tak jest! - Dalia mia3a kocie oczy i spocone d3onie. A.A.Linde! Najwiekszy
geniusz po Einsteinie, a mo¿e raczej nastepny i tym razem nie tylko
teoretyk ale
i genialny praktyk. Sam A.A. Linde! �Ja powinnam ca3owaa olady jego st�p i
pe3zaa na kleczkach
opiewaj1c najnowszy biblijny rap Quo vadis, padre?� - ...widzisz, to jest coo co
bedzie mod1
przysz3ooci, kiedy udostepnimy biznesowi nasze patenty i pozwolimy by pomiedzy
maszyn1 i
cz3owiekiem nast1pi3a wieksza integracja na poziomie sensoryczno decyzyjnym...
ty mnie
s3uchasz? Coo ci wpad3o w oko? Lzawisz.
- Nie, panie. Jestem ca3a uszami.
- OS. Typowa Praga lub Buda. Gdzie cie pi3owano? - Linde prowadzi3 wprost do
przemys3owego wyci1gu i sam by3 taki industrialny i techniczny. Nic z
wy¿szych
uczua czy rejon�w. Dalia znajdowa3a w naukowcu bia31 ociane nie do spenetrowania
czy
wspiecia. Jak kodowy rygiel blokuj1cy dostep do tajemnic zamk�w w cybersieci...
- ...nie, nic, to
tylko dym. Ja nie pale.
- Przepraszam - Linde pstrykn13 peta w pustke za barierk1 - uwa¿aj na
stopien i
zapnij pas. Nasze wyci1gi s1 dla robot�w a nie ludzi. - Tak jest - Dalia
pos3usznie przypie3a sie
do jednej jedynej metalowej ocianki i prawie w tej samej chwili zaczeli spadaa w
zgrzycie
mechanicznej skargi hamulc�w pal1cych ¿elazne prowadnice dYwigu.
Na dole by3o duszno, cuchne3o amoniakiem, ozonem, przegrzanym plastykiem, zao
armia ludzkich mr�wek w he3mach i r�¿nokolorowych kombinezonach oraz zagony
samojezdnych automat�w wszystkich typ�w przyprawi3y Dalie o natychmiastowy b�l
g3owy. Lecz mo¿e to by3 te¿ ha3as. Uporczywy, dudni1cy werbel na
granicy
s3yszalnooci i tak niski, ¿e poruszaj1cy przepone i kiszki. - Radio! -
Linde wcisn13 do ucha
dziewczyny ma3y gumowy ko3eczek i poda3 drugi z przylepcem oraz gestem
wskazuj1cym na
krtan.
- Lepiej? - g3os by3 odleg3y lecz wyraYny.
- Lepiej - Dalia przylepi3a mocniej mini mikrofon do szyi oraz poprawi3a mini
s3uchawke w uchu
- To co to jest, profesorze? Nasza wunderwaffe? S1 plotki o czymo...
- Gdzie?! - Linde by3 wyraYnie przestraszony.
- U nas. W Rodzinie...
- Aa... u was... - machniecie reki by3o odruchowe i dyskwalifikuj1ce stan
zagro¿enia. WyraYnie, Rodzina nale¿a3a tutaj do grona wtajemniczonych
i
zaufanych - ...tak, to mo¿na nazwaa now1 broni1, aczkolwiek jak1, pozostaje
otwartym pytaniem. Ares jest prototypem i zaledwie na etapie pierwszego
samodzielnego lotu poza Ziemie. W zale¿nooci od tego jak bedzie sobie dawa3
rade
z g3ebok1 przestrzeni1, my dopasujemy mu zbroje i miecz, tak by nie zani¿ya
sprawnooci a
podnieoa wartooa bojow1 pojazdu. Coo dla kowala i rusznikarza. To tutaj.
Lecz wpierw... Tour de Ares, madame?
Dalia znalaz3a sie przed otwartym lukiem w bezkonturowej czarnej g3adzi ociany
statku.
Zapraszaj1cy gest profesora by3 jak bilet do przygody, lecz ona mia3a na plecach
gesi1 sk�rke,
dreszcze w mieoniach, a w sercu przeczucie obecnego i bardzo realnego
niebezpieczenstwa.
Ares by3 z3y. Fizycznie z3y. Psychicznie z3y. Nawet para normalnie nie pachnia3
r�¿ami. Coo, rodem z samego dna piekie3, czo3ga3o sie wewn1trz. Mo¿e
olepe i
ledwo obudzone. Mo¿e jeszcze bez pe3nej samoowiadomooci, lecz nawet w
obecnej
postaci odra¿aj1ce i straszne. Wielka czarna oomiornica, w wielkim czarnym
akwarium.
Tajny rozkaz z Budapesztu nagle nabra3 sensu i treoci. - Coo nie tak? - Linde
zn�w pali3 i mia3
bardzo uwa¿ne oczy.
- Nie wiem. Ja jakoo... nie czuje ochoty na zwiedzanie...
- To jest OS, prawda? - profesor wyraYnie unika3 s3�w magia czy medium.
- Sto procent OS i sto procent negatywnej si3y - Dalia ostro¿nie dotkne3a
czarnej ociany i sycz1c cofne3a palec sparzony czerwon1 iskr1 - ...Jezu!
Czy¿by
ktoo wpad3 na spos�b produkowania syntetycznej czarnej magii?
- Jeszcze nie, ale zapewne twoi koledzy pracuj1 - Linde patrzy3 bez
zmru¿enia na
swojego goocia - ty nie jesteo takim tam sobie adeptem, przypuszczam. - S3ucham?
- Dalia
opuoci3a g3owe i zerkne3a w bok - du¿a ta konstrukcyjna sala...
- Nie, nie jesteo. Oni by nie przys3ali kogoo mniejszego od mistrza. No
c�¿,
bede szczery. Przedobrzyliomy. Ktoo kiedyo wpad3 na pomys3 by wraz z bojow1
nazw1, a raczej
dla jej podtrzymania, dodaa ma31 kapliczke wewn1trz statku, poowiecon1 Aresowi -
profesor
Linde by3 nagle zmieszany i niepewny jak ubraa w s3owa to co chcia3 przekazaa.
Ta ma3a chwila
niepewnooci otworzy3a okienko w murze jego mentalnego fortu i Dalia zdo3a3a
zaraz
sfotografowaa symbol strachu wielkiego naukowca.
- Bogowie i magicy to tylko u¿ytkownicy nadzwyczaj zaawansowanej wiedzy,
panie
profesorze - Dalia z ukrytym uomiechem powita3a ulge maluj1c1 sie na twarzy
Lindego - weYmy tak1 telepatie. My jej u¿ywamy jak radia, lecz wiemy o niej
mniej ni¿ o radiu. Za3o¿e sie, ¿e ewentualnie, ktoo kiedyo zdo3a
odkrya prawa
rz1dz1ce na tych subtelnych lecz zdecydowanie fizycznych poziomach
energetycznych. To jest
pasmo elmagu lecz bardzo finezyjne... - Nie tylko mistrz ale i naukowiec... jak
widze - Linde
sk3oni3 lekko g3owe.
- Za lat pieadziesi1t, mo¿e... - Dalia roz3o¿y3a bezradnie d3onie -
...na
g3upiego magistra magii potrzeba a¿ trzydziestu lat rycia w papirusach...
- S3ysza3em, ¿e niekt�rzy s1 tak uzdolnieni... - Linde nie skonczy3 celowo.
- Talent nie
zast1pi badan podstawowych oraz rzetelnej wiedzy. I ja nie mam talentu. Tylko
odrobine drygu... -
Dalia te¿ zawiesi3a g3os.
- Bya mo¿e tyle, by zdo3aa okie3znaa burze - profesor zn�w zrobi3 sie
nerwowy i
siegn13 po papierosy - Ares to nie jest popychle z Parnasu. To jest b�g, przez
du¿e B.
- By3 - szepne3a Dalia - a to tutaj jest imitacj1...
- Jest! - Linde znienacka zakl13 - ten diabelski in¿ynier Mykkenos i jego
grupa!
- Kap3an? - kobieta z czarnym lokiem podnios3a brwi, zarazem mru¿1c oczy -
To by
wyjaonia3o te wibracje. Ja czuje zgestek woli bez obrazu czy kszta3tu, ale tam
jest si3a i gniew i rozpacz i nienawioa....oczywiocie, to tylko chemoindukcja
oraz czeociowa manipulacja masy z u¿yciem wzmacniaczy fal Zetha. Czy pan
wie, ¿e
tak na prawde, to magia i bogowie s1 nasz1 kreacj1?
- R�¿nie m�wi1 - Linde ssa3 peta i by3 ostro¿ny - Hradczany i Buda ma
te swoje
dziwne teorie. Ale to wy! Zao populacja i ciemnogr�d widzi to inaczej... -
In¿ynier
Mykkenos i jego grupa? - Dalia obr�ci3a g3owe w kierunku trzech ciemnych
sylwetek id1cych w
ich kierunku - to s1 oni, tak? - O wilku mowa - Linde rzuci3 niedopa3ek i
siegn13 po zewnetrzny
alarmowy komunikator ochrony - i ja mam tego dosya!
- Mam ich zabia? - sycz1cy szept s3odkiej blondynki z lekko skoonymi oczami. -
...ty?! - Linde
opuoci3 komunikator i zapatrzy3 sie w ch3odny b3ekit egzotycznych oczu - Ty
jesteo...?
- Nikim - Dalia zrobi3a coo palcami lewej reki i jej rozm�wca straci3 dar mowy -
...wybacz,
profesorze. Kiedy dosta3am rozkazy z Budapesztu, nie rozumia3am nic. Teraz
rozumiem.
Wybacz...
- Czarna omiera w bia3ym opakowaniu? - rubaszny omiech niskiego i oniadego
me¿czyzny stoj1cego pomiedzy dwoma pos1gowymi sylwetkami w zbrojach
termoudarowych i z narzedziami spawaczy na pasach - a jakie¿ to rozkazy
wyda3
wielebny Janosz Sedarko?
- Bym zadba3a do konca o ka¿dy problem jaki powstrzymuje projekt Tarcza -
Dalia
popatrzy3a na mroczn1 ociane statku - ...nielicha tarcza... - obracaj1c g3owe,
popatrzy3a na
in¿yniera - ...¿aden problem!
- Mistrz magii agnostyk, ja sie zaraz spale - oniady me¿czyzna ze
smolistymi
oczami parskn13 omiechem - ...ty nie wierzysz, wiec nie mo¿esz bya za lub
przeciw. Ares i
ty to przeciwne bieguny. Szkoda. Chetnie po3o¿y3bym cie na o3tarzu w imie
po31czenia
Wenus i Marsa. Pachniesz kobiet1 z przesz3ooci. - Mam okres - Dalia pstrykne3a
palcami i dwie
pos1gowe sylwetki spawaczy przesta3y bya pos1gowe, wolno wal1c sie do jej st�p -
a jak mam
okres to jestem podniecona i zwykle z3a. Chcesz w ten niewyparzony ryj? Tak
tradycyjnie?
- Cholera - in¿ynier przesta3 miea smoliste oczy fanatyka i ca3kiem
normalnie
zacz13 sie pocia ze strachu - ...3aski, mistrzu...
- To ju¿ je