8641
Szczegóły |
Tytuł |
8641 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8641 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8641 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8641 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
STANIS�AW LEM
WIELKO�� UROJONA
WST�P
Sztuka pisania wst�p�w od dawna domaga si� indygenatu. Od dawna te� oblega�a mnie potrzeba zado��uczynienia temu pi�miennictwu pod zaborem, kt�re milczy o sobie od czterdziestu wiek�w � w niewoli dzie�, do jakich je przykuto. Kiedy�, je�li nie w epoce ekumenizacji, to jest wszechracji, nale�y wreszcie obdarzy� niepodleg�o�ci� ten gatunek szlachetny, kie�znany w powiciu? Liczy�em wszak�e na to, �e kto� inny wype�ni t� powinno��, nie tylko estetycznie zgodn� z rozwojowym kierunkiem sztuki, ale moralnie wprost nagl�c�. Niestety przeliczy�em si�. Pr�no patrz� i czekam: nikt jako� nie wyprowadza Wst�popisarstwa z domu niewoli, z kieratu pa�szczy�nianych s�u�b. A wi�c nie ma rady: musz� sam, jakkolwiek z poczucia obowi�zku raczej, ni� z odruchu serca, pospieszy� z pomoc� Introdukcjonistyce � zosta� jej wyzwolicielem i akuszerem.
Ma ta ci�ko do�wiadczona dziedzina swoje pa�stwo dolne, Wst�p�w najemnych, poci�gowych, zaci�nych i zgrzebnych, albowiem niewola deprawuje. Zna te� zadufanie i narymno��, gest zdawkowy i zad�cie jerycho�skie. Opr�cz szeregowych. wst�p�w istniej� te� szar�e � jako Przedmowy i Wprowadzenia, a i zwyk�e Wst�py nie s� sobie r�wne, bo czym� innym jest wst�p do ksi��ki w�asnej, innym za� � do cudzej. Tak�e poprzedzi� nim pierwsze wydanie to co� innego, ani�eli wk�ada� trud w pomna�anie wst�p�w do wyda� licznych a kolejnych. Moc zbioru wst�p�w, nawet nijakich, kt�r� obros�o dzie�o, namolnie wci�� wydawane, obraca papier w opok�, pora�aj�c� knowania Zoil�w � kt� bowiem o�mieli si� zaatakowa� ksi��k� z takim przedpiersiem pancernym, spoza kt�rego ju� nie tyle tre�� jej wida�, ile takowej szacowno�� nietykaln�!
Wst�p bywa zapowiedzi� pow�ci�gliw� z dostoje�stwa lub dumy, obligiem sygnowanym przez autora, to zn�w � wymuszon� przez konwenans, pobie�n�, cho� i przyjazn� � manifestacj� symulowanego w gruncie rzeczy zaanga�owania si� jakiego� autorytetu w ksi��k�: wi�c jej listem �elaznym, glejtem, przepustk� do wielkiego �wiata, wiatykiem z mo�nych ust � chwytem daremnym, kt�ry ci�gnie w g�r� to, co i tak utonie. Niewyp�acalne s� te weksle � i tylko rzadko kt�ry sypnie z�otem, a jeszcze procentami obrodzi. Lecz wszystko to pomin�. Nie zamierzam wdawa� si� w taksonomi� Introdukcjonistyki ani nawet w elementarn� klasyfikacj� tego postponowanego dot�d, na kantarach trzymanego rodzaju. Cuganty czy chabety � jednako w nim zaprz�giem chodz�. Niech�e si� Linneusze zajm� t� poci�gow� stron� rzeczy. Nie takim wst�pem poprzedzam moj� ma�� antologi� Wst�p�w Wyzwolonych.
Wypada tu zst�pi� do g��bi. Czym mo�e by� wst�p? Zapewne � reklamiarstwem ���cym w �ywe oczy, ale r�wnie� � wo�aniem na puszczy Jana Chrzciciela czy Rogera Bacona. Refleksja wskazuje nam wi�c, �e opr�cz Wst�p�w do Dzie� istniej� Dzie�a�Wst�py, albowiem tak �wi�te Ksi�gi wiar wszelkich, jak tezy i futuromachie uczonych s� Przedmowami � do Tego i Tamtego �wiata. Namys� zdradza wi�c, �e Pa�stwo Wst�p�w jest niepor�wnanie rozleglejsze od Pa�stwa Literatury, co ona bowiem zi�ci� usi�uje, to Wst�py tylko zapowiadaj� � z oddali.
Odpowied� na ju� nabrzmiewaj�ce pytanie � po kiego licha trzeba si� wdawa� w walk� o wyzwolenie wst�p�w i proponowa� je jako suwerenny gatunek pisarski, prze�wituje z dopiero co powiedzianego. Mo�na jej udzieli� albo jak z bicza strzeli�, albo przywo�uj�c na pomoc wy�sz� hermeneutyk�. Najpierw da si� ten projekt uzasadni� bezpatetycznie � z liczyd�em w r�ku. Czy nie zagra�a nam potop informacyjny? I czy nie w tym jego potworno��, �e on pi�kno pi�knem mia�d�y, a prawd� prawd� unicestwia? A to, poniewa� g�os miliona Szekspir�w jest tak� sam� wrzaw� i w�ciek�ym ha�asem, jak g�os stada bawo��w na stepie lub ba�wan�w na morzu. Tak miliardowe sensy, zderzaj�c si�, nie honor przynosz� my�li, lecz zgub�. Czy w obliczu takiej fatalno�ci nie jest ju� tylko Milczenie zbawienn� Ark� Przymierza Tw�rcy z Czytelnikami, skoro pierwszy zdobywa zas�ug�, powstrzymuj�c si� od snucia tre�ci jakichkolwiek, a drugi � przyklaskuj�c tak okazanej rezygnacji? Zapewne� i mo�na by powstrzyma� si� od pisania nawet samych wst�p�w, lecz w�wczas akt objawionej pow�ci�gliwo�ci nie b�dzie dostrze�ony, tedy i ofiara nie przyj�ta. Tote� s� moje Wst�py zapowiedziami takich grzech�w, od kt�rych si� powstrzymam. To � na planie kalkulacji zimnej i czysto zewn�trznej. Lecz rachuba nie wyjawia jeszcze, co Sztuka zyska na og�oszonych wyzwolinach. Wiemy ju�, �e i niebieskiej manny nadmiar dzia�a kamieniuj�co. Jak si� od niego ratowa�? Jak ocali� ducha od samozagwo�d�enia? I czy doprawdy w�a�nie tutaj ocalenie, w�a�nie przez Wst�py dobra droga prowadzi?
Przywo�any doktor �wietlisty, z hreczkosieja hermeneutyk, Witold Gombrowicz, tak by rzecz wy�o�y�. Nie o to idzie, czy komukolwiek, a cho�by i mnie, pomys� uwolnienia Wst�p�w od Tre�ci, jakie maj� zapowiada�, podoba� si� � albo i nie podoba�. Podlegamy bowiem bezapelacyjnie prawom Ewolucji Formy. Sztuka nie mo�e sta� na jednym miejscu ani powtarza� si� w k�ko: w�a�nie przez to nie mo�e si� tylko podoba�. Je�li znios�e� jajo, musisz je wysiedzie�; je�li wyl�g� ci si� z niego ssak miast gada, trzeba mu da� co� do possania: je�eli wi�c kolejny krok doprowadza nas do tego, co budzi powszechn� niech��, a nawet stan przywomitalny, nie ma rady: dopracowali�my si� ju� Tego W�a�nie, ju� tak daleko dopchali�my i doci�gn�li samych siebie, wi�c z wy�szego ni� przyjemno�� nakazu przyjdzie nam obraca� w oku, w uchu, w umy�le � Nowe, kategorycznie zaaplikowane, bo zosta�o odkryte na drodze hen wzwy� � tam, gdzie nikt wprawdzie nie bywa� i bywa� nie chce, skoro nie wiadomo, czy da si� Tam cho� przez chwil� wytrzyma� � lecz, zaiste, dla Rozwoju Kultury nie ma to najmniejszego znaczenia! Lemat ten, z dezynwoltur�, w�a�ciw� nonszalanckiej genialno�ci, ka�e nam jedn� � star� � spontaniczn�, wi�c nieu�wiadomion� niewol� � na now� zamieni�; nie rozcina p�t, lecz tylko lon�� nam wyd�u�a; jako� gna nas w Niewiadome, zw�c wolno�ci� � zrozumian� konieczno��.
Lecz ja, wyznaj� uczciwie, innego �akn� uzasadnienia dla herezji i buntu. Powiadam tedy: jest poniek�d prawd� to, co si� rzek�o po pierwsze i po wt�re, lecz nie ca�� prawd� � i nie ca�kiem podobn� do musu, albowiem, po trzecie, mo�emy zastosowa� do kreacji algebr�, u Wszechmocnego podpatrzon�.
Prosz� zwr�ci� uwag� na to, jak przegadana jest Biblia, jaki rozlewny Pentateuch w opisach rezultatu Genezis � i jak lakoniczny w pokazywaniu jej receptury! By� bezczas i chaos, a� nagle � ni z tego, ni z owego � powiedzia� Pan: �Niech si� stanie �wiat�o�, po czym sta�o si� i ju�, a mi�dzy jednym a drugim nic � ani szparki nie by�o, ani sposobu? Nie wierz�! Mi�dzy Chaosem a Stworzeniem by�a czysta intencja, �wiat�em jeszcze nie pora�ona, w Kosmos nie zaanga�owana do ko�ca, nie ubrukana � rajsk� nawet ziemi�.
By�o bowiem wtedy i tam � powstanie szans, lecz nie � spe�nienie; by� zamiar, przez to boski i dlatego wszechmocny, �e si� jeszcze w dzia�anie obraca� nie zacz��. By�o zwiastowanie � przed pocz�ciem�
Jak nie skorzysta� z tej nauki? Nie o plagiat idzie, lecz o metod�. Sk�d bo wszystko posz�o? Z pocz�tku, oczywi�cie. A co by�o na pocz�tku? Wst�p, jak ju� wiemy. Wst�p, ale nie samosw�j, nie sobiepa�ski, lecz Wst�p do Czego�. Przeciwstawmy si� wyuzdanemu ziszczaniu, jakim by�a Genezis � zastosujmy do jej pierwszego lematu algebr� pow�ci�gliwszej kreacji!
Podzielimy mianowicie ca�o�� przez �Co��. �Co�� zniknie w�wczas i pozostaniemy � jako z rozwi�zaniem � ze Wst�pem, oczyszczonym od z�ych skutk�w � bo od wszystkich gr�b Wcielenia � albowiem czysto intencjonalnym i w tym stanie bezgrzesznym. Nie jest to �wiat � lecz punkt tylko bezwymiarowy � ale w�a�nie dlatego w bezkresie. O tym, jak sprowadzi� do niego literatur�, powiemy za chwil�. Pierwej przypatrzymy si� jej s�siedztwu � bo� nie jest ona przecie� samotnikiem anachoret�.
Wszystkie sztuki usi�uj� dzi� wykona� manewr zbawienia, poniewa� wszechrozpr�anie si� tw�rczo�ci sta�o si� jej zmor�, gonitw�, ucieczk� � jak Uniwersum, eksploduje Sztuka w pustk� � nie znajduj�c oporu, wi�c oparcia. Skoro wszystko ju� mo�na, to i nic niewarte � i p�d obraca si� w cofanin�, poniewa� wraca� chc� Sztuki do �r�d�a, a nie umiej�.
Malarstwo, w pal�cym po��daniu granic, wlaz�o w malarzy: w ich sk�r� � i oto artysta wystawia ju� samego siebie, bez obraz�w, wi�c jest obrazoburc� wych�ostanym p�dzlami czy utarzanym w oleju i w temperze albo ca�kiem go�y na wernisa�u � bez barwnej przyprawy. Niestety, ten nieszcz�nik nie mo�e dotrze� do autentycznej nago�ci: to nie Adam, to tylko jaki� pan do roso�u rozebrany.
A rze�biarz, podtykaj�cy nam swe nieokrzesane kamienie czy uwznio�laj�cy ekspozycj� byle �mieci, usi�uje wle�� na powr�t w paleolit � w pracz�owieka � bo nim, czyli Autentykiem, chce zosta�! Lecz gdzie mu do jaskiniowca! Nie t�dy droga w surowe mi�so barbarzy�skiej ekspresji! Naturalia non sunt turpia � ale to nie znaczy, �e byle prostacze zdziczenie jest powrotem do Natury!
A co, prosz�? Wyja�nimy rzecz na przyk�adzie muzyki. Najwi�ksza i najbli�sza szansa przed ni� bowiem stoi w�a�nie otworem.
�le czyni� kompozytorzy �ami�c kontrapunktowi gnaty i puszczaj�c komputerami Bach�w na rozkurz � tak�e deptanie, elektronami, ogon�w wzmocnionego stukrotnie kota nic, opr�cz stada sztucznych wyjc�w, nie urodzi. Fa�szywy kurs i ton! Nie nadszed� jeszcze �wiadomy celu zbawiciel � nowator!
Czekam go niecierpliwie � oczekuj� jego utworu muzyki konkretnej w odk�amywaniu, powracaj�cej na Przyrody �ono, utworu, kt�ry b�dzie utrwaleniem owych popis�w ch�ralnych, cho� prywatnych �ci�le, jakim si� ka�da publiczno�� oddaje w koncertowej sali � tylko zewn�trzno�ci� skupienia kulturalna, tylko oswojon� peryferi� organizm�w kontempluj�ca orkiestr� w potach.
S�dz�, �e ta stumikrofonowo pods�uchana symfonia b�dzie mia�a ciemn�, monotonn� instrumentacj�, flakom w�a�ciw�, bo jej brzmieniowe t�o utworz� wzmocnione Basy Jejunalne, czyli Borborygmy os�b, zapami�ta�ych w nieuchronnym brzuchoburstwie � w kruczeniach osadzonym, gulgotliwie dok�adnym i pe�nym zdesperowanej ekspresji trawiennej � albowiem autentyczny, skoro organiczny, a nie organowy, jest ten g�os trzewi � g�os �ycia! Ufam te�, �e lejtmotyw rozwinie si� w takt siedzeniowej perkusji, wyakcentowanej poskrzypywaniem krzese�, z silnymi, spazmowymi wej�ciami smarkni�� i z akordami �wietnie koloraturowego kaszlu. Zagraj� bronchity� i przeczuwam tu w�a�nie niejedno solo wykonane z maestri� astmatycznej s�dziwo�ci, istne Memento mori vivace ma non troppo, popis agonalnego piccolo, bo autentyczny trup zak�apie na trzy czwarte do taktu sztucznymi szcz�kami, bo uczciwy gr�b za�wiszcze w rozrz�onej tchawicy � ot�, taka Prawda Przewodu Symfonicznego, Tak �yciowa, jest nie do podrobienia.
Ca�a somatyczna inicjatywa cia�a, dotychczas najfa�szywiej w �wiecie zag�uszana muzyk� sztuczn�, wbrew ich brzmieniom tragicznie, bo nieodwo�alnie w�asnym, domaga si� triumfalnej rewindykacji � jako Powrotu do Natury. Nie mog� si� myli� � wiem, �e prawykonanie Symfonii Wisceralnej b�dzie prze�omem, albowiem tak i tylko tak tradycyjnie bierna, st�umiona do szmeru mi�t�wek rozwijanych publiczno�� przejmie � nareszcie! � inicjatyw� i w roli autoorkiestry wykona powr�t do siebie � zapami�ta�a we wszechodk�amaniu, tym ha�le naszego wieku.
Tw�rca�kompozytor zn�w stanie si� jeno kap�anem�po�rednikiem pomi�dzy struchla�� rzesz� i Mojr� � albowiem los flak�w naszych jest naszym Przeznaczeniem�
Tak to dystyngowana zbiorowo�� znawc�w�s�uchaczy bez postronnych brzd�ka� dozna autosymfonii, poniewa� w tym prawykonaniu ju� tylko sam� sob� b�dzie si� delektowa�a � i trwo�y�a�
A co z literatur�? Domy�lacie si� ju� chyba: ja chc� wam ducha waszego odda� � w ca�ym jego obszarze � tak jak muzyka wisceralna oddaje publiczno�ci jej w�asne cia�o � czyli w samym �rodku Cywilizacji od Natury zst�puje.
Dlatego w�a�nie Wst�popisarstwo nie mo�e ju� trwa� d�u�ej pod kl�tw� niewoli � wy��czone z prac wyzwolicielskich. Nie tylko beletryst�w i ich czytelnik�w pod�egani wi�c do powstania. A mam na my�li bunt, nie sko�owanie powszechne � nie podbechtywanie widz�w teatralnych, �eby w�azili na scen� lub �eby scena na nich w�azi�a, przez co, trac�c pozycj� wy�szo�ci mi�ej, zostaj� ze zlikwidowanego azylu widowni wtr�ceni w kocio� �wi�tego Wita. Nie drgawka, nie zbakierowana mimikra jogi, lecz My�l jedna mo�e nam wolno�� przywr�ci�. Tak wi�c, odmawiaj�c mi prawa walki wyzwole�czej w imieniu i dla dobra Wst�p�w, skaza�by� si�, szanowny Czytelniku, na wstecznictwo, na staro�wiecczyzn� zakamienia��, i cho�by� nie wiedzie� jak� brod� sobie zapu�ci� � nie wejdziesz do nowoczesno�ci
Ty natomiast, Czytelniku bieg�y w antycypowaniu Nowego, ty, Post�powcze z b�yskawicznym refleksem, wibruj�cy swobodnie w Modospadach naszej ery, ty, kt�ry wiesz, �e skoro�my zale�li wy�ej, ni� nasz prakuzyn ma�pi (na Ksi�yc przecie�), musimy le�� dalej � ty pojmiesz mnie i po��czysz si� ze mn� w poczuciu spe�nianego obowi�zku.
Ja ciebie oszukam, a ty mi za to w�a�nie wdzi�czno�� oka�esz; ja z�o�� ci zaprzysi�on� obietnic�, ani my�l�c jej dotrzyma�, a ty w�a�nie tym b�dziesz zaspokojony czy przynajmniej udasz z maestri� godn� sprawy, �e tak jest; t�palom za�, co by nas pospo�u wykl�� chcieli, powiesz, �e odpadli duchem od epoki i stoczyli si� na wysypiska staroci, przez po�pieszn� Rzeczywisto�� wyplutej.
Powiesz im, �e nie ma rady � wekslem bez pokrycia (transcendentalnego), zastawem (sfa�szowanym), zapowiedzi� (niewykonaln�) � najwy�sz� form� alteracji zosta�a dzi� sztuka.
A wi�c t� w�a�nie jej pustk� i t� niewykonalno�� trzeba wzi�� za dewiz� i opok�; i dlatego w�a�nie ja, pisz�cy Wst�p do Ma�ej Antologii Wst�p�w, jestem w dobrym prawie, albowiem proponuj� wprowadzenia wprowadzaj�ce donik�d, wst�py nigdzie nie wst�puj�ce oraz przedmowy, po kt�rych �adne mowy si� nie rozlegn�.
Lecz ka�dym z tych posuni�� pierwszych otworz� ci pustk� innego rodzaju i koloru znaczeniowego, mieni�c� si� w�a�ciwym pr��kiem widma Heidegger�w. B�d� z entuzjazmem, z nadziej� i z wielkim ha�asem otwiera� drzwi o�tarzy i tryptyk�w, zapowiada� ikonostasy i carskie wrota, b�d� kl�ka� na stopniach obrywaj�cych si� u progu podprzestworza, nie to, �e opustosza�ego, lecz takiego, w kt�rym nigdy nic nie by�o � i nie b�dzie. Ach, zabawa ta, najpowa�niejsza z mo�liwych, wprost tragiczna, jest parabol� naszego losu, poniewa� nie ma drugiego wynalazku tak ludzkiego ani takiej w�asno�ci i ostoi cz�owiecze�stwa jak pe�nobrzmi�cy, wy�ugowany z oblig�w, wch�aniaj�cy na amen jestestwa nasze � Wst�p do Nico�ci.
Ca�y �wiat kamienny i zielony, wystyg�y i hucz�cy, zaogniony w chmurach i w gwiazdach zakopany dzielimy ze zwierz�tami i ro�linami � Nico�� atoli nasz� domen� jest i specjalno�ci�. Odkrywc� nico�ci jest cz�owiek. Ale ona to trudna, to taka niebywa�a, bo nieby�a rzecz, kt�rej ani spr�bowa� nie mo�na bez starannej zaprawy, duchowych �wicze�, bez d�ugotrwa�ej nauki i treningu; nie przygotowanych pora�a w s�up � tote� do komunikowania si� z nico�ci� precyzyjnie nastrojon�, bogato zorkiestrowan� trzeba si� sumiennie szykowa� � czyni�c ka�dy krok w jej kierunku mo�liwie ci�kim, wyrazistym i materialnym.
A wi�c ja ci tu b�d� pokazywa� Wst�py, jak si� pokazuje wspaniale rze�bione odrzwia, z�otem kute, zwie�czone gryfami i grafami w nadpro�ach majestatycznych, b�d� przysi�ga� na t� ich lit�, d�wi�cznie masywn�, ku nam zwr�con� stron� po to, aby rozwieraj�c je skupionym szarpni�ciem ramion mego ducha, wtr�ci� w nic czytaj�cego � a tym samym wytr�ci� go ze wszystkich naraz byt�w i �wiat�w.
Cudown� swobod� zapewniam i gwarantuj�, daj�c s�owo, �e Tam nie b�dzie Nic.
Co zyskam? Stan najbogatszy: ten � sprzed Stworzenia.
Co zyskasz? Wolno�� najwy�sz� � bo �adnym s�owem nie zak��c� twego s�uchu w czystym wzlocie. Ja ci go tylko wezm�, jak mi�o�nik bierze go��bia, i cisn� nim, jak kamieniem Dawidowym, jak kamieniem obrazy, aby polecia� w ten bezkres � na wieczne u�ywanie.
CEZARY STRZYBISZ
�NEKROBIE�
139 reprodukcji
Wst�p Stanis�aw Estel
Wydawnictwo Zodiak [3]
WST�P
Niewiele lat temu chwycili si� plastycy �mierci jak zbawienia. Zaopatrzeni w atlasy anatomiczne i histologiczne, pocz�li flaki wypuszcza� aktom, gmera� si� w bebechach, wywalaj�c na p��tna zmaltretowan� brzydot� naszych wstydliwych paproch�w, tak s�usznie zas�oni�tych na co dzie� sk�r�. Lecz c�, koncerty, kt�re gnicie we wszystkich kolorach t�czy zacz�o dawa� po salach wystawowych, nie sta�y si� rewelacj�. By�oby to rozwi�z�e, gdyby kto� z widz�w poczu� si� dotkni�ty, by�oby koszmarne, gdyby zadr�a� � lecz c�? Nawet ciotek to nie wzburzy�o. Midas obraca� w z�oto wszystko, czego si� tkn��, a plastyka dzisiejsza, pod kl�tw� przeciwnego znaku, samym dotkni�ciem p�dzla likwiduje powag� ka�dej rzeczy. Jak ton�cy si�ga po wszystko � i z chwyconym idzie na dno � przy zblazowanym spokoju widz�w.
Wszystko? Wi�c i �mier�? Czemu nie zaszokowa� nas jej antymajestat, czy te krwawo zaszlamowane karty z powi�kszonych plansz medycyny s�dowej nie powinny by�y nas cho� zastanowi� � swoim horrorem?
By�y jednak bezradne� bo nadto wysilone! Zamys� ju� by� dziecinny � przestraszenia doros�ych� dlatego to nie chcia�o by� na serio! Wi�c zamiast memento mori otrzymali�my starannie rozmierzwione trupy � rozkopana zbyt namolnie tajemnica grob�w objawi�a si� �lisk� kloak�. Nie przem�wi�a ta �mier� � poniewa� zanadto ostentacyjna! Biedni plastycy, kt�rym ma�o ju� natury, wi�c zabrali si� do eskalacji Grand Guignolu, sami wystrychn�li siebie na dudk�w.
Lecz � po kompromitacji podobnej, po tej klapie �mierci � co w�a�ciwie takiego zrobi� Strzybisz, �e uda�o mu si� j� zrehabilitowa�? Czym s� w�a�ciwie jego �Nekrobie�? Nie s� malarstwem przecie� � Strzybisz nie maluje i podobno w �yciu nie mia� p�dzla w palcach. Nie jest to grafika, bo on nie rysuje, nie ryje te� w �adnej substancji, nie rze�bi � ot, fotograf. Co prawda szczeg�lny � skoro, zamiast �wiat�a, u�ywa promieni Roentgena.
Ten anatom swoim okiem, przed�u�onym ryjami aparat�w rentgenowskich, przechodzi na wylot przez cia�a. Lecz czarno�bia�e b�ony, znane z lekarskich gabinet�w, na pewno pozostawi�yby nas oboj�tnymi. Dlatego o�ywi� swe akty. Dlatego jego szkielety st�paj� takim pr�nym, zdecydowanym krokiem w �miertelnych koszulach raglan�w, z widmami teczek. Do�� z�o�liwe i dziwaczne, przyznajmy, nie wi�cej, ale on tymi migawkowymi zdj�ciami tylko przymierza� si�, pr�bowa� jeszcze � nie wiedzia�. Powsta� ha�as dopiero, kiedy powa�y� si� na straszn� rzecz (cho� ju� nie mia�o by� strasznych rzeczy): on nam prze�wietli� na wylot � i taki pokaza� seks.
Ten zbi�r prac Strzybisza otwieraj� jego �Pornogramy� � zaiste komiczne, lecz dosy� to okrutny komizm. W�a�nie najbardziej natr�tny, rozpasany, rozzuchwalony seks � grupowy � wzi�� Strzybisz pod o�owiane blendy swoich obiektyw�w. Pisano, �e chcia� wyszydzi� pornomani�, �e da� jej dok�adn� (bo do nagiej ko�ci doprowadzon�) lekcj� i �e mu si� to uda�o, poniewa� te ko�ci, wczepione w siebie, pouk�adane w geometryczne zagadki, z niewinnego pogmatwania przeskakuj� w oku widza nagle � i niesamowicie � w nowo�ytny Totentanz, w tar�o podskakuj�cych szkielet�w. Pisano, �e zamierzy� zniewa�y�, wydrwi� seks � i �e mu si� to zamierzenie powiod�o.
Czy tak? Zapewne� lecz mo�na si� w �Nekrobiach� dopatrze� czego� wi�cej. Karykatury? Nie tylko � bo jest jednak w �Pornogramach� jaka� ukryta powaga. Najpierw bodaj st�d, �e Strzybisz �prawd� m�wi� � i to sam� tylko prawd�, kiedy dzi�, nie poddana �deformacji artystycznej�, uchodzi za prostactwo: lecz on w�a�ciwie jest �wiadkiem jedynie, bo spojrzeniem przeszywaj�cym, ale nie � przeinaczaj�cym. Nie spos�b si� obroni� przed tym �wiadectwem � odrzuci� go, jako zmy�lenia, jako konwencji, triku, gierki umownej, bo on ma racj�. Karykatura? Z�o�liwo��? Lecz te szkielety s� przecie� w swoim abstrakcyjnym rysunku � niemal estetyczne. Strzybisz bowiem wytrawnie dzia�a�: nie tyle ogo�oci�, to jest, odar� ko�ci z cielesnych pow�ok, ile wyzwoli� je � uczciwie szukaj�c ich w�asnego, do nas ju� nie odniesionego sensu. Szukaj�c ich w�asnej geometrii, uczyni� je suwerennymi.
Te szkielety �yj�, chcia�oby si� powiedzie� � po swojemu. On je wolno�ci� obdarzy�, przez wyparowanie cia�, to jest � przez �mier�, jakkolwiek w�a�nie cia�a odgrywaj� wa�n�, cho� nie od razu postrzegaln� rol� w �Nekrobiach�. Trudno tu wchodzi� w szczeg�y techniki rentgenowskiej, lecz dwa s�owa wyja�nienia s� niezb�dne. Gdyby Strzybisz u�ywa� twardych promieni X, na jego zdj�ciach by�yby widoczne same tylko ko�ci, jako ostro zarysowane smugi, pr�ty, posegmentowane niby ci�ciami � mrokiem stawowych szczelin. Zbyt czysta by�aby to ju�, bo zanadto wypreparowana � osteologiczna abstrakcja. Ot� on tak nigdy nie post�puje i � prze�wietlone promieniami mi�kkimi � na zdj�ciach jego pojawiaj� si� cia�a ludzkie jak aluzje, jak napomknienia, mlecznymi k��bami po�wiaty � i przez to dochodzi do w�a�ciwego efektu. Poz�r i realno�� zamieniaj� si� miejscami. �redniowieczny, holbeinowski Totentanz, trwaj�cy w nas milczkiem, nieporuszony, ten sam, nie tkni�ty wrzaw� b�yszcz�cej cywilizacji, zrost �mierci z �yciem � trafia Strzybisz, jak gdyby bezwiednie, jakby przez przypadek. Albowiem rozpoznajemy t� sam� weso�� skoczno��, t� jowialn� krzep� i frywolne zapami�tanie, jakie nada� swym ko�ciotrupom Holbein � i tylko � a raczej; i w�a�nie akord znacze�, kt�ry bierze artysta wsp�czesny, jest szerszy, poniewa� najbardziej nowoczesn� z technik skierowa� na najstarsze zadanie gatunku; naprawd� tak w�a�nie wygl�da �mier� w �rodku �ycia i to jest w�a�nie do ko�ci prze�wietlona mechanika rozmna�aj�cego si� rodzaju, kt�rej cia�a asystuj� � bladymi widmami.
Dobrze � powiadaj� � mo�e i taka czai si� w tym filozofia, lecz przecie� on umy�lnie poszed� �na ca�ego� � w trupy wrobi� sp�kuj�cych, uchwyci� si� modnego tematu, efektownie, dla efektu � czy to nie tanie? Czy nie ma w �Pornogramach� sprytu? Albo wr�cz oszustwa? Nie brak i takich s�d�w. Wol� nie wytacza� przeciw nim armat ci�kiej retoryki. Prosz� raczej przyjrze� si� dwudziestemu drugiemu pornogramowi, zatytu�owanemu �Trioli�ci�.
Scena to nieprzyzwoita w szczeg�lny spos�b. Gdyby j� zestawi� ze zwyk�ym zdj�ciem tych samych ludzi, wi�c z produktem pornografii komercjalnej, niewinno�� takiej pornografii wzgl�dem rentgenogramu objawi si� natychmiast.
Pornografia nie jest bowiem spro�na bezpo�rednio: ekscytuje dop�ty, dop�ki trwa jeszcze w widzu walka ��dz z anio�em kultury. Kiedy tego anio�a diabli wezm�, kiedy, skutkiem powszechnej tolerancji, obna�y si� s�abo�� p�ciowego zakazu, jego zupe�na bezbronno��, kiedy zakazy p�jd� na �mietnik � jak�e szybko zdradza wtedy pornografia sw�j niewinny, to znaczy tutaj: daremny charakter, gdy� jest fa�szyw� obietnic� cielesnego raju, zapowiedzi� tego, co si� nie spe�nia naprawd�. To owoc zakazany, wi�c tyle w nim pokusy, ile si�y w zakazie.
Bo c�? Wzrok, ch�odniej�cy od nawyku, dostrzega golas�w, bardzo wysilonych, bardzo zwijaj�cych si�, by wykona� postawione w atelier zadania � i jakie� biedne robi si� wtedy to widowisko! Nie tyle za�enowanie, ile poczucie ura�onej solidarno�ci ludzkiej budzi si� w patrz�cym, bo ci golcy tak namolnie ciamkaj� si� po sobie, �e si� upodobniaj� do dzieci, kt�re chcia�yby koniecznie zrobi� co� wprost potwornego, �eby doros�ym oko zbiela�o, lecz naprawd� nie mog�, nie s� w stanie po prostu� i pomys�owo�� ich, rozjuszona ju� tylko z�o�ci� na w�asn� niemoc, nie w stron� Grzechu zmierza i Upadku, lecz tylko g�uptacko �a�osnego obrzydlistwa. Tote� w usilnych zaj�ciach owych du�ych go�ych ssak�w kryje si� p�ytka infantylno�� � ani to piek�o, ani raj, lecz sfera letnia: nudy, daremno�ci licho op�acanego mozo�u�
Lecz seks Strzybisza jest drapie�ny, bo przera�aj�cy i �mieszny jak owe zjazdy pot�pie�c�w do otch�ani na obrazach starych Holendr�w i W�och�w � gdy jednak mo�emy si� oddystansowa� od owych kozio�kuj�cych w S�d Ostateczny grzesznik�w, skoro�my uniewa�nili za�wiat, co mo�emy przeciwstawi� rentgenogramowi? Tragicznie �mieszne te szkielety, w zwarciu, w kt�rym cia�a s� im przeszkod� nieprzekraczaln�. Ko�ci? Kiedy w�a�nie ludzi widzimy w niezgrabnym, zaciek�ym u�cisku, i by�oby to tylko �a�osne, gdyby nie upiorny komizm. Sk�d? Z nas � rozpoznajemy bowiem prawd�. Racja tych zwar� ulatnia si� razem z cielesno�ci�, tote� ja�owe i abstrakcyjne, a przecie� tak okropnie rzeczowe, lodowato i bia�o p�on�ce s� te u�ciski � beznadziejne!
A jeszcze jest ich �wi�to�� czy drwina z niej, czy aluzja do niej, nie doczepiona, nie przydana sztucznym zabiegiem, lecz wiadoma, albowiem halo otacza tu ka�d� g�ow� � to w�osy staj� si� blad�, kr�g�� aureol� i �wiec� jak na �wi�tych obrazach.
Wiem zreszt�, jak trudne s� do rozplatania i ponazywania impulsy, z kt�rych powstaje ca�o�� dozna� w widzu. Dla jednych to literalnie Holbein redivivus, bo�, istotnie, osobliwy jest powr�t � elektromagnetycznym promieniowaniem � do ko�ciotrup�w, jak do �redniowiecza, w nas zachowanego. Innych szokuj� cia�a jako bezsilne duchy, asystuj�ce z konieczno�ci trudnym �wiczeniom p�ci � uniewidzialnionej. Kto� jeszcze pisa� o ko��cach, co s� jak instrumenty, wydobyte z futera��w dla spe�nienia tajemnej inicjacji � dlatego m�wiono o �matematyce�, o �geometrii� tego seksu.
Wszystko to by� mo�e; lecz nie ze spekulacji rodem jest smutek, w kt�rym opuszcza si� sztuk� Strzybisza. Symbolika, w stuleciach wezbrana i przekazana ze stuleci, cho� wegetuj�ca pok�tnie, bo�my si� jej wyparli, nie uleg�a � widzimy � zniweczeniu. Symbolik� t� przerobili�my w sygnalizacj� (czaszki z piszczelami na s�upach wysokiego napi�cia, na butlach z trucizn� w aptece) i na pogl�dow� pomoc szkoln�, w powi�zanych b�yszcz�cymi drucikami szkieletach sal wyk�adowych. Skazali�my j� wi�c na exodus, relegowali�my j� z �ycia, lecz nie pozbyli�my si� � ca�ej. Tak wi�c, niezdolni po prostu oddzieli� tego, co jest w szkielecie jego najrzetelniejsz� materialno�ci�, r�wn� wymowie konaru czy belki, od tego, co wyobra�a w nimi milczenie losu, wi�c symbol, popada nasz umys� w owo szczeg�lne rozchwianie, z kt�rego umyka wreszcie � w zbawczy �miech. A jednak pojmujemy, �e troch� to jest wymuszona weso�o��, �e os�aniamy si� ni�, by nie ulec Strzybiszowi zanadto.
Erotyka, jako beznadziejna daremno�� intencji, oraz seks, jako �wiczenie w geometrii projekcyjnej � oto dwa przeciwstawne ekstrema �Pornogram�w�. Zreszt� nie godz� si� z tymi, co twierdz�, �e sztuka Strzybisza na �pornogramach� zaczyna si� i ko�czy. Gdybym mia� powiedzie�, kt�ry z akt�w ceni� najwy�ej, bez wahania wska�� �Brzemienn�� (str. 128). Przysz�a matka, z zamkni�tym w �onie dzieckiem � ten szkielet w szkielecie do�� jest okrutny, a na w�os nie sk�amany. I w tym du�ym, ros�ym, jak bia�ymi skrzyd�ami � ko�ci� miednicow� roz�o�ystym ciele (rentgen trafia w przeznaczenie p�ci dobitniej ni� nagi akt zwyk�y) � na tle tych skrzyde�, rozchylonych ju� do porodu, g��wk� odwr�cony, mg�awy, bo nie doko�czony jeszcze � szkielecik wtulenia dzieci�cego. Jak �le brzmi� te s�owa, i w jak godn�, czyst� ca�o�� uk�adaj� si� �wiat�ocienie rentgenogramu. Ci�arna w pe�ni si� � i w pe�ni �mierci swojej � p��d jeszcze nie narodzony, co ju� umiera� zacz�� � bo pocz�ty. Jest jaki� spok�j wyzwania i afirmacja zdeterminowana w tym podpatrzeniu.
Co b�dzie za rok? �Nekrobie� p�jd� w zapomnienie, kr�lowa� przyjdzie nowym technikom i modom (nieszcz�sny Strzybisz � ilu� on ju� teraz na�ladowc�w zdoby� po swoim sukcesie!). Czy nie tak? Zapewne, bo nie ma na to rady. Lecz cho� ta szybkozmienno�� d�awi nas, skazuj�c na ci�g bezustannych rezygnacji i rozsta� � dzi� Strzybisz hojnie nas obdarzy�. Nie run�� w g��b materii, nie wdar� si� w tkanki mch�w, paprotnik�w, nie wda� si� w egzotyk� podpatrywania bezcelowych doskona�o�ci Natury, w te �ledztwa, jakimi nauka sztuk� zarazi�a, lecz zaprowadzi� nas na skraj naszych cia�, w niczym nie wyinaczonych, nie przesadzonych, nie zmienionych � rzeczywistych! � i tym samym mosty rzuci� z tera�niejszo�ci w przesz�o��, wskrzeszaj�c t� powag�, kt�r� straci�a ju� sztuka; i nie jego wina, �e rezurekcja ta d�u�ej, ni� kilka chwil, trwa� nie mo�e.
REGINALD GULLIVER
�ERUNTYKA�
George Allen & Unwin LTD
40 Museum Street/London
WST�P
Przysz�y historyk uzna zapewne dwie przenikaj�ce si� eksplozje za najw�a�ciwszy model naszej kultury. Lawiny produkt�w umys�owych, mechanicznie wyrzucane na rynek, stykaj� si� z odbiorcami w trafach r�wnie przypadkowych jak te, co zawiaduj� kolizjami gazowych moleku�: nikt ju� nie ogarnia t�umu tych produkt�w w ca�o�ci. A poniewa� nigdzie nie mo�na przepa�� �atwiej ni� w t�umie, przedsi�biorcy kultury, w�a�nie przez to, �e publikuj� wszystko, co tylko im autorzy dostarcz�, przebywaj� w b�ogim, lecz b��dnym prze�wiadczeniu, jakoby teraz nic cennego si� nie marnowa�o. Poszczeg�lnym ksi��kom nale�y si� uwaga, je�li tak uzna odpowiedni fachowiec, kt�ry usuwa ze swego pola widzenia wszystko, co obce jego specjalno�ci. Ten zabieg eliminacji jest obronnym odruchem ka�dego eksperta: gdyby by� mniej bezwzgl�dny, uton��by w papierowym potopie. Lecz wskutek tego bezpa�sko��, r�wna �mierci cywilnej, zagra�a wszystkiemu, co, �e ca�kowicie nowe, ur�ga klasyfikacyjnym zasadom. Ksi��ka, kt�r� przedstawiam, znajduje si� w�a�nie na ziemi niczyjej. Mo�e to p��d ob��kania � lecz w�wczas chodzi o szale�stwo z precyzyjn� metod�; mo�e to produkt pseudologicznej perfidii � wtedy jednak by�by nie do�� perfidny, bo niepokupny. Rozs�dek z po�piechem pospo�u ka�� przemilcze� takie dziwad�o, lecz wyziera ze�, przy ca�ej nudzie wyk�adu, duch niepospolitego kacerstwa, kt�re zatrzymuje na miejscu. Bibliografie odnios�y ten tytu� do Science Fiction, ale okolica ta sta�a si� ju� wysypiskiem wszelkich osobliwo�ci i niedowarze�, jakie relegowano z powa�niejszych sfer. Gdyby Platon og�osi� dzi� �Rzeczpospolita�, a Darwin � �O powstawaniu gatunk�w�, opiecz�towane has�em �Fantastyki� stoczy�yby si� mo�e obie te pozycje na bruk � i czytane przez wszystkich, nie zauwa�one tym samym przez nikogo, wtopione w sensacyjne gadulstwo, nie zawa�y�yby na rozwoju my�li.
Ksi��ka ta zajmuje si� bakteriami � lecz �aden bakteriolog nie we�mie jej serio. Uprawia lingwistyk�, kt�ra w�osy postawi na g�owie ka�demu j�zykoznawcy. Dochodzi do futurologii, sprzecznej z tym, co uprawiaj� jej zawodowi przedstawiciele. W�a�nie dlatego � jako wyp�dek wszystkich dyscyplin naukowych � musi spa�� do poziomu Science Fiction i gra� jej rol�, nie licz�c wszak�e na czytelnik�w, poniewa� niczego takiego nie opowiada, co zaspokoi�oby g��d przygody.
Nie potrafi� w�a�ciwie oceni� �Eruntyki�, s�dz� jednak, �e brak dla niej kompetentnego przedm�wcy. Uzurpuj� sobie wi�c t� pozycj� z niepokojem: kt� mo�e wiedzie�, ile prawdy skrywa tak daleko posuni�ta czelno��! Przy kartkowaniu wygl�da ksi��ka na podr�cznik naukowy, lecz jest stekiem dziwol�g�w. Na fantazj� literack� nie kroi, bo nie ma kompozycji artystycznej. Je�li opisuje prawd�, prawda ta zadaje k�am niemal ca�ej wiedzy wsp�czesnej. Je�li k�amie, czyni to w monstrualnym wymiarze.
Jak wyja�nia autor, eruntyka (�Die Eruntizitaetslehre�, �Eruntics�, �Eruntique� � nazwa pochodzi od �erunt� � �b�d�� � 3 osoba czasu przysz�ego liczby mnogiej od �esse�) nie by�a zamierzona jako odmiana prognostyki b�d� futurologii.
Nie mo�na si� owej eruntyki nauczy�, gdy� nikt nie zna zasad jej funkcjonowania. Nie mo�na dzi�ki niej przewidzie� tego, co by si� chcia�o. Nie jest to �adna �wiedza tajemna� w stylu jakiej� astrologii czy dianetyki i nie jest to te� przyrodoznawcza ortodoksja. Tak wi�c doprawdy mamy przed sob� rzecz skazan� na to, aby by� �wygnank� wszystkich �wiat�w�.
R. Gulliver przedstawia si� w pierwszym rozdziale jako filozof�dyletant i bakteriolog�amator, kt�ry jednego dnia � osiemna�cie lat temu � postanowi� nauczy� bakterie j�zyka angielskiego. Impuls by� natury przypadkowej. W krytycznym dniu wyjmowa� z termostatu szalki Petry�ego, owe p�askie szklane naczy�ka, w kt�rych hoduje si� na agarowej �elatynie bakterie in vitro. Do tej pory bawi� si� tylko, jak powiada, bakteriologi�, bo uprawia� j� jako rodzaj konika, bez pretensji czy nadziei na jakowe� odkrycia. Lubi� po prostu, przyznaje, obserwowa� wzrost drobnoustroj�w na pod�cielisku agarowym: zadziwia�a go �zmy�lno�� niewidzialnych �ro�linek�, tworz�cych na m�tnawym pod�o�u kolonie wielko�ci g��wki od szpilki. Aby zbada� skuteczno�� �rodk�w przeciwbakteryjnych, nanosi si� rozmaite takie �rodki na agar � pipetk� lub maczakiem; tam, gdzie objawiaj� swe dzia�anie, agar pozostaje wolny od bakteryjnego nalotu. Jak to czasem robi� laboranci, R. Gulliver, umoczywszy watk� w antybiotyku, napisa� ni� na g�adkiej powierzchni agaru �Yes�. Napis ten, niewidzialny, w nast�pnym dniu unaoczni� si�, poniewa� intensywnie rozmna�aj�ce si� bakterie pokry�y gruze�kami kolonii ca�y agar z wyj�tkiem �ladu, jaki pozostawi� maczak u�yty niczym pi�ro. Wtedy to, twierdzi, przysz�o mu po raz pierwszy do g�owy, �e ten proces mo�na by �odwr�ci�.
Napis by� widoczny, poniewa� wolny od bakterii. Lecz gdyby mikroby u�o�y�y si� w litery, pisa�yby � i tym samym wyra�a�yby si� w j�zyku. My�l ta by�a kusz�ca, lecz zarazem � przyznaje � ca�kiem nonsensowna. Przecie� to on napisa� na agarze s�owo �Yes�, bakterie za� tylko �wywo�a�y� �w napis, bo nie mog�y si� rozmna�a� w jego obr�bie. Lecz my�l ta nie dawa�a mu odt�d spokoju. Na �smy dzie� wzi�� si� do dzie�a.
Bakterie s� w stu procentach bezmy�lne, wi�c na pewno nierozumne. Niemniej z zajmowanego w Przyrodzie stanowiska s� znakomitymi chemikami. Drobnoustroje chorobotw�rcze nauczy�y si� pokonywa� zapory cielesne i obronne si�y ustrojowe zwierz�t setki milion�w lat temu. Mo�na to poj�� zwa�ywszy, �e nic innego nie robi�y przez wieki wiek�w, wi�c mia�y do�� czasu, aby wciska� agresywne, cho� �lepe sposoby swych chemizm�w w obronny mur bia�ek, kt�rym opancerzaj� si� wielkie organizmy. Tak�e gdy na arenie dziej�w zjawi� si� cz�owiek, zaatakowa�y go i zadawa�y mu, przez kilkana�cie tysi�cy lat istnienia cywilizacji, cierpienia, ko�cz�ce si� w os�awionych zarazach �mierci� nieraz ca�ych populacji. Dopiero niespe�na osiemdziesi�t lat temu cz�owiek przeszed� do pot�niejszego kontrataku, obruszaj�c na bakterie armi� swych �rodk�w bojowych � wybi�rczych trucizn syntetycznych, pora�aj�cych ich �yciowe procesy. W tym jak�e kr�tkim czasie sporz�dzi� ponad czterdzie�ci osiem tysi�cy chemicznych broni przeciwbakteryjnych, syntetyzowanych z takim rozmys�em, �eby uderza�y w najwra�liwsze, newralgiczne punkty ich przemiany materii, wzrostu i rozmna�ania. Czyni� to w wierze, i� niebawem zmiecie zarazki z powierzchni ziemi, lecz rych�o przekona� si�, ze zdumieniem, �e powstrzymuj�c ekspansje mikrob�w � zwane epidemiami � ani jednej choroby nie zlikwidowa� ze szcz�tem. Bakterie okaza�y si� przeciwnikiem lepiej wyposa�onym, ni� to sobie wyobra�ali tw�rcy chemoterapii wybi�rczej. Bez wzgl�du na to, jakich nowych preparat�w z retorty u�ywa cz�owiek � one, z�o�ywszy hekatomby w tym, nier�wnym, zdawa�oby si�, boju � wnet przystosowuj� trucizny do siebie b�d� siebie do trucizn, wytwarzaj�c oporno��.
Nauka nie wie dok�adnie, jak one to robi�, to bowiem, co wie, wygl�da nader nieprawdopodobnie. Bakterie na pewno nie dysponuj� teoretyczn� wiedz� w zakresie chemii czy immunologii. Nie mog� przeprowadza� ani eksperyment�w pr�bnych, ani strategicznych narad; nie s� w stanie przewidzie� dzi� tego, co cz�owiek jutro przeciw nim skieruje, lecz w tej niekorzystnej wojennie sytuacji przecie� sobie radz�. Medycyna tym mniej pok�ada nadziei w oczyszczeniu ziemi z zarazk�w, im wi�kszej nabywa wiedzy i wprawy. Zapewne: twardy �ywot bakterii to skutek ich zmienno�ci. Bez wzgl�du na to jednak, jakich taktyk imaj� si� bakterie w opresji, pewne jest, �e dzia�aj� bezwiednie � jako mikroskopijne agregaty chemiczne. Nowe szczepy zawdzi�czaj� oporno�� tylko mutacjom dziedziczno�ci, a mutacje te s� zasadniczo losowe. Gdyby sprawa dotyczy�a cz�owieka, odpowiada�by jej taki mniej wi�cej obraz: Nieznany wr�g, u�ywaj�c nie znanych nam zasob�w wiedzy, sporz�dza nie znane nam �rodki zab�jcze i ciska na ludzi ich nawa��; my za�, gin�c masowo, w rozpaczliwym poszukiwaniu antidotum uznajemy za najlepsz� strategi� obrony � wyci�ganie z kapelusza kartek, powyrywanych z encyklopedii chemicznej. By� mo�e, znajdziemy na kt�rej� z tych kartek formu�� zbawiennego przeciw�rodka. Nale�y jednak s�dzi�, �e rasa, kt�ra tym trybem w�a�nie chcia�aby odeprze� �miertelne zagro�enie, pr�dzej zginie co do nogi, ani�eli to si� jej uda � tak� loteryjn� metod�.
A jednak metoda owa jako� dzia�a, gdy j� stosuj� bakterie. O tym, by ich dziedziczny kod genowy mia� przewiduj�co wpisane w siebie wszystkie mo�liwe struktury zgubnych cia� chemicznych, jakie tylko da si� syntetyzowa�, nie mo�e by� nawet mowy. To� takich zwi�zk�w jest wi�cej ni� gwiazd i atom�w w ca�ym Wszech�wiecie. Zreszt� ubo�uchny aparat dziedziczno�ci bakteryjnej nie pomie�ci�by nawet informacji o tych 48 000 �rodk�w, kt�rych cz�owiek dot�d u�y� w walce z zarazkami. Wi�c jedno jest niezbite: chemiczna wiedza bakterii, jakkolwiek czysto �praktyczna�, nadal g�ruje nad wysok� teoretyczn� wiedz� cz�owieka.
Skoro tak, skoro bakterie dysponuj� tak� wszechstronno�ci�, czemu w�a�ciwie nie mo�na by jej u�y� dla cel�w zupe�nie nowych? Je�li spraw� ocenia� obiektywnie, b�dzie jasne, �e napisa� kilka s��w po angielsku to problem o wiele prostszy, ani�eli sporz�dzi� niezliczone taktyki obrony i przeciw niezliczonym rodzajom jad�w i trucizn. Za tymi truciznami stoi wszak ogrom nauki nowo�ytnej, biblioteki, laboratoria, m�drcy i ich komputery � i tej pot�gi jeszcze ma�o jest przeciwko niewidzialnym �ro�linkom!� Wi�c s�k tylko w tym, jak zniewoli� bakterie do nauki angielskiego, jak uczyni� ow�adni�cie mow� � warunkiem koniecznym przetrwania. Trzeba stworzy� sytuacj� o dwu i tylko dwu wyj�ciach: albo si� pisa� nauczycie, albo zginiecie.
R. Gulliver oznajmia, �e w zasadzie mo�na by nauczy� gronkowca z�ocistego b�d� pa�eczk� okr�nicy (Escherichia coli) pisma, jakim si� normalnie pos�ugujemy, lecz droga tej nauki jest nies�ychanie �mudna i naje�ona mn�stwem przeszk�d. O wiele pro�ciej wyuczy� bakterie pos�ugiwania si� alfabetem Morsego, z�o�onym z kropek i z kresek, tym bardziej �e kropki ju� i tak same stawiaj�. Przecie� ka�da kolonia nie jest niczym innym jak kropk�. Ze sklejenia si� w osi czterech kropek powstanie kreska. Czy to nie proste?
Takie by�y za�o�enia i inspiracje R. Gullivera � brzmi�ce do�� ob��dnie, by ka�dy fachowiec w tym miejscu cisn�� jego wyk�ad w k�t. Lecz my, nie b�d�c specjalistami, mo�emy pochyli� si� nad dalszym tekstem. R. Gulliver postanowi� uczyni� najpierw warunkiem przetrwania � stawianie kr�tkich kresek na agarze. Ga�a trudno�� w tym (powiada w II rozdziale), �e tu nie mo�e by� wszak mowy o �adnym nauczaniu � w zwyk�ym sensie s�owa � ani w odnosz�cym si� do ludzi, ani nawet do zwierz�t, kt�re mog� nabywa� odruchy warunkowe. Nauczany nie ma systemu nerwowego, nie ma ko�czyn, oczu, uszu, dotyku � nie ma nic, poza niesamowit� bieg�o�ci� przeobra�e� chemicznych. One s� jego �yciowym procesem � i to ju� wszystko. A wi�c ten proces nale�y zaprz�c do nauki kaligrafii � proces, a nie bakterie, bo wszak nie z osobami ani nawet nie z osobnikami rzecz: to sam kod genetyczny trzeba poucza�, wi�c do kodu dobra� si� nale�y, a nie do pojedynczych bakterii!
Bakterie nie zachowuj� si� inteligentnie � kod natomiast, ich sternik, sprawia, �e potrafi� dostosowywa� si� do zupe�nie nowych sytuacji � nawet do takich, co im si� zdarzaj� po raz pierwszy w milionoleciach wegetacji. Je�eli wi�c tylko uda si� sporz�dzi� warunki tak dobrane, �e jedyn� dost�pn� taktyk� prze�ywania b�dzie artyku�owane pismo, zobaczymy, czy kod z zadaniem tym si� sprawi. Lecz ca�y ci�ar problemu przerzuca powy�sza refleksja na eksperymentatora: on to bowiem musi stworzy� owe niezwyk�e, bo ewolucyjnie dot�d nie spotykane warunki bakteryjnego istnienia!
Opis do�wiadcze�, zajmuj�cy dalsze rozdzia�y �Eruntyki�, jest nies�ychanie nudny przez sw� pedanteri�, rozwlek�o��, przez ci�g�e szpikowanie tekstu fotogramami, tablicami, wykresami � tote� nie�atwo go przyswoi�.
Lecz owych dwie�cie sze��dziesi�t stron �Eruntyki� ujmiemy w zwi�z�ym streszczeniu. Pocz�tek by� prosty. Na agarze znajduje si� samotna kolonia pa�eczki okr�nicy (E. coli), czterokrotnie mniejsza od litery �o�. Zachowanie tej szarawej plamki �ledzi z g�ry optyczna g�owica, po��czona z komputerem. Kolonia rozrasta si� zwykle we wszystkich kierunkach od�rodkowo; lecz w do�wiadczeniu rozrost mo�liwy jest tylko w jednej osi, bo wykroczenie poza ni� w��cza laserowy rzutnik, kt�ry zabija ultrafioletem �niew�a�ciwie� zachowuj�ce si� bakterie. Mamy przed sob� sytuacj� podobn� do opisanej wst�pnie � gdy na agarze pojawi�o si� pismo, bo bakterie nie mog�y rozwija� si� tam, gdzie agar zmoczono antybiotykiem. R�nica teraz tylko taka, �e mog� �y� wy��cznie w obr�bie kreski (poprzednio mog�y �y� tylko poza ni�). Autor powt�rzy� ten eksperyment 45 000 razy � u�ywaj�c jednocze�nie dwu tysi�cy szalek Petry�ego oraz tylu� czujnik�w, po��czonych z r�wnoleg�ym komputerem. Wydatki mia� znaczne, ale nie zu�y� zbyt wiele czasu, albowiem jedna generacja bakterii �yje tylko przez jakie� 10 do 12 minut. Na dw�ch szalkach (z dw�ch tysi�cy) dosz�o do takiej mutacji, �e powsta� nowy szczep pa�eczki okr�nicy (E. coli orthogenes), kt�ry nie by� ju� zdolny rozwija� si� inaczej ani�eli w kreskach; ta nowa odmiana pokrywa�a agar takim sznureczkiem: � � � � � � � � � � � � � � �.
Rozw�j w jednej osi sta� si� tedy w�asno�ci� dziedziczn� zmutowanej bakterii. Rozmno�ywszy ten szczep, R. Gulliver zyska� nast�pny tysi�c szalek z koloniami, a tym samym poligon nast�pnego kroku bakteryjnej ortografii. Poprzez szczepy, co pieni�y si� naprzemiennymi kropkami i kreskami (. � . � . � . � . �), doszed� wreszcie kresu tej fazy nauczania.
Bakterie zachowywa�y si� zgodnie z narzuconym warunkiem, lecz, naturalnie, nie produkowa�y pisma, a tylko jego zewn�trzne elementy, wyzbyte wszelkiego sensu. Rozdzia�y IX, X i XI wyja�niaj�, jak zrobi� autor krok nast�pny, czy raczej, jak zmusi� do niego E. coli.
Rozwa�a� nast�puj�co: nale�y wprowadzi� bakterie w takie po�o�enie, �e b�d� si� zachowywa�y w pewien specyficzny spos�b, a to zachowanie, na poziomie ich wegetacji czysto chemiczne, stanie si� � pod wzgl�dem wizualnym � znakami sygnalizacyjnymi.
W czterech milionach do�wiadcze� R. Gulliver macerowa�, wysusza� na proch, przypieka�, rozpuszcza�, �cina�, dusi� i pora�a� katalitycznie biliony bakterii � a� dopracowa� si� takiego szczepu E. coli, kt�ry na zagro�enie �yciowe reagowa� uk�adaniem swych kolonii w trzy kropki: � � � �
Ta litera �s� (trzy kropki oznaczaj� �s� w alfabecie Morsego) symbolizowa�a �stress�, czyli opresj�. Rzecz jasna, bakterie nadal nic nie rozumia�y, lecz mog�y si� uratowa� tylko reaguj�c powy�szym uk�adaniem swych kolonu � albowiem wtedy, i jedynie wtedy, czujnik, po��czony z komputerem, usuwa� zagra�aj�cy czynnik (np. pojawiaj�c� si� w agarze siln� trucizn�, padaj�ce, na agar promienie ultrafioletowe etc.). Bakterie, kt�re nie uk�ada�y si� w tr�jkropkowe zespo�y � wszystkie co do jednej musia�y zgin��; na placu agarowych boj�w � a zarazem nauk � pozosta�y tylko takie, kt�re dzi�ki mutacjom zdoby�y ow� chemiczn� umiej�tno��. Bakterie nic nie rozumia�y� lecz jednak sygnalizowa�y sw�j stan � ��yciowego zagro�enia� � dzi�ki czemu trzy kropki, doprawdy sta�y si� znakiem okre�laj�cym sytuacj�.
R. Gulliver widzia� ju�, �e mo�e wyhodowa� szczep, kt�ry b�dzie nadawa� sygna�y SOS, lecz uzna� ten etap za ca�kowicie zb�dny. Poszed� inn� drog�. Nauczy� bakterie r�nicowania sygna��w pod�ug swoisto�ci zagro�enia. Tak na przyk�ad wolny tlen, kt�ry jest dla nich zab�jczy, mog�y szczepy E. coli loquativa 67 i E. coli philographica 213 usun�� ze swego �rodowiska nadaj�c sygna�: � � � � (s o � czyli �stress wywo�any tlenem�).
Autor u�ywa eufemizmu, gdy m�wi, �e uzyskanie szczep�w sygnalizuj�cych swe potrzeby okaza�o si� �dosy� k�opotliwe�. Wyhodowanie E�coli numerativa, kt�ra oznajmia�a, jakie st�enie jon�w wodorowych (pH) jej odpowiada, kosztowa�o go dwa lata, za� proteus calculans j�� wykonywa� elementarne dzia�ania arytmetyczne po dalszych trzech latach do�wiadcze�. Doszed� on tego, �e dwa a dwa jest cztery.
W nast�pnym okresie rozszerzy� R, Gulliver baz� eksperyment�w, nauczaj�c Morsego streptokoki i gonokoki, lecz zarazki te okaza�y si� ma�o poj�tne. Powr�ci� tedy do pa�eczki okr�nicy. Szczep 201 wyr�ni� si� mutacyjn� adaptatywno�ci�: nadawa� coraz d�u�sze komunikaty, tak oznajmiaj�ce, jak postulatywne, oznacza�y bowiem zar�wno to, co bakteriom dolega�o, jak i to, czego sobie �yczy�y jako sk�adu od�ywki. Operuj�c wci�� regu�� ocalania tylko najsprawniej mutuj�cych szczep�w, uzyska� po jedenastu latach szczep E. coli eloquentissima, kt�ry pierwszy j�� odzywa� si� �Spontanicznie, a nie tylko pod naciskiem zagro�enia. Najpi�kniejszy dzie� jego �ycia nast�pi�, m�wi, gdy E. coli eloquentissima zareagowa�a na zapalenie �wiat�a w laboratorium s�owami �dzie� dobry� � wyartyku�owanymi rozrostem kolonii agarowych � w znaki Morsego�
Sk�adni� angielsk� opanowa� w zakresie basic english jako pierwszy Proteus orator mirabilis 64, natomiast E. coli eloquentissima nawet w 21 000 generacji wci�� pope�nia�a, niestety, b��dy gramatyczne. Lecz z chwil�, gdy kod genowy owych bakterii przyswoi� sobie regu�y sk�adni, sygnalizacja Morsem sta�a si� jedn� z w�a�ciwych mu czynno�ci �yciowych: tak przysz�o do spisywania nadawanych przez mikroby � wie�ci. Nie by�y one zrazu specjalnie ciekawe. R. Gulliver chcia� zadawa� bakteriom naprowadzaj�ce pytania, lecz utworzenie dwukierunkowej ��czno�ci okaza�o si� niemo�liwe. Przyczyn� fiaska wyja�nia nast�puj�co: to nie bakterie artyku�uj�, lecz genowy kod nimi, a kod ten nie dziedziczy cech, indywidualnie nabywanych przez poszczeg�lne osobniki. Kod wys�awia si�, lecz nadaj�c komunikaty � sam �adnych wprost nie jest w stanie odbiera�. Jest to zachowanie odziedziczone, gdy� utrwalone w walce o byt; wiadomo�ci, kt�re nadaje kod genowy, grupuj�c kolonie coli w znaki Morsego, s� wprawdzie sensowne, lecz zarazem bezmy�lne, kt�ry to stan rzeczy najlepiej uzmys�owi powo�anie si� na z dawna znany spos�b reagowania bakterii: wytwarzaj�c penicylinaz�, aby uchroni� si� przed dzia�aniem penicyliny, zachowuj� si� sensownie, lecz zarazem bez�wiadomie. Tote� rozmowne szczepy R. Gullivera nie przesta�y by� ,,zwyk�ymi bakteriami�, a zas�ug� tego eksperymentatora by�o utworzenie warunk�w, co zaszczepi�y elokwencj� � dziedziczno�ci zmutowanych szczep�w.
Tak wi�c bakterie m�wi�, lecz do nich m�wi� nie mo�na. Ograniczenie to jest mniej fatalne, ni� mo�na by s�dzi�, poniewa� w�a�nie dzi�ki niemu objawi�a si� z czasem ta w�asno�� lingwistyczna zarazk�w, kt�ra leg�a u podstaw eruntyki.
R. Gulliver nie oczekiwa� jej wcale; wykry� j� przypadkowo, w toku nowych do�wiadcze�, maj�cych na celu wyhodowanie E. coli poetica; kr�tkie wierszyki, uk�adane przez pa�eczk� okr�nicy, by�y wysoce banalne, a zarazem nie nadawa�y si� do g�o�nego deklamowania, poniewa� � ze zrozumia�ych wzgl�d�w! � bakterie nic nie wiedz� o fonetyce angielszczyzny. Tote� opanowa� mog�y metrum wiersza, ale nie � zasady rymowania; niczego ponad dystychy w rodzaju �Agar agar is my love as were1 stated above� poezja bakteryjna nie wyprodukowa�a. Jak to bywa, traf pospieszy� Gulliverowi z pomoc�. Zmienia� on sk�ad od�ywki, poszukuj�c �rodk�w inspiruj�cych bakterie do bogatszej wymowno�ci, nasycaj�c pod�cielisko preparatami, kt�rych sk�ad chemiczny notabene zataja. Zrazu wynik�o z tego rozwlek�e gadulstwo; a� 27 listopada E. coli loquativa po nowej mutacji j�a nadawa� sygna�y stressu, jakkolwiek nic nie wskazywa�o na to, by w agarze znajdowa�y si� jakie� szkodliwe dla jej zdrowia zwi�zki. Niemniej w nast�pnym dniu, 29 godzin po alarmie, oberwa�a si� sztukatura nad sto�em laboratoryjnym i spadaj�c z sufitu zmia�d�y�a wszystkie szalki Petry�ego znajduj�ce si� na stole. Autor uzna� zrazu �w dziwny fakt za zbieg okoliczno�ci, lecz na wszelki wypadek przeprowadzi� eksperyment kontrolny, kt�ry wykaza�, �e bakteriom w�a�ciwe s� premonicje. Ju� pierwszy nowy szczep � Gulliveria coli prophetica � przepowiada� niezgorzej przysz�o��, to jest, usi�owa� si� przysposobi� do takich niekorzystnych zmian, jakie mia�y mu zagrozi� dopiero w ci�gu nadchodz�cej doby. Autor s�dzi, �e nie odkry� niczego absolutnie nowego, lecz wpad� tylko przypadkiem na trop prastarego mechanizmu, w�a�ciwego dziedziczno�ci mikrob�w, kt�ry umo�liwia im skuteczne parowanie technik bakteriob�jczych medycyny. Dop�ki jednak bakterie pozostawa�y nieme, nie wiedzieli�my nic o samej mo�liwo�ci istnienia takiego mechanizmu.
Szczytowym osi�gni�ciem autora sta�o si� wyhodowanie Gulliveria coli prophetissima i proteus delphicus recte mirabilis. Szczepy te przepowiadaj� bowiem przysz�o�� nie tylko w zakresie takich zaj��, jakie odnosz� si� do ich w�asnej wegetacji. R. Gulliver przypuszcza, �e mechanizm tego fenomenu jest czysto fizykalnej natury. Bakterie grupuj� si� koloniami w kropki i w kreski, gdy� tryb ten jest ju� zwyczajn� w�asno�ci� w�a�ciwego im rozplemu; to nie jakowa� �pa�eczka�Kassandra� i nie jaki� �odmieniec�prorok� wys�awiaj� cokolwiek na temat zdarze� przysz�o�ci. To tylko konstelacje fizycznych zaj�� w postaci jeszcze tak zarodkowej, tak nik�ej, �e my nie mo�emy ich wykry� �adn� miar�, zdoby�y wp�yw na przemian� materii � wi�c na chemizm � owych zmutowanych szczep�w. Biochemiczna dzia�alno�� Gulliveria coli prophetissima sprawuje si� tedy jak przeka�nik, kt�ry ��czy r�ne interwa�y czasoprzestrzeni. Bakterie s� hiperczu�ym odbiornikiem pewnych szans � i niczym ponadto. Futurologia bakteryjna sta�a si� wprawdzie rzeczywisto�ci�, lecz jest ona w wynikach zasadniczo nieobliczalna, poniewa� �ledz�cym przysz�o�� zachowaniem b