15452

Szczegóły
Tytuł 15452
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15452 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15452 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15452 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Mary Balogh Mi�dzy wyst�pkiem a mi�o�ci� (Slightly Wicked) Przek�ad Anna Palmowska 1 Tu� przed wywr�ceniem si� dyli�ansu Judith by�a pogr��ona w marzeniach, kt�re skutecznie odgradza�y j� od nieprzyjemnej rzeczywisto�ci. W ci�gu dwudziestu dw�ch lat swego �ycia nigdy jeszcze nie jecha�a dyli�ansem. Ju� po pierwszych kilku kilometrach drogi wyzby�a si� z�udze�: to wcale nie jest romantyczny i ekscytuj�cy spos�b podr�owania. Siedzia�a wci�ni�ta mi�dzy kobiet�, kt�rej obfita tusza zajmowa�a p�tora miejsca, i chudego, niespokojnego m�czyzn�, kt�ry nieustannie si� wierci�, szukaj�c wygodniejszej pozycji. Przy okazji niechc�cy dotyka� Judith w r�ne, czasem wr�cz wstydliwe miejsca. Siedz�cy naprzeciwko t�gi m�czyzna ci�gle chrapa�, pot�guj�c jeszcze panuj�cy harmider. Jego s�siadka bezustannie trajkota�a do ka�dego, kto nierozwa�nie odwzajemni� jej spojrzenie. J�kliwym, utyskuj�cym tonem opowiada�a smutn� histori� swego �ycia. Cichy cz�owiek siedz�cy obok niej by� brudny i cuchn�� potem, cebul� i czosnkiem. Dyli�ans trz�s� si�, turkota� i podskakiwa� na ka�dej nier�wno�ci na drodze, a przynajmniej tak si� Judith wydawa�o. Jednak mimo wszystkich niewyg�d Judith nie wygl�da�a niecierpliwie ko�ca podr�y. Zostawi�a za sob� rodzin� i dom w Beaconsfield, w kt�rym sp�dzi�a ca�e �ycie. Wiedzia�a, �e je�li w og�le kiedykolwiek tam wr�ci, nie nast�pi to pr�dko. Jecha�a do ciotki Effingham, by u niej zamieszka�. �ycie, jakie wiod�a do tej pory, w�a�nie si� sko�czy�o. Wprawdzie ciotka nie poda�a zbyt wielu szczeg��w w li�cie do papy, dla Judith by�o jednak absolutnie jasne, �e w Harewood Grange nie b�dzie honorowym, mile widzianym go�ciem, a raczej ubog� krewn�, kt�ra musi zapracowa� na swoje utrzymanie wszelkimi sposobami jakie ciotka, wuj, kuzynki i babka uznaj� za konieczne. M�wi�c bez ogr�dek, czeka�o j� szare, wype�nione prac� �ycie. �adnych adorator�w, ma��e�stwa, domu i w�asnej rodziny. Stanie si� wkr�tce jedn� z tych bezimiennych, wyblak�ych kobiet, od kt�rych a� roi�o si� na obrze�ach towarzystwa, bezp�atn� s�u��c� �yj�c� na �asce swoich krewnych. Papa powiedzia�, �e to bardzo uprzejme ze strony ciotki Effingham, �e j� zaprosi�a. Tylko �e ciotka, siostra ojca, kt�ra trafi�a na �wietn� parti�, po�lubiaj�c bogatego wdowca sir George'a Effinghama, gdy by�a ju� nie pierwszej m�odo�ci, nigdy nie uchodzi�a za uprzejm�. A wszystko przez tego �obuza Branwella i jego lekkomy�ln� rozrzutno��. Doprawdy, zas�ugiwa� na to, by go zastrzeli�, a potem powiesi�, utopi� i po�wiartowa�. Judith ju� od wielu tygodni my�la�a o nim jak najgorzej. Poza tym by�a drug� z kolei c�rk�, kt�rej w domu nikt nie potrzebowa�. Nie najstarsz� � Cassandra by�a od niej starsza o rok. Z pewno�ci� nie najpi�kniejsz� � ta zaleta przypad�a w udziale jej m�odszej siostrze Pameli. I te� nie najm�odsz� � ta w�tpliwa przyjemno�� spotka�a siedemnastoletni� Hilary. Ona za� by�a t� �a�osn� niezgrabn� brzydul�, a przy tym niepoprawn� marzycielk�. Gdy papa wszed� do saloniku i przeczyta� na g�os list ciotki Effingham, wszyscy odwr�cili si� i spojrzeli na Judith. Papa wpad� w tarapaty finansowe i zapewne napisa� do swojej siostry z pro�b� o pomoc. I w�a�nie otrzyma� odpowied�. Wszyscy wiedzieli, co oznacza wyjazd do Harewood Grange. Judith sama zaoferowa�a si� pojecha�. Gdy si� odezwa�a, wszyscy zaprotestowali, a jej siostry te� zadeklarowa�y gotowo�� do wyjazdu. Ona jednak zg�osi�a si� jako pierwsza. Ostatni� noc na plebanii Judith sp�dzi�a na wymy�laniu dla Branwella najgorszych tortur. Krajobraz za oknem powozu by� szary i smutny. Na niebie nisko wisia�y ci�kie chmury. Kiedy wo�nica zatrzyma� si� na chwil� w gospodzie, �eby zmieni� konie, karczmarz ostrzega�, �e na p�nocy padaj� ulewne deszcze, kt�re zamieni� drogi w b�oto. Wo�nica jednak zlekcewa�y� rad�, �eby zosta� w gospodzie i zaczeka�, dop�ki nie b�dzie mo�na bezpiecznie wyruszy� w dalsz� podr�. A teraz rzeczywi�cie z ka�d� chwil� drogi stawa�y si� coraz bardziej b�otniste, mimo �e deszcz usta� ju� jaki� czas temu. Judith odsun�a od siebie wszystko, co czu�a � g��bok� uraz� do brata, okropn� t�sknot� za domem, przygn�bienie z powodu z�ej pogody i niewyg�d podr�y, smutek na my�l o �yciu, kt�re j� czeka�o. Zaton�a w marzeniach, snuj�c niesamowit� histori� z wymy�lonym bohaterem i sob� w roli heroiny. To w�a�nie dostarcza�o jej przyjemnej rozrywki i zajmowa�o my�li a� do ostatniej chwili przed wypadkiem. Wyobra�a�a sobie rozb�jnik�w. A �ci�lej, jednego rozb�jnika. Oczywi�cie nie by� podobny do prawdziwego rzezimieszka, gro�nego, brudnego, pozbawionego zasad moralnych, ordynarnego rabusia i bezlitosnego mordercy nieszcz�snych podr�nych. O nie. Ten rozb�jnik by� przystojny, dzielny i roze�miany. Mia� pi�kne, bia�e z�by, ciemne w�osy i weso�e oczy, b�yskaj�ce w otworach w�skiej, czarnej maski. Przegalopowa� przez roz�wietlone s�o�cem zielone pole i wyjecha� na drog�. Jedn� r�k� pewnie przytrzyma� uprz�� swego wspania�ego czarnego rumaka, a drug� wymierzy� pistolet, oczywi�cie niena�adowany, w serce wo�nicy. �mia� si� i �artowa� z pasa�erami, odbieraj�c im kosztowno�ci. A potem zwr�ci� to, co zabra�, tym, dla kt�rych strata by�aby, jak oceni�, zbyt dotkliwa. Nie... Nie, odda� wszystkie kosztowno�ci wszystkim pasa�erom, bo przecie� nie by� wcale prawdziwym rozb�jnikiem, tylko d�entelmenem pragn�cym zem�ci� si� na pewnym �ajdaku, kt�ry mia� akurat t�dy przeje�d�a�. By� szlachetnym bohaterem, przebranym za rozb�jnika. Wolnym duchem, o z�otym sercu i stalowych nerwach, i tak przystojnym, �e kobietom na jego widok zapiera�o dech w piersiach. A potem spojrza� na Judith i ziemia zatrz�s�a si� w posadach, a gwiazdy zako�ysa�y na niebie. I trwa�o to, dop�ki nie roze�mia� si� weso�o i nie powiedzia�, �e odbierze jej naszyjnik. Na pewno zdawa� sobie spraw�, �e klejnot nie ma w�a�ciwie �adnej warto�ci. To by�o po prostu co�, co... matka da�a jej na �o�u �mierci, a Judith przyrzek�a, �e nie rozstanie si� z tym nigdy. Wi�c teraz dzielnie stawi�a op�r rozb�jnikowi. Dumnie podnios�a g�ow� i odwa�nie spiorunowa�a wzrokiem jego roze�mian� twarz. Niczego ode mnie nie dostaniesz, nawet gdybym mia�a umrze�, powiedzia�a nieust�pliwie, a g�os jej zadr�a� odrobin�. On zn�w si� roze�mia�, podczas gdy jego ko� stan�� d�ba. Je�dziec sprawnie go osadzi� i o�wiadczy�, �e skoro nie mo�e mie� naszyjnika bez niej, to we�mie go razem z ni�. Powoli podjecha� bli�ej, wielki, gro�ny i cudowny. I gdy ju� znalaz� si� bardzo blisko, schyli� si� w siodle, chwyci� j� silnymi d�o�mi � pomin�a w my�lach kwesti� pistoletu, kt�ry jeszcze przed chwil� trzyma� w jednej r�ce � i bez wysi�ku uni�s� do g�ry. �o��dek podszed� jej do gard�a, gdy straci�a grunt pod nogami i... nagle zosta�a przywo�ana do rzeczywisto�ci. Dyli�ans wpad� w po�lizg na b�otnistej drodze i zacz�� ostro skr�ca�, chybota� si� i podskakiwa�. Zdawa�o si�, �e wszystko dzieje si� bardzo wolno. Na tyle wolno, �e Judith zd��y�a poczu� paniczny strach, zanim pojazd ze�lizn�� si� na bok i uderzy� w mi�kkie pobocze. Potem gwa�townie odwr�ci� si� z powrotem w kierunku drogi i zatrz�s� jeszcze mocniej. W ko�cu wpad� do p�ytkiego rowu, przewr�ci� si� i wreszcie zatrzyma� z ostrym szarpni�ciem. Gdy Judith dosz�a do siebie, wyda�o jej si�, �e wszyscy krzycz� i piszcz�. Ona milcza�a, zagryzaj�c mocno wargi. Zorientowa�a si�, �e sz�stka pasa�er�w le�y w jednym k��bowisku, rzucona bez�adnie na bok dyli�ansu. Ich wrzaski, przekle�stwa i j�ki �wiadczy�y o tym, �e wi�kszo�� z nich, a nawet wszyscy, �yj�. Z zewn�trz s�ysza�a krzyki oraz r�enie przestraszonych koni. Dwa g�osy, wyr�niaj�ce si� w�r�d pozosta�ych, kl�y szokuj�co ordynarnymi s�owami. �yj�, pomy�la�a Judith z lekkim zdziwieniem. Ostro�nie sprawdzi�a, czy nic jej si� nie sta�o. Czu�a si� jedynie roztrz�siona. Dziwnym trafem znalaz�a si� na wierzchu ca�ej tej masy ludzi. Spr�bowa�a si� poruszy�, ale w tej samej chwili drzwi nad ni� si� otworzy�y i kto�, chyba wo�nica, spojrza� jej w oczy. � Podaj no mi, panienko, r�k� � nakaza�. � Wydostaniemy was st�d wszystkich w mgnieniu oka. Bo�e mi�osierny, przesta� si� tak drze�, kobieto � zwr�ci� si� do gadatliwej pasa�erki z oburzaj�cym brakiem wsp�czucia, je�li wzi�� pod uwag�, �e to w�a�nie on spowodowa� wypadek. Wyci�ganie pasa�er�w potrwa�o znacznie d�u�ej ni� mgnienie oka. W ko�cu jednak wszyscy stali na poro�ni�tym traw� brzegu rowu albo siedzieli na porozrzucanych baga�ach. Patrzyli z rozpacz� na dyli�ans, kt�ry najwyra�niej nie nadawa� si� do dalszej drogi. Nawet Judith, mimo braku do�wiadczenia, zorientowa�a si�, �e pojazd jest powa�nie uszkodzony. W zasi�gu wzroku nie by�o �adnych dom�w. Chmury wisia�y nisko, gro��c deszczem w ka�dej chwili. Powietrze przenika� ch��d i wilgo�. A� trudno by�o uwierzy�, �e jest lato. Jakim� cudem nawet pasa�erowie podr�uj�cy na dachu unikn�li powa�niejszych obra�e�, cho� dwaj z nich mieli ubranie kompletnie utyt�ane w b�ocie i g�o�no dawali wyraz swemu niezadowoleniu. Pozostali tak�e nie kryli rozdra�nienia. Wok� rozlega�y si� krzyki, niekt�rzy wymachiwali gniewnie pi�ciami albo podniesionym g�osem ��dali wyja�nie�. Dlaczego do�wiadczony wo�nica narazi� ich na takie niebezpiecze�stwo, skoro na ostatnim postoju radzono mu, by wstrzyma� si� z jazd�? Inni, staraj�c si�, by us�yszano ich w og�lnym zgie�ku, g�o�no wykrzykiwali, co nale�y teraz zrobi�. A jeszcze inni skar�yli si�, �e s� ranni, pot�uczeni albo w inny spos�b poszkodowani. Jazgotliwej damie krwawi� rozci�ty nadgarstek. Judith nie narzeka�a. Sama przecie� podj�a decyzj�, �eby kontynuowa� podr�, mimo �e s�ysza�a ostrze�enia i mog�a poczeka� na nast�pny dyli�ans. Nie by�a ranna, a jedynie nieszcz�liwa. Rozejrza�a si� dooko�a w poszukiwaniu jakiego� zaj�cia, kt�re pozwoli�oby jej nie my�le� o tym, �e oto znajduj� si� na pustkowiu, a lada moment spadnie deszcz. Zacz�a pomaga� poszkodowanym, lecz wi�kszo�� obra�e� okaza�a si� urojona, a nie prawdziwa. Pomoc potrzebuj�cym to by�o co�, w czym mia�a spore do�wiadczenie i wpraw�, bo cz�sto towarzyszy�a matce odwiedzaj�cej chorych. Zabanda�owa�a skaleczenia i st�uczenia, u�ywaj�c wszystkiego, co wpad�o jej w r�ce. Wys�uchiwa�a skarg i lament�w, szepcz�c s�owa pociechy. Pomaga�a usi��� chwiej�cym si� na nogach i wachlowa�a omdlewaj�cych. Ju� po kilku chwilach zdj�a kapturek, kt�ry jej przeszkadza�, i wrzuci�a do przewr�conego dyli�ansu. W�osy zacz�y jej si� wysuwa� z upi�cia, ale nie przerwa�a pracy ani na chwil�. Wiedzia�a z do�wiadczenia, �e w krytycznych sytuacjach ludzie zachowuj� si� naprawd� okropnie, cho� przecie� dzisiejszy wypadek m�g� si� sko�czy� o wiele gorzej. Judith by�a jednak w r�wnie pod�ym nastroju jak pozostali pasa�erowie. Pomy�la�a, �e to kropla, kt�ra przepe�ni�a czar� goryczy. �ycie nie mog�o sta� si� ju� bardziej ponure. Si�gn�a dna. W pewnym sensie by�a to nawet pocieszaj�ca my�l. Gorzej ju� nie b�dzie. Mog�o by� tylko lepiej... albo nadal tak samo �le. � Z czego si� tak cieszysz, z�ociutka? � spyta�a kobieta, kt�ra siedzia�a obok niej w dyli�ansie, zajmuj�c p�tora siedzenia. Judith u�miechn�a si� do niej. � �yj� � odpar�a. � I pani te�. Czy nie jest to pow�d do rado�ci? � Znam lepsze powody � powiedzia�a kobieta. Ich uwag� zwr�ci� krzyk jednego z pasa�er�w, wskazuj�cego w stron�, z kt�rej przyjechali jaki� czas temu. Zbli�a� si� samotny je�dziec na koniu. Kilkoro pasa�er�w zacz�o do niego wo�a�, cho� by� jeszcze zbyt daleko, by ich us�ysze�. Byli podekscytowani, jakby jaki� nieziemski wybawiciel przybywa� im na ratunek. Judith nie mia�a poj�cia, jak jeden cz�owiek m�g�by pom�c w ich trudnej sytuacji. Gdyby zapyta� pozosta�ych, te� by pewnie nie wiedzieli. Zaj�a si� nieszcz�snym przemoczonym d�entelmenem, kt�ry krzywi�c si� z b�lu, pr�bowa� ub�ocon� chusteczk� obetrze� krew z zadrapania na policzku. Mo�e ten nadje�d�aj�cy nieznajomy to w�a�nie wysoki, ciemnow�osy, szlachetny, roze�miany rozb�jnik z jej marze�, pomy�la�a i w ostatniej chwili powstrzyma�a si� od g�o�nego �miechu. A mo�e by� to prawdziwy rozb�jnik przybywaj�cy, by ich wszystkich, bezbronnych na tym pustkowiu, obrabowa� z kosztowno�ci. Mo�e jednak mog�o by� jeszcze gorzej. Lord Rannulf Bedwyn jecha� konno, mimo �e mia� przed sob� d�ug� drog�. Je�li tylko m�g� unika� podr�owania powozem, posy�aj�c nim tylko kamerdynera z baga�em. Jego osobisty s�u��cy, ostro�ny, nudny typ zapewne zdecydowa� si� przeczeka� z�� pogod� w tamtym zaje�dzie, kt�ry Bedwyn min�� godzin� temu. Jego gospodarz ostrzega� przed deszczem, pr�buj�c zatrzyma� u siebie klientel�. Chyba niedawno w tej okolicy porz�dnie pada�o. Nawet teraz niebo wygl�da�o, jakby zbiera�o si�y do nast�pnej ulewy. Droga robi�a si� coraz bardziej rozmok�a i b�otnista, a� w ko�cu sta�a si� jednym wielkim, pe�nym ka�u� grz�zawiskiem. Rannulf pomy�la�, �e powinien zawr�ci�. To by�o jednak wbrew jego naturze � wycofa� si� i nie podj�� wyzwania, rzuconego czy to przez cz�owieka, czy przez natur�. Powinien si� jednak zatrzyma� w nast�pnej napotkanej gospodzie. Mo�e nie zwa�a� na niebezpiecze�stwo gro��ce jemu, ale nie powinien nara�a� swojego konia. Nie spieszy�o mu si� szczeg�lnie do Grandmaison Park. Wzywa�a go babka, jak to czasem mia�a w zwyczaju. A on jak zwykle spe�nia� jej zachciank�. Lubi� babk�, nie wspominaj�c ju� o tym, �e kilka lat temu uczyni�a go dziedzicem swojej posiad�o�ci i fortuny, pomijaj�c w testamencie jego braci i dwie siostry. Niedawno po raz kolejny oznajmi�a mu, �e znalaz�a dla niego odpowiedni� kandydatk� na �on�. I w�a�nie to by�o powodem jego opiesza�o�ci. Babka usilnie stara�a si� pokierowa� jego losem i od jakiego� czasu nak�ania�a go do ma��e�stwa. Potrzebowa� wiele taktu, humoru i stanowczo�ci, by nie podda� si� jej woli, ale te� nie urazi� staruszki. Nie mia� zamiaru �eni� si� w najbli�szym czasie. Mia� dwadzie�cia osiem lat. A je�li w ko�cu kiedy� zechce si� o�eni�, to sam doskonale poradzi sobie z wyborem �ony. Jego starszy brat Aidan zupe�nie niespodziewanie o�eni� si� potajemnie zaledwie kilka tygodni temu. Uczyni� to, by sp�aci� honorowy d�ug wobec brata pewnej damy, kt�ry by� oficerem w jego pu�ku podczas wojny w Hiszpanii. Rannulf pozna� �on� Aidana, Eve, zaledwie dwa dni temu. W�a�nie od nich dzi� rano wyruszy� w podr�. Aidan, cho� �eni� si� pospiesznie i niejako z obowi�zku, zakocha� si� jak wariat, sprzeda� sw�j patent oficerski i postanowi� osi��� na wsi i wie�� stateczne �ycie z �on� i dw�jk� jej przybranych dzieci. Rannulf polubi� swoj� bratow�. Cieszy� si�, widz�c, �e Aidan i Eve tak si� kochaj�. Bedwynowie cieszyli si� opini� dzikich, aroganckich, a nawet nieczu�ych. Jednak kiedy w ko�cu zawierali ma��e�stwo, pozostawali wierni swoim wsp�ma��onkom. Rannulf nie wyobra�a� sobie, by mo�na by�o kocha� jedn� kobiet� do ko�ca �ycia. My�l o dochowaniu wierno�ci a� do �mierci wydawa�a mu si� ogromnie przygn�biaj�ca. Mia� nadziej�, �e babka nie napomkn�a wybranej przez siebie damie o planowanym ma��e�stwie. Raz ju� tak zrobi�a i Rannulf musia� si� piekielnie napracowa�, by, zachowuj�c pozory, przekona� ow� dam�, �e wcale nie chce wychodzi� za niego za m��. Nagle na horyzoncie pojawi� si� czarny punkt. Z pocz�tku Rannulf my�la�, �e to jaki� budynek. Gdy jednak podjecha� bli�ej, zobaczy� grup� ludzi i du�y, nieruchomy dyli�ans. Przewr�cony dyli�ans, ze z�aman� osi�, jak si� szybko zorientowa�. Wyprz�gni�te konie i kilkoro ludzi sta�o na drodze. Wi�kszo�� jednak, �eby unikn�� okropnego b�ota, skupi�a si� przy uszkodzonym powozie na poro�ni�tej traw� kraw�dzi rowu. Wielu z nich krzycza�o i macha�o w jego kierunku, jakby spodziewali si�, �e zsi�dzie z konia, podeprze ramieniem uszkodzony pojazd, postawi go z powrotem na drodze, przy okazji w cudowny spos�b naprawiaj�c o�, po czym pomo�e im wszystkim wsi��� do dyli�ansu i odjedzie w stron� zachodz�cego s�o�ca niczym jaki� rycerz z ba�ni. Oczywi�cie by�oby to z jego strony ma�ostkowe, gdyby si� przy nich nie zatrzyma�, nawet je�li nie m�g� im zaofiarowa� �adnej konkretnej pomocy. Zbli�y� si� do gromadki ludzi i wstrzyma� konia. U�miechn�� si� szeroko, gdy prawie wszyscy jednocze�nie zacz�li do niego m�wi�. Uciszy� ich gestem i spyta�, czy kto� jest powa�nie ranny. Wygl�da�o na to, �e nikt. � W takim razie najlepsze, co mog� dla was zrobi�, to jak najszybciej uda� si� do najbli�szej wsi czy najbli�szego miasteczka i przys�a� pomoc � powiedzia�, gdy wrzawa zn�w umilk�a. � Nieca�e pi�� kilometr�w st�d jest miasteczko, sir � powiedzia� wo�nica, wskazuj�c drog�. Wyj�tkowo kiepski wo�nica, oceni� Rannulf. Najpierw na b�otnistej drodze straci� panowanie nad dyli�ansem, a teraz nawet nie pomy�la�, �eby wys�a� forysia na jednym z koni, aby wezwa� pomoc. Ale te� zachowanie tego cz�owieka wyra�nie wskazywa�o na to, �e przy ch�odnej i wilgotnej pogodzie rozgrzewa� si� zawarto�ci� flaszki, kt�ra wystawa�a mu zza pazuchy. Jedna z os�b, kobieta, nie uczestniczy�a w zbiorowym powitaniu. Pochyla�a si� nad ub�oconym d�entelmenem, siedz�cym na drewnianej skrzynce. W�a�nie przyk�ada�a mu do policzka prowizoryczny opatrunek. Tamten przycisn�� go do twarzy. I wtedy kobieta wyprostowa�a si� i odwr�ci�a, by spojrze� na Rannulfa. By�a m�oda i wysoka. Ubrana w zielony p�aszcz, nieco przemoczony i ub�ocony u do�u. Pod rozpi�tym okryciem wida� by�o mu�linow� sukni� i zarys piersi. Na ich widok Rannulfowi natychmiast zrobi�o si� gor�co. By�a bez kapelusza, a potargane w�osy rozsypa�y jej si� na ramionach. Mia�y wspania�y, z�ocistoczerwony odcie�, jakiego Rannulf nigdy dot�d nie widzia� u �adnej ludzkiej istoty. Owalna, zarumieniona twarz, z b�yszcz�cymi, zielonymi, jak mu si� wydawa�o, oczami, by�a zadziwiaj�co pi�kna. Kobieta odwzajemni�a jego spojrzenie z wyra�n� pogard�. Czego si� spodziewa�a? �e on zeskoczy w b�oto i zacznie odgrywa� bohatera? U�miechn�� si� leniwie i odezwa�, nie odrywaj�c od niej oczu. � My�l�, �e m�g�bym zabra� ze sob� jedn� osob� � powiedzia�. � Jedn� z pa�? Madame? Mo�e pani�? Pozosta�e pasa�erki wyg�osi�y swoj� opini� na temat jego propozycji i wyboru osoby, ale Rannulf je zignorowa�. Rudow�osa pi�kno�� wbi�a w niego wzrok. S�dz�c po jej pogardliwej minie, spodziewa� si�, �e kategorycznie odrzuci jego ofert�. By� absolutnie pewny odmowy. Nagle jeden ze wsp�pasa�er�w, chudy, wygl�daj�cy na pastora osobnik o ostrych rysach i piskliwym g�osie, niepytany o zdanie, wtr�ci� swoje trzy grosze. � Ladacznica! � zawo�a�. � No, no � odezwa�a si� jedna z kobiet, t�ga, piersiasta jejmo�� z czerwonym nosem i rumianymi policzkami. � Uwa�aj no pan, kogo nazywasz ladacznic�. Nie my�l pan, �e nie widzia�am, jak si� na ni� gapi�e� od rana, ty stary lubie�niku. Wi�e� si� na siedzeniu jak piskorz, �eby tylko m�c j� niby przypadkiem pomaca�. I to nie wypuszczaj�c modlitewnika z r�ki! Wstyd� si� pan. Jed� z nim, z�ociutka. Sama bym pojecha�a, gdyby mnie poprosi�, ale marne szanse, bo by si� pode mn� za�ama� jego ko�. Rudow�osa powoli u�miechn�a si� do Rannulfa, a na policzki wyp�yn�� jej rumieniec. � Z przyjemno�ci�, sir � powiedzia�a ciep�ym, gard�owym g�osem. Ten g�os podzia�a� na niego tak, jakby przesun�a mu wzd�u� plec�w d�oni� w aksamitnej r�kawiczce. Skierowa� ku niej konia. Wcale nie wygl�da� jak rozb�jnik z jej marze�. Nie by� ani szczup�y, ani ciemnow�osy, ani przystojny, ani zamaskowany. U�miecha� si� wprawdzie, ale w jego u�miechu Judith dostrzeg�a raczej kpin� ni� rado��. Ten m�czyzna by� wielki. Bynajmniej nie oty�y, ale... pot�ny. W�osy pod kapeluszem mia� jasne, chyba kr�cone i niemodnie d�ugie. Cer� smag��, ciemne brwi i du�y nos. Oczy niebieskie. Wcale nie by� pi�kny. Ale mia� w sobie co� poci�gaj�cego. Co� niezaprzeczalnie atrakcyjnego � cho� to okre�lenie wydawa�o si� zbyt s�abe. Co� wyst�pnego. Te my�li przebieg�y Judith przez g�ow�, gdy spojrza�a na niego po raz pierwszy. I oczywi�cie nie by� rozb�jnikiem, tylko przeje�d�aj�cym obok podr�nym, kt�ry zaofiarowa� si� pojecha� po pomoc i przy okazji zabra� kogo� ze sob�. J�. Potem poczu�a oburzenie i w�ciek�o��. Jak on �mia�! Za kogo on j� uwa�a�?! My�la�, �e ona zgodzi si� wsi��� na konia z obcym m�czyzn� i jecha� z nim sam na sam? By�a przecie� c�rk� wielebnego Jeremiaha Lawa, surowego pasterza swojej owczarni, stra�nika przyzwoito�ci i moralno�ci, kt�ry swoim c�rkom, a zw�aszcza Judith, stawia� szczeg�lnie wysokie wymagania. Potem jednak przysz�o jej na my�l, �e w niewielkiej odleg�o�ci, wed�ug s��w wo�nicy zaledwie pi�ciu kilometr�w, znajdowa�o si� miasteczko, gdzie czeka�a wygodna gospoda. Mo�e nawet uda jej si� tam dotrze�, zanim zacznie pada� deszcz. Je�li tylko skorzysta z propozycji nieznajomego. Na koniec przypomnia�a sobie swoje marzenie. T� g�upi�, cudown� histori� o wspania�ym rozb�jniku, kt�ry w�a�nie mia� j� porwa� i odjecha� z ni� w nieznanym kierunku, ku wspania�ej przygodzie. Uwalniaj�c j� od przesz�o�ci i wszelkich zobowi�za� wobec rodziny. Wybawiaj�c od ciotki Effingham i ponurego, szarego �ycia, kt�re czeka�o j� w Harewood. Marzenie, z kt�rego zosta�a tak brutalnie wyrwana w chwili, gdy dyli�ans si� wywr�ci�. Oto teraz mia�a szans� prze�y� prawdziw� przygod�, cho�by tylko tak�, nic nieznacz�c�. Pi�� kilometr�w, zapewne nie d�u�ej ni� godzin�, jecha�aby na koniu, siedz�c przed tym atrakcyjnym m�czyzn�. Oczywi�cie by�oby to skandalicznie nieprzyzwoite, porzuci� bezpieczne towarzystwo wsp�pasa�er�w z dyli�ansu i odjecha� z nieznajomym. Je�li jej papa kiedykolwiek by o tym us�ysza�, pewnie zamkn��by j� w jej pokoju o chlebie i wodzie i kaza� czyta� Bibli� przez ca�y tydzie�. A ciotka Effingham uzna�aby, �e i miesi�c by nie wystarczy�. Ale czy kto� si� o tym dowie? Czy mog�o jej grozi� niebezpiecze�stwo? I w�a�nie wtedy ten cz�owiek nazwa� j� ladacznic�. Co dziwne, nawet nie poczu�a oburzenia. Oskar�enie by�o tak absurdalne, �e omal si� nie roze�mia�a. A jednak zabrzmia�o w jej uszach jak wyzwanie. A tamta pulchna kobieta jeszcze doda�a jej odwagi. Czy oka�e si� �a�osn� istot� i odrzuci t� �yciow�, cho� skromn�, szans�? U�miechn�a si�. � Z przyjemno�ci�, sir � powiedzia�a, s�ysz�c ze zdziwieniem, �e nie m�wi swoim w�asnym g�osem, tylko jak kobieta z jej wyobra�ni, kt�ra odwa�y�aby si� skorzysta� ze �mia�ej propozycji. Podjecha� bli�ej, nie spuszczaj�c z niej wzroku. Przechyli� si� w siodle. � Prosz� wi�c wzi�� mnie za r�k� i oprze� stop� na moim bucie � poleci�. Zrobi�a jak powiedzia� i nagle by�o ju� za p�no, by zmieni� zdanie. Bez �adnego wysi�ku uni�s� j� do g�ry i obr�ci�, tak �e zanim si� zorientowa�a, ju� siedzia�a bokiem do niego na koniu. Otacza� j� ramionami, stwarzaj�c pozory bezpiecze�stwa. Wok� nich rozbrzmiewa�y �miechy i s�owa dodaj�ce jej odwagi. Cz�� pasa�er�w narzeka�a, �e musi zosta�, i b�aga�a nieznajomego, by si� pospieszy� i przys�a� pomoc, zanim zacznie pada� deszcz. � Czy kt�ry� z tych kufr�w nale�y do pani, madame? � spyta� m�czyzna. � Ten � wskaza�a. � Och, i jeszcze tam obok niego moja torebka. Wprawdzie mia�a w niej tylko bardzo drobn� sum�, kt�r� papa m�g� przeznaczy� dla niej na posi�ek w trakcie jednodniowej podr�y, ale by�a zszokowana, �e lekkomy�lnie omal nie odjecha�a bez torebki. � Niech pan j� tutaj rzuci � poinstruowa� nieznajomy wo�nic�. � Kuferek tej damy mo�e poczeka�. Zostanie zabrany p�niej, z reszt� baga�u. Judith chwyci�a torebk�. Zaraz potem nieznajomy czubkiem szpicruty dotkn�� ronda kapelusza i sk�oni� konia, by ruszy� z miejsca. Judith si� roze�mia�a. Jej wielka, cho� tak �a�o�nie skromna �yciowa przygoda w�a�nie si� rozpocz�a. Judith pragn�a, by te pi�� kilometr�w ci�gn�o si� w niesko�czono��. Przez pierwszych kilka chwil my�la�a tylko o tym, �e siedzi na koniu, wysoko nad ziemi�. Nigdy nie nauczy�a si� dobrze je�dzi� konno. Grunt dooko�a wydawa� si� jednym wielkim morzem b�ota. Wkr�tce jednak u�wiadomi�a sobie intymno�� tej sytuacji. Ca�ym lewym bokiem czu�a ciep�o cia�a nieznajomego. Obejmowa� j� nogami, kt�re wydawa�y si� bardzo silne. By�y odziane w ciasne bryczesy i mi�kkie wysokie buty. Dotyka� udem jej kolan, drugim muska� jej po�ladki. Czu�a zapach konia, sk�ry i wody kolo�skiej. Niebezpiecze�stwa podr�y nagle zblad�y przy tych nieznanych dot�d wra�eniach. Zadr�a�a. � Jak na letni dzie�, jest doprawdy bardzo zimno � zauwa�y� jej towarzysz, obj�� j� ramieniem i przyci�gn�� do siebie, a� opar�a si� na jego piersi. Nie mia�a wyboru, musia�a po�o�y� g�ow� na jego ramieniu. To by�o doprawdy szokuj�ce... i niezaprzeczalnie ekscytuj�ce. Nagle zorientowa�a si�, �e nie ma na g�owie kapturka. Ma�o tego. K�tem oka zauwa�y�a te�, �e w�osy s� potargane i rozsypane lu�no na ramionach. Jak ona wygl�da? Co on sobie o niej pomy�li? � Ralph Bed...ard, do us�ug pani, madame � powiedzia�. Czy� mog�a mu si� przedstawi� jako Judith Law? Zachowywa�a si� zupe�nie inaczej, ni� powinna, nie tak j� wychowywano. Mo�e lepiej udawa�, �e jest kim� zupe�nie innym? � Claire Campbell � rzuci�a pierwsze imi� i nazwisko, kt�re przysz�o jej do g�owy. � Mi�o mi pana pozna�. � W tej chwili ca�a przyjemno�� jest po mojej stronie � powiedzia� gard�owo. Oboje si� roze�miali. On ze mn� flirtuje, pomy�la�a. To skandaliczne! Papa ukr�ci�by t� impertynencj� kilkoma mia�d��cymi s�owami. A potem niew�tpliwie ukara�by j� za to, �e zachowa�a si� nieskromnie. I tym razem mia�by racj�. Nie chcia�a jednak psu� swojej wspania�ej przygody my�lami o papie. � Dok�d pani zmierza? � spyta� Bedard. � Prosz� mi nie m�wi�, �e gdzie� tam czeka m��, by odebra� pani� z dyli�ansu. Albo narzeczony. � Nie mam m�a ani narzeczonego � odpar�a, �miej�c si� bez �adnego szczeg�lnego powodu, z czystego poczucia beztroski. B�dzie si� cieszy� ka�d� chwil� swej kr�tkiej przygody, a� do samego jej ko�ca. � Jestem wolna i niezale�na. I to w�a�nie najbardziej mi odpowiada. K�amczucha, k�amczucha, k�amczucha. � Ul�y�o mi � stwierdzi�. � Kto zatem czeka na pani� u kresu jej podr�y? Rodzina? Skrzywi�a si� w duchu. Nie chcia�a my�le� o kresie swej podr�y. Jej dziwna przygoda zdawa�a si� nierealna i wkr�tce si� sko�czy. Jednak p�ki trwa, Judith mo�e m�wi�, robi� i... i by� kimkolwiek zechce, jakby prze�ywa�a marzenie w rzeczywisto�ci. � Nie mam rodziny � odpar�a. � A przynajmniej nie takiej, kt�ra by si� do mnie przyznawa�a. Jestem aktork�. Podr�uj� do Yorku, gdzie zagram now� rol� w sztuce. G��wn� rol�. Biedny papa. Chyba dosta�by apopleksji. Ale te� w�a�nie aktorstwo od dawna, od zawsze by�o jej najwi�kszym marzeniem. � Aktork�? � spyta� cichym, chrapliwym g�osem. � Powinienem by� si� domy�li�, gdy tylko na pani� spojrza�em. Tak wybitna uroda rozja�ni�aby swym blaskiem ka�d� scen�. Dlaczego nigdy nie widzia�em pani w Londynie? Czy dlatego, �e rzadko chodz� do teatru? Stanowczo musz� to naprawi�. � Och, Londyn � powiedzia�a z lekk� pogard�. � Ja wol� gra�, panie Bedard, a nie tylko paradowa� po scenie, �eby si� na mnie gapiono. Lubi� wybiera� role, kt�re chc� zagra�. Wol� prowincjonalne teatry. I chyba jestem w nich do�� dobrze znana. U�wiadomi�a sobie, �e nadal m�wi g�osem, kt�rym odezwa�a si� do niego tam, na drodze. A on, to nieprawdopodobne, uwierzy� jej s�owom. Poznawa�a to po jego spojrzeniu � rozbawionym, wymownym i pe�nym uznania. Gdy Branwell zacz�� studia na uniwersytecie i wkroczy� ju� w szeroki, wielki �wiat, kt�rego� dnia, pod nieobecno�� papy, opowiedzia� siostrom, �e aktorki w Londynie niemal zawsze by�y kochankami bogatych i wysoko postawionych os�b. W ten spos�b zwi�ksza�y swoje dochody. Judith pomy�la�a, �e wkracza na niepewny grunt. Ale przecie� to tylko kilka kilometr�w, zaledwie godzina. � Chcia�bym zobaczy� pani� na scenie � powiedzia� Bedard. Obj�� j� mocniej i czubkami palc�w w sk�rzanej r�kawiczce uni�s� jej brod� do g�ry. Poca�owa� j� w usta. To nie trwa�o d�ugo. Jad�c konno po �liskiej drodze, i do tego z pasa�erk�, nie m�g� sobie pozwoli� na d�u�szy u�cisk i rozproszenie uwagi. Trwa�o jednak wystarczaj�co d�ugo. Stanowczo bardzo d�ugo dla kobiety, kt�rej nikt nigdy dot�d nie poca�owa�. Rozchyli� wargi i Judith poczu�a wilgotny �ar jego ust na swoich. Przez sekundy, mo�e tylko u�amki sekund, zanim jej umys� zarejestrowa� szok czy oburzenie, zareagowa�a ka�d� cz�stk� swego cia�a. Poczu�a pulsowanie na wargach, piersi jej nabrzmia�y, a silne napi�cie ogarn�o jej brzuch i si�gn�o ni�ej, a� do wn�trza ud. � Ach � westchn�a, gdy by�o ju� po wszystkim. Zanim jednak da�a upust swemu oburzeniu na tak� bezczeln� poufa�o��, przypomnia�a sobie, �e jest Claire Campbell, s�awn� prowincjonaln� aktork�, a aktorki, nawet je�li nie by�y kochankami bogatych i wysoko postawionych os�b, powinny wiedzie� co nieco o �yciu. Spojrza�a mu w oczy i u�miechn�a si� zmys�owo. Dlaczego by nie? � pomy�la�a beztrosko. Czemu nie pozosta� w swoim marzeniu jeszcze przez chwil�, by zobaczy� dok�d j� zaprowadzi? Przecie� ten pierwszy poca�unek prawdopodobnie b�dzie te� jej ostatnim. Bedard si� u�miechn�� i spojrza� na ni� leniwie i kpi�co. � W rzeczy samej � powiedzia�. 2 C� u licha? Czy on zmys�y postrada�? Odda� si� bez reszty nami�tnemu poca�unkowi, gdy w ka�dej chwili Bucefa� m�g� si� po�lizn�� i z�ama� nog�. A przy okazji zrzuci� dw�jk� je�d�c�w na b�otnist�, kamienist� ziemi�. Rannulf skarci� si� w duchu. By�a aktork� i twierdzi�a, �e woli gra� ciekawe role zamiast wystawia� si� na pokaz w modnym teatrze. A r�wnocze�nie eksponowa�a te swoje kunsztownie rozsypane w�osy w ich naturalnym, je�li go wzrok nie myli�, kolorze. I nie mia�a nic przeciwko temu, by przylgn�� ciep�ym, pon�tnym cia�em do jego piersi. Rumieniec na twarzy te� by� naturalny. Lekko opu�ci�a powieki, ocieniaj�c d�ugimi rz�sami te niesamowite, zielone oczy. Jego zdaniem nie mog�o to by� nic innego, jak tylko czyste zaproszenie. I ca�y czas pie�ci�a go g�osem niczym aksamitn� r�kawiczk�. Czy podejmie jej gr�? Ale� oczywi�cie, �e tak. W�a�nie dlatego poda� jej fa�szywe nazwisko. Czemu si� nie zabawi�? Zw�aszcza �e okazja trafi�a si� tak niespodziewanie, a czeka�o go kilka tygodni celibatu u babki? Zawsze mia� apetyt na kobiety i nie zamierza� odrzuca� zaproszenia, kt�re najwyra�niej do niego kierowa�a. Ale mimo wszystko, ca�owa� si� na koniu? Na niebezpiecznej, b�otnistej drodze? Rannulf zachichota� w duchu. To by�o czyste szale�stwo. Rozkoszne szale�stwo. � A pan dok�d zmierza? � spyta�a. � Wraca pan do domu, do �ony? Do ukochanej? � Nie � odpar�. � Jestem wolny i niezale�ny. � Mi�o mi to s�ysze� � skomentowa�a. � Nie znios�abym, gdyby musia� si� pan komu� spowiada� z tego poca�unku. U�miechn�� si� do niej szeroko. � Jad� do przyjaci�, by sp�dzi� z nimi kilka tygodni � powiedzia�. � Czy tam przed nami to jakie� budynki czy te� wzrok mnie myli? Odwr�ci�a g�ow�, by spojrze�. � Nie � odrzek�a. � Chyba ma pan racj�. Lada moment znowu zacznie pada�. Dobrze b�dzie m�c porzuci� b�otnist� drog� i znale�� schronienie pod dachem. Stanowczo nale�a�o jak najszybciej zawiadomi� o wypadku dyli�ansu, �eby kto� pojecha� z pomoc�. Rannulf jednak poczu� �al, �e tak szybko dojechali do miasteczka. Ale mo�e jeszcze nie wszystko stracone. Nie b�d� ju� dzisiaj mogli podr�owa� dalej, cho� on w�a�ciwie by� chyba blisko celu. � Zatem za kilka minut b�dziemy ju� bezpieczni w gospodzie, a do tamtych biedak�w pozostawionych na drodze wkr�tce wy�l� pomoc � powiedzia�, schylaj�c g�ow� i przysuwaj�c usta do jej ucha. � Pani odpocznie w jednej ciep�ej i suchej izbie, a ja w drugiej. Cieszy si� pani? � Oczywi�cie, �e tak � odpar�a rzeczowo, zupe�nie innym tonem ni� dot�d. O, czy�by jednak b��dnie odczyta� sygna�y? Lekki flirt podczas konnej przeja�d�ki to i owszem, ale jego kontynuacja ju� nie mie�ci�a si� w jej planach? Podni�s� g�ow� i skupi� si� na poprowadzeniu konia przez ostatnie kilka metr�w, jakie dzieli�y ich od sporego zajazdu na skraju miasteczka. � Nie � doda�a kilka chwil p�niej, zn�w tym niskim, gard�owym g�osem. � Nie, wcale si� nie ciesz�. W gospodzie by�o ciep�o i sucho. Po raz pierwszy od kilku godzin Judith wreszcie poczu�a si� bezpiecznie. W zaje�dzie panowa� jednak du�y t�ok. Podw�rze t�tni�o �yciem, a w �rodku k��bili si� ludzie, niekt�rzy skupieni przy oknach, obserwuj�c niebo, inni najwyra�niej ju� zdecydowani, by zatrzyma� si� tu na noc. Martwi�a j� pewna kwestia. Nie mia�a do�� pieni�dzy, by zap�aci� za pok�j. Gdy jednak wspomnia�a o tym Bedardowi, on tylko u�miechn�� si� do niej kpi�co i nie odezwa� ani s�owem. Teraz sta� przy kontuarze i rozmawia� z w�a�cicielem gospody, a ona tkwi�a nieopodal. Czy to mo�liwe, �e zamierza� zap�aci� za jej pok�j? Czy powinna na to pozwoli�? Jak zdo�a zwr�ci� mu pieni�dze? �a�owa�a, �a�owa�a z ca�ego serca, �e jej kr�tka, wspania�a przygoda sko�czy�a si� tak szybko. Pragn�a wi�cej. Wiedzia�a, �e w ci�gu nast�pnych dni i tygodni b�dzie wci�� na nowo prze�ywa� ostatni� godzin�. Zapewne do ko�ca �ycia b�dzie wspomina� tamten poca�unek. Biedna, �a�osna stara panna, pomy�la�a o sobie, otrz�saj�c si� w duchu. By�a jednak w tak pod�ym nastroju, �e mia�a wra�enie jakby jej dusza sp�yn�a ku ziemi, a� do podeszew ub�oconych trzewik�w. Czu�a si� teraz o wiele bardziej przygn�biona ni� godzin� temu, zanim jeszcze on wjecha� na koniu w jej �ycie. By� wysokim, mocno zbudowanym m�czyzn�. Teraz, gdy zdj�� kapelusz, widzia�a, �e w�osy rzeczywi�cie mia� kr�cone. G�ste i jasne, si�ga�y mu prawie do ramion. Gdyby doda� mu brod� i rogaty he�m, bez trudu mo�na by go sobie wyobrazi� jak stoi na dziobie �odzi wiking�w i dowodzi atakiem na bezbronn� sakso�sk� wiosk�. Za� ona by�aby dzieln�, wojownicz� wie�niaczk�... Odwr�ci� si� od kontuaru i podszed� do niej. Stan�� bardzo blisko i odezwa� si� cicho: � Schroni�a si� ju� tutaj spora grupa podr�nych. Pasa�erowie z pani dyli�ansu te� b�d� potrzebowa� pokoi. Gospoda b�dzie dzisiejszej nocy bardzo zat�oczona. Jest jednak jeszcze jeden zajazd, mniejszy i spokojniejszy, nieco dalej w g��bi miasteczka, przy rynku. Zape�nia si� przewa�nie w dni targowe, ale zapewniono mnie, �e jest bardzo czysty i wygodny. Mogliby�my zwolni� dwa pokoje tutaj i przenie�� si� tam. Mia� w oczach co�, co nie do ko�ca by�o rozbawieniem czy kpin�. Nie mog�a zrozumie� ich wyrazu, cho� przejmowa� j� dreszczem od st�p do g��w. Zwil�y�a usta j�zykiem. � M�wi�am panu, panie Bedard, �e mam przy sobie tylko drobn� kwot�, poniewa� nie planowa�am postoju w podr�y do Yorku � powiedzia�a. � Zostan� tutaj. Usi�d� w jadalni albo w holu przy oknie, dop�ki nie przyjedzie nast�pny dyli�ans, by zabra� mnie w dalsz� drog�. W�a�ciwie powinnam ju� by� niedaleko Harewood Grange, pomy�la�a. Chyba dojechali ju� do Leicestershire? W oczach mia� u�miech, ale te� nadal t� niby-kpin�. � W�a�ciciel zajazdu prze�le pani kuferek, jak tylko zostanie tu dostarczony � rzek�. � W dyli�ansie z�ama�a si� o�. Oczekiwanie na nast�pny na pewno si� przed�u�y co najmniej do jutra. Dlaczego nie zaczeka� w wygodnych warunkach? � Ale� nie sta� mnie... � zacz�a znowu. Po�o�y� palec na jej ustach. Umilk�a zaskoczona. � Ale mnie sta� � powiedzia�. � Mog� sobie pozwoli� na op�acenie przynajmniej jednego pokoju. Przez chwil�, w absolutnej naiwno�ci nie zrozumia�a go. A potem poj�a. Zdziwi�a si�, �e twarz jej nie zap�on�a ognistym rumie�cem. Zastanawia�a si�, dlaczego kolana nie ugi�y si� pod ni� i nie pad�a na ziemi� w g��bokim omdleniu. Powinna by�a oburzy� si�, g�o�no krzykn�� i spoliczkowa� go. Nie zrobi�a nic takiego. Raz przywdziawszy mask� bywa�ej w �wiecie Claire Campbell, nie zamierza�a jej pr�dko porzuca�. Judith czu�a ogromn� pokus�, niemal wszechogarniaj�ce pragnienie, by kontynuowa� swoj� przygod�, prze�ywa� swoje sekretne marzenie. Proponowa�, by dzielili jeden pok�j w innej gospodzie. Z pewno�ci� jego �yczeniem by�o, �eby dzielili tak�e �o�e. Prawdopodobnie ma na my�li to, �e po��cz� ich stosunki ma��e�skie. Cho� przypuszcza�a, �e �ma��e�skie" to akurat niew�a�ciwe s�owo. Dzisiaj. Wieczorem. Za kilka godzin. U�miechn�a si� u�miechem Claire Campbell, �wiadoma, �e nie trzeba �adnej innej odpowiedzi. Nie musia�a podejmowa� konkretnej decyzji, ani wyra�nie si� deklarowa�. Ale przecie� tak czy inaczej na co� si� zdecydowa�a. Gdyby tak nie by�o, Claire by si� nie u�miechn�a. Cho� raz w �yciu rozpaczliwie wr�cz pragn�a zrobi� co� cudownie szokuj�cego, oburzaj�cego i �mia�ego i... zachowa� si� zupe�nie inaczej ni� zwykle. Mo�e nigdy wi�cej nie trafi si� jej druga szansa. � P�jd� zabra� konia, zanim si� na dobre rozgo�ci w stajni � powiedzia�. Cofn�� si� o krok i obrzuci� j� spojrzeniem, a potem skierowa� si� do wyj�cia. � Dobrze � zgodzi�a si�. W ko�cu nic si� jeszcze nie sta�o. Przecie� tak naprawd� nie posunie si� za daleko. Gdy przyjdzie co do czego, po prostu si� wycofa, t�umacz�c mu, �e �le j� zrozumia�, �e nie jest kobiet� tego typu. Prze�pi si� na pod�odze, krze�le albo gdziekolwiek. On jest d�entelmenem, do niczego jej nie zmusi. Ona po prostu tylko nieco przed�u�a�a swoj� przygod�, jad�c z nim troch� dalej. Nie zrobi niczego nieodwracalnego ani gorsz�cego. A w�a�nie �e zrobisz, odezwa� si� nieproszony cichy g�os w jej g�owie. O tak, zrobisz, dziewczyno. Brzmia� dok�adnie tak jak rzeczowy, pe�en rozs�dku g�os Judith Law. Gospoda Pod Beczk� Rumu okaza�a si� ma�ym budynkiem przy rynku. Szynk by� dosy� zat�oczony, ale nikt nie zatrzymywa� si� na nocleg. Pa�stwo Bedardowie zostali przyj�ci z jowialn� serdeczno�ci� i ulokowani w najlepszym pokoju. W czystej, kwadratowej izbie wkr�tce zap�on�� na kominku ogie�, rozpraszaj�c ponure wra�enie, wywo�ane przez deszcz b�bni�cy o szyby. W umywalni za parawanem pojawi� si� dzbanek z gor�c�, paruj�c� wod� do mycia. Zapowiedziano, �e kolacja zostanie podana w ma�ym saloniku przylegaj�cym do sypialni. Tam b�dzie im dobrze i przytulnie, zapewnia�a �ona ober�ysty, u�miechaj�c si� do nich promiennie, jakby naprawd� uwierzy�a, �e s� ma��e�stwem. Gdy zostali sami w pokoju, Claire Campbell zsun�a z g�owy kaptur i stan�a przy oknie, wygl�daj�c na zewn�trz. Rannulf rzuci� p�aszcz i kapelusz na krzes�o i spojrza� na ni�. W�osy mia�a w nie�adzie, jakby zgubi�a wi�kszo�� szpilek. Zielony p�aszcz pociemnia�y od wilgoci by� mokry na ramionach, a r�bek u do�u troch� ub�ocony. Z pocz�tku zamierza� poci�gn�� j� na ��ko jak tylko tu dotr�, �eby zaspokoi� pierwszy g��d. Teraz jednak nie wyda�o mu si� to w�a�ciwe. Mimo ognistego temperamentu, potrafi� zapanowa� nad po��daniem. W ko�cu akt mi�osny jest nie tylko fizyczn� czynno�ci�, powinien by� tak�e sztuk�. A �eby sta� si� sztuk�, potrzebuje odpowiedniej oprawy. Mieli przed sob� ca�y wiecz�r i noc. Nie musieli si� spieszy�. � Pewnie b�dzie pani chcia�a si� od�wie�y� � powiedzia�. � Zejd� do szynku napi� si� piwa. Wr�c�, gdy podadz� nam kolacj�. Ka�� przynie�� pani herbat�. Odwr�ci�a si� do niego. � To bardzo uprzejme z pana strony � odpar�a. Omal nie zawr�ci�. Na jej twarzy p�on�� ognisty rumieniec, powieki mia�a lekko przymkni�te w niemym zaproszeniu. Jej rozpuszczone w�osy wygl�da�y, jakby dopiero wsta�a z po�cieli. Zn�w zapragn�� rzuci� j� na ��ko, opa�� na ni�, i wsun�� si� g��boko mi�dzy jej uda. Zamiast tego uk�oni� jej si� kpi�co i uni�s� brew. � Uprzejme? � powt�rzy�. � Hm, rzadko zarzuca si� mi uprzejmo��, madame. Sp�dzi� w szynku ponad godzin�, popijaj�c piwo. Miejscowi �yczliwie przyj�li go do swego grona, pytaj�c o opini� na temat pogody i stanu dr�g. Pykali z fajeczek i popijali z kufli, spokojnie zgadzaj�c si� ze sob�, �e oto teraz przyjdzie im zap�aci� za gor�ce lato, kt�rym cieszyli si� przez kilka ostatnich tygodni. Gdy gospodyni oznajmi�a mu, �e jedzenie zostanie lada moment zaniesione na g�r�, wr�ci� do saloniku. Claire sta�a w przej�ciu mi�dzy pokojami i przygl�da�a si�, jak pokoj�wka nakrywa st�, nast�pnie wnosi jedzenie i stawia je na stole. � Mamy dzi� placek z wo�owin� i cynaderkami � odezwa�a si� dziewczyna, u�miechaj�c si�. � �miem twierdzi�, �e lepszego nie daj� w promieniu pi�tnastu kilometr�w. �ycz� pa�stwu smacznego. Prosz� zadzwoni�, gdy b�d� pa�stwo chcieli, �eby zabra� naczynia. � Uk�oni�a si�, zamykaj�c za sob� drzwi. � Dobrze. Dzi�kujemy � powiedzia�a Claire. Rannulf niemal ba� si� na ni� spojrze�, dop�ki nie zostali sami. Dot�d widzia� j� tylko w p�aszczu. Teraz zobaczy� j� w mu�linowej sukni, prostej w kroju i niespodziewanie skromnej jak na kobiet� jej profesji. Ale przecie� podr�owa�a dyli�ansem. Zapewne potrzebowa�a stroju, kt�ry nie zwraca�by zbytnio uwagi. Suknia nie zdo�a�a jednak ukry� cudowno�ci jej cia�a. Claire wcale nie by�a tak szczup�a, jak mu si� z pocz�tku zdawa�o. By�a pon�tnie zaokr�glona, mia�a w�sk� tali�, poci�gaj�co obfite biodra, pe�ne i j�drne piersi. Stanowi�a uosobienie marze� ka�dego m�czyzny. �wie�o uczesane i upi�te w�osy sp�ywa�y jej na ramiona i plecy l�ni�c� kaskad�. Mia�y wspania�y, niemal wyzywaj�cy rudy kolor, po�yskuj�cy z�otawo. Jej szczup�a, owalna twarz, ju� bez rumie�ca, wydawa�a si� bia�a i delikatna jak porcelana. Oczy mia�y zadziwiaj�cy zielony odcie�. Na Jowisza, w jej twarzy by�o co� jeszcze. Co� niespodziewanego, co czyni�o j� bardziej podobn� do ziemskiej istoty. Podszed� bli�ej i musn�� palcem jej nos i policzki. � Piegi � zauwa�y�. Zaledwie ich cie�. Rumieniec wr�ci� jej na twarz. � To zmora mojego dzieci�stwa � powiedzia�a. � Jak wida�, nigdy do ko�ca nie znik�y. � S� czaruj�ce � stwierdzi�. Zawsze podziwia� boginie, ale nigdy dot�d �adnej nie uwi�d�. Wola� kobiety z krwi i ko�ci. Gdy wszed� do pokoju, z pocz�tku poczu� niemal l�k, �e Claire Campbell jest bogini�. � Gdy wychodz� na scen�, musz� je dobrze ukrywa� pod makija�em � doda�a. � Jestem niemal got�w zrezygnowa� zjedzenia � powiedzia�, spogl�daj�c na jej usta. � Niemal, ale jednak niezupe�nie � odezwa�a si� tym rzeczowym tonem, kt�ry ju� raz u niej s�ysza�. � To by�oby nierozs�dne z pana strony, skoro pa�ska kolacja czeka na stole, a pan jest g�odny. � Ralph � powiedzia�. � Lepiej m�w do mnie Ralph. � Ralph � powt�rzy�a. � Czas na kolacj�. A potem b�dzie deser, pomy�la�. Pom�g� jej usi��� przy stole i zaj�� miejsce naprzeciwko. S�odka rozkosz, kt�r� b�d� smakowa� przez ca�� d�ug� noc. Krew w nim pulsowa�a w oczekiwaniu na cudowne cielesne rozkosze. Nie mia� w�tpliwo�ci, �e b�dzie im razem bardzo dobrze. Ale mia�a racj�, teraz potrzebowa� jedzenia. Na jej pro�b� opowiedzia� o Londynie, gdy okaza�o si�, �e nigdy w nim nie by�a. Opisywa� wydarzenia sezonu towarzyskiego � bale, rauty i koncerty, Hyde Park, Carlton House i ogrody Vauxhall. Ona z kolei, ulegaj�c jego namowom, m�wi�a o teatrze, o rolach, kt�re zagra�a i jeszcze chcia�aby zagra�, o kolegach z trupy i re�yserach, z kt�rymi pracowa�a. Opisywa�a to wszystko powoli, z rozmarzeniem w oczach i u�miechem na ustach, jakby aktorstwo dawa�o jej ogromn� rado��. Kolacja by�a znakomita. A jednak, gdy po godzinie Rannulf zerkn�� na st� i zobaczy�, �e wi�kszo�� jedzenia znik�a, a butelka po winie jest pusta, zdziwi� si�, bo nie pami�ta� smaku potraw. Czu� jedynie syto�� i nies�abn�cy dreszczyk oczekiwania. Wsta�, podszed� do kominka i poci�gn�� ta�m� dzwonka. Kaza� sprz�tn�� talerze i poda� nast�pn� butelk� wina. � Jeszcze? � spyta� Claire, przechylaj�c butelk�. Zakry�a kieliszek d�oni�. � Och, chyba nie powinnam � powiedzia�a. � A mo�e jednak si� skusisz? � Spojrza� jej w oczy. U�miechn�a si�. � A mo�e jednak si� skusz�. � Cofn�a r�k�. Nape�ni� kieliszki, wypi� �yk i rozpar� si� na krze�le. Mo�e w�a�nie teraz by� najlepszy moment. Zapad� ju� zmierzch. Deszcz dzwoni� o szyby, a ogie� trzaska� weso�o w kominku. Zrobi�o si� przytulnie, nastr�j sta� si� intymny. Ale jeszcze czego� mu brakowa�o. � Chc� zobaczy�, jak grasz � powiedzia�. � Co takiego? � Unios�a brwi, zatrzymuj�c d�o� z kieliszkiem w p� drogi do ust. � Chc� zobaczy�, jak grasz � powt�rzy�. � Tutaj? Teraz? � Odstawi�a kieliszek na st�. � To absurdalne. Nie ma tu sceny, dekoracji, innych aktor�w, nie mam tekstu sztuki. � Do�wiadczona, utalentowana aktorka na pewno zna niekt�re role na pami�� � powiedzia�. � Nie potrzebuje te� sceny czy dekoracji. Wiele s�ynnych monolog�w nie wymaga obecno�ci innych aktor�w. Claire, odegraj przede mn� jeden z nich. Prosz�. Uni�s� kieliszek w jej stron� w milcz�cym toa�cie. Patrzy�a na niego z wyra�nym rumie�cem na policzkach. Pomy�la� z pewnym zdziwieniem, �e chyba jest za�enowana. Czy�by wstydzi�a si� odegra� przedstawienie przed m�czyzn�, kt�ry za chwil� zostanie jej kochankiem? Mo�e w takich okoliczno�ciach trudno wczu� si� w dramatyczn� rol�. � Hm, chyba mog�abym wyg�osi� monolog Porcji � stwierdzi�a. � Porcji? � Z Kupca weneckiego � wyja�ni�a. � Na pewno znasz t� przemow� �Cech� lito�ci nie mo�e by� przemoc"? � Przypomnij mi. � Shylock i Antonio przyszli do s�du, �eby ten zdecydowa�, czy Shylock ma prawo wyci�� Antoniowi funt cia�a � rzek�a, lekko pochylaj�c si� ku niemu przez st�. � Nie by�o w�tpliwo�ci, �e ma, bo tak zosta�o stwierdzone w rewersie, kt�ry obaj podpisali. Nagle w s�dzie zjawia si� Porcja, z zamiarem ocalenia najdro�szego przyjaciela i dobroczy�cy Bassania, jej ukochanego. Przychodzi przebrana za m�odego s�dziego i przemawia w obronie Antonia. Ale najpierw apeluje do dobrego serca Shylocka w s�ynnej mowie o lito�ci. � Tak, ju� sobie przypomnia�em � powiedzia�. � Zagraj wi�c dla mnie Porcj�. Wsta�a i rozejrza�a si� dooko�a. � Tu jest sala s�dowa � powiedzia�a. � Znajdujemy si� nie w saloniku w gospodzie, ale w s�dzie, gdzie rozstrzyga si� sprawa �ycia lub �mierci szlachcica. Sytuacja jest rozpaczliwa. Wydaje si�, �e dla Antonia nie ma ju� �adnej nadziei. Wszystkie postacie sztuki znajduj� si� na scenie. Shylock siedzi na tym krze�le � wskaza�a miejsce, kt�re zajmowa� Rannulf. � Jestem Porcj� � powiedzia�a. � Ale przebra�am si� za m�odzie�ca. Rannulf wyd�� wargi w rozbawieniu, patrz�c na ni�, jak zn�w rozgl�da si� po pokoju. Unios�a r�ce do g�ry, �ci�gn�a w�osy, skr�ci�a i zawi�za�a w w�ze� na karku. Potem na chwil� znikn�a w sypialni i wr�ci�a, zapinaj�c na sobie p�aszcz Rannulfa. Nadal nie wygl�da�a jak m�czyzna. A potem zapi�a ostatni guzik i spojrza�a mu prosto w oczy. Rannulf omal nie podskoczy� na widok jej twardej, zaci�tej miny. � �Cech� lito�ci nie mo�e by� przemoc" � odezwa�a si� g�osem doskonale pasuj�cym do wyrazu jej twarzy. Przez chwil� mia� idiotyczne wra�enie, �e to Claire Campbell zwraca si� do niego, do Rannulfa Bedwyna. � �Opada ona jak deszcz ciep�y z niebios na miejsce w dole" � ci�gn�a, podchodz�c bli�ej. Twarz jej z�agodnia�a, sta�a si� pe�na b�agania. Niech to diabli porw�, pomy�la�. Ona rzeczywi�cie by�a Porcj�, a on tym pod�ym �ajdakiem, Shylockiem. � �A przynosi z sob� b�ogos�awie�stwa dwa". To nie by� d�ugi monolog. Jednak gdy sko�czy�a, Rannulf czu� g��bokie zawstydzenie w�asn� postaw�. Got�w by� darowa� d�ug Antoniowi, a nawet pa�� na kolana i pokornie b�aga� o przebaczenie za to, �e chcia� mu wyci�� kawa�ek cia�a. Pochyla�a si� nad nim z roziskrzonym wzrokiem. Zaciskaj�c usta, czeka�a na jego odpowied�. � Na Jowisza � odezwa� si�. � Shylock musia� chyba by� z kamienia. U�wiadomi� sobie, �e jest bardzo podniecony. Claire gra�a �wietnie. Potrafi�a przywo�a� posta� do �ycia bez �adnych tanich sztuczek, stosowanych przez wszystkich znanych aktor�w i aktorki, kt�rych widzia� na scenie. Wyprostowa�a si� i u�miechn�a, jednocze�nie rozpinaj�c p�aszcz. � Kogo jeszcze potrafisz zagra�? � spyta�. � Juli�? Machn�a pogardliwie r�k�. � Mam dwadzie�cia dwa lata � odpar�a. � Julia by�a g�upi� g�sk�, jakie� osiem lat m�odsz� ode mnie. Nigdy nie mog�am zrozumie�, dlaczego ta sztuka cieszy si� takim powodzeniem. Roze�mia� si�. Nie by�a wi�c romantyczk�. � Ofeli�? � zasugerowa�. Skrzywi�a si�. � Przypuszczam, �e m�czyznom podobaj� si� s�abe kobiety. � W jej g�osie zabrzmia�a lekka pogarda. � Nie ma chyba s�abszego stworzenia ni� ta g�upia Ofelia. Powinna by�a zagra� Hamletowi na nosie. Rannulf odrzuci� g�ow� do ty�u i wybuchn�� �miechem. Gdy zn�w na ni� spojrza�, by�a lekko zarumieniona i wygl�da�a na zawstydzon�. � Zagram lady Makbet � powiedzia�a. � Nie zdo�a�a unie�� ci�aru w�asnej zbrodni, jednak wcale nie by�a s�aba. � T� scen�, w kt�rej chodzi we �nie? � spyta�. � I pr�buje obmy� r�ce z krwi? � No prosz�. A widzisz? � Zn�w spojrza�a z pogard�, machaj�c ku niemu r�k�. � Przypuszczam, �e wi�kszo�ci m�czyzn w�a�nie ta scena podoba si� najbardziej. Pod�a kobieta w ko�cu si� za�amuje i popada w ob��d, bo przecie� �adna kobieta nie mo�e by� wiecznie silna. � Pod koniec Makbet te� nie by� daleki od ob��du � przypomnia� jej. � Powiedzia�bym, �e Szekspir obiektywnie oceni� si�� ducha m�czyzn i kobiet. � Zagram lady Makbet, jak przekonuje m�a, by zamordowa� Duncana � oznajmi�a. A ja, domy�li� si� Rannulf, mam by� milcz�cym