15979
Szczegóły |
Tytuł |
15979 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15979 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15979 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15979 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Sebastian Uzna�ski
WA�NIEJSZA STEROWNA
Gdy do biura Katusa wtoczy� si� s��j Oliandrii, wa�niejszej sterownej, w eskorcie dw�ch
pojebek, omal nie spad�a mu p�aska czapka specbrygadiera zony.
� Powita� szanowno�ci sterown�, wcale nie, tak, powita� � Poprawi� nerwowym ruchem
czapk�, przechodz�c na formal.
� W dupie ci� mam, uszanowanie zonie, powita� � odpar�a tak samo formal O�iandria. Katus
zapatrzy� si� na moment w jej urocz� twarz zespolon� szyj� z cylindrycznym pojemnikiem na
k�kach. Mia�a stare, wszystkowidz�ce oczy. Zapewne dzi�ki niezniszczalnym blachom s�oja,
chroni�cym j� przed przypadkowym zjedzeniem, �y�a ju� od tysi�cleci. Jej twarz by�a wci��
pi�kna, bez �ladu zmarszczki, czy cho�by oznak zm�czenia. Specbrygadier zazdro�ci� sterownej
nie�miertelno�ci. Jego wzrok przetoczy� si� po kszta�tnej szyi zespolonej z metalowym wiekiem i
ni�ej, gdzie przez pancerne szk�o m�g� dostrzec ciemnozielony, bulgocz�cy p�yn. Raz po raz o
szyb� ociera�y si� to p�uca, to nerki czcigodnej, p�ywaj�ce bezpiecznie w owej zawiesinie.
� �adne macie nerki, sterowna � zaryzykowa� nie formal, w nadziei, �e tak �atwiej wybada,
co �ci�gn�o do jego zony niezwyk�ego go�cia.
Jedna z dw�ch pojebek, pi�knych d�ugonogich kobiet zakutych w czarne stalowe gorsety
objawi�a pogard� na swej zjawiskowej i jednocze�nie pierwotnie okrutnej twarzy. Stalowe kratki
wychodz�ce z czo�a przechodzi�y dalej na podobie�stwo ni to rog�w czy raczej namiastki
siatkowanych skrzyde�.
� Wy mi tu pierdolicie a� mi�o, specbrygadierze � odezwa�a si� O�iandria, a Katusowi z
przera�enia a� czapka spad�a. Pr�bowa� j� podnie�� w po�piechu, co nie by�o �atwe, bo jego cia�o
sk�ada�o si� z jednego kloca, bez cz�ci ��cz�cych. Olbrzymi� �ys� g�ow� mia� osadzon� wprost na
tu�owiu, bez zb�dnego po�rednictwa szyi, za� mierne i bezw�ose cia�o zdawa�o si� sk�ada� tylko z
oble�nych trzewi i kilogram�w t�uszczu. Mimo to jako� zgi�� namiastk� kolan i kr�tkimi r�kami
maca� pod�og�. Gdy ponownie mia� na g�owie czapk�, poczu� si� pewniej.
� S�uga uni�ony, zawsze pokutny � rzek� szybko. � Do pe�nej dyspozycji.
I w tym momencie dopiero si� przerazi� specbrygadier, bo przez moment miast oblicza
sterownej zobaczy� twarz starca o siwych w�osach i spojrzeniu tak strwo�onym, jak to tylko
mo�liwe. Wnet z�udzenie, bo to przecie� musia�o by� z�udzenie, do reszty prys�o, lecz Kalus nie
mia� ju� odzyska� spokoju ducha do ko�ca tej rozmowy.
� Ja my�l�. W dodatku wiem to � czy w g�osie Oliandrii zabrzmia�a nuta �yczliwo�ci? Kto
odgadn�� zdolen?
Katus uzbroi� si� w cierpliwo��, bo to najlepsza rzecz, jak� mo�na zrobi� w obecno�ci
godniejszych od siebie. Ca�� postaw� emanowa� uni�ono��.
� My na g�rze prykaz mamy dla ciebie, by� nowe jedzenie dostarczy�. Pierwszorz�dny
materia�, skrewisz, a na hakach ciebie dowleczemy � wyrazi�a wreszcie swoje �yczenie sterowna.
Katus pad� na twarz.
� Jak�e to nowe jedzenie, jeszcze pierwszorz�dne? To my z normami nie wyrabiamy,
produkcja staje, co m�wi�, maleje� Rozruchy b�d�, gdy og�osz�
Sterowna nie s�ucha�a s��w poni�ej godno�ci jej uszu. S��j odwr�ci� si� na ko�ach i zacz��
dostojnie wytacza� si� z komnaty. Za nim, w przepisowej odleg�o�ci, ko�ysz�c ty�kami
ograniczonymi nitami z �elaza, wyta�czy�y si� pojebki.
� Wa�niejsza sterowno�ci� � Odwa�y� si� wys�a� za s�ojem kilka s��w specbrygadier. �
Nie powiedzieli�cie ile tego materia�u?
Pojebka, kt�ra wcze�niej pozwoli�a sobie na grymas pogardy, teraz odwr�ci�a ku niemu
fragment prze�licznego odrutowanego lica.
� Jedna sztuka na razie wystarczy.
* * *
Viney wk�ada� w�a�nie urobek do wagonu, gdy w drugim kra�cu korytarza pojawi� si� sztygar.
� Od�� d�uto. Specbrygadier wzywa � krzykn�� ku niemu.
Viney spojrza� na elektryczne d�uto oparte niedbale o �cian�. Koniec by� tak rozpalony, �e
mo�na by na nim podgrzewa� obiad.
Najwy�szy czas na przerw�. Szkoda tylko, �e zamiast odpocz��, b�dzie musia� m�czy� oczy
widokiem upersonifikowanego skurwysy�stwa.
Czego ta �ysa ma�pa chce od niego, zastanowi� si� m�czyzna. W my�lach przejrza� list� swoich
ostatnich uczynk�w. Wszystkie by�y nielegalne, ale tutaj by�o to normalne. Specbrygadier nie
zajmowa� si� pierdo�ami.
Wyszed� z kopalni. Przy samym wyj�ciu by�o przew�enie korytarza obro�ni�te wilgotnym
mchem. Gdy Viney przez nie przechodzi�, ro�lina otoczy�a go, poch�aniaj�c cz�steczki
zanieczyszcze� niby mokra g�bka. M�czyzna przyspieszy� kroku. Niekiedy przej�cie nie by�o
d�ugo u�ywane. Wtedy mech bywa� bardzo g�odny. Viney uwa�a�, �e s� m�drzejsze rodzaje
�mierci i nigdy nie kusi� losu.
Dalej droga prowadzi�a nad plantacj� organ�w. Pod prze�roczystymi kopu�ami pr�y�y si� na
szarej, b�otnej po�ywce rz�dy p�uc, bi�y serca, wi�y si� serpentyny flak�w ustawione r�wno w dwu
szeregach jak �o�nierze. Wilgo� bij�ca od hodowli sprawia�a, �e permanentnie zasnuwa� j� ca�un
szmaragdowej, po�yskliwej mg�y. Rodz�ce si� organy wygl�da�y przez to nieco upiornie.
Podrz�dnej jako�ci materia� genetyczny, kt�ry musia� im jednak wystarcza� do rekonstrukcji
brak�w. Viney dawno nie zasymilowa� niczego warto�ciowego, co uczyni�oby jego materia�
szlachetniejszym.
Przed biurem Katusa sta�a jaka� kobieta. Viney przystan��, przejrza� si� w ka�u�y jak wygl�da.
By� raczej przystojnym m�czyzn�, muskularnym, o zadziwiaj�co regularnych rysach twarzy.
Wizerunku nie psu�o nawet to, �e tkanka kostna wychodzi�a gdzieniegdzie przez sk�r�, tworz�c
ko�ciany pancerz. �ebra mia� na zewn�trz cia�a, nie jak niekt�rzy, wewn�trz. Nie szpeci�o go to,
przeciwnie, dawa�o wi�ksz� ochron�, by�o funkcjonalne.
� �liczny jeste�� � kto� pojawi� si� tu� obok, �eby zadrwi�. Jak mia�a na imi� ta
per�owow�osa dziewczyna o ruchach m�odej ma�pki?
� Kli. � przypomnia� sobie. � Chcesz mi podokucza�?
� Nie. Pewnie, �e tak. Nigdy. � Wystraszona ukryt� w jego g�osie gro�b� zdecydowa�a si�
odpowiedzie� formal.
� Dobrze. Powiedz, kim jest ta kobieta przed biurem spec�ysola?
� To pojebka � odpar�a Kli. � Nie widzia�e� nigdy pojebki?
� Gdybym widzia�, nie pyta�bym� Czemu m�wisz na ni� pojebka?
� Bo gada pojebanie, nie tak normalnie, jak my teraz. Wi�c pojebka, proste, nie?
� Proste jak bumerang z jelit. Powiedz o niej co� wi�cej.
� Chodzi i my�li �yj�c we w�asnym m�zgu. Na ten �wiat patrzy tylko wtedy, gdy ma kogo�
zabi�. Nazywaj� takie jak ona Ksi�niczkami B�lu. Nie s�ysza�e� o nich, jak by�e� w nadzonie?
Jeste� Zrodzony w L�ku, musia�e� s�ysze�!
� Mia�em bunt tkanki p�uca � wykr�ci� si�. � Zanim opanowa�em rewolt�, zbuntowane
kom�rki po�ar�y cz�� m�zgu odpowiedzialn� za pami��.
� Przysz�a z tak� drug�, u�o�on� w wielgachnym s�oju, w kt�rym m�g�by� si� zmie�ci� i
jeszcze by miejsca zosta�o.
� Wa�niejsza sterowna� � mrukn�� bardziej do siebie ni� do dziewczyny. Czeg� mog�a
chcie� od spec�ysola? I czemu stary piernik zaraz po tym chce rozmawia� ze mn�? � Gdzie teraz
jest ten s��j? � Zwr�ci� si� z powrotem do Kli.
� S��j i jedna pojebka ju� posz�y. Druga zosta�a, zapewne jako kontrolna.
� Czyli wydano jakie� rozkazy, na tyle znacz�ce, �e zostawiono nad Katusem kontroln� �
zastanowi� si� Viney.
� Uwa�aj � ostrzeg�a go dziewczyna. � Spec�ysol ci� nie lubi.
� Gdzie� ludzka wdzi�czno�� � �achn�� si� m�czyzna. � Przecie� gdyby nie ja, ta t�usta
klucha nigdy by nie zosta�a specbrygadierem.
� Tylko dlatego, �e� jego poprzednika przejecha� p�omieniem spawarki od jaj do kory
m�zgowej.
� Zjad� m�ode mojej przyjaci�ki � rzek� Viney, daj�c znak, �e uwa�a rozmow� za
zako�czon�. Kli r�wnie� zrozumia�a; s� sprawy, o kt�rych lepiej nie m�wi�.
Viney przyjrza� si� raz jeszcze tej, kt�r� nazywano Ksi�niczk� B�lu. Czarne spi�owe p�yty
gorsetu okrywa�y tylko brzuch, du�e piersi o poci�g�ym kszta�cie zako�czone wielkimi ciemnymi
kr�gami brodawek by�y obna�one, podobnie jak starannie wygolona okolica wok� p�ci. Stalowe
druty niby podwi�zki utrzymywa�y ciemne rajstopy z metalowej, elektryzuj�cej siatki.
Dziewczyna mia�a czarne w�osy, d�ugie, upi�te w skomplikowany warkocz przy pomocy
maszynerii wyrastaj�cej dyskretnie z jej g�owy. Znad czo�a wyrasta�y dwa nibyskrzyd�a koloru
nocy z rzadko tkanej, metalowej siatki.
Na przedramionach mia�a po�yskliwe obr�cze cyzelowane w walcz�ce ze sob� w�e i smoki.
M�czyzna by� pewien, �e kry�y si� w nich zab�jczo ostre szpony. Zreszt�, ca�y gorset m�g� s�u�y�
za zbroje, najprawdopodobniej ofensywne zbroje, doda� w my�lach. Ubranie by�o tutaj rzadko�ci�,
Viney i Kli byli zupe�nie nadzy, a je�eli kto� nosi� odzie�, by�a to niemal na pewno �miertelna bro�.
Pojebka mog�a rozpieprzy� ca�� zon� w kilka minut. Zapewne Katus w �rodku poci si� jak
mysz.
Czarnow�osa, mimo �e poddawana by�a obcesowym ogl�dzinom, nie da�a pozna�, i� dostrzeg�a
Vineya. Nic dziwnego, pomy�la�, gdy przypomnia� sobie s�owa Kli. Ona zwraca uwag� na ten
�wiat tylko wtedy, gdy zabija.
Wej�cia do prywatno�ci specbrygadiera strzeg�a b�ona ochronna. Jednak Viney musia� by�
oczekiwany, bo gdy tylko si� zbli�y�, p�k�a jak ba�ka mydlana. Katus siedzia� na wygodnym
�ywofotelu i pali� jakie� zielsko.
� Wzywali�cie mnie specbrygadierze. Zlekcewa�y�em was. Natychmiast przyszed�em.
Zarzuci�em pomys�. Tak. � Zaraportowa�, jak to by�o w zwyczaju, pe�en formal. Rozejrza� si�
przy tym po biurze nadzorcy. �wiat�a dostarcza�y, jak wsz�dzie w zonie, miniaturowe �wietliki, o
jarz�cym si� zgni�ozielono t�ustym odw�oku � pod sufitem utrzymywa�y je pola p�taj�ce.
�wietliki nie znosi�y bezruchu. W ich owadzich m�d�kach a� gotowa�o si� od z�o�ci, a im
mocniej si� z�o�ci�y, tym silniejsze dawa�y �wiat�o.
W blasku emanowanym przez paso�yty m�czyzna dostrzeg�, �e biuro by�o w istocie niedu�ym
pomieszczeniem, kt�rego �rodek zajmowa� st�, za kt�rym siedzia� nadzorca, a przed nim
znajdowa�y si� jeszcze dwa �ywofotele dla go�ci.
Na �cianie wisia� staro�ytny sztucer, duma w�a�ciciela, obok niego rozpi�te by�y szerokie
b�oniaste skrzyd�a, zapewne nale��ce do upolowanej przez Katusa podniebnej bestii. Ni�ej
znajdowa�a si� kolekcja czaszek istot zamieszkuj�cych barbaria, ot, takie nieszkodliwe hobby,
kt�remu gospodarz oddawa� si� w wolnym czasie.
� Spocznijcie, Viney, bo was lubi�, skurczybyku� � u�miechn�� si� �agodnie Katus,
wyrzucaj�c zielsko przez okno. � Spotkanie bardzo nie formal. Rozlu�niamy si�. � Dla
podkre�lenia swych s��w zdj�� urz�dow� czapk�, w�o�y� za� sto�kowate nakrycie w gwiazdki.
Podrzuci� do g�ry gar�� konfetti, gdy za� opada�o przycisn�� do ust papierow� tutk� i dmuchn�� w
ni�, rozwin�a si� na podobie�stwo j�zyka poluj�cej �aby.
� Zaszczyt to dla mnie � Viney rozgo�ci� si� w fotelu. Pe�en luz.
� Powiedzcie mi Viney, co o mnie my�licie?
� Oczy macie kaprawe, wy�upiaste i wredne. Poza tym nie my�l� o was wcale.
� My�licie o mnie, �em dobrym cz�owiekiem. Pocz�stujecie si� drinem? Kom�rki
pierwszorz�dnej w�troby. Ka�dy z nas ma tam jakie� braki� Zasymiluj ecie?
� Nie odm�wi� �yka � rzek� Viney, wk�adaj�c mi�dzy wargi kolorow� s�omk�. Wys�czy� z
podanego kielicha odrobin� prze�roczystego p�ynu.
� Dobra jako��. Czuj�, jak mi si� organ odbudowuje. Dzi�kuj�.
� Dobra jako��, bo dobrym cz�owiekiem jestem. Wy�cie mi pomogli zosta� specbrygadierem.
My�leli�cie, �e wam to zapomnia�em?
Prawd� m�wi�c, Viney tego jednego ba� si� przez ca�y czas � �e specbrygadier pami�ta. Kto
raz podni�s� r�k� nad znaczniejszego od siebie, powa�y� si� mo�e drugi raz. Poza tym Viney
pochodzi� z nadzony, by� Zrodzonym w L�ku. Jedynym �yczeniem Vineya by�o, by Katus o
wszystkim zapomnia�.
� Nie, nie zapomnia�em wam tego � kontynuowa� specbrygadier. � Co wi�cej, uratuj� teraz
wasze �a�osne dupsko. Takim jestem cz�owiekiem. W�a�nie takim.
� Moje dupsko nie czu�o si� dot�d zagro�one� � rzek� ostro�nie Viney.
� Bo nie wiedzia�o, �e wa�niejsza sterowna nawiedzi�a nasz� zon�. B�dzie robi� polowanie.
Selekcj� materia�u genetycznego. M�wi� to, bo was lubi�. Wypierdala� mi st�d.
Polowanie? Tam na g�rze musia�o naprawd� i�� �le, skoro potrzebowali tak du�o dobrego
materia�u.
� Nie ma jak. zona zamkni�ta.
� Jak m�wi�, �e macie wypierdala�, znaczy si�, �e mo�ecie. Daj� wam dezaktywator robot�w.
Podejdziecie, wdusicie guzik, tyle nawet wy potraficie. Potem wypierdala�, ile dusza zapragnie.
Tu b�dzie piek�o. To co, uratowa�em wam dupsko? � specbrygadier dmuchn�� z satysfakcj� w
tutk�.
� Dobry�cie cz�owiek, chocia� dot�d megachuj � po�egna� si� Viney.
� Tylko jak b�dziecie st�d wychodzi�, to sobie ukryjcie dezaktywator w dupie, �eby nie by�o,
�e ja wam da�em�
* * *
Kli odnalaz�a go w jaki� czas potem. Zeskoczy�a przed nim z jakiego� skalnego wy�omu,
niczym ma�pka. Przyjrza� si� jej uwa�niej . Mia�a pulchn�, �adn� twarz, o pe�nych wargach i
du�ych czarnych oczach, okolon� burz� w�os�w o niezwyk�ym per�owym kolorze. Cer� mia�a
ciemn�, oliwkow�, zapewne bogat� w samona�wietlaj�cy si� pigment. Inaczej ni� Ksi�niczka
B�lu, kt�rej sk�ra by�a mleczna, blada. Z ty�u, z kr�gos�upa Kli wyrasta�y dwa szeregi zwiewnych
p�atk�w, barwy bia�ej ple�ni, podobnych w kszta�cie do tych, jakie przypisuje si� smokom. Z
przodu za�, na linii ��cz�cej szyj�, przechodz�cej mi�dzy dorodnymi, pe�nymi piersiami a� po
wzg�rek �onowy, mia�a rz�dek wystaj�cych kostek. Wygl�da�y jak ozdoby przebijaj�ce sk�r�,
jednak Viney wiedzia�, �e by�y one integraln� cz�ci� jej szkieletu.
� Jak si� uda�a rozmowa u spec�ysola? Pu�� farb�.
� By�o jak zwykle.
� Nie pr�buj mnie zby�. Co ci powiedzia�?
� Poufne. Poza tym nic.
� Kurwa, wiedzia�am. Co� si� szykuje. Co� niedobrego. Wyprowadzi� milicj� na ulice.
Wiedzia�e� o tym?
� Nie.
Min�� dziewczyn�. Przyspieszy� kroku, zostawi� j� daleko z ty�u.
Skok. Wyl�dowa�a przed nim na ugi�tych nogach.
� Ty co� wiesz. �ledzi�am ci�. Obchodzisz granice zony. Rozpaczliwe czego� szukasz. Czego?
Przecie� tam nic nie ma. Warto�ciowe plantacje trzymamy w centrum.
� Po rozmowie z spec�ysolem potrzebuj� �wie�ego powietrza.
� Co jest na granicy zony, czego nie ma w �rodku, my�la�am dalej � m�wi�a do siebie, jakby
go nie s�ysza�a. � I zrozumia�am: granica zony. Specidiota da� ci cynk. Co� si� szykuje, ale on
uratowa� twoje dupsko. Poszli�cie na jaki� uk�ad?
� Nie by�o �adnego uk�adu � westchn�� ci�ko m�czyzna. � Ale masz racj�. Co� si�
szykuje. Dasz rad� ucieka�, to wiej. Ale nikomu o tym nie m�w.
� Spokojna makowa. Nie jestem ca�kowita idiotka. Je�eli wszyscy zaczn� ucieka�, nie
ucieknie nikt. Po prostu uszczelni� granice.
Viney zn�w pr�bowa� j� wyprzedzi�. I tym razem wyl�dowa�a naprzeciw niego.
� Viney?
� Czego?
� Zabierz mnie ze sob�.
� Nie.
� Rozejrzyj si� wok�. Otaczaj� ci� szare, twarde, poszarpane ska�y. Sp�jrz w d�. Pod�o�e nie
do przebicia, obsiane t�tni�cymi od materia�u tkankami. Sp�jrz na sklepienie. Jest z bardzo
twardego, czarnego metalu, wyobra� sobie ludzkie �ebra u�o�one obok siebie, bez najmniejszej
szczeliny. Tak to wygl�da. Wsz�dzie ska�a lub pofa�dowany, poskr�cany metal.
� Do czego zmierzasz?
� Znam wyj�cie z zony, kt�re nie prowadzi do kamienio�om�w albo innych stref. Je�eli mnie
zabierzesz, wska�� ci je.
� Sama z niego skorzystaj. Dziewczyna chwile milcza�a.
� Tam, dok�d prowadzi, s� barbaria. Nie poradz� sobie sama. Musz� mie� samca do ochrony.
� Jeste� s�aba?
� Nie! � zaprzeczy�a z moc�. Natychmiast z jej cia�a wyros�y dziesi�tki ko�cianych ostrzy.
Przypomina�a je�ozwierza. � Jestem znakomitym wojownikiem. Przydam ci si� podczas
w�dr�wki.
� Jestem Zrodzonym w L�ku. Dam sobie rad� z ka�dym przeciwnikiem � rzek� lapidarnie. �
Nie potrzebuje ci�.
Kolce znikn�y tak szybko, jak si� pojawi�y. Kli pad�a na plecy i roz�o�y�a szeroko nogi.
Zobaczy� jej wargi sromowe.
� Mog� by� tak�e �wietn� kochank� � mrucza�a melodyjnie. Jej pe�ne wargi kusi�y do
poca�unku, burza per�owych w�os�w jeszcze nigdy nie uczyni�a jej tak pon�tn�. Gwa�townym
szarpni�ciem uzbrojonych w pazury d�oni otworzy�a sobie sk�r� na brzuchu, a potem klatk�
piersiow�. Obna�y�a wn�trzno�ci, pokazuj�c mu jedn� wielk� krwawi�c� ran�. � We� mnie nawet
teraz, je�eli chcesz. Pieprz mnie!
Przez moment zdawa�o jej si�, �e zobaczy�a w jego oczach b�ysk pierwotnego po��dania. Potem
obr�ci� si� do niej plecami i poszed�.
� Viney! Nie zostawiaj mnie tak! To skurwysy�stwo!
� Viney!
Cisza.
� Ty skurwysynie! Vinneeey!!!
Pozbiera�a si� z ziemi, otrzepa�a z kurzu. �cisn�a r�k� rozerwan� sk�r�, a ta zros�a si�.
Pozwoli�a na nowo p�yn�� krwi w odbudowanych naczyniach krwiono�nych. Dzi�ki wcze�niejszej
blokadzie na demonstracji atrakcyjno�ci nie straci�a nawet grama tkanki.
� Kli. � By�o to raczej pytanie ni� stwierdzenie.
� Wr�ci�e�. To znaczy, �e mog� Mog� i�� z tob�?
� Tak. Je�eli b�dziesz cicho.
� Powiedz mi tylko, dlaczego si� zgodzi�e�? Dlatego, �e znam drog� wyj�cia? Czy dlatego, �e
jestem dobrym wojownikiem? A mo�e ci si� spodoba�am, wtedy, no wiesz�? � poprawi�a
nerwowym ruchem r�ki po�yskliwe bladosrebrzyste pasmo, kt�re niesfornie opad�o na czo�o.
Zlustrowa� j� od st�p do g��w.
� Podr� b�dzie daleka. Pomy�la�em, �e mog� potrzebowa� �wie�ego po�ywienia.
* * *
� Jeste� pewna, �e to tu? � Viney nie zdo�a� ukry� pow�tpiewania. Granicy strefy pilnowa�
tylko jeden robot. Nic dziwnego, dalej by� tylko dawno wyeksploatowany kamienio�om, za nim
sypkie urwisko si�gaj�ce �elaznego sklepienia z brudnych �eber.
� Wiem, kt�ry kamie� na szczycie mo�na poluzowa�. Ty i ja z �atwo�ci� damy rad�. Za
kamieniem jest jaskinia po��czona z systemem grot. A dalej ju� tylko barbaria.
� Mam nadziej�, �e si� nie mylisz. Zabawki od speckretyna mo�na u�y� tylko raz. �
M�czyzna rozwar� sk�r� na udzie i wyj�� spomi�dzy mi�ni dezaktywator.
Robot by� wielkim mlecznobarwnym jajkiem, lewituj�cym kilka cali nad ziemi�. Sk�ada� si�
niemal ca�y z mi�kkiej, g�bczastej tkanki, po�ledniej jako�ci, kt�ra os�ania�a ukryty g��boko w
�rodku elektroniczny rdze�. Gdy podchodzili, otworzy� du�e jak u dziecka oczy i rozwar� bezz�bne
wargi, by o co� zapyta�. Viney nie da� mu szansy. Wyci�gn�� dezaktywator i unieruchomi� robota.
� Dzia�a� � zdziwi� si� niebotycznie, gdy robot zamkn�� oczy a z p�otwartych,
wielgachnych ust pociek�a stru�ka �liny� � By�em pewien, �e spec�ysol mnie wystawi�.
� To dlaczego mimo to pr�bowa�e� ucieczki?
� Bo przysz�o mi do g�owy, �e to dobry pomys�. Zw�aszcza, gdy napotka�em wzrokiem
spojrzenie Ksi�niczki B�lu. A teraz spieszmy si�. Dezaktywator nie zadzia�a na milicj�.
Wykona� d�ugi skok, niemal na dwadzie�cia metr�w. Za nim pod��y�a dziewczyna.
* * *
Szefmajster milicji wpad� zadyszany do biura Katusa.
� Szanowny specbrygadierze. Dw�jka os�b pr�buje opu�ci� zon�. Zostan� i b�d� szcz�liwi.
Wypierdalaj�. � Zaraportowa� formal.
� Przyj��em. Zignoruj�. S� martwi. � Odpar� tak samo formal Katus. Z niech�ci� wsta� ze
swego �ywofotela. Podszed� do szafy i za�o�y� du�e skrzyd�a. Pomacha� nimi na pr�b�.
Upodabnia�y go teraz do olbrzymiego, bezw�osego nietoperza. Nast�pnie zdj�� ze �ciany
staro�ytny sztucer z ciemn� tulej� celownika. Westchn�� ci�ko, wskoczy� na parapet, odbi� si� i
wyfrun�� przez okno swego biura. Dzi�ki skrzyd�om b�dzie na miejscu w kilkana�cie sekund.
Silnymi wymachami po�yka� przestrze�, szybuj�c tu� pod o�ebrowanym sklepieniem. Musia�
jedynie unika� niedu�ych paso�yt�w, kt�re pr�bowa�y przyczepi� si� do jego g�adkiego cia�a, i
kropli �luzu, kt�rym pokryte by�o wszystko w zonie.
Pod nim przewija�y si� plantacje organ�w, przy ska�ach sta�y elektroniczne wiert�a i olbrzymie
mechaniczne d�uta. Praca dla wsp�lnego dobra wrza�a.
Jednak kto� pr�bowa� uchyli� si� od obowi�zku, zlekcewa�y� kolektywne normy. Kto�, kto
pr�buje uciec, dla dobra og�u musi zosta� stracony.
Katus odbezpieczy� bro�. Zawsze to lepiej brzmi ni�: Na g�rze potrzebuj� po�ywienia. Jeden z
was musi zosta� po�arty.
Szkoda tylko, �e ten idiota zabra� ze sob� t� dziewczyn�. Teraz i ona musi zgin��. Co z ni�
zrobi�? Na g�rze powiedziano wyra�nie: Chcemy jednej warto�ciowej sztuki.
Nagle specbrygadier ucieszy� si�. Przecie� to ja mog� j� zje��, pomy�la� uradowany.
Pod nim wida� ju� by�o dwie skacz�ce szale�czo sylwetki. Katus znalaz� sobie wygodn� p�k�
skaln� i wyl�dowa�. Grunt do wycelowa�, inteligentne naboje za�atwi� reszt�.
Na�o�y� siatk� celownika na potylic� Vineya i gdy bro� zaraportowa�a przyj�cie celu, nacisn��
spust.
* * *
Nie wiadomo co ostrzeg�o Vineya, �e zbli�a si� niebezpiecze�stwo. Do��, �e obejrza� si�,
zobaczy� mkn�c� ku niemu chmur� inteligentnego �rutu. Wyostrzy� wzrok i ujrza�, �e naboje to w
istocie miniaturowe roboty z w�asnym nap�dem i systemem naprowadzaj�cym i na cel. Spojrza�
wprost w p�dz�ce ku niemu otwieraj�ce si� i zamykaj�ce metalowe paszcze, przypominaj�ce
miniaturowe koparki. Prze�r� si� przez jego cia�o i b�d� tak d�ugo je poch�ania�, a� zastygn�
wszystkie czynno�ci �yciowe.
Uskoczy� w bok i pomkn�� zmieniaj�c kierunek, wiedzia� jednak, �e nie na wiele si� to zda.
Chmura pocisk�w zatoczy�a zgrabny �uk, potem drugi i by�a coraz bli�ej, tu� za jego plecami.
Niemal czu� na sobie ich elektroniczny oddech.
Ju� po mnie, zdo�a� pomy�le�, gdy nagle Kli b�yskawicznym ruchem postawi�a na drodze
pocisk�w niewielk� p�yt� skaln�.
� Mam je� � zdo�a�a krzykn��. � Uwi�z�y w �rodku.
Zatrzyma� si�.
� Po�� p�yt� na ska��, otwory po pociskach do g�ry.
� Dlaczego tak? � rzek�a, ale wype�ni�a jego polecenie. Viney zobaczy� sze�� czarnych dziur.
� Naboje nadal prze�eraj� g�az. W ten spos�b b�d� wierci� a� do �rodka ziemi lub wyczerpania
zasilania.
� Nie wylec� z powrotem? � wskaza�a brod� ciemne otwory.
� To pociski. Nap�d maj� z ty�u. Potrafi� skr�ca�, jednak nie cofa� si�. Ska�a przyt�pia ich
czujniki, zgubi�y mnie. S� g�upie. B�d� mnie szuka� przez niesko�czono�� w tej skale.
� Kto je wystrzeli�? Robot?
Viney popatrzy� w g�r�. Tak jak si� spodziewa�, dostrzeg� niewielki cie� machaj�cy skrzyd�ami
pod sufitem. Oceni� odleg�o��. Nie by� a� tak wysoko, wszak urwisko, kt�rym si� wspinali, si�ga�o
sklepienia, a oni ju� przebyli dwie trzecie drogi z ok�adem. Odnalaz� wzrokiem okaza�y okruch
bazaltu, niemal dor�wnuj�cy mu wielko�ci�. Podni�s� bez wi�kszego wysi�ku.
� Mia�em paskudne podejrzenia, �e speckretyn wykorzysta nadarzaj�c� si� okazj�, by si� mnie
pozby�. Liczy�em jednak, �e zadowoli go usuni�cie mnie z xony. Myli�em si�. � Rzuci� g�az w
kierunku skrzydlatego potwora. Istota zgrabnie si� uchyli�a, nast�pnie wyr�wna�a lot, a kamienny
pocisk odbi� si� z dudnieniem od sklepienia i spad� na plantacje tkanek, gruchocz�c os�ony i
bryzgaj�c wok� nap�cznia�ymi fragmentami trzustek.
� Co to? Harpia? � zainteresowa�a si� dziewczyna.
� Nie. Specbrygadier Katus.
� Pytam powa�nie.
� Pomo�esz mi czy nie? To specbrygadier i pr�buje mnie wyeliminowa�. W�a�nie
prze�adowuje sztucer. Rzucasz kamulcami?
� Skoro to w�adza, to pomo�emy � rzek�a dziewczyna. Od czasu do czasu z sufitu zony
odpada�y fragmenty nadtopionego przez �luz �elaza. Kli schwyci�a jeden z takich poskr�canych,
ostrych sopli i rzuci�a w kierunku lataj�cego specbrygadiera. Ten nie m�g� prze�adowa� swojej
cudownej broni, uskakuj�c przed rozp�dzonym pociskiem. Sytuacja wydawa�a si� patowa,
brygadier nie m�g� strzeli�, Viney i Kli nie mogli trafi� w ruchomy cel. Wreszcie jednak kt�ry� z
pocisk�w zahaczy� o b�oniaste, szeroko rozpi�te skrzyd�o, dr�c je na strz�py. Katus
przekozio�kowa� w powietrzu i run�� w d�.
� Ods�aniaj kamie�, co prowadzi do jaskini. Na dole aktywuje si� ju� robot stra�niczy. Widz�
te� milicjant�w � rzek� spokojnie m�czyzna, po czym kilkoma dziesi�ciometrowymi susami
znalaz� si� na szczycie urwiska, prawie m�g� dotkn�� d�oni� wilgotnego stropu.
* * *
Olbrzymi paso�yt przypominaj�cy gigantyczn� much� o w�skim, ko�cz�cym si� jak przecinek,
tu�owiu wychyn�� z cienia i �luzu pokrywaj�cego �ciany korytarza. Za�opota� prze�roczystymi
skrzyd�ami i pr�bowa� wbi� si� tr�bk� w sk�r� Vineya. Cia�o Vineya zareagowa�o natychmiast
setk� kolc�w, zamieniaj�c niedosz�ego agresora w sito. M�czyzna nie pr�bowa� nawet poch�on��
paso�yta, cho� przez chwil�, gdy mia� go nadzianego na ostrza, m�g� wyssa� go bez trudu. Jednak
taki po�ledni materia� genetyczny tylko by zdegenerowa� jego w�asny. Jako budulec paso�yt by�
bezu�yteczny. Viney pozwoli� mu opa�� na pod�o�e i przekroczy� nieruchomy odw�ok.
Szli tunelem, kt�rego �ciany wy��obione by�y spiralnie. Wydawa�o im si�, �e id� wewn�trz
gigantycznego korkoci�gu. Viney stara� si� nie patrzy� za bardzo w prz�d, bo kr�ci�o si� od tego w
g�owie.
Co jaki czas musia� zrywa� stwardnia�e, m�tne b�ony lub zabija� paso�yty, kt�re mno�y�y si�
bez pami�ci w zak�tkach okalaj�cych zon�. I by�y g�odne, tak strasznie g�odne, �e rzuca�y si� do
samob�jczego ataku na materia� genetyczny po wielekro� szlachetniejszy od nich samych.
M�czyzna nie liczy� owad�w i ptakoid�w o w�owych splotach, kt�re pozostawi� zimne i
nieruchome na �cie�ce za sob�. M�czyzna nie liczy�, ale Kli liczy�a. I pierwsza zauwa�y�a, �e jest
ich jako� mniej.
� Ten muchog�owy by� ostatni od dobrych dziesi�ciu minut. Paso�yt�w jest coraz mniej. To
musi co� znaczy�! Mo�e koniec w�dr�wki? Barbaria?
� Z tego co s�ysza�em o barbarii, to tam paskudztwo pleni si� ponad miar�. Musi by� inna
przyczyna. � Zamy�li� si�, zszed� w g��b siebie. Zauwa�y� narastaj�ce zmiany w kom�rkach. I
zakl�� okrutnie.
� Na mitochondrium! Promieniowanie. �e te� wcze�niej nie zauwa�y�em. Dlatego ten tunel
by� nieczynny�
Korytarz zako�czy� si� niespodziewanie i wyszli do groty o�wietlanej z�ym, czerwonym
�wiat�em. Blask bi� od wody.
� Nie zbli�aj si� do tego jeziora. Jest ska�one. � Wewn�trz rozlewiska p�ywa�y przedmioty i
tkanki tak dziwne i straszliwe, �e Viney nawet nie �mia� si� domy�la�, czym kiedy� by�y.
Wszystko by�o obleczone tym upiornym poblaskiem� Wszystko. Za� ka�dy kwant tej czerwieni
po trochu ich zabija�.
Kli poczu�a nudno�ci. Zakr�ci�o jej si� w g�owie. Kr�gi czerwieni wok� niej zacie�nia�y si�,
pulsuj�c i mieni�c odcieniami.
� Musimy si� st�d jak najszybciej wydosta�. Oddali� od jeziora. Szybko, tam jest korytarz! �
Poci�gn�� j� za r�k�. Pobiegli d�ugimi susami. Byle dalej od rubinowej �uny.
� Promieniowanie rozbija twoj� integralno�� genetyczn�. Jest tutaj bardzo g�ste. � T�umaczy�
jej w p�dzie. � Musisz naprawia� na bie��co wszystkie szkody, inaczej rozpadniesz si� na
samodzielne tkanki, z kt�rych �adna nie b�dzie ju� przypomina� ciebie. Mamy szans� przej��, bo
jeste�my zbudowani ze szlachetnego materia�u. Istota gorsza przepadnie z pewno�ci�. To dobra
wiadomo��. Milicja Katusa nie przejdzie za nami.
Wi�cej nic nie m�wi�. Zaj�� si� zbijaniem na powr�t swojej mapy informacyjnej, gdy� du�o
by�o ju� takich kom�rek, w spirale kt�rych wkrad�y si� b��dy. Stalowe fragmenty �cian
refleksowa�y p�omieniami rubinu, zna�, wci�� byli zbyt blisko.
* * *
Katus siedzia� w swoim �ywofotelu, ca�ym wysi�kiem organizmu pr�buj�c opanowa� chaos, w
jakim znalaz�y si� jego kom�rki po bolesnym upadku. Zdo�a� ju� nastawi� ko�ci i zatrzyma�
krwawienie wewn�trzne, jednak du�o zosta�o jeszcze do odbudowania. Szcz�ciem, jako
specbrygadier mia� do dyspozycji du�e ilo�ci materia�u genetycznego niezgorszej ilo�ci. Popija�
wi�c drina za drinem, za� dusza planowa�a zemst� na niecnych uciekinierach.
B�ona prowadz�ca do jego prywatno�ci rozprys�a si� bez pukania. W powsta�ym otworze
stan�a zakuta w stalowy gorset czarnow�osa dziewczyna.
� A, to ty? Kontrolna. � Przypomnia� sobie Katus. � Jak ci tam?
� Imieniem moim jest Anayette, co znaczy czasem krzyk p�acz�cej gwiazdy, a rzadko �miech
umieraj�cego niewinnego � odpar�a d�wi�cznie przyby�a.
� Zapewne przysz�a� zapyta�, co z �ar�em, kt�re obieca�em twojej szefowej.
� Powinno�� wobec znaczniejszego jest cnot�, w�� lawiruj�cy w trawie, cho�by mia�
najpi�kniejsz� sk�r�, jest tylko pod�ym gadem niegodnym oddechu �wi�tego �ycia.
Zimny pot wykwit� na bladej sk�rze specbrygadiera. Pospiesznie poci�gn�� przez s�omk� dwa
d�ugie �yki.
Dziewczyna mu grozi�a. Chyba, bo gada�a tak dziwnie, �e nic nie sz�o zrozumie�.
� Przygotowa�em dla ciebie pierwszorz�dny materia� genetyczny. Kto� z nadzony, renegat.
Gdyby�cie go zasymilowali, nie zdegenerowa�by wam puli gen�w i by�by cennym nabytkiem. Nie
to co reszta tego ta�atajstwa oddanego mi pod komend�. Niestety, wyw�szy� co si� �wieci i uciek�
mi. Ale, je�eli by� wyruszy�a natychmiast, z twoimi zdolno�ciami dopadniesz go bez problemu.
Jest z nim dziewczyna, te� przyzwoity materia�. Dorzucam j� ekstra � doda� zach�caj�co. By�a
szansa pozbycia si� za jednym zamachem i Vineya, i nieprzyjemnej kontrolnej pozostawionej
przez wa�niejsz� sterown�.
� �owca czuje zapach zwierzyny niesionej po�udniowym wiatrem. To rozkosz dla jego
nozdrzy, zapowied� s�odyczy na podniebieniu. Gdy raz pochwyci trop, nie zgubi go nigdy, cho�by
planeta mia�a milion razy po milion dokona� obrotu wok� swej osi.
� Nie trzeba tak d�ugo �ciga� � rzek� pojednawczo Katus. Dlaczego ona tak dziwnie
m�wi�a? Czemu nie tak normalnie, jak wszyscy, tak jak si� my�li?
A mo�e ona te� my�la�a w ten pogmatwany spos�b? Mo�e jej umys� nie by� prosty, ale jaki�
poskr�cany? Nic nie by�o w nim takie, jak si� wydaje. Spojrza� w jej nieobecne oczy i zrozumia�,
�e Anayette go nie widzi. Zamkni�ta we w�asnym �wiecie, ledwie tolerowa�a jego obecno��.
Dziwna, nienormalna, wypaczona. Pojebka.
� Dlaczego nazywaj� ci� Ksi�niczk� B�lu? � zapyta� nagle.
� B�l jest pi�knem, bez kt�rego nie istnieje ani �ycie, ani przyjemno��. Nawet najwi�ksza z
kr�lowych �wiata, �mier�, zapowiadana jest przez b�l. Mo�esz przed nim ucieka�. Mo�esz go
pokocha�. Dla b�lu to bez r�nicy. Dla ciebie jest to znacz�ca r�nica.
Nast�pnie Anayette podnios�a do twarzy r�k�. Otworzy�a usta. Patrzy�a mu prosto w oczy, po
raz pierwszy chyba naprawd� go widzia�a. Z bransolety na przedramieniu wychyn�� z cichym
szcz�kiem zwalnianej spr�yny pojedynczy stalowy kolec. Zal�ni� dziko w s�abym �wietle.
Dziewczyna powoli przejecha�a ostrzem po swoim j�zyku, robi�c g��bok� ran�. Ca�y czas patrzy�a
mu przy tym g��boko w oczy.
A potem schowa�a ostrze, ko�cz�c tym samym demonstracj�.
Tymczasem ze specbrygadierem dzia�o si� co� dziwnego. Patrzy� na podnosz�ce si� i opadaj�ce
w przyspieszonym tempie piersi kontrolnej i zda� sobie spraw�, �e dziewczyna jest podniecona.
Poczu�, jak w jego l�d�wiach rozlewa si� przyjemny �ar. Zaraz zwariuj�, pomy�la�, a wzrok
nadzorcy zony wbi� si� w s�odk�, wygolon� p�e� dziewczyny. Wargi sromowe zar�owi�y si� i
nabrzmia�y, w oprawie z podwi�zek i drucianej bielizny wygl�da�o to jeszcze bardziej
elektryzuj�co.
A mo�e by j� tak przelecie�? Dziewczyna by�a dziwna, zapewne nie zdawa�aby sobie nawet
sprawy z tego, co si� z ni� dzieje. W takim razie mo�na j� rzeczywi�cie przelecie�. Dobry pomys�.
� Jeste� �adna dupka, seksowna, oble�na � zaryzykowa� podryw w formal, bo przecie� nie
wiedzia�, jak ona zareaguje.
Dziewczyna milcza�a, co skonsternowa�o nadzorc�. Nie m�g� jednak zapomnie� o tym, co
zrobi�a ze swoim j�zykiem.
� We� mi do buzi � zadecydowa�. Wizja przeje�d�ania penisem po �wie�ej ranie wyda�a mu
si� dodatkowo ekscytuj�ca.
� No, na co czekasz? Twoja prze�o�ona odda�a mi ci� pod moj� komend�. A powinno�� wobec
znaczniejszego jest w porzo, nawet jak ma si� �adn� sk�r�. � Zdecydowa� si� doko�czy� na jej
spos�b, by go w ko�cu zrozumia�a.
Niecierpliwie obna�y� genitalia.
� Na kolana, suko � zasugerowa�.
� Obrzydliwo��, kt�r� widz�, cho� nie ma granic, jest �miesznie ma�ych gabaryt�w. Ot,
paradoks � odpar�a w zamy�leniu.
� Obrzydliwo��, nie obrzydliwo��, pakuj do g�by� � Katus zacz�� si� ju� niecierpliwi�. Sz�o
mu trudniej ni� przypuszcza�. Tymczasem dziewczyna ukl�k�a przed nim i zbli�y�a r�k� do jego
nabrzmia�ego cz�onka. Odchyli� g�ow� na �ywofotelu w oczekiwaniu nadchodz�cej rozkoszy. Ju�,
ju� czu� ciep�o jej oddechu�
Szcz�k! Z obr�czy wyprysn�y od razu trzy ostrza, przebijaj�c bez trudu nap�cznia�y penis
specbrygadiera. Nadzorca zawy� z b�lu. Krew sikn�a strumieniem, oszala�y Katus nie zdo�a� jej
zatrzyma�. Z otwartymi z przera�enia oczami patrzy�, jak jego duma zamienia si� w nadziany na
ro�en kawa�ek miecha.
� Uczono mnie, �eby obrzydliwe rzeczy unosi� widelcem � rzek�a silnym, d�wi�cznym
g�osem Anayette.
* * *
� Barbaria tu�, tu�� � rzek�a Kli, gdy �elazno�cienny tunel zako�czy� sw�j �ywot wewn�trz
olbrzymiej groty, pi��dziesi�t metr�w nad poziomem podejrzanie faluj�cego pod�o�a i wi�cej ni�
sto do gin�cego w mroku sklepienia.
� Jeste�my ju� poza zasi�giem konklawe sterownych. Podobno znajduje si� tu mn�stwo
materii genetycznej. Z nasz� szlachetno�ci� gen�w b�dziemy w�r�d nich niczym bogowie �
doda�a.
Olbrzymie stalaktyty i imponuj�ce stalagmity, zachodz�ce na siebie niby z�by gigantycznego
potwora, dostarcza�y m�tnego zielonego �wiat�a. Mi�dzy nimi rozwieszone by�y stalowe
paj�czyny. Uwi�zione w nich postaci od czasu do czasu porusza�y si� s�abo.
Na stalaktytach zaczepione by�y p�dyski paso�ytniczego grzyba. Mia� chropowat�, nier�wn�
powierzchni� o ��tej barwie, nakrapian� czarnymi punkcikami. Tych swoistych platform by�o na
tyle du�o, �e skacz�c z jednej na drug�, mo�na by�o dosta� si� na d� i przyjrze� bli�ej
niezwyk�ym, po�yskuj�cym �wietli�cie pu�apkom.
Pierwszy odbi� si� Viney, jeszcze ostro�nie, bo nie by� do ko�ca pewny swego cia�a po
napromieniowaniu. Co prawda wygra� z dziewczyn� trudn� walk� o integracj� genetyczn�, ale
oboje zap�acili za to wysok� cen�. Zu�yli wi�kszo�� rezerw energetycznych ustroju, a i tak cz��
wadliwych kom�rek zosta�a zgromadzona w specjalnych torbielach. Gdy b�d� silniejsi, mo�liwa
stanie si� pr�ba naprawy.
Teraz jednak nosimy w sobie bomb� z op�nionym zap�onem, pomy�la� m�czyzna, l�duj�c na
mi�kkiej powierzchni grzyba. Wzbi� w powietrze chmur� niegro�nych zarodnik�w, jednak paso�yt
utrzyma� go, nie skruszy� si� i nie po�ama�.
Bomb�, kt�rej nie mog� wyrzuci�, bo zawiera potencjalnie cenny materia�.
� Zarodniki �ywi� si� ska��, solami mineralnymi. Nie s� dla nas niebezpieczne � krzykn�� do
dziewczyny.
Dziewczyna wykona�a chybotliwy skok. Jednak uda�o jej si� bezpiecznie wyl�dowa� tu� obok
niego. Promieniowanie by�o dla niej mniej �askawe. Nie mia�a takiego do�wiadczenia w
utrzymywaniu integralno�ci ustroju. Viney nieraz musia� ju� sobie udowadnia�, �e tylko jeden
porz�dek informacyjny mo�e rz�dzi� jego map� genetyczn�. A nawet dla niego ska�one jezioro
by�o wyzwaniem na granicy mo�liwo�ci. Doskonale zdawa� sobie spraw�, �e je�eli nie znajd�
odpowiednio szlachetnego budulca, chaos rozejdzie si� po ciele dziewczyny i przetransformuje j�
w co� nieludzkiego.
A potem to samo zacznie si� dzia� z nim.
Mo�e powinien j� po�re�, zanim jej materia� nie zostanie do reszty popsuty? W ten spos�b
chocia� jedno z nich prze�yje. I, co nie bez znaczenia, to b�dzie on.
Tak trzeba b�dzie zrobi�.
Ale jeszcze nie teraz. Nie teraz.
Kilka d�ugich skok�w. Nie kierowa� si� na dno groty. Grzyby by�y wygodnym �rodkiem
przemieszczania si�, lepszym mo�e ni� pod�o�e na dole. Zw�aszcza, �e gdy przyjrze� si� mu bli�ej,
wydawa�o si� grz�skie, jakby si� rusza�o.
Jakby by�o wielk�, wype�niaj�c� g��bokie niecki, rozlaz��, bezkszta�tn� istot�.
Wykona� ostatni skok i zatrzyma� si� tu� przy stalowej paj�czynie, opodal uwi�zionej istoty.
Metalowe druty siatki przebija�y sk�r�, mi�nie i ko�ci m�odej kobiety. Mimo, �e wydawa�a si�
by� nawleczona na dziesi�tki ostrzy, kt�re przechodzi�y przez jej czaszk� i organy wewn�trzne,
dziewczyna �y�a. Wpatrywa�a si� w Vineya z obaw�. Wida� by�o, �e chce co� powiedzie�, o co�
poprosi�, ale jeden z drut�w przechodzi� przez jej j�zyk, unieruchamiaj�c go przy podniebieniu.
By�a nawet �adna, ale bez �adnych funkcjonalnych deformacji czy stalowych wszczep�w. Znak,
�e nie potrafi sterowa� swoim cia�em, psychomodyfikowa� swojej g��bokiej struktury, sprawia�,
�e ka�da kom�rka jest plastyczna wzgl�dem nakaz�w woli.
Znaczy�o to, �e jej materia� genetyczny nie by� szlachetny. Jednak w najgorszym razie mo�na
by�o si� nim po�ywi�. Viney przygotowywa� si� ju�, by wyci�gn�� czu�ki zasysaj�ce pokarm, gdy
us�ysza� drgnienie powietrza. Kto� ku niemu frun�� z olbrzymi� pr�dko�ci�.
Skoro by�y paj�czyny, musia� by� te� i paj�k.
B�yskawicznie odbi� si� w bok, kln�c w duszy za swoj� nieostro�no�� i g�upot�. Istota, kt�ra
wyl�dowa�a w miejscu, gdzie m�czyzna podziwia� uroki schwytanej kobiety, zdo�a�a jednak
wyemitowa� �a�cuch z ko�ci, kt�ry chlasn�� Vineya niczym bicz, powa�nie rani�c i zbijaj�c skok z
celu. Miast wyl�dowa� na grzybie, uderzy� w l�ni�c� powierzchni� stalaktytu. Ze�lizgiwa� si� w
d� z coraz wi�ksz� pr�dko�ci�.
Do jego uszu dobieg� przera�liwy krzyk Kli.
Zobaczy� na prawo dysk grzyba, odbi� si� od stalaktytu, korzystaj�c ze straszliwej si�y swoich
ko�czyn.
Gdy tylko wyl�dowa�, postara� si� zlokalizowa� przeciwnika. Dostrzeg� go, sadz�cego d�ugie
susy w kierunku Kli. Natychmiast pomkn��, by przeci�� mu drog�. P�dzi� tak szybko, �e ledwie
dotyka� stopami powierzchni grzyb�w, zwinnie lawirowa� w�r�d skalnych masyw�w, to
zwisaj�cych z g�ry, to wznosz�cych si� z ziemi. Z zadowoleniem skonstatowa�, �e jego susy s�
dalsze i pr�dsze od wysi�k�w czynionych przez nieprzyjaciela.
Wyl�dowa� na grzybie pomi�dzy agresorem a Kli, nie spos�b by�o go omin�� i r�wnocze�nie
dopa�� dziewczyn�. Naje�y� si� tysi�cem ostrzy, straszliwych d�ugich kolc�w. Czeka�.
Przeciwnik wyl�dowa� jakie� pi�tna�cie metr�w przed nim. Tak�e wysun�� ostrza, cho� kr�tsze
i nie tak okaza�e, co zn�w Viney dostrzeg� z satysfakcj�. Tyle �e to z jego ramienia odpada�a
tkanka mi�niowa, z paskudnej rany ciek�a w�ska stru�ka krwi. Niedo�ywiony, nie zdo�a�
powstrzyma� wszystkich skutk�w pierwszego udanego ataku wroga.
A na dodatek to on ma w sobie zdezorganizowane promieniowaniem z jeziora tkanki. Mo�e by�
nieciekawie.
� Jestem Tortur Wielki � odezwa�a si� istota naprzeciwko. � W�a�ciciel i Rz�dziciel tej
krainy. �ebrak. Pan i W�adca.
� Viney. Tylko przechodz�. Str�cam ci� w otch�a�. Nikomu nie b�dziemy przeszkadza�. �
Rozmawiali w formal, jak zawsze, gdy spotyka�o si� dwoje drapie�c�w niepewnych swoich
intencji. By� to j�zyk pozwalaj�cy zawsze cofn�� wypowied�, uda�, �e mia�o si� na my�li co�
innego. Nie mo�na by�o te� nikogo obrazi� niepotrzebnie, by� �le zrozumianym. Bo przecie�
obraza musia�a tutaj tkwi� w pochlebstwie, a b��dne rozumienie by�o immanentn� cech� takiej
wypowiedzi.
� W takim razie mo�e ci� przepuszcz�. Z flak�w twych zrobi� se nunczako. Je�li�cie mej
w�adzy powolni, jeste�cie wolni.
� Radzi my j�zyka zasi�gn��. � Co by�o do ustalenia, zosta�o uczynione. Do konkret�w
lepszy by� nie formal, pytaj�c w nim o drog�, mo�na by�o otrzyma� odpowied�: w prawo i w lewo,
r�wnocze�nie.
� Tortur Wielki zwany jest tak�e Torturem M�drym Nies�ychanie. Pytajcie. � Napi�cie
mi�dzy antagonistami zauwa�alnie zel�a�o. Ostrza wycofa�y si� w cia�a, nie pozostawiaj�c po
sobie �ladu.
� Co to za samki w paj�czynach? Kto je tam umie�ci�?
� Torturowa robota � pochwali�a si� istota. By�a �ysa, w sk�r� czaszki mia�a powbijane
zardzewia�e, pokrzywione gwo�dzie. Zapewne s�ysza�a, �e w�r�d arystokracji metalowe cz�ci
uchodz� za przejaw dobrego smaku, jednak dokona�a implantacji z typow� dla prowincjuszy
ignorancj�. Gwo�dzie nie by�y funkcjonalne, nie mog�y te� w zadowalaj�cy spos�b kanalizowa�
bioenergii.
Sk�r� mia�a blad�, upstrzon� brzydkimi plamami, zwisa�a fa�dami zmarszczek niczym zbyt
du�y worek.
� To tutejsze zwierz�ta, bez samo�wiadomo�ci genetycznej. W jaskiniach na p�nocnej �cianie
Torturowej groty �yje ca�e plemi� tego ta�atajstwa.
� Po co je wi�zisz? � pyta� dalej Viney. R�wnocze�nie przyj�� z zadowoleniem fakt, �e zdo�a�
powstrzyma� krwawienie z rany.
� Mniamu�ne jedzenie. Plemi� ma dobre samce. Nie taki materia� jak tw�j, nie taki jak
Torturowy. Ale dobry. Nie degeneruje za bardzo.
Viney si� u�miechn��. Niegdy� Tortur musia� by� tak pot�ny jak on czy Kli. Jednak lata
asymilacji pod�ego materia�u musia�y spowodowa� powolne zwyrodnienie puli genetycznej.
Istnia�a zasada prymatu materia�u szlachetniejszego nad podlejszym podczas interakcji, jednak
zawsze dochodzi�o do �ladowej migracji w przeciwn� stron�. Dlatego zawsze nale�a�o asymilowa�
jak najcenniejsze osobniki. Dlatego te� ci z nadzony nie �ywili si� mizernymi tkankami z plantacji,
tylko zjadali warto�ciowe osobniki z podleg�ych sobie rejon�w.
� Je�eli plemi� ma dobre samce, czemu w twej sieci zauwa�y�em tylko samki? � Viney
natkn�� si� na kilka innych ofiar Tortura. Wszystkie by�y pi�knymi m�odymi kobietami o
niewinnych twarzach i d�ugich w�osach.
� To bardzo niedojrza�e ewolucyjnie plemi� � Tortur wyszczerzy� z�by. Viney dostrzeg�, �e
niekt�re siekacze ma zast�pione gwo�dziami. � S� rycerscy, bohaterscy. Tortur lubi takie cechy.
Dzi�ki nim samce tych zwierz�t chc� uwolni� swe samice przed potworem � Torturem. Oni si�
szarpi� z sieci�, a Tortur podchodzi z ty�u i ich zjada. Czasami czeka, a� samczyki uwolni� samk�,
a zwierz�tko krzyczy: �Och, jestem uratowana! Dzi�kuj� ci, m�j ty wybawco i bohaterze.� Jak si�
oni w�wczas ca�uj�! Tortur ma niez�y ubaw. Wtedy lubi wkracza� najbardziej. Samk� wi��e z
powrotem paj�czyn�, a potem zjada jej niedosz�ego partnera na jej oczach. Dobra zabawa z
posi�kiem!
� Tortur ma rzeczywi�cie niezwykle wyrafinowane poczucie humoru � stwierdzi� Viney.
� Dlaczego wyp�dzono ci� z zony? � o�mielona spokojnym zachowaniem istoty Kli
odwa�y�a si� wyj�� zza stalagmitu.
� Tortur drutowa� ch�opczyk�w � pochwali� si� gwo�dziog�owy z dum�. Nie spuszcza� przy
tym wzroku z dziewczyny. Bezczelnie wpatrywa� si� w jej pe�ne piersi, �ledzi� wzrokiem rz�d
ko�cianych k��w biegn�cy od szyi a� po �onowe ow�osienie. Wykrzywia� g�ow�, bez �adnego
skr�powania staraj�c si� ustawi� tak, by zajrze� jej mi�dzy nogi.
� Co to oznacza? � dopytywa�a si� Kli. Wida� by�o, �e ju� �a�uje swojej ciekawo�ci, kt�ra
wypchn�a j� z ukrycia.
� Porywa si� ch�opczyka ze szlachetnego materia�u, gdy jest bardzo m�ody. Nawet najbardziej
dobre geny s� wtedy jeszcze s�abe, nie broni� si�. Nast�pnie owija si� takiego drutem kolczastym,
�eby nie m�g� urosn��. Mo�na wtedy wysysa� materia�. Je�eli si� nie wyssie zbyt du�o,
ch�opaczek znowu zaczyna rosn��. Je�eli materia� jest naprawd� szlachetny, mo�na tak robi� wiele
razy, nim si� wyczerpie. � Istota wreszcie u�o�y�a si� tak, by widzie� co chcia�a. Uszcz�liwiona
zamar�a w bezruchu, tylko j�zyk oblizywa� powoli wargi.
� Nie dziwi� si�, �e go wygnali � Viney zwr�ci� si� �ciszonym g�osem do dziewczyny. �
Zawsze daje si� materia�owi dorosn��, zw�aszcza, je�eli jest szlachetny. Dopiero w�wczas
pokazuje pe�ni� swoich mo�liwo�ci, cz�sto pojawiaj� si� nowe jako�ci, warto�ciowe dla
wszystkich. W�wczas lepiej z takim materia�em kopulowa� ni� go zasymilowa�, mimo kosztu
energetycznego stosunku. Zjadamy wszystkich i wszystko, gdy odczuwamy g��d, ale nawet my
mamy swoje zasady. � Nie musia� dodawa� nic wi�cej. Tortur by� renegatem nawet w�r�d
bezwzgl�dnych, zimnych, amoralnych drapie�c�w, jakimi byli mieszka�cy zony. Lepiej by�o
oddali� si� od niego jak najszybciej.
Trudno powiedzie�, czy potw�r us�ysza� s�owa Vineya. Mo�e dostrzeg� zmian� w jego
zachowaniu, grymas obrzydzenia w zwykle lodowatych oczach. Ka�da istota przecie� potrzebuje
zrozumienia i akceptacji, cho�by czyni�a najgorsze rzeczy. Mo�e Tortur liczy�, �e znalaz� wreszcie
sobie podobne towarzystwo, w ko�cu m�g� przypuszcza�, �e jego go�cie tak�e zostali wyp�dzeni.
A mo�e rozw�cieczy�o go, �e Kli w ko�cu zmieni�a pozycj�, zas�aniaj�c �ono. Do��, �e rycz�c
straszliwie, obna�y� kolce i straszliwym susem rzuci� si� na Vineya.
Jednak m�czyzny ju� tam nie by�o, bez trudu przeskoczy� na platform� kilkana�cie metr�w
wy�ej. Jedynie bicze z �a�cuch�w naostrzonych ko�ci, kt�re obaj wyemitowali ze swoich cia�,
zderzy�y si� z g�uchym klekotem. Kolejne skoki i pr�by trafienia ko�cianymi ostrzami. Wsz�dzie
wok� wirowa�y zarodniki grzyb�w, tworz�c dusz�c� chmur�. B�otniasta istota na dole, kot�uj�ca
si� na podobie�stwo lawy, wyczu�a, �e co� ciekawego dzieje si� nad ni�. Erupcje �ywej biomagmy
niemal si�ga�y walcz�cych.
Wreszcie Tortur pierwszy zauwa�y�, �e w ten spos�b nie pokona swego przeciwnika. Tym
razem nie unikn�� ko�cianych szpikulc�w, zanurkowa� pomi�dzy nie, doprowadzi� do zwarcia i
uderzy� w Vineya dziesi�tkiem swoich twardych macek masakruj�c jego organy wewn�trzne.
Viney odpowiedzia� pi�knym za nadobne. I tak uderzali si� raz po raz, zespoleni, tworz�cy jedno
wiruj�ce cia�o, odbijaj�ce si� od skalnych s�up�w.
Torturowi dodawa� si� odwieczny zwyczaj, �e ten samiec, kt�ry wygra, mo�e posi��� samic�
pokonanego, je�eli b�dzie wci�� do�� silny, by j� zniewoli�. B�d�c renegatem od dziesi�tk�w lat,
m�g� dot�d jedynie kopulowa� z nieuszlachetnionymi zwierz�tami ze swych sieci. Per�owa ma��
w�os�w Kli, jej ko�ciany rz�d pomi�dzy piersiami, wreszcie blady wykwit z delikatnych p�atk�w
na kr�gos�upie, doprowadza� go do szale�stwa. Jednak mimo, �e niszczy� tkanki Vineya szybciej,
ni� te mog�y si� zregenerowa�, odp�acano mu tym samym. W tym tempie zgin� obaj. Nie by�o
rady, trzeba zmieni� taktyk�.
Viney poczu�, jak Tortur zamiast go mia�d�y� i rozcina�, poczyna po�era�. Jego bezcenne
tkanki zacz�y migrowa�, kom�rka po kom�rce do cia�a gwo�dziog�owego. Natychmiast wycofa�
swoje kolczaste macki i tak�e zacz�� po�era� przeciwnika. Teraz chodzi�o o to, kto pierwszy straci
si�y.
Viney poczu�, �e s�abnie. Os�abia�o go dodatkowo, �e ca�y czas musia� utrzymywa� w ryzach
tkanki napromieniowane podczas przeprawy przez ska�one jezioro. Zrozumia�, �e nie wygra w ten
spos�b i zostanie po�arty, zasymilowany, uszlachetniaj�c pul� gen�w Tortura. Liczne macki
wyci�ga�y z niego kom�rk� po kom�rce. O wiele szybciej ni� by� w stanie uczyni� to z
gwo�dziog�owym.
Viney przesun�� swoje tkanki, przetransportowa� torbiele do ka�dej macki ci�gn�cej z niego
�ycie. Powoli pozwala�, by Tortur wyci�ga� jego zdeformowany, bezu�yteczny materia�. Teraz
tempo migracji nadal by�o korzystniejsze dla Tortura, ale by� to zysk pozorny. Ka�da up�ywaj�ca
sekunda nie os�abia�a ju� Vineya, odwrotnie, uwalnia�a go od k�opotliwego balastu. M�g� skupi�
si� na zasysaniu tkanek z cia�a przeciwnika. Ten tymczasem zaczyna� ju� odczuwa� skutki
przyswojenia zniekszta�conych, walcz�cych ze wszystkim kom�rek. Powoli jego struktur�
zaczyna� ogarnia� chaos, kt�rego nie potrafi� opanowa�, gdy tymczasem z ka�d� chwil� ods�czano
z niego moc.
Szarpn�� si�, pr�bowa� oderwa� od Vineya, ale ten trzyma� mocno. Wci�� wzrasta� w si��, a
Tortur mala�, usycha� w oczach. Wreszcie krzykn�� cicho, przera�liwie i zaprzesta� obrony. Viney
asymilowa� jego materia� jeszcze przez chwil�, a� pozosta� tylko wysuszony odw�ok, z kt�rego
stercza�y brudne gwo�dzie. Pozwoli� mu opa�� w kierunku faluj�cej gniewnie �ywej magmy, by ta
poch�on�a go ostatecznie.
Poszuka� wzrokiem Kli. Ta przypatrywa�a si� walce z bezpiecznej odleg�o�ci. Po zdobyciu
takiej ilo�ci materia�u czu�, �e wprost tryska energi�. Gor�ce fale przelewa�y si� jego arteriami.
Wspania�ymi, drapie�nymi susami ruszy� na jej spotkanie.
* * *
Kli nie wiedzia�a, jakie zamiary wobec niej �ywi odmieniony Viney. Jednak na widok jego
�ar�ocznych ruch�w poczu�a l�k. Rzuci�a si� do chaotycznej ucieczki. Chwyta�a si� w locie
ko�cianymi wypustkami ska� i okr��a�a kolejne stalaktyty. Jednak krwio�erczy m�czyzna by�
coraz bli�ej.
Czy zasmakowawszy w jedzeniu b�dzie teraz �akn�� w niesko�czono��? Zje j�, poch�onie, jak
to zrobi� z Torturem? Jak� dzik� nut� obudzi�a w nim ta asymilacja? A mo�e po prostu chc� j�
ukara�, �e nie pomog�a mu w walce z gwo�dziog�owym?
Tak czy inaczej, nie zamierza�a da� mu si� z�apa�.
Zderzy� si� z ni� w locie, uderzyli z impetem o stalagmit, run�li w d�, a� zatrzymali si� na
grzybnej platformie. Zaraz uderz� w dziewczyn� jego gro�ne macki. Co robi�? Nie wygra z tak
wzmocnionym Vineyem.
Miast zaatakowa�, otworzy�a sw�j brzuch i klatk� piersiow�, jak uczyni�a to ju� niegdy�. Jego
macki nie napotka�y oporu, bez trudu wesz�y do wn�trza cia�a dziewczyny. Poczu�a, �e m�czyzna
zawaha� si�. Nast�pnie macki kontynuowa�y ruch, ale nie czyni�y jej krzywdy, ws�cza� si� w ni�,
wchodzi� w jej cia�o jak pan i w�adca tryumfuj�cy w zaborczym ge�cie. Byli po��czeni genitaliami,
sk�r�, mi�niami, jej macki oplata�y jego plecy, on za� swoimi penetrowa� najg��bsze wn�trze
dziewczyny, ka�d� ukryt�, pulsuj�c� tkank�. Ka�dy jego ruch ustanawia� jego narastaj�c� w�adz�
nad dziewczyn�, ale nie niszczy� jej, mimo �e oddawa�a mu wszystko, co mia�a, pozwala�a zrobi�
ze sob� cokolwiek zechcia� i dotrze� wsz�dzie, gdzie pragn��. A on wreszcie odda� jej za to cz��
szlachetnego materia�u, wyemitowa� go ze wszystkich swych macek jednocze�nie, a nast�pnie
roz��czy� si� z ni� wyczerpany.
A ona p�le��c odbudowywa�a straty, regenerowa�a rany, usuwa�a skutki promieniotw�rczej
czerwieni z jeziora, korzystaj�c z nowej si�y, jakiej jej u�yczy�.
* * *
Amebowate kszta�ty wi�y si� w�r�d zardzewia�ych cz�ci nale��cych do mechanizm�w,
kt�rych dawno ju� nikt nie produkowa�. Bezkszta�tne macki posz