15770
Szczegóły |
Tytuł |
15770 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15770 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15770 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15770 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Knabit, Leon
Spotkania z Wujkiem Karolem
Wydawnictwo "ZNAK"
Krak�w 2005
Spis tre�ci
List abpa Stanis�awa Dziwisza
Od autora
1. Wpad� na par� dni
2. W Ty�cu, cokolwiek zrobisz, b�dzie dobrze
3. Miejsce w Kanonie
4. Nikogo nie pomin��
5. �Teraz us�yszymy prawd�"
6. �Z takim biskupem jeszcze si� nie spotka�em"
7. Modl�c si� kolanami
8. Nasz Kardyna�
9. �Wnet mozemy by� sierotami"
10. Konserwatywny czy post�powy?
11. Cz�sty go��
12. Ws�uchany i s�uchany
13. Wyb�r
14. Kogo na Wawel?
15. �Ducha nie ga�cie!"
16. Do Watykanu z plackiem
17. Szcz�sna tuba
18. �Svat� Otec na v�s k�val"
19. Przy stole i w kaplicy
20. Dotyk r�ki
21. Nie by�o na ziemi, nie by�o i w niebie
22. Du�o zawdzi�czam Ty�cowi
23. Dzi�kujemy za Twoj� dobro�
24. Jubilat
25. Jana Paw�a imi� nigdy nie zaginie
26. �Wszystkie Twoje listy czytam"
27. Pos�owie
Od autora
Tyle ksi��ek napisano o Ojcu �wi�tym Janie Pawle II. Wydaje si�, �e ju� nic wi�cej doda� nie mo�na. A jednak pr�buj�. Najpierw by�a pro�ba burmistrza staro�ytnego miasteczka Krzywinia nad Obr�, pana Paw�a Buksa-lewicza, by dla tamtejszego lokalnego czasopisma �Wie�ci Krzywi�skie" napisa� par� wspomnie� ze swoich spotka� z Ojcem �wi�tym. Wielkopolanie nie znali bli�ej kardyna�a Wojty�y, wi�c �wiadectwo kogo� z Krakowa mog�o im t� posta� troch� przybli�y�. Gdy tych wspomnie� nazbiera�o si� wi�cej, zaproponowano mi wydanie ich w formie ma�ego tomiku. R�wnocze�nie krakowskie Radio Mariackie (obecnie Radio Plus) wykorzysta�o poszczeg�lne odcinki wspomnie� na swej antenie z racji z�otego jubileuszu kap�a�stwa Jana Paw�a II. Trud przygotowania tej pozycji w nieco poszerzonej wersji przyj�o na siebie ostatecznie Wydawnictwo Znak. Szczeg�lne podzi�kowanie za s�owo wst�pne sk�adam Jego Ekscelencji Ksi�dzu Biskupowi Stanis�awowi Dzi-wiszowi, bez kt�rego �yczliwo�ci i dobroci nie powsta�oby wiele stron tych wspomnie�. Dzi�kuj� te� Pani Redaktor Barbarze Pajchert za cenne wskaz�wki j�zykowe i merytoryczne. Za redakcyjne opracowanie tekstu dzi�kuj� Panu Redaktorowi Wojciechowi Bonowi-czowi.
Niech osoba i czyn Ojca �wi�tego, ukazane ze skromnej perspektywy jeszcze jednego �wiadka, pomog� cierpliwym Czytelnikom wej�� w nowe Tysi�clecie i przekroczy� pr�g nadziei.
O. Leon Knabit OSB, mnich tyniecki Tyniec, w Adwencie Roku Pa�skiego 1998
1. Wpad� na par� dni
Wlatach 1956�1958 by�em kapelanem Domu Diecezjalnego w Pewli Ma�ej, w Beskidzie �ywieckim. Pi�kne miejsce nad Koszaraw�, bystr� g�rsk� rzek�, w�r�d �agodnych wzniesie� pokrytych lasem. Sam dom niewielki, ale pakowny i go�cinny, �ci�ga� we wszystkich porach roku ludzi, kt�rzy chcieli odpocz�� i duchowo si� ubogaci�. Ile� st�d by�o wycieczek na poblisk� Kiczo-r�, na Pilsko, na Babi� G�r�; ile dyskusji przy ognisku na po�o�onym opodal domu ma�ym wzniesieniu, zwanym Olimpem; ile rekolekcji i dni skupienia dla rolnik�w, nauczycieli, malarzy, prawnik�w, dla m�czyzn, kobiet, m�odzie�y; ile kolonii dzieci�cych, a nawet kurs�w j�zykowych; ile wreszcie spotka� ze znacz�cymi lud�mi zajmuj�cymi si� sprawami Ko�cio�a! Dusz� i organizatork� wszystkich imprez by�a kierowniczka Domu, pani Krystyna Popiel, zwana przez wszystkich mieszka�c�w i go�ci Babci�.
Tam to w�a�nie w lutym 1958 roku pierwszy raz spotka�em ksi�dza Karola Wojty��. Wpad� na par� dni z kilkoma studentami, by odetchn�� czystym powietrzem i zjecha� na nartach z Pilska. Pe�en pogody, �yczliwo�ci i spokojnego u�miechu. Bardzo bliski i �sw�j" od pierwszego spotkania, a jednocze�nie jakby troch� nieobecny, a mo�e inaczej -jakby g��biej obecny w�r�d ludzi i spraw.
Posi�ki w Domu Diecezjalnym jada�o si� w kuchni, w kt�rej okno by�o zamykane od wewn�trz tak� wielk� klap�-okiennic� dla ochrony przed z�odziejami (byli ju� i wtedy). Na dzie� podpiera�o si� t� klap� solidnym dr�giem. W ten spos�b powstawa� jakby daszek nad cz�ci� sto�u. Do dzisiaj pami�tam Wujka Karola, bo tak wszyscy o Nim m�wili, siedz�cego przy posi�kach pod tym �baldachimem", w cywilnym, sportowym ubraniu, u�miechni�tego i zamy�lonego, wi�cej s�uchaj�cego ni� m�wi�cego.
Do odprawiania Mszy �wi�tej po�ycza�em Wujkowi Karolowi swoj� sutann�. Prosi�em raz, by zechcia� przyj�� miejscow� intencj� mszaln�, bo by�em tam jedynym sta�ym kap�anem, a wiernych, kt�rzy chcieli, by im odprawi� Msz� �wi�t�, by�o wielu. Zgodzi� si� ch�tnie, a ofiar�, kt�r� Mu wr�czy�em -by�o wtedy tego a� 50 z�otych -wrzuci�, jak zaobserwowali inni, do puszki z napisem �Na kaplic�".
Czasu przeznaczonego na odpoczynek nigdy nie sp�dza� sam. Zawsze by� w towarzystwie m�odych ludzi. Nie stroni� te� od starszych i s�ucha� ich z uwag�. Umia� jednak zawsze wygospodarowa� chwil� dla siebie i, jak mo�na si� by�o domy�li�, na spotkanie z Bogiem w swoim wn�trzu -przez oderwanie si� od grupy, przyj�cie troch� p�niej lub wyj�cie wcze�niej, czy wreszcie przez to charakterystyczne zamy�lenie, kt�re mo�na by�o dostrzec u Niego i wtedy, gdy by� ju� Papie�em...
G�o�ne by�y wtedy �chodzone" rekolekcje Wujka Karola. Podczas w�dr�wek po Beskidach czy Tatrach stawia� przed uczestnikami problemy zwi�zane z wiar�, z postaw� cz�owieka wobec Boga i dzisiejszego �wiata. W�dr�wki odbywa�y si� wi�c w charakterystyczny spos�b: cz�� czasu po�wi�cano na rozmowy i dzielenie si� przemy�leniami, cz�� za� na medytacj�, rozwa�anie wielkich dzie� Bo�ych i osobistych problem�w. W ten spos�b zbli�ano si� do Boga -wyra�niej odczuwanego w pi�knie przyrody ni� gdziekolwiek indziej.
I, co najwa�niejsze, nie by�o w tym wszystkim �adnego przymusu. Wujek Karol nigdy nikogo nie ci�gn�� na si��. Po prostu by� sob� -cz�owiekiem, kt�ry traktowa� na serio Boga i uznawa� warto�� ka�dego cz�owieka spotkanego na swej drodze. By� w tym wszystkim tak zwyczajny, �e nie odstrasza�, a jednocze�nie tak mocny i na sw�j spos�b tajemniczy, �e poci�ga� za sob� jak magnes wszystkich, kt�rym zale�a�o cho� troch� na prawdziwym �yciu.
Wiosn� tego� roku uczestniczy�em w Krakowie w konferencji dla ksi�y, po�wi�conej zagadnieniom duszpasterstwa m�odzie�y, zw�aszcza m�odzie�y akademickiej. W�r�d prelegent�w, obok ksi�dza Jana Pietrasz-ki, p�niejszego biskupa pomocniczego w Krakowie i wielkiego kaznodziei, zaznaczy�a si� wyra�nie osobowo�� ksi�dza Wojty�y. W tym, co m�wi�, czu�o si� wielk� mi�o�� do m�odych ludzi. Z wielkim zaanga�owaniem uwra�liwia� nas na konieczno�� otworzenia si� na potrzeby m�odych ludzi, nara�onych na utrat� wiary, podlegaj�cych coraz silniejszym naciskom k� politycznych, wrogich religii i patriotyzmowi.
Troska o uszanowanie godno�ci drugiego cz�owieka by�a zawsze charakterystycznym rysem osobowo�ci przysz�ego Papie�a. Pami�tam takie wydarzenie: do Domu Diecezjalnego w Pewli nale�a� stoj�cy obok poniemiecki barak. W owych czasach nie by�o mowy, �eby instytucja ko�cielna mog�a wybudowa� co� nowego. Doprowadzono wi�c �w barak do porz�dku i w nim spo�ywano posi�ki w lecie, organizowano wyk�ady i dyskusje oraz wieczorki humoru, jak to si� dzisiaj w j�zyku oazowym nazywa -pogodne wieczory. Kiedy� podczas za�artej dyskusji jedna z uczestniczek zacz�a si� ze mn� spiera�, a wreszcie i troch� prze�miewa�, jako �e moje pogl�dy nie bardzo si� zgadza�y z jej sposobem my�lenia. Prosi�em j�, by da�a spok�j, a skoro to nie pomog�o, po stosownym ostrze�eniu trzepn��em j� po g�owie jakim� do�� grubym modlitewnikiem, kt�ry akurat mia�em w r�ku. I nagle us�ysza�em g�os... Wujka Karola, kt�ry w�a�nie sta� w pobli�u:
-To i tak nie�le. Mo�na by�o wzi�� za w�osy i wyci�ga� po tym baraku!
Zrobi�o mi si� gor�co. Na ca�e �ycie zapami�ta�em te s�owa.
2. W Ty�cu, cokolwiek zrobisz,
B�DZIE DOBRZE
Rozumia�em wi�c dobrze zaskoczenie ksi�dza Woj-ty�y, kiedy par� miesi�cy po tym zdarzeniu spotka� mnie na korytarzu w klasztorze benedykty�skim w Ty�cu. W lipcu 1958 roku uzyska�em bowiem zgod� na wst�pienie do klasztoru (�wprowadzi�em si�" tam dok�adnie 16 lipca), On natomiast na pocz�tku sierpnia przyjecha� do Ty�ca na indywidualne rekolekcje.
-A ksi�dz co tu robi? -zapyta�.
-Ja -odpowiedzia�em -jestem tu kandydatem.
-Cooo? -nie kry� zdumienia. Wida� nie dowierza�, �e m�ody, nie bardzo opanowany ksi�dz mo�e si� przemieni� w powa�nego benedykty�skiego mnicha.
Wujek Karol sp�dza� te dni przewa�nie w samotno�ci. Chcia� poby� troch� sam na sam z Bogiem. Raz jeden uczestniczy� z nami w nowicjackiej rekreacji, do��czaj�c si� do spaceru po nadwi�la�skich wa�ach. Cieszyli�my si�, �e cho� akurat nie by�o wtedy z nami magistra (nowicjatu), mieli�my doktora. Chyba prosto z Ty�ca uda� si� na wypraw� kajakow� na Mazury. Nie mia� podczas niej spokoju. W�a�nie tam zasta�a Go wiadomo�� o nominacji na biskupa pomocniczego w Krakowie.
Konsekracja biskupia mia�a si� odby� w katedrze wawelskiej 28 wrze�nia. Klasztor tyniecki pragn�� z tej okazji ofiarowa� swemu Przyjacielowi biskupi� mitr�. Gdy jeden z mnich�w, ojciec Placyd, bra� miar�, opasuj�c centymetrem g�ow� przysz�ego biskupa, ten by� bardzo skupiony, a potem ukry� twarz w d�oniach i powiedzia�:
-�e te� mnie, MNIE, mierzysz g�ow� �pod mitr�"!
Zdawa�oby si�, �e tak niedawno -pod dat� 8 wrze�nia 1946 roku -zapisano w kronice tynieckiej: �Dzisiaj odwiedzi� nas ks. Wojty�a z seminarium krakowskiego". By� jeszcze wtedy klerykiem, od �wi�ce� kap�a�skich dzieli�y go dwa miesi�ce. Teraz, na pi�� dni przed �wi�ceniami biskupimi, zn�w zjawi� si� w Ty�cu, by modli� si� w samotno�ci. Budowa� nas wszystkich swoj� postaw�. Pogadywali�my po cichu, �e ksi�dz biskup Wojty�a zostanie chyba w przysz�o�ci prymasem. Gdy wyjecha� do Krakowa w przeddzie� konsekracji, zapisa�em w swoich notatkach: �A� szkoda, �e dzi� wyjecha�. Taka pi�kna posta�. Spraw, Jezu, by krzy� biskupstwa nie by� dla Niego zbyt ci�ki, by jak najwi�cej dobra zdzia�a�, zlej Na� wiele �ask jutro, w dniu konsekracji". Powy�sze s�owa pozwoli�em sobie przekaza� Ojcu �wi�temu listownie w trzydzie�ci trzy lata p�niej. Otrzyma�em odpowied�: �Dzi�kuj� te� za notatk� �dawnego Postulanta�, bo wierz�, �e te same pobo�ne �yczenia s� aktualne i dzisiaj".
Nie rozsta� si� jednak z Ty�cem na d�ugo. Przed Bo�ym Narodzeniem nadesz�a radosna wiadomo��: Ksi�dz Biskup w Wigili� udzieli �wi�ce� diakonatu naszemu klerykowi, bratu Piusowi Narogowi, a potem sp�dzi z nami �wi�ta. �wi�cenia odby�y si� rano, a p�nym popo�udniem zgodnie ze zwyczajem zgromadzili�my si� w klasztornym refektarzu. Ojciec Piotr Rostworowski, �wczesny przeor, z�o�y� �yczenia m�odemu Biskupowi, kt�ry jasny i u�miechni�ty sta� w�r�d nas jakby troch� zak�opotany.
-W duchu wiary -m�wi� prze�o�ony -widzimy Chrystusa w ka�dym kap�anie, a zw�aszcza w biskupie. Poniewa� Ty, Ekscelencjo, jeste� najm�odszym cz�onkiem episkopatu, wi�c w Tobie szczeg�lnie widzimy Dzieci�tko Jezus dzi� narodzone.
Ksi�dz Biskup odpowiedzia�:
-Jako zwyk�y ksi�dz wiedzia�em, jak si� sp�dza �wi�ta Bo�ego Narodzenia, ale jako biskup? Nie bardzo wiedzia�em, co mam robi�. Pomy�la�em sobie: szoruj, bracie, do Ty�ca, a tam, cokolwiek zrobisz, b�dzie dobrze.
Nast�pnie podzieli� si� op�atkiem z ka�dym z nas, a o p�nocy przewodniczy� Pasterce, podczas kt�rej wyg�osi� pi�kne, cho� trudne kazanie. Wed�ug �wczesnych przepis�w liturgicznych, bezpo�rednio po Pasterce odprawiano w Ty�cu modlitw� porann� Ko�cio�a - Laudes. I tej modlitwie przewodniczy� Ksi�dz Biskup z wielkim skupieniem i wiar�, wy�piewuj�c razem z mnichami chwa�� Chrystusa nowo narodzonego.
Potem przyje�d�a� do Ty�ca par� razy w roku, by si� pomodli� i nabra� si� do codziennych zaj��. Widywali�my Go wtedy cz�sto, jak samotnie odprawia� Drog� Krzy�ow� lub kl�cza� w skupieniu przed Naj�wi�tszym Sakramentem. Niekiedy mia� ze sob� jakie� notatki. I wtedy, kl�cz�c, wpatrywa� si� z nat�eniem w tabernakulum, jakby u samego Chrystusa szuka� �wiat�a, nast�pnie pochyla� si�, co� pisa�, zn�w patrzy�, zn�w pisa�...
Zdarzy�o si� raz, �e nie�yj�cyju� ojciec Feliks Zieli�-ski mia� odprawia� sam Msz� �wi�t� w ko�ciele klasztornym przed bocznym o�tarzem, o nietypowej porze, ze wzgl�du na zaj�cia. Ni st�d, ni zow�d zjawi� si� ksi�dz biskup Wojty�a, kt�ry z wielk� prostot� do tej Mszy us�ugiwa�. Jego wiara i postawa by�y dla nas wyzwaniem i przyk�adem. Po kolejnych odwiedzinach w Ty�cu, w dniach 21-23 sierpnia 1959 roku, zachowa�y si� zapisane gdzie� s�owa: �Opiekuj si� Biskupem Wojty��, kt�ry ju� wyjecha� i pozostawi� za sob� smug� jakiego� nieprzepartego uroku, modlitwy, wewn�trznego �aru".
Z niecierpliwo�ci� oczekiwali�my na wizytacj� kanoniczn�, kt�r� nasz Biskup mia� przeprowadzi� w Ty�cu 7 i 8 czerwca 1960 roku. Wszystko odby�o si� wed�ug planu: przywitanie, odpowiednie modlitwy i ceremonie, Msza �wi�ta z udzieleniem sakramentu bierzmowania oraz procesja na cmentarz. Na drugi dzie� -�wi�cenia kap�a�skie ojca Tarsycjusza G�rowskiego. Oczywi�cie Ksi�dz Biskup przyj�� ochoczo propozycj� komentarza liturgicznego podczas obrz�du �wi�ce�. Ta forma kontaktu wiernych z liturgi� nie by�a jeszcze zbyt powszechna, ale przysz�y Papie� ju� wtedy dostrzega� jej warto��; jako biskup-nominat zaproponowa� nawet, aby podczas jego konsekracji obja�niano zgromadzonym przebieg ceremonii, jednak arcybiskup Baziak nie wyrazi� w�wczas na to zgody. Wszyscy podkre�lali, �e wizytacj� t� cechowa� wspania�y nastr�j parafialno-rodzinny, o co w Ty�cu nie zawsze by�o �atwo.
Zapewne by�o wyr�nieniem dla Ty�ca, �e pi�tnast� rocznic� �wi�ce� kap�a�skich, 1 listopada 1961 roku, chcia� Ksi�dz Biskup sp�dzi� w naszym klasztorze.
Po �mierci arcybiskupa Baziaka, w lipcu 1962 roku Kapitu�a krakowska wybra�a ksi�dza biskupa Wojty�� na wikariusza kapitulnego, czyli tymczasowego rz�dc� archidiecezji. W tym charakterze odprawia� te� rekolekcje zamkni�te razem z grup� ksi�y, kt�rzy zjechali do klasztoru z r�nych stron Polski. Bez oznak biskupich niczym si� nie wyr�nia� spo�r�d pozosta�ych uczestnik�w, chyba wi�ksz� pobo�no�ci� i skupieniem. Dopiero na zako�czenie, gdy przewodniczy� uroczystej Mszy �wi�tej, ksi�a zorientowali si� ze zdumieniem, �e w�r�d nich by� biskup. �A, to ten Wojty�a!" -m�wili.
�Ten Wojty�a" znany by� zreszt� tu i �wdzie z niekonwencjonalnych zachowa�. W seminarium duchownym diecezji siedleckiej (kt�re ko�czy�em) prowadzono w�r�d ksi�y wychowawc�w dyskusj� na temat stroj �w kleryckich. Dotychczas strojem wyj�ciowym by� obowi�zkowo kapelusz i p�aszcz lub przynajmniej pelerynka. Niekt�rzy, bardziej post�powi wychowawcy uwa�ali, �e nic si� z�ego nie stanie, je�li kleryk poka�e si� publicznie na przyk�ad w berecie. Spotka�o si� to z opozycj� ze strony zachowawczej cz�ci grona. Dyskusj� uci�� wicerektor, ksi�dz Kazimierz Miszczak, kt�ry przypomnia�, �e w czerwcu 1962 biskup Wojty�a przyjecha� na pogrzeb biskupa Mariana Jan-kowskiego, sufragana siedleckiego, w berecie. �No i co?" -zapyta�. I klerycy mogli chodzi� w beretach.
3. Miejsce w Kanonie
A� nadszed� dzie� 18 stycznia 1964 roku, kiedy dowiedzieli�my si�, �e papie� Pawe� VI mianowa� Wujka Karola arcybiskupem krakowskim. Ucieszyli�my si� bardzo. Par� dni po og�oszeniu nominacji odby� si� w Kalwarii Zebrzydowskiej zjazd rejonowy ksi�y z czterech dekanat�w. Z rado�ci� uczestniczy�em w tym pierwszym spotkaniu nowego arcypasterza z wi�ksz� liczb� kap�an�w, w�r�d kt�rych byli Jego dawni prze�o�eni, koledzy i uczniowie. Przyj�to Go bardzo serdecznie. W imieniu zebranych przemawia� starszy kap�an, ksi�dz pra�at J�zef Motyka z beskidzkiej parafii Mucharz, m�wi�c ze �zami w oczach:
-Ty, Ekscelencjo, wszed�e� teraz do Kanonu, jak �wi�ty J�zef!
A ja doda�em wtedy:
-Tylko prosimy, �eby si� Ksi�dz Arcybiskup nie posun�� o jedno miejsce wy�ej.
Kto m�g� wtedy przypuszcza�, �e jednak si� �posunie" i od wieczora 16 pa�dziernika 1978 roku w Kanonie Mszy �wi�tej b�dziemy si� modlili wraz z ca�ym Ko�cio�em za naszego papie�a Jana Paw�a?!
Musz� si� w tym miejscu odwo�a� do starszych Czytelnik�w. Pami�taj� oni z pewno�ci�, �e Kanonem nazywano modlitw� mszaln�, podczas kt�rej odbywa�o si� Przeistoczenie, i �e tekst owej modlitwy by� niezmienny. Odmawia�o si� j� oczywi�cie w j�zyku �aci�skim. Dopiero papie� Jan XXIII podczas II Soboru Watyka�skiego wprowadzi� pewn� zmian�. Postanowi�, by w Kanonie obok imienia Maryi wspominano tak�e imi� �w. J�zefa, dla kt�rego Papie� Dobroci �ywi� wielk� cze��. Do tego w�a�nie faktu nawi�za� ksi�dz pra�at Motyka. Wszyscy natomiast wiemy, �e podczas Kanonu, czyli Modlitwy Eucharystycznej, wspomina si� tak�e imi� papie�a i biskupa diecezjalnego. Od czasu nominacji arcybiskupiej modlili�my si� wi�c za naszego Papie�a Paw�a i naszego Biskupa Karola.
Z rado�ci� przyj�li�my Go w klasztorze, gdy 7 marca, w przeddzie� uroczystego obj�cia katedry wawelskiej, przyjecha� do nas, by si� pomodli� i poprosi� Boga o pomoc w kierowaniu diecezj�, na kt�rej czele stali wcze�niej tacy ludzie, jak �w. Stanis�aw M�czennik, b�. Wincenty Kad�ubek, kardyna� Zbigniew Ole�nicki czy kardyna� Adam Stefan Sapieha. �egnaj�c si� z nami, za�artowa� jeszcze:
-Gdy przebywa�em w Waszym klasztorze, brat Maciej m�wi� mi cz�sto: �Zosta�, zosta� u nas". Ale tym razem zamilk�. Mo�e dlatego, �e to czas Wielkiego Postu, a mo�e -mo�e zrozumia�, �e teraz to ju� nic z tego...
Nasz tyniecki konwent przygotowywa� si� tymczasem do dwudziestej pi�tej rocznicy powrotu do swego klasztoru po stuletniej z g�r� nieobecno�ci. �wczesny przeor, ojciec Mateusz Skibniewski, wyznaczy� dat� obchodu �wi�ta na 28 czerwca 1964 roku, ��cz�c jubileusz z odpustow� uroczysto�ci� �wi�tych aposto��w Piotra i Paw�a, patron�w Ty�ca. Oczywi�cie nie mog�o na niej zabrakn�� i Ksi�dza Arcybiskupa. Uroczy�cie witany przez parafian i przez mnich�w, odprawi� nieszpory i przem�wi� do zgromadzonych, podkre�laj�c wi� klasztoru z parafi�, kt�ra pilnowa�a niejako ko�cio�a, gdy mnisi byli wyp�dzeni, a w 1939 roku doczeka�a si� powrotu prawowitych gospodarzy do na wp� zrujnowanego klasztoru. Nieszpory �piewali�my w j�zyku polskim -parafianie razem z mnichami. By�o to wydarzenie wyj�tkowe. Dotychczas bowiem mnisi odprawiali Liturgi� Godzin wed�ug starego prawa tylko po �acinie. Zapytali�my Ksi�dza Arcybiskupa, czy pozwoli nam, by te nieszpory by�y wype�nieniem naszego zakonnego obowi�zku wielbienia Boga. �Je�li mog�, pozwalam" -odpowiedzia� Wujek Karol. Na takie dictum niekt�rzy mnisi woleli na wszelki wypadek odm�wi� nieszpory prywatnie po �acinie, by mie� pewno��, �e s� zupe�nie w porz�dku wobec Boga i Ko�cio�a...
Ale dlaczego w�a�nie nieszpory by�y punktem centralnym jubileuszowych uroczysto�ci? Bo o godzinie 10 rano by�y uroczyste prymicje arcybiskupie w rodzinnych Wadowicach, a o 18.30 -po�wi�cenie dzwon�w w Szafla-rach ko�o Zakopanego. Zwracali�my na to uwag� podczas kr�tkiego posi�ku po zako�czeniu nabo�e�stwa:
-Ksi�e Arcybiskupie, jak mo�na -tyle roboty jednego dnia!
U�miechn�� si� i odpowiedzia�: -To czemu�cie jeszcze wy mnie zaprosili? Kilka dni p�niej -1 lipca -przypomniano nam, �e w�r�d r�nych nauczycieli, jakich mia� przysz�y Papie�, nie brakowa�o i krawca. W upalny letni dzie� spotkali si� przy o�tarzu w tynieckim ko�ciele dwaj koledzy: arcybiskup krakowski i mnich-diakon Micha� Bigosz, pochodz�cy z D�bnik, kt�ry mia� w�a�nie otrzyma� �wi�cenia kap�a�skie. Kazanie Ksi�dza Arcybiskupa wyg�oszone przy tej okazji by�o po�wi�cone postaci krakowskiego krawca, Jana Tyranowskiego. Cz�owiek ten, pocz�tkowo urz�dnik, potem rzemie�lnik, gromadzi� w trudnych latach okupacji m�odych ch�opc�w, a w�r�d nich Karola, Micha�a oraz Mieczys�awa (kt�ry wiele ksi��ek o tych i innych sprawach napisa�). Odmawia� z nimi r�aniec, czyta� literatur� mistyczn� (!) i uczy� ich mocy, jak� daje zawierzenie Chrystusowi oraz g��bsze poznanie Jego nauki. Kiedy prawie �wier� wieku up�yn�o od tych konspiracyjnych spotka�, nam, mnichom uczestnicz�cym w tej jedynej w swoim rodzaju uroczysto�ci -gdy kolega udziela� koledze �wi�ce� kap�a�skich -dane by�o ogl�da� owoce pracy apostolskiej cichego, nieznanego og�owi �wieckiego cz�owieka, kt�ry odpowiedzialno�� za Ko�ci� i za bli�niego potraktowa� na serio. Dzisiaj jest on kandydatem na o�tarze.
4. Nikogo nie pomin��
Od wielu lat w dniach od 18 do 25 stycznia obchodzi si� w ca�ym �wiecie Tydzie� Modlitw o Jedno�� Chrze�cijan. W Krakowie g��wne uroczysto�ci odbywa�y si� zwykle 25 stycznia w bazylice OO. Dominikan�w. W roku 1965 poproszono mnie o komentarz liturgiczny do bogatego w tre�� nabo�e�stwa. Po Mszy �wi�tej, kt�rej przewodniczy� Ksi�dz Arcybiskup, przedstawiciele r�nych wyzna� gromadzili si� w klasztornym refektarzu na wsp�lnej wieczerzy. Ko�o Metropolity Krakowskiego siedzieli zwykle duchowni prawos�awni, ewangelicy, bapty�ci i inni. Ksi�dz Arcybiskup rozmawia� z nimi, s�ucha� ich z wielk� uwag� i szacunkiem. Oni za� byli przej�ci i nieraz do �ez wzruszeni. Pami�tam przem�wienie chyba pastora baptyst�w, ksi�dza Bednarczyka, kt�ry podkre�la� z moc�, jak wielkim prze�yciem jest dla niego i dla nich wszystkich mo�no�� wsp�lnego przebywania z pasterzem Ko�cio�a krakowskiego, kt�ry ich traktuje jak braci, a nie jak heretyk�w i schizmatyk�w. I to jeszcze w klasztorze Dominikan�w, kt�rzy w swoim czasie ws�awili si� ostrym zwalczaniem innowierc�w. Wujek Karol, uradowany t� bratersk� atmosfer�, podkre�la� konieczno�� szukania mocniejszego oparcia w Chrystusie. Z przekonaniem m�wi�, �e je�li b�dziemy si� zbli�ali do Jezusa Chrystusa, to b�dziemy si� zbli�ali tak�e do siebie. I kiedy� nadejdzie dzie�, gdy po obudzeniu stwierdzimy, �e ju� stanowimy jedno.
Przedmiotem szczeg�lnej troski Ksi�dza Arcybiskupa byli ludzie s�abi, chorzy i starsi. Odwiedza� ich przy nadarzaj�cej si� okazji w domach, a jednocze�nie k�ad� wielki nacisk na to, by kap�ani w swej pracy duszpasterskiej szczeg�lnie pami�tali o ludziach dotkni�tych przez los. Przy pomocy zas�u�onej i znanej nie tylko w �rodowisku krakowskim pani Hanny Chrzanowskiej, piel�gniarki i wychowawczyni wielu pokole� piel�gniarskich (dzisiaj -kandydatki na o�tarze; ciekawe, �e Wujek Karol mia� do takich ludzi szcz�cie...), doprowadzi� do zorganizowania rekolekcji dla najci�ej chorych. Odbywa�y si� one zwykle p�n� wiosn� w go�cinnym domu rekolekcyjnym ksi�y salwatorian�w w Trzebini ko�o Krakowa. Trzy turnusy rekolekcyjne gromadzi�y zwykle ponad setk� ludzi, kt�rzy nieraz, zw�aszcza na pocz�tku tej akcji, latami ca�ymi nie opuszczali swych mieszka�, cz�sto bardzo ubogich. Niekiedy trzeba by�o organizowa� i czwarty turnus. Do pomocy zg�asza�o si� bardzo wiele os�b. Has�o �Trzebinia" mobilizowa�o prywatnych w�a�cicieli aut, dowo��cych i odwo��cych chorych, kobiety, kt�re przygotowywa�y posi�ki, piel�gniarki �wieckie i zakonne, zapewniaj�ce fachow� opiek� zw�aszcza nad sparali�owanymi i kalekami. Do tego nale�y doda� dziesi�tki studentek i student�w, kt�rzy wraz z klerykami diecezjalnymi i zakonnymi s�u�yli wszelk� mo�liw� pomoc�. Ich obecno�� by�a znamienna. W tym czasie prze�ywali przecie� swoje egzaminy, pokonywali jednak par�dziesi�t kilometr�w, by cho� przez jeden dzie�, cho�by tylko par� godzin us�u�y� chorym i sprawi�, aby nie czuli si� opuszczeni. Spotykali si� te� z wielk� wdzi�czno�ci� tych ludzi, najcz�ciej zniech�conych do �ycia i nie mog�cych poj��, jak te m�ode dziewczyny w za kr�tkich sp�dnicach i ch�opcy �w za d�ugich w�osach" mogli okazywa� tyle po�wi�cenia, zrozumienia i serca. Zawi�zywa�y si� nieraz przyja�nie trwaj�ce d�ugie lata, a opieka -zw�aszcza nad staruszkami -nie ko�czy�a si� po wyje�dzie z Trzebini.
Mia�em szcz�cie prowadzi� te rekolekcje przez wiele lat, z udzia�em nowicjusz�w benedykty�skich z Ty�ca, a potem z Lubinia. Pierwszy raz by�em w Trzebini na pocz�tku czerwca 1965 roku. Wtedy w�a�nie przyjecha� na par� godzin Ksi�dz Arcybiskup. Podchodzi� do ka�dego z najwi�ksz� trosk�, wypytywa� si�, interesowa�, b�ogos�awi�. Cieszy� si�, widz�c tych ludzi umytych, nakarmionych, w czystych, wygodnych ��kach. Przypomina� chorym, jak wielk� rol� spe�niaj� w Ko�ciele, i prosi� ich, aby wspomagali jego biskupie trudy modlitw� i ofiar�. Taki pozosta� do ko�ca.
Mia� wielki dar dostrzegania ka�dego. Stopniowo stawa�o si� to dla nas czym� tak oczywistym, �e nie zawsze potrafili�my doceni� t� Jego trosk�. Dopiero niekt�re bardziej niekonwencjonalne zachowania czy wypowiedzi u�wiadamia�y nam, jak ogromnie wa�ne jest dla�, by ka�dego uszanowa�, nikogo nie pomin��. Chcia�bym wspomnie� w tym miejscu o pewnym wydarzeniu, o kt�rym opowiada� mi ksi�dz biskup Wac�aw Skomorucha, pod�wczas biskup pomocniczy w Siedlcach. Na pocz�tku lipca 1965 roku zmar� biskup pomocniczy w Cz�stochowie, ksi�dz Stanis�aw Czajka. Metropolita Krakowski przyjecha� na pogrzeb niemal w ostatniej chwili. Witaj�c si� ze zgromadzonymi biskupami, pomin�� jako� biskupa z Siedlec. Rych�o jednak si� spostrzeg�, wr�ci�, podszed� do pomini�tego i powiedzia� po prostu:
-�winia jestem, nie przywita�em Ksi�dza Biskupa!
Biskup-senior z Siedlec do �mierci wspomina� ten fakt z wielkim wzruszeniem.
W drugiej po�owie sierpnia 1965 roku Tyniec zn�w go�ci� swego Arcypasterza na trzydniowych rekolekcjach osobistych. Jako �wczesny proboszcz chcia�em przy tej okazji �upiec i swoj� piecze�". Ci�ko wtedy chorowa� miejscowy grabarz, pan J�zef Szybalski. Nic mu nie mog�em pom�c. A cz�owiek by� zacny i oddany Ko�cio�owi. Zwr�ci�em si� wi�c nie�mia�o do Wujka Karola:
-Czy Ksi�dz Arcybiskup m�g�by tam wpa�� cho� na chwil� i pob�ogos�awi� chorego?
-Biskup to nawet rekolekcji porz�dnie odprawi� nie mo�e -zamrucza� w odpowiedzi i oczywi�cie ostatniego dnia swego pobytu w Ty�cu poszed� do tego skromnego domu, usiad� na brzegu ��ka, porozmawia� z chorym jak z bratem i udzieli� mu b�ogos�awie�stwa. A przedtem jeszcze znalaz� troch� czasu, by w ko�ciele spotka� si� z grup� dzieci, kt�re specjalnie na t� okazj� zwo�a�em. Dzisiaj a� sam si� sobie dziwi�, jak mog�em w ten spos�b zak��ca� rzadkie chwile wypoczynku przysz�ego Papie�a. Ale w�a�nie -On nigdy nie onie�miela�. Mo�na si� by�o do Niego zwraca� ze wszystkim i po prostu.
5. �Teraz us�yszymy prawd�"
Potem nadszed� dla Ko�cio�a w Polsce szczeg�lnie trudny okres w zwi�zku z Or�dziem biskup�w polskich do biskup�w niemieckich, og�oszonym 18 listopada 1965 roku, w czasie II Soboru Watyka�skiego. By� to jeden z pierwszych oficjalnych krok�w, kt�re mia�y doprowadzi� do unormowania stosunk�w mi�dzy narodami polskim i niemieckim. S�owa Or�dzia: �Przebaczamy i prosimy o przebaczenie", sta�y si� pretekstem do rozp�tania nie przebieraj�cej w �rodkach kampanii przeciw polskim biskupom, a szczeg�lnie przeciw Ksi�dzu Prymasowi i Metropolicie Krakowskiemu. Na murach domu biskupiego w Krakowie pojawi� si� napis �Wojty�a zdrajca". Prasa krakowska opublikowa�a list otwarty pracownik�w fabryki �Solvay", gdzie m�ody Karol Wojty�a pracowa� jako robotnik w czasie okupacji niemieckiej. W tym li�cie, kt�rego autorzy nie znali nawet tre�ci Or�dzia, zarzucano dawnemu koledze nieobywatelsk� postaw� i powtarzano ostre zarzuty publikowane przedtem w prasie partyjnej. Oczywi�cie, �adna gazeta nie chcia�a wydrukowa� odpowiedzi Ksi�dza Arcybiskupa, kt�ry z godno�ci� przedstawia�, jak si� rzeczy mia�y naprawd�.
W sam dzie� Bo�ego Narodzenia tego� roku uczestniczy�em w uroczystej sumie w katedrze wawelskiej. Proszono mnie o pe�nienie funkcji komentatora liturgicznego. We Mszy �wi�tej u�ywano wci�� jeszcze j�zyka �aci�skiego. Chodzi�o wi�c o przybli�enie tre�ci modlitw mszalnych i pokierowanie uczestnictwem wiernych, kt�rzy tego dnia wype�nili katedr� i znaczn� cz�� wawelskiego dziedzi�ca. Po Ewangelii powiedzia�em, �e w ostatnich czasach s�yszeli�my wiele g�os�w na temat Or�dzia. �Teraz us�yszymy prawd�". W przejmuj�cej ciszy, jaka zapanowa�a w katedrze, s�ycha� by�o tylko kroki Ksi�dza Arcybiskupa, zmierzaj�cego do miejsca, z kt�rego mia� przemawia�. Po obszernym om�wieniu istoty Ko�cio�a doby Soboru w �wietle uroczysto�ci Bo�ego Narodzenia Kaznodzieja przeszed� do sprawy Or�dzia (cytuj� Jego s�owa z pami�ci):
-To co mieli�my im powiedzie�? �e nie przebaczamy? To po co by�oby tysi�c obchod�w �wi�t Bo�ego Narodzenia w Polsce? Po co tyle razy odmawiana Modlitwa Pa�ska ze s�owami: �Odpu�� nam nasze winy, jako i my odpuszczamy"?
Wra�enie by�o ogromne. Gdy po Mszy �wi�tej Ksi�dz Arcybiskup z biskupami pomocniczymi wychodzi� z katedry, zgromadzone t�umy przywita�y ich okrzykami: �Niech �yje Ksi�dz Arcybiskup, niech �yj� Biskupi!" Widzia�em, jak dw�ch gapiowatych m�odzie�c�w sta�o w�r�d wiwatuj�cych wiernych w czapkach na g�owach z minami takimi, jakby niewiele z tego wszystkiego rozumieli. Jaka� krewka krakowianka, do�� leciwa, hukn�a na nich: �Jak id� polscy biskupi, to trzeba czapki zdj��!"
Za chwil� i oni stali na tym bo�onarodzeniowym mro-ziku z odkrytymi g�owami w radosnym t�umie, stanowi�cym jedno ze swymi biskupami. Uroczysto�ci Tysi�clecia Chrztu Polski odbywa�y si� w kraju w atmosferze ostrej konfrontacji z czynnikami oficjalnymi. W�adze pa�stwowe by�y po Or�dziu nieprzejednane i utrudnia�y wszelkimi sposobami obchody ko�cielne, organizuj�c, gdzie si� da�o, konkurencyjne imprezy partyjno-rz�dowe. Mimo to, a mo�e nawet w jakim� stopniu dzi�ki temu, udzia� wiernych w nabo�e�stwach by� imponuj�cy i stawa� si� wielkim wyznaniem wiary. Krak�w wita� na uroczysto�ci �w. Stanis�awa ca�y Episkopat Polski i niezliczone rzesze wiernych nie tylko z po�udnia kraju. Uroczysto�ci odbywa�y si� pod patronatem Matki Bo�ej w obecno�ci kopii Jej Jasnog�rskiego Obrazu. Wiernych nie zniech�ci�y szykany, jak cho�by wy��czanie �wiat�a w ca�ych dzielnicach czy te� zmiana (w ostatniej chwili!) trasy przejazdu Obrazu. W podsumowaniu uroczysto�ci milenijnych na spotkaniu z kap�anami krakowskimi pod koniec maja Arcybiskup Krakowski, radosny i mocny, dzi�kowa� duchowie�stwu i wiernym za pe�ne zaanga�owanie, kt�re przynios�o oczekiwane owoce.
Ksi�dza Arcybiskupa zaprasza�y do siebie wszystkie diecezje, a nawet poszczeg�lne parafie. Mia�em mo�no�� uczestniczy� 16 lipca 1966 roku w odpustowej Mszy �wi�tej w Sidzinie ko�o Jordanowa, gdzie Ksi�dz Arcybiskup wyg�osi� kazanie po�wi�cone postaci wielkiego aposto�a Podhala, ksi�dza Wojciecha Blaszy�skiego (1806�1866). Jego idea posy�ania �wieckich do zada� apostolskich (s�ynne �sidziniarki") znalaz�a potwierdzenie i rozw�j w Ko�ciele naszych czas�Warto odnotowa� jeszcze jedn� parafialn� uroczysto�� milenijn�: u �w. Miko�aja w Krakowie. Ksi�dz proboszcz Franciszek Walancik poprosi� mnie o udzia� w tym parafialnym �wi�cie ze wzgl�du na fakt, �e benedyktyni byli fundatorami ko�cio�a i d�ugoletnimi w nim duszpasterzami. Ot� podczas wieczornej sumy odpustowej Ksi�dz Arcybiskup wyg�osi� kazanie, kt�re cho� w pierwszej cz�ci, jak zwykle, by�o wznios�e i teoretyczne, mia�o bardzo praktyczn� duszpastersk� cz�� drug�. Obecni kap�ani uznali, �e u ich Arcypasterza wida� do�wiadczenie pos�ugi biskupiej tak�e w�r�d zwyczajnych ludzi.
W okresie Bo�ego Narodzenia Arcybiskup Krakowski zaprasza� do swego domu rozmaite grupy na op�atek. Cz�sto te� sam wpada� z odwiedzinami op�atkowymi do r�nych wsp�lnot lub parafii. Tynieckie matki r�a�cowe zach�ca�y mnie jako proboszcza, bym poprosi� Ksi�dza Arcybiskupa na op�atek parafialny, r�a�cowy. T�umaczy�em, �e Arcypasterz zaj�ty, �e trudno Mu b�dzie znale�� czas dla ma�ej grupki starszych pa�, �e ma wa�niejsze sprawy na g�owie. Ale wreszcie uleg�em. Spotka�em si� z pewnym oci�ganiem:
-Zn�w b�dzie uroczyste przyj�cie, przem�wienia...
-Nie -powiedzia�em -zajdziemy na chwil� do ko�cio�a, pomodlimy si� prywatnie, a potem Ksi�dz Arcybiskup pob�dzie cho� troch� z matkami r�a�cowymi, tak oddanymi i wiernymi.
-No dobrze, wpadn� na kwadrans.
Ustalili�my dat� 15 stycznia 1967 i Wujek Karol znalaz� a� dwie godziny, by �piewa� razem kol�dy, pomodli� si�, porozmawia� bodaj czy nie z ka�d� z uczestniczek i powypytywa� o szczeg�y ich codziennego �ycia. Na po�egnanie zrobi� jednak powa�n� min� i rzek�:
-Wszystko by�o bardzo mi�e. Ceni� Wasz� prac� i oddanie Ko�cio�owi. Ale jedna rzecz mi si� zupe�nie nie podoba.
Strwo�one parafianki zacz�y patrze� po sobie. Czy�by co� si� nie uda�o?
-Jak Wy dbacie -ci�gn�� dalej -o swego proboszcza? Popatrzcie, jak on wygl�da!
Odetchn�y z ulg�. Potem, gdy zostali�my sami, skoczy�y na mnie:
-No niech�e ojciec proboszcz je, niech je. �eby nam Arcybiskup zwraca� uwag�!
Oczywi�cie nie wp�yn�o to i tak na stan proboszczowskiej tuszy. Od lat bowiem niezmiennie wygl�da�em tak, i� w teatrze m�g�bym zagra� �mier� bez charakteryzacji...
Ju� przedtem powiedzia�em zelatorkom, by zebra�y przy tej okazji jak�� ofiar�, cho�by na benzyn�, aby i w ten spos�b da� wyraz wdzi�czno�ci za czas nam po�wi�cony. Wr�czy�y wi�c pod koniec spotkania kopert�, prosz�c o Msz� �wi�t� w intencji Ty�ca. W odpowiedzi na to us�yszeli�my:
-Msz� odprawi�, a pieni�dze przeznaczam na odbudow� ko�cio�a.
A ju� wychodz�c, w przej�ciu, szepn�� mi Wujek Karol do ucha cicho, lecz stanowczo:
-�adnych pieni�dzy! Potem powiedz�, �e je�d�� i zbieram pieni�dze.
6. �Z TAKIM BISKUPEM JESZCZE SI� NIE SPOTKA�EM"
A czy Wujek Karol czasem si� gniewa�? Od nikogo, kto znajdowa� si� blisko Niego, nie s�ysza�em, by si� kiedykolwiek w spos�b nieopanowany uni�s� gniewem. Ale jeden raz by�em �wiadkiem wielkiego wzburzenia Arcybiskupa Krakowa.
By�o to podczas spotkania duszpasterskiego ksi�y krakowskich 11 lutego 1967 roku w klasztorze Karmelit�w Na Piasku. Przemawiali tam najpierw etatowi m�wcy duchowni i �wieccy, wyja�niaj�c m�drze, jak powinna przebiega� praca duszpasterska w dziedzinie planowania rodziny, �ycia ma��e�skiego, ochrony �ycia pocz�tego (tak, tak, to nie jest problem dzisiaj wymy�lony!) i podobnych zagadnie�. Potem ksi�a przedstawiali szczerze trudno�ci, jakie napotykaj� w swoich parafiach: trudne warunki bytowe, niski poziom wiedzy o rodzinie, o higienie i o mo�liwo�ciach poradzenia sobie z problemami ma��e�skimi, op�r zw�aszcza m�czyzn, gdy �ony pr�buj� bardziej na serio potraktowa� s�owa: ��lubuj� ci uczciwo�� ma��e�sk�" itd. Z niekt�rych wypowiedzi mo�na by�o wysnu� wniosek, �e pi�kne teorie nie przynosz� wyj�cia z trudnych sytuacji �yciowych przeci�tnego cz�owieka.
I na to w�a�nie uni�s� si� Ksi�dz Arcybiskup, ostro protestuj�c przeciw podwa�aniu sensu katolickiej nauki o rodzinie. Dosta�o si� przy okazji jednemu z proboszcz�w zakonnych za jego zbyt pesymistyczn� postaw� i w czarnym tonie utrzyman� wypowied�. Biedak a� mia� �zy w oczach. M�wi� przecie� tylko prawd�, a c� na to poradzi�, �e widzia� j� tak czarno. Po przerwie uda�o si� wyja�ni�, �e nie chodzi�o o kwestionowanie s�usznych zasad, ale o trudno�ci praktyczne przy wprowadzaniu ducha chrze�cija�skiego do naszych rodzin. Spotkanie zako�czy�o si� spokojnie.
Ale na tym nie koniec. Do zasmuconego i rozgoryczonego proboszcza Ksi�dz Arcybiskup wys�a� niebawem umy�lnym pos�a�cem list, w kt�rym przeprasza� za sprawion� przykro��, wyrazi� gotowo�� przyjazdu w najbli�szym czasie do jego parafii z pos�ug� duszpastersk�, w ko�cu za� stwierdza�: �gdy Ojciec w Kanonie dojdzie do imienia Karol, prosz� wzbudzi� akt przebaczenia". I zn�w �zy w oczach proboszcza: �Z takim biskupem jeszcze si� nie spotka�em".
Pozwoli�em sobie i ja przedstawi� sw�j pogl�d na ca�� spraw� od strony merytorycznej i formalnej. Odwa�y�em si� napisa� list, na kt�ry dosta�em odr�czn�, bardzo ciep��, ojcowsk� odpowied�. List ten da� pocz�tek korespondencji, kt�ra trwa do dzisiaj.
Na og� jednak Wujka Karola nie spos�b by�o wyprowadzi� z r�wnowagi. Dobrze ilustruje to inny zapami�-tany przeze mnie charakterystyczny epizod. �wi�cenia kap�a�skie odbywa�y si� zwykle w katedrze wawelskiej. Od czasu do czasu odst�powano od tego zwyczaju, by i wierni mieszkaj�cy dalej od Krakowa mogli uczestniczy� w tak wa�nej uroczysto�ci. W poniedzia�ek po Niedzieli Palmowej, 20 marca 1967 roku, odby�y si� �wi�cenia czterech kap�an�w pochodz�cych z Podhala -wBia�ce Tatrza�skiej. Uczestniczy�em w nich jako komentator. Pogoda by�a i�cie marcowa, deszcz ze �niegiem, dopiero na koniec za�wieci�o troch� s�o�ca. O samej uroczysto�ci trzeba by�oby napisa� specjalny reporta�, bo �wi�cenia u G�rali to jest co� niewypowiedzianie pi�knego! A c� dopiero w obecno�ci ich Arcybiskupa! Ale nie na to chcia�em w tym wspomnieniu zwr�ci� uwag�. Gdy Ksi�dz Arcybiskup wybiera� si� z plebanii do ko�cio�a, czekali ju� na Niego G�rale z baldachimem. �Biret!" -prosi Wujek Karol. Okaza�o si�, �e biretu nie ma. �Szuba!" (ceremonialne futro, u�ywane przez wy�sze duchowie�stwo katedralne zim� podczas nabo�e�stw w katedrze i na wolnym powietrzu). Okaza�o si�, �e i szuby nie by�o. Kto� tam czego� przy pakowaniu zapomnia�. Szed� wi�c Ksi�dz Arcybiskup spokojnie pod baldachimem z go�� g�ow� i w jakim� ciemnym p�aszczu, nie bacz�c na z�� pogod� i nie okazuj�c najmniejszego zniecierpliwienia. I nawet si� nie przezi�bi�.
7. Modl�c si� kolanami
W Polsce trwa�o wtedy nawiedzenie Obrazu Matki Boskiej Cz�stochowskiej.By�o ono o tyle niezwyk�e, �e sam Obraz zosta� gdzie� po drodze zatrzymany przez milicj� i pod stra�� odwieziony na Jasn� G�r�. Pilnowa�y go tam w dzie� i w nocy radiowozy milicyjne, by przypadkiem nie dosta� si� zn�w na szlak nawiedzenia. Podczas uroczysto�ci sta�y wi�c nad o�tarzem tylko puste ramy. W zwi�zku z przygotowaniami do nawiedzenia archidiecezji krakowskiej, kt�re mia�o si� rozpocz�� w listopadzie 1967 roku wNowym Targu, ju� w kwietniu wybrali�my si� -a by�o nas oko�o pi�ciuset kap�an�w -z Ksi�dzem Arcybiskupem na Jasn� G�r�, aby tam przez ca�y dzie� wsp�lnie si� modli�, wypraszaj�c potrzebne �aski i si�y do wielkiej pracy, kt�ra nas czeka�a. Prze�yli�my bardzo to spotkanie z Matk� w tym niecodziennym zgromadzeniu, jakim by�a wielka rzesza ksi�y wype�niaj�cych ca�� kaplic�. Po Mszy �wi�tej Ksi�dz Arcybiskup podzi�kowa� ksi�om od o�tarza za wsp�lnot� modlitwy i przypomnia�, �e na tym miejscu ca�e pokolenia modli�y si� nie tylko wargami, ale i kolanami. Ojcowie bowiem nasi i dziadowie na kolanach obchodzili o�tarz Matki Bo�ej, wypraszaj�c w ten spos�b moc dla siebie i dla ca�ej ojczyzny.
-Kto wi�c uwa�a za stosowne, niech ze mn� kolanami wyprosi to, czego nie mogliby�my mo�e wyprosi� wargami -doda�.
I podci�gn�wszy fioletow� sutann�, zacz�� obchodzi� o�tarz na kolanach. Wielu ksi�y patrzy�o na� w os�upieniu, nie kryj�c zaskoczenia. Ale moment wahania nie trwa� d�ugo. Ruszyli i oni. Gdy Ksi�dz Arcybiskup wy�oni� si� zza o�tarza, twarz jego promienia�a jak�� niepoj�t� tajemnic�. Przy �piewie Litanii do Matki Bo�ej i do Serca Pana Jezusa, przy odmawianiu cz�stki r�a�ca ksi�a wci�� szli i szli na kolanach, wypraszaj�c swym wiernym i sobie �aski, kt�rych mo�e nie da�yby rady wyprosi� wargi.
Na pocz�tku maja 1967 roku za�atwia�em jak�� spraw� w Kurii. Przypadkiem spotkany Wujek Karol powiedzia�:
-Wiesz, co ci� czeka.
Wiedzia�em. W niedziel� po uroczysto�ci �w. Stanis�awa od wielu ju� wiek�w odbywa si� procesja z Wawelu na Ska�k�, na miejsce �mierci tego s�awnego biskupa i m�czennika. W procesji bierze udzia� a� po dzie� dzisiejszy bardzo wielka liczba wiernych. Przyci�gaj� oczy pi�kne stroje delegacji z �ywiecczyzny, z Podhala i z regionu podkrakowskiego, a tak�e Bractwa Kurkowego. �opoc� na wietrze dziesi�tki, je�li nie setki chor�gwi i sztandar�w. Na niezliczonych feretronach widniej� podobizny �wi�tych patron�w. Do �piewu pie�ni religijnych przygrywaj� orkiestry. Powodem za� wielkiego zdziwienia dla przebywaj�cych w owym czasie w Krakowie turyst�w z kraj�w demokracji ludowej by�y d�ugie szeregi zakonnic, zakonnik�w i kap�an�w, w znacznej cz�ci m�odych, id�cych w procesji -widok gdzie indziej w krajach socjalistycznych nie spotykany. Bezpo�rednio przed relikwiami �w. Stanis�awa i innych �wi�tych szli biskupi prawie wszystkich polskich diecezji oraz kardyna�owie z Prymasem Tysi�clecia na czele oraz go�cie zagraniczni.
Przez wiele lat powierzano mi obowi�zek prowadzenia tego nabo�e�stwa na Ska�ce, co by�o niekiedy nie�atwym zadaniem, zw�aszcza gdy udzia� wiernych wyra�a� si� dziesi�tkami tysi�cy, a trudna sytuacja polityczna nakazywa�a wa�y� ka�de wypowiadane s�owo. Gospodarzem uroczysto�ci by� zawsze Arcybiskup Krakowski. Mia�em mo�no�� widzie� z bliska, z jak� mi�o�ci� i oddaniem ogarnia� spojrzeniem wszystkich uczestnik�w nabo�e�stwa i jak� mi�o�ci� i szacunkiem otaczali Go wierni. Oklaskiwano gor�co Jego s�owa, garni�to si� do Niego jak do ojca i -co nie by�o ju� takie �atwe -liczono si� z Jego s�owami tak�e w �yciu codziennym.
8. Nasz Kardyna�
Tote� rado�� by�a wielka, gdy 29 maja 1967 roku rozesz�a si� wiadomo��, �e papie� Pawe� VI mianowa� naszego Arcypasterza kardyna�em. Kiedy rych�o po nadej�ciu tej wiadomo�ci gratulowa�em Wujkowi Karolowi tak wielkiego wyr�nienia, przykl�kn��em na jedno kolano i poca�owa�em Go w r�k�. Na to On najzupe�niej nieoczekiwanie zrobi� to samo.
-Prosz� Ksi�dza Kardyna�a! -zawo�a�em zmieszany i za�enowany.
-A co, nie wolno mi? -odpar� z figlarnym u�miechem.
-No wolno, wolno, ale...
Gdy 21 czerwca Ksi�dz Kardyna� wyje�d�a� do Rzymu, by otrzyma� z r�k Ojca �wi�tego oznaki swej godno�ci, katedra wawelska nie mog�a pomie�ci� wiernych zgromadzonych na po�egnalnej Mszy �wi�tej. Przed opuszczeniem �wi�tyni odm�wili�my wszyscy mocnym g�osem wyznanie wiary. Prowadz�c komentarz, powiedzia�em: �Prosz� zanie�� to nasze WIERZ� �wi�temu Piotrowi i Ojcu �wi�temu Paw�owi VI". W odpowiedzi otrzyma�em ciep�y, serdeczny u�cisk, kt�ry do dzisiaj pami�tam.
1 wrze�nia 1939 roku m�ody student Karol Wojty�a by� chyba jedynym uczestnikiem Mszy pierwszopi�tkowej w katedrze wawelskiej w�r�d wycia syren i huku eksplozji bomb. Niespe�na 28 lat p�niej, 9 lipca 1967 roku, wkracza� w progi tej samej katedry jako kardyna�. Gdy przed wej�ciem do �wi�tyni zatrzyma� si� na specjalnie przygotowanym wysokim podium, b�ogos�awi�c niezmierzone t�umy zgromadzone na wawelskim wzg�rzu, entuzjazm by� tak wielki, �e mo�na go chyba by�o por�wna� z powitaniem, jakie zgotowa� Krak�w swojemu Biskupowi, kiedy jako Papie� przyby� do kr�lewskiego miasta w 1979 roku.
W kazaniu wtedy wyg�oszonym us�yszeli�my znamienne wyznanie:
-Kiedy Ojciec �wi�ty w�o�y� mi na g�ow� purpurowy biret, to przez to chcia� powiedzie�, a�ebym jeszcze bardziej ceni� krew. Przede wszystkim, �ebym ceni� Krew Odkupiciela mojego i �ebym o t� cen� Krwi Odkupiciela naszego zastawia� si� w Ko�ciele Bo�ym a� cho�by do wylania mojej w�asnej krwi!
I zn�w: kt� m�g� przewidzie�, �e s�owa te oka�� si� prorocze i �e krew naszego Kardyna�a -ju� jako Papie�a -rzeczywi�cie zostanie przelana?!
Bardzo d�ugo przyjmowali krakowianie Komuni� �wi�t� w intencji swego Pasterza. Uderza�a wiara wszystkich obecnych i �wiadomo��, �e uczestniczymy w wielkim wydarzeniu historycznym. A po zako�czeniu nabo�e�stwa -jaki �cisk! Ka�dy chcia� zobaczy� Wujka Karola w purpurze, a mo�e i dotkn�� lub nawet zamieni� z Nim kilka s��w. Z trudem i dopiero po pewnym czasie dotar� do seminarium duchownego na posi�ek.
W par� dni po tej uroczysto�ci otrzyma�em list od swej dalszej krewnej, osoby starszej i fizycznie niezbyt mocnej. Wybra�a si� i ona na Wawel, ale w t�umie, jak to zwykle bywa, odepchn�li j� m�odsi i silniejsi. Niewiele oczywi�cie zobaczy�a. Z przykro�ci� wspomina�a swe prze�ycia. Ten pe�en goryczy list przes�a�em Ksi�dzu Kardyna�owi, by mia� pe�ny obraz uroczysto�ci nie tylko od strony okrzyk�w, wiwat�w i radosnego entuzjazmu, ale i od strony tych, a z pewno�ci� wielu ich by�o, kt�rzy -s�abi i niezaradni -mogli w intencji Arcypasterza ofiarowa� najwy�ej sw�j zaw�d i rozgoryczenie. Nie up�yn�� tydzie�, gdy otrzyma�em kopi� listu wys�anego przez Ksi�dza Kardyna�a do tej pani. W li�cie tym by�o podzi�kowanie za udzia� w nabo�e�stwie oraz wyrazy �alu z powodu przykrych prze�y�, kt�re sta�y si� udzia�em adresatki. List ko�czy� si� pro�b� o modlitw� i b�ogos�awie�stwem. Nie musz� dodawa�, jak wielkie wra�enie wywar�a na tej osobie taka w�a�nie postawa Ksi�dza Kardyna�a.
A On nie przestawa� zadziwia� i nas, kt�rzy znali�my Go troch� bli�ej. Wyobra�my sobie wielk� sal� w krakowskim seminarium duchownym, wype�nion� po brzegi lud�mi, w�r�d kt�rych s� ksi�a, osoby zakonne i �wieccy. Wszyscy s�uchaj� z uwag� wyg�aszanych referat�w, zabieraj� potem g�os w dyskusji, nieraz si� ostro spieraj�c. Za sto�em prezydialnym na honorowym miejscu siedzi Ksi�dz Kardyna� Karol Wojty�a. Przed nim stos list�w. W czasie obrad wida� wyra�nie, jak si� zmniejsza liczba nie ruszanych, a powi�ksza stosik tych, na kt�rych ju� poczyniono odpowiednie notatki. I wreszcie przewodnicz�cy prosi o g�os Ksi�dza Kardyna�a. My�l� sobie: z pewno�ci� powie kilka sensownych, lecz bardzo og�lnych zda� o potrzebie wysi�ku w d��eniu do szerzenia Kr�lestwa Bo�ego, a my b�dziemy zadowoleni, �e w og�le by� w�r�d nas. I oto -niespodzianka. Wujek Karol omawia dok�adnie przebieg dyskusji, przytacza nawet wypowiedzi konkretnych ksi�y, najcz�ciej podkre�laj�c ich warto��, i dokonuje bardzo trafnego podsumowania, �jakby by� najprzytomniejszym uczestnikiem dyskusji", jak to potem gdzie� napisa� ksi�dz Mali�ski. �Jak Napoleon..." -m�wi� zadziwieni uczestnicy obrad.
Ksi�dz Kardyna� stara� si� bra� udzia� we wszystkich wa�niejszych spotkaniach ksi�y, zw�aszcza w tych, podczas kt�rych omawiano sprawy nauczania religii. By�y wtedy obecne tak�e siostry zakonne oraz katecheci �wieccy. Po wys�uchaniu referat�w przypomina� z moc� o odpowiedzialno�ci wszystkich za przekazywanie zasad nauki Chrystusa. Wielki nacisk k�ad� na rol� rodzic�w. Przypomina� te�, �e biskup jest pierwszym katechet� w diecezji. I tym katechet� pozosta� tak�e jako Papie�, tylko obszar diecezji znacznie si� powi�kszy�...
Niekiedy mia�em mo�no�� towarzyszenia Wujkowi Karolowi w przerwie obrad, gdy si� udawa� przez Planty do swego domu. Rozmawiali�my wtedy o sprawach zakonnych lub te� kontynuowali kt�ry� z w�tk�w poruszanych w dyskusji. Ludzie mijaj�cy nas z �atwo�ci� rozpoznawali swego Arcypasterza, cho� by� bez �adnych oznak biskupich, i pozdrawiali Go serdecznie z pe�nym szacunku i �yczliwo�ci u�miechem.
9. �Wnet moZemy by� sierotami"
4 listopada 1967 roku rozpocz�o si� w Nowym Targu nawiedzenie Obrazu Matki Boskiej Cz�stochowskiej. Obraz nadal przebywa� na Jasnej G�rze, a w�druj�ce puste ramy ozdabiano wi�zank� bia�o-czerwonych kwiat�w. Licznie zaproszeni biskupi z Prymasem Tysi�clecia na czele zatrzymali si� najpierw w Krakowie, by stamt�d uda� si� na uroczysto�� do stolicy Podhala. W domu biskupim przebywali wtedy parafianie z Bia�ki Tatrza�skiej, kt�rzy przyjechali w licznej grupie, by z�o�y� �yczenia imieninowe �nasemu Kardyna� owi". Dostojni go�cie mogli wi�c podziwia� pi�kno stroj �w (ksi�dz kardyna� Wyszy�ski powiedzia� wtedy: �Z butami do nieba trudno si� pcha�, ale w tych waszych pi�knych kierpcach na pewno si� tam dostaniecie"), rytm i tempo ta�c�w oraz niepowtarzalny urok g�ralskich piosenek. Jedna z przy�piewek by�a szczeg�lnie zastanawiaj�ca. Przytaczam j� w ca�o�ci:
Zalali my si� gorzkimi �zami, Ze wnet mozemy by� sierotami. Bo jak, Wielki Kap�anie,
Ojcem �wi�tym zostanies,
To skryjes si� nam prec za Alpami...
Autorka tej �piewki, pani Janina Fiutowska, g�ralska poetka znana pod pseudonimem Hanka Nowobielska, doczeka�a dnia 16 pa�dziernika 1978 roku, kiedy Wielki Kap�an skry� si� �prec za Alpami". Prorocy byli nie tylko w Starym Testamencie. Nie tylko wieszcz S�owacki m�wi� o papie�u S�owianinie. Lud Bo�y wype�nia sw� misj� prorocz� tak�e w naszych czasach.
Cieszyli�my si� bardzo doskona�� form� fizyczn� Ksi�dza Kardyna�a. Przy tylu podejmowanych obowi�zkach by� wci�� niezmordowany i tryskaj�cy energi�. Zdarza�o si� jednak, i� czu� si� s�abiej. Tak by�o podczas konferencji ksi�y dziekan�w 31 stycznia 1968 roku, kiedy to uczestnikiem spotkania by� tak�e biskup W�adys�aw Rubin z Rzymu, sekretarz Synodu Biskup�w. Wujek Karol wyra�nie �le wygl�da�, mia� gor�czk�, ale nie zrezygnowa� z mo�liwo�ci przedstawienia problem�w Ko�cio�a powszechnego dziekanom archidiecezji, skoro mia� tak wa�nego go�cia. Szybko sobie zreszt� z t� s�abo�ci� poradzi� i ju� 3 lutego bra� udzia� w uroczysto�ciach nawiedzenia w kolejnych parafiach, by 5 lutego wyjecha� do Rzymu w celu obj�cia swego tytularnego ko�cio�a kardynalskiego.
24 marca 1968 roku rozpocz��em rekolekcje wielkopostne w Siedlcach, w parafii katedralnej, w ko�ciele, w kt�rym otrzyma�em przed laty �wi�cenia kap�a�skie. Zaraz na drugi dzie� chcia�em z�o�y� wizyt� ksi�dzu bi-skupowi Ignacemu �wirskiemu, ordynariuszowi diecezji podlaskiej. On to udziela� mi �wi�ce� kap�a�skich i wywar� wielki wp�yw na kszta�t mojej kap�a�skiej osobowo�ci. Kiedy pod koniec studium w seminarium duchownym musia�em uda� si� do sanatorium z powodu zagro�enia p�uc, pierwsze s�owa listu ksi�dza biskupa brzmia�y: �Kochany Ksi�e Stefanie (to moje imi� chrzestne), a czy masz Ty ciep�e ubranie na zim�?" Trosk� o wszystkich biednych i potrzebuj�cych uwa�a� za pierwszy obowi�zek swego biskupiego pos�ugiwania.
Kiedy ko�o po�udnia wchodzi�em do domu biskupiego, spotka�a mnie zap�akana siostra zakonna.
-C� si� sta�o? -zapyta�em.
-Pasterz umar�.
-Kiedy?
-Przed chwil�.
Z wielkim wzruszeniem ubiera�em zmar�ego do trumny. Zak�ada�em mu kap�a�sk� stu��, pami�taj�c o tym, �e to on w�a�nie zak�ada� mi stu�� przy �wi�ceniach... Rekolekcje nabra�y specyficznego wyrazu. Olbrzymie t�umy wiernych nawiedza�y �wi�tyni� katedraln�, modl�c si� przy trumnie ukochanego pasterza. Zgodnie z �yczeniem zmar�ego, wyra�onym w testamencie, trumna sta�a na �rodku ko�cio�a na posadzce, a nie na �adnym katafalku, z czterema �wiecami po rogach. W uroczysto�ciach pogrzebowych brali udzia� Ksi�dz Prymas i parudziesi�ciu biskup�w. Pami�tam doskonale ten moment, gdy ksi�a kardyna�owie wchodzili do katedry i -wydawa�o mi si� -jakby gdzie� wy�ej patrzyli, by trumn� zobaczy�. A tu oczy trzeba by�o spu�ci� ni�ej -a� do ziemi. Nasz Ksi�dz Kardyna� w tym momencie zmieni� si� na twarzy. Poczerwienia�, a potem w zadumie sta� przez d�u�sz� chwil� nad z�o�onymi na ko�cielnej posadzce doczesnymi szcz�tkami pasterza ziemi podlaskiej. Potem z wielkim skupieniem i przej�ciem odprawia� Msz� �a�obn�, podczas kt�rej kazanie wyg�osi� Ksi�dz Prymas. Na zawsze pozostanie mi w pami�ci zaduma Wujka Karola nad majestatem takiej �mierci.
I jeszcze jedno. Podczas nawiedzenia Obrazu Matki Boskiej Cz�stochowskiej w Ty�cu, w maju 1968, poprosi�em Ksi�dz