1399

Szczegóły
Tytuł 1399
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1399 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1399 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1399 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Autor: Anne McCaffrey Tytul: Statek, kt�ry �piewa� (The Ship Who Sang) Z "NF" 1/92 Urodzi�a si� kalek� i jako taka by�aby skazana na �mier�, gdyby nie uda�o si� jej pomy�lnie przej�� encefalograficznych bada�, kt�rym poddawano wszystkie nowo narodzone dzieci. Zawsze istnia�a mo�liwo��, �e cho� ko�czyny mia�y powykr�cane, uszy s�abo s�ysza�y, za� oczy prawie nic nie widzia�y, to kryj�cy si� wewn�trz umys� by� bystry i sprawny. Zupe�nie nieoczekiwanie encefalogram okaza� si� by� w ca�kowitym porz�dku i t� wiadomo�ci� natychmiast podzielono si� z czekaj�cymi, rozpaczaj�cymi rodzicami. Pozosta�a im do podj�cia tylko jedna, ostateczna decyzja : czy podda� dziecko eutanazji, czy te� pozwoli�, aby sta�o si� zamkni�tym w sztucznych �cianach "m�zgiem", czyli jednostk� steruj�c� jakiego� urz�dzenia. Pod t� postaci� ich dziecko nie zazna�oby �adnych niewyg�d, �yj�c wiele stuleci w metalowym pancerzu i oddaj�c Planetom Centralnym nieocenione us�ugi. Pozwolono jej �y� i nadano imi� Helva. Przez trzy pierwsze, ro�linne miesi�ce wierzga�a swymi kalekimi ko�czynami, do�wiadczaj�c �wiata dok�adnie w taki sam spos�b, jak czyni� to wszystkie niemowl�ta. Nie by�a sama ; razem z ni� w specjalnym, pa�stwowym ��obku znajdowa�o si� jeszcze troje takich dzieci. Niebawem przeniesiono je wszystkie do G��wnej Szko�y Laboratoryjnej, gdzie rozpocz�� si� delikatny proces transformacji. Jedno z niemowl�t zmar�o w trakcie osadzania, ale pozosta�ych siedemna�cioro, tworz�cych "klas�" Helvy, znalaz�o si� bezpiecznie w metalowych skorupach. Teraz zamiast kopa� n�kami Helva porusza�a k�kami, a zamiast wymachiwa� r�czkami wyci�ga�a przed siebie mechaniczne manipulatory. W miar� dorastania miano do��cza� jej coraz wi�cej po��cze� nerwowych, do kontrolowania r�nych mechanizm�w wchodz�cych w sk�ad statku kosmicznego. Helvie bowiem by�o przeznaczone zosta� "m�zgiem" zwiadowczego statku, za� jej obdarzonym zdolno�ci� ruchu partnerem mia� by� m�czyzna albo kobieta, kt�rego lub kt�r� sobie sama wybierze. Mia�a znale�� si� w�r�d elity podobnych sobie istot, bowiem zar�wno wyniki wszystkich test�w na inteligencj�, jak i wska�niki adaptacyjne lokowa�y j� zdecydowanie powy�ej przeci�tnej. Zak�adaj�c, �e jej rozw�j wewn�trz metalowej skorupy b�dzie dor�wnywa� oczekiwaniom i nie pojawi� si� �adne efekty uboczne, zwi�zane z prowadzeniem takiej w�a�nie, a nie innej egzystencji, �ycie Helvy powinno by� niezwyk�e i bogate, znacznie ciekawsze od tego, jakie staje si� zazwyczaj udzia�em "normalnej" ludzkiej istoty. Tymczasem jednak w �adnym z zapis�w funkcji m�zgowych ani test�w na inteligencj� nie znalaz�y odbicia pewne fakty, o kt�rych w�adze musia�y pr�dzej czy p�niej si� dowiedzie�. Nie pozostawa�o im w zwi�zku z tym nic innego, jak tylko czeka�, ufaj�c, �e pot�ne dawki warunkowania psychologicznego przynios� wreszcie konkretne wyniki, wznosz�c konieczny mur mi�dzy ni� a �wiadomo�ci� niezwyk�ego odizolowania i presj� odpowiedzialno�ci. Kierowany ludzkim m�zgiem statek n i e m � g � nagle popa�� w szale�stwo ani pogr��y� si� w depresji, przede wszystkim przez wzgl�d na moc i mo�liwo�ci, w jakie Centrala musia�a wyposa�a� swoje jednostki. Tego typu statki, rzecz jasna, mia�y ju� dawno za sob� stadium eksperyment�w. Wi�kszo�� dzieci znakomicie znosi�a operacje przysadki m�zgowej ograniczaj�ce dalszy wzrost, dzi�ki czemu mo�na by�o unikn�� konieczno�ci przenoszenia ich do coraz wi�kszych skorup, za� jedynie minimalny procent nie prze�ywa� ostatecznego po��czenia z przyrz�dami kontrolnymi. Wszyscy ludzie-m�zgi, bez wzgl�du na to, jakiej natury by�y ich dzieci�ce deformacje, przypominali rozmiarami doros�e kar�y, ale �aden z nich nie zgodzi�by si� na zamian� nawet z posiadaczem najdoskonalszego cia�a w ca�ym Wszech�wiecie. Tak wi�c przez d�ugie, szcz�liwe lata Helva uwija�a si� w swojej skorupie w�r�d innych dzieci, bawi�c si� w takie gry jak "Wsp�lnicy" i "W Poszukiwaniu Mocy" oraz wch�aniaj�c wiedz� na temat technik odrzutowych, trajektorii, system�w komputerowych, logiki, higieny psychicznej, podstaw psychologii istot pozaziemskich, filologii, historii podboju Kosmosu, prawa, zasad ruchu w przestrzeni, sygnalizacji, a tak�e ca�ej masy innych rzeczy, o kt�rych musia� wiedzie� ka�dy rozs�dny, wykszta�cony obywatel. Niezauwa�alnie dla samej siebie, ale za to ku wielkiemu zadowoleniu nauczycieli, wch�ania�a zasady swego uwarunkowania r�wnie �atwo jak p�yn od�ywczy. Kiedy� mia�a za to by� wdzi�czna monotonnemu g�osowi, s�cz�cemu jednostajnie docieraj�ce a� do pod�wiadomo�ci, s�owa. W cywilizacji, kt�rej cz�� sk�adow� stanowi�a Helva, nie brakowa�o nadzwyczaj aktywnych, przepe�nionych dobrymi ch�ciami organizacji stawiaj�cych sobie za cel odkrycie i zdemaskowanie wszystkich okrucie�stw, jakim gdziekolwiek w �wiecie poddawano czy to ludzi, czy inne �ywe istoty. Jedno z takich ugrupowa� - Towarzystwo Na Rzecz Praw Inteligentnych Mniejszo�ci - zainteresowa�o si� losem zamkni�tych w skorupach "dzieci". Sta�o si� to niemal dok�adnie wtedy, gdy Helva uko�czy�a czterna�cie lat. Widz�c, �e nie ma innego wyj�cia, w�adze Planet Centralnych wzruszy�y ramionami i zorganizowa�y wycieczk� do Szko�y Laboratoryjnej, na samym pocz�tku prezentuj�c zainteresowanym kompletn� kartotek� zawieraj�c� dok�adne dane na temat ka�dego przypadku, ��cznie z fotografiami. Bardzo niewielu spo�r�d przyby�ych aktywist�w zdoby�o si� na to, �eby przejrze� wi�cej ni� kilka pocz�tkowych zdj��. Wi�kszo�� ich dotychczasowych zarzut�w przeciwko "skorupom" ust�pi�o miejsca uldze, �e te okropne (dla nich) cia�a s� lito�ciwie ukryte przed ludzkim wzrokiem. Klasa mia�a w�a�nie lekcj� sztuk pi�knych, jednego z obowi�zkowych przedmiot�w w bardzo wype�nionym programie. Helva uruchomi�a jeden ze swych mikromanipulator�w, kt�rego p�niej mia�a u�ywa� do dokonywania precyzyjnych napraw swojej tablicy kontrolnej. Zadanie, kt�re przed ni� sta�o, by�o ogromne - wykonanie kopii "Ostatniej wieczerzy" - za� p��tno nadzwyczaj ma�e, mianowicie g��wka niewielkiej �rubki. Dostosowa�a odpowiednio sw�j wzrok i zabra�a si� do pracy, wydaj�c przy tym nie�wiadomie dziwny, mrucz�cy odg�os. Zamkni�ci w skorupach ludzie wykorzystywali co prawda swoje struny g�osowe i przepony, ale do porozumiewania si� u�ywali raczej mikrofon�w ni� ust. Ciep�e, wibruj�ce mruczenie Helvy mia�o w sobie co� niezwyk�ego i interesuj�cego, nawet mimo niczym nie skr�powanych w�dr�wek przez wszystkie mo�liwe skale chromatyczne. - Masz bardzo �adny g�os - zauwa�y�a jedna ze zwiedzaj�cych szko�� kobiet. Helva "unios�a g�ow�" i dostrzeg�a fascynuj�c� panoram� regularnych, brudnych krater�w na �uskowatej, r�owej powierzchni. Jej pomruk zamieni� si� w zdumiony gulgot, ale niemal od razu instynktownie wyregulowa�a sw�j "wzrok" i znajduj�ce si� w sk�rze pory wr�ci�y do normalnych proporcji. - Owszem, przez kilka lat uczono nas tego - odpowiedzia�a spokojnie. - Podczas d�ugotrwa�ych podr�y w przestrzeni mi�dzygwiezdnej r�ne g�osowe nieprawid�owo�ci mog� sta� si� nadzwyczaj irytuj�ce i jako takie musz� by� koniecznie wyeliminowane. Bardzo lubi�am te lekcje. Chocia� Helva pierwszy raz w �yciu widzia�a zwyczajnych ludzi, przyj�a to bez wi�kszych emocji. Gdyby zareagowa�a inaczej, natychmiast zosta�oby to zarejestrowane. - Chcia�am powiedzie�, �e mog�aby� �adnie �piewa�, kochanie ... - wyja�ni�a kobieta. - Dzi�kuj� pani. Czy chcia�aby pani zobaczy�, co robi� ? - zapyta�a uprzejmie Helva. Instynktownie unika�a rozmowy na jakiekolwiek osobiste tematy, niemniej jednak zapami�ta�a t� wypowied�, by p�niej si� nad ni� zastanowi�. - A co robisz ? - W tej chwili wykonuj� kopi� "Ostatniej wieczerzy" na g��wce �rubki. - Co ty powiesz ? - zaszczebiota�a kobieta. Helva prze��czy�a z powrotem sw�j "wzrok" na powi�kszenie i przyjrza�a si� krytycznie swemu dzie�u. - Oczywi�cie, niekt�re kolory nie dor�wnuj� u�ytym przez Mistrza i zdaje si�, �e co� pokr�ci�am z perspektyw�, ale w sumie to chyba nie najgorsza kopia. Kobieta wytrzeszczy�a z wysi�kiem oczy. - Och, przepraszam ! - G�os Helvy by� pe�en autentycznej skruchy. Gdyby tylko mog�a si� zarumieni�, z pewno�ci� by to uczyni�a. - Zapomnia�am, �e wy, ludzie, nie potraficie zmienia� skali powi�kszenia. Przys�uchuj�cy si� rozmowie pracownik Szko�y u�miechn�� si� z dum� i rozbawieniem, s�ysz�c w tonie Helvy wyra�ne wsp�czucie dla upo�ledzonych w ten spos�b. - Prosz�, to powinno pom�c. - Helva wzi�a w jeden ze swych manipulator�w szk�o powi�kszaj�ce i przytrzyma�a je nad swoim dzie�em. Wchodz�cy w sk�ad delegacji m�czy�ni i kobiety pochylili si� nad nim, ze zdumieniem wpatruj�c si� w g��wk� male�kiej �rubki, na kt�rej z niewiarygodn� dok�adno�ci� odtworzono "Ostatni� wieczerz�". - C� - zauwa�y� jeden z d�entelmen�w, zmuszony towarzyszy� w inspekcji swojej �onie - dobry B�g mo�e spokojnie je�� tam, gdzie anio�owie boj� si� nawet postawi� stop�. - Czy nawi�zuje pan do �redniowiecznych dyskusji nad tym, ilu anio��w mo�e si� pomie�ci� na �ebku szpilki ? - zapyta�a uprzejmie Helva. - Tak, w�a�nie o tym my�la�em. - Problem ten mo�na �atwo rozwi�za�, je�li zast�pi si� anio�y atomami i b�dzie si� zna�o sk�ad tworz�cego szpilk� metalu. - A ty z pewno�ci� mog�aby� to wtedy obliczy� ? - Oczywi�cie. - M�oda damo, czy pami�tano r�wnie� o tym, �eby zaprogramowa� ci poczucie humoru ? - W ka�dym razie posiadamy umiej�tno�� wywa�ania proporcji, a to sprowadza si� mniej wi�cej do tego samego, prosz� pana. D�entelmen zarechota� z zadowoleniem i uzna�, �e jednak warto by�o si� tutaj pofatygowa�. Je�eli nawet komitet sp�dzi� potem kilka miesi�cy na analizowaniu tego, czego dowiedzia� si� w Szkole, to Helva r�wnie� mia�a teraz do rozgryzienia pewien problem. "�piew" jako termin, kt�ry mo�na by�o zastosowa� wobec jej osoby, wymaga� dok�adnych bada�. Rzecz jasna, mia�a za sob� kurs muzyki, w kt�rego trakcie pozna�a zar�wno bardziej popularne, klasyczne dzie�a takie jak "Tristan i Izolda", "Kandyd", "Oklahoma" i "Wesele Figara", jak r�wnie� piosenkarzy wieku atomowego - Birgit Nilsson, Boba Dylana i Geraldine Todd, a tak�e zadziwiaj�ce rytmiczne progresje Wenusjan, wizualne wsp�brzmienia Kapellan, koncerty Altairian i j�kliwe zawodzenia Reticulan. "�piew" dla ka�dej z zamkni�tych w skorupie os�b wi�za� si� z istotnymi problemami natury technicznej. Uczono je, aby przed dokonaniem jakiejkolwiek prognozy najpierw dok�adnie rozwa�y� wszelkie aspekty badanego zagadnienia. Dzi�ki starannemu wywa�eniu proporcji mi�dzy praktycznym zmys�em a optymizmem kieruj�cy statkami ludzie-skorupy mogli ratowa� siebie i swoje za�ogi nawet z najbardziej beznadziejnych sytuacji. Dlatego w�a�nie dla Helvy nawet najpowa�niejsza niedogodno��, a mianowicie ta, �e nie mo�e otworzy� ust, by za�piewa�, nie stanowi�a wcale przeszkody nie do pokonania. Postanowi�a opracowa� metod�, kt�ra pozwoli jej obej�� to utrudnienie i pokona� w�asne ograniczenia, dzi�ki czemu b�dzie mog�a �piewa�. Zacz�a od prze�ledzenia sposob�w, przy u�yciu kt�rych na przestrzeni stuleci ludzie wydawali d�wi�ki i wydobywali je z instrument�w. Jej w�asne, przeznaczone do tego celu narz�dy by�y bardziej natury instrumentalnej ni� wokalnej. Najtrudniejsze wydawa�o jej si� kontrolowanie oddechu i artykulacja w jamie ustnej d�wi�k�w samog�oskowych. Je�li chodzi o �cis�o��, to ludzie-skorupy nie oddychali w pe�nym sensie tego s�owa. Tlen i inne potrzebne gazy nie trafia�y z atmosfery do ich organizm�w za po�rednictwem p�uc, lecz dzi�ki urz�dzeniom zainstalowanym w skorupach. Po trwaj�cych jaki� czas eksperymentach Helva odkry�a, �e jest w stanie uzyska� d�wi�k o okre�lonej wysoko�ci dzi�ki odpowiedniemu ustawieniu swojej cz�ci przeponowej, za� rozlu�niaj�c mi�nie gard�a i wyd�u�aj�c jam� ustn� mo�e w taki spos�b artyku�owa� samog�oski, by te by�y nale�ycie rejestrowane przez laryngofon. Por�wnanie osi�gni�tych w ten spos�b rezultat�w z nagraniami wsp�czenych piosenkarzy nie wypad�o nawet najgorzej, cho� wykonywane przez ni� utwory cechowa�a jaka� nieuchwytna odmienno��. Nie by�y wcale gorsze, po prostu inne. Dla kogo� obdarzonego absolutn� pami�ci� opanowanie ca�ego repertuaru, jaki znajdowa� si� w bibiotece Szko�y, nie stanowi�o �adnego problemu. Niebawem przekona�a si�, �e potrafi wykona� dok�adnie ka�dy utw�r, jaki jej si� spodoba - nie przysz�o jej na my�l, �e kobieta �piewaj�ca basem, barytonem, tenorem, mezzosopranem, sopranem i sopranem koloraturowym stanowi dosy� niezwyk�e zjawisko. Dla niej by�a to jedynie kwestia odpowiedniego ustawienia przepony i takiej emisji, jakiej wymaga� dany rodzaj muzyki. Je�eli w�adze nawet wiedzia�y o jej niezwyk�ych zainteresowaniach, to nie dawa�y tego po sobie pozna�. Ludzie- skorupy byli wr�cz zach�cani do posiadania jakiego� hobby, pod warunkiem oczywi�cie, �e nie zmniejsza�o to ich sprawno�ci w realizowaniu zada� technicznych. W szesnaste urodziny Helva uko�czy�a szko�� i zosta�a zainstalowana na statku XH-834. Jej w�asna, tytanowa skorupa znalaz�a si� wewn�trz jeszcze pot�niejszej i bardziej wytrzyma�ej, na g��wnym pomo�cie statku zwiadowczego. Dokonano po��cze� receptor�w nerwowych, s�uchowych, optycznych i sensorycznych, opiecz�towano je, nast�pnie to samo uczyniono z ko�czynami, w zale�no�ci od potrzeby skracaj�c je lub wyd�u�aj�c, a wreszcie zako�czono operacj� w��czaj�c do sieci po��cze� delikatne i skomplikowane nad wszelkie wyobra�enie ko�c�wki nerw�w m�zgowych. Przez ca�y ten czas Helva znajdowa�a si� pod narkoz�, nie�wiadoma tego, co si� z ni� dzieje. Kiedy si� obudzi�a, by�a ju� statkiem. Jej m�zg zawiera� wszystkie potrzebne informacje, od danych nawigacyjnych pocz�wszy, na ilo�ci �adunku, jaki by� niezb�dny do odbycia podr�y, sko�czywszy. Mog�a znale�� dla siebie i dla swego partnera wyj�cie z ka�dej sytuacji, kt�rej opis zawiera�y przebogate archiwa Planet Centralnych i kt�r� by�y w stanie wymy�li� najbardziej p�odne umys�y. Pierwszy prawdziwy lot (bowiem loty symulowane wykonywa�a od chwili, gdy uko�czy�a osiem lat) wykaza� ponad wszelk� w�tpliwo��, �e Helva w zupe�no�ci opanowa�a wszelkie tajniki swojej profesji. By�a ju� gotowa na spotkanie z wielk� przygod� i partnerem, kt�ry mia� jej w tym towarzyszy�. Tego dnia, kiedy Helva zameldowa�a si� na s�u�b�, w bazie znajdowa�o si� siedmiu wykwalifikowanych zwiadowc�w. By�o co najmniej kilka zada�, kt�re wymaga�y natychmiastowej interwencji, ale Helv� ju� od d�u�szego czasu interesowali si� szefowie kilku wydzia��w Centrali, z kt�rych ka�dy postawi� sobie za punkt honoru pozyskanie jej w�a�nie dla s w o j e j sekcji. Nikt nie pomy�la� o tym, �eby j� przedstawi� potencjalnym partnerom. Statki zawsze same decydowa�y o wyborze. Gdyby w bazie znajdowa�a si� w�wczas jaka� inna "m�zgowa" jednostka, z pewno�ci� podpowiedzia�aby Helvie, co nale�y uczyni�. Przypadek zrz�dzi� jednak inaczej. Podczas gdy w Centrali trwa�y zawzi�te k��tnie, Robert Tanner wymkn�� si� z baraku dla pilot�w i podszed� do smuk�ego, metalowego kad�uba Helvy. - Halo, jest tam kto? - zapyta�. - Oczywi�cie - odpowiedzia�a Helva w��czaj�c zewn�trzne receptory. - Czy ty jeste� moim partnerem ? - spyta�a z nadziej�, rozpoznawszy mundur zwiadowcy. - Mog� nim by�, je�li tylko o to poprosisz - odpar� przepe�nionym t�sknot� tonem. - Nikt do mnie nie przyszed�. Pomy�la�am, �e mo�e nie ma akurat wolnych partner�w, a nie dosta�am od Centrali �adnych wskaz�wek. Nawet ona musia�a przyzna�, �e brzmi to tak, jakby si� skar�y�a, ale prawda przedstawia�a si� w ten spos�b, �e by�a bardzo samotna, stoj�c tak na pogr��onym w ciemno�ci l�dowisku. Do tej pory zawsze mia�a towarzystwo innych ludzi- skorup, za� ostatnio technik�w. Nag�e osamotnienie straci�o szybko urok nowo�ci, staj�c si� trudnym do zniesienia ci�arem. - Brak wskaz�wek od Centrali to �aden pow�d do zmartwienia, a tak si� przypadkiem sk�ada, �licznotko, �e tam w baraku jest jeszcze o�miu facet�w, kt�rzy a� gryz� palce z niecierpliwo�ci czekaj�c, kiedy wreszcie zaprosisz ich na sw�j pok�ad. M�wi�c to Tanner by� ju� w �rodku i rozgl�da� si� z uznaniem po g��wnej kabinie, dotykaj�c badawczo tablicy przyrz�d�w, przeci��eniowego fotela pilota i wtykaj�c g�ow� po kolei do wszystkich innych pomieszcze� statku. - Gdyby� chcia�a za jednym zamachem przytrze� nosa Centrali, a nam wszystkim sprawi� prawdziw� frajd�, to mo�esz po��czy� si� z barakiem i og�osi�, �e urz�dzasz ma�y wieczorek zapoznawczy. Co ty na to ? Helva zachichota�a w duchu. Ten cz�owiek r�ni� si� ca�kowicie zar�wno od tych nielicznych, kt�rzy j� do tej pory odwiedzali, jak i od wszystkich technik�w ze Szko�y. Zachowywa� si� swobodnie i z ogromn� pewno�ci� siebie, za� propozycja zorganizowania spotkania, podczas kt�rego mog�aby wybra� sobie partnera wyda�a jej si� wr�cz znakomita. Co najwa�niejsze, w �aden spos�b nie k��ci�a si� z jej rozumieniem przepis�w. - Kontrola, tu XH-834. Prosz� po��czy� mnie z barakiem pilot�w. - Na wizji ? - Tak. Ekran wype�ni� obraz o�miu m�czyzn znudzonych czekaniem. - M�wi XH-834. Czy mog� prosi�, �eby wszyscy pozostaj�cy bez przydzia�u zwiadowcy przyszli do mnie na pok�ad ? Osiem postaci nagle o�y�o, rzucaj�c si� w kierunku walaj�cych si� w bez�adzie cz�ci ubrania, wysup�uj�c si� z r�cznik�w i prze�cierade� i wy��czaj�c rozmaite graj�ce urz�dzenia. Helva przerwa�a po��czenie, za� Tanner zarechota� weso�o i rozsiad� si� wygodnie, oczekuj�c na przybycie pozosta�ych. Helva odczuwa�a niemal nieznane takim jak ona podniecenie oczekiwania. �adna aktorka przed premier� nie by�a tak stremowana, wystraszona i oszo�omiona, ale od aktorki r�ni�o j� tak�e i to, �e nie mog�a ul�y� nerwom wpadaj�c w histeri�. Mog�a natomiast sprawdzi� swoje zapasy jedzenia i napoj�w, co uczyni�a, przyrz�dzaj�c nast�pnie dla Tannera pocz�stunek z nietkni�tego do tej pory sk�adu �ywno�ci. Zwiadowc�w popularnie nazywano "musku�ami", w odr�nieniu od "m�zg�w", kt�rymi by�y, rzecz jasna, ich statki. Podobnie jak one musieli przej�� niezwykle trudne szkolenie, za� do O�rodka Kurs�w Zwiadowczych Planet Centralnych przyjmowano zaledwie 1 procent najlepszych m�odych uczonych z ka�dej planety. W zwi�zku z tym ka�dy z o�miu m�odych m�czyzn, kt�rzy biegn�c na wy�cigi po trapie wpadli do go�cinnie otwartej �luzy, by� nadzwyczaj przystojny, inteligentny, obdarzony znakomit� koordynacj� ruchow�, doskonale wytrenowany i ka�dy te� ostrzy� sobie z�by na lekko zakrapiany alkoholem wiecz�r, maj�c nadziej�, �e po jego zako�czeniu to on w�a�nie zostanie na pok�adzie statku. Ta skomasowana ludzka inwazja zupe�nie oszo�omi�a Helv�, kt�ra pozwoli�a sobie na luksus rozkoszowania si� przez chwil� tym uczuciem. Potem zacz�a przygl�da� si� m�odym ludziom. Oportunizm Tannera bawi� j�, ale jej specjalnie nie poci�ga�. Jasnow�osy Nordsen wydawa� si� zbyt nieskomplikowany. Bruneta Alatpaya cechowa� up�r, dla kt�rego nie potrafi�a znale�� zrozumienia. Zgorzknia�o�� Mir-Ahnina �wiadczy�a o panuj�cym w jego duszy mroku, kt�rego nie mia�a ochoty rozja�nia�, chocia� najbardziej ze wszystkich stara� si� zwr�ci� na siebie jej uwag�. Zaiste, by�y to niezwyk�e zaloty, cho� mia�o to by� dla niej zaledwie pierwsze z wielu ma��e�stw - "musku�y" odchodzi�y po siedemdziesi�ciu pi�ciu latach s�u�by lub nawet, je�eli mieli pecha, jeszcze wcze�niej, natomiast "m�zgi", nie posiadaj�ce starzej�cych si� cia�, by�y praktycznie niezniszczalne. Teoretycznie, kiedy cz�owiek- skorupa sp�aci� ju� swoj� s�u�b� kolosalny d�ug, zaci�gni�ty na opiek� w dzieci�stwie, operacje i kszta�cenie, m�g� odej��, dok�dkolwiek chcia�, w praktyce jednak wszyscy pozostawali w szeregach S�u�by dop�ty, dop�ki nie zdecydowali si� na samounicestwienie lub zgin�li podczas wykonywania zadania. Helva mia�a kiedy� okazj� rozmawia� ze statkiem licz�cym sobie 322 lata, ale by�a tak onie�mielona, �e nie odwa�y�a si� zada� �adnego osobistego pytania. Nie zd��y�a jeszcze podj�� �adnej decyzji, kiedy Tanner zacz�� �piewa� �artobliw� piosenk� opowiadaj�c� o pechowych przypadkach zuchwa�ego, t�pego, potwornie niezdarnego Billy'ego Musku�a. Niebawem przy��czyli si� do niego inni, co zaowocowa�o tak potworn� kakofoni�, �e zacz�� rozpaczliwie macha� r�kami, nakazuj�c wszystkim cisz�. - Potrzebujemy dono�nego, prowadz�cego tenora. Jennan, czy opr�cz tego, �e chowasz w r�kawie asy, potrafi�by� co� za�piewa� ? - Owszem, same krzy�yki - odpar� pogodnie zagadni�ty. - Je�eli rzeczywi�cie nie obejdziemy si� bez tenora, to ja mog� spr�bowa� - zaofiarowa�a si� Helva. - Ale�, moja dobra k o b i e t o ! ... - zaprotestowa� Tanner. - Dobra, za�piewaj "a" - roze�mia� si� Jennan. Rozleg� si� bogaty, czysty, wysoki d�wi�k ; zdumion� cisz�, kt�ra zaraz potem zapad�a, przerwa� dopiero Jennan. - Za takie "a" Caruso odda�by ca�� reszt� swojej skali. Odkrycie jej pe�nych mo�liwo�ci nie zaj�o im zbyt du�o czasu. - Tannerowi chodzi�o tylko o dobrego tenora - zauwa�y� kt�ry� �artobliwie - a nasze kochane male�stwo dostarczy�o od razu ca�� oper�. Ch�opaki, ten kt�ry zostanie na tym statku, daleko zaw�druje! - Nawet do G�owy Konia? - zapyta� Nordsen cytuj�c kr���ce w Centrali powiedzenie. - Tam i z powrotem, ca�y czas przy wt�rze cudownej muzyki - zachichota�a Helva. - Zawsze razem - doda� Jennan. - Bior�c pod uwag� m�j g�os b�dzie lepiej, je�li to ty zajmiesz si� muzyk�, a ja ogranicz� si� do s�uchania. - Zawsze wydawa�o mi si�, �e to j a mam by� tym, kto powinien s�ucha� - odpar�a Helva. Jennan z�o�y� pe�en godno�ci uk�on, kieruj�c go w stron� centralnej tablicy kontrolnej, a wi�c tam, gdzie Helva naprawd� b y � a. W tym momencie i w�a�nie z tego powodu podj�a decyzj�. Jennan, jako jedyny ze wszystkich, adresowa� swoje wypowiedzi bezpo�rednio d o n i e j, cho� zdawa� sobie oczywi�cie spraw� z tego, �e ona widzi go niezale�nie od tego, gdzie akurat si� znalaz� i �e jej cia�o jest ukryte za masywnymi, metalowymi �cianami. Przez ca�y okres ich partnerstwa Jennan nigdy nie zaniedba� tego, �eby m�wi�c do niej zwr�ci� jednocze�nie g�ow� w jej kierunku. Rewan�uj�c si� za to Helva od tej pory zawsze zwraca�a si� do niego za po�rednictwem centralnego mikrofonu, cho� nie zawsze by�a to najbardziej efektywna metoda. Nie zdawa�a sobie sprawy, �e tego wieczoru zakocha�a si� w nim. Poniewa� nigdy wcze�niej nie mia�a do czynienia z mi�o�ci� i oddaniem, a tylko z ich ubo�szymi kuzynami, szacunkiem i podziwem, nie potrafi�a rozpozna� swojej reakcji na ciep�o, jakim emanowa�a jego osobowo��, i uwag�, jak� jej po�wi�ca�. B�d�c zamkni�ta w skorupie uwa�a�a, �e nie dotycz� jej uczucia zwi�zane w znacznym stopniu z fizycznym po��daniem. - C�, mi�o by�o ci� pozna�, Helva - powiedzia� niespodziewanie Tanner przerywaj�c im dyskusj� na temat barokowych cech "P�jd�cie, wszystkie dzieci sztuki". - Do zobaczenia w przestrzeni, szcz�ciarzu. Dzi�ki za przyj�cie, Helvo. - Chyba nie musicie ju� i�� ? - zapyta�a u�wiadamiaj�c sobie po chwili, �e od jakiego� czasu ona i Jennan przestali zwraca� uwag� na obecno�� innych. - Najlepszy zwyci�y� - u�miechn�� si� krzywo Tanner. - Chyba powinienem zdoby� sk�d� kaset� z jakimi� mi�osnymi kupletami. Mog� si� przyda�, je�li nast�pny statek b�dzie podobny do ciebie. Helva i Jennan, obydwoje nieco zmieszani, przygl�dali si�, jak pozostali wychodz�. - Czy ten Tanner sobie za du�o nie wyobra�a ? - zapyta� Jennan. Helva przygl�da�a mu si�, kiedy sta� niezgrabnie przy pulpicie sterowniczym, zwr�cony twarz� w kierunku skrywaj�cej j� skorupy. R�ce mia� skrzy�owane na piersi, a szklanka, kt�r� trzyma�, by�a ju� od jakiego� czasu pusta. By� przystojny, jak zreszt� wszyscy, lecz w jego czujnych oczach migota� p�omyk nieroztropno�ci, na ustach �atwo pojawia� si� u�miech, za� g�os (czyli to, co j� najbardziej poci�ga�o) by� d�wi�czny, g��boki i pozbawiony jakichkolwiek nieprzyjemnych nalecia�o�ci lub akcentu. - W ka�dym razie jeszcze to sobie dobrze przemy�l, Helvo. Daj mi rano zna�, je�li uznasz, �e jeste� ju� zdecydowana. Uczyni�a to podczas �niadania, skonsultowawszy uprzednio sw�j wyb�r z Central�. Jennan przeni�s� si� na pok�ad, gdzie wsp�lnie przyj�li odwiedziny ostatniej, zatwierdzaj�cej komisji, kt�ra wprowadzi�a do pami�ci Helvy dane o jego osobowo�ci i wykszta�ceniu, a nast�pnie poda�a koordynaty ich pierwszej misji. Od tej chwili XH-834 oficjalnie sta� si� JH-834. Pierwsze zadanie okaza�o si� ma�o pasjonuj�cym, ale potrzebnym lotem awaryjnym (ostatecznie ze zmaga� o Helv� wysz�a zwyci�sko Sekcja Medyczna), maj�cym na celu dostarczenie szczepionki do odleg�ego uk�adu planetarnego, zaatakowanego przez wirusow� chorob� nasion. Ich rola polega�a wy��cznie na tym, �eby dosta� si� tam najszybciej, jak tylko by�o to mo�liwe. Po pocz�tkowym, emocjonuj�cym okresie maksymalnego przy�pieszania Helva zda�a sobie spraw�, �e podczas tej nudnej misji b�dzie mia�a znacznie mniej do roboty ni� jej za�oga. Mimo to znale�li do�� czasu, by dok�adnie si� pozna�. Rzecz jasna Jennan wiedzia� doskonale, �e Helva jest w pe�ni przygotowana do swojej roli statku-partnera, ona za� posiada�a dok�adne informacje o tym, czego mo�e od niego oczekiwa�. By�y to jednak tylko fakty, natomiast Helva oczekiwa�a z ut�sknieniem na chwil�, kiedy b�dzie mog�a pozna� ludzk� stron� swego partnera, kt�rej nie mo�na by�o zredukowa� do serii symboli, podobnie jak nie spos�b by�o przedstawi� w ksi��ce przepisu na dopasowanie si� dw�ch osobowo�ci. Tego nale�a�o si� po prostu nauczy�. - M�j ojciec te� by� zwiadowc� - powiedzia� Jennan trzeciego dnia podr�y. - A mo�e masz to w swoim programie ? - Oczywi�cie. - W takim razie to nie fair. Ty znasz histori� ca�ej mojej rodziny, a ja nic nie wiem o twojej! - Ja te� nic o niej nie wiem - odpar�a Helva. - Dopiero teraz przysz�o mi na my�l, �e przecie� ja r�wnie� musia�am mie� rodzin�. Pewnie wszystkie dane s� schowane gdzie� g��boko w archiwach Centrali. - Uwarunkowania ludzi-skorup! - skrzywi� si� z niesmakiem Jennan. Helva roze�mia�a si�. - Owszem. Mam nawet zaprogramowany brak zainteresowania tymi sprawami. Lepiej, �eby� i ty si� tego nauczy�. Jennan poprosi� o drinka i rozpar� si� w przeci��eniowym fotelu, opieraj�c stopy na amortyzatorach i ko�ysz�c si� z boku na bok. - Helva ... To wymy�lone imi�. - Kojarzy si� ze Skandynawi�. - Ale ty nie jeste� blondynk� - stwierdzi� stanowczo. - C�, zdarzaj� si� te� ciemnow�ose Szwedki. - Podobnie jak blondynki w�r�d Turczynek, tyle tylko, �e akurat w tym haremie jest zaledwie jedna. - Rzeczywi�cie, twoja kobieta ma na sobie czarczaf, ale s� przecie� jeszcze domy uciech ... - Helva ze zdumieniem u�wiadomi�a sobie, �e jeszcze chwila, a zawiedzie j� jej starannie wytrenowany g�os. - Wiesz... - przerwa� jej pogr��ony g��boko we w�asnych my�lach Jennan - m�j ojciec da� mi do�� jasno do zrozumienia, �e by� znacznie mocniej zwi�zany ze swoim statkiem, Silvi� ni� z moj� matk�. Pami�tam, �e zawsze my�la�em o Silvii jako o mojej prababce. Mia�a niski numer, wi�c w rzeczywisto�ci musia�a by� pewnie moj� pra-pra-prababk�. Potrafi�em rozmawia� z ni� ca�ymi godzinami. - A jaki to by� numer ? - zapyta�a Helva, bezwiednie zazdrosna o wszystko i wszystkich, z kt�rymi dzieli� sw�j czas. - 422. Zdaje si�, �e teraz nazywa si� TS. Kiedy� nawet spotka�em Toma Burgessa. Ojciec Jennana umar� na panuj�c� na pewnej planecie chorob�, bowiem jego statek zu�y� ca�y zapas szczepionki ratuj�c �yj�cych tam ludzi. - Tom twierdzi, �e od tamtej pory Silvia sta�a si� szorstka i zgry�liwa. Zr�b to samo, a b�d� ci� straszy� po nocy - ostrzeg� j� Jennan. Helva roze�mia�a si�. Zaskoczy� j�, podchodz�c do centralnej tablicy i dotykaj�c metalowej powierzchni swymi delikatnymi palcami. - Jestem bardzo ciekaw, jak wygl�dasz - powiedzia� cicho. Helva zosta�a wcze�niej poinformowana o charakterystycznej dla zwiadowc�w, naturalnej ciekawo�ci. Ona sama jednak nic o sobie nie wiedzia�a, wi�c �aden z nich nie mia� na to najmniejszych szans. - Wybierz sobie dowolne kszta�ty, wymiary i kolor, a ja b�d� ci pos�uszna - za�artowa�a zgodnie z przewidzianym na tak� okazj� scenariuszem post�powania. - �elazna Dziewko, najbardziej gustuj� w blondynkach z d�ugimi warkoczami - powiedzia� Jennan udaj�c, �e sam ma w�osy jak Lady Godiva. - Poniewa� jeste� spowita w tytanow� szat�, b�d� ci� zwa� Brunhild�, najdro�sza. - I z�o�y� ceremonialny uk�on. Helva zachichota�a i rozpocz�a stosown� do sytuacji ari�, kiedy zg�osi�a si� Spica - planeta, ku kt�rej zmierzali. - Co to za ryki, do cholery ? Kim jeste�cie ? Je�li nie z Sekcji Medycznej, to zmykajcie st�d. Mamy epidemi� i nikogo nie przyjmujemy. - To tylko �piewa� m�j statek. Tu JH-834 z Planet Centralnych, mamy dla was szczepionk�. Podajcie nam koordynaty do l�dowania. - S t a t e k, kt�ry �piewa ? - I to najlepiej w ca�ym poznanym Kosmosie. Jakie� specjalne �yczenia ? JH-834 dostarczy� szczepionk�, ale ju� bez �adnych arii, po czym natychmiast otrzyma� polecenie udania si� na Leviticus IV. Kiedy tam dotarli okaza�o si�, �e wyprzedzi�a ich plotka i Jennan by� zmuszony broni� dziewiczego honoru swojego statku. - Chyba przestan� �piewa� - b�kn�a ze skruch� Helva, po raz trzeci w ci�gu tygodnia opatruj�c jego podbite oko. - W �adnym wypadku - zaprotestowa� Jennan przez zaci�ni�te z�by. - Nawet je�li mia�bym si� bi� ze wszystkimi st�d a� do G�owy Konia, to b�dziemy statkiem, kt�ry �piewa. Od chwili, gdy "statek, kt�ry �piewa" rozprawi� si� w Ma�ym Ob�oku Magellana z niewielkim, ale gro�nym gangiem przemytnik�w narkotyk�w, tytu� ten sta� si� ponad wszelk� w�tpliwo�� oznak� szacunku. W doskonale poinformowanej Centrali zacz�to zwraca� na JH-834 szczeg�ln� uwag�. Pierwszorz�dny zesp� stawa� si� coraz bardziej zgrany. Po tym wydarzeniu r�wnie� oni zacz�li si� za taki uwa�a�. - Ze wszystkich obrzydliwych rzeczy w ca�ym Wszech�wiecie najbardziej nienawidz� uzale�nienia od narkotyk�w - stwierdzi� Jennan, kiedy znajdowali si� ju� w drodze do bazy. - Ludzie i bez tego wystarczaj�co szybko trafiaj� do piek�a. - Czy w�a�nie dlatego wst�pi�e� do S�u�by ? �eby zagrodzi� im drog� ? - Jestem pewien, �e znasz moj� odpowied� na to pytanie. - Owszem, okraszon� ca�� mas� kwiecistych ozdobnik�w. "Sk�oni�a mnie do tego duma z rodzinnej tradycji, bowiem ju� od czterech pokole� jeste�my czynnie zwi�zani ze S�u�b�", je�li wolno mi zacytowa� twoje w�asne s�owa. Jennan j�kn�� g�o�no. - By�em b a r d z o m�ody, kiedy to pisa�em, a ju� na pewno nie wiedzia�em wtedy, co to jest Ko�cowe Szkolenie. A kiedy ju� wiedzia�em, moja duma nie pozwoli�a mi si� podda� ... Jak ci wspomina�em, cz�sto odwiedza�em ojca na pok�adzie Silvii i wydaje mi si�, �e mog�a mnie mie� na oku jako ewentualnego nast�pc�, a to dlatego, �e od dzieci�stwa wch�ania�em ogromne dawki prozwiadowczej propagandy. Nie na darmo, bo od chwili, kiedy uko�czy�em siedem lat, nie potrafi�em sobie wyobrazi�, �e m�g�bym by� kim� innym. - Wzruszy� ramionami, jakby pot�piaj�c dzieci�c� determinacj�, kt�ra mog�a przynie�� owoce dopiero po ci�kiej pracy w p�niejszym wieku. - Ach, tak ? Zwiadowca Sahir Silan na JS-422 p�dz�cy nieustraszenie w g��b G�owy Konia ? Jennan postanowi� zignorowa� jej sarkazm. - Z t o b � mog�oby si� to uda�. Ale nie, mimo zach�t ze strony Silvii nawet w najdzikszych fantazjach nie my�la�em a� o takiej s�awie. Takie mrzonki wol� pozostawi� twojemu wygimnastykowanemu umys�owi. Liczy�em na znacznie skromniejszy wk�ad w histori� kosmosu. - Skromno�� ? - Raczej realizm. Wszystkie posterunki s� jednakowo wa�ne i tak dalej. - Dramatycznym gestem po�o�y� sobie d�o� na sercu. - �owca s�awy ! - powiedzia�a drwi�cym tonem Helva. - W twoich ustach to brzmi co najmniej dziwnie, m�j rozfantazjowany przyjacielu. Przynajmniej nie jestem zach�anny. Taki bohater jak m�j ojciec na Parsaei mo�e by� tylko jeden, ale i ja chcia�bym w jaki� spos�b zapisa� si� w pami�ci potomnych. Tak jak wszyscy zreszt�. Inaczej po co cokolwiek robi� i umiera� ? - Je�eli wolno mi sprostowa� kilka do�� istotnych fakt�w, to tw�j ojciec zmar� w drodze powrotnej z Parsaei, wi�c nie zd��y� si� dowiedzie� o tym, �e zosta� bohaterem. Powstrzyma� gro�n� epidemi�, dzi�ki czemu nie dosz�o do ewakuacji tamtejszej kolonii, co w p�niejszym czasie pozwoli�o odkry� wspania�e, lecznicze w�a�ciwo�ci planety. O tym wszystkim nie mia� najmniejszego poj�cia. - Ale j a mam - odpar� cicho Jennan. Helva natychmiast po�a�owa�a swoich ostrych s��w. Wiedzia�a doskonale, jak mocno Jennan by� zwi�zany ze swoim ojcem. W informacji, jak� dostarczono jej na jego temat znajdowa�o si� stwierdzenie, �e usi�owa� nada� sens �mierci ojca ��cz�c j� z nieoczekiwanym i pozytywnym zako�czeniem Sprawy Parsaei. - Fakty to nie ludzie, Helvo. M�j ojciec by� cz�owiekiem i ja r�wnie� nim jestem. Ty zreszt� te�. Sprawd�, �e w�r�d tych wszystkich pod��czonych do ciebie drut�w znajduje si�, co prawda nie do ko�ca rozwini�te, ale mimo to prawdziwe, ludzkie serce ! - Przepraszam ci�, Jennan. Zawaha� si� przez chwil�, po czym uni�s� na znak zgody obie d�onie i poklepa� j� z uczuciem po pancerzu. - Je�li kiedy� dadz� nam wreszcie troch� czasu, spr�bujemy skoczy� do G�owy Konia, co? Jak to si� cz�sto zdarza�o, nie min�a nawet godzina, kiedy otrzymali polecenie zmiany kursu, jednak nie w kierunku G�owy Konia, lecz do niedawna skolonizowanego uk�adu o dw�ch nadaj�cych si� do zamieszkania planetach, jednej tropikalnej, a drugiej lodowcowej. S�o�ce, kt�remu nadano nazw� Ravel, nagle wesz�o w niestabiln� faz�. Analiza widma wykazywa�a obecno�� linii absorpcyjnych przesuni�tych wyra�nie w kierunku fioletu, co �wiadczy�o o raptownym rozszerzaniu si� zewn�trznej pow�oki. Wzrost temperatury gwiazdy spowodowa� ju� konieczno�� ewakuacji bli�szej planety, Daphnis, ale wszystko wskazywa�o na to, �e wybuchaj�ce s�o�ce poch�onie tak�e Chloe. Wszystkie znajduj�ce si� w tym rejonie przestrzeni statki mia�y natychmiast zg�osi� si� do Sztabu Awaryjnego na Chloe w celu wzi�cia udzia�u w ewakuacji pozosta�ych kolonist�w. Uczyni� tak r�wnie� JH-834 i zosta� skierowany w odleg�e rejony planety, by zabra� stamt�d rozproszonych na znacznym obszarze osadnik�w, kt�rzy zdawali si� nie docenia� powagi sytuacji. Istotnie, Chloe od pocz�tku swego istnienia po raz pierwszy cieszy�a si� temperaturami powy�ej zera, a poniewa� wielu kolonist�w by�o religijnymi fanatykami, kt�rzy osiedlili si� na surowej planecie po to, �eby m�c przez reszt� �ycia odda� si� pobo�nym rozwa�aniom, nag�e ocieplenie klimatu byli sk�onni przypisywa� zupe�nie innym powodom ni� wybuch gwiazdy. Jennan musia� po�wi�ci� tak du�o czasu na obalanie demagogicznych argument�w, �e kiedy wreszcie wyruszyli w drog� do czwartego i zarazem ostatniego osiedla, mieli ju� bardzo powa�ne op�nienie. Helva przelecia�a nad pasmem wysokich, poszarpanych szczyt�w, chroni�cych jeszcze niedawno dolin� przed szalej�cymi zamieciami, a teraz przed coraz bardziej daj�cym si� we znaki upa�em. W chwili, gdy wyl�dowa�a, otoczone postrz�pion� koron� fioletowe s�o�ce zacz�o rozja�nia� swoim blaskiem pogr��on� dot�d w mroku dolin�. - Niech �api� szczoteczki do z�b�w i wskakuj� na pok�ad - poradzi�a Helva. - Sztab ka�e nam si� po�pieszy�. - Same kobiety - zauwa�y� ze zdumieniem Jennan wychodz�c na spotkanie oczekuj�cych na niego osadnik�w. - Chyba, �e tutaj nawet m�czy�ni nosz� futrzane sp�dnice. - Wi�c je oczaruj, ale ogranicz si� do niezb�dnego minimum. I w��cz interkom. Jennan rozpocz�� z u�miechem swoj� przemow�, ale zar�wno pow�d jego przybycia, jak i autentyczno�� pe�nomocnictw nie wyda�y si� przekonywaj�ce. J�kn�� w duchu, gdy sprawuj�ca zwierzchno�� nad ma�� spo�eczno�ci� matrona powt�rzy�a znane mu ju� z innych miejsc argumenty. - Wielebna matko, chwilowo nast�pi�o prze�adowanie uk�adu dystrybucji modlitw, a co do s�o�ca, to ono lada chwila rozleci si� z wielkim "bum". Mam was zabra� do portu kosmicznego w Rosary ... - Do tej Sodomy? - zatrz�s�a si� z oburzeniem pe�na godno�ci niewiasta. - Dzi�kujemy za ostrze�enie, ale nie mamy zamiaru porzuci� naszego klasztoru i przenie�� si� do tego wyst�pnego miasta. Teraz musimy powr�ci� do naszych porannych medytacji, kt�re zosta�y przerwane ... - Zostan� przerwane na znacznie d�u�ej, kiedy s�o�ce zacznie was przypieka�. Musicie ze mn� odlecie� - stwierdzi� kategorycznie Jennan. Helva postanowi�a w��czy� si� do rozmowy maj�c nadziej�, �e mo�e kobiecy g�os oka�e si� bardziej przekonywaj�cy od m�skiego uroku Jennana. - Madame ... - Kto to? - wykrzykn�a z przestrachem zakonnica, rozgl�daj�c si� w poszukiwaniu �r�d�a bezcielesnego g�osu. - Ja, statek. Nazywam si� Helva. Gwarantuj� wam, �e mo�ecie bezpiecznie wej�� na m�j pok�ad i �e nic wam si� nie stanie, mimo blisko�ci m�czyzny. B�d� was strzeg�a i odwioz� was bezpiecznie do przygotowanego dla was miejsca. Matrona zajrza�a ostro�nie do otwartej �luzy. - Wierz�, �e pa�skie pe�nomocnictwa s� prawdziwe, m�ody cz�owieku, bo tylko Planety Centralne maj� prawo u�ywa� takich statk�w. Mimo to nadal twierdz�, �e nie grozi nam �adne niebezpiecze�stwo. - Temperatura w Rosary wynosi w tej chwili 99 stopni - powiedzia�a Helva. - W chwili, kiedy promienie s�o�ca dotr� do dna doliny, tutaj r�wnie� tyle b�dzie, a do ko�ca dnia nawet 180. Z tego, co widz�, wasze domy s� zbudowane z drewna i uszczelnione suchym mchem ; powinny zapali� si� oko�o po�udnia. Nad poszarpanymi szczytami pojawi�y si� pierwsze, ogniste j�zyki. Temperatura momentalnie si� podnios�a i niekt�re z zaniepokojonych, zbitych w ciasn� gromad� kobiet rozchyli�y ko�nierze swych futrzanych kurtek. - Jennan, nie mamy ju� czasu - powiedzia�a spokojnie Helva. - Nie mog� ich tak zostawi�. Niekt�re maj� zaledwie po kilkana�cie lat. - I s� dosy� �adne. Nie dziwi� si�, �e ona nie chce wpu�ci� ich do ciebie na pok�ad. - Helva ! - Niech si� dzieje wola Pana - o�wiadczy�a dostojnym tonem matrona i ruszy�a w kierunku zabudowa� wzd�u� szpaleru szepcz�cych nerwowo mi�dzy sob� podopiecznych. - Nawet je�eli to oznacza �mier� w p�omieniach ? - krzykn�� za ni� Jennan. - Ich prawo, je�li chc� zosta� m�czennikami - zauwa�y�a beznami�tnie Helva. - Teraz ju� n a p r a w d � musimy si� �pieszy�. - Jak mog� st�d odlecie� ? - Przypomnia�e� sobie o Parsaei ? - zapyta�a z sarkazmem Helva, kiedy zrobi� krok naprz�d, by chwyci� jedn� z kobiet. - Nie dasz rady zaci�gn�� ich wszystkich na pok�ad, a poza tym, nie mamy na to czasu. Wsiadaj, Jennan, albo poskar�� si� na ciebie w najbli�szym raporcie. - One wszystkie zgin� ... - wymamrota� zrozpaczony Jennan odwracaj�c si� z oci�ganiem w stron� trapu. - Bardziej nie mo�esz ju� ryzykowa� - powiedzia�a wsp�czuj�cym tonem Helva. - I tak ledwo zd��ymy. Otrzyma�am informacj�, �e nast�pi�o znaczne przy�pieszenie tempa przemiany. Jennan by� ju� w �luzie, kiedy jedna z m�odszych dziewcz�t wyrwa�a si� z krzykiem z grupy i pop�dzi�a w kierunku zamykaj�cych si� drzwi. W u�amek sekundy p�niej uczyni�y to pozosta�e t�ocz�c si� w w�skim wej�ciu i ca�kowicie je blokuj�c. Kiedy wreszcie jako� si� przepchn�y, okaza�o si�, �e we wn�trzu statku jest zbyt ma�o miejsca i trzy z nich b�d� musia�y zosta� z Jennanem w �luzie. Rozda� im po�piesznie skafandry, trac�c cenne chwile na to, by wyt�umaczy�, �e musz� je za�o�y�, bowiem w �luzie nie ma urz�dze� ch�odz�cych ani instalacji tlenowej. - Nie zd��ymy - stwierdzi�a ponuro Helva. - Stracili�my osiemna�cie minut, jestem prze�adowana, a powinnam rozwin�� maksymaln� pr�dko��, �eby uciec przed fal� ciepln�. - Dasz rad� si� unie�� ? Jeste�my ju� w kombinezonach. - Unie�� ? Owszem - odpar�a w�a�nie to czyni�c. - Gorzej b�dzie z ucieczk�. Obejmuj�cy mocno kobiety Jennan czu� wyra�nie, z jakim trudem statek wznosi si� w g�r�. Helva bezlito�nie utrzymywa�a ci�g tak d�ugo, jak tylko mog�a, cho� ogromne przeci��enie niemal wgniot�o jej pasa�erki w pod�og� zabijaj�c dwie na miejscu. Chodzi�o o to, �eby ocali� tyle z nich, ile tylko si� uda. Jedyn� osob�, o kt�r� si� troszczy�a, by� Jennan, a teraz w�a�nie potwornie si� o niego ba�a. Pozbawiona powietrza, nie ch�odzona, chroniona zaledwie jedn� warstw� metalu �luza wcale nie stanowi�a bezpiecznego schronienia dla znajduj�cych si� tam ludzi, nawet wtedy, gdy mieli na sobie skafandry. Tym bardziej �e by�y to standardowe modele, nie przystosowane do tak wysokich temperatur jak te, kt�rym teraz musia�y stawi� czo�a. Helva gna�a przed siebie z maksymaln� szybko�ci�, na jak� by�o j� sta�, lecz mimo to fala nieprawdopodobnego gor�ca, rozbiegaj�ca si� we wszystkie strony od eksploduj�cej gwiazdy, dopad�a j� w p� drogi od ocalenia. Nie zwraca�a uwagi na rozlegaj�ce si� w kabinie krzyki, j�ki, zawodzenia i modlitwy, nas�uchuj�c jedynie um�czonego oddechu Jennana, ostrzegawczego pisku jego przeci��onego skafandra i wycia pracuj�cego na najwy�szych obrotach systemu ch�odz�cego. Kompletnie bezsilna s�ysza�a histeryczne wrzaski trzech kobiet wij�cych si� w potwornym upale. Jennan usi�owa� je bezskutecznie uspokoi�, t�umacz�c, �e ju� niebawem b�d� bezpieczne, je�li tylko zachowaj� spok�j i wytrzymaj� jeszcze troch�. Oszala�e z b�lu i przera�enia zaatakowa�y go. Jedna z machaj�cych na o�lep r�k zapl�ta�a si� w przewody doprowadzaj�ce do skafandra energi� z przytroczonego do grzbietu plecaka. Jedno, drugie szarpni�cie i os�abione dzia�aniem wysokiej temperatury po��czenie zosta�o zerwane. Dysponuj�ca tak ogromn� moc� Helva by�a zupe�nie bezradna. Patrzy�a, jak Jennan rozpaczliwie walczy o oddech, jak b�agalnie zwraca g�ow� w j e j stron�, a potem umiera. Jedynie stalowe wi�zy nabytych podczas lat treningu uwarunkowa� powstrzyma�y j� przed nag�� zmian� kursu o sto osiemdziesi�t stopni i rzuceniem si� w samo serce eksploduj�cego s�o�ca. Ot�pia�a dotar�a do ratunkowego konwoju i pos�usznie przekaza�a swych wycie�czonych pasa�er�w na pok�ad czekaj�cego na nich statku. - Zachowam cia�o mojego zwiadowcy i udam si� do najbli�szej bazy, �eby je pochowa� - poinformowa�a bezd�wi�cznym g�osem Central�. - Otrzymasz eskort� - nadesz�a odpowied�. - Nie potrzebuj� jej. - Eskorta zosta�a ju� wyznaczona, XH-834. By�a tak zaszokowana tym, �e inicja� Jennana zosta� ju� wymazany z jej nazwy, �e nawet nie zaprotestowa�a. Pogr��ona w ca�kowitym odr�twieniu unosi�a si� w pobli�u konwoju do chwili, kiedy na jej ekranach pojawi�y si� smuk�e sylwetki dw�ch bli�niaczych jednostek p�dz�cych w kierunku bazy z bynajmniej nie pogrzebow� pr�dko�ci�. - 834 ? Statek, kt�ry �piewa ? - Ju� nie. - Tw�j zwiadowca mia� na imi� Jennan. - Nie mam ochoty rozmawia�. - Jestem 422. - Silvia ? - Silvia umar�a dawno temu. Teraz nazywam si� MS - odpar� szorstko statek. - Ten drugi to AH-640, ale Henry nie s�ucha naszej rozmowy. To dobrze, bo na pewno nie zrozumia�by, gdyby� zdecydowa�a si� uciec. - Uciec ? - Na d�wi�k tego s�owa Helva otrz�sn�a si� cz�ciowo z apatii. - Tak. Jeste� m�oda. Masz energii na wiele lat. Mo�esz zrezygnowa�, to ju� si� zdarza�o. 732 uciek� dwadzie�cia lat temu, kiedy jego zwiadowca zgin�� podczas wyprawy do bia�ego kar�a. Od tej pory nigdzie go nie widziano. - Nigdy nie s�ysza�am o ucieczkach. - Bo w�a�nie przeciwko nim jeste�my uwarunkowani. Na pewno nie powiedziano by ci o tym w szkole, kochanie. - Mam z�ama� uwarunkowanie ? - wykrzykn�a Helva przepojonym b�lem g�osem, my�l�c jednocze�nie z ut�sknieniem o bia�ym, w�ciekle gor�cym sercu s�o�ca, kt�re niedawno widzia�a. - Nie wydaje mi si�, �eby by�o to teraz dla ciebie trudne - odpar� �agodnie 422. - Gwiazdy czekaj�. - Sama ? - zapyta�a Helva z g��bi zbola�ego serca. - Sama ! Sama wobec przestrzeni i czasu. Nawet G�owa Konia nie b�dzie wystarczaj�co daleko, �eby j� zniech�ci�. Sama wobec stu lat �ycia wspomnieniami ... i niczym wi�cej. - Czy Parsaea by�a tego warta ? - zapyta�a cicho 422. - Parsaea ? - powt�rzy� z zaskoczeniem. - Jego ojciec ? Tak. Znale�li�my si� tam wtedy, kiedy byli�my potrzebni. Podobnie jak ty ... i jego syn ... na Chloe. Dok�adnie wtedy, kiedy powinni�cie. Najgorsze przest�pstwo pope�nisz, je�eli nie wiesz, gdzie ci� potrzebuj� i nie ma ci� tam. - Ale ja potrzebuj� j e g o - szepn�a rozpaczliwie Helva. - Kto zatroszczy si� o m o j e potrzeby ? ... - 834, Centrala czeka na tw�j raport - przerwa� 422 trwaj�ce ca�y dzie�, wype�nione po�piesznym lotem milczenie. - W bazie na Regulusie oczekuje na ciebie nowy zwiadowca. Masz tam si� natychmiast skierowa�. - Nowy zwiadowca ? - Z ca�� pewno�ci� nie tego teraz potrzebowa�a ... Namiastka, usi�uj�ca bez powodzenia wype�ni� pozostawion� przez Jennana pustk�. Przecie� jej kad�ub nie zd��y� jeszcze dobrze wystygn�� po ucieczce z Chloe ! Ukryty g��boko w pod�wiadomo�ci atawizm nakazywa� jej rozpacza� po utracie Jennana. - Och, �aden z nich w gruncie rzeczy nie jest z�y, pod warunkiem, �e t y jeste� dobrym statkiem - zauwa�y� filozoficznie 422. - Poza tym w�a�nie tego potrzebujesz. Im pr�dzej, tym lepiej. - Powiedzia�a� im, �e nie uciekn�, prawda ? - zapyta�a Helva. - Twoja szansa ju� min�a, podobnie jak moja po Parsaei, a wcze�niej po Glen Arthur i Betelguezie. - Jeste�my wszyscy tak uwarunkowani, zgadza si� ? Po prostu n i e m o � e m y uciec. Ty tylko mnie sprawdza�a�. - Takie mia�am rozkazy. Nawet Departament Psychologii nie wie, dlaczego czasem jednak zdarzaj� si� ucieczki. Centrala bardzo si� o ciebie martwi�a, zreszt� podobnie jak my, inne statki. Sama poprosi�am, �eby ci towarzyszy�. Ja ... nie chc� straci� was oboje ... Znajduj�ca si� na dnie rozpaczy Helva poczu�a wyra�ny przyp�yw wdzi�czno�ci za szorstkie wsp�czucie Silvii. - Wszyscy ju� przez to przeszli�my, Helvo. Wiem, �e to �adna pociecha, ale gdyby�my nie potrafili z�y� si� z naszymi zwiadowcami, byliby�my tylko maszynami, kt�re nauczono m�wi�. Helva spojrza�a na nieruchome, spowite ca�unem cia�o Jennana i niemal us�ysza�a echo jego mocnego g�osu. - Nie mog�am mu pom�c ! - krzykn�a z g��bi duszy. - Wiem, kochanie, wiem ... - wyszepta� delikatnie 422. Trzy statki p�dzi�y bez s�owa w kierunku wielkiej bazy Planet Centralnych na Regulusie. Helva przerwa�a milczenie, by przyj�� instrukcje w sprawie l�dowania i oficjalne wyrazy wsp�czucia. Wszystkie trzy wyl�dowa�y jednocze�nie przy skraju lasu, gdzie ogromne, b��kitne drzewa trzyma�y stra� przy �pi�cych wiecznym snem na niewielkim cmentarzu S�u�by. Ca�a za�oga bazy ustawi�a si� w szpaler biegn�cy od trapu Helvy a� do przygotowanego pod gr�b miejsca. Na jej pok�ad wesz�a honorowa eskorta. Okryte ciemnogranatow�, usian� gwiazdami flag� cia�o Jennana zosta�o u�o�one na niskim w�zku i wywiezione na zewn�trz, a potem dalej, wzd�u� szpaleru, na cmentarz. Helva patrzy�a, jak znika za �ywym murem ludzi odprowadzaj�cych zwiadowc� na miejsce ostatniego spoczynku. A potem, kiedy przebrzmia�y proste s�owa mowy pogrzebowej i gdy klucz samolot�w zanurkowa� nad otwart� mogi��, odnalaz�a w sobie g�os na ostatnie, samotne po�egnanie. Z pocz�tku delikatne i ledwo s�yszalne, a potem coraz pot�niejsze, pop�yn�y d�wi�ki starodawnej pie�ni smutku i rozpaczy, aby wreszcie osi�gn�� takie nat�enie, �e nawet czarna przestrze� odpowiedzia�a echem na t� pie��, kt�r� �piewa� statek. Prze�o�y� Arkadiusz Nakoniecznik ANNE MCCAFREY Po bardzo d�ugiej przerwie przypominamy Pa�stwu s�ynn� ameryka�sk� pisark� zamieszka�� na sta�e w Irlandii (gdzie arty�ci zwolnieni s� od podatk�w). Urodzona w 1926 r., Anne McCaffrey uprawia zawodowo pisarstwo od 1960 r. Przez fan�w SF nazywana jest Dragonlady na cze�� swej najs�ynniejszej serii powie�ciowej "Je�d�cy smok�w" (pierwsz� cz�� cyklu drukowali�my w "Fantastyce" nr 8-9/84). Opowiadanie, kt�re obecnie przedstawiamy, uwa�ane jest zar�wno przez autork�, jak i licznych mi�o�nik�w SF za najwybitniejsze osi�gni�cie w ca�ym jej dorobku. D.M.