13897

Szczegóły
Tytuł 13897
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

13897 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 13897 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

13897 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Zofia Kossak ztota cuoLno�� Instytut Wydawniczy PAX Warszawa 1987 II ,| �h\ Anna Bugnon-Rosset, Witold Szatkowski Warszawa 1947 Opracowanie graficzne Ewa Mickiewicz Redaktor wznowienia Renata Lacheta Redaktor techniczny Ewa Marsza� Korektorzy Hanna Dyszkiewicz Krystyna Ksi�uk Tom pierwszy w Zabrzu KR INW. ISBN 83-211-0801-6 Rozdzia� pierwszy Hic Mulier Sebastian Pielsz z Czarnego Potoku i stryj jego Hermolaus Pielsz z Lipowca, obaj piecz�tuj�cy si� klejnotem staro�ytnym Nabra, jechali w milczeniu, ca�� baczno�� skierowuj�c na strom� �cie�k� g�rsk�, kt�r� zje�d�ali w dolin�. Okr�g�e, chybotliwe kamienie osuwa�y si� spod kopyt ko�skich z weso�ym szelestem i wyprzedza�y ich w d�. W lesie, zasklepionym zwarto ponad �cie�k�, le�a�a upalna cicho�� i wo� rozgrzanej jedliny. Powy�ej, w g��bi zbyrcza�y cienko, sennie dzwonki owiec. Pop�dliwy �oskot niewidzialnego jeszcze na dnie doliny potoku rwa� si� jak gdyby na przek�r tej u�pionej ciszy, drwi� z niej i szydzi� w nieustaj�cej, rze�kiej ruchliwo�ci. Gdy je�d�cy zjechali ku niemu, konie zanurzy�y z rozkosz� mi�kkie, ostro�ne pyski w �wie�� chy�o�� nurtu. Gniewna o byle co woda zgarn�a si� u kolan podjezdk�w w bryzy, warkocze, koronki, podnios�a, si�g�a spieniona ku piersiom. Her-molausowy szpak grzeba� uczenie praw� nog� wod�, badaj�c dno, czy do�� twarde, aby si� po�o�y�, czym oburzony stary szlachcic �gn�� go pi�tami w brzuch i wyjecha� co �ywo z wody. Jechali dalej. Stryj Hermolaus wielk� ga��zi� leszczynow� ogania� siebie i podjezdka od b�k�w, srodze dokuczliwych w s�o�cu, pogl�daj�c raz po raz na zamy�lonego towarzysza. � Zajed�wa do Olszanki skonwinkowa� s�siada na zjazd � zauwa�y�, gdy droga rozszerzy�a si� na tyle, �e mogli jecha� obok siebie. � Dy� uwiadomili go pewnikiem. Pacho�ek kurend� obwozi�... � Pacho�ek m�g� �acno przepomnie�, jak to si� po�lednim razem zdarzy�o z Rogowskim. � Skoro nas nie przepomnia�, to i Olszanki, kt�ra jest po drodze... � A licho go wie. na gamonia patrzy�... Zajedziewa � zdecydowa�. Lubi� zaje�d�a� do s�siad�w, w przeciwie�stwie do bratanka, kt�ry by� odludek i pos�pnik. � Sp�niwa si� � pr�bowa� oponowa� ten�e. .�..� �'" �'�-':..'; '' , .-.'..'� .�;'.'.:.' � Boga� tam! I tak przyjdzie przenocowa� w grodzie. Rozweselony nadziej� bliskiej pogaw�dki stryj poprawi� si� na siodle i machaj�c zamaszy�cie ga��zi�, niby zielonym proporcem, za�piewa� na ca�e gard�o, nie bacz�c na z�y humor towarzysza: Oj, niesie mnie, niesie Konik do Teresie; Kieby do Jagusie. Nie chcia�oby mu si�... W prawo doliny odesz�a dr�ka kamienista. Skr�cili w ni� i po paru pacierzach stan�li przed obej�ciem s�siada, pana Macieja Dru�yny, dzier�awcy Olszanki i Chro�lic. Folwarczek by� ma�y, do stoku wzg�rza jak jask�cze gniazdo przylepiony, lecz przed nim. w dolinie, roztacza�y si� szmaragdowym kobiercem pi�kne naddunajeckie ��gi, zwane biesiadami. Smolisty cz�stok� broni� obej�cia od nied�wiedzia lub innych nieproszonych go�ci z g�r. Kryta brama otwarta by�a szeroko, ukazuj�c w g��bi dziedzi�ca dw�r niewielki, z tyln� �cian� spadzist�, gontem do samej ziemi obit�, jak to na Podg�rzu bywa�o we zwyczaju. Pod stromym, g��boko wykapionym dachem mie�ci� si� razem dw�r, dojnik i spichlerz. Ma�y drewniany lamusik, gankiem wko�o opleciony, wznosi� si� o par� krok�w. Im� pan Maciej Dru�yna, w zgrzebnym letnim �upanie, podni�s� si� na widok go�ci z �awy stoj�cej przed domem, ha�a�liwie a serdecznie ich witaj�c. By� za�ywny, dobrej tuszy, rumianego lica. Z dojnika wybieg� w�odarz, by potrzyma� konie. � A przeprowadzaj, bracie, p�ki nie obeschn� ca�kiem � upomina� starszy Pielsz podci�gaj�c do g�ry strzemiona. Weszli z gospodarzem do izby du�ej, niskiej, do�� ciemnej, bo zapstrzone przez setki pokole� muszych b�ony ma�o przepuszcza�y �wiat�a. W izbie panowa� zaduch st�chlizny, kwa�nej ��tycy i sk�r baranich, susz�cych si� u pu�apu. St� surowy na koz�ach i �awy sta�y po�rodku. � Jak to u wdowca � ekskuzowa� si� gospodarz sadzaj�c go�ci i z trudem otwieraj�c okno. � Ani komu och�do�y� mieszkania, ani przy�adzi�; zwyk�a mizeria cz�eka samotnego... W Chro�licy jest nieco przystojniej... Do Olszanki jeno na sianokos zje�d�am, to i gospodyni tu nie trzymam. Brudny pacho�ek wni�s� gliniany dzban piwa i kubki cynowe. � Jedziecie z nami, s�siedzie, na zjazd? � zapyta� stryj riermolaus. � Do Lus�awic? � Ano. Najpierwszej wagi materie: wyb�r delegat�w na synod do Hoszczy, zwo�any po ca�ej Rzeczypospolitej gwoli uzgodnienia dyferencyj pryncypialnych wiary... � Pisa� mi. owszem, Taszycki, ale siana trza pilnowa�... a do Lus�awic szmat drogi � rzek� pan Maciej skrobi�c si� w g�ow� z zak�opotaniem. � Dobre lato� siano? � Chwali� Pana Boga, niczego. � Z�ote jab�ko ta Olszanka � zauwa�y� Hermolaus Pielsz spogl�daj�c przez otwarte okno ku ��gom, na kt�rych rohacze, czyli ostrowie z sianem, sta�y tak g�sto jak gwiazdy na sierpniowym niebie, i westchn�� mimo woli, wspomniawszy skaliste zbocza swoich g�rskich p�l. � Si�a bierze klasztor czynszu z wa�ci? � Si�a � skrzywi� si� pan Maciej. � Dwadzie�cia czerwonych z�otych! A sery! A len! A we�na! A struny!... Trudno zliczy�! Wszak�e � u�miechn�� si� sponad kufla, przymru�aj�c oko � trza wyzna�, �em od o�miu lat ni grosza nie da�, czy to w grzywnie, czy te� in natura... � Ej�e? I uchodzi? � zadziwi� si� starszy Pielsz. � Nie daj B�g � rzek� pobo�nie pan Maciej � bym ci�k� w�asn� krwawic� papie�nickie antychrystowe gniazdo wszetecz-ne zasila�. Za grzech bym to sobie najwi�kszy uwa�a�... Nie p�ac� im nic, i kwita. � Ze to mniszki nie skamrz�, bo� one zwyk�y swojego dopatrzy�. � Pozwy przysy�aj�, to i przysy�aj�; a ja nic! Pijcie, s�siedzie... � Przednie piwo, a ch�odne jak z lochu... � S�siad zbyt �askaw... Co tam dobrego mo�e by� u wdowca! Piwo ch�odne, bo w potoku beczk� trzymam... � Ze� si�, mo�ci dobrodzieju, miast na wdowie�stwo narzeka�. � Raj� mi jak�� wd�wk� w Dobrocieszy, ale trza wprz�d siano sprz�tn��, a dopiero na ogl�dziny pojecha�. � Co s�ycha� w grodzie nowego? � Osobliwie nic wielkiego, pr�cz �e Paryshazy, graf z w�gierskiej strony, gr�d i okolic� obes�a�; dziewka mu zbieg�a z m�ynarczykiem �adzis�awem. kt�ren do zb�jnik�w przysta�... � :���� �� :�� >v ��:-'': '� ::"3 Paryshazy karteluszami w grodzie proklamowa�, �e dwie kopy dukat�w da, kto by ich poj��. � Cude�ka wa�� prawisz! Urodzona dziewka z m�ynarczykiem zbieg�a? Quo modo? � Ninie ju� z band� harnasia Kwoczki w�druj�... G�osi� te� Paryshazy, by dziewk� odstawi�, zasi� owego nicponia. alias nebulona ko�mi w��czy� niemieszkaj�c, aby snad� w drodze nie zbieg�... � Kto ich tam pojmie na wierchach! � roze�mia� si� starszy Pielsz dopijaj�c piwa. � Komu w drog�, temu pora... Jedziesz s�siad z nami? � Siano w kopach, na burz� si� zbiera; muchy k��liwe jak gady... � t�umaczy� si� k�opotliwie gospodarz. � Deliberacje wa�ne maj� by�. od kt�rych uchyla� si� nie godzi � odezwa� si� z naciskiem milcz�cy dotychczas Sebastian. � Uradzicie beze mnie, mili bracia! Akcept z g�ry daj�... Za powszechno�ci�... Co tam m�j mizerny g�os! � Jezdni jakowi� jad� � rzek� nagle stryj Hermolaus nas�uchuj�c, gdy wylenia�y niedopiesek gospodarza zerwa� si� z progu, szczekaj�c. � Kto by za� jecha�? Nied�wied� mo�e pop�oszy� trzod� na hali... � Ej�e. tu jad�, i kup�! Porwali si� wszyscy trzej z miejsca na ganek, patrz�c uwa�nie ku drodze, na kt�rej st�oczona gromada konnych sun�a szparko ku wrotom, nie bacz�c na ostre wyboje i jamy. Przodem, na t�gim podjezdku wali�a wysoka posta� w fa�dzistych. szerokich szatach. � Bia�og�owa! � wykrzykn�� pan Dru�yna ze zdumieniem. � Opacicha! Krzywul� macha ku swoim! Jak mi chwa�a zboru mi�a! Abbatissa s�decka zje�d�a do wa�ci w go�cin�!..! � Bartoszek! Bram� zawiera�! � krzykn�� gospodarz. � Ju�ci, �e ona! Do diab�a! � Nie z amicycji chyba one odwiedziny, bo si�a pacho�k�w za ni�... � Bram� �ywo zawiera�, niezgu�y! � wrzeszcza� pan Maciej. Dobry by� rozkaz, ale za p�no wydany. Dw�ch jezdnych wyprzedzi�o jad�c� niewiast� i stan�o gro�nie we wrotach. W�odarz ust�pi�, stropiony. Dwaj ugnojeni rataje wyjrzeli ostro�nie z chlewa, dojarki wyskoczy�y z czeladnej, rozdziawiaj�c g�by ciekawie. Strze�on� przez jezdnych bram� wj'echa�a na dziedziniec wysoka ksieni konwentu s�deckiego �wi�tej Kingi, jejmo�� Hal�bieta Bia�ow�dzka. Pod sobolowym ko�pa-10 kiem bia�y miesi�c zakonnego r�bka o�wieca� twarz jej, such� i w�adcz�. Z�ocisty pastora� trzyma�a w r�ku jak bu�aw�. Za ni� zaroi�o si� podw�rze od dwudziestu paru je�d�c�w. Odziani w p��tnianki i lejbiki zgrzebne, uzbrojeni w t�gie dr�gi, pastuchy j poganiacze, rataje klasztorni, ch�opcy ogrodowi i kuchciki siedzieli oklep na szkapach roboczych. Kryj�c wstydliwie liczka zas�onami, dwie m�ode siostrzyczki �ciska�y pi�tami podjez-dki. tu� za ksieni�. Ona za� zsiad�a ju� z konia i sz�a wprost na ganek, szturchaj�c w ziemi� krzywul�. Przenikliwe, dumne oczy wbija�a w stoj�cych pan�w. Acz niech�tnie, uchylili czapek ze wzgl�du na wiek jej i p�e�. � Kt�ry z waszmo�ci�w jest im� panem Dru�yn�, arenda-torem moim? � zapyta�a twardym g�osem. � Ja, do us�ug. � Pan Maciej wysun�� si� poprz�d. Zmierzy�a go wzrokiem od st�p do g��w. � Wa�pan-e� dobry katolik? � Oj! � mrukn�� stryj Hermolaus. � Wierz� w Boga Wszechmocnego, Pana i Stw�rc� naszego � zacz�� pan Maciej czerwieniej�c jak burak. � Bez wykr�t�w! Kr�tko odpowiadaj wa��: katolik jeste� czy nie? � Nikomu nie winienem spowiedzi z mego sumienia � odpar� hardo. Stukn�a gro�nie pastora�em w ziemi�. � Winiene�, bo na klasztornej ziemi siedzisz, osiem lat czynszu nie p�ac�c! �eby lnu k�aczek, �eby jeden serek!... Nu�e, powiadaj! Katolik jeste� czy nie? Pan Maciej kr�ci� si� w miejscu jak piskorz. � A waszmo�ciowie kto? � zapyta�a ksieni nagle. Pielsze, herbu Nabra, chrystianie z ma�ego zboru braci polskiej � rzek� dobitnie Sebastian spogl�daj�c z pewn� pogard� na pana Macieja. � Kompany! On taki� sam. nurzaniec plugawy! �wi�ta Kingo, fundatorko! Dawno mi to powiadali, alem wiary da� nie chcia�a! Wieprz nieczysty! Judasz! Poganin sromotny! Ale klasztorna rola go nie brzydzi!... Do�� tego! Fora ze dwora! � Jak to? � zapyta� pan Maciej odzyskuj�c g�os. � Tak to! Precz ze dwora, bo kijem nap�dz�! � Na Boga, hamuj si� wa�pani � interweniowa� rozwa�nie Hermolaus Pielsz. � Zali przystoi bia�og�owie Bogu po�wi�conej manu armata wyst�powa�? � Przystoi temu zdrajcy klasztorny chleb darmo je��?! Do��, m�wi�: fora z folwarku! 11 � Obaczym � warkn�� pan Maciej. � Obaczym. a skoro! Zdrajca! Turek obrzyd�y! Nurzaniec! Osiem lat darmo siedzia� na takim folwarku! Samych biesiad�w b�dzie dziewi�� w��k! I jakich! Smakowice, nie biesiady! A taki Boga si� zapar�! Gad niewdzi�czny! Lucyperus! � Ej�e! Ej�e, moja imo��!... Na przemoc znajdzie si� przemoc! � Chwytaj przemocy, psi synu! I diabe�, tw�j kum, nie pomo�e!... Oto jest nowy dzier�awca... Mo�ci B�czek! Gdzie� wa�� jeste�? Nie zauwa�ony dotychczas przez nikogo wysun�� si� spomi�dzy koni skromny cz�owieczek o w�sach obwis�ych, o cienkim, stroskanym nosie i stan�� niepewnie w obwodzie. � Oto jest nowy dzier�awca, im� pan Makary B�czek z Wojakowej, kt�ren rzetelnie a uczciwie obowi�zuje si� p�aci�... � P� kopy czerwonych z�otych, dwadzie�cia i dwie miary lnu, dwie kopy ser�w, we�ny run�w dwana�cie i wi�zk� kiszek baranich na struny; po�ow� na �wi�ty Jan, po�ow� za� na Gody � wyrecytowa� jednym tchem pan B�czek. � Ko�ci swoje wa�� porachujesz raniej ni�li owe czynsze! � rykn�� pan Maciej, lecz ksieni tupn�wszy przerwa�a: � Nowego dzier�awc� wprowadzaj�c, intromisji de iure et de facto dokonywam, czego waszmo�ci�w bior� za �wiadk�w... � �wiadkami jeste�my jeno bezecnego gwa�tu nad. niewinnym � odpar� Hermolaus Pielsz. Zmierzy�a go pogardliwie. � Obejdzie si� bez asystencji waszmo�ci�w... Panie wo�ny! Wy�a��e odczytywa� akt!... Jeszcze skryciej przytajony dotychczas ni�li pan B�czek wysun�� si� z gromady wo�ny s�dowy, autentykowany, z pot�nym pergaminem piecz�ciami obci��onym w gar�ci, i stan�� za ksieni�, przy boku wielce trwo�liwego pana B�czka. Twarz gospodarza z czerwonej sta�a si� sina. � Do�� tych jase�ek! � wrzasn��. � D�ugom sobie nie folgowa� hamuj�c rankor z racjej wieku jejmo�ci!... Ja tu pan! Ko�ci po�ami�! Precz z folwarku, p�kim dobry!... � Ch�opcy! � zagrzmia�a jeszcze g�o�niej ksieni. � Wyp�dza� konie dzier�awcy! Rzeczy precz! Statki precz!... Mo�ci wo�ny, czytaj akt! � �Dokonywa si� na korzy�� urodzonego B�czka Maka-riusa" � zacz�� uroczystym g�osem, w�r�d straszliwej wrzawy, wo�ny. 12 � Gapy ko�lawe! Gud�aje! Niedojdy sobacze! � wrzeszcza� rozpaczliwie pan Maciej do swoich. � Nie da� si�! Stajnie zawrze�! Ko�y w gar�� i pra� psubrat�w!... Lecz dojarki uciek�y ju� z piskiem za bram�. W�odarz i oba rataje kr�cili si� do�� niemrawo, strwo�eni znaczn� przewag� naje�d�c�w. � Do dworu, panie B�czek! Zajmuj dom! Czytaj, mo�ci wo�ny! Czytaj!... � �Na mocy ferowanego wyroku w prze�wietnym s�dzie grodzkim s�deckim..." � Niedobrze co� z wa�ci�... Rewokuj chyba, rewokuj! � szepn�� Hermolaus Pielsz. � Olszanka piechot� nie chodzi... � A ju�ci, �e nie! � j�kn�� z �alem oprymowany, lecz widz�c weso�e b�yski w oczach starego zagryz� usta, cofaj�c si� w�ciek�y do dworu. Obaj Pielszowie z nim razem. Pacho�cy klasztorni ju� wywa�yli wrota stajni. G�got wystraszonych g�si rozdziera� powietrze. Otoczeni kup� napastnik�w rataje bronili mi�kko chlewu i lamusa. � Do dworu! � wo�a�a ksieni. � B�d� strzela�! � ostrzega� przez okno pan Maciej. � Strzelaj, synu antychrysta! Strzelaj, odmie�cze diabelski!... Do dworu, ch�opcy! Chlew p�niej! Mo�ci B�czek, trzymaj przodek! Siostro Otylio! Siostro Klemenso! Gdzie woda �wi�cona? �ywo! � Czelad� w ��kach!... Kr�cic� onegdaj da�em do kowala!... O rety! � rozpacza� bezsilnie pan Maciej. Drzwi ju� trzeszcza�y pod naporem ramion, cho� podpierali je we trzech ze wszystkich si�. P�k�y z trzaskiem. W wy�omie ukaza�a si� ksieni, dzier��ca silnie za ko�nierz sp�oszonego pana B�czka. Dygoc�ca z trwogi siostra Otylia podawa�a jej srebrne naczy�ko z wod� i kropid�o. Ksieni pu�ci�a pana B�czka, kt�ry oczekuj�c strza��w, przezornie pad� plackiem na ziemi�. � Exorciso te... � zacz�a pryskaj�c wod� �wi�con� do wn�ka. � Czytaj, mo�ci wo�ny! Czytaj! � �...Die Sabbathi post festum Sancti Joannis Baptistae, anno Domini millesimo sescentesimo tertio..." � Nie dopuszcz� kroku dalej! � krzycza� pan Maciej zastawiaj�c sob� drog�. � Nie pu�cisz, nurku plugawy?! � Trzasn�a go przez �eb krzywul�. Blady z gniewu natar� na ni� czekanem, lecz Hermolaus Pielsz wstrzyma� go wp� ciosu. � Na Boga, nie b�dziesz si� wa�� ze star� bab� bi�, bo �miech 13 p�jdzie po ca�ej Rzeczypospolitej, tym bardziej �e. zda mi si�, placu nie strzymamy... Nec Hercules... A to herod! Poddaj si� lepiej... � Czelad� w ��kach! Znik�d sukursu! � powtarza� nieszcz�nik. � Exorciso te in nomine Patris et Filii � ci�gn�a niezachwianie ksieni. � Czytaj, mo�ci wo�ny! Czytaj! Pan Hermolaus mia� s�uszno��: nie by�o co marzy� o obronie. Pacho�cy pl�drowali budynki, wytaszczaj�c za wrota wozy. statki, p�dz�c precz wszelk� �ywizn�. Wlaz�szy przez okno do s�siedniej izby, miotali z brz�kiem na dziedziniec cynowe kubki. Ratajowi Bogucie jucha w walce pu�ci�a si� z nosa i siostra Klemensa tamowa�a mu j� uczenie przy studni. � Ust�puj� przed jawnym gwa�tem � rzek� schryp�ym g�osem pan Maciej � wszak�e niemieszkaj�c jad� do s�du oblatowa� skarg� na terror tak nies�ychany i sprawiedliwo�� otrzymam... Porachujemy si� jeszcze! � pogrozi� imci B�czkowi, kt�ry podni�s� si� ju� z ziemi i sta� ko�o ksieni, a pod piorunuj�cym wzrokiem pana Dru�yny zwin�� si� jak w�gorz. � Oblatuj waszmo��, gdzie wola; najpr�dzej w piekle, gdzie na ci� czekaj� � odburkn�a ksieni. Wsparta na pastorale, sta�a na ganku wyprostowana, spokojna, zwyci�ska, patrz�c, jak w ponurym milczeniu siadali na konie i wyje�d�ali z podw�rza. W�odarz i obaj rataje sp�dzali chudob�, by j� do Chro�lic przeprowadzi�. Klasztorne pacho�ki raczy�y si� wyci�gni�tym z potoku piwem. Pan B�czek. nowy dzier�awca, obciera� pot z czo�a, nabieraj�c powoli otuchy. � .....distinctis actibus coram actis authenticis inscriptis..." � ko�czy� doczytywa� uroczy�cie wo�ny. Ot� dola! Ot� zmienne koleje fortuny! � biada� nieszcz�sny pan Maciej, gdy ujechali k�s drogi. � Cz�ek bezpieczny siedzia� z�a nie przypuszczaj�c, a oto bezdomnym zosta�! Nie darmo w zesz�� niedziel� kusy kocur mi si� �ni�!... Ale nie daruj� wied�mie! Reszt� substancji na s�dy strac�, a nie daruj� i swoje odbior�, jakem Dru�yna! � Skoro�. bracie, czynszu nie p�aci�, niewiele ci s�dy pomog�: formaliter to baba zrobi�a. � Pacho�k�w zbior� i temu hultajowi gnaty poprzetr�cam! Zata�czy ze mn� pan B�czek! Nie b�dzie si� d�ugo w mojej Olszance panoszy�! � �artujesz wa�� chyba; or�em nie Iza krzywdy swej do- 14 chodzi� � zauwa�y� sucho Sebastian, gay stryj Hermolaus mruga� filuternie okiem. Jejmo�� Dru�yna, zaperzony, zwr�ci� si� do milczka. __ Nie Iza dochodzi�? � sykn��. � Babie da� si� za �eb bra�? Ko�ci� mi stoi w gardle nasze bractwo! Bym mia� k�sek szabli w domu. a bodaj oszczepu, nie da�bym si� tak splantowa�! Czym si� broni�? Tym kijaszkiem, nawet nie okutym? Szabl� drewnian�?... A bodaj to wszyscy diabli! � Po�pieszajmy, bo burza idzie � przerwa� jego �ale starszy Pielsz. � A niechaj! A niechaj! Niech idzie! Niech pioruny spal� t� bab�. B�czka. Olszank�L. Tyle siana!... Moje siano! Zielone jak ruta! Deszczu nic widzia�o! A bodaj je woda zabra�a! � desperowa� nieboraczysko. Zjechali rysi� do promu. Od chmur nadci�gaj�cych rzeka widzia�a si� czarna, przepastna. Chlupota�a niespokojnie, t�uk�c drobnymi g�owami fal o dno promu, cich�a w nag�ym oczekiwaniu, to zn�w marszczy�a si� g�sto, gniewnie. Powietrze sta�o si� duszne, drog� lecia� rudy tuman. Przewo�nicy ci�gn�li spiesznie lin� ogl�daj�c si� z niepokojem na niebo. Je�d�cy ruszyli p�dem od brzegu do miasta i zanim lun�o, zd��yli zajecha� do gospody s�awetnego imci Dzi�cio�owskiego. znanej z przednich win i miod�w. Pe�no w niej by�o zawsze, tym bardziej �e gospodarz ma�o okazywa� si� czu�ym na r�nice wiary, co w owych czasach antagonizm�w religijnych rzadkim by�o fenomenem. Gdy panowie Pielszowie i pokrzywdzony tak srodze pan Maciej weszli do gospody, gwar w niej zwyk�y panowa� i �cisk. Na widok wchodz�cych podni�s� si� krewniak Pielsz�w z pobliskich Rog�w, podpisuj�cy si� Rogowski alias Pielsz de Rogi. i prosi� by przy nim usiedli. Obok pan Por�bski z Por�bki Wielkiej wraz ze swym patronem cz�stowali miodem �wiadk�w, pan�w braci szlachcic�w z Po�omi, rodu Czarny Jele�, kt�rzy nazajutrz �wiadczy� mieli w s�dzie, i� kmiecie wsp�dziedzica Por�bki, pana Chronowskiego, frivole et potenter ac \iolenter zaorali rol� nad Dunajcem, kt�r� pan Por�bski z dawna tenebat et possidebat. Panowie bracia ci�gn�li mi�d. kiwaj�c uprzejmie g�owami na uczone wywody patrona. Pan Niesobia K�pie�ski z Roj�wki podniesionym g�osem prawi� gor�co o ostatnim napadzie �ak�w na zb�r chrystia�ski w Krakowie. Audytorium sk�ada�o si� z samej braci polskiej, socynian�w, arian�w lub nurk�w, jak ich przezywali wrogowie � przeto s�uchano uwa�nie, postukuj�c kuflami na znak potwierdzenia. 15 � Oj. poczynaj� naciera� na naszych! � zauwa�y� Ro-gowski. � Z Konfederacji Warszawskiej ju� byle �ak si� natrz�sa. � I za psa jej nie maj�! � krzykn�� pan Dru�yna. � Panowie bracia! Otom jest �a�osny obiekt pomsty do nieba wo�aj�cej krzywdy. Opacicha konwentu, kt�ry na wieczny nasz wstyd bezpiecznie si� nad S�czem rozpo�ciera, zbrojn� r�k� najechawszy, wyrzuci�a mnie co ino z folwarku osiem lat dzier�awionego, za jedyne motivum podaj�c, �em nie katolik... � I �e� wa�� czynszu nie p�aci� � wtr�ci� p�g�osem Her-molaus Pielsz. � To do rzeczy nie nale�y... sprawa personalna, prywatna... Zajechawszy kup�, pyta mnie obces: Wa�pan-e� katolik? � Chrystianin � odpar�em z dum�... A ona na to: Wyno� si� z folwarku!... �wiadkami ci oto s�siedzi... � �e� si� to wa�pan da� babie wy�en��? � Primo: czelad� by�a w ��kach... Secundo: zali przystoi nam gwa�t gwa�tem odpiera�? � westchn�� pan Dru�yna. � Or�em, kt�rego i nie posiadam, walczy�? Z�u si� sprzeciwia�? Zmilcza�em, Bogu polecaj�c moj� krzywd�, cho� nie wiem, gdzie si� podziej� ni gdzie g�ow� stroskan� po�o��... Tusz�, �e zb�r, dla kt�rego chwa�y cierpi� tak niezno�nie, pomo�e mi w tej niedoli... Podnios�y si� g�osy wsp�czucia, lecz �e ulewa min�a, wypad�o jecha� dalej. Do Nowego S�cza mieli jeszcze mil� drogi. Miasto by�o widne z dala, szeroko roz�o�one w przecudnej dolinie. Tu� pod grodem, przeje�d�aj�c wpadaj�c� do Dunajca rzeczk� Kamienic�, Sebastian pochyli� g�ow� nabo�nie. W tym miejscu bowiem, przez katolik�w ur�gliwie zwanym Piek�em, by� przed paru laty wraz z innymi ponurzany i w wierze chry-stia�skiej utwierdzony. Wjechali bram� sklepion� do grodu. Miasto l�ni�o, �wie�o obmyte ulew�; z rynien, rozwartych szeroko w kszta�t smoczych paszczy, sp�ywa�a jeszcze z szumem woda. Mieszczanie wychodzili przed domy, radzi za�y� �wie�o�ci po uprzedniej gor�cej parnocie. Z�otnik Jakub, s�ynny aurifaber, do braci polskiej nale��cy, k�ania� si� uprzejmie przeje�d�aj�cym. Baby rozpo�ciera�y szeroko zarzucone wpierw na g�ow� kiecki. Pielgrzym w p�aszczu muszlami naszytym i w dziwacznym kapeluszu ku�tyka�, zawodz�c przera�liwym g�osem pie�� nabo�n�. Z g�ow� schylon�, odgrodzony od �ycia pos�pn� pogard� ku �wiatu, pan Belina z Chro�lic, kalwin, szed� szybko przez rynek. Przed kamienic� alchemika kr�lewskiego S�dziwoja, w Kurlandii 16 �. �;�,;,....' aktualnie przebywaj�cego, zgraja �ak�w ciska�a w okna kamienie i ko�ski naw�z, wo�aj�c: � Ohe! Ohe! Czarownik! Zr�b z tego z�oto! Czarownik! Ma�e okienko na g�rze uchyli�o si� gwa�townie. Pana S�dziwoja matka wysun�a zawzi�t�, pomarszczon� twarz. � A bodaj was kat nie min��! Bodaj was ko�em �amano! Bodaj wam oczy wygni�y! � skrzekn�a zatrzaskuj�c okienko z powrotem. �aki tupa�y i wy�y z uciechy. Nie zwracaj�c na ten widok codzienny uwagi panowie Piel-szowie z towarzyszem swym, frasobliwym panem Dru�yn�, jechali z wolna przez t�um barwny, g�sty i ruchliwy. Na wp� dzicy g�rale w wywr�conych we�n� do g�ry serdakach, kmiecie s�deccy w br�zowych sukmanach, rajc� miejskie w �yczakowych, gor�co��tych �upanach, panowie szlachta z okolic � przelewali si� ustawicznie, pieszo, was��kami, konno, bo gr�d by� handlowy, na szlaku w�gierskim le��cy, w bogactwie nie ust�puj�cy Krakowowi. W t�umie nie brak�o cudzoziemc�w, kt�rych ch�� zysku lub bezpiecze�stwa �ci�gn�a do �askawej i wspania�ej Rzeczypospolitej. Paru Szkot�w, �wiec�cych go�ymi kolanami, odzianych cudacznie w kr�tkie sp�dniczki miast portek, sta�o na drodze przygl�daj�c si� t�umowi z ciekawo�ci�. � No popery! � krzykn�� znienacka Hermolaus Pielsz, gdy nadjechali tu� ku nim. � No popery! � powt�rzy� Szkot, a nabzdyczywszv si� srodze, patrzy� ostro, zali z niego nie kpi�. � Kto� jest? � spyta� po �acinie. � Chrystianin. Sk�oni� si� g��boko w milczeniu, uspokojony. � Mi�y Bo�e � u�miechn�� si� pan Hermolaus, gdy min�li cudaka � co cz�owiek to nowa wiara; a� si� w g�owie kr�ci. Nie mo�e by�, jeno w niebie osobn� kancelari� zainstalowali, by nowinkarzy wci�ga� w rejestr bez omy�ki... � Wiele jest wierze� istotnie, wszak�e jedna tylko wiara prawdziwa: � chrystia�ska � rzek� surowo m�odszy Pielsz. Stryjec spojrza� na� bacznie, roze�mianymi oczami. � Boga� tam! Gadaj zdr�w, Sobek! Prawdziwa by�aby, gdyby kto mocen do nieba si� wspi��. Pana Krysta osobi�cie zapyta�, jak Jego B�stwo a Sakramenta rozumie�, i z t� wiadomo�ci� nazad do ludzi powr�ci�... Ot co! Lepsza nasza wiara od innych, owszem, a wiesz czemu? Bo wed�ug Ewangelii �yjemy, wed�ug przykaza� Pana Krystusowych... Przeto B�g -' - 7Juu I 17 i�cie mi�uje braci� polsk� przed innymi... A teologia? Gadanie puste, i tyle! Umilk� i nie zwracaj�c uwagi na zgorszony wzrok bratanka, zamy�li� si� stary sceptyk nad tym, co si� dzia�o wko�o, a czego pocz�tek pami�ta�. Dzia�y si� za� dziwne rzeczy. W pot�nej, stoj�cej u szczytu mocy i og�lnego dobrobytu Rzeczypospolitej, gdy � poza nieszcz�snymi wojew�dztwami ruskimi, wiecznie od Tatar�w trapionymi � bezpiecznym czu� si� ka�dy, a wojny, je�li toczy�y si� jakie, to hen, poza granicami � rozgorza�y walki duszne, jak nigdy przedtem ni potem. S�odk�, b�og� wiar� ojc�w, w kt�rej rodzili si� i umierali, rozni�s�, rozrzuci� nowy wiatr z Zachodu i oszo�omieni, pr�ni naraz wierze� ludzie j�li szuka� ka�dy swojej prawdy, swego Boga i swojej drogi do wieczystego zbawienia. Niezg��biona, niepoj�ta tajemnica Tr�jcy �wi�tej, istota B�stwa Chrystusa stawa�y si� kwestiami najbardziej pal�cymi, wa�niejszymi ni�li po�ytki, urodzaje, zbiory, wa�niejszymi ni�li �ycie samo. Mieszczanie, rzemie�lnicy, szlachta z zabitych za�ciank�w, nie znaj�cy dotychczas nic poza codziennymi sprawami �ywota, rzucali si� chciwie do Pisma �wi�tego, wertowali trudne traktaty teologiczne, studiowali hebrajski i grecki. W nag�ej ��dzy zrozumienia, poznania, podniesienia si� ku B�stwu � gotowi byli ochotnie za prawdy w ten spos�b poznane da� gard�o, po�wi�ci� maj�tno��, zwi�zki przyja�ni lub krwi. Nie przygotowanym umys�em ch�on�li twierdzenia, w ciszy rozmy�la� przez m�drc�w, pokoleniami sprawom ducha oddanych, wysnute � przeto nie dziw, �e od tak nag�ej strawy dur pada� na g�owy, na dziwne je nieraz manowce prowadz�c. �W�dy� to ju� mija � rozmy�la� dalej stary, na wp� z �alem, na wp� z ulg�. � Inaczej by�o, pomn�, dwadzie�cia lat temu... Stygn� ludzie w gor�co�ci w naszym zborze i gdzie indziej..." � �egnam waszmo�ci�w, dobrodziej�w moich � przerwa� namys�y pan Maciej naciskaj�c wierzchowca pi�tami. Na zakr�cie ulicy sta� gmach jurydyki, gdzie grodzki starosta zasiada�. Przed bram� barwi�a si� krzykliwa, pstra kupa szlachty, przyby�ej za�atwi� w s�dzie zwyk�e roczki i kwerele. Nobiles pauperes, szlachcice we trzech jednego kmiecia maj�cy % z Woja-kowej, Dru�kowa, Choronowa, Wiatrowic i Puszczy �wi�tego �wirada stanowili wi�kszo�� sta�� tej gromady. Male�kie ich dzia�ki, spl�tane w zawi�� szachownic�, by�y przyczyn� nieustannych swar�w. Procesowali si� z pokolenia w pokolenie z zajad�o�ci�. 18 � Gdzie znajd� waszmo�ci�w? � zapytywa� pan Dru�yna, uwi�zuj�c podjezdka przy s�upie. � U Farnowiusa, sk�d skoro �wit do Lus�awic! � odkrzykn�� stryj Hermolaus. Pan Maciej skin�� g�ow� i znik� w g��bi gmachu, szukaj�c sprawiedliwo�ci. Rozdzia� drugi Wenecja Po�udnie dochodzi�o, gdy doje�d�ali samoczwart. S�dziwy Franowski, z brod� patriarsz� do pasa, jecha� obok Sebastiana, kt�rego szczeg�lnie nawidzi�, pod upart� zawor� milczenia zgaduj�c w odludku dusz� zawzi�t�, gor�c�, swojej podobn�. Sam wielki ojciec Socyn pomkn�� ku Lus�awicom ju� poprzedniego dnia, ukryty w wozie z klepk�, �e to jegomo�� biskup krakowski �ledzi� za nim wsz�dzie, a reformaty zakliczy�skie, nad go�ci�cem siedz�ce, �acno mog�y przejazd jego wypatrzy� i donie��. Dziedziniec lus�awicki zapchany by� ju� g�sto pow�zkami. O kilka krok�w od dworu sta�a d�uga, bielona szopa, w kt�rej mie�ci�a si� szko�a, a opodal zborek drewniany. Sam dw�r by� roz�o�ysty, czuwaj�cy jak kokosz nad licznymi tul�cymi si� do� przybud�wkami � po�ow� nale��cy do Taszyckich, po�ow� do B�o�skich, kt�rzy si� z Taszyckiej rodzili. Pan Stanis�aw Taszycki oczekiwa� go�ci na ganku, przy boku maj�c ma��onk�, Urszul� z Jordan�w na Bobrowej, rumian� i pulchn� kobiecink�. Para ta cieszy�a si� w okolicy wielk� konsyderacj�, wywi�d�szy szcz�liwie dwudziestu syn�w i trzy c�rki. By� mo�e, i� to ten nadmiar b�ogos�awie�stwa Bo�ego pchn�� przed laty ma��onk�w Taszyckich ku herezji: jako� by�o bowiem dziesi�cin� i meszne plebanowi z tych kilku �an�w p�aci�, tyle g�b maj�c do wy�ywienia? Z tej�e samej racji zbytniej obfito�ci progenitury sta� si� pan Taszycki fundatorem i mecenasem szko�y lus�awickiej, obok krakowskiej i pi�czowskiej w ca�ej Rzeczypospolitej g�o�nej, drugimi Atenami polskimi nazywanej. Gdzie�by bowiem m�g� marzy� �rednio zamo�ny szlachcic o edukacji dwudziestu syn�w, kt�rych jednak szkoda by�o chowa� na parobk�w, gdy z zacnej krwie pochodzili? Pomy�la�, poduma� zabiegliwy ojciec i w domu szko�� za�o�y�. W kraju 19 pe�no by�o cudzoziemc�w, znakomitych nauk� i wiedz�, gotowych si� j�� bakalarstwa za k�s strawy i bezpieczny dach nad g�ow�. Wnet te� do �wie�o fundowanej lus�awickiej szko�y zjecha�o przednie gremium nauczycielskie, w kt�rym prym trzymali: uczony Marek z Siedmiogrodu i Piotr Statorius recte Stoje�ski, syn s�awnego Pierre'a Statoriusa z Tonneville, kt�ry cho� Francuz, mi�o�ci� dla mowy sarmackiej zapa�awszy, pierwsz� gramatyk� j�zyka polskiego u�o�y�, mowie pospolitej, linguae \ernacuae �mia�o drzwi szko�y wywali�, na r�wni j� z �acin� w wyk�adach swoich stawiaj�c. Ci profesorowie wyk�adali w szkole lus�awickiej fizyk�, etyk�, teologi� (ju�ci chry-stia�sk�), grek�, hebrajski i �acin�, a osobliwie mowy Cycerona z analizami retorycznymi i logicznymi, w polskim j�zyku wywodzonymi. Zrazu do szko�y ucz�szcza�o jeno czternastu starszych Taszyckich, o�miu B�o�skich i sze�ciu Jordan�w. Gdy jednak zas�yn�a w okolicy, rzuci�a si� do niej szlachta z ca�ego Podg�rza, �e nigdy mniej setki urwisz�w na �awie nie zasiada�o. Dzi� in gratiam zjazdu mia� si� odby� popis uczni�w. W niewielkim zborze wszyscy obraduj�cy zaj�li ju� miejsca na �awach � senior�w Farnowskiego i wielkiego Socyna sadzaj�c na przedzie, tu� przy stole o�miok�tnym, na kt�rym le�a�a �wi�ta ksi�ga Ewangelii. �ciany zboru by�y nagie, skupione, surowe, krzy�a nawet pozbawione, gdy� bracia jednobo�a-nic wszelkie uzmys�awianie Boga poczytywali za grzech ba�wochwalczy. Zb�r by� ju� pe�en i m�ody Stanis�aw Lubieniecki, minister z Tropi�, podnosi� si� raz po raz niecierpliwie, czekaj�c zagajenia obrad. Chudy, wysoki Litwin, Wiszowaty, So-cyn�w zi��, �wie�o do spo�eczno�ci przyj�ty, rozgl�da� si� wko�o ciekawie modrymi jak niezabudki oczami. Z zaci�tymi twardo wargami siedzia�a sztywno za nim nieub�agana sekciarka Zofia B�o�ska z Wielog�owskich, wnuczka starowinki Wajglowej Malcherowcj. �ywo palonej przed laty w Krakowie na rozkaz biskupa Gamrata. Pani Urszula Taszycka ociera�a pot z kr�g�ej twarzy, niespokojna o wynik popisu, w kt�rym jej pi�ciu m�odszych bra�o udzia�. Za Pielszami i Dru�yn� siedzieli bracia Otwinowscy, Erazm i Piotr z Wojakowej. Por�bski z Por�bki, zwany �ydkiem, bo wzorem Szymona Budnego do mozaizmu si� sk�ania�. Niesobia K�pi�ski z Roj�wki, Jordanowie z Bobowej i Melsztyna i m�ody J�drek Rupniewski z Wielog��w. Z szumem i szurganiem nogami przez szeroko otwarte drzwi zboru gospodarz wprowadzi� znacznego go�cia: pana Lig�z� Miko- 20 �aja, kasztelana wi�lickiego, starost� s�deckiego. Sarkali na� wprawdzie nieprzejednani starcy, jak Farnowski, i� do braci przyst�piwszy urz�du nie z�o�y�, lecz protekcja jego i pomoc niezmiernie by�y potrzebne dla zboru. Nie brak�o ju� nikogo. Jeden z dwudziestu Taszyckich, Hieronim, rozdawa� obecnym opalone kije, figuruj�ce �wiece, z kt�rymi powstawszy za�piewali ch�rem: Niech si� morze, jak chce, sro�y. Niech piasek na brzegi toczy, Niech srogo�ci� g�ry trwo�y. Miasta powodzi� moczy... Porwany s�owami pie�ni, nieul�k�y starzec Farnowski potrz�sa� w g�rze osmalon� pa�k�, jak gdyby wyzywaj�c do boju ca�y �wiat. Oczy pani Zofii B�o�skiej �wieci�y, gdy wyci�ga�a piskliwym dyszkantem: Niech si� �wiat burzy, niech miesza. Wszystko przepe�znie snadnie: Niech si� ziemia chwieje, wiesza. Niech trza�nie i przepadnie! � Nie b�jmy si�! B�g z nami!... Sko�czywszy usiedli rozp�omienieni. Hieronimek Taszycki zabra� kije z powrotem do k�ta, by nie zawadza�y. Czarnooki, urodziwy Piotr Statorius alias Stoje�ski powsta�, zapowiadaj�c umi�owanym w Bogu braciom aktualny porz�dek zebrania: � Wpierw buduj�ce ducha niewinne zabawy m�odzie�y, do nauk pi�knie si� aplikuj�cej, a to, by umys�y nasze sta�y si� proste i jakoby dziecinne � dorzuci� z powag�. � Potem spojrzenie na �a�osn� sytuacj� zboru, a na koniec wyb�r cnych delegat�w na wielki synod chrystia�ski, w Hoszczy na Rusi zebra� si� maj�cy. Sko�czy� i r�k� skin��, by wpuszczono m�odzie�. Lecz znakomity Faust Socyn kr�ci� si� niespokojnie, targaj�c kr�tk�, spiczast� brod� i rozgl�daj�c si� trwo�liwie wko�o. Wiekowy by� i od czasu, gdy go roku Pa�skiego 1594 w Krakowie ludzie Lig�zowi na wp� �ywego wyrwali z r�k weso�ego pana Wiernka z �ososiny, wiecznie o swe �ycie dr��cy. Wyci�gni�ty z zam-czystego swego schronienia w grodzie, z l�kiem spogl�da� w okna zalane s�o�cem, w drzwi nieobronne, za kt�rymi parska�y konie i �piewali albo chrapali wo�nice. Na pro�b� c�rki jego. 21 Wiszowatej, pan Taszycki zgodzi� si� przenie�� zebranie gdzie indziej. By� za ogrodem wielki staw, na ch�opa albo i na wi�cej g��boki, z wysp� drzewami zaros�a po�rodku. Warowny staro�ytny lamus, na wyspie tej stoj�cy, przemieniono niedawno na tajn� drukarni�, gdzie t�oczono w ukryciu Rozmowy o szczerej znajomo�ci Pana Boga, spisane przez uczonego Stanis�awa Wi�niow-skiego. Na t� wysp�, zwan� Wenecj�, umy�li� pan Taszycki przeprowadzi� go�ci, by staremu prorokowi nowej wiary dogodzi�. Wyszli wi�c gremialnie ze zboru, d���c za gospodarzem cienistymi dr�kami sadu. Obci��one nie�ra�ym owocem ga��zie tr�ca�y g�owy id�cych. Nad krzakami malin hurcza�y pszczo�y. Z g�stwy drzew i trawy si�gaj�cej kolan wyszli na zaro�ni�ty rokicin� i trzcinami brzeg stawu. Na nieruchomej, rz�s� poro�ni�tej wodzie bia�e grzybienie rozk�ada�y niedost�pny cud swojej urody. Z mulistego dna si�gaj�c gi�tkimi w�ami �odyg, pokrywa�y ca�� przestrze� g�st� tratw� t�gich li�ci, �e ca�y staw widzia� si� niby urocza, a zdradziecka ��ka. O par� staja� od brzegu wyspa p�aka�a wierzbami, k�pi�cymi w wodzie zwisaj�ce bezwolnie ga��zie. Wierzby te i olchy murem nieprzeniknionym os�ania�y lamus, zaledwie szarzej�cy kamiennymi skarpami w g��bokim, zielonym cieniu. Schronienie to by�o nie lada i nawet biskup krakowski z reformatami zakliczy�ski-mi nic by tutaj nie zdzia�ali. Im� pan Rodecki z Turobina, pisz�cy si� Turobi�czyk, impresor, czyli ksi�got�ok, skoczy� w prz�d ma�ym cz�enkiem, by miejsce nieco och�do�y� i t�oki odsun��. Starszyzna siada�a ostro�nie w dwie krypy. � Wenecja � u�miechn�� si� Socyn. Przed przygas�ymi oczami zamigota�a wywo�ana czarem s�owa, jak wid t�czowy. Italia. Krypa odbi�a od brzegu, z szelestem ocieraj�c si� o j�kliwe trzciny. Klapi�c g�o�no, podrywa�y si� kaczki cyranki. Gdy dop�ywali do wyspy, dolecia� ich stukot podw�jny: ksi�got�o-k�w w drukarni i krasych dzi�cio��w, kuj�cych zabiegliwie w drzewa... W zasnutej paj�czynami Wenecji ciemno by�o, ciasno i zat�ch�e, lecz Socynus rozja�ni� oblicze. Poczu� si� bezpieczny, bezpieczniejszy nawet ni� w swym mieszkaniu s�deckim. Obci�gn�� kaftan, siad� uroczy�cie na przewiezionym z dworu krze�le por�czowym i obj�� zwierzchno�� zebrania D�ugoletni jego przeciwnik, Farnowski, u�miecha� si� nieco z�o�liwie w g��bi swej patriarszej brody. Na znak dany przez Piotra Statoriusa wesz�a parami m�odzie�, czysto przyodziana, a oddawszy g��bo- 22 \ ki uk�on seniorom, rozdzieli�a si� na dwa obozy. Popisy mia�y si� zacz�� od dysput. Strona lewa, �papie�nicka", recytowa�a zarzuty straszliwego jezuity ksi�dza Skargi i mniej gro�nego ksi�dza Powodowskiego, z dzie� tych�e Zawstydzenie arian�w oraz W�dzid�o na spro�ne b��dy arian�w wyj�te; strona prawa, chrystia�ska, odpowiada�a nieodbicie i zwyci�sko argumentami z dzie� Socyna, Czechowica, Szymona Budnego i nieboszczyka Jana Niemojewskiego, umiej�tnie przez Statoriusa wybranymi. � Papie�nicy powiadaj�: Na pocz�tku by�o S�owo. S�owo t�umaczy si� z greckiego: Logos. W nieuctwie swym nie poznali, �e Logos jest jeno b��dnie przepisanym Elohim hebrajskim i oznacza Si�y Stworzenia. Tedy prawdziwa Ewangelia �wi�tego Jana brzmi: �Na pocz�tku by�y Si�y, a Si�y by�y u Boga, a B�g by� Si�� Stworzenia..." Tak pojmowali istot� B�stwa jeszcze Fenikowie przedabramowi... � recytowa� jak z nut Kacperek Wierzbi�ta m�odszy. M�wi�c strzela� ciekawie oczami po drukarni, do kt�rej �aden z ch�opc�w wst�pu dot�d nie mia�. Tajemne zakurzone wn�trze, odsuni�te t�oki srog� sprawia�y dywersj�. Urwisze poszturchiwali si� i przepychali, klepi�c bezmy�lnie a pr�dko: � Tr�jcy �wi�tej nauka przeciwna jest rozumowi... Duch �wi�ty to Si�a Bo�a. Wyra�nie o tym m�wi Pismo �wi�te... Chrystus Pan, w przedwieczno�ci z Ojca zrodzony, r�wny Mu, chocia� podleg�y. Zbawicielem naszym jest, Odkupicielem... Stary Farnowski przytakiwa� bezwiednie ruchem g�owy zdaniom, w kt�rych streszcza�a si� jego nauka, tre�� ca�ego jego �ycia. Wpatrzony w m�wi�cych ch�opc�w, nie spostrzeg� wyrazu krytycznego zastrze�enia na twarzach niema�ej wi�kszo�ci zebrania. W zwartym dotychczas i mocnym zborze s�deckim zaznacza� si� od niejakiego czasu roz�am. Wi�kszo�� oficjalna nale�a�a jeszcze wprawdzie do dwubo�an, czyli dy-teist�w, w my�li nauki Czechowica, Farnowskiego i Niemojewskiego, lecz nowy pr�d unitaria�ski, szerzony przez Socyna, rozpiera� ju� w�g�y zboru. Unitarianie przeczyli B�stwu Chrystusa uznaj�c w nim jeno cz�owieka doskona�ego, odrzucali zar�wno S�d Ostateczny, jak stworzenie �wiata, nawet nie�miertelno�� duszy... � Z�u si� z�em nie przeciwstawia�, podda�stwa nie cierpie�, miecza ni urz�du nie dzier�y�, jako Pan nasz Jezus Chrystus, B�g i Cz�owiek w Ewangelii �wi�tej nieskrycie nakazuje � ci�gn�li ch�opcy. Sarkastyczny u�miech skrzywi� twarz Socyna. � �Z jednego wysz�y, jako pokazuj� kwity: Tr�j-B�g. 23 dwu-Chrystus, te� cz�owiek sowity" � mrukn�� p�g�osem pod adresem Farnowskiego. Stary reformator sp�on��, otworzy� usta do porywczej odpowiedzi, got�w podnie�� r�kawic�, lecz wzgl�d na obecno�� m�odzie�y pohamowa� go w ostatniej chwili. Uda�, �e blu�nierstwa nie s�yszy, ca�� uwag� skupiaj�c zn�w na dysputantach. Lecz mi�dzy obozami tych�e, zbyt �ci�nionymi dla ciasnoty miejsca, j�y wybucha� ciche, j�trz�ce przym�wki. Od Micha�ka Na-wojowskiego och�apem papie�nickim przezwany Walu� Pieni��ek z Kru�lowej, ksi�dza Skragi wywody cytuj�cy, zapragn�� i�cie �zawstydzi� arian�w". Gdy przysz�a na� kolej, wyrecytowa� sw� �kwesti�" bez b��du, ko�cz�c niespodziewanie s�owy. � �wi�ci Pa�scy jak wielkie cuda czynili drzewiej i ninie! Czemu� �aden z was ni koby�y chromej nie uleczy�? Piotr Statorius zmarszczy� gniewnie czarne brwi. Ten zarzut nie wchodzi� w program. Nie by�o na� odpowiedzi. Micha�ek Nawojowski, vel Czechowic, sta� skonfundowany... Walu� Pieni��ek, vel Skarga, pas� oczy jego pora�k�. Przykre milczenie przerwa�o nag�e ko�atanie do drzwi. � Wasza Mi�o��! � wo�a� stoj�cy na stra�y pacho�ek. � Jegomo�� pan Krzesz z M�ciny pilno chc� si� tu przeprawi�! � Zdrada! � krzykn�li niekt�rzy. � Krzesz zaprzedany katolik. � Z pocztem zjecha�? � Ni, sam stoi i krzyka na brzegu. � Samojeden? � Samojeden. Pan Taszycki wyszed� z lamusa. Na przeciwnym brzegu sta� wysoki szlachcic w barwistym �upanie. � Do kro�set piorun�w! � krzycza�. � Cz�no dawajcie! Na wiar� wasz� przechodz�! � Na nasz� wiar�? � odkrzykn�� pan Taszycki ze zdumieniem. � Po jakiemu mam m�wi� do wa�ci? Do jednobo�an, nurk�w, socynian�w, antytrynitariuszy czy jak was zowi�, u diab�a, przystaj�, jeno pr�dko! � Spu�� cz�no i jed� do pana � rzek� lus�awicki dziedzic do pacho�ka. � Jeno gdyby si� jakie ludzie wychyn�y z krz�w zawracaj! Cz�no pomkn�o chy�o. Pan Krzesz wskoczy� do�, a� za-chybota�o gwa�townie, bo cz�ek by� nie u�omek. Pacho�ek odbi� si� �erdzi� od brzegu i wraca� przeoran� poprzednio w�r�d grzybieni �cie�k�. 24 � St�j! � krzykn�� pan Taszycki. gdy byli na �rodku. � Parol szlachecki dajesz wa��, �e zdrady ku nam nie knujesz? � Nie nud�, s�siad. Ponurza� si� mog� zaraz, tu w stawie... je�li nieg��boko, bom nie ryba i p�ywa� nie umiem. Przybyli do brzegu. Pan Taszycki submitowa� si� za zbytni� sw� ostro�no��, spowodowan� obecno�ci� ekstraordynaryjnych go�ci, kt�rych l�ka� si� na szwank narazi�. � To mo�e sam Socynus jest? � Obecny, owszem. Pan Krzesz parskn�� ko�skim �miechem i trzepn�� si� rado�nie po biodrach, a� pan Taszycki pomy�la� ze zdumieniem, i� m�ci�skiemu panu rozum si� pomiesza�. Wwi�d� go jednak do lamusa. Pan Krzesz spowa�nia�, sk�oni� si� przystojnie i rzek�: � Jako prozelita, adept i neofita przychodz� w grono wasz-mo�ci�w. O ponurzanie prosz� i rych�e wydelegowanie ministra, kt�ren by ko�ci� m�ci�ski obj��. Radosne zdziwienie obecnych wybuch�o wrzaw� okrzyk�w, bo cz�ciej zdarza�o si� teraz, �e ludzie wychodzili ze zboru, ni� szli do niego. Owacyjnie aklamowano zatem pana Krzesz�. Sam Faust Socyn u�ciska� czule du�ego szlachcica. � Opowiedz nam teraz, najmilszy bracie � rzek� � motywa i walki wewn�trzne, kt�re ci� o Prawdzie, w jedynym naszym zborze konserwowanej, przekona�y? � Motywa jasne i kr�tkie � odpar� z prostot� pan Krzesz. � Pleban m�j, ksi�dz Mateusz Che�mski, z kt�rym w dobrym s�siedztwie dwadzie�cia lat �y�em, do s�du mnie pozwa� o dwa z�ote polskie i dwa korce owsa z �o�skiego roku nale�ne... Mnie, Krzesz�, pozwa� o dwa z�ote polskie i dwa korce owsa! Ostrzega�em po dobroci, gdy jecha� do grodu, �e je�li zamiaru nie poniecha, zb�r miast ko�cio�a zastanie. On przedsi� pojecha� i skarg�, jako s�ysz�, z�o�y�. Na ko� siad�szy, co rychlej tu przy-bie�a�em, by zd��y�, zanim powr�ci. Farnowski powsta� z ha�asem. � Nie godzi si� dla takich motyw�w wst�powa� do zboru ani my mo�em przyjmowa� � rzek� stanowczym g�osem. � Dlaczego? � �ywo oponowa� Socyn. � Ka�da droga dobra, gdy do prawdziwego �r�d�a i poznania Wieczystego prowadzi. Powody przytoczone przez pana Krzesz� s� to: szlachecka indygnacja i abominacja na wyrachowanie i chciwo�� s�ug antychrystusowych... Kt� im nie przykla�nie? Tandem, jako g�owa zboru s�deckiego, deklaruj�, i� przyjmujemy wa�ci, mi�y panie bracie, do naszej gminy chrystia�skiej... 25 �2 S TO � ? C 6! t/l S-c 3. -3 S' 9- n N N L3 *-* �= C/5 "O o o cr o. 3 TO.-, 3. P N - Iii n A 3 o d. S. a. �= o. � o ii-L. cr1 P O- T1 o 3". o r> O a- 3 p o. = �3 �L!. � 3 �' 3 2 p TT C � - O O _ N 3 C/0 O.*5 JC *5 O p s. S. c/j o n o-rro -"> oto cr c/i "-t �*�* cr o n Sfr* O- � 3 2- � O 3 C 2- o- o S" 3 3 5^ � P ?� o o- r " s. 3 o' �� -� < O 3 r^ <^ r-\ � � 3' 1.5 5". S S 1 i". o- p p -^-13 3 CT o. cr 2. Z o � � 3" c.rro � 3 2.2-3 � ^.*s p 3. cr -i o O" -. e; o 2. g. � 'r:: o. * K TO C/3 O O o. s. o L o e: -� 3" O P o -� -L ^T >? r-j rvj � � C/3 _� O P cr _� o ~ "< O. O o' 3 = N- O 3 -� 2. O. ^ L.�� P lL. H 5 3 O ^ 5. O 3 p- o JJ 3 2. =� o O n 3 =� to TT "<: o p ' p � ^ �� L-3. a? i ."O p i� -o c o. "5 Tl P Cu O- -� S. N O �> o' 3 K -*-�<; 2. p cn o- S- -� cr' � t) " O rE-T3 P O- o -*-� L N-7t o 5 �J^ ^ >-^ 3 3 2- cr o- ~ -T 3- 2 p .p -��� -r-. n 3 o. O 3 �. o. p jrTS -� 3- ^ 2-21. < d n o o -o 3 O 1 �- 2 ? 3 N ,65 N- o � � O o- �*" P 3 3 .~'� 3" 05 o g L. N �" o N- 3. � 3 O a. 2.. ? P N N _. o- o 2 N O- O. 3 _. O. D- L O p .o O o 3 _. 3 O = 3 3 "O D. -� p 3. o N c^ X 3 2 o_ 5- o- cr =u � 8 o -o 2. o" � r-3 3 p 3 '� o cr p O o C o- p cr 3 O- s- 2. � � o 3. P O P P sscsrObet� - -^ pow�d� i brak deteTm.nacn n ^ Chmury na Mody-�w. termmacj, poprzednio obranych dele- xaS4o ;Ord * **� ^ ni bobowskS ,2z z kretn3, 'e * J�rda"�W mel" aedzacych. ci nie byli chryst anam, O ich' na T�gobo w pe�nej zbroi �upy boche�sk� ^ W"Uk oweS�-stolnika, obaj synowie s�u�y fw ho ^^ t ge�d�aii do rodzlny, ,332 TaS7v �gW P-eIsz, Sebastian�w brat wyrn^alfCCy' pos�ucha� n�c�cych opowTada� n 7v'h g�bam, s�uchali o dobywani,a"^^ 'nnych ta�cach z TataranTw ��n W/n? sw>at inny, kusz�cy, na �ten SfS7 " h z inny, kusz� t - a tym tr^ma� i Pance�ych. Gdy J?drek' l Pietrek 2m krWomo' by Z otwartym, nciech '�* o ukra- P�WStawa� w.are ojc�w g�w zjecha�o z cafcrRz^n^11-. Z g�ra ^ Litwy i Rusi, w kt�rych 0 2ernTPhSPeJ' g��Wnie ^^ w�wczas krzewi�a. Po�e pS ^ aria�ska siInie si� kresowe rzuca�y precz ciemno? � �8�lnyni P�dzikie dusze okno wybne w ^^^^ Pra^wia, niby p�z my�li. Zapad�e w bezmi�r^ ^^eraj�c na wo]nv ^wiat od trakt�w j szlakr,:^ obcy, a bli�niaczo podobne sobie Dok.� "** 2ajrza� nikt PO drugich bez zmiany - w nalm nast?Powa�y jedne zaj wrota nowej wierze r v P�ryW'e �twiera�y na �cie- � �oskU i LubCZywporzewzg�Sch �wr p;acowa�y d^i kam.enne, WZgOrzach wznos.�y S b p przez WkSw oknami. Nie trza tu byioTry m"s,e gdy� stoj�ce sklego starczy�y Zn dd T ! '"strzanymi drzwlach, �wietno�ci� miejsca i sp�oszeni, lecz ju� dostrzeg� ich gospodarz, pan Roman Hojski, kasztelan kijowski, starosta w�odzimierski i owrucki, i pchn�� ku przyby�ym synowca swego Aleksandra, by im uczciwo�� okaza�. Prowadzeni przez m�odego pana, niezdarnie st�paj�c po �liskiej jak tafla lodu posadzce, z ulg� zasiedli na wskazanych miejscach, radzi, �e nikt na nich nie zwraca uwagi. G�o�na dysputa toczy�a si� dalej. Och�on�wszy z wra�enia rozgl�dali si� doko�a uwa�nie. Po�rodku sali sta� pi�kny marmurowy st� o�miok�tny, z oprawn� w z�ot� sk�r� ksi�g� Ewangelii. Woko�o d�ugimi rz�dami siedzieli co najprzedniejsi luminarze zboru. Siwy jak go��b Marcin Czechowic, zwany przez katolik�w papie�em nurza�skim, kr�lowa� po�rodku. Pobok Adam Korczak Gorayski, kt�ry jeden z pierwszych zwolni� wszystkich swych poddanych, Gos�awski Okszyc z Be-belna, Moskorzewski Hieronim, co magnack� fortun� sw� rozda� i prac� na chleb zarabia�, Orzechowski Bogus�aw Rogala, dziedzic g�o�nych w dziejach zboru Piast�w pod Lublinem, Sienie�ski i Wojdowski, uczeni za�o�yciele Rakowa, Pawe� i Piotr Sieniutowie z Lachowie, Wasyl Babi�ski z s�siedniego Babina, zajad�y Jagodzi�ski, dwaj Czaplicowie, Szpanowscy i wielu innych. Dzieli�y ich i wa�ni�y r�nice dogmatyczne, rozbijaj�ce zb�r na niezliczone od�amy, ale ��czy�a jedna etyka. Wszyscy oni ju� przed laty z przedziwn� jednomy�lno�ci� pot�piali surowo podda�stwo, kofesaty korporalne, czyli m�ki, kar� miecza, m�ob�jstwo, gwa�t sumie� i nier�wno�ci spo�eczne. Nie bacz�c na prze�ladowania i szyderstwa, przy zasadach tych wytrwali. Siedzieli ninie w kr�g marmurowego sto�u, chyl�c g�owy senatorskie, m�dre, zatopione w rozwa�aniu tajnych, wewn�trznych nakaz�w � g�owy osiwia�e w poszukiwaniu tajemnicy Boga. Odmienno�ci� lic i stroju wyr�niali si� spo�r�d nich cudzoziemcy: uczony Osterode z Goslaru, Smalcjusz. Voelkel, lekarz Salomon Paludius i przes�dny San-dius. Uczeni polscy: Giselius z Kisielina, Daniel Duroski, Krzysztof Bro�ski, autor przes�awnej Apokrysis, imieniem Filareta podpisanej, Niegalewski, t�umacz Pisma �wi�tego na ruski, i Teofil M�ynarz. Sebastian ze czci� wodzi� oczami po zgromadzeniu. Siedz�cy pobok m�ody Olek Hojski, synowiec gospodarza, obja�nia� teraz p�g�osem, korzystaj�c z przerwy w dyspucie: � Na sam koniec przybyli�cie, waszmo�ciowie... Jutro zamykamy obrady... Kongres wypad�, trza wyzna�, niefortunnie. Do nijakiej zgody nie dosz�o. Dyskusje by�y zawzi�te i srodze ciekawe, przecie� wynik mizerny. Jak na pocz�tku zasiedli 29 ka�dy z osobna: dwubo�anie, non-adoranci, budnei�ci, chilia�ci, swego tysi�cletniego raju wypatruj�cy, rakowianie � tak i siedz�, r�ki sobie umykaj�c. Ba, wi�ksza jeszcze animozja mi�dzy nimi, ni�li by�a na pocz�tku. By jeno dysput� zacz��, wilkiem na si� patrz�, blu�nierstwo wzajem sobie zarzucaj�... Wasz-mo�ciowie za� kt�re od�amy s�deckie reprezentujecie: farno-wian czy socynian�w? � Delegatami zboru chrystia�skiego jeste�my, a o r�nicach tych zgo�a nie wiemy � odpar� chmurnie Sebastian. � Zazdro�ci godna pow�ci�gliwo��! Tu ka�dy swoje twierdzenia wysuwa, ni na cal nie chce ust�pi�... � A nad czym dzi� b�d� radzi�? � spyta� ciekawie Rup- niewski. � Nad kwesti� do�� delikatn�, wszak�e �e dogmat�w bezpo�rednio nie tykaj�c�, �atwo si� pewno ugodz�. Zali godzi si� Chrystianom urz�dy trzyma� i miecz nosi�... � Nie mo�e by�! � zdumia� si� Sebastian. � To� artyku�y rakowskie pot�pi�y a priori ka�dego, co by si� powa�y� materie podobne raz jeszcze przed forum wywleka�! � Od czas�w artyku��w rakowskich si�a si� zmieni�o... Urwa�, bo kasztelan kijowski potrz�sn�� ko�atk� na znak, �e przerwa sko�czona. � Gwoli licznym dezyderatom � m�wi� pan kasztelan � przedk�adamy aktualnie deliberacjom spraw� dzier�enia uczciwych urz�d�w, potrzeby rycerskiej i za�ycia miecza w dobrej sprawie � �askawych a mi�ych nam braci prosz�c o z�o�enie wot�w... Usiad�, a wszystkie oczy zwr�ci�y si� na Czechowica, kt�ry nie wstaj�c z miejsca, rzek� spokojnie: � Kto chce �y� wed�ug Ewangelii �wi�tej, nie �mie na urz�dzie p�atnym siedzie� ani krwie bli�niej rozlewa�, ani zbrojnym oponentem stawa�... Nie ma o czym i gada�, bo� to proste. B�g nam, imo inne przedniejsze narody, u�yczy� raczy� tak wielkie i zacne rzeczy w poznaniu prawd Jego, jakich od apostolskich czas�w nie u�ycza� ani oznajmia� nikomu, a ju� nam samym starga� to i sponiewiera� pilno... Ot co! W g�osie starca dr�a� �al g��boki i sal� na moment zaleg�o milczenie. Lecz pan Marcin Czaplic ze Szpanowa m�odszy potrz�sn�� g�ow�. � Nie jestem takiego bezpiecze�stwa o swoim dowcipie �� zacz�� � bym si� spodziewa� mia�, i� racje moje przekonaj� waszmo�ci�w... Przedsi� po