6629

Szczegóły
Tytuł 6629
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6629 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6629 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6629 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

J�zef Augustyn SJ Duch wspomaga s�abo�� nasz� Kr�tkie wprowadzenie do modlitwy -------------------------------------------------------------- UWAGI DO WYDANIA KSI��KI: 1) Pro�ba o umieszczenie ksi��ki w serii: Biblioteka �ycia Duchowego. 2) G��wne rozdzia�y (cyfry rzymskie) rozpoczyna� nie tylko od nowej strony, ale od nowej kartki, jak to jest w tek�cie. 3) Poszczeg�lne punkty (cyfry arabskie) w rozdzia�ach rozpoczyna� od nowej strony, jak to jest w tek�cie. 4) Wszystkie cytaty: kursyw� (italic), zaznaczone w tek�cie. 5) Zasadniczym punktem odniesienia do druku jest tekst, a nie dyskietka. 6) Je�eli komputer przez przypadek "zje" cudzys�owy (jak to ju� bywa�o) nanie�� je z przekazanego tekstu. 7) Dedykacj� [Janowi - Mojemu Ojcu] - jak poni�ej, umie�ci� na osobnej "czystej kartce" - nie umieszcza� na niej �adnej innej informacji). --------------------------------------------------- Janowi Mojemu Ojcu "Przyjd�, szukajmy drogi do g��bi. Nie jest to daleko. Droga, kt�ra tam prowadzi, jest naprawd� �atwa i naturalna. Istnieje w Tobie kwitn�ca g��bia, pe�na tajemnic, ale tak�e pe�na tryskaj�cego �ycia i si�, dzi�ki kt�rym �yjemy." "Podobnie te� i Duch wspomaga s�abo�� nasz�, gdy� nie wiemy, o co by�my prosi� mieli, jak potrzeba, ale sam Duch prosi za nami wzdychaniem niewymownym. Ten za�, co przenika serca, wie, czego Duch po��da, bo wed�ug Boga wstawia si� za �wi�tymi." WST�P 1. Je�eli nawet uwa�amy si� za ludzi religijnych, nasze �ycie duchowe bywa p�ytkie i powierzchowne. Troski codzienne, ludzka mi�o��, rodzina, praca, zaspakajanie podstawowych potrzeb �yciowych, drobne przyjemno�ci tak nas nieraz poch�aniaj�, i� nie odczuwamy w jaki� dotkliwy spos�b potrzeby g��bszego �ycia duchowego czy g��bszej modlitwy. �ycie up�ywa nam szybko. Mo�e nawet mamy wra�enie, �e jest ono intensywne i wype�nione wa�nymi sprawami. Odbieramy je w ten spos�b szczeg�lnie w�wczas, kiedy towarzyszy mu mniejsze czy wi�ksze powodzenie �yciowe: zawodowe, rodzinne, towarzyskie. �ycie jest w�wczas jakby dobrym snem. Typ powszechnej mentalno�ci spo�ecznej, w kt�rej uczestniczymy i kt�r� te� sami tworzymy, przekonuje nas, �e nasza postawa jest jedynym rozs�dnym wyj�ciem w naszej sytuacji �yciowej. Tak dzieje si� zwykle jednak do czasu, kiedy �ycie ods�ania nam swoj� drug� stron�. Sukces i powodzenie okazuj� si� jednak bardzo niestabilne, ludzka mi�o�� ograniczona i zawodna. Je�eli nawet nie spotykaj� nas jakie� wi�ksze niepowodzenia, kl�ski czy zawody �yciowe, to mimo wszystko ogarnia nas z czasem uczucie pewnego niedosytu czy wr�cz jakiej� egzystencjalnej pustki. Cz�owiek mo�e si� zm�czy� i znu�y� zaspakajaniem w�asnych potrzeb �yciowych, powodzeniem, a nawet swoim "ziemskim szcz�ciem". Biografie wielu wsp�czesnych ludzi "wielkiego sukcesu" s� tego najlepszym przyk�adem. Osi�gn�wszy szczyty s�awy, popularno�ci, w�adzy czy bogactwa wielu z nich zachowywa�o si� w pewnym momencie �ycia w taki spos�b, jakby chcieli zniszczy� ca�e swoje dotychczasowe osi�gni�cia i sukcesy. Wydawa�o si�, jakby ludzie ci nie umieli "strawi�" osi�gni�tego powodzenia i sukcesu. Wielu przyjmowa�o autodestrukcyjne postawy (np. nadu�ywanie alkoholu, narkotyk�w). Wiele wsp�czesnych "gwiazd" pope�ni�o samob�jstwo. Nierzadko te w�a�nie zachowania i postawy, kt�re widzimy "go�ym okiem" u innych, mogliby�my - przy wi�kszej uwa�no�ci i refleksji nad sob� - dostrzec tak�e u siebie samych. Te niszcz�ce zachowania cz�owieka podejmowane tak�e w chwilach powodzenia i sukcesu "bez �adnych wyra�nych powod�w", naprowadzaj� nas na potrzeb� odkrywania tajemnicy ludzkiego wn�trza. Spontaniczne i odruchowe zachowanie cz�owieka pokazuje nam, i� ostatecznym celem �ycia nie mo�e by� jedynie spanie, jedzenie, przepracowywanie si�, gromadzenie pieni�dzy, s�awy, do�wiadczenia seksualne. Podstawow� prawd�, i� "nie samym chlebem �yje cz�owiek" (�k 4, 4), mo�na wyczyta� z naszego codziennego zachowania. Stan znu�enia i pustki egzystencjalnej, jaki prze�ywamy w chwilach najwi�kszego powodzenia i konsumpcji, mo�emy odkry� jako wezwanie do szukania innej wizji �ycia, innej wizji szcz�cia. Ka�dy krytyczny stan mo�e nas naprowadzi� na odkrycie prawdy, i� do pe�ni �ycia konieczne jest nie tylko zaanga�owanie w doczesny, zmys�owy wymiar cz�owieka, ale tak�e zaanga�owanie w wymiar duchowy, transcendentny. Aby by�o to jednak mo�liwe, potrzebne jest z naszej strony zaanga�owanie wewn�trzne - nasza duchowa praca: chwile wyciszenia, refleksji nad sob�, rachunek sumienia, modlitwa. Aby m�c podj�� tak� duchow� prac� potrzebne jest nam wewn�trzne prze�amanie si�, walka, wysi�ek. Naszym chwilom znu�enia, pustki, kryzysu towarzyszy bowiem nieraz poczucie zw�tpienia i niewiary w sens jakiegokolwiek wysi�ku duchowego. Ma to miejsce szczeg�lnie w�wczas, kiedy uwik�ani jeste�my w r�norakie s�abo�ci moralne i czy nawet na�ogi. W takich sytuacjach zachowujemy si� cz�sto wobec siebie samych, jak niecierpliwy ewangeliczny ogrodnik, kt�ry m�wi do gospodarza o nieurodzajnym drzewie: "Wytnij je, po co jeszcze ziemi� wyja�awia" (�k 13, 7). W takich chwilach zw�tpienia nie dajemy sobie �adnych szans. Nasz� niech�� do podj�cia wysi�ku duchowego w stanach kryzysu utrudnia nam tak�e fa�szywe poj�cie modlitwy, czy wr�cz uraz do modlitwy. Kr�tki "pacierz", kt�ry by� mo�e odmawiamy nawet regularnie i z du�ym poczuciem obowi�zku, kojarzy nam si� nieraz z czym� przykrym, narzuconym, sformalizowanym. Poniewa� nie widzimy konkretnego wp�ywu takiej modlitwy na nasze �ycie, w�tpimy w jej sens i skuteczno��. Trudno nam si� prze�ama� do modlitwy tak�e dlatego, i� wydaje si� nam ona czynno�ci� maj�c� niewiele wsp�lnego z naszymi aktualnymi problemami i bol�czkami. Cz�sto nie mamy do�� czasu na modlitw� i refleksj� nad sob�, poniewa� nie mamy do�� odwagi, by podj�� nasze problemy, nie mamy do�� wewn�trznego przekonania, i� do ich rozwi�zania konieczny jest nam autentyczny dialog z Bogiem o naszym �yciu. 2. Aby podj�� trud modlitwy potrzebujemy najpierw odpowiedzie� sobie na zasadnicze pytanie: dlaczego mamy si� modli�? Analizuj�c r�ne sytuacje egzystencjalne cz�owieka, Autor - w pierwszym rozdziale ksi��ki - wskazuje, i� modlitwa nie jest "spraw�" narzucon� cz�owiekowi jakby z zewn�trz, ale jest raczej tym do�wiadczeniem, kt�rego domaga si� samo �ycie. Potrzeb� modlitwy odkrywamy bowiem nie tyle poprzez pouczenia "mistrz�w", czytanie literatury ascetycznej, ale raczej poprzez uwa�n� refleksj� nad swoim w�asnym �yciem oraz g��bszy wgl�d w siebie. Modlitwa, kt�rej istot� jest przede wszystkim coraz bardziej intymny zwi�zek cz�owieka z Bogiem, wi��e si� tak�e ze stosowaniem ludzkich �rodk�w. St�d te� podstawowym problemem, o kt�ry r�wnie� nierzadko rozbija si� nasza modlitwa i ca�e �ycie duchowe, to nieznajomo�� pewnych warunk�w, kt�rych ona wymaga. Modlitwa, jak ka�da inna ludzka dzia�alno��, wymaga tak�e zastosowania pewnej okre�lonej metody. Tej problematyce po�wi�cony jest drugi i trzeci rozdzia�. W swoich refleksjach Autor odwo�uje si� cz�sto do �wicze� duchownych �w. Ignacego Loyoli, kt�rymi pos�uguje si� na co dzie� w swojej pracy rekolekcyjnej. Przedstawione warunki, jak i metody modlitwy, s� zaczerpni�te w�a�nie z �wicze�. Warto jednak podkre�li�, i� metody modlitwy opisane przez Ojca Ignacego w nie s� zbiorem przypadkowych propozycji podawanych dla wszystkich. Ignacy posiada pewn� ca�o�ciow� wizj� duchowego rozwoju cz�owieka od momentu pierwszego nawr�cenia z grzech�w ci�kich, a� do do�wiadcze� mistycznych, kt�re pozwalaj� odnajdywa� Boga we wszystkich rzeczach (�w. Ignacy Loyola). Metody modlitwy proponowane przez Ojca Ignacego s� dostosowane do etap�w duchowego rozwoju cz�owieka. Autor �wicze� podkre�la jednak z naciskiem, i� stosowanie poszczeg�lnych metod (tzw. "trzy sposoby modlitwy" [Cd 238- 260], medytacja, kontemplacja, rachunek sumienia) domaga si� spe�nienia pewnych okre�lonych warunk�w. Je�eli zdarza si�, i� wiele os�b - po pierwszych pr�bach korzystania z �wicze� duchownych - �atwo zniech�ca si� do metody ignacja�skiej, to by� mo�e tak�e dlatego, i� niekt�re z nich stosowane s� w nieodpowiednim czasie i w nieodpowiedni spos�b, bez uprzedniego spe�nienia pewnych warunk�w. Wielk� zalet� ignacja�skiej metody modlitwy jest jej elastyczno��, kt�ra sprawia, i� mo�na j� stosowa� w ka�dych warunkach i okoliczno�ciach �ycia. Wskaz�wek �w. Ignacego Loyoli dotycz�cych rozwoju modlitwy nie nale�y bowiem rozumie� jako sztywnego prawa, ale raczej jako rady Mistrza, kt�ry "na w�asnej sk�rze" je sprawdzi� i osobi�cie do�wiadczy� ich skuteczno�ci. �wiczenia duchowne proponuj� bowiem nie tyle pewn� szczeg�ln� duchowo�� w ramach duchowo�ci chrze�cija�skiej, ale s� raczej propozycj� metody wcielenia w �ycie duchowo�ci ewangelicznej. St�d te� �wiczeniami mog� pos�ugiwa� si� wszystkie rodzaje duchowo�ci chrze�cija�skiej. W czwartym rozdziale ksi��ki Autor podejmuje pewne trudno�ci i pytania, kt�re by�y zadawane przez uczestnik�w rekolekcji i sesji przeprowadzanych w Domu Rekolekcyjnym Ksi�y Jezuit�w w Cz�stochowie. Odpowiedzi z pewno�ci� nie s� wyczerpuj�ce. Ich celem by�o jedynie ukierunkowanie osobistego poszukiwania dla rozwi�zania problem�w, kt�re stawia nam �ycie modlitwy. Problemy i pytania, kt�re rodz� si� na naszej drodze modlitwy, winny by� rozwi�zywane nie tyle poprzez odpowiedni� lektur�, ile raczej w indywidualnym dialogu w kierownictwie duchowym. W ostatnim rozdziale ksi��ki Autor proponuje praktyczne rozwa�ania biblijne o walce Jakuba z Bogiem (Rdz 32, 25-32). Zach�caj� one do pog��bionej refleksji nad nasz� dotychczasow� modlitw�. Na zako�czenie poszczeg�lnych fragment�w rozwa�a� Autor proponuje praktyczne "�wiczenia", kt�re mog� by� traktowane jako wprowadzenie do medytacji. Je�eli Czytelnik podejmie propozycj� osobistej modlitwy, mo�e r�wnie� sam przygotowywa� sobie podobne "�wiczenia". "Kr�tkie wprowadzenie do modlitwy" zaprezentowane w ksi��ce wyros�o z �ycia. Autor dzieli si� swoim skromnym do�wiadczeniem modlitwy osobistej oraz do�wiadczeniem zwi�zanym z pomaganiem innym w rozwoju modlitwy poprzez kierownictwo duchowe. Niekt�re fragmenty drugiego i trzeciego rozdzia�u by�y ju� publikowane jako wprowadzenia do rozwa�a� rekolekcyjnych. Autor zbiera je i porz�dkuje w pewn� ca�o��, aby mog�y stanowi� pewn� pomoc dla "pocz�tkuj�cych" w �yciu modlitwy. Dla nich bowiem przeznaczone s� niniejsze rozwa�ania. Cz�sto pocz�tek �ycia modlitwy podobny jest do pierwszych do�wiadcze� w ludzkiej mi�o�ci. Po prze�yciach pe�nych emocjonalnego uniesienia i euforii nast�puj� zwykle szare dni, kt�re nierzadko nios� ze sob� uczucia rozczarowania, zniech�cenia i zawodu. Poddanie si� im mo�e sprawi�, i� zostanie zmarnowana szansa na udan� ludzk� mi�o�� - szansa na g��bokie �ycie modlitwy. Mo�emy unikn�� takiego niebezpiecze�stwa podejmuj�c gruntown� refleksj� nad w�asn� modlitw�. W takich kryzysowych chwilach trzeba nam zadawa� sobie podstawowe pytania: Jaki sens i cel posiada modlitwa w naszym �yciu? Jakimi motywami jest ona kierowana? Czy spe�niamy podstawowe warunki konieczne do �ycia modlitwy? Czy jeste�my �wiadomi naszej ludzkiej u�omno�ci i ogranicze�, kt�re w istotny spos�b wp�ywaj� na nasz� modlitw�? Modlitwa bowiem, cho� jest najwznio�lejsz� czynno�ci� cz�owieka, jest zawsze zanurzona w ludzkiej s�abo�ci. To w�a�nie owa s�abo�� nie pozwala nam nigdy zapomnie�, i� modlitwa nie jest tylko nasz� ludzk� czynno�ci�, ale dzie�em Boga w nas. To w�a�nie w�wczas, kiedy nie umiemy si� modli�, "Duch wspomaga s�abo�� nasz�" (Rz 8, 26). ******************************************************** ROZDZIA� I DLACZEGO MAMY SI� MODLI�? ******************************************************** 1. DLACZEGO MAMY SI� MODLI�? Mamy si� modli�, gdy� nasze ludzkie mo�liwo�ci, si�y, nasze dni maj� swoje bardzo �cis�e granice, kt�rych sami nie jeste�my w stanie przekroczy�. Nasze �ycie pozostawione samo w sobie zmierza�oby do nico�ci i by�oby naznaczone tragizmem. Modli� si� - to szuka� sensu naszych ludzkich granic: cierpienia, przemijania, s�abo�ci. Modli� si� - to przekracza� granice ludzkiego istnienia si�gaj�c swoimi pragnieniami niesko�czono�ci Boga. Mamy si� modli�, poniewa� nasze �ycie jest bardzo kruche. Kruche jest nasze zdrowie fizyczne, nasza odporno�� psychiczna. Kruche jest tak�e nasze �ycie duchowe. Krucho�ci tej do�wiadczamy na co dzie�, szczeg�lnie w momentach r�norakich kryzys�w. Modlitwa jest miejscem naszego wzmocnienia. Ona czyni nas silnymi duchowo i psychicznie. To w�a�nie modlitwa pozwala nam przezwyci�a� r�norakie kryzysy i zagro�enia. Mamy si� modli�, poniewa� nasze �ycie jest naznaczone cierpieniem. Z krucho�ci� ludzkiego istnienia na ziemi ��czy si� nieuchronnie podatno�� na zranienia: fizyczne, psychiczne i duchowe. W historii naszego �ycia podlegamy r�nym, nieraz g��bokim zranieniom emocjonalnym, kt�re d�ugo nosimy w sobie. Bolesne jest dla cz�owieka bycie odrzuconym i niezaakceptowanym, bolesne s� ludzkie rozczarowania i zawody �yciowe, bolesna bywa samotno�� oraz do�wiadczenie w�asnej s�abo�ci moralnej. Mamy si� modli�, aby to, co jest bolesne w naszym �yciu, nie by�o przerzucane na innych, ale by�my d�wigali nasz codzienny krzy�. W ten spos�b stajemy si� podobni do Jezusa ukrzy�owanego. Modlitwa sprawia, i� nasze zranienia nie niszcz� nas, ale wprost przeciwnie - staj� si� miejscem spotkania cz�owieka z Bogiem, jak dla Jezusa krzy� by� ostatecznym miejscem spotkania z Ojcem. Mamy si� modli�, poniewa� jeste�my kuszeni do z�a. Modlitwa u�wiadamia nam, �e �ycie cz�owieka na ziemi jest czasem pr�by. Istniej� w nas liczne nami�tno�ci, kt�re wymagaj� naszej walki i zaanga�owania duchowego. Mamy si� modli�, poniewa� w chwilach pokusy jest w nas jaka� niesamowita sk�onno�� do ok�amywania siebie, sk�onno�� do fa�szerstw moralnych (Karl Rahner SJ). Pokusa za�lepia cz�owieka i odbiera mu jasny s�d. Modlitwa za� przywraca nam zdolno�� duchowego widzenia i demaskowania naszych nami�tno�ci. Pozwala nam tak�e realnie oceni� niebezpiecze�stwo nacieraj�cych na nas pokus. Mamy si� modli�, poniewa� w naszym �yciu jest du�o z�a i grzechu. Cz�sto bywamy ofiarami z�a innych, a inni staj� si� ofiarami naszego z�a. Z istot skrzywdzonych �atwo przemieniamy si� w krzywdzicieli. Sk�onno�� do z�a nosimy w sobie od chwili urodzin i nie jeste�my w stanie jej przezwyci�y� sami. Modli� si� - to wo�a� o mi�osierdzie dla nas i dla innych, aby sam B�g przezwyci�a� z nami i w nas to z�o, kt�rym ranimy siebie i innych. Mamy si� modli�, aby m�c przyj�� Bo�e przebaczenie i otworzy� si� na przebaczenie naszych braci. Mamy si� modli�, aby by� zdolnymi przebacza� wszystko wszystkim. Modlitwa zanurza nas w odwiecznym mi�osierdziu Boga, jednaj�c nas z Nim samym, pomi�dzy sob� i ze �wiatem. Mamy si� modli�, poniewa� �yjemy w epoce r�norakich zagro�e�. Zagro�one jest �ycie na ziemi, zagro�ony jest pok�j. Zagro�enie to wp�ywa na nas, rodz�c wiele niepokoj�w i zbytniej troski o siebie i innych. Poczucie zagro�enia parali�uje nas, nie pozwalaj�c nam cieszy� si� �yciem. Zagro�enie odbiera nam pok�j serca, pocieszenie, rado�� obcowania z innymi. Mamy si� modli�, poniewa� jeste�my obdarowani wolno�ci�. �adne inne stworzenie na ziemi nie otrzyma�o tego niezwyk�ego daru. Dzi�ki niemu, cho� jeste�my stworzeniami, jeste�my podobni do samego Stw�rcy. To dzi�ki wolno�ci mo�emy dialogowa� z Bogiem nawi�zuj�c z Nim relacj� intymnego zjednoczenia. Mamy si� modli�, poniewa� dar wolno�ci jest nie tylko wielkim, ale r�wnie� bardzo trudnym i kruchym darem. �atwo mo�na go nadu�y�, zniekszta�ci� a nawet utraci�. Modlitwa usuwa przeszkody na naszej drodze do wolno�ci. To w�a�nie modlitwa czyni nas naprawd� wolnymi. Mamy si� modli�, poniewa� �ycie cz�owieka jest pielgrzymowaniem: wyszli�my od Boga i do Boga zmierzamy. On nas stworzy�. Stworzy� znaczy zrodzi� z mi�o�ci i przeznaczy� do istnienia w mi�o�ci. To mi�o�� jest u pocz�tku i u ko�ca ludzkiego bytowania. Poprzez modlitw� przyjmujemy �wiadomie i w wolno�ci nasz stan pielgrzym�w, kt�rzy na co dzie� do�wiadczaj�, �e w domu Ojca jest mieszka� wiele (J 14, 2). Mamy si� modli�, poniewa� jeste�my dzie�mi Ojca, kt�ry jest w niebie. Mamy si� modli�, poniewa� jeste�my kochani przez Niego mi�o�ci� nieodwo�aln� i bezwarunkow�. To On jako pierwszy ofiarowa� nam swoj� bezgraniczn� mi�o�� i przyja��. Modli� si� - to zanurza� si� w mi�o�� Boga. Modlitwa czyni nasze serca wra�liwymi i otwiera nas na Jego bezwarunkow� akceptacj�. Modli� si� to odkrywa� Bo�� Opatrzno�� nad �wiatem. Modli� si� - to do�wiadcza�, �e B�g jest mocn� ska��, po kt�rej mo�emy pewnie kroczy�, jest tarcz� i mieczem, kt�rymi mo�emy broni� si� przed zagro�eniem i z�em. Mamy si� modli�, poniewa� potrzebujemy mi�o�ci bli�nich, a bli�ni potrzebuj� naszej mi�o�ci. Modlitwa otwiera nas na ludzi i czyni nas zdolnymi przyjmowa� i dawa� mi�o��. Dzi�ki modlitwie pokonujemy l�k przed po�wi�ceniem i ofiar� w mi�o�ci. Modlitwa uczy nas s�u�by i oddania. Mamy si� modli�, poniewa� jeste�my nieustannie obdarowywani. By� stworzeniem - dzieckiem zrodzonym z mi�o�ci - to nieustannie otrzymywa� wszystko od swojego Ojca niebieskiego. Zm�czeni pogoni� za w�asn� urojon� wielko�ci�, skoncentrowani na sobie, nie dostrzegamy oczywistej prawdy o przemijaniu postaci tego �wiata. Z trudem dostrzegamy tak�e fakt, �e wszystko, co mamy, jest niczym niezas�u�on� �ask� - czystym darem. St�d te� �atwo rodzi si� w nas postawa pretensji wobec ludzi i Boga. To ona sprawia, i� dostrzegamy �atwiej to, czego nam brakuje, ni� to, co jest nam dane. Mamy si� modli�, aby ka�dego dnia na nowo odkrywa� prawd�, i� jeste�my w drodze do Ojca, kt�ry najlepiej wie, czego nam potrzeba. Mamy si� modli�, aby Boga uwielbi�. Cz�owiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwali� a przez to zbawi� swoj� dusz� (Cd 23). Chwali� Boga to uzna� Go za ostateczne �r�d�o dobra i szcz�cia cz�owieka. Dzi�ki modlitwie odkrywamy, i� nie ma najmniejszej sprzeczno�ci pomi�dzy dobrem i szcz�ciem cz�owieka a chwa�� Boga i s�u�eniem Jemu. Chwa�� Boga jest dobro cz�owieka (�w. Ireneusz). Mamy si� modli�, poniewa� B�g zaprasza nas do wsp�pracy i wsp�dzia�ania z sob� dla zbawienia innych. Nasz� modlitw� pracujemy razem z Bogiem, aby wszystkich ku Niemu poci�gn��. Nigdy nie modlimy si� tylko za siebie i dla siebie. Ka�da modlitwa jest jednocze�nie za wszystkich i dla wszystkich. Modli� si� - to czu� si� g��boko odpowiedzialnym za dobro doczesne i wieczne swoich najbli�szych oraz wszystkich, kt�rych sam B�g stawia na naszej drodze. 2. MODLITWA S�UCHANIEM BOGA Jeden z uczonych w Pi�mie zapyta� Jezusa: "Kt�re jest pierwsze ze wszystkich przykaza�?" Jezus odpowiedzia�: "Pierwsze jest: s�uchaj, Izraelu: Pan B�g nasz, Pan jest Jeden" (Mk 12, 29). Pierwszym przykazaniem jest s�uchanie Boga. Modlitwa jest najpierw s�uchaniem. S�uchanie jest pierwsz� podstawow� "czynno�ci�" cz�owieka w dialogu z Bogiem. Nasze m�wienie do Boga jest zawsze tylko odpowiadaniem na Jego m�wienie. Staro�ytni Grecy i Rzymianie przede wszystkim patrzyli na swoich bog�w zrobionych wed�ug ich w�asnych wyobra�e�. Bogaci swoich bog�w robili z drogocennych kruszc�w, ubodzy za� rze�bili ich w kamieniu czy drewnie. Autorzy natchnieni z odcieniem ironii m�wi� o bo�kach pogan, kt�re nie potrafi� m�wi�: Ich bo�ki, to srebro i z�oto, robota r�k ludzkich. Maj� usta, ale nie m�wi� (Ps. 115,4). Jahwe Izraela nie ka�e najpierw na siebie patrze�, ale ka�e siebie s�ucha�. Mowy Prorok�w rozpoczynaj� si� zwykle s�owami: S�uchaj, Izraelu, m�wi Jahwe, Tw�j B�g. Przemawianie Boga do cz�owieka najpe�niej urzeczywistni�o si� w Jezusie Chrystusie. On jest S�owem Ojca: Wielokrotnie i na r�ne sposoby przemawia� niegdy� B�g do ojc�w przez Prorok�w, a w tych ostatecznych dniach przem�wi� do nas przez Syna (Hbr 1,1). W Jezusie Chrystusie, Wcielonym Synu Bo�ym, B�g powiedzia� wszystko o Sobie i o cz�owieku. W czasie przemienienia Jezusa na g�rze Tabor B�g Ojciec przedstawia nam swojego Syna i zaprasza nas: To jest m�j Syn umi�owany, Jego s�uchajcie (Mt 17, 5). A sam Jezus powie: Kto ma uszy, niechaj s�ucha (Mt 11, 15). B�g m�wi do nas poprzez swoje S�owo. Ono rodzi w nas duchowe pragnienia i natchnienia wewn�trzne: pragnienie g��bszej i d�u�szej modlitwy, pragnienie wi�kszej szczero�ci i uczciwo�ci wewn�trznej, pragnienie ofiarniejszego s�u�enia innym - jest to mowa Boga do cz�owieka, owoc s�uchania Jego S�owa. Na modlitwie zauwa�amy te dobre pragnienia, przyjmujemy je z wdzi�czno�ci�, postanawiamy konsekwentnie wciela� je w �ycie. B�g m�wi do nas nie tylko poprzez pragnienia i natchnienia wewn�trzne, ale tak�e poprzez fakty. �yciowe pora�ki i trudna sytuacja egzystencjalna, pogoda i rado�� �ycia, zagra�aj�ce nam niebezpiecze�stwa czy ich unikni�cie - na te i wszystkie inne do�wiadczenia trzeba nam patrze� jako na znaki, poprzez kt�re Pan B�g pragnie nas poucza� i prowadzi� do siebie. Wszystkie zdarzenia historii �ycia, ka�dy jej dzie� jest miejscem przemawiania Boga do nas. Modlitwa jest sposobem, odczytywaniem historii naszego �ycia oczami Pana Boga. S�uchanie Boga jest jednak rzecz� ogromnie trudn�. Cz�owiek jest bowiem istot� rozdart�. Opr�cz g�osu Boga daj� si� s�ysze� w cz�owieku inne wielorakie g�osy: g�osy ludzkich nieuporz�dkowanych pragnie� i potrzeb, g�osy nami�tno�ci i ��dz. W tych ludzkich g�osach dzia�a tak�e nieprzyjaciel Boga i cz�owieka: z�y duch. Ludzkie g�osy, cho� s� zwykle ulotne, przemijaj�ce i nietrwa�e, s� jednak bardziej krzykliwe i brzmi� dono�niej. Modlitwa wymaga wi�c oczyszczenia i uwra�liwienia naszych uszu. Trzeba nam najpierw wyciszy� w nas inne g�osy, kt�re s� wrogie Jego S�owu. Modlitwa, s�uchanie Boga, wymaga uciszenia niepokoju o siebie, opanowania ��dzy posiadania, doznania, znaczenia. Na drodze modlitwy mo�e post�pi� tylko ten, kto oczyszcza si� ustawicznie od nieuporz�dkowanych uczu� i staje si� sposobny na przyj�cie �wiat�a Bo�ego (31 Kongregacja Generalna Towarzystwa Jezusowego, 219). Nawet po kilkudziesi�ciu latach wysi�k�w w dziedzinie modlitwy skar�ymy si�, �e bardzo trudno nam si� modli�. Narzekamy, i� mamy wiele rozprosze�, nie umiemy si� skoncentrowa�. Nierzadko problem ten rozwi�zujemy najpro�ciej; uciekamy od d�u�szej zaanga�owanej modlitwy w zewn�trzne dzia�anie. Narzekaj�c na nasz� modlitw� cz�sto nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo nie przygotowani przychodzimy na ni�. Nasze nerwowe (a nawet znerwicowane) skoncentrowanie si� na sobie i zaspokajaniu naszych potrzeb, ci�g�e odurzanie naszych l�k�w (przez rozliczne konsumpcje), stwarza w nas taki chaos i zam�t wewn�trzny, �e stajemy si� niezdolni do s�uchania czegokolwiek poza sob�. Postawa s�uchania Boga jest nam w�wczas obca. Zamiast s�ucha� Boga, zaczynamy "dla Niego" dzia�a�: szybko, du�o, gor�czkowo, zach�annie. Ze s�uchaczy S�owa Bo�ego, stajemy si� Jego aktywistami. Modlitw� chcemy dokonywa� wielkich zmian najpierw w nas samych. Poniewa� nie podobamy si� sobie samym, nie umiemy i nie chcemy uzna� naszych s�abo�ci i zranie�, pr�bujemy siebie zmienia�: od razu, na si�� i wszystko. A poniewa� bez Jezusa nic uczyni� nie mo�emy, nasze wysi�ki czyni� nas tylko jeszcze bardziej niezadowolonymi z siebie, bardziej nerwowymi. Niezadowolenie z siebie �atwo przerzucamy na innych i tak rozpoczynamy zmienia� �wiat, Ko�ci�, naszych najbli�szych. Zamiast ich kocha� i przyjmowa� ich najpierw takimi, jakimi s�, zaczynamy im wytyka� b��dy i grzechy. Nasza gorliwo�� w nawracaniu innych ko�czy si� najcz�ciej pr�b� manipulowania innymi i narzucaniem im swojego punktu widzenia. A poniewa� nasi bli�ni nie daj� si� tak �atwo zniewoli�, dochodzi do nieporozumie� i konflikt�w. Niezadowoleni z siebie i z innych zaczynamy dyktowa� Panu Bogu, co potrzebne jest nam, naszym bliskim, Ko�cio�owi i �wiatu. Ale modlitwa ta podobna jest do wielos�owia pogan, kt�rzy s�dz�, �e dzi�ki swojemu wielom�wstwu b�d� wys�uchani (por. Mt 6, 7). Pierwsze jest: s�uchaj, Izraelu: Pan B�g nasz, Pan jest jeden. Pierwsze jest: B�g m�wi - cz�owiek s�ucha. Przyjmijmy z wiar� przestrog� Psalmisty: Oby�cie dzisiaj us�yszeli g�os Jego: Niech nie twardniej� wasze serca jak w Meriba, jak na pustyni w dniu Massa, gdzie Mnie kusili wasi ojcowie, do�wiadczali mnie, cho� widzieli moje dzie�a (Ps 95). 3. KTӯ MNIE OD��CZY OD MI�O�CI CHRYSTUSOWEJ? Modlitwa jest aktem, poprzez kt�ry B�g w Tr�jcy Jedyny zanurza si� w cz�owieku, a cz�owiek zanurza si� w Bogu. Nawi�zuje si� w ten spos�b intymna, mistyczna jedno�� Stw�rcy ze swoim stworzeniem. Cz�owiek, istota wyprowadzona z prochu ziemi, wchodzi w dialog z odwiecznym i niewidzialny Bogiem. Modlitwa jest aktem, poprzez kt�ry cz�owiek staje si� uczestnikiem niesko�czonej, odwiecznej mi�o�ci. To w�a�nie na modlitwie cz�owiek poznaje, kim jest B�g, przed oblicze kt�rego zostaje dopuszczony. Cz�owiek poznaje, i� B�g jest ca�kiem Inny, transcendentny, to znaczy przekraczaj�cy wszystko to, co cz�owiek o Nim mo�e pomy�le� lub jak Go mo�e do�wiadczy�. Trzeba nam nieustannie pami�ta�, �e nasze my�lenie i do�wiadczanie Boga nie oddaje ca�ej rzeczywisto�ci Boga. Nasze my�lenie i do�wiadczanie Boga jest nierzadko zniekszta�cone i zafa�szowanej. Nasze prze�ywanie Boga nie jest nigdy identyczne z samym Bogiem. Jest tylko odbiciem jakby w zwierciadle, nieraz w bardzo zniekszta�conym zwierciadle (por. 1 Kor 13,12). Modlitwa jest wielkim zaproszeniem Boga, aby ci�gle na nowo odkrywa� Jego inno��. Modlitwa przekonuje nas, i� nie byliby�my w stanie dosi�gn�� Boga, gdyby On sam jako pierwszy, nie wezwa� nas do dialogu i nie dopu�ci� przed swoje oblicze. Modlitwa u�wiadamia nam jednocze�nie, i� Ten Inny - transcendentny - niesko�czenie wielki B�g jest jednocze�nie cz�owiekowi bardzo bliski, bli�szy cz�owieka, ni� cz�owiek sam siebie (�w. Augustyn). Na modlitwie cz�owiek dotyka Boga, nawi�zuje intymn� wi� z Nim. Modlitwa ods�ania przed nami "szale�cz� Mi�o��", kt�ra ka�e Bogu wkroczy� w czas i przestrze� ludzk� i sta� si� podobnym do cz�owieka we wszystkim, opr�cz grzechu. Jezus Chrystus, Wcielony Syn Bo�y, najpe�niej objawia nam blisko�� Boga. Od momentu Wcielenia cz�owiek mo�e na Boga patrze� swoimi ludzkimi oczyma, s�ucha� Jego g�osu, a nawet karmi� si� Jego cia�em i krwi�. Dzi�ki tajemnicy Wcielenia blisko�� Boga wobec cz�owieka dociera do nas poprzez ca�� ludzk� osob�, nie tylko poprzez dusz�, intelekt, uczucia, ale tak�e poprzez wszystkie zmys�y ludzkiego cia�a. Samo cia�o staje si� miejscem objawienia mi�o�ci Boga do cz�owieka. Tajemnica Jego blisko�ci najwyra�niej ods�ania si� w�a�nie w Eucharystii. Modlitwa ka�e nam si� dziwi�, i� ten niesko�czenie wielki B�g staje si� tak bliski cz�owiekowi. Modlitwa jest trwaniem w zdziwieniu. Dzi�ki modlitwie poznajemy nie tylko Boga, ale tak�e siebie samych. W�a�nie poprzez modlitw� cz�owiek zdobywa pe�n� �wiadomo�� siebie - pe�n� prawd� o sobie. Modlitwa ukazuje cz�owiekowi z jednej strony g��bi� jego pragnie�, kt�re czyni� go niespokojnym, dop�ki nie pozwoli si� do ko�ca ukocha� przez Boga. Ale z drugiej strony ods�ania przed cz�owiekiem g��bi� jego zepsucia i nieprawo�ci, g��bi� z�a i grzechu. T� nieprawo�� ludzkiego serca ods�aniaj� nam nie tylko grzechy ju� pope�nione, ale tak�e - a mo�e przede wszystkim - grzechy, kt�re jeste�my w stanie pope�ni�. Wyzw�l mnie, Panie, od grzech�w jeszcze nie pope�nionych (Roman Brandstaetter) - jest to modlitwa cz�owieka dobrze znaj�cego siebie. Modlitwa u�wiadamia nam, i� jeste�my ca�kowicie zdani na mi�osierdzie Boga. Staro�ytna modlitwa chrze�cija�ska: Kyrie eleison - Panie, zmi�uj si� nad nami - b�dzie zawsze w centrum modlitwy. B�ogos�awiony B�g, co nie odepchn�� mej pro�by i nie oddali� ode mnie swego mi�osierdzia (�w. Augustyn). Ods�aniaj�c g��bi� nieprawo�ci ludzkiego serca i potrzeb� mi�osierdzia Bo�ego, modlitwa staje si� wezwaniem do ci�g�ego nawracania si�. Cz�owiek, kt�ry modli si� szczerze, doskonale czuje, i� nie da si� pogodzi� trwania przed Bogiem z nieuczciwo�ci� w �yciu, z szukaniem siebie, z egoizmem, zmys�owo�ci�, pych�, z tym wszystkim, co czyni go dzieckiem tego �wiata. Dzi�ki modlitwie cz�owiek poznaje prawdziw� nadziej�, kt�r� nosi w g��bi swojego serca i o kt�rej wie, i� nikt i nic nie mo�e mu jej odebra�. Dzi�ki modlitwie cz�owiek staje si� pewny swojej przysz�o�ci. Kt� nas mo�e od��czy� od mi�o�ci Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prze�ladowanie, g��d czy nago��, niebezpiecze�stwo czy miecz? We wszystkim tym odnosimy pe�ne zwyci�stwo dzi�ki Temu, kt�ry nas umi�owa� (Rz 8,35). Dzi�ki modlitwie nie tracimy pogody ducha nawet w najwi�kszych trudno�ciach, zagro�eniach, prze�ladowaniach. Wierzymy bowiem, �e w sprawach ludzkich ostatnie s�owo ma zawsze B�g. 4. NIE CZEKAJCIE NA OCHOT� DO MODLITWY W naszej modlitwie nie liczy si� najpierw to, czego do�wiadczamy w �wiecie uczu�. Do�wiadczenia uczuciowe, chocia� nieod��cznie towarzysz� modlitwie i s� jej bardzo wa�nym elementem, nie s� jednak ostatecznym kryterium jej autentyczno�ci. Cz�owiek zaanga�owany w modlitw� musi by� czujny i rozeznaj�cy, aby w�asnych prze�y� uczuciowych nie uto�samia� automatycznie z dzia�aniem Boga w cz�owieku. Na modlitwie trzeba nam nieustannie powraca� do podstawowej prawdy, �e nigdy nie modlimy si� sami. To Duch �wi�ty, Duch Jezusa modli si� w nas i przez nas. Wszystkie modlitwy liturgiczne Ko�cio�a ko�cz� si� wezwaniem: Przez Chrystusa Pana naszego. Ka�da modlitwa, wsp�lnotowa czy osobista, jest modlitw� przez Chrystusa, w Chrystusie i z Chrystusem. To Chrystus prowadzi nas do swojego Ojca, i dzi�ki Niemu mo�emy wo�a� do Boga: Abba, Ojcze (por. Rz 8,15). G��boka �wiadomo��, i� nie modlimy si� sami, ale Chrystus modli si� w nas, sprawia, i� nasze odczucia staj� si� wzgl�dne. Na modlitwie wa�niejsze od do�wiadczenia uczuciowego jest do�wiadczenie wiary. To w�a�nie wiara jest istot� modlitwy. Jest wi�c rzecz� drugorz�dn�, czy my sami jeste�my zadowoleni z naszej modlitwy; czy ona sprawia nam przyjemno��; czy przychodzi nam �atwo. Zadowolenie, przyjemno��, �atwo�� modlitwy nie jest jej ostatecznym kryterium. Jezus wzywa nas, aby�my modlili si� zawsze i nigdy nie ustawali. Nie mo�emy si� wi�c modli� tylko w�wczas, gdy mamy ku temu nastr�j i ochot�, gdy uczuciowo jeste�my poci�gani do modlitwy. Im wi�ksz� czujemy niech�� do modlitwy i im bardziej czujemy si� ospali, smutni i przygn�bieni, tym wi�cej potrzebujemy modlitwy, poniewa� potrzebujemy umocnienia. Nikt z nas nie rodzi si� z odczuwaln� potrzeb� modlitwy. Potrzeba ta musi by� przez nas dopiero obudzona. Istnieje wprawdzie w ka�dym z nas g��bokie pragnienie Boga, ale jest ono cz�sto u�pione, zag�uszone. Aby m�c do�wiadcza� potrzeby modlitwy, trzeba si� modli�. To w�a�nie na modlitwie rodzi si� stopniowo potrzeba modlitwy. Im wi�cej cz�owiek si� modli, tym bardziej nienasycone jest jego pragnienie modlitwy. Je�eli nawet do�wiadczamy w jakim� stopniu potrzeby modlitwy, to ona przez to nie staje si� �atw�. Potrzeba modlitwy nie niweczy trudu modlitwy. Dlaczego? Poniewa� modlitwa najcz�ciej nie przynosi zadowolenia i pociechy naszym zmys�om. Modlitwa przekracza ludzkie zmys�y. Przekracza to, co jest materialne, co jest tylko czasowe i przestrzenne. Modlitwa dosi�ga wieczno�ci. W�a�nie dlatego, �e modlitwa przekracza ludzkie wymiary, tak �atwo rodz� si� w�tpliwo�ci: jaki sens ma czynno��, kt�rej skuteczno�ci nie mo�na sprawdzi�, jaki sens ma wo�anie, na kt�re nie otrzymuje si� natychmiastowej i sprawdzalnej zmys�ami odpowiedzi? Je�eli chcemy si� modli�, nie mo�emy czeka� a� nasze w�tpliwo�ci ustan�, a� przyjdzie nam ochota na modlitw�. Wielu przesta�o si� modli� w�a�nie dlatego, i� dali si� zwie�� w�asnym w�tpliwo�ciom. Trzeba nam si� modli� wbrew naszym w�tpliwo�ciom i pomimo braku ochoty. Je�eli chcecie si� modli� - nie czekajcie na ochot� do modlitwy, bo w ko�cu przestaniecie si� modli� w�a�nie wtedy, gdy modlitwa b�dzie wam najbardziej potrzebna. Jest to niebezpieczne z�udzenie, kt�re ju� wielu ludzi oddali�o od Chrystusa. Pragnienie modlitwy jest ju� jej owocem. Niechaj wam wystarczy �wiadomo��, �e B�g na was czeka. B�g pragnie was widzie� modl�cych si� nawet w�wczas, gdy nie macie na to ochoty. A mo�e w�a�nie szczeg�lnie w�wczas? (Ren� Voillaume). Sw. Ignacy Loyola doradza, aby w czasie strapienia wewn�trznego, kiedy jest trudno wytrwa� na modlitwie, nie tylko jej nie skraca�, ale nawet nieco j� przed�u�y�, a to w tym celu, �eby dzia�a� przeciw strapieniu i przezwyci�y� pokusy. Trzeba si� bowiem przyzwyczai� nie tylko do tego, �eby stawi� op�r przeciwnikowi, ale nadto, �eby go powali� na ziemi�. W czasie modlitwy jeste�my kuszeni najpierw do porzucenia modlitwy. Zniech�cenie, nuda, wewn�trzna oci�a�o��, budz�ce si� nami�tno�ci nacieraj� na nas rodz�c niepok�j wewn�trzny; czy w takim stanie ducha mo�emy si� modli�? czy mamy prawo rozmawia� z Bogiem posiadaj�c tak "okropne" my�li, pragnienia, odczucia? Pos�uguj�c si� naszym wewn�trznym nieuporz�dkowaniem z�y duch przekonuje nas, �e jeste�my niegodni stan�� przed Bogiem. To wielka pokusa. Je�eli jednak pokonamy te przeszkody, to w�wczas pojawi� si� mo�e druga pokusa, gorsza od pierwszej, pokusa "idealnej modlitwy". Chcie� modli� si� lepiej ni� si� umie w danym momencie, jest zawsze kuszeniem z�ego ducha. Wielu ludzi porzuci�o modlitw� tylko dlatego, i� weszli w logik� takiej pokusy: Je�eli twoja modlitwa jest taka uboga, s�aba, je�eli nie przynosi owoc�w, kt�rych oczekujesz, to b�dzie lepiej j� porzuci�? Trzeba nam zgodzi� si� na ub�stwo naszej modlitwy. Je�eli z ub�stwem modlitwy ��czy si� nasza szczero��, otwarcie i hojno��, ona podoba si� Bogu. Ona zbli�a nas do Niego. Pozwala nam do�wiadczy�, i� jeste�my Jego dzie�mi. 5. WIERNO�� W MODLITWIE Jedn� z najtrudniejszych spraw dla wsp�czesnego cz�owieka jest wierno�� w relacjach mi�dzyosobowych. Niewierno�ci� nacechowane s� dzi� niemal wszystkie wi�zi mi�dzyludzkie. Niewierno�� ujawnia si� zw�aszcza w �yciu rodzinnym i ma��e�skim. Dzisiaj wiele ma��e�stw decyduje si� na rozw�d �atwiej ni� kiedykolwiek w przesz�o�ci. Wielu ojc�w opuszcza dom zostawiaj�c swoje dzieci. Podtrzymuj� z nimi jedynie lu�ny i ma�o zobowi�zuj�cy kontakt. S�usznie w takiej sytuacji dzieci czuj� si� zdradzone. Tak�e wiele os�b duchownych �atwo dzi� �amie zobowi�zania swojego stanu kap�a�skiego czy zakonnego. Niewierno�� ta ujawnia si� r�wnie� w relacji do Boga. Wielu ludzi dzisiaj, nie wyrzekaj�c si� wprawdzie swojej wiary, �atwo rezygnuje z aktywnego �ycia religijnego t�umacz�c si� brakiem czasu i si� na "praktyki". Dla wielu �ycie duchowe wydaje si� by� ju� tylko luksusem, na kt�ry mog� sobie pozwoli� jedynie mnisi. Niewierno�� wsp�czesnego cz�owieka przejawia si� tak�e w �atwym �amaniu przyj�tych norm �ycia osobistego i spo�ecznego. Wiele podstawowych zasad moralnych odnosz�cych si� do ludzkiego �ycia i post�powania, kt�re nigdy dot�d nie by�y podwa�ane, jest dzi� kwestionowanych w spos�b zasadniczy. Wielu pr�buje uzasadnia� ich nieprzydatno�� w "naszych czasach". Niewierno�� wsp�czesnego cz�owieka nie wynika z przypadku czy tym bardziej z jego z�ej woli. Zbyt szybkie tempo �ycia, ci�g�e przem�czenie, cz�ste znerwicowanie - to wszystko sprawia, i� �yje on jakby poza sob� i nie jest w stanie kontrolowa� tego, co si� w nim i z nim dzieje. Ma�a �wiadomo��, czy wr�cz nie�wiadomo�� siebie, sprawiaj�, i� wiele wa�nych decyzji cz�owiek wsp�czesny podejmuje kieruj�c si� subiektywnymi odruchami, u pod�o�a kt�rych jest cz�sto l�k, brak poczucia bezpiecze�stwa, a przede wszystkim brak dojrza�o�ci emocjonalnej i duchowej. a) Wierno�� w mi�o�ci Najg��bszym jednak pod�o�em niewierno�ci cz�owieka w relacjach mi�dzyosobowych jest niezdolno�� do wej�cia w do�wiadczenie mi�o�ci: w przyjmowanie mi�o�ci od innych i dawanie na ni� odpowiedzi. Niewierno�� cz�owieka wyp�ywa z l�ku przed bezwarunkowym oddaniem si� Drugiemu: Bogu i cz�owiekowi. Cz�owiek boi si� zatraci� siebie i swoj� wolno��. W do�wiadczeniu niewierno�ci �cieraj� si� ze sob� dwa sprzeczne odczucia: z jednej strony wielka potrzeba mi�o�ci, akceptacji, bezpiecze�stwa, emocjonalnego ciep�a, kt�ra ka�e cz�owiekowi szuka� wci�� nowych "obiekt�w mi�o�ci i oddania", z drugiej za� jakie� wewn�trzne zablokowanie, g��boki l�k przed przyj�ciem w�a�nie tego, czego tak bardzo si� potrzebuje. Przyznanie si� przed sob� samym do tego, i� potrzebuje si� mi�o�ci i uczucia "Drugiego" odbierane jest jako upokorzenie i zniewolenie. Trwanie w takim stanie rozbija i nerwicuje cz�owieka coraz g��biej. Uciekaj�c od najg��bszego zaanga�owania w relacj� z "Drugim" cz�owiek odnosi wra�enie, i� obroni� w�asn� "niezale�no�� i wolno��". Jest to jednak wolno�� negatywna - wolno�� "od" mi�o�ci oraz wolno�� "od" trudu i ofiar z ni� zwi�zanych. Ta w�a�nie negatywna wolno�� staje si� jednocze�nie dr�cz�c� samotno�ci�, egzystencjaln� nud� i do�wiadczeniem bezsensu. Cz�owiek nie wie w�wczas, po co i dla kogo �yje. Do�wiadczenie pokazuje jednak, i� ta "negatywna przestrze�" powsta�a po odmowie kochania nie pozostaje jednak pusta zbyt d�ugo. Zwykle szybko zostaje ona "zagospodarowana" przez r�norakie zniewolenia: posiadanie materialne, zmys�owo�� w r�nej formie, niszcz�ce chore ambicje, nieludzk� ideologi�, itp. Cz�owiek broni�c si� przed mi�o�ci� (Boga i ludzi) staje si� niewolnikiem siebie i w�asnej po��dliwo�ci. Modlitwa uczy nas wierno�ci. Pokazuje nam, i� wierno�� w mi�o�ci wymaga najpierw pokornej akceptacji w�asnych potrzeb i pragnie� mi�o�ci, zar�wno tej zwyczajnej ludzkiej mi�o�ci (narzecze�skiej, ma��e�skiej, rodzicielskiej, przyjacielskiej), jak r�wnie� niesko�czonej i odwiecznej mi�o�ci Boga. Modlitwa daje nam odwag� zaakceptowania ryzyka zwi�zanego z przyjmowaniem i dawaniem mi�o�ci. Modlitwa objawia nam Boga, kt�ry zawsze pozostaje wierny cz�owiekowi i nigdy go nie zdradzi. Czy mo�e niewiasta zapomnie� o swym niemowl�ciu, ta, kt�ra kocha syna swego �ona? A nawet, gdyby ona zapomnia�a, Ja nie zapomn� o tobie (Iz 49,15). Na modlitwie cz�owiek nasyca si� wierno�ci� Boga i uczy si� odpowiada� wierno�ci� na wierno��. b) Wierno�� w modlitwie Aby nasza modlitwa mog�a wp�ywa� na nasze �ycie i przemienia� je, musi by� wierna. Nie wystarczy chwilowy modlitewny zapa� i entuzjazm. Kiedy cz�owiek wchodzi w g��bok� relacj� z Bogiem i pragnie, aby B�g zaw�adn�� jego �yciem, to musi mie� �wiadomo��, �e rozpoczyna si� w nim nowe �ycie. Wymaga ono troski, ofiary i pracy. Do�wiadczenie m�wi nam, �e wierno�� Bogu, sobie i bli�niemu wymaga od nas walki. Modlitwa jest walk�. Ten, kto rozpoczynaj�c modlitw� unika�by wysi�ku i zmagania, nie pozostanie jej wierny. Aby si� modli� w spos�b wierny trzeba podejmowa� decyzje modlitwy; nie raz na rok, miesi�c czy nawet raz na tydzie�, ale ka�dego dnia, przed ka�d� modlitw�. Z czysto ludzkiego punktu widzenia brak jest nam motyw�w, aby si� modli�. Aby obejrze� dobry film, sp�dzi� sympatyczny wiecz�r z przyjaci�mi nie potrzeba wielkiego wysi�ku. Takie do�wiadczenia przychodz� nam �atwo. Jeste�my "po ludzku" poci�gani przez te czynno�ci. Wprawdzie mo�emy mie� w naszym �yciu chwile, w kt�rych modlitwa b�dzie przychodzi� nam �atwo. Cz�ciej jednak b�dziemy do�wiadcza� trudu modlitwy. Nierzadko staniemy przed jak�� pustk� wewn�trzn�, jakby przed jak�� niemo�no�ci� wydobycia z siebie czegokolwiek. Nieraz ogarnie nas niepok�j i l�k o siebie, w�tpliwo�ci, czy nasza modlitwa ma sens. W takich chwilach dialog z Bogiem jest trudny. Wierno�� modlitwie wymaga w�wczas zmagania wewn�trznego. Tej wierno�ci na modlitwie domaga si� od nas Jezus. Sw. Pawe� wielokrotnie zach�ca nas, aby si� modli� w ka�dym czasie, bez przerwy, przy ka�dej sposobno�ci, w dzie� i w noc. Sam r�wnie� daje nam przyk�ad takiej modlitwy (por. Ef 6,18; Kol 1,9; 1 Tes 3,10: 5,17; 2 Tes 1, 11). Wierno�� na modlitwie to nie tylko wierno�� czasowi modlitwy, ale to przede wszystkim wierno�� wezwaniu, kt�re B�g kieruje do cz�owieka, wierno�� Jego mi�o�ci, Jego woli. Ta w�a�nie wierno�� wymaga jedno�ci pomi�dzy czasem modlitwy a �yciem cz�owieka. B�g wchodz�c w ludzkie �ycie k�adzie na nim swoj� r�k�, ogarnia je i przenika (Ps. 139). Modlitwa i �ycie staj� si� w�wczas jednym, poniewa� kieruje nimi jedna mi�o�� Boga, jeden Jego Duch, jedna Jego wola. Wierno�� Bo�emu wezwaniu us�yszanemu na modlitwie sprawia, i� modlitwa przemienia �ycie; by� mo�e bardzo powoli, ale widocznie. Wierno�� Bogu na modlitwie przemienia najpierw serce cz�owieka, kt�re kszta�tuje si� na wz�r Serca Jezusowego. Z serca za� ludzkiego wyp�ywaj� zar�wno z�e jak i dobre czyny. Z serca niewiernego, poddanego po��dliwo�ci, rodz� si� z�e czyny. Natomiast serce przemienione mi�o�ci� Boga, rodzi czyny wierne tej mi�o�ci, czyny odmieniaj�ce �ycie. 6. MODLITWA W CHWILACH POKUS Obserwuj�c nasze �ycie i �ycie innych widzimy, i� nierzadko przychodz� na nas "okresy rozpr�enia wewn�trznego, ch�odu, osch�o�ci. S� momenty, w kt�rych nam si� wydaje, �e B�g, wieczne �wiat�o, odwieczna Mi�o��, jakby odsuwa si� od nas. Wielkie cnoty, takie jak prawo��, czysto��, sprawiedliwo��, wierno��, trac� swoj� przejrzysto��. Ca�e �ycie wewn�trzne wydaje si� by� luksusem, na kt�ry mo�na sobie pozwoli� tylko w momentach pogodnych" (K. Rahner SJ). W takich chwilach realne wydaje si� jedynie to, co daje si� bezpo�rednio dotkn�� i u�y�. "S�odkie powaby tego wszystkiego kr��� w duszy i we krwi cz�owieka. Ro�nie �lepa po��dliwo��" (K. Rahner SJ). To, co przychodzi z zewn�trz jako pokusa, znajduje "wsp�lnika" w naszym rozdarciu wewn�trznym (por. Rz 7,18nn). Pokusa, zanim zaatakuje "cia�o", obecna jest ju� w "duszy". Patrz�c na pokus� tylko od zewn�trz, mo�e nam si� wydawa�, �e jest ona �atwa do przezwyci�enia. Takie odczucie mamy tylko do momentu rozpalenia si� po��dliwo�ci w nas. Gdy wzmaga si� po��dliwo��, cz�owiekowi wydaje si�, i� musi ulec pokusie. W chwilach silnych pokus grzech wydaje si� konieczno�ci� �yciow�. W pokusie trzeba nam by� wielkimi realistami. Musimy by� �wiadomi, i� w chwili prawdziwej pokusy braknie nam si�, aby j� przezwyci�y�. Nie mo�emy nigdy by� pewni siebie. Subiektywna pewno�� siebie, nawet ta najsilniejsza, mo�e by� zwodnicza, jak zwodnicza by�a pewno�� siebie Piotra. Cho�by i na �mier�, p�jd� z Tob� (�k 22,33) - s�owa te, cho� szlachetne i szczere w swojej zewn�trznej formie, by�y jednak wyrazem subiektywnego przekonania, a nie wewn�trznego do�wiadczenia serca. W chwili pokusy potrzebujemy "dop�ywu wiary", nowych si� duchowych, potrzebujemy �aski. Je�eli wchodzimy w walk� z pokusami z naszymi s�abymi si�ami, kt�re mamy, z pewno�ci� przegramy. Pokusie towarzyszy "ciemno�� wiary", kt�ra sprawia, �e modlitwa wydaje si� by� czynno�ci� absurdaln�, niepotrzebn�, pust�. Konieczna jest w�wczas wielka odwaga i zaufanie. Upa�� na kolana przed Bogiem jako Ojcem w chwilach nasilaj�cych si� pokus, po�r�d ciemno�ci wiary - wymaga od cz�owieka wielkiej "determinacji duchowej". Modli� si� naprawd� - to szuka� oparcia dla swojego �ycia tylko w Bogu. Takie sytuacje egzystencjalne wymagaj� od nas heroizmu "nagiej wiary". Kiedy ogarnia cz�owieka tch�rzostwo, nienawi��, zmys�owo��, egoizm, rozgoryczenie, musi on wzbudzi� w sobie co� ostatecznego, co�, co jest jednocze�nie transcendentne i wieczne. "I to, co najg��bsze w nas, zaczyna wo�a� do Boga uparcie i wytrwale, jak kto� zdj�ty �mierteln� trwog�, dla kt�rego nie ma ju� innego wyj�cia jak tylko b�aganie o lito��" (K. Rahner SJ). Modlitwa w chwilach pokus jest przede wszystkim owocem nagiej wiary. Modlitwa rodzi si� z wiary. Zaniedbywanie modlitwy wynika z zamierania w cz�owieku wiary. Porzucenie za� modlitwy jest wyrazem niewiary. To w�a�nie wiara ka�e nam stawa� przez Tym, kt�rego nie widzimy ludzkimi oczyma. Oczy wiary m�wi� nam jednak, i� jest On bardziej realny ni� jakakolwiek inna rzeczywisto��. Cz�owiek, kt�ry pragnie si� modli�, musi nauczy� si� znosi� w chwilach pokusy ciemno�ci nagiej wiary, wiary, kt�ra nie jest ju� podtrzymywana pocieszeniem duchowym, emocjonalnymi prze�yciami, ludzk� satysfakcj�. Do�wiadczenie nagiej wiary, wiary czystej jest trudne i bolesne, poniewa� cz�owiek nie znajduje w�wczas pomocy w ludzkim wymiarze. Do�wiadczenie czystej wiary ka�e nam rzuci� si� "w przepa��", maj�c wewn�trzne przekonanie, i� B�g nas pochwyci i ocali. Szczeg�lnym rodzajem pokusy jest do�wiadczenie zagro�enia, brak poczucia bezpiecze�stwa, ogarniaj�ca cz�owieka niepewno�� siebie. Cz�owiekowi wydaje si� w�wczas, i� stanie si� z nim co� "niedobrego", co� "strasznego". Odczucie zagro�enia mo�e mie� swoje �ci�le okre�lone �r�d�a: sytuacja osobista, rodzinna, sytuacja spo�eczna, polityczna. Ale mog� istnie� odczucia zagro�enia nie posiadaj�ce, na pierwszy rzut oka, �adnego �r�d�a. Te zagro�enia s� tym bole�niejsze i trudniejsze do zniesienia, poniewa� s� nieokre�lone i trudne do sprecyzowania. Cz�owiek potrzebuje oparcia i bezpiecze�stwa dla swojego �ycia. Odruchowo szuka go w zwi�zkach emocjonalnych z bli�nimi, w posiadaniu materialnym, w pozycji zawodowej, spo�ecznej. Ale tak stworzone sobie poczucie bezpiecze�stwa ma swoje �ci�le okre�lone granice. �atwo bywa zachwiane, a nawet zburzone. W stanach zagro�enia i niepewno�ci jeste�my kuszeni, aby od tego bolesnego stanu uciec w r�nego rodzaju odurzenia: alkoholowe, narkotyczne, zmys�owe, odurzenia �rodkami audiowizualnymi. Do�wiadczenie pokazuje nam jednak, i� odurzenia daj� jedynie chwilowe efekty, pozostawiaj�c w sumie cz�owieka jeszcze bardziej rozbitym i zagubionym. W zagro�eniu i l�ku cz�owiekowi wydaje si�, i� jest zupe�nie sam i nikt nie mo�e mu pom�c. Rodz� si� uczucia nieufno�ci i podejrzliwo�ci. Wszystko i wszyscy wydaj� si� by� w�wczas wrogami cz�owieka. To odczucie wrogo�ci automatycznie przenosi on na Boga. W do�wiadczeniu zagro�enia i l�ku cz�owiekowi wydaje si�, i� sam B�g mu zagra�a. Modli� si� - to wej�� w stan zagro�enia, w poczucie braku bezpiecze�stwa. Modli� si� - to szuka� oparcia tylko w Bogu. Modli� si� - to pozwoli� �wiadomie i w wolno�ci rezygnowa� ze sztucznych zabezpiecze�, jakie daj� "rzeczy". Modli� si� - to uwierzy�, �e B�g jest moj� jedyn� ostoj�, jedyn� nadziej�, murem warownym, moj� ska��, tarcz�, moim jedynym obro�c�. On nie pozwoli mi upa��. Modli� si� - to do�wiadcza� nieustannie troskliwo�ci Ojca niebieskiego, bo przecie� bez Jego wiedzy i woli nie spadnie nam z g�owy nawet jeden w�os (por. Mt 10, 30). 7. MODLITWA W CHWILACH CIERPIENIA W chwilach spokojnie up�ywaj�cego �ycia, w chwilach szcz�cia modlitwa przychodzi nam zwykle �atwiej. Niemal spontanicznie zdobywamy si� na modlitw� dzi�kczynienia, kiedy nie zagra�a nam bezpo�rednio jakie� wi�ksze niebezpiecze�stwo. Czujemy si� w�wczas obdarowywani przez Boga i ludzi. Rodzi si� jednak pytanie: jak modli� si� w chwilach cierpienia i b�lu, w chwilach zagro�enia dla naszego �ycia? Nasza modlitwa by�aby bowiem ma�o "przydatna dla �ycia", gdyby nie by�a w stanie obj�� naszych cierpie� i zagro�e�, gdyby nie by�a nam pomoc� w najtrudniejszych dla nas chwilach. M�wimy tutaj o cierpieniu we wszystkich p�aszczyznach ludzkiego �ycia: fizycznej, psychicznej, duchowej. Zauwa�my, i� pierwsz� reakcj� cz�owieka na zagro�enie, na b�l i cierpienie jest odruch wewn�trznego buntu. Ca�a ludzka osobowo�� reaguje w ten spos�b. Przeciwko cierpieniu i b�lowi buntuje si� najpierw ludzkie cia�o. Ono dr�y. Reakcji odrzucenia i buntu do�wiadcza tak�e ludzka emocjonalno��. W cierpieniu towarzysz� cz�owiekowi najpierw emocje negatywne: poczucie bezsilno�ci, l�ku, zagro�enia, roz�alenia, depresji, agresji wobec otoczenia. Im wi�kszy jest b�l, tym wi�ksze uczucia buntu i zagro�enia. Tak�e "duchowo�� cz�owieka" buntuje si� i opiera. Wielkie i hojne oddanie si� Bogu deklarowane w chwilach spokojnie up�ywaj�cego �ycia i podnios�ych uroczysto�ci, nie daje si� �atwo odtworzy� w momencie cierpienia. W chwilach cierpienia i b�lu cz�owiek - stworzenie rozdarte mi�dzy doczesno�ci� i wieczno�ci� - "j�czy i wo�a w b�lach rodzenia". Czas cierpienia jest zawsze czasem wezwania do rodzenia si� do "nowego �ycia". Aby cierpienie i b�l by�y "miejscem" rodzenia si� do �ycia, a nie do �mierci, konieczna jest nam wytrwa�a modlitwa. Modlitwa, kt�ra obejmie ca�ego udr�czonego cz�owieka: jego udr�czone cia�o, psychik� i udr�czonego ducha. W�a�nie w chwilach cierpienia i b�lu mo�emy modli� si� "ca�� nasz� osobowo�ci�". Mo�emy modli� si� cierpi�cym cia�em, cierpi�c� emocjonalno�ci�, cierpi�c� dusz�. W cierpieniu modlimy si� tak, jak kochamy Boga: "ca�ym sercem, ca�� dusz�, ca�ym umys�em, ze wszystkich si�". Kiedy cz�owiek nie modli si� w cierpieniu, rodzi si� ku �mierci. Cierpienie niszczy i degraduje nie tylko ludzkie cia�o, ale tak�e ludzk� psychik� i dusz�. Bez wytrwa�ej modlitwy z cierpienia wychodzimy g��biej zbuntowani, bardziej samotni, wyizolowani. I chocia� choroba cia�a mo�e min��, to jednak mo�e pozosta� w nas "cierpi�ce, zbuntowane i smut