6629
Szczegóły |
Tytuł |
6629 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6629 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6629 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6629 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
J�zef Augustyn SJ
Duch wspomaga s�abo�� nasz�
Kr�tkie wprowadzenie
do modlitwy
--------------------------------------------------------------
UWAGI DO WYDANIA KSI��KI:
1) Pro�ba o umieszczenie ksi��ki w serii: Biblioteka �ycia
Duchowego.
2) G��wne rozdzia�y (cyfry rzymskie) rozpoczyna� nie tylko od
nowej strony, ale od nowej kartki, jak to jest w tek�cie.
3) Poszczeg�lne punkty (cyfry arabskie) w rozdzia�ach
rozpoczyna� od nowej strony, jak to jest w tek�cie.
4) Wszystkie cytaty: kursyw� (italic), zaznaczone w tek�cie.
5) Zasadniczym punktem odniesienia do druku jest tekst, a nie
dyskietka.
6) Je�eli komputer przez przypadek "zje" cudzys�owy (jak to
ju� bywa�o) nanie�� je z przekazanego tekstu.
7) Dedykacj� [Janowi - Mojemu Ojcu] - jak poni�ej, umie�ci� na
osobnej "czystej kartce" - nie umieszcza� na niej �adnej innej
informacji).
---------------------------------------------------
Janowi
Mojemu Ojcu
"Przyjd�, szukajmy drogi do g��bi. Nie jest to daleko. Droga,
kt�ra tam prowadzi, jest naprawd� �atwa i naturalna. Istnieje
w Tobie kwitn�ca g��bia, pe�na tajemnic, ale tak�e pe�na
tryskaj�cego �ycia i si�, dzi�ki kt�rym �yjemy."
"Podobnie te� i Duch wspomaga s�abo�� nasz�, gdy� nie
wiemy, o co by�my prosi� mieli, jak potrzeba, ale sam Duch
prosi za nami wzdychaniem niewymownym. Ten za�, co przenika
serca, wie, czego Duch po��da, bo wed�ug Boga wstawia si� za
�wi�tymi."
WST�P
1. Je�eli nawet uwa�amy si� za ludzi religijnych, nasze
�ycie duchowe bywa p�ytkie i powierzchowne. Troski codzienne,
ludzka mi�o��, rodzina, praca, zaspakajanie podstawowych
potrzeb �yciowych, drobne przyjemno�ci tak nas nieraz
poch�aniaj�, i� nie odczuwamy w jaki� dotkliwy spos�b potrzeby
g��bszego �ycia duchowego czy g��bszej modlitwy. �ycie up�ywa
nam szybko. Mo�e nawet mamy wra�enie, �e jest ono intensywne i
wype�nione wa�nymi sprawami. Odbieramy je w ten spos�b
szczeg�lnie w�wczas, kiedy towarzyszy mu mniejsze czy wi�ksze
powodzenie �yciowe: zawodowe, rodzinne, towarzyskie. �ycie
jest w�wczas jakby dobrym snem. Typ powszechnej mentalno�ci
spo�ecznej, w kt�rej uczestniczymy i kt�r� te� sami tworzymy,
przekonuje nas, �e nasza postawa jest jedynym rozs�dnym
wyj�ciem w naszej sytuacji �yciowej.
Tak dzieje si� zwykle jednak do czasu, kiedy �ycie
ods�ania nam swoj� drug� stron�. Sukces i powodzenie okazuj�
si� jednak bardzo niestabilne, ludzka mi�o�� ograniczona i
zawodna. Je�eli nawet nie spotykaj� nas jakie� wi�ksze
niepowodzenia, kl�ski czy zawody �yciowe, to mimo wszystko
ogarnia nas z czasem uczucie pewnego niedosytu czy wr�cz
jakiej� egzystencjalnej pustki. Cz�owiek mo�e si� zm�czy� i
znu�y� zaspakajaniem w�asnych potrzeb �yciowych, powodzeniem,
a nawet swoim "ziemskim szcz�ciem". Biografie wielu
wsp�czesnych ludzi "wielkiego sukcesu" s� tego najlepszym
przyk�adem. Osi�gn�wszy szczyty s�awy, popularno�ci, w�adzy
czy bogactwa wielu z nich zachowywa�o si� w pewnym momencie
�ycia w taki spos�b, jakby chcieli zniszczy� ca�e swoje
dotychczasowe osi�gni�cia i sukcesy. Wydawa�o si�, jakby
ludzie ci nie umieli "strawi�" osi�gni�tego powodzenia i
sukcesu. Wielu przyjmowa�o autodestrukcyjne postawy (np.
nadu�ywanie alkoholu, narkotyk�w). Wiele wsp�czesnych
"gwiazd" pope�ni�o samob�jstwo. Nierzadko te w�a�nie
zachowania i postawy, kt�re widzimy "go�ym okiem" u innych,
mogliby�my - przy wi�kszej uwa�no�ci i refleksji nad sob� -
dostrzec tak�e u siebie samych.
Te niszcz�ce zachowania cz�owieka podejmowane tak�e w
chwilach powodzenia i sukcesu "bez �adnych wyra�nych powod�w",
naprowadzaj� nas na potrzeb� odkrywania tajemnicy ludzkiego
wn�trza. Spontaniczne i odruchowe zachowanie cz�owieka
pokazuje nam, i� ostatecznym celem �ycia nie mo�e by� jedynie
spanie, jedzenie, przepracowywanie si�, gromadzenie pieni�dzy,
s�awy, do�wiadczenia seksualne. Podstawow� prawd�, i� "nie
samym chlebem �yje cz�owiek" (�k 4, 4), mo�na wyczyta� z
naszego codziennego zachowania. Stan znu�enia i pustki
egzystencjalnej, jaki prze�ywamy w chwilach najwi�kszego
powodzenia i konsumpcji, mo�emy odkry� jako wezwanie do
szukania innej wizji �ycia, innej wizji szcz�cia. Ka�dy
krytyczny stan mo�e nas naprowadzi� na odkrycie prawdy, i� do
pe�ni �ycia konieczne jest nie tylko zaanga�owanie w doczesny,
zmys�owy wymiar cz�owieka, ale tak�e zaanga�owanie w wymiar
duchowy, transcendentny. Aby by�o to jednak mo�liwe, potrzebne
jest z naszej strony zaanga�owanie wewn�trzne - nasza duchowa
praca: chwile wyciszenia, refleksji nad sob�, rachunek
sumienia, modlitwa.
Aby m�c podj�� tak� duchow� prac� potrzebne jest nam
wewn�trzne prze�amanie si�, walka, wysi�ek. Naszym chwilom
znu�enia, pustki, kryzysu towarzyszy bowiem nieraz poczucie
zw�tpienia i niewiary w sens jakiegokolwiek wysi�ku duchowego.
Ma to miejsce szczeg�lnie w�wczas, kiedy uwik�ani jeste�my w
r�norakie s�abo�ci moralne i czy nawet na�ogi. W takich
sytuacjach zachowujemy si� cz�sto wobec siebie samych, jak
niecierpliwy ewangeliczny ogrodnik, kt�ry m�wi do gospodarza o
nieurodzajnym drzewie: "Wytnij je, po co jeszcze ziemi�
wyja�awia" (�k 13, 7). W takich chwilach zw�tpienia nie dajemy
sobie �adnych szans.
Nasz� niech�� do podj�cia wysi�ku duchowego w stanach
kryzysu utrudnia nam tak�e fa�szywe poj�cie modlitwy, czy
wr�cz uraz do modlitwy. Kr�tki "pacierz", kt�ry by� mo�e
odmawiamy nawet regularnie i z du�ym poczuciem obowi�zku,
kojarzy nam si� nieraz z czym� przykrym, narzuconym,
sformalizowanym. Poniewa� nie widzimy konkretnego wp�ywu
takiej modlitwy na nasze �ycie, w�tpimy w jej sens i
skuteczno��. Trudno nam si� prze�ama� do modlitwy tak�e
dlatego, i� wydaje si� nam ona czynno�ci� maj�c� niewiele
wsp�lnego z naszymi aktualnymi problemami i bol�czkami. Cz�sto
nie mamy do�� czasu na modlitw� i refleksj� nad sob�, poniewa�
nie mamy do�� odwagi, by podj�� nasze problemy, nie mamy do��
wewn�trznego przekonania, i� do ich rozwi�zania konieczny jest
nam autentyczny dialog z Bogiem o naszym �yciu.
2. Aby podj�� trud modlitwy potrzebujemy najpierw
odpowiedzie� sobie na zasadnicze pytanie: dlaczego mamy si�
modli�? Analizuj�c r�ne sytuacje egzystencjalne cz�owieka,
Autor - w pierwszym rozdziale ksi��ki - wskazuje, i� modlitwa
nie jest "spraw�" narzucon� cz�owiekowi jakby z zewn�trz, ale
jest raczej tym do�wiadczeniem, kt�rego domaga si� samo �ycie.
Potrzeb� modlitwy odkrywamy bowiem nie tyle poprzez pouczenia
"mistrz�w", czytanie literatury ascetycznej, ale raczej
poprzez uwa�n� refleksj� nad swoim w�asnym �yciem oraz g��bszy
wgl�d w siebie.
Modlitwa, kt�rej istot� jest przede wszystkim coraz
bardziej intymny zwi�zek cz�owieka z Bogiem, wi��e si� tak�e
ze stosowaniem ludzkich �rodk�w. St�d te� podstawowym
problemem, o kt�ry r�wnie� nierzadko rozbija si� nasza
modlitwa i ca�e �ycie duchowe, to nieznajomo�� pewnych
warunk�w, kt�rych ona wymaga. Modlitwa, jak ka�da inna ludzka
dzia�alno��, wymaga tak�e zastosowania pewnej okre�lonej
metody. Tej problematyce po�wi�cony jest drugi i trzeci
rozdzia�.
W swoich refleksjach Autor odwo�uje si� cz�sto do �wicze�
duchownych �w. Ignacego Loyoli, kt�rymi pos�uguje si� na co
dzie� w swojej pracy rekolekcyjnej. Przedstawione warunki, jak
i metody modlitwy, s� zaczerpni�te w�a�nie z �wicze�. Warto
jednak podkre�li�, i� metody modlitwy opisane przez Ojca
Ignacego w nie s� zbiorem przypadkowych propozycji podawanych
dla wszystkich. Ignacy posiada pewn� ca�o�ciow� wizj�
duchowego rozwoju cz�owieka od momentu pierwszego nawr�cenia z
grzech�w ci�kich, a� do do�wiadcze� mistycznych, kt�re
pozwalaj� odnajdywa� Boga we wszystkich rzeczach (�w. Ignacy
Loyola). Metody modlitwy proponowane przez Ojca Ignacego s�
dostosowane do etap�w duchowego rozwoju cz�owieka. Autor
�wicze� podkre�la jednak z naciskiem, i� stosowanie
poszczeg�lnych metod (tzw. "trzy sposoby modlitwy" [Cd 238-
260], medytacja, kontemplacja, rachunek sumienia) domaga si�
spe�nienia pewnych okre�lonych warunk�w. Je�eli zdarza si�, i�
wiele os�b - po pierwszych pr�bach korzystania z �wicze�
duchownych - �atwo zniech�ca si� do metody ignacja�skiej, to
by� mo�e tak�e dlatego, i� niekt�re z nich stosowane s� w
nieodpowiednim czasie i w nieodpowiedni spos�b, bez
uprzedniego spe�nienia pewnych warunk�w.
Wielk� zalet� ignacja�skiej metody modlitwy jest jej
elastyczno��, kt�ra sprawia, i� mo�na j� stosowa� w ka�dych
warunkach i okoliczno�ciach �ycia. Wskaz�wek �w. Ignacego
Loyoli dotycz�cych rozwoju modlitwy nie nale�y bowiem rozumie�
jako sztywnego prawa, ale raczej jako rady Mistrza, kt�ry "na
w�asnej sk�rze" je sprawdzi� i osobi�cie do�wiadczy� ich
skuteczno�ci. �wiczenia duchowne proponuj� bowiem nie tyle
pewn� szczeg�ln� duchowo�� w ramach duchowo�ci
chrze�cija�skiej, ale s� raczej propozycj� metody wcielenia w
�ycie duchowo�ci ewangelicznej. St�d te� �wiczeniami mog�
pos�ugiwa� si� wszystkie rodzaje duchowo�ci chrze�cija�skiej.
W czwartym rozdziale ksi��ki Autor podejmuje pewne
trudno�ci i pytania, kt�re by�y zadawane przez uczestnik�w
rekolekcji i sesji przeprowadzanych w Domu Rekolekcyjnym
Ksi�y Jezuit�w w Cz�stochowie. Odpowiedzi z pewno�ci� nie s�
wyczerpuj�ce. Ich celem by�o jedynie ukierunkowanie osobistego
poszukiwania dla rozwi�zania problem�w, kt�re stawia nam �ycie
modlitwy. Problemy i pytania, kt�re rodz� si� na naszej drodze
modlitwy, winny by� rozwi�zywane nie tyle poprzez odpowiedni�
lektur�, ile raczej w indywidualnym dialogu w kierownictwie
duchowym.
W ostatnim rozdziale ksi��ki Autor proponuje praktyczne
rozwa�ania biblijne o walce Jakuba z Bogiem (Rdz 32, 25-32).
Zach�caj� one do pog��bionej refleksji nad nasz� dotychczasow�
modlitw�. Na zako�czenie poszczeg�lnych fragment�w rozwa�a�
Autor proponuje praktyczne "�wiczenia", kt�re mog� by�
traktowane jako wprowadzenie do medytacji. Je�eli Czytelnik
podejmie propozycj� osobistej modlitwy, mo�e r�wnie� sam
przygotowywa� sobie podobne "�wiczenia".
"Kr�tkie wprowadzenie do modlitwy" zaprezentowane w
ksi��ce wyros�o z �ycia. Autor dzieli si� swoim skromnym
do�wiadczeniem modlitwy osobistej oraz do�wiadczeniem
zwi�zanym z pomaganiem innym w rozwoju modlitwy poprzez
kierownictwo duchowe.
Niekt�re fragmenty drugiego i trzeciego rozdzia�u by�y
ju� publikowane jako wprowadzenia do rozwa�a� rekolekcyjnych.
Autor zbiera je i porz�dkuje w pewn� ca�o��, aby mog�y
stanowi� pewn� pomoc dla "pocz�tkuj�cych" w �yciu modlitwy.
Dla nich bowiem przeznaczone s� niniejsze rozwa�ania.
Cz�sto pocz�tek �ycia modlitwy podobny jest do pierwszych
do�wiadcze� w ludzkiej mi�o�ci. Po prze�yciach pe�nych
emocjonalnego uniesienia i euforii nast�puj� zwykle szare dni,
kt�re nierzadko nios� ze sob� uczucia rozczarowania,
zniech�cenia i zawodu. Poddanie si� im mo�e sprawi�, i�
zostanie zmarnowana szansa na udan� ludzk� mi�o�� - szansa na
g��bokie �ycie modlitwy. Mo�emy unikn�� takiego
niebezpiecze�stwa podejmuj�c gruntown� refleksj� nad w�asn�
modlitw�. W takich kryzysowych chwilach trzeba nam zadawa�
sobie podstawowe pytania: Jaki sens i cel posiada modlitwa w
naszym �yciu? Jakimi motywami jest ona kierowana? Czy
spe�niamy podstawowe warunki konieczne do �ycia modlitwy? Czy
jeste�my �wiadomi naszej ludzkiej u�omno�ci i ogranicze�,
kt�re w istotny spos�b wp�ywaj� na nasz� modlitw�?
Modlitwa bowiem, cho� jest najwznio�lejsz� czynno�ci�
cz�owieka, jest zawsze zanurzona w ludzkiej s�abo�ci. To
w�a�nie owa s�abo�� nie pozwala nam nigdy zapomnie�, i�
modlitwa nie jest tylko nasz� ludzk� czynno�ci�, ale dzie�em
Boga w nas. To w�a�nie w�wczas, kiedy nie umiemy si� modli�,
"Duch wspomaga s�abo�� nasz�" (Rz 8, 26).
********************************************************
ROZDZIA� I
DLACZEGO MAMY SI� MODLI�?
********************************************************
1. DLACZEGO MAMY SI� MODLI�?
Mamy si� modli�, gdy� nasze ludzkie mo�liwo�ci, si�y,
nasze dni maj� swoje bardzo �cis�e granice, kt�rych sami nie
jeste�my w stanie przekroczy�. Nasze �ycie pozostawione samo w
sobie zmierza�oby do nico�ci i by�oby naznaczone tragizmem.
Modli� si� - to szuka� sensu naszych ludzkich granic:
cierpienia, przemijania, s�abo�ci. Modli� si� - to przekracza�
granice ludzkiego istnienia si�gaj�c swoimi pragnieniami
niesko�czono�ci Boga.
Mamy si� modli�, poniewa� nasze �ycie jest bardzo kruche.
Kruche jest nasze zdrowie fizyczne, nasza odporno��
psychiczna. Kruche jest tak�e nasze �ycie duchowe. Krucho�ci
tej do�wiadczamy na co dzie�, szczeg�lnie w momentach
r�norakich kryzys�w. Modlitwa jest miejscem naszego
wzmocnienia. Ona czyni nas silnymi duchowo i psychicznie. To
w�a�nie modlitwa pozwala nam przezwyci�a� r�norakie kryzysy
i zagro�enia.
Mamy si� modli�, poniewa� nasze �ycie jest naznaczone
cierpieniem. Z krucho�ci� ludzkiego istnienia na ziemi ��czy
si� nieuchronnie podatno�� na zranienia: fizyczne, psychiczne
i duchowe. W historii naszego �ycia podlegamy r�nym, nieraz
g��bokim zranieniom emocjonalnym, kt�re d�ugo nosimy w sobie.
Bolesne jest dla cz�owieka bycie odrzuconym i
niezaakceptowanym, bolesne s� ludzkie rozczarowania i zawody
�yciowe, bolesna bywa samotno�� oraz do�wiadczenie w�asnej
s�abo�ci moralnej.
Mamy si� modli�, aby to, co jest bolesne w naszym �yciu,
nie by�o przerzucane na innych, ale by�my d�wigali nasz
codzienny krzy�. W ten spos�b stajemy si� podobni do Jezusa
ukrzy�owanego. Modlitwa sprawia, i� nasze zranienia nie
niszcz� nas, ale wprost przeciwnie - staj� si� miejscem
spotkania cz�owieka z Bogiem, jak dla Jezusa krzy� by�
ostatecznym miejscem spotkania z Ojcem.
Mamy si� modli�, poniewa� jeste�my kuszeni do z�a.
Modlitwa u�wiadamia nam, �e �ycie cz�owieka na ziemi jest
czasem pr�by. Istniej� w nas liczne nami�tno�ci, kt�re
wymagaj� naszej walki i zaanga�owania duchowego. Mamy si�
modli�, poniewa� w chwilach pokusy jest w nas jaka�
niesamowita sk�onno�� do ok�amywania siebie, sk�onno�� do
fa�szerstw moralnych (Karl Rahner SJ). Pokusa za�lepia
cz�owieka i odbiera mu jasny s�d. Modlitwa za� przywraca nam
zdolno�� duchowego widzenia i demaskowania naszych
nami�tno�ci. Pozwala nam tak�e realnie oceni�
niebezpiecze�stwo nacieraj�cych na nas pokus.
Mamy si� modli�, poniewa� w naszym �yciu jest du�o z�a i
grzechu. Cz�sto bywamy ofiarami z�a innych, a inni staj� si�
ofiarami naszego z�a. Z istot skrzywdzonych �atwo przemieniamy
si� w krzywdzicieli. Sk�onno�� do z�a nosimy w sobie od chwili
urodzin i nie jeste�my w stanie jej przezwyci�y� sami. Modli�
si� - to wo�a� o mi�osierdzie dla nas i dla innych, aby sam
B�g przezwyci�a� z nami i w nas to z�o, kt�rym ranimy siebie
i innych. Mamy si� modli�, aby m�c przyj�� Bo�e przebaczenie i
otworzy� si� na przebaczenie naszych braci. Mamy si� modli�,
aby by� zdolnymi przebacza� wszystko wszystkim. Modlitwa
zanurza nas w odwiecznym mi�osierdziu Boga, jednaj�c nas z Nim
samym, pomi�dzy sob� i ze �wiatem.
Mamy si� modli�, poniewa� �yjemy w epoce r�norakich
zagro�e�. Zagro�one jest �ycie na ziemi, zagro�ony jest pok�j.
Zagro�enie to wp�ywa na nas, rodz�c wiele niepokoj�w i
zbytniej troski o siebie i innych. Poczucie zagro�enia
parali�uje nas, nie pozwalaj�c nam cieszy� si� �yciem.
Zagro�enie odbiera nam pok�j serca, pocieszenie, rado��
obcowania z innymi.
Mamy si� modli�, poniewa� jeste�my obdarowani wolno�ci�.
�adne inne stworzenie na ziemi nie otrzyma�o tego niezwyk�ego
daru. Dzi�ki niemu, cho� jeste�my stworzeniami, jeste�my
podobni do samego Stw�rcy. To dzi�ki wolno�ci mo�emy
dialogowa� z Bogiem nawi�zuj�c z Nim relacj� intymnego
zjednoczenia. Mamy si� modli�, poniewa� dar wolno�ci jest nie
tylko wielkim, ale r�wnie� bardzo trudnym i kruchym darem.
�atwo mo�na go nadu�y�, zniekszta�ci� a nawet utraci�.
Modlitwa usuwa przeszkody na naszej drodze do wolno�ci. To
w�a�nie modlitwa czyni nas naprawd� wolnymi.
Mamy si� modli�, poniewa� �ycie cz�owieka jest
pielgrzymowaniem: wyszli�my od Boga i do Boga zmierzamy. On
nas stworzy�. Stworzy� znaczy zrodzi� z mi�o�ci i przeznaczy�
do istnienia w mi�o�ci. To mi�o�� jest u pocz�tku i u ko�ca
ludzkiego bytowania. Poprzez modlitw� przyjmujemy �wiadomie i
w wolno�ci nasz stan pielgrzym�w, kt�rzy na co dzie�
do�wiadczaj�, �e w domu Ojca jest mieszka� wiele (J 14, 2).
Mamy si� modli�, poniewa� jeste�my dzie�mi Ojca, kt�ry
jest w niebie. Mamy si� modli�, poniewa� jeste�my kochani
przez Niego mi�o�ci� nieodwo�aln� i bezwarunkow�. To On jako
pierwszy ofiarowa� nam swoj� bezgraniczn� mi�o�� i przyja��.
Modli� si� - to zanurza� si� w mi�o�� Boga. Modlitwa czyni
nasze serca wra�liwymi i otwiera nas na Jego bezwarunkow�
akceptacj�.
Modli� si� to odkrywa� Bo�� Opatrzno�� nad �wiatem.
Modli� si� - to do�wiadcza�, �e B�g jest mocn� ska��, po
kt�rej mo�emy pewnie kroczy�, jest tarcz� i mieczem, kt�rymi
mo�emy broni� si� przed zagro�eniem i z�em.
Mamy si� modli�, poniewa� potrzebujemy mi�o�ci bli�nich,
a bli�ni potrzebuj� naszej mi�o�ci. Modlitwa otwiera nas na
ludzi i czyni nas zdolnymi przyjmowa� i dawa� mi�o��. Dzi�ki
modlitwie pokonujemy l�k przed po�wi�ceniem i ofiar� w
mi�o�ci. Modlitwa uczy nas s�u�by i oddania.
Mamy si� modli�, poniewa� jeste�my nieustannie
obdarowywani. By� stworzeniem - dzieckiem zrodzonym z mi�o�ci
- to nieustannie otrzymywa� wszystko od swojego Ojca
niebieskiego. Zm�czeni pogoni� za w�asn� urojon� wielko�ci�,
skoncentrowani na sobie, nie dostrzegamy oczywistej prawdy o
przemijaniu postaci tego �wiata. Z trudem dostrzegamy tak�e
fakt, �e wszystko, co mamy, jest niczym niezas�u�on� �ask� -
czystym darem. St�d te� �atwo rodzi si� w nas postawa
pretensji wobec ludzi i Boga. To ona sprawia, i� dostrzegamy
�atwiej to, czego nam brakuje, ni� to, co jest nam dane. Mamy
si� modli�, aby ka�dego dnia na nowo odkrywa� prawd�, i�
jeste�my w drodze do Ojca, kt�ry najlepiej wie, czego nam
potrzeba.
Mamy si� modli�, aby Boga uwielbi�. Cz�owiek po to jest
stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwali� a przez to zbawi�
swoj� dusz� (Cd 23). Chwali� Boga to uzna� Go za ostateczne
�r�d�o dobra i szcz�cia cz�owieka. Dzi�ki modlitwie
odkrywamy, i� nie ma najmniejszej sprzeczno�ci pomi�dzy dobrem
i szcz�ciem cz�owieka a chwa�� Boga i s�u�eniem Jemu. Chwa��
Boga jest dobro cz�owieka (�w. Ireneusz).
Mamy si� modli�, poniewa� B�g zaprasza nas do wsp�pracy
i wsp�dzia�ania z sob� dla zbawienia innych. Nasz� modlitw�
pracujemy razem z Bogiem, aby wszystkich ku Niemu poci�gn��.
Nigdy nie modlimy si� tylko za siebie i dla siebie. Ka�da
modlitwa jest jednocze�nie za wszystkich i dla wszystkich.
Modli� si� - to czu� si� g��boko odpowiedzialnym za dobro
doczesne i wieczne swoich najbli�szych oraz wszystkich,
kt�rych sam B�g stawia na naszej drodze.
2. MODLITWA S�UCHANIEM BOGA
Jeden z uczonych w Pi�mie zapyta� Jezusa: "Kt�re jest
pierwsze ze wszystkich przykaza�?" Jezus odpowiedzia�:
"Pierwsze jest: s�uchaj, Izraelu: Pan B�g nasz, Pan jest
Jeden" (Mk 12, 29). Pierwszym przykazaniem jest s�uchanie
Boga.
Modlitwa jest najpierw s�uchaniem. S�uchanie jest
pierwsz� podstawow� "czynno�ci�" cz�owieka w dialogu z Bogiem.
Nasze m�wienie do Boga jest zawsze tylko odpowiadaniem na Jego
m�wienie.
Staro�ytni Grecy i Rzymianie przede wszystkim patrzyli na
swoich bog�w zrobionych wed�ug ich w�asnych wyobra�e�. Bogaci
swoich bog�w robili z drogocennych kruszc�w, ubodzy za�
rze�bili ich w kamieniu czy drewnie. Autorzy natchnieni z
odcieniem ironii m�wi� o bo�kach pogan, kt�re nie potrafi�
m�wi�: Ich bo�ki, to srebro i z�oto, robota r�k ludzkich. Maj�
usta, ale nie m�wi� (Ps. 115,4).
Jahwe Izraela nie ka�e najpierw na siebie patrze�, ale
ka�e siebie s�ucha�. Mowy Prorok�w rozpoczynaj� si� zwykle
s�owami: S�uchaj, Izraelu, m�wi Jahwe, Tw�j B�g.
Przemawianie Boga do cz�owieka najpe�niej urzeczywistni�o
si� w Jezusie Chrystusie. On jest S�owem Ojca: Wielokrotnie i
na r�ne sposoby przemawia� niegdy� B�g do ojc�w przez
Prorok�w, a w tych ostatecznych dniach przem�wi� do nas przez
Syna (Hbr 1,1). W Jezusie Chrystusie, Wcielonym Synu Bo�ym,
B�g powiedzia� wszystko o Sobie i o cz�owieku.
W czasie przemienienia Jezusa na g�rze Tabor B�g Ojciec
przedstawia nam swojego Syna i zaprasza nas: To jest m�j Syn
umi�owany, Jego s�uchajcie (Mt 17, 5). A sam Jezus powie: Kto
ma uszy, niechaj s�ucha (Mt 11, 15).
B�g m�wi do nas poprzez swoje S�owo. Ono rodzi w nas
duchowe pragnienia i natchnienia wewn�trzne: pragnienie
g��bszej i d�u�szej modlitwy, pragnienie wi�kszej szczero�ci i
uczciwo�ci wewn�trznej, pragnienie ofiarniejszego s�u�enia
innym - jest to mowa Boga do cz�owieka, owoc s�uchania Jego
S�owa. Na modlitwie zauwa�amy te dobre pragnienia, przyjmujemy
je z wdzi�czno�ci�, postanawiamy konsekwentnie wciela� je w
�ycie.
B�g m�wi do nas nie tylko poprzez pragnienia i
natchnienia wewn�trzne, ale tak�e poprzez fakty. �yciowe
pora�ki i trudna sytuacja egzystencjalna, pogoda i rado��
�ycia, zagra�aj�ce nam niebezpiecze�stwa czy ich unikni�cie -
na te i wszystkie inne do�wiadczenia trzeba nam patrze� jako
na znaki, poprzez kt�re Pan B�g pragnie nas poucza� i
prowadzi� do siebie. Wszystkie zdarzenia historii �ycia, ka�dy
jej dzie� jest miejscem przemawiania Boga do nas. Modlitwa
jest sposobem, odczytywaniem historii naszego �ycia oczami
Pana Boga.
S�uchanie Boga jest jednak rzecz� ogromnie trudn�.
Cz�owiek jest bowiem istot� rozdart�. Opr�cz g�osu Boga daj�
si� s�ysze� w cz�owieku inne wielorakie g�osy: g�osy ludzkich
nieuporz�dkowanych pragnie� i potrzeb, g�osy nami�tno�ci i
��dz. W tych ludzkich g�osach dzia�a tak�e nieprzyjaciel Boga
i cz�owieka: z�y duch.
Ludzkie g�osy, cho� s� zwykle ulotne, przemijaj�ce i
nietrwa�e, s� jednak bardziej krzykliwe i brzmi� dono�niej.
Modlitwa wymaga wi�c oczyszczenia i uwra�liwienia naszych
uszu. Trzeba nam najpierw wyciszy� w nas inne g�osy, kt�re s�
wrogie Jego S�owu. Modlitwa, s�uchanie Boga, wymaga uciszenia
niepokoju o siebie, opanowania ��dzy posiadania, doznania,
znaczenia. Na drodze modlitwy mo�e post�pi� tylko ten, kto
oczyszcza si� ustawicznie od nieuporz�dkowanych uczu� i staje
si� sposobny na przyj�cie �wiat�a Bo�ego (31 Kongregacja
Generalna Towarzystwa Jezusowego, 219).
Nawet po kilkudziesi�ciu latach wysi�k�w w dziedzinie
modlitwy skar�ymy si�, �e bardzo trudno nam si� modli�.
Narzekamy, i� mamy wiele rozprosze�, nie umiemy si�
skoncentrowa�. Nierzadko problem ten rozwi�zujemy najpro�ciej;
uciekamy od d�u�szej zaanga�owanej modlitwy w zewn�trzne
dzia�anie.
Narzekaj�c na nasz� modlitw� cz�sto nie zdajemy sobie
sprawy z tego, jak bardzo nie przygotowani przychodzimy na
ni�. Nasze nerwowe (a nawet znerwicowane) skoncentrowanie si�
na sobie i zaspokajaniu naszych potrzeb, ci�g�e odurzanie
naszych l�k�w (przez rozliczne konsumpcje), stwarza w nas taki
chaos i zam�t wewn�trzny, �e stajemy si� niezdolni do
s�uchania czegokolwiek poza sob�. Postawa s�uchania Boga jest
nam w�wczas obca. Zamiast s�ucha� Boga, zaczynamy "dla Niego"
dzia�a�: szybko, du�o, gor�czkowo, zach�annie. Ze s�uchaczy
S�owa Bo�ego, stajemy si� Jego aktywistami.
Modlitw� chcemy dokonywa� wielkich zmian najpierw w nas
samych. Poniewa� nie podobamy si� sobie samym, nie umiemy i
nie chcemy uzna� naszych s�abo�ci i zranie�, pr�bujemy siebie
zmienia�: od razu, na si�� i wszystko. A poniewa� bez Jezusa
nic uczyni� nie mo�emy, nasze wysi�ki czyni� nas tylko jeszcze
bardziej niezadowolonymi z siebie, bardziej nerwowymi.
Niezadowolenie z siebie �atwo przerzucamy na innych i tak
rozpoczynamy zmienia� �wiat, Ko�ci�, naszych najbli�szych.
Zamiast ich kocha� i przyjmowa� ich najpierw takimi, jakimi
s�, zaczynamy im wytyka� b��dy i grzechy. Nasza gorliwo�� w
nawracaniu innych ko�czy si� najcz�ciej pr�b� manipulowania
innymi i narzucaniem im swojego punktu widzenia. A poniewa�
nasi bli�ni nie daj� si� tak �atwo zniewoli�, dochodzi do
nieporozumie� i konflikt�w.
Niezadowoleni z siebie i z innych zaczynamy dyktowa� Panu
Bogu, co potrzebne jest nam, naszym bliskim, Ko�cio�owi i
�wiatu. Ale modlitwa ta podobna jest do wielos�owia pogan,
kt�rzy s�dz�, �e dzi�ki swojemu wielom�wstwu b�d� wys�uchani
(por. Mt 6, 7).
Pierwsze jest: s�uchaj, Izraelu: Pan B�g nasz, Pan jest
jeden. Pierwsze jest: B�g m�wi - cz�owiek s�ucha.
Przyjmijmy z wiar� przestrog� Psalmisty: Oby�cie dzisiaj
us�yszeli g�os Jego: Niech nie twardniej� wasze serca jak w
Meriba, jak na pustyni w dniu Massa, gdzie Mnie kusili wasi
ojcowie, do�wiadczali mnie, cho� widzieli moje dzie�a (Ps 95).
3. KTӯ MNIE OD��CZY OD MI�O�CI CHRYSTUSOWEJ?
Modlitwa jest aktem, poprzez kt�ry B�g w Tr�jcy Jedyny
zanurza si� w cz�owieku, a cz�owiek zanurza si� w Bogu.
Nawi�zuje si� w ten spos�b intymna, mistyczna jedno�� Stw�rcy
ze swoim stworzeniem. Cz�owiek, istota wyprowadzona z prochu
ziemi, wchodzi w dialog z odwiecznym i niewidzialny Bogiem.
Modlitwa jest aktem, poprzez kt�ry cz�owiek staje si�
uczestnikiem niesko�czonej, odwiecznej mi�o�ci. To w�a�nie na
modlitwie cz�owiek poznaje, kim jest B�g, przed oblicze
kt�rego zostaje dopuszczony.
Cz�owiek poznaje, i� B�g jest ca�kiem Inny,
transcendentny, to znaczy przekraczaj�cy wszystko to, co
cz�owiek o Nim mo�e pomy�le� lub jak Go mo�e do�wiadczy�.
Trzeba nam nieustannie pami�ta�, �e nasze my�lenie i
do�wiadczanie Boga nie oddaje ca�ej rzeczywisto�ci Boga. Nasze
my�lenie i do�wiadczanie Boga jest nierzadko zniekszta�cone i
zafa�szowanej. Nasze prze�ywanie Boga nie jest nigdy
identyczne z samym Bogiem. Jest tylko odbiciem jakby w
zwierciadle, nieraz w bardzo zniekszta�conym zwierciadle (por.
1 Kor 13,12). Modlitwa jest wielkim zaproszeniem Boga, aby
ci�gle na nowo odkrywa� Jego inno��. Modlitwa przekonuje nas,
i� nie byliby�my w stanie dosi�gn�� Boga, gdyby On sam jako
pierwszy, nie wezwa� nas do dialogu i nie dopu�ci� przed
swoje oblicze.
Modlitwa u�wiadamia nam jednocze�nie, i� Ten Inny -
transcendentny - niesko�czenie wielki B�g jest jednocze�nie
cz�owiekowi bardzo bliski, bli�szy cz�owieka, ni� cz�owiek sam
siebie (�w. Augustyn). Na modlitwie cz�owiek dotyka Boga,
nawi�zuje intymn� wi� z Nim. Modlitwa ods�ania przed nami
"szale�cz� Mi�o��", kt�ra ka�e Bogu wkroczy� w czas i
przestrze� ludzk� i sta� si� podobnym do cz�owieka we
wszystkim, opr�cz grzechu.
Jezus Chrystus, Wcielony Syn Bo�y, najpe�niej objawia nam
blisko�� Boga. Od momentu Wcielenia cz�owiek mo�e na Boga
patrze� swoimi ludzkimi oczyma, s�ucha� Jego g�osu, a nawet
karmi� si� Jego cia�em i krwi�. Dzi�ki tajemnicy Wcielenia
blisko�� Boga wobec cz�owieka dociera do nas poprzez ca��
ludzk� osob�, nie tylko poprzez dusz�, intelekt, uczucia, ale
tak�e poprzez wszystkie zmys�y ludzkiego cia�a. Samo cia�o
staje si� miejscem objawienia mi�o�ci Boga do cz�owieka.
Tajemnica Jego blisko�ci najwyra�niej ods�ania si� w�a�nie w
Eucharystii.
Modlitwa ka�e nam si� dziwi�, i� ten niesko�czenie wielki
B�g staje si� tak bliski cz�owiekowi. Modlitwa jest trwaniem w
zdziwieniu. Dzi�ki modlitwie poznajemy nie tylko Boga, ale
tak�e siebie samych. W�a�nie poprzez modlitw� cz�owiek zdobywa
pe�n� �wiadomo�� siebie - pe�n� prawd� o sobie.
Modlitwa ukazuje cz�owiekowi z jednej strony g��bi� jego
pragnie�, kt�re czyni� go niespokojnym, dop�ki nie pozwoli si�
do ko�ca ukocha� przez Boga. Ale z drugiej strony ods�ania
przed cz�owiekiem g��bi� jego zepsucia i nieprawo�ci, g��bi�
z�a i grzechu. T� nieprawo�� ludzkiego serca ods�aniaj� nam
nie tylko grzechy ju� pope�nione, ale tak�e - a mo�e przede
wszystkim - grzechy, kt�re jeste�my w stanie pope�ni�. Wyzw�l
mnie, Panie, od grzech�w jeszcze nie pope�nionych (Roman
Brandstaetter) - jest to modlitwa cz�owieka dobrze znaj�cego
siebie.
Modlitwa u�wiadamia nam, i� jeste�my ca�kowicie zdani na
mi�osierdzie Boga. Staro�ytna modlitwa chrze�cija�ska: Kyrie
eleison - Panie, zmi�uj si� nad nami - b�dzie zawsze w centrum
modlitwy. B�ogos�awiony B�g, co nie odepchn�� mej pro�by i
nie oddali� ode mnie swego mi�osierdzia (�w. Augustyn).
Ods�aniaj�c g��bi� nieprawo�ci ludzkiego serca i potrzeb�
mi�osierdzia Bo�ego, modlitwa staje si� wezwaniem do ci�g�ego
nawracania si�. Cz�owiek, kt�ry modli si� szczerze, doskonale
czuje, i� nie da si� pogodzi� trwania przed Bogiem z
nieuczciwo�ci� w �yciu, z szukaniem siebie, z egoizmem,
zmys�owo�ci�, pych�, z tym wszystkim, co czyni go dzieckiem
tego �wiata.
Dzi�ki modlitwie cz�owiek poznaje prawdziw� nadziej�,
kt�r� nosi w g��bi swojego serca i o kt�rej wie, i� nikt i nic
nie mo�e mu jej odebra�. Dzi�ki modlitwie cz�owiek staje si�
pewny swojej przysz�o�ci. Kt� nas mo�e od��czy� od mi�o�ci
Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prze�ladowanie, g��d czy
nago��, niebezpiecze�stwo czy miecz? We wszystkim tym
odnosimy pe�ne zwyci�stwo dzi�ki Temu, kt�ry nas umi�owa� (Rz
8,35). Dzi�ki modlitwie nie tracimy pogody ducha nawet w
najwi�kszych trudno�ciach, zagro�eniach, prze�ladowaniach.
Wierzymy bowiem, �e w sprawach ludzkich ostatnie s�owo ma
zawsze B�g.
4. NIE CZEKAJCIE NA OCHOT� DO MODLITWY
W naszej modlitwie nie liczy si� najpierw to, czego
do�wiadczamy w �wiecie uczu�. Do�wiadczenia uczuciowe, chocia�
nieod��cznie towarzysz� modlitwie i s� jej bardzo wa�nym
elementem, nie s� jednak ostatecznym kryterium jej
autentyczno�ci. Cz�owiek zaanga�owany w modlitw� musi by�
czujny i rozeznaj�cy, aby w�asnych prze�y� uczuciowych nie
uto�samia� automatycznie z dzia�aniem Boga w cz�owieku.
Na modlitwie trzeba nam nieustannie powraca� do
podstawowej prawdy, �e nigdy nie modlimy si� sami. To Duch
�wi�ty, Duch Jezusa modli si� w nas i przez nas. Wszystkie
modlitwy liturgiczne Ko�cio�a ko�cz� si� wezwaniem: Przez
Chrystusa Pana naszego. Ka�da modlitwa, wsp�lnotowa czy
osobista, jest modlitw� przez Chrystusa, w Chrystusie i z
Chrystusem. To Chrystus prowadzi nas do swojego Ojca, i dzi�ki
Niemu mo�emy wo�a� do Boga: Abba, Ojcze (por. Rz 8,15).
G��boka �wiadomo��, i� nie modlimy si� sami, ale Chrystus
modli si� w nas, sprawia, i� nasze odczucia staj� si�
wzgl�dne.
Na modlitwie wa�niejsze od do�wiadczenia uczuciowego jest
do�wiadczenie wiary. To w�a�nie wiara jest istot� modlitwy.
Jest wi�c rzecz� drugorz�dn�, czy my sami jeste�my zadowoleni
z naszej modlitwy; czy ona sprawia nam przyjemno��; czy
przychodzi nam �atwo. Zadowolenie, przyjemno��, �atwo��
modlitwy nie jest jej ostatecznym kryterium.
Jezus wzywa nas, aby�my modlili si� zawsze i nigdy nie
ustawali. Nie mo�emy si� wi�c modli� tylko w�wczas, gdy mamy
ku temu nastr�j i ochot�, gdy uczuciowo jeste�my poci�gani do
modlitwy. Im wi�ksz� czujemy niech�� do modlitwy i im bardziej
czujemy si� ospali, smutni i przygn�bieni, tym wi�cej
potrzebujemy modlitwy, poniewa� potrzebujemy umocnienia.
Nikt z nas nie rodzi si� z odczuwaln� potrzeb� modlitwy.
Potrzeba ta musi by� przez nas dopiero obudzona. Istnieje
wprawdzie w ka�dym z nas g��bokie pragnienie Boga, ale jest
ono cz�sto u�pione, zag�uszone. Aby m�c do�wiadcza� potrzeby
modlitwy, trzeba si� modli�. To w�a�nie na modlitwie rodzi si�
stopniowo potrzeba modlitwy. Im wi�cej cz�owiek si� modli, tym
bardziej nienasycone jest jego pragnienie modlitwy.
Je�eli nawet do�wiadczamy w jakim� stopniu potrzeby
modlitwy, to ona przez to nie staje si� �atw�. Potrzeba
modlitwy nie niweczy trudu modlitwy. Dlaczego? Poniewa�
modlitwa najcz�ciej nie przynosi zadowolenia i pociechy
naszym zmys�om. Modlitwa przekracza ludzkie zmys�y. Przekracza
to, co jest materialne, co jest tylko czasowe i przestrzenne.
Modlitwa dosi�ga wieczno�ci.
W�a�nie dlatego, �e modlitwa przekracza ludzkie wymiary,
tak �atwo rodz� si� w�tpliwo�ci: jaki sens ma czynno��, kt�rej
skuteczno�ci nie mo�na sprawdzi�, jaki sens ma wo�anie, na
kt�re nie otrzymuje si� natychmiastowej i sprawdzalnej
zmys�ami odpowiedzi? Je�eli chcemy si� modli�, nie mo�emy
czeka� a� nasze w�tpliwo�ci ustan�, a� przyjdzie nam ochota na
modlitw�. Wielu przesta�o si� modli� w�a�nie dlatego, i� dali
si� zwie�� w�asnym w�tpliwo�ciom. Trzeba nam si� modli� wbrew
naszym w�tpliwo�ciom i pomimo braku ochoty.
Je�eli chcecie si� modli� - nie czekajcie na ochot� do
modlitwy, bo w ko�cu przestaniecie si� modli� w�a�nie wtedy,
gdy modlitwa b�dzie wam najbardziej potrzebna. Jest to
niebezpieczne z�udzenie, kt�re ju� wielu ludzi oddali�o od
Chrystusa. Pragnienie modlitwy jest ju� jej owocem. Niechaj
wam wystarczy �wiadomo��, �e B�g na was czeka. B�g pragnie was
widzie� modl�cych si� nawet w�wczas, gdy nie macie na to
ochoty. A mo�e w�a�nie szczeg�lnie w�wczas? (Ren� Voillaume).
Sw. Ignacy Loyola doradza, aby w czasie strapienia
wewn�trznego, kiedy jest trudno wytrwa� na modlitwie, nie
tylko jej nie skraca�, ale nawet nieco j� przed�u�y�, a to w
tym celu, �eby dzia�a� przeciw strapieniu i przezwyci�y�
pokusy. Trzeba si� bowiem przyzwyczai� nie tylko do tego, �eby
stawi� op�r przeciwnikowi, ale nadto, �eby go powali� na
ziemi�.
W czasie modlitwy jeste�my kuszeni najpierw do porzucenia
modlitwy. Zniech�cenie, nuda, wewn�trzna oci�a�o��, budz�ce
si� nami�tno�ci nacieraj� na nas rodz�c niepok�j wewn�trzny;
czy w takim stanie ducha mo�emy si� modli�? czy mamy prawo
rozmawia� z Bogiem posiadaj�c tak "okropne" my�li, pragnienia,
odczucia? Pos�uguj�c si� naszym wewn�trznym nieuporz�dkowaniem
z�y duch przekonuje nas, �e jeste�my niegodni stan�� przed
Bogiem. To wielka pokusa.
Je�eli jednak pokonamy te przeszkody, to w�wczas pojawi�
si� mo�e druga pokusa, gorsza od pierwszej, pokusa "idealnej
modlitwy". Chcie� modli� si� lepiej ni� si� umie w danym
momencie, jest zawsze kuszeniem z�ego ducha. Wielu ludzi
porzuci�o modlitw� tylko dlatego, i� weszli w logik� takiej
pokusy: Je�eli twoja modlitwa jest taka uboga, s�aba, je�eli
nie przynosi owoc�w, kt�rych oczekujesz, to b�dzie lepiej j�
porzuci�?
Trzeba nam zgodzi� si� na ub�stwo naszej modlitwy. Je�eli
z ub�stwem modlitwy ��czy si� nasza szczero��, otwarcie i
hojno��, ona podoba si� Bogu. Ona zbli�a nas do Niego. Pozwala
nam do�wiadczy�, i� jeste�my Jego dzie�mi.
5. WIERNO�� W MODLITWIE
Jedn� z najtrudniejszych spraw dla wsp�czesnego
cz�owieka jest wierno�� w relacjach mi�dzyosobowych.
Niewierno�ci� nacechowane s� dzi� niemal wszystkie wi�zi
mi�dzyludzkie. Niewierno�� ujawnia si� zw�aszcza w �yciu
rodzinnym i ma��e�skim. Dzisiaj wiele ma��e�stw decyduje si�
na rozw�d �atwiej ni� kiedykolwiek w przesz�o�ci. Wielu ojc�w
opuszcza dom zostawiaj�c swoje dzieci. Podtrzymuj� z nimi
jedynie lu�ny i ma�o zobowi�zuj�cy kontakt. S�usznie w takiej
sytuacji dzieci czuj� si� zdradzone. Tak�e wiele os�b
duchownych �atwo dzi� �amie zobowi�zania swojego stanu
kap�a�skiego czy zakonnego.
Niewierno�� ta ujawnia si� r�wnie� w relacji do Boga.
Wielu ludzi dzisiaj, nie wyrzekaj�c si� wprawdzie swojej
wiary, �atwo rezygnuje z aktywnego �ycia religijnego t�umacz�c
si� brakiem czasu i si� na "praktyki". Dla wielu �ycie duchowe
wydaje si� by� ju� tylko luksusem, na kt�ry mog� sobie
pozwoli� jedynie mnisi.
Niewierno�� wsp�czesnego cz�owieka przejawia si� tak�e w
�atwym �amaniu przyj�tych norm �ycia osobistego i
spo�ecznego. Wiele podstawowych zasad moralnych odnosz�cych
si� do ludzkiego �ycia i post�powania, kt�re nigdy dot�d nie
by�y podwa�ane, jest dzi� kwestionowanych w spos�b zasadniczy.
Wielu pr�buje uzasadnia� ich nieprzydatno�� w "naszych
czasach".
Niewierno�� wsp�czesnego cz�owieka nie wynika z
przypadku czy tym bardziej z jego z�ej woli. Zbyt szybkie
tempo �ycia, ci�g�e przem�czenie, cz�ste znerwicowanie - to
wszystko sprawia, i� �yje on jakby poza sob� i nie jest w
stanie kontrolowa� tego, co si� w nim i z nim dzieje. Ma�a
�wiadomo��, czy wr�cz nie�wiadomo�� siebie, sprawiaj�, i�
wiele wa�nych decyzji cz�owiek wsp�czesny podejmuje kieruj�c
si� subiektywnymi odruchami, u pod�o�a kt�rych jest cz�sto
l�k, brak poczucia bezpiecze�stwa, a przede wszystkim brak
dojrza�o�ci emocjonalnej i duchowej.
a) Wierno�� w mi�o�ci
Najg��bszym jednak pod�o�em niewierno�ci cz�owieka w
relacjach mi�dzyosobowych jest niezdolno�� do wej�cia w
do�wiadczenie mi�o�ci: w przyjmowanie mi�o�ci od innych i
dawanie na ni� odpowiedzi. Niewierno�� cz�owieka wyp�ywa z
l�ku przed bezwarunkowym oddaniem si� Drugiemu: Bogu i
cz�owiekowi. Cz�owiek boi si� zatraci� siebie i swoj� wolno��.
W do�wiadczeniu niewierno�ci �cieraj� si� ze sob� dwa
sprzeczne odczucia: z jednej strony wielka potrzeba mi�o�ci,
akceptacji, bezpiecze�stwa, emocjonalnego ciep�a, kt�ra ka�e
cz�owiekowi szuka� wci�� nowych "obiekt�w mi�o�ci i oddania",
z drugiej za� jakie� wewn�trzne zablokowanie, g��boki l�k
przed przyj�ciem w�a�nie tego, czego tak bardzo si�
potrzebuje. Przyznanie si� przed sob� samym do tego, i�
potrzebuje si� mi�o�ci i uczucia "Drugiego" odbierane jest
jako upokorzenie i zniewolenie. Trwanie w takim stanie rozbija
i nerwicuje cz�owieka coraz g��biej.
Uciekaj�c od najg��bszego zaanga�owania w relacj� z
"Drugim" cz�owiek odnosi wra�enie, i� obroni� w�asn�
"niezale�no�� i wolno��". Jest to jednak wolno�� negatywna -
wolno�� "od" mi�o�ci oraz wolno�� "od" trudu i ofiar z ni�
zwi�zanych. Ta w�a�nie negatywna wolno�� staje si�
jednocze�nie dr�cz�c� samotno�ci�, egzystencjaln� nud� i
do�wiadczeniem bezsensu. Cz�owiek nie wie w�wczas, po co i
dla kogo �yje.
Do�wiadczenie pokazuje jednak, i� ta "negatywna
przestrze�" powsta�a po odmowie kochania nie pozostaje jednak
pusta zbyt d�ugo. Zwykle szybko zostaje ona "zagospodarowana"
przez r�norakie zniewolenia: posiadanie materialne,
zmys�owo�� w r�nej formie, niszcz�ce chore ambicje, nieludzk�
ideologi�, itp. Cz�owiek broni�c si� przed mi�o�ci� (Boga i
ludzi) staje si� niewolnikiem siebie i w�asnej po��dliwo�ci.
Modlitwa uczy nas wierno�ci. Pokazuje nam, i� wierno�� w
mi�o�ci wymaga najpierw pokornej akceptacji w�asnych potrzeb i
pragnie� mi�o�ci, zar�wno tej zwyczajnej ludzkiej mi�o�ci
(narzecze�skiej, ma��e�skiej, rodzicielskiej,
przyjacielskiej), jak r�wnie� niesko�czonej i odwiecznej
mi�o�ci Boga. Modlitwa daje nam odwag� zaakceptowania ryzyka
zwi�zanego z przyjmowaniem i dawaniem mi�o�ci.
Modlitwa objawia nam Boga, kt�ry zawsze pozostaje wierny
cz�owiekowi i nigdy go nie zdradzi. Czy mo�e niewiasta
zapomnie� o swym niemowl�ciu, ta, kt�ra kocha syna swego �ona?
A nawet, gdyby ona zapomnia�a, Ja nie zapomn� o tobie (Iz
49,15). Na modlitwie cz�owiek nasyca si� wierno�ci� Boga i
uczy si� odpowiada� wierno�ci� na wierno��.
b) Wierno�� w modlitwie
Aby nasza modlitwa mog�a wp�ywa� na nasze �ycie i
przemienia� je, musi by� wierna. Nie wystarczy chwilowy
modlitewny zapa� i entuzjazm. Kiedy cz�owiek wchodzi w g��bok�
relacj� z Bogiem i pragnie, aby B�g zaw�adn�� jego �yciem, to
musi mie� �wiadomo��, �e rozpoczyna si� w nim nowe �ycie.
Wymaga ono troski, ofiary i pracy.
Do�wiadczenie m�wi nam, �e wierno�� Bogu, sobie i
bli�niemu wymaga od nas walki. Modlitwa jest walk�. Ten, kto
rozpoczynaj�c modlitw� unika�by wysi�ku i zmagania, nie
pozostanie jej wierny.
Aby si� modli� w spos�b wierny trzeba podejmowa� decyzje
modlitwy; nie raz na rok, miesi�c czy nawet raz na tydzie�,
ale ka�dego dnia, przed ka�d� modlitw�.
Z czysto ludzkiego punktu widzenia brak jest nam motyw�w,
aby si� modli�. Aby obejrze� dobry film, sp�dzi� sympatyczny
wiecz�r z przyjaci�mi nie potrzeba wielkiego wysi�ku. Takie
do�wiadczenia przychodz� nam �atwo. Jeste�my "po ludzku"
poci�gani przez te czynno�ci.
Wprawdzie mo�emy mie� w naszym �yciu chwile, w kt�rych
modlitwa b�dzie przychodzi� nam �atwo. Cz�ciej jednak
b�dziemy do�wiadcza� trudu modlitwy. Nierzadko staniemy przed
jak�� pustk� wewn�trzn�, jakby przed jak�� niemo�no�ci�
wydobycia z siebie czegokolwiek. Nieraz ogarnie nas niepok�j i
l�k o siebie, w�tpliwo�ci, czy nasza modlitwa ma sens. W
takich chwilach dialog z Bogiem jest trudny. Wierno��
modlitwie wymaga w�wczas zmagania wewn�trznego.
Tej wierno�ci na modlitwie domaga si� od nas Jezus. Sw.
Pawe� wielokrotnie zach�ca nas, aby si� modli� w ka�dym
czasie, bez przerwy, przy ka�dej sposobno�ci, w dzie� i w noc.
Sam r�wnie� daje nam przyk�ad takiej modlitwy (por. Ef 6,18;
Kol 1,9; 1 Tes 3,10: 5,17; 2 Tes 1, 11).
Wierno�� na modlitwie to nie tylko wierno�� czasowi
modlitwy, ale to przede wszystkim wierno�� wezwaniu, kt�re B�g
kieruje do cz�owieka, wierno�� Jego mi�o�ci, Jego woli.
Ta w�a�nie wierno�� wymaga jedno�ci pomi�dzy czasem
modlitwy a �yciem cz�owieka. B�g wchodz�c w ludzkie �ycie
k�adzie na nim swoj� r�k�, ogarnia je i przenika (Ps. 139).
Modlitwa i �ycie staj� si� w�wczas jednym, poniewa� kieruje
nimi jedna mi�o�� Boga, jeden Jego Duch, jedna Jego wola.
Wierno�� Bo�emu wezwaniu us�yszanemu na modlitwie
sprawia, i� modlitwa przemienia �ycie; by� mo�e bardzo powoli,
ale widocznie. Wierno�� Bogu na modlitwie przemienia najpierw
serce cz�owieka, kt�re kszta�tuje si� na wz�r Serca
Jezusowego. Z serca za� ludzkiego wyp�ywaj� zar�wno z�e jak i
dobre czyny. Z serca niewiernego, poddanego po��dliwo�ci,
rodz� si� z�e czyny. Natomiast serce przemienione mi�o�ci�
Boga, rodzi czyny wierne tej mi�o�ci, czyny odmieniaj�ce
�ycie.
6. MODLITWA W CHWILACH POKUS
Obserwuj�c nasze �ycie i �ycie innych widzimy, i�
nierzadko przychodz� na nas "okresy rozpr�enia wewn�trznego,
ch�odu, osch�o�ci. S� momenty, w kt�rych nam si� wydaje, �e
B�g, wieczne �wiat�o, odwieczna Mi�o��, jakby odsuwa si� od
nas. Wielkie cnoty, takie jak prawo��, czysto��,
sprawiedliwo��, wierno��, trac� swoj� przejrzysto��. Ca�e
�ycie wewn�trzne wydaje si� by� luksusem, na kt�ry mo�na sobie
pozwoli� tylko w momentach pogodnych" (K. Rahner SJ). W takich
chwilach realne wydaje si� jedynie to, co daje si�
bezpo�rednio dotkn�� i u�y�. "S�odkie powaby tego wszystkiego
kr��� w duszy i we krwi cz�owieka. Ro�nie �lepa po��dliwo��"
(K. Rahner SJ).
To, co przychodzi z zewn�trz jako pokusa, znajduje
"wsp�lnika" w naszym rozdarciu wewn�trznym (por. Rz 7,18nn).
Pokusa, zanim zaatakuje "cia�o", obecna jest ju� w "duszy".
Patrz�c na pokus� tylko od zewn�trz, mo�e nam si� wydawa�, �e
jest ona �atwa do przezwyci�enia. Takie odczucie mamy tylko
do momentu rozpalenia si� po��dliwo�ci w nas. Gdy wzmaga si�
po��dliwo��, cz�owiekowi wydaje si�, i� musi ulec pokusie. W
chwilach silnych pokus grzech wydaje si� konieczno�ci�
�yciow�.
W pokusie trzeba nam by� wielkimi realistami. Musimy by�
�wiadomi, i� w chwili prawdziwej pokusy braknie nam si�, aby
j� przezwyci�y�. Nie mo�emy nigdy by� pewni siebie.
Subiektywna pewno�� siebie, nawet ta najsilniejsza, mo�e by�
zwodnicza, jak zwodnicza by�a pewno�� siebie Piotra. Cho�by i
na �mier�, p�jd� z Tob� (�k 22,33) - s�owa te, cho� szlachetne
i szczere w swojej zewn�trznej formie, by�y jednak wyrazem
subiektywnego przekonania, a nie wewn�trznego do�wiadczenia
serca.
W chwili pokusy potrzebujemy "dop�ywu wiary", nowych si�
duchowych, potrzebujemy �aski. Je�eli wchodzimy w walk� z
pokusami z naszymi s�abymi si�ami, kt�re mamy, z pewno�ci�
przegramy.
Pokusie towarzyszy "ciemno�� wiary", kt�ra sprawia, �e
modlitwa wydaje si� by� czynno�ci� absurdaln�, niepotrzebn�,
pust�. Konieczna jest w�wczas wielka odwaga i zaufanie. Upa��
na kolana przed Bogiem jako Ojcem w chwilach nasilaj�cych si�
pokus, po�r�d ciemno�ci wiary - wymaga od cz�owieka wielkiej
"determinacji duchowej". Modli� si� naprawd� - to szuka�
oparcia dla swojego �ycia tylko w Bogu. Takie sytuacje
egzystencjalne wymagaj� od nas heroizmu "nagiej wiary".
Kiedy ogarnia cz�owieka tch�rzostwo, nienawi��,
zmys�owo��, egoizm, rozgoryczenie, musi on wzbudzi� w sobie
co� ostatecznego, co�, co jest jednocze�nie transcendentne i
wieczne. "I to, co najg��bsze w nas, zaczyna wo�a� do Boga
uparcie i wytrwale, jak kto� zdj�ty �mierteln� trwog�, dla
kt�rego nie ma ju� innego wyj�cia jak tylko b�aganie o lito��"
(K. Rahner SJ).
Modlitwa w chwilach pokus jest przede wszystkim owocem
nagiej wiary. Modlitwa rodzi si� z wiary. Zaniedbywanie
modlitwy wynika z zamierania w cz�owieku wiary. Porzucenie za�
modlitwy jest wyrazem niewiary. To w�a�nie wiara ka�e nam
stawa� przez Tym, kt�rego nie widzimy ludzkimi oczyma. Oczy
wiary m�wi� nam jednak, i� jest On bardziej realny ni�
jakakolwiek inna rzeczywisto��.
Cz�owiek, kt�ry pragnie si� modli�, musi nauczy� si�
znosi� w chwilach pokusy ciemno�ci nagiej wiary, wiary, kt�ra
nie jest ju� podtrzymywana pocieszeniem duchowym,
emocjonalnymi prze�yciami, ludzk� satysfakcj�. Do�wiadczenie
nagiej wiary, wiary czystej jest trudne i bolesne, poniewa�
cz�owiek nie znajduje w�wczas pomocy w ludzkim wymiarze.
Do�wiadczenie czystej wiary ka�e nam rzuci� si� "w przepa��",
maj�c wewn�trzne przekonanie, i� B�g nas pochwyci i ocali.
Szczeg�lnym rodzajem pokusy jest do�wiadczenie
zagro�enia, brak poczucia bezpiecze�stwa, ogarniaj�ca
cz�owieka niepewno�� siebie. Cz�owiekowi wydaje si� w�wczas,
i� stanie si� z nim co� "niedobrego", co� "strasznego".
Odczucie zagro�enia mo�e mie� swoje �ci�le okre�lone �r�d�a:
sytuacja osobista, rodzinna, sytuacja spo�eczna, polityczna.
Ale mog� istnie� odczucia zagro�enia nie posiadaj�ce, na
pierwszy rzut oka, �adnego �r�d�a.
Te zagro�enia s� tym bole�niejsze i trudniejsze do
zniesienia, poniewa� s� nieokre�lone i trudne do
sprecyzowania.
Cz�owiek potrzebuje oparcia i bezpiecze�stwa dla swojego
�ycia. Odruchowo szuka go w zwi�zkach emocjonalnych z
bli�nimi, w posiadaniu materialnym, w pozycji zawodowej,
spo�ecznej. Ale tak stworzone sobie poczucie bezpiecze�stwa ma
swoje �ci�le okre�lone granice. �atwo bywa zachwiane, a nawet
zburzone.
W stanach zagro�enia i niepewno�ci jeste�my kuszeni, aby
od tego bolesnego stanu uciec w r�nego rodzaju odurzenia:
alkoholowe, narkotyczne, zmys�owe, odurzenia �rodkami
audiowizualnymi. Do�wiadczenie pokazuje nam jednak, i�
odurzenia daj� jedynie chwilowe efekty, pozostawiaj�c w sumie
cz�owieka jeszcze bardziej rozbitym i zagubionym.
W zagro�eniu i l�ku cz�owiekowi wydaje si�, i� jest
zupe�nie sam i nikt nie mo�e mu pom�c. Rodz� si� uczucia
nieufno�ci i podejrzliwo�ci. Wszystko i wszyscy wydaj� si� by�
w�wczas wrogami cz�owieka. To odczucie wrogo�ci automatycznie
przenosi on na Boga. W do�wiadczeniu zagro�enia i l�ku
cz�owiekowi wydaje si�, i� sam B�g mu zagra�a.
Modli� si� - to wej�� w stan zagro�enia, w poczucie braku
bezpiecze�stwa. Modli� si� - to szuka� oparcia tylko w Bogu.
Modli� si� - to pozwoli� �wiadomie i w wolno�ci rezygnowa� ze
sztucznych zabezpiecze�, jakie daj� "rzeczy".
Modli� si� - to uwierzy�, �e B�g jest moj� jedyn� ostoj�,
jedyn� nadziej�, murem warownym, moj� ska��, tarcz�, moim
jedynym obro�c�. On nie pozwoli mi upa��. Modli� si� - to
do�wiadcza� nieustannie troskliwo�ci Ojca niebieskiego, bo
przecie� bez Jego wiedzy i woli nie spadnie nam z g�owy nawet
jeden w�os (por. Mt 10, 30).
7. MODLITWA W CHWILACH CIERPIENIA
W chwilach spokojnie up�ywaj�cego �ycia, w chwilach
szcz�cia modlitwa przychodzi nam zwykle �atwiej. Niemal
spontanicznie zdobywamy si� na modlitw� dzi�kczynienia, kiedy
nie zagra�a nam bezpo�rednio jakie� wi�ksze niebezpiecze�stwo.
Czujemy si� w�wczas obdarowywani przez Boga i ludzi.
Rodzi si� jednak pytanie: jak modli� si� w chwilach
cierpienia i b�lu, w chwilach zagro�enia dla naszego �ycia?
Nasza modlitwa by�aby bowiem ma�o "przydatna dla �ycia", gdyby
nie by�a w stanie obj�� naszych cierpie� i zagro�e�, gdyby nie
by�a nam pomoc� w najtrudniejszych dla nas chwilach. M�wimy
tutaj o cierpieniu we wszystkich p�aszczyznach ludzkiego
�ycia: fizycznej, psychicznej, duchowej.
Zauwa�my, i� pierwsz� reakcj� cz�owieka na zagro�enie, na
b�l i cierpienie jest odruch wewn�trznego buntu. Ca�a ludzka
osobowo�� reaguje w ten spos�b. Przeciwko cierpieniu i b�lowi
buntuje si� najpierw ludzkie cia�o. Ono dr�y. Reakcji
odrzucenia i buntu do�wiadcza tak�e ludzka emocjonalno��. W
cierpieniu towarzysz� cz�owiekowi najpierw emocje negatywne:
poczucie bezsilno�ci, l�ku, zagro�enia, roz�alenia, depresji,
agresji wobec otoczenia. Im wi�kszy jest b�l, tym wi�ksze
uczucia buntu i zagro�enia. Tak�e "duchowo�� cz�owieka"
buntuje si� i opiera. Wielkie i hojne oddanie si� Bogu
deklarowane w chwilach spokojnie up�ywaj�cego �ycia i
podnios�ych uroczysto�ci, nie daje si� �atwo odtworzy� w
momencie cierpienia.
W chwilach cierpienia i b�lu cz�owiek - stworzenie
rozdarte mi�dzy doczesno�ci� i wieczno�ci� - "j�czy i wo�a w
b�lach rodzenia". Czas cierpienia jest zawsze czasem wezwania
do rodzenia si� do "nowego �ycia".
Aby cierpienie i b�l by�y "miejscem" rodzenia si� do
�ycia, a nie do �mierci, konieczna jest nam wytrwa�a modlitwa.
Modlitwa, kt�ra obejmie ca�ego udr�czonego cz�owieka: jego
udr�czone cia�o, psychik� i udr�czonego ducha. W�a�nie w
chwilach cierpienia i b�lu mo�emy modli� si� "ca�� nasz�
osobowo�ci�". Mo�emy modli� si� cierpi�cym cia�em, cierpi�c�
emocjonalno�ci�, cierpi�c� dusz�. W cierpieniu modlimy si�
tak, jak kochamy Boga: "ca�ym sercem, ca�� dusz�, ca�ym
umys�em, ze wszystkich si�".
Kiedy cz�owiek nie modli si� w cierpieniu, rodzi si� ku
�mierci. Cierpienie niszczy i degraduje nie tylko ludzkie
cia�o, ale tak�e ludzk� psychik� i dusz�. Bez wytrwa�ej
modlitwy z cierpienia wychodzimy g��biej zbuntowani, bardziej
samotni, wyizolowani. I chocia� choroba cia�a mo�e min��, to
jednak mo�e pozosta� w nas "cierpi�ce, zbuntowane i smut