6667

Szczegóły
Tytuł 6667
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6667 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6667 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6667 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

POT�GA MODLITWY Jean Lafrance POT�GA MODLITWY Przek�ad Aleksander Ma�dziak SJ Wydawnictwo WAM Krak�w 2000 Tytu� orygina�u: . la puissance de lapriim OMediaspaul, 1992 8 me Madame, 75006 P|ris Dla wydania polskiego: 5 Wydawnictwo WAM, Krak�w 1998 31-501 Krak�w, ul. Kopernika 26 Opracowanie redakcyjne Barbara Borowska Projekt ok�adki i stron tytu�owych Andrzej Sochacki Wznowienie 2000 ISBN 83-7097-364-7 Cytaty biblijne wed�ug Biblii Tysi�clecia: Pismo �wi�te Starego i Nowego Testamentu, wyd. III, poprawione, Pallottinum, Pozna�-Warszawa 1987 NIHIL OBSTAT. Prowincja Polski Po�udniowej Towarzystwa Jezusowego, ks. Adam �ak SJ, prowincja�. Krak�w, 20 XII 97 r., l.dz. 238/97. WPROWADZENIE �OJCZE, w IMI� JEZUSA, UDZIEL Ml SWOJEGO DUCHA" Motowi�owa, ruskiego ch�opa �yj�cego w ubieg�ym wieku, dr�czy�o pytanie, kim powinien by� chrze�cijanin. Wyruszy� zatem na poszukiwanie najznakomitszego star- ca, Serafima z Sarowa, kt�ry mia� przywr�ci� mu spok�j. Kiedy go spotka�, starzec orzek� bez wahania: Istot� �ycia chrze�cija�skiego jest przyj�cie Bo�ego Du- cha1. Serafim skierowa� te s�owa nie tylko do Motowi- �owa, ale �do ca�ego �wiata". W rzeczywisto�ci s�owa starca s� jedynie powt�rze- niem Ewangelii. Kilka godzin przed �mierci� Jezus m�wi do Aposto��w, �e Jego odej�cie b�dzie warunkiem innej obecno�ci, ca�kowicie wewn�trznej i duchowej, obecno�ci w Duchu: Jednak�e m�wi� wam prawd�: Po�yteczne jest dla was moje odej�cie. Bo je�eli nie odejd�, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A je�eli odejd�, po�l� Go do was (J 16,7). 1 S�raphim de Sarov, Spiritualit� orientale nr 11, Ed. Bellefontaine 1973, 3.182. Nie trzeba b�dzie szuka� Go ponad lub poza sob�, ale na dnie serca: Ducha Prawdy, kt�rego �wiat przyj�� nie mo�e, po- niewa� Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, poniewa� u was przebywa i w was b�dzie (J 14,17). �DUCH CZY POST�POWANIE ETYCZNE" Je�li Duch zamieszkuje w nas, dlaczego zgodnie z wyra�eniem u�ytym przez Serafima z Sarowa mamy go �przyjmowa�"? Po prostu dlatego, �e nasze oczy s� zamkni�te na tajemnicze g��biny, gdzie przebywa w nas Duch. Nosimy Go w naszych sercach, ale nasza wra�li- wo�� nie ma dost�pu do tego poziomu, g��bszego ni� nasza inteligencja, ni� nasza wola, ni� nasza intuicja, b�d�cego nawet poza zasi�giem naszej mi�o�ci. Co gorsza, nie poci�ga nas ta g��bia. Aby zrozumie� t� tajemnicz� obecno�� Ducha w nas, Serafim si�ga do przypowie�ci o g�upich pannach. Pan Jezus nie wytyka im brak�w w post�powaniu etycznym, przeciwnie, ich post�powanie jest nienaganne, brak im natomiast troski o oliw� Ducha �wi�tego. �yj�c nienagannie, panny te, nie znaj�ce praw �ycia duchowego, wierzy�y, �e �ycie chrze�cija�skie polega jedynie na okre�lonym zachowaniu... bez troszczenia si� o �ask� Ducha �wi�tego, symbolizowanego przez olej, kt�rego im zabrak�o2. ' Ibidem, s. 185-186. 8 Og�lnie, nasze �ycie polega na dzia�aniu, r�wnie� w sferze duchowej, na piel�gnowaniu cn�t, na dobrych uczynkach lub na post�powaniu wed�ug racjonalnych zasad. Bardzo cz�sto nasze �ycie duchowe opiera si� jedynie na post�powaniu moralnym, ale wszystko to pozostaje na zewn�trz nas. �yjemy daleko od �r�d�a, z kt�rego tryska Duch, obcy samym sobie. Niekiedy lan- sujemy �duchowo�� dzia�ania", zapominaj�c jednocze�nie o g��bokim otwarciu si� na �r�d�o naszego istnienia. Nale�y zatem pog��bia� to �r�d�o, oczyszcza� je, ods�ania� i sprawi�, aby zacz�o w nas pulsowa�. W�w- czas to ono b�dzie dzia�a�, a nie my. Wystarczy zda� si� na nie, a ono zaspokoi pragnienie ca�ego naszego jeste- stwa i naszych zdolno�ci. Trudno nam zrozumie�, �e u�wi�cenie dokonuje si� najpierw w naszym wn�trzu, a ko�czy na rzeczach zewn�trznych, a nie na odwr�t. Wystarczy�oby, aby�my rzucili si� w t� otch�a� Ducha, aby�my pozwolili Mu przenikn�� nas i poch�on��. Oto miejsce pokoju, pe�ni, ukojenia, s�odyczy: to tutaj B�g przebywa w nas. Czy odkryli�my nasze �r�d�o, czy nie przypominamy g�upich panien, kt�re my�la�y najpierw o dzia�aniu, a p�- niej o istnieniu? Nazywa si� je g�upimi, poniewa� nie zatroszczy�y si� o niezb�dny owoc cnoty, kt�rym jest �aska Ducha �wi�tego. Bez niej nikt nie mo�e zosta� zbawiony, gdy� �ka�d� dusz� o�ywia Duch �wi�ty, aby jej ujaw- ni� �wi�t� tajemnic� Zjednoczenia Tr�jcy �wi�tej". (Dawny �piew przed Ewangeli� w czasie Jutrzni). Duch �wi�ty sam przychodzi zamieszka� w naszych duszach i to przebywanie w nas Wszechmocnego, wsp�istnienie Jedno�ci Tr�jcy �wi�tej z naszym duchem, zosta�o nam dane tylko pod warunkiem u�y- cia wszystkich �rodk�w pozostaj�cych w naszej mocy do przyj�cia Ducha �wi�tego, kt�ry przygotowuje w nas godne miejsce tego spotkania3. Kiedy tylko �r�d�o Ducha zostanie oczyszczone w na- szym sercu, w�wczas nasyci ca�e nasze �ycie, podobnie jak woda nasyca g�bk�, a na koniec zupe�nie nas prze- mieni. Wed�ug innego zwrotu biblijnego mo�na r�wnie dobrze m�wi� o �wietle zapalonym we wn�trzu serca, kt�re promieniuje na ca�e nasze jestestwo i zmierza do przemiany naszego cia�a. Izraelici nie mogli patrze� na twarz Moj�esza z powodu chwa�y- chocia� przemijaj�cej - kt�ra z niej promieniowa�a (por. 2 Kor 3, 7 i 13), dop�ki nie przykry� twarzy chust�. Obecnie chwa�a ta ju� nie przemija, poniewa� Chry- stus ostatecznie powsta� z martwych, a nas obl�k� w swoj� chwa��. Ta w�a�nie chwa�a promieniuje z twarzy �wi�tych i przyci�ga ludzi do Jezusa. Legenda podaje, �e rzymscy wierni ujrzeli raz tak jasny blask promieniuj�cy z twarzy �w. Benedykta Labre i otaczaj�cy go niby aureola, �e jedna kobieta wykrzykn�a niespodziewanie: �Ale� ten biedak si� pali!"4. , 3 Ibidem, s. 186-187. 4 Leon Aubineau, La vie admirable du saint mendiant et p�lerin Benoit-Joseph Labre, Paris, Victor Palm�, 1890, s. 427. 10 Prawdziwe �wiat�o pochodzi z wn�trza - od Ducha - kt�ry przemienia nas krok po kroku, przemienia nasz smutek w chwa��. Jeste�my zbyt zaj�ci czynami ze- wn�trznymi lub d��eniem, sk�din�d dobrym, do kszta�to- wania w sobie postaw etycznych. Nie zamierzam odbie- ra� warto�ci tym wysi�kom moralnym, kt�re posiadaj� swoje znaczenie - jako dobro� �wiadczona innym - jed- nak nie to stanowi istot� i g��bi� �ycia duchowego. Je�li jeste�my zadowoleni z w�asnych wysi�k�w i nie ws�uchu- jemy si� w najg��bsz� sfer� nas samych, to robimy za ma�o i pod pewnymi wzgl�dami nara�amy si� na niebez- piecze�stwo. Niekiedy zdarza si� nam uzyska� co� dzi�ki takiemu post�powaniu. W�wczas ko�czymy spraw� cie- sz�c si� z wynik�w. Tu jednak mo�emy wpa�� w pu�apk� wewn�trznej iluzji i nie zauwa�y�, jaki wysi�ek jest naprawd� konieczny. Jan wyra�nie opisuje dzia�anie Ducha w nas: �Duch daje �ycie; cia�o na nic si� nie przyda" (J 6, 63). To Duch obecny w nas jest �r�d�em �wi�to�ci. Dzia�ania zewn�trzne pojawi� si� p�niej i b�d� pobudzane przez to ukryte w nas �r�d�o. , MODLITWA w IMI� JEZUSA �?".t Poniewa� ��'�uch jest uwi�ziony w naszym sercu, trzeba wi�c wezwa� Go z zewn�trz, uwolni� Go i obudzi� nasze wn�trze. Zatem ca�a nasza aktywno�� duchowa b�dzie polega�a na wzywaniu Ducha z zewn�trz, aby przenikn�� nasze serce i wyzwoli� w nas chwa�� Zmar- twychwsta�ego. Ka�dy dobry czyn wykonany w imi� Chrystusa dostarcza nam owoc�w Ducha �wi�tego i wy- 11 pe�nia nas �ask�, m�wi Serafim z Sarowa, jednak uprzy- wilejowanymi �rodkami przyj�cia Ducha s� modlitwa i ci�g�e b�aganie. W tym miejscu docieramy do przedmiotu naszej pracy zawartego w tytule: POT�GA MODLITWY. Modlitwa, bardziej ni� cokolwiek innego, wydobywa z nas �ask� Ducha Bo�ego i bardziej ni� jakiekolwiek inne dzia�ania jest zawsze dla nas dost�pna, pobudza nasz� czujno�� na pe�ni� dar�w Ducha. W zwi�zku z poruszonym tutaj pro- blemem chcia�bym zacytowa� jeden z najpi�kniejszych tekst�w Serafima z Sarowa, w kt�rym starzec ukazuje nam doskona�o�� modlitwy, przewy�szaj�cej wszystkie inne �wiczenia duchowe. Na pewno ka�dy dobry czyn wykonany w imi� Chry- stusa jest przyj�ciem �aski Ducha �wi�tego. Jednak�e modlitwa, b�d�c stale do naszej dyspozycji, bardziej ni� cokolwiek innego otwiera nas na t� �ask�. Zaprag- niecie, na przyk�ad, p�j�� do ko�cio�a, ale ko�ci� jest daleko lub s�u�ba Bo�a zosta�a zako�czona; zaprag- niecie da� ja�mu�n�, ale nie widzicie ubogiego lub nie macie pieni�dzy; chcieliby�cie zachowa� celibat, ale nie macie do�� si�y do tego, z powodu takiego ukszta�towania lub z powodu zasadzek stawianych przez nieprzyjaci�, wobec kt�rych s�abo�� ludzkiego cia�a nie pozwala na op�r; chcieliby�cie - by� mo�e - znale�� jaki� inny dobry czyn do wykonania w imi� Chrystusa, ale nie macie do�� si�y lub odpowiedniej okazji. Co do modlitwy, to �adna z wymienionych przeszk�d jej nie dotyczy: ka�dy mo�e modli� si�, tak bogaty, jak i biedny, szlachetnie urodzony i zwyk�y 12 obywatel, tak silny, jak i s�aby, zdrowy i chory, zaeho- wuj�cy przykazania i grzesznik5. Tak wi�c modlitwa jest propozycj� dla ka�dego cz�o- wieka, a zw�aszcza dla chorych, dla ubogich i dla grzesz- nik�w, podobnie jak wsp�lne dobro, z kt�rego wszyscy mog� zaczerpn�� w ka�dej chwili i w ka�dej potrzebie. Nikt nie jest wy��czony z modlitwy, poniewa� ka�dy ma zawsze mo�liwo�� wzniesienia r�k ku Bogu w gwa�tow- nym ��daniu i pokornej pro�bie. Trzeba jedynie wierzy� w moc modlitwy, a wiary tej nie dadz� nam ani racje rozumowe, ani nawet najbardziej przekonuj�ce argumen- ty. Powinni�my prosi� Pana o �ask�, a On udzieli jej tym, kt�rzy prosz� Go d�ugo, z pe�nym zaanga�owaniem i bez zniech�cania si�. Je�li mia�bym stre�ci� trzy cz�ci tej ksi��ki, zrobi�bym to w jednym zdaniu: �Wierzcie w pot�g� swojej modli- twy!" We wprowadzeniu chcia�em ukaza�, �e celem �ycia chrze�cija�skiego jest przyj�cie Ducha �wi�tego. Trzeba zatem modli� si� do Ojca w imi� Jezusa, aby zechcia� zes�a� nam swojego Ducha. Ale w chwili, gdy Duch za- p�onie w nas, nale�y zaprzesta� modlitwy i pozosta� w milczeniu. Kiedy sko�czycie wprowadzenie, przejd�cie prosto do wniosk�w, a zrozumiecie, po jakich znakach mo�ecie pozna� dzia�anie Ducha �wi�tego w swoich sercach. Teraz mo�ecie rozpocz�� lektur� pierwszej cz�ci ksi��ki, kt�ra wprowadzi was w modlitw� psalmiczn�. 1 Seraphim de Sarov, s. 188 n. �3 W drugiej cz�ci przejdziecie szko�� wielkich mistrz�w modlitwy pierwotnej wsp�lnoty ewangelicznej, a w ko�cu r�wnie� samego Chrystusa. W trzeciej cz�ci za� b�- dziecie kontemplowali Maryj�, Matk� Jezusa, przeby- waj�c� na modlitwie z Ko�cio�em w Wieczerniku. Ale przed rozpocz�ciem pozosta�o nam jeszcze co� do przekazania: KIEDY MODLITWA DAJE PIERWSZE�STWO DUCHOWI �WI�TEMU Najlepiej b�dzie odda� tutaj g�os wielkiemu m�owi modlitwy, jakim by� Serafim z Sarowa. Takim w�a�nie imieniem: �m�� modlitwy", szaleniec Chrystusa, maj�cy opini� znaj�cego przysz�o��, przedstawi� si� swojej matce w s�owach: �Szcz�liwa jeste�, �e masz syna, kt�- ry stanie si� mo�nym or�downikiem przed Tr�jc� �wi�t�, m�em modlitwy dla ca�ego �wiata". Przypomniawszy, �e modlitwa jest uprzywilejowanym �rodkiem przyj�cia Ducha, kontynuuje on: Trzeba jednak modli� si� tylko do momentu, w kt�rym Duch �wi�ty zst�pi na nas i udzieli nam w jakiej� mierze, znanej tylko Jemu samemu, swojej nadprzyro- dzonej �aski. Nawiedzeni przez Ducha �wi�tego po- winni�my przesta� si� modli�. Po c� zatem mamy prosi� Ducha: Przyjd�, za- mieszkaj w nas, oczy�� nas ze wszelkiej zmazy i wybaw nasze dusze, Ty, kt�ry jeste� dobroci� (mo- dlitwa Ko�cio�a prawos�awnego recytowana na po- 14 cz�tku s�u�by Bo�ej), skoro ju� wcze�niej przyszed� w odpowiedzi na nasze pokorne nalegania do �wi�- tyni naszych dusz spragnionych jego nadej�cia? Wy- t�umacz� wam to na przyk�adzie. Za��my, �e zaprosi- li�cie mnie do siebie, �e przyszed�em z zamiarem porozmawiania z wami, jednak, mimo mojej obecno�- ci, powtarzacie: Zapraszamy do odwiedzenia nas! Z pewno�ci� pomy�la�bym w�wczas: O co chodzi? Chyba stracili rozum. Jestem u nich, a oni nadal mnie zapraszaj�. Ta sama prawda odnosi si� do Ducha �wi�tego6. Oto refleksja wyp�ywaj�ca ze zdrowego rozs�dku, powracaj�ca cz�sto pod pi�rem Ojc�w Ko�cio�a w odnie- sieniu do Ducha �wi�tego: �Kiedy na dobre zaprzyja�nisz si� z kim� - stwierdzaj� - po prostu m�wisz do niego, a nie czytasz mu swoich list�w!" Podobnie dzieje si�, kiedy Duch nawiedza nas i przychodzi do nas w ca�ej swojej pe�ni; nale�y zatem �zrezygnowa� tak�e z modli- twy, usun�� modlitw� jako tak�". W tej chwili trzeba pozosta� w ciszy, aby us�ysze� s�owa Boga i pozwoli� Duchowi modli� si� w nas w bezg�o�nych westchnie- niach. Chodzi wi�c o modlitw� tajemnicz�, kt�ra nie ma nic wsp�lnego z naszymi ludzkimi s�owami. Serafim wy- ra�a t� postaw� w formie bardzo poetyckiej: Modl�ca si� dusza m�wi i obwieszcza to dono�nym g�osem. Jednak wraz z zst�pieniem Ducha �wi�tego � Ibidem, s. 190. 15 zgadza si� pozosta� w zupe�nej ciszy, aby mog�a us�ysze� jasno nowin� o �yciu wiecznym, kt�r� Duch zechcia� przynie��. Dusza i duch powinni znajdowa� si� w stanie pe�nej trze�wo�ci, a cia�o w stanie dziewiczym i bezgrzesznym7. Jedno pytanie pojawia si� na naszych ustach. To samo pytanie, kt�re Motowi�ow zada� starcowi: �Jak�e wi�c - zapyta�em ojca Serafima - mog� rozpozna� w sobie obecno�� �aski Ducha �wi�tego?". Je�li chcecie mie� odpowied�, przejd�cie od razu do zako�czenia, ale nie zapomnijcie przeczyta� p�niej zasadniczej cz�ci pracy; je�li post�picie inaczej, nara�acie si� na ch�� zebrania owoc�w Ducha przed posianiem w swom sercu male�kiego ziarnka mi�o�ci. Mo�e ono zakie�kowa� jedy- nie na dobrej ziemi, czyli w sercu g��bokim, obudzonym dynamizmem modlitwy. l je�li pozosta�o jeszcze jakie� �yczenie, kt�re chcia�- bym skierowa� do czytelnika, to wyra�� je w bardzo pro- stej modlitwie, mog�cej podsumowa� ca�� t� prac�: Niech Duch �wi�ty wprowadzi ci� w misterium modlitwy b�agalnej, a poznasz POT�G� MODLITWY! 7 Ibidem, s. 190. Z G��BOKO�CI WO�AM DO CIEBIE Pot�ga modlitwy - 2 Spotkanie oblicza Bo�ego w Jezusie Chrystusie spra- wia ka�demu cz�owiekowi pewne trudno�ci. A jednak to ono jest obecne w �yciu wszystkich ludzi, a zw�aszcza w historii ludzi, kt�rzy szukaj� Boga. Niech ka�dy przyj- rzy si� w�asnemu �yciu duchowemu i zapyta siebie, kiedy B�g wkroczy� w jego �ycie jako istota �yj�ca. Pytanie to pozwoli odkry� nam, podobnie jak Hiobowi, g��bok� prawd�: Dot�d Ci� zna�em ze s�yszenia, obecnie ujrza�em Ci� wzrokiem, st�d odwo�uj�, co powiedzia�em, kajam si� w prochu i w popiele. (Hi 42, 5-6) Aby pozna� odpowied� i dowiedzie� si�, w jakim punkcie poznawania jej si� znajdujecie, powinienem zro- bi� �rentgenowskie zdj�cie" waszego duchowego wn�- trza, co jest praktycznie niemo�liwe. Opowiem wam r�wnie� o sobie, jest to dla mnie prostsze, o tym, co sam odkry�em. Nie potrafi� wam powiedzie�, czy spotka�em 19 Boga, nie wiem tego, ale wiem, �e codziennie dotykam dna w�asnej n�dzy i, jak Claudel, mog� wyzna�: �Prze�y- �em w�asne piek�o!" B�d�c w identycznej sytuacji, na- uczy�em si� wo�a� i b�aga� z dna owego piek�a. Dopiero wtedy - przyznaj� to - zaczynam po trosze ukazywa� misterium pokornej pro�by, a zarazem nadziei i zaufania. B�g potrzebowa� wiele czasu i cierpliwo�ci, aby wnik- n�� we mnie �agodnie w babilo�skim ogniu oraz nauczy� mnie g�o�no wo�a� ku Niemu. Nie jest to odpowiedni moment, by m�wi� o latach dorastania, kiedy to B�g zacz�� mnie fascynowa�. Pragn��em w�wczas, aby On mnie zwyci�y� i abym sam m�g� zwyci�y� Go si�� pi�- ci. Czyta�em autor�w pisz�cych o duchowo�ci nie d�u�ej ni� do czterdziestego pi�tego roku �ycia, do chwili, kiedy do�wiadczy�em tego, o czym niekt�rzy z nich pisali. Inni r�wnie cz�sto proponowali mi filozoficzne schematy dos- kona�o�ci. Rozdzia� pierwszy WZNOSI� SI� CZY ZST�POWA�? Ludzie cz�sto wyobra�aj� sobie doskona�o�� jako sta�y post�p czy te� bardziej lub mniej uci��liwe wspina- nie si�, jako owoc ludzkiego wysi�ku i dlatego stosuj� pewne praktyki ascetyczne lub techniki modlitwy hojnie proponowane jako �rodki osi�gania coraz wy�szych stop- ni doskona�o�ci. Tak wi�c cz�sto, gdy ucze� m�wi o nie- mo�no�ci osi�gni�cia celu, powraca na usta kierownika duchowego jedno stwierdzenie: �Trzeba si� tylko posta- ra�", a w ko�cowym efekcie trud ten sam zaowocuje wolno�ci�. Potrzebowa�em wiele czasu, a przede wszystkim do- �wiadczenia niepowodze�, kt�re niekiedy prowadz� do poczucia beznadziei, aby pozby� si� z�udze�. Z�udzenia te polegaj� na wierze, i� dobra wola i wspania�omy�lno�� s� zdolne doprowadzi� nas do �wi�to�ci oraz �e mo�na na tym poprzesta�. Nie chc� tutaj odbiera� warto�ci wysi�kom i dzia�aniu cz�owieka - istnieje dzisiaj moda na krytykowanie ich -jednak w istocie chodzi o przyj�cie, �e to B�g dzia�a na g��binach serca, a tak�e o wsp�lne z Nim dzia�anie. Wszelkie trudy ascezy lub modlitwy, kt�re podejmuje- my, aby zjedna� sobie Boga, s� fa�szywymi ruchami. 21 Ci�gle przypominamy Prometeusza, kt�ry chce podkra�� ogie� z nieba. Wa�ne jest, aby dobrze przyjrze� si�, jak wyra�nie ten wzorzec doskona�o�ci zmierza w przeciw- nym kierunku ni� doskona�o��, do kt�rej zach�ca Jezus w Ewangelii. Zapominamy cz�sto, �e Jezus nie przyszed� do sprawiedliwych, lecz przede wszystkim do grzeszni- k�w, chorych, jednym s�owem do maluczkich i tych, kt�rzy nie s� bez grzechu. 1 - DWIE DROGI Jezus nie zaproponowa� nam stopni doskona�o�ci, kt�re osi�ga�oby si� kolejno, aby na koniec zdoby� Boga, ale drog� schodzenia w g��biny pokory. Sam przeciwsta- wi� te dwa sposoby kroczenia ku Bogu w kr�tkim zdaniu, kt�re ci�gle powraca na Jego usta, zw�aszcza gdy Aposto�owie k��c� si� o pierwsze miejsce: Kto si� wywy�sza, b�dzie poni�ony, a kto si� poni�a, b�dzie wywy�szony (m 23, 12; �k 14,11; 18, 14). Nale�y zatem, znalaz�szy si� na rozdro�u, zastanowi� si�, kt�r� drog� wybra�, aby doj�� do Boga? Czy t� pod g�r�, czy te� w d�? Odpowiem od razu, zgodnie z moim do�wiadczeniem: je�li chcecie doj�� do Boga przez he- roizm i cnot�, droga wolna, to wasze prawo. Ale ostrze- gam was: szybko wy�o�ycie si�. Je�li natomiast chcecie tam doj�� szlakiem pokory, trzeba, aby tak w�a�nie si� sta�o i aby�cie nie obawiali si� zej�� w g��b swojej n�dzy. Humorystycznie powiedzia�bym wam: �Trzeba prawdziwej grzeszno�ci i to bez usprawiedliwienia!" 22 Znaczna cz�� chrze�cijan, a zw�aszcza ksi�a oraz zakonnicy i zakonnice, unikaj� tego niezrozumia�ego uni- cestwienia, kt�re jest warunkiem wst�pnym przyst�pienia do wsp�pracy z Tr�jc� �wi�t� (Lewis). Jedynie poprzez pog��bianie i dr��enie mo�na uzyska� tam dost�p. Tak wi�c, podobnie jak zaproszeni na przyj�cie, wykr�camy si� na r�ne sposoby: obowi�zkami wobec innych, prac� apostolsk�, samorealizacj� - poniewa� nie jeste�my przynaglani do nawi�zania tego rodzaju relacji z Tr�jc� �wi�t�. Jezus zobrazowa� te dwa rodzaje post�powania na przyk�adzie faryzeusza i celnika, kt�rzy przebywaj� obok siebie w �wi�tyni, czyli w chwili spotkania z Bogiem. Pierwszy jest przedstawicielem drogi doskona�o�ci natu- ralnej i humanistycznej. Drugi wyra�a post�powanie w�a�ciwe dla chrze�cijanina, kt�re polega na nawr�ceniu. Izaak Syryjczyk powiedzia� niegdy�: Ten, kto zna swoje grzechy, jest wi�kszy od tego, kt�ry swoj� modlitw� wskrzesza zmar�ego... Ten, kt�- ry przez godzin� boleje nad sob�, jest wi�kszy od tego, kt�ry uczy ca�y �wiat. Ten, kt�ry zna swoj� s�abo��, jest wi�kszy od tego, kt�ry widzi anio��w... Ten, kt�ry samotny i skruszony na�laduje Chrystusa, jest wi�kszy ni� ten, kt�ry cieszy si� powa�aniem t�um�w w ko�cio�ach8. Zauwa�my, �e nawr�cenie nie jest procesem realizo- wanym przez cz�owieka, ale �e cz�owiek przyjmuje je 8 Saint Isaac le Syrien, Discours 34. 23 jako darmow� inicjatyw� Boga. Mo�emy pragn�� nawr�- cenia, ale nie mo�emy go wype�ni�. Z tego te� powodu cz�owiek nie jest w tym procesie bierny. To B�g rozpo- czyna proces nawr�cenia, a cz�owiek ze wszystkich si� wsp�pracuje z Nim. Mo�na r�wnie� przygotowa� si� do prze�ycia nawr�cenia poprzez pragnienie go i modlitw�. Otrzymamy �ask� nawr�cenia w takiej mierze, w jakiej coraz bole�niej b�dziemy odczuwali jego potrzeb�. Pomi�dzy tymi dwoma drogami ci�gle b�dzie istnia�o niebezpiecze�stwo wzajemnego ska�enia, a cz�owiek niezustannie b�dzie w zasi�gu dw�ch pokus: zaufania, ponad Bogiem, sile w�asnych r�k oraz leniwej bierno�ci, kt�ra oczekuje wszystkiego od Stw�rcy. Ta wzajemna rozgrywka mi�dzy wolno�ci� i �ask� da�a pocz�tek wielu herezjom w Ko�ciele i �yciu duchowym. Istnieje zatem istotne napi�cie, kt�re zamieszkuje serce ka�dego cz�o- wieka szukaj�cego naprawd� oblicza Bo�ego, napi�cie mi�dzy pragnieniem dzia�ania i pragnieniem dopuszcze- nia dzia�ania. Nie jest �atwo jasno pozna�, czy jest si� na jednej czy drugiej drodze. Czujemy dobrze, �e dno naszego serca pozostaje rozdwojone i nie do przenikni�- cia, a tak�e, i� oscylujemy mi�dzy dwoma postawami: raz pr�bujemy podej�� Boga, kiedy indziej opuszczamy r�ce, daj�c si� Bogu opanowa�. 2 - KOMPAS Zadajemy sobie r�wnie� pytanie, czy trzeba wiedzie� jasno, wed�ug zrozumia�ego planu, w kt�rym miejscu jeste�my? Je�li mia�bym jeszcze wyrazi� m�j s�d, zgod- 24 ny z moim w�asnym do�wiadczeniem, to my�l�, �e nie, gdy� �ycie duchowe jest w swej istocie ruchem i je�li zatrzymuje si�, aby przyjrze� si� sobie, umiera. Napi�cie nie mo�e by� podporz�dkowane statycznemu planowi ro- zumu, a jedynie mo�e towarzyszy� aktywno�ci zwi�zanej ze sta�ym nawracaniem si�. Trzeba zwyczajnie przyj��, �e nie zawsze mamy jasny obraz tego, czy z w�asnej winy czy te� nie, ogarnia nas marazm? Jest to ma�o wa�ne. Chodzi raczej o wej�cie w nasz� aktualn� sytua- cj� przy pomocy �wiat�a, kt�re B�g ofiaruje mi w tej chwili. Coraz bardziej przekonuj� si�, �e �ycie duchowe bez napi�� jest nara�one na ryzyko iluzji. Jednak o ile faktycznie niemo�liwe jest rozr�nianie i jasne widzenie drogi, gdy korzystamy z praktycznej m�dro�ci lub gwiazdy polarnej, to istniej� punkty orienta- cyjne, przemieszczaj�ce si� konstelacje. Nale�y liczy� na ich wzajemny uk�ad. Zauwa�my, �e problem kierownic- twa duchowego jest rozwi�zaniem w tej dziedzinie. Poza tym, zastanawiaj�c si� nad sposobem post�powania i u�ywaj�c przy tym poj��, jak r�wnie� �wiat�a pisarzy duchowych, korzystajmy z w�asnego do�wiadczenia jak z kompasu. Wydaje si�, �e punkty orientacyjne uka�� si� z jednej strony w tym, co powoduje wzrost naszego �ycia ludzkiego i duchowego, a z drugiej strony w zrozumieniu pedagogii Bo�ej wobec swego ludu, przedstawionej w Pi�mie �wi�tym. Innymi s�owy, chodzi�oby o odczyty- wanie naszego do�wiadczenia duchowego jako s�owa us�yszanego w �wietle S�owa Bo�ego przekazanego na kartach Biblii. Kiedy przygl�dam si� w�asnemu post�powaniu, odkrywam, �e na pocz�tku B�g zachwyca nas, ods�ania- 25 j�� w naszym wn�trzu sw�j trynitarny obraz. B�g dodaje nam si� do szukania Go tak na modlitwie, jak i w czasie pokuty. Nale�a�oby opisa� tutaj wszystkie niuanse psy- chologii zwi�zanej z planami walki przeciwko naturze i buduj�cej �ycie duchowe wed�ug naszych schemat�w doskona�o�ci. W d��eniu do dzia�ania ukrywa si� prag- nienie samorealizacji. T�dy wciska si� wiele pychy. Liczy si� tylko na siebie i troszeczk� na Boga. Etap ten mo�e trwa� dziesi�� lub pi�tna�cie lat, zale�nie od osoby, a zw�aszcza od autentyczno�ci modlitwy. P�niej, troch� przez zaskoczenie, nadchodzi szereg kryzys�w, kt�re traktujemy jako pora�ki w d��eniach do idea��w. Budowa domu zatrzymuje si� na parterze i co gorsze odkrywamy, �e wszystko to, co dotychczas zbu- dowali�my, popada w ruin�. Wszelkiego rodzaju nami�t- no�ci, kt�re w naszym przekonaniu zosta�y ju� ujarzmio- ne, od�ywaj� nagle. Do�wiadcza si� w�wczas swojej s�abo�ci i n�dzy. Mamy wra�enie, jakby�my byli pogr��e- ni w odm�tach, zalewani ze wszystkich stron przez fale i sztorm. Jak ton�cy, walczymy ze wszystkich si�, ale im bardziej miotamy si�, tym szybciej idziemy na dno. Nigdy nie jeste�my wystarczaj�co pogr��eni w n�dzy, aby g�o�- no wzywa� Boga. Modlitwa, kt�ry tryska z g��bi, mawia ojciec Molinie, zawsze jest wys�uchiwana. To dlatego, �e B�g chce nas wys�ucha�, zmusza nas do zej�cia tam. Nadchodzi r�wnie� okres poruszenia, kt�rego nie mo�na unikn��. To dzi�ki niemu mo�emy zrozumie�, �e nasz dom nie zosta� postawiony na skale Chrystusa oraz �e zamiast liczy� jedynie na Boga, liczymy przede wszystkim na siebie. Dwa znaki pozwol� nam oceni�, czy nie jest to lenistwo lub oboj�tno��: wierne podporz�dko- 26 wanie si� realiom naszej egzystencji, kt�rych nie mo�e- my pomin��, poniewa� s� wpisane w nasze jestestwo; i modlitwa, kt�ra coraz bardziej staje si� ci�g�� pokorn� pro�b�, ogarniaj�c� ca�e nasze �ycie. Je�li chodzi o pierwszy znak, to w Ewangelii znajdujemy s�owa Jezusa, kt�re wydaj� si� dobrze go charakteryzowa�: Przyjd�cie do Mnie wszyscy, kt�rzy utrudzeni i obci��eni jeste�cie (Mt 11,28). Cz�owiek bardzo wyra�nie odczuwa w�asne zm�cze- nie i brak zapa�u do robienia czegokolwiek. Ma si� ochot� powiedzie� w�wczas: ��wi�to��, to nie dla mnie!" Kiedy oka�e si�, �e nie mo�emy wype�ni� wszystkich wymaga� stawianych przez Boga, kusi nas, aby je odrzu- ci� i zapomnie�, �e to B�g przez nie przemawia. A prze- cie� jedno, co mo�emy w�wczas zrobi�, to uni�y� si� jeszcze bardziej i powiedzie� Panu: �Bardzo chcia�bym, ale nie potrafi�. Pom� mi!" �w. Teresa z Lisieux, my�l�c o swoim pragnieniu �wi�to�ci, pisze, �e trzeba by� wiernym takiemu �yciu, jakie jest i wszelkimi sposobami szuka� wsparcia. Inaczej m�wi�c, trzeba po�lubi� swoje �ycie, gdy� to, co si� w nim rodzi, jest z Ducha �wi�tego. Jednak przyj�cie reali�w �ycia jest na tyle autentyczne, na ile ze wszystkich si� ufa si� Bogu i na ile wzywa si� Go na pomoc. Ufna nadzieja rzeczywi�cie jest osi�, kt�ra nasz� s�abo�� czyni �niemoc� przemienion�". Wiesz, Mamo, �e zawsze chcia�am by� �wi�t�, ale zaraz! zawsze dochodzi�am do wniosku, kiedy por�w- nywa�am si� do �wi�tych, �e mi�dzy nimi i mn� istnie- je taka sama r�nica, jak mi�dzy g�r�, kt�rej szczyt kryje si� w chmurach, i male�kim ziarnkiem brudnego 27 piasku, kt�re ginie pod nogami przechodni�w. Jednak zamiast si� zniech�ci�, powtarza�am sobie: Dobry B�g nie potrafi�by wzbudza� pragnie�, kt�re nie mog� by� zrealizowane, dlatego pomimo i� jestem jak ziarnko piachu, mog� d��y� do �wi�to�ci. Wywy�sza� si�, to niemo�liwe. Powinnam przyj�� si� tak�, jak� jestem, ze wszystkimi brakami. Chc� jednak szuka� �rodka, kt�ry pom�g�by mi doj�� do Nieba dr�k� zupe�nie prost�, najkr�tsz�, zupe�nie now�9. Jest to odkrycie d�wigu, kt�ry daje nam B�g. Drugiego znaku mo�na szuka� w pokornej modlitwie oraz w zaufaniu, gdy� nie wystarczy stwierdzi�, �e co� si� nam nie powiod�o, i opu�ci� r�ce. Powinni�my pos�u- �y� si� innymi gestami: zamiast zaciska� z wysi�kiem pi�ci, aby pochwyci� Boga, powinni�my je wolno otwo- rzy� w ge�cie zaproszenia. Chc�c podporz�dkowa� so- bie Boga, w rzeczywisto�ci ponawiamy b��d naszych pierwszych rodzic�w patrz�cych na owoc drzewa �ycia. Mogli je�� wszystkie inne owoce, ale skupili si� na czym�, co nie zosta�o im jeszcze dane. Opanowa�o ich nienasycone pragnienie obrazu Boga. Potrzebna im by�a absolutna pokora, aby pragn�� tego owocu bez wyci�ga- nia po niego r�ki. W�� dobrze si� bawi�, podsuwaj�c my�l p�j�cia dalej i zerwania owocu. Nie znam pi�kniejszego tekstu na ten temat ni� fragment ksi��ki Simone Weil Oczekiwanie Boga. Przy- wo�uje ona tam przyja�� mi�dzy dwoma osobami, ale ' Manuscrits autobiographiques, s. 144. 28 r�wnocze�nie podsuwa analogi�: sytuacj� naszych pierwszych rodzic�w wobec Boga. Przyja�� jest cudem, kt�ry sprawia, �e jedna istota ludzka godzi si� patrze� z daleka, nie zbli�aj�c si�, na drug� istot�, kt�ra jest jej potrzebna jak po�ywienie. To jest ta si�a ducha, kt�rej nie posiada�a Ewa, cho� przecie� nie potrzebowa�a owocu. Gdyby by�a g�odna, w chwili gdy patrzy�a na owoc, i gdyby mimo to przy- gl�da�a mu si� bez ko�ca, nie czyni�c ani kroku ku niemu, dokona�aby cudu podobnego do cudu dosko- na�ej przyja�ni10. Cz�owiek, kt�ry odeprze pokus� wyci�gni�cia r�ki po zakazany owoc, nie porzuca tym samym pragnienia ogl�dania twarzy Boga. Dzi�ki temu staje si� doskonale pokorny, wyrzekaj�c si� przemocy, aby przenikn�� miste- rium modlitwy. B�g pragnie ofiarowa� nam ten owoc, jed- nak�e tylko jako odpowied� na oczekiwanie i uni�on� pro�b�: Otw�rz szeroko usta, abym je nape�ni�. (Ps8l, 11) Trzeba otworzy� swoje usta i swoje serce na niesko�- czono��, gdy� to w�a�nie Niesko�czony pragnie nawie- 10 Simone Weil, Oczekiwanie Boga, przek�ad K. Konarska-�osiowa, w: Zakorzenienie i inne fragmenty, Znak, Bibioteka .Wi�zi", Krak�w 1961,8. 165-166. 29 dzi� nas i wch�on��, tak jak ogie� z krzewu gorej�cego poch�ania wszystko, czego dotknie. Dlatego nasze r�ce, nasze wargi i nasze serca powin- ny coraz bardziej otwiera� si� na przyj�cie Bo�ego oblicza. Oczekiwanie pobudza nasze g��bokie pragnienie i nagle nasze otwarte r�ce pr�buj� przem�wi� nowym gestem: sk�adaj� si� jak r�ce Proboszcza z Ars do modli- twy, sami za� zaczynamy szepta�, a niekiedy krzycze�, do�wiadczaj�c strapienia: Ustysz g�os mego b�agania, gdy wo�am do Ciebie, gdy wznosz� r�ce do �wi�tego przybytku Twego. (Ps 28, 2) Do�wiadczamy obecno�ci Boga. Gdy jeste�my strapieni, nasze wo�anie wyra�a pragnienie zbawienia. Kierujemy je do Boga, kt�ry jest przy nas, lub do Jezusa, zdolnego wydoby� nas z bagnistej topieli. Psalmista powtarza jedynie: Pan jest blisko wszystkich, kt�rzy Go wzywaj�, wszystkich wzywaj�cych Go szczerze. (Ps 145, 18) Aby do�wiadczy� blisko�ci Boga, trzeba mie� z�ama- ne, skruszone serce. i Rozdzia� drugi SLI,* PRAWDZIWA MODLITWA TRYSKA Z G��BIN Zastan�wmy si� teraz nad tym, co powoduje radykal- ny zwrot w �yciu modlitwy. Do�� d�ugo istnia�o przekona- nie, �e modlitwa polega na intelektualnym wysi�ku lub rozmy�laniu o Bogu. My�l�c o Bogu lub wzbudzaj�c w sobie pobo�ne uczucia, spodziewamy si�, �e b�dzie- my mogli z Nim rozmawia� lub prosi� Go o co�. To ra- cjonalne post�powanie nie jest zupe�nie bezu�yteczne, mimo to jednak pozostaje sztuczne, poniewa� nie dotyka g��bi serca, kt�remu grozi oddalenie od prawdziwej modlitwy. Chodzi tutaj r�wnie� o to, jaka jest funkcja woli w modlitwie. By� mo�e przyj�li�my za�o�enie, �e trzeba stale si� mobilizowa�, aby pokona� wszystkie rozprosze- nia, i stale koncentrowa� si� na Bogu. Jednak gdy sta- wiamy pierwsze kroki na drodze modlitwy, wysi�ek ten, nawet intensywny i wyd�u�ony, nie prowadzi zbyt daleko, poniewa� pomija prawdziw� dynamik� pragnienia, kt�re podtrzymuje ca�e �ycie modlitwy i kt�re ponadto wyra�a si� wo�aniem i powo�aniem. Dodajmy r�wnie�, �e tego rodzaju wysi�ek powoduje swego rodzaju ograniczenie bardzo szkodliwe dla modlitwy. 31 Aby zatem modli� si� naprawd� ca�ym sob�, nie mo�emy wzbrania� si� przed p�j�ciem tam, gdzie ocze- kuje na nas jedyne �r�d�o modlitwy: ku �wiadomo�ci, �e nasz staw biodrowy zosta� wywichni�ty11 lub �e dany nam zosta� o�cie� dla cia�a12. Kto dotar� do najtaj- niejszej przyczyny w�asnych zmartwie� i najg��biej ukry- wanej s�abo�ci jakby do bezcennej per�y godnej wszel- kich poszukiwa�, ten odkry� r�wnocze�nie �r�d�o praw- dziwej modlitwy. Nawet najpi�kniejsze ksi��ki o mo- dlitwie, najwspanialsze metody i niezr�wnane techniki nie powinny przeszkodzi� nam wej�� na prawdziw� �cie�k�, gdzie tryska ju� i rozwija si� modlitwa. �cie�ka ta prowadzi w spos�b nieunikniony do naszego radykalnego ub�stwa, do miejsca, gdzie roz- brzmiewa w nas �krzyk narodzin" (ks. Andre Louf). Gdy w ten spos�b popatrzymy na modlitw�, nie ma ona nic wsp�lnego z rozwa�aniem lub odczuwaniem, ale dobywa si� z najg��bszych pok�ad�w naszego jestestwa jako krzyk. Niemowl� krzyczy, kiedy je co� boli lub gdy jest g�odne, a jego krzyk to nie tylko objaw strachu, ale to r�wnie� znak nadziei, poniewa� poza bezsilno�ci� dostrzega ono obecno�� matki, kt�ra spieszy, aby mu odpowiedzie�. W spos�b g��bszy i jeszcze zupe�nie nie�wiadomy dziecko wypowiada si� przez krzyk. Jeden z mistyk�w muzu�ma�skich stwierdzi�, �e �ycie cz�owieka rozpoczyna si� krzykiem, kt�ry jest oznak� l�ku dziecka opuszcza- 11 Por. sytuacj� Jakuba (Rdz 32, 26) - przyp. t�um. 12 Por. sytuacj� �w. Paw�a Aposto�a (2 Kor 12, 7) - przyp. Bum. 32 j�cego �ono matki i rozpoczyna �ycie ocieraj�c si� o �mier�. A ko�czy swoj� egzystencj�, swoje ziemskie pielgrzymowanie ostatnim krzykiem, wraz z kt�rym odda- je ostatnie tchnienie �ycia. Pewna starsza kobieta powie- dzia�a mi kiedy�, �e wo�anie Jezusa na krzy�u ci�gle jeszcze rozbrzmiewa w jej sercu i jest dla niej �r�d�em modlitwy. Tak wi�c �ycie cz�owieka zaczyna si� i ko�czy dobywaj�cym si� z wn�trzno�ci krzykiem, kt�rego nie jeste�my �wiadomi, ale kt�ry trwa wpisany w nieu�wiado- mionej przez nas g��bi. Kiedy dziecko nie potrafi jeszcze m�wi�, pr�buje nawi�za� kontakt z otoczeniem przez krzyk, i gdy jako starzec nie b�dzie ju� mog�o m�wi�, b�dzie wzywa�o pomocy, wzdychaj�c �agodnie. Prawdopodobnie doros�y nie wie wi�cej o swoim pier- wotnym krzyku ni� dziecko, ukrywaj�c go starannie w najbardziej nieu�wiadomionych kryj�wkach swego je- stestwa. W prze�omowej chwili ci�kiego cierpienia lub wielkiej rado�ci, w�r�d najbole�niejszych kryzys�w, rezonans tego krzyku mo�na odczu� w ciele i w sercu. Kt� z nas nie do�wiadczy� psychicznego wyzwolenia, gdy m�g� si� wykrzycze� i wyp�aka� z ca�ej duszy? Na nasze nieszcz�cie �yjemy w cywilizacji, w kt�rej nauczo- no nas powstrzymywa� �zy i t�umi� w sobie krzyk. By� mo�e dlatego w�a�nie mamy dzisiaj tyle przemocy w �wiecie. B�ogos�awiony cz�owiek, kt�ry ma odwag� krzycze� z b�lu przy swoich braciach i kt�ry nie boi si� zachowa� tak jak Hiob przed Bogiem. Krzycz�c, b�dzie d�ugo �y�, a p�acz�c b�dzie si� r�wnie� modli�. Jednak trzeba wiedzie�, �e s� ludzie, kt�rzy nie chc�, nie potrafi� krzycze�, chocia� dziedzicz� ten krzyk w swoich genach Pot�ga modlitwy - 3 33 i nosz� w najg��bszych sferach swego jestestwa. Jak przywr�ci� ten krzyk? l jak, raz przywr�cony, wydoby�, wyzwoli�, aby go wyrazi� przed Bogiem? Aby wydoby� krzyk, wcale nie trzeba przechodzi� przez analiz� - chocia� mo�e ona by� cenn� pomoc� przy schodzeniu na g��bie - wystarczy, jak m�wi Andr� Louf, cho� troch� ws�ucha� si� w siebie, aby odkry� co� z tego pierwotnego krzyku, kt�rego pewne drgania odbij� si� w polu naszej �wiadomo�ci. Krzyku tego nie trzeba szuka� daleko, gdy� pojawia si� po trosze we wszystkich najbardziej upokarzaj�cych sytuacjach naszego �ycia. Ile� razy mamy ochot� krzycze�, stoj�c przed jak�� przeszkod� lub, si�gaj�c g��biej, kiedy wybuchamy gniewem, mamy napad zazdro�ci, spotykamy kogo�, kto nas irytuje? Przyjrzyjmy si� temu od strony czysto fizycznej, czy� nie wzdychamy, kiedy jeste�my zatrwo- �eni i gdy pojawi si� ulga z powodu jakiej� napotkanej i przezwyci�onej trudno�ci, zwyk�y �cisk klatki piersio- wej, kt�ra rozszerza si� w oddechu. Kiedy� przyjaciel opowiedzia� mi, �e ucieszy� si�, s�ysz�c oddech brata w czasie modlitwy, gdy� mia� wra�enie, �e nie jest sam w swoim trudzie. Krzyki i wzdychania s� bardzo s�abym echem g��bszego niepokoju. Kto przypuszcza�by, �e wyp�ywaj�ce na zewn�trz pok�ady smutku zalegaj�ce tajne kryj�wki nieu�wiadomionego �ycia mog� wydoby� z wn�trza najg��bsze pragnienia serca? Trzeba zdawa� sobie spraw�, �e nie zostali�my przygotowani do przyj�cia tych porusze�. Nauczono nas za to wypiera� je i powstrzymywa�, jak wszystko, co powoduje zniech�cenie i niepok�j. Czy� nie roztropniej jest zaakceptowa� si� �agodnie i z poczuciem humoru, 34 przyj�� wszystkie gwa�towne poruszenia wraz z ich banalno�ci� i ma�ostkowo�ci� i pozwoli� im przem�wi� do siebie? Je�li b�dziemy potrafili wyrazi� je s�owami, w�wczas pozb�dziemy si� wewn�trznego napi�cia i za- panuje w nas spok�j. Mo�emy wi�c wyrzuci� z siebie nasz niepozorny b�l bardzo �agodnie, przed Panem. To samo dotyczy wi�kszego cierpienia, bolesnych do�wiadcze� i ci�kich pokus, kt�re ujawniaj� nam zra- nienia bardziej podstawowe. Zranienia te dotykaj� nas tak g��boko, �e z naszych wn�trzno�ci wydobywa si� krzyk, kt�ry przypomina niekiedy z�orzeczenia Hioba. W pewnych chwilach krzyk jest tak bolesny, �e przes�a- nia obraz Boga, ku kt�remu jest skierowany. Dobrze by�oby zatem wczu� si� w cierpienie Hioba lub Chrystusa na krzy�u, w chwili kiedy krzyczy: Bo�e m�j, Bo�e m�j, czemu� Mnie opu�ci�? (Mk 15, 34) i kiedy wydaje przed Ojcem przera�liwy j�k cierpienia. W psal- mach B�g jakby wynajduje te wo�ania i stawia je do naszej dyspozycji, aby�my mogli krzycze� do Niego o skandalu naszego cierpienia. Trzeba jednak nieustan- nie hartowa� krzyk naszych modlitw, modlitwy za� przesiewa� przez sito S�owa Bo�ego, aby oczyszcza�o je i oddziela�o krzyk pochodz�cy z g��bi duszy od powierz- chownego ha�asu, kt�ry towarzyszy modlitwie. Kiedy� jedna z zakonnic, odpowiedzialna za formacj� m�odych si�str, powiedzia�a mi �artuj�c, �e gdy przysz�a do niej raz dziewczyna, m�wi�c, �e ma ju� wszystkiego dosy�, zaproponowa�a jej, by przyr�wna�a do swojej sytuacji pierwsze wersety psalmu 69: Wybaw mnie, Bo�e, bo woda mi si�ga po szyj�. 35 1 - KRZYK WYRWANY z NASZYCH WN�TRZNO�CI W chwili strachu wywo�anego krzykiem, kt�ry d�wi�- czy niczym wyzwanie, chciejmy powiedzie� jak s�dziwy mnich: Jestem po szyj� zanurzony w b�ocie13 i p�acz� przed Bogiem, m�wi�c: Zmi�uj si� nade mn�14 (Abba Pawe� Wielki). Na pocz�tku nasze wo�anie nie osi�ga natychmiast takiej g��bi, ale w miar� up�ywu czasu coraz bardziej przenika gleb� naszej duszy i toruje drog� wy- zwalaj�c� �r�d�o prawdziwej modlitwy. Jestem przekonany, �e podstawow� przyczyn�, dla kt�rej modlimy si� tak ma�o i tak �le, jest w�a�nie brak g��bi. Modlimy si� wargami lub rozumem, albo wol�, ale nie g��bi� serca. Nie anga�ujemy naszego prawdziwego jestestwa. Bernanos, jak sam mawia�, by� przekonany, �e �wielu ludzi nie anga�uje nigdy swej istoty, swojej g��bokiej szczero�ci. �yj� oni na powierzchni samych siebie, a gle- ba ludzka jest tak bogata, �e ta cienka wierzchnia war- stwa wystarczy dla lichego zbioru, kt�ry daje z�udzenie istotnego przeznaczenia..."15. Je�li modlitwa zna niewiele ostrych form, je�li przyj- muje dyskretny ton ugrzecznionych pr�b, to nie �ud�my si�, �e to �wi�to�� Boga nas uspokaja, to tylko my nie 13 Por. Ps 69, 3. 14 Cytat za: Ksi�ga starc�w, t�um. s. Ma�gorzata Borkowska, Znak, Krak�w 1983, s. 314. 15 Georges Bernanos, Pami�tnik wiejskiego proboszcza, prze�. W. Rogowicz, PAX, Warszawa 1991, s. 88. 36 znamy naprawd� ani g��bi ludzkiej n�dzy, ani g��bi serca Boga. Je�li zeszliby�my wystarczaj�co g��boko, odkryli- by�my, �e nie potrafimy by� stworzeniem. Rozpoznanie tego dystansu ju� jest pokorn� modlitw�: modlitw� zale�- nego jestestwa, kt�re pragnie przekaza� siebie Innemu i wo�a, aby bardziej by�. Samo s�owo modlitwa (fr. pri�re) doskonale to wszystko wyra�a, gdy� �aci�skie precor znaczy pokornie prosi�. Nawet poza sfer� wiary spotykamy si� z pokornym b�aganiem, z pro�b�, kt�ra �ywi nadziej�, �e b�dzie wy- s�uchana. Ka�dy bez ustanku kieruje modlitw� pro�by do siebie samego, do innych i do Boga, je�li w Niego wie- rzy. Ale cz�owiek nie jest zdolny prosi� Boga, je�li nie potrafi prosi� ludzi. Pomy�lmy o pro�bie, kt�r� kierujemy do naszego dobrego przyjaciela. Aby zechcia� okaza� nam swoje przywi�zanie i przyja��, m�wimy do niego spontanicznie: prosz� ci�. �eby to powiedzie�, trzeba koniecznie mie� �wiadomo��, �e jeste�my biedni i �e bez tej przyja�ni nie mo�emy �y�. Ci, kt�rzy znaj� prawdziwe misterium mi�o�ci, s� jeszcze rzadko�ci� po�r�d nas, poniewa� niewielu ludzi zgadza si� zej�� na ten poziom g��bi, gdzie odczuwa si� nienasycony g��d i pragnienie nie do ugaszenia. Do- �wiadczenie mi�o�ci na tym poziomie g��bi zdarza si� rzadko, r�wnie rzadko jak geniusz. Garaudy twierdzi: �Pary autentycznie ze sob� zwi�zane zdarzaj� si� w ci�gu tysi�clecia r�wnie rzadko jak Szekspir czy Beethoven"16. To samo mo�na w przybli�eniu powie- 16 Roger Garaudy, Parole d'homme, Ed. France-Loisirs 175, s. 14. 37 dzie� o ludziach modlitwy. Jest ich bardzo... bardzo niewielu. �w. Izaak Syryjczyk s�dzi�, �e pojawia si� jeden w ca�ym pokoleniu. Powr��my na moment do modlitwy, kt�r� kierujemy do nas samych. Zrozumia�em j� jeszcze lepiej, czytaj�c Romain Rollanda. Jego bohater, Jan Krzysztof, po wyczerpaniu wszystkich �rodk�w poszukiwania w sobie sposobu rozumienia muzyki nie znalaz� zadowolenia. Odczu� jednak pragnienie p�j�cia dalej, pragnienie modlitwy. Ale jak m�g�by si� modli�? - pyta Romain Rolland, przecie� nie wierzy� w Boga. Powinien by� jednak modli� si�, powinien by� modli� si� do siebie. Modli� si� do siebie to zatem wstawia� si� do siebie za siebie, w duchu wnikni�cia a� do �r�de� swojego jeste- stwa. Tak wi�c modlitwa do siebie jest pragnieniem siebie. Wielko�ci� cz�owieka jest zdolno�� stawiania pyta� i zdolno�� modlenia si�. Stawianie pyta� jest czynno�ci� intelektualn�, modlitwa za� duchow�. Modlenie si� do siebie jest zawsze pragnieniem do- tarcia do �r�d�a swojego bytu, to jest do trzonu w�asnej wolno�ci. Kirkegaard nie waha� si� przyj��, �e celem modlitwy nie jest naginanie zamiar�w Boga, ale coraz g��bsze dr��enie ludzkiego serca, aby otworzy� je na to, co B�g chce mu ofiarowa�. Izajasz m�wi, �e B�g ka�de- go rana pobudza jego ucho do s�uchania17. Modlitwa, podobnie jak mi�o��, jest przebudzeniem, otwarciem na zaproszenie i na dar. ' Por. Iz 50, 4. 38 Jak przekazuje Ewangelia, �lepi i s�abi nie bali si� krzycze� w obecno�ci Jezusa, poniewa� znali oni g��bi� swojego cierpienia i za wszelk� cen� chcieli zwr�ci� na siebie Jego uwag�. Nie mogli wi�cej liczy� na nikogo innego, jak tylko na Jezusa. W ten sam spos�b nale�a�o- by r�wnie� modli� si� psalmami. W trakcie takiej modli- twy nie mo�na ograniczy� si� do spokojnego powtarzania wezwa� i przyrzecze�. Trzeba wej�� na g��bi� i wyrzuci� z siebie krzyk podobny do przera�enia ton�cego w obli- czu mocy z�a pogr��aj�cego �wiat, wyrzuci� krzyk smutku nieszcz�liwych wzywaj�cych pomocy, krzyk b�lu wobec spustosze� dokonanych przez grzech w nas i wok� nas. Tego rodzaju krzyk modlitwy nie chybia nigdy celu, podobnie jak strza�a, przeszywa serce Boga i wyzwala mi�osierdzie: Dosy� napatrzy�em si� na udr�k� ludu mego w Egip- cie i nas�ucha�em si� narzeka� jego na ciemi�zc�w (...). Zst�pi�em, aby go wyrwa�... (Wj 3, 7-8). O ile ten krzyk nie wydobywa si� z naszego serca, nasza modlitwa jest tylko pobo�nym zaj�ciem. Nie powin- ni�my zatem dziwi� si�, �e B�g nie bierze jej powa�nie. Modlitwa taka pozostaje na powierzchni nas samych. Aby przybli�y� ten krzyk, Pawe� b�dzie m�wi� o j�kach, my�l�c tutaj o krzyku nowo narodzonego lub umieraj�ce- go, kt�remu lekko wymyka si� skarga jak ostatnie wez- wanie pomocy. Mistyk muzu�ma�ski stwierdza, �e pierw- szy i ostatni krzyk cz�owieka jest imieniem Boga. 39 2 - NIE DOCIERAMY NIGDY WYSTARCZAJ�CO DO SAMEJ ISTOTY Prawdziwa modlitwa wyp�ywa z g��bi serca, ale uwaga, ta g��bia nie jest tylko tajemnicz� i blisk� nasze- mu wewn�trznemu ja przestrzeni�, sfer�, gdzie jeszcze czujemy si� u siebie. Bez w�tpienia trzeba doj�� do samego dna cienistej doliny, aby dostrzec nik�y blask gwiazdy �wiec�cej w otch�ani, a jednak jest jeszcze co� poza cierpieniem. Na skutek zag��biania si� w cierpienie pojawia si� moment, w kt�rym gwa�townie nasila si� b�l i wyzwala si� rado��. Nie widz� obrazu, kt�ry lepiej wyja�nia�by to zjawisko ni� ikona w�odzimierska, przed- stawiaj�ca delikatn� Dziewic�. Maryja na nas patrzy, a mo�na przeczu�, �e w g��bi jej serca wsp�istniej� obok siebie otch�a� smutku i otch�a� rado�ci. To odbija si� na jej twarzy delikatn� surowo�ci� i promienno�ci�. Wydaje si�, �e obraz fal, wyst�puj�cy w psalmach, mo�e nas dosi�gn��, podobnie jak ka�dy inny symbol tego, co jest poza g��bi� psychiki cz�owieka. G��bia ta jest dla nas obca i wroga, gdy� stawia nas przed budz�- cym strach przeciwnikiem. Chodzi tutaj o obraz morza poch�aniaj�cego swoje ofiary, obraz otch�ani nie tyle otwartej przed nami, co ju� zamkni�tej nad nami. Cz�o- wiek ma wra�enie, �e tonie i pogr��a si� w otch�ani. Nie ma ju� nic, o co m�g�by si� zaczepi�, niczego sta�ego w swoim �yciu. �wiat wydaje si� jedynie z�owrog� i prze- ra�aj�c� moc�. Wszelka jasno�� za�miewa si�, a wszel- ka przyja�� zanika. Jest to straszliwa pr�ba, ale jednak konieczna i zba- wienna dla tego, kto chce da� si� odnale�� Bogu. Tutaj 40 r�wnie� zgodzimy si� z wnioskiem z poprzedniego para- grafu: Boga si� nie zdobywa, ale pozwala mu si� nas znale��. Najlepszym sposobem naszego przyj�cia Boga jest ca�kowite oddanie si� Mu. Na pocz�tku �ycia ducho- wego pragniemy przede wszystkim kocha� Boga. Na me- cie rozumiemy, �e wystarczy pozwoli� Bogu kocha� nas. Nie b�dziemy ju� wi�cej u steru naszej �odzi, ale odkryjemy, �e tak naprawd� jest tylko jeden przewodnik - Duch �wi�ty, �e trzeba mu pozostawi� zarz�d i przeka- za� dow�dztwo. Mo�emy stawia� sobie pytania: czym b�dzie �ycie, w kt�rym staniemy si� ca�kowicie pos�uszni Duchowi �wi�temu? Jest to o wiele g��bsze ni� pod��a- nie w kierunku Boga, jest to w��czenie swojej woli w Jego wol�, jednym s�owem to jest to, co ludzie udu- chowieni nazywaj� porzuceniem siebie. Nie przypuszczamy nawet, do jakiego stopnia jeste�- my pyszni i jak bardzo chcemy sami toczy� b�j o w�asn� �wi�to��. Trzeba wybiera�: powierzy� si� jedynie Bogu czy te� zamkn�� si� w sobie, swoich sprawach, swoich przymiotach, swoim otoczeniu. Chcemy zawdzi�cza� sobie samym wzrost w mi�o�ci. W tym punkcie B�g nie mo�e i�� na kompromis. Odczuwamy to doskonale w Ewangelii, gdzie Chrystus sprzeciwia si� gwa�townie faryzeuszom, poniewa� ci nie chcieli mu zaufa�. �cieraj� si� tutaj dwie �religie". Jedynie grzesznicy, kt�rym pozo- staje wy��czne oczekiwanie mi�osierdzia Bo�ego - albo dzieci - mog� wej�� do Kr�lestwa. Krok po kroku B�g u�wiadamia nam, �e trwamy zam- kni�ci w otch�ani. A obraz fal, kt�re si�gaj� nam po szyj� i gro�� zatopieniem, jest znakiem ca�kowitej n�dzy, czarnej rozpaczy, poniewa� grzech po prostu pogr��y� 41 ludzko��. Nie lubimy zbyt wiele nad tym rozmy�la�. Jednak na �wiecie i wok� nas s� ludzie nieszcz�liwi zdruzgotani przez n�dz�, bez nadziei wydostania si� z niej. Przede wszystkim w nas tkwi biedak, kt�ry r�w- nie� tego nie potrafi i kt�ry wo�a do Boga. Jest to nast�p- stwo grzechu. Jest to r�wnie� obraz tego, co grzech uczyni� z ludzko�ci. B�g prowadzi� nas coraz dalej, w miar� rozwoju naszej historii, w do�wiadczaniu tej otch�ani, gdzie pycha i grzech zamkn�y nas. Psalmy z naciskiem, kt�ry cz�sto staje si� dla nas nudny, przed- k�adaj� nam z�owrogie i okrutne obrazy. Oby�my potrafili patrze� na nie i przyjmowa� je, gdy� odbijaj� one nasz� osobist� sytuacj�. 3 - NA GRANICY �WIADOMEJ WIARY... W psalmach mamy do czynienia z obrazem g��bin morskich, ale r�wnie dobrze mo�na by odwo�a� si� do niewoli babilo�skiej lub pustyni. Istotne, i� do�wiadczamy tego, �e od tej chwili jedynie B�g jest nasz� opok�18, �e nic nie daje opieranie si� na przymierzach z obcymi na- rodami19 i zawodny jest ko�, kiedy trzeba ratunku20. Wchodzimy zatem na pustyni�, docieramy do granic oso- bistej wiary, do granic nas samych, tam gdzie poruszenia duchowe zaczynaj� wprowadza� nas w zamieszanie. Oto 18 Por. Ps 62, 3 - przyp. t�um. 19 Por. Ps 83, 6 - przyp. t�um. 20 Por. Ps 33,17 - przyp. t�um. 42 dlaczego osoba, kt�ra wchodzi na te g��biny, powinna m�c i�� z ufno�ci� a� do granic swojej �wiadomej wiary, pod��a� za Bogiem, kt�ry prowadzi j� poza dotychczaso- we do�wiadczenie, od niewiary do g��bokiego zawie- rzenia. Jest to przede wszystkim pr�ba wiary, w trakcie kt�rej nasze ludzkie podp�rki krusz� si� jedna po drugiej, ale za ka�dym razem, gdy B�g zwalnia cumy, pomna�a jed- nocze�nie nasze zaufanie, aby�my mogli stawi� czo�a sztormowi. Jedyn� rzecz�, jakiej B�g od nas oczekuje, nie jest heroizm, ale gor�ce pragnienie Jego samego wyra�one w modlitwie. To pragnienie i d��enie stanowi� inicjatyw� Boga, pierwsze zaproszenie do wej�cia w nowe �ycie. To w�a�nie modlitwa pragnienia podtrzymuje nas, gdy do�wiadczamy naszych ogranicze� w umieraniu i zmar- twychwstawaniu. Trzeba zatem, aby�my potrafili zbada� te regiony ciemno�ci i �y� na granicy nas samych, tam gdzie B�g stale nas przywo�uje do siebie, gdzie ci�gle nawracamy si�. Granica ta jest r�wnie� punktem stycz- nym z rzeczywisto�ci�, w kt�rej z�y duch kusi do wypa- czenia dzie� Boga. W psalmach walk� ze z�ym duchem symbolizuj� liczni wrogowie lub gro�ne zwierz�ta czyha- j�ce na �ycie cz�owieka. W �wiczeniach duchownych �wi�ty Ignacy Loyola stwierdza, �e w rzeczywisto�ci tej nieprzyjaciel chce zwyci�y� i zebra� �uff\ 21 Przek�ad za: Ignacy Loyola, �wiczenia duchowne, przek�ad J. O��g SJ, WAM, Krak�w 1996, s. 139. 43 W autobiografii �w. Ignacego spotykamy wydarzenie, kt�re mo�e pom�c nam zrozumie� walk� na granicy �wiadomej wiary. Nie chodzi tu wcale o pierwsze dni nawr�cenia, ale o sprawiaj�cy ogromne cierpienie kryzys zwi�zany ze skrupu�ami. Pogr��ony w ciemno�ciach, jak�e powinien by� zareagowa�? Bardzo prosto, zacz�� pokornie modli� si�. Trzeba jednak zauwa�y�, �e jego modlitwa w rzeczywisto�ci by�a krzykiem rozpaczy skie- rowanym do Boga z samego dna cierpienia. A oto inny przyk�ad takiej modlitwy: opanowany pokusami przeciwko czysto�ci, Ignacy rzuca si� na kolana i prosi Boga o oca- lenie. W czasie modlitwy ukazuje mu si� Matka Bo�a i Ignacy na ca�e �ycie zostaje wyzwolony od tego rodzaju pokus. Powr��my jednak do pierwszego wydarzenia i przygl�dnijmy si�, jak zachowuje si� �w. Ignacy. Oddajemy g�os jego sekretarzowi, Luisowi Gonzalvesowi de Camara: 23. W owym czasie mieszka� wzmiankowany Piel- grzym [Ig