6667
Szczegóły |
Tytuł |
6667 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6667 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6667 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6667 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
POT�GA
MODLITWY
Jean Lafrance
POT�GA
MODLITWY
Przek�ad
Aleksander Ma�dziak SJ
Wydawnictwo WAM
Krak�w 2000
Tytu� orygina�u: .
la puissance de lapriim
OMediaspaul, 1992
8 me Madame, 75006 P|ris
Dla wydania polskiego:
5 Wydawnictwo WAM, Krak�w 1998
31-501 Krak�w, ul. Kopernika 26
Opracowanie redakcyjne
Barbara Borowska
Projekt ok�adki i stron tytu�owych
Andrzej Sochacki
Wznowienie 2000
ISBN 83-7097-364-7
Cytaty biblijne wed�ug Biblii Tysi�clecia: Pismo �wi�te
Starego i Nowego Testamentu, wyd. III, poprawione,
Pallottinum, Pozna�-Warszawa 1987
NIHIL OBSTAT. Prowincja Polski Po�udniowej Towarzystwa Jezusowego,
ks. Adam �ak SJ, prowincja�. Krak�w, 20 XII 97 r., l.dz. 238/97.
WPROWADZENIE
�OJCZE, w IMI� JEZUSA,
UDZIEL Ml SWOJEGO DUCHA"
Motowi�owa, ruskiego ch�opa �yj�cego w ubieg�ym
wieku, dr�czy�o pytanie, kim powinien by� chrze�cijanin.
Wyruszy� zatem na poszukiwanie najznakomitszego star-
ca, Serafima z Sarowa, kt�ry mia� przywr�ci� mu spok�j.
Kiedy go spotka�, starzec orzek� bez wahania: Istot�
�ycia chrze�cija�skiego jest przyj�cie Bo�ego Du-
cha1. Serafim skierowa� te s�owa nie tylko do Motowi-
�owa, ale �do ca�ego �wiata".
W rzeczywisto�ci s�owa starca s� jedynie powt�rze-
niem Ewangelii. Kilka godzin przed �mierci� Jezus m�wi
do Aposto��w, �e Jego odej�cie b�dzie warunkiem innej
obecno�ci, ca�kowicie wewn�trznej i duchowej, obecno�ci
w Duchu:
Jednak�e m�wi� wam prawd�: Po�yteczne jest dla
was moje odej�cie. Bo je�eli nie odejd�, Pocieszyciel
nie przyjdzie do was. A je�eli odejd�, po�l� Go do
was (J 16,7).
1 S�raphim de Sarov, Spiritualit� orientale nr 11, Ed. Bellefontaine
1973, 3.182.
Nie trzeba b�dzie szuka� Go ponad lub poza sob�,
ale na dnie serca:
Ducha Prawdy, kt�rego �wiat przyj�� nie mo�e, po-
niewa� Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie,
poniewa� u was przebywa i w was b�dzie (J 14,17).
�DUCH CZY POST�POWANIE ETYCZNE"
Je�li Duch zamieszkuje w nas, dlaczego zgodnie
z wyra�eniem u�ytym przez Serafima z Sarowa mamy go
�przyjmowa�"? Po prostu dlatego, �e nasze oczy s�
zamkni�te na tajemnicze g��biny, gdzie przebywa w nas
Duch. Nosimy Go w naszych sercach, ale nasza wra�li-
wo�� nie ma dost�pu do tego poziomu, g��bszego ni�
nasza inteligencja, ni� nasza wola, ni� nasza intuicja,
b�d�cego nawet poza zasi�giem naszej mi�o�ci.
Co gorsza, nie poci�ga nas ta g��bia.
Aby zrozumie� t� tajemnicz� obecno�� Ducha w nas,
Serafim si�ga do przypowie�ci o g�upich pannach. Pan
Jezus nie wytyka im brak�w w post�powaniu etycznym,
przeciwnie, ich post�powanie jest nienaganne, brak im
natomiast troski o oliw� Ducha �wi�tego.
�yj�c nienagannie, panny te, nie znaj�ce praw �ycia
duchowego, wierzy�y, �e �ycie chrze�cija�skie polega
jedynie na okre�lonym zachowaniu... bez troszczenia
si� o �ask� Ducha �wi�tego, symbolizowanego przez
olej, kt�rego im zabrak�o2.
' Ibidem, s. 185-186.
8
Og�lnie, nasze �ycie polega na dzia�aniu, r�wnie�
w sferze duchowej, na piel�gnowaniu cn�t, na dobrych
uczynkach lub na post�powaniu wed�ug racjonalnych
zasad. Bardzo cz�sto nasze �ycie duchowe opiera si�
jedynie na post�powaniu moralnym, ale wszystko to
pozostaje na zewn�trz nas. �yjemy daleko od �r�d�a,
z kt�rego tryska Duch, obcy samym sobie. Niekiedy lan-
sujemy �duchowo�� dzia�ania", zapominaj�c jednocze�nie
o g��bokim otwarciu si� na �r�d�o naszego istnienia.
Nale�y zatem pog��bia� to �r�d�o, oczyszcza� je,
ods�ania� i sprawi�, aby zacz�o w nas pulsowa�. W�w-
czas to ono b�dzie dzia�a�, a nie my. Wystarczy zda� si�
na nie, a ono zaspokoi pragnienie ca�ego naszego jeste-
stwa i naszych zdolno�ci. Trudno nam zrozumie�, �e
u�wi�cenie dokonuje si� najpierw w naszym wn�trzu,
a ko�czy na rzeczach zewn�trznych, a nie na odwr�t.
Wystarczy�oby, aby�my rzucili si� w t� otch�a� Ducha,
aby�my pozwolili Mu przenikn�� nas i poch�on��. Oto
miejsce pokoju, pe�ni, ukojenia, s�odyczy: to tutaj B�g
przebywa w nas.
Czy odkryli�my nasze �r�d�o, czy nie przypominamy
g�upich panien, kt�re my�la�y najpierw o dzia�aniu, a p�-
niej o istnieniu?
Nazywa si� je g�upimi, poniewa� nie zatroszczy�y si�
o niezb�dny owoc cnoty, kt�rym jest �aska Ducha
�wi�tego. Bez niej nikt nie mo�e zosta� zbawiony,
gdy� �ka�d� dusz� o�ywia Duch �wi�ty, aby jej ujaw-
ni� �wi�t� tajemnic� Zjednoczenia Tr�jcy �wi�tej".
(Dawny �piew przed Ewangeli� w czasie Jutrzni).
Duch �wi�ty sam przychodzi zamieszka� w naszych
duszach i to przebywanie w nas Wszechmocnego,
wsp�istnienie Jedno�ci Tr�jcy �wi�tej z naszym
duchem, zosta�o nam dane tylko pod warunkiem u�y-
cia wszystkich �rodk�w pozostaj�cych w naszej mocy
do przyj�cia Ducha �wi�tego, kt�ry przygotowuje
w nas godne miejsce tego spotkania3.
Kiedy tylko �r�d�o Ducha zostanie oczyszczone w na-
szym sercu, w�wczas nasyci ca�e nasze �ycie, podobnie
jak woda nasyca g�bk�, a na koniec zupe�nie nas prze-
mieni. Wed�ug innego zwrotu biblijnego mo�na r�wnie
dobrze m�wi� o �wietle zapalonym we wn�trzu serca,
kt�re promieniuje na ca�e nasze jestestwo i zmierza do
przemiany naszego cia�a. Izraelici nie mogli patrze� na
twarz Moj�esza z powodu chwa�y- chocia� przemijaj�cej
- kt�ra z niej promieniowa�a (por. 2 Kor 3, 7 i 13), dop�ki
nie przykry� twarzy chust�.
Obecnie chwa�a ta ju� nie przemija, poniewa� Chry-
stus ostatecznie powsta� z martwych, a nas obl�k�
w swoj� chwa��. Ta w�a�nie chwa�a promieniuje z twarzy
�wi�tych i przyci�ga ludzi do Jezusa. Legenda podaje, �e
rzymscy wierni ujrzeli raz tak jasny blask promieniuj�cy
z twarzy �w. Benedykta Labre i otaczaj�cy go niby
aureola, �e jedna kobieta wykrzykn�a niespodziewanie:
�Ale� ten biedak si� pali!"4. ,
3 Ibidem, s. 186-187.
4 Leon Aubineau, La vie admirable du saint mendiant et p�lerin
Benoit-Joseph Labre, Paris, Victor Palm�, 1890, s. 427.
10
Prawdziwe �wiat�o pochodzi z wn�trza - od Ducha -
kt�ry przemienia nas krok po kroku, przemienia nasz
smutek w chwa��. Jeste�my zbyt zaj�ci czynami ze-
wn�trznymi lub d��eniem, sk�din�d dobrym, do kszta�to-
wania w sobie postaw etycznych. Nie zamierzam odbie-
ra� warto�ci tym wysi�kom moralnym, kt�re posiadaj�
swoje znaczenie - jako dobro� �wiadczona innym - jed-
nak nie to stanowi istot� i g��bi� �ycia duchowego. Je�li
jeste�my zadowoleni z w�asnych wysi�k�w i nie ws�uchu-
jemy si� w najg��bsz� sfer� nas samych, to robimy za
ma�o i pod pewnymi wzgl�dami nara�amy si� na niebez-
piecze�stwo. Niekiedy zdarza si� nam uzyska� co� dzi�ki
takiemu post�powaniu. W�wczas ko�czymy spraw� cie-
sz�c si� z wynik�w. Tu jednak mo�emy wpa�� w pu�apk�
wewn�trznej iluzji i nie zauwa�y�, jaki wysi�ek jest
naprawd� konieczny. Jan wyra�nie opisuje dzia�anie
Ducha w nas: �Duch daje �ycie; cia�o na nic si� nie
przyda" (J 6, 63). To Duch obecny w nas jest �r�d�em
�wi�to�ci. Dzia�ania zewn�trzne pojawi� si� p�niej
i b�d� pobudzane przez to ukryte w nas �r�d�o.
, MODLITWA w IMI� JEZUSA
�?".t
Poniewa� ��'�uch jest uwi�ziony w naszym sercu,
trzeba wi�c wezwa� Go z zewn�trz, uwolni� Go i obudzi�
nasze wn�trze. Zatem ca�a nasza aktywno�� duchowa
b�dzie polega�a na wzywaniu Ducha z zewn�trz, aby
przenikn�� nasze serce i wyzwoli� w nas chwa�� Zmar-
twychwsta�ego. Ka�dy dobry czyn wykonany w imi�
Chrystusa dostarcza nam owoc�w Ducha �wi�tego i wy-
11
pe�nia nas �ask�, m�wi Serafim z Sarowa, jednak uprzy-
wilejowanymi �rodkami przyj�cia Ducha s� modlitwa
i ci�g�e b�aganie.
W tym miejscu docieramy do przedmiotu naszej pracy
zawartego w tytule: POT�GA MODLITWY. Modlitwa, bardziej
ni� cokolwiek innego, wydobywa z nas �ask� Ducha
Bo�ego i bardziej ni� jakiekolwiek inne dzia�ania jest
zawsze dla nas dost�pna, pobudza nasz� czujno�� na
pe�ni� dar�w Ducha. W zwi�zku z poruszonym tutaj pro-
blemem chcia�bym zacytowa� jeden z najpi�kniejszych
tekst�w Serafima z Sarowa, w kt�rym starzec ukazuje
nam doskona�o�� modlitwy, przewy�szaj�cej wszystkie
inne �wiczenia duchowe.
Na pewno ka�dy dobry czyn wykonany w imi� Chry-
stusa jest przyj�ciem �aski Ducha �wi�tego. Jednak�e
modlitwa, b�d�c stale do naszej dyspozycji, bardziej
ni� cokolwiek innego otwiera nas na t� �ask�. Zaprag-
niecie, na przyk�ad, p�j�� do ko�cio�a, ale ko�ci� jest
daleko lub s�u�ba Bo�a zosta�a zako�czona; zaprag-
niecie da� ja�mu�n�, ale nie widzicie ubogiego lub
nie macie pieni�dzy; chcieliby�cie zachowa� celibat,
ale nie macie do�� si�y do tego, z powodu takiego
ukszta�towania lub z powodu zasadzek stawianych
przez nieprzyjaci�, wobec kt�rych s�abo�� ludzkiego
cia�a nie pozwala na op�r; chcieliby�cie - by� mo�e
- znale�� jaki� inny dobry czyn do wykonania w imi�
Chrystusa, ale nie macie do�� si�y lub odpowiedniej
okazji. Co do modlitwy, to �adna z wymienionych
przeszk�d jej nie dotyczy: ka�dy mo�e modli� si�, tak
bogaty, jak i biedny, szlachetnie urodzony i zwyk�y
12
obywatel, tak silny, jak i s�aby, zdrowy i chory, zaeho-
wuj�cy przykazania i grzesznik5.
Tak wi�c modlitwa jest propozycj� dla ka�dego cz�o-
wieka, a zw�aszcza dla chorych, dla ubogich i dla grzesz-
nik�w, podobnie jak wsp�lne dobro, z kt�rego wszyscy
mog� zaczerpn�� w ka�dej chwili i w ka�dej potrzebie.
Nikt nie jest wy��czony z modlitwy, poniewa� ka�dy ma
zawsze mo�liwo�� wzniesienia r�k ku Bogu w gwa�tow-
nym ��daniu i pokornej pro�bie. Trzeba jedynie wierzy�
w moc modlitwy, a wiary tej nie dadz� nam ani racje
rozumowe, ani nawet najbardziej przekonuj�ce argumen-
ty. Powinni�my prosi� Pana o �ask�, a On udzieli jej tym,
kt�rzy prosz� Go d�ugo, z pe�nym zaanga�owaniem i bez
zniech�cania si�.
Je�li mia�bym stre�ci� trzy cz�ci tej ksi��ki, zrobi�bym
to w jednym zdaniu: �Wierzcie w pot�g� swojej modli-
twy!" We wprowadzeniu chcia�em ukaza�, �e celem �ycia
chrze�cija�skiego jest przyj�cie Ducha �wi�tego. Trzeba
zatem modli� si� do Ojca w imi� Jezusa, aby zechcia�
zes�a� nam swojego Ducha. Ale w chwili, gdy Duch za-
p�onie w nas, nale�y zaprzesta� modlitwy i pozosta�
w milczeniu. Kiedy sko�czycie wprowadzenie, przejd�cie
prosto do wniosk�w, a zrozumiecie, po jakich znakach
mo�ecie pozna� dzia�anie Ducha �wi�tego w swoich
sercach.
Teraz mo�ecie rozpocz�� lektur� pierwszej cz�ci
ksi��ki, kt�ra wprowadzi was w modlitw� psalmiczn�.
1 Seraphim de Sarov, s. 188 n.
�3
W drugiej cz�ci przejdziecie szko�� wielkich mistrz�w
modlitwy pierwotnej wsp�lnoty ewangelicznej, a w ko�cu
r�wnie� samego Chrystusa. W trzeciej cz�ci za� b�-
dziecie kontemplowali Maryj�, Matk� Jezusa, przeby-
waj�c� na modlitwie z Ko�cio�em w Wieczerniku. Ale
przed rozpocz�ciem pozosta�o nam jeszcze co� do
przekazania:
KIEDY MODLITWA DAJE PIERWSZE�STWO
DUCHOWI �WI�TEMU
Najlepiej b�dzie odda� tutaj g�os wielkiemu m�owi
modlitwy, jakim by� Serafim z Sarowa. Takim w�a�nie
imieniem: �m�� modlitwy", szaleniec Chrystusa, maj�cy
opini� znaj�cego przysz�o��, przedstawi� si� swojej
matce w s�owach: �Szcz�liwa jeste�, �e masz syna, kt�-
ry stanie si� mo�nym or�downikiem przed Tr�jc� �wi�t�,
m�em modlitwy dla ca�ego �wiata".
Przypomniawszy, �e modlitwa jest uprzywilejowanym
�rodkiem przyj�cia Ducha, kontynuuje on:
Trzeba jednak modli� si� tylko do momentu, w kt�rym
Duch �wi�ty zst�pi na nas i udzieli nam w jakiej�
mierze, znanej tylko Jemu samemu, swojej nadprzyro-
dzonej �aski. Nawiedzeni przez Ducha �wi�tego po-
winni�my przesta� si� modli�.
Po c� zatem mamy prosi� Ducha: Przyjd�, za-
mieszkaj w nas, oczy�� nas ze wszelkiej zmazy
i wybaw nasze dusze, Ty, kt�ry jeste� dobroci� (mo-
dlitwa Ko�cio�a prawos�awnego recytowana na po-
14
cz�tku s�u�by Bo�ej), skoro ju� wcze�niej przyszed�
w odpowiedzi na nasze pokorne nalegania do �wi�-
tyni naszych dusz spragnionych jego nadej�cia? Wy-
t�umacz� wam to na przyk�adzie. Za��my, �e zaprosi-
li�cie mnie do siebie, �e przyszed�em z zamiarem
porozmawiania z wami, jednak, mimo mojej obecno�-
ci, powtarzacie: Zapraszamy do odwiedzenia nas!
Z pewno�ci� pomy�la�bym w�wczas: O co chodzi?
Chyba stracili rozum. Jestem u nich, a oni nadal mnie
zapraszaj�. Ta sama prawda odnosi si� do Ducha
�wi�tego6.
Oto refleksja wyp�ywaj�ca ze zdrowego rozs�dku,
powracaj�ca cz�sto pod pi�rem Ojc�w Ko�cio�a w odnie-
sieniu do Ducha �wi�tego: �Kiedy na dobre zaprzyja�nisz
si� z kim� - stwierdzaj� - po prostu m�wisz do niego,
a nie czytasz mu swoich list�w!" Podobnie dzieje si�,
kiedy Duch nawiedza nas i przychodzi do nas w ca�ej
swojej pe�ni; nale�y zatem �zrezygnowa� tak�e z modli-
twy, usun�� modlitw� jako tak�". W tej chwili trzeba
pozosta� w ciszy, aby us�ysze� s�owa Boga i pozwoli�
Duchowi modli� si� w nas w bezg�o�nych westchnie-
niach. Chodzi wi�c o modlitw� tajemnicz�, kt�ra nie ma
nic wsp�lnego z naszymi ludzkimi s�owami. Serafim wy-
ra�a t� postaw� w formie bardzo poetyckiej:
Modl�ca si� dusza m�wi i obwieszcza to dono�nym
g�osem. Jednak wraz z zst�pieniem Ducha �wi�tego
� Ibidem, s. 190.
15
zgadza si� pozosta� w zupe�nej ciszy, aby mog�a
us�ysze� jasno nowin� o �yciu wiecznym, kt�r� Duch
zechcia� przynie��. Dusza i duch powinni znajdowa�
si� w stanie pe�nej trze�wo�ci, a cia�o w stanie
dziewiczym i bezgrzesznym7.
Jedno pytanie pojawia si� na naszych ustach. To
samo pytanie, kt�re Motowi�ow zada� starcowi: �Jak�e
wi�c - zapyta�em ojca Serafima - mog� rozpozna�
w sobie obecno�� �aski Ducha �wi�tego?". Je�li chcecie
mie� odpowied�, przejd�cie od razu do zako�czenia, ale
nie zapomnijcie przeczyta� p�niej zasadniczej cz�ci
pracy; je�li post�picie inaczej, nara�acie si� na ch��
zebrania owoc�w Ducha przed posianiem w swom sercu
male�kiego ziarnka mi�o�ci. Mo�e ono zakie�kowa� jedy-
nie na dobrej ziemi, czyli w sercu g��bokim, obudzonym
dynamizmem modlitwy.
l je�li pozosta�o jeszcze jakie� �yczenie, kt�re chcia�-
bym skierowa� do czytelnika, to wyra�� je w bardzo pro-
stej modlitwie, mog�cej podsumowa� ca�� t� prac�:
Niech Duch �wi�ty wprowadzi ci� w misterium
modlitwy b�agalnej, a poznasz POT�G� MODLITWY!
7 Ibidem, s. 190.
Z G��BOKO�CI WO�AM DO CIEBIE
Pot�ga modlitwy - 2
Spotkanie oblicza Bo�ego w Jezusie Chrystusie spra-
wia ka�demu cz�owiekowi pewne trudno�ci. A jednak to
ono jest obecne w �yciu wszystkich ludzi, a zw�aszcza
w historii ludzi, kt�rzy szukaj� Boga. Niech ka�dy przyj-
rzy si� w�asnemu �yciu duchowemu i zapyta siebie, kiedy
B�g wkroczy� w jego �ycie jako istota �yj�ca. Pytanie to
pozwoli odkry� nam, podobnie jak Hiobowi, g��bok�
prawd�:
Dot�d Ci� zna�em ze s�yszenia,
obecnie ujrza�em Ci� wzrokiem,
st�d odwo�uj�, co powiedzia�em,
kajam si� w prochu i w popiele.
(Hi 42, 5-6)
Aby pozna� odpowied� i dowiedzie� si�, w jakim
punkcie poznawania jej si� znajdujecie, powinienem zro-
bi� �rentgenowskie zdj�cie" waszego duchowego wn�-
trza, co jest praktycznie niemo�liwe. Opowiem wam
r�wnie� o sobie, jest to dla mnie prostsze, o tym, co sam
odkry�em. Nie potrafi� wam powiedzie�, czy spotka�em
19
Boga, nie wiem tego, ale wiem, �e codziennie dotykam
dna w�asnej n�dzy i, jak Claudel, mog� wyzna�: �Prze�y-
�em w�asne piek�o!" B�d�c w identycznej sytuacji, na-
uczy�em si� wo�a� i b�aga� z dna owego piek�a. Dopiero
wtedy - przyznaj� to - zaczynam po trosze ukazywa�
misterium pokornej pro�by, a zarazem nadziei i zaufania.
B�g potrzebowa� wiele czasu i cierpliwo�ci, aby wnik-
n�� we mnie �agodnie w babilo�skim ogniu oraz nauczy�
mnie g�o�no wo�a� ku Niemu. Nie jest to odpowiedni
moment, by m�wi� o latach dorastania, kiedy to B�g
zacz�� mnie fascynowa�. Pragn��em w�wczas, aby On
mnie zwyci�y� i abym sam m�g� zwyci�y� Go si�� pi�-
ci. Czyta�em autor�w pisz�cych o duchowo�ci nie d�u�ej
ni� do czterdziestego pi�tego roku �ycia, do chwili, kiedy
do�wiadczy�em tego, o czym niekt�rzy z nich pisali. Inni
r�wnie cz�sto proponowali mi filozoficzne schematy dos-
kona�o�ci.
Rozdzia� pierwszy
WZNOSI� SI� CZY ZST�POWA�?
Ludzie cz�sto wyobra�aj� sobie doskona�o�� jako
sta�y post�p czy te� bardziej lub mniej uci��liwe wspina-
nie si�, jako owoc ludzkiego wysi�ku i dlatego stosuj�
pewne praktyki ascetyczne lub techniki modlitwy hojnie
proponowane jako �rodki osi�gania coraz wy�szych stop-
ni doskona�o�ci. Tak wi�c cz�sto, gdy ucze� m�wi o nie-
mo�no�ci osi�gni�cia celu, powraca na usta kierownika
duchowego jedno stwierdzenie: �Trzeba si� tylko posta-
ra�", a w ko�cowym efekcie trud ten sam zaowocuje
wolno�ci�.
Potrzebowa�em wiele czasu, a przede wszystkim do-
�wiadczenia niepowodze�, kt�re niekiedy prowadz� do
poczucia beznadziei, aby pozby� si� z�udze�. Z�udzenia
te polegaj� na wierze, i� dobra wola i wspania�omy�lno��
s� zdolne doprowadzi� nas do �wi�to�ci oraz �e mo�na
na tym poprzesta�. Nie chc� tutaj odbiera� warto�ci
wysi�kom i dzia�aniu cz�owieka - istnieje dzisiaj moda na
krytykowanie ich -jednak w istocie chodzi o przyj�cie, �e
to B�g dzia�a na g��binach serca, a tak�e o wsp�lne
z Nim dzia�anie.
Wszelkie trudy ascezy lub modlitwy, kt�re podejmuje-
my, aby zjedna� sobie Boga, s� fa�szywymi ruchami.
21
Ci�gle przypominamy Prometeusza, kt�ry chce podkra��
ogie� z nieba. Wa�ne jest, aby dobrze przyjrze� si�, jak
wyra�nie ten wzorzec doskona�o�ci zmierza w przeciw-
nym kierunku ni� doskona�o��, do kt�rej zach�ca Jezus
w Ewangelii. Zapominamy cz�sto, �e Jezus nie przyszed�
do sprawiedliwych, lecz przede wszystkim do grzeszni-
k�w, chorych, jednym s�owem do maluczkich i tych,
kt�rzy nie s� bez grzechu.
1 - DWIE DROGI
Jezus nie zaproponowa� nam stopni doskona�o�ci,
kt�re osi�ga�oby si� kolejno, aby na koniec zdoby� Boga,
ale drog� schodzenia w g��biny pokory. Sam przeciwsta-
wi� te dwa sposoby kroczenia ku Bogu w kr�tkim zdaniu,
kt�re ci�gle powraca na Jego usta, zw�aszcza gdy
Aposto�owie k��c� si� o pierwsze miejsce: Kto si�
wywy�sza, b�dzie poni�ony, a kto si� poni�a, b�dzie
wywy�szony (m 23, 12; �k 14,11; 18, 14).
Nale�y zatem, znalaz�szy si� na rozdro�u, zastanowi�
si�, kt�r� drog� wybra�, aby doj�� do Boga? Czy t� pod
g�r�, czy te� w d�? Odpowiem od razu, zgodnie z moim
do�wiadczeniem: je�li chcecie doj�� do Boga przez he-
roizm i cnot�, droga wolna, to wasze prawo. Ale ostrze-
gam was: szybko wy�o�ycie si�. Je�li natomiast chcecie
tam doj�� szlakiem pokory, trzeba, aby tak w�a�nie si�
sta�o i aby�cie nie obawiali si� zej�� w g��b swojej
n�dzy. Humorystycznie powiedzia�bym wam: �Trzeba
prawdziwej grzeszno�ci i to bez usprawiedliwienia!"
22
Znaczna cz�� chrze�cijan, a zw�aszcza ksi�a oraz
zakonnicy i zakonnice, unikaj� tego niezrozumia�ego uni-
cestwienia, kt�re jest warunkiem wst�pnym przyst�pienia
do wsp�pracy z Tr�jc� �wi�t� (Lewis). Jedynie poprzez
pog��bianie i dr��enie mo�na uzyska� tam dost�p. Tak
wi�c, podobnie jak zaproszeni na przyj�cie, wykr�camy
si� na r�ne sposoby: obowi�zkami wobec innych, prac�
apostolsk�, samorealizacj� - poniewa� nie jeste�my
przynaglani do nawi�zania tego rodzaju relacji z Tr�jc�
�wi�t�.
Jezus zobrazowa� te dwa rodzaje post�powania na
przyk�adzie faryzeusza i celnika, kt�rzy przebywaj� obok
siebie w �wi�tyni, czyli w chwili spotkania z Bogiem.
Pierwszy jest przedstawicielem drogi doskona�o�ci natu-
ralnej i humanistycznej. Drugi wyra�a post�powanie
w�a�ciwe dla chrze�cijanina, kt�re polega na nawr�ceniu.
Izaak Syryjczyk powiedzia� niegdy�:
Ten, kto zna swoje grzechy, jest wi�kszy od tego,
kt�ry swoj� modlitw� wskrzesza zmar�ego... Ten, kt�-
ry przez godzin� boleje nad sob�, jest wi�kszy od
tego, kt�ry uczy ca�y �wiat. Ten, kt�ry zna swoj�
s�abo��, jest wi�kszy od tego, kt�ry widzi anio��w...
Ten, kt�ry samotny i skruszony na�laduje Chrystusa,
jest wi�kszy ni� ten, kt�ry cieszy si� powa�aniem
t�um�w w ko�cio�ach8.
Zauwa�my, �e nawr�cenie nie jest procesem realizo-
wanym przez cz�owieka, ale �e cz�owiek przyjmuje je
8 Saint Isaac le Syrien, Discours 34.
23
jako darmow� inicjatyw� Boga. Mo�emy pragn�� nawr�-
cenia, ale nie mo�emy go wype�ni�. Z tego te� powodu
cz�owiek nie jest w tym procesie bierny. To B�g rozpo-
czyna proces nawr�cenia, a cz�owiek ze wszystkich si�
wsp�pracuje z Nim. Mo�na r�wnie� przygotowa� si� do
prze�ycia nawr�cenia poprzez pragnienie go i modlitw�.
Otrzymamy �ask� nawr�cenia w takiej mierze, w jakiej
coraz bole�niej b�dziemy odczuwali jego potrzeb�.
Pomi�dzy tymi dwoma drogami ci�gle b�dzie istnia�o
niebezpiecze�stwo wzajemnego ska�enia, a cz�owiek
niezustannie b�dzie w zasi�gu dw�ch pokus: zaufania,
ponad Bogiem, sile w�asnych r�k oraz leniwej bierno�ci,
kt�ra oczekuje wszystkiego od Stw�rcy. Ta wzajemna
rozgrywka mi�dzy wolno�ci� i �ask� da�a pocz�tek wielu
herezjom w Ko�ciele i �yciu duchowym. Istnieje zatem
istotne napi�cie, kt�re zamieszkuje serce ka�dego cz�o-
wieka szukaj�cego naprawd� oblicza Bo�ego, napi�cie
mi�dzy pragnieniem dzia�ania i pragnieniem dopuszcze-
nia dzia�ania. Nie jest �atwo jasno pozna�, czy jest si� na
jednej czy drugiej drodze. Czujemy dobrze, �e dno
naszego serca pozostaje rozdwojone i nie do przenikni�-
cia, a tak�e, i� oscylujemy mi�dzy dwoma postawami:
raz pr�bujemy podej�� Boga, kiedy indziej opuszczamy
r�ce, daj�c si� Bogu opanowa�.
2 - KOMPAS
Zadajemy sobie r�wnie� pytanie, czy trzeba wiedzie�
jasno, wed�ug zrozumia�ego planu, w kt�rym miejscu
jeste�my? Je�li mia�bym jeszcze wyrazi� m�j s�d, zgod-
24
ny z moim w�asnym do�wiadczeniem, to my�l�, �e nie,
gdy� �ycie duchowe jest w swej istocie ruchem i je�li
zatrzymuje si�, aby przyjrze� si� sobie, umiera. Napi�cie
nie mo�e by� podporz�dkowane statycznemu planowi ro-
zumu, a jedynie mo�e towarzyszy� aktywno�ci zwi�zanej
ze sta�ym nawracaniem si�. Trzeba zwyczajnie przyj��,
�e nie zawsze mamy jasny obraz tego, czy z w�asnej
winy czy te� nie, ogarnia nas marazm? Jest to ma�o
wa�ne. Chodzi raczej o wej�cie w nasz� aktualn� sytua-
cj� przy pomocy �wiat�a, kt�re B�g ofiaruje mi w tej
chwili. Coraz bardziej przekonuj� si�, �e �ycie duchowe
bez napi�� jest nara�one na ryzyko iluzji.
Jednak o ile faktycznie niemo�liwe jest rozr�nianie
i jasne widzenie drogi, gdy korzystamy z praktycznej
m�dro�ci lub gwiazdy polarnej, to istniej� punkty orienta-
cyjne, przemieszczaj�ce si� konstelacje. Nale�y liczy� na
ich wzajemny uk�ad. Zauwa�my, �e problem kierownic-
twa duchowego jest rozwi�zaniem w tej dziedzinie. Poza
tym, zastanawiaj�c si� nad sposobem post�powania
i u�ywaj�c przy tym poj��, jak r�wnie� �wiat�a pisarzy
duchowych, korzystajmy z w�asnego do�wiadczenia jak
z kompasu. Wydaje si�, �e punkty orientacyjne uka�� si�
z jednej strony w tym, co powoduje wzrost naszego �ycia
ludzkiego i duchowego, a z drugiej strony w zrozumieniu
pedagogii Bo�ej wobec swego ludu, przedstawionej
w Pi�mie �wi�tym. Innymi s�owy, chodzi�oby o odczyty-
wanie naszego do�wiadczenia duchowego jako s�owa
us�yszanego w �wietle S�owa Bo�ego przekazanego na
kartach Biblii.
Kiedy przygl�dam si� w�asnemu post�powaniu,
odkrywam, �e na pocz�tku B�g zachwyca nas, ods�ania-
25
j�� w naszym wn�trzu sw�j trynitarny obraz. B�g dodaje
nam si� do szukania Go tak na modlitwie, jak i w czasie
pokuty. Nale�a�oby opisa� tutaj wszystkie niuanse psy-
chologii zwi�zanej z planami walki przeciwko naturze
i buduj�cej �ycie duchowe wed�ug naszych schemat�w
doskona�o�ci. W d��eniu do dzia�ania ukrywa si� prag-
nienie samorealizacji. T�dy wciska si� wiele pychy. Liczy
si� tylko na siebie i troszeczk� na Boga. Etap ten mo�e
trwa� dziesi�� lub pi�tna�cie lat, zale�nie od osoby,
a zw�aszcza od autentyczno�ci modlitwy.
P�niej, troch� przez zaskoczenie, nadchodzi szereg
kryzys�w, kt�re traktujemy jako pora�ki w d��eniach do
idea��w. Budowa domu zatrzymuje si� na parterze i co
gorsze odkrywamy, �e wszystko to, co dotychczas zbu-
dowali�my, popada w ruin�. Wszelkiego rodzaju nami�t-
no�ci, kt�re w naszym przekonaniu zosta�y ju� ujarzmio-
ne, od�ywaj� nagle. Do�wiadcza si� w�wczas swojej
s�abo�ci i n�dzy. Mamy wra�enie, jakby�my byli pogr��e-
ni w odm�tach, zalewani ze wszystkich stron przez fale
i sztorm. Jak ton�cy, walczymy ze wszystkich si�, ale im
bardziej miotamy si�, tym szybciej idziemy na dno. Nigdy
nie jeste�my wystarczaj�co pogr��eni w n�dzy, aby g�o�-
no wzywa� Boga. Modlitwa, kt�ry tryska z g��bi, mawia
ojciec Molinie, zawsze jest wys�uchiwana. To dlatego, �e
B�g chce nas wys�ucha�, zmusza nas do zej�cia tam.
Nadchodzi r�wnie� okres poruszenia, kt�rego nie
mo�na unikn��. To dzi�ki niemu mo�emy zrozumie�, �e
nasz dom nie zosta� postawiony na skale Chrystusa oraz
�e zamiast liczy� jedynie na Boga, liczymy przede
wszystkim na siebie. Dwa znaki pozwol� nam oceni�, czy
nie jest to lenistwo lub oboj�tno��: wierne podporz�dko-
26
wanie si� realiom naszej egzystencji, kt�rych nie mo�e-
my pomin��, poniewa� s� wpisane w nasze jestestwo;
i modlitwa, kt�ra coraz bardziej staje si� ci�g�� pokorn�
pro�b�, ogarniaj�c� ca�e nasze �ycie. Je�li chodzi
o pierwszy znak, to w Ewangelii znajdujemy s�owa
Jezusa, kt�re wydaj� si� dobrze go charakteryzowa�:
Przyjd�cie do Mnie wszyscy, kt�rzy utrudzeni i obci��eni
jeste�cie (Mt 11,28).
Cz�owiek bardzo wyra�nie odczuwa w�asne zm�cze-
nie i brak zapa�u do robienia czegokolwiek. Ma si�
ochot� powiedzie� w�wczas: ��wi�to��, to nie dla mnie!"
Kiedy oka�e si�, �e nie mo�emy wype�ni� wszystkich
wymaga� stawianych przez Boga, kusi nas, aby je odrzu-
ci� i zapomnie�, �e to B�g przez nie przemawia. A prze-
cie� jedno, co mo�emy w�wczas zrobi�, to uni�y� si�
jeszcze bardziej i powiedzie� Panu: �Bardzo chcia�bym,
ale nie potrafi�. Pom� mi!" �w. Teresa z Lisieux, my�l�c
o swoim pragnieniu �wi�to�ci, pisze, �e trzeba by�
wiernym takiemu �yciu, jakie jest i wszelkimi sposobami
szuka� wsparcia. Inaczej m�wi�c, trzeba po�lubi� swoje
�ycie, gdy� to, co si� w nim rodzi, jest z Ducha �wi�tego.
Jednak przyj�cie reali�w �ycia jest na tyle autentyczne,
na ile ze wszystkich si� ufa si� Bogu i na ile wzywa si�
Go na pomoc. Ufna nadzieja rzeczywi�cie jest osi�, kt�ra
nasz� s�abo�� czyni �niemoc� przemienion�".
Wiesz, Mamo, �e zawsze chcia�am by� �wi�t�, ale
zaraz! zawsze dochodzi�am do wniosku, kiedy por�w-
nywa�am si� do �wi�tych, �e mi�dzy nimi i mn� istnie-
je taka sama r�nica, jak mi�dzy g�r�, kt�rej szczyt
kryje si� w chmurach, i male�kim ziarnkiem brudnego
27
piasku, kt�re ginie pod nogami przechodni�w. Jednak
zamiast si� zniech�ci�, powtarza�am sobie: Dobry
B�g nie potrafi�by wzbudza� pragnie�, kt�re nie mog�
by� zrealizowane, dlatego pomimo i� jestem jak
ziarnko piachu, mog� d��y� do �wi�to�ci. Wywy�sza�
si�, to niemo�liwe. Powinnam przyj�� si� tak�, jak�
jestem, ze wszystkimi brakami. Chc� jednak szuka�
�rodka, kt�ry pom�g�by mi doj�� do Nieba dr�k�
zupe�nie prost�, najkr�tsz�, zupe�nie now�9.
Jest to odkrycie d�wigu, kt�ry daje nam B�g.
Drugiego znaku mo�na szuka� w pokornej modlitwie
oraz w zaufaniu, gdy� nie wystarczy stwierdzi�, �e co�
si� nam nie powiod�o, i opu�ci� r�ce. Powinni�my pos�u-
�y� si� innymi gestami: zamiast zaciska� z wysi�kiem
pi�ci, aby pochwyci� Boga, powinni�my je wolno otwo-
rzy� w ge�cie zaproszenia. Chc�c podporz�dkowa� so-
bie Boga, w rzeczywisto�ci ponawiamy b��d naszych
pierwszych rodzic�w patrz�cych na owoc drzewa �ycia.
Mogli je�� wszystkie inne owoce, ale skupili si� na
czym�, co nie zosta�o im jeszcze dane. Opanowa�o ich
nienasycone pragnienie obrazu Boga. Potrzebna im by�a
absolutna pokora, aby pragn�� tego owocu bez wyci�ga-
nia po niego r�ki. W�� dobrze si� bawi�, podsuwaj�c
my�l p�j�cia dalej i zerwania owocu.
Nie znam pi�kniejszego tekstu na ten temat ni�
fragment ksi��ki Simone Weil Oczekiwanie Boga. Przy-
wo�uje ona tam przyja�� mi�dzy dwoma osobami, ale
' Manuscrits autobiographiques, s. 144.
28
r�wnocze�nie podsuwa analogi�: sytuacj� naszych
pierwszych rodzic�w wobec Boga.
Przyja�� jest cudem, kt�ry sprawia, �e jedna istota
ludzka godzi si� patrze� z daleka, nie zbli�aj�c si�, na
drug� istot�, kt�ra jest jej potrzebna jak po�ywienie.
To jest ta si�a ducha, kt�rej nie posiada�a Ewa, cho�
przecie� nie potrzebowa�a owocu. Gdyby by�a g�odna,
w chwili gdy patrzy�a na owoc, i gdyby mimo to przy-
gl�da�a mu si� bez ko�ca, nie czyni�c ani kroku ku
niemu, dokona�aby cudu podobnego do cudu dosko-
na�ej przyja�ni10.
Cz�owiek, kt�ry odeprze pokus� wyci�gni�cia r�ki po
zakazany owoc, nie porzuca tym samym pragnienia
ogl�dania twarzy Boga. Dzi�ki temu staje si� doskonale
pokorny, wyrzekaj�c si� przemocy, aby przenikn�� miste-
rium modlitwy. B�g pragnie ofiarowa� nam ten owoc, jed-
nak�e tylko jako odpowied� na oczekiwanie i uni�on�
pro�b�:
Otw�rz szeroko usta, abym je nape�ni�.
(Ps8l, 11)
Trzeba otworzy� swoje usta i swoje serce na niesko�-
czono��, gdy� to w�a�nie Niesko�czony pragnie nawie-
10 Simone Weil, Oczekiwanie Boga, przek�ad K. Konarska-�osiowa,
w: Zakorzenienie i inne fragmenty, Znak, Bibioteka .Wi�zi", Krak�w
1961,8. 165-166.
29
dzi� nas i wch�on��, tak jak ogie� z krzewu gorej�cego
poch�ania wszystko, czego dotknie.
Dlatego nasze r�ce, nasze wargi i nasze serca powin-
ny coraz bardziej otwiera� si� na przyj�cie Bo�ego
oblicza. Oczekiwanie pobudza nasze g��bokie pragnienie
i nagle nasze otwarte r�ce pr�buj� przem�wi� nowym
gestem: sk�adaj� si� jak r�ce Proboszcza z Ars do modli-
twy, sami za� zaczynamy szepta�, a niekiedy krzycze�,
do�wiadczaj�c strapienia:
Ustysz g�os mego b�agania,
gdy wo�am do Ciebie,
gdy wznosz� r�ce
do �wi�tego przybytku Twego.
(Ps 28, 2)
Do�wiadczamy obecno�ci Boga. Gdy jeste�my
strapieni, nasze wo�anie wyra�a pragnienie zbawienia.
Kierujemy je do Boga, kt�ry jest przy nas, lub do Jezusa,
zdolnego wydoby� nas z bagnistej topieli. Psalmista
powtarza jedynie:
Pan jest blisko wszystkich, kt�rzy Go wzywaj�,
wszystkich wzywaj�cych Go szczerze.
(Ps 145, 18)
Aby do�wiadczy� blisko�ci Boga, trzeba mie� z�ama-
ne, skruszone serce.
i Rozdzia� drugi
SLI,*
PRAWDZIWA MODLITWA TRYSKA
Z G��BIN
Zastan�wmy si� teraz nad tym, co powoduje radykal-
ny zwrot w �yciu modlitwy. Do�� d�ugo istnia�o przekona-
nie, �e modlitwa polega na intelektualnym wysi�ku lub
rozmy�laniu o Bogu. My�l�c o Bogu lub wzbudzaj�c
w sobie pobo�ne uczucia, spodziewamy si�, �e b�dzie-
my mogli z Nim rozmawia� lub prosi� Go o co�. To ra-
cjonalne post�powanie nie jest zupe�nie bezu�yteczne,
mimo to jednak pozostaje sztuczne, poniewa� nie dotyka
g��bi serca, kt�remu grozi oddalenie od prawdziwej
modlitwy.
Chodzi tutaj r�wnie� o to, jaka jest funkcja woli
w modlitwie. By� mo�e przyj�li�my za�o�enie, �e trzeba
stale si� mobilizowa�, aby pokona� wszystkie rozprosze-
nia, i stale koncentrowa� si� na Bogu. Jednak gdy sta-
wiamy pierwsze kroki na drodze modlitwy, wysi�ek ten,
nawet intensywny i wyd�u�ony, nie prowadzi zbyt daleko,
poniewa� pomija prawdziw� dynamik� pragnienia, kt�re
podtrzymuje ca�e �ycie modlitwy i kt�re ponadto wyra�a
si� wo�aniem i powo�aniem. Dodajmy r�wnie�, �e tego
rodzaju wysi�ek powoduje swego rodzaju ograniczenie
bardzo szkodliwe dla modlitwy.
31
Aby zatem modli� si� naprawd� ca�ym sob�, nie
mo�emy wzbrania� si� przed p�j�ciem tam, gdzie ocze-
kuje na nas jedyne �r�d�o modlitwy: ku �wiadomo�ci, �e
nasz staw biodrowy zosta� wywichni�ty11 lub �e dany
nam zosta� o�cie� dla cia�a12. Kto dotar� do najtaj-
niejszej przyczyny w�asnych zmartwie� i najg��biej ukry-
wanej s�abo�ci jakby do bezcennej per�y godnej wszel-
kich poszukiwa�, ten odkry� r�wnocze�nie �r�d�o praw-
dziwej modlitwy. Nawet najpi�kniejsze ksi��ki o mo-
dlitwie, najwspanialsze metody i niezr�wnane techniki nie
powinny przeszkodzi� nam wej�� na prawdziw� �cie�k�,
gdzie tryska ju� i rozwija si� modlitwa.
�cie�ka ta prowadzi w spos�b nieunikniony do
naszego radykalnego ub�stwa, do miejsca, gdzie roz-
brzmiewa w nas �krzyk narodzin" (ks. Andre Louf). Gdy
w ten spos�b popatrzymy na modlitw�, nie ma ona nic
wsp�lnego z rozwa�aniem lub odczuwaniem, ale dobywa
si� z najg��bszych pok�ad�w naszego jestestwa jako
krzyk. Niemowl� krzyczy, kiedy je co� boli lub gdy jest
g�odne, a jego krzyk to nie tylko objaw strachu, ale to
r�wnie� znak nadziei, poniewa� poza bezsilno�ci�
dostrzega ono obecno�� matki, kt�ra spieszy, aby mu
odpowiedzie�.
W spos�b g��bszy i jeszcze zupe�nie nie�wiadomy
dziecko wypowiada si� przez krzyk. Jeden z mistyk�w
muzu�ma�skich stwierdzi�, �e �ycie cz�owieka rozpoczyna
si� krzykiem, kt�ry jest oznak� l�ku dziecka opuszcza-
11 Por. sytuacj� Jakuba (Rdz 32, 26) - przyp. t�um.
12 Por. sytuacj� �w. Paw�a Aposto�a (2 Kor 12, 7) - przyp. Bum.
32
j�cego �ono matki i rozpoczyna �ycie ocieraj�c si�
o �mier�. A ko�czy swoj� egzystencj�, swoje ziemskie
pielgrzymowanie ostatnim krzykiem, wraz z kt�rym odda-
je ostatnie tchnienie �ycia. Pewna starsza kobieta powie-
dzia�a mi kiedy�, �e wo�anie Jezusa na krzy�u ci�gle
jeszcze rozbrzmiewa w jej sercu i jest dla niej �r�d�em
modlitwy. Tak wi�c �ycie cz�owieka zaczyna si� i ko�czy
dobywaj�cym si� z wn�trzno�ci krzykiem, kt�rego nie
jeste�my �wiadomi, ale kt�ry trwa wpisany w nieu�wiado-
mionej przez nas g��bi. Kiedy dziecko nie potrafi jeszcze
m�wi�, pr�buje nawi�za� kontakt z otoczeniem przez
krzyk, i gdy jako starzec nie b�dzie ju� mog�o m�wi�,
b�dzie wzywa�o pomocy, wzdychaj�c �agodnie.
Prawdopodobnie doros�y nie wie wi�cej o swoim pier-
wotnym krzyku ni� dziecko, ukrywaj�c go starannie
w najbardziej nieu�wiadomionych kryj�wkach swego je-
stestwa. W prze�omowej chwili ci�kiego cierpienia lub
wielkiej rado�ci, w�r�d najbole�niejszych kryzys�w,
rezonans tego krzyku mo�na odczu� w ciele i w sercu.
Kt� z nas nie do�wiadczy� psychicznego wyzwolenia,
gdy m�g� si� wykrzycze� i wyp�aka� z ca�ej duszy? Na
nasze nieszcz�cie �yjemy w cywilizacji, w kt�rej nauczo-
no nas powstrzymywa� �zy i t�umi� w sobie krzyk. By�
mo�e dlatego w�a�nie mamy dzisiaj tyle przemocy
w �wiecie.
B�ogos�awiony cz�owiek, kt�ry ma odwag� krzycze�
z b�lu przy swoich braciach i kt�ry nie boi si� zachowa�
tak jak Hiob przed Bogiem. Krzycz�c, b�dzie d�ugo �y�,
a p�acz�c b�dzie si� r�wnie� modli�. Jednak trzeba
wiedzie�, �e s� ludzie, kt�rzy nie chc�, nie potrafi�
krzycze�, chocia� dziedzicz� ten krzyk w swoich genach
Pot�ga modlitwy - 3 33
i nosz� w najg��bszych sferach swego jestestwa. Jak
przywr�ci� ten krzyk? l jak, raz przywr�cony, wydoby�,
wyzwoli�, aby go wyrazi� przed Bogiem?
Aby wydoby� krzyk, wcale nie trzeba przechodzi�
przez analiz� - chocia� mo�e ona by� cenn� pomoc�
przy schodzeniu na g��bie - wystarczy, jak m�wi Andr�
Louf, cho� troch� ws�ucha� si� w siebie, aby odkry� co�
z tego pierwotnego krzyku, kt�rego pewne drgania odbij�
si� w polu naszej �wiadomo�ci. Krzyku tego nie trzeba
szuka� daleko, gdy� pojawia si� po trosze we wszystkich
najbardziej upokarzaj�cych sytuacjach naszego �ycia.
Ile� razy mamy ochot� krzycze�, stoj�c przed jak��
przeszkod� lub, si�gaj�c g��biej, kiedy wybuchamy
gniewem, mamy napad zazdro�ci, spotykamy kogo�, kto
nas irytuje? Przyjrzyjmy si� temu od strony czysto
fizycznej, czy� nie wzdychamy, kiedy jeste�my zatrwo-
�eni i gdy pojawi si� ulga z powodu jakiej� napotkanej
i przezwyci�onej trudno�ci, zwyk�y �cisk klatki piersio-
wej, kt�ra rozszerza si� w oddechu. Kiedy� przyjaciel
opowiedzia� mi, �e ucieszy� si�, s�ysz�c oddech brata
w czasie modlitwy, gdy� mia� wra�enie, �e nie jest sam
w swoim trudzie. Krzyki i wzdychania s� bardzo s�abym
echem g��bszego niepokoju. Kto przypuszcza�by, �e
wyp�ywaj�ce na zewn�trz pok�ady smutku zalegaj�ce
tajne kryj�wki nieu�wiadomionego �ycia mog� wydoby�
z wn�trza najg��bsze pragnienia serca?
Trzeba zdawa� sobie spraw�, �e nie zostali�my
przygotowani do przyj�cia tych porusze�. Nauczono nas
za to wypiera� je i powstrzymywa�, jak wszystko, co
powoduje zniech�cenie i niepok�j. Czy� nie roztropniej
jest zaakceptowa� si� �agodnie i z poczuciem humoru,
34
przyj�� wszystkie gwa�towne poruszenia wraz z ich
banalno�ci� i ma�ostkowo�ci� i pozwoli� im przem�wi�
do siebie? Je�li b�dziemy potrafili wyrazi� je s�owami,
w�wczas pozb�dziemy si� wewn�trznego napi�cia i za-
panuje w nas spok�j. Mo�emy wi�c wyrzuci� z siebie
nasz niepozorny b�l bardzo �agodnie, przed Panem.
To samo dotyczy wi�kszego cierpienia, bolesnych
do�wiadcze� i ci�kich pokus, kt�re ujawniaj� nam zra-
nienia bardziej podstawowe. Zranienia te dotykaj� nas
tak g��boko, �e z naszych wn�trzno�ci wydobywa si�
krzyk, kt�ry przypomina niekiedy z�orzeczenia Hioba.
W pewnych chwilach krzyk jest tak bolesny, �e przes�a-
nia obraz Boga, ku kt�remu jest skierowany.
Dobrze by�oby zatem wczu� si� w cierpienie Hioba
lub Chrystusa na krzy�u, w chwili kiedy krzyczy: Bo�e
m�j, Bo�e m�j, czemu� Mnie opu�ci�? (Mk 15, 34) i kiedy
wydaje przed Ojcem przera�liwy j�k cierpienia. W psal-
mach B�g jakby wynajduje te wo�ania i stawia je do
naszej dyspozycji, aby�my mogli krzycze� do Niego
o skandalu naszego cierpienia. Trzeba jednak nieustan-
nie hartowa� krzyk naszych modlitw, modlitwy za�
przesiewa� przez sito S�owa Bo�ego, aby oczyszcza�o je
i oddziela�o krzyk pochodz�cy z g��bi duszy od powierz-
chownego ha�asu, kt�ry towarzyszy modlitwie. Kiedy�
jedna z zakonnic, odpowiedzialna za formacj� m�odych
si�str, powiedzia�a mi �artuj�c, �e gdy przysz�a do niej
raz dziewczyna, m�wi�c, �e ma ju� wszystkiego dosy�,
zaproponowa�a jej, by przyr�wna�a do swojej sytuacji
pierwsze wersety psalmu 69:
Wybaw mnie, Bo�e,
bo woda mi si�ga po szyj�.
35
1 - KRZYK WYRWANY z NASZYCH WN�TRZNO�CI
W chwili strachu wywo�anego krzykiem, kt�ry d�wi�-
czy niczym wyzwanie, chciejmy powiedzie� jak s�dziwy
mnich: Jestem po szyj� zanurzony w b�ocie13 i p�acz�
przed Bogiem, m�wi�c: Zmi�uj si� nade mn�14 (Abba
Pawe� Wielki). Na pocz�tku nasze wo�anie nie osi�ga
natychmiast takiej g��bi, ale w miar� up�ywu czasu coraz
bardziej przenika gleb� naszej duszy i toruje drog� wy-
zwalaj�c� �r�d�o prawdziwej modlitwy.
Jestem przekonany, �e podstawow� przyczyn�, dla
kt�rej modlimy si� tak ma�o i tak �le, jest w�a�nie brak
g��bi. Modlimy si� wargami lub rozumem, albo wol�, ale
nie g��bi� serca. Nie anga�ujemy naszego prawdziwego
jestestwa.
Bernanos, jak sam mawia�, by� przekonany, �e �wielu
ludzi nie anga�uje nigdy swej istoty, swojej g��bokiej
szczero�ci. �yj� oni na powierzchni samych siebie, a gle-
ba ludzka jest tak bogata, �e ta cienka wierzchnia war-
stwa wystarczy dla lichego zbioru, kt�ry daje z�udzenie
istotnego przeznaczenia..."15.
Je�li modlitwa zna niewiele ostrych form, je�li przyj-
muje dyskretny ton ugrzecznionych pr�b, to nie �ud�my
si�, �e to �wi�to�� Boga nas uspokaja, to tylko my nie
13 Por. Ps 69, 3.
14 Cytat za: Ksi�ga starc�w, t�um. s. Ma�gorzata Borkowska, Znak,
Krak�w 1983, s. 314.
15 Georges Bernanos, Pami�tnik wiejskiego proboszcza, prze�.
W. Rogowicz, PAX, Warszawa 1991, s. 88.
36
znamy naprawd� ani g��bi ludzkiej n�dzy, ani g��bi serca
Boga. Je�li zeszliby�my wystarczaj�co g��boko, odkryli-
by�my, �e nie potrafimy by� stworzeniem. Rozpoznanie
tego dystansu ju� jest pokorn� modlitw�: modlitw� zale�-
nego jestestwa, kt�re pragnie przekaza� siebie Innemu
i wo�a, aby bardziej by�. Samo s�owo modlitwa (fr. pri�re)
doskonale to wszystko wyra�a, gdy� �aci�skie precor
znaczy pokornie prosi�.
Nawet poza sfer� wiary spotykamy si� z pokornym
b�aganiem, z pro�b�, kt�ra �ywi nadziej�, �e b�dzie wy-
s�uchana. Ka�dy bez ustanku kieruje modlitw� pro�by do
siebie samego, do innych i do Boga, je�li w Niego wie-
rzy. Ale cz�owiek nie jest zdolny prosi� Boga, je�li nie
potrafi prosi� ludzi. Pomy�lmy o pro�bie, kt�r� kierujemy
do naszego dobrego przyjaciela. Aby zechcia� okaza�
nam swoje przywi�zanie i przyja��, m�wimy do niego
spontanicznie: prosz� ci�. �eby to powiedzie�, trzeba
koniecznie mie� �wiadomo��, �e jeste�my biedni i �e bez
tej przyja�ni nie mo�emy �y�.
Ci, kt�rzy znaj� prawdziwe misterium mi�o�ci, s�
jeszcze rzadko�ci� po�r�d nas, poniewa� niewielu ludzi
zgadza si� zej�� na ten poziom g��bi, gdzie odczuwa si�
nienasycony g��d i pragnienie nie do ugaszenia. Do-
�wiadczenie mi�o�ci na tym poziomie g��bi zdarza si�
rzadko, r�wnie rzadko jak geniusz. Garaudy twierdzi:
�Pary autentycznie ze sob� zwi�zane zdarzaj� si�
w ci�gu tysi�clecia r�wnie rzadko jak Szekspir czy
Beethoven"16. To samo mo�na w przybli�eniu powie-
16 Roger Garaudy, Parole d'homme, Ed. France-Loisirs 175, s. 14.
37
dzie� o ludziach modlitwy. Jest ich bardzo... bardzo
niewielu. �w. Izaak Syryjczyk s�dzi�, �e pojawia si� jeden
w ca�ym pokoleniu.
Powr��my na moment do modlitwy, kt�r� kierujemy
do nas samych. Zrozumia�em j� jeszcze lepiej, czytaj�c
Romain Rollanda. Jego bohater, Jan Krzysztof, po
wyczerpaniu wszystkich �rodk�w poszukiwania w sobie
sposobu rozumienia muzyki nie znalaz� zadowolenia.
Odczu� jednak pragnienie p�j�cia dalej, pragnienie
modlitwy. Ale jak m�g�by si� modli�? - pyta Romain
Rolland, przecie� nie wierzy� w Boga. Powinien by�
jednak modli� si�, powinien by� modli� si� do siebie.
Modli� si� do siebie to zatem wstawia� si� do siebie za
siebie, w duchu wnikni�cia a� do �r�de� swojego jeste-
stwa. Tak wi�c modlitwa do siebie jest pragnieniem
siebie. Wielko�ci� cz�owieka jest zdolno�� stawiania
pyta� i zdolno�� modlenia si�. Stawianie pyta� jest
czynno�ci� intelektualn�, modlitwa za� duchow�.
Modlenie si� do siebie jest zawsze pragnieniem do-
tarcia do �r�d�a swojego bytu, to jest do trzonu w�asnej
wolno�ci. Kirkegaard nie waha� si� przyj��, �e celem
modlitwy nie jest naginanie zamiar�w Boga, ale coraz
g��bsze dr��enie ludzkiego serca, aby otworzy� je na to,
co B�g chce mu ofiarowa�. Izajasz m�wi, �e B�g ka�de-
go rana pobudza jego ucho do s�uchania17. Modlitwa,
podobnie jak mi�o��, jest przebudzeniem, otwarciem na
zaproszenie i na dar.
' Por. Iz 50, 4.
38
Jak przekazuje Ewangelia, �lepi i s�abi nie bali si�
krzycze� w obecno�ci Jezusa, poniewa� znali oni g��bi�
swojego cierpienia i za wszelk� cen� chcieli zwr�ci� na
siebie Jego uwag�. Nie mogli wi�cej liczy� na nikogo
innego, jak tylko na Jezusa. W ten sam spos�b nale�a�o-
by r�wnie� modli� si� psalmami. W trakcie takiej modli-
twy nie mo�na ograniczy� si� do spokojnego powtarzania
wezwa� i przyrzecze�. Trzeba wej�� na g��bi� i wyrzuci�
z siebie krzyk podobny do przera�enia ton�cego w obli-
czu mocy z�a pogr��aj�cego �wiat, wyrzuci� krzyk
smutku nieszcz�liwych wzywaj�cych pomocy, krzyk b�lu
wobec spustosze� dokonanych przez grzech w nas
i wok� nas. Tego rodzaju krzyk modlitwy nie chybia
nigdy celu, podobnie jak strza�a, przeszywa serce Boga
i wyzwala mi�osierdzie:
Dosy� napatrzy�em si� na udr�k� ludu mego w Egip-
cie i nas�ucha�em si� narzeka� jego na ciemi�zc�w
(...). Zst�pi�em, aby go wyrwa�... (Wj 3, 7-8).
O ile ten krzyk nie wydobywa si� z naszego serca,
nasza modlitwa jest tylko pobo�nym zaj�ciem. Nie powin-
ni�my zatem dziwi� si�, �e B�g nie bierze jej powa�nie.
Modlitwa taka pozostaje na powierzchni nas samych.
Aby przybli�y� ten krzyk, Pawe� b�dzie m�wi� o j�kach,
my�l�c tutaj o krzyku nowo narodzonego lub umieraj�ce-
go, kt�remu lekko wymyka si� skarga jak ostatnie wez-
wanie pomocy. Mistyk muzu�ma�ski stwierdza, �e pierw-
szy i ostatni krzyk cz�owieka jest imieniem Boga.
39
2 - NIE DOCIERAMY NIGDY WYSTARCZAJ�CO DO SAMEJ
ISTOTY
Prawdziwa modlitwa wyp�ywa z g��bi serca, ale
uwaga, ta g��bia nie jest tylko tajemnicz� i blisk� nasze-
mu wewn�trznemu ja przestrzeni�, sfer�, gdzie jeszcze
czujemy si� u siebie. Bez w�tpienia trzeba doj�� do
samego dna cienistej doliny, aby dostrzec nik�y blask
gwiazdy �wiec�cej w otch�ani, a jednak jest jeszcze co�
poza cierpieniem. Na skutek zag��biania si� w cierpienie
pojawia si� moment, w kt�rym gwa�townie nasila si� b�l
i wyzwala si� rado��. Nie widz� obrazu, kt�ry lepiej
wyja�nia�by to zjawisko ni� ikona w�odzimierska, przed-
stawiaj�ca delikatn� Dziewic�. Maryja na nas patrzy,
a mo�na przeczu�, �e w g��bi jej serca wsp�istniej�
obok siebie otch�a� smutku i otch�a� rado�ci. To odbija
si� na jej twarzy delikatn� surowo�ci� i promienno�ci�.
Wydaje si�, �e obraz fal, wyst�puj�cy w psalmach,
mo�e nas dosi�gn��, podobnie jak ka�dy inny symbol
tego, co jest poza g��bi� psychiki cz�owieka. G��bia ta
jest dla nas obca i wroga, gdy� stawia nas przed budz�-
cym strach przeciwnikiem. Chodzi tutaj o obraz morza
poch�aniaj�cego swoje ofiary, obraz otch�ani nie tyle
otwartej przed nami, co ju� zamkni�tej nad nami. Cz�o-
wiek ma wra�enie, �e tonie i pogr��a si� w otch�ani. Nie
ma ju� nic, o co m�g�by si� zaczepi�, niczego sta�ego
w swoim �yciu. �wiat wydaje si� jedynie z�owrog� i prze-
ra�aj�c� moc�. Wszelka jasno�� za�miewa si�, a wszel-
ka przyja�� zanika.
Jest to straszliwa pr�ba, ale jednak konieczna i zba-
wienna dla tego, kto chce da� si� odnale�� Bogu. Tutaj
40
r�wnie� zgodzimy si� z wnioskiem z poprzedniego para-
grafu: Boga si� nie zdobywa, ale pozwala mu si� nas
znale��. Najlepszym sposobem naszego przyj�cia Boga
jest ca�kowite oddanie si� Mu. Na pocz�tku �ycia ducho-
wego pragniemy przede wszystkim kocha� Boga. Na me-
cie rozumiemy, �e wystarczy pozwoli� Bogu kocha� nas.
Nie b�dziemy ju� wi�cej u steru naszej �odzi, ale
odkryjemy, �e tak naprawd� jest tylko jeden przewodnik
- Duch �wi�ty, �e trzeba mu pozostawi� zarz�d i przeka-
za� dow�dztwo. Mo�emy stawia� sobie pytania: czym
b�dzie �ycie, w kt�rym staniemy si� ca�kowicie pos�uszni
Duchowi �wi�temu? Jest to o wiele g��bsze ni� pod��a-
nie w kierunku Boga, jest to w��czenie swojej woli
w Jego wol�, jednym s�owem to jest to, co ludzie udu-
chowieni nazywaj� porzuceniem siebie.
Nie przypuszczamy nawet, do jakiego stopnia jeste�-
my pyszni i jak bardzo chcemy sami toczy� b�j o w�asn�
�wi�to��. Trzeba wybiera�: powierzy� si� jedynie Bogu
czy te� zamkn�� si� w sobie, swoich sprawach, swoich
przymiotach, swoim otoczeniu. Chcemy zawdzi�cza�
sobie samym wzrost w mi�o�ci. W tym punkcie B�g nie
mo�e i�� na kompromis. Odczuwamy to doskonale
w Ewangelii, gdzie Chrystus sprzeciwia si� gwa�townie
faryzeuszom, poniewa� ci nie chcieli mu zaufa�. �cieraj�
si� tutaj dwie �religie". Jedynie grzesznicy, kt�rym pozo-
staje wy��czne oczekiwanie mi�osierdzia Bo�ego - albo
dzieci - mog� wej�� do Kr�lestwa.
Krok po kroku B�g u�wiadamia nam, �e trwamy zam-
kni�ci w otch�ani. A obraz fal, kt�re si�gaj� nam po szyj�
i gro�� zatopieniem, jest znakiem ca�kowitej n�dzy,
czarnej rozpaczy, poniewa� grzech po prostu pogr��y�
41
ludzko��. Nie lubimy zbyt wiele nad tym rozmy�la�.
Jednak na �wiecie i wok� nas s� ludzie nieszcz�liwi
zdruzgotani przez n�dz�, bez nadziei wydostania si�
z niej. Przede wszystkim w nas tkwi biedak, kt�ry r�w-
nie� tego nie potrafi i kt�ry wo�a do Boga. Jest to nast�p-
stwo grzechu. Jest to r�wnie� obraz tego, co grzech
uczyni� z ludzko�ci. B�g prowadzi� nas coraz dalej,
w miar� rozwoju naszej historii, w do�wiadczaniu tej
otch�ani, gdzie pycha i grzech zamkn�y nas. Psalmy
z naciskiem, kt�ry cz�sto staje si� dla nas nudny, przed-
k�adaj� nam z�owrogie i okrutne obrazy. Oby�my potrafili
patrze� na nie i przyjmowa� je, gdy� odbijaj� one nasz�
osobist� sytuacj�.
3 - NA GRANICY �WIADOMEJ WIARY...
W psalmach mamy do czynienia z obrazem g��bin
morskich, ale r�wnie dobrze mo�na by odwo�a� si� do
niewoli babilo�skiej lub pustyni. Istotne, i� do�wiadczamy
tego, �e od tej chwili jedynie B�g jest nasz� opok�18, �e
nic nie daje opieranie si� na przymierzach z obcymi na-
rodami19 i zawodny jest ko�, kiedy trzeba ratunku20.
Wchodzimy zatem na pustyni�, docieramy do granic oso-
bistej wiary, do granic nas samych, tam gdzie poruszenia
duchowe zaczynaj� wprowadza� nas w zamieszanie. Oto
18 Por. Ps 62, 3 - przyp. t�um.
19 Por. Ps 83, 6 - przyp. t�um.
20 Por. Ps 33,17 - przyp. t�um.
42
dlaczego osoba, kt�ra wchodzi na te g��biny, powinna
m�c i�� z ufno�ci� a� do granic swojej �wiadomej wiary,
pod��a� za Bogiem, kt�ry prowadzi j� poza dotychczaso-
we do�wiadczenie, od niewiary do g��bokiego zawie-
rzenia.
Jest to przede wszystkim pr�ba wiary, w trakcie kt�rej
nasze ludzkie podp�rki krusz� si� jedna po drugiej, ale
za ka�dym razem, gdy B�g zwalnia cumy, pomna�a jed-
nocze�nie nasze zaufanie, aby�my mogli stawi� czo�a
sztormowi. Jedyn� rzecz�, jakiej B�g od nas oczekuje,
nie jest heroizm, ale gor�ce pragnienie Jego samego
wyra�one w modlitwie. To pragnienie i d��enie stanowi�
inicjatyw� Boga, pierwsze zaproszenie do wej�cia
w nowe �ycie.
To w�a�nie modlitwa pragnienia podtrzymuje nas, gdy
do�wiadczamy naszych ogranicze� w umieraniu i zmar-
twychwstawaniu. Trzeba zatem, aby�my potrafili zbada�
te regiony ciemno�ci i �y� na granicy nas samych, tam
gdzie B�g stale nas przywo�uje do siebie, gdzie ci�gle
nawracamy si�. Granica ta jest r�wnie� punktem stycz-
nym z rzeczywisto�ci�, w kt�rej z�y duch kusi do wypa-
czenia dzie� Boga. W psalmach walk� ze z�ym duchem
symbolizuj� liczni wrogowie lub gro�ne zwierz�ta czyha-
j�ce na �ycie cz�owieka. W �wiczeniach duchownych
�wi�ty Ignacy Loyola stwierdza, �e w rzeczywisto�ci tej
nieprzyjaciel chce zwyci�y� i zebra� �uff\
21 Przek�ad za: Ignacy Loyola, �wiczenia duchowne, przek�ad
J. O��g SJ, WAM, Krak�w 1996, s. 139.
43
W autobiografii �w. Ignacego spotykamy wydarzenie,
kt�re mo�e pom�c nam zrozumie� walk� na granicy
�wiadomej wiary. Nie chodzi tu wcale o pierwsze dni
nawr�cenia, ale o sprawiaj�cy ogromne cierpienie kryzys
zwi�zany ze skrupu�ami. Pogr��ony w ciemno�ciach,
jak�e powinien by� zareagowa�? Bardzo prosto, zacz��
pokornie modli� si�. Trzeba jednak zauwa�y�, �e jego
modlitwa w rzeczywisto�ci by�a krzykiem rozpaczy skie-
rowanym do Boga z samego dna cierpienia. A oto inny
przyk�ad takiej modlitwy: opanowany pokusami przeciwko
czysto�ci, Ignacy rzuca si� na kolana i prosi Boga o oca-
lenie. W czasie modlitwy ukazuje mu si� Matka Bo�a
i Ignacy na ca�e �ycie zostaje wyzwolony od tego rodzaju
pokus. Powr��my jednak do pierwszego wydarzenia
i przygl�dnijmy si�, jak zachowuje si� �w. Ignacy.
Oddajemy g�os jego sekretarzowi, Luisowi Gonzalvesowi
de Camara:
23. W owym czasie mieszka� wzmiankowany Piel-
grzym [Ig