Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12847 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Tęsknota silnej kobiety za silnym mężczyzną
Tęsknota silnej
Maja S t o r c h
kobiety za silnym mężczyzną
Przełożył Robert Heszka
Tytuł oryginału niemieckiego
DIE SEHNSUCHT DER STARKEN FRAU
NACH DEM STARKEN MANN
Onginal German language edition
Copyright © 2000 by Patmos Yerlag GmbH & Co. KG
Walter Yerlag, Dusseldorf und Zurich
Ali rights reserved
Copyright © 2002 for the Polish edition by Wydawnictwo Szafa Copyright © 2002 for the Polish translation by Robert Reszke
Projekt okładki Grażyna Lange
Zdjęcie na okładce Grzeszykowska i Smaga
Zdjęcie autorki Franzis von Stechow
Łamanie Katarzyna Makaruk
WYDAWNICTWO SZAFA
02-776 Warszawa
ul. Miklaszewskiego 13/17
tel. (22) 4460959, (22) 7893842
[email protected]
www.wydawnictwo-szafa.pl
ISBN 83-88141-03-4
Spis treści
Czy jesteś silną kobietą? .............7
Kilka uwag.................. 14
Psyche ludzka jest dwupłciowa.......... 16
Cień zawsze stoi za sterem........... 28
Tajemna przewodniczka............ 35
Bajka o dziewczynce bez rąk ........... 42
Rozwój wewnętrznej słabej dziewczynki
w wewnętrzną silną kobietę........... 49
Tajemny przewodnik.............. 102
Tęsknota silnej kobiety za silnym mężczyzną .... 126
Kilka myśli o przyszłości kobiet i mężczyzn . ... 149
Przypisy................... 154
Czy jesteś silną kobietą?
JlVJLadonna jest kobietą pełną sprzeczności. I to w zasadzie stanowi główny wątek jej niezwykłych dokonań. Madonna odsłania problemy i niepokoje, jakich doświadczają ambitne kobiety w naszych czasach. Podobnie jak wielka Barbra Streisand, której niezależna osobowość wywarła ogromny wpływ na młode Amerykanki w latach 60., Madonna uosabia romantyczny dylemat silnej kobiety, która szuka mężczyzny, ale nie jest pewna, czy pragnie tyrana, czy niewolnika. Jest niebezpieczna jak tygrysica w rui - musi się poddać, ale gotowa jest zabić tego, kto ją zdobył1."
Ten cytat z książki Camilłe Paglii trafnie oddaje sytuacje współczesnej kobiety. "W swych wideoklipach Madonna raz odgrywa rolę ofiary zniewolonej przez muskularnych mężczyzn, innym razem ubrana w czarną skórę występuje jako władczyni pomiatająca stadem supersamców. Jak to możliwe, że jedna i ta sama osoba, pragnąc wyrazić samą siebie, wybiera tak skrajnie różne obrazy? Niepojęte, prawda? A jednak w tym przesłaniu Madonny musi kryć się jakaś myśl, w przeciwnym razie nie sposób byłoby wyjaśnić światowego sukcesu, jaki stał się jej udziałem.
Okazanie słabości rodzi potrzebę odwetu. Tygrysica szuka kogoś, kto ją zniewoli, ale nie toleruje nikogo, kto jest od niej silniejszy. Mężczyzna, który stanie z nią do walki,
mężczyzna, który rzuci jej wyzwanie, ryzykuje własnym życiem.
Jeśli zajrzałaś do tej książki, to znaczy, że prawdopodobnie zaciekawił cię jej tytuł. Mówi on o silnej kobiecie i jej tęsknocie za silnym mężczyzną. Czy znasz to uczucie? Czy czasami tęsknisz za mężczyzną, którego nie zwiedzie twoja pewność siebie, który potraktuje cię po prostu jak kobietę, zaopiekuje się tobą i poprowadzi cię przez życie? Czy jednocześnie odczuwasz niechęć do siebie, gdy ta tęsknota da o sobie znać? Jeśli tak, to znaczy, że trafiłaś pod dobry adres. Witaj w klubie!
Tę książkę napisałam właściwie dla siebie, dla moich przyjaciółek i pacjentek, które zwróciły mi uwagę na ten wewnętrzny konflikt. Napisałam ją dla wszystkich współczesnych kobiet, które przeżywają romantyczny dylemat silnej kobiety i nie wiedzą, jak go rozwiązać.
Kim jest silna kobieta? Jest to kobieta wyzwolona. Nie chodzi mi jednak o stereotypowe wyobrażenie „walczącej feministki", owego żywiącego się męską krwią potwora
0 wąskich, zaciśniętych wargach, który wyrzucił ze swojego życia wszystko, co wiąże się z seksualnością. Nie mam na myśli sawantki, bardziej męskiej niż wszyscy mężczyźni razem wzięci. Nie chodzi mi również o tę surową, ubraną w szary kostium kobietę z włosami gładko upiętymi w kok, która mieszka samotnie z kolekcją kaktusów na parapecie.
Mam na myśli kobiety atrakcyjne, prowadzące aktywne życie seksualne. Kobiety, które nauczyły się wierzyć we własne siły i które nie czekają na to, że pewnego dnia pojawi się mężczyzna, by je chronić. Kobiety, które mają własny krąg przyjaciół, lubią się śmiać, kochają własne ciała i kochają ciała mężczyzn. Kobiety, które są ciekawe tego, co życie ma im do zaoferowania, potrafią bronić własnych poglądów
1 wiedzą, co zrobić, by osiągnąć cel. Mam na myśli kobiety, które zarabiają na siebie, mają bogatą osobowość i wyciskają
osobiste piętno na własnym życiu. To właśnie one są wyzwolone w najlepszym rozumieniu tego słowa. Potrafią korzystać ze zdobyczy ruchu feministycznego i żyją życiem ciekawszym niż ich matki i babki. Kochają mężczyzn i mężczyźni odgrywają ważną rolę w ich biografiach.
Jeśli rozpoznajesz siebie w tym opisie, to znaczy, że jesteś typem kobiety określanej przeze mnie mianem „silnej". Zapewne stanęłaś już wobec romantycznego dylematu silnej kobiety, o którym będę mówić w tej książce. Walczyłaś jak tygrysica i dorobiłaś się niejednej blizny. Po świecie chodzi iluś tam mężczyzn, którzy liżą rany odniesione w potyczkach z tobą. Są to mężczyźni naznaczeni przez tygrysicę. Raniłaś ich, ale i oni ranili ciebie. Ponieważ silna kobieta jest również kobietą inteligentną, zdajesz sobie sprawę z tego, że za każdym razem podejmujesz tę samą grę. Chciałabyś z tym skończyć, ale nie wiesz, jak to zrobić.
Silne kobiety pragną czegoś więcej niż walki. Silne kobiety noszą w swych sercach ukrytą tęsknotę: nasłuchują delikatnej melodii miłości. Jest to zew tak czuły, że aż kiczowaty. Silne kobiety w głębi duszy pielęgnują obrazy tkliwych pieszczot i zwiewnych welonów, delikatnych jak pajęczyna. Łagodnie poddają się muśnięciom płatków, na których poranna rosa rozsypuje skrzące się krople. Ich ciała tęsknią za oddaniem się, za stopieniem w jedno, za głębokim zjednoczeniem kobiety i mężczyzny. Silne kobiety obdarzone są zdolnością do prawdziwej, nieegoistycznej miłości. A ponieważ są tygrysica-mi, za mężczyzną, którego kochają, rzuciłyby się w ogień, potrafiłyby bronić swojej miłość przed całym światem.
Ta głęboko skrywana tęsknota jest jednak dla nich irytująca. Zdolność do miłości nie przyniosła im w życiu wiele pożytku. Przeciwnie, większość z nich została zraniona właśnie z tego powodu. Dlatego silne kobiety nie wiedzą, czy jest to właściwie ich siła, czy słabość. Jeśli chodzi o ten aspekt własnej natury, zajmują postawę pełną nieufności.
Mimo to nadal kochają mężczyzn. Kochają ich głębokie głosy, silne ciała i mocny zapach. Kochają owłosione torsy i szorstkie policzki. Miedzy udami noszą pożądanie penisa, którego chciałyby objąć i wchłonąć. Pragną opatrywać rany swych bohaterów, być dla nich domem i bezpieczną przystanią. Im silniejsza kobieta, tym bardziej nieskończona jest miłość, jaką może obdarzyć mężczyznę. Ale biada temu, który wzbudzi w niej to uczucie! Mężczyzna ten poskromi bowiem tygrysicę, a tygrysica musi zabić swego pana.
Tania, właścicielka doskonale prosperującego salonu fryzjerskiego, ma dwadzieścia osiem lat i marzy o stałym związku z mężczyzną. Jest atrakcyjna i inteligentna. Zapytałam ją, na czym właściwie polega jej problem. „Od jakiegoś czasu mam faceta, młodszego ode mnie o dwa lata. Jest sympatyczny, ale strasznie działa mi na nerwy. Wiem, że to zabrzmi głupio, ale za każdym razem, kiedy przynosi mi kwiaty, najchętniej rzuciłabym mu je w twarz. Traktuję go okropnie, a on w kółko powtarza: rozumiem cię, kochanie. Doprowadza mnie to do białej gorączki". „No tak - odparłam. - Nie wygląda na to, żeby ten związek miał przed sobą jakąś przyszłość".
Tania wie, że jej partner jest sympatycznym facetem; jest świadoma tego, że traktuje go niesprawiedliwie. Nic jednak nie może na to poradzić. Martwi ją to, ponieważ naprawdę bardzo pragnie intymnego związku z mężczyzną. W tajemnicy przed wszystkimi podkochuje się w pewnym żonatym biznesmenie, który większość czasu spędza w podróżach służbowych, a na dodatek prawdopodobnie w każdym mieście ma inną kobietę. To o nim marzy Tania. Dzień powszedni dzieli z tym, który przynosi jej kwiaty i wszystko rozumie, ale mężczyzna, który przynosi jej kwiaty, nie może zawładnąć jej sercem.
Rozmawiam z moją najbliższą przyjaciółką o facetach. Oczywiście, silne kobiety rozmawiają nie tylko o mężczyz-
10
nach - chętnie mówią też o polityce, kulturze, ekologii i pokoju na świecie. Ale dzisiaj tematem są faceci. „Pomyśl, jak my ich traktujemy! - mówi moja przyjaciółka. - Zakochujemy się w samotnym wilku i kochamy go dlatego, że jest wiecznym włóczęgą, który nigdzie nie zagrzeje miejsca. Roztaczamy przed nim cały nasz wdzięk, uwodzimy go, na wszystkie sposoby próbujemy zatrzymać go przy sobie. Ale gdy tylko osiągniemy cel, gdy on ulega i wyznaje nam miłość, zaczynamy mieć go dość. Nie możemy znieść jego bliskości. Z dzikiego wilka zamienił się w pieska pokojowego, a pieski pokojowe nas nie interesują. Więc pozbywamy się go. Przecież to nie ma sensu!". „Masz rację - przyznałam. - To wszystko wygląda dość beznadziejnie. Marzymy o prawdziwym związku, robimy wszystko, żeby zdobyć faceta, a gdy nam się to uda, nie potrafimy go kochać. Jak z tego wybrnąć?".
Po tej rozmowie poczułam, że muszę znaleźć jakieś rozwiązanie. Opowiedziałam o problemie moich przyjaciółek i pacjentek innym psychoanalitykom. „Trafiłaś w sedno! - zawołał Michael, mężczyzna, który kocha tygrysicę i który w potyczkach z nimi odniósł niejedną ranę. - Doświadczyłem tego na własnej skórze. Byłem właśnie takim wolnym, niezależnym facetem. Aż pewnego dnia się zakochałem. Na początku próbowałem z tym walczyć, ale w końcu poddałem się. I wówczas ta kobieta po prostu przeszła po mnie jak walec! Potraktowała mnie jak przedmiot. Przekonałem się, że kobiety potrafią być niebezpieczne. Od tego czasu nawet gdy jestem bardzo zakochany, staram się być ostrożny. Wiem, że mam do czynienia z przeciwnikiem, więc zachowuję bezpieczny dystans. I odkąd przyjąłem taką strategię, moje kłopoty z kobietami się skończyły".
Karl ma pięćdziesiąt pięć lat i uwielbia kobiety. W latach siedemdziesiątych, gdy uniwersytety stały się głównymi kwaterami ruchu feministycznego, zaangażował się w walkę
11
o prawa kobiet. W owym czasie uchodził za „radykalnego feministę". Miał w życiu wiele związków, ale żaden z nich nie wytrzymał próby czasu. Dzisiaj Karl twierdzi, że tak naprawdę nie rozumie, o co chodzi kobietom. Porzucały go pomimo jego wielkich starań, by być mężczyzną w pełni „wyemancypowanym" z tradycyjnej patriarchalnej roli. Dwa lata temu zaprzyjaźnił się z Włochem w jego wieku, Giovannim. Giovanni ma szalone powodzenie u kobiet, pomimo że nie jest ani szczególnie przystojny, ani specjalnie bogaty. To od niego Karl, radykalny feminista, nauczył się, jak należy traktować partnerki. I wiecie, na czym polegał sekret Gio-vanniego? Karl długo się wahał, zanim postanowił mi to powiedzieć. „Wiesz dlaczego kobiety się za nim uganiają? -zagadnął pewnego razu. - On po prostu każe im czekać! To takie proste. Ja wydzwaniałem, wysyłałem liściki, a Giovanni po każdym spotkaniu znikał i przynajmniej przez cztery dni nie dawał znaku życia. Odkąd sam stosuję tę metodę, nie mam żadnych problemów z, wybacz mi to słowo, dupami". Zgodziłam się z Giovannim, choć wiele mnie to kosztowało. Zgrzytając zębami musiałam przyznać, że taktyka ta bywała skuteczna także w moim przypadku. Doskonale pamiętam te wszystkie godziny, które razem z przyjaciółką spędzałyśmy, siedząc obok telefonu w oczekiwaniu na dźwięk dzwonka (było to w czasach, gdy automatyczne sekretarki jeszcze nie istniały). W te dni, gdy któraś z nas czekała na telefon od swojego wilka-włóczęgi, nie ważyłyśmy się wyjść z domu nawet po gazetę, ponieważ wilk mógł zadzwonić właśnie w ciągu tych dwóch minut, gdy nie było nas na posterunku. Wilk rzecz jasna nie dzwonił - ani tego dnia, ani następnego, ani jeszcze następnego. A im rządzie] dzwonił, tym bardziej go kochałyśmy. Nigdy nie brałyśmy pod uwagę jako partnera miłego chłopca z sąsiedztwa, który zawsze był w pobliżu, gdy go potrzebowałyśmy, przed którym mogłyśmy otworzyć serce i który ocierał nam łzy
12
wylane z powodu wilka. Przeklinałyśmy wilka, ale nie potrafiłyśmy się od niego uwolnić. Nienawidziłyśmy go, lecz gdy pojawiał się w progu, oczywiście bez zapowiedzi, natychmiast lądowałyśmy z nim w łóżku i przeżywałyśmy nasze najwspanialsze orgazmy. Gdy miły chłopiec z sąsiedztwa nieśmiało kładł nam w kinie dłoń na kolanie, łagodnie się uśmiechałyśmy i grzecznie, lecz zdecydowanie przesuwałyśmy mu rękę z powrotem na jego własne kolano.
Przez wiele lat zastanawiałam się nad zawikłaną sytuacją silnej kobiety. Przegadałam na ten temat z przyjaciółkami niejedną noc. Towarzyszyłam wielu pacjentkom i pacjentom w poszukiwaniu sposobu na przerwanie tej gry między kobietą i mężczyzną, gry, która obu stronom przysparza tak wiele bólu. Książka ta zawiera całą moją wiedzę na ten temat. Cóż, sprawa jest raczej złożona. Gdyby była prosta, silne kobiety poradziłyby sobie same - są przecież inteligentne. Problem w tym, że na romantyczny dylemat silnej kobiety składa się wiele czynników, występujących w najbardziej beznadziejnych kombinacjach.
Aby go rozwikłać, przyda nam się nieco wiedzy psychologicznej. W następnych rozdziałach zapoznam was z psychologią analityczną Carla Gustava Junga. Posługując się teorią Junga, będę mogła wyjaśnić, dlaczego w dzisiejszych czasach doszedł do głosu romantyczny dylemat silnej kobiety, a także pokazać wam, jak wycofać się z tej gry, w którą już od dawna nie chcecie grać.
Kilka uwag
książka ta została skierowana do druku, poprosiłam kilka osób o przeczytanie jej i przekazanie mi swoich opinii. Chciałam się dowiedzieć, pod jakim względem mogłabym ulepszyć tekst. Informacje, jakie otrzymywałam od tych pierwszych czytelników, skłoniły mnie do pewnych refleksji.
Refleksja I
Książkę tę pierwotnie pisałam właściwie dla kobiet, ale gdy zaczęłam szukać osób, które zechciałyby przeczytać maszynopis, ku własnemu zdumieniu przekonałam się, że problematyką silnej kobiety interesują się również mężczyźni. Ci, którzy zapoznali się z moim tekstem, twierdzili, że książka ta pomogła im lepiej zrozumieć kobiety, które kochają. Bardzo mnie to ucieszyło. W tym miejscu pragnę więc powitać także mężczyzn.
Refleksja II
Moim zdaniem teoria Carla Gustava Junga znakomicie nadaje się do tego, by wyjaśnić wewnątrzpsychiczną sytuację silnej kobiety w naszej epoce. Dlatego już na samym początku
14
muszę wprowadzić kilka podstawowych pojęć fachowych. Nawet jeśli powstanie wrażenie, że pojęcia te są nie do końca zrozumiałe, zachęcam do kontynuowania lektury. W kolejnych rozdziałach terminy te są wielokrotnie omawiane i wyjaśniane w różnych kontekstach. Czytelnik, który mimo wszystko będzie miał wrażenie niedosytu, w każdej chwili może powrócić do wcześniejszych fragmentów i przeczytać je powtórnie. Ufam, że lektura tej książki powinna sprawić przyjemność nawet tym, którzy nie przeczytają jej za jednym zamachem.
Teraz zaś, gdy już wiemy, w jakim kierunku zaprowadzą nas te rozważania, pozostaje mi tylko życzyć mym czytelnikom obojga płci miłej lektury.
Psyche ludzka jest dwupłciowa
Mężczyzna w kobiecie i kobieta w mężczyźnie
Carl Gustav Jung ogromne znaczenie przykładał do faktu, że gmach swej myśli wzniósł nie przy biurku, lecz z cegiełek doświadczenia. W trakcie swej praktyki poddał analizie setki osób i zauważył, że pewne zjawiska są wspólne wszystkim ludziom. Postanowił je więc uporządkować i nazwać. W ten sposób powstała rozległa struktura, która może czasem sprawiać wrażenie dość skomplikowanej. Nie powinniśmy czynić z tego zarzutu. Wszyscy wielcy pionierzy muszą przebijać się przez dżunglę nowych, nieznanych zjawisk; muszą wyrąbywać w niej przesiekę. Zadanie ich następców polega na tym, by z przesieki uczynić wygodną drogę. W niniejszej książce postaram się wytyczyć taki dukt, który zaprowadzi nas do celu, jakim jest wyjaśnienie romantycznego dylematu silnej kobiety. Moim zadaniem jest pokazanie czytelnikom, w jaki sposób mają się przebijać przez dżunglę własnych uczuć. Jeśli chcecie, idźcie ze mną. Zapewniam, że będzie to fascynująca przygoda.
Jednym z ważniejszych zagadnień opisanych przez Junga jest fenomen dwupłciowości duszy ludzkiej. Jung zauważył, że w marzeniach sennych kobiet często pojawiają się postacie mężczyzn, i na odwrót - w marzeniach sennych mężczyzn
16
pojawiają się postacie kobiet, charakteryzujące się szczególnymi cechami. Nie są to ludzie znani nam z codziennego doświadczenia, jak na przykład matka, ojciec czy przyjaciółka, którzy w sposób naturalny pojawiają się w naszych snach. Postacie, o które tu chodzi, są osobami, których nigdy na jawie nie spotkaliśmy, z samym zaś faktem ich występowania wiąże się jakaś fascynacja, jakiś sekret. Postacie te oddziaływają niczym siła, spod której wpływu trudno się śniącemu uwolnić.
Jung stwierdził, że te tajemnicze przeciwnopłciowe postacie ucieleśniają pewne treści psychiczne i że każda z nich stanowi ważne uzupełnienie wobec ról pełnionych przez osobę śniącą w realnym życiu, adekwatnych do jej płci biologicznej, epoki i środowiska kulturowego.
Patrząc na sprawę z perspektywy biologicznej, płeć człowieka jest określona w sposób jednoznaczny (z wyjątkiem sytuacji specyficznych). Nie dotyczy to jednak psyche ludzkiej, która zawiera także przeciwny płci biologicznej komponent. Dla rozwoju osobowości jest bardzo ważne, by przyjąć fakt ten do wiadomości i zintegrować ów „obcy" naszej płci element z codziennym życiem. Dokładnie tak samo jak w psyche kobiety znajdują się komponenty męskie, również psyche męska zawiera kobiece części składowe. Męski element duszy kobiecej określił Jung mianem „animu-sa", żeński element duszy męskiej określił mianem „animy".
To, co wspólne wszystkim ludziom: archetypy
Jung, który początkowo prowadził swe obserwacje na pacjentach pochodzących ze Szwajcarii, w późniejszych latach swego życia wiele podróżował i stwierdził, że owe wewnętrzne obrazy mężczyzny i kobiety można spotkać wszędzie, w każdym zakątku ziemi. Postanowił określić więc powszechnie występujące obrazy mianem „archetypów". Ter-
17
min ten stosował do określenia strukturalnych elementów psyche człowieka, wspólnych całej ludzkości.
Podobne zjawisko występuje w świecie zwierzęcym, w tym przypadku zwykliśmy jednak mówić o „instynktach". W instynkcie genetycznie zakodowane są pewne formy zachowania, na przykład opieka nad miotem, rytuały godowe, reakcje typowe w sytuacjach zagrożenia czy walki. Również ludzie przekazują wiedze zbiorową drogą genetyczną, ale w przeciwieństwie do zwierząt obdarzeni są świadomością, czyli są w stanie myśleć, zastanawiać się nad sobą i nad otaczającym ich światem. Z tego względu owo popędo-we zachowanie przejawia się u ludzi nie tylko w formie prostych sekwencji czynów, jak ma to miejsce u zwierząt, ale również przybiera postać wyobrażeń, marzeń sennych, mitów, bajek i dzieł sztuki.
W przeciwieństwie do zwierzęcia, które musi słuchać głosu popędu — nie ma wyboru — ludzie, dzięki darowi świadomości, mogą uczynić owe obrazy, w których przejawiają się odziedziczone struktury, przedmiotem refleksji. Teoretycznie człowiek może podjąć swobodną decyzje, czy dokona danego czynu, czy też go zaniecha.
Wiele kobiet doświadcza pragnienia, by zajść w ciążę. Gdy pragnienie to z wielkim impetem właściwym mocy biologicznej pojawi się na poziomie popędów, opisywane jest jako tęsknota za zapłodnieniem, za macierzyństwem, za karmieniem piersią. Kiedy jednak pragnienie to wynurzy się ze sfery popędów, kobiety są w stanie świadomie zastanawiać się nad swoją sytuacją: czy jest to właściwy czas, czy to właśnie ten mężczyzna, czy warunki są sprzyjające? Czy należy ulec popędowemu impulsowi, czy raczej jeszcze poczekać? Ponieważ kobieta potrafi zachować się refleksyjnie w stosunku do odziedziczonego popędu seksualnego, dysponuje swobodą działania i ma szansę lepiej przystosować swe życie do własnych potrzeb niż kot czy żółw.
18
Robert Robertson ujął to w taki oto sposób:
Jung postanowił używać terminu archetyp zamiast pojęcia popędu, pragnął bowiem zwrócić uwagę na to, że odziedziczony wzór działania może się przejawiać albo jako zachowanie sterowane popędem, albo jako obraz. Im mniej skomplikowane jest indywiduum, tym ważniejszy jest popęd; im bardziej złożony osobnik, tym ważniejsze jest przekształcenie wzoru zachowania w obraz, który następnie poddaje się opracowaniu przez świadomość2.
Ale najciekawszym odkryciem Junga jest to, że archetypy są wspólne ludziom na całym świecie. Dzielimy je z członkami wszystkich kultur, we wszystkich zakątkach kuli ziemskiej. Helmut Barz tak pisze na ten temat:
Archetypy to niezależne od przestrzeni i czasu strukturalne elementy wspólnej całemu rodzajowi ludzkiemu nieświadomości, których działanie polega na tym, by w pewnych sytuacjach życiowych wywoływać zawsze podobne kombinacje obrazów symbolicznych, a tym samym odpowiadające im uczucia3.
Tak jak popęd wywołuje u zwierząt określony wzór zachowań, również pojawienie się archetypu budzi w człowieku określone uczucia i specyficzną gotowość do działania. W języku fachowym owo pojawienie się archetypu z wszystkimi właściwymi mu zjawiskami towarzyszącymi określamy mianem „ukonstelowania się archetypu". W trakcie procesu rozwoju osobowości ludzie powinni nauczyć się rozpoznawać moment, w którym do tego dochodzi. Powinni też nauczyć się obchodzić z emocjami i potrzebą działania, jakie przynosi ze sobą ów proces.
19
Doniosłym archetypem, który może wywrzeć znaczący wpływ na nasze życie, jest dany w dyspozycji psychicznej każdego człowieka przeciwnopłciowy komponent: wewnętrzny mężczyzna w psyche każdej kobiety, wewnętrzna kobieta w psyche każdego mężczyzny.
Archetyp kobiecości, archetyp męskości
Skojarzenia, jakie ludziom na całym świecie nasuwają się w związku z „kobiecością" i „męskością", są w znacznej mierze do siebie podobne. Ponieważ dalej będziemy bliżej zajmowali się obrazami obu pici, byłoby dobrze na samym początku zestawić cechy, jakie powszechnie kojarzą się z tymi archetypami. Powołam się tu na cytat z pracy Helmuta Barza, czytelnik zaś, zapoznając się z opisem archetypu kobiecości i męskości, powinien zwrócić uwagę na to, które z owych cech wydają mu się bardziej znajome. A więc, które z podanych tu cech zdołał urzeczywistnić w swym życiu, które zaś są mu obce? Które wydają mu się godne pożądania, które zaś odpychające? W ten sposób otrzymamy pierwszą wskazówkę co do tego, jak wygląda nasz „pejzaż duchowy". Cechy, które nastręczą nam najwięcej problemów, będą tymi właśnie, którymi powinniśmy się koniecznie zająć w najbliższej przyszłości.
Do atrybutów zasady żeńskiej należą w naturze ziemia i noc. W wielu językach księżyc jest rodzaju żeńskiego. Także woda traktowana jest zwykle jako jakość natury żeńskiej. Dotyczy to przede wszystkim źródeł i wód stojących, w mniejszej mierze rzek, albowiem z zasadą żeńską kojarzy się spokój i powolna przemiana, podczas gdy szybkie zmiany pasują raczej do tego, co męskie. Dlatego zachodzące rytmicznie procesy naturalne kojarzone są z kobiecością, prze-
20
de wszystkim zaś to, co wiąże się ze zmianą pór roku, płodnością, wzrostem i żniwami. Kobiecość jest tym, co sprawia, że coś poczyna się i dzieje, jest tym, co umie czekać i przyjmować. W tym sensie jest zasadą bierności. Kobiecość jest miękka, podatna, ciepła i płynna, jak brzmienie tonacji molowej. Podobnie przedstawia się sprawa z uczuciami łączonymi z kobiecością - tonacja moll kojarzy się raczej z tęsknotą i melancholią. Mimo że wojownicza żądza ataku rzadko bywa wiązana z jakościami żeńskimi, pierwiastek kobiecy bywa również potężny i niebezpieczny. Występuje w postaci wiedźmy lub czarownicy, może wabić, czarować, wciągać w otchłań, wpędzać w obłęd. Podobnie przedstawia się sprawa z płodnością, która z jednej strony oznacza życie i wieczny powrót, z drugiej zaś śmierć i wieczny spokój.
Podczas gdy zasadzie żeńskiej odpowiadają ziemia i noc, zasadzie męskiej odpowiadają niebo i dzień. O ile z zasadą kobiecą kojarzona jest woda, z zasadą męską kojarzy się góra; zamiast nocnego księżyca pojawia się słońce dnia, miękkim i ciemnym jakościom molowym przeciwstawiają się w świecie męskości twardość i jasność tonacji durowych. Dynamikę zasady męskiej określa linearny, zaplanowany i zrealizowany rozwój, w przeciwieństwie do rytmu natury i wieczystego cyklu przemian. Zasada męska nie lubi obrazów - faworyzuje pojęcia; nie pożąda upojenia, lecz trzeźwości. W świecie męskości ekstaza to stan podejrzany, za nią kryje się bowiem obłęd. Zasada męska dąży do urzeczywistnienia ładu, dlatego różnicuje, planuje, jest aktywna i agresywna. Z drugiej strony, dążąc do przemiany i sublimacji pierwiastka ziemskiego, może stracić grunt pod nogami. Ponieważ męskość łaknie duchowości, grozi jej, że zamiast dać się unosić naturze, stale będzie się pięła wzwyż. Jednostronnie męskie pojęcie „wyższej duchowości" nie tylko musi liczyć się z niebezpieczeństwem zadania gwałtu naturze, lecz również z groźbą samounicestwienia, zniszczenia
21
własnej podstawy, czyli duchowości naturalnej. Jeśli jednostronnie męskiemu duchowi brakuje jego żeńskiego aspektu, może ulec degeneracji, stając się wyłącznie analitycznym narzędziem demonstrującym wprawdzie męską siłę, lecz czyniącym to za cenę utraty życia4.
Ten opis cech zasady żeńskiej i męskiej pokazuje nam, z iloma różnymi obrazami i symbolami mamy do czynienia, gdy zbliżamy się do świata archetypów. Archetypy są źródłem niewyczerpanego bogactwa obrazów, nie należy jednak mylić archetypu z obrazami, które tworzy. W rozdziale poświęconym powstaniu animusa podaję plastyczny opis tej różnicy.
Różnica pomiędzy treścią archetypu a jego wartościowaniem
Archetypy, którymi zajmujemy się w niniejszej książce, noszą w naszej kulturze miana „kobiecości' i „męskości", ale na przykład w tradycji chińskiej znane są jako yin i yang. Każda archaiczna kultura nazywała je po swojemu.
Zestaw cech, jakie wiążemy z pojęciami tego, co żeńskie, i tego, co męskie, to nic innego, jak tylko opis symbolicznych obrazów i treści uczuciowych, które regularnie i powszechnie wywoływane są przez te dwa archetypy. To, jakim mianem określamy archetypy, zależy wyłącznie od kontekstu, w jakim one występują5.
Kiedy w świadomości danej osoby pojawiają się obrazy archetypowe, najpierw obrazy te zostają nazwane. Po nazywaniu następuje zwykle proces, który z pewnością znacie z osobistego doświadczenia: prawdopodobnie niektóre ze wspomnianych tu jakości uznaliście za pozytywne, inne za
22
odpychające. Oznacza to, że podjęliście proces wartościowania.
Nazywanie i wartościowanie to działania podejmowane przez naszą świadomość w chwili, gdy postrzega, jakiego rodzaju archetyp został ukonstelowany. Pierwotnie procesy archetypowe nie miały jednak żadnego miana, a jako takie nie są one ani dobre, ani złe. Lwica rozdzierająca na strzępy swój łup robi to po prostu dlatego, że tak jej każe odziedziczony przez nią popęd. A zatem lwica ani nie określa tego, co czyni, mianem „polowania", ani nie zastanawia się nad tym, czy pozbawianie życia innego zwierzęcia i spożywanie jego mięsa jest słuszne. Również w człowieku może ukonstelować się archetyp łowcy, ale wówczas określamy nasze postępowanie mianem „polowania". Co więcej, możemy się zastanawiać, czy słuszne jest zabijanie słoni i wykorzystywanie kości słoniowej do wytwarzania bibelotów zdobiących nasze gabinety.
A zatem, jeśli w niniejszej książce mówię o „męskości" i „kobiecości", nie mam na myśli żadnego wartościowania. Używam tych terminów jedynie po to, a'by za ich pomocą określić pewne sposoby zachowania i przeżywania. Kiedy zajmujemy się archetypem męskości i kobiecości, powinniśmy wystrzegać się wszelkiej oceny. To, czy wolę tonację dur, czy moll, zależy jedynie od mojego nastroju, a nie od powszechnie uznanego sposobu wartościowania dur czy moll. Istnieją dwie tonacje, a ich istnienie jest uzasadnione jako narzędzie pracy kompozytorów.
Przez długi czas to, co męskie, było równoznaczne z tym, co lepsze - to właśnie ten fakt przyczynił się do powstania ruchów emancypacji kobiet. Moim zdaniem silne kobiety, które nie wiedzą, czy pragną mężczyzny niewolnika, czy tyrana, znajdują się w trudnej sytuacji dlatego, że ciągle jeszcze żyją w kręgu tradycyjnych waloryzacji „kobiecości" i „męskości". Te tradycyjne formy wartościowania zostały co
23
prawda oficjalnie zarzucone, ale w rzeczywistości wciąż mają duży wpływ na życie psyche ludzkiej.
Im głębiej w nieświadomości przebiegają procesy wartościowania, tym bardziej podstępne mogą wywierać skutki. Wydaje się wtedy, jakby naszym statkiem na oceanie życia kierowało nie nasze „ja", lecz jakiś tajemniczy sternik. Mimo że pozornie to my trzymamy stery, kurs naszego statku określa niezależna od nas siła, której nie jesteśmy w stanie kontrolować. Jedynie od czasu do czasu, zrezygnowani, stwierdzamy, że znowu mkniemy w kierunku nieznanej wyspy, do której wcale nie zamierzaliśmy przybić. W kolejnych rozdziałach tej książki spróbujemy dowiedzieć się, kim naprawdę jest ten ktoś, kto w przypadku silnej kobiety przejął stery jej działań. Postaramy się też poszukać metody współpracy z tą tajemniczą postacią. Współpracy, dzięki której uda nam się obrać kurs prowadzący do upragnionego celu.
Na razie mogę zdradzić tylko tyle: w przypadku kobiety owym tajemniczym sternikiem decydującym o jej relacjach z mężczyznami jest animus. To właśnie on kieruje jej działaniami, podczas gdy ona w ogóle nie zdaje sobie z tego sprawy. Dlatego musimy bardzo dokładnie przyjrzeć się tej postaci. Jednak aby w pełni zrozumieć romantyczny dylemat silnej kobiety, powinniśmy najpierw zapoznać się bliżej z modelem osobowości stworzonym przez psychologię analityczną.
Model osobowości w psychologii analitycznej
Psychologia głębi wychodzi z założenia, że psyche ludzka składa się z komponentów świadomych i nieświadomych. Oznacza to, że oprócz świadomości istnieje w człowieku jeszcze jedna instancja współokreślająca jego działania. (Przypomnijmy tu sobie to, co wcześniej mówiliśmy na temat owego tajemniczego sternika). Najbardziej niezwykłym zja-
24
wiskiem, jakie musiała wyjaśnić psychologia, były marzenia senne. W chwili gdy świadomość zostaje wyłączona, gdy człowiek zasypia, wynurzają się obrazy i całe historie, którym warto poświęcić uwagę.
Większości z nas przynajmniej raz w życiu śnił się sen, który głęboko zapadł nam w pamięć. Niektóre marzenia senne absorbują nas przez długi czas lub stale powracają. Psychologia głębi wychodzi z założenia, że powtarzające się motywy senne zawierają jakieś szczególnie ważne przesłanie skierowane do osoby śniącej. Wprawdzie niektóre szkoły psychologiczne reprezentują pogląd, że w przypadku motywów sennych chodzi zaledwie o nonsensowne skrawki wspomnień pochodzących z życia na jawie, z teraźniejszości lub przeszłości osoby śniącej. Jednak osobiste doświadczenia wielu ludzi przeczą temu. Nawet jeśli nasze marzenia senne wydają się nam dziwaczne i niezrozumiałe, często mamy poczucie, że w jakiś sposób sensownie korespondują z naszym życiem.
Zgodnie z tym poczuciem, ludzie wszystkich kultur już od dawna podejmowali próby odszyfrowania języka snów. W tym miejscu nasuwa się następujące pytanie: „No dobrze, ale skoro śniący śpi i nie jest świadomy, to kto w takim razie jest autorem snów?". Psychologia głębi odpowiada: „Autorem snów jest nieświadomość".
Innym zjawiskiem, które zainspirowało psychologię głębi do sformułowania hipotezy o nieświadomym komponencie psyche ludzkiej, są czynności pomyłkowe. Terminem tym określa je psychoanaliza Freudowska. Z pewnością każdy z nas przekonał się na własnej skórze, jak to działa. Na przykład wybieramy się na przyjęcie, na którym chcemy szczególnie dobrze wypaść. Zamierzamy zaprezentować się jako osoba dobrze zorganizowana, zrównoważona, kompetentna. I co się dzieje? Wchodzimy do salonu i na oczach wszystkich potykamy się o róg dywanu. A kto pomaga nam
25
wstać i pozbierać rozrzucone wokół drobiazgi z torebki? Oczywiście, osoba, na której nam najbardziej zależało. Albo inaczej: czy nie zdarzyło się wam spóźnić na ważne spotkanie, choć od rana wszystko było dokładnie zaplanowane? Czy nie wypsnęło wam się coś niestosownego w rozmowie z bardzo ważną osobistością? W związku z tymi zjawiskami psychologia głębi zadaje pytanie: „Jak to możliwe, że człowiek robi coś, czego za żadne skarby nie chciałby zrobić?". I udziela odpowiedzi: „Musi tkwić w człowieku coś, co skłania go do tego rodzaju działań - coś, co znajduje się poza zasięgiem jego świadomej kontroli". Instancja,
0 której mowa, znajduje się w nieświadomości, albowiem z pewnością nie zdajemy sobie sprawy z jej istnienia.
I jeszcze jeden przykład: budzicie się rano po kłótni z partnerem i z przerażeniem przypominacie sobie zdarzenia z poprzedniego wieczoru. Robi wam się strasznie głupio. Tyle porcelany poszło w drobny mak! Miną tygodnie, zanim wszystkie skorupy zostaną posklejane. „Co za diabeł mnie podkusił?" - zadajecie sobie pytanie. W tym obrazie człowieka działającego za diabelskim podszeptem mądrość ludowa wyraziła sytuację osoby atakowanej przez nieświadomość. A zatem człowiek nie doświadcza własnych działań jako efektu woli swego „ja" - ma wrażenie, że opętał go demon i że to on jest wszystkiemu winien.
Nawet psychologia sądowa uwzględnia tego rodzaju zjawiska, toteż kodeks karny rozróżnia zabójstwo w afekcie
1 zabójstwo popełnione z premedytacją. Notabene, utrata kontroli nad samym sobą najczęściej zdarza się wtedy, gdy chodzi o agresję lub seksualność, toteż nic dziwnego, że przypisuje się te sfery życia władzy diabłów i wiedźm.
Osoby, które doświadczyły takiego „opętania", mówią zwykle, że wybuchając wściekłością i rzucając śmiertelnie obraźliwe słowa, zachowywały jednocześnie zdolność świadomego obserwowania sytuacji. Tak jakby patrzyły na siebie
26
z boku i słyszały wewnętrzny głos, który mówi: „Na miłość boską, co ty wyprawiasz?".
Kiedy silna kobieta po raz nie wiadomo który traktuje swego partnera jakby był workiem śmieci, wówczas często zdarza się jej przeżyć coś podobnego: „Słyszę ton, jakim do niego mówię i zastanawiam się, czy nie zwariowałam. Dlaczego tak wrednie traktuję tego sympatycznego faceta, który przecież nie zrobił mi nic złego?". To właśnie na podstawie tego rodzaju doświadczeń psychologia głębi doszła do wniosku, że w psyche ludzkiej istnieją nieświadome instancje, które wywierają wpływ na postępowanie człowieka. Dla ludzi, którzy boleją nad tym, że muszą niejako z boku obserwować samych siebie, jak wyrządzają zło i plotą bzdury, psychologia głębi ma również propozycję wyjścia z tej niemiłej sytuacji: jeśli instancje działające w nieświadomości zostaną uświadomione, wówczas całe nasze postępowanie będzie podlegać świadomej woli, my zaś będziemy - by sięgnąć tu po sformułowanie Siegmunda Freuda - „panami we własnym domu".
Jeśli pragniemy uzyskać większą autonomię działania, jeśli pragniemy uniezależnić się od owych tajemniczych instancji, które mają wpływ na nasze postępowanie, powinniśmy spróbować określić, według jakich prawidłowości działa nieświadomość. Poza tym powinniśmy się dowiedzieć, jakie treści znajdują się w psyche nieświadomej. Czy można dokładniej określić te tajemne moce, które czasami tak efektywnie przejmują ster naszego życia?
W ostatnim rozdziale stwierdziliśmy, że potężną instancją w nieświadomości kobiecej jest animus. Drugą instancję, która ma poważny wpływ na zasadnicze aspekty życia człowieka, Carl Gustav Jung określił mianem „cienia". O cieniu powiemy więcej w następnym rozdziale.
Cień zawsze stoi za sterem
lYlianem „cienia" psychologia Jungowska określa wszystkie te cechy, które co prawda należą do osobowości danej osoby, ale nie są przez nią uświadamiane lub są uświadamiane w niedostatecznym stopniu. W cieniu, a zatem w nieświadomości, kryją się wszystkie te części osobowości, które w trakcie rozwoju danej osoby zostały wyparte lub od-szczepione, ponieważ nie były pożądane przez środowisko, w którym ów rozwój przebiegał. Człowiek wychowywany tak, by zawsze pilnie wywiązywał się ze swych zadań, w cieniu ukrywa nienawidzącego obowiązków leniucha. Adwokat, który jest zawsze nienagannie ubrany i bardzo się pilnuje, by wieść życie zgodne z narzuconymi przez społeczeństwo normami, w cieniu ukrywa włóczęgę zataczającego się po rynsztokach. Mądrość ludowa powiada, że w każdym strażaku kryje się podpalacz. Człowiek przestrzegający surowych norm moralnych, na poziomie świadomym potępiający swobodne zachowania seksualne, musi liczyć się z tym, że w jego cieniu kryje się nieokiełznany lubieżnik.
Mamy tu do czynienia z następującą regułą: im bardziej skrajne formy przybiera postawa świadoma, tym bardziej skrajnie zachowuje się cień reprezentujący stanowisko przeciwne. Mężczyzna, który zawsze pilnie przykładał się do pracy i był ostoją dla rodziny, pewnego dnia wychodzi po
28
papierosy i nie wraca do domu, oto bowiem zawładnął nim cień, pragnienie przeżycia jakiejś przygody. Potulna gospodyni domowa nagle opuszcza męża i dzieci, by zostać karaibską tancerką. Im bardziej usilnie dążymy do światła, tym bardziej gwałtowne formy przybiera nasza walka z ciemnością. W nieświadomości istnieje tendencja, która nie pozwala człowiekowi na jednostronność. W psychologii Jungowskiej mówi się tu o dążeniu do Całkowitości reprezentowanej przez psyche nieświadomą.
Zwykle ludzie boją się konfrontacji z cieniem, wydaje im się bowiem, że to istota odpychająca i zła, a przecież oni chcą być dobrzy! W tym miejscu raz jeszcze przypomnijmy, że wszelkiego rodzaju formy wartościowania pochodzą od ludzi, tymczasem większość treści, jakie niesie ze sobą cień, jako takie nie są ani dobre, ani złe - one po prostu istnieją i tyle. Jako złe zostały ocenione przez środowisko, w którym dana osoba się wychowywała. Oto przykład: pewna dziewczynka dorastała na wsi, a więc w otoczeniu, w którym do życia niezbędna jest pewna doza zmysłu praktycznego. Tymczasem dziewczynka ta miała marzycielskie usposobienie, obdarzona była wielkim talentem muzycznym i pochłaniała tony książek. Na wsi tego rodzaju ludzie nie cieszą się szacunkiem, liczy się bowiem tylko ten rodzaj pracy, który przynosi wymierną korzyść. Dziewczynka wcześnie dowiedziała się, że jej talent muzyczny to nic dobrego, wyparła więc wszystko, czym obdarowała ją natura. Jej brat, silny podros-tek lubiący pracę fizyczną, był pupilkiem rodziców.
Wyobraźmy sobie teraz, że rodzeństwo to wyrasta w całkiem innym środowisku. Mają identyczne predyspozycje psychiczne i fizyczne, ale urodzili się w rodzinie profesorskiej w wielkim mieście. W tym przypadku to dziewczynka otrzymałaby wsparcie i szacunek otoczenia, chłopiec zaś zostałby napiętnowany jako pozbawiony ambicji tuman. Widzimy więc, że ta sama osobowość, te same cechy charak-
29
teru w dwóch całkiem od siebie różnych środowiskach mogą mieć zupełnie inną wartość!
Również całe kultury mogą wykształcić w sobie postać cienia, choćby dlatego, że dominująca w nich religia każe tłumić pewne cechy charakteru, o ile zbiorowość ta pragnie uchodzić za „dobrą". W kulturach zdominowanych przez moralność chrześcijańską większość ludzi zepchnęła do sfery cienia swe potrzeby seksualne, ponieważ religia chrześcijańska jest pod tym względem raczej pruderyjna. W rezultacie wykształcił się tu model człowieka, który całymi latami pilnie pracuje z nosem w księgach na stanowisku radcy powiatowego i dopiero podczas urlopu na Majorce pozwala sobie przez dwa tygodnie być sobą.
„To wcale nie jest takie proste! - powiecie. - Jeśli uczciwie wejrzę w siebie, odkrywam rzeczy odrażające: żądzę mordu, fantazje o orgiach seksualnych, pociąg do oszustwa i kłamstwa! I proszę mi nie wmawiać, że to jest całkiem niewinne! Nie można spokojnie żyć, wiedząc o tym wszystkim!".
Fakt, że treści naszego cienia wydają się tak odrażające, wiąże się ze sposobem funkcjonowania naszej nieświadomości. Jak już mówiłam, wszystkie treści, które dziś zepchnęliśmy do cienia, pierwotnie nie były ani dobre, ani złe. Po prostu były. Przypomnijmy sobie lwicę polującą na zwierzynę. Lwica zabija - taka jest jej natura. Natura i życie po prostu istnieją, nie przejmują się żadną oceną. Wartościowanie jest konsekwencją rozwoju cywilizacji i stale rosnącej świadomości człowieka. Ludzie odkryli, że nie mogą słuchać samych popędów, ustanowili więc prawa, które unormowały ich życie społeczne i zapewniły im większe szansę na przeżycie. To właśnie dlatego zostało zakazane zabijanie, a instynkt zabijania, który dzieliliśmy niegdyś ze zwierzętami, wywęd-rował do nieświadomości, stając się składową treści cienia.
30
Niechciane treści dziczeją w nieświadomości
Co więc dzieje się z owymi treściami, które zostały wygnane do nieświadomości? Byłoby wspaniale, gdybyśmy mogli je tam przechowywać w taki sam sposób, jak przechowuje się niepotrzebne graty w piwnicy. Wszelkie rupiecie odkładamy w kąt, gdzie porastają kurzem i czekają, aż przy następnej przeprowadzce zostaną wyciągnięte na światło dzienne. Psychologia głębi odkryła jednak, że z treściami nieświadomości sprawa nie przedstawia się bynajmniej tak prosto. Nieświadomość jest bowiem aktywna. Treści składowane w psyche nieświadomej, mimo że odrzucone, pragną mieć swój udział w naszych działaniach. Nieświadomość domaga się, by dopuścić ją do uczestniczenia w życiu, pragnie je wzbogacić. Nie znosi żadnej skrajnej formy świadomej postawy człowieka. To, co nielubiane i niepożądane, żąda dla siebie miejsca w naszym życiu, należy bowiem do niego, stanowi część naszej pierwotnej natury.
Carł Gustav Jung stwierdził, że treści, które zepchnęliśmy do nieświadomości, żyją własnym życiem. Im słabsze kontakty utrzymują ze świadomością, tym mniej chętnie je uznajemy. Im bardziej są wypierane, tym mniej są cywilizowane. Stają się archaiczne i infantylne. Podczas gdy świadoma część osobowości idzie do szkoły i dojrzewa, wzgardzone treści nieświadome dziczeją, nikt bowiem się o nie nie troszczy. Gdy treści nieświadome zepchnięte zostają na najniższy poziom, a więc na poziom nieodpowiadający naszej kulturze, zaczynają działać destruktywnie. Dziczeją niczym nieupra-wiany ogród. Osoba, która znajdzie się w jego chaszczach, może się pokaleczyć o ostre kolce dzikich jeżyn.
W rezultacie powstaje błędne koło: cechę, którą uznajemy za niepożądaną, spychamy do nieświadomości. Świadoma część osobowości rozwija się dalej w zgodzie z obowiązującymi w naszej kulturze normami, ale odrzucona właściwość
31
nie ma na to szansy. Gdy da o sobie znać (a dojdzie do tego w sposób nieunikniony, ponieważ nieświadomość jest aktywna), pojawi się w formie mało cywilizowanej. Gdy ją zauważymy, możemy się zawstydzić lub przerazić. Kiedy tak siedzę nad doktoratem, który muszę złożyć za trzy tygodnie, mogę być pewna, że w którymś momencie da o sobie znać moja „wewnętrzna leniuszka", a jej bezapelacyjne roszczenia będą zgoła nie na miejscu. Ba, mogą zaszkodzić mojej karierze.
Co może się wtedy zdarzyć? W najlepszym wypadku ingerencja cienia wytrąci mnie z równowagi. Poczuję się zaniepokojona. Może być jednak jeszcze gorzej: potrzeba odłożenia pracy na później może mnie przerazić lub wpędzić w poczucie winy, zepchnę więc niewygodne treści głęboko do nieświadomości, gdzie jeszcze bardziej zdziczeją. Pewnego dnia uda im się przełamać świadomą kontrolę (czyż nie próbowalibyśmy uciec z więzienia, gdyby nas w nim zamknięto?) i ku swemu zdumieniu odkryję ich jeszcze bardziej odrażającą postać. W tej sytuacji dokonam jeszcze bardziej drastycznego manewru wypierającego i tak dalej. W rezultacie dochodzi do tego, że jakaś cecha, która przestała być akceptowana ze względu na aktualne warunki, staje się prawdziwym niebezpieczeństwem dla naszego stylu życia, a szansę na jej integrację ze świadomością, na wykorzystanie jej pozytywnych właściwości, spadają do zera. Wreszcie pojawia się konieczność szukania profesjonalnej pomocy, aby wydobyć cień na światło dzienne i poddać go procesowi „rekultywacji".
Zdziczałe treści mogą stać się nowymi zasobami
Postać cienia możemy wykorzystać w formie nowych zasobów. Nawet jeśli jego części składowe, które właśnie odkrywamy, z początku wydadzą nam się odrażające, to jednak
gdy zajmiemy się nimi cierpliwie i z taktem, z niecywilizowanego dzikusa cień powoli zamieni się w akceptowanego członka społeczności ludzkiej. W języku psychologii Jun-gowskiej proces ten określa się mianem „integracji cienia". Integrując cień, mamy szansę wyciągnąć dwojakiego rodzaju korzyści. Przede wszystkim możemy uwolnić nowe zasoby energii psychicznej. Potencjał, którego dotychczas potrzebowaliśmy do utrzymywania cienia w nieświadomości, nagle zostanie uwolniony i oddany nam do dyspozycji. Znajdziemy się wówczas w sytuacji człowieka, który dotychczas używał tylko jednej ręki, ponieważ drugiej potrzebował do przytrzymywania drzwi. Jeśli puści drzwi, będzie miał dwie ręce wolne i więcej siły, by czynić to, co do tej pory wydawało się niewykonalne. Druga korzyść: oprócz nowych zasobów energii psychicznej zyskamy nowe umiejętności. Słowo „nowe" nie jest tu całkiem właściwe, ponieważ umiejętności te zawsze były nam dane, tyłe że nie były znane naszemu świadomemu „ja". Proces włączania w codzienne życie tych nowo odkrytych elementów osobowości jest niezwykle fascynujący i owocny.
Gdy zaprzyjaźniłam się z ukrytą we mnie leniuszka, mogłam - wierzcie lub nie - pracować znacznie bardziej efektywnie, nie wstydziłam się bowiem spędzać czasu na „nicnierobieniu"! Przedtem ślęczałam przy biurku nawet wtedy, gdy umysł miałam wyjałowiony z wszelkiej myśli, gdy bolało mnie siedzenie, a ekran monitora migał mi przed oczami. Ale cóż, wmawiałam sobie, że muszę pracować, nie mogę pozwolić sobie nawet na chwilę przerwy. Chyba możecie sobie wyobrazić, jaki to odniosło skutek? Z trudem wyduszałam z siebie zdanie po zdaniu, a doktoratu nie przybywało. Dziś, gdy tylko poczuje zmęczenie, gdy tylko zaczynam ziewać, natychmiast robię sobie przerwę - widzę, że zgłasza się tkwiąca we mnie leniuszka i przypomina mi, że życie nie składa się tylko z obowiązków i udręki.
33
Jakie to mądre przesłanie! Kiedy je słyszę, staram się zrelaksować i wracam do pracy dopiero wtedy, gdy leniuszka poczuje się usatysfakcjonowana. Zasiadam przy biurku świeża i wypoczęta, robota idzie szybciej, a na dokładkę sprawia mi radość. Notabene, niniejsza książka powstała w tej fazie mego życia, gdy byłam w jak najlepszej komitywie z leniuszka -pisanie sprawiło mi wiele przyjemności. Istnienie wewnętrznej leniuszki omawiałam w trakcie seminariów, jakie prowadzę z zapracowanymi menedżerami - okazało się, że mają ten sam problem. Dzięki współpracy ze swoimi wewnętrznymi leniuchami stali się znacznie bardziej wydajni.
Mieszkańcy Ameryki Południowej czy Indii nie znają „wewnętrznego leniucha", bowiem kultura, w kt�