4

Szczegóły
Tytuł 4
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Antygona" autor: Sofokles Antyczna tragedia. Pocz�tek tragedii zwi�zany jest z kultem Dionizosa, boga winnej latoro�li. Co roku odbywa�y si� uroczysto�ci w trakcie kt�rych wykonywano ch�raln� pie�� zwan� dytyrambem. Pocz�tkowo j� improwizowano, ale pomi�dzy VII a VI w. p.n.e., odziani w sk�ry ko�le pasterze �piewali ju� utwory specjalnie na ten cel uk�adane przez poet�w. W�wczas to zapewne powsta�o okre�lenie "tragedia" ("tragos" - kozio� i "oide" - pie��) i z ch�ru wydzieli� si� przewodnik. Tespos z Ikarii w VI w. p.n.e. przeciwstawi� ch�rowi "odpowiadacza" - pierwszego aktora, za� Ajschylos, pierwszy wielki tragediopisarz grecki, - drugiego. Obecno�� na scenie trzeciego aktora zawdzi�czamy Sofoklesowi, tw�rcy wieku V p.n.e. Konkurs dramatyczny sta� si� wa�nym elementem marcowych "Wielkich Dionizj�w", kt�re trwa�y trzy dni. Ka�dego jeden poeta prezentowa� tetralogi� (cykl czterech sztuk) z�o�on� z trzech tragedii i dramatu satyrycznego. Spektakle odbywa�y si� na okr�g�ym placu - orchestrze (taneczni), w g��bi kt�rej sta� budynek, z kt�rego wychodzili aktorzy. Nazywano go skene (barak) i on da� pocz�tek wyrazowi "scena". Aktorzy wyst�powali w maskach i butach na koturnach. "Antygona" przyk�adem tragedii klasycznej 1. �r�d�em fabu�y - mitologia; 2. Istot� utworu: * konflikt tragiczny ( pomi�dzy ustanowionym przez cz�owieka prawem pa�stwowym, reprezentowanym przez Kreona a prawem boskim na kt�re powo�uje si� Antygona), * fatum jako si�a, kt�ra sprawia, �e bohaterowie musz� si� znale�� w sytuacji tragicznej; 3. Wina tragiczna: * Antygony - narusza kr�lewski nakaz, ale pragnie uszanowa� prawa boskie, * Kreona - wydaje bezwzgl�dny rozkaz, ale jest przekonany, �e ma obowi�zek ukara� zdrajc� ojczyzny i �e zgodne jest to z wol� bog�w; 4. Ironia tragiczna - dzia�ania Kreona pzrynosz� skutki sprzeczne z jego zamiarami, im bardziej stara si� wykonywa� obowi�zki w�adcy, tym szybciej zmierza ku nieuchronnej katastrofie; 5. Bohaterowie: * pochodz� z najszlachetniejszych rod�w, zajmuja wysoka pozycj� spo�eczn� (Kreon, Antygona, Ismena, Hajmon, Eurdyka to rodzina kr�lewka), * s� szlachetni - Kreon my�li przede wszystkim o interesie pa�stwa, jest sprawiedliwy, - Antygon� cechuje wielka odwaga i determinacja w obronie wyznawanych warto�ci, * nieobce sa im wady i s�abo�ci czyni�ce postacie dramatu bliskimi cz�owiekowi - Kreon w swym zaslepieniu nie beirze pod uwag� zdania najbli�szych, - Antygona jest okrutna wobec siostry, skazana na smier� �a�uje, �e musi umrze�; 6. Ch�r: * stale obecny na scenie, * pe�ni funkcje - informuj�c o wcze�niejszych wydarzeniach (parados), - wyjasnia sens tego, co dzieje si� na scenie (stasimon I, eksodos), - ocenia post�powanie bohater�w (stasimon II), - bierze udzia� w akcji (epejzodion V) 7. Ograniczona liczba aktor�w na scenie (opr�cz Ch�ru njwy�ej trzech); 8. Jedno�� nastroju (powaga i wznios�o��); 9. Jedno�� stylu (brak indywidualizacji j�zykowej - styl retoryczny); 10. Budowa akcji: * ci�g wydarze� po��czonych �cis�ymi zwi�zkami przyczynowo- skutkowymi uk�adaj�cych si� w kolejne fazy: - wprowadzenei (prologus), - zawi�zanie (epejzodion I), - rozwini�cie (epejzodion II, III, IV), - perypetia (epejzodion V wydaje si�, �e wszystko sko�czy si� dobrze), - katastrofa i rozwi�zanie (eksodos); 11. Trzy jedno�ci: * akcji (jeden w�tek, brak scen epizodycznych), * miejsca (przed pa�acem kr�lewskim), * czasu (brak luk czasowych; akcja dramatu trwa tyle czasu, ile spektakl). Streszczenie. Prologos: akcja toczy si� przed pa�acem kr�lewskim w Tebach. Antygona rozmawia z siostra, Ismen� na temat rozkazu wydanego przez kr�la, Kreona. Postanowi� on mianowicie z honorami obej�� si� z cia�em Etoklesa (obro�cy miasta), ale zakaza� pogrzebu drugiemu z braci - Polinejkesowi (naje�d�cy). Antygona postanawia pochowa� brata i prosi o pomoc siostr�. Ismena odmawia. Wchodzi ch�r. Parados: na wezwanie Kreona zebra� si� Ch�r Starc�w Teba�skich. �piewa on radosn� pie�� ku czci niedawnego zwyci�stwa. Epejzodion I: Kreon og�asza oficjalnie sw� decyzj�. Nagle wchodzi stra�nik z wie�ci�, �e kto� pochowa� cia�o Polinejkesa. Przodownik widzi w tym integracj� bog�w, ale Kreon uwa�a, �e przest�pstwo pope�niono dla pieni�dzy i kategorycznie ��da schwytania winnego. Stasimon I: Ch�r �piewa pie�� pochwaln� s�awi�c pa�stwo jako najwy�szy przejaw cywilizacji. W zwi�zku z tym z�amanie prawa uznaje za objaw zdrady ojczyzny. Stra�nik wprowadza schwytan� Antygon�. Epejzodion II: Dziewczyna zosta�a schwytana w chwili, gdy pr�bowa�a doko�czy� obrz�dy pogrzebowe. Kreon i Antygona tocz� dysput�, w trakcie kt�rej ka�de uzasadnia swe post�powanie. Kreon - w�adca, uwa�a, �e dobro pa�stwa wymaga, aby zdrajca ojczyzny zosta� ukarany. Dlatego te� zabroni� poch�wku Polinejkesowi. Antygona natomiast, broni�c praw boskich, uwa�a, �e nikomu nie wolno �ama� praw nakazuj�cych grzeba� zmar�ego. �wi�te zasady s� dla niej wy�sze ni� prawo wyznaczane przez cz�owieka. Kreon podtrzymuje sw� decyzj� ukarania siostrzenicy, podejrzewa r�wnie� Ismen� o wsp�udzia� w przest�pstwie. Ismena gotowa jest wzi�� na siebie wsp�odpowiedzialno��, ale Antygona z pogarda odrzuca jej pomoc. Stasimon II: Ch�r wyra�a wsp�czucie dla Antygony. Uznaje jej win�, ale widzi j� w perspektywie cierpie� i grzech�w przekl�tego rodu Labdakid�w. Pojawia si� Hamon, syn Kreona. Epejzodion III: Hajmon kocha Antygon� i wyst�puje w jej obronie. Zarzuca ojcu up�r i tyrani�, bowiem lud, na kt�ry si� powo�uje Kreon, stoi po stronie dziewczyny. Ojciec w roz�aleniu oskar�a go o s�abo�� i postanawia ukara� Antygon� przez zamurowanie �ywcem. Stasimon III: Ch�r �piewa o pot�dze bogini mi�o�ci, Afrodyty, za kt�rej przyczyna powstaj� spory w rodzinach. Stra� wprowadza Antygon�. Epejzodion IV: Bohaterka �egna si� z �yciem. �al jej wszystkiego, czego nie zd��y�a zazna�: mi�o�ci, ma��e�stwa, macierzy�stwa. Ch�r jej wsp�czuje przypominaj�c jednak o kl�twie ci���cej nad rodem. Kreon przerywa lament rozkazuj�c przyspieszy� wyrok. Stasimon IV: Ch�r wspomina Danae, Likurga, syn�w Fineusa, kt�rzy podobnie jak Antygona �ywcem zostali zamkni�ci w grobowcu - w ten spos�b podkre�laj�c, �e nikt nie umknie przeznaczeniu. Wchodzi niewidomy wr�bita, Tejrezjasz. Epejzodion V: Tejrezjasz rozg�asza, i� ptaki i psy, kt�re �ywi�y si� porzuconym cia�em Polinejkesa skala�y �wi�tynie. Rozgniewani bogowie nie chc� s�ucha� mod��w i przyjmowa� sk�adanych ofiar. Radzi wi�c kr�lowi, aby odwo�a� dwoje decyzje. Kreon odmawia, bowiem jest przekonany, �e wr�bita zosta� przekupiony przez wrog�w. Rozgniewany Tejrezjasz zapowiada �mier� Hajmona. To dopiero przekona�o kr�la i za rad� Przodownika Ch�ru nakazuje uwolni� Antygon� i pochowa� Polinejkesa. Stasimon V: Ch�r �piewa hymn ku czci patrona Teb, Dionizosa prosz�c boga o pomoc. Eksodos: Pos�aniec przynosi wie�� o �mierci Hajmonda. Na pro�b� kr�lowej, Eurydyki, opowiada, �e Kreon po pochowaniu Polinejkesa nakaza� otwarcie grobowca Antygony a tam zasta� syna tul�cego cia�o ukochanej, kt�ra powiesi�a si�. Na widok ojca m�odzian rzuci� si� na� z mieczem, a gdy chybi�, pope�ni� samob�jstwo. Zrozpaczona Eurydyka wybiega. Kreon wnosi cia�o syna, a Pos�aniec powraca, by oznajmi� mu, �e �ona r�wnie� pope�ni�a samob�jstwo, pchn�a si� no�em. Kreon rozpacza nad bezmiarem swoich win. Ch�r �piewa o bogach, kt�rzy zsy�aj� kar� za pych� i przez cierpienie ucz� rozumu i miary. Konstrukcja utworu i jej styl. "Antygona" jest tragedi� - powa�nym utworem scenicznym, kt�rego motyw przewodni stanowi nieprzezwyci�ony konflikt pomi�dzy d��eniami wybitnej jednostki a si�ami wy�szymi (losem, prawami historii, interesem spo�ecznym, prawami natury). Zatem podstawow� kategori� estetyczna stanowi tu tragizm po��czony z wznios�o�ci�. Bohaterowie wyrastaja ponad przeci�tno��, ale ich losami kieruje pzreznaczenie (fatum). Budow� akcji charakteryzuje zasada trzech jedno�ci: - miejsca, - czasu (czas fabu�y nie przekracza 24 godzin), - fabu�y (jeden w�tek pozbawiony scen epizodycznych, z bohaterami, kt�rych pojawienie si� przybli�a rozwi�zanie konfliktu) Osoby dramatu: ANTYGONA c�rka Edypa ISMENA jej siostra CH�R teba�skich starc�w KREON kr�l Teb STRA�NIK HAIMON syn KREONA TYREZJASZ wr�bita POS�ANIEC EURYDYKA �ona KREONA Rzecz dzieje si� przed pa�acem kr�lewskim w Tebach. ANTYGONA O ukochana siostro ma, Ismeno! Czy ty nie widzisz, �e z kl�sk Edypowych �adnej za �ycia los nam nie oszcz�dza? Bo nie ma cierpie� i nie ma ohydy, Nie ma nies�awy i ha�by, kt�re by Nas spo�r�d nieszcz�� pasma nie dotkn�y. C� bo za rozkaz zn�w obwie�ci� miastu Ten, kt�ry teraz w�adz� w r�ku dzier�y? Czy� zas�ysza�a? Czy usz�o twej wiedzy, �e zn�w wrogowie godz� w naszych mi�ych? ISMENA O Antygono; �adna wie�� nie dosz�a Do mnie, ni s�odka, ni goryczy pe�na, Od dnia, gdy braci stracili�my obu, W bratnim zabitych razem pojedynku. Odk�d tej nocy odesz�y Argiw�w Hufce, niczego wi�cej nie zazna�am Ni ku pociesze, ni ku wi�kszej trosce. ANTYGONA Lecz mnie wie�� dosz�a, i dlatego z domu Ci� wywo�a�am, by rzecz ci powierzy�. ISMENA C� to? Ty jakie� ci�kie wa�ysz s�owa. ANTYGONA O tak! Czy� nie wiesz, �e z poleg�ych braci Kreon jednemu wr�cz odm�wi� grobu? �e Eteokla, jak czyni� przystoi, Pogrzeba� w ziemi w�r�d umar�ych rzeszy, A za� obwie�ci�, aby Polinika Nieszcz�sne zw�oki bez czci pozosta�y, By nikt ich p�aka�, nikt grze�� si� nie wa�y�; Maj� wi�c le�e� bez �ez i bez grobu, Na pastw� ptakom �ar�ocznym i straw�. S�ycha�, �e Kreon czci godny dla ciebie, Co m�wi�, dla mnie te� wyda� ten ukaz I �e tu przyjdzie, by tym go og�osi�, Co go nie znaj�, nie na wiatr zaiste Rzecz t� stanowi�c, lecz gro��c zarazem Kamienowaniem ukazu przest�pcom, Tak si� ma sprawa; teraz wraz uka�esz, Czy� godn� rodu, czy wyrodn� c�r�. ISMENA Gdy taka dola, to c�, o nieszcz�sna, Pruj�c czy snuj�c bym mog�a tu przyda�? ANTYGONA Patrz, by� wspomog�a i popar�a siostr�. ISMENA W jakim�e dziele? Dok�d my�l twa mierzy? ANTYGONA Ze mn� masz zw�oki opatrzy� braterskie. ISMENA Wi�c ty zamierzasz grzeba� wbrew ukazom? ANTYGONA Tak, brata mego, a dodam... i twego; Bo wiaro�omstwem nie my�l� si� kala�. ISMENA Niczym dla ciebie wi�c zakaz Kreona? ANTYGONA Niczym, on nie ma nad moimi prawa. ISMENA Biada! O rozwa�, siostro, jak nam ojciec Zgin�� w�r�d sromu i po�r�d nies�awy, Kiedy si� jemu b��dy ujawni�y, A on si� targn�� na w�asne swe oczy; �ona i matka - dwuznaczne to miano - Splecionym w�z�em swe �ycie ukr�ca; Wreszcie i bracia przy jednym dnia s�o�cu Godz� na siebie i mordercz� r�k� Jeden drugiemu �mier� srog� zadaje. Zwa� wi�c, �e teraz i my pozosta�e Zginiemy marnie, je�eli wbrew prawu Z�amiemy wol� i rozkaz tyrana. Baczy� to trzeba, �e my przecie s�abe, Do walk z m�czyzn� niezdolne niewiasty; �e nam ulega� silniejszym nale�y, Tych s�ucha�, nawet i sro�szych rozkaz�w. Ja wi�c, b�agaj�c o wyrozumienie Zmar�ych, �e musz� tak ulec przemocy, Pos�uszna b�d� w�adcom tego �wiata, Bo pr�ny op�r ur�ga rozwadze. ANTYGONA Ja ci nie ka�� niczego, ni cho�by� Pom�c mi chcia�a, wdzi�cznem by mi by�o, Lecz st�j przy twojej my�li, a ja brata Pogrzebi� sama, potem zgin� z chlub�. Niechaj si� zbratam z mym kochanym w �mierci Po �wi�tej zbrodni. A d�u�ej mi zmar�ym Mi�� by� trzeba ni� ziemi mieszka�com, Bo tam zostan� na wieki; tymczasem Ty tu zniewa�aj �wi�te prawa bog�w. ISMENA Ja nie zniewa�am ich, nie b�d�c w mocy Dzia�a� na przek�r stanowieniom w�adc�w. ANTYGONA R�b po twej my�li; ja za� wnet pod���, By kochanemu bratu gr�b usypa�. ISMENA O ty nieszcz�sna! Serce dr�y o ciebie. ANTYGONA Nie troszcz si� o mnie; nad twoim rad� losem. ISMENA Ale nie zdradzaj twej my�li nikomu, Kryj twe zamiary, ja te� je zataj�. ANTYGONA O nie! M�w g�o�no, bo ci�kie ty ka�nie �ci�gn�� by� mog�a milczeniem na siebie. ISMENA Z �ar�w twej duszy mro�ne mieciesz s�owa. ANTYGONA Lecz mi�a jestem tym, o kt�rych stoj�. ISMENA Je�li podo�asz w trudnym mar po�cigu ANTYGONA Jak nie podo�am, to zaniecham dzie�a. ISMENA Nie trza si� z g�ry porywa� na mary. ANTYGONA Kiedy tak m�wisz, wstr�t budzisz w mym sercu I s�usznie zmierzisz si� tak�e zmar�emu. Pozw�l, bym ja wraz z moim za�lepieniem Spojrza�a w oczy grozie; bo ta groza Chlubnej mi �mierci przenigdy nie wydrze. ISMENA Je�li tak mniemasz, id�, lecz wiedz zarazem, �e� nierozwa�na, cho� mi�ym ty� mi�a. Rozchodz� si�. Wchodzi CH�R CH�R O s�o�ca grocie, co� jasno zn�w Tebom B�ysn�� po trudach i znoju, Z�ote dnia oko, przy�wiecasz ty niebom I w Dirki nurzasz si� zdroju. Witaj! Ty� sprawi�, �e wrog�w mych krocie W dzikim pierzchn�y odwrocie. Bo Polinika gniewny sp�r Krwawy za�eg� w ziemi b�j. Z chrz�stem zapad�, z szumem pi�r �nie�nych or��w lotny r�j I zbroice liczne b�ys�y, I z szyszak�w pi�ra trys�y. I wr�g ju� wie�cem dzid gro�nych otoczy� Siedmiu bram miasta gardziele, Lecz pierzch�, nim w mojej krwi strugach si� zbroczy�, Zanim Hefajstos ognisty w popiele Pogr��y� mury, bo z ty�u nawa�em Run�� na smoka Ares z wojny sza�em. Bo Zeus nie cierpi dumnych g��w, A widz�c ich wynios�y lot I z�ota chrz�st, i pych� s��w; Wypu�ci� sw�j piorunny grot I w zwyci�stwa samym progu Skarci� but� w dumnym wrogu. A ugodzony wznak na ziemi� runie Ten, kt�ry w nami�tnym gniewie Miasto pogrzeba� chcia� w ognia ca�unie I jak wicher d�� w zarzewie. Leg� on od Zeusa gromu powalony; Innym zn�w Ares inne znaczy zgony. Bo siedmiu - siedmiu strzeg�o wr�t, Na m�a m�� wymierzy� d�o�; Dzi� w stosach l�ni za zwyci�stw trud Ku Zeusa czci pobitych bro�. Ale przy jednej miasta bramie Nie b�yszczy �aden chwa�y �up, Gdzie brat na brata podni�s� rami�, Tam obok trupa poleg� trup. Wi�c teraz Nike, czci syta i s�awy, Zwraca ku Tebom radosne swe oczy. Po twardym znoju i po walce krwawej Rzezi wspomnienie niech serca nie mroczy Id�my do �wi�ty�, a niechaj na przodzie Teb skoczny Bakchos korowody wiedzie. Przodownik Ch�ru Lecz ot� widz�, jak do nas tu zd��a Kreon, co ziemi� t� w�ada; Nowy b�stw wyrok go w my�lach pogr��a, Wa�ne on plany wa�y i uk�ada. Widno, �e zbada� chcia�by nasze zdanie, Skoro tu starc�w wezwa� na zebranie. Wchodzi KREON KREON O Teba�czycy, nareszcie bogowie Z burzy i wstrz��nie� wyrwali to miasto, A jam was zwo�a� tutaj przed innymi, Bo�cie wy byli podporami tronu Za Laijosa i Edypa rz�d�w I po Edypa zgonie m�odzieniaszkom pewn� sw� rad� s�u�yli�cie ch�tnie. Kiedy za� oni za losu wyrokiem Polegli obaj w bratob�jezej walce, Krwi� pokalawszy braterskie prawice, Wtedy ja w�adz� i tron ten obj��em, Kt�ry mi z prawa po zmar�ych przypada. Trudno jest dusz� przenikn�� cz�owieka, Jego zamysly i pragnienia, zanim On ich na szerszym nie ods�oni polu. Ja tedy w�adc�, co by rz�dz�c miastem, Wnet si� najlepszych nie ima� zamys��w I �mia�o woli swej nie �mia� ujawni�, Za najgorszego uwa�a�bym pana. A gdyby wy�ej nad dobro publiczne K�ad� zysk przyjaci�, za nic bym go wa�y�. I nie milcza�bym, na Zeusa przysi�gam Wszechwidz�cego, gdybym spostrzeg� zgub� Zamiast zbawienia krocz�c� ku miastu. Nigdy te� wroga nie chcia�bym ojczyzny Mie� przyjacielem, o tym prze�wiadczony, �e nasze szcz�cie w szcz�ciu miasta le�y I jego dobro przyjaci� ma rai�. Przez te zasady podnosz� to miasto I tym zasadom wierny obwie�ci�em Ukaz ostatni na Edypa syn�w: Aby dzielnego w walce Eteokla, Kt�ry w obronie poleg� tego miasta, W grobie pochowa� i uczci� ofiar�, Kt�ra w kraj zmar�ych za zacnymi idzie; Brata za� jego - Polinika mniemam - Kt�ry to bog�w i ziemi� ojczyst� Naszed� z wygnania i ognia po�og� Zamierza� zniszczy�, i swoich rodak�w Krwi� si� napoi�, a w p�ta wzi�� drugich, Wyda�em rozkaz, by chowa� ni p�aka� Nikt si� nie wa�y�, lecz zostawi� cia�o Przez psy i ptaki w polu poszarpane. Taka ma wola, a nie �cierpi� nigdy, By �li w nagrodzie wyprzedzili prawych. Kto za to miastu dobrze �yczy, W zgonie i w �yciu dozna mej opieki. PRZODOWNIK CH�RU Tak wi�c, Kreonie, raczysz rozporz�dza� Ty co do wrog�w i przyjaci� grodu. A wszelka w�adza zaprawd� ci s�u�y I nad zmar�ymi, i nami, co �yjem. KREON A wi�c czuwajcie nad mymi rozkazy. PRZODOWNIK CH�RU Pole� m�odszemu stra� nad tym i piecz�. KREON Przecie� tam stoj� stra�e w pogotowiu. PRZODOWNIK CH�RU Czego� by� tedy od nas jeszcze ��da�? KREON By�cie niesfornym stan�li oporem. PRZODOWNIK CH�RU G�upi ten, kto by na �mier� si� nara�a�. KREON Tak, �mier� go czeka! Lecz wielu do zguby Popchn�a ��dza i zysku rachuby. Wchodzi STRA�NIK STRA�NIK O najja�niejszy, nie powiem, �e w biegu �piesz�c ja tutaj tak si� zadysza�em; Bom ja raz po raz przystawa� po drodze I chcia�em nazad zawr�ci� z powrotem. A dusza tak mi m�wi�a,co chwila: Czemu� to, g�upi, ty karku nadstawiasz? Czemu� tak lecisz? Przecie� mo�e inny Donie�� to ksi�ciu: na c� ty masz skomle�? Tak sobie my�l�c, �pieszy�em powolnie, A kr�tka droga wraz mi si� wzd�u�a�a. Na koniec my�l�: niech b�dzie, co b�dzie, I staj�, ksi���, przed tob�, i powiem, Cho� tak po prawdzie sam nie wiem zbyt wiele. A zreszt� tusz�, �e nic mnie nie czeka; Chyba, co w g�rze by�o mi pisane. KREON C� wi�c nadmiern� przejmuje ci� trwog�? STRA�NIK Zaczn� od siebie, �em nie zrobi� tego, Co si� zdarzy�o, anim widzia� sprawcy �em wi�c na �adn� nie zarobi� kar�. KREON Dzielnie warujesz i wa�ujesz spraw�; Lecz jasne, �e co� przynosisz nowego. STRA�NIK Bo to niesporo na plac ze z�� wie�ci�. KREON Lecz m�w ju� w ko�cu i wyno� si� potem! STRA�NIK A wi�c ju� powiem. Trupa kto� co tylko Pogrzeba� skrycie i wyni�s� si� chy�kiem; Rzuci� gar�� ziemi i uczci� to cia�o. KREON Co m�wisz? Kt� by� tak bardzo bezczelny? STRA�NIK Tego ja nie wiem, bo �adnego znaku Topora ani motyki nie by�o. Ziemia woko�o by�a g�adka, zwarta, Ani w niej stopy, ni� �adnej kolei, Lecz, kr�tko m�wi�c, sprawca znik� bez �ladu. Skoro te� jeden ze stra�y rzecz wskaza�, Zaraz nam w my�li, �e w tym jakie� licho. Trup znik�, a le�a� nie pod grub� zasp�, Lecz przypr�szony, jak czyni�, co winy Si� wobec zmar�ych strachaj�; i zwierza Lub ps�w szarpi�cych trupy ani �ladu. Wi�c zacz�� jeden wyrzeka� na drugich, Jeden drugiego winowa�, i by�o Blisko ju� b�jki, bo kt� by ich zgodzi�? W ka�dym ze stra�y wietrzyli�my sprawc�, Lecz tak na o�lep, bo nikt si� nie przyzna�. I my gotowi i �ary bra� w r�ce, I w ogie� skoczy�, i przysi�c na bog�w, �e nie my winni ani byli w sp�ce Z tym, co obmy�li� t� rzecz i wykona�. Wi�c koniec ko�cem, gdy dalej tak nie sz�o, Jeden rzek� s�owo, kt�re wszystkim oczy Zary�o w ziemi�; bo�my nie wiedzieli, Co na to odrzec, a strach nas zdj�� wielki, Co z tego b�dzie. Rzek� wi�c na ten spos�b, �e tobie wszystko to donie�� nale�y. I tak stan�o, a mnie nieszcz�snemu Los kaza� za�y� tej przyjemnej s�u�by. Wi�c po niewoli sobie i wam staj�, Bo nikt nie lubi z�ych nowin zwiastuna. PRZODOWNIK CH�RU O panie, mnie ju� od dawna si� roi, �e si� bez bog�w przy tym nie obesz�o. KREON Milcz, je�li nie chcesz wzbudzi� mego gniewu I pr�cz staro�ci ukaza� g�upoty! Bo brednie pleciesz, m�wi�c, �e bogowie O tego trupa na ziemi si� troszcz�. Czy�by z szacunku, jako dobroczy�c�, Jego pogrzeb-li, jego, co tu wtargn��, Aby �wi�tynie i ofiarne dary Zburzy�, spustoszy� ich ziemi� i prawa? Czy� wed�ug ciebie b�stwa czcz� zbrodniarzy? O nie, przenigdy! Lecz tego tu miasta Ludzie ju� dawno, przeciw mnie szemraj�c, G�ow� wstrz�sali i jarzmem ukrycie Przeciw mym rz�dom i mojej osobie. Wiem ja to dobrze, �e za ich pieni�dze Stra�e si� tego dopu�ci�y czynu. Bo nie ma gorszej dla ludzi pot�gi, Jak pieni�dz: on to i miasta rozburza, On to wypiera ze zagr�d i domu, On prawe dusze krzywi i popycha Do szpetnych krok�w i nieprawych czyn�w. Zbrodni on wszelkiej ludzko�ci jest mistrzem I drogowskazem we wszelkiej sromocie. A ci, co czyn ten za pieni�dz spe�nili, Dopi�li swego: spadn� na nich ka�nie. Bo jako Zeusa czcz� i ho�d mu sk�adam, - Miarkuj to dobrze, a kln� si� przysi�g� - Tak je�li zaraz schwytanego sprawcy Nie dostawicie przed moje oblicze, To jednej �mierci nie b�dzie wam dosy�, Lecz wprz�dy wisz�c b�dziecie zeznawa�, By�cie w przysz�o�ci wiedzieli, sk�d grabi� I ci�gn�� zyski, i mieli nauk�, �e nie na wszelki zysk godzi� nale�y. Bo to jest pewne, �e brudne dorobki Cz�ciej do zguby prowadz� ni� szcz�cia. STRA�NIK Wolno� mi m�wi�? Czy p�j�� mam w milczeniu? KREON Czy� nie wiesz jeszcze, jak g�os tw�j mi wstr�tny? STRA�NIK Uszy ci rani czy te� dusz� twoj�? KREON C� to? Chcesz bada�, sk�d id� me gniewy? STRA�NIK Sprawca ci dusz�, a ja uszy trapi�. KREON C� to za urwis z niego jest wierutny! STRA�NIK A przecie� nie ja czyn ten pope�ni�em. KREON Ty! - swoj� dusz� frymarcz�c w dodatku. STRA�NIK O nie! Pr�ne to my�li, pr�niejsze domys�y. KREON Zmy�lne twe s�owa, lecz je�eli winnych Mi nie stawicie, to wnet wam za�wita, �e brudne zyski sprowadzaj� ka�nie. STRA�NIK O, niech go ujm�, owszem, lecz cokolwiek Teraz si� stanie za dopustem losu, Ty mnie ju� tutaj nie zobaczysz wi�cej; Bo ju� i teraz dzi�kuj� ja bogom, �em wbrew nadziei st�d wyszed� bez szwanku. Odchodzi. KREON wchodzi do pa�acu CH�R Si�a jest dziw�w, lecz nad wszystkie si�ga Dziwy cz�owieka pot�ga, Bo on prze �mia�o poza sine morze, Gdy to� si� wzdyma i k��bi, I z roku na rok swym lemieszem porze Matk� ziemic� do g��bi. Lotny r�d ptak�w i stepu zwierz�ta, I dzieci fali usidla on w p�ta, Wszystko rozumem zwyci�y. Dzikiego zwierza z g�r �ci�gnie na b�onie, Krn�brny kark tura i grzywiaste konie Ujarzmi w swojej uprz�y. Wynalaz� mow� i my�li da� skrzyd�a, I �ycie uj�� w porz�dku prawid�a, Od mro�nych wichr�w na deszcze i gromy Zbudowa� sobie schroniska i domy, Na wszystko z rad� on got�w. Lecz cho�by �mia�o patrza� w wiek daleki, Cho� ma na b�le i cierpienia leki, �mierci nie ujdzie on grot�w. A si� pot�g�, kt�re w duszy tlej�, Popchnie on zbrodni lub cnoty kolej�; Je�eli prawa i bog�w cze�� wyzna, To ho�d mu odda ojczyzna; A b�dzie jej wrogiem ten, kt�ry nie z bogiem Na cze�� i prawo�� si� ciska; Niechajby on sromu mi nie wni�s� do domu, Nie skala� mego ogniska! PRZODOWNIK CH�RU Lecz jaki� widok uderza me oczy? Czy� ja zdo�a�bym wbrew prawdzie zaprzeczy�, �e to dzieweczka idzie Antygona? O ty nieszcz�sna, r�wnie nieszcz�snego Edypa c�ro ! C�e si� sta�o? Czy ci� na przest�pstwie Ukazu kr�la schwytano i teraz Wskutek tej zbrodni prowadz� jak brank�? Wchodzi STRA�NIK prowadz�c Antygon� STRA�NIK Oto jest dziewka, co to pope�ni�a. T� schwytali�my. Lecz gdzie�e� jest Kreon? Wchodzi KREON PRZODOWNIK CH�RU Wychodzi oto z domu w sam� por�. KREON C� to? Jakie� tu zeszed�em zdarzenie? STRA�NIK Niczego, panie, nie trza si� odrzeka�, Bo my�l p�niejsza k�am zada zamys�om; Ja bo dopiero kl��em, �e ju� nigdy Nie stan� tutaj po gro�bach, co� miota�; Ale ta nowa, wielka niespodzianka Nie da si� zmierzy� z nijak� rado�ci�. Id� wi�c, chocia� tak si� zaklina�em, Wiod�c t� dziewk�, kt�r� przychwycono, Gdy gr�b g�adzi�a; �aden los tym razem Mnie tu nie przywi�d�, lecz w�asne odkrycie, S�d� j� i badaj; jam sobie zas�u�y�, Bym z tych opa��w wydosta� si� wreszcie. KREON Jakim sposobem i gdzie�e� j� schwyta�? STRA�NIK Trupa pogrzeb�a. W dw�ch s�owach masz wszystko. KREON Czy pewny jeste� tego, co tu g�osisz? STRA�NIK Na w�asne oczy przecie� j� widzia�em Grzebi�c� trupa; chyba jasno m�w��. KREON Wi�c na gor�cym zszed�e� j� uczynku? STRA�NIK Tak si� rzecz mia�a: kiedy�my tam przyszli, Gro�bami twymi srodze przep�oszeni, Zmietli�my z trupa ziemi� i zn�w, nagie I ju� nadpsute zostawiwszy cia�o, Na bliskim wzg�rzu siedli�my, to bacz�c, By nam wiatr nie ni�s� wstr�tnego zaduchu. A jeden beszta� drugiego s�owami, By si� nie leni� i nie zaspa� sprawy. To trwa�o chwil�; a potem na niebie Zab�ysn�� w �rodku ognisty kr�g s�o�ca, I grza� pocz�o; a� nagle si� z ziemi Wicher poderwa� i w�r�d strasznej tr�by Wy� po r�wninie, dr�c li�cie i kor� Z drzew, i zape�ni� kurzaw� powietrze; Przymkn�wszy oczy, dr�eli�my ze strachu. A kiedy wreszcie ten szturm si� uciszy�, Widzimy dziewk�, kt�ra tak bole�nie Jak ptak zawodzi, gdy znajdzie swe gniazdo Obrane z piskl�t i opustosza�e. Tak ona, trupa dojrzawszy nagiego, Zaczyna j�cze� i przekl�stwa miota� Na tych, co brata obna�yli cia�o. I wnet przynosi gar�� suchego piasku, A potem z wiadra, co d�wiga na g�owie, Potr�jnym p�ynem martwe skrapia zw�oki. My wi�c rzucimy si� na ni� i dziewk� Chwytamy, ona za� nic si� nie l�ka. Badamy dawne i �wie�e jej winy, Ona za� �adnej nie zaprzecza zbrodni; Co dla mnie mi�e, lecz i przykre by�o, Bo �e z opa��w sam si� wydosta�em, By�o mi s�odkie, lecz �em w nie pogr��y� Znajomych, przykre. Chocia� ostatecznie, Skorom ja ca�y, reszt� lekko wa��. KREON Lecz ty, co g�ow� tak sk�aniasz ku ziemi, M�w, czy to prawda, czy donos k�amliwy? ANTYGONA Jam to spe�ni�a, zaprzecza� nie my�l�. KREON do STRA�NIKa Ty wi�c si� wyno�, gdzie ci si� podoba, Wolny od winy i ci�kich podejrze�. STRA�NIK odchodzi A ty odpowiedz mi teraz w dw�ch s�owach, Czy�e� wiedzia�a o moim zakazie? ANTYGONA Wiedzia�am dobrze. Wszak�e nie by� tajny. KREON I �mia�a� wbrew tym stanowieniom dzia�a�? ANTYGONA Nie Zeus przecie� obwie�ci� to prawo, Ni wola Diki, podziemnych b�stw siostry, Tak� r�d ludzki zwi�za�a ustaw�. A nie mniema�am, by ukaz tw�j ostry Tyle mia� wagi i si�y w cz�owieku, Aby m�g� �ama� �wi�te prawa bo�e, Kt�re s� wieczne i trwaj� od wieku, Ze ich pocz�tku nikt zbada� nie mo�e. Ja wi�c nie chcia�am ul�kn�� si� cz�eka I za z�amanie praw tych kiedy� bogom Zdawa� tam spraw�. Bom �mierci ja pewna Nawet bez twego ukazu; a je�li Wcze�niej �mier� przyjdzie, za zysk to poczytam. Bo komu przysz�o �y� w�r�d nieszcz�� tylu, Jak�eby w �mierci zysku nie dopatrzy�? Tak wi�c nie mierzi mnie �mierci ta gro�ba, Lecz mierzi�oby mnie braterskie cia�o Nie pogrzebane. Tak, �mier� mnie nie straszy; A je�li g�upio dzia�a� ci si� zdaje, Niech m�j nierozum za nierozum staje. PRZODOWNIK CH�RU Krn�brne po krn�brnym dziewczyna ma ojcu Obej�cie, grozie nie ust�pi �atwo. KREON Lecz wiedz, �e cz�sto zamys�y zbyt harde Spadaj� nisko, �e cz�sto si� widzi, Jako �elazo najtwardsze w�r�d ognia Gnie si� i mimo swej twardo�ci p�ka; Wiem te�, �e drobne w�dzid�o rumaki Dzikie poskramia. Bo tym nieprzystojna Wynios�o��, kt�rzy u innych w niewoli. Dziewka ta jedn� splami�a si� win� Rozkazy dane obchodz�c i �ami�c, Teraz przed drugim nie sroma si� gwa�tem, Z czynu si� che�pi i nadto ur�ga. Lecz nie ja m�em, lecz ona by by�a, Gdyby post�pek ten jej uszed� p�azem. Ale czy z siostry, czy cho�by i bli�szej Krwi� mi istoty ona pochodzi�a, Ona i siostra nie ujd� przenigdy �mierci straszliwej; bo i siostr� skarc�, �e jej wsp�lniczk� by�a w tym pogrzebie. Wo�a� mi tamt�, kt�r� co dopiero Widzia�em w domu zmieszan�, szalon�, Tak duch zazwyczaj tych zdradza, co tajnie Si� dopu�cili jakiego� wyst�pku. Wstr�t za� ja czuj� przeciw tym z�oczy�com, Kt�rzy swe grzechy chc� potem upi�ksza�. ANTYGONA Chceszli co wi�cej, czyli �mier� mi zada�? KREON O nie! W tym jednym zawiera si� wszystko. ANTYGONA Wi�c na c� zwleka�? Jako twoje s�owa Mier�� i oby zawsze mnie mierzi�y, Tak wstr�tne tobie wszelkie me post�pki. A jednak sk�d bym pi�kniejsz� ja s�aw� Uszczkn�a, jako z brata pogrzebania? I ci tu wszyscy rzecz by pochwalili, Gdyby im trwoga nie zawar�a mowy. Ale tyran�w los ze wszech miar b�ogi, Wolno im czyni�, co zechc�, i m�wi�. KREON Sama tak s�dzisz po�r�d Kadmejczyk�w. ANTYGONA I ci tak s�dz�, lecz stulaj� wargi. KREON Nie wstyd ci, je�li od tych si� wyr�niasz? ANTYGONA Czci� swe rodze�stwo nie przynosi wstydu. KREON Nie by� ci bratem ten, co poleg� drugi? ANTYGONA Z jednego ojca i matki zrodzonym. KREON Czemu� wi�c niesiesz cze��, co jemu wstr�tna? ANTYGONA Zmar�y nie rzuci� mi skargi tej w oczy. KREON Je�li na r�wni z nim uczcisz z�oczy�c�? ANTYGONA Nie jak niewolnik, lecz jak brat on zgin��. KREON On, co pustoszy� kraj, gdy tamten broni�? ANTYGONA A jednak Hades po��da praw r�wnych. KREON Dzielnemu r�wno�� ze z�em nie przystoi. ANTYGONA Kt� wie, czy takie w�r�d zmar�ych s� prawa? KREON Wr�g i po �mierci nie stanie si� mi�ym. ANTYGONA Wsp�kocha� przysz�am, nie wsp�nienawidzi�. KREON Je�li chcesz kocha�, kochaj ich w hadesie. U mnie nie b�dzie przewodzi� kobieta. PRZODOWNIK CH�RU Lecz ot� wiod� Ismen�, o panie; Wida� jej bole�� i s�ycha� jej �kanie, A jaka� chmura przys�ania jej oczy I pi�kn� dziewki twarz mroczy. KREON O ty, co w domu przypi�a� si� do mnie Jak w�� podst�pnie, �em wiedzie� wr�cz nie m�g�, I� na m� zgub� dwa wyrodki �ywi� - Nu�e, m�w teraz, czy� by�a wsp�lniczk� W tym pogrzebaniu, lub wyprzej si� winy. ISMENA Winna ja jestem, jak stwierdzi to siostra, I bior� na si� tej zbrodni po�ow�. ANTYGONA Lecz sprawiedliwo�� przeczy twym stwierdzeniom; Ani� ty chcia�a, ni ja� przypu�ci�am. ISMENA Jednak w niedoli twojej nie omieszkam Wzi�� na si� cz�stk� twych cierpie� i ka�ni. ANTYGONA Hades i zmarli wiedz�, kto to zdzia�a�. S�owami �wiadczy� mi�o�� - to nie mi�o��. ISMENA O, nie zabraniaj mi, siostro, cho� w �mierci Z tob� si� z��czy� i uczci� zmar�ego. ANTYGONA Nie chc� twej �mierci, ani zwij twym dzie�em, Co� nie sprawi�a; m�j zgon starczy bratu. ISMENA Lecz jaki� �ywot mnie czeka bez ciebie? ANTYGONA Pytaj KREONa! Zwyk�a� na� ty baczy�. ISMENA Po c� mnie dr�czysz bez �adnej potrzeby? ANTYGONA Cierpi� ja, �e mi �mia� przysz�o si� z ciebie. ISMENA W czym bym cho� teraz ci przyda� si� mog�a? ANTYGONA My�l o ratunku, ja go nie zawiszcz�. ISMENA O, ja nieszcz�sna! Wi�c chcesz mnie porzuci�? ANTYGONA Wybra�a� �ycie - ja �ycia ofiar�. ISMENA Sk�d wiesz, co na dnie s��w moich si� kryje? ANTYGONA W s�owach ty rady, ja szuka�am w czynie. ISMENA A jednak wina ta sama nas ��czy. ANTYGONA B�d� zdrowa, �yjesz - a moja ju� dusza W krainie �mierci... zmar�ym �wiadczy� mo�e. KREON Z dziewcz�t si� jednej teraz zwichn�� rozum, Druga od m�odu wci�� by�a szalona. ISMENA O w�adco, w ludziach zgn�bionych nieszcz�ciem Umys� si� chwieje pod cios�w obuchem. KREON W tobie zaiste, co ��czysz si� z zbrodni�. ISMENA Bo c� mi �ycie warte bez mej siostry? KREON Jej nie nazywaj - bo ona ju� zmar�a. ISMENA Wi�c narzeczon� chcesz zabi� ty syna? KREON S� inne �any dla jego posiewu. ISMENA Lecz on by� dziwnie do niej dostrojony. KREON Z�ymi dla syn�w niewiasty si� brzydz�. ISMENA Drogi Haimonie, jak ojciec ci� krzywdzi! KREON Tw�j g�os i swad�by zbyt mier�� mnie twoje. PRZODOWNIK CH�RU A wi�c chcesz wydrze� kochank� synowi? KREON Hades pos�aniem b�dzie tej mi�o�ci. PRZODOWNIK CH�RU Taka wi�c wola, �e ta umrze� musi? KREON Moja i twoja; lecz dosy� tych zwleka�! Wied�cie je, s�ugi, w dom, bo odt�d maj� �y� jak niewiasty, nie wed�ug swej woli. To� i zbyt �mia�e ul�kn� si� serca, Gdy widmo �mierci zagl�dnie im w oczy. Stra� odprowadza do pa�acu Antygon� i Ismen� CH�R Szcz�liwy, kogo w �yciu kl�ski nie dosi�g�y! Bo skoro b�g potrz��nie domowymi w�g�y, Z jednego gromu ca�y szereg nieci, Po ojcach godzi i w dzieci. Tak jako fale na morzu si� pi�trz�, Gdy wicher tracki do g��biny wpadnie I ryje i�y drzemi�ce gdzie� na dnie, A� brze�ne ska�y od burzy zaj�cz� - Tak ju� od wiek�w w Labdakid�w domy Po dawnych gromach nowe godz� gromy. B�le minionych pokole� Nie nios� ulg i wyzwole�. I ledwie s�o�ce promienie rozpostrze Ponad ostatni� odnog� rodze�stwa, A ju� b�stw krwawych podcina j� ostrze, Ob��d i sza�u przekl�stwa. O Zeusie, kt� si� z tw� pot�g� zmierzy? Ciebie ni czasu odwieczne miesi�ce, Ni sen nie zmo�e w�r�d swoich obierzy. Ty, co Olimpu szczyty ja�niej�ce Przez wieki dzier�ysz promienny, R�wny w swej sile, niezmienny. A wieczne prawo gniecie ziemi syny, �e nikt �ywota nie przejdzie bez winy. Nadzieja z�udna, bo jednym da skrzyd�a, Drugich omota w swe sid�a; ��dz lotnych wzbudzi w nich ognie, A� �ycie pi�ra te pognie. A wieczn� prawda, �e w przyst�pie dumy Mieni� dobrymi ci nieprawe czyny, Kt�rym b�g zmiesza� rozumy! Nikt si� na ziemi nie ustrze�e winy. PRZODOWNIK CH�RU Lecz ot� Haimon, z twojego potomstwa Wiekiem najm�odszy; widocznie boleje Nad ci�kim losem swej umi�owanej I po swym szcz�ciu �zy leje. Wchodzi HAIMON KREON Wkr�tce przejrzymy ja�niej od wr�bit�w. O synu! Czy ty przybywasz tu gniewny Wskutek wyroku na tw� narzeczon�, Czy w ka�dej doli zachowasz mnie mi�o��? HAIMON Twoim ja, ojcze! Skoro m�drze radzisz, Id� ja ch�tnie za twoim przewodem; I �aden zwi�zek nie b�dzie mi dro�szy Ponad wskaz�wki z ust twoich rozumnych. KREON O! tak, m�j synu, by� zawsze powinno: Zdanie ojcowskie ponad wszystkie wa�y�. Przecie� dlatego b�agaj� ojcowie, Aby powolnych syn�w dom im chowa�, Kt�rzy by krzywdy od wrog�w pom�cili, A r�wno z ojcem uczcili przyjaci�. Kto by za� p�odzi� potomstwo nic warte, C� by on chowa�, jak troski dla siebie, A wobec wrog�w wstyd i po�miewisko? Synu, nie folguj wi�c ��dzy, nie porzu� Dla marnej dziewki rozs�dku! Wiedz dobrze, �e nie ma bardziej mro�nego u�cisku, Jak w z�ej kobiety ramionach, bo trudno O wi�ksz� kl�sk�, jako z�y przyjaciel. Przeto ze wstr�tem ty porzu� te dziewk�, Aby w hadesie innemu si� da�a. Bo skorom pozna�, �e z ca�ego miasta Ona jedyna opar�a si� prawu, Nie my�l� stan�� wszem wobec jak k�amca. Ale j� strac�. Rodzinnego Zeusa Niech sobie wzywa! Je�li w�r�d rodziny Nie b�dzie �adu, jak obcych poskromi�? Bo kto w swym domu potrafi si� rz�dzi�, Ten sterem pa�stwa pokieruje dobrze; Kto za� zuchwale przeciw prawu dzia�a I tym, co rz�dz�, narzuca� chce wol�, Ten nie doczeka si� mego uznania. Wybra�com ludu pos�usznym by� trzeba W dobrych i s�usznych - nawet w innych sprawach. Takiego m�a rz�dom bym zaufa�, Po takim s�u�by wygl�da� ochotnej Taki by w starciu oszczep�w i w walce Wytrwa� na miejscu jak dzielny towarzysz. Nie ma za� wi�kszej kl�ski od nierz�du: On gubi miasta, on domy rozburza, On w�r�d szereg�w roznieca ucieczk�. Za� po�r�d m��w powolnych rozkazom Za �ycia puklerz stanie pos�usze�stwo. Tak wi�c wypada strzec prawa i w�adzy I nie ulega� niewiast samowoli. Je�eli upa��, to z r�ki pa�� m�skiej, Bo ha�ba dozna� od niewiasty kl�ski. PRZODOWNIK CH�RU Nam, je�li staro�� rozumu nie t�umi, Zdajesz si� m�wi� o tym bardzo trafnie. HAIMON Ojcze, najwy�szym darem �aski bog�w Jest niew�tpliwie u cz�owieka rozum. A ja s�uszno�ci twoich s��w zaprzeczy� Ani bym umia�, ani chcia�bym zdo�a�. Ale s�d zdrowy, m�g�by mie� te� inny. Mam ja t� wy�szo�� nad tob�, �e mog� Pozna�, co ludzie m�wi�, czyni�, gani�, Bo na tw�j widok zdejmuje ich trwoga I s�owo, ciebie ra��ce, zamiera. A wi�c cichaczem przysz�o mi wys�ucha�, Jak miasto nad t� si� �ali dziewic�, �e ze wszech niewiast najmniej ona winna, Po najzacniejszym czynie marnie ko�czy: Czy� bo ta, co w swym nie przenios�a sercu By brat jej le�a� martwy bez pogrzebu, Psom na po�arcie i ptactwu dzikiemu, Raczej nagrody nie godna jest z�otej? Takie si� g�osy odzywaj� z cicha. Ja za�, o ojcze, niczego nie pragn�, Jak by si� tobie dobrze powodzi�o. Bo jestli wi�kszy skarb nad dobre imi� Ojca dla dzieci lub dzieci dla ojca? Nie �yw wi�c tego, ojcze, prze�wiadczenia, �e tylko twoje co� warte jest zdanie; Bo kto jedynie sam sobie zawierzy, Na swojej mowie polega i duszy, Gdy go ods�oni�, pustym si� oka�e. Cho�by by� m�dry, przystoi m�owi Ci�gle si� uczy�, a niezbyt upiera�. Widzisz przy rw�cych strumieniach, jak drzewo, Kt�re si� nagnie, zachowa konary, A zbyt oporne z korzeniami runie. Tak�e i �eglarz, kt�ry zbyt naci�gnie �agle i folgi nie daje, przewr�ci ��d� i osi�dzie bez �awic na desce. Ust�p ty przeto i zaniechaj gniewu, Bo je�li wolno s�dzi� mnie, m�odszemu, Mniemam, �e taki cz�owiek najprzedniejszy, Kt�ry op�ywa w rozum z przyrodzenia; Je�li tak nie jest - a i to si� zdarzy - Niechaj rad dobrych zbyt lekko nie wa�y. PRZODOWNIK CH�RU O panie, s�uchaj, je�li w por� m�wi, A ty zn�w ojca; obaj m�drze prawi�. KREON A wi�c w mym wieku mam m�dro�ci szuka� I bra� nauki u tego m�okosa? HAIMON Nauki s�uszne; a je�li ja m�ody, To na rzecz raczej, ni� wiek, baczy� trzeba. KREON Na rzecz, niesfornym kt�ra cze�� oddaje? HAIMON Ni s�owem �mia�bym cze�� tak� zaleca�. KREON A czy� nie w taki b��d popad�a tamta? HAIMON Przeczy g�os ludu, co mieszka w Teb grodzie. KREON Wi�c lud mi wska�e, co ja mam zarz�dza�? HAIMON Niemal jak m�odzian porywczy przemawiasz. KREON Sobie czy innym gwoli ja tu rz�dz�? HAIMON Marne to pa�stwo, co li panu s�u�y. KREON Czy� nie do w�adcy wi�c pa�stwo nale�y? HAIMON Pi�knie by� wtedy rz�dzi�... na pustyni. KREON Ten, jak si� zdaje, z tamt� dziewk� trzyma. HAIMON Je�li ty dziewk�; o ciebie si� troskam. KREON Z ojcem si� swarz�c, o przewrotny synu? HAIMON Bo widz�, �e ty z drogi zbaczasz prawej. KREON B��dz� ja strzeg�c godno�ci mej w�adzy? HAIMON Nie strze�esz - w�adz� pomiataj�c bog�w KREON O niski duchu, na s�u�bie kobiety! HAIMON Lecz w s�u�bie z�ego nie znajdziesz mnie nigdy. KREON Ca�a twa mowa jej sprawy ma broni�. HAIMON Twej sprawy, mojej i podziemnych bog�w. KREON Nigdy ju� �ywej ty jej nie po�lubisz. HAIMON Zginie - to �mierci� sprowadzi zgon inny. KREON A wi�c ju� gro�b� �miesz we mnie ty godzi�? HAIMON Nie gro��: zwalczy� puste chc� zamys�y. KREON Wnet po�a�ujesz twych nauk, m�okosie! HAIMON Nie by�by� ojcem, rzek�bym, �e� niem�dry. KREON Niewiast s�u�alcze, przesta� si� uprzykrza�! HAIMON Chcesz wi�c ty m�wi�, a drugich nie s�ucha�? KREON Doprawdy? Ale, na Olimp, wiedz o tym, �e ci� twe drwiny o zgub� przyprawi�. Wied�cie tu dziewk�; niechaj�e wyrodna W oczach kochanka tu ginie, natychmiast! HAIMON Nie umrze ona przy mnie! Nie marz o tym! Nie ujrz� tego, raczej ty nie ujrzysz Wi�cej mojego oblicza, je�eli W szale na bliskich porywa� si� my�lisz. Odchodzi PRZODOWNIK CH�RU Uniesion gniewem wypad� on, o w�adco, A w m�odej g�owie rozpacz z�ym doradc�. KREON Niech my�li, czyny knuje on zuchwa�e - Ale tych dziewek nie wyrwie on �mierci. PRZODOWNIK CH�RU Jak to? Czy obie ty zg�adzi� zamy�lasz? KREON Niewinna ujdzie; s�usznie mnie strofujesz. PRZODOWNIK CH�RU A jaki� tamtej gotujesz ty koniec? KREON Gdzie� na bezludnym zamkn� j� pustkowiu, W skalistym lochu zostawi� �yj�c�, Strawy przydaj�c jej tyle, by ka�ni� Pozbawi� grozy i kl�twy nie �ci�gn��; A tam jej Hades, kt�rego jedynie Z bog�w uwielbia, mo�e da zbawienie - Lub pozna wreszcie, je�li marnie zginie, �e pr�n� s�u�b� czci� hadesu cienie. Odchodzi do pa�acu CH�R Mi�o�ci, kt� si� wyrwie z twych obierzy! Mi�o�ci, kt�ra runiesz na ofiary, W g�adkich dziew licach gdy rozniecisz czary Kroczysz po morzu i w�r�d chat pasterzy, Ni b�g nie ujdzie przed twoim nawa�em, Ani �miertelny. Kim w�adasz, wre sza�em. Za twym podmuchem - do winy Zboczy i prawy wraz cz�owiek; Spory ty szerzysz w�r�d jednej rodziny. Urok wystrzela zwyci�sko spod powiek Dziewicy, si�gnie i praw majestatu Moc Afrodyty, co przewodzi �wiatu. PRZODOWNIK CH�RU A i ja nawet, chocia� wiernie s�u��, Prawie si� w duszy na ukazy burz�, A bole�� serce mi rani; Bo straszny widok uderza me oczy: Do wszechch�on�cej Antygona kroczy, Ciemnej hadesu przystani. Stra� prowadzi Antygon� ANTYGONA Patrzcie, o patrzcie, wy, ziemi tej dzieci, Na mnie, krocz�c� w smutne �mierci cienie, Ogl�daj�c� ostatnie promienie S�o�ca, co nigdy ju� mi nie za�wieci; Bo mnie Hadesa dzi� r�ka �miertelna Do Acherontu bladych wiedzie w�o�ci Ani zazna�am mi�o�ci, Ani mi zabrzmi �adna pie�� weselna; Ale na zimne Acherontu �o�e Cia�o nieszcz�sne me z�o��. CH�R Pie�ni ty godna, i w chwa�y rozkwicie W kraj �mierci niesiesz twe �ycie. Ani ci� chor�b przygn�bi�o brzemi�, Ni miecza ostrze zwali�o na ziemi�. Lecz w�asnowolna, nie dobieg�szy kresu, �ywa w kraj st�pasz hadesu. ANTYGONA S�ysza�am niegdy� o frygijskiej Niobie, C�rce Tantala i jej strasznym zgonie, �e skamienia�a w swej niemej �a�obie I odt�d ci�gle we �zach b�lu tonie. Ska�a owi�a j�, jak bujne bluszcze, A na jej szczytach �nieg miecie, deszcz pluszcze, Rozpaczy �kaniem zroszone jej �ono - Mnie te� kamienn� po�ciel przeznaczono. CH�R Lecz ona przecie� z krwi bog�w jest rodem, My �miertelnego pokolenia p�odem. Ho�d jednak temu, kto cho� w �mierci progu Dor�wna bogu. ANTYGONA Ur�gasz biednej. Czemu� obel�yw� Mow� mnie ranisz, p�kim jeszcze �yw�? Miasto i m�e dzier��cy te grody, Wzywam was, zwr��cie litosne swe oczy, I wy, Teb gaje i dirkejskie wody, Na mnie, co id� ku ciemnej pomroczy, Nie op�akana przez przyjaci� �ale, Do niezwyk�ego grobowca gdzie� w skale. O, ja nieszcz�sna! Anim ja zmar�a, ani te� przy �yciu; �mier� mnie ju� trzyma w swym mro�nym spowiciu. CH�R W nadmiarze pychy zuchwa�ej Z tronem si� Diki twe my�li i mowy Zderzy�y w locie, z�ama�y. Z�y duch ci� �ciga rodowy. ANTYGONA Mowa ta g��bi� mego serca targa; Dotkn��e� ojca ty sromu, I w s�owach twoich rozbrzmia�a zn�w skarga Nad nieszcz�ciami Labdakid�w domu. Straszn� ja pomn� �o�nic�, W kt�rej syn z matk� zdro�ne �luby wi��e. Nieszcz�ni moi rodzice! Kl�tw� brzemienna dzi� do was pod���, Dziewiczo�� nios�c wam serca. O drogi bracie, z�owrogie twe �luby By�y pocz�tkiem pogromu i zguby; Ty� - cho� zmar�y - m�j morderca. CH�R Zmar�ych czci� - czcigodny czyn, Ale godny ka�ni b��d - �ama� prawo, wali� rz�d. Ty� zgin�a z w�asnych win. ANTYGONA Bez �ez, przyjaci�, weselnego pienia Krocz� ju�, biedna, ku �miertelnej toni. Wnet ju� nie ujrz� ni s�o�ca promienia. Nikt �zy nad moj� dol� nie uroni. Wchodzi KREON KREON Czy�by kto usta� w przedzgonnych tych skargach, Gdyby mu dano si� �ali� bez ko�ca? Bierzcie st�d dziewk� i w ciemnym j� grobie Zawrzyjcie zaraz, jak ju� nakaza�em. Tam j� zostawcie samotn�, by zmar�a, Albo te� �ywa p�dzi�a dni marne; Tak wobec dziewki zostaniem bez winy, A nie �cierpimy, aby w�r�d nas �y�a. ANTYGONA Grobie, ty mojej �o�nico mi�o�ci, Mieszkanie wieczne, ciemnico sklepiona! Id� do moich, kt�rych tylu go�ci W pozgonnych domach boska Persefona. Za wami id� ja, co w �yciu wio�nie Zgin�am, prawie nie zaznawszy �wiata, A tusz�, �e mnie tam przyjm� rado�nie, Ty, ojcze, matko, i mi�a d�o� brata: Bom tu z mi�osn� s�u�b� wasze cia�a W�asn� obmy�a, nama�ci�a r�k�; �em bratnie zw�oki uczciwie grzeba�a, Tak� mnie darz� podzi�k�! Mam u szlachetnych ludzi cze�� i chwa�� Lecz pot�pienie ze strony Kreona; Bo on me czyny uzna� za zuchwa�e. R�k� wi�c jego teraz uwi�ziona, Ani zaznawszy s�odyczy wesela, Ni uczu� matki, ni dziatek pieszczoty, Schodz� tak sama i bez przyjaciela, Nieszcz�sna, �ywa do grobowej groty. Jakie� to bog�w z�ama�am ustawy? Jak�e do bog�w podnosi� mam mod�y, Wo�a� o pomoc, je�eli czyn prawy, Kt�ry spe�ni�am, uznano za pod�y? Lecz je�li z bog�w to zrz�dzenie p�ynie, Trzeba mi winnej znie�� w ciszy cierpienia Je�li ci b��dz�, niech si�gnie ich w winie Ka�� r�wna z bog�w ramienia! PRZODOWNIK CH�RU Te same burze i te same jeszcze Dusz� tej dziewki wci�� miotaj� dreszcze. KREON Pacho�ki, kt�rym wie�� j� nakaza�em, Swoj� powolno�� ci�ko mi... odp�acz�. ANTYGONA Biada! Ta mowa gro��ca Bliskiego wr�b� mi ko�ca. PRZODOWNIK CH�RU A ja odwagi nie �mia�bym dodawa�, �e si� te srogie ukazy odwlok�. ANTYGONA Ziemi teba�skiej ojczysty ty grodzie I wy, bogowie rodowi! Oto mnie wiod� w bezzw�ocznym pochodzie Ku samotnemu grobowi. Patrzcie na ksi�n� ostatni� z Teb kr�l�w, W r�ce siepaczy uj�t�, Ile m�k ona, ile znios�a b�l�w Za wiern� s�u�b� i �wi�t�. Wyprowadzaj� Antygon� CH�R Tak i Danae jasnego dnia zorze Zmieni� musia�a na loch w mied� obity, W grobowej skryta komorze. A przecie� r�d jej zapewnia� zaszczyty I Zeus deszcz z�oty na �ono jej roni. Straszne przeznacze� obierze! Pieni�dz ni si�a, ni warowne wie�e, Ni morski �agiel przed nimi nie chroni. Edon�w kr�la Likurga te� bucie, �e hardym s�owem na boga si� miota, Bakchos kamienne zgotowa� okucie, Gdzie z�a wykipi ochota. Rozpozna� on tam za p�no swe zbrodnie I po�a�owa� s��w gniewu, Chcia� bo sza� boski t�umi� i pochodnie, Ur�ga� Muzom w�r�d �piewu. Gdzie z m�rz strzelaj� kyanejskie progi, Kraj Salmidesu, dla przybysz�w wrogi, Gdzie brzeg Bosforu ba�wany roztr�ca, Tam widzia� Ares, jak dziko�ci� wr�ca �ona Fineusa pasierby swe n�ka. Nie mieczem srogim wymierza im ci�gi, Lecz krwaw� r�k� zatapia w �cz kr�gi, Ostrzem je �upi cz�enka. Uj�ci oni kamienn� niewol�, P�acz� nad matki i swoj� niedol�. Przecie� jej przodki z Erechtyd�w rodu, Ojcem Boreasz; po�r�d ska� i g�og�w, I burz p�dzi�a dni swoje - od m�odu, Na chy�ych koniach - prawe dzieci� bog�w. Jednak cho� w dali, i tu jej dosi�ga Odwiecznej Moiry pot�ga. Wchodzi TYREZJASZ �lepy, wiedziony przez ch�opca O Teb starszyzno, wsp�lnym my tu krokiem I wsp�lnym wzrokiem zd��amy, bo ciemnym Za oko staje przewodnika r�ka. KREON C� tam nowego, Tyrezjaszu stary? TYREZJASZ Ja rzekn�, ty za� pos�uchaj wr�biarza. KREON Nigdy twoimi nie wzgardzi�em s�owy. TYREZJASZ Przeto szcz�liwie sterujesz t� naw�. KREON Przy�wiadczy� mog�, doznawszy korzy�ci. TYREZJASZ Zwa� teraz, znowu stoisz na prze�omie. KREON Co m�wisz? Trwog� przejmuj� twe s�owa. TYREZJASZ Poznasz t� prawd� ze znak�w mej sztuki. Siad�em na starej wr�bity siedzibie, Gdzie wszelkie ptactwo kieruje swe loty. A� naraz s�ysz�, jak niezwyk�e g�osy Wydaj� ptaki, szalone i dzikie; I wnet pozna�em, �e szarpi� si� szpony, Bo �opot skrzyde� to stwierdza� dobitnie. Przej�ty trwog�, pr�buj� ofiary Na p�omienistym o�tarzu, lecz ogie� Nie chce wystrzeli� ku g�rze, a s�czy Ciecz z mi�s ofiarnych, wsi�kaj�c w popio�y, Kipi i syczy, ��� bryzga w powietrze I spoza t�uszczu, co sp�yn�� stopiony, Uda wyjrza�y na o�tarzu nagie. Od tego ch�opca wnet si� dowiedzia�em, �e takie marne sz�y z ofiary znaki, Bo on przewodzi mnie, a ja zn�w innym. Tak wi�c chorzeje miasto z twojej winy. Bo wsze o�tarze i ofiarne sto�y Psy pokala�y i ptactwo, co cia�em Edypowego si� �ywi�o syna. Wi�c nie przyjmuj� ju� ofiarnych mod��w Bogowie od nas, ni ofiarnych dym�w. A ptak, co ��opa� krew trupa zastyg��, Ju� nie wydaje glos�w dobrej wr�by. Rozwa� to, synu; bo wszystkich jest ludzi B��dzi� udzia�em i z prostej zej�� drogi; Lecz m��, co zb��dzi�, nie jest pozbawiony Czci i rozwagi, je�eli w�r�d nieszcz�� Szuka lekarstwa i nie trwa w uporze. Up�r jest zawsze nierozumu znakiem; Ust�p ty �mierci i nie dra�� zmar�ego: C� bo za chwa�a nad trupem si� zn�ca�? �yczliwo�� moja t� rad� ci s�u�y; Dobrze jej s�ucha�, gdy korzy�ci wr�y. KREON Starcze, wy wszyscy jak �ucznik do celu Mierzycie we mnie; teraz i wr�biarstwo Sid�a zastawia, a krewni m� my�l� Kupcz�, frymarcz� z dawna jak towarem Nu�e, gromad�cie wy sardyjskie skarby, Wska�cie mi g�r� indyjskiego z�ota, Na pogrzeb tego jednak nie zezwol�. I cho�by or�y Zeusowe porwa�y Trupa i przed tron Zeusowy zanios�y, Ja si� takiego nie ul�kn� sromu, Grze�� nie pozwol�; wiem bo ja zbyt dobrze: Bog�w zbezcze�ci� nie zdo�a �miertelny. Potkn�� si� mog� i ludzie przem�drzy, Starcze, haniebnie, kiedy szpetne my�li Ubior� w s�owa barwiste... dla zysku. TYREZJASZ Biada! Czy� wie to cz�owiek, czy rozwa�a sobie... KREON C�, z jakim znowu na plac og�lnikiem? TYREZJASZ Ile rozs�dek g�ruje nad skarby? KREON O ile kl�sk� najwi�ksz� nierozum. TYREZJASZ Ci�ko ty na t� zapad�e� chorob�. KREON Nie chcia�bym ci�kim obrazi� ci� s�owem. TYREZJASZ Czynisz to, kiedy mi k�amstwo zarzucasz. KREON Bo cech wasz ca�y �apczywy na zyski. TYREZJASZ A r�d tyran�w w m�tach chciwie �owi. KREON Wiesz, �e ty pana twojego obra�asz? TYREZJASZ Wiem, bo ja tobie gr�d ten zachowa�em. KREON M�dry ty wr�biarz, lecz oddany z�emu. TYREZJASZ Ty� got�w wydrze� mi z wn�trza tajniki. KREON Wyruszysz ty z nimi, byle nie dla zysku. TYREZJASZ �e ty st�d zysku nie uszczkniesz, to my�l�. KREON Bacz, �e zamys��w moich nie stargujesz. TYREZJASZ Wiedz wi�c stanowczo, �e nim s�o�ce tobie Wielu dokona ko�owych obrot�w, P��d z twoich w�asnych pocz�ty wn�trzno�ci Jak trupa oddasz w zamian� za trupy; Za to, �e z �wiat�a str�ci�e� do nocy, Zamkn��e� �ycie haniebnie w grobowcu, A tu na ziemi zmar�e trzymasz cia�o, Kt�re si� b�stwom nale�y podziemnym. Nie masz �adnego ty nad zmar�ym prawa Ni �wiat�a bogi, kt�rym gwa�t zadajesz. Za to czyhaj� Hadesa i bog�w M�ciwe i zgub� gro��ce Erynie, By ci� w podobnym pogr��y� nieszcz�ciu. Poznasz ty wkr�tce, czy ja przekupiony Tak m�wi�, w kr�tkim poka�� to czasie M�czyzn i niewiast w twoim domu j�ki. A wszelkie miasto przeciw tobie stanie, W kt�rym psy strz�py zbezcze�ci�y trup�w, Zwierz�ta dzikie i ptactwo, roznosz�c Wstr�tne po �wi�tych zaduchy ogniskach. Takimi strza�y ja, ci�ko zel�ony, Godz� jak �ucznik z gniewem w twoje serce I tak celuj�, �e ostrze poczujesz. O, ch�opcze, wied��e mnie teraz do domu, By on na m�odszych swe gniewy upu�ci�, A lepiej odt�d miarkowa� si� w s�owie I my�l mu lepsza zaja�nia�a w glowie. TYREZJASZ odchodzi PRZODOWNIK CH�RU O w�adco, poszed� on po wr�bie strasznej. A wiem to, odk�d mi czarne siwizn� Staro�� na g�owie posrebrzy�a w�osy: Fa�szu on nigdy nie zwiastowa� miastu. KREON Ja te� wiem o tym i trwoga mn� miota. Us