4050
Szczegóły |
Tytuł |
4050 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4050 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4050 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4050 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Tanith Lee
Z�ota Czarownica
Na p�noc od Dunaju lasy s� czarne i tak rojno w nich od r�wnie
czarnych dzik�w, nied�wiedzi i czarnoszarych wilk�w, i� samotny cz�owiek
poczu�by si� tam jak w najwi�kszym t�umie. Tu i �wdzie natrafisz na
tubylcz� wiosk�, na jej domy o spadzistych s�omianych dachach i dym tak
g�sty, i� mo�na kraja� go no�em. Przez ca�y dzie� piewaj� tam ptaki, a
noc� sowy wylatuj� z kryj�wek. S� te� inne twory ziemi i mroku. Z czasem
przestajesz si� dziwi� temu, co zdarzy ci si� napotka� w lesie, lub co
przypadkiem zab��ka si� w pobli�e ludzkich siedzib.
Pewnego razu z lasu wynurzy� si� zbo�owy kr�l i uradowa� nas
bezgranicznie. Mielimy troch� k�opot�w, gdy� sp�on�a cz�� naszych
spichlerzy. Piece chlebowe sta�y puste i zimne. Transport towar�w l�dem
znad Rzeki mo�e potrwa� nawet rok, a do naszych �niw na p�nocy by�o
jeszcze wiele miesi�cy.
Stary fort, kt�ry od dwunastu lat pe�ni� rol� pa�acu, sta� na
wzniesieniu. Czuwa� nad szerok� na mil� r�wnin�, przezornie oczyszczon�
z drzew, a ci�gn�c� si� a� do ciemnej chmury lasu i niejasnych jak senne
marzenie g�r. Drako wezwa� mnie na punkt obserwacyjny na dachu, gdzie
stalimy przygl�daj�c si�, jak tamte g�ry janiej� i bledn�, pojawiaj�
si� i zn�w nikn�. Zapowiada� si� pi�kny dzie�, wi�c zamierza�em urz�dzi�
wielkie �owy, aby da� troch� ruchu ludziom i przynie� ulg� pozbawionym
chleba brzuchom. Tubylcy wyrabiaj� m�czk� z szyszek sosnowych, kt�r�
ch�tnie sprzedaj�. Taki chleb nie wszystkim smakuje, ale i do niego
mo�na si� by�o przyzwyczai�. Od czasu gdy odesz�y rzymskie legiony,
nauczylimy si� improwizowa�. Niemal nie pami�tam tamtych pierwszych
dni. Starcy opowiadali, �e i tak wszystko pogr��a�o si� w chaosie.
Ojciec Draka, pe�ni�cy dot�d urz�d legata, przyj�� tytu� ksi�cia, kt�ry
jego osieroceni wojowie nader radzi byli mu przyzna�. Dyscyplina jest
sama w sobie rytua�em i narkotykiem. Oddzieleni od centrum wiata
bezkresnymi l�dami i morzami, �o�nierskim zwyczajem przemienili si� w
budowniczych. Uko�czyli drog� prowadz�c� do fortu, a nied�ugo potem
rozpocz�li budow� miasta, na wieczne czasy otaczaj�c je mocnymi murami.
Nast�pnie oczycili okoliczne tereny i wdro�yli na nowo prawa handlowe,
nie przestrzegane od dziesi�tk�w lat. Rzecz jasna, nie oby�o si� przy
tym bez zbrojnych utarczek, na tyle cz�stych, by wojom nie zardzewia�y
miecze. Kiedy Legat zmar� od rany otrzymanej w walce z Plemieniem
Niebieskow�osych, postrachem wszystkich w owym czasie, a nie widzianym
ju� od lat, Drako zosta� Ksi�ciem w Pa�acu. Mia� w�wczas osiemnacie
lat, a ja by�em starszy od niego o pi�� dni. Znalimy si� niemal od
urodzenia, razem uczylimy si�, uje�d�ali konie, odbywali �wiczenia
wojskowe i polowali. Cho� urodzi� si� gdzie indziej, przyby� w te
strony, gdy ledwo umia� chodzi�. Co do mnie, to mo�liwe, i� mia�em
szcz�cie, gdy� nigdy nie widzia�em Matki Miast i dlatego nie t�skni� za
Ni�, ani nie op�akuj� Jej upadku.
W ka�dym razie owego. dnia moje myli b��dzi�y z dala od tego
wszystkiego. A w�wczas Drako rzek�:
- Tam co jest.
Jego przejrzyste jak woda oczy dostrzega�y szczeg�y szybciej i
dok�adniej ni� moje. Kiedy zwr�ci�em wzrok w tym kierunku, zobaczy�em
jedynie mgie�k� i jaki ruch na brzegu lasu oraz dziwne iskrzenie
przedmiot�w po�yskuj�cych w porannym s�o�cu.
- Skorusie, czy przypuszczasz, �e...? - odezwa� si� Drako. - Kto
us�ysza� o naszym nieszcz�ciu i znacznie zmieni� tras� podr�y -
odpowiedzia�em.
Przed tygodniem otrzymalimy wieci o karawanie ze zbo�em, lecz
kieruj�cej si� zbyt daleko na zach�d, by mog�a by� nam przydatna.
Tymczasem, jak si� zdaje, do owej karawany dotar�y pog�oski o po�arze w
naszym miecie.
- Cena chleba p�jdzie w g�r� - zauwa�y� ponuro Drako.
W owej chwili widzia�em ju� wyra�nie karawan�, d�ugi, nieregularny
sznur mu��w, woz�w, koni i ludzi. Karawana mia�a sw�j styl. Tak, ten
kupiec to prawdziwy zbo�owy kr�l, zawsze czerpi�cy zyski z handlu,
poniewa� na pustkowiu, z dala od cywilizacji, wart by� tyle z�ota, ile
wa�y�. Za czas�w Imperium na pewno znaczy�by o wiele mniej.
Zeszlimy w d� i znale�limy si� na placu za wschodni� bram� fortu,
kiedy stra�e przyprowadzi�y go do nas. Kupiec zostawi� swoich ludzi na
placu defilad przed bram�, lecz jeden w�z, prawdopodobnie jego w�asny,
zbli�y� si� do mur�w. By� to olbrzymi wehiku� zaprz�ony w sz�stk�
wo��w, prawdziwy dom na ko�ach. Lejce zdobi�y b�yskotki z metalu, kt�ry
uzna�em za mosi�dz. Boczn� uprz�� pokrywa�y purpurowe i ��te wizerunki
�aren i ziarna. Sam kupiec dosiada� wysokiego rumaka o r�wnie paradnej
uprz�y. Mia� poci�g��, prawdziwie orientaln� twarz o przebieg�ym
wyrazie, czarne brwi i niad� cer�. Jego palce i uszy b�yszcza�y od
z�ota. I nagle zastanowi�y mnie owe ozdoby. Przybysz z�o�y� brakowi
niski uk�on, jako Ksi�ciu i Wodzowi. A potem dla pewnoci uk�oni� si� i
mnie.
- Witaj, M�ynarzu - rzek�em do niego. Umiechn�� si� s�ysz�c ten
skromny tytu�.
- �ycz� ci zdrowia i szcz�cia, kapitanie. Myl�, �e jestem tu mile
widziany?
- M�j ksi��� - wskaza�em na Draka - zawsze okazuje gocinno� podr�nym.
- A szczeg�lnie tym, kt�rzy wioz� �ywno� w czasach g�odu.
- O jakim to g�odzie m�wisz? - odparowa�em.
Kupiec przy�o�y� lni�ce od z�ota palce do wyz�oconego p�atka ucha.
- Drzewa szepcz�, �e w miecie Stalowych Tarcz brakuje chleba.
Drako wtr�ci� wtedy �agodnie:
- Nie powiniene nigdy s�ucha� plotek.
Ja za doda�em:
- Jeli musia�e zboczy� z drogi, to wielka szkoda.
Zbo�owy kr�l spojrza� na mnie z ukosa; wida� nie spodoba�a mu si�
moja arogancja - cho� nigdy nie widzia�em Matki Miast, mam w �y�ach Jej
krew - nie bardziej ni� mnie jego maniery i spryt.
Kiedy tak rozmawialimy, ja mydl�c mu oczy, on za staraj�c si�
dociec prawdy, spostrzeg�em k�tem oka jaki ruchomy b�ysk z miejsca,
gdzie przed bram� czeka� jego dom na ko�ach. Wyczu�em, �e spoza klapy
musi zerka� orientalnym zwyczajem jaka niewiasta. Wolne dziewcz�ta z
naszego miasta, nawet wilczyce z lupanaru, s� na to za dumne, a
arystokratki u�ywaj� zas�ony tylko do ochrony przed promieniami s�o�ca.
Siostry Draka; chocia� skromne i dobrze wychowane, umiej� czyta� i
pisa�, ka�da potrafi powozi� lekk� carruc� i zawsze b�dzie patrze�
m�czy�nie prosto w oczy. Ale nie powi�ci�em zbyt wiele uwagi
przelotnej zjawie, chyba tylko tyle, by uzna�, i� mia�a ona na sobie za
du�o z�ota, i nadal bacznie wpatrywa�em si� w twarz mego przeciwnika.
Niebawem jednak kupiec umiechn�� si� i opuci� powieki. Zrozumia�em, i�
nie omieli si� on zarzuci� mi k�amstwa i �e wygralimy.
- By� mo�e - doda� - b�d� musia� doj� do wniosku, �e niepotrzebnie i
nierozs�dnie post�pi�em zbaczaj�c z drogi.
- Zawsze radzi jestemy wie�ym zapasom. Ten fort nie zapomina o swej
izolacji. B�d� tego pewny.
- Jeste zbyt wspania�omylny - odpowiedzia�. Oczy zab�ys�y mu
gniewem, ale dorzuci� uprzejmie: - S�ysza�em, �e wasze miasto cechuje
wysoka kultura, Macie tu bibliotek� ze zwojami z Hellady i semickiego
Byblos. Umiem czyta� w wielu j�zykach i chcia�bym prosi� twego pana,
�eby pozwoli� mi obejrze� swoje ksi�gi.
Spojrza�em na Draka, ubawiony tupetem przybysza, chocia� na Wschodzie
wszyscy uwa�aj� si� za erudyt�w. Ale Drako nie odrywa� oczu od wehiku�u
kupca. Musia�o by� tam co godnego uwagi, czego nie dostrzeg�em.
- Mamy te� wspania�e �a�nie - powiedzia�em do Zbo�owego Kr�la, daj�c
mu z kolei do zrozumienia, i� zagubione dzieci Imperium Romanum uwa�aj�,
�e ca�y uczony Wsch�d jest r�wnie� niedomyty.
W po�udnie ca�a karawana przesz�a przez bram� i roz�o�y�a si� obozem
w pobli�u wi�tyni Marsa. Kap�anom tej wi�tyni, wiekowym ju� starcom, z
kt�rych kilku s�u�y�o w Legio Draconis, kiedy przyby� on w te strony,
nie spodoba� si� ten nap�yw goci. Co roku, na wiosn� i w lecie, kupcy
zlatywali si� do miasta t�umnie jak muchy, a wkr�tce potem opuszczali
je, tubylcy za przybywali do pracy w ku�niach, garbarni lub przy
koniach i za nieuko�czon� bazylik�, budowali swoje chaty z mu�u i s�omy
kt�re wszak�e po odje�dzie mieszka�c�w zimowe deszcze rozmywa�y
doszcz�tnie. Do takich kr�tkotrwa�ych pobyt�w obcych kap�ani Marsa byli
przyzwyczajeni. Ale ten nowy najazd zirytowa� ich. Naczelny salius
przyby� do fortu w asycie swoich niewolnik�w i przez jaki czas spiera�
si� z Drakiem. Owiadczy�, i� owi przybysze obra�� opieku�cze b�stwo
miasta swoim brudem i dziwnymi obrz�dkami. Drako wygl�da� na zatroskanego.
Od�o�y�em na p�niej wyjazd na polowanie i pozosta�em w forcie, aby
zr�czn� namow� wprawi� kap�ana w lepszy humor. Przecie� b�dzie to tylko
kr�tkotrwa�a niedogodno�, a chyba nie w�tpi on, i� owych kupc�w
skierowa� do nas sam b�g wojny, kt�ry nie chcia�, �eby jego dzielni
synowie cierpieli g��d? Zapewni�em go te�, �e jeli cudzoziemcy zechc�
oddawa� cze� swoim bogom, b�d� musieli zachowywa� si� ogl�dnie. Wiemy
przecie� wszyscy, �e nierozs�dn� rzecz� jest okazywa� tolerancj� ka�demu
szmat�awemu kultowi. Wydaje mi si�, i� nie czcz� oni Iusa i �e nie
b�dzie �adnych obrzydliwych ceremonii. Potem lubowa�em z�o�y� Marsowi w
ofierze dzika, o ile zdo�am go upolowa�, i zas�piony starzec odszed�
chwiejnym krokiem.
Tymczasem przegl�dano zbo�e dostarczone przez karawan�. Przybyli
blu�niercy mieli go pe�ne worki i dzbany, a poza tym przywie�li te�
gotow� m�k�. Ryzykowali du�o, wyruszaj�c w drog� z takim �adunkiem,
kt�ry mo�e si� zepsu� w razie op�nienia lub niepomylnej aury. A w
dodatku ta obfito� z�ota. Oni dos�ownie op�ywali w z�oto. Okaza�o si�,
i� s�usznie zmieni�em zdanie o ozdobach na w�dzid�ach, gdy� wozy
obwieszone by�y ca�ymi samorodkami, dzwonkami i kwiatami ze z�ota, a
wo�y mia�y poz�acane rogi. Co si� za tyczy ludzi, nosili oni z�ote
piercienie, sprz�czki, klamry, pasy i �a�cuchy. Doprawdy, by� to
zdumiewaj�cy widok.
Kiedy przed zachodem s�o�ca zaszed�em do obozu przybysz�w,
wypatrywa�em jakichkolwiek nieprawid�owoci. Ale oni zr�cznie
przywi�zali swoje zwierz�ta do tyczek, a ozdobione z�otem wozy sta�y
spokojnie, rzucaj�c cie� i po�yskuj�c w gasn�cym wietle dnia. S�upy
wonnego dymu unosi�y si� ku niebu, lecz tylko z ognisk, na kt�rych
warzy�a si� wieczerza. Zajmowali si� tym m�odzi ch�opcy i oni to nabrali
wody ze �r�d�a. Ani ja, ani �aden z moich ludzi nie zauwa�y� tam cho�
jednej niewiasty.
Zaprowadzono mnie do wozu Zbo�owego Kr�la. Przyj�� mnie przed
wehiku�em, gdzie na ziemi rozes�ane by�y dywany i poduszki naszywane
z�otymi kr��kami. W pobli�u rozbito ciemnopurpurowy namiot. Z
opuszczonymi w d� cianami, zamkni�ty by� szczelnie jak skrzynia. Z
ty�u kamienna wi�tynia Marsa o pokrytych gipsem kolumnach sta�a r�wnie
szczelnie zamkni�ta i lepa, nie chc�c nic widzie�.
Wymienilimy z M�ynarzem powitalne uprzejmoci. Poprosi�, �ebym
usiad�, wi�c zrobi�em to. Trawi�a mnie ciekawo�.
- Mi�o jest by� we wn�trzu bezpiecznych mur�w - odezwa� si� przybysz.
- Tak, musisz cz�sto znajdowa� si� w niebezpiecze�stwie odpowiedzia�em.
Umiechn�� si� tajemniczo. - Chodzi ci o nasze bogactwo? Lepiej jest
wystawia� je na pokaz ni� ukrywa�. Z�oczy�ca zabija w popiechu
cz�owieka, kt�ry ukrywa swoje z�oto. Jeszcze nigdy nie zosta�em
ograbiony. Oni myl� sobie tak: "Ach, ten pokazuje ca�e swoje bogactwo.
Musi mie� jakiego pot�nego demona, kt�ry go chroni."
- A czy tak jest?
- Oczywicie - odpar�.
Spojrza�em znacz�co na wi�tyni�, a potem zn�w na niego. Powiedzia� mi:
- Twoi ludzie twardo targowali si� o ziarno i m�k�. A ja nie by�em
nieugi�ty. Szanuj� twoich bog�w, kapitanie. Szanuj� wszystkich bog�w. To
r�wnie� zapewnia swoist� ochron�.
Przyniesiono jaki nap�j. Spr�bowa�em go ostro�nie, gdy� ludzie
Wschodu cz�sto unikaj� wina i przyrz�dzaj� r�ne paskudztwa. W
okolicznych lasach tubylcy poddaj� fermentacji owoce g�ogu lub mleko
hodowanych przez siebie zwierz�t, a otrzymany w ten spos�b nap�j nie
jest taki z�y, gdy kto si� ju� do niego przyzwyczai. Ale o Semitach
s�yszy si� wiele r�nych rzeczy. Jednak �w nap�j by� s�odki, gor�cy i
troch� szczypa� w j�zyk budz�c lekkie pragnienie,, wi�c prze�kn��em
nieco, a potem czeka�em, �eby przekona� si�, jaki wywrze na mnie wp�yw.
- I tw�j pan pozwoli mi skorzysta� ze swojej biblioteki? zapyta�
Zbo�owy Kr�l po chwili uprzejmego milczenia.
- Mo�liwe, i� tak si� stanie - odrzek�em. Spr�bowa�em zn�w
nieznajomego napoju. - Jak dajecie sobie rad� bez niewiast? - doda�em. -
Musia�e widzie� Dom Wielkiej Macierzy z wilczyc� namalowan� nad
wejciem? Tamtejsze dziewcz�ta s� wytworne i bieg�e w swej sztuce.
Naturalnie, je�eli twoich ludzi sta� na to.
Zbo�owy Kr�l zmierzy� mnie zimnym spojrzeniem w�owych oczu,
doskonale zdaj�c sobie spraw� z tego, co nie zosta�o dopowiedziane.
- To prawda, �e nie ma z nami niewiast.
- Z wyj�tkiem twojego wozu.
- To moja c�rka - rzek�.
Jak ju� powiedzia�em, zna�em Draka niemal od urodzenia. Znaczy� dla
mnie wi�cej ni� ktokolwiek inny; szed�em za jego gwiazd� z radoci� i
bez wahania, w najsro�sze tarapaty i bitwy, przez ogie� i stal. Bardzo
rzadko zleca� mi wykonanie zadania, kt�rego nienawidzi�em lub brzydzi�em
si�. Gdy tak si� dzia�o, czyni� to nieumylnie i bez z�ej woli, r�wnie
naturalnie jak cz�owiek oddycha. Zwykle mia�o to jaki zwi�zek z
niewiastami. Walczy�em z Drakiem rami� w rami�, lecz nie chcia�em by�
jego rajfurem. Ale nawet w�wczas nie odmawia�em. W tamto po�udnie sta�
przy oknie, wpatruj�c si� w ciemn� lini� lasu, i powiedzia� cichym
g�osem, jakby przepraszaj�cym, lecz nie znosz�cym sprzeciwu: - On ma ze
sob� jak� dziewczyn�. Sprowad� mi j�.
- Przecie� ona mo�e by� jego... - zacz��em.
Przerwa� mi: - Kimkolwiek by nie by�a. On sprzedaje rzeczy. Jest
przyzwyczajony do handlu.
- A jeli nie zechce? - zapyta�em.
Spojrza� na mnie swymi jasnymi, przejrzystymi oczyma.
- Zmu go - odpar�, a potem rozemia� si�, jakby ta misja nie mia�a w
sobie nic haniebnego. Wyszed�em rozmylaj�c pos�pnie; ona rzuci�a na
niego czar, zauroczy�a go. Ale ju� wczeniej widzia�em go w takim
stanie. Cho�by nie wiem co, musia� zaspokoi� swoj� ��dz�. Ja sam nigdy
nie podchodzi�em w taki spos�b do niewiast. Kiedy si� ich potrzebowa�o,
by�y pod r�k�. Do dzi lubi� ogl�da� je tu i tam, nasze niewiasty o
smuk�ych nogach i ramionach, czyste i pe�ne wdzi�ku. W razie
niebezpiecze�stwa zgin��bym broni�c si�str Draka, tak jak poleg�bym w
jego obronie. Tak w�anie by�o. To prawda, �e nasze ziarno sp�on�o z
powodu zadawnionego �alu pewnego szale�ca, kt�ry w ten spos�b wyr�wna�
stare porachunki z ksi�ciem o co; co Drako uczyni� p� roku wczeniej,
o tubylcz� dziewczyn� zdobyt� podczas jednej z wypraw.
Odstawi�em z�oty kielich, poniewa� nieznajomy nap�j szed� mi do
g�owy. Ludzie Wschodu traktowali swoje c�rki na dwa sposoby. O pierwszym
lepiej nie wspomina�. Drugi, to trzymanie ich w dziewictwie za
dziesi�cioma zamkami. Merkury, pob�ogos�aw ten. wyb�r, pomyla�em. I
wtedy, nim zd��y�em cokolwiek powiedzie�, M�ynarz uspokoi� mnie.
- Moja c�rka jest bardzo utalentowana - owiadczy�. - Jest ona
r�wnie� bardzo pi�kna, ale m�wi� teraz o pi�knie wiedzy i sztuki.
- Ale� tak, bez w�tpienia.
S�o�ce kry�o si� za mury miasta, barwi�c g��bokimi tonami dalekie
g�ry. Blask ten jania� nad g�ow� Zbo�owego Kr�la, z�oc�c dla niego
r�wnie� i niebo. Kupiec ci�gn��:
Poza innymi materiami studiowa�a ona nauki Khemii - to znaczy Dawnego
Egiptu, rozumiesz.
- Ach, tak?
- Chcia�bym teraz ci si� zwierzy� - rzek� do mnie. Przesun�� j�zykiem
po wargach. Czy mia� rozdwojony j�zyk? Ten przekl�ty nap�j mimo wszystko
zamroczy� mnie i przyni�s� mi ulg�. Praktyka Al-Khemii obejmuje
wszystkie znane nauki i wiedz� czarodziejsk�. Moja c�rka potrafi czyta�
w gwiazdach i leczy� rany. Ale co najwa�niejsze, m�j drogi kapitanie,
pozna�a ona trzeci wielki sekret Trzech M�drc�w.
- A mianowicie?
- Mo�e zmienia� materie wszelkiego rodzaju w z�oto owiadczy�.
- Skorusie - rzek� Drako - czasami post�pujesz jak ostami g�upiec.
- Bywa, �e nie jestem pod tym wzgl�dem osamotniony. Drako wzruszy�
ramionami. Nigdy nie ba� si� prawdy. Nigdy te� nie ��da� ode mnie innego
tytu�u ni� swoje imi�. Ale te dwa fakty m�wi�y same za siebie. Legenda
Romy straci�a sw� moc, a on by� ksi�ciem w bezkresnym lesie.
- Jak ci si� zdaje, co ona mo�e mi zrobi�? Te� zamieni� mnie w metal?
M�wilimy po grecku. Greki u�ywano w pa�acu do prowadzenia poufnych
rozm�w, bowiem w miecie j�zyk ten wychodzi� ju� z u�ycia.
- Nie wierz� w czary tego rodzaju - owiadczy�em.
- Kupiec sam zaproponowa�, �e ona to nam poka�e. Chod� ze mn�.
- To b�dzie jaka sztuczka.
- Tym lepiej. Mo�e on znajdzie kogo i dla ciebie.
- B�d� ci towarzyszy�, poniewa� nie dowierzam �adnemu z nich. I
ustawi� pi�tnastu moich ludzi wok� tego wozu.
- Musz� pami�ta�, �eby przypadkiem nie j�kn�� - za�artowa� - inaczej
porozcinaj� sk�rzane ciany i rzuc� si� na nas z mieczami.
- Drako - rzek�em - zadaj� sobie pytanie, dlaczego M�ynarz chwali�
si�, i� ona posiad�a t� sztuk�.
- Pomyl o tej masie z�ota: nie ukradli go, ani nie wy�udzili. Jaka
czarownica zrobi�a je dla nich.
- S�ysza�em ju� o sztukach Al-Khemii.
- O, tak - rzek�. - Ich adepci robi� z�oto, przepowiadaj� przysz�o�,
wskrzeszaj� zmar�ych. Ta czarownica mo�e si� przyda�. Mo�e powinienem j�
polubi�. Poczekaj, a� j� zobaczysz doda�. - Przypuszczam, �e wszystko
zosta�o wczeniej ukartowane. B�dzie zn�w domaga� si� zap�aty.
Kiedy dotarlimy do obozu przybysz�w, by�a ju� p�noc. Nasze i ich
pochodnie rozjani�y mrok, a ogie� przed wi�tyni� Marsa pali� si�
w�t�ym p�omieniem. Na niebie wieci�y gwiazdy, lecz nie by�o ksi�yca.
Przyszlimy do nich na ich prob�, poniewa� do czar�w niezb�dne by�y
skomplikowane narz�dzia, a tych nie moglibymy przenie� do fortu bez
ogromnego wysi�ku. Przybylimy jak procesja weselna. Okaza�o si�, i�
pokaz mia� odby� si� nie w wozie, lecz w namiocie. Pozostali cz�onkowie
karawany pochowali si� gdzie. Wyda�em moim ludziom rozkazy i
rozstawi�em ich na widocznych miejscach dooko�a namiotu. P�niej
niewolnik uni�s� purpurow� draperi� i spojrza� na nas mru��c oczy. Drako
ruchem r�ki zaprosi� mnie do rodka i nikt si� temu nie sprzeciwi�. Obaj
weszlimy do purpurowego namiotu.
I w jednej chwili znale�limy si� w sercu Orientu. W namiocie pali�y
si� drogocenne �ywice, wydzielaj�c gor�cy, wonny ob�ok, kt�ry przywi�d�
mi na myl podane mi wczeniej wino. Pali�y si� w z�otych tr�jnogach
wspartych na lamparcich �apach oplecionych z�otym bluszczem. Pod�og�
pokrywa�y mi�kkie kobierce przypominaj�ce futro zwierz�ce, a na cianach
wisia�y sk�ry dzikich zwierz�t - stwor�w, jakich nigdy dot�d nie
widzia�em, niekt�re grzywiaste i c�tkowane, inne pr�gowane i pokryte
�uskami, a jeszcze inne z g�owami o oczach z drogich kamieni oraz z
poz�acanymi z�bami i pazurami. Mimo tego nagromadzenia r�nych
przedmiot�w, polerowanych zwierciade�, beczu�ek i skrzynek, poduszek i
martwych zwierz�t, oraz ci�kiej woni pachnide�, we wn�trzu namiotu
mia�o si� poczucie swobody i wielkiej przestrzeni. Z naci�gni�tego
sztywno sufitu zwisa�y trzy z�ote ko�a z lampami oliwnymi umieszczonymi
w ma�ych z�otych ��dkach. Ko�a obraca�y si� leniwie to w jedn�, to w
drug� stron� na wietrze, kt�ry wia� znik�d i donik�d, demonicznym
wietrze z serca pustyni. W drugim ko�cu tej przestrzeni, szerokiej jak
noc, znajdowa�a si� nieprzejrzysta kurtyna dziel�ca j� na dwie cz�ci,
na kurtynie za - d�ugi pergamin. Pergamin �w pokryty by� mn�stwem
obraz�w, jak gdyby nie mo�na by�o pozostawi� nawet skrawka wolnego
miejsca. Strzela�o tam w g�r� drzewo z dwoma ptakami przy korzeniach,
jeden bia�y z czarn� jak u kruka g�ow�, drugi za czarny jak sadza, lecz
z g�ow� ma�py. Pie� drzewa oplata� szczelnie w�� wygl�daj�cy spoza
ni�szych ga��zi, gdzie wisia� ��ty owoc. W�� �w mia� twarz m�odej
dziewczyny o d�ugich w�osach. W g�rze siedzia�y trzy postacie z wag� i
r�d�kami, s�dziowie zmar�ych dawnego Egiptu, jak zapewne os�dzi�bym,
gdybym by� w stanie myle�. Nad drzewem namalowano s�o�ce i ksi�yc.
Opar�em d�o� na r�kojeci miecza i czeka�em. Drako usiad� na
poduszkach. Obok sta� z�oty dzban i kielich. Wyci�gn�� r�k�, nala�
trunku do kielicha i zamierza� go wychyli�, zanim - cho� z pewnym
oci�ganiem - wyrwa�em mu owo naczynie. - Pozw�l mnie pierwszemu
spr�bowa�. Czy�by oszala�?
Drako u�o�y� si� w pozycji p�le��cej, nie okazuj�c najmniejszego
zainteresowania, kiedy pr�bowa�em za niego wina, a potem zn�w poda�em mu
kielich.
Kurtyna rozwar�a si�, a wraz z ni� i pergamin, dok�adnie w rodku
oplecionego w�owymi splotami drzewa. Oczekiwa�em, i� zjawi si� M�ynarz,
lecz zamiast niego wszed� czarny pies ze z�ot� obro�� na szyi.
Przypomina� kszta�tem wilka, lecz by� bardziej smuk�y, o spiczastym
pysku i d�ugich stoj�cych uszach. Oczy r�wnie� mia� czarne. Sta�
spokojnie jak rz�dca, mierz�c nas wzrokiem, po czym odszed� na bok i
po�o�y� si�, lecz g�ow� nadal trzyma� wysoko, by m�c nas obserwowa�.
Nast�pnie zjawi�a si� niewiasta, kt�rej po��da� Drako.
Nie wywar�a na mnie wi�kszego wra�enia. By�a �adnie zbudowana, o
smuk�ej, lecz zaokr�glonej postaci, a jej nagie ramiona i stopy mia�y
barw� bursztynu. Narzucony na g�ow� welon opada� a� na piersi,
zakrywaj�c twarz i w�osy jak ciemny dym, lecz by� on na tyle
przezroczysty, i� widzia�o si� przeze� czarne loki, oczy i pe�ne usta
nieznajomej. Mia�a na sobie niewiele ozd�b, naszyjnik z mi�kkiego z�ota
na szyi i jeden piercie� na prawej r�ce. Zdziwi�o mnie, dlaczego
zdawa�a si� po�yskiwa� z�ocicie, gdy ujrza�em j� po raz pierwszy, lecz
mo�liwe, �e wtedy ubra�a si� inaczej, tak by sta� si� widoczn� z daleka.
Uk�oni�a si� na orientaln� mod�� najpierw Drakowi, potem za mnie.
Nast�pnie zwr�ci�a si� do nas w najczystszej grece, jak� kiedykolwiek
s�ysza�em.
- Dostojni panowie, musz� was prosi�, abycie raczyli zachowywa� si�
spokojnie podczas mojej pracy, gdy� w przeciwnym wypadku zak��cicie
pr�dy tego dzie�a i nadw�tlicie je. Zechciej usi�� - zwr�ci�a si� do
mnie, jakbym tylko z grzecznoci sta� a� do tej pory. Jej oczy by�y
bardzo ciemne, r�wnie czarne jak oczy psa-szakala, czarniejsze ni� noc.
Potem zamruga�a i oczy jej zab�ys�y. Powieki mia�a pomalowane z�otym
proszkiem. I w�wczas uwiadomi�em sobie, �e bezwiednie usiad�em.
To, co nast�pi�o p�niej, z miejsca uzna�em za halucynacj� wywo�an�
za pomoc� �ywicznych woni i innych, mniej dostrzegalnych rodk�w. Nie
znaczy to, i� me uwa�a�em jej za czarownic�. Mia�a w sobie osobliw� moc,
jakiej nigdy dot�d nie dozna�em. Emanowa�a od niej jak gor�co lub
aromat. Nie wyda�a mi si� przez to pi�kniejsza, lecz uspokoi�em si�,
chocia� przysi�gam, �e nawet na chwil� nie straci�em panowania nad sob�
ani nie rozlu�ni�em uchwytu na r�kojeci miecza.
Najpierw i to bardzo szybko odnios�em wra�enie, i� ca�y namiot
pofrun�� w g�r� i �e w rzeczywistoci znale�limy si� pod niebem
p�on�cym milionem gwiazd, kt�re jania�y i rzuca�y ognie jak diamenty.
Ale i w�wczas z�ote ko�a pozosta�y w g�rze, lecz teraz znajdowa�y si�
wysoko na niebie i kr�ci�y si�, obraca�y coraz szybciej, a� ka�de
zamieni�o si� w z�ote ogniste "O", w trzy wiruj�ce s�o�ca na czarnym
niebie.
(Pami�tam, �e pomyla�em ospale: zostalimy zaczarowani; wi�c co
teraz? Ale na sw�j spos�b r�wnie� i m�j stoicyzm wydawa� si� podejrzany.
W ka�dym razie od tej chwili moje myli sta�y si� leniwe.)
Rozszed� si� zapach lw�w lub wo� ziemi, na kt�rej �yj�. Nie pytajcie
mnie, sk�d to wiem. Nigdy nie widzia�em lw�w i nie czu�em zapachu ich
ani te� takiego miejsca. A potem stan�� przed nami ukony ceglany mur,
zarazem znacznie szerszy, ni� mi si� wydawa�o, i mniejszy, ni� by� w
rzeczywistoci. Zdawa� si� nawet opiera� o niebo. Kobieta unios�a
ramiona. By�a teraz doskonale widoczna, jakby oblana poz�ot�, a jedna z
wielkich gwiazd zdawa�a si� p�on�� na jej czole.
Jakie kszta�ty pocz�y pojawia� si� i znika� na wietrze nios�cym
zapach lw�w. Jeli wiedzia�em w�wczas, czym by�y, to p�niej
zapomnia�em. Mo�e to zwierz�ta podobne do sk�r wisz�cych w namiocie,
chocia� niekt�re z nich mia�y skrzyd�a.
Przem�wi�a do nich. Nie pos�ugiwa�a si� ju� grek�. Zapewne odezwa�a
si� w mowie Khemu, albo tak mielimy wierzy�. W ka�dym razie by� to
piewny, niew�tpliwie orientalny j�zyk.
P�niej ujrzelimy inne wizje. �ebrowane �odygi kwiat�w, szersze od
cia�a m�czyzny, o szczelnie stulonych, szerokich p�atkach. T�czow�
mg��, kt�ra wygi�a si� �ukiem, dotykaj�c ziemi. I jeszcze inne mira�e,
z kt�rych wiele przypomina�o mi widziane niegdy wizerunki bog�w, lecz
te kroczy�y jak �ywe.
Noc zdawa�a si� zamyka�, zw�a� i zni�a� si�. Gwiazdy nadal wybucha�y
nad naszymi g�owami, z�ote ko�a wci�� wirowa�y, lecz powr�ci�o nieco z
poczucia braku przestrzeni. Co si� za tyczy pochy�ej ceglanej ciany,
to skuli�a si� ona w rodzaj pieca chlebowego i do niego w�anie
czarownica wk�ada�a nadzwyczaj ostro�nie - o dziwo! - d�ugie k�osy
zbo�a, br�zowe, usch�e i zwi�d�e, zamienione w s�om� jak pod wp�ywem
nieznanej kl�twy.
C�rka kupca pocz�a co szepta�, lecz nie mog�em rozr�ni� s��w.
Za ni� ujrza�em inne niewiasty, niewyra�ne jak cienie. Siedzia�y
tkaj�c lub pracowa�y przy �arnach, a jedna z nich potrz�sa�a grzechotk�,
w kt�rej dzwoni�y z�ote piercienie. P�niej i to widzenie zgas�o. Co
sta�o na jego miejscu, pomi�dzy rozgwie�d�on� noc� a egipsk� czarownic�.
By�a to zjawa wysoka jak dach namiotu lub si�gaj�ca nieba, mo�liwe, �e z
g�ow� ptaka i oczami z gwiazd. Kiedy spojrza�em na to ostatnie
widziad�o, krew ci�a mi si� w �y�ach i o ma�y w�os nie krzykn��em
g�ono. Nie odczuwa�em zwyk�ego strachu, lecz ob��dne przera�enie,
jakiego nigdy nie zazna�em na jawie, cho� czasem w koszmarach sennych.
Potem b�yskawica rozci�a niebo. Kiedy zgas�a, znale�limy si� zn�w w
namiocie, ogromnym i czarnym jak noc. Przed nami sta� rozpalony piec, a
przez otw�r w jego szczycie wydobywa�a si� w�ska smuga gryz�cego dymu.
- Jak�e s�odk� jest prawda - powiedzia�a czarownica dzikim, nami�tnym
g�osem, d�wi�cznym jak brz�k z�otych piercieni w tamtej grzechotce. -
O, Panie S�owa. S�owo jest i S�owo stwarza wszystko,
A wtedy piec p�k� na dwie cz�ci, po prostu rozpad� si� i oto na
warstwie czerwonych w�gli, kt�re na moich oczach zamieni�y si� w �u�el,
le�a� snop z�ocistego zbo�a. Nie, z�otego zbo�a, dzie�o mistrza-kowala.
Z�oto by�o czyste, prawdziwe i zad�wi�cza�o jak dzwon, gdy podszed�em
bli�ej, uderzy�em we�, a potem odrzuci�em je precz.
Purpurowy namiot rzeczywicie na nowo zamkn�� si� wok� nas. Po
prostu by� tu. Mdli�o mnie i czu�em si� g�upio, lecz zn�w znajdowa�em
si� w moim ciele i umyle. W d�oni czu�em tward� r�koje� miecza, cho�
by�a dziwnie gor�ca w dotyku, a czo�o mi p�on�o, cho� nie pokry�o si�
potem, jakby i ono wypali�o si� w ogniu. Podnios�em z�oty snop nie
pytaj�c czarownicy o zgod�. Nie przeszkodzi�a mi w tym, jak i wtedy, gdy
odrzuci�em go precz.
Kiedy podnios�em wzrok, dziewczyna kl�cza�a obok kurtyny, tam gdzie
przedtem spoczywa� czarny pies, kt�ry gdzie si� zapodzia�. Poprzez
ciemn� zas�on� spostrzeg�em, i� octy mia�a opuszczone. Naszyjnik znikn��
z jej szyi, a piercie� z palca. Czy z ich pomoc� dokona�a tej sztuczki,
topi�c z�oto na suchych k�osach zbo�a - nie, to szale�stwo. Po co �ama�
sobie nad tym g�ow�? To wszystko by�o szachrajstwem.
Lecz Drako le�a� teraz wpatruj�c si� w czarownic�, p�on�c inn�
gor�czk�. Pragn�� z�ota jej cia�a.
- Odejd�, Skorusie - wymamrota�. - Odejd� teraz.
Powiedzia�em wi�c do niej zdr�twia�ymi ustami.
- Pos�uchaj mnie uwa�nie, dziewczyno. Czary si� sko�czy�y. Zdajesz
sobie spraw�, czego on chce i przypuszczam, i� wiesz, jak si� do tego
zabra�. Dranij go cho�by paznokciem, a zginiesz.
I wtedy, nie wstaj�c, po raz drugi podnios�a na mnie oczy. Przem�wi�a
po grecku. Rano, kiedy ju� rozjani�o mi si� w g�owie, doszed�em do
wniosku, �e musia�em si� przes�ysze�. Wydawa�o mi si�, i� jej s�owa
brzmia�y tak: "Jest bezpieczny, gdy� pragn� go. Wyb�r nale�y do mnie.
Gdybym nie wybra�a go i nie pragn�a, czy� zdo�alibycie ukry� si�
przede mn� i pozosta� przy �yciu?"
A� do witu stalimy na warcie wok� namiotu kupca w obozie
cudzoziemc�w na placu targowym. S�yszelimy tylko cichy, miarowy odg�os
krok�w wartownik�w czuwaj�cych na murach i szum wiatru dm�cego od
czarnego lasu, kt�ry poszarza� o wicie.
O wschodzie s�o�ca w miecie rozpocz�a si� zwyk�a krz�tanina. Ob�z
o�y� i ch�opcy szybko pobiegli do �r�d�a, �eby wyprzedzi� kobiety z
miasta. Niekt�rzy cz�onkowie karawany udali si� nawet do publicznych
umywalni, chocia� unikali dot�d �a�ni.
Poczu�em g��bokie za�enowanie, �e stalimy tu, w obozie cudzoziemc�w,
strzeg�c naszego ksi�cia podczas jego nocy mi�osnej. Spojrza�em uwa�nie,
by si� przekona�, jak przyj�li to moi ludzie, ale oni trzymali si�
nie�le. Wreszcie Drako wyszed� z namiotu. Zarumieniony, w pomi�tych
szatach, prawie oniemielony jak dziewczyna, kt�ra dopiero co wsta�a z
�o�a mi�oci.
Wr�cilimy razem do fortu, gdzie wzi�� mnie na stron�, podzi�kowa� i
odprawi� mnie.
Kiedy wyk�pa�em si�, ogoli�em i zaspokoi�em g��d, poczu�em si�
znacznie lepiej. Co si� sta�o, to si� nie odstanie. Udam si� do wi�tyni
Ojca Jowisza i ofiaruj� mu co - cho� nie by�em pewny dlaczego. Potem
zdob�d� dzika dla Marsa. �wie�o upieczony chleb, kt�ry zjad�em na
niadanie, smakowa� mi i mo�e wart by� ca�ego zachodu.
P�niej us�ysza�em, �e M�ynarz wybra� si� do naszej biblioteki i
zosta� tam wpuszczony. Rozkaza�em, �eby obszukano go przed wyjciem. Ju�
dziad Draka zacz�� gromadzi� t� kolekcj� manuskrypt�w. M�wiono, i� by�y
wr�d nich nawet zwoje ocala�e z Aleksandrii. Nigdy nie jest si� zbyt
ostro�nym.
Wieczorem Drako wezwa� mnie do swej kancelarii.
- Jutro kupiec ze Wschodu opuszcza nas - powiedzia�.
- To dobra nowina - odrzek�em.
- S�dzi�em, i� rad b�dziesz z tego. Jednak Zafra zostanie. Zabieram
j� do mego domu.
- Zafra - powt�rzy�em.
- Tak j� nazywaj�. Od barwy z�ota. By� mo�e nie jest to jej imi�.
Mog�aby si� nazywa� N e f r a - Pi�kna...
- No c� - odpar�em - jeli tego pragniesz.
- Ej�e - za�artowa� Drako - nigdy dot�d nie by�e zazdrosny o �adn� z
moich niewiast.
Nic nie odpowiedzia�em, chocia� krew uderzy�a mi do g�owy. Ju� dawno
zauwa�y�em, �e kiedy co wytr�ci�o go z r�wnowagi, stawa� si� z�oliwy
jak niewiasta. Przyznaj�, i� jako dziecko by� rozpieszczonym brzd�cem,
ale zmieni� si� bardzo po przedwczesnej mierci matki i dzi�ki �yciu w
lenej warowni.
- Ten Zbo�owy Kr�l nie jest jej ojcem - ci�gn��. - Sama mi to
powiedzia�a. Ale zast�powa� jej ojca od kilku lat. Pol� mu co, �eby go
wynagrodzi�.
Czeka� na m�j komentarz, i� dziwi� si�, �e kupiec dot�d niczego nie
za��da�. Chcia� zobaczy� moje zaskoczenie. Zastanawia�em si�, czy nie
chodzi� po kancelarii, rozmylaj�c, jak mi o tym powiedzie�. Oczywicie
nie musia� tego czyni�. Teraz za rzek�:
- Skorusie, w ten spos�b zyskujemy lekark� i wieszczk�, a nie tylko
na�o�nic� dla mnie.
- To twoja sprawa. S�dzi�em, �e wok� jest do� dziewcz�t, aby ci�
zadowoli�. Co si� za tyczy tego, co ona mo�e lub nie mo�e uczyni�, to
wszystkie trzy wi�tynie, szczeg�lnie za �wi�tynia Wielkiej Macierzy,
ostro si� sprzeciwi�. Wczorajsza wizyta arcykap�ana to tylko pocz�tek.
Czy s�dzisz, �e zgodz� si�, aby wr�y�a ci jaka ��tosk�ra
wszetecznica? Czy wydaje ci si�, i� ranni �o�nierze zgodz� si�, aby
zbli�y�a si� do nich?
- Ty oczywicie nie.
- Ja nie. Co do owych czar�w, to dolano nam narkotyku do wina i
zrobiono z nas b�azn�w. Zabawi� si� raz, to zupe�nie inna sprawa.
- Tak, Skorusie - rzek� na to Drako - dzi�kuj� ci za szczero�. Ale
nie d�saj si� za d�ugo. B�dzie mi ciebie brakowa�o. Godzin� p�niej, jak
mnie poinformowano, pos�a� do wozu
Zbo�owego Kr�la dwa zwoje z biblioteki. By�y to jedne z najlepszych
greckich manuskrypt�w. M�wiono, i� jeden z nich przepisa� w�asnor�cznie
pewien wielki kr�l. Zosta�y wys�ane w srebrnej szkatu�ce inkrustowanej
drogimi kamieniami. Z�oto by�oby w tych okolicznociach grubym nietaktem.
Nast�pnego dnia czarownica zjawi�a si� w pa�acu, gdzie otrzyma�a
pokoje po niewieciej stronie. Apartament ten zamieszkiwa�a przed swoim
zam��p�jciem starsza siostra Draka. Ksi��� od samego pocz�tku traktowa�
na�o�nic� jak blisk� krewn�. Kiedy w wolnych chwilach wydawa� uczt�, na
kt�r� zapraszano r�wnie� �ony i niewiasty oficer�w, zawsze by�a z nim.
Zabiera� j� r�wnie� na polowania, nie dla sportu, lecz dla towarzystwa.
Podr�owa�a w lektyce niesionej przez dwa konie, co od samego pocz�tku
zamienia�o ka�de �owy w fars�. Dzieli�a z nim �o�e co noc, to samo �o�e,
kt�re niegdy nale�a�o do rodzic�w ksi�cia, gdy� Drako nie chodzi� do
niej, oddawszy czarownicy owe pokoje do jej wy��cznej dyspozycji. Kiedy
potrzebowa� rady, to ona mu jej udziela�a.
Dopiero potem wzywa� �o�nierzy i kap�an�w. A poniewa� czyni� tak
zawsze, nikt nie straci� twarzy. By� m�dry i ostro�ny, musia�a mu
powiedzie�, jak nale�y post�powa� na dalsz� met�. I zawsze potrafi�
zjednywa� sobie ludzi. Ba, nawet radzi� si� mnie i w obecnoci innych
okazywa� mi wiele wzgl�d�w. Post�powa� bardzo rozs�dnie, gdy� jeli nie
zamierza� zast�pi� mnie kim innym, nie powinien okazywa� podw�adnym, �e
si� ze mn� zupe�nie nie liczy. A poza tym m�g�bym zamyla� bunt. Mia�em
w armii swoich zwolennik�w, kt�rzy oddaliby za mnie �ycie, gdyby uznali,
i� dzieje mi si� krzywda. I w�anie to gniewa�o mnie najbardziej. Jak
m�g� przypuszcza�, �e zapomnia�bym o obowi�zku, lojalnoci i honorze i
usi�owa� go obali�. Nie by�bym w stanie tego uczyni�, tak jak nie
m�g�bym wyk�u� sobie oka.
Odk�d utracilimy nasz� ojczyzn�, od czasu, gdy utracili�my to co
najwa�niejsze, oparcie w Imperium, wr�d ludzi zarysowa�y si� g��bokie
r�nice i podzia�y. Zobaczy�em to wyra�nie w owych gorzkich dniach,
kiedy z�ota czarownica zamieszka�a wr�d nas. Drako urodzi� si� w Matce
Miast, a przecie� rzymsko� sp�yn�a po nim jak woda po kaczce. Sta� si�
nowym cz�owiekiem, mieszka�cem wiata, kt�ry m�g� by� kimkolwiek,
pochodzi� z jakiegokolwiek kraju. A ja, cho� nigdy nie widzia�em moich
korzeni, czu�em, �e tkwi� one we mnie niezwykle mocno. Nale�a�y do
dawnego porz�dku. Przyj��bym raczej mier� z podniesionym czo�em, ni�
okry� si� ha�b�.
Stopniowo nasze miasto i fort pocz�y nape�nia� si� z�otem. Wygl�da�o
to niemal g�upio, ale wy�adnielimy i janielimy z�otym blaskiem.
�wi�tynie nie darzy�y na�o�nicy Draka nienawici�, jak przewidywa�em.
Nie sta�o si� tak, gdy� przynios�a im z�ociste naczynia, z�o�y�a u st�p
bog�w cenne ofiary, a podarowane przez ni� s�odkie kadzid�a spala�y si�
przed Marsem, Jowiszem i Wielk� Macierz�, tak �e ka�de wi�te miejsce w
naszym miecie pachnia�o jak Egipt, Judea czy te� lupanary Babilonu, na
ile mi wiadomo.
Czarownica pocz�a wychodzi� na ulic� w towarzystwie tylko jednej
niewolnicy, odwa�nie, tak jak czyni�y to nasze niewiasty, a cho� nigdy
nie zrzuci�a zas�ony z twarzy, ubiera�a si� w stol� i pall�, pospinane i
ozdobione male�ltimi kawa�eczkami z�ota. Tymczasem z�oto zalewa�o
wszystko i ka�dy wygl�da� niecierpliwie lata w oczekiwaniu na przybycie
kupc�w. Zbiory r�wnie� zapowiada�y si� niezwyk�e. Ju� teraz dostrzegano
oznaki zdumiewaj�cej obfitoci. A w otaczaj�cych nas lasach nie wida�
by�o �adnych lad�w niespokojnych plemion, czy z�ej mocy.
Nazywali j� Zafra i nigdy nie wypomnieli jej pochodzenia. Pewnego
dnia zobaczy�em przy bramie pa�acu trzy ci�arne kobiety czekaj�ce, a�
Zafra wyjdzie i dotknie ich. Przynosi�a szcz�cie. Nawet �o�nierze nie
czuli si� ura�eni. A stary salius poprosi� j� o jaki balsam na sw�j
reumatyzm i wydaje si�, �e lekarstwo poskutkowa�o.
Wi�c to tylko ja jej nienawidzi�em. Pr�bowa�em zdusi� w sobie to
uczucie. Stara�em si� pami�ta�, �e by�a tylko niewiast�, a nawet jeli
tak�e i czarownic�, to czyni�a tylko dobro. Usi�owa�em patrze� na ni�
jak na zmys�ow� i pon�tn� lub nie�adn� i nieszkodliw�. Lecz zamiast tego
widzia�em tylko co zatrzani�tego, szczelnie zamkni�tego i
fermentuj�cego, jak proch z mumii o�ywaj�cy w grobowcu lub pami�tny
zapach lw�w, oraz tamten wysoki cie�, kt�ry sta� mi�dzy ni� a noc�,
ptasiog�owego Pana S�owa, S�owa stwarzaj�cego lub niszcz�cego wszystko.
Jaka by�a pod t� mask�? Drako nie dostrzega� niczego. Przypomina�a mi
czarnego psa, kt�ry kroczy� obok niej na smyczy, dobrze wychowany i
�agodny, a przecie� prawdopodobnie rozdar�by gard�o ka�demu, kto
zbli�y�by si� do jego pani w z�ym zamiarze... Czy pod s�odkim
opakowaniem kry�a si� lalka ze s�omy lub z�ota, czy te� jadowita �mija?
W ko�cu Drako polubi� j�. Nie by�o to zaskoczeniem dla nikogo.
Zrobi� to w odpowiedniej formie, z ofiarami dla Ojca Jowisza i
wszystkimi obrz�dami, oraz uczt� dla ca�ego miasta. Tylko ten jeden
jedyny raz ujrza�em j� bez zas�ony, w szafranowej szacie i ognistym
welonie zwanym flammeus, z obna�on� twarz�, umalowan� jak dama, o
r�owych policzkach i wargach. Ale nadal pozosta�a sob�, Czarownic� ze
Wschodu.
I przez ca�y ten dzie� i noc rozmyla�em pos�pnie: i co teraz?
Pod koniec lata przypadkiem us�ysza�em pewne plotki kr���ce wr�d
s�u�by. Znajdowa�em si� niedaleko dziedzi�ca, na kt�rym tryska�o �r�d�o,
obok liwy, gdzie zatrzyma�em si�, �eby rzuci� okiem na owoce. Nie
zawsze owocowa�a, lecz w tym roku mielimy ju� jeden zbi�r, a drugi
w�anie dojrzewa�. Gdy sta�em tak w cieniu drzewa gryz�c liwk�, para
kuchennych s�ug spotka�a si� przy �r�dle i zatrzyma�a, �eby poplotkowa�
w swoim �argonie. Pocz�tkowo nie zwr�ci�em na nich uwagi, ale p�niej
dotar�o do mnie, o czym m�wili, i wyt�y�em s�uch.
Kiedy jeden ze s�ug odszed� zostawiaj�c drugiego, starego Ursusa, by
nape�ni� czerpak, zszed�em ze schod�w i przywita�em si� z nim. Na m�j
widok drgn�� i rzuci� mi ukradkowe spojrzenie.
- Tak, s�ysza�em was - oznajmi�em. - Ale teraz opowiedz mi wszystko
po kolei.
Ukrywa�em moje prawdziwe uczucia wobec czarownicy przed wszystkimi, z
wyj�tkiem Draka, a p�niej tak�e i przed nim. Pozwala�em ludziom myle�,
�e nie mam o niej najlepszego zdania, ale skoro jest jego wybrank�, b�d�
jej s�u�y�. Nigdy nie wyra�a�em si� o niej z lekcewa�eniem - poniewa�
odbi�oby si� to na honorze ksi�cia - nawet wobec zaufanych ludzi czy
przy winie. Odk�d Drako polubi� t� niewiast�, moim obowi�zkiem by�o
s�u�y� jej, chyba �e sta�oby to w sprzecznoci z powinnociami wobec niego.
Lecz Ursus mia� zwyczaj, bardzo cz�sty u s�ug i niewolnik�w,
zachowywa� dla siebie z�e wieci z obawy, �eby mu nie zaszkodzi�y.
Musia�em powt�rzy� jedno lub dwa zdania, kt�re sam wypowiedzia�, zanim
dowiedzia�em si� czego konkretnego.
Zdaje si�, i� pewne niewiasty zauwa�y�y, �e Zafra, jako wielka
czarownica, mog�a przywo�a� do siebie pot�nego demona, poniewa� zna�a
jego imi�. Teraz gdy ju� nie sypia�a co noc z Drakiem, lecz w swoich
apartamentach, czasami widywano tam lub s�yszano dziwne rzeczy...
- Dobrze zrobi�e, Ursusie, m�wi�c mi o tym - pochwali�em go. - Ale
to wszystko to tylko gadanina g�upich niewiast. Chyba nie zamierzasz
dawa� temu wiary?
- P�omienie lamp pal� si� p�asko i zmieniaj� barw� - wymamrota�. - I
kurtyna szeleci�a, cho� nikogo tam nie by�o. A Eunike m�wi, �e czu�a,
jak jaki kszta�t otar� si� o ni� w korytarzu...
- Do� ju� tego - przerwa�em. - Niewiasty zawsze wyobra�aj� sobie, i�
co si� dzieje, aby wywy�szy� si� w oczach innych. Dobrze o tym wiesz. A
potem wpadaj� w histeri� i gotowe s� m�wi� i wierzy� we wszystko. Wiemy,
�e ksi�na posiad�a wiedz� i sztuki Egiptu, ale demony to ca�kiem inna
sprawa.
Strofowa�em go jeszcze troch�, a potem odprawi�em. Sta�em przy
�r�dle, rozmylaj�c. Szeleszcz�ce kurtyny, tajemnicze kszta�ty -
przysz�o mi na myl, �e mog�a wzi�� sobie kochanka, ale to nie pasowa�o
do jej sprytu. Ja naprawd� nie wierz� w takie istoty jak demony, z
wyj�tkiem tych, kt�re potrafi stworzy� ludzki umys�. Ale z drugiej
strony, jej umys� m�g� by� zdolny do wielu rzeczy.
Zdarzy�o si� tak, �e owego wieczoru towarzyszy�em brakowi, a mia�o to
co wsp�lnego z jedn� z wiosek, kt�ra handlowa�a z nami - w tych
sprawach ksi��� nadal darzy� mnie zaufaniem. Zada�em sobie pytanie, czy
powinienem opowiedzie� mu o tych plotkach. Prawd� m�wi�c, kiedy
dowiedzia�em si�, �e sypia z ni� rzadziej, o�y� we mnie cie� nadziei,
ale waha�em si�. Po za�atwieniu spraw handlu, Drako pocz�stowa� mnie
winem i rzek�:
- Mo�liwe, �e zastanawia�e si� nad tym, Skorusie. Jeli tak by�o, to
nie myli�e si�. Tak, mam zosta� ojcem.
Doskonale rozumia�em, �e nie mog� teraz okaza� niezadowolenia.
Wychyli�em toast i napomkn��em, �e mo�e los da mu syna. - Ona twierdzi,
�e to b�dzie syn.
- Wobec tego na pewno b�dziesz mia� syna.
I, doda�em w mylach, to dziecko mo�e mie� jej ciemno��t� cer�. Mo�e
te� by� magiem. I to ma by� tw�j dziedzic, Drako. M�j przysz�y ksi��� i
pan tego miasta. Mia�em ochot� cisn�� kielichem o cian� i zakl��, lecz
powstrzyma�em i r�k�, i j�zyk. Kiedy za Drako usi�owa� wzbudzi� we mnie
zachwyt nad tym cudem nowego �ycia, wym�wi�em si� i odszed�em.
To musia�o si� sta�. By� to nast�pny wy�om w murze. Tak zrz�dzi� los,
tak dokonywa�y si� zmiany. Nie chcia�em przeciwstawia�
si�-przeznaczeniu. Stara�em si� zd�awi� w sobie pragnienie, by pos�a�
jej trucizn�, zabi� t� wied�m�, wywo�a� w niej poronienie lub po
urodzeniu rozedrze� na kawa�ki owoc jej �ona.
D�ugo siedzia�em na pos�aniu, czekaj�c, a� gniew m�j os�abnie,
zamieni si� w rezygnacj� i poczucie kl�ski.
Kiedy tak si� sta�o, po�o�y�em si� i zasn��em.
We nie szed�em za demonem korytarzem w niewieciej cz�ci pa�acu i
zobaczy�em, jak przenikn�� przez drzwi jej pokoju. Demon by� wysoki,
d�ugonogi, z g�ow� ptaka, a mo�e psa. Powia� wiatr, przynosz�c zapach
lw�w. Sta�em pod drzewem obsypanym g�sto liwkami, a z drzewa spogl�da�
na mnie w�� o twarzy dziewczyny okolonej ognistym welonem. Potem zjawi�o
si� wiruj�ce ogniste ko�o i z brz�kiem posypa�y si� z niego z�ote k�osy.
Nast�pnie ujrza�em rozpalony piec, a na czerwonych w�glach le�a�o
dziecko ze z�ota, p�on�c, b�yszcz�c i pi�c spokojnie.
Obudzi�em si� nagle w rodku nocy. Kto przyby� do mnie i niewolnik
w�anie m�wi� mi o tym.
Pocz�tkowo uzna�em to za �art, p�niej jednak spowa�nia�em. Zafra,
�ona Draka, pos�a�a po mnie o pierwszej w nocy, ka��c mi przyby� do jej
pokoj�w. Oczywicie zaraz zacz��em podejrzewa� najgorsze. Wiedzia�a
przecie�, �e jestem jej wrogiem: wpuci mnie do rodka, a potem powie,
i� chcia�em j� zgwa�ci� lub zniewa�y� w jaki inny spos�b. Z drugiej
jednak strony musz� us�ucha� i p�j� do niej, nie tylko z obowi�zku, ale
i z samej ciekawoci. Chocia� powtarza�em sobie wiele razy, �e na pewno
przes�ysza�em si�, gdy pierwszy raz zostawi�em z ni� ksi�cia, ale nigdy
nie zapomnia�em jej s��w. Od tamtej pory poza zdawkow� wymian�
grzecznoci nie rozmawialimy ze sob�.
Ubra�em si� tak oficjalnie, jak tylko mog�em, i z dw�jk� moich
�o�nierzy uda�em si� do niewiecich apartament�w. Cho� stra�nicy
pe�ni�cy s�u�b� po drodze byli mi znajomi, ale dopilnowa�em, �eby
dowiedzieli si�, i� przychodz� na wyra�ny rozkaz ksi�nej. Ku memu
zdumieniu wiedzieli ju� o tym.
Moi ludzie towarzyszyli mi a� do drzwi jej pokoju, maj�c rozkaz
czuwa� tam. Mo�e p�niej miali si� od ucha do ucha, zgaduj�c, czy by�em
zdenerwowany. By�em i to bardzo.
Kiedy wszed�em do pokoju czarownicy, w pierwszej chwili pomyla�em,
�e jest pusty. Odes�a�a wszystkie dworki. Przy wejciu pali� si� jeden
przenony piecyk, ale teraz by�em ju� przyzwyczajony do tych pachnide�.
Ksi�yc sta� w pe�ni; jego blade promienie owietla�y ca�� mozaik�,
barwi�c j� lekko, lecz nienaturalnymi nocnymi kolorami. Przy jednej ze
cian sta�o niskie, w�skie ��ko, a tu� obok jej gotowalnia. Przez okno
pod tarcz� ksi�yca widzia�em wierzcho�ki drzew, tak czarne, i� blad�o
przy nich granatowe nocne niebo.
Potem w pokoju zab�ys�o czerwonoz�ote wiat�o i zobaczy�em j�, jak
zapala�a lampy zawieszone na stojakach. M�g�bym niemal przysi�c, �e nie
by�o jej tu sekund� wczeniej, ale mog�a przecie� sta� nieruchomo przez
d�ugi czas, a ze swoj� ciemn� szat� i w�osami by�a niewidoczna w mroku.
- Kapitanie - odezwa�a si�. (Nigdy nie nazywa�a mnie po imieniu,
musia�a wiedzie�, �e nie chcia�em tego; a jako czarownica doskonale
zdawa�a sobie spraw� z pot�gi imienia.) - Nie spiskuj� przeciw tobie.
- Dobrze o tym wiedzie� - odpar�em zachowuj�c odpowiedni dystans,
ciesz�c si� z miecza u mego boku i ka�dej widocznej oznaki wiadcz�cej,
kim i czym jestem.
- W stosunku do mnie post�powa�e zawsze zgodnie z nakazami honoru -
ci�gn�a. - Nigdy nie wyst�pi�e przeciw mnie, otwarcie czy potajemnie,
chocia� nienawidzi�e mnie od samego pocz�tku. Wiem, ile ci� to
kosztowa�o. Nie gard� moj� wdzi�cznoci� tylko dlatego, �e jest moj�.
- Domina - odrzek�em (ja tak�e nie chcia�em u�ywa� jej imienia,
chocia� pozostali czynili tak, jak r�wnie� mieszka�cy naszego miasta) -
nale�ysz do niego. Uczyni� ci� swoj� �on� i... urwa�em.
- I matk� swego dziecka. Ach, czy mylisz, �e uczyni� to sam? -
Wyczu�a, �e pomyla�em o demonach i doda�a: - Uczynilimy to razem, on i
ja, kapitanie.
- Dlatego s�u�� ci - odpar�em. Lecz cho� nie chcia�em sprawi� jej
satysfakcji, nie mog�em powstrzyma� si�, by nie doda� ironicznie: -
Jeli chodzi o mnie, nie masz si� czego obawia�.
Rozmawialimy po grecku, a jej greka by�a tak czysta i d�wi�czna, jak
jej g�os, kt�ry musia�em uzna� za pi�kny.
- Ale nadal jestem niespokojna - powiedzia�a.
- Wobec tego w niczym nie mog� ci pom�c, domina. - Zapanowa�o
milczenie. Sta�a patrz�c na mnie przez cienki welon, kt�ry tylko raz
zamieni�a na zas�on� ze szminek. Zastanawia�em si�, gdzie znikn�� pies o
oczach r�wnie czarnych jak jej oczy. Ale chcia�bym ci� ostrzec. Jeli
zajmujesz si� tu swymi praktykami, wiedz, �e po pa�acu rozesz�y si�
dziwne pog�oski.
- Widuj� demona, prawda? - zapyta�a.
W jednej chwili w�osy stan�y mi d�ba na g�owie. A wtedy, jakby
czyta�a w moich mylach, rzek�a:
- Ja nie wymieni�am �adnego imienia. Nie l�kaj si�.
- Niewolnicy zaczynaj� si� ba�.
- Nie - zaprzeczy�a. - Oni zawsze plotkowali o mnie, ale nigdy nie
czuli przede mn� l�ku. �aden z nich. Czy mylisz, �e Drako boi si� mnie?
Nie budz� strachu w kap�anach ani w kobietach czy dziewcz�tach, podobnie
w dzieciach czy starcach. Tak samo jest z niewolnikami czy twoimi
�o�nierzami. Nikt z nich nie boi si� mnie ani tego, czym jestem i co
robi�, z�ota, kt�rym nape�niam wi�tynie, wspania�ych zbior�w czy
uzdrowie�, jakich dokonuj�. Nikt nie l�ka si� tego. Ale ty, kapitanie,
boisz si� i dostrzegasz strach w ka�dym ich spojrzeniu czy s�owie. Lecz
to ty si� boisz, a nie oni.
Przenios�em wzrok na sufit, kt�rego ozdoby wyblak�y ju� przed lary.
- Mo�liwe - odrzek�em. - Nie jestem lepy.
Wtedy czarownica westchn�a. I s�ysz�c to przez chwil� pomyla�em o
niej jako o samotnej dziewczynie zagubionej wr�d obcych w nieznanym kraju.
- Przykro mi - doda�em.
- To prawda, �e dostrzegasz wi�cej ni� inni - odpar�a. Ale to nie
twoja wina.
- Wi�c to tak wygl�da. - Unios�em si� i musia�em si� opanowa�.
- Nie staniesz si� moim przyjacielem - zauwa�y�a spokojnie. - Nie
mog� i nie b�d�. Ale p�ki dochowasz mu wiary, nie znajdziesz we mnie wroga.
- Ale dranij go cho�by paznokciem - powiedzia�a niemal weso�o.
- Cho�by raz - doko�czy�em.
- �a�uj� wi�c, �e ci� obudzi�am, kapitanie. �ycz� ci dobrej nocy.
Wracaj�c tym samym korytarzem natkn��em si� na czarnego psa-szakala.
Kroczy� spokojnie w moj� stron�. Zadr�a�em, lecz jeden z moich ludzi
nachyli� si� i podrapa� go za uszami. Zni�s� to spokojnie i poszed�
dalej, czarny cie� gin�cy w nocnym mroku.
Min�o lato, nadesz�a zima i wczenie spad� nieg. Poniewa� wymiana
handlowa i pomylne zbiory zaopatrzy�y nas obficie na najgorsz� nawet
pogod�, moglimy spokojnie siedzie� za murami, ty� i s�ucha� wycia
wilk�w w onie�onym lesie. W tym roku podchodzi�y pod same bramy.
Opowiadano dziwne historie o dokarmianiu wilczych stad z naszych
zapas�w, o wyk�adaniu im po�ywienia, �eby si� ich pozby�. Mia�y
rozpocz�� to nasze wilczyce, dziewcz�ta z lupanaru. Ale kiedy
wspomnia�em o tym jednej z nich, wybuchn�a g�onym miechem.
Pami�tam tamten nieg niezwykle wyrazicie, jak czasem wspominamy
czasy poprzedzaj�ce ci�k� chorob� lub decyduj�c� bitw�. Bia�e mro�ne
poranki, dym unosz�cy si� z dom�w i wi�ty� lub s�cz�cy si� po niegu
wraz z krwi� z noworocznych ofiar. �wi�to Wilka z jego procesjami, a
p�niej p�dy bluszczu i winnej latoroli ci�te na �wi�to Wielkiej
Macierzy, wydobyte z piwnic ciemne, stare wino, pochodnie i dziewczyna,
kt�r� posiad�em w szopie pe�nej siana i wi�; i nag�y wzrost liczby
ma��e�stw, kt�ry nast�powa� potem, co by�o bardzo rozs�dne. Ostatnie
zimowe zmierzchy i b��kitna biel niegu. Wreszcie wiosna, las budz�cy
si� ze snu, pierwsze prawdziwe polowanie, zapach soku i zgniecionych
wie�ych lici rozp�ywaj�cy si� szeroko jak rzeka.
Dziecko Draka urodzi�o si� pewnego wiosennego dnia o zachodzie
s�o�ca, przysz�o na wiat w przekl�tym z�otym blasku, kieruj�c sw�j
pierwszy krzyk do gwiazdy wieczornej. By� to ch�opiec, tak jak
zapowiedzia�a.
Po owej rozmowie w pokojach z�otej czarownicy stara�em si� nawet nie
myle� o niej. Targa�y mn� sprzeczne uczucia. Wydawa�o mi si�, �e w
jaki spos�b usi�owa�a wywie� mnie w pole i rozbroi�. Najpierw ow�adn��
mn� wielki gniew, a potem dziwny wstyd. Za wszelk� cen� stara�em si�
unika� miejsc, w kt�rych m�g�bym j� spotka�. Potem widywano j� rzadko,
gdy� by�a ju� widocznie brzemienna.
Po szcz�liwych narodzinach wszystko odby�o si� zgodnie ze zwyczajem.
Gdy nadesz�a moja kolej, obejrza�em ch�opca. By� zdrowy i bezb��dnie
ukszta�towany, o czarnych w�osach, lecz jasnej cerze; od samego pocz�tku
mia� oczy Draka. Tak niewiele odziedziczy� po matce. Czy sprawi�a to za
pomoc� jakich swoich czarodziejskich sztuczek, wiedz�c, �e gdy w ko�cu
b�dziemy musieli mu s�u�y�, zapragniemy widzie� w nim cechy rodu Draka?
Nie mog�em jej nic zarzuci�.
Nie by�o te� wi�cej �adnych pogaw�dek o demonach. A jeli nawet by�y,
to dopilnowano, �ebym ich nigdy wi�cej nie pods�ucha�.
Powiedzia�em sobie: jest teraz matron�, dostosuje si� do naszych
obyczaj�w. Urodzi�a mu silnego, zdrowego ch�opca.
Ale to nie zda�o si� na nic.
Pozosta�a sob�, a dziecko Draka mia�o w �y�ach po�ow� jej krwi.
Maj� teraz imi� dla jej demona, jej geniusza w mrocznej krainie
czar�w. Jest to wymylone imi�, kt�re nikomu nie szkodzi. W miejskiej
gwarze