12595
Szczegóły |
Tytuł |
12595 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12595 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12595 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12595 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jan Twardowski
Znaki ufno�ci
1995
WIERSZE 1946�1963
SUPLIKACJE
Bo�e, po stokro� �wi�ty, mocny i u�miechni�ty �
I�e� stworzy� papug�, zaskro�ca, zebr� pr�gowan�
kaza�e� �y� wiewi�rce i hipopotamom �
teolog�w �askoczesz chrab�szcza w�sami �
dzisiaj, gdy mi tak smutno i duszno, i ciemno �
u�miechnij si� nade mn�
O WR�BLU
Nie umiem o ko�ciele pisa�
o namiotach modlitwy znad mszy i o�tarzy
o zegarze co nas toczy �
o �wi�tym przystrzy�onym jak trawa
o oknach kt�re rzucaj� do wn�trza
motyle jak ma�e kolorowe okr�ty
o �mach co smol� �wiece jak czarne oddechy
o oku Opatrzno�ci
kt�re widzi orzechy trudne do zgryzienia
o w�osach Matki Bo�ej ca�ych z ciep�ego wiatru
o tych co nawet �a�uj� zanim zgrzesz�
lecz o kim�
skrytym w cieniu
co nagle od �ez lekki gor�cy jak lipiec
odchodzi przemieniony w czu�e serce skrzypiec
i o tobie niesforny wr�blu
co �ask� zdumiony �
wpad�e� na zbit� g�ow�
do �wi�conej wody
O SZUKANIU MATKI BO�EJ
Znam na pami�� jasnog�rskie rysy,
ostrobramskie, wile�skie srebro �
wiem po ciemku, gdzie twarz Twoja i koral,
gdzie Twa rana, Dzieci�tko i ber�o
r�k� farby sukni odgadn� �
z�ote ramy, cyprysowe drewno �
lecz dopiero gdzie� za swym obrazem
�ywa jeste� i milczysz ze mn�
GOR�TSZA OD SPOJRZENIA
�eby nie by� tak� czcigodn� osob�
kt�rej podaj� parasol
kt�r� do Rzymu wysy�aj�
w telewizji jak srebrnym nieboszczykiem kr�c�
wieszaj� przy gwiazdach filmowych
Ale by� chlebem
kt�ry kraj�
�ywic� kt�r� z sosny na kadzid�o skrobi�
czym� z czego robi� radio
�eby choremu przy termometrze �piewa�o
zegarem kt�ry w samolocie jak obrazek ze �wi�tym Krzysztofem leci
��tym dla dzieci balonem �
a zawsze hosti� ma��
gor�tsz� od spojrzenia
co si� zmienia w ofierze
ZDJ�CIE Z KRZY�A
Rozmaite zdj�cia z krzy�a bywaj�,
na przyk�ad:
zdj�cie z krzy�a samotno�ci
Kto� ci� nagle odnajdzie, ugo�ci,
m�wi na ty, jak w Kanie zata�czy,
doda miodu, ujmie szara�czy
Albo:
zdj�cie z krzy�a choroby
Wstajesz z �o�a jak Dawid m�ody �
I ju� jeste� do procy gotowy,
got�w guza nabi� Goliatowi
Ale s� takie krzy�e ogromne,
gdy kochaj�c � za innych si� kona �
To z nich spada si�, jak grona wyborne
w Matki Bo�ej otwarte ramiona
PO�EGNANIE WIEJSKIEJ PARAFII
Po�egna� wikariatk� na niewielkim pi�trze
zabra� Bibli� w t�umoczek kazania gor�tsze
a sad sobie zostanie z g�siami i p�otem
strasz�c konie proboszcza kasztan�w be�kotem
Niechaj memu nast�pcy kwiatem w brewiarz spada
wart bo lepszy ode mnie i m�drzej spowiada
Jeszcze skryj� si� w ko�ci�. Nie chciej tu mnie widzie�,
bo ksi�dz p�acz�c sam siebie jak grzechu si� wstydzi
Tylko spojrze�. Ten �wi�ty z pospolit� g�ow�
jakie� �mieszne serduszko z wst��eczk� r�ow�
spo�r�d wot�w �wiec�ce jak �uczek z ukrycia
w czas co na us�ugach i �mierci i �ycia
Pora odej��. Nie p�oszy� myszy i pacierzy
patron�w dobrej s�awy z�ej sowy na wie�y
Pora odej�� �al taj�c jak iskry niezgas�e
�e mnie ze wsi zabrali by pokrzywdzi� miastem
Tak smutno psy porzuca�. Tak zapomnie� trudno
wod� w stawie mierzon� z�ocist� sekund�
las z dzi�cio�em
kuku�k� ucz�c� w g�stwinie
jak �miesznie jest powtarza� tylko w�asne imi�
przyb��d� co na rzece wywr�ci� si� z ��dk�
i spoczywa pod krzy�em krzywym z niezabudk�
�al szko�y dzieci w �awkach wo�nej z p�kiem kluczy
chocia� lepiej �e przyjdzie tu kto� inny po mnie
stopnie gorsze postawi lecz czego� nauczy
�al kulawych i g�uchych chorego w szpitalu
bardzo dawnej paniusi w przedpowsta�czym szalu
przygotowa� do wilii smutnej oczywi�cie
gdy op�atek od matki dr�y na poczcie w li�cie
Jeszcze tu kiedy� wr�c�. Noc� po kryjomu
wiersz o �wi�tej Teresce doko�czy� w tym domu
Po cmentarzu pob��dz�. Ty d�o�mi dobrymi
przebacz wszystko. Pochowaj mi�dzy najgorszymi
O SPACERZE PO CMENTARZU WOJSKOWYM
�e te� wtedy beze mnie
przewracali si� w he�mie
lec�c twarz� bledziutk� na bruk.
Jurku z Wojtkiem i Jankiem,
kl�kam z lampk� i wiankiem,
z czarnym kloszem sutanny u n�g.
Przemin�o, odesz�o w milczeniu
jak pod kocem na wycieczce ziemia �
�wiec� lampk� r�koma obiema,
gdzie pod he�mem dawnych oczu nie ma.
PRYMICJA
O wiersze smutne moje,
w tym stroju pe�nym haftu przed krzy�em Pa�skim stoj�
Jurkowi na Pow�zkach wojskowa d�wi�czy s�awa,
a mnie tasiemka alby zakwit�a u r�kawa
O Jezu pot�uczony, z t� szram� i ta r�a,
na ch�opc�w sp�jrz z Powi�la, co do mszy przy mnie s�u��
Niech jednym cho� oddechem westchnienie mi powierz�.
czupurnych r�wie�nik�w co pod gruzami le��,
* * *
Dobry Jezu z gwo�dziami ostrymi,
Raz pisz�cy na �wi�tej ziemi,
�e pisa�e�, a potem star�e�,
Krzy� podj��e�, umar�e� za nas �
Niech Ci� wielbi�, kochaj� i s�ysz�,
Du�o milcz�, najkr�cej pisz�.
Nad ksi��kami wielkimi, m�drymi
Sp�jrz jak w Piotra � niech p�acz� we sieni
DO MOICH UCZNI�W
Uczniowie moi, uczennice drogie
ze szk� dla umys�owo niedorozwini�tych,
Jurku z buzi� otwart�, doros�y g�uptasie �
gdzie si� teraz podziewasz, w jakim obcym t�umie �
czy ci zn�w dokuczaj�, na pauzie i w klasie �
Janko K�siarska z r�czkami sztywnymi,
z nosem, co si� tak upar�, �e pozosta� kr�tki �
za oknem wiatr czerwcowy z pannami �adnymi
Pami�tasz tamt� lekcj�, gdym o niebie m�wi�,
te �zy, co w okularach na religii staj� �
w�a�nie o robotnikach my�la�em z winnicy,
co wo�ali na dworze: Nikt nas nie chcia� naj��
Janku bez nogi prawej, z dusz� pod rz�sami �
garbusku i j�ka�o � osowia�y, niemy �
Zosiu, co� wcze�nie zmar�a, aby n�ki krzywe �
szybko okry� �a�obnym cieniem chryzantemy
Wiecznie p�acz�cy Wojtku i ty, co� po sznurze
drapa� si�, by mi ukra�� parasol, �obuzie,
Pawe�ku z wod� w g�owie, stary niewdzi�czniku,
co� mi �ab� po�o�y� na szkolnym dzienniku
Czekam na was, najdro�si, z ka�d� pierwsz� gwiazdk� �
z niebem betlejemskim, co w pude�kach �wieci �
z barankiem wielkanocnym � bez was �wieczki gasn� �
i nie ma �y� dla kogo.
Ten od g�upich dzieci
DO JEZUSA Z WARSZAWSKIEJ KATEDRY
Jezu z warszawskiej katedry,
Jezu czarny i srebrny �
cierpi�cy � rzu� na r�ce
niemego smutku wi�cej.
Jeszcze jedno cierpienie,
jeszcze jedno rozstanie �
lamp� jasn� na stole,
jak najmniejsze mieszkanie.
Bardziej gorzk� niewdzi�czno��
po�egnania, powroty �
okno takie, by ksi�yc
dowi�zywa� si� z�oty.
Je�li las � to szumi�cy,
je�li rzeki � urwiste,
a serce na z�o�� ludziom
i naiwne, i czyste.
ZNAKI UFNO�CI
* * *
Dzi�kuj� Ci po prostu za to, �e jeste�
za to, �e nie mie�cisz si� w naszej g�owie, kt�ra jest za logiczna
za to, �e nie spos�b Ci� ogarn�� sercem, kt�re jest za nerwowe
za to, �e jeste� tak bliski i daleki, �e we wszystkim inny
za to, �e jeste� ju� odnaleziony i nie odnaleziony jeszcze
�e uciekamy od Ciebie do Ciebie
za to, �e nie czynimy niczego dla Ciebie, ale wszystko dzi�ki Tobie
za to, �e to, czego poj�� nie mog� � nie jest nigdy z�udzeniem
za to, �e milczysz. Tylko my � oczytani analfabeci
chlapiemy j�zykiem
WYJA�NIENIE
Nie przyszed�em pana nawraca�
zreszt� wylecia�y mi z g�owy wszystkie m�dre kazania
jestem od dawna obdarty z b�yszczenia
jak bohater w zwolnionym tempie
nie b�d� panu wierci� dziury w brzuchu
pytaj�c co pan s�dzi o Mertonie
nie b�d� podskakiwa� w dyskusji jak indor
z czerwon� kapk� na nosie
nie wypi�kniej� jak kaczor w pa�dzierniku
nie podyktuj� �ez, kt�re si� do wszystkiego przyznaj�
nie zaczn� panu wlewa� do ucha �wi�tej teologii �y�eczk�
po prostu usi�d� przy panu
i zwierz� sw�j sekret
�e ja, ksi�dz
wierz� Panu Bogu jak dziecko
RACHUNEK SUMIENIA
Czy nie przekrzykiwa�em Ciebie
czy nie przychodzi�em stale wczorajszy
czy nie ucieka�em w ciemny p�acz ze swoim sercem jak pi�t� klepk�
czy nie krad�em Twojego czasu
czy nie liza�em zbyt czule �apy swego sumienia
czy rozr�nia�em uczucia
czy gwiazd nie podnosi�em kt�rych dawno nie ma
czy nie prowadzi�em eleganckiego dziennika swoich �al�w
czy nie w�azi�em do ciep�ego k�ta broni�c swej wra�liwo�ci jak g�siej sk�rki
czy nie fa�szowa�em pi�knym g�osem
czy nie by�em mi�kkim despot�
czy nie przekszta�ca�em ewangelii w �agodn� opowie��
czy organy nie g�uszy�y mi zwyk�ego skowytu psiaka
czy nie udowadnia�em s�onia
czy modl�c si� do Anio�a Str�a � nie chcia�em by� przypadkiem anio�em a nie
str�em
czy kl�ka�em kiedy mala�e� do szeptu
O KO�CIELE
Ko�ciele w kt�rym wypad�o mi po raz pierwszy w �yciu
pi� ustami msz�
chowa� si� do konfesjona�u kt�remu stale odrastaj� uszy
w kt�rym Matka Naj�wi�tsza mia�a z�ot� koron� i bose nogi
w kt�rym obraz �wi�tej Tereski s�u�y� latem za pla�� dla much
drewniany �wi�ty Antoni oblaz� z habitu
ciemny i czysty
Ko�ciele w kt�rym zielenia�a mied�
zas�aniano sumienie listkiem brzozowym
kolor nieba wylenia� jak szelest
smutny jakby jask�ki umia�y tylko chodzi�
Ko�ciele z posadzk� od pacierzy wytart� i krzyw�
gdzie skrzypia�y obcasy
pluska�o korytko wody �wi�conej
szczeka� zegar jak emerytowany ludo�erca
z ambon� tak prost� �e nie spos�b by�o zakry�
na niej �adnym kazaniem swej w�asnej twarzy
Ko�ciele przed kt�rym kl�ka� las
krzy�odzioby otwiera�y szyszki
�askota� zaj�czy szczaw
cieszy�o babie lato jak grzech za lekki
fika�y �aby a ka�da �aba ma zawsze czkawk�
jesieni� czernia�y coraz mocniej szpaki
zim� sikory sypia�y na mrozie
parafianki rozbiera�y si� ze �niegu
gdzie zamyka�em Jezusa w tabernakulum zawsze z cz�stk� czyjego� p�aczu
gdzie modli�em si� �eby nigdy nie by� wa�nym
* * *
Nic mnie nie za�ama�o
ani pustka po �yczliwym spojrzeniu
ani zbieranie na tac�
ani to �e o ma�o nie zwichn��em palca stukaj�c w konfesjona�
ani pytania osiemnastoletnich
ani anonimy kt�rych koperty nawet sycz� �
ani dowody w kt�re trzeba najpierw uwierzy�
ani wierni kt�rzy si� nienawidz� w tramwajach
ani cnota p�acz�ca jak nieszcz�liwe szcz�cie
ani kaznodzieje ze z�otymi z�bami
ani obawa �e nie dam rady nie dojd�
wywr�c� si� jeszcze przed p�otem Kr�lestwa Niebieskiego
bogaci zostan� coraz bogatsi a biedni coraz biedniejsi
nawet ptaki �piewaj� ze strachu
nic mnie nie za�ama�o
bo wci�� widz� Ciebie Matko Naj�wi�tsza
zamiast ber�a � trzymasz k��bek w��czki
cerujesz teologi�
O MALUCHACH
Tylko maluchom nie nudzi�o si� w czasie kazania
stale mieli co� do roboty
oswajali stercz�ce z �awek zdech�e parasole z zawistnymi �apkami
kl�kali nad upuszczonym przez babci� futera�em jak szczypawk�
pokazywali r�owy j�zyk
grzesznik�w drapali po w�sach sznurowade�
dziwili si� �e ksi�dz nosi spodnie
�e kto� zdj�� koronkow� r�kawiczk� i ubra� t�ust� r�k� w wod� �wi�con�
liczyli pobo�ne nogi pa�
urz�dzali konkurs kto podniesie szpilk� za �epek
niuchali co w mszale piszczy
pieni�dze na tac� odk�adali na lody
tupali na zegar z kt�rego rozchodz� si� osy minut
wspinali si� jak czy�yki na sosnach aby zobaczy�
co si� dzieje w g�rze pomi�dzy r�kawem
a ko�nierzem
wymawiali jak fonetyk otwarte zdziwione �O�
kiedy ksi�dz zacina� si� na ambonie
� ale Jezus bra� je z powag� na kolana
KAZNODZIEJA
Ty co nie zbawiasz dusz poro�ni�tych s�owami
chro� mnie od pi�knej g�adkiej wymowy ko�cielnej
od homiletyki na pi�tk�
naoliwionych zda�
proroczych ryk�w
zgrabnego szeptu
czasem mo�na przecie� przez dziur� w�asnego
kazania zobaczy� Ciebie
j�ka� si� �
chocia� powiedz�
znowu wyszed� sta� jak rura
czerwieni� si� przez mikrofon
wszystkie palce stercza�y � jak uszy na ambonie
ANKIETA
Czy nie dziwi ci�
m�dra niedoskona�o��
przypadek starannie przygotowany
czy nie zastanawia ci�
serce nieustanne
samotno�� kt�ra o nic nie prosi i niczego nie obiecuje
mr�wka co mo�e przenie��
wierzby gajowiec ��ty i przebi�niegi
mi�o�� co pojawia si� bez naszej wiedzy
zielony malachit co barwi powietrze
spojrzenie z nieoczekiwanej strony
kropla mleka co na tle czarnym staje si� niebieska
�zy podobno osobne a zawsze og�lne
wiara starsza od najstarszych poj�� o Bogu
niepok�j dobroci
opieka drzew
przyja�� zwierz�t
zw�tpienie podj�te z ufno�ci�
rado�� g�uchoniema
prawda nareszcie prawdziwa nie posiekana na kawa�ki
czy umiesz przesta� pisa�
�eby zacz�� czyta�?
POSTANOWIENIE
Postanawiam pracowa� nad tym
�eby si� pozby�
byka retoryki
wazeliny stylizacji
galanteryjnych pauz
wypucowanej sk�adni
lirycznego �mietnika
�eby zim� przykl�kn��
i przynie�� Ci niewykwalifikowan� r�k�
baranka �niegu
O U�MIECHU W KO�CIELE
W ko�ciele trzeba si� od czasu do czasu u�miecha�
do Matki Naj�wi�tszej kt�ra stoi na w�u jak na wysokich obcasach
do �wi�tego Antoniego przy kt�rym wisz� blaszane wota jak meksyka�skie maski
do skrupulata kt�ry stale dmucha spowiednikowi w pompk� ucha
do mizernego kleryka kt�rego karmi� piersi� teologii
do ma��onk�w kt�rzy wchodz�c do kruchty pluszcza w kropielnicy obr�czki jak
z�ote
rybki
do kazania kt�re si� jeszcze nie rozpocz�o a ju� sko�czy�o
do tych co �wi�t nie prze�ywaj� ale prze�uwaj�
do moralisty kt�ry nawet w czasie adoracji chrupie ko�� mora�u
do dzieci kt�re si� pomyli�y i zacz�y recytowa�:
Aniele Bo�y nie bud� mnie niech ja najd�u�ej �pi�
do pi�ciu pa� chudych i do pi�ciu pa� grubych
do zakochanych kt�rzy porozkr�cali swoje serca na cz�ci czu�e
do egzystencjalisty kt�ry jak rudy lis przenosi samotno�� z jednego miejsca na
drugie
do podstarza�ej �zy kt�ra si� suszy na konfesjonale
do ideologa kt�ry wygl�da jak strach na ludzi
Z DZIECI�TKIEM JEZUS
�wi�ty J�zef �wi�ty Stanis�aw Kostka �wi�ty Antoni
trzymaj� dziecko Jezus na r�ku
opiekunowie wzrusze�
przyzwyczaili do siebie
ale kiedy� noc� kiedy penitenci pookrywali ju� ko�drami uszy
w sierpniu kiedy owady schodz� do ziemi
a jesiony za oknem obejmuj� si� jak skrzyd�a
ponownie kwitn� ��ki i cichn� ptaki
kto� mi powiedzia� przez sen �
niech ksi�dz we�mie Dzieci�tko Jezus
sam je potrzyma na r�ku
ustawi si� pod filarem
serce mi zadr�a�o jak owies
a potem l�k � jakby ucieka�y okulary �
� �adne rzeczy � ksi�dz z dzieckiem na r�ku w ko�ciele �
jedni powiedz� � �wie�o upieczony �wi�ty
buty lampkami obstawi�
inni zaczn� w maszynach do pisania ostrzy� litery
anonimem w kurii oparz�
krzy�em wska�� godzin�
skrupulaci rozpoczn� cedzi� w siteczku cie� sumienia
a Dziecko mia�o �lipka niebieskie
jak w Betlejem podstrzy�one w�oski
bezbronne i jeszcze bez ran
ze wzruszenia na kl�czkach m�wi�em
co� bez sensu do Matki Boskiej
TAM GDZIE PROCESJA
Tam gdzie procesja przesz�a po ko�ciele
szuka�em przydeptanej �nie�nej rze�uchy i ��tej ognichy
wywietrza�ego wrotyczu i rumianku
miko�ajka jak ametystu
omdla�ego kadzid�a
sutanny zamiataj�cej jak miot�a
ceremoniarza kiwaj�cego palcem w bucie
dotkliwo�ci przedmiot�w kt�re sta�y si� wspomnieniem
widzialnego �wiata przechodz�cego ju�
w podczerwienie i pozafiolety
w ciep�o i zimno
I odnalaz�em
T�umaczy�e� �e nie chcesz z�otego baldachimu
tylko banda�a z grubego p��tna
DO SAMEGO SIEBIE
�ebym pisz�c wiersze nie wzywa� Imienia Pana Boga nadaremno
nie t�umaczy� Biblii na nie�Bibli�
nie przychodzi� w wilczej sk�rze wtajemniczonych
nie polowa� na pi�kne s�owa jak na p�ochliwe zaj�ce wci�gaj�ce w puste pole
lub na karasie w tataraku
nie udowadnia� � to znaczy nie zam�cza�
nie by� zbyt pewny
(przecie� nawet bia�a kawa nie jest bia�a)
nie sadza� sumienia jak spoconej babci na mi�kkim fotelu
�ebym nie patrzy� w nie jak w okrucie�stwo pami�ci
nie odk�ada� milczenia na jutro
nie kocha� mi�o�ci� mniejsz� od mi�o�ci
nie uprawia� zdenerwowanej teologii
nie pociesza� b�lu
a nade wszystko �ebym nie chowa� twarzy do r�kawa
nie zamyka� si� w budce poezji �
kiedy trzeba m�wi� najpro�ciej
o Matce Naj�wi�tszej
o cierpliwo�ci sakrament�w d�u�szej ni� �ycie
o ciep�ym pomruku schod�w po kt�rych nios� nadziej� chorym �
o �niegu kt�ry padaj�c na r�ce � uczy chyba rozdawania
o Jezusie kt�ry nieraz tak wygl�da mi�dzy nami
jakby chodzi� od nie swoich do obcych
* * *
Aniele Bo�y Str�u m�j
kiedy zasypiam nachyl si� nade mn�
odmuchaj z ksi�yca
zas�aniaj r�kami przed z�em �
opowiadaj
o mokrym ryjku gwiazdy
o tym �e niebo jest jeszcze ca�e
o gorliwcach, kt�rzy pchaj� si� do Boga za szybko
o pora�onych ��d�em zegara kt�rzy stale smaruj� co� w ksi��kach za�ale�
o leszczynie przez ca�� zim� ukrytej w p�kach
o tym �e nawet teolog piszczy oparzony sercem
o tym �e wszystko musi spada� niespodzianie
o papie�u, kt�ry ukl�k� boso na schodku �zy
o zgolonej aureoli
o bitwie co poros�a mchem
o �abie co kochaj�c staje si� niebieska
o tych kt�rym wypad�y mleczne z�by wiary
o sprzeczno�ci w ka�dej prawdzie
o sakramencie u�miechu
daj mi na staro��
nie g�osi� kaza�
wygrzewa� pusty konfesjona� bez penitent�w
a je�li powiedz� �e jestem do niczego
skuli� si� jeszcze w k��bek
czuwa� przy samych korzeniach ko�cio�a
* * *
�ebym nie zas�ania� sob� Ciebie
nie zawraca� Ci g�owy kiedy uk�adasz pasjanse gwiazd
nie t�umaczy� stale cierpienia � niech zostanie jak ska�a ciszy
nie spacerowa� po Biblii jak paw z zielon� szyj�
nie liczy� grzech�w l�ejszych od �niegu
nie kocha� d�ugo i niepewnie
nie za�amywa� r�k nad okiem Opatrzno�ci �
�eby serce moje nie toczy�o si� jak krzywe ko�o
�eby mi nie uderzy�a do g�owy �wi�cona woda sodowa
�ebym nie pali� grzesznika dla jego dobra
�ebym nie tupa� na tych co stan�li w po�owie drogi
pomi�dzy niewiar� a ciep�em
nie szczeka� przez sen
a zawsze wiedzia� �e nawet najwi�kszego �wi�tego
niesie jak lich� s�omk� mr�wka wiary
MALOWANI �WI�CI
Jak si� czuj� malowani �wi�ci na wystawach
nie mog�c rozpozna� pod szmink� �wi�to�ci
swojej tajemnicy
milcz�cego dramatu
skuleni w reprezentacyjnej zbroi
nie mog� si� nadziwi�
�e z�ote palce wymalowano im ��ci�
srebrne twarze � b�yszcz�c� biel�
do l�ni�cej czerni dolewano kleju
tylko oczy maj� naprawd� niebieskie jak g� domowa
wstydz� si�
tytu��w bi�uterii i innych podrob�w
onie�mieleni robi� karier� w sklepach z dewocjonaliami
Co w nich prawdziwego
ucho
ka�dy obraz �wi�ty s�yszy
nawet taki ma�y kt�ry dosta�em przed matur� od matki
z g�odnego dziobu pami�ci
trzymam go za nitk� o wiele za kr�tk�
WYZNANIE
Zamyka�em wiedz� w szufladkach
wymienia�em paj�czaki stawonogi i kr�gowce
myli�em na niebie gwiazd� pierwsz� z ostatni�
nie rozumiej�c kamieni � nazywa�em
notowa�em w zeszycie spostrze�enia
wiedzia�em �e kiedy przylec� drozdy i ��te pliszki
mo�na ju� spa� przy otwartym oknie �
�e po wilgach i derkaczach przychodzi pierwsza burza
�e s�onka w�druje tylko w nocy a wy�e� ma brwi nad oczami
poznawa�em g�uszca po zielonej piersi
zimorodka po czerwonych nogach
dostrzeg�em �e wiewi�rka jest od spodu bia�a
�e czajki k�ad� dzioby na ziemi
�e kwiaty zapylane noc� nie s� nigdy ciemne
�e w maju kwitn� ro�liny niskie a w czerwcu wysokie
m�wiono �e mo�na szuka� prawdopodobie�stwa i utraci� prawd�
�e prac doktorskich teraz si� nie czyta tylko si� je liczy
�e kr�la naj�atwiej uwie�� ale trudno si� do niego dopcha�
�e wi�cej jest dowod�w na istnienie Pana Boga ni� na istnienie cz�owieka
�e piek�o to po prostu �ycie bez sensu
czyta�em na cmentarzu: �Tu le�y Maria Dymek, ducha odda�a Bogu,
ziemi � cia�o, jezuitom � domek. Dobrze si� sta�o�
Chwyta�em si� jeszcze teologii za r�k�
pyta�em czy anio� spowiadaj�cy by�by do zniesienia
dzieli�em grzechy na �miertelne to znaczy ciche i lekkie � inaczej ha�a�liwe
podgl�da�em czysto�� po obu stronach �niegu
wreszcie wzruszy�em ramionami: przecie� wszystkie s�owa sprawiaj�
�e si� widzi tylko po�ow�
DO JEZUSA UM�CZONEGO ORGANAMI
Panie Jezu chyba nie lubisz jak Ci� m�cz� organami w ko�cio�ach
do�� masz muzyki Bacha �
mo�e chcia�by� pos�ucha�
jak skrzypi w Biblii na czarnych nogach hebrajska litera
jak spowiadaj�cy mrucz� w samo ucho sumienia
boli rosn�ca aureola nad �wi�tym
p�acz� uciekaj�ce spojrzenia �
ciekn� buty po deszczu na posadzce
ziewa babcia nad litani�
skacze szczygie� �niegu po tramwajowych przystankach
piszczy nad �wiec� w lichtarzu
jedna p�on�ca zapa�ka
Nawet w skrzypcach nie s�yszymy strun tylko pud�o
JAK D�UGO
Jak d�ugo wierzy� nie rozumie�
jak d�ugo jeszcze wierzy� nie wiedzie�
ciemno jak pod bukiem o g�adkiej korze
poka� si� cho� na chwil� w ko�ciele � rozebranym do naga ze �wiecide�ek
jak �wi�ci co nie maj� niczego do ukrywania
jak w promieniu mi�o�ci promie� przyja�ni
podaj r�ce kt�rymi odwiedza�e�
ani za p�no ani za daleko
nie daj nam tak d�ugo wierzy�
O JEDNYCH I O DRUGICH
� Ach ci pastuszkowie � m�wi�
� bardziej dzieci�cy ni� dziecinni
pos�uszni jak len na koszule
bardziej pro�ci ni� kanonizowani
sypi� si� pod sam pr�g jak grzeczne kr�liki
bezbronni i nie zapomniani jeszcze
bez my�li rosn�cej jak ogromny krzy�
bez b�lu g�owy
porozstawiani w czterech k�tach serca
bez problem�w inteligenckich
spokojni �e nie potrzebuj� ani niczego ukry� ani doda�
gorzej z tymi trzema m�drcami
kt�rych wygoni�o na pustyni� zagl�danie do nieba
kt�rzy wisieli na jednym w�osku gwiazdy
sam na sam z d�ugim nerwem rozumu
szukaj�cy po ciemku krzykiem sumienia
�eby to co proste � by�o g��bokie
to co bliskie � najszersze
�eby to co jedyne � nie zamyka�o si� w jednej formu�ce
dla kt�rych odnalezienie staje si� pocz�tkiem
kt�rzy wracaj� zawsze inn� drog�
kt�rzy dopiero po kropce stawiaj� i
jak niebo id� dalej
O FIRANKACH W STAJNI
Gdyby przyszli do Ciebie wtedy
w �wi�t� noc
kiedy �wieci�a jedna czytelna gwiazda
ci co uwa�aj� �e trzeba wszystko mie� �eby nie przesta� by�
ci co si� boj� bezradno�ci Twoich narodzin
mo�e chcieliby przykry� Ci� we�nian� ko�dr�
pozawiesza� firanki w stajni
sprawi� �wi�temu J�zefowi r�kawiczki te najcieplejsze z jednym palcem
za�o�y� centralne ogrzewanie
bardziej wp�ywowi pisaliby do urz�du kwaterunkowego o mieszkanie dla Ciebie z
wygodami
�eby� nie mieszka� k�tem
nieufni doszukiwaliby si� w podskakuj�cym o�le
kucyka troja�skiego z podejrzanym sumieniem
najodwa�niejsi zacz�liby protestowa� powo�uj�c si�
na Deklaracj� praw cz�owieka i obywatela i wszystkie dekrety o wolno�ci wyzna�
poeci ubieraliby Betlejem w liryczne wykr�tasy
malarze smarowaliby z�otym p�dzlem
w najlepszym wypadku modliliby si� do Ciebie jak do ma�ego milionera
z�o�onego umy�lnie na sianie
a Ty t�umaczy�by� otwartymi oczami
ze zmarzni�t� matk� przy policzku
�e naprawd� jeste�
wi�c oddajesz wszystko
SPOJRZA�
Spojrza�,
na gotyk co stale stroi �redniowieczne miny
na osiemnastowieczny o�tarz jak barokow� trumn�
na szczurzych �apkach
na w�ochate dywany kt�re zmieniaj� nasze kroki
w skradaj�ce si� koty
na �yrandol jak dziedziczk� w krynolinie
na ja�nie o�wiecony sufit
na pyszno pokutne kl�czniki
na anio�a co stale o jeden numer za ma�y
na li�cie co w �wietle lampki czerwonej wydaj� si� czarne
stan�� w k�cie za�ama� odj�te z krzy�a r�ce
i pomy�la�
chyba to wszystko nie dla mnie
ANTOLOGIA
Chodz� naoko�o mnie na wysokich obcasach metafor
cieniutkimi �zami piszcz� na moich obrazach
przynosz� na wyci�gni�tych d�oniach liryk� jak kurczaka
potem nawet na maszynie do pisania kl�kaj� oczami
Prosz� o proz�
�eby�cie sami nie darli si� za w�osy
nie podawali mi�o�ci jak je�a
w cierpieniu m�wili dobranoc
nie nak�adali t�umika na serce
tak zastraszeni �e niemoralni
�ebym nie marz�a w antologii wierszy o sobie
M�WI� DO DUSZY
� Niebo jest niepoprawnie czarne
nad powietrzem udaj�cym b��kit
gwiazdy z wierzchu najostrzejsze dmuchaj� na rozpacz
a jeszcze tyle milczenia g��bokiego jak bazalt
ponad zbyt pewnymi odpowiedziami na pytania �
� m�wi� do duszy
skubanej jak ptasi rdest
nieruchomej jak ��ty nocny kwiat zapylony przez �m�
wahaj�cej si� jak kto� co chcia� wej�� do ko�cio�a
ale chodzi� w kapeluszu po klamce
to co ciasne � przestrasza
to co w�skie � kaleczy
to co ma�e � poder�nie
to co wielkie � os�oni
to co wielkie � zrozumie
to co wielkie � rozgrzeszy
O NAWR�CENIU
Wi�c tyle razy musia�em stawa� na uszach w konfesjonale
biega� po ambonie r�kami
na rekolekcjach b�yszcze� jak ko�ski z�b
b�bni� w kocio�ek sumienia
�eby� po prostu zrozumia�
bez mojej d�oni wsuwaj�cej si� pod rami� �
przy lampie czerwonej jak marchew na stole
przy zegarze ogryzaj�cym nas po trochu lecz systematycznie
nad w�asnym grzechem � jak dok�adnie za�atan� dziur�
PRO�BA
Panno �wi�ta rysowana w zeszycie
dzieci�cymi r�czkami �
pi�kna jak jedna kreska
m�dl si� za nami
�eby w ko�cio�ach nie by�o wyszywanych serwetek
katafalku z czarn� kap�
anio�ka z barokow� �apk�
z p�dzelkami przy chor�gwiach fr�dzli
stukaj�cych pieni�dzy
ozd�bek z trupi� g��wk�
�wi�tej Tereski jak rozpieszczonej gwiazdy
niepodobnych do siebie �wi�tych
co nie mog� wyj�� z nieswojej twarzy �
�eby nie by�o
sympatycznego g�adko uczesanego Pana Jezusa tylko dla porz�dnych ludzi
NIEBO
Patrza� w niebo
bizanty�skie � z bia�ej mozaiki
gotyckie � go�e i z�ote
renesansowe � b��kitne
barokowe � brunatnowe�niste
osiemnastowieczne � szafirowe
impresjonistyczne � pe�ne powietrza
secesyjne � ondulowane
kubistyczne � kanciaste
abstrakcyjne � nieprawdziwe
i chcia� wierzy� w ca�kiem nowe
lekkie i nieca�e � jeszcze nie u�ywane
WO�ANIE
Bli�szy od regu� �ycia wewn�trznego
przepis�w na zbawienie
odwrotna strono rozpaczy
�wiec�cy nawet niewierz�cym jak ogromne cia�o dobroci
ile razy kl�kam przed Tob� boja�liwy i spokojny
z wszystkimi dowodami na istnienie Boga w torbie m�zgu
i spuszczonym pyskiem sumienia
prosz�c
aby� mnie nauczy�
cierpienia bez pyta�
WI�CEJ POWIEDZ�
�wi�ta Teresa w obrazie jak w gorsecie
Anio� Str� jak niedyskretna religia
ksi�dz Piotr Skarga z podr�cznikiem sejmowych kaza� w krtani
mog� i�� poprzez wiersze o Bogu
nie pucowani do glansu jak samowar
a czasem po prostu rozpacz
wielkie nic chodz�ce pomi�dzy nami na palcach
stary Tobiasz prowadzony przez anio�a i psa
b�l rozebrany z ga�gan�w do naga
wi�cej powiedz� o Nim
POZA KOLEJK�
Ilu umundurowanych �wi�tych
kanonizowanych bez poprawek
moralist�w na twardych podeszwach
anio��w kipi�cych jak mleko
chyba ci�ko b�dzie czeka� po �mierci na sw�j s�d szczeg�owy
ze �z� � jak z ostatnim os�em
ale Ty Matko Naj�wi�tsza � spod ci�kiej betlejemskiej gwiazdy
co otwierasz na nas oczy jak weneckie okna
co nie przemi�k�a� w cierpieniu
przyjmiesz poza kolejk�
wszystkich niepewnych kt�rym si� zdawa�o
�e znak zapytania jest d�u�szy od znaku krzy�a
tych kt�rzy niczego nie maj� chocia� niczego nie oddali
wyczekuj�cych w ogonkach
narzekaj�cych na lata coraz szybsze
wydeptuj�cych na krzywych obcasach swoje zbawienie
nawet tak za�atanych �e nie maj�c czasu
modlili si� na jednej nodze
NA SZARYM KO�CU
Wreszcie na szarym ko�cu
zbaw teolog�w
�eby nie pozjadali wszystkich �wiec i nie siedzieli po ciemku
nie bili r�y po �apach
nie krajali ewangelii na plasterki
nie szarpali �wi�tych s��w za nerwy
nie wycinali trzcin na w�dki
nie k��cili si� mi�dzy sob�
nie zaje�d�ali na hipopotamie �aciny
�eby si� nie dziwili
�e do nieba prowadzi
bezradny szczebiot wiary
PAPIE�
Papie� wyfrun�� z Rzymu
samolotem jak �nieg leci �
ca�uje prawos�awnego b�ogos�awi �ydowskie dzieci
bez tronu
tylko �za trz�sie si� jak taniec
w wielu ksi��kach topnieje zamarzni�te s�o�ce
cieknie z gard�a ususzonych liter �
heretycy grzej� w ewangelii pogryzione nogi
wydmuchuj� niebo na organach
nadci�ga ca�y wydzia� personalny anio��w
tylko przedwojenny katolik
roz�o�y� papier �
skubie pi�ro jakby zaczepia� wron�
pisze skarg� na Pana Boga
O STALE OBECNYCH
M�wi�a �e naprawd� mo�na kocha� umar�ych
bo w�a�nie oni s� uparcie obecni
nie zasypiaj�
maj� okr�g�y czas wi�c si� nie spiesz�
spokojni poniewa� niczego nie wyko�czyli
nawet gdyby si� pali�o nie zrywaj� si� na r�wne nogi
nie po�ykaj� tak jak my przera�onego sensu
nie udaj� ani lepszych ani gorszych
nie wydajemy o nich tysi�ca s�d�w
zawsze ci sami jak olcha do ko�ca zielona
znaj� nawet prywatny adres Pana Boga
nie deklamuj� o mi�o�ci
ale pomagaj� znale�� zgubione przedmioty
nie starzej� si� odm�odzeni przez �mier�
nie strasz� pustk� pe�n� erudycji
nie ��cz� �wi�to�ci z apetytem
bli�si ni� wtedy kiedy odje�d�ali na chwil�
przechodz� obok z niepostrze�onym cia�em
ocalili znacznie wi�cej ni� dusz�
ODEJ��
Daj odej�� od rzeczy okr�g�ych zamieszanych uprzejmie kilka razy
od tresury u�miechu
od r�kawiczek rozdaj�cych kwiaty
od ludzkiego rozumu kt�ry kopn�� sam siebie
od oficjalnej m�dro�ci kt�ra preparuje zestawia
wiesza na tabelce i robi ka�dego na szaro
od przesolonej prawdy
od wygodnej czysto�ci
od lu�nego sumienia
od tylko ludzkiej odpowiedzi na szcz�cie
i daj samego Siebie
co jeste� sta�y i nie uparty
DO �WI�TEGO FRANCISZKA
�wi�ty Franciszku patronie zoolog�w i ornitolog�w
dlaczego
�ubr j�czy
jele� beczy
lis skomli
wiewi�rka pryska
kos gwi�d�e
orze� szczeka
przepi�rka pili
drozd wykrzykuje
s�onka chrapi
sikora dzwoni
go��b b�bni i grucha
kwiczo� piska
derkacz skrzypi
kawka plegoce
jask�ka piskocze
�uraw struka
drop ksyka
cz�owiek m�wi �piewa i wyje
tylko motyle maj� wielkie oczy
i wci�� jeszcze tyle przera�liwego milczenia
kt�re nie odpowiada na pytania
CIERPLIWO��
Modl� si�, do Ciebie o cierpliwo��
ale nie o tak� ma�� w kt�rej si� mog� pomie�ci�
ci�kie grzechy czekania
na list
na kogo� kto wyszed� i zostawi� klucz pod s�omiank�
na oczy nieznajome lecz potrzebne
na wspomnienie szko�y kt�re ugrz�z�o w kredzie na tablicy
na Anio�a Str�a jak na protez� �
ale o tak� kt�ra czeka tylko na Ciebie
a Ty przychodzisz albo z kim� bliskim albo sam
jak ciemno�� co ja�niej o�wietla
jak niewinno�� �mierci
wtedy staje pomi�dzy nami cisza niby go�y piesek
wpuszczony bez kaga�ca i medalu � do nieba
nawet dziurawy parasol wzrusza bo ma druty
tak cienkie jak dla jask�ek
i nawet nie mamy pretensji
�e wieczno�� niedoko�czona
�e Biblia jest nadal uparta
jak nieostro�ne serce
�e �za wcale nie jest okr�g�a
�e spada ku g�rze
tak prosta �e si� znowu wymkn�a rozumowaniom
NIE
Nie posypujcie cukrem religii
nie wycierajcie jej gum�
nie ubierajcie w r�owe ga�gany anio��w
fruwaj�cych ponad wojn�
nie odsy�ajcie wiernych do fujarki komentarza
Nie przychodz� po pociech� jak po talerz zupy
chcia�em nareszcie oprze� swoj� g�ow�
o kamie� wiary
WIZYTACJA
Dzieci usiad�y w �awkach
ostrzono o��wki do religii
za oknami stuka� tr�jwymiarowy cho� og�adzony deszcz
jak piechota wy�wiczonych anio��w
ksi�dz czarny jak kos tylko bez ��tego dzioba
rozwi�zywa� spadochron m�zgu
podlizywa� si� swemu sumieniu
wszystko by�oby jak najlepiej
tylko nagle wesz�a Matka Boska
za�ama�a r�ce nad sucharkiem katechizmu
DO �WI�TEJ TERESKI
Ciemna pod powiekami �wi�ta Teresko
nie trzymaj stale r�
oklepanych arystokratek
sztywnych jak wiersze na imieniny
poka� nam le�ny �nie�ny zawilec
najmniejszy i nieostatni
jask�cze ziele co leczy kurzajki
��ty �arnowiec znad morza
czerwon� sm�k� jak lep na owady
przylaszczk� kt�ra z r�owej staje si� niebiesk�
wrotycz z zapachem na kilka metr�w
b�awatek jak wianek
nieustanny i kr�tki
wiosenn� firletk�
polodowcowy bia�y si�dmaczek
mlecze dla nie ogolonych kr�lik�w
gotyckie rdzawe szczawie
storczyk jak przystojnego paj�ka
i wszystkie inne jeszcze bo�e zielska
na li�ciach kt�rych s�o�ce staje si� pokarmem
tyle tego �e nie mo�na si� po�apa�
przy nich nawet ka�dy uczony � niedouczony
zw�aszcza w lipcu kiedy wy�a�� ma�laki i rydze
S�OWA
Do ostatniej chwili nie przestawa� m�wi�
jakby chcia� j�zyk wyci�gn�� poza �mier�
kl�cz�c przy jego ��ku t�umaczy�em mu
tam s�owa ju� nic nie znacz�
nie zawracaj� ludziom g�owy
nie mo�na za nie otrzyma� �adnego honorarium
niemodne jak wiarus dzwoni�cy nogami
nie k�ami� d�u�ej ni� �yj�
nieporadne jak nie oblizane jeszcze ciel�
t�umaczy�em mu �e czeka go
tylko jedno s�owo kt�re jest milczeniem
BOJ� SI� TWOJEJ MI�O�CI
Nie boj� si� d�tej orkiestry przy ko�cu �wiata
biblijnego tupania
boj� si� Twojej mi�o�ci
�e kochasz zupe�nie inaczej
tak bliski i inny
jak mr�wka przed nied�wiedziem
krzy�e ustawiasz jak �o�nierzy za wysokich
nie patrzysz moimi oczyma
mo�e widzisz jak pszczo�a
dla kt�rej bia�e lilie s� zielononiebieskie
pytaj�cego omijasz jak je�a na spacerze
g�osisz �e czysto�� jest oddaniem siebie
ludzi do ludzi zbli�asz
i stale uczysz odchodzi�
m�wisz zbyt cz�sto do �ywych
umarli to wyt�umacz�
boj� si� Twojej mi�o�ci
tej najprawdziwszej i innej
ZA SZYBKO
Za szybko, chcesz wiedzie� wszystko
ju� masz pretensj�
do samego Boga �e od�o�y� s�uchawk� �
do w�asnego Anio�a Str�a �e nietypowy
nie bia�y ale serdecznie rudy �
pods�uchuje spojrzenia
podobno na dw�ch etatach
poniewa� fruwa � omija pytania
(a wsz�dzie tyle pyskatego cierpienia)
za pr�dko chcesz �eby wszystko by�o tak proste
jak seter irlandzki
ze �wi�tym Franciszkiem w br�zowych oczach
gdy �eb zw�ony po�o�y na kolanach
ofiaruj�c ogon �
wypr�bowany przyrz�d do powita� i po�egna�
Tymczasem spada ciemno�� jak pil�niowy kapelusz
ob�azi nas chude milczenie
wiedza wydaje si� lizaniem
cho� zawsze wi�ksza od odpowiedzi
skomli ch��d zrozumienia
wszystko �eby nie widzie� jeszcze a ju� wierzy�
WESTCHNIENIE
Bro� mnie przed has�em: �smutny �wi�ty to �aden �wi�ty�
przed nadziej� gwarantuj�c� m�j w�asny stan posiadania
przed modlitw� o aureol� jak o bezpieczny daszek nad g�ow�
przed �wi�tym kapitalizmem duszy
tak�e
�ebym nie szuka� dziury zamiast mostu
nie kocha� a� do znienawidzenia
nie zak�ada� ogr�dka podejrze�
nie tr�bi� jak pogrzeb z orkiestr�
�ebym si� nie wzrusza� tak sentymentalnym
i z emerytowanym os�em jakim jest ksi�yc
nie wyjada� ciep�a z przedwojennych fotografii
nie u�atwia� sobie wszystkiego g�adki jak sarnie uszy
nie spowiada� na gumowej poduszce
nie podlizywa� si� wiernym m�wi�c �e nawet grzech pierworodny jest przytulny
TYLE WIEK�W
Pochwalono chrze�cija�stwo �e tak d�ugo ros�o
m�j Bo�e tyle wiek�w
nawet �wi�ci Twoi co poczernieli ze starymi deszczami
jak turkusy umieraj�c zieleniej�
a ono pobieg�o do Matki Naj�wi�tszej
graj�cej ma�emu Jezusowi na laskowym orzechu
ubogiej � jak w grottgerowskiej burce
tak prawdziwej � �e ju� bez powrotu
i skar�y�o si� do ucha
ze si� jeszcze na dobre nie zacz�o
UCIEKAM
Uciekam od obrazkowych ikon
m�wi�a Matka Boska
od papierowej o mnie abstrakcji
od pa� jak modnych lalek pozuj�cych do moich portret�w
od kanonizowanej kosmetyki
niech maluj� moj� pi�kno�� dzieci
nie�wiadomie z cudown� brzydot�
po�piesznym kolorem
z nier�wnymi od wzruszenia brwiami
z ustami od ucha do ucha
z rud� mysz� zm�czenia
w okr�g�ych �zach jak w drucianych okularach
r�k� w kt�rej tyle pierwszego zdziwienia
NIE KONIECZNIE NA PEWNO
Jezu na krzy�u od nieba do ziemi
mia�em m�wi�
ale pomy�la�em �e s�owa umniejszaj� jak ka�da czu�o��
mia�em i�� z post�pem
ale powstrzyma� mnie artyku� �Moda i �ycie wewn�trzne�
mia�em rozpacza�
ale s�dzi�em �e czasem mo�na przedosta� si� do nieba
pomi�dzy niepewno�ci� wiedzy a pewno�ci� wiary
pokazuj�c jak bilet ulgowy � zap�akany policzek
mia�em udowadnia�
przeszkodzi�a mi �mier� � jak inna ojczyzna
wi�c trzyma�em si� tylko Ciebie za palec
O NIEOBECNYCH
My�la�a �e zosta� ju� tylko na fotografii
z twarz� bez oddechu
Tymczasem w ka�dej chwili
kiedy zapala�a �wiat�o
nakrywa�a do sto�u w �wiecie tak ma�ym w kt�rym jest ju� wszystko
wiedz�c �e zm�czenie jest przynajmniej po�ow� mi�o�ci
ze kocha� � to nie znaczy i�� w sw� w�asn� drog�
nieefektowna jak zielona cyranka bez po�ysku
wytrwa�a jak chory z urojenia kt�ry ma w ko�cu racj�
kiedy odkrywa�a �e mo�na si� modli� maj�c tylko czyste sumienie
kiedy odchodzi�a �eby wr�ci�
z sercem nie skr�conym przez oszcz�dno��
tak znikoma �e prawdziwa
sama na wsp�lnej drodze
po obu stronach wiary
T�umaczy�
�e wieczno�� jest tylko jedna
�e ju� s� razem chocia� si� nie widz�
�e mia�by ochot� nagada� jej serdecznie
cho�by w przedpokoju ciep�ym od ubra�
przecie� tylko nieobecni s� najbli�ej
DO �WI�TEGO PIOTRA
Nie na pocz�tku kiedy zaczynamy wierzy�
wtedy chodzimy jeszcze jak borsuk na ca�ej stopie
z nosem do g�ry
ale potem
kiedy milknie pobekiwanie �wiate�
�ciemnia si� jakby katechizm mru�y� oko
wi�dnie ultrafiolet jak hiacynt
niebo wydaje si� grzeczne i niewskazane
na samym szarym ko�cu wiary
gdzie przystaje spocona teologia
kaznodzieja nie gimnastykuje j�zyka
wtedy przyjd�
wprost z dziedzi�ca Kajfaszowego
jeszcze bez kluczy
a ju� ze �zami kt�re najdalej prowadz�
NIC WI�CEJ
Napisa� �M�j B�g� ale przekre�li�, bo przecie� pomy�la�
o tyle m�j, o ile jestem sobkiem
napisa� �B�g ludzko�ci� ale nie ugryz� w j�zyk, bo przypomnia�
sobie jeszcze anio��w i kamienie podobne w �niegu do kr�lik�w
wreszcie napisa� tylko �B�g�. Nic wi�cej
Jeszcze za du�o napisa�
PRZED PODRӯ�
Ty co nie chronisz od rozczarowa�
nie strze�esz od zawodu ludzkiej mi�o�ci
dajesz tak jakby� �ebra�
nie leczysz raka
karmisz g�odem
nie wydajesz polisy ubezpieczaj�cej na �ycie
nie uk�adasz ran na jedwabnej poduszce
kt�ry poustawia�e� anio��w z mieczami za bram� raju
a nie dyplomat�w w bia�ych r�kawiczkach
wci�� wierz�
�e podnosisz nasze za�amane paluchy
otwierasz nam oczy czerwone jak u kr�lika
zapalasz �wiat�o
t�umaczysz
po drugiej stronie
ka�dy ma swoj� dalek� podr�
M�DRCY
Odnajdziemy go � szeptali
pod niebem spadaj�cym jak g��binowe �elazo
�adna gwiazda nie jest pewna przed �witem
Z�oto kt�re wieziemy w baga�niku nie krzyczy jak paw
mirra ukl�k�a kadzid�o protestuje �e nie jest motylem
wszystkie karmi�ce li�cie nie sta�y si� kolcami
Nie chwiejmy si� ju� jak furtka na jednym zawiasie
byle tylko nie uczyni� z niego grzecznej prawdy
tak �ci�le udowodnionej �e niepewnej
tak pocieszaj�cej �e tylko ludzkiej
NIE S�D�
M�j ty w gor�cej �wi�conej wodzie k�pany
prosz� ci� nade wszystko
nie s�d� przedwcze�nie nikogo
ani
ascety kt�ry prowadzi do nieba sam siebie na smyczy
ani
skrupulata kt�ry stale przepisuje swoje sumienie
tam i z powrotem z czystego na brudno
ani
szlachetnych a nadmuchanych
ani
ostrz�cych sztylet lito�ci
ani
�mijki serca
ani
deklamuj�cych: polna myszka siedzi sobie
konfesjona� z�bkiem skrobie �
ani
stukaj�cych do nieba w kaloszach
ani
pesymizmu tak g��bokiego �e ka�e szuka�
ani
tych dla kt�rych �mier� jest tylko ostatni�
urz�dow� formalno�ci�
ani
tych po kt�rych zostaj� portrety
jak dostojne ma�py
NAD PUST� GAZET�
Nad pust� gazet�
kiedy plany nasze wywracaj� si� do g�ry nogami
kiedy nazywaj� Ciebie dobrym Ojcem a inni g�uchym kamieniem
kiedy poz�r wyskakuje jak Filip z konopi
w podziwie o wiele starszym od rozumu
w zw�tpieniu kt�re tak�e prowadzi w niesko�czono��
kiedy tak ma�o barw a tak du�o kolor�w
kiedy z�oty �rodek staje si� szary
nad pr�ni� bez dna wci�gaj�c� �wiat
kiedy niepok�j ryczy jak �sma chuda krowa
kiedy mo�esz si� rzuci� na szyj� Janowi XXIII na fotografii
biegn� do Ciebie jak po nitce do k��bka
CO ZOSTA�O WE MNIE
Nie o grzechy mnie pytaj
co zosta�o we mnie
Ile szczero�ci tego co ju� by�o dawno
ile u�miech�w wcze�niejszych od my�li
niewinno�ci jak d�ugow�osego jamnika
albumu z wierszem �kto bibu�� buchnie niech mu �apa spuchnie�
snu od b�lu g�owy
li�cia wi�zu co drapie
serca widz�cego bez okular�w
barwy kt�rej si� uczy�em jak muzyki
kamienia wystrzelonego z procy kt�ry nie dolecia� jeszcze do ziemi
modlitwy szumi�cej jak ogie�
siostry przy rodzinnym stole jak niebieska ostr�ka
pokazuj�cej mi j�zyk po drugiej stronie lampy
s��w wci�� czujnych by nie u�pi� krzywdy
sumienia tak wiernego jak anio� i zwierz�
i tego niewiadomego � co dalej
WIERZ�
Wierz� w Boga
z mi�o�ci do 15 milion�w tr�dowatych
do silnych jak ko� d�wigaj�cych paki od rana do nocy
do 30 milion�w ob��kanych
do ciotek kt�rym w�osy wybiela�y od d�ugiej dobroci
do wpatruj�cych si� tak zawzi�cie w krzywd� �eby nie widzie� sensu
do przemilczanych � �pi�cych z tr�b� archanio�a pod poduszk�
do dziewczynki bez pi�tej klepki
do wymy�laj�cych krople na serce
do pomordowanych przez bia�ego chrze�cijanina
do wyczekuj�cego spowiednika z uszami na obie strony
do oczu schizofrenika
do raduj�cych si� z tego powodu �e stale otrzymuj� i stale musz� oddawa�
bo gdybym nie wierzy�
osun�liby si� w nico��
NIEWIDOMA DZIEWCZYNKA
Matko m�wi�a niewidoma dziewczynka
tul�c si� do Jej obrazu
poznam Ci� �wiate�kami palc�w
Korona Twoja zimna � �lizgam si� po niej jak po g�adkiej szybie
s� kolory tak ci�kie �e odstaj� od przedmiotu
to co z�ote chodzi swoimi drogami i �yje osobno
S�ucham szelestu Twoich w�os�w
id� chropowatym brzegiem Twojej sukni
odkrywam gor�ce �r�d�a r�k
pomarszczon� po�czoszk� sk�ry
szorstkie szczeliny twarzy
�wir zmarszczek
tkliwo�� obna�enia
ciep�� ciemno��
sprawdzam szram� jak blizn� po mi�o�ci
zatrzymuj� tu oddech w palcach
ucz� si� b�lu na pami��
zdrapuj� to co przywar�o ze �wiata jak �mier� niegrzeczna
wydobywam puszysto�� rz�s odwracam �z�
zbieram nosem zapach nieba
odgaduj� wreszcie ma�ego Jezusa z pot�uczonym spuchni�tym kolanem na Twym r�ku
Tyle tu wsz�dzie spokoju pomi�dzy s�owem a mi�o�ci�
kiedy dotykam
obraz stuka jak krew
klejnoty niepotrzebnie j�cz�
robaczek piszczy w trzewiku
sypie si� szmerem czas
pachn� korzonki farb
milknie ucho Opatrzno�ci
Palce moje umiej� si� tak�e u�miecha�
mi�tosz�c Tw�j staro�wiecki szal
ci�gn�c r�kaw jak ug�askanego smoka
ods�aniam z w�os�w kryj�wk� s�uchu �
�artuj� �e czuwaj�c mru�ysz lewe oko
stopy masz bose � od spodu pomarszczone jak podbia�
przecie� nie chodzisz w szpilkach po niebie
my�l� �e Ty tak�e nie widzisz
odda�a� wzrok w Wielki Pi�tek
sta�o si� wtedy tak cicho
jakby� prostowa�a na zegarku ostatni� sekund�
i ju� nie pasuj� do nas �adne powa�ne okulary
opar�a� si� na �wi�tym Janie jak na bia�ej kwitn�cej lasce
piszesz dalszy ci�g Magnificat alfabetem Braille�a
kt�rego nie znaj� teologowie bo za bardzo widz�
tak Ci� sumiennie zasuwaj� na noc w jasnog�rskie blachy pancerne
To nic
wystarczy kocha� s�ucha� i obejmowa�
MI�DZY GO��BIEM A ORNITOLOGI�
Ile jest jeszcze �wi�tego luzu
niespodzianek z nastawionym uchem
ile tego co najprostsze a nie wyliczone
cho�by r�owego �lazu pospolitej bylicy bia�ego krwawnika
orzeszk�w grabu i �o��dzi dla dzik�w
ile jeszcze miejsca na modlitw�
ile miejsca na pokor� �
ile okazji na spowied� �wi�t� z cienkim milczeniem w gardle
ile dos�owno�ci serca
ile kom�rek do wynaj�cia �
pomi�dzy go��biem w s�o�cu � a ornitologi�
pomi�dzy kolorem czerwonym a pomidorowym
pomi�dzy koniem jab�kowitym a jasnogniadym
pomi�dzy rezed� dziewann� na ��tej nodze � a botanik�
pomi�dzy �wi�t� zasad� � a �ywym sumieniem
pomi�dzy t�gimi naukami o Bogu � a Bogiem
* * *
Nie m�wi� o Tobie
nie pisz�
oddalaj� w ciemno��
przechodz� mimo
chc� zas�oni� jednym palcem
jakby� ju� poszed� na prowincj�
zak�adaj� okulary przeciwniebieskie
obcinaj� oczy �wi�tym
niezadowoleni
jakby wiara sta�a na jednej krzywej nodze
jakby� mia� usta z filmu niemego
Kl�kam w �wie�ych ranach mszy
SZEPT
Nie poparzcie pretensjami �e �le
nie przemawiajcie z pozycji si�y
nie wyp�aszajcie ciszy w kt�rej uk�adaj� si� wszystkie liczby
nie przegadajcie mszy
nie dotykajcie za bardzo sumie� � nie odczytacie ich paluchami
wyjmijcie z siana pazurek teologa �
�ebym si� nie zazi�bi� od z�ota
ma�y Jezus prosi cichutko jak �wierszcz
* * *
Ju� nie patrzy�em na to �e w oknie stan�a
zielona papuga nieba
�e w o�tarzu przeci�ga� si� w ramionach nigdzie
nie meldowany �wi�ty z aureol� bez twarzy
unikn�� m�cze�stwa tylko chustk� od nosa spalono mu na stosie
nie zwraca�em uwagi na to �e zegar dobry pasterz
liczy� �wiec�ce sekundy jak w�osy �mierci
a narzeczonemu w kancelarii parafialnej zapali� si� nos ze wzruszenia
cho� t�umaczy�em �e nie oko ale ucho powinno wybiera� �on�
tyle naoko�o si� dzia�o
w konfesjonale odbywa� si� jak zwykle poranny spacer grzech�w
obrazy mruga�y jak nieszcz�liwi bogaci
li�cie kasztana wyjada�y w�giel z powietrza
biedronka broni�a drzew
ros�a gryka na czerwonej �odydze
r�a� z rado�ci nieoczytany ko�
motyle sprawdza�y czy p�ytkie czy g��bokie kwiaty
babcia na schodach otuli�a si� drewnian� por�cz�
pas�a r�a�cem zakonnika po kt�rym zosta�a
cela jak klatka po kanarku
z wod� �wi�con� na czubkach palc�w
z g�ow� Jezusa na sumieniu
oddechem odgarnia�em stronice brewiarza
chocia� coraz nowe obrazki szumia�y mi w oczach
szuka�em tylko jednego
Z dawna wypisanym czterowierszem
Matko Naj�wi�tsza daj mi
serce czyste i proste
W ko�ciele zimnym chucha�
tuli� zmarzni�t� hosti�
WIGILIA
Ju� wzdycha� na my�l o Bo�ym Narodzeniu
o tym jak naprawd� by�o
zacz�� si� modli� do �wi�tej rewolucji w Betlejem
od kt�rej liczymy czas
kiedy znowu zacz�� merda� puszysty ogon tradycji
wprosi�a si� choinka
elegancko ubrana
mlaska�y kluski z makiem
kura po wigilii spieszy�a na ros�
potem milczenie wi�ksze ni� �al
i ju� na gwiazdk� szalik przytulny jak kotka
�eby si� nie ubiera� za cienko
i nie kas�a� za grubo
zdrzemn�� si� na dw�ch fotelach
wydawa�o mu si� �e s�owo cia�em si� sta�o � i mieszka�o poza nami
nawet us�ysza� �e za oknem
przyszed� Pan Jezus
prosty jak ko�ci� z jedn� tylko malw�
obdarty ze �niegu i polskich kol�d
za wcze�nie za p�no nie w por�
nacisn�� dzwonek dzwonek by� nieczynny
PRZEZ PAMI�� NIKODEMA
Przez pami�� tak d�ugo nienawr�conego
Nikodema wychodz�cego jak rak wieczorem
ratuj
trzymaj�cych si� obur�cz trze�wej rozpaczy
egoist�w albo inaczej lituj�cych si� nad samym sob�
pytaj�cych � czy to prawda �e pi�kne kobiety wymy�lili tylko m�czy�ni
umieraj�cych niedbale
dostrzegaj�cych �atwiej g�upstwo ni� nikczemno��
skrupulat�w kt�rzy tak dok�adnie sprawdzaj� czas �e nie wiedz� kt�ra godzina
odchodz�cych od pacierza na co dzie�
DO SPOWIEDNIKA
Nie spowiadaj tylko w ko�ciele
ale tak�e pod miejskim zegarem co chrz�ka jak prosi�
w zat�oczonym poci�gu w kt�rym podr�uj� grzechy cienkie i grube
na cmentarzu gdzie zas�aniaj� prymulami w doniczkach �mierci
gdzie przez fotografie umar�ych � podgl�daj� �ycie pozagrobowe
na pla�y
wsz�dzie
nie p�acz �e nie b�d� si� do niczego przyznawa�
to tylko pierwsze milczenie takie d�ugie
MODLITWA
Kt�ry� si� modli� bo by�o Ci za ciasno w pacierzu
kt�ry� rozgrzeszy� Magdalen� nie s�uchaj�c jej grzech�w tylko �ez
kt�ry� nie t�umaczy� do ko�ca cierpienia
kt�ry wygadanym kaznodziejom k�adziesz do ust g�bk� ciszy
ods�aniasz czas jak pi�kno
kt�ry� widzia� na audiencji w Betlejem trzech monarch�w na klepisku ziemi
jak trzy z�ote placki
kt�ry masz wi�cej ni� pi�� ran
kt�ry si� nie gniewasz na ceremonie niewiary
Prosz� Ci� o kryj�wk�
w cienkim k�ciku Twych ludzkich r�k
przed zgraj� formu�
WIEM
Teraz wiem
�e musisz by�
przera�liwie doskona�y
wieczny i nie�miertelny
nierozpocz�ty i niesko�czony
zbawiaj�cy i umiej�cy s�ucha�
skoro nie l�ka�e� si� umiera� z mi�o�ci
skoro nie ba�e� si� by� s�abym
oddycha� ci�ko po ka�dym z�udzeniu
by� zbitym na kwa�ne jab�ko
O WIERZE
Jak cz�sto trzeba traci� wiar�
urz�dow�
nad�t�
zadzieraj�c� nosa do g�ry
asekuruj�c�
g�oszon� st�d dot�d
�eby odnale�� t� jedyn�
wci�� jak w�giel jeszcze zielony
t� kt�ra jest po prostu
spotkaniem po ciemku
kiedy niepewno�� staje si� pewno�ci�
prawdziw� wiar� bo ca�kiem nie do wiary
PODZI�KOWANIE
Dzi�kuj� Ci �e nie jest wszystko tylko bia�e albo czarne
za to �e s� krowy �aciate
blado��ta psia trawka
kijanki od spodu oliwkowozielone
dzi�cio�y pstre z czerwon� plam� pod ogonem
pstr�gi szaroniebieskie
brunatnofioletowa wilcza jagoda
z�oto co si� godzi z ka�dym kolorem i nie przyjmuje cienia
policzki piegowate
dzioby nie tylko kr�tkie albo d�ugie
przecie� gile maj� grube a dudki krzywe
za to
�e niesta�o�� spe�nia swe zadanie
i ci co tak kochaj� �e broni� b��d�w
tylko my chcemy by� wci�� albo albo
i jeste�my na z�o�� stale w kratk�
KT�RY
Kt�ry stworzy�e�
pasikonika jak szmaragd z oczami na przednich nogach
czerwon� trajkotk� z w�sami na g�owie
bociana gimnastykuj�cego si� na ��ce
kruka nios�cego brod� z d�u�szych pi�r
barana znaj�cego tylko drug� liter� �aci�skiego alfabetu
kolibra lec�cego ty�em
s�onia wstydz�cego si� umiera� mo�e dlatego �e taki du�y
os�a a� tak mi�ego �e g�upiego
kowalika chodz�cego do g�ry ogonem
zreszt� wszystkich co nie wiedz� dlaczego ale wiedz� jak
kanciaste orzeszki buku co p�kaj� tylko na czworo
anio�a po nieobecnej stronie � bez w�asnego pogrzebu z braku cia�a
�ab� graj�c� jak nakr�cony budzik
nie�miertelniki wi�dn�ce � wi�c prawid�owe i nieprawdziwe
dyskretn� rozpacz jak pogodne krakanie
logiczn� formu�k� nad przepa�ci�
niezawinion� win�
psiaka z p�opadni�tym uchem
�z� jak skr�cony rachunek
chyba jeszcze nie powsta� na serio �wiat
jeszcze trwa Tw�j u�miech niedoko�czony
STARE FOTOGRAFIE
Tylko fotografie nie licz� si� z czasem
pokazuj� babci� jak chud� dziewczynk�
z wiosn� na czerwonych ga��ziach wikliny
jej pi�k� sprzed p� wieku i wr�ble jak li�cie
jej warkoczyk tak wierny jak anio� prywatny
jej skakank� jak prawd� bez �ez i po�egna�
biskupa w kr�tkich majtkach na wysokim p�ocie
fotografie najch�tniej ocalaj� dziecko
wol� u�miech ni� ostre dogmatyczne niebo
r�wnie� serce co si� dyskretnie sp�ni�o
pokazuj� wakacje bezlitosne lato
z psem spotkanie pomi�dzy pszenic� i owsem
zw�aszcza gdy �ycie ucieka jak balon
i �limak chodzi z domem swym bezdomny
kamie� z twarz� kr�lewsk� kt�ry nie skamienia�
przed dworem co si� spali� siostry cienkie w pasie
dowcipne cho� zegarek im p�aka� na r�kach
wspomnienie 6 klasy stygn�ce jak per�a
z dyrektorem jak z ssakiem niewinnym po�rodku
umar� nie zmartwychwsta� by odej�� jak cz�owiek
staw po��k�y jak topaz i �ab� z talentem
kiedy szczygie� z ogrodu przenosi si� w pole
nawet traw� co zawsze wykr�ci si� sianem
krajobraz co ju� przeszed� dawno w geografi�
i oczy ju� za wielkie by sta� je na rozpacz
KT�R�DY
kt�r�dy do Ciebie
czy tylko przez oficjaln� bram�
za �wi�tymi bez przerwy
w sztywnych ko�nierzykach
nios�cymi przymusowy papier z piecz�tk�
mo�e od innej strony
na prze�aj
troch� naoko�o
od ty�u
poprzez ciekaw� wszystkiego rozpacz
poprzez poczekalni� II i III klasy
z biletem w inn� stron�
bez wiary tylko z dobroci� jak na gap�
przez ratunkowe przej�cia na wszelki wypadek
z zapasowym kluczem od samej Matki Boskiej
przez wszystkie ma�e furtki zielone otwierane z haczyka
przez drog� niewybran�
przez biedne pokraczne �cie�ki
z ka�dego miejsca sk�d wzywasz
nie umar�ym nigdy sumieniem
ANIO� POWA�NY I NIEPOWA�NE PYTAN