9517
Szczegóły |
Tytuł |
9517 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9517 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9517 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9517 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Graham Greene
nasz cz�owiek w Hawanie
T�umaczy�a:
MARIA SKIBNIEWSKA
Instytut Wydawniczy PAX 1975
Tytu� orygina�u:
OUR MAN IN HAVANA
Copyright by William Heinemann Limited
Ok�adk� projektowa� Andrzej Przedworski
Redaktor Irena Nowicka
Redaktor techniczny Ewa Damrosz
Bajka, jak� jest ta historia rozgrywaj�ca si� w bli�ej nieokre�lonym czasie przesz�ym, nie wymaga chyba zastrze�enia, �e bohaterowie jej nie maj� nic wsp�lnego z rzeczywistymi osobami. Pragn� jednak o�wiadczy�, �e ani jedna z moich postaci nie jest portretem z natury, �e na Kubie nie ma dzi� takiego oficera policji jak kapitan Segura, ani te� brytyjskiego ambasadora, kt�ry by przypomina� naszkicowanego przeze mnie dyplomat�. Nie wyobra�am sobie r�wnie�, by szef wywiadu m�g� by� podobny do mitycznej osobisto�ci wyst�puj�cej w mojej ksi��ce.
MOTTO:
I smutny cz�owiek sam p�aci
za swe b�aze�stwa...
GEORGE HERBERT
Cz�� I
Rozdzia� pierwszy
1
Ten Murzyn, kt�ry idzie ulic� � rzeki doktor Hasselbacher, stoj�c przed kontuarem baru �Wonder" � przypomina mi pana, panie Wormold.
To by�o w�a�nie charakterystyczne dla doktora Hasselbachera: po pi�tnastu latach przyja�ni wci�� jeszcze dodawa� s��wko �pan" przed nazwiskiem Wormolda. Przyja�� post�powa�a naprz�d z wolna i pewnie, jak ostro�na diagnoza. Dopiero przy �o�u �mierci, badaj�c jego zanikaj�ce t�tno, doktor Hasselbacher nazwa�by go zapewne Jimem.
Murzyn by� �lepy na jedno oko, mia� jedn� nog� kr�tsz� od drugiej, a na g�owie stary filcowy kapelusz; przez podart� koszul� wida� mu by�o �ebra stercz�ce jak wr�gi rozbieranego statku. W gor�cym styczniowym s�o�cu szed� brzegiem chodnika za ��tymi i r�owymi filarami kolumnady i liczy� ka�dy sw�j krok. W. chwili gdy id�c ulic� Virdudes mija� bar �Wonder", doliczy� do tysi�ca trzystu sze��dziesi�ciu dziewi�ciu; musia� zwolni� kroku, �eby mie� czas na tak d�ugie liczby. Tysi�c trzysta siedemdziesi�t. Znano go dobrze w okolicy placu Nacional, gdzie niekiedy zatrzymywa� si� i przerywa� na chwil� liczenie, �eby sprzeda� jakiemu� tury�cie paczk� pornograficznych fotografii. Podejmowa� p�niej rachunek od liczby, na kt�rej go przerwa�. Niczym energiczny pasa�er transatlantyckiego statku, ka�dego wieczoru wiedzia� zapewne z dok�adno�ci� do jarda, ile drogi zrobi� w ci�gu dnia.
� Joe? � spyta� Wormold. � Nie widz� podobie�stwa. Chyba tylko to, �e on tak�e kuleje. � Odruchowo jednak spojrza� w lustro z reklam� piwa Cerveza Tropical, jakby uwa�a� za mo�liwe, �e po drodze ze sklepu w starej dzielnicy do baru zd��y� si� tak zgarbi� i sczernie�. Ale z lustra odpowiada�a mu spojrzeniem twarz troch� tylko poszarza�a od kurzu wzbijaj�cego si� znad warsztat�w portowych; wygl�da�a poza tym jak zawsze: zatroskana, pobru�d�ona twarz czterdziestoletniego m�czyzny; by�a m�odsza od twarzy doktora Hasselbachera, a przecie� postronny obserwator przepowiedzia�by bez wahania, �e zga�nie wcze�niej ni� tamta: le�a� ju� na niej cie�, cie� troski, na kt�r� nie ma lekarstwa. Murzyn ku�tykaj�c znikn�� im z oczu za rogiem ulicy Paseo. Miasto roi�o si� od pucybut�w.
� Nie o to chodzi, �e te� kuleje. Nie widzi pan podobie�stwa?
� Nie.
� Joe my�li o dw�ch rzeczach naraz � wyja�ni� doktor Hasselbacher. � O swoich interesach i o liczeniu krok�w. Poza tym � jest oczywi�cie, Brytyjczykiem.
� W dalszym ci�gu nie rozumiem... � Wormold, jak co rano, od�wie�y� usta kieliszkiem daiquiri. Siedem minut na drog� do baru �Wonder", siedem na powr�t do sklepu, sze�� na �ycie towarzyskie. Spojrza� na zegarek. Przypomnia� sobie, �e jego zegarek sp�nia si� o minut�.
� Joe jest niezawodny, mo�na na nim polega�. Tylko to mia�em na my�li � rzek� doktor Hasselbacher zniecierpliwiony. � Jak si� miewa Milly?
� Cudownie � odpar� Wormold. By�a to jego niezmienna odpowied�, ale w tym wypadku powiedzia� to z przekonaniem.
� Siedemnastego zacznie siedemnasty rok, prawda?
� Tak. � Szybko obejrza� si� przez rami�, jakby go kto� �ciga�, potem zn�w zerkn�� na zegarek. � Przyjdzie pan obla� z nami t� uroczysto��?
� Nigdy w �yciu nie odm�wi�em, panie Wormold. Kto b�dzie poza tym?
� W�a�ciwie chyba tylko my troje. Widzi pan, Cooper pojecha� do kraju, biedny Marlowe jeszcze le�y w szpitalu, a tego nowego towarzystwa z konsulatu Milly nie lubi. My�la�em wi�c, �e urz�dzimy to skromnie, w rodzinie.
� Jestem zaszczycony, �e mnie pan zalicza do rodziny, panie Wormold.
� Chc� zam�wi� stolik w �Nacional"... A mo�e, pana zdaniem, to lokal niezupe�nie... no, nieodpowiedni?
� To nie Anglia ani Niemcy, panie Wormold. W kraju
tropikalnym dziewcz�ta wcze�nie dojrzewaj�.
Po drugiej stronie ulicy zaskrzypia�a uchylona �aluzja i w lekkim powiewie od morza zacz�a postukiwa� rytmicznie: tik, tak � jak staro�wiecki zegar.
� Musz� ju� i�� � powiedzia� Wormold.
� Firma Phastkleaners doskonale si� bez pana obejdzie. � By� to dzie� niemi�ych prawd. � Podobnie jak moi pacjenci beze mnie � doda� poczciwie doktor Hasselbacher.
� Chorowa� ludzie musz�, ale nic ich nie zmusza do kupowania odkurzaczy.
� Za to pan ka�e sobie wi�cej p�aci� ni� ja.
� I dostaj� z tego ledwie dwadzie�cia procent. Niewiele mo�na od�o�y� z dwudziestu procent.
� W naszych czasach nie odk�ada si� pieni�dzy, panie Wormold.
� Ja musz�. Dla Milly. Gdyby si� ze mn� co� sta�o...
� Nikt z nas nie ma specjalnych perspektyw �yciowych, po co wi�c troszczy� si� o przysz�o��?
� Te wszystkie zamieszki �le wp�ywaj� na handel. Co komu po odkurzaczu, je�li elektrownia ustawicznie przerywa dostaw� pr�du.
� M�g�bym panu po�yczy� jak�� niewielk� sumk�, panie Wormold.
� Dzi�kuj�. Nie o to chodzi. Nie mam dora�nych k�opot�w na ten rok ani nawet na nast�pny, to s� k�opoty d�ugoterminowe.
� W takim razie niewarte s� nazwy k�opot�w. �yjemy w erze atomowej, panie Wormold. Jedno naci�ni�cie guziczka � pif, paf! � i gdzie si� znajdziemy? Poprosz� jeszcze o whisky.
� To w�a�nie jeden k�opot wi�cej. Wie pan, co teraz zrobi�a moja firma? Przys�ali mi Atomowy odkurzacz.
� Doprawdy? Nie przypuszcza�em, �e technika dosz�a ju� do tego.
� No, oczywi�cie nie ma w tym nic atomowego pr�cz nazwy. W zesz�ym roku lansowali �Odrzutowca", w tym roku � �Atom". Nowy odkurzacz dzia�a zreszt� tak samo jak poprzedni, po w��czeniu wtyczki w gniazdko.
� Po c� wi�c troszczy� si� o to? � powt�rzy� jak refren doktor Hasselbacher nachylaj�c si� nad szklank� whisky.
� Oni sobie nie zdaj� sprawy, �e taka nazwa mo�e ujdzie w Stanach, ale nie tutaj, gdzie ksi�a wci�� grzmi� z ambon przeciw nadu�ywaniu zdobyczy wiedzy do z�ych cel�w. W zesz�� niedziel� by�em z Milly w katedrze � pan wie, jak Milly przestrzega chodzenia na msz�, ona zdaje si� ma nadziej�, �e mnie nawr�ci. Ot� ksi�dz Mendez przez p� godziny opisywa� skutki bomby wodorowej. Ludzie, kt�rzy wierz� w niebo na ziemi � m�wi� � stwarzaj� na ziemi piek�o; bardzo te� dobitnie to piek�o przedstawi�. Niech pan sobie wyobrazi, jak si� czu�em w poniedzia�ek rano, kiedy musia�em na wystawie zareklamowa� nowy Atomowy odkurzacz. Wcale bym si� nie zdziwi�, gdyby kt�ry� z tych rozhukanych ch�opc�w w naszej dzielnicy wybi� mi szyby. Akcja katolicka, Chrystus Kr�l i tak dalej. Nie wiem, co z tym fantem robi�, panie doktorze.
� Niech pan sprzeda jedn� sztuk� ksi�dzu Mendezowi do sprz�tania w pa�acu biskupim.
� Ksi�dz Mendez jest zupe�nie zadowolony z modelu Turbo. Bardzo dobry aparat. Ten nowy jest zreszt� tak�e dobry. Ma udoskonalone szczotki do odkurzania p�ek bibliotecznych. Pan przecie� wie, �e nie sprzeda�bym nikomu z�ego towaru.
� Wiem, panie Wormold. Czy nie m�g�by pan po prostu zmieni� nazwy?
� Ci z centrali nie pozwol�. S� z niej dumni. My�l�, �e to najlepszy pomys� od czasu sloganu: �Po co si� m�czy�, Phastkleaners wyr�czy". Jest, widzi pan, do typu Turbo taki przyrz�dzik nazwany �filtrem do oczyszczania powietrza". Nikt na niego nie zwraca� uwagi, przyrz�dzik zreszt� doskona�y, a� wczoraj wesz�a do sklepu jaka� kobieta, popatrzy�a na Atomowy odkurzacz i pyta, czy filtr tych rozmiar�w mo�e naprawd� wch�on�� wszystkie szkodliwe promienie. �A jak b�dzie ze strontem 90?" � spyta�a.
� M�g�bym panu da� orzeczenie lekarskie � rzek� doktor Hasselbacher.
� Pan si� nigdy niczym nie martwi?
� Mam tajn� bro� przeciw zmartwieniom, panie Wormold. Interesuj� si� �yciem.
� Ja te�, ale...
� Pan si� interesuje pewn� osob�, nie �yciem, a ludzie umieraj� lub porzucaj� nas... O, przepraszam! Nie chcia�em wcale przypomina� historii pa�skiej �ony. Je�eli natomiast interesuje si� cz�owiek samym �yciem, ono go nigdy nie zawiedzie. Co do mnie, interesuj� si� ple�nieniem sera. Czy pan rozwi�zuje krzy��wki, panie Wormold? Bo ja cz�sto; krzy��wki s� jak ludzie: wszystkie si� kiedy� ko�cz�. Ka�d� krzy��wk� rozwi��� w ci�gu godziny, ale mojego odkrycia w zwi�zku z ple�nieniem sera nigdy nie doprowadz� do ko�ca... chocia� oczywi�cie marzy mi si�, �e mo�e jednak kiedy�... Musz� panu przy sposobno�ci pokaza� moje laboratorium.
� Czas ju� na mnie, doktorze.
� Powinien pan wi�cej marzy�, panie Wormold. Rzeczywisto�� naszego stulecia nie nadaje si� do tego, �eby jej trze�wo patrze� w oczy.
2
Zbli�aj�c si� do swego sklepu przy ulicy Lamparilla, Wormold stwierdzi�, �e Milly jeszcze nie wr�ci�a ze szko�y, prowadzonej przez ameryka�skie zakonnice, i chocia� przez okno wystawowe widzia� dwie osoby, dom wyda� mu si� pusty. Bardzo pusty. I pusty pozostanie, p�ki Milly nie przyjdzie. Ilekro� Wormold wchodzi� do sklepu, doznawa� wra�enia pr�ni, nie maj�cej zreszt� nic wsp�lnego z ss�c� pr�ni� odkurzaczy. Nie m�g� jej wype�ni� �aden klient, a ju� na pewno nie ten, zanadto wymuskany jak na Hawan�, kt�ry w tej chwili czyta� angielsk� ulotk� reklamuj�c� odkurzacz Atomowy i manifestacyjnie lekcewa�y� Lopeza � pomocnika Wormolda. Lopez, cz�owiek niecierpliwy, nie lubi� traci� czasu i odrywa� si� od hiszpa�skiego wydania �Confidential". Patrza� na nieznajomego i nie robi� nic, by go zach�ci�.
� Buenos dias � powiedzia� Wormold. Z przyzwyczajenia na nieznajomych w sklepie spogl�da� podejrzliwie. Przed dziesi�ciu laty wszed� tu udaj�c klienta pewien m�czyzna i bezczelnie sprzeda� mu owcz� we�n� do polerowania karoserii samochodu. Tamten oszust mia� przynajmniej �udz�ce pozory, ale tego nikt nie m�g� wzi�� za nabywc� odkurzacza. Wysoki, elegancki, w jasnym tropikalnym ubraniu, w wykwintnym krawacie, wnosi� tu atmosfer� pla�y i zapach sk�rzanych foteli ekskluzywnego klubu. Mo�na by�o oczekiwa�, �e kiedy si� odezwie, powie: �Ambasador przyjmie pana za chwil�". O jego czysto�� dba na pewno ocean i lokaj.
� Niestety, nie kapuj� po hiszpa�ska � odpar� nieznajomy. Gwarowe s�owo razi�o przy jego stroju, jak po �niadaniu plama z jajka. � Pan jest Brytyjczykiem, je�li si� nie myl�?
� Tak.
� Chodzi mi o to, czy jest pan naprawd� Brytyjczykiem? Czy ma pan brytyjskie obywatelstwo i tak dalej.
� Mam. Dlaczego pan pyta?
� Lubi� za�atwia� interesy z brytyjsk� firm�. Cz�owiek wtedy wie, z kim ma do czynienia... chyba mnie pan rozumie.
� Czym mog� s�u�y�?
� No, przede wszystkim chcia�bym si� rozejrze�. � M�wi� to tak, jakby si� znalaz� w ksi�garni. � Nie mog�em tego wyt�umaczy� pa�skiemu subiektowi.
� Pan szuka odkurzacza?
� No, w�a�ciwie nie szukam.
� Mia�em na my�li, czy pan chce naby� odkurzacz?
� Ot� to, jakby� pan zgad�.
Wormold mia� wra�enie, �e nieznajomy wybra� ten ton, poniewa� wydawa� mu si� odpowiedni w tym sklepie, jako kolor ochronny obowi�zuj�cy na ulicy Lamparilla, bo poufa�o�� wcale nie pasowa�a do jego ubrania. Nie mo�na z powodzeniem stosowa� zalece� �wi�tego Paw�a i by� wszystkim dla wszystkich, nie zmieniaj�c garderoby.
Wormold powiedzia� �ywo:
� Nie znajdzie pan nic lepszego ni� ten model: odkurzacz Atomowy.
� Zauwa�y�em model, kt�ry nazywa si� Turbo.
� To tak�e bardzo dobry aparat. Czy pan ma du�e mieszkanie?
� No, niezbyt du�e.
� Tu, widzi pan, s� dwa komplety szczotek: ta do pastowania, a ta do froterowania... Ach nie, zdaje si�, �e odwrotnie... Typ Turbo ma nap�d powietrzny.
� Co to znaczy?
� Ale�, oczywi�cie... tak, w�a�nie to, �e ma nap�d powietrzny.
� A do czego s�u�y ten �mieszny figiel?
� To jest dysza dwusprawna do dywan�w.
� Co pan powie? Bardzo interesuj�ce! A dlaczego dwu-sprawna?
� Bo odkurza zar�wno przy ruchu naprz�d, jak i wstecz.
� Czego to nie wymy�l�! � rzek� nieznajomy. � Pan pewnie bardzo du�o tych rzeczy sprzedaje.
� Jestem tutaj jedynym przedstawicielem firmy.
� My�l�, �e wszystkie wa�niejsze osobisto�ci musz� si� zaopatrzy� w Atomowy odkurzacz, co?
� Albo w Odrzutowy.
� Na przyk�ad urz�dy?
� Oczywi�cie. Czemu pan pyta?
� No, co jest dobre dla urz�du, wystarczy chyba i mnie.
� A mo�e pan wola�by nasz ma�y model �Komar Ci u�atwi"?
� Co u�atwi?
� Pe�na nazwa brzmi: �Komar Ci u�atwi �ycie, Ma�y Odkurzacz o Nap�dzie Powietrznym do U�ytku Domowe-
go".
� Znowu ten nap�d powietrzny.
� Nie jestem temu winien.
� Nie indycz si� pan.
� Nienawidz� s�owa �atom" � powiedzia� Wormold, nagle wpadaj�c w pasj�. By� do g��bi poruszony. Przysz�o mu na my�l, �e nieznajomy jest mo�e inspektorem przys�anym z centrali firmy, z Londynu lub Nowego Jorku. Je�li tak, nie powinien us�ysze� nic pr�cz prawdy.
� Rozumiem. Niezbyt szcz�liwie wybrana nazwa. Niech mi pan powie, czy do was nale�y tak�e kontrola aparat�w?
� Raz na kwarta�. Bezp�atnie w okresie gwarancji.
� Czy pan sam tym si� zajmuje?
� Posy�am Lopeza.
� Tego ponurego faceta?
� Ja jestem kiepskim mechanikiem. By�em dotkn�� kt�rego� z odkurzaczy, zaraz nie wiadomo czemu przestaje dzia�a�.
� Czy pan nie prowadzi samochodu?
� Owszem, ale jak si� co� zepsuje, naprawia go moja
c�rka.
� Ach, tak, c�rka. Gdzie� ona jest?
� W szkole. A teraz mo�e pan pozwoli �e poka�� panu to sprz�g�o zatrzaskowe.
Ale oczywi�cie, gdy usi�owa� zademonstrowa� dzia�anie, sprz�g�o nie chcia�o si� zatrzasn��. Naciska�, kr�ci� � nic.
� Wadliwie dobrane cz�ci � powiedzia� w rozpaczy.
� Mo�e ja spr�buj� � rzek� nieznajomy i sprz�g�o natychmiast zatrzasn�o si� g�adko.
� Ile lat ma pa�ska c�rka?
� Szesna�cie � odpar�, z�y sam na siebie, �e odpowiada.
� Ano � odpowiedzia� nieznajomy � musz� ju� i��. Mi�o mi by�o pogada� z panem.
� Czy nie chcia�by pan zobaczy�, jak dzia�a nasz odkurzacz? Lopez m�g�by zrobi� ma�y pokaz.
� Nie, dzi�kuj�, nie w tej chwili. Spotkamy si� jeszcze... tu albo gdzie indziej � powiedzia� tamten z niesprecyzowan�, ale impertynenck� pewno�ci� siebie; wyszed�, nim Wormold zd��y� namy�li� si� i wr�czy� mu sw�j bilet firmowy. Na skwerze, u wylotu ulicy Lamparilla poch�on�� nieznajomego t�um alfons�w i handlarzy los�w na loteri�, od kt�rych Hawana roi si� w godzinach popo�udniowych.
� Nie mia� wcale zamiaru nic kupi� � odezwa� si� Lopez.
� Czego w takim razie chcia�?
� Bo ja wiem? D�ugo przygl�da� mi si� przez szyb�. My�l�, �e gdyby pan si� nie zjawi�, poprosi�by mnie, �ebym mu znalaz� jak�� dziewczynk�.
� Dziewczynk�?
Pomy�la� o tamtym dniu sprzed dziesi�ciu lat, a p�niej z niepokojem o Milly i po�a�owa�, �e odpowiedzia� na tyle pyta�. Po�a�owa� te�, �e sprz�g�o w r�ku tamtego od razu zaskoczy�o z trzaskiem.
Rozdzia� drugi
Z daleka ju� rozr�nia� sygna� zapowiadaj�cy powr�t Milly, tak jak z daleka s�yszy si� policyjne auto. Ale o zbli�aniu si� Milly ostrzega�y zamiast syren � gwizdki. Zwykle sz�a od przystanku autobusowego przez Avenida de Belgica, dzi� jednak uliczni don�uani, jak mu si� zdawa�o, pogwizdywali od strony Compostella. Mimo niech�ci musia� przyzna�, �e nie byli to gro�ni uwodziciele. Owacja, kt�rej pocz�tki si�ga�y trzynastej rocznicy urodzin Milly, wyra�a�a ho�d, Milly bowiem, nawet w Hawanie, gdzie wyb�r jest wielki, wyr�nia�a si� pi�kno�ci�. Mia�a w�osy koloru jasnego miodu i ciemne brwi, a jej grzywk� przystrzyga� najlepszy w mie�cie fryzjer. Nie zdradza�a niczym, �e s�yszy gwizdania, ale st�pa�a w�r�d nich tak lekko, �e patrz�c na jej ruchy mo�na by�o niemal wierzy� w lewitacj�. Cisza wydawa�aby si� jej teraz zniewag�.
W przeciwie�stwie do Wormolda, kt�ry nie wierzy� w nic, Milly by�a katoliczk�: musia� przyrzec to �onie przed �lubem. Dzi� matka Milly zapewne nie wyznawa�a �adnej religii, ale na jego opiece zostawi�a katoliczk�. Dzi�ki temu Milly z�y�a si� z Kub� tak, jak nie zdo�a� nigdy z�y� si� jej ojciec. S�ysza�, �e w bogatych rodzinach przetrwa� po dzi� dzie� zwyczaj trzymania dla c�rek duenii, i czasem zdawa�o mu si�, �e Milly towarzyszy r�wnie� duenia, niewidzialna dla oczu innych ludzi.
W ko�ciele, gdzie Milly wygl�da�a jeszcze bardziej uroczo ni� w jakimkolwiek innym miejscu, otulona lekk� jak pi�rko mantyl� haftowan� w prze�roczyste jakby zimowe li�cie, duenia siedzia�a zawsze u jej boku pilnuj�c, �eby trzyma�a si� prosto, zas�ania�a twarz w odpowiednich chwilach, robi�a znak krzy�a, jak nale�y. Doko�a niej mali ch�opcy mogli bezkarnie ssa� cukierki lub chichota� za filarem, Milly siedzia�a sztywno jak mniszka i czyta�a modlitwy z ma�ego mszalika o z�oconych brzegach, oprawnego w safian, kt�rego kolor dobra�a do koloru swoich w�os�w. Ta w�a�nie niewidzialna duenia dba�a, aby Milly jada�a w pi�tki ryby, po�ci�a w dni krzy�owe i s�ucha�a mszy nie tylko w niedziel� i �wi�ta ko�cielne, lecz r�wnie� w dzie� swojej patronki. Milly � to by�o spieszczenie rodzinne, chrzestne imi� brzmia�o Serafina; na Kubie dzie� tej patronki obchodzono jako �wi�to rytu zdwojonego drugiej klasy � tajemnicze wyra�enie, kt�re Wormoldowi przypomina�o tor wy�cigowy.
Przez d�ugi czas Wormold nie orientowa� si�, �e duenia nie zawsze trwa na swoim stanowisku. Milly zachowywa�a si� wzorowo przy stole i nigdy nie zaniedbywa�a wieczornego pacierza; wiedzia� o tym a� za dobrze, bo nawet, gdy by�a jeszcze dzieckiem, kaza�a mu czeka� pod drzwiami swojej sypialni � wykluczaj�c go jako niekatolika � p�ki nie sko�czy�a si� modli�.
Lampka p�on�a nieustannie przed obrazem Matki Boskiej z Gwadelupy. Pami�ta�, jak pods�ucha� modlitw� czteroletniej Milly: �M�dl si� za nami grzesznymi..."
Ale pewnego dnia, gdy Milly mia�a trzyna�cie lat, wezwano go do szko�y, kt�r� prowadzi�y ameryka�skie klaryski w bogatej bia�ej dzielnicy na przedmie�ciu Vedado. Tam po raz pierwszy dowiedzia� si�, �e duenia opuszcza Milly, odprowadziwszy j� a� do pobo�nej tablicy na �elaznej bramie szkolnej. Oskar�enie by�o powa�ne: Milly podpali�a ch�opczyka, nazwiskiem Thomas Earl Parkman, junior. Co prawda, matka prze�o�ona przyzna�a, �e �w Earl, znany w szkole z psot, pierwszy poci�gn�� Milly za w�osy, lecz to, zdaniem zakonnicy, nie usprawiedliwia�o post�pku dziewczynki, kt�ry m�g� mie� gro�ne skutki, gdyby jedna z kole�anek nie zepchn�a Earla do basenu pod fontann�. Milly na swoj� obron� powiedzia�a tylko tyle, �e Earl jest protestantem, je�eli wi�c dosz�oby kiedy� do prze�ladowa�, katolicy pobij� heretyk�w w tej konkurencji.
� Ale jak Milly to zrobi�a?
� Obla�a benzyn� brzeg jego koszuli.
� Benzyn�?
� Do zapalniczki. Potem przytkn�a zapa�k�. Podejrzewamy, �e ukradkiem pali papierosy.
� To nie do wiary.
� Widz�, �e pan nie zna swojej Milly. Musz� panu powiedzie�, panie Wormold, �e to dziecko wystawia nasz� cierpliwo�� na ci�k� pr�b�.
Okaza�o si�, �e Milly na p� roku przed podpaleniem Earla pu�ci�a w obieg po klasie seri� poczt�wek z reprodukcjami najs�ynniejszych obraz�w �wiata.
� Nie rozumiem, co w tym z�ego.
� Dwunastoletnie dziewcz�tko nie powinno ogranicza� swoich artystycznych upodoba� do obraz�w nago�ci, cho�by w gr� wchodzi�y klasyczne dzie�a sztuki.
� Wszystkie te obrazki przedstawia�y nagie akty?
� Z wyj�tkiem �Mai ubranej" Goyi. Ale �Maja naga" r�wnie� znajdowa�a si� w kolekcji.
Wormold musia� odwo�a� si� do mi�osierdzia matki prze�o�onej: by� biednym niewierz�cym ojcem katolickiego dziecka, w Hawanie pr�cz ameryka�skich zakonnic innej katolickiej szko�y nie hiszpa�skiej nikt nie prowadzi�, a prywatna nauczycielka by�aby zbyt kosztowna. Siostry nie chcia�yby przecie�, �eby pos�a� Milly do szko�y Hirama C. Trumana, prawda? Oznacza�oby to z�amanie obietnicy z�o�onej niegdy� �onie. Zastanawia� si� niekiedy w duchu, czy nie jest jego obowi�zkiem o�eni� si� po raz wt�ry, ale zakonnice pewnie by tego nie aprobowa�y, zreszt� jeszcze wci�� kocha� matk� Milly.
Oczywi�cie rozm�wi� si� z Milly, a jej wyja�nienia cechowa�a b�d� co b�d� prostota.
� Dlaczego podpali�a� Earla?
� Diabe� mnie skusi� � odpar�a.
� Prosz� ci�, Milly, m�w rozs�dnie.
� �wi�tych nieraz diabe� kusi�.
� Nie jeste� �wi�ta.
� W�a�nie. Dlatego upad�am.
Epizod by� zako�czony, a przynajmniej mia� by� zako�czony tego samego popo�udnia mi�dzy czwart� a sz�st� w konfesjonale. Duefia zn�w znalaz�a si� u boku Milly i jej rzecz� by�o dopilnowanie reszty. �Gdyby chocia� duenia uprzedza�a mnie � my�la� Wormold � kiedy miewa wychodne!"
Pozosta�a jeszcze sprawa palenia ukradkiem papieros�w.
� Czy palisz papierosy?
� Nie.
Ton jej odpowiedzi sk�oni� go jednak do powt�rzenia pytania w innej formie.
� Czy pali�a� ju� kiedy� w �yciu tyto�, Milly?
� Tylko cygara � o�wiadczy�a.
W tej chwili s�ysz�c pogwizdywania, kt�re mu zwiastowa�y jej powr�t, zastanawia� si�, dlaczego Milly nadchodzi ulic� Lamparilla od strony portu, zamiast od Avenida de Belgica. Kiedy j� zobaczy�, ujrza� r�wnie� i pow�d tej zmiany. M�odociany praktykant sklepowy ni�s� za Milly paczk� tak ogromn�, �e nie by�o zza niej wida� jego twarzy. Wormold markotnie stwierdzi�, �e Milly znowu zrobi�a jakie� zakupy. Poszed� na pi�tro do mieszkania nad sklepem i w chwil� p�niej us�ysza�, jak c�rka w s�siednim pokoju kieruje rozmieszczaniem swoich nabytk�w. Co� g�ucho stukn�o, zagrzechota�o, brz�kn�o metalicznie.
� Prosz� to po�o�y� tutaj � m�wi�a Milly, ale zaraz doda�a: � Nie, lepiej tam! � Szuflady otwiera�y si� i zamyka�y. Milly zabra�a si� do wbijania gwo�dzi w �cian�. Kawa�ek tynku prysn�� nagle do sa�aty; przychodnia s�u��ca zostawi�a na bufecie zimny lunch.
Milly wesz�a punktualnie. Wormoldowi zawsze trudno by�o zatai� wra�enie na widok jej pi�kno�ci, lecz niewidzialna duenia przewierca�a go zimnym spojrzeniem, jak gdyby by� niepo��danym wielbicielem. Od bardzo ju� dawna duena nie bra�a urlopu; Wormold niemal ubolewa� nad jej wytrwa�o�ci� i niekiedy t�skni�, by zn�w zobaczy� Earla w p�omieniach. Milly zm�wi�a modlitw� przed jedzeniem i prze�egna�a si�, a p�ki nie sko�czy�a, ojciec siedzia� w postawie pe�nej szacunku ze spuszczon� g�ow�. Tego dnia modlitwa trwa�a d�u�ej ni� zwykle, co prawdopodobnie znaczy�o, �e Milly nie jest bardzo g�odna, albo te� � �e chce zyska� na czasie.
� Dobry dzisiaj mia�e� dzie�, tatusiu? � spyta�a grzecznie. W ten �yczliwy spos�b mog�aby si� odezwa� �ona po wielu latach ma��e�stwa.
� Niez�y. A ty?
Kiedy na ni� patrza�, oblatywa� go tch�rz; nie cierpia� sprzeciwia� si� c�rce w czymkolwiek, wi�c usi�owa� odwlec mo�liwie jak najd�u�ej rozmow� o jej zakupach. Wiedzia�, �e swoj� miesi�czn� pensj� wyda�a ju� dwa tygodnie temu na kolczyki, kt�re jej wpad�y w oko, i na ma�� figurk� �wi�tej Serafiny.
� Dosta�am �celuj�co" za dogmaty i moralno��.
� To pi�knie. O co ci� pytali?
� Najlepiej mi si� uda� grzech powszedni.
� Widzia�em si� dzi� rano z doktorem Hasse�bacherem � rzek� pozornie bez zwi�zku.
Odpowiedzia�a grzecznie:
� Mam nadziej�, �e doktor dobrze si� miewa.
Wormoldowi wyda�o si�, �e duena przesadza: chwalono powszechnie katolickie szko�y za nauk� dobrych manier, takie maniery jednak przeznaczone by�y chyba na to, by robi� dobre wra�enie na obcych. Pomy�la� ze smutkiem: �Ale� ja w�a�nie jestem obcy". Nie m�g� przecie� dotrzymywa� jej kroku w krainie �wiec, koronkowych kom�y, �wi�conej wody i kl�czenia. Czasem ogarnia�o go uczucie, �e nie ma c�rki.
� Doktor przyjdzie wypi� twoje zdrowie w dzie� urodzin. My�l�, �e potem mogliby�my si� wybra� do jakiego� nocnego lokalu.
� Do lokalu! � Duena widocznie w tym momencie odwr�ci�a wzrok w inn� stron�, bo Milly wykrzykn�a: � O, gloria Patri!
� Zwykle mawia�a�: Alleluja.
� To by�o w czwartej klasie. Do kt�rego?
� Mo�e do �Nacional".
� A nie do �Shanghai Theatre"?
� Na pewno nie do �Shanghai Theatre". Dziwi mnie, �e w og�le co� wiesz o tym lokalu.
� W szkole s�yszy si� to i owo. Wormold powiedzia�:
� Nie naradzili�my si� jeszcze co do prezentu. Siedemnaste urodziny to nie byle co. Zastanawia�em si�...
� Z r�k� na sercu � odpar�a Milly. � Nie ma takiej rzeczy na �wiecie, kt�rej bym pragn�a.
Wormold z niepokojem przypomnia� sobie ogromn� paczk�. Czy�by rzeczywi�cie Milly kupi�a ju� wszystko, o czym marzy�a? Spr�bowa� perswazji:
� Z pewno�ci� znalaz�oby si� jeszcze co� co bv ci si� przyda�o.
� Nie. Naprawd� nic.
� Na przyk�ad nowy kostium k�pielowy... � podsun�� w desperacji.
� No, jest taka jedna rzecz... Ale t� rzecz mogliby�my zaliczy� tak�e na najbli�sz� gwiazdk� i na gwiazdk� w przysz�ym roku, i jeszcze w nast�pnym.
� Na Boga, c� to takiego?
� Mia�by tatu� spok�j z prezentami przez d�u�szy czas.
� Czy ty aby nie chcesz dosta� Jaguara?
� . Och, nie! To zupe�nie skromny prezent. Nie samoch�d. Ta rzecz s�u�y�aby mi d�ugie lata. Szalenie praktyczna. Nawet mo�na by powiedzie�, �e dzi�ki niej oszcz�dzimy na benzynie.
� Oszcz�dzimy na benzynie?
� Dzi� w�a�nie ju� kupi�am wszystkie dodatki... Za w�asne pieni�dze.
� Nie masz przecie� pieni�dzy. Na �wi�t� Serafine musia�em ci dopo�yczy� trzy pesos.
� Ale mam solidny kredyt.
� Milly, raz na zawsze prosi�em ci�, �eby� nic nie kupowa�a na kredyt. Zreszt� to jest nie tw�j, ale m�j kredyt, a ten z ka�dym dniem si� kurczy.
� Biedny tatu�! Czy stan�li�my na kraw�dzi ruiny?
� No, mam nadziej�, �e interesy poprawi� si� znowu, jak min� te rozruchy.
� Na Kubie, o ile mi wiadomo, zawsze s� rozruchy. Je�eli dojdzie do katastrofy, mog� wzi�� posad�; prawda?
� Jak�?
� Mog�abym zosta� guwernantk� jak Jane Eyre.
� Kt�by ci� wzi��?
� Senor Perez.
� Milly, co ty wygadujesz? Se�or Perez �yje z czwart� z rz�du �on�, a ty jeste� katoliczk�.
� Kto wie, mo�e mam szczeg�lne powo�anie do wsp�ycia z grzesznikami � o�wiadczy�a Milly.
� Milly, nie ple� g�upstw. W ka�dym razie nie jestem zrujnowany. Jeszcze nie. O ile mi wiadomo. Powiedz, Milly, co� ty kupi�a?
� Niech tatu� zobaczy.
Poszed� za ni� do jej pokoju. Na ��ku le�a�o siod�o, uzda i w�dzid�o zwisa�y z gwo�dzi, kt�re Milly wbi�a w �cian� (obt�ukuj�c przy tej robocie obcas swoich najlepszych wieczorowych pantofelk�w); tr�zla uk�ada�a si� w festony mi�dzy dwiema konsolkami, szpicruta stercza�a nad toaletk�. Bez nadziei w sercu spyta�: � Gdzie ko�? � i prawie spodziewa� si�, �e ko� wysunie �eb z �azienki.
� W stajni klubowej. Zgadnij, jak si� nazywa?
� Jak�e mog� zgadn��?
� Serafina. Czy to nie jest wyra�ny palec Bo�y? � Ale� Milly, nie sta� mnie...
� Nie trzeba za ni� p�aci� od razu wszystkiego. To kasztanka.
� Czy ma�� ma tu co� do rzeczy?
� Serafina ma rodow�d. Po Teresie i ogierze Ferdynandzie Kastylijskim. Kosztowa�aby dwa razy dro�ej, ale skacz�c przez drut przeci�a sobie p�cin�. Nic jej to nie zaszkodzi�o, ale zosta�o zgrubienie i dlatego nie mog� jej wystawia�.
� Cho�by nawet sprzedawano j� za �wier� ceny, nic z tego; interesy �le stoj�, Milly.
� Przecie� t�umacz� tatusiowi, �e nie trzeba wszystkiego p�aci� od razu. Mo�na sp�aca� raty przez kilka lat.
� Nie zd��� tego konia sp�aci�, nim zdechnie.
� To nie ko�, ale klacz. Serafina wytrzyma d�u�ej ni� samoch�d. Mo�e nawet d�u�ej ni� ty.
� Ale�, Milly, twoje dojazdy do stajni i sama op�ata za stajni�...
� Wszystko om�wi�am z kapitanem Segura. Zaproponowa� mi najni�sze ceny. Chcia� nawet trzyma� Serafine w stajni za darmo, ale wiedzia�am, �e tatu� by nie by� zadowolony, gdybym przyjmowa�a takie prezenty.
� Co to za kapitan Segura?
� Komendant policji w Vedado.
� Gdzie� ty go, u licha, pozna�a?
� Och, kapitan cz�sto podwozi mnie na ulic� Lamparilla swoim samochodem.
� Czy matka prze�o�ona wie o tym? Milly odpowiedzia�a ch�odno:
� Ka�dy musi mie� swoje osobiste �ycie.
� S�uchaj, Milly, mnie nie sta� na konia, a ciebie na te wszystkie... na te historie. Trzeba te rzeczy zwr�ci� do sklepu � Z furi� doda�: � �eby� mi nigdy wi�cej nie pozwala�a si� wozi� kapitanowi Segura!
Niech si� tatu� nie martwi, on mnie nawet palcem nigdy nie tkn�� � rzek�a Milly. � Siedzi przy kierownicy i �piewa smutne meksyka�skie piosenki. O kwiatach i o �mierci. A jedn� te� o byku.
� Nie �ycz� sobie tego, Milly. Pom�wi� z matk� prze�o�on�, b�dziesz musia�a mi przyrzec... � Widzia�, jak pod ciemnymi brwiami zielono bursztynowe oczy wzbieraj� �zami. By� bliski paniki; zupe�nie tak samo spojrza�a na niego �ona owego upalnego pa�dziernikowego popo�udnia, gdy nagle sko�czy�o si� sze�� lat ich wsp�lnego �ycia. Powiedzia�:
� Ty si� chyba nie zakocha�a� w tym kapitanie?
Dwie �zy, jedna po drugiej, op�yn�y jak�� wytworn� lini� wypuk�o�� ko�ci policzkowych i b�ysn�y jak uprz�� na �cianie: te �zy stanowi�y tak�e sk�adow� cz�� rynsztunku Milly.
� Gwi�d�� na kapitana Segura � powiedzia�a Milly. � Zale�y mi tylko na Serafinie. Ma metr pi��dziesi�t dwa wzrostu, a pysk mi�kki jak aksamit, wszyscy to m�wi�.
� Milly, kochanie, przecie� wiesz, �e gdybym m�g�...
� Och, przeczuwa�am, �e tatu� tak odpowie! � zawo�a�a Milly. � Wiedzia�am w g��bi serca. Odprawi�am dwie nowenny na intencj� tej sprawy, ale nic nie pomog�y. A tak si� stara�am. Przez ca�y czas by�am w stanie �aski. Ju� nigdy nie b�d� wierzy�a w nowenn�. Nigdy. Nigdy. � G�os jej rozbrzmiewa� takim uporem, jak krakanie kruka w poemacie Edgara Poe. Wormold sam nie wierzy�, ale za nic nie chcia�, �eby z powodu jakiegokolwiek jego post�pku zachwia�a si� wiara Milly. Teraz poczu� straszliw� odpowiedzialno��; lada chwila Milly zaprzeczy istnieniu Boga. Obietnice, kt�re niegdy� z�o�y�, wyp�yn�y z odleg�ej przesz�o�ci, by os�abi� jego wol�.
� Milly, tak mi przykro... � powiedzia�.
� A jeszcze dwa razy dodatkowo posz�am na msz� �wi�t�!
Na jego barki przerzuca�a ci�ar swego rozczarowania do starej, swojskiej magii. �atwo m�wi�, �e �zy dziecka p�yn� z najb�ahszych nawet powod�w, ale ojciec nie mo�e ryzykowa� tak, jak nauczycielka w szkole lub guwernantka w domu. Kto wie, czy nie ma w dzieci�stwie moment�w prze�omowych, w kt�rych �wiat odmienia si� raz na zawsze.
� Milly, przyrzekam ci, �e je�li tylko b�dzie mo�liwe, to w przysz�ym roku... S�uchaj, Milly, mo�esz tymczasem zatrzyma� siod�o i te wszystkie rzeczy.
� Co mi po siodle bez konia? Zreszt� powiedzia�am kapitanowi Segura...
� Do licha z kapitanem... co�e� mu powiedzia�a?
� Powiedzia�am, �e je�eli ci� poprosz�, na pewno kupisz mi Serafin�. Powiedzia�am, �e jeste� nadzwyczajny. O nowennach nic mu nie m�wi�am.
� Ile ta Serafina kosztuje?
� Trzysta pesos.
� Och, Milly, Milly! � Nie mia� wyboru, musia� ust�pi�. � Za stajni� b�dziesz p�aci�a z w�asnej pensji.
� Oczywi�cie. � Poca�owa�a go w ucho. � B�d� p�aci�a sama ju� od przysz�ego miesi�ca. � Oboje wiedzieli, �e nigdy si� na to nie zdob�dzie. Milly doda�a: � No, widzisz, jednak poskutkowa�y moje nowenny. Jutro zaczn� jeszcze jedn�, na intencj� poprawy twoich interes�w. Musz� si� zastanowi�, kt�ry �wi�ty b�dzie w tym wypadku najlepszy.
� S�ysza�em, �e �wi�ty Tadeusz Juda jest patronem spraw beznadziejnych � rzek� Wormold.
Rozdzia� trzeci
1
Wormold lubi� marzy�, �e pewnego dnia obudzi si� jako w�a�ciciel usk�adanych oszcz�dno�ci, ksi��eczki czekowej oraz pliku akcji i �e b�dzie otrzymywa� sta�e dywidendy jak bogacze z przedmie�cia Vedado; w�wczas m�g�by zabra� Milly do Anglii, gdzie nie ma kapitana Segura i nikt nie zaczepia kobiet na ulicy. Lecz to marzenie rozwiewa�o si�, kiedy wchodzi� do wielkiego ameryka�skiego banku przy ulicy Obispo. Przekraczaj�c olbrzymi� kamienn� bram�, zdobn� w rze�bion� czterolistn� koniczyn�, Wormold stawa� si� z powrotem skromnym handlowcem, kt�rym by� w rzeczywisto�ci i kt�rego emerytura nigdy nie wystarczy na wywiezienie Milly do bezpiecznej strefy.
Podj�cie pieni�dzy z rachunku czekowego nie jest w ameryka�skim banku tak prost� operacj�, jak w angielskim. Bankierzy ameryka�scy przywi�zuj� wag� do osobistej nuty w interesach; kasjer bankowy zachowuje si� tak, jakby tylko przypadkiem znalaz� si� na swoim miejscu i cieszy� si� szalenie z mi�ego a niespodziewanego spotkania. No, wie pan! � zdaje si� m�wi� jego promienny serdeczny u�miech. � Nie do wiary, �e widz� w�a�nie pana i w�a�nie tu, w banku! Po wymianie naj�wie�szych wiadomo�ci o twoim i jego zdrowiu, po odkryciu wsp�lnych zainteresowa� dla pi�knej zimowej pogody, wstydliwie, niemal z przeproszeniem, podsuwasz mu czek (jaka� to nudna i b�aha sprawa!), ale nim kasjer zd��y� rzuci� okiem na blankiet, odzywa si� dzwonek telefonu na jego biurku. �To ty, Henry? � wykrzykuje zdziwiony do s�uchawki, jak gdyby wszystkiego si� spodziewa� tego dnia, ale nie telefonu Henry'ego. � Co u ciebie s�ycha�?" Odpowied� zajmuje sporo czasu, kasjer porozumiewawczo u�miecha si� do ciebie: trudno, to s� interesy!
� Trzeba przyzna�, �e Edith wygl�da�a wczoraj wieczorem cudownie � powiedzia� kasjer.
Wormold niespokojnie przest�pi� z nogi na nog�.
� W og�le udany wiecz�r, nie ma co m�wi�... Ja? Och, doskonale. A czym dzi� mo�emy ci s�u�y�?
� �
� Ale�, Henry, oczywi�cie, dla ciebie zawsze... przecie� wiesz... Sto pi��dziesi�t tysi�cy dolar�w na trzy lata... Nie, nie przewiduj� �adnych trudno�ci, skoro chodzi o tak� firm� jak twoja. Musimy uzyska� zgod� Nowego Jorku, ale to po prostu formalno��. Wst�p do nas, kiedy ci b�dzie dogadza�o, �eby pogada� z dyrektorem. Sp�aty miesi�czne?
Kiedy si� ma do czynienia z ameryka�sk� firm�, to niepotrzebne. S�dz�, �e da si� za�atwi� na pi�� procent. A gdyby tak dwie�cie tysi�cy na cztery lata? Oczywi�cie, Henry.
Czek Wormolda kurczy� si� i traci� znaczenie w jego palcach. �Trzysta pi��dziesi�t dolar�w" � w�asne pismo wydawa�o mu si� r�wnie chwiejne jak dochody.
� Czy spotkamy si� jutro u pani Slater? Mam nadziej�, �e zagramy roberka. A nie przyno� as�w w r�kawie! Ile czasu potrwa uzyskanie zgody Nowego Jorku? Och, par� dni, je�li wy�lemy pytanie telegraficznie. Jutro o jedenastej? Kiedy sobie �yczysz, Henry. Po prostu wpadnij do nas. Uprzedz� dyrektora. Ucieszy si� szalenie.
� Przepraszam, �e da�em panu czeka�, panie Wormold. � �Panie Wormold � znowu! Mo�e nie jestem wart wzgl�d�w � pomy�la� Wormold � a mo�e dzieli nas r�nica narodowo�ci." � Trzysta pi��dziesi�t dolar�w � Urz�dnik dyskretnie zajrza� w akta, nim przyst�pi� do odliczania banknot�w. Zaledwie jednak zacz�� liczy�, gdy po raz drugi zadzwoni� telefon.
� To pani Ashworth, prawda? Gdzie si� pani ukrywa�a tak d�ugo? W Miami? Nie �artuje pani sobie ze mnie? � Kilka minut up�yn�o, nim sko�czy� rozmow� z pani� Ashworth. Podsuwaj�c pieni�dze Wormoldowi do��czy� do nich notatk�: � Pan wybaczy, panie Wormold, ale poniewa� pan �yczy� sobie zna� zawsze bie��cy stan rachunku... � Notatka stwierdza�a, �e przekroczy� kredyt, o pi��dziesi�t dolar�w.
� Oczywi�cie, bardzo to uprzejmie z pana strony � rzek� Wormold � Ale nie ma powodu do obaw. � Och! bank si� wcale nie obawia. Wyja�niamy, poniewa� pan pyta�, to wszystko.
Wormold pomy�la�: Gdybym przekroczy� kredyt o pi�cdziesi�t tysi�cy dolar�w, m�wi�by do mnie Jim.
2
Dla pewnych powod�w nie mia� ochoty spotka� tego dnia doktora Hasselbachera przy porannym kieliszku daiquiri. Doktor Hasselbacher przesadza� niekiedy w beztrosce, wi�c Wormold zamiast do baru �Wonder" wst�pi� do �Sloppy Joe". Nikt ze sta�ych mieszka�c�w Hawany nie chodzi� do tego lokalu, poniewa� by� on ulubionym miejscem spotka� turyst�w; ale rzesze turyst�w przerzedzi�y si� bardzo tymi czasy, bo re�ym prezydenta niebezpiecznie trzeszcza� dobiegaj�c ko�ca swych dni. W gmachu Jefatury, z dala od oczu ludzkich, zawsze dzia�y si� r�ne nieprzyjemne rzeczy, kt�re nie m�ci�y spokoju turyst�w bawi�cych si� w �Nacional" albo w �Seville-Biltmore", ale w ostatnich dniach zab��kana kula zabi�a jednego z nich w chwili, gdy fotografowa� jakiego� malowniczego �ebraka pod balkonem w pobli�u pa�acu; wie�� o tej �mierci rozbrzmiewa�a jak podzwonne dla wycieczki �w��cznie z pobytem na pla�y Varadero i poznaniem nocnego �ycia Hawany". Leica zabitego turysty zosta�a tak�e strzaskana i ten szczeg� lepiej ni� wszystko inne u�wiadomi� towarzyszom ofiary niszczycielsk� pot�g� kuli karabinowej. Wormold s�ysza� potem ich rozmowy w barze �Nacional":
� Ca�y aparat rozwalony � m�wi� kt�ry�. � Pi��set dolar�w jak psu w gard�o.
� Zabi�o go na miejscu?
� No, chyba! A na pi��dziesi�t jard�w woko�o mog�e� zbiera� okruchy obiektywu. Popatrz. Bior� ten kawa�ek szk�a z sob� do domu, �eby pokaza� panu Humpelnickerowi.
Tego ranka d�ugi bar by� pusty, tylko u jednego jego ko�ca sta� elegancki d�entelmen, a u drugiego �mi� cygaro t�gi policjant z oddzia�u odchrony turyst�w. Anglik zaj�ty by� podziwianiem niezwyk�ej ilo�ci butelek i up�yn�a d�uga chwila, nim zauwa�y� Wormolda.
� A to dopiero! � rzek�. � Pan Wormold, je�li si� nie � Wormold zdziwi� si�, �e tamten zna jego nazwisko, bo zapomnia� przecie� wr�czy� mu sw�j firmowy bilet wizytowy. � Osiemna�cie r�nych gatunk�w szkockiej whisky � m�wi� nieznajomy � mi�dzy innymi z czarn� nalepk�. A nie policzy�em jeszcze butelek whisky ameryka�skiej � powt�rzy� zni�aj�c g�os z szacunkiem � widzia� pan kiedy w �yciu tyle odmian whisky naraz?
� Prawd� m�wi�c, widzia�em. Kolekcjonuj� miniaturowe
butelki i mam ich w domu dziewi��dziesi�t dziewi��.
� Ciekawe. A co pan wybierze na dzi�? Mo�e Dimpled
Haig?
� Dzi�kuj�, ju� zam�wi�em daiquiri.
� Nie znosz� tych trunk�w. Rozstrajaj� mnie.
� Czy pan ju� zdecydowa� si� na kt�ry� typ odkurzacza? � spyta� Wormold, �eby podtrzyma� rozmow�.
� Odkurzacza?
� No, tak. Ja przecie� handluj� tymi rzeczami. � Ach, odkurzacz! Ha, ha! Wyrzu� pan to �wi�stwo i napij si� szkockiej whisky.
� Nigdy nie pijam whisky przed wieczorem.
� Och, po�udniowcy!
� Nie widz� zwi�zku.
� Krew macie rozcie�czon�. Od s�o�ca. Pan si� urodzi� w Nicei, prawda?
� Sk�d pan to wie?
� S�yszy si� to i owo. Tu czy tam... Wystarczy pogada� z tym czy owym. No, a z panem w�a�nie bardzo chcia�em zamieni� kilka s��w.
� S�ucham pana.
� Wola�bym pogada� w jakim� spokojniejszym miejscu. Tu wci�� kto� si� kr�ci.
Trudno by mniej trafnie okre�li� sytuacj�. Nikt nawet nie mign�� w jaskrawym s�o�cu ulicy przed drzwiami baru. Policjant z ochrony Juryst�w zapad� w lub� drzemk�, opar�szy cygaro na popielniczce,- o tej godzinie nie by�o turyst�w, kt�rych mia� obowi�zek chroni� lub pilnowa�. Wormold Powiedzia�:
� Je�eli chodzi o odkurzacz, mo�e pan zechce i�� ze mn� do sklepu.
� Wola�bym nie, rozumie pan. Nie chc�, �eby mnie widziano kr�c�cego si� w tamtej okolicy. Bar jest w�a�ciwie niez�ym miejscem. Spotka� cz�owiek rodaka, wypi� z nim jednego, c� mo�e by� bardziej naturalne?
� Nie rozumiem pana.
� No, wie pan przecie�, jak to jest.
� Nie wiem.
� Nie wydaje si� to panu do�� naturalne?
Wormold da� za wygran�. Po�o�y� osiemdziesi�t cent�w na kontuarze i powiedzia�:
� Musz� ju� wraca� do sklepu.
� Dlaczego?
� Nie lubi� zostawia� Lopeza samego na tak d�ugo.
� Aha, Lopez. Chcia�em z panem porozmawia� o tym Lopezie. � Wormoldowi zn�w nasun�a si�, jako najbardziej prawdopodobne wyja�nienie, my�l, �e nieznajomy jest dziwacznym inspektorem z centrali; lecz tamten przekroczy� dopuszczalne granice dziwactwa, kiedy zni�aj�c g�os doda�: � Niech pan idzie pierwszy do toalety, a ja p�jd�
za panem.
� Do toalety? Po co mam tam i��?
� Bo ja nie znam drogi.
Z wariatami lepiej si� nie spiera�. Wormold poprowadzi� nieznajomego przez drzwi w g��bi sali, a potem kr�tkim korytarzykiem i wskaza� wej�cie do toalety:
� To tutaj.
� Id� pan pierwszy.
� Ale� ja nie potrzebuj�!
� Nie r�b pan trudno�ci � rzek� nieznajomy. Po�o�y� ci�k� r�k� na ramieniu Wormolda i pchn�� go przed sob� w drzwi. W toalecie by�y dwie umywalnie, krzes�o z po�amanym oparciem, oraz � jak zwykle � kabinki i pisuary.
� Zajmij pan kabin� � powiedzia� nieznajomy � a ja tymczasem odkr�c� kurek. � Ale kiedy woda pop�yn�a z kranu, nie zabra� si� wcale do mycia r�k. � Tak b�dzie wygl�da�o bardziej naturalnie � wyja�ni� (by�o to, jak si� zdawa�o, jego ulubione wyra�enie) � w razie, gdyby kto� tu wszed�. No, i oczywi�cie plusk zmyli mika.
� Mika?
� Dobrze, �e pan o to pyta, bardzo dobrze. W takim miejscu prawdopodobnie nie ma mikrofonu, ale chodzi o regulamin, widzi pan. Przekona si� pan, �e zawsze w rezultacie op�aca si� przestrzega� regulaminu. Szcz�cie, �e tu w Hawanie nie u�ywaj� automatycznych kran�w. Mo�na po prostu zostawi� kurek odkr�cony.
� Mo�e pan jednak, wyja�ni...
� A w�a�nie przypominam sobie co�, co �wiadczy, �e nawet w klozecie nie zawadzi ostro�no��: W 1940 roku nasz cz�owiek w Danii zobaczy� z okna swojego mieszkania flot� przep�ywaj�c� przez Kattegat.
� Katte...?
� Kattegat. Oczywi�cie zorientowa� si�, �e bomba posz�a
w g�r�. Zacz�� pali� papiery. Wysypa� popi� do klo i poci�gn�� za �a�cuszek. Na nieszcz�cie by�y sp�nione przymrozki. Rury zamarz�y. Ca�y popi� wyp�yn�� do wanny o pi�tro ni�ej. Mieszkanie zajmowa�a stara panna, jaka� tam baron�wna. W�a�nie wchodzi�a do k�pieli w swojej �azience. Nasz cz�owiek mia� z tym okropne k�opoty.
� To brzmi jak historia szpiegowska.
� Bo te� to jest historia szpiegowska, m�j panie, a przynajmniej tak si� to nazywa w powie�ciach. W�a�nie dlatego chcia�em pogada� z panem o tym pa�skim pomocniku, Lopezie. Czy mo�na mu ufa�, czy te� b�dzie pan musia� go wyla�?
� Pan jest z wywiadu?
� Mo�na to tak nazwa�.
� Dlaczego mia�bym wylewa� Lopeza? Pracuje u mnie od dziesi�ciu lat.
� Mogliby�my wyszuka� panu go�cia, kt�ry by si� zna� na odkurzaczach. Oczywi�cie jednak... naturalnie... decyzj� pozostawiamy panu.
� Ale� ja nie s�u�� w wywiadzie.
� Zaraz do tego dojdziemy, m�j drogi. W ka�dym razie prze�wietlili�my Lopeza: jak si� zdaje, czysty. Natomiast co do pa�skiego przyjaciela Hasselbachera, mia�bym pewne zastrze�enia.
� Sk�d pan wie o Hasselbacherze?
� Kr�c� si� tu od paru dni i zbieram informacje. W takich przypadkach to rzecz konieczna.
� W jakich przypadkach?
� A gdzie urodzi� si� Hasselbacher?
� W Berlinie, o ile wiem.
� Sympatyzuje ze Wschodem czy z Zachodem? Nigdy z nim nie rozmawia�em o polityce. Hasselbacher nie jest politykiem. To stary lekarz, mieszka tu ju� od
trzydziestu lat.
� . Mimo to, zdziwi�by si� pan... Ale zgadzam si� z panem, �e zerwanie stosunk�w zwr�ci�oby uwag�. Wystarczy, je�li pan b�dzie z nim ostro�ny. Mo�e nawet oka�e si� u�yteczny, je�li pan umiej�tnie go wylawiruje.
� Nie zamierzam go wylawirowa�.
� Mo�e to b�dzie konieczne w pa�skiej robocie.
� Nie chc� �adnej roboty. Dlaczego pan mnie wybra�?
� Anglik patriota. Od wielu lat osiad�y. Szanowany cz�onek Stowarzyszenia Europejskich Kupc�w. Widzi pan, musimy mie� swojego cz�owieka w Hawanie. �odzie podwodne potrzebuj� paliwa. Dyktatorzy ��cz� si�, wielcy przyci�gaj� ma�ych.
� Atomowe �odzie podwodne obywaj� si� bez paliwa.
� S�usznie, s�usznie, przyjacielu. Ale wojny s� zawsze na pocz�tku troch� zacofane. Trzeba si� przygotowa� r�wnie� na bro� konwencjonaln�. Poza tym � wywiad gospodarczy: cukier, kawa, tyto�.
� O tym wszystkim dowie si� pan z oficjalnego rocznika statystycznego.
� Nie ufamy oficjalnym danym. Wreszcie: wywiad polityczny. Pan ze swoim odkurzaczem ma wsz�dzie wolny wst�p.
� Czy pan chce, �ebym analizowa� kurz?
� Panu si� zdaje, �e to dowcip, a przecie� g��wnym �r�d�em informacji francuskiego wywiadu w okresie sprawy Dreyfusa by�a sprz�taczka, kt�ra zbiera�a strz�pki z kosza na papiery w niemieckiej ambasadzie.
� Nawet nie wiem, jak si� pan nazywa.
� Hawthorne.
� Ale kim pan jest?
� Powiedzmy, �e organizuj� siatk� na Antylach. Chwileczk�! Kto� idzie. Ja myj� r�ce. Pan zamyka si� w kabinie. Nie trzeba, �eby nas widziano razem.
� Ju� nas widziano razem.
� Przypadkowe spotkanie. Dwaj rodacy. � Popchn�� Wormolda do kabiny tak, jak przedtem do toalety. � Regulamin, m�j drogi.
Zapad�a cisza, tylko woda pluska�a w umywalni. Wormold usiad�. Nie mia� nic innego do zrobienia. Kiedy siedzia�, kr�tkie drzwi nie zas�ania�y n�g. Skrzypn�a klamka. Czyje� stopy przesuwa�y si� po kaflach pod�ogi w stron� pisuaru. Woda wci�� pluska�a. Wormolda ogarn�o bezgraniczne zdumienie. Nie rozumia�, dlaczego nie przerwa� tej niedorzecznej rozmowy od pocz�tku. Nic dziwnego, �e Mary go porzuci�a. Pami�ta� jedn� z ma��e�skich sprzeczek: Dlaczego nic nie robisz, dlaczego nie dzia�asz? Rusz si�. Wci�� tylko stoisz w miejscu..." �Tym razem � pomy�la� � nie stoj�, ale siedz�". Ale gdyby nawet zdecydowa� si�, c� m�g� powiedzie�? Nie dano mu doj�� do s�owa. Minuty p�yn�y. Ale� mieli p�cherze ci Kuba�czycy! A r�ce Hawthorne'a musz� ju� by� idealnie czyste! Woda ucich�a. Hawthorne pewnie wyciera r�ce; ale przecie� � przypomnia� sobie Wormold � w toalecie nie ma r�cznika. Jeden wi�cej problem do rozwi�zania dla Hawthorne'a, z pewno�ci� sobie z nim poradzi. Wszystko to przewidziano w regulaminie. Wreszcie nogi przesun�y si� z powrotem, drzwi stukn�y.
� , Czy mog� wyj��? � spyta�. Pytanie brzmia�o jak kapitulacja. Ju� by� pod (rozkazami tamtego.
Us�ysza�, �e Hawthorne zbli�a si� na palcach.
� Jeszcze chwilk�, �ebym m�g� wyj�� pierwszy. Wie pan, kto to by�? Policjant. Troch� podejrzane, co?
� Pewnie pozna� moje nogi, wystaj�ce spod drzwi. Czy nie s�dzi pan, �e powinni�my zamieni� si� spodniami?
� To by nie wygl�da�o naturalnie � rzek� Hawthorne � ale widz�, �e pan zaczyna rozumie�, o co chodzi. Zostawiam w umywalni klucz od mojego pokoju. Pi�te pi�tro, hotel �Seville-Biltmore". Pan po prostu wejdzie. Dzi� wiecz�r, dziesi�ta. Szczeg�y do ustalenia. Sprawy pieni�ne i tak dalej. Nie pyta� o mnie w recepcji.
� Jak pan si� obejdzie bez klucza?
� Ma si� wytrych. Do widzenia.
Wormold wsta� w por�, by zobaczy�, jak drzwi zamyka�y si� za eleganckim d�entelmenem, operuj�cym tak niezwyk�ym j�zykiem. W umywalni le�a� klucz. Pok�j nr 510.
3
O p� do dziesi�tej Wormold wszed� do sypialni Milly, z�by jej powiedzie� dobranoc. Duefia by�a na stanowisku, Wszystko we wzorowym porz�dku: przed figurk� �wi�tej Serafiny pali�a si� �wieca, z�ocisty jak mi�d mszalik le�a� na stoliku przy ��ku, ubranie znik�o, jakby nigdy go nie by�o, a lekki zapach wody kolo�skiej unosi� si� w powietrzu niby kadzid�o.
� Masz jaki� k�opot, prawda? � spyta�a Milly. � Chyba nie martwisz si� ju� tym kapitanem Segura?
� Powiedz, Milly, czy ty mnie nigdy nie nabierasz? : � Nie. Dlaczego pytasz?
� Mam wra�enie, �e wszyscy inni ludzie to robi�.
� A mamusia?
� Chyba tak�e. W pierwszych latach.
� A doktor Hasselbacher?
Przypomnia� sobie kulawego Murzyna. Powiedzia�: � Mo�e i on. Czasami.
� Ale to przecie� dow�d sympatii, prawda?
� Nie zawsze. Pami�tam, jak w szkole... � urwa�.
� Co pami�tasz, tatusiu?
� Och, mn�stwo rzeczy.
To w dzieci�stwie wyl�g�a si� ca�a nieufno��. �artowano z ciebie okrutnie, a potem ty �artowa�e� okrutnie z innych. Zadaj�c b�l, pozby�e� si� pami�ci o w�asnym b�lu. Ale dla Wormolda, bez zas�ugi z jego strony, nigdy sprawa nie wzi�a tego zwyk�ego obrotu. Mo�e na skutek braku charakteru. M�wi si�, �e szko�a kszta�tuje charakter spi�owuj�c kanty. Jemu spi�owano kanty, ale w wyniku tego zabiegu nie powsta� charakter, przynajmniej on tak uwa�a�, lecz bezkszta�tna bry�a, jak okaz z muzeum nowoczesnej sztuki.
� Milly, czy jeste� szcz�liwa? � spyta�.
� O, tak!
� W szkole tak�e?
� Tak. Bo co?
� Nikt ci� ju� teraz nie ci�gnie za w�osy?
� Pewno, �e nie.
� A ty nikogo nie podpalasz?
� To przecie by�o, kiedy mia�am trzyna�cie lat � odpar�a z lekcewa�eniem. � Ale czym ty si� trapisz, tatusiu?
Siedzia�a w ��ku w bia�ym nylonowym szlafroczku. Kocha� j�, kiedy duenia sta�a u jej boku, kocha� j� jeszcze bardziej, kiedy duenii nie by�o: nie m�g� sobie pozwoli� na strat� cho�by chwili mi�o�ci. Jak gdyby szed� razem z Milly tvlko przez ma�y odcinek drogi, kt�r� mia�a p�niej doko�czy� ju� sama. Lata roz��ki zbli�a�y si� dla obojga nibv przystanek na dalszej trasie, kt�ry j� wzb