12555
Szczegóły |
Tytuł |
12555 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12555 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12555 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12555 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Roland Topor
KAWAŁ
Wincenty złapał za but i cisnął nim w drzwi kuchenne, aż poleciała szyba.
- Muszę się ożenić - pomyślał - bo inaczej zwariuję.
Gdy tylko zobaczył się z Singletonem, powiadomił go o swojej decyzji.
- Liczę, że zapoznasz mnie z jakąś kandydatką na narzeczoną. Nie jestem
wymagający, wystarczy, żeby była młoda, piękna i inteligentna. Słowem,
dziewczyna z poczuciem humoru, wiesz, co mam na myśli?
- Jasne - odpowiedział Singleton.
I potem rozmawiali już tylko o koktajlach.
Następnej niedzieli Singleton zadzwonił do Wincentego.
- Przyjdź do Ogrodu Botanicznego przy Muzeum Przyrody, przedstawię ci
twoją żonę.
- Już idę.
Była czarująca. Dokładnie taka, jaką sobie wyobraził: zabawna, śliczna, z
odrobiną smutku w oczach, a do tego niegłupia. Singleton sprawił się
doskonale.
- Maud, oto twój mąż, Wincencie, twoja żona.
Śmiejąc się, uścisnęli sobie dłonie.
Później często wychodziłi razem. Opowiadali sobie dowcipy, wymieniali
opinie, na spacerach trzymali się za ręce, całowali, kochali, wzięli ślub,
oglądali telewizję, pogryzając orzeszki. Pewnego wieczora, kiedy właśnie
grali w karty, Maud powiedziała po prostu:
- Dość tego.
- Czego? - zapytał Wincenty, bijąc asem.
- Ciebie, mnie, całej tej historii. Lubię cię, Wincencie, ale nie kocham.
to był kawał, rozumiesz?
- Mów dalej.
- No więc wiesz, jaki jest Singleton. Duży dzieciak. Przedstawił nas jako
męża i żonę i to było zabawne. Nie chciałam psuć mu tej jego bajki, ale
teraz już wystarczy. To był tylko kawał.
- Tak podejrzewałem - westchnął Wincenty.
Otworzył szufladę, wyjął z niej pistolet i przyłożył do skroni.
- Nie! - krzyknęła Maud.
Wystrzał zabrzmiał jak pierdnięcie.
- Nie przejmuj się, to pistolet- zabawka. Ja też lubię robić kawały.
INDEXSPIS GIERWSZYSTKIE LINKI