7587
Szczegóły |
Tytuł |
7587 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7587 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7587 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7587 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Cussler Clive
(Hawajski Wir)
Wir Pacyfiku
T�umaczenie: Jaros�aw Kotarski
Wydanie polskie: 1992
Wydanie oryginalne: 1983
S�owo od autora
Nie jest to szczeg�lnie wa�ne, ale ta ksi��ka jest pierwsz� z serii przyg�d Dirka Pitta. Gdy zebra�em si� na odwag�, by napisa� powie�� z gatunku sensacyjno-przygodowego, zacz��em szuka� bohatera, kt�ry by�by inny ni� og�lnie przyj�te wzorce obowi�zuj�ce w tym gatunku. Kogo�, kto nie by�by agentem wywiadu, policjantem czy prywatnym detektywem, kto r�wnie dobrze czu�by si� na kolacji z pi�kn� kobiet� w renomowanym lokalu, jak i popijaj�c piwo z kumplami w barze. Kogo� twardego, gdy trzeba i otoczonego mgie�k� tajemniczo�ci. Kogo�, czyim naturalnym �rodowiskiem by�oby nie kasyno czy zau�ki Nowego Jorku, ale morze. Kogo�, kto lubi�by nieznane i przyjmowa� ryzykowne wyzwania.
I tak w mojej wyobra�ni narodzi� si� Dirk Pitt.
Poniewa� w tej powie�ci brak skomplikowanej intrygi i poniewa� by�a to pierwsza napisana przeze mnie ksi��ka, nie chcia�em jej publikowa�, jednak�e d�ugotrwa�a presja przyjaci�, rodziny, wydawcy i sympatyk�w w ko�cu zwyci�y�a i oto debiut Dirka Pitta znalaz� si� w r�kach czytelnik�w.
Mam nadziej�, �e powie�� zapewni kilka godzin przyjemnej rozrywki, a by� mo�e przez cz�� czytelnik�w zostanie potraktowana jako swoista ciekawostka historyczna.
Clive Cussler
Prolog
Ka�dy ocean odbiera danin� statk�w i ludzi, ale �aden nie jest �ar�oczniejszy od Pacyfiku. Apetyt tego ogromnego zbiornika wodnego jest znany, podobnie jak i to, �e poch�ania swe ofiary w niezwyk�y i nieoczekiwany spos�b. Tutaj mia� miejsce bunt na �Bounty� i spalenie okr�tu na Pitcairn Island, tu zaton�� �Essex� - jedyny statek, o kt�rym wiadomo na pewno, �e zatopi� go wieloryb. Przypadek ten zainspirowa� Melville�a do napisania Moby Dicka. Tu tak�e pod kad�ubem �Hai Maru� eksplodowa� podwodny wulkan. Jednak pomimo tych wszystkich wybryk�w najwi�kszy ocean Ziemi zazwyczaj jest cichy i spokojny. Mimo to, a w�a�ciwie zw�aszcza dlatego nie nale�y go lekcewa�y�. Osoby ciche i wstydliwe cz�sto zmieniaj� si� w bestie; ujawniaj� cechy charakteru, o kt�re nikt by ich nie podejrzewa�.
Takie my�li by�y jednak zupe�nie obce komandorowi Feliksowi Dupree, gdy tu� przed zmrokiem wspina� si� na mostek swego atomowego okr�tu podwodnego �Starbuck�. Skin�� g�ow� oficerowi wachtowemu i opar� si� o reling. Z rozkosz� wdychaj�c morsk� bryz�, pe�en zawodowej dumy spogl�da� na ob�y dzi�b okr�tu z �atwo�ci� pruj�cy fale.
Wi�kszo�� ludzi czuje przed morzem respekt, a nawet si� go boi. Ale nie Dupree. Cz�owiek ten �ywi� do morza takie uczucia jak ateista dla religii: owszem, nale�y akceptowa� gniew burzy i spok�j ciszy, lecz nigdy nie da� si� zwie�� ich urokowi. Sp�dzi� dwadzie�cia lat na morzu, z czego czterna�cie na okr�tach podwodnych, ale ci�gle pragn�� czego� wi�cej. By� kapitanem najnowszego, najbardziej doskona�ego okr�tu podwodnego na �wiecie, ale i to mu nie wystarcza�o.
�Starbuck� niedawno opu�ci� stoczni� w San Francisco. Konstrukcja okr�tu od kilu do ostatniej �rubki by�a ca�kowicie nowatorska - ka�dy element i ka�dy system zosta� zaprojektowany przez komputer, dzi�ki czemu �Starbuck� by� prekursorem nowej generacji podwodnych miast zdolnych p�yn�� dwa tysi�ce st�p pod powierzchni� z szybko�ci� dwudziestu pi�ciu w�z��w. W tym rejsie przypomina� konia wy�cigowego czystej krwi na pierwszym pokazie, niespokojnego i gotowego zademonstrowa�, co potrafi. Widowni jednak nie by�o. By� to bowiem pierwszy rejs okr�tu i Departament Obrony poleci� przeprowadzi� pr�by na pustkowiu w ca�kowitej tajemnicy. Dodatkowo, by unikn�� ciekawskich, okr�t podwodny pop�yn�� sam, bez towarzysz�cej zwykle w takich przypadkach jednostki nawodnej.
Dupree zosta� wybrany na dow�dc� tego dziewiczego rejsu dzi�ki reputacji osoby trze�wo my�l�cej i zwracaj�cej uwag� na szczeg�y. W Annapolis uzyska� przydomek �Bank danych�, gdy� wystarczy�o poda� mu fakty i czeka�, a� udzieli logicznych odpowiedzi. W US Navy znano jego talent, ale na stanowiskach admiralskich umiej�tno�ci oceniano na r�wni z osobowo�ci�, znajomo�ciami i talentem do zjednywania sobie ludzi, a tych cech Dupree nie mia�. W efekcie pomijano go przy awansach.
Rozleg� si� brz�czyk wewn�trznego telefonu. Wachtowy odebra�, s�ucha� przez chwil� w milczeniu, skin�� g�ow� i odwieszaj�c s�uchawk�, zameldowa�:
- Sonar melduje, �e dno w ci�gu ostatnich pi�ciu mil podnios�o si� o tysi�c pi��set st�p, sir.
- Prawdopodobnie jaki� podwodny �a�cuch g�rski - mrukn�� Dupree. - Ci�gle jeszcze mamy pod sob� mil� wody. Nie ma obawy, nie utkniemy na mieli�nie.
- Zawsze lepiej mie� par� st�p w zapasie - u�miechn�� si� porucznik.
Dupree odpowiedzia� u�miechem i powoli odwr�ci� si� w stron� dziobu, unosz�c lornetk� zawieszon� na szyi. Wiedzia�, �e to niepotrzebne, gdy� system radarowy wykry�by przeszkod� o wiele wcze�niej ni� oko obserwatora, ale by� to nawyk wyrobiony przez setki godzin sp�dzonych na starych okr�tach i po�wi�conych przeszukiwaniu otaczaj�cych w�d w poszukiwaniu wroga lub przyjaciela. Poza tym patrzenie na fale przez szk�a by�o czym� naprawd� uspokajaj�cym. W ko�cu z westchnieniem opu�ci� lornetk� i oznajmi�:
- Schodz� na kolacj�. Prosz� przygotowa� mostek do zanurzenia o dwudziestej pierwszej.
Dupree zszed� trzy poziomy ni�ej i znalaz� si� na stanowisku dowodzenia. Nad zas�anym mapami sto�em nawigacyjnym zasta� pochylonych nawigatora i pierwszego oficera.
- Mamy dziwne odczyty, sir - odezwa� si� Pierwszy na jego widok.
- Nie ma to jak jaka� tajemnica na zako�czenie dnia - mrukn�� Dupree; by� w dziwnie dobrym nastroju. Podszed� do nich i spojrza� na papier rozpostarty na pod�wietlonym od spodu blacie. Map� pokrywa�a siatka kr�tkich, krzy�uj�cych si� linii opatrzonych odr�cznymi notatkami i wzorami matematycznymi. - W czym problem? - zapyta�.
- Dno podnosi si� w spos�b naprawd� zaskakuj�cy - zacz�� powoli nawigator. - Je�eli w ci�gu dwudziestu pi�ciu mil to si� nie zmieni, wyl�dujemy na wyspie czy te� wyspach, kt�re wed�ug mapy po prostu nie istniej�.
- Jak� mamy pozycj�?
- Jeste�my tu, sir. - O��wek nawigatora wskaza� miejsce. - Sze��set siedemdziesi�t mil na p�noc od Kahuku Point na Oahu, kurs zero-zero-siedem stopni.
Dupree si�gn�� po mikrofon zwisaj�cy obok tablicy kontrolnej.
- Radar, tu kapitan. Macie co� na ekranie?
- Nie, sir - odpar� mechanicznie operator. - Ekran czysty... zaraz... poprawka, sir. Mam s�abe echo na horyzoncie, dwadzie�cia trzy mile przed dziobem.
- Co to jest? Wyspa?
- Nie, sir. Raczej chmura lub dym. Nie jestem pewien, sir.
- Dobrze, prosz� zameldowa� jak tylko zidentyfikujecie odczyt. - Dupree odwiesi� mikrofon i odwr�ci� si� do sto�u nawigacyjnego. - I co panowie na to?
- Je�eli to dym, to musi by� i ogie� - zastanowi� si� na g�os Pierwszy. - Co mo�e si� tu pali�? Wyciek ropy?
- Z czego? - spyta� zniecierpliwiony kapitan. - Jeste�my z dala od wszystkich linii �eglugowych. Najbli�sza, z San Francisco do Honolulu i dalej na wsch�d, le�y czterysta mil na po�udnie. Nie, p�on�ca ropa nie ma sensu. Nowy, dot�d nie rejestrowany wulkan, to ju� lepsze przypuszczenie, ale nadal jedynie przypuszczenie.
Tymczasem nawigator nani�s� na map� namiar radaru i obwi�d� go niewielkim k�kiem.
- Chmura nad sam� wod� te� nie - mrukn��. - Warunki atmosferyczne ca�kowicie wykluczaj� mo�liwo�� powstania czego� takiego.
- Kapitanie, tu radar - rozleg�o si� z g�o�nika. - Zidentyfikowali�my to, sir. Odczyt taki sam jak �awica mg�y w New England. Gruba pow�oka o �rednicy oko�o trzech mil.
- Jeste�cie tego pewni?
- Mog� si� za�o�y� o nast�pny awans, sir.
Dupree prze��czy� mikrofon na mostek i poinformowa� wachtowego:
- Poruczniku, nowy kontakt radarowy przed dziobem. Prosz� zameldowa�, jak tylko pan co� dostrze�e. - Wy��czy� mikrofon i spyta� Pierwszego: - Jaka jest aktualna g��boko��?
- Dwa tysi�ce osiemset st�p i nadal szybko maleje, sir.
- Sza�u mo�na dosta� - mrukn�� nawigator, ocieraj�c pot z karku. - Jedyne takie wzniesienie, o kt�rym s�ysza�em, jest w Rowie Peruwia�sko-Chilijskim. Zaczyna si� na dwudziestu tysi�cach st�p pod powierzchni� i wznosi si� o mil� na odcinku ka�dej mili. Do tej pory jest uznawane za najbardziej strome podwodne zbocze na �wiecie.
- Mhm - mrukn�� Pierwszy. - Geolodzy b�d� mieli niez�e miny, gdy im poka�emy te wykresy.
- Mo�e odnale�li�my zaginiony kontynent Mu?
- Daj spok�j. Stanom Zjednoczonym potrzeba do szcz�cia jeszcze jednego kontynentu, na kt�ry trzeba b�dzie wysy�a� pomoc.
- Tysi�c osiemset pi��dziesi�t st�p - zameldowa� sonarzysta.
- Bo�e - j�kn�� nawigator. - Tysi�c st�p w g�r� na mniej ni� p� mili. To niemo�liwe!
Dupree przeszed� na lew� stron� pomieszczenia i przysun�� twarz do ekranu sonaru, kt�rego cyfrowy odczyt ukazywa� dno jako zygzakowat� lini� ostro wznosz�c� si� ku czerwonej kresce oznaczaj�cej powierzchni� morza.
- Czy istnieje mo�liwo�� z�ego wyskalowania? - spyta�, k�ad�c d�o� na ramieniu operatora.
- Nie, sir. - Operator prze��czy� co� i s�siedni ekran o�y�, ukazuj�c ten sam obraz. - Sprawdzi�em to wcze�niej. To odczyt z zapasowego sonaru; jest dok�adnie taki sam.
Dupree obserwowa� przez chwil� stale wznosz�cy si� zygzak, po czym wr�ci� do stolika i przyjrza� si� aktualnej pozycji, kt�r� nani�s� nawigator.
- Tu mostek - odezwa� si� g�o�nik. - Przed nami �awica mg�y.
- Rozumiem. - Kapitan wy��czy� mikrofon, nadal w zamy�leniu wpatruj�c si� w map�.
- Mamy wys�a� wiadomo�� do Pearl Harbor, sir? - spyta� nawigator. - Mo�e powinni wys�a� na rozpoznanie samolot?
Dupree milcza�, b�bni�c lekko palcami po blacie. Rzadko podejmowa� b�yskawiczne decyzje. Je�eli nie musia�, to wola� post�powa� zgodnie z regulaminem.
Znaczna cz�� za�ogi s�u�y�a ju� pod jego rozkazami i cho� nie uwielbiali go �lepo, to jednak cieszy� si� szacunkiem i podziwem za trafno�� podejmowanych decyzji. Ufali mu i byli pewni, �e nie b�dzie niepotrzebnie ryzykowa� i nara�a� zar�wno swego, jak i ich �ycia. W ka�dym innym wypadku mieliby racj� i on sam pierwszy by to przyzna�, ale tym razem mylili si� i to ca�kowicie.
- Sprawdzimy to - powiedzia� cicho.
Zast�pca i nawigator wymienili podejrzliwe spojrzenia. Rozkazy by�y jasne - przetestowa� i sprawdzi� okr�t, a nie goni� za dziwn� mg��. Mimo w�tpliwo�ci wzruszyli ramionami i wydali stosowne instrukcje.
Nikt nigdy si� nie dowie, dlaczego komandor Dupree nagle post�pi� wbrew swej naturze i odst�pi� od dos�ownego wykonywania rozkaz�w. By� mo�e tym razem nieznane zbyt silnie go przyci�ga�o, a by� mo�e ujrza� si� w roli odkrywcy wracaj�cego do portu w chwale po nale�ne mu, a dot�d odmawiane uznanie. Jakiekolwiek powody by nim nie kierowa�y, zagin�y wraz z okr�tem, kt�ry zmieni� kurs i pomkn�� przez fale niczym ogar za �wie�ym tropem.
�Starbuck� mia� wp�yn�� do Pearl Harbor w poniedzia�ek nast�pnego tygodnia. Gdy nie pojawi� si�, a radiowe wezwania pozosta�y bez odpowiedzi, zorganizowano zakrojone na wielk� skal� poszukiwania lotnicze i morskie. Bezskutecznie. Nie odkryto ani okr�tu, ani jakichkolwiek szcz�tk�w, ani plam ropy. US Navy musia�a przyzna� si� do utraty najnowszego okr�tu podwodnego wraz z ca��, licz�c� sto sze��dziesi�t os�b za�og�. Oficjalnie og�oszono, �e USS �Starbuck� zagin�� na Pacyfiku wraz z ca�� za�og�. Czas, miejsce i przyczyna pozosta�y nieznane.
Rozdzia� 1
W�r�d zat�oczonych hawajskich pla� nadal mo�liwe jest znalezienie �achy piasku oferuj�cej wzgl�dn�, a czasami nawet ca�kowit� samotno��. Jednym z takich nigdzie nie reklamowanych miejsc jest pla�a na Kaena Point, wrzynaj�ca si� w Kauai Channel. Mo�na si� tu spokojnie i samotnie poopala� i odpr�y�. Pla�a zachwyca�a pi�knem, ale by� to urok zwodniczy. Omywa�y j� gwa�towne pr�dy, gro�ne nawet dla bardzo do�wiadczonych p�ywak�w. Co roku, niby w jakim� upiornym rozk�adzie jazdy, gin�� tutaj co najmniej jeden amator k�pieli zwabiony �agodno�ci� fal. Wyp�ywa� bez problem�w, ale gdy tylko pr�bowa� wraca�, natyka� si� na pr�d znosz�cy go b�yskawicznie i nieust�pliwie na otwarte morze. Paniczne krzyki o pomoc s�ysza�y jedynie szybuj�ce w g�rze albatrosy.
Tego dnia, na tej w�a�nie pla�y wygrzewa� si� pot�nie zbudowany m�czyzna ubrany w bia�e k�piel�wki, kt�re �adnie kontrastowa�y z opalenizn�. Ow�osiona pier� unosi�a si� miarowo w powolnym oddechu wskazuj�cym na sen. Le��cy zas�oni� oczy muskularnym ramieniem, przykrywaj�c cz�ciowo czarne, g�ste w�osy. Widoczna cz�� twarzy mia�a regularne, przyjemne rysy.
Dirk Pitt, gdy� to jego sze�� st�p i trzy cale sma�y�y si� na s�o�cu, obudzi� si� i uni�s� na �okciach, rozgl�daj�c si� ciemnozielonymi oczyma. Dla wi�kszo�ci ludzi pla�a by�a miejscem zabaw, opalania si� i obserwacji licznych nagus�w. Dla Dirka pla�a by�a jakby �yw� istot�, kt�ra ci�gle zmienia kszta�t i charakter, poddaj�c si� dzia�aniu wody i wiatru. Fale docieraj�ce do brzegu, rosn�ce o tysi�ce mil od brzegu na targanym sztormem oceanie, dochodz�c do p�ycizny, wznosi�y si� na mniej wi�cej osiem st�p i za�amywa�y si� z rykiem, po czym spokojnie osi�ga�y brzeg, �agodnie omywaj�c piasek.
Nagle jego uwag� zwr�ci� nieoczekiwany b�ysk oddalony o jakie� trzysta jard�w od brzegu. Rozb�ysk natychmiast znikn�� zakryty kolejn� fal�, ale po chwili zn�w si� pojawi�. Kszta�t z tej odleg�o�ci by� nie do zidentyfikowania, ale kolor nie ulega� w�tpliwo�ci: fluorescencyjna, jaskrawa ���.
Najrozs�dniej by�o po prostu le�e� dalej i czeka�, a� w ko�cu pr�d wyniesie �w nieznany obiekt na brzeg. Min�o jednak p� godziny, a to ��te co� nadal ko�ysa�o si� rado�nie na wodzie. Pitt straci� resztki cierpliwo�ci i przygl�daj�c si� obiektowi niczym kot oddzielonej bagnem myszy, zepchn�� zdrowy rozs�dek na drugi plan. Powoli wsta� i ruszy� w kierunku wody. Gdy si�gn�a mu do kolan, rzuci� si� szczupakiem, tak obliczaj�c ruch, by za�amuj�ca si� fala przep�yn�a ponad nim. Woda by�a ciep�a jak w wannie - pomi�dzy siedemdziesi�t pi�� a siedemdziesi�t osiem stopni Fahrenheita. Wynurzy� g�ow� na powierzchni� i pop�yn��, pozwalaj�c w znacznej mierze nie�� si� pr�dowi ku g��bszej wodzie. Nie musia� unosi� g�owy, by na czas dostrzec kolejn� fal� - wiatr zwiewaj�cy z jej szczytu mgie�k� wodnego py�u dociera� do Pitta wystarczaj�co wcze�nie, by zd��y� nabra� powietrza i poczeka�, a� pot�na �ciana wody przep�ynie nad nim. Potem zn�w by�a chwila spokoju, wydech i sytuacja powtarza�a si�.
Po kilku minutach przesta� p�yn��. Unosi� si� w miejscu, wykonuj�c jedynie nieznaczne ruchy. Rozejrza� si�. ��ty przedmiot by� o dwadzie�cia jard�w w lewo. Paroma silnymi uderzeniami ramion Pitt skompensowa� pr�d znosz�cy go w prawo i dotkn�� palcami �liskiej, ob�ej powierzchni. �up mia� kszta�t cylindra d�ugiego na dwie stopy, szerokiego na osiem cali i ca�kowicie otoczonego ��t�, wodoodporn� os�on� z plastiku. Na ko�cach cylinder oznaczono czarnym napisem: US NAVY. By� lekki - wa�y� mniej ni� sze�� funt�w i unosi� si� spokojnie na powierzchni. Pitt obj�� go i przez chwil� pozwoli� r�kom odpocz��. Da�o mu to okazj� do dok�adnego zorientowania si� w sytuacji.
Pla�a by�a pusta na par� mil w obu kierunkach. Niemo�liwe wi�c by�o, by ktokolwiek m�g� doceni� jego g�upot� i wezwa� pomoc, informuj�c w�adze. Spadzistym klifom rozci�gaj�cym si� poza granicami pla�y nawet nie po�wi�ci� uwagi: szansa na to, by kto� zabawia� si� wspinaczk� w �rodku tygodnia r�wna�a si� zeru. Dopiero teraz zada� sobie pytanie, czysto zreszt� retoryczne: po co zrobi� co� a� tak g�upiego? Stwierdzi�, �e po raz kolejny podj�� wyzwanie, nie licz�c si� zbytnio z konsekwencjami, a gdy je ju� podj��, to nie potrafi� zrezygnowa�. W konsekwencji znajdowa� si� w mocy morza, kt�re nie zamierza�o da� mu szansy ucieczki.
Przez chwil� rozwa�a� szans� p�yni�cia wprost do brzegu, ale tylko przez chwil�. Mark Spitz m�g�by tego dokona�, ale Mark �wiczy� p� �ycia, zanim zdoby� olimpijskie z�oto i nie wypala� przy tym paczki papieros�w dziennie ani nie ko�czy� dnia kilkoma podw�jnymi Cutty Sark z lodem. Jedyne co dawa�o nadziej�, to przechytrzenie starej matki natury w jej w�asnej grze. Otaczaj�ce go fale by�y znacznie ni�sze, a pr�d znacznie s�abszy. U�miechn�� si� lekko - pr�dy i przeciwpr�dy by�y jego starymi znajomymi, podobnie jak ka�dego, kto par� lat zajmowa� si� surfingiem. Zna� ich zasady i sztuczki. P�ywak m�g� zosta� zniesiony na pe�ne morze mimo rozpaczliwych wysi�k�w, by temu zapobiec, a tymczasem bawi�ce si� kilkadziesi�t jard�w dalej dzieci nawet nie czu�y najmniejszego mu�ni�cia pr�du.
Pr�dy takie jak ten powstawa�y, gdy fala przyp�ywaj�ca powraca�a do oceanu przez w�skie kana�y w podwodnych piaskach spowodowane najcz�ciej przez sztormy. W zale�no�ci od rozk�adu tych kana��w oraz si�y fali pr�d osi�ga� rozmaite szybko�ci. Ten Dirk ocenia� na co najmniej cztery mile na godzin�, co dla niez�ego p�ywaka, kt�rym zreszt� by�, i tak stanowi�o niema�� trudno��. Obserwuj�c systematyczny spadek szybko�ci, z kt�r� pr�d ci�gn�� go ze sob�, Pitt doszed� do wniosku, �e musia� znale�� si� na jego skraju. Wystarczy�o teraz troch� wzmo�onego wysi�ku, by poruszaj�c si� r�wnolegle do brzegu, wyrwa� si� z jego u�cisku, po czym wyl�dowa� w innym miejscu ni� to, z kt�rego wyp�yn��.
Bardziej ni� pr�du obawia� si� rekin�w. Tak daleko od brzegu, w�r�d wysokich fal ryby te nie zawsze oznajmia�y sw� obecno�� p�etw� tn�c� powierzchni�, zawsze natomiast polowa�y. Bez maski do nurkowania nie m�g� nawet dostrzec, czy nie grozi mu podwodny atak. Jedyn� nadziej� pok�ada� w tym, �e zdo�a dotrze� do obszaru za�amywania si� fal bez spotkania z �ar�ocznymi bestiami. Na p�ytszych i bardziej wzburzonych wodach by� w miar� bezpieczny - turbulencje, kt�re tam istniej�, powoduj� unoszenie si� sporej ilo�ci piasku, a to z kolei utrudnia rekinom oddychanie. Jedynie najg�odniejsze z nich zapuszczaj� si� w tak niego�cinne okolice.
Teraz nie by�o sensu oszcz�dza� si�. Ruszy�, pot�nymi zagarni�ciami m��c�c wod�, zupe�nie jakby wszystkie rekiny Pacyfiku p�yn�y tu� za nim. Min�� prawie kwadrans, zanim poczu� pierwsze, s�abiutkie jeszcze pchni�cie fali w stron� brzegu. Po kilku minutach silna fala unios�a cylinder i jego wystarczaj�co silnie, by zdo�a� osi�gn�� brzeg. Ledwie dotkn�� kolanami piasku, szybko pozbiera� si� i zataczaj�c si� niczym pijany, wyszed� z wody, ci�gn�c za sob� cylinder. Opad� na piasek dwadzie�cia jard�w od linii przyp�ywu. Odetchn��, wyci�gaj�c si� na rozgrzanym piasku.
- Jeszcze nie tym razem - mrukn��.
Po d�ugiej chwili Pitt zainteresowa� si� zdobycz�. Gdy zdj�� plastikow� os�on�, ujrza� aluminiowy pojemnik. Nigdy takiego nie widzia�. Boki wyt�oczone by�y we wzorek przypominaj�cy do z�udzenia miniaturowe tory kolejowe, a jeden koniec zamkni�ty by� odkr�canym wiekiem. Drobnozwojowy gwint naci�ty na szeroko�ci kilku cali zapewnia� zawarto�ci dobr� ochron� przed wilgoci�. Wewn�trz za� znajdowa� si� ciasno zwini�ty rulon kilkunastu kartek papieru. Dirk wyj�� je i rozprostowa�, przygl�daj�c si� stronicom odr�cznego pisma wype�niaj�cego urz�dowe druki.
�adna si�a nie by�a w stanie powstrzyma� go przed zapoznaniem si� z tre�ci� tego, co wy�owi�. W miar� czytania, pomimo dziewi��dziesi�ciostopniowego upa�u, zacz�o mu si� robi� zimno. Rozejrza� si� odruchowo, prawie pewien, �e kto� go obserwuje, ale poza paroma mewami drepcz�cymi po piasku b�d� unosz�cymi si� nad wod� wok� nie by�o nikogo. Ptaki ignorowa�y go ca�kowicie. Pr�bowa� przerwa� lektur�, ale to co czyta�, zbyt przykuwa�o uwag� i by�o zbyt zaskakuj�ce, by pr�by mog�y si� uda�.
Gdy sko�czy�, siedzia� nieruchomo przez dziesi�� minut, wpatruj�c si� pustym wzrokiem w ocean. Pod dokumentami widnia� podpis: admira� Leigh Hunter. Dirk wolno wsun�� papiery do cylindra, zakr�ci� pokryw� i dok�adnie za�o�y� plastikow� os�on�. Wok� panowa�a cisza tak nienaturalna, �e a� dzwoni�o w uszach - nawet huk za�amuj�cych si� fal by� jakby st�umiony i nienormalny. Wsta�, otrzepa� si� z piasku, wsun�� cylinder pod pach� i ruszy� wzd�u� brzegu, szukaj�c miejsca, w kt�rym jeszcze nie tak dawno beztrosko si� wylegiwa�. Znalaz� je po kr�tkiej chwili. Zawin�� cylinder w mat� i pospieszy� ku drodze biegn�cej wzd�u� morza. Przy zakr�cie sta� jego jaskrawoczerwony Ford Cobra AC, czekaj�c niczym wierny pies na powr�t pana. Pitt wrzuci� baga� na siedzenie obok kierowcy i wsiad�, si�gaj�c od razu do stacyjki. To co prze�y�, wytr�ci�o go z r�wnowagi do tego stopnia, �e przez chwil� nie by� zdolny do logicznego my�lenia. Skl�� si� w duchu, co pomog�o mu odzyska� r�wnowag�, uruchomi� silnik i ruszy� ku drodze numer 99. Min�� Wailaua, nast�pnie malowniczy i zazwyczaj wyschni�ty potok Kaukomahua, a potem Schofield Barracks Military Reservation, skr�caj�c ku Pearl City i ca�kowicie ignoruj�c przepisy ruchu drogowego i patrole policji.
Po lewej stronie wznosi�y si� szczyty Koolau, jak zwykle skryte za deszczowymi chmurami. Min�� pole ostro kontrastuj�ce sw� zieleni� z czerwon�, wulkaniczn� gleb� i nie zwracaj�c uwagi na kr�tkotrwa��, siln� ulew�, dotar� do bramy wjazdowej na teren portu Pearl Harbor. Wyj�� ze skrytki na r�kawiczki portfel i pokaza� wartownikowi, sier�antowi Marines, sw� s�u�bow� kart� identyfikacyjn�. Podoficer do�� dok�adnie przestudiowa� dokument, por�wna� zdj�cie z orygina�em, zwr�ci� portfel, zasalutowa� i odszed� nieco na bok. Dirk odruchowo odsalutowa�. Uzmys�owi� sobie, �e cho� doskonale wie, kim jest admira� Hunter, to poj�cia nie ma, gdzie jest jego sztab. Spyta� wi�c wartownika, kt�ry po d�ugiej pr�bie t�umaczenia wyj�� w ko�cu kartk� i narysowa� plan. Podaj�c go Pittowi, ponownie zasalutowa�.
Ford zatrzyma� si� przed niepozornym, betonowym budynkiem stoj�cym przy terenie dok�w. Gdyby nie planik sier�anta, Pitt nie zwr�ci�by uwagi na nie rzucaj�cy si� w oczy napis nad wej�ciem: Sztab 101. Floty Ratowniczej. Wy��czy� silnik, wzi�� zapiaszczon� paczk� i wysiad�. Wchodz�c do wn�trza, zacz�� �a�owa�, �e przeczucie nie kaza�o mu zabra� na pla�� szort�w i koszuli. Przeczucia jednak nie by�o, ubrania te�, a nade wszystko brak by�o czasu. Wzruszy� ramionami i podszed� do biurka, przy kt�rym marynarz w letnim mundurze uderza� od niechcenia w klawisze maszyny do pisania. Na tabliczce stoj�cej na blacie widnia�o: Marynarz G. Yager.
- Przepraszam - zacz�� Pitt. - Chcia�bym zobaczy� si� z admira�em Hunterem.
Marynarz uni�s� g�ow� i oczy prawie wysz�y mu z orbit.
- Jezu, ch�opie! Zg�upia�e�? Co ty wyprawiasz, przy�a��c tu w majtkach? Jak stary z�apie ci� w tym stroju, to ju� jeste� martwy. Zmiataj st�d albo wyl�dujesz w pierdlu.
- Wiem, �e to nie jest str�j wieczorowy, ale rzecz� nies�ychanie wa�n� jest, abym natychmiast zobaczy� si� z admira�em. - Pitt nadal by� niezwykle uprzejmy.
Uprzejmo�� ta, nie wiedzie� czemu, wyprowadzi�a marynarza z r�wnowagi. Poderwa� si� na r�wne nogi i poczerwienia�.
- Przesta� si� wydurnia�! - warkn��. - Albo wracasz na kwater� i wytrze�wiejesz, albo dzwoni� po patrol.
- No to dzwo�! - G�os Pitta nagle sta� si� szorstki.
- To nie b�dzie konieczne, Yager. - G�os, kt�ry dobieg� z boku, mia� brzmienie spychacza szoruj�cego po betonie.
Dirk odwr�ci� si� i znalaz� oko w oko z wysokim, nieco podstarza�ym oficerem stoj�cym sztywno w drzwiach prowadz�cych do kolejnego pomieszczenia. Oficer ubrany by� w przepisow� biel i zapi�ty pod szyj�, a s�dz�c po ilo�ci z�ota na r�kawach, by� prawdopodobnie tym, kogo Pitt chcia� spotka�. �nie�nobia�a czupryna i wychud�a twarz przypomina�y do z�udzenia Johna Carradine�a w Dyli�ansie. W ca�ej postaci jedynie oczy by�y �ywe i wpatrywa�y si� w niego z g��bokim i serdecznym uczuciem, od kt�rego w�os staje d�ba.
- Jestem admira� Hunter i daj� ci dok�adnie pi�� minut, ch�opcze. Postaraj si� by� zwi�z�y - oznajmi� oficer.
- Tak jest, sir. - To by�o wszystko, co Pitt zdo�a� powiedzie�.
Hunter odwr�ci� si� na pi�cie i wszed� do gabinetu. Dirk pod��y� za nim. Czu� si� troch� nieswojo. Wok� starego, nieskazitelnie wypolerowanego sto�u konferencyjnego siedzia�o trzech oficer�w w nienagannych letnich mundurach, przypatruj�c mu si� z mieszanin� zdumienia i oburzenia. Hunter przedstawi� ich kolejno, ale nie uda�o mu si� oszuka� Pitta pozorowan� uprzejmo�ci�. Admira� stara� si� przestraszy� przybysza powag� stopni obecnych, uwa�nie go przy okazji obserwuj�c. Wysoki blondyn w stopniu komandora porucznika i twarzy Johna Kennedy�ego nazywa� si� Paul Boland i by� zast�pc� Huntera. Kr�py, grubawy kapitan maj�cy k�opoty z nadmiernym poceniem si� nosi� nazwisko Orl Cinana i dowodzi� niewielk� flotyll� jednostek ratowniczych. Niski, przypominaj�cy gnoma oficer, kt�ry u�cisn�� mu d�o�, zosta� przedstawiony jako komandor Burdette Denver, adiutant admira�a. By� jedynym, kt�rego Pitt polubi� od pierwszego wejrzenia.
- Okay, ch�opcze. - S�ysz�c zn�w to okre�lenie, Dirk ch�tnie odda�by swe miesi�czne pobory za mo�liwo�� do�o�enia gospodarzowi w z�by. - Przerwa�e� wa�n� konferencj� i postawi�e� tak mnie, jak i moich oficer�w w niemi�ej sytuacji. Wobec tego b�d� tak dobry i powiedz nam, kim jeste� i o co chodzi. B�dziemy ci za to dozgonnie wdzi�czni.
G�os admira�a by� pe�en sarkazmu i z�o�liwo�ci. Pitt z trudem st�umi� wzbieraj�cy w nim gniew.
- Pa�ska ranga, admirale, nie upowa�nia pana do arogancji, tote� sugeruj�, aby zacz�� si� pan zachowywa� jak oficer i d�entelmen oraz zademonstrowa� pewn� doz� dobrego wychowania, je�eli naturalnie jest pan do tego zdolny - stwierdzi�, siadaj�c wygodnie na wolnym krze�le.
Drapi�c si� lekko w brew, z nadziej� oczekiwa� na wybuch, kt�ry z pewno�ci� mia� nast�pi�. Nie musia� d�ugo czeka�. Cinana nie wytrzyma� pierwszy.
- Ty wszarzu! - wybuchn�� z twarz� wykrzywion� w�ciek�o�ci�. - Jak �miesz obra�a� admira�a!
- Ten facet ma fio�a. - Boland by� spokojniejszy.
- Ty durny skurwielu, wiesz, do kogo m�wisz? - krzykn�� Hunter.
- Poniewa� zostali�cie mi przedstawieni - odpar� zapytany - to odpowied� brzmi: z pewno�ci� wiem.
- Patrol! - Pi�� Cinany uderzy�a w st�. - Na Boga, niech Yager dzwoni po patrol! Do paki z nim!
- Skurwysyn ma jaja, to mu trzeba przyzna�. - Hunter zapali� papierosa i rzuci� zapa�k� do popielniczki, chybiaj�c o dobre sze�� cali. - Wiesz, ch�opcze, chyba nie zostawiasz mi wyboru.
- Nazwisko Pitt, Dirk Pitt, admirale, nie ch�opcze - odpali� Dirk, spogl�daj�c mu prosto w oczy. - Kiedy po raz ostatni nazwano pana chudzielcem?
Tym razem trafi�. Hunter chwyci� blat sto�u tak mocno, a� zbiela�y mu palce.
- Niech b�dzie, jak chcesz, Pitt czy jak ci� tam zw�. Komandorze Boland, prosz� poleci� Yagerowi wezwa� patrol.
- Nie robi�bym tego, sir. - Denver nagle wsta� i stan�� za Pittem, u�miechaj�c si� z�o�liwie. - Cz�owiek, kt�rego byli�cie panowie uprzejmi okre�li� per wszarz i skurwiel i kt�rego chcecie zaku� w �a�cuchy, to rzeczywi�cie Dirk Pitt, kt�ry przypadkowo jest synem senatora George�a Pitta z Kalifornii, przewodnicz�cego Komitetu do Spraw Zaopatrzenia Marynarki. A w dodatku jest dyrektorem do spraw projekt�w specjalnych w NUMA, Narodowej Agencji Bada� Morskich i Podwodnych dowodzonej przez admira�a Sandeckera.
Cinana b�kn�� pod nosem kilka niecenzuralnych s��w.
- Jeste� pewien? - Boland pierwszy si� opanowa�.
- Tak, Paul. Ca�kowicie pewien. - Przeszed� kilka krok�w, stan�� naprzeciw Pitta i wyja�ni�: - Nigdy si� nie spotkali�my, ale m�j kuzyn z NUMA wystarczaj�co cz�sto o panu m�wi�. To komandor Rudi Gunn.
- Pracowali�my razem kilka razy - u�miechn�� si� Pitt. - Teraz rozumiem, sk�d pana twarz wydawa�a mi si� znajoma. Jedyna r�nica polega na tym, �e Rudi nosi szk�a w rogowej oprawie.
- W m�odo�ci nazywa�em go z tego powodu �Borsuk�.
- Nie omieszkam tak go nazwa� przy pierwszej okazji!
- Mam nadziej�... �e nie poczu� si� pan... hm, obra�ony tym, co powiedzieli�my - wykrztusi� Boland.
- Nie - odpar� Dirk, posy�aj�c mu najbardziej cyniczne spojrzenie, na jakie m�g� si� zdoby�.
Hunter i Cinana wymienili spojrzenia, kt�rych wymowa by�a zupe�nie jasna. Je�eli starali si� zignorowa� skr�powanie wynikaj�ce z obecno�ci w ich elitarnym i presti�owym gronie p�nagiego syna senatora USA, kt�remu widoczn� przyjemno�� sprawia�o obra�anie ich, to zupe�nie im si� to nie udawa�o.
- Okay, panie Pitt. Dlaczego tak pilnie chcia� si� pan ze mn� zobaczy�? - spyta� Hunter, przestaj�c si� bawi� w subtelno�ci.
- Jestem tylko pos�a�cem - odpar� dziwnie cicho Pitt. - Opalaj�c si� na pla�y, znalaz�em co�, co nale�y do pana.
- No, no! - warkn�� Hunter. Najch�tniej przy�o�y�by Pittowi krzes�em. - Czuj� si� zaszczycony. C� to takiego i dlaczego na pewno nale�y do mnie?
Pitt rozejrza� si� po obecnych, wiedz�c, co za chwil� nast�pi i postawi� na stole cylinder, nadal zawini�ty w mat�.
- Wewn�trz s� papiery. Na jednym z nich jest pa�skie nazwisko.
Hunter nawet nie mrugn��. Gdyby by� pokerzyst�, zrobi�by maj�tek.
- Gdzie pan to znalaz�? - spyta�.
- W pobli�u Kaena Point.
- Wyrzucone na brzeg? - zaciekawi� si� Denver.
- Nie, zobaczy�em to w morzu i pop�yn��em po to, a potem przyholowa�em do brzegu.
- Nie s�dzi�em, �e da si� wr�ci� t� drog� na Kaena Point - mrukn�� zaskoczony Denver.
- W pewnej chwili ja te� - przyzna� Pitt.
- Mo�na zobaczy�, o czym m�wimy? - wtr�ci� si� Hunter.
Dirk skin�� g�ow� i rozwin�� mat�, zasypuj�c przy tym piaskiem ca�y st�.
- ��ty plastik zwr�ci� moj� uwag� - wyja�ni�, podaj�c cylinder admira�owi.
- Rozpoznajecie to, panowie? - spyta� Hunter.
Przytakn�li w milczeniu.
- Nigdy nie s�u�y� pan na okr�cie podwodnym, panie Pitt, inaczej wiedzia�by pan, jak wygl�da kapsu�a komunikacyjna. - Hunter postawi� cylinder na stole i dotkn�� go lekko, prawie z namaszczeniem. - Kiedy okr�t jest w zanurzeniu i nie chce przerywa� ciszy radiowej, a musi skontaktowa� si� z okr�tem nawodnym p�yn�cym jego �ladem, to wiadomo�� zostaje wys�ana w czym� takim. Do cylindra przymocowany jest pojemnik z czerwonym barwnikiem, kt�ry p�ka po osi�gni�ciu powierzchni, barwi�c par� tysi�cy st�p kwadratowych wody i u�atwiaj�c odnalezienie kapsu�y. Czyta� pan zawarto��?
- A sk�d bym wiedzia�, �e jest tam pana nazwisko? �aden z pozosta�ych nie dostrzeg� desperacji w oczach admira�a.
- M�g�by pan dok�adnie nam wszystko opisa�?
Przez kilka d�ugich jak wieczno�� sekund Pitt zacz�� �a�owa�, �e w og�le zwr�ci� uwag� na b�ysk ��ci w wodzie. Ale by�o ju� za p�no. Nawet teraz, jak stwierdzi�, jego wyobra�nia odrzuca�a przyj�cie tego, co przeczyta�. Wzi�� g��boki oddech i powoli powiedzia�:
- Wewn�trz znajdzie pan wiadomo�� adresowan� do siebie, spisan� na dwudziestu sze�ciu kartkach wydartych z dziennika pok�adowego USS �Starbuck�.
Rozdzia� 2
Nie ma sposobu, by opisa� piek�o ostatnich pi�ciu dni
Pocz�tek ostatniej wiadomo�ci od komandora Dupree ledwie przygotowuje na makabr�, kt�r� zawiera (komentarz admira�a Huntera).
Tylko ja jestem odpowiedzialny za zmian� kursu, kt�ra doprowadzi�a okr�t i za�og� do tego dziwnego i okropnego ko�ca. Mog� jedynie opisa�, najlepiej jak potrafi� - a m�j umys� nie funkcjonuje tak jak powinien - przebieg katastrofy i to co potem nast�pi�o!
Przyznanie si� do niepe�nych w�adz umys�owych przez cz�owieka maj�cego reputacj� ludzkiego komputera jest czym� naprawd� zaskakuj�cym.
14 czerwca o godzinie 20.40 weszli�my w obszar mg�y. Wkr�tce, gdy dno by�o zaledwie 180 st�p pod kilem, dzi�b zosta� rozerwany wybuchem. Woda b�yskawicznie zala�a dziobowy przedzia� torpedowy.
Nie ma s�owa o tym, czy eksplozja nast�pi�a wewn�trz, czy na zewn�trz kad�uba. Ciekawe dlaczego?
Dwudziestu czterech cz�onk�w za�ogi mia�o szcz�cie umrze� natychmiast. Mieli�my nadziej�, �e tr�jka b�d�ca na mostku: porucznik Carter, marynarze Farris i Metford zd��yli wyskoczy�, zanim okr�t zanurzy� si�. Tragiczne wydarzenia, kt�re nast�pi�y, dowiod�y, i� by�o inaczej.
Je�li, jak to wynika z opisu, okr�t p�yn�� na powierzchni, dziwne jest, �e b�d�cy na mostku nie zd��yli zej�� do wn�trza. Jeszcze dziwniejsze jest, �e dow�dca kaza� zamkn�� w�azy, zostawiaj�c ich na �mier� w takich okoliczno�ciach - t�umaczenie o braku czasu jest co najmniej nieprzekonuj�ce, gdy� oznacza�oby to, �e okr�t zaton�� natychmiast. Jest to wysoce nieprawdopodobne.
Uszczelnili�my okr�t i kaza�em przedmucha� balast przy silnym wychyleniu ster�w. By�o jednak za p�no; trzaski od strony dziobu �wiadczy�y wyra�nie, �e okr�t zary� si� dziobem w dno.
S�uszne wydaje si� za�o�enie, �e przy pustych zbiornikach balastowych i dziobie dotykaj�cym dna na g��boko�ci 180 st�p, rufa okr�tu, d�ugiego na 320 st�p, powinna pozosta� na powierzchni. Tak si� jednak nie sta�o.
Le�ymy na dnie z przechy�em o�miu stopni na sterburt� i dwoma stopniami w prz�d. Poza dziobowym przedzia�em torpedowym reszta pomieszcze� jest sucha. Wszyscy jeste�my ju� martwi, a winna temu jest moja g�upota. Kaza�em ludziom zaniecha� dalszych dzia�a�. Moje szale�stwo zabi�o ich wszystkich.
To jak dot�d najwi�ksza zagadka: odliczaj�c 25 st�p �rednicy kad�uba, od w�azu ratunkowego do powierzchni pozosta�o 135 st�p, co dla cz�owieka z aparatem tlenowym nie jest a� tak du�� odleg�o�ci�. Takie aparaty maj� wszyscy cz�onkowie za�ogi na pok�adzie ka�dego okr�tu podwodnego. W czasie drugiej wojny �wiatowej o�miu cz�onk�w za�ogi USS �Tang� wyp�yn�o z g��boko�ci 180 st�p, maj�c do dyspozycji jedynie w�asne p�uca.
Jeszcze dziwniejsze s� ostatnie zdania: co spowodowa�o szale�stwo Dupree? Jedynym rozs�dnym wyt�umaczeniem jest za�amanie pod wp�ywem stresu, ale to do�� trudne do zaakceptowania w jego przypadku.
�ywno�ci nie ma, powietrza zosta�o jedynie na kilka godzin, a woda sko�czy�a si� trzeciego dnia.
Zastanawiaj�ce. Przy dzia�aj�cym reaktorze (a nigdzie nie ma wzmianki na temat jego awarii czy wy��czenia) za�oga powinna prze�y� par� tygodni. Aparaty destylacyjne do wody pitnej by�y w stanie produkowa� wi�cej wody ni� trzeba, a w przypadku podj�cia szczeg�lnych krok�w, by zredukowa� ilo�� gromadz�cego si� dwutlenku w�gla przez wprowadzenie ograniczenia aktywno�ci i zakazu palenia tytoniu, system wentylacyjny, kt�ry oczyszcza� atmosfer� okr�tu i produkowa� tlen, utrzymywa�by przy �yciu 63 ludzi we wzgl�dnie zno�nych warunkach, chyba �e zdarzy�aby si� jaka� awaria - co wydawa�o si� ma�o prawdopodobne. Jedynie �ywno�� stanowi�a na d�u�sz� met� pewien problem. Ale poniewa� �Starbuck� w chwili zatoni�cia praktycznie rozpoczyna� rejs, ubytek zapas�w nie m�g� by� wi�kszy ni� jedna trzecia. Po zastosowaniu racjonowania �ywno�ci starczy�oby jej na nast�pne 90 dni. Nieuchronna �mier� grozi�aby ludziom jedynie w przypadku awarii reaktora.
Czuj� dziwny spok�j po podj�ciu w ko�cu tej decyzji. Poleci�em lekarzowi da� ludziom zastrzyki, by skr�ci� ich cierpienia. Naturalnie odejd� ostatni!
Bo�e! Czy�by Dupree pod wp�ywem szale�stwa faktycznie m�g� zmusi� za�og� do masowego samob�jstwa? (Pismo od tego momentu staje si� dr��ce i trudne do odczytania).
Zn�w przyszli! Carter stuka w kad�ub! Matko Boska, dlaczego jego duch nas tak torturuje?!
Jak to mo�liwe, by Dupree zaledwie po pi�ciu dniach ca�kowicie oszala�?
Mo�emy wytrzyma� jeszcze tylko par� godzin. Ostatnim razem prawie uda�o im si� otworzy� od zewn�trz rufowe wyj�cie awaryjne. �le... [nieczytelny fragment] chc� nas wszystkich zabi�, ale ich przechytrzymy. Nie b�d� mieli satysfakcji z mordu. Sami si� zabijemy, zanim wejd� na pok�ad.
Kogo on, do diab�a, mia� na my�li? Czy�by za�oga innego okr�tu, na przyk�ad radzieckiego trawlera szpiegowskiego, usi�owa�a dosta� si� na pok�ad?
Na powierzchni jest teraz ciemno, wi�c przerwali prac� przy kad�ubie. Spr�buj� wys�a� t� wiadomo�� w kapsule komunikacyjnej. Jest spora szansa, �e jej nie zauwa��. Nasza pozycja [pierwsze cyfry skre�lone] 32�43�15�N - 161�18�22�W.
Podana pozycja nie pasuje do niczego. Jest o ponad 500 mil od ostatniej pozycji, jak� meldowa� okr�t. Pomi�dzy meldunkiem a dat� katastrofy up�yn�o zbyt ma�o czasu, by zdo�a� pokona� t� odleg�o��, nawet p�yn�c pe�n� szybko�ci�, do czego zreszt� nie mia� powod�w. Zagadki przecz� sobie wzajemnie i cz�owiekowi zaczyna ko�czy� si� wyobra�nia. Nie da si� wszystkiego wyt�umaczy� szale�stwem Dupree!
Nie szukajcie nas, bo to i tak nic nie da. Oni nie pozwol� na odnalezienie cho�by najmniejszego �ladu. Gdybym wiedzia�, �e u�yj� takiego wybiegu, wszyscy �yliby�my do teraz. Prosz� przekaza� t� wiadomo�� do r�k admira�a Leigh Huntera w Pearl Harbor.
Tak ko�cz� si� zapiski i to ostateczna zagadka. Dlaczego akurat mnie? Nigdy nie spotka�em komandora Dupree, �Starbuck� mi nie podlega� w �aden spos�b. Wobec tego dlaczego zosta�em adresatem testamentu okr�tu i za�ogi? Jedyn� rzecz�, kt�ra jest pewna, jest fakt, �e okr�t rzeczywi�cie spoczywa na dnie gdzie� na p�noc od Wysp Hawajskich, ale z jakich przyczyn zaton�� i gdzie, tego nie wiemy.
Rozdzia� 3
Pitt siedzia� pochylony przy barze w hotelu Royal Hawaiian i wpatruj�c si� t�po w drinka, przypomina� sobie wydarzenia minionego dnia. Sceny przesuwa�y si� przed oczami wyobra�ni niczym stary, niemy film. Jedna przebija�a si� na plan pierwszy i nie chcia�a znikn��: �ci�gni�ta, blada twarz Huntera. Gdy admira� sko�czy� lektur�, uni�s� wolno g�ow� i skin�� ni� w milczeniu. Pitt poda� mu bez s�owa d�o�, uk�oni� si� pozosta�ym i niczym zahipnotyzowany wyszed�. Nie pami�ta�, jak dojecha� do hotelu, jak wszed� do pokoju, umy� si� i ubra�. Dopiero gdy zn�w znalaz� si� na ulicy, kieruj�c si� w stron� baru, powoli odzyska� pami��. Nawet i teraz siedz�c nad szkock�, kt�rej nawet nie tkn��, z trudem porz�dkowa� my�li pogr��ony we w�asnym �wiecie. Nie s�ysza� gwaru i prowadzonych w s�siedztwie rozm�w.
W odkryciu kapsu�y by�o co� dziwnego i gro�nego, ale nie bardzo m�g� sobie zda� spraw� co. Za ka�dym razem, kiedy pr�bowa� si� skoncentrowa� na tym problemie, rozp�ywa� si� on w nico��, by po chwili zn�w powr�ci� jak �mienie z�ba.
K�tem oka dostrzeg� m�czyzn� siedz�cego przy barze o kilka sto�k�w dalej, kt�ry uni�s� w jego kierunku szklank� z napojem. Pitt otrz�sn�� si� z zadumy. By� to kapitan Orl Cinana ubrany podobnie jak on w spodnie i wielobarwn� hawajsk� koszul� w kwiaty. Dirk skin�� mu g�ow� i Cinana z drinkiem w r�ce przysiad� si� do niego. Otar� chustk� czo�o, kt�re mimo to pozosta�o mokre od potu.
- Mog� pe�ni� honory domu? - spyta� z nieszczerym u�miechem przybysz.
- Dzi�ki, ale nawet jeszcze nie ruszy�em. - Pitt wskaza� na nietkni�t� whisky.
Przy pierwszym spotkaniu nie po�wi�ci� Cinanie wi�kszej uwagi i teraz by� nieco zaskoczony, dostrzegaj�c wyra�ne podobie�stwo w ich wygl�dzie. Gdyby nie fakt, �e Cinana by� ci�szy od Pitta o dobre pi�tna�cie funt�w, mo�na by ich wzi�� za krewnych. Oczywi�cie istnia�y pewne r�nice, jak kolor oczu - zielone kontra piwne i wiek - trzydzie�ci pi�� przeciwko pi��dziesi�ciu, lecz wzrost, kolor w�os�w i budow� cia�a mieli podobne. Badawczy wzrok Pitta wprawi� oficera w zak�opotanie; zacz�� bawi� si� drinkiem i wierci� na sto�ku, a� w ko�cu wykrztusi�, nie podnosz�c wzroku:
- Chcia�bym przeprosi� za to ma�e nieporozumienie, kt�re mia�o dzi� miejsce.
- Niech pan o tym zapomni. Sam nie by�em wzorem cn�t i dobrego wychowania.
- Parszywa sprawa ze �Starbuckiem�. - Cinana wyra�nie odetchn�� i upi� t�gi �yk Collinsa.
- Wi�kszo�� tajemnic zosta�a w ko�cu rozwi�zana, cho�by �Thresher�, �Bluefin� czy �Scorpion�. US Navy nigdy nie zrezygnuje, dop�ki nie zlokalizuje swej w�asno�ci.
- Tym razem dawno zaniechano poszukiwa�. - Orl by� w ponurym nastroju. - Nigdy go nie znajdziemy.
- Nigdy wi�cej nie m�w nigdy.
- Trzy tragedie, o kt�rych pan wspomnia�, majorze, mia�y miejsce na Atlantyku. �Starbuck� mia� pecha znikn�� na Pacyfiku. - Otar� pot z karku i doda�: - Mamy takie przys�owie o jednostkach, kt�re gin� na Pacyfiku: Tych, kt�rzy le�� w g��binach Atlantyku, wskrzeszaj� pomniki, kwiaty i wiersze, natomiast ci, kt�rzy spocz�li w Pacyfiku, le�� zapomniani na ca�� wieczno��.
Pitta zafascynowa� ton g�osu Cinany. Niemal wyobrazi� sobie spoconego oficera w roli kaznodziei wyg�aszaj�cego z ambony kazanie do okolicznych rybak�w wyruszaj�cych na po��w.
- Dupree poda� dok�adne po�o�enie - odpar�. - Przy odrobinie szcz�cia sonar powinien wykry� go pierwszego dnia, a przy pechu pod koniec pierwszego tygodnia.
- Morze tak �atwo nie zdradza swoich tajemnic i nie oddaje ofiar. - Cinana odstawi� puste naczynie. - C�, musz� si� zbiera�. Mia�em tu kogo� spotka�, ale widocznie panienka po�o�y�a na mnie krzy�yk.
- Znam to uczucie - u�miechn�� si� Pitt, �ciskaj�c podan� d�o�.
- Do widzenia. Powodzenia, majorze.
- Wzajemnie, kapitanie.
Cinana przecisn�� si� do wyj�cia, a Pitt ponownie pogr��y� si� w rozmy�laniach, tym razem na temat samotno�ci. Niespodziewanie nabra� ochoty, by si� upi� i zapomnie� o istnieniu czego� takiego jak USS �Starbuck�. Pragn�� skoncentrowa� si� na czym� naprawd� powa�nym, jak na przyk�ad poderwanie nauczycielki na wakacjach, kt�ra w domu w Nebrasce pozostawi�a wszystkie przes�dy seksualne. Jednym haustem wychyli� drinka i zam�wi� nast�pnego.
W�a�nie osi�gn�� stan nasycenia niezb�dny dla dobrego humoru, gdy poczu� na karku �agodny nacisk kobiecych piersi. Para delikatnych d�oni obj�a go w pasie. Niespiesznie odwr�ci� si� i znalaz� si� oko w oko z przewrotnie u�miechni�t� Adrienne Hunter.
- Witaj, Dirk - szepn�a czule. - Potrzebujesz partnera do picia?
- Mo�liwe. Co z tego b�d� mia�?
- Mo�emy i�� do mnie, obejrze� kino nocne i wymieni� wra�enia.
- Nie da si�. Musz� by� wcze�nie w domu. Mama kaza�a.
- No nie! Nie odm�wisz chyba starej przyjaci�ce skandalicznego wieczoru, prawda?
- Po to w�a�nie s� przyjaci�ki, co? - spyta� sarkastycznie, odsuwaj�c jej d�o� jednoznacznie zmierzaj�c� w stron� rozporka. - Powinna� sobie znale�� nowe hobby. Przy szybko�ci z jak� realizujesz dotychczasowe, dziw cz�owieka ogarnia, �e jeszcze ci� nie sprzedano na z�om.
- Ca�kiem interesuj�ca mo�liwo�� - u�miechn�a si� rozmarzona. - Got�wka zawsze si� przyda. Ciekawe, ile by za mnie dali?
- Prawdopodobnie cen� zu�ytej prezerwatywy.
- Rani si� tylko tych, kt�rych si� kocha - stwierdzi�a nie zmieszana. - Przynajmniej tak m�wi�.
Pitt przyzna�, �e pomimo wyniszczaj�cego nocnego �ycia, nadal by�a atrakcyjna. Nie m�g� te� zapomnie�, jak doskona�� partnerk� by�a w ��ku oraz �e nigdy nie uda�o mu si� zaspokoi� jej oczekiwa�.
- Nie chcia�bym zmienia� tematu naszej podniecaj�cej pogaw�dki - oznajmi� - ale dzi� po raz pierwszy spotka�em twego ojca.
- Naprawd�? - W jej g�osie nie by�o �ladu zaskoczenia czy zainteresowania. - A o czym to gaw�dzi�e� z lordem Nelsonem?
- Na pocz�tku o tym, �e nie obchodzi go spos�b, w jaki si� ubieram.
- Nie za�amuj si�. To, jak ja si� ubieram, te� go nie interesuje.
- W tym przypadku trudno go wini� - mrukn��, popijaj�c drinka i obserwuj�c j� znad szk�a. - �aden m�czyzna nie lubi, gdy jego c�rka ubiera si� i zachowuje jak panienka z ulicy.
Zignorowa�a to, ca�kowicie nie zainteresowana faktem spotkania ojca z jednym z jej wielu kochank�w. Siad�a na s�siednim sto�ku i spojrza�a kusz�co. Jej urod� podkre�la�y d�ugie, czarne w�osy opadaj�ce na ramiona. Sk�ra dziewczyny l�ni�a w przy�mionym �wietle jak wypolerowany br�z.
- Co z tym drinkiem? - spyta�a, widz�c �e czar niezbyt dzia�a.
Pitt przyjrza� si� jej opalonej sk�rze i przeni�s� spojrzenie na barmana.
- Brandy Alexander dla tej... hm... damy - poleci�.
Spochmurnia�a troch�, a potem u�miechn�a si�.
- Wiesz, �e to staromodne okre�lenie? - spyta�a.
- Nadal jest w modzie. Wszyscy chc� mie� pann� tak� jak ta, kt�ra po�lubi�a drogiego, starego tatusia. Tylko ma�o kto ma odwag� �adnie to nazwa�.
- Mama by�a fajna - stwierdzi�a sztucznie oboj�tnym tonem.
- A tata?
- Tata by� przelotem. Nigdy nie by�o go w domu, zawsze szuka� jakiej� �mierdz�cej barki albo starego wraku. Kocha� morze bardziej ni� rodzin�. Tej nocy, gdy mia�am pecha si� urodzi�, uratowa� na Pacyfiku za�og� ton�cego tankowca. Gdy mia�am absolutorium, szuka� jakiego� zaginionego samolotu, a gdy zmar�a mama, z jakimi� d�ugow�osymi zbocze�cami z Eaton School of Oceanography nanosi� na map� g�ry lodowe Grenlandii. - Wyraz jej oczu zdradzi�, �e by� to przykry temat. - Mo�esz nie rozpacza� nad stosunkami ojca i c�rki. Admira� i ja tolerujemy si� nawzajem jedynie z powod�w czysto towarzyskich.
- Jeste� ju� doros�a. Dlaczego nie u�o�ysz sobie �ycia inaczej?
Barman przyni�s� jej drinka, kt�rego zaraz zacz�a popija�.
- A co lepszego mo�e spotka� dziewczyn�? Przez ca�y czas otaczaj� mnie samce w mundurach. Kilkuset m�czyzn i �adnej konkurencji. Po co mam si� st�d wynosi� i zadowala� byle czym? Admira� potrzebuje rodziny, a ja potrzebuj� go dla korzy�ci powi�zanych z byciem c�rk� admira�a US Navy. - Przyjrza�a mu si� spokojnie i zmieni�a temat. - To co? Jedziemy do mnie?
- B�dzie pani musia�a poszuka� innej okazji, panno Hunter - rozleg� si� za nimi damski g�os. - Kapitan czeka na mnie.
Oboje odwr�cili si� jak na komend�. Za nimi sta�a najbardziej egzotyczna kobieta, jak� Pitt kiedykolwiek widzia�. Oczy mia�a nieprawdopodobnie szare, kaskada miedzianych w�os�w opada�a na ramiona, ostro kontrastuj�c z zielon� sukni� opinaj�c� kszta�tne cia�o.
Pitt b�yskawicznie przeszuka� pami��. By� przekonany, �e nigdy wcze�niej nie widzia� tej pi�kno�ci. Podni�s� si� ze sto�ka. Dozna� mi�ego zaskoczenia, czuj�c jak serce zaczyna mu bi� �ywiej. To by�a pierwsza kobieta, kt�ra rozpali�a jego emocje od pierwszego wejrzenia.
Adrienne pierwsza przerwa�a niezr�czn� cisz�:
- Przykro mi, skarbie, ale... jak to si� m�wi, kto pierwszy ten lepszy, a ja go dzi� pierwsza znalaz�am.
By�a najwyra�niej bardzo zadowolona z rozwoju wydarze�. Odwr�ci�a si� i si�gn�a po brandy.
- Pani bezczelno��, panno Hunter, ust�puje jedynie pani reputacji jako dziwki.
Adrienne by�a zbyt do�wiadczona, by zareagowa� natychmiast. Przez chwil� wpatrywa�a si� w odbicie przeciwniczki w lustrze wisz�cym za barem, po czym oznajmi�a wystarczaj�co g�o�no, by us�yszeli j� wszyscy w promieniu trzydziestu st�p:
- Pi��dziesi�t dolar�w? Bior�c poprawk� na widoczne amatorstwo i brak talentu to i tak wi�cej ni� mog�a� si� spodziewa�.
Najbli�ej siedz�cy przys�uchiwali si� wymianie zda�, nie kryj�c zainteresowania. Ich reakcje by�y r�ne: kobiety przewa�nie marszczy�y brwi, m�czy�ni natomiast u�miechali si�, spogl�daj�c z zazdro�ci� na Pitta. Dirk czu� si� nieswojo - prze�ywa� tak� sytuacj� pierwszy raz w �yciu i nie bardzo wiedzia�, czy �mia� si�, czy w�cieka�, widz�c dwie atrakcyjne kobiety k��c�ce si� o niego w miejscu publicznym.
- Mog� z pani� porozmawia� na osobno�ci, panno Hunter? - spyta�a tajemnicza dziewczyna.
- Dlaczego nie?
Adrienne zsun�a si� z gracj� ze sto�ka i obie wysz�y przez drzwi prowadz�ce na pla��.
Dirk zafascynowany obserwowa� obie pary po�ladk�w ko�ysz�ce si� zgodnym i p�ynnym ruchem, kt�ry przypomina� mu lot pi�ek pla�owych porwanych przez wiatr. Westchn�� i opar� si� ci�ko o bar. Poczu� si� jak paj�k, kt�ry z pe�nym brzuchem obserwuje dwie muchy kr���ce wok� jego sieci, pragn�c w duchu, by wyl�dowa�y w cudzej paj�czynie. Dopiero po chwili zda� sobie spraw� z faktu, �e skupia og�ln� uwag�, sk�oni� si� wi�c z u�miechem i odwr�ci� twarz� do baru.
Jak na jeden dzie� mia� dosy� niespodzianek. Co� mu jednak m�wi�o, �e to jeszcze nie koniec. Trzeba by�o podreperowa� si�y. Skin�� na barmana i zam�wi� kolejn� porcj� whisky, tym razem podw�jn�.
Dwadzie�cia minut p�niej szarooka wr�ci�a i stan�a za nim. Dirk by� tak zamy�lony, �e min�a d�u�sza chwila, zanim zda� sobie z tego spraw� i spojrza� w lustro. Widz�c to, u�miechn�a si� ledwie dostrzegalnie.
- Nagroda dla zwyci�zcy? - spyta�a z wyra�nym wahaniem.
Siniak pod prawym okiem zaczyna� zmienia� barw� z r�owej na purpurow�, a z niewielkiego rozci�cia w dolnej wardze pop�yn�o kilka kropel krwi, kt�re wolno kapa�y na podbr�dek. Tej dziewczyny zapewne nie zaanga�owano by do telewizyjnej reklamy kosmetyk�w, ale Pitt nadal uwa�a�, �e jest najbardziej godn� po��dania kobiet�, jak� spotka�.
- A pokonany? - spyta�.
- Przez par� dni b�dzie potrzebowa�a ostrzejszego ni� zwykle makija�u, ale prze�yje bez trwa�ych uszczerbk�w.
Owin�� wy�owion� z drinka kostk� lodu w chusteczk� i poda� jej.
- Prosz� to przy�o�y� do wargi, powstrzyma puchni�cie.
Skin�a g�ow�, zmuszaj�c si� do u�miechu.
Poniewa� zn�w stali si� o�rodkiem zainteresowania (tym razem przy wt�rze niezbyt mi�ych komentarzy), Pitt zap�aci� barmanowi, wzi�� dziewczyn