7639
Szczegóły |
Tytuł |
7639 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7639 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7639 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7639 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
NIGEL BARLEY
Bezpieczny sport
Prze�o�y�a Ewa T. Szyler
Copyright � Nigel Barley 1988
Tytu� orygina�u: Not A Hazardous Sport
Copyright � for the Polish translation by Ewa T. Szyler, 2000
Ok�adk� i strony tytu�owe opracowa� Zbigniew Karaszewski
Fotografie na ok�adce:
Figurki z teatru cieni {wayang kulit) - � East News/Sipa Press
Pola ry�owe - � East News/Rapho
Mapki: Brunon Nowicki
Redaktor serii: Monika Machlejd-Ziemkiewicz
Redaktor techniczny: El�bieta Urba�ska
Wydanie pierwsze
Warszawa 2000
ISBN 83-7255-569-9
Wydawca:
Pr�szy�ski i S-ka SA 02-651 Warszawa, ul. Gara�owa 7
�amanie: Klara �acisz
Druk i oprawa:
Opolskie Zak�ady Graficzne SA 45-085 Opole, ul. Niedzia�kowskiego 8-12
Wst�p
Zgodnie ze zwyczajem antropolodzy opisuj� inne ludy w tekstach maj�cych form� akademickich monografii. Autorzy tych cokolwiek suchych i powa�nych tom�w s� wszystkowiedz�cy i olimpijsko nieomylni. Dysponuj� nie tylko przenikliw� kulturow� intuicj�, kt�ra przewy�sza zmys� kulturowy tubylc�w, ale te� nigdy nie pope�niaj� b��d�w, nigdy nie daj� si� oszuka� innym ani samym sobie. Na mapach obcych kultur, kt�re nam przedstawiaj�, nie ma �lepych zau�k�w. Autorzy ci pozbawieni s� jakichkolwiek emocji. Nigdy nie odczuwaj� entuzjazmu ani przygn�bienia. A przede wszystkim nigdy nie deklaruj�, czy lubi�, czy nie lubi� ludzi, kt�rymi si� zajmuj�.
Ta ksi��ka nie jest tak� monografi�. Opisuje pierwsze wysi�ki na rzecz zbli�enia si� do �nowego" ludu - w gruncie rzeczy do �nowego" kontynentu. Dokumentuje fa�szywe tropy i niekompetencj� j�zykow�, ukazuje b��dno�� uprzedze� oraz cudze i w�asne szachrajstwa. Nade wszystko za� nie sprzedaje uog�lnie�, lecz przygl�da si� poszczeg�lnym jednostkom.
Ze �ci�le antropologicznego punktu widzenia obserwacje te s� zaburzone przez fakt, �e do kontakt�w nie dochodzi�o za po�rednictwem j�zyka lokalnego, lecz j�zyka indonezyjskiego. W Republice Indonezji istniej� dziesi�tki, je�li nie setki, lokalnych j�zyk�w. Pierwsze zbli�enie nast�puje wi�c zawsze poprzez j�zyk urz�dowy, a pos�ugiwanie si� nim wskazuje na wst�pn� natur� nawi�zanych kontakt�w. Niemniej kontakty, o kt�rych mowa w tej ksi��ce, trwaj�ce przez ponad dwa lata, przerodzi�y si� w zwi�zki pe�ne prawdziwie osobistych i�uczuciowych tre�ci.
Monografie pisane s� od ko�ca. Narzucaj� fa�szywy porz�dek rzeczywisto�ci, w kt�rej wszystko wzajemnie do siebie pasuje. Ta ksi��ka by�a pisana w czasie trwania dokumentowanych w niej do�wiadcze�. Mog�aby powsta� zupe�nie inna praca, gdyby za jej punkt wyj�cia wzi�� wspania�y spichlerz ry�owy Torad�an, kt�ry stoi obecnie w Muzeum Ludzko�ci w Londynie i gdyby ukaza� w niej aspekt etnograficzny, finansowy i muzealniczy planu jego budowy. Ale nie taka by�a kolej rzeczy.
W realizacji przedsi�wzi�cia, o kt�rym mowa w niniejszej ksi��ce, pomaga�o wiele os�b. W Anglii dyrektor i cz�onkowie zarz�du British Museum zechcieli dostrzec mo�liwo�� sfinansowania tak niepewnej inicjatywy. Bez nies�abn�cego wsparcia i�zrozumienia Jean Rankine i Malcolma McLeoda nigdy by si� to nie uda�o.
W Indonezji podzi�kowania nale�� si� Ibu Hariyati Soeba-dio z Departemen Pendidikan dan Kebudayaan, bapakowi* Yoopowi Avemu i Lutherowi Barrungowi z�Departemen Par-postel - oni bowiem przeprowadzili mnie za r�k� urz�dniczymi �cie�kami, po kt�rych bez ich sta�ej �yczliwo�ci nie umia�bym si� porusza�. Bapak Yakob Bupati z Tana Toraja, bapak Patandianan z Sospolu i Nico Pasaka te� zawsze s�u�yli mi pomoc�. Doktorowi Silasowi Tarrupadangowi z Mamasy sk�adam serdeczne podzi�kowania za szczodr� go�cinno�� i wsparcie. Profesor Ibu Abbas z Hasanuddin University kosztem w�asnych zobowi�za� ratowa� mnie w chwili wielkiej potrzeby. Antyuznanie nale�y si� bapakowi W. Arlenowi z Biura Imigracyjnego w Ujung Pandang.
Wdzi�czny jestem Jego Ekscelencji bapakowi Suhartoyowi i bapakowi Hidayatowi z�ambasady Indonezji w Londynie. Szczeg�lne s�owa podzi�ki kieruj� do bapaka W.�Miftacha, r�wnie� z ambasady Indonezji w Londynie, za przyjazne wsparcie i asyst� w�czasie realizacji przedsi�wzi�cia. Torajan Foundation w�D�akarcie - zw�aszcza bapak J.�Pa-rapak i�bapak H. Parinding - od samego pocz�tku uczestniczy�a z wielkim zaanga�owaniem w organizacji wystawy, wspomagaj�c j� finansowo, podobnie jak Garuda Indonesia.
Bez dodaj�cej otuchy sympatii, pomocy i zrozumienia ze strony Sallehuddina bin�Hajji Abdullaha Saniego projekt nie m�g�by ani powsta�, ani si� urzeczywistni�.
Ponad wszystko za� dzi�kuj� wielu zwyk�ym Torad�anom, m�czyznom i�kobietom, kt�rzy przyj�li mnie do swych serc i pomagali mi, nie my�l�c o�nagrodzie czy w�asnej korzy�ci.
Nigel Barley
* Bapak, pak - dos�. ojciec; s�owo okre�laj�ce czyj�� wysok� pozycj� spo�eczn�, wysokie stanowisko. (Wszystkie przypisy pochodz� od t�umaczki).
Wyjazdy w nieznane
Antropologia nie jest niebezpiecznym sportem. Zawsze tak mi si� wydawa�o, ale lepiej si� poczu�em, uzyskawszy potwierdzenie tej opinii, czarno na bia�ym, z�renomowanego towarzystwa ubezpieczeniowego o niepodwa�alnej uczciwo�ci. Takie towarzystwo w ko�cu powinno si� na tym zna�.
Polisa uwie�czy�a obszern� korespondencj�, utrzymywan� bardziej w duchu oboj�tnego zainteresowania ni� wnikliwych docieka�. Ubezpieczy�em swoje zdrowie na okres dwumiesi�cznej podr�y, kt�rej celem by�o przeprowadzenie bada� w terenie i okaza�em si� na tyle niem�dry, by przeczyta� spisane maczkiem warunki umowy. Nie by�em ubezpieczony od skutk�w wybuchu nuklearnego ani nacjonalizacji przez obcy rz�d. Co gorsza, by�em ubezpieczony na wypadek uprowadzenia, i to na okres dwunastu miesi�cy. Surowo zabraniano skok�w ze spadochronem oraz uprawiania �innych niebezpiecznych dyscyplin sportowych".
Mia�em wi�c oficjalne �wiadectwo: Antropologia nie jest niebezpiecznym sportem.
Ekwipunek roz�o�ony na ��ku zdawa� si� kwestionowa� powy�sze twierdzenie. By�y tam tabletki do uzdatniania wody, �rodki przeciw dw�m odmianom malarii, przeciw grzybicy st�p, ropiej�cym wrzodom i ropowicy woreczka �zowego, czerwonce pe�zakowej, katarowi siennemu, oparzeniom s�onecznym, wszom, kleszczom i chorobie morskiej. Du�o, du�o p�niej u�wiadomi�em sobie, �e zapomnia�em o aspirynie.
Wyprawa mia�a by� raczej trudna ni� �atwa: ostatnie starcie wyra�nie s�abn�cego organizmu z bezwzgl�dn� topografi� (pewnie wszystko trzeba b�dzie d�wiga� po g�rach albo przenosi� przez w�wozy), ostatni akt wiary w fizyczn� wydolno�� przed przyznaniem si�, �e �ycie miejskie i wiek �redni poczyni�y nieodwracalne spustoszenia.
W jednym rogu sta� nowy plecak - opalizowa� zieleni� niczym pancerz tropikalnego chrab�szcza. Obok krzepi�co l�ni�y nowe buty - emanowa�y obietnic� nieprzemakalnej trwa�o�ci. Aparaty fotograficzne zosta�y wyczyszczone i�wyregulowane. Wszystkich pomniejszych zada� dopatrzy�em jak �o�nierz, kt�ry czy�ci i smaruje karabin przed bitw�. Teraz, w pos�pnym oczekiwaniu na odlot, dowcip st�pia�, zmys�y ucich�y. Nadesz�a chwila, gdy siedz�c na walizkach, odczuwa si� jedynie g��bokie przygn�bienie.
Nigdy nie mog�em zrozumie�, co pcha antropolog�w w teren. Mo�e to tylko triumf zwyk�ego w�cibstwa nad rozs�dn� ostro�no�ci�, a mo�e niedoskona�o�� pami�ci ludzkiej, kt�ra nie przechowuje wspomnie� o niewygodach i nudzie, towarzysz�cych wi�kszo�ci zaj�� w terenie. Mo�e to monotonia miejskiego �ycia, og�upiaj�ce uporz�dkowanie egzystencji. Wyjazd jest cz�sto wywo�ywany przez stosunkowo drobne wydarzenia, kt�re zmieniaj� nasze spojrzenie na codzienn� rutyn�. Pami�tam, jak� pokus� odczu�em, gdy p�kate opracowanie pod tytu�em �Wykorzystanie komputer�w w antropologii" wyl�dowa�o na moim biurku dok�adnie w momencie, gdy od czterdziestu minut przewija�em r�cznie ta�m� w�maszynie do pisania - by�a to bowiem maszyna tak stara, �e �adna z�dost�pnych na rynku ta�m ju� do niej nie pasowa�a.
Chodzi te� o to, �e wyjazd w teren jest wysi�kiem nakierowanym w wi�kszej mierze na rozwi�zanie w�asnych, bardzo osobistych problem�w badacza ni� na zg��bianie innych kultur. W tym zawodzie cz�sto traktuje si� go jak panaceum na wszelkie dolegliwo�ci. Rozbite ma��e�stwo? Jed� i popracuj w terenie, by odzyska� utracone perspektywy. Przygn�bienie z powodu braku awansu? Dzi�ki pracy w terenie b�dziesz mie� inne zmartwienia.
Bez wzgl�du na przyczyn� zew terenu jest dla ka�dego etnografa r�wnie oczywisty, jak dla muzu�manina nieodparta potrzeba pilnego udania si� do Mekki.
Dok�d jecha�? Tym razem nie do Afryki Zachodniej, lecz w nowe miejsce. Studenci cz�sto pytaj� mnie o rad�, dok�d maj� si� wybra� w teren. Niekt�rymi kieruje nieub�agany demon pracy nad jednym tematem, powiedzmy: obrzezanie kobiet czy kowalstwo. Tym nietrudno doradza�. Inni najzwyczajniej zakochuj� si� w jakiej� cz�ci �wiata. Z tymi te� jest �atwo. Taki romans daje r�wnie dobre oparcie - gdy trzeba si� boryka� z trudno�ciami i rozczarowaniami, kt�rych dostarcza etnografia - jak ka�da inna bardziej teoretyczna obsesja. Jest te� trzecia, najtrudniejsza grupa, do kt�rej sam powinienem by� si� tym razem zaliczy�, a kt�r� jeden z koleg�w nieuprzejmie nazwa� socjaldemokracj� antropologii - ci mianowicie, kt�rzy lepiej wiedz�, czego chc� unikn��, ni� co chcieliby bada�.
Doradzaj�c ludziom z tej grupy, zadawa�em zwykle pytanie w rodzaju: Czemu nie pojecha� tam, gdzie mieszka�cy s� pi�kni i przyja�ni, gdzie jedzenie b�dzie ci smakowa�o i gdzie rosn� �adne kwiatki? Z takich miejsc wraca si� zwykle ze znakomitymi pracami. Tym razem musia�em zada� takie pytanie samemu sobie. Skoro Afryka Zachodnia nie wchodzi�a w gr�, odpowied� by�a oczywista - Indonezja. Nale�a�o zasi�gn�� w tej sprawie j�zyka.
Uda�em si� po porad� do znakomitego znawcy Indonezji - Holendra, naturalnie, a zatem cz�owieka bardziej angielskiego ni� jakikolwiek Anglik: marynarka w pepitk�, d�ugie, elegancko wymawiane samog�oski i fajka a�la Sherlock Holmes. Wskaza� na mnie cybuchem.
- Cierpi pan na mentaln� menopauz� - rzek�, pykaj�c obficie. - Potrzeba panu absolutnej zmiany. Antropolodzy, udaj�c si� na swoje pierwsze badania w�terenie, dokonuj� wielkiego odkrycia, tego mianowicie, �e tubylcy r�ni� si� od ich ziomk�w: w pa�skim przypadku, �e Dowayowie s� inni ni� Anglicy. Ale nigdy nie pojmuj� w pe�ni, �e ka�dy lud jest inny ni� pozosta�e. Ca�ymi latami b�dzie pan patrzy� na innych jak na Doway�w. Ma pan ju� pieni�dze?
- Jeszcze nie. Ale najprawdopodobniej zdob�d� jakie� fundusze.
W pracy badawczej najsmutniejsze jest to, �e m�odym, kt�rzy maj� du�o czasu, nikt nie chce da� pieni�dzy. Kiedy wypracujesz ju� sobie jak�� pozycj� w�zawodzie, potrafisz zwykle przekona� sponsora, by da� ci troch� grosza, ale wtedy jest ju� raczej za p�no, by dokona� czego� wa�nego.
- Granty to cudowna rzecz. Cz�sto my�la�em o tym, by napisa� ksi��k� o�r�nicach mi�dzy tym, na co s� przyznawane, a tym, na co s� wydawane. M�j samoch�d - wykona� gest w stron� okna - to grant na przepisanie mojej ksi��ki. Siedzia�em po nocach przez sze�� tygodni i zrobi�em wszystko sam. Nie jest to bardzo dobry samoch�d, ale i ksi��ka nie by�a bardzo dobra. O�eni�em si� dzi�ki grantowi, kt�ry dosta�em na studia nad Aczinami*. Moja pierwsza c�rka to grant, dzi�ki kt�remu mog�em odwiedzi� plac�wki naukowe zajmuj�ce si� Indonezj� w�Niemczech.
Ot, akademicy - ub�stwo w dobrym tonie.
* Aczinowie - lud zamieszkuj�cy p�nocn� Sumatr�.
- Rozwi�d� si� pan niedawno. Na to te� dosta� pan jaki� grant?
- Nie... Za to akurat sam zap�aci�em. Ale warto by�o.
- Dok�d wi�c mam jecha�? Pykn�� z fajki.
- Niech pan jedzie na Celebes*. Je�li kto� pana spyta dlaczego, wyja�ni pan, �e tamtejsze dzieci maj� spiczaste uszy.
- Spiczaste uszy? Jak Mr Spock**?
- W�a�nie.
- Ale dlaczego?
Wypu�ci� chmur� dymu niczym indonezyjski wulkan i u�miechn�� si� tajemniczo.
- Jak pan pojedzie, to si� pan dowie.
Po�kn��em haczyk. Pojad� na wysp� Celebes nale��c� do Indonezji i b�d� ogl�da� spiczaste uszy tamtejszych dzieci.
Oczekiwanie na podr� mo�e by� przyjemne. Ale pospieszne przygotowania nie maj� w sobie nic przyjemnego. Szczepienia. Czy nale�y wierzy�, �e ospa rzeczywi�cie zosta�a �wypleniona"? - s��wko �adne, ale i podejrzane. W�cieklizna? Jak du�e jest prawdopodobie�stwo, �e pogryzie ci� w�ciek�y pies? W porz�dku, ale w�cieklizn� mo�na si� te� zarazi� wskutek podrapania przez kota lub dziobni�cia ptaka. Gamma-globu-lina? Amerykanie s� jej zagorza�ymi zwolennikami. Brytyjczycy w ni� nie wierz�. Wyboru dokonuje si� ostatecznie na chybi� trafi�, jak dziecko zagarniaj�ce s�odycze pe�n� gar�ci�. Ile koszul? Ile par skarpet? Nigdy nie masz do�� rzeczy do noszenia, ale zawsze za du�o do niesienia. Garnki? �piwory? Na pewno b�d� chwile, gdy i jedne i drugie oka�� si� niezb�dne, lecz czy warto taszczy� je przez ca�� Jaw�? Przegl�d z�b�w i st�p - w�asne cia�o traktuje si� jak uci��liwy towar na targu niewolnikami. Wreszcie czas na przewodniki i opracowania etnograficzne poprzednik�w.
Ka�de ze �r�de� m�wi co innego. Nie spos�b stworzy� na ich podstawie jednolitego obrazu, nie spos�b zaplanowa� marszruty. Jedno ze �r�de� powiada, �e indonezyjskie statki to p�ywaj�ce piek�o, dno dna, brud i ohyda. Inne przedstawia owe statki jako oaz� rajskiego spokoju. Jeden z podr�nik�w o�wiadcza, �e je�dzi� asfaltowymi drogami, kt�re inny podr�nik uwa�a za nieistniej�ce.
* Celebes - nazwa indonezyjska: Sulawesi.
** Mr Spock - posta� z filmu Star Trek, syn przybysza z planety Wulkan i Ziemianki.
W przewodnikach by�o nie mniej fantazji ni� w podaniach o granty. Jak nic pisa� je m�j Holender. Kolejny problem dotyczy� faktu, �e nie mo�na polega� na opiniach autor�w. Co dla jednego by�o �w przyst�pnej cenie", dla drugiego by�o �absurdalnie drogie". Jedyne wyj�cie to pojecha� i sprawdzi� na w�asnej sk�rze.
Na pewnym etapie przygotowa� szczeg�lnie istotne wydaj� si� mapy. Daj� one z�udne poczucie pewno�ci, �e wiadomo, dok�d si� jedzie.
Sprzedawcy map zdecydowanie wyr�niaj� si� w�r�d ksi�garzy - nale�� do gatunku poczochra�c�w z okularami osadzonymi na czo�ach.
- Mapa Celebesu? Charlie, jest tu kto�, kto szuka mapy Celebesu.
Charlie przyjrza� mi si� bacznie zza sterty map. Najwyra�niej nie codziennie pojawia� si� kto�, kto pyta� o map� Celebesu. Charlie nale�a� do gatunku nosz�cych okulary na czubku nosa.
- Nie mamy. Sami by�my chcieli mie� jedn� dla siebie. Chyba �e panu dogadza przedwojenna, holenderska, na kt�rej nic nie ma. Indonezyjczycy nie wypuszczaj� z r�k praw autorskich. Wie pan. Boj� si� szpieg�w. Albo mo�e by� wojskowa mapa ameryka�ska, ale ona sk�ada si� z trzech p�acht, dwa na dwa ka�da. Kawa� dobrej kartograficznej roboty.
- Liczy�em na co� por�czniejszego.
- Mo�emy da� polityczn� wschodniej Malezji. Reszt� we�mie pan z fizycznej mapy Borneo i par� centymetr�w z po�udniowego Celebesu, �eby by� kwadrat. Ale je�li wybiera si� pan cho�by pi�tna�cie kilometr�w poza stolic�, to obawiam si�, �e ca�o�� b�dzie nieprzydatna. Mamy natomiast map� stolicy z alfabetycznym spisem ulic.
Obejrza�em j�. Ile razy studiowano t� ambitn� pl�tanin� ulic i alei, kt�re w�rzeczywisto�ci stanowi� gor�ce, pe�ne kurzu osiedla z jedn� tylko prawdziw� drog�?
- Nie, dzi�kuj�. Poza tym nazwa si� zmieni�a. To ju� nie Makasar, tylko Ujung Pandang.
Charlie spojrza� na mnie zaskoczony. - Drogi panie, to mapa z 1944 roku.
W istocie. Spis ulic by� po holendersku.
Pieni�dzy jak zwykle brakowa�o, nale�a�o zatem podzwoni� po agencjach turystycznych i poszuka� taniego biletu. Trudno mie� nadziej� na znalezienie bezpo�redniego po��czenia z Celebesem. Najlepiej dosta� si� do Singapuru i tam szuka� dalej.
Dziwi nie to, �e op�aty r�ni� si� w zale�no�ci od przewo�nika, ale to, �e czyst� niemo�liwo�ci� jest zap�aci� tyle samo za lot tym samym samolotem, nale��cym do tego samego przewo�nika. W miar� przecierania szlaku ceny stawa�y si� coraz ni�sze, nazwy linii lotniczych coraz mniej realne i coraz wi�cej m�wi�ce. Linia Finnair proponowa�a sztuczki w rodzaju �by�o, a nie ma". Linia Madair by�a droga, ale obiecywa�a, �e przyg�d nie zabraknie. W ko�cu zdecydowa�em si� na lini� Trzeciego �wiata reklamuj�c� si�: �byle polecie�". W�biurze na poddaszu przy Oxford Street spotka�em si� z nerwowym niskim cz�owieczkiem, kt�ry by� chodz�cym przyk�adem wyniszczaj�cych skutk�w stresu - pomarszczony, roztrz�siony, obgryzaj�cy paznokcie i dymi�cy jak komin. Otacza�y go sterty papieru, telefon dzwoni� bez przerwy. Zap�aci�em, m�czyzna zacz�� wypisywa� bilet. Dryn, dryn.
- S�ucham? Co takiego? Kto? O, Bo�e. Ach, tak. Bardzo mi przykro. Rzecz w�tym, �e o tej porze roku wszyscy chc� lata� na Wsch�d, wi�c s� k�opoty z�miejscami.
Tu nast�pi�y pi�ciominutowe wyja�nienia, maj�ce na celu u�agodzenie kogo� z drugiego ko�ca linii, kto okazywa� wielkie wzburzenie. Agent od�o�y� s�uchawk� i obgryzaj�c paznokcie, dalej wypisywa� bilet. Telefon zadzwoni� znowu.
- S�ucham? Co takiego? Kiedy? O, Bo�e. Dobrze. K�opot w tym, �e o tej porze roku ca�a Azja lata na Zach�d, wi�c s� k�opoty z miejscami.
Kolejne pi�� minut uspokajaj�cych s��w. Zaci�ga� si� �apczywie. Dryn, dryn.
- S�ucham? Co takiego? O, Bo�e. Bardzo mi przykro. Nic podobnego nie przydarzy�o mi si� podczas tylu lat pracy. Ale pewno�ci� go panu wys�a�em!
Wyci�gn�� z pliku jaki� bilet, wsadzi� go do koperty i zacz�� bazgroli� adres.
- Rzecz w tym, �e o tej porze roku wi�kszo�� pracownik�w pocztowych wyje�d�a na urlop, wi�c s� op�nienia.
Pe�en najgorszych przeczu� schowa�em bilet do kieszeni i wyszed�em.
Tak oto nadszed� czas depresji przed odlotem. Przespacerowa�em si� po pokoju z plecakiem-pancerzem chrab�szcza, rozpakowa�em go i wyrzuci�em po�ow� zawarto�ci. Nie trzeba si� by�o tak przejmowa�. Kiedy przyjecha�em na lotnisko, okaza�o si�, �e w samolocie brakuje miejsc i nie ma innego samolotu w�ci�gu nadchodz�cego tygodnia. Zadzwoni�em do nadwra�liwego agenta.
- Co takiego? Kto? Nic podobnego nie przydarzy�o mi si� podczas tylu lat pracy. Rzecz w tym, �e o tej porze roku dodatkowe loty bywaj� wstrzymane przez monsuny. Zwr�c� panu wszystkie pieni�dze. Ju� wk�adam je do koperty.
Czek nadszed� po kilku tygodniach - by� niestety bez pokrycia.
M�wi si�, �e ka�dy pozytyw potrzebuje negatywu, by definicja tego pierwszego sta�a si� bardziej wyrazista, a jego pozycja w szerokim systemie warto�ci uleg�a wzmocnieniu. Rol� negatywu pe�ni zapewne w�r�d �wiatowych linii lotniczych Aerof�ot - czyli co� na kszta�t antylinii. Zamiast g�adkich steward�w krzepkie w�sate stra�niczki. Zamiast wyrafinowanego menu pieczone kurczaki. Mi�dzy Londynem a Singapurem jedli�my pieczone kurczaki pi�� razy, czasem ciep�e, czasem zimne, niew�tpliwie wszak - kurczaki. �eby nie taszczy� baga�u z powrotem do domu, zdecydowa�em si� na jedyny tani lot tego dnia - na Aeroflot.
Do powietrza cyrkuluj�cego po pok�adzie samolotu wprowadzono jaki� dziwny zapach, chyba olejek go�dzikowy. By� on szczeg�lnie odczuwalny w�toalecie - miejscu ca�kowicie pozbawionym jakiegokolwiek papieru - wskutek czego ludzie wychodzili stamt�d zasapani i czerwoni na twarzy. W chwilach wzmo�onego napi�cia, takich jak l�dowanie, z otwor�w w suficie wydobywa�y si� widoczne strumienie lodowatego powietrza, przypominaj�ce opary z suchego lodu, u�ywanego podczas przedstawie� teatralnych. Przerazi�o to Japo�czyk�w, kt�rzy my�l�c, �e wybuch� po�ar, zacz�li piszcze�, a� stra�niczka musia�a ich skrzycze�, po rosyjsku. Japo�czycy, je�li nie przekonani, byli przynajmniej zastraszeni.
Wytchnieniem od pieczonych kurczak�w by�a zmiana samolotu w Moskwie. P�nym wieczorem, wydobywszy si� z go�dzikowych wyziew�w, stan�li�my w�kolejce, na schodach, pod dwudziestowatowymi �ar�wkami, przypominaj�cymi komunalny lupanar. Stra�niczki ruszy�y w oczekuj�cy t�um, wykrzykuj�c jak s�dziowie �ledczy: �Lusaka!". A mo�e �Osaka!"? Japo�czycy i Zambijczycy popychali si� wzajem bez przekonania. Szczeg�owo sprawdzono bilety. Przeszukano baga�e. Gniewny m�ody cz�owiek skontrolowa� paszporty, poruszaj�c wargami podczas czytania ich tre�ci linijka po linijce. Nalega�, by�my zdj�li kapelusze i okulary. Mnie osobi�cie zmierzy�, aby sprawdzi�, czy m�j aktualny wzrost odpowiada wpisanemu do paszportu. Nie mog�em uwierzy�, �e liczby si� zgadzaj�.
Dziewczyna stoj�ca za mn� by�a Francuzk� i to gadatliw�, gotow� opowiedzie� mi histori� swego �ycia. Jecha�a do Australii, �eby wyj�� za m��.
- Mam nadziej�, �e wszystko dobrze si� u�o�y - oznajmi�a dziarsko.
Maj�c du�e poczucie humoru, uzna�a pomiary mojej osoby za co� wyj�tkowo zabawnego.
- Bior� ci miar� na trumn�? - dziwi�a si� weso�o.
Ponury m�ody cz�owiek nie doceni� dowcipu i odes�a� j� za kar� na koniec kolejki. Jak w szkole. W istocie ca�a przestrze� tranzytowa przypomina�a bez-barwne lata w powojennej szkole. Srogie niewiasty pcha�y w�zki pokryte odrapan� kremow� emali�, a ich mi�siste twarze wyra�a�y dezaprobat�. Takie te� by�y kobiety, kt�re w mojej podstaw�wce rozdziela�y t�uste siekane mi�so podczas omawiania zasad racjonowania �ywno�ci. Popsute toalety przypomina�y szkolne wychodki.
M�odsze kobiety w mundurach koloru oliwki salutowa�y �o�nierzom przechadzaj�cym si� z karabinami na ramieniu. Wygl�dali na wykonuj�cych zadania wagi pa�stwowej. Przybysze z Zachodu poczuli si� winni i zagro�eni; byli�my niestosownie rado�ni i krotochwilni, niczym �artownisie na pogrzebie. Ale mo�e wyro�niemy na statecznych obywateli, jak ci ludzie.
Wszystkie sklepy by�y zamkni�te, aby�my nie rzucili si� na rosyjskie wa�ki-wsta�ki albo na ksi��ki o wietnamskiej kolektywizacji. �Niespokojne duchy" odkry�y na p�pi�trze bar z gazowan� wod� mineraln�, kt�r� mo�na by�o kupi� od srogiego m�czyzny nie maj�cego drobnych.
Wyposa�ono nas w prostok�tne karty pok�adowe, na kt�rych kto� napisa�: �klacja 9.00". Cz�� poczekalni zajmowa�y sto�y i krzes�a, siedli�my wi�c tam, coraz bardziej sprawiaj�c wra�enie uchod�c�w. O dziesi�tej pojawi�y si� kelnerki jak ze szkolnej sto��wki; poprawi�y chustki na g�owach, gotowe do akcji. Nie by�o jednak�e siekanej wo�owiny, przynajmniej dla nas. Bez po�piechu poda�y sobie suty posi�ek i spo�y�y go pod naszymi zawistnymi spojrzeniami, mlaszcz�c z�ukontentowaniem. Kurczak�w ani widu, ani s�ychu. Niewiasty znikn�y i�nast�pi�o d�ugotrwa�e, zakulisowe trzaskanie talerzami. Tu� przed planowanym odlotem wyp�yn�y triumfalnie, popychaj�c emaliowane w�zki. Jedna serwowa�a nam porcje, sk�adaj�ce si� z dw�ch kawa�k�w chleba, pomidora i czarnej kawy, podczas gdy dwie inne zagania�y nas w zwarte grupki i sprawdza�y bilety. Kiedy nale�a�o porzuci� wszelkie nadzieje na cokolwiek innego, podano nam po herbatniku na wspania�ej chi�skiej porcelanie.
Nieco ni�ej, przed wyj�ciami do samolot�w, toczy� si� �ywio�owy spektakl. Dw�jka turyst�w, s�dz�c po odg�osach - Anglik�w, wali�a w szklane drzwi biura kontroli paszport�w. Pr�bowali je pcha�. Pr�bowali ci�gn��. Nie wiedzieli, �e drzwi by�y rozsuwane.
- Nasz samolot! - krzyczeli, wskazuj�c na co�, co rzeczywi�cie by�o wielkim statkiem powietrznym, stoj�cym dok�adnie po drugiej stronie szklanej tafli okna. Wida� by�o wsiadaj�cych do� pasa�er�w.
P�katy urz�dnik w mundurze z materia�u workowego zerkn�� zza szyby i�odwr�ci� si� plecami, ignoruj�c krzyki.
- Zadzwonili�cie, �eby�my przyjechali - wo�ali tury�ci. - Od tygodnia czekamy na samolot.
Wreszcie ha�asy zacz�y dzia�a� urz�dnikowi na nerwy i, od niechcenia, uchyli� na centymetr drzwi, by wyjrze� na tych dwoje jak gospodarz zbudzony przez pukanie w �rodku nocy. Na usprawiedliwienie podr�ni wepchn�li przez szpar� bilety. I to by� b��d. M�czyzna wzi�� bilety, spokojnie zamkn�� drzwi, po�o�y� bilety na skraju biurka i kontynuowa� niezm�con� obserwacj� samolotu. Na g�rze ukaza�a si� stra�niczka, rzuci�a okiem, wzruszy�a ramionami i odesz�a.
- Prosz� kogo� zawo�a� - b�agali podr�ni. - W samolocie s� nasze baga�e.
W odpowiedzi urz�dnik zr�cznie wysun�� bilety przez drzwi i zn�w si� odwr�ci�. Drzwi samolotu zamkni�to, schodki odjecha�y. Podr�ni zacz�li wali� ze zdwojon� energi�. Urz�dnik zapali� papierosa. Min�o dobre dziesi�� minut, nim samolot ostatecznie wystartowa�. Podr�ni szlochali.
Odwr�cili�my si� niczym faryzeusze. Wywo�ano wreszcie nasz lot. Po tym pouczaj�cym widowisku nikt nie chcia� si� sp�ni�. Obiegli�my wyj�cie jak horda barbarzy�c�w bramy Rzymu. Od czasu do czasu za szklanymi drzwiami ukazywa�a si� stra�niczka, a my niby fala parli�my do przodu. Wtedy ona znika�a i zostawia�a nas og�upia�ych.
Lot nie przyni�s� �adnych zmian, tylko kolejne pieczone kurczaki. Jaki� nad�ty Hindus przemierzy� pok�ad samolotu i obwie�ci� wszem i wobec, �e jest admira�em marynarki i podr�uje Aerof�otem ze wzgl�d�w bezpiecze�stwa, a nie z�uwagi na oszcz�dno��. W k�cie siedzia�a Do�wiadczona Podr�niczka. Odtr�ci�a ofert� kurcz�cia pogardliwym ruchem d�oni. By�a na tyle przezorna, by zaopatrzy� si� w wyb�r ser�w i chleb. U jej st�p sta�a butelka wina. Na kolanach le�a�a gruba powie��. Najbardziej za� z�o�ci�o to, �e mia�a te� myd�o i rolk� papieru toaletowego. Przygl�dali�my si� jej z nieukrywanym oburzeniem, podobnym do tego, jakie maluje si� na twarzach starc�w obserwuj�cych ulice z okien ma�omiasteczkowych dom�w. Rado�� sprawi� nam fakt, �e kiedy schodzili�my do l�dowania w Singapurze, zielony na twarzy facet, opuszczaj�c toalet�, potr�ci� nog� butelk� i wino si� wyla�o.
Singapur. Miasto Lwa. Obecny jego symbol - obecny, gdy� w Singapurze wszystko poddaje si� bezlitosnemu procesowi rewizji i poprawiania - to merlion, obrzydliwy, cukierkowy zlepek lwa i ryby, godny Walta Disneya. W porcie wypluwa z siebie brudn� pian� tylko po to, by mogli fotografowa� to tury�ci.
Po Moskwie wygl�da� niew�tpliwie na miejsce nale��ce do wolnego �wiata, ale te� podlegaj�ce pe�nej kontroli i uporz�dkowaniu. Karta praw miasta-pa�stwa przywo�uje nazwisko Rafflesa*, upami�tnione w wielu nazwach wyst�puj�cych na wyspie. Nie wspomina natomiast budowniczego, zbawcy i dobrotliwego despoty, Lee Kuan Yewa. To republika, a Lee Kuan Yew jest jej kr�lem**. Nazwy brytyjskie zosta�y wsz�dzie zachowane. Wizyta w wojskowej bazie powietrznej sprawia prawdziw� przyjemno��. Uprzejmi chi�scy urz�dnicy siedz� przed bungalowami zwanymi �Dunroamin", przy zbiegu ulic The Strand i Oxford Street. Singapur nie uzna� za potrzebne wymazywania kolonialnej przesz�o�ci. Jak wszystko inne, tak�e ona zosta�a �agodnie zasymilowana.
O ile imi� Lee Kuan Yewa nie jest wszechobecne, o tyle wszystkie dziedziny �ycia pa�stwowego przesi�kni�te s� jego osobowo�ci�. Nie nale�y przechodzi� przez jezdni� gdzie indziej ni� na �wiat�ach (mandat pi��set dolar�w) ani plu� (mandat pi��set dolar�w), ani rzuca� �mieci na ziemi� (mandat pi��set dolar�w). Uwa�a si�, �e mo�na rozwi�za� ka�dy problem, wprowadzaj�c odpowiednie przepisy. Tutaj, tak jak w Moskwie, szko�a narzuca si� jako por�wnanie, dzi�ki kt�remu mo�emy zrozumie� wszystkie systemy autorytarne. Nie chodzi rzecz jasna o te wyl�garnie wyst�pku, przemocy i przest�pczo�ci, jakimi s� wsp�czesne szko�y angielskie, ale o tamte dziwnie niewinne instytucje okresu powojennego. Miejsca publiczne s� w Singapurze schludne i zadbane, ka�dy kawa�ek ziemi przekszta�cony jest w park. W ogromnych, przera�aj�cych domach czynszowych dzia�aj� wszystkie windy i s� one nieskazitelnie czyste. Singapurczycy tajemniczym sposobem nie niszcz� swego otoczenia. Dzia�aj� nawet telefony publiczne. Wszystko to pozostaje w szokuj�cym kontra�cie z plugawym samookaleczaniem si� Londynu.
* Thomas Stamford Raffles za�o�y� osad� Singapur (1819) i zakupi� dla Kompanii Wschodnioindyjskiej ca�� wysp�, kt�ra w 1867 r. uzyska�a status kolonii brytyjskiej.
** Lee Kuan Yew - premier Singapuru 1959 - 1990.
Singapur to miasto nastawione przede wszystkim na zarabianie. Wielu ju� chwali�o pracowito�� Singapurczyk�w. Jest to wszak�e szczeg�lny rodzaj pracy, polegaj�cy g��wnie na tym, �e kupcy siedz� w centrach handlowych otoczeni wyrobami pochodz�cymi z Japonii, kt�re nast�pnie sprzedaj� ludziom z Zachodu. Nawet jak na standardy brytyjskie, nieuprzejmo�� sprzedawc�w jest zadziwiaj�ca, mimo kampanii �U�miech" prowadzonej za spraw� Lee Kuan Yewa. (I zn�w przychodzi na my�l por�wnanie ze szko��. Dyrektor wstaje podczas szkolnego apelu i m�wi: �Chcia�bym powiedzie� kilka s��w na temat braku wzajemnej serdeczno�ci w�r�d uczni�w"). Znajomo�� angielskiego jest nadzwyczajna w tej wieloj�zycznej mieszaninie Chi�czyk�w, Hindus�w i Malaj�w niekt�rzy zdaj� si� w og�le nie mie� swego j�zyka �ojczystego".
Zatrzyma�em si� u malajskiej rodziny w jednym z wysoko�ciowc�w ze stali i�betonu, kt�re wypar�y stare, swojskie drewniane domki, gdzie Malajowie mieszkali kiedy� w niehigienicznej prostocie. �wiadom� polityk� doprowadzono do wymieszania ras. Z jednej strony korytarza Hindusi, z drugiej Chi�czycy. Klatki schodowe wype�niaj� si� zapachami konkuruj�cych przypraw i kadzide�ek ku czci rozmaitych bog�w. Nios� si� wieloj�zyczne gruchania i chrz�kania. W�mieszkaniu pi�tka doros�ych i dw�jka dzieci gnie�dzi si� w trzech ma�ych, nienagannie czystych pokojach z kuchni�. Zamieszka� w hotelu? Bzdura. Miejsca jest do��. B�dziemy ci� traktowa� jak cz�onka rodziny.
Go�cinno�� Malaj�w wr�cz wprowadza w zak�opotanie. Jedynym obci��eniem dla go�cia jest konieczno�� jedzenia trzy razy dziennie, ile tylko zechce.
Tu te� mia�em pierwsz� okazj� sprawdzenia swojej znajomo�ci j�zyka indonezyjskiego - cho� nie tak zupe�nie. Malaj�w i Indonezyjczyk�w ��czy podobny zwi�zek j�zykowy jak Anglik�w i Amerykan�w. Telewizja nadaje programy nie tylko singapurskie, ale i malajskie - zza grobli przedzielaj�cej oba kraje. W programie z Singapuru same dobre nowiny. Z�e wydarzenia stanowi�y prawdziwie zagraniczne zjawisko. Singapurczyk�w ukazywano w pe�nym harmonii wielonarodowo�ciowym pochodzie ku przysz�o�ci. Popatrzcie - oto nowe metro. A tu wyrwano morzu kolejny kawa�ek gruntu. W programie malezyjskim ciemniejsi i przystojniejsi prezenterzy przedstawiali warto�ci muzu�ma�skie. Wiadomo�ci zagraniczne dotyczy�y Mekki i nowych meczet�w.
- Czy jeste� pewien, �e te pomara�cze nie pochodz� z Izraela? - spyta� kto� za moimi plecami.
Rozmowy telefoniczne na obszarze miasta s� bezp�atne. W ci�gu dziesi�ciu minut zarezerwowa�em bilet do D�akarty za jedn� trzeci� ceny, kt�r� zap�aci�bym w Londynie. Poczu�em si� jak prowincjusz.
Zasiedli�my do ogl�dania malajskiego melodramatu opowiadaj�cego o��onach, kt�re w skandalicznie jawny spos�b przyprawia�y rogi zacnym m�om, przebywaj�cym tymczasem na dworze rad�y. Akt zdrady podkre�la�o zamykanie drzwi sypialni.
- Pos�uchaj, jak ona si� �mieje. Nie mo�e by� dziewic�.
- Patrz, pali papierosa!
- Aha!
Niestety, nie rozumia�em z filmu ani jednego s�owa. No c�, antropolog od zarania kariery zawodowej wprawia si� w wysiadywaniu na og�upiaj�cych seminariach, nudnych konferencjach, trudnych do poj�cia pokazach. Cierpliwo�� doczeka�a si� jednak nagrody. Ma��onka wyrz�dzi�a nieszcz�snemu m�owi wiele z�a, ale jej niecne czyny zosta�y w ko�cu pot�pione przez rad��. S�d przemawia� w�dialekcie na tyle zbli�onym do indonezyjskiego, �e da�o si� go zrozumie�. Wysz�a wreszcie na jaw potworno�� �oninego czynu. Kobieta ukrad�a ry�, kt�ry dosta�a dla swoich pasierb�w i sprzeda�a go, by kupi� sobie perfumy. Aha!
Przybysze z Zachodu odwiedzaj� handlowe centrum Singapuru najwyra�niej po to, by uciec od Azji. Jest to te� miejsce, gdzie za�atwia si� interesy. Pe�no tu ludzi z bran�y naftowej, ksi�gowych, prawnik�w i innych podejrzanych profesji. Poruszaj� si� w scenerii ma�puj�cej najgorsze kawa�ki serialu Dallas. Nieco puryta�ski rz�d prowadzi niepoj�t� batali� o upodobania zachodnich turyst�w, nie rozumiej�c, zdaje si�, �e je�li ukryje przed nimi n�dz�, nieracjonalne praktyki, to wszystko, co nazywamy �kolorytem lokalnym" - tury�ci dojd� do wniosku, �e r�wnie dobrze mogli zosta� w domu.
Za mojej bytno�ci w Singapurze przejawiano wiele troski o ulic� Bugijczyk�w, kt�ra to nazwa wielu dawnych brytyjskich wilk�w morskich przyprawi�aby o�dr�enie*. Ulica tymczasem s�yn�a po prostu z prostytucji transwestyt�w. Transwestyci to osobny temat Wschodu, cz�sto rzeczywi�cie powa�ny problem, czasem powi�zany z religi�.
* Bugijczycy - g��wna grupa etniczna Celebesu, lud rolnik�w, kupc�w i zr�cznych �eglarzy, bywa�o, �e i pirat�w.
Ulica Bugijczyk�w s�u�y� mia�a jednak wy��cznie odpoczynkowi i rozrywce. Rz�d, zszokowany �oburzaj�cym ekshibicjonizmem" i zawsze dbaj�cy o sw�j wizerunek za granic�, postanowi� j� zamkn��. Wiele pisano o tym w gazetach.
- Gdzie to jest? - spyta�em syn�w gospodarzy, m�odych, dwudziesto-paroletnich m�czyzn. - Mo�na si� tam zabawi�?
Naradzili si� szeptem.
- Nie wiemy, gdzie to jest. Nigdy tam nie byli�my.
- A macie map�?
- Nie mamy mapy. Ale mo�emy spyta� koleg�.
Zabrali telefon na d�ugim kablu do sypialni i zacz�li telefonowa�. Telefonowali trzykrotnie, z wypiekami na twarzy.
- �aden z naszych przyjaci� nie wie. Wszyscy s� muzu�manami.
- Nie macie przyjaci� Chi�czyk�w?
- Spr�bujemy.
Dziesi�� minut p�niej byli�my w drodze, chichocz�c konspiracyjnie. Ojcu wyja�nili�my, �e idziemy obejrze� �wiat�a portu. Kiedy wreszcie dotarli�my na miejsce, ulica Bugijczyk�w okaza�a si� ciemna i w�ska, z domami do rozbi�rki. Mimo �e by�a tak ciasna, na asfalt wystawiono sto�y i krzes�a, a na setkach stragan�w gotowano pod go�ym niebem najr�niejsze potrawy. Chmary turyst�w przemierza�y ulic� w poszukiwaniu dreszczyku sensacji, a z braku innych zmys�owych rozkoszy wielu zabiera�o si� do jedzenia. Za trzy drinki zap�aci�em dro�ej ni� kiedykolwiek i gdziekolwiek indziej. Ma�a dziewczynka, pi�cio- mo�e sze�cioletnia, chodzi�a od sto�u do sto�u, wyzywaj�c turyst�w na pojedynek w�k�ko i krzy�yk za jednego dolara. Bardzo dobrze jej si� wiod�o. Nieskazitelny policjant patrolowa� ulic�, marszcz�c brew w dezaprobacie.
- Dlaczego wszyscy policjanci to Malajowie? Ch�opcy roze�miali si�.
- Tak, wszyscy policjanci s� Malajami, z wyj�tkiem wy�szych oficer�w. Chi�czycy nie chc�, �eby Malajowie potrafili prowadzi� samoloty i strzela� z broni ci�kiej, dlatego kiedy odbywamy s�u�b� zasadnicz�, wcielaj� nas do policji.
Tury�ci wygl�dali na znudzonych. Grupka Anglik�w znalaz�a sobie jakiego� wa��saj�cego si� kota i sp�dza�a wiecz�r na karmieniu go ryb�, kt�ra kosztowa�a maj�tek. Jaki� Amerykanin wrzasn�� nagle: - Miriam, szybko. Mam jednego.
Samotny transwestyta w obcis�ej sk�rzanej sp�dniczce kr�ci� si� mi�dzy stolikami, odymaj�c zmys�owo wargi. Miriam, nobliwa starsza pani, zdecydowana na wszystko, dziarsko ruszy�a w t�um i j�a obje�d�a� �dziewczyn�" od st�p do g��w swoj� kamer� wideo. Zewsz�d dochodzi�y pstrykania, klikanie otwieranych etui aparat�w, wieloj�zyczne przekle�stwa towarzysz�ce ustawianiu flesza. Transwestyta odegra� rol� z werw�: pokazywa� j�zyk i wypina� po�ladki, a�nast�pnie odszed�, ko�ysz�c si� na wysokich obcasach.
Wtenczas wkrad�y si� w�tpliwo�ci. By�o to bezsprzecznie dzieci� Koryntu, jego p�e� pozostawa�a jednak niepewna.
- To tylko stara dziwka - zaopiniowa�a Miriam.
Wiecz�r by�by ca�kiem smutny - a moi muzu�ma�scy przyjaciele zawiedzeni odkryciem, �e niegodziwo�� wcale nie musi by� przyjemna - gdyby nie okropnie pomarszczony chi�ski kelner.
- Jesce jednego dlinka?
- Nie, dzi�kuj�. Nie za takie pieni�dze.
- Psss. Chces bzydkie oblazki?
- Co?
- Bzydkie oblazki? Chces?
Natychmiast nasun�o mi si� skojarzenie ze s�u�b� w imperialnej armii, odbywan� w upale i kurzu, z czerstwymi buziami szeregowc�w opuszczaj�cych parowce, by ogl�da� cuda Wschodu. Wyobrazi�em sobie zdj�cia tancerek wykonuj�cych taniec brzucha, albo podobizn� pi�kno�ci o p�przymkni�tych powiekach, bij�cej blaskiem srebrnej bi�uterii i lubie�nych obietnic. Tymczasem staruch cisn�� na st� plastikowy folder z obrazkami w ponumerowanych kieszonkach.
M�czy�ni orientu nie s� obficie ow�osieni, ale gdzie� wida� znaleziono jednostki obro�ni�te na ca�ym ciele z i�cie kaukask� rozrzutno�ci�. Nogi wygl�da�y jak szczotki do klozetu, prezentuj�c si� w pe�nej krasie, gdy� panowie mieli na sobie damskie kostiumy k�pielowe. Wielu trzyma�o pi�ra i u�miecha�o si� g�upawo. By�o w nich co� bardzo smutnego i troch� zabawnego, co przywodzi�o na my�l pi�kno�ci z czas�w naszych dziadk�w. Jakby za wszelk� cen� chcieli by� obmier�li, ale nie bardzo wiedzieli, jak to zrobi�.
Przeszed� obok nas kolejny patrol policji, dw�ch dyndaj�cych pa�kami Malaj�w. Spojrzeli surowo na moich kompan�w, swoich ziomk�w, po czym przenie�li wzrok na le��cy przed nami album. Pokiwali g�owami i poszli dalej. Moi towarzysze stali za�enowani, z minami winowajc�w. Zn�w przynios�em wstyd swojemu krajowi. Trzeba by�o wraca�. Kiedy odchodzili�my, nadbieg�a Miriam.
- Je�li sko�czyli�cie, skarby, to ja sobie obejrz�.
Opowie�ci o dw�ch miastach
Lotnisko to zwodnicze, acz niemo�liwe do omini�cia �r�d�o pierwszego wra�enia o nieznanej cz�ci �wiata. Broszury turystyczne wprowadzaj� nas w�b��d umy�lnie, a my nawet tego po nich oczekujemy. Nale�y je traktowa� z�pewnym dystansem - to tylko pi�knie spreparowane obrazki. Lotniska natomiast to rzeczywisto��. Maj� cierpki smak prawdziwego do�wiadczenia.
Lotnisko w Singapurze by�o funkcjonalne i sprawnie dzia�aj�ce, dobrze zaprojektowane i dobrze spe�niaj�ce swe zadania. Patrz�c na nie, trudno by�o w�tpi�, �e kto� dobrze zaplanowa�, ile b�dzie kosztowa�o, i na dodatek w terminie otrzyma� zap�at�.
Heathrow to zam�t, pretensjonalny ba�agan, powolno�� i niedogodno�� - okr�t wiecznie przebudowywany podczas rejsu. Obs�uga, z ledwo�ci� grzeczna, upaja si� sw� w�tpliw� przewag� nad petentami. Wci�� mam przed oczyma scen� sprzed lat, kiedy to zadowolony z siebie kontroler paszport�w n�ka� przej�tego chi�skiego studenta, kt�ry nie potrafi� zrozumie� nosowego dialektu urz�dnika rodem z Middlesex.
Nowe lotnisko w D�akarcie by�o na poz�r bardzo atrakcyjne, zbudowane na wz�r tradycyjnego domu, otwartego na �wiat. Ostateczny efekt stanowi� co� na kszta�t restauracji Pizza Hut dotkni�tej gigantyzmem. Woko�o stali bezczynnie �o�nierze w niestosownie obcis�ych mundurach i sprawiali wra�enie os�b, kt�re nie wiedz�, gdzie podzia� r�ce. Pod spojrzeniami pasa�er�w rumienili si� i�zaczynali gmera� przy butach.
Skierowano nas do dw�ch tuneli, dla tych z wizami i tych bez wiz. Ja wizy nie mia�em. Pytano nas po kolei, po indonezyjsku, dlaczego nie mamy wizy. Po chwili zwyczajowego wahania przepuszczano wszystkich.
- Dlaczego bez wizy?
- W ambasadzie w Londynie powiedziano mi, �e nie musz� jej mie�.
Pierwsze zdanie po indonezyjsku do Indonezyjczyka. Co z tego wyniknie? Z�daleka obca mowa zawsze wydaje si� niewiarygodn� fikcj�. Urz�dnik znieruchomia�, zmarszczy� brwi, po czym u�miechn�� si� szeroko.
- Bardzo dobrze - powiedzia� i klepn�� mnie przyjacielsko po ramieniu.
W tym momencie wiedzia�em ju�, �e Indonezja jest w porz�dku.
Po drugiej stronie barierki wrzeszcza� t�um zgrzanych, zm�czonych ludzi demonstruj�cych rytualne zacietrzewienie podczas dobijania targu. Podszed� do mnie kr�py m�czyzna z przepask� na oku, rzadkimi, t�ustymi w�osami, w bardzo brudnym ubraniu. Prawdziwy pirat. Okaza� si� jednak niezmiernie pomocny. Zacz�li�my uzgadnia� zap�at� za kurs. Wygl�da� na zaskoczonego jadowito�ci� mojej techniki, nabytej w surowej szkole Afryki Zachodniej.
- Czy� nie jestem cz�owiekiem jak i pan? Czy moje dzieci maj� g�odowa�? Dlaczego pan mnie obra�a, ��daj�c tylu pieni�dzy?... - i tak dalej, i tak dalej.
- Dobra, dobra! Normalnie bior� czterna�cie tysi�cy.
Zaprowadzi� mnie do ma�ej, zdezelowanej furgonetki, stoj�cej niepewnie pomi�dzy d�ugimi limuzynami. Wszed� do niej jeszcze jeden m�czyzna o�podejrzanym wygl�dzie. W Afryce Zachodniej by�bym z tego powodu bardzo niezadowolony. Dw�ch na jednego. Samoch�d zatrzyma si� gdzie� na uboczu. W�mroku b�y�nie n�... Zawaha�em si�, onie�mielony brakiem j�zykowej bieg�o�ci. Trudno by� stanowczym, m�wi�c bez zwi�zku. Za p�no. Ruszyli�my.
Moi towarzysze pos�ugiwali si� j�zykiem o gro�nie brzmi�cych sp�g�oskach i�szemrz�cych samog�oskach, zupe�nie dla mnie niezrozumia�ym. Musia� to by� batawi, j�zyk D�akarty. Zostali�my sobie przedstawieni w nieco wyszukany spos�b i wymienili�my si� papierosami o go�dzikowym zapachu. U�miechom nie by�o ko�ca. Nauczy�em si� s�owa: �zapa�ki". Kierowca rozpocz�� d�ug� tyrad�, kt�rej sens by� dla mnie nieuchwytny. Skazany na niemot�, potakiwa�em i�udawa�em, �e rozumiem. Jedno ze s��w, �cewek", wci�� si� powtarza�o. Bodaj zawsze ��czy�o si� z wszelkim niepowodzeniem. Co mog�o znaczy�? Rz�d, cen� benzyny, jakie� metafizyczne poj�cie zwi�zane z wiar� muzu�ma�sk�? W ko�cu poczu�em, �e oczekuj� mojego komentarza.
- Co znaczy �cewek"? - us�ysza�em sw�j dr��cy g�os s�dziego pytaj�cego o�definicj� jazzu.
Odwr�cili si� obaj i spojrzeli na mnie. Cewek? Wyci�gn�li r�ce przed siebie na poziomie klatki piersiowej, jakby nie�li arbuzy, i narysowali d�o�mi w�powietrzu faliste linie. Ach, to musia�o by� slangowe okre�lenie kobiety. Ciekawe, na jakie propozycje przysta�em.
Mkn�li�my w mroku. Przy drodze sta�y �uki triumfalne ze sprasowanych trocin. Napisy og�asza�y czterdziestolecie wolno�ci. Po�wiata na niebie zapowiada�a blisko�� miasta, zwiastowa�a j� tak�e silna s�odka wo� skomponowana z zapachu ludzkich odchod�w, dymu z palonego drzewa i�wyziew�w �le rafinowanej ropy. W ciemno�ciach migota�y �wiate�ka ognisk, wida� by�o tory kolejowe, porzucone, niesprawne ci�ar�wki, cienie grzebi�ce w�stosach �mieci, czasem jak�� opuszczon� chat�. Cz�sto przyje�d�am do Indonezji? Nie, pierwszy raz. To gdzie si� nauczy�em m�wi�? W Londynie. W�Londynie mo�na si� nauczy�? To dobrze. Tak. Czy angielskim cewek podobaliby si� indonezyjscy m�czy�ni? By�yby zachwycone. Ale czy nie s� za mali? Ma�e jest pi�kne. Ach! To prawda. U�miechn�li si�. A teraz co z t� cewek. Jedziemy? Nie, nie. Jutro. Jestem zm�czony. Od razu do hotelu. Niezbyt drogiego. Nie czuli si� zak�opotani. Znowu papierosy. Zwykle nie pal�, ale palenie sprzyja nawi�zywaniu kontakt�w. Stan�li�my przed ma�ym hotelem. Odby�a si� g�o�na rozmowa. Nie ma miejsc. Spr�bujcie za rogiem. Tam te� nie by�o miejsc. Spr�bujcie w tym nowym, troch� dalej. Stan�li�my przed nieciekawym budynkiem z go�ymi �ar�wkami, o�wietlaj�cymi �wie�y cement. By�o tanio. Wszystko wygl�da�o bardzo skromnie i surowo, ale czysto. Wspi�li�my si� po schodach na kt�re� pi�tro. Taks�wkarz szed� tak�e. Weszli�my po drabinie na dach. Tu sta�a ma�a drewniana chatka z twardym ��kiem i wentylatorem. Pasuje. Taks�wkarz ja�nia� rado�ci�. No i prosz�, jakie dobre miejsce dla mnie znale�li! Jeszcze raz papierosy, u�cisk d�oni.
Hotel prowadzili studenci z Manado*. Wygl�dali na chi�skich chrze�cijan, z�w�a�cicielem hotelu ��czy�y ich silne, acz nie�atwe do okre�lenia wi�zy krwi. Dla niekt�rych, tak jak i na Zachodzie, s�owo �student" oznacza rozwi�z�e pr�niactwo. Ale nie dla Pi�ta.
Nie zd��y�em wej�� za pr�g, a on ju� przyszed� mnie zobaczy�. Pope�ni�em b��d, podaj�c si� w recepcji za nauczyciela.
- Jestem studentem - obwie�ci� z dum�.
- Czego?
- Filozofii.
* Manado - miasto w p�nocno-wschodniej cz�ci Celebesu.
- Czyta�em Arystotelesa, Sartre'a, Johna Stuarta Milla. Przedyskutuj� z�panem moj� prac�. Nosi tytu� �Dylemat cz�owieka w �wiecie post-egzystencjalnym".
- Mo�e najpierw co� zjem. Dok�d mam p�j��?
Skierowa� mnie do przerobionego gara�u, gdzie m�odzi ludzie gotowali makaron i zmieniaj�c si� co jaki� czas, pisali na maszynie.
- Prosz� nam wybaczy�. Jeste�my studentami dziennikarstwa, mamy tylko jedn� maszyn�.
Pisali, gotowali i plotkowali w szale�czym jawajskim upale, pos�uguj�c si� dialektem z rodzinnego Borneo. Oni mnie rozumieli, ja ich nie. W ko�cu wpadli na pomys�, �eby to, co mieli mi do zakomunikowania, pisa� na maszynie po indonezyjsku.
By�a to dziwna okolica, po Singapurze wydawa�a si� niezwykle ciep�a i�ludzka. Domy rodzin �rednio zamo�nych i bardzo biednych sta�y obok siebie. Od g��wnych dr�g odchodzi�y uliczki, gdzie kipia�o �ycie nie tyle miejskie, ile wiejskie. Bezlito�nie szorowano dzieci, gotowano jedzenie, ryzykownie zarabiano na �ycie. Ludzie u�miechali si� i machali do nieznajomego - cho� obcy nie by� tu rzadko�ci� - i straszyli dzieci, �e mu je oddadz�, �miej�c si� do �ez. O ka�dej porze dnia i nocy sznurki nagich dzieci maszerowa�y do miejskich �a�ni. Tablica obwieszcza�a niedowierzaj�cemu �wiatu: �Dwoje dzieci wystarczy". Tu i tam wa��sali si� sprzedawcy �ywno�ci. Jaka� szalona kobieta gania�a ulicami, stroj�c miny.
Wzd�u� drogi bieg�y, czy raczej - sta�y otworem, kana�y �ciekowe zapchane �mieciami. Gdyby pada�o, przela�yby si�, ale nie mia�o pada� jeszcze przez wiele miesi�cy. Dzieci puszcza�y w nich ��deczki. Jaki� cz�owiek �owi� tam �aby, kt�re zamierza� zje��. Po ciemku wlaz�em do jednego z owych kana��w. Student�w dziennikarstwa ogarn�� pop�och. Wcisn�li mi w r�k� myd�o, pocieszaj�c piskliwie.
- Odprowadzimy pana do domu, bo dopadn� pana transwestyci. Czekaj� na bogatych Amerykan�w przed hotelem. S� bardzo silni.
Ale to Pi�t czeka� na mnie. W hotelu. Pomacha� fotokopi� swojej pracy.
- Bardzo prosz�, nie mog� sobie poradzi� z Einsteinem.
Jakby Einstein by� krn�brnym bachorem.
- Tu jest to zdanie po angielsku: �Przestrze� jest niesko�czona, ale nie bez granic". Co to mo�e znaczy�?
Mordowali�my si� z tym chyba p� godziny. Wreszcie przypomnia� sobie, �e ma s�ownik, kt�ry razem z lod�wk�, telefonem i innymi rzeczami o pewnej warto�ci trzyma� pod ��kiem. Na ��ku le�a�a, wci�� zmieniaj�ca si�, kupa kuzyn�w spl�tanych ze sob� jak swetry na wyprzeda�y u Harrodsa. Przychodzili. Spali. Wychodzili. Pojawiali si� o r�nych porach. Jedynie sta�e baczenie Pi�ta zapobiega�o sprowadzaniu cewek.
- Gdyby wujek zobaczy� tutaj kobiety, wyrzuci�by nas wszystkich na ulic�. I�tyle. To dobry cz�owiek.
- Rozumiem.
Na dachu powiewa� lekki wiaterek, mile widziany przy wyka�czaj�cym gor�cu. Ale i moskity ju� bzycza�y u okien. O tej porze nale�a�o przygotowa� si� na najgorsze i i�� spa�.
Zbudzi�em si� gwa�townie o p� do pi�tej rano. Kto� wrzeszcza� mi do ucha. Po�ar? Nie. Kto� niezmiernie podniecony obwieszcza� mi, �e jest p� do pi�tej rano czasu zachodnioindonezyjskiego. Pos�ugiwa� si� nawet g�o�nikiem.
Wyjrza�em przez okno. Trzysta metr�w od hotelu strzela� w niebo minaret meczetu. Bli�niacze pyski g�o�nik�w prycha�y na mnie gro�nie. Przy akompaniamencie g�o�nych trzask�w o powietrzn� przestrze� j�� zabiega� inny muezin, potem znowu inny i jeszcze nast�pny. Zanim - o pi�tej - mod�y rozpocz�y si� na dobre, na mnie osobi�cie skupi�y si� wysi�ki pi�ciu wyposa�onych we wzmacniacze muezin�w. Ka�dy wykrzykiwa� inny fragment wezwania, jakby wskazuj�c mnie jako obiekt szczeg�lnie potrzebuj�cy zbawienia. Chatynka a� dr�a�a od tej pobo�no�ci. Z ko�cem mod��w ha�as zazwyczaj przy cicha, ale tego dnia wypada� pi�tek i fale radiowe zosta�y udost�pnione surowemu przes�aniu o pos�usze�stwie wobec rodzic�w i s�owa bo�ego.
Z dachu wida� by�o, jak ca�y kwarta� przyst�puje z samozaparciem do codziennych zaj�� - niczym londy�czycy podczas wojennych nalot�w. Po drugiej stronie ulicy w�a�ciciel ma�ej pakamery, w kt�rej szyto koszule, pomacha� do mnie wskazuj�c na kr�liki - nowy interes. Dzieci, ju� na dworze, goni�y go��bie i�gra�y w pi�k� no�n�. Jedno z nich, samo wygl�daj�ce jak obdarty ze sk�ry kr�lik, w podgolonej fryzurze, ojciec ci�gn�� na si�� do meczetu. U�miechn�� si� do mnie.
- A pan nie idzie?
- Mo�e jutro.
Sprzedawca szasz�yk�w ostrzy� no�e z zaci�ciem godnym seryjnego mordercy. Ta scena przedstawia�a trud zarobkowania zwyk�ych �miertelnik�w.
Z ty�u rozleg�o si� grzeczne pokas�ywanie. To Pi�t, jeszcze mokry po prysznicu, �ciska� wielk� ksi�g�. Jako chrze�cijanin, nie chodzi�, rzecz jasna, do meczetu.
- Up�ynie sporo czasu, zanim cokolwiek otworz� - rzek�. - Mo�emy usi��� i�przeczyta� razem moj� prac�.
Min�a dobra godzina, nim uzna�, �e po�wi�ci�em wystarczaj�co du�o uwagi jego pracy, kt�ra okaza�a si� efektem wielkiego oczytania obci��onego obsesyjn�, szkoln� klasyfikacj�. Nie wiedzia�em, co powiedzie�.
- Bardzo gruntowna praca. Pi�t by� zadowolony.
- Prosz� si� nie martwi�. B�dziemy mieli do�� czasu, by o niej pom�wi�. Ta wersja nie zawiera jeszcze wszystkich uzupe�nie�.
Na dole, przy schodach, Pi�t wywiesi� nowy regulamin. Okaza�o si�, �e nie wolno ju� wnosi� do pokoi na�adowanych strzelb. Pi�t zabrania� te� usilnie sprowadzania cewek, je�li para nie mo�e si� wylegitymowa� �wiadectwem �lubu. Jednak�e nie uda�o mu si� unikn�� potkni�� w zawi�ej angielskiej terminologii tycz�cej tej trudnej materii.
�Zabrania si� wst�pu kobietom, chyba �e via m��".
Tego dnia mia�em zwiedza� muzea i nawi�zywa� kontakty ze �rodowiskiem akademickim. Wieczorem planowa�em wsi��� w nocny autobus do Surabai na wschodnim kra�cu Jawy, a stamt�d pop�yn�� statkiem na Celebes.
Od wielu os�b s�ysza�em o zr�czno�ci kieszonkowc�w w D�akarcie. Indonezyjczycy, jak wida�, perwersyjnie pysznili si� umiej�tno�ciami swoich z�odziei, tak jak Anglicy pyszni� si� chuliga�skimi wybrykami kibic