11409

Szczegóły
Tytuł 11409
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11409 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11409 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11409 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Herman Richard Orle szpony Prolog Sier�ant Javad Khalian - komandos Gwardii Rewolucyjnej - obserwowa� uwa�nie sw�j cel, staraj�c si� upewni�, �e odnalaz� cudzoziemca. Z pocz�tku omal go nie przeoczy� � m�czyzna nie pasowa� do rysopisu, jaki przekazano Khalianowi. Jednak w miar� jak Javad mu si� przygl�da�, nabiera� coraz wi�kszej pewno�ci, �e rzeczywi�cie widzi przed sob� m�odego Amerykanina, kt�rego tak zawzi�cie poszukiwa�a Rada Stra�nik�w Rewolucji. Dziesi�� tysi�cy dolar�w w z�ocie, jakie ofiarowywali mu��o-wie, by�o dowodem, �e zale�y im na tym cz�owieku. Sier�ant musia� mie� jednak pewno��, gdy� od wykonania zadania bardzo wiele zale�a�o � by� mo�e m�g�by zosta� nawet dow�dc� kompanii albo batalionu Gwardii Rewolucyjnej. Oznacza�o to w�adz� i presti�, a wi�c dominacj� nad g�upcami, z kt�rymi musia� s�u�y�. Potrzebny im prawdziwy przyw�dca, taki jak on. Na razie jednak nie chcia� si� nara�a� na �arty, �e schwyta� niew�a�ciw� osob�nie po raz pierwszy zreszt�. Zaczyna� ju� zapada� zmrok i trudno by�o �ledzi� m�czyzn� na zat�oczonym targu w Khorramabadzie � miasteczku le��cym na prze��czy w g�rach Zagros, w zachodnim Iranie. Khalian zatrzyma� si� obok jednego ze stragan�w, kt�ry sprzedawca w�a�nie zamyka�, szykuj�c si� do wieczornych mod��w i przyjrza� si� uwa�nie �ledzonemu. Poczu� zaskoczenie � Amerykanin by� tak podobny do niego samego... Nic dziwnego, �e nie uda�o si� go do tej pory odnale�� ani schwyta�. M�ody Ira�czyk widzia� swoj�przysz�o�� w coraz wspanialszych barwach. Chcia�by kroczy� dumnie za �ledzonym, a jednak mia� w�tpliwo�ci. Zbyt wielu podejrzanych ju� z�apano, po to tylko, aby po ustaleniu to�samo�ci wypu�ci� ich lub dokona� egzekucji. Khalian nie przejmowa� si� bynajmniej tym, �e wieszano publicznie niewinnych ludzi � zgadza� si�, �e egzekucje s� niezb�dne, je�li Gwardia ma wzbudza� nale�yty respekt i pozosta� skuteczna. W tym momencie jednak przeklina� niepewno��, kt�ra powstrzymywa�a go od dzia�ania - �ledzony m�czyzna porusza� si� i zachowywa� jak Ira�czyk. Jednak by�o w nim co� innego, trudnego do okre�lenia. Czy to spos�b stawiania krok�w? Gesty? Javad ruszy� za Amerykaninem pospiesznie, nie chc�c zgubi� go po�r�d rzedniej�cego ju� t�umu. Nie zauwa�y�, �e m�czyzna zatrzyma� si�, aby zamieni� par� s��w ze sprzedawc� owoc�w. Sier�ant omal na niego nie wpad�, poszed� wi�c szybko dalej, aby nie wzbudzi� podejrze�. Wmiesza� si� na chwil� w t�um, po czym wr�ci� wypyta� straganiarza. - Ten, kt�ry w�a�nie kupowa� owoce, staruszku. Powiedz no, czy by� cudzoziemcem? - Nie - stary handlarz odburkn�� niemal wrogo. Nie zamierza� rozmawia� z napuszonym m�odym sier�antem, kt�rego aroganckie zachowanie nie by�o godne wyznawcy Allaha. Ego Khaliana nie tolerowa�o nawet my�li o ewentualnej obeldze. - A sk�d mo�esz wiedzie�, ty stara kupo �wi�skiego gnoju? - odpar�, wykonuj�c znacz�cy ruch swoim ka�asznikowem. - M�wi� i zachowywa� si� tak, jak jeden z wiernych - odpowiedzia� starszy cz�owiek tonem napomnienia. M�ody gwardzista mia� ochot� zastrzeli� natychmiast straganiarza, karz�c go za zuchwalstwo, jednak zdawa� sobie spraw�, �e je�li Amerykanin us�yszy strza�, natychmiast si� ukryje. Je�li by� Amerykaninem... Javad postanowi�, �e rachunki ze starym g�upcem wyr�wna p�niej, a najpierw z�apie cudzoziemca. Nabra� pewno�ci siebie, widz�c, �e jego ofiara je co� przy kolejnym straganie, odleg�ym o jakie� trzydzie�ci metr�w. Khalian opu�ci� karabin i chwyci� za kolb� pistoletu, aby t�um spostrzeg�, �e sier�ant szykuje si� do akcji. Pobieg� w stron� Amerykanina, czuj�c si� prawdziwym �o�nierzem Allaha - cho� wci�� nie by� pewien to�samo�ci podejrzanego. Mia� ju� do�� skradania si� i zachowywania ostro�no�ci. Kiedy znalaz� si� dziesi�� metr�w od straganu, nagle straci� �ciganego z oczu. Gdzie on si� podzia�? Javad dostrzeg� w�skie przej�cie pomi�dzy domami i poczu� rozczarowanie, �e wr�g rzuci� si� do ucieczki, zamiast da� si� pochwyci� na oczach tych wszystkich ludzi, kt�rzy nast�pnie pe�ni podziwu opowiadaliby o bohaterstwie sier�anta -jak z�apa� najbardziej poszukiwanego cz�owieka w Iranie. Javad zacz�� biec, boj�c si�, �e zgubi cudzoziemca. Skr�ci� za r�g uliczki i zorientowa� si�, �e jest �lepa. Nie zobaczy� nikogo. Ostatni� rzecz�, jak� poczu�, by� tak straszliwy b�l szyi, �e nie m�g� nawet krzykn��. M�czyzna skr�ci� garot� i drut wer�n�� si� g��boko w gard�o Khaliana. Cudzoziemiec przytrzyma� jednocze�nie cia�o Ira�czyka tak, aby nie by�o s�ycha�, jak pada, po czym przeci�gn�� je w cie�. Porusza� si� szybko, jednak nie w spos�b, kt�ry zwraca�by uwag�. Odwin�� drut i wytar� go o koszul� zabitego. Przeszuka� mu kieszenie i zabra� dokumenty oraz pieni�dze. W ko�cu u�o�y� cia�o tak, jak gdyby m�czyzna ucina� sobie drzemk�. Karabin ukry� starannie pod swoj� ofiar�. Teraz przyjrza� si� uwa�nie w�asnemu ubraniu, sprawdzaj�c, czy nie poplami� si� krwi�. Odkry� dwie niedu�e plamki ko�o lewego kolana, wtar� wi�c w nie b�oto, kt�re nast�pnie zeskroba� ma�ym, lecz bardzo ostrym no�em. Rozejrza� si�, upewni�, �e nadal jest sam i ruszy� dalej. Zatrzyma� si� za rogiem, obejrza� jeszcze raz w poszukiwaniu �lad�w krwi, po czym przekartkowa� dokumenty Ira�czyka. M�czyzna ucieszy� si�, bo papiery pasowa�y do niego du�o lepiej ni� te, kt�re posiada� do tej pory. Wr�ci� wi�c do zabitego i pozostawi� w kieszeni koszuli ofiary swoje stare dokumenty i cz�� pieni�dzy. Starannie zapi�� guzik. Poszpera� w bocznej kieszeni torby, kt�r� mia� na ramieniu, i wyj�� z niej notes oraz d�ugopis. Szybko nagryzmoli� par� s��w w farsi, czyli j�zyku u�ywanym w Iranie: �Za pozbawienie honoru mojej siostry, mojej rodziny i za to, �e na �wiecie szerzy si� korupcja". Nast�pnie otworzy� usta zabitego i wsun�� w nie karteczk�, mamrocz�c po angielsku: - Uwierz� w to bez k�opotu, ty sukinsynu. Zda� sobie spraw�, �e m�wi do siebie po angielsku, przeszed� wi�c na farsi. - To m�g� by� �miertelny w skutkach b��d � stwierdzi�. Za d�ugo przebywa� sam i zaczyna� ju� nawet m�wi� do siebie. - Trudny by�e�. My�la�em, �e nie chwycisz przyn�ty. Przez chwil� ba�em si� o w�asn� sk�r�. - M�czyzna skarci� si� za to, �e kilka razy podj�� ryzyko zwr�cenia na siebie uwagi Ira�czyka, by potem zaci�gn�� go w wybrane miejsce. Zdecydowa� jednak, �e wszystkie wykonane kroki by�y niezb�dne. W ko�cu wyci�gn�� z torby zakupiony kilka dni wcze�niej w innym miasteczku du�y plastikowy worek. Nie bez trudno�ci nasun�� worek na cia�o. By� zadowolony, �e wybra� tego m�odego komandosa. Zawi�za� koniec worka i poci�gn�� zabitego w stron� wielkiego stosu �mieci. Szybko przysypa� worek odpadkami. Poniewa� islam zakazuje dotykania nieczysto�ci, istnia�a mo�liwo��, �e cia�o zostanie odkryte dopiero wtedy, kiedy b�dzie ju� w zaawansowanym stopniu rozk�adu. Wtedy do zidentyfikowania zabitego pos�u�� jedynie dawne papiery jego zab�jcy oraz notka w j�zyku farsi. By� mo�e w�adze zadowol� si� jej tre�ci�. Mo�e, cho� najpewniej nie. M�czyzna za�o�y� torb� na rami�, podni�s� ka�asznikowa i powr�ci� uliczk� na targ. Zdo�a� przynajmniej znikn�� z pola widzenia na jaki� czas. Oddalaj�c si� od placu poczu� nag�e zm�czenie. Wym�wi� dwa s�owa po arabsku: - Insz Allah. Niech si� dzieje wola boska - doda� po angielsku. Zabrzmia�o to jak komentarz do jego aktualnej sytuacji � by� �o�nierzem obcego pa�stwa, poruszaj�cym si� samotnie po terytorium Iranu. Nikt nim nie dowodzi� ani nie kontrolowa� jego poczyna�. Rozdzia� pierwszy Dzie� D minus 34 �rodkowa Arizona, USA Dwa szare F-15 Eagle wyskoczy�y z chmur, przesuwaj�cych si� powoli nad pustyni�. Dow�dca klucza odezwa� si� przez radio: � Kontrola stanu. Skrzyd�owy, pu�kownik Rupert Stansell, nie potwierdzi� odebrania polecenia. Jego palce przesun�y si� po prze��cznikach, uzbrajaj�c my�liwiec do walki. Nie patrz�c, si�gn�� lew� r�k� do usytuowanego tu� za d�wigniami przepustnic identyfikatora IFF i przestawi� go na stan �u�pienia", w kt�rym nieprzyjaciel nie mo�e wywo�a� z niego impulsu za pomoc� w�asnego identyfikatora. Nast�pnie mechanicznym ruchem podni�s� d�wigni� g��wnego wy��cznika uzbrojenia. � IFF u�piony. Uzbrojenie w��czone - zameldowa� teraz instruktorowi, siedz�cemu w tylnym fotelu szkolnej wersji D samolotu F-15 Eagle, jakim lecieli. Stansell wykonywa� czynno�ci przewidziane w sytuacji, kiedy wlatuje si� nad terytorium wroga. � Kontakt, Straszyd�a, na wprost, sto kilometr�w � poinformowa� dow�dca klucza, Houserman, zwany �W�em". Stansell st�umi� j�k i podni�s� prze��cznik umieszczony na d�wigni lewej przepustnicy, zwi�kszaj�c promie� obserwowanego przez radar obszaru do stu pi��dziesi�ciu kilometr�w. Na VSD, wy�wietlaczu sytuacji pionowej - zab�ysn�y dwa punkty. Pu�kownik pope�ni� wcze�niej zasadniczy b��d - trudno zobaczy� odleg�e o sto kilometr�w cele na radarze nastawionym na siedemdziesi�t pi�� kilometr�w. Echa pochodzi�y od �przeciwnik�w" � dw�ch innych F-15 z Bazy Si� Powietrznych Luk�. Stansell ledwie zdawa� sobie spraw� z tego, jak bardzo szybko oddycha. � Post�puj wed�ug za�o�e�, sir � rzuci� na wszelki wypadek kapitan Greg Do-naldson, instruktor. Niepokoi� si� o pu�kownika. Ostatnio nie radzi� on sobie dobrze z taktyk� walki powietrznej. � Toro, Lobo Jeden i Dwa wchodz� w powietrze-powietrze, punkt p�nocny, gotowi. - By� to g�os Housermana; W�� meldowa� o wkroczeniu przez jego klucz nad przewidziany obszar. Houserman dosta� na ten lot oznaczenie �Lobo Jeden", a Stansell � �Lobo Dwa". Lecieli prosto, lotem poziomym, z pr�dko�ci� dziewi�ciuset 11 kilometr�w na godzin�. Houserman znajdowa� si� na wysoko�ci czterech tysi�cy sze�ciuset metr�w, Stansell � pi�ciu tysi�cy o�miuset. W�� by� m�odziutkim kapitanem, kt�ry zapowiada� si� na wybitnego pilota my�liwc�w. Pu�kownik zazdro�ci� m�odemu cz�owiekowi jego zdolno�ci. Ju� teraz umiej�tno�ci Housermana przewy�sza�y to, co m�g� kiedykolwiek osi�gn�� Rupert Stansell. �Straszyd�a" - czyli niezidentyfikowane samoloty - zg�osi�y si� teraz: - Lobo, Toro Jeden i Dwa wchodz� w powietrze-powietrze, punkt po�udniowy, gotowi. - Potwierdzam, Toro - odpar� W�� - walka rozpocz�ta, nagrywanie w��czone. -Stansell tymczasem pr�bowa� uspokoi� oddech, wiedz�c, �e mo�e na�yka� si� zbyt du�o tlenu. Mieli jeszcze ponad dwie minuty do rozpocz�cia pozorowanej walki. Palce pu�kownika przesuwa�y si� po wy��cznikach, umo�liwiaj�cych mu kontrol� nad potrzebnymi w czasie powietrznego pojedynku urz�dzeniami. Teraz Rupert z powrotem zmniejszy� zasi�g radaru do siedemdziesi�ciu pi�ciu kilometr�w. Nast�pnie uruchomi� TDC, czyli kontrol� obranego celu - i nakierowa� krzy�uj�ce si� linie, jakie pojawi�y si� na VSD, na echo znajduj�ce si� z lewej strony. Nacisn�� na moment przycisk TDC, ka��c systemowi radarowemu nie schodzi� z celu. - Za wcze�nie, panie pu�kowniku - zbeszta� go Donaldson. Stansell st�kn�� z niezadowoleniem. Musia� przyzna� racj� instruktorowi. W przypadku prawdziwej walki antyradar w kabinie wroga piszcza�by jak oszala�y, pozwalaj�c mu zareagowa� w por� i unikn�� trafienia rakiet� powietrze-powietrze. Rupert wy��czy� wi�c TDC, pozbawiaj�c si� chwilowo mo�liwo�ci odpalenia rakiety AIM-7M Sparrow. - Utrzymuj szyk i nie obieraj celu do czasu zbli�enia na jakie� trzydzie�ci kilometr�w � pouczy� instruktor. Pu�kownik odczeka� wi�c siedemdziesi�t sekund, w ci�gu kt�rych odleg�o�� pomi�dzy lec�cymi naprzeciw siebie samolotami zmala�a z sze��dziesi�ciu pi�ciu do trzydziestu kilometr�w. W tym czasie pr�bowa� uspokoi� oddech. W ko�cu nastawi� radar na czterdzie�ci kilometr�w, uruchomi� TDC, naprowadzi� linie na lewy cel i nacisn�� przycisk. Tym razem radar nie chcia� si� jednak zablokowa�. Oznacza�o to jedno z dwojga - awaria systemu lub zag�uszanie przez Toro. - Atakuj Lisem Dwa - rozkaza� Donaldson, maj�c nadziej�, �e naprowadzana termicznie rakieta AIM-9L Sidewinder zdo�a z bliskiej odleg�o�ci zarejestrowa� ciep�o silnik�w nadlatuj�cych z przeciwka F-15. Pu�kownik wy��czy� wi�c TDC i przestawi� lewym kciukiem uzbrojenie na si-dewindery. W s�uchawkach rozleg� si� dono�ny charakterystyczny dla odpalenia tej rakiety warkot, zag�uszaj�c wszelkie ewentualne rozmowy. Stansell pope�ni� w�a�nie kolejny b��d. �ciszy� szybko sygna� w s�uchawkach, dostrzegaj�c akurat zbli�aj�ce si� maszyny. Z chwil� osi�gni�cia kontaktu wzrokowego piloci mieli swobod� manewr�w - mogli anga�owa� si� w bezpo�redni� walk� powietrzn� z przeciwnikami. - Tally dwa, lewa dziesi�ta, trzyna�cie kilometr�w, lekko g�ra! � zameldowa� o dostrze�eniu �wroga" Houserman. Przynajmniej bystro�ci� wzroku nie przewy�sza� Stansella. Jednocze�nie odezwa� si� inny g�os: 12 - Toro Jeden. Lis Jeden na zachodniego F-15 na pi�ciu tysi�cach o�miuset. -W tym momencie pu�kownik zobaczy� migaj�cy symbol na ekranie systemu TEWS. Ostrzega� on, �e pilot zbli�aj�cego si� Toro Jeden przeprowadzi� w�a�nie symulowane odpalenie rakiety AIM-7M przeciwko Rupertowi. Jakim cudem pu�kownik nie us�ysza� pisk�w w�asnego systemu TEWS? Widocznie zag�uszy� je warkot side-windera. A zatem Stansell pope�ni� jeszcze jeden b��d. W przypadku rzeczywistej walki w jego stron� �miga�by ju� sparrow z trzydziestokilogramow� g�owic� bojow�. Ci�gn�c� si� za rakiet� smug� bia�ego dymu dostrzeg�by ju� ka�dy pilot i wykona�by gwa�towny manewr ucieczki, usi�uj�c przechytrzy� radar kieruj�cy AIM-7M. Tymczasem ten sam co poprzednio ch�odny g�os oznajmi�: - Toro Jeden, Lis Dwa na zachodniego F-15 na pi�ciu tysi�cach o�miuset. - A zatem przeciwnik odpali� i sidewindera. - Uciekaj w prawo! - krzykn�� Donaldson. - Nie ignoruj zagro�enia, pu�kowniku! Stansell nie zawaha� si�; po raz pierwszy tego dnia zareagowa� szybko. Wdepn�� prawy orczyk i popchn�� dr��ek sterowy od siebie i w prawo, wykonuj�c manewr przypominaj�cy po��wk� litery �S". Skierowa� si� przy tym w d�, zawracaj�c jednocze�nie. - Dziobem na niego, pu�kowniku. U�atwia mu pan zadanie! - burkn�� z trudem Donaldson, walcz�c z przeci��eniem o warto�ci sze�ciu g. Rupert podni�s� wi�c dzi�b maszyny i wykona� ponowny zwrot, aby z powrotem znale�� si� naprzeciw �wroga". Tym razem jednak ruch by� zbyt gwa�towny i maszyna wesz�a w przeci��enie przekraczaj�ce osiem g. Odezwa� si� system ostrzegaj�cy przed nadmiernym przeci��eniem. Pu�kownik by� jednak tak poch�oni�ty wykonywaniem manewru, �e nie us�ysza� ani podw�jnego brz�czyka, ani generowanego komputerowo kobiecego g�osu, wo�aj�cego: �Przeci��enie! Przeci��enie!" My�liwiec zosta� poddany si�om przekraczaj�cym dopuszczaln� warto��. Stansell st�kn�� i napi�� si� ca�y, zmagaj�c ze zwielokrotnion� mas� w�asnego cia�a. W podobny spos�b ludzie usi�uj� zwykle pokona� zatwardzenie. Nie jest to mo�e eleganckie, ale za to skuteczne - w obu przypadkach. Pu�kownik nie straci� przytomno�ci, jednak poczu�, �e niechc�cy zrobi� to, co normalnie robi si� siedz�c na sedesie. Po chwili w kabinie rozszed� si� przykry zapach. Tego by�o ju� dla Donaldsona za wiele. W��czy� mikrofon i nada� do pozosta�ych samolot�w: - Lobo Dwa, przerwij walk�, przerwij walk�. - Jednocze�nie prze��czy� sw�j regulator tlenu na sto procent, odcinaj�c ca�kowicie dost�p powietrza z kabiny. Cztery my�liwce natychmiast wyr�wna�y lot. Piloci zameldowali si� kolejno. - Panie pu�kowniku! ... - mrukn�� przez interkom instruktor. - Swoim ostatnim manewrem przeci��y� pan maszyn�. Prosz� zameldowa� o przeci��eniu i skierowa� si� do bazy. Pu�kownik w��czy� nadajnik i powiedzia�: - Lobo Dwa, wracam natychmiast do bazy. Przeci��enie sto dziesi�� procent. Poziom dwa na skrzyd�ach - osiem i dwie dziesi�te g. - Potwierdzam, Dwa - odpar� W��. - L�duj z podej�cia na wprost. 13 - Potwierdzam - zako�czy� pu�kownik, sprawdzaj�c przyrz�dy i ogl�daj�c skrzyd�a. - Sprawdz� uszkodzenia - doda� Houserman, wlatuj�c pod maszyn� Stansella, aby obejrze� j� od spodu. - Wygl�da w porz�dku. Wracaj w pojedynk�. Do zobaczenia w sali odpraw. - Samolot W�a odskoczy� na bok i skierowa� si� w rejon pozorowanej walki, aby samotnie stawi� czo�o przeciwnikom. - B�dzie mia� zabaw� - skomentowa� Donaldson. - �Dw�ch na jednego" to ulubiona sytuacja W�a. - Houserman b�dzie musia� teraz wykorzysta� wszelkie posiadane umiej�tno�ci. Na wypadek przerwania misji przez Stansella przewidziana by�a potyczka na ma�ej wysoko�ci. Odb�dzie si� ona na zaledwie stu pi��dziesi�ciu metrach. Ameryka�scy piloci specjalizuj� si� w walkach na takiej wysoko�ci, podczas gdy nikt z ich potencjalnych przeciwnik�w nie �wiczy w czasie pokoju czego� podobnego. Dzi�ki temu podczas pierwszych dni ka�dej wojny F-15 b�d� strzela� do wrog�w jak do kaczek, dop�ki ci nie zrozumiej�, o co chodzi. Jednak w tym momencie ani Stansell, ani W��, ani te� Donaldson nie mieli poj�cia, �e ju� nied�ugo jeden z nich b�dzie mia� okazj� zademonstrowa� �wiatu skuteczno�� samolotu F-15. Teraz pu�kownik opar� si� wygodniej. By� zlany potem. Podni�s� zielonkaw� szyb� he�mu i otar� oczy zewn�trzn� stron� r�kawicy. Sw�dzia�o go prawe ucho, ale zwalczy� pragnienie podrapania si�. Przecie� go nie mam, pomy�la�. S�ysza� o takim odczuciu, ale nie wierzy� w nie, a� do tej chwili. L�dowanie w bazie Luk� przebieg�o bez zak��ce�. Donaldson uspokoi� si�, oceniaj�c spos�b, w jaki pu�kownik l�duje. Rupert zredukowa� pr�dko�� do dwustu siedemdziesi�ciu kilometr�w na godzin� i ustawi� maszyn� pod k�tem dwudziestu jeden stopni. Podej�cie by�o p�ynne, spokojne, a Stansell oddycha� teraz i m�wi� normalnie, niczym pilot samolotu pasa�erskiego. - Wspania�a rzecz, ten CAS. Dzi�ki niemu ka�dy prezentuje si� dobrze - skomentowa� przez interkom Rupert. M�wi� bardziej do siebie samego ni� do Donaldso-na. CAS - system kontroli lotu - rejestruje k�t pochylenia pionowego, przemieszczenia i przechy�y boczne, pr�dko�� opadania, przyspieszenia boczne i pionowe. Przetworzywszy wymienione dane wysy�a odpowiednie sygna�y do ster�w, uwalniaj�c pilota od nieustannego operowania dr��kiem i orczykiem. Samolot dotkn�� ko�ami ziemi. Kapitan Donaldson nie lecia� przed chwil� z jednym z tych nowo mianowanych pu�kownik�w, kt�rzy sp�dziwszy kilka lat za jakim� biurkiem w Pentagonie, zaj�ci awansowaniem, zapomnieli, jak si� lata. W przednim fotelu siedzia� Rupert Stansell, by�y dow�dca dywizjonu F-15, odwa�ny pilot, kt�ry zestrzeli� w prawdziwej walce MiG-a; jeden z trzech ludzi, kt�rzy zdo�ali uciec ze zdobytej przez nieprzyjaciela bazy Ras Assanya w Zatoce Perskiej. Instruktor nie rozumia�, co sta�o si� z pu�kownikiem. Podczas gdy Stansell meldowa� obs�udze naziemnej o przeci��eniu, Donaldson ruszy� do sekcji wyposa�enia osobistego swojego dywizjonu. S�u�y� w 555 Dywizjonie Treningowym My�liwc�w Taktycznych, zwanym �Trzy Pi�ciocent�wki". �ci�gn�� zapobiegaj�cy wp�ywom przeci��enia kombinezon pilota i wyj�� ze swojej szafki 14 obr�czk� oraz sygnet Akademii Si� Powietrznych. Stansell, pomy�la� sobie, kumpel z Akademii nie pozwoli ci przej�� przez ten �od�wie�aj�cy" kurs, dop�ki nie b�dziesz lata� dobrze. Zdecydowa�, �e czas porozmawia� ze swoim dow�dc�. Po chwili Donaldson stan�� w otwartych drzwiach pokoju podpu�kownika Ru-therforda, zwanego Buzzem. Wysoki, chudy m�czyzna natychmiast wskaza� kapitanowi krzes�o. Rozmawia� w�a�nie przez telefon i robi� miny maj�ce by� komentarzem do wypowiedzi rozm�wcy. W ko�cu od�o�y� s�uchawk�. - Te same bzdury, co zawsze � stwierdzi�. � Sekcja public relations prosi po raz kolejny o wywiad z jedynym czarnym dow�dc� dywizjonu w Taktycznych Si�ach Powietrznych. Wywiady nie nale�� do moich zada�. - Popatrzy� na przybysza. - Zdaje si�, �e przychodzisz z jakim� problemem. Chodzi o Stansella? � zagadn��. - Tak. Dzisiaj lata�, jak gdyby w og�le nie mia� poj�cia, o co chodzi. Minimalna, prawie zerowa orientacja sytuacyjna. Zupe�nie jakby mia� przed oczami jeden wielki znak zapytania. Rutherford nie odzywa� si�, czekaj�c, a� kapitan skonkretyzuje swoje spostrze�enia. - Przeci��y� maszyn� podczas zwrotu � osiem i dwie dziesi�te g. To g�upie. Musieli�my wr�ci� wcze�niej. - Czy nie by�a to jego pierwsza misja �dw�ch na dw�ch"? - upewni� si� Rutherford. � To wa�na faza szkolenia. - By�a. Ale przy misjach �jeden na jednego" pope�nia� te same b��dy. Co� go blokuje, przeszkadza mu. Potrafi pilotowa� r�wnie dobrze jak ka�dy, a jednak kiedy rozpoczyna si� walka, zaczyna wykonywa� niezgrabne, nieskuteczne ruchy, jakby zastanawia� si� nad ka�dym nast�pnym krokiem. Nie zachowuje si� naturalnie, p�ynnie. Przez chwil� oddycha� tak szybko, �e my�la�em, �e grozi mu hiperwentyla-cja. Czuj� si�, jak gdybym lata� z podporucznikiem, kt�ry wylecia� w swoj�pierw-sz� misj� bojow�. Trudno uwierzy�, �e zestrzeli� MiG-a i wylata� ponad tysi�c godzin. - By� moim pierwszym dow�dc� klucza � doda� Rutherford. � I dobrym pilotem... Uzyska� stopie� porucznika pod koniec Wietnamu i za�apa� si� jeszcze na wojn�. Bra� udzia� w lotach bojowych Trzech Pi�ciocent�wek z bazy Udorn w Tajlandii. Wtedy dywizjon lata� na F-4.1 by� jednym z najskuteczniejszych � zestrzeli� ponad czterdzie�ci MiG-�w. - Pu�kownik Stansell zmieni� si�, sir. Rutherford zamy�li� si� g��boko. Opieraj�c si� na ca�ej swej wiedzy i do�wiadczeniu, pr�bowa� wydedukowa�, co mo�e doskwiera� staremu Rupertowi. Buzz umia� rozwi�zywa� problemy i mi�dzy innymi dlatego zosta� dow�dc�dywizjonu. Poza tym potrafi� perfekcyjnie pilotowa� F-15 i cieszy� si� zaufaniem swoich ludzi. - W tej chwili Stansell jest zbyt ostro�ny, jednak powinni�my sobie jako� z tym problemem poradzi� - oceni� podpu�kownik. - Prawdopodobnie chodzi o to, co zdarzy�o si� w Zatoce Perskiej po ataku na Ras Assanya, kiedy dow�dca Ruperta zgin��, a on sam uciek� dzi�ki pomocy dw�ch sier�ant�w. Tak, my�l�, �e Ras Assanya t�umaczy wszystko; musia�o pozostawi� g��boki �lad w jego psychice. Pracuj z nim dalej. I wpisz mnie jutro na t� sam� misj�, w kt�rej b�dzie lecia�. 15 - Dzi�ki za pomoc - odpowiedzia� Donaldson, podni�s�szy si� z miejsca. Wiedzia� z do�wiadczenia, �e teraz Rutherford we�mie bezpo�redni udzia� w szkoleniu Stansella i b�dzie wsp�odpowiedzialny, je�li pu�kownik sobie nie poradzi. Mi�dzy innymi za to Donaldson lubi� swojego dow�dc�. Po wyj�ciu kapitana Rutherford postuka� o��wkiem w biurko. Zastanawia� si�, co robi�. W Si�ach Powietrznych zwraca si� uwag� na to, jak spisuj� si� piloci w rzeczywistej walce. Je�li pu�kownik nie b�dzie potrafi� przezwyci�y� skazy, jak� pozostawi�y w jego psychice ostatnie dramatyczne przej�cia, zostanie przeniesiony, otrzymuj�c jaki� nieistotny przydzia� i z pewno�ci� nigdy nie awansuje na genera�a. Rutherfordowi nie podoba�o si� to, co b�dzie musia� zrobi�, je�li Stansell nie zdo�a sobie poradzi�. Odprawa po misji przebiega�a tak, jak Rupert si� spodziewa�. Donaldson przeszed� od razu do rzeczy: - Panie pu�kowniku, pom�wmy o tym, co posz�o �le teraz, p�ki nie s�uchaj� nas pozostali uczestnicy misji. Rozpocz�� pan walk� z radarem nastawionym na siedemdziesi�t pi�� kilometr�w zamiast na sto pi��dziesi�t. Nast�pnie ustawi� pan i zablokowa� TDC za wcze�nie, daj�c przeciwnikowi mn�stwo czasu na odpowied�. Kiedy poleci�em wykona� manewr ucieczki i rozpocz�� pan �po�ow� S" w d�; nie my�la�em jednak, �e b�dzie pan kontynuowa� figur�, a� do znalezienia si� pod ogonem do nieprzyjaciela. Kiedy ustawi� si� pan do niego mniej wi�cej prostopadle, trzeba by�o powr�ci� do walki. Wreszcie, przeci��y� pan maszyn�. I w dodatku nie us�ysza� pan ostrze�enia g�osowego. Niedobrze. Teraz instruktor pokaza� przy pomocy modeli F-15 uczepionych do p�metrowych pr�t�w, jak powinien by� manewrowa� Stansell. Nast�pnie Donaldson podszed� do niedu�ej bia�ej tablicy, wisz�cej na �cianie sali odpraw, i czterema r�nokolorowymi pisakami narysowa� schemat, w jaki spos�b on sam podj��by walk�. W ko�cu wy�wietli� pu�kownikowi na wideo ta�m� z nagraniem lotu, pokazuj�cym widok z kabiny. Rupert siedzia� w milczeniu, robi�c notatki. Przyjmowa� wszystko, co mia� do powiedzenia kapitan, a kiedy Donaldson sko�czy�, Stansell jedynie pokiwa� g�ow�. We� si� w gar��, zbeszta� si� w my�li. Co si� dzieje? Powinien przej�� przez ten kurs bez �adnych trudno�ci. Do budynku dywizjonu weszli trzej pozostali uczestnicy misji. W�� g�o�no oznajmi� wszystkim potencjalnym s�uchaczom, �e �skopa� frajerom ty�ki". Podczas zdawania przez pilot�w raport�w pu�kownik ca�y czas siedzia� cicho. My�la� tylko, jak bardzo W�� przypomina jego samego z czas�w m�odo�ci. Po zako�czeniu ca�ej procedury pu�kownik wy�lizn�� si� z budynku i ruszy� w stron� mieszkania, kt�re wynajmowa� od znajomej. Barbara Lyon, w�a�cicielka mieszkania, odpoczywa�a przy basenie. Obok opalali si� na le�akach dwaj m�odsi od niej m�czy�ni, startuj�cy w wy�cigu o jej wzgl�dy. 16 Nic dziwnego. Barbara by�a doprawdy atrakcyjn� kobiet�, a w kostiumie k�pielowym ze sznureczk�w, jaki mia�a na sobie, wygl�da�o zab�jczo. - Rupe! - zawo�a�a, odwracaj�c si� na le�aku. Pu�kownik zastanowi� si� po raz kolejny, ile prawdy jest w plotce, �e Lyon by�a niegdy� tancerk� w Las Vegas, a potem po�lubi�a i rozwiod�a si� z majorem Si� Powietrznych. Stansell przystan�� i ruszy� w stron� kobiety. Pomy�la�, �e mimo jej trzydziestu pi�ciu lat, wiele dwudziestolatek odda�oby wszystko, �eby mie� takie cia�o. - Musz� sprawdzi� system alarmowy, w��czy� si� dzi� bez powodu � oznajmi�a, poprawiaj�c g�rn� cz�� kostiumu. Kiedy wsta�a, przewy�sza�a Stansella o pi�� centymetr�w, mimo �e by�a na bosaka. Dwaj m�czy�ni ocenili, �e pu�kownik nie bierze udzia�u w grze. Rupert ruszy� za Barbar� po schodach, zaskoczony tym, jak be�owy kolor kostiumu zlewa si� z odcieniem jej opalonej sk�ry. Z ty�u wygl�da�a niemal jak naga. Doprawdy, utrudnia �ycie �o�nierzom, pomy�la�. Lyon odwr�ci�a si� do�� szybko, �eby przy�apa� pu�kownika na znacz�cym p�u�miechu. Odrzuci�a d�ugie, popielatoblond w�osy wy�wiczonym przed lustrem ruchem, pewna, �e wzmocni to jeszcze wra�enie, jakie chcia�a wywrze� na Rupercie. W istocie, cichy z natury Stansell podoba� si� jej. Kobiecie nie przeszkadza�a r�nica wzrostu - wiedzia�a, �e w ��ku nie ma ona znaczenia. Pu�kownik utrzyma� zgrabn� figur�, mia� mi�� aparycj�. Gdyby jeszcze pozwoli� swoim ciemnym, naznaczonym na skroniach siwizn� w�osom podrosn�� d�u�ej z bok�w... Cofn�a si�, aby Stansell m�g� otworzy� drzwi do wynajmowanego przez siebie mieszkania. Celowo otar�a si� przy tym o jego rami�. - Pozw�l, �e wy��cz� alarm � powiedzia�a. � Jaki jest kod? � Rupert wymieni� cztery cyfry. Kobieta wstuka�a je i odczeka�a, a� na wy�wietlaczu zamiast �zabezpieczony" pojawi si� �gotowy". Wyd�a lekko usta przygl�daj�c si� urz�dzeniu i przenios�a ci�ar cia�a na praw� nog�. Nastawi�a alarm po raz drugi, bawi�c si� jednocze�nie w�ze�kiem z lewej strony dolnej cz�ci kostiumu; poci�gn�a go i pu�ci�a. -Programator w porz�dku - powiedzia�a. - To chyba centralka systemu. Wezw� specjalist�, �eby go sprawdzi�. � W rzeczywisto�ci wiedzia�a dobrze, �e alarm funkcjonuje najzupe�niej prawid�owo. Rupert skin�� g�ow�. Barbara stwierdzi�a, �e musi zadzia�a� w bardziej bezpo�redni spos�b. Niekt�rzy m�czy�ni po prostu nie zwracaj� u wagi... - Gor�co dzisiaj; nie masz czego� zimnego do picia? - zagadn�a. - Mam mro�on� herbat� i piwo. - Napij� si� mro�onej herbaty. � Nachyli�a si� nad barkiem, podczas gdy Rupert wyjmowa� z lod�wki karton z herbat� i piwo dla siebie. Barbara zauwa�y�a ju� wcze�niej stoj�c� na kominku fotografi�, przedstawiaj�c� dwie ma�e dziewczynki i osza�amiaj�co wprost pi�kn� kobiet�. � Czy to twoja �ona? � spyta�a. - By�a. Rozwiod�em si�. Trzy miesi�ce temu - odpar�. To pasowa�o Barbarze. By�a ju� kiedy� w podobnej sytuacji i wiedzia�a, �e mo�e j� czeka� wsp�lna przysz�o�� ze Stansellem. Rupert poda� jej herbat�. - Czy w tych kombinezonach nie jest w lecie za gor�co? - zapyta�a, wyci�gaj�c d�o�. Przesun�a palcem po piersi pu�kownika, dotykaj�c wewn�trznego kombinezonu pilota. Zatrzyma�a paznokie� na zamku b�yskawicznym. � Tyle suwak�w; podoba 2 - Orle szpony 1 7 mi si� ta odznaka... - oznajmi�a. Teraz musn�a symbol dywizjonu przyszyty na prawym ramieniu. Czeka�a. Je�li Stansell nie odpowie, czas na plan B. - Potrzebna mi tylko tutaj. Mo�esz j� sobie bra�, kiedy mnie nie ma - us�ysza�a. - Musz� ju� i��. Dzi�ki za nap�j � powiedzia�a. Odstawi�a opr�nion� do po�owy szklank�, u�miechn�a si� i zebra�a do wyj�cia. - Och, czy mogliby�my wybra� si� kt�rego� wieczora na obiad? - zaproponowa�a. - Mam w Si�ach Powietrznych paru starych przyjaci�. Mo�e znajd� si� jacy� wsp�lni znajomi. - Dzi�kuj�, z przyjemno�ci�- odpar� pu�kownik. Barbara u�miechn�a si� ponownie i wysz�a, my�l�c nad planem B. Kiedy Rupert zosta� sam, wzi�� piwo i usiad� na kanapie, dumaj�c, co mu si�, u licha, sta�o. Kiedy� rzuci�by si� w takiej sytuacji na kobiet�. A teraz-nic. Nie chcia� komplikowa� sobie �ycia? Stare jak �wiat wyja�nienie, cho� mo�e i prawdziwe. Wyci�gn�� z kieszeni na nodze kombinezonu streszczenie misji i odczyta� ponownie notatki, kt�re zrobi� podczas procedury sk�adania raportu. Donaldson mia� racj�. Rupert lata� jak nowicjusz, kt�ry dopiero co nauczy� si� podstawowych manewr�w. W czym tkwi� problem? Stansell wiedzia�, jak pilotuje si� odrzutowiec, jednak pozwala� wkra-da� si� do kabiny przykrym wspomnieniom. Skoncentruj si� na lataniu, na programie kursu; przesta�, do cholery, przywo�ywa� to, co min�o, strofowa� si� w my�li. Nie czuj si� winny z tego powodu, �e prze�y�e�, podczas gdy wszyscy inni zgin�li, a ci, co ocaleli, stali si� je�cami wojennymi. Otrz��nij si�; przejd� nad tym do porz�dku dziennego. Poszed� do �azienki, �ci�gn�� przepocony kombinezon i wszed� pod prysznic. Woda mile �askota�a mu sk�r�. Us�ysza� pukanie do drzwi, jednak zignorowa� je. Od czasu powrotu z Zatoki Perskiej prysznic zajmowa� mu wi�cej czasu ni� zwykle. - Wr�ci�am dopi� herbat� � odezwa� si� z kuchni g�os Barbary. -To dopij. Drzwi �azienki otworzy�y si� i Barbara wesz�a. - Przyjemnie tu � stwierdzi�a. Poruszy�a mi�kko cia�em i po chwili dolna cz�� kostiumu opad�a na pod�og�. - Rozwi�� mi, prosz�, biustonosz - rzuci�a. Odwr�ci�a si� do Ruperta plecami i unios�a swoje d�ugie w�osy. - Ale dzisiaj gor�co!... Stansell rozwi�za� supe� i kobieta zrzuci�a z siebie biustonosz. - Pozw�l, �e umyj� ci plecy - powiedzia�a. Stan�a naprzeciw niego i si�gn�a do jego plec�w, pocieraj�c je delikatnie. - Musisz si� bardziej skoncentrowa� - doda�a ze �miechem, kontynuuj�c pieszczot�. Nic si� jednak nie dzia�o. - Hmm; nie szkodzi; chcia�am porozmawia� z tob� o tym obiedzie. Mo�e by� jutro wieczorem? � Podnios�a kostium i wysz�a spod prysznica, nie przejmuj�c si� tym, �e jest mokra. - O si�dmej. - Po tych s�owach opu�ci�a �azienk�. Chwil� p�niej rozleg� si� odg�os zamykanych drzwi. Pu�kownik zakr�ci� wod�, wytar� si� i spojrza� w mokre lustro. Nie chcia� przygl�da� si� swemu odbiciu zbyt szczeg�owo. Przez chwil� wydawa�o mu si�, �e widzi swego nie�yj�cego dow�dc� z Ras Assanya, Muddy Watersa. Cholera, Muddy... Jak mam ci dor�wna�? Jak dor�wna� twojemu po�wi�ceniu? Temu, kim by�e� dla ludzi? ...Eech, pu�kowniku, do�� 18 tego. A wi�c masz w�tpliwo�ci, czy mo�esz by� taki, jak Muddy Waters. Pami�taj, co zrobi�. Pami�taj, �e nauczy�e� si� od niego ludzkiego traktowania podkomendnych. I r�b to, co jest w stanie robi� Rupe Stansell, a nie, co zrobi�by Waters, gdyby �y�. �atwiej by�o wprawdzie Stansellowi pomy�le� to ni� wprowadzi� w �ycie, zrobi� jednak dobry pocz�tek i poczu� si� o wiele lepiej. Wytar� lustro z pary i przyjrza� si� swojemu odbiciu. Powoli odwr�ci� twarz w lewo i przesun�� d�oni� wzd�u� g�owy, odgarniaj�c w�osy do ty�u. Spr�bowa� zas�oni� blizn� widniej�c� w miejscu, gdzie dawniej znajdowa�o si� jego prawe ucho. Rozdzia� drugi Dzie� D minus 33 Bia�y Dom, Waszyngton Michael Cagliari opar� si� o �cian� Wschodniego Pokoju Bia�ego Domu, ciesz�c si�, �e stoi poza zasi�giem kamer. By� pi�tek po po�udniu, zaczyna�a si� konferencja prasowa. Cagliari, prezydencki doradca do spraw bezpiecze�stwa narodowego, wola� pe�ni� swoj� funkcj� w cieniu, z dala od dziennikarskich obiektyw�w. Prze�o�ony korpusu prasowego, Peter Whiteside z Affiliated Broadcasting System, usiad� w pierwszym rz�dzie i czeka�. Powszechnie znana by�a jego niech�� do urz�duj�cego prezydenta. - Jean � odezwa� si� prezydent, wy wo�uj�c siedz�c� w ostatnim rz�dzie elegancko ubran� starsz� pani� z Savannah w Georgii. Mo�na to by�o przewidzie�, pomy�la� Whiteside, on lubi Jean Ramsey. Ramsey zada�a pytanie: - Panie prezydencie, narasta niepok�j w zwi�zku z wykupem licznych ameryka�skich przedsi�biorstw przez zagranicznych inwestor�w. Wielu obawia si�, �e potencja� produkcyjny naszego kraju przechodzi w r�ce obcych. Jak zamierza pan odnie�� si� do tej sprawy? Prezydent by� dobrze przygotowany na to, a tak�e na nast�pne pytania. W ko�cu wywo�a� i Whiteside'a, niby przyjacielskim �Pete". Zdecydowano unika� tego dziennikarza, pozostawiaj�c mu zwykle tylko zarezerwowany dla prze�o�onego korpusu prasowego przywilej ko�czenia konferencji zwyczajowym: �Dzi�kujemy, panie prezydencie". Szef musi by� bardzo pewny siebie, pomy�la� Michael Cagliari. Podstawiono Whiteside'owi pod usta mikrofon. Ten zacz��: - Panie prezydencie, podczas kampanii wyborczej powiedzia� pan - cytuj�: �Nigdy nie zgodz� si� na zap�at� pieni�dzmi czy broni� za zak�adnik�w ani nie podejm� kompromituj�cych dla Stan�w Zjednoczonych negocjacji". Wiarygodne �r�d�a podaj�, �e pa�ski wys�annik siedzi w tej chwili przy stole rokowa� w Genewie, targuj�c si� o cen� uwolnienia dwustu osiemdziesi�cu zak�adnik�w, wzi�tych przez Iran po naszej pora�ce w Zatoce Perskiej. Czy mo�e nam pan powiedzie�, jak post�puj� owe negocjacje? - Pete, pa�ska wypowied� bardziej przypomina�a o�wiadczenie polityczne ni� pytanie, jednak odpowiem. Po pierwsze: Ira�czycy przetrzymuj� dwustu osiemdziesi�ciu 20 je�c�w wojennych, nie zak�adnik�w. Rzeczywi�cie, podj��em w Genewie negocjacje w celu ich uwolnienia. Osi�gn�y one jednak punkt krytyczny i publiczne dyskusje na ten temat mog�yby zagrozi� ostatecznym rezultatom. - Panie prezydencie, czy to prawda, �e negocjatorem jest sekretarz stanu, Cyrus Piccard? � G�ste brwi Whiteside'a zbieg�y si� niemal w jedn� lini�. - Nie mam w tej sprawie nic do dodania. Nie dopuszczaj�c do g�osu nast�pnego dziennikarza, Pete Whiteside wykrzycza� swoje ostatnie pytanie: - Sir, czy spr�buje pan przebi� ofert� Libii, kt�ra chce wykupi� od Iranu zak�adnik�w po milion dolar�w za ka�dego? Prezydent popatrzy� na reportera lodowatym wzrokiem i skwitowa�: - Pete, chyba musisz zweryfikowa� wiarygodno�� swoich �r�de�. - Do�� tego! - warkn�� Cagliari do ma�ego mikrofonu, kt�ry mia� przypi�ty do klapy marynarki. ��czy� on doradc� do spraw bezpiecze�stwa narodowego z rzecznikiem prasowym prezydenta. Sk�d, do cholery, Whiteside bierze te informacje? By�y one cz�ciowo prawdziwe. Sekretarz stanu pr�bowa� nak�oni� Iran do odrzucenia libijskiej oferty, przekazanej za po�rednictwem strony trzeciej. C�, przynajmniej prezydent zdo�a� unikn�� odpowiedzi. M�czyzna trzymaj�cy mikrofon upewni� si�, czy dobrze zrozumia� polecenie sekretarza prasowego, po czym poszed� na ty� sali do Jean Ramsey, powiedzia� jej co� i podstawi� mikrofon. - Dzi�kujemy, panie prezydencie - oznajmi�a przez g�o�niki Ramsey, ko�cz�c konferencj�. Whiteside a� podskoczy� na krze�le. By� w�ciek�y. Prezydent tymczasem pomacha� do dziennikarzy i wyszed� pospiesznie. Cagliari przecisn�� si� mi�dzy zebranymi i wy�lizn�� drzwiami Pokoju Zielonego. Ruszy� za prezydentem. Szef gabinetu, Andy Wollard, czeka� przed Gabinetem Owalnym. - �W�dz" jest wkurzony - poinformowa� o oczywistym. Cagliari i Wollard weszli do �rodka. Prezydent siedzia� za biurkiem. - Usi�d� wygodnie, Mik�. To b�dzie d�uga rozmowa - powiedzia�. - Whiteside zada� bardzo niedobre pytanie - rzuci� szybko Cagliari. - Nie ma niedobrych pyta�. S� tylko z�e odpowiedzi � odpar� prezydent. � Poza tym, to prawda, �e Libia chce wykupi� je�c�w. �eby przekona� Ira�czyk�w, potrzebna nam dyskrecja... i czas. Zdaje si�, �e w�a�nie stracili�my i jedno, drugie. Cagliari napi�� si� ca�y. Prezydent zapali� cygaro, cho� ju� kilka miesi�cy temu poprzysi�g�, �e nie b�dzie wi�cej pali�. Zaci�gn�� si� raz i zgasi�. - Parszywy na��g - mrukn��. - Andy - skin�� na szefa gabinetu - sprowad� tu sekretarza obrony, dyrektora central wywiadowczych i szef�w sztabu. Szybko. � Ton g�osu prezydenta sprawi�, �e Andy Wollard wyskoczy� z pokoju jak z procy. - Mik�, je�li negocjacje si� nie powiod�- a w tej chwili wygl�da na to, �e tak b�dzie � chc�, �eby nasi je�cy zostali oswobodzeni. Rozdzia� trzeci Dzie� D minus 32 Pentagon Kierowca genera�a Lawrence'a Cunninghama zawi�z� swojego szefa bezpo�rednio z jego rezydencji do Rzecznego Wej�cia Pentagonu � tego, kt�re by�o przeznaczone dla szef�w sztabu. Kierowca jecha� szybko, gdy� ruch w sobot� rano nie by� bardzo du�y. Dzi�ki temu genera� mia� mn�stwo czasu na przej�cie trzydziestu metr�w niemal pustym korytarzem do sekcji dowodzenia pier�cienia E. Nie martwi� si�, �e sp�ni si� na pospiesznie zwo�an� narad� - musia�oby si� pojawi� nag�e zagro�enie dla pa�stwa, �eby rozpocz�li bez niego. Nie podnosi� wzroku na wisz�ce wzd�u� �ciany portrety by�ych przewodnicz�cych Po��czonego Komitetu Szef�w Sztabu. Nigdy nie b�dzie kolejnym z nich. Przed tak zwanym Zbiornikiem - sal� narad, w kt�rej spotyka� si� Komitet Szef�w Sztabu � czeka� adiutant Cunninghama, pu�kownik Richard Stevens. Zbiornik znajdowa� si� naprzeciw pokoju 3E880 - biura sekretarza obrony. Stevens wr�ci� w�a�nie z Po��czonej Agencji Operacji Specjalnych, kt�rej siedziba mie�ci�a si� za rogiem, w Korytarzu �smym. Bliska lokalizacja Agencji w stosunku do sekcji dowodzenia podkre�la�a jej znaczenie. Stevens otworzy� genera�owi drzwi. - Narad� przeniesiono do Centrum Dowodzenia oraz prze�o�ono na �sm� trzydzie�ci � poinformowa� Stevens. � W�a�nie mi to przekazano. Chcia�bym jednak porozmawia� z panem genera�em na osobno�ci. Dwaj m�czy�ni weszli do pustej sali. Jej �rodek zajmowa� st� konferencyjny otoczony mi�kkimi, sk�rzanymi fotelami. Genera� usiad� na swoim miejscu � w fotelu Szefa Sztabu Si� Powietrznych. Poniewa� nie by�o nikogo wi�cej, Stevens usadowi� si� ko�o niego. Normalnie usiad�by na jednym z krzese� stoj�cych pod �cian�. � Sir, rozmawia�em z genera�em Mado z Operacji Specjalnych. Prezydent rozkaza� sformowa� i przygotowa� oddzia� do uwolnienia je�c�w z Iranu, na wypadek niepowodzenia negocjacji. Genera� wbi� wzrok w przeciwleg�� �cian�, rozwa�aj�c to, co us�ysza�. Je�cy stan�li mu przed oczyma jak �ywi. W ko�cu to byli jego ludzie - �o�nierze Czterdziestego Pi�tego Taktycznego Skrzyd�a My�liwskiego, kt�re musia�o opu�ci� swoj� baz� Ras Assanya, u wybrze�y Zatoki Perskiej. 22 Prezydent nakaza� rozmie�ci� Czterdzieste Pi�te Skrzyd�o w rejonie Zatoki Perskiej, aby wesprze� Zjednoczone Si�y Arabskie, kt�re powo�ano w celu ochrony Kuwejtu i Arabii Saudyjskiej przed inwazj� ze strony rewolucyjnego re�imu ira�skiego, kt�ry by� w stanie przeprowadzi� swoje wojska przez terytorium Iraku. Czterdzieste Pi�te wywi�za�o si� ze swego zadania. Sytuacja ju� si� stabilizowa�a i Ira�czycy byli bliscy tego, �eby zasi��� do sto�u rokowa�. Potrzebowali jednak symbolicznego pokazu si�y dla zachowania twarzy i dokonali ataku na Ras Assa-nya. Niegro�na, jak si� mog�o wydawa�, potyczka przekszta�ci�a si� w regularn� bitw�. Powsta�o niebezpiecze�stwo, �e Iran zdob�dzie baz�, zanim ameryka�skie okr�ty zd��� wp�yn�� do Zatoki. Wtedy dow�dca skrzyd�a, pu�kownik Anthony Waters, zwany �Muddym", rzuci� do walki przeciw zbli�aj�cej si� ira�skiej flocie inwazyjnej swoje F-4 Phantom, aby os�ania� personel Czterdziestego Pi�tego, kt�remu nakaza� ewakuacj�. Zap�acono za to wysok� cen�. Zgin�o ponad trzystu Amerykan�w, pi�ciuset odnios�o rany, sze��dziesi�t siedem samolot�w zosta�o zniszczonych. Waters zgin��, nie zd��ywszy ocali� wszystkich swoich ludzi - na to by�o ju� za p�no. Baz� Ras Assanya musia� podda� podpu�kownik Rupert Stansell. Wraz z trzy-stoma m�czyznami i jedn� kobiet� pomaszerowa� do obozu jenieckiego. Jednak�e dw�ch podoficer�w zdo�a�o wymkn�� si� Ira�czykom. Razem z nimi uciek� Stansell. Siedemnastu zgin�o w niewoli. Cunningham pragn�� odwetu i powrotu swoich ludzi. - Prosz� wezwa� tu Mado - poleci�. Genera� dywizji Simon Mado by� przedstawicielem Si� Powietrznych w Po��czonej Agencji Operacji Specjalnych. Jej dow�dc� by� genera� Charles J. Leachmeyer z Armii. Mado zosta� najm�odszym genera�em dywizji w Si�ach Powietrznych USA - otrzyma� drug� gwiazdk� w wieku czterdziestu trzech lat. Niegdy� by� pilotem B-52, a tak�e � stypendyst�Rhodesa. Teraz sta� si� dynamicznym szefem, kt�ry wyciska� z podw�adnych wszystkie soki. - To mo�e par� minut potrwa� - odpowiedzia� Stevens. - W JSOA a� si� gotuje. Szykuj� si� do narady o �smej trzydzie�ci. Cunningham rzuci� adiutantowi ostre spojrzenie. - Tak jest, sir; zaraz go sprowadz� - us�ysza�. Dwie minuty p�niej Simon Mado siedzia� w tym samym fotelu, w kt�rym wcze�niej sadowi� si� Stevens. Genera� Mado wygl�da� jak �ywa reklama komendy uzupe�nie� - by� wysoki, dobrze zbudowany, mia� wydatn� szcz�k�, blond w�osy i gro�ne, niebieskie oczy. Od razu przeszed� do rzeczy: - Genera� Leachmeyer m�wi, �e na narad� przyjedzie prezydent; �wiczy w tej chwili wyst�pienie na temat planu odbicia je�c�w. Cunningham wsadzi� w usta cygaro. By� to jego nieod��czny atrybut. - Prezydent przyje�d�a? - powt�rzy�. - To nadzwyczajne. Co JSOA przewidzia�a dla Si� Powietrznych? - Bardzo niewiele, sir; zaledwie wsparcie ty��w. Ca�e przedstawienie ma zrobi� Armia, z u�yciem Delta Force oraz �mig�owc�w Black Hawk. - Cholera, tam s� moi ludzie! - zakl�� Cunningham. - Niech pan przeka�e Le-achmeyerowi, �e chc� bra� udzia� w tej akcji. 23 - Sir, JSOA ma tak�e inny plan, zwi�zany z wykorzystaniem naszych C-130, jednak to tylko niedopracowany szkic... - Chc�, �eby zosta� on przedstawiony prezydentowi wraz z planem Leachmeyera. - Zobacz�, co b�d� m�g� zrobi� - odpowiedzia� Mado, wstaj�c z fotela. Punktualnie o �smej trzydzie�ci prezydent Stan�w Zjednoczonych wszed� do sali Narodowego Centrum Dowodzenia Wojskowego w Pentagonie i zaj�� miejsce na galerii dla dow�dc�w, z ty�u pomieszczenia. Jego zwyczajne miejsce znajdowa�o si� na stanowisku dowodzenia, czyli w szklanym pokoju po prawej stronie sali. Obok prezydenta usiedli: Robert Burk�, zwany �Bobbym" - dyrektor central wywiadowczych, oraz Michael Cagliari - doradca do spraw bezpiecze�stwa narodowego. Prezydent popatrzy� na przewodnicz�cego Po��czonego Komitetu Szef�w Sztabu, admira�a Ter-rence'a Scovilla, i zagai�: - Zobaczmy, co tam pan ma, Terry. - Panie prezydencie, oddam g�os genera�owi Leachmeyerowi, dow�dcy Agencji Operacji Specjalnych. Prezydent skin�� g�ow�. JSOA zosta�a stworzona jako cia�o jednocz�ce elitarne si�y wszystkich ameryka�skich rodzaj�w wojsk, dla cel�w podobnych operacji jak planowana. Leachmeyer stan�� przy niskiej katedrze, na tle olbrzymich, wy�wietlanych przez komputer map sytuacyjnych. Centralna mapa przedstawia�a cz�� Bliskiego Wschodu; w samym jej �rodku znajdowa�o si� miasto Kermanshah w zachodnim Iranie. - Sir, je�li mo�na, zaczniemy od przegl�du najnowszych informacji wywiadu, a nast�pnie przedstawimy dwa plany, nad kt�rymi pracujemy. O doniesieniach wywiadu i pierwszym planie powie genera� Mado. Prezydent zatopi� si� w fotelu. B�dzie musia� wys�ucha� standardowych pochwa� na temat mo�liwo�ci wojska. Znosi� jednak takie narady, poniewa� po pierwsze, okazywa�y si� z regu�y skuteczne, a po drugie, Leachmeyer by� jednym z jego partner�w do pokera. Mado wszed� na katedr� i popatrzy� na Cunninghama wzrokiem, kt�rym m�wi�, �e genera� da� z siebie wszystko. Wzi�� laserow� wskaz�wk� i zakre�li� ni� �rodek ekranu. - Wywiad potwierdza, �e nasi je�cy przetrzymywani s� w wi�zieniu na przedmie�ciach Kermanshah - zacz�� i wskaza� miasto le��ce w g�rach Zagros, mniej wi�cej w po�owie drogi pomi�dzy Zatok� Persk� a Teheranem. - Jak pewna jest ta informacja, generale? - spyta� admira� Scovill. - Pochodzi z naszych najlepszych �r�de�. - Teraz Mado w��czy� rzutnik i na ekranie pojawi�o si� powi�kszone zdj�cie o wysokiej rozdzielczo�ci, wykonane w podczerwieni. - Ta fotografia zosta�a wykonana w czwartek w nocy z samolotu zwiadowczego typu Stealth. Tej nocy je�cy stali na podw�rzu. - Genera� wskaza� r�wne szeregi ludzi, stoj�cych na dziedzi�cu du�ego obiektu, kt�ry by� wi�zieniem. - Podejrzewamy, �e to forma kary. Zdo�ali�my ich policzy� - dok�adnie dwustu osiemdziesi�ciu dw�ch. 24 Dwaj niezale�ni od siebie agenci potwierdzaj� t� liczb�; donosz� tak�e o przypadkach brutalnego traktowania je�c�w. Prezydent nachyli� si� do przodu. � Na ile wiarygodni s� ci agenci? - zapyta�. � S� bardzo wiarygodni � odpar� Bobby Burk�, dyrektor central wywiadowczych. - To nasi ludzie. Jednego je�ca nie mo�emy si� doliczy� - kobiety, kapitan Mary Lynn Hauser. � Jak ich oswobodzimy? � zainteresowa� si� prezydent. � Nasz pierwszy plan zak�ada b�yskawiczne dzia�anie z zaskoczenia - zacz�� wyja�nia� Mado. - Wystartujemy transportowymi C-130 z Turcji i wlecimy nimi nad terytorium Iranu w rejonie zbiegu trzech granic � Turcji, Iranu i Iraku. � Przesun�� czerwonym punkcikiem wzd�u� planowanej trasy lotu. - Zrzucimy Delta Force na wi�zienie, a tak�e na to lotnisko. - Wskaza� nieu�ywany pas startowy, le��cy o pi�� kilometr�w na p�nocny wsch�d od kompleksu budynk�w wi�zienia. � Delta Force uwolni je�c�w oraz zabezpieczy lotnisko. Wtedy wyl�duj�herculesy, a je�cy zostan� przetransportowani do czekaj�cych samolot�w. Cunningham s�ucha� szczeg��w planu, kt�ry przedstawia� Mado, a jednocze�nie �ledzi� uwa�nie reakcje prezydenta. Ten jednak nie dawa� po sobie niczego pozna�. Sfrustrowany Cunningham rozejrza� si� po sali, �eby zobaczy�, co s�dz� inni. Michael Cagliari i admira� Scovill po prostu s�uchali uwa�nie. Mado by� chyba najlepszym m�wc� w ca�ym Pentagonie. DCI - w angielskim skr�cie: dyrektor central wywiadowczych - bawi� si� pi�rem, kr�c�c si� niespokojnie w fotelu. Niekompetentny dupek, pomy�la� ze z�o�ci� Cunningham. Nie znosi� Burke'a i nie ufa� mu. Leachmeyer u�miecha� si� tymczasem do pu�kownika, kt�ry mia� przedstawi� drugi plan. Cunningham oceni�, �e Charlie co� wie. � Czy ma pan jakie� pytania, sir? � zako�czy� Mado. Prezydent pokr�ci� g�ow�. � Ale niech pan nie odchodzi, Simon - powiedzia�. - Charlie, kto nast�pny? � Sir, chcia�bym panu przedstawi� pu�kownika Sama Johnsona, dow�dc� Delta Force - oznajmi� Leachmeyer. � Kolejny z�otousty? � O nie, panie prezydencie. � Leachmeyer u�miechn�� si�. � Niewielu ma tak� gadk� jak Simon. Pomy�la�em jednak, �e wola�by pan us�ysze� o planie numer dwa od cz�owieka, kt�ry b�dzie musia� naprawd� tam polecie� i wykona� go. Cunningham zacisn�� z�by � Charlie Leachmeyer ju� zbiera� punkty na rzecz swojego planu. Kr�py pu�kownik, kiedy podni�s� si� z miejsca, okaza� si� mie� metr osiemdziesi�t wzrostu. By� pot�nym m�czyzn�, a mimo to porusza� si� zwinnie, wr�cz z gracj�. Kiedy wzi�� wskaz�wk�, znikn�a zupe�nie w jego gigantycznych d�oniach. Na grubej szyi pu�kownika wida� by�o napi�te �ci�gna. Cunningham mia� nadziej�, �e oficer o takim wygl�dzie oka�e si� kretynem, g�r� mi�ni bez m�zgu. Rozczarowa� si�jednak. Johnson wypowiedzia� si� r�wnie zwi�le, tre�ciwie i przekonuj�co jak Mado. Jego plan by� prosty - polega� na zmasowanym ataku przy pomocy �mig�owc�w, przeprowadzonym od strony Iraku. Roz�o�enie 25 dzia�a� w czasie, taktyka, ��czno�� i logistyka zosta�y dobrze przemy�lane. Dla Si� Powietrznych przewidziano tu niewiele miejsca, a dla Marynarki � nic. By�by to pokaz mo�liwo�ci Armii USA. Cunningham musia� przyzna�, �e plan mia� mocne punkty, ale i swoj� pi�t� achillesow�. - No c�, panowie � odezwa� si� prezydent, kiedy pu�kownik zako�czy� swoje wyst�pienie - czuj� si� zach�cony. - Spojrza� na doradc� do spraw bezpiecze�stwa narodowego. - A ty, Mik�? - Oba plany mog� okaza� si� skuteczne � zgodzi� si� Michael Cagliari. � Widz� jednak wady w obydw�ch. Na przyk�ad, do realizacji pierwszego niezb�dne jest wsparcie z terytorium samego Iranu, w postaci pojazd�w do przetransportowania je�c�w do samolot�w. - Bobby - teraz prezydent zwraca� si� do szefa wywiadu - czy ma pan w Iranie ludzi, kt�rzy mog� to zrobi�? DCI przesta� si� wierci� i spowa�nia�. - Mamy agent�w na terytorium Iranu i s� oni w stanie to zrobi� - odpowiedzia�. - Jednak - ci�gn��, patrz�c prezydentowi prosto w oczy - akcja tego rodzaju kwalifikuje si� jako tajna operacja, a te mo�emy przeprowadza� jedynie za zgod� komisji Kongresu do spraw wywiadu. Interes polityczny, jak pan wie, sir, istnieje r�wnie� tam. Poniewa� komisja senacka jest zdominowana przez parti� opozycyjn�, mamy niemal zagwarantowany przeciek do prasy. A ja nie �ycz� sobie niepotrzebnego ryzyka dla moich agent�w. Spo�r�d obecnych jedynie pu�kownik Johnson nie zna� nazwiska asystenta senatora, kt�ry przekaza�by prasie omawiane informacje. - Panie prezydencie - odezwa� si� Mado -jedn� z opcji mo�e by� przywiezienie naszych w�asnych pojazd�w samolotami i zniszczenie ich pod koniec misji. �atwo si� pomieszcz� w herculesach. Cunningham popatrzy� z uznaniem na Mado, kt�ry z miejsca potrafi� wymy�li� rozwi�zanie. - Dlaczego to tylko jedna z opcji? � zapyta� Cagliari. - Z trzech powod�w. Po pierwsze, chodzi o zaskoczenie. Je�li ci�ar�wki czy autobusy b�d� od razu na miejscu, b�dzie mo�na przewie�� je�c�w natychmiast po ich uwolnieniu. Po drugie � szybko��. Pojazdami przywiezionymi z kraju trzeba b�dzie trzy - cztery razy obr�ci� w obie strony. Przy samochodach przygotowanych na miejscu wystarczy przejecha� raz, w jedn� stron�. Po trzecie - wydajno��. Bez transportu pojazd�w wystarczy mniej samolot�w. - Rozumiem. Mik�, a jaki jest k�opot w przypadku drugiego planu? - zapyta� prezydent. - To du�a operacja z u�yciem znacznej liczby �mig�owc�w. B�d� musia�y startowa� z terytorium Iraku. Nie podoba mi si� wchodzenie w uk�ady z Irakijczykami -prawie na pewno nas wydadz�. To zbyt poka�ne si�y, �eby da�o sie