10001
Szczegóły |
Tytuł |
10001 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10001 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10001 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10001 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Bertolt Brecht
AFORYZMY
wersja elektroniczna: Juliusz Koczaski
* * *
Wyb�r z:
Geschichten von Herrn Keuner.
Dreigroschenoper.
Me-ti.
Buch der Wendungen.
Flucht�ngsgesprache.
Leben des Galilei.
* * *
AFORYSTYKA BRECHTA
Aforyzmy stanowi� bardzo wa�n� cz�� tw�rczo�ci Brechta. Nie zawsze zwracaj� na nie nale�yt� uwag� jej badacze. Napisano wiele prac o dramaturgii Brechta, pojawi�y si� prace po�wi�cone jego tw�rczo�ci poetyckiej i jego prozie, natomiast aforyzmy pozosta�y jakby nie zauwa�one.
Brecht napisa� trzy wi�ksze zbiory aforyzm�w, ponadto za� rozsia� wiele aforystycznych my�li w swoich dramatach i opowiadaniach. Najbardziej znane s� jego aforyzmy zebrane w Przypowie�ciach o panu Keunerze. S� to kr�tkie i d�u�sze przypowiastki filozoficzne, w kt�rych powszednie sprawy nabieraj� wymowy metafory. Brecht operuje tu ch�tnie efektami wyobcowania, zaskakuje czytelnika nieoczekiwanymi zwrotami my�lowymi, przedstawia niezwyk�e wydarzenia w�zwyczajnych sytuacjach lub zwyczajne wydarzenia w niezwyk�ych okoliczno�ciach.
Drugim zbiorem aforyzm�w Brechta jest Me-ti, czyli Ksi�ga przemian. Jest to cz�� kompleksu tekst�w Brechta, w kt�rych pisarz pos�uguje si� ch�tnie formami literatury chi�skiej. Brecht usi�uje tu nawet stworzy� co� w rodzaju apokryfu lub mistyfikacji, sugeruj�c, �e jest to autentyczna ksi�ga chi�skiego filozofa Mo Di. Ale dzie�o chi�skiego filozofa by�o zaledwie inspiracj� dla niemieckiego pisarza. Pojawi�y si� natomiast w jego utworze lekko przekszta�cone po chi�sku nazwiska klasyk�w filozofii marksistowskiej, co oczywi�cie by�oby anachronizmem w�znacznie wcze�niejszej ksi�dze chi�skiego filozofa. I tak Engels wyst�puje w�Ksi�dze przemian pod nazwiskiem Mistrz Eh-fu lub Fu-en i En-fu. Lenin nazywa si� Mi-en-leh, Marks - Ka-meh, Hegel - Mistrz Hu-jeh lub He-leh, R�a Luksemburg - Sa, Stalin - Ni-en itd. Wyst�puj� te� w tej ksi��ce kraje pod chi�skimi kryptonimami. Rosja nazywa si� tutaj Tsen, Zwi�zek Radziecki - Su, za� Niemcy - Ga, Ge-el i Ger. Pisarz Anatol France pojawia si� w tej ksi��ce jako Fan-tse, Lion Feuchtwanger nazywa si� Fe-hu-wang, a Emil Ludwig po prostu - Lu. Sam Brecht wyst�puje pod kilkoma kryptonimami: Kin, Kin-jeh, Ken-jeh i Kien-leh. Tak�e Hitler ukrywa si� pod kilkoma nazwiskami: Hi-jeh, Hu-ih, Hui-jeh, Ki-hi.
J�zyk ksi�gi Me-ti przypomina j�zyk starych przypowie�ci chi�skich i to jest chyba najwa�niejszym punktem stycznym tego utworu Brechta z literatur� Krainy �rodka.
Odmienny charakter maj� aforyzmy zawarte w Rozmowach uchod�c�w. Tu stosuje Brecht wyrafinowan� mieszanin� ludowego dialogu z nawi�zaniem do filozoficznych dialog�w francuskich encyklopedyst�w, a szczeg�lnie Diderota. Wolteria�ski ton przebija cz�sto w relacjach o wydarzeniach dnia i prze�yciach dw�ch emigrant�w, kt�rzy spotykali si� w czasie wojny prawie codziennie na dworcu kolejowym w Helsinkach. Wnikliwy badacz m�g�by tu znale�� powiastki filozoficzne rodem z Kandyda czy Kubusia fatalisty, ale nie m�g�by pomin�� tak�e swoistego kolorytu bawarskiego humoru ludowego, z kt�rym zetkn�� si� Brecht w�swej wczesnej m�odo�ci, wsp�pracuj�c ze �wietnym monachijskim komikiem Karlem Valentinem. Podstawowe za�o�enie konstrukcyjne Rozm�w uchod�c�w polega na skontrastowaniu sposobu my�lenia, m�wienia, gestyki, zachowania si� i�obyczajowo�ci dw�ch diametralnie r�nych ludzi. Jeden z nich jest du�y i gruby, ma bia�e r�ce i mo�na by go nazwa� intelektualist�. Drugi jest kr�py, a d�onie jego zdradzaj�, �e by� robotnikiem. Zderzenie tych dw�ch indywidualno�ci daje nieoczekiwane efekty i pozwala ukaza� w ostrzejszym �wietle z dw�ch r�nych punkt�w widzenia istotne problemy. Innym efektem Rozm�w uchod�c�w jest ukrycie smutku i goryczy pod mask� humoru, paradoksu, ironii. Ten kontrast stwarza tak�e zaskakuj�ce efekty, zupe�nie nieoczekiwane i niespodziewane zwroty my�lowe.
Istot� aforyzm�w Brechta jest dialektyka. Tylko w tej kr�tkiej, lapidarnej formie mo�na tak jaskrawo pokaza� sprzeczno�ci i przeciwie�stwa, kt�re s� nieod��czn� cech� rozwoju �wiata. Trzonem Rozm�w uchod�c�w jest dialektyka bohaterstwa i�oportunizmu. Brecht pokazuje, jak w ka�dym bohaterze tkwi oportunista i jak w�najwi�kszym nawet oportuni�cie mo�na znale�� zal��ki bohaterstwa.
Dlaczego pos�ugiwa� si� Brecht tak ch�tnie technik� aforyzm�w, dlaczego stosowa� j� tak�e w swoich sztukach?
Wynika�o to z za�o�e� jego teorii wyobcowania. Kiedy Brecht chcia� pokaza� jakie� zjawisko w spos�b szczeg�lnie wyrazisty, w�wczas szuka� sposob�w, pozwalaj�cych zwr�ci� uwag� czytelnik�w i widz�w na ten fakt. Nie chcia�, aby przyjmowano owe fakty jako oczywiste i normalne. Kiedy chcia� co� przybli�y�, w�wczas oddala� fakty, zjawiska i ludzi, ubieraj�c je w kostium historyczny lub przenosz�c w dalekie kraje. Temu celowi s�u�y�y w jego tw�rczo�ci m. in. legendarne Chiny. Kiedy chcia� zaskoczy� widza, w�wczas wymy�la� najprzer�niejsze dziwaczne sytuacje, z kt�rymi kontrastowa�o zwyczajne zachowanie si� ludzi, lub te� pokazywa� bardzo dziwnych ludzi, poruszaj�cych si� w�normalnym �wiecie. Stosowa� osobliwe chwyty techniczne. Kiedy na przyk�ad pragn�� zwr�ci� uwag� publiczno�ci na to, �e w przedstawieniu Matki Courage przerywa si� w danym momencie bieg akcji i rozpoczyna si� �piewanie song�w, w�wczas opuszcza� symboliczny b�benek i tr�bk�, sygnalizuj�c� zwrot w�przedstawieniu. Aforyzmy by�y dla niego tak�e tego typu efektami wyobcowania. Nieoczekiwana zbitka dw�ch zaprzeczaj�cych sobie my�li lub kontrastuj�cych ze sob� wypowiedzi musia�a zaskoczy� czytelnika lub widza i zmusi� go do zastanowienia si� nad ca�� spraw�. �Co� tu nie gra" - zauwa�a� nawet najmniej przygotowany odbiorca. �Co� jest tu nie w porz�dku", �co� tu si� nie zgadza". I�w�wczas zaczyna� si� trud my�lowy, kontrola, sprawdzanie ca�ego procesu my�lowego, jego logiki i sensu, na czym Brechtowi najbardziej zale�a�o. Aforyzmy Brechta maj� bardzo r�ny charakter. Niekt�re z nich s� zwi�z�e i lapidarne, inne przypominaj� raczej powiastki filozoficzne. Bez tych aforyzm�w nie by�oby jednak dalszego kroku na drodze tej m�drej sztuki. S� nim My�li nieuczesane Stanis�awa Jerzego Leca. Nie darmo by� Lec gor�cym zwolennikiem tw�rczo�ci Brechta. Wyci�gn�� z niej wszystkie konsekwencje w swojej aforystyce. Pisa� zwi�lej, potrafi� w�kr�ciutkiej formie zawrze� jeszcze wi�cej tre�ci. Ale jego technika i za�o�enia wywodz� si� z aforyzm�w Brechta.
Lektura aforyzm�w jest przyjemno�ci� dla smakosz�w. Wymaga pewnego wysi�ku umys�owego, gdy� te kr�tkie teksty zawieraj� zg�szczon� esencj� my�li i�s�owa. Kto jednak zasmakuje w tej m�drej sztuce, ten powraca� b�dzie do tych kr�tkich przypowie�ci, by znajdowa� w nich sens �ycia i zwi�z�y komentarz filozoficzny do spraw, kt�re rozgrywaj� si� wok� nas. Prawdziwym aforyst� mo�e by� tylko filozof i poeta, kt�ry stara si� zrozumie� bieg spraw i ich logik� oraz potrafi znale�� dla nich najtrafniejsze, najlepiej skomponowane s�owa. Brecht by� filozofem i�poet�. Dlatego jego aforyzmy s� tak celne i maj� po dzi� dzie� tak �yw� wymow�, zawieraj� tyle m�dro�ci, humoru i wdzi�ku.
Roman Szyd�owski
I
Przypowie�ci o panu Keunerze
ORGANIZACJA
Pan K. powiedzia� pewnego razu: �Cz�owiek my�l�cy nie u�ywa za wiele �wiat�a, za wiele chleba, ani za wiele my�li.�
M�DRO�CI� M�DRCA JEST POSTAWA
Pewien profesor filozofii przyszed� do pana K. i opowiada� mu o swej m�dro�ci. Pan K. powiedzia� do niego po chwili: �Siedzisz niewygodnie, m�wisz niewygodnie, my�lisz niewygodnie.� Profesor filozofii rozgniewa� si� i powiedzia�: �Nie pytam, co my�lisz o mnie, lecz o tre�ci tego, co powiedzia�em.� �To nie ma tre�ci - powiedzia� pan K. - Widz�, jak niedo��nie chodzisz. Kiedy patrz�, jak ty chodzisz, wydaje mi si�, �e nie osi�gniesz �adnego celu. M�tnie m�wisz, a twoja mowa niczego nie wyja�nia. Kiedy przygl�dam si� twojej postawie, przestaje mnie interesowa� tw�j cel.�
�RODKI PRZECIW PRZEMOCY
My�liciel pan Keuner wypowiada� si� publicznie, w obecno�ci wielu ludzi, przeciw przemocy. W pewnej chwili zauwa�y�, �e s�uchacze wycofuj� si� i�wychodz�. Rozejrza� si� i spostrzeg�, �e za nim sta�a przemoc. �Co m�wi�e�?� - zapyta�a przemoc. �Opowiada�em si� za przemoc�� - odpowiedzia� pan Keuner.
Kiedy pan Keuner wyszed�, jego uczniowie zapytali go o jego kr�gos�up. Pan Keuner odpowiedzia� : �Nie dam sobie z�ama� kr�gos�upa. W�a�nie ja musz� �y� d�u�ej ni� przemoc.� I pan K. opowiedzia� nast�puj�c� histori�:
Do mieszkania pana Egge, kt�ry nauczy� si� m�wi� nie, wprowadzi� si� pewnego dnia za czas�w bezprawia agent. Okaza� za�wiadczenie, wystawione w�imieniu tych, kt�rzy panowali nad miastem. Wynika�o z niego, �e nale�e� ma do niego ka�de mieszkanie, w kt�rym postawi sw� stop�. S�u�y� mu ma r�wnie� ka�dy cz�owiek, kt�rego zobaczy. Agent usiad� na krze�le, za��da� jedzenia, umy� si�, po�o�y� si� i zapyta� przed za�ni�ciem, obr�ciwszy si� twarz� do �ciany: �Czy b�dziesz mi s�u�y�?�
Pan Egge przykry� go ko�dr�, odp�dzi� muchy, strzeg� jego snu i podobnie jak tego dnia by� mu pos�uszny przez siedem lat. Ale cokolwiek robi� dla niego, jednego si� wystrzega�: nie powiedzia� ani s�owa. Kiedy min�o siedem lat, agent uty� dzi�ki obfitemu jad�u, snowi i rozkazom, a� wreszcie zmar�. W�wczas pan Egge zawin�� go w�dziuraw� ko�dr�, wywl�k� z domu, umy� legowisko, potynkowa� �ciany, odetchn�� i odpowiedzia�: �Nie.�
O NOSICIELACH WIEDZY
�Kto jest nosicielem wiedzy, temu nie wolno walczy� ani m�wi� prawdy. Nie wolno mu wy�wiadcza� przys�ug ani g�odowa�. Nie wolno mu przyjmowa� zaszczyt�w ani si� wyr�nia�. Ze wszystkich cn�t powinien mie� tylko jedn�: by� nosicielem wiedzy� - powiedzia� pan Keuner.
CELOWO��
Pan K. zadawa� nast�puj�ce pytania:
�M�j s�siad nastawia co rano gramofon. Na co mu muzyka? S�ysza�em, �e po to, by si� gimnastykowa�. Ale po co si� gimnastykuje? S�ysza�em, �e po to, aby zdoby� si��. Na co mu si�a ? M�wi, �e po to, by zwyci�y� swych wrog�w. Dlaczego musi zwyci�y� wrog�w? S�ysza�em, �e dlatego, poniewa� chce je��.�
Kiedy pan K. us�ysza�, �e jego s�siad w��cza muzyk�, by si� gimnastykowa�, �e si� gimnastykuje, aby by� silnym, �e chce by� mocnym, aby zabija� swych wrog�w, zabija za� swych wrog�w, �eby je��, zapyta�: �Po co on je?�
TRUD NAJLEPSZYCH
�Nad czym pan pracuje?� - zapyta� kto� pana K. Pan K. odpowiedzia�: �Zadaj� sobie wiele trudu, by przygotowa� sw�j nast�pny b��d.�
MI�O�� OJCZYZNY, NIENAWI�� PRZECIW NACJONALISTOM
Pan K. nie chcia� �y� w okre�lonym kraju. Zwyk� by� mawia�: �G�odowa� mo�na wsz�dzie.� Pewnego dnia szed� przez miasto okupowane przez wroga kraju, w�kt�rym mieszka�. Z przeciwnej strony nadszed� oficer wroga i zmusi� go do zej�cia z�chodnika. Pan K. zszed� z chodnika i u�wiadomi� sobie, �e znienawidzi� nie tylko tego cz�owieka, lecz tak�e kraj, do kt�rego oficer nale�a�. Nagle zapragn��, by kraj ten zapad� si� pod ziemi�. �Dlaczego - zada� sobie pytanie - sta�em si� w tym momencie nacjonalist�? Dlatego, �e spotka�em nacjonalist�. I w�a�nie dlatego trzeba wypleni� g�upot�, bo og�upia tych, kt�rzy j� spotykaj�.�
PROPOZYCJA NA WYPADEK, JE�LI PROPOZYCJA NIE ZOSTANIE PRZYJ�TA
Pan K. zaleca�, by do ka�dej propozycji dobroci do��cza� jeszcze jedn�, na wypadek, je�li pierwsza propozycja nie zostanie przyj�ta. Kiedy na przyk�ad doradza� komu�, kto by� w opa�ach, post�powanie, kt�re mo�liwie najmniej szkodzi�o innym, opisywa� tak�e inne post�powanie, ju� nie tak niewinne, ale jeszcze nie najbardziej bezwzgl�dne. �Kto nie jest zdolny do wszystkiego - m�wi� - temu trzeba darowa� przynajmniej mniejsze z�o.�
TO CO Z�E TAK�E NIE JEST TANIE
Zastanawiaj�c si� nad ludzkim losem, doszed� pan Keuner do wniosku, �e bieda podzielona jest bardzo niesprawiedliwie. Pewnego dnia rozejrza� si� po swym mieszkaniu i zapragn�� innych mebli: gorszych, ta�szych, n�dzniejszych. Poszed� natychmiast do stolarza i kaza� mu zeskroba� lakier ze swoich mebli. Ale kiedy lakier zosta� ju� zeskrobany, okaza�o si�, �e meble nie wygl�daj� ubogo, tylko s� zniszczone. Trzeba by�o jednak zap�aci� rachunek stolarzowi, a pan Keuner musia� w�dodatku wyrzuci� w�asne meble i kupi� nowe, marne, tanie, kiepskie, poniewa� takie chcia� przecie� mie�. Niekt�rzy ludzie �miali si� z pana Keunera, dowiedziawszy si� o tym. Jego n�dzne meble kosztowa�y go wi�cej od lakierowanych. Ale pan Keuner powiedzia�: �Z biedy si� nie oszcz�dza, lecz wydaje. Znam was: wasza bieda nie pasuje do waszych my�li. Ale bogactwo nie pasuje do moich.�
G��D
Zapytany o ojczyzn� odpowiedzia� pan K.:
�Mog� g�odowa� wsz�dzie.� Uwa�ny s�uchacz zapyta� go jednak, dlaczego m�wi, �e g�oduje, podczas gdy w istocie rzeczy ma co je��. Pan K. usprawiedliwi� si�, m�wi�c: �Prawdopodobnie chcia�em powiedzie�, �e je�li chc� �y� tam, gdzie panuje g��d, mog� �y� wsz�dzie. Przyznaj�, �e to du�a r�nica, czy ja sam g�oduj�, czy te� �yj� tam, gdzie panuje g��d. Ale na moje usprawiedliwienie niech mi wolno b�dzie jednak doda�, �e dla mnie �ycie w kraju, w kt�rym panuje g��d, je�li nawet nie jest tak straszne, jak g�odowanie, to przecie� jest co najmniej bardzo z�e. Dla innych za� nie by�oby takie wa�ne, gdybym g�odowa�. Wa�niejsze, �e jestem przeciw temu, by panowa� g��d.�
ORYGINALNO��
�Niezliczeni przechwalaj� si� dzi� publicznie - skar�y� si� pan K. - �e potrafi� zupe�nie sami pisa� wielkie ksi��ki i wszyscy z tym si� godz�. Chi�ski filozof Tszuang Tsi napisa� w dojrza�ym wieku ksi��k�, zawieraj�c� sto tysi�cy s��w, kt�ra sk�ada�a si� w dziewi�ciu dziesi�tych z cytat�w. Takich ksi��ek nie mo�na ju� u nas pisa�, bo brak jest ducha. W rezultacie my�li produkuje si� ju� tylko na w�asnym warsztacie i ka�dy, kto ich nie wyprodukuje dosy�, wydaje si� sobie leniem. Oczywi�cie nie ma ju� w�wczas my�li, kt�re mo�na by przej��, ani sformu�owa�, kt�re mo�na by cytowa�. Jak niewiele potrzeba im wszystkim do pracy! Pi�ro i�troch� papieru - oto wszystko, co mog� okaza�! I bez �adnej pomocy, z lichego materia�u, kt�ry pojedynczy cz�owiek mo�e przenie�� na swoich ramionach, buduj� swoje chaty! Nie znaj� wi�kszych budowli od takich, kt�re potrafi wznie�� pojedynczy cz�owiek!�
PYTANIE, CZY B�G ISTNIEJE
Kto� pyta� pana K. czy B�g istnieje. Pan K. powiedzia�: �Radz� ci zastanowi� si� nad tym, czy twoje zachowanie zmieni si� w zale�no�ci od odpowiedzi na to pytanie. Je�li si� nie zmieni, mo�emy to pytanie pomin��. Gdyby mia�o jednak ulec zmianie, w�wczas m�g�bym ci jeszcze dopom�c, m�wi�c ci: ty si� ju� zdecydowa�e�. Potrzebujesz Boga.�
PRAWO DO S�ABO�CI
Pan K. pom�g� komu� w trudnej sytuacji. Ten jednak wcale mu nie podzi�kowa�. Pan K. zadziwi� swoich przyjaci� skar��c si� na niewdzi�czno�� tego cz�owieka. Uznali zachowanie pana K. za nietaktowne i dodali jeszcze: �Czy nie wiedzia�e�, �e niczego nie nale�y robi� z my�l� o wdzi�czno�ci, gdy� cz�owiek jest za s�aby na to, by m�g� by� wdzi�cznym?� �A ja - zapyta� pan K. - czy ja nie jestem cz�owiekiem? Dlaczego nie mia�bym by� tak s�abym, by ��da� wdzi�czno�ci? Ludzie my�l� zawsze, �e si� o�miesz�, je�li si� przyznaj�, �e kto� pope�ni� wobec nich pod�o��. Dlaczego?�
BEZSILNY CH�OPIEC
Pan K. m�wi� o niew�a�ciwo�ci przemilczania doznanej krzywdy i opowiedzia� nast�puj�c� historyjk�: Jaki� przechodzie� zapyta� p�acz�cego ch�opca o przyczyn� jego zmartwienia. �Mia�em dwa grosze na kino - powiedzia� ch�opiec - ale nadszed� jaki� �obuz i wyrwa� mi jeden grosz z r�ki.� Tu wskaza� na ch�opca, widocznego jeszcze w dali.
�Czy nie wzywa�e� pomocy ?� - zapyta� m�czyzna.
�Ale� tak� - powiedzia� ch�opiec zanosz�c si� p�aczem.
�Czy nikt ci� nie s�ysza�?� - zapyta� znowu m�czyzna, g�aszcz�c go po g�owie.
�Nie�, za�ka� ch�opiec.
�Nie potrafisz g�o�niej krzycze�?� - zapyta� m�czyzna.
�Nie� - odpowiedzia� ch�opiec i spojrza� na niego z ufno�ci�, poniewa� m�czyzna si� u�miechn��.
�Nie potrafisz g�o�niej krzycze� ?� - zapyta� m�czyzna.
�Nie� - odpowiedzia� ch�opiec.
�No to dawaj i ten� - powiedzia� m�czyzna, wyrwa� mu ostatni grosz z r�ki i�oddali� si� beztrosko.
PAN K. I PRZYRODA
Zapytany o sw�j stosunek do przyrody, powiedzia� pan K.: �Ch�tnie widzia�bym, wychodz�c z domu, kilka drzew. Szczeg�lnie dlatego, �e wygl�daj� inaczej o r�nych porach dnia i roku, osi�gaj�c niezwyk�y stopie� rzeczywisto�ci. Nu�y nas ju� tak�e w miastach, kiedy ogl�damy same przedmioty u�ytkowe, domy i�drogi, kt�re, gdyby by�y puste i nie u�ywane, nie mia�yby w og�le sensu. Nasz osobliwy porz�dek spo�eczny ka�e zalicza� r�wnie� ludzi do kategorii przedmiot�w u�ytkowych. I w zwi�zku z tym, skoro nie jestem stolarzem, drzewa maj� dla mnie co� uspokajaj�co samoistnego, co� ode mnie niezale�nego i nieodgadnionego. Mam nadziej�, �e nawet stolarze widz� w nich co�, czego nie mo�na spo�ytkowa�.�
�Je�li chce pan ogl�da� drzewa, czemu nie pojedzie pan kiedy� po prostu za miasto?� - zapyta� kto� pana Keunera. Odpowiedzia� zdumiony: �Powiedzia�em przecie�, �e chcia�bym je widzie� wychodz�c z domu.� (Pan K. mawia� r�wnie�: �Musimy oszcz�dnie korzysta� z przyrody. Przebywaj�c bez pracy na �onie natury, popadamy �atwo w stan chorobliwy, jakby ogarnia�a cz�owieka gor�czka.�)
SPOTKANIE
Cz�owiek, kt�rego pan K. d�ugo nie widzia�, powita� go s�owami: �Nic si� pan nie zmieni�.�
�O!� - powiedzia� pan K. i poblad�.
PRZEKONUJ�CE PYTANIA
�Zauwa�y�em - powiedzia� pan K. - �e odstraszamy wielu od naszej nauki tym, i� znamy odpowied� na ka�de pytanie. Czy nie mogliby�my dla dobra propagandy zestawi� listy pyta�, kt�re wydaj� si� nam ca�kowicie nierozwi�zalne?�
POCZUCIE ODPOWIEDZIALNO�CI
Pan K., zwolennik porz�dku w stosunkach mi�dzyludzkich, by� przez ca�e �ycie uwik�any w r�ne walki. Pewnego dnia wpl�ta� si� znowu w nieprzyjemn� spraw�, kt�ra wymaga�a odwiedzenia w ci�gu nocy kilku odleg�ych miejsc. Poniewa� pan�K. by� chory, poprosi� swego przyjaciela o p�aszcz. Ten przyrzek� mu go po�yczy�, mimo �e musia� z tego powodu odwo�a� pewne ma�e spotkanie. Pod wiecz�r sytuacja pana K. pogorszy�a si� do tego stopnia, �e spotkania nie mog�y ju� nic pom�c. Trzeba by�o czego� zupe�nie innego. Pomimo braku czasu, pan K. odebra� punktualnie niepotrzebny ju� p�aszcz, gdy� pragn�� dotrzyma� s�owa.
O WYBORZE BESTII
Kiedy my�liciel, pan Keuner, us�ysza�, �e najs�ynniejszy zbrodniarz New Yorku przemytnik spirytusu i masowy morderca zastrzelony zosta�, jak pies, i pochowany w�milczeniu, bez fanfar, bardzo si� zadziwi�.
�Jak�e - powiedzia� - ju� dosz�o do tego, �e nawet zbrodniarz nie jest pewny �ycia, i nawet ten, co got�w na wszystko, nie mo�e liczy� na sukces ? Ka�dy wie, �e straceni s� nie ci, co ludzk� godno�� zachowali, lecz ci, co si� jej wyzbyli?
Czy to ma znaczy�: kto uciek� z otch�ani padnie na wy�ynie?
Noc� budz� si� ze snu zlani potem prawi,
Najl�ejszy krok sen im z oczu sp�dza.
A teraz s�ysz�: nawet zbrodniarz nie mo�e ju� wi�cej noc� spa� spokojnie?
Jakie zamieszanie! I co to za czasy! Zwyczajn� pod�o�ci� nie mo�na ju�, s�ysz�, niczego dokona�. Samym mordem nikt si� ju� w �yciu dzisiaj nie wybije. Trzy, cztery zdrady rano, przed po�udniem: do tego by�by ka�dy dzisiaj got�w. Ale c� znaczy teraz ta gotowo��, je�li wszystko zale�y od umiej�tno�ci! Nawet brak przekona� dzi� ju� nie wystarcza: o wszystkim decyduje teraz wydajno��! Najwi�kszy nawet nikczemnik w d� zje�d�a, pozbawiony s�awy. Zbyt wielu dzisiaj takich jak on, wi�c nikt go nie zauwa�y�. O ile� taniej m�g�by mie� sw�j gr�b ten, kto tak bardzo ��dny by� pieni�dzy! Tyle mord�w. I tak kr�tkie �ycie! Tyle zbrodni. I tak ma�o przyjaci�! Gdyby by� biedny mog�o ich by� nie mniej. Jak�e wi�c mamy wobec takich zdarze� Nie traci� nadziei? C� jeszcze mo�emy planowa�? Jakie zbrodnie jeszcze tu wymy�li�? Niedobrze, kiedy zbyt wiele od nas si� wymaga.
To widz�c, powiedzia� pan Keuner, jeste�my tym onie�mieleni.�
FORMA I TRE��
Pan K. ogl�da� raz malowid�o, kt�re nadawa�o kilku przedmiotom bardzo samowoln� form�. Powiedzia�: �Niekt�rym artystom zdarza si� w czasie obserwacji �wiata to, co wielu filozofom. W czasie stara� o form� trac� z oczu tre��. Pracowa�em kiedy� u pewnego ogrodnika. Wr�czy� mi no�yce i kaza� przystrzyc drzewko wawrzynu. Drzewko sta�o w wazonie. Wypo�yczano je na uroczysto�ci. W tym celu musia�o mie� kszta�t kuli. Zacz��em natychmiast obcina� dzikie p�dy, ale jakkolwiek bardzo si� stara�em, d�ugo nie udawa�o mi si� osi�gn�� kulistej formy. Raz obcina�em za du�o po jednej, to zn�w po drugiej stronie. Kiedy w ko�cu drzewko osi�gn�o kszta�t kuli, by�a ona bardzo ma�a. Ogrodnik powiedzia� rozczarowany: �Dobrze, to jest kula, ale gdzie jest wawrzyn?�
ROZMOWY
�Nie mo�emy d�u�ej ze sob� rozmawia� - powiedzia� pan K. do pewnego m�czyzny.
�Dlaczego?� - zapyta� tamten przera�ony.
�Nie mog� w pa�skiej obecno�ci wymy�li� niczego rozs�dnego� - skar�y� si� pan�K.
�Ale� mnie to wcale nie przeszkadza� - pociesza� go ten drugi.
�Wierz� panu - powiedzia� pan K. rozgoryczony - ale mnie to przeszkadza.�
JE�LI PAN K. LUBI� JAKIEGO� CZ�OWIEKA
�Co pan robi - zapyta� kto� pana K. - je�li pan lubi jakiego� cz�owieka?�
�Sporz�dzam jego szkic - powiedzia� pan K. - i staram si�, by by� do niego podobny.�
�Kto? Szkic?�
�Nie - powiedzia� pan K. - cz�owiek.�
SUKCES
Pan K. ujrza� przechodz�c� aktork� i powiedzia�: �Ona jest pi�kna.� Jego towarzysz doda�: �Odnios�a niedawno sukces, poniewa� jest pi�kna.� Pan�K. rozgniewa� si� i powiedzia�: �Jest pi�kna, poniewa� odnios�a sukces.�
PAN K. I KOTY
Pan K. nie lubi� kot�w. Nie wydawa�y mu si� przyjaci�mi cz�owieka. Wi�c nie by� tak�e ich przyjacielem. �Gdyby�my mieli wsp�lne interesy - m�wi� - ich wroga postawa by�aby mi oboj�tna.� Ale pan K. niech�tnie przep�dza� koty ze swego krzes�a. �Wypoczynek jest tak�e prac� - m�wi� - niechaj b�dzie uwie�czony powodzeniem.� A kiedy koty miaucza�y pod jego drzwiami, wstawa� z legowiska, nawet gdy by�o zimno i wpuszcza� je do ciep�a. �Ich rachunek jest prosty - m�wi� - kiedy wo�aj�, otwiera si� im. Je�li si� im wi�cej nie otworzy, przestan� wo�a�. Wo�anie to ju� post�p.�
ULUBIONE ZWIERZ� PANA K.
Kiedy pytano pana K., jakie zwierz� ceni najwy�ej, wymieni� s�onia i tak to uzasadni�: �S�o� ��czy spryt z si��. Nie jest to n�dzny spryt, pozwalaj�cy unikn�� zasadzki lub wykra�� jad�o w niezauwa�ony spos�b, lecz spryt, kt�ry ma do swej dyspozycji si�� potrzebn� do wielkich przedsi�wzi��. Tam, gdzie by�o to zwierz�, prowadzi szeroki �lad. A jednak jest dobroduszne i zna si� na �artach. Jest dobrym przyjacielem, takim, jak mo�e by� tylko dobry przyjaciel. Jest du�e i ci�kie, ale zarazem tak�e bardzo szybkie. Jego tr�ba wprowadza do ogromnego cia�a nawet najmniejsze potrawy, r�wnie� orzeszki. Jego uszy s� ruchome: s�yszy tylko to, co chce us�ysze�. Osi�ga te� bardzo p�ny wiek. Jest towarzyski i to nie tylko wobec s�oni. Jest wsz�dzie lubiany, lecz wsz�dzie boj� si� go tak�e. Pewna �mieszno�� sprawia, �e niekiedy mo�e by� tak�e czczony. Ma grub� sk�r�, na kt�rej �ami� si� no�e. Ale jego dusza jest delikatna. Potrafi by� smutny. Potrafi by� z�y. Ch�tnie ta�czy. Umiera w g�stwinie. Lubi dzieci i ma�e zwierz�ta. Jest szary i wpada w oko tylko dzi�ki swej masie. Jest niejadalny. Potrafi dobrze pracowa�. Ch�tnie pije i�weseli si�. Robi co� dla sztuki: dostarcza ko�ci s�oniowej.�
DOBRA ODPOWIED�
Zapytano w s�dzie pewnego robotnika, czy wybiera �wieck�, czy ko�cieln� form� przysi�gi? Odpowiedzia�: �Jestem bezrobotny.�
�Wynik�o to nie tylko z roztargnienia - powiedzia� pan K. - T� odpowiedzi� da� do zrozumienia, �e znajduje si� w sytuacji, w kt�rej takie pytania, a mo�e nawet ca�e post�powanie s�dowe, nie maj� dla niego �adnego znaczenia.�
POCHWA�A
Kiedy pan K. us�ysza�, �e jego dawni uczniowie go chwalili, powiedzia�: �Kiedy uczniowie ju� dawno zapomnieli o b��dach swojego mistrza, on sam wci�� sobie je przypomina.�
DWA MIASTA
Pan K. wola� miasto B od miasta A. �W mie�cie A - powiedzia� - kochaj� mnie; ale w mie�cie B byli dla mnie uprzejmi. W mie�cie A oddano mi przys�ugi; ale w�mie�cie B potrzebowano mnie. W mie�cie A zaproszono mnie do sto�u, ale w�mie�cie B zaproszono mnie do kuchni.�
PRZYJACIELSKIE PRZYS�UGI
Jako przyk�ad w�a�ciwego wy�wiadczania przyjacielskich us�ug, opowiedzia� pan�K. nast�puj�c� histori�: �Do pewnego starego Araba przyszli trzej m�odzi ludzie i�powiedzieli: �Umar� nasz ojciec. Pozostawi� nam siedemna�cie wielb��d�w i�rozporz�dzi� w testamencie, �e najstarszy ma otrzyma� po�ow�, �redni jedn� trzeci�, a najm�odszy jedn� dziewi�t� wielb��d�w. Teraz nie mo�emy si� pogodzi� w�sprawie podzia�u, rozstrzygnij ty za nas!� Arab zastanowi� si� i powiedzia�: �Jak widz�, brak wam jednego wielb��da, by dokona� sprawiedliwego podzia�u. Mam tylko jednego wielb��da, ale jest on do waszej dyspozycji. We�cie go, dokonajcie podzia�u, a co zostanie, przyprowad�cie do mnie.� Podzi�kowali za przyjacielsk� przys�ug�, wzi�li wielb��da i podzielili osiemna�cie wielb��d�w w ten spos�b, �e najstarszy otrzyma� po�ow�, czyli dziewi��, �redni jedn� trzeci�, to znaczy sze��, a�najm�odszy jedn� dziewi�t�, to znaczy dwa. Ku ich zdumieniu, kiedy przeprowadzili ju� podzia�, okaza�o si�, �e zosta� im jeden wielb��d. Odprowadzili go do starego przyjaciela i podzi�kowali mu raz jeszcze z ca�ego serca.� Pan�K. nazwa� t� przyjacielsk� przys�ug� w�a�ciw�, gdy� nie wymaga�a �adnych ofiar.
PAN K. I OBCE MIESZKANIE
Wchodz�c do obcego domu, obejrza� pan K. przed udaniem si� na spoczynek tylko wszystkie wyj�cia. Zapytany, odpar� z za�enowaniem: �To stare przyzwyczajenie. Jestem za sprawiedliwo�ci�; w takim wypadku dobrze jest, je�li mieszkanie ma wi�cej ni� jedno wyj�cie.�
OJCOSTWO MY�LI
Zarzucano panu K., �e pragnienie jest u niego zbyt cz�sto ojcem my�li. Pan�K. odpowiedzia�: �Nie istnia�a nigdy my�l, kt�rej ojcem nie by�oby pragnienie. Mo�na si� tylko spiera� o to: jakie pragnienie? Nie mo�na podejrzewa�, �e dziecko nie mia�o w�og�le ojca. Trudno jest tylko ustali�, kto by� ojcem.�
WYMIAR SPRAWIEDLIWO�CI
Pan K. przytacza� cz�sto jako wz�r wymiaru sprawiedliwo�ci pewien stary przepis chi�ski, wedle kt�rego do rozstrzygania wielkich proces�w nale�a�o sprowadza� s�dzi�w z dalekich prowincji. Znacznie trudniej by�o ich mianowicie przekupi� (mogli wi�c by� mniej nieprzekupni), poniewa� miejscowi s�dziowie (a�wi�c ludzie wyznaj�cy si� najlepiej w tej dziedzinie) czuwali nad ich nieprzekupno�ci� i �le im �yczyli. Ci sprowadzeni s�dziowie nie znali tak�e miejscowych zwyczaj�w i stosunk�w ze swej codziennej praktyki. Bezprawie zyskuje cz�sto charakter prawa po prostu dlatego, �e cz�sto si� zdarza. Tym nowym trzeba by�o wyja�nia� wszystko od nowa, przy czym mogli �atwiej zauwa�y� to, co rzuca�o si� w oczy. W ko�cu nie musieli ze wzgl�du na cnot� obiektywizmu narusza� wielu innych cn�t, takich, jak wdzi�czno��, mi�o�� do dzieci, �yczliwo�� wobec najbli�szych znajomych i przyjaci�. Nie musieli tak�e mie� tyle odwagi, by robi� sobie wrog�w w�r�d najbli�szego otoczenia.
SOKRATES
Po przeczytaniu historii filozofii pan K. wyrazi� si� nieprzychylnie o wysi�kach pewnego filozofa, kt�ry chcia� przedstawi� sprawy jako zasadniczo niepoznawalne. �Kiedy sofi�ci twierdzili, �e wiele wiedz�, cho� niczego si� nie uczyli - powiedzia� pan�K. - wyst�pi� sofista Sokrates z aroganckim twierdzeniem, i� wie, �e nic nie wie. Mo�na by si� by�o spodziewa�, �e doda do tego zdania: poniewa� i ja niczego si� nie uczy�em. (Aby co� wiedzie�, musimy si� uczy�.) Ale zdaje si�, �e niczego ju� nie powiedzia�, a mo�e niebywa�y poklask, kt�ry rozleg� si� po jego pierwszym zdaniu i�trwa przez dwa tysi�ce lat, poch�on��by ka�de nast�pne s�owo.�
AMBASADOR
Niedawno rozmawia�em z panem K. o ambasadorze obcego mocarstwa, panu�X., kt�ry wykona� w naszym kraju pewne zadanie, zlecone mu przez jego rz�d, a�po powrocie zosta�, o czym dowiedzieli�my si� z wielkim ubolewaniem, surowo ukarany, cho� powr�ci� z wielkimi sukcesami.
�Zarzucano mu - powiedzia�em - �e po to, by wykona� swoje zadanie, wda� si� w�zbyt bliskie stosunki z nami, wrogami. Czy s�dzi pan, �e bez takiego post�powania m�g�by osi�gn�� sukces?�
�Oczywi�cie, �e nie - powiedzia� pan K. - on musia� wydawa� przyj�cia i dobrze je��, by m�c pertraktowa� ze swymi wrogami, musia� pochlebia� zbrodniarzom i��artowa� na temat swojego kraju, by osi�gn�� sw�j cel.�
�Wi�c post�powa� w�a�ciwie?� - zapyta�em.
�Oczywi�cie - powiedzia� pan K. roztargniony. - Post�powa� w�a�ciwie.�
I�pan K. chcia� si� ze mn� po�egna�. Chwyci�em go jednak za r�kaw i�zatrzyma�em. �Dlaczego potraktowano go w takim razie z tak� pogard�, kiedy powr�ci�?� - zawo�a�em oburzony.
�Przyzwyczai� si� zapewne do dobrej kuchni, obcowa� nadal ze zbrodniarzami, a�jego pogl�dy sta�y si� niepewne - powiedzia� pan K. oboj�tnie - wi�c musieli go ukara�.�
�I post�pili pa�skim zdaniem s�usznie?� - zapyta�em przera�ony.
�Tak, oczywi�cie, jak�e mogli post�pi� inaczej? - powiedzia� pan K. - Mia� odwag� i zas�ug�, �e podj�� si� �miertelnie niebezpiecznego zadania. Zgin�� przy jego wykonywaniu. Czy zamiast go pochowa� mieli pozwoli� mu teraz, by gni� i�jeszcze znosi� ten smr�d?�
GDYBY REKINY BY�Y LUD�MI
�Gdyby rekiny by�y lud�mi - zapyta�a pana K. ma�a c�reczka jego gospodyni - czy by�yby milsze dla ma�ych rybek?�
�Zapewne - powiedzia�. - Gdyby rekiny by�y lud�mi, kaza�yby zbudowa� w�morzu dla ma�ych rybek ogromne klatki, pe�ne po�ywienia, zar�wno ro�lin, jak i�zwierz�t. Dba�yby o to, by w klatkach by�a zawsze �wie�a woda i wyda�yby szereg wszelkiego rodzaju zarz�dze� sanitarnych. Je�li na przyk�ad rybka zrani�aby si� w�p�etw�, zrobiono by jej natychmiast opatrunek, by nie umar�a przedwcze�nie rekinom. Aby za� rybki nie by�y smutne, organizowano by co pewien czas wielkie festyny wodne, bo weso�e rybki smakuj� lepiej ni� smutne. W�wielkich klatkach istnia�yby oczywi�cie tak�e szko�y. W tych szko�ach uczy�yby si� rybki, jak p�ywa� w�paszczach rekin�w. Uczy�yby si� na przyk�ad geografii, by m�c odnale�� wielkie rekiny, le��ce sobie gdzie� leniwie. Najwa�niejsz� spraw� by�oby oczywi�cie moralne wychowanie rybek. Uczono by je, �e najpi�kniej i�najlepiej jest, kiedy rybka po�wi�ca si� rado�nie, i �e wszystkie powinny wierzy� w�rekiny, a przede wszystkim w to, �e troszcz� si� one o ich �wietlan� przysz�o��. Nauczono by rybki, �e owa przysz�o�� jest zapewniona tylko wtedy, kiedy naucz��si� pos�usze�stwa. Rybki musz� wystrzega� si� wszelkich niskich, materialistycznych, egoistycznych i�marksistowskich sk�onno�ci i natychmiast donosi� rekinom, je�li kt�ra� z nich takie sk�onno�ci by zdradza�a. Gdyby rekiny by�y lud�mi, prowadzi�yby oczywi�cie tak�e wojny pomi�dzy sob�, o obce klatki z�rybami, by zdoby� cudze rybki. Te wojny kaza�yby prowadzi� w�asnym rybkom, ucz�c je, �e pomi�dzy nimi a rybkami nale��cymi do innych rekin�w istnieje ogromna r�nica. Rybki, m�wi�yby im, s� - jak wiadomo - nieme, ale milcz� w�zupe�nie innych j�zykach i dlatego nie mog� si� w��aden spos�b ze sob� porozumie�. Ka�da rybka, kt�ra zabije w czasie wojny kilka innych rybek, oczywi�cie wrogich, milcz�cych w innym j�zyku, otrzyma ma�y order z�morszczynu i�tytu� bohatera. Gdyby rekiny by�y lud�mi, istnia�aby u nich oczywi�cie tak�e sztuka. Istnia�yby pi�kne obrazy, na kt�rych z�by rekin�w przedstawiano by w�przepysznych barwach, a ich paszcze wygl�da�yby jak ogrody rozkoszy, w�kt�rych mo�na cudownie si� bawi�. Teatry na dnie morza pokazywa�yby, jak bohaterskie rybki p�yn� pe�ne zachwytu w paszcze rekin�w, a�muzyka by�aby tak urzekaj�ca, �e rybki p�yn�yby przy jej d�wi�kach, z orkiestr� na czele, rozmarzone i�pogr��one w najprzyjemniejszych my�lach, do krtani rekin�w. Gdyby rekiny by�y lud�mi, istnia�aby tak�e u nich religia. Naucza�aby, �e prawdziwe �ycie rybek rozpocznie si� dopiero w brzuchu rekin�w. Poza tym, gdyby rekiny by�y lud�mi, sko�czy�aby si� r�wno�� wszystkich rybek. Niekt�re z nich otrzyma�yby urz�dy i�sta�yby ponad innymi. Troszk� wi�ksze mog�yby nawet po�era� mniejsze. To by�oby dla rekin�w bardzo przyjemne, poniewa� otrzymywa�yby cz�ciej do zjedzenia wi�ksze sztuki. A wi�ksze, zajmuj�ce odpowiedzialne stanowiska, dba�yby o�porz�dek w�r�d rybek. By�yby nauczycielami, oficerami, in�ynierami przy budowie klatek itd. Kr�tko m�wi�c, gdyby rekiny by�y lud�mi, nasta�aby wreszcie kultura w morzu.�
---
W oceanie s� rekiny
Ka�dy k��w ma pe�en pysk.
Mackie ma w kieszeni majcher,
Lecz kto widzia� jego b�ysk?
Cz�owiek ho�duje ch�tniej dobru ni�li z�u,
Ale warunki nie sprzyjaj� mu.
Wpierw �arcie, potem moralno��.
Tylko w dobrobycie przyjemne jest �ycie!
Na co ci wolno��, kiedy jeste� g�odny!
Panowie, co uczycie nas uparcie,
Jak �y� cnotliwie, jak si� grzechu strzec,
Zechcijcie da� nam wszystkim �arcie,
Bez tego nic. To najwa�niejsza rzecz.
Niech n�dzarz mo�e wpierw, kiedy potrzeba,
Z wielkiego bochna uci�� kawa� chleba.
Bo z tego �yje cz�ek, �e co godzina
Innego d�awi, dusi, gn�bi, nie chce mu da� �y�!
Bo z tego �yje cz�ek, i� zapomina,
�e i on tak�e m�g�by cz�ekiem by�.
Panowie, po co puszcza� w oczy dym ?
Cz�ek �yje tylko dzi�ki zbrodniom swym!
Na karku g�ow� masz
I ni� si� rz�dzi� chcesz,
Lecz spr�buj, czy wy�ywi si�
Z twej g�owy cho�by wesz.
Swe szcz�cie �cigasz wci��,
Lecz czasem powiedz: nie!
I wtedy w�a�nie szcz�cie
Do ciebie u�miechnie si�.
Niedobry cz�owiek jest,
Wi�c bij go pi�ci� w �eb,
A mo�e wtedy zmieni si�
Gdy pozna, �e� nie kiep.
O ludzie, kt�rym po nas przyjdzie �y�,
Nie miejcie dla nas serc zbyt twardych,
Nie trzeba z naszej szubienicy drwi�,
Niech zniknie z ust ten u�miech wzgardy,
Nie trzeba nas przeklina� przed skonaniem,
Nie b�d�cie dla nas gorsi ni�li s�d,
Bo w ka�dym z was nietrudno znale�� b��d
I ka�dy z was po trosze te� jest draniem.
Dziewczyny, co si� w noc w��czycie
I piersi macie obna�one,
�obuzy, co je uwodzicie,
By cieszy� si� ich grzechu plonem,
W��cz�gi, dziwki, z�odziejaszki,
Bandyci, unurzani w krwi,
Alfonsy i niebieskie ptaszki,
Wy wszyscy dzi� przebaczcie mi.
(Z Opery za trzy grosze)
---
OCZEKIWANIE
Pan K. czeka� na co� dzie�, potem tydzie�, wreszcie jeszcze ca�y miesi�c. W�ko�cu powiedzia�: �M�g�bym czeka� zupe�nie dobrze przez miesi�c, ale nie ten dzie� i ten tydzie�.�
NIEODZOWNY URZ�DNIK
Pan K. us�ysza�, �e chwalono pewnego urz�dnika, kt�ry ju� do�� d�ugo sprawowa� sw�j urz�d. M�wiono, �e jest tak dobrym urz�dnikiem, i� jest niezast�piony. �Dlaczego jest niezast�piony ?� - zapyta� gniewnie pan K. �Urz�d nie funkcjonowa�by bez niego�, odpowiedzia� chwalca. �Jak�e wi�c mo�e by� dobrym urz�dnikiem, skoro urz�d nie funkcjonowa�by bez niego? - powiedzia� pan K. - mia� przecie� dosy� czasu, by tak uporz�dkowa� swe biurko, aby sta� si� zbyteczny. Czym on si� w�a�ciwie zajmuje? Powiem wam: szanta�em!�
ZNO�NY AFRONT
Pewnego wsp�pracownika pana K. obwiniano o to, �e zajmuje nieprzyjazn� postaw� wobec niego. �Tak, ale tylko poza moimi plecami�, stara� si� go broni� pan�K.
PAN K. PROWADZI SAMOCH�D
Pan K. nauczy� si� prowadzi� samoch�d, je�dzi� jednak pocz�tkowo niezbyt dobrze. �Nauczy�em si� dopiero prowadzi� jeden samoch�d - usprawiedliwia� si�. �A�trzeba umie� prowadzi� dwa, mianowicie tak�e ten, kt�ry jedzie przed w�asnym. Tylko wtedy, kiedy obserwuje si� bacznie, jakie s� warunki jazdy samochodu, kt�ry jedzie przed tob�, kiedy ocenia si� w�a�ciwie przeszkody, na jakie on natrafia, wie si�, co trzeba zrobi� z w�asnym autem.�
PAN K. I POEZJA
Po przeczytaniu tomiku wierszy powiedzia� pan K.: �Kandydatom na urz�dy publiczne nie wolno by�o w Rzymie, kiedy wyst�powali na forum, nosi� stroj�w, kt�re mia�yby kieszenie, aby nie mogli przyjmowa� �ap�wek. Podobnie nale�a�oby poetom zabroni� noszenia r�kaw�w, aby nie mogli wytrzepywa� z nich wierszy.�
HOROSKOP
Pan K. prosi� ludzi, kt�rzy zamawiali swe horoskopy, by podali astrologowi jak�� dat� z ich przesz�o�ci, dzie�, w kt�rym przydarzy�o im si� szczeg�lne szcz�cie lub nieszcz�cie. Astrolog musia�by ustali� cho� w przybli�eniu to wydarzenie. Ta rada pana K. nie spotka�a si� z uznaniem. Wierz�cy otrzymali wprawdzie od swych astrolog�w informacje na temat �aski lub nie�aski gwiazd, kt�re nie pokrywa�y si� z�doznaniami pytaj�cych, ale m�wili p�niej ze z�o�ci�, �e gwiazdy wskazywa�y tylko na pewne mo�liwo�ci, a te mog�y przecie� bez w�tpienia istnie� w podanym dniu. Pan K. by� tym zaskoczony i zada� nast�pne pytanie. �Nie jest dla mnie tak�e rzecz� jasn� - powiedzia� - dlaczego spo�r�d wszystkich stworze� tylko ludzie mieliby pozostawa� pod wp�ywem gwiezdnych konstelacji. Te si�y nie mog� przecie� pozostawia� zwierz�t poza zasi�giem swych wp�yw�w. C� si� wi�c stanie, je�li na przyk�ad jaki� cz�owiek spod znaku Wodnika, na kt�rym siedzi pch�a spod znaku Byka pewnego dnia utonie w rzece? Pch�a utonie by� mo�e wraz z nim, cho� mo�e posiada� w tym dniu bardzo korzystn� konstelacj�. To mi si� nie podoba.�
NIEPOROZUMIENIE
Pan K. odwiedzi� pewne zgromadzenie i opowiada� p�niej nast�puj�c� histori�: W du�ym mie�cie X istnieje tak zwany Klub �Hm�. Jest tam w zwyczaju, �e co roku po zjedzeniu znakomitego obiadu, m�wi si� kilka razy �hm�. Do klubu nale�� ludzie, kt�rzy nie mog� wci�� ukrywa� swoich pogl�d�w, jednak musieli si� przekona�, �e ich wypowiedzi by�y fa�szywie rozumiane. �S�ysza�em - powiedzia� pan K. kiwaj�c g�ow� - �e tak�e owo �hm� zosta�o przez niekt�rych �le zrozumiane. Uwa�aj� oni, �e nie oznacza nic.�
DWAJ KIEROWCY
Pan K., zapytany o spos�b pracy dw�ch ludzi teatru, por�wna� ich w�nast�puj�cy spos�b: �Znam kierowc�, kt�ry zna dobrze przepisy ruchu, przestrzega je i umie z nich korzysta�. Potrafi zr�cznie wyprzedzi�, a potem zachowuje znowu prawid�ow� szybko��, oszcz�dza motor i tak znajduje ostro�nie i��mia�o swoj� drog� pomi�dzy innymi pojazdami. Inny kierowca, kt�rego znam, post�puje inaczej. Jest bardziej zainteresowany ca�o�ci� ruchu, kt�rego cz�stk� si� czuje, ni� swoj� w�asn� drog�. Nie upiera si� przy swoich uprawnieniach i nie wysuwa si� szczeg�lnie naprz�d. Jedzie w duchu samochodem przed nim i�samochodem za nim, ciesz�c si�, �e oto posuwaj� si� naprz�d stale wszystkie samochody, a w dodatku tak�e piesi.�
POCZUCIE SPRAWIEDLIWO�CI
Gospodarz pana K. mia� psa. Pewnego dnia przyczo�ga� si� on z wszelkimi oznakami poczucia winy. �On co� zbroi�, niech pan z nim natychmiast ostro porozmawia� radzi� pan K.
�Ale ja przecie� nie wiem, co on zbroi�� - broni� si� gospodarz.
�Tego pies nie mo�e wiedzie� - powiedzia� pan K. nagl�co. - Niech pan mu oka�e natychmiast swoje niezadowolenie, gdy� inaczej ucierpi jego poczucie sprawiedliwo�ci.�
O UPRZEJMO�CI
Pan K. bardzo ceni� uprzejmo��. M�wi�: �Bawi� kogo�, nawet grzecznie, ocenia� go nie wedle jego mo�liwo�ci, by� dla kogo� tylko uprzejmym, nawet je�li on jest dla nas nieuprzejmy, spogl�da� na kogo� ch�odno, kiedy jest rozgrzany, patrze� gor�co, kiedy jest ch�odny, to nieuprzejmo��.�
PAN KEUNER I RYSUNEK JEGO SIOSTRZENICY
Pan K. ogl�da� rysunek swojej ma�ej siostrzenicy. Przedstawia� kur�, lataj�c� nad podw�rkiem. �Dlaczego w�a�ciwie twoja kura ma trzy nogi?�, zapyta� pan Keuner.
�Kury nie umiej� przecie� lata� - powiedzia�a ma�a artystka - i dlatego potrzebna jest jej trzecia noga, �eby si� ni� mog�a odpycha�.�
�Jestem bardzo rad, �e zapyta�em�, powiedzia� pan Keuner.
PAN KEUNER I �WICZENIA FIZYCZNE
Przyjaciel opowiada� panu Keunerowi, �e jego zdrowie uleg�o poprawie, od kiedy zrywa jesieni� w ogrodzie wszystkie wi�nie z wielkiego drzewa. W�azi przy tym na ga��zie, a� do samego szczytu, wykonuje r�norodne ruchy, co mu zawsze wychodzi na zdrowie.
�Czy pan zjad� te wi�nie?�, zapyta� pan Keuner, a kiedy otrzyma� twierdz�c� odpowied�, powiedzia�: �W takim razie s� to �wiczenia fizyczne, na kt�re i ja bym sobie pozwoli�.�
GNIEW I POUCZENIE
Pan Keuner powiedzia�: �Trudno jest poucza� tych, na kt�rych cz�owiek si� gniewa. Ale to jest w�a�nie bardzo wa�ne, bo oni tego szczeg�lnie potrzebuj�.�
O KORUPCJI
Kiedy pan Keuner m�wi� w swoim czasie w pewnym towarzystwie o czystym poznaniu i wspomnia�, �e osi�gn�� je mo�na tylko przez zwalczanie korupcji, zapyta�o go kilka os�b mimochodem, co jest istot� korupcji. �Pieni�dze�, powiedzia� szybko pan Keuner. W�wczas ozwa�y si� wielkie ochy i achy zdumienia, a nawet kilka os�b pokiwa�o g�owami z oburzenia. To wskazuje, �e oczekiwano czego� subtelniejszego. W ten spos�b zdradzono pragnienie, by �apownicy dawali si� przekupywa� czym� delikatniejszym, duchowym. Nie chciano te�, by mo�na by�o przekupionemu zarzuci�, �e brak mu walor�w intelektualnych. M�wi si�, �e wielu daje si� przekupi� zaszczytami. My�lano wi�c przy tym: nie pieni�dzmi. I podczas gdy ludziom, kt�rym udowodniono, �e wzi�li bezprawnie pieni�dze, odbiera si� te sumy, pragnie si�, by ludziom, kt�rzy w r�wnie bezprawny spos�b zagarn�li zaszczyty, te godno�ci pozostawiono. Skutkiem tego wielu, kt�rych oskar�a si� o�wyzysk, woli przyzna� si� do tego, �e wzi�li pieni�dze, by m�c panowa�, ni� wyzna�, �e panowali, aby bra� pieni�dze. Ale tam, gdzie posiadanie pieni�dzy oznacza panowanie, w�adza nie mo�e usprawiedliwia� kradzie�y.
B��D I POST�P
Kiedy my�li si� tylko o sobie, nie mo�na w to uwierzy�, �e pope�nia si� b��dy. Skutkiem tego nie posuwa si� cz�owiek naprz�d. Dlatego trzeba my�le� o tych, kt�rzy b�d� pracowa� po nas. Tylko w ten spos�b mo�na zapobiec temu, by praca uznana zosta�a za zako�czon�.
ZNAJOMO�� LUDZI
Pan Keuner ma�o zna� ludzi. M�wi�: �Znajomo�� ludzi potrzebna jest tylko tam, gdzie w gr� wchodzi wyzysk. My�le� znaczy zmienia�. Kiedy my�l� o jakim� cz�owieku, w�wczas zmieniam go, wydaje mi si� nieledwie, �e nie jest wcale taki, jakim jest, tylko �e by� taki, kiedy zacz��em o nim my�le�.�
PAN KEUNER I PRZYP�YW
Pan Keuner szed� dolin�, kiedy nagle zauwa�y�, �e jego nogi tkwi� w wodzie. W�wczas uprzytomni� sobie, �e dolina jest w rzeczywisto�ci odnog� morsk� i �e zbli�a si� czas przyp�ywu. Natychmiast zatrzyma� si� i czeka�, rozgl�daj�c si� za jak�� �odzi�. Ale kiedy nie by�o wida� �adnej, porzuci� t� nadziej� ufaj�c, �e woda ju� si� wi�cej nie podniesie. Dopiero kiedy woda podesz�a mu pod brod�, wyzby� si� i�tej nadziei i pop�yn��. Zrozumia�, �e sam jest �odzi�.
PAN KEUNER I AKTORKA
Pan Keuner mia� przyjaci�k�, kt�ra by�a aktork�. Przyjmowa�a podarki od pewnego bogacza i dlatego mia�a w sprawie bogaczy odmienne pogl�dy ni� pan Keuner. Pan Keuner uwa�a�, �e bogacze s� z�ymi lud�mi, ale jego przyjaci�ka my�la�a, �e nie wszyscy s� tacy. Dlaczego my�la�a, �e nie wszyscy bogacze s� �li? Nie dlatego, �e otrzymywa�a od nich prezenty, lecz dlatego, �e je przyjmowa�a, poniewa� uwa�a�a, �e nie przyj�aby podark�w od z�ych ludzi. Po d�u�szym zastanowieniu pan Keuner nie my�la� o niej tak, jak sama o sobie my�la�a. �Bierz od nich pieni�dze! - wo�a� (wykorzystuj�c to, co nieuniknione) pan Keuner. Oni za te podarki nie zap�acili, lecz je ukradli. Odbierz tym z�ym ludziom ich z�odziejski �up, �eby� mog�a by� dobr� aktork�!� � �A czy nie mog�abym by� dobr� aktork�, nie maj�c pieni�dzy?�, zapyta�a jego przyjaci�ka. �Nie - powiedzia� pan Keuner stanowczo. �Nie. Nie. Nie.�
PAN KEUNER I GAZETY
Pan Keuner spotka� pana Ba�amuckiego, wielkiego wroga gazet.
�Jestem wielkim przeciwnikiem gazet - powiedzia� pan Ba�amucki - nie chc� �adnych gazet.�
Pan Keuner powiedzia�: �Jestem wi�kszym przeciwnikiem gazet: chc�, �eby by�y inne.� �Niech pan mi napisze na karteczce - powiedzia� pan Keuner do pana Ba�amuckiego - czego pan ��da, aby gazety mog�y si� ukazywa�. Bo gazety b�d� wychodzi�. Niech pan jednak ��da najmniej. Je�li pan na przyk�ad dopu�ci, by produkowali je przekupni, to by�oby mi to bardziej na r�k�, ni� gdyby pan ��da� nieprzekupnych. Przekupi�bym ich bowiem w takim wypadku po prostu, aby robili lepsze gazety. Ale nawet gdyby pan za��da� nieprzekupnych, zacz�liby�my jednak takich szuka�, a gdyby�my takich nie znale�li, zacz�liby�my ich produkowa�. Niech pan napisze na papierku, jakie maj� by� gazety, a je�li znajdziemy mr�wk�, kt�ra uzna ten papierek za s�uszny, zaraz zaczynamy. Ta mr�wka pomo�e nam bardziej poprawi� gazety, ni� powszechny krzyk o niepoprawno�ci gazet. Wcze�niej bowiem mr�wka usunie g�r�, ni� pog�oska, �e g�ra jest nie do usuni�cia.�
Je�li gazety powoduj� nie�ad, to zapewniaj� tak�e �ad. W�a�nie tacy ludzie, jak pan Ba�amucki dowiedli swoim niezadowoleniem warto�ci gazet. Pan Ba�amucki my�li, �e interesuje go dzisiejsza bezwarto�ciowo�� prasy, ale w rzeczywisto�ci zajmuje go jej jutrzejsza warto��. Pan Ba�amucki uwa�a� cz�owieka za bardzo warto�ciowego, a gazety za niepoprawne. Pan Keuner natomiast uwa�a� cz�owieka za bardzo marnego, a gazety za daj�ce si� poprawi�. �Wszystko mo�na ulepszy� - powiedzia� pan Keuner- z wyj�tkiem cz�owieka.�
O ZDRADZIE
Czy nale�y dotrzymywa� przyrzecze� ? Czy nale�y dawa� przyrzeczenia? Tam gdzie trzeba co� przyrzec, panuje nieporz�dek. A wi�c trzeba przywr�ci� porz�dek. Cz�owiek nie mo�e niczego przyrzec. Co przyrzeka rami� g�owie? �e pozostanie ramieniem i nie stanie si� nog�. Poniewa� co siedem lat staje si� innym ramieniem. Kiedy kto� zdradza drugiego, czy zdradzi� tego, kt�remu przyrzek�? Jak d�ugo ten, komu co� przyrzeczono, �yje w coraz innych warunkach, a wi�c wci�� si� zmienia w�zale�no�ci od stosunk�w i staje si� kim� innym, jak�e mo�na mu dotrzyma� tego, co zosta�o przyrzeczone komu� innemu? Cz�owiek my�l�cy zdradza. Cz�owiek my�l�cy niczego nie przyrzeka, z wyj�tkiem tego, �e pozostanie my�l�cym cz�owiekiem.
KOMENTARZ
Pan Keuner powiedzia� o kim�: �Jest wielkim m�em stanu. Nie wprowadzi go w�b��d, kim kto� jest, gdy� wie, kim mo�e zosta�. Na skutek tego, �e ludzie wyzyskiwani s� dzi� na szkod� jednostek i wcale sobie tego nie �ycz�, nie mo�na da� si� wprowadzi� w b��d, i� pragn� by� wyzyskiwani. Wina tych, kt�rzy wyzyskuj� ich na ich szkod� jest tym wi�ksza, �e chodzi tu o nadu�ycie �yczenia o wielkiej warto�ci obyczajowej.�
O ZASPOKOJENIU POTRZEB
G��wna przyczyna, dla kt�rej potrzeby musz� by� zaspokojone, polega na tym, �e nie mo�na pomy�le� wielu my�li, poniewa� naruszaj� potrzeby my�l�cych. Je�li nie mo�na zaspokoi� potrzeb, trzeba je pokaza�, podkre�laj�c ich odmienno��, gdy� dzi�ki temu mo�e my�l�cy zastanowi� si� nad sprawami, kt�re mog� s�u�y� potrzebom innych. �atwiej bowiem mo�na bezinteresownie my�le� o cudzych potrzebach.
DWA DARY
Kiedy nadszed� czas krwawych zamieszek, przewidziany przez my�liciela, kt�ry m�wi� o nim, �e go samego poch�onie i zgubi, wyci�gni�to go z domu publicznego. W�wczas okre�li�, co pragnie zabra� ze sob�, i l�ka� si�, �e mo�e tego by� za wiele. A kiedy zebrano to wszystko i postawiono przed nim, by�o tego nie wi�cej, ni� cz�owiek mo�e wynie��, i nie wi�cej, ni� mo�e podarowa�. My�liciel odetchn�� i poprosi�, by wpakowano mu te rzeczy do worka. By�y to przede wszystkim ksi��ki i papiery, a nie zawiera�y wi�cej wiedzy, ni� jeden cz�owiek m�g�by zapomnie�. Ten worek wzi�� z sob�, a nadto koc, kt�ry wybra� ze wzgl�du na �atwo�� jego czyszczenia. Wszystkie inne rzeczy, kt�re mia� przy sobie, zostawi� i�odda� je z jednym zdaniem ubolewania i pi�cioma zdaniami zgody. To by�a �atwa ofiara.
Znana jest jednak inna jego ofiara, kt�ra by�a znacznie trudniejsza. W czasie swej ucieczki przyby� mianowicie znowu na pewien czas do wi�kszego domu i tam, na kr�tko zanim poch�on�y go zgodnie z jego przewidywaniami krwawe zamieszki, odda� sw�j koc za bogatszy lub za wiele koc�w, a tak�e odda� sw�j worek z jednym zdaniem ubolewania i pi�cioma zdaniami zgody, jak r�wnie� zapomnia� sw� wiedz�, by jego zguba by�a zupe�na. To by�a trudna ofiara.
OZNAKI DOBREGO �YCIA
Pan Keuner zobaczy� gdzie� stare krzes�o pi�knej roboty i kupi� je dla siebie. Powiedzia�: �Mam nadziej�, �e wpadnie mi do g�owy niejedno, je�li pomy�l�, jak powinno by� urz�dzone �ycie, w kt�rym takie krzes�o, jak to, niczym by si� nie wyr�nia�o, a przyjemno�� posiadania go nie by�aby niczym z�ym ani wyj�tkowym.�
�Niekt�rzy filozofowie - opowiada� pan Keuner - stawiali pytanie, jak powinno wygl�da� �ycie, kt�rym mo�na by�oby sterowa� w ka�dej chwili, pos�uguj�c si� najnowszym przebojem.� �Gdyby�my mieli w r�ku dobre �ycie, nie potrzebowaliby�my istotnie ani wielkich idea��w, ani bardzo m�drych rad i ca�e to wybieranie usta�oby na zawsze� powiedzia� pan Keuner, pe�en uznania dla tego pytania.
O PRAWDZIE
Do pana Keunera, my�liciela, przyszed� ucze� G��boki i powiedzia�: �Chc� pozna� prawd�.� �Kt�r� prawd�? Prawda jest znana. Czy chcesz zna� prawd� o�handlu rybami? Czy t� o systemie podatkowym? Je�li na skutek tego, �e ujawni� ci prawd� o handlu rybami, nie b�dziesz ju� chcia� tyle p�aci� za ryby, nigdy jej nie poznasz�, powiedzia� pan Keuner.
MI�O�� DO KOGO?
O aktorce Z. m�wiono, �e pope�ni�a samob�jstwo z powodu nieszcz�liwej mi�o�ci. Pan Keuner powiedzia�: �Pope�ni�a samob�jstwo z mi�o�ci do siebie. Pana�X. nie mog�a w �adnym razie kocha�. Inaczej nie zrobi�aby mu tego. Mi�o�� jest pragnieniem, by co� komu� dawa�, a nie otrzymywa�. Mi�o�� jest sztuk� produkowania czego� dzi�ki mo�liwo�ciom kogo� innego. Do tego potrzebny jest szacunek i sk�onno�� tego drugiego. O to mo�na si� zawsze wystara�. Nadmierne pragnienie, by by� kochanym, niewiele ma wsp�lnego z prawdziw� mi�o�ci�. Umi�owanie samego siebie zawiera zawsze co� samob�jczego.�
KTO KOGO ZNA?
Pan Keuner pyta� dwie kobiety o ich m�a. Jedna da�a nast�puj�c� informacj�: ��y�am z nim dwadzie�cia lat. Spali�my w jednym pokoju, na jednym ��ku. Opowiada� mi o wszystkich swoich sprawach. Pozna�am jego rodzic�w i obcowa�am ze wszystkimi jego przyjaci�mi. Zna�am wszystkie choroby, o kt�rych on wiedzia�, i�jeszcze kilka innych. Ze wszystkich, kt�rzy go znaj�, ja go znam najlepiej.�
�Wi�c znasz go ?� - zapyta� pan Keune