Bertolt Brecht AFORYZMY wersja elektroniczna: Juliusz Koczaski * * * Wybór z: Geschichten von Herrn Keuner. Dreigroschenoper. Me-ti. Buch der Wendungen. Fluchtüngsgesprache. Leben des Galilei. * * * AFORYSTYKA BRECHTA Aforyzmy stanowią bardzo ważną część twórczości Brechta. Nie zawsze zwracają na nie należytą uwagę jej badacze. Napisano wiele prac o dramaturgii Brechta, pojawiły się prace poświęcone jego twórczości poetyckiej i jego prozie, natomiast aforyzmy pozostały jakby nie zauważone. Brecht napisał trzy większe zbiory aforyzmów, ponadto zaś rozsiał wiele aforystycznych myśli w swoich dramatach i opowiadaniach. Najbardziej znane są jego aforyzmy zebrane w Przypowieściach o panu Keunerze. Są to krótkie i dłuższe przypowiastki filozoficzne, w których powszednie sprawy nabierają wymowy metafory. Brecht operuje tu chętnie efektami wyobcowania, zaskakuje czytelnika nieoczekiwanymi zwrotami myślowymi, przedstawia niezwykłe wydarzenia w zwyczajnych sytuacjach lub zwyczajne wydarzenia w niezwykłych okolicznościach. Drugim zbiorem aforyzmów Brechta jest Me-ti, czyli Księga przemian. Jest to część kompleksu tekstów Brechta, w których pisarz posługuje się chętnie formami literatury chińskiej. Brecht usiłuje tu nawet stworzyć coś w rodzaju apokryfu lub mistyfikacji, sugerując, że jest to autentyczna księga chińskiego filozofa Mo Di. Ale dzieło chińskiego filozofa było zaledwie inspiracją dla niemieckiego pisarza. Pojawiły się natomiast w jego utworze lekko przekształcone po chińsku nazwiska klasyków filozofii marksistowskiej, co oczywiście byłoby anachronizmem w znacznie wcześniejszej księdze chińskiego filozofa. I tak Engels występuje w Księdze przemian pod nazwiskiem Mistrz Eh-fu lub Fu-en i En-fu. Lenin nazywa się Mi-en-leh, Marks - Ka-meh, Hegel - Mistrz Hu-jeh lub He-leh, Róża Luksemburg - Sa, Stalin - Ni-en itd. Występują też w tej książce kraje pod chińskimi kryptonimami. Rosja nazywa się tutaj Tsen, Związek Radziecki - Su, zaś Niemcy - Ga, Ge-el i Ger. Pisarz Anatol France pojawia się w tej książce jako Fan-tse, Lion Feuchtwanger nazywa się Fe-hu-wang, a Emil Ludwig po prostu - Lu. Sam Brecht występuje pod kilkoma kryptonimami: Kin, Kin-jeh, Ken-jeh i Kien-leh. Także Hitler ukrywa się pod kilkoma nazwiskami: Hi-jeh, Hu-ih, Hui-jeh, Ki-hi. Język księgi Me-ti przypomina język starych przypowieści chińskich i to jest chyba najważniejszym punktem stycznym tego utworu Brechta z literaturą Krainy Środka. Odmienny charakter mają aforyzmy zawarte w Rozmowach uchodźców. Tu stosuje Brecht wyrafinowaną mieszaninę ludowego dialogu z nawiązaniem do filozoficznych dialogów francuskich encyklopedystów, a szczególnie Diderota. Wolteriański ton przebija często w relacjach o wydarzeniach dnia i przeżyciach dwóch emigrantów, którzy spotykali się w czasie wojny prawie codziennie na dworcu kolejowym w Helsinkach. Wnikliwy badacz mógłby tu znaleźć powiastki filozoficzne rodem z Kandyda czy Kubusia fatalisty, ale nie mógłby pominąć także swoistego kolorytu bawarskiego humoru ludowego, z którym zetknął się Brecht w swej wczesnej młodości, współpracując ze świetnym monachijskim komikiem Karlem Valentinem. Podstawowe założenie konstrukcyjne Rozmów uchodźców polega na skontrastowaniu sposobu myślenia, mówienia, gestyki, zachowania się i obyczajowości dwóch diametralnie różnych ludzi. Jeden z nich jest duży i gruby, ma białe ręce i można by go nazwać intelektualistą. Drugi jest krępy, a dłonie jego zdradzają, że był robotnikiem. Zderzenie tych dwóch indywidualności daje nieoczekiwane efekty i pozwala ukazać w ostrzejszym świetle z dwóch różnych punktów widzenia istotne problemy. Innym efektem Rozmów uchodźców jest ukrycie smutku i goryczy pod maską humoru, paradoksu, ironii. Ten kontrast stwarza także zaskakujące efekty, zupełnie nieoczekiwane i niespodziewane zwroty myślowe. Istotą aforyzmów Brechta jest dialektyka. Tylko w tej krótkiej, lapidarnej formie można tak jaskrawo pokazać sprzeczności i przeciwieństwa, które są nieodłączną cechą rozwoju świata. Trzonem Rozmów uchodźców jest dialektyka bohaterstwa i oportunizmu. Brecht pokazuje, jak w każdym bohaterze tkwi oportunista i jak w największym nawet oportuniście można znaleźć zalążki bohaterstwa. Dlaczego posługiwał się Brecht tak chętnie techniką aforyzmów, dlaczego stosował ją także w swoich sztukach? Wynikało to z założeń jego teorii wyobcowania. Kiedy Brecht chciał pokazać jakieś zjawisko w sposób szczególnie wyrazisty, wówczas szukał sposobów, pozwalających zwrócić uwagę czytelników i widzów na ten fakt. Nie chciał, aby przyjmowano owe fakty jako oczywiste i normalne. Kiedy chciał coś przybliżyć, wówczas oddalał fakty, zjawiska i ludzi, ubierając je w kostium historyczny lub przenosząc w dalekie kraje. Temu celowi służyły w jego twórczości m. in. legendarne Chiny. Kiedy chciał zaskoczyć widza, wówczas wymyślał najprzeróżniejsze dziwaczne sytuacje, z którymi kontrastowało zwyczajne zachowanie się ludzi, lub też pokazywał bardzo dziwnych ludzi, poruszających się w normalnym świecie. Stosował osobliwe chwyty techniczne. Kiedy na przykład pragnął zwrócić uwagę publiczności na to, że w przedstawieniu Matki Courage przerywa się w danym momencie bieg akcji i rozpoczyna się śpiewanie songów, wówczas opuszczał symboliczny bębenek i trąbkę, sygnalizującą zwrot w przedstawieniu. Aforyzmy były dla niego także tego typu efektami wyobcowania. Nieoczekiwana zbitka dwóch zaprzeczających sobie myśli lub kontrastujących ze sobą wypowiedzi musiała zaskoczyć czytelnika lub widza i zmusić go do zastanowienia się nad całą sprawą. „Coś tu nie gra" - zauważał nawet najmniej przygotowany odbiorca. „Coś jest tu nie w porządku", „coś tu się nie zgadza". I wówczas zaczynał się trud myślowy, kontrola, sprawdzanie całego procesu myślowego, jego logiki i sensu, na czym Brechtowi najbardziej zależało. Aforyzmy Brechta mają bardzo różny charakter. Niektóre z nich są zwięzłe i lapidarne, inne przypominają raczej powiastki filozoficzne. Bez tych aforyzmów nie byłoby jednak dalszego kroku na drodze tej mądrej sztuki. Są nim Myśli nieuczesane Stanisława Jerzego Leca. Nie darmo był Lec gorącym zwolennikiem twórczości Brechta. Wyciągnął z niej wszystkie konsekwencje w swojej aforystyce. Pisał zwięźlej, potrafił w króciutkiej formie zawrzeć jeszcze więcej treści. Ale jego technika i założenia wywodzą się z aforyzmów Brechta. Lektura aforyzmów jest przyjemnością dla smakoszów. Wymaga pewnego wysiłku umysłowego, gdyż te krótkie teksty zawierają zgęszczoną esencję myśli i słowa. Kto jednak zasmakuje w tej mądrej sztuce, ten powracać będzie do tych krótkich przypowieści, by znajdować w nich sens życia i zwięzły komentarz filozoficzny do spraw, które rozgrywają się wokół nas. Prawdziwym aforystą może być tylko filozof i poeta, który stara się zrozumieć bieg spraw i ich logikę oraz potrafi znaleźć dla nich najtrafniejsze, najlepiej skomponowane słowa. Brecht był filozofem i poetą. Dlatego jego aforyzmy są tak celne i mają po dziś dzień tak żywą wymowę, zawierają tyle mądrości, humoru i wdzięku. Roman Szydłowski I Przypowieści o panu Keunerze ORGANIZACJA Pan K. powiedział pewnego razu: „Człowiek myślący nie używa za wiele światła, za wiele chleba, ani za wiele myśli.” MĄDROŚCIĄ MĘDRCA JEST POSTAWA Pewien profesor filozofii przyszedł do pana K. i opowiadał mu o swej mądrości. Pan K. powiedział do niego po chwili: „Siedzisz niewygodnie, mówisz niewygodnie, myślisz niewygodnie.” Profesor filozofii rozgniewał się i powiedział: „Nie pytam, co myślisz o mnie, lecz o treści tego, co powiedziałem.” „To nie ma treści - powiedział pan K. - Widzę, jak niedołężnie chodzisz. Kiedy patrzę, jak ty chodzisz, wydaje mi się, że nie osiągniesz żadnego celu. Mętnie mówisz, a twoja mowa niczego nie wyjaśnia. Kiedy przyglądam się twojej postawie, przestaje mnie interesować twój cel.” ŚRODKI PRZECIW PRZEMOCY Myśliciel pan Keuner wypowiadał się publicznie, w obecności wielu ludzi, przeciw przemocy. W pewnej chwili zauważył, że słuchacze wycofują się i wychodzą. Rozejrzał się i spostrzegł, że za nim stała przemoc. „Co mówiłeś?” - zapytała przemoc. „Opowiadałem się za przemocą” - odpowiedział pan Keuner. Kiedy pan Keuner wyszedł, jego uczniowie zapytali go o jego kręgosłup. Pan Keuner odpowiedział : „Nie dam sobie złamać kręgosłupa. Właśnie ja muszę żyć dłużej niż przemoc.” I pan K. opowiedział następującą historię: Do mieszkania pana Egge, który nauczył się mówić nie, wprowadził się pewnego dnia za czasów bezprawia agent. Okazał zaświadczenie, wystawione w imieniu tych, którzy panowali nad miastem. Wynikało z niego, że należeć ma do niego każde mieszkanie, w którym postawi swą stopę. Służyć mu ma również każdy człowiek, którego zobaczy. Agent usiadł na krześle, zażądał jedzenia, umył się, położył się i zapytał przed zaśnięciem, obróciwszy się twarzą do ściany: „Czy będziesz mi służył?” Pan Egge przykrył go kołdrą, odpędził muchy, strzegł jego snu i podobnie jak tego dnia był mu posłuszny przez siedem lat. Ale cokolwiek robił dla niego, jednego się wystrzegał: nie powiedział ani słowa. Kiedy minęło siedem lat, agent utył dzięki obfitemu jadłu, snowi i rozkazom, aż wreszcie zmarł. Wówczas pan Egge zawinął go w dziurawą kołdrę, wywlókł z domu, umył legowisko, potynkował ściany, odetchnął i odpowiedział: „Nie.” O NOSICIELACH WIEDZY „Kto jest nosicielem wiedzy, temu nie wolno walczyć ani mówić prawdy. Nie wolno mu wyświadczać przysług ani głodować. Nie wolno mu przyjmować zaszczytów ani się wyróżniać. Ze wszystkich cnót powinien mieć tylko jedną: być nosicielem wiedzy” - powiedział pan Keuner. CELOWOŚĆ Pan K. zadawał następujące pytania: „Mój sąsiad nastawia co rano gramofon. Na co mu muzyka? Słyszałem, że po to, by się gimnastykować. Ale po co się gimnastykuje? Słyszałem, że po to, aby zdobyć siłę. Na co mu siła ? Mówi, że po to, by zwyciężyć swych wrogów. Dlaczego musi zwyciężyć wrogów? Słyszałem, że dlatego, ponieważ chce jeść.” Kiedy pan K. usłyszał, że jego sąsiad włącza muzykę, by się gimnastykować, że się gimnastykuje, aby być silnym, że chce być mocnym, aby zabijać swych wrogów, zabija zaś swych wrogów, żeby jeść, zapytał: „Po co on je?” TRUD NAJLEPSZYCH „Nad czym pan pracuje?” - zapytał ktoś pana K. Pan K. odpowiedział: „Zadaję sobie wiele trudu, by przygotować swój następny błąd.” MIŁOŚĆ OJCZYZNY, NIENAWIŚĆ PRZECIW NACJONALISTOM Pan K. nie chciał żyć w określonym kraju. Zwykł był mawiać: „Głodować można wszędzie.” Pewnego dnia szedł przez miasto okupowane przez wroga kraju, w którym mieszkał. Z przeciwnej strony nadszedł oficer wroga i zmusił go do zejścia z chodnika. Pan K. zszedł z chodnika i uświadomił sobie, że znienawidził nie tylko tego człowieka, lecz także kraj, do którego oficer należał. Nagle zapragnął, by kraj ten zapadł się pod ziemię. „Dlaczego - zadał sobie pytanie - stałem się w tym momencie nacjonalistą? Dlatego, że spotkałem nacjonalistę. I właśnie dlatego trzeba wyplenić głupotę, bo ogłupia tych, którzy ją spotykają.” PROPOZYCJA NA WYPADEK, JEŚLI PROPOZYCJA NIE ZOSTANIE PRZYJĘTA Pan K. zalecał, by do każdej propozycji dobroci dołączać jeszcze jedną, na wypadek, jeśli pierwsza propozycja nie zostanie przyjęta. Kiedy na przykład doradzał komuś, kto był w opałach, postępowanie, które możliwie najmniej szkodziło innym, opisywał także inne postępowanie, już nie tak niewinne, ale jeszcze nie najbardziej bezwzględne. „Kto nie jest zdolny do wszystkiego - mówił - temu trzeba darować przynajmniej mniejsze zło.” TO CO ZŁE TAKŻE NIE JEST TANIE Zastanawiając się nad ludzkim losem, doszedł pan Keuner do wniosku, że bieda podzielona jest bardzo niesprawiedliwie. Pewnego dnia rozejrzał się po swym mieszkaniu i zapragnął innych mebli: gorszych, tańszych, nędzniejszych. Poszedł natychmiast do stolarza i kazał mu zeskrobać lakier ze swoich mebli. Ale kiedy lakier został już zeskrobany, okazało się, że meble nie wyglądają ubogo, tylko są zniszczone. Trzeba było jednak zapłacić rachunek stolarzowi, a pan Keuner musiał w dodatku wyrzucić własne meble i kupić nowe, marne, tanie, kiepskie, ponieważ takie chciał przecież mieć. Niektórzy ludzie śmiali się z pana Keunera, dowiedziawszy się o tym. Jego nędzne meble kosztowały go więcej od lakierowanych. Ale pan Keuner powiedział: „Z biedy się nie oszczędza, lecz wydaje. Znam was: wasza bieda nie pasuje do waszych myśli. Ale bogactwo nie pasuje do moich.” GŁÓD Zapytany o ojczyznę odpowiedział pan K.: „Mogę głodować wszędzie.” Uważny słuchacz zapytał go jednak, dlaczego mówi, że głoduje, podczas gdy w istocie rzeczy ma co jeść. Pan K. usprawiedliwił się, mówiąc: „Prawdopodobnie chciałem powiedzieć, że jeśli chcę żyć tam, gdzie panuje głód, mogę żyć wszędzie. Przyznaję, że to duża różnica, czy ja sam głoduję, czy też żyję tam, gdzie panuje głód. Ale na moje usprawiedliwienie niech mi wolno będzie jednak dodać, że dla mnie życie w kraju, w którym panuje głód, jeśli nawet nie jest tak straszne, jak głodowanie, to przecież jest co najmniej bardzo złe. Dla innych zaś nie byłoby takie ważne, gdybym głodował. Ważniejsze, że jestem przeciw temu, by panował głód.” ORYGINALNOŚĆ „Niezliczeni przechwalają się dziś publicznie - skarżył się pan K. - że potrafią zupełnie sami pisać wielkie książki i wszyscy z tym się godzą. Chiński filozof Tszuang Tsi napisał w dojrzałym wieku książkę, zawierającą sto tysięcy słów, która składała się w dziewięciu dziesiątych z cytatów. Takich książek nie można już u nas pisać, bo brak jest ducha. W rezultacie myśli produkuje się już tylko na własnym warsztacie i każdy, kto ich nie wyprodukuje dosyć, wydaje się sobie leniem. Oczywiście nie ma już wówczas myśli, które można by przejąć, ani sformułowań, które można by cytować. Jak niewiele potrzeba im wszystkim do pracy! Pióro i trochę papieru - oto wszystko, co mogą okazać! I bez żadnej pomocy, z lichego materiału, który pojedynczy człowiek może przenieść na swoich ramionach, budują swoje chaty! Nie znają większych budowli od takich, które potrafi wznieść pojedynczy człowiek!” PYTANIE, CZY BÓG ISTNIEJE Ktoś pytał pana K. czy Bóg istnieje. Pan K. powiedział: „Radzę ci zastanowić się nad tym, czy twoje zachowanie zmieni się w zależności od odpowiedzi na to pytanie. Jeśli się nie zmieni, możemy to pytanie pominąć. Gdyby miało jednak ulec zmianie, wówczas mógłbym ci jeszcze dopomóc, mówiąc ci: ty się już zdecydowałeś. Potrzebujesz Boga.” PRAWO DO SŁABOŚCI Pan K. pomógł komuś w trudnej sytuacji. Ten jednak wcale mu nie podziękował. Pan K. zadziwił swoich przyjaciół skarżąc się na niewdzięczność tego człowieka. Uznali zachowanie pana K. za nietaktowne i dodali jeszcze: „Czy nie wiedziałeś, że niczego nie należy robić z myślą o wdzięczności, gdyż człowiek jest za słaby na to, by mógł być wdzięcznym?” „A ja - zapytał pan K. - czy ja nie jestem człowiekiem? Dlaczego nie miałbym być tak słabym, by żądać wdzięczności? Ludzie myślą zawsze, że się ośmieszą, jeśli się przyznają, że ktoś popełnił wobec nich podłość. Dlaczego?” BEZSILNY CHŁOPIEC Pan K. mówił o niewłaściwości przemilczania doznanej krzywdy i opowiedział następującą historyjkę: Jakiś przechodzień zapytał płaczącego chłopca o przyczynę jego zmartwienia. „Miałem dwa grosze na kino - powiedział chłopiec - ale nadszedł jakiś łobuz i wyrwał mi jeden grosz z ręki.” Tu wskazał na chłopca, widocznego jeszcze w dali. „Czy nie wzywałeś pomocy ?” - zapytał mężczyzna. „Ależ tak” - powiedział chłopiec zanosząc się płaczem. „Czy nikt cię nie słyszał?” - zapytał znowu mężczyzna, głaszcząc go po głowie. „Nie”, załkał chłopiec. „Nie potrafisz głośniej krzyczeć?” - zapytał mężczyzna. „Nie” - odpowiedział chłopiec i spojrzał na niego z ufnością, ponieważ mężczyzna się uśmiechnął. „Nie potrafisz głośniej krzyczeć ?” - zapytał mężczyzna. „Nie” - odpowiedział chłopiec. „No to dawaj i ten” - powiedział mężczyzna, wyrwał mu ostatni grosz z ręki i oddalił się beztrosko. PAN K. I PRZYRODA Zapytany o swój stosunek do przyrody, powiedział pan K.: „Chętnie widziałbym, wychodząc z domu, kilka drzew. Szczególnie dlatego, że wyglądają inaczej o różnych porach dnia i roku, osiągając niezwykły stopień rzeczywistości. Nuży nas już także w miastach, kiedy oglądamy same przedmioty użytkowe, domy i drogi, które, gdyby były puste i nie używane, nie miałyby w ogóle sensu. Nasz osobliwy porządek społeczny każe zaliczać również ludzi do kategorii przedmiotów użytkowych. I w związku z tym, skoro nie jestem stolarzem, drzewa mają dla mnie coś uspokajająco samoistnego, coś ode mnie niezależnego i nieodgadnionego. Mam nadzieję, że nawet stolarze widzą w nich coś, czego nie można spożytkować.” „Jeśli chce pan oglądać drzewa, czemu nie pojedzie pan kiedyś po prostu za miasto?” - zapytał ktoś pana Keunera. Odpowiedział zdumiony: „Powiedziałem przecież, że chciałbym je widzieć wychodząc z domu.” (Pan K. mawiał również: „Musimy oszczędnie korzystać z przyrody. Przebywając bez pracy na łonie natury, popadamy łatwo w stan chorobliwy, jakby ogarniała człowieka gorączka.”) SPOTKANIE Człowiek, którego pan K. długo nie widział, powitał go słowami: „Nic się pan nie zmienił.” „O!” - powiedział pan K. i pobladł. PRZEKONUJĄCE PYTANIA „Zauważyłem - powiedział pan K. - że odstraszamy wielu od naszej nauki tym, iż znamy odpowiedź na każde pytanie. Czy nie moglibyśmy dla dobra propagandy zestawić listy pytań, które wydają się nam całkowicie nierozwiązalne?” POCZUCIE ODPOWIEDZIALNOŚCI Pan K., zwolennik porządku w stosunkach międzyludzkich, był przez całe życie uwikłany w różne walki. Pewnego dnia wplątał się znowu w nieprzyjemną sprawę, która wymagała odwiedzenia w ciągu nocy kilku odległych miejsc. Ponieważ pan K. był chory, poprosił swego przyjaciela o płaszcz. Ten przyrzekł mu go pożyczyć, mimo że musiał z tego powodu odwołać pewne małe spotkanie. Pod wieczór sytuacja pana K. pogorszyła się do tego stopnia, że spotkania nie mogły już nic pomóc. Trzeba było czegoś zupełnie innego. Pomimo braku czasu, pan K. odebrał punktualnie niepotrzebny już płaszcz, gdyż pragnął dotrzymać słowa. O WYBORZE BESTII Kiedy myśliciel, pan Keuner, usłyszał, że najsłynniejszy zbrodniarz New Yorku przemytnik spirytusu i masowy morderca zastrzelony został, jak pies, i pochowany w milczeniu, bez fanfar, bardzo się zadziwił. „Jakże - powiedział - już doszło do tego, że nawet zbrodniarz nie jest pewny życia, i nawet ten, co gotów na wszystko, nie może liczyć na sukces ? Każdy wie, że straceni są nie ci, co ludzką godność zachowali, lecz ci, co się jej wyzbyli? Czy to ma znaczyć: kto uciekł z otchłani padnie na wyżynie? Nocą budzą się ze snu zlani potem prawi, Najlżejszy krok sen im z oczu spędza. A teraz słyszę: nawet zbrodniarz nie może już więcej nocą spać spokojnie? Jakie zamieszanie! I co to za czasy! Zwyczajną podłością nie można już, słyszę, niczego dokonać. Samym mordem nikt się już w życiu dzisiaj nie wybije. Trzy, cztery zdrady rano, przed południem: do tego byłby każdy dzisiaj gotów. Ale cóż znaczy teraz ta gotowość, jeśli wszystko zależy od umiejętności! Nawet brak przekonań dziś już nie wystarcza: o wszystkim decyduje teraz wydajność! Największy nawet nikczemnik w dół zjeżdża, pozbawiony sławy. Zbyt wielu dzisiaj takich jak on, więc nikt go nie zauważył. O ileż taniej mógłby mieć swój grób ten, kto tak bardzo żądny był pieniędzy! Tyle mordów. I tak krótkie życie! Tyle zbrodni. I tak mało przyjaciół! Gdyby był biedny mogło ich być nie mniej. Jakże więc mamy wobec takich zdarzeń Nie tracić nadziei? Cóż jeszcze możemy planować? Jakie zbrodnie jeszcze tu wymyślić? Niedobrze, kiedy zbyt wiele od nas się wymaga. To widząc, powiedział pan Keuner, jesteśmy tym onieśmieleni.” FORMA I TREŚĆ Pan K. oglądał raz malowidło, które nadawało kilku przedmiotom bardzo samowolną formę. Powiedział: „Niektórym artystom zdarza się w czasie obserwacji świata to, co wielu filozofom. W czasie starań o formę tracą z oczu treść. Pracowałem kiedyś u pewnego ogrodnika. Wręczył mi nożyce i kazał przystrzyc drzewko wawrzynu. Drzewko stało w wazonie. Wypożyczano je na uroczystości. W tym celu musiało mieć kształt kuli. Zacząłem natychmiast obcinać dzikie pędy, ale jakkolwiek bardzo się starałem, długo nie udawało mi się osiągnąć kulistej formy. Raz obcinałem za dużo po jednej, to znów po drugiej stronie. Kiedy w końcu drzewko osiągnęło kształt kuli, była ona bardzo mała. Ogrodnik powiedział rozczarowany: „Dobrze, to jest kula, ale gdzie jest wawrzyn?” ROZMOWY „Nie możemy dłużej ze sobą rozmawiać” - powiedział pan K. do pewnego mężczyzny. „Dlaczego?” - zapytał tamten przerażony. „Nie mogę w pańskiej obecności wymyślić niczego rozsądnego” - skarżył się pan K. „Ależ mnie to wcale nie przeszkadza” - pocieszał go ten drugi. „Wierzę panu - powiedział pan K. rozgoryczony - ale mnie to przeszkadza.” JEŚLI PAN K. LUBIŁ JAKIEGOŚ CZŁOWIEKA „Co pan robi - zapytał ktoś pana K. - jeśli pan lubi jakiegoś człowieka?” „Sporządzam jego szkic - powiedział pan K. - i staram się, by był do niego podobny.” „Kto? Szkic?” „Nie - powiedział pan K. - człowiek.” SUKCES Pan K. ujrzał przechodzącą aktorkę i powiedział: „Ona jest piękna.” Jego towarzysz dodał: „Odniosła niedawno sukces, ponieważ jest piękna.” Pan K. rozgniewał się i powiedział: „Jest piękna, ponieważ odniosła sukces.” PAN K. I KOTY Pan K. nie lubił kotów. Nie wydawały mu się przyjaciółmi człowieka. Więc nie był także ich przyjacielem. „Gdybyśmy mieli wspólne interesy - mówił - ich wroga postawa byłaby mi obojętna.” Ale pan K. niechętnie przepędzał koty ze swego krzesła. „Wypoczynek jest także pracą - mówił - niechaj będzie uwieńczony powodzeniem.” A kiedy koty miauczały pod jego drzwiami, wstawał z legowiska, nawet gdy było zimno i wpuszczał je do ciepła. „Ich rachunek jest prosty - mówił - kiedy wołają, otwiera się im. Jeśli się im więcej nie otworzy, przestaną wołać. Wołanie to już postęp.” ULUBIONE ZWIERZĘ PANA K. Kiedy pytano pana K., jakie zwierzę ceni najwyżej, wymienił słonia i tak to uzasadnił: „Słoń łączy spryt z siłą. Nie jest to nędzny spryt, pozwalający uniknąć zasadzki lub wykraść jadło w niezauważony sposób, lecz spryt, który ma do swej dyspozycji siłę potrzebną do wielkich przedsięwzięć. Tam, gdzie było to zwierzę, prowadzi szeroki ślad. A jednak jest dobroduszne i zna się na żartach. Jest dobrym przyjacielem, takim, jak może być tylko dobry przyjaciel. Jest duże i ciężkie, ale zarazem także bardzo szybkie. Jego trąba wprowadza do ogromnego ciała nawet najmniejsze potrawy, również orzeszki. Jego uszy są ruchome: słyszy tylko to, co chce usłyszeć. Osiąga też bardzo późny wiek. Jest towarzyski i to nie tylko wobec słoni. Jest wszędzie lubiany, lecz wszędzie boją się go także. Pewna śmieszność sprawia, że niekiedy może być także czczony. Ma grubą skórę, na której łamią się noże. Ale jego dusza jest delikatna. Potrafi być smutny. Potrafi być zły. Chętnie tańczy. Umiera w gęstwinie. Lubi dzieci i małe zwierzęta. Jest szary i wpada w oko tylko dzięki swej masie. Jest niejadalny. Potrafi dobrze pracować. Chętnie pije i weseli się. Robi coś dla sztuki: dostarcza kości słoniowej.” DOBRA ODPOWIEDŹ Zapytano w sądzie pewnego robotnika, czy wybiera świecką, czy kościelną formę przysięgi? Odpowiedział: „Jestem bezrobotny.” „Wynikło to nie tylko z roztargnienia - powiedział pan K. - Tą odpowiedzią dał do zrozumienia, że znajduje się w sytuacji, w której takie pytania, a może nawet całe postępowanie sądowe, nie mają dla niego żadnego znaczenia.” POCHWAŁA Kiedy pan K. usłyszał, że jego dawni uczniowie go chwalili, powiedział: „Kiedy uczniowie już dawno zapomnieli o błędach swojego mistrza, on sam wciąż sobie je przypomina.” DWA MIASTA Pan K. wolał miasto B od miasta A. „W mieście A - powiedział - kochają mnie; ale w mieście B byli dla mnie uprzejmi. W mieście A oddano mi przysługi; ale w mieście B potrzebowano mnie. W mieście A zaproszono mnie do stołu, ale w mieście B zaproszono mnie do kuchni.” PRZYJACIELSKIE PRZYSŁUGI Jako przykład właściwego wyświadczania przyjacielskich usług, opowiedział pan K. następującą historię: „Do pewnego starego Araba przyszli trzej młodzi ludzie i powiedzieli: «Umarł nasz ojciec. Pozostawił nam siedemnaście wielbłądów i rozporządził w testamencie, że najstarszy ma otrzymać połowę, średni jedną trzecią, a najmłodszy jedną dziewiątą wielbłądów. Teraz nie możemy się pogodzić w sprawie podziału, rozstrzygnij ty za nas!» Arab zastanowił się i powiedział: «Jak widzę, brak wam jednego wielbłąda, by dokonać sprawiedliwego podziału. Mam tylko jednego wielbłąda, ale jest on do waszej dyspozycji. Weźcie go, dokonajcie podziału, a co zostanie, przyprowadźcie do mnie.» Podziękowali za przyjacielską przysługę, wzięli wielbłąda i podzielili osiemnaście wielbłądów w ten sposób, że najstarszy otrzymał połowę, czyli dziewięć, średni jedną trzecią, to znaczy sześć, a najmłodszy jedną dziewiątą, to znaczy dwa. Ku ich zdumieniu, kiedy przeprowadzili już podział, okazało się, że został im jeden wielbłąd. Odprowadzili go do starego przyjaciela i podziękowali mu raz jeszcze z całego serca.” Pan K. nazwał tę przyjacielską przysługę właściwą, gdyż nie wymagała żadnych ofiar. PAN K. I OBCE MIESZKANIE Wchodząc do obcego domu, obejrzał pan K. przed udaniem się na spoczynek tylko wszystkie wyjścia. Zapytany, odparł z zażenowaniem: „To stare przyzwyczajenie. Jestem za sprawiedliwością; w takim wypadku dobrze jest, jeśli mieszkanie ma więcej niż jedno wyjście.” OJCOSTWO MYŚLI Zarzucano panu K., że pragnienie jest u niego zbyt często ojcem myśli. Pan K. odpowiedział: „Nie istniała nigdy myśl, której ojcem nie byłoby pragnienie. Można się tylko spierać o to: jakie pragnienie? Nie można podejrzewać, że dziecko nie miało w ogóle ojca. Trudno jest tylko ustalić, kto był ojcem.” WYMIAR SPRAWIEDLIWOŚCI Pan K. przytaczał często jako wzór wymiaru sprawiedliwości pewien stary przepis chiński, wedle którego do rozstrzygania wielkich procesów należało sprowadzać sędziów z dalekich prowincji. Znacznie trudniej było ich mianowicie przekupić (mogli więc być mniej nieprzekupni), ponieważ miejscowi sędziowie (a więc ludzie wyznający się najlepiej w tej dziedzinie) czuwali nad ich nieprzekupnością i źle im życzyli. Ci sprowadzeni sędziowie nie znali także miejscowych zwyczajów i stosunków ze swej codziennej praktyki. Bezprawie zyskuje często charakter prawa po prostu dlatego, że często się zdarza. Tym nowym trzeba było wyjaśniać wszystko od nowa, przy czym mogli łatwiej zauważyć to, co rzucało się w oczy. W końcu nie musieli ze względu na cnotę obiektywizmu naruszać wielu innych cnót, takich, jak wdzięczność, miłość do dzieci, życzliwość wobec najbliższych znajomych i przyjaciół. Nie musieli także mieć tyle odwagi, by robić sobie wrogów wśród najbliższego otoczenia. SOKRATES Po przeczytaniu historii filozofii pan K. wyraził się nieprzychylnie o wysiłkach pewnego filozofa, który chciał przedstawić sprawy jako zasadniczo niepoznawalne. „Kiedy sofiści twierdzili, że wiele wiedzą, choć niczego się nie uczyli - powiedział pan K. - wystąpił sofista Sokrates z aroganckim twierdzeniem, iż wie, że nic nie wie. Można by się było spodziewać, że doda do tego zdania: ponieważ i ja niczego się nie uczyłem. (Aby coś wiedzieć, musimy się uczyć.) Ale zdaje się, że niczego już nie powiedział, a może niebywały poklask, który rozległ się po jego pierwszym zdaniu i trwa przez dwa tysiące lat, pochłonąłby każde następne słowo.” AMBASADOR Niedawno rozmawiałem z panem K. o ambasadorze obcego mocarstwa, panu X., który wykonał w naszym kraju pewne zadanie, zlecone mu przez jego rząd, a po powrocie został, o czym dowiedzieliśmy się z wielkim ubolewaniem, surowo ukarany, choć powrócił z wielkimi sukcesami. „Zarzucano mu - powiedziałem - że po to, by wykonać swoje zadanie, wdał się w zbyt bliskie stosunki z nami, wrogami. Czy sądzi pan, że bez takiego postępowania mógłby osiągnąć sukces?” „Oczywiście, że nie - powiedział pan K. - on musiał wydawać przyjęcia i dobrze jeść, by móc pertraktować ze swymi wrogami, musiał pochlebiać zbrodniarzom i żartować na temat swojego kraju, by osiągnąć swój cel.” „Więc postępował właściwie?” - zapytałem. „Oczywiście - powiedział pan K. roztargniony. - Postępował właściwie.” I pan K. chciał się ze mną pożegnać. Chwyciłem go jednak za rękaw i zatrzymałem. „Dlaczego potraktowano go w takim razie z taką pogardą, kiedy powrócił?” - zawołałem oburzony. „Przyzwyczaił się zapewne do dobrej kuchni, obcował nadal ze zbrodniarzami, a jego poglądy stały się niepewne - powiedział pan K. obojętnie - więc musieli go ukarać.” „I postąpili pańskim zdaniem słusznie?” - zapytałem przerażony. „Tak, oczywiście, jakże mogli postąpić inaczej? - powiedział pan K. - Miał odwagę i zasługę, że podjął się śmiertelnie niebezpiecznego zadania. Zginął przy jego wykonywaniu. Czy zamiast go pochować mieli pozwolić mu teraz, by gnił i jeszcze znosić ten smród?” GDYBY REKINY BYŁY LUDŹMI „Gdyby rekiny były ludźmi - zapytała pana K. mała córeczka jego gospodyni - czy byłyby milsze dla małych rybek?” „Zapewne - powiedział. - Gdyby rekiny były ludźmi, kazałyby zbudować w morzu dla małych rybek ogromne klatki, pełne pożywienia, zarówno roślin, jak i zwierząt. Dbałyby o to, by w klatkach była zawsze świeża woda i wydałyby szereg wszelkiego rodzaju zarządzeń sanitarnych. Jeśli na przykład rybka zraniłaby się w płetwę, zrobiono by jej natychmiast opatrunek, by nie umarła przedwcześnie rekinom. Aby zaś rybki nie były smutne, organizowano by co pewien czas wielkie festyny wodne, bo wesołe rybki smakują lepiej niż smutne. W wielkich klatkach istniałyby oczywiście także szkoły. W tych szkołach uczyłyby się rybki, jak pływać w paszczach rekinów. Uczyłyby się na przykład geografii, by móc odnaleźć wielkie rekiny, leżące sobie gdzieś leniwie. Najważniejszą sprawą byłoby oczywiście moralne wychowanie rybek. Uczono by je, że najpiękniej i najlepiej jest, kiedy rybka poświęca się radośnie, i że wszystkie powinny wierzyć w rekiny, a przede wszystkim w to, że troszczą się one o ich świetlaną przyszłość. Nauczono by rybki, że owa przyszłość jest zapewniona tylko wtedy, kiedy nauczą się posłuszeństwa. Rybki muszą wystrzegać się wszelkich niskich, materialistycznych, egoistycznych i marksistowskich skłonności i natychmiast donosić rekinom, jeśli któraś z nich takie skłonności by zdradzała. Gdyby rekiny były ludźmi, prowadziłyby oczywiście także wojny pomiędzy sobą, o obce klatki z rybami, by zdobyć cudze rybki. Te wojny kazałyby prowadzić własnym rybkom, ucząc je, że pomiędzy nimi a rybkami należącymi do innych rekinów istnieje ogromna różnica. Rybki, mówiłyby im, są - jak wiadomo - nieme, ale milczą w zupełnie innych językach i dlatego nie mogą się w żaden sposób ze sobą porozumieć. Każda rybka, która zabije w czasie wojny kilka innych rybek, oczywiście wrogich, milczących w innym języku, otrzyma mały order z morszczynu i tytuł bohatera. Gdyby rekiny były ludźmi, istniałaby u nich oczywiście także sztuka. Istniałyby piękne obrazy, na których zęby rekinów przedstawiano by w przepysznych barwach, a ich paszcze wyglądałyby jak ogrody rozkoszy, w których można cudownie się bawić. Teatry na dnie morza pokazywałyby, jak bohaterskie rybki płyną pełne zachwytu w paszcze rekinów, a muzyka byłaby tak urzekająca, że rybki płynęłyby przy jej dźwiękach, z orkiestrą na czele, rozmarzone i pogrążone w najprzyjemniejszych myślach, do krtani rekinów. Gdyby rekiny były ludźmi, istniałaby także u nich religia. Nauczałaby, że prawdziwe życie rybek rozpocznie się dopiero w brzuchu rekinów. Poza tym, gdyby rekiny były ludźmi, skończyłaby się równość wszystkich rybek. Niektóre z nich otrzymałyby urzędy i stałyby ponad innymi. Troszkę większe mogłyby nawet pożerać mniejsze. To byłoby dla rekinów bardzo przyjemne, ponieważ otrzymywałyby częściej do zjedzenia większe sztuki. A większe, zajmujące odpowiedzialne stanowiska, dbałyby o porządek wśród rybek. Byłyby nauczycielami, oficerami, inżynierami przy budowie klatek itd. Krótko mówiąc, gdyby rekiny były ludźmi, nastałaby wreszcie kultura w morzu.” --- W oceanie są rekiny Każdy kłów ma pełen pysk. Mackie ma w kieszeni majcher, Lecz kto widział jego błysk? Człowiek hołduje chętniej dobru niźli złu, Ale warunki nie sprzyjają mu. Wpierw żarcie, potem moralność. Tylko w dobrobycie przyjemne jest życie! Na co ci wolność, kiedy jesteś głodny! Panowie, co uczycie nas uparcie, Jak żyć cnotliwie, jak się grzechu strzec, Zechcijcie dać nam wszystkim żarcie, Bez tego nic. To najważniejsza rzecz. Niech nędzarz może wpierw, kiedy potrzeba, Z wielkiego bochna uciąć kawał chleba. Bo z tego żyje człek, że co godzina Innego dławi, dusi, gnębi, nie chce mu dać żyć! Bo z tego żyje człek, iż zapomina, Że i on także mógłby człekiem być. Panowie, po co puszczać w oczy dym ? Człek żyje tylko dzięki zbrodniom swym! Na karku głowę masz I nią się rządzić chcesz, Lecz spróbuj, czy wyżywi się Z twej głowy choćby wesz. Swe szczęście ścigasz wciąż, Lecz czasem powiedz: nie! I wtedy właśnie szczęście Do ciebie uśmiechnie się. Niedobry człowiek jest, Więc bij go pięścią w łeb, A może wtedy zmieni się Gdy pozna, żeś nie kiep. O ludzie, którym po nas przyjdzie żyć, Nie miejcie dla nas serc zbyt twardych, Nie trzeba z naszej szubienicy drwić, Niech zniknie z ust ten uśmiech wzgardy, Nie trzeba nas przeklinać przed skonaniem, Nie bądźcie dla nas gorsi niżli sąd, Bo w każdym z was nietrudno znaleźć błąd I każdy z was po trosze też jest draniem. Dziewczyny, co się w noc włóczycie I piersi macie obnażone, Łobuzy, co je uwodzicie, By cieszyć się ich grzechu plonem, Włóczęgi, dziwki, złodziejaszki, Bandyci, unurzani w krwi, Alfonsy i niebieskie ptaszki, Wy wszyscy dziś przebaczcie mi. (Z Opery za trzy grosze) --- OCZEKIWANIE Pan K. czekał na coś dzień, potem tydzień, wreszcie jeszcze cały miesiąc. W końcu powiedział: „Mógłbym czekać zupełnie dobrze przez miesiąc, ale nie ten dzień i ten tydzień.” NIEODZOWNY URZĘDNIK Pan K. usłyszał, że chwalono pewnego urzędnika, który już dość długo sprawował swój urząd. Mówiono, że jest tak dobrym urzędnikiem, iż jest niezastąpiony. „Dlaczego jest niezastąpiony ?” - zapytał gniewnie pan K. „Urząd nie funkcjonowałby bez niego”, odpowiedział chwalca. „Jakże więc może być dobrym urzędnikiem, skoro urząd nie funkcjonowałby bez niego? - powiedział pan K. - miał przecież dosyć czasu, by tak uporządkować swe biurko, aby stał się zbyteczny. Czym on się właściwie zajmuje? Powiem wam: szantażem!” ZNOŚNY AFRONT Pewnego współpracownika pana K. obwiniano o to, że zajmuje nieprzyjazną postawę wobec niego. „Tak, ale tylko poza moimi plecami”, starał się go bronić pan K. PAN K. PROWADZI SAMOCHÓD Pan K. nauczył się prowadzić samochód, jeździł jednak początkowo niezbyt dobrze. „Nauczyłem się dopiero prowadzić jeden samochód - usprawiedliwiał się.  A trzeba umieć prowadzić dwa, mianowicie także ten, który jedzie przed własnym. Tylko wtedy, kiedy obserwuje się bacznie, jakie są warunki jazdy samochodu, który jedzie przed tobą, kiedy ocenia się właściwie przeszkody, na jakie on natrafia, wie się, co trzeba zrobić z własnym autem.” PAN K. I POEZJA Po przeczytaniu tomiku wierszy powiedział pan K.: „Kandydatom na urzędy publiczne nie wolno było w Rzymie, kiedy występowali na forum, nosić strojów, które miałyby kieszenie, aby nie mogli przyjmować łapówek. Podobnie należałoby poetom zabronić noszenia rękawów, aby nie mogli wytrzepywać z nich wierszy.” HOROSKOP Pan K. prosił ludzi, którzy zamawiali swe horoskopy, by podali astrologowi jakąś datę z ich przeszłości, dzień, w którym przydarzyło im się szczególne szczęście lub nieszczęście. Astrolog musiałby ustalić choć w przybliżeniu to wydarzenie. Ta rada pana K. nie spotkała się z uznaniem. Wierzący otrzymali wprawdzie od swych astrologów informacje na temat łaski lub niełaski gwiazd, które nie pokrywały się z doznaniami pytających, ale mówili później ze złością, że gwiazdy wskazywały tylko na pewne możliwości, a te mogły przecież bez wątpienia istnieć w podanym dniu. Pan K. był tym zaskoczony i zadał następne pytanie. „Nie jest dla mnie także rzeczą jasną - powiedział - dlaczego spośród wszystkich stworzeń tylko ludzie mieliby pozostawać pod wpływem gwiezdnych konstelacji. Te siły nie mogą przecież pozostawiać zwierząt poza zasięgiem swych wpływów. Cóż się więc stanie, jeśli na przykład jakiś człowiek spod znaku Wodnika, na którym siedzi pchła spod znaku Byka pewnego dnia utonie w rzece? Pchła utonie być może wraz z nim, choć może posiadać w tym dniu bardzo korzystną konstelację. To mi się nie podoba.” NIEPOROZUMIENIE Pan K. odwiedził pewne zgromadzenie i opowiadał później następującą historię: W dużym mieście X istnieje tak zwany Klub „Hm”. Jest tam w zwyczaju, że co roku po zjedzeniu znakomitego obiadu, mówi się kilka razy „hm”. Do klubu należą ludzie, którzy nie mogą wciąż ukrywać swoich poglądów, jednak musieli się przekonać, że ich wypowiedzi były fałszywie rozumiane. „Słyszałem - powiedział pan K. kiwając głową - że także owo «hm» zostało przez niektórych źle zrozumiane. Uważają oni, że nie oznacza nic.” DWAJ KIEROWCY Pan K., zapytany o sposób pracy dwóch ludzi teatru, porównał ich w następujący sposób: „Znam kierowcę, który zna dobrze przepisy ruchu, przestrzega je i umie z nich korzystać. Potrafi zręcznie wyprzedzić, a potem zachowuje znowu prawidłową szybkość, oszczędza motor i tak znajduje ostrożnie i śmiało swoją drogę pomiędzy innymi pojazdami. Inny kierowca, którego znam, postępuje inaczej. Jest bardziej zainteresowany całością ruchu, którego cząstką się czuje, niż swoją własną drogą. Nie upiera się przy swoich uprawnieniach i nie wysuwa się szczególnie naprzód. Jedzie w duchu samochodem przed nim i samochodem za nim, ciesząc się, że oto posuwają się naprzód stale wszystkie samochody, a w dodatku także piesi.” POCZUCIE SPRAWIEDLIWOŚCI Gospodarz pana K. miał psa. Pewnego dnia przyczołgał się on z wszelkimi oznakami poczucia winy. „On coś zbroił, niech pan z nim natychmiast ostro porozmawia” radził pan K. „Ale ja przecież nie wiem, co on zbroił” - bronił się gospodarz. „Tego pies nie może wiedzieć - powiedział pan K. nagląco. - Niech pan mu okaże natychmiast swoje niezadowolenie, gdyż inaczej ucierpi jego poczucie sprawiedliwości.” O UPRZEJMOŚCI Pan K. bardzo cenił uprzejmość. Mówił: „Bawić kogoś, nawet grzecznie, oceniać go nie wedle jego możliwości, być dla kogoś tylko uprzejmym, nawet jeśli on jest dla nas nieuprzejmy, spoglądać na kogoś chłodno, kiedy jest rozgrzany, patrzeć gorąco, kiedy jest chłodny, to nieuprzejmość.” PAN KEUNER I RYSUNEK JEGO SIOSTRZENICY Pan K. oglądał rysunek swojej małej siostrzenicy. Przedstawiał kurę, latającą nad podwórkiem. „Dlaczego właściwie twoja kura ma trzy nogi?”, zapytał pan Keuner. „Kury nie umieją przecież latać - powiedziała mała artystka - i dlatego potrzebna jest jej trzecia noga, żeby się nią mogła odpychać.” „Jestem bardzo rad, że zapytałem”, powiedział pan Keuner. PAN KEUNER I ĆWICZENIA FIZYCZNE Przyjaciel opowiadał panu Keunerowi, że jego zdrowie uległo poprawie, od kiedy zrywa jesienią w ogrodzie wszystkie wiśnie z wielkiego drzewa. Włazi przy tym na gałęzie, aż do samego szczytu, wykonuje różnorodne ruchy, co mu zawsze wychodzi na zdrowie. „Czy pan zjadł te wiśnie?”, zapytał pan Keuner, a kiedy otrzymał twierdzącą odpowiedź, powiedział: „W takim razie są to ćwiczenia fizyczne, na które i ja bym sobie pozwolił.” GNIEW I POUCZENIE Pan Keuner powiedział: „Trudno jest pouczać tych, na których człowiek się gniewa. Ale to jest właśnie bardzo ważne, bo oni tego szczególnie potrzebują.” O KORUPCJI Kiedy pan Keuner mówił w swoim czasie w pewnym towarzystwie o czystym poznaniu i wspomniał, że osiągnąć je można tylko przez zwalczanie korupcji, zapytało go kilka osób mimochodem, co jest istotą korupcji. „Pieniądze”, powiedział szybko pan Keuner. Wówczas ozwały się wielkie ochy i achy zdumienia, a nawet kilka osób pokiwało głowami z oburzenia. To wskazuje, że oczekiwano czegoś subtelniejszego. W ten sposób zdradzono pragnienie, by łapownicy dawali się przekupywać czymś delikatniejszym, duchowym. Nie chciano też, by można było przekupionemu zarzucić, że brak mu walorów intelektualnych. Mówi się, że wielu daje się przekupić zaszczytami. Myślano więc przy tym: nie pieniędzmi. I podczas gdy ludziom, którym udowodniono, że wzięli bezprawnie pieniądze, odbiera się te sumy, pragnie się, by ludziom, którzy w równie bezprawny sposób zagarnęli zaszczyty, te godności pozostawiono. Skutkiem tego wielu, których oskarża się o wyzysk, woli przyznać się do tego, że wzięli pieniądze, by móc panować, niż wyznać, że panowali, aby brać pieniądze. Ale tam, gdzie posiadanie pieniędzy oznacza panowanie, władza nie może usprawiedliwiać kradzieży. BŁĄD I POSTĘP Kiedy myśli się tylko o sobie, nie można w to uwierzyć, że popełnia się błędy. Skutkiem tego nie posuwa się człowiek naprzód. Dlatego trzeba myśleć o tych, którzy będą pracować po nas. Tylko w ten sposób można zapobiec temu, by praca uznana została za zakończoną. ZNAJOMOŚĆ LUDZI Pan Keuner mało znał ludzi. Mówił: „Znajomość ludzi potrzebna jest tylko tam, gdzie w grę wchodzi wyzysk. Myśleć znaczy zmieniać. Kiedy myślę o jakimś człowieku, wówczas zmieniam go, wydaje mi się nieledwie, że nie jest wcale taki, jakim jest, tylko że był taki, kiedy zacząłem o nim myśleć.” PAN KEUNER I PRZYPŁYW Pan Keuner szedł doliną, kiedy nagle zauważył, że jego nogi tkwią w wodzie. Wówczas uprzytomnił sobie, że dolina jest w rzeczywistości odnogą morską i że zbliża się czas przypływu. Natychmiast zatrzymał się i czekał, rozglądając się za jakąś łodzią. Ale kiedy nie było widać żadnej, porzucił tę nadzieję ufając, że woda już się więcej nie podniesie. Dopiero kiedy woda podeszła mu pod brodę, wyzbył się i tej nadziei i popłynął. Zrozumiał, że sam jest łodzią. PAN KEUNER I AKTORKA Pan Keuner miał przyjaciółkę, która była aktorką. Przyjmowała podarki od pewnego bogacza i dlatego miała w sprawie bogaczy odmienne poglądy niż pan Keuner. Pan Keuner uważał, że bogacze są złymi ludźmi, ale jego przyjaciółka myślała, że nie wszyscy są tacy. Dlaczego myślała, że nie wszyscy bogacze są źli? Nie dlatego, że otrzymywała od nich prezenty, lecz dlatego, że je przyjmowała, ponieważ uważała, że nie przyjęłaby podarków od złych ludzi. Po dłuższym zastanowieniu pan Keuner nie myślał o niej tak, jak sama o sobie myślała. „Bierz od nich pieniądze! - wołał (wykorzystując to, co nieuniknione) pan Keuner. Oni za te podarki nie zapłacili, lecz je ukradli. Odbierz tym złym ludziom ich złodziejski łup, żebyś mogła być dobrą aktorką!” – „A czy nie mogłabym być dobrą aktorką, nie mając pieniędzy?”, zapytała jego przyjaciółka. „Nie - powiedział pan Keuner stanowczo.  Nie. Nie. Nie.” PAN KEUNER I GAZETY Pan Keuner spotkał pana Bałamuckiego, wielkiego wroga gazet. „Jestem wielkim przeciwnikiem gazet - powiedział pan Bałamucki - nie chcę żadnych gazet.” Pan Keuner powiedział: „Jestem większym przeciwnikiem gazet: chcę, żeby były inne.” „Niech pan mi napisze na karteczce - powiedział pan Keuner do pana Bałamuckiego - czego pan żąda, aby gazety mogły się ukazywać. Bo gazety będą wychodzić. Niech pan jednak żąda najmniej. Jeśli pan na przykład dopuści, by produkowali je przekupni, to byłoby mi to bardziej na rękę, niż gdyby pan żądał nieprzekupnych. Przekupiłbym ich bowiem w takim wypadku po prostu, aby robili lepsze gazety. Ale nawet gdyby pan zażądał nieprzekupnych, zaczęlibyśmy jednak takich szukać, a gdybyśmy takich nie znaleźli, zaczęlibyśmy ich produkować. Niech pan napisze na papierku, jakie mają być gazety, a jeśli znajdziemy mrówkę, która uzna ten papierek za słuszny, zaraz zaczynamy. Ta mrówka pomoże nam bardziej poprawić gazety, niż powszechny krzyk o niepoprawności gazet. Wcześniej bowiem mrówka usunie górę, niż pogłoska, że góra jest nie do usunięcia.” Jeśli gazety powodują nieład, to zapewniają także ład. Właśnie tacy ludzie, jak pan Bałamucki dowiedli swoim niezadowoleniem wartości gazet. Pan Bałamucki myśli, że interesuje go dzisiejsza bezwartościowość prasy, ale w rzeczywistości zajmuje go jej jutrzejsza wartość. Pan Bałamucki uważał człowieka za bardzo wartościowego, a gazety za niepoprawne. Pan Keuner natomiast uważał człowieka za bardzo marnego, a gazety za dające się poprawić. „Wszystko można ulepszyć - powiedział pan Keuner- z wyjątkiem człowieka.” O ZDRADZIE Czy należy dotrzymywać przyrzeczeń ? Czy należy dawać przyrzeczenia? Tam gdzie trzeba coś przyrzec, panuje nieporządek. A więc trzeba przywrócić porządek. Człowiek nie może niczego przyrzec. Co przyrzeka ramię głowie? Że pozostanie ramieniem i nie stanie się nogą. Ponieważ co siedem lat staje się innym ramieniem. Kiedy ktoś zdradza drugiego, czy zdradził tego, któremu przyrzekł? Jak długo ten, komu coś przyrzeczono, żyje w coraz innych warunkach, a więc wciąż się zmienia w zależności od stosunków i staje się kimś innym, jakże można mu dotrzymać tego, co zostało przyrzeczone komuś innemu? Człowiek myślący zdradza. Człowiek myślący niczego nie przyrzeka, z wyjątkiem tego, że pozostanie myślącym człowiekiem. KOMENTARZ Pan Keuner powiedział o kimś: „Jest wielkim mężem stanu. Nie wprowadzi go w błąd, kim ktoś jest, gdyż wie, kim może zostać. Na skutek tego, że ludzie wyzyskiwani są dziś na szkodę jednostek i wcale sobie tego nie życzą, nie można dać się wprowadzić w błąd, iż pragną być wyzyskiwani. Wina tych, którzy wyzyskują ich na ich szkodę jest tym większa, że chodzi tu o nadużycie życzenia o wielkiej wartości obyczajowej.” O ZASPOKOJENIU POTRZEB Główna przyczyna, dla której potrzeby muszą być zaspokojone, polega na tym, że nie można pomyśleć wielu myśli, ponieważ naruszają potrzeby myślących. Jeśli nie można zaspokoić potrzeb, trzeba je pokazać, podkreślając ich odmienność, gdyż dzięki temu może myślący zastanowić się nad sprawami, które mogą służyć potrzebom innych. Łatwiej bowiem można bezinteresownie myśleć o cudzych potrzebach. DWA DARY Kiedy nadszedł czas krwawych zamieszek, przewidziany przez myśliciela, który mówił o nim, że go samego pochłonie i zgubi, wyciągnięto go z domu publicznego. Wówczas określił, co pragnie zabrać ze sobą, i lękał się, że może tego być za wiele. A kiedy zebrano to wszystko i postawiono przed nim, było tego nie więcej, niż człowiek może wynieść, i nie więcej, niż może podarować. Myśliciel odetchnął i poprosił, by wpakowano mu te rzeczy do worka. Były to przede wszystkim książki i papiery, a nie zawierały więcej wiedzy, niż jeden człowiek mógłby zapomnieć. Ten worek wziął z sobą, a nadto koc, który wybrał ze względu na łatwość jego czyszczenia. Wszystkie inne rzeczy, które miał przy sobie, zostawił i oddał je z jednym zdaniem ubolewania i pięcioma zdaniami zgody. To była łatwa ofiara. Znana jest jednak inna jego ofiara, która była znacznie trudniejsza. W czasie swej ucieczki przybył mianowicie znowu na pewien czas do większego domu i tam, na krótko zanim pochłonęły go zgodnie z jego przewidywaniami krwawe zamieszki, oddał swój koc za bogatszy lub za wiele koców, a także oddał swój worek z jednym zdaniem ubolewania i pięcioma zdaniami zgody, jak również zapomniał swą wiedzę, by jego zguba była zupełna. To była trudna ofiara. OZNAKI DOBREGO ŻYCIA Pan Keuner zobaczył gdzieś stare krzesło pięknej roboty i kupił je dla siebie. Powiedział: „Mam nadzieję, że wpadnie mi do głowy niejedno, jeśli pomyślę, jak powinno być urządzone życie, w którym takie krzesło, jak to, niczym by się nie wyróżniało, a przyjemność posiadania go nie byłaby niczym złym ani wyjątkowym.” „Niektórzy filozofowie - opowiadał pan Keuner - stawiali pytanie, jak powinno wyglądać życie, którym można byłoby sterować w każdej chwili, posługując się najnowszym przebojem.” „Gdybyśmy mieli w ręku dobre życie, nie potrzebowalibyśmy istotnie ani wielkich ideałów, ani bardzo mądrych rad i całe to wybieranie ustałoby na zawsze” powiedział pan Keuner, pełen uznania dla tego pytania. O PRAWDZIE Do pana Keunera, myśliciela, przyszedł uczeń Głęboki i powiedział: „Chcę poznać prawdę.” „Którą prawdę? Prawda jest znana. Czy chcesz znać prawdę o handlu rybami? Czy tę o systemie podatkowym? Jeśli na skutek tego, że ujawnię ci prawdę o handlu rybami, nie będziesz już chciał tyle płacić za ryby, nigdy jej nie poznasz”, powiedział pan Keuner. MIŁOŚĆ DO KOGO? O aktorce Z. mówiono, że popełniła samobójstwo z powodu nieszczęśliwej miłości. Pan Keuner powiedział: „Popełniła samobójstwo z miłości do siebie. Pana X. nie mogła w żadnym razie kochać. Inaczej nie zrobiłaby mu tego. Miłość jest pragnieniem, by coś komuś dawać, a nie otrzymywać. Miłość jest sztuką produkowania czegoś dzięki możliwościom kogoś innego. Do tego potrzebny jest szacunek i skłonność tego drugiego. O to można się zawsze wystarać. Nadmierne pragnienie, by być kochanym, niewiele ma wspólnego z prawdziwą miłością. Umiłowanie samego siebie zawiera zawsze coś samobójczego.” KTO KOGO ZNA? Pan Keuner pytał dwie kobiety o ich męża. Jedna dała następującą informację: „Żyłam z nim dwadzieścia lat. Spaliśmy w jednym pokoju, na jednym łóżku. Opowiadał mi o wszystkich swoich sprawach. Poznałam jego rodziców i obcowałam ze wszystkimi jego przyjaciółmi. Znałam wszystkie choroby, o których on wiedział, i jeszcze kilka innych. Ze wszystkich, którzy go znają, ja go znam najlepiej.” „Więc znasz go ?” - zapytał pan Keuner. „Znam go.” Pan Keuner zapytał jeszcze jedną kobietę o jej męża. Ta dała następującą odpowiedź: „Nie przychodził często przez dłuższy czas i nigdy nie wiedziałam, czy wróci. Od roku nie było go u mnie. Nie wiem, czy przyjdzie. Nie wiem, czy pochodzi z dobrego domu, czy z portowych zaułków. Dom, w którym mieszkam jest dobrym domem. Czy przyszedłby do mnie, gdybym mieszkała w marnym, któż to wie? Nic nie opowiada, rozmawia ze mną tylko o moich sprawach. Te zna bardzo dobrze. Wiem, co mówi, bo ja wiem? Kiedy przychodzi, jest czasem głodny, ale czasem jest syty. Ale nie zawsze je, kiedy jest głodny, a kiedy jest syty, nie odmawia posiłku. Raz przyszedł ranny. Opatrzyłam mu ranę. Raz go przyniesiono. Raz przepędził wszystkich ludzi z mojego domu. Kiedy nazywam go «ciemnym panem», śmieje się i mówi: „Co przeszło, jest ciemne, ale to, co jest, jest jasne.” „Czasem jednak mrocznieje, kiedy to mówi. Nie wiem, czy go kocham. Ja...” „Nie mów więcej - powiedział pan Keuner pośpiesznie. - Widzę, że go znasz. Żaden człowiek nie zna lepiej drugiego człowieka niż ty jego.” NAJLEPSZY STYL Jedyne, co pan Keuner mówił o stylu było: „Powinien nadawać się do cytowania. Cytat jest bezosobowy. Któż to są najlepsi synowie? To ci, o których ojciec może zapomnieć!” PAN KEUNER I LEKARZ Lekarz S. powiedział do pana Keunera obrażony: „Dyskutowałem o tylu nieznanych przypadkach. I nie tylko dyskutowałem, lecz także leczyłem.” „Czy to, co wyleczyłeś, jest teraz znane?” zapytał pan Keuner. S. powiedział: „Nie.” „To lepiej - rzekł pan Keuner - że nieznane pozostanie nieznanym, niż gdyby ilość tajemnic miała się powiększyć.” PODOBNIE LEPIEJ NIŻ RÓŻNIE Dobre jest nie to, że ludzie się różnią, lecz to, że są do siebie podobni. Podobni podobają się sobie. Odmienni nudzą się. MYŚLICIEL I FAŁSZYWY UCZEŃ Do myśliciela, pana Keunera, przyszedł fałszywy uczeń i powiedział do niego: „W Ameryce istnieje cielę o pięciu głowach. Co pan na to?” Pan Keuner odpowiedział: „Nic.” Wówczas ucieszył się fałszywy uczeń i powiedział: „Im mądrzejszy byłbyś, tym więcej miałbyś na ten temat do powiedzenia.” Głupiec wiele oczekuje. Mędrzec mało mówi. O POSTAWIE Mądrość jest jednym ze skutków postawy. Ponieważ nie jest jednak celem postawy, nie może mądrość skłonić nikogo do naśladowania postawy. Tak jak ja jem, nie będziecie jedli. Jeśli jednak jedlibyście jak ja, mogłoby to wam pomóc. To, co tu mówię: że postawa określa czyny, to mogłoby tak być. Ale musielibyście uporządkować potrzeby, żeby tak było. Często spostrzegam, że przybieram postawę mojego ojca. Ale nie powtarzam czynów mojego ojca. Dlaczego wykonuję inne czynności? Bo wynikają z innych potrzeb. Ale widzę, że postawa trwa dłużej, niż sposób działania: przeciwstawia się potrzebom. Niejeden, jeśli nie chce stracić twarzy, potrafi robić tylko jedno. Ponieważ nie umie czynić zadość potrzebom, łatwo ginie. Ale kto ma postawę, ten może wiele czynić i nie traci twarzy. PRZECIWKO CZEMU BYŁ PAN KEUNER Pan Keuner nie był zwolennikiem pożegnań ani powitań, nie był zwolennikiem rocznic i uroczystości, nie był za kończeniem pracy ani za rozpoczynaniem nowego rozdziału życia, nie był za rozliczeniami ani za zemstą, nie był za ostatecznymi wyrokami. O PRZETRWANIU BURZ „Kiedy myśliciela zaskoczyła wielka burza, siedział w wielkim powozie i zajmował dużo miejsca. Po pierwsze więc, wysiadł ze swego powozu. Po drugie, zdjął marynarkę. Po trzecie, położył się na ziemi. Tak przetrwał burzę w swoim najmniejszym wymiarze.” Czytając to, powiedział pan Keuner: „Dobrze jest przyswoić sobie poglądy inny o sobie. Inaczej nie zrozumieją człowieka.” CHOROBA PANA KEUNERA „Dlaczego jesteś chory?”, pytali ludzie pana Keunera. „Ponieważ w państwie panuje nieład - odpowiedział. - Skutkiem tego powstaje nieporządek w moim sposobie bycia, a moje nerki, moje mięśnie i moje serce popadają w rozstrój. Kiedy przychodzę do miast, wszyscy idą szybciej albo wolniej niż ja. Mówię tylko do mówiących i słucham tylko wtedy, kiedy wszyscy słuchają. Cały zysk mojego czasu pochodzi z niejasności, z jasności nie wynika żadna korzyść, chyba że posiada ją tylko jeden.” NIEPRZEKUPNOŚĆ Na pytanie, jak można wychować kogoś tak, by był nieprzekupnym, odpowiedział pan Keuner: „Należy go nasycić.” Na pytanie, jak można kogoś skłonić do tego, by przedkładał dobre propozycje nad złe, odpowiedział pan Keuner: „Jeśli będziecie się troszczyć o to, by uczestniczył w korzyściach, wynikających z jego propozycji, i aby w inny sposób nie mógł tych korzyści osiągnąć.” PROBLEM WINY Pewna uczennica uskarżała się na zdradziecki charakter pana Keunera. „Może - bronił się - spostrzega się zbyt szybko twoją piękność i zbyt szybko się ją zapomina. W każdym razie musimy oboje być temu winni, bo któż by inny?” i przypomniał jej o koniecznościach, wynikających z prowadzenia samochodu. ROLA UCZUĆ Pan Keuner był ze swoim małym synkiem na wsi. Pewnego przedpołudnia spotkał go w kącie ogrodu. Chłopiec płakał. Zapytał go o przyczynę zmartwienia, dowiedział się i poszedł dalej. Kiedy po jego powrocie chłopiec jeszcze płakał, zawołał go i powiedział: „Co to za sens płakać w czasie takiego wiatru, kiedy i tak nikt cię nie słyszy.” Chłopiec zdziwił się, pojął logikę i wrócił do kupki piasku, przestając okazywać swe uczucia. O MŁODYM KEUNERZE Ktoś opowiadał o młodym Keunerze, że słyszał pewnego ranka, jak mówił do dziewczyny, która mu się bardzo podobała: „Śniła mi się pani tej nocy. Była pani bardzo rozsądna.” LUKSUS Myśliciel karcił często swoją przyjaciółkę za jej umiłowanie luksusu. Pewnego razu odkrył u niej cztery pary butów. „Mam także cztery rodzaje nóg”, usprawiedliwiała się. Myśliciel uśmiechnął się i zapytał: „A co robisz, kiedy jedna para się zniszczy?” Wówczas zauważyła, że nie jest jeszcze w pełni oświecony, i dodała: „Pomyliłam się, mam pięć rodzajów nóg.” Dopiero wtedy myśliciel zrozumiał. PAN CZY SŁUGA „Kto nie zajmuje się sobą, ten dba o to, by inni się nim zajmowali. Jest sługą lub panem. Sługa i pan nie różnią się prawie od siebie, chyba tylko dla sług i dla panów”, powiedział myśliciel, pan Keuner. „W takim razie najwłaściwiej postępuje ten, kto zajmuje się sam sobą?” „Kto zajmuje się sam sobą, nie zajmuje się niczym. Jest sługą niczego i panem nad niczym.” „A więc właściwie postępuje ten, kto nie zajmuje się samym sobą?” „Tak, jeśli nie daje powodu, by zajmowali się nim inni, to znaczy, by musieli zajmować się niczym i służyć niczemu, którym sami nie są, lub panować nad niczym” - powiedział pan Keuner, uśmiechając się. ARYSTOKRATYCZNA POSTAWA Pan Keuner powiedział: „I ja przybrałem raz arystokratyczną postawę (wiecie: stać prosto i dumnie, głowa do góry). Stałem mianowicie w wodzie, która wzbierała. Kiedy podeszła mi już pod brodę, zająłem tę postawę.” O ROZWOJU WIELKICH MIAST Wielu ludzi wierzy w to, że wielkie miasta lub fabryki mogą w przyszłości przybrać coraz większe, ba, w końcu niezmierzone rozmiary. U jednych wynika to ze strachu, u innych - z nadziei. W żaden niezawodny sposób nie można stwierdzić, czy tak będzie. Tak więc pan Keuner zaproponował, by w każdym razie nie brać pod uwagę za życia tego rozwoju, a więc tak się zachowywać, jakby miasta lub fabryki nie mogły wyróść ponad miarę. „Wszyscy - powiedział - liczą na nieskończony rozwój. Któż śmiałby w jakikolwiek sposób ograniczać słonia, którego wzrost przewyższa przecież wzrost cielęcia? A jednak staje się on większym niż cielę, ale nie większym niż słoń.” O SYSTEMACH „Wiele błędów - powiedział pan K. - powstaje wskutek tego, że nie przerywa się mówcom lub przerywa się im zbyt rzadko. Dzięki temu powstaje łatwo zwodnicza całość, która dlatego, że jest całością, w co nikt nie może wątpić, wydaje się także zgadzać w poszczególnych częściach, choć poszczególne części zgadzają się tylko z całością. Wiele niedogodności powstaje lub trwa skutkiem tego, że już po wykorzenieniu szkodliwych nawyków, ulegamy istniejącej jeszcze potem potrzebie, by mieć tego trwałą namiastkę. Sama potrzeba tworzy rozkosz. Mówiąc obrazowo: dla takich ludzi, którzy odczuwają potrzebę, by dużo siedzieć, ponieważ są słabowici, należałoby w zimie budować ławki ze śniegu, by mogły one zniknąć bez śladu na wiosnę, kiedy młodzi ludzie się wzmocnią, a starzy umrą.” ARCHITEKTURA W czasach, kiedy w rządzie panowały drobnomieszczańskie wyobrażenia o sztuce, pewien architekt zapytał G. Keunera, czy ma podjąć się wykonania wielkiej pracy budowlanej „Setki lat stać będą błędy i kompromisy naszej sztuki!” - wykrzyknął zrozpaczony. G. Keuner odpowiedział: „Już nie. Od czasu wynalezienia potężnych środków zniszczenia są wasze budowle tylko próbami, mało zobowiązującymi propozycjami. Materiałem poglądowym pod dyskusję ludności. A jeśli chodzi o te małe, ohydne ozdóbki, te kolumienki itp. przystaw je jako zupełnie zbyteczne, tak by porządny oskard mógł szybko dopomóc wielkim, czystym liniom do odzyskania należnych im praw. Zaufaj naszym ludziom i szybkości rozwoju!” APARAT I PARTIA Kiedy po śmierci Stalina partia przygotowywała się do rozwinięcia nowej produktywności, wielu krzyczało: „Nie mamy partii, tylko aparat. Precz z aparatem!” G. Keuner powiedział: „Aparat jest kośćcem administracji i wykonywania władzy. Zbyt długo dostrzegaliśmy tylko szkielet. Jeśli sprawicie teraz, że obrośnie on mięśniami, nerwami i organami, wówczas szkielet będzie już niewidoczny.” II Me-ti Księga przemian O RÓŻNYCH RODZAJACH FILOZOFOWANIA Utrzymać się w stanie równowagi, przystosować się nie kapitulując: to może być celem filozofowania. Tak jak woda, która stoi spokojnie, by mogła w pełni odbijać niebo, chmury i zwisające nad nią gałęzie, jak również lecące nad nią roje ptaków; jak bąk, który krąży by mógł się unosić, wirujący jednostajnie, pięknie mieniący się barwami - tak również człowiek może szukać swojego położenia, w którym odbija świat, ukazuje mu się i z nim się godzi. Jak jasno odbija się chmura w wodzie? Kiedy najjaśniej? Skąd wzięła się gałąź, której pochodzenie się nie odbija? Co oznacza wiatr, a co szlam pod wodą? Oto są pytania, które tu powstają. Gdzie znajdzie bąk przestrzeń dla siebie? Kiedy będzie jej najwięcej? Jaka szybkość jest najlepsza? Jak krążą inne bąki? Oto są pytania filozoficzne. Filozofowie rozważają; to także może być filozofowaniem. Co ludzie myśleli (lub co kazali myśleć innym), kiedy budowali miasta, zakładali cechy, urządzali warsztaty, budowali okręty, uprawiali ryż i sprzedawali ryż, prowadzili wojny w obrębie murów i poza murami: nie rozmawiali o miastach ani o cechach, ani o warsztatach i okrętach. A jednak można było tak myśląc budować miasta, zaopatrywać w załogę okręty lub budując miasta i okręty - tak myśleć. To, że okręty i miasta nie pojawiają się w myślach, dowodzi, że myślenie łatwo odrywa się od rzeczywistości. Jest to właściwość myślenia. O KRAINIE MYŚLI Pewne myśli porządkującej natury, myśli, które wprowadzają ład pomiędzy myślami, można porównać bardzo dobrze z urzędnikami i ich zachowaniem. Ustanowieni pierwotnie jako słudzy społeczeństwa, stają się wkrótce jego panami. Mają umożliwiać produkcję, lecz pochłaniają ją. Wykorzystując pewne przeciwieństwa pomiędzy myślami, wskakują na miejsce pana; trzymają się przy tym możnych, a nie pożytecznych. Państwo myśli można porównać ze zwyczajnymi państwami, mówił pogardliwie Me-ti. Panuje w nim najgorszy ucisk. Nie ma bowiem innego sposobu porządkowania niż ucisk. Pewne grupy dochodzą do władzy i podporządkowują sobie wszystkie inne. Nie decydują osiągnięcia, lecz pochodzenie i powiązania. Zmusza się pożytecznych, by służyli możnym. Ci, którzy zdobyli raz władzę, powstrzymują tych wszystkich, którzy dążą w górę. Uniemożliwia się bezwzględnie wszelkie zgromadzenia buntowniczych myśli. Można śmiało powiedzieć, że kraina myśli przypomina do zrodzenia to państwo, w którym powstała. Ogromna grupa myśli zawdzięcza swą egzystencję tylko usługom, które oddaje innym. Tylko ze względu na nich mają one jakiś cel. System egzaminów jest całkowicie skorumpowany. Decydują stosunki. Pewne myśli zostały zatrudnione tylko po to, by oznajmić, że to państwo jest wieczne. Udowadniają dniem i nocą, że jest to niezmienna część natury. Myśli, które zestarzeją się już w służbie, posiwieją i się roztyją, zastępuje się innymi, młodszymi i sprawniejszymi. Bronią wówczas starego nowymi słowami. O MYŚLENIU Me-ti nauczał: myślenie jest zachowaniem człowieka wobec człowieka. Zajmuje się znacznie mniej innymi sprawami. Ponieważ człowiek dąży do nich zawsze przez człowieka, należy we wszystkich myślach szukać ludzi, do których zmierzają i od których pochodzą. Dopiero wtedy rozumie się ich oddziaływanie. LOS CZŁOWIEKA Me-ti powiedział: „Losem człowieka jest człowiek”. ZŁE CZASY Me-ti przeczytał następującą opowieść: Pewien rewolucjonista podjął się zadania, które musiało prowadzić do jego śmierci. Kiedy odchodził, nie potrafił trzymać się prosto. „Boisz się?” - zapytał go jego towarzysz. A on odpowiedział: „Tak, boję się.” – „Ależ skoro się boisz, dlaczego nie zawrócisz?” Odpowiedział: „Mój strach jest moją własną słabością, moja śmierć jest jednak sprawą ogółu.” Me-ti powiedział: „Złe to czasy, kiedy człowiek nie może ulec własnemu strachowi. Ale jeśli wielu pójdzie walczyć o poprawę wspólnej sprawy, wówczas ten, kto troszczyć się będzie o siebie, troszczyć się będzie zarazem o wszystkich.” O KOMPROMISACH, CZYLI O PICIU WINA I WODY Z DWÓCH SZKLANEK Mi-en-le nauczał o kompromisach: kompromisy są często potrzebne. Wielu ludzi rozumie przez to wlewanie wody do swojego wina. Myśli się przy tym, że nierozcieńczone wino jest niezdrowe. Lub, że istniejący zapas wina nie starczy dla zaspokojenia pragnienia. Mam inny pogląd na sprawę kompromisów. Piję wówczas wino i wodę z dwóch różnych szklanek. Gdyż później jest już zbyt trudno odlać znowu wino z wody. O PRACOWNIKACH UMYSŁOWYCH Pracownicy umysłowi starają się o to, by wyżywiła ich głowa. Żywi ich ona w naszych czasach lepiej, jeśli wymyśli to, co szkodzi wielu. Dlatego mówił o nich Me-ti: „Ich pilność martwi mnie”. O BIEGU RZECZY Mi-en-le nauczał: Takie zdania, jak „deszcz jest dobry” lub „deszcz jest zły”, są zdecydowanie za krótkie. Jeśli deszcz, potrzebny młodemu żytu, by nie uschło, pada zbyt długo, wówczas zboże gnije. Inny przykład: jeśli naświetla się kliszę fotograficzną długo, wówczas staje się ona początkowo szara, a potem czernieje. Jeśli naświetla się ją jeszcze dłużej, wówczas znowu szarzeje. Takie zdania, jak „naświetlanie kliszy fotograficznej zaczernia ją”, są fałszywe. O PRZEMIANACH Mi-en-le nauczał: „Wprowadzenie demokracji może prowadzić do dyktatury. Wprowadzenie dyktatury może prowadzić do demokracji.” GŁUPI UŻYTEK MĄDRYCH GŁÓW Pisarz Fe-hu-wang powiedział do Me-ti: „Ci, którzy pracują głową, nie uczestniczą w waszej walce. Najmądrzejsze głowy uważają wasze poglądy za fałszywe.” Me-ti odpowiedział: „Mądre głowy mogą być bardzo głupio użyte, zarówno przez władców, jak i przez swoich własnych właścicieli. Właśnie po to, by bronić najgłupszych lub najbardziej nie dających się utrzymać twierdzeń i urządzeń, wynajmuje się mądre głowy. Najmądrzejsze głowy nie starają się o poznanie prawdy, lecz o poznanie tego, w jaki sposób można osiągnąć największe korzyści dzięki nieprawdzie. Nie szukają uznania dla samych siebie, lecz dla swojego brzucha.” WZGLĄD NA PERSPEKTYWĘ Ka-meh powiedział: „Gdyby kokon jedwabnika tkał tylko po to, by spędzić całe życie jako robak, byłby prawdziwym kulisem.” KSIĘGA O BIEGU RZECZY W pobliżu wielkich mas ludzkich zmienia się sposób myślenia jednostek. Polityk Si-jeh zauważył, że mówi zupełnie co innego wobec swoich słuchaczy (jeśli zgromadzili się w dużej ilości), niż zamierzył sobie w domu. Filozof Min uważał to za reakcję fizyczną. Wskazywał na bicie serca, które pojawia się u mówców przed przemówieniami. Również oskarżony musi zadać sobie przed sądem wiele trudu, by uwolnić się od myśli swoich sędziów. Jeśli to mu się nie uda, wówczas siada sam wśród swoich sędziów, tylko dlatego że jest ich wielu (lub że wydają się wielu reprezentować). Niebezpieczeństwo trwa zwykle dłużej, niż ucieczka. DEFINICJA MYŚLENIA Me-d powiedział: „Myślenie jest czymś, co następuje po trudnościach i poprzedza działanie.” O NIEPOŻĄDANYCH OBCYCH Me-ti powiedział: „Cesarz Ming zaprosił do kraju tysiące obcych, którzy opanowali sztuki nieznane w jego państwie. Nie szczędził na to wydatków. Wszyscy cieszyli się z przybycia tych gości. Administracja była tak zorganizowana, że sztuki wzbogacały nie tylko tych, którzy je uprawiali, lecz także innych. Za naszych czasów wypędza się obcych i uważa się za obcych wszystkich, których przodkowie żyli kiedykolwiek poza granicami kraju, tak jakby chciano przepędzić możliwie wielu, nie możliwie mało. Moim zdaniem ci wypędzeni nie mogą się uskarżać. Zgodzili się całkowicie na system współzawodnictwa nierównymi środkami, ponieważ wygrali na tym, skoro byli ludźmi sprawniejszymi niż tubylcy. Ich wypędzenie z powodu koloru ich włosów jest także tylko jednym z przejawów współzawodnictwa nierównymi środkami. Ubolewam natomiast nad tym krajem. Jeśli obcy więcej szkodzili, niż pomagali, to przecież wszyscy, którzy tylko mogli, więcej w tym kraju szkodzili, niż pomagali. Jest to bowiem kraj, w którym rozum posługuje się podłością, a podłość zapewnia korzyści. Gdyby rozum zapewniał korzyści, nie wyrządzając szkody innym, gdyby nie nagradzano podłości i nie karano dobroci, wówczas nie musiano by wypędzać mądrych ludzi, lecz starano by się ich zatrzymać.” O SZACUNKU Dobrze jest szanować tych, którzy nam pomagają. I można skuteczniej dopomóc, jeśli się jest szanowanym. Powinno być cicho w pokoju, kiedy mówi ktoś, kto dysponuje wielkim doświadczeniem. Ten bowiem, kto zakłada, że jego propozycje zostaną wykonane, dobrze się nad nimi zastanowi. WIELE RODZAJÓW ZABIJANIA Istnieje wiele rodzajów zabijania. Można wpakować komuś nóż w brzuch, odebrać komuś chleb, nie wyleczyć kogoś z choroby, wpakować go do nędznego mieszkania, zamęczyć go na śmierć pracą, wpędzić go w samobójstwo, poprowadzić go na wojnę itd. Tylko niewiele z tego jest w naszym państwie wzbronione. O LĘKU PRZED ŚMIERCIĄ Me-ti powiedział: „Uważam w ogóle, że ludzie zanadto boją się w naszych czasach śmierci, a za mało kiepskiego życia. To, że boją się zanadto śmierci, wynika z ich nieustannych starań, by utrzymać to, co posiadają, ponieważ w przeciwnym razie ktoś im to wyrwie. Tylko z trudem potrafią się uwolnić od fałszywych wyobrażeń. Najgorsze jednak jest to, że kiedy człowiekowi coś wyrwą, on sam pozbawiony tego, co mu zrabowano, pozostaje przy życiu. Jeśli jednak wyrwie się człowiekowi samo życie, wówczas nic już nie pozostaje. Byłoby oczywiście źle pozostać bez życia; ale kiedy się już nie żyje, nie istnieje się więcej. OBRONA HONORU Me-ti powiedział: „Słyszałem, że Ki-kau broni swojego honoru. Widocznie go nie ma. Zdaje się mianowicie, że nie ma przyjaciół. Tylko oni mogliby bronić jego honoru, który istnieje tylko u nich, a nie u niego. Honor to opinia, mój honor nie jest tym, co ja wam mówię o sobie, lecz tym, co wy mówicie o mnie.” Kin-jeh powiedział do Szen-te: „Słyszałem nieniedawno w towarzystwie, jak pewna pani mówiła, że robiłaś nieprzyzwoite propozycje jej mężowi, ale on je odrzucił. Milczałem, ponieważ nie chciałem, by mówiono o tym dłużej.” Pan Keuner powiedział: „Nie próbuj mu udowodnić, że ta kobieta lub jej mąż kłamali. On wie o tym sam lub nie chce o tym wiedzieć. Pięćdziesiąt lat chciał być twoim przyjacielem, ale tej nocy cię zdradził. Gdyby musiał to przyznać, jakże mógłby znosić twoje towarzystwo jeszcze przez pięćdziesiąt sekund?” CZYNIĆ BEZPRAWIE I ZNOSIĆ BEZPRAWIE Me-ti powiedział: „Ważniejsze od podkreślenia, że nie wolno czynić bezprawia jest stwierdzenie, jak niewłaściwym jest znoszenie bezprawia. Tylko niewielu ma sposobność, by dopuszczać się bezprawia, natomiast wielu musi je cierpieć. Współczucie dla innych, które nie jest współczuciem dla siebie, należy uważać za mniej niezawodne, niż współczucie dla siebie samego, które jest zarazem współczuciem z innymi.” WINA I BŁĘDY JEDNOSTKI Me-ti powiedział: „Słyszy się na ogół, że trudniej jest znosić ciosy, za które nie ponosi się winy, niż te, które się zawiniło. Uważam, że jest wręcz przeciwne. To, co trafia we mnie bez mojej winy, martwi mnie stosunkowo mniej, ale nieszczęście, które sam zawiniłem, zwala mnie z nóg. W każdym razie uważam się za odpowiedzialnego za znacznie więcej spraw, niż to się na ogół ludziom przypisuje. Również choroby, a nawet wojny skłaniają mnie do zastanowienia nad tym, jakie błędy mogłem popełnić.” UKRYWANIE BŁĘDÓW Me-ti powiedział: „Popełnianie błędów nie jest najgorsze; nawet jeśli się ich nie zwalcza, nie jest tak źle. Najgorsze jest ukrywanie błędów. Udawanie, że nie jest się tym, kim jest się w rzeczywistości, jest największym nieszczęściem dla tego, kto udaje. Udawanie, że jest się tym, kim się nie jest - to nieszczęście dla innych. Jakże może ktoś iść do walki u twego boku, jeśli nie ujawniłeś przed nim swoich wad? Wysiłek, by udawać, że jesteś kimś, kim nie jesteś, wyczerpuje już całą twoją siłę bojową. Obawiasz się na przykład, że twój przyjaciel mógłby odżegnać się od ciebie, gdyby wiedział, że jesteś tchórzem. Ale on powinien się lękać tylko skutków twojego tchórzostwa, a tych mógłby uniknąć łatwiej niż ty - wiedząc o twoim tchórzostwie. Nawet jeśli ktoś jest kłamcą, powinien przynajmniej dać do zrozumienia swojemu najlepszemu przyjacielowi, że nim jest, w tej sprawie nie wolno mu kłamać.” O ZDRADZIE MAŁŻEŃSKIEJ KOBIET Pytano Me-ti, czy uchybia to dobrym obyczajom, jeśli żona zdradza męża. Odpowiedział: „W kraju, w którym człowiek musi wszystko kupować: szklankę herbaty i łóżko, książkę i organa płciowe kobiety, nie można mu mieć za złe, że to, co kupił, chce mieć dla siebie. Jeśli wynajmę w jakimś domu mieszkanie, to gospodarz nie może w tym mieszkaniu udzielić gościny także innym lokatorom. To nieobyczajne, jeśli kobieta, która bierze pieniądze za wynajęcie swoich organów płciowych, wynajmuje je również komuś innemu, chyba że jest to umówione. W istocie rzeczy kobieta nie znajdzie w takich krajach ani kęsa chleba, ani własnego legowiska, jeśli nie wynajmie swoich organów płciowych. Jej zdrada narusza więc tylko niemoralną umowę. Nie będzie nawet miała czym okryć swej wstydliwej nagości, jeśli jej nie sprzeda! Sądzę, że w takim kraju, jak nasz, wszystko jest niemoralne: zarówno zdrada małżeńska, jak i małżeństwo.” SZTUKA ZAPRZESTANIA NAUKI Me-ti mówił: „Każdy nauczyciel musi się nauczyć zaprzestania nauki, kiedy nadszedł czas. To bardzo trudna sztuka. Tylko nieliczni potrafią we właściwym czasie dać się zastąpić rzeczywistości. Nieliczni wiedzą, kiedy nauka jest zakończona. Oczywiście trudno przyglądać się, jak uczeń, po okresie, w którym usiłowało się zaoszczędzić mu błędów, które popełniło się samemu, robi jednak takie błędy. Ale choć jest bardzo źle, kiedy nie można otrzymać rady, może być również bardzo przykro, kiedy nie wolno jej udzielić.” WIELE WARUNKÓW PRZEWROTU Mi-en-leh wymienił wiele warunków koniecznych dla dokonania przewrotu. Ale nie znał okresu, w którym nie należałoby nad nim pracować. POTĘPIENIE ETYKI Me-ti powiedział raz o słynnym zdaniu: „kochaj bliźniego jak siebie samego”. Jeśli robotnicy będą tak postępowali, nie zniosą nigdy stanu, w którym kochać można swego bliźniego tylko, jeśli nie kocha się siebie samego. Wyzyskiwacze wygłaszają do robotników nieustannie kazania na temat moralności. Kaznodzieje zachęcają ich do moralności, a stosunki do niemoralności. W walce przeciw swym ciemięzcom wypaczają jednak robotnicy moralność wszystkimi porami. Mi-en-leh mówił: „Wyprowadzamy naszą moralność z potrzeb walki przeciw ciemięzcom i wyzyskiwaczom”. Me-ti powiedział: „Biedacy dają chętnie. Głodujący są gościnni. Ci, na których się oszczędza, sami nie szczędzą”. Me-ti powiedział: „Należy obawiać się bardziej złego życia niż śmierci. Może będziecie więc musieli zaryzykować niekiedy wasze nędzne życie, by wywalczyć lepsze, ale nie szukajcie nigdy pewnej śmierci”. Me-ti powiedział: „Głód jest złym kucharzem”. Dawni nauczyciele moralności obstawali przy tym, że liczą się tylko te cnoty, które uprawiane są dla nich samych. Ka-meh ostrzegał robotników przed takimi cnotami i radził im, by czynili tylko to, co przynosi im korzyści. Kiedy szerzy się przestępczość, odzywa się wołanie o cnoty. Jeśli jednak cnoty nie wiążą się z przezwyciężeniem przestępstw i stają się zbyt długo zbędnymi, skoro przestępczość została przezwyciężona, wówczas stają się często źródłem nowych przestępstw. Przeżyliśmy to nieraz z odwagą, wytrwałością, umiłowaniem prawdy i ofiarnością. Uciskani i wyzyskiwani są za sprawiedliwością, ale oni pragną, by ucisk i wyzysk znikły nie po to, by panowała sprawiedliwość, lecz by sprawiedliwość panowała po to, aby ustał ucisk i wyzysk. Uciskani i wyzyskiwani nie są więc sprawiedliwymi ludźmi. „Wolność, dobroć, sprawiedliwość, smak i wielkoduszność są problemami produkcyjnymi”, powiedział Me-ti z przekonaniem. Me-ti powiedział: „Pod pojęciem obyczajnego zachowania mogę rozumieć tylko produktywne zachowanie. Stosunki produkcyjne są źródłem wszelkiej moralności i niemoralności”. Me-ti powiedział: „Ka-meh i Mi-en-leh nie pisali nauki moralności”. Me-ti powiedział o pewnym robotniku, którego niektórzy nazywali dobrym: „Dobroduszność nie jest dobrocią”. Me-ti mówił: „Jeśli mali są małostkowi, wówczas są straceni. Muszą być wielkoduszni dla siebie i sobie podobnych. Tego uczy robotników ich walka”. Me-ti powiedział: „Kogo nie cieszy to, co żywe, ten nie zazna radości życia”. Me-ti powiedział: „Ci, którzy nie posuwają naprzód żadnego życia, poza swoim własnym, żyją nieciekawie. Mali ludzie muszą ograbiać innych, wielcy obdarowują ich. Walczący robotnicy, których spotkałem, byli wielkimi ludźmi”. O HUMORZE Me-ti powiedział: „Są ludzie, którzy nie potrafią się śmiać z poważnych spraw. Nie można brać im tego za złe, ale nie trzeba także pozwolić na to, by zabraniano nam śmiać się z poważnych spraw. O sprawach poważnych można mówić wesoło i poważnie, a o wesołych sprawach też wesoło i poważnie. Ludziom pozbawionym poczucia humoru jest w ogóle trudniej zrozumieć Wielką metodę”. PRZECIW TYRAŃSKIM RADOM Me-ti powiedział: „Jakkolwiek dobrze jest słuchać dobrych rad, to jednak niebezpiecznie jest słuchać dobrych rad. Prowadzi to bowiem do tego, że nie sprawdza się już rad, a stosowanie niezmiennych i niestosownych rad jest głupie. Doradcom należy powiedzieć, że powinni zawsze dodawać do swoich propozycji jeszcze inne, na wypadek, gdyby ich pierwsze propozycje nie zostały uwzględnione. Poszukujący rady powinni żądać również takich rad, które byłyby godne wzięcia ich pod uwagę, jeśli nie będą mogli lub chcieli wziąć pod uwagę tych pierwszych”. UZASADNIONA NIEUFNOŚĆ Kiedy pewna kobieta powiedziała Kin-jeh, że tak bardzo go kocha, iż nie może bez niego żyć, przeraził się, że zdradza go z pierwszym lepszym. DUMA Me-ti powiedział: „Duma, że jest się nieużytecznym, spotykana jest częściej niż duma, że jest się pożytecznym. Duma z tego, że należy się do nielicznych, jest dumą z przynależności do bezużytecznych. Wielu myślało, że wielcy mistrzowie muzyki i malarstwa musieli być dumni z tego, że potrafili to, czego nikt inny nie potrafił. Ale ja sądzę, powiedział Me-ti, że wielcy mistrzowie byli dumni z tego, iż ludzkość coś takiego potrafi”. POKÓJ I WOJNA Widzieliśmy: naród, który żył w pokoju z innymi narodami, żywił wojnę swoich własnych klas. Ale wojna z innymi narodami, która została spowodowana przez wojnę własnych klas, spowodowała zawieszenie broni pomiędzy klasami. A jednak zaostrzyła jednocześnie wojnę klas. W ten sposób rozpadło się zawieszenie broni i wojna klas zakończyła wojnę narodów. O RÓWNOŚCI Me-ti powiedział: „Dopiero wówczas, kiedy stworzone zostały równe warunki, można mówić o nierówności. Dopiero wtedy, kiedy nogi wszystkich stoją na jednakowej wysokości, można rozstrzygnąć, kto wyrasta ponad innych”. O SPOKOJU Me-ti powiedział: „Gwałtowni ludzie nie znajdują spokoju w spokoju, lecz tylko w ruchu. Niewiele pomaga im rozwaga. Szybkie, gwałtowne decyzje są u nich często najrozumniejszymi i najpraktyczniejszymi. Jeśli nie mogą jechać na wozie, to muszą przynajmniej go ciągnąć, gdyż inaczej on powlecze ich”. NACJONALIZM BIEDAKÓW Niektórzy myśleli, że jeśli Hui-jeh podbije wiele narodów, nacjonalizm będzie musiał wytworzyć u tych narodów coś pożytecznego, mianowicie obalenie Hui-jeh. Me-ti powiedział z dezaprobatą: „Jeśli te narody zrzucą jarzmo Hui-jeh w nacjonalistyczny sposób, to wezmą na siebie jarzmo swoich własnych panów. Nacjonalizm wielkich panów pomaga wielkim panom. Nacjonalizm biedaków pomaga także wielkim panom. Nacjonalizm nie staje się lepszy dzięki temu, że tkwi w biedakach. Skutkiem tego staje się tylko całkowicie bezsensowny”. PRAWO SAMOSTANOWIENIA NARODÓW Me-ti powiedział: „Do Wielkiego Porządku należy prawo samostanowienia narodów”. I dodał: „zakładając, że sprzyja Wielkiemu Porządkowi”. PORZĄDEK I NIEPORZĄDEK Me-ti powiedział: „Zdanie Hu-ih »dobro ogółu ponad dobrem jednostki« wygląda tak, jak porządek. Oznacza jednak największy nieporządek. Organizm państwowy, w którym to, co pomaga państwu, nie pomaga jednostce, a to, co pomaga jednostce, nie pomaga państwu, jest sam nic niewart. Wedle Hu-ih on sam uosabia państwo. To zdanie powinno by brzmieć po prostu: »dobro Hu-ih stoi ponad dobrem każdego obywatela«”. O EGOIZMIE Jak należy walczyć z egoizmem? Państwo powinno być tak urządzone, by nie było różnicy pomiędzy korzyścią jednostki i korzyścią ogółu. W źle urządzonych organizmach państwowych, jak w państwie Hu-ih, egoizm jest czymś strasznym. W uporządkowanych organizmach państwowych egoizm pomaga ogółowi. ZOBOWIĄZANIA JEDNOSTKI W uporządkowanym państwie nie trzeba wciąż mówić o zobowiązaniach jednostki wobec państwa. Jednostka nie jest tam tak bardzo obciążona. Ma łatwiejsze życie. Jej błędy naprawia się bez zbytniego pośpiechu, a jednak szybko. Czego jeden nie potrafi, to zrobi drugi. Jeśli jeden nie przyjdzie, jest jeszcze wielu innych. ME-TI I ETYKA Me-ti powiedział: „Znalazłem niewiele zdań, zaczynających się od słowa „należy", które miałbym ochotę wypowiedzieć. Mam tu na myśli zdania ogólnej natury, zdania, które mogą być skierowane do ogółu. Takim zdaniem jest jednak: „Należy wytwarzać." PORÓWNANIA Cieszący się powodzeniem pisarz Lu powiedział: „Moje pióro jest ze złota, moje polecenia są wykonywane, moja żona jest wierna, moi przyjaciele są geniuszami, dzieła sztuki w moim domu są oryginałami”. Me-ti powiedział: „Moje pióro jest z żelaza, na moje prośby nikt prawie nie zwraca uwagi, moja żona nie jest wierna, moi uczniowie i przyjaciele są tak mało nieomylni jak ja, jedyny obraz, jaki posiadam, jest tanią kopią wątpliwego dzieła. No to co?” NIEBEZPIECZNE MYŚLI Kiedy chiński filozof Me-ti powrócił z audiencji u bardzo wysokiego urzędnika, opowiedział swoim uczniom, że wysoka osobistość rozmawiała z nim głównie o tak zwanych niebezpiecznych myślach. Ten pan (relacjonował Me-ti) wyrażał się niedokładnie, choć bardzo gwałtownie, ale nie zdziwiłbym się, gdyby takie myśli, jak: „Kto pracuje, ten musi jeść” lub „Kiedy chce się zbudować most, potrzeba budowniczych mostów”, albo „Deszcz pada z góry na dół” potraktował jako niebezpieczne. Możecie mi wierzyć, odniosłem wrażenie, że musi być bardzo niebezpiecznie tkwić w skórze tego pana. ŻYCIE I ŚMIERĆ Ni-en mówił: „W życiu zawsze coś obumiera. Ale to, co obumiera, nie chce po prostu umrzeć, lecz walczy o swoją egzystencję, broni swojej przeżytej sprawy. Wciąż rodzi się także w życiu coś nowego. To, co budzi się do życia, nie przychodzi jednak po prostu na świat. Rani i krzyczy. Broni swojego prawa do życia”. O ZŁEJ SZTUCE Kin-jeh powiedział: „Cóż pomoże walka przeciw złej sztuce i żądanie lepszej lub urąganie na zły smak ludu? Zamiast tego należałoby zapytać: po co ludowi narkotyki?” RUTYNA Rutyna jest niebezpieczna. Należy na przykład być bardzo ostrożnym z ostrożnością. Rutynowana ostrożność jest bardzo niebezpieczna. Mówią, że człowiek, który myje zawsze wiśnie przed jedzeniem, może łatwo przez niedopatrzenie wypić wodę, w której je mył i zarazić się cholerą. O WĄTPLIWOŚCIACH Uczeń Me-ti, Do, bronił stanowiska, że należy wątpić o wszystkim, czego nie widziało się na własne oczy. Skarcony z powodu tego negatywnego stanowiska opuścił, niezadowolony, dom nauczyciela. Po krótkim czasie powrócił i powiedział już u progu: „Muszę sprostować. Trzeba wątpić także o tym, co się widziało na własne oczy”. Zapytany, co kładzie kres wątpliwościom, powiedział Do: „pragnienie działania”. ZAJMOWANIE SIĘ MORALNOŚCIĄ Mało jest zajęć, powiedział Me-ti, które tak bardzo szkodzą moralności człowieka, jak zajmowanie się moralnością. Słyszałem, jak mówią: „Trzeba kochać prawdę, trzeba dotrzymywać słowa, trzeba walczyć o dobro”. Ale drzewa nie mówią: „Musimy być zielone, musimy opuszczać owoce prosto na ziemię, musimy szeleścić liśćmi, kiedy wieje wiatr”. ZROZUMIAŁA WIERNOŚĆ Ciemięzca Hu-ih nie mógł się zadowolić wspaniałymi zapewnieniami wierności swoich ludzi. Najlepszą jego ochroną były ich zbrodnie. Biorąc udział w ucisku, narażali się na karę ze strony uciskanych. To zapewniało Hu-ih najlepiej ich wierność. O CZYSTEJ SZTUCE Me-ti powiedział: „Niedawno zapytał mnie poeta Kin-jeh, czy wolno mu w tych ciężkich czasach pisać wiersze o nastrojach przyrody. Odpowiedziałem mu: tak. Kiedy go znowu spotkałem, zapytałem go, czy napisał wiersze o nastrojach przyrody. Odpowiedział: nie. Dlaczego? -zapytałem. A on powiedział: „Postawiłem sobie za zadanie opis szumu spadających kropel deszczu i pragnąłem, by stał się on pełnym rozkoszy przeżyciem czytelnika”. Rozmyślając nad tym i szkicując tu i ówdzie jeden czy drugi wiersz, pomyślałem, że należałoby tak opisać ów szum spadających kropel deszczu, by dawał on radość wszystkim ludziom, a więc także tym, którzy nie mają dachu nad głową i którym krople wpadają za kołnierz, kiedy usiłują zasnąć. To zadanie przeraziło mnie. Sztuka liczy się nie tylko z zadaniami na dziś, powiedziałem kusząco. Ponieważ krople deszczu istnieć będą zawsze, tego rodzaju wiersz mógłby długo żyć. Tak, powiedział smutno, kiedy nie będzie już ludzi, którym wpadają za kołnierz, będzie go można napisać. STARE NOWE Uczeń powiedział do Me-ti: „To, czego nauczasz, nie jest nowe. Tego samego uczyli Ka-meh i Mi-en-leh oraz niezliczeni inni.” Me-ti odpowiedział: „Uczę tego, ponieważ jest stare, to znaczy, ponieważ może zostać zapomniane i uznane za ważne tylko dla minionych czasów. A czyż nie ma bardzo wielu, dla których jest czymś zupełnie nowym?” MUSICIE BUDOWAĆ WASZE ŻYCIE Musicie budować nie tylko miasta, maszyny, mosty i uprawiać pszenicę, lecz także wasze życie, powiedział Me-ti. Miasta powstały w dziki sposób, dom przyłączał się do drugiego domu, jedna ulica prowadziła w stronę drugiej. Ale potem pojawili się rychło budowniczowie miast. Oczywiście są również ohydne miasta, zbudowane wedle planów, które były ohydne. Lecz jeśli miasta zbudowane wedle planu są brzydkie, to nie dlatego że zbudowane są wedle planu, lecz dlatego że zbudowano je wedle brzydkiego planu. PAŃSTWA WE WZAJEMNYCH STOSUNKACH Jest rzeczą zgubną, jeśli pozwala się państwom w ich wzajemnych stosunkach na więcej lub wymaga się od nich więcej, niż pozwala się i wymaga od poszczególnych ludzi. Przez ustanowienie szczególnych uprawnień lub szczególnego bezprawia dla państw czyni się z nich coś nieludzkiego, stojącego ponad człowiekiem. Nic nie powinno stać ponad człowiekiem. Rządy mówią często, że działają nie dla siebie, lecz dla ludu, i dzięki temu przedstawiają swoje zbrodnie i wykroczenia przeciwko prawu jako bezinteresowne, a więc usprawiedliwione. Ale zbrodnie nie stają się dobrymi uczynkami skutkiem tego, że popełnia się je dla innych. Państwo, które ginie, jeśli nie rabuje i nie morduje, powinno zginąć. TAKŻE JEDNOSTKI MAJĄ SWOJĄ HISTORIĘ Wiadomo z jakim pożytkiem spisują narody swoją historię. Tę samą korzyść może mieć ze spisania swojej historii jednostka. Me-ti mówił: „Każdy niechaj będzie autorem własnej historii. Wówczas żyć będzie staranniej i stawiać sobie będzie większe wymagania”. ŁATWIEJ POWIEDZIEĆ TO, CO WIARYGODNE, NIŻ TO, CO PRAWDZIWE Pragniemy często, by uwierzono nam w to, czego nie potrafimy udowodnić. Powołujemy się przy tym na nasze umiłowanie prawdy. Niestety to, co prawdziwe, nie zawsze jest prawdopodobne. Często prawda staje się prawdopodobną tylko z pomocą małych nieprawd. W ten sposób zaczynamy kłamać w momencie, kiedy powołujemy się na wypróbowane prawdy po to, by nam uwierzono. Me-ti powiedział: „Przezorniej będzie, jeśli będę dbał, by mój przyjaciel mógł wierzyć sam sobie niż mnie”. ZŁE PRZYZWYCZAJENIA „Trzeba się odzwyczaić od chodzenia do miejscowości, do których nie można dotrzeć piechotą. Od przemówień na temat spraw, których przemówieniami nie można rozstrzygnąć. Należy też odzwyczaić się od myślenia o problemach, których myśleniem nie można rozwiązać” - powiedział Me-ti. O ŚMIERCI Me-ti podziwiał sposób, w jaki umarł nasz przyjaciel An-tse. Umierając zastanawiał się nad kilkoma łatwymi zadaniami algebraicznymi. Rozwiązując je umarł. „Musiał zakończyć już rozmyślania nad śmiercią lub zdecydował przynajmniej, że to pytanie nie należy do rozwiązalnych”, powiedział Me-ti, a kiedy go zapytałem, czy nie można by tego nazwać płytkim, odpowiedział: „Kiedy człowiek musi przeprawić się przez rzekę, szuka chętnie płytkiego brodu.” PYTAJ ZAWSZE: JAK SIĘ UCZYĆ? „Nawet widząc strach w oczach tych, których ceniliśmy, uczymy się”, powiedział Me-ti. Mi-en-leh powiedział: „Trzeba być tak radykalnym, jak rzeczywistość”. Mi-en-leh wskazywał zawsze na radykalizm i wywrotową odwagę władców. „Przypatrzcie się - mówił - jakie ryzyko podejmują, jak rozsadzają wszystkie konwencje i poświęcają swoje własne świętości, jak sami się nie szanują, gdy trzeba ofiarami opłacić korzyści lub ograniczyć straty. Uczcie się u nich, jak się panuje.” Me-ti nauczał: „Przewroty dokonują się w ślepych uliczkach”. CZEGO ME-TI NIE LUBIŁ Me-ti nie lubił świętować Nowego Roku, żegnać się, obdarowywać na urodziny, oglądać nieszczęśliwych, robić plany na przyszłość - rozkoszować się sukcesami, uskarżać się na porażki, wykorzystywać krótkie minuty, improwizować przemówienia, mówić bez tematu. Nie lubił też, kiedy zwracano mu uwagę na uroki przyrody. Mówił: „I tak dość trudno jest uchwycić prawdziwe punkty zwrotne”. „PIĘKNE JAK PRAWDA” Kien-leh używał chętnie określenia: „piękne jak prawda”. Ktoś powiedział do niego rozgniewany: „Gdybyśmy zawsze znali prawdę, ileż ohydy znalibyśmy”. Kien-leh zaprzeczył mu z całą powagą. KRAJ, KTÓREMU NIEPOTRZEBNE SĄ SZCZEGÓLNE CNOTY Kraj, w którym lud rządzi sam sobą, nie potrzebuje szczególnie dobrego kierownictwa. Kraj, w którym nie można nikogo uciskać, nie potrzebuje szczególnego umiłowania wolności. Nie odczuwając niesprawiedliwości, nie rozwinie się także szczególnego poczucia sprawiedliwości. Kiedy zbyteczna staje się wojna, niepotrzebna jest także odwaga. Kiedy dobre są instytucje, wtedy nie musi być szczególnie dobrym sam człowiek. Oczywiście ma on wówczas pełne możliwości, by móc nim być. Może być wolnym, sprawiedliwym i dzielnym, nie narażając ani siebie, ani innych na cierpienia. PODAROWAĆ PODAREK Uczniowie Me-ti zastanawiali się nad tym, co podarować swemu nauczycielowi. Pierwszy postanowił podarować mu coś, co mogłoby mu się przydać przy pracy. Drugi - co sam wytworzył, by nauczyciel widział, że jego nauka zachęca do wytwarzania. Trzeci zaś powiedział: „Podaruję mu podarek. Ciepłą kamizelkę, którą będzie mógł podarować choremu na płuca Ug-ge. To go najbardziej ucieszy”. JEDEN Z NAJWIĘKSZYCH CZYNÓW KLASYKÓW Jednym z największych czynów klasyków było to, że kiedy widzieli, iż sytuacja się zmieniła, zrezygnowali bez wahania z powstania. Przewidzieli okres ponownego wzrostu siły ciemięzców i wyzyskiwaczy i przestawili zgodnie z tym swoją działalność na inne tory. I nie zmniejszył się skutkiem tego ani ich gniew przeciw panującym, ani ich wysiłki, by ich obalić. WEZWANIE DO WIELKIEGO ŁADU Wezwanie do wielkiego ładu towarzyszy zawsze głodowi, chłodowi i niepewności. Potrzeba wielkiego ładu jest bowiem najbardziej uzasadniona tam, gdzie panuje największy nieład. NIEDOWIARSTWO ME-TI Ktoś zarzucał Me-ti, że jest niedowiarkiem i sceptykiem. A on tłumaczył się tak: „tylko jedno uprawnia mnie do tego, by powiedzieć, że jestem naprawdę zwolennikiem wielkiego ładu: dość często weń wątpiłem”. O PODZIALE PRACY Me-ti powiedział: „Podział pracy jest zapewne postępem. Ale stał się on narzędziem ucisku. Jeśli mówi się robotnikowi, że powinien być przede wszystkim dobrym budowniczym samochodów, to mówi mu się tym samym, że powinien na przykład pozostawić ustalenie swojej płacy innym, którzy się na tym lepiej znają, dobrym przedsiębiorcom lub dobrym politykom. Kiedy mówi się lekarzowi, że powinien być przede wszystkim dobrym badaczem gruźlicy, to znaczy, że nie powinien się troszczyć o budowę mieszkań, których brak powoduje gruźlicę. Organizuje się podział pracy w ten sposób, by wyzysk i ucisk mogły istnieć pomiędzy nim, tak jakby było to także pracą, którą wykonać mają niektórzy ludzie”. O WŁADZY LUDU Za czasów wielkiego przewrotu, powiedział Me-ti: „Mi-en-leh i jego przyjaciele zdobyli tyle władzy, ilu ludzi przekonali. Rozkazy Mi-en-leh były zwięźle sformułowanymi przekonaniami. Mi-en-leh nie mógł powiedzieć, że przewaga jego przeciwników zmusza go do rozkazywania. Zmuszała go do przekonywania. Ni-en miał mniej wrogów i rozkazywał”. PRZEKONANIE (NOWY SENS SŁOWA) By mówić o władzy ludu, należy nadać słowu „przekonanie” nowy sens. Musi ono oznaczać: przekonywanie ludzi. Władza ludu to panowanie argumentów. KONIEC RO-PI-JEH Przeciwnicy Ro-pi-jeh stali się dla niego niebezpieczni, kiedy było już dla nich zbyt niebezpieczne wydawać się niebezpiecznymi. O TERRORZE Me-ti powiedział: „Terror potęguje strach i odwagę, dwie właściwości bardzo niebezpieczne dla dyktatorów”. O WYCZERPANIU ZAUFANIA Me-ti powiedział: „Zaufanie ludów wyczerpuje się, kiedy zbyt wiele się od niego wymaga”. LEBENSRAUM Hu-ih żądał dla narodu Lebensraumu, przestrzeni życia, to znaczy terenów, gdzie naród mógłby wyzyskiwać inne narody. Me-ti nazywał ów teren przestrzenią śmierci (Totungsraum). SŁABOŚCI WSPÓŁPRACOWNIKÓW Me-ti mówił: „Mi-en-leh znał słabości wszystkich ludzi i umiał współpracować ze wszystkimi. Ni-en umiał pracować tylko z bardzo nielicznymi i nie znał ich wad”. O KIEROWNICTWIE Przerywać dyskusję w naglącej sytuacji, żądać posłuszeństwa zamiast zapału, zamieniać pośpiech na panikę, kraść odpowiedzialność: to znaczy złe kierownictwo. ŻYĆ W TRZECIEJ OSOBIE Me-ti zalecał swoim uczniom, by spisywali swoje każdorazowe zajęcia w takiej formie, jakby to miał być materiał do biografii, przygotowywanej dla klasy, o której zwycięstwo zamierzali walczyć. KA-MEH I FU-EN JAKO FILOZOFOWIE Ma-te zapytał: „Czy można uważać Ka-meh i Fu-en za filozofów?” Me-ti odpowiedział: „Ka-meh i Fu-en żądali od filozofów, by pragnęli nie tylko wyjaśniać świat, lecz także go zmieniać. Jeśli się z tym zgadzamy, możemy uważać ich za filozofów”. Ma-te zapytał: „Czy nie zmienia się świata już przez to, że się go objaśnia?” Me-ti odpowiedział: „Nie, Objaśnienia są najczęściej usprawiedliwieniami”. NIEODPOWIEDZIALNOŚĆ Jedna uncja rozumu, powiedział Me-ti, a człowiek staje się nieodpowiedzialny jak lotny piasek. Dwie uncje rozumu, a staje się odpowiedzialny jak głaz. MĄDRZE, DOBRZE, DZIELNIE Mądrzy sprawiają, że stajemy się mądrymi, dobrzy - że stajemy się dobrymi, dzielni - że dzielnymi. ZŁY URZĘDNIK Me-ti opisał w ten sposób złego urzędnika: „Wysłano go, by ułatwiał ruch, ale on przeszkadza ruchowi. Drogo kosztuje nie tylko skutkiem tego, co robi, lecz także przez to, czego nie robi. Kosztuje więcej, niż jego pensja. Jest jego ambicją, by stać się niezastąpionym. Kiedy wykonał to, co mu polecono, zostaje, a jeśli tego nie wykonał, bo nie potrafił, zostaje także. Zwykle jest leniwy, ale jeśli jest pilny, szkodzi nie mniej. Po największej części jest przekupny, ale kiedy jest nieprzekupny, nie można go w ogóle skłonić do tego, by cokolwiek zrobił. Nawet kiedy nie ma już niczego, czym mógłby administrować, administator nie odchodzi”. CO DECYDUJE? Uczeń Ro powiedział: „To, że są bogaci i biedni - to niesprawiedliwość”. Me-ti dodał: „bogatych”. Uczeń Ro powiedział: „Umiłowanie sprawiedliwości jest większe u biednych”. Me-ti powiedział: „tego nie wiem. Ale biedni muszą zdać się na sprawiedliwość, bogaci zaś na niesprawiedliwość. I to decyduje”. WYPYTYWANIE NARZĘDZI, WYPYTYWANIE MYŚLI Me-ti powiedział: „Kiedy znajdujemy w ruinach przedmioty z brązu czy z żelaza, zadajemy sobie pytanie: jakie to były narzędzia w starożytnych czasach? Czemu służyły? Na podstawie broni wnioskujemy o sposobie prowadzenia wojny; z ozdób - o handlu. Domyślamy się kłopotów i możliwości wszelkiego rodzaju. Dlaczego nie postępujemy również w ten sposób z myślami z dawnych czasów? OPIS MIAST Kin-jeh opowiadał: „W mieście Ni Ji piłem. W mieście Ko przemawiałem. W mieście Bi-leh pracowałem. W mieście Len zabijałem czas. W mieście Mo-su uczyłem się. Tak, w ten sposób przekazałem wam opis tych miast”. O POLICJI Me-ti powiedział: „Państwo nie ma prawa czynić z człowieka na całe życie policjanta”. PIĘKNOŚĆ I SZCZĘŚCIE LAI-TU Me-ti i Kin-jeh rozmawiali o piękności Lai-tu. „Sądzę, że szczęśliwi ludzie wydają nam się zawsze pięknymi - powiedział Me-ti uśmiechając się - a ty uszczęśliwiasz ją.” „Nie - powiedział Kin-jeh - to nie ja uszczęśliwiam ją, to ona stara się być szczęśliwą dla mnie.” III Rozmowy uchodźców [ CZŁOWIEK I PASZPORT ] Paszport jest najszlachetniejszą częścią człowieka. Nie powstaje też w tak prosty sposób jak człowiek. Człowiek może powstać wszędzie, w najbardziej lekkomyślny sposób i bez rozsądnej przyczyny, ale paszport - nigdy. Dlatego znajduje uznanie, jeśli jest dobry, podczas gdy człowiek może być nie wiem jak dobry, a przecież nie znajduje uznania. Można powiedzieć, że człowiek jest tylko futerałem paszportu. Wkłada mu się paszport do bocznej wewnętrznej kieszeni jak pakiet akcji do sejfu. Sam przez się nie ma żadnej wartości, zawiera tylko wartościowe przedmioty. A jednak można by utrzymywać, że człowiek potrzebny jest paszportowi. Paszport jest oczywiście sprawą najważniejszą. Ale bez przynależnego do niego człowieka byłby niekompletny. [ MATERIA NA NIEWŁAŚCIWYM MIEJSCU ] Ktoś twierdził kiedyś, że gówno jest tylko materią na niewłaściwym miejscu. W doniczce nie można właściwie nazwać gówna gównem. [ ZALETY BAŁAGANU ] Bałagan uratował już życie tysiącom ludzi. W czasie wojny wystarczyło nieraz najmniejsze odchylenie od rozkazu, aby człowiek uszedł z życiem. Mój stryj był w Argonach. Leżeli w okopach i otrzymali telefonicznie rozkaz, by się natychmiast wycofali. Nie posłuchali tak dokładnie tego rozkazu, bo chcieli jeszcze zjeść kartofle, które sobie usmażyli. I tak dostali się do niewoli i byli uratowani. Albo weźmy, dajmy na to, lotnika. Jest zmęczony i niedokładnie odczytuje dane na instrumentach pomiarowych. Jego bomba pada obok dużego domu mieszkalnego, zamiast na dom. Pół setki ludzi uratowało się od śmierci. Myślę, że ludzie nie dojrzeli jeszcze do tak wielkiej cnoty, jaką jest umiłowanie porządku. Ich rozum nie jest jeszcze na tyle rozwinięty, by mogli posługiwać się tą cnotą. Ich przedsięwzięcia są idiotyczne i tylko bezładne, nieporządne wykonywanie zamierzeń i planów może ich uchronić od większych strat. [ PORZĄDEK I NIEPORZĄDEK ] Nie chciałbym mieszkać w kraju, w którym panuje wzorowy porządek. Tam panuje niedostatek. Można to tak określić: tam gdzie nic nie leży na właściwym miejscu - panuje nieporządek. Ale tam gdzie na właściwym miejscu nie leży nic - tam jest porządek. [ APETYT I GŁÓD ] Nie potrzeba nam apetytu. Jesteśmy głodni. [ POGLĄDY LUDZI WYBITNYCH ] Poglądy ludzi wybitnych rozgłasza się na wszelkie możliwe sposoby, zachęca się ich do wygłaszania przemówień, wysoko je opłacając. Gardzi się natomiast poglądami zwykłych ludzi i gnębi się je. Skutkiem tego, kiedy zwykli ludzie piszą i chcą ogłosić coś drukiem, wówczas głoszą zawsze poglądy ludzi wybitnych, zamiast swoich własnych. [ ZALETY NASZEJ SZKOŁY ] Wiem, że powątpiewa się nieraz o wartości naszej szkoły. Nie rozumie się lub nie docenia jej znakomitych założeń. Polegają one na wprowadzeniu młodego człowieka w najdelikatniejszym wieku w świat, jaki jest. Wrzuca się go bez ceregieli i zbytecznego gadania do brudnego bajora, mówiąc: „Pływaj albo łykaj szlam!” Nauczyciele podejmują się wymagającego wyrzeczeń zadania: przedstawiają podstawowe typy ludzi, z jakimi młody człowiek będzie miał później w życiu do czynienia. Dzięki temu nadarza mu się sposobność studiowania brutalności, złośliwości i niesprawiedliwości przez 4 - 6 godzin dziennie. Żadna opłata nie byłaby zbyt wygórowana za taką naukę. A przecież udziela się jej nawet za darmo, na koszt państwa. Jak pod mikroskopem ogląda młody człowiek w szkole niezapomniane wcielenia i odmiany człowieka nieludzkiego. Posiada on prawie nieograniczoną władzę i moc. Wyposażony w wiedzę pedagogiczną i długoletnie doświadczenie wychowuje ucznia na swój wzór. Uczeń uczy się wszystkiego, co jest potrzebne, by posuwać się w życiu naprzód. Jest to wszystko, czego potrzeba, by dać sobie radę w szkole: chytrość, spryt, ukrywanie niewiedzy, umiejętność bezkarnej zemsty, szybkiego przyswajania sobie komunałów, pochlebstwa, podporządkowania się mocniejszemu i lizusostwa, wreszcie gotowości do zdrady równych sobie wobec zwierzchników itp., itp. Najważniejsza jest jednak znajomość ludzi. Zdobywa się ją w formie poznania nauczycieli. Uczeń musi poznać słabostki nauczycieli, by umieć z nich korzystać. W przeciwnym razie nie potrafi obronić się przed wpakowaniem mu do głowy całej masy bezwartościowych wiadomości. Państwo zapewniło skuteczność nauczania w bardzo prosty sposób. Po prostu każdy nauczyciel miał wykładać tylko pewną ściśle określoną ilość wiedzy, i to rokrocznie to samo, tak że stawał się wobec tego materiału zupełnie obojętnym i otępiałym. Nic już nie odwracało jego uwagi od głównego celu: wyżywania się przed uczniami. Wszystkie osobiste rozczarowania, troski materialne, nieszczęścia i niepowodzenia rodzinne załatwiał w czasie lekcji, zmuszając w ten sposób uczniów do uczestniczenia w nich. Nie zainteresowany w najmniejszej nawet mierze tematem lekcji, mógł skoncentrować się na formowaniu dusz młodych ludzi i nauczaniu ich wszystkich form podłości. W ten sposób przygotowywał ich do wejścia w świat, w którym mieli spotkać takich właśnie ludzi jak on, pokracznych, skrzywdzonych, kutych na cztery nogi. Słyszałem, że szkoły, a przynajmniej niektóre z nich, oparte są dzisiaj na innych założeniach niż za moich czasów. Traktuje się tam podobno dzieci sprawiedliwie i rozsądnie. Gdyby tak było, mógłbym z tego powodu wyrazić tylko swoje ubolewanie. Uczyliśmy się w szkole także o różnicach stanowych. To należało do przedmiotów obowiązkowych. Dzieci z lepszych domów traktowano lepiej niż dzieci ludzi pracy. Gdyby usunięto ten przedmiot z planów nauczania dzisiejszej szkoły, młodzi ludzie poznaliby tę nieskończenie ważną dziedzinę wiedzy dopiero w życiu. Wszystko, czego nauczyliby się w szkole, obcując z nauczycielami, musiałoby doprowadzić ich do najśmieszniejszych postępków w życiu, które jest zupełnie inne. Jak gorzko rozczarowaliby się, widząc, jak świat odnosi się do nich. Oczekiwaliby fair play, życzliwości, zainteresowania i zostaliby wydani na łup społeczeństwa, niewychowani, nieuzbrojeni, bezbronni i bezsilni. Ja jednak zostałem przygotowany zupełnie inaczej! Wszedłem w życie uzbrojony w solidną wiedzę o naturze człowieka. Kiedy moja edukacja zakończyła się, w pewnej mierze miałem prawo oczekiwać, że dam sobie jako tako radę w życiu, wyposażony w kilka średnich niecnot, douczywszy się jeszcze paru niezbyt wielkich świństw. Było to jednak złudzenie. Pewnego dnia zażądano ode mnie nagle cnót. [ SZTUKA I ZMYSŁY ] Sztuka działa zawsze bardziej podniecająco niż zwyczajna gra na zmysłach. [ WIĘZIENIA I KLASYCY ] Zawsze uważałem, że za mało czyta się dziś klasyków. Nie powinno ich przede wszystkim braknąć w żadnej bibliotece więziennej. Moja dewiza brzmi: „dobre książki do bibliotek więziennych!” Byłoby to życiowe zadanie dla reformatorów systemu penitencjarnego. Gdyby udało im się to przeprowadzić, więzienia utraciłyby wkrótce dla władz cały swój urok. Zrozumiałyby one, że skończyła się ich sprawiedliwość, domagająca się „pół roku cnoty za worek skradzionych kartofli”. [ WOJNA TOTALNA I LUDNOŚĆ CYWILNA ] Jeśli wojna totalna nie ma pozostać muzyką przyszłości, musi znaleźć się tutaj jakieś rozwiązanie. Problem polega po prostu na tym: albo zlikwiduje się ludność cywilną, albo wojna stanie się w ogóle niemożliwa. Kiedyś, i to możliwie szybko, trzeba powziąć w tej sprawie decyzję. [ WOJNA I GOSPODARKA ] Słyszałem, jak ludzie mówili, że handel i gospodarka są humanitarne, tylko wojna jest nieludzka. Ale, po pierwsze, handel i gospodarka nie są u nas wcale tak humanitarne, a po drugie - prowadzą w naszych warunkach do wojny. Słyszałem, że Kongres Stanów Zjednoczonych ograniczył zyski wojenne do 10%. Z równym powodzeniem mógłby ograniczyć do 10% ustawowo straty w ludziach w czasie wojny! Barbarzyństwo rodzi się z barbarzyństwa, a wojna rodzi się z gospodarki. [ ŻĄDZA WIEDZY I BOHATERSTWO ] Jeśli żądza wiedzy staje się w jakimś kraju bohaterstwem i nabiera tak bezinteresownego charakteru, że zwraca to powszechną uwagę i uchodzi za rzadką cnotę, wówczas rzuca to złe światło na ten kraj. [ CZŁOWIEK I DOBROĆ ] Po pierwszej wojnie światowej ukazała się w Niemczech książka pod sensacyjnym tytułem: „Człowiek jest dobry”. Zaniepokoiłem się bardzo i odetchnąłem z ulgą dopiero wtedy, kiedy pewien krytyk napisał: „Człowiek jest dobry, cielę jest smaczne”. [ OKRUCIEŃSTWO I ARMIA NIEMIECKA ] Czy wierzy pan w niemieckie okrucieństwo? Wierzę, bez wątpienia, że w niemieckiej armii panowało zdecydowane okrucieństwo. Jeśli pan chce podbijać i grabić, musi pan bić tak długo i skutecznie, aż pana ramię zaboli. Przekonywaniem i głaskaniem nie skłoni pan nikogo, by oddał panu dobrowolnie cały swój dobytek, wszystko, co posiada. Nie zrobi tego nawet wtedy, kiedy będzie pan do niego przemawiał anielskim językiem. [ APEL GRZECHÓW I CNÓT ] W czasie wieczoru ucisku, który odbył się niedawno, wystąpiły przy dźwiękach fanfar pewne osobistości i dały wyraz swemu przywiązaniu do władców. Zemsta ucharakteryzowana i ufryzowana jak sumienie, dała próbki swej nigdy nie zawodzącej pamięci. Mała i garbata postać zebrała burzę oklasków. Brutalność, rozglądając się bezsilnie, miała bardzo niekorzystne wejście. Pośliznęła się na scenie, ale naprawiła wszystko, tupiąc w gniewie tak mocno w podłogę, że wybiła w niej dziurę. Po niej wystąpiła nienawiść do wiedzy i przysięgła z pianą na ustach nieukom, że uwolni ich od ciężaru poznania. „Precz z przemądrzałymi!” - brzmiało jej hasło, a nieucy wynieśli ją na swych spracowanych ramionach z sali. Zjawiło się także posłuszeństwo i zaprodukowało się jako świetny głodomór-ekwilibrysta. Zanim odeszło, skłoniło się głęboko przed kilkoma tłustymi i obleśnymi łajdakami, zawdzięczającymi mu swoje wysokie stanowiska. Szczególny nastrój stworzyła na sali ulubiona komiczka - zawiść. Przydarzył się jej jednak nieszczęśliwy wypadek. Ze śmiechu nabawiła się przepukliny. W drugiej części propagandowego przedstawienia wystąpiła jako pierwsza wielka mistrzyni sportu-pycha. Podskakiwała tak wysoko, że zraniła sobie małą główkę o belkę w suficie. Ale ani wtedy, ani później, kiedy kierownik uroczystości przypinał jej długą szpilą order do nagiego ciała, nawet nie drgnęła, nie mrugnęła powieką. Trochę pobladła, może z tremy, przedstawiła się sprawiedliwość. Mówiła o drobnostkach i zapowiedziała obszerniejszy wykład w przyszłości. Żądza wiedzy, młoda dziewczyna, mówiła o tym, jak rząd otworzył jej oczy i pozwolił zrozumieć winę, jaką ponoszą za nieporządek w życiu publicznym krzywe nosy. Wystąpiła także ofiarność, wysoka i chuda gidia o uczciwej twarzy, trzymając duży talerz, pełen fałszywych monet, w spotniałej ręce. Zbierała grosze wśród robotników i mówiła cicho wyczerpanym głosem: „Pomyślcie o swoich dzieciach!” Porządek wszedł na scenę z łysą, starannie ogoloną głową, w żołnierskiej czapce. Rozdawał tytuły doktorskie kłamcom i dyplomy chirurgów - mordercom. Na jego szarym stroju nie było nawet pyłku, choć przez całą noc chodził po podwórkach i okradał kubły ze śmieciami. Długim, nie kończącym się pochodem przechodzili przed jego stołem ograbieni, a on wypisywał im wszystkim pokwitowania rękami pełnymi żylaków. Jego siostra oszczędność pokazywała kosz pełen skórek od chleba, oderwanych od ust chorym w szpitalach. Pilność dawała bezpłatne przedstawienie, z trudem chwytając oddech, jak śmiertelnie znużony człowiek. Na szyi miała pręgi od bata. W czasie krótszym od tego, jaki potrzebny jest do wysmarkania nosa, wytoczyła granat. A na bis zgotowała, zanim można było zawołać: „Ach!”, gazu trującego dla dwóch tysięcy rodzin. Wszystkie te sławy, dzieci i wnuki głodu i chłodu występowały przed ludem i przyznały się otwarcie, że są sługami ucisku. [ WOLNOŚĆ I POŁOŻENIE KRAJU ] Chce pan znać moje zdanie, to panu powiem: trzeba uciekać czym prędzej z kraju, w którym panuje zbyt mocne umiłowanie wolności. W lepiej położonym kraju jest ono zupełnie zbyteczne. [ POCZUCIE HUMORU ] Nieznośnie jest żyć w kraju, w którym nie ma poczucia humoru, ale jeszcze nieznośniej jest żyć tam, gdzie poczucie humoru jest do życia konieczne. [ HUMOR I CHLEB ] Kiedy moja matka nie miała masła, smarowała nam chleb humorem. Smakowało to nawet wcale nieźle, tylko nie syciło. [ HUMOR I HEGEL ] Kiedy mówię o humorze, przychodzi mi zawsze na myśl filozof Hegel. Miał szansę, by zostać jednym z największych humorystów wśród filozofów, jak może jeszcze tylko Sokrates, który stosował podobną metodę. Miał tak duże poczucie humoru, że nie potrafił wyobrazić sobie na przykład czegoś w rodzaju ładu bez nieładu. Było dla niego jasne, że tuż obok największego porządku panuje największy nieporządek, i posunął się tak daleko, że powiedział nawet: w tym samym miejscu. Pod pojęciem państwa rozumiał coś, co powstaje tam, gdzie występują najostrzejsze przeciwieństwa klasowe, tak że można by powiedzieć, iż harmonia państwa żyje z dysharmonii klas. Zaprzeczał, że „jeden równa się jeden” nie tylko dlatego że wszystko, co istnieje, przechodzi niepowstrzymanie, nieustannie i niestrudzenie w coś innego, i to w swoje przeciwieństwo, lecz także dlatego że nic nie jest w ogóle z sobą samym identyczne. Jak każdego humorystę, interesował go szczególnie dalszy bieg rzeczy. Zajmowało go tchórzostwo odważnych i odwaga tchórzów, w ogóle to wszystko, co sobie zaprzecza, a szczególnie to, co postępuje naprzód skokami. Pojęcia huśtały się u niego zawsze na krześle, co początkowo robi bardzo miłe wrażenie, póki się krzesło nie przewróci. Czytałem jego wielkie dzieło - Logikę. To jedno z największych dzieł humorystycznych światowej literatury. Omawia zachowanie się pojęć, tych dwuznacznych i śliskich, niepewnych i pozbawionych poczucia odpowiedzialności istot; jak sobie nawzajem wymyślają i walczą ze sobą na noże, by potem usiąść ze sobą do kolacji, jakby nigdy nic. Występują niejako parami, każde ożenione ze swym przeciwieństwem, a swoje sprawy załatwiają parami, to znaczy, podpisują umowy jako pary, prowadzą procesy jako pary, organizują napady i włamania jako pary, piszą książki i zeznają pod przysięgą jako pary, i to całkowicie ze sobą skłócone, w każdej sprawie niezgodne! Co stwierdza ład, temu zaprzecza natychmiast, w miarę możności jednym tchem, nieład, jego nierozłączny towarzysz! Nie mogą żyć bez siebie ani z sobą. To cały dowcip tej sprawy i on to nazwał dialektyką. Jak wszyscy humoryści, mówił o tym ze śmiertelną powagą. Najwięksi rewolucjoniści uważają się za uczniów tego największego obrońcy państwa. Dobrze to o nich świadczy. Mają poczucie humoru. Nie spotkałem dotąd żadnego człowieka, pozbawionego poczucia humoru, który by zrozumiał dialektykę Hegla. [ DIALEKTYKA I EMIGRACJA ] Najlepszą szkołą dialektyki jest emigracja. Najbystrzejszymi dialektykami są uchodźcy. Są uciekinierami w wyniku zmian i nie studiują niczego z większą uwagą niż zmiany. Z najmniejszych oznak wyciągają wnioski o największych wydarzeniach, to znaczy, jeśli mają rozum. Kiedy ich wróg zwycięża, obliczają starannie, ile go kosztowało zwycięstwo, a najmniejsze sprzeczności dostrzegają gołym okiem. [ DOBRO JEDNOSTKI I DOBRO OGÓŁU ] Społeczeństwo musi być tak zorganizowane, by to, co służy jednostce, służyło także ogółowi. Wtedy nie będzie trzeba wymyślać na egoizm, lecz będzie go można nawet publicznie chwalić i popierać. To może nastąpić tylko tam, gdzie korzyść jednostki nie musi rodzić się z nędzy wielu lub z jej tolerowania. [ DEMOKRACJA I SWOBODA SŁOWA ] Mówi się: „Kto chce panować nad innymi, ten musi nauczyć się panować nad sobą”. Ale powinno się mówić: „Kto chce panować nad innymi, ten musi nauczyć ich panowania nad sobą”. Pierwsze przykazanie samoopanowania brzmi: stulić pysk! W demokracji dochodzi do tego jeszcze swoboda słowa, którą równoważy jednak zakaz, by jej nie nadużywano, kiedy się mówi. To jest trudne tylko w teorii. W praktyce jest bardzo proste. Wolno mówić o wszystkim, co nie jest związane ze sprawami wojskowymi i obronnością kraju. O tym, co to są sprawy wojskowe, decyduje wojsko, które ma przecież w tej dziedzinie największe kompetencje. Na wojsku spoczywa największa odpowiedzialność. W rezultacie ma ono największe poczucie odpowiedzialności i troszczy się o wszystko. Tak więc wszystkie sprawy stają się sprawami wojskowymi i nie wolno o nich mówić. [ POJĘCIE LUDU ] Słowo „lud” jest specyficznym słowem. Ma zupełnie inne znaczenie na zewnątrz i wewnątrz. Na zewnątrz należą tu wszyscy - wielcy przemysłowcy, junkrzy, wyżsi urzędnicy, generałowie, biskupi itd. Są oczywiście częścią narodu niemieckiego, a nie żadnego innego. Ale wewnątrz, kiedy chodzi o władzę, słyszymy zawsze, jak ci panowie mówią o „masach” albo o „prostym człowieku” itp., sami do tego wcale się nie zaliczając. Lud zrobiłby lepiej, gdyby także tak mówił, podkreślając, że panowie do niego nie należą. Wtedy pojęcie „panowanie ludu” nabrałoby zupełnie rozsądnego znaczenia. [ POJĘCIE WOLNOŚCI ] Absolutnie wolny nie jest nikt, nawet lud, który ma władzę. Kapitaliści nie są także absolutnie wolni. Nie są na przykład tak wolni, by mogli sobie wybrać komunistę na prezydenta. Albo żeby mogli produkować tyle ubrań, ile ich potrzeba. Mogą produkować tylko tyle, ile można sprzedać. W komunizmie zaś nie wolno dać się wyzyskiwać. Ta wolność została już zlikwidowana. [ BOHATERSTWO I DRYL ] Nawet najrozsądniejszego człowieka można tak wytresować, że nic nie przychodzi mu łatwiej niż bohaterstwo. Tylko z największym wysiłkiem byłby w stanie postępować inaczej niż bohater. Propaganda, groźby i dobry przykład zrobią z każdego prawie bohatera, czyniąc go bezwolnym. [ POLICJA I RASA PANÓW ] Bez dobrej policji i stałego nadzoru nie można zrobić z żadnego narodu rasy panów. [ HISTORIA I NIEMCY ] Niemcy mieli nieszczęsną historię i skutkiem tego wyrobiło się w nich jedynie posłuszeństwo. Niemiec słucha nawet wtedy, kiedy chce się z niego zrobić pana. Można ryknąć na niego: „Padnij!” lub „W prawo patrz!”, lub „Opanuj świat!”, a on będzie zawsze próbował wykonać rozkaz. [ KAPITALIŚCI I ZBÓJCY ] Kapitaliści nie są zwyczajnymi zbójcami, choćby dlatego, że zbójcy nie są wcale kapitalistami. Jedyne, co mogłoby skłonić do takiego uproszczenia, to fakt, że i u nich można znaleźć zysk. Nie jest to jednak zysk, lecz w najlepszym razie wyzysk, a to zupełnie co innego. [ IDEA CZYSTEJ RASY ] Idea czystej rasy jest próbą nobilitacji drobnomieszczanina. Za jednym zamachem zdobywa on przodków, może spoglądać z dumą w przeszłość i patrzeć z góry na innych. [ CZŁOWIEK I WIELKIE CZASY ] Nie tylko jeden czy dwa narody przeżywają wielkie czasy. Epoka historyczna nadciąga wszędzie, ogarnia niepowstrzymanie wszystkich, nie ucieknie pan przed nią. Niejeden chciałby nie przeżyć wielkich czasów, lecz pozostawić to innym. Nic z tego. Musi to sobie wybić z głowy. Nad całym kontynentem wzmagają się bohaterskie czyny, wyczyny prostego człowieka ogromnieją coraz bardziej, co dzień odkrywamy nowe cnoty. Aby zdobyć worek mąki, trzeba dziś energii, której starczyłoby dawniej dla uprawienia całej prowincji. Aby dowiedzieć się, czy należy uciekać już dziś, czy też dopiero jutro, potrzeba inteligencji, której starczyłoby jeszcze przed kilkoma dziesięcioleciami na stworzenie nieśmiertelnego dzieła. Decyzja wyjścia na ulicę wymaga homeryckiej odwagi i trzeba mieć samozaparcie Buddy, by człowieka w ogóle ścierpiano. Tylko zdobywając się na humanizm Franciszka z Asyżu można powstrzymać się od mordu. Świat stał się miejscem pobytu dla herosów, gdzie mamy podziać się my? Przez pewien czas wydawało się, że świat mógłby stać się zamieszkanym. Ludzie odetchnęli z ulgą. Życie stało się łatwiejsze. Wynaleziono warsztaty tkackie, maszynę parową, samochód, samolot, chirurgię, elektryczność, radio, piramidon i człowiek mógł stać się gnuśniejszym, tchórzliwszym, wrażliwszym na ból, żądniejszym rozkoszy i przyjemności, krótko mówiąc: szczęśliwszym. Cała maszyneria miała służyć temu, by każdy mógł wszystko zrobić. Liczono się ze zwykłymi ludźmi o średnim wymiarze. Cóż zostało z tego rokującego nadzieje rozwoju? Świat jest znowu pełen najobłędniejszych żądań i wymagań. Potrzebujemy świata, w którym można by wyżyć przy minimum inteligencji, odwagi, patriotyzmu, poczucia godności, poczucia sprawiedliwości itd. A cóż mamy? Nie chcę być cnotliwym, ponieważ panuje bałagan, wyrzekać się wszystkiego, ponieważ istnieją niczym nie uzasadnione braki, być pracowitym jak pszczoła, bo brak jest organizacji, wreszcie odważnym i dzielnym, bo mój rząd wplątał mnie w wojnę. Mam dość wszystkich cnót i nie chcę zostać bohaterem. [ CNOTY I SOCJALIZM ] Szuka pan kraju, gdzie panują takie stosunki, w których tak męczące cnoty, jak umiłowanie ojczyzny, pragnienie wolności, dobroć, bezinteresowność, będą równie mało potrzebne, jak lekceważenie ojczyzny, służalczość, brutalność i egoizm. Takie stosunki stwarza socjalizm. Dla osiągnięcia tego celu trzeba będzie niejednego: niezwykłej odwagi, najgłębszego pragnienia wolności, największego samozaparcia i największego egoizmu. IV Życie Galileusza [ MÓZG I ŻOŁĄDEK ] Gardzę ludźmi, których mózg nie jest w stanie napełnić ich żołądka. [ PRAWDA I AUTORYTETY ] Prawda jest dziecięciem czasu, a nie autorytetu. [ CNOTA I NĘDZA ] Cnoty nie muszą być związane z nędzą. Gdyby ludzie byli zamożni i szczęśliwi, mogliby rozwijać cnoty dobrobytu i szczęścia. Dziś cnoty wyczerpanych pochodzą z wyczerpanej ziemi i ja je odrzucam. „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się”, gdy pola są niepłodne, a wojny dziesiątkują was. [ SUMA KĄTÓW I POTRZEBY KURII ] Nie można zmienić sumy kątów w trójkącie według potrzeb kurii metropolitalnej. Nie można obliczyć torów ciał niebieskich w taki sposób, by tłumaczyły także jazdy czarownic na miotłach. [ PRAWDA I ROZUM ] Tylko tyle prawdy utoruje sobie drogę, ile my sami jej wywalczymy. Zwycięstwo rozumu może być tylko zwycięstwem rozumnych. [ GŁUPIEC I ZBRODNIARZ ] Kto nie zna prawdy, ten jest tylko głupcem. Ale kto ją zna i nazywa ją kłamstwem, ten jest zbrodniarzem! [ ARYSTOTELES I PRAWDA ] Święty Arystotelesie! Oni cię nigdy nie sprawdzali! [ CELE NAUKI ] Główną przyczyną ubóstwa nauki jest po największej części jej wmówione bogactwo. Nie jest jej celem otwieranie drzwi nieskończonej mądrości, lecz położenie kresu nieskończonym błędom. [ MARZENIE O PRZYSZŁOŚCI ] Może dożyjemy jeszcze czasów, kiedy nie będziemy musieli rozglądać się jak zbrodniarze, mówiąc, że dwa i dwa jest cztery. [ POTRZEBA BOHATERÓW ] Nieszczęśliwy kraj, który nie ma bohaterów! Nie. Nieszczęśliwy jest kraj, który potrzebuje bohaterów. [ CELE NAUKI ] Jedynym celem nauki jest ulżenie mozolnemu trudowi ludzkiego życia. Jeśli uczeni, zastraszeni przez bezwzględnych władców, zadowolą się gromadzeniem wiedzy dla wiedzy, wówczas nauka może stać się kaleką, a nowe maszyny będą oznaczać tylko nowe cierpienia ludzkości. Można z biegiem czasu odkryć wszystko, co tylko da się odkryć, ale postęp będzie jednak tylko postępem prowadzącym precz od ludzkości. Przepaść między ludzkością i nauką może stać się pewnego dnia tak głęboka, że w odpowiedzi na triumfalny okrzyk z powodu jakiegoś nowego odkrycia, usłyszycie tylko powszechny krzyk zgrozy i oburzenia. ... NOTA REDAKCYJNA Tytuły w aforyzmach i przypowieściach z Rozmów uchodźców oraz z Życia Galileusza ujęto w kwadratowe nawiasy jako pochodzące od autora przekładu. W cyklu Przypowieści o panu Keunerze wpleciono fragmenty songów z Opery za trzy grosze w przekładzie Wł. Broniewskiego ze względu na pokrewieństwo ideowe z przypowieścią Gdyby rekiny były ludźmi. KONIEC