7114

Szczegóły
Tytuł 7114
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7114 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7114 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7114 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

John Morressy Kedrigern i wilko�aki Prze�o�y�a: Joanna K�aput Data wydania oryginalnego, rok 1990 Data wydania polskiego, rok 1998 ...O, kt� zdo�a zamkn�� w s�owa ukryt� moc zi� i magicznych zakl�� si��? SPENSER 4 1. Nocleg w opactwie Nieprzeniknione ciemno�ci zapad�y szybko, pos�pnie ko�cz�c ohydny zimowy dzie�. Okr�g�� tarcz� ksi�yca zakry�y ci�kie chmury. Z nieba co� si� nieustaj�co s�czy�o � ni to deszcz, ni to �nieg. Niewielki konik, ze sm�tnie spuszczonym �bem, powoli wl�k� si� le�n� drog�, grz�zn�c co krok w b�otnej brei, lecz szcz�liwie unikaj�c upadk�w. Kedrigern strz�sn�� grudki b�ota z p�aszcza, naci�gn�� mocniej kaptur i pogr��y� si� w ponurych rozmy�laniach: by� sam, na zm�czonym koniu, w �rodku zimy, z dala od domu i ukochanej Ksi�niczki. Jako czarnoksi�nik mia� powody do satysfakcji. Zdj�� niezwykle zawi�� kl�tw� z mi�ego m�odego kr�la i otrzyma� za to godziw� zap�at�. Ale by�by niepor�wnanie szcz�liwszy, praktykuj�c bli�ej domu, i to w pi�kny czerwcowy dzie�. Ludzie z ma�ych, odleg�ych kr�lestw mieli doprawdy talent do ulegania czarom o najgorszej porze roku... Lato i jesie� � czas suchych dr�g, b��kitnego nieba i �agodnego wiatru min�y spokojnie, lecz gdy tylko pojawi�y si� pierwsze ch�ody, �niegi i wczesne zmierzchy, co najmniej dwunastu zdyszanych pos�a�c�w przyby�o z rozpaczliwym b�aganiem o natychmiastow� pomoc dla swoich chlebodawc�w, kt�rzy padli ofiar� czar�w. A pomoc ta zawsze wymaga�a obecno�ci czarnoksi�nika. Co gorsza, wszyscy ci nieszcz�nicy mieszkali daleko od siebie, z dala od wszystkich i wszystkiego � w zapad�ych dziurach, do kt�rych trudno by�o trafi�. Lecz teraz wszystko to mia� ju� za sob� i wraca� w�a�nie do domu na G�rze Cichego Gromu, Tylko ch�� powrotu do Ksi�niczki mog�a zmusi� Kedrigerna do podr�owania w tak� noc. Chocia� jako cz�owiek rozs�dny powinien by� zrobi� wszystko, aby w og�le nie wyje�d�a�. Nie musia�by teraz wraca�. Tak, tak � najlepiej wcale nie rusza� si� z domu. Chyba �e chodzi o przyjaciela w potrzebie lub o bardzo powa�ne czary, kt�rym nikt nie mo�e sprosta�, lub o ogromne wynagrodzenie. Lub jak w tym przypadku � o wszystkie te trzy rzeczy razem wzi�te. Nag�y podmuch wiatru sypn�� mu w twarz zimnymi kroplami. Gdzie� z lewej strony z g��bi lasu dobieg�o �a�osne wycie. Porzucony pies, mo�e wilk, w ka�dym razie wygnaniec; istota bezdomna, jak on sam w tej chwili. Kedrigern rozczuli� si� nad sob� � on 5 te� by� skazany na przemierzanie noc� ciemnych, wilgotnych las�w, z dala od mi�ego towarzystwa i ciep�ego ognia. W�a�nie zastanawia� si�, czyby si� nie zatrzyma� i nie wyczarowa� troch� �wiat�a i ciep�a, kiedy poprzez spl�tane konary, w oddali spostrzeg� �wiate�ko. Pop�dzi� konia i zobaczy� jeszcze jedno �wiate�ko, i jeszcze jedno, jakby wiosk� na zboczu g�ry. Zaniepokoi� si�. Wiedzia�, �e przy tej drodze nie ma wiosek. Zacz�� przywo�ywa� w pami�ci po kolei wszystkie punkty orientacyjne, kt�re precyzyjnie opisa� kr�l Comerance � rozszczepiony g�rski szczyt, podw�jny wodospad, rz�d starych d�b�w strzeg�cych drogi niczym s�kaci wojownicy, a� wreszcie odgad�, gdzie si� znajduje i sk�d pochodz� �wiat�a. Odetchn�� z ulg�. Dzi� wieczorem dobrze si� naje i wy�pi porz�dnie, pod dachem i wygodnie, w opactwie na szczycie g�ry. Kedrigern nie mia� zwyczaju nosi� si� jak czarnoksi�nik. Jego koledzy chlubili si� srebrzystymi brodami do pasa i kaskadami bia�ych lok�w, paradowali w czarnych szatach przystrojonych b�yszcz�cymi kabalistycznymi symbolami. Ich oczy miota�y b�yskawice spod nastroszonych brwi, a g�osy grzmia�y jak wezwanie na s�d ostateczny. To nie dla niego. Chocia� by� czarnoksi�nikiem, i to dobrym, lekcewa�y� konwenanse w tym wzgl�dzie. Nosi� proste samodzia�owe ubranie i wygodne, stare buty; co par� dni si� goli�. Nie lubi� zwraca� na siebie uwagi. Wygl�da� raczej jak dobrze prosperuj�cy aptekarz lub z�otnik, ni� jak czarnoksi�nik o wspania�ej reputacji. Tej w�a�nie nocy, przemoczony, g�odny i zmarzni�ty, tak daleko od domu, cieszy� si� ze swojego wygl�du. Wiedzia� bowiem, �e nawet najbardziej uprzejmi i szczodrobliwi mnisi nie zaofiarowaliby go�ciny czarnoksi�nikowi. Mimo uprzedzenia mnich�w wobec magii �ywi� dla nich wiele szacunku. Byli m�drzy. Nie marnotrawili czasu na w�dr�wki. Kiedy znajdowali w�a�ciwe miejsce, osiadali tam i czynili wiele dobrego, ci�ko pracuj�c. To, �e nie witali czarnoksi�nik�w z otwartymi ramionami, te� �atwo by�o zrozumie�. Kedrigern sam mia� kilku koleg�w po fachu, z kt�rymi przebywanie pod wsp�lnym dachem niejednokrotnie wystawi�o jego cierpliwo�� na pr�b�. Mnisi z opactwa na g�rze byli wyj�tkowo tajemniczym zgromadzeniem, ale to nie budzi�o niepokoju czarnoksi�nika. Uwa�ali, �e ludzie, kt�rzy odwr�cili si� plecami do �wiata, mieli prawo � nie, nawet obowi�zek � milcze� na sw�j temat. W przeciwnym razie pobudziliby tylko j�zyki i dali po�ywk� plotkom. A plotki zawsze s� g�upie i z�o�liwe. Tu Kedrigern wspomnia� kilka zas�yszanych plotek o czarnoksi�nikach i a� parskn�� ironicznym �miechem. Bzdury, steki bzdur � nie nale�y si� nimi przejmowa�. Historie opowiadane o opactwie by�y tak mgliste i sprzeczne ze sob�, �e �adna rozs�dna osoba nie powinna im dawa� wiary. Nikt nie mia� pewno�ci, jaka jest misja zakonu ani w jaki spos�b i dlaczego mnisi j� wype�niaj�, tote� ludzie puszczali wodze nieokie�znanej fantazji. Kr��y�a legenda o wielkiej budowli, w kt�rej przechowywano 6 kopie ksi�g z ca�ego �wiata. Prawdopodobnie mnisi rzeczywi�cie mieli bibliotek�, i to bardzo dobrze wyposa�on� � ale wszystkie ksi�gi �wiata? To oczywisty absurd. Co najmniej po�owa ksi�g �wiata opisywa�a rzeczy o kt�rych mnisi nie �yczyliby sobie czyta�. A gdyby nawet sobie za�yczyli z jakiej� niepoj�tej przyczyny, wcale nie potrzebowaliby wielkiej wie�y na ich zgromadzenie. Kedrigern s�dzi�, �e nawet w swoim domu m�g�by pomie�ci� kopie wszystkich ksi�g znanych ludzko�ci, a jeszcze zosta�oby do�� miejsca na p�kach na pami�tki i bibeloty. Na my�l o przytulnym, odleg�ym domu westchn�� ci�ko. Tam chcia�by by�... niestety, znajdowa� si� tutaj, a jedynym pobliskim schronieniem by�o opactwo. Im wcze�niej tam dotrze, tym lepiej. W opactwie zawsze mile widzianym go�ciem by� adept nauk, a w szczeg�lno�ci powa�ny, uczony m�� dojrza�y wiekiem. Kedrigern w pewnej mierze by� badaczem (aczkolwiek studiuj�cym zjawiska, na kt�re w klasztornych murach patrzono z dezaprobat�), tote� postanowi� tak si� przedstawi�. Nie chcia� nikogo zwodzi�; przeciwnie � mia� szczery zamiar zbada� tajemnice biblioteki oraz pracy mnich�w. Wzmianki, kt�re dosi�g�y jego uszu, cho� zapewne mocno ubarwione, pobudza�y ciekawo��. By� wi�c wdzi�czny losowi za zes�anie mu jednocze�nie schronienia i mo�liwo�ci zdobycia wiedzy. Ruszy� dziarsko ku klasztorowi, zadowolony z nadarzaj�cej si� sposobno�ci. Ponownie dobieg�o go wycie z lasu, tym razem z mniejszej odleg�o�ci. Przypomina�o bardziej wycie wilka ni� psa. Czarnoksi�nik spi�� konia. Wsp�czu� ka�dej samotnej i bezdomnej istocie, ale nieroztropnie by�oby da� dow�d sympatii wilkowi, podaj�c mu siebie na kolacj�. Jego ko� by�, oczywi�cie, tego samego zdania. * * * Furtian � olbrzymi mnich o bladej cerze � przywita� Kedrigerna z wielk� serdeczno�ci�. Parobek stajenny zaj�� si� koniem czarnoksi�nika, a furtian zabra� przemoczon� derk� i utykaj�c poprowadzi� Kedrigerna do kuchni, aby go przekaza� pod opiek� bratu piwniczemu. W drodze ca�y czas wyra�a� ubolewanie z powodu z�ej pogody, jak gdyby sam by� jej sprawc�. Brat piwniczy, okr�g�y i siwy jak go��bek, �wawy i o bystrym spojrzeniu, wzi�� ociekaj�cy wod� p�aszcz go�cia. G�o�no u�alaj�c si� nad przybyszem, powi�d� go do �awy przed kominkiem. Kiedy Kedrigern �ci�ga� buty, inny mnich po�o�y� przed nim na stoliku bochen chleba i postawi� dzban ciep�ego mleka. � Wdzi�czny jestem wielce za go�cin� � dzi�kowa� Kedrigern, rozcieraj�c �ywo d�onie i wyci�gaj�c je do ognia. Rozpromieniony zakonnik odpar�: � Czy� Capitularia Regum Francorum*. nie poucza nas, �e ka�dego pielgrzyma na- *Capitularia Regum Francorum (�ac.) � ustawy kr�lewskie za panowania Karoling�w w pa�stwie frankijskim, dotycz�ce zar�wno spraw �wieckich, jak i ko�cielnych. (Wszystkie przypisy pochodz� od t�umacza) 7 le�y przyj�� pod dach, napoi� wod� i nakarmi� chlebem? � To ciep�e mleko jest mi dzi� milsze od najlepszej wody. � O tak � zgodzi� si� piwniczy, a jego u�miech znik� na chwil�. � Nasza woda jest... nie jest zdrowa dzisiaj. Nie. Ale mleko tak, zapewniam, i chleb te� jest dobry i po�ywny � skrzywi� si�, jakby niechc�cy powiedzia� co� przykrego, wi�c Kedrigern po�pieszy� go uspokoi�: � Na pewno b�d� mi smakowa�y. Pachn� zach�caj�co. � Podamy jeszcze w�dzone mi�siwa � oznajmi� piwniczy, odzyskuj�c dobry nastr�j. � Wspaniale. Jeszcze raz dzi�kuj�. Lecz nie jestem pielgrzymem, zaledwie podr�nym. � Czy� wszyscy w pewnym sensie nie jeste�my pielgrzymami? � C�, chyba tak. Mo�na tak to uj�� � przyzna� czarnoksi�nik, nie spuszczaj�c oczu z jad�a. � Zostawi� was teraz, panie, i zajrz� do waszej izby sypialnej. Spo�ywajcie w spokoju. � Zakonnik wycofa� si� ku drzwiom. Chleb by� pachn�cy i chrupki, a mleko t�uste jak �mietana. Kedrigern jad� i pi�, pomrukuj�c z zadowolenia i wyci�gaj�c r�ce i nogi w stron� ognia. Piwniczy pojawi� si� zn�w na mgnienie, by porwa� dzban. Wr�ci� po chwili z kawa�kiem ciemnoz�ocistego sera i dzbanem nape�nionym po brzegi. � Cz�owiek musi si� porz�dnie naje�� w tak� noc jak dzi� � zauwa�y�, a Kedrigern przytakn��. Mnich przygl�da� mu si� z nieomal rodzicielskim rozczuleniem. � Zamierza�em przynie�� wam jeszcze w�dzone mi�siwo, ale nasze zapasy... si� zepsu�y � u�miechn�� si� z przymusem. Czarnoksi�nik odgryz� kawa�ek sera i a� przymkn�� oczy z lubo�ci�. � Dzi�kuj� za mi�so. Wystarczy mi ser. Wy�mienity. � Jeste�cie uprzejmi, panie. Nasza woda s�yn�a z czysto�ci, a w�dzone mi�siwa z wybornego smaku, lecz dzi�... my... ostatnio opactwo prze�laduj� nieszcz�cia. Mnich by� tak zak�opotany, �e Kedrigern zapragn�� go pocieszy�. � Je�li to nawet pech, nie dotkn�� mleczarni ani piekarni � zapewni� szczerze. � Powinszowa�, tobie w szczeg�lno�ci, bracie piwniczy. Tyle� zadowolony, co skonfundowany zakonnik przemilcza� pochwa��. Skierowa� rozmow� na sprawy go�cia, pytaj�c, sk�d przybywa i od jak dawna podr�uje. � Odwiedzi�em kr�la Comerance�a z Bia�ego Lasu. Opu�ci�em jego kr�lestwo przed o�mioma dniami. Jak dobrze znale�� si� zn�w pod dachem po tylu dniach podr�y. � Nie by�o �adnej gospody po drodze? � I owszem, kilkana�cie. � A wy si� nie zatrzymali�cie? 8 � Czy� roztropny cz�owiek dobrowolnie oddaje si� w r�ce z�odziei i oprawc�w? Zakonnik roze�mia� si� w g�os i przysiad� na �awie obok go�cia. � Dochodzi�y mnie ponure s�uchy o gospodach w tej cz�ci �wiata. � Je�li ponure, na pewno by�y prawdziwe � potwierdzi� czarnoksi�nik, nie wdaj�c si� w szczeg�y. Mnich roze�mia� si� znowu i tr�ci� go �okciem w �ebro. � S�ysza�em, �e w zaje�dzie Zammastera mi�so cuchnie, a jad�o a� �wieci w ciemno�ci. �o�a s� plugawe i pe�ne pche� wielkich jak myszy. Myszy s� jak szczury. A szczury jak... jak... � zaj�kn�� si�, szukaj�c odpowiedniego por�wnania. � Jak gospodarze � doko�czy� za niego Kedrigern. � Czasem nie spos�b ich rozr�ni�. Za�miali si� porozumiewawczo niczym dwaj spiskowcy. W�r�d tej weso�o�ci czarnoksi�nik ziewn�� ukradkiem, co poderwa�o uczynnego mnicha na r�wne nogi. � Ale� jestem bezmy�lny! �eby tak mle� j�zorem, podczas gdy wy padacie z n�g ze zm�czenia! Pozw�lcie ze mn�, panie, odprowadz� was na spoczynek. * * * Izba sypialna by�a ma�a i przytulna. Mie�ci�a si� na najwy�szej kondygnacji. Za oknem ciemnia�y lasy. Mnisi, cho� sami podlegali surowym regu�om, go�ciom nie szcz�dzili wyg�d. �o�e by�o czyste, materac mi�kki, a koc gruby i ciep�y. Znu�ony w�drowiec nie m�g� �yczy� sobie wi�cej. Kedrigern zasn�� natychmiast, ledwie zd��ywszy szczelnie owin�� si� kocem. W nocy na kr�tko obudzi�o go wycie wilka. Dochodzi�o gdzie� z bliska, jakby zza �ciany. Zamroczony snem czarnoksi�nik wyobrazi� sobie, �e biedne zwierz� przysz�o tu za nim i b�aga o schronienie. Lecz wycie umilk�o, a on ponownie zapad� w g��boki sen i obudzi� si� dopiero na jutrzni�. W�a�nie ko�czy� wk�ada� buty, kiedy w drzwiach pojawi� si� szczup�y mnich. By� prawie o g�ow� wy�szy od Kedrigerna, lecz niezwykle wychudzony. Mia� wymizerowan� twarz, zapadni�te oczy, ko�cisty nos ostry jak haczyk. Czerstwa cera, jak u osoby stale pracuj�cej na powietrzu, k��ci�a si� z biel� wypiel�gnowanej d�oni, kt�r� poda� na powitanie. � Jestem opat Rectoverso � przedstawi� si� g�osem powa�nym i g��bokim. � Witam. � Winny jestem podzi�kowania, ojcze opacie, za mi�� go�cin�, kt�ra mnie tu spotyka. � Duodecimo z Arduy, piwniczy, m�wi, �e byli�cie na dworze kr�la Comerance�a. Nasz poprzedni go�� opowiada�, �e z�y czarnoksi�nik rzuci� urok na Comerance�a. Czy to prawda? 9 � Kiedy wyje�d�a�em, urok ten nie dr�czy� ju� dobrego kr�la � wyja�ni� Kedrigern dyplomatycznie, u�miechaj�c si� pod nosem. � Przynosisz wi�c dobre wie�ci. To cenne, szczeg�lnie dzisiaj. Powiedz, drogi go�ciu, jak si� nazywasz? Sk�d pochodzisz? � Jestem Siger z Trondhjem, badacz i podr�nik � obwie�ci� czarnoksi�nik, podaj�c imi�, kt�rym pos�ugiwa� si� od czasu do czasu. � A zatem przybywasz z daleka. To dla nas nie nowina, miewamy tu go�ci z odleg�ych stron. Tak�e wielu spo�r�d naszych zakonnik�w pochodzi z r�nych zak�tk�w Europy. � Zauwa�y�em to � potwierdzi� Kedrigern. � Tworzycie niezwyk�� wsp�lnot�. Na przyk�ad wasz piwniczy jest Flamandem, kt�ry pobiera� nauki w Pary�u. Szczerej natury cz�owiek. Cho� sam z prostej rodziny, sp�dzi� m�odo�� w�r�d wysoko urodzonych. � Wiele si� dowiedzia�e� o Duodecimie w tak kr�tkim czasie. Dot�d nie s�ysza�em, by opowiada� obcym o swojej przesz�o�ci � zauwa�y� opat, utkwiwszy baczne spojrzenie w czarnoksi�niku. Kedrigern wzruszy� ramionami. � Nie rozmawiali�my o przesz�o�ci. Obserwowa�em tylko jego zachowanie i s�ucha�em mowy. Powiedzia�y mi o nim wi�cej ni� on sam. � Jeste� niezwykle spostrzegawczy � stwierdzi� opat. � Powiedz wi�c, do jakich wniosk�w doszed�e� po rozmowie z furtianem? W ustach opata niewinne na poz�r pytanie zabrzmia�o z�owieszczo. Niezwyk�a powierzchowno�� tego cz�owieka sprawia�a, �e ka�de wypowiadane przeze� s�owo nabiera�o szczeg�lnej mocy. Czarnoksi�nik zastanawia� si� przez chwil�, po czym odpar� uprzejmie: � Nie wydedukowa�em nic poza tak oczywistymi faktami jak to, �e za m�odu terminowa� u kowala w Szwabii, po czym uda� si� na wojn� do Lowlands*, a �yciu duchownemu po�wi�ci� si� po wyleczeniu z powa�nych ran w ramieniu i w nodze. Odpowied� Kedrigerna opiera�a si� nie tyle na rzetelnej dedukcji, ile na zwyk�ych domys�ach. Czarnoksi�nik zgrabnie powi�za� znajomo�� ostatnich wa�nych wydarze� z wynikami obserwacji brata furtiana: sposobem intonowania przez niego pewnych s��w, okaza�� postur�, faktem, �e kula�, oraz d�ug� blizn� zaczynaj�c� si� na prawej d�oni. Efekt jednak by� piorunuj�cy. Opat zamar� na moment, po czym odsun�� si� i wskaza� drzwi. � Musisz natychmiast wyjecha� � rozkaza�. � Duodecimo zaopatrzy ci� w jad�o *Lowlands � nizinne okr�gi w Szkocji. 10 na drog�. � Mia�em nadziej� odwiedzi� bibliotek�. Czy nie m�g�bym... � Ruszaj natychmiast! Z nikim ju� nie rozmawiaj, tylko jed�! � grzmia� opat. Ura�ony tym wybuchem Kedrigern przez chwil� bez s�owa wpatrywa� si� w chud� posta� przypominaj�c� drogowskaz o jednym chudym ramieniu wymierzonym w drzwi. � Jak opat sobie �yczy � ust�pi� w ko�cu. Skin�� kr�tko g�ow� i wyszed� w poszukiwaniu piwniczego. Poranek by� suchy i rze�ki. Silny, zimny wiatr ci�� jak brzytwa. �piesz�c do kuchni, czarnoksi�nik zauwa�y�, �e wok� wielkiej, ciemnej wie�y biblioteki pi�trz� si� rusztowania. Remonty, przebudowy... mo�e tylko naprawy, dzi�ki hojnemu wsparciu bogatego patrona... A mo�e jeszcze co� innego? By�o zbyt ch�odno, by sta� i si� zastanawia�, a poza tym � c� to za r�nica? Nieuprzejmo�� opata przepe�ni�a go gorycz�. Odzyska� humor dzi�ki mi�ej opiece brata Duodecima. Posilony owsiank�, wzmocniony mlekiem, pokrzepiony chlebem z mas�em, pocieszony d�emem truskawkowym, Kedrigern grza� plecy przy ogniu, podczas gdy piwniczy krz�ta� si� wok�. Kiedy Duodecimo oznajmi�, �e jeden z jego pomocnik�w przygotowuje �ywno�� na drog� dla go�cia, a drugi czy�ci p�aszcz i zwija derk�, kt�re zd��y�y wyschn�� przez noc, czarnoksi�nik poczu� si� ca�kowicie udobruchany. Po c� szuka� zwady, nie zamierzonej przez nikogo, t�umaczy� sobie. Zapracowany opat ma zbyt wiele spraw na g�owie i brakuje mu czasu, by opowiada� si� ka�demu go�ciowi z osobna ze swego post�powania. Obcesowa odprawa, cho� tak niepodobna do tradycyjnej mniszej go�cinno�ci, wynika�a zapewne z wa�nej przyczyny. B�d� wdzi�czny za ciep�e ��ko, such� komnat� i po�ywn� straw�, uzna� w ko�cu. Usadowi� si� ko�o Duodecima, nastrojony do kr�tkiej przyjacielskiej pogaw�dki. � Zauwa�y�em rusztowania wok� biblioteki � zacz��. � O tak, tak. Wybieramy kamienie z wie�y i u�ywamy ich do budowy nowej biblioteki wewn�trz tamtej. � Co� mniejszego i wygodniejszego. Bardzo rozs�dnie. � Och, nie. Nowa biblioteka b�dzie o wiele wi�ksza ni� obecna. Kedrigern zastanawia� si� nad tym chwil�, potem zmarszczy� brwi i zwr�ci� si� do zakonnika: � Nie rozumiem. Jak mo�na stawia� budynek w budynku i do tego wi�kszy od zewn�trznego? Piwniczy za�mia� si� weso�o. � Wszyscy zadawali to w�a�nie pytanie, kiedy opat Rectoverso ujawni� plany. Wbrew pozorom to ma jednak sens. Wkopiemy si� bardzo g��boko a� do wn�trza g�ry. Stamt�d wzniesiemy jeszcze wi�ksz� wie��. 11 � Teraz pojmuj�. Ambitne przedsi�wzi�cie. I niebezpieczne � oceni� Kedrigern. � Nie zd��ymy jej sko�czy� za naszego �ycia, niestety. Ale nie mo�emy ustawa� w wysi�kach. Opat Rectoverso twierdzi, �e na tym polega nasza misja. � Duodecimo westchn�� z rezygnacj�, jak gdyby chc�c zaznaczy�, �e s�owo opata czy cel misji nie podlegaj� dyskusji. Czarnoksi�nik nie odm�wi� sobie podsumowania: � C�, z pewno�ci� pracy wam tu nie zabraknie. � M�wi�c szczerze, mamy jej zbyt wiele. Tyle rzeczy dzieje si� naraz. To straszne � rzek� piwniczy, kr�c�c g�ow�. Spojrza� na Kedrigerna i przez moment wydawa�o si�, �e chce powiedzie� co� jeszcze, lecz w ko�cu tylko spu�ci� wzrok i ponownie pokr�ci� g�ow�. Przez chwil� obaj milczeli, czarnoksi�nik pe�en oczekiwania, a zakonnik przygn�biony. W ko�cu Duodecimo, nie podnosz�c oczu, powiedzia�: � Kto� z pewno�ci� ju� si� bardzo napracowa�. Zrobiono okropne rzeczy. Okropne. Ale nie mog�... Nie wolno mi nawet o tym my�le�. � Je�li m�g�bym w czym� pom�c... � zaproponowa� czarnoksi�nik. Piwniczy rzuci� mu szybkie spojrzenie. � Nie, przyjacielu. Nic nie mo�esz dla nas zrobi�. Jed�, jak tylko b�dziesz got�w. Nie zwlekaj. A nas pozostaw w�asnemu losowi. Bardzo im pilno, by si� mnie pozby�, pomy�la� Kedrigern przygn�biony. Zanim jednak zd��y� si� odezwa�, do kuchni wszed� m�ody mnich, nios�c pakunek owini�ty w czyste bia�e p��tno. Skin�wszy g�ow� na powitanie, u�miechn�� si� do czarnoksi�nika i wr�czy� mu zawini�tko. � Chleb i ser dla was, pielgrzymie � rzek�. � Dzi�kuj�. Czy mog� nabra� wody na drog�? M�ody mnich zawaha� si�, zerkn�� na piwniczego i odpar� niepewnie: � �r�d�o... jest przy zakr�cie drogi. To niedaleko st�d. Wspania�e, czyste �r�d�o, pielgrzymie. � Nigdy nikomu nie �a�owali�my naszej wody ani w�dzonego mi�siwa, ale przybyli�cie, panie, w niew�a�ciwym momencie... fatalnym momencie � zauwa�y� Duodecimo ponuro. Z g��bokim westchnieniem d�wign�� si� ci�ko i powl�k�, niczym skazaniec, w stron� kominka. Stan�� i zapatrzy� si� w ogie�. Lecz wtem poruszony nag�� my�l� odwr�ci� si� do m�odego mnicha i zapyta� gwa�townie: � A co si� dzieje z tym szale�cem? Wyzdrowia�? Czy go nakarmiono? Jest pod opiek�? � Wypi� troch� mleka i zasn��. Chyba �pi spokojnie � odpowiedzia� braciszek. � Biedna duszyczka. Zmierza� tu w nadziei na spok�j i wyleczenie... Tymczasem przyby� do miejsca.... straszne rzeczy, straszne rzeczy � rozpacza� Duodecimo. � O jakim szale�cu m�wicie? � zainteresowa� si� Kedrigern. � Znale�li�my go dzi� rano. Le�a� przed bram�, zaiste godzien po�a�owania: ca�y podrapany i umazany b�otem, szaty w strz�pach, nogi posiniaczone. Be�kota� co� o okropno�ciach... g�o�no wykrzykiwa� o wilkach i czarnoksi�nikach. � Czarnoksi�nikach? � podchwyci� Kedrigern. � Tak. I wilkach. Bardzo dziwne. I rzecz zastanawiaj�ca, wzywa� imienia b�ogos�awionego Anglika, Kentigerna � wyzna� piwniczy. � Doprawdy? � Nie, nie b�ogos�awionego Kentigerna � wtr�ci� si� m�ody mnich. � Imi� brzmia�o podobnie, ale nie o niego chodzi�o. My�l�, �e wzywa� czarnoksi�nika. � Niewiarygodne � wymamrota� Kedrigern, wsuwaj�c zawini�tko pod pach� i zawracaj�c ku drzwiom. � To doprawdy niewiarygodne. Biedny pomyleniec. Mam nadziej�, �e wyzdrowieje. Na mnie ju� czas, je�li nie macie nic przeciwko temu. Dzi�kuj� za wszystko. � Tw�j p�aszcz, w�drowcze! I koc! � przypomnia� mu m�ody braciszek. � Ach, tak. Rzeczywi�cie. Czy m�g�by� je zanie�� do stajni? Chcia�bym jak najrychlej wyruszy�. Droga daleka... i ta pogoda... m�j ko�... a wy tak zaj�ci... bywajcie � �egna� si� spiesznie czarnoksi�nik. Wypad� z kuchni i w kwadrans p�niej by� ju� w drodze. 13 2. Wilk u drzwi Po pi�ciu dniach znojnej podr�y Kedrigern dotar� do Cichego Gromu. Jego w�asna, skromna siedziba, rysuj�ca si� wyrazi�cie na tle jasnego nieba, wyda�a mu si� wspanialsza od kr�lewskiego zamku z najbardziej strzelistymi wie�ami i najwy�szymi iglicami. Pogna� strudzonego konia pod g�r�, zach�caj�c go kuksa�cami i obietnic� smako�yk�w. Z oddali ju� dostrzeg� pokracznego Ciapka, podskakuj�cego z rado�ci, a wkr�tce uszu jego dosz�y radosne pokrzykiwania domowego trolla: �Jap! Jap!�, kt�re rozleg�y si� echem nad ca�� o�nie�on� ��k�. Na nas�onecznionym dziedzi�cu pojawi�a si� te� Ksi�niczka; nie mog�c usta� w jednym miejscu z emocji, podfruwa�a a� na wysoko�� dachu i w podnieceniu macha�a do Kedrigerna. Czarnoksi�nik uni�s� si� w strzemionach i przywita� ich wylewnie. Nareszcie w domu! Za nic si� st�d nie ruszy. Po d�ugim, niespiesznym obiedzie, suto podlanym znamienitym winem, pochodz�cym z winnic Vosconu Otwartor�kiego, Ksi�niczka i Kedrigern zasiedli przed kominkiem. Podczas nieobecno�ci m�a Ksi�niczka poczyni�a znaczne post�py w swoich badaniach, ale poniewa� bardzo by�a ciekawa wie�ci o dworach i kr�lach, pozwoli�a Kedrigernowi opowiada� pierwszemu. Czarnoksi�nik stara� si� zda� wiern� relacj� ze swojego pobytu u Comerance�a, lecz cho� wspi�� si� na wy�yny retoryki, nie mia� wiele do przekazania. Comerance by� cz�owiekiem m�odym, ale surowym i pe�nym powagi. Tote� tematy rozm�w prowadzonych na jego dworze przy stole lub w�r�d samych dworzan nie mog�y zaj�� dobrze urodzonej damy. Mog�y j� tylko nudzi�. Osuszanie moczar�w, czyszczenie zbroi czy naprawa most�w s� z pewno�ci� po�ytecznymi zaj�ciami, niewdzi�czny z nich jednak temat zabawnych opowie�ci. Wida� by�o, jak zainteresowanie Ksi�niczki maleje z ka�d� chwil�. Zauwa�ywszy jej drugie z kolei, z grzeczno�ci t�umione ziewni�cie, Kedrigern stwierdzi�: � Dobrze si� sta�o, �e nie pojecha�a� tam ze mn�. Zanudzi�aby� si� na �mier�. � Z logicznego punktu widzenia masz racj�. Ja jednak tak bardzo lubi� zmiany, �e 14 wola�abym nudzi� si� gdzie� indziej ni� pozosta� tutaj. � Zmiany nie zawsze s� korzystne. Comerance mieszka w twierdzy. Pe�no tam d�ugich korytarzy z przeci�gami, �niegu na posadzkach, powiewaj�cych arras�w... Wszyscy kichaj�, prychaj� i kaszl� w nocy, a w dzie� maj� katar i m�wi� przez nos. To bardzo przygn�biaj�ce. � W�o�y�abym najcieplejsze suknie. � Nic by to nie da�o. Nawet okrywszy skrzyd�a we�nianymi ocieplaczami, z�apa�aby� przezi�bienie. Tematy rozm�w nie by�y tego warte. Zreszt� jedzenie te� nie. � A zap�ata? Kedrigern u�miechn�� si� szeroko. Si�gn�� do zakamark�w tuniki i wyci�gn�� du�y sk�rzany worek, przyjemnie pobrz�kuj�cy. Oceni� jego wag� w d�oni, po czym wr�czy� �onie. � Z�oto? � Oczywi�cie. Kl�twa by�a wyj�tkowo uci��liwa, a Comerance nie ma czasu na zb�dne dyskusje. Z �atwo�ci� wi�c doszli�my do porozumienia. � Mimo wszystko Comerance jest niezwykle hojny. � Zdj��em ze� kl�tw�, zanim zd��y�em otrzepa� py� z but�w po przybyciu. Klienci ceni� sobie szybk� obs�ug�. Ksi�niczka powoli wysypa�a zawarto�� worka na kolana. Monety spada�y jedna na drug� z cichym, metalicznym brz�kiem i migota�y w �wietle kominka, po�yskuj�c na tle ciemnoniebieskiej sukni. � Comerance jest doprawdy szczodry. Tu jest chyba ze czterdzie�ci koron � stwierdzi�a. � Szanuj� ludzi, kt�rzy umiej� okaza� wdzi�czno��. � Zrobi�e� na nim zapewne du�e wra�enie. � Pojecha�, zdj�� kl�tw�, odebra� zap�at�, ruszy� do domu � wyliczy� czarnoksi�nik, strzelaj�c palcami w rytm wypowiadanych zda�. � Tak lubi� pracowa�. � Dlaczego wi�c powr�t zaj�� ci tyle czasu? � zainteresowa�a si� Ksi�niczka, uwa�nie ogl�daj�c jedn� z monet. � Nie mog�em przecie� od razu wskoczy� na konia i wyruszy�. To by�oby niegrzeczne, a ty zawsze pouczasz mnie, �ebym by� szczeg�lnie uprzejmy wobec kr�l�w. Poza tym musia�em zosta� przez par� dni, aby sprawdzi�, czy nie pojawi� si� jakie� niepomy�lne nast�pstwa. Dobrze wiesz, �e w�a�ciwa opieka nad rekonwalescentem po udzieleniu mu pomocy jest tak samo istotna, jak sam szybki ratunek. � Nie by�o ci� cztery tygodnie. Ca�kiem d�uga opieka. � Wi�kszo�� tego czasu sp�dzi�em w podr�y. Naprawd� bardzo si� �pieszy�em � nawet skorzysta�em ze skr�tu zalecanego przez Comerance�a. � I rzeczywi�cie zyska�e� na czasie? 15 Czarnoksi�nik pokr�ci� g�ow�. � Comerance nie ma wyczucia kierunku. Przez jego skr�t m�j powr�t op�ni� si� o trzy dni. Droga by�a wyj�tkowo fatalna, a zajazdy straszne. Zajrza�em do dw�ch i uzna�em, �e wygodniej b�dzie mi nocowa� w lesie. Tylko jedn� noc sp�dzi�em pod dachem � w opactwie na szczycie g�ry. Ksi�niczka unios�a brwi. � Zatrzyma�e� si� w opactwie? Nie s�dzi�am, �e mnisi sk�onni s� podejmowa� go�cin� czarnoksi�nik�w. � Tego nie robi�, natomiast zwyk�ych podr�nych traktuj� z nale�ytym staraniem. M�wi�c szczerze, wspaniali z nich ludzie. Cho� wydali mi si� rozdra�nieni. Jakby zatrwo�eni. Niby bardzo uprzejmi, ale gdy tylko wsta�em nast�pnego poranka, ze wszystkich si� starali si� nak�oni� mnie do natychmiastowego wyruszenia w drog�. � Mo�e wiedzieli, �e jeste� czarnoksi�nikiem? � Nie, nie s�dz�, �eby o to chodzi�o. Co� ich niepokoi�o. Duodecimo, brat piwniczy, ci�gle wspomina� o strasznych rzeczach, kt�re tam si� dziej�, a opat sta� si� nad wyraz rozdra�niony, kiedy wspomnia�em o paru poczynionych przeze mnie obserwacjach. To wszystko by�o bardzo dziwne. � Wcale nie takie dziwne, je�li si� g��biej zastanowi�. Ludzie �yj�cy z dala od �wiata prowadz� bardzo spokojny tryb �ycia. Ka�dy najmniejszy incydent mo�e wyprowadzi� ich z r�wnowagi. � Ich �ycie wcale nie jest takie spokojne; ale nie odnios�em te� wra�enia, �e pojawi�em si� u nich w jakim� szczeg�lnie pracowitym dniu. Za to tego poranka, kiedy wyje�d�a�em, mnisi znale�li u bram opactwa wrzeszcz�cego szale�ca. Ksi�niczka machn�a d�oni� ze zniecierpliwieniem. � I c� z tego? W naszych czasach na ka�dym kroku spotyka si� wrzeszcz�cych szale�c�w. � Ten jednak wykrzykiwa� moje imi�. � A co jaki� pomylony ma wsp�lnego z tob�? � Poj�cia nie mam. Nie uzna�em za stosowne, aby zosta� tam i to zg��bia�. Ale, moja droga, zbytnio si� tu rozwodz� nad szczeg�ami nudnej podr�y s�u�bowej. A tymczasem bardzo jestem ciekaw us�ysze� nowiny z domu. Co robi�a� podczas mojej nieobecno�ci? Czy kto� nas odwiedzi�? Go�cie? Klienci? Wydarzy�o si� co� ciekawego? � Nic si� nie wydarzy�o. Przyby� tylko jeden pos�aniec z wiadomo�ci� od Vosconu. Nie by�a poufna, wi�c j� przeczyta�am i kaza�am mu przyby� po odpowied� latem. Nic pilnego. Vosconu chce wyci�� kawa� lasu i prosi, aby� sprawdzi�, czy teren ten wolny jest od czar�w i kl�tw, zanim drwale przyst�pi� do dzie�a. � Bardzo rozs�dnie ze strony Vosconu. Jego zamek znajduje si� w krainie driad. W takim miejscu nie wolno wycina� drzew, zdaj�c si� jedynie na los szcz�cia. Co� jesz- 16 cze? � Nic. Zupe�nie nic. � Ksi�niczka ziewn�a. � Reszt� czasu sp�dzi�am trenuj�c u�ycie r�d�ek i co bardziej skomplikowanych zakl��. Poza tym obserwowa�am Ciapka, kt�ry bawi� si� usuwaniem �niegu. � Jak da�a� sobie rad� z r�d�kami? � Och, dzi�kuj�. Wymagaj� ogromnej zr�czno�ci � wykr�ci�a si� Ksi�niczka, nie chc�c wspomina� o niekt�rych szczeg�lnie frustruj�cych do�wiadczeniach. � Tak, lecz s� bardzo po�yteczne, pod warunkiem �e si� od nich nie uzale�nisz. Zna�em kiedy� pewn� czarownic�. Nazywa�a si� Dalaban, biedactwo. By�o to bardzo dawno temu, ale nigdy jej nie zapomn�... � cicho i z zadum� zacz�� Kedrigern, zapatrzywszy si� w ogie� na kominku i powoli kr�c�c g�ow�. Chcia� napi� si� wina, ale kielich mia� pusty, wi�c si�gn�� po kara.�. � Jeszcze jeden male�ki �yczek przed snem. A ty, moja droga? Mo�e kropelk�? � Co si� sta�o z Dalaban? � zainteresowa�a si� Ksi�niczka. � Ach, tak, Dalaban. Biedna Dalaban � westchn�� czarnoksi�nik, wracaj�c do tematu. � By�a powszechnie znana i lubiana. Chyba nie mia�a ani jednego wroga, a wiesz, moja droga, �e niecz�sto si� to zdarza, szczeg�lnie czarownicom. Na jej trzechsetne urodziny wszyscy przyjaciele z�o�yli si� i kupili jej r�d�k�. Studiowa�em pod�wczas u Fraigusa. Te� co� do�o�yli�my. Dalaban otrzyma�a naprawd� wspania�y prezent. Nigdy przedtem nie u�ywa�a r�d�ek, ale zabra�a si� do nauki ochoczo i wkr�tce nabra�a wielkiej bieg�o�ci w tej sztuce. Z czasem zacz�a polega� wy��cznie na r�d�ce i zapomnia�a wszystkie, wcze�niej praktykowane czary. I wtedy w�a�nie j� zgubi�a. � Och, nie! To straszne! � wykrzykn�a Ksi�niczka. Wygl�da�a na prawdziwie przej�t�. � Wda�a si� w utarczk� z demonem. Nie znam szczeg��w, ale okaza�o si� w�a�nie przy tej okazji, �e wszystkie czary ulotni�y si� biednej Dalaban z pami�ci. Maj�c prawie czterysta lat, straci�a sw� moc. Owszem, pami�ta�a pomniejsze zakl�cia, co pozwoli�o jej egzystowa�, ale d�ugo nie mog�a si� pozbiera�. � I co si� z ni� w ko�cu sta�o? � Z ostatniej wiadomo�ci, kt�r� s�ysza�em na jej temat, wynika�o, �e pracowa�a jako kucharka w zaje�dzie, gdzie� na P�nocy. Ale by�o to ju� dawno temu. � Przyjaciele nie mogli jej pom�c? � Nic nie wiedzieli, a potem by�o ju� za p�no. Wszyscy wi�c uznali, �e powracanie do tej sprawy mog�oby tylko sprawi� przykro�� Dalaban. Prawd� m�wi�c, nowa praca jej odpowiada�a. Dalaban lubi�a gotowa� i przyzwyczai�a si� do sp�dzania wielu godzin w pobli�u gor�cego kot�a. Poza tym pokocha�a �ycie towarzyskie. Czarownice s� bardzo samotne. Zwykle nie maj� z kim porozmawia�, opr�cz kota. A w zaje�dzie zawsze znajdzie si� kto� ch�tny do pogaw�dki. 17 Po d�u�szym milczeniu Ksi�niczka podsumowa�a: � Ta historia wcale nie jest smutna. Kedrigern zastanowi� si� przez chwil�, po czym przyzna�: � Nie, rzeczywi�cie nie. A czy twierdzi�em, �e b�dzie smutna? � Dlaczego wobec tego j� opowiedzia�e�? Czemu mia�a s�u�y�? � Wniosek jest prosty: nie uzale�niaj si� od r�d�ki. Mo�esz nie mie� tyle szcz�cia co Dalaban. � Nie ma obawy, nie uzale�ni� si�, poniewa� nigdy si� tego nie naucz�. � Nie doceniasz siebie, moja droga. Masz wrodzony talent do czar�w. To tylko kwestia treningu. Praca, i tylko praca... Pierwsze dni od powrotu czarnoksi�nika up�yn�y przyjemnie i leniwie. P�niej Ksi�niczka i Kedrigern zaj�li si� swoimi zwyk�ymi obowi�zkami. Ona, przej�wszy si� s�owami m�a, wr�ci�a do r�d�ek, on do zg��biania zawi�o�ci kontrkontrkontrzakl��. Najbardziej przykry okres zimy min��. S�o�ce przygrzewa�o mocniej, ka�dego dnia zataczaj�c na niebie coraz wi�kszy �uk, noce sta�y si� kr�tsze. Pokrywa �nie�na szybko topnia�a, a� w ko�cu skurczy�a si� tak, �e pozosta�y z niej tylko brudnobia�e �aty zalegaj�ce w cienistych kotlinach i na p�nocnych zboczach wzg�rz. Wiosna jeszcze si� nie pojawi�a, ale czu�o si� j� ju� w powietrzu, z ka�d� chwil� coraz wyra�niej. Pewnego pi�knego, s�onecznego, nieomal wiosennego poranka, nazajutrz po ostatniej zimowej pe�ni ksi�yca, Kedrigern pojawi� si� w jadalni p�no. Mia� podpuchni�te oczy i ot�pia�y wyraz twarzy. Opad�szy ci�ko na krzes�o, rozpar� si� �okciami na stole. Z westchnieniem podpar� brod� d�o�mi i utkwi� nieobecne spojrzenie w �onie, siedz�cej u przeciwleg�ego ko�ca sto�u. Ksi�niczka znieruchomia�a w trakcie smarowania mas�em bu�ki. Spojrza�a z dezaprobat� na jego swobodn� poz�, lecz nie odezwa�a si� ani s�owem. � Wybacz, moja droga � przeprosi�, zdejmuj�c �okcie ze sto�u i sadowi�c si� wygodniej w krze�le. � Ma�o spa�em tej nocy. Wszystko przez to wycie. � Nie zauwa�y�am, by tej nocy by�o bardziej dokuczliwe ni� zwykle. Obudzi�o mnie co prawda ko�o p�nocy, ale od razu zasn�am ponownie. � Mo�na si� spodziewa� wycia przy pe�ni, ale to, co si� dzia�o ubieg�ej nocy... � Przerwa�, by ziewn�� znowu. � Przepraszam, moja droga. Chyba musz� wymy�li� zakl�cie na sprowadzanie ciszy. � Nie �atwiej po prostu zatka� czym� uszy? Zawsze mnie pouczasz, �eby nie marnowa� niepotrzebnie czar�w. � To nie by�oby marnowanie czar�w. C� ze mnie za czarodziej, je�li nie mog� pozwoli� sobie nawet na spokojny sen w nocy? � Powiniene� raczej wypi� dzbanek ciep�ego mleka przed udaniem si� na spoczynek. 18 Kedrigern mrukn�� co� z niedowierzaniem, zastanowi� si� chwil�, po czym odpar�: � Nie, to te� na nic. Tamtej nocy w opactwie napi�em si� ciep�ego mleka tu� przed snem, a jednak wycie obudzi�o mnie w nocy. A rano by�em tak rozbity jak dzisiaj. Obawiam si�, �e jedynie zakl�cie mo�e pom�c. � Je�li tak uwa�asz... � Ksi�niczka zrezygnowa�a z dyskusji i si�gn�a po d�em. � Nic wymy�lnego, proste zakl�cie jak: �Ciszo, przyjd� ze snem, odejd� na godzin� przed �witaniem�. B�d� go u�ywa� tylko raz na cztery tygodnie. No to skoro ju� postanowione, mog� teraz.... Kedrigern urwa� w p� zdania, nagle bowiem rozleg�o si� g�o�ne pukanie do frontowych drzwi, a po chwili nast�pi�y jeszcze dwa, r�wnie g�o�ne. Czarnoksi�nik i Ksi�niczka spojrzeli na siebie, on � niezadowolony, ona � zaciekawiona. � Kto� puka do drzwi � zauwa�y�a. � Ciapek otworzy. � Przerazi go�cia swym wygl�dem. � Nie szkodzi. Nikogo nie oczekuj�. Je�li wi�c nieznany przybysz ma czelno�� zak��ca� mi przyjemny poranek, zas�uguje na nap�dzenie mu strachu. Pukanie rozleg�o si� znowu. Kedrigern nie drgn�� nawet. Ksi�niczka spojrza�a na� ch�odno i od�o�y�a bu�k�. � A je�li to klient? Mo�e kto� potrzebuje pomocy? � zaniepokoi�a si�. � A ja? Czy� nie potrzebuj� snu? I spokoju? Jak mam pracowa�, kiedy mi coraz to kto� przeszkadza? � Jap, jap! � us�yszeli okrzyki trolla, kt�ry w�a�nie cz�apa� spiesznie w stron� drzwi. � To na pewno do ciebie. Do mnie tu nikt nigdy nie zagl�da. Mo�e to urodziwa sierotka szuka pomocy w nieszcz�ciu? Zajmiesz si� ni�, czy wolisz, �ebym ja to uczyni�a? � zapyta�a Ksi�niczka oboj�tnym tonem. Kedrigern poderwa� si� szybko. � Ja otworz�, moja droga. Trzeba zachowa� ostro�no��. Nigdy nie wiadomo, co to mo�e wali� w drzwi o tej porze. � Sama �wietnie sobie poradz�. � Wiem, ale nie mog� pozwoli�, by� si� niepotrzebnie nara�a�a. � Kedrigern obr�ci� si� i krzykn�� do Ciapka: � Ja otworz�! Mamroc�c do siebie ze z�o�ci�, po�pieszy� do drzwi wej�ciowych. Po drodze zatrzyma� si� jeszcze tylko na chwil�, by wypowiedzie� kr�tkie zakl�cie przeciw przemocy fi- zycznej, a potem odsun�� zasuw� i otworzy� drzwi. Intruz okaza� si� m�odym m�czyzn�, kt�rego czarnoksi�nik m�g�by okre�li� jednym s�owem: podejrzany. Jego szaty by�y porwane i poplamione, oklejone li��mi, ga��z- 19 kami, pogniecionymi jagodami i grudkami b�ota. D�onie mia� owini�te w brudne ga�gany, a stopy � w ga�gany jeszcze brudniejsze. Przez dziury w spodniach wida� by�o kolana. Wygl�da� na zuchwa�ego �ebraka, kt�ry znalaz� si� w rozpaczliwym po�o�eniu. Zmru�ywszy zaczerwienione oczy, wbi� wzrok w czarnoksi�nika i z wyra�nym wysi�kiem wychrypia�: � Mistrz Kedrigern... Czy to wy, panie, jeste�cie mistrzem Kedrigernem, wybitnym tw�rc� przeciwzakl��? Cho� brudny i zaniedbany, nie brak mu bystrego umys�u, pomy�la� Kedrigern. I potwierdzi�: � Tak, to ja. � Musicie mi pom�c. Jestem u kresu si�. Szukam was... od jesieni � rzek� przybysz s�abym g�osem. Zachwiawszy si�, wyci�gn�� zabanda�owan� d�o�, by wesprze� si� o futryn�. Kedrigern zauwa�y� krew s�cz�c� si� przez ga�gany i ca�a jego z�o�� natychmiast gdzie� ulecia�a. Ten nieszcz�nik jest ranny i potrzebuje pomocy. Nie mo�na mu jej odm�wi�. � Wejd�, wejd�, m�ody cz�owieku. Doprowadzimy ci� do porz�dku, nakarmimy, a potem zobaczymy, co dalej. Pami�taj jednak, �e nie jestem lekarzem. � Nie jestem chory. Potrzebuj� przeciwzakl�cia. � W takim razie b�d� m�g� ci pom�c. Wejd�. � Kiedy go�� chwiejnie przekracza� pr�g domu, czarnoksi�nik zawo�a�: � Ciapek, nape�nij bali� gor�c� wod� i przynie� czyste odzienie. Tylko szybko! � Uj�wszy przybysza pod rami�, ostrzeg�: � Niech ci� nie odstr�czy wygl�d Ciapka. Troll jest dla nas wielk� wyr�k� w domu. � Dzi�kuj�... mistrzu Kedrigernie. Jeste�cie niezwykle uprzejmi � szepta� go�� z trudem. � Tylko nie pozw�l Ciapkowi wyszorowa� ci plec�w. Chce by� us�u�ny, lecz robi to za mocno. � B�d� pami�ta�. � Dobrze. Id� do kuchni. Go�� na widok trolla stan�� jak wmurowany. Ciapek to by�a przede wszystkim wielka g�owa, a ta g�owa sk�ada�a si� przede wszystkim z nosa, nos za� � z brodawek. Wielkie uszy kszta�tem przypomina�y opuszczone �aluzje okienne; reszt� Ciapka w g��wnej mierze stanowi�y wielkie d�onie, stopy i nieproporcjonalnie d�ugie �ydki. � Jap, jap! � przywita� troll przybysza, ton�c w ob�oku pary wodnej. � To nasz klient, Ciapku. We�mie k�piel, a ty w tym czasie wyczy�� i napraw jego ubranie. � Jap! � Niech w�o�y moj� szar� tunik�, dop�ki jego szaty nie wyschn�. 20 � Jap! � Kiedy b�dzie got�w, przyprowad� go do jadalni. � Jap! � I podaj mu jaja na bekonie, owsiank� i dzban mleka. � M�g�bym dosta� sam chleb z mas�em? � poprosi� przybysz. � �o��dek mam... bardzo delikatny. � Oczywi�cie. Przynie� chleb i mas�o, Ciapku. � Jap! Kedrigern zostawi� go�cia pod opiek� trolla, a sam wr�ci� do zaintrygowanej Ksi�niczki. Nie umia� jednak zaspokoi� jej ciekawo�ci. M�ody cz�owiek bez w�tpienia znosi� d�ugotrwa�e trudy i poniewierk�. Prawd� m�wi�c, by� bliski wyczerpania. Czy zbieg� sk�d�? Je�li tak, to czy ucieka� przed wymiarem sprawiedliwo�ci, czy przed niesprawiedliwo�ci�? Wygl�da� odra�aj�co, ale mia� dobre maniery i niew�tpliwie bystry umys�. Wspomnia�, �e potrzebuje przeciwzakl�cia, jednak nie spos�b by�o dostrzec �adnych objaw�w rzuconego na� uroku. Zagadkowa sprawa. Kedrigern z Ksi�niczk� snuli teorie i domys�y, rozwa�ali po kolei r�ne mo�liwo�ci. Bez rezultatu. Tote� kiedy w ko�cu tajemniczy nieznajomy si� pojawi�, przynosz�c ze sob� powiew ciep�ego, wilgotnego powietrza z kuchni, przywitali go z entuzjazmem. Kedrigern podj�� si� dokonania prezentacji. � Ksi�niczko, oto nasz nowy klient... kt�rego imienia nie znam. Ch�opcze, czy nie zechcia�by�...? � Zorsch. Nazywam si� Zorsch. � Zorsch, wspaniale. A oto Ksi�niczka, moja �ona i wsp�pracowniczka. Studiuje zawi�o�ci sztuki czarnoksi�skiej. Zorsch z�o�y� g��boki uk�on. Ten niezbity dow�d dobrego wychowania m�odzie�ca uczyni� pow�d jego obecnego po�o�enia jeszcze bardziej tajemniczym. Ksi�niczka postanowi�a nie zwleka� d�u�ej. � Mi�o ci� pozna�, Zorschu. Powiedz nam, prosz�, co ci� sprowadza i jak mo�emy ci pom�c? � zapyta�a wprost, wskazuj�c mu miejsce przy stole. � Dzi�kuj�, pani. Jeste� niezwykle uprzejma. Obydwoje jeste�cie bardzo dla mnie dobrzy � powtarza� Zorsch, ochoczo korzystaj�c z zaproszenia. Usiad� z westchnieniem ulgi, jak cz�owiek wycie�czony d�ugim trudem. � Co ci� trapi? � nagli� Kedrigern. � Jestem wilko�akiem. Musz� pozna� kontrzakl�cie, �eby si� uwolni� od tego czaru. � Wilko�akiem? � zdziwi�a si� Ksi�niczka, unosz�c brwi. � Niestety tak, pani. 21 � Czy to twoje wycie s�yszeli�my ubieg�ej nocy? � zapyta� czarnoksi�nik. � Bardzo mo�liwe, panie. Prosz� o wybaczenie, je�li zak��ci�em odpoczynek. Nie mog� nic na to poradzi�. � Nie zaprz�taj sobie tym g�owy, Zorschu. Zapewne my�la�e� w�wczas o czym� innym. � Tak s�dz�, cho� nie mam pewno�ci. � Nic nie pami�tasz? � Zupe�nie nic. Nie pami�tam ani gdzie przebywa�em, ani co robi�em jako wilko�ak. � To niezwykle k�opotliwe! � zawo�a�a Ksi�niczka, kt�rej uda�o si� wczu� w po�o�enie go�cia dzi�ki w�asnym wspomnieniom, czy te� raczej z powodu braku kilku wspomnie� w pami�ci. � To mnie rozstraja, pani. Nast�pnego ranka po pe�ni ksi�yca budz� si� w nieznanym miejscu, pch�y po mnie skacz�, plecy mam zdr�twia�e, a d�onie i stopy poobcierane do �ywego. Do tego nie mam poj�cia, co robi�em ani jak si� znalaz�em w tym dziwnym miejscu. W ko�ciach �amie mnie jeszcze przez tydzie�, w gardle drapie i nie mog� nic je�� z powodu b�lu �o��dka. � Straszne � zas�pi� si� czarnoksi�nik. � Ale najgorsze jest poczucie rozdwojenia. To tak jak gdybym by� dwiema zupe�nie odmiennymi osobami jednocze�nie. � Jedn� osob� i jednym wilkiem � sprostowa� Kedrigern. � By� mo�e. S�dz�, �e w postaci wilka jestem tylko wilkiem, poniewa� w ludzkiej postaci jestem cz�owiekiem. Skoro jednak nic nie pami�tam, nie mam pewno�ci, czy tak jest rzeczywi�cie. � Biedactwo � westchn�a Ksi�niczka, uspokajaj�co poklepuj�c Zorscha po d�oni. � Prawd� m�wi�c, wola�bym ju� zosta� wilkiem na zawsze, je�li nie ma innego wyj�cia. Przynajmniej m�g�bym co� planowa� na przysz�o��. W obecnej sytuacji nie jestem w stanie utrzyma� d�u�ej �adnej pracy ani nawi�za� trwa�ych znajomo�ci. Wszystkie panny, kt�re spotykam, zawsze chc� spacerowa� przy pe�ni ksi�yca, a to przecie� w og�le nie wchodzi w rachub�. � Och, absolutnie nie � przyzna�a Ksi�niczka. � Jestem zmuszony szuka� r�nych wykr�t�w, a dziewcz�ta podejrzewaj�, �e w tym czasie wymykam si� do innej, i zrywaj� znajomo��. Kedrigern kiwa� g�ow� z powag�, okazuj�c w ten spos�b zrozumienie i wsp�czucie. � Sytuacja jest trudna, nie ukrywam, lecz zrobi� co w mojej mocy. Przede wszystkim jednak musisz mi opowiedzie� ze szczeg�ami, jak zosta�e� wilko�akiem. Niczego nie pomijaj. Ka�dy drobiazg mo�e by� bardzo wa�ny. 22 � Nie mam wiele do powiedzenia. Pewnej nocy podczas pe�ni ksi�yca ugryz� mnie pies. A raczej w�wczas s�dzi�em, �e to pies. Podczas nast�pnej pe�ni nagle poczu�em, �e dzieje si� ze mn� co� dziwnego. W�a�nie szed�em przez las na spotkanie z dziewczyn�... Tu Zorsch zamilk� i westchn��. Po chwili ci�gn�� dalej: � Mia�a na imi� Meerla. By�a c�rk� m�ynarza. �liczna panna... Ale, o czym ju� wspomnia�em, poczu�em, �e dzieje si� ze mn� co� dziwnego, jakby moje cia�o zmienia�o kszta�t. Zobaczy�em szorstk� sier�� wyrastaj�c� mi na d�oniach i ramionach... paznokcie grubiej�ce w pazury... A potem straci�em �wiadomo��. Kiedy j� odzyska�em nast�pnego ranka w lesie, moje szaty by�y w strz�pach, mi�nie sforsowane, a g�os zachryp�y. I od tamtej pory w ka�d� pe�ni� jest tak samo. Kedrigern odchrz�kn��. � Pogryzienie? A wi�c nie kl�twa, nie zakl�cie ani nie czary? � Pogryzienie, mistrzu. � Mog�em si� tego spodziewa�. Uk�adam kontrzakl�cia, Zorschu, ale nie przeciw pogryzieniom. � Przecie� jeste� wielkim czarodziejem! � Owszem, lecz nawet wielki czarodziej... � Keddie, powiniene� spr�bowa�. Nawet musisz. Ten ch�opiec liczy na ciebie � wtr�ci�a si� Ksi�niczka. � O tak! Mistrzu, prosz�! � zawo�a� Zorsch, padaj�c Kedrigernowi do st�p. � Podr�owa�em twoim tropem ju� od lata. Zjawi�em si� w kr�lestwie Comerance�a dwa dni po twoim wyje�dzie stamt�d. O ma�y w�os dogoni�bym ci� w drodze, ale w�a�nie nadesz�a pe�nia... � zakry� twarz d�o�mi. Kedrigern poderwa� si� z miejsca. � A wi�c to twoje wycie dochodzi�o zza okna w opactwie, to ciebie mnisi znale�li u bramy! � Tak. Zanim dobrzy braciszkowie przywr�cili mnie do �ycia, ty, panie, by�e� ju� daleko. Wiele miesi�cy strawi�em, goni�c ciebie. � Podr�owa�e�... w taki czas... tak daleko.... Och, wsta�, m�j ch�opcze! Usi�d�! Jedz chleb z mas�em! � Kedrigern pom�g� m�odzie�cowi podnie�� si� i podprowadzi� go do krzes�a. Wracaj�c na swoje miejsce, mrucza� w zamy�leniu: � Tak� drog�... zim�... w deszczu i �niegu... � B�d� wdzi�czny, mistrzu, je�eli uda ci si� chocia�by tylko powstrzyma� te ci�g�e transformacje. Nie mog� ju� tego znie��. Niech b�d� cz�owiekiem na sta�e, je�li potrafisz to sprawi�. Je�li nie, uczy� mnie na zawsze nietoperzem, kotem, ropuch�... � Tylko nie ropuch�! � ostro zaprotestowa�a Ksi�niczka. � B�d� ju� sobie wilkiem, je�li chcesz, byle nie ropuch�! � No dobrze. Niech b�dzie wilk. Prosz�, pom� mi, mistrzu, a zyskasz we mnie oddanego s�ug�. � Czy chcesz przez to powiedzie�, �e nie mo�esz mi zap�aci�, jak wszyscy? Zorsch wzruszy� ramionami. � Ju� m�wi�em, �e nie mam posady. � Krewnych te� nie? Go�� pokr�ci� g�ow�. � Ca�y nasz maj�tek stanowi� nieruchomo�ci. M�j ojciec jest wielkim w�a�cicielem ziemskim bez grosza przy duszy. � Keddie, nie b�d� taki wyrachowany � zgani�a m�a Ksi�niczka. � Niepokoj� si�, jak Ciapek zareaguje na wilka w domu. � Och, to si� wydarza tylko raz na miesi�c � uspokaja� Zorsch. � I nie jest to zwyk�y wilk � przysz�a mu w sukurs Ksi�niczka. � B�d� si� bardzo stara�, mistrzu. M�g�bym odgania� nieproszonych go�ci, dzi�ki czemu zaoszcz�dzi�by� czar�w chroni�cych ci� przed nimi. Nauczy�bym si� aportowa�. Zabawia�bym was tym na �wie�ym powietrzu. � No dobrze � zgodzi� si� w ko�cu czarnoksi�nik, wzdychaj�c. � Sko�cz teraz jedzenie, a potem przyjd� do mojej pracowni. Zobaczymy, co si� da zrobi�. 24 3. Wezwanie do Othionu Min�o dziesi�� dni, a zagadka Zorscha wci�� pozostawa�a nie rozwi�zana. M�ody cz�owiek tymczasem ze wszystkich si� stara� si� by� pomocny w domu. Tak si� rozochoci�, �e chcia� nawet wk�ada� Kedrigernowi pantofle po obiedzie. Czarnoksi�nik musia� z ca�� stanowczo�ci� mu tego zabroni�. Lecz w miar� jak ubywa�o ksi�yca na niebie, wizja zbli�aj�cej si� pe�ni zacz�a prze�ladowa� Zorscha. Coraz trudniej by�o mu zachowa� pogodny nastr�j. Ros�o tak�e napi�cie Kedrigerna. Sta�o si� bowiem jasne, �e uwolnienie Zorscha od czaru jest przedsi�wzi�ciem wymagaj�cym czasu. Kiedy w jedenastym dniu wizyty Zorscha Ksi�niczka zaproponowa�a, aby wezwa� konsultanta, nerwy Kedrigerna odm�wi�y pos�usze�stwa. � Konsultanta?! Ja mam wezwa� konsultanta?! � wykrzykn�� z oburzeniem. � Dlaczego nie? Sam twierdzi�e�, �e nie masz do�wiadczenia w tego rodzaju przypadkach. Konsultant mo�e tylko pom�c. � A czy kiedykolwiek s�ysza�a�, moja droga, takie powiedzenie: �Kto nie radzi sobie z magi�, zwraca si� ku alchemii, a nieudolny alchemik zostaje konsultantem�? � Nigdy nic takiego nie s�ysza�am. Wymy�li�e� to na poczekaniu. � To m�dre powiedzenie. Konsultanci s� ca�kiem bezu�yteczni. Twoja propozycja to zniewaga. Staram si�, jak mog�, pracuj� dwadzie�cia cztery godziny na dob� bez perspektywy zap�aty, a ty chcesz wezwa� konsultanta? Czy nie wierzysz ju� w moje zdolno�ci? � Do pe�ni ksi�yca zosta�y zaledwie dwa tygodnie i Zorsch bardzo si� denerwuje. � Ja r�wnie�. Nie chc�, �eby wilko�ak pl�ta� mi si� po domu, nawet je�li jest moim go�ciem. A ty? Ksi�niczka przyjrza�a mu si� z namys�em. � Czy mog� ci jako� pom�c? � Tak. Przesta� m�wi� o konsultantach. � To by�a tylko propozycja. Chc� ci pom�c. Czy nie mog�abym zrobi� czego� konkretnego? 25 � Mo�esz przejrze� te ksi�gi. Sprawd�, czy nie ma w nich wzoru zastosowania kontrzakl�� przeciw uk�szeniom � czarnoksi�nik wskaza� d�oni� cztery wielkie, si�gaj�ce mu po szyj� stosy ksi�g. � Ja w tym samym czasie przejrz� tamte � tu wskaza� r�wnie wielkie cztery stosy, pi�trz�ce si� po drugiej stronie komnaty. � Jeste� pewny, �e w nich znajdziemy ten wz�r? � Nie � odpar� ponuro Kedrigern. � Nawet nie jestem pewny, czy taki wz�r w og�le istnieje. Mo�e b�d� go musia� sam wymy�li�. Chcia�bym jednak unikn�� wszelkiej improwizacji, je�li nie jest konieczna, poniewa� zwykle wywo�uje skutki uboczne. Nie zd��yli jednak nawet si�gn�� po kt�ry� z tom�w, gdy uszu ich dobieg� straszliwy harmider. Najpierw us�yszeli d�wi�ki tr�bek, potem radosne �Jap, jap!� Ciapka, gdy tr�bki zagra�y powt�rnie, nast�pnie jeszcze par� okrzyk�w trolla, ostatnie fanfary w wykonaniu tr�bek, a� wreszcie nadbieg� Zorsch, wykrzykuj�c: � Mistrzu Kedrigernie! Ksi�niczko! Przyby� herold! W pi�knej liberii! Z tr�baczami i uzbrojon� eskort�! � Go�cie! Ach, jak cudownie! � Ksi�niczka a� klasn�a w d�onie i wyfrun�a, aby ich powita�. Kedrigern bezradnie roz�o�y� r�ce. � Wiecznie mi przeszkadzaj�! Jak mam pracowa� nad zakl�ciami w takich warunkach? Istny jarmark! � Chcia� szuka� pocieszenia u Ksi�niczki, a nie widz�c jej nigdzie, westchn�� ci�ko, jak cz�owiek udr�czony, po czym zrezygnowany opu�ci� komnat�, starannie zamykaj�c za sob� drzwi. Tymczasem Ksi�niczka, zarzuciwszy na ramiona p�aszcz, przyj�a w g��wnym hallu herolda i dw�ch krzepkich zbrojnych. Herold rzeczywi�cie by� pysznie ubrany � bogato i w najlepszym gu�cie. Zdj�� kapelusz ze strusimi pi�rami, odrzuci� czarny p�aszcz i sk�oni� si� zamaszy�cie. Zbrojni pr�yli si� tu� za nim, prezentuj�c bro�, gotowi na rozkazy. Kedrigern, kt�ry w�a�nie nadszed�, przyjrzawszy si� noszonym przez nich barwom oraz liberii herolda, przywita� ich ciep�o: � S�udzy kr�la Ithiana s� zawsze mile widzianymi go��mi w naszym domu. � Rzek�e�, mistrzu Kedrigernie. � Herold pochyli� przed nim dwornie g�ow�, a potem sk�oni� si� ponownie przed Ksi�niczk�. � Co s�ycha� w Othionie? � zapyta� czarnoksi�nik. � Dzieje si� nam dobrze, z jednym ma�ym wyj�tkiem. Dlatego kr�l raczy szuka� pomocy u dawnego przyjaciela i przysy�a w tym celu swego niegodnego s�ug� Uldindala. � B�d� zaszczycony, mog�c pom�c Ithianowi z Othionu. � Jego Wysoko�� do tej pory wspomina z wdzi�czno�ci� wasze spotkanie w czasa