7114
Szczegóły |
Tytuł |
7114 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7114 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7114 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7114 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
John Morressy
Kedrigern i wilko�aki
Prze�o�y�a: Joanna K�aput
Data wydania oryginalnego, rok 1990
Data wydania polskiego, rok 1998
...O, kt� zdo�a zamkn�� w s�owa ukryt� moc zi� i magicznych zakl�� si��?
SPENSER
4 1. Nocleg w opactwie
Nieprzeniknione ciemno�ci zapad�y szybko, pos�pnie ko�cz�c ohydny zimowy
dzie�. Okr�g�� tarcz� ksi�yca zakry�y ci�kie chmury. Z nieba co� si� nieustaj�co s�czy�o
� ni to deszcz, ni to �nieg. Niewielki konik, ze sm�tnie spuszczonym �bem, powoli
wl�k� si� le�n� drog�, grz�zn�c co krok w b�otnej brei, lecz szcz�liwie unikaj�c
upadk�w. Kedrigern strz�sn�� grudki b�ota z p�aszcza, naci�gn�� mocniej kaptur i pogr��y�
si� w ponurych rozmy�laniach: by� sam, na zm�czonym koniu, w �rodku zimy,
z dala od domu i ukochanej Ksi�niczki.
Jako czarnoksi�nik mia� powody do satysfakcji. Zdj�� niezwykle zawi�� kl�tw� z mi�ego
m�odego kr�la i otrzyma� za to godziw� zap�at�. Ale by�by niepor�wnanie szcz�liwszy,
praktykuj�c bli�ej domu, i to w pi�kny czerwcowy dzie�. Ludzie z ma�ych, odleg�ych
kr�lestw mieli doprawdy talent do ulegania czarom o najgorszej porze roku...
Lato i jesie� � czas suchych dr�g, b��kitnego nieba i �agodnego wiatru min�y spokojnie,
lecz gdy tylko pojawi�y si� pierwsze ch�ody, �niegi i wczesne zmierzchy, co najmniej
dwunastu zdyszanych pos�a�c�w przyby�o z rozpaczliwym b�aganiem o natychmiastow�
pomoc dla swoich chlebodawc�w, kt�rzy padli ofiar� czar�w. A pomoc ta zawsze
wymaga�a obecno�ci czarnoksi�nika. Co gorsza, wszyscy ci nieszcz�nicy mieszkali
daleko od siebie, z dala od wszystkich i wszystkiego � w zapad�ych dziurach, do
kt�rych trudno by�o trafi�.
Lecz teraz wszystko to mia� ju� za sob� i wraca� w�a�nie do domu na G�rze Cichego
Gromu, Tylko ch�� powrotu do Ksi�niczki mog�a zmusi� Kedrigerna do podr�owania
w tak� noc. Chocia� jako cz�owiek rozs�dny powinien by� zrobi� wszystko, aby
w og�le nie wyje�d�a�. Nie musia�by teraz wraca�. Tak, tak � najlepiej wcale nie rusza�
si� z domu. Chyba �e chodzi o przyjaciela w potrzebie lub o bardzo powa�ne czary, kt�rym
nikt nie mo�e sprosta�, lub o ogromne wynagrodzenie. Lub jak w tym przypadku
� o wszystkie te trzy rzeczy razem wzi�te.
Nag�y podmuch wiatru sypn�� mu w twarz zimnymi kroplami. Gdzie� z lewej strony
z g��bi lasu dobieg�o �a�osne wycie. Porzucony pies, mo�e wilk, w ka�dym razie wygnaniec;
istota bezdomna, jak on sam w tej chwili. Kedrigern rozczuli� si� nad sob� � on
5
te� by� skazany na przemierzanie noc� ciemnych, wilgotnych las�w, z dala od mi�ego
towarzystwa i ciep�ego ognia.
W�a�nie zastanawia� si�, czyby si� nie zatrzyma� i nie wyczarowa� troch� �wiat�a
i ciep�a, kiedy poprzez spl�tane konary, w oddali spostrzeg� �wiate�ko. Pop�dzi�
konia i zobaczy� jeszcze jedno �wiate�ko, i jeszcze jedno, jakby wiosk� na zboczu g�ry.
Zaniepokoi� si�. Wiedzia�, �e przy tej drodze nie ma wiosek. Zacz�� przywo�ywa� w pami�ci
po kolei wszystkie punkty orientacyjne, kt�re precyzyjnie opisa� kr�l Comerance
� rozszczepiony g�rski szczyt, podw�jny wodospad, rz�d starych d�b�w strzeg�cych
drogi niczym s�kaci wojownicy, a� wreszcie odgad�, gdzie si� znajduje i sk�d pochodz�
�wiat�a. Odetchn�� z ulg�. Dzi� wieczorem dobrze si� naje i wy�pi porz�dnie, pod dachem
i wygodnie, w opactwie na szczycie g�ry.
Kedrigern nie mia� zwyczaju nosi� si� jak czarnoksi�nik. Jego koledzy chlubili si�
srebrzystymi brodami do pasa i kaskadami bia�ych lok�w, paradowali w czarnych szatach
przystrojonych b�yszcz�cymi kabalistycznymi symbolami. Ich oczy miota�y b�yskawice
spod nastroszonych brwi, a g�osy grzmia�y jak wezwanie na s�d ostateczny.
To nie dla niego. Chocia� by� czarnoksi�nikiem, i to dobrym, lekcewa�y� konwenanse
w tym wzgl�dzie. Nosi� proste samodzia�owe ubranie i wygodne, stare buty; co par� dni
si� goli�. Nie lubi� zwraca� na siebie uwagi. Wygl�da� raczej jak dobrze prosperuj�cy aptekarz
lub z�otnik, ni� jak czarnoksi�nik o wspania�ej reputacji. Tej w�a�nie nocy, przemoczony,
g�odny i zmarzni�ty, tak daleko od domu, cieszy� si� ze swojego wygl�du.
Wiedzia� bowiem, �e nawet najbardziej uprzejmi i szczodrobliwi mnisi nie zaofiarowaliby
go�ciny czarnoksi�nikowi.
Mimo uprzedzenia mnich�w wobec magii �ywi� dla nich wiele szacunku. Byli m�drzy.
Nie marnotrawili czasu na w�dr�wki. Kiedy znajdowali w�a�ciwe miejsce, osiadali
tam i czynili wiele dobrego, ci�ko pracuj�c. To, �e nie witali czarnoksi�nik�w z otwartymi
ramionami, te� �atwo by�o zrozumie�. Kedrigern sam mia� kilku koleg�w po fachu,
z kt�rymi przebywanie pod wsp�lnym dachem niejednokrotnie wystawi�o jego cierpliwo��
na pr�b�.
Mnisi z opactwa na g�rze byli wyj�tkowo tajemniczym zgromadzeniem, ale to nie
budzi�o niepokoju czarnoksi�nika. Uwa�ali, �e ludzie, kt�rzy odwr�cili si� plecami do
�wiata, mieli prawo � nie, nawet obowi�zek � milcze� na sw�j temat. W przeciwnym
razie pobudziliby tylko j�zyki i dali po�ywk� plotkom. A plotki zawsze s� g�upie i z�o�liwe.
Tu Kedrigern wspomnia� kilka zas�yszanych plotek o czarnoksi�nikach i a� parskn��
ironicznym �miechem. Bzdury, steki bzdur � nie nale�y si� nimi przejmowa�.
Historie opowiadane o opactwie by�y tak mgliste i sprzeczne ze sob�, �e �adna rozs�dna
osoba nie powinna im dawa� wiary. Nikt nie mia� pewno�ci, jaka jest misja zakonu
ani w jaki spos�b i dlaczego mnisi j� wype�niaj�, tote� ludzie puszczali wodze
nieokie�znanej fantazji. Kr��y�a legenda o wielkiej budowli, w kt�rej przechowywano
6 kopie ksi�g z ca�ego �wiata. Prawdopodobnie mnisi rzeczywi�cie mieli bibliotek�, i to
bardzo dobrze wyposa�on� � ale wszystkie ksi�gi �wiata? To oczywisty absurd. Co najmniej
po�owa ksi�g �wiata opisywa�a rzeczy o kt�rych mnisi nie �yczyliby sobie czyta�.
A gdyby nawet sobie za�yczyli z jakiej� niepoj�tej przyczyny, wcale nie potrzebowaliby
wielkiej wie�y na ich zgromadzenie. Kedrigern s�dzi�, �e nawet w swoim domu m�g�by
pomie�ci� kopie wszystkich ksi�g znanych ludzko�ci, a jeszcze zosta�oby do�� miejsca
na p�kach na pami�tki i bibeloty.
Na my�l o przytulnym, odleg�ym domu westchn�� ci�ko. Tam chcia�by by�... niestety,
znajdowa� si� tutaj, a jedynym pobliskim schronieniem by�o opactwo. Im wcze�niej
tam dotrze, tym lepiej.
W opactwie zawsze mile widzianym go�ciem by� adept nauk, a w szczeg�lno�ci powa�ny,
uczony m�� dojrza�y wiekiem. Kedrigern w pewnej mierze by� badaczem (aczkolwiek
studiuj�cym zjawiska, na kt�re w klasztornych murach patrzono z dezaprobat�),
tote� postanowi� tak si� przedstawi�. Nie chcia� nikogo zwodzi�; przeciwnie � mia�
szczery zamiar zbada� tajemnice biblioteki oraz pracy mnich�w. Wzmianki, kt�re dosi�g�y
jego uszu, cho� zapewne mocno ubarwione, pobudza�y ciekawo��. By� wi�c
wdzi�czny losowi za zes�anie mu jednocze�nie schronienia i mo�liwo�ci zdobycia wiedzy.
Ruszy� dziarsko ku klasztorowi, zadowolony z nadarzaj�cej si� sposobno�ci.
Ponownie dobieg�o go wycie z lasu, tym razem z mniejszej odleg�o�ci. Przypomina�o
bardziej wycie wilka ni� psa. Czarnoksi�nik spi�� konia. Wsp�czu� ka�dej samotnej
i bezdomnej istocie, ale nieroztropnie by�oby da� dow�d sympatii wilkowi, podaj�c mu
siebie na kolacj�. Jego ko� by�, oczywi�cie, tego samego zdania.
* * *
Furtian � olbrzymi mnich o bladej cerze � przywita� Kedrigerna z wielk� serdeczno�ci�.
Parobek stajenny zaj�� si� koniem czarnoksi�nika, a furtian zabra� przemoczon�
derk� i utykaj�c poprowadzi� Kedrigerna do kuchni, aby go przekaza� pod opiek�
bratu piwniczemu. W drodze ca�y czas wyra�a� ubolewanie z powodu z�ej pogody, jak
gdyby sam by� jej sprawc�.
Brat piwniczy, okr�g�y i siwy jak go��bek, �wawy i o bystrym spojrzeniu, wzi�� ociekaj�cy
wod� p�aszcz go�cia. G�o�no u�alaj�c si� nad przybyszem, powi�d� go do �awy
przed kominkiem. Kiedy Kedrigern �ci�ga� buty, inny mnich po�o�y� przed nim na stoliku
bochen chleba i postawi� dzban ciep�ego mleka.
� Wdzi�czny jestem wielce za go�cin� � dzi�kowa� Kedrigern, rozcieraj�c �ywo
d�onie i wyci�gaj�c je do ognia.
Rozpromieniony zakonnik odpar�:
� Czy� Capitularia Regum Francorum*. nie poucza nas, �e ka�dego pielgrzyma na-
*Capitularia Regum Francorum (�ac.) � ustawy kr�lewskie za panowania Karoling�w w pa�stwie
frankijskim, dotycz�ce zar�wno spraw �wieckich, jak i ko�cielnych. (Wszystkie przypisy pochodz� od
t�umacza)
7
le�y przyj�� pod dach, napoi� wod� i nakarmi� chlebem?
� To ciep�e mleko jest mi dzi� milsze od najlepszej wody.
� O tak � zgodzi� si� piwniczy, a jego u�miech znik� na chwil�. � Nasza woda jest...
nie jest zdrowa dzisiaj. Nie. Ale mleko tak, zapewniam, i chleb te� jest dobry i po�ywny
� skrzywi� si�, jakby niechc�cy powiedzia� co� przykrego, wi�c Kedrigern po�pieszy�
go uspokoi�:
� Na pewno b�d� mi smakowa�y. Pachn� zach�caj�co.
� Podamy jeszcze w�dzone mi�siwa � oznajmi� piwniczy, odzyskuj�c dobry nastr�j.
� Wspaniale. Jeszcze raz dzi�kuj�. Lecz nie jestem pielgrzymem, zaledwie podr�nym.
� Czy� wszyscy w pewnym sensie nie jeste�my pielgrzymami?
� C�, chyba tak. Mo�na tak to uj�� � przyzna� czarnoksi�nik, nie spuszczaj�c
oczu z jad�a.
� Zostawi� was teraz, panie, i zajrz� do waszej izby sypialnej. Spo�ywajcie w spokoju.
� Zakonnik wycofa� si� ku drzwiom.
Chleb by� pachn�cy i chrupki, a mleko t�uste jak �mietana. Kedrigern jad� i pi�, pomrukuj�c
z zadowolenia i wyci�gaj�c r�ce i nogi w stron� ognia. Piwniczy pojawi� si�
zn�w na mgnienie, by porwa� dzban. Wr�ci� po chwili z kawa�kiem ciemnoz�ocistego
sera i dzbanem nape�nionym po brzegi.
� Cz�owiek musi si� porz�dnie naje�� w tak� noc jak dzi� � zauwa�y�, a Kedrigern
przytakn��. Mnich przygl�da� mu si� z nieomal rodzicielskim rozczuleniem.
� Zamierza�em przynie�� wam jeszcze w�dzone mi�siwo, ale nasze zapasy... si� zepsu�y
� u�miechn�� si� z przymusem.
Czarnoksi�nik odgryz� kawa�ek sera i a� przymkn�� oczy z lubo�ci�.
� Dzi�kuj� za mi�so. Wystarczy mi ser. Wy�mienity.
� Jeste�cie uprzejmi, panie. Nasza woda s�yn�a z czysto�ci, a w�dzone mi�siwa
z wybornego smaku, lecz dzi�... my... ostatnio opactwo prze�laduj� nieszcz�cia.
Mnich by� tak zak�opotany, �e Kedrigern zapragn�� go pocieszy�.
� Je�li to nawet pech, nie dotkn�� mleczarni ani piekarni � zapewni� szczerze.
� Powinszowa�, tobie w szczeg�lno�ci, bracie piwniczy.
Tyle� zadowolony, co skonfundowany zakonnik przemilcza� pochwa��. Skierowa�
rozmow� na sprawy go�cia, pytaj�c, sk�d przybywa i od jak dawna podr�uje.
� Odwiedzi�em kr�la Comerance�a z Bia�ego Lasu. Opu�ci�em jego kr�lestwo przed
o�mioma dniami. Jak dobrze znale�� si� zn�w pod dachem po tylu dniach podr�y.
� Nie by�o �adnej gospody po drodze?
� I owszem, kilkana�cie.
� A wy si� nie zatrzymali�cie?
8 � Czy� roztropny cz�owiek dobrowolnie oddaje si� w r�ce z�odziei i oprawc�w?
Zakonnik roze�mia� si� w g�os i przysiad� na �awie obok go�cia.
� Dochodzi�y mnie ponure s�uchy o gospodach w tej cz�ci �wiata.
� Je�li ponure, na pewno by�y prawdziwe � potwierdzi� czarnoksi�nik, nie wdaj�c
si� w szczeg�y.
Mnich roze�mia� si� znowu i tr�ci� go �okciem w �ebro.
� S�ysza�em, �e w zaje�dzie Zammastera mi�so cuchnie, a jad�o a� �wieci w ciemno�ci.
�o�a s� plugawe i pe�ne pche� wielkich jak myszy. Myszy s� jak szczury. A szczury
jak... jak... � zaj�kn�� si�, szukaj�c odpowiedniego por�wnania.
� Jak gospodarze � doko�czy� za niego Kedrigern. � Czasem nie spos�b ich rozr�ni�.
Za�miali si� porozumiewawczo niczym dwaj spiskowcy. W�r�d tej weso�o�ci czarnoksi�nik
ziewn�� ukradkiem, co poderwa�o uczynnego mnicha na r�wne nogi.
� Ale� jestem bezmy�lny! �eby tak mle� j�zorem, podczas gdy wy padacie z n�g ze
zm�czenia! Pozw�lcie ze mn�, panie, odprowadz� was na spoczynek.
* * *
Izba sypialna by�a ma�a i przytulna. Mie�ci�a si� na najwy�szej kondygnacji. Za
oknem ciemnia�y lasy. Mnisi, cho� sami podlegali surowym regu�om, go�ciom nie
szcz�dzili wyg�d. �o�e by�o czyste, materac mi�kki, a koc gruby i ciep�y. Znu�ony w�drowiec
nie m�g� �yczy� sobie wi�cej.
Kedrigern zasn�� natychmiast, ledwie zd��ywszy szczelnie owin�� si� kocem.
W nocy na kr�tko obudzi�o go wycie wilka. Dochodzi�o gdzie� z bliska, jakby zza �ciany.
Zamroczony snem czarnoksi�nik wyobrazi� sobie, �e biedne zwierz� przysz�o tu
za nim i b�aga o schronienie. Lecz wycie umilk�o, a on ponownie zapad� w g��boki sen
i obudzi� si� dopiero na jutrzni�. W�a�nie ko�czy� wk�ada� buty, kiedy w drzwiach pojawi�
si� szczup�y mnich.
By� prawie o g�ow� wy�szy od Kedrigerna, lecz niezwykle wychudzony. Mia� wymizerowan�
twarz, zapadni�te oczy, ko�cisty nos ostry jak haczyk. Czerstwa cera, jak
u osoby stale pracuj�cej na powietrzu, k��ci�a si� z biel� wypiel�gnowanej d�oni, kt�r�
poda� na powitanie.
� Jestem opat Rectoverso � przedstawi� si� g�osem powa�nym i g��bokim.
� Witam.
� Winny jestem podzi�kowania, ojcze opacie, za mi�� go�cin�, kt�ra mnie tu spotyka.
� Duodecimo z Arduy, piwniczy, m�wi, �e byli�cie na dworze kr�la Comerance�a.
Nasz poprzedni go�� opowiada�, �e z�y czarnoksi�nik rzuci� urok na Comerance�a. Czy
to prawda?
9
� Kiedy wyje�d�a�em, urok ten nie dr�czy� ju� dobrego kr�la � wyja�ni� Kedrigern
dyplomatycznie, u�miechaj�c si� pod nosem.
� Przynosisz wi�c dobre wie�ci. To cenne, szczeg�lnie dzisiaj. Powiedz, drogi go�ciu,
jak si� nazywasz? Sk�d pochodzisz?
� Jestem Siger z Trondhjem, badacz i podr�nik � obwie�ci� czarnoksi�nik, podaj�c
imi�, kt�rym pos�ugiwa� si� od czasu do czasu.
� A zatem przybywasz z daleka. To dla nas nie nowina, miewamy tu go�ci z odleg�ych
stron. Tak�e wielu spo�r�d naszych zakonnik�w pochodzi z r�nych zak�tk�w
Europy.
� Zauwa�y�em to � potwierdzi� Kedrigern. � Tworzycie niezwyk�� wsp�lnot�. Na
przyk�ad wasz piwniczy jest Flamandem, kt�ry pobiera� nauki w Pary�u. Szczerej natury
cz�owiek. Cho� sam z prostej rodziny, sp�dzi� m�odo�� w�r�d wysoko urodzonych.
� Wiele si� dowiedzia�e� o Duodecimie w tak kr�tkim czasie. Dot�d nie s�ysza�em,
by opowiada� obcym o swojej przesz�o�ci � zauwa�y� opat, utkwiwszy baczne spojrzenie
w czarnoksi�niku.
Kedrigern wzruszy� ramionami.
� Nie rozmawiali�my o przesz�o�ci. Obserwowa�em tylko jego zachowanie i s�ucha�em
mowy. Powiedzia�y mi o nim wi�cej ni� on sam.
� Jeste� niezwykle spostrzegawczy � stwierdzi� opat. � Powiedz wi�c, do jakich
wniosk�w doszed�e� po rozmowie z furtianem?
W ustach opata niewinne na poz�r pytanie zabrzmia�o z�owieszczo. Niezwyk�a powierzchowno��
tego cz�owieka sprawia�a, �e ka�de wypowiadane przeze� s�owo nabiera�o
szczeg�lnej mocy. Czarnoksi�nik zastanawia� si� przez chwil�, po czym odpar�
uprzejmie:
� Nie wydedukowa�em nic poza tak oczywistymi faktami jak to, �e za m�odu terminowa�
u kowala w Szwabii, po czym uda� si� na wojn� do Lowlands*, a �yciu duchownemu
po�wi�ci� si� po wyleczeniu z powa�nych ran w ramieniu i w nodze.
Odpowied� Kedrigerna opiera�a si� nie tyle na rzetelnej dedukcji, ile na zwyk�ych
domys�ach. Czarnoksi�nik zgrabnie powi�za� znajomo�� ostatnich wa�nych wydarze�
z wynikami obserwacji brata furtiana: sposobem intonowania przez niego pewnych
s��w, okaza�� postur�, faktem, �e kula�, oraz d�ug� blizn� zaczynaj�c� si� na prawej
d�oni.
Efekt jednak by� piorunuj�cy. Opat zamar� na moment, po czym odsun�� si� i wskaza�
drzwi.
� Musisz natychmiast wyjecha� � rozkaza�. � Duodecimo zaopatrzy ci� w jad�o
*Lowlands � nizinne okr�gi w Szkocji.
10 na drog�.
� Mia�em nadziej� odwiedzi� bibliotek�. Czy nie m�g�bym...
� Ruszaj natychmiast! Z nikim ju� nie rozmawiaj, tylko jed�! � grzmia� opat.
Ura�ony tym wybuchem Kedrigern przez chwil� bez s�owa wpatrywa� si� w chud�
posta� przypominaj�c� drogowskaz o jednym chudym ramieniu wymierzonym
w drzwi.
� Jak opat sobie �yczy � ust�pi� w ko�cu. Skin�� kr�tko g�ow� i wyszed� w poszukiwaniu
piwniczego.
Poranek by� suchy i rze�ki. Silny, zimny wiatr ci�� jak brzytwa. �piesz�c do kuchni,
czarnoksi�nik zauwa�y�, �e wok� wielkiej, ciemnej wie�y biblioteki pi�trz� si� rusztowania.
Remonty, przebudowy... mo�e tylko naprawy, dzi�ki hojnemu wsparciu bogatego
patrona... A mo�e jeszcze co� innego? By�o zbyt ch�odno, by sta� i si� zastanawia�,
a poza tym � c� to za r�nica? Nieuprzejmo�� opata przepe�ni�a go gorycz�.
Odzyska� humor dzi�ki mi�ej opiece brata Duodecima. Posilony owsiank�, wzmocniony
mlekiem, pokrzepiony chlebem z mas�em, pocieszony d�emem truskawkowym,
Kedrigern grza� plecy przy ogniu, podczas gdy piwniczy krz�ta� si� wok�. Kiedy
Duodecimo oznajmi�, �e jeden z jego pomocnik�w przygotowuje �ywno�� na drog�
dla go�cia, a drugi czy�ci p�aszcz i zwija derk�, kt�re zd��y�y wyschn�� przez noc, czarnoksi�nik
poczu� si� ca�kowicie udobruchany. Po c� szuka� zwady, nie zamierzonej
przez nikogo, t�umaczy� sobie. Zapracowany opat ma zbyt wiele spraw na g�owie i brakuje
mu czasu, by opowiada� si� ka�demu go�ciowi z osobna ze swego post�powania.
Obcesowa odprawa, cho� tak niepodobna do tradycyjnej mniszej go�cinno�ci, wynika�a
zapewne z wa�nej przyczyny. B�d� wdzi�czny za ciep�e ��ko, such� komnat� i po�ywn�
straw�, uzna� w ko�cu. Usadowi� si� ko�o Duodecima, nastrojony do kr�tkiej
przyjacielskiej pogaw�dki.
� Zauwa�y�em rusztowania wok� biblioteki � zacz��.
� O tak, tak. Wybieramy kamienie z wie�y i u�ywamy ich do budowy nowej biblioteki
wewn�trz tamtej.
� Co� mniejszego i wygodniejszego. Bardzo rozs�dnie.
� Och, nie. Nowa biblioteka b�dzie o wiele wi�ksza ni� obecna.
Kedrigern zastanawia� si� nad tym chwil�, potem zmarszczy� brwi i zwr�ci� si� do
zakonnika:
� Nie rozumiem. Jak mo�na stawia� budynek w budynku i do tego wi�kszy od zewn�trznego?
Piwniczy za�mia� si� weso�o.
� Wszyscy zadawali to w�a�nie pytanie, kiedy opat Rectoverso ujawni� plany. Wbrew
pozorom to ma jednak sens. Wkopiemy si� bardzo g��boko a� do wn�trza g�ry. Stamt�d
wzniesiemy jeszcze wi�ksz� wie��.
11
� Teraz pojmuj�. Ambitne przedsi�wzi�cie. I niebezpieczne � oceni� Kedrigern.
� Nie zd��ymy jej sko�czy� za naszego �ycia, niestety. Ale nie mo�emy ustawa�
w wysi�kach. Opat Rectoverso twierdzi, �e na tym polega nasza misja. � Duodecimo
westchn�� z rezygnacj�, jak gdyby chc�c zaznaczy�, �e s�owo opata czy cel misji nie podlegaj�
dyskusji.
Czarnoksi�nik nie odm�wi� sobie podsumowania:
� C�, z pewno�ci� pracy wam tu nie zabraknie.
� M�wi�c szczerze, mamy jej zbyt wiele. Tyle rzeczy dzieje si� naraz. To straszne
� rzek� piwniczy, kr�c�c g�ow�. Spojrza� na Kedrigerna i przez moment wydawa�o si�,
�e chce powiedzie� co� jeszcze, lecz w ko�cu tylko spu�ci� wzrok i ponownie pokr�ci�
g�ow�.
Przez chwil� obaj milczeli, czarnoksi�nik pe�en oczekiwania, a zakonnik przygn�biony.
W ko�cu Duodecimo, nie podnosz�c oczu, powiedzia�:
� Kto� z pewno�ci� ju� si� bardzo napracowa�. Zrobiono okropne rzeczy. Okropne.
Ale nie mog�... Nie wolno mi nawet o tym my�le�.
� Je�li m�g�bym w czym� pom�c... � zaproponowa� czarnoksi�nik.
Piwniczy rzuci� mu szybkie spojrzenie.
� Nie, przyjacielu. Nic nie mo�esz dla nas zrobi�. Jed�, jak tylko b�dziesz got�w. Nie
zwlekaj. A nas pozostaw w�asnemu losowi.
Bardzo im pilno, by si� mnie pozby�, pomy�la� Kedrigern przygn�biony. Zanim jednak
zd��y� si� odezwa�, do kuchni wszed� m�ody mnich, nios�c pakunek owini�ty
w czyste bia�e p��tno. Skin�wszy g�ow� na powitanie, u�miechn�� si� do czarnoksi�nika
i wr�czy� mu zawini�tko.
� Chleb i ser dla was, pielgrzymie � rzek�.
� Dzi�kuj�. Czy mog� nabra� wody na drog�?
M�ody mnich zawaha� si�, zerkn�� na piwniczego i odpar� niepewnie:
� �r�d�o... jest przy zakr�cie drogi. To niedaleko st�d. Wspania�e, czyste �r�d�o, pielgrzymie.
� Nigdy nikomu nie �a�owali�my naszej wody ani w�dzonego mi�siwa, ale przybyli�cie,
panie, w niew�a�ciwym momencie... fatalnym momencie � zauwa�y� Duodecimo
ponuro. Z g��bokim westchnieniem d�wign�� si� ci�ko i powl�k�, niczym skazaniec,
w stron� kominka. Stan�� i zapatrzy� si� w ogie�. Lecz wtem poruszony nag�� my�l� odwr�ci�
si� do m�odego mnicha i zapyta� gwa�townie: � A co si� dzieje z tym szale�cem?
Wyzdrowia�? Czy go nakarmiono? Jest pod opiek�?
� Wypi� troch� mleka i zasn��. Chyba �pi spokojnie � odpowiedzia� braciszek.
� Biedna duszyczka. Zmierza� tu w nadziei na spok�j i wyleczenie... Tymczasem
przyby� do miejsca.... straszne rzeczy, straszne rzeczy � rozpacza� Duodecimo.
� O jakim szale�cu m�wicie? � zainteresowa� si� Kedrigern.
� Znale�li�my go dzi� rano. Le�a� przed bram�, zaiste godzien po�a�owania: ca�y podrapany
i umazany b�otem, szaty w strz�pach, nogi posiniaczone. Be�kota� co� o okropno�ciach...
g�o�no wykrzykiwa� o wilkach i czarnoksi�nikach.
� Czarnoksi�nikach? � podchwyci� Kedrigern.
� Tak. I wilkach. Bardzo dziwne. I rzecz zastanawiaj�ca, wzywa� imienia b�ogos�awionego
Anglika, Kentigerna � wyzna� piwniczy.
� Doprawdy?
� Nie, nie b�ogos�awionego Kentigerna � wtr�ci� si� m�ody mnich. � Imi� brzmia�o
podobnie, ale nie o niego chodzi�o. My�l�, �e wzywa� czarnoksi�nika.
� Niewiarygodne � wymamrota� Kedrigern, wsuwaj�c zawini�tko pod pach� i zawracaj�c
ku drzwiom. � To doprawdy niewiarygodne. Biedny pomyleniec. Mam nadziej�,
�e wyzdrowieje. Na mnie ju� czas, je�li nie macie nic przeciwko temu. Dzi�kuj�
za wszystko.
� Tw�j p�aszcz, w�drowcze! I koc! � przypomnia� mu m�ody braciszek.
� Ach, tak. Rzeczywi�cie. Czy m�g�by� je zanie�� do stajni? Chcia�bym jak najrychlej
wyruszy�. Droga daleka... i ta pogoda... m�j ko�... a wy tak zaj�ci... bywajcie � �egna�
si� spiesznie czarnoksi�nik. Wypad� z kuchni i w kwadrans p�niej by� ju� w drodze.
13
2. Wilk u drzwi
Po pi�ciu dniach znojnej podr�y Kedrigern dotar� do Cichego Gromu. Jego w�asna,
skromna siedziba, rysuj�ca si� wyrazi�cie na tle jasnego nieba, wyda�a mu si� wspanialsza
od kr�lewskiego zamku z najbardziej strzelistymi wie�ami i najwy�szymi iglicami.
Pogna� strudzonego konia pod g�r�, zach�caj�c go kuksa�cami i obietnic� smako�yk�w.
Z oddali ju� dostrzeg� pokracznego Ciapka, podskakuj�cego z rado�ci, a wkr�tce
uszu jego dosz�y radosne pokrzykiwania domowego trolla: �Jap! Jap!�, kt�re rozleg�y
si� echem nad ca�� o�nie�on� ��k�. Na nas�onecznionym dziedzi�cu pojawi�a si� te�
Ksi�niczka; nie mog�c usta� w jednym miejscu z emocji, podfruwa�a a� na wysoko��
dachu i w podnieceniu macha�a do Kedrigerna. Czarnoksi�nik uni�s� si� w strzemionach
i przywita� ich wylewnie. Nareszcie w domu! Za nic si� st�d nie ruszy.
Po d�ugim, niespiesznym obiedzie, suto podlanym znamienitym winem, pochodz�cym
z winnic Vosconu Otwartor�kiego, Ksi�niczka i Kedrigern zasiedli przed kominkiem.
Podczas nieobecno�ci m�a Ksi�niczka poczyni�a znaczne post�py w swoich
badaniach, ale poniewa� bardzo by�a ciekawa wie�ci o dworach i kr�lach, pozwoli�a
Kedrigernowi opowiada� pierwszemu.
Czarnoksi�nik stara� si� zda� wiern� relacj� ze swojego pobytu u Comerance�a, lecz
cho� wspi�� si� na wy�yny retoryki, nie mia� wiele do przekazania. Comerance by� cz�owiekiem
m�odym, ale surowym i pe�nym powagi. Tote� tematy rozm�w prowadzonych
na jego dworze przy stole lub w�r�d samych dworzan nie mog�y zaj�� dobrze urodzonej
damy. Mog�y j� tylko nudzi�. Osuszanie moczar�w, czyszczenie zbroi czy naprawa
most�w s� z pewno�ci� po�ytecznymi zaj�ciami, niewdzi�czny z nich jednak temat zabawnych
opowie�ci.
Wida� by�o, jak zainteresowanie Ksi�niczki maleje z ka�d� chwil�.
Zauwa�ywszy jej drugie z kolei, z grzeczno�ci t�umione ziewni�cie, Kedrigern
stwierdzi�:
� Dobrze si� sta�o, �e nie pojecha�a� tam ze mn�. Zanudzi�aby� si� na �mier�.
� Z logicznego punktu widzenia masz racj�. Ja jednak tak bardzo lubi� zmiany, �e
14 wola�abym nudzi� si� gdzie� indziej ni� pozosta� tutaj.
� Zmiany nie zawsze s� korzystne. Comerance mieszka w twierdzy. Pe�no tam d�ugich
korytarzy z przeci�gami, �niegu na posadzkach, powiewaj�cych arras�w... Wszyscy
kichaj�, prychaj� i kaszl� w nocy, a w dzie� maj� katar i m�wi� przez nos. To bardzo
przygn�biaj�ce.
� W�o�y�abym najcieplejsze suknie.
� Nic by to nie da�o. Nawet okrywszy skrzyd�a we�nianymi ocieplaczami, z�apa�aby�
przezi�bienie. Tematy rozm�w nie by�y tego warte. Zreszt� jedzenie te� nie.
� A zap�ata?
Kedrigern u�miechn�� si� szeroko. Si�gn�� do zakamark�w tuniki i wyci�gn�� du�y
sk�rzany worek, przyjemnie pobrz�kuj�cy. Oceni� jego wag� w d�oni, po czym wr�czy�
�onie.
� Z�oto?
� Oczywi�cie. Kl�twa by�a wyj�tkowo uci��liwa, a Comerance nie ma czasu na
zb�dne dyskusje. Z �atwo�ci� wi�c doszli�my do porozumienia.
� Mimo wszystko Comerance jest niezwykle hojny.
� Zdj��em ze� kl�tw�, zanim zd��y�em otrzepa� py� z but�w po przybyciu. Klienci
ceni� sobie szybk� obs�ug�.
Ksi�niczka powoli wysypa�a zawarto�� worka na kolana. Monety spada�y jedna na
drug� z cichym, metalicznym brz�kiem i migota�y w �wietle kominka, po�yskuj�c na tle
ciemnoniebieskiej sukni.
� Comerance jest doprawdy szczodry. Tu jest chyba ze czterdzie�ci koron � stwierdzi�a.
� Szanuj� ludzi, kt�rzy umiej� okaza� wdzi�czno��.
� Zrobi�e� na nim zapewne du�e wra�enie.
� Pojecha�, zdj�� kl�tw�, odebra� zap�at�, ruszy� do domu � wyliczy� czarnoksi�nik,
strzelaj�c palcami w rytm wypowiadanych zda�. � Tak lubi� pracowa�.
� Dlaczego wi�c powr�t zaj�� ci tyle czasu? � zainteresowa�a si� Ksi�niczka, uwa�nie
ogl�daj�c jedn� z monet.
� Nie mog�em przecie� od razu wskoczy� na konia i wyruszy�. To by�oby niegrzeczne,
a ty zawsze pouczasz mnie, �ebym by� szczeg�lnie uprzejmy wobec kr�l�w. Poza
tym musia�em zosta� przez par� dni, aby sprawdzi�, czy nie pojawi� si� jakie� niepomy�lne
nast�pstwa. Dobrze wiesz, �e w�a�ciwa opieka nad rekonwalescentem po udzieleniu
mu pomocy jest tak samo istotna, jak sam szybki ratunek.
� Nie by�o ci� cztery tygodnie. Ca�kiem d�uga opieka.
� Wi�kszo�� tego czasu sp�dzi�em w podr�y. Naprawd� bardzo si� �pieszy�em
� nawet skorzysta�em ze skr�tu zalecanego przez Comerance�a.
� I rzeczywi�cie zyska�e� na czasie?
15
Czarnoksi�nik pokr�ci� g�ow�.
� Comerance nie ma wyczucia kierunku. Przez jego skr�t m�j powr�t op�ni�
si� o trzy dni. Droga by�a wyj�tkowo fatalna, a zajazdy straszne. Zajrza�em do dw�ch
i uzna�em, �e wygodniej b�dzie mi nocowa� w lesie. Tylko jedn� noc sp�dzi�em pod dachem
� w opactwie na szczycie g�ry.
Ksi�niczka unios�a brwi.
� Zatrzyma�e� si� w opactwie? Nie s�dzi�am, �e mnisi sk�onni s� podejmowa� go�cin�
czarnoksi�nik�w.
� Tego nie robi�, natomiast zwyk�ych podr�nych traktuj� z nale�ytym staraniem.
M�wi�c szczerze, wspaniali z nich ludzie. Cho� wydali mi si� rozdra�nieni. Jakby zatrwo�eni.
Niby bardzo uprzejmi, ale gdy tylko wsta�em nast�pnego poranka, ze wszystkich
si� starali si� nak�oni� mnie do natychmiastowego wyruszenia w drog�.
� Mo�e wiedzieli, �e jeste� czarnoksi�nikiem?
� Nie, nie s�dz�, �eby o to chodzi�o. Co� ich niepokoi�o. Duodecimo, brat piwniczy,
ci�gle wspomina� o strasznych rzeczach, kt�re tam si� dziej�, a opat sta� si� nad wyraz
rozdra�niony, kiedy wspomnia�em o paru poczynionych przeze mnie obserwacjach. To
wszystko by�o bardzo dziwne.
� Wcale nie takie dziwne, je�li si� g��biej zastanowi�. Ludzie �yj�cy z dala od �wiata
prowadz� bardzo spokojny tryb �ycia. Ka�dy najmniejszy incydent mo�e wyprowadzi�
ich z r�wnowagi.
� Ich �ycie wcale nie jest takie spokojne; ale nie odnios�em te� wra�enia, �e pojawi�em
si� u nich w jakim� szczeg�lnie pracowitym dniu. Za to tego poranka, kiedy wyje�d�a�em,
mnisi znale�li u bram opactwa wrzeszcz�cego szale�ca.
Ksi�niczka machn�a d�oni� ze zniecierpliwieniem.
� I c� z tego? W naszych czasach na ka�dym kroku spotyka si� wrzeszcz�cych szale�c�w.
� Ten jednak wykrzykiwa� moje imi�.
� A co jaki� pomylony ma wsp�lnego z tob�?
� Poj�cia nie mam. Nie uzna�em za stosowne, aby zosta� tam i to zg��bia�. Ale,
moja droga, zbytnio si� tu rozwodz� nad szczeg�ami nudnej podr�y s�u�bowej.
A tymczasem bardzo jestem ciekaw us�ysze� nowiny z domu. Co robi�a� podczas mojej
nieobecno�ci? Czy kto� nas odwiedzi�? Go�cie? Klienci? Wydarzy�o si� co� ciekawego?
� Nic si� nie wydarzy�o. Przyby� tylko jeden pos�aniec z wiadomo�ci� od Vosconu.
Nie by�a poufna, wi�c j� przeczyta�am i kaza�am mu przyby� po odpowied� latem. Nic
pilnego. Vosconu chce wyci�� kawa� lasu i prosi, aby� sprawdzi�, czy teren ten wolny jest
od czar�w i kl�tw, zanim drwale przyst�pi� do dzie�a.
� Bardzo rozs�dnie ze strony Vosconu. Jego zamek znajduje si� w krainie driad.
W takim miejscu nie wolno wycina� drzew, zdaj�c si� jedynie na los szcz�cia. Co� jesz-
16 cze?
� Nic. Zupe�nie nic. � Ksi�niczka ziewn�a. � Reszt� czasu sp�dzi�am trenuj�c
u�ycie r�d�ek i co bardziej skomplikowanych zakl��. Poza tym obserwowa�am Ciapka,
kt�ry bawi� si� usuwaniem �niegu.
� Jak da�a� sobie rad� z r�d�kami?
� Och, dzi�kuj�. Wymagaj� ogromnej zr�czno�ci � wykr�ci�a si� Ksi�niczka, nie
chc�c wspomina� o niekt�rych szczeg�lnie frustruj�cych do�wiadczeniach.
� Tak, lecz s� bardzo po�yteczne, pod warunkiem �e si� od nich nie uzale�nisz.
Zna�em kiedy� pewn� czarownic�. Nazywa�a si� Dalaban, biedactwo. By�o to bardzo
dawno temu, ale nigdy jej nie zapomn�... � cicho i z zadum� zacz�� Kedrigern, zapatrzywszy
si� w ogie� na kominku i powoli kr�c�c g�ow�. Chcia� napi� si� wina, ale kielich
mia� pusty, wi�c si�gn�� po kara.�. � Jeszcze jeden male�ki �yczek przed snem.
A ty, moja droga? Mo�e kropelk�?
� Co si� sta�o z Dalaban? � zainteresowa�a si� Ksi�niczka.
� Ach, tak, Dalaban. Biedna Dalaban � westchn�� czarnoksi�nik, wracaj�c do tematu.
� By�a powszechnie znana i lubiana. Chyba nie mia�a ani jednego wroga, a wiesz,
moja droga, �e niecz�sto si� to zdarza, szczeg�lnie czarownicom. Na jej trzechsetne urodziny
wszyscy przyjaciele z�o�yli si� i kupili jej r�d�k�. Studiowa�em pod�wczas u Fraigusa.
Te� co� do�o�yli�my. Dalaban otrzyma�a naprawd� wspania�y prezent. Nigdy
przedtem nie u�ywa�a r�d�ek, ale zabra�a si� do nauki ochoczo i wkr�tce nabra�a wielkiej
bieg�o�ci w tej sztuce. Z czasem zacz�a polega� wy��cznie na r�d�ce i zapomnia�a
wszystkie, wcze�niej praktykowane czary. I wtedy w�a�nie j� zgubi�a.
� Och, nie! To straszne! � wykrzykn�a Ksi�niczka. Wygl�da�a na prawdziwie
przej�t�.
� Wda�a si� w utarczk� z demonem. Nie znam szczeg��w, ale okaza�o si� w�a�nie
przy tej okazji, �e wszystkie czary ulotni�y si� biednej Dalaban z pami�ci. Maj�c prawie
czterysta lat, straci�a sw� moc. Owszem, pami�ta�a pomniejsze zakl�cia, co pozwoli�o jej
egzystowa�, ale d�ugo nie mog�a si� pozbiera�.
� I co si� z ni� w ko�cu sta�o?
� Z ostatniej wiadomo�ci, kt�r� s�ysza�em na jej temat, wynika�o, �e pracowa�a jako
kucharka w zaje�dzie, gdzie� na P�nocy. Ale by�o to ju� dawno temu.
� Przyjaciele nie mogli jej pom�c?
� Nic nie wiedzieli, a potem by�o ju� za p�no. Wszyscy wi�c uznali, �e powracanie
do tej sprawy mog�oby tylko sprawi� przykro�� Dalaban. Prawd� m�wi�c, nowa praca
jej odpowiada�a. Dalaban lubi�a gotowa� i przyzwyczai�a si� do sp�dzania wielu godzin
w pobli�u gor�cego kot�a. Poza tym pokocha�a �ycie towarzyskie. Czarownice s� bardzo
samotne. Zwykle nie maj� z kim porozmawia�, opr�cz kota. A w zaje�dzie zawsze znajdzie
si� kto� ch�tny do pogaw�dki.
17
Po d�u�szym milczeniu Ksi�niczka podsumowa�a:
� Ta historia wcale nie jest smutna.
Kedrigern zastanowi� si� przez chwil�, po czym przyzna�:
� Nie, rzeczywi�cie nie. A czy twierdzi�em, �e b�dzie smutna?
� Dlaczego wobec tego j� opowiedzia�e�? Czemu mia�a s�u�y�?
� Wniosek jest prosty: nie uzale�niaj si� od r�d�ki. Mo�esz nie mie� tyle szcz�cia
co Dalaban.
� Nie ma obawy, nie uzale�ni� si�, poniewa� nigdy si� tego nie naucz�.
� Nie doceniasz siebie, moja droga. Masz wrodzony talent do czar�w. To tylko kwestia
treningu. Praca, i tylko praca...
Pierwsze dni od powrotu czarnoksi�nika up�yn�y przyjemnie i leniwie. P�niej
Ksi�niczka i Kedrigern zaj�li si� swoimi zwyk�ymi obowi�zkami. Ona, przej�wszy si�
s�owami m�a, wr�ci�a do r�d�ek, on do zg��biania zawi�o�ci kontrkontrkontrzakl��.
Najbardziej przykry okres zimy min��. S�o�ce przygrzewa�o mocniej, ka�dego dnia
zataczaj�c na niebie coraz wi�kszy �uk, noce sta�y si� kr�tsze. Pokrywa �nie�na szybko
topnia�a, a� w ko�cu skurczy�a si� tak, �e pozosta�y z niej tylko brudnobia�e �aty zalegaj�ce
w cienistych kotlinach i na p�nocnych zboczach wzg�rz. Wiosna jeszcze si� nie
pojawi�a, ale czu�o si� j� ju� w powietrzu, z ka�d� chwil� coraz wyra�niej.
Pewnego pi�knego, s�onecznego, nieomal wiosennego poranka, nazajutrz po ostatniej
zimowej pe�ni ksi�yca, Kedrigern pojawi� si� w jadalni p�no. Mia� podpuchni�te
oczy i ot�pia�y wyraz twarzy. Opad�szy ci�ko na krzes�o, rozpar� si� �okciami na stole.
Z westchnieniem podpar� brod� d�o�mi i utkwi� nieobecne spojrzenie w �onie, siedz�cej
u przeciwleg�ego ko�ca sto�u. Ksi�niczka znieruchomia�a w trakcie smarowania
mas�em bu�ki. Spojrza�a z dezaprobat� na jego swobodn� poz�, lecz nie odezwa�a si�
ani s�owem.
� Wybacz, moja droga � przeprosi�, zdejmuj�c �okcie ze sto�u i sadowi�c si� wygodniej
w krze�le. � Ma�o spa�em tej nocy. Wszystko przez to wycie.
� Nie zauwa�y�am, by tej nocy by�o bardziej dokuczliwe ni� zwykle. Obudzi�o mnie
co prawda ko�o p�nocy, ale od razu zasn�am ponownie.
� Mo�na si� spodziewa� wycia przy pe�ni, ale to, co si� dzia�o ubieg�ej nocy...
� Przerwa�, by ziewn�� znowu. � Przepraszam, moja droga. Chyba musz� wymy�li�
zakl�cie na sprowadzanie ciszy.
� Nie �atwiej po prostu zatka� czym� uszy? Zawsze mnie pouczasz, �eby nie marnowa�
niepotrzebnie czar�w.
� To nie by�oby marnowanie czar�w. C� ze mnie za czarodziej, je�li nie mog� pozwoli�
sobie nawet na spokojny sen w nocy?
� Powiniene� raczej wypi� dzbanek ciep�ego mleka przed udaniem si� na spoczynek.
18 Kedrigern mrukn�� co� z niedowierzaniem, zastanowi� si� chwil�, po czym odpar�:
� Nie, to te� na nic. Tamtej nocy w opactwie napi�em si� ciep�ego mleka tu� przed
snem, a jednak wycie obudzi�o mnie w nocy. A rano by�em tak rozbity jak dzisiaj.
Obawiam si�, �e jedynie zakl�cie mo�e pom�c.
� Je�li tak uwa�asz... � Ksi�niczka zrezygnowa�a z dyskusji i si�gn�a po d�em.
� Nic wymy�lnego, proste zakl�cie jak: �Ciszo, przyjd� ze snem, odejd� na godzin�
przed �witaniem�. B�d� go u�ywa� tylko raz na cztery tygodnie. No to skoro ju� postanowione,
mog� teraz....
Kedrigern urwa� w p� zdania, nagle bowiem rozleg�o si� g�o�ne pukanie do frontowych
drzwi, a po chwili nast�pi�y jeszcze dwa, r�wnie g�o�ne.
Czarnoksi�nik i Ksi�niczka spojrzeli na siebie, on � niezadowolony, ona � zaciekawiona.
� Kto� puka do drzwi � zauwa�y�a.
� Ciapek otworzy.
� Przerazi go�cia swym wygl�dem.
� Nie szkodzi. Nikogo nie oczekuj�. Je�li wi�c nieznany przybysz ma czelno�� zak��ca�
mi przyjemny poranek, zas�uguje na nap�dzenie mu strachu.
Pukanie rozleg�o si� znowu. Kedrigern nie drgn�� nawet. Ksi�niczka spojrza�a na�
ch�odno i od�o�y�a bu�k�.
� A je�li to klient? Mo�e kto� potrzebuje pomocy? � zaniepokoi�a si�.
� A ja? Czy� nie potrzebuj� snu? I spokoju? Jak mam pracowa�, kiedy mi coraz to
kto� przeszkadza?
� Jap, jap! � us�yszeli okrzyki trolla, kt�ry w�a�nie cz�apa� spiesznie w stron�
drzwi.
� To na pewno do ciebie. Do mnie tu nikt nigdy nie zagl�da. Mo�e to urodziwa sierotka
szuka pomocy w nieszcz�ciu? Zajmiesz si� ni�, czy wolisz, �ebym ja to uczyni�a?
� zapyta�a Ksi�niczka oboj�tnym tonem.
Kedrigern poderwa� si� szybko.
� Ja otworz�, moja droga. Trzeba zachowa� ostro�no��. Nigdy nie wiadomo, co to
mo�e wali� w drzwi o tej porze.
� Sama �wietnie sobie poradz�.
� Wiem, ale nie mog� pozwoli�, by� si� niepotrzebnie nara�a�a. � Kedrigern obr�ci�
si� i krzykn�� do Ciapka: � Ja otworz�!
Mamroc�c do siebie ze z�o�ci�, po�pieszy� do drzwi wej�ciowych. Po drodze zatrzyma�
si� jeszcze tylko na chwil�, by wypowiedzie� kr�tkie zakl�cie przeciw przemocy fi-
zycznej, a potem odsun�� zasuw� i otworzy� drzwi.
Intruz okaza� si� m�odym m�czyzn�, kt�rego czarnoksi�nik m�g�by okre�li� jednym
s�owem: podejrzany. Jego szaty by�y porwane i poplamione, oklejone li��mi, ga��z-
19
kami, pogniecionymi jagodami i grudkami b�ota. D�onie mia� owini�te w brudne ga�gany,
a stopy � w ga�gany jeszcze brudniejsze. Przez dziury w spodniach wida� by�o kolana.
Wygl�da� na zuchwa�ego �ebraka, kt�ry znalaz� si� w rozpaczliwym po�o�eniu.
Zmru�ywszy zaczerwienione oczy, wbi� wzrok w czarnoksi�nika i z wyra�nym wysi�kiem
wychrypia�:
� Mistrz Kedrigern... Czy to wy, panie, jeste�cie mistrzem Kedrigernem, wybitnym
tw�rc� przeciwzakl��?
Cho� brudny i zaniedbany, nie brak mu bystrego umys�u, pomy�la� Kedrigern.
I potwierdzi�:
� Tak, to ja.
� Musicie mi pom�c. Jestem u kresu si�. Szukam was... od jesieni � rzek� przybysz
s�abym g�osem. Zachwiawszy si�, wyci�gn�� zabanda�owan� d�o�, by wesprze� si� o futryn�.
Kedrigern zauwa�y� krew s�cz�c� si� przez ga�gany i ca�a jego z�o�� natychmiast
gdzie� ulecia�a. Ten nieszcz�nik jest ranny i potrzebuje pomocy. Nie mo�na mu jej odm�wi�.
� Wejd�, wejd�, m�ody cz�owieku. Doprowadzimy ci� do porz�dku, nakarmimy,
a potem zobaczymy, co dalej. Pami�taj jednak, �e nie jestem lekarzem.
� Nie jestem chory. Potrzebuj� przeciwzakl�cia.
� W takim razie b�d� m�g� ci pom�c. Wejd�. � Kiedy go�� chwiejnie przekracza�
pr�g domu, czarnoksi�nik zawo�a�: � Ciapek, nape�nij bali� gor�c� wod� i przynie�
czyste odzienie. Tylko szybko! � Uj�wszy przybysza pod rami�, ostrzeg�: � Niech ci�
nie odstr�czy wygl�d Ciapka. Troll jest dla nas wielk� wyr�k� w domu.
� Dzi�kuj�... mistrzu Kedrigernie. Jeste�cie niezwykle uprzejmi � szepta� go��
z trudem.
� Tylko nie pozw�l Ciapkowi wyszorowa� ci plec�w. Chce by� us�u�ny, lecz robi to
za mocno.
� B�d� pami�ta�.
� Dobrze. Id� do kuchni.
Go�� na widok trolla stan�� jak wmurowany. Ciapek to by�a przede wszystkim wielka
g�owa, a ta g�owa sk�ada�a si� przede wszystkim z nosa, nos za� � z brodawek. Wielkie
uszy kszta�tem przypomina�y opuszczone �aluzje okienne; reszt� Ciapka w g��wnej
mierze stanowi�y wielkie d�onie, stopy i nieproporcjonalnie d�ugie �ydki.
� Jap, jap! � przywita� troll przybysza, ton�c w ob�oku pary wodnej.
� To nasz klient, Ciapku. We�mie k�piel, a ty w tym czasie wyczy�� i napraw jego
ubranie.
� Jap!
� Niech w�o�y moj� szar� tunik�, dop�ki jego szaty nie wyschn�.
20 � Jap!
� Kiedy b�dzie got�w, przyprowad� go do jadalni.
� Jap!
� I podaj mu jaja na bekonie, owsiank� i dzban mleka.
� M�g�bym dosta� sam chleb z mas�em? � poprosi� przybysz. � �o��dek mam...
bardzo delikatny.
� Oczywi�cie. Przynie� chleb i mas�o, Ciapku.
� Jap!
Kedrigern zostawi� go�cia pod opiek� trolla, a sam wr�ci� do zaintrygowanej
Ksi�niczki. Nie umia� jednak zaspokoi� jej ciekawo�ci. M�ody cz�owiek bez w�tpienia
znosi� d�ugotrwa�e trudy i poniewierk�. Prawd� m�wi�c, by� bliski wyczerpania. Czy
zbieg� sk�d�? Je�li tak, to czy ucieka� przed wymiarem sprawiedliwo�ci, czy przed niesprawiedliwo�ci�?
Wygl�da� odra�aj�co, ale mia� dobre maniery i niew�tpliwie bystry
umys�.
Wspomnia�, �e potrzebuje przeciwzakl�cia, jednak nie spos�b by�o dostrzec �adnych
objaw�w rzuconego na� uroku. Zagadkowa sprawa.
Kedrigern z Ksi�niczk� snuli teorie i domys�y, rozwa�ali po kolei r�ne mo�liwo�ci.
Bez rezultatu. Tote� kiedy w ko�cu tajemniczy nieznajomy si� pojawi�, przynosz�c
ze sob� powiew ciep�ego, wilgotnego powietrza z kuchni, przywitali go z entuzjazmem.
Kedrigern podj�� si� dokonania prezentacji.
� Ksi�niczko, oto nasz nowy klient... kt�rego imienia nie znam. Ch�opcze, czy nie
zechcia�by�...?
� Zorsch. Nazywam si� Zorsch.
� Zorsch, wspaniale. A oto Ksi�niczka, moja �ona i wsp�pracowniczka. Studiuje
zawi�o�ci sztuki czarnoksi�skiej.
Zorsch z�o�y� g��boki uk�on. Ten niezbity dow�d dobrego wychowania m�odzie�ca
uczyni� pow�d jego obecnego po�o�enia jeszcze bardziej tajemniczym. Ksi�niczka postanowi�a
nie zwleka� d�u�ej.
� Mi�o ci� pozna�, Zorschu. Powiedz nam, prosz�, co ci� sprowadza i jak mo�emy ci
pom�c? � zapyta�a wprost, wskazuj�c mu miejsce przy stole.
� Dzi�kuj�, pani. Jeste� niezwykle uprzejma. Obydwoje jeste�cie bardzo dla mnie
dobrzy � powtarza� Zorsch, ochoczo korzystaj�c z zaproszenia. Usiad� z westchnieniem
ulgi, jak cz�owiek wycie�czony d�ugim trudem.
� Co ci� trapi? � nagli� Kedrigern.
� Jestem wilko�akiem. Musz� pozna� kontrzakl�cie, �eby si� uwolni� od tego
czaru.
� Wilko�akiem? � zdziwi�a si� Ksi�niczka, unosz�c brwi.
� Niestety tak, pani.
21
� Czy to twoje wycie s�yszeli�my ubieg�ej nocy? � zapyta� czarnoksi�nik.
� Bardzo mo�liwe, panie. Prosz� o wybaczenie, je�li zak��ci�em odpoczynek. Nie
mog� nic na to poradzi�.
� Nie zaprz�taj sobie tym g�owy, Zorschu. Zapewne my�la�e� w�wczas o czym�
innym.
� Tak s�dz�, cho� nie mam pewno�ci.
� Nic nie pami�tasz?
� Zupe�nie nic. Nie pami�tam ani gdzie przebywa�em, ani co robi�em jako wilko�ak.
� To niezwykle k�opotliwe! � zawo�a�a Ksi�niczka, kt�rej uda�o si� wczu� w po�o�enie
go�cia dzi�ki w�asnym wspomnieniom, czy te� raczej z powodu braku kilku
wspomnie� w pami�ci.
� To mnie rozstraja, pani. Nast�pnego ranka po pe�ni ksi�yca budz� si� w nieznanym
miejscu, pch�y po mnie skacz�, plecy mam zdr�twia�e, a d�onie i stopy poobcierane
do �ywego. Do tego nie mam poj�cia, co robi�em ani jak si� znalaz�em w tym dziwnym
miejscu. W ko�ciach �amie mnie jeszcze przez tydzie�, w gardle drapie i nie mog�
nic je�� z powodu b�lu �o��dka.
� Straszne � zas�pi� si� czarnoksi�nik.
� Ale najgorsze jest poczucie rozdwojenia. To tak jak gdybym by� dwiema zupe�nie
odmiennymi osobami jednocze�nie.
� Jedn� osob� i jednym wilkiem � sprostowa� Kedrigern.
� By� mo�e. S�dz�, �e w postaci wilka jestem tylko wilkiem, poniewa� w ludzkiej
postaci jestem cz�owiekiem. Skoro jednak nic nie pami�tam, nie mam pewno�ci, czy tak
jest rzeczywi�cie.
� Biedactwo � westchn�a Ksi�niczka, uspokajaj�co poklepuj�c Zorscha po
d�oni.
� Prawd� m�wi�c, wola�bym ju� zosta� wilkiem na zawsze, je�li nie ma innego wyj�cia.
Przynajmniej m�g�bym co� planowa� na przysz�o��. W obecnej sytuacji nie jestem
w stanie utrzyma� d�u�ej �adnej pracy ani nawi�za� trwa�ych znajomo�ci. Wszystkie
panny, kt�re spotykam, zawsze chc� spacerowa� przy pe�ni ksi�yca, a to przecie�
w og�le nie wchodzi w rachub�.
� Och, absolutnie nie � przyzna�a Ksi�niczka.
� Jestem zmuszony szuka� r�nych wykr�t�w, a dziewcz�ta podejrzewaj�, �e w tym
czasie wymykam si� do innej, i zrywaj� znajomo��.
Kedrigern kiwa� g�ow� z powag�, okazuj�c w ten spos�b zrozumienie i wsp�czucie.
� Sytuacja jest trudna, nie ukrywam, lecz zrobi� co w mojej mocy. Przede wszystkim
jednak musisz mi opowiedzie� ze szczeg�ami, jak zosta�e� wilko�akiem. Niczego
nie pomijaj. Ka�dy drobiazg mo�e by� bardzo wa�ny.
22
� Nie mam wiele do powiedzenia. Pewnej nocy podczas pe�ni ksi�yca ugryz� mnie
pies. A raczej w�wczas s�dzi�em, �e to pies. Podczas nast�pnej pe�ni nagle poczu�em,
�e dzieje si� ze mn� co� dziwnego. W�a�nie szed�em przez las na spotkanie z dziewczyn�...
Tu Zorsch zamilk� i westchn��. Po chwili ci�gn�� dalej:
� Mia�a na imi� Meerla. By�a c�rk� m�ynarza. �liczna panna... Ale, o czym ju� wspomnia�em,
poczu�em, �e dzieje si� ze mn� co� dziwnego, jakby moje cia�o zmienia�o
kszta�t. Zobaczy�em szorstk� sier�� wyrastaj�c� mi na d�oniach i ramionach... paznokcie
grubiej�ce w pazury... A potem straci�em �wiadomo��. Kiedy j� odzyska�em nast�pnego
ranka w lesie, moje szaty by�y w strz�pach, mi�nie sforsowane, a g�os zachryp�y.
I od tamtej pory w ka�d� pe�ni� jest tak samo.
Kedrigern odchrz�kn��.
� Pogryzienie? A wi�c nie kl�twa, nie zakl�cie ani nie czary?
� Pogryzienie, mistrzu.
� Mog�em si� tego spodziewa�. Uk�adam kontrzakl�cia, Zorschu, ale nie przeciw
pogryzieniom.
� Przecie� jeste� wielkim czarodziejem!
� Owszem, lecz nawet wielki czarodziej...
� Keddie, powiniene� spr�bowa�. Nawet musisz. Ten ch�opiec liczy na ciebie
� wtr�ci�a si� Ksi�niczka.
� O tak! Mistrzu, prosz�! � zawo�a� Zorsch, padaj�c Kedrigernowi do st�p.
� Podr�owa�em twoim tropem ju� od lata. Zjawi�em si� w kr�lestwie Comerance�a
dwa dni po twoim wyje�dzie stamt�d. O ma�y w�os dogoni�bym ci� w drodze, ale w�a�nie
nadesz�a pe�nia... � zakry� twarz d�o�mi.
Kedrigern poderwa� si� z miejsca.
� A wi�c to twoje wycie dochodzi�o zza okna w opactwie, to ciebie mnisi znale�li
u bramy!
� Tak. Zanim dobrzy braciszkowie przywr�cili mnie do �ycia, ty, panie, by�e� ju� daleko.
Wiele miesi�cy strawi�em, goni�c ciebie.
� Podr�owa�e�... w taki czas... tak daleko.... Och, wsta�, m�j ch�opcze! Usi�d�! Jedz
chleb z mas�em! � Kedrigern pom�g� m�odzie�cowi podnie�� si� i podprowadzi� go
do krzes�a. Wracaj�c na swoje miejsce, mrucza� w zamy�leniu: � Tak� drog�... zim�...
w deszczu i �niegu...
� B�d� wdzi�czny, mistrzu, je�eli uda ci si� chocia�by tylko powstrzyma� te ci�g�e
transformacje. Nie mog� ju� tego znie��. Niech b�d� cz�owiekiem na sta�e, je�li potrafisz
to sprawi�. Je�li nie, uczy� mnie na zawsze nietoperzem, kotem, ropuch�...
� Tylko nie ropuch�! � ostro zaprotestowa�a Ksi�niczka. � B�d� ju� sobie wilkiem,
je�li chcesz, byle nie ropuch�!
� No dobrze. Niech b�dzie wilk. Prosz�, pom� mi, mistrzu, a zyskasz we mnie oddanego
s�ug�.
� Czy chcesz przez to powiedzie�, �e nie mo�esz mi zap�aci�, jak wszyscy?
Zorsch wzruszy� ramionami.
� Ju� m�wi�em, �e nie mam posady.
� Krewnych te� nie?
Go�� pokr�ci� g�ow�.
� Ca�y nasz maj�tek stanowi� nieruchomo�ci. M�j ojciec jest wielkim w�a�cicielem
ziemskim bez grosza przy duszy.
� Keddie, nie b�d� taki wyrachowany � zgani�a m�a Ksi�niczka.
� Niepokoj� si�, jak Ciapek zareaguje na wilka w domu.
� Och, to si� wydarza tylko raz na miesi�c � uspokaja� Zorsch.
� I nie jest to zwyk�y wilk � przysz�a mu w sukurs Ksi�niczka.
� B�d� si� bardzo stara�, mistrzu. M�g�bym odgania� nieproszonych go�ci, dzi�ki
czemu zaoszcz�dzi�by� czar�w chroni�cych ci� przed nimi. Nauczy�bym si� aportowa�.
Zabawia�bym was tym na �wie�ym powietrzu.
� No dobrze � zgodzi� si� w ko�cu czarnoksi�nik, wzdychaj�c. � Sko�cz teraz jedzenie,
a potem przyjd� do mojej pracowni. Zobaczymy, co si� da zrobi�.
24 3. Wezwanie do Othionu
Min�o dziesi�� dni, a zagadka Zorscha wci�� pozostawa�a nie rozwi�zana. M�ody
cz�owiek tymczasem ze wszystkich si� stara� si� by� pomocny w domu. Tak si� rozochoci�,
�e chcia� nawet wk�ada� Kedrigernowi pantofle po obiedzie. Czarnoksi�nik musia�
z ca�� stanowczo�ci� mu tego zabroni�.
Lecz w miar� jak ubywa�o ksi�yca na niebie, wizja zbli�aj�cej si� pe�ni zacz�a prze�ladowa�
Zorscha. Coraz trudniej by�o mu zachowa� pogodny nastr�j. Ros�o tak�e napi�cie
Kedrigerna. Sta�o si� bowiem jasne, �e uwolnienie Zorscha od czaru jest przedsi�wzi�ciem
wymagaj�cym czasu.
Kiedy w jedenastym dniu wizyty Zorscha Ksi�niczka zaproponowa�a, aby wezwa�
konsultanta, nerwy Kedrigerna odm�wi�y pos�usze�stwa.
� Konsultanta?! Ja mam wezwa� konsultanta?! � wykrzykn�� z oburzeniem.
� Dlaczego nie? Sam twierdzi�e�, �e nie masz do�wiadczenia w tego rodzaju przypadkach.
Konsultant mo�e tylko pom�c.
� A czy kiedykolwiek s�ysza�a�, moja droga, takie powiedzenie: �Kto nie radzi sobie
z magi�, zwraca si� ku alchemii, a nieudolny alchemik zostaje konsultantem�?
� Nigdy nic takiego nie s�ysza�am. Wymy�li�e� to na poczekaniu.
� To m�dre powiedzenie. Konsultanci s� ca�kiem bezu�yteczni. Twoja propozycja
to zniewaga. Staram si�, jak mog�, pracuj� dwadzie�cia cztery godziny na dob� bez perspektywy
zap�aty, a ty chcesz wezwa� konsultanta? Czy nie wierzysz ju� w moje zdolno�ci?
� Do pe�ni ksi�yca zosta�y zaledwie dwa tygodnie i Zorsch bardzo si� denerwuje.
� Ja r�wnie�. Nie chc�, �eby wilko�ak pl�ta� mi si� po domu, nawet je�li jest moim
go�ciem. A ty?
Ksi�niczka przyjrza�a mu si� z namys�em.
� Czy mog� ci jako� pom�c?
� Tak. Przesta� m�wi� o konsultantach.
� To by�a tylko propozycja. Chc� ci pom�c. Czy nie mog�abym zrobi� czego� konkretnego?
25
� Mo�esz przejrze� te ksi�gi. Sprawd�, czy nie ma w nich wzoru zastosowania
kontrzakl�� przeciw uk�szeniom � czarnoksi�nik wskaza� d�oni� cztery wielkie, si�gaj�ce
mu po szyj� stosy ksi�g. � Ja w tym samym czasie przejrz� tamte � tu wskaza�
r�wnie wielkie cztery stosy, pi�trz�ce si� po drugiej stronie komnaty.
� Jeste� pewny, �e w nich znajdziemy ten wz�r?
� Nie � odpar� ponuro Kedrigern. � Nawet nie jestem pewny, czy taki wz�r
w og�le istnieje. Mo�e b�d� go musia� sam wymy�li�. Chcia�bym jednak unikn�� wszelkiej
improwizacji, je�li nie jest konieczna, poniewa� zwykle wywo�uje skutki uboczne.
Nie zd��yli jednak nawet si�gn�� po kt�ry� z tom�w, gdy uszu ich dobieg� straszliwy
harmider. Najpierw us�yszeli d�wi�ki tr�bek, potem radosne �Jap, jap!� Ciapka, gdy
tr�bki zagra�y powt�rnie, nast�pnie jeszcze par� okrzyk�w trolla, ostatnie fanfary w wykonaniu
tr�bek, a� wreszcie nadbieg� Zorsch, wykrzykuj�c:
� Mistrzu Kedrigernie! Ksi�niczko! Przyby� herold! W pi�knej liberii! Z tr�baczami
i uzbrojon� eskort�!
� Go�cie! Ach, jak cudownie! � Ksi�niczka a� klasn�a w d�onie i wyfrun�a, aby
ich powita�.
Kedrigern bezradnie roz�o�y� r�ce.
� Wiecznie mi przeszkadzaj�! Jak mam pracowa� nad zakl�ciami w takich warunkach?
Istny jarmark! � Chcia� szuka� pocieszenia u Ksi�niczki, a nie widz�c jej nigdzie,
westchn�� ci�ko, jak cz�owiek udr�czony, po czym zrezygnowany opu�ci� komnat�,
starannie zamykaj�c za sob� drzwi.
Tymczasem Ksi�niczka, zarzuciwszy na ramiona p�aszcz, przyj�a w g��wnym hallu
herolda i dw�ch krzepkich zbrojnych. Herold rzeczywi�cie by� pysznie ubrany � bogato
i w najlepszym gu�cie. Zdj�� kapelusz ze strusimi pi�rami, odrzuci� czarny p�aszcz
i sk�oni� si� zamaszy�cie. Zbrojni pr�yli si� tu� za nim, prezentuj�c bro�, gotowi na rozkazy.
Kedrigern, kt�ry w�a�nie nadszed�, przyjrzawszy si� noszonym przez nich barwom
oraz liberii herolda, przywita� ich ciep�o:
� S�udzy kr�la Ithiana s� zawsze mile widzianymi go��mi w naszym domu.
� Rzek�e�, mistrzu Kedrigernie. � Herold pochyli� przed nim dwornie g�ow�, a potem
sk�oni� si� ponownie przed Ksi�niczk�.
� Co s�ycha� w Othionie? � zapyta� czarnoksi�nik.
� Dzieje si� nam dobrze, z jednym ma�ym wyj�tkiem. Dlatego kr�l raczy szuka� pomocy
u dawnego przyjaciela i przysy�a w tym celu swego niegodnego s�ug� Uldindala.
� B�d� zaszczycony, mog�c pom�c Ithianowi z Othionu.
� Jego Wysoko�� do tej pory wspomina z wdzi�czno�ci� wasze spotkanie w czasa