pismahenrykasien56sien
Szczegóły |
Tytuł |
pismahenrykasien56sien |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
pismahenrykasien56sien PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie pismahenrykasien56sien PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
pismahenrykasien56sien - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
f
mm--
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
PISMA HENRYKA SIENKIEWICZA
TOM LVI
Strona 6
Korekt prowadzi Dr. Kazimierz Nitsch.
KRAKÓW. — DRUK W= L ANCZYCA SPÓKI.
I
i|
Strona 7
••
'.Ji.-VNjN.AJiJLwiC '
'
^.--va( tN
"t
Pispfl
(IeIIHYP SlEli^IEWlCZA
TOM LVI
KRZYACY
CZ YIII
486114 f^
lt.2-4-3
WARSa^rWA
NAKAD TYGODNIKA JIJ.USTROWANKGO
RKrAKft-yi
/jMOjJrmK bezpatny)
/j^Oc/fE]
1903
(7^
Strona 8
Jl03B0JieH0 IIeH3ypoK).
BapmaBa, 21 HoaGpa 1902 r.
Strona 9
P^ R z Y z A C \T
CZESC ÓSMA
Strona 10
Strona 11
LXIL
Zbyszko podj pani na Pocku pod nogi
i suby jej swoje ofiarowa, ale ona nie poznaa
go w pierwszej ciwili, gdy nie widziaa go od
dawnego czasu. A
dopiero, gdy jej powiedzia
jako go woaj, rzeka:
—Prawdziwie! A ja mylaam, kto e
z dworu królewskiego. Zbyszko z Bogdaca!
Jake! Goci tu u nas wasz stryjko, stary ry-
cerz z Bogdaca, i pamitam, jako i mnie i moim
dworkom luzy ciurkiem leciay, gdy nam o was
prawi. A odnalelicie wasz niewiast? gdzie
ona teraz ?
— Zmara mi. Miociwa Pani...
— O miy Jezu! Nie mówcie, bo pakania
nie strzymam. Jedno to pociecha, pewnie e
w niebie, a wycie modzi. Mocny Boe! mde
to stworzenie — kada niewiasta. Ale w niebie
za wszystko nagroda i tam j znajdziecie. Za
stary rycerz z Bogdaca jest tu z wami?
Strona 12
8
— Niemasz go, bo w niewoli u Krzyaków,
z której jad go wykupi.
— To i jemu si nie poszczcio. A zda-
wa si czek bystry i wszelaki obyczaj zna-
jcy. Ale jak go wykupicie,zajedcie te do
nas. Radzi was ugoci m, bo szczerze powiadam,
e jemu na rozumie, a wam na gadkoci nie
zbywa.
— UczYnim tak, Miociwa
tem bar- Pani,
dziej, em i teraz umylnie tu przyjecha, aby
Wasza Mio o dobre sowo za nim prosi.
— Dobrze. Przyjdcie juti^o przed wyjazdem
na Jowy, to bd
miaa czas ..
Dalsze jej sowa przerwa znowu huk trb
i kotów, oznajmujcych przybycie ksistwa
Januszów Mazowieckich. Poniewa Zbyszko z pa-
ni na Pocku sta tu przy wejcia, wic ksi-
na Anna Danuta spostrzega go od razu i na-
tychmiast zbhyla si do niego, nie zwaajc
na pokony gospodarza starosty.
A w modzianku rozdaro si na nowo serce
na jej widok, wic klkn przed ni, i objwszy
rkoma jej klcza w milczeniu, ona za
kolana,
pochylia si nad nim cisnwszy mu domi
i
skronie,ronia z
po zie na jego jasn gow,
zupenie jak matka, która pacze nad nieszcz-
ciem sYiia.
Strona 13
— 9 —
I ku wielkiemu zdziwieniu dworzan i goci
pakaa tak dugo, powtarzajc: «0 Jezu, o Jezu
miosierny !» —
poczem podniosa Zbyszka z k-
czek i rzeka:
— Pacz po niej, po mojej Danuce, i pa-
cz nad tob. Bóg tak wszelako zrzdzi, na e
nic byy twoje trudy i na nic teraz nasze zy.
Ale ty mi praw o niej i jej mierci, bo cho-
bym do pólnocka suchaa, nigdy nie bdzie mi
tego dosy.
I wzia go na stron, tak, jak poprzednio
bra go pan z Taczewa. Ci z goci, którzy nie
znali Zbyszka, poczli dopytywa o jego przy-
gody i w jaki czas wszyscy
ten sposób przez
rozmawiali tylko o nim, o Danusi o Jurandzie. i
Dopytywali si take posowie l<:rzyaccy, Fry-
drych von Wenden, komtur toruski, wysany
na spotkanie króla, i Jan von Schonfeld, komtur
z Osterody. Ten ostatni, Niemiec, ale rodem ze
lska, umiejc dobrze po polsku, z atwoci
dopyta, o co chodzi, i wysuchawszy opowieci
z ust Jaka z Zabierza, dworzanina ksicia Ja-
nusza, rzek:
— Danved i de Lówe bylisamemu mi-
strzowi podejrzani, e zajmowali si czarn
magi.
Poczem pomiarkowa wnet, e jednak opo-
wiadanie podobnych rzeczy mogo rzuci na cay
Strona 14
- 10 —
Zakon cie taki, jaki pad swego czasu na Tem-
plary uszów, i doda prdko:
— Tak przynajmniej bajczarze prawili, ale
to nie bya prawda, bo takich niemasz midzy
nami.
Lecz stojcy w pobliu pan z Taczewa od-
powiedzia:
— Komu wadzi chrzest Litwy, tego moe
mierzi i krzy.
— My krzy na paszczach nosim — odpo-
wiedzia z dum Schonfeld.
Na to za Powaa:
— A trzeba go nosi w sercach.
Tymczasem zagray trby jeszcze rozgo-
niej nadszed król, a z nim razem arcybi-
i
skup gnienieski, biskup krakowski, biskup
pocki, kasztelan krakowski kilku innych dy- i-
gnitarzy i dworzan, midzy którymi by i Zyn-
dram z Maszkowic herbu Soce i mody knia
Jamont, przyboczny paski. Król mao si zmie-
ni od czasu, jak go Zbyszko nie widzia. Na
jagodach mia takie same mocne rumiece,
takie same dugie wosy, które co chwila za-
kada za uszy, i tak samo niespokojnie strze-
lajce oczy. Zdawao si tylko Zbyszkowi, e
wicej ma w sobie powagi i wicej majestatu,
jak gdyby si ju czu pewniejszy na tym tro-
nie, który po mierci ki^ólowej chcia by zrazu
Strona 15
— 13 —
Januszow, nie móg dotychczas zbliy si do
dziewczyny, wic
ona sama, korzystajc z za-
mieszania, jakie wywoao przybycie króla, przy-
sza ku niemu.
— Zbyszku, — powtórzya — nieci ci po-
cieszy Bóg i Najwitsza Panna.
— Bóg wam zapa —
odpowiedzia rycerz.
I spojrza z wdzicznoci w jej modre oczy,
które w tej cliwili przesoniy si jakby ros.
Poczem stali przed sob w milczeniu, bo cho
ona przysza do niego, jak dobra i smutna sio-
stra, wydaa mu si jednak w swej królewskiej
postawie i w wietnycli dworskicli szatach tak
inn od dawnej Jagienki, ew pierwszej chwili
nie mia nawet mówi jej: ty, jak ongi w Zgo-
rzelicach w Bogdacu. Ona za mylaa,
i e
po tych sowach, które wyrzeka, nie ma mu
nic wicej do powiedzenia.
I a zakopotanie odbio si na ich twarzach.
Ale w tej chwili rum uczyni si na dziedzicu,
albowiem król zasiad do wieczerzy. Do Zby-
szka zbliya si znów ksina Januszowa
i rzeka:
—aoliwa to bdzie dla nas obojga uczta,
ale mi su, jako dawniej sugiwa.
Wic mody rycerz musia odej od Ja-
gienki, i gdy gocie zasiedli, stan przy awce
za plecami ksiny, aby zmienia miski i nale-
Strona 16
14
waó jej wody i wina.
mimowoli spo-Suc,
glda kiedy niekiedy na Jagienk, która, b-
dc dwork ksiny na Pocku, siedziaa tu
obok niej i —
równie mimowoli musia podzi-
wia jej urod. Jagienka od ty cli Idlku lat
urosa znacznie, ale zmieni j jedna]v nietyle
wzrost, ile powaga, której nie miaa przedtem
ani ladu. Dawniej, gdy w kouszku i z limi
w roztarganych wosach ganiaa na koniu po
borach i lasach, mona j byo poczyta bo-
gdaj za urodziw chopiank, teraz na pierw-
szy rzut oka wida w niej bvo dziewk zna-
cznego rodu i wielkiej krwi, taki rozlewa
si w twarzy spokój. Zbyszko zauway
jej
te, e
znika jej dawna wesoo, ale temu
mniej si dziwi, wiedzia bowiem o mierci
Zycha. Dziwia go natomiast najwicej ta ja-
kowa jej godno i z pocztku zdawao mu
si, e to strój daje jej takie pozory. Wic spo-
glda na zot przepask, która
kolejno to
obejmowaa jej biae jak nieg czoo i ciemne
wosy, spadajce w^ dwóch warkoczach na
plecy, to na niebiesk obcis, a bramowan
purpurowym szlakiem szat, pod któr ryso-
waa si wyranie jej strzelista posta i dzie-
wicza pier — i mówi sobie: ,«Icie prawa
ksiniczka !» Ale potem uzna, e to nietylko
ubiór jest przyczyn odmiany i e choby te-
Strona 17
— 15 —
raz wzia na siebie prosty kouch, to juby
nie potrafi jej tak lekko braó i tak by z ni
miaym, jak dawniej.
Zauway nastpnie, e rozmaici modzi,
a nawet starsi rycerze wpatruj si w ni pil-
nie i akomie, a gdy zmienia przed ksin
raz,
mis, spostrzeg zapatrzon i jakby wniebowzit
twarz pana de Lorche i na ten widok uczu
na niego gniew w duszy. Nie uszed geldryjski
rycerz bacznoci i ksiny Januszowej, która,
poznawszy go, nagle rzeka:
—
Widzisz: de Lorche! Pewnikiem znów si
w kim kocha, bo cay oln.
Zaczem pochylia si nieco nad stoem, i spoj-
rzawszy w bok ku Jagience, rzeka:
—
Wiera, e
gasn inne wieczki przy tej
pochodni.
Zbyszka cigno jednak do Jagienki, gdy
wydaa mu si jakby kochajca
kochana kre- i
wna i czu, e
lepszej spólniczki do smutku
i wikszej litoci w niczyjem sercu nie znaj-
dzie, ale tego wieczoru nie móg do niej wicej
przemówi, a to dlatego, e
by zajty sub,
a powtóre, e przez cay czas uczty gdkowie
piewali pieni, albo trby czyniy tak haa-
liw muzyk, e ci nawet, którzy kolo siebie
siedzieli, zaledwie mogli si dosysze. Obie te
ksine, a z niemi niewiasty, wstay wczeniej
Strona 18
— 16 —
od stoów od króla, ksit i rycerzy, którzy
mieli zwyczaj do póna wnoc zabawia si
kielichami. Jagience, która niosa poduszk do
siedzenia dla ksiny, si byo zatrzy-
nijako
ma, wiec odesza take, tvlko na odchodnem
umiecina si znów Zbyszkowi i skina mu
gow.
Póno dopiero przede dniem mody rycerz,
pan de Lorche i dwaj ich giermkowie wa^acali
do gospody. Czas jaki szli pogreni w my-
lach, ale gdy ju byli niedaleko domu, de Lor-
che pocz co mówi do sw^go giermka, Po-
morzanina, umiejcego dobrze po polsku, a ten
zwróci si nastpnie do Zbyszka:
— Pan mój chciaby o co Wasz Mio
zapyta.
— Dobrze —
odpowiedzia Zbyszko.
Wówczas tamci znów pogadali chwil z sob,
poczem Pomorzanin, umiechajc si nieco pod
wsem, rzek:
— Pan mój chciaby spyta: czy to jest pe-
wna, e ta panna, z któr Wasza Mio roz-
mawiaa przed uczt, jest miertelna, czyli te
to jest wanie anio, albo wita?
— Powiedz twemu panu, odpowiedzia—
z pewn niecierpliwoci Zbyszko ju — e
mnie drzewiej tak samo pyta i mi cu- ea
dnie tego sucha. Bo jake: w Spychowie mó-
Strona 19
— 17 —
wit mi, e
si na dwór ksicia Witoldowy dla
urody Litwinek wybiera, potem skro teje przy-
czyny chcia jecha do Pocka, w Pocku dzi
clicia rycerza z Taczewa dla Agnieszki z Du-
golasu pozywa, a teraz znów w inn godzi.
Zali taka to u niego stateczno i taka rycer-
ska wiara ?
Pan de Lorche wysucha tej odpowiedzi z ust
swego Pomorczyka, westchn gboko, popatrzy
chwil w blednce nocne niebo tak na zarzuty i
Zbyszko we odpowiedzia:
—
Susznie mówisz. Ni statku, ni wiary! bom
jest czek grzeszny i niegodny ostróg rycerskich
nosi. Co do panny Agnieszki z Dugolasu —
prawda, lubowaem jej i Bóg da, wytrwam, e
ale uwa, jak ci wzrusz, gdy ci opowiem,
jak okrutnie ze w Czerskim zamku po- mn
stpia.
Tu znów westclm, znów spojrza w niebo,
na którego wschodzie czynia si coraz janiej-
sza smuga, i poczekawszy, dopóki Pomorzanin
nie przetómaczy jego sów, tak dalej po chwili
mówi:
—
Powiedziaa mi, wrogiem jej jest pe- e
wien czarnoksinik, w wiey wród lasów mie-
szkajcy, który corocznie smoka przeciw niej
wysya, a ów podchodzi l^adej wiosny pod
mury czerskie i patrzy, czyby jej pochwyci
PISMA H. SIENKIEWICZA 7 LVI. 2
Strona 20
- 18 ^
nie Co gdy rzeka, wraz owiadczyem,
zdoa.
e bd walczy ze smokiem. Ach! u wa, co
dalej opowiem: gdym stan na wskazanem
miejscu, ujrzaem okropn potwor, czekajc
mnie nieructiomie, i rado zalaa mi dusz,
bom myla, e
albo polegn, albo dziewic
z plugawej paszczy ocal i niemierteln saw
pozyskam. Ale gdym natar z blizka kopi na
poczwar, cóem, jak mniemasz, ujrza ? Oto
wielki wór somv na drewnianych kokach,
z ogonem z powróse! I miech ludzki, nie sa-
w, zyskaem a
dwóch mazowieckich ry-
i
cerzy musiaem potem pozwa, od których obu
ciki szwank w szrankacli poniosem. Tak po-
stpia ze mn
ta, któr m nad wszystkie uwiel-
bi jedn jedyn kocha chciaem...
i
Pomorzanin, tlómaczc sowa rycerza, wy-
pycha jzykiem od rodka policzki chwi- i
lami przygryza go, aby nie parskn, a Zby- i
szko w innych czasach byby* si rozemia
z pewnoci, ale e bole i niedola wyszla-
moway w nim do cna wesoo, wic odrzek
powanie:
— Moe z pustoty to jeno uczynia, nie ze
zoci.
— To te jejprzebaczyem — odpowiedzia
d Lorche — a najlepszj^ dowód masz w tern,