3548

Szczegóły
Tytuł 3548
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3548 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3548 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3548 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Marek Bie�kowski OGR�D D�ONI 3 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 S�owo wst�pne S�owo t�skni�ce za s�o�cem otwartych ust nie jest jeszcze s�owem Ci co je po�kn�li �pi� snem nasennym Twardym jak j�zyk spustowy samob�jczego pistoletu Ci kt�rzy pal� je jak nargil� odurzaj�c si� kadzid�em mowy Trwaj� w letargicznym bezs�owni Ci co S�owem wycieraj� �lady swojego istnienia Umywaj� nim r�ce Ci kt�rzy kupcz� na progu �wi�tyni przeliczaj� Jego warto�� na trzydzie�ci srebrnych S��w zas�ugi Ci nabieraj� S�owo w usta by milcze� Ci kt�rym S�owo nie bije w piersi b�d� bi� si� w pier� Ci co na S�owo dmuchaj� Zapragn� si� przy nim ogrza� Ci co chowaj� g�ow� w S�owo b�d� b�aga� Posypcie mi g�ow� S�owem Ci kt�rym S�owo ci�arem p�jd� na dno Ci co S�owo maj� wypisane na twarzy wyst�pi� z otwart� przy�bic� Ci kt�rzy S�owo zmia�d�yli z�bami Nie maj� alibi S�owo t�skni�ce za s�o�cem otwartych ust mo�e sta� si� S�owem 5 Sierpie� Ujrza�em go po raz pierwszy gdy odmierzaj�c nerwowe kroki wdziera� si� w g�stniej�cy s�o�cem poranek Moje w�osy parowa�y po�egnaniem unosz�cym si� ponad ulicami odkrywanymi z leniw� bezcelowo�ci� na rozszerzaj�cej si� od upa�u plamie miasta Przejrza�e godziny zapada�y powoli w ch�odn� wod� wieczoru Brodzi�y w niej bezpa�skie cienie prosz�c bym im u�yczy� ramion i wzroku Pozwoli� przetrwa� kolejn� wypraw� w poprzek zdarze� niedotykalnych Rusza�em wraz z nimi pozbawiony przewodnictwa stopy Wyrwany z codziennej postaci istnia�em tylko poprzez SIERPIE� kt�ry znajdowali�my mi�dzy sob� zaskakiwani nieznanym g�odem skr�caj�cym sprz�ty w pokoju przepoczwarzaj�cym si� w piek�o wsp�lnego wybawienia To by� ogromny teatr do kt�rego uprzejme bileterki wpuszcza�y nas bez obowi�zuj�cych zaprosze� Z wdzi�czno�ci� zajmowali�my najgorsze miejsca Byle tylko uczestniczy� w spektaklu oferowanym sierpniowym widzom �lepcom instynktownie patrz�cym w s�o�ce W tym mizdrz�cym si� muzeum pe�nym tandetnych eksponat�w k�ad�a si� w rozgrzebane ��ko nuda Zasypiaj�c dobiera�a warianty sn�w 6 pozwalaj�cych przetrwa� kolejny dzie� 7 * * * To s�owo SIERPIE� pojawia�o si� w naszych ustach najcz�ciej I starcza�o za wszystkie rozmowy Gdy balansowali�my na skraju bezdennego milczenia Usprawiedliwia�o Pozwala�o przetrwa� Lecz nic nie t�umaczy�o Nie wyja�nia�o Tak samo niepokoi�o niepoznanym jak tysi�ce innych s��w A jednak! Wyjmowali�my je sobie z ust w stanie �miertelnego namaszczenia Nigdy ju� nie powr�ci Owiniemy je siatk� nieistotnych wspomnie� Skr�pujemy opowie�ciami o zdarzeniach i przygodach Zamordujemy codziennym rytmem serca Wyssiemy krew Cia�em podzielimy si� z przygodnymi znajomymi Pozostanie tylko szkielet bielej�cy jak �nieg grudnia lub lutego To wszystko * * * Za oknem oci�a�ego popo�udniem wagonu SIERPIE� mija nas oddychaj�c z trudem spoconym powietrzem lata Na jego brudnej twarzy rozmazuj� si� ostatnie promienie s�o�ca w��cz�cego si� leniwie po polach Nie mam ju� si� odgarnia� zm�czenia opadaj�cego d�ugimi kosmykami na twoje oczy Nasze niechciane dziecko 8 SIERPIE� umiera powoli mi�dzy �awkami przedzia�u zadeptywany dziesi�tkami spuchni�tych st�p Zza plec�w oniemia�ych ludzi wo�am: ... zamknijcie szczelnie bramy sierpnia! ... Niech odejdzie Na granicznej stacji po raz ostatni spojrz� w jego beznadziejn� ciemno�� 9 Budowa� Wyje�d�a� i nie mieszka� jak we w�asnych marzeniach Mury ze zgliszcz codziennych wznie�� A okna s�onecznym pr�tem przed ciemno�ciami zakratowa� Za zamieci� drzwi zatrzasn�� i grza� si� ni� od progu Budowa� � z czterech p�r � z czterech stron � z czterech zw�tpie� � z czterech znacze� nigdy szelestem pi�ra nie obramowanych Na d�o� komu� r�k� poda� mocn� jak s�owo sens �ycia znacz�ce I schronienia szuka� tylko w ostatnim wierszu 10 Ogr�d d�oni (l) Dom w d�oni rozkwita jak kwietny puchar strz�saj�cy rt�ciowe krople cienia W bladej sk�rze za przestrzeni� nieskalan� t�skni rumieniec Tam jest ciemno�� kt�ra w wilgotnych �cianach odpoczywa A strach w chiromantyczn� sie� z�apany p�acze 11 Przesz�o�� nieby�a Je�li tu wracam nie my�lcie �e jestem sentymentalny Zrywam z oczu wyblak�e krajobrazy przyszpilone do ziemi ceglanym szeregiem dom�w W grobie odebranym bohaterom dzieci�cej krucjaty chowam resztki trawy mokrej od potu i krwi z rozbitego nosa Krzew pod kt�rym znajdowa�em co roku pachn�ce �wie�o�ci� dziewcz�ta zakopuj� na wzg�rzu ko�ysz�cym si� w samob�jczo samotniczym zamy�leniu W �rodku lata kryj� w sobie skrawek ciep�a by jesie� nie unios�a go na zje�onym wichrem grzbiecie S�o�ce krzyczy rozpaczliwie schwytane w sie� splecion� ze sznur�w �urawi Moja ma�a szcz�liwa dolina zarasta kwiatami o nieznanych nikomu nazwach 12 Ognia Ogie� wykra�� bogom B�g tylko powa�y� si� mo�e Za ogniem p�j�� i w ogie� ludzk� wiar� krok mierzony Stos wystawi� potem go zapali� To przywilej bog�w Na wierzcho�ku stan�� w ogniu sp�on�� przeznaczenie ludzi Powinno�ci� bosk� ciemno�ci roz�wietli� Ludzk� w blasku cie� Szatana ujrze� Ogie� skrzesa� nie jest w ludzkiej mocy Za ogie� cierpie� rzecz ludzka i boska 13 Inny miesi�c Po siedmiu dniach ucieczki Siedem fal jak t�sknota do st�p si� schyla P�niej siedem zw�tpie� bezradnie r�ce splata A w ko�cu gwiazd siedem nad siedmioma stronami zapala si� �wiata 14 Ogr�d d�oni (II) W jej obj�ciach rozkwitaj� pi�ra rajskiego ptaka kt�ry dziobem ziarno w g�ste bruzdy rzuca A burza krwi pod skroniami grzmi�ca roznosi je w zakamarki cia�a Bochen rajskiego chleba w d�oni palce piek� 15 Milczenie kt�re zrzucasz... Milczenie kt�re zrzucasz z siebie z ulg� jak ci�ar utrudniaj�cy marsz Podnosz� id�c twoim �ladem Jest mi talizmanem chroni�cym usta przed z�ym s�owem 16 Wyrwanie ze snu Noc zbyt d�uga cho� p�no zacz�ta Sensu w niej nie wi�cej ni� snu Czy ona trwa we mnie Czy mo�e ja w niej zamkni�ty bez wyj�cia Utrzymywany przy �yciu kropl�wk� b�lu Jestem szk�em powi�kszaj�cym s�u��cym do obserwacji przysz�ego �wiata 17 Przed�wi�teczny toast Wznie�li�my toast za zmar�ych... St� by� trumn� a my jak grabarze rzucali�my grudy uroczystych s��w Kto� uj�� w d�onie naczynie b�d�ce tub� wzmacniaj�c� nasz g�os I cisza P�acz matki przesuwa� niespokojnie garnki na gazowej kuchence Ojca ci�gle nie by�o A w mie�cie wiadomo Zabijaj� Zapracowany helikopter rzuca� przelotne spojrzenia w okno pokoju Ubrani jak do wyj�cia Uroczy�ci ministranci przy o�tarzu bezsilnej wznios�o�ci �piewali�my pie�ni nad trupem butelki Nie poszli�my nigdzie Ojca nie zabili Przedziera� si� przez t�um Pachnia� dymem jak za harcerskich czas�w W�r�d drzew �r�dmie�cia rozpalono ogie� Wok� niego ta�czono taniec �mierci Noc� iskrz�c� si� gwiazdami i gwiazdkami na naramiennikach reflektory wznosi�y b�agalnie z�ociste ramiona tul�c w nich krwaw� hosti� Wraz z tonami pierwszej kol�dy na choince powiesili�my �a�cuch Op�atku kt�ry zgarniasz grzechy �wiata �am si� razem z nami 18 Ogr�d d�oni (III) W d�oni wisz�cym ogrodzie zapach lawendy i potu kie�kuj�cych ro�lin Powietrze chciwie wch�ania gor�cy oddech mi�ni �ci�ni�tych widnokr�giem sk�ry D�o� po�r�d ludzi zagubiona nie znajduje drzewa na kt�rym zm�czenie mog�aby powiesi� Ci�gle wsparcia szuka 19 Cienie mistrz�w Czcionk� rozgwie�d�on� w oczach tekst mi pisz� zbyt trudny by go wschodz�cym s�o�cem czyta� W�ciek�o�ci� las�w minionych stuszelestnym szeptem w stronice mego domu uderzaj� Ze spojrze� wszystkowidz�cych sie� u drzwi k�ad� Gdy s� znakiem na kraw�dzi drogi t�sknota za przestrzeni� w nich ukryta Spe�niaj�ca si� w wierszu kt�ry twarzy jasn� stron� Niedopowiedzeni bo j�zyk ogniem z �elaza utoczonym kuj� Na s�owo mocuj�c si� w wargach zamykam si�y niewypowiedziane W gr�b pragnienia nios�c okrywam powiek opuszczonym ca�unem 20 Przed nami przepa�� Byli kobiet� i m�czyzn� Sw�j los chcieli mierzy� jak materia� �lubny A przed nimi by�a przepa�� nad kt�r� musieli przerzuci� k�adk� wsp�lnej drogi Szukali wi�c orlego pi�ra by za nich przestrze� wype�ni�o lotem Oczekiwali niecierpliwo�ci kt�ra pragnienia przybli�a Wreszcie zbudowali dom kryty dachem z d�oni splecionych do pro�by o wieczno�� Przed przepa�ci� Zamiast drogi * * * M�czyzna wykopuje co noc top�r mi�o�ci i drog� nim chce wycina� cho� kierunek ju� dawno zgubi� Kobieta oczy wyt�a i g�ow� jego � raz byka � innym razem pajaca wabi do swojej r�ki A on si� wyrywa Skacze ze swej �odzi w inny nurt wzburzonych ramion Na zatracenie Na powr�t do gniazda z kt�rego wypad� jak z macicy matki Kobieta odbija w lustrze cia�a ciep�o jego pragnie� Nieraz grzej� r�ce przy wsp�lnym ognisku Lecz szale�stwo ubieraj� w kaftan bezpiecznego u�miechu I coraz mniej mieszkaj� w skrawku swoich my�li Coraz cz�ciej d�onie 21 opuszczaj� dawne miejsce w�druj�c drog� kt�ra nie wiedzie ju� do wsp�lnych marze� 22 Ogr�d d�oni (IV) Gniew �cisn�� d�o� Bole�nie do bia�o�ci warg R�e na stwardnia�e opuszki p�atk�w p�acz� �zy nienawi�ci� spojone �ywi� kolce rani�ce �agodn� otwarto�� przestrzeni Na ja�owi�nie pi�ci szorstka dar� porasta 23 Nauka ziemi Przed ziemi� ogniem zb� wn�trzno�ci pal�c� ucieczki nie nale�y szuka� po�r�d wierzcho�k�w drzew Gdzie wiatr ludzkie drogi myli Z jej zasadzki od �mierci naglejszej tylko wtedy uj�� mo�na gdy si� do niej wr�ci Trzeba w ka�dej pi�dzi odkry� twardo�� stali rani�c� bole�nie Ognisto�� wulkan�w w otwarte zamkn�� d�onie Ska�om cierpliwo�ci doda� I obj�� ustami na chleb gotowymi Nie kalecz�c s�owem ciszy urodzaj�w Ziemi nie mo�na pozna� przestrzeni kszta�towaniem przez li�� z ga��zi sp�ywaj�cy Ani malowaniem na powietrza ulotnej p�achcie Trzeba j� marzeniem jak d�uto nieust�pliwym z kamienia uwolni� B�j tocz�c do ostatniego robaka Delikatnym dr�eniem palc�w sk�r� rozci�� I s�ucha� korzeni ucz�cych si� m�dro�ci minera��w Bo ziemia nie inaczej �yje jak tylko piersi� nasz� karmiona I my �yjemy dopok�d ona z nami 24 Ojciec zamyka srebrnym kluczem Na porannej ��ce gwiazdy mieszaj� si� z ziemi� Dom strz�sa z siebie krople rosy Rozwiane w�osy ojca jak go��bie przysiadaj� na grzebieniu schowanym w wewn�trznej kieszeni marynarki Le��c nieruchomo w powietrzu ojciec rozpo�ciera skrzyd�a Pr�buje wznie�� si� w g�stwin� traw Rozgarnia fa�dy ob�ok�w Dostrzega Noego p�yn�cego papierow� ark� z wiernym psem strzeg�cym tajemnicy uk�adu z Bogiem W jego �y�ach krew powoli czernieje w farb� nagrobnego napisu Srebrnym kluczem zamyka pory roku 25 Wyznanie wiatru Skrzyd�em deszczu mnie przykry�a i nie puszcza Noc co jedwabistym u�ciskiem wok� szyi si� splata Spoza wachlarza drzew wyci�ga do mnie r�k� i obwo�uje bratem Bo przy jej srebrnej g�owie �lepy jak �ma si� ko�atam 26 Ogr�d d�oni (V) D�o� poza horyzont si�ga i nie ma ko�ca Gdy otwiera ksi�g� swej m�dro�ci i na grzbiet si� k�adzie S�o�ce tajemne znaki ostrym promieniem na marginesie kre�li Czasem cz�owiek na niej pisze Lecz ona w samotno�ci ro�nie Rozkaz�w �adnych nie s�uchaj�c 27 A wiatr to ja... ... i u twych ramion zawiruj� skrzyd�em wielobarwnym I ponios� By na suknie nieba rozrzuci� chmur wr�ebn� tali� I szaniec ze spadaj�cych gwiazd usypa� I kropl� krwi co p�onie p�nocnie o kraniec �wiata rozbi� Kraniec cia�a 28 Zatrzymanie w zenicie Ptaki wci�gaj� rozp�dzony do bia�o�ci okr�t na b��kitn� powierzchni� oka Pop�kany cie� k�adzie na noszach z rosy cia�o z kt�rego uszed� promienny kr�gos�up Z zielonej toni drzew wybucha wulkan kwietnego py�u zatrzymuj�cego s�o�ce �agodnym dotykiem 29 Przejrze� g�r� Ciemno�� gdy chropowatym j�zorem w siebie si�ga p�ka jak dojrza�y owoc Bo w niej miejsc ju� ciemnych nie ma By to ujrze� zaczerpn�� jej trzeba i z oczu zmy� jasne spojrzenie Wtedy zata�czy w sukni ze skrawk�w t�czy 30 Ogr�d d�oni (VI) Do li�cia podobna i jak li�� sucha Szele�ci jesiennym ogniskiem w innej skryta d�oni W dotyku tak jedyna Jak szczep co wysi�ek drzewa uszlachetnia Sama ginie nie zaznawszy wiosny 31 Ledwiem si� narodzi�... ... i gwiazdy mi brak co do nieba wiedzie Granic rajskiego pa�stwa znale�� nie potrafi� Tyle co z drogowskaz�w zbyt �wie�� farb� pachn�cych wyw�cha� si� nauczy�em A kierunek ich chybotliwszy ni� ogarek co p�omieniem zzi�bni�tym w noc si� wciska i drog� gubi Bo krzyku we mnie �e i za paznokciem go schowa� Lotem cienkim opada jak ptak ze skrzyde� przez wiatr poobrywany Na strunach powietrznych melodi� ledwo wyszarpuje Cho�by go za j�zyk ci�gn�� z Bogiem si� nie powadzi ni z Diab�em pojedna Ledwiem go pocz�� a ju� cala cisza �wiata wizyt�wk� nie milkn�c� o niego si� upomina 32 Starzec Mo�e ju� umar� Stoi i nie pyta o nic Tylko z oczu �ywe srebro wci�� mu ucieka na lodowate bieguny cia�a Odrywa brzegi list�w kt�re odrastaj� jaszczurczym ogonem w stwardnia�ych oczekiwaniem palcach Z welonu �lubnej c�rki wyci�ga nitki samotnych dni Nic nie chce wiedzie� Jest w czy��cu �ni koszmary przysz�ego zbawienia To czego mu nie posk�piono srebrzy si� po�r�d nocy 33 Opis wygnania On stworzy� kobiet� A potem mnie Przez chwil� �yli�my w raju Wiatr rozgniata� na szybie drobnoko�ciste cia�o deszczu Potem d�ugie tygodnie oblega� okna �nieg Pory roku nas nie dotyczy�y A� raz w g�stwinie zbrojnego drzewa t�czowy korow�d u�o�y� si� w blu�nierczy drogowskaz zawieszony na blasku ksi�yca Przez dziurk� od klucza zagl�dn�li�my do pokoju Pana Boga Zakazany owoc ciemno�ci gryz� w usta jak raniona pomara�cza Stali�my nieruchomo skleszczeni kikutami framugi Palce kt�rymi rozcierali�my oczy zamarza�y na wietrze Ziemia dr�a�a pod ci�kimi krokami naszego wygnania 34 Miejsce na przeznaczenie Po w�dr�wce �cian dom sklepiam na nowo opasuj�c go wst�g� �wiat�a kt�re co noc mnie otacza Rankiem taki ju� jestem doros�y �e do dzieci�stwa nie dosi�gam i miejsc przesz�ych we mnie nie ma Do dnia jak do o�tarza przyst�puj� A odchodz� od niego pe�en niespe�nionych ofiar gn�cych ku ziemi ramiona Ul�yj mym pragnieniom ironio przyjaci�ko podwijaj�ca ogon z psim znawstwem 35 Ogr�d d�oni (VII) Gwiazdy Jak�e one pachn� w ogrodzie rozkwitaj�cym serdecznym powitaniem Ramiona milionem lat twarde wyci�gaj� ku d�oni A ona dialog z ich milczeniem prowadzi Z gwiazd si�� czerpi�c drog� do wieczno�ci wskazuje Trudem w�asnym j� czyta 36 Kto� noc rozko�ysa�... Kto� noc rozko�ysa� niby gitar� do czarnej przytulon� d�oni I po sto�owej nodze sp�yn�a �za Sucha Sosnowa Odrastaj�ca podsk�rnie Kto� wsta� by na bezg�owym w�osie zagra� serenad� Otworzy�a okno mg�a samob�jczyni pr꿹c si� na parapecie Kto� noc� noc trwoni� kryszta�owym dr�eniem g�stniej�c� 37 Polowanie Sztandar rado�nie si� zwija I w pustk� stalowej p�tli ludzki �er �apie Kto� na nim w�asnym sercem szarpany na progu prawdy si� powiesi� ...nie znalaz� ukojenia 38 Papierowy dom Na nieznanym kontynencie wdzieraj�cym si� pomi�dzy Wiecz�r i �wit Siedz� po�rodku w�asnego kr�lestwa w wiruj�cym zamku muzyki paruj�cej z p�yt Z ogrodu w kt�rym ro�nie czas kradn� godziny i spijam ich truj�cy nektar Rzucon� we mnie kul� ziemi �api� w d�o� i jak g�ow� pluszowego misia jej martw� okr�g�o�� pieszcz� Potem k�ad� si� na przeogromnej ��ce na kt�rej kwitn� kolorowe bukiety sn�w Gdy rz�sami zas�aniam im s�o�ce ob�a�� mnie jak paj�ki Nie b�d� ju� mieszka� w papierowych domach Oddechem w nich ogie� wzniec� Czuj� jak ro�nie mi garb Mo�e to balon na kt�rym do nieba wzlec� 39 Deklinacja mo�liwo�ci A je�li si� spotkamy To kto? A je�li co� powiemy To co? A je�li pokochamy To kogo? A je�li zapragniemy To czego? A je�li damy wszystko To komu? A je�li zamy�limy si� To czemu? A je�li umrzemy To w kim? A je�li w sobie To czym? 40 Ogr�d d�oni (VIII) Mrok w d�o� zapada gdy j� przepastne gard�o kieszeni poch�ania dotkni�cie materii cho� jak pazur pilnikiem spi�owany g�adkie �mierteln� drapie�no�� kryje Linia mi�o�ci kurczy si� na podobie�stwo kwiatu sk�adanego w trumn� wieczornego ch�odu Wiele �wiat�a trzeba by rozkwit�a na nowo 41 Kocha tylko dzie�... Kocha tylko dzie� Id�c spe�nia� obowi�zki kata pozostawia w po�cieli �lad cia�a i czarnego buta Piej�cemu �a�o�nie ksi�ycowi wyrywa pi�ra zwisaj�ce nad miastem skr�powanym snem Na li�cie p�ac podpisuje si� zamaszy�cie �Przeznaczenie� W nocy plecie konopny wianek dla ukochanej szubienicy Jej delikatn� szyj� okr�ca fioletowym szalem skaza�ca Z otwartych ust wyci�ga zl�knion� dusz� Dla dzieci przyni�s�by na szcz�cie kawa�ek wisielca Noce sp�dza nieraz bezsennie 42 Obraz z lotu kruka Wspina si� po szczeblach skrzyde� Wygina nabrzmia�� �y�� lotu w kt�rej t�tni tajemnica pocz�cia i szmacianego pantofelka znalezionego nad ranem Na skraju horyzontu znika za prze�roczystym uk�onem W kr�lestwie wietrznie rodz�cego ziarna d�wi�cz� mu kosy klepane z ob�ok�w 43 Ogr�d d�oni (IX) Gor�czka zach�annymi: ustami d�o� ca�� obj�a w �arliwe posiadanie Ogr�d kt�ry ledwie rozkwita� zmusi�a by bujno�ci� wszystkich zapach�w rozp�omieni� si� Palce zielonym �ciegiem mchu w niedost�pny mur mocno zszy�a By�a pocz�tkiem i kresem �r�d�a kt�re zamieni�a w such� ga��� 44 Powstan� u�miechem U�miechem na progu kt�ry domu nie wita staniesz kiedy� Bym oczy �lepot� wiary ci�ko zamykane otworzy� mia� przed kim Na uczynku nieprawym u szczytu powodzenia w koronie stoj�cym nie da� si� ukrzy�owa� Z ogniem na s�dzie Twoim d�o� z ufno�ci� w wyrok sprawiedliwy z�o�y� W pocie czo�a bru�d��c rany do warg sp�yniesz smakuj�c gorzko jak ziarno z kt�rego �miech i p�acz si� rodzi Gdy przyjdziesz Dzie� zostawi� z nikim si� nie pojednawszy I zmartwychwstan� kr�lestwem z niepowszedniego u�miechu 45 Rzeki wp�ywaj� do nieba Z kolorowych nitek pozostawionych przez rozgrzane latem parasole ch�opcy splataj� ruchliwe �apki sieci zastawiane na wielorybn� fal� podp�ywaj�c� pod brzeg �owi� dziesi�cioletnie marzenia pluskaj�ce figlarnie w doros�ych opowie�ciach o cudach �wiata W d�oniach wa�� m�dro�� �ci�gan� z wierzcho�k�w najwy�szych drzew Z pergaminu delikatnego jak powierzchnia zatopionych l�d�w klec� latawce unosz�ce ich ponad �wit kt�ry nie ko�czy si� wszech�wiatem Ko�uj� rado�nie na b��kitnych �y�kach nabrzmia�ych krwi� Ze s�onecznej procy strzelaj� w okna nielubianym s�siadom biegaj�cym na skarg� do dzielnicowego Pana Boga Rzeki w kt�rych k�pi� si� ch�opcy wp�ywaj� do nieba 46 Chwila bezsilno�ci Wiatr co� na progu zwietrzy i ju� go nie ma Kruk w czarn� godzin� kruczkiem si� wywinie Klucz kt�ry wszystko otwiera Chytrze kluczy umykaj�c pogoni Cisza ta najcichsza uciszy� si� nie pozwoli Side� w najchwytliwsz� my�l nie usidlisz bracie I siod�a cho� ko� w nim zastyg� nie osiod�asz S�owa tak twojego nie wys�owisz 47 Ogr�d d�oni (X) D�o� co czo�o w potrzebie podpiera wiatrem podszyta I l�ejsza ni� babie lato gdy ponad g�ow� wolno si� unosi Lecz u�ciskiem nieszczerze serdecznym zduszona Zwisa martwo jak u�miech bez twarzy Blada bo pewno�� z niej wyp�yn�a kt�ra przewodniczk� by�a po innych d�oni nie szlifowanym bruku Z cia�em zwi�zana bardziej cierpi ni� okr�t kotwic� do fali przykuty 48 �wi�teczny wiersz Samotny jak spacer szczelnie spowity wiatrem �wi�teczny wiersz kroczy ostro�nie na szczud�ach drzew Nie bacz�c na szale�czy wir wskaz�wek �nie�nego zegara zagl�da w oczy o�lepionym mrozem oknom Zbiera milczenie odpadaj�ce z firanek nap�cznia�ych gwarem domowych rozm�w 49 Jak wielka by�a cisza... Jak wielka by�a cisza na �apkach z dzwoneczk�w biegn�ca do mnie szuka� uciszenia Niech wiatr za�wiadczy w ob��d schwytany Drzewom w niebo zanurzaj�cy korzenie Jak jej b�l g��boki Niech ziemia opowie krwi� nasycona i �z� s�on� oceany karmi�ca Ile w niej �mierci by�o To najlepiej wiedz� werble Z ich �oskotu trumn� jej zbili Graj�cy w zabijanego 50 Ch�odnym wspomnieniem ust obejmij Ona ci� obejmie ustami w kt�rych pe�nia ksi�yca ja�nieje Ch�odnym dotknie poca�unku wspomnieniem I zostawi Po�r�d nocy w kt�rej z�odziej r�ki swej nie dojrzy A �wiat�o latarni �cina g�owy jak gilotyna 51 Ogr�d d�oni (XI) Jest wo�aniem przebijaj�cym tarcz� milczenia Czasem w�� w niej gniazdo wije A anio� niebieskie ptaki karmi Pospo�u j� tworz� gdy nad ranem jej p�k z mg�y si� wy�ania Ciep�a i spojrzeniem ludzkim nie sk�amana Ogr�d cichy i spokojny w nim b��dzi� mo�esz do woli 52 Pie�niarka Ka�dym d�wi�kiem podwa�a kamieni niewzruszono�� Z jej krtani powietrzny s�up wyrasta wspieraj�cy strzelisto�� stropu Oknom na kruchych skrzyd�ach pozwala wirowa� nad ptak�w aureol� Na g�ow� zarzuci�a welon smutkiem g��biej grobu wrastaj�cy Z nut pojedynczych muruje zamek w kt�rym zakl�ci pos�gowiej trwamy Gitara z�otousta sercom przykazuje w rytm pie�ni krew toczy� Ona jak instrument prosta z przeznaczeniem zgrany Ka�de s�owo jak top�r wbija w nasze cia�o Gdy umilknie runie ca�a sala 53 Oskar�enie jesieni Ta pora z wiatrem tylko sny przynosi Pe�no w nich ludzi przez w�asne k�y rozszarpywanych A wspomnienia z uwi�zanym u szyi kamieniem Id� na dno nie znajduj�c ratunku w czterech �cian g��binie Ta pora opr�cz wiatru tylko �mier� przynosi Gdy cz�owiek jak brudny strz�p papieru przez jezdni� jest szarpany Jesie� mu by�a ostatni� nadziej� 54 Mg�a We mgle si� zagubi� tak g�stej �e oczami rozgarnia� nie wystarczy by do siebie dotrze� Przed gwarem dnia w�sz�cym zawzi�cie cia�o milczeniem okry� Mieszkaj�c w niej bezdomnie niebo z gwiazd obrywa� wr�c nocy dzieje Bezsenno�ci kling� na ci�to�� ksi�ycowej po�wiaty wyostrzy� Z mg�y granitu przepowiednie spe�ni� 55 Ogr�d d�oni (XII) D�o� mi�kka lecz od ciszy twardsza Nieruchoma jak �renica sid�a przed kt�r� ptak bezsilnie si� sk�oni z�amawszy skrzyd�a nadziej� lotne Do innej d�oni nie znajduje drogi cho� �wieci na niej p�omieniem strzeli�cie pi�ciopalczastym 56 W tym �nie tak dalekim... W tym �nie tak dalekim i o mnie �ni�cym by�o niebiesko Dym listopadowych ognisk sznurowa� okna Ojciec czyni� znak klucza pomi�dzy nadchodz�cymi dniami Byli�my wysp� wyplut� na skraj �ycia pod kt�r� podp�ywa�a niespokojna fala grob�w Odbywa�a si� generalna pr�ba przed wielkim misterium spodziewanym u schy�ku ka�dego lata Niepotrzebne rekwizyty z�o�ono w starych bunkrach i barakach szlachtuj�c nimi na razie domowy dr�b Kostuch� widzieli�my w aureoli z g�siego puchu Dorodne marmurowe krzy�e i obeliski wygrzewa�y si� w s�o�cu przystaj�c na entuzjazm nowego pokolenia zieleni �mier� przemyka�a po zapomnianych zau�kach nie pokazuj�c si� na g��wnych ulicach Tylko najstarsi przypominali o niej niekiedy Ojciec stawa� na brzegu nas�uchuj�c odg�os�w dochodz�cych zza nieprzeniknionej kurtyny nieba Wpatrywali�my si� w niego z zachwytem wierz�c �e jest w dobrych stosunkach z Bogiem Z ufno�ci� czekali�my na kolejne �wi�ta zmar�ych Na pocz�tku umar�y piersi matki i czer� we w�osach ojca W bezpowrotn� w�dr�wk� odesz�y z�by 57 Tak �mier� pocz�a ��obi� now� �cie�k� i nikt nie potrafi jej zatrzyma� 58 Wyznanie nadziei �Zacz�� od nowa� Tyle s��w zna� I �adnych innych nie pami�ta� Mo�e od nich zacznie si� rozmowa Bo nadziei nie ma wi�kszej od tej kt�ra jest A wykuwa� j� nale�y z nie�miertelno�ci Wzorem starych mistrz�w kt�rych sekrety zna� tylko materia� pod�ug nich kszta�towany R�k� nie zawsze czyst� i do powita� gotow� wznieca� nadziej� jak ogie� Nie po to by w piecu pali� lecz w jej grzechu nieodpuszczonym przed beznadziejno�ci� szuka� schronienia A bez niej cho� w wiosn� odej�� nie czekaj�c lata Zagubieni w skrawku nieba A jednak pe�ni pychy Lawiruj�cy pomi�dzy �mierci� g�odow� a �mierci� z przejedzenia je�li jeszcze �yjemy Nie zag�odzeni na �mier� Nie z�arci przez �arcie �ywmy nadziej� Ona z niczego tworzy I tak prowadzi �e i�� mo�na stop� stawiaj�c zawsze w �rodek �wiata To nic �e ona nieraz na puszczy wo�aniem Wierz� w zw�tpienia odkupienie Wierz� w rozpaczy oczyszczenie Wierz� w nadziei zmartwychwstanie Wierz� w nadziei �ywot wieczny 59 Wierz� gdy s�ysz� jak stal�wka po papierze skrzypi 60 Ogr�d d�oni (XIII) D�o� ostatnia ch�odny pok�on �mierci sk�ada Najcichsza a najwi�cej znaczy S�owem gardzi znaj�c m�dro�� cia�a Odwzajemnieniem u�cisku to powie co przemilczy j�zyk gdy go mowa zbyt pr�dka nagli Ku szerokim przestrzeniom nie znajduje drogi Ani ich szuka Gdy pracuje od �arna �arliwiej trud ludzki miele Nie �a�uje kory z pnia lat minionych Gdy siebie pewna od �miechu rado�niejsza