3565

Szczegóły
Tytuł 3565
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3565 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3565 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3565 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANTONI CZECHOW POJEDYNEK T�umaczy�a Natalia Ga�czy�ska 2 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 3 I By�a godzina �sma rano � pora, gdy oficerowie, urz�dnicy i przyjezdni po gor�cej, dusznej nocy zazwyczaj k�pali si� w morzu, a potem szli do pawilonu na kaw� czy herbat�. Iwan Andrieicz �ajewski, m�ody szczup�y blondyn lat dwudziestu o�miu, w mundurowej czapce i w rannych pantoflach, przyszed� si� k�pa� i na brzegu zobaczy� sporo znajomych, a w�r�d nich swojego przyjaciela, lekarza wojskowego Samojlenk�. Ten Samojlenko, cz�owiek t�gi, oty�y, czerwony, niemal bez szyi, z du�� ostrzy�on� g�ow� i wielkim nochalem, z g�szczem czarnych brwi i siwymi bokobrodami, a na dobitk� z chrypi�cym �o�nierskim basem, sprawia� na ka�dym nowo przyby�ym nieprzyjemne wra�enie prostaka i zrz�dy, ale ju� po paru dniach znajomo�ci jego twarz wydawa�a si� niezwykle dobra, mi�a i nawet �adna. Mimo nied�wiedziowatej postaci i szorstkiego tonu by� to cz�owiek spokojny, niezmiernie dobry, pogodny i uczynny. Ze wszystkimi w mie�cie by� na �ty", wszystkim po�ycza� pieni�dze, wszystkich leczy�, swata�, godzi�; urz�dza� wycieczki, na kt�rych sma�y� szasz�yki i gotowa� bardzo smaczn� zup� z g�owaczy; ci�gle komu� pomaga� i co� za�atwia�, ci�gle si� z czego� cieszy�. B�d�c wed�ug powszechnej opinii cz�owiekiem bez skazy, mia� tylko dwie s�abostki: po pierwsze, wstydzi� si� w�asnej dobroci i stara� si� j� maskowa� surowym spojrzeniem i udan� szorstko�ci�, po drugie, lubi�, �eby felczerzy i �o�nierze tytu�owali go ekscelencj�, jakkolwiek by� tylko radc� stanu. � Odpowiedz mi na jedno pytanie, Aleksandrze Dawidyczu � zacz�� �ajewski, kiedy razem z Samojlenk� zanurzy� si� w wodzie a� po ramiona. � Dajmy na to, zakocha�e� si� w jakiej� kobiecie i �yjesz z ni�; prze�y�e� z ni�, powiedzmy, dwa lata z g�r�, a potem, jak to si� nieraz zdarza, zoboj�tnia�e� i czujesz, �e to obcy cz�owiek. Co by� zrobi� w takim wypadku? � Wiadomo co! Id� sobie, dobrodziejko, gdzie ci� oczy ponios�, i sprawa za�atwiona. � �atwo powiedzie�! A je�eli ona nie ma dok�d i��? To kobieta samotna, bez rodziny, bez grosza przy duszy, pracowa� nie umie... � No to co? Pi��set jednorazowo albo dwadzie�cia pi�� miesi�cznie � i po krzyku. Prosta sprawa. � Dajmy na to, �e ci� sta� i na pi��set, i na dwadzie�cia pi�� miesi�cznie, ale kobieta, o kt�rej m�wi� jest inteligentna i dumna. Czy�by� si� o�mieli� zaproponowa� jej pieni�dze? W jakiej formie? Samojlenko chcia� co� odpowiedzie�, ale w tym momencie wielka fala przewali�a si� im nad g�ow�, potem uderzy�a o brzeg i rozla�a si� z �oskotem po drobnych kamykach. Obaj przyjaciele wyszli z wody i zacz�li si� ubiera�. � Oczywi�cie, �e nie�atwo �y� z kobiet�, skoro si� nie kocha � powiedzia� Samojlenko wytrz�saj�c piasek z buta. � Ale nale�y post�powa� po ludzku, Wania. Gdyby to mnie dotyczy�o, anibym si� nie zdradzi�, �e ju� nie kocham, tylko �y�bym z ni� a� do �mierci. Nagle jednak zawstydzi� si� tego, co powiedzia�, zaraz wycofa� si�: � Zreszt� dla mnie baby mog� w og�le nie istnie�. Do diab�a z nimi! Obaj przyjaciele ubrali si� i poszli do pawilonu. Tu Samojlenko czu� si� jak u siebie w domu, nawet mia� oddzielne naczynia na w�asny u�ytek. Ka�dego rana podawano mu na tacy fili�ank� kawy, wod� z lodem w wysmuk�ej r�ni�tej szklance i kieliszek koniaku; naprz�d wypija� koniak, potem gor�c� kaw�, potem wod� z lodem, i to musia�o mu bardzo smakowa�, bo po wypiciu jego oczy nabiera�y oleistego blasku, przyg�adza� obu r�kami swoje bokobrody i m�wi� patrz�c na morze: 4 � Niezwykle pi�kny widok! Po d�ugiej nocy, sp�dzonej na nieweso�ych i bezp�odnych i rozmy�laniach, kt�re odp�dza�y sen i jakby jeszcze zg�szcza�y duszn� ciemno�� nocy, �ajewski czu� si� zm�czony i senny. K�piel i czarna kawa niewiele mu pomog�y. � Wr��my do naszej rozmowy, Aleksandrze Dawidyczu � powiedzia�. � Nie b�d� nic przed tob� ukrywa�, powiem szczerze jako przyjacielowi: stosunki z Nadie�d� Fiodorown� uk�adaj� si� �le, bardzo �le! Wybacz, �e ci� wtajemniczam w moje sprawy, ale musz� si� wypowiedzie�. Samojlenko przeczuwaj�c, o czym b�dzie mowa, opu�ci� oczy i zab�bni� palcami po stole. � Prze�yli�my z sob� dwa lata i przesta�em j� kocha�... � ci�gn�� �ajewski � a w�a�ciwie zrozumia�em, �e mi�o�ci w og�le nie by�o. Te dwa lata to by�o oszukiwanie samego siebie. �ajewski, prowadz�c rozmow�, mia� zwyczaj ogl�dania swoich r�owych d�oni, gryzienia paznokci i mi�toszenia mankiet�w. Teraz te� robi� to samo. � Ja przecie� wiem, �e nie jeste� w stanie mi pom�c � powiedzia� � ale musz� o tym m�wi�, bo dla takiego jak ja pechowca i niepotrzebnego cz�owieka jedyny ratunek to rozmowa. Musz� uog�lnia� ka�dy m�j czyn, musz� szuka� wyt�umaczenia i usprawiedliwienia dla mojego nieudanego �ycia w cudzych teoriach, w postaciach z literatury, w tym, na przyk�ad, �e my, szlachta, ulegamy degeneracji i tak dalej... Ubieg�ej nocy, na przyk�ad, pociesza�em si� w ten spos�b, �e wci�� my�la�em: ach, jak� To�stoj ma racj�, okrutn� racj�! I przez to by�o mi l�ej. No bo rzeczywi�cie, bracie, to wielki pisarz! Co tu m�wi�. Samojlenko, kt�ry zupe�nie nie zna� To�stoja i ka�dego dnia zamierza� go przeczyta�, powiedzia� zmieszany: � Tak, wszyscy pisarze czerpi� z wyobra�ni, a on wprost z natury. � Bo�e � westchn�� �ajewski � do jakiego stopnia jeste�my wypaczeni przez cywilizacj�. Pokocha�em kobiet� zam�n�, ona mnie r�wnie�... Z pocz�tku by�y poca�unki i ciche wieczory, i przysi�gi, i Spencer, i idea�y, i wsp�lne zainteresowania... C� za k�amstwo! W�a�ciwie uciekli�my od m�a, ale ok�amywali�my si�, �e uciekamy przed pustk� naszego inteligenckiego �ycia. Przysz�o�� wyobra�ali�my sobie tak: na Kaukazie z samego pocz�tku, zanim zapoznamy si� z miejscowo�ci� i lud�mi, w�o�� mundur i b�d� pracowa� w urz�dzie, a z czasem kupimy sobie kawa�ek ziemi gdzie� za miastem, zaczniemy pracowa� w pocie czo�a, za�o�ymy winnic�, b�dziemy uprawia� pole i tak dalej. Gdyby� to ty by� na moim miejscu albo ten tw�j zoolog von Koren, prze�yliby�cie chyba z Nadie�d� Fiodorown� co najmniej trzydzie�ci lat, a potomstwu pozostawiliby�cie w spadku pi�kn� winnic� i tysi�c dziesi�cin kukurydzy, ja natomiast od pierwszego dnia czu�em si� jak bankrut. W mie�cie niezno�ny upa�, nuda, pustka, wyjdziesz na pole � tu zdaje si�, �e pod ka�dym krzakiem i kamieniem czyhaj� jadowite falangi, skorpiony, �mije, a za polem ju� tylko g�ry i pustynie. Obcy ludzie, obca przyroda, n�dzna kultura � to nie tak �atwo, bracie, jak spacerowa� w futrze po Newskim z Nadie�d� Fiodorown� pod r�czk� i marzy� o ciep�ych krajach. Tu potrzebna walka na �mier� i �ycie, a czy� ja jestem bojownik? N�dzny neurastenik, paniczyk... Od pierwszego dnia zrozumia�em, �e moje marzenia o pracowitym �yciu, o winnicy psu na bud� si� nie zdadz�. Co do mi�o�ci, to mog� ci� zapewni�, �e po�ycie z kobiet�, kt�ra czyta�a Spencera i posz�a za tob� na kraj �wiata, jest r�wnie nieciekawe, jak z pierwsz� lepsz� Akulin� czy Anfis�. Ten sam zapach �elazka, pudru i lekarstw, te same papiloty z rana, to samo oszukiwanie samego siebie... � W gospodarstwie nie da rady bez �elazka � powiedzia� Samojlenko czerwieniej�c ze wstydu, �e �ajewski m�wi tak otwarcie o znanej doktorowi osobie. � jeste� dzi� nie w humorze, Wania, widz� to... Nadie�d�a Fiodorowna to kobieta szlachetna, wykszta�cona, ty jeste� cz�owiekiem o niepospolitym umy�le... �e �yjecie bez �lubu � ci�gn�� Samojlenko ogl�daj�c si� na s�siednie stoliki � to przecie� nie wasza wina, a ponadto... trzeba wyzby� si� przes�d�w 5 i stan�� na poziomie wsp�czesnych idei. Ja sam jestem za �lubem cywilnym, tak... Ale uwa�am, �e skoro�cie si� po��czyli, to nale�y �y� razem a� do �mierci. � Bez mi�o�ci? � Zaraz ci wszystko wyt�umacz� � powiedzia� Samojlenko. � Z osiem lat temu mieszka� tu u nas jeden po�rednik, ju� staruszek, cz�owiek o niepospolitym umy�le. Wi�c on nieraz m�wi�: w �yciu ma��e�skim najwa�niejsza rzecz to cierpliwo��. S�yszysz, Wania? Nie mi�o��, lecz cierpliwo��. Mi�o�� nie mo�e trwa� d�ugo. Dwa lata �y�e� w mi�o�ci, a teraz widocznie twoje ma��e�skie �ycie wesz�o w ten okres, kiedy dla zachowania, �e tak powiem, r�wnowagi powiniene� wykaza� jak najwi�ksz� cierpliwo��. � Ty wierzysz w dobr� rad� staruszka po�rednika, a dla mnie to jaka� brednia. Tw�j staruszek m�g� zachowywa� si� ob�udnie, m�g� �wiczy� swoj� cierpliwo��, a nie kochan� osob� traktowa� jak przedmiot niezb�dny do �wicze�, ale ja jeszcze tak nisko nie upad�em; je�eli b�d� mia� ochot� na �wiczenie cierpliwo�ci, to kupi� sobie albo ci�ary gimnastyczne, albo narowistego konia, ale cz�owieka zostawi� w spokoju. Samojlenko za��da� bia�ego wina z lodem. Kiedy obaj przyjaciele wypili po szklance, �ajewski nagle zapyta�: � Powiedz mi, co to znaczy rozmi�kczenie m�zgu? � Jak by ci to wyt�umaczy�... to taka choroba, przy kt�rej m�zg staje si� mi�kszy... jakby si� rozrzedza�. � Czy to uleczalne? � Owszem, o ile choroba nie jest zaniedbana. Zimne natryski, plaster... No i co� do wewn�trz. � Aha... Wi�c rozumiesz moj� sytuacj�? Nie mog� �y� z t� kobiet�, to ponad moje si�y. Kiedy jestem z tob�, to i filozofuj�, i u�miecham si�, ale w domu zupe�nie si� rozklejam. Przera�enie mnie ogarnia, bo gdyby, dajmy na to, zapowiedziano mi, �e musz� z ni� jeszcze prze�y� cho�by tylko miesi�c, to ja chyba kul� w �eb bym sobie wpakowa�. A r�wnocze�nie nie mog� z ni� zerwa�. Jest samotna, nie umie pracowa�, �adne z nas nie ma pieni�dzy... dok�d p�jdzie? Do kogo si� zwr�ci? Nic tu nie wymy�lisz... dorad� wi�c: co robi�? � Taak... � mrukn�� Samojlenko nie znajduj�c odpowiedzi. � Ona ci� kocha? � Owszem, kocha o tyle, o ile jej w tym wieku i przy tym temperamencie potrzebny jest m�czyzna. By�oby jej r�wnie trudno sko�czy� ze mn�, jak z pudrem czy papilotami. Jestem dla niej jednym z niezb�dnych sk�adnik�w jej buduaru. Samojlenko zawstydzi� si�. � Ty� nie w humorze, Wania � powiedzia�. � Pewnie jeste� niewyspany. � Tak, �le spa�em... W og�le czuj� si� kiepsko, bracie. W g�owie pustka, serce zamiera, jaka� dziwna s�abo��... Trzeba ucieka�! � Dok�d? � Tam, na p�noc. Mi�dzy sosny i grzyby, do ludzi, do idei... Odda�bym p� �ycia, �eby m�c teraz w moskiewskiej czy w tulskiej guberni wyk�pa� si� w rzeczce, rozumiesz, zzi�bn�� troch�, a potem �azi� par� godzin cho�by z byle jakim studencin� i gada�, gada�... Jak tam pachnie sianem! Pami�tasz? A wieczorami, kiedy chodzisz po ogrodzie, z domu dolatuj� d�wi�ki fortepianu, s�ycha�, jak jedzie poci�g... �ajewski roze�mia� si� z rado�ci�, w oczach zakr�ci�y mu si� �zy, wi�c �eby je ukry�, si�gn�� do s�siedniego stolika po zapa�ki. � A ja ju� od osiemnastu lat nie by�em w Rosji � powiedzia� Samojlenko. � Zapomnia�em, jak tam jest. Moim zdaniem nie ma kraju tak wspania�ego jak Kaukaz. � Przypomnia� mi si� obraz Wereszczagina: na dnie potwornie g��bokiej studni m�cz� si� skazani na �mier�. Ot� w�a�nie tak� studni� przypomina mi tw�j wspania�y Kaukaz. Gdyby kazano mi wybiera� jedno z dwojga: by� kominiarzem w Petersburgu czy ksi�ciem tutaj, wybra�bym kominiarza. 6 �ajewski zamy�li� si�. Patrz�c na jego pochylone cia�o, na oczy utkwione w jeden punkt, na blad� spocon� twarz i zapad�e skronie, na ogryzione paznokcie i na pantofel, kt�ry zsun�� si� z pi�ty i ods�oni� nieudolnie zacerowan� skarpetk�, Samojlenko poczu� lito�� i mo�e dlatego, �e �ajewski przypomnia� mu bezradne dziecko, zapyta�: � Czy twoja matka �yje? � Tak, ale stosunki s� zerwane. Nie mog�a mi darowa� tego romansu. Samojlenko lubi� swojego przyjaciela. Uwa�a� go za poczciwego ch�opa, studenta, brata�at�, z kt�rym mo�na i popi�, i po�mia� si�, i pogada� od serca. To, co w nim rozumia�, w�a�ciwie mu si� bardzo nie podoba�o. �ajewski pi� du�o i nie w por�, gra� w karty, gardzi� swoj� prac�, �y� ponad stan, cz�sto u�ywa� nieprzyzwoitych wyraz�w, wychodzi� na ulic� w rannych pantoflach, k��ci� si� z Nadie�d� Fiodorown� przy obcych � i to si� Samojlence nie podoba�o. A �e �ajewski by� kiedy� na fakultecie filologicznym, �e prenumerowa� teraz dwa grube periodyki, m�wi� cz�sto tak m�drze, �e tylko nieliczni go rozumieli, i �y� z kobiet� inteligentn� � tego wszystkiego Samojlenko nie rozumia�, ale to mu si� podoba�o, stawia� wi�c �ajewskiego wy�ej od siebie i szanowa� go. � Jeszcze jeden szczeg� � powiedzia� �ajewski potrz�saj�c g�ow�. � Ale niech to zostanie mi�dzy nami. Na razie ukrywam to przed Nadie�d� Fiodorown�, wi�c nie wygadaj si�... Przedwczoraj otrzyma�em wiadomo��, �e jej m�� umar� na rozmi�kczenie m�zgu. � Wieczne odpoczywanie... � westchn�� Samojlenko. � Ale dlaczego to przed ni� ukrywasz? � Gdybym pokaza� jej list, to by oznacza�o: teraz do cerkwi i �lub! A przecie� najpierw trzeba wyja�ni� nasze stosunki. Kiedy ona sama si� przekona, �e nie mo�emy dalej �y� ze sob�, wtenczas poka�� jej list. Wtenczas to niczym nie b�dzie grozi�o. � Wiesz, Wania - powiedzia� nagle Samojlenko z �a�osnym, b�agalnym wyrazem twarzy, jak gdyby chcia� poprosi� o co� wyj�tkowo smacznego i ba� si�, �eby mu nie odm�wiono. � O�e� si�, kochanie! � Po co? � Spe�nij sw�j obowi�zek wobec tej szlachetnej kobiety. Jej m�� umar�, a wi�c sama opatrzno�� wskazuje ci, co masz uczyni�. � Ale� zrozum, dziwaku jeden, �e to niemo�liwe. O�eni� si� bez mi�o�ci jest rzecz� tak samo pod�� i niegodn� cz�owieka, jak odprawia� msz� bez wiary w Boga. � Ale ty musisz! � Dlaczego musz�? � zapyta� �ajewski z irytacj�. � Bo� j� zabra� m�owi i jeste� za ni� odpowiedzialny. � M�wi� ci przecie� wyra�nie: ja jej nie kocham! � No to nie kochaj, ale szanuj, czcij... � Szanuj, czcij... � przedrze�nia� go �ajewski. � jakby to by�a przeorysza... Kiepski z ciebie psycholog i fizjolog, je�eli s�dzisz, �e �yj�c z kobiet� mo�na jecha� na samym szacunku i czci. Kobiecie jest przede wszystkim potrzebne ��ko. � Wania, Wania... � zawstydzi� si� Samojlenko. � Jeste� stare dziecko i teoretyk, a ja m�ody starzec i praktyk, wi�c nigdy si� nie zrozumiemy. Lepiej dajmy temu spok�j. Mustafo! � zawo�a� �ajewski do kelnera. Ile si� od nas nale�y? � Nie, nie... - przerazi� si� doktor chwytaj�c �ajewskiego za r�k�. � To ja p�ac�. Ja zamawia�em. Zapisz na mnie! � zawo�a� do Mustafy. Obaj przyjaciele wstali i w milczeniu poszli nadbrze�em. U wej�cia na bulwar zatrzymali si� i u�cisn�li sobie r�ce na po�egnanie. � Wy wszyscy jeste�cie strasznie rozpieszczeni � westchn�� Samojlenko. � Los ci zes�a� kobiet� m�od�, �adn�, wykszta�con�, a ty jej nie chcesz, ja natomiast, gdyby mi B�g da� cho� 7 pokraczn� staruszk�, aby tylko dobr�, i czu��, ju� by�bym szcz�liwy. Mieszka�bym z ni� w swojej winnicy i... Samojlenko natychmiast zawstydzi� si� w�asnej szczero�ci i doda�: � I niech mi tam stara wied�ma samowar nastawia. Po�egnawszy �ajewskiego ruszy� przed siebie bulwarem. Gdy tak kroczy�, wypinaj�c pier� przyozdobion� W�odzimierzem z kokard�, masywny, dostojny, z surowym wyrazem twarzy, w �nie�nobia�ym kitlu i znakomicie wypucowanych butach, niew�tpliwie w tym momencie bardzo si� sam sobie podoba�, a nawet zdawa�o mu si�, �e ca�y �wiat patrzy na niego z upodobaniem. Nie odwracaj�c g�owy rozgl�da� si� na wszystkie strony i uwa�a�, �e bulwar prezentuje si� ca�kiem dobrze, �e m�ode cyprysy, eukaliptusy i brzydkie cherlawe palmy s� bardzo pi�kne i z czasem dadz� du�o cienia, �e Czerkiesi to nar�d prawy i go�cinny. �Dziwne, �e �ajewski nie lubi Kaukazu � my�la� � bardzo dziwne�. W drodze spotka� pi�ciu �o�nierzy z karabinami, wszyscy zasalutowali. Z prawej strony bulwaru przesz�a chodnikiem �ona znajomego urz�dnika z synem gimnazist�. � Dzie� dobry, Mario Konstantinowno - zawo�a� do niej Samojlenko, mile u�miechaj�c si�. � Pani wraca z k�pieli? Cha-cha-cha... Uk�ony dla Nikodima Aleksandrycza! I poszed� dalej zachowuj�c ten sam mi�y u�miech, ale zauwa�ywszy id�cego naprzeciw felczera wojskowego, zmarszczy� brwi, zatrzyma� go i zapyta�: � Czy jest kto� w szpitalu? � Nie ma nikogo, ekscelencjo. � Co? � Nie ma nikogo, ekscelencjo. � Dobrze, id�... Ko�ysz�c si� majestatycznie podszed� do budki z lemoniad�, gdzie siedzia�a stara piersiasta �yd�wka, podaj�ca si� za Gruzink�, i powiedzia� do niej tak g�o�no, jakby wydawa� komend� przed pu�kiem: � Poprosz� pani� uprzejmie o wod� sodow�! II U �ajewskiego brak mi�o�ci do Nadie�dy Fiodorowny wyra�a� si� przewa�nie w tym, �e wszystko, cokolwiek m�wi�a i czyni�a, sprawia�o na nim wra�enie fa�szu lub czego� zbli�onego do fa�szu, a wszystko, co zosta�o napisane przeciwko kobiecie i mi�o�ci, wydawa�o mu si� jak najbardziej dopasowane do sytuacji ich trojga; jego, Nadie�dy Fiodorowny i jej m�a. Kiedy wszed� do domu, ona � ju� ubrana i uczesana � siedzia�a przy oknie i z zatroskan� min� pi�a kaw� przegl�daj�c gruby zeszyt jakiego� czasopisma, a jemu zaraz przysz�o do g�owy, �e picie kawy nie jest wydarzeniem a� tak niezwyk�ym, by robi� zatroskan� min�, i �e modna fryzura jest niepotrzebn� strat� czasu, bo tu i tak podoba� si� nie ma komu, i nie ma po co. W czytaniu czasopisma r�wnie� dostrzeg� jaki� fa�sz. Pomy�la�, �e ona po to stroi si� i czesze, �eby uchodzi� za �adn�, a czyta � by uchodzi� za m�dr�. � S�dzisz, �e mog� p�j�� dzisiaj do k�pieli? � zapyta�a Nadie�da Fiodorowna. � C�! P�jdziesz czy nie p�jdziesz, od tego chyba trz�sienia ziemi nie b�dzie. � Nie, ja dlatego pytam, �e mo�e doktor b�dzie mia� pretensj�. � Zapytaj wi�c doktora. Nie jestem doktorem. Tym razem �ajewskiemu najbardziej nie podoba�a si� w Nadie�dzie Fiodorownie jej bia�a ods�oni�ta szyja i loczki na karku; przypomnia� sobie, �e Ann� Karenin�, gdy przesta�a kocha� m�a, najbardziej razi�y jego uszy, i zaraz pomy�la�: �Jakie to prawdziwe! Jakie� prawdziwe!� � Czuj�c s�abo�� i pustk� w g�owie, wszed� do gabinetu, po�o�y� si� na kanapie i przykry� twarz chustk�, �eby muchy nie dokucza�y. Gnu�ne, powolne my�li wci�� o tym sa- 8 mym snu�y mu si� po g�owie niby d�ugi szereg woz�w w s�otny jesienny wiecz�r, a� poczu� si� senny i do reszty zgn�biony. Wydawa�o mu si�, �e zawini� wobec Nadie�dy Fiodorowny i jej m�a, �e ponosi odpowiedzialno�� za jego �mier�. Wydawa�o mu si�, �e zawini� wobec w�asnego �ycia, kt�re popsu�, wobec �wiata wznios�ych idei, trud�w i wiedzy, bo ten cudowny �wiat nie m�g�, jego zdaniem, istnie� tu, na wybrze�u, gdzie szwendaj� si� g�odni Turcy i leniwi Abchazczycy, lecz tylko tam, na p�nocy, gdzie jest opera, teatry, gazety i wszelkie rodzaje pracy umys�owej. Prawnym, rozumnym, szlachetnym i czystym cz�owiekiem mo�na by� tylko tam, ale nie tutaj. Oskar�a� si� o brak idea��w i przewodniej idei w �yciu, chocia� niezbyt dobrze pojmowa� teraz, co to znaczy. Kiedy przed dwoma laty zakocha� si� w Nadie�dzie Fiodorownie, zdawa�o mu si�, �e wystarczy si� z ni� po��czy� i wyjecha� na Kaukaz, a zostanie wybawiony od pospolito�ci i pustki �ycia; teraz tak samo by� przekonany, �e wystarczy tylko porzuci� Nadie�d� Fiodorown� i wyjecha� do Petersburga, a otrzyma wszystko, co mu jest potrzebne. � Ucieka�! � wymamrota�, siadaj�c i gryz�c paznokcie. � Ucieka�! Widzia� ju� w wyobra�ni, jak wsiada na statek, potem je �niadanie, pije zimne piwo, gaw�dzi z paniami na pok�adzie, p�niej w Sewastopolu przesiada si� do poci�gu i jedzie. Witaj, wolno�ci! Stacje migaj� jedna po drugiej, powietrze staje si� coraz ch�odniejsze i bardziej rze�we, oto brzozy i �wierki, oto Kursk, Moskwa... W bufetach dworcowych kapu�niak, baranina z kasz�, jesiotry, piwo, s�owem nie ma ju� azjatczyzny, jest Rosja, prawdziwa Rosja. Pasa�erowie w poci�gu m�wi� o handlu, o nowych �piewakach, o franko-rosyjskich sympatiach, wsz�dzie czuje si� prawdziwe, kulturalne, inteligentne, wartkie �ycie... Pr�dzej, pr�dzej! Oto nareszcie Newski, Wielka Morska, a oto zau�ek Kowie�ski, gdzie on kiedy� mieszka� ze studentami, oto najmilsze szare niebo, m��cy deszczyk, zmoczeni doro�karze... � Iwanie Andrieiczu! � zawo�a� czyj� g�os z s�siedniego pokoju. � Pan w domu? � Jestem tutaj! � odezwa� si� �ajewski. � O co chodzi? � Papiery! �ajewski wsta� z kanapy leniwie, z zawrotem g�owy, z poziewaniem i szuraj�c pantoflami poszed� do s�siedniego pokoju. Tu przy otwartym oknie, wychodz�cym na ulic�, sta� jeden z jego m�odych koleg�w biurowych i rozk�ada� na parapecie papiery urz�dowe. � Zaraz, m�j drogi � powiedzia� �ajewski mi�kko i poszed� szuka� ka�amarza; stan�wszy przy oknie podpisa� papiery nie czytaj�c ich i powiedzia�: � Gor�co! � Taak. Przyjdzie pan dzisiaj? � Chyba nie... Jako� niedobrze si� czuje. Niech pan powie Szeszkowskiemu, �e wpadn� do niego po obiedzie. Urz�dnik wyszed�. �ajewski znowu po�o�y� si� na kanapie i zacz�� rozmy�la�: �Wi�c nale�a�oby rozpatrzy� wszystkie okoliczno�ci i zdecydowa� si�. Zanim wyjad�, musz� posp�aca� d�ugi. Jestem winien blisko dwa tysi�ce rubli. Pieni�dzy nie mam... To oczywi�cie nie jest takie wa�ne; cz�� jako� oddam, a reszt� ode�l� z Petersburga. Najwa�niejsza sprawa to Nadie�da Fiodorowna... Przede wszystkim trzeba wyja�ni� nasze stosunki... Tak�. W chwil� potem zacz�� si� zastanawia�: czy nie p�j�� do Samojlenki i nie zasi�gn�� u niego rady? �Mog� p�j�� � my�la� � ale jaki z tego po�ytek? Znowu powiem co� od rzeczy � o buduarze, o kobietach, o tym, co jest albo nie jest uczciwe. Jakie tu, do diab�a, mog� by� rozmowy o uczciwo�ci czy nieuczciwo�ci, kiedy trzeba czym pr�dzej ratowa� swoje �ycie, kiedy dusz� si�, gin� w tej przekl�tej niewoli. Przecie� czas zrozumie�, �e kontynuowanie takiego �ycia jak moje to pod�o�� i okrucie�stwo, wobec kt�rych wszystko jest niewa�ne�. � Ucieka�! � mrucza� siadaj�c. � Ucieka�! Pusty brzeg morza, niezno�ny upa� i monotonia zamglonych, fioletowych g�r, zawsze jednakowych i milcz�cych, zawsze samotnych, przyprawia�y �ajewskiego o melancholi� i, jak mu si� zdawa�o, usypia�y go, okrada�y. Mo�liwe, �e on jest bardzo m�dry, utalentowany, nie- 9 zwykle prawy; mo�liwe, �e gdyby go nie otacza�y ze wszystkich stron g�ry i morze, zosta�by wybitnym dzia�aczem ziemskim, m�em stanu, m�wc�, publicyst�, bohaterem. Kto wie! Je�eli tak, to nie ma sensu rozwa�a�, czy to uczciwe, czy nieuczciwe, gdy cz�owiek uzdolniony i potrzebny, na przyk�ad muzyk albo malarz, uciekaj�c z wi�zienia, rozwala mur i oszukuje swoich dozorc�w. W takiej sytuacji wszystko jest uczciwe. O godzinie drugiej �ajewski i Nadie�da Fiodorowna siedli do obiadu. Kiedy kucharka poda�a zup� pomidorow�, �ajewski powiedzia�: � Co dzie� to samo. Czy nie mo�na ugotowa� kapu�niaku? � Kapusty nie ma. � To dziwne. I u Samojlenki gotuj� kapu�niak, i u Marii Konstantinowny kapu�niak, tylko ja jeden musz� z niewiadomych powod�w je�� t� s�odkaw� lur�. Przecie� tak nie mo�na, kochanie. Dawniej, jak to nieraz bywa w ma��e�stwie, u �ajewskiego i Nadie�dy �aden obiad nie mija� bez k��tni i grymas�w, ale od chwili gdy �ajewski stwierdzi�, �e ju� nie kocha, zacz�� dok�ada� stara�, by ust�powa� Nadie�dzie we wszystkim, odzywa� si� do niej �agodnie i grzecznie, u�miecha� si�, nazywa� j� kochaniem. � Ta zupa ma smak lukrecji � powiedzia� z u�miechem: usi�owa� zachowywa� si� uprzejmie, ale w ko�cu nie wytrzyma� i o�wiadczy�: � U nas nikt nie zajmuje si� gospodarstwem... Je�eli jeste� a� tak chora czy poch�oni�ta lektur�, to prosz� ci� bardzo, ja sam mog� zaj�� si� sprawami kuchni. Dawniej by�aby powiedzia�a: �Zajmij si� albo: �Widz�, �e chcesz zrobi� ze mnie kuchark�, ale teraz rzuci�a mu tylko zal�knione spojrzenie i zarumieni�a si�. � Jak si� czujesz dzisiaj? � zapyta� tkliwie. � Dzisiaj nie�le. Jestem troch� os�abiona. � Musisz si� oszcz�dza�, kochanie. Bardzo si� o ciebie boj�. Nadie�da by�a na co� chora. Samojlenko twierdzi�, �e to malaria, i zaleca� chinin�; inny lekarz, Ustimowicz, wysoki szczup�y odludek, kt�ry w dzie� siedzia� w domu, a wieczorem pokas�uj�c powolutku spacerowa� po bulwarze, zak�adaj�c do ty�u r�ce i trzymaj�c lask� wzd�u� plec�w, uwa�a�, �e to choroba kobieca, i doradza� rozgrzewaj�ce kompresy. Dawniej, kiedy �ajewski by� zakochany, choroba Nadie�dy Fiodorowny budzi�a w nim wsp�czucie i obaw�, teraz nawet chorob� uwa�a� za jaki� fa�sz. ��ta, senna twarz, apatyczny wzrok i poziewanie, kt�re m�czy�o Nadie�d� po atakach malarycznych, i to, �e podczas ataku le�a�a pod kocem bardziej podobna do ch�opca ni� do kobiety, i to, �e w jej pokoju panowa� zaduch i niemi�a wo� � to wszystko, jego zdaniem, burzy�o iluzj� i by�o protestem przeciw mi�o�ci i ma��e�stwu. Na drugie danie �ajewski dosta� szpinak z jajkami na twardo, a Nadie�da, jako chora, kisiel z mlekiem. Gdy ona z zatroskan� min� najpierw dotkn�a kisielu �y�k�, a potem zacz�a powoli je�� popijaj�c mlekiem i �ajewski us�ysza� g�o�ne �ykanie, ogarn�a go tak ci�ka nienawi��, �e a� w g�owie mu za�wierzbia�o. Wiedzia�, �e takie uczucie nawet w stosunku do psa by�oby zniewag�, lecz pretensj� o to uczucie mia� nie do siebie, tylko do Nadie�dy, bo to ona je wywo�a�a; teraz nawet rozumia�, �e kochanek mo�e zabi� swoj� kochank�. Sam oczywi�cie by nie zabi�, ale gdyby w tej chwili mia� wyst�pi� w roli s�dziego przysi�g�ego, uniewinni�by zab�jc�. � Merci, kochanie � powiedzia� po sko�czonym obiedzie i poca�owa� Nadie�d� w czo�o. Wr�ciwszy do swojego gabinetu, kilka minut chodzi� z k�ta w k�t, spogl�daj�c z ukosa na swoje buty z cholewami, potem usiad� na kanapie i mrukn��: � Ucieka�, ucieka�! Wyja�ni� wszystko i ucieka�! Po�o�y� si� na kanapie i zn�w przysz�o mu na my�l, �e mo�e m�� Nadie�dy umar� z jego winy. 10 � Wini� cz�owieka o to, �e zakocha� si� czy przesta� kocha�, jest bez sensu � przekonywa� sam siebie le��c i zadzieraj�c nogi do g�ry, �eby wci�gn�� buty. � Mi�o�� i nienawi�� nie zale�� od nas. A je�eli chodzi o m�a, to mo�liwe, �e ja po�rednio te� przyczyni�em si� do jego �mierci, ale czy jestem winien, �e zakocha�em si� w jego �onie, a ona we mnie? W ko�cu wsta� i odszukawszy czapk� uda� si� do Szeszkowskiego, do kt�rego co dzie� przychodzili koledzy biurowi na winta i zimne piwo. �Tym brakiem zdecydowania przypominam Hamleta � medytowa� �ajewski ju� na ulicy. � Jak trafnie Szekspir to uchwyci�! Ach, jak trafnie!� III Dla w�asnej rozrywki, a tak�e by przyj�� z pomoc� nowo przyby�ym i samotnym, kt�rzy z braku restauracji w mie�cie nie mieli gdzie zje�� obiadu, Samojlenko zorganizowa� u siebie co� w rodzaju table d`h�te. W chwili obecnej zosta�o mu tylko dw�ch sto�ownik�w: m�ody zoolog von Koren, zje�d�aj�cy ka�dego lata nad Morze Czarne dla bada� nad embriologi� meduz, i diakon Pobiedow, kt�ry niedawno sko�czy� seminarium duchowne i zosta� skierowany s�u�bowo do miasteczka jako zast�pca starego diakona, przebywaj�cego na kuracji. Za obiad i kolacj� p�acili oni po dwana�cie rubli miesi�cznie i Samojlenko zobowi�za� ich s�owem honoru, �e b�d� przychodzi� na obiad punktualnie na drug�. Von Koren zwykle zjawia� si� pierwszy. Milcz�c siada� w salonie, bra� ze sto�u album i zaczyna� uwa�nie ogl�da� wyblak�e fotografie jakich� nie znanych sobie m�czyzn w szerokich pantalonach i cylindrach oraz dam w krynolinach i czepkach; Samojlenko niewielu z nich pami�ta� z nazwiska, a o tych, kt�rych nie m�g� ju� sobie przypomnie�, m�wi� z westchnieniem: �cz�owiek szlachetny, o niepospolitym umy�le!� Po obejrzeniu albumu von Koren bra� z eta�erki pistolet i mru��c lewe oko d�u�sz� chwil� mierzy� do portretu ksi�cia Woroncowa albo stawa� przed lustrem i ogl�da� swoj� �niad� twarz, du�e czo�o i czarne, k�dzierzawe jak u Murzyna w�osy, i swoj� koszul� z matowego perkalu w wielkie kwiaty, przypominaj�c� perski dywan, i szeroki sk�rzany pas, zast�puj�cy kamizelk�. Kontemplacja w�asnej osoby sprawia�a mu chyba jeszcze wi�ksz� przyjemno�� ni� ogl�danie fotografii czy pistoletu w kosztownej oprawie. By� bardzo zadowolony zar�wno ze swojej twarzy, jak z pi�knie utrzymanej br�dki i barczystych ramion, kt�re niezbicie �wiadczy�y o dobrym zdrowiu i mocnej budowie. Zadowolony by� r�wnie� ze swojej zalotnej elegancji, zaczynaj�c od krawata, dobranego do koloru koszuli, a ko�cz�c na ��tych butach. Kiedy von Koren ogl�da� album i sta� przed lustrem, w kuchni i w przyleg�ej sieni Samojlenko bez surduta i kamizelki, z go�� piersi�, zdenerwowany i ociekaj�cy potem, krz�ta� si� ko�o sto��w, przyrz�dzaj�c sa�at� czy jaki� sos, czy mi�so, og�rki i szczypiorek do ch�odnika, przy czym w�ciekle wytrzeszcza� oczy na pomagaj�cego mu ordynansa i zamierza� si� na� to no�em, to �y�k�. � Podaj ocet! � rozkazywa�. � Nie, nie ocet, tylko oliw�! � wrzeszcza� tupi�c nogami. � Dok�d idziesz, bydlaku? � Po oliw�, ekscelencjo � m�wi� dr��cym tenorem og�upia�y ordynans. � Pr�dzej! Stoi w szafie! I powiedz Dari, �eby do�o�y�a kopru do s�oja z og�rkami. Kopru! Przykryj �mietan�, gapo, bo muchy wlec�! Zdawa�o si�, �e od tego krzyku huczy ca�y dom. Kiedy do godziny drugiej brakowa�o zaledwie dziesi�ciu czy pi�tnastu minut, zjawia� si� diakon, m�odzieniec lat dwudziestu dw�ch, szczup�y, d�ugow�osy, bez brody, z ledwo dostrzegalnym w�sem. Po wej�ciu do salonu �egna� si� przed obrazem, u�miecha� si� i wyci�ga� r�ce do von Korena. � Dzie� dobry! � m�wi� ch�odno zoolog. � Gdzie� pan by�? � Na przystani, byczki �owi�em. 11 � No, oczywi�cie... Ten diakon chyba nigdy nie zajmie si� �adn� prac�. � Dlaczego? Praca nie zaj�c, do lasu nie ucieknie � m�wi� diakon z u�miechem, wsuwaj�c r�ce w bezdenne kieszenie swojej szaty duchownej. � Przyda�oby si� panu dobre lanie! � wzdycha� zoolog. Mija�o pi�tna�cie czy dwadzie�cia minut, a obiadu wci�� nie podawano i tylko by�o s�ycha�, jak ordynans wali� butami, biegaj�c z sieni do kuchni i z powrotem, jak Samojlenko wrzeszcza�: � Postaw na stole! Gdzie to pchasz? Wpierw umyj! Wyg�odzeni diakon i von Koren zaczynali tupa� obcasami o pod�og�, wyra�aj�c przez to swoje zniecierpliwienie, zupe�nie jak widzowie na galerii teatralnej. Wreszcie drzwi otwiera�y si� i zmordowany ordynans oznajmia�: �Obiad na stole!� W jadalni wita� ich purpurowy, zgrzany od kuchennego zaduchu, roze�lony Samojlenko; patrza� na nich gniewnie, z wyrazem przera�enia na twarzy podnosi� pokrywk� z wazy, nalewa� zup� do talerzy i dopiero gdy widzia�, �e obaj jedz� z apetytem i �e zupa im smakuje, oddycha� z ulg� i siada� na swoim g��bokim fotelu. Jego twarz przybiera�a wyraz rozanielenia. Powoli nalewa� sobie kieliszek w�dki i m�wi�: � Zdrowie m�odego pokolenia" Po rozmowie z �ajewskim Samojlenko przez ca�y czas od rana do obiadu, mimo wy�mienitego humoru, czu� w sercu jaki� ci�ar; �al mu by�o �ajewskiego, chcia�by mu pom�c. Po wypiciu kieliszka w�dki przed zup� westchn�� i powiedzia�: � Widzia�em si� dzi� z Wani� �ajewskim. Ten to ma ci�kie �ycie. Strona materialna wygl�da kiepsko, a co najwa�niejsze. � psychologia go zadr�cza. Szkoda ch�opa. � Jego to ju� wcale nie �a�uj� � odpar� von Koren. � Gdyby ten sympatyczny m�czyzna topi� si�, popchn��bym go jeszcze kijem: top si�, bracie, top... � Nieprawda. Nie zrobi�by� tego. � My�lisz? � wzruszy� ramionami zoolog. � Mnie tak samo sta� na dobry uczynek, jak i ciebie. � Czy utopienie cz�owieka to dobry uczynek? � zapyta� diakon i za�mia� si�. � �ajewskiego? Oczywi�cie. � W tym ch�odniku, zdaje si�, czego� brak... � powiedzia� Samojlenko, chc�c zmieni� temat rozmowy. � �ajewski jest bez w�tpienia szkodliwy, a dla spo�ecze�stwa tak samo niebezpieczny jak bakteria cholery � ci�gn�� von Koren. � Utopi� go to po prostu zas�uga. � Nie przysparza ci zaszczytu, �e si� w ten spos�b wyra�asz o swoim bli�nim. Powiedz: za co ty go nienawidzisz? � Nie gada�by� g�upstw, doktorze. Nienawidzi� bakterii i gardzi� ni� to nonsens, a uwa�a� byle kogo, bez wyboru, za swojego bli�niego � dzi�kuj� �licznie � to znaczy: nie my�le�, zapomnie� o sprawiedliwym stosunku do ludzi, s�owem, umy� r�ce. Uwa�am twojego �ajewskiego za szubrawca, bynajmniej tego nie ukrywam i traktuj� go jak szubrawca z ca�� rzetelno�ci�, na jak� mnie sta�. Ty go uwa�asz za swojego bli�niego, to si� z nim ca�uj; uwa�asz za bli�niego, a to znaczy, �e masz do niego taki sam stosunek jak do mnie i do diakona, czyli nijaki. Jeste� po prostu jednakowo oboj�tny dla wszystkich. � Nazwa� cz�owieka szubrawcem! � Mrukn�� Samojlenko krzywi�c si� z odraz�. � To takie brzydkie, �e a� nie umiem ci tego wyrazi�. � O ludziach s�dzi si� po ich uczynkach � ci�gn�� von Koren. � Niech wi�c diakon os�dzi... Chc� o tym pom�wi� z diakonem. Dzia�alno�� pana �ajewskiego rozwija si� przed nami jak tasiemcowy dokument chi�ski, mo�emy j� odczyta� od pocz�tku do ko�ca. Co on zrobi� poprzez te dwa lata, odk�d tu zamieszka�? Policzmy na palcach. Po pierwsze, nauczy� obywateli miasteczka gra� w winta; przed dwoma laty ta gra nie by�a tu znana, natomiast dzisiaj wszyscy, nawet kobiety i podlotki, graj� w winta od rana do p�nej nocy; po drugie, nauczy� 12 mieszczuch�w pi� piwo, kt�re r�wnie� nie by�o tu znane; jemu tak�e mieszczuchy zawdzi�czaj� swoj� wiedz� w dziedzinie rozmaitych gatunk�w w�dek: nawet z zamkni�tymi oczami mog� teraz odr�ni� w�dk� Koszelowa od Smirnowa numer dwadzie�cia jeden. Po trzecie, dawniej m�czy�ni �yli tutaj z cudzymi �onami po kryjomu, z tych samych pobudek, z jakich z�odzieje kradn� potajemnie, a nie jawnie; cudzo��stwo by�o uwa�ane za co� takiego, czego si� nie wystawia na widok publiczny; �ajewski natomiast okaza� si� w tym wzgl�dzie pionierem: otwarcie �yje z cudz� �on�. Po czwarte... Von Koren szybko zjad� ch�odnik i odda� ordynansowi sw�j talerz. � Rozgryz�em �ajewskiego ju� w pierwszym miesi�cu naszej znajomo�ci � ci�gn�� zwracaj�c si� do diakona. � Przyjechali�my tu w tym samym czasie. Tacy ludzie jak on ogromnie ceni� przyja��, blisko��, solidarno��, poniewa� im stale jest potrzebne towarzystwo do picia, jedzenia i kart; na dobitk� s� oni gadatliwi i potrzebuj� s�uchaczy. Zaprzyja�nili�my si�, co oznacza, �e on ka�dego dnia przy�azi� do mnie, przeszkadza� mi w pracy i wynurza� si� na temat swojej utrzymanki. Od pierwszej chwili uderzy�o mnie w nim jakie� niezwyk�e zak�amanie, od kt�rego a� mdli�o. Jako przyjaciel �aja�em go, �e za du�o pije, �e �yje nad stan i zaci�ga d�ugi, �e nic nie robi i nie czyta, �e jest ma�o kulturalny i ma�o umie, a on w odpowiedzi na wszystkie moje zarzuty u�miecha� si� cierpko, wzdycha� i m�wi�: �Jestem pechowcem, niepotrzebnym cz�owiekiem� albo: �Czego mo�na si� spodziewa� po nas, skar�owacia�ych potomkach feuda��w?�, albo: �Jeste�my zdegenerowani do cna...� Albo zaczyna� ple�� jakie� androny na temat Oniegina, Pieczorina, Byronowskiego Kaina, Bazarowa, o kt�rych m�wi�: �To nasi ojcowie z krwi i ko�ci�. Nale�a�o to tak zrozumie�: on nie jest winien, �e listy urz�dowe tygodniami le�� nawet nie rozci�te, �e on sam pije i rozpija innych, bo win� za to ponosz� Oniegin, Pieczorin i Turgieniew, kt�ry wynalaz� pechowca i niepotrzebnego cz�owieka. Przyczyna tego plugastwa i popuszczania sobie cugli, uwa�a pan, tkwi � nie w nim samym, lecz gdzie� na zewn�trz, w powietrzu. A poza tym � jaki zr�czny kawa� � to nie on osobi�cie jest rozpustny, zak�amany i plugawy, tylko my... �my, ludzie lat osiemdziesi�tych�, �my, apatyczne, nerwowe pokolenie popa�szczy�niane�, �my, spaczeni przez cywilizacj�...� S�owem, nale�y s�dzi�, �e tak wielki cz�owiek, jak �ajewski, jest wielki nawet w upadku; �e jego rozpusta, niechlujstwo i brak wykszta�cenia stanowi� zjawisko biohistoryczne, u�wi�cone konieczno�ci�, wynikaj�ce z przyczyn �ywio�owych, kosmicznych, i �e �ajewskiego trzeba na o�tarzu ustawi�, poniewa� to niewinna ofiara epoki, pr�d�w, dziedziczno�ci i temu podobne. Urz�dnicy i damy, s�uchaj�c go, zamierali z podziwu, ja natomiast d�ugo nie mog�em zrozumie�, z kim mam do czynienia: z cynikiem czy te� z cwanym filutem? Takie typy jak on, na oko inteligentne, jako tako wychowane i wci�� rozprawiaj�ce o w�asnej szlachetno�ci, potrafi� stworzy� pozory niezwykle skomplikowanej organizacji duchowej. � Zamilcz! - uni�s� si� Samojlenko. � Nie pozwol�, �eby w mojej obecno�ci m�wiono �le o najzacniejszym cz�owieku. � Nie przerywaj mi, Aleksandrze Dawidyczu � odpar� von Koren zimno. � Zaraz sko�cz�. �ajewski to osobowo�� niezbyt skomplikowana. Oto jego zarys moralny: rano pantofle, k�piel i kawa, przed obiadem pantofle, spacer i rozm�wki, o godzinie drugiej pantofle, obiad i wino, o pi�tej k�piel, herbata i wino, potem wint i �garstwo, o dziesi�tej kolacja i wino, a po p�nocy sen i la femme. W tym ciasnym programie jest zawarta ca�a jego egzystencja jak jajko w skorupie. Czy idzie, czy siedzi, czy pisze, czy gniewa si�, czy cieszy � wszystko sprowadza si� do wina, kart, pantofli i kobiety. Kobieta w jego �yciu gra rol� fataln�. Sam nieraz opowiada, jak maj�c trzyna�cie lat ju� by� zakochany, a na pierwszym roku uniwersytetu �y� z pewn� dam�, kt�ra wywiera�a na niego dobroczynny wp�yw i kt�rej zawdzi�cza swoje wykszta�cenie muzyczne. Na drugim roku wykupi� prostytutk� z domu publicznego i podni�s� j� ku sobie, czyli po prostu zrobi� z niej swoj� utrzymank�, ale prze�y�a z nim zaledwie p� roku i uciek�a z powrotem do w�a�cicielki zak�adu, a ta ucieczka sprawi�a mu wiele cierpie�. Niestety, tak cierpia�, �e musia� opu�ci� uniwersytet i sp�dzi� w domu dwa lata bez �adnego zaj�- 13 cia. To zreszt� obr�ci�o si� na lepsze. W domu zacz�� romansowa� z pewn� wdow�, kt�ra doradzi�a mu rzuci� fakultet prawniczy i przej�� na filologiczny. Tak te� uczyni�. Po sko�czeniu studi�w zakocha� si� bez pami�ci w swojej obecnej... jak jej tam?... m�atce i musia� z ni� ucieka� na Kaukaz, rzekomo po idea�y. Nie dzi� to jutro mi�o�� si� sko�czy i on zn�w ucieknie z powrotem do Petersburga, r�wnie� w poszukiwaniu idea��w. � Sk�d ty to wiesz! � warkn�� Samojlenko patrz�c na zoologa ze z�o�ci�. � Jedz, nie gadaj. Podano g�owacze z wody po polsku. Samojlenko na�o�y� swoim sto�ownikom na talerze po ca�ym g�owaczu i w�asnor�cznie pola� sosem. Par� minut up�yn�o w milczeniu. � Kobieta gra wa�n� rol� w �yciu ka�dego cz�owieka � powiedzia� diakon. � Nic na to nie poradzimy. � Owszem, ale w jakim stopniu? Dla ka�dego z nas kobieta to matka, siostra, �ona, przyjaciel, dla �ajewskiego za� kobieta jest wszystkim, a przy tym tylko kochank�. Ona, czyli po�ycie z ni�, to szcz�cie i cel �ycia; �ajewski jest weso�y czy smutny, znudzony czy rozczarowany � dzi�ki kobiecie; �ycie obrzyd�o � kobieta zawiod�a; zaja�nia� �wit nowego �ycia, odnalaz�y si� idea�y � tu te� szukaj kobiety... Podobaj� mu si� bez zastrze�e� tylko te utwory czy obrazy, gdzie wyst�puje kobieta. Nasza epoka, jego zdaniem, jest z�a, jest gorsza ni� lata czterdzieste i sze��dziesi�te tylko dlatego, �e mi�osna ekstaza i nami�tno�� nie porywaj� ju� nas a� do samozapami�tania. Ci lubie�nicy chyba maj� w m�zgu jak�� podobn� do sarkomy naro�l, kt�ra uciska m�zg i kieruje ca�� psychik�. Warto zaobserwowa�, jak zachowuje si�, �ajewski, gdy jest w towarzystwie. Zauwa�cie tylko, panowie: kiedy si� przy nim porusza jakie� og�lne zagadnienie, powiedzmy, o kom�rce czy instynkcie, on wtedy siedzi na uboczu, milczy i nie s�ucha; min� ma roztargnion�, rozczarowan�, nic go nie interesuje, wszystko jest dla niego banalne i niewa�ne: ale niech kto� zacznie m�wi� o samcach i samicach, na przyk�ad o tym, �e u paj�k�w samica po zap�odnieniu zjada samca. � jemu zaraz oczy zap�on� ciekawo�ci�, twarz rozja�ni si�, s�owem, ca�y o�yje. Wszystkie jego my�li, b�d� szlachetne i wznios�e, b�d� oboj�tne, zawsze krzy�uj� si� w jednym punkcie. Idziecie z nim na przyk�ad ulic� i spotykacie, dajmy na to, os�a... �Ciekaw jestem, powiada, co by by�o, gdyby o�lic� sparzy� z wielb��dem?� A sny! Czy opowiada� wam kiedykolwiek swoje sny? Co� niebywa�ego! to mu si� �ni, �e jego �eni� z komet�, to � �e go wzywaj� na policj� i ka��, �eby �y� z gitar�... Diakon wybuchn�� grzmi�cym �miechem. Samojlenko zas�pi� si� i gniewnie zmarszczy� twarz, �eby zachowa� powag�, ale w ko�cu nie wytrzyma� i za�mia� si�. � I wci�� zmy�la! � powiedzia� ocieraj�c �zy. � Jak Boga kocham, zmy�la! IV Diakon by� bardzo skory do �miechu i od byle g�upstwa �mia� si� do kolek w brzuchu, do �ez. zdawa�o si�, �e w�r�d ludzi lubi� przebywa� tylko dlatego, �e maj� swoje �mieszne strony i �e wszystkim mo�na nadawa� �mieszne przezwiska. Samojlenk� przezwa� tarantul�, jego ordynansa � kaczorem i nie posiada� si� z zachwytu, gdy von Koren wyrazi� si� kiedy� o �ajewskim i Nadie�dzie Fiodorownie, �e to makaki. Diakon bacznie wpatrywa� si� w twarze rozmawiaj�cych, s�ucha� nie mrugn�wszy powiek� i wida� by�o, jak oczy rozszerza mu u�miech, a twarz t�eje w oczekiwaniu � kiedy mo�na b�dzie nareszcie wy�mia� si� do woli. � To rozwi�z�y, zdeprawowany typ � ci�gn�� zoolog, a diakon, oczekuj�c �miesznych wyra�e�, wpi� si� oczami w jego twarz. � Rzadko si� spotyka takie zera. Cia�o ma anemiczne, cherlawe, starcze, a pod wzgl�dem intelektu niczym si� nie r�ni od grubej kupcowej, kt�ra tylko �re, pije, �pi na pierzynie i utrzymuje stosunek mi�osny ze swoim stangretem. Diakon zn�w wybuchn�� �miechem. 14 � Prosz� si� nie �mia�, diakonie. � powiedzia� von Koren � to naprawd� niem�dre. �adnej uwagi nie zwr�ci�bym na t� marn� osobisto�� � ci�gn��, wyczekawszy, a� diakon przesta� si� �mia� � przeszed�bym ko�o niej oboj�tnie, gdyby nie by�a tak szkodliwa i niebezpieczna. Szkodliwo�� �ajewskiego polega przede wszystkim na powodzeniu u kobiet, co grozi potomstwem, czyli sprezentowaniem �wiatu tuzina �ajewskich, r�wnie cherlawych i zdeprawowanych jak on sam. Po drugie, zara�a on wszystkich dooko�a siebie. Ju� wspomina�em o wincie i piwie. Jeszcze rok, jeszcze dwa, a �ajewski podbije ca�e wybrze�e kaukaskie. Wiecie chyba, jak dalece og� ludzi, zw�aszcza warstwy �rednie, zwa�a na wykszta�cenie uniwersyteckie, inteligencj�, szlachetne pozory i literack� g�adko�� j�zyka. Jakiekolwiek paskudztwo zrobi�by �ajewski, wszyscy i tak b�d� uwa�ali, �e to s�uszne, �e tak by� powinno, bo to cz�owiek inteligentny, liberalny, z wy�szym wykszta�ceniem. A w dodatku pechowiec, niepotrzebny cz�owiek, neurastenik, ofiara epoki, co oznacza, �e mu wszystko wolno. To sw�j ch�op, szczera dusza; on tak wyrozumiale traktuje u�omno�ci ludzkie, jest tak ust�pliwy, zgodny, �atwy, niezarozumia�y, z nim mo�na i popi�, i poplotkowa�, i po�wintuszy�... Og� ludzi, zawsze sk�onny do antropomorfizmu w religii i moralno�ci, najbardziej wielbi te b�stwa, kt�re maj� podobne wady, co on. Zwa�cie wi�c, jak szerokie pole do zarazy le�y przed �ajewskim. W dodatku to niez�y aktor i zr�czny hipokryta, dobrze wie, co w trawie piszczy. Przypomnijcie sobie jego wybiegi i sztuczki, na przyk�ad cho�by jego stosunek do cywilizacji. Ani jej nawet lizn��, a mimo to: �Ach, jak jeste�my zepsuci przez cywilizacj�! Ach, jak�e zazdroszcz� dzikusom, tym dzieciom natury, co nie znaj� cywilizacji�. To ma oznacza�, prosz� pan�w, �e on kiedy� w dalekiej przesz�o�ci by� oddany cywilizacji ca�ym sercem, s�u�y� jej, zg��bi� j� do dna, ale znu�y�a go, zawiod�a, rozczarowa�a; on, uwa�acie, to Faust, to drugi To�stoj... A Schopenhauera i Spencera traktuje jak m�okos�w, protekcyjnie klepie ich po ramieniu: no jak tam, Spencerze, co s�ycha�, bracie? Spencera naturalnie nie czyta�, ale z jakim wdzi�kiem, z jak lekk�, niedba�� ironi� m�wi o swojej damulce: �Ona czyta�a Spencera!� A wszyscy go s�uchaj� i nikt nie chce zrozumie�, �e ten szarlatan nie tylko nie ma prawa m�wi� o Spencerze takim tonem, ale nawet uca�owa� buta Spencera. Podkopywa� si� pod cywilizacj�, pod autorytety, pod cudze o�tarze, opryskiwa� je b�otem, b�aze�sko mruga� do nich jedynie po to, �eby usprawiedliwi� i ukry� swoje cherlactwo i ub�stwo moralne, mo�e tylko zwierz� bardzo samolubne, n�dzne i nikczemne. � Nie rozumiem, Kola, czego ty od niego chcesz? � powiedzia� Samojlenko patrz�c na zoologa ju� nie ze z�o�ci�, tylko z l�kiem. � To taki sam cz�owiek jak wszyscy. Naturalnie, �e ma swoje s�abostki, ale przecie� jest na poziomie dzisiejszych idei, pracuje, ojczyzna ma z niego po�ytek. Dziesi�� lat temu mieszka� tu staruszek po�rednik, cz�owiek o niepospolitym umy�le... Wi�c on m�wi�... � Do��, do��! � przerwa� mu zoolog. � Powiadasz: �ajewski pracuje. Ale jak? Czy przez to, �e si� tu zjawi�, mamy lepszy porz�dek, a urz�dnicy stali si� bardziej sprawni, uczciwi i grzeczni? Na odwr�t, on przez sw�j autorytet cz�owieka inteligentnego, z wy�szym wykszta�ceniem, tylko sankcjonuje ich odwieczne niedbalstwo. Spe�nia swoje obowi�zki jedynie dwudziestego ka�dego miesi�ca, gdy bierze pensj�, bo w pozosta�e dni tylko szura pantoflami po domu i usi�uje przybra� taki wyraz twarzy, jakby robi� �ask� rosyjskiemu rz�dowi, �e mieszka na Kaukazie. Nie, Aleksandrze Dawidyczu, nie bro� �ajewskiego. Jeste� nieszczery od pocz�tku do ko�ca. Gdyby� go naprawd� kocha� i uwa�a� za swojego bli�niego, nie patrza�by� oboj�tnie na jego wady, nie tolerowa�by� ich, ale dla jego dobra stara�by� si� go unieszkodliwi�. � To znaczy? � Unieszkodliwi�. Poniewa� �ajewski nigdy si� nie poprawi, mo�na go unieszkodliwi� tylko w ten spos�b... Von Koren zrobi� wymowny gest r�k� ko�o szyi. 15 � A mo�e lepiej utopi�... � doda�. � To le�y w interesie spo�ecze�stwa, a tak�e w naszym w�asnym interesie, �eby tacy ludzie byli niszczeni. Bezwarunkowo. � Co ty wygadujesz?! � j�kn�� Samojlenko podnosz�c si� i patrz�c w zdumieniu na spokojn�, zimn� twarz zoologa. � Diakonie, co on wygaduje? Zwariowa�e�? � Nie upieram si� przy karze �mierci � powiedzia� von Koren. � Skoro udowodniono, �e jest szkodliwa, wymy�lcie co� innego. Nie mo�na zabi� �ajewskiego, niech wi�c zostanie izolowany, pozbawiony praw, zes�any na ci�kie roboty... � Co ty wygadujesz? � przerazi� si� Samojlenko. � Z pieprzem, z pieprzem! � krzykn�� rozpaczliwym g�osem, widz�c, �e diakon je nadziewane kabaczki bez pieprzu. � Ty, cz�owiek o niepospolitym umy�le, co ty wygadujesz?! Nasz przyjaciel, dumny, inteligentny cz�owiek, ma by� zes�any na roboty publiczne! � A je�eli jest dumny i b�dzie stawia� op�r � kajdany! Samojlenko nie m�g� ju� wykrztusi� ani s�owa i tylko porusza� palcami; diakon spojrza� na jego oszo�omion�, naprawd� komiczn� twarz i wybuchn�� �miechem. � Przesta�my o tym m�wi� � powiedzia� zoolog. � Pami�taj tylko jedno, Aleksandrze Dawidyczu: spo�ecze�stwa pierwotne broni�y si� przed takimi typami jak �ajewski walk� o byt i selekcj�; dzisiaj nasza kultura w znacznej mierze st�pi�a walk� i selekcj�, musimy wi�c sami zatroszczy� si� o zag�ad� niezdatnych i cherlawych osobnik�w, bo w przeciwnym wypadku, gdy �ajewscy si� rozmno��, cywilizacja zginie, a ludzko�� ca�kowicie si� zdegeneruje. To b�dzie nasza wina. � Je�eli trzeba wiesza� i topi� ludzi � zawo�a� Samojlenko � to niech diabli wezm� cywilizacj� i ludzko��. Do diab�a! Wiesz, co ci powiem: ty� cz�owiek niezwykle wykszta�cony, o niepospolitym umy�le, chluba ojczyzny, ale ciebie Niemcy zba�amucili. Tak, Niemcy! Niemcy! Samojlenko, z chwil� gdy wyjecha� z Dorpatu, gdzie studiowa� medycyn�, rzadko widywa� Niemc�w i nie przeczyta� �adnej niemieckiej ksi��ki, ale by� �wi�cie przekonany, �e ca�e z�o w polityce i nauce spowodowali Niemcy. Sk�d mu przysz�o do g�owy podobne przekonanie, tego sam nie umia�by wyt�umaczy�, ale trzyma� si� go mocno. � Tak, Niemcy! � powt�rzy� jeszcze raz. � Chod�my na herbat�. Wszyscy trzej wstali i w�o�ywszy kapelusze przeszli do ogr�dka, gdzie usiedli w cieniu bladych klon�w, grusz i kasztan�w. Zoolog i diakon zaj�li �awk� przy stoliku, a Samojlenko uplasowa� si� na trzcinowym fotelu z szerokim, pochy�ym oparciem. Ordynans poda� herbat�, konfitury i butelk� syropu. By�o bardzo gor�co, mo�e trzydzie�ci stopni w cieniu. Upalne powietrze zamar�o nieruchomo, jakby st�a�o, a d�uga paj�czyna, zwieszaj�ca si� z ga��zi kasztanu a� do ziemi, zawis�a bezw�adnie i nie porusza�a si�. Diakon wzi�� gitar�, kt�ra stale le�a�a na ziemi ko�o sto�u, nastroi� j� i zanuci� po cichu, cienkim g�osikiem: �M�odziankowie seminaryjni prym w gospodzie wiod�...�, ale z gor�ca natychmiast umilk�, wytar� pot z czo�a i spojrza� w g�r� na szafirowe, upalne niebo. Samojlenko zdrzemn�� si�; od skwaru, ciszy i s�odkiej poobiedniej senno�ci, kt�ra ogarn�a wszystkie jego cz�onki, poczu� si� s�aby i podchmielony, r�ce mu zwis�y, oczy zmala�y, g�owa opad�a na pier.. W �zawym rozczuleniu spojrza� na von Korena i diakona i zamamrota�: � M�ode pokolenie... Gwiazda nauki i kaganiec wiary... Tylko patrze�, jak ta d�ugoszata alleluja wykieruje si� na metropolit�, kto wie, czy cz�owiek nie b�dzie musia� ca�owa� w r�czk�... C�... daj Bo�e... Wkr�tce rozleg�o si� chrapanie. Von Koren i diakon dopili herbat� i wyszli na ulic�. � Pan zn�w na przysta� �owi� byczki? � zapyta� zoolog. � Nie, za gor�co. � Chod� pan do mnie. Spakuje mi pan paczk� do wys�ania i co� nieco� przepisze. Przy okazji rozwa�ymy, czym si� pan ma zaj��. Bo trzeba pracowa�, diakonie. Tak nie mo�na. 16 � Pa�skie s�owa s� s�uszne i logiczne � odpar� diakon � lecz lenistwo moje znajduje sobie usprawiedliwienie w okoliczno�ciach mojego obecnego �ywota. Sam pan rozumie, �e niepewno�� sytuacji w znacznym stopniu przyczynia si� do stanu apatii. Czy mnie tutaj przys�ano chwilowo, czy na sta�e � B�g jeden wie; �yj� w ci�g�ej niepewno�ci, a moja diakonica wegetuje u ojca i nudzi si�. Przyznaj� te�, �e od tych upa��w m�zg si� cz�owiekowi rozkleja. � Brednie! � o�wiadczy� zoolog. � I do upa��w mo�na si� przyzwyczai�, i bez diakonicy mo�na prze�y�. Nie nale�y si� pie�ci�. Trzeba wzi�� si� w gar��. V Nadie�da Fiodorowna sz�a rano do k�pieli, a za ni� sun�a jej kucharka Olga z dzbanem, z miedzian� miednic�, g�bk� i prze�cierad�ami. Na redzie sta�y jakie� dwa nieznane statki o brudnych bia�ych kominach, prawdopodobnie cudzoziemskie towarowe. Jacy� m�czy�ni w bia�ych ubraniach, w bia�ych butach chodzili po przystani i g�o�no krzyczeli po francusku, a ze statk�w co� im odhukiwano. W miejskiej cerkiewce weso�o dzwoni�y dzwony. �Dzisiaj niedziela!� � przypomnia�a sobie z zadowoleniem Nadie�da. Czu�a si� zupe�nie zdrowa i by�a w �wietnym, prawdziwie �wi�tecznym humorze. Nowa szeroka suknia z szorstkiej m�skiej czesuczy i du�y s�omk