3662

Szczegóły
Tytuł 3662
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3662 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3662 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3662 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Gabriela G�rska Inicjacja Obudzi� si� jak zawsze, pi�� minut przed si�dm�, pos�uszny male�kiemu synchronizatorowi biopr�d�w umieszczonemu pod sk�r� (kt�ry tam tkwi� tak dawno, �e sta� si� w jaki� spos�b sk�adow� cz�ci� jego organizmu - przynajmniej dla niego, traktuj�cego to ma�e, sztuczne uzupe�nienie konstrukcji danej mu przez natur� jak co� zupe�nie zwyk�ego, rozumiej�cego si� samo przez si�) - od pierwszej chwili zupe�nie trze�wy i ca�kowicie wypocz�ty. Przez chwil� le�a� bez ruchu wpatrzony w �wiat�o dnia, pozwalaj�c, �eby wczorajsza rado�� rozros�a si� w nim i umocni�a (wczoraj za bardzo by� zm�czony, �eby odczuwa� j� w pe�ni), a potem nacisn�� w��cznik magnetowidu. Matowoszebrny ekran zal�ni� natychmiast jasnozielonym �wiat�em, to �wiat�o rozjarzy�o si� i cofn�o - na ekranie zobaczy� u�miechni�t� twarz Kett. - Ciesz� si�, Joy - powiedzia�a. - Strasznie si� ciesz�. Nie masz poj�cia, jaka jestem z ciebie dumna. Zawsze wiedzia�am, �e jeste� dobry - ta twoja teoria spo�ecze�stw i w og�le... Ale to, �e okaza�e� si� najlepszy, z twojego roku, naprawd� mnie zaskoczy�o. Koniecznie chc� ci� zobaczy� i u�ciska�, Joy. Czy b�dziesz mia� czas wieczorem? Daj zna�, jak si� obudzisz. Ekran zn�w przygas� i znowu si� rozja�ni� - zobaczy� teraz jaki� du�y pok�j z rega�ami na �cianach i zielonym dywanem, przy biurku siedzia� cz�owiek w obrotowym fotelu - odwr�ci� si� z nim razem, obraz zbli�y� si� widocznie mieli tam co� w rodzaju kamery i ta kamera zrobi�a najazd na siedz�cego; twarz wype�ni�a ekran i to by� Rob: twarde i mocne rysy, wysokie, prawie india�skie ko�ci policzkowe, zielone oczy, kt�re w tej samej chwili potrafi�y by� drwi�ce, odpychaj�co ch�odne i ironiczne. a zaraz potem: serdeczne, ciep�e (i teraz by�y w�a�nie takie). Powiedzia�: - Gratuluj� ci, stary. Naprawd� szczerze ci gratuluj�. My�l�, �e si� spotkamy. Wi�c teraz tylko tyle. Ekran zgas�, zszarza� - wi�cej wiadomo�ci nie by�o. Odpowiedzia� Robowi i Kett, wiedz�c, �e magnetowid ka�dego z nich przechowa wiernie obraz i ka�de s�owo. odtworzy je dok�adnie w odpowiedniej chwili. Jedyny mankament takiego rozwi�zania stanowi�o to, �e to nie by�a w�a�ciwie �adna rozmowa: wymiana informacji, nic wi�cej ale nie chcia�o mu si� czeka� na po��czenie telefonowidem. Spieszy� si�, by�o ju� wp� do �smej. Dopiero w chwil� p�niej, stoj�c w pobudzaj�cej kr��enie zawierusze drobniutkich kropel, pomy�la�, �e w�a�ciwie nie ma si� dok�d spieszy�, �e dzi� m�g� pospa� d�u�ej pierwszy raz od o�miu lat. Nie ma ju� zaj�� na uczelni i wszystko, co pozosta�o mu do zrobienia, to zaewidencjonowanie w Centralnej Kartotece nowych danych o sobie - tego w�a�nie faktu, �e 25 czerwca 2154 roku uko�czy� studia z wynikiem celuj�cym, na co z�o�y�a si� nie tylko jego wczorajsza, kilkugodzinna obrona, ale i wyniki wszystkich egzamin�w sk�adanych w ci�gu tych lat. M�g� jeszcze pospa�, ale platynowe male�stwo wszyte pod jego sk�r� nie mog�o o tym wiedzie�. Pomy�la�: "To potrwa kilka dni. Kiedy dostan� prac�, stabilizator zostanie skorygowany na inny cykl dobowy. Ciekawe, jakie b�d� mia� propozycje". Ubra� si� szybko, po�piesznie zjad� �niadanie i - gnany wci�� radosnym, zupe�nie zb�dnym po�piechem (uniwersytecka podstacja Kartoteki Centralnej rozpoczyna�a prac� o �smej) - wybieg� z mieszkania. W podstacji nie by�o jeszcze nikogo z testowanych, dy�uruj�cy asystent czyta� porann� gazet�; olbrzymie. stwarzaj�ce doskona�e z�udzenie tr�jwymiarowo�ci zdj�cia pokazywa�y jakiego� idola - s�awnego piosenkarza czy sportowca : Znany Cz�owiek niesiony na ramionach rozentuzjazmowanego t�umu, Znany Cz�owiek w ogrodzie swego domu, "na luzie", u�miechni�ty, r�ka na �bie czarnego doga. Znany Cz�owiek przed kamerami TV i zaraz - zn�w roze�miany - jad�cy na nartach wodnych. Obok - reklama dezodorantu, jakiego� �rodka anty i telewizji systemu super-extra-star; "Prze�yjesz wszystko nie wstaj�c ze swojego fotela". Asystent odwr�ci� stron�, na rozk�ad�wce zacz~ma� si� kolejny odcinek komiksu o Barrym Wspania�ym, asystent ziewn�� i ze znu�eniem od�o�y� dziennik. - Rok? Wydzia�? - spyta� kr�tko. Nie by� niesympatyczny, tylko zupe�nie oboj�tny i jakby troch� znudzony. Wyszuka� symbol Joya, w��czy� program, poda� maszynie wst�pne, identyfikuj�ce dane, a potem wskaza� ,boyowi kabin� - to wszystko by�o znane,. powtarza�o si� przecie� corocznie - Joy usiad� w wysokim fotelu, odchyli� g�ow� na wysokie, ch�odne, obci�gni�te czarn� imitacj� sk�ry oparcie. P�przezroczysta kopu�a he�mu nasun�a si� na jego g�ow� i poczu� ch�odny ucisk elektrod na czole i skroniach. - Jeste� gotowy? Potakn�� i czarny ekran przed jego twarz� rozja�ni�a zielona lekko drgaj�ca linia. Wznosi�a si� i opada�a trzepocz�c� niespokojnie krzyw�. "To jestem ja" - pomy�la�, nie po raz pierwszy �a�uj�c, �e nie rozumie tego zapisu, b�d�cego przecie� nim samym, najistotniejsz� cz�ci� jego cia�a: nie tylko prac� m�zgu, ale tak�e zapisem ca�ej osobowo�ci. I zaraz potem, jak zwykle - cho� mo�e tym razem znacznie silniej ni� zwykle - przem�wi�a do niego celowo�� takiego urz�dzenia: gdzie� w Kartotece Centralnej, przekazane ze wszystkich jej oddzia��w i podstacji, grupuje si� dane o wszystkich bez wyj�tku ludziach, co rok aktualizowane, najbardziej dok�adne i �cis�e. Wszystko, co mo�e by� istotne w cz�owieku : zaw�d i wiek, zami�owania, ambicje i cechy charakteru - tysi�ce informacji o wszystkim, z czego sk�ada si� jego indywidualno��... Przychodzi chwila, kiedy do wype�nienia zadania, do wykonania okre�lonej pracy potrzebny jest kto� maj�cy nie tylko oznaczone kwalifikacje i zainteresowania, ale te� pewne cechy psychofizyczne. I Kartoteka Centralna z miliard�w informacji podaje jedn� - t� najw�a�ciwsz�. "I to warunkuje nie tylko przydatno�� ka�dego z nas, w mo�liwie jak najszerszym, ze spo�ecznego punktu widzenia, znaczeniu - pomy�la�. - To znaczy tak�e, �e nikt i nigdy nie musi ju� prze�ywa� codziennej, niepotrzebnej udr�ki, jak� jest praca wykonywana bez wi�kszych zainteresowa�, wbrew sobie. �e ka�dy swoje zdolno�ci, pragnienia i pasje mo�e realizowa� w spos�b dla niego najpe�niejszy. Tylko �e to osi�gn�� mo�na by�o dopiero w tym ustroju, gdy wszyscy s� sobie r�wni i wszyscy maj� zawsze te same prawa..." Rozmy�la� o tym, kiedy asystent wy��czy� ju� komputer, i jeszcze p�niej, stoj�c na pierwszym stopniu szerokich, jasnych schod�w wiod�cych do wyj�cia. W otwartych drzwiach przed sob� widzia� odleg�e niebo i ni�ej, pod nim, jasnozielony trawnik, kt�ry omiata� deszczem przejrzystych kropel ogrodowy robot, krocz�cy wolno na sztywnych metalowych �apach. Patrz�c na jego prac�, w nag�ym porywie dumy Joy pomy�la�, �e czas, w kt�rym przysz�o mu �y� i dzia�a�, jest lepszy od minionych nawet w zupe�nie drobnych codziennych sprawach. - Dobrze, �e ci� znalaz�em. Odwr�ci� si� i zobaczy� profesora Tanczedi : siwa g�owa, jasnoniebieskie oczy patrz�ce zawsze prosto, z ogromn� szczero�ci�. Sta� przy nim, tylko o stopie� wy�ej, i Joy, kiedy si� ju� odwr�ci�, widzia� te oczy dok�adnie naprzeciw swoich. Tanczedi by� tylko troch� ni�szy. U�miechn�� si� s�ysz�c nast�pne s�owa uniwersyteckiej s�awy - Szuka�em ci�, Joy. Musz� ci co� powiedzie�. Chod� ze mn�. "Mo�e asystentura" - pomy�la�, czuj�c, jak serce przyspiesza w nim nagle (to by�o tylko nieznaczne przyspieszenie, na wi�ksze nie pozwoli�by mu stabilizator. ale i tak odczu� t� swoj�, prawie fizyczn�, rado��). By� asystentem wielkiego Tanczedi - do wczoraj nie przysz�oby mu to nawet do g�owy... Szli chwil� milcz�c, potem profesor zatrzyma� si�, po�o�y� r�k� na ramieniu Joya - zdumiewaj�ca by�a lekko�� tej w�skiej, szczup�ej i suchej d�oni. Wyda�o mu si�, �e w oczach wyk�adowcy zobaczy� jakie� zmieszanie, ale to chyba by�o z�udzenie; w tej samej chwili sta�y si� znowu ch�odne i badawcze jak zwykle i mo�e tylko - troch� bardziej skupione ni� zwykle. - Pos�uchaj, ch�opcze - zacz�� Tanczedi i Joy zn�w mia� wra�enie jakiego� niepokoju: wyda�o mu si�, �e r�ka na jego ramieniu dr�y lekko. Profesor mocniej zacisn�� palce i tamto dr�enie usta�o. - Pos�uchaj, twoj� prac� zainteresowano si� w UKS-ie... Gor�ce chlu�ni�cie rado�ci, nadziei, prawie l�ku - gdzie� pod �ebrami, pod mostkiem, zaraz st�umione, cho� gdyby to mog�o w jaki� spos�b zale�e� od niego, wola�by, aby trwa�o... - Profesorze... W skupionych, niebieskich oczach nie by�o teraz u�miechu, tylko jak gdyby - cie� niepokoju. A jednocze�nie te oczy by�y badawcze, szuka�y w twarzy Joya jakiego� potwierdzenia : jakby profesor Tanczedi chcia� tym patrzeniem zbada� go a� do g��bi, a jednocze�nie: narzuci� mu co�, dopowiedzie� - co�, czego nie mia�o by� w jego s�owach. - Masz si� tam dzisiaj zg�osi�. Teraz, zaraz. To w�a�nie ci mia�em powiedzie�. - Zdj�� r�k� z jego ramienia. Mo�esz mie� nawet propozycj� wsp�pracy. - I nagle, cicho i szybko, jakby go prosi� o co�, jakby mia� co� wyja�ni�, a jednocze�nie przypomnie�, utwierdzi� to w jego m�zgu: - Joy, nie zapomnij : to jest wspania�a kariera... Tam id� tylko najlepsi... - Wiem... - szepn��, za bardzo zaskoczony, by zdoby� si� na co� wi�cej. A potem zacz�� m�wi� zach�ystuj�c si� swoim zdumieniem, rado�ci� - tym wszystkim, w co tak trudno by�o mu jeszcze uwierzy�. - Profesorze... ja nigdy nie my�la�em... �e m�g�bym... �e oni zrobi� t� propozycj� mnie, w�a�nie mnie... Ale Tanczedi nie s�ucha�. Nie patrz�c wi�cej na Joya odwr�ci� si� gwa�townie i zacz�� i�� przed siebie d�ugim, przestronnym korytarzem. Pyry samej windzie potkn�� si�, dziwnie niezdarny, i jak �lepy poci�gn�� d�oni� po jasnej, zalanej s�o�cem �cianie. Zanim Joy m�g� opanowa� swoje zdumienie na tyle, �eby uczyni� bodaj krok w jego stron�, drzwi szybkobie�nej windy zamkn�y si� z nieg�o�nym sapni�ciem za nagle zmala��, przygarbion� sylwetk�. Zdziwienie wywo�ane zachowaniem profesora os�ab�o zaraz w tej niecierpliwej rado�ci, kt�ra w oszo�omieniu nios�a Joya przez ca�y teren uczelni i jeszcze potem - pustymi ulicami miasta, do pierwszej stacji metra. Tu u�wiadomi� sobie, �e musia�by si� dwukrotnie przesiada�, wi�c wzi�� autolot i siedz�c niewygodnie (te miejskie autoloty kto� projektowa� bior�c wida� w rachub� ludzi o wzro�cie statystycznie przeci�tnym) odszuka� na kolorowej mapie numer dzielnicy i gmachu, a potem wcisn�� klawisze z odpowiednimi cyframi na tablicy docelowej. Start autolotu wgni�t� go w siedzenie fotela, ale to zaraz usta�o i tylko rozmazane smugi widoczne z bocznych okien zamiast jakiegokolwiek krajobrazu �wiadczy�y, �e rozwijana szybko�� przekracza 200 km na godzin�. Patrz�c na to migotanie pomy�la�, �e ten dzie� i t� chwil� powinien zapami�ta� do ko�ca swego �ycia : nie wierzy�, by gdziekolwiek i kiedykolwiek m�g� by� a� tak szcz�liwy. Spodziewa� si� nieznanych i d�ugich fonmalno�ci poprzedzaj�cych wej�cie do ogromnego budynku UKS-u i zdziwi� si�, �e wcale tych formalno�ci nie by�o. Odszuka� wskazany pok�j na trzecim pi�trze, oznaczony numerem 1482 - i stoj�c przed tymi drzwiami zawaha� si� na chwil�. Zrobi� niepewny krok, drzwi rozsun�y si� przed nim, zobaczy� nagle gabinet - ten sam, kt�ry ju� dzisiaj widzia� na ekranie swojego magnetowidu : wielki, zielony dywan, ciemne rega�y na �cianie (i to nie by�o tworzywo, tylko prawdziwe drewno ze swoj� ciep��, niepowtarzaln� faktur�, kt�rej si� chcia�o dotyka�, wyczuwa� pod palcami t� jego lekk� chropowato�� r�ni�c� je od wszystkich, ch�odnych i martwych, u�ywanych w jego zast�pstwie sztucznych tworzyw) i tak�e drewniane biurko, przy kt�rym siedzia� cz�owiek. I tak jak rano, ten cz�owiek obr�ci� si� teraz razem ze swoim fotelem - tylko �e teraz nie by�o �adnej kamery, kt�ra mog�aby znowu przybli�y� t� twarz: mocn� i tward�, o sko�nych, prawie india�skich ko�ciach policzkowych i przezroczystych, zielonych jak woda oczach. A potem Rob wsta� i id�c po mi�kkim, uginaj�cym si� pod jego stopami dywanie, powiedzia� jakby nie by�o w tym nic dziwnego, �e spotkali si� w�a�nie teraz i w�a�nie tutaj - Witaj. - I u�miechaj�c si� swoim niespodziewanym, troch� niesymetrycznym u�miechem, doda� z leciutk� drwin�, ciep�� i w jaki� spos�b przyjazn�, o kt�r� nikt nie m�g� si� obra�a�: - Powinienem chyba powiedzie� - dzisiejszy bohaterze... To wszystko by�o jak we �nie, tylko �e nie zdarzaj� si� sny z tak� �elazn� logik�, zawsze jest co� zak��caj�cego ci�g�o�� i niezgodnego ze zdrowym rozs�dkiem - a tu pami�ta� wszystko, od rana, od swego przebudzenia. Rob patrzy� na niego ci�gle z tym samym u�miechem. Przekrzywi� g�ow� - troch� tak, jak nas�uchuj�cy pies. Powiedzia� - A wi�c to zaskoczy�o ciebie najbardziej : �e spotykasz tu w�a�nie mnie... - Nigdy mi nie m�wi�e�, �e pracujesz w UKS-ie mrukn�� niezdarnie Joy, w tej samej chwili w�ciek�y na w�asn� nieporadno��. - Tego si� raczej nie opowiada - powiedzia� Rob, stoj�c tak samo jak przedtem, z t� lekko przechylon� g�ow�. Sam zreszt� si� przekonasz... M�wi� ci ju� Tanczedi, �e chcemy, �eby� tu z nami pracowa�? - Tak. - Zrobi� krok do przodu, zdecydowany tego przynajmniej si� dowiedzie�: - Ale Tanczedi wspomina� o wsp�pracy... Wi�c w ko�cu nie wiem: czy mia�bym zosta� etatowym pracownikiem UKS-u? - Tak, tutaj innych nie ma. To, widzisz, jest jednak instytucja o pewnych, charakterystycznych... prerogatywach. Odni�s� niejasne wra�enie, �e Rob pr�buje co� mu podsun��, podpowiedzie�, czy mo�e: dopowiedzie� - jak przedtem Tanczedi. Ale by� ci�gle jeszcze za bardzo zaskoczony i oszo�omiony i jego m�zg pracowa� jakby z op�nieniem. Zapyta�: - Co mia�bym robi�? - Poczekaj... - Rob przesta� si� u�miecha�, by� teraz ch�odny, skupiony i w jaki� spos�b czujny. - Przecie� ty wcale nie wiesz, jakie - dok�adnie - jest przeznaczenie, sens i dzia�anie tej instytucji. Nie wiesz nawet, co znaczy ten skr�t: UKS. - Nie wiem. Ale nikt tego nie wie. To znaczy dok�adnie... - No w�a�nie. - Rob znowu si� u�miechn�� mi�o, stwarzaj�c tym u�miechem jakie� porozumienie, jak�� blisko��. Zapraszaj�cym gestem wskaza� okr�g�y fotel po drugiej stronie biurka naprzeciw tego z kt�rego wsta� przed chwil�. - Siadaj. Musz� ci to wyja�ni�. Zreszt� nie tylko to. - Czy z ka�dym... kandydatem przeprowadza si� tak� rozmow� ? - Oczywi�cie. Mo�esz to sobie nazwa�... cho�by wtajemniczeniem... - Zaczeka�, a� Joy usi�dzie, i zaj�� swoje miejsce na obrotowym fotelu. Odchyli� si� do ty�u, nie spuszczaj�c z Joya ani na chwil� swoich uwa�nych oczu. Z�o�y� r�ce czubkami palc�w. nie stykaj�c ze sob� d�oni. i znad tej a�urowej konstrukcji popatrzy� znowu. z tym samym co i przedtem. troszeczk� kpi�cym i bardzo mi�ym u�miechem. Czeka� - i Joy zapyta�. s�dz�c. �e tamten czeka na takie w�a�nie pytanie: - Powiedz mi, na czym w�a�ciwie polega�aby moja praca? Dostrzeg�, �e Rob poruszy� si� w fotelu - zbyt chyba ostentacyjnie. - Z pocz�tku - raczej na niczym. Ten pierwszy okres przeznacza si� na nauk� i zrozumienie pewnych prawid�owo�ci. kt�re ka�demu z zewn�trz wydaj� si� z pocz�tku cokolwiek... szokuj�ce. Na adaptacj� do ca�kiem nowych warunk�w psychofizycznych, do kt�rych tw�j organizm nie jest przyzwyczajony. - Nie rozumiem. - Bo my zaczniemy od tego, �eby wyrzuci� z ciebie to ma�e, platynowe �wi�stwo, kt�re od urodzenia nosisz zaszyte pod sk�r�... - Synchronizator biopr�d�w'? - W�a�nie. To jednak jest urz�dzenie znacznie pomniejszaj�ce mo�liwo�ci cz�owieka. Pomy�l: rozwijasz jak�� teori�, pracuje ci si� wspaniale i nagle musisz przerwa�. bo tw�j organizm wymaga siedmiu godzin snu. Przecie� to nonsens. - Uczono mnie, jeszcze w szkole wst�pnej, �e bez stabilizatora organizm ludzki szybciej si� zu�ywa. Nikt nie potrafi bezb��dnie oceni� swoich potrzeb, wywa�y� swoich mo�liwo�ci. - Na to wystarczy natura. Funkcje fizjologiczne, niezb�dne cz�owiekowi do �ycia, obwarowane s� przecie� pewnym przymusem. Uczucie g�odu... Pragnienie... Senno��... - Ale te bod�ce cz�owiek mo�e przecie� opanowywa�... Czyta�em. �e ludzie mogli nie spa� po kilka dni, nie je�� je�li na przyk�ad byli czym� zaprz�tni�ci... ich organizmy zu�ywa�y si� w nadmiernym tempie - p�ki nie za�o�ono synchronizator�w, osi�gni�cie stu lat nie by�o dla nich mo�liwe... Rob rozsiad� si� wygodniej jakby zaczyna� wyk�ad, i troch� tonem wyk�adowcy powiedzia�: - M�j drogi - je�eli b�dzie trzeba. potrafimy wymieni� ci w�a�ciwie wszystko: serce, p�uca i nerki, �o��dek, gruczo�y dokrewne i w�trob� - chocia� w�troba opiera�a si� pr�bom przeszczep�w najd�u�ej. Wszystko, z wyj�tkiem m�zgu. Przy aktualnym stanie chirurgii transplantacji cz�owiek by�by w�a�ciwie nie�miertelny, gdyby nie zu�ywanie si� jego m�zgu. A mo�liwo�ci tego organu s� tylko w cz�ci eksploatowane: wiesz przecie� o tym, �e cz�owiek wykorzystuje zaledwie jedn� dziesi�t� jego mo�liwo�ci. Stabilizator zmniejsza to jeszcze. Ci, kt�rzy tu pracuj�, to ludzie, kt�rych inteligencja przekracza iloraz 120. Te m�zgi musz� zosta� najpe�niej wykorzystane, powinno si� podporz�dkowa� ca�e cia�o m�zgowi, a nie odwrotnie. Powtarzam: ka�dy organ umiemy ju� wymieni� - je�eli tylko b�dziemy mieli dawc� - i to jest w ko�cu zupe�nie prosty zabieg. Urwa� i patrzy� teraz na Joya skupionymi oczami. siedz�c bez ruchu, cicho, jak gdyby na co� czeka�, jakby si� czego� - teraz w�a�nie - spodziewa�. (Tylko �e obraz krystalizuj�cy si� powoli Joyowi nie m�g� by� przecie� prawdziwy - to by�oby za bardzo niesamowite. godz�ce we wszystko. co on o swoim �wiecie wiedzia�. wi�c nie zdoby� si� na pytanie, kt�re logicznie wynika�o z ca�ej dotychczasowej rozmowy). Powiedzia�: - Wi�c czemu... - ... nie usuniemy wszystkich synchronizator�w. W�a�nie, bo s� k�opoty z dawcami. Sk�d ludzko�� mia�aby bra� te miliony serc, nerek, �o��dk�w - gdyby�my chcieli wymienia� je ka�demu? To musi by� rezerwa - dla tych. kt�rzy naprawd� s� niezb�dni, naprawd� najwa�niejsi... Przerwa� i czeka�; tak samo jak poprzednio skupiony i napi�ty, w ten sam co przedtem spos�b oczekuj�cy na to jakie� pytanie Joya, patrz�cy wci�� na niego nieruchomymi oczami. I Joy je teraz zada�, czuj�c, �e wkracza na jaki� �liski grunt, na drog� poznania, kt�rego ba� si�, kt�rego wcale nie pragn��. - Wi�c nale�a�bym do swego rodzaju elity? Wyodr�bnionej ze spo�ecze�stwa sfery, najwy�szej kasty? Nie wiedzia�em, �e w naszym spo�ecze�stwie s� ludzie... bardziej albo mniej cenni... - Jest du�o rzeczy. o kt�rych nie wiedzia�e�, Joy. Milczeli teraz obaj - w tamtej uwa�nej twarzy, nachylonej do niego przez biurko, by�o wyra�ne napi�cie, oczekiwanie na co� - na jakie� s�owo, jakie� pytanie, kt�re wy�wietli wszystko zupe�nie i ostatecznie. Joy szuka� go przez chwil�, po omacku - znalaz� je chyba. wychrypia�: - Mia�e� mi odpowiedzie�, co znaczy ten skr�t: UKS... - Urz�d Kontroli Spo�ecze�stwa. - Jak to... - poczu�. �e mu brakuje oddechu. ale tu trwa�o kr�tko, stabilizator wyr�wna� prac� serca. - Wi�c spo�ecze�stwo jest kontrolowane '' Przez kogo'' - Przez takich jak ty i ja. Najlepszych. wybranych dzi�ki Centralnej Kartotece. Tych, kt�rych iloraz inteligencji przekracza sto dwadzie�cia. Jak tw�j. Czuj�c ch��d w twarzy patrzy� na Roba. nie zdaj�c sobie sprawy. �e zaciska palce na oparciach swojego krzes�a. Powiedzia� cicho. zduszonym troch� g�osem - Przecie� to niemo�liwe. �yjemy w spo�ecze�stwie, gdzie wszyscy s� sobie r�wni, maj� te same prawa. Nikt nigdy nie mo�e kierowa� czymkolwiek bez woli i zgody wszystkich ludzi, wbrew nim... Z tego, co m�wisz. wynika, �e to si� dzieje bez wiedzy ludzko�ci. a przecie� g��wnym za�o�eniem Mi�dzynarodowej Og�lnoludzkiej Federacji jest w�a�nie to. �e wszyscy s� o wszystkim informowani, �e ka�dy uczestniczy w �yciu ca�ego globu. �e nie ma �adnych tajemnic. a nikt nie mo�e wydawa� decyzji, kt�re nie by�yby uznane i zaaprobowane przez ca�e spo�ecze�stwo... - ... Wi�c to nieprawda, Joy - powiedzia� cicho Rob. Westchn��. rozpl�t� �ci�ni�te palce, po�o�y� r�ce p�asko przed sob� na biurku. - To w�a�nie staram ci si� wyja�ni� przez ca�y czas. Joy. Staram si� tak, jak umiem... Zn�w si� pr�bowa� u�miechn��. tylko �e to tym razem wcale si� nie uda�o. Dysz�c tak jak po biegu Joy spyta� chrapliwym, obcym g�osem: - Wi�c co jest prawd�, Rob? Oczy tamtego wyda�y mu si� p�askie jak dwa zielone kamyki. Teraz go nie oszcz�dza� - powiedzia�: - Z tego, w co dot�d wierzy�e�! Nic... - I ciszej, bardzo �agodnie: - Ja wiem, �e to jest zawsze wstrz�s. Joy... Dlatego prosi�em, �ebym to w�a�nie ja m�g� przeprowadzi� z tob� t� rozmow�. My�la�em, �e tak b�dzie ci �atwiej... To by�o nie tylko niespodziewane. ale przera�aj�ce: �wiat. kt�ry zna� i w kt�rym prze�y� dwadzie�cia osiem lat swego �ycia, by� nieprawdziwy, w�a�ciwie wcale nie istnia�. To co nie by�o sk�amane, to by� �wiat Roba - jemu zupe�nie nie znany. �wiat z kt�rym nie umia� si� pogodzi�, kt�rego nie m�g� zrozumie� ani zaakceptowa�. Powiedzia� cicho. z jak�� �arliw� nadziej�, �e to wszystko nie mo�e by� a� tak straszne, �e rzeczywisto�� nie jest odwrotno�ci� wszystkiego co zna�, w co wierzy�, i je�li tylko zdo�a j� zrozumie�. pogodzi si� ze wszystkim. - Wyt�umacz mi to, prosz�... - Po to jest w�a�nie ta rozmowa - powiedzia�, prawie tak samo cicho, Rob. - Co chcia�by� wiedzie� najpierw? Chcia� odpowiedzie� : ..wszystko". ale - pomimo swego oszo�omienia - rozumia�. �e tamten nie jest w stanie wyja�ni� naraz wszystko. Powiedzia�: - Nie mog� tego poj��... Powiedz wyra�nie: wi�c Ziemi� rz�dzi niewielka grupa wybranych, tych kt�rzy przeszli przez jakie� wasze... testy. Autokratyczna elita rezerwuj�ca tylko dla siebie prawo podejmowania decyzji! Dlaczego. Rob? Dlaczego ? - Je�eli ludzko�� nie potrafi�a powstrzyma� nawet zag�ady samej siebie na przestrzeni r�wnej jednej czwartej powierzchni globu - nie licz�c oczywi�cie m�rz. kt�re te� zosta�y ska�one - to znaczy. �e jest zbyt s�aba. okrutna albo po prostu g�upia. Bo cz�owiek jest istot� zbyt szalon�. Mo�na nim rz�dzi�, ale nie mo�na na nim budowa�. Tylko w�adza. skupiona w jednym r�ku - dodajmy: wystarczaj�co silnym r�ku. mo�e ocali� mieszka�c�w tej planety przed nimi samymi... Joy siedzia� nieruchomo - przez chwil� mia� ochot� obj�� czo�o d�o�mi, ale zaraz zawstydzi� si� teatralno�ci tego gestu. Teraz mu przerwa�: - To jest po prostu przemoc. Tyrania tych z ilorazem wy�szym od stu dwudziestu nad ca�� reszt� ludzko�ci... Ale Rob nie da� si� zbi� z tropu. M�wi� dalej: - M�j drogi, spo�ecze�stwem cz�sto rz�dzili najsilniejsi. Najpierw to by�y jednostki najsprawniejsze fizycznie: przyw�dca grupy si�� wymusza� sobie pos�uch. Najbogatsi albo najlepiej urodzeni. Dlaczego by rozum nie mia� by� w�a�nie t� si��, kt�ra nim rz�dzi. Si��, kt�rej wszystko zosta�o podporz�dkowane'' To przecie� najsprawiedliwsze rozwi�zanie ze wszystkich, jakie uda�o si� kiedykolwiek wymy�li�. - To jest... - Przera�aj�ce? Mo�e i tak. Ale - powtarzam konieczne. Przez kilka setek lat ludzie starali si� poradzi� sobie ze �wiatem i z ca�� swoj� technik� i cywilizacj� kt�r� uda�o si� im stworzy� jak gdyby przez przypadek. skoro tak bardzo nie umieli nad ni� panowa�... Ja nawet abstrahuj� od wojny nuklearnej, bo gdyby to by�a jedna. jedyna rzecz, jak� ludzko�ci mo�na by zarzuci�, powiedzia�bym : raz jeden ich to przeros�o, wymkn�o si� im jako�, ale tu chodzi o ca�o�� tej... dzia�alno�ci. No wi�c - starali si� z tym sobie poradzi�, tak jako� mimochodem, jakby to wcale nie by�o takie wa�ne, przerzucaj�c si� od jednej ostateczno�ci do drugiej, i zobacz, co zrobili zniszczenie jednej czwartej globu przez bomby atomowe, zanieczyszczenie atmosfery w wyniku ponawianych bezmy�lnie do�wiadcze� nuklearnych... A kiedy by�o w�a�ciwie ju� za p�no - zakaz jakichkolwiek prac w tej dziedzinie, zakaz, kt�ry zatrzyma� fizyk� j�drow� na kilkadziesi�t lat w rozwoju. Przeludnienie, a potem nag�y spadek liczby urodzin poni�ej krytycznej, a jeszcze p�niej - wzrastaj�cy w zastraszaj�cym tempie procent ludzi o najni�szym - w�a�ciwie granicz�cym z debilizmem wska�niku inteligencji, bo ci bezmy�lni mno�yli si� najbardziej, w�a�nie dlatego, �e nie przysz�o im do g�owy, �e s� odpowiedzialni za sp�odzone potomstwo - przed nikim, nawet przed tymi powo�anymi przez siebie do �ycia istotami. A potem nagle debaty i projekt sterylizacji tych, u kt�rych wska�nik inteligencji by� a� tak bardzo niski, �e nie m�g� gwarantowa� ani inteligencji w nast�pnym pokoleniu, ani te� wychowania tych dzieci dla cel�w spo�ecze�stwa. I jeszcze - o tym nie zapominaj tak�e zniszczenie �rodowiska naturalnego w stopniu przera�aj�cym. �e ju� nie wspomn� takich mniej wa�nych fakt�w, jak powtarzane wielekro� niszczenie zapas�w �ywno�ci przez jedne pa�stwa, podczas gdy w drugich miliony umiera�y z g�odu. Z g�odu, Joy. Czy mo�esz sobie wyobrazi�, jak si� umiera z g�odu? Joy obj�� g�ow� r�kami - teraz nie wstydzi� si� ju� tego gestu. - Przesta�... - powiedzia� cicho. - Prosz� ci�, przesta�... - Dlaczego? Przecie� to wszystko znasz. Przecie� nie m�wi� niczego, czego nie by�by� sam wiedzia�... - Ale do dzi� my�la�em, �e ludzko�� potrafi�a to przezwyci�y�. �e mia�a dosy� si�y, dosy�... m�dro�ci, �eby wyj�� z tego impasu. I dosy� dobrej woli, �eby w tym wytrwa� - blisko sto lat. - No wi�c ju� wiesz, �e sta�o si� inaczej. �e ca�e to... miotanie si� ludzko�ci w nie zorganizowanych skurczach, z kt�rych nic nigdy nie mog�o si� narodzi�, doprowadzi�o wreszcie do tego, �e ci m�drzejsi, bardziej dalekowzroczni przej�li wreszcie w�adz�. I �e zrobili za ludzko�� to, do czego ona sama okaza�a si� ca�kowicie niezdolna, stwarzaj�c przy tym ten system, kt�ry, niemal bezb��dnie, dzia�a od blisko stu lat - w�a�nie w interesie ca�ego spo�ecze�stwa. Joy podni�s� g�ow�: twarz mia� �ci�gni�t� i zm�czon�. jakby postarza� si� nagle w przeci�gu tej godziny. - Powiedzia�e�: w interesie spo�ecze�stwa... Naprawd� my�lisz, �e to, co zrobili�cie - to, co robicie - poprawi� si� natychmiast - jest w�a�nie najlepszym, jedynym rozwi�zaniem. mog�cym ca�ej ludzko�ci zapewni� szcz�cie? - Oczywi�cie. Joy. N�dza i g��d znikn�y wreszcie z powierzchni Ziemi. Nie ma wojen i nie ma granic. Zniszczyli�my nietolerancj�, bezmy�lne okrucie�stwo. nienawi�ci... - Za jak� cen�. Rob'? Za cen� mo�liwo�ci cz�owieka. po�wi�caj�c to. co jest w nim najbardziej warto�ciowe woln� wol�, mo�liwo�� wyboru... - Zrozum. to by�o naprawd� konieczne, �eby istocie ludzkiej zapewni� jakie� minimum - �eby to swoje �ycie mog�a prze�ywa� bez strachu i bez cierpie� - przynajmniej nieuniknionych. Przeszkodzi� ludziom w tym, �eby mogli wymy�la� i wprowadza� coraz to nowe metody unicestwiania si� nawzajem, zabijania, torturowania, niszczenia coraz to nowych po�aci tej planety... Opanowa� dokonane zniszczenia, odwr�ci� je, uchroni� �rodowisko naturalne cz�owieka od ostatecznej zag�ady, zmniejszy� o tyle z�o, o ile to mo�liwe, o ile to zale�y od ludzkich mo�liwo�ci. A to si� da�o zrobi� tylko za cen� ca�kowitego odsuni�cia ich od w�adzy, odebrania rz�d�w, kt�rych w�a�ciwie nie pragn�, skoro od lat wystarcza im iluzja, kt�r� stwarzamy... To oczywi�cie wymaga�o opracowania systemu, stworzenia dla ludzko�ci nowej... zabawki, w miejsce tych, kt�re odebrali�my... - I to si� wam uda�o? - Jak widzisz. Powiedz mi: czy kiedykolwiek, przez ca�e swoje �ycie, spotka�e� chocia� jednego cz�owieka, kt�ry nie by�by w ko�cu zadowolony'' Milczysz... Bo ludzie s� jak dzieci, trzeba ich tylko czym� zaj��, stworzy� im pewne wzorce, modele post�powa�. A to si� nam uda�o. - Jak? - To proste. Joy. Rozbudzenie pragnie�, kt�rych zaspokojenie staje si� spraw� nadrz�dn�. Programowanie sytuacji. tworzenie pewnych bod�c�w determinuj�cych dzia�anie... - A wi�c - propaganda? - Nie tylko. Ten �rodek, stosowany w nadmiarze i zbyt nachalnie, prowadzi do ca�kiem odwrotnych reakcji. Przekora. Bunt. Niewiara we wszystko. nierozumna. dla samej zasady. Negacja... To wnusi by� subtelniejsze. I to jest ca�y system, system bod�c�w psychicznych: wychowanie. programy szk�, TV, reklama, tworzenie atmosfery, marze� i wzorc�w po��danych z naszego punktu widzenia. C�, my w�a�ciwie nie wymy�lili�my tu nic nowego. Nasza dzia�alno�� polega�a tylko na udoskonaleniu tego co zawsze istnia�o. Odg�rne kszta�towanie, programowanie i sterowanie uzasadnionych z punktu widzenia ludzko�ci zachowa� jest tak samo stare jak sama ludzko��. R�nica jest tylko ta, �e my robimy to ca�kiem �wiadomie, wiedz�c, do czego mo�e nas doprowadzi�, i nigdy si� nie myl�c. Po drugie - te wzorce s� i zawsze by�y wymienne, a to dowodzi, �e s� umowne i bez wi�kszego znaczenia, �e to jest kwestia chwili i jej jakiego� klimatu... co w danej sytuacji uznane b�dzie za dobre, niezb�dne, spo�ecznie uzasadnione. Nie, Joy - my naprawd� nie narzucili�my ludzko�ci czego�, co by jej by�o nie znane. Umiej�tne wykorzystanie jej cech - to wszystko. Odwr�ci� si� w fotelu i chwil� patrzy� w okno. Po chwili spojrza� znowu. - No wi�c uda�o nam si� stworzy� ten jaki� model spo�ecznie najmniej szkodliwy. Skonstruowano hierarchi� pewnych potrzeb, kt�rych zaspokojenie zabiera ludziom w�a�nie tyle czasu, ile potrzeba, �eby nie mieli kiedy my�le� o sprawach... powiedzmy: dla nich samych szkodliwych. P� �ycia zu�ywasz na to, �eby zapewni� sobie posiadanie tych rzeczy, kt�re - dzi�ki odpowiedniej reklamie. urobieniu opinii publicznej i tym podobnym uwarunkowaniom, uwa�asz za niezb�dne. Drugie p� �ycia zajmuj� ci rozrywki - jak wykazuje statystyka: rozrywki coraz, coraz bardziej prymitywne... - I to was nie przera�a? Przecie� dowodzi, �e rzeczywi�cie uda�o si� wam zrobi� z ludzko�ci manekiny. Steruj�c ka�dym ich krokiem. wszystkimi marzeniami i pragnieniami. Ograniczaj�c wszelk� swobod� wyboru - och. to uda�o wam si� doprowadzi� istotnie do perfekcji: komiksy zamiast marze�, trzywymiarowe, kolorowe giganty super cinemascope i telewizja super-ekstra-star, pozwalaj�ca per prokura prze�ywa� nawet doznanie erotyczne. Homo ludens, kt�rego stworzyli�cie... - l zn�w si� mylisz. Nie trzeba by�o nic stwarza�. Ludzko�� uwielbia si� bawi�, tylko �e jej... zabawki bywaj� niebezpieczne. Wieszanie, trucie, palenie podobnych sobie istot, t�pienie zwierz�t na ni�szym szczeblu rozwoju... Dam ci przyk�ady rozrywek, jakie tworzy�a sobie ludzko�� p�ki nie wkroczyli�my z systemem super-ekstra-star gigantofonami, trzywymiarowymi filmami i tym wszystkim, co ty nazywasz jakim�... obni�aniem mo�liwo�ci ludzkich. W czternastym i pi�tnastym wieku jedni ludzie palili innych na stosach, o czym powiniene� by� chyba czyta�, �wiartowali i �amali im ko�ci, a bardzo d�ugo ka�dy rodzaj ka�ni by� widowiskiem, na kt�re cisn�y si� ca�e t�umy ciekawych. Przez wiele wiek�w najulubie�sz� rozrywk� ludzko�ci zamieszkuj�cej cz�� Europy i Ameryki Po�udniowej by�o patrzenie, jak cz�owiek zabija zwierz�, byka, z tym �e ten byk bywa� przedtem specjalnie przygotowywany do walki, rozjuszany za pomoc� stalowych kolc�w wbijanych w jego cia�o, k�uty w��czniami, �eby wykrwawi� si� i os�ab�. To zreszt� wcale nie by�a jedyna zabawa tego typu : w r�nych regionach ziemi organizowano walki kogut�w, kt�re zadziobywa�y si� nawzajem, wielb��d�w przegryzaj�cych sobie t�tnice, ps�w, nawet przepi�rek. Co powiedzia�by� o sporcie, kt�rego g��wn� zasad� by�o. by jeden z przeciwnik�w zamroczy� drugiego, przyprawiaj�c - najcz�ciej o wstrz�s m�zgu albo �ami�c mu szcz�k�... Ten sport nazywa� si� boksem i zosta� zabroniony dopiero w dwudziestym pierwszym wieku... Joy siedzia� nieruchomo. blady pod jasn�, wiosenn� opalenizn�. Powiedzia� (m�wi�o mu si� z trudem, jakby co� zaciska�o szcz�ki): - Nie mog� w to uwierzy�... Rob wsta� zza biurka (�cierp� chyba, ta ich rozmowa trwa�a ju� d�ugo) i zacz�� chodzi� po dywanie uginaj�cym si� pod jego stopami jak trawa: nie by�o s�ycha� krok�w. - Ja nie wymagam, �eby� mi wierzy�, Joy. Wiem, �e to jest za du�o, �e to wszystko dla ciebie jest zbyt silne. Kiedy ju� b�dziesz z nami, przestudiujesz te wszystkie materia�y dotycz�ce niechlubnej przesz�o�ci cz�owieka, kt�re zosta�y... wycofane z obiegu, poznasz sprawy, o kt�rych si� dzi� milczy. W dwudziestym wieku na przyk�ad instalowano specjalne o�rodki - to wtedy nazywano lagrami w kt�rych doprowadzano ludzi systematycznie do wyczerpania fizycznego i psychicznego, a potem truto gazem w specjalnie do tego celu przeznaczonych komorach. I - tak�e w dwudziestym wieku - jedno z �wczesnych mocarstw wpad�o na pomys� t�pienia ludzi innej rasy przy pomocy tak zwanej broni bakteriologicznej, bomby. zawieraj�cej bakterie tyfusu, cholery i chyba jeszcze d�umy. Nie powiedzia�em ci nawet tysi�cznej cz�ci tego, co mo�na by powiedzie� na ten temat. a przecie� i tak powiedzia�em ci, jak na pierwszy raz - za du�o. Tylko �e wi�kszo�� rozm�w z naszymi kandydatami przebiega mniej burzliwie. Jedyne, co szokuje, to nagle odkryta dwupoziomowo�� naszego spo�ecze�stwa, z kt�r� si� zreszt� do�� szybko godz�, kiedy si� dowiaduj�, �e b�d� teraz cz�onkami warstwy. Ty jeste� nadwra�liwy... �a�uj�, �e nie mia�em ci� d�u�ej pod obserwacj�. To moja wina : zdawa�o mi si� jako�, �e ciebie znam, nie przewidzia�em a� tak ostrych reakcji. Powinienem mniej ufa� sobie, przed�u�y� okres nadzoru. W�a�ciwie po tym wszystkim nic nie powinno go ju� zaskoczy�, a jednak Joy pomy�la�, �e musia� �le us�ysze�. Powt�rzy� - ... okres nadzoru? A wi�c - mieli�cie mnie pod obserwacj�? Jak to... Jak to rozumie�, Rob? Ten przystan�� i sta� na �rodku gabinetu - zamy�lony, wysoki i szczup�y. Powiedzia� z przymusem - Zrozum to, Joy, ca�y nasz system nie m�g�by funkcjonowa�, gdyby nie istnia� system kontroli spo�ecze�stwa, jego nastroj�w, odczu� i my�li, zachowa� wreszcie. Ankiety i obserwacje nie zawsze wystarczaj�. Ale na szcz�cie mamy �rodki - trzymane zreszt� jak wiele rzeczy w zupe�nej tajemnicy - pozwalaj�ce wiedzie�, praktycznie rzecz bior�c, wszystko o ka�dym z ludzi, je�li to jest potrzebne. - W jaki spos�b? - M�j drogi, przecie� od stu lat z g�r� istniej� mo�liwo�ci wykrywania i kontrolowania wszystkiego: s��w, czyn�w, reakcji ludzkich... No tak, ty o tym nie wiesz, to zawsze by�o �ci�le tajne. Przepraszam ci�, zaczynam by� zm�czony... i ze swoim zwyk�ym u�miechem, kt�rym od lat rozbraja� Joya tak �atwo, doda�: - Mia�em dzi� trudny dzie�, od rana, zanim przyszed�e�. Ale to nic. Ja, widzisz, nie mam stabilizatora i mog� podporz�dkowa� mojej woli funkcje organizmu. Zaraz si� wezm� w gar��. Podszed� do biurka i sta� tak nieruchomo patrz�c w niedu�y aparat, podobny troch� do magnetowidu, w kt�rego p�askim ekranie wi�y si� kolorowe linie. Joy, �ledz�c oczami jego ruchy, teraz dopiero dostrzeg� ten aparat. Rob m�wi� dalej spokojnie, w�a�ciwie bardziej do siebie ni� do Joya - Minimikrofony, kamery i nadajniki sprz�one z systemem zapisu mog� ci� �ledzi� noc i dzie�. To zreszt� te� �adna nowo�� - wi�kszo�� tych rzeczy zosta�a wymy�lona przed Wielk� Nuklearn� - my�my to tylko w jaki� spos�b odziedziczyli... "Wi�c na tej przekl�tej planecie, jak� jest teraz Ziemia, nikt nie ma ju� swego �ycia dla siebie" - pomy�la� Joy. - Pomy�la�e�, �e nikt ju� nie ma swojego �ycia dla siebie... - powiedzia� cicho Rob, jakby by� echem jego my�li. - Mo�esz zna� moje my�li? - No nie, tak dobrze nie jest. Powiedzmy : z du�ym prawdopodobie�stwem mog� je odgadywa�. Jeste� pod obserwacj� przyrz�d�w: rejestrowanie skali twojego g�osu. pomiar temperatury cia�a itp. Kiedy si� pocisz, wiem o tym tak�e i mog� wyci�gn�� wniosek, �e pocisz si� z emocji. Jakie to s� wra�enia : negatywne czy pozytywne, mog� wnioskowa� z ca�ego toku rozmowy. Po prostu - troch� psychologii, m�j stary... tego si� tutaj ka�dy musi douczy�. - Opar� si� r�k� o biurko, naprawd� by� zm�czony. Je�li nie jeste� ze mn�, w tym samym pomieszczeniu, mam do dyspozycji jeszcze wizj� i foni�... A wi�c ten dziwny aparat na biurku Roba s�u�y� w�a�nie do tego. - Ka�dy z nas, zawsze, jest w taki spos�b... obserwowany? Rob patrzy� na niego spokojnie, jakby nie widzia�, nie czu� narastaj�cej w nim nienawi�ci, jak gdyby nie sygnalizowa�y jej �wiate�ka aparatu. A potem odszed� od biurka (i Joy by� mu za to wdzi�czny). Powiedzia�: - No nie... To jednak droga impreza, wiesz. I nie ma �adnej potrzeby, �eby w ten spos�b... ewidencjonowa� ka�dego cz�owieka. Nie s� a� tacy wa�ni; oni i ich reakcje (i teraz w jego g�osie by�o lekcewa�enie, z kt�rego chyba nie zdawa� sobie sprawy). Te reakcje s� zreszt� do�� typowe. M�g�bym powiedzie�, �e oni - dzia�aj� zgodnie z programem. Nie uwierzy�by�, gdybym ci opowiedzia�, jak bardzo �atwo jest prognozowa� to ca�e spo�ecze�stwo. z�o�one z do�� typowych jednostek. Ich reakcje mo�na przewidzie� z g�ry, s� ca�kowicie sprawdzalne... "Nadcz�owiek" - pomy�la� z nowym nawrotem niech�ci Joy. Rob chodzi� ci�gle, jakby umy�lnie nie zatrzymuj�c si� przed biurkiem; w tym jego kocim st�paniu nie czu�o si� znu�enia, widocznie umia� je, naprawd� opanowywa�. I Joy - cz�owiek ze stabilizatorem biopr�d�w wszczepionym od lat pod sk�r� - poczu� si� teraz czym� ni�szym - gorszym rodzajem cz�owieka. - Wi�c, jak ju� powiedzia�em, pe�n� kontrol� stosuje si� niezmiernie rzadko i tylko w pewnych, wyj�tkowych przypadkach. Jednym z nich bywa w�a�nie sytuacja, kiedy musimy jak najwi�cej dowiedzie� si� o naszym kandydacie. Tu nie wystarcz� dane z Centralnej Kartoteki, cho�, oczywi�cie, wszystko si� od nich zaczyna. Musimy wiedzie� wszystko. no - prawie wszystko, Joy. bo nam nie wolno si� myli�. Zbyt wiele szkody mog�oby zrobi� przyj�cie do UKS-u kogo�. kto nie by�by zupe�nie... odpowiedzialny. Je�eli chodzi o kontrol� ca�ego spo�ecze�stwa, wystarcza nam posiadanie skomputeryzowanego sprz�tu elektronicznego. aparatury kontroluj�cej wszystkie obwody telewideofoniczne, linie kablowe i transmisje prowadzone na falach ultrakr�tkich. Komputery s� tak zaprogramowane. �e wychwytuj� s�owa lub zdania b�d�ce "sygna�ami" : kiedy natrafi si� na taki sygna�, ca�a tre�� nagrywana jest albo zapisywana. Dopiero gdyby w zapisie znalaz�o si� co� niepo��danego, zidentyfikowaliby�my osob� przy pomocy fotonogramu... - I co wtedy robicie'' - To jest ten drugi wypadek, kiedy bierzemy cz�owieka pod obserwacj� indywidualn�. Joy odczu� wyra�nie. �e tamten chcia�by co� przemilcze�, omin��. W�a�nie dlatego nacisn��: - A je�li si� oka�e, �e to jest kto�, mog�cy... zagrozi� tej ca�ej waszej konstrukcji? Rob sta� bez ruchu. Milcza� d�ugo. Wreszcie powiedzia� cicho - Joy, ty pewnie nie zechcesz mi uwierzy�... Ale ja nie wiem. Po prostu dlatego, �e odk�d jestem w UKS-ie, przez wszystkie te lata to jeszcze nigdy si� nie zdarzy�o... Musia� by� jednak zm�czony, cho� umia� nad tym panowa� w spos�b dla Joya nieosi�galny: mia� podkr��one oczy, sk�ra na twarzy napi�a si� jakby - ta twarz by�a teraz �ci�gni�ta, wysokie ko�ci policzkowe wida� by�o wyra�niej. Usiad� w fotelu, przymkn�� na chwil� oczy. ..Ja bym ju� musia� zasn��" - pomy�la� Joy z niezrozumia�� zazdro�ci�, bo przecie� to, czego mu tak zazdro�ci�. by�o na pewno, stanem nie sprawiaj�cym najmniejszej przyjemno�ci - wi�cej : dotkliwie przykrym. Powiedzia� g�o�no, wypowiadaj�c t� my�l, kt�ra dr�czy�a go ju� od chwili: - Wi�c spo�ecze�stwo ludzkie sk�ada si� z swego rodzaju cyborg�w. �yj�cych w izolacji od tego, co dzieje si� istotnie z t� planet�, og�upianych dozowanymi im umiej�tnie pragnieniami. robot�w o programowanych reakcjach. znajduj�cych si� pod nieustann� kontrol�. rz�dzonych przez super m�zgi, przeciw kt�rym nie mog� si� zbuntowa�, bo o nich nawet nie wiedz�. Tacy jeste�my wszyscy. Ja te�. - Nie. - Rob otworzy� swoje jasne, nieomal przezroczyste oczy. Nie by�o w nich niepokoju ani wahania, swoje prawdy uwa�a� za oczywiste, jedyne i niepodwa�alne. - Nie. Ty w�a�nie dosta�e� szans�, �eby nale�e� do tych, kt�rzy wp�ywaj� na losy tej planety, najlepszych... Tych, kt�rzy w r�ku trzymaj� losy gatunku homo sapiens... Joy schyli� si� przez biurku. ich twarze by�y teraz bardzo blisko siebie. - A je�li... nie zechc�, Rob? Co ze mn� wtedy zrobicie? Ale w zielonych oczach - wroga?, przyjaciela?, a mo�e teraz ju� tylko : przeciwnika - nie dostrzeg� gro�by. za� w g�osie Roba by�o ju� tylko znu�enie i troch� �alu: - Zostaniesz asystentem profesora Tanczedi. Je�eli zechcesz, oczywi�cie. To, co robimy, uwa�asz wprawdzie za przymus, ale pomimo wszystko... nie stosujemy przemocy. - Wi�c ci... z ilorazem wy�szym od stu dwudziestu. mog� robi� co� jeszcze w tym waszym spo�ecze�stwie? Nie musz� znale�� si� po jednej stronie z wami? - Nie. - Teraz w tej twarzy by�o ju� tylko zm�czenie. Jak ty to sobie wyobra�a�e�. Joy? Do tego nie mo�na przecie� ludzi zmusza�. ci. kt�rzy tu pracuj�, musz� uwierzy� w celowo�� tego wszystkiego. Czasem zdarzaj� si� ludzie odrzucaj�cy t�... ofert�. Czasem - ju� na etapie obserwacji wst�pnej, stwierdzamy u kandydata cechy psychiczne, powoduj�ce, �e rezygnujemy sami jeszcze przed pierwsz� rozmow�. Wtedy ich nie ruszamy... To nieraz s� jednostki du�ego formatu, tyle �e w jakim� sensie skrzywione psychicznie: zbyt mi�kkie albo zbyt �atwowierne, nie umiej�ce si� z pewnymi sprawami... chcia�em powiedzie�: nie umiej�ce podporz�dkowa� si� pewnym prawom. Poza t� jedn� s�abo�ci� to s� naprawd� wybitne jednostki, mam na my�li: wybitnie inteligentne. Znasz nawet kogo� takiego. - Tanczedi? - Tak, Tanczedi. On jest naprawd� wspania�y, ale si� boi. Boi si� prawdy i nie potrafi jej przyj��. Nie sta� go na wsp�prac�, zamkn�� si� w swoich teoriach i badaniach... Jest m�dry, ale s�aby. - Sk�d wiesz, czy ja nie jestem w taki sam spos�b... s�aby? - Ty? Ty jeste� zbyt ambitny. I jeszcze ty szukasz w �yciu prawdy. Mo�esz odrzuci� j� lub przyj��, ale nie zdo�asz udawa� przed samym sob�, �e nic nie wiesz... �e ta rozmowa nigdy si� nie odby�a. - Dobrze mnie znasz. - Tak, chyba tak... Ju� ci to przecie� m�wi�em: by�e� pod moj� specjaln� obserwacj�. Milczeli d�u�sz� chwil� i w ich milczeniu by�a teraz odrobina niech�ci, znu�enie - tym razem obustronne. Joy patrzy� chwil� w okno, powiedzia�: - Odebrali�cie ludzko�ci jak�� szans�... - �eby cz�owiek sam poj��... zrozumia�? - Takiej szansy nie by�o - O tym. �e nie ma. zadecydowali�cie wy. - Najlepsi i wybrani przedstawiciele gatunku homo sapiens. Uwa�asz. �e nie mieli�my prawa'' - Nie. Bo mo�e ludzko�� spytana przez was o zdanie odpowiedzia�aby. �e woli po dawnemu cierpie� i b��dzi�. upada� i podnosi� si� znowu, ale i�� naprz�d... - I zgin��... - By� mo�e nawet: zgin��. Tu mo�e lepsze ni� to, co wam uda�o si� stworzy�. Jak gdyby jedynym celem, jedynym zadaniem cz�owieka by�o: przetrwa�. Przetrwa� za ka�d� cen�. Nawet okaleczenia samych siebie. Milczeli teraz obaj. prawie tak samo znu�eni i Joy pomy�la�, �e to zm�czenie wyeliminowa�oby go z dyskusji w nied�ugim czasie - je�liby nawet przyj��, �e dalsza ich rozmowa mog�a by� celowa w jakikolwiek spos�b. Ale nie by�a. I wiedz�c o tym dorzuci�: - W dwudziestym wieku wszyscy my�l�cy ludzie wierzyli, �e kiedy� ka�dy cz�owiek dojdzie do tego, �e b�dzie m�g� zrozumie� cz�owiecze�stwo w�asne i innych, �e bezsens niepotrzebnej �mierci, walki i g�odu, bezmy�lno�ci i okrucie�stwa zostanie odrzucony z pe�n� �wiadomo�ci�... Wy zniszczyli�cie na zawsze t� mo�liwo��... Wsta�; stali naprzeciw siebie, zm�czeni jak bokserzy o kt�rych m�wi� mu Rob, jak tamci wyczerpani zupe�nie walk�. - Taka mo�liwo�� nigdy nie sta�a przed ludzko�ci� powiedzia� cicho i szybko Rob. - Powiedzia�em ci ju�: to utopia. �eby zrozumie� to wszystko, trzeba mie� to, czego oni zostali pozbawieni - bez swojej winy zreszt�... - Inteligencja. Wiem. Iloraz wy�szy od stu dwudziestu. Ju� mi to powiedzia�e�. Ale to ty si� mylisz, wy wszyscy si� mylicie, Rob. Jest jeszcze co� wi�cej i to stanowi o istocie cz�owiecze�stwa, chocia� jest niewymierne... Ja tego nie potrafi� teraz sprecyzowa�, okre�li�. To jest po prostu zrozumienie siebie i innych - to mo�e znaczy�, �e cz�owiek w jakim� stopniu - nie �ci�le, nie w medycznym sensie powinien my�le� sercem... Urwa�, bo to zabrzmia�o bardzo naiwnie i g�upio. Przeci�gn�� r�k� po twarzy, by�a wilgotna od potu. Powiedzia� prawie pokornie: - Ja musz� ju� i��. Rob. Jestem bardzo zm�czony. Ja. wiesz, nie mog� nad tym panowa�. - I upokorzony tym oczywistym wyznaniem, �wiadomo�ci� tego kalectwa, kt�re zosta�o mu sztucznie narzucone (a kt�re on - a� do tego dnia - uwa�a� za uzasadnion� korekt� swojego organizmu), doda� z niespodziewan�, martw� i nie wiadomo przeciwko komu wymierzon� nienawi�ci�: - Mam przecie� stabilizator... Zrobi� krok naprz�d i chcia� wymin�� Roba stoj�cego przed nim, ale tamten wyci�gn�� r�k�, zatrzyma� go, opieraj�c j� lekko na jego przedramieniu, i Joy zobaczy� zmieszanie i udr�k� w tej - jak�e znanej - twarzy.