3592
Szczegóły |
Tytuł |
3592 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3592 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3592 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3592 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Wac�aw G�siorowski
Pigularz
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
Buda
Warszawa udawa�a si� na spoczynek. Wielki zegar kolejowy ponurym basem obwie�ci�
godzin� dziesi�t�. Ulice wyludnia�y si� stopniowo, sklepy zamykano z �oskotem, doko�a zalega�a
pustka i cisza przerywana dalekim echem turkotu nieuchwytnego szmeru.
Na rozleg�ym placu �r�dmie�cia, w trzypi�trowej, naro�nej kamienicy czuwa�a jeszcze
pierwszorz�dna apteka, bij�c potokami bia�ego �wiat�a rozp�ywaj�cego si� w cieniach ponurej
nocy marcowej.
W aptece ko�czono dzienne obrachunki. Pan Edward G�d�ba, wsp�w�a�ciciel firmy
�G�d�ba i Mi�ecki�, sta� pochylony nad szuflad� kasow� i sapi�c przera�liwie, rachowa� pieni�dze;
starszy pomocnik, Werda, dodawa� ksi��k� odr�cznej sprzeda�y, z materialni dochodzi�
szept prowadzonej rozmowy; s�u��cy J�zef, zamiata� pod�og�.
� Prosz�! � zacz�� po chwili pan G�d�ba, typuj�c do szuflady drobne pieni�dze do zmiany
i odk�adaj�c na bok spor� paczk� banknot�w.
� Receptura o�mna�cie kopiejek dziesi��, odr�czna dwadzie�cia czterdzie�ci, wody pi�� �
dyktowa� Werda � razem czterdzie�ci trzy pi��dziesi�t.
� Hm! � mrukn�� pryncypa� � ma�o, panowie, zapisujecie... z grosz�wek blisko pi�tna�cie
rubli!...
Pomocnik wzruszy� ramionami i wyszed� w g��b aptecznych pokoi.
G�d�ba pieni�dze do s�siedniego gabinetu odni�s�, do kasy schowa� i obejrzawszy nie wykupione
lekarstwa, zakomenderowa� w stron� laboratorium: � Zamyka�!
Dwu zaspanych s�u��cych zacz�o powoli opuszcza� karbowane �aluzje, w materialni
rozleg�y si� g��bokie westchnienia.
Pryncypa� atoli mia� jeszcze zamiar d�u�sz� chwil� zabawi�, bo rozsiad� si� na czerwonej,
aksamitnej kanapce pod oknem i zawo�a� cichym, przeci�g�ym g�osem:
� Panie W�adys�awie!
Z g��bi lokalu apteki wybieg� siedemnastoletni m�odzieniec i rumieni�c si� z lekka, obrzuci�
pytaj�cym spojrzeniem swego chlebodawc�.
� Panie W�adys�awie! � powt�rzy� cicho G�d�ba, wpadaj�c w ton s�odkiej przyja�ni. � Co
pan robi?...
� Ja... panie?! � odpowiedzia� z cicha m�odzieniec. � Doprawdy nie wiem!...
� Rozumiem. Jest pan pierwszy dzie� w aptece! Ot� musz� pana obja�ni�. W aptece jest
robota zawsze: gdy jej nie ma, trzeba umie� j� znale��. Jeszcze pan nic nie umie, nale�y wi�c
ci�gle przygl�da� si� i uwa�a�. Tymczasem trzeba by� pos�usznym ch�opaczkiem, grzecz-
5
nym. Trzeba wstawa� rano, nie tak bardzo, o si�dmej, i przede wszystkim zetrze� kurze w
aptece, sto�y, szuflady, lo�e i trzy dolne p�ki doko�a. W sobot�, raz na tydzie�, przychodzi
kobieta, kt�ra obciera ca�� aptek�. Panu W�adys�awowi mo�e si� to nie podoba... ale jest to
zwyczaj przyj�ty od dawna. Papieros�w pali� nie wolno. Raz w tygodniu, od po�udnia, we
�rody, b�dzie mia� pan wychodni�. Pomocnicy dostaj� pieni�dze na �ycie, pan jednak b�dzie
mia� obiady i �niadania; na bu�ki otrzyma pan sze��dziesi�t kopiejek miesi�cznie. Mam nadziej�,
�e pan...
� B�d� si� stara� zas�u�y� sobie na wzgl�dy � przerwa� rezolutnie W�adys�aw.
� Tak s�dz�. Niech pan przy tym pami�ta, �e dawniej inn� trzeba by�o przechodzi� szko��!...
Za drzwiami materialni rozleg� si� st�umiony chichot. G�d�ba brwi zmarszczy� i ci�gn��
dalej:
� Kiedy ja by�em uczniem u Wankego, m�wiono mi �ty�! Pan W�adys�aw zrozumia�?
�Ty� mnie m�wiono! Musia�em nadto czy�ci� wszystkie naczynia, szpadle, menzurki, a nawet
chodzi� w pi�tki z pani� Wanke do miasta. Czy pan W�adys�aw rozumie? Twarda by�a
szko�a, ale dobra! Dzi� czasy si� zmieni�y... byle smarkacz rol� pana odgrywa! B�d�c
uczniem, wstawa�em o sz�stej, dy�urowa�em przez ca�e trzy lata, w nocy biega�em po piwnicach
i g�rach, parobek by� wobec mnie osob�! Rygor zawsze ogromny... za uszy si� nieraz
oberwa�o! Czy pan W�adys�aw rozumie?...
Zapytany kiwn�� machinalnie g�ow�.
� To bardzo dobrze! Prosz� to, co m�wi�em dobrze sobie zapami�ta�!
G�d�ba wsta� z kanapki, odwr�ci� si� plecami do m�odzie�ca, skin�� na s�u��cego, palto
wdzia� i trzaskaj�c drzwiami apteki, wrzasn�� przera�liwie:
� Dobranoc panom!
� Dobranoc! � odpowiedzia�y ch�rem g�osy z materialni.
Apteka by�a zamkni�ta.
Pan W�adys�aw spojrza� dziwnie za wychodz�cym, pryncypa�em, sk�oni� si� jego plecom i
ocieraj�c pot z czo�a, wszed� do materialni.
Na jego widok gwar i ha�as powsta� nie do opisania.
� Patrzcie, jaki puer1 czerwony! � wo�a� drugi pomocnik, Stefan Werbel, targaj�c z lekka
r�kaw W�adys�awa.
� To ci mu G�dziu� wypali�! � chichota� starszy ucze�, Smaczy�ski.
� No; no! Dajcie pok�j! Ma�emu to dobrze zrobi, nosa mu utarli, nie nie szkodzi! � mitygowa�
Werda.
� Jakby m�odego pana nie trzeba by�o nakr�ci�! � mrucza� J�zef, s�u��cy, rozstawiaj�c na
�rodku materialni �elazne ��ko dla dy�urnego.
W�adys�aw, milcz�c, usiad� przy ma�ym stoliczku obok szafy z flaszkami.
� Mieli�my puera warcho�a, teraz b�dziemy mieli melancholika � zacz�� Werbel.
� Niech go starzy wezm� w obroty, to si� w mig melancholia ulotni � dorzuci� Smaczy�ski.
� Przepraszam pan�w � spyta� nie�mia�o W�adys�aw � czy w aptece nie ma jakiej dzisiejszej
gazety?...
� Gazety! Cha! Cha! � wybuchn�li zebrani.
� Panowie! Puer ma fio�a!... Proponuj� aqua sedativa na g�ow�!
� Daj pok�j, Micha�ku! Komu� si� zdaje, �e b�dzie si� zabawia� lektur�!... � cedzi� pogardliwie
Werbel.
� S�dz�, �e od jutra rana zaprenumeruje si� kilka pism dla �askawego u�ytku!... Naturalnie!
Taki pan W�adys�aw! � dra�ni� Smaczy�ski. � Boli pana g��wka? Pewno boli?...
1 P u e r (�ac.) � ch�opiec.
6
Do rozmowy zn�w wtr�ci� si� J�zef:
� Et, prosz� pan�w, to nic, ale z tym panem to nie tylko ��ko, po�ciel i rzeczy przyjecha�y,
ale jeszcze szafa i ca�e dwie skrzynie ksi��ek; A� niepodobna! Gdzie si� to podzieje?..,
Stoj� na �rodku pokoju u pan�w!...
� Co?! � wykrzykn�� Werda, marszcz�c brwi, i skierowa� si� przez laboratorium do sypialni
pomocnik�w. Za Werd� poszli Werbel i Smaczy�ski, za nimi W�adys�aw i J�zef.
Na �rodku niewielkiej izdebki, zastawionej trzema ��kami i kilku kuframi, pi�trzy�y si�
rzeczy W�adys�awa z niewielka szafk� na przedzie.
� Kt� by� taki m�dry? � irytowa� si� Werda. � Wynie�� mi zaraz st�d! W naszym mieszkaniu
nie ma miejsca na takie graty! Szaf� i skrzyni� zabra� na strych, a ��ko tak�e!...
� Za pozwoleniem! � protestowa� poruszony W�adys�aw. � ��ko b�dzie mi potrzebne!...
� Na co? Przecie� pan b�dzie spa� w pudle!,..
� Cha! Cha! Do pud�a... do pud�a... �skrzecza� Smaczy�ski.
� Ale�, panowie! Mnie pan Mi�ecki w�a�nie... m�wi�!...
� Co pan Mi�ecki! Ja panu poka��. S�ucha�! � wrzasn�� zaperzony Werda, wymachuj�c r�koma.
� J�zef, Wojciech! Wyrzuci� mi w tej chwili!...
� Panie � prosi� W�adys�aw � szkoda! Przecie� ksi��ki wiele miejsca nie zabior�, przyda�
si� mog� i panom! Jest tam biblioteka po ojcu... ch�tnie po�ycz�...
� Macie! Smarkacz pan jeste�! B�dziesz starszych rozumu uczy�!...
� Zostawcie! � wtr�ci� si� Werbel: � Nie irytujcie si�! Puer ma przewr�cone w g�owie!
Wyniesie si� to wszystko do suszarni, i po ha�asie!...
Ze sto�u w laboratorium zwl�k� si� drugi s�u��cy, Wojciech, i kln�c, j�� razem z J�zefem
wynosi� szaf� i skrzynie na strych, Panowie farmaceuci powr�cili wzburzeni do materialni i
zacz�li raczy� si� piwem. W�adys�aw blady, dr��cy sta� wsparty pod �cian� w sypialni. W
g�owie mu si� m�ci�o, nie m�g� zebra� my�li. Za c� go sponiewierano? Czym zas�u�y� sobie
na takie obej�cie? Wszak dopiero dwie godziny jest w aptece...
Ma�a, kopc�ca lampka rzuca�a niepewne �wiat�o. Stos rzeczy W�adys�awa zmniejsza� si�
stopniowo; zosta�a w ko�cu po�ciel i pod�u�ny kuferek.
� To we� do materialni � dyrygowa� J�zef, potr�caj�c nog� t�umok � a kuferek stanie w laboratorium
pod sto�em!
� Gdzie wi�c b�d� spa�? � zapyta� W�adys�aw niepewnym g�osem.
� Gdzie? Jak przyjdzie czas, to si� pan dowie! � odpar� hardo J�zef.
� Tylko bardzo prosz� grzeczniej odpowiada�! � zacz�� ostro W�adys�aw, hamuj�c wybuch
gniewu.
� O! Patrzcie!... � odrzek� pogardliwie s�u��cy. � Jeszcze pana tu nie by�o, a ja ju� by�em!
Grzeczniej! P�jdziesz pan do pud�a, i ju�!...
� S�uchaj ty... bo...
� Ja si� tam gr�b pa�skich nie boj�! Jeszcze! Powiedzia� panu pan Werda, �e pan do pud�a
p�jdzie!
� Chod�, g�upi � przerwa� Wojciech � co b�dziesz s�ucha�!
W�adys�aw w bezsilnym uniesieniu zagryz� do krwi wargi.
�adnie go tu przyjmowano! Gdyby� cho� jedno dobre s�owo us�ysza�! Wi�c ca�e trzy lata
praktyki?!... Nie! On nie zniesie � rzuci wszystko i p�jdzie sobie! P�jdzie? Gdzie? Zabrzmia�o
w uszach pytanie i otrze�wi�o go. Tak, on tu zosta� musi, bo inaczej by� nie mo�e...
Potok nasuwaj�cych si� W�adys�awowi my�li przerwa�o wej�cie Smaczy�skiego i Werdy.
� Puer, do pud�a � zaskrzecza� pierwszy.
� Prosz� st�d! � potwierdzi� Werda. � Tu nie miejsce dla pana!...
� Panowie � pr�bowa� perswadowa� W�adys�aw � p�jd�, ale c� ja wam...
� No, no! Bez romans�w... i spa� � przerwa� starszy pomocnik � a o si�dmej prosz� by� na
nogach.
7
W�adys�aw poszed� w milczeniu do materialni, �cigany �miechem Smaczy�skiego.
Werbel, wp�rozebrany, le�a� na ��ku dy�urnego, pal�c papierosa. Wojciech znosi� po�ciel
W�adys�awa. Wreszcie zbli�y� si� do stoj�cej pod oknem wielkiej, czworok�tnej komody
i rzek�, spogl�daj�c na nowicjusza:
� To jest pa�skie pud�o...
W�adys�aw po raz pierwssy w �yciu zapoznawa� si� z dziwacznej konstrukcji ��kiem.
By�a to wielka, czworot�tna skrzynia, kt�rej przednia �ciana wysuwa�a si� i ��cznie z pustym
wn�trzem komody stanowi�a rodzaj szlabana na ziemi, deski roz�o�onej na pod�odze.
Chc�c si� po�o�y� w tym zaimprowizowanym ��ku, nale�a�o najpierw stan�� na poduszkach,
a nast�pnie uchwyciwszy si� kraw�dzi skrzyni, nogi powoli posuwa� w kierunku pud�a.
Wstawanie by�o mniej skomplikowane, bo polega�o tylko na umiej�tno�ci chodzenia na
czworakach.
W�adys�aw oboj�tnie patrzy� na swoje pud�o. Zaci�� si� w sobie i postanowi� przem�c
wszystko.
By�o ju� p�no. Czas by si� by�o po�o�y�. Nowicjusz pr�no szuka�, gdzie by ubranie ulokowa�.
Dwa krzese�ka zaj�� Werbel na swoj� garderob�. Wierzch za� pud�a by� zastawiony
pustymi s�ojami i naczyniami aptecznymi.
Wtem z materialni rozleg� si� kr�tki, nerwowy odg�os dzwonka elektrycznego.
� Tyran! � zawo�a� Werbel. � Otwieraj!
Zaspany J�zef po ma�ej chwili wysun�� si� spoza szaf ze szk�em i poszed� otworzy�.
We drzwiach, prowadz�cych do apteki, ukaza� si� m�ody cz�owiek, w kapeluszu na bakier,
z twarz� rozpromienion�.
� Jak si� masz, Kulasie! � zacz�� przyby�y krzykliwie.
� Jak si� masz! Wyczekiwa�em z niecierpliwo�ci�. Spa� mi si� chce, a ty marudzisz!...
Przecie� mia�e� mnie zast�pi�?...
� Wi�c co? � odpar� zagadni�ty. � Dzi� moja wychodnia, mog�em i wcale na noc nie wr�ci�!...
Z�a� z ��ka, niech ci�... pody�uruj�!... Ale!... To macie nowego puera!... Dzie� dobry
panu! Moje uszanowanie panu puerowi!...
W�adys�aw si� sk�oni� z daleka.
Werbel zbiera� ubranie.
� C�e� dzi� porabia�? � zapyta�.
� Co?! Fiu! U�ywa�em jak pies w studni. Najpierw spotka�em si� z Jankiem Kr�ckim w
cukierni, p�niej by�em na �Nitouche�2. Powiadam ci, Kirszenmanka �piewa! No, paradne!
S�owo honoru! Znakomita!... Zaraz, czekaj!... Aha!... �By� sobie dragon, t�gi �o�nierz!� Floridor
jest niezr�wnany! Po teatrze poszli�my na piwo do Czarnej R�zi! Janek mnie namawia�,
�ebym jeszcze z nim szed�... lecz da�em pok�j... floty braknie... koniec miesi�ca!... Wstawili�my
po cztery przepalanki, trzy szk�a piwa... kawa�ek chabaniny w buzi� i... jestem!... Tylko...
na �Nitouche� id�, id� koniecznie!
� P�jd�, p�jd�... naturalnie!
� A c� Zimorodek i Grzeba�a?... �pi�?...
� Pewnie!... Czas i na mnie! Dobranoc ci!... Jutro id� do babki...
� A id�... do dziadka! �eby� pan zdr�w by�...
Werbel, utykaj�c z lekka na lew� nog�, powl�k� si� do sypialni.
Przyby�y mierzy� jaki� czas krokami w�sk� materialnie, wreszcie, spojrzawszy na stoj�cego
nieruchomie W�adys�awa, stan�� przed nim i zapyta� z komicznym u�miechem:
� Pan puer? Z kim�e mam rozkosz?
� W�adys�aw Turkowski. � odrzek� nowicjusz,
2 �N i t o u c h e � (w�a�ciwie: Mam�zelle Nitouche) � tytu� popularnej niegdy� francuskiej operetki, kt�rej tw�rcami
byli kompozytor Herv� (1825 � 1892) oraz dramatopisarze: Henri Meilhac (1831 � 1897) i Arthur Millaud
(1844 � 1892).
8
� Kazimierz Pracki!... Do us�ug! Bardzo mi przyjemnie.
W�adys�aw patrzy� apatycznie na wielki, pod�u�ny napis na porcelanowej tabliczce.
� No? � pocz�� zn�w Pracki. � Jeste�my skwaszeni? Bajki, kolego! Nie podoba si� oficyna?
Czy pan puer m�wi, czy nie m�wi? Mo�e papierosika?... Palicie?
Zasypany pytaniami m�odzieniec zrazu zmarszczy� si�, lecz spojrzawszy na otwart�, weso��
twarz Prackiego, odpowiedzia� z cicha:
� Ano pal�!...
� Wi�c bra�. Prosz�! Siadaj no pan! Mo�e� �pi�cy?...
� Nie, nie bardzo...
� Widzia� pan Kirszenmank�?
� Nie widzia�em!
� To pan �a�uj! Cukierek, nie dziewczyna! Ciarki a� przechodz�!... W gardle mi zasch�o...
Napi�bym si� czego! A pan?...
� Z ochot� � odrzek� W�adys�aw, czuj�c budz�c� si� w nim sympati� do Prackiego.
A Pracki wsta�, przyni�s� z podr�cznej lodowni syfon wody sodowej, naczynie porcelanowe
z apteki i wysuwaj�c szufladk� z g�rnej kondygnacji szaf materialni, zaprasza� W�adys�awa:
� Teraz jazda, panie! Szukasz szklanki? Naucz�e si�: przyzwoity farmak pije ze s�oika...
O! W naczyniu jest syrupus rubi idei... czyli �malinowy sos�, a tu, w szufladce, s� migda�y do
fabrykowania emulsji i od�ywiania pigularzy! Pan by� chcia� mo�e sk�rki panie�skiej!... Niestety,
starzy pasta altheae zamykaj� na klucz w szafce, w gabinecie... Z rzeczy jadalnych...
pozostaj� tylko rotuale menthae piperitae, czyli mi�towe pastylki... zreszt�, je�eli kto lubi
suszone maliny, pasta pectoralis, rzecz nie tylko dobra do kaszlu... no i... cukier.
W�adys�aw z dziecinn� ochot� raczy� si� wod� z sokiem, �mi� papierosy i z zachwytem
spogl�da� na Prackiego. Ten ostatni nie okazywa� mu niech�ci ani swej wy�szo�ci � przeciwnie,
w jego szorstkim obej�ciu by�o co� przyjaznego, �yczliwego. Nowicjusz przy tym czu�
potrzeb� wygadania si�, podzielenia z kimkolwiek wra�e�. Pracki za�, z natury rozmowny,
by� dzi� w wy�mienitym humorze.
� Wi�c, kochany panie W�adys�awie... chcesz zosta� aptekarzem... Idea g�upia... my�l
marna!
� Dlaczego� to?...
� Dlaczego? Bo ojciec mia� trzech syn�w: dw�ch by�o m�drych, a trzeci... farmak! Bo ani
chleba, ani swobody, ani niezale�no�ci mie� nie b�dziesz, bo ci� buda zje... Chyba, �e masz
grosze, oficyn� sobie kupisz albo o�enisz si� z jak� bogat� szewc�wn�...
� Za pozwoleniem! � zaoponowa� W�adys�aw. �Farmacja nie jest gorsz� od innych...
� Taak! Hm! A co� pan dot�d porabia�?...
� By�em w gimnazjum. Sze�� klas prawie przebrn��em, w ko�cu sprzykrzy�a mi si� ta
walka. Ksi��ki nie by�o za co kupi�, na ubranie, na wpis nigdy nie starczy�o... pozostawa�y
korepetycje. Ale sztubakom p�ac� marnie! Mia�em trzy godziny dziennie po trzy ruble miesi�cznie.
Zwariowa� chyba. �nieg, deszcz... wal na piechot� z jednego ko�ca miasta na drugi...
Wprawdzie tu mi p�aci� nie b�d�, ale zawsze �ycie jest, dach jest... wuj co� do�o�y i
przynajmniej nie ma tej gor�czki! Rzuci�em sz�st� klas�, i koniec. Trzy lata to nie wiek.
� Opowiadanie! Przede wszystkim zrobi�e� pan wielkie g�upstwo, �e� do sz�stej klasy dosiedzia�.
� A to dlaczego?! � pyta zdziwiony W�adys�aw.
� Bo zmarnowa�e� dwa lata czasu na pr�no. Gdyby� wyszed� z czwartej, ju� by� ko�czy�
praktyk�, a tak...
� By� mo�e. Jednak wiadomo�ci zdobyte mog� si� przyda�...
9
� Na co? Kto tu b�dzie ceni�... pa�sk� sz�st� klas�! Pan si� naucz infusa nastawia�, dekokty
gotowa�, pigu�ki kr�ci�, proszki wa�y�... To zgoda. Ale w aptece!... Szkoda dwu lat!
By�by� m�odszym i potulniejszym...
� Sta�o si�! Cofn�� si� ju� nie mog�... Chocia�, powiem szczerze, przyj�cie, jakiego dozna�em
dzisiaj ze strony koleg�w pa�skich... No, bo �e G�d�ba w rezultacie paternoster mi
wypali�, pewno taki zwyczaj, lecz ci panowie nie wiem...
� Cha! Cha! Rozumiem!...
� Jakie� przedrze�nianie nazywanie puerem!... Zreszt� mniejsza o nazw�... ale przecie� nie
mieli racji urz�dza� sobie drwinek...
� Bajki, kochany panie! Trzeba ich zna�. Zimorodek albo Werda jest to stary pomagier...
Suchotnik zdeklarowany, by� na drugim kursie i obci�� si�... musi zdawa� drugi raz! Raptus
przy tym i narwaniec. Ten, co z panem siedzia�, Kulas, te� chorowity, przej�ty urodzeniem
swojej babki, pow��czy jedn� nog�, g�ow� ma t�p�, byki strzela i wiecznie z�y na siebie i na
wszystkich. A Grzeba�a Smaczy�ski to taki sam puer jak i pan, tylko �e praktyk� ko�czy,
wi�c cieszy si�, �e ma ju� nad kim przewodzi�... Tu, panie, ka�dy ma swego zaj�czka! I pan
go b�dziesz mia�, tylko pan troch� posiedzisz... A przecie� i ja go mam tak�e... Ogromnie
lubi� niewiasty! Powiadam panu, jak nieraz wejdzie jaka przystojna do apteki, to mnie jakby
kto w g�b� da�... po prostu mnie d�awi!... Z tym wszystkim Kirszenmanka jest ogromnie fajna
dziewczyna.
� A panowie G�d�ba i Mi�ecki?
� Bo ja wiem! Obaj grzeczni, uprzejmi... ale niech im si� co nie podoba!! Ho, ho! Groszoroby
zwyczajne! Mi�ecki o�eni� si� z bogat� mydlark�, a G�d�ba po�yczy� pieni�dzy i te� kroi
na posag. M�odzi s�, ale tacy sami jak starzy! Naharowali si� po kondycjach, biedy najedli, a
dzi�... zapomnia� w�, jak ciel�ciem by�... gn�bi� drugich, obawiaj�c si�, �eby ich pracuj�cym
czasem si� lepiej nie dzia�o! P�ac� marnie! Tacy oni wszyscy. P�ki jest pomocnikiem, prowizorem,
cho� do rany przy��, ale gdy pryncypa�em zostaje, ju� do g�ry nosa zadziera. Taki
Kreutler na praktyce z Werd� by�, sko�czy� kursa, bud� od te�cia dosta�... i ju� bez kija nie
przyst�puj!... A co si� dawniej na Wankego nawyrzeka�!...
� Nieweso�e stosunki. Trudno... jako� si� poradzi... byleby mnie panowie koledzy �y� dali.
Pan rozumie, do lekcewa�enia nie przywyk�em, a bieda niejednego mnie nauczy�a... Chcia�bym
w zgodzie...
� �miej si� pan z tego! Trzyma� si� ostro, bardzo sobie po nosie nie da� je�dzi�, bo ci�
zmarnuj� od razu. Z pocz�tku ze wszystkimi z daleka. Werdy si� strzec, bo postrzeleniec, i
jak mu co przyjdzie do g�owy, to z g�b� do starych leci na skarg�! Lis! Ho! Ho! Wiecznie
opalizuje, niby z kolegami jest dobrze, ale umie na �apkach skaka�. R�b pan swoje, i ju�!
� Ba! Gdybym wiedzia�, co robi�!...
� Poka�� panu! Nie b�j si�! Ka�dy b�dzie ci� uczy� na gwa�t... �eby na ciebie zwali� robot�...
Lepiej sprytnego nie udawa�, ostrzegam!
� G�d�ba zabroni� mi pali�!
� Trzeba mu by�o powiedzie�, �eby przede wszystkim nie pozwoli� swoim pracuj�cym
chodzi� w dziurawych butach. Zawracanie g�owy! B�d� pan spokojny, nikt si� tu pa�sk�
cnot� opiekowa� nie b�dzie, by�e� fasunki zrobi�, ka�dego po kolei wyr�czy� i jak wr�bel na
nici skaka�...
Pracki ziewn�� i spojrza� na zegarek.
� Pierwsza! Czas spa�! �eby tylko nie dzwonili! Ale ta... Kirszenmanka!...
� Przepraszam pana... (o tu zrobi� z drobiazgami? Przecie� szczotka do w�os�w, grzebie�,
a nie ma gdzie ulokowa�...
� Jak to: nie ma gdzie? Wybierz pan sobie po prostu szuflad� kt�r�, i basta. O, patrz pan,
na przyk�ad t�, cortex frangulae albo herba herniariae... To ju� taki zwyczaj. Ja, na przyk�ad,
papierosy mam zawsze w semen lini, a przybory tualetowe we flores chamomillae vulgaris.
10
Nie masz si� pan czego dziwi� � m�wi� dalej Pracki, rozbieraj�c si� powoli � apteka ma to do
siebie, �e najniewinniejszy �rodek, przyniesiony do niej w p�achcie przez bab� czy ch�opa,
zatraca sw� prost�, wyra�n� nazw� i nabiera szumnego tytu�u... wi�c cukier nazywa si� saccharum
album ten�e cukier rozpuszczony w wodzie syrupus simplex, najpodlejszy smalec to
adeps suillus, a stara oliwa to oleum olivarum provinciale. Trudno mi tu wszystko wyliczy�,
nauczysz si� pan z czasem. Wszystko blaga, i nic wi�cej!...
� Blaga?!
� Ma si� rozumie�! Jak lekarz zapisze takiemu go�ciowi flaszeczk� wody z syropem!
odrobin� kwasku i zaleci mu pi� �y�k� co godzin�, to biedakowi B�g wie co si� zdaje; jak
zobaczy sygnatur�, kapsel papierowy i odrobin� �aciny, to ju� mu lepiej. A gdyby mu ten sam
lekarz powiedzia� na g�b�: �We� acan troch� wody i troch� syropu z cytryn� i pij sobie, ile si�
zmie�ci�, toby pacjenta utraci�. Co tu d�ugo gada�... blaga! Fabrykuj� niby za granic� r�ne
nowe alkaloidy i �rodki, ale to wszystko licha warte. Rok, dwa, trzy lata w modzie, a p�niej
raptem wychodzi z u�ycia!... Tak, panie, kto si� nowymi �rodkami chce leczy�, niech si�
spieszy... bo p�niej... przestaj� pomaga�. Jest naturalnie dwadzie�cia, trzydzie�ci �rodk�w
prastarych, kt�re s� alf� i omeg� farmacji z medycyna razem, a zreszt� wszystko mucha! Dosy�
tego b�dzie! Gadu, gadu i cz�ek si� nie wy�pi!
W kilka chwil p�niej Pracki le�a� w ��ku, a W�adys�aw, przezwyci�aj�c wstr�t, wgramoli�
si� do pud�a.
Cisza zaleg�a aptek�. Drgaj�cy p�omie� gazowy rzuca� niepewne, przy�mione �wiat�o na
materialni�, wytwarzaj�c dusz�ce gor�co, spot�gowane wyziewami z lekarstw.
W�adys�aw kr�ci� si� niespokojnie na pos�aniu. Powietrze apteczne bucha�o na� ze wszystkich
stron, nowo�� otoczenia denerwowa�a, potok my�li snu pozbawia�.
Wi�c by� nareszcie w aptece! Nareszcie � bo wszak tyle trzeba by�o stara�, tyle wysi�k�w,
tyle protekcji, aby si� dosta� na praktyk� � i na praktyk� w Warszawie. Przecie� kuzynek daleki,
Strzelecki, uwa�a� to za niebywa�e szcz�cie. On wszak ca�e trzy lata siedzie� musia� w
Mszczonowie... a W�adys�aw od razu si� dosta�, i do znanej firmy �G�d�ba i Mi�ecki�! Sta�o
si� wszystko tak pr�dko. Tydzie�, i ju� papiery z gimnazjum odebra�, mundurek zrzuci� i w
aptece zamieszka�.
Czy by� zadowolonym? Et! Nie chcia� si� zastanawia�. Pracki mo�e si� myli, a i ci si�
zmieni�. Taki dobry kawa�ek chleba jak ka�dy inny. Uniwersytet sko�czy, mo�e si� magistrowa�
i stan�� nawet wy�ej od niejednego z koleg�w.
W�adys�awowi stan�a przed oczyma matka. Daleko mu do niej! Wyjecha�a zupe�nie z
Warszawy, bo musia�a: interesa si� pokrzy�owa�y, wi�c u c�rki zamieszka�a. Nie widzia� jej
W�adys�aw kawa� czasu. Wuj si� teraz nim opiekowa�. Dobry, zacny, ale sam w tarapatach,
dzieci ma kilkoro � ci�ko mu. Co tam! Sko�czy�y si� k�opoty. Ju� go nikt po kilka razy
dziennie o zap�at� wpisu atakowa� nie b�dzie! Dopiero si� Hela Walkiewicz zdziwi, gdy si�
dowie, �e jej adorator zosta� farmaceut�.
Trzeba b�dzie do nich p�j�� kiedy. �liczna dzieweczka. Zna j� od male�kiego � przecie�
dc jednej szk�ki ucz�szczali, potem widywali si� na ta�cach. Ach! Dobre to by�y czasy! Mia�
w�wczas, zdaje si�, trzyna�cie lat � Hela mia�a dwana�cie � a tak mu ju� serce bi�o, gdy z ni�
ta�czy�! W�adys�aw �adniejszej nie zna�. Oczy piwne, du�e, g��bokie, cera smag�a, silna brunetka...
a rz�sy d�ugie... niby firanki. P�jdzie W�adys�aw! A je�eli si� powiedz�, to chyba tylko
Hela... On j� kocha! Ona mo�e o tym nie wie! Ej, a mo�e... Na ta�cach wszystkie kontredanse
i lansjerz ta�czyli zawsze tylko ze sob�. Farmaceuta! Wprawdzie bardzo z�o�liwie odzywaj�
si� o farmaceutach! W�adys�aw pami�ta � ten, na przyk�ad, aptekarz z �Domu otwartego�
3... Ca�y teatr si� trz�s� ze �miechu! Ale dlaczego� on ma si� sta� karykatur�? Przeciwnie,
b�dzie czyta�, pracowa� nad sob�, a ju� na magistra wyj�� musi. Poza tym aptekarstwo
3 �D o m o t w a r t y � � tytu� znanej sztuki Micha�a Ba�uckiego (1837 � 1901) � wybitnego komediopisarza
polskiego.
11
nale�y do zaj�� przyjemnych! Ci�gle chemia! Tyle dziwacznych pude�ek, flaszeczeki... W
aptekach przecie� i perfumy maj�. I r�nie bardzo zapatruj� si� ludzie. Ciocia Kamila oto
zapewnia�a W�adys�awa, �e aptekarz to nawet m�drzejszy od doktora!
W�adys�aw przymru�a� z wolna oczy i zaczyna� drzema�, gdy pos�ysza� przyt�umiony g�os
Prackiego:
� Panie W�adys�awie! Panie W�adys�awie! Czy pan �pi?! � wo�a� pomocnik.
� Nie!... Nie �pi�!
� Kiedy pan b�dzie mia� wychodnie?
� We �rody!...
� To pilnuj pan afisza i id� pan zobaczy� Kirszenmank�, jest czaruj�ca!...
�Dobrze... panie!
Pracki przewr�ci� si� na drugi bok i zasn��. W�adys�aw w dalszym ci�gu czuwa�, wp�senny
i rozmarzony.
I widzia� si� wychodz�cego stopniowo na magistra i w�a�ciciela ogromnej apteki. Otacza�
go szacunek i uznanie. By� uczonym i bogatym. Tu�, tu� przy nim sta�a ona � Hela, pi�kna i
u�miechaj�ca si�. On dopomaga� rodze�stwu � niedostatek znikn��... Wyje�d�aj� z ni�, z Hel�,
za granic�... podr�uj�... szcz�liwi, weseli � i tak p�yn�... p�yn�... nieprzerwanie dni pogodne,
jasne, promienne... ma... ma wszystko, co chce, czego dusza zapragnie...
W�adys�aw w sennym upojeniu otworzy� z lekka oczy, spojrza� w g�r�... i drgn�� � na
skraju pud�a wysokie, szklane s�oje razi�y go swoimi napisami.
Kali chloricum! Pulvis pediculorum! Magnesia usta... Calcaria... carbonica! � wo�a�y s�oje.
W�adys�aw g�ow� odwr�ci�, powieki przymkn�� i poddaj�c si� ogarniaj�cemu go znu�eniu,
powtarza� automatycznie: Kali chloricum... pulvis pediculorum, magnesia usta... calcaria...
carbonica...
Oko�o godziny sz�stej rano ju� w aptece G�d�by i Mi�eckiego rozleg� si� przera�liwie natarczywy
g�os dzwonka przy drzwiach wchodowych. Zwl�k� si� leniwie s�u��cy z pos�ania,
drzwi otworzy�, zbudzi� Prackiego i w kilka chwil p�niej do uszu wp�drzemi�cego w szlabanie
W�adys�awa dosz�y d�wi�ki nast�puj�cej rozmowy:
� C� to?! Recepta! Tak rano?!
� Ano, zrobi�o si� naszej pani gorzej, ca�� noc biegali�my po doktorach i nareszcie si� jeden
zjawi�... Czy to pr�dko b�dzie?.,.
� Pr�dko, pr�dko! Trzeba gotowa�! Za p� godziny albo i d�u�ej!... Licho nada�o! Mo�e
panienka przyjdzie p�niej!
� Ale gdzie tam! Poczeka� musz�!... Wygl�daj� lekarstwa jak zbawienia... cho� nasza pani
kiepska taka... �e jej by ksi�dza lepiej...
� Tyran! J�zef! C�, u stu diab��w, rozwali�e� si�?! Wy�a�! Maszynk� zapal i przynie� infuzork�!...
A i garnek z laboratorium, ten na lewo, pod oknem, z p�ki... wiesz infusum sennae
compositum.
� Co nie mam wiedzie�! Jenfu�um... to si� wie!
Rozmowa na chwil� ucich�a, w laboratorium rozleg� si� syk gotuj�cej si� wody, do apteki
zn�w kto� zadzwoni�.
� Prosz� rumianku za sze��, olejku za dziesi�� i ma�ci �mietankowej za trzy!
� Ma�ci nie ma za trzy, tylko za sze��... Tu nie... Kozieg�owy!
� Jakie tam g�owy, nie wiem!... Niech b�dzie za sze��!
� A nie mo�ecie to p�niej przychodzi�... skoro �wit ju� po rumianek! Gwa�t taki?!...
� O, ju� by te� pan japtykarz nie wydziwia�! �eby to tak pana kolka spar�a jak mojego...
toby pan chyba p� aptyki zjad�!...
Zn�w cisza i zn�w p�niej trza�niecie drzwiami, zn�w dzwonek � i tak coraz cz�ciej, cz�ciej.
12
W aptece zaczyna� si� ruch. �aluzje skr�cono. W�adys�aw podni�s� si� z wolna z pos�ania i
zacz�� si� ubiera�. Pracki chodzi�, biega� i kl�� niespodziewany ruch, kt�ry mu dot�d ani umy�
si�, ani doko�czy� rannej tualety nie pozwala�.
M�ody praktykant tymczasem, id�c za dorywczymi wskaz�wkami Prackiego, wyciera� kurze
apteczne. Przykro mu by�o! Po prostu W�adys�aw wstydzi� si�, wstydzi� nie tej brudnej
�cierki, nie z�o�liwych u�mieszk�w porozsiadanych na kanapkach s�ug czekaj�cych na lekarstwo,
ale wstydzi� si�... tej pod�ej roboty, jak� mu powierzono. I pyta� samego siebie: czy� w
istocie do pracy po�yteczniejszej, wymagaj�cej wi�kszej inteligencji jest jeszcze niezdatnym?...
Oko�o �smej ca�y personel apteki by� ju� na nogach. Na stoliku w materialni kipia� samowar.
Pomocnicy w milczeniu zapijali herbat� wraz z uczniami, pal�c papierosy i rzucaj�c p�s��wkami.
S�u��cy wynosili po�ciel dy�urnego i porz�dkowali gabinet i laboratorium. Od
czasu do czasu skrzypia�y drzwi od ulicy � w�wczas jeden ze �niadaj�cych zrywa� si� od herbaty
z kawa�kiem bu�ki w ustach i... �za�atwia� interesanta�...
� Pod�y dy�ur! � mrucza� Pracki. � W nocy by�o cicho, ale od samego rana istne piek�o.
Dwa infusa, dekokt i emulsja z semen cannabis!
� Przyjemne! � dorzuci� Werda.
� Co tam! � m�wi� Werbel. � Ale ja dzi� w laboratorium mam ork�! Opodeldok! Nienawidz�
tej roboty! Stary dusi! Akurat mi wypad�o na wychodni�. I jeszcze diachilum mam do
malaksowania!
� We� puera!
� Masz racj�, Micha�ku � potwierdzi� Werbel, spogl�daj�c aa W�adys�awa.
Wtem drzwi apteki otwar�y si� z niezwyk�ym �oskotem. Smaczy�ski wychyli� si� spoza
sto�u, zerkn�� do apteki i wyszepta� uroczy�cie:
� Panowie, stary!
W s�siednim gabinecie da�o si� s�ysze� chrz�kni�cie, przy�pieszone kroki, w ko�cu w
materialni zjawi� si� drugi wsp�w�a�ciciel oficyny, pan Konstanty Mi�ecki.
Pracuj�cy powstali na powitanie pryncypa�a.
� Dzie� dobry! � zacz�� niepewnym dyszkantem Mi�ecki.
� Jaki tu dym!... A... pan W�adys�aw! To bardzo dobrze. C�, powiedzieli panowie ju�, co
pan W�adys�aw ma robi�?
�Jeszcze nie!�odpar� Werda.
� Obciera�em aptek� � doda� �mia�o W�adys�aw.
� Tak, tak! Dobrze, bardzo dobrze. Tylko aptek� trzeba obciera� staranniej!... Pana W�adys�awa
nale�y zaj��... Mo�e pan Smaczy�ski poka�e panu, gdzie stoj� wody... nast�pnie trzeba
odrobi� zaleg�e fasunki...
� Mam emplastrum plumbi do... malaksowania � wtr�ci� Werbel.
� Diachilum? Tak, bardzo dobrze!... Niech tylko pan W�adys�aw uwa�a, panie, i... tego...
Tak, tak! Panie Werda, jest tam co pilnego?...
� Owszem! Talcum, acidum hydrochloratum purum i spiritus vini s� na defekcie od wczoraj.
� Trzeba napisa� zapotrzebowanie do sk�adu. Tak! Ale niech panowie b�d� �askawi spiritus
na noc zamyka� do szafki, bo tyrani pewno wypijaj�...
� Zamykamy, a jak�e! � odrzek� Pracki.
� Tak? To dziwne. Bardzo! Bo spiritus si� widocznie ulatnia. Ja, bro� Bo�e, nie m�wi�,
�eby panowie... prosz�, niech panowie do obiadu... tego... aqua vitae... i owszem, tylko wysycha,
wysycha!...
Zjawienie si� interesanta z recept� przerwa�o rozmow� z pryncypa�em. Pracuj�cy rozeszli
si� do swoich zaj��. Werda zasiad� na wysuni�tej szufladzie przy aptecznym pulpicie do pisania
sygnatur i sprawdzania lekarstw. Pracki ulokowa� si� w �lo�y� oszklonej i zabra� si� do
13
wykonywania pisanych hieroglifami recept. Werbel zaj�� si� opodeldokiem w laboratorium,
Mi�ecki za� rozsiad� si� w gabinecie.
Smaczy�ski z W�adys�awem zeszli do piwnicy, do kt�rej wej�cie by�o ukryte za szafami
pryncypa��w w gabinecie.
Piwnice apteki G�d�by i Mi�eckiego, dosy� widne i obszerne, sk�ada�y si� z trzech izb. W
dw�ch pierwszych porozstawiane na poprzegradzanych p�kach sta�y syfony, butelki i kamionki
z wodami mineralnymi, kefirem i kilkunastu flaszkami win leczniczych � w trzeciej
izbie, na klucz zamkni�tej, lokowa�y si� zapasowe tynktury, oleje, ma�cie, kwasy, etery, spirytusy.
Informacje Smaczy�ski rozpocz�� od uderzenia W�adys�awa po przyjacielsku... w kark, po
czym, spogl�daj�c z ca�ym poczuciem swej wy�szo�ci na nowicjusza, j�� recytowa�:
� Prosz� uwa�a�! Tu stoj� wody sztuczne w syfonach i odrutowanych butelkach: sodowa,
selcerska, Vichy Celestin, Vichy Grand Grille, Ems Kraenchen, Kissingen, Rakoczy... limoniada
magnezjowa... .Jak pan raz i,drugi si� naszukasz, to pan trzeci raz znajdziesz! Tutaj s�
kartki zapasowe z napisami i klajster w kubku!... U nas wody �adnej nigdy nie mo�e zabrakn��!
Rozumiecie?...
� Nie rozumiem.
� To bardzo proste! Co drugi dzie� przyje�d�a furgon z wodami sztucznymi z fabryki. Pan
daje mu zam�wienie w miar� potrzeby. P�niej pan wymiarkuje, kt�rej wody wi�cej idzie.
Ale, przypu��my, jest nagle moc amator�w na Vichy i naraz zabrak�o... pos�a� nie mo�na!...
Wi�c... zeskrobuj� pan kartk� z selcerskiej wody i nalepia pan kartk� od Vichy!... Ca�a filozofia.
Byleby by� niebieski syfon!
� Ale� to chyba nie wszystko jedno?...
� Zapewne. Lecz przynajmniej apteki si� nie dyskredytuje! W aptece nie mo�e niczego
brakn��. A przecie� selcerska nikomu nie zaszkodzi! Tu gaz i tu gaz! No, id�my dalej. Teraz
ma pan wody naturalne: Karisbad M�hibrunn, Karlsbad Schlossbrunn, zn�w Vichy dwa rodzaje,
Ems w kamionkach, Krynica, Iwonicz, Levico w tych niebieskich flaszkach, Roncegno
w takich samych, tylko bia�ych, Victoria, Hunyada, Franciszek-J�zef, Franzensbad, Szczawnica...
W�adys�aw, post�puj�c za Smaczy�skim, potkn�� si� o bezkszta�tn� kup� ziemi.
� Powoli, ostro�nie! � upomina� starszy ucze�. � Marnujesz pan szlam ciechoci�ski.
� To jest szlam ciechoci�ski? Przecie� w nim wi�cej kurzu i �mieci ni�...
� Zawracanie! To jest, prosz� was, byczy szlam! Jak by�em w Lubkowie u Tabaczkiewicza,
to�my sami robili szlam ciechoci�ski... Bra�o si� troch� sal marinum... soli morskiej albo...
kuchennej ze sklepiku, dodawa�o si� piasku, b�ota lubkowskiego i by� ci taki paradny
szlam, �e a� o trzy mile do nas je�dzili po ten rarytas!
� To pan nie od pocz�tku praktyki by� tutaj?...
� Gdzie tam! Mordowa�em si� przez p�tora roku z Tabaczkiewiczem. �ajdak by�, wyzyskiwacz!
Pan masz szcz�cie, �e� do Warszawy trafi�! No... zapalmy sobie! Siadaj pan tutaj
na Skrzynce i pogadamy. Pokazywa� tu nie ma wi�cej co... a tam niech starzy my�l�, �e si�
pan obznajmia! Dzi� kolejka Mi�eckiego: w�ciubinos to tak�e, ale mniejszy od G�d�by. Do
piwnicy nawet nie zajrzy.
� Pan m�wi �kolejka�?...
� Jest ich przecie dw�ch, wi�c jeden z nich �wi�tuje, a drugi siedzi w budzie! Z tego zawr�t
g�owy. Jeden chce tak, drugi siak, jednemu inaczej trzeba i drugiemu inaczej!
� A kt�ry lepszy?
� Lepszy?! Obydwaj smol�. Ja wol� Mi�eckiego, bo nie taki fa�szywy, bo ten Edzio to
s�odki z pozoru... Widzia�e� pan, jak on ci�gle doln� warg� wysuwa?... Mia�em z nim ju� hec�.
Pos�a�em tyrana po destylat� do piwnicy: �ajdak nala� zamiast wody alkoholu do aptecznego
sztanglasa... Robili recepty i zamiast wody leli alkohol... Mo�e by usz�o, ale by�o ci jedno
14
szprycowanie... Jak ci facet wpadnie do apteki i zacznie wymy�la�! Awantura! Starzy do
mnie z g�b�. A to wszystkiego tyran narobi�. Sko�czy�o si� na strachu, bo w pismach nic o
tym nie by�o, a mog�a by� heca z urz�dem lekarskim! Ale chod�my na g�r�, bo i tak zasiedzieli�my
si� porz�dnie...
Na g�rze czeka�a ju� na W�adys�awa pierwsza robota. Na stole w laboratorium le�a�y wyci�gni�te
szuflady apteczne, zawieraj�ce resztki rozwa�onych w papierkach �grosz�wek� do
odr�cznej sprzeda�y. Nale�a�o je nafasowa�, czyli nape�ni�.
Wys�ucha� wi�c m�ody praktykant wyk�adu pana Werdy na temat, �e kali chloricum zawija
si� w kapsu�ki, wa��c po trzy drachmy za dziesi�tk� i po sze�� drachm za dziesi�� kopiejek,
boraks po p� uncji za dysk�, a magnesia sulfurica, gorzk� s�l, wprost si� nasypuje, bo tania.
W�adys�aw w my�l polecenia zabra� si� przede wszystkim do kali chloricum. Lecz s�l
Bertholleta zwar�a si� w bezkszta�tne, twarde bry�y, trzeba j� by�o przede wszystkim na proszek
zetrze�. Wzi�� wi�c puer du�y mo�dzierz porcelanowy i z ca�� energi� nie znaj�cego
niebezpiecze�stwa m�odzie�ca zacz�� rozbija� bry�k� kali chloricum.
S�l Bertholleta by�a dobrze wysuszona w s�oju, pod uderzeniem pistla zatrzeszcza�a, rozpad�a
si� w drobne kawa�ki, wreszcie eksplodowa�a w g�r� czerwonym p�omieniem, parz�c
bole�nie r�ce W�adys�awa i osmalaj�c mu twarz.
Wybuch kali chloricum, wywo�a� pop�och. S�u��cy rzucili si� do st�umienia ognia, pomocnicy
zaordynowali sycz�cemu z b�lu uczniowi ok�ady z wody wapiennej i lnianego oleju, pan
Mi�ecki mia� przemow� do pracownik�w na temat nieostro�no�ci i braku pouczenia W�adys�awa
o niebezpiecze�stwie. Przemowa by�a o tyle serdeczna, o ile warto�� spalonej soli Bertholleta
niewielka.
W p� godziny p�niej m�ody praktykant fasowa� dalej nieszcz�sne kali chloricum, a nast�pnie
i boraks, i s�l glaubersk�, i a�un, i karmin, i proszek troisty, i pr�chno. Szuflad pustych
przybywa�o. Po proszkach zjawi�a si� seria plastr�w, kt�re z d�ugich, cienkich wa�k�w
nale�a�o dzieli� na kawa�ki odpowiedniej wagi i zawija� w papier woskowany. I w dalszym
ci�gu za plastrami przysz�o nak�adanie ma�ci szpadlem stalowym w ma�e, drewniane pude�eczka.
Robota si� wali�a na W�adys�awa, obja�nienia sypa�y jedne za drugimi z tak� szybko�ci�,
�e nie m�g� si� chwilami zorientowa� w tej powodzi obcych mu d�wi�k�w, bo nie by�
przyzwyczajony do aptecznego �argonu, kt�ry mu kaza� zastanawia� si� nad pewnymi wyra�eniami
i okre�leniami.
Czas do obiadu up�yn�� szybko. Oko�o godziny trzecie we drzwiach laboratorium zabrz�cza�y
sk�adane piramidalnie mena�ki i zjawi�a si� kr�pa, pyzata Marysia z obiadem od pani
Mi�eckiej dla �pana ucznia�. Posi�ek by� suty i zawiesisty, nadspodziewanie odpowiadaj�cy
wilczemu apetytowi W�adys�awa, ale... nie by�o kiedy go skonsumowa�, bo zanim m�ody
praktykant zd��y� zanurzy� �y�k� w zupie, wys�ano go do piwnicy po butelki z wod� mineraln�.
Podczas sztuki mi�sa Werda obja�nia� W�adys�awowi sztuk� nastawiania infusum, a na
pieczyste trafi�a emulsja migda�owa, a z ni� nowy wyk�ad pogl�dowy. W�adys�aw nie by� w
tym wypadku wyj�tkiem. Pomocnicy spo�ywali przynoszone im kolejno w mena�kach obiady
z restauracji i z dom�w prywatnych cz�ciowo, dorywczo, niekiedy z recept� w r�ku.
Po po�udniu ruch w aptece si� zwi�kszy�. Roboty w laboratorium i fasunki uleg�y przerwie
do dnia nast�pnego i ca�y personel, z wyj�tkiem wychodz�cego Werbla, zaj�ty by� ekspedycj�.
W�adys�aw by� w ci�g�ym ruchu, w jaki go wprowadza�y ustawiczne nawo�ywania i komendy:
� Panie W�adys�awie, syfon Ems z piwnicy! Panie W�adys�awie, flaszk� czterouncjow�!
Panie W�adys�awie, prosz� zapami�ta�, tu stoi spirytus mr�wczany! Tak si� obwi�zuje flaszki!...
Prosz� zapali� maszynk�! Mo�dzierz czysty! Niech . pan �wyg�adzi� kapsu�ki z proszkami!
Wymy� s�oik! Dwa pude�ka do ma�ci!... Jeszcze pan nie wie? Gazy w oknach! Niech
pan obetrze lo��!...
15
I biega� pan W�adys�aw z apteki do materialni, z materialni do piwnic, z piwnic do laboratorium.
Zgrzany, zziajany, rozczerwieniony, nie ustawa�, chc�c wszystkich zadowoli�, ka�demu
us�u�y� i jak najpr�dzej... si� nauczy�. Czu�, �e mu chwilami w g�owie si� kr�ci od napr�enia
uwagi, a nogi odmawiaj� pos�usze�stwa, ka�de atoli nowe polecenie by�o dla� bod�cem:
przecie� powiedziano mu wyra�nie, �e gdyby okaza� si� nieodpowiednim... b�dzie w
ci�gu tygodnia usuni�ty! I ba� si� jak ognia tego ultimatum, ca�� inteligencj� i si�y fizyczne
skupia�, byle si� sta� u�ytecznym...
Smaczy�ski, zaj�ty ju� receptur�, patrz�c na swego m�odszego koleg� podrwiwa� sobie z
niego, nie szcz�dz�c mu przy ka�dej sposobno�ci z�o�liwych uwag. Szept Smaczy�skiego
dochodzi� do uszu Werdy, a ten w�wczas u�miecha� si� z politowaniem.
Jeden Pracki, widz�c ochot� W�adys�awa, pocieszy� go s�owami:
� Dobrze, puer! Nic! Widzicie, sezon jest, ludziska wynosz� si� na tamten �wiat na pot�g�!
Teraz cicho, a p�niej si� nie dasz!
Turkowski upatrzy� woln� chwil�, gdy Pracki my� zapami�tale flaszki przy zlewie, i chcia�
zagada� do niego. Ca�y dzie� nie mia� do kogo ust otworzy�. Ale pan Kazimierz ramionami
ruszy�, g�ow� wstrz�sn�� i do apteki poszed�. By� z�y. Pracki mia� opini� dobrego farmaceuty;
jak przysz�a robota, sta� kamieniem w lo�y, a taka go przy tym pasja i z�o�� ogarnia�y, �e
zdawa� si� mog�o, �e ten cz�owiek preparuje trucizny dla siebie i ca�ego �wiata.
Nad wieczorem w aptece zjawi�a si� pani Mi�ecka, pulchna mieszczka o twarzy nalanej,
bezmy�lnej, p�owych w�osach, z grymasem znudzenia na ustach. Pryncypa�owa skin�a protekcjonalnie
g�ow� schylonym g�owom farmaceut�w i powita�a m�a pytaj�cym spojrzeniem.
Jednocze�nie prawie Smaczy�ski mrukn�� do Prackiego:
� Jak Boga kocham, id� do teatru!
� Eet! Opowiadanie! � szepn�� przez z�by pan Kazimierz.
� S�owo daj�! Ma lornetk�!
� Prawda!
Lotem b�yskawicy wie��, �e stary idzie do teatru, roznios�a si� po wszystkich ubikacjach
oficyny, wywo�uj�c z piersi pracuj�cych dziwne i niezrozumia�e westchnienie ulgi.
Przewidywania Smaczy�skiego si� sprawdzi�y. Mi�ecki przywita� si� z �on�, zmieni� w
gabinecie tu�urek, r�ce wymy� i, wydawszy kilka rozporz�dze� Werdzie, tycz�cych si� wysy�ki
lekarstw dla �Przytu�ku�, wyszed� razem z �on�.
W�adys�aw dowiedziawszy si� o wybieraniu si� �starego� do teatru nie zdawa� sobie sprawy,
by go to tak dalece interesowa� mog�o. Jemu by�o wszystko jedno! Ale gdy si� drzwi za
Mi�eckim zamkn�y, dopiero pozna� ca�� donios�o�� wydarzenia.
Przede wszystkim Smaczy�ski wybieg� w podskokach z apteki do materialni i chwytaj�c
J�zefa obur�cz za ramiona, wrzasn�� mu nad uchem:
� Tyran! Dwie butelki piwa!
Pracki wyekspediowa� zacz�te proszki i powl�k� si� za Smaczy�skim, przywo�a� z kolei
drugiego s�u��cego, Wojciecha, i d�� mu kartk� z kabalistycznym napisem: �Przy�azi� na chin�,
polecaj�c odnie�� j� do s�siedniego domu.
W aptece zapanowa�o og�lne rozprz�enie. Smaczy�ski z Prackim zacz�li opowiada� sobie
anegdoty; Werda kl��, przekomarza� si� z interesantami i za�atwia� ich byle pr�dzej; W�adys�aw,
oparty w lo�y, zamy�li� si�, porzucony przez komend�.
Na szcz�cie nap�yw recept usta�; by�y tam jeszcze do zrobienia jakie� czopki czy pigu�ki;
poniewa� jednak Pracki i Smaczy�ski wypowiedzieli pos�usze�stwo, wi�c i Werda umie�ci�
recept� pod przyciskiem i wykrzykuj�c: �A niech sobie... le��!� � rozsiad� si� w materialni.
� Nie irytuj si�, Zimorodku � zacz�� Pracki. � Chcesz macha� czopki, to machaj, a mnie
daj spok�j! Naora�em si� jak ko�!... Zreszt� zap�d� do roboty Grzeba��; po co tu siedzi?
� Tak, Grzeba��! � oponowa� Smaczy�ski. � Akurat, ledwie si� rusza� mog�. Jutro si� zrobi.
To dla tego... radcy. Diabli go nie wezm�, a nawet s�u��ca dzi� nie przyjdzie, ona ju� wie!
16
� Hml � rzek� Werda. � To i dobrze!... Dzisiaj Werbel dy�uruje, niech ma na jutro czopki.
Ale ja mam jeszcze robot�! Obieca�em jednej facetce znajomej pudru zrobi�! Panie W�adys�awie,
chod� pan, nauczysz si� pan robi� puder!...
W�adys�aw poszed� za Werda do laboratorium, gdzie starszy pomocnik zasadzi� go do mieszania
r�nych proszk�w i zapach�w w wielkim porcelanowym mo�dzierzu, a nast�pnie poleci�
przeciera� mieszanin� przez jedwabne sita.
Zanim blejwajs pokuma� si� z cynkwajsem i wonnymi olejkami, a w nast�pstwie po��czy�
si� z talkiem, magnezj� palon� i krochmalem, Werda przygotowa� zamaszyste, ozdobne pud�o
i stos pstrych wst��eczek i papierk�w dla spowini�cia swego wonnego daru, mog�cego, m�wi�c
nawiasem, wystarczy� na sute otynkowanie trzypi�trowej kamienicy.
Po uko�czeniu pracy nad dotrzymaniem obietnicy, danej przez Werd�, W�adys�aw poszed�
do materialni, w kt�rej akurat zjawi�a si� ju� Marysia z kolacj�.
W materialni panowa� gwar, ha�as i zamieszanie. Pr�cz pomocnik�w, Smaczy�skiego i
Marysi, rozstawiaj�cej mena�ki dla W�adys�awa, na wysuni�tych szufladach siedzia�o dw�ch
obcych jegomo�ci�w z wygolonymi twarzami. Jeden z nich, starszy i nadmiernie oty�y, sapa�
i �mia� si� chropowato; drugi niemniej by� w weso�ym usposobieniu, nie gorszym wreszcie od
nastroju farmaceut�w.
Ukazanie si� W�adys�awa spot�gowa�o gwar.
� Patrzcie, puer! Jak on wygl�da! � piszcza� Smaczy�ski
� C�e� pan od m�ynarza uciek�? � pyta� Pracki.
� W�adys�aw spojrza� na ubranie � by� ca�y ubielony pudrem.
� G�upstwo! � zakonkludowa� pan Kazimierz, popijaj�c piwo. � Panowie pozwol� sobie
przedstawi� naszego puera... Panowie Floger i Strzy�ecki... � prezentowa� W�adys�awa Pracki.
W�adys�aw przywita� si� uprzejmie i zabiera� si� do zastawionej przez Marysi� kolacji.
� Ho! Ale ta panienka jak rzepa! Skaranie boskie! S�owo daj� � zacz�� krzykliwie Floger,
ci�gn�c Marysi� za r�kaw.
� C� bo, panowie! Eee! � chichota�a s�u��ca.
� Jak ci nasz kochany artysta m�wi, �e� rzepa, to �wi�te � perorowa� Pracki.
� A czy to drogi materia�? � pyta� filuternie Strzy�ecki, skubi�c Marysi�.
� Ch�opcy, nie ba�amuci� mi dziewczyny; ona si� we mnie kocha! � wo�a� rozbawiony
Pracki.
� E! Bo, panowie! � krzykn�a zarumieniona Marysia, silnym ruchem zdrowej dziewczyny
uwolni�a si� od natarczywo�ci zebranych i uciekaj�c do laboratorium, zawo�a�a rozbawiona:
� Jednego kocham, a kt�rego... nie powiem...
� Id� na zbity �eb! � warkn�� przez z�by Werda, zatrzaskuj�c drzwi za s�u��c�. � Pracki ma
zawsze fio�a! T�umek taki got�w jeszcze wypapla� co starej i b�dzie kram!
� �miej si� z tego! � dorzuci� drugi pomocnik.
� Przepraszam magistra � zwr�ci� si� Floger do W�adys�awa, przypatruj�c si� uwa�nie zawarto�ci
mena�ek � to.. to magister jada kr�lewskie kolacje!... Befsztyczek i dwa kotleciki!
Bogato! Akurat napi�bym si� chiny...
� Dajcie spok�j! � przerwa� Werda. � Na co b�dziemy puera objada�! Ma kolacj�, bo mu
stary daje ,,�ycie�; nam ju� ono bokiem wylaz�o! Czekajcie, pos�ali�my po szynk� i serdeliansy...
zaraz b�d�.
� Ale�, panowie � zacz�� nie�mia�o W�adys�aw, podsuwaj�c mena�ki � dla mnie i tak za
du�o tego! Prosz� bardzo. Zrobicie mi prawdziw� przyjemno��!...
� C� znowu! � oponowa� Pracki.
� A ja powiadam, �e kiedy magister, panie, zaprasza... dawa� chiny... i jazda! � przekonywa�
Floger, �widruj�c male�kimi oczkami befsztyk i dwa kotleciki.
17
� No! Niech i tak b�dzie. Puer dostanie za to naszej szynki i serdelians�w! � zawyrokowa�
Pracki. � Smaczy�ski syp aquavit�!
� A jak�? � pyta� starszy ucze�.
� Tinctura corticis aurantiorum, chinae compositae i par� kropli vanillae � dyktowa� powa�nie
Werda.
� �eby oko zbiela�o! � zako�czy� Pracki. � A dajcie s�oiki!
Po chwili w materialni zjawi�a si� flaszka aromatycznej. prawdziwej aptekarskiej w�dki i
kilka s�oik�w. Zebrani �wawo zabrali si� do picia i jedzenia, dziel�c si� skwapliwie kolacj�
W�adys�awa i konsumuj�c przyniesion� Szynk�, serdelki i pieczywo.
M�ody praktykant, utraktowany w�dk�, wypi� odwa�nie dwa ogromne s�oiki �chiny�, a
cho� czu� do niej odraz�, wstr�t nawet, uczyni� to z niek�amanym zadowoleniem, ciesz�c si� z
kole�e�skiego traktowania. W�dka zakr�ci�a mu nieco w g�owie i zaostrzy�a apetyt, zapycha�
si� wi�c chlebem i bu�kami, nie bardzo mog�c si� docisn�� do kawa�k�w befsztyka, kotlet�w
i w�dlin.
Po dw�ch kolejkach o�ywienie w�r�d weso�ej kompanii spot�gowa�o si�. Smaczy�ski rozbawiony
dorabia� w�dk�, dolewa� go�ciom i od czasu do czasu wybiega� do apteki dla zatatwienia
interesanta.
Pracki zadysponowa� tymczasem kilka butelek piwa, a �e faktycznie s�ab� mia� g�ow�,
wpad� w pewnego rodzaju tkliwe rozmarzenie.
� Dyrektorze! � szepta�, ci�gn�c opas�ego Flogera za po�� surduta. � Ja si� kocham! Wasza
Kirszenmanka mnie wzi�a! M�wi�e� jej... m�wi�e�? Gadaj!
� S�owo daj�! Niech zdechn�! Strzy�ecki �wiadkiem! Dzi� gada�em. Podoba mi si�... m�wi...
mi�y, tego...
� Czy to prawda � pyta� Pracki � �e ona z jakim� naczelnikiem?...
� Oo! Chcia�by�, magister, �eby krad�a czy co? Napijmy si� chiny!
� Sypa�! � krzykn�� Pracki. � Panowie, ja si� kocham! I ta albo �adna!
� Kazik fermentuje! � za�mia� si� cicho Werda, kt�remu na wy��k�� twarz wyst�pi�y chorobliwe
wypieki.
� Musi pan przyj�� kiedy do nas za kulisy � namawia� Werd� Strzy�ecki � tylko jak b�dzie
operetka... w�wczas baletu moc, na�mia� si� mo�na.
� Ale, magistrze! S�uchaj! Daj�e mi odrobin� wody kolo�skiej i jakich perfum... Czekaj
no! Aha! Majczy�ska prosi�a o chinow� pomad�, a Kropkowski o plaster na odciski!
� Floger � szepleni� Pracki � ja ci� kocham! Chcesz czego, to gadaj puerowi. Puer! S�yszysz?...
Pan dyrektor chce pomady!... Da� mu! Smaczy�ski! Niech dyrektor ca�y teatr uperfumuje...
da� mu! No, piwa! Nasze kawalerskie!...
� Kazimierza wzi�o � zauwa�y� Strzy�ecki, zwracaj�c si� do Werdy � gdyby tak jednak
dla mnie mo�na spore pude�ko proszku do z�b�w i eliksiru! O, ja zap�ac�! Nie �mia�bym! C�
znowu!
� Prosz� pana! To przecie� g�upstwo! Panie Smaczy�ski, dajcie tam dla tenora butl� eliksiru
i pulvis dentifricus!...
Smaczy�ski zabra� si� do przygotowywania prezent�w dla Flogera i Strzy�eckiego.
We drzwiach do laboratorium ukaza�a si� rozczochrana g�owa s�u��cego Wojciecha.
� Czego chcesz? � zapyta� niech�tnie Werda.
� A to... prosz� pan�w, zda�oby si� nam troch� akwy na ten przyk�ad!...
� Nie ma! I�� do licha! � be�kota� wp�przytomny Pracki. � Czego si� tyranom zachciewa!
Stary zakaza�! Spirytus wysycha, i ju�!...
� Id� do pana Smaczy�skiego, powiedz, �e kaza�em... � odrzek� Wojciechowi Werda.
A gdy s�u��cy wyszed� do apteki, zwr�ci� si� z perswazj� do Prackiego:
� Wstawili�cie si� i gadacie! Da� im trzeba, �eby plotek nie by�o!...
18
Wreszcie piwo by�o wypite, prezenty dla go�ci gotowe, a g��wny aran�er zebrania niepoczytalny...
Floger i Strzy�ecki zacz�li si� �egna�.
� B�g wam zap�a�, magistry! Ubawili�my si�! Przy�a�cie do nas za kulisy! Nie kupujcie
aby bilet�w, po�lijcie do mnie kartk� przez wo�nego, ju� ja was wtryni� na darmoch�, cho�by
na prasowe krzes�a � m�wi� Floger.
� Naturalnie! Naturalnie! � potakiwa� Strzy�ecki. �Prosimy bardzo! Panie Kazimierzu,
niech�e pan pami�ta o Kirszenmance!
� A zajd�cie zn�w na chin�!
� Zgoda! Byle�my trafili w por�!
� Ju� my wam damy zna�!...
� Jutro i pojutrze wyst�pujemy, wi�c chyba w sobot�!...
� Wybornie, bo starzy maj� posiedzenie w towarzystwie farmak�w!
Po wyj�ciu Flogera i Strzy�eckiego zaleg�a na chwil� cisza w aptece. Pierwszy przerwa� j�
Werda:
� Pracki! Id� spa�!
� Spa�?... P�jd�!... Ale Kirszenmank� kocham!...
� Dobrze, dobrze! Tylko wyno� si� do ��ka!
� Ale dzi� by�a frajda, jakiej dawno nie pami�tam! � zauwa�y� Smaczy�ski.
� Jest tam co do roboty? � pyta� Werda, nie odpowiadaj�c na uwag� starszego ucznia.
� A� cztery recepty odprawi�em do jutra!...
� To i dobrze. Co to? Ju� jedenasta godzina? Tyran, murowa�! Panie Smaczy�ski, dodajcie
ksi��ki i przynie�cie mi kluczyk od kasy.
W kilkana�cie minut p�niej oficyna spoczywa�a twardym snem ludzi zm�czonych prac� i
odurzonych trunkami. Jeden W�adys�aw, mimo silnego zm�czenia, d�ugo musia� walczy� z
bezsenno�ci�. Powietrze materialni, przesi�kni�te dzisiaj dymem tytuniowym, dusi�o go.
Aqua vitae w g�owie szumia�a, a na domiar Werbel poszed� na dy�ur nie sam... i do p�nej
nocy prowadzi� jedn� z takich konwersacji, jakie wstr�t i odraz� budzi� tylko mog�y w nie
zepsutej, uczciwej naturze W�adys�awa.
19
Puer
I rozpocz�y si� dla W�adys�awa dni ci�kiej, �mudnej pracy, dni szarego �ycia, na poz�r
tak �udz�co do siebie podobne, a jednak tak odr�bne w szczeg�ach, w troskach i przykro�ciach.
By� uznany za zdolnego ucznia, wiadomo�ci w lot chwyta�, orientowa� si� szybko.
Jego zapalny entuzjastyczny charakter niewoli� go do zaj�cia si� aptek� z ca�� gorliwo�ci�, z
ca�� energi� nie zu�ytego organizmu. A� raptem