Stan terminalny - Cook Robin

Szczegóły
Tytuł Stan terminalny - Cook Robin
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Stan terminalny - Cook Robin PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Stan terminalny - Cook Robin PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Stan terminalny - Cook Robin - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Robin Cook Stan terminalny Przelozyla MARTA LEWANDOWSKA Wszelka korespondencje do Wydawnictwa PRIMA prosimy kierowac pod adres: skr. pocztowa 55, 02-792 Warszawa 78; tel./fax (22) -406-184 Tytul oryginalu: TERMINAL Copyright (c) 1993 by Robin Cook Copyright (c) for the Polish edition by Wydawnictwo PRIMA 1994 Copyright (c) for the Polish translation by Marta Lewandowska 1994 Cover illustration used by arrangement with G J*. Putnam's Sons Inc. & Artists Associates, New York Ilustracja na okl adce: Don Brautigam Opracowanie graficzne okladki: Studio PRIMA Redakcja: Helena Klimek Redakcja techniczna: Janusz FesturISBN 83-85855-29-7 Wydawnictwo PRIMA. Warszawa 1994 Objetosc 19,0 ark. wyd., 21,0 ark. druk. Sklad: Zaklad "KotoneT w Lomiankach Druk i oprawa: Drukarnia Wojskowa w Lodzi Dla Jean z miloscia i podziwem Podziekowania Pragne podziekowac doktorowi Matthewowi Bankowskiemu za cierp liwosc i wielkodusznosc, z jaka znosil moje pytania dotyczace jego dzie dziny, oraz za to, ze zechcial przeczytac i skomentowac rekopis "Stanu terminalnego". Chcialbym takze podziekowac za jej nieoceniony wklad mojej przyjaciol ce i wydawcy, Phyllis Grann. Przepraszam za moje spoznialstwo, ktore byc moze skroci jej zycie. Wreszcie chcialbym podziekowac pracownikom wydzialow nauk pod stawowych College of Physicians and Surgeons w Columbia University, ktorzy wyposazyli mnie w wiedze pozwalajaca zrozumiec i docenic blys kawiczny rozwoj biologii molekularnej. Wiedza bez sumienia to upadek duszy Francois Rabelais Prolog 4 stycznia, poniedzialek godzina 7.05 Helen Cabot powoli budzila sie ze snu, gdy swit wynurzal sie z zimowego mroku otulajacego Boston w stanie Massachusetts. Palce bladego, anemicznego swiatla rozgarnialy ciemnosc sypialni na drugim pietrze domu jej rodzicow przy Louisburg Square. Nie od razu otworzyla oczy, rozkoszujac sie puchowym okryciem loza pod baldachimem. W swej blogosci szczesliwie nie byla swiadoma straszliwych zjawisk zachodzacych gleboko we wnetrzu jej mozgu. Te ferie nie nalezaly do najbardziej udanych. Aby nie stracic zadnych zajec w Princeton, gdzie niedawno rozpoczela studia, Helen zaplanowala zabieg abrazji na okres miedzy Bozym Naro dzeniem a Nowym Rokiem. Lekarze twierdzili, ze usuniecie pa tologicznie rozrosnietego endometrium wyscielajacego jame macicy polozy kres gwaltownym atakom kurczowych bolow, ktore obez wladnialy ja podczas kazdej miesiaczki. Zapewniali takze, ze jest to zabieg rutynowy. Ale ten nie byl. Odwrociwszy glowe, Helen spojrzala w lagodne swiatlo poranka saczace sie przez koronkowe firanki. Nie przeczuwala, ze zawisla nad nia zguba. Prawde powiedziawszy, po raz pierwszy od wielu dni czula sie dzis lepiej. Mimo ze sam zabieg przebiegl gladko, z niewielkim tylko pooperacyjnym dyskomfortem, trzeciego dnia wystapily nieznosny bol i zawroty glowy, goraczka, i, co najbar dziej niepokojace belkotliwa mowa. Dzieki Bogu objawy te ustapily rownie szybko, jak sie pojawily, ale rodzice nalegali, by poszla na umowiona wizyte u neurologa w Massachusetts General Hospital. Pograzajaca sie znowu w sen dziewczyne dobieglo ledwo slyszal ne klikanie klawiatury komputera ojca. Jego gabinet sasiadowal z sypialnia Helen. Otworzyla oczy, tylko by spojrzec na zegarek, 9 i stwierdzila, ze wlasnie minela siodma. Zdumiewajace, jak ciezko ojciec pracuje. Jako zalozyciel i dyrektor generalny jednej z naj potezniejszych firm software'owych na swiecie, mogl sobie po zwolic, by spoczac na laurach. Ale nie zrobil tego. Mial powolanie, ktore przynioslo rodzinie niewiarygodne bogactwo i wply wy.W radosnym poczuciu bezpieczenstwa, jakie dawaly jej te wa runki, Helen nie brala pod uwage, ze przyroda nie ma wzgledow dla chwilowego bogactwa czy wladzy. Przyroda dziala wedlug wlasnego kalendarza. W mozgu Helen bez jej wiedzy zaszlo zjawi sko zap rogramowane przez czasteczki DNA, z ktorych skladaly sie jej geny. Tego wlasnie dnia, na poczatku stycznia, cztery geny w kilku neuronach jej mozgu przerzucily sie na produkcje pewnych zakodowanych bialek. Neurony te nie dzielily sie od czasow nie mowlectwa Helen i tak powinno byc nadal. Tymczasem teraz te cztery geny i ich bialkowe produkty zmusily neurony, by sie podzielily i by dzielily sie dalej i dalej. Wyjatkowo zlosliwy nowo twor zagrozil jej zyciu. W wieku dwudziestu jeden lat Helen Cabot byla nieuleczalnie chora i nie miala o tym pojecia. 4 stycznia, godzina 10.45 Przy akompaniamencie cichego warkotu Howard Price wysunal sie z brzuszyska nowiutkiego tomografu rezonansu magnetycznego University Hospital w Saint Louis. Nigdy w zyciu nie byl tak prze razony. Szpitale i lekarze zawsze budzili w nim lekki niepokoj, ale teraz, gdy byl chory, ten lek rozwinal sie w pelni i doslownie go obezwladnial. Przez czterdziesci siedem lat swego zycia Howard cieszyl sie doskonalym zdrowiem az do tego feralnego dnia w polowie paz dziernika, kiedy to w polfinale dorocznego turnieju tenisowego Belvedere Country Club rzucil sie na siatke. Dal sie slyszec cichy trzask i Howard runal sromotnie, a nie odebrana pilka przeszy bowala nad jego glowa. Peklo mu wiezadlo krzyzowe przednie w prawym kolanie. Tak sie zaczelo. Leczenie kolana okazalo sie latwe. Mimo drob nych problemow, ktore lekarze okreslili jako nastepstwa ogolnego znieczulenia, Howard po zaledwie kilku dniach wrocil do pracy. Bylo to dla niego bardzo wazne. Prowadzil jedna z najwiekszych w kraju firm produkujacych samoloty, co nie jest latwe w czasach ostrych ciec w budzecie obronnym. 10 Z glowa wciaz unieruchomiona w przypominajacym imadlo urzadzeniu tomografu, Howard nie byl swiadom obecnosci tech nika, dopoki ten nie przemowil.Wszystko w porzadku? spytal zabierajac sie do uwolnienia glowy Howarda. W porzadku zdolal odpowiedziec Howard. Klamal. Serce walilo mu ze strachu. Bal sie wyniku badania. Za szklana prze groda dostrzegal grupke osobnikow w bialych fartuchach, ktorzy wpatrywali sie w monitor. Jednym z nich byl jego lekarz, Tom Folger. Wszyscy cos sobie pokazywali, gestykulowali i, co bylo najbardziej niepokojace, krecili glowami. Klopoty zaczely sie poprzedniego dnia. Howard obudzil sie z bolem glowy, co mu sie rzadko zdarzalo, jesli nie "zatankowal", a nic podobnego sie nie zdarzylo. Wlasciwie nie pil w ogole od sylwestra. Wzial aspiryne i zjadl lekkie sniadanie, po czym bol ucichl. Ale pozniej tego samego rana, w samym srodku zebrania zarzadu, bez zadnych sygnalow ostrzegawczych nagle zwymioto wal. Atak byl tak gwaltowny i tak nieoczekiwany, nie poprzedzony nudnosciami, ze nawet nie zdazyl odchylic sie w bok. Ku jego najwyzszemu wstydowi nie strawione sniadanie rozpryslo sie po stole konferencyjnym. Oswobodzony, Howard sprobowal usiasc, ale ruch sprawil, ze bol glowy powrocil z pelna sila. Opadl z powrotem na stol i lezal z zamknietymi oczami, az lekarz lagodnie dotknal jego ramienia. Tom byl jego lekarzem rodzinnym od ponad dwudziestu lat. Prze z te lata stali sie dobrymi przyjaciolmi i doskonale sie poznali. Howardowi nie spodobalo sie to, co wyczytal z twarzy Toma. Niedobrze, prawda? - spytal. Zawsze bylem z toba szczery, Howardzie... Wiec nie zmieniaj sie teraz wyszeptal Howard. Nie chcial uslyszec reszty, ale musial. To nie wyglada dobrze przyznal Tom. Nadal trzymal dlon na ramieniu Howarda. Sa mnogie guzy. Scisle mowiac trzy. Przynajmniej tyle udalo nam sie zobaczyc. O Boze! jeknal Howard. -To nieuleczalne, prawda? Na tym etapie nie powinnismy wypowiadac sie w taki spo sob odpowiedzial Tom. Diabla tam, nie powinnismy warknal Howard. -Przed chwila powiedziales, ze zawsze byles ze mna szczery. Zadalem ci proste pytanie. Mam prawo wiedziec. Skoro nalegasz, musze odpowiedziec: Tak, to moze byc nieuleczalne. Ale nie wiemy na pewno. Na razie mamy przed soba 11 mnostwo pracy. Po pierwsze musimy sie dowiedziec, skad to wyszlo. Wieloogniskowosc zmian sugeruje, ze pochodza z jakiegos innego narzadu.A wiec bierzmy sie za to - rzekl Howard. Jesli jest jakakolwiek szansa, chce pokonac to paskudztwo. 4 stycznia, godzina 13.25 Gdy Louis Martin obudzil sie w sali pooperacyjnej, czul sie tak, jakby gardlo mial przypalone palnikiem acetylenowym. Nieraz miewal bole gardla, ale zaden nawet nie przypominal tego, co odczuwal teraz, po zabiegu, ilekroc probowal przelknac sline. Co gorsza, usta mial suche jak serce Sahary. Pielegniarka, ktora zmaterializowala sie przy jego lozku naj wyrazniej znikad, wyjasnila mu, ze to przykre uczu cie spowodowala rurka dotchawicza, ktora anestezjolog zalozyl mu przed operacja. Dala mu do possania wilgotny gazik i bol sie zmniejszyl. Zanim Louis zostal przewieziony z powrotem do swojego po koju, pojawil sie inny bol, umiejscowiony gdzies miedzy no gami i promieniujacy do krzyza. Znal jego zrodlo. To bylo miejsce jego zabiegu, czesciowego usuniecia przerosnietego gruczolu krokowe go. To dranstwo zmuszalo go do wstawania, zeby oddac mocz, cztery albo i piec razy w ciagu nocy. Umowil sie na operacje n a dzien po Nowym Roku. Byl to tradycyjnie okres zastoju w in teresach komputerowego olbrzyma na polnoc od Bostonu, ktorym zarzadzal. Wlasnie w chwili gdy bol zaczal go obezwladniac, inna pieleg niarka podala mu Demerol przez wenflon wciaz tkwiacy w jego lewej rece. Na sterczacym w glowie jego lozka stojaku w ksztalcie litery T wisiala butelka z plynem dozylnym. Demerol pograzyl go z powrotem w narkotycznym snie. Nie bardzo wiedzial, ile czasu minelo, gdy znow wyczul czyjas obecnosc u wezglowia. Zeby otworzyc oczy, musial uzyc calej sily, jaka dysponowal; powieki ciazyly mu jak olow. Pielegniarka majst rowala przy plastikowym drenie biegnacym od butelki z plynem infuzyjnym. W prawej rece miala strzykawke. Co to jest? - wymamrotal Louis. Glos mial jak pij any. Pielegniarka usmiechnela sie do niego. Wyglada na to, ze wypil pan o jednego za duzo - powiedziala. Louis zamrugal powiekami, probujac skupic wzrok na sniadej 12 twarzy kobiety. Pod wplywem narkotykow postac pielegniarki rozmazywala mu sie przed oczami. Ale co do jego glosu, miala racje.Nie potrzebuje wiecej lekow przeciwbolowych zdolal powiedziec. Wspierajac sie na lokciu wydzwignal sie do pozycji polsiedzacej. To nie jest lek przeciwbolowy odpowiedziala pielegniarka. Och - rzekl Louis. Gdy pielegniarka szykowala zastrzyk, z wolna uprzytomnil sobie, ze nadal nie wie, co ma dostac. Co to za lekarstwo? - spytal. O, to cudowne lekarstwo - odparla, szybko zakrywajac strzykawke. Obniza poziom ciekawosci we krwi. Louis zasmial sie mimo woli. Juz mial zadac nastepne pytanie, ale pielegniarka, uspokajajacym gestem sciskajac go za ramie, powiedziala: To antybiotyk. Teraz niech pan zamknie oczy i odpoczywa. Louis opadl z powrotem na lozko. Zachichotal. Lubil ludzi z poczuciem humoru. Powtar zal sobie w mysli slowa pielegniarki: Obniza poziom ciekawosci... cudowne lekarstwo. No coz, anty biotyki sa bez watpienia cudownymi lekarstwami. Przypomnial sobie, jak doktor Handlin mowil mu, ze po operacji moze profilak tycznie dostac antybiotyk. Louis leniwie pomyslal, jak tez moglo wygladac leczenie szpitalne, zanim wynaleziono antybiotyki. Byl wdzieczny losowi, ze zyje wlasnie teraz. Louis poszedl za rada pielegniarki i zamknawszy oczy rozluznil cialo. Bol jeszcze trwal, ale narkotyk sprawil, ze nie byl dokucz liwy. Narkotyki tez byly cudownymi lekami, podobnie jak srodki znieczulajace. Louis bez oporu przyznawal, ze jesli chodzi o bol, jest tchorzem. Nie moglby zniesc zabiegu chirurgicznego w cza sach, gdy nie bylo "cudownych lekarstw". Zapadajac w sen rozmyslal, jakie jeszcze leki przyniesie przy szlosc. Postanowil spytac doktora Handlina, co o tym mysli. 4 stycznia, godzina 14.53 Norma Taylor obserwowala krople spadajace do malenkiej ko mory aparatu kroplowkowego zwisajacego z butelki z plynem dozylnym. Przez cewnik o szerokiej srednicy plyn splywal do jej lewej reki. Lekarstwo, ktore w ten sposob otrzymywala, budzilo w niej mieszane uczucia. Miala nadzieje, ze potezne chemioterapeutyki wylecza ja z raka piersi, ktory, jak jej powiedziano, rozprzestrzenil 13 sie do watroby i pluc. Zarazem wiedziala, ze te lekarstwa sa truciz nami dla komorek, zdolnymi siac spustoszenie w calym jej or ganizmie tak samo jak w guzie. Doktor Clarence uprzedzal ja o tylu okropnych dzialaniach ubocznych, ze musiala sie sila po wstrzymywac, by nie zaslonic sobie uszu przed jego glosem. Usly szala juz dosc. Z uczuciem obojetnego odretwienia podpisala zgode na leczenie.Odwrociwszy sie, Norma spojrzala przez okno na intensywnie blekitne niebo nad Miami, pelne ogromnych klebow bialych cu mulusow. Od czasu gdy rozpoznano u niej raka, ze wszystkich sil starala sie nie zadawac sobie pytania, dlaczego ja? Gdy po raz pierwszy wyczula guzek, miala nadzieje, ze to po prostu samo zniknie, jak wiele podobnych guzkow przedtem. Dopiero kiedy minelo kilka miesiecy i skora nad guzkiem nagle sie pomarszczyla, zmusila sie, zeby pojsc do lekarza i dowiedziec sie, ze jej lek byl calkiem uzasadniony: guz byl zlosliwy. Tak wiec tuz przed swymi trzydziestymi trzecimi urodzinami zostala p oddana radykalnej mastektomii. Jeszcze nie calkiem doszla do siebie po operacji, kiedy rozpoczeto chemioterapie. Postanowila skonczyc z uzalaniem sie nad soba i siegnela po ksiazke, gdy otworzyly sie drzwi jej prywatnego pokoju. Nie podniosla nawet wzroku. Pracownicy Forbes Cancer Center stale wchodzili i wychodzili, podlaczali jej kroplowki, podawali lekar stwa. Tak juz przywykla do tego ciaglego wchodzenia i wycho dzenia, ze wlasciwie zupelnie jej to nie przeszkadzalo w czytaniu. Dopiero kiedy drzwi znow sie zamknely, uswiadomila sobie, ze dostala jakis nowy lek. Efekt byl niezwykly, jakby cala sila nagle wyciekla z jej ciala. Ksiazka, ktora trzymala, wypadla jej z reki. Ale jeszcze bardziej przerazajace bylo to, co sie stalo z jej od dechem; jakby ktos ja dusil. W mece usilowala zaczerpnac powie trza, ale bylo to coraz trudniejsze i wkrotce paraliz ogarnal ja cala procz oczu. Obraz drzwi jej pokoju byl ostatnim wrazeniem swiata zewnetrznego, jakie dotarlo do jej swiadomosci. ROZDZIAL 1 26 lutego, piat ek, godzina 9.15O Boze, idzie! powiedzial Sean Murphy. Gwaltownym ruchem porwal lezace przed nim historie choroby i dal nura do pokoju na zapleczu dyzurki pielegniarek na szostym pietrze gma chu Webera bostonskiego Memorial Hospital. Zaskoczony tym n aglym przerywnikiem Peter Colbert, kolega Seana z trzeciego roku medycyny na Uniwersytecie Harvarda, rozejrzal sie po otoczeniu. Nic nie odbiegalo od normy. Oddzial wygladal jak kazda ruchliwa szpitalna interna. Centrum tej ak tywnosci byla dyzurka pieleg niarek, gdzie niczym w ulu sekretarka i cztery pielegniarki zwijaly sie przy pracy. W poblizu kilku sani tariuszy popychalo wozki z pacjentami. Ze swietlicy saczyly sie dzwieki organow: podkladu muzycznego dziennego serialu telewi zyjnego. Jedynym elemen tem, ktory wyroznial sie z tla, byla zbli zajaca sie do dyzurki mloda, atrakcyjna pielegniarka, w odczuciu Petera zaslugujaca na osiem czy dziewiec punktow z dziesieciu mozliwych. Nazywala sie Janet Reardon. Peter wiedzial o niej cos niecos. Pochodzila z jednej z najstarszych rodzin bostonskich braminow, wynioslej i nietykalnej. Peter odepchnal krzeslo od biurka obok polki z historiami chorob i otworzyl na osciez drzwi pokoju. Bylo to uniwersalne pomieszczenie, z lada wysokosci stolu, terminalem komputera i mala lodowka. Pielegniarki zbieraly sie w nim na odprawy pod koniec zmiany, a ci, ktorzy przynosili sobie drugie sniadania, uzywali go jako stolowki. Z tylu znajdowala sie toaleta. Co tu sie dzieje, do cholery? zapytal Peter. Byl co najmniej zaintry gowany. Sean stal pod sciana z plikiem historii chorob przycisnietym do piersi. Zamknij drzwi! - polecil. 15 Peter wszedl do pokoju.Robiles to z Reardon? Bylo to czesciowo pytanie, czes ciowo pelne zdumienia stwierdzenie. Minely prawie dwa miesiac e, odkad, na poczatku tego bloku ich zajec, Sean zauwazyl Janet i zagadnal o nia Petera. Ktoz to jest, u diabla? spytal. Szczeka mu opadla. Mial przed soba jedna z najpiekniejszych kobiet, jakie w zyciu widzial. Schodzila wlasnie ze stolu zdjawszy cos z trudno dostepnej, naj wyzszej polki szafki sciennej. Rzucalo sie w oczy, ze jej figura moglaby byc ozdoba kazdego magazynu ilustrowanego. Nie twoja sfera - odpowiedzial Peter wiec zamknij dziob. W porownaniu z toba to krolewna. Znam paru facetow, ktorzy probowali sie z nia umowic. To niemozliwe. Nie ma rzeczy niemozliwych odparl Sean przygladajac sie Janet w oslupieniu i z podziwem. Takiemu ulicznikowi jak ty nie uda sie nawet wejsc na bois ko - rzekl Peter a co dopiero strzelic gola. Zalozysz sie? rzucil mu wyzwanie Sean. Stawiam piec dolcow, ze sie mylisz. Oszaleje na punkcie mojego ciala, zanim skonczymy medycyne. Wtedy Peter po prostu sie rozesmial. Teraz spojrzal na swego kolege z nieznanym dotad szacunkiem. Byl przekonany, ze prze z dwa miesiace wyczerpujacej pracy dobrze poznal Seana, a oto on ostatniego dnia zajec tak go zadziwia. Uchyl troszke drzwi i zobacz, czy sobie poszla poprosil Sean. To niepowazne powiedzial Peter, ale jednak otworzyl drzwi na kilka centymetrow. Janet stala przy biurku rozmawiajac z oddzialowa, Carla Valentine. Peter zamknal drzwi. Jest tuz obok rzekl. Cholera! - jeknal Sean. Nie chce z nia teraz rozmawiac. Mam mnostwo roboty i nie jestem w nastroju do scen. Ona jeszcze nie wie, ze jade do Miami na praktyke w Forbes Cancer Center. Nie chce, zeby sie dowiedziala przed sobota. Wiem, ze szlag ja trafi. Wiec ty naprawde z nia chodziles? Pewnie, i ostro sobie poczynalismy odparl Sean. -To mi przypomina, ze jestes mi winien piec dolcow. I musze ci po wiedziec, ze to nie bylo latwe. Na poczatku w ogole nie chciala ze mna gadac. Ale z czasem moj zniewalajacy wdziek i moj upor zrobily swoje. Mam wrazenie, ze jednak przede wszystkim upor. Dymales ja? spytal Peter. , 16 Nie badz wulgarny odrzekl Sean.Peter zasmial sie. Ja wulgarny? W zyciu nie slyszalem, zeby kociol tak przy ganial garnkowi. Sek w tym, ze ona zaczyna to traktowac powaznie - powiedzial Sean. Wydaje jej sie, ze skoro przespalismy sie ze soba pare razy, to zaraz musi to byc cos na stale. Czyzby zanosilo sie na malzenstwo? zauwazyl Peter. Nie z mojej strony - odparl Sean. Ale podejrzewam, ze ona tak sobie to wyobraza. Idiotyczne, zwlaszcza ze jej rodzice utopiliby mnie w lyzce wody. I, do cholery, ja mam dopie ro dwadziescia szesc lat. Peter jeszcze raz uchylil drzwi. Ona ciagle tam jest, rozmawia z inna pielegniarka. Chyba ma przerwe albo cos w tym rodzaju. Bomba! - rzucil sarkastycznie Sean. Rozumiem, ze moge sie brac do roboty tutaj. Musze napisac te epikryzy, zanim bede mial nowe przyjecie. Dotrzymam ci towarzystwa - powiedzial Peter. Wyszedl z pokoju i wrocil z plikiem swoich historii chorob. Pracowali w milczeniu pomagajac sobie podrecznymi kartami o wymiarach osiem na trzynascie centymetrow, ktore nosili w kieszeni, zawierajacymi najnowsze wyniki badan laboratoryjnych przydzielonych im pacjentow. Chodzilo o to, by strescic historie kazdego przypadku na uzytek studentow, ktorzy mieli zaczac blok pierwszego marca. To jest moj najciekawszy przypade k - powiedzial Sean po okolo polgodzinie. Podniosl gruba historie choroby. -Gdyby nie ona, nawet bym nie uslyszal o Forbes Cancer Center. Mowisz o Helen Cabot? spytal Peter. O kim by innym. Dostajesz wszystkie najlepsze przypadki, ty swinio. Ta He len to tez niezla laska. Boze, wszyscy konsultanci blagali, zeby ich do niej wezwac. Tak, tylko okazalo sie, ze ta laska ma mnogie guzy moz gu - powiedzial Sean. Otworzyl historie choroby i rzucil okiem na kilka sposrod okolo dwustu jej stron. -Smutna sprawa. Dopiero dwadziescia jeden lat i nieuleczalnie chora. Jedyna na dzieja, ze przyjmie ja Forbes. Oni maja niebywale sukcesy w le czeniu tego typu guzow. Czy sa juz ostateczne wyniki badan histopatologicznych? Przyszly wczoraj. Medulloblastoma. To dosyc rzadkie; tylko 17 2 - Stan terminalny okolo dwoch procent wszystkich guzow mozgu. Czytalem troche na ten temat, zeby zablysnac dzis na obchodzie. Zwykle spotyka sie go u malych dzieci.Wiec ona jest fatalnym wyjatkiem zauwazyl Peter. Nie tak im znow wyjatkiem. Dwadziescia procent przypad kow medulloblastoma wystepuje u pacjentow powyzej dwudzies tego roku zycia. Dla wszystkich bylo to niespodzianka i nikt nie wpadl na trop budowy histologicznej, bo zmiany sa wieloognis kowe. Jej prowadzacy z poczatku myslal, ze to przerzuty, naj prawdopodobniej z jajnika. Ale sie pomylil. Teraz chce o tym napisac do New England Journal of Medicine. Slyszalem, ze jest nie tylko piekna, ale i bogata powiedzial Peter znowu zalujac, ze to nie on dostal ja za pacjentke. Jej ojciec jest dyrektorem generalnym Software Incorporated - odparl Sean. Jasne, ze na biednego nie trafilo. Z ich forsa na pewno moga sobie pozwolic na takie miejsce jak Forbes. Mam nadzieje, ze ci w Miami beda w stanie cos dla niej zrobic. Ta mala jest nie tylko ladna, ale i mila. Spedzilem z nia sporo czasu. Pamietaj, ze lekarze nie powinni zakochiwac sie w swoich pacjentkach. Helen Cabot skusilaby nawet swietego. Janet Reardon ruszyla po schodach prowadzacych z powrotem na oddzia l pediatryczny na czwartym pietrze. Cala swoja pietnas tominutowa przerwe spedzila szukajac Seana. Pielegniarki na szostce powiedzialy, ze przed chwila widzialy go, jak pisal epikryzy, ale nie mialy pojecia, gdzie sie podzial. Janet byla zaniepokojona. Od kilku tygodni zle sypiala, budzila sie o czwartej, piatej nad ranem, na dlugo przed budzikiem. Mar twila sie Seanem i ich zwiazkiem. Kiedy sie poznali, jego nieo krzesane, chelpliwe zachowanie wydalo jej sie odpychajace, mimo ze podobaly jej sie jego pociagajace srodziemnomorskie rysy, czarne wlosy i uderzajaco niebieskie oczy. Zanim poznala Seana, nie wiedziala, co oznacza okreslenie "czarny Irlandczyk". Gdy Sean zaczal ja podrywac, poczatkowo sie opierala. Zdawalo jej sie, ze nie maja ze soba nic wspolnego, ale on nie przyjmowal jej odmowy do wiadomosci. A jego blyskotliwa inteligencja po budzala jej ciekawosc. W koncu umowila sie z nim myslac, ze jedna randka rozwieje urok. Ale tak sie nie stalo. Wkrotce odkryla, ze jego buntowniczy 18 sposob bycia jest poteznym afrodyzjakiem. Ku swemu zdumieniu Janet poczula, ze wszyscy jej poprzedni partnerzy byli zbyt szab lonowi, zbyt w stylu towarzystwa z Myopia Hunt Club. Nagle zdala sobie sprawe, ze jej dotychczasowa swiadomosc samej siebie zwiazana byla z oczekiwaniem na malzenstwo podobne do mal zenstwa rodzicow, z kims odpowiadajacym przyjetym w jej sro dowisku konwencjom. Wtedy wlasnie szorstkie maniery Seana rodem z Charlestown chwycily ja za serce zelaznym usciskiem.Janet byla zakochana. Dotarlszy do dyzurki pielegniarek na pediatrii Janet spostrzegla, ze zostalo jej jeszcze kilka minut przerwy. Pchnela drzwi do pokoju na zapleczu i skierowala sie w strone automatu z kawa. Potrze bowala zastrzyku energii na reszte dnia. Wygladasz, jakby ci ktos umarl uslyszala glos. Janet odwrocila sie i ujrzala Dorothy MacPherson, pielegniarke odcinkowa, z ktora sie przyjaznila, wyciagnieta na metalowym krzesle, z nogami w samych ponczochach opartymi na ladzie. Kto wie, czy to nie cos rownie okropnego odparla J anet biorac swoja kawe. Pozwolila sobie tylko na pol kubka. Podeszla do Dorothy i ciezko osunela sie na sasiednie krzeslo. Mezczyzni! dorzucila z westchnieniem zawodu. Skad my to znamy rzekla Dorothy. Moja znajomosc z Seanem Murphym zmierza donikad zwierzyla sie jej po chwili Janet. To mi naprawde nie daje spokoju i musze cos z tym zrobic. Poza tym dodala smiejac sie ostatnia rzecz, na jaka mam ochote, to byc zmuszona przyznac mojej matce, ze od poczatku miala co do niego racje. Dorothy usmiechnela sie. W to nie watpie. Doszlo do tego, ze on mnie chyba po prostu unika powiedziala Janet. A rozmawialas z nim o tym? spytala Dorothy. Probowalam odparla Janet. Ale mowienie o uczuciach nie jest jego mocna strona. Nie szkodzi. My sle, ze jednak powinnas spotkac sie z nim dzis i powiedziec mu to, co wlasnie powiedzialas mnie. Ha! - zasmiala sie pogardliwie Janet. Dzis piatek. Nic z tego. Ma dyzur? spytala Dorothy. Nie - powiedziala Janet. W kazdy piatek on i jego kumple z Charlestown spotykaja sie w okolicznej knajpie. Dziew czyny i zony nie sa zaproszone. To jest przyslowiowy kawalerski 19 wieczor. I, dla niego, to cos w rodzaju irlandzkiej tradycji, z bi jatykami do kompletu.To brzmi obrzydliwie - stwierdzila Doro thy. Myslalby kto, ze po czterech latach na Harvardzie, roku biologii molekularnej w MIT i trzech latach medycyny powinien z tego wyrosnac. Tymczasem wyglada na to, ze te piatkowe wie czory sa dla niego wazniejsze niz kiedykolwiek. Juz ja bym sie na cos takiego nie zgodzila oswiadczyla Dorothy. - Nieraz myslalam sobie, ze kult golfa u mojego meza jest okropny, ale to jeszcze nic w porownaniu z tym, co ty tu opowia dasz. Czy w te piatkowe eskapady sa tez zamieszane jakies kobiety? Czasami ida do Re vere. To taka knajpa ze striptizem. Ale na ogol to po prostu Sean z chlopakami pija piwo, opowiadaja sobie kawaly i ogladaja mecze w telewizji. Przynajmniej on tak o tym mowi. Ja oczywiscie nigdy tam nie bylam. Moze powinnas zadac sobie pytanie, dlaczego zwiazalas sie z tym facetem - powiedziala Dorothy. Myslalam o tym odparla Janet. Szczegolnie ostatnio, odkad tak malo mamy ze soba kontaktu. Trudno nawet znalezc czas na rozmowe. On nie tylko ma na glowie wszystkie sprawy zwiazane ze studiami, ale takze swoje wlasne badania. Robi dok torat na Harvardzie. Musi byc inteligentny zauwazyla Dorothy. To jego jedyny plus - stwierdzila Janet. To i jego cialo. Dorothy rozesmiala sie. Przynajmniej masz cos na wytlumaczenie swoich meczarni. Ale ja ni e pozwolilabym swojemu mezowi na zadna dziecinade w stylu tych piatkowych wieczorow. Jak Boga kocham, wparo walabym w sam srodek towarzystwa i narobilabym mu takiego wstydu, ze by sie nie pozbieral. Faceci sa duzymi dziecmi, ale wszystko ma swoje granice. Nie wiem, czy ja bym mogla zrobic cos takiego - powiedziala Janet. Ale pociagnawszy lyk kawy zastanowila sie nad tym przez chwile. Bieda w tym, ze zawsze byla taka bierna, pozwalala, zeby wszystko dzialo sie poza nia i potem dopiero reagowala na fakty . Moze to wlasnie bylo przyczyna jej obecnych klopotow. Moze powinna wykrzesac z siebie wiecej stanowczosci. -Do jasnej cholery, Marcie! - wrzasnal Louis Martin. Gdzie u diabla sa te notatki? Mowilem ci, ze maja byc na moim biurku - dla podkreslenia swego niezadowolenia Louis trzasnal 20 dlonia w oprawna w skore ksiege wzbijajac w powietrze luzne kartki papieru. Czul rozdraznienie od chwili, kiedy obudzil sie o wpol do piatej nad ranem z tepym bolem glowy. Gdy w lazience szukal aspiryny, nagle zwymiotowal do umywalki. Ten wypadek go zaszokowal. Wymioty chwycily go bez zadnych sygnalow ostrzegawczych, bez poprzedzajacych nudnosci.Marcie Delgado wbiegla do gabinetu szefa. Caly dzien wrzesz czal na nia i czepial sie. Potulnie siegnela na biurko i popchnel a w jego strone lezaca przed samym jego nosem sterte papierow spietych metalowym zaciskiem. Drukowane litery na okladce glo sily: NOTATKI NA ZEBRANIE ZARZADU 26 LUTEGO. Bez slowa podziekowania, a tym bardziej przeprosin Louis porwal dokumenty i jak burza wypadl z gabinetu. Ale nie dotarl daleko. Zrobil szesc krokow i naraz wylecialo mu z glowy, dokad wlasciwie idzie. Gdy wreszcie przypomnial sobie, ze wybieral sie do sali konferencyjnej, nie mogl sobie uprzytomnic, ktore to drzwi. Dzien dobry, Louis - po wiedzial jeden z dyrektorow prze chodzac obok niego i otwierajac drzwi z prawej strony. Louis wszedl do pomieszczenia kompletnie zdezorientowany. Sprobowal ukradkiem przyjrzec sie ludziom siedzacym przy dlu gim stole konferencyjnym. Ku swej konsternacji nie mogl rozpoz nac ani jednej twarzy. Opuscil wzrok i utkwil go w papierach, ktore trzymal przed soba, ale wypadly mu z trzesacych sie rak. Louis Martin stal tak jeszcze chwile, gdy gwar glosow w sali ucichl. Wszystkie oczy zwrocily sie ku jego trupio bl adej twarzy. Nagle galki oczne Louisa przekrecily sie w gore i znikly w oczo dolach, a plecy wygiely sie w luk. Upadl do tylu, a jego glowa stuknela glucho o pokryta dywanem podloge. W tej samej chwili cialo Louisa zaczelo drzec, po czym owladnely nim gwaltowne tonicznokloniczne kurcze miesni. Zaden z czlonkow zarzadu nie widzial nigdy napadu grand mal i na chwile wszyscy oslupieli. Wreszcie ktos przezwyciezyl szok i podbiegl do powalonego prezesa. Dopiero wtedy inni rzucili sie do telefonow, by wezwac pom oc. Zanim zespol pogotowia dotarl na miejsce, napad ustapil. Po mijajac utrzymujacy sie bol glowy i sennosc, Louis czul sie wzgled nie normalnie. Oszolomienie minelo. Gdy powiedziano mu, ze mial napad padaczkowy, byl w najwyzszym stopniu zdumiony. Sadzil, ze tylko zemdlal. Pierwsza osoba, ktora powitala Louisa w izbie przyjec bos tonskiego Memorial Hospital, byl asystent, ktory przedstawil sie jako George Carver. George sprawial wrazenie zagonionego, 21 ale dokladnego. Po wstepnym badaniu powiedzial Louisowi, ze musi go zostawic w szpitalu, nawet bez konsultacji z jego osobis tym lekarzem, Clarence'em Handlinem.Czy to powazna sprawa? spytal Louis. Po operacji pro staty, zaledwie dwa miesiace temu, nie byl zachwycony perspek tywa ponownej hospital izacji. Skonsultujemy sie z neurologiem odparl George. Ale co pan o tym mysli? nalegal Louis. Napady padaczkowe o naglym poczatku u doroslego suge ruja zmiany organiczne w mozgu odpowiedzial George. A moze by tak po angielsku? zaproponowal Louis. Nie cierpial medycznego zargonu. Asystent objawil pewna nerwowosc. "Organiczny" dokladnie oddaje sens rzekl wymijaja co. - Oznacza jakas patologie dotyczaca organu jako takiego, w tym przypadku mozgu, nie po prostu jego funkcji. Ma pan na my sli guza mozgu? spytal Louis. To moze byc guz przyznal ociagajac sie George. Boze swiety! powiedzial Louis. Poczul, ze zalewa go zimny pot. Uspokoiwszy pacjenta najlepiej jak umial, George poszedl do "pakamery", jak nazywali glowne pomieszczenie izby przyjec pracownicy. Najpierw sprawdzil, czy prywatny lekarz Louisa zo stal juz zawiadomiony. Nie zostal. Potem wezwal neurologa. Po lecil tez rejestratorce izby przyjec, zeby wezwala studenta, ktory mial pomagac przy przyjeciach. A propos - powied zial George do rejestratorki, kierujac sie juz do gabinetu, w ktorym czekal Louis Martin. Jak sie ten student nazywa? Sean Murphy - odpowiedziala rejestratorka. Szlag by to trafil! zaklal Sean, gdy beeper zamilkl. Byl pewien, ze Janet juz dawno znikla, ale na wszelki wypadek ostroznie otworzyl drzwi i zlustrowal okolice. Nigdzie nie bylo jej widac, wiec wyszedl. Musial skorzystac z telefonu w dyzurce pielegniarek, poniewaz na aparacie w pokoiku wisial Peter, probujac sie dowiedziec o najnowsze wyniki badan laborato ryjnych. Zanim gdziekolwiek zadzwonil, podszedl do oddzialowej, Carli Valentine. Szukalyscie mnie, dziewczyny? spytal z nadzieja w glosie. 22 Gdyby tak, oznaczaloby to jakas latwa i szybka robote. Najbar dziej obawial sie, ze byl to nagly przypadek albo przyjecie.Jak na razie, jestes wolny powiedziala Carla. Wowczas Sean wykrecil numer operatora i uslyszal zla wiado mosc. To byl nagly przypadek do przyjecia. Wiedzac, ze im szybciej upora sie z zebraniem wywiadu i bada nie m przedmiotowym, tym lepiej dla niego, Sean pozegnal Petera, wciaz uwieszonego na telefonie, i zszedl na dol. Na ogol lubil izbe przyjec z jej atmosfera ciaglego podniecenia i pospiechu. Ale ostatniego dnia bloku po poludniu nie mial ochoty na nowego pacje nta. Opracowanie przecietnego przypadku zajmowalo studentowi medycyny cale godziny i od czterech do dziesieciu szczelnie zapisanych stron. Ciekawy pacjent - powiedzial George, gdy Sean dotarl na miejsce. Czekal wlasnie na polaczenie z radiologia. Zawsz e to mowisz odparl Sean. Naprawde ciekawy rzekl George. Widziales kiedys obrzek tarczy nerwu wzrokowego? Sean pokrecil glowa. Lap oftalmoskop i przyjrzyj sie tarczom w obu oczach tego faceta. Wygladaja jak miniaturowe gory. To oznacza wzrost cis nienia wewnatrzczaszkowego. George posunal instrument po blacie w kierunku Seana. Co mu jest? - spytal Sean. Stawiam na guza mozgu odpowiedzial George. Mial napad padaczkowy w pracy. W tym momencie w telefonie zglosil sie ktos z radiologii i Geo rge skupil cala uwage na umowieniu citowej tomografii komputerowej mozgu. Sean wzial oftalmoskop i poszedl zbadac pana Martina. Da leko mu bylo do bieglosci w poslugiwaniu sie tym instrumentem, ale dzieki wlasnej wytrwalosci i cierpliwosci ze strony Louis a zdolal uchwycic przelotny obraz wygorowanych tarcz nerwow wzrokowych. Opracowywanie studenckiej historii choroby i badanie przedmiotowe byly zmudna praca nawet w najdogodniejszych okolicz nosciach, a w izbie przyjec i potem na radiologii, w czasie ocz ekiwania na tomografie, stawaly sie dziesiec razy trudniejsze. Sean drazyl zadajac wszystkie pytania, jakie tylko mogl wymyslic, szcze golnie na temat obecnej choroby. Uslyszal cos, czego nie dowie dzial sie nikt przed nim: ze w tydzien po operacji pro staty na poczatku stycznia Louis Martin mial przemijajace bole glowy, 23 goraczke, nudnosci i wymioty. Na tej informacji utknal, bo wlasnie miala zaczac sie CT. Na chwile przed rozpoczeciem badania tech nik musial wyprosic Seana z pomieszczenia, w ktorym znajdowal sie tomograf, do konsoli.Oprocz technika obslugujacego tomograf bylo tam kilka innych osob, wsrod nich lekarz domowy Louisa, doktor Clarence Han dlin, George Carver, dyzurny internista, i Harry O'Brian, dyzurny neurolog. Wszyscy skupili sie wokol monitora czekajac na pierwsze "warstwy". Sean odciagnal George'a na bok i powiedzial mu o wczesniej szych bolach glowy, goraczce i mdlosciach. Dobry strzal powiedzial George w zamysleniu skubiac skore na brodzie. Najwyrazniej probowal powiazac te poprzednie objawy z obecna sytuacja. Ciekawa sprawa z ta goraczka. Czy byla wysoka? Niezbyt - odpowiedzial Sean. Od trzydziestu osmiu i piec do trzydziestu dziewieciu i piec. Mowil, ze to wygladalo jak przeziebienie albo lekka grypa. Cokolwiek to bylo, ustapilo cal kowicie. To moze miec jakis zwiazek. W kazdym razie facet jest "ciez ki". Wstepne badanie ujawnilo dwa guzy. Pamietasz Helen Cabot? Jak moge nie pamietac? Jest nadal moja pacjentka. To, co ma ten gosc, bardzo przypomina jej guzy. Gr upa lekarzy wokol ekranu zaczela rozmawiac z ozywieniem. Pojawily sie pierwsze warstwy. Sean i George staneli za innymi i zagladali im przez plecy. To znowu one - rzekl Harry wskazujac miejsce koncem mlotka neurologicznego. Z cala pewnoscia guzy. Nie m a cienia watpliwosci. A tu jest jeszcze jeden, maly. Sean wspial sie na palce, zeby zobaczyc. Najprawdopodobniej przerzuty - powiedzial Harry. Mnogie guzy, takie jak te, musza pochodzic z jakiegos innego miejsca. Czy ten gruczolak prostaty byl lagodny? Absolutnie - odpowiedzial doktor Handlin. I w ogole dotad byl w swietnej formie. Pali? - spytal Harry. Nie - powiedzial Sean. Stojacy przed nim rozsuneli sie, zeby mogl lepiej zobaczyc ekran. Bedziemy musieli zrobic pelna diagnostyke w poszukiwa niu punktu wyjscia stwierdzil Harry. Sean pochylil sie tuz nad monitorem tomografu. Ogniska ob nizonego wysycenia byly wyraznie widoczne nawet dla jego niedo 24 swiadczonych oczu. Ale naprawde jego uwage zajmowalo to, o czym mowil George: w jakim stopniu przypominaly one guzy Helen Cabot. Tak samo jak u niej wszystkie znajdowaly sie w kre somozgowiu. W jej przypadku bylo to szczegolnie interesujace zjawisko, jako ze medulloblastoma wystepuje zazwyczaj nie w kre somozgowiu, ale w mozdzku.Wiem, ze statystycznie rzecz biorac trzeba myslec o prze rzutach z pluc, jelita grubego, albo prostaty powiedzial George. - Ale jakie jest prawdopodobienstwo, ze mamy do czy nienia z guzem identycznym jak u Helen Cabot? Inaczej mowiac, wieloogniskowym pierwotnym guzem mozgu, jak medulloblastoma? Harry pokrecil glowa. Pamietaj, ze jesli slyszysz tetent, powinienes myslec o koniach, nie o zebrach. Przypadek Helen Cabot jest wyjatkowy, nawet jesli w skali kraju opisano ostatnio kilka podobnych. Mimo wszystko gotow bylbym zalozyc sie, ze to, co tutaj widzimy, to przerzuty. Jak myslisz, na jakim oddziale powinien lezec? spytal George. Piecdziesiat procent za jednym, polowa za drugim - odpowiedzial Harry. Jesli pojdzie na neurologie, bedziemy po trzebowac konsultacji internisty, zeby szukac punktu wyjscia. Jesli pojdzie na interne, bedzie mu potrzebny neurolog. Wiecie co, chlopaki, skoro my juz wzielismy Cabot, to wy wezcie jego zaproponowal George. Poza tym wam sie latwiej dogadac z neurochirurgami. Jak dla mnie, w porzadku odparl Harry. Sean jeknal w duchu. Cala jego praca nad historia choroby i badaniem przedmiotowym poszla na marne. Poniewaz pacjent idzie na neurologie, zasluga przypadnie studentowi z neurologii. Ale przynajmniej znaczylo to, ze jest wolny. Dal znak George'owi, ze spotkaja sie pozniej na obchodzie, i wysliznal sie z pracowni CT. Chociaz byl w tyle z epikryzami, postanowil poswiecic troche czasu na wizyte. Tak duzo myslal i mowil o Helen Cabot, ze zapragnal ja odwiedzic. Wysiadl z windy na szostym pietrze, skierowal sie prosto do pokoju siedemset osiem i zapukal do wpolotwartych drzwi. Mimo ogolonej glowy i niebieskich znakow na czaszce Helen Cabot ciagle jakims cudem wygladala ladnie. Jej delikatne rysy podkreslaly ogromne jasnozielone oczy. Skore miala idealnie prze jrzysta, jak modelka. Byla jednak blada i trudno byloby nie zau wazyc, ze jest chora. Lecz jej twarz rozjasnila sie na widok Seana. Moj ulubiony doktor powiedziala. 25 Przyszly doktor poprawil ja Sean. W przeciwienstwie do wielu innych studentow nie bawilo go udawanie lekarza. Odkad skonczyl szkole, ciagle czul sie jak oszust, odgrywajac role najpierw studenta Harvardu, potem stypendysty Massachusetts Institute of Technology, a teraz studenta Harvardzkiej Szk oly Medycznej.Slyszales juz dobra nowine? spytala Helen. Usiadla na lozku pomimo wyczerpania wielokrotnymi napadami drgawek. Mow. Przyjeli mnie do Forbes Cancer Center oznajmila Helen. Fantastycznie! - powiedzial Sean. Teraz moge ci zdra dz ic, ze ja tez sie tam wybieram. Nie chcialem ci o tym mowic, dopoki nie bylem pewien, ze i ty jedziesz. Co za nadzwyczajny zbieg okolicznosci! Bede wiec miala tam przyjazna dusze. Pewnie wiesz, ze w moim typie guza udalo im sie osiagnac sto procent remis ji. Wiem - odparl Sean. Maja niesamowite wyniki. Ale to nie jest zbieg okolicznosci, ze bedziemy tam razem. Wlasnie dzieki tobie dowiedzialem sie o Forbes. A, jak juz ci mowilem, moje badania dotycza molekularnych podstaw rozwoju nowotworow. Wiec odkrycie, ze istnieje klinika, ktora w leczeniu okreslonego rodzaju nowotworu ma sto procent sukcesow, strasznie mnie podekscytowalo. Jestem zdumiony, ze niczego na ten temat nie widzialem w zadnym pismie medycznym. Tak czy owak, chce tam pojechac i przekonac sie, co oni naprawde robia. To jest jeszcze ciagle leczenie eksperymentalne - powiedziala Helen. Ojciec specjalnie to podkreslal. Wydaje nam sie, ze unikaja rozglosu, poniewaz najpierw chca byc absolutnie pewni swoich rezultatow. Ale czy cos publikuja, czy nie, nie moge sie doczekac, zeby juz tam byc i zaczac kuracje. To pierwszy promyk nadziei od poczatku tego calego koszmaru. Kiedy jedziesz? Jakos w przyszlym tygodniu. A ty? Ruszam w droge w niedziele o swicie. Powinienem dotrzec na miejsce we wtorek wczesnie rano. Bede na ciebie czekal. Sean wyciagnal reke i uscisnal ramie Helen. Usmiechajac sie, Helen przykryla jego dlon swoja. Po raporcie Janet wrocila na szoste pietro, zeby poszukac Seana. I znowu pielegniarki powiedzialy jej, ze byl tu za ledwie kilka chwil temu, ale najwyrazniej zniknal. Zaproponowaly, ze wywolaja go pagerem, ale Janet chciala go przylapac bez ostrzezenia. Poniewaz 26 minela juz czwarta, pomyslala, ze najlatwiej bedzie go znalezc w laboratorium doktora Clifforda Walsha. D oktor Walsh byl jego promotorem.Aby tam dotrzec, Janet musiala wyjsc ze szpitala, wystawic sie na zimowy wiatr, przejsc kawalek Longfellow Avenue, przeciac dziedziniec Szkoly Medycznej i wspiac sie na drugie pietro. Zanim jeszcze otworzyla drzwi laboratorium, wiedziala, ze dobrze trafila. Przez matowa szybe rozpoznala sylwetke Seana. Zwlaszcza w jego sposobie poruszania sie bylo cos tak bardzo jej bliskiego. Krzepkie, muskularne cialo mialo zdumiewajaco duzo wdzieku. Nie robil zadnych zbednych ruchow. Wykonywal swoje zadania szybko i efektywnie. Janet weszla do pokoju zamykajac za soba drzwi i zawahala sie. Przez chwile z przyjemnoscia obserwowala Seana. Poza nim w pomieszczeniu byly trzy inne pilnie pracujace osoby. Z radia plynela muzyka klasyczna. Nikt nie rozmawial. Laboratorium bylo przestarzale i zagracone, stoly mialy blaty wylozone steatytem. Najnowoczesniejszymi w nim urzadzeniami byly komputery i kilka analizatorow. Sean przy roznych oka zjach objasnial jej przedmiot swojej pracy doktorskiej, ale Janet ciagle nie byla w stu procentach pewna, ze naprawde go rozu mie. Poszukiwal wyspecjalizowanych genow zwanych onkogena mi, majacych zdolnosc wywolywania w komorkach przemiany nowotworowej. Tlumaczyl, ze onkogeny pochodza prawdopodo bnie od normalny ch kontrolujacych podzialy komorkowe ge now, ktore moga byc przenoszone z jednej komorki do drugiej za posrednictwem specjalnego typu wirusow, tak zwanych retro wirusow. W nowej komorce gospodarza ulegaja one anormalnej ekspresji. Janet w odpowiednich mo mentach potakujaco kiwala glowa, ale zawsze bardziej ja pociagal entuzjazm Seana niz sam temat. Poza tym zdawala sobie sprawe, ze jesli ma zrozumiec przedmiot jego badan, musi zapoznac sie z podstawami genetyki molekular nej. Sean mial sklonnosci do przypisywania jej wiekszej wiedzy, niz w istocie miala w tej dziedzinie, w ktorej postep dokonywal sie w tak zawrotnym tempie. Gdy tak stala tuz przy drzwiach podziwiajac trojkat, ktory tworzyly jego szerokie ramiona i waska talia, naraz zaciekawilo ja to, co robil. W wyraznym przeciwienstwie do tego, co widziala podczas wielu poprzednich wizyt w ostatnich dwu miesiacach, nie przygotowywal do pracy zadnego z analizatorow. Wygladalo na to, ze chowa rozmaite rzeczy i sprzata. 27 Janet przygladala mu sie przez kilka minut, z nadzieja ze ja zauwazy, po czym ruszyla naprzod i stanela tuz obok niego. Ze swoimi stu szescdziesiecioma osmioma centymetrami wzrostu byla stosunkowo wysoka, a ze Sean mial tylko sto siedemdziesiat piec, mogli nieomal spogladac na siebie oko w oko, zwlaszcza gdy Janet byla na obcasach.Moge spytac, co robisz? zagadnela znienacka. Sean podskoczyl. Byl tak skupiony na swojej pracy, ze nie wyczul jej obecnosci. Po prostu sprzatam odpowiedzial tonem winowajcy. Janet pochylila sie ku niemu i zajrzala w jego niebywale blekitne oczy. Przez chwile wytrzymywal jej wzrok, ale potem umknal spojrzeniem w bok. Sprzatasz? spytala Janet. Jej oczy omiotly stol laborato ryjny, przywrocony do swego pierwotnego wygladu. -Co za niespodzianka! - Znow skierowala wzrok na jego twarz. -Co tu sie dzieje? Twoje stanowisko pracy jeszcze nigdy nie bylo tak nieskazitelne. Czy jest cos, o czym nie wiem? Nie - odparl Sean. Zamilkl na chwile, po czym dodal: No dobrze, tak. Wyjezdzam na dwumiesieczna praktyke. Dokad? Do Miami, na Floryde. Nie miales zamiaru mi o tym powiedziec? Oczywiscie ze mialem. Postanowilem powiedziec ci jutro wieczorem. Kiedy wyjezdzasz? W niedziele. Oczy Janet gniewnie bladzily po pokoju. Bezmyslnie zabeb nila palcami po blacie. Sama siebie zapytywala, czym sobie za sluzyla na takie traktowanie. Spogladajac ponownie na Seana, spytala: Miales zamiar czekac do ostatniego wieczoru, zeby mi o tym powiedziec? To wyniklo nagle, dopiero w tym tygodniu. Do przedwczo raj nie bylem niczego pewny. Chcialem zaczekac na odpowiedni moment. Biorac pod uwage charakter naszej znajomosci, odpowiedni moment bylby wlasnie wtedy, kiedy to wyniklo. Miami? Dlaczego teraz? Pamietasz te pacjentke, o ktorej ci mowilem? Te dziewczyne z medulloblastoma? Helen Cabot? Ta ladna studentka? 28 Tak, wlasnie ta powiedzial Sean.Kiedy czytalem o jej rodzaju nowotworu, odkrylem... przerwal. Co odkryles? nie ustepowala Janet. Wlasciwie o tym nie czytalem poprawil sie Sean. Jeden z asy stentow powiedzial mi, ze jej ojciec slyszal o jakims leczeniu, ktore najwyrazniej daje sto procent remisji. Stosuje je wylacznie Forbes Cancer Center w Miami. Wiec postanowiles tam pojechac. Tak po prostu. Niezupelnie odparl Sean. Rozmawialem z do ktorem Walshem, ktory, tak sie sklada, zna dyrektora, faceta nazwiskiem Randolph Mason. Kilka lat temu pracowali razem w Narodowym Instytucie Zdrowia. Doktor Walsh powiedzial mu o mnie i po prosil, zeby mnie przyjeli. To nie jest odpowiedni moment - pow iedziala Janet. Wiesz, ze niepokoje sie o nas. Sean wzruszyl ramionami. Przykro mi. Ale wlasnie teraz mam czas, a to moze miec wazne nastepstwa. Moja praca dotyczy molekularnych podstaw rozwoju nowotworow. Jesli oni osiagaja sto procent remisji w okreslonym typie nowotworu, to musi to miec znaczenie dla wszystkich innych. Impet Janet oslabl. Targaly nia burzliwe emocje. Biorac pod uwage jej stan psychiczny, wyjazd Seana na dwa miesiace wydawal sie najgorsza z mozliwych sytuacji. Lecz jego intencje byly szlachetne. Nie wybieral sie wszak do Klubu Medyka. Jak wiec mogla zloscic sie czy probowac mu tego zabronic? W glowie miala ogrom ny zamet. Sa przeciez telefony powiedzial Sean. Nie jade na Ksiezyc. To tylko dwa miesiace. I chyba rozumiesz, ze to moze byc bardzo wazne. Wazniejsze niz nasz zwiazek? wybuchnela Janet. -Wazniejsze niz cale nasze zycie? Niemal natychmiast zrobilo jej sie glupio. To zabrzmialo tak infantylnie. Tylko nie zaczynajmy dyskusji o wyzszosci jablek nad po maranczam i - odpowiedzial Sean. Janet westchnela gleboko usilujac powstrzymac lzy. Moze porozmawiamy o tym pozniej zdolala wykrztu sic. -To nie jest odpowiednie miejsce na rozstrzyganie problemow emocjonalnych. Dzis nie moge. Jest piatek, wiec... Wiec i dziesz do tego idiotycznego baru - warknela Janet. 29 Zauwazyla, ze niektorzy sposrod obecnych odwrocili sie, zeby sie im przyjrzec.Troche ciszej, Janet! syknal Sean. Spotkamy sie w sobote wieczorem, tak jak sie umawialismy. Wtedy poroz mawiamy. Nie potrafie zrozumiec, dlaczego skoro wiesz, jak bardzo martwi mnie twoj wyjazd, nie mozesz jeden jedyny raz zrezyg nowac z picia z ta holota. Uwazaj, co mowisz, Janet ostrzegl ja Sean. -Moi przyjaciele sa dla mnie bardzo wazni. To moje korzenie. Przez chwile ich spojrzenia krzyzowaly sie z wyczuwalna wro goscia. Potem Janet odwrocila sie i gwaltownie wybiegla z labo ratorium. Zazenowany, Sean zerknal na kolegow. Wiekszosc unikala jego wzroku. Ale nie doktor Clifford Walsh. Byl to potezny mezczy zna z gesta broda, ubrany w bialy fartuch z rekawami podwinietymi do lokci. Zamet nie sprzyja tworczej pracy zauwazyl. -Mam nadzieje, ze ten przykry akcent pozegnalny nie wplynie na twoje zachowanie tam, w Miami. Nie ma mowy - odparl Sean. Pamietaj, ze ja za ciebie zareczylem powiedzial doktor Walsh. - Zapewnilem doktora Masona, ze bedziesz dla jego instytucji cennym nabytkiem. Byl bardzo zadowolony, ze masz tak duze doswiadczenie z przeciwcialami monoklonalnymi. To pan mu to powiedzial? - spyt al przerazony Sean. Z naszej rozmowy domyslilem sie, ze to go zainteresuje wyjasnil doktor Walsh. Nie denerwuj sie tak. Alez ja sie tym zajmowalem trzy lata temu, w MIT rzekl Sean. Biochemia bialek i ja dawno sie rozstalismy. Wiem, ze teraz zajmujesz sie onkogenami odpowiedzial doktor Walsh. - Ale chciales sie tam dostac, a ja zrobilem to, co uwazalem za najlepsze, zeby uzyskac dla ciebie zapro szenie. Jak juz tam bedziesz, mozesz im wyjasnic, ze wolalbys genetyke. Znajac cie, nie watpie, ze nie bedziesz mial trudnosci z ujawnieniem swoich uczuc. Postaraj sie tylko zachowywac taktownie. Czytalem kilka prac ich kierownika naukowego. Wedlug mnie znakomite. Ona wlasnie pracowala nad retrowirusami i on kogenami. A, doktor Deborah Levy. Moze uda ci sie z nia popracowac. 30 Ale czy sie uda, czy nie, powinienes byc im wdzieczny, ze w ogole cie zaprosili, i to w ostatniej chwili.Po prostu nie mam ochoty tluc sie taki kawal drogi, zeby potem ugrzeznac w czarnej robocie. Przyrzeknij mi, ze nie narobisz klopotow poprosil doktor Walsh. Ja? - spytal Sean unoszac brwi. Przeciez pan mnie zna. Az za dobrze odparl doktor Walsh. W tym caly klopot. Twoja, oglednie mowiac, smialosc moze byc irytujaca, ale przynaj mniej dzieki Bogu za twoja inteligencje. ROZDZIAL 2 26 lutego, piatek, godzina 16.45Zaczekaj sekunde, Corissa poprosila Kathleen Sharen burg zatrzymujac sie i opierajac o lade stoiska z kosmetykami domu towarowego Neimana Marcusa. Przyjechaly na deptak w zachodniej czesci Houston, zeby kupic sobie sukienki na zabawe szkolna. Teraz, kiedy zrobily juz zakupy, Corissa chciala jak najszybciej wrocic do domu. Kathleen doznala naglego zawrotu glowy i okropnego wrazenia, ze cale pomieszczenie wokol niej wiruje. Na szczescie gdy tylk o dotknela lady, wirowanie ustalo. Potem wstrzasnela nia fala mdlo sci. Ale i to przeszlo. Cos ci jest? spytala Corissa. Byly kolezankami ze szkoly sredniej. Nie wiem - odpowiedziala Kathleen. Powrocil bol glowy, ktory w ciagu kilku ostatnich dni to przychodzil, to mijal. Wybijal ja na