8533

Szczegóły
Tytuł 8533
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8533 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8533 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8533 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Daria Doncowa ZUPA ze Z�OTEJ RYBKI spadowa Z rosyjskiego prze�o�y�a Agnieszka Lubomira Piotrowska �wiat Ksi��ki Tytu� orygina�u UCHA IZ ZO�OTOJ RYBKI Projekt ok�adki Ma�gorzata Karkowska Zdj�cia na ok�adce Flash Press Media Redaktor prowadz�cy Ewa Niepok�lczycka Redakcja El�bieta Rawska Redakcja techniczna Ma�gorzata Ju�wik Korekta Jadwiga Piller, El�bieta Jaroszuk Copyright � by EKSMO Agency Inc. All rights reserved Copyright � for the Polish translation by Bertelsmann Media Sp. z o.o., 2004 �wiat Ksi��ki Warszawa 2004 Bertelsmann Media, Sp. z o.o. ul. Roso�a 10, 02-786 Warszawa Sk�ad i �amanie PLUS 2 Druk i oprawa Wroc�awska Drukarnia Naukowa ISBN 83-7391-470-6 Nr 4714 DOTYCHCZAS UKAZA�Y SI�: Nie�ci�le tajne Zjawa w adidasach �ona mojego m�a K�amstwo na k�amstwie Rozdzia� 1 W ma��e�stwie trudno jest tylko przez pierwsze dwadzie�cia pi�� lat, potem cz�owiek ju� rozumie, �e nie mo�e spodziewa� si� po partnerze niczego dobrego i zaczyna wie�� szcz�liwe �ycie. Prawd� m�wi�c, mnie ani razu nie uda�o si� przetestowa� tej prawdy w praktyce, od wszystkich m��w ucieka�am, nie doczekawszy srebrnego jubileuszu. Je�li m�wi� ca�kiem otwarcie, to nie uda�o mi si� uczci� nawet dziesi�ciolecia zwi�zku ma��e�skiego z �adnym z m��w, a je�li mam przesta� udawa� nie wiadomo kogo, to musz� si� szczerze przyzna�: nie uda�o mi si� wytrzyma� w ma��e�stwie d�u�ej ni� trzy lata. Wyrywaj�c si� ju� cztery razy ze szpon�w ma��e�stwa, dosz�am do wniosku, �e zwierz� imieniem Daria Wasiljewa nie mo�e �y� w niewoli, i zaprzesta�am pr�b uzyskania statusu zam�nej kobiety. Ale niekt�re moje przyjaci�ki jak raz nast�pi�y na grabie, tak robi� to w niesko�czono��. Zalicza si� do nich Li-ka So�odko. Bawi�am si� na jej o�miu weselach i nie mog�am wyj�� z podziwu, �e jej nie obrzyd�o tak za ka�dym razem przygotowywa� uczt� nad ucztami, wk�ada� bia�� sukni�, welon, wys�uchiwa� uroczystych toast�w go�ci, wr�cych jej szcz�cie z kolejnym wybrankiem serca. Oczywista sprawa, �e dwana�cie miesi�cy po weselnych hulankach Lika wpadnie do �o�kina, rzuci si� na kanap� i zanosz�c si� od p�aczu, o�wiadczy: - Kolka to bydlak! Bior� rozw�d i wracam do panie�skiego nazwiska! Lika jest do tego stopnia g�upia, �e za ka�dym razem zmienia nazwisko. W ostatnim czasie przysparza jej to nie lada k�opot�w. W wielu formularzach, kt�re musi zape�ni� w r�nych sytuacjach �yciowych, znajduje si� rubryka: �Czy zmienia�/a pan/i nazwisko?". Uczciwa Lika z�o�ci si�, pr�buj�c zmie�ci� w w�skiej ramce konieczne informacje: Kowalowa, Jermo�owa, Sz�ykowa, Sze�atunina, Ar�annikowa, Nistratowa, So�odko. - Idioci - sycza�a - nie pozwalaj� pisa� na marginesach. Jakim organem my�la� kto�, kto opracowywa� ten formularz? Dlaczego tak ma�o miejsca zaplanowa� na odpowiedzi? Nie mia�o sensu t�umaczenie Lice, �e normalna kobieta zmienia nazwisko raz, no dwa, dobra, niech b�dzie, trzy razy w swoim �yciu. Lika powinna zatrzyma� si� na etapie pani Kowalowej albo pozosta� przy panie�skim nazwisku, ale jak na z�o��, to akurat dosy� �miesznie brzmi - Podujwietier. A Lika za ka�dym razem wychodzi�a za m�� na zawsze, przynajmniej bardzo w to wierzy�a. Dlatego te� zupe�nie mnie nie zdziwi�o zaproszenie na kolejn� ceremoni� zawarcia zwi�zku ma��e�skiego. W pi�tek razem z Mani� i Kici� wchodzi�y�my do restauracji ��akomy K�sek". Przy d�wiga�y�my dla Liki serwis na dwana�cie os�b. Fakt, nad wyraz tradycyjny prezent, ale nasza fantazja by�a na wyczerpaniu. W swoim czasie sprezentowa�y�my Lice komplet bielizny po�cielowej, srebro sto�owe, mikrofal�wk�, pralk�, kryszta�owe kieliszki... - Mam nadziej�, �e jedzenie b�dzie smaczne - szepn�a Maniunia, obci�gaj�c sukienk� - nienawidz� sp�dnic, chyba �e kto� inny je nosi, wiecznie si� zadzieraj�... - A kup�e sobie w ko�cu jak�� mniej obcis��, w normalnym rozmiarze - rzuci�a k��liwie Kicia, kr�c�c si� przed lustrem. -Wiecznie by� chcia�a wygl�da� lepiej i dlatego tak si� �ciskasz, a prawd� m�wi�c, na pr�no, szczuplej i tak ju� nie b�dziesz wygl�da�! Wtuli�am g�ow� w ramiona. No tak, teraz si� zacznie! Maru�ka napadnie na wredn� Kici�... Ale Mania mia�a ju� za sob� okres szczeniackiego nieprzejednania. Wytwornie unios�a brew i spokojnie odpowiedzia�a: - Tak, z pewno�ci� masz racj�, trzeba kupi� sukienk� szersz�, rosn� bez opami�tania, nast�pnym razem wezm� czterdziestk�, a w�a�nie, Kiciunia, a jaki ty rozmiar nosisz? - Trzydziesty sz�sty - odpar�a Olga z satysfakcj�. - Przedwczoraj kupi�am sobie t� sukienk� i jestem bardzo zadowolona: trzydziesty �smy po prostu ze mnie spada. I kontynuowa�a fal� zachwyt�w nad sob�. - Obawiam si�, �e jeste� w wielkim b��dzie - westchn�a Mania. - Nie chcia�am ci� martwi�, ale tyjesz, i to bardzo, zobacz, jakie masz fa�dki t�uszczu na bokach. - Gdzie? - Kicia przera�ona wygi�a nieprawdopodobnie szczup�� tali�. - A ta sukienka to rozmiar czterdzie�ci dwa. - Chyba zwariowa�a�! - Olga podskoczy�a. - Trzydzie�ci sze��! - W�a�nie, �e nie, czterdzie�ci dwa! Sp�jrz lepiej na metk�. Kicia pobieg�a do toalety, Mania za� nad wyraz spokojnie zacz�a poprawia� w�osy. Chwil� p�niej zak�opotana Olga stan�a przede mn�. - Rzeczywi�cie, czterdzie�ci dwa, ale jak to mo�liwe? W sklepie przekonywali mnie, �e to rozmiar trzydzie�ci sze��... - W taki spos�b sprytni sprzedawcy usi�uj� zadowoli� klienta - niewinnie odpar�a Maru�ka - no i k�ami� w �ywe oczy. Wybacz, ale jeste� grubsza ode mnie, zobacz, moja sp�dniczka, cho� rzeczywi�cie, troszk� mnie opina, ma metk� trzydzie�ci osiem, a ty masz rozmiar czterdzie�ci dwa. - Koszmar - wymamrota�a Olga - ja tego nie prze�yj�. Oczy Kici zaczyna�y zachodzi� �zami, a ja nieufnie spojrza�am na Mani�. Olga wygl�da�a znacznie wytworniej od swojej szwagierki. Co za diabelskie sztuczki z tymi metkami - sama nie wiem. - Halo, zapraszamy wszystkich do sto�u! - krzykn�� Witalij Kropotow - starczy tych wygibas�w przed lustrem. Olga, czemu jeste� taka smutna? Czy�by tw�j durnowaty program w TV w ko�cu spad� z anteny na zbity pysk? - �eby ci pype� nie tylko na j�zyku wyskoczy� - obruszy�a si� Olga. - My rozkwitamy. - Czyli nied�ugo zaczniecie si� k�osi�, a potem zgnijecie -podsumowa� Witalik z zadowoleniem. Olga zacisn�a z�by i wesz�a na sal�. - Co zrobi�a� z metk�? - nie wytrzyma�am. Mania zachichota�a. - Naklei�am obok s�owa �rozmiar" cyfry �cztery" i �dwa", wiesz, takie naklejki, kt�re sprzedaj� do klawiatury komputera. - Po co? - Oj, mamu�ciu - Marusia wci�� si� cieszy�a - Kicia z t� swoj� diet� ju� ca�kiem zwariowa�a. Mog� si� za�o�y�, o co chcesz, �e teraz tutaj nawet wody mineralnej nie wypije! - No, ale przecie� wyja�nisz jej, �e to dowcip? - Pewnie. Jutro. Chcia�am wyg�osi� Marusi prelekcj� o mi�o�ci bli�niego, ale w ko�cu si� rozmy�li�am. Olga i Mania poradz� sobie beze mnie. Prawd� m�wi�c, jedna warta drugiej - sta�e docinki, z�o�liwo�ci. A co do diety, to racja. Olga zachowuje si� jak nienormalna, bez problemu mo�e schowa� si� za kijem do hokeja, niemniej jednak siada przy stole z kalkulatorem, na kt�rym w skupieniu wylicza ilo�� spo�ytych kalorii. Dwa listki sa�aty -to dwadzie�cia, fili�anka kawy bez cukru - zero, tost z d�emem... O, to za nic w �wiecie! Tost z d�emem! Ca�e sto pi��dziesi�t kalorii, a w kilod�ulach jeszcze gorzej - prawie pi��set! I tak w czasie ka�dego posi�ku. Kiedy� Arkaszka zez�o�ci� si� i zabra� �onie kalkulator, ale godzin� p�niej Olga mia�a w r�kach nowy. - Ekran dodaje dziesi�� kilo - mamrocze Kicia, odgryzaj�c male�ki kawa�eczek banana - m... m... m... jakie pyszne. Zdarzaj� si� tacy szcz�liwcy, kt�rzy mog� zje�� ca�ego! Sp�r z Kici�, jakakolwiek pr�ba przekonania jej, jest niemo�liwy, dlatego ka�dy w domu przygotowa� w�asn� taktyk�. - S�uchaj, Kita - powiedzia� wczoraj wieczorem Kiesza - na jutro zapowiadaj� w Moskwie wiatr, do�� silny. - No i co z tego? - zapyta�a czujnie Olga. - We� od Iwana z szopy dwie ceg�y. - A po co? - W�o�ysz do kieszeni, �eby ci� huragan nie porwa� - wyja�ni� m�ulek, chichocz�c. Olga trzepn�a go po g�owie gazet�. Dzi� rano, kiedy za�ywa�a k�pieli w wannie, Arkaszka, szczerze zaniepokojony, krzykn��: - Kicia, b�agam, tylko nie wyjmuj korka! - Dlaczego? - Zn�w po�kn�a haczyk. - �eby ci� do rur nie wessa�o - wyja�ni� jak gdyby nigdy nic Kiesza. - Potem trzeba b�dzie ci� wy�awia�, szorowa�... Maru�ka te� bez ko�ca szydzi z bidulki, kt�rej si� marzy ujemna waga, ja demonstracyjnie jem na jej oczach ciastka i czekoladki, ale najbardziej wyrafinowany jest Diegtiariow. Na pocz�tku lata przyni�s� Kici w prezencie �liczny T-shirt, najwyra�niej kupiony w dobrym sklepie. - No, no, niez�y jeste� - pisn�a Olga - ile� na to wyda�! Natychmiast wci�gn�a prezent na siebie i zmieszana mrukn�a: - Za du�y! O ca�y rozmiar! To ci pech! - E, to �aden problem - paln�� pu�kownik. - Przez tydzie� podjesz sobie blin�w na s�odko i b�dzie w sam raz! Po tych s�owach Mania, kaszl�c, wybieg�a na korytarz, Kiesza zakrztusi� si� herbat�, a ja, patrz�c na czerwon� ze z�o�ci Kici� i niewinnie mrugaj�cego Aleksandra Michaj�owicza, pomy�la�am, �e m�j przyjaciel nie jest taki prostoduszny, jak si� wydaje. Porzuci�am beznadziejne pr�by ujarzmienia stercz�cych pod r�nym k�tem w�os�w, wesz�am do du�ej sali, usiad�am przy d�ugim stole i postanowi�am dobrze si� bawi� na uroczysto�ci weselnej. W centralnym miejscu sto�u siedzia�a Lika; jak zawsze w takich wypadkach, mia�a na sobie bia�� sukni� i d�ugi welon, przypi�ty do wianka ze sztucznych kwiat�w. My�l�, �e wk�adanie na g�ow� owego symbolu niewinno�ci, kiedy tu� obok siedzi dwudziestoletni syn, to troch� niedorzeczny pomys�, ale Lika lubi, kiedy wszystko odbywa si� zgodnie z przyj�tym rytua�em. Nowego m�a widzia�am po raz pierwszy: chuderlawy facecik o czerwonej twarzy i szyi. Albo m�ody ma��onek ma problemy z ci�nieniem, albo jest mu po prostu duszno w garniturze i koszuli z krawatem. W ko�cu na dworze prawie trzydzie�ci stopni, za oknem upalny lipiec. Ja bym w takiej sytuacji og�osi�a amnesti� dla nieszcz�snego m�odzie�ca, zaproponowa�a, by w�o�y� co� l�ejszego, bez ciasnego ko�nierzyka, ale Lika nigdy nie posz�aby na kompromis. Na weselu m�ska cz�� za�o�onej przed chwil� rodziny zobowi�zana jest by� w pe�nej gali i kropka. Dobrze jeszcze, �e Lika nie upiera�a si� przy smokingu, bo do tego stroju konieczna jest jedwabna szarfa wok� talii i bidulek m�� m�g�by po prostu zej�� z tego �wiata, nie doczekawszy nawet nocy po�lubnej. Je�li kiedykolwiek byli�cie na weselu, to wiecie, jak rozwija�a si� akcja: nieko�cz�ce si� okrzyki: �Gorzko, gorzko!", toasty, wr�czanie prezent�w, ta�ce... Pod koniec by�am �miertelnie zm�czona i marzy�am tylko o jednym: �eby jak najszybciej znale�� si� w domu, w swoim ��ku. Zreszt� pozostali go�cie chyba r�wnie� si� zm�czyli, pan m�ody nie wiedzie� czemu zmarkotnia� i siedzia� z niezadowolonym wyrazem twarzy, pewnie tak podzia�a� na niego alkohol. Jedna Lika wydawa�a si� �wie�a i beztrosko weso�a. Jako� dosiedzia�am do ko�ca uroczysto�ci i wr�ci�am do �o�kina. Od razu pad�am do ��ka, wpychaj�c sobie pod bok mopsa Hootcha. Przebudzenie by�o nag�e i niespodziewane. - Ja go zabij� - zacz�� si� przera�liwie drze� Hootch, przygniataj�c mnie swoim ci�arem - zabij�, i to zaraz!!! Przez sen wydawa�o mi si�, �e Hootchu� ur�s� i zamieni� si� w ogromne stworzenie, nie wiadomo czemu obrzydliwie pachn�ce perfumami Poison. Bardzo lubi� francuskie kosmetyki, ale od md�ych, s�odkich zapach�w zaczynam si� dusi�. Kaszl�c, usiad�am na ��ku, rozklei�am odrobin� powieki i ujrza�am rozhisteryzowan� Lik�. Kichaj�cy Hootchu� powoli oddali� si� w stron� korytarza; mops najwyra�niej te� nie znosi zapachu Poison. - Co ty tutaj robisz? Co si� sta�o? Gdzie Jewgienij? - zacz�a lamentowa� Kicia, kt�ra wtargn�a do naszej sypialni. Szykowa�a si� do pracy i wygl�da�a teraz do�� komicznie: mia�a na sobie eleganckie ciemnoniebieskie spodnie i g�r� od pi�amy, jedno oko pomalowane, drugie jeszcze nie, i burz� jasnych w�os�w, stercz�cych jak druty. - Nie wa� si� wypowiada� przy mnie tego imienia. - Lika opad�a na ��ko. - Zapomnijcie o nim! Wsta�am, kilka razy kichn�am, potem zamkn�am okno, w��czy�am klimatyzacj� i ostro�nie zapyta�am: - Pok��cili�cie si�? - Kretyn! - zawy�a Lika, chowaj�c twarz w mojej poduszce. -Potw�r... Westchn�am. Przytuln� puchow� ko�dr� i poduszk� trzeba teraz b�dzie odda� do pralni chemicznej, pewnie ca�e przesi�kn� ohydnymi perfumami. Dziwne, �e znana na ca�ym �wiecie firma Dior, kt�ra stworzy�a kiedy� takie wspania�e zapachy jak Diorissimo, Diorella, Dolce Vita, wypu�ci�a seri� absolutnie obrzydliwych pachnide�. Albo mo�e tylko mnie si� takie wydaj�? No bo Lice si� podobaj�, wylewa na siebie p� flakonika naraz. - Rozwodz� si� - nagle spokojnie o�wiadczy�a moja przyjaci�ka. - Ju�? - krzykn�y�my jednym g�osem z Kici�. Potem Olga kichn�a par� razy i doda�a: - Ale przecie� prze�y�a� z nim tylko jeden dzie�! - W legalnym zwi�zku, podkre�lam - rzek�a Lika dobitnie. -Przedtem sp�dzili�my razem p� roku! Potw�r! - Wiesz co - przerwa�am jej - nie dzia�aj pochopnie. K��tnie ma��e�skie si� zdarzaj�. Posied� u nas, mo�e razem wyjdziemy gdzie� na obiad, a potem pojedziesz do domu i wszystko si� u�o�y. - Rozw�d - twardo oznajmi�a Lika. - To, co si� zdarzy�o, by�o z mojej strony tragiczn� pomy�k�! - Pomy�l - pr�bowa�a przem�wi� jej do rozs�dku Olga -zn�w b�dziesz musia�a zmieni� nazwisko. - Drobnostka - machn�a r�k� moja przyjaci�ka - w paszporcie, prawie jazdy i innych papierach na razie jestem So�odko, przecie� od �lubu min�� dopiero jeden dzie�... - Troch� to dziwne wyj�� za m�� na jeden dzie� - b�kn�a Kicia. - Mo�e wyja�nisz nam, dlaczego postanowi�a� rzuci� Jewgienija? - usi�owa�am zrozumie� sytuacj�. Lika zacz�a p�aka�: - Zdradzi� mnie, odszed� z inn�! - Kiedy? - zn�w zapyta�y�my ch�rem. - Kiedy zd��y�a mu wpa�� w oko inna baba? Poczu�am lekkie zawroty g�owy. W��czona na maksimum klimatyzacja nie zabi�a dusz�cego aromatu perfum. Mo�e Lika ma psychoz� reaktywn�? Zdarza si� to ludziom, kt�rzy nie potrafi� si� znale�� w okoliczno�ciach dzia�ania vis maior. No, na przyk�ad, kierowca jedzie nabrze�em, nie mo�e zapanowa� nad wozem i wpada do rzeki, a milicja wy�awia z wody oszala��, rozhisteryzowan� istot�. Tak samo Lika - nadenerwowa�a si� na weselu... Chocia� czym mia�aby si� przejmowa� na kolejnym �lubie? Przecie� to dla niej nic nowego. - Wczoraj wieczorem Jewgienij zakocha� si� w jakiej� �dzirze - o�wiadczy�a Lika i wysi�ka�a nos w r�g mojej pow�oczki -w malowanej lali, obrzydliwej beczce sad�a, ohydnej, dupiastej, ko�lawej... - Poczekaj! - zapiszcza�a Olga. - Natychmiast opowiadaj wszystko po kolei! Nadal rozmazuj�c gluty po mojej po�cieli, Lika rozpocz�a chaotyczn� opowie��. Rozdzia� 2 Od samego pocz�tku ich romans - Liki i Jewgienija - rozwija� si� nie tak, jakby tego chcia�a Lika. Pomimo dojrza�ego wieku zachowa�a zdolno�� zakochiwania si�, a wszystkie jej ma��e�stwa rozpada�y si� dlatego, �e po raz kolejny traci�a g�ow� i rzuca�a si� w wir nami�tno�ci. Jej kochankowie, kt�rzy z czasem stawali si� m�ami, wygl�dali nad wyraz podobnie: wysocy, przystojni, blondyni. R�wnie� je�li chodzi o charakter, mieli ze sob� co� wsp�lnego: wszyscy byli spokojni, opanowani, pracowali w r�nych plac�wkach naukowych czy instytutach na-ukowo-badawczych. Najciekawsze, �e wszystkie romanse rozwija�y si� wed�ug tego samego scenariusza. Odwiedzaj�c m�a w pracy, Lika spotyka�a tam jego koleg� albo znajomego i natychmiast zn�w si� zakochiwa�a. Po zawarciu kolejnego zwi�zku ma��e�skiego z zapa�em bra�a si� do �rozwoju" kariery nowego m�a. Zmusza�a go do obrony doktoratu i... wpada�a na nowy obiekt nami�tno�ci, kt�ry bezzw�ocznie zaczyna�a mobilizowa� do napisania habilitacji. Na miejscu przewodnicz�cego rosyjskiej komisji kwalifikacyjnej, cia�a, kt�re potwierdza prawo do tytu�u naukowego, wyda�abym Lice dyplom albo jaki� inny papier o tre�ci: �Nagradza si� za wk�ad w rozw�j rodzimej nauki". Czy przynajmniej sobie wyobra�acie, jak trudno zmusi� m�czyzn�, by regularnie zasiada� przy biurku? A Lika w ko�cu wyhodowa�a sze�ciu czy siedmiu docent�w. Jej m��w ��czy�a jeszcze jedna wsp�lna cecha. Ot� wszyscy oni cierpieli na brak pieni�dzy, czasem chroniczny, i Lika gorliwie zarabia�a rubelki, by odzia� i obu� ukochanego. Mo�na j� by�o oskar�a� o wszystko opr�cz wyrachowania. Do brz�cz�cej monety odnosi�a si� lekko, bez �alu wydawa�a zapracowane pieni�dze i nigdy nie zabija�a si� z powodu pustego portfela. Dzi�ki Bogu, mia�a tylko jedno dziecko - Jur�, kt�rego wychowa�a, jak umia�a. Bez wzgl�du na kalejdoskop tatusi�w Jura wyr�s� na zupe�nie normalnego, by� mo�e troch� zbyt milcz�cego ch�opaka, ale przy nader gadatliwej, nieopanowanej mamusi z innym usposobieniem po prostu by nie prze�y�. O ile pami�tam, Jura zawsze siedzia� w k�cie z grub� ksi��k� w r�ku. Siedem miesi�cy temu zaprosi�a Lik� Wierka Karapietowa i oznajmi�a: - Do�� tego liczenia drobniak�w, starzejesz si�. - Zwariowa�a�? - oburzy�a si� Lika. - Jestem jeszcze ca�kiem m�oda. - To tylko tak ci si� wydaje - nie poddawa�a si� Wierka. -A zreszt� ksi��eczka oszcz�dno�ciowa z solidnym wk�adem jest dobra w ka�dym wieku. W ka�dym razie znalaz�am dla ciebie wspania�ego narzeczonego. - Jestem m�atk� - przypomnia�a Lika. - No i co z tego? - zdziwi�a si� Wiera. - Rozwiedziesz si�, wielkie mi rzeczy. Jewgienij jest bardzo bogaty i samotny, �wietna partia, dzi� wieczorem idziemy do restauracji, b�d� �askawa okaza� troch� zainteresowania. Lika stawia�a lekki op�r, ale polemika z Wier� jest niemo�liwa: je�li ta wbije sobie do g�owy jaki� pomys�, to nic jej nie powstrzyma, p�ki nie zrealizuje swoich zamierze�. Tak czy inaczej Lika znalaz�a si� w knajpie. Ewentualny narzeczony rozczarowa� j� od razu. Facecik by� niewielkiego wzrostu, zupe�nie inny typ urody ni� poprzedni romeo. Lika zjad�a kolacj�, pozwoli�a odwie�� si� do domu i zdecydowanie odm�wi�a kolejnego spotkania. Najwyra�niej kawaler poskar�y� si� Wierc�, poniewa� ta zadzwoni�a do Liki i zapiszcza�a: - Zwariowa�a� chyba, kretynko! �enia ma will� za miastem, mieszkanie, samoch�d, w�asny interes... - Ale on mi si� nie podoba - zaprotestowa�a Lika. - Nie uderzy� w struny mojej duszy! - Te� mi co�, ba�a�ajka si� znalaz�a - rozjuszy�a si� Wierka. -No i co masz z tego, �e ca�e �ycie si� zakochujesz? Przecie� ty nawet nie masz pary porz�dnych but�w, bida z n�dz�. Siebie mo�esz ola�, ale pomy�l o dzieciaku, my�lisz, �e mu przyjemnie ubiera� si� w starzyzn�? A mieszkanie? To� ta twoja dwupokojowa nora jest obrzydliwa! Lika westchn�a ci�ko i obieca�a przemy�le� spraw�. S�owa Wierki zawiera�y pewn� doz� prawdy, wi�c Lika zgodzi�a si� spotka� z Jewgienijem jeszcze raz. Miesi�c p�niej rozwiod�a si� z m�em i zacz�a uwielbia� �eni�. Niech tam b�dzie ch�op czarnow�osy, niski i nie�adny, ola� zarysowuj�c� si� �ysin� i sztuczne z�by, wszystko to wynagradza� spos�b bycia Jewgienija. W kr�tkim czasie zasypa� wprost Lik� prezentami: kupi� jej g�r� ubra�, litry perfum i kilogramy z�otej bi�uterii; Jura te� nie zosta� pomini�ty. Z podrz�dnej uczelni przeni�s� si� na Uniwersytet Moskiewski, i to nie byle gdzie, lecz na supermodny kierunek - psychologi�. I jeszcze dosta� ch�opak nowiu�kie srebrne �iguli dziesi�tk�. Okres narzecze�stwa zako�czy� si� weselem. W dzie� �lubu zakochana, szcz�liwa Lika odebra�a kilka nieprzyjemnych sygna��w. Po pierwsze, kiedy przy d�wi�kach marsza Mendelssohna, ju� jako legalna ma��onka, szepn�a m�owi: �A teraz we� mnie na r�ce i wynie� z sali", to w odpowiedzi us�ysza�a szept: �Nie, podskoczy�o mi ci�nienie, wi�c nie mog� d�wiga� ci�kiego". Lika najpierw si� obrazi�a, ale potem postanowi�a nie zwraca� uwagi na faux pas �wie�o upieczonego ma��onka. Nast�pnie, zn�w powo�uj�c si� na z�e samopoczucie, Jewgienij odm�wi� zaniesienia na r�kach �ony do samochodu, ale najbardziej druzgocz�cy cios dopiero czeka� pann� m�od�. Kiedy cudowny mercedes podwi�z� Lik� do hotelu, gdzie �m�odo�e�cy" zamierzali sp�dzi� noc po�lubn�, w pokoju zastawionym niezliczon� ilo�ci� wazon�w i koszy z r�ami, obok stolika, gdzie w srebrnym wiaderku z lodem ch�odzi�a si� butelka szampana, odbyli bardzo nieprzyjemn� rozmow�. - Wybacz, moja droga - o�wiadczy� Jewgienij - ale pokocha�em inn� kobiet�. Lika omal nie spad�a ze wspania�ego fotela na nie mniej wspania�y dywan. Mia�a wra�enie, �e si� przes�ysza�a. - Co masz na my�li? - zapyta�a nowo po�lubionego ma��onka. I wtedy m�� wyrzuci� z siebie potok s��w. Im d�u�ej Lika go s�ucha�a, tym bardziej nic nie rozumia�a. Mo�ecie sobie wyobrazi�, do jakiego stopnia by�a zaskoczona, skoro ani razu nie przerwa�a Jewgienijowi i wys�ucha�a go do ko�ca! A on ze stoickim spokojem wyrzuca� z siebie okrutne s�owa: - Rozumiesz, przed tob� mia�em �on�, osob� zupe�nie nieodpowiedzialn�, straszliwie rozrzutn�, nami�tn� wielbicielk� brylant�w. Wcale mnie nie kocha�a, za to uwielbia�a m�j portfel. W ko�cu sytuacja dojnej krowy znudzi�a si� Jewgienijowi i po zap�aceniu niema�ego odst�pnego, uda�o mu si� rozwie��. Wygrzeba� si� z pierwszego ma��e�stwa i nie �pieszy� si� do zak�adania nowych kajdan�w. Oczywi�cie mia� kochanki, ale wszystkie one przede wszystkim kocha�y jego platynow� kart� VISA, a Jewgienija traktowa�y jako pewien przykry dodatek do mi�ych sercu dolar�w. No a potem Wierka Karapietowa zakasa�a r�kawy i zabra�a si� do uk�adania �ycia osobistego Jewgienija, podsuwaj�c mu Lik�. Proponowana narzeczona spodoba�a mu si� od razu. Wygl�da�a ca�kiem sympatycznie i w og�le nie by�a chciwa. Niezbyt rozpieszczana przez los, Lika tak si� ucieszy�a z tandetnych poz�acanych kolczyk�w, kt�re kawaler podsun�� jej w charakterze papierka lakmusowego, jako specyficzny test, �e Jewgienij si� zawstydzi� i natychmiast kupi� Lice brylantowy wisiorek. Byli ze sob� p� roku. Po tym czasie �enia zrozumia�, �e Lika w zupe�no�ci odpowiada jego wymaganiom, wi�c si� o�wiadczy�. Nie pa�a� do niej bynajmniej nami�tn� mi�o�ci�, ale w g�owie tkwi�a mu jedna my�l: ta �ona b�dzie go ceni� i szanowa�, wdzi�czna za wyci�gni�cie z do�ka finansowego. Obecno�� Jurija nie nape�nia�a �eni niepokojem. Po pierwsze, ch�opak by� ju� doros�y, a po drugie cichy, nierozpieszczony, prawdziwy �kujon" - taki nie sprawia nieprzyjemnych niespodzianek. W dniu �lubu Jewgienij w doskona�ym nastroju zjawi� si� w USC i zacz�� przyjmowa� od go�ci gratulacje. Ceremonia by�a przygotowana z rozmachem, ponad dwie�cie os�b zjawi�o si� z kwiatami i prezentami. Najpierw z�o�yli przysi�g�, potem przeszli do sali bankietowej, dos�ownie dwa kroki od USC. Nieoczekiwanie do Jewgienija podesz�a zupe�nie nieznajoma m�oda kobieta i z radosnym u�miechem rzuci�a mu si� na szyj�. - Gratuluj� z ca�ego serca, niech pan b�dzie szcz�liwy, zas�u�y� pan na to. Prosz� zje�� ten cukierek, dzi�ki zakl�ciu przyniesie szcz�cie. Jewgienij machinalnie wzi�� dra�etk�, kt�r� dziewczyna wytrz�sn�a mu na d�o� z jaskrawej torebki. - Prosz� zje�� - powt�rzy�a. - Specjalnie dla pana pracowa� nad nimi bioenergoterapeuta. Cukierek przyniesie panu szcz�cie. Jewgienij u�miechn�� si�, nie wierzy� w takie brednie, jak zakl�te s�odycze, ale dziewczyna, zreszt� niczego sobie, a w�a�ciwie prawdziwa pi�kno��, blondynka o wyrazistych niebieskich oczach i delikatnej porcelanowej karnacji, patrzy�a na niego b�agalnym wzrokiem. Ten g�uptasek naprawd� by� przekonany, �e cukierek jest zaczarowany. Wci�� pob�a�liwie si� u�miechaj�c do g�upiutkiej dziewczyny, Jewgienij wsun�� cukierek do ust, gdzie ten natychmiast si� rozp�yn��. W tej chwili Jewgienij poczu�, �e od nieznajomej pachnie leciutko jakimi� dziwnymi perfumami o odurzaj�cym aromacie. Cofn�� si� o krok, spojrza� na ni� i zrozumia�, �e oto stoi przed nim marzenie jego �ycia. Tak sobie w�a�nie wyobra�a� kiedy� w m�odo�ci przysz�� �on�. Wszystko w nieznajomej by�o pi�kne: ogromne ciemnoniebieskie oczy, jasne w�osy splecione w gruby warkocz, cudowna figura oraz u�miech - czu�y, delikatny, szczery. Kiedy Jewgienij pr�bowa� przyj�� do siebie, Lika szarpn�a go za r�kaw: - A ty co tak os�upia�e�? - A... jako� tak... - wymamrota�, z przera�eniem zdaj�c sobie spraw�, �e ju� jest �onaty, ale nie z t�, kt�rej pragnie. Uczta weselna trwa�a w najlepsze, a nad �eni� jakby zgromadzi�y si� czarne chmury. Ogarn�o go ponure rozdra�nienie: rozbawieni go�cie, gadatliwa Lika. Bo�e, dlaczego tak si� po�pieszy�, dlaczego nie po�y� na koci� �ap� jeszcze z rok, albo dwa, dlaczego od razu rzuci� si� do formalizowania zwi�zku z obc� mu kobiet�? Od czasu do czasu �enia pochyla� g�ow� i wdycha� aromat nieznanych perfum, kt�ry osiad� mu na klapie marynarki. Pachnid�o by�o wyj�tkowo trwa�e i z ka�dym oddechem �enia zn�w widzia� niezwykle mi�e sercu liczko o ocz�tach jak lazur. Lik� ju� prawie znienawidzi�. Ca�y wiecz�r Jewgienij szuka� wzrokiem nieznajomej. Przy stole siedzia�a kupa ludzi, kt�rych w wi�kszo�ci nie zna�. Byli to niezliczeni znajomi niezmiernie towarzyskiej Liki. Zreszt� ca�kiem mo�liwe, �e tajemnicza nieznajoma pi�kno�� przysz�a z kt�rym� z jej przyjaci�. W ko�cu �enia zawo�a� fotografa. - Zr�b zdj�cia wszystkim, uwa�aj, �eby nikogo nie pomin��, potem roze�l� ludziom fotki na pami�tk�. Biznesmen postanowi� przejrze� fotografie, odnale�� podobizn� nieznajomej i spr�bowa� wyja�ni�, kim ona jest. Potem zacz�y si� ta�ce i trzeba by�o wywija� walce z Lik�, ale zapach jej perfum doprowadza� �eni� prawie do utraty tchu. �wie�o po�lubiony ma��onek wybra� odpowiedni moment i wyszed� na dw�r zapali� papierosa. Ujrza� tam przecudn� nieznajom�. M�oda kobieta wsiada�a w�a�nie do drogiego samochodu, jasnoczerwonego dwudrzwiowego mercedesa, za kt�rego kierownic� siedzia� szofer. �enia rzuci� si� naprzeciw swemu marzeniu. - Prosz� poczeka�! Jak pani na imi�? - Po co panu moje imi�? - Pi�kno�� unios�a brwi. - Po prostu ciekawi mnie, kto by� naszym go�ciem. - �enia umia� si� znale�� w ka�dej sytuacji. - Nastia - odpar�a nieznajoma. - Prosz� mi poda� sw�j numer telefonu - zaryzykowa� Jewgienij. Nieznajoma blondynka przez chwil� gro�nie patrzy�a na biznesmena, w ko�cu u�miechn�a si� i odpowiedzia�a: - Pa�skie zachowanie wydaje mi si� nieco dziwaczne. Nastia mia�a niezwyk�� sukienk� - niebiesk�, raczej nawet chabrow�, z tkaniny, kt�ra przypomina�a sk�r� gada. Przy szyi sukni� wyko�czono futrem nieznanego zwierz�cia, te� niebieskim, ale o innym odcieniu. Od razu by�o wida�, �e Nastia jest kokietk�; specjalnie tak dobra�a kolor stroju, by jak najlepiej podkre�la� jej ogromne na p� twarzy oczy. - O ile wiem - ju� bez cienia u�miechu powiedzia�a pi�kno�� - przed chwil� po��czy� si� pan wi�zami ma��e�skimi z Lik�. Wi�c po co panu potrzebny m�j numer telefonu? �ycz� szcz�cia i d�ugich lat udanego po�ycia ma��e�skiego. Chcia�a wsi��� do mercedesa. �enia chwyci� j� za r�k�. - B�agam, telefon. - Nie interesuj� mnie amory z �onatymi - uci�a spraw� Nastia. - A je�li zn�w b�d� wolny? - chwyci� si� ostatniej deski ratunku. - Po co m�wi� o tym, czego nie ma. - Pi�kno�� wzruszy�a ramionami. - Przecie� wszystko jest mo�liwe! Nieoczekiwanie Nastia u�miechn�a si� i �enia omal nie umar� od przyp�ywu nowej fali mi�o�ci. - Spodoba� mi si� pan - powiedzia�a cicho - ale nie m�wmy ju� o tym. - Prosz� mi zapisa� sw�j numer, a jutro si� rozwiod� -o�wiadczy� Jewgienij, znajduj�c si� ju� w stanie bliskim ob��du. - Najpierw niech si� pan rozejdzie z �on�, a potem porozmawiamy - nie poddawa�a si� Nastia. - Ale jak ja pani� znajd�, kiedy ju� b�d� wolnym cz�owiekiem? - krzykn�� �enia. - Niech pan nim najpierw zostanie - uci�a Nastia i w�lizgn�a si� do samochodu, wci�gaj�c nog� do �rodka. Jewgienij spostrzeg� na �ydce pi�kno�ci, tu� nad kostk�, niewielki tatua�; by� to motylek albo ptaszek, nie m�g� dok�adniej si� przyjrze�, poniewa� zas�ania�a go zdobi�ca nog� Nasti z�ota bransoletka z dzwoneczkami. - Co to za perfumy? - wyrwa�o si� raptem m�owi Liki. - Po prostu osza�amiaj�ce. Nastia nieoczekiwanie otworzy�a torebk�, wyj�a stamt�d jaskrawe pude�eczko i powiedzia�a: - Niech pan da r�k�. �enia wyci�gn�� d�o�. Dziewczyna potrz�sn�a pude�kiem. - Niech pan we�mie jeden, to moje ulubione cukierki. Jewgienij pos�usznie podni�s� cukierek do ust, zn�w po�kn�� czekoladow� dra�etk� i nagle zrozumia�: albo o�eni si� z Nastia, �eby zawsze, codziennie, stale j� widzie�, obejmowa�, spa� z ni� w jednym ��ku, albo zwariuje. Nigdy do tej pory, nawet we wczesnej m�odo�ci, nie odczuwa� takiej wszechogarniaj�cej mi�o�ci, nawet nie przypuszcza�, �e zdolny jest do czego� takiego. Szofer zapali� silnik i Nastia odjecha�a. Jewgienij usi�owa� zapami�ta� numer rejestracyjny, ale wszystkie cyfry by�y zachlapane b�otem, wida� by�o tylko litery: trzy O. Jasna sprawa, �e Nastia nie nale�a�a do grona zwyk�ych posiadaczy aut. Jewgienij wr�ci� do restauracji, bez ko�ca podnosi� d�o� do nosa, w ustach wci�� czu� dziwny smak i ju� do reszty straci� orientacj�. Kiedy u�miechni�ta Lika, przyodziana w bia�e koronki, podesz�a i wzi�a go pod r�k�, omal nie zapyta� swojej �wie�o po�lubionej ma��onki: �Kim pani jest?". Ca�� drog� do hotelu, w czasie gdy �ona bez przerwy papla�a, snu�a plany, jak to przebuduje dom za miastem, �enia milcza�, t�po patrz�c w okno. Mijali kamienice, mroczne, ciemne, z ob�upanymi fasadami. Hotel nieoczekiwanie wyda� mu si� ohydny, pok�j urz�dzony z bazarowym przepychem, dwuosobowe ��ko, przykryte r�ow� pikowan� narzut� - wulgarne. Kwiaty stoj�ce wzd�u� �ciany pachnia�y b�otem, a kiedy Lika postanowi�a poca�owa� m�a, ten si� odsun�� - od �ony bi� dusz�cy zapach potu. - Mo�e si� wyk�piesz? - burkn�� �enia, czuj�c, jak od nadmiaru nieprzyjemnych zapach�w zaczyna mu p�ka� g�owa. Lika zachichota�a. - To chod�, we�miemy razem prysznic! Odczuwaj�c niewiarygodnie siln� potrzeb� spoliczkowania jej, �enia, �eby si� powstrzyma�, odwr�ci� oczy i natkn�� si� wzrokiem na jasnoniebiesk� serwet�, kt�ra przykrywa�a owalny stolik. Dok�adnie w takim samym kolorze by�a sukienka Na-sti. W tej�e chwili dotar�o do niego, �e ma gdzie� ca�� Lik�, kicha na ustalone normy i absolutnie olewa to, o czym zaczn� teraz plotkowa� znajomi. - Chc� rozwodu - o�wiadczy�. Lika wytrzeszczy�a oczy. �enia ucieszy� si�, �e ma��onka nie wrzeszczy, nie mdleje i nie wszczyna awantury, i opowiedzia� jej o Nasti. Na koniec zaproponowa�: - Jutro z�o�ymy wniosek o uniewa�nienie ma��e�stwa. Wybacz, �e przysporzy�em ci nieprzyjemno�ci. Postaram si� zrekompensowa� wszystkie straty moralne, otrzymasz odpowiedni� sum� pieni�dzy, kupi� ci mieszkanie, ma si� rozumie�, op�ac� te� nauk� Jury. Lika tylko mruga�a oczami. - A teraz �egnaj - o�wiadczy� �wie�o po�lubiony m�� i ruszy� do wyj�cia. - A ty dok�d? - usi�owa�a go powstrzyma� �ona. - Kochanie, jeste� pijany, po�� si�, prze�pij. �enia tylko odsun�� Lik� i znik�. Biedna Likusia kr�tk� chwil� przesiedzia�a w odr�twieniu, a potem zacz�a t�uc wazy, z kt�rych bezczelnie stercza�y bukiety. Gdyby rzecz si� dzia�a w zwyk�ym hotelu, na te odg�osy natychmiast by si� zbiegli inni go�cie i pracownicy administracji, ale w �Silver Pla�a" apartamenty, kt�re wynaj�� sam Jewgienij, nazywa�y si� prezydenckimi. Prawd� m�wi�c, by�o to ca�e pi�tro, najwy�sze, z osobn� wind�. Pozostali go�cie hotelowi zazwyczaj nie maj� mo�liwo�ci nawet przypadkowo tu zajrze�. Personel otrzyma� za� polecenie, by do niczego si� nie miesza�, jedynie u�miecha� si� do os�b, kt�re p�ac� za apartament dziesi�� tysi�cy dolar�w za noc. Niech sobie drogi go�� zrujnuje do cna ca�y pok�j, p�niej tylko z uprzejmym u�miechem wr�czy mu si� rachunek. Dlatego te� nikt nie powstrzymywa� Liki. Likusia zia�a ogniem i miota�a si� po imponuj�cych apartamentach, a� w ko�cu opad�a z si� i zasn�a w ma��e�skim �o�u, przypominaj�cym hipodrom. O sz�stej rano dos�ownie wyskoczy�a z niego jak oparzona, p�acz�c ze z�o�ci i poczucia krzywdy, uciek�a z hotelu i pogna�a do nas do �o�kina. Rozdzia� 3 Wys�ucha�y�my z Kici� opowie�ci i wla�y�my Lice do gard�a szklank� koniaku, a nast�pnie osowia�� natychmiast po�o�y�y�my do ��ka. Olga spojrza�a na zegarek i piszcz�c: �Katastrofa, jestem sp�niona!" - zacz�a si� po�piesznie ubiera� i domalowywa� drugie oko. Pobieg�am za ni�. - No i co teraz robi�? Kicia w�o�y�a cieniutki czerwony sweterek i odpar�a: - Znajd� Jewgienija i pogadaj z nim. Lika mog�a go po prostu �le zrozumie�. A zreszt� mo�e facet tylko �artowa�? - A komu by przysz�o do g�owy bawi� si� w takie gierki?! -oburzy�am si�. Olga chwyci�a kluczyki od samochodu. - Na �wiecie pe�no jest idiot�w, przecie� nie znamy Jewgienija, mo�e to jaki� kretyn? W ka�dym razie nale�y wys�ucha� obu stron, a dopiero potem pomy�limy, jak pocieszy� Lik�. A w�a�nie, nie s�ysza�a� czasem, Anton Kraskow si� o�eni�? To dla niej bardzo dobra partia. - No co� ty - zamacha�am r�kami - w�tpi�, �eby w �wietle ostatniego zam��p�j�cia Likusia zechcia�a zn�w urz�dza� wesele. - Nie znasz si� na ludziach - o�wiadczy�a Olga i umkn�a. Zesz�am na parter i natkn�am si� na torebk� Liki, poniewieraj�c� si� na dywanie w holu. Lekko si� zawaha�am, ale w ko�cu otworzy�am j�, wyj�am notes, znalaz�am potrzebny numer telefonu i wystuka�am go. - Abonent czasowo niedost�pny - o�wiadczy� beznami�tny kobiecy g�os. Czyli to by�a kom�rka. �adnego innego numeru obok nie by�o. Postanowi�am p�j�� do jadalni i spokojnie wypi� kaw�, kiedy zadzwoni� telefon. - Daria Iwanowna? - wykrzykn�� nieznajomy g�os. - Dzwoni� z Akademii Weterynaryjnej. - Co si� sta�o? - spyta�am zaniepokojona. - Prosz� si� nie denerwowa� - zacz�a mnie uspokaja� kobieta - pani c�rka Masza powinna uczestniczy� teraz w zaj�ciach k�ka m�odych mi�o�nik�w weterynarii, ale... - Tak - przerwa�am jej - o co chodzi? - Chyba zachorowa�a, ma temperatur� i nudno�ci. - Ju� jad�! - krzykn�am i pobieg�am do gara�u, zapominaj�c nawet, �e nale�a�oby si� przyczesa�. Maru�ka le�a�a na kanapie, obok niej z zatrwo�on� min� sta� Fiodor Siergiejewicz, uroczy facet, kierownik k�ka. Mania je�dzi do akademii nie pierwszy rok, wi�c �wietnie znam Fiodora Siergiejewicza. Jest wspania�ym pedagogiem, szczerze zakochanym w swojej pracy, ale to cz�owiek maj�cy, ogl�dnie m�wi�c, pewne dziwactwa. Kiedy wyk�adowca mnie zobaczy�, o�wiadczy�: - Gdyby to dziewcz� urodzi�o si� psem, od razu postawi�bym jasn� diagnoz�: zatrucie pokarmowe. - Sk�d taki wniosek? - zapyta�am, spogl�daj�c na blad� i milcz�c� Mani�. Najwyra�niej sprawy nie wygl�da�y najlepiej. Moja c�rka zwykle nawet z bardzo wysok� gor�czk� gada bez ustanku. Je�li straci�a dar mowy, nale�y bezzw�ocznie wzywa� karetk� pogotowia. - Nudno�ci przechodz�ce w wymioty - zacz�� wylicza� objawy Fiodor Siergiejewicz - dreszcze, blado�� pow�ok sk�rnych... - Kebab - resztkami si� wyartyku�owa�a Mania. - Co, koteczku? - Schyli�am si� nad ni�, usi�uj�c lepiej zrozumie�, co m�wi. - Zjad�am rano, przed zaj�ciami, kebab z kurczaka - wyszepta�a Maszka. - Mia�am straszn� ochot�, kupi�am w kiosku przed szko��. Z�apa�am za telefon. Kebab z kurczaka, do tego jeszcze kupiony na ulicy! Tu wszystko jest mo�liwe - od salmonelli do cholery. Fiodor Siergiejewicz a� klasn�� w r�ce. - Mario! Jak mog�a�?! Zje�� B�g wie, jakie� �wi�stwo przygotowane brudnymi r�kami! �aden pies, mam na my�li zwierz� domowe, nie pozwoli sobie na co� takiego. Mania milcza�a, w ko�cu wyszepta�a: - Dajcie misk�. Natychmiast podetkn�am jej emaliowane korytko, stoj�ce ko�o kanapy. - No prosz�! - powiedzia� z wyrzutem Fiodor Siergiejewicz. -No prosz�, do czego doprowadza beztroska pomno�ona przez g�upot�. Teraz, Masza, masz przeanalizowa� konsekwencje i wyci�gn�� odpowiednie wnioski. Westchn�am, mimo wszystko pedagodzy to dziwni ludzie, wykorzystuj� ka�d� chwil�, by wyg�asza� nudne reprymendy. Nie mo�e taki po prostu po�a�owa� biednego dziecka i da� mu, p�ki nie przyjecha� lekarz, szklanki z roztworem nadmanganianu potasu, tylko zamiast tego sugeruje, by od razu rozpocz�� przemy�lenia na temat skutk�w spo�ywania kebabu przygotowanego w niehigienicznych warunkach. Dziewczynka ju� i tak zjad�a to �wi�stwo, wi�c po co j� teraz poucza�? - Prosz� przynie�� nadmanganian potasu - przerwa�am temu nudziarzowi. Fiodor Siergiejewicz opami�ta� si�. - Rozs�dna rada! Ju� id�. Po kilku minutach dosta�am szklank� z jasnofioletow� ciecz� oraz gumowy irygator w kszta�cie gruszki. - A to po co? - zdziwi�am si�. Fiodor Siergiejewicz u�miechn�� si� pob�a�liwie. - Nale�y pobra� roztw�r do irygatora i wprowadzi� go do otworu g�bowego. Jak inaczej zmusi� zwierz� do wypicia lekarstwa? Nie, to jednak wariat. Maszka w ko�cu nie jest przecie� psem, kotem czy koz�. - Wypij, kochanie - poprosi�am. Maniunia pos�usznie osuszy�a szklank� i zn�w z�apa�a korytko. Do domu dotar�y�my dzie� p�niej. Karetka pogotowia niezw�ocznie bowiem odwioz�a nas do szpitala, gdzie postawiono diagnoz�: zatrucie pokarmowe. - No nic. - Diegtiariow przyjecha� do kliniki i postanowi� pocieszy� Maszk�. - Nie ma tego z�ego, co by na dobre nie wysz�o, przecie� chcia�a� schudn��, to stracisz teraz zb�dne kilogramy. W �rod� przywioz�am Mani� do domu i przykaza�am surowo: - Masz le�e� w ��ku do ko�ca tygodnia. - Ale dlaczego? - C�reczka zaczyna�a si� buntowa�. - Ju� mnie nic nie boli. - Doktor kaza� ci zosta� w ��ku do soboty. - Po co? Ja si� ju� ca�kiem dobrze czuj�. - Tak trzeba. - No, ale wyja�nij mi dlaczego? - No, bo... tak zaleci�. - Kompletna bzdura - stwierdzi�a Maszka. - Masz jeszcze jakie� argumenty? Wiedzia�am, �e nie, wi�c o�wiadczy�am ostro: - Nie sprzeczaj si�. - Trudno by� dzieckiem - zaj�cza�a Maru�ka. - Ka�dy tylko szuka okazji, �eby cz�owieka obrazi�. - Jak chcesz, to pojad� do miasta i przywioz� par� film�w wideo? - Aha - Maniunia kiwn�a g�ow� - mo�esz wy�wiadczy� t� przys�ug�. - Ale ty w tym czasie b�dziesz le�e�. - Oczywi�cie, nawet si� nie porusz�. Wysz�am na podw�rze, ale zatrzyma� mnie telefon. - Hej, Daszka - rozleg� si� w s�uchawce lekko senny mezzo Wierki Karapietowej - s�ysza�a� nowin�? - Jak�? - Lika So�odko zabi�a m�a. Upu�ci�am kluczyki od samochodu na pod�og�. - Co? - Lika So�odko zabi�a m�a - powt�rzy�a Wierka. - No, czy to nie idiotka?! - K�amiesz! - wyrwa�o mi si�. - Chcia�abym! - krzykn�a obra�ona Wiera. - Mo�e jej si� w g�owie pomiesza�o? - Poczekaj na mnie, zaraz przyjad�. - Przecie� nigdzie si� nie ruszam - odpowiedzia�a Wierka -nie musisz si� �pieszy�. Jewgienij nie �yje, Lika aresztowana, nic tu ju� nie poradzisz. Mniej wi�cej po godzinie, stoj�c kilka razy w korkach, dotar�am do ulicy Kis�owa i wbieg�am do brudnej, zaplutej klatki schodowej. Niestety, Wiera mieszka tu� przy stacji metra. Blisko�� kolei podziemnej to ogromna wygoda dla mieszka�ca megapolis, ale jednocze�nie te� wielkie nieszcz�cie. Klatka schodowa budynku, w kt�rym zamieszkuje Wierka, staje si� toalet� dla wszystkich okolicznych meneli, �adne zamki i domofony nie chroni� przed bezdomnymi, kt�rzy z �atwo�ci� radz� sobie z ka�dym mechanizmem. - Nie no, sama pomy�l - trajkota�a Wierka - to ci dopiero koszmar! Lika ca�kiem ze�wirowa�a, dopiero co wesele odb�bni�a. - Opowiedz mi wszystko spokojnie, po kolei - poprosi�am. Wierka wepchn�a mnie do pokoju, posadzi�a w bardzo niewygodnym, parz�cym w upale welurowym fotelu i zacz�a trajlowa�: - To ci dopiero, to ci dopiero! Wrzuci�a go do rzeki. - Gdzie? - Do rzeki Moskwy, �e�ka nie umia� p�ywa�, w dodatku balustrada wysoka, najpierw uderzy� g�ow� o kamie� i poszed� na dno, pewnie straci� przytomno��. - Kiedy to si� sta�o? - Wczoraj. Wierka klapn�a w drugim fotelu i zacz�a od nowa: - No i w czym jej nie dogodzi�? �yj i si� ciesz, to nie, spu�ci�a go do wody... Zrozumia�am, �e Karapietowa zaraz zacznie si� powtarza�, wi�c zapyta�am: - Dlaczego oskar�enie pad�o w�a�nie na Lik�? Wierka klasn�a. - Jest �wiadek. Rzecz si� dzia�a na bulwarze nadbrze�nym, rozumiesz? Pokiwa�am g�ow�, no bo gdzie� indziej mog�a si� dzia�, je�li Jewgienij wpad� do rzeki. - Ten koszmar zdarzy� si� wieczorem - wyja�nia�a Wierka -ale nie by�o jeszcze ciemno, a zreszt� ko�o tego miejsca, gdzie rozegra�a si� tragedia, stoi ogromna tablica z lampek, reklama kasyna, kt�re mie�ci si� nieopodal. W ka�dym razie dzi�ki temu cz�owiek wszystko dobrze widzia�. - Kto? Wierka zachichota�a. - Na nabrze�u stoi du�y budynek, na ostatnim pi�trze mieszka jaki� dziadek, ma kapitaln� lornetk�, droga rzecz, wyprodukowana w zak�adach Zeissa. Dziadek wieczorami przejmuje wart� w punkcie obserwacyjnym. - Po co? Wierka rozweseli�a si� na dobre. - Mieszka sam, z�era go nuda, bulwar w tym miejscu lekko skr�ca, samochod�w tamt�dy je�dzi niewiele, przechodni�w praktycznie nie ma, okolica, cho� to praktycznie centrum, w�a�ciwie g�ucha, stoi raptem jedna kamienica. Jest za to �aweczka, na kt�rej bardzo cz�sto moszcz� si� bezdomni zakochani. No a dziadek ma rozrywk�. Para nawet nie podejrzewa, �e sta�a si� obiektem obserwacyjnym, a staruszek cieszy si� a� mi�o z bezp�atnego kina. Oczywi�cie, zachowuje si� nie�adnie, ale z drugiej strony, komu to przeszkadza? S�uchaj�c Wierki, rekonstruowa�am zdarzenia. A wi�c lubie�ny dziadek zaj�� pozycj� strategiczn� i w tym momencie ujrza� z rado�ci� zbli�aj�c� si� do �aweczki park�. Dziadunio zamar�, czuj�c przedsmak widowiska, ale kochankowie nie zacz�li si� ca�owa�, najwyra�niej mieli inne plany. Parka opar�a si� o balustrad�, dziadek omal si� nie rozp�aka�, tak by� rozczarowany, no, co za bydlaki! Przyszli w miejsce przeznaczone do erotycznych uciech, �eby po prostu sobie pogada�. Przez lornetk� wszystko by�o dobrze wida�. Kobieta wyci�gn�a przed siebie szczup�� r�k� i zacz�a pokazywa� palcem co� na wodzie. M�czyzna przechyli� si� przez balustrad� i w tym momencie baba z�apa�a go za nogi i spu�ci�a w d�. Ca�a akcja zosta�a przeprowadzona b�yskawicznie. Dziadek omal nie umar�, ale lornetki nie upu�ci�. Tymczasem zab�jczyni szybkim krokiem oddali�a si�, nie spogl�daj�c za siebie. Dziadek rzuci� si� do telefonu i wezwa� milicj�. Nie poda� swojego imienia i nazwiska, tylko po prostu poinformowa� dy�urn�, �e by� �wiadkiem zab�jstwa. Naiwny staruszek nawet nie przypuszcza�, �e jego numer telefonu wy�wietli si� na monitorze. Godzin� p�niej zapukali do niego funkcjonariusze MSW. Musia� si� biedaczek przyzna� do niezbyt przyzwoitego hobby i szczeg�owo opisa� zab�jczyni�. Pomimo mocno zaawansowanego wieku, emeryt pami�� mia� �wietn�, wi�c precyzyjnie odtworzy� wygl�d nieznajomej: �redniego wzrostu, szczup�a, jasne w�osy, r�owa sukienka w niebieskie kwiaty. Ohydna, ale teraz baby normalnie oszala�y i wk�adaj� na siebie ju� naprawd� nie wiadomo co, on by nigdy nie pozwoli� swojej �wi�tej pami�ci �onie tak si� przyodzia�. - No i co? - zapyta�a Wierka. - Pami�tasz ten ciuch? Idiotyczna kiecka Liki, kt�r� Wiera przywioz�a jej z Turcji. Ohydna szmata, no, po prostu co� potwornego. - Nie tylko ona mog�a tak� mie� - wymamrota�am. - Ale chyba nie to pos�u�y�o za podstaw� oskar�enia? - Nie wiem! - Wiera a� podskoczy�a. - Ale zakuli j� w kajdanki, znaczy, jest winna. Ledwo doczeka�am wieczoru i polecia�am do Diegtiariowa. - Dowiedz si� swoimi kana�ami, co z Lik�. - Dobra - zgodzi� si� bez entuzjazmu Aleksander Michaj-�owicz i dalej zdarzenia w �o�kinie potoczy�y si� zwyk�ym torem. Najpierw zwymy�la�a mnie Ma�ka, kt�rej w ko�cu zapomnia�am przynie�� filmy, potem Kicia, gniewnie marszcz�c nos, zapyta�a: - Kto pali� w �azience na parterze? Pytanie absolutnie retoryczne, poniewa� w naszym domu tylko ja sobie popalam. Koniec dnia domownicy po�wi�cili na prawienie mi kazania na temat: �Palenie szkodzi zdrowiu". Nazajutrz wieczorem, ledwo na pierwszym kanale zacz�� si� dziennik, zjawi� si� pu�kownik i o�wiadczy�: - To koniec. - Co? - A� podskoczy�am. Aleksander Michaj�owicz wzruszy� ramionami: - Lika si� przyzna�a. Um�wi�a si� z Jewgienijem na spotkanie, on przyszed�, potwierdzi�, �e twardo ��da rozwodu, wi�c ona go wrzuci�a do wody. - Bo�e - przerazi�am si� - to� ta Liku�ka ca�kiem zwariowa�a. Diegtiariow wyj�� z kieszeni chustk� do nosa i otar� czo�o. Zm�czony m�wi� dalej: - Twierdzi, �e nic nie pami�ta, dzia�a�a w afekcie. - No to w takim razie powinni j� wypu�ci�! - krzykn�am z rado�ci�. - Czasowe zaburzenia �wiadomo�ci pozwalaj� unikn�� kary. Pu�kownik krzykn��: - Nie wciskaj mi tu ciemnoty, zostanie w areszcie �ledczym do rozprawy! Zn�w si� wystraszy�am. - No to co mo�emy dla niej zrobi�? - Praktycznie nic, tylko wspiera� j� moralnie. Wlepi�am w przyjaciela wzrok, po czym spyta�am ostro�nie: - A mo�e, tego, no... rozumiesz, wcisn�� troch� forsy �ledczemu? Aleksander Michaj�owicz poczerwienia�, ale nie zacz�� wrzeszcze�, tylko do�� spokojnym tonem m�wi� dalej: - To ju� nie pomo�e, �ap�wki daje si� wcze�niej, zanim zostanie przedstawione oskar�enie. Jedyne, w czym mog� dopom�c, to spowodowa�, by spraw� Liki rozpatrzono w s�dzie szybko, no, powiedzmy do pa�dziernika. W areszcie �ledczym panuj� z�e warunki, w wi�zieniu, cho� mo�e si� to wyda� dziwne, jest lepiej. - To ci dopiero szybko! - �achn�am si�. - Kiedy b�dzie pa�dziernik?! Diegtiariow westchn�� g�o�no. - Ty po prostu w og�le nie zdajesz sobie sprawy, ile czasu cz�owiek sp�dza w areszcie, oczekuj�c na rozpraw�, to mo�e trwa� nawet rok. - Rok?! Aleksander Michaj�owicz kiwn�� g�ow�. - Aha, a potem zaczyna si� gadanie po pr�nicy. Posiedzenie s�du zostanie od�o�one albo znajdzie si� jakie� niedopatrzenie formalne, przez kt�re proces przesuwa si� o p� roku. - O p� roku? To jaki� koszmar! Diegtiariow nala� sobie herbaty, wsypa� cukier i zacz�� miesza� �y�eczk�, miarowo stukaj�c o fili�ank�. - Czas p�ynie, a Lika b�dzie siedzia�a w dusznej celi w niezbyt przyjemnym towarzystwie. Dobra, zobacz�, co si� da zrobi�, �al mi jej, bardzo �al, ale przest�pca musi ponie�� kar�. �Z�oczy�ca powinien siedzie� w wi�zieniu" - o�y�o nagle w mojej pami�ci. Aleksander Michaj�owicz nie zawi�d�. Pierwszego pa�dziernika Lika zosta�a skazana, przy czym sta�o si� to bardzo szybko, podczas jednego posiedzenia s�du. Ju� naprawd� nie wiem, jakim cudem Diegtiariowowi uda�o si� na to nam�wi� s�dzin�, wyj�tkowo paskudne babsko oko�o pi��dziesi�tki, z ma�ymi wrednymi oczkami i w�skimi, zaci�ni�tymi ustami. Zjawili�my si� w sali rozpraw ca�� rodzin�, zreszt� i bez nas by�o tam t�oczno, a kiedy konwojenci wprowadzili blad�, troch� wychud�� Lik�, obecni na sali fotoreporterzy wnet rzucili si� do stoj�cej w zadrutowanej klatce �awy oskar�onych. Jewgienij by� do�� znany w �wiecie biznesu, wi�c jego �mier�, w dodatku z r�k �ony, strasznie podnieci�a pismak�w, kt�rzy dzi�ki niej znale�li temat do wysma�enia nowych artyku��w. Proces zrobi� na mnie przygn�biaj�ce wra�enie. Wszystko by�o przygn�biaj�ce: odrapana sala rozpraw, t�um dziennikarzy, znajomi Liki i Jewgienija, kt�rzy przybiegli do s�du, by zaspokoi� swoj� ciekawo��, z�o�liwie przerywaj�ca wszystkim s�dzina, obrzydliwie sprawiedliwy prokurator, trajkocz�ca adwokatka, m�oda dziewczyna, sekretarka, ca�y czas d�ubi�ca w nosie, smr�d kanalizacji, kt�ry nie wiadomo czemu dociera� do �wi�tyni Temidy, ale najbardziej �a�osny widok przedstawia�a sama Lika. Przyjaci�ka by�a w eleganckim tweedowym kostiumie i bia�ej bluzce. W�osy jej troch� odros�y, wygl�da�y na czyste i nawet zadbane, na twarzy mia�a makija�. Ale kiedy zacz�a zeznawa�, �cisn�o mi si� serce. Jej g�os brzmia� g�ucho, dos�ownie jakby m�wi�a spod poduszki, wypowiedzi by�y zupe�nie pozbawione emocji. - Tak - niczym automat m�wi�a Liku�ka - tak, spotkali�my si�. Nic nie pami�tam. On zaproponowa� rozw�d... - To wszystko? - S�dzina zmru�y�a oczy. - Tak. - No, to niewiele. Oskar�ona nie pami�ta, jak popycha�a obywatela Twierdochlebowa do rzeki? - Nie. - Prosz� opowiedzie�, o co posz�o. - A wi�c on zaproponowa� rozw�d... - Dalej. - Nie pami�tam. - No to pami�ta oskar�ona czy nie? - rozz�o�ci�a si� s�dzina. - Tak, to znaczy nie, a mo�e tak - odpar�a zak�opotana Lika i oboj�tnie przebieg�a wzrokiem po zebranym t�umie gapi�w. Kiedy jej spojrzenie przemkn�o po mojej twarzy, wzdrygn�am si�. Oczy Liku�ki przypomina�y guziki - b�yszcz�ce i ca�kowicie puste. - Nie ma sensu udawa� niepoczytalnej - rozsierdzi�a si� s�dzina. - W aktach sprawy mam za�wiadczenie o poczytalno�ci oskar�onej. Oskar�ona Twierdochlebowa obra�a z�� taktyk�, takie zachowanie s�d uznaje za obraz�. Arkaszka pochyli� si� i obruszony zapyta�: - Gdzie�cie znale�li t� jej adwokatk�? Spojrza�am na grub� bab�, z klimakterycznym rumie�cem na twarzy i odpar�am szeptem: - Nie wiem, wszystkie sprawy za�atwiali Jura i Wiera Karapietowa. Potem zacz�y si� zeznania �wiadk�w. Do sali dziarskim krokiem wmaszerowa� male�ki staruszek, podobny do grzyba i podskakuj�cy przy ka�dym ruchu. Niespodziewanie okaza�o si�, �e ma d�wi�czny, wr�cz dono�ny g�os. Bez �ladu za�enowania dziadunio opowiedzia� o lornetce. Od razu rozpozna� Lik�, pami�� mia� w najlepszym porz�dku, nadawa� �wawo: - Sukienka taka charakterystyczna, w kwiaty, oskar�ona mia�a jeszcze torebk� i pantofle na obcasach. Ca�kiem niczego kobitka, atrakcyjna, wpada�a w oko. Adwokatka ospale usi�owa�a podwa�y� zeznania �wiadka, ale dziadyga z honorem odpar� atak. - A tak, ja �wietnie widz�, nawet okular�w nie nosz�, o nawet st�d mog� przeczyta�, �e tamten ch�opak ma na czapce napis �Ues". - Yes - poprawi� go m�odzieniec. - A no bo to cz�owiek j�zyk�w si� nie uczy� - odparowa� dziadek. - Nie w�adam bisurma�skim, tylko rosyjskim. - Czyli �wiadek dobrze widzia� oskar�on�? - dopytywa�a si� s�dzina, postukuj�c w st� o��wkiem. - Jak teraz wysoki s�d. - Dziadunio pokiwa� g�ow�. - Na nodze mia�a przepask�, akuratnie na kostce. - Oskar�ona dozna�a tego dnia kontuzji nogi? - zwr�ci�a si� s�dzina do Liki. - Tak - z zak�opotaniem odpar�a Lika - a mo�e nie, nie pami�tam. Wyrok porazi� wszystkich - dziesi�� lat. Jeszcze bardziej poblad�� Lik� wyprowadzono z klatki, my za� pojechali�my do domu. Ca�� drog� Arkaszka w�cieka� si� na beznadziejn� adwokatk�, a ja siedzia�am cicho. C� za r�nica, �eby nie wiem co powiedzia�a ta baba, i tak daliby Liku�ce p