8467
Szczegóły |
Tytuł |
8467 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8467 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8467 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8467 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Nora Roberts
S�odka zemsta
Cz�� I
Gorycz
Kobiety s� waszymi polami.
A wi�c, wychod�cie na swoje pola, gdy chcecie.
Koran
By� jej m�czyzn�, ale j� skrzywdzi�.
�Frankie and Johnny�
Rozdzia� 1
Nowy Jork, 1989
Stuart Spencer czu� si� wyj�tkowo �le w swoim pokoju hotelowym. Jedyn� korzy�ci�
z przyjazdu do Nowego
Jorku by�o to, �e �ona zosta�a w Londynie, nie mog�a wi�c dr�czy� go
konieczno�ci� przestrzegania diety.
Zam�wi� do pokoju firmowego sandwicza i jad� go teraz z apetytem.
By� t�gim, �ysiej�cym m�czyzn�, bez �ladu dobroduszno�ci, jakiej mo�na by si�
by�o spodziewa� po cz�owieku
o takiej tuszy. Dokucza� mu p�cherz na pi�cie i chroniczny katar. Wypi� duszkiem
p� fili�anki herbaty
i stwierdzi� z niezno�nym brytyjskim szowinizmem, �e Amerykanie nie potrafi�
zaparzy� porz�dnej herbaty,
cho�by si� nie wiem jak starali.
Marzy� o gor�cej k�pieli, fili�ance dobrego Earl Greya, o godzince odpoczynku.
Obawia� si� jednak, �e cz�owiek
stoj�cy przy oknie zmusi go, by zapomnia� o tym... by� mo�e nawet na d�u�ej.
� A wi�c jestem tutaj, do cholery. � Patrzy� spode �ba, jak Philip Chamberlain
rozsuwa zas�ony.
� Uroczy widok. � Philip przygl�da� si� �cianie s�siedniego budynku. � Od razu
ten pok�j wydaje si�
bardziej przytulny.
� Philipie, chc� ci przypomnie�, �e nie znosz� lata� zim� nad Atlantykiem.
Ponadto, w Londynie czeka mnie
masa zaleg�ej papierkowej roboty, w znacznej cz�ci z powodu twoich niezgodnych
z przepisami czyn�w. Je�li
chcesz mi co� powiedzie�, zr�b to jak najszybciej. A mo�e wymagam zbyt wiele?
Philip nadal spogl�da� przez okno. Niepokoi� go wynik tego nieoficjalnego
spotkania, do kt�rego doprowadzi�,
czego nie mo�na by�o w �aden spos�b pozna� po jego zachowaniu.
� Skoro ju� tu jeste�, Stuarcie, musz� zabra� ci� na jakie� przedstawienie.
Najlepiej na musical. Gorzkniejesz na
stare lata.
� Id� do diab�a!
Philip opu�ci� zas�on� i podszed� do Stuarta. Od kilku lat by� jego
informatorem. Zaw�d, kt�ry uprawia�,
wymaga� pewno�ci siebie i wyj�tkowej zr�czno�ci. Mia� trzydzie�ci pi�� lat i
�wier� wieku do�wiadczenia.
Urodzi� si� w londy�skich slumsach, ale ju� we wczesnej m�odo�ci potrafi�
sprytnie zdobywa� zaproszenia na
najwykwintniejsze spotkania towarzyskie. By�o to nie lada osi�gni�cie w czasach,
kiedy sztywne brytyjskie
podzia�y klasowe nie run�y jeszcze pod naporem Mods�w i Rockers�w.1 Zna�
zar�wno uczucie g�odu, jak
i smak jesiotra. A poniewa� kawior przedk�ada� nad wszystko, zadba�, aby mu go w
�yciu nie zabrak�o. W tym,
co robi�, by� dobry, bardzo dobry, ale sukces nie przyszed� �atwo.
� Mam dla ciebie pewn� propozycj�, Stuarcie. � Philip usiad� i nala� sobie
herbaty. � Powiedz, czy dobrze ci
si� przys�u�y�em w ostatnich latach?
Spencer odgryz� k�s sandwicza, maj�c nadziej�, �e ani on, ani obecno�� Philipa
nie spowoduje niestrawno�ci.
� Chcesz podwy�ki?
� Niez�y pomys�, ale, prawd� m�wi�c, nie o to mi chodzi�o. � Umia�, je�li
trzeba, u�miecha� si� czaruj�co,
budz�c sympati� otoczenia. I teraz w�a�nie zdecydowa� si� u�y� swego uroku
osobistego.
� Chc� wiedzie�, czy op�aca�o si� wci�gn�� na list� p�ac Interpolu z�odzieja?
Spencer wyj�� z kieszeni chusteczk� i wydmucha� nos.
� Od czasu do czasu.
Philip by� ciekaw, czy Stuart zauwa�y�, �e tym razem nie poprzedzi� s�owa
z�odziej okre�leniem by�y. Stuart go
nie poprawi�.
� Sta�e� si� bardzo oszcz�dny w pochwa�ach.
� Do diab�a, nie mam zamiaru ci schlebia�. Co wydarzy�o si� tak wa�nego, �e
za��da�e�, abym przylecia� do
Nowego Jorku w �rodku tej cholernej zimy?
� A co by� powiedzia� na dw�jk�?
� Dw�jk� czego?
� Z�odziei, Stuarcie. � Wyci�gn�� ku niemu tr�jk�tnego firmowego sandwicza. �
Pocz�stuj si�. Bardzo
smaczny.
� Do czego zmierzasz?
Wszystko mia�o si� rozstrzygn�� w ci�gu kilku najbli�szych chwil, ale przez
wi�kszo�� �ycia Philipa minuty
decydowa�y o jego losie, a czasem nawet i g�owie. Kiedy� by� z�odziejem, i to
wyj�tkowo zr�cznym, wodz�cym
za nos kapitana Stuarta Spencera i jego koleg�w, od Londynu do Pary�a, od Pary�a
do Maroka, wsz�dzie tam,
gdzie kusi�a go kolejna zdobycz. Potem wykona� wolt� i zacz�� pracowa� dla
Interpolu i Spencera, zamiast
przeciwko nim.
Tamta decyzja by�a tylko spraw� interesu. Kwesti� bilansu zysk�w i strat.
Natomiast jego obecna propozycja
mia�a charakter osobisty.
� Przypu��my, �e s�ysza�em o niezwykle sprytnym z�odzieju, kt�ry przez lat
dziesi�� umyka� przed Interpolem,
a teraz zdecydowa� si� wycofa� z �ycia zawodowego i w zamian za u�askawienie
m�g�by zaoferowa� swe us�ugi.
� M�wisz o �Cieniu�.
Philip pedantycznie strzepn�� okruchy chleba z palc�w. By� bardzo schludny, z
przyzwyczajenia i konieczno�ci.
� Tylko teoretycznie.
�Cie�. Spencer w u�amku sekundy zapomnia� o bol�cej pi�cie i o zm�czeniu
podr�. Ten z�odziej bez twarzy,
znany jedynie jako �Cie�, przyw�aszczy� sobie klejnoty warte miliony dolar�w.
Od dziesi�ciu lat Spencer tropi�
go, �ledzi�, traci� z oczu. W czasie ostatnich osiemnastu miesi�cy Interpol
zdwoi� wysi�ki, posuwaj�c si� nawet do
wykorzystania przeciwko niemu innego z�odzieja � Philipa Chamberlaina, jedynego
znanego Spencerowi
cz�owieka, kt�ry prze�cign�� swymi wyczynami �Cienia�. Cz�owieka, kt�remu
zaufa�em � pomy�la� z nag��
irytacj� Spencer.
� Ty wiesz, kto to jest, do cholery. Dobrze wiesz, kto to jest i gdzie go mo�na
znale��. � Stuart zacisn��
pi�ci. � Dziesi�� lat. Dziesi�� lat go �cigamy. I, niech ci� diabli, od
miesi�cy p�acimy, by� go znalaz�, a ty
nabijasz nas w butelk�. Przez ca�y czas wiedzia�e�, kim jest i gdzie przebywa!
� Mo�e wiedzia�em � Philip uni�s� lekko d�o� o d�ugich palcach artysty. � A mo�e
nie.
� Mam ochot� wsadzi� ci� do celi i wyrzuci� klucz do Tamizy.
� Ale tego nie zrobisz, bo zast�puj� ci syna, kt�rego nigdy nie mia�e�.
� Niech ci� diabli porw�, mam syna.
� Ale nie takiego, jak ja � ci�gn�� Philip, odchylaj�c si� w krze�le. �
Proponuj� ci taki sam uk�ad, jaki
zawarli�my przed pi�ciu laty. By�e� zachwycony, �e mo�esz wynaj�� najlepszego,
zamiast go �ciga�.
� Mia�e� schwyta� tego cz�owieka, a nie pertraktowa� w jego imieniu. Je�li znasz
nazwisko � podaj je. Je�li
masz jego rysopis, chc� go mie�. �ycz� sobie fakt�w, Philipie, a nie mglistych
propozycji.
� Nie uda�o ci sie niczego osi�gn�� � powiedzia� oschle Philip. � Niczego. Przez
dziesi�� lat! Je�li wyjd�
z tego pokoju, nadal b�dziesz w tej samej sytuacji.
� B�d� mia� ciebie � g�os Spencera by� matowy i tak zdecydowany, �e Philip
zmru�y� oczy. � Cz�owiekowi
z twoimi upodobaniami z pewno�ci� d�u�szy pobyt w wi�zieniu bardzo by si� nie
spodoba�.
� Gro�ba? � Po sk�rze Philipa przebieg� kr�tki, wyra�ny dreszcz. Skrzy�owa� r�ce
na piersiach i nie spuszcza�
wzroku ze Spencera, jakby chcia� si� utwierdzi� w przekonaniu, �e kapitan
blefuje. On sam nie blefowa�. �
Darowano mi winy, pami�tasz? Taka by�a umowa.
� Zmieni�e� regu�y gry. Podaj mi to nazwisko, Philipie, i daj mi wykona� moje
zadanie.
� Pami�� ci� zawodzi, Stuarcie. Dlatego odzyska�e� tylko cz�� diament�w,
natomiast ja ukrad�em ich wiele.
Wsadzisz �Cienia� za kratki, b�dziesz mia� tylko z�odzieja w wi�zieniu. Czy
naprawd� s�dzisz, �e uda ci si�
odzyska� cho� u�amek tego, co zosta�o skradzione przez ostatnie dziesi�� lat?
� To kwestia uczciwo�ci.
� Oczywi�cie.
Spencer zauwa�y�, �e g�os Philipa zmieni� si� i �e po raz pierwszy w trakcie
tego spotkania spu�ci� wzrok. Lecz
nie ze wstydu. Spencer zna� go zbyt dobrze, by cho� przez chwil� wierzy�, �e
tamten jest zmieszany.
� To jest rzeczywi�cie kwestia uczciwo�ci i wr�cimy jeszcze do tego. � Philip
podni�s� si�, by� zbyt
niespokojny, by siedzie�. � Kiedy da�e� mi t� spraw�, wzi��em j�, gdy� ten
w�a�nie cz�owiek mnie
zainteresowa�. To si� nie zmieni�o. Mog� powiedzie�, �e moje zainteresowanie
powa�nie wzros�o.
Nie nale�a�o naciska� Spencera zbyt mocno. To prawda, z czasem nabra� do niego
czego� w rodzaju szacunku,
do czego nie chcia� si� przyzna�. Spencer zawsze by�, i b�dzie, prostolinijnym i
ograniczonym facetem.
� Powiedzmy, oczywi�cie nadal teoretycznie, �e znam tego cz�owieka. Powiedzmy,
�e rozmowy z nim
podsun�y mi my�l, �e za drobnym wynagrodzeniem � puszczeniem wszystkiego w
niepami�� � m�g�by�
wykorzysta� jego talenty.
� Drobnym wynagrodzeniem? Ten dra� zrabowa� wi�cej ni� ty.
Philip uni�s� brwi. Marszcz�c lekko czo�o strzepn�� okruch z r�kawa.
� Nie musisz mnie obra�a�. Nikt nie ukrad� klejnot�w wi�kszej warto�ci ni� ja w
trakcie ca�ej mej kariery.
� Jeste� z siebie dumny, prawda? � Twarz Spencera gwa�townie poczerwienia�a. �
Ja bym si� wcale nie
szczyci�, b�d�c z�odziejem.
� Tym si� od siebie r�nimy.
� Zakrada� si� przez okna, robi� podejrzane interesy...
� Przesta�, bo si� rozp�acz�. Nie, lepiej policz do dziesi�ciu. Nie chc� by�
odpowiedzialny za gwa�towne skoki
twego ci�nienia. � Znowu wzi�� do r�ki imbryczek. � Mo�e to odpowiedni moment,
by wyzna�, �e kiedy
jeszcze zajmowa�em si� obrabianiem sejf�w, nabra�em do ciebie ogromnego
szacunku. My�l�, �e nadal by�bym
w�amywaczem, gdyby� nie osacza� mnie coraz bardziej, przy ka�dej kolejnej
robocie. Nie �a�uj� jednak ani
dawnego �ycia, ani tego, �e przeszed�em na drug� stron�.
Stuart och�on�� troch� i wypi� duszkiem herbat�, nalan� przez Philipa.
� To nie ma nic do rzeczy. � Musia� przyzna�, �e uznanie Philipa sprawi�o mu
przyjemno��. � Faktem jest, �e
teraz pracujesz dla mnie.
� Nie zapomnia�em. � Rozm�wca odwr�ci� g�ow�, by spojrze� przez okno. Dzie� by�
ch�odny, bezchmurny,
budzi� t�sknot� za wiosn�. � Odwr�ci� si� gwa�townie, spojrza� uwa�nie na
Stuarta i rzek�: � Jako lojalny
podw�adny czuj�, �e powinienem by� werbownikiem, gdy natrafi� na godnego uwagi
kandydata.
� Z�odzieja.
� Tak, i to doskona�ego. � U�miechn�� si� znowu. � Co wi�cej, mog� si� za�o�y�,
�e ani twoja, ani �adna inna
strzeg�ca prawa instytucja nie ma najmniejszej szansy, by odkry�, kim jest ten
z�odziej. � Spowa�nia� troch�
i pochyli� si� ku przodowi. � Ani teraz, ani nigdy, Stuarcie. Daj� ci s�owo.
� Znowu si� gdzie� wyniesie.
� Nie b�dzie ju� �adnych przenosin.
� Jeste� tego pewny?
Philip za�o�y� r�ce, obr�czka na jego palcu zal�ni�a matowym blaskiem.
� Dopilnuj� tego osobi�cie.
� Kim on jest dla ciebie?
� Trudno mi to wyja�ni�. Pos�uchaj, Stuarcie. Przez pi�� lat pracowa�em z tob� i
dla ciebie. Niejedno zadanie
by�o paskudne, wi�kszo�� by�a zar�wno paskudna, jak i niebezpieczna. Nigdy o nic
nie prosi�em. Ale teraz ci�
prosz� o u�askawienie dla tego hipotetycznego z�odzieja.
� Trudno mi co� obiecywa�...
� Wystarczy mi twoje s�owo. � Tym powiedzeniem Philip zamkn�� mu usta. � W
zamian odzyskam dla ciebie
Rubensa. Co wi�cej, my�l�, �e mam dla ciebie prawdziw� gratk�, o takim znaczeniu
politycznym, �e mo�e
wp�yn�� na roz�adowanie bardzo niebezpiecznej sytuacji.
Spencer domysli� si� natychmiast.
� �rodkowy Wsch�d?
Dopijaj�c herbat� Philip wzruszy� ramionami.
� Teoretycznie. � Niezale�nie od wyniku rozmowy i tak mia� zamiar naprowadzi�
Stuarta na Rubensa i Abdu.
Ale nigdy nie odkrywa� kart przed ko�cem gry. � Powiedzmy, �e dzi�ki moim
informacjom Anglia b�dzie
mog�a wywrze� nacisk tam, gdzie to b�dzie najbardziej korzystne.
Spencer spojrza� na niego surowo. Ca�kiem nieoczekiwanie ta rozmowa przesta�a
by� dyskusj� o diamentach
i rubinach, wyst�pku i karze.
� Przekraczasz swoje kompetencje, Philipie.
� Doceniam twoj� trosk�. � Usiad� czuj�c, �e sytuacja si� zmienia. � Daj� s�owo,
�e wiem, co robi�.
� Prowadzisz delikatn� gr�.
Wyj�tkowo delikatn�, pomy�la� Philip. Najwi�kszej wagi.
� Obaj mo�emy wygra�.
Sapi�c lekko, Stuart podni�s� si�, by otworzy� butelk� whisky. Nala� solidn�
porcj� do szklaneczki, zawaha� si�
chwil�, po czym nape�ni� drug�.
� Powiedz mi, co wiesz. Zrobi�, co si� da.
Philip zastanowi� si� przez moment.
� Oddaj� w twoje r�ce jedyn� rzecz, kt�ra mnie na tym �wiecie obchodzi. Musisz o
tym pami�ta�. � Odsun��
fili�ank� i wzi�� do r�ki szklaneczk�. � Zobaczy�em Rubensa w skarbcu kr�la Abdu
w Jaquirze.
Spencer wytrzeszczy� oczy.
� A co� ty, u diab�a, robi� w kr�lewskich podziemiach?
� To d�uga historia. � Philip uni�s� szklaneczk� w kierunku Spencera, potem
poci�gn�� �yk. � Najlepiej
zacz�� od pocz�tku, od Phoebe Spring.
1 Nazwy m�odzie�owych grup, powsta�ych w Wielkiej Brytanii w latach
sze��dziesi�tych.
Rozdzia� 2
Jaquir, 1968
Adrianne nie mog�a zasn�� z podniecenia. Le�a�a skulona na boku, patrz�c na
wskaz�wki zegara. Zbli�a�a si�
p�noc. Za chwil� zacznie si� dzie� jej urodzin. Sko�czy pi�� lat. Obr�ci�a si�
na plecy. Ogarn�o j� uczucie
rado�ci. W pa�acu wszyscy spali, za par� godzin s�o�ce wzejdzie i muezin z
wysoko�ci minaretu, zacznie wzywa�
wiernych do modlitwy. Ten dzie�, najwspanialszy dzie� jej �ycia naprawd� si�
rozpocznie.
Po po�udniu b�dzie muzyka, prezenty i tace z czekoladkami. Kobiety ubrane w
najpi�kniejsze suknie, b�d�
ta�czy�. Przyjd� wszystkie: babka b�dzie opowiada� bajki; ciotka Latifa, zawsze
�agodna, przyprowadzi Duj�;
wiecznie roze�miana Favel przywiedzie ca�e swoje stadko. Adrianne u�miechn�a
si� rado�nie. Pokoje kobiet
rozdzwoni� si� �miechem i gwarem, i wszystkie b�d� powtarza�, �e jest �adna.
Mama obieca�a, �e b�dzie to dzie� nadzwyczajny. Wyj�tkowy. Je�li ojciec si�
zgodzi, wieczorem wybior� si� na
wycieczk� na pla��. Mia�a now� sukienk�, pi�kn�, z mieni�cego si� jedwabiu w
kolorach t�czy. Przygryz�a
warg� i odwr�ci�a g�ow�, by popatrze� na matk�.
Phoebe spa�a, jej twarz, tym razem spokojna, przypomina�a oblicze marmurowego
pos�gu. Adrianne bardzo
lubi�a, gdy matka pozwala�a jej wdrapa� si� do wielkiego, mi�kkiego �o�a i spa�
w nim. By�a to prawdziwa
rozkosz. Wtula�a si� w ramiona Phoebe i s�ucha�a jej opowiada� o Nowym Jorku i
Pary�u. Czasami chichota�y
weso�o.
Ostro�nie, by nie zbudzi� matki, Adrianne wyci�gn�a d�o� i pog�adzi�a jej
w�osy. Fascynowa�y j�. Na tle
poduszki wygl�da�y niczym ogie�, wspania�y, gor�cy ogie�. W wieku pi�ciu lat
Adrianne by�a ju� na tyle
kobiet�, by zazdro�ci� matce tych w�os�w. Jej w�asne by�y g�ste i czarne, jak u
wszystkich kobiet Jaquiru.
Phoebe mia�a rude w�osy i bia�� sk�r�. Phoebe by�a Amerykank�. Adrianne by�a w
po�owie Amerykank�, ale
matka wspomina�a o tym tylko wtedy, gdy by�y same we dwie.
Takie rozmowy gniewa�y ojca.
Adrianne nauczono unika� temat�w, kt�re mog�yby go rozgniewa�, cho� nie mog�a
zrozumie�, czemu
przypomnienie narodowo�ci matki sprawia�o, �e wyraz oczu ojca stawa� si� srogi,
a usta si� zaciska�y. Phoebe
by�a kiedy� gwiazd� filmow�. Adrianne nie wiedzia�a, co znaczy to okre�lenie,
ale podoba�o si� jej samo
brzmienie. Gwiazda filmowa. Nasuwa�o na my�l te �liczne �wiate�ka na ciemnym
niebie.
Jej matka, ongi� gwiazda, by�a teraz kr�low�, pierwsz� �on� Abdu ibn Faisala
Rahmana al-Jaquir, w�adcy
Jaquiru, szejka szejk�w. By�a najpi�kniejsz� z kobiet, mia�a wielkie niebieskie
oczy i pe�ne, mi�kkie usta.
G�rowa�a te� wzrostem nad pozosta�ymi kobietami haremu, sprawia�a, �e wygl�da�y,
jak ma�e, ruchliwe ptaszki.
Gdyby tylko mog�a by� szcz�liwa! Teraz, gdy Adrianne sko�czy�a ju� pi�� lat,
mia�a nadziej�, �e zrozumie,
dlaczego matka tak cz�sto wygl�da�a na smutn� i p�aka�a, gdy wydawa�o jej si�,
�e nikt jej nie widzi.
Kobiety w Jaquirze by�y strze�one. Uwa�ano, �e mieszkanki pa�acu nie powinny
pracowa� ani zna�, co to troska.
Dostawa�y wszystko, czego potrzebowa�y � pi�kne pokoje, najwonniejsze perfumy.
Jej matka mia�a wi�c pi�kne
suknie i klejnoty. Mia�a �S�o�ce i Ksi�yc�.
Adrianne zamkn�a oczy, aby przywo�a� o�lepiaj�cy obraz naszyjnika na szyi
matki. Jak wspaniale iskrzy� si�
wielki diament � �S�o�ce�, jak cudownie l�ni�a bezcenna per�a � �Ksi�yc�,
Phoebe powiedzia�a, �e pewnego
dnia, b�dzie je nosi� Adrianne. Kiedy doro�nie.
U�o�ona wygodnie, s�uchaj�c r�wnego oddechu matki i ciesz�c si� my�l� o
nadchodz�cym dniu, Adrianne
marzy�a. Gdy doro�nie, gdy przestanie by� ma�� dziewczynk�, b�dzie nosi� na
twarzy zas�on�. Pewnego dnia
wybior� jej ma��onka i odb�dzie si� �lub. W dzie� wesela za�o�y na szyj� �S�o�ce
i Ksi�yc�, stanie si� dobr�
i p�odn� �on�.
B�dzie wydawa� przyj�cia dla kobiet i cz�stowa� ciastkami z lukrem, a s�u�ba
b�dzie roznosi� tace
z czekoladkami. Dostanie m�a tak przystojnego i pot�nego jak ojciec. Mo�e
nawet kr�la, a ona stanie si� jego
najwi�kszym skarbem.
Zapadaj�c w sen Adrianne okr�ci�a pasmo d�ugich w�os�w wok� wskazuj�cego palca.
M�� pokocha j� tak, jak
chcia�a, by j� kocha� ojciec. Urodzi mu wspania�ych syn�w, wielu wspania�ych
syn�w, tak �e inne kobiety b�d�
patrze� na ni� z zazdro�ci� i szacunkiem. A nie z politowaniem, jakie okazywa�y
jej matce.
Obudzi�o j� �wiat�o padaj�ce uko�nie przez drzwi z korytarza. Pasmo przekre�la�o
wyra�n� smug� pod�og�.
Przez mgie�k� gazy, spowijaj�cej �o�e niczym kokon, zobaczy�a cie�.
Najpierw ogarn�a j� mi�o��, po��czona z przejmuj�cym uczuciem zawodu, kt�ry ju�
odczuwa�a, ale nie potrafi�a
nazwa�, bo by�a zbyt m�oda. Potem pojawi� si� strach, strach zawsze towarzysz�cy
mi�o�ci, jak� czu�a na widok
ojca.
Rozgniewa si�, gdy znajdzie j� tutaj, w �o�u matki. Wiedzia�a, bo w haremie
m�wiono o tym otwarcie, �e zjawia�
si� tu rzadko, odk�d lekarze powiedzieli, i� Phoebe nie b�dzie mia�a wi�cej
dzieci. Adrianne pomy�la�a, �e mo�e
chcia� tylko popatrze� na Phoebe, by�a tak pi�kna. Ale gdy zbli�y� si� bardziej,
poczu�a, �e strach chwyta j� za
gard�o. Szybko i cicho wy�lizn�a si� z �o�a i skuli�a w jego cieniu.
Abdu odchyli� gaz�, nie spuszczaj�c oczu z Phoebe. Nie zawraca� sobie g�owy
zamykaniem drzwi. Nikt przecie�
nie odwa�y si� mu przeszkadza�.
Ksi�ycowa po�wiata pada�a na jej w�osy, na jej twarz. Wygl�da�a, jak bogini,
jak wtedy, gdy ujrza� j� po raz
pierwszy. Jej osza�amiaj�co pi�kna, przejmuj�co zmys�owa twarz wype�nia�a ekran.
Phoebe Spring, ameryka�ska
aktorka, kobieta, kt�rej bujne cia�o i niewinne oczy budzi�y w m�czyznach
po��danie i l�k. Abdu przywyk�
posiada� to, co najlepsze, najwi�ksze, najdro�sze. Zapragn�� jej wtedy, jak nie
pragn�� �adnej kobiety. Odnalaz�
j�, zabiega� o ni� tak, jak tego oczekiwa�a kobieta z Zachodu. Uczyni� j� swoj�
kr�low�.
Rzuci�a na niego urok. Dla niej zdradzi� swoje dziedzictwo, sprzeciwi� si�
tradycji. Wzi�� za �on� kobiet�
z Zachodu, aktork�, chrze�cijank�. Zosta� ukarany. Z jego nasienia zrodzi�o si�
tylko jedno dziecko,
dziewczynka.
A jednak ci�gle jej pragn��. Jej �ono by�o ja�owe, ale jej uroda by�a wyzwaniem.
Nawet gdy fascynacja zmieni�a
si� w niech��, ci�gle jej pragn��. Okry�a go ha�b�, lekcewa�eniem islamu
splami�a jego sharaf, czyli honor, ale
cia�o nie przestawa�o za ni� t�skni�.
Kiedy wbija� sw� m�sko�� w inn� kobiet�, to z Phoebe si� kocha�, czu� zapach jej
sk�ry, s�ysza� jej krzyki. To
by� jego tajemny wstyd. Ju� za to samo m�g�by j� znienawidzi�. Ale publiczna
kompromitacja � ta jedyna
c�rka, kt�r� mu da�a, sprawi�a, �e �ywi� do niej pogard�.
Pragn��, by cierpia�a, jak on cierpia�, zap�aci�a, jak on p�aci�. Uj��
prze�cierad�o i zdar� je z niej.
Phoebe obudzi�a si� zdezorientowana, z wal�cym sercem. Zobaczy�a go nad sob� w
niewyra�nym �wietle.
Z pocz�tku s�dzi�a, �e to sen, w kt�rym przychodzi�, by j� kocha�, tak jak j�
kocha� ongi�. Ale ujrza�a jego oczy
i poj�a, �e to nie sen i nie mi�o��.
� Abdu. � Przypomnia�a sobie o dziecku i szybko rozejrza�a si� woko�o. �o�e by�o
puste, Adrianne odesz�a.
Phoebe dzi�kowa�a za to Bogu. � Ju� p�no � zacz�a, ale gard�o mia�a tak
wyschni�te, �e ledwo by�o s�ycha�
jej s�owa. Zacz�a odczo�giwa� si� w odruchu samoobrony, at�asowe prze�cierad�a
szele�ci�y pod ni�, gdy kuli�a
si� w sobie. Nie odezwa� si�, zrzuci� tylko z siebie bia�� szat�. � Prosz�. �
Cho� wiedzia�a, �e �zy nie zdadz�
si� na nic, zacz�a p�aka�. � Nie r�b tego.
� Kobieta nie ma prawa sprzeciwia� si� �yczeniom m�a. � Samo spojrzenie na ni�,
na jej dojrza�e cia�o
dr��ce na poduszkach, sprawia�o, �e wraca�a mu si�a, by� znowu panem swego losu.
Kimkolwiek by�a, nale�a�a
do niego � jak klejnoty na jego palcach, konie w jego stajni. Nag�ym ruchem
chwyci� za nocn� koszul�
i przyci�gn�� Phoebe do siebie.
Adrianne zacz�a dygota� w cieniu �o�a.
Matka p�aka�a. Walczyli ze sob�, wykrzykiwali s�owa, kt�rych nie rozumia�a.
Ojciec sta� nago w �wietle
ksi�yca, jego ciemna sk�ra l�ni�a od potu, wywo�anego bardziej po��daniem ni�
dusznym upa�em. Nigdy
przedtem nie widzia�a nagiego m�czyzny, ale nie by�a wytr�cona z r�wnowagi tym
widokiem. Mia�a poj�cie
o seksie, wiedzia�a, �e m�sko�� jej ojca, tak sztywna i gro�na, mog�a zag��bi�
si� w matk�, by zrobi� dziecko.
Wiedzia�a, �e zwi�zana z tym by�a przyjemno��, �e tego aktu kobiety pragn�y
nade wszystko. Prawd� m�wi�c
s�ysza�a to tysi�ce razy w swym kr�tkim �yciu, bo w haremie rozprawiano
nieustannie na ten temat.
Ale jej matka nie mog�a mie� wi�cej dzieci, a je�li to by�o przyjemne, dlaczego
p�aka�a i b�aga�a, by odszed�?
Kobieta winna ch�tnie przyjmowa� swego pana w ma��e�skim �o�u, my�la�a Adrianne
z oczami pe�nymi �ez.
Mia�a dawa� mu to, czego pragn��, radowa� si�, �e jest po��dana i mo�e rodzi�
jego dzieci.
Us�ysza�a s�owo dziwka. Nie s�ysza�a go nigdy przedtem, ale w ustach ojca
brzmia�o ohydnie. To s�owo mia�a
zapami�ta� na zawsze.
� Jak mo�esz mnie tak nazywa�? � G�os Phoebe przeszed� w szloch, gdy walczy�a,
aby si� wyswobodzi�.
Dawniej cieszy�y j� jego obj�cia, zachwyca�a si� po�yskiem jego sk�ry w �wietle
ksi�yca. Teraz czu�a tylko
strach. � Nigdy nie by�am z innym m�czyzn�. Tylko z tob�. To ty wzi��e� sobie
inn� �on�, zaraz po
narodzinach naszego dziecka.
� Nie da�a� mi nic. � Owin�� jej w�osy wok� r�ki, zafascynowany, a jednocze�nie
pe�en pogardy dla ich
ognisto�ci. � Dziewczynka. To mniej ni� nic. Gdy na ni� patrz�, czuj� si�
zha�biony.
Uderzy�a go teraz tak mocno, �e g�owa odskoczy�a mu do ty�u. Nawet gdyby umia�a
szybko biega�, nie mia�a
dok�d ucieka�. Uderzy� j� na odlew w twarz, a� si� zachwia�a. Gnany w�ciek�o�ci�
i po��daniem zerwa� z niej
koszul�.
Zbudowana by�a jak bogini, marzenie ka�dego m�czyzny. Bujne piersi falowa�y w
takt uderze� serca, bij�cego
szybko ze strachu. Jasna sk�ra l�ni�a w ksi�ycowej po�wiacie, mo�na by�o
zauwa�y� siniaki, pozostawione
przez jego r�ce. Biodra mia�a zaokr�glone, kiedy przepe�nia�a j� nami�tno��
potrafi�y porusza� si� gwa�townie,
odpowiadaj�c na ka�de pchni�cie m�czyzny. Bezwstydnica. Czu� b�l po��dania,
niczym diabelskie pazury.
Walcz�c ze sob� przewr�cili lamp� na stole, od�amki szk�a posypa�y si� na
pod�og�.
Adrianne, sparali�owana ze strachu, patrzy�a, jak wbi� palce w pe�ne, bia�e
piersi Phoebe. Jej matka b�aga�a,
szamota�a si�. M�czyzna na prawo bi� swoj� �on�. Kobieta nie mo�e odmawia� praw
m�owskich. Tak by�o
w zwyczaju. A jednak... Adrianne przycisn�a d�onie do uszu, by nie s�ysze�
krzyk�w Phoebe, gdy Abdu uni�s�
si� nad ni�, a potem pogr��y� w niej gwa�townie.
Z twarz� zalan� �zami, Adrianne wczo�ga�a si� pod ��ko. Przyciska�a d�o�mi
uszy, a� bola�y, ale ci�gle jeszcze
mog�a s�ysze� st�kanie ojca, rozpaczliwe �kanie matki. �o�e nad ni� trz�s�o si�.
Skuli�a si�, pr�buj�c sta� si�
ma�a, tak ma�a, by przesta� s�ysze�, przesta� istnie�.
Dot�d obce jej by�o s�owo gwa�t, ale po tej nocy nie potrzebowa�a ju� wyja�nie�.
� Taka jeste� cicha, Addy. � Phoebe szczotkowa�a si�gaj�ce do pasa w�osy swojej
c�rki d�ugimi, wolnymi
poci�gni�ciami. Addy. Abdu pogardza� tym zdrobnieniem, tolerowa� bardziej
formaln� Adrianne, gdy� jego
pierworodne dziecko by�o dziewczynk� o mieszanej krwi. Mimo to, przez
muzu�ma�sk� dum� za��da�, by c�rce
dano uczciwe arabskie imi�. Dlatego wi�c we wszystkich oficjalnych dokumentach
Adrianne zapisywano jako
Ad Riyahd An, z mn�stwem innych rodowych imion. Phoebe powt�rzy�a pieszczotliwie
imi� c�rki i zapyta�a:
� Nie podobaj� ci si� prezenty?
� Bardzo mi si� podobaj�.
Adrianne mia�a na sobie now� sukienk�, ale ju� si� ni� nie cieszy�a. W lustrze
mog�a widzie� twarz matki.
Phoebe starannie pokry�a siniak makija�em, ale Adrianne jednak go widzia�a.
� Wygl�dasz pi�knie. � Phoebe obr�ci�a c�rk�, by j� obj��. Innego dnia Adrianne
nie zwr�ci�aby uwagi, jak
silnie jest obejmowana, nie rozpozna�a nutki rozpaczy w g�osie matki. � Moja
ma�a ksi�niczka. Tak bardzo ci�
kocham, Addy. Jak nikogo na �wiecie.
Pachnia�a niczym kwiaty, jak rozgrzane, bujne kwiaty w ogrodzie. Adrianne
wdycha�a zapach matki, wtulaj�c
twarz w jej piersi. Uca�owa�a je, pami�taj�c, jak okrutnie potraktowa� je ojciec
poprzedniej nocy.
� Nie odejdziesz? Nie zostawisz mnie?
� Sk�d ci to przysz�o do g�owy? � Phoebe odsun�a c�rk� na odleg�o�� r�ki, by
si� jej przyjrze�. Gdy
spostrzeg�a �zy, jej u�miech znik�. � Och, dziecko, o co chodzi?
Zgn�biona Adrianne wspar�a g�ow� o rami� matki.
� �ni�o mi si�, �e on ci� odes�a�. �e odjecha�a� i nigdy ci� ju� nie zobaczy�am.
D�o� Phoebe zamar�a, potem na nowo podj�a szczotkowanie.
� To tylko sen, dziecinko. Nigdy ci� nie opuszcz�.
Adrianne usiad�a matce na kolanach, szcz�liwa, �e Phoebe j� ko�ysze i pociesza.
Przez okratowane okna do
pokoju wpada�y promienie s�oneczne, znacz�c na dywanie jasne plamy.
� Gdybym by�a ch�opcem, on by nas kocha�.
Phoebe ogarn�� gniew tak gwa�towny, �e nieomal czu�a jego smak. Prawie
natychmiast przerodzi� si� w rozpacz.
Ale ci�gle jeszcze by�a aktork�. Je�li nie mog�a inaczej wykorzystywa� swego
talentu, mog�a przynajmniej
chroni� to, co do niej nale�a�o.
� Co za niem�dre gadanie. Jaki jest po�ytek z ma�ych ch�opc�w? Nie nosz� �adnych
sukienek.
Adrianne zachichota�a i w odpowiedzi przytuli�a si� mocniej.
� Gdybym ubra�a Fahida w sukienk�, wygl�da�by jak lalka.
Phoebe zacisn�a usta i stara�a si� ignorowa� uk�ucie b�lu. Fahid. Syn, kt�rego
urodzi�a druga �ona Abdu, gdy
ona zawiod�a. Nie, nie zawiod�am, pomy�la�a. Zaczynam my�le� jak muzu�manka. Jak
mo�na m�wi� o zawodzie
trzymaj�c w ramionach tak pi�kne dziecko?
Nie da�a� mi nic. Dziewczynka. To mniej, ni� nic.
Wszystko, pomy�la�a Phoebe z furi�. Da�am ci wszystko.
� Mamo?
� Zamy�li�am si�. � Phoebe u�miechn�a si�, zsuwaj�c Adrianne z kolan. �
My�la�am, �e przyda ci si� jeszcze
jeden prezent. Niespodzianka.
� Niespodzianka? � Adrianne klasn�a w r�ce, zapominaj�c o smutku.
� Usi�d� i zamknij oczy.
Zachwycona Adrianne usiad�a, wierci�a si� w krze�le, pr�buj�c opanowa�
zniecierpliwienie. Phoebe ukry�a ma��
szklan� kul� pomi�dzy warstwami bielizny. Nie�atwo by�o j� tu przemyci�, ale
uczy�a si� pomys�owo�ci. R�wnie
trudno by�o o pigu�ki, ma�e, r�owe pigu�ki, kt�re umo�liwia�y jej przetrwanie
ka�dego dnia. T�umi�y b�l
i uspokaja�y dusz�. Najlepsze przyjaci�ki kobiety. B�g �wiadkiem, w tym kraju
kobieta potrzebowa�a przyjaci�.
Gdyby znaleziono te pigu�ki, czeka�aby j� publiczna egzekucja. Gdyby ich nie
mia�a, nie mog�aby �y�.
B��dne ko�o. Ale ze wzgl�du na Adrianne musia�a si� wzi�� w gar��.
� Tutaj jeste�. � Phoebe przykl�k�a ko�o krzes�a. Dziewczynka mia�a na szyi
koli� z szafirami, a w uszach
b�yszcz�ce kolczyki. Phoebe mia�a nadziej�, �e jej ma�y podarek b�dzie mia� dla
Adrianne wi�ksze znaczenie ni�
te klejnoty. � Otw�rz oczy.
To co� zwyczajnego, co� niemal �miesznie zwyczajnego. W okresie �wi�t mo�na to
by�o kupi� za par� dolar�w
we wszystkich sklepach Ameryki. Adrianne otworzy�a szeroko oczy, jak gdyby
trzyma�a teraz w d�oni
czarodziejski przedmiot.
� To �nieg. � Phoebe znowu obr�ci�a kul�, tak �e �niegowe p�atki zata�czy�y. � W
Ameryce w zimie pada
�nieg. No, w znacznej cz�ci Ameryki. Na Bo�e Narodzenie przystrajamy drzewka
�licznymi �wiate�kami
i kolorowymi kulami. To s� choinki, takie, jak ta w �rodku. Je�dzi�am kiedy�
takimi saniami, z dziadkiem. �
Opieraj�c skro� o g��wk� Adrianne, popatrzy�a na miniaturowego konia i sanie w
kuli. � Pewnego dnia, Addy,
zabior� ci� tam.
� Czy to boli?
� �nieg? � Phoebe zn�w si� za�mia�a i potrz�sn�a kul�. Scenka o�y�a ponownie,
�nieg wirowa� dooko�a
przystrojonej choinki i cz�owieczka powo��cego czerwonymi saniami, zaprz�onymi
w zgrabnego kasztanka. To
by�a iluzja. Jej te� zosta�y tylko iluzje i ma�e dziecko, kt�rego musia�a
strzec. � Nie. �nieg jest zimny i mokry.
Mo�na lepi� z niego r�ne rzeczy. Ba�wany, �nie�ki, fortece. Tak �adnie wygl�da
na drzewach. Widzisz?
Zupe�nie, jak tu.
Adrianne sama przechyli�a kul�. Ma�y kasztanek unosi� jedn� nog�, a p�atki
�niegu wirowa�y dooko�a jego g�owy.
� �adne, �adniejsze od mojej nowej sukienki. Chc� to pokaza� Duji.
� Nie. � Phoebe wiedzia�a, co by si� sta�o, gdyby Abdu dowiedzia� si� o kuli.
By�a symbolem chrze�cija�skich
�wi�t. Od narodzin Adrianne sta� si� fanatykiem islamu i tradycji. � To nasz
sekret, pami�tasz? Mo�esz ogl�da�
kul�, gdy b�dziemy same, ale nigdy, przenigdy w obecno�ci kogo� obcego.
Wzi�a kul� i schowa�a j� do szuflady.
� A teraz pora na przyj�cie.
W haremie by�o gor�co, cho� wentylatory szumia�y, a okna zamkni�to, by nie
wpuszcza� s�onecznego �aru.
�wiat�o lamp z filigranu by�o �agodne. Kobiety za�o�y�y swe najjaskrawsze i
najpi�kniejsze suknie. Zdj�y
z twarzy zas�ony, pozostawi�y czarne aby1, w mgnieniu oka przemieni�y si� z wron
w pawie.
Zdj�wszy zas�ony natychmiast zacz�y gaw�dzi� o dzieciach, seksie, modzie i
porodach. Harem, o�wietlony
przy�mionymi lampami i zas�any bogato haftowanymi poduszkami, wype�nia�
intensywny zapach perfum
i kadzid�a.
Ze wzgl�du na sw� pozycj� na dworze, Adrianne musia�a przywita� ka�d� przyby��
ca�uj�c j� w oba policzki.
S�u�ba podczas ceremonii powitania roznosi�a zielon� herbat� i aromatyczn� kaw�
w malutkich, cienkich
fili�ankach bez uszek. W�r�d go�ci by�y jej ciotki i kuzynki, ze dwadzie�cia
mniejszych rang� ksi�niczek.
Wszystkie kobiety popisywa�y si� swymi klejnotami i dzie�mi � symbolami sukcesu
w ich �wiecie.
Adrianne by�a zachwycona widokiem kobiet w d�ugich, szeleszcz�cych sukniach,
tworz�cych istn� orgi� barw.
Stoj�ca za ni� Phoebe obserwowa�a t� parad� stroj�w, przypominaj�c� osiemnaste
stulecie. Z r�wnie oboj�tnym
wyrazem twarzy przyjmowa�a spojrzenia wsp�czuj�ce, jak i te, w kt�rych malowa�o
si� uczucie wy�szo�ci.
Zdawa�a sobie spraw�, �e by�a tu intruzem, kobiet� z Zachodu, kt�ra w dodatku
nie potrafi�a da� kr�lowi
dziedzica. Niewa�ne, czy one mnie akceptuj�, czy nie, pomy�la�a. Byle tylko by�y
�yczliwe dla Adrianne.
Nie mia�a im nic do zarzucenia w tej kwestii. Adrianne by�a jedn� z nich, w
spos�b dla niej nieosi�galny.
Rzuci�y si� �apczywie na smako�yki, pr�bowa�y wszystkiego, jad�y palcami,
podczas gdy ona u�ywa�a ma�ych
srebrnych �y�eczek. Je�li zanadto uty�y i nie mog�y zmie�ci� si� w sukniach,
kupowa�y nowe stroje. Te zakupy,
pomy�la�a Phoebe, pozwalaj� Arabkom przetrwa� dzie�, tak jak mnie pomagaj�
r�owe pigu�ki. �aden
m�czyzna, poza m�em, ojcem lub bratem nie m�g� ogl�da� ich niezwyk�ych,
pi�knych stroj�w. To by�o
niedopuszczalne. Nim wyjd� z haremu za�o�� aby, zas�oni� twarze, ukryj� w�osy.
Poza tymi murami panowa�
aurat2, zakaz pokazywania poza domem w�os�w, ust...
Jak one graj�! � pomy�la�a ze znu�eniem Phoebe. Henna, perfumy, i b�yszcz�ce
pier�cienie. Czy�by wierzy�y,
�e s� szcz�liwe? Przecie� nawet ona, kt�rej nic to nie obchodzi�o, dostrzega�a
nud� na ich twarzach. Modli�a si�,
by nigdy nie zobaczy� takiego wyrazu na twarzy Adrianne.
Ju� w wieku lat pi�ciu Adrianne umia�a doskonale dopilnowa�, aby ka�da z
przyby�ych zosta�a odpowiednio
ugoszczona i czu�a si� dobrze. M�wi�a teraz po arabsku, g�adko i �piewnie. Nigdy
nie potrafi�a przekona� matki,
�e arabski jest dla niej �atwiejszy ni� angielski. My�la�a po arabsku, nawet
czu�a po arabsku � i cz�sto musia�a
przek�ada� swoje my�li na angielski, zanim podzieli�a si� nimi z matk�.
By�a szcz�liwa w pomieszczeniach pe�nych kobiecych g�os�w i perfum. �wiat, o
kt�rym opowiada�a od czasu
do czasu matka, by� dla niej tylko bajk�. �nieg, to co�, co ta�czy we wn�trzu
szklanej kuli.
� Duja! � Adrianne przebieg�a przez pok�j, by uca�owa� w policzek ulubion�
kuzynk�. Duja mia�a prawie
dziesi�� lat i � ku zazdro�ci oraz podziwowi Adrianne � by�a prawie kobiet�.
Duja odwzajemni�a si� u�ciskiem.
� Masz pi�kn� sukni�.
� Wiem. � Ale Adrianne nie mog�a si� powstrzyma� i przesun�a d�o� po r�kawie
kuzynki.
� To aksamit � powiedzia�a z dum� Duja. Gruba tkanina grza�a niezno�nie, ale nie
mia�o to znaczenia, gdy
spogl�da�a na swe odbicie. � Ojciec przywi�z� mi z Pary�a. � Obr�ci�a si�
dooko�a, by�a szczup�a i ciemna,
mia�a twarz o subtelnych rysach i du�e oczy. � Obieca�, �e zabierze mnie
nast�pnym razem.
� Naprawd�? � Adrianne zdusi�a zazdro��. Wszyscy wiedzieli, �e Duja jest
ulubienic� swego ojca, brata kr�la.
Duja mia�a dobre serce, ponadto aksamitna suknia wprawia�a j� w dobry humor,
pog�adzi�a wi�c w�osy Adrianne.
� Ty te� tam kiedy� pojedziesz. Mo�e jak doro�niemy, pojedziemy tam razem.
Adrianne poczu�a, �e kto� ci�gnie j� za sp�dnic�. Obejrza�a si� i zobaczy�a
swego przyrodniego brata, Fahida.
Chwyci�a go na r�ce i pokry�a jego twarz poca�unkami, tak �e zani�s� si�
piskliwym �miechem.
� Jeste� najpi�kniejszym dzieckiem w ca�ym Jaquirze. � By� tylko o dwa lata
m�odszy, lecz wa�y� tyle, �e
nios�a go z trudem. Chwiej�c si� lekko podesz�a do sto�u, by znale�� dla ch�opca
najbardziej wyszukane
s�odycze.
Inne dzieci te� otrzyma�y swoj� porcj� czu�o�ci i �akoci. Dziewcz�ta w wieku
Adrianne, a tak�e m�odsze,
krz�ta�y si� wok� ch�opc�w, g�aska�y ich i rozpieszcza�y. Od urodzenia uczono
je po�wi�cania czasu i si� dla
zadowolenia m�czyzn. Adrianne wiedzia�a, �e powinna podziwia� swego braciszka i
pragn��, by by� radosny
i szcz�liwy.
Phoebe nie mog�a na to patrze�. Widzia�a, jak jej c�rka s�u�y dziecku kobiety,
kt�ra zaj�a miejsce Phoebe
w �o�u i sercu m�a. C� z tego, �e tutejsze prawo pozwala m�czy�nie mie�
cztery �ony? To nie jest jej prawo,
to nie jest jej �wiat. Mieszka�a tu ju� od sze�ciu lat, mog�a do�y� tu nawet
sze��dziesi�tki, ale nigdy si� nie
przyzwyczai do tutejszych obyczaj�w. Nie znosi�a ci�kich i lepkich zapach�w,
kt�re musia�a wdycha�
codziennie. Ogarn�o j� uczucie beznadziejno�ci. Phoebe potar�a skro�, zaczyna�a
j� bole� g�owa. Te kadzid�a,
kwiaty, mieszanina perfum.
Bardzo �le znosi�a upa�y.
Mia�a ochot� si� napi� � nie kawy ani herbaty, kt�re zawsze podawano, lecz wina.
Jeden kieliszek tego
ch�odnego napoju. Jednak wino by�o zakazane w Jaquirze. Gwa�t by� dozwolony,
pomy�la�a, dotykaj�c palcem
bol�cego policzka. Gwa�t tak, wino � nie. Ch�osta i zas�ony, wezwania do
modlitwy i poligamia � lecz ani
kropli orze�wiaj�cego chablis, ani kieliszka wytrawnego sancerre.
Gdy przyby�a tu jako panna m�oda by�a zachwycona tym krajem. Zwiedza�a pustyni�,
patrzy�a na morze, na
wysokie, bia�e �ciany pa�acu i my�la�a, �e jest to najbardziej tajemnicze,
najbardziej egzotyczne miejsce na
ziemi.
By�a wtedy zakochana. Wci�� jeszcze by�a zakochana.
W tamtych czasach Abdu pokaza� jej pi�kno swego kraju i bogactwo jego kultury.
Porzuci�a sw�j kraj
i obyczaje, pr�bowa�a spe�ni� jego pragnienia. Jak si� okaza�o, pragn�� kobiety
widzianej na ekranie � symbolu
seksu i niewinno�ci, wykreowanego wedle zasad sztuki aktorskiej. Phoebe by�a
zbyt ludzka.
Abdu pragn�� syna. Da�a mu c�rk�. Chcia�, by sta�a si� muzu�mank�, ale ona by�a
� i mia�a pozosta� �
wychowana w innej wierze.
Teraz mia�a wszystkiego do��.
Nie chcia�a my�le� o Abdu, o swoim �yciu ani o cierpieniu. Musi st�d uciec,
cho�by tylko na chwil�. Wezm�
tylko jedn� pigu�k�, pomy�la�a Phoebe, �eby tylko wytrzyma� do ko�ca dnia.
1 Aba � lub abaja, rodzaj d�ugiego p�aszcza, zszytego z jednego prostok�tnego
kawa�ka materia�u. Rozci�ta
z przodu, nie ma r�kaw�w, lecz otwory na r�ce.
Rozdzia� 3
Philip Chamberlain, nim uko�czy� trzyna�cie lat, by� do�wiadczonym z�odziejem.
Ju� jako dziesi�ciolatek
sko�czy� z opr�nianiem kieszeni dobrze sytuowanych biznesmen�w, �piesz�cych do
swych bank�w i biur
maklerskich, i pozbawianiem portfeli roztrzepanych turyst�w snuj�cych si� po
Trafalgar Square. By� teraz
prawdziwym w�amywaczem. Co prawda, patrz�c na niego widzia�o si� tylko �adnego,
schludnego, szczup�ego
ch�opca.
Mia� zr�czne palce, bystre oczy i instynkt urodzonego w�amywacza. Dzi�ki
sprytowi, przebieg�o�ci i twardym
pi�ciom unikn�� wci�gni�cia do jednego z ulicznych gang�w, jakie kr��y�y po
Londynie u schy�ku lat
sze��dziesi�tych. Nie czu� wszak�e hipisowskiej potrzeby rozdawania kwiat�w i
noszenia drewnianych
paciork�w. Czternastoletni Philip nie nale�a� ani do Mods�w, ani do Rockers�w.
Pracowa� na w�asn� r�k� i nie
widzia� powodu, by nosi� jaki� symbol przynale�no�ci. By� z�odziejem, a nie
zbirem, dla przest�pc�w
terroryzuj�cych staruszki i kradn�cych im przeznaczone na zakupy pieni�dze czu�
jedynie pogard�. By�
biznesmenem. Z rozbawieniem spogl�da� na swych r�wie�nik�w, kt�rzy snuli sny o
pot�dze, rozprawiali
o komunach lub brzd�kali na starych, rozstrojonych gitarach.
Mia� swoje w�asne plany, wielkie plany.
Najwa�niejsza by�a matka. Mia� zamiar z dnia na dzie� sko�czy� z bied�, marzy� o
wielkim domu na wsi,
kosztownym samochodzie, eleganckich ubraniach i wykwintnych przyj�ciach. Od roku
zacz�� marzy� r�wnie�
o wytwornych kobietach. Jak dot�d jedyn� kobiet� w jego �yciu by�a Mary
Chamberlain, kt�ra go urodzi�a
i wychowywa�a samotnie. Przede wszystkim chcia� jej da� to, co by�o w �yciu
najlepsze, pragn�� zamieni�
b�yszcz�c� sztuczn� bi�uteri� matki na prawdziwe klejnoty, zabra� j� z ciasnego
mieszkania na peryferiach
gwa�townie wchodz�cego w mod� Chelsea.
By�o zimno. Wiatr smaga� twarz Philipa mokrym �niegiem, gdy bieg� k�usem w
kierunku kina pana Faradaya,
gdzie pracowa�a Mary. By� porz�dnie ubrany. Schludny ch�opiec w czystym
ko�nierzyku nie przyci�ga spojrzenia
gliniarza z rogu. Poza tym Philip nie cierpia� cerowanych spodni i wytartych
mankiet�w. Ambitny,
samowystarczalny, zawsze patrz�cy w przysz�o�� ch�opak umia� zdoby� to, czego
pragn��.
Zawsze by� biedny, ponadto nie mia� ojca. Jako czternastolatek by� wystarczaj�co
dojrza�y, by uzna� to za �r�d�o
przewagi, co�, co go zahartowa�o. Nienawidzi� biedy, ale nade wszystko �
bardziej ni� by� to w stanie wyrazi�
� nienawidzi� m�czyzny, kt�ry przelotnie wkroczy� w �ycie matki i go sp�odzi�.
Zdaniem Philipa Mary
zas�ugiwa�a na wi�cej. I on te�, na Boga. Bardzo wcze�nie zacz�� wykorzystywa�
swe zr�czne palce i spryt,
chc�c zmieni� ich wsp�lne �ycie.
W kieszeni mia� bransolet� z pere� i brylant�w oraz pasuj�ce do niej klipsy.
Obejrzawszy zdobycz pod r�czn�
lup� poczu� si� troch� rozczarowany. To nie by�y diamenty pierwszej wody,
najwi�kszy nie mia� nawet p�
karata. Ale per�y mia�y �adny po�ysk i s�dzi�, �e paser z Broad Street da mu za
nie dobr� cen�. Philip by� r�wnie
dobry w pertraktacjach, jak w otwieraniu zamk�w. Dobrze wiedzia�, ile chce za te
�wiecide�ka, kt�re mia� teraz
w swej kieszeni. Wystarczy, by kupi� matce na Bo�e Narodzenie nowe palto z
futrzanym ko�nierzem i do�o�y�
co nieco do kapita�u na przysz�o��.
Przed budk� z biletami wi� si� ogonek. Napis nad wej�ciem do kina reklamowa�
specjalny seans �wi�teczny �
�Kopciuszka� Walta Disneya, sta�o wi�c tam mn�stwo wrzeszcz�cych, podnieconych
dzieci w towarzystwie
zdenerwowanych matek i opiekunek. Philip u�miechn�� si�, wchodz�c do �rodka.
Got�w by� si� za�o�y�, �e jego
matka widzia�a ten film co najmniej tuzin razy. Nic nie mog�o sprawi� jej
wi�kszej przyjemno�ci, ni� szcz�liwe
zako�czenie.
� Mamusiu. � W�lizn�� si� bocznymi drzwiami, by uca�owa� jej policzek. W
oszklonej budce by�o tylko
troch� cieplej ni� na zewn�trz, na wietrze. Philip pomy�la� o czerwonym
we�nianym palcie, kt�re widzia� na
wystawie u Harrodsa. Mamie by�oby bardzo do twarzy w czerwieni.
� Phil. � Jak zawsze, rado�� na widok syna rozja�ni�a oczy Mary. Taki przystojny
ch�opak, ze szczup��,
inteligentn� twarz� i z�otymi w�osami. W przeciwie�stwie do innych kobiet nie
czu�a b�lu, odnajduj�c w twarzy
ch�opca odbicie m�czyzny, kt�rego kocha�a tak gor�co i tak kr�tko. Philip
nale�a� do niej. Tylko do niej. Nigdy
nie sprawia� jej k�opot�w, nawet jako niemowl�. Ani razu nie �a�owa�a swej
decyzji, by go urodzi�, cho� by�a
sama, bez m�a i bez rodziny. Prawd� m�wi�c, nie przysz�o jej nigdy do g�owy,
aby uda� si� do jednego z tych
malutkich gabinet�w, gdzie kobieta mo�e pozby� si� k�opotu, zanim si� k�opotem
stanie.
Philip by� jej rado�ci�, i to od momentu pocz�cia. Jedynie przykro�� sprawia�o
jej to, �e czu� niech�� do ojca,
kt�rego nie zna�, i kt�rego doszukiwa� si� w ka�dym napotkanym m�czy�nie.
� Masz zimne r�ce � powiedzia�. � Powinna� za�o�y� r�kawiczki.
� Nie mog� wydawa� reszty w r�kawiczkach. � Mary u�miechn�a si� do m�odej
kobiety, trzymaj�cej ch�opca
za kark. Nigdy nie musia�a ujarzmia� w ten spos�b Philipa. � Prosz�, moja droga.
Baw si� dobrze.
Za ci�ko pracuje, pomy�la� Philip. Za ci�ko, za d�ugo � i za grosze. Chocia�
nie m�wi�a o swym wieku,
wiedzia�, �e ma zaledwie trzydzie�ci lat. By�a �adna. G�adka, m�odzie�cza twarz
matki by�a dla niego �r�d�em
dumy. Oczywi�cie, nie sta� jej by�o na kupowanie sukien u Mary Quant, ale swoje
nieliczne stroje dobiera�a
starannie i odwa�nie zestawia�a kolory. Lubi�a przegl�da� �urnale i magazyny
filmowe oraz kopiowa� fryzury.
Mog�a cerowa� swoje po�czochy, ale nie by�a zaniedbanym brudasem.
Ci�gle czeka�, by w jej �yciu pojawi� si� m�czyzna i wszystko zmieni�.
Rozejrza� si� po ma�ej budce, pachn�cej
stale spalinami z ulicy. Od tego przede wszystkim trzeba by zacz��.
� Powinna� powiedzie� Faradayowi, by wstawi� co� lepszego ni� ten stary, kulawy
piecyk.
� Nie r�b zamieszania, Phil. � Mary odliczy�a reszt� dla dw�ch chichocz�cych
nastolatek, kt�re pr�bowa�y
flirtowa� z jej synem. Podaj�c im bilon przez okienko, st�umi�a �miech.
Naprawd�, nie mog�a mie� do nich
pretensji. Przecie� przy�apa�a nawet siostrzenic� s�siadki (mia�a pewnie ze
dwadzie�cia pi�� lat) na kokietowaniu
Phila. Zaprasza�a go na herbat�. Prosi�a, by przyszed� i naprawi� skrzypi�ce
drzwi. Skrzypi�ce drzwi,
rzeczywi�cie! Mary cisn�a wydawan� reszt� tak g�o�no, �e puco�owata niania
zacz�a co� mrucze� pod nosem.
No c�, szybko po�o�y�a temu kres. Wiedzia�a, �e Phil kiedy� j� opu�ci � i to
dla kobiety. Ale nie dla jakiej�
piersiastej krowy, starszej od ch�opca o dwana�cie lat. Nigdy, p�ki ona �yje.
� Co� si� sta�o, mamusiu?
� Co? � Mary zreflektowa�a si� i poczerwienia�a. � Nie, nic, kochaneczku.
Chcia�by� wej�� i obejrze� film?
Pan Faraday na pewno nie mia�by nic przeciwko temu.
Je�liby mnie nie zobaczy�, pomy�la� u�miechaj�c si� szeroko Philip. Dzi�kowa�
Bogu, �e ju� dawno wykre�li�
Faradaya ze swej listy potencjalnych ojc�w.
� Nie, dzi�kuj�. Przyszed�em ci tylko powiedzie�, �e musz� poza�atwia�
sprawunki. Mam co� kupi� na targu?
� Przyda�by si� �adny kurczak. � Siadaj�c, Mary chuchn�a z roztargnieniem w
d�onie. W budce by�o zimno,
a b�dzie jeszcze ch�odniej, jak zima zadomowi si� na dobre. W lecie bywa�o tu
gor�co, niczym w jednej
z tureckich �a�ni, o kt�rych czyta�a. Ale by�a to praca. Kiedy kobiecie brak
wykszta�cenia i ma dziecko na
utrzymaniu, musi bra�, co jej daj�. Si�gn�a po portmonetk� ze sztucznej sk�ry.
Nigdy nie przysz�o jej nawet do
g�owy, by podkra�� funta lub dwa z podr�cznej kasy.
� Mam jeszcze troch� pieni�dzy, mamusiu.
� No, dobrze. Sprawd�, czy kurczak jest �wie�y. � Poda�a cztery bilety zn�kanej
kobiecie z dwoma k��c�cymi
si� ch�opcami i dziewczynk� o smutnych oczach.
Seans zacznie si� za pi�� minut. Musia�a by� w budce jeszcze przez dwadzie�cia
minut, na wypadek, gdyby
pojawi� si� jaki� maruder.
� Pami�taj, gdy wr�cisz do domu odbierz sobie pieni�dze za kurczaka �
powiedzia�a, wiedz�c, �e tego nie
zrobi. Niech go B�g b�ogos�awi, ten ch�opiec zawsze wk�ada� pieni�dze do puszki,
zamiast wyjmowa�. � Czy
nie powiniene� by� w szkole?
� Dzisiaj jest sobota, mamusiu.
� Sobota. Tak, oczywi�cie, sobota. � T�umi�c westchnienie wyprostowa�a plecy i
si�gn�a po jeden
z b�yszcz�cych magazyn�w, dobrze ju� zaczytanych. � Pan Faraday chce urz�dzi� w
przysz�ym miesi�cu
festiwal film�w Cary�ego Granta. Prosi� mnie nawet, bym pomog�a mu wybra� filmy.
� To mi�o z jego strony. � Ma�y sk�rzany woreczek zaczyna� mu ci��y� w kieszeni,
niecierpliwi� si�, chc�c
odej�� jak najszybciej.
� Chcemy zacz�� od mojego ulubionego �Z�odzieja w hotelu�. Spodoba�by ci si�.
� By� mo�e � powiedzia�, patrz�c w szczere oczy matki. Zastanawia� si�, ile
mog�a wiedzie�. Nigdy o nic nie
pyta�a, z ca�� pewno�ci� nigdy nie docieka�a, sk�d bra�y si� te sumki, kt�re
przynosi� do domu. Nie by�a g�upia.
Jest po prostu optymistk�, pomy�la� i znowu uca�owa� jej policzek. � A mo�e bym
ci� zabra� do kina w tw�j
wolny wiecz�r?
� To by by�o wspania�e. � Opanowa�a ch�� pog�askania go po w�osach, bo
wiedzia�a, �e czu�by si�
za�enowany. � Gra w nim Grace Kelly. Pomy�l tylko, najprawdziwsza ksi�na.
My�la�am o tym dzi� rano,
kiedy przegl�da�am magazyn z artyku�em o Phoebe Spring.
� O kim?
� Och, Philipie. � Cmokn�a niecierpliwie i otworzy�a czasopismo. � Phoebe
Spring. Najpi�kniejsza kobieta
�wiata.
� Najpi�kniejsz� kobiet� �wiata jest moja matka � rzek�, bo wiedzia�, �e w
odpowiedzi na to zaczerwieni si�
i u�miechnie.
� Umiesz czarowa�, ch�opaku. � Rzeczywi�cie za�mia�a si�, g�o�no i zdrowo, tak
jak lubi�. � Ale sp�jrz
tylko na ni�. By�a aktork�, wspania�� aktork�, potem po�lubi�a kr�la. Teraz
mieszka z m�czyzn� swych marze�
w jego bajecznym pa�acu w Jaquirze. Zupe�nie, jak w filmie. To ich c�rka.
Ksi�niczka. Nie ma jeszcze pi�ciu
lat, ale prawdziwa z niej pi�kno��, no nie?
Philip spojrza� bez zainteresowania na zdj�cie.
� To tylko dzieciak.
� Czy�by? Ta biedna kruszyna ma takie smutne oczy.
� Znowu co� sobie wymy�lasz. � Zacisn�� d�o� na woreczku w kieszeni. Pozwoli
matce snu� fantazje, �ni�
o Hollywood, kr�lach i bia�ych limuzynach. Jego w tym g�owa, by mog�a je�dzi�
kiedy� takim wozem. Do
diab�a, on jej go kupi. Teraz mo�e tylko czyta� o kr�lowych, ale pewnego
pi�knego dnia, niezad�ugo � on ju�
tego dopilnuje � b�dzie mog�a �y� jak one. � Znikam.
� Baw si� dobrze, kochanie. � Ca�� uwag� Mary poch�on�o znowu czasopismo. Taka
�adna dziewuszka,
pomy�la�a w nag�ym przyp�ywie uczu� macierzy�skich.
Rozdzia� 4
Adrianne bardzo lubi�a chodzi� na suk1. Zanim uko�czy�a osiem lat, umia�a
odr�ni� diamenty od l�ni�cych
szkie�ek, rubiny z Birmy od kamieni gorszej jako�ci i barwy. Od Jiddah, swej
babki, nauczy�a si� ocenia� ich
szlif, czysto�� i kolor niczym mistrz jubilerski. Mog�y chodzi� razem godzinami,
podziwiaj�c najwarto�ciowsze
kamienie, jakie oferowano na bazarze.
Klejnoty s� zabezpieczeniem dla kobiety, mo�e je zawsze mie� przy sobie,
powtarza�a Jiddah. Jak� warto�� dla
kobiety maj� z�ote sztabki i papierowe pieni�dze, przechowywane w bankach?
Diamenty, szmaragdy, szafiry
przypina si� do sukni, nosi w uszach, zawiesza na szyi, tak �e wszyscy, ca�y
�wiat mo�e zobaczy�, jak wiele jest
warta ich posiadaczka.
Adrianne z najwi�ksz� przyjemno�ci� obserwowa�a babk�, gdy targowa�a si� na
bazarze, w powietrzu drgaj�cym
od upa�u. Chodzi�y tam cz�sto, otoczone gromadk� os�oni�tych czarnymi p�aszczami
kobiet, przypominaj�cych
stadko kos�w. Lubi�y dotyka� nawleczonych na sznurki z�otych i srebrnych ozd�b,
wk�ada� na palce b�yszcz�ce
pier�cienie albo tylko podziwia� po�ysk drogich kamieni przez zakurzone szybki.
W nieruchomym powietrzu
wisia� zapach zwierz�t i korzeni, a matawain z rzadkimi, barwionymi henn�
brodami, czyhali, by ukara� za ka�de
naruszenie prawa religijnego. Adrianne, gdy by�a z babk�, nigdy si� ich nie
ba�a. Stara kr�lowa by�a w Jaquirze
szanowana � urodzi�a dwana�cioro dzieci. Chodzi�y po bazarze w powietrzu g�stym
od krzyk�w, nawo�ywa�,
skrzekliwych targ�w, o�lich ryk�w, i stukania sanda��w na ubitej ziemi.
Gdy rozlega�o si� wezwanie do modlitwy, suk zamiera�. Gdy m�czy�ni pochylali
twarze do ziemi, kobiety
nieruchomia�y. Adrianne ws�uchiwa�a si� w szelest paciork�w r�a�c�w, schylaj�c
g�ow�, jak inne kobiety. Nie
zakrywa�a jeszcze twarzy, ale nie by�a ju� dzieckiem. W te ostatnie dni
�r�dziemnomorskiego lata oczekiwa�a na
blisk� ju� zmian� tej sytuacji.
Tak samo czeka� ca�y Jaquir. Chocia� kraj walczy� z n�dz�, rodzina kr�lewska
by�a bogata. Jako pierworodna
c�rka kr�la Adrianne mia�a prawo do wszystkich symboli i oznak swej rangi. Ale
Abdu nigdy jej nie pokocha�.
Druga �ona po Fahidzie urodzi�a mu jeszcze dwie c�rki. W haremie szeptano, �e
Abdu wpad� w pasj� po
narodzinach drugiej c�rki i nieomal rozwi�d� si� z Leih�. Ale nast�pca tronu by�
dzieckiem pi�knym i silnym.
Przypuszczano, �e Leiha wkr�tce znowu zajdzie w ci���. Aby zapewni� ci�g�o��
dynastii, Abdu wzi�� sobie
trzeci� �on� i szybko j� zap�odni�.
Phoebe bra�a teraz pigu�ki ka�dego ranka. Ucieka�a w sen i marzenia na jawie.
W haremie Adrianne obserwowa�a ta�cz�ce kuzynki, z g�ow� opart� wygodnie o
kolano matki mru�y�a leniwie
oczy, chroni�c je przed dymem kadzide�. Czeka�o j� d�ugie, upalne popo�udnie.
Mia�a nadziej�, �e p�jd� na
bazar, mo�e kupi jedwab albo z�ot� bransolet�, tak�, jak� Duja pokazywa�a jej
poprzedniego dnia � ale matka
by�a dzi� taka apatyczna.
P�jd� po zakupy jutro. Dzisiaj wentylatory porusza�y przesycone kadzid�em
powietrze, a b�bny wybija�y
powolny rytm. Latifa prz