Robin Cook Stan terminalny Przelozyla MARTA LEWANDOWSKA Wszelka korespondencje do Wydawnictwa PRIMA prosimy kierowac pod adres: skr. pocztowa 55, 02-792 Warszawa 78; tel./fax (22) -406-184 Tytul oryginalu: TERMINAL Copyright (c) 1993 by Robin Cook Copyright (c) for the Polish edition by Wydawnictwo PRIMA 1994 Copyright (c) for the Polish translation by Marta Lewandowska 1994 Cover illustration used by arrangement with G J*. Putnam's Sons Inc. & Artists Associates, New York Ilustracja na okl adce: Don Brautigam Opracowanie graficzne okladki: Studio PRIMA Redakcja: Helena Klimek Redakcja techniczna: Janusz FesturISBN 83-85855-29-7 Wydawnictwo PRIMA. Warszawa 1994 Objetosc 19,0 ark. wyd., 21,0 ark. druk. Sklad: Zaklad "KotoneT w Lomiankach Druk i oprawa: Drukarnia Wojskowa w Lodzi Dla Jean z miloscia i podziwem Podziekowania Pragne podziekowac doktorowi Matthewowi Bankowskiemu za cierp liwosc i wielkodusznosc, z jaka znosil moje pytania dotyczace jego dzie dziny, oraz za to, ze zechcial przeczytac i skomentowac rekopis "Stanu terminalnego". Chcialbym takze podziekowac za jej nieoceniony wklad mojej przyjaciol ce i wydawcy, Phyllis Grann. Przepraszam za moje spoznialstwo, ktore byc moze skroci jej zycie. Wreszcie chcialbym podziekowac pracownikom wydzialow nauk pod stawowych College of Physicians and Surgeons w Columbia University, ktorzy wyposazyli mnie w wiedze pozwalajaca zrozumiec i docenic blys kawiczny rozwoj biologii molekularnej. Wiedza bez sumienia to upadek duszy Francois Rabelais Prolog 4 stycznia, poniedzialek godzina 7.05 Helen Cabot powoli budzila sie ze snu, gdy swit wynurzal sie z zimowego mroku otulajacego Boston w stanie Massachusetts. Palce bladego, anemicznego swiatla rozgarnialy ciemnosc sypialni na drugim pietrze domu jej rodzicow przy Louisburg Square. Nie od razu otworzyla oczy, rozkoszujac sie puchowym okryciem loza pod baldachimem. W swej blogosci szczesliwie nie byla swiadoma straszliwych zjawisk zachodzacych gleboko we wnetrzu jej mozgu. Te ferie nie nalezaly do najbardziej udanych. Aby nie stracic zadnych zajec w Princeton, gdzie niedawno rozpoczela studia, Helen zaplanowala zabieg abrazji na okres miedzy Bozym Naro dzeniem a Nowym Rokiem. Lekarze twierdzili, ze usuniecie pa tologicznie rozrosnietego endometrium wyscielajacego jame macicy polozy kres gwaltownym atakom kurczowych bolow, ktore obez wladnialy ja podczas kazdej miesiaczki. Zapewniali takze, ze jest to zabieg rutynowy. Ale ten nie byl. Odwrociwszy glowe, Helen spojrzala w lagodne swiatlo poranka saczace sie przez koronkowe firanki. Nie przeczuwala, ze zawisla nad nia zguba. Prawde powiedziawszy, po raz pierwszy od wielu dni czula sie dzis lepiej. Mimo ze sam zabieg przebiegl gladko, z niewielkim tylko pooperacyjnym dyskomfortem, trzeciego dnia wystapily nieznosny bol i zawroty glowy, goraczka, i, co najbar dziej niepokojace belkotliwa mowa. Dzieki Bogu objawy te ustapily rownie szybko, jak sie pojawily, ale rodzice nalegali, by poszla na umowiona wizyte u neurologa w Massachusetts General Hospital. Pograzajaca sie znowu w sen dziewczyne dobieglo ledwo slyszal ne klikanie klawiatury komputera ojca. Jego gabinet sasiadowal z sypialnia Helen. Otworzyla oczy, tylko by spojrzec na zegarek, 9 i stwierdzila, ze wlasnie minela siodma. Zdumiewajace, jak ciezko ojciec pracuje. Jako zalozyciel i dyrektor generalny jednej z naj potezniejszych firm software'owych na swiecie, mogl sobie po zwolic, by spoczac na laurach. Ale nie zrobil tego. Mial powolanie, ktore przynioslo rodzinie niewiarygodne bogactwo i wply wy.W radosnym poczuciu bezpieczenstwa, jakie dawaly jej te wa runki, Helen nie brala pod uwage, ze przyroda nie ma wzgledow dla chwilowego bogactwa czy wladzy. Przyroda dziala wedlug wlasnego kalendarza. W mozgu Helen bez jej wiedzy zaszlo zjawi sko zap rogramowane przez czasteczki DNA, z ktorych skladaly sie jej geny. Tego wlasnie dnia, na poczatku stycznia, cztery geny w kilku neuronach jej mozgu przerzucily sie na produkcje pewnych zakodowanych bialek. Neurony te nie dzielily sie od czasow nie mowlectwa Helen i tak powinno byc nadal. Tymczasem teraz te cztery geny i ich bialkowe produkty zmusily neurony, by sie podzielily i by dzielily sie dalej i dalej. Wyjatkowo zlosliwy nowo twor zagrozil jej zyciu. W wieku dwudziestu jeden lat Helen Cabot byla nieuleczalnie chora i nie miala o tym pojecia. 4 stycznia, godzina 10.45 Przy akompaniamencie cichego warkotu Howard Price wysunal sie z brzuszyska nowiutkiego tomografu rezonansu magnetycznego University Hospital w Saint Louis. Nigdy w zyciu nie byl tak prze razony. Szpitale i lekarze zawsze budzili w nim lekki niepokoj, ale teraz, gdy byl chory, ten lek rozwinal sie w pelni i doslownie go obezwladnial. Przez czterdziesci siedem lat swego zycia Howard cieszyl sie doskonalym zdrowiem az do tego feralnego dnia w polowie paz dziernika, kiedy to w polfinale dorocznego turnieju tenisowego Belvedere Country Club rzucil sie na siatke. Dal sie slyszec cichy trzask i Howard runal sromotnie, a nie odebrana pilka przeszy bowala nad jego glowa. Peklo mu wiezadlo krzyzowe przednie w prawym kolanie. Tak sie zaczelo. Leczenie kolana okazalo sie latwe. Mimo drob nych problemow, ktore lekarze okreslili jako nastepstwa ogolnego znieczulenia, Howard po zaledwie kilku dniach wrocil do pracy. Bylo to dla niego bardzo wazne. Prowadzil jedna z najwiekszych w kraju firm produkujacych samoloty, co nie jest latwe w czasach ostrych ciec w budzecie obronnym. 10 Z glowa wciaz unieruchomiona w przypominajacym imadlo urzadzeniu tomografu, Howard nie byl swiadom obecnosci tech nika, dopoki ten nie przemowil.Wszystko w porzadku? spytal zabierajac sie do uwolnienia glowy Howarda. W porzadku zdolal odpowiedziec Howard. Klamal. Serce walilo mu ze strachu. Bal sie wyniku badania. Za szklana prze groda dostrzegal grupke osobnikow w bialych fartuchach, ktorzy wpatrywali sie w monitor. Jednym z nich byl jego lekarz, Tom Folger. Wszyscy cos sobie pokazywali, gestykulowali i, co bylo najbardziej niepokojace, krecili glowami. Klopoty zaczely sie poprzedniego dnia. Howard obudzil sie z bolem glowy, co mu sie rzadko zdarzalo, jesli nie "zatankowal", a nic podobnego sie nie zdarzylo. Wlasciwie nie pil w ogole od sylwestra. Wzial aspiryne i zjadl lekkie sniadanie, po czym bol ucichl. Ale pozniej tego samego rana, w samym srodku zebrania zarzadu, bez zadnych sygnalow ostrzegawczych nagle zwymioto wal. Atak byl tak gwaltowny i tak nieoczekiwany, nie poprzedzony nudnosciami, ze nawet nie zdazyl odchylic sie w bok. Ku jego najwyzszemu wstydowi nie strawione sniadanie rozpryslo sie po stole konferencyjnym. Oswobodzony, Howard sprobowal usiasc, ale ruch sprawil, ze bol glowy powrocil z pelna sila. Opadl z powrotem na stol i lezal z zamknietymi oczami, az lekarz lagodnie dotknal jego ramienia. Tom byl jego lekarzem rodzinnym od ponad dwudziestu lat. Prze z te lata stali sie dobrymi przyjaciolmi i doskonale sie poznali. Howardowi nie spodobalo sie to, co wyczytal z twarzy Toma. Niedobrze, prawda? - spytal. Zawsze bylem z toba szczery, Howardzie... Wiec nie zmieniaj sie teraz wyszeptal Howard. Nie chcial uslyszec reszty, ale musial. To nie wyglada dobrze przyznal Tom. Nadal trzymal dlon na ramieniu Howarda. Sa mnogie guzy. Scisle mowiac trzy. Przynajmniej tyle udalo nam sie zobaczyc. O Boze! jeknal Howard. -To nieuleczalne, prawda? Na tym etapie nie powinnismy wypowiadac sie w taki spo sob odpowiedzial Tom. Diabla tam, nie powinnismy warknal Howard. -Przed chwila powiedziales, ze zawsze byles ze mna szczery. Zadalem ci proste pytanie. Mam prawo wiedziec. Skoro nalegasz, musze odpowiedziec: Tak, to moze byc nieuleczalne. Ale nie wiemy na pewno. Na razie mamy przed soba 11 mnostwo pracy. Po pierwsze musimy sie dowiedziec, skad to wyszlo. Wieloogniskowosc zmian sugeruje, ze pochodza z jakiegos innego narzadu.A wiec bierzmy sie za to - rzekl Howard. Jesli jest jakakolwiek szansa, chce pokonac to paskudztwo. 4 stycznia, godzina 13.25 Gdy Louis Martin obudzil sie w sali pooperacyjnej, czul sie tak, jakby gardlo mial przypalone palnikiem acetylenowym. Nieraz miewal bole gardla, ale zaden nawet nie przypominal tego, co odczuwal teraz, po zabiegu, ilekroc probowal przelknac sline. Co gorsza, usta mial suche jak serce Sahary. Pielegniarka, ktora zmaterializowala sie przy jego lozku naj wyrazniej znikad, wyjasnila mu, ze to przykre uczu cie spowodowala rurka dotchawicza, ktora anestezjolog zalozyl mu przed operacja. Dala mu do possania wilgotny gazik i bol sie zmniejszyl. Zanim Louis zostal przewieziony z powrotem do swojego po koju, pojawil sie inny bol, umiejscowiony gdzies miedzy no gami i promieniujacy do krzyza. Znal jego zrodlo. To bylo miejsce jego zabiegu, czesciowego usuniecia przerosnietego gruczolu krokowe go. To dranstwo zmuszalo go do wstawania, zeby oddac mocz, cztery albo i piec razy w ciagu nocy. Umowil sie na operacje n a dzien po Nowym Roku. Byl to tradycyjnie okres zastoju w in teresach komputerowego olbrzyma na polnoc od Bostonu, ktorym zarzadzal. Wlasnie w chwili gdy bol zaczal go obezwladniac, inna pieleg niarka podala mu Demerol przez wenflon wciaz tkwiacy w jego lewej rece. Na sterczacym w glowie jego lozka stojaku w ksztalcie litery T wisiala butelka z plynem dozylnym. Demerol pograzyl go z powrotem w narkotycznym snie. Nie bardzo wiedzial, ile czasu minelo, gdy znow wyczul czyjas obecnosc u wezglowia. Zeby otworzyc oczy, musial uzyc calej sily, jaka dysponowal; powieki ciazyly mu jak olow. Pielegniarka majst rowala przy plastikowym drenie biegnacym od butelki z plynem infuzyjnym. W prawej rece miala strzykawke. Co to jest? - wymamrotal Louis. Glos mial jak pij any. Pielegniarka usmiechnela sie do niego. Wyglada na to, ze wypil pan o jednego za duzo - powiedziala. Louis zamrugal powiekami, probujac skupic wzrok na sniadej 12 twarzy kobiety. Pod wplywem narkotykow postac pielegniarki rozmazywala mu sie przed oczami. Ale co do jego glosu, miala racje.Nie potrzebuje wiecej lekow przeciwbolowych zdolal powiedziec. Wspierajac sie na lokciu wydzwignal sie do pozycji polsiedzacej. To nie jest lek przeciwbolowy odpowiedziala pielegniarka. Och - rzekl Louis. Gdy pielegniarka szykowala zastrzyk, z wolna uprzytomnil sobie, ze nadal nie wie, co ma dostac. Co to za lekarstwo? - spytal. O, to cudowne lekarstwo - odparla, szybko zakrywajac strzykawke. Obniza poziom ciekawosci we krwi. Louis zasmial sie mimo woli. Juz mial zadac nastepne pytanie, ale pielegniarka, uspokajajacym gestem sciskajac go za ramie, powiedziala: To antybiotyk. Teraz niech pan zamknie oczy i odpoczywa. Louis opadl z powrotem na lozko. Zachichotal. Lubil ludzi z poczuciem humoru. Powtar zal sobie w mysli slowa pielegniarki: Obniza poziom ciekawosci... cudowne lekarstwo. No coz, anty biotyki sa bez watpienia cudownymi lekarstwami. Przypomnial sobie, jak doktor Handlin mowil mu, ze po operacji moze profilak tycznie dostac antybiotyk. Louis leniwie pomyslal, jak tez moglo wygladac leczenie szpitalne, zanim wynaleziono antybiotyki. Byl wdzieczny losowi, ze zyje wlasnie teraz. Louis poszedl za rada pielegniarki i zamknawszy oczy rozluznil cialo. Bol jeszcze trwal, ale narkotyk sprawil, ze nie byl dokucz liwy. Narkotyki tez byly cudownymi lekami, podobnie jak srodki znieczulajace. Louis bez oporu przyznawal, ze jesli chodzi o bol, jest tchorzem. Nie moglby zniesc zabiegu chirurgicznego w cza sach, gdy nie bylo "cudownych lekarstw". Zapadajac w sen rozmyslal, jakie jeszcze leki przyniesie przy szlosc. Postanowil spytac doktora Handlina, co o tym mysli. 4 stycznia, godzina 14.53 Norma Taylor obserwowala krople spadajace do malenkiej ko mory aparatu kroplowkowego zwisajacego z butelki z plynem dozylnym. Przez cewnik o szerokiej srednicy plyn splywal do jej lewej reki. Lekarstwo, ktore w ten sposob otrzymywala, budzilo w niej mieszane uczucia. Miala nadzieje, ze potezne chemioterapeutyki wylecza ja z raka piersi, ktory, jak jej powiedziano, rozprzestrzenil 13 sie do watroby i pluc. Zarazem wiedziala, ze te lekarstwa sa truciz nami dla komorek, zdolnymi siac spustoszenie w calym jej or ganizmie tak samo jak w guzie. Doktor Clarence uprzedzal ja o tylu okropnych dzialaniach ubocznych, ze musiala sie sila po wstrzymywac, by nie zaslonic sobie uszu przed jego glosem. Usly szala juz dosc. Z uczuciem obojetnego odretwienia podpisala zgode na leczenie.Odwrociwszy sie, Norma spojrzala przez okno na intensywnie blekitne niebo nad Miami, pelne ogromnych klebow bialych cu mulusow. Od czasu gdy rozpoznano u niej raka, ze wszystkich sil starala sie nie zadawac sobie pytania, dlaczego ja? Gdy po raz pierwszy wyczula guzek, miala nadzieje, ze to po prostu samo zniknie, jak wiele podobnych guzkow przedtem. Dopiero kiedy minelo kilka miesiecy i skora nad guzkiem nagle sie pomarszczyla, zmusila sie, zeby pojsc do lekarza i dowiedziec sie, ze jej lek byl calkiem uzasadniony: guz byl zlosliwy. Tak wiec tuz przed swymi trzydziestymi trzecimi urodzinami zostala p oddana radykalnej mastektomii. Jeszcze nie calkiem doszla do siebie po operacji, kiedy rozpoczeto chemioterapie. Postanowila skonczyc z uzalaniem sie nad soba i siegnela po ksiazke, gdy otworzyly sie drzwi jej prywatnego pokoju. Nie podniosla nawet wzroku. Pracownicy Forbes Cancer Center stale wchodzili i wychodzili, podlaczali jej kroplowki, podawali lekar stwa. Tak juz przywykla do tego ciaglego wchodzenia i wycho dzenia, ze wlasciwie zupelnie jej to nie przeszkadzalo w czytaniu. Dopiero kiedy drzwi znow sie zamknely, uswiadomila sobie, ze dostala jakis nowy lek. Efekt byl niezwykly, jakby cala sila nagle wyciekla z jej ciala. Ksiazka, ktora trzymala, wypadla jej z reki. Ale jeszcze bardziej przerazajace bylo to, co sie stalo z jej od dechem; jakby ktos ja dusil. W mece usilowala zaczerpnac powie trza, ale bylo to coraz trudniejsze i wkrotce paraliz ogarnal ja cala procz oczu. Obraz drzwi jej pokoju byl ostatnim wrazeniem swiata zewnetrznego, jakie dotarlo do jej swiadomosci. ROZDZIAL 1 26 lutego, piat ek, godzina 9.15O Boze, idzie! powiedzial Sean Murphy. Gwaltownym ruchem porwal lezace przed nim historie choroby i dal nura do pokoju na zapleczu dyzurki pielegniarek na szostym pietrze gma chu Webera bostonskiego Memorial Hospital. Zaskoczony tym n aglym przerywnikiem Peter Colbert, kolega Seana z trzeciego roku medycyny na Uniwersytecie Harvarda, rozejrzal sie po otoczeniu. Nic nie odbiegalo od normy. Oddzial wygladal jak kazda ruchliwa szpitalna interna. Centrum tej ak tywnosci byla dyzurka pieleg niarek, gdzie niczym w ulu sekretarka i cztery pielegniarki zwijaly sie przy pracy. W poblizu kilku sani tariuszy popychalo wozki z pacjentami. Ze swietlicy saczyly sie dzwieki organow: podkladu muzycznego dziennego serialu telewi zyjnego. Jedynym elemen tem, ktory wyroznial sie z tla, byla zbli zajaca sie do dyzurki mloda, atrakcyjna pielegniarka, w odczuciu Petera zaslugujaca na osiem czy dziewiec punktow z dziesieciu mozliwych. Nazywala sie Janet Reardon. Peter wiedzial o niej cos niecos. Pochodzila z jednej z najstarszych rodzin bostonskich braminow, wynioslej i nietykalnej. Peter odepchnal krzeslo od biurka obok polki z historiami chorob i otworzyl na osciez drzwi pokoju. Bylo to uniwersalne pomieszczenie, z lada wysokosci stolu, terminalem komputera i mala lodowka. Pielegniarki zbieraly sie w nim na odprawy pod koniec zmiany, a ci, ktorzy przynosili sobie drugie sniadania, uzywali go jako stolowki. Z tylu znajdowala sie toaleta. Co tu sie dzieje, do cholery? zapytal Peter. Byl co najmniej zaintry gowany. Sean stal pod sciana z plikiem historii chorob przycisnietym do piersi. Zamknij drzwi! - polecil. 15 Peter wszedl do pokoju.Robiles to z Reardon? Bylo to czesciowo pytanie, czes ciowo pelne zdumienia stwierdzenie. Minely prawie dwa miesiac e, odkad, na poczatku tego bloku ich zajec, Sean zauwazyl Janet i zagadnal o nia Petera. Ktoz to jest, u diabla? spytal. Szczeka mu opadla. Mial przed soba jedna z najpiekniejszych kobiet, jakie w zyciu widzial. Schodzila wlasnie ze stolu zdjawszy cos z trudno dostepnej, naj wyzszej polki szafki sciennej. Rzucalo sie w oczy, ze jej figura moglaby byc ozdoba kazdego magazynu ilustrowanego. Nie twoja sfera - odpowiedzial Peter wiec zamknij dziob. W porownaniu z toba to krolewna. Znam paru facetow, ktorzy probowali sie z nia umowic. To niemozliwe. Nie ma rzeczy niemozliwych odparl Sean przygladajac sie Janet w oslupieniu i z podziwem. Takiemu ulicznikowi jak ty nie uda sie nawet wejsc na bois ko - rzekl Peter a co dopiero strzelic gola. Zalozysz sie? rzucil mu wyzwanie Sean. Stawiam piec dolcow, ze sie mylisz. Oszaleje na punkcie mojego ciala, zanim skonczymy medycyne. Wtedy Peter po prostu sie rozesmial. Teraz spojrzal na swego kolege z nieznanym dotad szacunkiem. Byl przekonany, ze prze z dwa miesiace wyczerpujacej pracy dobrze poznal Seana, a oto on ostatniego dnia zajec tak go zadziwia. Uchyl troszke drzwi i zobacz, czy sobie poszla poprosil Sean. To niepowazne powiedzial Peter, ale jednak otworzyl drzwi na kilka centymetrow. Janet stala przy biurku rozmawiajac z oddzialowa, Carla Valentine. Peter zamknal drzwi. Jest tuz obok rzekl. Cholera! - jeknal Sean. Nie chce z nia teraz rozmawiac. Mam mnostwo roboty i nie jestem w nastroju do scen. Ona jeszcze nie wie, ze jade do Miami na praktyke w Forbes Cancer Center. Nie chce, zeby sie dowiedziala przed sobota. Wiem, ze szlag ja trafi. Wiec ty naprawde z nia chodziles? Pewnie, i ostro sobie poczynalismy odparl Sean. -To mi przypomina, ze jestes mi winien piec dolcow. I musze ci po wiedziec, ze to nie bylo latwe. Na poczatku w ogole nie chciala ze mna gadac. Ale z czasem moj zniewalajacy wdziek i moj upor zrobily swoje. Mam wrazenie, ze jednak przede wszystkim upor. Dymales ja? spytal Peter. , 16 Nie badz wulgarny odrzekl Sean.Peter zasmial sie. Ja wulgarny? W zyciu nie slyszalem, zeby kociol tak przy ganial garnkowi. Sek w tym, ze ona zaczyna to traktowac powaznie - powiedzial Sean. Wydaje jej sie, ze skoro przespalismy sie ze soba pare razy, to zaraz musi to byc cos na stale. Czyzby zanosilo sie na malzenstwo? zauwazyl Peter. Nie z mojej strony - odparl Sean. Ale podejrzewam, ze ona tak sobie to wyobraza. Idiotyczne, zwlaszcza ze jej rodzice utopiliby mnie w lyzce wody. I, do cholery, ja mam dopie ro dwadziescia szesc lat. Peter jeszcze raz uchylil drzwi. Ona ciagle tam jest, rozmawia z inna pielegniarka. Chyba ma przerwe albo cos w tym rodzaju. Bomba! - rzucil sarkastycznie Sean. Rozumiem, ze moge sie brac do roboty tutaj. Musze napisac te epikryzy, zanim bede mial nowe przyjecie. Dotrzymam ci towarzystwa - powiedzial Peter. Wyszedl z pokoju i wrocil z plikiem swoich historii chorob. Pracowali w milczeniu pomagajac sobie podrecznymi kartami o wymiarach osiem na trzynascie centymetrow, ktore nosili w kieszeni, zawierajacymi najnowsze wyniki badan laboratoryjnych przydzielonych im pacjentow. Chodzilo o to, by strescic historie kazdego przypadku na uzytek studentow, ktorzy mieli zaczac blok pierwszego marca. To jest moj najciekawszy przypade k - powiedzial Sean po okolo polgodzinie. Podniosl gruba historie choroby. -Gdyby nie ona, nawet bym nie uslyszal o Forbes Cancer Center. Mowisz o Helen Cabot? spytal Peter. O kim by innym. Dostajesz wszystkie najlepsze przypadki, ty swinio. Ta He len to tez niezla laska. Boze, wszyscy konsultanci blagali, zeby ich do niej wezwac. Tak, tylko okazalo sie, ze ta laska ma mnogie guzy moz gu - powiedzial Sean. Otworzyl historie choroby i rzucil okiem na kilka sposrod okolo dwustu jej stron. -Smutna sprawa. Dopiero dwadziescia jeden lat i nieuleczalnie chora. Jedyna na dzieja, ze przyjmie ja Forbes. Oni maja niebywale sukcesy w le czeniu tego typu guzow. Czy sa juz ostateczne wyniki badan histopatologicznych? Przyszly wczoraj. Medulloblastoma. To dosyc rzadkie; tylko 17 2 - Stan terminalny okolo dwoch procent wszystkich guzow mozgu. Czytalem troche na ten temat, zeby zablysnac dzis na obchodzie. Zwykle spotyka sie go u malych dzieci.Wiec ona jest fatalnym wyjatkiem zauwazyl Peter. Nie tak im znow wyjatkiem. Dwadziescia procent przypad kow medulloblastoma wystepuje u pacjentow powyzej dwudzies tego roku zycia. Dla wszystkich bylo to niespodzianka i nikt nie wpadl na trop budowy histologicznej, bo zmiany sa wieloognis kowe. Jej prowadzacy z poczatku myslal, ze to przerzuty, naj prawdopodobniej z jajnika. Ale sie pomylil. Teraz chce o tym napisac do New England Journal of Medicine. Slyszalem, ze jest nie tylko piekna, ale i bogata powiedzial Peter znowu zalujac, ze to nie on dostal ja za pacjentke. Jej ojciec jest dyrektorem generalnym Software Incorporated - odparl Sean. Jasne, ze na biednego nie trafilo. Z ich forsa na pewno moga sobie pozwolic na takie miejsce jak Forbes. Mam nadzieje, ze ci w Miami beda w stanie cos dla niej zrobic. Ta mala jest nie tylko ladna, ale i mila. Spedzilem z nia sporo czasu. Pamietaj, ze lekarze nie powinni zakochiwac sie w swoich pacjentkach. Helen Cabot skusilaby nawet swietego. Janet Reardon ruszyla po schodach prowadzacych z powrotem na oddzia l pediatryczny na czwartym pietrze. Cala swoja pietnas tominutowa przerwe spedzila szukajac Seana. Pielegniarki na szostce powiedzialy, ze przed chwila widzialy go, jak pisal epikryzy, ale nie mialy pojecia, gdzie sie podzial. Janet byla zaniepokojona. Od kilku tygodni zle sypiala, budzila sie o czwartej, piatej nad ranem, na dlugo przed budzikiem. Mar twila sie Seanem i ich zwiazkiem. Kiedy sie poznali, jego nieo krzesane, chelpliwe zachowanie wydalo jej sie odpychajace, mimo ze podobaly jej sie jego pociagajace srodziemnomorskie rysy, czarne wlosy i uderzajaco niebieskie oczy. Zanim poznala Seana, nie wiedziala, co oznacza okreslenie "czarny Irlandczyk". Gdy Sean zaczal ja podrywac, poczatkowo sie opierala. Zdawalo jej sie, ze nie maja ze soba nic wspolnego, ale on nie przyjmowal jej odmowy do wiadomosci. A jego blyskotliwa inteligencja po budzala jej ciekawosc. W koncu umowila sie z nim myslac, ze jedna randka rozwieje urok. Ale tak sie nie stalo. Wkrotce odkryla, ze jego buntowniczy 18 sposob bycia jest poteznym afrodyzjakiem. Ku swemu zdumieniu Janet poczula, ze wszyscy jej poprzedni partnerzy byli zbyt szab lonowi, zbyt w stylu towarzystwa z Myopia Hunt Club. Nagle zdala sobie sprawe, ze jej dotychczasowa swiadomosc samej siebie zwiazana byla z oczekiwaniem na malzenstwo podobne do mal zenstwa rodzicow, z kims odpowiadajacym przyjetym w jej sro dowisku konwencjom. Wtedy wlasnie szorstkie maniery Seana rodem z Charlestown chwycily ja za serce zelaznym usciskiem.Janet byla zakochana. Dotarlszy do dyzurki pielegniarek na pediatrii Janet spostrzegla, ze zostalo jej jeszcze kilka minut przerwy. Pchnela drzwi do pokoju na zapleczu i skierowala sie w strone automatu z kawa. Potrze bowala zastrzyku energii na reszte dnia. Wygladasz, jakby ci ktos umarl uslyszala glos. Janet odwrocila sie i ujrzala Dorothy MacPherson, pielegniarke odcinkowa, z ktora sie przyjaznila, wyciagnieta na metalowym krzesle, z nogami w samych ponczochach opartymi na ladzie. Kto wie, czy to nie cos rownie okropnego odparla J anet biorac swoja kawe. Pozwolila sobie tylko na pol kubka. Podeszla do Dorothy i ciezko osunela sie na sasiednie krzeslo. Mezczyzni! dorzucila z westchnieniem zawodu. Skad my to znamy rzekla Dorothy. Moja znajomosc z Seanem Murphym zmierza donikad zwierzyla sie jej po chwili Janet. To mi naprawde nie daje spokoju i musze cos z tym zrobic. Poza tym dodala smiejac sie ostatnia rzecz, na jaka mam ochote, to byc zmuszona przyznac mojej matce, ze od poczatku miala co do niego racje. Dorothy usmiechnela sie. W to nie watpie. Doszlo do tego, ze on mnie chyba po prostu unika powiedziala Janet. A rozmawialas z nim o tym? spytala Dorothy. Probowalam odparla Janet. Ale mowienie o uczuciach nie jest jego mocna strona. Nie szkodzi. My sle, ze jednak powinnas spotkac sie z nim dzis i powiedziec mu to, co wlasnie powiedzialas mnie. Ha! - zasmiala sie pogardliwie Janet. Dzis piatek. Nic z tego. Ma dyzur? spytala Dorothy. Nie - powiedziala Janet. W kazdy piatek on i jego kumple z Charlestown spotykaja sie w okolicznej knajpie. Dziew czyny i zony nie sa zaproszone. To jest przyslowiowy kawalerski 19 wieczor. I, dla niego, to cos w rodzaju irlandzkiej tradycji, z bi jatykami do kompletu.To brzmi obrzydliwie - stwierdzila Doro thy. Myslalby kto, ze po czterech latach na Harvardzie, roku biologii molekularnej w MIT i trzech latach medycyny powinien z tego wyrosnac. Tymczasem wyglada na to, ze te piatkowe wie czory sa dla niego wazniejsze niz kiedykolwiek. Juz ja bym sie na cos takiego nie zgodzila oswiadczyla Dorothy. - Nieraz myslalam sobie, ze kult golfa u mojego meza jest okropny, ale to jeszcze nic w porownaniu z tym, co ty tu opowia dasz. Czy w te piatkowe eskapady sa tez zamieszane jakies kobiety? Czasami ida do Re vere. To taka knajpa ze striptizem. Ale na ogol to po prostu Sean z chlopakami pija piwo, opowiadaja sobie kawaly i ogladaja mecze w telewizji. Przynajmniej on tak o tym mowi. Ja oczywiscie nigdy tam nie bylam. Moze powinnas zadac sobie pytanie, dlaczego zwiazalas sie z tym facetem - powiedziala Dorothy. Myslalam o tym odparla Janet. Szczegolnie ostatnio, odkad tak malo mamy ze soba kontaktu. Trudno nawet znalezc czas na rozmowe. On nie tylko ma na glowie wszystkie sprawy zwiazane ze studiami, ale takze swoje wlasne badania. Robi dok torat na Harvardzie. Musi byc inteligentny zauwazyla Dorothy. To jego jedyny plus - stwierdzila Janet. To i jego cialo. Dorothy rozesmiala sie. Przynajmniej masz cos na wytlumaczenie swoich meczarni. Ale ja ni e pozwolilabym swojemu mezowi na zadna dziecinade w stylu tych piatkowych wieczorow. Jak Boga kocham, wparo walabym w sam srodek towarzystwa i narobilabym mu takiego wstydu, ze by sie nie pozbieral. Faceci sa duzymi dziecmi, ale wszystko ma swoje granice. Nie wiem, czy ja bym mogla zrobic cos takiego - powiedziala Janet. Ale pociagnawszy lyk kawy zastanowila sie nad tym przez chwile. Bieda w tym, ze zawsze byla taka bierna, pozwalala, zeby wszystko dzialo sie poza nia i potem dopiero reagowala na fakty . Moze to wlasnie bylo przyczyna jej obecnych klopotow. Moze powinna wykrzesac z siebie wiecej stanowczosci. -Do jasnej cholery, Marcie! - wrzasnal Louis Martin. Gdzie u diabla sa te notatki? Mowilem ci, ze maja byc na moim biurku - dla podkreslenia swego niezadowolenia Louis trzasnal 20 dlonia w oprawna w skore ksiege wzbijajac w powietrze luzne kartki papieru. Czul rozdraznienie od chwili, kiedy obudzil sie o wpol do piatej nad ranem z tepym bolem glowy. Gdy w lazience szukal aspiryny, nagle zwymiotowal do umywalki. Ten wypadek go zaszokowal. Wymioty chwycily go bez zadnych sygnalow ostrzegawczych, bez poprzedzajacych nudnosci.Marcie Delgado wbiegla do gabinetu szefa. Caly dzien wrzesz czal na nia i czepial sie. Potulnie siegnela na biurko i popchnel a w jego strone lezaca przed samym jego nosem sterte papierow spietych metalowym zaciskiem. Drukowane litery na okladce glo sily: NOTATKI NA ZEBRANIE ZARZADU 26 LUTEGO. Bez slowa podziekowania, a tym bardziej przeprosin Louis porwal dokumenty i jak burza wypadl z gabinetu. Ale nie dotarl daleko. Zrobil szesc krokow i naraz wylecialo mu z glowy, dokad wlasciwie idzie. Gdy wreszcie przypomnial sobie, ze wybieral sie do sali konferencyjnej, nie mogl sobie uprzytomnic, ktore to drzwi. Dzien dobry, Louis - po wiedzial jeden z dyrektorow prze chodzac obok niego i otwierajac drzwi z prawej strony. Louis wszedl do pomieszczenia kompletnie zdezorientowany. Sprobowal ukradkiem przyjrzec sie ludziom siedzacym przy dlu gim stole konferencyjnym. Ku swej konsternacji nie mogl rozpoz nac ani jednej twarzy. Opuscil wzrok i utkwil go w papierach, ktore trzymal przed soba, ale wypadly mu z trzesacych sie rak. Louis Martin stal tak jeszcze chwile, gdy gwar glosow w sali ucichl. Wszystkie oczy zwrocily sie ku jego trupio bl adej twarzy. Nagle galki oczne Louisa przekrecily sie w gore i znikly w oczo dolach, a plecy wygiely sie w luk. Upadl do tylu, a jego glowa stuknela glucho o pokryta dywanem podloge. W tej samej chwili cialo Louisa zaczelo drzec, po czym owladnely nim gwaltowne tonicznokloniczne kurcze miesni. Zaden z czlonkow zarzadu nie widzial nigdy napadu grand mal i na chwile wszyscy oslupieli. Wreszcie ktos przezwyciezyl szok i podbiegl do powalonego prezesa. Dopiero wtedy inni rzucili sie do telefonow, by wezwac pom oc. Zanim zespol pogotowia dotarl na miejsce, napad ustapil. Po mijajac utrzymujacy sie bol glowy i sennosc, Louis czul sie wzgled nie normalnie. Oszolomienie minelo. Gdy powiedziano mu, ze mial napad padaczkowy, byl w najwyzszym stopniu zdumiony. Sadzil, ze tylko zemdlal. Pierwsza osoba, ktora powitala Louisa w izbie przyjec bos tonskiego Memorial Hospital, byl asystent, ktory przedstawil sie jako George Carver. George sprawial wrazenie zagonionego, 21 ale dokladnego. Po wstepnym badaniu powiedzial Louisowi, ze musi go zostawic w szpitalu, nawet bez konsultacji z jego osobis tym lekarzem, Clarence'em Handlinem.Czy to powazna sprawa? spytal Louis. Po operacji pro staty, zaledwie dwa miesiace temu, nie byl zachwycony perspek tywa ponownej hospital izacji. Skonsultujemy sie z neurologiem odparl George. Ale co pan o tym mysli? nalegal Louis. Napady padaczkowe o naglym poczatku u doroslego suge ruja zmiany organiczne w mozgu odpowiedzial George. A moze by tak po angielsku? zaproponowal Louis. Nie cierpial medycznego zargonu. Asystent objawil pewna nerwowosc. "Organiczny" dokladnie oddaje sens rzekl wymijaja co. - Oznacza jakas patologie dotyczaca organu jako takiego, w tym przypadku mozgu, nie po prostu jego funkcji. Ma pan na my sli guza mozgu? spytal Louis. To moze byc guz przyznal ociagajac sie George. Boze swiety! powiedzial Louis. Poczul, ze zalewa go zimny pot. Uspokoiwszy pacjenta najlepiej jak umial, George poszedl do "pakamery", jak nazywali glowne pomieszczenie izby przyjec pracownicy. Najpierw sprawdzil, czy prywatny lekarz Louisa zo stal juz zawiadomiony. Nie zostal. Potem wezwal neurologa. Po lecil tez rejestratorce izby przyjec, zeby wezwala studenta, ktory mial pomagac przy przyjeciach. A propos - powied zial George do rejestratorki, kierujac sie juz do gabinetu, w ktorym czekal Louis Martin. Jak sie ten student nazywa? Sean Murphy - odpowiedziala rejestratorka. Szlag by to trafil! zaklal Sean, gdy beeper zamilkl. Byl pewien, ze Janet juz dawno znikla, ale na wszelki wypadek ostroznie otworzyl drzwi i zlustrowal okolice. Nigdzie nie bylo jej widac, wiec wyszedl. Musial skorzystac z telefonu w dyzurce pielegniarek, poniewaz na aparacie w pokoiku wisial Peter, probujac sie dowiedziec o najnowsze wyniki badan laborato ryjnych. Zanim gdziekolwiek zadzwonil, podszedl do oddzialowej, Carli Valentine. Szukalyscie mnie, dziewczyny? spytal z nadzieja w glosie. 22 Gdyby tak, oznaczaloby to jakas latwa i szybka robote. Najbar dziej obawial sie, ze byl to nagly przypadek albo przyjecie.Jak na razie, jestes wolny powiedziala Carla. Wowczas Sean wykrecil numer operatora i uslyszal zla wiado mosc. To byl nagly przypadek do przyjecia. Wiedzac, ze im szybciej upora sie z zebraniem wywiadu i bada nie m przedmiotowym, tym lepiej dla niego, Sean pozegnal Petera, wciaz uwieszonego na telefonie, i zszedl na dol. Na ogol lubil izbe przyjec z jej atmosfera ciaglego podniecenia i pospiechu. Ale ostatniego dnia bloku po poludniu nie mial ochoty na nowego pacje nta. Opracowanie przecietnego przypadku zajmowalo studentowi medycyny cale godziny i od czterech do dziesieciu szczelnie zapisanych stron. Ciekawy pacjent - powiedzial George, gdy Sean dotarl na miejsce. Czekal wlasnie na polaczenie z radiologia. Zawsz e to mowisz odparl Sean. Naprawde ciekawy rzekl George. Widziales kiedys obrzek tarczy nerwu wzrokowego? Sean pokrecil glowa. Lap oftalmoskop i przyjrzyj sie tarczom w obu oczach tego faceta. Wygladaja jak miniaturowe gory. To oznacza wzrost cis nienia wewnatrzczaszkowego. George posunal instrument po blacie w kierunku Seana. Co mu jest? - spytal Sean. Stawiam na guza mozgu odpowiedzial George. Mial napad padaczkowy w pracy. W tym momencie w telefonie zglosil sie ktos z radiologii i Geo rge skupil cala uwage na umowieniu citowej tomografii komputerowej mozgu. Sean wzial oftalmoskop i poszedl zbadac pana Martina. Da leko mu bylo do bieglosci w poslugiwaniu sie tym instrumentem, ale dzieki wlasnej wytrwalosci i cierpliwosci ze strony Louis a zdolal uchwycic przelotny obraz wygorowanych tarcz nerwow wzrokowych. Opracowywanie studenckiej historii choroby i badanie przedmiotowe byly zmudna praca nawet w najdogodniejszych okolicz nosciach, a w izbie przyjec i potem na radiologii, w czasie ocz ekiwania na tomografie, stawaly sie dziesiec razy trudniejsze. Sean drazyl zadajac wszystkie pytania, jakie tylko mogl wymyslic, szcze golnie na temat obecnej choroby. Uslyszal cos, czego nie dowie dzial sie nikt przed nim: ze w tydzien po operacji pro staty na poczatku stycznia Louis Martin mial przemijajace bole glowy, 23 goraczke, nudnosci i wymioty. Na tej informacji utknal, bo wlasnie miala zaczac sie CT. Na chwile przed rozpoczeciem badania tech nik musial wyprosic Seana z pomieszczenia, w ktorym znajdowal sie tomograf, do konsoli.Oprocz technika obslugujacego tomograf bylo tam kilka innych osob, wsrod nich lekarz domowy Louisa, doktor Clarence Han dlin, George Carver, dyzurny internista, i Harry O'Brian, dyzurny neurolog. Wszyscy skupili sie wokol monitora czekajac na pierwsze "warstwy". Sean odciagnal George'a na bok i powiedzial mu o wczesniej szych bolach glowy, goraczce i mdlosciach. Dobry strzal powiedzial George w zamysleniu skubiac skore na brodzie. Najwyrazniej probowal powiazac te poprzednie objawy z obecna sytuacja. Ciekawa sprawa z ta goraczka. Czy byla wysoka? Niezbyt - odpowiedzial Sean. Od trzydziestu osmiu i piec do trzydziestu dziewieciu i piec. Mowil, ze to wygladalo jak przeziebienie albo lekka grypa. Cokolwiek to bylo, ustapilo cal kowicie. To moze miec jakis zwiazek. W kazdym razie facet jest "ciez ki". Wstepne badanie ujawnilo dwa guzy. Pamietasz Helen Cabot? Jak moge nie pamietac? Jest nadal moja pacjentka. To, co ma ten gosc, bardzo przypomina jej guzy. Gr upa lekarzy wokol ekranu zaczela rozmawiac z ozywieniem. Pojawily sie pierwsze warstwy. Sean i George staneli za innymi i zagladali im przez plecy. To znowu one - rzekl Harry wskazujac miejsce koncem mlotka neurologicznego. Z cala pewnoscia guzy. Nie m a cienia watpliwosci. A tu jest jeszcze jeden, maly. Sean wspial sie na palce, zeby zobaczyc. Najprawdopodobniej przerzuty - powiedzial Harry. Mnogie guzy, takie jak te, musza pochodzic z jakiegos innego miejsca. Czy ten gruczolak prostaty byl lagodny? Absolutnie - odpowiedzial doktor Handlin. I w ogole dotad byl w swietnej formie. Pali? - spytal Harry. Nie - powiedzial Sean. Stojacy przed nim rozsuneli sie, zeby mogl lepiej zobaczyc ekran. Bedziemy musieli zrobic pelna diagnostyke w poszukiwa niu punktu wyjscia stwierdzil Harry. Sean pochylil sie tuz nad monitorem tomografu. Ogniska ob nizonego wysycenia byly wyraznie widoczne nawet dla jego niedo 24 swiadczonych oczu. Ale naprawde jego uwage zajmowalo to, o czym mowil George: w jakim stopniu przypominaly one guzy Helen Cabot. Tak samo jak u niej wszystkie znajdowaly sie w kre somozgowiu. W jej przypadku bylo to szczegolnie interesujace zjawisko, jako ze medulloblastoma wystepuje zazwyczaj nie w kre somozgowiu, ale w mozdzku.Wiem, ze statystycznie rzecz biorac trzeba myslec o prze rzutach z pluc, jelita grubego, albo prostaty powiedzial George. - Ale jakie jest prawdopodobienstwo, ze mamy do czy nienia z guzem identycznym jak u Helen Cabot? Inaczej mowiac, wieloogniskowym pierwotnym guzem mozgu, jak medulloblastoma? Harry pokrecil glowa. Pamietaj, ze jesli slyszysz tetent, powinienes myslec o koniach, nie o zebrach. Przypadek Helen Cabot jest wyjatkowy, nawet jesli w skali kraju opisano ostatnio kilka podobnych. Mimo wszystko gotow bylbym zalozyc sie, ze to, co tutaj widzimy, to przerzuty. Jak myslisz, na jakim oddziale powinien lezec? spytal George. Piecdziesiat procent za jednym, polowa za drugim - odpowiedzial Harry. Jesli pojdzie na neurologie, bedziemy po trzebowac konsultacji internisty, zeby szukac punktu wyjscia. Jesli pojdzie na interne, bedzie mu potrzebny neurolog. Wiecie co, chlopaki, skoro my juz wzielismy Cabot, to wy wezcie jego zaproponowal George. Poza tym wam sie latwiej dogadac z neurochirurgami. Jak dla mnie, w porzadku odparl Harry. Sean jeknal w duchu. Cala jego praca nad historia choroby i badaniem przedmiotowym poszla na marne. Poniewaz pacjent idzie na neurologie, zasluga przypadnie studentowi z neurologii. Ale przynajmniej znaczylo to, ze jest wolny. Dal znak George'owi, ze spotkaja sie pozniej na obchodzie, i wysliznal sie z pracowni CT. Chociaz byl w tyle z epikryzami, postanowil poswiecic troche czasu na wizyte. Tak duzo myslal i mowil o Helen Cabot, ze zapragnal ja odwiedzic. Wysiadl z windy na szostym pietrze, skierowal sie prosto do pokoju siedemset osiem i zapukal do wpolotwartych drzwi. Mimo ogolonej glowy i niebieskich znakow na czaszce Helen Cabot ciagle jakims cudem wygladala ladnie. Jej delikatne rysy podkreslaly ogromne jasnozielone oczy. Skore miala idealnie prze jrzysta, jak modelka. Byla jednak blada i trudno byloby nie zau wazyc, ze jest chora. Lecz jej twarz rozjasnila sie na widok Seana. Moj ulubiony doktor powiedziala. 25 Przyszly doktor poprawil ja Sean. W przeciwienstwie do wielu innych studentow nie bawilo go udawanie lekarza. Odkad skonczyl szkole, ciagle czul sie jak oszust, odgrywajac role najpierw studenta Harvardu, potem stypendysty Massachusetts Institute of Technology, a teraz studenta Harvardzkiej Szk oly Medycznej.Slyszales juz dobra nowine? spytala Helen. Usiadla na lozku pomimo wyczerpania wielokrotnymi napadami drgawek. Mow. Przyjeli mnie do Forbes Cancer Center oznajmila Helen. Fantastycznie! - powiedzial Sean. Teraz moge ci zdra dz ic, ze ja tez sie tam wybieram. Nie chcialem ci o tym mowic, dopoki nie bylem pewien, ze i ty jedziesz. Co za nadzwyczajny zbieg okolicznosci! Bede wiec miala tam przyjazna dusze. Pewnie wiesz, ze w moim typie guza udalo im sie osiagnac sto procent remis ji. Wiem - odparl Sean. Maja niesamowite wyniki. Ale to nie jest zbieg okolicznosci, ze bedziemy tam razem. Wlasnie dzieki tobie dowiedzialem sie o Forbes. A, jak juz ci mowilem, moje badania dotycza molekularnych podstaw rozwoju nowotworow. Wiec odkrycie, ze istnieje klinika, ktora w leczeniu okreslonego rodzaju nowotworu ma sto procent sukcesow, strasznie mnie podekscytowalo. Jestem zdumiony, ze niczego na ten temat nie widzialem w zadnym pismie medycznym. Tak czy owak, chce tam pojechac i przekonac sie, co oni naprawde robia. To jest jeszcze ciagle leczenie eksperymentalne - powiedziala Helen. Ojciec specjalnie to podkreslal. Wydaje nam sie, ze unikaja rozglosu, poniewaz najpierw chca byc absolutnie pewni swoich rezultatow. Ale czy cos publikuja, czy nie, nie moge sie doczekac, zeby juz tam byc i zaczac kuracje. To pierwszy promyk nadziei od poczatku tego calego koszmaru. Kiedy jedziesz? Jakos w przyszlym tygodniu. A ty? Ruszam w droge w niedziele o swicie. Powinienem dotrzec na miejsce we wtorek wczesnie rano. Bede na ciebie czekal. Sean wyciagnal reke i uscisnal ramie Helen. Usmiechajac sie, Helen przykryla jego dlon swoja. Po raporcie Janet wrocila na szoste pietro, zeby poszukac Seana. I znowu pielegniarki powiedzialy jej, ze byl tu za ledwie kilka chwil temu, ale najwyrazniej zniknal. Zaproponowaly, ze wywolaja go pagerem, ale Janet chciala go przylapac bez ostrzezenia. Poniewaz 26 minela juz czwarta, pomyslala, ze najlatwiej bedzie go znalezc w laboratorium doktora Clifforda Walsha. D oktor Walsh byl jego promotorem.Aby tam dotrzec, Janet musiala wyjsc ze szpitala, wystawic sie na zimowy wiatr, przejsc kawalek Longfellow Avenue, przeciac dziedziniec Szkoly Medycznej i wspiac sie na drugie pietro. Zanim jeszcze otworzyla drzwi laboratorium, wiedziala, ze dobrze trafila. Przez matowa szybe rozpoznala sylwetke Seana. Zwlaszcza w jego sposobie poruszania sie bylo cos tak bardzo jej bliskiego. Krzepkie, muskularne cialo mialo zdumiewajaco duzo wdzieku. Nie robil zadnych zbednych ruchow. Wykonywal swoje zadania szybko i efektywnie. Janet weszla do pokoju zamykajac za soba drzwi i zawahala sie. Przez chwile z przyjemnoscia obserwowala Seana. Poza nim w pomieszczeniu byly trzy inne pilnie pracujace osoby. Z radia plynela muzyka klasyczna. Nikt nie rozmawial. Laboratorium bylo przestarzale i zagracone, stoly mialy blaty wylozone steatytem. Najnowoczesniejszymi w nim urzadzeniami byly komputery i kilka analizatorow. Sean przy roznych oka zjach objasnial jej przedmiot swojej pracy doktorskiej, ale Janet ciagle nie byla w stu procentach pewna, ze naprawde go rozu mie. Poszukiwal wyspecjalizowanych genow zwanych onkogena mi, majacych zdolnosc wywolywania w komorkach przemiany nowotworowej. Tlumaczyl, ze onkogeny pochodza prawdopodo bnie od normalny ch kontrolujacych podzialy komorkowe ge now, ktore moga byc przenoszone z jednej komorki do drugiej za posrednictwem specjalnego typu wirusow, tak zwanych retro wirusow. W nowej komorce gospodarza ulegaja one anormalnej ekspresji. Janet w odpowiednich mo mentach potakujaco kiwala glowa, ale zawsze bardziej ja pociagal entuzjazm Seana niz sam temat. Poza tym zdawala sobie sprawe, ze jesli ma zrozumiec przedmiot jego badan, musi zapoznac sie z podstawami genetyki molekular nej. Sean mial sklonnosci do przypisywania jej wiekszej wiedzy, niz w istocie miala w tej dziedzinie, w ktorej postep dokonywal sie w tak zawrotnym tempie. Gdy tak stala tuz przy drzwiach podziwiajac trojkat, ktory tworzyly jego szerokie ramiona i waska talia, naraz zaciekawilo ja to, co robil. W wyraznym przeciwienstwie do tego, co widziala podczas wielu poprzednich wizyt w ostatnich dwu miesiacach, nie przygotowywal do pracy zadnego z analizatorow. Wygladalo na to, ze chowa rozmaite rzeczy i sprzata. 27 Janet przygladala mu sie przez kilka minut, z nadzieja ze ja zauwazy, po czym ruszyla naprzod i stanela tuz obok niego. Ze swoimi stu szescdziesiecioma osmioma centymetrami wzrostu byla stosunkowo wysoka, a ze Sean mial tylko sto siedemdziesiat piec, mogli nieomal spogladac na siebie oko w oko, zwlaszcza gdy Janet byla na obcasach.Moge spytac, co robisz? zagadnela znienacka. Sean podskoczyl. Byl tak skupiony na swojej pracy, ze nie wyczul jej obecnosci. Po prostu sprzatam odpowiedzial tonem winowajcy. Janet pochylila sie ku niemu i zajrzala w jego niebywale blekitne oczy. Przez chwile wytrzymywal jej wzrok, ale potem umknal spojrzeniem w bok. Sprzatasz? spytala Janet. Jej oczy omiotly stol laborato ryjny, przywrocony do swego pierwotnego wygladu. -Co za niespodzianka! - Znow skierowala wzrok na jego twarz. -Co tu sie dzieje? Twoje stanowisko pracy jeszcze nigdy nie bylo tak nieskazitelne. Czy jest cos, o czym nie wiem? Nie - odparl Sean. Zamilkl na chwile, po czym dodal: No dobrze, tak. Wyjezdzam na dwumiesieczna praktyke. Dokad? Do Miami, na Floryde. Nie miales zamiaru mi o tym powiedziec? Oczywiscie ze mialem. Postanowilem powiedziec ci jutro wieczorem. Kiedy wyjezdzasz? W niedziele. Oczy Janet gniewnie bladzily po pokoju. Bezmyslnie zabeb nila palcami po blacie. Sama siebie zapytywala, czym sobie za sluzyla na takie traktowanie. Spogladajac ponownie na Seana, spytala: Miales zamiar czekac do ostatniego wieczoru, zeby mi o tym powiedziec? To wyniklo nagle, dopiero w tym tygodniu. Do przedwczo raj nie bylem niczego pewny. Chcialem zaczekac na odpowiedni moment. Biorac pod uwage charakter naszej znajomosci, odpowiedni moment bylby wlasnie wtedy, kiedy to wyniklo. Miami? Dlaczego teraz? Pamietasz te pacjentke, o ktorej ci mowilem? Te dziewczyne z medulloblastoma? Helen Cabot? Ta ladna studentka? 28 Tak, wlasnie ta powiedzial Sean.Kiedy czytalem o jej rodzaju nowotworu, odkrylem... przerwal. Co odkryles? nie ustepowala Janet. Wlasciwie o tym nie czytalem poprawil sie Sean. Jeden z asy stentow powiedzial mi, ze jej ojciec slyszal o jakims leczeniu, ktore najwyrazniej daje sto procent remisji. Stosuje je wylacznie Forbes Cancer Center w Miami. Wiec postanowiles tam pojechac. Tak po prostu. Niezupelnie odparl Sean. Rozmawialem z do ktorem Walshem, ktory, tak sie sklada, zna dyrektora, faceta nazwiskiem Randolph Mason. Kilka lat temu pracowali razem w Narodowym Instytucie Zdrowia. Doktor Walsh powiedzial mu o mnie i po prosil, zeby mnie przyjeli. To nie jest odpowiedni moment - pow iedziala Janet. Wiesz, ze niepokoje sie o nas. Sean wzruszyl ramionami. Przykro mi. Ale wlasnie teraz mam czas, a to moze miec wazne nastepstwa. Moja praca dotyczy molekularnych podstaw rozwoju nowotworow. Jesli oni osiagaja sto procent remisji w okreslonym typie nowotworu, to musi to miec znaczenie dla wszystkich innych. Impet Janet oslabl. Targaly nia burzliwe emocje. Biorac pod uwage jej stan psychiczny, wyjazd Seana na dwa miesiace wydawal sie najgorsza z mozliwych sytuacji. Lecz jego intencje byly szlachetne. Nie wybieral sie wszak do Klubu Medyka. Jak wiec mogla zloscic sie czy probowac mu tego zabronic? W glowie miala ogrom ny zamet. Sa przeciez telefony powiedzial Sean. Nie jade na Ksiezyc. To tylko dwa miesiace. I chyba rozumiesz, ze to moze byc bardzo wazne. Wazniejsze niz nasz zwiazek? wybuchnela Janet. -Wazniejsze niz cale nasze zycie? Niemal natychmiast zrobilo jej sie glupio. To zabrzmialo tak infantylnie. Tylko nie zaczynajmy dyskusji o wyzszosci jablek nad po maranczam i - odpowiedzial Sean. Janet westchnela gleboko usilujac powstrzymac lzy. Moze porozmawiamy o tym pozniej zdolala wykrztu sic. -To nie jest odpowiednie miejsce na rozstrzyganie problemow emocjonalnych. Dzis nie moge. Jest piatek, wiec... Wiec i dziesz do tego idiotycznego baru - warknela Janet. 29 Zauwazyla, ze niektorzy sposrod obecnych odwrocili sie, zeby sie im przyjrzec.Troche ciszej, Janet! syknal Sean. Spotkamy sie w sobote wieczorem, tak jak sie umawialismy. Wtedy poroz mawiamy. Nie potrafie zrozumiec, dlaczego skoro wiesz, jak bardzo martwi mnie twoj wyjazd, nie mozesz jeden jedyny raz zrezyg nowac z picia z ta holota. Uwazaj, co mowisz, Janet ostrzegl ja Sean. -Moi przyjaciele sa dla mnie bardzo wazni. To moje korzenie. Przez chwile ich spojrzenia krzyzowaly sie z wyczuwalna wro goscia. Potem Janet odwrocila sie i gwaltownie wybiegla z labo ratorium. Zazenowany, Sean zerknal na kolegow. Wiekszosc unikala jego wzroku. Ale nie doktor Clifford Walsh. Byl to potezny mezczy zna z gesta broda, ubrany w bialy fartuch z rekawami podwinietymi do lokci. Zamet nie sprzyja tworczej pracy zauwazyl. -Mam nadzieje, ze ten przykry akcent pozegnalny nie wplynie na twoje zachowanie tam, w Miami. Nie ma mowy - odparl Sean. Pamietaj, ze ja za ciebie zareczylem powiedzial doktor Walsh. - Zapewnilem doktora Masona, ze bedziesz dla jego instytucji cennym nabytkiem. Byl bardzo zadowolony, ze masz tak duze doswiadczenie z przeciwcialami monoklonalnymi. To pan mu to powiedzial? - spyt al przerazony Sean. Z naszej rozmowy domyslilem sie, ze to go zainteresuje wyjasnil doktor Walsh. Nie denerwuj sie tak. Alez ja sie tym zajmowalem trzy lata temu, w MIT rzekl Sean. Biochemia bialek i ja dawno sie rozstalismy. Wiem, ze teraz zajmujesz sie onkogenami odpowiedzial doktor Walsh. - Ale chciales sie tam dostac, a ja zrobilem to, co uwazalem za najlepsze, zeby uzyskac dla ciebie zapro szenie. Jak juz tam bedziesz, mozesz im wyjasnic, ze wolalbys genetyke. Znajac cie, nie watpie, ze nie bedziesz mial trudnosci z ujawnieniem swoich uczuc. Postaraj sie tylko zachowywac taktownie. Czytalem kilka prac ich kierownika naukowego. Wedlug mnie znakomite. Ona wlasnie pracowala nad retrowirusami i on kogenami. A, doktor Deborah Levy. Moze uda ci sie z nia popracowac. 30 Ale czy sie uda, czy nie, powinienes byc im wdzieczny, ze w ogole cie zaprosili, i to w ostatniej chwili.Po prostu nie mam ochoty tluc sie taki kawal drogi, zeby potem ugrzeznac w czarnej robocie. Przyrzeknij mi, ze nie narobisz klopotow poprosil doktor Walsh. Ja? - spytal Sean unoszac brwi. Przeciez pan mnie zna. Az za dobrze odparl doktor Walsh. W tym caly klopot. Twoja, oglednie mowiac, smialosc moze byc irytujaca, ale przynaj mniej dzieki Bogu za twoja inteligencje. ROZDZIAL 2 26 lutego, piatek, godzina 16.45Zaczekaj sekunde, Corissa poprosila Kathleen Sharen burg zatrzymujac sie i opierajac o lade stoiska z kosmetykami domu towarowego Neimana Marcusa. Przyjechaly na deptak w zachodniej czesci Houston, zeby kupic sobie sukienki na zabawe szkolna. Teraz, kiedy zrobily juz zakupy, Corissa chciala jak najszybciej wrocic do domu. Kathleen doznala naglego zawrotu glowy i okropnego wrazenia, ze cale pomieszczenie wokol niej wiruje. Na szczescie gdy tylk o dotknela lady, wirowanie ustalo. Potem wstrzasnela nia fala mdlo sci. Ale i to przeszlo. Cos ci jest? spytala Corissa. Byly kolezankami ze szkoly sredniej. Nie wiem - odpowiedziala Kathleen. Powrocil bol glowy, ktory w ciagu kilku ostatnich dni to przychodzil, to mijal. Wybijal ja nawet ze snu, ale nie mowila o tym rodzicom, bo obawiala sie, ze moglo to miec cos wspolnego z trawka, ktora palila w poprzedni weekend. Jestes blada jak upior powiedziala Corissa. -Chyba niepotrzebnie jadlysmy te ka rmelki. O Boze! wyszeptala Kathleen. -Tamten facet nas podsluchuje. Chce nas porwac, kiedy wyjdziemy na parking. Corissa obrocila sie, spodziewajac sie ujrzec jakiegos strasznego, gorujacego nad nimi osobnika, ale zobaczyla jedynie tlum klientek sku pionych glownie wokol stoisk z kosmetykami. Zadnego mez czyzny nie widziala. O jakiego faceta ci chodzi? - spytala. Oczy Kathleen wpatrzone byly w przestrzen, powieki nie mrugaly. 32 O tamtego, obok plaszczy wskazala lewa reka.Corissa powiodla spojrzeniem w slad za palcem Kathleen i w koncu zobaczyla mezczyzne oddalonego od nich o prawie piecdziesiat metrow. Stal za kobieta, ktora grzebala w stosie towarow. Nawet nie patrzyl w ich strone. Skonsternowana, Corissa odwrocila sie do przyjaciolki. Pow iedzial, ze nie mozemy wyjsc z domu towarowego przemowila Kathleen. Co ty pleciesz? - pytala Corissa. Slowo daje, zaczynam sie denerwowac. Musimy sie stad wydostac ostrzegla ja Kathleen. Od wrocila sie raptownie i ruszyla w przeciwnym kierunku. Zeby ja dogonic, Corissa musiala biec. Chwycila Kathleen za reke i szar pnela ja w swoja strone. Co sie z toba dzieje? Twarz Kathleen wygladala jak maska przerazenia. Teraz jest ich wiecej rzucila pospiesznie. Zjezdzaja po ruchomych schodach. Oni tez sie naradzaja, jak nas zlapac. Corissa odwrocila sie. Rzeczywiscie, kilku mezczyzn zjezdzalo po schodach. Ale z tej odleglosci nie mozna bylo nawet dostrzec ich twarzy, a tym bardziej doslyszec, o czym mowia. Krzyk Kathleen przeszyl Corisse jak prad elektryczny. Obrociw szy sie do niej zobaczyla, ze Kathleen zaczyna sie osuwac. Wyciag nela rece, zeby ja podtrzymac, ale stracila rownowage i obie runely na podloge w plataninie rak i nog. Zanim Corissie udalo sie oswobodzic, Kathleen dostala drga wek. C ialo jej gwaltownie uderzalo o marmurowa posadzke. Czyjes pomocne dlonie podzwignely Corisse. Dwie kobiety z sa siedniego stoiska z kosmetykami zajely sie Kathleen. Przytrzymaly jej glowe, zeby nie tlukla nia w podloge i zdolaly wlozyc jej cos miedzy zeby. Z ust Kathleen wysaczyla sie struzka krwi. Przygryzla sobie jezyk. O moj Boze, o moj Boze! powtarzala w kolko Corissa. Jak ona sie nazywa? spytala jedna z kobiet trzymajacych Kathleen. Kathleen Sharenburg - odpowiedziala Corissa. -Jej ojcem je st Ted Sharenburg, przewodniczacy Shell Oil dodala, jakby ta okolicznosc mogla w jakis sposob pomoc przyjaciolce. Moze by ktos zadzwonil po pogotowie powiedziala ko bieta. - Ten napad trzeba przerwac. 33 3 - Stan terminalny Zapadal juz zmrok, gdy Janet usilowala cos dojrzec przez okno Ritz Cafe. Ludzie przemykali wzdluz Newbury Street przytrzy mujac kolnierze plaszczy lub kapelusze.Nie wiem, co ty w nim w ogole widzisz mowila Evelyn Reardon. - Pierwszego dnia, kiedy przyprowadzilas go do domu, powiedzialam ci, ze sie dla ciebie nie nadaje. Bedzie mial doktorat i dyplom lekarza z Harvardu - przypomniala matce Janet. To nie usprawiedliwia jego manier, czy raczej ich braku - odparla Evelyn. Janet przyjrzala sie matce. Byla wysoka, szczupla, o klasycznych regularnych rysach. Na ogol nikt nie miewal trudnosci z rozpoz naniem, ze Evelyn i Janet to matka i corka. Sean jest dumny ze swojego dziedzictwa. Dla niego jest to zrodlem satysfakcji, ze pochodzi z robotniczego srodowiska. W tym nie ma nic zlego. Chodzi tylko o to, zeby nie ugrzez nac w nim raz na zawsze. Ten chlopak ma okropne maniery. I te jego dlugie wlosy... On uwaza, ze konwencje dlawia czlowieka przerwala Janet. Jak zwykle znalazla sie w niewdziecznej pozycji obroncy Seana. B ylo to szczegolnie irytujace wlasnie teraz, gdy czula do niego uraze. Od matki oczekiwala rady, nie takiej samej jak zawsze krytyki. Co za banal powiedziala Evelyn. -Gdyby jeszcze zamierzal praktykowac jako prawdziwy lekarz, moglaby byc jakas nadzieja. Ale tej jego biologii molekularnej czy cokolwiek to jest, zupelnie nie rozumiem. Czym to on sie zajmuje? Onkogenami - odparla Janet. Powinna byla wiedziec, ze nie ma po co zwracac sie do matki. Wytlumacz mi jeszcze raz, co to takiego. Janet dolala sobie herbaty. Matka potrafila byc meczaca, a gdy Janet usilowala objasniac jej przedmiot badan Seana, to bylo, jakby slepy wiodl kulawego. Ale mimo wszystko sprobowala znowu. Onkogeny sa to geny zdolne przeksztalcic prawidlowe komo rki w nowotworowe. W ywodza sie z normalnych genow, obecnych w kazdej zywej komorce, zwanych protoonkogenami. Sean uwaza, ze naprawde bedzie mozna zrozumiec nature raka dopiero wtedy, gdy wszystkie protoonkogeny i onkogeny zostana odkryte i opi sane. I tym sie wlasnie zajmuje: poszukuje onkogenow w specyficz nych wirusach. To moze byc bardzo wartosciowe zajecie, ale tez bardzo mgliste i nie wyglada na cos, z czego daloby sie utrzymac rodzine. 34 Nie badz taka pewna odparla Janet.Kiedy Sean robil magisterium, on i ki lku jego kolegow z MIT zalozyli firme pro dukujaca przeciwciala monoklonalne. Nazwali ja Immunoterapia. Ponad rok temu wykupil ja Genentech. To nawet obiecujace. Czy Sean dobrze zarobil? Wszyscy dobrze zarobili. Ale postanowili zainwestowac te pieniadze w nowa firme. Wiecej nie moge ci na razie powiedziec. Kazal mi przysiac, ze nie powiem nikomu. Tajemnice przed matka? wyrazila powatpiewanie Eve lyn. - Troche to melodramatyczne. Poza tym wiesz, ze ojcu by sie to nie spodobalo. Zawsze mowi, ze nie nalezy angazowac wlasnego kapitalu w nowe przedsiewziecia. Janet westchnela, zniechecona. Wszystko to nie nalezy do tematu powiedziala. -Chcialam sie tylko dowiedziec, co myslisz o moim wyjezdzie na Flory de. Sean bedzie tam przez dwa miesiace. Bedzie sie zajmowal wylacznie praca naukowa. Tutaj, w Bostonie, ma na glowie prace naukowa plus studia. Myslalam, ze moze tam bedziemy miec lepsze mozliwosci, zeby porozmawiac i rozwiazac nasze pro blemy. A co z twoja praca w Memorial? spytala Evelyn. Moge wziac urlop. A tam, na miejscu, na pewno bede mogla pracowac. Jedna z zalet zawodu pielegniarki jest to, ze mozna sie zatrudnic praktycznie wszedzie. No coz, mnie sie ten pomysl nie podoba. Dlaczego? Nie powinnas sie tak uganiac za tym chlopakiem. Szczegol nie, ze wiesz dobrze, co ojciec i ja o nim myslimy. Nigdy nie bedzie pasowal do naszej rodziny. A po tym, co powiedzial wujowi Albertowi, nie wiedzialabym nawet, gdzie go posadzic przy rodzin nym obiedzie. Wuj Albert dokuczal mu z powodu wlosow przypomniala Janet. - Nie chcial sie odczepic. To nie jest powod, zeby powiedziec starszemu czlowiekowi to, co on powiedzial. Wszyscy wiedza, ze wuj Albert nosi peruke. Mozna wiedziec, ale nie trzeba o tym mowic. A juz nazwanie jej przy wszyst kich kapka bylo niewybaczalne. Janet pociagnela lyk herbaty i spojrzala w okno. To prawda, ze cala rodzina wiedziala o peruce wuja Alberta. Prawda tez bylo, ze nikt nigdy o tym nie wspominal. Janet wyrosla w rodzinie, w ktorej istnialo wiele milczaco przyjetych zasad. Indywidualnosc, 35 szczegolnie u dzieci, nie byla mile widziana. Maniery uwazano za rzecz najwyzszej wagi.Dlaczego nie spotykasz sie z tym czarujacym mlodym czlo wiekiem, z ktorym bylas w zeszlym roku na meczu polo w Myopia Hunt Club? - p odsunela Evelyn. Bo to gnojek - odpowiedziala Janet. Janet! - rzucila ostrzegawczo Evelyn. W milczeniu pily herbate. Jesli tak bardzo chcesz z nim porozmawiac odezwala sie po chwili Evelyn - to dlaczego nie zrobisz tego przed jego wyjazdem? Dlacz ego nie mialabys spotkac sie z nim dzisiaj? Nie moge powiedziala Janet. Piatkowe wieczory za wsze spedza z kumplami. Spotykaja sie wszyscy w pewnym barze, niedaleko jego dawnej szkoly. Jak powiedzialby ojciec, nie mam nic do dodania zakon czyla Evelyn z nie ukrywana satysfakcja. Bluza z kapturem pod welniana kurtka chronila Seana przed przenikliwym zimnem mgly. Sznurek od kaptura mial ciasno sciag niety i zawiazany pod broda. Biegl wzdluz High Street w kierunku Monument Square w Charlestown prz erzucajac z reki do reki pilke do koszykowki. Wlasnie skonczyl towarzyski mecz w Char leston Boys Club z druzyna o nazwie Absolwenci. Byla to rozno rodna zbieranina przyjaciol i znajomych w wieku od osiemnastu do szescdziesieciu lat. To bylo dobre spotkanie i Sean ciagle jeszcze splywal potem. Minawszy Monument Square z ogromnym, fallicznego ksztaltu pomnikiem upamietniajacym bitwe pod Bunker Hill, Sean dotarl do domu swojego dziecinstwa. Jako hydraulik, jego ojciec, Brian Murphy senior, osiagal przyzwoite dochody i na dlugo zanim zaczela sie moda na mieszkanie w miescie, kupil duzy miejski dom w stylu wiktorianskim. Z poczatku rodzina Murphych zajmowala dwupoziomowe mieszkanie na parterze, ale po smierci ojca na raka watroby w wieku czterdziestu szesciu lat, zaczeli bolesnie potrzebowac pieniedzy, ktore mogliby miec z wynajmu. Kiedy starszy brat Seana, Brian junior, wyjechal do szkoly, Sean, jego mlodszy brat Charles i ich matka Anne przeprowadzili sie do jednego z mieszkan na pietrze. Teraz matka mieszkal a tam sama. Zblizajac sie do drzwi Sean zauwazyl znajomego mercedesa zaparkowanego tuz za jego terenowym isuzu, co oznaczalo, ze Brian przybyl z jedna ze swoich niezapowiedzianych wizyt. Wyczul 36 intuicyjnie, ze przywiodlo go tu zmartwienie z powodu jego planowanego wyjazdu do Miami.Przeskakujac po dwa stopnie naraz, Sean dobiegl do drzwi mieszkania matki, otworzyl je i wszedl do srodka. Czarna skorzana teczka Briana spoczywala na krzesle z oparciem w ksztalcie dra binki. Powietrze przepelnial soczyst y zapach pieczeni. Czy to ty, Sean? - zawolala z kuchni Anne. Pojawila sie w drzwiach, w chwili gdy wieszal kurtke. W prostej domowej sukience przykrytej znoszonym fartuchem wygladala starzej niz na swoje piecdziesiat cztery lata. Dlugie, przytlaczajace malzenstwo z pijacym jak smok Brianem Murphym nadalo jej twarzy wyraz ustawicznego niezadowolenia, a oczom zmeczenia i beznadziei. Wlosy, naturalnie krecone, niegdys o ladnej ciemnobrazowej bar wie, teraz poprzetykane siwizna, upinala w staroswiecki kok. Brian przyjechal powiedziala Anne. To juz zauwazylem. Sean wszedl do kuchni przywitac sie z bratem. Brian siedzial przy kuchennym stole piastujac w dloniach drinka. Zdjal marynar ke i powiesil ja na oparciu krzesla; wzorzyste szelki opinaly jego ram iona. Tak jak Sean byl sniady, przystojny, o czarnych wlosach i blyszczacych niebieskich oczach. Ale na tym konczyly sie podo bienstwa. Sean byl zuchwaly i swobodny, Brian ostrozny i pe dantyczny. W przeciwienstwie do niedbalych lokow Seana wlosy Brian a byly schludnie ostrzyzone, z rowniutkim przedzialkiem. Jego twarz zdobily starannie przyciete wasy. Ubieral sie tak, jak powinien ubierac sie prawnik, z wyrazna preferencja dla granato wych prazkow. Czy to mojej osobie nalezy zawdzieczac ten zaszczyt? - spytal Sean. Brian nieczesto tu zagladal, mimo ze mieszkal niedaleko, w Back Bay. Mama dzwonila do mnie przyznal Brian. Sean szybko wzial prysznic, ogolil sie, przebral w dzinsy i koszul ke do rugby. Zanim Brian skonczyl krajac pieczen, byl z pow rotem w kuchni i pomogl nakryc stol. Robiac to, przygladal sie starszemu bratu. Byl czas, ze go nie cierpial. Przez cale lata matka przed stawiajac swoich synow mowila: "Moj wspanialy Brian, moj ko chany Charles i Sean". Charles ksztalcil sie teraz w sem inarium w New Jersey, by zostac ksiedzem. Podobnie jak Sean, Brian zawsze byl sportowcem, choc nie osiagal az tak dobrych wynikow. Byl pilnym dzieckiem i zwykle siedzial w domu. Skonczyl Uniwersytet Massachusetts, a potem wydzial prawa na Uniwersytecie Bostonskim. Zawsze cieszyl sie 37 powszechna sympatia. Wszyscy wiedzieli, ze mu sie powiedzie i ze z pewnoscia nie dopadnie go przeklenstwo Irlandczykow: alkohol, poczucie winy, depresja i dramat. Z kolei Sean byl zawsze tym nieposkromionym, ktory upodobal s obie towarzystwo okolicznych nygusow i czesto podpadal wladzom z powodu bijatyk, drobnych wlaman i przejazdzek kradzionymi samochodami. Gdyby nie jego nieprzecietna inteligencja i bieglosc w poslugiwaniu sie kijem hokejowym, moglby zamiast na Harvardzie skonczyc w wiezieniu Bridgewater. W miejskim getcie granice miedzy sukcesem a kleska wyznaczala cienka linka szczescia, na ktorej dzieciaki balansowaly przez wszystkie burzliwe lata swojego dorastania.Podczas tych koncowych przygotowan do obiadu niewiele ro zmawiali. Ale gdy usiedli, Brian, przelknawszy lyk mleka, odchrzak nal. Cale swoje zycie pili mleko do obiadu. Mama martwi sie tym pomyslem z Miami zagail. Anne spogladala w dol, na swoj talerz. Zawsze trzymala sie w cieniu, zwlaszcza za zycia Briana seniora. Mial straszliwie wy buchowy temperament, ktory jeszcze podsycal alkohol, a alkohol byl jego codzienna rozrywka. Kazdego popoludnia gdy skonczyl przetykac rury, naprawiac stare bojlery i instalowac toalety, Brian senior zatrzymywal sie w barze B lue Tower, pod Tobin Bridge. Prawie co noc przychodzil do domu pijany, pelen goryczy i jadu. Zazwyczaj jego celem byla Anne, choc i Sean odebral swoja porcje ciegow, gdy probowal jej bronic. Rano Brian senior, trzezwy i przygnieciony poczuciem winy, przysi egal, ze sie zmieni. Ale nigdy sie nie zmienil. Nawet gdy schudl ponad trzydziesci kilo gramow i umieral na raka watroby, zachowywal sie tak samo. Jade tam pracowac naukowo oznajmil Sean. -Nic wielkiego. W Miami jest pelno narkotykow powiedziala Anne. Nie podniosla wzroku. Sean wzniosl oczy w gore. Siegnal przez stol i ujal matke za reke. Mamo, mialem klopoty z narkotykami, kiedy chodzilem do szkoly. Teraz jestem na medycynie. A co z tym incydentem na pierwszym roku college'u? - przypomnial Br ian. To byla odrobina koki na imprezie. Mielismy pecha, ze policja zrobila nalot na lokal. Ty miales szczescie, ze udalo mi sie wymazac z rejestrow twoje mlodziencze wyczyny. Inaczej wpadlbys jak sliwka w kompot. Miami to przestepcze miasto odezwala sie Anne. Ciagle pisza o tym w gazetach. 38 Chryste Panie! - krzyknal Sean.Nie wzywaj imienia Pana Boga twego nadaremno - upomniala go. Ogladasz za duzo telewizji, mamo. Miami to miasto jak kazde inne, sa w nim rzeczy dobre i zle. Ale to nie ma znaczenia. Ja bede pracowal naukowo. Nawet gdybym chcial, nie bede mial czasu, zeby sie w cos wmieszac. Wpadniesz w niewlasciwe towarzystwo. Mamo, ja jestem dorosly jeknal Sean w rozpaczy. Tutaj, w Charlestown, ciagle obracasz sie w niewlasciwym towarzystwie - przemowil Brian. Obawy mamy nie sa bez podstawne. Wszyscy w sasiedztwie wiedza, ze Jimmy O'Connor i Brady Flanagan kradna. I wysylaja pieniadze IRA dodal Sean. To nie sa dzialacze polityczni odparl Brian. -Po prostu chuligani. A ty nadal podtrzymujesz przyjazn z nimi. Pije z nimi piwo w piatki wieczorem wyjasnil Sean. Wlasnie powiedzial Brian. -Tak jak dla ojca, pub jest dla ciebie drugim domem. Ale niezaleznie od niepokojow mamy, to nie jest dobry moment na wyjazdy. Franklin Bank lada moment wystapi z ostatecznymi propozycjami w sprawie Onkogenu. Mam juz papiery prawie gotowe. Sprawy moga sie teraz potoczyc bardzo szybko. Na wypadek gdybys zapomnial, informuje cie, ze istnieja faksy i poczta kurierska - rzekl Sean odsuwajac swoje krzeslo. Wstal i odniosl talerz do zlewu. Jade do Miami bez wzgledu na czyjekolwiek zdanie. Wierze, ze w Forbes Cancer Center trafili na cos niezwykle waznego, A teraz, za pozwoleniem obojga wspol spiskowcow, wychodze napic sie piwa ze swoim i szemranymi przyjaciolmi. Poirytowany, Sean wdzial stara kufajke po ojcu. Naciagnawszy na uszy welniana czapke wartownicza zbiegl po schodach na ulice i ruszyl naprzod w marznacym deszczu. Wiatr zmienil kierunek na wschodni i Sean poczul slony zapach morza. Gdy dotarl do baru Old Scully's na Bunker Hill, wydalo mu sie, ze cieple swiatlo zarzace sie w jego przymglonych oknach wydziela swojska aure komfortu i bezpieczenstwa. Pchnal drzwi i zanurzyl sie w slabo oswietlonym, halasliwym wnetrzu. Nie byl to eleg ancki lokal. Sosnowa boazeria prawie czarna od dymu z papierosow, meble odrapane. Jedyny jasny punkt stanowilo mosiezne oparcie dla stop, polerowane stale przez niezliczona ilosc szurajacych po niej podeszew. W odleglym 39 kacie przymocowany do sufitu telewizor nadawal mecz hokejowy Bruinsow.Jedyna kobieta w zatloczonym pomieszczeniu byla Molly, ktora dzielila z Peterem obowiazki barmana. Zanim Sean zdazyl cos powiedziec, pelny kufel jasnego piwa pojechal w jego strone po barze. Czyjas dlon scisnela go za ramie i w tlumie rozlegl sie ryk radosci. Bruinsi strzelili gola. Sean westchnal z zadowoleniem. Czul sie, jakby wrocil do domu. Mial takie samo wrazenie komfortu jak wtedy, gdy szczegolnie wyczerpany ukladal sie w miekkim lozku. Jak zwykle nadciagneli Jimmy i Brady i zaczeli chelpic sie robotka w Marblehead, ktora trafili w poprzedni weekend. To przywolalo zartobliwe wspomnienia z czasow, gdy Sean byl Je dnym z ferajny". Zawsze widzielismy, ze jestes zdolny; po tym, jak rozpraco wywales alarmy - powie dzial Brady. -Ale nigdy by nam do glowy nie przyszlo, ze pojdziesz na Harvard. Jak ty mozesz wy trzymac z tymi wszystkimi palantami. Bylo to stwierdzenie, nie pytanie i Sean pozostawil je bez komen tarza, ale sprawilo, ze uprzytomnil sobie, jak bardzo sie zmienil. Ciagle jeszcze dobrze sie bawil w Old Scully's, ale raczej jako obserwator. Swiadomosc ta byla mu nieprzyjemna, poniewaz nie czul sie takze czastka medycznego swiata Harvardu. Czul sie raczej sierota spoleczna. Po paru godzinach, gdy zaliczyl juz kilka kolejek, w miare jak byl coraz bardziej podchmielony, czul sie coraz mniej wyrzutkiem i przylaczyl sie do schrypnietych glosow towarzyszy rozwazaja cych, czy nie skoczyc do Revere, knajpy ze striptizem w poblizu wybrzeza. Wlasnie gdy debata osiagala najgoretszy punkt, w calym barze zalegla martwa cisza. Jedna za druga glowy zwracaly sie w strone drzwi wejsciowych. Zdarzylo sie cos niezwyklego, co wstrzasnelo wszystkimi. Na ich meski bastion wdarla sie kobieta. I nie byla to zwyczajna kobieta, jakas grubawa, zujaca gume dziewczyna z pralni. To byla smukla, cudowna kobieta, najwyraz niej nie z Charlestown. Jej dlugie blond wlosy blyszczace diamentami wilgoci tworzyly uderzajacy kontrast z soczystym, glebokim mahoniem kurtki z no rek. Zuchwale oczy w ksztalcie migdalow smialo lustrowaly po mieszczenie przeskakujac z jednej oslupialej twarzy na druga. Usta mialy wyraz zdecydowania. Wysokie policzki jarzyly sie rumien cem. Pojawila sie jak zbiorowa wizja jakiejs basniowej postaci kobiecej. 40 Kilku chlopakow odsunelo sie nerwowo, domyslajac sie, ze musi byc czyjas dziewczyna. Byla zbyt piekna na czyjakolwiek zone.Sean odwrocil sie jako jeden z ostatnich. A gdy to zrobil, rozdziawil usta. To byla Janet! Janet spostrzegla go w tej samej chwili. Pomaszerowala prosto w jego strone i wepchnawszy sie obok stanela przy barze. Brady odsunal sie z przesadnym gestem przerazenia, jakby byla jakims potworem. Poprosze o piwo powiedziala. Molly bez slowa napelnila schlodzony kufel i postawila go przed Janet. W barze panowala cisza, ktora zaklocal tylko telewizor. Janet pociagnela lyk i odwrociwszy sie, spojrzala na Seana. Jako ze miala na nogach wieczorowe pantofle, jej oczy byly na wysokosci jego. Chce z toba porozmawiac oznajmila. Sean nie czul sie tak up okorzony od czasu, gdy w wieku szesnastu lat zostal przylapany ze spuszczonymi spodniami z Kelly Paraell na tylnym siedzeniu samochodu jej rodzicow. Odstawil swoje piwo i chwyciwszy Janet za ramie tuz nad lokciem wyprowadzil ja za drzwi. Gdy znalezli sie na chodniku, ochlonal na tyle, ze poczul zlosc. Byl tez troche wstawiony. Co ty tu robisz? - zazadal wyjasnienia. Jego wzrok omiotl otoczenie. Nie wierze wlasnym oczom. Wiesz, ze nie wolno ci tutaj przychodzic. Niczego takiego nie wiem - odparla Jan et. - Wiem, ze nie bylam zaproszona, jesli to masz na mysli. Ale nie sadzilam, ze przychodzac tu dopuszcze sie obrazy majestatu. To bardzo wazne, zebysmy mogli porozmawiac, a zwazywszy, ze wyjezdzasz juz w niedziele, sadze, ze wazniejsze niz picie z tymi t woimi tak zwanymi przyjaciolmi. A ktoz to dokonuje takich ocen? spytal Sean. -Ja i tylko ja decyduje, co jest dla mnie wazne, a nie ty. Nie cierpie wtracania sie w moje sprawy. Musze z toba porozmawiac na temat Miami. To twoja wina, ze czekales z ty m do ostatniej chwili. Nie ma o czym rozmawiac. Jade i koniec. Ani ty, ani moja matka, ani moj brat nie powstrzymacie mnie. A teraz przepraszam, ale musze wrocic i zobaczyc, czy uda mi sie ocalic jakies resztki wlasnej godnosci. Ale to moze wplynac na cale nasze zycie zawolala Janet. 41 Lzy zmieszaly sie z kroplami deszczu splywajacymi po jej policz kach. Przyjezdzajac do Charlestown podjela uczuciowe ryzyko i swiadomosc odrzucenia byla dla niej nie do zniesienia.-Porozmawiamy jutro - odpowiedzial Sean. - Dobranoc, Janet. Zdenerwowany, Ted Sharenburg czekal, az lekarze wytlumacza mu, co sie dzieje z jego corka. Zona zadzwonila do Nowego Orleanu, gdzie przebywal w interesach, a on natychmiast wsiadl do nalezacego do kompanii odrzutowca Gulfstream i przylecial prosto do Houston. Jako dyrektor generalny kompanii naftowej, ktora w znacznym stopniu przyczyniala sie do utrzymania hous tonskich szpitali, Ted Sharenburg spotkal sie z odpowiednim traktowaniem. Wlasnie w tej chwili jego corka znajdowala sie we wnetrzu magnesu ogromnego, wartego miliony dolarow tomografu rezonansu magnetycznego, poddawana citowemu badaniu mozgu. Na razie nie wiemy wiele - powiedziala doktor Judy Buck ley. - Pierwsze zdjecia obejmuja tylko powierzchowne warstwy. Judy Buckl ey byla ordynatorem neuroradiologii i ochoczo przyje chala do szpitala na wezwanie dyrektora. Asystowali jej doktor Vance Martinez, lekarz domowy Sharenburgow, i doktor Stanton Rainey, ordynator neurologii. Tak wybitna grupe specjalistow nielatwo bylo zgromadzic na zawolanie, szczegolnie o pierwszej w nocy. Ted przemierzal tam i z powrotem malenki pokoik. Nie mogl usiedziec. To, co uslyszal na temat corki, bylo przerazajace. Zademonstrowala objawy ostrej paranoi tlumaczyl dok tor Martinez. - Takie zja wisko moze wystapic, gdy sa jakies zmiany w placie skroniowym. Ted po raz piecdziesiaty dotarl do konca pokoju i zawrocil. Patrzyl przez szybe na potezna maszyne. Zaledwie widzial corke. Wygladalo to tak, jakby polknal ja technologiczny wieloryb. Nie mogl zniesc tej bezsilnosci. Mogl tylko patrzec i miec nadzieje. Podobnie slaby i bezradny czul sie, gdy miala wycinane migdalki kilka miesiecy temu. Cos mamy powiedziala doktor Buckley. Ted rzucil sie do monitora. Jest ograniczony obszar patologicznego s ygnalu w prawym placie skroniowym oswiadczyla. Co to znaczy? - spytal Ted. Prawdopodobnie zmiana organiczna. 42 Czy nie moglaby pani sformulowac tego w sposob zrozu mialy dla laika? zaproponowal Ted usilujac nie podnosic glosu.Kolezanka ma na mysli guza mozgu powiedzial doktor Martinez. - Ale na razie wiemy jeszcze bardzo malo i nie powin nismy wyciagac pochopnych wnioskow. Ta zmiana mogla istniec od lat. Ted zachwial sie. Jego najgorsze obawy przybieraly realne kszta lty. Dlaczego on nie mogl byc w tej maszynie zamiast corki? Ojej, ojej! - zawolala doktor Buckley, zapominajac, jakie wrazenie ten wykrzyknik moze zrobic na Tedzie. Jest nastepne ognisko. Lekarze skupili sie wokol monitora i znieruchomieli obserwujac ukazujace sie kolejno pionowe obrazy. Na chwile zapomnieli o Tedzie. Wiecie co, to mi przypomina pewien przypadek w Bostonie, o ktorym wam juz mowilem powiedzial doktor Rainey. Mloda kobieta, zaledwie przekroczyla dwudziestke, z mnogimi guzami mozgu i negatywnymi wynikami badan w kierunku ognis ka pierwotnego. Okazalo sie, ze to medulloblastoma. Myslalem, ze medulloblastoma rozwija sie w tylnym dole czaszkowym - zauwazyl doktor Martinez. Zazwyczaj tak jest - odparl doktor Rainey. -I zwykle tez wystepuje u mlodszych dzieci. Ale mniej wiecej w dwudziestu procentach rozwija sie u pacjentow po dwudziestym roku zycia i czasami w innych czesciach mozgu, poza mozdzkiem. Wlasciwie byloby wspaniale, gdyby sie okazalo, ze to tez jest medullob lastoma. Dlaczego? - spytala doktor Buckley. Zdawala sobie sprawe z wysokiej smiertelnosci w tym typie nowotworu. Poniewaz pewien osrodek w Miami odniosl nieslychane sukcesy w uzyskiwaniu remisji u tych wlasnie pacjentow. Jak on sie nazywa? spytal Ted czepiajac sie pierwszej infor macji, ktora niosla jakas nadzieje. Forbes Cancer Center - odpowiedzial doktor Rainey. Niczego dotad nie opublikowali, ale wiadomosci o takich wyni kach rozchodza sie same. ROZDZIAL 3 2 marca, wtorek, godzina 6.15 O szostej pietnascie, gdy Tom Widdicomb obudzil sie, by roz poczac swoj dzien pracy, Sean Murphy od kilku godzin byl juz w drodze, chcac dotrzec do Forbes Cancer Center niezbyt poznym rankiem. Tom nie znal Seana i nie mial pojecia o jego przyjezdzie.Gdyby wiedzial, ze drogi ich zycia wkrotce sie przetna, jego nie pokoj bylby jeszcze wiekszy. Zawsze byl niespokojny, gdy zdecy dowal sie pomoc pacjentce, a poprzedniego wieczoru postanowil pomoc nie jednej, lecz dwom. Pierwsza miala byc Sandra Blan kenship na drugim pietrze. Miala straszne bole i byla leczona dozylnymi chemioterapeutykami. Druga, Gloria d'Amataglio, le zala na trzecim pietrze. Troche go to martwilo, poniewaz ostatnia pacjentka, ktorej pomogl, Norma Taylor, byla takze z trzeciego pietra. Tom nie chcial, zeby powstala jakakolwiek prawidlowosc. Najbardziej dreczyla go ciagla obawa, ze ktos zacznie cos pode jrzewac, i w dniu kazdej akcji niepokoj niemal go obezwladnial. Jednak jak dotad, choc zwracal uwage na wszystkie oddzialowe plotki, nie uslyszal niczego, co wskazywaloby na jakiekolwiek podejrzenia. W koncu mial do czynienia z kobietami w stanie terminalnym. Wiadomo bylo, ze umra. Tom po prostu oszczedzal wszystkim dodatkowego cierpienia, szczegolnie pacjentkom. Wzial prysznic, ogolil sie i wlozyl zielony uniform, potem wszedl do kuchni swojej matki. Zawsze wstawala wczesniej niz on i odkad siegal pamiecia, kazdego ranka namawiala go, zeby zjadl porzadne sniadanie, bo nie jest tak silny jak inni chlopcy. Gdy Tom mial cztery lata, zmarl jego ojciec. Od tej pory jego matka Alice i on zyli w swoim zamknietym dla innych, sekretnym swiecie. Wtedy wlasnie zaczal spac z matka, a ona zaczela nazywac go "swoim malym mezczyzna". 44 Chce dzis pomoc nastepnej kobiecie, mamo powiedzial Tom zasiadajac do jajek na bekonie. Wiedzial, jak bardzo matka jest z niego dumna. Zawsze go chwalila, nawet gdy byl samotnym dzieckiem z wada wzroku. Dzieciaki ze szkoly nabijaly sie z niego bezlitosnie z powodu jego zeza i scigaly go po lekcjach do samego domu.Nie martw sie, moj maly mezczyzno mowila Alice, gdy wpadal do domu we lzach. -Mamy siebie nawzajem. Nie potrzebujemy nikogo wiecej. I tak ulozylo sie ich zycie. Tom nigdy nie czul potrzeby opusz czenia domu. Przez pewien czas pracowal u miejscowego wetery narza. Potem za namowa matki, jako ze zawsze interesowal sie medycyna, poszedl na kurs dla sanitariuszy doraznej pomocy medycznej. Po przeszkoleniu dostal prace w pogotowiu, ale nie ukladaly mu sie stosunki ze wspolpracownikami. Doszedl do wniosku, ze lepsza bedzie dla niego praca sprzatacza. Wowczas nie bedzie mial bezposredniego kontaktu z tyloma osobami. Naj pierw pracowal w Miami General Hospital, ale poklocil sie z prze lozona. Potem przeszedl do domu pogrzebowego, az wreszcie dolaczyl do nizszego personelu Forbes Cancer Center. M a na imie Sandra powiedzial Tom matce zmywajac swoj talerz pod kranem. -Jest starsza od ciebie. Bardzo cierpi. Ta "sprawa" zaatakowala kregoslup. Kiedy Tom rozmawial z matka, nigdy nie uzywal slowa "rak". Zaraz na poczatku jej choroby postanowili nigdy nie wymawiac tego slowa. Woleli okreslenia o mniejszym ladunku emocjonalnym, jak "sprawa" czy "problem". Tom przeczytal o siikcynylocholinie w gazetowym reportazu o pewnym lekarzu z New Jersey. Jego elementarne wyksztal cenie medyczne pozwolilo mu zrozumiec podstawy fizjologii. Swoboda, jaka dawala praca sprzatacza, zapewniala mu dostep do kart znieczulenia. Nie mial tez nigdy zadnych trudnosci ze zdobyciem leku. Problem polegal tylko na tym, gdzie go prze chowywac, dopoki nie bedzie potrzebny. Wreszcie p ewnego dnia odkryl dogodne miejsce nad szafkami sciennymi w schowku sprzataczek na trzecim pietrze. Kiedy wspial sie na gore i zoba czyl, ile kurzu sie tam nagromadzilo, wiedzial, ze nikt go tu nie odkryje. O nic sie nie martw, mamo powiedzial Tom szykujac sie do wyjscia. Wroce najszybciej, jak bede mogl. Bede za toba tesknil. Kocham cie. 45 Tom mowil tak codziennie od czasow szkolnych i nie widzial potrzeby, zeby cokolwiek zmieniac tylko dlatego, ze trzy lata temu uspil swoja matke.Bylo prawie wpol do jedenastej, kiedy Sean wjechal swoim lazikiem na parking Forbes Cancer Center. Dzien byl sloneczny, niebo przejrzyste, jak w lecie. Temperatura wynosila dwadziescia jeden stopni i po przenikliwym zimnie bostonskiego deszczu Sean czul sie jak w raju. Dwudniowa podroz takze sprawila mu przyjem nosc. Mogl jechac szybciej, ale w klinice oczekiwano go nieco pozniej, wiec nie bylo potrzeby. Pierwsza noc spedzil w motelu przy autostradzie 195 w Rocky Mount, w Karolinie Polnocnej. Nastepny dzien zawiodl go w glab Florydy, gdzie wiosna zda wala sie potezniec z kazdym kilometrem. Druga noc spedzil wsrod rozkosznych zapachow nie opodal Vero Beach. Gdy spytal recep cjoniste o ten cudowny aromat w powietrzu, dowiedzial sie, ze plynie on z pobliskich gajow cytruso wych. Ostatni odcinek podrozy okazal sie najtrudniejszy. Od West Palm Beach, zwlaszcza w poblizu Fort Lauderdale, az do Miami zmagal sie z ruchem godziny szczytu. Ku jego zdziwieniu nawet osmiopasmowa 195 zlala sie w bezladna to zatrzymujaca sie, to ruszaj aca mase. Sean zamknal samochod, przeciagnal sie i spojrzal na imponu jace blizniacze brazowe wieze Forbes Cancer Center na wysokosci pierwszego pietra polaczone jak mostem przejsciem zbudowanym z tego samego materialu. Z tablic wyczytal, ze centrum nauko we i administracyjne znajduje sie z lewej strony, natomiast szpital z prawej. Ruszajac w strone wejscia Sean pomyslal o swoich pierwszych wrazeniach z Miami. Byly mieszane. Gdy jechal 195 na poludnie zblizajac sie do swojego zjazdu, widzial lsniace nowe wiezowce srodmiescia. Ale okolice autostrady stanowily ciagi pawilonow handlowych i ubogich domow. Otoczenie Forbes Center wzdluz Miami River bylo takze raczej nedzne, chociaz wsrod burych blokow o plaskich dachach znalazlo sie kilka nowoczesnych budynkow. P opychajac dwuskrzydlowe drzwi Sean kwasno wspomnial, jakie trudnosci wszyscy mu robili z powodu tej dwumiesiecznej praktyki. Zastanawial sie, czy matka kiedykolwiek pozbedzie sie urazow z okresu jego dojrzewania. "Jestes taki sam jak twoj ojciec" - mawiala i to mial byc wyrzut. Poza tym ze lubil pub, 46 Sean nie dostrzegal u siebie wiekszego podobienstwa do ojca. Ale prawda, ze mial przed soba o wiele wiecej wyborow i mozliwosci.W przedsionku stala na sztalugach czarna tablica z plyty spils nionej. Biale plastikowe litery tworzyly jego nazwisko i napis: "Witamy". Sean pomyslal, ze to sympatyczny gest. Tuz za drzwiami znajdowal sie niewielki hol. Wlasciwego wejscia do budynku strzegla metalowa bramka obrotowa. Przed nia stalo biurko, za ktorym siedzial smagly, przystojny mezczyzna o wy gladzie Latynosa w brazowym mundurze z epoletami i czapce z daszkiem w wojskowym stylu. W tym ekwipunku wygladal jak krzyzowka postaci z plakatow agitacyjnych piechoty morskiej i gestapowca z hollywoodzkich filmow. Skompliko wany emblemat na lewym ramieniu straznika informowal: OCHRONA, a iden tyfikator nad lewa kieszenia oznajmial, ze nazywa sie Martinez. Czym moge sluzyc? spytal Martinez z wyraznym ak centem. Jestem Sean Murphy - powiedzial Sean wskazujac tablice pow italna. Twarz straznika nie zmienila wyrazu. Chwile przygladal sie Seanowi uwaznie, a potem podniosl jedna z licznych sluchawek. Przemowil szybko, staccato po hiszpansku. Odlozywszy sluchawke wskazal skorzana kanape. Prosze chwileczke zaczekac. Sean usia dl. Z niskiego stolika wzial numer Science i leniwie przerzucil kilka kartek. Ale jego uwage przykul wyszukany system zabezpieczen w Forbes. Od reszty budynku oddzielaly poczekalnie przepierzenia z grubego szkla. Najwyrazniej jedynym wejsciem byla bramka, ktorej pilnowal Martinez. Poniewaz w instytucjach sluzby zdrowia kwestie bezpieczenstwa na ogol niestety lekcewazono, Sean byl przyjemnie zaskoczony i powiedzial to straznikowi. Te okolice bywaja niebezpieczne odpowiedzial straznik, ale nie rozwijal te matu. Pojawil sie drugi pracownik ochrony, ubrany identycznie jak pierwszy. Bramka obrocila sie, przepuszczajac go do poczekalni. Moje nazwisko Ramirez - powiedzial drugi straznik. Zechce pan pojsc ze mna. Sean podniosl sie. Przechodzac przez bramke zwrocil uwage, ze Martinez nie nacisnal zadnego guzika. Domyslil sie, ze do jej uruchamiania i blokowania sluzy pedal nozny. Ramirez poprowadzil Seana kawalek i skrecil do pierwszego biura po lewej. Na otwartych drzwiach widnial duzy napis: 47 OCHRONA. Za n imi znajdowalo sie pomieszczenie, ktorego jedna sciane wypelnialy rzedy monitorow. Przed monitorami, nad kla wiatura, siedzial trzeci straznik. Nawet pobiezny rzut oka pozwolil Seanowi stwierdzic, ze widoczne w nich byly najrozniejsze tereny dookola kompl eksu Forbes.Sean wszedl za Ramirezem do malego, pozbawionego okien pokoju. Za biurkiem siedzial czwarty straznik, z dwiema zloty mi gwiazdami przypietymi do munduru i zlotym przybraniem na daszku czapki. Na jego identyfikatorze widnialo nazwisko Harris. To wszystko, Ramirez - rzekl Harris. Sean poczul sie, jakby go przyjmowano do wojska. Harris uwaznie przygladal sie Seanowi, a on odpowiadal mu takim samym spojrzeniem. Obaj poczuli do siebie niemal natychmiastowa antypatie. Ogorzala, miesista twarz Harrisa przypominala Seanowi ludzi, ktorych kiedys znal w Charlestown. Zajmowali zwykle podrzedne stanowiska, ktore piastowali z wielkim namaszczeniem. Na ogol wstretne pijaczyny. Dwa piwa i jesli ktos wyrazil odmienny od ich poglad na decyzje sedziego w jakims meczu nadawanym w tele wizji, zaraz chcieli sie bic. To bylo idiotyczne. Sean dawno nauczyl sie unikac takich osobnikow. Teraz tylko biurko dzielilo go od jednego z nich. Nie chcemy tu zadnych klopotow oswiadczyl Harris. Mowil z lekkim akcentem poludniowym. Sean pomyslal, ze to dziwny sposob zagajania rozmowy. Co ten facet sobie wyobraza: ze z Harvardu przyjechal do nich jakis zwolniony warunkowo kryminalista? Harris byl najwyrazniej sil nym mezczyzna; jego wypukle bicepsy napinaly rekawy koszuli, a mimo to wcale nie wygladal tak znowu zdrowo. Seana przez chwile kusilo, zeby zrobic facetowi krotki wyklad na temat prawid lowego odzywiania, ale po namysle zrezygnowal. Jeszcze dzwie czaly mu w uszach napomnienia doktora Walsha. Podobno masz pan by c lekarzem rzekl Harris. -To dlaczego, u diabla, nosisz takie dlugie wlosy? I smiem twierdzic, zes sie pan dzisiaj nie golil. Ale za to wlozylem koszule i krawat odparl Sean. Sadzilem, ze wygladam jak z pudeleczka. Nie draznij sie ze mna, chlopc ze - powiedzial Harris. W je go glosie nie bylo ani cienia usmiechu. Sean znudzony przestapil z nogi na noge. Zmeczyla go ta roz mowa i Harris. 48 Czy jest jakis konkretny powod, dla ktorego mnie tu przy prowadzono?Musisz miec identyfikator ze zdjeciem odparl Harris. Wstal i wyszedl zza biurka, zeby otworzyc drzwi do sasiedniego pokoju. Byl o dobrych kilka centymetrow wyzszy od Seana i co najmniej dziesiec kilo ciezszy. W hokeju Sean lubil zalatwiac takie typki z dolu, wyrastajac im znienacka pod broda. Proponuje, zebys sie ostrzygl rzekl Harris wskazujac Seanowi gestem, zeby przeszedl do nastepnego pokoju - i wyprasowal spodnie. Moze wtedy bedziesz do nas bardziej pasowal. To nie college. Za drzwiami Sean zobaczyl Ramireza, ktory ustawial a parat fotograficzny Polaroid na trojnogim statywie. Podniosl na niego wzrok i wskazal mu stolek na tle blekitnej zaslony. Sean usiadl. Harris zamknal drzwi studia fotograficznego i wrocil do swojego biurka. Sean byl jeszcze gorszy, niz sie obawial. Pomysl, zeby sprowadzic tu jakiegos przemadrzalca z Harvardu, od poczatku nie przypadl mu do gustu, ale nie spodziewal sie kogos, kto wygladal jak hipis z lat szescdziesiatych. Zapalajac papierosa Harris przeklal Seana i jemu podobnych. Nienawidzil takich liberalnych typkow z Ivy League, ktorym zdawalo sie, ze pojedli wszystkie rozumy. Harris mial za soba Cytadele, potem wojsko, gdzie przeszedl twarde szkolenie w jed nostce komandosow. Dobrze mu szlo, po operacji Pustynna Burza zostal kapitanem. Ale po rozpadzie Zwiazku Radzieckiego armia czasu pokoju zaczela redukowac swoje szeregi. Harris stal sie jedna z ofiar tego procesu. Strzasnal popiol z papierosa. Intuicja mowila mu, ze z Seanem beda klopoty. Postanowil miec na niego oko. Z nowiutkim identyfikatorem przyp ietym do kieszeni koszuli Sean opuscil biuro ochrony. Jego doznania nie harmonizowaly z tablica powitalna, ale jedno zrobilo na nim duze wrazenie. Gdy spytal malomownego Ramireza, skad te szczegolne srodki ostro znosci, Ramirez powiedzial, ze w zeszlym roku zniklo kilku pra cownikow naukowych. Zniklo? spytal Sean zdumiony. Wiedzial, ze czasami znikal sprzet, ale ludzie! Czy ich odnaleziono? - dopytywal sie. 49 4 - Stan terminalny Nie wiem - odparl Ramirez.Przyszedlem tu dopiero w tym roku. S kad jestes? Medellin, Kolumbia - odrzekl Ramirez. Sean nie zadawal wiecej pytan, ale odpowiedzi Ramireza zwiek szyly jego niepokoj. Wydawalo mu sie pewna przesada stawianie na czele ochrony faceta, ktory zachowywal sie jak niewyzyty Zielony Beret i zatr udnianie w niej typkow, ktorzy mogli po chodzic z prywatnej armii jakiegos kolumbijskiego krola narko tykow. Gdy jechal z Ramirezem winda na szoste pietro, nie myslal juz tak dobrze o systemie ochrony w Forbes. Prosze wejsc, prosze wejsc! powtarzal d oktor Randolph Mason przytrzymujac drzwi swego gabinetu. Niemal natychmiast skrepowanie Seana ustapilo miejsca uczuciu, ze jest naprawde mile widziany. - Cieszymy sie, ze jest pan z nami mowil. Bylem zachwycony, kiedy Clifford zadzwonil z ta propozycja. Napije sie pan kawy? Wkrotce uspokojony Sean wazac w dloni filizanke kawy siedzial na kanapie naprzeciwko dyrektora instytutu. Doktor Mason wygladal jak uosobienie powszechnych romantycznych wyobrazen o lekarzu. Byl wysoki, mial arystokratyczna twarz, nobliwie siwiejace wlosy i wyraziste usta. Oczy mialy wyraz wspolczucia i zrozumienia, nos byl lekko orli. Robil wrazenie czlowieka, kto remu mozna zwierzyc sie z problemu wiedzac, ze on nie tylko go nie zlekcewazy, ale wrecz rozwiaze. Przede wszystkim - mowil doktor Mason - musimy poznac pana z naszym kierownikiem naukowym, doktor Levy. Podniosl sluchawke i polecil sekretarce, zeby poprosila do niego Deborah. - Jestem pewien, ze wywrze na panu ogromne wrazenie. Nie zdziwilbym sie, gdyby wkrotce stanela do walki o wielka skandynawska nagrode. Juz jestem pod wrazeniem jej dawniejszych prac na temat ,retrowirusow odparl Sean. Jak wszyscy. Moze jeszcze kawy? Sean potrzasnal glowa. Musze uwazac z kawa. Zanadto mnie nakreca. Jesli przesa dze, calymi dniami nie moge zwolnic obrotow. Ze mna jest to samo zauwazyl doktor Mason. -Teraz moze o zakwaterowaniu. Czy ktos juz z panem na ten temat rozmawial? Doktor Walsh powiedzial tylko, ze panstwo beda w stanie zapewnic mi mieszkanie. 50 Istotni e. Musze sie pochwalic, ze mielismy na tyle przezor nosci, ze juz kilka lat temu nabylismy pokazny kompleks miesz kalny. Nie jest to na Coconut Grove, ale i niedaleko stad. Sluzy naszym gosciom i rodzinom pacjentow. Bedzie nam bardzo milo zaoferowac panu jedno z tych mieszkan na czas panskiego pobytu.Jestem pewien, ze bedzie w nim panu wygodnie i powinno sie panu takze podobac otoczenie - jest bardzo blisko Grove. Ciesze sie, ze nie musze sam tego zalatwiac. Co do spedzania wolnego czasu, to bardziej i nteresuje mnie praca niz zabawa w tu ryste. W zyciu nalezy zachowywac rownowage powiedzial dok tor Mason. - Ale moze pan byc pewien, ze mamy dla pana mnostwo pracy. Chcemy, zeby pan zebral jak najwiecej doswiad czen. Gdy nabierze pan wprawy, bedzie pan mogl sam referowac nam przypadki. Moim zamiarem jest pozostac przy pracy naukowej - odrzekl Sean. Ach tak - entuzjazm w glosie doktora Masona nieco przygasl. Wlasciwym powodem, dla ktorego chcialem tu przyje chac... zaczal Sean, ale zanim zdazyl dokonczyc swoje oswiad czenie, do pokoju wkroczyla doktor Deborah Levy. Deborah Levy byla uderzajaco atrakcyjna kobieta o ciemno oliwkowej skorze, duzych oczach migdalowego ksztaltu i wlosach jeszcze ciemniejszych niz Seana. Jej figura byla wytwornie szczupla. Pod bialym fartuchem laboratoryjnym miala jedwabna ciemno niebieska sukienke. Szla pewnym, pelnym wdzieku krokiem osoby, ktorej sie powiodlo. Sean usilowal podzwignac sie z kanapy. Prosze nie wstawac powiedziala doktor Levy niskim, choc ko biecym glosem. Wyciagnela do niego reke. Sean uscisnal jej dlon trzymajac filizanke z kawa w drugiej rece. Jej uscisk mial nieoczekiwana sile; potrzasnela jego ramieniem, tak ze filizanka az zagrzechotala na podstawce. Jej wzrok swid rowal go intensywnie. Zostalam pouczona, aby pana serdecznie powitac - powiedziala siadajac naprzeciwko. Ale sadze, ze powinnismy cos sobie uczciwie wyjasnic. Nie jestem do konca przekonana o celowosci panskiej wizyty. Trzymam laboratorium twarda reka. Albo zabierze sie pan ostro do pracy, albo wyleci pan stad naj blizszym samolotem do Bostonu. Nie chce, zeby sie panu zda walo... 51 Przyjechalem samochodem przerwal Sean. Wiedzial, ze znowu zachowuje sie prowokacyjnie, ale nie mogl sie powstrzymac.Nie spodziewal sie takiego szorstkiego przywitania od kierownika naukowego. Doktor Levy przygladala mu sie chwile, zanim podjela temat. Forbes Cancer Center nie jest odpowiednim miejscem na sloneczne wakacje dokonczyla. Czy wyrazam sie jasno? Sean rzucil szybkie spojrzenie na doktora Masona, ktory w dal szym ciagu usmiechal sie dobrotliwie. Nie przyjechalem tu na wakacje. Gdyby Forbes znajdowal sie w Bismarck, w Dakocie Polnocnej, tez chcialbym przyjechac. Dlatego ze dowiedzialem sie, jakie wyniki uzyskuja panstwo w leczeniu medulloblastoma. Doktor Mason zakaslal i pochylil sie naprzod w fotelu, od stawiajac swoja kawe na stolik. Mam nadzieje, ze nie liczyl pan na udzial w pracach nad medulloblastoma. Wzrok Seana wedrowal od jednego, do drugiego. W samej rzec zy wlasnie na to liczylem rzekl z pewnym niepokojem. W swojej rozmowie ze mna odparl Mason - doktor Walsh podkreslal, ze ma pan rozlegle i owocne doswiadczenia w otrzymywaniu mysich przeciwcial monoklonalnych. Zajmowalem sie tym przez rok w MIT - w yjasnil Sean. Ale teraz juz mnie to nie interesuje. Prawde mowiac, uwazam, ze ta technika nalezy do przeszlosci. My nie jestesmy tego zdania powiedzial doktor Mason. Sadzimy, ze z komercjalnego punktu widzenia jest nadal zywotna i ze bedzie tak jeszcze przez dluzszy czas. Faktem jest, ze udalo nam sie ostatnio wyizolowac pewna glikoproteine wystepujaca u pacjentow z rakiem jelita grubego. Teraz chcielibysmy uzyskac przeciwcialo monoklonalne, w nadziei ze stworzy to mozliwosci wczesnej diagnostyki. A le jak pan wie, glikoproteiny bywaja pod stepne. Jak dotad nie udalo nam sie wywolac u myszy odpowiedzi antygenowej i nie udalo nam sie takze wykrystalizowac samej substancji. Doktor Walsh zapewnil mnie, ze w dziedzinie chemii bialek pan jest mistrzem. Moze bylem odparl Sean. Nie robilem tego od dawna. Moje zainteresowania przeniosly sie na biologie molekularna, szczegolnie na onkogeny i onkoproteiny. Tego sie wlasnie obawialam powiedziala doktor Levy zwracajac sie do doktora Masona. Mowilam ci, ze to nie jest 52 dobry pomysl. Nie jestesmy placowka dla studentow. Mam za duzo pracy, zeby nianczyc praktykantow. A teraz przepraszam, ale musze wracac do swoich zajec.Doktor Levy wstala i spojrzala z gory na Seana. Prosze nie brac mojej obcesowosc i do siebie. Jestem po prostu bardzo zapracowana i mam mnostwo stresow. Przykro mi - odrzekl Sean. -Niemniej trudno mi nie brac tego do siebie, skoro wlasnie dla wynikow leczenia medul loblastoma staralem sie o praktyke i przejechalem cholerny kawal dr ogi az tutaj. Szczerze mowiac, to nie moj problem powiedziala kierujac sie ku drzwiom. Doktor Levy - zawolal za nia Sean. -Dlaczego nie opublikowala pani ani jednego artykulu na temat medulloblastoma? Gdyby pracowala pani na uczelni, bez publikacji juz dawno bylaby pani na zielonej trawce. Doktor Levy zatrzymala sie i rzucila Seanowi spojrzenie pelne dezaprobaty. Impertynencja nie jest najmadrzejsza polityka dla stude nta - odparla zamykajac za soba drzwi. Sean popatrzyl na doktora Masona i wzruszyl ramionami. To ona powiedziala, ze mamy rozmawiac uczciwie. Nie publikowala od lat. Clifford ostrzegal mnie, ze nie jest pan najwiekszym dy plomata wsrod studentow rzekl doktor Mason. Czyzby? spytal Sean butnie. Zaczynal juz powatpiewac w slusznosc swojej decyzji o przyjezdzie na Floryde. Moze jednak oni mieli racje? Ale mowil tez, ze jest pan niezwykle zdolny. A poza tym zdaje mi sie, ze doktor Levy zachowala sie nieco ostrzej, niz zamierzala. Faktem jest, ze zyje ostatnio w wielkim napiec iu. Podobnie zreszta jak my wszyscy. Alez wasze wyniki leczenia medulloblastoma sa fantastycz ne - powiedzial Sean w nadziei, ze uda mu sie obronic swoja sprawe. Z tego musza wyplywac jakies informacje wazne dla nowotworow w ogole. Tak strasznie bym chcial moc pracowac przy tym programie. Moze patrzac swiezym, obiektywnym okiem dostrzeglbym cos, co umknelo waszej uwagi. Z pewnoscia nie brak panu wiary w siebie. Byc moze, istotnie bedziemy kiedys potrzebowali swiezego spojrzenia. Ale nie teraz. Pozwol i pan, ze szczerze i otwarcie wyjasnie panu pewne poufne sprawy. Jest kilka przyczyn, dla ktorych nie bedzie pan mogl 53 uczestniczyc w naszych pracach nad medulloblastoma. Po pierw sze, weszlismy juz w faze prob klinicznych, a pan przyjechal tu zajmowac sie naukami podstawowymi. Panski opiekun byl o tym jasno poinformowany. A po drugie, nie mozemy dopuszczac out siderow do naszych aktualnych badan, poniewaz musimy dopiero zdobyc odpowiednie patenty na niektore nasze unikalne techniki biologiczne. Taka polityka podyktowana jest pochodzeniem naszych funduszy. Poniewaz rzad zaczal obcinac dotacje do wszyst kich badan naukowych oprocz AIDS, jak wiele innych instytutow naukowych bylismy zmuszeni szukac nowych zrodel kapitalu.I zwrocilismy sie do Japonczykow. Jak Mass General w Bostonie? - spytal Sean. Mniej wiecej odpowiedzial doktor Mason. Udalo nam sie zawrzec kontrakt na czterdziesci milionow dolarow z Sushita Industries, ktory ostatnio rozszerzyl swoja dzialalnosc na biotech nologie. Umowa przewiduje, ze Sushita przez kilka lat bedzie stopniowo wyplacac nam te pieniadze, w zamian za co otrzyma prawo do wszystkich patentow, ktore uda nam sie dzieki temu uzyskac. Miedzy innymi dlatego potrzebujemy przeciwciala mono klonalnego przeciwko temu anty genowi raka okreznicy. Jesli mamy nadal otrzymywac coroczne wyplaty od Sushity, musimy sie wyka zac jakims produktem, ktory mialby wartosc handlowa. Jak dotad nie mamy na tym polu wielkich sukcesow. A jesli nie zdolamy utrzymac tych funduszy, bedziemy musieli sie zamknac, oczywiscie ze szkoda dla pacjentow, ktorzy zwracaja sie do nas po pomoc. Pozalowania godna sytuacja stwierdzil Sean. Istotnie - zgodzil sie doktor Mason. -Niestety, taka jest rzeczywistosc wspolczesnej nauki. Ale wasze tymczasowe rozwiazanie doprowadzi w przyszlo sci do japonskiej dominacji. To samo mozna powiedziec o niemal wszystkich galeziach przemyslu. Problem nie ogranicza sie do galezi produkcji zwiaza nych z medycyna. Dlaczego nie mozecie uzyc wplywow z patentow do fi nansowania nastepnych badan? Nie ma skad wziac kapitalu zakladowego. Choc wlasciwie w naszym przypadku to niezupelnie prawda. W ciagu ostatnich dwoch lat odnieslismy spore sukcesy na polu zwyklej staromodnej filantropii. Kilku biznesmenow ofiarowalo na m hojne darowizny. Nawet dzisiaj wydajemy uroczysty obiad na cele dobroczynne. Bedzie mi bardzo milo, jesli pan do nas dolaczy. Obiad odbedzie sie w moim domu na Star Island. 54 Nie mam odpowiedniego stroju - odparl Sean, zdumiony, ze zostal zaproszony mimo incydentu z doktor Levy.Pomyslelismy o tym. Zlozylismy zamowienie w wypozyczalni smokingow. Pan musi tylko zadzwonic i podac swoje rozmiary, a oni dostarcza smoking do panskiego mieszkania. To bardzo uprzejmie z panstwa strony powiedzial Sean. Byl zdezorientowany zmiennoscia zachowan gospodarzy. Nagle drzwi otworzyly sie na osciez i do pokoju doktora Ma sona wpadla imponujacych rozmiarow kobieta w bialym stroju pielegniarki. Byla poruszona. Jeszcze jedna, Randolph - wyrzucila. To juz piata pacjentka z rakiem sutka, ktora umiera z powodu niewydolnosci oddechowej. Mowilam ci... Doktor Mason zerwal sie na rowne nogi. Margaret, mamy goscia. Cofnawszy sie jak przed ciosem, pielegniarka odwrocila sie w strone Seana, ktorego dopiero teraz spostrzegla. Byla to mniej wiecej czterdziestoletnia kobieta o okraglej twarzy, siwiejacych wlosach, zwinietych w ciasny kok, i tegich lydkach. Przepraszam - powiedziala, a rumieniec zniknal z jej policz kow. -Ogromnie mi przykro. - Zwracajac sie ponownie d o doktora Masona, dodala: Wiem, ze doktor Levy byla u ciebie przed chwila, ale kiedy zobaczylam ja, jak wraca do swojego gabinetu, pomyslalam, ze jestes sam. Nic nie szkodzi - rzekl doktor Mason. Przedstawil Seana Margaret Richmond, naczelnej pielegniarce, i dorzucil: -Pan Murphy spedzi z nami dwa miesiace. Pani Richmond niedbale podala Seanowi reke mruczac, ze milo jej go poznac. Potem ujela doktora Masona za lokiec i wyprowa dzila go na zewnatrz. Drzwi zamknely sie, ale klamka nie za skoczyla, totez zaraz uchylily sie znowu. Sean mimo woli slyszal ich rozmowe, zwlaszcza ostry, przenik liwy glos pani Richmond. Jakas pacjentka zmarla nieoczekiwanie w trakcie standardowej chemioterapii raka sutka. Znaleziono ja w lozku zupelnie sina, tak jak poprzedni e. Tak dalej byc nie moze! gniewnie oswiadczyla Marga ret. - Ktos musi to robic celowo. Nie ma innego wytlumacze nia. Zawsze na tej samej zmianie! To nam rujnuje statystyki. Musimy cos zrobic, zanim sadowka zacznie weszyc. A jesli to sie dostanie do srodkow masowego przekazu, to bedzie zupelna katastrofa. Spotkamy sie z Harrisem powiedzial doktor Mason 55 uspokajajacym tonem.Powiemy mu, ze ma rzucic wszystko inne. Ze po prostu musi polozyc temu kres. Tak dalej byc nie moze powtorzyla pani Richmond. - Harris musi robic cos wiecej. Zbieranie wywiadow srodowisko wych o personelu fachowym nie wystarczy. Zgadzam sie z toba. Zaraz pojdziemy z nim porozmawiac. Daj mi tylko chwilke, zebym mogl zorganizowac zwiedzanie dla pana Murphy'ego. , , Glosy oddalily sie. Sean przesunal sie na kanapie, by uslyszec cos jeszcze, ale w gabinecie zalegla cisza. Po chwili drzwi znow sie otworzyly. Czujac sie jak winowajca usiadl na poprzednim miejscu i zobaczyl, ze do pokoju pospiesznie wchodzi ktos nowy. Tym ra zem byla to atrakcyjna kobieta w wieku dwudziestu kilku lat ubrana w spodniczke w kratke i biala bluzke. Byla opalona, pelna werwy i usmiechala sie szeroko. Ozywcza goscinnosc powrocila. Hej, jestem Claire Barington. Sean wkrotce dowiedzial sie, ze Clair e pracuje w dziale public relations. Pomachala mu przed nosem kluczami mowiac: Oto klucze do twojego krolewskiego apartamentu w Krowim Palacu. Wyjasnila mu, ze ta nazwa rezydencji mieszkalnej instytutu upamietnia rozmiary jednej z jej poprzednich mieszka nek. Pojade tam z toba powiedziala Claire zeby sie upewnic, czy wszystko jest w porzadku i czy jest ci wygodnie. Ale najpierw doktor Mason polecil mi oprowadzic cie po instytucie. Co ty na to? To chyba dobry pomysl stwierdzil Sean dzwigajac sie z kanapy. Byl w Forbes Cancer Center gdzies od godziny i jesliby ta godzina miala stanowic jakas wskazowke co do tego, jak beda wygladac nastepne dwa miesiace, to pobyt zapowiadal sie nie zwykle interesujaco. Zakladajac naturalnie, ze zostanie. Wycho dzac z gabinetu doktora Masona w slad za zgrabna Claire Baring ton zastanawial sie powaznie, czy nie zadzwonic do doktora Wal sha i nie wracac do Bostonu. Tam z pewnoscia bylby w stanie osiagnac wiecej niz tutaj, skoro ma zostac zeslany do czarnej roboty prz y przeciwcialach monoklonalnych. To jest oczywiscie czesc administracyjna powiedziala Claire rozpoczynajac rutynowe oprowadzanie. -Obok gabinetu doktora Masona jest gabinet Henry'ego Falwortha. Pan Falworth jest kierownikiem dzialu kadr personelu niemedycznego. Nastepny jest gabinet doktor Levy. Rzecz jasna, ona ma jeszcze jeden gabinet, naukowy, na dole, w laboratorium typu P III. Oczy Seana zablysly. 56 Macie P III? - spytal zaskoczony.Jak najbardziej - odparla Claire. Doktor Levy zazadala tego, kiedy przyszla tu do pracy. Poza tym jesli idzie o wyposa zenie, Forbes Cancer Center ma wszystko, co najnowoczesniejsze. Sean wzruszyl ramionami. Laboratorium typu P III, o zaos trzonych rygorach, przeznaczone do bezpiecznej pracy z mikroorganiz mami zakaznymi, tutaj wydawalo mu sie pewna przesada. Wyciagnawszy reke w przeciwnym kierunku Claire pokazala mu biuro szpitalne, ktore dzielili doktor Stan Wilson, szef per sonelu medycznego, Margaret Richmond, naczelna pielegniarka, i Dan Selenburg, dyr ektor administracyjny szpitala. Wszystkie te osoby maja oczywiscie jeszcze swoje wlasne gabinety na najwyzszym pietrze budynku szpitalnego. To mnie nie interesuje - powiedzial Sean. Chodzmy zobaczyc czesc naukowa. Hej, mozesz miec wycieczke za dwadziescia piec dolarow albo zadna oswiadczyla stanowczo. Potem zasmiala sie. Badz wyrozumialy! Musze nabrac wprawy. Sean usmiechnal sie. Claire byla najbardziej autentyczna osoba ze wszystkich, ktore dotychczas poznal w instytucie. Przynajmniej szczerz e. Prowadz! Claire zabrala go do sasiedniego pomieszczenia, gdzie stalo osiem biurek, a przy kazdym ktos pilnie pracowal. Pod sciana znajdowala sie ogromna kserokopiarka, caly czas w ruchu. Potez ny komputer z licznymi modemami stal w oszklonej kabinie ni czym jakies trofeum. Kolejna sciane zajmowal niewielki, przypo minajacy szafke dzwig za szklanymi drzwiami. Wypelnialy go papiery, ktore okazaly sie szpitalnymi historiami chorob. To bardzo wazne miejsce! powiedziala Claire z usmie chem. - Stad rozsylane sa rachunki za uslugi szpitalne i am bulatoryjne. Ci ludzie zajmuja sie kontaktami z firmami ubez pieczeniowymi. I ja takze dostaje stad swoje czeki. Zaprezentowawszy Seanowi wieksza liczbe pomieszczen admi nistracji, nizby sobie zyczyl, Claire w koncu zabrala go nizej, aby pokazac mu czesc laboratoryjna, ktora zajmowala srodkowe piec pieter gmachu. Na parterze sa sale konferencyjne, biblioteka i dzial ochro ny - recytowala jednostajnym glosem Claire po drodze na piate pietro. Sean szedl obok niej dlugim centralnym korytarzem, po ktorego obu stronach ciagnely sie pracownie. To jest glowna czesc naukowa. Tutaj znajduje sie wiekszosc najwazniejszych urzadzen. 57 Sean wtykal glowe do roznych pracowni. Wkrotce poczul rozcza rowanie. Oczekiwal futurystycznych laboratoriow znakomicie za projektowanych i wyposazonych w najnowsze osiagniecia techniki.Zamiast tego zobaczyl zwykle pokoje z takim jak wszedzie sprze tem. Claire przedstawila mu cztery osoby, ktore zastali w laborato rium: Davida Lowensteina, Arnolda Harpera, Nancy Sprague i Hiroshiego Gyuhame. Z nich wszystkich jedynie Hiroshi okazal Sea nowi cos wiecej niz tylko przelotne zainteresowanie. Podczas pre zentacji zlozyl gleboki uklon. Wygladalo na to, ze wzmianka Claire, iz Sean przyjechal z Harvardu, zrobila na nim autentyczne wrazenie. Harvard to bardzo dobra uczelnia - rzekl wyraznie akcen towana angielszczyzna. Gdy kontynuowali swoja wedrowke wzdluz korytarza, Sean zwrocil uwage, ze wiekszosc pomieszczen jest pusta. Gdzie sa w szyscy? - spytal. Poznales juz wiekszosc pracownikow naukowych odparla Claire. - Jest jeszcze technik nazwiskiem Mark Halpern, ale teraz go nie widzialam. Nasz personel nie jest zbyt liczny, choc chodza sluchy, ze ma zaczac sie rozrastac. Jak wszystkie przedsiebiorstwa mielismy ostatnio chude lata. Sean kiwnal glowa, ale to wyjasnienie nie zdolalo rozwiac jego rozczarowania. Na podstawie imponujacych wynikow prac nad medulloblastoma wyobrazal sobie wielka gromade dynamicznie pracujacych naukowcow. Tymczasem instytut wygladal na wylud niony, co przypomnialo Seanowi o niepokojacej informacji Ra mireza. Na dole w biurze ochrony powiedziano mi, ze znikneli stad jacys pracownicy naukowi. Wiesz cos o tym? Niewiele - przyznala Claire. To sie zdarzylo w zeszlym roku i wywolalo spore zamieszanie. Co sie wlasciwie stalo? Rzeczywiscie znikneli. - powiedziala Claire. -Zostawili wszystko: mieszkania, samochody, nawet dziewczyny. I nigdy ich nie znaleziono? Objawili sie. Szefowie nie lubia o tym mowic, ale okazalo sie, ze pracuja dla jakiejs kompanii w Japonii. Sushita Industries? - dopytywal sie Sean. Tego nie wiem - odparla Claire. Sean slyszal o kompaniach podkupujacych cudzy personel, ale nie w taki tajemniczy sposob. I nie do Japonii. Uprzytomnil sobie, ze jest to prawdopodobnie jeszcze jeden dowod, jak czasy sie zmieniaja, takze w dziedzinie biotechnologii. 58 Claire doprowadzila go do drzwi z grubego matowego szkla, broniacych dostepu do dalszych czesci korytarza. Duze litery glosily: WSTEP WZBRONIONY. Sean spojrzal na Claire ocze kujac wyjasnienia.Tu jest wlasnie P III powiedziala. Mozemy je obejrzec? spytal Sean. Oslonil oczy dlonmi i usilowal cos dojrzec przez szybe. Zobaczyl jednak tylko szereg nastepnych drzwi wzdluz glownego k orytarza. Claire potrzasnela glowa. Strefa zakazana - oznajmila. -Doktor Levy pracuje przewaznie tutaj. Przynajmniej kiedy jest w Miami. Ona dzieli swoj czas miedzy nas i Centralne Laboratorium Diagnostyczne w Key West. A to co takiego? - spytal Sea n. Claire mrugnela do niego i przyslonila usta, jakby zdradzala sekret. To jest takie pomniejsze dochodowe przedsiewziecie For bes - powiedziala. Robi sie tam podstawowe badania diag nostyczne dla naszego szpitala i kilku okolicznych. W ten sposob zd obywamy troche dodatkowych funduszy. Niestety wladze Flo rydy czepiaja sie, ze sami sobie zlecamy uslugi. Dlaczego nie mozemy tam wejsc? Sean wskazal szklane drzwi. Doktor Levy mowi, ze jest jakies niebezpieczenstwo, ale nie wiem jakie. Szczerze mowiac, mnie tam nie ciagnie. Ale zapytaj ja. Ona cie tam prawdopodobnie zabierze. Sean nie byl pewien, czy po ich pierwszym spotkaniu do ktor Levy okaze mu jakiekolwiek wzgledy. Wyciagnal reke i po ciagnal za drzwi uchylajac je troche. Uszczelka puscila z lekkim sykiem. Przerazona Claire chwycila go za ramie. Co robisz? Bylem po prostu ciekaw, czy sa zamkniete na klucz. -Sean cofnal reke i drzwi wrocily do poprzedniej pozycji. Ciekawski z ciebie - powiedziala. Zeszli nizej. Na czwartym pietrze dominowalo obszerne labo ratorium po jednej stronie korytarza i male pokoje biu rowe po drugiej. Claire zaprowadzila Seana do duzego labora torium. Powiedziano mi, ze to laboratorium dostaniesz ty. Wla czyla gorne swiatla. W porownaniu z warunkami, do ja kich Sean przywykl zarowno w Harvardzie jak w MIT, gdzie walki o kawa lek wolnego miejsca slynely z zajadlosci, ten pokoj byl gigantyczny. 59 Posrodku znajdowalo sie oszklone pomieszczenie, w ktorym stalo biurko, telefon i terminal komputera.Sean obchod zil laboratorium dotykajac sprzetu. Byl raczej pod stawowy, ale uzyteczny. Najwieksze wrazenie robily spektrofoto metr luminescencyjny i mikroskop do wykrywania fluorescencji. Sean pomyslal, ze w sprzyjajacych okolicznosciach moglby sie tu dobrze bawic, ale nie byl pewien, czy Forbes jest odpowiednim miejscem. Uprzytomnil sobie, ze najprawdopodobniej bedzie pra cowal w tym wielkim pokoju sam. Gdzie sa odczynniki i inne rzeczy? spytal. Claire skinela na niego i zaprowadzila go do magazynu. Bylo to naj bardziej imponujace pomieszczenie, jakie dotad widzial. Wypelnialo je wszystko, czego mogloby potrzebowac laboratorium biologii molekularnej. Byla nawet bogata kolekcja rozmaitych linii komorkowych z NIH - Narodowego Instytutu Zdrowia. Po powierzchownych o gledzinach pozostalych pomieszczen la boratoryjnych Claire powiodla Seana na dol, do podziemi. Mar szczac nos wprowadzila go do zwierzetarni. Szczekaly tam psy, malpy wytrzeszczaly oczy, a myszy i szczury obijaly sie o klatki. Powietrze bylo wilgotne, o ostrym zapachu. Claire przedstawila Seana Rogerowi Calvetowi, opiekunowi zwierzat. Byl to niski mezczyzna z wielkim garbem. Spedzili tam tylko chwile i gdy drzwi zamknely sie za nimi, Claire wykonala gest ulgi. Z calej wycieczki to lubie najmniej - zwier zyla sie. -Sama nie wiem, jakie sa moje poglady na kwestie praw zwierzat. To trudna sprawa - przyznal Sean. Ale faktem jest, ze ich potrzebujemy. Nie wiem dlaczego myszami czy szczurami nie przejmuje sie tak jak psami i malpami. Mam ci takze pokazac szpital - powiedziala Claire. Jestes gotow? Czemu nie? - odparl Sean. Dobrze sie czul w towarzystwie Claire. Pojechali winda z powrotem na pierwsze pietro i przeszli na teren szpitala przez lacznik. Wieze dzielila odleglosc jakichs piet nastu metrow. Na pierwszym pietrze budynku szpitalnego znajdowala sie za rowno czesc diagnostyczna, jak i kliniczna, z OIOM -em i blokiem operacyjnym. Byla tu rowniez pracownia biochemiczna, zaklad radiologii oraz statystyka medyczna. Claire zaprowadzila Seana do dzialu statystyki, poniewaz pracowala tam jej matka i chciala ich ze soba zapoznac. 60 Jesli bede mogla w czyms panu pomoc powiedziala pani Barington - prosze tylko zadzwonic.Sean podziekowal i chcial wyjsc, ale pani Barington nalegala, zeby pokazac mu caly dzial. Sean staral sie wykazywac zaintere sowanie mozliwosciami instytutowego komputera, drukarkami laserowymi, specjalnym dzwigiem uzywanym do sprowadzania historii chorob z podziemnego archiwum i widokiem z okna na senna Miami River. Gdy znow znalezli sie na korytarzu, Claire przeprosila go. Nigdy tego nie robila dodala. Chyba jej sie spodobales. Takie juz moje szczescie powiedzial Sean. -Starsza gwardia i pokwitajace dziewczynki sa pod moim urokiem. Pro blemy mam z kobietami w posredniej grupie wiekowej. I pewnie spodziewasz sie, ze ja w to uwierze rzekla Claire sarkastycznym tonem. Teraz Sean zostal potraktowany szybkim spacerem po osiem dziesieciolozkowym szpitalu. Byl czysty, dobrze zaprojektowa ny i najwyrazniej mial tez dobry pe rsonel. Tropikalne kolory i swieze kwiaty stwarzaly wrecz pogodna atmosfere, mimo ze wielu pacjentow bylo naprawde ciezko chorych. Na tym etapie wycieczki Sean dowiedzial sie, ze Forbes Cancer Center wspol pracuje z NIH w programie leczenia zaawansowanego czerniaka. Na silnie naslonecznionej Florydzie czerniak jest czestym scho rzeniem. Po zakonczeniu zwiedzania Claire powiedziala Seanowi, ze teraz zawiezie go do Krowiego Palacu i dopilnuje, zeby sie rozgoscil. Probowal ja przekonac, ze da sobie rade, ale nie chciala o tym slyszec. Otrzymawszy stanowcze polecenie, by trzymal sie blisko, wyjechal za jej samochodem z Forbes Cancer Center i ruszyl Dwunasta Aleja na poludnie. Jechal ostroznie, poniewaz slyszal, ze wiekszosc mieszkancow Miami w przegrodce na re kawiczki trzyma pistolet, co sprawialo, ze miasto slynelo z wysokiej smier telnosci w wyniku drobnych stluczek. Na Calle Ocho skrecili w lewo i Sean mial okazje rzucic okiem na zabytki bogatej kubanskiej kultury, ktora wycisnela nieza tarte pietno na wspolczesnym Miami. Przy Brickell pojechali w prawo i miasto znowu sie odmienilo. Teraz mijal lsniace budynki bankow, pomniki finansowej potegi wyroslej z przestepczego han dlu narkotykami. Krowi Palac, mowiac oglednie, nie byl zbyt imponujacy. Jak wiele bud ynkow w tej okolicy byl to po prostu pietrowy betonowy blok z przesuwalnymi aluminiowymi drzwiami i oknami. Wraz 61 z asfaltowym parkingiem z przodu i z tylu zajmowal spora prze strzen. To nieciekawe miejsce zdobily jedynie tropikalne rosliny, z ktorych wiele kwitlo.Sean zaparkowal obok hondy Claire. Sprawdziwszy numer na kluczach, Claire pierwsza ruszyla na gore. Kwatera Seana byla gdzies w polowie korytarza w glebi budynku. Gdy Claire zmagala sie z kluczem usilujac wetknac go do zamka, otworzyly sie dr zwi po przeciwnej stronie. Wprowadzamy sie? zagadnal blondyn okolo trzydziestki. Byl nagi do pasa. Na to wyglada odparl Sean. Gary - powiedzial mezczyzna. -Gary Engels z Filadelfii. Jestem technikiem rentgenowskim. W nocy pracuje, w dzien szu kam mieszkania. A ty? Student medycyny - rzekl Sean i w tej samej chwili Claire w koncu otworzyla drzwi. Mieszkanie bylo umeblowane, mialo jedna sypialnie i w pelni wyposazona kuchnie. Z living roomu i z sypialni rozsuwane szkla ne drzwi prowadzily na balkon, ktory ciagnal sie wzdluz calego budynku. Jak ci sie podoba? spytala Claire odsuwajac drzwi do living roomu. Znacznie lepsze, niz sie spodziewalem. Szpital ma trudnosci z rekrutacja personelu, szczegolnie wysoko wykwalifikowanych pielegniarek. Jesli mamy byc kon kurencyjni w stosunku do innych miejscowych szpitali, musimy oferowac dobre warunki zakwaterowania. Dzieki za wszystko powiedzial Sean. Ostatnia sprawa - Claire wreczyla mu swistek papieru. Tu masz numer wypozyczalni smokingow, o ktorej mowil doktor Mason. Mam nadzieje, ze bedziesz u niego wieczorem. Zapomnialem o tym. Koniecznie powinienes przyjsc. Takie imprezy to dodatkowa korzysc z pracy w Forbes. Czesto je macie? Dosyc. To naprawde fajna rozrywka. Ty tez tam bedzi esz? - dopytywal sie Sean. Z cala pewnoscia. No to w takim razie moze i ja przyjde powiedzial. -Nie mialem dotad zbyt wielu okazji do noszenia smokinga. To powin no byc zabawne. Cudownie. A zebys nie mial klopotow ze znalezieniem domu 62 doktora Masona, moge cie podrzucic. Mieszkam po drodze, na Coconut Grove. Moze byc siodma trzydziesci?Bede gotowy powiedzial Sean. Hiroshi Gyuhama urodzil sie w Yokosuka, na poludnie od Tokio. Jego matka pracowala w bazie marynarki Stanow Zjed noczonych i H iroshi od najmlodszych lat interesowal sie Ameryka i wszystkim co zachodnie. Matka zywila uczucia przeciwne i nawet zabronila mu uczyc sie angielskiego w szkole. Gyuhama, posluszne dziecko, zastosowal sie do jej zyczen bez protestu. Nauke angiel skiego po djal dopiero po jej smierci, juz jako student biologii, ale gdy raz zaczal, szybko osiagnal niezwykla bieglosc. Po dyplomie Hiroshi zostal zatrudniony przez Sushita Indust ries, wielka korporacje elektroniczna, ktora wlasnie zaczela roz szerzac swoja dzialalnosc na biotechnologie. Gdy przelozeni Hiro shiego odkryli jego plynna angielszczyzne, wyslali go na Floryde, zeby nadzorowal ich interesy w Forbes. Pomijajac poczatkowe trudnosci w osobach dwoch pracow nikow naukowych Forbes nie wykazujacych checi wspolpracy, ktora to kwestie blyskawicznie rozwiazano zabierajac ich do Tokio i oferujac olbrzymie pensje, Hiroshi nie spotkal sie tu z powaz niejszymi problemami. Niespodziewany przyjazd Seana Murphy'ego to juz byla inna historia. Hiroshi i Japonczycy w ogole nie lubili niespodzianek. Poza tym Harvard byl dla nich bardziej symbolem niz instytucja. Reprezentowal amerykanska jakosc i amerykanska wynalazczosc. Totez Hiroshi martwil sie, ze Sean moglby przeniesc do Harvardu jakies osiagniecia Forbes, a wowczas amerykanski uniwersytet pobije ich w wyscigu o patenty. Poniewaz przyszla kariera Hiroshiego w Sushita Industries za lezala od tego, jakimi umiejetnosciami wykaze sie chroniac japon skie inwestycje w Forbes, dopatrzyl sie w Seanie potencjalnego zagrozen ia. Jego pierwsza reakcja bylo wyslanie faksu do japonskiego prze lozonego przez swoja prywatna linie telefoniczna. Od samego poczatku Japonczycy zastrzegli sobie mozliwosc porozumiewania sie z Hiroshim bez posrednictwa centrali Forbes. Byl to tylko jeden z ich warunkow. Nastepnie Hiroshi zadzwonil do sekretarki doktora Masona z zapytaniem, czy moglby zobaczyc sie z dyrektorem. Wyznaczono mu spotkanie na czternasta. Gdy wchodzil po schodach na szoste 63 pietro, do czternastej byly jeszcze trzy minuty. Hiroshi byl czlowie kiem skrupulatnym, ktory niczego nie pozostawial przypadkowi.Gdy wszedl do gabinetu Masona, doktor zerwal sie na rowne nogi. Hiroshi uklonil sie gleboko z widocznym szacunkiem, chociaz w rzeczywistosci nie mial zbyt wysokiego mniemania o tym amerykanskim lekarzu. Uwazal, ze doktorowi Masonowi brakuje zelaz nej woli niezbednej dobremu menedzerowi. Wedlug oceny Hiro shiego doktor Mason pod presja moglby stac sie nieobliczalny. Jak to milo, ze pan wpadl, doktorze rzekl Mason wska zu jac miejsce na kanapie. Czy moge pana czyms poczestowac? Kawa, herbata, sok? Prosze o sok odrzekl Hiroshi z grzecznym usmiechem. Nie chcialo mu sie pic, ale nie chcial tez odmawiac, zeby nie wygladac na niewdziecznika. Doktor Mason zajal miejsce naprzeciwko. Ale nie siedzial nor malnie. Hiroshi zauwazyl, ze usiadl na samym brzezku krzesla i rozcieral rece. Widac bylo, ze jest zdenerwowany, co w oczach Hiroshiego jeszcze gorzej swiadczylo o menedzerskich zdolnosciach tego czlowieka. Nie powinno sie objawiac swoich uczuc tak ot warcie. W czym moge panu pomoc? spytal doktor Mason. Hiroshi znowu sie usmiechnal, odnotowujac w myslach, ze zaden Japonczyk nie bylby tak obcesowy. Przedstawiono mi dzisiaj pewnego studenta - powiedzial. Seana Murphy'ego - rzekl doktor Mason. -Jest studentem medycyny z Harvardu. Harvard to bardzo dobra uczelnia - zauwazyl Hiroshi. Jedna z najlepszych - zgodzil sie doktor Mason. -Szczegolnie w dziedzinie nauk medycznych. Uwaznie przygladal sie Hiroshiemu. Wied zial, ze Hiroshi unika zadawania bezposrednich pytan. Zawsze musial probowac zgadnac, do czego ten Japonczyk zmierza. To bylo denerwujace, ale Mason wiedzial, ze Hiroshi jest straza przednia Sushity i trzeba koniecznie traktowac go z szacun kiem. W tej ch wili bylo jasne, ze zaniepokoila go obecnosc Seana. Akurat przyniesiono sok i Hiroshi uklonil sie i podziekowal kilkakrotnie. Upil lyk, po czym odstawil szklanke na stolik do kawy. Moze moglbym wyjasnic powod przybycia pana Mur phy'ego - zaczal doktor M ason. To byloby bardzo interesujace rzekl Hiroshi. Pan Murphy jest studentem trzeciego roku - powiedzial doktor Mason. - Na trzecim roku studenci medycyny maja 64 pewien okreslony czas, ktory moga wykorzystac na praktyke w dowolnej dziedzinie, aby s tudiowac cos, co ich szczegolnie interesuje. Pan Murphy jest zainteresowany praca naukowa. Be dzie u nas przez dwa miesiace.To bardzo dobre rozwiazanie dla pana Murphy'ego - zauwazyl Hiroshi. Spedzi zime na Florydzie. To dobry system - przytaknal doktor Mason. - On nabierze doswiadczenia w pracy laboratoryjnej, a my bedziemy mieli pracownika. Moze go zainteresowac nasz program medulloblastoma. Interesuje go - odparl doktor Mason ale nie bedzie mogl w nim uczestniczyc. Ma pracowac nad nasza glikoproteina raka okreznicy; bedzie probowal wykrystalizowac bialko. Nie musze panu mowic, jak by to bylo dobrze i dla Forbes, i dla Sushity, gdyby udalo mu sie osiagnac to, co jak dotad nie udalo sie nam. Nie zostalem poinformowany przez moich przeloz onych o przybyciu pana Murphy'ego - powiedzial Hiroshi. -To dziwne, ze o tym zapomnieli. W tej samej chwili doktor Mason zrozumial, o co chodzi w calej tej pokretnej konwersacji. Jeden z warunkow Sushity mowil, ze Japonczycy beda sprawdzac kazdego poten cjalnego pracownika, zanim zostanie zatrudniony. Zazwyczaj byla to formalnosc, a poniewaz chodzilo o studenta, doktor Mason po prostu o tym nie pomyslal, szczegolnie ze pobyt Seana mial byc tak krotki. Decyzja o zaproszeniu pana Murphy'ego na praktyke wy plynela nagle. Mozliwe, ze powinienem byl poinformowac o tym Sushite, ale pan Murphy nie jest naszym pracownikiem. Nie otrzy muje wynagrodzenia. Poza tym jest tylko studentem o niewielkim doswiadczeniu. A jednak zostana mu powierzone probki naszej gli koproteiny. Bedzie mial dostep do rekombinowanych drozdzy, ktore ja produkuja. Oczywiscie, ze dostanie proteine, ale nie ma powodu, zeby mu demonstrowac nasza technike rekombinacji. Co pan wie o tym czlowieku? spytal Hiroshi. Jest tu z polecenia mojego zaufanego kolegi. Moze moja kompanie zainteresowaloby jego resume? Nie mamy resume. To jest tylko student. Gdyby bylo cokol wiek waznego, co powinnismy o nim wiedziec, jestem przekonany, ze moj przyjaciel, doktor Walsh, poinformowalby mnie. On zas 65 5 - Stan terminalny powiedzial mi tylko, ze pan Murphy jest mistrzem w dziedzinie krystalizacji bialek i wytwarzaniu mysich przeciwcial monoklonal nych. Jesli mamy wejsc na rynek z produktem nadajacym sie do opatentowania, potrzebujemy mistrza. Poza tym stempel Harvardu ma wartosc dla kliniki. Wiadomosc, ze student Harvardu odbywa u nas praktyke, z pewnoscia nam nie zaszkodzi.Hiroshi wstal i z niezmiennym usmiechem na twarzy zlozyl uklon, choc nie tak gleboki i nie tak dlugi jak przy wejsciu. -Dz iekuje, ze poswiecil mi pan swoj czas powiedzial. I opuscil pokoj. Gdy za Hiroshim zatrzasnely sie drzwi, doktor Mason zamknal oczy i potarl palcami powieki. Rece mu drzaly. Zanadto sie dener wuje; jesli nie bedzie uwazal, wrzod trawienny zacznie mu zno wu bardziej dokuczac. Nie dosc, ze byc moze jakis psychopata mor duje pacjentki z rozsianym rakiem sutka, to jeszcze zaczynaja sie najmniej mu teraz potrzebne - klopoty z Sushita. Pozalowal, ze wyswiadczyl Cliffordowi Walshowi te przysluge i zaprosil je go studenta. To byla zupelnie zbedna komplikacja. Z drugiej strony wiedzial, ze tak czy owak potrzebuje czegos, co moglby zaoferowac Japonczykom, inaczej grozi mu, ze wyco faja swoje dotacje. Gdyby Sean byl w stanie pomoc w rozwiazaniu problemu przeciwcia la dla ich antygenu, jego przyjazd okazalby sie darem niebios. Doktor Mason nerwowo przeczesal reka wlosy. Sek w tym, ze, co uswiadomil mu Hiroshi, bardzo malo wiedzial o Seanie Mur phym. Tymczasem on bedzie mial dostep do laboratoriow. Bedzie mogl rozmawiac z innymi pracownikami; bedzie uzywal kom puterow. A od razu wydal mu sie zdecydowanie ciekawski. Chwyciwszy za telefon doktor Mason poprosil sekretarke, zeby polaczyla go z Cliffordem Walshem w Bostonie. Czekajac, spokoj nie spacerowal wokol biurka. Zastanawial sie, czemu wczesniej nie przyszlo mu do glowy, zeby zadzwonic do Clifforda. Po kilku minutach doktor Walsh byl na linii. Doktor Mason usiadl. Poniewaz rozmawiali ze soba zaledwie tydzien temu, to warzyskie pogaduszki ograniczyly sie do minimum . Czy Sean dojechal bez problemow? spytal doktor Walsh. Przyjechal dzis rano. Mam nadzieje, ze nie zdazyl jeszcze narobic sobie klopo tow powiedzial doktor Walsh. Doktor Mason poczul, ze wrzod zaczyna go palic. 66 To dziwna uwaga - stwierdzil . -Zwlaszcza w swietle twoich nadzwyczajnych rekomendacji. Wszystko, co o nim mowilem, jest prawda. Co sie tyczy biologii molekularnej, ten maly jest nieomal geniuszem. Ale to chlopak z ulicy i jego umiejetnosci towarzyskie nijak sie nie maja do mozliwosci intelektualnych. Potrafi byc uparty. A fizycznie jest silniejszy niz tur. Mogl grac zawodowo w hokeja. To jest taki typ, ktorego czlowiek chcialby miec po swojej stronie, gdy zanosi sie na bijatyke. Nie mamy tu zbyt wielu bijatyk - powiedzial smiejac sie doktor Mason - wiec nie bedziemy raczej czerpac korzysci z jego umiejetnosci w tym zakresie. Ale powiedz mi jeszcze cos. Czy Sean kiedykolwiek byl w jakikolwiek sposob zwiazany z przemys lem biologicznym, na przyklad czy pracowal w czasie wakacji dla jakiegos przedsiebiorstwa? Cos w tym rodzaju? O, tak - odparl doktor Walsh. Nie tylko pracowal, ale mial wlasne przedsiebiorstwo. On i grupa jego przyjaciol zalozyli spolke o nazwie Immunoterapia i wytwarzali mysie przeciwciala monoklonalne. O ile mi wiadomo, szlo im dobrze. Aleja nie jestem na biezaco z przemyslowa strona naszej dziedziny. Mason poczul, ze bol brzucha jeszcze sie wzmogl. To nie bylo to, co chcial uslyszec. Podziekowal doktorowi Walshowi, odlozyl sluchawke i natych miast polknal dwie tabletki zobojetniajace sok zoladkowy. Teraz musial sie martwic, zeby ci z Sushity nie dowiedzieli sie o powia zaniach Seana z Immunoterapia. Gdyby sie dowiedzieli, mogloby im to wystarczyc do zerwania umowy. Doktor Mason przemierzal swoj gabinet. Intuicja mowila mu, ze musi dzialac. Moze powinien odeslac Seana do Bostonu, jak proponowala doktor Levy. Ale to oznaczaloby rezygnacje z jego potencjalnego wkladu w prace nad glikoproteina. Nagle wpadl na pomysl. Moglby przynajmniej dowiedziec sie wszystkiego, c o sie da, o tym przedsiebiorstwie Seana. Znowu podniosl sluchawke. Tym razem nie polecil sekretarce wykrecac numeru. Wykrecil go sam. Zadzwonil do Sterlinga Rombauera. Zgodnie z obietnica Claire pojawila sie w mieszkaniu Seana punkt siodma trzydziesci. Miala na sobie czarna suknie na ramia czkach grubosci spaghetti i dlugie wiszace klipsy. Ciemne wlosy przytrzymywaly po bokach spinki ozdobione krysztalami gor skimi. Sean uwazal, ze wyglada szalowo. Nie byl za to wcale pewien wlasnego wygladu. Pozyczony 67 smoking bezwzglednie wymagal szelek; spodnie okazaly sie o dwa numery za szerokie i nie bylo juz czasu ich wymienic. Buty tez byly o pol numeru za duze. Ale koszula i marynarka lezaly znos nie. Wlosy przygladzil sobie po bokach zelem pozyczonym od przyj acielskiego sasiada, Gary'ego Engelsa. Nawet sie ogolil.Wzieli lazik Seana, bo bylo w nim wiecej miejsca niz w malenkiej hondzie Claire. Wedlug jej wskazowek omineli wzniesienia srod miescia i pojechali Biscayne Boulevard. Na ulicach tloczyli sie ludzie wszelkich ras i narodowosci. Gdy mijali przedstawicielstwo RollsRoyce'a, Claire powiedziala mu, ze podobno wiekszosc transakcji zawiera sie tu za gotowke; ludzie po prostu przychodza z walizkami pelnymi dwudziestodolarowek. Gdyby od jutra ustal handel n arkotykami, miasto by to pewnie odczulo zasugerowal Sean. To by je zrujnowalo odparla Claire. Na MacArthur Causeway skrecili w prawo i ruszyli w kierunku poludniowego konca Miami Beach. Z prawej strony mineli kilka duzych statkow wycieczkowych cumuja cych w porcie Dodge Island. Tuz przed wjazdem do Miami Beach skrecili w lewo i prze jechali przez niewielki most, za ktorym zatrzymal ich uzbrojony straznik przy bramie. To musi byc wytworne miejsce skomentowal Sean, gdy zostali przepuszczeni. Bardzo - odpowiedziala Claire. Masonowi dobrze sie powodzi stwierdzil Sean. Palacowe budynki, ktore mijali, wydawaly mu sie niestosowna dla dyrektora placowki naukowej siedziba. Mysle, ze to ona ma pieniadze. Jej panienskie nazwisko brzmi Forbes, Sarah Forbes. Nie wyglupiaj sie Sean rzucil na nia szybkie spojrzenie, aby przekonac sie, czy nie robi sobie z niego zartow. Forbes Cancer Center zalozyl jej ojciec. Co za szczesliwy zbieg okolicznosci rzekl Sean. Ladnie ze strony starszego pana, ze dal zieciowi posade. To nie bylo tak, jak myslisz odparla Claire. To byla prawdziwa opera mydlana. Stary zalozyl klinike, ale kiedy umarl, zarzadca majatku zostal starszy brat Sarah, Harold. Ten Harold utopil wiekszosc pieniedzy fundacji w jakims pro jekcie budowlanym na srodkowej Florydzie. Doktor Mason pojawil sie pozniej, kiedy fundacja chylila sie ku upadkowi. On i doktor Levy urato wali sytuacje. Zatrzymali sie na szerokim podjezdzie przed ogromnym bialym budynkiem z portykiem wspartym na zlobi onych korynckich ko68 lumnach. Dozorca parkingu natychmiast przejal opieke nad samo chodem. Wnetrze domu bylo rownie imponujace. Wszystko bylo biale: posadzki z bialego marmuru, biale meble, bialy dywan i biale sciany. Mam nadzieje, ze dekorator nie policzyl sobie zbyt duzo za dobor kolorow zauwazyl Sean. Poprowadzono ich przez caly dom na taras z widokiem na Zatoke Biskajska. Zatoka byla usiana swiatlami z innych wysp i setek jachtow. Na jej przeciwleglym brzegu w swietle ksiezyca migotalo Miami. P osrodku tarasu znajdowal sie duzy nerkowatego ksztaltu basen oswietlony podwodnymi reflektorami. Po jego lewej stronie roz stawiono bialo rozowy namiot, w ktorym staly dlugie stoly pelne jedzenia i picia. Orkiestra instrumentow blaszanych improwizo wala tuz pod domem i napelniala aksamitne nocne powietrze melodyjnymi dzwiekami perkusji. Za tarasem, przy brzegu przy cumowany do mola, stal gigantyczny bialy jacht. Za dawisami steru kolysala sie jeszcze jedna lodz. Oto nadchodza gospodarz i gospodyni - os trzegla Claire Seana, chwilowo zahipnotyzowanego widokiem. Sean odwrocil sie w sama pore, zeby zobaczyc doktora Masona, jak prowadzil w ich strone bujna farbowana blondynke. W smo kingu, ktory zapewne nie pochodzil z wypozyczalni, i skorzanych lakierkach wykonczonych czarnymi kokardkami wygladal bardzo elegancko. Ona byla wcisnieta w suknie bez ramiaczek koloru brzoskwiniowego, tak ciasna, ze wzbudzila w Seanie obawe, iz najmniejszy ruch obnazy jej imponujacy biust. Wlosy miala lekko rozwichrzone, a jej ma kijaz bylby bardziej odpowiedni dla dziew czyny o polowe od niej mlodszej. Najwyrazniej byla pijana. Milo mi pana widziec, Sean powiedzial doktor Mason. Mam nadzieje, ze Claire dobrze sie panem zajmuje. Najlepiej jak mozna odparl Sean. Doktor Ma son przedstawil Seana swojej zonie. Zatrzepotala grubo wytuszowanymi rzesami, a Sean solennie uscisnal jej dlon kladac tame pocalunkowi w policzek, ktory wisial w powietrzu. Doktor Mason odwrocil sie i gestem zaprosil inna pare, aby sie do nich przylaczyla. Przedstawil Seana jako studenta medycyny z Harvardu, ktory w Forbes Cancer Center bedzie odbywal prak tyke. Sean odniosl nieprzyjemne wrazenie, ze jest eksponatem wystawowym. Mezczyzna nazywal sie Howard Pace, byl, jak dowiedzial sie Sean z prezentacji doktora Masona, dyrektorem generalnym 69 kompanii produkujacej samoloty z Saint Louis, i to wlasnie on mial zlozyc darowizne dla Forbes.Sluchaj, synu powiedzial pan Pace kladac Seanowi reke na ramieniu. - Moj dar ma na celu pomoc w szkoleniu mlodych ludzi takich jak ty. W Forbes robia istne cuda. Wiele sie tam nauczysz. Pracuj wytrwale! - Na zakonczenie walnal Seana w ple cy jak mezczyzna mezczyzne. Mason zaczal przedstawiac Pace'a innym gosciom i Sean nagle zostal sam. Juz mial wziac sobie drinka, kiedy zatrzymal go nie wyrazny glos. Czesc, przystojniaku. Sean odwrocil sie i napotkal metny wzrok Sarah Mason. Chce ci cos pokazac powiedziala chwytajac go za rekaw. Sean potoczyl wkolo rozpaczliwym spojrzeniem w poszukiwa niu Claire, ale nigdzie nie bylo jej widac. Z rzadka u niego rezygnacja pozwolil sie sprowadzic w dol po schodach patio, a potem do portu. Co kilka krokow musial podtrzymywac Sarah, ktorej obcasy wiezly w szparach miedzy deskami. U poczatku pomostu prowadzacego na jacht Sean stanal oko w oko z okaza lym dobermanem w nabijanej cwiekami obrozy, ktory obnazyl biale zeby. To moj jacht rzekla Sarah. Nazywa sie Lady Luck. Chcesz poplywac? Nie wydaje mi sie, zeby ta bestia na pokladzie byla sprag niona towarzystwa - powiedzial Sean. Batman? - spytala Sarah. Nie przejmuj sie nim. Dopoki jestes ze mna, bedzie lagodny jak baranek. Moze bysmy wrocili tu pozniej? zaproponowal Sean. Prawde mowiac umieram z glodu. W lodowce jest jedzenie nalegala Sarah. Tak, ale serce m i sie rwie do tych ostryg, ktore widzialem w namiocie. Ostrygi? - zastanowila sie Sarah. To brzmi interesujaco. Pozniej obejrzymy jacht. Gdy tylko udalo mu sie dostarczyc Sarah z powrotem na lad, Sean ulotnil sie zostawiajac ja z niczego nie podejrzewajaca para wedrujaca w kierunku jachtu. Probowal znalezc w tlumie Claire, gdy naraz silna reka chwycila go za ramie. Sean odwrocil sie i spojrzal prosto w nalana twarz szefa sluzby bezpieczenstwa, Roberta Harrisa. Ze swoja czaszka ostrzyzona do golej skory w stylu marines, nawet w smokingu nie zmienil sie zbytnio. Chyba mial za ciasny kolnierzyk, gdyz oczy wylazily mu z orbit. 70 Chce ci dac pewna rade, Murphy rzekl Harris z jawnym lekcewazeniem.Naprawde? spytal Sean. To interesujace, zwazywszy, jak wiele mamy ze soba wspolnego. Madrala syknal Harris. To ma byc ta rada? zapytal Sean. Trzymaj sie z daleka od Sarah Forbes powiedzial Har ris. - Nie bede ci dwa razy powtarzal. Cholera - rzekl Sean. Bede musial odwolac nasz jutrzej szy piknik. Nie draznij sie ze mna! ostrzegl Harris. Po raz ostatni piorunujac go wzrokiem odszedl dumnie. Wreszcie Sean odnalazl Claire przy stole udekorowanym ostry gami, krewetkami i krabami. Napelniajac swoj talerz zlajal ja, ze pozwolila mu wpasc w szpony Sarah Mason. Moze powinnam byla cie ostrzec przyznala Claire. Znana jest z tego, ze kiedy sie napije, rzuca sie na kazde spodnie. A ja myslalem, ze to moj nieodparty urok. Ciagle jeszcze byli zajeci owocami morza, kiedy doktor Mason wstapil na podium i zapukal w mikrofon. Gdy tlum ucichl, przed stawil Howarda Pace'a, dziekujac mu wylewnie za jego hojny dar. A gdy przebrzmialy glosne oklaski, doktor Mason obrocil mikro fon w strone honorowego goscia. To troche zbyt cukierkowe jak na moj g ust - szepnal Sean. Badz grzeczny skarcila go Claire. Howard Pace rozpoczal swoja przemowe od zwyklych w takich sytuacjach komunalow, ale po chwili glos zaczal mu sie lamac z emocji. Nawet ten czek na dziesiec milionow dolarow nie jest w sta nie odd ac tego, co czuje. Forbes Cancer Center podarowal mi szanse na drugie zycie. Zanim tu trafilem, lekarze uwazali, ze moj guz mozgu jest nieuleczalny. Prawie sie poddalem. Dzieki Bogu, nie do konca. I dzieki Bogu za pelnych poswiecenia lekarzy z For bes Cancer Center. Niezdolny mowic dalej, Pace zamachal w powietrzu swoim czekiem, a po jego twarzy poplynely lzy. Doktor Mason blys kawicznie stanal u jego boku i ocalil czek, by nie odplynal w winna ciemnosc Zatoki Biskajskiej. Kolejny zryw oklaskow zakonczyl oficjalna czesc wieczoru. Tlum gosci zafalowal, do glebi przejety uczuciami, ktore wyjawil Howard Pace. Nie spodziewali sie tak osobistych wyznan od takiej persony. 71 Sean zwrocil sie do Claire.Nie chce ci psuc zabawy, ale jestem na nogach od piatej r ano. Zaczynam wymiekac. Claire odstawila swojego drinka. Ja tez mam juz dosyc. Poza tym musze byc jutro wczesnie w pracy. Odszukali doktora Masona i podziekowali mu, ale on, roz targniony, zaledwie zdawal sobie sprawe, ze goscie wychodza. Sean byl wdzieczny losowi, ze pani Mason szczesliwie gdzies przepadla. W czasie powrotnej jazdy wzdluz grobli Sean odezwal sie pier wszy. Przemowienie bylo rzeczywiscie wzruszajace. Dla takiej chwili warto sie trudzic zgodzila sie Claire. Wjechali na parking i za trzymali sie obok hondy Claire. Zapadlo niezreczne milczenie. Kupilem dzis troche piwa powiedzial wreszcie Sean. Chcialabys moze wstapic na chwile? Swietnie przystala entuzjastycznie Claire. Idac za nia po schodach Sean zastanawial sie, czy nie przecenil swoich mozliwosci. Niemal zasypial na stojaco. U drzwi swojego mieszkania niezdarnie gmeral w zamku usilujac wetknac wen wlasciwy klucz. W koncu otworzyl je i po omacku siegnal do swiatla. Zaledwie dotknal przelacznika, dal sie slyszec gwaltowny okrzyk. Gdy zobaczyl, kto na niego czeka, krew sciela mu sie w zylach. Ostroznie! napominal doktor Mason dwoch sanitariuszy. Na specjalnych noszach wynosili Helen Cabot z odrzutowego leara, ktorym przyleciala do Miami. -Uwaga na stopnie! Doktor Mason c iagle jeszcze mial na sobie smoking. Margaret Richmond zadzwonila do niego pod koniec przyjecia z wiadomos cia, ze Helen Cabot zaraz wyladuje. Bez chwili wahania doktor Mason wskoczyl do swego jaguara. Najdelikatniej jak mogli sanitariusze ulokowali Helen w karetce. Doktor Mason wspial sie za ciezko chora dziewczyna. Wygodnie pani? - spytal. Helen skinela glowa. Podroz ja wyczerpala. Silne lekarstwa nie do konca zabezpieczaly ja przed napadami drgawek. Na domiar zlego nad Waszyngtonem trafili na paskudna turbulencje. Ciesze sie, ze tu jestem powiedziala usmiechajac sie bla 72 do. Doktor Mason pocieszajacym gestem uscisnal ja za ramie, po czym wysiadl z karetki i spotkal sie z jej rodzicami, ktorzy w slad za noszami wysiedli z odrzutowca. Wspolnie zd ecydowali, ze pani Cabot pojedzie karetka, a John Cabot z doktorem Masonem.Doktor Mason wyjechal z lotniska za karetka. Jestem wzruszony, ze przyjechal pan po nas - powiedzial Cabot. Po panskim ubraniu widze, ze zepsulismy panu wieczor. W gruncie rzeczy to byl bardzo odpowiedni moment odparl Mason. -Czy zna pan Howarda Pace'a? To ten magnat lotniczy? Wlasnie, wlasnie rzekl doktor Mason. -Pan Pace ofiarowal Forbes Cancer Center hojny dar i mielismy z tej okazji mala uroczystosc. Ale kiedy dostalem wiadomosc o panstwa przy jezdzie, impreza juz dogasala. A jednak panska troska jest bardzo krzepiaca. Lekarze tak czesto sa niewolnikami swoich harmonogramow. Bardziej intere suja sie samymi soba niz pacjentami. Choroba mojej corki ot worzy la mi oczy na wiele spraw. Niestety, takie skargi sa powszechne. Ale w Forbes liczy sie przede wszystkim pacjent. Zrobilibysmy jeszcze wiecej, gdybysmy nie byli tak ograniczeni funduszami. Odkad rzad zaczal obcinac dotacje, musimy ciagle walczyc. Jesli zdola pan pomoc mojej corce, bede szczesliwy, mogac przyczynic sie do zaspokojenia waszych potrzeb. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, zeby jej pomoc. Prosze mi powiedziec poprosil Cabot - jak pan ocenia jej szanse? Chcialbym znac prawde. Sa ogromne szanse na pelne wyzdrowienie oswiadczyl doktor Mason. - Leczenie tego typu guzow ostatnio udawalo nam sie doskonale, musimy jednak rozpoczac je natychmiast. Probowalem przyspieszyc jej przeniesienie, ale lekarze w Bostonie sprawiali wrazenie niechetn ych. Zna pan bostonskich lekarzy. Jesli jest mozliwosc zrobienia jeszcze jakiegos badania, chca je zrobic. Potem oczywiscie chca je powtorzyc. Probowalismy ich namowic, zeby zrezygnowali z biopsji tego guza. Jestesmy w stanie rozpoznac medulloblastoma za pomoca rezonansu magnetycznego. Ale nie posluchali nas. Widzi pan, musimy i tak zrobic biopsje, niezaleznie od tego, czy oni ja robili, 73 czy nie. Musimy zalozyc hodowle tkankowa z komorek guza. To integralna czesc leczenia.Kiedy bedzie mozna to zrobic? Im szybciej, tym lepiej. W kazdym razie nie musialas wrzeszczec powiedzial Sean. Ciagle jeszcze nie doszedl do siebie po przestrachu, jakiego doznal wlaczywszy swiatlo. Nie wrzeszczalam zaprotestowala Janet. Zawolalam "Niespodzianka!" Nie musze chyba dodawac, ze nie wiem, kto mial najwieksza niespodzianke; ja, ty, czy ta osoba. Ta osoba pracuje w Forbes Cancer Center. Mowilem ci dziesiec razy. Jest z dzialu public relations. Dostala zadanie, zeby sie mna zajac. I to zajmowanie sie mialo polegac na skladaniu wizyt w two im mieszkaniu po dziesiatej wieczorem? spytala pogardliwie Janet. - Nie traktuj mnie jak dziecko. Nie wierze ci. Jestes tu niespelna dwadziescia cztery godziny i juz odwiedza cie kobieta. Ja jej nie chcialem zapraszac tlumaczyl sie Sean - ale sytuacja byla niezreczna. Ona mnie tu dzis przywiozla, potem zabrala mnie na przyjecie u dyrektora. Kiedy przyjechalismy po jej samochod, chcialem okazac goscinnosc. Zaproponowalem jej piwo. Uprzedzalem ja, ze jestem wykonczony. Do diabla, przeciez zwykle narzekasz, ze brak mi oglady. Wydaje mi sie to dziwnie wygodnym zbiegiem okolicznosci, ze nabrales pewnej oglady w sama pore, by zaprezentowac ja wobec mlodej, atrakcyjnej istoty plci zenskiej wybuchnela Ja net. - Nie wydaj e mi sie, zeby moj sceptycyzm byl nieuzasadniony. O rany, robisz wiecej szumu, niz cala sprawa warta. A w ogole jak sie tu dostalas? Mieszkam tu, trzecie drzwi za twoimi - odparla Janet. A ty zostawiles balkon otwarty. Jak to sie stalo, ze pozwolili ci tu mieszkac? Zostalam zatrudniona przez Forbes Cancer Center. To jest czesc niespodzianki. Bede tutaj pracowac. Po raz drugi tego wieczoru Janet wprawila Seana w oslupienie. Pracowac tutaj? powtorzyl, jakby nie uslyszal dobrze za pierwszym razem. - Jak to? Zadzwonilam do szpitala wyjasnila Janet. -Oni usilnie poszukuja pielegniarek. Przyjeli mnie z miejsca. Zadzwonili sami do Izby Pielegniarskiej stanu Floryda i zalatwili mi tymczasowa 74 studwudziestodniowa rejestracje, zebym mogla pracowac, dopoki nie zgromadza wszystkich dokumentow potrzebnych do wyrobie nia mi prawa wykonywania zawodu na Florydzie.A co z twoja praca w Boston Memorial? Nie ma problemu. Dali mi bezplatny urlop od zaraz. Jednym z plusow zawodu pielegniarki w dzisiejszych czasach jest to, ze jest nas malo. Raczej my, nie nasi pracodawcy, dyktujemy warunki zatrudnienia. To ciekawe - powiedzial Sean. Chwilowo nie potrafil wy myslic nic wiecej. Wiec w dalszym ciagu bedziemy pracowac w tej samej in stytucji. Czy nie przyszlo ci do glowy, ze powinnas porozmawiac o swoich planach ze mna? zagadnal Sean. Nie moglam odrzekla Janet poniewaz wyjechales. A zanim wyjechalem? Moglas tez poczekac, az przyjade na miejsce. W kazdym razie uwazam, ze powinnismy byli o tym porozmawiac. No wlasnie, w tym cala rzecz. Co chcesz przez to powiedziec? Przyjechalam tu, zebysmy mogli porozmawiac o nas - wyjasnila. Mysle, ze to doskonala okazja. W Bostonie byles bardzo zajety studiami i swoimi badaniami. Tutaj na pewno bedziesz mniej obciazony. Bedziemy mieli czas, ktorego w Bo stonie nigdy nie bylo. Sean podniosl sie z kanapy i podszedl do rozsunietych drzwi. Nie mogl znalezc slow. Cala ta historia z przyjazdem na Floryde zaczynala wychodzic mu bokiem. Jak tu dojechalas ? - spytal. Przylecialam samolotem, a potem wypozyczylam samochod. A wiec to nic nieodwolalnego? Jesli sobie wyobrazasz, ze mnie tak po prostu odeslesz do domu, radze ci sie jeszcze zastanowic. W glosie Janet znowu pojawily sie ostre nuty. -Chyba pierwszy raz w zyciu zdarzylo mi sie, ze wystawilam sie na ryzyko w imie czegos, co wydaje mi sie wazne. Ciagle mowila gniewnym tonem, ale Sean wyczul, ze jest o krok od placzu. Moze w twoim rozkladzie zajec ta pozycja nie jest az tak wazna, ale... Sea n przerwal jej. Wcale nie o to chodzi. Problem polega na tym, ze ja sam jeszcze nie wiem, czy tu zostane. Janet otworzyla usta w zdumieniu. 75 Co to znaczy? - spytala.Sean wrocil na kanape. Patrzac w orzechowe oczy Janet opowia dal jej o dziwnym przyjeciu, jakiego doznal w Forbes, gdzie polowa napotkanych ludzi zachowywala sie goscinnie, polowa niegrzecz nie. A co najwazniejsze, powiedzial, doktor Mason i doktor Levy zniweczyli jego plany pracy nad programem medulloblastoma. Co oni ci proponuja? spytala. Na moj gust czarna robote odparl Sean. Chca, zebym sprobowal wyprodukowac przeciwcialo monoklonalne dla pewnej okreslonej proteiny. A przynajmniej zebym postaral sie ja skrys talizowac, tak zeby mozna bylo okreslic jej trojwymiarowa budowe czasteczkowa. Dla mnie to strata czasu. Niczego sie nie naucze. Chyba lepiej zrobie, jesli wroce do Bostonu, swoich onkogenow i doktoratu. Moze moglbys robic jedno i drugie podsunela Janet. Pomoc im z ta proteina, a w zamian za to dostac sie, do pro gramu medulloblastoma. Sean potrzasnal glowa. Nie ma szans. Powiedzieli, ze medulloblastoma jest juz w probach klinicznych, a ja mam sie zajmowac naukami pod stawowymi. Mowiac miedzy nami, jestem zdania, ze ich niechetna postawa ma cos wspolnego z Japon czykami. Z Japonczykami? zdziwila sie Janet. Sean powiedzial jej o ogromnych dotacjach, ktore Forbes otrzy mal w zamian za przyszle patenty z dziedziny biotechnologii. Ciagle mi sie wydaje, ze program medulloblastoma tez jakos miesci sie w tym ukladzie. Tylko tak potrafie sobie wytlumaczyc, dlaczego Japonczycy mieliby dawac im tyle pieniedzy. Najwidocz niej spodziewaja sie kiedys zarobic na tej inwestycji - i to raczej wczesniej niz pozniej. To okropne - powiedziala Janet, ale byl to komentarz czy sto osobisty. Nie mial nic wspolnego z kariera naukowa Seana. W wyjazd na Floryde wlozyla tyle wysilku, ze zupelnie nie byla przygotowana na taki obrot sprawy. Jeszcze jedno - dodal Sean. Tak sie zlozylo, ze najzim niejsze przyjecie spotkalo mnie ze s trony kierownika naukowego. Jej wlasnie bezposrednio podlegam. Janet westchnela. Zaczela juz w myslach rozwazac, jak by tu odkrecic wszystko, co zrobila, zeby dostac sie do Forbes Cancer Center. Prawdopodobnie bedzie musiala wrocic do pracy w Boston Memorial na noce - przynajmniej na razie. Podniosla sie z gle bokiego fotela, na ktorym siedziala, i podeszla do drzwi. W Bos 76 tonie przyjazd na Floryde wydawal jej sie takim dobrym pomys lem. Teraz wygladalo na to, ze byla to najglupsza rzecz, jaka kiedyk olwiek przyszla jej do glowy.Nagle Janet okrecila sie na piecie. Zaczekaj! - zawolala. Chyba mam pomysl. No? - ponaglil ja Sean, gdy przez chwile milczala. Mysle odparla uciszajac go gestem. Sean przygladal sie jej twarzy. Kilka minut temu wygladala na przygnebiona. Teraz oczy jej blyszczaly. Dobrze. Wiec posluchaj, co wymyslilam. Zostanmy i razem sprobujmy rozgryzc te cala historie z medulloblastoma. Bedziemy pracowac wspolnie. Jak to? To proste. Powiedziales, ze program jest juz na etapie prob klinicznych. W takim razie nie ma problemu. Ja bede na oddziale. Bede mogla ustalic, jak wyglada leczenie: godziny, dawkowanie, zabiegi. Ty w laboratorium bedziesz robil swoje. To monoklonalne paskudztwo nie powinno pochlonac calego twojego czasu. Se an przygryzl dolna warge zastanawiajac sie nad propozycja Janet. Wlasciwie sam mial zamiar sprobowac podpatrywac pro gram medulloblastoma. Najwieksza przeszkoda byl brak tego, czego mogla mu dostarczyc Janet - informacji klinicznych. Bedziesz musiala zdobyc dla mnie historie choroby. -Nie mogl sie opedzic od watpliwosci. Janet zawsze byla ogromna rygorystka w sprawach regulaminow i zasad szpitalnych, a szczerze mowiac wszelkich innych tez. Jesli tylko zdolam znalezc kopiarke, nie ma problemu odparla . Bede potrzebowal probek lekow. Prawdopodobnie ja sama bede je podawala. Nie wiemwestchnal Sean. Wyglada to jakos niewyraznie. Och, przestan powiedziala Janet. Coz to, odwrocenie rol? To przeciez ty zawsze mowiles mi, ze chowam sie pod korc em i nigdy nie podejmuje ryzyka. Nagle to ja chce podjac ryzyko, a ty okazujesz sie tym ostroznym. Gdzie ten buntowniczy duch, z kto rego zawsze byles taki dumny? Sean usmiechnal sie mimo woli. Kim jest ta kobieta, ktora do mnie przemawia? rzucil reto ryczne pytanie. Zasmial sie. W porzadku, masz racje. Chcia lem sie poddac walkowerem. Probujemy. Janet zarzucila Seanowi ramiona na szyje. W odpowiedzi uscis kal ja. Po dluzszej chwili spojrzeli sobie w oczy i pocalowali sie. 77 A teraz, kiedy nasza konspiracja zostala juz przypieczeto wana, chodzmy do lozka powiedzial Sean.Zaraz, zaraz - ostudzila go Janet. Nie bede z toba spac, jesli to miales na mysli. Nic takiego nie bedzie mialo miejsca, dopoki nie porozmawiamy o naszym zwiazku powaznie. Och, daj spokoj, Janet jeknal Sean. Ty masz swoje mieszkanie, a ja mam swoje - odparla uszczypnawszy go w nos. Nie zartuje z ta rozmowa. Jestem zbyt zmeczony, zeby sie klocic stwierdzil Sean. To dobrze - odpowiedziala Janet. Nie o klotnie mi chodzi. Tej nocy o jedenastej trzydziesci Hiroshi Gyuhama byl jedyna zywa dusza w czesci naukowej Forbes Cancer Center, jesli nie liczyc wartownika, ktory, jak podejrzewal Hiroshi, spal na swoim posterunku przy glownym wejsciu. Byl sam od dziewiatej, ki edy to wyszedl David Lowenstein. Nie z powodu pracy naukowej siedzial tu tak dlugo; czekal na wiadomosc. Wiedzial, ze w tej chwili w Tokio jest wpol do drugiej po poludniu. Zwykle po lunchu jego szef otrzymywal od dyrektorow relacje o wszystkim, co Hiroshi przekazywal. Jakby na dany znak zamrugalo swiatelko kontrolne faksu i wy swietlil sie napis: ODBIOR. Palce Hiroshiego skwapliwie chwycily kartke, gdy tylko sie wysliznela. Drzac lekko, usiadl i przeczytal instrukcje. Pierwsza czesc zawierala to, czego sie spodziewal. Kierownictwo Sushity bylo poruszone nieoczekiwanym przyjazdem studenta z Harvardu. Uznali to za pogwalcenie ducha umowy. Podkreslali, ze w przekonaniu kompanii diagnostyka i leczenie raka beda najwieksza biotechnologiczna i farmaceutyczna zdobycza dwu dziestego pierwszego wieku. Uwazali, ze pod wzgledem ekonomicz nym osiagniecie to zdystansuje bonanze antybiotykowa dwudzies tego wieku. To druga czesc przerazila Hiroshiego. Byla w niej mowa o tym, ze kierownictwo nie chce ponosic zadnego ryzyka i ze Hiroshi ma zadzwonic do Tanaki Yamaguchiego. Ma przekazac Tanace, zeby zebral informacje o Seanie i zadzialal zaleznie od nich. Jesli uzna, ze Murphy stanowi zagrozenie, ma go niezwlocznie zabrac do Tokio. Hiroshi mial nadzieje, ze wiadomosc z Tokio przywroci mu spokoj ducha. Tymczasem wprawila go w jeszcze wiekszy niepo koj. Zwierzchnicy uznali, ze nie bedzie umial zapanowac nad 78 sytuacja nie byl to dobry znak. Wprawdzie nie powiedziano mu tego wyraznie, ale polecenie, by zadzwonil do Tanaki, mowilo samo za siebie. Oznaczalo to, ze w sprawach najwyzszej wagi nie ufano mu, a skoro tak, to jego szansa na awans w hierarchii Sushity automatycznie stawala pod znakiem zapytania. Ze swojego punktu widzenia Hiroshi stracil twarz.Bezwzglednie posluszny mimo rosnacego zdenerwowania, Hiro shi wyjal spis waznych telefonow, ktory otrzymal przed wyjazdem do Forbes Cancer Center rok temu. Odszukal numer Tanaki i wykrecil go. Sluchajac sygnalu telefonu czul, jak rosnie jego gniew i uraza do student a medycyny z Harvardu. Gdyby ten mlody przyszly lekarz nie przyjechal do Forbes, pozycja Hiroshiego wobec zwierzchnikow nigdy nie zostalaby poddana takiej probie. Uslyszal mechaniczne buczenie, a potem wypowiedziane w szybkiej japonszczyznie polecenie, by podal swoje nazwisko i numer. Hiro shi zrobil, jak mu kazano, i dodal, ze bedzie czekal na odpowiedz. Odkladajac sluchawke pomyslal o Tanace. Niewiele wiedzial o tym czlowieku, ale to, co wiedzial, bylo niepokojace. Rozmaite japon skie kompanie czesto zatrudnialy Tanake do wszelkiego rodzaju szpiegostwa przemyslowego. Przyczyna obaw Hiroshiego byly pogloski, ze Tanaka ma powiazania z yakuza, bezlitosna mafia japonska. Po kilku minutach zadzwonil telefon, a jego ochryply dzwonek rozlegl sie nienaturalnie glosno w ciszy pustego laboratorium. Wzdrygnawszy sie, Hiroshi podniosl sluchawke z widelek, zanim przebrzmial pierwszy sygnal. -Moshimoshi - powiedzial o wiele za szybko, zdradzajac swoje zdenerwowanie. Odpowiedzial mu glos ostry i przeszywajacy jak sztylet. To byl Tanaka. ROZDZIAL 4 3 marca, sroda, godzina 8.30 O osmej trzydziesci Sean zamrugal oczami i rozbudzil sie od razu. Zlapal zegarek, zeby sprawdzic, ktora godzina, i natychmiast poczul irytacje na siebie samego. Planowal zjawic sie w laborato riu m wczesnie. Jesli ma probowac zrealizowac ten plan Janet, bedzie musial wlozyc w to wiecej wysilku.Wciagnal spodenki gimnastyczne i w tym przyzwoitym stroju powedrowal przez balkon, i delikatnie zastukal do drzwi Janet. Zaslony byly jeszcze zaciagniete. Gdy zastukal powtornie, mocniej, za szyba pojawila sie jej zaspana twarz. Tesknilas za mna? zazartowal, gdy Janet odsunela drzwi. Ktora godzina? spytala. Mruzyla oczy przed jaskrawym swiatlem. Dochodzi dziewiata. Wyjezdzam za pietnascie dwadziesci a minut. Chcesz moze, zebysmy pojechali razem? Lepiej pojade sama. Musze poszukac mieszkania. Tutaj zostane tylko kilka dni. To do zobaczenia po poludniu. Sean zaczal sie oddalac. Sean! - zawolala Janet. Odwrocil sie. Powodzenia! - powiedziala Ja net. Tobie tez odpowiedzial. Ubrawszy sie, Sean pojechal do Forbes i zaparkowal przed budynkiem, w ktorym miescila sie czesc naukowa. Minelo wlasnie wpol do dziesiatej, gdy stanal w drzwiach. W tej samej chwili zza biurka podniosl sie Robert Harris. Tlumaczyl cos straznikowi, ktory mial dyzur przy wejsciu. Jego twarz miala wyraz po trosze gniewny, po trosze posepny. Facet najwyrazniej nigdy nie bywal w dobrym humorze. 80 Nienormowany czas pracy? - prowokacyjnie spytal Seana.O, moj ulubiony komando s - ucieszyl sie Sean. -Czy udalo ci sie powstrzymac pania Mason, by nie wpakowala sie w tarapaty, czy byla na tyle zdesperowana, ze na przejazdzke Lady Luck zabrala ciebie? Robert Harris obrzucil Seana wscieklym spojrzeniem, gdy ten przechylil sie przez bramke, by pokazac straznikowi swoj iden tyfikator. Nie zdolal jednak dostatecznie szybko wymyslic od powiedniej repliki, a tymczasem straznik przy biurku odblokowal przejscie i Sean ruszyl naprzod. Niepewny, jak ma rozpoczac, ten dzien, pojechal winda na szoste pietro i poszedl do pokoju Claire. Nie mial specjalnej ochoty na spotkanie z nia po wczorajszym rozstaniu w nad wyraz niezrecznej sytuacji. Ale chcial oczyscic atmosfere. Claire i jej szefowa zajmowaly wspolny pokoj, gdzie mialy biurka naprzeciwk o siebie. Ale gdy Sean wszedl, Claire akurat byla sama. Dziendoberek! powiedzial radosnie. Claire podniosla wzrok znad swojej pracy. Spodziewam sie, ze dobrze ci sie spalo. Przepraszam cie za wczoraj. Wiem, ze to bylo nieprzyjemne i krepujace dla nas wszystkich. Przykro mi, ze ten wieczor tak sie zakonczyl, ale zapewniam cie, ze przyjazd Janet byl dla mnie calkowitym zaskoczeniem. Musze ci wierzyc na slowo odparla chlodno Claire. Prosze zaapelowal Sean. Nie rob sie kolczasta. Jestes jedna z niewielu osob, ktore byly tu dla mnie mile. Przeprosilem cie. Co jeszcze moge* zrobic? Masz racje zmiekla w koncu Claire. Nie mysl o tym wiecej. W czym ci moge pomoc? Chyba powinienem porozmawiac z doktor Levy - powiedzial Sean. Jak sadzisz, jak mam ja znalezc? Wywolaj ja poradzila Claire. -Wszyscy pracownicy merytoryczni nosza beepery. Ty tez powinienes miec. Podniosla sluchawke, upewnila sie u operatora, czy doktor Levy jest w in stytucie, i poprosila, zeby ja wywolano. Ledwie zdazyla wytlumaczyc Seanowi, skad ma wziac beeper, kiedy odezwal sie telefon. Dzwonila jedna z sekretarek z czesci biurowej z wiadomoscia, ze doktor Levy jest w swoim gabinecie. Dwie minuty pozniej Sean pukal do jej drzwi zastanawiajac sie, jakiego dozna przyjecia. Gdy uslyszal "Prosze wejsc", obiecal sobie, ze bedzie uprzejmy, nawet jesli ona nie bedzie. 81 6 - Stan terminalny Gabinet doktor Levy byl pierwszym miejscem w Forbes, ktore przypominalo inne znane mu pomieszczenia naukowe. Byly tu stosy ksiazek i pism, binokular, dziwaczna mieszanina szkielek mikroskopowych, mikrofotografii, porozrzucanych kolorowych slajdow, erlenmajerek, pozywek, probowek do hodowli tkanko wych i notatek laboratoryjnych.Piekny dzien rzekl Sean majac nadzieje, ze wystartuje lep iej niz przedtem. Kiedy dowiedzialam sie, ze pan przyszedl, poprosilam tu Marka Halperna - powiedziala doktor Levy ignorujac galanterie Seana. - On jest naszym glownym i w tej chwili jedynym tech nikiem laboratoryjnym. Pomoze panu zaczac. On tez moze za mawiac wszystkie materialy i odczynniki, jakich moglby pan po trzebowac, w razie gdybysmy ich nie mieli, chociaz mamy bogate zapasy. Ale na kazde zamowienie konieczna jest moja zgoda. Pchnela po blacie biurka w kierunku Seana mala fiolke. -Oto panska glikoproteina. Z pewnoscia mnie pan zrozumie, gdy po wiem, ze nie ma ona prawa opuscic tego budynku. Podtrzymuje to, co powiedzialam wczoraj: prosze ograniczyc swoja dzialalnosc do wyznaczonego panu zadania. Powinno dostarczyc panu az nadto zajecia. Powodzenia i mam nadzieje, ze jest pan rzeczywiscie tak dobry, jak zdaje sie sadzic doktor Mason. Czy nie byloby przyjemniej, gdybysmy przy tym odnosili sie do siebie w nieco bardziej przyjazny sposob? spytal Sean. Siegnal przez stol i wzial fiolke. Doktor Levy odgarnela z czola kilka niesfornych kosmykow lsniacych czarnych wlosow. Doceniam panska bezposredniosc powiedziala po krotkiej przerwie. - Nasze stosunki beda zalezaly od tego, jak pan bedzie pracowal. Jesli dobrze, na pewno sie dogadamy. W tej c hwili do gabinetu doktor Levy wszedl Mark Halpern. W trakcie wzajemnej prezentacji Sean uwaznie przygladal sie gosciowi. Domyslil sie, ze ma okolo trzydziestki. Byl ladnych kilka centymetrow wyzszy od Seana i starannie ubrany. W nieskazitelnym bialym kitlu wlozonym na garnitur wygladal bardziej na jednego z tych osobnikow, jakich Sean widywal w domach towarowych za lada z kosmetykami niz na technika w laboratorium naukowym. Przez nastepne pol godziny Mark pomagal Seanowi przygoto wac sie do pracy w wielkim pustym laboratorium,, ktore Claire pokazala mu poprzedniego dnia. Gdy odszedl, Sean byl zadowo lony z technicznych aspektow swojej pracy; wolalby tylko praco wac nad czyms, co by go naprawde zajmowalo. 82 Wzial fiolke, ktora dostal od doktor Levy, otworzyl ja i przyjrzal sie drobniutkiemu bialemu proszkowi. Powachal go; byl bezwon ny. Przysunawszy stolek do blatu zabral sie do pracy. Najpierw wsypywal proszek do roznych rozpuszczalnikow, zeby zdobyc jakies pojecie o jego rozpuszczalnosci. Elektroforetycznie okreslil przyblizona mase czasteczkowa.Po prawie godzinnej skupionej pracy uwage Seana nagle roz proszyl jakis ruch, ktory jak mu sie wydawalo, zauwazyl katem oka. Gdy spojrzal w tamta strone, zobaczyl pusta przestrzen laboratorium az do drzwi wyjsciowych. Przerwal prace. Jedynymi slyszalnymi dzwiekami byly szum silnika lodowki i warkot wy trzasarki orbitalnej, ktora Sean uruchomil probujac otrzymac roztwor przesycony. Przyszlo mu do glowy, ze nienawykly do samotnosci, zaczyna ulegac halucynacjom. Sean siedzial prawie na srodku pokoju. Odlozywszy przyrzady, ktore trzymal w reku, przespacerowal sie przez cala dlugosc labora torium zagladajac w kazdy kat. Im bardziej sie rozgladal, tym mniej mial pewnosci, ze naprawde cos widzial. Doszedl do drzwi od klatki schodowej, otworzyl je i zrobil krok z zamiarem zajrzenia na schody prowadzace w gore i w dol. Wlasciwie nie spodziewal sie niczego zobaczyc i mimo woli wstrzymal oddech, gdy ten nagly ruch postawil go twarza w twarz z kims przyczajonym tuz za drzw iami. Przeblysk przypomnienia uswiadomil Seanowi, ze rownie jak on zaskoczony, stoi przed nim Hiroshi Gyuhama. Pamietal, ze Claire przedstawila ich sobie poprzedniego dnia. Bardzo przepraszam - przemowil Hiroshi z nerwowym usmiechem. Sklonil sie gleboko. Nie ma za co - powiedzial Sean czujac nieodparta pokuse zrewanzowania sie uklonem. To moja wina. Powinienem byl spojrzec przez okienko, zanim otworzylem drzwi. Nie, nie, moja wina - utrzymywal Hiroshi. To naprawde byla moja wina rzekl Sean. -Ale wydaje mi sie, ze ta dyskusja nie ma sensu. Moja wina - upieral sie Hiroshi. Chcial pan wejsc? spytal Sean wskazujac laboratorium. Nie, nie - odparl Hiroshi. Usmiechnal sie szerzej. -Wracam do pracy. - Ale nie ruszyl sie z miejsca. Nad czym pan pracuje? - spytal Sean, zeby podtrzymac rozmowe. Rak pluc odpowiedzial Hiroshi. Bardzo dziekuje. I ja dziekuje odparl odruchowo Sean. Potem zastanowil sie, za co wlasciwie temu facetowi dziekuje. 83 Hiroshi uklonil sie jeszcze kilka razy, po czym odwrocil sie i ruszyl po schodach na gore.Sean wzruszyl ramionami i wrocil do swojego stolu laboratoryj nego. Ciekaw byl, czy ten ruch, ktory przedtem zaobserwowal, to byl Hiroshi, widoczny byc moze w malym okienku w drzwiach na klatke schodowa. Ale znaczyloby to, ze Hiroshi stal tam caly czas, a to wydalo sie Seanowi nonsensem. Skoro juz koncentracja prysla, Sean wykorzystal ten czas, by zejsc do podziemia i odszukac Rogera Calveta. Odczuwal pewne skrepowanie rozmawiajac z czlowiekiem, ktorego kale ctwo nie pozwalalo mu patrzec na Seana, gdy do niego mowil. Niemniej pan Calvet zdolal wydzielic mu odpowiednia grupe myszy i Sean mogl zaczac wstrzykiwac im swoja glikoproteine, w nadziei ze wywola reakcje powstawania przeciwcial. Nie spodziewal sie po ty m kroku wielkiego sukcesu, poniewaz bylo pewne, ze inni w For bes Center tez juz tego probowali, ale wiedzial, ze musi zaczac od poczatku, zanim ucieknie sie do ktorejs ze swoich "sztuczek". Z powrotem w windzie Sean juz mial nacisnac guzik czwartego pietra, kiedy nagle zmienil zdanie i nacisnal piate. Sam sobie tego nie uswiadamial, ale czul sie opuszczony, wrecz samotny. Praca w Forbes byla dla niego wyraznie niemilym doswiadczeniem, i to nie tylko z powodu otoczenia nieprzyjaznych ludzi. Tych ludzi bylo za malo. To miejsce bylo za puste, za czyste, zanadto upo rzadkowane. Sean zawsze uwazal akademicka wspolnote swoich poprzednich srodowisk za cos oczywistego. Teraz poczul potrzebe nawiazania jakiegos kontaktu. Ruszyl zatem na piate pietro. Pierwsza osoba, jaka napotkal, byl David Lowenstein. Ogrom ny, chudy osobnik zgiety nad swoim stolem laboratoryjnym, ogla dal probowki z hodowlami tkankowymi. Sean podszedl do niego od lewej strony i przywital sie. Prosze? spytal David podnoszac wzrok znad swojej pracy. Jak leci? - zagadnal Sean. Przedstawil sie jeszcze raz, na wypadek gdyby David nie pamietal go z poprzedniego dnia. Zgodnie z oczekiwaniami - odpowiedzial David. Nad czym pan pracuje? Czerniak. Aha! Na tym rozmowa utknela, wiec Sean powedrowal dalej. Po chwycil spojrzenie Hiroshiego, ale po incydencie na klatce scho dowej wolal go unikac. Podszedl do Arnolda Harpera, ktory pracowal pilnie pod wyciagiem. Widac bylo, ze robi cos z rekom binowanymi drozdzami. 84 Proba nawiazania konwersacji z Arnoldem powiodla sie Sea nowi mniej wiecej tak samo. Dowiedzial sie tylko, ze zajmuje sie rakiem jelita grubego. Mimo ze to od niego pochodzila gliko proteina, nad ktora mial pracowac Sean, nie wykazywal najmniej szego zainteresowania rozmowa na t en temat.Sean wedrowal dalej i dotarl do szklanych drzwi z napisem WSTEP WZBRONIONY. Zlozywszy dlonie w trabke jak po przedniego dnia, jeszcze raz sprobowal zajrzec do srodka. Tak jak wtedy, zobaczyl jedynie korytarz, a wzdluz niego liczne drzwi. Obejrza wszy"sie przez ramie, aby upewnic sie, czy nikogo nie ma w polu widzenia, szarpnieciem otworzyl drzwi i wszedl do srodka. Drzwi zatrzasnely sie za nim. W tej czesci laboratorium panowalo podcisnienie, tak ze gdy byly otwarte, powietrze nie wydostawalo sie na zewnatrz. Przez chwile po prostu stal i czul, jak puls przyspiesza mu z podniecenia. To bylo to samo uczucie, jakiego doznawal, gdy jako nastolatek wraz z Jimmym i Bradym wyruszali na polnoc, do jednego z bogatych osiedli-sypialni, jak Swampscott albo Marblehead, zeby zrobic pare domow. Nigdy nie ukradli niczego naprawde cennego najwyzej telewizor i tym podobne. Nigdy tez nie mieli klopotu ze spyleniem lupow. Pieniadze oddawali facetowi, ktory jakoby przekazywal je IRA, ale Sean nie byl pewien, co z tego naprawde dotarlo do Irlandii. Gdy nikt nie pojawil sie, zeby polozyc kres jego obecnosci w obszarze, do ktorego wejscie bylo wzbronione, Sean ruszyl dalej. To miejsce nie mialo wygladu ani atmosfery P III. Pierwszy pokoj, do ktorego zajrzal, byl pusty, jesli nie liczyc kilku golych stolow laboratoryjnych. Nie bylo w nim zadnego sprzetu. Wszedlszy do srodka, Sean przyjrzal sie powierzchni blatow. Byly kiedys uzy wane, ale niezbyt intensywnie. Zauwazyl kilka znakow po gumo wych podstawkach, ale to byly jedyne slady uzytkowania. Sean schylil sie, otworzyl szafke i zajrzal do wewnatrz. Bylo w niej kilka pustych kolb i innych szklanych naczyn, niektore stluczone. Zostaw to! - rozlegl sie krzyk, ktory sprawil, ze Sean obrocil sie i wyprostowal. Byl to Robert Harris, rozparty w drzwiach, z rekami na bio drach i nogami w rozkroku. Jego miesista twarz byla czerwona. Kropelki potu pokrywaly mu czolo. Nie umiesz czytac, chloptasiu z Harvardu? warknal. Nie ma sie co tak zloscic o puste laboratorium - powiedzial Sean. 85 To jest strefa zakazana.Nie jestesmy w wojsku. Harris groznie ruszyl naprzod. Majac tak wyrazna przewage wzrostu i wagi, spodziewal sie zastraszyc Seana. Ale Sean ani drgnal. Naprezyl sie tylko. Dzieki bogatemu doswiadczeniu ulicz nika, instynktownie wiedzial, gdzie ma uderzyc, i to mocno, gdyby Harris go tknal. Ale byl prawie pewien, ze tamten nie bedzie probowal. No, no, ale z ciebie madrala odezwal sie Harris. Wiedzialem, ze beda z toba klopoty, jak tylko cie zobaczylem. Zabawne! Ja pomyslalem to samo o tobie. Powiedzialem ci, chlopaczku, zebys sie ze mna nie draznil Harris przysunal sie do Seana, tak ze ich twarze dzielilo tylko kilka centymetrow. Jak chcesz wiedziec, masz pare wagrow na nosie - zauwazyl Sean. Har ris milczaco spiorunowal go wzrokiem. Jego twarz jeszcze poczerwieniala. Nie powinienes doprowadzac sie do takiego stanu dodal Sean. Co tu robisz, do cholery? - zazadal wyjasnienia Harris. Czysta ciekawosc odparl Sean. Slyszalem, ze to jest P I II. Chcialem je zobaczyc.Masz dwie sekundy, zeby stad wyjsc. Harris zrobil krok do tylu i wyciagnal reke w kierunku drzwi. Sean wyszedl na korytarz. Jest tu jeszcze kilka pomieszczen, ktore chcialbym obe jrzec powiedzial. Co ty na to, zebysmy przeszli sie razem? Won! - ryknal Harris wskazujac szklane drzwi. Poznym rankiem Janet byla umowiona z naczelna pielegniarka, Margaret Richmond. Od wizyty Seana na dzien dobry do chwili, kiedy musiala wyjsc, czas wypelnil jej dlugi prysznic, golenie nog, suszenie wlosow i prasowanie sukienki. Chociaz wiedziala, ze prace w Forbes ma zapewniona, przed takimi spotkaniami zawsze sie denerwowala. W dodatku ciagle niepokoila sie, ze Sean moze zechciec wrocic do Bostonu. Slowem, miala mnostwo powodow, zeby byc w kiepskim nastroju: nie miala pojecia, co przyniosa najblizsze dni. Margaret Richmond byla inna, niz Janet sie spodziewala. Jej glos przez telefon przywodzil na mysl obraz kobiety subtelnej 86 i smuklej. Tymczasem byla to osoba potezna i dosc surowa.Zacho wywala sie jednak serdecznie i rzeczowo i okazala szczere zadowolenie, ze pozyskala Janet dla szpitala. Pozostawila jej nawet wybor zmiany. Janet cieszyla sie mogac poprosic o prace dzienna. Przypuszczala, ze bedzie musiala zaczac od zmiany nocnej, ktorej nie lubila. Zaznaczyla pani, ze interesuje pania praca na oddziale zauwazyla pani Richmond zagladajac do papierow. Owszem - odpowiedziala Janet. -Taka praca zapewnia mi kontakt z pacjentem, co satysfakcjonuje mnie najbardziej. Mamy wakat na dzienn ej zmianie na trzecim pietrze. Swietnie ucieszyla sie Janet. Kiedy chcialaby pani zaczac? Jutro. - Janet wolalaby miec jeszcze kilka dni na znalezienie mieszkania i zagospodarowanie sie, ale chciala tez jak najszybciej dobrac sie do programu medull oblastoma. - Dzisiejszy dzien chcialabym przeznaczyc na szukanie mieszkania dodala. Sadze, ze nie powinna pani trzymac sie tej okolicy - poradzila jej pani Richmond. Na pani miejscu sprobowalabym nad morzem. Tamta dzielnica zostala ostatnio bardzo ladnie odno wiona. Albo tam, albo na Coconut Grove. Dziekuje za rade powiedziala Janet. Uwazajac, ze spot kanie dobieglo konca, wstala. Co by pani powiedziala na krotka wycieczke po szpitalu? spytala pani Richmond. Bardzo chetnie zgodzila sie Janet. Pani Richmond najpierw zabrala Janet na druga strone kory tarza, zeby poznala Dana Selenburga, dyrektora administracyj nego szpitala. Nie bylo go jednak. Poszly wiec na parter obejrzec przychodnie przyszpitalne, sale konferencyjna i kafeterie. Na pierwszym pietrze Janet zajrzala na OIOM, na blok opera cyjny, do laboratorium chemii klinicznej, zakladu radiologii i ar chiwum. Potem udaly sie na trzecie pietro. Szpital zrobil na Janet duze wrazenie. Panowala w nim pogodna atmosfera, byl nowoczesny i najwyrazniej mial liczny personel, co bylo szczegolnie wazne z punktu widzenia pielegniarki. Janet zywila pewne obawy przed onkologia; niepokoilo ja, ze wszyscy jej pacjenci beda chorzy na raka, jednak pod kazdym innym wzgledem otoczenie bylo przyjemne i zobaczyla najrozniejsze oso by - niektorzy byli starzy, niektorzy w ciezkim stanie, ale inni wygladali zupelnie normalnie tak ze uznala, iz w Forbes z cala pewnoscia da sie pracowac. Pod wieloma wzgledami nie roznil sie 87 zbytnio od Boston Memorial, b yl po prostu nowszy i ladniej urzadzony.Oddzial na trzecim pietrze mial taki sam rozklad jak inne od dzialy. Po obu stronach prostokatnego korytarza znajdowaly sie prywatne pokoje pacjentow. Dyzurka pielegniarek, otoczona du zym stolem w ksztalcie litery U, miescila sie posrodku w poblizu wind. Za nia znajdowalo sie pomieszczenie gospodarcze i mala szafa apteczna, ktorej drzwi podzielone byly w poziomie. Na przeciwko dyzurki byla swietlica dla pacjentow, a schowek sprza tajacych naprzeciwko wind. Oba konce centralnego korytarza zamykala klatka schodowa. Po zakonczeniu zwiedzania pani Richmond przekazala Janet Marjorie Singleton, pielegniarce oddzialowej. Janet od razu ja polubila. Marjorie byla malutka, ruda, grzbiet nosa miala ob sypany piegami. Byla w ciaglym ruchu, ciagle zajeta, zawsze usmie chnieta. Janet poznala takze innych czlonkow personelu, ale ob fitosc nazwisk oszolomila ja. Oprocz pani Richmond i Marjorie nie zdolala zapamietac ani jednej z osob, ktorym zostala przed stawiona, z wyjatkiem Tima Katzenburga, sekretarza oddzialo wego. Blond Adonis, wygladal bardziej na plazowego playboya niz na sekretarza oddzialu szpitalnego. Powiedzial Janet, ze odkryl ograniczona przydatnosc dyplomu z filozofii i zaczal chodzic na wieczorowy kurs przygot owawczy na medycyne. Bardzo sie cieszymy, ze bedziesz z nami powiedziala Marjorie przylaczywszy sie do Janet po zalatwieniu jakiejs drobnej pilnej sprawy. - Strata Bostonu jest naszym zyskiem. Ja tez sie ciesze odparla Janet. Od czasu tej tragedi i z Sheila Arnold brakowalo nam rak do pracy - dodala Marjorie. Co sie stalo? Biedaczka zostala zgwalcona i zastrzelona w swoim miesz kaniu. I to niedaleko od szpitala. Witaj w wielkim miescie. To straszne - powiedziala Janet. Zastanowila sie, czy t o dlatego pani Richmond ostrzegala ja przed mieszkaniem w sa siedztwie. Akurat tak sie zlozylo, ze mamy maly kontyngent pacjentow z Bostonu. Czy chcialabys ich zobaczyc? Oczywiscie. Marjorie ruszyla. Janet musiala prawie biec, zeby dotrzymac jej kroku . Weszly do jednego z pokojow po zachodniej stronie szpitala. Helen - odezwala sie miekko Marjorie, gdy stanely nad lozkiem. Masz goscia z Bostonu. 88 Jasnozielone oczy otworzyly sie. Ich intensywna barwa drama tycznie kontrastowala z blada cera pacjentki.Bedzie u nas pracowac nowa pielegniarka powiedziala Marjorie. Przedstawila sobie obie dziewczyny. Pamiec Janet natychmiast zarejestrowala nazwisko Helen Cabot. Mimo lekkiej zazdrosci, jaka odczuwala wobec niej w Bostonie, ucieszyla sie widzac ja w Forbes. Jej obecnosc niewatpliwie za trzyma Seana na Florydzie. Chwile rozmawiala z Helen, po czym obie pielegniarki opuscily pokoj. Smutna sprawa - powiedziala Marjorie. -Taka urocza dziewczyna. Na dzisiaj ma wyznaczona biopsje. Mam nadzieje, ze zareaguje na leczenie. Slyszalam, ze przy tym typie guza osiagacie sto procent remisji - zauwazyla Janet. Dlaczego ona mialaby nie zarea gowac? Marjorie zatrzymala sie i uwaznie spojrzala na Janet. Zaimponowalas mi stwierdzila. -Nie tylko wiesz o naszych wynikach leczenia medulloblastoma, ale w dodatku postawilas blyskawiczna i prawidlowa diagnoze. Czy dysponujesz jakimis mocami, o ktorych powinnismy wiedziec? Niezupelnie odparla smiejac sie Janet. -Helen Cabot byla pacjentka mojego szpitala w Bostonie. Slyszalam o jej przy padku. To juz lepiej powiedziala Marjorie. Przez chwile mys lalam, ze jestem swiadkiem zjawisk nadnaturalnych ruszyla znowu. - Martwie sie o Helen Cabot, poniewaz jej choroba jest bardzo zaawansowana. Dlacz ego trzymaliscie ja u siebie tak dlugo? Powinna byla zaczac leczenie wiele tygodni temu. Na ten temat nie wiem nic - przyznala Janet. Nastepnym pacjentem byl Louis Martin. W przeciwienstwie do Helen nie sprawial wrazenia chorego. Siedzial na krzesle calk owicie ubrany. Wlasnie przyjechal i trwaly jeszcze formalnosci zwiazane z przyjeciem. Chociaz nie wygladal na chorego, byl bardzo zdener wowany. Marjorie znowu dokonala prezentacji dodajac, ze Louis ma ten sam problem co Helen, ale na szczescie dotarl do nich o wiele szybciej. Janet uscisnela mu reke, ktora byla wilgotna. Spojrzala w prze razone oczy mezczyzny szukajac w myslach czegos, co moglaby mu powiedziec na pocieszenie. Czula sie tez troche winna, ponie waz wiadomosc o ciezkim polozeniu Louisa byl a jej w pewnym 89 sensie na reke. Az dwoje pacjentow objetych programem medul loblastoma dostarczy jej wielu sposobnosci do sledzenia kuracji.Sean na pewno bedzie zadowolony. Gdy Marjorie i Janet powrocily do dyzurki pielegniarek, Janet zapytala, czy wszystkie przypadki medulloblastoma sa na tym pietrze. Boze wielki, nie odparla Marjorie. -Nie grupujemy pacjentow wedlug rodzaju nowotworu. Ich rozmieszczenie jest zupelnie przypadkowe. Po prostu tak sie zlozylo, ze akurat mamy troje. Wlasnie teraz, ki edy tu sobie rozmawiamy, przyjmowana jest nastepna osoba: mlodziutka dziewczyna z Houston, Kathleen Sharenburg. Janet nie dala po sobie poznac podniecenia. I wreszcie ostatnia pacjentka z Bostonu - rzekla Marjorie zatrzymujac sie przed pokojem czterysta dziewiec. -Babeczka z niesamowitym podejsciem do choroby, zrodlo sily i wsparcia dla wszystkich innych pacjentow. Mowila, zdaje sie, ze pochodzi z dzielnicy North End. Marjorie zapukala do zamknietych drzwi. Dalo sie slyszec stlu mione "Prosze". Otworzyla drzwi i weszla. Janet za nia. Jak twoja chemia, Glorio? - zwrocila sie do chorej Mar jorie. Cudownie - odpowiedziala zartobliwie Gloria. Dzis wlasnie zaczelam serie dozylna. Przyprowadzilam ci kogos, kogo powinnas poznac - powiedziala Marjorie . - To nowa pielegniarka. Jest z Bostonu. Janet spojrzala na siedzaca w lozku kobiete. Wygladala na jej rowiesnice. Jeszcze kilka lat temu Janet bylaby zaszokowana. Zanim zaczela pracowac w szpitalu, zyla w zludzeniu, ze rak jest schorzeniem ludzi starych. Przekonala sie jednak, ze kazdy moze pasc ofiara tej choroby. Gloria miala oliwkowa cere, ciemne oczy i niegdys ciemne wlosy. Teraz jej czaszke pokrywal ciemny puch. Choc figure miala raczej bujna, jedna strona jej klatki piersiowej byla zupelnie plaska p od koszulka. A, szanowny pan Widdicomb! - w glosie Marjorie brzmialo zdziwienie, ale i irytacja. - Co tu robisz? Nie gniewaj sie na Toma poprosila Gloria. -On tylko stara sie pomoc. -Mowilam ci, ze pokoj czterysta siedemnascie ma byc zaraz sprzatniety powiedziala Marjorie ignorujac apel Glorii. Dlaczego tu siedzisz? 90 Mialem wlasnie sprzatac lazienke odpowiedzial pokornie Tom. Unikal jej wzroku i bawil sie szczotka wystajaca z wiadra.Janet przygladala sie zafascynowana. Z czarujacej wrozki malen ka Marjorie przeistoczyla sie w wladcza istote o mocy elektrowni. A co mamy zrobic z nowa pacjentka, skoro pokoj nie jest jeszcze gotowy? - spytala. Prosze tam natychmiast isc i wy konac polecenie. Wskazala mu drzwi. Gdy mezczyzna wyszedl, Marjorie potrzasnela glowa. Tom Widdicomb jest zmora mojej egzystencji w Forbes. On chce dobrze - powiedziala Gloria. -Jest dla mnie jak aniol. Wpada codziennie. Nie jest tu zatrudniony jako czlonek personelu medyczne go - odparla Marjorie. -Prze de wszystkim musi robic to, co do niego nalezy. Janet usmiechnela sie. Lubila pracowac na oddzialach dobrze prowadzonych przez kogos, kto potrafi zapanowac nad sytuacja. Sadzac z tego, co wlasnie zaobserwowala, byla przekonana, ze jej stosunki z Marjorie S ingleton uloza sie doskonale. Troche mydlin wychlapalo sie z wiadra, gdy Tom pedzil kory tarzem do pokoju czterysta siedemnascie. Puscil drzwi i pozwolil, by sie za nim zamknely. Oparl sie o nie. Glosno chwytal powietrze odreagowujac panike, ktora przeniknela go, gdy zabrzmialo pu kanie do drzwi Glorii. Tylko sekundy dzielily go od podania jej sukcynylocholiny. Gdyby Marjorie i ta nowa pielegniarka przyszly pare minut pozniej, zlapalyby go na goracym uczynku. Wszystko w porzadku, Alice zapewnil matke. -Nie ma problemu. Nie martw sie. Ochlonawszy ze strachu, Tom poczul z kolei gniew. Nigdy nie lubil Marjorie. Od pierwszego dnia, kiedy ja poznal, wiedzial, ze jej promienne, mile usposobienie to tylko kamuflaz. Naprawde jest wscibska jedza. Alice ostrzegala go przed nia, ale jej nie sluchal. Powinien cos z nia zrobic, tak jak z tamta plotkara, Sheila Arnold, ktora zaczela go wypytywac, dlaczego kreci sie wokol wozka anestezjologicznego. Ktoregos dnia, kiedy bedzie sprzatal w ad ministracji, musi zdobyc adres Marjorie. Wtedy pokaze jej, kto tu naprawde rzadzi. Uspokojony mysla o tym, jak poradzi sobie z Marjorie, Tom oderwal sie od drzwi i zlustrowal pokoj. W jego pracy nie in teresowalo go sprzatanie, tylko swoboda, jaka mu zapewniala. Wolalby nadal pracowac w karetce, ale musialby stykac sie z lu dzmi z pogotowia. Sprzatajac, nie musial utrzymywac kontaktow 91 z nikim, wylaczajac rzadkie najazdy jak ten Marjorie. Poza tym jako sprzatacz mogl chodzic po calym szpitalu praktycznie kiedy mu sie podobalo. Jedyny minus to to, ze od czasu do czasu musial sprzatac. Ale na ogol radzil sobie po prostu przestawiajac rzeczy z miejsca na miejsce, poniewaz nikt mu sie nie przygladal.Gdyby mial byc uczciwy wobec siebie, musialby przyznac, ze najbardziej lubil prace, ktora mial dawno temu, kiedy tylko skon czyl szkole. Dostal wtedy posade u weterynarza. Tom lubil zwierze ta. Gdy troche popracowal, weterynarz wyznaczyl go do usypiania. Byly to zwykle stare, chore zwierzaki, ktore bardzo cierpialy, i ta praca dawala Tomowi mnostwo satysfakcji. Pamietal swoje rozcza rowanie, gdy okazalo sie, ze Alice nie podziela jego entuzjazmu. Otworzywszy drzwi, Tom zerknal na korytarz. Musial wrocic do swojego schowka po wozek, ale nie chcial wpasc na Marjorie, zeby znowu nie zaczela sie nad nim wytrzasac. Obawial sie, ze moglby nie zapanowac nad soba. Nieraz mial ochote ja uderzyc; az sie o to prosila. Ale wiedzial, ze w zadnym razie nie moze sobie na to pozwolic. Zdawal sobie sprawe, ze bedzie mu trudno pomoc Glorii teraz, kiedy w idziano go w jej pokoju. Bedzie musial zachowac jeszcze wieksza ostroznosc niz zwykle. No i odczekac dzien lub dwa. Cala nadzieja, ze do tego czasu nie odstawia jej jeszcze lekow dozylnych. Nie chcial wstrzykiwac sukcynylocholiny domiesniowo, poniewaz gdyby anatomopatolog dokladnie sie przyjrzal, moglby to wykryc. Wysliznawszy sie z pokoju Tom pospieszyl przez hol. Mijajac pokoj czterysta dziewiec zerknal do srodka. Marjorie nie bylo, co go ucieszylo, ale zobaczyl te druga pielegniarke, nowa. Tom zwolnil kroku, porwal go nowy strach. A jesli ta pieleg niarka, ktora przyjeli na miejsce Sheili, zostala przyslana po to, zeby go nakryc? Moze byla szpiegiem? To tlumaczyloby, dlaczego tak nagle pojawila sie w pokoju Glorii razem z Marjorie! Im wiecej Tom nad tym myslal, tym wieksza zyskiwal pewnosc, szczegolnie ze nowa pielegniarka ciagle jeszcze siedziala w pokoju Glorii. Przybyla tu, zeby go wytropic i polozyc kres jego krucjacie przeciwko rakowi piersi. Nie martw sie, Alice zapewnil matke. Tym razem cie u slucham. Anne Murphy od wielu tygodni nie czula sie tak dobrze. Przez kilka dni potem, jak sie dowiedziala o planach Seana, byla bardzo 92 przygnebiona. Dla niej Miami bylo synonimem narkotykow i grze chu. Tak naprawde ta nowina nie zdziwila jej jednak:Sean od najwczesniejszych lat byl niedobrym dzieckiem i, jak to mezczyzna, nic sie nie zmienil mimo jego zaskakujacych sukcesow w nauce w starszych klasach szkoly sredniej i w college'u. Z poczatku kiedy zaczal mowic o studiach medycznych, zaswital jej pro myk nadziei. Ale ten promyk zgasl, kiedy powiedzial, ze nie ma zamiaru prak tykowac jako lekarz. Jak juz nieraz w zyciu Anne zrozumiala, ze po prostu musi cierpiec dalej i przestac modlic sie o cud. Ciagle jednak dreczylo ja pytanie, dlaczego Sean nie moze byc bardziej podobny do Briana czy Charlesa. Jaki popelnila blad? Moze to dlatego ze gdy Sean byl niemowleciem, nie mogla go karmic piersia? A moze dlatego ze nie byla w stanie powstrzymac meza, zeby nie bil dzieciaka w napadach pijackiej furii? Szczesciem najmlodszy syn, Charles, rozjasnil jej dni po wyjez dzie Seana. Zadzwonil z seminarium w New Jersey ze wspaniala nowina, ze nastepnego wieczoru przyjedzie z wizyta. Kochany Charles! Jego modlitwy zbawia ich wszystkich. Szykujac sie na przyjazd Charlesa, Anne tego ranka wyszla po zakupy. Zamierzala spedzic dzien na pieczeniu i przygotowywaniu obiadu. Brian powiedzial, ze bedzie sie staral przyjsc, chociaz ma wazne spotkanie, ktore moze przeciagnac sie do pozna. Otworzywszy lodowke Anne zaczela wyjmowac z imne produkty, podczas gdy jej mysli bladzily wokol oczekiwanych przyjemnosci wieczoru. Przylapala sie na tym. Wiedziala, ze takie mysli sa niebezpieczne. Zycie to cienka nitka. Szczescie, przyjemnosci przy ciagaja tragedie. Przez chwile torturowala sie wyobrazeniem, jak by sie czula, gdyby Charles zostal zabity w drodze do Bostonu. Smutne rozmyslania przerwal dzwonek do drzwi. Nacisnela guzik domofonu i spytala, kto tam. Tanaka Yamaguchi - odpowiedzial glos. W jakiej sprawie? - spytala Anne. Dzwonek nie odzywal sie czesto. Chcialbym z pania porozmawiac o pani synu, Seanie. Krew odplynela z twarzy Anne. Natychmiast skarcila sie za zabawianie sie przyjemnymi myslami. Sean znowu popadl w ta rapaty. Czy mogla sie spodziewac czegos innego? Nacisnawszy guzik domofonu, Anne podeszla do drzwi miesz kania i otworzyla je na przyjecie nieoczekiwanego goscia. Byla zaskoczona juz samym faktem, ze ktos skladal jej wizyte w domu; gdy zobaczyla, ze to Azjata, doznala szoku. Azjatyckie brzmienie nazwiska, ktore podal, umknelo jej uwagi. 93 Nieznajomy byl mniej wiecej jej wzrostu, ale krepy i muskularny, o krotkich, czarnych jak wegiel wlosach i sniadej skorze. Ubrany byl w ciemny, lekko polyskliwy, urzedowy garnitur, biala koszule i ciemny krawat. Przez ramie przewieszony mial plaszcz burberry z paskiem.Przepraszam .za klopot powiedzial. Mial tylko lekki obcy akcent. Uklonil sie i wyciagnal do Anne swoja wizytowke. Napis brzmial: TANAKA YAMAGUCHI. KONSULTANT PRZE MYSLOWY. Anne przylozyla jedna reke do gardla, w drugiej sciskala wizy towke. Nie mogla wydobyc z siebie slowa.Musze z pania porozmawiac o pani synu, Seanie. Jakby przychodzac do siebie po mocnym ciosie Anne odzy skala glos. Co sie stalo? Znowu ma jakies klopoty? Nie - odpowiedzial Tanaka. - A mial juz kiedys? Jako nastolatek - odparla Anne. Byl bardzo upartym chlopcem. Bardzo zywym. Amerykanskie dzieci potrafia byc klopotliwe zauwazyl Tanaka. - W Japonii dzieci uczy sie szacunku dla starszych. Ale i ojciec Seana bywal trudny - Anne s ama zdziwila sie temu wyznaniu. Stracila glowe i nie wiedziala juz, czy powinna byla zapraszac tego czlowieka czy nie. Interesuja mnie poczynania pani syna w dziedzinie bizne su - ciagnal Tanaka. Wiem, ze jest swietnym studentem na Harvardzie, ale czy ma jakies powiazania z przedsiebiorstwami biotechnologicznymi? On i kilku jego przyjaciol zalozyli przedsiebiorstwo o nazwie Immunoterapia - wyjasnila Anne rada, ze rozmowa zmierza w kierunku jasniejszych pol na szachownicy zyciorysu jej syna. Czy nad al jest zaangazowany w te Immunoterapie? spytal Tanaka. Niewiele mi o tym mowi odparla Anne. Dziekuje pani bardzo Tanaka uklonil sie raz jeszcze. Zycze przyjemnego dnia. Anne patrzyla, jak odwrocil sie i zniknal na schodach. Ten nagly koniec rozmowy zdziwil ja nie mniej niz sama wizyta. Wyszla na korytarz, lecz uslyszala tylko, jak na parterze zamknely sie drzwi wejsciowe. Wrocila wiec do mieszkania, zamknela je i za sunela zasuwe. Minela dluzsza chwila, zanim zdolala odzyskac rownowage. To bylo dziwne zdarzenie. Przyjrzawszy sie wizytowce Tanaki, wsu 94 nela ja do kieszeni fartucha. Potem wrocila do swoich zajec w kuch ni. Zastanawiala sie, czy nie zadzwonic do Briana, ale w koncu postanowila powiedziec mu o wizycie Japonczyka wieczorem. Ocz ywiscie jesli przyjdzie. No coz, jesli nie przyjdzie, to ona zadzwoni.Godzine pozniej, gdy Anne byla pochlonieta robieniem ciasta, znowu zaskoczyl ja dzwonek. W pierwszej chwili zaniepokoila sie, ze to Japonczyk chce jej zadac jeszcze jakies pytania. Moze jednak powinna byla zadzwonic do Briana. Drzac lekko, nacisnela guzik domofonu i spytala, kto tam. Sterling Rombauer - odpowiedzial gleboki meski glos. Czy to pani Anne Murphy? Tak... Chcialbym z pania porozmawiac na temat pani syna, Seana Murphy^go, Anne wstrzymala oddech. Nie do wiary, ale juz drugi niezna jomy przychodzil, zeby wypytywac ja o jej srednia latorosl. O co konkretnie chodzi? - spytala. Wolalbym porozmawiac z pania osobiscie odparl Sterling. Zejde na dol powiedziala Anne . Oplukawszy rece z maki zeszla po schodach. W przedsionku stal mezczyzna z przewieszonym przez ramie plaszczem z wielbladziej welny. Tak jak Japonczyk, mial na sobie urzedowy garnitur i biala koszule, tylko zamiast krawata - jasnoczerwony fular. Przepra szam, ze pania niepokoje zwrocil sie do niej przez szybe. Dlaczego interesuje pana moj syn? spytala Anne. Przyslano mnie z Forbes Cancer Center w Miami wyjasnil Sterling. Anne rozpoznala nazwe instytucji, w ktorej Sean pracowal, otworzyla wiec drzwi i przyjrzala sie nieznajomemu. Byl to przy stojny mezczyzna o szerokiej twarzy i prostym nosie. Wlosy mial jasnobrazowe i lekko krecone. Anne pomyslala, ze gdyby nie nazwisko, moglby byc Irlandczykiem. Mial ponad metr osiem dziesiat wzrostu i oczy blekitne jak oczy jej synow. Czy Sean zrobil cos, o czym powinnam wiedziec? spytala. O ile wiem, nie - odparl Sterling. -Kierownictwo kliniki rutynowo bada srodowisko swoich pracownikow. Kwestie bez pieczenstwa sa dla nich bardzo wazne. Chcialbym tylko zadac pani kilka pytan. Na przyklad? Czy wiadomo pani, zeby syn mial powiazania z jakimis przedsiebiorstwami biotechnologicznymi? 95 Jest pan juz druga osoba w ciagu godziny, ktora zadaje mi to pytanie. O! - powiedzial Sterling.-Kto jeszcze, jesli wolno spytac, interesowal sie ta sprawa? Anne siegnela do kieszeni fartucha i wyciagnela wizytowke Tanaki. Podala ja Sterlingowi. Zauwazyla, ze oczy mu sie zwezily. Oddal jej wizytowke. I co pani powiedziala panu Tanace? spytal. Powiedzialam, ze moj syn i kilku jego przyjaciol zalozyli wlasna firme odparla Anne. Nazywala sie Immunoterapia. Dziekuje, pani Murphy powiedzial Sterling. -Jestem zobowiazany, ze zechciala pani ze mna porozmawiac. Anne przygladala sie, jak elegancki nieznajomy zszedl ze scho dow przed frontowymi drzwiami i zasiadl na tylnym siedzeniu ciemnego sedana. Jego kierowca byl w uniformie. Zaklopotana jeszcze bardziej niz przedtem, Anne wrocila na gore. Po chwili wahania podniosla sluchawke i zadzwonila do Briana. Przep rosiwszy, ze zawraca mu glowe w tak ciezkim dniu, opowiedziala o obu dociekliwych gosciach. To dziwne - rzekl Brian, kiedy skonczyla. Czy mamy sie martwic o Seana? spytala. -Znasz swojego brata. Zadzwonie do niego powiedzial Brian. -Tymczasem jesli ktos przyjdzie cie wypytywac, nie mow nic. Po prostu odeslij go do mnie. Mam nadzieje, ze nie powiedzialam nic niewlasciwego. Na pewno nie - uspokoil ja Brian. Czy zobaczymy sie dzisiaj? Staram sie to jakos urzadzic odparl Brian. -Ale gdyby mnie nie bylo do osmej, nie czekajcie z kolacja. Za pomoca planu Miami, ktory rozlozyla na sasiednim siedze niu, Janet udalo sie odnalezc droge powrotna do rezydencji For bes. Ucieszyla sie widzac na parkingu isuzu Seana. Miala nadzieje, ze zastanie go w domu, bo uwazala, ze przynosi mu dobre nowiny. Na poludniowym krancu Miami Beach znalazla przestronne, lad nie umeblowane mieszkanie, w dodatku z widokiem na kawalek oceanu z okna lazienki. Z poczatku rezultaty poszukiwan byly raczej zniechecajace, jak to w sezonie. Mieszkanie, ktore w koncu znalazla, zostalo zarezerwowane juz przed rokiem, ale ktos, kto je zamowil, nieoczekiwanie zrezygnowal. Wiadomosc nadeszla piec minut przedtem, nim Janet przekroczyla prog agencji. 96 Sciskajac w reku portmonetke i kopie umowy najmu, Janet weszla do swojego mieszkania. Kilka minut zajelo jej mycie twarzy i przebranie sie w szorty i kusa bluzeczke. Potem, ciagle z umowa w reku, przeszla balkonem do drzwi Seana. W ponurym nastroju siedzial zgarbiony na kanapie.Dob re wiesci! powiedziala radosnie. Opadla na fotel naprzeciwko niego. Przydalyby sie odparl Sean. Znalazlam mieszkanie. Pomachala umowa. Moze nie krolewskie, ale o rzut kamieniem od plazy i co najwazniejsze, wy jezdza sie stamtad prosciutko na trase szybkiego ruchu do Forbes. Ja nie wiem, Janet, czy bede mogl tu zostac. W glosie Seana brzmialo przygnebienie. Co sie stalo? spytala Janet czujac dreszcz niepokoju. Forbes to dom wariatow. Cala atmosfera jest jak bagno. Z jednej strony japonski cudak, ktory mnie sledzi. Slowo honoru, ile razy sie obroce, jest za mna. I co jeszcze? - Janet chciala poznac wszystkie obiekcje Seana, zeby moc zastanowic sie nad rozwiazaniami. Poniewaz wlasnie podpisala umowe o wynajem mieszkania na dwa miesiace, poczula sie jeszcze bardziej przywiazana do mysli o pozostaniu w Miami. Od samego poczatku cos tu jest nie tak powiedzial Sean. - Ludzie zachowuja sie albo przyjaznie, albo wrogo. Wszys tko jest takie czarnobiale. Po prostu nienaturalne. Poza tym pr acuje sam jeden w pustym pokoju. Mozna oszalec. Zawsze narzekales na brak miejsca. Przypomnij mi, zebym tego wiecej nie robil. Nigdy nie zda walem sobie z tego sprawy, ale potrzebuje ludzi wokol siebie. I jeszcze jedno: maja tam utajnione P III, gdzie podobno nie wolno wchodzic. Ja zlekcewazylem zakaz i poszedlem tam. I wiesz, co znalazlem? Nic. To miejsce jest puste. Co prawda nie bylem we wszystkich pomieszczeniach. Wlasciwie nie zaszedlem daleko, bo zaraz wpadl jak burza ten niewyzyty komandos, ktory rzadzi ochrona i zaczal mi grozic. Czym? - spytala wystraszona Janet. Brzuchalem - odparl Sean. Natarl na mnie z bliska i wlepial we mnie wsciekly wzrok. O, tyle brakowalo, zebym mu dal kopa w jaja. Kciukiem i palcem wskazujacym pokazal odleglosc centymetra. I co? Nic. Cofnal sie i kazal mi sie wynosic. Ale byl potwornie 97 7 - Stan terminalny wsciekly i wypedzal mnie z tego pustego pokoju, jakbym popelnil nie wiem jakie przestepstwo. To bylo nienormalne.Ale przeciez nie widziales innych pomieszczen. Moze to, w ktorym byles, bylo w remoncie. Mozliwe przyznal Sean. Jest wiele mozliwych wyjas nien. Ale mimo wszystko to dziwne, a jesli sie zsumuje wszystkie te dziwactwa, to calosc wyglada na czyste wariactwo. A co z ta praca, ktora masz dla nich robic? W porzadku. Wlasciwie to nie wiem, dlaczego mieli z tym tyle klopotow. Doktor Mason, to znaczy dyrektor, byl u mnie po poludniu i pokazalem mu, co robie. Mam juz kilka malych krysz talow. Powiedzialem mu, ze prawdopodobnie bede mial jakies przyzwoite krysztaly mniej wiecej w ciagu tygodnia. Chyba byl zadowolony, ale kiedy wyszedl, zaczalem sie nad tym zastanawiac i musze powiedziec, ze nie zalezy mi specjalnie, zeby pomagac zbijac forse jakiejs japonskiej kompanii, a to wlasnie zrobie, jesli uzyskam te krysztaly. Ale to przeciez nie wszystko, co bedziesz robil powiedziala Janet. Jak to? Bedziesz badal program medulloblastoma. Jutro zaczynam prace na trzecim pietrze i zgadnij, kto tam jest. Helen Cabot? - zaryzykowal Sean. Podciagnal nogi i wy prostowal sie. Trafiles. I jeszcze jeden pacjent z Bostonu. Niejaki Louis Martin. Z tym samym rozpoznaniem? Zgadza sie. Medulloblastoma. Nieslychane! Tego rzeczywiscie szybko sciagneli! Janet przytaknela. Sa zdumieni, ze Helen tak dlugo trzymano w Bostonie. Oddzialowa martwi sie o nia. Bylo mnostwo dyskusji na temat biopsji, robic czy nie, i ktorego guza wyjasnil Sean. A jeszcze jedna mloda dziewczyne przyjeto w czasie, kiedy tam dzis bylam dodala Janet. Tez medulloblas toma? Zgadza sie. Na moim pietrze jest wiec troje pacjentow, ktorzy wlasnie zaczynaja leczenie. Powiedzialabym, ze to sie niezle sklada. Beda mi potrzebne kopie historii choroby powiedzial Sean. - Probki lekow, jak tylko zaczna kuracje, oczywiscie ni e tych, ktore maja nazwe na opakowaniu. Ale nie beda mialy. U tych 98 pacjentow nie beda stosowac chemioterapii; przynajmniej nie wy lacznie. Leki prawdopodobnie beda opatrzone jakims kodem.I bede tez musial znac dawkowanie u kazdego z nich. Zrobie, co bede mogla obiecala Janet. -Nie powinnam miec trudnosci z pacjentami z mojego pietra. Moze nawet uda mi sie zalatwic, zeby osobiscie zajmowac sie przynajmniej jednym z nich. Udalo mi sie tez namierzyc kopiarke, ktorej bede mogla uzyc. Jest w statystyc e medycznej. Uwazaj, jak tam bedziesz ostrzegl ja Sean. -Jedna z urzedniczek jest matka tej kobiety z public relations. Bede uwazac. Janet przyjrzala sie Seanowi z namyslem, niepewna, czy mowic dalej. Zrozumiala juz, ze bledem jest popy chac go do jakichs decyzji, dopoki sam nie jest gotow ich podjac. Ale musiala wiedziec. Czy to znaczy, ze chcesz to robic? spytala. -Zostajesz? Nawet jesli to znaczy, ze bedziesz musial pracowac nad ta proteina, nawet jesli to dla Japonczykow? Sean pochylil sie do przodu, spuscil glowe, oparl lokcie na kolanach i potarl dlonia kark. Nie wiem - odparl. Cala ta sytuacja jest absurdalna. I to ma byc uprawianie nauki! podniosl wzrok na Janet. Ciekaw jestem, czy ktokolwiek w Waszyngtonie ma jakies pojecie, c o oznacza dla srodowiska naukowego obcinanie funduszy na badania. I to wszystko dzieje sie akurat, kiedy te badania sa wazne jak nigdy. Tym bardziej powinnismy sprobowac cos zrobic - stwierdzila Janet. Mowisz serio? spytal Sean. Absolutnie - odpa rla Janet. Wiesz, ze to bedzie wymagalo duzej zaradnosci. Wiem. Trzeba bedzie zlamac kilka przepisow. Jestes pewna, ze dasz sobie z tym rade? Mysle, ze tak powiedziala Janet. I jesli juz zaczniemy, nie bedzie odwrotu ciagnal Sean. Janet chcia la odpowiedziec/, ale nagle oboje zaskoczyl dzwonek telefonu stojacego na biurku. Kto to moze byc, u diabla? zdziwil sie Sean. Telefon dzwonil dalej. Nie zamierzasz odebrac? spytala Janet. Zastanawiam sie. Nie powiedzial jej o swoich obawach, ze to moze byc Sarah Mason. Dzwonila juz do niego po poludniu, 99 a mimo pokusy, zeby podraznic sie z Harrisem, Sean w zadnym razie nie chcial miec do czynienia z ta kobieta.Mysle, ze powinienes odebrac. Ty odbierz - zaproponowal Sean. Janet zerwala sie na rowne nogi i zlapala sluchawke. Sean obserwowal jej twarz, gdy pytala, kto mowi. Wyciagajac sluchawke w jego strone nie wygladala na specjalnie poruszona. Twoj brat. Co u diabla? wymamrotal Sean dzwigajac sie z kanapy. Ten telefon nie byl w stylu jego brata. Nie byli ze soba az tak blisko, a poza tym widzieli sie niedawno, w ubiegly piatek. Wzial sluchawke. Co sie stalo? spytal. Wlasnie mialem cie zapytac o to samo odparl Brian. Mam powiedziec prawde, czy cie zbyc? Lepiej mow, jak je st. To dziwaczne miejsce - powiedzial Sean. -Nie jestem pewien, czy tu zostane. To moze sie okazac kompletna strata czasu. - Zerknal na Janet, ktora w rozpaczy uniosla oczy w gore. Tutaj tez dzieja sie dziwne rzeczy. Brian powiedzial Seanowi o dwoch mezczyznach, ktorzy odwiedzili matke i wypy tywali ja o Immunoterapie. Immunoterapia to stare dzieje. I co mama im powiedziala? Niewiele. Przynajmniej tak twierdzi. Ale troche stracila glowe. Powiedziala podobno tylko, ze zalozyles ja razem z przyjaciolmi. Nie powiedziala, ze ja sprzedalismy? Najwyrazniej nie. A co z Onkogenem? Powiedziala, ze nie wspominala o tym, bo prosiles ja, zeby z nikim na ten temat nie rozmawiala. To dobrze. Dlaczego ci ludzie w ogole przychodza i nagabuja mame? spytal Brian. Ten facet, Rombauer, powiedzial jej, ze reprezen tuje Forbes Cancer Center. Ze rutynowo sprawdzaja swoich pra cownikow ze wzgledu na wymogi bezpieczenstwa. Czy zrobiles cos, co mogloby sugerowac, ze stanowisz zagrozenie dla ich bez piecz enstwa? Do cholery, jestem tu dopiero niewiele ponad dwadziescia cztery godziny. Obaj znamy twoj talent do siania zametu. Twoje zuchwal stwo Hioba wyprowadziloby z rownowagi. Moje zuchwalstwo jest niczym w porownaniu z twoim gadul 100 stwem, braciszku - zakpil Sean.Zrobiles sobie nawet z tego niezly sposob na zycie zostajac prawnikiem. Jestem w dobrym humorze, wiec puszcze te zaczepke mimo uszu - odpowiedzial mu Brian. Ale powaznie, jak myslisz, co sie dzieje? Nie mam zielonego pojecia. Moze tak jak powiedzial ten facet, to rutyna. Ale zaden z nich nie wiedzial o drugim zauwazyl Brian. To mi nie wyglada na rutyne. Ten pierwszy zostawil swoja wizy towke. Mam ja przed soba: Tanaka Yamaguchi, konsultant prze myslowy. To moze znaczyc wszystko. Zastanawiam sie, czy jego udzial w tej sprawie ma cos wspolnego z faktem, ze w Forbes zainwesto wal grube pieniadze japonski gigant elektroniczny o nazwie Sushita Industries. Wyraznie poszukuja jakichs lukratywnych patentow. Czemu oni nie moga poprzestac na aparatach fotograficz nych, elektronice i samochodach? - westchnal Brian. -Rozkladaja gospodarke swiatowa. Na to sa za sprytni. Patrza perspektywicznie. Ale dlaczego mieliby sie interesowac takim gowienkiem jak Immunoterapia, pojecia n ie mam. No coz, uwazalem, ze powinienes o tym wiedziec. Znajac ciebie, jakos ciagle nie moge uwierzyc, ze tam, gdzie jestes, nie narobiles jeszcze zamieszania. Ranisz moje uczucia mowiac takie rzeczy. Skontaktuje sie z toba, jak tylko Franklin Bank d ojdzie do ladu z Onkogenem obiecal Brian. Staraj sie nie narozrabiac. Kto, ja? - spytal Sean niewinnie. Jak tylko Brian sie pozegnal, Sean odlozyl sluchawke. Czyzbys znowu zmienil zdanie? spytala Janet nie kryjac zmartwienia. W jakiej sprawie? - odpowiedzial pytaniem Sean. Powiedziales bratu, ze nie wiesz, czy zostaniesz. Myslalam, ze juz zdecydowalismy, zeby zaryzykowac. Owszem, ale nie chcialem mowic Brianowi o naszym planie. Zagryzlby sie na smierc. Poza tym prawdopodobnie powiedzialby ma tce i kto wie, co by z tego wyniklo. To bylo bardzo przyjemne powiedzial Sterling masa zystce. Byla to przystojna, zdrowo wygladajaca Finka, ubrana w stroj, ktory moglby uchodzic za kostium do tenisa. Dal jej 101 dodatkowe piec dolarow napiwku; gdy zamawial masaz przez portiera Ritza, wlaczyl juz odpowiedni napiwek do sumy dopisa nej do jego rachunku, ale zauwazyl, ze masazystka przekroczyla wyznaczony czas.Gdy skladala swoj stolik i zbierala olejki, Sterling wciagnal szlafrok z grubego bialego aksamitu i zsunal recznik okrecony wokol bioder. Zaglebiwszy sie w klubowy fotel przy oknie, oparl nogi na otomanie i nalal sobie szampana, ktory byl podarunkiem dyrekcji dla stalego bywalca bostonskiego Ritza Carltona. Masazystka od drzwi powiedziala mu "Do w idzenia", a Sterling podziekowal jej raz jeszcze. Postanowil nastepnym razem poprosic wlasnie o nia. Regularny masaz nalezal do wydatkow, ktore klienci Sterlinga nauczyli sie wliczac w koszty. Czasami narzekali, ale wowczas Sterling mowil po prostu, ze jesli nie moga zaakceptowac jego warunkow, musza zatrudnic kogos innego. Nieodmiennie zgadzali sie na wszystko, gdyz Sterling byl niezwykle efektywny w swojej profesji: szpiegostwie przemyslowym. Istnialy inne, mniej drastyczne okreslenia dla dzialalnosci Ste rlinga, jak "doradztwo handlowe" czy "konsulting", ale Sterling wolal uczciwosc "szpiegostwa przemyslowego", aczkolwiek dla przyzwoitosci nie umiescil tego okreslenia na swojej wizytowce. Byl na niej tylko tytul "konsultant". Nie "konsultant przemys lowy", jak na wizytowce, ktora wlasnie niedawno ogladal. Slowo "przemyslowy" sugerowalo, ze ogranicza sie do produkcji. Tym czasem Sterling dzialal we wszystkich rodzajach biznesu. Saczac drinka, Sterling wygladal przez okno i podziwial wspa nialy widok. Jak zwykle mial pokoj na jednym z wyzszych pieter, z widokiem na czarodziejski Boston Garden. W miare jak gaslo swiatlo sloneczne, zapalaly sie parkowe latarnie wzdluz wijacych sie jak serpentyny alejek, oswietlajac labedzi staw z malenkim wiszacym mostkiem. Choc byl juz poczatek marca, ostatni atak mrozu scial staw lodem. Lyzwiarze rysowali jego lustrzana powie rzchnie, swobodnie kreslac przecinajace sie luki. Podnioslszy wzrok Sterling dostrzegl blednace blyski zlotej ko puly Massachusetts State House. Smutno zadumal sie nad faktem, ze wladze ustawodawcze systematycznie niszczyly wlasna baze podatkowa wydajac krotkowzroczne, wymierzone przeciwko biz nesowi prawa. Sterling mial nieszczescie stracic wielu dobrych klientow, ktorzy albo byli zmuszeni przeniesc sie do innego, bar dziej przychylnego biznesowi stanu, albo w ogole zrezygnowac z dzialalnosci. Mimo to lubil przyjezdzac do Bostonu. To takie cywilizowane miasto. 102 Przyciagnal telefon na swoj brzeg stolu. Chcial zakonczyc pro gram tego dnia, zanim zacznie sie rozkoszowac obiadem. Nie znaczylo to, ze praca byla dla niego ciezarem. Wprost przeciwnie.Sterling kochal swoje obecne zajecie, najlepszy dowod, ze praco wal, chociaz wcale nie musial. Studiowal informatyke w Stanford, przez kilka lat pracow al dla wielkich kompanii, pozniej zalozyl wlasna dobrze prosperujaca firme hardware'owa, wszystko przed trzydziestka. Majac trzydziesci kilka lat byl zmeczony zyciem, ktore nie dawalo mu satysfakcji, nieudanym malzenstwem i oglu piajaca rutyna prowadzenia biznesu. Najpierw sie rozwiodl, potem wypuscil na gielde akcje swojej firmy i zrobil majatek. Nastepnie wyprzedal wszystko i znowu zrobil majatek. Gdy skonczyl czter dziesci lat, mogl, gdyby takie bylo jego zyczenie, kupic pokazna czesc stanu Kalifornia. Prawie rok oddawal sie przyjemnosciom wieku mlodzienczego, na ktore wczesniej jakos nie znajdowal czasu. W koncu miejsca w rodzaju Aspen zaczely go smiertelnie nudzic. Wtedy wlasnie przyjaciel z kregow biznesu zapytal go, czy nie zechcialby rozejrzec sie dla niego w pewnej prywatnej sprawie. I tak rozpoczela sie nowa kariera Sterlinga; podniecajaca, pozbawiona rutyny, rzadko nuzaca, w ktorej mogl wykorzystac swoje wyksztalcenie technicz ne, orientacje w swiecie biznesu, wyobraznie i zdolnosc intuicyj neg o rozumienia ludzkich zachowan. Sterling zadzwonil do Randolpha Masona do domu. Doktor Mason odebral telefon w swoim gabinecie. Nie jestem pewien, czy bedzie pan zadowolony z tego, czego sie dowiedzialem powiedzial Sterling. Im wczesniej o tym uslysze, tym lepiej odparl doktor Mason. Ten chlopak, Sean Murphy, to niezwykly mlody czlowiek. Na roku dyplomowym w MIT zalozyl wlasne przedsiebiorstwo biotechnologiczne pod nazwa Immunoterapia. Wprowadzil na rynek zestawy diagnostyczne osiagajac zyski niem al od pierwszego dnia. I jak ono teraz prosperuje? Znakomicie. Idzie jak burza. Do tego stopnia, ze ponad rok temu wykupil je Genentech. Ach, tak! - Promyczek slonca rozjasnil horyzont doktora Masona. - Czyli jaka jest obecna sytuacja Seana Murphy'ego? On i jego mlodzi przyjaciele niezle na tym zarobili. Biorac pod uwage, jaki byl kapital zakladowy, cale przedsiewziecie oka zalo sie niezwykle oplacalne. 103 Wiec Sean nie jest juz w to zaangazowany? spytal doktor Mason.Absolutnie - odpowie dzial Sterling. Czy to pozyteczna informacja? I to bardzo. Umiejetnosci tego chlopaka w pracy nad prze ciwcialami monoklonalnymi moglyby nam sie przydac, ale gdyby za tym stalo jakies przedsiebiorstwo produkcyjne, to byloby zbyt ryzykowne. On moze przeciez sprzedac informacje komu innemu zauwazyl Sterling. Albo pracowac dla kogos. Czy moze pan sie tego dowiedziec? Chyba tak. Czy chce pan, zebym kontynuowal? Jak najbardziej. Chlopak moglby byc pozyteczny, ale pod warunkiem, ze nie jest jakims agentem. Dowiedzialem sie jeszcze czegos powiedzial Sterling do lewajac sobie szampana. Ktos oprocz mnie zbiera informacje o Seanie Murphym. Nazywa sie Tanaka Yamaguchi. Doktor Mason poczul, ze tortellini w jego zoladku fiknelo koziolka. Slyszal pan kiedys o nim? spytal Sterling. Nie. - Doktor Mason nie slyszal wprawdzie o tym czlo wieku, ale jego nazwisko mowilo samo za siebie. Przypuszczam, ze pracuje dla Sushity powiedzial Ster ling. - I wiem juz, ze znane mu sa powiazania Seana Murp hy'ego z Immunoterapia. Matka Seana mu powiedziala. Widzial sie z matka Seana? spytal doktor Mason w pa nice. Podobnie jak ja - odparl Sterling. Alez w takim razie Sean dowie sie, ze jest obserwowany wybelkotal doktor Mason. Nie ma w tym nic z lego uspokoil go Sterling. Jesli jest szpiegiem, to go pohamuje. Jesli nie jest, to po prostu wzbudzi jego ciekawosc, a w najgorszym razie lekka irytacje. Reakcja Seana nie musi sie pan przejmowac. Raczej Tanaka Yamaguchi powinien pana martwic. Dlacz ego pan tak uwaza? Nie znam osobiscie Tanaki, ale wiele o nim slyszalem, jako ze w pewnym sensie konkurujemy ze soba. Przybyl do Stanow wiele lat temu, do college'u. Jest najstarszym synem bogatej rodziny przemyslowcow, przemysl ciezki, jesli dobrze pamietam. Problem powstal, kiedy Tanaka zaadaptowal sie do "zdegenero wanego" amerykanskiego stylu zycia bardziej, niz pozwalal honor 104 rodziny. Blyskawicznie sie zamerykanizowal i, jak na japonski gust, stal sie zanadto indywidualista. Rodzina zdecydowala, ze nie chce go u siebie, wiec zafundowala mu dostatnie zycie tutaj.Jest to cos w rodzaju wygnania, ale Tanaka okazal sie na tyle madry, ze pomnozyl swoja pensje robiac to co ja dla japonskich firm dzialajacych w Stanach Zjednoczonych. Tylko ze on jest kims w rodzaju podwojnego agenta, czesto reprezentuje jednoczesnie i legalna firme, i yakuza. Jest sprytny, jest bezlitosny, jest efek tywny. Skoro jego w to zaangazowano, to znaczy, ze panscy przyjaciele z Sushity nie zartuja. Mysli pan, ze on mial cos wspolnego ze zniknieciem naszych dwoch pracownikow, ktorych pan potem odnalazl szczesliwie pracujacych dla Sushity w Japonii? Wcale by mnie to nie zdziwilo. Nie moge sobie pozwolic na to, zeby zniknal jeszcze student Harvardu. Taka afera w srodkach masowego przekazu moglaby zrujnowac Forbes. Mysle, ze na razie nie ma zmartwienia. Wiem z pewnych zrodel, ze Tanaka jest ciagle w Bostonie. Poniewaz on w duzej mierze korzysta z tych samych informacji co ja, wnioskuje stad, ze Sean Murphy musi byc zamieszany w cos jeszcze. Na przyklad? Nie jestem pewien. Nie udalo mi sie ustalic, co sie stalo z wszystkimi pieniedzmi, ktore ci chlopcy zarobili na sprzedazy Immunoterapii. Ani Sean, ani jego przyjaciele nie maja zadnego osobistego majatku, ktory wart bylby wzmianki, i zaden z nich nie szalal kupujac drogie samochody ani nie placil innych wysokich rachunkow. Mysle, ze oni cos szykuja i wydaje mi sie, ze Tanaka tez tak mysli. Boze swiety! zmartwil sie doktor Mason. -Nie wiem, co robic. Moze powinienem odeslac tego chlopaka do domu. Jesli pan uwaza, ze Sean moze wam pomoc w pracy nad ta proteina, o ktorej mi pan mowil, to niech pan go trzyma. Sadze, ze panuje nad sytuacja. Uruchomilem swoje kontakty, a mam ich tu wiele i dobre, dzieki tutejszemu przemyslowi komputerowemu. Pana zadaniem jest tylko powiedziec mi, czy mam ciagnac sprawe, i placic rachunki. Prosze dzialac rzekl doktor Mason. I prosze mnie na biezaco informowac. ROZDZIAL 5 4 marca, czwartek, godzina 6.30 Janet wstala, ubrala sie w bialy mundurek i opuscila mieszkanie wczesnie, jako ze praca na jej zmianie trwala od siodmej do trzeciej. O tej porze ruch na 195 byl niewielki, zwlaszcza w kierun ku polnocnym. Zastanawiali sie z Seanem, czy nie jezdzic razem, ale w koncu uznali, ze lepiej bedzie, jesli kazde bedzie mialo wlasne cztery kolka.Wkraczajac tego ranka w progi Forbes Cancer Center Janet odczuwala lekkie mdlosci. To bylo cos wiecej niz zwykly niepokoj zwiazany z rozpoczeciem nowej pracy. Perspektywa lamania prze pisow spowodowala, ze byla przygnebiona i spieta. W pewnym stopniu juz czula sie winna; winna zlych zamiarow. Dotarla na trzecie pietro przed czasem. Zrobila sobie kawe i zaczela zaznajamiac sie z rozmieszczeniem dokumentow, szafek z lekami i magazynu: wszystkim tym, co mu si wiedziec pielegniar ka odcinkowa. Gdy usiadla do odprawy z kolezankami schodza cymi z nocnej zmiany i tymi, ktore przyszly na dzienna, byla juz znacznie spokojniejsza. Krzepiaca obecnosc Marjorie bez wat pienia pomogla jej sie rozluznic. Na odprawie nie bylo mowy o niczym szczegolnym z wyjatkiem pogarszajacego sie stanu Helen Cabot. Biedna dziewczyna miala w nocy kilka napadow drgawek i lekarze stwierdzili, ze rosnie jej cisnienie srodczaszkowe. Myslicie, ze to ma jakis zwiazek z wczorajsza biopsja pod kontrola CT? spytala Marjorie. Nie - odparla Juanita Montgomery, szefowa nocnej zmia ny. - Doktor Mason byl tu o trzeciej, kiedy miala nastepny napad, i powiedzial, ze to jest najprawdopodobniej spowodowane leczeniem. 106 Ona juz zaczela leczen ie? - spytala Janet.Oczywiscie powiedziala Juanita. Zaczelo sie we wtorek, tej samej nocy, kiedy przyjechala. Ale biopsje miala dopiero wczoraj zauwazyla Janet. To jest potrzebne do czesci komorkowej terapii - wyjasnila Marjorie. -Dzisiaj b edzie tez miala plazmafereze, zeby mozna bylo uzyskac do hodowli limfocyty T, ktore nastepnie zostana uczulone na jej nowotwor. Ale czesc humoralna rozpo czela sie od razu. Do obnizenia cisnienia srodczaszkowego uzyto mannitolu kontynuowala Juanita. Wydaje sie, ze podzialal. Nie miala wiecej napadow. Jesli sie tylko da, chca uniknac podawania ste rydow i nie robic zespolenia omijajacego. W kazdym razie ona musi byc starannie monitorowana, szczegolnie ze ma miec plaz mafereze. Po odprawie, gdy nocna zmiana wyszla przecierajac zamglone oczy, dzien pracy rozpoczal sie na dobre. Janet miala mnostwo zajec. Na oddziale bylo wielu powaznie chorych pacjentow, re prezentujacych szeroki wachlarz nowotworow, kazdy na innym schemacie leczenia. Najbardziej chwy cil ja za serce dziewiecioletni chlopczyk o anielskim wygladzie, oczekujacy w sterylnych warun kach na przeszczep szpiku kostnego, ktory mial mu dostarczyc komorek macierzystych do produkcji krwinek. Jego wlasny bia laczkowy szpik zostal doszczetnie zniszczony poteznymi dawkami chemioterapeutykow i napromienianiem. Byl wiec obecnie cal kowicie bezbronny wobec wszystkich mikroorganizmow, nawet tych, ktore w normalnych warunkach nie wywolywaly chorob u ludzi. Pozniejszym rankiem Janet znalazla w koncu chwile czasu, zeby zlapac oddech. Wiekszosc pielegniarek poszla na kawe do pokoju socjalnego za dyzurka, gdzie mogly wyciagnac zmeczone nogi. Janet postanowila wykorzystac ten czas i poprosila Tima Katzen burga, zeby pokazal jej, jak wejsc do instytutowego ko mputera. Kazdy pacjent mial tradycyjna historie choroby oraz zapis kom puterowy. Komputery nie oniesmielaly Janet; informatyka byla jednym z jej dodatkowych przedmiotow w college'u. Ale mimo wszystko latwiej bylo zaczynac z pomoca kogos obeznanego z sys temem Forbes. Gdy uwage Tima odciagnal na chwile telefon z laboratorium, Janet wywolala zapis Helen Cabot. Nie byl zbyt obszerny, jako ze Helen spedzila w Forbes niespelna czterdziesci osiem godzin. Przedstawiono w nim graficznie, z ktorego z jej trzech guzow 107 pobierano wycinki i miejsce trepanacji czaszki tuz nad prawym uchem. Material biopsyjny opisano jako twarda biala substancje uzyskana w dostatecznej ilosci. Odnotowano takze, ze probka zostala natychmiast opakowana w lod i przeslana do Centralnego Laboratorium Diagnostycznego. W czesci dotyczacej leczenia na pisano, ze zaczeto od MB300C i MB303C w dawce 100 mg/kg wagi ciala/dobe podawanych z predkoscia 0,05 ml/kg/min.Janet rzucila okiem na Tima, ciagle zajetego rozmowa telefonicz na. Zapisala informacje o leczeniu na skrawku papieru. Zapisala takze kod alfanumeryczny, T 9872, umieszczony w naglowku jako diagnoza obok objasnienia werbalnego: medulloblastoma, guzy mnogie. Poslugujac sie kodem diagnostycznym, Janet odszukala nazwis ka aktualnie zna jdujacych sie w szpitalu pacjentow z rozpoznaniem medulloblastoma. Bylo ich piecioro, w tym troje na trzecim pietrze. Pozostala dwojka to Margaret Demars na drugim i Luke Kins man, osmiolatek z oddzialu pediatrycznego, na czwartym pietrze. Janet zapisala te nazwiska. Jakies problemy? zapytal Tim zza jej ramienia. Nie - odparla Janet. Szybko wyczyscila ekran, zeby Tim nie zobaczyl, czym sie zajmowala. Nie mogla sobie pozwolic na wzbudzanie podejrzen juz pierwszego dnia. Musze wprowadzic te dane labo ratoryjne - powiedzial Tim. - To bedzie sekunda. Gdy Tim usiadl przed monitorem komputera, Janet zaczela prze gladac polke z historiami chorob w poszukiwaniu historii Cabot, Martina i Sharenburg. Ku jej zmartwieniu zadnej z nich tam nie bylo. Do dyzurki wpadla Marjorie, zeby wziac z sejfu narkotyki. Mialas miec teraz przerwe na kawe zawolala do Janet. I mam - odparla Janet podnoszac plastikowy kubek. Od notowala w pamieci, zeby przyniesc sobie wlasny. Wszyscy oprocz niej mieli wlasne kubki. Juz i tak jestem pelna podziwu dla ciebie zazartowala Marjorie z glebi szafy aptecznej. Nie musisz pracowac w czasie przerwy. Lec do pokoju, dziewczyno, i zrzuc kajdany z nog. Janet usmiechnela sie i odpowiedziala, ze takie przerwy bedzie mogla sobie robic, kiedy zupelnie zaaklimatyzuje sie w oddziale. Gdy Tim skonczyl swoja prace z komputerem, spytala go o bra kujace historie choroby. Wszystkie trzy sa na pierwszym pietrze wyjasnil Tim. Cabot ma plazmafereze, a Martin i Sharenburg biopsje. Oczywiscie historie zjechaly z nimi. 108 Oczywiscie powtorzyla Janet. Pechowo sie zlozylo, ze zadnej z interesujacych ja historii nie bylo na miejscu akurat wtedy, kiedy miala okazje do nich zajrzec. Zaczela podejrzewac, ze szpie gostwo kliniczne, ktorego sie podjela, moze okazac sie trudniejsze, niz jej sie zdawalo, gdy przedstawiala swoj plan Seanowi.Zmuszona do rezygnacji z myszkowania w dokumentacji, Janet czekala, az jedna z pielegniarek odcinkowych, Dolores Hodges, odejdzie od szafy z lekami. Gdy tylko Do lores ruszyla w kierunku korytarza, Janet, upewniwszy sie, ze nikt na nia nie patrzy, wsliz nela sie do malenkiego pomieszczenia. Kazdy pacjent mial tu swoja przegrodke z zaordynowanymi mu lekami. Leki przychodzily z centralnej apteki na parterze^ Janet o dnalazla przegrodke Helen i szybko omiotla spojrzeniem liczne fiolki, buteleczki i lubki z lekami przeciwpadaczkowymi, uspokajajacymi, przeciwwymiotnymi i nienarkotycznymi srodkami przeciwbolowymi. Nie bylo tam zadnych pojemnikow oznaczo nych jako MB300C lub MB303C. Sprawdzila takze sejf, na wy padek gdyby te leki byly przechowywane razem z narkotykami, ale nie znalazla nic oprocz narkotykow. Potem odszukala przegrodke Louisa Martina. Byla na dole, tuz nad podloga. Zeby ja przeszukac, musiala przykucnac. Tak jak w przegrodce Helen nie bylo w niej zadnych pojemnikow z lekami oznaczonych kodem MB. Boze, ale mnie przestraszylas! wykrzyknela Dolores. Spie szac sie z powrotem omal nie przewrocila sie o Janet skulona nad przegrodka Louisa Martina. -Bardzo przepraszam - dodala. Nie wiedzialam, ze ktos tu jest. To moja wina - powiedziala Janet czujac, ze sie rumieni. Przestraszyla sie, ze sie odslania i ze Dolores zacznie sie zasta nawiac, co tam robila. Lecz Dolores nie przejawiala zadnych oznak podejrz liwosci. Gdy tylko Janet cofnela sie i ustapila jej miejsca, weszla i wziela sobie to, czego potrzebowala. Po chwili juz jej nie bylo. Janet wyszla z pomieszczenia aptecznego cala drzaca. To byl zaledwie pierwszy dzien, i choc nic strasznego sie nie stalo, nie byla pewna, czy starczy jej zimnej krwi na dalsze potajemne dzialania, ktorych wymagalo rzemioslo szpiegowskie. Dotarla do pokoju Helen Cabot i zatrzymala sie. Drzwi byly otwarte na osciez i zablokowane gumowym ogranicznikiem. Janet weszla i rozejrzala sie wokol. Nie spodziewala sie znalezc tam zadnych lekow, ale mimo wszystko wolala sprawdzic. Tak jak przypuszczala, nie bylo ich. 109 Janet odzyskala juz panowanie nad soba i ruszyla z powrotem w strone dyzurki pielegniarek mijajac po drodze pokoj Glor ii D'Amataglio. Przystanela na chwile i wetknela glowe przez otwarte drzwi. Gloria siedziala w fotelu sciskajac w reku nerke z nie rdzewnej stali. Kroplowka jeszcze schodzila.Z rozmowy poprzedniego dnia Janet dowiedziala sie, ze Gloria, tak jak i ona, ch odzila do Wellesley College. Janet byla o rok wyzej. Chciala zapytac Glorie, czy znala pewna dziewczyne ze swojego rocznika, z ktora Janet byla zaprzyjazniona. Udalo jej sie zwrocic na siebie uwage Glorii i zadala jej to pytanie. Znalas Laure Lowell! - z awolala Gloria z wymuszonym entuzjazmem. - To nadzwyczajne! Bardzo sie przyjaznilysmy. Uwielbialam jej rodzicow. Janet miala bolesna swiadomosc, ze Gloria sili sie na towarzyska pogawedke. Chemioterapeutyki z pe wnoscia wywolywaly u niej nudnosci. No wlasnie powiedziala Janet. Laure wszyscy znali. Miala przeprosic Glorie i pozwolic jej odpoczac, kiedy uslyszala za plecami jakis rumor. Odwrociwszy sie zdazyla jeszcze zobaczyc w drzwiach sprzatacza, ktory natychmiast zniknal. Obawiajac sie, ze jej obecnosc zaklocila jego rozklad zajec, Janet powiedziala Glorii, ze wpadnie pozniej, i wyszla na korytarz chcac mu dac znac, ze moze przystapic do pracy. Ale mezczyzna przepadl. Spo jrzala w jeden, potem w drugi koniec korytarza, zajrzala nawet do kilku sasiednich pokoi. Zupelnie jakby sie rozplynal w powietrzu. Janet ruszyla znowu w strone dyzurki pielegniarek. Zauwazyw szy, ze zostalo jej jeszcze kilka minut przerwy, zjechala winda na pierwsze pietro, w nadziei ze uda jej sie rzucic okiem przynajmniej na jedna z brakujacych historii chorob. Plazmafereza Helen Cabot jeszcze trwala i miala potrwac dluzszy czas. Jej historia byla nieosiagalna. Kathleen Sharenburg miala wlasnie biopsje i jej historia znajdowala sie w zakladzie radiologii. Janet poszczescilo si e natomiast z Louisem Martinem. On tez mial miec biopsje, ale dopiero po Kathleen Sharenburg. Janet znalazla go w poczekalni na wozku. Po srodkach uspokajajacych spal gleboko. Historia choroby byla wetknieta pod podglowek wozka. Janet zasiegnela informacji u technika i dowiedziala sie, ze Louis bedzie jeszcze czekal na badanie przynajmniej przez godzine, skorzystala wiec z okazji i wyciagnela historie choroby. Maszerujac szybko, jakby opuszczala miejsce przestepstwa z dowodem w reku, zaniosla ja do statystyki medycznej. Z najwyzszym trudem hamo wala sie, zeby nie puscic sie biegiem. Sama przed soba musiala przyznac, ze jest chyba ostatnia osoba na swiecie, ktora powinna 110 sie brac do takich rzeczy. Lek, ktory przezywala w pomieszczeniu aptecznym, powrocil w okamgnieniu.Naturalnie, ze moze pani skorzystac z kopiarki - odpowiedziala na jej pytanie jedna z urzedniczek. Po to jest. Prosze tylko wpisac w ksiazke, ze pani jest pielegniarka. Janet byla ciekawa, czy ta urzedniczka nie jest przypadkiem matk a dziewczyny z public relations, ktora przyszla do mie szkania Seana w noc jej przyjazdu. Musi uwazac. Podchodzac do kopiarki, zerknela przez ramie. Kobieta wrocila do pracy, ktora przerwala jej Janet, a na nia nie zwracala najmniejszej uwagi. Janet szybk o skopiowala cala historie choroby Louisa. Miala wiecej stron, nizby sie mogla spodziewac, szczegolnie ze byl w tutej szym szpitalu dopiero jeden dzien. Pobiezny rzut oka pozwolil jej zorientowac sie, ze zawierala glownie opisy badan wykonanych w Boston Memorial. Skonczywszy wreszcie, Janet pospiesznie odniosla historie cho roby. Odetchnela z ulga widzac, ze Louis jest ciagle w tym samym miejscu. Wsunela papiery pod podglowek wozka, tak samo jak lezaly poprzednio. Louis nawet nie drgnal. Gdy Janet znalazla sie z powrotem na trzecim pietrze, ogarnela ja panika. Nie zastanowila sie wczesniej, co zrobi z kopia historii choroby. Byla za duza, zeby zmiescic sie w torebce, a nie mogla przeciez zostawic jej na wierzchu. Musiala znalezc jakas tym czasowa kryjowke, miejsce, gdzie nie wchodza inne pielegniarki ani pomoce pielegniarskie. Przerwa juz sie konczyla, wiec trzeba bylo szybko cos wymyslic. Samowolne przedluzanie sobie czasu przeznaczonego na odpo czynek w pierwszym dniu pracy nie bylo najlepszym pomyslem. Goraczkowo usilowala znalezc rozwiazanie. Zastanawiala sie nad swietlica dla pacjentow, ale tam zawsze ktos byl. Potem pomyslala o dolnych szafkach w pomieszczeniu aptecznym, ale odrzucila te koncepcje jako zbyt ryzykowna. W koncu przyszedl jej do glowy s chowek sprzatajacych. Janet rozejrzala sie po korytarzu. Wokol bylo mnostwo ludzi, ale wszyscy wydawali sie pochlonieci wlasnymi sprawami. Do strzegla wozek sprzatacza u drzwi jednego z pobliskich pokoi, co moglo oznaczac, ze mezczyzna jest wewnatrz, zajety sprzataniem. Wstrzymujac dech, wsliznela sie do schowka. Drzwi zatrzasnely sie za nia natychmiast pograzajac ja w ciemnosciach. Po omacku odszukala wlacznik i zapalila swiatlo. W malenkim pokoiku najwiecej miejsca zajmowal pokazny 111 obudowany zlew. N a przeciwleglej scianie znajdowala sie lada, pod jej blatem szafki, wyzej rzad plytkich szafek sciennych, obok szafka na szczotki. Otworzyla ja. Nad komora ze szczotkami i zmywakami bylo kilka polek, ale zanadto na widoku. Przyjrzala sie szafkom sciennym, a potem powiodla spojrzeniem wyzej.Postawiwszy stope na brzegu zlewu, wspiela sie na gore. Wyciag nela reke i obmacala gorny brzeg szafek sciennych. Tak jak przy puszczala, miedzy wierzchem szafek a sufitem zostalo szczelino wate zaglebienie. Przekonana, ze znalazla to, czego szukala, wsu nela tam kopie historii choroby i popchnela ja glebiej. Z szafki wzniosl sie obloczek kurzu. Zadowolona, zeszla, oplukala rece w zlewie i wymknela sie na korytarz. Jesli nawet kogokolwiek zainteresowalo to, co robila, nikt tego nie okazal. Jedna z pielegniarek mijajac ja usmiechnela sie wesolo. \ Janet wrocila do dyzurki i rzucila sie w wir pracy. Po pieciu minutach zaczela sie uspokajac. Po dziesieciu nawet jej tetno powrocilo do normy. Gdy kilka minut pozniej pojawila sie Mar jorie, Janet byla juz na tyle opanowana, ze mogla ja^zapytac o zakodowane lekarstwo Helen Cabot. Sprawdzalam, jakie leki przyjmuja nasi pacjenci - powiedziala. Chcialam sie z nimi zapoznac, zeby byc przygotowana do pracy z kazdym, do kogo moglabym trafic. Napotkalam wzmianke o MB300C i MB303C. Co to za leki i skad sie je bierze? Marjorie wyprostowala sie znad biurka. Siegnela do klucza, ktory miala zawieszony na szyi na srebrzystym lancuszku i wyciag nela go przed siebie. MB dostajesz ode mnie - wyjasnila. -Trzymamy je tutaj, w dyzurce, w zamykanej lodowce. Otworzyla szafke i zaprezen towala mala lodowke. Wydawanie ich nalezy do szefowej kazdej zmiany. Rozliczamy je tak jak narkotyki, tylko troche scislej. No tak, teraz to jasne, dlaczego nie moglam ich znalezc w szafie - rzekla Janet z wymuszonym usmiechem. W jednej chwili zrozumiala, ze zdobycie probek lekow bedzie sto razy trudniejsze, niz sobie wyobrazala. Na dobra sprawe nie wiadomo, czy w ogole mozliwe. Tom Widdicomb probowal sie opanowac. Nigdy w zyciu nie byl tak zdenerwowany. Zazwyczaj matka byla w stanie go uspo koic, ale teraz nawet nie chciala z nim rozmawiac. Specjalnie postaral sie tego ranka przyjechac wczesniej. Obser 112 wowal nowa pielegniarke, Janet Reardon, od pierwszej chwili, gdy sie pojawila. Tropil ja ostroznie, sledzac kazde jej poruszenie.Po godzinie doszedl do wniosku, ze jego obawy byly nieuzasad nione. Zachowywala sie jak kazda inna pielegniarka, totez Tom poczul ulge. Ale nagle ona znowu wyladowala w pokoju Glorii! Tom nie wierzyl wlasnym oczom. Pojawila sie wlasnie wtedy, kiedy poczul sie bezpieczny. To, ze ta sama kobieta nie raz, lecz dwa razy udaremnila jego zamiar, by uwolnic Glorie od cierpienia, nie moglo byc zbiegiem okolicznosci. Dwa dni p od rzad! syknal Tom w samotnosci swojego schowka. - Ona musi byc szpiegiem! Pocieszal sie tylko, ze tym razem to raczej on wpadl na nia, a nie odwrotnie. Wlasciwie bylo nawet jeszcze lepiej. Prawie na nia wpadl. Nie byl pewien, czy go widziala czy nie, a le raczej widziala. Od tego momentu znowu ja sledzil. Z kazdym jej krokiem byl bardziej przekonany, ze jest tu po to, by go przylapac. Najgorsza chwila przyszla, kiedy zakradla sie do jego schowka i zaczela otwierac szafki. Slychac ja bylo na korytarzu. Wiedzial, czego szuka, i byl chory ze zmartwienia, ze znajdzie jego przybory. Gdy tylko wyszla, wpadl do pomieszczenia. Wspiawszy sie na blat siegnal na wierzch szafki sciennej w najodleglejszym kacie w po szukiwaniu swojej sukcynylocholiny i strzykawek. Dz ieki Bogu byly tam nie naruszone. Tom zszedl na podloge i usilowal pokonac zdenerwowanie. Powtarzal sobie, ze dopoki sukcynylocholina lezy na swoim miej scu, jest bezpieczny. Ale nie ulegalo watpliwosci, ze musi cos zrobic z Janet Reardon, tak jak musial cos zrobic z Sheila Arnold. Nie moze pozwolic, by wstrzymala jego krucjate. W przeciwnym razie ryzykuje utrate Alice. Nie martw sie, mamo powiedzial Tom na glos. -Wszystko bedzie dobrze. Ale Alice nie sluchala. Bala sie. Po pietnastu minutach Tom uspokoil sie na tyle, ze mogl stawic czolo swiatu. Wzial gleboki, krzepiacy oddech, otworzyl drzwi i wyszedl na korytarz. Jego wozek stal pod sciana z prawej strony. Ujal go i zaczal popychac przed soba. Posuwal sie w strone windy ze wzrokiem utkwionym w podloge. Mijajac dyzurke pielegniarek uslyszal, jak Marjorie krzyczy do niego, ze ma posprzatac w pokoju. Wezwano mnie do administracji - powiedzial Tom nie 113 8 - Stan terminalny podnoszac wzroku. Nieraz gdy zdarzyl sie jakis drobny wypadek, jak rozlana kawa, wzywano go, zeby sprzatnal. Regularne sprza tanie pomieszczen administracji nalezalo do nocnej zmiany.No to lec i wracaj jak najszybciej krzyknela Marjorie. Tom zaklal pod nosem. Gdy znalazl sie w sektorze administracji, skierowal swoj wozek pr osto do sekretariatu. Tam zawsze bylo pelno ludzi i nikt nie poswiecal mu wiecej niz jedno spojrzenie. Zatrzymal wozek do kladnie naprzeciwko rozwieszonego na scianie planu rezydencji mieszkalnej Forbes w poludniowo wschodniej czesci Miami. Na planie bylo dwadziescia mieszkan, przy kazdym miejsce na nazwisko. Tom szybko odszukal nazwisko Janet Reardon pod numerem dwiescie siedem. Jeszcze wiekszym ulatwieniem byla szafka zawieszona na scianie tuz pod planem. Wewnatrz znaj dowaly sie klucze, wszystkie opatr zone numerami. Szafka teoretycznie byla zamykana, ale klucz zawsze tkwil w zamku. Pod oslona wozka Tom obsluzyl sie spokojnie biorac sobie klucze do mieszkania numer dwiescie siedem. Aby usprawiedliwic swoja obecnosc, oproznil kilka koszy na smieci, po czym popchnal wozek w kierunku wind. Czekajac na winde, odczul przyplyw ulgi. Teraz Alice chciala z nim rozmawiac. Powiedziala mu, jak bardzo jest dumna z niego i z tego, ze potrafi tak sie wszystkim zajac. Powiedziala tez, ze martwi ja ta nowa pielegniarka , Janet Reardon. Mowilem ci, ze nie masz sie czym martwic odpowiedzial Tom. - Nikt nam nigdy nie przeszkodzi. \ \ \ Sterling Rombauer zawsze lubil powiedzenie, ktore chetnie powtarzala jego matka nauczycielka: Szczescie sprzyja przygoto wanym u myslom. Swiadom, ze w Bostonie jest tylko kilka hoteli, ktore moglyby odpowiadac wymaganiom Tanaki Yamaguchiego, Sterling postanowil uruchomic niektore swoje pielegnowane latami kontakty z pracownikami sluzb hotelowych. Jego starania zostaly uwienczone blyskawicznym sukcesem. Usmiechnal sie na mysl, ze z Tanaka laczy go nie tylko zawod, ale i gust hotelowy. To byl szczesliwy zbieg okolicznosci. Dzieki temu, ze Sterling byl czestym gosciem w bostonskim Ritzu Carltonie, jego uklady w tym hotelu byly po prostu niezawodne. Dyskretny wywiad przyniosl kilka pozytecznych informacji. Po pierwsze Tanaka korzystal z uslug tej samej co on, z pewnoscia najlepszej agencji wynajmu sluzby. Po drugie, mial zostac w hotelu przynajmniej na 114 jeszcze jedna noc. Wreszcie - z arezerwowal w Ritz Cafe stolik na lunch na dwie osoby.Sterling od razu zabral sie do pracy. Telefon do szefa Ritz Cafe, lokalu tlumnie odwiedzanego, ale o intymnej atmosferze, zaowocowal obietnica, ze pan Tanaka Yamaguchi i jego gosc zostana posadzeni w odleglym kacie sali bankietowej. Sasiedni, narozny stolik, doslownie krok od tamtego, zostal zarezerwowany dla pana Sterlinga Rombauera. Telefon do wlasciciela agencji upewnil go, ze pozna nazwisko kierowcy pana Tanaki i miejsca jego postojow. -Ten Japonie c musi miec niezle powiazania powiedzial Sterlingowi przez telefon wlasciciel agencji. Odebralismy go z lotniska. Przylecial prywatnym odrzutowcem, i to nie byle jakim. Telefon na lotnisko potwierdzil, ze stoi tam gulfstream III Sushity. Podawszy jego numer telefonicznie swojemu czlowiekowi w FAA - Federalnej Administracji Lotnictwa Cywilnego w Waszyngtonie, uzyskal obietnice, ze bedzie informowany o jego po ruszeniach. Osiagnawszy az tyle bez opuszczania pokoju hotelowego i majac jeszcze troche wolnego czasu do lunchu, Sterling poszedl na druga strone Newbury Street do Burberry'ego, zeby zafundowac sobie kilka nowych koszul. Sean wysunal przed siebie skrzyzowane nogi i wyciagnal sie na plastikowym krzesle w szpitalnej kafeterii. Brode opieral na lewe j rece; prawa przerzucil przez oparcie krzesla. Byl mniej wiecej w takim stanie ducha jak wieczorem, kiedy Janet przyszla do niego przez drzwi balkonowe. Ranek okazal sie jeszcze bardziej denerwujaca replika poprzedniego dnia i utwierdzil go w przeko nani u, ze Forbes jest dziwacznym i niesympatycznym miejscem. Hiroshi jak kiepski detektyw stale deptal mu po pietach. Ilekroc Sean znalazl sie na piatym pietrze, chcac uzyc jakiegos sprzetu, ktorego nie bylo na czwartym, wszedzie gdzie sie obrocil, widzial Jap onczyka. Gdy Sean patrzyl na niego, Hiroshi szybko odwracal wzrok, jakby mial do czynienia z debilem, ktory nie widzi, ze jest obserwowany. Sean spojrzal na zegarek. Byl umowiony z Janet na dwunasta trzydziesci. Byla juz dwunasta trzydziesci piec i chociaz personel szpitalny jednostajnym strumieniem wciaz naplywal do kafeterii, Janet nie bylo. Seanowi zamarzylo sie, zeby zejsc na parking, wskoczyc do swojego isuzu i ruszyc w droge. Lecz wlasnie wtedy 115 w drzwiach pojawila sie Janet i juz sam jej widok poprawil mu nastroj.Chociaz jak na Floryde byla jeszcze blada, tych kilka dni w Miami nadalo jej cerze charakterystyczny rozany odcien. Sean pomyslal, ze nigdy nie wygladala tak dobrze. Z podziwem sledzil jej powabne ruchy, gdy lawirowala miedzy stolikami, i mial nadzieje, ze uda mu sie wyperswadowac jej to cos, co kolwiek to bylo, co zatrzymywalo ja w jej mieszkaniu, a z dala od jego. Baknela "Czesc" i zajela miejsce naprzeciw niego. Pod pacha sciskala zwinieta gazete codzienna Miami. Widac bylo, ze jest z denerwowana; co chwila obrzucala sale wzrokiem plochliwego, wystawionego na niebezpieczenstwo ptaka. Uspokoj sie, Janet! powiedzial Sean. -To nie film szpiegowski. Ale ja sie czuje, jakby byl odparla Janet. Ciagle wesze, krece sie ludziom za plecami i probuje nie wzbudzac podejrzen, ale mam wrazenie, ze wszyscy wiedza, czym sie zajmuje. Sean wzniosl oczy w gore. Alez mam amatorke za wspolniczke przestepstwa zazar towal. Potem dodal powazniejszym tonem: -Nie wiem, Janet, czy cos z tego wyjdzie, jesli ty juz teraz jestes tak zestresowana. To dopiero poczatek. Nic takiego jeszcze nie zdzialalas w porow naniu z tym, co cie czeka. Ale prawde mowiac, zazdroszcze ci. Przynajmniej cos robisz. Ja z kolei spedzilem wieksza czesc poran ka we wnetrznosciach ziemi wstrzykujac myszom proteine Forbes plus adjuwant Freunda. Nie bylo w tym nic intrygujacego ani nic podniecajacego. To wszystko doprowadza mnie do szalu. Co z twoimi krysztalami? Troche zwolnilem. Za dobrze mi szlo. Nie zamierzam im mowic, jak daleko sie posunalem. W ten sposob kiedy bede po trzebowal czasu na wlasne badania, po prostu zajme sie nimi, a zawsze bede mial im co pokazac jako przykrywke. A co u ciebie? Nic nadzwyczajnego - przyznala Janet. Ale zrobilam poczatek. Skopiowalam jedna historie choroby. Tylko jedna? spytal Sean z jawnym rozczarowaniem w glosie. Tyle nerwow z powodu jednej historii choroby? Nie dokuczaj mi - ostrzegla Janet. Nie jest mi latwo. A ja ci nigdy nie powiem: "A nie mowilem!" zakpil Sean. - Nigdy. Nie ja. To nie w moim stylu. Och, zamknij sie Janet podala mu pod stolikiem gaze te. Robie, co moge. 116 Sean wzial gazete i polozyl ja na stoliku. Rozpostarl ja i otworzyl odslaniajac skopiowane kartki, wyjal je i odsunal gazete na bok.Sean! - zasyczala Janet obrzucajac zatloczone pomiesz czenie ukradkowym spojrzeniem. - Nie moglbys byc troche os trozniejszy? Jestem zmeczony ostroznoscia odparl. Zaczal przegladac historie. Nie mozesz sie pohamowac nawet dla mojego dobra? A jesli t u jest ktos z mojego oddzialu? Jesli zobaczyl, jak daje ci te kopie? Przeceniasz ludzi - powiedzial Sean z roztargnieniem. Nie sa tacy spostrzegawczy, jak ci sie wydaje. Nawiazujac do kopii, ktora przyniosla mu Janet, dodal: -W historii Louisa Marti na nie ma nic poza materialem z Memorial. Wywiad i ba danie przedmiotowe sa moim dzielem. Ten leniwy dupek z neuro logii po prostu przepisal moja prace. Skad wiesz? spytala Janet. Poznaje po wyrazeniach. Posluchaj tego: "Pacjent cierpial na przeros t prostaty". Uzywam okreslen w rodzaju "cierpial na cos", zeby zobaczyc, czy ktos czyta moje prace. To taka moja mala gra. W dokumentacji medycznej nie uzywa sie takich sfor mulowan. Masz podawac same fakty, a nie oceny. Plagiat jest najwyzsza forma uznania, wiec sadze, ze powinno ci to pochlebiac powiedziala Janet. Jedyna ciekawa rzecz to zlecenia - zauwazyl Sean. -Dostaje dwa zakodowane leki: MB300M i MB305M. Podobny kod wystepuje w zapisie komputerowym Helen Cabot - Janet podala mu skrawek papieru, na ktorym zapisala uzyskane z komputera informacje na temat leczenia. Sean przyjrzal sie dawkom i czestosci podawania lekow. Jak myslisz, co to jest? spytala Janet. Nie mam pojecia odparl Sean. Udalo ci sie je zdobyc? Jeszcze nie. Ale do wiedzialam sie, gdzie je przechowuja. Sa w specjalnym sejfie, a jedyny klucz ma szefowa zmiany. To ciekawe - Sean ciagle studiowal historie. -Z tych zlecen wynika, ze zaczeli leczenie natychmiast, jak tylko facet sie zjawil. To samo z Helen Cabot. - J anet powtorzyla mu to, co wyjasnila jej Marjorie, czyli ze czesc humoralna leczenia rozpo czyna sie natychmiast, a czesc komorkowa dopiero po biopsji i uzyskaniu limfocytow T. Tak blyskawiczny poczatek leczenia jest troche dziwny mowil Sean zamyslony. Chyba ze te leki to po prostu limfokiny 117 i inne ogolnie dzialajace immunostymulatory. To nie moze byc zaden nowy lek, taki jak chemioterapeutyki.Dlaczego? - spytala Janet. Bo musialby go zatwierdzic Departament Zywnosci i Le kow wyjasnil Sea n. - To musi byc cos juz dopuszczonego. Dlaczego zdobylas tylko historie Louisa Martina? Co z Helen Cabot? Mialam szczescie, ze udalo mi sie z Martinem. Cabot ma akurat plazmafereze, a ta druga mloda dziewczyna, Kathleen Sharenburg, biopsje. Martin byl drugi w kolejnosci na biopsje, wiec jego historia byla dostepna. To znaczy, ze oni sa teraz na pierwszym pietrze? spytal Sean. - Tuz nad nami? Tak sadze odparla Janet. Chyba daruje sobie lunch i przejde sie tam powiedzial. We wlasciwym wiekszosci osrodkow diagnostycznych i terapeu tycznych zamecie historie choroby na ogol po prostu walaja sie na wierzchu. Mysle, ze uda mi sie na nie zerknac. Predzej tobie niz mnie przyznala Janet. -Na pewno jestes w tym lepszy. Nie mam zamiaru przejmowa c twoich zadan zastrzegl sie Sean. - Chce miec kopie dwoch pozostalych historii, a takze codzienne obserwacje. Plus liste wszystkich pacjentow leczonych tu dotychczas z powodu medulloblastoma. Szczegolnie interesuja mnie efekty leczenia. No i probki zakodowanych lekow. To powin no byc dla ciebie najwazniejsze. Musze miec te lekarstwa; im wczesniej, tym lepiej. Zrobie, co bede mogla. Pamietajac, ile klopotu sprawilo jej samo tylko skopiowanie historii choroby Martina, Janet miala obawy, czy uda jej si e zdobyc wszystko, czego domagal sie Sean, w tempie, jakiego oczekiwal. Nie miala jednak zamiaru wypowia dac przy nim swoich watpliwosci. Bala sie, ze da za wygrana i wroci do Bostonu. Sean wstal. Uscisnal Janet za ramie. Wiem, ze nie jest to dla ciebie latwe powiedzial. -Ale pamietaj, ze to byl twoj pomysl. Janet przykryla jego dlon swoja. Poradzimy sobie. Zobaczymy sie w Krowim Palacu dodal Sean. -Przypuszczam, ze bedziesz tam kolo czwartej. Ja tez postaram sie przyjechac mniej wiecej o tej porze. No to do zobaczenia - odpowiedziala Janet. Sean wyszedl z kafeterii i ruszyl schodami na pietro. Znalazl sie 118 na poludniowym krancu budynku. Tak jak sie spodziewal, na pierwszym pietrze wrzala goraczkowa aktywnosc i krzatanina. Tu prowadzono zarowno cala radioterapie, jak i diagnostyke radio logiczna; takze zabiegi chirurgiczne i inne, ktore nie mogly odbyc sie przy lozku chorego.W calym tym zgielku Sean musial przeciskac sie miedzy woz kami, ktorymi wozono chorych na zabiegi i badania i z powrotem. Wiele wozkow wraz ze swoimi pasazerami stalo pod scianami. Inni pacjenci w szpitalnych strojach siedzieli na lawkach. Sean przepraszal i przepychal sie przez cizbe, wpadajac co chwila to na pracownikow, to na pacjentow. Z pewnymi trudnosciami pos uwal sie glownym korytarzem naprzod, sprawdzajac wszystkie mijane drzwi. Radiologia i biochemia byly po lewej, pokoje za biegowe, OIOM i blok operacyjny po prawej. Wiedzac, ze plaz mafereza jest zabiegiem dlugim, ale niezbyt absorbujacym, po stanowil odszukac Helen Cabot. Chcial nie tylko zobaczyc jej historie choroby, ale takze sie przywitac. Spostrzeglszy laborantke hematologiczna paradujaca z pekiem staz przy pasku, Sean zapytal, gdzie wykonuje sie plazmafereze. Kobieta poprowadzila go bocznym korytarzem i wskazala dwa pokoje. Sean podziekowal jej i zajrzal do pierwszego. Na wozku lezal mezczyzna. Sean zamknal drzwi i otworzyl nastepne. Juz w progu rozpoznal pacjentke: byla to Helen Cabot. Oprocz niej w pokoju nie bylo nikogo. Do jej lewej reki przy m ocowane byly dreny odprowadzajace i doprowadzajace, ktorymi krew plynela do maszyny rozdzielajacej jej elementy i izolujacej limfocyty, a potem wracala. Helen zwrocila w jego strone obandazowana glowe. Poznala go natychmiast i usilowala sie usmiechnac. Jednak zamiast usmiechu w jej wielkich zielonych oczach pojawily sie lzy. Po barwie skory i ogolnym wygladzie widac bylo, ze jej stan dramatycznie sie pogorszyl. Ciagle napady drgawek zrobily swoje. Jak milo cie widziec powiedzial Sean pochylajac sie i pr zysuwajac twarz do jej twarzy. Zwalczyl pokuse, zeby wziac ja w ramiona i pocieszyc. -Jak sobie radzisz? Z trudem - zdolala wyrzec Helen. Wczoraj mialam jeszcze jedna biopsje. W dodatku ostrzegano mnie, ze moze mi sie pogorszyc na poczatku leczenia i tak tez sie stalo. Oni mowia, zebym nie tracila wiary. Ale jest mi ciezko. Mam bole glowy nie do zniesienia. Boli mnie nawet mowienie. Musisz wytrzymac. Pamietaj, ze wszyscy ich pacjenci z me dulloblastoma osiagneli remisje. 119 To samo sobie stale powtarzam.Postaram sie odwiedzac cie codziennie obiecal Sean. A przy okazji, gdzie jest twoja dokumentacja? Chyba w poczekalni - powiedziala Helen wskazujac wolna reka drugie drzwi. Sean poslal jej cieply usmiech. Uscisnal ja za ramie i przeszedl do malej poczekalni polaczonej z korytarzem. Na stole pod sciana lezalo to, czego szukal: historia choroby Helen. Sean podniosl ja i przekartkowal w poszukiwaniu karty zlecen, w ktorej znalazl leki podobne do tych, ktore widzial w karcie Martina: MB300C i MB303C. Potem wrocil do poczatku historii choroby i zobaczyl kopie swojego wlasnego opracowania, ktora zostala tu przeslana wraz z cala poprzednia dokumentacja. Pospiesznie przerzucajac strony, Sean dotarl do obserwacji i przeczytal notatki dotyczace biopsji, ktora odbyla sie poprze dniego dnia, dowiadujac sie, ze zabiegu dokonano z dostepu nad prawym uchem. Dalej stwierdzono, ze pacjentka dobrze zniosla badanie. Wlasnie zaczal poszukiwac opisu badan, zeby zobaczyc, czy robiono mrozone skrawki, kiedy cos mu przerwalo. Drzwi pro wadzace na korytarz otworzyly sie z hukiem i trzasnely o sciane z taka sila, ze klamka ukruszyla tynk. Nagly halas zaskoczyl Seana. Upuscil papiery na laminowany blat. W drzwiach stala Margaret Richmond, wypelniajac swoja okazala postacia cala framuge. Sean rozpoznal w niej natychmiast naczelna pielegniarke, ktora wpadla do gabinetu doktora Masona. Najwyrazniej takie dramatyczne wejscia lezaly w jej zwyczaju. Co pan tu robi? - zapytala gniewnie. I co pan robi z ta historia choro by? - Jej szeroka, zaokraglona twarz wykrzywiala wscieklosc. Sean igral z mysla, zeby rzucic jej jakas nonszalancka odpo wiedz, ale po chwili zrezygnowal. Odwiedzilem znajoma wyjasnil. Panna Cabot byla w Bostonie moja pacjentka. Nie ma pan prawa z agladac do jej dokumentacji - wybuchnela pani Richmond. Historie choroby sa dokumentami pouf nymi, udostepnianymi tylko pacjentom i ich lekarzom. Traktujemy nasze obowiazki w tym zakresie bardzo serio. Jestem pewien, ze pacjentka chetnie zgodzi sie udostepnic ja mnie rzekl Sean. Moze przejdziemy do pokoju i spytamy ja o to. Nie jest pan tutaj pracownikiem klinicznym - krzyknela 120 pani Richmond ignorujac sugestie Seana.-Ma pan uprawnienia jedynie do pracy naukowej. Arogancja, z jaka pozwala pan sobie nachodzic szpital, jest niewybaczalna. Za plecami pani Richmond Sean zobaczyl znajoma twarz. Bylo to nadete, zadowolone z siebie oblicze niewyzytego komandosa, Roberta Harrisa. Sean nagle domyslil sie, co sie stalo. Musiala go uchwycic jedna z kamer, prawdopodobnie na glownym korytarzu. Harris zadzwonil do Richmond i przyszedl za nia zobaczyc rzez niewiniatek. Na widok Roberta Harrisa Sean przestal walczyc z pokusa odszczekniecia sie, zwlaszcza ze pani Richmond nie zareagowala na jego wysilki, by sprowadzic spor do rozsadnych rozmiarow. Skoro nie jestescie w nastroju, zeby rozmawiac jak dorosli powiedzial chyba wroce do budynku naukowego. Panska impertynencja tylko pogarsza sytuacje wysyczala wsciekle pani Richmond. -Narusza pan nasze terytorium, zakloca spokoj i nie okazuje cienia skruchy. Jestem zdumiona, ze wladze Uniwersytetu Harvarda zaakceptowaly na swojej uczelni kogos takiego jak pan. Zdradze pani sekret odparl Sean. -To nie moje maniery tak ich zachwycily. Spodobala im sie moja zrecznosc w poslugi waniu sie kijem hokejowym. A teraz naprawde chetnie bym jeszcze zostal i pogawedzil sobie z wami, ale musze wracac do swoich mysich przyjaciolek, ktore nawiasem mowiac maja znacznie przy jemniejsza osobowosc niz wiekszosc pracownikow Forbes. Sean przygladal sie, jak twarz pani Richmond purpurowieje. Bylo to jeszcze jedno z serii idiotycznych wydarzen, ktorych mial po dziurki w nosie. Czerpal perwersyjna przyjemnosc z prowoko wania i doprowadzania do pasji tej kobiety, ktora moglaby smialo grac jako boczny obronca w Miami Dolphins. Precz stad, bo wezwe policje! wrzasnela pani Richmond. Sean pomyslal, ze wezwanie policji mogloby byc interesujace. Wyobrazil sobie jakiegos biednego umundurowanego nowicjusza, jak usiluje zakwalifikowac jego przestepstwo. Niemal widzial slowa raportu: Student Harvardu zuchwale zagladal do historii choroby swojej pacjentki! Sean postapil naprzod, stykajac sie oko w oko z pania Rich mond. Usmiechnal sie wkladajac w to caly swoj wdziek. Wiem, ze bedzie wam mnie brakowalo rzekl ale musze leciec. Oboje, pani Richmond i Harris, szli za nim az do lacznika miedzy budynkiem szpitalnym a naukowym. Przez cala droge 121 prowadzili dialog na temat zepsucia dzisiejszej mlodziezy. Sean mial uczucie, ze zostal wypedzony z miasta.Przechodzac przez lacznik uprzytomnil sobie, jak bardzo bedzie uzalezniony od Janet w kwestii zdobywania materialu klinicznego do badan nad programem medulloblastoma; oczywiscie jesli w ogole tu zostanie. Wrociwszy do swojego laboratorium na czwartym pietrze, Sean sprobowal zatopic sie w pracy, zeby stlumic gniew i rozczarowanie z powodu idiotycznej sytuacji, w jakiej sie znalazl. Podobnie jak pusty pokoj pietro wyzej, historia choroby Helen nie zawierala niczego, o co warto byloby sie tak denerwowac. Ale kiedy zlosc Seana nieco ostygla, zdal sobie sprawe, ze pani Richmond miala swoje racje. Chociaz bardzo niechetnie, musial przyznac, ze Forbes byl prywatna klinika. Nie byl to szpital akademicki, jak Boston Memorial, gdzie leczenie i nauka szly w parze. Tutaj historia choroby Helen byla istotnie dokumentem poufnym. Ale i tak furia pani Richmond byla nieadekwatna do ciezaru przewinienia. Wbrew sobie przez nastepna godzine Sean pograzyl sie w pro bach uzyskania krysztalow. Wtem, gdy podnosil probowke, by przyjrzec sie jej zawartosci pod swiatlo, katem oka uchwycil jakis ruch. Bylo to dokladnie to samo co pierwszego dnia. Jak wtedy, ruch dal sie zauwazyc od strony klatki schodowej. Nie patrzac w tamtym kierunku, Sean spokojnie podniosl sie ze stolka i poszedl do magazynu, tak jakby czegos stamtad po trzebowal. Poniewaz magazyn mial polaczenie z korytarzem, Sean mogl przebiec przez cala dlugosc budynku do klatki schodowej na przeciwnym jego koncu. Pedem zbiegl na dol, przebiegl przez cala dlugosc korytarza na trzecim pietrze i dotarl do pierwszej klatki. Najciszej jak potrafil wspial sie po schodach, az jego oczom ukazal sie podest czwartego pietra. Tak jak podejrzewal, Hiroshi stal pod drzwiami, chylkiem zagladajac przez szybe, najwyrazniej stropiony, ze Sean ciagle jeszcze nie wrocil z magazynu. Sean na palcach przebyl kilka ostatnich schodow, dopoki nie znalazl sie tuz za nim. Wtedy wrzasnal najglosniej, jak tylko potrafil. Natezenie dzwieku, jaki udalo mu sie wzbudzic w murach klatki sch odowej, na nim samym zrobilo wrazenie. Majac w pamieci kilka filmow Chucka Norrisa o sztukach walki, Sean troche sie niepokoil, ze Hiroshi odruchowo przedzierz gnie sie w demona karate. Ale Hiroshi omal nie zemdlal. Na szczescie trzymal sie jedna reka klamki. To pomoglo mu zachowac pozycje stojaca. 122 Gdy oprzytomnial na tyle, ze zrozumial, co zaszlo, cofnal sie od drzwi i zaczal mamrotac jakies wyjasnienia. Zarazem jednak stale sie wycofywal i kiedy jego stopa namacala pierwszy stopien, odwrocil sie i zbiegl znikajac z pola widzenia.Sean pelen niesmaku ruszyl za nim, nie zeby go scigac, ale zeby poszukac Deborah Levy. Mial dosc szpiegowania go przez Hiro shiego. Doszedl do wniosku, ze najlepiej bedzie porozmawiac o tym z doktor Levy, skoro to ona kiero wala laboratorium. Poszedl prosto na szoste pietro i skierowal sie do gabinetu doktor Levy. Drzwi byly otwarte na osciez. Zajrzal do srodka. Gabinet byl pusty. Sekretarki na pietrze nie mialy pojecia, gdzie jej szukac, ale podsunely Seanowi, zeby sprobowal pagera. Sean jednak poszedl na piate pietro i odszukal Marka Halperna, jak zawsze w nie skazitelnym bialym fartuchu. Sean domyslal sie, ze sam go co dziennie pierze i prasuje. Szukam doktor Levy - odezwal sie poirytowanym tonem. Doktor Levy nie ma - odpowiedzial Mark. Czy moge w czyms pomoc? A pozniej bedzie? spytal Sean. Dzis nie. Pojechala do Atlanty. Bardzo duzo podrozuje sluzbowo. Kiedy wroci? Nie wiem dokladnie. Moze jutro, ale pozno. Wspominala, ze w drodze powrotnej chyba wstapi do naszej placowki w Key West. Duzo czasu tam spedza? Sporo. Kilku doktorantow, ktorzy poczatkowo pracowali tu, w Forbes, a mieli przejsc do Key West, nieoczekiwanie odeszlo. Ich odejscie postawilo doktor Levy w ciezkiej sytuacji. Musiala wziac sprawy w swoje rece, bo zaczynaly sie walic. Zdaje sie, ze Forbes ma klopoty ze znalezieniem kogos na ich miejsce. Gdy wroci, prosze jej przekazac, ze chcialbym z nia poroz mawiac przerwal mu Sean. Nie obchodzily go trudnosci kad rowe Forbes. Czy jest pan p ewien, ze ja nie moge w niczym pomoc? spytal Mark. Sean chwile rozwazal, czy nie powiedziec Markowi o zachowa niu Hiroshiego, ale w koncu postanowil nie mowic. Nalezalo porozmawiac z kims, kto ma jakas wladze. Mark nie bylby w sta nie nic zrobic. Z ucz uciem zawodu, ze nie moze znalezc ujscia dla swojej zlosci, 123 Sean ruszyl z powrotem w strone laboratorium. Byl juz prawie u drzwi od klatki schodowej, gdy nagle przyszlo mu do glowy, o co jeszcze moglby Marka zapytac.Wrocil do malenkiego pokoju technika i spytal, czy szpitalni patolodzy wspolpracuja z personelem naukowym. Od czasu do czasu - odpowiedzial Mark. Na przyklad doktor Barton Friedburg jest wspolautorem wielu prac, ktore wymagaly opracowania od strony patologii. Co to za facet? - spytal Sean. - Zyczliwy czy wrogo nastawiony? Mam wrazenie, ze wszyscy tutaj naleza do ktorejs z tych dwoch kategorii. Z pewnoscia zyczliwy rzekl Mark. -Poza tym wydaje mi sie, ze moze pan mylic wrogie nastawienie z powaznym podej sciem do pracy. Czy to znaczy, ze moge do niego zadzwonic i zadac mu kilka pytan? spytal Sean. Czy jest az tak przyjacielski? Bez watpienia odparl Mark. Sean zszedl do swojego laboratorium i usiadlszy wygodnie za biurkiem w oszklonej kabinie biurowej zadzwonil do doktora Friedburga. Polaczyl sie z nim blyskawicznie, co uznal za dobra wrozbe. Wyjasnil, kim jest i ze interesuja go wyniki biopsji wykonanej poprzedniego dnia u Helen Cabot. Prosze sie nie rozlaczac powiedzial doktor Friedburg. Sean slyszal, jak rozmawia z kims innym w pracowni. -Nie mamy materialu biopsyjnego od osoby o tym nazwisku - poinformowal go po chwili. Ale ja wiem, ze pacjentka miala wczoraj biopsje - utrzymywal Sean. Material poszedl na poludnie, do Centralnego Laboratorium Diagnostycznego - odparl doktor Friedburg. Jesli pan chce uzyskac jakies informacje, to prosze zadzwonic do nich. Te rzeczy w ogole nie przechodza przez nasza pracownie. Z kim mam rozmawiac? spytal Sean. Z doktor Levy - odpowiedzial doktor Friedburg. Odkad ode szli Paul i Roger, ona tam wszystkim kreci. Nie wiem, kto jej oglada preparaty, ale nie my. Sean odlozyl sluchawke. W Forbes najwyrazniej nic nie bylo latwe. Z pewnoscia nie mial zamiaru wypytywac doktor Levy o Helen Cabot. Natychmiast domyslilaby sie, o c o mu chodzi, zwlaszcza gdyby uslyszala od pani Richmond, ze zagladal do jej historii choroby. 124 Sean westchnal i spojrzal na swoje stanowisko pracy, gdzie probowal skrystalizowac proteine. Mial ochote wylac to wszystko do zlewu.Druga czesc zmiany minel a Janet szybko. Pacjenci wychodzili na zabiegi i badania i wracali, ciagle wynikaly jakies problemy z zorganizowaniem tego wszystkiego. Na dodatek trzeba bylo sie jeszcze uporac ze skomplikowanymi kursami leczenia, wyma gajacymi precyzyjnego dawkowania lekow o scisle okreslonych porach. Ale w trakcie tej goraczkowej pracy Janet zdolala zaobserwo wac, na jakiej zasadzie przydzielano pacjentow poszczegolnym czlonkom personelu. Bez specjalnych manipulacji udalo jej sie tak pokierowac sprawami, ze na nastepny dzien zostala przydzielona do Helen Cabot, Louisa Martina i Kathleen Sharenburg. Wprawdzie nie dotknela ich jeszcze, ale zobaczyla tez w koncu pojemniki z zakodowanymi lekami, gdy pielegniarki, ktore opie kowaly sie pacjentami z medulloblastoma, odbieral y fiolki od Marjorie. Otrzymawszy je, szly do pomieszczenia aptecznego i napelnialy odpowiednie strzykawki. Lek oznaczony jako MB300 byl w dziesieciomililitrowej fiolce, a MB303 w mniejszej, piecio mililitrowej. Same pojemniki nie mialy w sobie nic szczegolnego. Ot, pojemniki, w jakich znajduje sie wiele innych lekow do wstrzykniec. Panowal tu zwyczaj robienia sobie popoludniowej przerwy na kawe, podobnie jak rano. Janet wykorzystala ten czas, by znow zajrzec do statystyki medycznej. Bedac juz na miejscu, posluzyla sie tym samym fortelem co wobec Tima. Powiedziala jednej z urze dniczek, mlodej kobiecie nazwiskiem Melanie Brock, ze jest tu nowa i chce sie zorientowac w systemie komputerowym Forbes. Dodala, ze ma pewne pojecie o pracy z komputerem, ale po t rzebuje pomocy, zeby zaczac. Urzedniczka, ktorej zainteresowanie Janet wyraznie zaimponowalo, chetnie zademonstrowala jej format danych i kod dostepu do statystyk medycznych. Wprowadzona przez Melanie, a dalej pozostawiona sama sobie, Janet wywolala wszystkich pacjentow oznaczonych kodem T -9872, ktory poprzednio posluzyl jej do odszukania aktualnie leczonych przypadkow medulloblastoma. Tym razem otrzymala inna liste: trzydziestu osmiu przypadkow bedacych w ewidencji na przestrzeni ostatnich dziesieciu lat. Nie znalazla tam natomiast nazwisk osob obecnie przebywajacych w szpitalu. 125 Przewidujac, ze ostatnio moglo byc wiecej przypadkow, Janet polecila komputerowi przedstawic na wykresie ich liczbe w po szczegolnych latach. Wynik byl uderzajacy. 126 Przygl adajac sie wykresowi, Janet stwierdzila, ze w ciagu pier wszych osmiu lat zanotowano piec przypadkow medulloblastoma, zas w ciagu dwoch ostatnich trzydziesci trzy. Ten skok wydawal jej sie dziwny, dopoki nie przypomniala sobie, ze Forbes odniosl tak wie lkie sukcesy w leczeniu medulloblastoma wlasnie w tych dwoch latach. Sukcesy spowodowaly naplyw pacjentow. Z pew noscia taki byl mechanizm.Wiedziona ciekawoscia, jak to wyglada od strony demogra ficznej, Janet polecila komputerowi dokonac analizy plci i wieku. Wsrod ostatnich trzydziestu trzech przypadkow wyrazna byla przewaga plci meskiej: dwadziescia szesc na siedem. Po przednie piec przypadkow to byly trzy osoby plci zenskiej i dwie meskiej. Przygladajac sie rozkladowi wieku, Janet dowiedziala sie, ze z pierwszych pieciu chorych jedna osoba miala dwadziescia jeden lat. Pozostale cztery ponizej dziesieciu. Wsrod ostatnich trzydziestu trzech siedmiu pacjentow mialo mniej niz dziesiec lat, dwoje po miedzy dziesiec a dwadziescia, a pozostalych dwadzies cia czworo powyzej dwudziestu. Co do wynikow leczenia pierwsza piatka zmarla w ciagu dwoch lat od rozpoznania. Troje w ciagu kilku miesiecy. W ostat nich trzydziestu trzech przypadkach skutki nowego rodzaju leczenia byly uderzajace. Wszystkie trzydziesci trzy osoby zyly dotych czas, choc dopiero troje przezylo blisko dwa lata od postawienia diagnozy. Janet pospiesznie zapisala te informacje dla Seana. Nastepnie wybrala na chybil trafil jedno nazwisko z listy. Byl to Donald Maxwell. Wywolala jego zapis. Okazalo sie, ze byl mocno skrocony. Znalazla uwage: blizsze informacje w historii choroby. Janet byla tak pochlonieta swoimi poszukiwaniami, ze gdy spojrzala na zegarek, przerazila sie. Tak samo jak rano zuzyla caly czas przeznaczony na kawe i jeszcze troche. Szybko wydrukowala liste trzydziestu osmiu chorych z uwzgled nieniem wieku, plci i numeru ksiegi szpitalnej. Zdenerwowana, stala nad drukarka laserowa i gdy pojawila sie gotowa kartka, odwrocila sie oczekujac po trosze, ze zobaczy za swoimi plecami kogos, kto zazada wyjasnien. Ale najwyrazniej nikogo nie in teresowalo, co robila. Zanim udala sie z powrotem na trzecie pietro, odszukala Me lanie, zeby zadac jej jedno krotkie, ostatnie pytanie. Znalazla ja przy kopiarce. 127 Jak mam sie zabrac za s zukanie historii choroby wypisanego pacjenta? - spytala.Musisz poprosic kogos z nas powiedziala Melanie. Potrzebujemy tylko kopii upowaznienia, w twoim wypadku z dzia lu kadr dla personelu sredniego. Wtedy zajmuje to okolo dziesieciu minut. Histori e choroby sa przechowywane w podziemnym ar chiwum, ktore ciagnie sie pod oboma budynkami. To sprawnie dzialajacy system. Musimy miec dostep do tych dokumentow dla celow leczniczych, na przyklad kiedy pacjenci przechodza pod opieke ambulatoryjna. Z kolei administracja tez ich potrzebuje dla celow statystycznych i ubezpieczeniowych. Przyjezdzaja tym dzwigiem. Melanie wskazala maly wbudowany w sciane dzwig za szklanymi drzwiami. Janet podziekowala i pognala do windy. Byla zawiedziona, ze musi miec upowaznienie. Nie wyobrazala sobie, jak moglaby to zalatwic nie demaskujac sie. Jedyna nadzieja, ze Sean cos wymysli. Niecierpliwie przyciskajac guzik, Janet zastanawiala sie, czy ma przeprosic za ponowne przedluzenie sobie przerwy. Wiedziala, ze nie moze postepowac tak dalej. To nie bylo w porzadku i Marjorie na pewno bedzie niezadowolona. Sterling byl niezmiernie rad z rozwoju wydarzen dnia. Wzno szac sie w gore w wylozonej boazeria windzie w biurze Franklin Bank na Federal Street w Bostonie usmiechal sie sam do siebie. To byl wspanialy dzien, ktory przyniosl maksymalne korzysci przy mmimalnym wysilku. A swiadomosc, ze za to, iz dobrze sie bawil, jest w dodatku sowicie wynagradzany, czynila go je szcze przyjemniejszym. Lunch w Ritzu byl boski, zwlaszcza ze maitre okazal sie na tyle uprzejmy, ze przyniosl z piwnicy restauracji butelke bialego meur saulta. Siedzac tuz obok Tanaki i jego goscia, ukryty za Wall Street Journal, Sterling Slyszal prawie cala ich rozmowe. Gosciem Tanaki byl dyrektor kadr Immunoterapii. G enentech po wykupieniu firmy pozostawil ja w niemal nie zmienionym ksztalcie. Sterling nie wiedzial, ile pieniedzy znajdowalo sie w zwy klej bialej kopercie, ktora Tanaka polozyl na stole, ale zauwazyl, jak blyskawicznie urzednik wsunal ja do kieszeni. In formacje, ktore uslyszal, byly interesujace. Sean i inni wspol zalozyciele sprzedali Immunoterapie, by zebrac kapital na zupelnie nowe przedsiewziecie. Informator Tanaki nie byl w stu procentach pewny, ale sadzil, ze nowa firma takze miala sie zajmowac bi o128 technologia. Nie umial podac nazwy ani przypuszczalnego profilu produkcji. Dzentelmen ten wiedzial natomiast, ze organizacja nowej firmy utknela, gdy Sean i jego partnerzy zorientowali sie, ze maja za malo pieniedzy. Wiedzial o tym, poniewaz zaprop onowano mu przejscie do nowej firmy, a on zgodzil sie, by wkrotce dowiedziec sie, ze sprawa musi ulec zwloce, dopoki nie uda sie zgromadzic wystarczajacych funduszy. Z brzmienia glosu owego dzentelmena Sterling domyslil sie, ze to opoznienie zrodzilo w nim wyrazna niechec do nowego kierownictwa. Ostatnia informacja, jaka mial do przekazania, bylo nazwisko wysokiego urzednika Franklin Bank, z ktorym negocjowano po zyczke dla uzupelnienia kapitalu zakladowego. Sterling znal kilka osob z tego banku, ale Herbert Devonshire do nich nie nalezal. To sie jednak mialo lada chwila zmienic, gdyz wlasnie na spotkanie z nim udawal sie teraz. Lunch dostarczyl mu rowniez okazji do blizszego przyjrzenia sie Tanace. Sterling, ktory wiedzial duzo o japonskim charakterze i ku lturze, szczegolnie w dziedzinach zwiazanych z biznesem, byl zafascynowany sposobem bycia Tanaki. Nie wtajemniczony Amerykanin w zaden sposob nie moglby wyczuc, ze pod pozorami nienagannej grzecznosci i szacunku Tanaka kryje pogarde dla towarzysza posilku. Ale Sterling natychmiast wychwycil te subtelne sygnaly. Nie mial mozliwosci podsluchiwania spotkania Tanaki z Her bertem Devonshire'em. Nawet o tym nie myslal. Ale chcial znac jego miejsce, by w rozmowie z panem Devonshire'em moc dac mu do zrozumienia, ze wie wszystko. Totez postaral sie, by szef agencji wynajmu sluzby zdobyl od kierowcy Tanaki te informacje i prze kazal ja jego kierowcy. Otrzymawszy poufna wiadomosc Sterling udal sie do City Side, popularnego baru w Faneuil Hali Market. Istnialo pewne niebezpieczenstwo, ze Tanaka zapamietal go z lunchu, ale Sterling po stanowil zaryzykowac. Nie staral sie usiasc w poblizu. Obserwowal Tanake i Devonshire'a z daleka, odnotowujac w pamieci, gdzie siedzieli i co zamowili. Zauwazyl takze, o ktorej godzin ie Tanaka przeprosil na chwile i poszedl zatelefonowac. Uzbrojony w te wiedze, Sterling czul sie najzupelniej na silach stawic czolo Devonshire'owi. Udalo mu sie umowic na spotkanie na popoludnie tego samego dnia. Po chwili oczekiwania, ktore, jak ocenil, mialo zademonstro wac mu, jak napiety jest rozklad zajec pana Devonshire'a, zostal 129 9 - Stan terminalny wprowadzony do jego imponujacego gabinetu. Rozciagal sie stam tad widok na polnoc i na wschod, ze wspaniala perspektywa na port i miedzynarodowe l otnisko we wschodnim Bostonie oraz Mystic River Bridge, siegajacy lukiem do Chelsea.Pan Devonshire byl niskim czlowieczkiem o lsniacej lysej czasz ce, w okularach w drucianej oprawie i tradycyjnym garniturze. Podniosl sie zza antycznego biurka, by uscisnac dlon Sterlinga. Sterling ocenil jego wzrost na nie wiecej niz metr piecdziesiat. Podal mu swoja wizytowke. Obaj usiedli. Pan Devonshire umies cil wizytowke w samym srodku swojej ksiegi handlowej w pozycji idealnie rownoleglej w stosunku do jej brzegow. Potem splotl dlonie. Milo mi pana poznac, panie Rombauer przemowil mie rzac Sterlinga oczkami jak paciorki. Co Franklin moglby dzis dla pana zrobic? Nie interesuje mnie Franklin - odparl Sterling. -To pan mnie interesuje, panie Devonshire. Chcia lbym nawiazac z panem wspolprace zawodowa. Indywidualne podejscie zawsze bylo nasza dewiza. Przejde od razu do rzeczy. Chce panu zaproponowac poufna partnerska wspolprace ku obopolnej korzysci. Sa pewne rzeczy, ktore chcialbym wiedziec, i takie, o ktorych z kolei panscy zwierz chnicy nie powinni wiedziec. Herbert Devonshire przelknal sline. To byl jedyny ruch, jaki wykonal. Sterling pochylil sie do przodu i utkwil wzrok w rozmowcy. Fakty sa proste. Dzis po poludniu spotkal sie pan z niejakim Tanaka Yamaguchim w barze City Side; miejscu, smiem zauwazyc, dosc nietypowym jak na spotkanie sluzbowe. Zamowil pan gimlet na wodce i przekazal panu Tanace pewne informacje; nie jest to wprawdzie przestepstwo, ale z punktu widzenia etyki rzecz niejed noznaczna. Wkrotce potem pokazna czesc forsy zdeponowanej dotychczas przez Sushita Industries w Bank of Boston zostala przekazana do Franklin Bank ze wskazaniem na pana, jako ich osobistego bankiera. Po tych slowach twarz Herberta zbielala. Mam szeroka siec kontaktow w calym swiecie biznesu ciagnal Sterling. Znow oparl sie na krzesle. Chetnie wlaczylbym pana do tej poufnej, bardzo dbalej o anonimowosc, gwiazdzistej siatki. Jestem przekonany, ze w miare uplywu czasu obaj bedziemy mogli sluzyc sobie nawzajem pozyt ecznymi informacjami. Moje pytanie brzmi: Czy chcialby pan do nas dolaczyc? Jedyny warunek 130 to ten, ze nigdy, przenigdy nie ujawni pan pochodzenia zadnej informacji, ktora panu przekaze.A jesli nie zechce sie przylaczyc? spytal Herbert chrap liwy m glosem. Poinformuje o panu i panu Tanace pewne osoby z Franklin Bank, ktore maja cos do powiedzenia w sprawie panskiej przy szlosci. To jest szantaz stwierdzil Herbert. Ja nazywam to wolnym rynkiem - odparl Sterling. A jesli idzie o panskie wpisowe, to chcialbym uslyszec, co powie dzial pan panu Tanace o naszym wspolnym znajomym, Seanie Murphym. To ohydne - oswiadczyl Herbert. Nie chcialbym ostrzegl go Sterling zeby nasza roz mowa ugrzezla we frazesach. Ohydny byl panski postepek, pan ie Devonshire. To, o co pana prosze, to niewielka cena za korzysci, jakie przypadna panu ze zdobycia takiego klienta jak Sushita Industries. A ja moge zagwarantowac, ze przydam sie panu w przyszlosci. Podalem mu bardzo niewiele informacji, zupelnie bez z naczenia. Jesli panu z tym lepiej, niech pan w to wierzy. Zapadla cisza. Dwaj mezczyzni wpatrywali sie w siebie przez plaszczyzne antycznego mahoniowego biurka. Sterling czekal z uczuciem zadowolenia. Powiedzialem mu tylko tyle, ze pan Murphy i kilku jego wspolpracownikow zaciagaja pozyczke, zeby zalozyc nowa fir me oznajmil Herbert. Nie podawalem zadnych liczb. Nazwa tej nowej firmy? - spytal Sterling. Onkogen - odparl Herbert. Proponowany profil produkcji? Preparaty stosowane w onkologii - powiedzial Herbert. Diagnostyczne i lecznicze. Termin? Bardzo bliski. Najblizsze miesiace. Cos jeszcze? Musze dodac, ze mam mozliwosc sprawdzenia tych informacji. Nic - w glosie Herberta zabrzmialo rozdraznienie. Jesli sie dowiem, ze celowo rozminal pan sie z prawda ostrzegl go znow Sterling efekt bedzie taki sam, jakby pan odmowil wspolpracy. Jestem dzis jeszcze umowiony ucial krotko Herbert. 131 Sterling wstal.Wiem, ze to denerwujace uczucie, gdy sie ma zwiazane rece - powiedzi al. Ale niech pan pamieta, ze czuje sie panskim dluznikiem, a wyplacam sie zawsze. Prosze do mnie dzwonic. Sterling zjechal winda na parter i pospieszyl do swego sedana. Kierowca zablokowal drzwi i zasnal. Sterling musial walic w szybe, zeby mu otworzyl. Gdy tylko znalazl sie w srodku, zadzwonil do swojego czlowieka w F AA. Mowie z telefonu komorkowego uprzedzil. Ptaszek odlatuje rano - powiedzial mezczyzna. Kierunek? Miami - odpowiedzial. Sam bym chetnie polecial dodal. No i jak ci sie po doba? - spytala Janet, gdy Sean wsadzil glowe do sypialni. Przywiozla go do Miami Beach, zeby pokazac mu swoje wynajete mieszkanie. Znakomite - oswiadczyl zagladajac jeszcze raz do living roomu. - Nie jestem pewien, czy moglbym dlugo wytrzymac z tymi kol orkami, ale na pewno sa w stylu Florydy. Sciany byly jaskrawozolte, dywan zielony. Plecione meble pomalowane na bialo i przykryte poduszkami w tropikalne kwiaty. To tylko na kilka miesiecy powiedziala Janet. Chodz do lazienki i spojrz na ocean. O toz i on! Sean wyjrzal przez szpary w zaluzji. -Przynajmniej bede mogl powiedziec, ze go widzialem. Waski pasek oceanu widoczny byl miedzy dwoma budynkami. Bylo juz po siodmej i slonce zaszlo; w gestniejacym mroku woda wydawala sie raczej szara niz blekitna. Kuchnia tez jest niezla powiedziala Janet. Sean poszedl za nia i przygladal sie, jak otwiera szafki pokazujac mu talerze i szklo. Zmienila stroj pielegniarski na swoja kusa bluzeczke i szorty. W tym skapym odzieniu wydala mu sie nie wiarygod nie ponetna. Dla Seana jej stroj mial pewne minusy, zwlaszcza gdy Janet pochylila sie, by zademonstrowac mu garnki i patelnie. Po prostu trudno mu bylo myslec. Bede mogla gotowac powiedziala prostujac sie. Cudownie - odparl Sean, ale jego umysl zaprzatal calkiem inny pierwotny glod. Przeszli z powrotem do living roomu. 132 Hej, jestem gotow wprowadzic sie chocby dzisiaj zawolal Sean. - Bardzo mi sie tu podoba.Zaraz, zaraz - osadzila go Janet. Mam nadzieje, ze nie odniosles wrazenia, ze mozemy ot tak zamieszkac tu razem. Mu simy naprawde powaznie porozmawiac. Po to tu przyjechalam. No, ale przede wszystkim musimy ruszyc z miejsca te sprawe z medulloblastoma - zauwazyl Sean. Wydawalo mi sie, ze te dwie kwestie nie wykluczaja sie nawzajem. Nie chcialem powiedziec, ze sie wykluczaja tlumaczyl Sean. - Chodzilo mi o to, ze trudno mi w tej chwili myslec o czyms innym niz moja sytuacja tutaj, w Forbes, i czy powinienem zostac. Ta sprawa, ze tak powiem, zdominowala moj umysl. To chyba zupelnie zrozumiale. Janet wzniosla oczy w gore. Poza tym konam z glodu dodal Sean. Wiesz, ze nigdy nie potrafie rozmawiac, kiedy jestem glodny usmiechnal sie. Bede cierpliwa do pewnego momentu poddala sie Ja net. - Ale chce, zebys pamietal, ze nalezy mi sie powazna roz mowa. A co do obiadu, czlowiek z agencji nieruchomosci powie dzial mi, ze niedaleko stad, na Collins Avenue, jest znana kuban ska restauracja. Kubanska? wyrazil powatpiewanie Sean. Wiem, ze rzadko ryzykujesz cos innego niz twoj a odwieczna pieczen z kartoflami. Ale skoro jestesmy w Miami, moglibysmy byc troche odwazniejsi. O rany - mruknal Sean. Restauracja byla na tyle blisko, ze mogli pojsc spacerem, zo stawili wiec lazik Seana tam, gdzie udalo im sie zaparkowac, naprzeciwko domu Janet. Trzymajac sie za rece szli Collins Avenue w kierunku polnocnym, pod ogromnymi obramowanymi zlotem i srebrem chmurami, w ktorych odbijala sie czerwonawa poswiata znad dalekich Everglades. Nie widzieli oceanu, ale slyszeli, jak fale uderzaja w plaze po drugiej stronie rzedu odnowionych i wy pucowanych budynkow w stylu art deco. Wokol plazy wszedzie pelno bylo ludzi; przechadzali sie po ulicach, siedzieli na schodkach lub na lawkach, jezdzili na lyzwo rolkach lub krazyli samochodami. Sprzet grajacy w niektorych samochodach mial tak podkrecone basy, ze Sean i Janet odczuwali wibracje w klatce piersiowej. Zanim ci chlopcy przekrocza trzydziestke, beda mieli uszy srodkowe praktycznie nie do uzytku skomentowal Sean. 133 W restauracji zdawal sie panowac szalenczy chaos. Bylo ciasno i tloczno. Kelnerzy i kelnerki w czarnych spodniach i spodnicach i bialych koszulach mieli na sobie poplamione fartuchy. Byli w wieku od dwudziestu do szescdziesieciu lat. Biegajac i prze ciskajac sie miedzy stolikami wykrzykiwali do siebie i w strone pieca ekspresyjne komunikaty po hiszpansku. Nad calym tym zgielkiem zawisl soczysty aromat pieczonej wieprzowiny, czosnku i palonej kawy.Porwani przez ludzki prad, Sean i Janet znalezli sie przy ob szernym stole, scisnieci wsrod innych biesiadnikow. Jakby za sprawa czarow pojawily sie oszronione butelki corony z trojkaci kami limonek zatknietymi u wylotu. Nic tu dla mnie nie ma - poskarzyl sie Sean po kilku minutowym wpatrywaniu sie w menu. Janet miala racje; jego pos ilki byly malo urozmaicone. Bzdura - odparla Janet. Sama zlozyla zamowienie. Gdy jedzenie dotarlo na stol, Sean doznal milego zaskoczenia. Marynowana i obficie natarta czosnkiem pieczen wieprzowa byla pyszna, podobnie jak zolty ryz i czarna fasola posypana siekana cebula. Nie przypadla mu do gustu tylko juka. To paskudztwo.smakuje jak kartofel polany sluzem - zawolal. Jestes obrzydliwy! oswiadczyla Janet. -Nie zachowuj sie jak typowy student medycyny. W rozbrzmiewajacej ochryplymi glosami restaur acji konwersacja byla prawie niemozliwa, totez po obiedzie powedrowali na Ocean Drive i weszli do Lummus Park, zeby spokojnie porozmawiac. Usiedli pod rozlozystym bananowcem i wpatrzyli sie w ciemny ocean, usiany swiatlami statkow handlowych i lodzi spacer owych. Trudno uwierzyc, ze w Bostonie jest teraz zima - powiedzial Sean. Czlowiek zastanawia sie, dlaczego w ogole wytrzymuje to blocko i deszcz ze sniegiem dodala Janet. Ale dosyc rozmowy o glupstwach. Jesli, jak mowisz, nie mozesz na razie rozmawiac o nas, porozmawiajmy o sytuacji w Forbes. Czy po poludniu bylo choc troche lepiej niz rano? Sean zasmial sie krotkim, niewesolym smiechem. Gorzej - odparl. Kiedy poszedlem na pierwsze pietro, nie minelo nawet piec minut, jak do pokoju wpadla nicz ym rozwscieczony byk pielegniarka naczelna, ryczac i wrzeszczac, bo zajrzalem do historii choroby Helen. Margaret Richmond wsciekla? zdziwila sie Janet. 134 Sean przytaknal.W calej swojej studziesieciokilogramowej warczacej okazalo sci. Kompletnie nie panowala nad soba. Dla mnie zawsze byla uprzejma. Ja widzialem ja tylko dwa razy i nie nazwalbym jej za chowania uprzejmym ani za pierwszym, ani za drugim razem. Skad wiedziala, ze tam jestes? Byl z nia miejscowy komandos. Musieli mnie wypatrzyc w kamerze. Ach, cudownie! Nastepna rzecz, o ktora moge sie pomartwic. Nie pomyslalam o kamerach. Nie musisz sie martwic. To tylko mnie szef ochrony nie moze scierpiec. Poza tym kamery sa najprawdopodobniej raczej w miejscach ogolnie dostepnych, nie na oddzialach. Czy udalo ci sie porozmawiac z Helen Cabot? spytala Janet. Przez chwile. Wcale nie wyglada dobrze. Jej stan stale sie pogarsza. Byla juz nawet mowa o zespole niu. Dowiedziales sie czegos z jej historii? Nie. Nie mialem czasu. Oni doslownie wyscigali mnie az do lacznika z budynkiem naukowym. Potem, jakby dla uwienczenia tego popoludnia, pojawil sie znowu ten Japoniec, weszac i pod gladajac mnie w laboratorium z klatki schodowej. Nie wiem, o co mu chodzi, ale tym razem go dopadlem. Przerazilem go smiertel nie; zakradlem sie za niego i wrzasnalem glosem, od ktorego krew scina sie w zylach. Malo nie zgubil portek ze strachu. Biedaczysko. Ladne mi biedaczysko! Facet sledzi mnie, odkad tylko przy jechalem. A mnie sie poszczescilo oznajmila Janet. Sean rozpromienil sie. Naprawde? Wspaniale! Czy zdobylas odrobine cudownego leku? Nie, to nie lek - Janet siegnela do kieszeni i wyjela wydruk komputerowy i kartke z pospiesznie nabazgranymi notatkami. Ale masz tu liste wszystkich pacjentow leczonych z powodu medul loblastoma w ostatnich dziesieciu latach: razem trzydziesci osiem osob, z tego trzydziesci trzy w ciagu ostatnich dwoch lat. Na tej kartce jest podsumowanie. Sean skwapliwie chwycil papiery. Ale by odczytac ich tresc, musial trzymac je nad glowa, zeby zlowic swiatlo lamp ulicznych z Ocean Drive. Gdy je przegladal, Janet tlumaczyla mu, czego sie dowiedziala na temat rozkladu wieku i plci. Powiedziala mu tez, 135 ze w zapisach komputerowych byla adnotacja, ze blizszyc h informacji nalezy szukac w historiach choroby. Na koniec powtorzyla to, czego dowiedziala sie od Melanie, ze wyciagniecie starych historii choroby to kwestia dziesieciu minut, pod warunkiem oczy wiscie, ze sie ma stosowne upowaznienie.Te historie b eda mi potrzebne stwierdzil Sean. -Czy one sa w statystyce medycznej? Nie. - Janet wyjasnila mu, co mowila Melanie o podziem nym archiwum pod oboma budynkami instytutu. Zartujesz! ucieszyl sie Sean. To nawet dosc wygodne. Jak to? - spytala Ja net. A tak, ze bede mogl dostac sie do nich z budynku nau kowego. Dzisiejszy incydent pokazal wyraznie, ze w szpitalu jestem persona non grata. Ale teraz moge sprobowac zajrzec do tych historii nie nadziewajac sie na Richmond i jej wspol nikow. Zamie rzasz wlamac sie do archiwum? spytala Janet ze zgroza. No coz, watpie, zeby sami otworzyli przede mna drzwi odparl Sean. To juz przesada. Jesli to zrobisz, zlamiesz prawo, nie tylko regulamin szpitalny. Ostrzegalem cie przypomnial Sean. Mowiles, ze bedziemy musieli lamac regulamin, a nie prawo. Nie zapuszczajmy sie w semantyke w glosie Seana pojawil sie ton irytacji. Ale to jest ogromna roznica zaprotestowala Janet. Prawo jest tylko zbiorem skodyfikowanych regulaminow. Wiedzialem, ze w ten czy inny sposob zblizymy sie do lamania prawa, i myslalem, ze ty tez to wiesz. Ale poza tym, nie sadzisz, ze jestesmy usprawiedliwieni? Ci ludzie z Forbes najwyrazniej opracowali niezwykle skuteczny sposob leczenia medulloblastoma. Na nieszczescie postanowili trzymac go w sekrecie, widocznie po to, zeby opatentowac swoje odkrycie, zanim ktos inny pojdzie w ich slady. To mnie wlasnie tak drazni w prywatnych placowkach naukowych. Ze celem staje sie pomnozenie kapitalu, a nie interes spoleczny. Dobro ogolu jest na dalszym planie, jesli w ogole bierze sie je pod uwage. Z ich metody leczenia medulloblastoma wy plywaja bez watpienia wazne wnioski dla wszystkich nowotworow, ale spoleczenstwu odmawia sie dostepu do tej wiedzy. Nikogo to nie obchodzi, ze fundamenty naukowe, na ktorych te prywatne instytuty opieraja swoja prace, powstaly w osrodkach akademi 136 ckich, za panstwowe pieniadze. Prywatne placowki po prostu biora. Ale nie daja. W ten sposob spoleczenstwo zostaje oszukane.Cel nigdy nie uswieca srodkow powiedziala Janet. Badz konsekwentna i spojrz uczciwie na siebie sama. Chyba zapominasz, ze to wszystko byl twoj pomysl. No coz, moze rze czywiscie powinnismy dac spokoj, moze powinienem wrocic do Bostonu i wziac sie za swoj doktorat. Niech b edzie! zawolala zdenerwowana Janet. -Niech bedzie, zrobimy to, co musimy zrobic. Potrzebujemy dokumentacji i cudownego leku - Sean wstal i przeciagnal sie. Wiec chodzmy. Teraz? - spytala Janet w panice. Jest prawie dziewiata. Pierwsza zasada w lamywacza: Rob, co masz robic, kiedy nikogo nie ma w domu. To idealna pora. Poza tym mam oficjalny pretekst: powinienem wstrzyknac nastepnym myszom pierwsza dawke glikoproteiny. Panie Boze dopomoz jeknela Janet, gdy Sean sciagal ja z lawki. Tom Widdico mb skierowal samochod w wolne miejsce na naj dalszym krancu parkingu nalezacego do rezydencji Forbes. Centy metr po centymetrze posuwal sie naprzod, dopoki kola nie dotknely ogrodzenia. Zaparkowal pod oslona galezi poteznego gumbolimbo. Alice powiedziala mu, by sie tam zatrzymal, zeby nikt nie zauwazyl samochodu. To byl samochod Alice, cytrynowozielony cadillac kabriolet z tysiac dziewiecset szescdziesiatego dziewiatego roku. Tom otworzyl drzwi i wysiadl upewniwszy sie najpierw, ze w zasiegu wzroku nie ma nikogo. Naciagnal lateksowe rekawiczki chirurgiczne. Potem siegnal pod przednie siedzenie i wyciagnal noz kuchenny, ktory zabral z domu. Na jego wypolerowanej powierzchni zamigotalo odbite swiatlo. Poczatkowo planowal wziac pistolet. Ale kiedy pomyslal, jaki to bedzie halas i jak cienkie sa sciany w rezydencji, zdecydowal sie na noz. Mial on tylko ten minus, ze robota mogla okazac sie brudna. Ostroznie, by sie nie skaleczyc, Tom wsunal noz ostrzem w pra wy rekaw koszuli, a rekojesc ujal w dlon. W drugiej rece mial klucze do mieszkania numer dwiescie siedem. Przemierzyl wzdluz tyl budynku, liczac drzwi balkonowe, do poki nie znalazl sie pod wlasciwymi. W mieszkaniu nie palilo sie swiatlo. Albo juz spala, albo jej nie bylo. Kazda ewentualnosc miala plusy i minusy. 137 Tom przeszedl na strone frontowa. Musial chwile zaczekac, poniewaz z domu ktos wyszedl i zmierzal do samochodu. Gdy odjechal, Tom otworzyl kluczem drzwi wejsciowe. Znalazlszy sie w srodku, poruszal sie szybko, zeby nikt go tu nie widzial. Dotarl do numeru dwiescie siedem, wlozyl klucz w zamek, otworzyl, wszedl i zamknal za soba jedna szybka, plynna sekwencja ruchow.Kilka minut stal bez ruchu, nasluchujac bodaj najlzejszego dzwieku. Doslyszal odlegle odglosy telewizorow dobiegajace z in nych m ieszkan. Schowal klucze do kieszeni i wypuscil z rekawa kuchenny noz o dlugim ostrzu. Zacisnal dlon na trzonku jak na rekojesci sztyletu. Powoli, centymetr po centymetrze, posuwal sie naprzod. W swie tle dochodzacym z parkingu dostrzegal zarysy mebli i ot warte drzwi do sypialni. Tom zajrzal w mrok. Przy zaciagnietych zaslonach bylo tu ciemniej niz w living roomie i nie widzial, czy w lozku ktos jest. Znow sie zatrzymal i nasluchiwal. Poza stlumionymi dzwiekami dalekich telewizorow i szumem lodowki, ktora wlasnie sie wlaczy la, nie uslyszal niczego. Nie bylo slychac rownego oddechu spia cego czlowieka. Posuwajac sie glebiej po pol kroku, Tom natrafil na brzeg lozka. Wyciagnal przed siebie wolna reke i macal w poszukiwaniu ciala. Dopiero teraz nabral pewnosci: lozko bylo puste.. Dotychczas nieswiadomie wstrzymywal oddech. Teraz wypros towal sie i odetchnal. Jego napiecie zelzalo, ale z drugiej strony w glebi duszy odczuwal rozczarowanie. Perspektywa przemocy podniecila go, a tymczasem spelnienie mialo sie o dwlec. Kierujac sie raczej wyczuciem niz wzrokiem, odszukal wejscie do lazienki. Wolna reka przejechal po scianie w gore i w dol, az namacal przelacznik swiatla. Wlaczyl je i na chwile musial przy mruzyc oczy od blasku, ale widok przypadl mu do gustu. Na brzegu wanny wisialy koronkowe pastelowe majteczki i stanik. Tom odlozyl noz na umywalke i podniosl majteczki. Byly cal kiem niepodobne do tych, ktore nosila Alice. Takie rzeczy fascyno waly go, nie mial pojecia dlaczego. Usiadl na brzegu wanny i prze b ieral palcami po jedwabistym materiale. Byl rad, ze ma sie czym zabawic, czekajac przy zapalonym swietle, z nozem pod reka. A co bedzie, jesli nas zlapia? spytala nerwowo Janet, gdy zblizali sie do Forbes Cancer Center. Przed chwila wyszli ze sklepu 138 z artykulami metalowymi, gdzie Sean kupil narzedzia, ktore, jak sie wyrazil, powinny posluzyc im rownie dobrze jak prawdziwe wytrychy.Nie zlapia odparl Sean. Wlasnie dlatego idziemy tam teraz, kiedy nikogo nie ma. To znaczy, nie wiemy na pewno, ale przekonamy sie. W czesci szpitalnej bedzie mnostwo ludzi ostrzegla go Janet. I dlatego bedziemy sie trzymac z daleka od czesci szpitalnej. A co z ochrona? Pomyslales o tym? To pestka. Poza tym niewyzytym komandosem nikt nie zrobil na mnie wiekszego wrazenia. Przy drzwiach wejsciowych na pewno nie ma przesadnej dyscypliny. Nie jestem w tym najlepsza - przyznala Janet. Powiedzialabys cos bardziej odkrywczego! A skad ty jestes taki obeznany z zamkami, wytrychami i alarmami? - zainteresowala sie Janet. Kiedy bylem chlopcem, w Charlestown mieszkala czystej krwi klasa robotnicza. Wielki swiat jeszcze tam nie dotarl. Kazdy z na szych ojcow mial inne rzemioslo. Moj ojciec byl hydraulikiem. Ojciec Timothy'ego O'Briena slusarzem. Stary O'Brien nauczyl syna kilku zawodowych sztuczek, a Timmy pokazal je nam. Najpierw to byla zabawa, cos w rodzaju zawodow. Chcielismy sie popisac, ze nie oprze nam sie zaden zamek w okolicy. A znowu ojciec Charliego O'Sullivana byl elektrykiem, prawdziwym mistrzem. Zakladal wy myslne alarmy, glownie na Beacon Hill. Czesto zabieral ze soba Charliego. Wiec Charlie zaczal opowiadac nam o alarmach. To niebezpieczna wiedza dla dzieciakow zauwazyla Janet. Jej wlasne dziecinstwo prywatne szkoly, lekcje muzyki i wakacje na Przyladku roznilo sie od dziecinstwa Seana jak niebo od ziemi. Pewnie ze tak zgodzil sie Sean. Ale nigdy nie kradlismy niczego w sasiedztwie. Po prostu otwieralismy zamki i zostawialis my je tak, dla zartu. Potem to sie zmienilo. Z jednym ze st arszych chlopakow, ktory umial prowadzic samochod, zaczelismy wypusz czac sie do Swampscott czy Marblehead. Przez pewien czas ob serwowalismy dom, a potem wlamywalismy sie i bralismy alkohol i jakis sprzet. No wiesz, magnetofon, telewizor. Kradliscie? spytala Janet zaszokowana. Sean przygladal jej sie przez chwile, zanim znow skierowal spojrzenie na droge. Jasne - odpowiedzial. To bylo bardzo podniecajace, a nam sie wydawalo, ze wszyscy, ktorzy mieszkaja na North Shore, 139 to milionerzy. - Opowi adal jej dalej o tym, jak on i jego kumple sprzedawali lupy, placili kierowcy, kupowali piwo, a reszte dawali facetowi, ktory zbieral fundusze na Irlandzka Armie Republikan ska.Wmawialismy sobie nawet, ze jestesmy mlodziezowymi dzialaczami politycznymi, chociaz nie mielismy zielonego pojecia, o co chodzi w Irlandii Polnocnej. Moj Boze! Nic o tym nie wiedzialam powiedziala Janet. Slyszala o mlodzienczych bojkach Seana, nawet o rozrywkowych eskapadach, ale kradzieze z wlamaniami to bylo cos zupelnie innego. Nie wdawajmy sie w osady moralne. Moja i twoja mlodosc to dwa zupelnie rozne swiaty. Jestem po prostu troche zaniepokojona, ze nauczyles sie usprawiedliwiac wszelkie postepki odparla Janet. -Przypuszczam, ze to moze wejsc w krew. Ostatni raz zrobilem cos takiego, kiedy mialem pietnascie lat - przypomnial Sean. -Od tego czasu wiele wody w rzece uplynelo. Zajechali na parking przed Forbes i podjechali pod budynek naukowy. Sean zgasil silnik i wylaczyl swiatla. Przez chwile oboje siedzieli nieruchomo. Chcesz to dalej robic czy nie? przerwal w koncu milczenie Sean. - Nie chce cie przymuszac, ale nie moge tracic tu dwoch miesiecy chrzaniac sie z jakas czarna robota. Albo uda mi sie dotrzec do programu medulloblastoma, albo wracam do Bostonu . Niestety, nie moge zrobic tego sam; po napasci tego babska, Margaret Richmond, to jasne. Albo mi pomagasz, albo dajemy sobie spokoj. Ale pozwol, ze ci cos powiem: idziemy tam, zeby zdobyc wiedze, nie zeby krasc telewizory. W cholernie slusznej sprawie. J anet nieruchomo patrzyla przed siebie. Nie mogla sobie pozwo lic na luksus niezdecydowania, a tymczasem w glowie miala jeden wielki galimatias. Spojrzala na Seana. Pomyslala, ze go kocha. Dobrze! - powiedziala w koncu. -Ruszajmy. Wysiedli z samochodu i poszli do wejscia. Sean niosl w papiero wej torbie narzedzia kupione w sklepie metalowym. Dobry wieczor powiedzial do straznika, ktory zamrugal przypatrujac sie jego identyfikatorowi. Byl to smagly Hiszpan z cienkim, jakby narysowanym olowkiem wasikiem. Wygladalo na to, ze szorty Janet zyskaly uznanie w jego oczach. Musze zaszczepic moje szczury wyjasnil Sean. Straznik odblokowal bramke. Nie odezwal sie ani slowem, nie 140 odrywal tez oczu od dolnej polowy ciala Janet. Przechodzac zau wazyli, ze nad rzedem monitorow stoi maly przenosny telewizorek.Nastawiony byl na mecz futbolowy. Widzisz teraz, co mialem na mysli mowiac o straznikach? spytal Sean, gdy weszli na schody prowadzace do podziemi. Bardziej go interesowaly twoje nogi niz moj identyfikator. Mogl bym tam miec fotografie Charlesa Mansona i tez by nie zauwazyl. Dlaczego powiedziales "szczury", a nie "myszy"? - zagadnela Janet. Ludzie nienawidza szczurow odparl Sean. Wolalem sie zabezpieczyc, zeby mu nie przyszlo do glowy zejsc z nami i popatrzec. Musze przyznac, ze myslisz o wszystkim stwierdzila Janet. Podziemia byly istnym labiryntem korytarzy, wzdluz ktorych ciagnely sie zaryglowane drzwi, ale przynajmniej byly nie najgorzej oswietlone. Sean byl juz kilka razy w zwierzetarni i dosc dobrze znal jej okolice, ale nigdy nie zapuszczal sie dalej. Gdy szli, dzwiek ich obcasow odbijal sie echem od nagiego betonu. Masz jakies pojecie, gdzie idziemy? spytala Janet. Blade - odparl Sean. Szli glownym korytarzem skrecajac kilkakrotnie, az doszli do rozwidlenia w ksztalcie litery T. To musi byc droga do szpitala rzekl Sean. Skad wiesz? Sean wskazal platanine przewodow okalajaca sufit. Rozdzielnia jest w szpitalu - powiedzial. -Te przewody biegna do budynku naukowego. Teraz musimy sprawdzic, z ktorej strony jest archiwum. Posuwali sie korytarzem w kierunku szpitala. Sto piecdziesiat metrow dalej napotkali waski hol, a po obu jego stronach - drzwi. Sean sprobowal je otworzyc. Byly zamkniete na klucz. Wyprobujmy te zab awki - powiedzial. Postawil torbe na podlodze i wyjal pare narzedzi, miedzy innymi cieniutki klucz do szesciokatnych wkretow i kilka krotkich kawalkow grubego drutu. Trzymajac klucz w jednej rece, a drut w drugiej, wetknal oba przedmioty w zamek. Caly trik polega wlasnie na tym. To sie nazywa "na grze bien". Zamknal oczy i majstrowal w zamku. I co? - spytala Janet rozgladajac sie po korytarzu w obawie, ze lada chwila ktos sie zjawi. Pestka - odparl Sean. Rozleglo sie szczekniecie i drzwi 141 otworzy ly sie. Sean odszukal przelacznik i zapalil swiatlo. Wlamali sie do pomieszczenia rozdzielni, ktorego obie przeciwlegle sciany zajmowaly ogromne tablice elektryczne.Sean zgasil swiatlo i zamknal drzwi. Z kolei zabral sie do pracy nad tymi po przeciwnej st ronie korytarza. Otworzyl je jeszcze szybciej. Zupelnie przyzwoite wytrychy stwierdzil. -Nie to co oryginalne, ale zawsze. Wlaczyl swiatlo i oboje z Janet ujrzeli dlugie, waskie pomiesz czenie wypelnione metalowymi polkami. Byly na nich ulozone szpit alne historie choroby. Zostalo jeszcze duzo wolnego miejsca. To jest to - powiedzial Sean. Maja sie gdzie rozprezac zauwazyla Janet. Nie ruszaj sie przez chwile. Sprawdze tylko, czy nie ma alarmow. Wielkie nieba! - zawolala Janet. -Dlaczego mnie nie uprzedzasz? Sean szybko rozejrzal sie po pomieszczeniu w poszukiwaniu wbudowanych czujnikow lub fotokomorek. Niczego nie znalazl. Dolaczyl do Janet i wzial wydruki komputerowe. Podzielimy sie powiedzial. Chce miec tylko historie z ostatnich dwoch lat. One dokumentuja skuteczne leczenie. Janet wziela pierwsza polowe listy, a Sean druga. W ciagu dziesieciu minut zgromadzili stos trzydziestu trzech historii chorob. Od razu widac, ze to nie jest szpital akademicki zauwazyl Sean. - Tam czlowiek moze mowic o szczesciu, jesli znajdzie jedna historie, a co dopiero wszystkie trzydziesci trzy. Co chcesz z nimi zrobic? spytala Janet. Skopiowac. Kopiarka jest w statystyce medycznej. Pytanie tylko, czy statystyka nie bedzie zamknieta. Nie chcialbym, zeby straznik zobaczyl, jak otwieram drzwi wytrychem. A tam praw dopodobnie jest kamera. Sprawdzmy. Janet chciala juz miec to za soba. Zaczekaj - powstrzymal ja Sean. -Chyba mam lepszy pomysl. Ruszyl do tej czesci pomieszczenia, ktora znajdowala sie pod budynkiem naukowym. Janet z trudem dotrzymywala mu kroku. Obeszli ostatni rzad metalowych polek i dotarli do sciany. Jej srodek zajmowaly szklane drzwi. Po ich prawej stronie znaj dowala sie tabliczka z dwoma guzikami. Gdy Sean nacisnal dolny guzi k, cisze przerwal gleboki warkot. Moze nam sie poszczesci powiedzial Sean. Po kilku minutach ukazal sie maly dzwig. Sean otworzyl drzwi i zaczal wyjmowac polki. 142 Co ty robisz? - spytala Janet.Maly eksperyment rzekl Sean. Gdy wyjal juz dosc, wszedl do srodka. Musial zgiac sie wpol i podkurczyc kolana pod brode. Zamknij drzwi i nacisnij guzik poprosil. Jestes zdecydowany? spytala Janet. No, dalej! - ponaglil ja Sean. A kiedy silnik sie wylaczy, poczekaj chwile, potem przycisnij dolny guzik i sciagnij mnie z powrotem. Janet wykonala polecenie. Sean wzniosl sie w gore machajac jej reka i zniknal z pola widzenia. Pod jego nieobecnosc niepokoj Janet wzrosl. Gdy on byl przy niej, ciezar ich postepkow nie docieral do niej tak ostro. Ale w tej niesamowitej ciszy swiadomosc tego, gdzie jest i co robi, uderzyla w nia z cala sila: wlamuje sie do Forbes Cancer Center. Warkot umilkl. Janet policzyla do dziesieciu i przycisnela dolny guzik. Na szczescie Sean wkrotce sie ukazal. Otworzyla drzwi. Dziala jak w zegarku -oznajmil. -Dochodzi do sekcji finansow, w administracji. Nie moglismy lepiej trafic, tam jest jedna z najlepszych kopiarek swiata. Zapakowanie historii chorob zajelo im zaledwie kilka minut. Ty pierwsza - powiedzial Sean. Nie j estem pewna, czy ja chce. W porzadku. W takim razie zaczekaj tutaj, dopoki ich nie skopiuje. To mi powinno zajac okolo pol godziny. Zaczal z powrotem ladowac sie do dzwigu. Janet chwycila go za ramie. Zmienilam zdanie. Nie chce zostac tu sama. Sean w zniosl oczy w gore i wyszedl z dzwigu. Janet wcisnela sie na jego miejsce. Sean podal jej spora czesc dokumentow, zamknal drzwi i nacisnal guzik. Kiedy silnik stanal, nacisnal jeszcze raz i dzwig pojawil sie ponownie. Z reszta papierow w reku po raz drugi wpakowal sie do srodka i przez kilka uciazliwych minut czekal, az Janet nacisnie guzik na gorze. Gdy otworzyla mu drzwi, zauwazyl, ze jest skrajnie zdener wowana. O co znowu chodzi? - spytal gramolac sie z dzwigu. Wszystkie swiatla sie pala. Czy to ty je wlaczyles? Nie - odparl Sean zgarniajac dokumenty. Palily sie juz, kiedy przyjechalem. Pewnie zostawila je ekipa sprzatajaca. To mi nie przyszlo do glowy. Jak ty mozesz byc w tym wszystkim taki spokojny? - Wydawala sie niemal zla. Sean wzruszyl r amionami. 143 Pewno dzieki doswiadczeniu z dziecinstwa.Szybko opracowali metode pracy z kopiarka. Kazda historie trzeba bylo podzielic na luzne kartki, potem zaladowac je do automatycznego podajnika. Za pomoca zszywacza znalezionego na sasiednim biurku porzadkowali kopie i ponownie laczyli ory ginaly w calosc. Widziales ten komputer w szklanej kabinie? spytala Janet. Widzialem go pierwszego dnia, podczas zwiedzania - odparl Sean. On wykonuje jakis program powiedziala Janet. -Kiedy czekalam, az przyjedziesz, zajrzalam do niego. Jest podlaczony do kilku modemow. Pewnie zbiera dane z sieci rozproszonej. Sean przyjrzal sie Janet, zaskoczony. Nie wiedzialem, ze znasz sie na komputerach. To dosyc dziw ne u osoby, ktorej glownym przedmiotem byl a literatura angielska. W Wellesley rzeczywiscie moim kierunkiem byla literatura angielska - wyjasnila ale komputery fascynowaly mnie. Skon czylam kilka kursow. W pewnej chwili bylam bliska zmiany kie runku. Zaladowawszy nastepna porcje dokumentow do kopiarki, Sean i Janet podeszli do oszklonego pomieszczenia i zajrzeli do wewnatrz. Ekran monitora pokrywaly swiecace cyfry. Sean nacisnal drzwi. Byly otwarte. Weszli. Ciekawe, po co ta kabina - rzekl. Dla ochrony - wyjasnila Janet. -Takim wielkim maszynom moze przeszkadzac dym papierosowy. A w biurze jest na pewno pelno palaczy. Przygladali sie zapisowi na monitorze. Byly to dziewieciocyfrowe numery. Jak myslisz, co on robi? spytal Sean. Nie mam pojecia odparla Janet. To nie sa numery t elefonow, bo liczby musialyby byc siedmio albo dziesiecio -, a nie dziewieciocyfrowe. Poza tym niemozliwe, zeby wywolywal numery telefoniczne w takim tempie. Nagle zapis znikl z ekranu. Potem pojawil sie numer dziesiecio cyfrowy. Natychmiast modem zaczal dzwonic; jego dzwiek na kladal sie na szum urzadzen klimatyzacyjnych. No, ale to juz jest numer telefonu powiedziala Janet. Nawet poznaje kierunkowy. To Connecticut. Ekran zgasl znowu, potem wyswietlil dalsze dziewieciocyfrowe numery. Po minucie prz y pewnym numerze zapis znieruchomial i wlaczyla sie drukarka. Sean i Janet spojrzeli na nia i zobaczyli 144 wydruk, na ktorym po owym dziewieciocyfrowym numerze na stepowala notatka: Peter Ziegler, lat 55, Valley Hospital, Chor lotte, Karolina Polnocna, zeszycie sciegna Achillesa 11 marca.Naraz zabrzmial sygnal alarmowy. Komputer powrocil do wy swietlania dziewieciocyfrowych numerow; Janet i Sean spojrzeli na siebie, Sean zaskoczony, Janet w panice. Co sie tu dzieje? spytala. Alarm dzwonil nadal. Nie wiem - przyznal Sean. -Ale to nie jest alarm przeciwwlamaniowy. Odwrocil sie, chcac wyjrzec do biura, w sama pore by spostrzec otwierajace sie drzwi na korytarz. Na podloge! rzucil zmuszajac Janet, zeby uklekla na czworakach. Zrozumial, ze ten ktos, kto tu zmierzal, przyszedl sprawdzic komputer. Goraczkowo popychal Janet za konsole. Skrajnie przerazona Janet spelnila polecenie grzeznac w plataninie kabli. Sean byl tuz za nia. Zaledwie udalo im sie umknac z pola widzenia, gdy otworzyly sie drzw i szklanej kabiny. Ze swojej ciasnej kryjowki zobaczyli pare nog. Byla to w kazdym razie kobieta. Alarm, ktory zapoczatkowal cale zdarzenie, zostal wylaczony. Kobieta podniosla sluchawke telefonu i wybrala numer. Mamy nastepnego potencjalnego dawce - pow iedziala. Karolina Polnocna. W tej samej chwili drukarka laserowa jeszcze raz zaczela dru kowac i znowu na krotka chwile odezwal sie alarm. Slyszysz? spytala kobieta. Co za zbieg okolicznosci. Wlasnie teraz, kiedy rozmawiamy, mamy nastepna osobe. -Przerwala, czekajac na wydruk. Patricia Southerland, lat czterdziesci siedem, San Jose General, San Jose, Kalifornia, biopsja sutka czternastego marca. Tez niezle. Co o tym myslisz? Nastapila chwila ciszy, po czym kobieta przemowila znowu. Wiem, ze to niewiele. Ale mamy czas. Zaufaj mi. To moja dzialka. Kobieta odlozyla sluchawke. Sean i Janet uslyszeli, jak oddziera kartke z wydrukiem. Potem odwrocila sie i odeszla. Przez kilka minut ani Sean, ani Janet nie odzywali sie. O co jej u diabla chodzilo z tym potencjalnym dawca? wyszeptal w koncu Sean. Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi - odszepnela Janet. Chce stad wyjsc. Dawca? - wymamrotal Sean. To brzmi dosyc makab rycznie. Co to wszystko jest? Jakas izba rozrachunkowa dla ludz kich czesci zamiennych? To mi przypomina pewien film, ktory kiedys widzialem. Mowie ci, to dom wariatow. 145 10 - Stan terminalny Poszla? spytala Janet.Sprawdze powiedzial Sean. Powolutku wycofal sie z kry jowki i wyjrzal nad blatem. Pokoj byl pusty. Chyba poszla. Ciekawe, dlaczego nie zwrocila uwagi na kopiarke. Janet wypelzla i ostroznie uniosla glowe. Ona takze zlustrowala pokoj. Alarm komputera musial zagluszyc halas, kiedy tu wchodzi la rozwazal Sean. Ale powinna byla slyszec ja wychodzac. Moze byla zbyt przejeta podsunela Janet. Sean skinal glowa. Pewnie masz racje. Ekran monitora, ktory do tej pory wyswietlal niezliczone ilosci dziewieciocyfrowych numerow, nagle opustoszal. Program sie skonczyl powiedzial Sean. Chodzmy stad - p oprosila Janet drzacym glosem. Zaryzykowali wyjscie z kabiny. Kopiarka skopiowala sterte dokumentow i milczala. Sean podszedl do maszyny i sprawdzil ja. Teraz wiadomo, dlaczego jej nie uslyszala. Zaladowal reszte historii chorob. Chce stad wyjsc! oswiadczyla Janet. Nie wyjdziemy bez moich historii - odparl Sean. Nacisnal guzik uruchamiajacy kopiowanie i kopiarka ozyla warczac. Potem zaczal wyjmowac juz skopiowane oryginaly, ponownie laczyc je w calosc i spinac kopie. Poczatkowo Janet przygladala sie tylko, zdjeta przerazeniem na mysl, ze w kazdej chwili moze wejsc ta kobieta. Ale kiedy zrozumiala, ze im szybciej skoncza, tym szybciej wyjda, wlaczyla sie do pracy. Bez dalszych przeszkod blyskawicznie skopiowali i posegregowali wszystkie historie choroby. Wrociwszy do malenkiej windy, Sean spostrzegl, ze mozna takze naciskac guzik przy otwartych drzwiach. Wtedy dzwig ruszal po ich zamknieciu. Teraz nie musze sie martwic, ze zapomnisz sciagnac mnie na dol rzekl chcac podroczyc sie z Janet. Nie jest em w nastroju do zartow oswiadczyla wciskajac sie do wnetrza. Wyciagnela rece chcac wziac ile sie tylko da do kumentow. Powtorzywszy manewr, ktory zawiodl ich na szoste pietro, powrocili z historiami do archiwum. Ku zmartwieniu Janet, Sean uparl sie, zeby poswiecic jeszcze troche czasu na umieszczenie ich z powrotem dokladnie tam, skad je wzieli. Zakonczywszy te czyn 146 nosc zaniesli kopie do zwierzetarni, gdzie Sean ukryl je za klatkami swoich myszy.Powinienem zaszczepic te facetki, ale szczerze mowiac, nie mam jakos checi. Janet cieszyla sie, ze wychodza, ale zaczela sie odprezac, dopiero kiedy wyjezdzali z parkingu. To chyba pozostanie jednym z najgorszych doswiadczen mojego zycia powiedziala, kiedy przecinali Mala Hawane. Nie pojmuje, jak ty mogles zachowac taki spokoj. Czynnosc serca mi sie przyspieszyla przyznal Sean. Ale wszystko poszlo gladko nie liczac tego incydentu w kabinie komputerowej. A teraz, kiedy mamy to za soba, ,czy nie wydaje ci sie, ze to bylo podniecajace? Chociaz troche? Nie! - odparla Janet z naciskiem. Jechali w milczeniu, az Sean przemowil znowu. Ciagle nie moge sobie wyobrazic, co robil ten komputer. I nie rozumiem, co to wszystko ma wspolnego z oddawaniem narzadow. Na pewno nie uzywaja jako dawcow zmarlych na raka pacjentow. Za wielkie ryzyko przeszczepienia raka razem z narza dem. Masz jakis pomysl? W tej chwili nie jestem w stanie myslec o niczym - odpowiedziala Janet. Zajechali przed rezydencje Forbes. Jeju, zobacz, jaki stary cadillac kabriolet - zauwazyl Sean. - Ale bryka. Kiedy bylem maly, Barry Dunhegan mial taka sama, tylko rozowa. On byl bukmacherem. Wszystkie dzie ciaki uwazaly, ze jest super. Janet rzucila pobiezne spojrzenie na uzebrowanego potwora zaparkowanego w cieniu egzotycznego drzew a. Podziwiala Seana, ze po takim wstrzasajacym przezyciu potrafi jeszcze myslec o sa mochodach. Sean zatrzymal sie i zaciagnal reczny hamulec. Wysiedli z samo chodu i w milczeniu weszli do budynku. Sean rozmyslal, jak milo byloby spedzic te noc z Janet. Trudno bylo miec pretensje do straznika, ze sie na nia gapil. Idac za nia po schodach, Sean mial moznosc przypomniec sobie, jak bajeczne sa jej nogi. Gdy dotarli do jego drzwi, przyciagnal ja do siebie i zamknal w ramionach. Przez chwile trwali tak w uscis ku. Moze bysmy zostali dzis razem? wydusil z siebie pytanie. W jego glosie brzmialo wahanie; obawial sie odrzucenia. Janet nie odpowiedziala od razu i im dluzej trwala zwloka, tym wiekszy byl jego optymizm. W koncu lewa reka siegnal po klucz. 147 Ni e sadze, zeby to byl dobry pomysl odparla.Daj spokoj nalegal Sean. Obejmujac ja ciasno, wdychal jej zapach. Nie! - oswiadczyla po kolejnej chwili Janet tonem defini tywnym. Choc przez chwile chwiala sie w postanowieniu, teraz podjela decyzje. - W iem, ze byloby przyjemnie i po takim wie czorze przydaloby mi sie troche poczucia bezpieczenstwa, ale najpierw musimy porozmawiac. Zawiedziony, Sean wzniosl oczy w gore. Potrafila byc tak nie mozliwie uparta. Dobra - rzekl rozdrazniony, probujac innej taktyki. - Niech bedzie, jak chcesz. Puscil ja, otworzyl swoje mieszkanie i wszedl do srodka. Zanim zamknal drzwi, rzucil okiem na jej twarz. Liczyl, ze zobaczy nagla troske z powodu jego zlego humoru. Ale zamiast niej zobaczyl irytacje. Janet odwrocila sie i odeszla. Sean zamknal drzwi. Poczul sie winny. Podszedl do drzwi bal konowych, otworzyl je i wyszedl na zewnatrz. Zobaczyl, ze kilka drzwi dalej, w living roomie Janet zapalilo sie swiatlo. Sean wahal sie, nie wiedzac, co zrobic. Mezczyzni rzekla Janet glosno i gniewnie. Niepewna, stala za swoimi drzwiami, rozpamietujac rozmowe z Seanem na kory tarzu. Nie mial zadnego powodu, zeby sie na nia zloscic. Czyz nie towarzyszyla mu w realizacji jego ryzykownego planu? Czy ogolnie biorac nie podporzadkowywala sie jego zyczeniom? Dlaczego on nie mogl przynajmniej postarac sie zrozumiec jej pragnienia? Bylo oczywiste, ze tego wieczoru nic nie zostanie rozstrzygniete. Janet weszla do sypialni i zapalila swiatlo. Chociaz pozniej miala to sobie przypomniec, w tamtej chwili nie zwrocila uwagi, ze drzwi lazienki byly zamkniete. Gdy Janet byla sama, nigdy ich nie zamykala. Miala taki zwyczaj jeszcze z czasow dziecinstwa. Sciagnela bluzeczke, odpiela stanik i rzucila je na fotel obok lozka. Rozpiela zapinke na czubku glowy i potrzasnela uwol nionymi wlosami. Czula sie wyczerpana, rozdrazniona i, jak to okreslala jedna z jej kolezanek z college'u, wypompowana. Wziela suszarke do wlosow, ktora rano w pospiechu porzucila na lozku, otworzyla lazienke i weszla. W chwili gdy zapalala swiatlo, uswia domila sobie obecnosc ciezkiej sylwetki po swojej lewej stronie. Instynktownie wyrzucila reke przed siebie, jakby chcac odgrodzic sie od napastnika. 148 W gardle jej zrodzil sie krzyk, ale uwiazl, zdlawiony ohyda widoku, jaki miala przed oczami. W jej lazience byl mezczyzna w ciemnym, workowatym stroju. Na glowe mial naciagniety za wiazany u gory kawalek ponczochy, ktory groteskowo splaszczyl jego rysy. W reku sciskal wzniesiony groznie na wysokosc ramienia rzeznicki noz.Prze z moment zadne sie nie poruszylo. Janet drzac wycelowala w upiorna twarz bezuzyteczna suszarke, jakby to byl magnum. Zaskoczony napastnik gapil sie na jej wylot, dopoki nie uprzytom nil sobie, ze ma przed soba spirale grzejne, a nie lufe rewolweru. On zad zialal pierwszy; wyciagnal reke i wyrwal Janet suszarke. W wybuchu furii cisnal nia w bok, roztrzaskujac lusterko w drzwi czkach apteczki. Brzek szkla wyrwal Janet z odretwienia; wypadla z lazienki. Tom zareagowal natychmiast i zdolal chwycic Janet za ramie, ale jej sila rozpedu pociagnela ich oboje, potykajacych sie, do sypialni. Jego pierwotnym zamiarem bylo zadzgac ja w lazience. Suszarka zbila go z tropu. Nie przewidzial, ze ona wydostanie sie z lazienki. Nie chcial tez, zeby krzyczala, tymczasem tak wlasnie sie stalo. Pierwszy krzyk Janet byl nieco przytlumiony przez szok, ale za drugim razem nadrobila to z nawiazka. Wrzask odbil sie od powierzchni jej malego mieszkanka i przebil jego cienkie sciany. Bylo go prawdopodobnie slychac w kazdym pomieszczeni u budynku. Po grzbiecie Toma przebiegl dreszcz strachu. Mimo calej wscieklosci zrozumial, ze jest w tarapatach. Ciagle trzymajac Janet za ramie obrocil ja i pchnal z calej sily, tak ze odbila sie od sciany i padla w poprzek na lozko. Mogl ja teraz zabic, ale nie odwazyl sie tracic wiecej czasu. Rzucil sie w strone balkonu. Placzac sie w zaslonach, szarpiac sie z zamkiem, rozsunal wreszcie drzwi i zniknal w ciemnosciach nocy. Sean krecil sie po balkonie w poblizu niedomknietych drzwi living roomu Janet usi lujac zebrac sie na odwage, zeby wejsc i przeprosic ja za to, ze probowal wzbudzic w niej poczucie winy. Wstydzil sie wlasnego zachowania, ale poniewaz przepraszanie nie bylo jego mocna strona, trudno mu sie bylo zmobilizowac. Jego wahanie pierzchlo w jednej sekundzie, gdy uslyszal brzek roztrzaskiwanego lustra. Przez chwile szarpal sie z druciana moskitiera usilujac ja rozsunac. Gdy rozlegl sie mrozacy krew w zylach krzyk Janet, a potem glosny lomot, zaniechal tych 149 zabiegow i rzucil sie na nia z calej sily. Z nogami zaplatanymi w siatke runal na wlochaty dywan. Dzwignawszy sie pognal do sypialni. Janet lezala na lozku, a oczy miala rozszerzone z prze razenia.Co sie stalo? Janet usiadla. Polykajac lzy, odpowiedziala. W lazience byl czlowiek z noze m. - Wskazala otwarte drzwi balkonowe. - Uciekl tedy. Sean podbiegl do drzwi i odsunal zaslony. Zamiast jednego, ujrzal dwoch mezczyzn. Zanim ktokolwiek kogokolwiek rozpoz nal, weszli we dwoch brutalnie wpychajac Seana do pokoju. Byli to Gary Engels* i in ny mieszkaniec, ktory podobnie jak Sean zareagowal na krzyk Janet. Goraczkowo tlumaczac, ze napastnik przed chwila uciekl, Sean wyprowadzil obu mezczyzn z powrotem na balkon. Gdy znalezli sie przy balustradzie, uslyszeli pisk opon dochodzacy z frontowego p arkingu. Gary i jego towarzysz rzucili sie na schody; Sean wrocil do Janet. Janet przyszla juz troche do siebie. Wlozyla bluze. Gdy wszedl Sean, siedziala na brzegu lozka konczac rozmowe z posterunkiem policji. Odlozywszy sluchawke, podniosla wzrok na stojacego nad nia Seana. Nic ci nie jest? - spytal lagodnie. Chyba nie. - Zadrzala. Boze, co za dzien! A nie mowilem, zebys zostala ze mna? Sean usiadl obok niej i objal ja ramieniem. Wbrew sobie Janet rozesmiala sie. Caly Sean, kazda sytuacje potraf i zalagodzic zartem. Rzeczywiscie cudownie bylo znalezc sie znow w jego ramionach. Slyszalam, ze Miami to rozrywkowe miasto powiedziala wpadajac w jego ton - ale to chyba przesada. Masz jakas koncepcje, jak ten facet sie tu dostal? spytal Sean. Z ostawilam otwarte drzwi balkonowe w living roomie przyznala Janet. To sie nazywa bolesna nauczka. W Bostonie najgorsze, co mi sie przytrafilo, to sprosny telefon - powiedziala Janet. Zreszta przeprosilem dodal Sean. Janet rozesmiala sie i rzucila w niego poduszka. Policja dotarla po dwudziestu minutach. Zajechali wozem pa trolowym z migaczem, ale bez syreny. Do mieszkania weszlo 150 dwoch umundurowanych oficerow policji miejskiej Miami. Jeden z nich byl poteznym brodatym Murzynem, drugi smuklym Latynosem z wasikiem. Nazywali sie Peter Jefferson i Juan Torres.Przez niespieszne pol godziny z troska, szacunkiem i profesjonaliz mem analizowali opowiesc Janet. Gdy wspomniala, ze mezczyzna byl w gumowych rekawiczkach, odwolali przyjazd technika kry minalistycznego, ktory mial przybyc zaraz, jak tylko skonczy prace na miejscu zabojstwa. Jesli nikt nie jest ranny, sprawa podpada pod inna katego rie rzekl Juan. Rzecz jasna, zabojstwom poswieca sie wiecej uwagi. Ale to moglo byc zabojstwo - za protestowal Sean. Hej, robimy, co mozemy silami, jakie mamy do dyspozycji powiedzial Peter. Policjanci ciagle jeszcze zbierali zeznania, gdy pojawil sie ktos jeszcze: Robert Harris. Robert Harris starannie pielegnowal i podsycal zazylosc z policja miej ska w Miami. Choc obgadywal ich za brak dyscypliny i nedzna forme fizyczna, cechy, ktorych mlody policjant nabywal srednio w ciagu roku od skonczenia szkoly policyjnej, byl dostatecznie praktyczny, by rozumiec, ze musi zyc z nimi dobrze. Ta napasc na pielegniarke w rezydencji Forbes to najlepszy przyklad. Gdyby nie wypracowal sobie takich ukladow, jakie mial, prawdopodobnie dowiedzialby sie o calej sprawie dopiero nastepnego dnia rano. A z jego punktu widzenia taka sytuacja dla szefa ochrony byla nie do pom yslenia. Wiadomosc otrzymal od komendanta posterunku, gdy cwiczyl przed telewizorem na swoim przyrzadzie gimnastycznym. Na nie szczescie minelo juz prawie pol godziny od wyjazdu wozu pa trolowego, ale Harris i tak nie mogl narzekac. Lepiej pozno niz wcal e. Nie chcial tylko, zeby cala sprawa ostygla, zanim on sie wlaczy. Po drodze do rezydencji myslal o gwalcie i morderstwie na Sheili Arnold. Nie mogl sie pozbyc podejrzen, ze jakkolwiek moglo sie to wydawac nieprawdopodobne smierc tej dziewczyny miala cos wspolnego ze zgonami pacjentek z rakiem sutka. Harris nie byl lekarzem, wiec musial opierac sie na tym, co powiedzial mu doktor Mason, to jest, ze wedlug niego pacjentki z rakiem sutka ktos morduje. Glowna poszlaka byla sinica na twarzach zmarlych, ozn aka, ze zostaly w jakis sposob uduszone. 151 Doktor Mason dal mu jasno do zrozumienia, ze wyswietlenie tej sprawy powinien uznac za swoj najwazniejszy cel. Jesli choc jedno slowo przedostanie sie do prasy, Forbes moze poniesc nieod wracalne straty. Wlasciwie z jego wypowiedzi wynikalo, ze dalsze zatrudnianie Harrisa zalezy od tego, czy uda mu sie szybko i bez bolesnie rozwiazac ten klopotliwy problem. Im szybciej, tym lepiej dla wszystkich.Ale Harris przez ostatnich kilka miesiecy nie zrobil zadnych pos tepow. Sugestia doktora Masona, ze sprawca jest prawdopo dobnie lekarz lub pielegniarka, nie potwierdzila sie. Szeroko za krojone sledztwo w srodowisku personelu medycznego nie ujaw nilo zadnych podejrzanych tropow, zadnych nieprawidlowosci. Proby dyskretnej obserwacji pacjentek z rakiem sutka takze ni czego nie wniosly. Poza tym nie byl w stanie czuwac nad nimi wszystkimi. Podejrzenie, ze smierc panny Arnold miala cos wspolnego z tymi zgonami, przyszlo mu nagle na mysl w dzien po morderstwie, gdy jecha l do pracy. Wlasnie wtedy przypomnial sobie, ze w dniu poprzedzajacym morderstwo na jej oddziale zmarla jedna z pa cjentek z rakiem sutka i takze byla calkiem sina. A jesli Sheila Arnold cos widziala? zastanawial sie Harris. A jesli zobaczyla lub uslyszala cos, z czego znaczenia nie zdawala sobie sprawy, co jednak wystarczylo, by sprawca poczul sie za grozony? Ta mysl wydala sie Harrisowi sensowna, choc z drugiej strony, czy nie byla podyktowana desperacja? Tak czy owak podejrzenie Harrisa nie doprowadz ilo go zbyt daleko. Od policji dowiedzial sie, ze pewien swiadek w noc morder stwa widzial mezczyzne wychodzacego z pokoju panny Arnold, ale podany przez niego rysopis byl beznadziejnie niecharakterystyczny: wzrost sredni, budowa srednia, wlosy ciemne. Twarzy tego mezczy zny swiadek nie widzial. W odniesieniu do tak duzej instytucji jak Forbes Cancer Center opis ten mial nader ograniczona wartosc. Totez gdy Harris uslyszal o jeszcze jednym napadzie na pieleg niarke Forbes, znow powrocila mu mysl o jego mozliwym zwiazku ze sprawa pacjentek z rakiem sutka. We wtorek nastapil kolejny tajemniczy zgon, ktoremu towarzyszyla sinica. Harris wkroczyl do mieszkania Janet palac sie, zeby z nia porozmawiac. Ku swemu najwyzszemu zmartwieniu zobaczyl ja w towarzystwie tego przemadrzalego dupka, Seana Murphy'ego. Poniewaz pielegniarke ciagle jeszcze przesluchiwala policja, Har ris szybko rozejrzal sie wkolo. W lazience zobaczyl strzaskane lusterko i polamana suszarke do wlosow. Wsrod rozsypanych na 152 podlodze odlamkow zauwazyl takze majteczki. Zawedrowal do living roomu i zwrocil uwage na wielka dziure w szklanych drzwiach balkonowych. Uznal za oczywiste, ze to byla droga wlamania, nie ucieczki.O, jego dociekliwosc zazartowal Peter Jefferson wchodzac do living ro omu. Juan Torres trzymal sie z tylu. Harris przedtem kilka razy zetknal sie z Peterem. Co mozesz mi powiedziec? spytal Harris. Niewiele - odparl Peter. Sprawca mial na twarzy nylo nowa ponczoche. Sredniej budowy, sredniego wzrostu. Wyglada na to, ze nie przemowil ani slowa. Dziewczynie sie udalo. Facet mial noz. I co zrobicie? Peter wzruszyl ramionami. To co zwykle. Napiszemy raport. Zobaczymy, co powie sierzant. Tak czy owak sprawa pojdzie do wydzialu sledczego. A co oni zrobia, kto to wie - P eter znizyl glos. Nie bylo rozlewu krwi, nie bylo rabunku. Malo prawdopodobne, zeby potraktowali sprawe jako numer jeden na liscie ich priorytetow. Gdyby ja chociaz grzmotnal, to co innego. Harris skinal glowa. Podziekowal policjantom, ktorzy zaraz wyszl i. Wszedl do sypialni. Janet pakowala torbe. Sean byl w la zience; zbieral jej przybory toaletowe. W imieniu Forbes chcialbym wyrazic najglebsze ubolewanie z powodu tego wydarzenia - powiedzial. Dziekuje odparla Janet. Zawsze uwazalismy, ze w tym miejscu ochrona nie jest potrzebna - dodal. Doskonale rozumiem. To moglo sie zdarzyc wszedzie. A ja rzeczywiscie zostawilam drzwi balkonowe otwarte. Policjanci powiedzieli mi, ze bylo pani trudno opisac tego faceta. Mial na glowie ponczoche. A poza tym wszystko stalo sie tak szybko. Czy mogla go pani juz gdzies widziec? Nie sadze. Ale nie mam stuprocentowej pewnosci. Chcialbym pania jeszcze o cos spytac. Ale prosze sie chwile zastanowic, zanim pani odpowie. Czy w Forbes nie zdarzylo sie pani c os niecodziennego? Janet natychmiast zaschlo w ustach. Slyszac te wymiane zdan, Sean odgadl, co sie dzieje w glowie Janet: pomyslala o ich wlamaniu do archiwum. 153 Janet ma za soba ciezkie przezycie powiedzial wchodzac do pokoju.Harris odwrocil sie. Nie mowilem do ciebie, chlopcze oswiadczyl tonem po grozki. Sluchaj, zakuta palo rzekl Sean. Nie wzywalismy piechoty morskiej. Janet rozmawiala z policja. Jesli chcesz sie czegos dowiedziec, mozesz ich spytac. Ona nie ma obowiazku z toba rozmawiac i wydaje mi sie, ze na dzisiaj ma dosc. Ty nie musisz jej juz nagabywac. Stali twarza w twarz wpatrujac sie w siebie. Blagam! zawolala Janet. W jej oczach wezbraly swieze lzy. Nie zniose wiecej napiec. Sean usiadl na lozku, objal ja ramieniem i przytulil jej czolo do swego. Przepraszam, panno Reardon - zwrocil sie do niej Har ris. - Rozumiem pania. Ale dla mnie jest bardzo wazne, czy nie zauwazyla pani w czasie pracy niczego niezwyklego. Wiem, ze to byl pani pierwszy dzien. Janet pokrecila glowa. Sean spojrzal na Harrisa i oczami dal mu znak, zeby sie wynosil. Harris z najwyzszym trudem powstrzymal sie, zeby nie obic gowniarza. Przez chwile nawet napawal sie wyobrazeniem, ze siedzi na nim okrakiem i goli mu glowe. Odwrocil sie jednak i wyszedl. W miare jak noc zmierzala ku switowi, niepokoj Toma Widdi comba stopniowo narastal. Siedzial w spizarni obok garazu skulo ny w kacie za zamrazarka. Kolana podciagnal pod brode, a nogi obejmowal rekami, jakby mu bylo zimno. Nawet wzdrygal sie co jakis czas, torturowany ciagle powracajacym wspomnieniem kata strofalnych wydarzen w rezydencji Forbes. Poniosl kleske na calej linii. Nie tylko nie udalo mu sie uspic Glorii d'Amataglio, ale i nie zdolal usunac z drogi pielegniarki, ktora mu w tym przeszkodzila. W dodatku widziala go z bliska. Mozliwe, ze pomimo nylonowej ponczochy uda jej sie go rozpoz nac. Najbardziej ze wszystkiego dreczyla Toma mysl, ze wzial te jej glupia suszarke za rewolwer. Przez jego glupote Alice z nim nie rozmawia. Probowal do niej mowic, ale nie chciala nawet sluchac. Zawiodl ja. Nie jest juz Jej malym mezczyzna". Zaslugiwal na to, by inne dzieci smialy sie z niego. Tom staral sie ja ulagodzic obietnica, ze pomoze Glorii 154 dzis rano i ze uwolni ich od tej wscibskiej pielegniarki naj szybciej jak sie da. Obiecywal i plakal, ale nic nie osiagnal. Alice potrafila byc uparta.Dzwignawszy sie na sztywnych nogach, Tom rozciagnal zdret wiale miesnie. Od wielu godzin tkwil w tym kacie bez ruchu, w nadziei ze matce z czasem zrobi sie go zal. Ale nic z tego. Ignorowala go. Pomyslal wiec, ze sprobuje przemowic do niej wprost. Podszedl do zamrazarki od przodu, otworzyl zatrzask i podniosl pokrywe. Mrozny oblok z jej wnetrza zawirowal, mieszajac sie z pradem wilgotnego, cieplego powietrza Miami. Stopniowo mgla rozwiala sie i wychynela z niej wyschnieta twarz Alice Widdicomb. Jej farbowane rude wlosy tworzyly zlodowaciala platanine. Poli czki miala zapadniete, cale w plamach i sine. Na brzegach roz wartych powiek osiadly krysztalki lodu. Galki oczne obkurczyly sie troche, marszczac powierzchnie zmetnialej od mrozu rogowki. Sciagniete w ohydnym grymasie wargi obnazyly zolte zeby. Tom i jego matka zyli w takiej izolacji, ze gdy ja uspil, nie mial specjalnych trudnosci. Popelnil tylko jeden blad: za pozno pomys lal o zamrazarce, a Alice po kilku dniach zaczela cuchnac. Jeden z nielicznych sasiadow, z ktorymi Tom sporadycznie rozmawial, zwrocil mu uwage, czym wprawil go w panike. Wtedy wlasnie przyszla mu do glowy zamrazarka. Od tego czasu nic sie nie zmienialo. Nawet czeki Alice z opieki spolecznej przychodzily regularnie. Jedyna wpadka zdarzyla sie, gdy pewnej goracej piatkowej nocy w zamrazarce wysiadl kom presor. Az do poniedzialku Tom nie mogl wezwac nikogo, kto by ja naprawil. Mial stracha, ze facet z serwisu bedzie chcial ja otworzyc, ale to okazalo sie zbedne. Powiedzial jednak Tomowi, ze chyba ma tam jakies zepsute mieso. Podtrzymujac pokrywe, Tom spojrzal na matke. Nadal nie chciala nic do niego powiedziec. Byla, co zrozumiale, wystraszona. Zrobie to dzisiaj rzekl blagalnie Tom. Gloria bedzie jeszcze na kroplowkach. Jesli nie, wymysle cos innego. I ta pieleg niarka. Pozbede sie jej. Nie ma problemu. Nikt cie stad nie zabie rze. Ze mna jestes bezpieczna. Prosze! Alice Widdicomb nie odpow iadala. Tom powoli opuscil pokrywe. Czekal jeszcze chwile, w nadziei ze sie rozmysli, ale to nie nastapilo. Niechetnie zostawil ja i poszedl przez kuchnie do sypialni, ktora tyle lat dzielili. Otworzyl szuflade nocnego stolika i wyjal rewolwer. Kiedys nalezal do ojca, ale po jego smierci wziela go sobie Alice. Czesto, pokazujac rewolwer 155 Tomowi, mowila, ze gdyby kiedykolwiek ktos probowal wejsc miedzy nich, zrobi z niego uzytek. Tom nauczyl sie kochac widok wykladanej masa perlowa rekojesci.Nikt nigd y nie wejdzie miedzy nas, Alice powiedzial. Jak dotad, uzyl tego rewolweru raz, wtedy kiedy ta Arnold usilowala mu przeszkodzic; odciagnela go na strone i powiedziala, ze wi dziala, jak bral jakies lekarstwo z wozka anestezjologicznego. Teraz bedzie musial uzyc go znowu, zanim Janet Reardon narobi jeszcze wiecej zamieszania. Udowodnie ci, ze jestem twoim malym mezczyzna - powiedzial Tom. Wsunal zimny rewolwer do kieszeni i poszedl sie ogolic. ROZDZIAL 6 5 marca, piatek, godzina 6.30 Jadac do pracy MacArthur Causeway, Janet probowala wpro wadzic sie w lepszy nastroj podziwiajac imponujacy widok na Zatoke Biskajska. Usilowala nawet wyobrazic sobie rejs z Seanem na jednym z oszalamiajacych bialych statkow zacumowanych w porcie Dodge Island. Ale bezskut ecznie. Jej mysli uparcie po wracaly do wydarzen ostatniej nocy.Po spotkaniu w lazience Janet nie miala ochoty spedzac nocy w rezydencji. Nawet mieszkanie Seana wydawalo sie jej nie dosc bezpieczna przystania. Uparla sie, zeby przeniesc sie do mieszkania wynajetego w Miami Beach. Nie chcac byc sama, zaprosila Seana i doznala wielkiej ulgi, gdy sie zgodzil i zaproponowal, ze bedzie spal na kanapie. Ale kiedy sie tam znalezli, najmocniejsze po stanowienia Janet poszly w kat. Spali razem, jak to okreslil Se an "platonicznie". Nie kochali sie, ale Janet musiala przyznac sama przed soba, ze dobrze bylo czuc jego bliskosc. Niemal rownie mocno jak wizyte napastnika przezywala swoja eskapade z Seanem. Zdarzenie w biurze administracji wstrzasnelo nia do glebi. Nie mogla pozbyc sie mysli o tym, co by sie stalo, gdyby ich zlapano. A do tego wszystkiego zaczela sie zastanawiac, jakim wlasciwie czlowiekiem jest Sean. Zdolny i blyskotliwy, co do tego nie ma watpliwosci. Ale gdy dowiedziala sie o jego daw nych zlodziejskich przygodach, zaczela sie zastanawiac, czy ma jakiekolwiek zasady moralne. Wszystko to sprawialo, ze Janet czula sie zupelnie rozbita, a na domiar zlego tego dnia miala podstepem zdobyc probke scisle kontrolowanego leku. Jesli jej sie nie uda, Sean moze spakowac walizke i wyjechac z Miami. Zblizajac sie do szpitala, Janet pomys lala cieplo o niedzieli, swoim pierwszym wolnym dniu. Fakt, ze 157 u progu swojego drugiego dnia w pracy juz myslala o odpoczynku, dawal pewne wyobrazenie o rozmiarach jej stresu .Ruchliwa atmosfera oddzialu okazala sie blogoslawienstwem dla jej skolatanej glowy. Nie minelo kilka minut od przyjazdu, jak porwala ja szpitalna krzatanina. Juz na odprawie dzienna zmiana poczula przedsmak czekajacej ja pracy. Wszystkie pielegniarki wie dzialy, ze tego dnia badania diagnostyczne, zabiegi i skom plikowane kursy leczenia nie pozostawia im zbyt wiele wolnego czasu. Najbardziej niepokojace wiesci dotyczyly Helen Cabot, ktorej stan wbrew nadziejom lekarzy nie poprawil sie przez noc. Prawde powiedziawszy od niewielkiego napadu drgawek okolo czwartej rano bylo jeszcze gorzej. Janet uwaznie sluchala tej czesci raportu, poniewaz tego dnia Helen Cabot miala byc pod jej opieka. Co do strzezonych lekow, uknula pewien plan. Wiedzac, w ja kich fiolkac h je dostanie, postarala sie zdobyc identyczne puste. Teraz potrzebowala tylko troche czasu sam na sam z lekarstwami. Po zakonczeniu raportu Janet ruszyla do pracy. Pierwszym jej zadaniem sluzbowym bylo podlaczenie kroplowki Glorii d'Ama taglio. Byl to jej ostatni dzien na chemioterapii dozylnej. Poniewaz Janet dala juz poznac swoja bieglosc we wkluwaniu sie do zyl, czesto proszono ja, zeby to za kogos zrobila. W czasie odprawy sama zaofiarowala sie, ze zalozy wklucie, wiedzac, ze dotychczas bywaly z tym problemy. Pielegniarka przydzielona do Glorii na ten dzien zgodzila sie skwapliwie. Gdy uzbrojona w niezbedne rekwizyty Janet weszla do pokoju, Gloria siedziala na lozku oparta o stos poduszek. Najwyrazniej czula sie lepiej niz poprzedniego dnia. Podczas no stalgicznej rozmowy o urodzie jeziorka na kampusie w Wellesley i o romantycznych weekendowych imprezach Janet podlaczyla jej kroplowke. Prawie nic nie czulam powiedziala Gloria z podziwem. Ciesze sie odparla Janet. Wychodzac z pokoju poczula, jak zoladek sciska jej sie ze strachu na mysl o nastepnym zadaniu: zdobyciu strzezonych le kow. Po drodze musiala wyminac kilka wozkow i odtanczyla cos w rodzaju menueta, zeby obejsc sprzatacza z jego wiadrem. Wrociwszy do dyzurki Janet wyjela historie cho roby Helen Cabot i otworzyla na karcie zlecen. Bylo tam napisane, ze Helen ma otrzymywac MB300C i MB303C poczynajac od osmej rano. Janet wziela najpierw butelke z plynem infuzyjnym i strzykawki; potem puste fiolki, ktore schowala na boku. Na koniec udala sie do Marjorie i poprosila o leki dla Helen. 158 Sekunde powiedziala Marjorie. Pobiegla korytarzem w strone wind, zeby dac wypelnione skierowanie na przeswietlenie salowemu, ktory wlasnie mial zwiezc pacjenta do rentgena.Ten facet nigdy nie pamieta o skierowaniu - krecac glowa zauwazyl Tim. Marjorie truchtem powrocila do dyzurki. Obchodzac biurko juz zdejmowala z szyi klucz do sejfu. Co za dzien! powiedziala do Janet. I pomyslec, ze dopiero sie zaczyna! Nie mogla dac sie porwac zametowi panujacemu na kazdym szpitalnym oddziale na poczatku kazdego dnia pracy. Otworzyla mala, ale pekata lodowke, siegnela do srodka i wyjela dwie fiolki przeznaczone dla Helen Cabot. Sprawdziwszy ksiazke kontroli, ktora takze przechowywano w sejfie, powiedziala Janet, ze ma wziac dwa mililitry z wiekszej fiolki i pol mililitra z mniejszej. Pokazala Janet, gdzie ma sie podpisac po otrzymaniu lekow i gdzie Marjorie zlozy swoj podpis, gdy Janet skonczy. Marjorie, doktor Larsen przy telefonie - przerwal im Tim. Z dwiem a fiolkami przezroczystego plynu w dloni Janet wycofala sie do pomieszczenia aptecznego. Najpierw odkrecila kran z ciepla woda w malej umywalce. Upewniwszy sie, ze nikt nie patrzy, wlozy la obie fiolki z napisem MB pod goracy strumien. Gdy klej puscil, zd jela etykietki i umiescila je na pustych fiolkach. Schowala pozba wione etykietek fiolki w podrecznej szufladzie za peczkami plastiko wych dozownikow, olowkow, podkladek do pobierania krwi i staz. Dla bezpieczenstwa obrzuciwszy jeszcze jednym spojrzeniem ruchliwa dyzurke, Janet uniosla dwie puste fiolki nad glowa i upus cila je na posadzke. Obie rozprysnely sie w drobny mak. Janet polala szklane odlamki odrobina wody, po czym odwrocila sie i wyszla z pomieszczenia aptecznego. Marjorie ciagle rozmawiala przez telefon i Janet musiala za czekac, az sie rozlaczy. Gdy tylko skonczyla, Janet polozyla jej dlon na ramieniu. Wypadek - powiedziala. Starala sie mowic zmartwionym glosem, co nie bylo trudne zwazywszy stan jej nerwow. Co sie stalo? spytala Marjorie. Oczy jej sie rozszerzyly. Upuscilam te dwie fiolki. Wysliznely mi sie z reki i rozbily sie o posadzke. Okay, okay! - Marjorie starala sie pocieszyc zarowno Janet jak i siebie sama. Nie trzeba sie zbytnio przejmowac. To sie zdarza, zwlaszcza kiedy jest duzo pracy i pospiech. Pokaz. Janet zaprowadzila ja do pomieszczenia aptecznego i pokazala 159 rozbite szklo. Marjorie przykucnela i kciukiem i palcem wskazu jacym wyciagnela odlamki z etykietami.Strasznie mi przykro - powiedziala Janet. W po rzadku odparla Marjorie. Jak juz mowilam, to sie zdarza. Chodzmy zadzwonic do pani Richmond. Janet ruszyla w jej slady z powrotem do dyzurki pielegniarek, skad Marjorie zadzwonila do pielegniarki naczelnej. Wyjasniwszy, co sie stalo, z lodowki z lekami wyjela ksiazke kontroli. Przy okazji Janet zobaczyla fiolki przeznaczone dla pozostalej dwojki pacjentow. W wiekszej bylo szesc mililitrow, a w mniejszej cztery powiedziala Marjorie do telefonu. Jeszcze przez chwile sluchala, kilka razy przytaknela i odlozyla sluchawke. Nie ma problemu - rzekla. Wpisala cos do ksiazki kontroli, po czym podala dlugopis Janet. -Podpisz tylko tutaj, gdzie zaznaczylam, co uleglo zniszczeniu. Janet napisala swoje inicjaly. A teraz lec do gabinetu pani Richmond, budynek naukowy, szoste pietro dodala Marjorie. Wez ze soba te etykietki wlozyla resztki szkla z etykietami do koperty i podala ja Janet. Ona da ci nowe fiolki, dobrze? Janet skinela glowa i jeszcze raz przeprosila. Nic takiego sie nie stalo uspokoila ja Marjorie. To sie moglo zdarzyc kazdemu. Potem poprosila Tima, zeby wezwal Toma Widdicomba i kazal mu zmyc posadzke w pomieszczeniu aptecznym. Z bijacym sercem, swiadoma, ze twarz ma czerwona, Janet powedrowala do wind, starajac sie isc jak najspokojn iej. Jej podstep sie powiodl, ale nie byla z siebie zadowolona. Czula, ze wykorzystala zaufanie i dobre serce Marjorie. Martwila sie tez, ze ktos moze natknac sie na nie oznakowane fiolki w szufladzie. Wolalaby je wyjac, ale nie chciala ryzykowac, dopoki nie bedzie mogla przekazac ich bezposrednio Seanowi. Mimo calego zaabsorbowania lekami Helen Janet przechodzac zauwazyla, ze drzwi do pokoju Glorii sa zamkniete. To ja zanie pokoilo; dopiero podlaczala jej kroplowke. Wyjawszy moment, kiedy Marjorie przed stawiala je sobie, drzwi Glorii byly zawsze otwarte. Gloria nawet mowila, ze woli, gdy sa otwarte, bo w ten sposob moze uczestniczyc w zyciu oddzialu. Janet stanela zaklopotana i wpatrywala sie w drzwi naradzajac sie sama z soba, co ma zrobic. Byla juz mocno spozniona z praca, powinna wiec wlasciwie biec do gabinetu pani Richmond. Lecz drzwi Glorii nie dawaly jej spokoju. Obawiajac sie, ze Gloria nie 160 czuje sie dobrze, Janet podeszla blizej i zapukala. Nie bylo od powiedzi. Zapukala jeszcze raz, glosniej. Poniewaz nadal nikt nie odpowiadal, Janet pchnela drzwi i zajrzala do srodka. Gloria lezala plasko na lozku. Jedna noga zwisala jej z materaca. Jak na drzem ke, ta pozycja wydawala sie nienaturalna.Gloria? - zagadnela Janet. Gloria nie zareagowala. Janet zablokowala drzwi gumowym ogranicznikiem i zblizyla sie do lozka. Z drugiej strony stalo przy nim wiadro ze zmywa kiem, ale Janet nie zauwazyla go, gdyz podchodzac spostrzegla ze zgroza, ze twarz Glorii jest sina, niemal granatowa! Alarm, pokoj czterysta dziewiec! krzyknela do operatora porwawszy sluchawke telefonu z widelek. Koperte z resztkami szkla rzucila na stolik przy lozku. Odchylila glowe Glorii do tylu i upewniwszy sie, ze nic nie ma w ustach, rozpoczela sztuczne oddychanie metoda usta usta. Prawa dlonia zacisnela nozdrza Glorii i kilkakrotnie na sile napelnila jej pluca powietrzem. Zrobila to z latwoscia, co upewnilo ja, ze drogi oddechowe sa drozne. Lewa reka szukala tetna. Bylo, choc slabo wyczuwalne. - Janet dmuchnela jeszcze kilka razy, po czym zaczeli sie zbiegac inni. Pierwsza wpadla Marjorie, wkrotce po niej nastepni. Gdy inne pielegniarki wyreczyly Janet w czynnosciach resuscytacyjnych, w pokoju zgromadzilo sie co najmniej dziesiec osob chetnych do pomocy. Tak szybka reakcja zrob ila na niej wrazenie; znalazl sie tu nawet sprzatacz. Ku powszechnej uldze kolor skory Glorii szybko sie poprawil. W ciagu trzech minut z pierwszego pietra przybylo trzech lekarzy, w tym anestezjolog. Podlaczono monitor uzyskujac zapis wolnej, ale poza tym prawidlowej czynnosci serca. Anestezjolog zrecznie zalozyl rurke intubacyjna i zaczal wentylowac pluca Glorii za pomoca worka Ambu. Jest to metoda bardziej wydajna niz usta usta, totez skora Glorii jeszcze sie zarozowila. Ale byly i zle oznaki. Gdy anestezjolog zaswiecil jej w oczy kieszonkowa latarka, szeroko rozwarte zrenice nie zareagowaly. Inny lekarz probowal wywolac odruchy. Nie bylo ich. Po okolo dwudziestu minutach Gloria zaczela podejmowac proby wlasnego oddechu. Kilka minut pozniej oddychala sa modzielnie. Powrocily takze odruchy, ale takie, ktore nie wrozyly nic dobrego. Konczyny gorne i dolne byly wyprostowane, dlonie i stopy przygiete. Oho! - powiedzial anestezjolog. Wyglada to na objawy sztywnosci odmozdzeniowej. Niedobrze. 161 11 - Stan terminalny Janet nie chciala tego sluchac.Anestezjolog potrzasnal glowa. Mozg byl za dlugo pozbawiony tlenu. Dziwne - powiedziala jedna z lekarek. Przechylila butelke z plynem infuzyjnym, zeby zobaczyc, co to jest. Nie wiedzialam, ze powiklaniem tego kursu moze byc niewydolnosc oddechowa. Chemia moze wywolac nieoczekiwane reakcje odparl anestezjolog. - To mogl byc na przyklad incydent mozgowy. Mysle, ze trzeba o tym poinformowac Randolpha. Janet zabrala swoja koperte i potykajac sie wyszla z pok oju. Wiedziala, ze takie sceny sa nieodlaczna czescia szpitalnego krajob razu, ale ta swiadomosc nie czynila ich latwiejszymi do zniesienia. Z pokoju Glorii wyszla takze Marjorie, zobaczyla Janet i pode szla do niej. Potrzasnela glowa. Nie wiedzie nam sie z tymi pacjentkami z zaawansowanym rakiem sutka - powiedziala. Mysle, ze kierownictwo powinno zainteresowac sie leczeniem. Janet kiwnela glowa, ale nie odezwala sie. Ten pierwszy ma zawsze najtrudniejsza role. Zrobilas wszy stko, co moglas. Janet znowu skinela glowa. Dzieki powiedziala. A teraz lec po lekarstwo dla Helen Cabot, zanim wpadniemy w nowe tarapaty - przypomniala Marjorie. Siostrzanym gestem poklepala Janet po ramieniu. Janet jeszcze raz skinela glowa. Zeszla po schodach na pierwsz e pietro, potem lacznikiem do budynku naukowego. Pojechala win da na szoste pietro, spytala o pania Richmond i zostala skierowana do jej gabinetu. Pielegniarka naczelna czekala na nia. Siegnela po koperte. Ot worzyla ja i wysypala zawartosc na swoje biur ko. Palcem wskazujacym odwrocila odlamki szkla tak, by odczytac nalepki. Janet czekala stojac. Milczenie pani Richmond budzilo w niej obawe, ze ta kobieta wie doskonale, co Janet zrobila. Spocila sie z wrazenia. Czy miala pani jakies problemy? spytal a wreszcie pani Richmond zdumiewajaco miekkim glosem. Nie rozumiem - powiedziala Janet. Kiedy stlukla pani te fiolki wyjasnila pani Richmond czy nie skaleczyla sie pani szklem? Nie - odparla Janet z ulga. Upuscilam je na podloge. Nie zranilam sie. 162 No coz, nie pierwszy i nie ostatni raz powiedziala pani Richmond. - Ciesze sie, ze nic sie pani nie stalo.Ze zdumiewajaca jak na jej wiek zwinnoscia pani Richmond zerwala sie zza biurka i podeszla do siegajacej od podlogi do sufitu szafy, w k torej ukryta byla duza, zamykana na klucz lodow ka. Otworzyla ja i wyjela dwie takie same jak rozbite przez Janet fiolki. Lodowka byla nimi wypelniona prawie w calosci. Pani Richmond powrocila do biurka. Pogrzebawszy w pudelku w jednej z bocznych szuflad, wyjela zadrukowane etykietki. Poli zala tylna powierzchnie i przykleila je do odpowiednich fiolek. Jeszcze nie skonczyla, gdy zadzwonil telefon. Pani Richmond odebrala nie przerywajac swojego zajecia; przy ciskala sluchawke do ucha uniesionym ramieniem. Ale niemal natychmiast to, co uslyszala, pochlonelo cala jej uwage. Co? - wykrzyknela. W miekkim dotad glosie zabrzmialo niezadowolenie. Twarz jej poczerwieniala. Gdzie? - spytala. Trzecie pietro! wykrzyknela. Tym gorzej! Jakies przeklenstwo czy co? Pani Richmond rzucila sluchawke i chwile patrzyla przed siebie nieruchomo. Potem przypomniawszy sobie o obecnosci Janet, wstala i podala jej fiolki. Musze wyjsc rzekla pospiesznie. Niech pani uwaza na te leki. Janet skinela glowa i chciala odpowiedziec, ale pani Richmond byla juz w drzwiach. Janet zatrzymala sie na progu gabinetu i patrzyla, jak pani Richmond oddala sie szybkim krokiem. Obejrzala sie przez ramie i jeszcze raz obrzucila wzrokiem szafe z ukryta w niej lodowka. Cos tu bylo nie w porzadku, nie wiedziala tylko co. Za duzo sie dzialo. Sterling Rombauer zadziwial Randolpha Masona. Mason mial pewne pojecie o jego bogactwie, podobnie jak o jego legendarnej znajomosci biznesu, ale nie mial pojecia, co popychalo tego czlo wieka do dzialania. Gdyby on dysponowal takim majatkiem, na pewno nie uganialby sie po calym kraju na cudzy rozkaz. Tak czy owak, Mason byl wdzieczny losowi, ze Sterling obral sobie takie zajecie. Ile razy go zatrudnial, mial doskonale rezultaty. Nie sadze, zeby bylo sie czym martwic, dopoki samolot Sushity nie pokaze sie w Miami mowil Sterling. Czekal na Tanake w Bostonie i mial leciec do Miami, ale nagle polecial bez 163 niego do Nowego Jorku i Waszyngtonu. Tanaka musial przyleciec tu rejsem pasazerskim.I bedzie pan wiedzial, kiedy ten samolot sie pojawi? spytal doktor Mason. Sterling skinal glowa. W tej chwili zabrzeczal interkom doktora Masona. Przepraszam, ze przeszkadzam, panie doktorze odezwala sie sekretarka Patty. Ale prosil pan, zebym uprzedzala pa na o wizytach pani Richmond. Idzie tutaj i wyglada na wzburzona. Doktor Mason przelknal sline. Tylko jedno moglo tak bardzo wyprowadzic Margaret z rownowagi. Przeprosil Sterlinga i wyszedl z gabinetu. Przechwycil swoja pielegniarke naczelna na wysokosci bi urka Patty i odciagnal ja na bok. Znowu - rzucila pani Richmond. -Jeszcze jedno zatrzymanie oddechu u pacjentki z rakiem sutka. Randolph, musisz cos z tym zrobic! Nastepny zgon? spytal doktor Mason. Jeszcze nie zgon - odparla pani Richmond. -Mo ze nawet gorzej, zwlaszcza jesli to sie przedostanie do srodkow masowego przekazu. Pacjentka zyje, ale jest niewatpliwie odkorowana. Boze swiety wykrzyknal doktor Mason. Masz racje. Jesli rodzina zacznie zadawac pytania, to moze byc jeszcze gorsze. Oczywiscie, ze beda zadawac pytania. Jeszcze raz musze ci przypomniec, ze to moze zrujnowac cala nasza prace. Nie musisz. No i co zamierzasz? Nie wiem, co jeszcze moglbym zrobic przyznal doktor Mason. - Poprosmy tu Harrisa. Doktor Mason polecil Patty, zeby wezwala Harrisa i uprzedzila go, gdy przyjdzie. Jest u mnie Sterling Rombauer - zwrocil sie do pani Rich mond. - Moze i ty powinnas uslyszec, co ma do powiedzenia o naszym studencie na praktyce. Ten szczeniak! Przylapalam go w szpitalu, jak weszyl w his torii choroby Helen Cabot. Mialam ochote go udusic. Uspokoj sie i chodz posluchac powiedzial doktor Mason. Pani Richmond niechetnie pozwolila wprowadzic sie do gabine tu. Doktor Mason poprosil, zeby Sterling naswietlil jej zagadnienie. Sean Murphy to ciekawa i skomplikowana postac zaczal Sterling niedbale zakladajac noge na noge. Mozna by rzec, ze prowadzi podwojne zycie, poniewaz zmienil sie radykalnie, kiedy dostal sie do Harvardu, lecz stale ciazy ku swoim robotniczym 164 irland zkim korzeniom. I odnosi sukcesy. On i grupa jego przyjaciol zakladaja wlasnie przedsiebiorstwo, ktore bedzie sie nazywac On kogen. Ich celem jest wprowadzenie na rynek preparatow diag nostycznych i leczniczych opartych na onkogenach.W takim razie to jasne, co powinnismy zrobic stwierdzila pani Richmond. - Szczegolnie ze chlopak jest nieznosnie zuchwaly. Pozwol Sterlingowi skonczyc rzekl doktor Mason. W dziedzinie biotechnologii jest niezwykle zdolny - kontynuowal Sterling wlasciwie trzeba powiedziec, ze to talent. Natomiast istotna jego slaboscia, jak juz zdazyli panstwo zauwa zyc, jest sfera stosunkow miedzyludzkich. Nie ma zbytniego sza cunku dla autorytetow i drazni wielu ludzi. Przy tym jednak odniosl juz sukces zakladajac przedsiebiorstwo, ktore zostalo wykupione przez Genentech. I najwyrazniej nie ma wiekszych trudnosci ze zgromadzeniem funduszy na nastepne przedsiewziecie. Wyglada to coraz gorzej powiedziala pani Richmond. Tylko ze nie tu jest problem, gdzie go pani upatruje odparl Sterling. Chodzi o to, ze Sushita wie mniej wiecej tyle co my. Doswiadczenie zawodowe mowi mi, ze oni uznaja Seana Murphy'ego za potencjalne zagrozenie swoich interesow w Forbes. Jesli tak, beda sie czuli zmuszeni do dzialania. Nie wydaje mi sie, aby przejazdzka do Tokio i, tak to trzeba nazwac, oferta kupna zadzialala w przypadku pana Murphy'ego. Gdyby jednak mial zostac tutaj, mysle, ze zechca renegocjowac wasza umowe o dotacjach. Nadal nie rozumiem, dlaczego nie mozemy po prostu ode slac go do Bostonu - podsumowala pani Richmond. -To zalatwi sprawe. Po co narazac na niebezpieczenstwo nasze sto sunki z Sushita? Sterling spojrzal na doktora Masona. Doktor Mason odchrzaknal. Z mojego punktu widzenia - zaczal wazne jest, zeby nie dzialac pochopnie. Chlopak jest dobry w tym, co robi. Dzis rano zaszedlem do jego pracowni. Ma juz cale pokolenie myszy, ktore zareagowaly na glikoproteine. Pokazal mi tez bardzo obiecujace krysztaly, ktore juz mu sie udalo otrzymac. Twierdzi, ze w prze ciagu tygodnia bedzie mial lepsze. Nikt przed nim tego nie osiag nal. Znalazlem sie miedzy mlotem a kowadlem, poniewaz innym bezposrednim zagrozeniem dla naszej umowy z Sushita jest fakt, ze ciagle nie jestesmy w stanie przedstawic im jednego jedynego produktu nadaj acego sie do opatentowania. Do tego czasu juz sie czegos spodziewali. 165 Innymi slowy, uwazasz, ze ten szczeniak jest nam potrzebny bez wzgledu na ryzyko powiedziala pani Richmond.Moze tylko troche inaczej bym to ujal odparl doktor Mason. To d laczego nie zadzwonisz do Sushity i nie wyjasnisz im, jaka jest sytuacja? - spytala pani Richmond. Tego bym nie radzil wlaczyl sie Sterling. Japonczycy wola mniej bezposredni sposob komunikowania sie, unikaja wszel kiej konfrontacji. Nie zrozumieliby takiego obcesowego postawienia sprawy. Ta proba przynioslaby wiecej szkody niz pozytku. Poza tym dalem juz to do zrozumienia Hiroshiemu - powiedzial doktor Mason. Lecz oni i tak zaczeli sledzic Mur phy'ego na wlasna reke. Japonski biznesmen potrzebuje absolutnej pewnosci dodal Sterling. Wiec w koncu jakie jest panskie zdanie o tym chlopaku? spytala pani Richmond. -Czy to szpieg? Dlatego tu przyjechal? Nie - odparl Sterling. -Nie w tradycyjnym sensie. Na pewno interesuja go wasze suk cesy w leczeniu medulloblastoma, ale z punktu widzenia naukowego, nie handlowego. Bardzo otwarcie okazywal, ze go to interesuje - przypomnial doktor Mason. Kiedy powiedzialem mu przy naszym pierwszym spotkaniu, ze nie bedzie mogl pracowac nad tym pro gramem, byl jawnie rozczarowany. Gdyby byl kims w rodzaju szpiega, sadze, ze by sie tak nie odslanial. Stwarzajac konfliktowe sytuacje zwraca przeciez na siebie baczniejsza uwage. Zgadzam sie z tym powiedzial Sterling. Jest mlody i kieruje sie idealizmem i altruizmem. Jego duszy nie zatrulo jeszcze wspolczesne komercjalne podejscie do nauki w ogole, a do nauk medycznych w szczegolnosci. A jednak zalozyl wlasne przedsiebiorstwo zauwazyla pani Richmond. - Czyz to nie jest podejscie komercjalne? Tylko ze on i jego wspolnicy sprzedawali swoje produkty niemal po kosztach - wyjasnil Sterling. Zysk nie odgrywal duzej roli, dopoki przedsiebiorstwo nie zostalo wykupione. W takim razie jakie jest wyjscie? spytala pani Richmond. Sterling bedzie trzymal reke na pulsie rzekl doktor Ma son. - Ma nas codziennie informowac. Ma chronic pana Mur phy'ego przed Japonczykami, jak dlugo bedzie nam potrzebny. Jesli uzna, ze jest szpiegiem, da nam znac. Wtedy odeslemy pana Murphy'ego do Bostonu. 166 Kosz towna nianka stwierdzila pani Richmond.Sterling usmiechnal sie i skinal glowa na znak zgody. Miami w marcu jest bardzo sympatyczne - wyznal. Zwlaszcza Grand Bay Hotel. Krotkie nagle brzeczenie interkomu poprzedzilo glos Patty: Jest pan Harris. Dok tor Mason podziekowal Sterlingowi dajac mu do zrozu mienia, ze spotkanie dobieglo konca. Odprowadzajac go do wyj scia zmuszony byl zgodzic sie z ocena pani Richmond: byla to kosztowna nianka. Ale doktor Mason wierzyl, ze ten wydatek sie oplaci, a dzieki HowardowiPace'owi pieniadze byly. Harris stal obok biurka Patty. By uczynic zadosc wymogom dobrego wychowania, doktor Mason przedstawil go Sterlingowi. W czasie prezentacji odniosl nieodparte wrazenie, ze ci dwaj sta nowia pod kazdym wzgledem swoje przeciwienstwo. Poslal Harrisa do swojego gabinetu, podziekowal Sterlingowi za wszystko, co dotad zrobil, i prosil, by go systematycznie infor mowal. Sterling zapewnil go, ze tak bedzie, po czym wyszedl. Doktor Mason wrocil do swojego gabinetu stawic czolo najn owszemu kryzysowi. Zamknal za soba drzwi. Zauwazyl, ze Harris stoi sztywno na srodku pokoju; kapelusz z lakierowanej skory z opuszczonym rondem i zlotym otokiem trzymal zwiniety pod lewa pacha. Prosze spoczac powiedzial doktor Mason obchodzac biurko i siadajac. Tak jest - odparl inteligentnie Harris, ale nie ruszyl sie z miejsca. Na milosc boska, niechze pan usiadzie! powtorzyl doktor Mason, gdy spostrzegl, ze Harris ciagle stoi. Harris zajal miejsce nie wypuszczajac kapelusza spod pachy. Spodz iewam sie, ze wie pan o smierci nastepnej pacjentki z rakiem sutka - zaczal doktor Mason - a przynajmniej o tym, co z tego dla pana wynika. Tak jest - odparl zwiezle Harris. Doktor Mason przypatrywal sie swojemu szefowi ochrony z uczuciem lekkiej irytacj i. Z jednej strony docenial profesjonalizm Roberta Harrisa; z drugiej draznil go jego militarystyczny kabo tynizm. Nie pasowalo to do medycznej instytucji. Ale nie narzekal, poniewaz do czasu tych zgonow kobiet z rakiem sutka nie mial zadnych problemow z bezpieczenstwem. Jak juz panu mowilem ciagnal doktor Mason - uwazamy, ze robi to jakis niedorozwiniety osobnik o zaburzonej 167 psychice. Nie mozna tego dluzej tolerowac. To sie musi skonczyc.Prosilem, zeby pan potraktowal to jako sprawe pierwszorzednej wagi. Czy udalo sie panu cos wyjasnic? Zapewniam pana, ze ten problem skupia cala moja uwa ge odpowiedzial Harris. Zgodnie z panskimi wskazowkami przeprowadzilem szeroko zakrojone sledztwo wsrod wiekszosci personelu merytorycznego. Sprawdzalem referencje; dzwonilem do setek instytucji. Jak dotad nie stwierdzilem niczego podejrzanego. Zamierzam rozszerzyc akcje na pozostaly personel, ktory ma, dostep do pacjentow. Probowalismy monitorowac niektore pa cjentki z rakiem sutka, ale jest ich za duzo, zeby moc je upilnowac. Moze powinnismy sie zastanowic nad umieszczeniem kamer we wszystkich pokojach. - Harris nie wspomnial o swoim pode jrzeniu, ze jest jakis zwiazek miedzy tymi przypadkami a smiercia jednej pielegniarki i zamachem na druga. W koncu bylo to tylko przeczucie. Tak, moze kamery bylyby wlasciwym rozwiazaniem - powiedziala pani Richmond. To bedzie kosztowalo ostrzegl Harris. -Nie tylko same kamery i instalacje, ale takze dodatkowy personel do obserwacji monitorow. Koszty moga sie okazac problemem akademickim - odparla pani Richmond. Jesli nie uporamy sie z ta sprawa i prasa sie o tym dowie, nasza placowka moze przestac istniec. Przyjrze sie tej sprawie blizej obiecal Harris. Jesli bedzie pan potrzebowal wiecej ludzi, prosze dac nam znac powiedzial doktor Mason. To sie musi skonczyc. Tak jest. Rozumiem - odparl Harris. Ale nie chcial pomo cy. Chcial to zalatwic sam. Teraz byla to juz dla niego sprawa honoru. Zaden pieprzony psychotyk nie bedzie mu gral na nosie. A co z tym wczorajszym napadem w rezydencji? - spytala pani Richmond. - Mam i tak dosc klopotow z rekrutacja pieleg niarek. Nie mozemy dopuscic, zeby byly napadane w miejscu zamieszkania, ktore im oferujemy. Nigdy przedtem w rezydencji nie bylo problemo w z bezpieczenstwem odparl Harris. Moze w godzinach nocnych powinni tam dyzurowac praco wnicy ochrony - zaproponowala pani Richmond. Z checia przygotuje calosciowa analize kosztow - powiedzial Harris. Sadze, ze w tej chwili wazniejsza jest spr awa pacjentek - oswiadczyl doktor Mason. Niech sie pan nie rozprasza. 168 Tak jest - odparl Harris.Doktor Mason spojrzal na pania Richmond. Mamy jeszcze jakas sprawe? Pani Richmond potrzasnela glowa. Doktor Mason ponownie przeniosl wzrok na Harrisa . Liczymy na pana - zakonczyl. Tak jest - rzekl Harris wstajac. Odruchowo juz mial zasa lutowac, ale w pore sie powstrzymal. Imponujace! powiedzial Sean na glos. Siedzial sam w oszklonej kabinie w centrum swojego kosztownego laboratorium. Na pusty m metalowym biurku rozlozyl sobie kopie trzydziestu trzech historii chorob. Wybral to miejsce, na wypadek gdyby sie nagle ktos pojawil. Mialby wtedy dosc czasu, zeby zmiesc papiery do jednej z pustych szuflad i wyciagnac ksiege z protokolem immunizacji mys zy glikoproteina Forbes. Imponujace wydaly sie Seanowi statystyki dotyczace leczenia medulloblastoma. Rzeczywiscie Forbes Cancer Center uzyskal w ostatnich dwoch latach sto procent remisji, co stanowilo dras tyczny kontrast ze stuprocentowa smiertelnoscia w poprzednich osmiu. W kontrolnych badaniach rezonansu magnetycznego nie stwierdzano ani sladu nawet duzych guzow. Zgodnie z dotych czasowa wiedza Seana tak jednoznaczne wyniki byly czyms nie slychanym w leczeniu nowotworow zlosliwych, z wyjatkiem raka in situ, to jest bardzo malych, ograniczonych zmian nowotworo wych, ktore mozna w calosci wyciac lub usunac w inny sposob. Byl to pierwszy ranek w Forbes, ktory Sean spedzil sensownie. Nikt nie zaklocal mu spokoju; nie widzial ani Hiroshiego, ani innych n aukowcow. Zaczal od zaszczepienia myszy, co dalo mu mozliwosc zabrania kopii historii chorob na gore, do pracowni. Potem pobawil sie z krysztalami uzyskujac kilka, ktore powinny utrzymac doktora Masona w dobrym humorze przez jakis tydzien. Zaprosil go nawe t do siebie, zeby mu je pokazac, Sean widzial, ze dyrektor byl zachwy cony. Teraz mogl przypuszczac, ze nikt mu nie przeszkodzi, spokoj nie wycofac sie do swojej szklanej kabiny i zajac sie historiami. Najpierw przeczytal wszystko, by wyrobic sobie ogolny poglad. Potem zaczal od poczatku koncentrujac sie na przekroju epide miologicznym. Zauwazyl, ze pacjenci stanowili zbior zroznicowany pod wzgledem wieku i rasy. Reprezentowali obydwie plcie. Prze wage mieli jednak biali mezczyzni w wieku srednim; grupa nietypowa jak na medulloblastoma. Sean doszedl do wniosku, ze na 169 ten obraz statystyczny wplyw maja wzgledy ekonomiczne. Forbes nie jest szpitalem tanim. Zeby sie tu leczyc, czlowiek potrzebowal odpowiedniego ubezpieczenia lub pokaznego konta. Zwrocil takze uwage, ze przypadki naplywaly z rozmaitych wielkich miast, nie mal z calego kraju.Ale potem, jakby na dowod, jak niebezpieczne bywaja uogol nienia, natrafil na jeden przypadek z malego miasta w poludniowo zachodniej czesci Florydy: Naples. Sean widzial je na mapie. Bylo to najbardziej wysuniete na poludnie miasto na zachodnim wy brzezu Florydy, na polnoc od Everglades. Pacjent nazywal sie Malcolm Betencourt. Wkrotce mijaly dwa lata od rozpoczecia jego leczenia. Sean zanotowal jego adres i numer telefonu. Pomys lal, ze moglby z nim porozmawiac. Co do samych guzow Sean zauwazyl, ze w wiekszosci przypad kow byly wieloogniskowe, nie zas z reguly czesciej spotykane pojedyncze. Z tego powodu lekarze zwykle uwazali z poczatku, ze maja do czynienia z przerzutami z innych narzadow, jak pluca, nerki czy jelito grube. We wszystkich przypadkach lekarz referujacy nie ukrywal zdziwienia, gdy zmiany okazywaly sie pierwotnym guzem mozgu, pochodzacym z nisko zroznicowanych komorek nerwowych. Sean zauwazyl takze, ze guzy byly wyjatkowo agre sywne i rosly blyskawicznie. Gdyby nie wdrozono leczenia, z pew noscia doprowadzilyby do szybkiej smierci chorych. Co do leczenia Sean stwierdzil, ze nie bylo zroznicowane. Daw kowanie i sposob podawania zakodowanych lekow byl w kazdym przypadku taki sam, poza tym ze ilosc preparatu obliczano wedlug wagi ciala. Wszyscy pacjenci przynajmniej przez tydzien przebywali w szpitalu, a po wypisaniu byli przyjmowani w poradni przyszpitalnej poczatkowo co dwa, potem co cztery t ygodnie, co dwa miesiace, co szesc miesiecy, wreszcie raz do roku. Trzynascioro z trzydziestu trojga pacjentow osiagnelo juz etap dorocznych wizyt. Pozostalosci choroby byly minimalne i ograniczaly sie do niewiel kich ubytkow neurologicznych, spowodowanych rozrastajacymi sie przed leczeniem masami guzow, nie zas leczeniem jako takim. Na Seanie zrobily takze wrazenie same historie choroby. Wie dzial, ze ma w reku material tak bogaty, iz jego przetrawienie zajeloby mu co najmniej tydzien. Pograzony w glebokim namysle, Sean drgnal, kiedy na jego biurku zadzwonil telefon. Nigdy dotad nie dzwonil. Podniosl sluchawke, spodziewajac sie, ze to pomylka. Ku jego zdumieniu byla to Janet. -Mam leki - rzekla krotko. 170 Wspaniale!Czy mozemy sie spotkac w kafeter ii? Jasne - powiedzial Sean. Wyczul, ze cos jest nie w porzad ku. W jej glosie brzmialo napiecie. Co sie stalo? Duzo odparla Janet. Powiem ci, jak sie zobaczymy. Mozesz przyjsc teraz? Bede za piec minut obiecal Sean. Ukryl wszystkie historie, zjechal winda na dol i poszedl lacz nikiem do budynku szpitala. Domyslal sie, ze jest obserwowany przez kamere i mial ochote pomachac jej, zeby to zamanifestowac, ale odparl pokuse. Gdy zjawil sie w kafeterii, Janet juz tam byla. Siedziala przy stole na d filizanka kawy. Mine miala nieszczesliwa. Sean wsunal sie na sasiednie krzeslo. Co sie stalo? spytal. Jedna z moich pacjentek jest w spiaczce powiedziala Janet. - Dopiero podlaczalam jej kroplowke, wszystko bylo w porzadku, a za chwile przestala oddychac. To przykre. - Sean stykal sie juz z dramatycznymi sytua cjami zwiazanymi z zyciem szpitalnym, totez do pewnego stopnia potrafil sie wczuc. Ale przynajmniej mam te lekarstwa. Czy to bylo trudne? W sensie emocjonalnym bardziej, niz cokolwi ek do tej pory. No wiec, gdzie je masz? W torebce. - Janet rozejrzala sie wokol, zeby upewnic sie, czy nikt nie patrzy. - To sa dwie fiolki. Dam ci je pod stolikiem. Nie musisz z tego robic melodramatu. Takie czajenie sie bardziej zwraca uwage niz no rmalne zachowanie. Zrob to dla mnie powiedziala Janet grzebiac w torebce. Sean poczul jej reke na kolanie. Siegnal pod stol i dwie fiolki upadly mu na dlon. Oszczedzajac nerwy Janet wsunal po jednej do obu kieszeni. Potem odsunal krzeslo i wstal. Sean! - jeknela Janet. O co chodzi? Czy musisz byc taki obcesowy? Nie mozemy posiedziec piec minut, jakbysmy przyszli porozmawiac? Usiadl. Nikt sie nami nie zajmuje powiedzial. Kiedy ty sie wreszcie przekonasz? Skad taka pewnosc? 171 Sean chcial cos powiedziec, ale sie pohamowal.Nie mozemy dla odmiany porozmawiac o czyms przyjem nym? - poprosila Janet. Jestem zupelnie wykonczona. O czym chcesz porozmawiac? O tym, co bedziemy robic w najblizsza niedziele. Musze uciec od szpitala i calego tego napiecia. Chce odpoczac i rozerwac sie. W porzadku, jestesmy umowieni obiecal Sean. -Ale na razie bardzo bym chcial skoczyc z tymi lekami do laboratorium. Czy bede bardzo obcesowy, jesli pojde teraz? Idz! rzucila Janet. Jestes niemozliwy. Do zobaczenia u ciebie - dodal Sean. Oddalil sie szybko, zeby Janet nie zdazyla mu czasem powiedziec, ze wcale go nie zapraszala. Wychodzac z kafeterii obejrzal sie i pomachal jej. Idac spiesznie przez lacznik, wsadzil rece do kieszeni i scisnal w nich fi olki. Nie mogl sie doczekac, az zacznie. Dzieki Janet poczul zapal badawczy, ktorego sie spodziewal, gdy podjal decyzje o przyjezdzie do Forbes Cancer Center. Robert Harris przytaszczyl do swojego pozbawionego okien gabinetu tekturowe pudlo z kartoteka pracownikow i postawil je na podlodze przy biurku. Usiadl, odkryl pudlo i wyciagnal pier wsze akta. Po rozmowie z doktorem Masonem i pania Richmond poszedl prosto do kadr. Z pomoca kierownika, Henry'ego Falwortha, sporzadzil liste czlonkow personelu niemedycznego, ktorzy mieli dostep do pacjentow. Na liscie znalezli sie pracownicy aprowi zacji, ktorzy ukladali diety i przyjmowali zamowienia, oraz ci, ktorzy rozwozili posilki i sprzatali tace. Byli tam takze portierzy i pracownicy sluzb technicznych, wzywani niekiedy do pokojow pacjentow w celu wykonania roznych drobnych prac. Wreszcie sprzatajacy, ktorzy utrzymywali w czystosci pokoje, korytarze i swietlice szpitala. Liczba osob na liscie byla przygnebiajaca. Harris nie mial nie stety zadnych innych pomyslow, co moglby jeszcze zrobic, wyjaw szy zainstalowanie kamer. Wiedzial jednak, ze taka operacja bedzie zbyt kosztowna. Zamierzal obliczyc koszty i przedstawic propozy cje, ale byl pewien, ze doktor Mason jej nie zaakceptuje. Planowal przejrzec szybko okolo piecdziesieciu akt, tylko po to zeby przekonac sie, czy cos nie zwroci jego uwagi; cos niepraw dopodobnego czy niecodziennego. Gdyby cos takiego zauwazyl, mial odlozyc te akta do pozniejszej szczegolowej analizy. Z Harrisa 172 byl taki sam psycholog jak lekarz, ale uwazal, ze ktos, kto byl na tyle zwariowany, zeby zabijac pacjentki, musi miec na swoim koncie cos dziwnego.Pierwsze byly akta Ramona Concepcion, pracownika aprowi zacji. Concepcion byl trzydziestopiecioletnim mezczyzna, uchodzca z Kuby, ktory od szesnastego roku zycia pracowal w hotelach i restauracjach. Harris przeczytal jego podanie o prace i referencje. Spojrzal nawet na zwolnienia lekarskie. Nie znalazl niczego szcze golnego. Rzucil jego akta na podloge. Strona po stronie Harris przedzi eral sie przez kartoteke. Nic nie wzbudzilo jego podejrzen, dopoki nie dotarl do akt Gary'ego Wanamakera, kolejnego pracownika aprowizacji. Wsrod poprze dnich doswiadczen zawodowych Gary wymienil piec lat pracy w kuchni w wiezieniu Rikers Island w Nowym J orku. Na fotografii Harris zobaczyl, ze ma ciemne wlosy. Polozyl jego akta w rogu biurka. Przejrzawszy kolejnych piec teczek, Harris znowu natrafil na akta, ktore przyciagnely jego uwage. Tom Widdicomb pracowal jako sprzatajacy. Zastanawiajace bylo to, ze facet byl po kursie dla sanitariuszy doraznej pomocy medycznej. Mimo ze po skon czeniu kursu pracowal juz jako sprzatacz w kilku roznych miejs cach, w tym w Miami General Hospital, wydawalo sie dziwne, ze gosc z kwalifikacjami w zakresie doraznej pomocy poprzestawal na sprzataniu. Harris przyjrzal sie fotografii. I ten mial ciemne wlosy. Harris dolozyl akta Widdicomba do akt Wana makera. Po kilku nastepnych Harris znowu znalazl cos, co go zain trygowalo. Ralph Seaver pracowal w dziale sluzb techniczny ch. Ten facet odsiedzial w Indianie wyrok za gwalt. Stalo to jak byk w aktach! Byl nawet numer telefonu do jego bylego kuratora sadowego. Harris pokrecil glowa. Nie spodziewal sie znalezc tak bogatego materialu. Akta personelu medycznego w porownaniu z tym i byly nudne. Oprocz kilku problemow z uzaleznieniem i jednego oskarzenia o napastowanie nieletniego niczego tam nie znalazl. A w tej grupie, prosze; ledwo przejrzal jedna czwarta akt, juz wylowil trzy, ktore zaslugiwaly na uwazna analize. W czasie popoludniowej przerwy, zamiast usiasc i wypic kawe, Janet zjechala winda na pierwsze pietro, na OIOM. Miala wiele szacunku dla pielegniarek, ktore tam pracowaly. Nie pojmowala, jak one moga zniesc ten ciagly stres. Po dyplomie sama probowala 173 pracy na OIOM-ie . W sensie intelektualnym byla ciekawa, ale po kilku tygodniach Janet stwierdzila, ze sie do niej nie nadaje. Za duze napiecie, za malo kontaktu z pacjentami. Wiekszosc z nich nie byla w stanie w zaden sposob porozumiewac sie z otoczeniem; wielu bylo niepr zytomnych.Janet podeszla do lozka Glorii i spojrzala na nia. Byla nadal w spiaczce. Jej stan sie nie poprawial, choc ciagle oddychala bez respiratora. Szerokie zrenice nie zmniejszyly sie, nie reagowaly tez na swiatlo. Najbardziej niepokojacy byl zapis EEG, wykazujacy tylko sladowa czynnosc mozgu. Jakas odwiedzajaca lagodnie poglaskala czolo Glorii. Miala okolo trzydziestki; rysami i cera przypominala Glorie. Gdy Janet obejrzala sie, ich oczy sie spotkaly. Czy pani jest pielegniarka Glorii? spytala odwiedzajaca. Janet przytaknela. Zauwazyla, ze kobieta plakala. Jestem Marie - powiedziala. -Starsza siostra Glorii. Tak mi przykro - rzekla Janet. Coz odparla Marie z ciezkim westchnieniem. Moze to i lepiej. Przynajmniej nie bedzie cierpiec. Janet zgodzila sie dla spokoju Marie, ale w glebi duszy sadzila inaczej. Gloria miala jeszcze szanse w walce z rakiem sutka, szcze golnie przy jej pozytywnym, przebojowym nastawieniu. Janet widywala juz osoby z bardziej zaawansowanym nowotworem, ktorym udawalo sie osiagnac remisje. Powstrzymujac wlasne lzy, Janet wrocila na trzecie pietro. I znowu zaglebila sie w pracy. To byl najlepszy sposob, by uniknac rozmyslan, ktore kaza tylko przeklinac niesprawied liwosc losu. Niestety wybieg dzialal tylko czesciowo; ciagle miala przed oczami twarz Glorii, gdy ta dziekowala jej za podlaczenie kroplowki. Lecz nagle tamta tragedie przyslonila nowa. Pare minut po drugiej Janet zrobila zastrzyk domiesniowy pa cjentowi, ktorego pokoj znajdowal sie na odleglym koncu kory ta rza. Wracajac do dyzurki postanowila zajrzec do Helen Cabot. Wczesnym rankiem i pozniej, mniej wiecej w godzine potem, jak Janet dostrzyknela jej do kroplowki zakodowane leki, Helen skarzyla sie na bol glowy. W obawie o jej stan Janet zawiadomila o tym dok tora Masona. Polecil podac slaby lek przeciwbolowy i zawiadomic go jeszcze raz, gdyby bol sie nasilal. Po zastosowaniu doustnego analgetyku bol nie przeszedl cal kiem, ale i nie narastal. Mimo to Janet zagladala do Helen, z poczatku bardzo czesto, potem mniej wiecej co godzina. Nic sie 174 nie zmienialo; zachowanie i stan swiadomosci Helen byly normal ne, totez niepokoj Janet przygasl.Teraz, prawie kwadrans po drugiej, gdy Janet stanela w drzwiach, przerazila sie, widzac ze glowa Helen opadla na bok i s toczyla sie z poduszki. Podchodzac do lozka zauwazyla cos jeszcze bardziej niepokojacego: oddech dziewczyny byl nieregular ny. Poglebial sie i splycal w rytmie swiadczacym o powaznych zaburzeniach neurologicznych. Zadzwonila do dyzurki pielegnia rek i po wiedziala Timowi, ze musi natychmiast rozmawiac z Mar jorie. Helen Cabot ma oddech Cheyne Stokesa - rzucila, gdy Marjorie podeszla do telefonu. Och, nie! - zawolala Marjorie. Wezwe neurologa i dok tora Masona. Janet wyciagnela poduszke i wyprostowala glowe Helen. Wyjela kieszonkowa latarke, ktora zawsze nosila przy sobie, i oswietlila jej zrenice. Byly nierowne. Jedna szeroka, nie reagowala na swiatlo. Janet wzdrygnela sie. Czytala o tym. Domyslila sie, ze cisnienie wewnatrzczaszkowe Helen wzroslo do takiego stopnia, ze czesc mozgu wklinowala sie w otwor wielki czaszki, co stwarzalo bez posrednie zagrozenie dla zycia. Janet zwolnila predkosc przeplywu kroplowki do minimum. Na razie to bylo wszystko, co mogla zrobic. Wkrotce zjawila sie Marjorie i inne pielegniarki. Potem wpadl neurolog, doktor Burt Atherton, i anestezjolog, doktor Carl Seibert. Lekarze rzucali polecenia jak krotkie szczekniecia. Usilowali doprowadzic do zmniejszenia cisnienia srodczaszkowego. Wreszcie pojawil sie doktor Mason, zzia jany od biegu z budynku naukowego. Janet nigdy przedtem go nie widziala, tylko rozmawiala z nim przez telefon. Formalnie to on byl lekarzem prowadzacym Helen, ale w chwili kryzysu neurologicznego podporzadkowal sie dok torowi Athertonowi. Niestety zaden z doraznych srodkow nie podzialal i stan Helen nadal sie pogarszal. Lekarze zdecydowali, ze konieczny jest zabieg neurochirurgiczny. Ku przerazeniu Janet zaczeto przygotowywac przeniesienie Helen do Miami General Hospital. Dlaczego ja przenosza? zwrocila sie do Marjorie, gdy znalazla sposobnosc. Jestesmy szpitalem specjalistycznym wyjasnila Marjo rie. - Nie mamy neurochirurgii. Janet byla zdumiona. W zabiegu, ktorego wymagala Helen, najwazniejsza byla szybkosc. Niepotrzebne bylo wyszukane zaplecze 175 neurochirurgiczne, po prostu sala operacyjna i ktos, kto by umial nawiercic dziure w czaszce. Przy tylu biopsjach, ile sie ich tu wy konywalo, lekarzom z Forbes z pewnoscia starczyloby bieglosci.Wsrod goraczkowej krzataniny szykowano Helen do transpo rtu. Przelozono ja z lozka na wozek. Janet pomagala, trzymajac ja za nogi, potem, gdy wozek powieziono do windy, biegnac obok z kroplowka nad glowa. W windzie stan Helen jeszcze sie pogorszyl. Oddech, dotychczas nieregularny, jak wtedy kiedy Janet weszla do pokoju, nagle ustal. Jej blada twarz zaczela szybko siniec. Po raz drugi tego dnia Janet rozpoczela sztuczne oddychanie metoda usta usta. Anestezjolog krzyknal, zeby ktos przyniosl rurke intubacyjna i worek Ambu, jak tylko dojada na parter. Gdy winda zat rzymala sie i otworzyly sie drzwi, jedna z pieleg niarek z trzeciego pietra wybiegla. Inna przytrzymywala drzwi, zeby sie nie zamknely. Janet kontynuowala sztuczne oddychanie, dopoki doktor Seibert nie odsunal jej na bok. Zrecznie wprowadzil rurke do tchawicy. Podlaczywszy worek Ambu zaczal energicznie wentylowac pluca Helen. Blekitny odcien jej twarzy ustapil miejsca przezroczyscie alabastrowemu. Okay, jedziemy - krzyknal doktor Seibert. Ciasno stloczona grupa biegiem powiozla Helen na podjazd dla karet ek, obnizyla wozek i wepchnela go do wnetrza czekajacego pojazdu. Doktor Seibert zabral sie z Helen, utrzymujac mechanicz na wentylacje. Drzwi zostaly zatrzasniete i zabezpieczone. Z wlaczonym migaczem i przenikliwym wyciem syreny karetka gwaltownie ruszyla z zatoki parkingowej i znikla za budynkiem. Janet odwrocila sie, zeby spojrzec na Marjorie, ktora stala obok doktora Masona, pocieszajacym gestem dotykajac jego ramienia. Nie moge wprost uwierzyc mowil doktor Mason rwacym sie glosem. -Pewnie powini enem byc na to przygotowany. Bylo jasne, ze to sie tak skonczy. Ale leczenie medulloblastoma tak nam swietnie szlo. Z kazdym nowym sukcesem coraz mocniej wierzylem, ze mozna uniknac tego rodzaju tragedii. To wina Bostonu - powiedziala pani Richmond. Zjawila sie zaraz po odjezdzie karetki. Nie sluchali nas. Trzymali ja zbyt dlugo. Powinnismy byli umiescic ja na OIOM -ie - wyrzucal sobie doktor Mason. - Ale wydawala sie taka stabilna. Moze uratuja ja w Miami General silila sie na optymizm Marjorie. To bylby cud odezwal sie doktor Atherton. Widac 176 bylo wyraznie, ze uncus wklinowal sie ponizej calyxu i uciskal medulla oblongata.Janet zwalczyla pokuse powiedzenia temu osobnikowi, zeby zachowal swoje refleksje dla siebie. Nie cierpiala, jak niektorzy lekarze odgradzali sie od otoczenia kurtyna swojego zargonu. Naraz, jakby na jakis niewidzialny sygnal, cala grupa odwro cila sie i znikla w wahadlowych drzwiach wychodzacych na podjazd dla karetek. Janet zostala na zewnatrz. Cieszyla sie, ze moze byc sama. W jednej chwili na trawniku przed szpitalem zrobilo sie tak spokojnie. Dziedziniec ocienial wielki banano wiec. Za nim roslo kwitnace drzewo, jakiego Janet jeszcze nigdy nie widziala. Ciepla, wilgotna tropikalna bryza piescila jej twarz. Ale uro de scenerii macil oddalajacy sie dzwiek syreny. W uszach Janet brzmial on jak dzwon pogrzebowy dla Helen Cabot. Tom Widdicomb blakal sie z pokoju do pokoju placzac i klnac na przemian. Niepokoj nie pozwalal mu usiedziec. Bylo mu to goraco, to znow trzasl sie z zimna. Mial mdlosci. Czul sie tak zle, ze poszedl zglosic to szefowi. Ten zas odeslal go do domu, dodajac, ze blado wyglada i ze caly drzy. Masz przed soba weekend powiedzial. Idz do lozka, wyspij sie. To pewnie wiosenna grypka. I tak Tom poszed l do domu, ale nie byl w stanie odpoczywac. Sprawa Janet Reardon nie dawala mu spokoju. O malo nie dostal zawalu, gdy zapukala do drzwi Glorii zaledwie kilka minut potem, jak ja uspil. W skrajnej panice uciekl do lazienki, pewny, ze znalazl sie w slepej uliczce. Byl tak zdesperowany, ze nawet wyciagnal rewolwer. Ale potem zbiegowisko w pokoju dalo mu okazje wydostac sie. Kiedy wychynal z lazienki, nikt nie zwrocil na niego uwagi. Mogl wysliznac sie na korytarz wraz ze swoim wiadrem. Sek w tym, ze Gloria nadal zyla. Janet Reardon uratowala ja i Gloria wciaz cierpiala, tyle ze byla poza jego zasiegiem. Przenie siono ja na OIOM, gdzie Tom nie mial wstepu. W rezultacie Alice dalej nie chciala z nim rozmawiac. Tom blagal i blagal, ale bez powodzenia. Alice wiedziala, ze Tom nie zdola dosiegnac Glorii, dopoki nie zostanie przeniesiona z OIOM -u z powrotem do prywatnego pokoju. Pozostawala Janet Reardon. Tom widzial w niej diabla zesla nego, by zniszczyc swiat, ktory stworzyli we dwoje z matka. Bylo dla niego jasne , ze musi sie jej pozbyc. Tyle ze teraz nie wiedzial, 177 12 - Stan terminalny gdzie ona mieszka. Jej nazwisko zniknelo z planu rezydencji w ad ministracji. Wyprowadzila sie.Tom spojrzal na zegarek. Wiedzial, ze ona konczy zmiane o tej samej porze, o kt orej on powinien byl skonczyc: o pietnastej. Wiedzial tez, ze pielegniarki zostaja troche dluzej, bo maja od prawe. Musi byc na parkingu, zanim ona wyjdzie. Wtedy bedzie mogl pojechac za nia do domu i zastrzelic ja. Jesli mu sie to uda, Alice z pewnoscia przerwie swoje pelne urazy milczenie. Helen Cabot umarla! powtarzala Janet przez naplywajace gwaltownie lzy. Bylo to niepodobne do niej, profesjonalistki, zeby plakac nad smiercia pacjentki, ale dzis, gdy zdarzyly sie dwie tragedie, nie starczylo jej opanowania. Poza tym przygnebila ja reakcja Seana. Bardziej go interesowalo, gdzie znajduje sie cialo Helen, niz sam fakt jej smierci. Zrozumialem, ze umarla rzekl Sean lagodnie. -Nie chcialem byc szorstki. Reaguje w taki sposob miedzy innymi dlatego, by ukryc bol. Byla wspaniala dziewczyna. To straszne. I pomyslec, ze jej ojciec ma jedna z najwiekszych firm kompute rowych na swiecie. Co z tego? - warknela Janet. Grzbietem dloni wytarla lzy. Niewiele - przyznal Sean. Po prostu smierc wszyst kich zrownuje. Zadne pieniadze swiata nie maja wobec niej znaczenia. Teraz dla odmiany zaczynasz filozofowac zauwazyla zgryzliwie Janet. My, Irlandczycy, wszyscy jestesmy filozofami. W ten sposob stawiamy czolo tragedii istnienia. Siedzieli w kafeterii, gdzie Sean znalazl sie na prosbe Janet. Zadzwonila do niego po odprawie, nim wyruszyla do swojego nowego mieszkania. Powiedziala, ze musi z nim porozmawiac. Nie chcialem cie zdenerwowac ciagnal Sean - ale naprawde interesuje mnie, gdzie jest cialo He len. Tutaj? Janet wzniosla oczy do gory. Nie, nie tutaj - odparla. -Nie wiem gdzie. Ale przypuszczam, ze w Miami General. Dlaczego tam? - spytal Sean. Przechylil sie przez stolik. Janet opisala mu cale zdarzenie dajac wyraz swojemu oburzeniu, ze w F orbes nie wykonano kraniotomii na ostro. Byla w skrajnie ciezkim stanie powiedziala. -Nie powinni byli jej transportowac. W Miami General nie dotarla nawet na blok. Powiedziano nam, ze zmarla w izbie przyjec. 178 Co ty na to, zebysmy tam pojechal i, oboje? - zaproponowal Sean. - Chcialbym ja znalezc.Przez chwile Janet myslala, ze Sean zartuje. Znowu wzniosla oczy w gore na znak, ze to kiepski dowcip. Mowie powaznie. Jest szansa, ze beda robic sekcje. Bardzo chcialbym miec wycinek z guza. A przy okazji chcialbym takze troche krwi i plynu mozgowo -rdzeniowego. Janet wzdrygnela sie ze wstretem. Daj spokoj powiedzial Sean. Pamietaj, ze zaangazo walismy sie w to oboje. Jest mi naprawde przykro, ze ona umarla. Wiesz, ze tak jest. Ale skoro juz nie zyje, musimy skoncentrowac sie na nauce, Z twoim strojem pielegniarskim i moim bialym fartuchem wejdziemy tam bez trudu. Wezmy tylko kilka wlasnych strzykawek, tak na wszelki wypadek. Na wypadek czego? - spytala Janet. Na wypadek, gdyby byly nam potr zebne - Sean mrugnal konspiracyjnie. - Lepiej byc przygotowanym. Albo Sean byl najlepszym akwizytorem na swiecie, albo ona byla tak wyczerpana, w kazdym razie nie potrafila mu odmowic. Pietnascie minut pozniej wskakiwala na miejsce pasazera w laziku Seana, by udac sie do szpitala, w ktorym jeszcze nigdy nie byla, w nadziei ze uda im sie pobrac tkanke mozgowa jednej z jej pacjentek, ktora wlasnie wyzionela ducha. To on - Sterling wskazal Wayne'owi Edwardsowi Seana Murphy'ego przez szybe ochronna. Wayne byl niezwyklym Afro amerykaninem, z uslug ktorego Sterling korzystal, gdy zalatwial interesy na poludniu Florydy. Eks sierzant, eks -policjant, eksbiznesmen, ktory zajal sie ostatnio dzialalnoscia ochroniarska. Mial tych eks tyle co i Sterling i w podobny jak Sterling sposob wykorzystywal swoje roznorodne umiejetnosci. Wayne byl prywat nym detektywem i choc specjalizowal sie w konfliktach rodzin nych, wykazywal sie talentem i kompetencja takze w innych dzie dzinach. Sterling poznal go kilka lat wczesnie j, gdy obaj pracowali dla pewnego poteznego biznesmena z Miami. Wyglada na twardego chlopaka Wayne szczycil sie umie jetnoscia szybkiej oceny ludzi. I chyba jest. Byl w reprezentacji hokejowej Harvardu i gdyby tylko chcial, moglby grac zawodowo. A ta babeczka? - spytal Wayne. Najwyrazniej jakas pielegniarka. Nie wiem nic o jego zwiaz kach z kobietami. 179 Niezla laska stwierdzil Wayne.Co z Tanaka Yama guchim? Widziales go ostatnio? Nie - odparl Sterling. Ale sadze, ze go zobacze. Mo j czlowiek w FAA powiedzial mi, ze odrzutowiec Sushity znowu zglosil lot do Miami. Wyglada na to, ze akcja sie zaczyna zauwazyl Wayne. W pewnym sensie licze na to. To by nam dalo okazje roz wiazania calego problemu. Wayne wlaczyl silnik swojego ciem nozielonego mercedesa 420 SEL. Okna byly mocno przyciemnione. Z zewnatrz trudno bylo zobaczyc cos w srodku, zwlaszcza w jaskrawym swietle slonecz nym. Wycofal samochod sprzed ogrodzenia i ruszyl w strone wyjscia. Na wyjezdzie z parkingu panowal wciaz spor y ruch, jako ze pol godziny temu skonczyla prace ranna zmiana. Wayne po zwolil, by kilka samochodow oddzielilo go od Seana. Gdy znalezli sie na Dwunastej, skierowali sie przez Miami River na polnoc. Na tylnym siedzeniu mam kanapki i cos do picia rzekl Wayne wskazujac reka za siebie. Prawidlowe rozumowanie odparl Sterling. To wlasnie podobalo mu sie u Wayne'a. Myslal naprzod. No prosze odezwal sie znow Wayne. To nie byla dluga przejazdzka. Juz skrecaja. Czyzby to byl nastepny szpital? -Ster ling pochylil sie do przodu, by przyjrzec sie budynkowi, do ktorego zmierzal Sean. Czlowieku, to jest miasto szpitali. Nie ujedziesz kilometra, zeby na ktorys nie wpasc. Ale ci jada do szpitala matki. Miami General. To dziwne - powiedzial Sterling. - M oze ta pielegniarka tam pracuje. Oho! - zawolal Wayne. Zdaje mi sie, ze mamy towa rzystwo. To znaczy? Widzisz tego cytrynowego cadillaca za nami? Trudno byloby go nie zauwazyc. Obserwuje go, odkad przejechalismy przez Miami River. Mam niejasne przeczucie, ze sledzi naszego pana Murphy'ego. Moze bym na niego nie zwrocil uwagi, ale w mlodosci mialem taki sam wozek. Tylko moj byl koloru czerwonego wina. Dobry samochod, ale cholernie nieporeczny do parkowania. Sterling i Wayne przygladali sie, jak Sean i jego towarzyszka wchodza do szpitala wejsciem od izby przyjec. Wkrotce ruszyl za nimi mezczyzna, ktory przyjechal cytrynowym cadillakiem. 180 Widze, ze sie nie mylilem zauwazyl Wayne.Wyglada na to, ze ten chloptas siedzi im na ogonie bardziej niz my. To mi sie nie podoba. Sterling otworzyl drzwi, wysiadl i zlustrowal spojrzeniem przysadzistego cadillaca. Potem nachylil sie do Wayne'a. Nie wyglada na styl Tanaki, ale nie moge ryzykowac. Ide do srodka. Jesli Murphy wyjdzie, jedz za nim. J esli facet z cadillaca wyjdzie pierwszy, tez za nim jedz. Bedziemy sie kontaktowac przez telefon komorkowy. Zlapawszy swoj aparat, Sterling spiesznie ruszyl za Tomem Widdicombem, ktory wchodzil po schodkach wzdluz podjazdu dla karetek do izby przyjec Miami General. Dzieki wskazowkom udreczonego lekarza izby przyjec Sean i Janet szybko odnalezli zaklad anatomopatologii. Na miejscu Sean zaczal sie rozgladac za jakims innym doktorem. Ja nie robie w tym miesiacu sekcji powiedzial zaczepiony asystent probujac umknac. Sean zagrodzil mu droge. W jaki sposob moge sie dowiedziec, czy pacjent bedzie sekcjonowany? - spytal. Ma pan numer historii choroby? Tylko nazwisko. Chora zmarla w izbie przyjec. W takim razie my raczej nie bedziemy robic tej sekcji od parl asystent. Zgony w izbie przyjec naleza do Zakladu Medycyny Sadowej. Jak moge sie upewnic? nalegal Sean. Jakie nazwisko? Helen Cabot - odparl Sean. Asystent laskawie podszedl do pobliskiego telefonu i zadzwonil. W ciagu niespelna dwoch minut dowiedzial sie, ze Helen Cabot nie byla przewidziana do sekcji. Gdzie sa zwloki? spytal Sean. W kostnicy - odparl asystent. -Kostnica jest w podziemiach. Musi pan zjechac glowna winda do P1 i isc za czer wonymi znakami z duza litera K. Gdy asyste nt pobiegl dalej, Sean spojrzal na Janet. Idziesz? - spytal. Jesli ja znajdziemy, dowiemy sie na pewno, co maja zamiar z nia zrobic. Moze nam sie nawet udac zdobyc odrobine plynow ustrojowych. Skoro dotarlam juz tutaj... odparla Janet z rezygnacja. 181 Tom Widdicomb czul sie spokojniejszy niz przez caly dzien.W pierwszej chwili zbil go z tropu widok Janet w towarzystwie mlodego mezczyzny w bialym fartuchu, ale sprawy przybraly lepszy obrot, gdy tych dwoje pojechalo prosto do Miami General. Jako je go byly pracownik, Tom znal to miejsce od piwnicy az po dach. Wiedzial takze, ze o tej porze bedzie tam pelno ludzi, poniewaz wlasnie zaczely sie oficjalne godziny odwiedzin. A tlum znaczy chaos. Moze uda mu sie zalatwic Janet i wcale nie bedzie musial jechac za nia do domu. Jesli bedzie musial zastrzelic takze faceta w bialym fartuchu, tym gorzej dla niego! Nielatwo bylo sledzic te dwojke w szpitalu, zwlaszcza gdy poszli na patologie. Tom juz myslal, ze ich zgubil, i mial zamiar wrocic na parking, by pilno wac samochodu Seana, gdy nagle znowu sie pojawili. Janet przeszla tuz kolo niego. Przerazil sie, ze go roz pozna. Zastygl bez ruchu. W obawie ze Janet zacznie krzyczec, tak jak w rezydencji Forbes, zacisnal reke na rewolwerze w kie szeni. Gdyby krzyknela, bylby zmuszony zastrzelic ja z miejsca. Ale Janet rozgladala sie obojetnie. Nie poznala go. Nieco pew niejszy siebie, Tom sledzil ich teraz z blizszej odleglosci. Nawet wsiadl z nimi do windy, gdy zjezdzali na dol, czego by za nic nie zrobil przedtem, gdy jechali na patologie. Towarzysz Janet nacisnal guzik oznaczony P1. Tom wpadl w ekstaze. Ze wszystkich zakamarkow Miami General najlepiej czul sie w podziemiach. Gdy jeszcze pracowal w tym szpitalu, nieraz sie tam wymykal, zeby odwiedzic kostnice albo w spokoju poczytac gazete. Znal labirynt podziemnych tuneli jak wlasna kieszen. Niepokoj Toma, ze zostanie rozpoznany, powrocil, gdy na parterze wysiedli wszyscy pasazerowie procz jednego lekarza i pra cownika sluzb technicznych w szpitalnym uniformie. Ale nawet teraz, gdy nie mogl juz roztopic sie w tlumie, Janet nie przypom niala go sobie. Gdy winda dojechala do podziemia, lekarz i czlowiek ze slu zby technicznej skrecili w prawo i szybko poszli przed siebie. Janet i Sean odczekali chwile, rozgladajac sie. Potem ruszyli w lewo. Tom zostal w windzie, az drzwi zaczely sie zamykac. Wtedy szybko rozepchnal je, wyskoczyl i poszedl za Janet i Seanem w odleglosci okolo pietnastu metrow. Znow wsunal reke do kie szeni i namacal rewolwer. Polozyl nawet palec na spuscie. Im dalej odchodzili od windy, tym bardziej Tom sie cieszyl. Miejsce bylo wprost idealne dla jego celu. Nie wierzyl wlasnemu 182 szczesciu. Weszli w obszar, ktory rzadko ktokolwiek nawiedzal.Nie slychac bylo zadnych dzwiekow procz ich krokow i cich ego syczenia rur centralnego ogrzewania. To istny Hades - powiedzial Sean. -Ciekaw jestem, czy sie nie zgubilismy. Od ostatniego znaku "K" nie bylo zadnych odgalezien odparla Janet. Mysle, ze dobrze idziemy. Dlaczego kostnice umieszcza sie zawsz e w najodleglejszym zakatku? zastanawial sie Sean. Nawet swiatlo jest tu do niczego. Pewno dlatego, ze stad jest najblizej do rampy zaladowczej. Patrz, nastepny znak. Janet wskazala reka przed siebie. Jestesmy na dobrej drodze. A ja mysle, ze chca odsunac owoce swoich ble*dow jak najdalej od siebie - zazartowal Sean. Kostnica przy wejsciu glownym to nie bylby najlepszy chwyt reklamowy. Zapomnialam zapytac, jak ci idzie z lekami, ktore ci przy nioslam. Daleko nie zaszedlem przyznal Sean. Wlasciwie do piero puscilem zel. Duzo mi to mowi odparla sarkastycznie Janet. To calkiem proste. Podejrzewam, ze ten lek jest substancja bialkowa, bo to musi byc jakas forma immunoterapii. Poniewaz wszystkie bialka maja ladunki elektryczne, w pol u elektrycznym poruszaja sie. Jesli umiescic je w specjalnym zelu, ktory pokryje je jednolita otoczka, to predkosc tego ruchu bedzie zalezna jedynie od ich wielkosci. Chce sie przekonac, z iloma bialkami mam do czynienia i jaka jest ich przyblizona masa czasteczkowa. To pier wszy krok. Obys tylko dowiedzial sie dostatecznie duzo, zeby moj wy silek nie poszedl na marne powiedziala Janet. Mam nadzieje, ze po tej jednej probce nie uwazasz sie za zwolniona od dalszych wysilkow zauwazyl Sean. Chcialby m, zebys nastepnym razem przyniosla mi leki Louisa Martina. Nie sadze, zebym mogla to zrobic jeszcze raz. Nie moge stale tluc fiolek, bo wtedy na pewno wzbudze podejrzenia. Sprobuj innej metody zaproponowal Sean. -Poza tym nie potrzebuje tego duzo. Wydawalo mi sie, ze jesli przyniose ci te dwie fiolki, to bedzie az nadto. 183 Chce porownac ze soba leki roznych pacjentow tlumaczyl Sean. - Chce zobaczyc, czym sie roznia.Nie jestem pewna, czy w ogole sie czyms roznia. Kiedy bylam w gabinecie pani Richmond po nowe fiolki, widzialam, ze ma ich ogromny zapas. Odnioslam wrazenie, ze wszyscy pacjenci dostaja te same dwa leki. Nie moge sie z tym zgodzic. Kazdy guz rozni sie antygenowo od innych, nawet w obrebie tego samego rodzaju nowotworu. Rak ow sianokomorkowy u jednej osoby bedzie antygenowo od rebny od takiego samego raka u kogos innego. A odrebne an tygeny wymagaja zastosowania odrebnych przeciwcial. Moze oni stosuja te same leki, dopoki nie uzyskaja materialu biopsyjnego z guza - podsunela Janet. Sean spojrzal na nia z nieznanym dotad szacunkiem. To jest pomysl. W koncu doszli do zakretu, za ktorym znalezli sie przed ma sywnymi obitymi drzwiami. Metalowa tabliczka na wysokosci klatki piersiowej glosila: KOSTNICA. NIE UPOWAZNIONYM WSTEP WZBRONIONY. Obok na scianie znajdowalo sie kilka przelacznikow swiatla. Och - odezwal sie Sean. Zdaje sie, ze nas oczekiwano. To dosc potezna zasuwa. A ja nie wzialem ze soba narzedzi. Janet wyciagnela reke i pchnela drzwi. Otworzyly sie bez trudu. Cofam to - powiedzial Sean. Zdaje sie, ze nas nie ocze kiwano. W kazdym razie nie dzisiaj. Zimny powiew wyplynal z pomieszczenia i zawirowal im wokol nog. Sean nacisnal przelaczniki. Przez chwile nie bylo reakcji. Potem zamrugalo ostre swiatlo jarzeniowe. Bardzo prosze Sean odsunal sie szarmancko. To byl twoj pomysl odparla Janet. -Ty masz pierwszenstwo. Sean wszedl, Janet tuz za nim. Kilka szerokich betonowych filarow zaslanialo widok na calosc, ale pomieszczenie bylo z pew noscia ogromne. Zagracaly je stare wozki porzucone to tu, to tam, kazdy obciazony zaslonietym cialem. Termometr na drzwiach wskazywal dziewiec stopni. Janet wzdrygnela sie. Nie podoba mi sie tutaj. Ogromna przestrzen stwierdzil Sean. -Albo architekci mieli kiepska opinie o kompetencjach tutejszego personelu medycz nego, albo uwzglednili w planach mozliwosc katastrofy na skale kraju. 184 Skonczmy z tym jak najszybciej poprosila Janet obe jmujac sie rekami. Powietrze bylo wilgotne i przenikliwe, przesy cone zapac hem stechlej wilgotnej piwnicy, zamknietej od lat.Sean odchylil jedno z przescieradel. O, czesc! powiedzial. Spogladala na niego zakrwawiona, czesciowo zmiazdzona twarz robotnika budowlanego. Byl jeszcze w ubraniu roboczym. Sean nakryl go i podszedl do nastepnych zwlok. Walczac z obrzydzeniem Janet ruszyla w przeciwnym kierunku, by zrobic to samo. Fatalnie, ze nie leza w porzadku alfabetycznym uskarzal sie Sean. - Musi tu byc z piecdziesiat cial. To chyba jedyny towar, ktorego Izba Handlowa Miami nie chcialaby wyekspedio wac na polnoc. Sean! - krzyknela Janet z pewnej odleglosci. -Twoje dowcipy sa niesmaczne. Hej, Helen, wyjdz, Helen zanucil Sean jakby dziecinna spiewanke. Pokaz sie, pokaz, gdziekolwiek jestes. A to juz jest szczegolnie wstretne oswiadczyla Janet. Tom Widdicomb czekal w podnieceniu. Nawet matka postano wila przerwac swoje dlugie milczenie, by mu powiedziec, jak ma drze zrobil jadac za Janet i jej znajomym do Miami General. Tom dobrze znal kostnice. Nie moglby znalezc lepszego miejsca do realizacji swojego planu. Podchodzac do wejscia, wyciagnal z kieszeni rewolwer. Ujal go w prawa reke, pchnal grube drzwi i zajrzal do srodka. Nie zobaczyl Janet ani jej towarzysza, wszedl wiec i cicho zamknal drzwi. Nie widzial ich, ale ich slyszal. Wyraznie uslyszal, jak Janet powiedziala mezczyznie w bialym fartuchu, zeby sie zamknal. Tom ujal mosiezna galke ciezkiej zasuwy i powolutku ja prze krecil. Zasuwa bezszelestnie zaskoczyla. Gdy Tom pracowal w Miami General, ten zamek nigdy nie byl zamykany. Watpliwe, czy w ogole byl do niego klucz. Zamykajac go teraz, Tom zapewnil sobie spokoj. Spryciarz z ciebie - szepnela Alice. Dziekuje ci, mamo odszepnal Tom. Sciskajac rewolwer w obu rekach, tak jak to widzial w telewizji, Tom posu wal sie naprzod, w strone najblizszego betonowego filara. Po glosach Janet i jej towarzysza orientowal sie, ze sa tuz tuz, po jego przeciwnej stronie. 185 Niektorzy leza tu juz kawal czasu zauwazyl Sean.Zdaje sie, ze wszyscy o nich zapomnieli. To samo sobie pomyslalam rzekla Janet. Nie sadze, zeby bylo tu cialo Helen Cabot. Musialoby byc przy drzwiach. Zmarla przeciez zaledwie pare godzin temu. Sean juz mial jej przytaknac, kiedy nagle zgaslo swiatlo. W po zbawionym okien pomieszczeniu o drzwiach solidnie obitych warstwa materialu izolacyjnego zrobilo sie nie tyle ciemno co cal kowicie czarno, jak w epicentrum czarnej dziury. W tej samej sekundzie rozlegl sie przeszywajacy wrzask, ktory przeszedl w histeryczny szloch. Z poczatku Sean myslal, ze to Janet, ale uswiadomiwszy sobie, gdzie byla, zanim otoczyl ich mrok, zrozumial, ze wrzask dochodzi z innego miejsca, blizej drzwi wejsciowych. Skoro to nie Janet, pomyslal Sean, to kto? Strach jest zarazliwy. W normalnych okolicznosciach nawet nagla ciemnosc nie bylaby w stanie wytracic Seana z rownowagi, ale ten rozpaczliwy skowyt nieomal wprawil go w panike. Opa nowal sie na mysl o Janet. Nienawidze ciemnosci! krzyknal nagle glos posrod lkan. -Pomocy! Sean nie wiedzial, co robic. Od strony, z ktorej dobiegal glos, dochodzily go takze dzwieki, jakby ktos sie tam goraczkowo miotal. Wozki wpadaly jeden na drugi, zwloki toczyly sie po betonowej podlodze. Ratunku! - wyl glos. Sean zastanawial sie, czy nie powinien sie odezwac i sprobowac uspokoic szalejacego osobnika, ale sam nie wiedzial, czy to dobry pomysl. Niezdolny do podjecia decyzji, milczal. Po dalszych kilku minutach szczekania wozkow rozlegl sie gluchy lomot, jakby ktos uderzyl w obite drzwi. Potem dal sie slyszec metaliczny trzask. Na chwile waska smuga swiatla przedar la sie za betonowy filar. Sean zdolal dostrzec Janet z dlonmi przycisnietymi do ust. Byla zaledwie o jakies szesc metrow od niego. Potem znowu spadla na nich kurtyna ciemnosci. Tym razem towarzyszyla jej cisza. Janet? - odezwal sie lagodnie Sean. -Nic ci nie jest? Nie - odpowiedziala. Na milosc boska, co to bylo? Posuwaj sie w moja strone. Ide do ciebie. Dobrze. Dom wariatow stwierdzil Sean chcac podtrzymac roz mowe, gdy po omacku usilowali sie odnalezc. Uwazalem, ze 186 Forbes jest dziwnym miejscem, ale to wygrywa w przedbiegach.Przypomnij mi, zebym sie tu czasem nie zglosil na staz. Wreszcie ich wyciagniete rece sie spotkaly. Podtrzymujac sie nawzajem i kluczac miedzy wozkami posuwali sie w strone wyjs cia. Sean nadepnal jakies zwloki na podlodze. Ostrzegl Janet, zeby je przekroczyla. Bedzie mi sie to snic do konca zycia powiedziala Janet. To gorsze niz Stephen King dodal Sean. Zderzyl sie ze sciana. Przesuwajac sie w bok wymacal drzwi. Pchnal je i oboje, potykajac sie i mruzac oczy od swiatla, wyszli na opustoszaly korytarz. Sean ujal twarz Janet" w dlonie. Przepraszam - powiedzial. Zycie z toba nie jest nudne. Ale to nie byla twoja wina. Poza tym, udalo nam sie. Zwiewajmy stad. Sean pocalowal ja w czubek nosa. Czuje dokladnie to samo. Niepokoj, ze beda miec klopoty z odszukaniem drogi do windy okazal sie nieuzasadniony. Za kilka minut siedzieli juz w samo chodzie Seana i wyjezdzali z parkingu. Co za ulga - odezwala sie Janet. Masz jakas koncepcje, co tam sie moglo dziac? Nie mam - odparl Sean. To bylo bardzo dziwne. Jakby ktos zaaranzowal cala scene, zeby nas przestraszyc na smierc. Moze w podziemiach mieszka jakis troll, ktory robi takie kawaly wszystkim? Gdy byli juz przy wyjezdzie z parkingu, Sean przycisnal ha mulec tak raptownie, ze Janet musiala oprzec sie reka o tablice rozdzielcza. Co znowu? - spytala. Zobacz, co my tu mamy - pokazal jej Sean. -Co za szczesliwy zbieg okolicznosci. Ten budynek z cegly to Zaklad Medycyny Sadowej. Nie mialem pojecia, ze jest tak blisko. To musi byc palec bozy, ktory nam wskazuje, gdzie jest cialo Helen. Co ty na to? Nie pale sie przyznala Janet. Ale skoro juz tu jestesmy... Sean zatrzymal sie na parkingu dla odwiedzajacych i weszli do wnetrza nowoczesnego budynku. Podeszli do stanowiska infor macji. Czarna kobieta o cieplym sposobie bycia spytala, w czym moze im pomoc. Sean powiedzial jej, ze jest studentem medycyny, a Janet pielegnia rka, i ze chcieliby rozmawiac z kims z lekarzy anatomopatologow. 187 Z ktorym? spytala recepcjonistka.Moze z kierownikiem? zaproponowal Sean. Szef wyjechal odparla recepcjonistka. Moze byc za stepca? Znakomicie - ucieszyl sie Sean. Po chwili oczekiwania otworzono przed nimi szklane drzwi i skierowano ich do naroznego gabinetu. Zastepca kierownika byl doktor John Stasin, mezczyzna mniej wiecej wzrostu Seana, lecz drobniej szej budowy. Sprawial wrazenie szczerze uradowanego ich wizyta. Nauczanie to jedno z naszych glownych zadan oswiadczyl z duma. Staramy sie zachecac tutejsze srodowisko medyczne do aktywnego uczestnictwa w naszej pracy. Interesuje nas konkretna pacjentka - powiedzial Sean nazwiskiem Helen Cabot. Zmarla dzis po poludniu w izbie przyjec Miami General. Nazwisk o nic mi nie mowi stwierdzil doktor Stasin. Chwileczke. Zadzwonie na dol. Zatelefonowal, podal nazwisko Helen, potem kiwajac glowa kilkakrotnie powtorzyl "tak", wresz cie odlozyl sluchawke. Wszystko stalo sie niezwykle szybko. Widac bylo, ze nie ma zwyczaju tracic czasu. Przyjechala kilka godzin temu rzekl doktor Stasin. -Ale sekcji nie bedzie. Dlaczego? - spytal Sean. Z dwoch powodow. Po pierwsze, miala udokumentowany guz mozgu, ktory jej lekarz prowadzacy uznal za przyczyne zgonu. Po drugi e, jej rodzina wyrazila stanowczy sprzeciw. W tej sytuacji uznalismy, ze lepiej tego nie robic. Wbrew obiegowym opiniom przychylamy sie do zyczen rodziny, oczywiscie jesli nie ma poszlak, ze sprawa jest nieczysta, albo jesli za sekcja nie przemawia dobro publiczne. Czy jest jakakolwiek mozliwosc pobrania tkanek do bada nia? - spytal Sean. Jesli nie robimy sekcji, to nie odparl doktor Stasin. Gdybysmy robili, to usuniete tkanki pozostalyby do naszej dys pozycji. Ale jesli sekcji nie ma, prawa wlasnosci sa w gestii rodziny. Zreszta cialo zostalo juz zabrane przez Dom Pogrzebowy Emer sona. Jutro jedzie do Bostonu. Sean podziekowal doktorowi Stasinowi za poswiecony im czas. Nie ma za co. Jestesmy tu codziennie. Prosze nam dac znac, jesli mozemy byc w czyms pomocni. Sean i Janet wrocili do samochodu. Slonce zachodzilo; byla pelnia godziny szczytu. 188 Niebywale uczynny facet - zauwazyla Janet.Sean wzruszyl ramionami. Oparl czolo na kierownicy. To naprawde przygnebiajace powiedzial. -Wszystko idzie na opak. Jesli ktos z nas ma powody do smutku, to raczej ja - przypomniala mu Janet widzac, jak sposepnial. Melancholia jest cecha Irlandczykow, wiec nie odmawiaj mi prawa do niej. Moze te wszystkie przeszkody sa po to, zebym cos zrozumial, na przyklad ze powinienem wrocic do Bostonu i zajac sie prawdziwa praca. Nie trzeba bylo w ogole tu przyjezdzac. Chodzmy cos zjesc zaproponowala Janet. Chciala zmienic temat. - Moglibysmy pojsc do tej kubanskiej restauracji nad morzem. Chyba nie jestem glodny. Odrobina aroz con poilo i inaczej spojrzysz na swiat. Zaufaj mi. Tom Widdicomb pozapalal wszystkie swiatla w domu, choc na dworze jeszcze nie bylo ciemno. Ale wiedzial, ze zmrok wkrotce nadejdzie, i sama mysl o tym go przerazala. Nie znosil ciemnosci. Choc od strasznego wydarzenia w kostnicy minelo juz kilka go dzin, wciaz drzal na calym ciele. Gdy mial szesc lat, matka zrobila mu cos podobnego. Rozzloscil sie na nia, bo nie chciala dac mu wiecej lodow, i zagrozil, ze powie w szkole, ze spia raze m. W odpowiedzi zamknela go na noc w szafie. To bylo jego najstraszliwsze przezycie. Od tego czasu bal sie i ciemnosci, i szaf. Tom nie mial pojecia, jak to sie stalo, ze w kostnicy zgasly swiatla, tyle tylko, ze gdy wreszcie odnalazl drzwi i otworzyl je , zderzyl sie z mezczyzna w garniturze i krawacie. Poniewaz Tom nadal trzymal w dloni rewolwer, mezczyzna cofnal sie odslaniajac mu droge ucieczki. Co prawda potem rzucil sie za nim w pogon, ale Tom zgubil go bez trudu w plataninie tuneli, korytarzy i prze chodnich pokoi, ktore znal na pamiec. Gdy wydostal sie przez awaryjne wyjscie, ktorego schodki prowadzily na parking, mez czyzny w garniturze nie bylo nigdzie w zasiegu wzroku. Ciagle jeszcze w panice, Tom pobiegl do swojego samochodu i ruszyl w kierunku wyjazdu. W obawie ze ten ktos, kto scigal go w podziemiach, moglby go w jakis sposob wyprzedzic, jadac, uwaznie obserwowal otoczenie, a poniewaz parking o tej porze nie byl zatloczony, niemal natychmiast zauwazyl zielonego mercedesa. Minawszy wyjazd, ktorym zamierzal sie wydostac z parkingu, 189 Tom podjechal do innego, rzadko uzywanego. Kiedy to samo zrobil zielony mercedes, byl juz pewien, ze jest sledzony. Skupil caly wysilek na tym, by zgubic mercedesa w popoludniowej go dzinie szczytu. Dzieki swiatlom ulicznym i kilku samochodom, ktore dostaly sie miedzy nich, udalo mu sie uciec. Jezdzil potem bez celu przez jakies pol godziny, zeby sie upewnic, ze juz nikt go nie sledzi. Dopiero wtedy wrocil do domu.Nie powinienes byl wchodzic do Miami General zlajal sam siebie w imieniu matki. - Trzeba bylo zostac na zewnatrz, poczekac i pojechac za nia do domu. Dalej nie mial pojecia, gdzie Janet teraz mieszka. Alice, powiedz cos! krzyknal. Ale Alice nie wyrzekla ani slowa. Udalo mu sie wymyslic tylko tyle, ze poczeka, az Janet skonczy prace w sobote. Wtedy za nia pojedzie. Bedzie bardziej ostrozny. Nareszcie ja zastrzeli. Zobaczysz, mamo - powiedzial Tom do zamrazarki. Zobaczysz. Janet miala racje, choc Sean nigdy by jej tego nie przyznal. Najbardziej dodaly mu animuszu malenkie filizaneczki kubanskiej kawy. Nasladujac gosci przy sasiednim stole, pil ja jak alkohol, wlewajac pelne hausty mocnego, gestego, slodkiego plynu prosto do zoladka. Smak byl niezwykle intensywny, a lekka euforia prawie natychmiastowa. Z nastroju zniechecenia pomogla mu sie takze otrzasnac Janet. Mimo ze miala za soba trudny dzien w szpitalu, a na dodatek to wydarzenie w Miami General, zachowala werwe i optymizm. Przypomniala mu, ze jak na dwa dni pracy zdzialali dosc duzo. Zdobyl i trzydziesci trzy historie choroby pacjentow wyleczonych z medulloblastoma i dwie fiolki tajemniczego leku. Uwazam, ze to calkiem niezle powiedziala. -Przy tym tempie na pewno uda nam sie dotrzec do sedna sukcesu Forbes w leczeniu tych ludzi. No, roz chmurz sie! Damy sobie rade! Entuzjazm Janet wespol z kofeina w koncu przezwyciezyly opory Seana. Sprawdzmy, gdzie jest Dom Pogrzebowy Emersona - powiedzial. Po co? - spytala Janet nieufna wobec tej propozycji. Moglibysmy tamtedy przejechac. Moze pracuja do pozna. Moze pozwalaja pobierac wycinki. 190 Dom pogrzebowy znajdowal sie na North Miami Avenue w poblizu cmentarza miejskiego i Parku Biskajskiego. Byla to zadbana jednopietrowa budowla w stylu wiktorianskim z man sardowymi oknami, pomalowana n a bialo, kryta szara dacho wka, otoczona z trzech stron szeroka weranda. Sprawiala wra zenie prywatnego domu.Otoczenie nie prezentowalo sie zbyt zachecajaco. W najblizszym sasiedztwie staly betonowe bloki. Po jednej stronie znajdowal sie sklep z alkohol em, po drugiej sklep z artykulami hydraulicznymi. Sean zaparkowal na podjezdzie do domu pogrzebowego. Nie sadze, zeby bylo otwarte rzekla Janet przypatrujac sie budynkowi. Ale swiatla sie pala odparl Sean. Caly parter z wyjatkiem werandy byl rzesiscie oswietlony. Gora byla pograzona w kom pletnej ciemnosci. Jednak sprobuje. Wysiadl z samochodu, wszedl po stopniach i zadzwonil do drzwi. Gdy nikt nie otwieral, zajrzal przez okno. Zajrzal takze do kilku bocznych okien, az wreszcie wrocil do samochodu i wsiadl. Zapalil silnik. Dokad jedziemy? spytala Janet. Jeszcze raz do sklepu - odparl Sean. Potrzebuje kilku narzedzi. To mi sie nie podoba oswiadczyla Janet. Moge cie po drodze podrzucic do domu zaproponowal Sean. Janet milczala. Sean podjechal najpierw do mieszkania na Mia mi Beach. Zatrzymal sie przy samym krawezniku. Przez cala droge nie rozmawiali. Co wlasciwie zamierzasz zrobic? spytala w koncu. Sfinalizowac poscig za Helen Cabot odparl Sean. -To nie potrwa dlugo. Zamie rzasz wlamac sie do domu pogrzebowego? Zamierzam znalezc sposob, zeby sie tam dostac. To brzmi lepiej. Chce tylko wziac kilka probek. I co w tym zlego? Ona przeciez nie zyje. Janet wahala sie. Miala juz drzwi otwarte i jedna stope na zewnatrz. Plan Seana byl szalony, ale ona w pewnym stopniu czula sie za to odpowiedzialna. Jak juz jej Sean kilkakrotnie przypomnial, cale przedsiewziecie bylo jej pomyslem. Poza tym czula, ze zwariuje siedzac sama w mieszkaniu i czekajac na niego. Wciagnela noge z powrotem do samochodu i powiedziala Seanowi, ze zmienila zdanie i jedzie z nim. 191 Jade jako glos rozsadku rzekla.Dobrze - odparl Sean niewzruszony. W sklepie z narzedziami kupil noz do ciecia szkla, specjalne urzadzenie zasysajace do przenoszenia duzych szklanych plasz czyzn, jeszcze jeden twardy noz, reczna pilke o napedzie elekt rycznym i duzy termos. Po drodze zatrzymal sie, zeby kupic lod do termosu oraz zimne napoje. Potem pojechali z powrotem do Domu Pogrzebowego Emersona i zaparkowali na podjezdzie . Ja tu chyba zaczekam - powiedziala Janet. -A tak nawiasem mowiac, uwazam, ze jestes nienormalny. Masz prawo do wlasnego zdania odparl Sean. -Ja powiedzialbym raczej, ze jestem zdecydowany. Termos i zimne napoje. Jakbys wybieral sie na piknik. Po prostu lubie byc przygotowany na kazda ewentualnosc. Sean wzial paczke z narzedziami i termos i wszedl na werande. Janet patrzyla, jak bada okna. Ulica od czasu do czasu przejez dzaly samochody. Podziwiala jego zimna krew. Zachowywal sie, jakby uwazal, ze jest niewidzialny. Podszedl do jednego z bocznych okien blizej tylu budynku i polozyl swoj pakunek. Pochylony zaczal wyjmowac narzedzia. Do cholery z tym wszystkim! - powiedziala Janet. Ze zlos cia otworzyla drzwi, wbiegla na schodki i dotarla do miejsca, gdzie Sean pilnie pracowal. Przyczepil do okna urzadzenie zasysajace. Zmiana planow? spytal nie patrzac na nia. Zrecznie cial szybe po obwodzie okna. Twoje szalenstwo zapiera mi dech w piersiach powiedziala Janet. - Nie moge uwierzyc, ze naprawde to robisz. Przywoluje drogie wspomnienia odparl Sean. Zdecydo wanym szarpnieciem wyjal z okna duza tafle szkla i polozyl ja na deskach werandy. Zajrzawszy do wewnatrz powiedzial Janet, ze tak jak przypuszczal, system alarmowy jest prosty i wlacza sie po podniesieniu okna. Wlozyl do srodka swoje narzedzia i termos i postawil je na podlodze. Potem sam wskoczyl przez okno i wychylil sie na ze wnatrz. Jesli nie wchodzisz, to lepiej zaczekaj w samochodzie powiedzial. Piekna kobieta szwendajaca sie o tej porze po werandzie domu pogrzebowego moglaby zwrocic czyjas uwage. Jesli znajde cialo Helen, to zajmie mi to ladnych pare minut. Pomoz mi! rzucila Janet impulsywnie probujac powtorzyc lekki skok Seana przez okno. 192 Uwazaj na brzegi! ostrzegl ja Sean.Sa ostre jak brzytwa. Gdy Janet dostala sie do wnetrza, Sean podniosl narzedzia i podal jej termos. To ladnie z ich strony, ze zostawili nam swiatlo rzekl. Dwa duze pokoje od frontu byly pomieszczeniami reprezen tacyjnymi. W pokoj u, do ktorego weszli, wystawionych bylo osiem trumien z otwartymi wiekami. Po drugiej stronie waskiego kory tarza znajdowalo sie biuro. Cala tylna czesc budynku od sciany do sciany zajmowalo pomieszczenie, w ktorym balsamowano zwlo ki. Okna jego zaslanialy ciezkie draperie. Znajdowaly sie tam cztery stoly do balsamowania z nierdzewnej stali. Dwa z nich zajmowaly okryte ciala. Na pierwszym lezala poteznie zbudowana kobieta. Wygladala, jakby spala jesli pominac dlugie, byle jak zeszyte ciecie w ksztalcie litery Y wzdluz calego tulowia, slad po sekcji. Sean podszedl do drugiego ciala i podniosl przescieradlo. Nareszcie - powiedzial. -To ona. Janet podeszla takze, wewnetrznie przygotowujac sie, by spo jrzec. Widok nie byl taki straszny, jak sie obawiala. Tak jak poprzednia zmarla Helen Cabot wygladala, jakby odpoczywala we snie. Jej skora miala wrecz lepsza barwe niz za zycia. W ciagu ostatnich kilku dni przed smiercia byla strasznie blada. Fatalnie - zauwazyl Sean. Juz ja zabalsamowali. Bede musial obejsc sie bez krwi. Wyglada tak naturalnie rzekla Janet. Musza miec dobrych fachowcow. Sean wskazal Janet duza metalowa szafe z oszklonymi drzwiami. -Zobacz, czy nie znalazlby sie tam dla mnie skalpel i pare igiel. Jaki numer? Nie jestem wybredny - rzekl Sean. Po prostu najdluzsze, jakie znajdziesz. Sean wlozyl wtyczke pilki do kontaktu. Gdy sprobowal ja wlaczyc, rozlegl sie przerazliwy halas. Janet wyszukala caly zbior strzykawek, igiel, nawet nici i gu mowe rekawiczki. Nie bylo jednak skalpela. To, co znalazla, polozyla na stole. Zabierzmy sie najpierw za plyn mozgowo -rdzeniowy - powiedzial Sean. Naciagnal rekawiczki. Poprosil Janet, zeby pomogla mu obrocic Helen na bok, tak by mogl wbic igle w przestrzen miedzykregowa w okolicy ledzwio wej. To bedzie tylko malenkie uklucie Sean poklepal Helen po odslonietym biodrze. 193 13 - Stan terminalny Prosze cie powiedziala Janet nie wyglupiaj sie. Przez to robi mi sie jeszcze smutniej.Ku zdziwieniu Seana udalo mu sie uzyskac plyn mozgo wordzeniowy przy pierwszej probie. Dotychczas zaledwie kilka razy wykonywal ten zabieg na zywych pacjentach. Napelnil strzykawke, zabezpieczyl ja i wlozyl do wypelnionego lodem termosu. Janet odwrocila Helen z powrotem na wznak. Teraz to najgorsze - p owiedzial Sean wracajac do stolu. Przypuszczam, ze widzialas juz sekcje? Janet kiwnela glowa. Widziala raz i nie bylo to przyjemne przezycie. Gdy Sean przygotowywal sie do dzialania, starala sie zebrac sily. Nie ma skalpela? - spytal. Potrzasnela glowa . Dobrze, ze mam ten noz. Sean wzial go do reki i obnazyl ostrze. Przejechal nim dookola tylnej czesci glowy Helen, od jednego ucha do drugiego. Chwycil skore na gornym brzegu linii ciecia i szarpnal. Skalp oderwal sie od czaszki z dzwiekiem przy pomi najacym wyrywanie z korzeniami jakiegos zielska. Sean sciag nal go w dol przykrywajac twarz Helen. Z lewej strony czaszki namacal otwor po kraniotomii wykonanej w Boston Memorial, po czym zaczal szukac z prawej, chcac znalezc slad po takim samym zabiegu p rzeprowadzonym dwa dni temu w Forbes. Dziwne - powiedzial. Gdzie, u diabla, jest drugi otwor po kraniotomii? Nie tracmy czasu poprosila Janet. Byla juz zdenerwowa na, gdy wchodzili, i z kazda minuta jej niepokoj narastal. Sean jeszcze przez chwile szukal drugiego otworu, ale w koncu zrezygnowal. Biorac do reki pilke, spojrzal na Janet. Stan tylem. Pewnie nie chcesz na to patrzec. To nie bedzie przyjemne. Zaczynaj juz odparla Janet. Sean wetknal ostrze pilki w otwor po kraniotomii i wlaczyl ur zadzenie. Pila natychmiast wgryzla sie w kosc i niemal wyrwala mu sie z rak. Zadanie okazalo sie trudniejsze, niz sobie wyobrazal. Musisz przytrzymac glowe zwrocil sie do Janet. Sciskajac twarz Helen w dloniach Janet daremnie usilowala utrzymac glowe nieruchomo, gdy Sean walczyl z wyrywajaca sie pila. Z najwyzszym trudem zdolal odpilowac wierzcholek czaszki. Zamierzal przepilowac tylko warstwe kosci, ale okazalo sie to 184 niemozliwe. Ostrze pily w kilku miejscach zaglebilo sie w mozg i poszarpalo jego powierzchnie.To obrzydliwe. - Janet wyprostowala sie i odsunela od stolu. Nie jest to pilka do ciecia kosci przyznal Sean. -Musimy improwizowac. Nastepny etap okazal sie prawie tak samo trudny. Noz Seana byl znacznie szerszy od skalpela i nielatwo bylo siegnac nim do podstawy mozgu, by przeciac rdzen przedluzony i nerwy czasz kowe. Zrobiwszy to jak mogl najlepiej, Sean wlozyl dlonie do wnetrza czaszki, ujal okaleczony mozg i wyciagnal go. Wyjal z termosa napoje i wrzucil mozg do lodu. Odkrecil za kretke jednej z butelek i podal ja Janet. Czolo mial zroszone potem. Janet odmowila picia. Pokrecila z niedowierzaniem glowa, wi dzac, ze on pociaga dlugi haust. Czasem, patrzac na ciebie, nie wierze wlasnym oczom rzekla. Nagle oboje uslyszeli dzwiek syreny. Janet w panice rzucila sie do pokoju frontowego, ale Sean ja powstrzymal. Musimy sie stad wydostac wyszeptala naglaco. Nie - odparl Sean. -Nie przyjechaliby tu na sygnale. To musi byc cos innego. Dzwiek syreny poteznial. Janet czula, jak se rce wali jej coraz szybciej i szybciej. Gdy zdawalo sie, ze sygnal slychac juz z wnetrza budynku, jego natezenie gwaltownie zmalalo. Zjawisko Dopplera - skwitowal Sean. -Znakomity przyklad. Prosze! blagala Janet. Chodzmy stad. Mamy juz to, czego chcielismy. Musimy posprzatac odparl Sean odstawiajac swojego drinka. - To ma byc tajna akcja. Poszukaj jakiejs szczotki albo zmywaka. Ja poskladam Helen, tak zeby nikt sie nie zorientowal. Mimo niepokoju Janet usluchala Seana. Pracowala goraczkowo. G dy skonczyla, Sean ciagle jeszcze przyszywal skalp na miejsce podskornymi, prawie niewidocznymi szwami. Janet byla pelna podziwu dla jego precyzji. Na pierwszy rzut oka cialo Helen moglo sie wydawac nienaruszone. Zabrali narzedzia i termos i przeszli z pow rotem do pokoju z trumnami. Ja wyjde pierwszy, a ty podasz mi to wszystko powiedzial Sean. Pochylil glowe i wyszedl przez okno. Janet podala mu rzeczy. 195 Pomoc ci? spytal. Mial pelne rece.Chyba nie trzeba - odparla Janet. Wchodzenie nie bylo trudne. Sean z pakunkami ruszyl w strone samochodu. Janet odruchowo chwycila za brzeg wycietej szyby. W pospiechu zapomniala o przestrodze Seana. Gdy ostre jak zyletka szklo przecielo jej cztery palce, poczula bol i cofnela sie. Spojrzala na swoja reke i zobaczyla cienka linie saczacej sie krwi. Zacisnela dlon i cicho zaklela. Doszla do wniosku, ze wydostanie sie duzo latwiej i bezpieczniej, jesli otworzy okno. Nie ma powodu, by jeszcze raz narazac sie na pokaleczenie. Nie zastanawiajac sie, odblokowala zamkniecie i po pchnela okno do gory. Natychmiast odezwal sie alarm. Janet wygramolila sie przez okno i pobiegla za Seanem. Dotarla do samochodu wlasnie w chwili, gdy on ulokowal termos na tylnym siedzeniu. Jednoczesnie wskoczyli na przednie miejsca i Sean r uszyl. Co sie stalo? spytal, wyjezdzajac na ulice. Zapomnialam o alarmie przyznala sie Janet. -Otworzylam okno. Mowilam ci, ze ja sie do tego nie nadaje. To nic - odparl Sean skrecajac na pierwszym skrzyzowaniu w prawo i kierujac sie na wschod . - Zanim ktokolwiek zareaguje, bedziemy juz daleko. Ale Sean nie widzial mezczyzny, ktory wyszedl ze sklepu z al koholem. On zareagowal na alarm blyskawicznie. Widzial, jak Sean i Janet wsiadaja do lazika. Dobrze tez przyjrzal sie tablicy rejestracyjnej. Wrociwszy do sklepu zapisal numery, zeby ich nie zapomniec. Potem zadzwonil na policje. Sean podjechal pod Forbes, zeby Janet mogla wziac swoj samo chod. Do tego czasu zdolala sie juz nieco uspokoic. Sean zatrzymal sie obok jej wynajetego pojazdu. Otworzyla drzwi i zaczela wy siadac. Wracasz teraz do domu? - spytala. Skocze jeszcze do laboratorium odparl Sean. -Chcesz isc ze mna? Jutro pracuje przypomniala mu Janet. A dzis mialam ciezki dzien. Jestem wykonczona. Tylko boje sie spuscic cie z oczu. To nie potrwa dlugo powiedzial Sean. Chodz! Zrobie tylko to, co najpilniejsze. Poza tym jutro sobota i pojedziemy sobie na mala wycieczke, ktora ci obiecalem. Wyjedziemy zaraz, jak skonczysz prace. Wyglada na to, ze juz zdecydowales, dokad po jedziemy. 196 Owszem. Pojedziemy przez Everglades do Naples. Slyszalem, ze to kapitalne miejsce.Dobrze, niech bedzie powiedziala Janet zamykajac drzwi. Ale dzisiaj musisz mnie odwiezc do domu najpozniej o polnocy. Nie ma sprawy - oswiadczyl Sean podjezdzajac pod budy nek naukowy. W kazdym razie odrzutowiec Sushity nie wylecial z Wa szyngtonu - powiedzial Sterling. W gabinecie doktora Masona procz niego i gospodarza byli tez Wayne Edwards oraz Margaret Richmond. Nie wierze, zeby Tanaka zrobil jakis ruch, dopoki nie bedzie mial pod reka samolotu dodal. Ale mowi pan, ze Sean byl sledzony odezwal sie doktor Mason. - W takim razie kto go sledzil? Mialem nadzieje, ze to pan nas oswieci odparl Ster ling. - Ma pan jakas koncepcje, dlaczego ktos moglby sledzic pana Murphy'ego? Wayne zauwazyl go, gdy przejezdzalismy przez Miami River. Doktor Mason zerknal na pania Richmond, ktora wzruszyla ramionami. Znow skierowal spojrzenie na Sterlinga. Czy ten tajemniczy jegomosc moglby byc na uslugac h Tanaki? Watpie. To nie w stylu Tanaki. Jesli Tanaka zrobi ruch, Sean po prostu zniknie. Nie bedzie zadnych sygnalow ostrzegaw czych. To bedzie czysta, profesjonalna robota. Osobnik, ktory sledzil Seana, byl rozczochrany, mial przybrudzona, rozchelstana brazowa koszule i takiez spodnie. I z cala pewnoscia nie zacho wywal sie jak zawodowiec, ktorego moglby zatrudnic Tanaka. Prosze mi opowiedziec dokladnie, jak to bylo zazadal doktor Mason. Okolo czwartej wyjechalismy z parkingu za Seanem i mloda p ielegniarka zaczal Sterling. To musiala byc Janet Reardon przerwala pani Rich mond. - Oni znaja sie z Bostonu. Sterling kiwnal glowa. Dal znak Wayne'owi, zeby zapisal na zwisko. Nia tez trzeba bedzie sie zajac. Musimy sprawdzic, czy oni nie sa w zmowie. Dalej Sterling opowiedzial, jak pojechali za Seanem do Miami General i jak polecil Wayne'owi sledzic nieznajomego w brazowym ubraniu, gdyby wyszedl pierwszy. 197 Doktor Mason zdziwil sie, slyszac, ze Sean i jego przyjaciolka pielegniarka udali sie do kostnicy.Co u diabla mogli tam robic? To jeszcze jedna rzecz, ktora mialem nadzieje wyjasnic z pan ska pomoca powiedzial Sterling. Nic mi nie przychodzi na mysl doktor Mason potrzasnal glowa i znow spojrzal na Margaret Richmond. Ona takze p otrzasnela glowa. Kiedy ten tajemniczy osobnik poszedl do kostnicy za Seanem Murphym i panna Reardon kontynuowal Sterling widzialem go dokladniej tylko przez chwile. Ale odnioslem wrazenie, ze ma bron. Potem okazalo sie, ze mialem racje. W kazdym r azie obawialem sie o bezpieczenstwo pana Murphy'ego, wiec pospieszylem za nimi do kostnicy i zastalem zaryglowane drzwi. Okropnosc rzekla pani Richmond. Moglem zrobic tylko jedno. Zgasilem swiatlo. To bylo dobre posuniecie zauwazyl doktor Mason . - Logiczne. Mialem nadzieje^ ze dopoki nie znajde jakiegos sposobu, zeby otworzyc drzwi, ci w srodku nic sobie nie zrobia mowil Sterling. - Ale nie musialem nic wymyslac. Facet w brazowym ubraniu najwyrazniej mial silna fobie na tle ciemnosci. W krot kim czasie wypadl z pomieszczenia bardzo wzburzony. Wtedy wyraznie zobaczylem rewolwer. Scigalem go, ale niestety ja bylem w sko rzanych butach, a on w sportowych, mial wiec przewage. Poza tym swietnie znal teren. Kiedy stalo sie jasne, ze go zgubilem, wr ocilem do kostnicy. Tymczasem Sean i panna Reardon tez juz wyszli. -A Wayne sledzil mezczyzne w brazowym ubraniu? spytal doktor Mason. Staral sie odparl Sterling. Zgubilem go przyznal Wayne. Byla godzina szczytu i przesladowal mnie pech. W iec teraz nie mamy pojecia, gdzie jest Murphy jeknal doktor Mason. - I mamy nastepne zmartwienie w osobie nie znanego zamachowca. Znajomy pana Edwardsa obserwuje rezydencje Forbes, zeby zobaczyc, czy Sean nie wrocil poinformowal ich Sterling. To b ardzo wazne, zebysmy go znalezli. Na biurku doktora Masona zadzwonil telefon. Doktor Mason podniosl sluchawke. Mowi Juan Suarez z ochrony odezwal sie glos na drugim 198 koncu kabla.Prosil pan, panie doktorze, zebym zadzwonil, jesli pokaze sie pan Sean Murphy. Wlasnie wszedl razem z pieleg niarka i pojechali na czwarte pietro. Dziekuje, Juan powiedzial z ulga doktor Mason. Odlozyl sluchawke. Sean Murphy jest caly i zdrow oglosil. Wlasnie wszedl do budynku, prawdopodobnie zeby zaszczepic my szy. Co za poswiecenie! Mowie wam, ze ten chlopak to naprawde ktos i wart jest calego tego zachodu. Minela dwudziesta druga, kiedy Robert Harris opuscil miesz kanie Ralpha Seavera. Gosc nie okazal sie zbyt chetny do wspol pracy. Byl wsciekly, ze Harris wyciagnal jego odsiedziany w In dianie wyrok za gwalt, ktory okreslil jako "stara historie". Harris niezupelnie zgadzal sie z ta samorozgrzeszajaca ocena, ale w mys lach skreslil faceta z listy podejrzanych, gdy tylko go zobaczyl. Wedlug opisu napastnik byl sredniego wzrostu i sredniej budowy. Seaver mial przynajmniej dwa metry wzrostu i wazyl pewnie ze sto dziesiec kilo. Kiedy znow znalazl sie w swoim niebieskim sedanie, Harris wzial do reki akta ostatniego czlowieka z listy pierwszoplanowych podejrzanych . Tom Widdicomb mieszkal w Hialeah, niedaleko niego. Mimo poznej pory Harris zdecydowal sie przejechac obok jego domu. Jesli zobaczy swiatlo, zadzwoni. Jesli nie, zostawi to sobie na rano. Zebral juz troche wiadomosci o Tomie Widdicombie. Dowie dzial sie, ze facet zaliczyl kurs doraznej pomocy i zdal egzamin koncowy. Telefon do prywatnego pogotowia, gdzie kiedys praco wal, nie wniosl wiele. Wlasciciel odmowil informacji, tlumaczac, ze ostatnim razem kiedy powiedzial cos o swoim dawnym pracow niku, dwom j ego karetkom poprzecinano opony. Nieco bardziej owocny okazal sie telefon do Miami General. Urzednik z kadr powiedzial, ze szpital i pan Widdicomb rozstali sie za obopolna zgoda. Przyznal jednak, ze nigdy nie widzial pana Widdicomba na oczy; wyczytal to po prostu w jego aktach. Harris zagadnal rowniez Glena, kierownika sluzb porzadkowych w szpitalu Forbes. Glen powiedzial, ze wedlug niego Tom jest odpowiedzialnym pracownikiem, ale czesto ma nieporozumienia z kolegami. Lepiej pracuje mu sie w pojedynke. Osta tni telefon byl do weterynarza nazwiskiem Maurice Spring born. Niestety ten numer byl juz wykreslony ze spisu, a informacja nie miala nowego. Tak wiec Harris nie dowiedzial sie o Tomie 199 Widdicombie niczego obciazajacego. Jechal do Hialeah i szukal dom u numer osiemnascie przy Palmetto Lane bez specjalnego optymizmu.No, przynajmniej swiatlo sie pali powiedzial do siebie Harris zatrzymujac sie przy krawezniku naprzeciwko zaniedbanego budynku w stylu farmerskim. Ostro kontrastujac z oszczednie oswietlonymi domami w sasiedztwie, jarzyl sie jak Times Square w wieczor sylwestrowy. Wszystkie lampy wewnatrz i na zewnatrz swiecily jaskrawo. Harris wysiadl z samochodu i przyjrzal sie budynkowi. Promie niowala z niego wprost niezwykla jasnosc. Zarosla o trzy domy dalej rzucaly ostre cienie. Wchodzac na podjazd zauwazyl, ze na skrzynce pocztowej widnieje nazwisko Alice Widdicomb. Zastanawial sie, jakie mogly byc miedzy nimi powiazania. Harris wspial sie po schodkach do drzwi wejsciowych i za dzwonil. Czekajac ogladal dom. Byl pospolity, w wyblaklych pastelowych barwach. Malowanie bardzo by mu sie przydalo. Gdy nikt nie zareagowal, Harris zadzwonil jeszcze raz i przylozyl ucho do drzwi, by sie upewnic, czy dzwonek dziala. Slyszal go bardzo wyraznie. Trudno bylo uwierzyc, ze w domu, w ktorym pala sie wszystkie swiatla, nie ma nikogo. Po trzecim dzwonku Harris dal za wygrana i wrocil do samo chodu. Zamiast odjechac od razu, siedzial jeszcze przez chwile, gapil sie na dom i zastanawial sie, po co ludziom taka ilu minacja. Wlasnie mial zapalic silnik, kiedy wydalo mu sie, ze zauwazyl jakis ruch przy oknie living roomu. Po chwili zauwazyl go znowu. Ktos w domu z cala pewnoscia poruszyl zaslona. Ktokolwiek to byl, najwyrazniej usilowal podejrzec Harrisa. Bez chwili wa hania Harris wyskoczyl z samochodu i wrocil przed dom. Oparl sie o dzwonek wydobywajac z niego dlugi przeciagly dzwiek. Ale nadal nikt nie nadchodzil. Pelen niesmaku, Harris powrocil do samochodu. Z zainstalo wanego w nim telefonu zadzwonil do Glena, zeby sie dowiedziec, czy Tom nastepnego dnia pracuje. Nie, prosze pana odparl Glen swoim poludniowym ak centem. - Ma byc dopiero w poniedzialek rano. I dobrze sie sklada, bo dzisiaj byl nie w formie. Wygladal okropnie, az go wczesniej poslalem do domu. Ha rris podziekowal Glenowi i rozlaczyl sie. Jesli Widdicomb zle sie czuje i lezy w lozku, po co te wszystkie swiatla? Czyzby byl az tak chory, ze nie moze podejsc do drzwi? I gdzie ta Alice, ktokolwiek to jest? 200 Wyjezdzajac z Hialeah Harris rozmyslal, co ma robic. U Wid dicombow dzieje sie cos dziwnego. Moze zawrocic i sterczec pod domem, ale to juz bylaby ostatecznosc. Moze poczekac do ponie dzialku, az Tom pokaze sie w pracy, ale kto wie, co sie stanie do tego czasu? Ostatecznie zdecydowal, ze wroci nastepnego dnia rano i sprobuje rzucic okiem na Toma Widdicomba. Glen mowil, ze jest sredniego wzrostu i sredniej budowy, i ma ciemne wlosy.Harris westchnal. Wysiadywanie przed domem Toma Widdi comba nie wydawalo mu sie najbardziej atrakcyjnym sposobem sp edzania soboty, ale byl przyparty do muru. Jesli ma utrzymac posade, musi osiagnac jakis postep na drodze do wyjasnienia smierci pacjentek z rakiem sutka. Sean pracowal pogwizdujac cichutko. Emanowaly z niego za dowolenie i koncentracja. Janet obserwowala go z wysokiego stolka, ktory przyciagnela sobie do stolu laboratoryjnego. Przed Seanem stala bateria szklanych naczyn. Wlasnie w takich spokojnych momentach wydawal jej sie nieod parcie pociagajacy. Ciemne wlosy okalajace jego pochylona twarz miekkimi, niemal kobiecymi lokami stanowily mocny kontrast z ostrymi meskimi rysami. Nos mial waski u nasady, gdzie zbiegaly sie luki gestych brwi, i prosty az do samego koniuszka, ktory zakrzywial sie lekko ku polaczeniu z linia ust. Ciemnoniebieskie oczy wpatrywaly sie z uwaga w plastikowa plytke, ktora trzymal w silnych, lecz zrecznych palcach. Podniosl glowe i spojrzal wprost na Janet jasnym, promiennym wzrokiem. Widac bylo, ze jest podekscytowany. Poczula, ze kocha go bezgranicznie, i nawet ostatnie zdarzenia w domu pogrzebowym na chwile zatarly sie w jej swiadomosci. Pragnela, by wzial ja w ramiona i powiedzial, ze i on ja kocha i chce z nia byc cale zycie. Ten elektroforetogram to cos fascynujacego odezwal sie Sean obracajac jej marzenia w ruine. Chodz, po patrz! Janet odepchnela stolek. Nie byla w tym momencie najbardziej zainteresowana elektroforetogramem, ale wiedziala, ze nie ma wyboru. Nie mogla sobie pozwolic na ryzyko oslabienia jego entuzjazmu. Byla jednak rozczarowana, ze nie domyslil sie jej tkliwy ch uczuc. To jest probka z wiekszej fiolki wyjasnil Sean. -Jest to niedenaturujacy zel, wiec porownujac z kontrola mozna powie dziec, ze badana substancja ma tylko jeden skladnik o ciezarze czasteczkowym okolo stu piecdziesieciu tysiecy daltonow. 201 Janet skinela glowa.Sean wzial inna plytke i pokazal jej. Z kolei ten lek, z malej fiolki, jest inny. Masz tu trzy od dzielne prazki, ktore oznaczaja, ze sklada sie on z trzech odrebnych elementow. Wszystkie trzy maja o wiele mniejsza mase czastecz kowa. Moja hipoteza jest taka, ze duza fiolka zawiera immuno globuline, a mala najprawdopodobniej cytokiny. Co to sa cytokiny? spytala Janet. To takie ogolne okreslenie odparl Sean. Podniosl sie ze swojego stolka. Chodz ze mna poprosil. -Potr zebuje paru odczynnikow. Przeszli do magazynu. Sean po drodze objasnial. Cytokiny to czasteczki bialka produkowane przez komorki ukladu odpornosciowego. Sluza do komunikacji miedzy komor kami: przekazuja sygnaly, na przyklad o tym, kiedy komorka ma rosn ac, kiedy ma zaczac wykonywac swoje specyficzne funkcje, kiedy ma sie przygotowac na inwazje wirusa, bakterii, czy nawet komorek nowotworowych. W NIH hodowano in vitro limfocyty chorych na nowotwor razem z cytokina zwana interleukina -2, a potem wstrzykiwan o im je z powrotem. W niektorych przypad kach mieli dobre rezultaty. Ale nie tak dobre jak Forbes w leczeniu medulloblastoma - stwierdzila Janet. Zdecydowanie nie - odparl Sean. Obladowal siebie i Janet odczynnikami i ruszyli z powrotem do pracowni. To niezwykle czasy dla nauk biologicznych powiedzial znowu Sean. - Wiek dziewietnasty byl wiekiem chemii; dwu dziesty - wiekiem fizyki. Ale dwudziesty pierwszy wiek bedzie nalezal do biologii molekularnej. Tu wlasnie spotkaja sie wszystkie trzy - chemi a, fizyka i biologia. Skutki beda niewiarygodne, jakby spelnily sie wizje fantastyki naukowej. Wlasciwie to juz sie doko nuje, na naszych oczach. Gdy wrocili do laboratorium, Janet mimo dramatycznych wy darzen dnia i calego wyczerpania poczula autentyczn e zainteresowanie. Entuzjazm Seana udzielil sie i jej. Co zrobisz dalej z tymi lekami? - spytala. Nie jestem zdecydowany - przyznal Sean. Mysle, ze powinnismy sprawdzic, jaka bedzie reakcja nieznanego przeciw ciala w duzej fiolce z guzem Helen Cab ot. Poprosil Janet, by wyjela z szuflady, obok ktorej stala, nozyczki i skalpel. On sam zaniosl termos do zlewu, nalozyl gumowe reka 202 wiczki, wyjal mozg i oplukal go. Wyciagnal przesuwalny blat i polozyl na nim mozg.Mam nadzieje, ze znajde ten guz bez trudnosci rzekl. Nigdy czegos takiego nie robilem. Sadzac z rezonansu magnetycz nego, ktory wykonalismy w Bostonie, najwieksze ognisko jest w lewym placie skroniowym. To z niego pobierano wycinki. Mysle, ze wlasnie jego powinienem szukac Sean ulozyl mozg tak, by lewy plat skroniowy lezal po jego lewej stronie. Potem pokroil go na kilka warstw. Mam nieodparta chetke pozartowac z tego, co robie powiedzial. Prosze cie, nie wyglupiaj sie. Janet trudno bylo pogodzic sie z mysla, ze jest to mozg osoby, z ktora tak niedawno obcowala. O, to wyglada obiecujaco. Sean rozszerzyl brzegi swojego ostatniego ciecia. W dnie pokazal sie obszar gestszej od otoczenia i o innej, bardziej zoltej barwie tkanki poprzetykanej malymi, lecz dobrze widocznymi jamkami. - Mysle, ze te dziurki, to miejsca, w ktorych nowotwor przezarl wlasne naczynia krwionosne. Poprosil Janet, zeby mu pomogla, naciagnela wiec takze gumo we rekawiczki i przytrzymywala brzegi ciecia w rozchyleniu, gdy Sean nozyczkami pobieral wycinek z guza. Teraz musimy rozdzielic komorki rzekl umieszczajac wycinek w podlozu do hodowli tkankowej i dodajac enzymy. Nastepnie wlozyl kolbe do termostatu, by enzymy mogly zadzialac. Dalej musimy okreslic, jaka to immunoglobulina. -Podniosl wieksza z dwoch fiolek o nieznanej zawartosci. Zeby to zrobic, trzeba wykonac test zwany ELISA, w ktorym do iden tyfikacji immunoglobulin uzywa sie okreslonych, wyprodukowa nych specjalnie w tym celu przeciwcial. Postawil wieksza fiolke na blacie i wzial plastikowa plytke z dziewiecdziesiecioma szescio ma niewielkimi kolistymi zaglebieniami. Do kazdego wpuscil po odrobinie ze sluzacych do identyfikacji przeciwcial i pozwolil im sie zwiazac. Nastepnie wyblokowal nie zwiazany nadmiar przeciw ciala albumina z surowicy wolu. Wreszcie do kazdego zaglebienia wpuscil nieco nieznanej substancji. Teraz musze sie przekonac, ktore przeciwcialo zareagowalo z badana immunoglobulina rzekl oplukujac kazde zaglebienie, by usunac pozostalosci immunoglobuliny, ktora nie weszla w reak cje. Robi sie to wpuszczajac do kazdego zaglebienia enzyma tycznie znakowane przeciwcialo przeciwko temu samemu antyge nowi, majace zdolnosc wywolywania reakcji barwnej. -W rezultacie zabarwienie probki zmienialo sie na jasnolawendowy . 203 W czasie wykonywania testu Sean na biezaco objasnial Janet kazdy swoj krok. Janet slyszala o tej technice, ale nigdy nie wi dziala, jak to sie robi.Bingo! - rzekl Sean, kiedy jeden z otworkow przybral pozadany kolor, zgodny z kontrolnym, ktory nastawil w szesnastu ostatnich otworkach. - Nieznana substancja nie jest juz dluzej nie znana. To immunoglobulina ludzka zwana IgG1. W jaki sposob oni ja uzyskali? spytala Janet. To dobre pytanie - odparl Sean. Sadze, ze za pomoca pewnej techniki z wykorzystaniem przeciwcial monoklonalnych. Chociaz nie jest wykluczone, ze na drodze rekombinacji DNA. Problem polega na tym, ze to jest duza czasteczka. Janet miala pewne mgliste pojecie, o czym Sean mowi, i na prawde zainteresowal ja proces identyfikacj i nieznanego leku, ale nagle poczula, ze nie jest zdolna opierac sie fizycznemu wyczer paniu. Spojrzawszy na zegarek, zrozumiala dlaczego. Byla prawie polnoc. Nie miala ochoty gasic zapalu Seana potem, jak wlozyla mno stwo wysilku w to, by go rozbudzic, ale w koncu dotknela jego ramienia. Trzymal w reku pipete pasteurowska i przygotowywal test ELISA dla drugiej nieznanej substancji. Czy masz pojecie, ktora godzina? spytala. Sean rzucil okiem na zegarek. Slowo daje, alez czas szybko leci, kiedy czlowiek sie dobrze bawi. Ja jutro pracuje powiedziala. Musze sie troche prze spac. Chyba moge wrocic do domu sama. Nie o tej porze - odparl Sean. Pozwol mi tylko skonczyc to, co mam tutaj, a potem chce szybko przeprowadzic test im munofluorescencji miedzy ta IgG1 a komorkami guza Helen. Uzyje automatycznej pipety. To mi zajmie kilka minut. Janet zgodzila sie niechetnie. Ale nie mogla juz usiedziec na stolku. Z pomieszczenia biurowego wyciagnela sobie fotel. Po uplywie okolo pol godziny entuzjazm Seana osiagnal kolejny stopien. Test ELISA przeprowadzony z drugim lekiem ujawnil, ze zawiera on trzy cytokiny: interleukine 2, ktora, jak wyjasnil Janet, jest czynnikiem wzrostu limfocytow T; czynnik nekrotyczny tkanek alfa, stymulujacy pewnego typu komorki do zabijania komorek obcych, na przyklad nowotworowych, i interferon gamma, zwiazek aktywujacy caly uklad odpornosciowy. Czy to nie limfocyty T zanikaja w AIDS? spytala Janet. Coraz trudniej jej bylo walczyc z sennoscia. 204 Zgadza sie odparl Sean. Mial teraz przed soba liczne szkielka, na ktorych przeprowadzal test wiazania immunofluores cencyjnie wyznakowanych przeciwcial z roznymi rozcienczeniami badanej immunoglobuliny. Wsunal jedno ze szkielek z bardzo wysokim rozcienczeniem pod obiektyw mikr oskopu fluorescencyjnego i przylozyl oko do okularu.Do diabla! wykrzyknal. Intensywnosc tej reakcji jest niesamowita. Nawet w rozcienczeniu jeden do dziesieciu tysiecy IgG1 reaguje z komorkami guza na cztery plusy. Janet, chodz tu i zobacz! Poniew az Janet nie reagowala, Sean oderwal sie od binokularu i spojrzal na nia. Skulona w fotelu spala twardo. Widok uspionej Janet obudzil w Seanie poczucie winy. Nie wzial pod uwage, jak byla wyczerpana. Wstal, rozprostowal zmeczone ramiona, podszedl do dziewczyny i przygladal jej sie przez chwile. We snie wygladala doprawdy jak aniol. Jedwabiste jasne wlosy okalaly jej twarz. Sean zapragnal ja pocalowac. Jednak tylko lekko potrzasnal jej ramieniem. Chodz szepnal. Trzeba cie polozyc do lozka. Janet siedzi ala juz zapieta w samochodzie Seana, kiedy senny umysl przypomnial jej, ze tego ranka przyjechala wlasnym. Po wiedziala o tym Seanowi. Jestes w stanie prowadzic? spytal Sean. Kiwnela glowa. Chce pojechac swoim rzekla tonem nie dopuszczajacym dyskusji. Sean podwiozl ja pod szpital. Gdy uruchomila swoj samochod, ruszyl za nia. Wyjezdzajac na ulice Sean byl zbyt pochloniety mysleniem o Janet, by zauwazyc ciemnozielonego mercedesa, ktory powolutku potoczyl sie w ich slady nie korzystajac z ulatwien w p ostaci zapalonych swiatel. ROZDZIAL 7 6 marca, sobota, godzina 4.45 Sean zamrugal powiekami i obudzil sie natychmiast. Nie mogl sie doczekac, zeby znowu znalezc sie w laboratorium i odkrywac dalsze sekrety tajemniczego lekarstwa na medulloblastoma. Ta odr obina pracy, ktora udalo mu sie wykonac ostatniej nocy, tylko zaostrzyla mu apetyt. Mimo wczesnej godziny wyskoczyl z lozka, wzial prysznic i ubral sie.Gdy byl juz gotow, wszedl jeszcze na palcach do ciemnej sypialni i delikatnie potrzasnal Janet. Wiedzial, ze ona chce spac do ostat niej sekundy, ale musial jej cos powiedziec. Czy juz trzeba wstawac? zamruczala Janet przewracajac sie na drugi bok. Nie - szepnal Sean. Ja jade do laboratorium. Ty jeszcze mozesz troche pospac. Ale chcialem ci przypomniec, zebys spa kowala rzeczy na nasza wycieczke do Naples. Chce wyjechac po poludniu, zaraz jak skonczysz prace. Nie moge sie oprzec wrazeniu, ze masz w tym jakis ukryty cel. - Janet przetarla oczy. -Co takiego jest w Naples? Powiem ci po drodze. Je sli wyjedziemy prosto z Forbes, unikniemy najwiekszego natezenia ruchu w Miami. Nie bierz duzo rzeczy. Tylko cos na dzisiejsza kolacje, kostium kapielowy, dzinsy. I jeszcze jedno - dodal Sean pochylajac sie nad nia. Janet spojrzala mu w oczy. Chce, zebys mi dzisiaj przyniosla troche lekow Louisa Mar tina - powiedzial. Janet usiadla. Cudownie! - oswiadczyla sarkastycznym tonem. -A jak wedlug ciebie mam tego dokonac? Mowilam ci, jak trudno bylo zdobyc leki Helen. 206 Spokojnie - lagodzil Sean.-Po p rostu sprobuj. To moze okazac sie wazne. Powiedzialas, ze wszystkie te leki to jedno i to samo. Chce sie przekonac, czy to mozliwe. Nie potrzebuje duzo, i tylko tego z wiekszej fiolki. Wystarczy mi pare mililitrow. Oni pilnuja tych lekow bardziej niz narkotykow - poskarzyla sie Janet. A gdybys tak rozcienczyla go sola fizjologiczna? podsunal Sean. - No wiesz, stara sztuczka z dolewaniem rodzicom wody do butelki z alkoholem. Nikt nie zauwazy, ze stezenie sie zmienilo. Janet zastanowila sie nad ta propozycja. Myslisz, ze to nie zaszkodzi pacjentowi? Nie wyobrazam sobie, jak mogloby mu zaszkodzic. Jest wiecej niz pewne, ze robia ten lek z szerokim marginesem bez pieczenstwa. No dobrze, sprobuje powiedziala Janet bez entuzjazmu. Mysl o oszukiwaniu Marjorie byla jej wstretna. O nic wiecej nie prosze pocalowal ja w czolo. Teraz nie bede juz mogla zasnac poskarzyla sie, gdy zmierzal ku drzwiom. -Wyspimy sie na pewno w weekend obiecal. Gdy Sean wychodzil do swojego lazika, na wschodniej s tronie nieba pojawila sie dopiero mglista zapowiedz switu. Na zachodzie mrugaly gwiazdy, jakby to jeszcze byla gleboka noc. Wyjezdzajac na jezdnie, juz byl pograzony w myslach o czeka jacej go w laboratorium pracy i nie zwracal uwagi na otoczenie. Znow nie zauwazyl ciemnozielonego mercedesa, ktory przepus ciwszy kilka pojazdow takze wlaczyl sie w ruch uliczny. Tymczasem w mercedesie Wayne Edwards nakrecil numer Ster linga Rombauera w Grand Bay Hotel na Coconut Grove. Spiacy Sterling podniosl sluchawke za trzecim dzwonkiem. Opuscil legowisko i jedzie na polnoc powiedzial Wayne prawdopodobnie do Forbes. Okay - odparl Sterling. Jedz za nim. Ja do ciebie dola cze. Pol godziny temu dostalem wiadomosc, ze samolot Sushity wlasnie leci na poludnie. W yglada na to, ze sie zaczelo zauwazyl Wayne. I ja tak mysle zgodzil sie Sterling. Anne Murphy znowu pograzyla sie w depresji. Charles przyje chal, ale zostal tylko na jedna noc. Po jego wyjezdzie mieszkanie wydawalo sie takie puste. Jakaz przyjemnoscia bylo obcowanie 207 z nim, takim spokojnym, tak bliskim Boga. Lezala jeszcze w lozku i dumala, czy nie powinna juz wstac, gdy wtem zabrzeczal dzwonek od drzwi wejsciowych.Anne siegnela po kraciasty szlafrok i poszla do kuchni. Nikogo sie nie spodziewala, ale przeciez nie spodziewala sie tez dwoch nieznajomych, ktorzy wypytywali ja o Seana. Przypomniala sobie o swojej obietnicy, ze nikogo nie bedzie informowac o Seanie ani o Onkogenie. Kto tam? - spytala przyciskajac guzik domofonu. Policja - odpowi edzial glos. Dreszcz przebiegl jej po grzbiecie. Nacisnela guzik, by im ot worzyc. Ta wizyta oznaczala z pewnoscia, ze Sean wrocil do starych nawykow. Szybko przyczesawszy wlosy podeszla do drzwi. Za nimi stali mezczyzna i kobieta w mundurach policji bostonskiej. Anne nigdy przedtem nie widziala zadnego z nich. Przepraszamy pania za klopot powiedziala kobieta. Po kazala swoja legitymacje. -Moje nazwisko Hallihan, a to jest komisarz Mercer. Anne zaciesnila wylogi szlafroka. Gdy Sean byl nastolatkiem, policja wiele razy przychodzila do ich domu. Ta wizyta przywiodla jej na mysl najgorsze wspomnienia. O co chodzi? - spytala. Czy pani Anne Murphy, matka Seana Murphy'ego? - odpowiedziala pytaniem pani komisarz Hallihan. Anne skinela glowa. Przyszli smy do pani na prosbe policji Miami wyjasnil komisarz Mercer. - Czy pani wie, gdzie obecnie przebywa pani syn, Sean Murphy? W Forbes Cancer Center w Miami - odparla Anne. -A co sie stalo? Tego nie wiemy - odparla komisarz Hallihan. Ma jakies klopo ty? - pytala Anne z lekiem oczekujac od powiedzi. Naprawde nie mamy zadnych informacji. Czy zna pani jego tamtejszy adres? Anne podeszla do stolika z telefonem w holu, przepisala adres rezydencji Forbes i podala im. Dziekujemy pani za pomoc - powiedzi ala komisarz Hal lihan. Anne zamknela drzwi i oparla sie o nie plecami. W glebi serca wiedziala, ze stalo sie to, czego najbardziej sie obawiala: pod zgubnym wplywem Miami Sean znowu wpadl w tarapaty. 208 Gdy uznala, ze juz dostatecznie panuje nad soba, zadzwonila do Briana.Sean znowu narozrabial wyrzucila z siebie, gdy tylko Brian odebral telefon. Wraz ze slowami naplynely lzy. Postaraj sie opanowac, mamo poprosil Brian. Musisz cos zrobic lkala Anne. Brianowi udalo sie uspokoic matke na tyle, ze mogla mu opo wiedziec, co sie stalo i co powiedziala policja. Pewnie zlamal jakies przepisy drogowe stwierdzil Brian. Przejechal komus po trawniku albo cos w tym rodzaju. Mysle, ze to cos gorszego pociagala nosem Anne. Wiem, ze mam racje. Ten chlopak wpedzi mnie do grobu. Moze bym do ciebie przyjechal? zaproponowal Brian. Zadzwonie w kilka miejsc i sprawdze, co sie dzieje. Zaloze sie, ze to jakis drobiazg. Miejmy nadzieje powiedziala Anne wycierajac nos. Czekajac, az Brian przyjedzie z Marlborough Street, ubrala sie i zaczela upinac wlosy. Brian mieszkal po drugiej stronie Charles River, w Back Bay, a poniewaz byla sobota i prawie zadnego ruchu, zjawil sie w pol godziny. Gdy domofon zadzwonil, Anne wpinala wlasnie ostatnia szpilke . Zanim wyszedlem z domu, zadzwonilem do mojego kolegi prawnika z Miami, Kevina Portera - oznajmil Brian matce. Pracuje w firmie, z ktora czesto robimy interesy w tamtych stro nach. Powiedzialem mu, co sie stalo, a on powiedzial, ze ma dojscia na poli cji i sprobuje sie dowiedziec, o co chodzi. Wiem, ze to cos strasznego oswiadczyla Anne. Nie, wcale nie wiesz! - odparl Brian. Nie podniecaj sie tak. Pamietasz, jak ostatnim razem wyladowalas w szpitalu? Po kilku minutach zadzwonil Kevin Porter. Obawiam sie, ze mam dla ciebie nie najlepsze wiadomo sci zaczal. Wlasciciel sklepu z alkoholem zanotowal numer rejestracyjny samochodu twojego brata, jak opuszczal miejsce wlamania. Brian westchnal i spojrzal na matke. Siedziala z rekami splecio nymi na kolanach na samiutkim brzegu krzesla. Porwala go wscie klosc na Seana. Czy nie moglby wziac pod uwage, jaki wplyw maja jego wybryki na te biedna kobiete? To dziwna historia - ciagnal Kevin. Wyglada na to, ze zbezczeszczono zwloki i... chcesz znac cala prawde? Mow wszystko, co wiesz. Ktos ukradl z martwego ciala mozg. A to nie bylo cialo 209 14 - Stan terminalny jakiegos lumpa, ktory nikogo nie obchodzi. Zmarla byla mloda kobieta, ktorej ojciec jest gruba ryba tam u was.Tu, w Bostonie? Ano wlasnie. I z powodu jego powiazan zrobila sie granda. Sa naciski na policje, zeby cos zrobili. Prokurator stanowy przy gotowal kilometrowa liste zarzutow. Patolog, ktory ogladal cialo, orzekl, ze czaszka zostala przepilowana zwykla pila. I widziano sam ochod Seana, jak odjezdzal z tego miejs ca? - spytal Brian. Juz zastanawial sie nad linia obrony. Niestety. W dodatku jeden z patologow sadowych zeznal, ze twoj brat i jakas pielegniarka pare godzin wczesniej byli u niego i wypytywali go o te wlasnie zwloki. Wyglada na to, ze chcieli pobrac wycinki. No i najwyrazniej je pobrali. Tak wiec policja szuka twojego brata i tej pielegniarki, zeby ich przesluchac i zapew ne aresztowac. Dzieki, Kevin powiedzial Brian. -Powiedz mi jeszcze tylko, gdzie cie mam dzisiaj szukac. Mozesz mi byc potrzebny, zwlaszcza gdyby Sean zostal aresztowany. Bede w domu przez caly weekend odparl Kevin. Zostawie na posterunku wiadomosc, zeby mi dali znac, jesli zgarna twojego brata. Brian powoli odlozyl sluchawke i spojrzal na matke. Wiedzial, ze tego nie moze jej powiedziec, szczegolnie zas tego, ze w tej Sodomie i Gomorze Sean nie jest sam. Czy masz pod reka numery telefonow do Seana? spytal. Staral sie, aby jego glos brzmial beztrosko. Anne podala mu je bez slowa. Br ian najpierw zadzwonil do rezydencji. Odczekal przynajmniej dwanascie dzwonkow, zanim dal za wygrana. Potem sprobowal sie polaczyc z budynkiem naukowym Forbes Cancer Center. Nie stety, nie uslyszal nic poza nagrana informacja, ze centrala jest czynna od p oniedzialku do piatku w godzinach od osmej do siedemnastej. Jeszcze raz zdecydowanym ruchem podniosl sluchawke i za dzwonil do Delta Airlines. Zarezerwowal sobie bilet na lot do Miami o dwudziestej czwartej. Dzialo sie cos dziwnego i najlepiej, zeby byl n a miejscu. Mialam racje, prawda? spytala Anne. To cos stra sznego. Jestem przekonany, ze to jakies nieporozumienie odparl Brian. - Dlatego uwazam, ze powinienem tam pojechac i wyjasnic sprawe. 210 Nie wiem, jaki popelnilam blad lamentowala Anne.Mamo - powiedzial Brian. -To nie twoja wina. Hiroshi Gyuhama mial klopoty zoladkowe. Jego nerwy byly napiete jak struny. Od czasu, kiedy Sean tak go nastraszyl na klatce schodowej, nie mial ochoty go szpiegowac. Ale tego ranka nie bylo innego wyjscia. Jak tylko zobaczyl na parkingu jego lazik, poszedl rzucic na niego okiem. Zobaczyl, ze Sean goraczkowo pracuje w laboratorium, i wrocil do swojego pokoju. Jego niepokoj wzrosl w dwojnasob, odkad w miescie byl Tanaka Yamaguchi. Dwa dni temu Hiroshi spo tkal sie z nim na lotnisku i zawiozl go do Doral Country Club, gdzie mial zamiar mieszkac i grac w golfa do momentu uzyskania instrukcji od Sushity. Instrukcja nadeszla w piatek poznym wieczorem. Po zapoznaniu sie z raportem Tanaki zarzad Sushity uznal, ze Sean Murphy stwarza ryzyko dla inwestycji w Forbes. Chcieli go miec jak naj szybciej w Tokio, by tam "przemowic mu do rozumu". Hiroshi nie czul sie swobodnie w towarzystwie Tanaki. Wiedzial o jego powiazaniach z yakuza, co sklanialo go do szczegolnej ost roznosci. A w dodatku Tanaka dal mu subtelnie do zrozumie nia, ze go nie powaza. Przy powitaniu zlozyl mu uklon, ale niezbyt gleboki i niezbyt dlugi. Po drodze do hotelu rozmawiali o glup stwach. Tanaka ani razu nie wspomnial o Seanie Murphym. A gdy zaje chali na miejsce, kompletnie go zignorowal. Co najgorsze, nie zaprosil go na golfa. Wszystkie te afronty byly w oczach Hiroshiego bolesnie jedno znaczne, a wnioski oczywiste. Hiroshi nakrecil numer hotelu Doral Country Club i poprosil o polaczenie z panem Tanaka Yamaguchim. Przelaczono go do klubu, gdzie Tanaka mial zamowiona herbate. Tanaka odebral telefon, a uslyszawszy Hiroshiego, stal sie jesz cze bardziej powsciagliwy niz zwykle. Hiroshi tez od razu przeszedl do sedna mowiac szybko po japonsku: Pan Sean Murphy jest tutaj, w budynku naukowym. Dziekuje odparl Tanaka. -Samolot jest w drodze. Wszystko przebiega zgodnie z planem. Bedziemy w Forbes dzis po poludniu. Sean zaczal dzien w wysmienitym nastroju. Potem, jak z la twoscia zidentyfikowal immunoglobuline i trzy cytokiny, ocze kiwal, ze rownie szybko uda mu sie ustalic, z jakim antygenem 211 ta immunoglobulina reaguje. Poniewaz zareagowala silnie z za wiesina komorek guza, doszedl do wniosku, ze antygen jest naj prawdopodobniej zwiazany z blona komorkowa. Innymi slowy, ze znajduje sie na powierzchni komorki nowotworowej.Aby upewnic sie o slusznosci tej hipotezy i stwierdzic, czy antygen jest przynajmniej w czesci peptydem, Sean potraktowal nie uszkodzone komorki guza Helen trypsyna. Gdy sprawdzil, czy strawione komorki weszly w reakcje z immunoglobulina, przekonal sie, ze nie. No i od tej chwili zaczely sie klopoty. Nie potrafil zidentyfiko wac tego antygenu powierzchniowego. Mial koncepcje, zeby wy probowac jak najwieksza ilosc znanych antygenow i przekonac sie, czy ktorys z nich reaguje z domena wiazaca antygen w nie znanej immunoglobulinie. Zaden nie reagowal. Wyprobowal do slownie setki linii komorkowych z hodowli tkankowych, godzina mi napelnial malenkie zaglebienia, ale nic z tego nie wyniklo. Szczegolna wage przykladal do tych linii komorkowych, ktore wywodzily sie z tkanki nerwowej. Sprawdzal komorki prawidlowe, transformowane, nawet nowotworowe. Probowal trawic je deter gentami we wzrastajacych stezeniach, najpierw zeby rozbic blone komorkowa i odslonic antygeny cytoplazmatyczne, potem zeby rozbic blone jadrowa i uzyskac dostep do antygenow jadrowych. Nie bylo reakcji. W zadnym z malenkich zaglebien nie zanotowal nawet sladu fluorescencji. Sean nie mogl wprost uwierzyc, ze ma az takie trudnosci w zna lezieniu antygenu, ktory by reagowal z tajemnicza immunoglobu lina. Tracil juz cierpliwosc, gdy zadzwonil telefon. To byla Janet. Jak leci, panie Einstein? - zagadnela pogodnie. Fatalnie - odparl Sean. Drepcze w miejscu. P rzykro mi to slyszec. Ale mam cos, co moze poprawi ci humor. Co? - spytal Sean. W tej chwili nie mogl sobie wyobrazic niczego takiego, poza antygenem, ktorego poszukiwal. Ale tego Janet z cala pewnoscia nie byla w stanie mu dostarczyc. Mam probke lekarstwa Louisa Martina, tego z wiekszej fiol ki - zakomunikowala mu Janet. Wykorzystalam twoja rade. Wspaniale - odparl Sean bez wiekszego entuzjazmu. Co sie stalo? Myslalam, ze bedziesz zadowolony. Jestem zadowolony - odparl. -Ale denerwuje mnie to, co mam tutaj: nie wiem, co robic dalej. Spotkajmy sie, to dam ci strzykawke zaproponowala Janet. - Moze przerwa dobrze ci zrobi. 212 Spotkali sie jak zwykle w kafeterii. Sean skorzystal z okazji, zeby cos zjesc. Tak jak poprzednio Janet podala mu strzykawke pod stolem. Wsunal ja do kieszeni.Wzielam ze soba torbe podrozna, zgodnie z przykaza niem - powiedziala w nadziei, ze poprawi mu nastroj. Sean zujac kanapke tylko kiwnal glowa. Zdaje sie, ze ta wyprawa mniej cie teraz cieszy niz rano zauwa zyla. Jestem po prostu zaaferowany. Nigdy bym nie przypuszczal, ze nie bede mogl znalezc antygenu, ktory by reagowal z ta tajem nicza immunoglobulina. Mnie tez dzis nie idzie najlepiej poskarzyla sie Janet. Stan Glorii nic a nic sie nie poprawia. Jesli w ogole cos sie zmie nilo, to na gorsze. Nie wiem jak ty, ale ja naprawde czekam z utesknieniem na ten wyjazd. Mysle, ze obojgu nam to dobrze zrobi. Moze jak pobedziesz troche z dala od laboratorium, przyjda ci do glowy jakies nowe pomysly. To by bylo mile odparl Sean bezbarwnym glosem. Bede wolna gdzies okolo wpol do czwartej. Gdzie sie spo tkamy? Przyjdz do budynku naukowego. Spotkamy sie na parterze w holu. Jesli wyruszymy stamtad, unikniemy calego tego tlumu na koniec zmiany. Bede punk tualnie - obiecala pogodnie Janet. Sterling siegnal reka przez oparcie i szturchnal Wayne'a. Wayne, ktory spal na tylnym siedzeniu, natychmiast usiadl. To wyglada obiecujaco Sterling wskazal czarnego, smu klego lincolna, ktory zatrzymal sie w polowie drogi miedzy bu dynkiem szpitalnym a naukowym. Gdy samochod stanal, przez jego tylne drzwi wysiadl Japonczyk i zaczal sie przygladac obu budynkom. A oto Tanaka Yamaguchi - powiedzial Sterling. -Czy przez twoje szkielka widac, ilu jest ludzi w tej limuzy nie? Trudno mi zobaczyc przez przyciemnione szyby odparl Wayne spogladajac przez mala lornetke. -Na tylnym siedzeniu jest jeszcze jeden facet. Chwileczke. Otwieraja przednie drzwi. Widze jeszcze dwoch. Razem czterech. Tego sie mozna bylo spodziewac. I jak sadze, wszyscy sa Japonczykami? Zgadles, chlopie odparl Wayne. 213 Dziwie sie, ze przyjechali do Forbes zauwazyl Sterling.Tanaka woli raczej dzialac w ustronnych miejscach, gdzie nie ma swiadkow. Pewnie beda go sledzic podsunal Wayne. -Po prostu poczekaja na okazje. Chyba masz racje Sterling zobaczyl, ze z limuzyny wy siada jeszcze jeden mezczyzna. W porownaniu z Tanaka byl wy soki. - Pozwol mi na chwile te twoja lornetke. Wayne podal mu ja nad oparciem. Sterling ustawil ostrosc i przygladal sie dwom Azjatom. Tego drugiego nie znal. A moze bysmy podeszli do nich i przedstawili sie? - zaproponowal Wayne. Dalibysmy im do zrozumienia, ze to ry zykowna operacja. Moze by zrezygnowali. To by tylko wzmoglo ich czujnosc. Lepiej niech zostanie tak, jak jest. Jesli ujawnimy sie zbyt wczesnie, to oni beda sie po prostu lepiej konspirowac. Musimy ich zlapac na goracym uczyn ku, zebysmy mieli w reku argumenty przetargowe. Zupelnie jak zabawa w kotka i myszke zauwazyl Wayne. Mas z absolutna racje potwierdzil Sterling. Robert Harris od rana siedzial w swoim samochodzie nie opodal domu Toma Widdicomba na Palmetto Lane w Hialeah. Chociaz spedzil tam juz ponad cztery godziny, nie zauwazyl zadnych oznak zycia, poza tym ze wszystkie swiatla zostaly wygaszone. Raz wydawalo mu sie, ze tak jak w nocy, widzi ruch zaslony, ale nie byl tego pewien. Obawial sie, ze z nudow wzrok zaczyna platac mu figle. Kilkakrotnie byl juz bliski rezygnacji. Tracil tyle cennego czasu na osobnika, ktory wydawal mu sie podejrzany tylko dlatego, ze jego praca zawodowa miala niecodzienny przebieg, ze mial zapa lone wszystkie swiatla w domu i nie zareagowal na dzwonek do drzwi. A jednak mysl, ze napady na pielegniarki mogly miec jakis zwiazek ze zgonami pacjentek z rakiem sutka, nie dawala Har risowi spokoju. Poniewaz nie mial na razie innych pomyslow ani tropow, tkwil tutaj. Bylo juz po drugiej i Harris wlasnie mial zamiar odjechac, by zaspokoic glod i inne potrzeby cielesne, gdy nagle ujrzal Toma Widdicomba. Ot worzyly sie drzwi garazu i oto stanal, mruzac oczy od slonca. Pod wzgledem fizycznym pasowal do rysopisu. Sredniego wzros tu, sredniej budowy, mial ciemne wlosy. Ubrany byl dosc nie 214 chlujnie. Koszula i spodnie wygniecione. Jeden rekaw koszuli podwin iety do polowy przedramienia, drugi opuszczony, ale z nie zapietym mankietem. Na nogach mial stare lekkie, spor towe buty.W garazu staly dwa samochody: wielki cytrynowozielony cadil lac kabriolet i szary ford escort. Tom nie bez pewnych trudnosci urucho mil forda. Gdy silnik zapalil, z rury wydechowej wydostal sie klab czarnego dymu, jakby samochod od dosc dawna nie byl uzywany. Tom wyjechal, zamknal drzwi garazu i wrocil do samo chodu. Gdy znalazl sie na ulicy, Harris dal mu troche przewagi, po czym rus zyl za nim. Nie mial zadnego planu. W pierwszej chwili gdy zobaczyl Toma w drzwiach garazu, mial zamiar wysiasc z samochodu i isc porozmawiac z facetem. Ale nie zrobil tego, a teraz bez wyraznego powodu podazal jego sladem. Ale wkrotce stalo sie jasne, dok ad Tom sie wybiera, i Harris poczul, ze sprawa robi sie coraz bardziej interesujaca. Tom zmierzal do Forbes Cancer Center. Na parkingu celowo skrecil w inna strone, zeby Tom go nie zauwazyl. Szybko zaparkowal, otworzyl drzwi i stojac na stopniu obserwowal, jak Tom krazy wokol i w koncu zatrzymuje sie w poblizu wejscia do szpitala. Harris wsiadl, poszukal wolnego miejsca blizej i zatrzymal sie jakies sto piecdziesiat metrow od escorta. Przyszlo mu na mysl, ze Tom Widdicomb moze tropic te druga napadnieta pielegniarke, Janet Reardon. Jesli to prawda, to byc moze wlasnie on na nia napadl, a skoro tak, to mogl byc takze zabojca pacjentek z rakiem sutka. Harris pokrecil glowa. Wszystko to bylo oparte na domyslach, zalozeniach, tak malo przypominalo sposob, w jaki przywykl myslec i dzialac. Lubil opierac sie na faktach, nie mglistych przy puszczeniach. Ale chwilowo nie mial w reku nic innego, a Tom Widdicomb stanowczo zachowywal sie dziwnie: siedzial w domu palac w nim wszystkie swiatla; ukrywal sie przez wiekszosc dnia; blakal sie po parkingu szpitalnym w dniu wolnym od pracy, w dodatku kiedy mial byc w domu, rzekomo chory. Choc z ra cjonalnego punktu widzenia moglo sie to wydawac smieszne, Harrisowi wystarczylo, by dalej siedziec w samochodzie zalujac, ze okazal sie tak malo przezorny i nie wzial ze soba kanapek oraz czegos do picia. 215 Po powrocie ze spotkania z Janet Sean zmienil kierunek poszuki wan. Zamiast probowac okreslic wlasciwosci antygenow lekarstwa Helen Cabot, postanowil sprawdzic, jaka jest roznica miedzy nim a lekiem Louisa Martina. Szybka elektroforeza wykazala, ze tak jak sie spodziewal, masa czasteczkowa obu substancji jest mniej wiecej ta sama. Rownie szybko przeprowadzony test ELISA z przeciwcialem przeciwko ludzkiej IgG1 potwierdzil, ze naleza do tej samej klasy immunoglobulin. I tego takze sie spodziewal.Ale potem odkryl cos, czego sie nie spodziewal. Przeprowadzil test immunofluorescencji miedzy lekiem Louisa Martina a guzem Helen i otrzymal taki sam silnie dodatni wynik jak z lekiem Hele n! Wbrew przeswiadczeniu Janet, ze wszystkie te leki sa jedna i ta sama substancja, Sean w to nie wierzyl. W swietle jego wiedzy o wlasciwosciach antygenowych nowotworow i o przeciwcialach bylo to zupelnie nieprawdopodobne. A jednak zobaczyl na wlasne oczy , ze lekarstwo Louisa reagowalo na komorki guza Helen. Zalowal, ze nie moze dostac w swoje rece wycinka z guza Louisa i sprawdzic reakcji z lekiem Helen, by potwierdzic to zaskakujace odkrycie. Siedzac przy stole laboratoryjnym Sean zastanawial sie, co dal ej. Mogl potraktowac lek Louisa Martina ta sama bateria antygenow co lek Helen, ale to by sie przypuszczalnie na nic nie zdalo. Zamiast tego postanowil zbadac domeny wiazace antygen obu immunoglobulin. Wtedy bedzie mogl porownac ich sekwencje aminokwasow. Pierwszym krokiem tej skomplikowanej procedury bylo stra wienie obu immunoglobulin za pomoca enzymu zwanego papaina, aby odszczepic fragmenty, ktore braly udzial w wiazaniu antyge now. Po ich rozbiciu Sean oddzielil te fragmenty i "rozwinal" czasteczke. W koncu umiescil skladniki w automatycznym anali zatorze bialek, urzadzeniu sluzacym do wykonywania skompliko wanej pracy, jaka jest okreslanie sekwencji aminokwasow. Urza dzenie to znajdowalo sie na piatym pietrze. Tego sobotniego ranka pracowalo tam kilku innych badaczy, ale Sean byl zbyt pochlo niety swoja praca, by wdawac sie w rozmowy. Po przygotowaniu i uruchomieniu analizatora Sean wrocil do swojego laboratorium. Poniewaz mial wiecej lekarstwa Helen niz Louisa, uzyl tego pierwszego do dalszych prob znalezienia jakiegos antygenu, ktory by z nim reagowal. Zastanawial sie, jaki antygen powierzchniowy moglby sie znajdowac na blonie komorkowej jej guza, i doszedl do wniosku, ze jest to prawdopodobnie jakas glikoproteina. 216 Wtedy pomyslal o glikoproteinie Forbes, ktora mial skrystali zowac.Zabral sie do badania reakcji tej glikoproteiny z lekiem Helen, tak jak to zrobil wczesniej z niezliczonymi innymi antygenami za pomoca testu immunofluorescencji. Wlasnie gdy ogladal plytke w poszukiwaniu jakich s oznak reakcji, ktorych jednak nie znalazl, zelektryzowal go ostry kobiecy glos. Czym wlasciwie pan sie zajmuje? Sean odwrocil sie i tuz za soba zobaczyl doktor Deborah Levy. Jej oczy plonely intensywnym blaskiem. Sean byl zupelnie zaskoczony. Nie pomyslal wczesniej o jakims wiarygodnym wytlumaczeniu dla swoich badan immunologicz nych. Po prostu nie spodziewal sie, ze w sobote rano ktokolwiek moglby mu przeszkodzic, zwlaszcza doktor Levy. Nie przypuszczal nawet, ze bedzie w miescie. Zadalam proste pyt anie - powiedziala z naciskiem doktor Levy. - Czekam na odpowiedz. Sean oderwal wzrok od doktor Levy i powiodl spojrzeniem po stole laboratoryjnym zagraconym odczynnikami, licznymi probow kami do hodowli komorkowych i mnostwem sprzetu w nieladzie. Milczal, usilujac wymyslic jakies sensowne wytlumaczenie. Nic mu nie przychodzilo do glowy, poza tym co w istocie powinien byl robic, to jest praca nad krysztalami. Jak na zlosc to nie mialo nic wspolnego z immunologia. Staram sie otrzymac krysztaly rzekl w koncu. Gdzie one sa? spytala doktor Levy. Jej ton wskazywal, ze wolalaby uslyszec cos konkretnego. Sean nie odpowiedzial od razu. Czekam na odpowiedz powtorzyla doktor Levy. Nie wiem dokladnie odparl Sean. Czul sie jak skonczony glupiec. Powie dzialam panu, ze prowadze laboratorium twarda re ka oswiadczyla doktor Levy. Mam wrazenie, ze nie potrak towal pan moich slow powaznie. Jak najpowazniej zapewnil ja spiesznie Sean. Daje slowo. Roger Calvet powiedzial mi, ze nie wstrzykiwal pa n myszom wiecej glikoproteiny ciagnela doktor Levy. No wiec... zaczal Sean. A pan Harris powiedzial, ze przylapal pana w P III przerwala mu. Claire Barington twierdzi, ze wyraznie panu mowila, iz jest to obszar zamkniety. 217 Myslalem... - z aczal znowu Sean.Powiedzialam panu pierwszego dnia, ze nie pochwalam po myslu panskiego przyjazdu tutaj. Pana zachowanie jak dotad potwierdza moje zastrzezenia. Chce wiedziec, co pan robi z tym sprzetem i tymi kosztownymi odczynnikami. Do krystalizacji pro* tein nie uzywa sie materialow immunologicznych. Tak sobie tylko cwicze wyznal Sean pokornie. Za nic w swiecie nie chcial sie przyznac, ze pracuje nad medulloblastoma, zwlaszcza ze wyraznie mu odmowiono dostepu do programu. Cwiczy pan! powtorzyla pogardliwie doktor Levy. -Co pan sobie wyobraza, ze to panskie prywatne boisko? -Przez ciemna skore jej policzkow przebil sie rumieniec gniewu. -Nikt tu nie ma prawa wykonywac zadnej pracy bez mojej oficjalnej zgody. Ja kieruje badaniami. Pan ma pracowac nad glikoproteina raka okreznicy i tylko nad tym. Czy wyrazam sie jasno? W przy szlym tygodniu chce zobaczyc krysztaly. Dobrze - odpowiedzial Sean. Unikal jej wzroku. Doktor Levy postala jeszcze przez chwile, jakby chcac sie upew nic, ze jej slowa zapadly mu w swiadomosc. Sean czul sie jak dziecko przylapane z rekami pod koldra. Nie mial nic na swoja obrone. Talent do blyskotliwych replik chwilowo go opuscil. Po dluzszej przerwie doktor Levy majestatycznym krokiem wyszla z pracowni. Zapadla cisza. Przez kilka minut Sean gapil sie nieruchomo na caly balagan na stole. Ciagle nie mial pojecia, gdzie w tym wszystkim sa jego krysztaly. Gdzies musza byc, ale nie zrobil zadnego ruchu, zeby je odszukac. Potrzasnal glowa. Co za idiotyczna sytuacja. Blys ka wicznie powrocila cala jego frustracja. Naprawde mial tego miejsca powyzej uszu. Nie powinien byl tu przyjezdzac - i nie przyjechalby, gdyby znal warunki. Jak tylko je poznal, powinien byl na znak protestu wyjechac. Z trudem powstrzymywal sie, zeby nie zmi esc ze stolu calego szkla, pipet i odczynnikow, niechby sie roztrzaskaly na posadzce. Spojrzal na zegarek. Wlasnie minela druga. Do diabla z tym wszystkim pomyslal. Zabral ze stolu obie tajemnicze immunoglobuliny i schowal je na samym dnie lodowki, obok mozgu Helen Cabot i probki jej plynu mozgowo -rdzeniowego. Zlapal swoja dzinsowa kurtke i ruszyl do windy, zostawiajac caly balagan nietkniety. Jaskrawe, cieple slonce Miami przynioslo mu pewna ulge. Rzucil kurtke na tylne siedzenie lazika i usiadl za kierownica. Silnik ozyl 218 z rykiem. Opuszczajac parking specjalnie postaral sie spalic odro bine gumy. Pognal na poludnie w kierunku rezydencji Forbes.Byl tak zatopiony w myslach, ze nie zauwazyl smuklej limuzyny, ktora wyjechala za nim podskakujac na podwoziu, byle nie stracic go z oczu, ani tez ciemnozielonego mercedesa siedzacego jej na ogonie. Sean pedem zajechal pod rezydencje, z przesadna sila trzasnal drzwiami samochodu i kopnal drzwi frontowe budynku. Byl w na stroju do faulowania. Gdy zmierzal do swojego mieszkania, uslyszal, jak otworzyly sie drzwi po przeciwnej stronie korytarza. To byl Gary Engels jak zwykle tylko w dzinsach, bez koszuli. Czesc, koles rzekl niedbale opierajac sie o framuge. Miales przed chwila gosci. Jakich gosci? spytal Sean. Policje odparl Gary. Dwoch wielkich, krzepkich gli niarzy wlazlo tu, weszylo i wypytywalo o ciebie i twoj samochod. Kiedy? Przed kilkoma minutami - odparl Gary. Mogles sie z nimi minac na parkingu. Dzieki rzekl Sean. Wszedl do mieszkania i zamknal drzwi poirytowany nastepnym problemem. Wizyte policji mozna bylo wytlumaczyc tylko jednym: ktos musial zanotowac jego numer rejestracyjny potem, jak wlaczyl sie alarm w domu pogrzebowym. Tylko draki z policja mu jeszcze brakowalo! Chwycil torbe i wrzucil do niej przybory toaletowe, bielizne, spodenki gimnas tyczne i buty. Do walizki zapakowal koszule, krawat, spodnie i marynarke. Nie minely trzy minuty, jak schodzil po schodach. Zanim wyszedl z budynku, rozejrzal sie w poszukiwaniu sa mochodu policyjnego, oznakowanego czy nie. Jedyny pojazd, ktory wydal mu sie obcy, to byla limuzyna. Pewny, ze gliny nie przyjez dzalyby po niego limuzyna, Sean wskoczyl do swojego lazika i ruszyl z powrotem do Forbes Cancer Center. Po drodze za trzyma l sie tylko raz, zeby zadzwonic z automatu. Wiadomosc, ze szuka go policja, bardzo go zaniepokoila. Przy wiodla mu na mysl wspomnienia burzliwej mlodosci. Niektore wydarzenia z jego krotkiej kariery przestepczej byly zabawne, ale kontakty z przedstawiciel ami prawa raczej uciazliwe i zniecheca jace. Za nic w swiecie nie chcialby znowu ugrzeznac w tym biuro kratycznym bagnie. Pierwsza osoba, o ktorej pomyslal, gdy uslyszal o policji, byl Brian. Przed rozmowa z jakimkolwiek policjantem chcial 219 porozmawi ac z najlepszym prawnikiem, jakiego znal. Mial na dzieje, ze brat bedzie w domu, jak zwykle w sobotnie popoludnie.Ale zamiast Briana odezwala sie automatyczna sekretarka. Bez osobowej informacji towarzyszyla muzyczka, od ktorej Seanowi cierply zeby. Czasami zastanawial sie, jak to mozliwe, ze wy chowali sie w jednym domu. Zostawil wiadomosc, ze chce z nim pilnie porozmawiac, ale nie moze podac numeru telefonu, i ze zadzwoni pozniej. Postanowil sprobowac, jak tylko znajdzie sie w Naples. Wrociwszy do samochodu, Sean pomknal do Forbes. Chcial byc na umowionym miejscu, gdy Janet skonczy prace. - ROZDZIAL 8 6 marca, sobota, godzina 15.20 O pietnastej dwadziescia, gdy ranna zmiana przekazywala po poludniowej ostatnie szczegoly raportu, Janet zasnela. Gdy Se an obudzil ja tego ranka, nie byla wypoczeta, ale po prysznicu i kawie poczula sie niezle. Wypila tylko wiecej kawy podczas rannej prze rwy w pracy i potem wczesnym popoludniem. Radzila sobie do brze, dopoki nie usiadla na odprawie. W bezruchu zmeczenie wzielo gore i ku jej wielkiemu zaklopotaniu glowa opadla jej do tylu. Marjorie musiala dac jej kuksanca w bok.Zdaje sie, ze nie oszczedzasz zdrowia zauwazyla. W odpowiedzi Janet tylko sie usmiechnela. Nawet gdyby mogla opowiedziec Marjorie o wszystkim, co robila poprzedniego dnia i w nocy, ona i tak by nie uwierzyla. Samej trudno jej bylo w to uwierzyc. Zaraz po odprawie Janet zebrala swoje rzeczy i przeszla do czesci naukowej. Sean siedzial w holu i czytal magazyn. Usmiech nal sie na jej widok. Ucieszyla sie, ze od ich spotkania w kafeterii poprawil mu sie humor. Gotowa na nasza mala wycieczke? spytal wstajac. Bardziej niz gotowa odparla Janet. Choc chcialabym zdjac mundurek i wziac prysznic. Z mundurkiem damy sobie rade powiedzial Sean. -Tu w holu jest damska toaleta, w ktorej mozesz sie przebrac. Prysznic bedzie musial zaczekac, ale warto sie poswiecic, zeby uniknac najwiekszego ruchu. Bedziemy przejezdzac kolo lotniska, a tam na pewno zawsze po poludniu jest tlok. Zartowalam z tym prysznicem. Ale musze sie przebrac. Sluze pani Sean wskazal jej drzwi damskiej toalety. 221 Tom Widdicomb trzymal reke w kieszeni spodni, sciskajac wykladana masa perlowa rekojesc rewolweru, ktory byl jego "na dzieja sobotniej nocy". Stal obok wejscia do szpitala, czekajac, az pojawi sie Janet Reardon. Liczyl, ze moze bedzie mial okazje zastrzelic ja, gdy wsiadzie do samochodu. Oczami duszy widzial, jak podchodzi do niej juz siedzacej za kierownica, strzela jej w tyl glowy i idzie dalej. W calym tym zamieszaniu, w klebowisku ludzi i samochodow, w ryku zapalanych silnikow zginie huk rewolweru.Byl tylko jeden problem. Janet sie nie pokazywala. Tom widzial inne znajome twarze, w tym pielegniarki z trzeciego pietra; a wiec to nie odprawa ja zatrzymywala. S pojrzal na zegarek. Byla pietnasta trzydziesci siedem i rzeka personelu z rannej zmiany skurczyla sie do rozmiarow strumy ka. Wiekszosc juz wyszla. Tom byl zaniepokojony i zly; musi ja znalezc. Upewnil sie przeciez, ze w sobote pracuje, wiec gdzie ona jest? Oderwal sie od muru, o ktory sie opieral, obszedl szpital i skie rowal sie w strone budynku naukowego. Widzial z dolu lacznik miedzy obiema czesciami Forbes. Przyszlo mu na mysl, ze mogla przejsc tedy i wyjsc przez czesc naukowa. W polowie drogi miedzy budynkami Tom zatrzymal sie na chwile, by przyjrzec sie dlugiej czarnej limuzynie. Pomyslal, ze do ambulatorium musiala przyjechac jakas wazna osobistosc. To sie tutaj zdarzalo. Omiatajac wzrokiem caly parking Tom goraczkowo zastanawial sie, co ma robic. Zalowal, ze nie dowiedzial sie, jakim samochodem jezdzi Janet. Wowczas moglby sprawdzic, czy sie wymknela. Jesli tak, to fatalnie. Wiedzial, ze nastepny dzien Janet ma wolny. Nie znal jej adresu, co oznaczalo, ze przez caly weekend bedzie nieo siagalna. I to byl problem. Tom po prostu nie mogl zniesc mysli, ze mialby wrocic do pograzonego w milczeniu domu bez definityw nego rozstrzygniecia. Alice nie rozmawiala z nim cala noc. Gdy tak sie nad tym wszystkim glowil, zauwazyl czarny lazik, ktory sledzil poprzedniego dnia. Ruszyl w jego strone, zeby mu sie dokladniej przyjrzec, i wtedy zobaczyl ja! Wyszla z budynku naukowego. Na jej widok poczul ulge, ale i rozczarowanie, bo nie byla sama. Towarzyszyl jej ten sam mezczyzna, z ktorym spedzila poprzednie popoludnie. Tom obserwowal ich, jak szli do lazika. Ona niosla w reku torbe podrozna. Tom juz mial popedzic do swojego samo chodu, gdy zobaczyl, ze nie wsiadaja do isuzu. Wyjeli tylko z niego jeszcze jedna torbe i walizke. 222 Tom zdawal sobie sprawe, ze teraz, gdy ranna zmiana juz wyszla, strzelanie do Janet na parkingu nie wchodzi w gre. W do datku nie byla sama, wiec jesli ma nie zostawic swiadka, musialby zabic oboje, co jeszcze skomplikowaloby akcje.Nie spuszczajac ich z oka, ruszyl z powrotem do swojego samochodu. Gdy dotarl do escorta, Janet i Sean podeszli do czerwonego pontiaca. Tom wsiadl, zapalil silnik i przygladal sie, jak pakuja swoje rzeczy do bagaznika. Robert Harris sledzil kazdy ruch Toma Widdicomba. Zauwazyl Seana i Janet wczesniej niz on i gdy Tom nie od razu zareagowal, poczul rozczarowanie, sadzac, ze jego domek z kart runal. Ale potem Tom tez ich dojrzal i pobiegl do swojego escorta. Wowczas Harris uruchomil silnik i wyjechal z parkingu w przekonaniu i w nadziei, ze Tom ma zamiar sledzic Janet. Na rogu Dwunastej Ulicy zawrocil i zatrzymal sie po drugiej stronie. Jesli tak jest istotnie, Tom powinien sie wkrotce pojawic, a wtedy podejrzenia Harrisa zyskalyby mocne podstawy. Najpierw mineli go Sean i Janet, skrecili na polnoc i przejechali przez Miami River. Potem, zgodnie z jego przewidywaniami, nadjechal Tom i skrecil w te sama strone. Od obiektu polowania oddzielala go tylko czarna limuzyna. Sytuacja staje sie coraz ciekawsza mruknal do siebie Harris wyjezdzajac na jezdnie. Tuz za nim ktos zatrabil; gwaltow nie wcisnal hamulec. Duzy zielony mercedes minal go w odleglosci zaledwie paru centymetrow. Cholera! - warknal Harris. Nie chcial zgubic Toma Wid dicomba. Teraz musial przycisnac gaz do dechy. Postanowil je chac za nim i obserwowac, czy podejmie jakies jawnie agresywne kroki przeciwko Janet Reardon. Jesli tak, to go natychmiast przygwozdzi. Harris byl zadowolony ze swojego planu, dopoki na 836 Auto stradzie Wschod Zachod Tom nie skrecil na zachod zamiast na wschod. Minawszy Mie dzynarodowy Port Lotniczy w Miami i wlaczywszy sie w ruch Autostrady Florydzkiej w kierunku polu dniowym, Harris uprzytomnil sobie, ze zanosi sie na przejazdzke o wiele dluzsza, niz sie spodziewal. To mi sie nie podoba powiedzial Sterling, gdy zjezdza li z Autostrady Florydzkiej na droge numer 41 - Gdzie ci ludzie 223 jada? Wolalbym, zeby pojechali do domu albo w jakies zatloczone miejsce.Jesli przy nastepnym zjezdzie skreca na zachod, to znajda sie na drodze do Everglades rzekl Wayne, ktory siedzial za kierownica. Albo tez chca przeciac Floryde. 41 prowadzi z Mia mi przez Everglades do Gulf Coast. Co tam jest? - spytal Sterling. Wedlug mnie nic nadzwyczajnego : odparl Wayne. Ladna plaza i ladna pogoda, to wszystko. Pierwsze prawdziwe mia sto w tej okolicy to Naples. Jest tez kilka wysp, jak Marco czy Sanibel. To przede wszystkim arkadia emerytow. Bez ostentacji, ale nie dla byle kogo. Na takie kondominium w Naples trzeba miec miliony. Zdaje sie, ze skrecaja na zachod zauwazyl Sterling przygladajac sie limuzynie przed nimi. Jechali za Tanaka, nie za Sea nem, uwazajac, ze Tanaka nie spusci Seana z oczu. A co jest po drodze do Naples? - spytal. Tez nic specjalnego odparl Wayne. -Aligatory, trawa bagienna, Bagnisko Wielkich Cyprys ow. To mnie zaczyna naprawde denerwowac oswiadczyl Ster ling. - Oni pchaja sie prosto w rece Tanaki. Miejmy nadzieje, ze nie zrobia sobie postoju na jakims odludziu. Sterling rzucil okiem w prawo i zdebial. W niebieskim sedanie na sasiednim pasie zobaczyl znajoma twarz. Byl to Robert Harris, szef ochrony Forbes. Sterling poznal go poprzedniego dnia. Pokazal go Wayne'owi i wyjasnil mu, kto to jest. Fatalna sprawa - powiedzial. Po co Harris sledzi Seana Murphy'ego? Sytuacja i tak jest trudna, a on jeszcze wszystko skomplikuje. Czy on wie o Tanace? Nie wyobrazam sobie odparl Sterling. -Doktor Mason nie bylby chyba az tak glupi. Moze czuje miete do dziewczyny podsunal Wayne. Moze on sledzi Reardon, nie Murphy'ego. Sterling westchnal. To n aprawde irytujace, jak ni stad, ni zowad operacja za czyna sie sypac. Jeszcze przed minuta bylem przekonany, ze jako najlepiej poinformowani, panujemy nad sytuacja. Niestety, teraz juz nie jestem tego pewien. Mam niemile przeswiadczenie, ze glowna role odegra przypadek. Nagromadzilo sie zbyt wiele zmiennych. 224 Brian nie mial bagazu do odebrania. Wzial ze soba tylko torbe na ramie i teczke. Prosto z samolotu udal sie do wypozyczalni Hertza. Po krotkiej przejazdzce po parkingu wybral sobie samo chod: kre mowego lincolna.Uzbrojony w szczegolowy plan Miami, Brian pojechal najpierw na poludnie, do rezydencji. Z bostonskiego lotniska kilkakrotnie dzwonil do Seana, ale nikt nie odpowiadal. Zaniepokojony, za dzwonil z samolotu do Kevina, ktory zapewnil go, ze policja jeszcze nie zgarnela Seana. W rezydencji Brian zapukal do drzwi Seana, ale nikt nie ot wieral. W nadziei ze Sean wkrotce wroci, zostawil mu kartke z wiadomoscia, ze przyjechal i zatrzyma sie w Colonnade Hotel. Zapisal mu tez numer do hotelu. Gdy wsuwal kartke w szpare na dole, otworzyly sie drzwi naprzeciwko. Szuka pan Seana Murphy'ego? - spytal mlody mezczyzna bez koszuli i w dzinsach. Tak - odparl Brian. Przedstawil sie jako jego brat. Gary Engels tez sie przedstawil. Sean byl tu dzis po poludniu, okolo wpol do trzeciej poinformowal Briana. Powiedzialem mu, ze szuka go policja, wiec nie zabawil dlugo. Czy mowil, dokad sie wybiera? spytal Brian. Nie. Ale kiedy wychodzil, mial torbe i walizke. Brian podziekowal i wrocil do samochodu. Sean z bagazem to nie wygladalo obiecujaco. Mial tylko nadzieje, ze nie bedzie takim durniem, zeby probowac ucieczki. Niestety, z nim wszystko jest mozliwe. Brian udal sie do Forbes Cancer Center. Chociaz centrala nie dzialala, przypuszczal, ze budynek bedzie otwarty, i nie pomylil sie. Wszedl do holu. Szukam Seana Murphy'ego - powiedzial do straznika. Nazywam sie Brian Murphy. Jestem jego bratem, przyjechalem z Bostonu. Nie ma go - odparl straznik z wyraznym akcentem hisz panskim. Zajrzal do ksiazki raportow, ktora mial przed soba. Wyszedl dwadziescia po drugiej. Potem wrocil piec po trzeciej i wyszedl znowu za dziesiec czwarta. Czy moze pan sie z nim w jakis sposob skontaktowac? spytal Brian. Straznik zajrzal do innej ksiazki. Mieszka w r ezydencji Forbes. Podac panu adres? Brian powiedzial, ze juz ma, i podziekowal. Wyszedl i powedrowal 225 15 - Stan terminalny do swojego samochodu, zastanawiajac sie, co ma robic. Przyjazd do Miami bez porozumienia z Seanem wydal mu sie teraz niemadry.Za chodzil w glowe, gdzie brat moze byc. Na razie postanowil zameldowac sie w hotelu. Uruchomil silnik i zawrocil w kierunku wyjazdu z parkingu. Po drodze zauwazyl czarne isuzu, ktore podejrzanie przypominalo mu samochod Sea na. Podjezdzajac blizej, zobaczyl rejestracje Massachusetts. Za trzymal lincolna i wyskoczyl, zeby zajrzec do lazika. Tak, to byl samochod Seana. Wnetrze bylo pelne opakowan po hamburgerach i pustych plastikowych kubkow. Wydalo mu sie dziwne, ze Sean zostawil samochod na szpital nym par kingu. Wrocil do budynku, powiedzial o swoim odkryciu straznikowi i spytal, czy potrafi to jakos wytlumaczyc. Straznik wzruszyl ramionami. Czy jest jakis sposob, zeby skontaktowac sie przed ponie dzialkiem z dyrektorem instytutu? spytal Brian. Straznik potrzasnal glowa. Jesli zostawie panu moje nazwisko i numer telefonu do hotelu - ciagnal Brian czy bylby pan uprzejmy zadzwonic do swojego szefa i poprosic, by przekazal je dyrektorowi? Straznik kiwnal glowa na znak zgody i nawet wydobyl skads dlugopis i kartke. Brian szybko zapisal informacje i podal mu kartke wraz z pieciodolarowym banknotem. Twarz straznika rozjasnil szeroki usmiech. Brian wrocil do samochodu, pojechal do hotelu i zameldowal sie. Znalazlszy sie w pokoju, przede wszystkim zadzwonil do Kevina, by podac mu swoj numer. Kevin jeszcze raz zapewnil go, ze Sean nie zostal aresztowany. Potem Brian zadzwonil do Anne, by uspokoic ja, ze bezpiecznie dotarl do Miami. Przyznal, ze jeszcze nie rozmawial z Seanem, ale przypuszcza, ze wkrotce sie z nim zobaczy. Zanim sie rozlaczyl, podal jej numer do hotelu. Po rozmowie z matka Brian zrzucil buty i otworzyl teczke. Skoro juz byl uwieziony w pokoju hotelowym, to przynajmniej troche popracuje. To juz bardziej przypomina krajobraz, jakiego sie spodzie walem po poludniowej Florydzie odezwal sie Sean. Wreszcie zostawili cywilizacje za soba. Czteropasmowa szosa obrzezona ciagami pawilonow handlowych i kondominiami przeszla w dwu pasmowa droge przecinajaca Everglades. 226 Jest tak pieknie, ze dech z apiera - powiedziala Janet.Pejzaz jak z czasow prehistorycznych. Czlowiek niemal sie spo dziewa, ze lada moment z ktoregos z tych jeziorek wynurzy sie brontozaur - dodala ze smiechem. Mkneli przez ocean trawy bagiennej usiany wzgorkami sosen, parni i c yprysow. Wszedzie bylo pelno egzotycznych ptakow. Jedne biale jak duchy, inne mieniace sie niebiesko. W oddali klebily sie ogromne cumulusy, zdawalo sie, jeszcze bielsze niz zazwyczaj na tle intensywnie blekitnego nieba. Jazda wplynela na Janet uspokajajaco. Cieszyla sie, ze zostawila za soba Miami i pacjentow. Sean prowadzil, a ona zdjela pantofle i oparla bose stopy na desce rozdzielczej. Byla w swoich naj wygodniejszych dzinsach i prostej bialej bawelnianej koszuli. W pracy nosila wlosy zwiazane, ale rozpuscila je, jak tylko wyje chali z parkingu Forbes. Rozwiewal je wiatr wpadajacy przez otwarte okna. Klopot byl tylko ze sloncem. Poniewaz jechali prosciutko na zachod, jaskrawe swiatlo lalo sie bez litosci przez przednia szybe. Oboje mieli ciemne okular y, opuscili tez daszki przeciwsloneczne, by choc troche oslonic twarze przed ostrymi promieniami. Chyba zaczynam rozumiec, dlaczego Floryda tak przyciaga ludzi - oswiadczyla Janet. Po czyms takim zima w Bostonie wydaje sie jeszcze bardziej okrutna - do dal Sean. Dlaczego nie chciales wziac isuzu? spytala Janet. Z moim samochodem jest pewien maly klopot odparl Sean. Jaki klopot? Taki, ze policja chcialaby rozmawiac z jego wlascicielem. Janet zdjela nogi z deski rozdzielczej. Czy ja na pewno dobrze slysze? Jak to policja? Byli w rezydencji - wyjasnil Sean. -Gary Engels z nimi rozmawial. Mysle, ze ktos zobaczyl moj numer rejestracyjny, kiedy wlaczyl sie alarm w domu pogrzebowym. Och, nie! - wykrzyknela Janet. To znaczy, ze policja nas szuka. Mala poprawka odparl Sean. -Policja szuka mnie. O, Boze, Sean! jeknela Janet. Jesli ktos widzial tablice rejestracyjna, to widzial tez nas oboje zamknela oczy. To byl wlasnie ten koszmar, ktorego sie obawiala. Nie maja nic poza numerem r ejestracyjnym - tlumaczyl jej Sean. - Trudno to uznac za dowod. 227 Ale moga wziac odciski palcow.Sean rzucil jej spojrzenie pelne lekcewazenia. Badz powazna. Nie beda przeciez wysylac oddzialu wywia dowcow, zeby zbierali odciski palcow w miejscu, gdzie stluczono jedna szybe i zginal mozg jednego kadawera. Skad wiesz? wybuchnela Janet. Nie jestes specjalista od prawa karnego. Uwazam, ze powinnismy zawrocic na policje i wyjasnic cala sytuacje. Sean zasmial sie pogardliwie. Daj spokoj! Nie zamierzam sie poddawac. Nie badz smiesz na. Pamietaj, ze oni szukaja tylko mnie. Jak przyjdzie co do czego, wezme wszystko na siebie. Ale nie przyjdzie. Dzwonilem do Bria na. On zna troche ludzi w Miami. Zalatwi to. Rozmawiales z nim? Jeszcze nie - przyz nal Sean. Ale nagralem mu wiado mosc. Zadzwonie znowu, jak dojedziemy do hotelu, i jesli jeszcze go nie bedzie, zostawie mu numer. A propos, wzielas karte kre dytowa? Oczywiscie, ze wzielam odparla Janet. Dzieki Bogu za twoje zaplecze rzekl Sean. Wesolo po klepal Janet po kolanie. Zrobilem rezerwacje w Ritzu Carltonie. W Quality Inn nie bylo miejsc. Janet wyjrzala przez okno zastanawiajac sie, co wlasciwie robi ze swoim zyciem. Nie chodzilo o karte kredytowa. Nie miala nic przeciwko temu, by od czasu do czasu zaplacic rachunek. Sean nie skapil pieniedzy, gdy je mial, a ona miala ich wiecej niz dosc. Naprawde martwilo ja to, ze szuka ich policja. Wprawdzie Sean po rycersku oswiadczyl, ze wezmie caly smrod na siebie, ale Janet wiedziala, ze nie moglaby na to przystac, nawet gdyby klamstwo chwycilo, w co watpila. Ten, kto widzial tablice rejestracyjna, na pewno widzial takze ja. Milosc do Seana przynosila jej same problemy, najpierw emocjonalne, a teraz prawdopodobnie i zawodowe. Mogla sobie wyobrazic, jak kierownictwo Forbes Center zareaguje na wiadomosc, ze zatrudnia u siebie pielegniarke oskar zona o Bog wie co w zwiazku z wlamaniem do domu pogrzebo wego. Trudno byloby sie spodziewac, ze jakikolwiek pracodawca uzna taki epizod w zyciorysie z a atut. Janet byla bliska paniki, a tymczasem Sean siedzial obok, tak spokojny i pewny siebie jak zawsze. Wygladalo na to, ze dobrze sie bawi. Jak mozna byc tak opanowanym, gdy sie wie, ze czlo wieka szuka policja, przechodzilo jej wyobrazenie. Zastanawiala sie, czy kiedykolwiek naprawde go zrozumie. 228 Co to za historia z tym Naples? - spytala, chcac zmienic temat. - Obiecales, ze powiesz mi po drodze.Nic takiego - odparl Sean. -W Naples mieszka jeden z tych trzydziestu trzech pacjentow. Nazywa sie Malcolm Beten court. Jeden z pacjentow z medulloblastoma w remisji? spytala Janet. Zgadza sie przytaknal Sean. -Jeden z pierwszych leczonych ta metoda. Jest w remisji od prawie dwoch lat. I co masz zamiar zrobic? Zadzwonic do niego. I co mu powiesz? Nie wiem dokladnie. Bede musial cos zaimprowizowac. In teresuje mnie, jak wygladalo to leczenie z punktu widzenia pa cjenta. Szczegolnie jestem ciekaw, co mu powiedzieli. Musieli mu cos powiedziec, chocby po to, zeby podpisal formularz s wiadomej zgody. Skad ta pewnosc, ze w ogole bedzie chcial z toba rozma wiac? spytala Janet. A jak moglby sie oprzec mojemu irlandzkiemu wdzieko wi? - odparl Sean. Ale powaznie. Ludzie nie lubia mowic o swoich ulomnos ciach. O ulomnosciach moze i nie - przyznal Sean. -Ale wyzdrowienie ze smiertelnej choroby to cos zupelnie innego. Zdziwi labys sie, gdybys zobaczyla, jak ludzie uwielbiaja opowiadac o ta kich rzeczach i o swiatowej slawy lekarzach, ktorzy sprawili ten cud. Czy zauwazylas kiedys, jak chetnie wierza, ze ich doktor jest znany w calym swiecie, nawet jesli praktykuje tylko w Malden albo Revere? Trzeba przyznac, ze masz nie lada tupet stwierdzila Janet. Nie byla przekonana, czy Malcolm Betencourt zareaguje zyczliwie na taki tele fon, ale wiedziala, ze Sean nie da sie powstrzymac. Poza tym, mimo nowego zmartwienia z policja, weekend poza Miami nadal wydawal jej sie czyms cudownym, nawet jesli Sean mial w tym ukryty cel. Pomyslala, ze moze wreszcie znajda chwile czasu, zeby porozmawiac o swojej przyszlosci. W koncu, pomijajac Mal colma Betencourta, bedzie miala Seana dla siebie. Jak ci poszlo z probka leku Louisa Martina? spytala. Chciala utrzymac konwersacje w lekkim tonie az do kolacji. Wyob razila sobie wieczor przy swiecach na tarasie z widokiem na morze. Wtedy porozmawia z nim o milosci i oddaniu. 229 W oczach Seana blysnal gniew.Przeszkodzila mi czarujaca szefowa do spraw naukowych. Pod kara przewidziana w ustawie nakazala mi wracac do tej kretynskiej glikoproteiny. Zaskoczyla mnie kompletnie; pierwszy raz w zyciu zapomnialem jezyka w gebie. Nie moglem nic madrego wymyslic. To przykre. Wczesniej czy pozniej to sie musialo zdarzyc. Ale przed pojawieniem sie tej harpii tez nie szlo mi nadzwyczajnie. Nie udalo mi sie wywolac reakcji miedzy lekiem Helen a zadnym antygenem, ani komorkowym, ani wirusowym, ani bakteryjnym. Ale mialas racje, ze wszystkie te leki to jedno i to samo. Sprawdzilem reakcje komorek guza Helen z lekiem Louisa i byla rownie silna jak z lekiem Helen w tym samym rozcienczeniu. No wiec uzywaja tych samych lekow powiedziala Ja net. - I co z tego? Kiedy ludzi leczy sie antybiotykami, tez wszyscy dostaja to samo. Oznakowanie lekow dla kazdego pacjenta osobno to pewnie po prostu kwestia kontroli. Ale immunoterapii nowotworow nie mozna porownywac z antybiotykoterapia zaprotestowal Sean. Juz ci mowilem, ze wszystkie guzy roznia sie antygenowo, nawet w obrebie tego samego rodzaju. O ile wiem, jedna z zasad rozumowania naukowego dotyczy kwestii wyjatkow zauwazyla Janet. Jesli znajdujesz wyjatek od tezy, musisz zweryfikowac teze. Tak, ale;.. - zaczal Sean i zawahal sie. Janet mowila roz sadnie. Faktem jest, ze Forbes osiagnal sto procent remisji przy zastosowaniu najwyrazniej nie zindywidualizowanych srodkow leczniczych. Dokumentacje tego sukcesu Sean widzial w trzydziestu trzech historiach choroby. W takim razie moze myla sie ci, ktorzy upieraja sie przy immunologicznej odmiennosci komorek nowo tworowych. Musisz przyznac, ze cos w tym jest - n alegala Janet. Owszem - przyznal Sean. Ale to mi sie ciagle wydaje dziwne. Czegos mi tu brak. Oczywiscie odparla Janet. -Nie wiesz, z jakim antygenem reaguje ta immunoglobulina. Tego ci brak. Jesli go znajdziesz, moze wszystko stanie sie zrozumiale. Zobaczymy, jaki wplyw na twoj potencjal tworczy bedzie mial relaksujacy weekend. Moze do poniedzialku przyjdzie ci do glowy jakas mysl, ktora pomoze ci pokonac przeszkode. Minawszy serce Everglades, Sean i Janet znalezli sie znow w stre 230 fie cywi lizacji. Najpierw pojawilo sie pare malych miejscowosci, potem szosa przeszla w czteropasmowa. Trawa bagienna ustapila miejsca pawilonom handlowym, stacjom benzynowym, sklepom spozywczym i miniaturowym polom golfowym, rownie brzydkim jak w okolicach Miami.Slyszalam, ze Naples to wyzsze sfery zauwazyla Janet. Ale wcale na to nie wyglada. Wstrzymajmy sie z werdyktem, dopoki nie dojedziemy do zatoki - rzekl Sean. Droga raptownie skrecila na polnoc, ale nadal towarzyszyly jej niezliczone reklamy i przejawy miejskiego komercjalizmu. Po co tyle tych pawilonow? zastanawiala sie Janet. To jedna z tajemnic amerykanskiej kultury odparl Sean. Z mapa w reku Janet spelniala role pilota. Udzielila Seanowi mnostwa ostrzezen, zanim skrecili w lewo, w kierun ku oceanu. To juz wyglada nieco bardziej obiecujaco stwierdzil Sean. Przejechali jeszcze pare kilometrow w bardziej malowniczym krajobrazie, po czym po lewej stronie drogi sposrod namorzyn wylonil sie Ritz Carlton, utrzymany w stylu srodziemnomorskim. Obfitosc bujnej tropikalnej roslinnosci i egzotycznych kwiatow wprost oszalamiala. Jestesmy w domu! oglosil Sean, gdy podjechali do bramy wjazdowej. Mezczyzna w niebieskim zakiecie i czarnym cylindrze otworzyl drzwi ich samochodu. Witamy w Ritzu Carltonie - przyjal ich ow dzentelmen w liberii. Przez ogromne szklane drzwi weszli w mgle blyszczacych rozo wych marmurow, drogich orientalnych dywanow i krysztalowych zyrandoli. Na podwyzszeniu w poblizu ogromnych lukowatych okien serwowano podwieczorek. Z boku stalo duze pianino z pia nista w smokingu do kompletu. Zmierzajac do recepcji, Sean objal Janet ramieniem. Czuje, ze bedzie mi sie tu podobalo powiedzial. W czasie tego dwugodzinnego poscigu Tom doswiadczal zmien nych uczuc. Z poczatku, kiedy Ja net i Sean wyjechali z miasta w kierunku Everglades, byl zaniepokojony. Potem uznal, ze to nawet dobrze. Jesli to jakies miniwakacje, beda rozluznieni i mniej ostrozni. W miescie ludzie sa z natury bardziej podejrzliwi i czujni. Ale z jednej godziny zrobily sie dwie i Tom z coraz wieksza zloscia 231 zaczal spogladac na wskaznik paliwa. Ta kobieta narobila mu juz tyle klopotow, ze marzyl, by zjechali na chwile na bok. Wtedy moglby stanac, zastrzelic oboje i zrobic z tym wreszcie porzadek.Dojezdzajac do Ritza Carltona zastanawial sie, czy ma jeszcze choc odrobine benzyny. Od pieciu kilometrow wskaznik sygnali zowal koniec zapasu. Omijajac glowne wejscie Tom pojechal na duzy parking kolo kortow tenisowych. Wysiadl i pobiegl alejka. Zwolnil, zauwazyw szy cze rwony samochod z wypozyczalni zaparkowany dokladnie naprzeciwko wejscia. Reke w kieszeni zacisnal na rewolwerze. Obszedl samochod i wmieszawszy sie w grupe gosci, wszedl do hotelu. Bal sie, ze ktos go zatrzyma, ale nic takiego sie nie zdarzylo. Rozejrzal sie nerwowo po wystawnym foyer. Zobaczyl Janet i Sea na przy kontuarze recepcji. Gniew dodal mu odwagi. Smialo podszedl do recepcji i stanal tuz obok Seana. Janet stala z drugiej strony. Jej bliskosc sprawila, ze dreszcz przebiegl mu po grzbiecie. Nie ma my wolnych pokoi dla niepalacych z widokiem na ocean - poinformowala Seana recepcjonistka. Byla to drobna kobieta o duzych oczach, zlocistych wlosach i opaleniznie, ktora przyprawilaby dermatologa o wstrzas. Sean spojrzal na Janet i uniosl brwi. Co ty na to? - spytal. Zobaczmy moze, czy pokoj dla palacych jest bardzo kiep ski - zaproponowala. Na ktorym pietrze jest ten pokoj z widokiem na ocean? zwrocil sie Sean do recepcjonistki. Na czwartym. Pokoj piecset jeden. Naprawde piekny. Dobrze - powi edzial Sean. Przymierzymy sie do niego. Tom oddalil sie od recepcji i ruszyl w strone wind, powtarzajac bezglosnie "Pokoj piecset jeden". Zauwazyl mocno zbudowanego mezczyzne w garniturze z malenka sluchawka w uchu i ominal go. Reke przez caly czas trzymal w kieszeni, zacisnieta na rewolwerze. Robert Harris stal obok pianina cierpiac katusze niezdecydo wania. Podobnie jak Tom, na poczatku poscigu byl rozradowany. Ewidentna pogon Toma za Janet zdawala sie potwierdzac jego kielkujaca teorie. Ale gdy caly pochod opuscil Miami, zaczal sie denerwowac, zwlaszcza kiedy i on uprzytomnil sobie, ze moze mu zabraknac benzyny. Na domiar zlego konal z glodu; ostatni posilek zjadl wczesnym rankiem. A teraz, kiedy przejechali taki kawal 232 drogi przez Everglades do Ri tza Carltona w Naples, ogarnely go watpliwosci, czego wlasciwie ta podroz dowodzi. Przejazdzka do Naples nie jest wszakze przestepstwem i Tom smialo mogl twier dzic, ze nikogo nie sledzil. Harris ze smutkiem musial przyznac, ze jak na razie nie doszedl do zadnych istotnych wnioskow. Pod stawy, by wiazac osobe Toma z napadem na Janet czy ze zgonami pacjentek z rakiem sutka, byly w najlepszym razie watle, oparte w dalszym ciagu na hipotezach i domyslach.Harris wiedzial, ze musi zaczekac, az Tom podejmie ja wnie agresywny krok przeciwko Janet, i mial nadzieje, ze sie doczeka. W koncu oczywiste zainteresowanie Toma pielegniarka mozna bylo przypisac jakiejs wariackiej obsesji. Dziewczyna byla niezla. Wlasciwie nawet bardzo atrakcyjna i seksowna. Mimo ze w swoich szortach i bawelnianej koszulce Harris czul sie odrobine nie na miejscu, wyszedl zza pianina, gdy Tom, dotych czas widoczny w holu kolo recepcji, zniknal z pola widzenia. Szybkim marszem przeszedl obok Janet i Seana, wciaz zajetych formalnosciami meldun kowymi. Zobaczyl Toma daleko przed soba, jak skrecal za rog i zaraz znikl mu z oczu. Juz mial przyspieszyc kroku, gdy poczul na ramieniu czyjas reke. Odwrociwszy sie spojrzal w twarz mocno zbudowanego mezczyzny z malenka sluchawka w prawym uchu. Mial na sobie ciemny garnitur, zapewne by nie odbijac od gosci. Bo nie byl gosciem. Byl to hotelowy detektyw. -Przepraszam pana - rzekl. Czy moge w czyms pomoc? Harris rzucil szybkie spojrzenie w kierunku, w ktorym oddalil sie Tom, potem zwrocil wzrok na mezczyzne, ktory ciagle przy trzymywal go za ramie. Wiedzial, ze musi cos wymyslic, i to szybko... Co robimy? - spytal Wayne. Siedzial zgarbiony nad kierow nica. Zielony mercedes stal przy krawezniku w poblizu wjazdu do Ritza Carltona. Limuzyna byla przed nimi , zaparkowana obok bramy wjazdowej. Nikt z niej nie wysiadl, choc odzwierny w liberii rozmawial z kierowca i kierowca wreczyl mu banknot, chyba o dosc wysokim nominale. Slowo daje, ze nie wiem odparl Sterling. Intuicja mowi mi, zeby trzymac sie Tanaki, ale denerwuje mnie, ze ten Harris wszedl do hotelu. Nie mam pojecia, co on zamierza. Oho! - zawolal Wayne. -Nowe komplikacje. - Przednie drzwi limuzyny otworzyly sie i wyszedl przez nie mlody, nienagannie 233 ubrany Japonczyk. Na dachu samochodu polozyl telefon komor kowy, poprawil ciemny krawat i zapial marynarke. Potem wzial telefon i poszedl do hotelu.Myslisz, ze oni mogliby zabic Seana Murphy'ego? spytal Wayne. - Ten ptaszek wyglada mi na zawodowca. Bylbym niezmiernie zdziwiony. To nie w japonskim stylu. Z drugiej strony Tanaka nie jest typowym Japonczykiem, no i ma powiazania z yakuza. A w biotechnologii gra idzie teraz o wysoka stawke. Obawiam sie, ze nie moge juz ufac swoim zdolnosciom przewidywania jego intencji. Moze lepiej bedzie, jak pojdziesz za tym Japonczykiem do srodka. Rob co chcesz, byleby Murphy'emu nie stala sie krzywda. Zadowolony, ze moze wydostac sie z samochodu, Wayne nie tracac czasu pomaszerowal do hotelu. Gdy wszedl, wzrok Sterlinga powedrowal z powrotem do limu zyny. Usilowal sobie wyobrazic, o czym mysli Tanaka, co planuje. Pochloniety tymi myslami nagle przypomnial sobie o samolocie Sushity. Siegnal po telefon i zadzwonil do swojego czlowieka w FAA. Ten powiedzial mu, zeby chwileczke zaczekal, i wystukal pytanie na komputerze. Po chwili podjal sluchawke. Twoj ptaszek wylecial z gniazdka rzekl. Kiedy? - spytal Sterling. Ta wiadomosc go nie ucieszyla. Skoro samolot odlecial, moglo to znaczyc, ze Wayne mial racje. Tanaka z pewnoscia nie planowalby zabierac Seana d o Japonii nie majac do dyspozycji samolotu. Niedawno. Wraca na Wschodnie Wybrzeze? Pudlo odpowiedzial tamten. -Leci do Naples na Florydzie. Mowi ci to cos? I to duzo odparl Sterling z ulga. Stamtad ma leciec do Meksyku. Tam juz bedzie poza nasza jurysdykcja. Ogromnie mi pomogles. Sterling rozlaczyl sie. Byl rad, ze zadzwonil. Teraz mial pewnosc, ze Sean Murphy nie zostanie zabity. Otrzyma propozycje bezplat nego przelotu przez Pacyfik. Nie czuje tu ani sladu dymu powiedziala Janet weszac po katach przestronnego pokoju. Otworzyla oszklone drzwi i wyszla na taras. - Sean, chodz tu! zawolala. To cos wspanialego! 234 Sean, ktory siedzac na brzegu lozka studiowal instrukcje zama wiania zamiejscowych rozmow telefonicznych, wstal i przylaczyl sie do niej.Widok byl doprawdy efektowny. Plaza jak gigantyczna szabla turecka ciagnela sie lukiem ku polnocy, gdzie zwienczala ja wyspa Sanibel. Tuz pod tarasem zielenila sie gestwina namorzynowych mokradel. Od strony poludniowej plaza biegla prosta linia, zni kajac w koncu za wysokim pasem kondominiow. Od zachodu slonce rzucalo ukosne promienie przez zaslone czerwonych chmur. Powierzchnie spokojnej zatoki w kolorze glebokiej zieleni przecinalo kilku windsurferow. Zagle zdobily wode kolorowymi plamami. Chodzmy na plaze zaproponowala Janet. Jej oczy blysz czaly entuzjazmem. Masz to jak w banku - rzekl Sean ale najpierw musze zadzwonic do Briana i do pana Betencourta. Powodzenia - rzucila Janet przez ramie idac sie przebrac. Gdy w lazience wkladala kostium, Sean nakrecil numer Briana. Bylo juz po szostej i spodziewal sie, ze brat z cala pewnoscia bedzie w domu. Rozczarowal sie jednak, bo znowu odezwala sie ta przekleta automatyczna sekretarka i jeszcze raz musial wy sluchac jej informacji. Po sygnale podal numer telefonu hotelu i numer swojego pokoju proszac, by brat koniecznie zadzwonil. Po namysle dodal, ze to bardzo wazne. Pozniej zadzwonil do Malcolma Betencourta. Pan Betencourt odebral telefon osobiscie po drugim dzwonku. Sean poczul sie, jakby mu ktos przypial skrzydla. Wyjasnil, ze jest studentem Harvardu i odbywa praktyke w Forbes Cancer Center. Ze przegladal historie choroby pacjentow wyleczonych z medulloblastoma. Poniewaz mial okazje zapoznac sie z historia pana Betencourta, bylby bardzo zobowiazany za zgode na osobista rozmowe na temat jego kuracji, gdyby to bylo mozliwe. Mow mi Malcolm ucieszyl sie pan Betencourt. Skad dzwonisz, z Miami? Jestem w Naples - odparl Sean. Przyjechalem tu z moja dziewczyna. Wspaniale. Jes tes zatem w poblizu. I jestes harwardczykiem. Zaczynales od college'u, czy przyszedles tylko do Szkoly Me dycznej? Sean wyjasnil mu, ze jest takze absolwentem college'u, a teraz robi doktorat. Ja tez skonczylem Harvard powiedzial Malcolm. -Rocz235 nik piecdziesiaty. Zaloze sie, ze dla ciebie to jakby sto lat temu. Uprawiales tam jakis sport? Sean byl nieco zdziwiony, ze ich rozmowa przybrala taki kie runek, ale postanowil sie podporzadkowac. Powiedzial Malcol mowi, ze gral w druzynie hokejowej. Ja tez bylem w reprezentacji. Ale ciebie interesuje moj pobyt w Forbes, nie przebrzmiala slawa mlodosci. Jak dlugo zostaniesz w Naples? Tylko przez weekend. Zaczekaj chwile, mlodziencze rzekl Malcolm. Po minucie wrocil do telefonu. Moze bys wpadl wieczorem na kolacje? spytal. To strasznie mile z pana strony powiedzial Sean. -Czy na pewno nie sprawie klopotu? Alez skad! Juz rozmawialem z szefowa zawolal radosnie Malcolm. - Harriet tez dobrze zrobi wieczor w mlodym towarzy stwie. Moze byc wpol do dziewiatej? Stroj swobodny. Doskonale - odparl Sean. Prosilbym o jakies wska zowki. Malcolm powiedzial mu, ze mieszka na ulicy zwanej Galleon Drive, tuz za stara czescia Naples, troche na poludnie. Potem dal mu bardziej szczegolowe wskazowki, ktore Sean zanotowal. Gdy odkladal sluchawke, dalo sie slyszec pukanie. Sean poszedl do drzwi, po drodze studiujac swoje notatki. W progu stal mez czyzna w hotelowym uniformie. Usmiechajac sie powiedzial, ze dyrekcja hotelu przysyla im owoce i szampana, by zrekompensowac niefortunny brak pokoju dla niepalacych z widokiem na ocean. Sean podziekowal i wreczyl mu napiwek, po czym zawolal Janet. Nalal szampana do kieliszkow. Janet ukazala sie w drzwiach lazienki w czarnym jednoczes ciowym kostiumie wycietym wysoko na udach i gleboko na ple cach. Sean musial przelknac sline. Wygladasz rewelacyjnie. Podoba ci sie? spytala Janet okrazajac pokoj w pirue tach. - Kupilam go tuz przed wyjazdem z Bostonu. Szalenczo odparl Sean. Kolejny raz zachwycil sie jej figura wspominajac, ze wlasnie na to zwrocil uwage, gdy po raz pierwszy zobaczyl Janet, jak schodzila ze stolu. Podal jej kieliszek szampana i wyjasnil, skad sie wzial. Za nasza weekendowa eskapade powiedziala wyciagajac kieliszek w jego strone. 236 Tak jest! - rzekl Sean tracajac jej kieliszek swoim.I za nasza dyskusje w ten weekend dodala Janet po wtarzajac gest. Sean dotknal jej kieliszka po raz drugi, ale jego twarz przybrala kpiacy wyraz. Za jaka dyskusje? spytal. W ciagu najblizszych dwudziestu czterech godzin chce wresz cie porozmawiac o naszym zwiazku odparla Janet. Naprawde? skrzywil sie Sean. Nie rob takiej zalosnej miny rzekla Janet. Wypij i wloz kapielowki. Slonce zajdzie, zanim tam dotrzemy. Za kapielowki musialy mu posluzyc nylonowe spodenki gi mnastyczne. Prawdziwych kapielowek nie mogl znalezc, gdy sie pakowal w Bostonie. Ale to go nie martwilo. Nie mial zamiaru czesto chodzic na plaze, a jesli, to tylko po to, zeby pospacerowac i popatrzyc na dziewczyny. Na pewno nie po to, by wchodzic do wody. Dopili swojego szampana i wlozyli hotelowe plaszcze kapielowe. W windzie Sean powiedzial Janet o zaproszeniu Malcolma Beten courta. Janet byla zdziwiona i troche rozczarowana takim obrotem sprawy. Wyobrazaja sobie raczej romantyczna kolacje we dwoje. Po drodze na plaze mineli basen hotelowy, ktorego ksztalt stanowil dosc swobodna wariacje na temat liscia koniczyny. W wo dzie bylo kilka osob, glownie dzieci. Chodnikiem z desek przeszli nad waskim jezykiem bagna namorzynowego i znalezli sie nad Zatoka Meksykanska. Nawet o tej porze plaza wprost oslepiala. Bialy piasek zmieszal sie z wyblaklymi na sloncu odlamkami miliardow rozbitych mu szelek. Plaza naprzeciw hotelu usiana byla lekkim sprzetem pla zowym z drzewa sekwoi i blekitnymi plociennymi parasolami; na polnocnym jej koncu skupialy sie grupki proznujacych plazowi czow, a od poludnia bylo pusto. Woleli byc sami, poszli wiec na poludnie skrecajac nieco, by dosiegly ich omywajace plaze drobne fale. Sean, ktory spodziewal sie, ze woda bedzie taka jak latem na Cape Cod, byl mile za skoczony. Byla chlodna, ale z pewnoscia nie zimna. Trzymajac sie za rece szli skrajem wody po wilgotnym, twardym piasku. Slonce zanurzalo sie za horyzontem malujac na powierz chni oceanu migotliwa sciezke zlocistego swiatla. Stado pelikanow cicho przemknelo im nad glowami. Z glebi bagna dolecial krzyk tropikalnego ptaka. Mineli nadbrzezne kondominia na poludnie od hotelu, po czym 237 osiedla ustapily miejsca rzedom kazuaryn i nielicznych palm.W miare jak slonce znikalo pod linia horyzontu, zielen zatoki przybierala coraz bardziej srebrny odcien. Czy tobie naprawde na mnie zalezy? spytala nagle Janet. Poniewaz nie bylo szans na powazna rozmowe z Seanem przy kolacji, uznala, ze nie znajdzie lepszej chwili niz obecna, przynaj mniej zeby zaczac. W koncu czy moze byc cos bardziej roman tycznego niz spacer po plazy o zachodzie slonca? Oczywiscie, ze mi zalezy odparl Sean. Dlaczego nigdy mi tego nie mowisz? Nie mowie? spytal Sean zdziwiony. Nie, nie mowisz. No dobrze, ale ciagle to czuje. Czy powiedzialbys, ze zalezy ci na mnie bardzo? No, tak - potwierdzil Sean. Czy ty mnie kochasz, Sean? - spytala Janet. Szli przez jakis czas w milczeniu, patrzac, jak ich stopy za glebiaja sie w piasek. No, tak - odparl znowu Sean. Co tak? - spytala Janet. To, co powiedzialas. Sean wpatrywal sie przed siebie w plame na horyzoncie, ktora pozostawilo po sobie slonce. Miejsce to swiecilo jeszcze ognistym blaskiem. Spojrz na mnie , Sean - odezwala sie znow Janet. Niechetnie, Sean spojrzal jej w oczy. Dlaczego nie mozesz mi powiedziec, ze mnie kochasz? spytala. Przeciez ci mowie odparl Sean. Nie mozesz wymowic tych slow. Dlaczego? Jestem Irlandczykiem - Sean probowal nadac rozmowie lzejszy ton. Irlandczycy nie sa najlepsi w mowieniu o uczu ciach. No, przynajmniej sie do tego przyznajesz. Ale dla mnie to bardzo wazne, czy naprawde ci na mnie zalezy czy nie. Rozmowa, jakiej bym chciala, mija sie z celem, jesli nie ma tego najwazniej szego uczucia. To uczucie jest - utrzymywal Sean. No dobrze, na razie spuszcze cie z uwiezi. Janet pociag nela go za reke, zeby sie zatrzymal. Musze jednak powiedziec, ze ciagle jest dla mnie zagadka, jak mozesz byc tak otwarty we wszystkich innych sferach zycia i tak niekomunikatywny, gdy chodzi o nas. Ale wrocimy do tego innym razem. Poplywamy? 238 Naprawde chcesz wejsc do wody? spytal z ociaganiem.Woda byla taka ciemna. A jak myslisz, co oznacza slowo "plywac"? Zrozumia lem, co mialas na mysli. Ale to nie sa prawdziwe kapielowki. Obawial sie, ze gdy je zamoczy, bedzie wygladal, jakby nic na sobie nie mial. Janet nie wierzyla wlasnym uszom; po wszystkim, co bylo miedzy nimi, on robil problemy z wejsciem do wody z powodu szortow. Jezeli to ci przeszkadza powiedziala - to czemu ich po prostu nie zdejmiesz? Prosze, prosze! zadrwil Sean. Wzor cnot proponuje, zebym kapal sie na golasa. Alez bardzo chetnie, pod warunkiem ze ty zrobisz to samo. Przypatrywal sie Janet w polmroku, po trosze cieszac sie na mysl o jej zaklopotaniu. W koncu czyz ona przed chwila tez go nie torturowala, walkujac temat wyrazania uczuc? Nie byl pewien, czy Janet sprosta wyzwaniu, ale sprawila mu ostatnio tyle nie spodzianek, poczynajac od przyjazdu na Floryde... Kto pierwszy? - spytala. Zrobmy to jednoczesnie zaproponowal. Po chwili wahania oboje sciagneli plaszcze kapielowe, potem kostiumy i nago wbiegli w swietliste fale. W gestniejacym w noc zmierzchu buszowali w plytkiej wodzie wystawiajac nagie ciala na kaskady drobnych fal. Po zelaznym uscisku bostonskiej zimy wyda walo im sie to szczytem rajskiej naturalnosci, zwlaszcza Janet, ktora ku swemu zdziwieniu znalazla w tym niezwykla wprost przyjemnosc. Po pietnastu minutach wyszli z wody i wrocili po swoje ubrania, chichoczac jak laskotliwe nastolatki. Janet natychmiast zaczela sie ubierac, ale Sean mial inny pomysl. Ujal ja za reke i pociagnal w cien kazuaryn. Tam, na brzegu plazy, na lozu z piasku i igiel rozlozyl plaszcze kapielowe i oboje polozyli sie na nich w ciasnym radosnym uscisku. Ale nie potrwalo to dlugo. Janet pierwsza poczula, ze cos jest nie w porzadku. Podniosla glowe i przyjrzala sie swietlistej linii bialego piasku. Slyszales? spytala. Nie - odparl Sean, nawet nie starajac sie sluchac. Powaznie Janet usiadla. Ja cos slyszalam. Zanim ktorekolwiek zdazylo zrobic ruch, z cienia zagajnika wysunela sie jakas postac. Twarz obcego nikla w ciemnosci. Je dyne, co bylo widac wyraznie, to wymierzony w Janet rewolwer z rekojescia wykladana masa perlowa. 239 Jesli to panski teren, to po prostu sobie pojdziemy - powiedzial Sean. Usiadl takze.Zamknij sie! syknal Tom. Nie mogl oderwac oczu od nagosci Janet. Mial zamiar wyskoczyc z ciemnosci i od razu zastrzelic oboje, ale teraz zaczal sie wahac. Wprawdzie w polmroku niewiele widzial, ale to, co widzial, wystarczylo, by go zahip notyzowac. Nie mogl zebrac mysli. Pod przeszywajacym wzrokiem Toma Janet chwycila kostium i przycisnela go do piersi. Ale Tom natychmiast zareagowal na ten gest sprzeciwu. Wolna reka wyrwal jej kostium i rzucil go na piasek. Nie trzeba sie bylo wtracac warknal. O czym pan mowi? rzucila Janet, niezdolna oderwac oczu od rewolweru. Alice mnie ostrzegala, ze takie jak ty beda probowaly mn ie skusic. Kto to jest Alice? - Sean wstal. Mial nadzieje, ze wciagnie Toma w rozmowe. Zamknij sie! wrzasnal Tom, przenoszac wylot lufy na Seana. Stwierdzil, ze czas juz sie pozbyc tego faceta. Wyciagnal reke i pociagnal za spust. Rewolwer wypalil. A le kula przeszla z dala od celu. Bo w tym samym momencie z ciemnosci wyskoczyl drugi cien, rzucil sie na Toma, pochwycil go i cisnal nim o ziemie. Rewolwer wypadl mu z dloni i wyladowal na piasku tuz pod stopami Seana. Majac ciagle w uszach huk wystrzalu, Sean spojrzal wstrzasniety. Nie mogl uwierzyc, ze ktos naprawde do niego strzelil! Lap rewolwer! zdolal wysapac Harris zmagajac sie z To mem. Potoczyli sie do drzewa. Tomowi udalo sie na chwile uwol nic, ale odbiegl zaledwie kilkanascie metrow, kiedy Harris znowu go dopadl. Sean i Janet oprzytomnieli juz z pierwszego szoku i oboje zaczeli dzialac. Janet porwala plaszcze i kostiumy. Sean podniosl pistolet. Widzieli, jak Harris i Tom spleceni turlaja sie po piasku tuz nad woda. Zwiewajmy stad! - ponag lil Sean. Ale kto nas uratowal? spytala Janet. -Czy nie powinnismy mu pomoc? Nie. Poznalem go. On nie potrzebuje pomocy. Zmywamy sie. Chwycil lekko opierajaca sie Janet za reke i razem wybiegli spod baldachimu drzew i popedzili plaza na polnoc do hotelu. Gdy byli juz blisko, zatrzymali sie, zeby wskoczyc w ubrania. 240 Kim jest ten czlowiek, ktory nas uratowal? - jeszcze raz spytala Janet z trudem lapiac oddech.Szef ochrony w Forbes - odparl nie mniej zziajany Sean. Robert Harris. Nic mu ni e bedzie. Raczej nalezaloby sie martwic o tego drugiego czuba. Kto to byl? Nie mam zielonego pojecia. Co powiemy policji? Nic. Nie pojdziemy na policje. Nie mozemy. Policja mnie szuka. Nie moge sie zglosic, dopoki nie porozmawiam z Brianem. Biegiem mineli basen i wpadli do hotelu. Ten facet z rewolwerem tez musi miec cos wspolnego z For bes - stwierdzila Janet. Inaczej skad by sie tu wzial szef ochrony? Pewnie masz racje zgodzil sie Sean. Chyba ze Robert Harris sciga mnie, tak jak policja. To do niego podobne, zeby sie bawic w nadgorliwego mysliwego. Jestem pewien, ze nic by go bardziej nie ucieszylo, niz gdyby mogl sie mnie pozbyc. Wszystko to bardzo mi sie nie podoba przyznala Janet, gdy wjezdzali winda na swoje pietro. Mnie tez odparl Sean. Dzieje sie cos dziwnego, a my nie mozemy sie dowiedziec, co to takiego. Co zrobimy? - spytala Janet. Nadal uwazam, ze powin nismy isc na policje. Po pierwsze musimy zmienic hotel. Nie zycze sobie, zeby Harris wiedzial, gdzie mieszkamy. Jest juz dostatecznie zle, ze wie, iz jestesmy w Naples. W pokoju szybko pozbierali swoje rzeczy. Janet jeszcze raz probowala namowic Seana, zeby poszli na policje, ale twardo odmawial. Oto dalszy plan - powiedzial. Ja wezme bagaze, zejde od strony b asenu i wymkne sie przez korty tenisowe. Ty wyjdziesz frontowymi drzwiami, wezmiesz samochod, a potem podjedziesz i zabierzesz mnie. Po co te wszystkie wybiegi? Jestesmy sledzeni, co najmniej przez Harrisa. Chce, zeby wszystkim sie zdawalo, ze nadal tu mieszkamy. Janet uznala, ze najlepiej bedzie posluchac Seana. Widac bylo, ze nie jest w nastroju do dyskusji. Poza tym w swojej paranoi moze ma racje. Sean wyszedl pierwszy, zabierajac bagaze. 241 16 - Stan terminalny Wayne Edwards bardzo szybko wrocil do mercedesa i wsliznal sie na siedzenie pasazera. Sterling przesiadl sie za kierownice.Przed nimi mlody Japonczyk takze wsiadl do limuzyny. Co sie dzieje? spytal Sterling. Nie bardzo wiem - odparl Wayne. -Japoniec po prostu usiadl w foyer i czytal magazyn. Pojawila sie dziewczyna, ale sama. Jest przy bramie wjazdowej i czeka na samochod. Nie ma nawet sladu Seana Murphy'ego. Zaloze sie, ze ci goscie w limuzynie sa tak samo zdezorientowani jak my. Nadjechal czerwony pontiac prowadzony przez parking owego. Zatrzymal sie przy bramie wjazdowej. Limuzyna zapalila, wypuszczajac z rury wydechowej klab czar nych spalin. Sterling zapalil mercedesa. Powiedzial Wayne'owi, ze samolot Sushity leci wlasnie do Naples. Nie ma watpliwosci, ze cos sie wydarzy - rz ekl Wayne. I to na pewno dzis wieczor dodal Sterling. -Musimy byc przygotowani. Czerwony pontiac przejechal kolo nich tym razem z Janet Rear don za kierownica. Za nia podazala limuzyna. Sterling zawrocil. Na poczatku podjazdu pontiac skrecil w prawo. Limuzyna za nim. Cos mi tu nie pasuje rzekl Wayne. Zeby wyjechac na szose, trzeba skrecic w lewo. Ta droga w prawo ma slepe zakon czenie. Sterling skrecil w prawo, by dolaczyc do tamtych. Wayne mial racje; droga byla slepo zakonczona. Ale przedtem zobaczyli obszerny parking czesciowo zasypany liscmi. Sterling wjechal. Oto i limuzyna - Wayne wskazal na prawo. A oto i pontiac - dodal Sterling wyciagajac reke w kierunku kortu tenisowego. - A oto pan Murphy pakuje rzeczy do bagaz nika. Dosc nietuzinkowy sposob wymeldowania sie z hotelu. Pewnie mysla, ze sa bardzo sprytni rzekl Wayne po trzasajac glowa. Niewykluczone, ze to posuniecie ma cos wspolnego z panem Robertem Harrisem - zasugerowal Sterling. Przygladali sie, jak czerwony pontiac przejezdza obok i opuszcza parking. Limuzyna za nim. Odczekawszy chwile, Sterling ruszyl za nimi. Rozgladaj sie za niebieskim sedanem Harrisa doradzil Wayne'owi. Wayne kiwnal glowa. 242 Rozgladam sie zapewnil.Przejechali szesc czy siedem kilometrow w kierunku poludnio wym, potem skrecili na zachod, w strone zatoki. Wreszcie znalezli sie na Gulf Shore Boulevard. Ta okolica jest o wiele bardziej zabudowana - zauwazyl Wayne. Po obu stronach drogi ciagnely sie kondominia, wystrzy zone trawniki i wychuchane grzadki kwiatowe. Wkrotce zobaczyli czerwonego pontiaca, jak wjezdza po po chylni przed Edgewater Beach Hotel. Limuzyna zjechala z drogi i skrecila pod budynkiem. Sterling takze zjechal i zaparkowal po przekatnej na prawo. Przekrecil kluczyk w stacyjce. Na gorze zobaczyli Seana, jak dyrygowal wypakowywaniem bagazu. Przyjemny hotelik - stwierdzil Wayne. -Nie taki wystawny. Obawiam sie, ze fasada cie zmylila powiedzial Ster ling. - Wiem przez swoje kontakty bankowe, ze ten hotelik kupil pewi en czarujacy Szwajcar, ktory dodal mu sporo europejskiego szyku. Myslisz, ze Tanaka bedzie probowal przeprowadzic swoja akcje tutaj? spytal Wayne. Mysle, ze on czeka, az Sean i jego towarzyszka gdzies wyjda i bedzie mogl ich osaczyc w jakims odludnym miejscu. Gdybym to ja byl z ta panienka, tobym zaryglowal drzwi i zamowil posilki do pokoju. Sterling siegnal po telefon. Skoro juz mowa o towarzyszce pana Murphy'ego, sprawdz my, czego sie o niej dowiedzieli moi ludzie w Bostonie. ROZDZIAL 9 6 marca, sobota, godzina 19.50Pokoj jak z bajki powiedziala Janet podnoszac szerokie drewniane tropikalne zaluzje. Sean podszedl do niej. To wyglada prawie, jakbysmy mieszkali na palach nad pla za zauwazyl. Znajdowali sie na drugim pietrze. Plaza byla oswietlona na calej szerokosci az do linii brzegu. Oboje starali sie zatrzec wrazenie niemilej przygody. Z poczatku Janet chciala wracac do Miami, ale Sean namowil ja do pozo stania. Powiedzial, ze jakkolwiek mozna by sobie tlumaczyc to zdarzenie, jedno jest pewne - maja je za soba. Oraz ze skoro przyjechali tu taki kawal drogi, powinni sie przynajmniej troche rozerwac. No, czas sie ruszyc oznajmil wreszcie. -Malcolm Betencourt oczekuje nas za czterdziesci minut. Gdy Janet brala prysznic, usiadl i jeszcze raz sprobowal za dzwonic do Briana. Zmartwil sie slyszac znowu sekretarke. Zo stawil bratu trzecia wiadomosc; powiedzial, ze poprzedni numer telefonu jest juz nieaktualny, podal numer Edgewater Beach i nu mer pokoju, dodajac, ze wybiera sie na kolacje, ale zeby Brian zadzwonil pozniej, bez wzgledu na pore. Podkreslil, ze to sprawa zyciowej wagi. Potem zadzwonil do rezydencji Betencourtow, by uprzedzic, ze moga sie kilka minut spoznic. Pan Betencourt zapewnil go, ze nie ma problemu, i podziekowal z a telefon. Janet byla jeszcze w lazience. Siedzac bezczynnie na brzegu lozka, Sean wyjal rewolwer, ktory zabral z plazy. Wychylil bebenek i wytrzepal piasek. Byl to staroswiecki smith and wesson typu detective special. W srodku mial jeszcze cztery naboje. Sean po244 krecil glowa przypominajac sobie, jak niewiele brakowalo, by zostal zabity. Pomyslal takze, jaka to ironia losu zawdzieczac ocalenie komus, kogo sie nie cierpialo od pierwszego momentu znajomosci. Sean zamknal bebenek i wlozyl rewolwer pod koszule. W ciagu ostatnich dwudziestu czterech godzin zdarzylo sie zbyt wiele niewy tlumaczalnych incydentow, ktore mogly sie bardzo zle skonczyc, by nie skorzystac z okazji uzbrojenia sie. Sean czul, ze dzieje sie cos dziwnego, i jak kazdy dobry diagnosta probowal odniesc zespol objawow do jakiejs jednej choroby. Intuicja mowila mu, ze na wszelki wypadek powinien zatrzymac rewolwer. W srodku jeszcze caly sie trzasl na wspomnienie uczucia bezsilnosci, jakiego doznal, zanim rewolwer upadl na ziemie. Janet wys zla spod prysznica. Ciagle ubolewala, ze nie zlozyli policji doniesienia o uzbrojonym napastniku, i mowila o tym jeszcze robiac makijaz. Ale Sean byl niezachwiany w swoim po stanowieniu i podkreslil, ze Robert Harris jest absolutnie zdolny poradzic sobie z ta sytuacja. A co bedzie, gdy pozniej bedziemy zmuszeni wyjasnic, dla czego nie poszlismy na policje? upierala sie Janet. To bedzie wygladac bardzo podejrzanie. Zapewne - zgodzil sie Sean. -Ale to po prostu jeszcze jedna rzecz, z ktora bedzie sie musial uporac Brian. Na razie przestanmy o tym mowic i postarajmy sie troche rozerwac. To juz ostatnie pytanie. Ten czlowiek powiedzial cos ta kiego, ze nie powinnam byla sie wtracac. Jak myslisz, o co mu chodzilo? Sean w rozpaczy wzniosl rece ku nie bu. Facet byl stukniety, to chyba jasne. Mial prawdopodobnie ostry kryzys paranoidalny. Skad moglbym wiedziec, co mial na mysli? Dobrze, dobrze - zgodzila sie Janet. -Tylko spokojnie. Czy probowales jeszcze dzwonic do Briana? Sean skinal glowa. Tego miglanca ciagle nie ma w domu. Ale zostawilem mu nowy numer. Pewnie zadzwoni akurat, jak bedziemy na kolacji. Gdy juz byli gotowi, Sean zadzwonil do parkingowego, by podprowadzil samochod. Wychodzac z pokoju, w tajemnicy przed Janet wsadzil do kieszeni re wolwer. Gdy znalezli sie na Gulf Shore Boulevard w drodze na poludnie, Janet zaczela sie wreszcie uspokajac. Byla nawet zdolna znow przygladac sie otoczeniu i zachwycac sie kwitnacymi drzewami. 245 Zwrocilo jej uwage, ze nie ma tu ruder ani napisow na mur ach, ani zadnych sladow istnienia bezdomnych. Problemy miast Ame ryki wydawaly sie bardzo odlegle od Naples na Florydzie.Usilujac naklonic Seana, by spojrzal na wyjatkowo piekne kwit nace drzewo, Janet zauwazyla, ze przesadnie czesto spoglada w tylne lusterko. Czego tam szukasz? - zagadnela. Roberta Harrisa - odparl. Janet zerknela do tylu, potem na Seana. Widziales go? spytala w poplochu. Sean potrzasnal glowa. Nie. Nie widzialem Harrisa, ale wydaje mi sie, ze ktos za nami jedzie. No to wspaniale! - rzucila Janet. Ten weekend obfitowal w coraz to nowe niespodzianki. Ni stad, ni zowad Sean gwaltownie zawrocil na srodku jezdni. Zeby zlapac rownowage, Janet musiala sie chwycic deski rozdziel czej. W mgnieniu oka zmienili kierunek jazdy, wracajac tam, skad przyjechali. To ten drugi - powiedzial Sean. Sprobuj sie zorientowac, co to za woz, i przyjrzec sie kierowcy. Z przeciwnej strony, koszac ciemnosc przednimi swiatlami, nadjezdzaly dwa samochody. Pierwszy przejechal. Sean zwolnil i zaraz min al ich drugi. To limuzyna - powiedziala Janet ze zdziwieniem. No coz, to znaczy, ze dostaje paranoi odparl Sean z nuta smutku w glosie. Nie jest to z pewnoscia ten rodzaj samochodu, ktorym moglby jezdzic Robert Harris. Zawrocil po raz drugi i znowu jechali na poludnie. Czy moglbys mnie na przyszlosc uprzedzic, kiedy bedziesz mial zamiar wykonac podobny manewr? Janet poprawila sie na swoim siedzeniu. Przepraszam. Jadac na poludnie przez stara czesc miasta zauwazyli, ze domy staja sie coraz wieksze i coraz okazalsze. W Port Royal byly juz wrecz olsniewajace, a gdy wjechali na obrzezona jaskrawymi lam pionami aleje prowadzaca do domu Malcolma Betencourta, na chwile zaniemowili z wrazenia. Zaparkowali na miejscu oznaczo nym jako "parking dla gosci" jakies trzydziesci metrow od wejscia. Wyglada jak zamek przeniesiony wprost z Francji - powiedziala Janet. Alez ogromny. Czym ten czlowiek sie zajmuje? Stoi na czele jakiejs gigantycznej korporacji dochodowych 246 placowek szpitalnych odparl Sean. Wysiadl i obszedl samochod, by otworzyc drzwi Janet.Nie wiedzialam, ze na medycynie mozna zrobic takie pie niadze. Panstwo Betencourt okazali sie milymi gospodarzami. Powitali Seana i Janet jak starych przyjaciol. Nawet pokpiwali sobie z nich, ze zaparkowali w miejscu "przeznaczonym dla interesantow". Wyposazeni w kieliszki najswietniejszego szampana doprawio nego kropelka cassisu, Sean i Janet zwiedzili cale dwadziescia tysiecy metrow kwadratowych rezydencji. Potem przespacerowali sie wokol domu podziwiajac dwa baseny, jeden wpadajacy kas kada do drugiego, i jacht z drzewa tekowego o powierzchni stu dwudziestu metrow kwadratowych. Moglby ktos powiedziec, ze ten dom jest odrobine za ob szerny - rzekl Malcolm, gdy zasiedli w jadalni. -Ale Harriet i ja jestesmy przyzwyczajeni do duzych przestrzeni. Nasz dom w Connecticut jest nawet jeszcze troche wiekszy. Poza tym bardzo czesto przyjmujemy dodala Harriet. Zadzwonila malym dzwoneczkiem i pojawil sie sluzacy z pie rwszym daniem. Inny nalal do kieliszkow orzezwiajacego bialego wina. A wiec jestes na praktyce w Forbes zwrocil sie Malcolm do Seana. - Masz szczescie, Sean. To wspaniala placowka. Przy puszczam, ze poznales doktora Masona. I doktora Masona, i doktor Levy - odpowiedzial Sean. Dokonuja wielkich rzeczy oswiadczyl Malcolm. -Zreszta nie musze ci mowic. Jak wiesz, jestem tego zywym dowodem. Wiem, ze jest pan im bardzo wdzieczny odparl Sean. -Ale... To za slabe okreslenie przerwal mu Malcolm. -Oni po raz drugi podar owali mi zycie; jestesmy wiecej niz wdzieczni. Nasza fundacja ofiarowala Forbesowi piec milionow dola row rzekla Harriet. My, Amerykanie, musimy inwestowac nasze kapitaly w instytucje, ktore odnosza sukcesy, zamiast topic je w dobroczynnych pomyslac h Kongresu. Harriet bardzo sie przejmuje kwestia badan naukowych wyjasnil Malcolm. Ma w tym wiele racji - przyznal Sean. -Ale ja, jako student medycyny, jestem ciekaw punktu widzenia pacjenta i o tym chcialbym od pana uslyszec. Co pan mysli o leczeniu, ktoremu pana poddano? Jestem przekonany, ze pan sie tym interesowal, zwlaszcza zwazywszy charakter panskiej pracy. 247 Chodzi ci o jakosc leczenia, czy o leczenie jako takie?O leczenie jako takie. Jestem biznesmenem, nie lekarzem. Ale sadze, ze jak na laika niezle sie orientuje. Gdy znalazlem sie w Forbes, natychmiast podano mi przeciwciala. Poza tym pierwszego dnia mialem biopsje guza i pobrano mi biale krwinki. Inkubowano je z fragmentem guza, by je uczulic i by nabraly wlasciwosci zabijania n ieprawidlowych komorek. Na koniec wstrzyknieto mi te uczulone krwinki z powrotem do krwiobiegu. Tak jak ja to rozumiem, przeciwciala pokryly komorki nowotworowe, a potem pojawily sie biale krwin ki i po prostu je pozarly. Malcolm wzruszyl ramionami i spojrzal na Harriet, czy nie chcialaby czegos dodac. Tak wlasnie bylo przytaknela. Te male komorki spra wily twoim guzom istna rzez. Poczatkowo objawy choroby troche sie nasilily opowiadal Malcolm. - Ale stopniowo bylo coraz lepiej. Sledzilismy postepy za pomoca rezonansu magnetycznego. Guzy po prostu sie roz plynely. Do dzis czuje sie wspaniale. Dla podkreslenia tych slow grzmotnal sie piescia w klatke piersiowa. Czy obecnie jest pan leczony ambulatoryjnie? - spytal Sean. Tak jest. Teraz ma m sie zglaszac na wizyty co szesc miesiecy. Ale doktor Mason jest przekonany, ze zostalem wyleczony, wiec sadze, ze wkrotce bede przyjezdzal raz do roku. Za kazdym razem dostaje dawke przeciwciala, tak na wszelki wypadek. I nie ma pan juz zadnych objawow ? - spytal znowu Sean. Zadnych odparl Malcolm. Jestem zdrow jak ryba. Sluzba sprzatnela talerze po pierwszym daniu. Na stol wjechalo danie glowne w towarzystwie lagodnego czerwonego wina. Mimo incydentu na plazy Sean czul sie odprezony. Rzucil okiem na Janet, ktora rozmawiala z Harriet; okazalo sie, ze ich rodziny maja wspolnych przyjaciol. Janet pochwycila jego wzrok i usmiech nela sie. Widac bylo, ze dobrze sie bawi. Malcolm pociagnal probny lyk wina. Nie najgorsze jak na Napa rocznik osiemdziesi aty szosty. Postawil kieliszek na stole i spojrzal na Seana. -Nie tylko nie mam objawow guza mozgu, ale w ogole czuje sie swietnie. Od lat nie czulem sie tak dobrze. Faktem jest, ze najprawdopodobniej porownuje swoj obecny stan z tym, co sie dzialo przed moja immunoterapia, a to bylo istne pieklo. Nie wiem, co jeszcze mog loby mi sie przytrafic. Najpierw mialem operacje kolana, co nie bylo przeciez zbyt przyjemne, potem zapalenie mozgu, a na koniec 248 guza mozgu. W tym roku czuje sie rewelacyjnie. Nie mialem nawet kataru.Przebyl pan zapalenie mozgu? reka, w ktorej Sean trzymal widelec, zastygla w polowie drogi do ust. Tak - potwierdzil Malcolm. To byla osobliwosc medycz na. Ktos powinien zrobic dyplom z mojego przypadku. Mialem bol glowy, goraczke, w ogole czulem sie parszywie i... -Malcolm pochylil sie ku Seanowi i oslonil usta dlonia ptaszek mnie piekl przy siusianiu. - Spojrzal za siebie, by sie upewnic, czy kobiety nie slyszaly. Skad pan wie, ze to bylo zapalenie mozgu? Sean odlozyl widelec na talerz. No coz, najgorszy byl ten bol glowy. Poszedlem wiec do swojego internisty, ktory skierowal mnie do Columbia Presbyte rian. Oni tam sa przyzwyczajeni do roznych dziwnych rzeczy, wszelkiego rodzaju egzotycznych, tropikalnych chorob. Ogladali mnie wybitni specjalisci od chorob zakaznych. To oni zaczeli podejrzewac zapalenie mozgu i potwierdzili to przy uzyciu jakiejs nowej metody, polimerazo... cos tam. Polimerazowej reakcji lancuchowej dokonczyl Sean jak w transie. - I jaki to byl rodzaj zapalenia mozgu? Oni to nazywali SLE. To jest skrot od lacinskiej nazwy zapale nia mozgu Saint Louis. Wszyscy sie bardzo dziwili, bo podobno to nie byl sezon. Ale ja przeciez troche wyjezdzalem. Tak czy inaczej przebieg byl lekki, polezalem w lozku i przeszlo. Ale nie minely dwa tygodnie i bach! Guz mozgu. Myslalem, ze juz po mnie. Zreszta tak samo moi lekarze tam, na polnocy. Najpierw uwazali, ze to przerzuty z jakiegos innego miejsca, z jelita grubego czy prostaty. Ale kiedy nic nie znalezli, zdecydowali sie na biopsje. Reszte oczywiscie juz znasz. Malcolm wzial do ust kolejny kes, przezul i polknal. Posmako wal wina i spojrzal na swego rozmowce. Sean siedzial bez ruchu. Wygladal jak oslupialy. Malcolm przechylil sie przez stol i zajrzal mu w oczy. Co z toba, chlopcze? Sean zamrugal jak obudzony z hipnozy. Nic, nic, w porzadku wymamrotal. Przeprosil za chwilowe roztargnienie i wyjasnil, ze to opowiesc Malcolma zrobila na nim takie wrazenie. Podziekowal mu wylewnie, ze zechcial sie z nim ta historia podzielic. Cala przyjemnosc po mojej stronie podsumowal Mal colm. - Jesli moge sie jakos przyczynic do szkolenia studentow medycyny, to tak jakbym splacal niewielka czastke mojego dlugu 249 wobec profesji medycznej. Gdyby nie twoj obecny nauc zyciel, doktor Mason, i jego wspolpracowniczka, doktor Levy, nie bylpby mnie dzis tutaj.Teraz Malcolm skupil uwage na paniach i gdy wszyscy oprocz Seana jedli kolacje, rozmowa zeszla na Naples i przyczyny, dla ktorych Betencourtowie postanowili zbudowac tu swoj dom. Moze deser zjedlibysmy na tarasie nad basenem - zaproponowala Harriet, gdy naczynia zostaly sprzatniete. Bardzo mi przykro, ale bedziemy musieli podziekowac za deser - odezwal sie Sean, przerywajac swoje dlugie milczenie. Oboje z Janet straszliwie sie w tym tygodniu napracowalismy. Obawiam sie, ze musimy wrocic do hotelu, zanim zasniemy na siedzaco. Prawda, Janet? Janet skinela glowa i usmiechnela sie przytomnie, ale nie byl to usmiech radosnej zgody. Byla to proba ukrycia zazenowania. P iec minut pozniej w ogromnym foyer Betencourtow zegnali sie z Malcolmem, ktory przypominal, ze Sean moze zawsze do niego zadzwonic, gdyby mial jeszcze jakies pytania. Dal mu swoj za strzezony bezposredni numer. Gdy drzwi sie za nimi zamknely i ruszyli przed siebie szeroka aleja, Janet nie kryla wscieklosci. To bylo bardzo niegrzeczne zakonczenie wieczoru oswiad czyla. Oni byli dla nas tacy mili, a ty wychodzisz wlasciwie w srodku kolacji. To byl juz koniec kolacji przypomnial jej Sean. -Harriet mowila o deserze. Poza tym nie moglem tam juz usiedziec ani minuty. Malcolm uprzytomnil mi kilka niesamowicie waznych rzeczy. Nie wiem, czy sluchalas, jak opowiadal o swojej chorobie. Rozmawialam z Harriet odparla Janet poirytowana. Powiedzial mi, ze mial operacje, zapalenie mozgu, a potem guza mozgu, wszystko w ciagu kilku miesiecy. I co ci to dalo? spytala Janet. Zdalem sobie sprawe, ze z Helen Cabot i Louisem Martinem bylo tak samo. Wiem, bo to ja zbieralem wywiad i ja ich badalem. Myslisz, ze te schorzenia maja ze soba jakis zwiazek? -Jej glos nie brzmial juz tak ostro. Wydaje mi sie, ze w wielu historiach choroby, ktore skopio walismy, sekwencja wydarzen byla podobna. Nie mam calkowitej pewnosci, bo nie sledzilem akurat tego, ale nawe t w trzech przypadkach zbieg okolicznosci jest malo prawdopodobny. Co chcesz przez to powiedziec? Nie wiem jeszcze wszystkiego. Ale to mnie przekonalo, ze 250 musze pojechac do Key West. Forbes ma tam laboratorium, gdzie przesyla preparaty biopsyjne . To ulubiona sztuczka takich szpitali; niby niezalezne laboratorium, ktore pozwala zwiekszyc zyski o koszt badan diagnostycznych i gwizdac na przepisy.Nastepny weekend tez mam wolny powiedziala Janet. i sobote, i niedziele. Nie mam nic przeciwko wy cieczce do Key West. Nie chce czekac odparl Sean. Chce tam pojechac zaraz. Wydaje mi sie, ze wpadlismy na pewien trop. Wydawalo mu sie tez, ze w sytuacji, kiedy szuka go policja, a jemu nie udaje sie skontaktowac z Brianem, nie moze sobie pozwolic na luksus czekania caly tydzien. Janet stanela jak wryta i spojrzala na zegarek. Bylo po dziesiatej. Chcesz powiedziec, ze wybierasz sie tam dzisiaj? spytala z niedowierzaniem. Zobaczmy, jak to daleko stad zaproponowal Sean. Potem zdecydujemy. Ja net ruszyla zostawiajac go za soba. Sean, twoje zachowanie staje sie z kazda chwila bardziej niepojete i szalone oznajmila. -Dzwonisz do ludzi w ostatniej sekundzie, oni sa tak uprzejmi, ze zapraszaja cie na kolacje, z kto rej ty wychodzisz w polowie, bo nagle masz pomysl, zeby pojechac do Key West. Poddaje sie. Ale cos ci powiem: ta pani nie jedzie dzis do Key West. Ta pani... Janet nie skonczyla swego gniewnego monologu. Obchodzac pontiaca czesciowo zaslonietego przez potezny bananowiec, do slownie zderzyla sie z postacia w ciemnym garniturze, bialej koszuli i ciemnym krawacie. Jego twarz i wlosy nikly w cieniu. Janet z trudem zlowila oddech. Jeszcze nie doszla do siebie po incydencie na plazy i spotkanie z nastepnym mezczyzna wylania jacym sie z ciemnosci przerazilo ja straszliwie. Sean ruszyl w jej kierunku, ale zostal zatrzymany przez podobna ciemna postac po drugiej stronie samochodu. Mimo mroku Sean poznal, ze stojacy przed nim mezczyzna jest Azjata. Zanim sie zorientowal, za jego plecami pojawil sie trzeci. Przez chwile nikt sie nie odzywal. Sean obejrzal sie na dom, probujac oszacowac, ile czasu potrzebowalby, zeby dobiec do drzwi. Zastanowil sie takze, co by zrobil, gdyby juz tam byl. Niestety wiele zalezaloby od szybkosci reakcji Malcolma Be tencourta. Pozwoli pan - przemowil nieskazitelna angielszczyzna mez czyzna, ktory zagrodzil Seanowi droge. Pan Tanaka bylby 251 niezmiernie zobowiazany, gdyby pan i panska towarzyszka ze chcieli zamienic z nim pare slow.Sean przygladal sie kazdemu po kolei. Wszyscy roztaczali wokol siebie atmosfere absolutnej pewnosci siebie i spokoju, ktora ode brala mu odwage. Czul w kieszeni kurtki ciezar rewolweru Toma, ale nie osmielil sie go wyciagnac. Nie mial doswiadczenia w po slugiwaniu sie bronia i w zaden sposob nie bylby w stanie powy strzelac tych ludzi. A nie chcial nawet myslec, jak mogliby mu sie odplacic. Byloby mi niezmiernie przykro, gdyby to stanowilo jakis problem - rzekl ten sam mezczyzna. Bardzo prosze, pan Tanaka czeka w samochodzie na ulicy. Sean - zalamujacym sie glosem zawolala Janet nad dachem samochodu. - Kim sa ci ludzie? Nie wiem - odpowiedzial jej Sean. Potem zwrocil sie do mezczyzny naprzeciwko. Czy moglby mi pan pokrotce objasnic, kim jest pan Tanaka i dlaczego chce ro zmawiac akurat z nami? Bardzo prosze powtorzyl mezczyzna. -Pan Tanaka wyjasni to panu osobiscie. Prosze, to tylko kilka krokow stad. No coz, skoro pan tak mily powiedzial Sean. -Przywitajmy sie zatem z panem Tanaka. Odwrocil sie i przeszedl na druga strone samochodu. Mez czyzna stojacy za nim usunal sie. Sean otoczyl Janet ramieniem i ruszyli w kierunku ulicy. Wyzszy z Japonczykow, ten, ktory stal przed Seanem, prowadzil pochod. Pozostali dwaj w milczeniu szli za nimi. Pod rzedem drzew, w ciemnosci, w ktorej trudno bylo dojrzec cokolwiek, nawet z odleglosci kilku metrow, stala zaparkowana limuzyna. Wyzszy mezczyzna otworzyl tylne drzwi i gestem za prosil Seana i Janet do srodka. Czy pan Tanaka nie moze wyjsc? spytal Sean. Zastana wial sie, czy to ta sama limuzyna, ktora, jak przypuszczal, sledzila ich po drodze do Betencourtow, i doszedl do wniosku, ze tak. Prosze. W srodku bedzie znacznie wygodniej powiedzial Japonczyk. Sean dal Janet znak, zeby wsiadla, i sam wsiadl za nia. Prawie jed noczesnie otworzyly sie drzwi z drugiej strony i jeden z mil czacych Japonczykow wepchnal sie na miejsce obok Janet. Drugi blyskawicznie usiadl kolo Seana. Wysoki zajal miejsce za kierow nica i zapalil silnik. Co sie tu dzieje, Sean? -Zaskoczenie Jane t przerodzilo sie w panike. 252 Pan Tanaka? - spytal Sean. Z przodu, na jednym z siedzen prostopadlych do konsoli z wbudowanym telewizorem z trudem dostrzegal postac mezczyzny.Bardzo dziekuje, ze panstwo zechcieli mi towarzyszyc. Tanaka schylil sie w uklonie. Obcy akcent byl ledwo wyczuwal ny. - Przepraszam za niewygode, ale przejazdzka bedzie bardzo krotka. Samochod pomknal naprzod. Janet chwycila Seana za reke. Jestescie wszyscy nadzwyczaj uprzejmi powiedzial Sean. Bardzo nas to cieszy. Ale jeszcze bardziej by nas cieszylo, gdybys my mieli jakies pojecie, o co tu chodzi i dokad jedziemy. Zostal pan zaproszony na wakacje odparl Tanaka. Biale zeby blysnely w ciemnosci. W swietle latarni ulicznej Sean przez chwile widzial jego twarz. Byla spokojna, lecz stanowcza. Nie malowal sie na niej nawet cien emocji. Panska podroz jest wyrazem uznania ze strony Sushita Indus tries - ciagnal Tanaka. Moge pana zapewnic, ze bedzie pan doskonale traktowany. Kierownictwo Sushita nie zadawaloby sobie t yle trudu, gdyby nie zywilo dla pana najwyzszego szacunku. Ubo lewam, ze musielismy sie uciec do tego podstepnego, barbarzynskie go sposobu, ale wypelniam tylko rozkazy. Przykro mi takze, ze w sprawe zostala wciagnieta panska towarzyszka, ale panscy gosp odarze potraktuja ja z rownym szacunkiem. Jej obecnosc jest nam zreszta na reke, bo jestem pewien, ze nie zechce pan narazic jej na przykrosci. Prosze zatem nie porywac sie na zadne heroiczne wyczy ny. Moi wspolpracownicy sa profesjonalistami. Janet zac zela lamentowac, ale Sean scisnal ja za reke, by umilkla. A dokad jedziemy? spytal Sean. Do Tokio - odparl Tanaka, jakby to sie rozumialo samo przez sie. W pelnym napiecia milczeniu jechali w kierunku polnocno wschodnim. Sean rozwazal, jakie ma mozliwosci. Nie bylo ich zbyt wiele. Grozba pod adresem Janet dzialala trzezwiaco i nawet rewolwer w kieszeni nie dodawal mu pewnosci siebie. Tanaka mowil prawde: przejazdzka byla krotka. W ciagu nie spelna dwudziestu minut dojechali do portu dla malych samolotow lotniska w Naples. Jak nalezalo oczekiwac, w sobotnia noc prawie nie bylo tu oznak zycia, zaledwie kilka swiatelek w budynku portowym. Sean goraczkowo rozmyslal, jak by tu kogos zaalar mowac, ale powstrzymywal go wzglad na bezpieczenstwo Janet. Choc z cala pewnoscia nie chcial zostac sila uprowadzony do Japonii, nie mial pojecia, do czego sie uciec, aby temu zapobiec. 253 Limuzyna przejechala przez brame w ogrodzeniu z lancuchow i wjechala na pole startowe. Okrazyli budynek i skierowali sie w strone duzego prywatnego odrzutowca, najwyrazniej przygo towanego do odlotu. Silniki byly na chodzie, swiatla antykoli zyjne i nawigacyjne zapalone, drzwi otwarte, a schodki wypuszczone.Limuzyna zatrzymala sie kilkanascie metrow przed samolotem. Seana i Janet uprzejmie poproszono, by wysiedli i przeszli ten niewielki kawalek do schodow. Stulonymi dlonmi oslaniajac uszy przed rykiem silnikow, Sean i Janet zgodnie z rozkazem, acz niechetnie ruszyli. Sean jeszcze raz rozwazyl swoje mozliwosci. Nie rysowaly sie obiecujaco. Pochwycil zrozpaczony wzrok Janet. Zatrzymali sie u stop schodow. Prosze naprzod! Glos Tanaki przedarl sie przez halas silnikow. Towarzyszyl mu rozkazujacy gest. Sean i Janet jeszcze raz wymienili spojrzenia. Sean skinal glowa na znak, by w siadala, i sam poszedl za nia. Przechodzac przez drzwi musieli sie pochylic, lecz w srodku mogli sie od razu wy prostowac. Po lewej stronie znajdowala sie kabina pilotow. Drzwi do niej byly zamkniete. Wnetrze samolotu urzadzone bylo z prostota, ale elegan cko, w ciemnym mahoniu i brazowej skorze. Dywan mial kolor ciemnej zieleni. Z mebli do siedzenia byla wyscielana lawa i rzad roz kladanych obrotowych foteli klubowych. W ogonie samolotu widoczne byly drzwi do toalety i bufet. Na blacie stala otwarta butel ka wodki i pokrojona limona. Sean i Janet zatrzymali sie tuz za drzwiami, niepewni, gdzie maja sie udac. Jeden z pobliskich foteli zajmowal bialy mezczyzna w garniturze. Emanowaly z niego spokoj i pewnosc siebie, tak jak z Japonczykow. Przystojny, o rysach nieco kanciastych, wlosy mial lekko krecone. W prawej dloni trzymal drinka. Sean i Janet slyszeli, jak grzechocza kostki lodu w szklance, kiedy uniosl ja do ust. Tanaka, ktory wszedl zaraz za Janet i Seanem, zobaczyl bialego mezczyzne w sekunde pozniej. Sprawial wrazenie zdu mionego. Zatrzymal sie znienacka, a wtedy wpadl na niego wyzszy Japon czyk. Zderzenie wyzwolilo gwaltowny potok slow Tanaki i probe odpowiedzi jego towarzysza, ktora przerwal bialy. Powinienem pana ostrzec - odezwal sie po angielsk u - ze wladam biegle japonskim. Nazywam sie Sterling Rombauer. Postawil drinka na specjalnie do tego celu przeznaczonym prze 254 dluzeniu poreczy fotela, wstal, wyciagnal wizytowke i podal ja Tanace z pelnym szacunku uklonem.Tanaka przyjal wizytowke i oddal uklon. Mimo zdziwienia, jakie z pewnoscia odczuwal na widok Sterlinga, obejrzal ja z uwaga i uklonil sie raz jeszcze. Potem przemowil szybko po japonsku do stojacego za nim kompana. Na to pytanie chyba ja bede mogl odpowiedziec najlepiej rzekl swobodnie Sterling rozkladajac swoj fotel i ujmujac drin ka. - Pilota, drugiego pilota i reszty zalogi nie ma w kabinie pilotow. Odpoczywaja w toalecie. Wskazal kierunek gestem ponad ramieniem. Tanaka znowu gniewnie przemowil do swojej swity po japonsku. Prosze wybaczyc, ze ciagle panu przerywam wlaczyl sie Sterling - ale to, co pan polecil zrobic swojemu towarzyszowi, jest nierozsadne. Jestem przekonany, ze jesli pan gruntownie roz wazy sytuacje, zgodzi sie pan, ze moje dzialanie zle sluzyloby moim celom, gdybym je przedsiewzial samotnie. I rzeczywiscie, gdy wyjrzy pan przez okienko, zobaczy pan pojazd, w ktorym znajduje sie moj wspolnik. Trzyma on w reku telefon komorkowy zaprog ramowany na blyskawiczne polaczenie z policja. W tym kraju porwanie je st przestepstwem, a mowiac scislej, zbrodnia. Tanaka jeszcze raz przyjrzal sie wizytowce Sterlinga, jakby za pierwszym razem cos przeoczyl. Czego pan chce? - spytal po angielsku. Chyba musimy porozmawiac, panie Tanaka Yamaguchi oswiadczyl Sterling. Zagrzechotal kostkami lodu w szklance i po ciagnal ostatni lyk. Reprezentuje w tej chwili Forbes Cancer Center - ciagnal. Dyrektor instytutu nie chce narazac na szwank swoich stosunkow z Sushita Industries, ale wszystko ma swoje granice. Nie zyczy sobie tez, by pan Murphy jak za do tknieciem rozdzki czarodziejskiej przeniosl sie do Japonii. Tanaka milczal. Panie Murphy - zwrocil sie Sterling do Seana. -Czy nie mialby pan nic przeciwko temu, by zostawic mnie na kilka chwil samego z panem Tanaka? Prop onuje, by pan i panska towarzyszka wysiedli z samolotu i przylaczyli sie do mojego wspolpracownika w samochodzie. Prosze tam na mnie zaczekac; to nie potrwa dlugo. Tanaka nie zareagowal. Nie czekajac na ponowna zachete, Sean zlapal Janet za reke. Przebiegli obok Tanaki i jego swity, pedem po schodkach w dol i dalej, w strone ciemnego samochodu zapar kowanego w linii prostopadlej do samolotu. Dobieglszy do mercedesa Sean otworzyl najpierw tylne drzwi 255 i wpuscil Janet. Potem wsiadl sam. Wayne Edwards powital ich cieplym "Czesc, chlopaki!" Rzucil tylko na nich okiem, gdy wsia dali, i szybko znowu skupil uwage na samolocie, widocznym wyraznie przez przednia szybe.Nie chcialbym sie okazac niegoscinny powiedzial - ale moze byloby lepiej, gdybyscie zacze kali w budynku. To pan Rombauer polecil nam isc do samochodu rzekl Sean. Wiem, wiem - odparl Wayne. Bo taki byl plan. Ale ja mysle naprzod. Jesli cos nie wypali i samolot ruszy sie z miejsca, jade prosto w jego dziob. A na tylnym siedzeniu nie ma p oduszek powietrznych. Kapuje odparl Sean. Wysiadl i podal reke Janet. Razem skierowali sie do budynku lotniska. Coraz bardziej sie wszystko gmatwa jeknela Janet. Spedzanie czasu z toba, Seanie Murphy, to jak chodzenie po linie. Co to bylo? Sam chcialbym wiedziec odparl Sean. Moze im sie wydaje, ze wiem wiecej, niz wiem? Co to ma znaczyc? Sean wzruszyl ramionami. Jedno jest jasne: ze wlasnie uniknelismy nie planowanej wycieczki do Japonii. Ale dlaczego mieliby nas zabierac do Japonii? spytala Janet. Bo ja wiem? Ten caly Hiroshi szpiegowal mnie w Forbes od pierwszej chwili, a ostatnio jakis Japonczyk zlozyl wizyte mojej matce i wypytywal o mnie. Jedyne wytlumaczenie, jakie mi przy chodzi do glowy, to to, ze uznali mnie za zagrozenie dla swoich interesow w Forbes. Czysty obled. Kim jest ten facet, ktory nas stamtad wydostal? Pierwszy raz go widzialem. To jeszcze jeden element zagadki. Ale powiedzial, ze pracuje dla Forbes. Dotarli do budynku i stwierdzili, ze drzwi sa zamkniete. I co teraz? - spytala Janet. Idziemy! - Sean chwycil ja za reke. -Nie zostaniemy tutaj. - Okrazyli pietrowa betonowa budowle i wyszli z pola startowego przez te sama brame, ktora wjechali limuzyna. Przed budynkiem znajdowal sie spory parking. Sean zaczal krazyc od samochodu do samochodu, probujac wszystkich drzwi. Nic mi nie mow, niech zgadne powiedziala Janet. -Dla ukoronowania wieczoru masz zamiar ukrasc samochod. 256 Pozyczyc; to lepsze okreslenie odparl Sean. Znalazl chev roleta celebrity z nie zablokowanymi drzwiami. Pochyliwszy sie tak, by mogl wymacac przestrzen pod deska rozdzielcza, zasiadl za kierownica.Wsiadaj. To bedzie latwe! Janet zawahala sie. Miala coraz silniejsze uczucie, ze daje sie wciagac w cos, czego w najmniejszym stop niu nie akceptuje. Nie usmiechala jej sie jazda skradzionym samochodem, szczegolnie ze i bez tego byli w tarapatach. Wsiadaj! - ponaglil ja Sean. Janet otworzyla drzwi i spelnila polecenie. Ku jej przerazeniu Sean natychmiast uruchomil silnik. Prawdziwy spec - skomentowala pogardliwie. Praktyka czyni mistrza - odparl Sean. Gdy dojechali do szosy, Sean skrecil w prawo. Przez pewien czas panowalo milczenie. Wolno spytac, dokad jedziemy? odezwala sie wreszcie Janet. Sam nie wiem. Chcialbym znalezc jakies miejsce, gdzie mogl bym sie dowiedziec, jak dostac sie do Key West. Bieda w tym, ze to miasteczko jest takie senne, choc to sobotni wieczor i dopiero jedenasta. Moze wiec zawieziesz mnie z powrotem do Betencourtow. Wezme swoj samochod i wroce do hotelu. A ty bedziesz mogl pojechac do Key West, skoro masz na to taka ochote. To nie jest dobry pomysl. Ci Japonczycy nie pojawili sie u Betencourtow przez przypadek. Byli w tej limuzynie, o ktorej wczesniej myslalem, ze nas sledzi. Widocznie jechali za nami z Edgewater Beach Hotel, a to znaczy, ze musieli byc takze w Ritzu Carltonie. A najpewniej sledzili nas juz od Forbes. Chyba nie tylko oni nas sledzili zauwazyla Janet. Zdaje sie, ze jechalismy przez Everglades prawdziwa kawal kada zgodzil sie Sean? Sek w tym, ze jesli nie chcemy wystawic sie na dalszy poscig, nie mozemy teraz wrocic ani do samochodu, ani do hotelu. I oczywiscie nie mozemy isc na policje dodala Janet. Oczywiscie warknal Sean. A co z naszymi rzeczami? Zadzwonimy z Miami i poprosimy, zeby nam przyslali odparl Sean. -W sprawie samochodu zadzwonimy do Betencourtow. Hertz bedzie musial go sobie odebrac. To nie jest naj wazniejsze. Wazniejsze, zebysmy nie byli sledzeni. Janet westchnela. Byla niezdecydowana. Chciala isc spac, ale 257 17 - Stan terminalny w tym, co mowil Sean, byl jakis sens, mimo ze cala sytuacja wydawala sie bezsensowna. Przygoda z Japonczykami wystraszyla ja tak samo jak incydent na plazy.Sa jacys ludzie powiedzial Sean. Sprobuje ich zapytac. Zobaczyli rzad samochodow zaparkowanych w poblizu wielkiej tablicy reklamujacej Oaze, cos w rodzaju nocnej dyskoteki. Sean zjechal na druga strone drogi. Parking strzezony zajmowal czesc wielkiego parkingu w polowie wypelnionego przyczepami z zag lowkami. Oaza uzytkowala to miejsce wespol ze srodladowym basenem jachtowym. Sean wysiadl z celebrity i lawirujac miedzy samochodami po szedl do wejscia. Przez otwarte drzwi dyskoteki rozbrzmiewal bas, od ktorego ciarki chodzily po plecach. Sean przystanal na stanowisku parkingowego; po chwili udalo mu sie przyprzec do muru jakiegos goscia i zapytac o droge do miejskiego portu. Dopadniety szybko udzielil mu wskazowek, pomagajac sobie zamaszystymi gestami. Po kilku minutach Sean byl z powrotem w samochodzie . Powtorzyl Janet, czego sie dowiedzial, zeby mogla mu pomagac. Po co jedziemy do portu? - spytala. Czy moze to glupie pytanie? Hej, nie wsciekaj sie na mnie poprosil Sean. A na kogo mam sie wsciekac? Jak dotad ten weekend niezbyt przypomina to, czego oczekiwalam. Juz raczej na tego swira z plazy albo na tych zwariowanych Japonczykow. Co z tym portem? - spytala znowu Janet. Key West lezy na poludnie od Naples wyjasnil Sean. Tyle pamietam z mapy. Florida Keys skrecaja lukiem na zachod. Lodka dostalibysmy sie tam latwiej i prawdopodobnie szybciej. Nawet moglibysmy sie troche przespac. Poza tym nie musielibysmy jezdzic pozyczonym" samochodem. ^ Janet nawet sie nie odezwala. Calonocny rejs stanowil w sam raz odpowiednie uwienczenie tego waria ckiego dnia. Bez trudu znalezli port na koncu slepej uliczki. U jego wejscia stal wysoki maszt flagowy. Ale port rozczarowal Seana. Tyle slyszal o popularnosci sportow wodnych na zachodnim wybrzezu Florydy, ze spodziewal sie czegos wiecej. Tymczasem jedyny basen jachtowy byl zamkniety na glucho. Na tablicy ogloszen bylo kilka anonsow o lodziach rybackich do wypozyczenia, ale nic wiecej. Zaparkowali samochod i wyszli na molo. Wieksze jachty byly nie oswietlone. Gdy wrocili do samochodu, Janet oparla sie o maske. 258 Ma pan jeszcze jakies genialne pomysly, panie Einstein?Sean rozmyslal. Ciagle kusilo go, zeby poplynac do Key West lodzia. Bylo juz za pozno, zeby wypozyczyc inny samochod. Poza tym przyjechaliby na miejsce kompletnie wyczerpani. W poblizu por tu znajdowal sie bar restauracyjny pod bardzo stosowna nazwa Dok. Sean wskazal go Janet. Chodzmy tam. Napilbym sie piwa, a poza tym zobaczymy, czy barman nie zna jakichs ludzi, ktorzy wynajmuja lodki. Dok okazal sie niewyszukana konstrukcja w wiejskim st ylu zbudowana z drewnianych bali i umeblowana epoksydowymi stolikami o prazkowanych blatach. Nie bylo szyb, tylko otwory okienne zamykane zaluzjami. Zamiast zaslon wisialy sieci rybackie, boje i inne zeglarskie rekwizyty. Nad glowami z wolna obracal sie we ntylator. Wzdluz jednej sciany ciagnal sie bar w ksztalcie litery J z blyszczacego ciemnego drzewa. W rogu przy wejsciu wysoko na scianie wisial telewizor. Mala grupka gosci skupila sie przy barze ogladajac mecz koszykowki. Nie bylo to to samo co Old Scull y's w rodzinnym Charlestown, ale Sean uznal, ze atmosfera jest przyjemna. Obudzila w nim nawet uczucie nostalgii. Usiedli przy barze, tylem do telewizora. Barmanow bylo dwoch; jeden wysoki, powazny, wasaty, drugi krepy, z glupawym usmiesz kiem przyklejony m do twarzy. Obaj mieli na sobie nie krepujace wzorzyste koszule z krotkim rekawem i ciemne szorty. Przepasani byli malymi fartuszkami. Wyzszy podszedl do nich natychmiast i wprawnym ruchem nadgarstka rzucil na kontuar okragle tekturowe podstawki. Co ma byc? spytal. Widze, ze macie nalesniki rzekl Sean przelatujac wzro kiem duzy jadlospis wywieszony na scianie. I owszem - odparl barman. Poprosimy. I dla mnie jedno jasne - spojrzal na Janet. Dla mnie to samo - powiedziala. Zaraz stanely przed nimi oszronione kufle. Sean i Janet zdazyli zaledwie wymienic uwagi na temat sympatycznej atmosfery tego miejsca, gdy pojawily sie nalesniki. No, no! - skomentowal Sean. -Co za tempo! Dobra kuchnia wymaga czasu - odparl barman. Na przekor wszystkiemu, co im sie zdarzylo tego wieczoru, rozesmiali sie oboje. Barman, jak kazdy dobry komik, nawet sie nie usmiechnal. Sean skorzystal z okazji, zeby zagadnac go o lodki. 259 Jaka lodka was interesuje? spytal barman.Sean wzruszyl ramionami. Sam nie wiem ; nie znam sie na tym przyznal. -Chcemy dzis w nocy poplynac do Key West. Ile czasu by to zajelo? Zalezy. W prostej linii to jest dobrze ponad sto kilometrow. Wieksza lodzia moglibyscie tam doplynac w jakies trzy, cztery godziny. A jak znalezc kogos, kto by nas tam zabral? To bedzie kosztowac. Ile? Piec, szesc stow. Moze byc karta kredytowa? Janet zaczela protestowac, ale Sean pod kontuarem scisnal ja za kolano. Zwroce ci szepnal. Barman przeszedl za rog baru i podniosl sluchawke telefonu . Sterling wykrecil numer Randolpha Masona ze zlosliwa przy jemnoscia. Choc byl dobrze oplacany, nie lubil pracowac o drugiej w nocy. Uznal, ze doktor Mason takze powinien odczuc te nie wygode. Mason mial glos niewyrazny i zaspany, ale ucieszyl sie, ze S terling zadzwonil. Rozwiazalem sojusz Tanaka -Sushita - oswiadczyl Ster ling. - Otrzymalismy nawet faksem potwierdzenie z Tokio, ze nie beda probowali porwac Murphy'ego. Moze zostac w Forbes Can cer Center, jesli pan osobiscie poreczy, ze nie bedzie mial dostepu do informacji znaczacych dla ewentualnych przyszlych patentow. Tego nie moge zagwarantowac powiedzial doktor Ma son. - Za pozno. Sterlingowi zdumienie odebralo mowe. Pojawily sie nowe okolicznosci wyjasnil doktor Ma son. - Do Miami przy jechal bardzo zaniepokojony o Seana jego brat, Brian Murphy. Poniewaz nie mogl go znalezc, skontaktowal sie ze mna. Poinformowal mnie, ze Seana poszukuje policja w zwiazku z wlamaniem do domu pogrzebowego i kradzieza mozgu ze zwlok. Czy kradziez mozgu w jakis sposob dotyczy Forbes Cancer Center? - spytal Sterling. Jak najbardziej - odparl doktor Mason. -Zmarla byla nasza pacjentka. Byl to jeden z przypadkow medulloblastoma i, 260 musze dodac, jedyny od lat, ktory zakonczyl sie zgonem. Problem polega na tym, ze nasze leczenie nie jest jeszcze objete ochrona patentowa.Chce pan przez to powiedziec, ze Sean Murphy majac do dyspozycji ten mozg, juz mogl wejsc w posiadanie informacji znaczacych dla ewentualnych przyszlych patentow? Wlasnie. Jak zwykle trafil pan w dziesiatke. Wydalem juz ochronie zakaz wpuszczania pana Murphy'ego na teren naszych pracowni. Chce, zeby pan dopilnowal, by dostal sie w rece policji. To moze byc trudne powiedzial Sterling. -Pan Murphy i panna Reardon znikneli. Dzwonie z ich hotelu. Zostawili swoje rzeczy, ale nie sadze, zeby zamierzali tu wrocic. Jest teraz druga nad ranem. Obawiam sie, ze nie docenilem ich wytrzymalosci. Mysla lem, ze ich ulga po ocaleniu z rak porywaczy bedzie tak wielka, ze pozbawi ich checi do wszelkiego dzialania. Tymczasem wprost przeciwnie. Sadze, ze zarekwirowali jakis samochod i odjechali. Chce, zeby pan ich odnalazl oswiadczyl doktor Mason. Cenie sobie panskie zaufanie. Ale charakter tego zlecenia sie zmienil. Mysle, ze lepiej by pan zrobil wynajmujac zwyklego prywatnego detektywa, ktorego uslugi sa znacznie tansze niz moje. Chce, zeby to pan sie tym nadal zajmowal. W glosie doktora Masona pobrzmiewala nuta desperacji. -Sean Murphy musi jak najszybciej trafic na policje. Wlasciwie teraz, kiedy juz wiem to, co wiem, zaluje, ze nie dopuscil pan, by Japonczycy go sobie wzieli. Zaplace panu poltorej zwyklej stawki. Tylko niech pan to zalatwi. To bardzo wspanialomyslna propozycja powiedzial Ster ling. - Ale, Randolphie... Podwojna stawke przerwal mu doktor Mason. -Gdybym teraz zechcial zaangazowac kogos innego, zmitrezylbym mase czasu. Chce widziec Seana Murphy'ego w rekach policji, i to natychmiast! Dobrze - zgodzil sie niechetnie Sterling. Bede sie tym dalej zajmowal. Ale musze pana ostrzec, ze nie mam obecnie zadnej mozliwosci wytropienia go, dopoki nie pojawi sie w Miami, chyba ze panna Reardon posluzy sie swoja karta kredytowa. Co ma do tego jej karta kredytowa? - spytal doktor Mason. W ten sposob zaplacili za hotel - w yjasnil Sterling. Pan mnie jeszcze nigdy nie zawiodl rzekl doktor Mason. Zrobie, co bede mogl obiecal Sterling. Rozlaczyl sie i dal znak Wayne'owi, ze musi jeszcze raz za dzwonic. Znajdowali sie w holu Edgewater Beach Hotel. Wayne z magazynem na k olanach wyciagnal sie wygodnie na kanapce. 261 Sterling zadzwonil do jednego ze swoich licznych bankowych kontaktow w Bostonie. Gdy upewnil sie, ze facet oprzytomnial na tyle, by moc logicznie myslec, podal mu wszystkie znane sobie informacje o Janet Rear don, w tym rowniez fakt, ze poprzedniego wieczoru zaplacila karta kredytowa Visa w dwoch hotelach. Ster ling poprosil go, by oddzwonil przez telefon komorkowy, jesli Janet znowu uzyje karty.Potem opowiedzial Wayne'owi, czego sie dowiedzial od doktora Mas ona, i poinformowal go, ze zlecenie jest nadal aktualne, ale tym razem maja spowodowac, by Sean Murphy trafil w rece policji. Zapytal, czy Wayne ma jakis pomysl. -Tylko jeden - odparl Wayne. Wezmy dwa pokoje i prze kimajmy sie. Janet czula, ze zoladek wywraca jej sie na lewa strone. Stek w sosie z zielonego pieprzu, ktory zjadla u Betencourtow, zdawal sie odbywac wedrowke przez jej przewod pokarmowy w odwrot nym kierunku. Lezala na koi na dziobie trzynastometrowej lodzi, ktora wiozla ich do Key West. Sean spal twardo w koi po przeciw nej stronie waskiej kajuty. W bladym swietle wygladal tak spokoj nie. Jego zdolnosc relaksowania sie w kazdej sytuacji doprowa dzala Janet do rozpaczy. To jeszcze zaostrzalo jej wlasny niepokoj. Choc podczas spaceru o zachodzie slonca zatoka wydawala sie zupelnie cicha, teraz rzucala nimi gwaltownie, jak burzliwy ocean. Posuwali sie na poludnie i uderzali w nadplywajace fale pod katem czterdziestu pieciu stopni. Lodz na przemian to chwiejnie prze chylala sie na prawo, to trzeszczac i dygoczac kladla sie na lewo. Towarzyszyl temu ciagly gleboki ryk dieslowskich silnikow. Udalo im sie wyruszyc w droge dopiero za pietnascie trzecia. Poczatkowo plyneli po spokojnych wodach wsrod setek ciemnych, porosnietych namorzynami wysepek widocznych w swietle ksie zyca. Kompletnie wyczerpana Janet zasnela, lecz wkrotce zbudzily ja gwaltownie lomoczace o lodke fale i wycie wiatru. Nie slyszala, jak Sean schodzil na dol, ale gdy sie przebudzila, byl w kajucie i smacznie spal. Przerzuciwszy nogi przez krawedz koi Janet zebrala sily i po dzwignela sie, gdy lodz wpadla w zaglebienie miedzy dwiema falami. Pomagajac sobie rekami, powedrowala w strone rufy i na gore. Czula, ze zwymiotuje, jesli nie wydostanie sie na powietrze. Pod pokladem zapaszek silnika jeszcze nasilal rodzace sie mdlosci. Czepiajac sie kurczowo czego popadlo, Janet zdolala dotrzec 262 na rufe rozhustanej lodzi, gdzie znajdowaly sie osadzone w po kladzie dwa krzesla obrotowe do polowu ryb na pelnym morzu.Janet opadla na poduszki pokrywajace siedzenie od strony lewej burty. To po prawej bylo przesiakniete pylem wodnym. Wiatr i swieze powietrze podzialaly na zoladek Janet wprost cudownie, ale o odpoczynku nie bylo mowy. Na rufie ryk silnika i lomot fal jeszcze spoteznialy. Janet nie mogla pojac, co ludzie widza w plywaniu lodziami motorowymi. Przed nia siedzial pod daszkiem Doug Gardner, czlowiek, ktory za odpowiednia cene zgodzil sie tej nocy zrezygnowac ze spania i zawiezc ich do Key West. Jego sylwetka malowala sie na tle rozswietlonych tarcz i przyrzadow pomiarowych. Nie mial zbyt wiele do roboty, jako ze wlaczyl automatycznego pilota. Janet podniosla oczy na baldachim gwiazd i wspomniala letnie wieczory na lodzi, gdy miala kilkanascie lat i lezala na pokladzie snujac marzenia o przyszlosci. Teraz ta przyszlosc stala sie teraz niejszoscia i jedno bylo pewne: nie przypominala dawnych wyob razen. Moze matka miala jednak racje, pomyslala niechetnie. Moze glupio zrobila przyjezdzajac na Floryde i starajac sie porozmawiac z Sean em. Usmiechnela sie gorzko. Jedyna rozmowa, do jakiej udalo jej sie dotychczas doprowadzic, to bylo tych pare zdan na plazy, gdy Sean zaledwie powtorzyl za nia jej wlasne slowa milosci. Watpliwa satysfakcja. Janet przyjechala na Floryde w nadziei, ze wezmie w rece ster swojego zycia, ale im dluzej byla z Seanem, tym bardziej ster jej sie wymykal. Sterling z jeszcze wieksza niz przedtem satysfakcja obudzil doktora Masona o wpol do czwartej nad ranem. Mason podniosl sluchawke po czwartym dzwonku. Sterling sam zostal przed chwila obudzony przez telefon od swojego czlowieka z bostonskich sfer bankowych. Znam juz cel podrozy niecnej parki oznajmil Sterling. Szczesliwie mloda dama znowu posluzyla sie karta kredytowa, i to na spora sume. Zaplacila piecset piecdziesiat dolarow za rejs z Naples do Key West. To bardzo niedobra wiadomosc rzekl doktor Mason. Sadzilem, ze bedzie pan raczej zadowolony dowiedziawszy sie, gdzie oni sa zauwazyl Sterling. Mnie osobiscie wydaje sie to szczesliwym trafem. 263 Forbes ma w Key West swoja placowke powiedzial dok tor Mason. - Centralne Laboratorium Diagnostyczne. Przypuszczam, ze pan Murphy zmierza wlasnie tam.Dlaczego pan tak mysli? Robimy tam duza czesc naszych badan laboratoryjnych. Przy obecnych przep isach finansowych to nam sie bardzo oplaca. Ale dlaczego pana martwi, ze Murphy moglby je odwiedzic? Posylamy tam rowniez biopsje medulloblastoma odparl doktor Mason. - Nie chce, zeby pan Murphy zyskal dostep do naszej techniki uczulania limfocytow T pacjenta. Czyzby pan Murphy byl zdolny zapoznac sie z ta technika w czasie jednej zwyklej wizyty? spytal Sterling. W dziedzinie biotechnologii on jest niezwykle sprytny. Nie moge ryzykowac. Niech pan tam natychmiast jedzie i nie dopusci go do labora torium. Musi pan spowodowac, zeby trafil na policje. Doktorze Mason, jest wpol do czwartej nad ranem - przypomnial mu Sterling. Niech pan wyczarteruje samolot - polecil doktor Ma son. - My placimy. Kierownik laboratorium nazywa sie Kurt Wanamaker. Z adzwonie do niego natychmiast, jak sie rozlaczymy, i uprzedze go, zeby sie pana spodziewal. Zapisawszy numer telefonu pana Wanamakera, Sterling odlozyl sluchawke. Nawet biorac pod uwage, ile mu placono, nie byl zachwycony, ze w srodku nocy ma gnac do Key West. Uwazal, ze doktor Mason przesadza. W koncu to przeciez niedziela i la boratorium najpewniej jest po prostu zamkniete. Niemniej wstal z lozka i udal sie do lazienki. ROZDZIAL 10 7 marca, niedziela, godzina 5.30 Pierwsze, co Sean zobaczyl na Key West w bladym swietle przedswitu, to byl rzad niskich drewnianych budynkow zanurzo nych w tropikalnej zieleni. Znad linii horyzontu tu i owdzie wy -r stawaly wyzsze budowle z cegiel, ale nawet te nie mialy wiecej niz piec kondygnacji. Od pomocnego zachodu wybrzeze bylo gesto usiane basenami jachtowymi i hotelami.Gdzie nas bedzie najlepiej wysadzic? zagadnal Sean Douga. Mysle, ze w przystani Pier House odparl Doug wygasiw szy silniki. - To jest tuz przy poczatku Duval Street, glownego deptaka Key West. Zna pan te okolice? spytal Sean. Bylem tu moze z dziesiec razy. Slyszal pan kiedys o placowce zwanej Centralnym Labora torium Diagnostycznym? Nie wydaje mi sie. A co pan wie o szpitalach? - spytal Sean. Sa dwa odpowiedzial Doug. -Jeden tutaj, na Key West, ale maly. Wiekszy jest na nastepnej wysepce, Stock Island. To jest ten glowny. Sean zszedl pod poklad i obudzil Janet. Nie byla zachwycona, ze musi wstac. Powiedziala, ze przyszla do kajuty dopiero jakies pietnascie, dwadziescia minut tem u. Kiedy sie kladlem przed paroma godzinami, spalas jak nie mowle odparl Sean. Owszem, ale jak tylko wyplynelismy na wzburzone morze, musialam wrocic na poklad. Nie przespalam calej podrozy tak jak ty, Nie ma co, relaksujacy weekend. 265 Przybili d o brzegu bez przeszkod; tak wczesnym niedzielnym rankiem w porcie nie bylo zadnego ruchu. Doug pomachal im na pozegnanie i odplynal, jak tylko Sean i Janet zeskoczyli na molo.Gdy zeszli na lad i zaczeli sie rozgladac, doznali dziwnego wraze nia, ze sa jedynymi zywymi istotami na wyspie. Wokol bylo mnostwo dowodow hucznej zabawy minionej nocy; puste butelki po piwie i inne smieci walaly sie w rynsztokach. Ale nigdzie nie bylo ludzi. Nie bylo nawet zadnego zwierzecia.^ Przypominalo to cisze po burzy. Ruszyl i wzdluz Duval Street mijajac sklepy z bawelnianymi koszulkami, bizuteria i pamiatkami, wszystkie zamkniete zaluzjami jakby w obawie przed zamieszkami ulicznymi. Slynna kolejka turystyczna i jaskrawozolty kiosk z biletami staly opuszczone. Byla to wlasnie taka dziura, jak przewidywal Sean, ale calosc miala nadspodziewanie duzo uroku. Gdy mijali bar Sloppy Joe's, znad Atlantyku ostroznie wy chynelo slonce i napelnilo opustoszala ulice zamglonym porannym swiatlem. Pol bloku dalej owional ich rozkoszny aromat . To mi podejrzanie przypomina... - zaczal Sean. Francuskie rogaliki - dokonczyla Janet. Kierujac sie wechem skrecili do francuskiej piekarni z kawiaren ka. Zapach dochodzil z otwartych okien wychodzacych na taras zastawiony stolikami pod parasolami. Drzwi wejsciowe byly za mkniete, wiec Sean zawolal przez otwarte okno. Wycierajac rece w fartuch, wyszla kobieta z kedzierzawymi rudymi wlosami. Jeszcze nieczynne - powiedziala z ledwo wyczuwalnym francuskim akcentem. A nie daloby sie kupic paru rogalikow? zaproponowal Sean. Kobieta przekrzywila glowe i zastanawiala sie przez chwile. Moze by sie dalo odparla. Moge was tez poczestowac kawa z mlekiem, ktora zrobilam dla siebie. Ekspres jeszcze nie wlaczony. Siedzac pod jednym z parasoli na pustym t arasie, Sean i Janet delektowali sie swiezutkim pieczywem. Kawa przywrocila ich do zycia. A teraz, skoro juz tu jestesmy powiedziala Janet - jaki mamy plan? Sean potarl gesto zarosnieta szczeke. Zobacze, czy maja tu ksiazke telefoniczna. Tam znajde a dres laboratorium. A ja w tym czasie pojde do toalety. Czuje sie jak szczur wloczony przez kota. Zaden kot nie odwazylby sie do ciebie zblizyc. 266 Sean uchylil sie przed zmieta serwetka, ktora w niego rzucila.Gdy wrocila odswiezona, zdazyl juz nie tylko dowiedziec sie o adres, ale takze uzyskal od rudej kobiety dokladne wskazowki. To dosc daleko powiedzial. Musimy podjechac. A to bedzie banalnie proste stwierdzila Janet. Mozemy jechac autostopem albo po prostu zlapac jedna z tego tlumu ta ksowek na ulicy. Odkad sie tu znalezli, nie minal ich nawet jeden samochod. Myslalem o czyms innym odparl Sean kladac na stoliku hojny napiwek dla goscinnej kobiety. Wstal. Janet przez chwile patrzyla na niego pytajaco, zanim zrozumiala, co mial na mys li. Och, nie! - jeknela. Chyba nie ukradniemy nastepnego samochodu! Pozyczymy poprawil ja Sean. Zapomnialem, jakie to latwe. Janet oswiadczyla, ze z "pozyczaniem" nie chce miec nic wspol nego, ale Sean niezrazony zabral sie do dziela. Nie chci albym niczego zniszczyc mowil do siebie prze chodzac od samochodu do samochodu i probujac kazdych drzwi. Wszystkie byly zablokowane. Widze, ze mieszka tu mnostwo podejrzliwych ludzi. - Nagle zatrzymal sie ze wzrokiem utkwio nym w druga strone ulicy. Zmienilem zdanie. Nie chce samo chodu. Przeszedl przez ulice i rozbujal rozrusznik nozny duzego moto cykla. Silnik zaskoczyl prawie natychmiast, jakby Sean mial klu czyk od stacyjki. Usiadl w rozkroku, kopnieciem odsunal roz rusznik i dal znak Janet, by sie dosiadla. Gdy rozgrzewal motor, Janet bacznie przygladala sie jego nie ogolonej twarzy i zmietoszonemu ubraniu. Zadawala sobie pyta nie, jak mogla zakochac sie w kims takim. Z ociaganiem przelozyla noge przez siodelko i zaplotla rece wokol talii Seana. Sean dal gazu i popedzili rozdzierajac cisze poranka. Pojechali Duval Street z powrotem w kierunku, z ktorego przy szli, potem skrecili na polnoc przy postoju kolejki i mkneli dalej wzdluz brzegu. Wreszcie dotarli do starego nabrzeza. Laborato rium miescilo sie w dwukondygnacyjnym budynku z cegly, daw nym magazynie, obecnie elegancko odnowionym. Sean zajechal od tylu i zaparkowal za szopa. Gdy silnik umilkl, jedynym slyszalnym dzwiekiem byly dalekie krzyki mew. Wokol nie bylo zywej duszy. Zdaje sie, ze szczescie nas opuscilo zauwazyla Janet. Nie wyglada na otwarte. 267 Sprawdzmy odparl Sean.Wspieli sie po tylnych schodkach i zajrzeli przez drzwi. W srod ku nie palilo sie swiatlo. Na polnocnej scianie budynku znajdowal sie taras. Tam tez byly drzwi, ale wszystkie pozamykane. Od frontu przy duzych podwojnych drzwiach wejsciowych wisiala tabliczka z informacja, ze w niedziele i swieta laboratorium czynne jest od dwunastej do siedemnastej. W drzwiach byla mala metalowa skrzynka, w ktorej zostawiano preparaty dostarczane po godzinach. Zdaje sie, ze mozemy wracac stwierdzila Janet. Sean nie odpowiedzial. Oslonil twarz dlonmi i zajrzal przez okno. Obszedl rog i zrobil to samo przy drugim oknie. Janet towarzyszyla mu w wedrowce od okna do okna ta sama droga, ktora przyszli. Mam nadzieje, ze nie switaja ci nowe swietne pomysly powiedziala. Poszukajmy jakiegos miejsca, gdzie moglibysmy przespac sie pare godzin. Wrocimy tu po poludniu. Sean nadal nie odpowiadal. Odsunal sie nieco od ostatniego okna, przez ktore zagladal. Bez ostrzezenia wymierzyl szybie nagly cios bokiem dloni niczym karateka. Szyba zapadla sie i roztrzas kala na podlodze wewnatrz budynku. Janet odskoczyla i szybko obejrzala sie przez ramie, czy nie ma swiadkow. Potem spojrzala znowu na Seana. Nie robmy tego. I tak juz szuka nas policja przez ten in cydent w Miami. Sean sprzatal co wieksze odlamki. Nie ma alarmu, ktory by reagowal na szybe stwierdzil. Szybko wskoczyl przez okno, odwrocil sie i starannie je zbadal. W ogole nie ma alarmu. Odblokowal okno i podniosl je do gory. Wyciagnal reke do Janet, ale ona cofnela sie. Nie chce w tym uczestniczyc powiedziala. Chodz nalegal. Nie wlamywalbym sie tutaj, gdybym nie byl przekonany, ze to bardzo wazne. Dzieje sie cos dziwnego, a tutaj moze byc klucz do zagadki. Zaufaj mi. A co bedzie, jesli ktos przyjdzie? spytala Janet. Rzucila jeszcze jedno nerwowe spojrzenie za siebie. Nikt nie przyjdzie - zapewnil ja Sean. -Jest niedziela, wpol do osmej rano. Poza tym ja sie tylko rozejrze. Pietnascie minut i wychodzimy. I, jesli to ci poprawi samopoczucie, zo stawimy im dziesiec dolarow za szybe. Janet doszla do wniosku, ze po wszystkim, co juz mieli za soba, 268 nie byloby sensu opierac sie akurat teraz. Przyjela pomoc Seana i weszla przez okno.Znajdowali sie w meskiej ubikacji. Z owalnego rozowego pojem niczka na dnie pisuaru rozchodzil sie zapach perfumowanego srodka dezynfekcyjnego. Pietnascie minut! przypomniala Janet, gdy Sean ostroznie otwieral dr zwi. Znalezli sie na korytarzu, ktory ciagnal sie wzdluz calego budyn ku. Pobiezne ogledziny ujawnily, ze po przeciwnej stronie znajduje sie wejscie do ogromnego laboratorium, takze dlugosci budynku. Po tej samej stronie co meska byla takze damska toaleta , magazyn, biuro i klatka schodowa. Sean otwieral kazde drzwi i zagladal do srodka. Janet spogladala mu przez ramie. Wszedl do laboratorium i przeszedl srodkiem rozgladajac sie na boki. Podloge pokrywala szara winylowa wy kladzina, szafki byly z nieco jasniejszego szarego laminatu, a stoly bielutkie. Wyglada to jak zwykle, pospolite laboratorium kliniczne zauwazyl. Sprzet jak wszedzie. Zatrzymal sie przy czesci mikrobiologicznej i zajrzal do in kubatora wypelnionego szalkami Petriego. Jestes zasko czony? - spytala Janet. Powiedzmy, ze spodziewalem sie czegos wiecej odparl Sean. - Nie widze patologii, to znaczy tej czesci, gdzie sie opra cowuje biopsje. A slyszalem, ze materialy biopsyjne przesylane sa tutaj. Wrocili na korytarz i podeszli do klatki schodowej. Sean wspial sie na schody. U ich szczytu znajdowaly sie potezne metalowe drzwi. Zamkniete na klucz. Oho - mruknal Sean. To moze potrwac wiecej niz pietnascie minut. Obiecales przypomniala Janet. To znaczy, ze klamalem odparl Sean ogladajac za mek. - Jesli znajde odpowiednie narzedzia, to moze byc szesnascie. Juz jest czternascie zaznaczyla Janet. Chodz powiedzial Sean. -Zobaczymy, czy nie znajdzie sie tu cos, czego moglibysmy uzyc jako wytrychow. Zawrocil po schodach w dol. Janet za nim. Wyczarterowany przez Sterlinga sea king z piskiem kol dotknal plyty Jotniska w Key West o siodmej czterdziesci piec, po czym 269 podjechal w strone portu dla malych samolotow. Tuz obok na lotnisku pasazerskim samolot lokalnej linii American Eagle wlasnie konczyl zaladunek.Zanim Sterling otrzymal odpowiedz na swoj telefon z firmy czarterowej, byla juz prawie piata. Odrobina perswazji, w tym obietnica dodatkowej zaplaty, spowodowala, ze odlot samolotu ustalono mniej wiecej na szosta, ale poniewaz byly jakies problemy z paliwem, ostatecznie wystartowali o szostej czterdziesci piec. Sterling i Wayne skorzystali z opoznienia, by sie troche przespac, najpierw w Edgewater Beach Hotel, potem w poczekalni lotniska. Wreszcie przespali prawie caly lot. W budynku lotniska w Key West Sterling zobaczyl niskiego, lysiejacego mezczyzne w letniej koszuli w kwiaty, ktory wygladal przez okno. W reku trzymal dymiacy plastikowy kubek. Gdy Sterling i Wayne wysiedli z samolotu, lysiejacy mezczyzna wyszedl z budynku i przedstawil sie. Byl to Kurt Wanamaker. Krepej budowy, twarz mial szeroka, opalona. Resztka wlosow wyplowiala mu na sloncu. Bylem w laboratorium pietnascie po siodmej powiedzial Kurt prowadzac ich do swojego chryslera cherokee. -Absolutny spokoj. Sadze, ze jesli w ogole maja zamiar sie zjawic, to ich wyprzedziliscie. Jedzmy tam od razu zdecydowal Sterling. Chcialbym byc na miejscu, kiedy pan Murphy bedzie sie wlamywal, zeby nie zdazyl zaspokoic swojej ciekawosci. To powinno wystarczyc -: Sean z zamknietymi oczami manipulowal dwoma wkladami do dlugopisu. Jeden z nich przed tem zagial na koncu. Co ty wlasciwie robisz? spytala Janet. Mowilem ci jeszcze w Forbes odparl Sean kiedy pro bowalismy sie dostac do archiwum. To sie nazywa "na grzebien". Tu w srodku jest piec takich malych pipkow, ktore nie pozwalaja sie obracac cylindrowi... Oho, poszlo! Zamek ustapil ze szczeknieciem. Drzwi sie otworzyly. Sean wszedl pierwszy. Wnetrze bylo pozbawione okien i ciemne jak bezksiezycowa noc, jesli nie liczyc swiatla, ktore wpadalo z klatki schodowej. Macajac sciane na lewo od drzwi Sean natrafil reka na tablice z przelacznikami. Trzepnal je wszystkie naraz i w mgnieniu oka caly sufit sie rozjarzyl. Patrzcie panstwo! przemowil Sean w najwyz szym zdu270 mieniu. Oto bylo laboratorium, jakiego spodziewal sie w Forbes Cancer Center. Ogromne, zajmowalo cale pietro. Bylo olsniewa jaco biale: biale kafelki, biale szafki i biale sciany. Sean powoli ruszyl srodkiem ogladajac wyposazenie. Wszystk o jest nowiusienkie rzekl z podziwem. Polozyl reke na obudowie stojacej na podwyzszeniu aparatury. -I najwyzszej klasy. To jest urzadzenie do automatycznego transferu DNA. Kosztuje co najmniej dwanascie tysiecy dolarow. A to jest najnowszy spektrofotometr do pomiaru chemiluminescencji. Lekko liczac dwadziescia trzy. A tam stoi aparat do wysokocisnienio wej chromatografii cieczowej. To bedzie okolo dwudziestu patoli. A tu znowu automatyczny sorter komorek. Przynajmniej sto piec dziesiat tysiecy. I, Boze swiety! Sean zatrzymal sie w oslupieniu przed osobliwym jajowatego ksztaltu aparatem. Nie podchodz do tego goscia ze swoja karta kredytowa ostrzegl. To jest aparat do pomiaru jadrowego rezonansu magnetycznego. Masz jakies pojecie, ile to malenstwo moze kosz towac? Janet potrzasnela glowa. Mozesz zaczac od pol miliona dolarow. A jesli maja to, maja tez na pewno detektor promieniowania rentgenowskiego. Idac dalej Sean dotarl do wydzielonego oszklonego pomiesz czenia. Wewnatrz zobaczyl wyciag P III oraz rzedy za rzedami inkubatorow do hodowli tkankowych. Sean sprobowal poruszyc szklane drzwi. Otwieraly sie na zewnatrz, musial wiec walczyc z podcisnieniem, ktore utrzymywalo je w zamknieciu. Cisnienie w laboratorium wirusologicznym^bylo nizsze niz na zewnatrz, by nie wydostawaly sie z niego mikroorganizmy. Wchodzac w obreb P III Sean dal Janet znak, by sie zatrzymala. Najpierw podszedl do zamrazarki podlogowej i otworzyl klape. Wewnetrzny wskaznik pokazywal temperature minus dwadziescia jeden stopni . Wewnatrz zamrazarki tloczyly sie niezliczone stojaki z malymi probowkami. Kazda probowka zawierala zamrozona kulture wirusa. Sean zamknal zamrazarke i spojrzal na inkubatory. Utrzymy wano w nich temperature trzydziestu siedmiu stopni Celsjusza, a wiec normalna temperature ciala ludzkiego. Przeszedl do stolu i przejrzal kilka mikrofotografii elektrono wych wirusow izometrycznych oraz towarzyszacych im rysunkow o charakterze technicznym przedstawiajacych kapsydy wirusow. Rysunki sluzyly do analizy kapsydow o dwudziestosciennej sy 271 metrii i zawieraly dane o wymiarach kapsomerow. Sean zauwazyl, ze czasteczka wirusa miala laczna srednice czterdziestu trzech nanometrow.Opusciwszy P III Sean przeszedl do strefy, w ktorej czul sie jak w domu. Cala duza czesc laboratorium sluzyla badaniom nad onkogenami, takimi samymi, jakimi Sean zajmowal sie w Bostonie. Z ta tylko roznica, ze tu wszystko bylo nowiutkie. Sean tesknie spojrzal na polki za polkami wypelnione wszelkimi mozliwymi odczynnikami do izolacji onkoge now i ich produktow, onko protein. : Awangarda. Pod kazdym wzgledem rzekl. W czesci poswieconej onkogenom znajdowaly sie kolejne in kubatory do hodowli tkankowych porownywalne z polkami do lezakowania tysiaca butelek wina. Otworzyl drzwiczki jednego z nich i spojrzal na linie komorkowe. W takim miejscu moglbym pracowac powiedzial zamy kajac inkubator. Czy to jest to, czego oczekiwales? spytala Janet. Chodzila za nim jak piesek; nie weszla tylko do P III. Wiecej, niz oczekiwalem odparl Sean . - To na pewno tutaj pracuje Levy. Zaloze sie, ze wiekszosc tego wyposazenia pochodzi ze strefy zakazanej na piatym pietrze budynku nauko wego Forbes. No i co ci to wszystko mowi? spytala Janet. To wszystko mowi mi, ze potrzebuje kilku godzin w lab oratorium w Forbes - oswiadczyl Sean. -Jestem zdania... Sean nie dokonczyl. Na klatce schodowej daly sie slyszec glosy i kroki. Janet w panice zakryla usta dlonia. Sean chwycil ja za reke, rozpaczliwie omiatajac wzrokiem laboratorium w poszuki waniu kr yjowki. Nie bylo ucieczki. ROZDZIAL 11 7 marca, niedziela, godzina 8.05Sa tutaj! oglosil Wayne Edwards. Wlasnie otworzyl grube metalowe drzwi niewielkiej szafy magazynowej w poblizu szklanej obudowy P III. Sean i Janet zamrugali oslepieni naglym swiatlem. Sterling postapil w kierunku znaleziska Wayne'a. Kurt obok niego. Byc moze nie wygladaja na zbiegow ani agentow prowoka torow rzekl. Ale my oczywiscie znamy prawde. Z szafy! - rozkazal Wayne. Ulegla i skruszona Janet i zbuntowany Sean staneli w pelnym swietle. Nie powinniscie byli wczoraj ulatniac sie z lotniska skarcil ich Sterling. - Pomyslec, ile pracy nas kosztowalo, zeby popsuc szyki porywaczom. A tu ani odrobiny wdziecznosci. Ciekaw jes tem, czy jestescie swiadomi, ile narobiliscie klopotow. Ile narobie klopotow poprawil go Sean. Ach tak, doktor Mason wspominal, ze masz tupet - powiedzial Sterling. Swietnie, bedziesz mogl pofolgowac swoim sklon nosciom do impertynencji na policji Key West. Niech juz oni sie bija z kolegami z Miami o to, w czyjej jurysdykcji ma pozostac twoj przypadek teraz, kiedy i tutaj popelniles przestepstwo. Sterling podniosl sluchawke telefonu zamierzajac wykrecic numer. Sean wyciagnal z kieszeni kurtki drzemiacy dotad bezuzytecznie rewolwer i wycelow al w Sterlinga. Odloz sluchawke rozkazal. Na widok rewolweru w dloni Seana Janet gwaltownie wciagnela powietrze. 273 18 - Stan terminalny - Sean! - krzyknela.-Nie! Zamknij sie! syknal Sean. I tak sie denerwowal, ze tych trzech otacza go szer okim lukiem. Jeszcze tego brakowalo, zeby Janet stworzyla im okazje zdobycia nad nim przewagi. Sterling odlozyl sluchawke. Sean dal im znak, zeby staneli obok siebie. To wyjatkowo niemadre posuniecie zauwazyl Sterling. Wlamanie przy uzyciu broni palnej jest o wiele powazniejszym przestepstwem niz samo wlamanie. Do szafy! - rozkazal Sean wskazujac miejsce, ktore on i Janet przed chwila opuscili. Sean, posuwasz sie za daleko! ostrzegla Janet. Zrobila krok w jego kierunku. Zejdz mi z drogi! - war knal Sean. Odepchnal ja brutalnie na bok. I tak juz przerazona widokiem rewolweru Janet zaszokowala nagla zmiana osobowosci Seana. Okrutna, bezwzgledna nuta w je go glosie i wyraz jego twarzy odebraly jej mowe. Sean zagonil trzech mezczyzn do waskiej szafy. Szybko zamknal ja i zaryglowal drzwi. Schowal rewolwer do kieszeni i dodatkowo zabarykadowal drzwi szafy kilkoma duzymi meblami, w tym ciezka piecioszufladowa szafka kartoteczna. Zadowolony ze swego dziela, porwal Janet za reke i ruszyl w kierunku wyjscia. Janet usilowala sie opierac. W polowie drogi na klatke schodowa udalo jej sie wyrwac. Ja z toba nie ide powiedziala. O co ci chodzi? - szepnal Sean naglacym tonem. O to, jak sie do mnie odnosiles odparla Janet. -Ja ciebie wcale nie znam. J anet, prosze! przemawial do niej przez zacisniete ze by. - To byl teatralny efekt, na uzytek tamtych. Jesli sprawy nie uloza sie tak, jak sobie wyobrazam, bedziesz mogla utrzymywac, ze do uczestnictwa w calej aferze zostalas zmuszona. Zwazywszy, co musz e jeszcze zrobic w laboratorium w Miami, nasze polozenie prawdopodobnie jeszcze sie pogorszy, zanim obroci sie ku lep szemu. Powiedz po prostu - poprosila Janet. Przestan mowic zagadkami. Co ci chodzi po glowie? Wyjasnienia zabralyby zbyt duzo czasu. Teraz musimy sie stad wydostac. Nie potrafie powiedziec, jak dlugo szafa utrzyma tych trzech. Kiedy sie uwolnia, wszystko wyjdzie na jaw. Bardziej zbita z tropu niz kiedykolwiek, Janet podazyla za 274 Seanem po schodach, obok laboratorium na parterze i przez drzwi frontowe na dwor. Na rogu od ulicy stal cherokee Kurta Wana makera. Sean wskazal Janet, by wsiadala.Jak to milo z ich strony, ze zostawili nam kluczyki. Myslalby kto, ze ci to robi jakas roznice odparla Janet. Sean zapalil, ale nagle zgasil silnik. Co znowu? - spytala Janet. W calym tym ferworze zapomnialem, ze potrzebuje paru rzeczy z gory powiedzial. Wysiadl i wetknal glowe przez ok no. - Za minutke jestem z powrotem. Janet probowala protestowac, ale Sean juz poszedl. Nie mozna powiedziec, zeby w tym calym zamieszaniu specjalnie liczyl sie z jej uczuciami. Wysiadla z samochodu i zaczela nerwowo chodzic wzdluz niego tam i z powrotem. Dzieki Bogu Sean wrocil po kilku minutach z duzym tekturo wym pudlem, ktore postawil na tylnym siedzeniu. Usiadl za kie rownica i zapalil. Janet usiadla obok. Wyjechali na droge i skie rowali sie na polnoc. Zobacz, czy w schowku na rekawiczki jest mapa poprosil Sean. Janet poszukala i znalazla. Otworzyla ja na Florida Keys. Sean wzial od niej mape i przygladal sie prowadzac. Nie mozemy liczyc na to, ze dostaniemy sie do Miami tym samochodem - powiedzial. Jak tylko ta trojka wydostanie sie z szafy, zorientuje sie, ze go nie ma. Policja zacznie go szukac, a ze jest tylko jedna droga na polnoc, znajdzie go bez trudu. Jestem zbiegiem - stwierdzila ze zdumieniem Janet. Wla snie tak, jak powiedzial ten facet, kiedy znalezli nas w szafie. Nie moge w to uwierzyc. Nie wiem, czy sie smiac czy plakac. W Marathon jest lotnisko - ciagnal Sean ignorujac uwagi Janet. - Zostawimy tam samochod i albo wypozyczymy nastepny, albo polecimy, w zaleznosci od rozkladu lotow. Rozumiem, ze wracamy do Miami. Jak najbardziej. Prosto do Forbes. Co jest w tym kartonowym pudle? Rozne rzeczy, ktorych nie maja w Miami. Na przyklad co? Glownie primery DNA -owe i sondy molekularne do wykrywania onkogenow wyjasnil Sean. Znalazlem tez kilka primerow i sond wykrywajacych kwas nukleinowy wirusa, szcze golnie wirusa zapalenia mozgu Saint Louis. i nie masz za miaru powiedziec mi, co to wszystko znaczy? 275 To wyglada zbyt absurdalnie przyznal Sean.Chcial bym najpierw zdobyc jakies dowody. Musze sie sam przekonac, zanim powiem komukolwiek, nawet tobie. Przynajmniej powiedz mi ogolnie, do czego ci sa p otrzebne te primery i sondy. Primerow uzywa sie do wyszukiwania okreslonych nici DNA - powiedzial Sean.Z miliona innych wynajduja te jedna nic i reaguja z nia. Potem dzieki procesowi zwanemu polimerazowa reakcja lancuchowa ta oryginalna nic moze zostac powielona biliony razy. Wtedy z latwoscia wykrywa ja oznakowana sonda molekularna. Wiec zastosowanie tych primerow i sond to jak szukanie przyslowiowej igly w stogu siana za pomoca poteznego magne su - stwierdzila Janet. Wlasnie rzekl Sean pelen podziwu dla chlonnosci jej umyslu. Bardzo, bardzo poteznego magnesu. Podkreslam, ze potrafi znalezc jedna okreslona nic DNA w roztworze zawieraja cym milion innych. W tym sensie ma niemal magiczna moc. Mysle, ze facet, ktory opracowal te metode, powinien dostac Nobla. Biologia molekularna robi wielkie postepy zauwazyla sennym glosem Janet. Niewiarygodne - przytaknal Sean. Nawet ludzie, ktorzy w tym siedza, z trudem nadazaja. Przytlumiony, jednostajny warkot silnika i lagodne kolysanie utrudnialy Janet walke z ciezkimi, opadajacymi powiekami. Chcia la przycisnac Seana, by powiedzial jej cos wiecej o swoich pode jrzeniach, i zdawalo jej sie, ze latwiej jej to pojdzie, jesli wyciagnie go na rozmowe o biologii molekularnej i o tym, co zamierza robic, gdy znajdzie sie z powrotem w laboratorium w Forbes. Ale byla zbyt wyczerpana, zeby kontynuowac. Jazda samochodem zawsze dzialala na nia uspokajajaco. Po tej niewielkiej dawce snu na lodzi i calej pozniejszej bieganinie nie trzeba bylo wiele, by Janet odplynela. Zapadla w gleboki, tak bardzo jej potrzebny sen i spala spokojnie, dopoki Sean nie zjechal z szosy numer 1 na teren lotniska Marathon. Jak dotad wszystko w porzadku powiedzial Sean, gdy zauwazyl, ze sie poruszyla. Ani blokady drog, ani policj i. Janet usiadla. Przez chwile nie wiedziala, gdzie jest, ale nagle rzeczywistosc pojawila sie przed nia w paralizujacym blysku. Teraz czula sie jeszcze gorzej niz przed snem. Przebiegla palcami po wlosach, co nasunelo jej mysl o wronim gniezdzie. Trudno j ej bylo wyobrazic sobie, jak wyglada. Uznala, ze lepiej sie nad tym nie zastanawiac. 276 Sean zaparkowal samochod w najbardziej zatloczonej czesci parkingu. Wydawalo mu sie, ze dzieki temu przemkna nie zauwa zeni i zyskaja troche czasu. Dzwignal pudlo z tylnego siedzenia i zaniosl je do budynku. Wyslal Janet, zeby sprawdzila loty do Miami, a sam poszedl dowiedziec sie o mozliwosci wypozyczenia samochodu. Ciagle jeszcze szukal agenta, kiedy wrocila Janet z wiadomoscia, ze lot maja za dwadziescia minut.Pra cownik linii lotniczych uczynnie owinal pudlo Seana tasma klejaca i opatrzyl ze wszystkich stron naklejkami: OSTROZNIE! SZKLO! Zareczyl mu, ze paczka bedzie traktowana z najwieksza troskliwoscia. Pozniej, gdy Sean wsiadal na poklad malego lokal nego samol otu o silniku turbosmiglowym, zauwazyl, jak ktos niedbale wrzuca jego pudlo na wozek bagazowy. Ale nie przejal sie. W Centralnym Laboratorium Diagnostycznym znalazl spe cjalny ochronny plastik do pakowania. Byl wiec w miare spokojny, ze jego skarby przetrwaja podroz. Na lotnisku w Miami on i Janet wypozyczyli samochod, tym razem w Avis. Omijali Hertza w obawie, ze jego komputer wyjawi, iz panna Reardon ma juz na swoim koncie czerwonego pontiaca. Z primerami i sondami na tylnym siedzeniu pojechali prosto do Forbes. Sean zaparkowal obok swojego lazika, niedaleko wejscia do budynku naukowego. Wyjal identyfikator. Idziesz ze mna? spytal. Teraz juz i nim owladnelo zmecze nie. - Jesli chcesz, mozesz wziac ten samochod i pojechac do domu. Skoro juz zabrnelam tak daleko - odparla Janet chce, zebys mi wyjasnil, co robisz, i chce widziec, jak to robisz. W porzadku powiedzial Sean. Wysiedli z samochodu i poszli do budynku. Sean nie spodziewal sie zadnych trudnosci, totez zaskoczylo go, kiedy straznik wstal. Zaden straznik dotychczas tego nie robil. Ten nazywal sie Alvarez. Sean widywal go juz wczesniej. Pan Murphy? - spytal Alvarez z wyraznym hiszpanskim akcentem. To ja -odparl Sean. Wpadl na stalowe ramie bramki obrotowej, ktorej Alvarez nie odblokowal. W reku, w sposob widoczny dla Alvareza, trzymal swoj identyfikator. Pod druga reka mial tekturowe pudlo. Janet stala tuz za nim. Nie wolno panu wchodzic do budynku oswiadczyl Al varez. Sean postawil pudlo na podlodze. Ja tu pracuje rzekl. Nachylil sie i podsunal identyfikator Alvarezowi pod sam nos, na wypadek gdyby ten go nie zauwazyl. 277 Polecenie doktora Masona - odparl Alvarez. Cofnal sie przed identyfikatorem Seana, jakby to bylo cos odrazajacego.Podniosl sluchawke jednego z aparatow, a druga reka pstryknal obrotowy beben z numerami telefonow. Odloz pan sluchawke. Sean staral sie zapanowac nad glosem, ale wszystkie dotychczasowe przejscia i ogolne zmeczenie sprawily, ze jego cierpliwosc byla na wyczerpaniu. Straznik zignorowal jego zadanie. Odszukal numer telefonu doktora Masona i zaczal wybierac cyfry. Prosilem grzecznie powtorzyl Sean zeby pan odlozyl sluchawke. Mowil teraz znacznie ostrzejszym tonem. Straznik skonczyl wybierac numer i spokojnie przygladal sie Seanowi czeka jac na polaczenie. Z szybkoscia blyskawicy Sean siegnal przez biurko i chwycil kabel w miejscu, gdzie znikal pod boazeria. Gwaltownym szarp nieciem uwolnil go i podniosl platanine cienkich czerwonych, zielonych i zoltych drucikow ku zdumionej twarzy straz nika. Ten telefon jest zepsuty - rzekl. Twarz Alvareza poczerwieniala. Puscil sluchawke, porwal palke i wyszedl zza biurka. Zamiast wycofac sie, jak sie tego spodziewal straznik, Sean rzucil sie do przodu jak na meczu hokejowym tworzac zapore z wlasnego ciala. Wystartowal z dolu. Jego przedramie zderzylo sie ze szczeka straznika. Alvarez oderwal sie od ziemi i runal w tyl, na sciane, nie zdazywszy niczego zdzialac,swoja palka. W momencie uderze nia Sean uslyszal wyrazny trzask, jakby ktos lamal drewno na podpalke. Gdy mezczyzna uderzyl o sciane, dalo sie tez slyszec siekniecie, jakby ktos sila wypchnal mu powietrze z pluc. Sean odsunal sie; Alvarez bezwladnie upadl na ziemie. O, Boze! krzyknela Janet. Cos ty mu zrobil? Chryste, co za szczeka - pow iedzial Sean rozcierajac przed ramie. Janet wyminela Seana i podeszla do Alvareza, ktory krwawil z ust. Przez moment bala sie, ze nie zyje, ale szybko stwierdzila, ze jest po prostu nieprzytomny. Kiedy to sie skonczy? jeknela. Sean, zdaje sie, ze zlamales mu szczeke i chyba przygryzl sobie jezyk. Znokauto wales go. Podrzucmy go do czesci szpitalnej zaproponowal Sean. Tam nie ma urazowki odparla Janet. -Musimy go zawiezc do Miami General. Sean uniosl oczy w gore i westchnal. Potem zwrocil wz rok na 278 swoje pudlo. Potrzebowal paru, moze nawet ze czterech godzin w laboratorium. Spojrzal na zegarek. Bylo tuz po pierwszej.Bierzmy go, Sean! - rozkazala Janet. Juz! To trzy minuty stad. Jak tylko go tam podrzucimy, wrocimy tutaj. Po prostu ni e mozemy go tak zostawic. Sean z ociaganiem wsunal swoje tekturowe pudlo za biurko straznika, po czym pomogl Janet wyniesc Alvareza. Wspolnymi silami wtaszczyli go na tylne siedzenie samochodu. Sean rozumial, ze zawiezienie Alvareza do izby przyjec Miami G eneral bylo dobrym posunieciem. Nie byloby madrze zostawic krwawiacego, nieprzytomnego czlowieka bez pomocy. Gdyby mu sie cos stalo, Sean znalazlby sie w ciezkich opalach. Ale nie mial ochoty dac sie schwytac przez swoj milosierny uczynek. Choc byla niedziela, liczyl na tlok w izbie przyjec. Nie roz czarowal sie. To bedzie blyskawiczna akcja ostrzegl Janet. Wejscie i wyjscie. Jak tylko go dowleczemy, zmywamy sie. Personel juz bedzie wiedzial, co z nim zrobic. Janet nie byla calkiem przekonana, ale uznala, ze lepiej sie nie sprzeciwiac. Sean zostawil samochod z silnikiem na wolnych obrotach i na wlaczonym biegu. Wspolnie z Janet z trudem uporal sie z nadal bezwladnym cialem Alvareza. Przynajmniej oddycha - stwierdzil. Tuz za drzwiami izby przyjec Sean wypatrzyl pusty wozek. Kladziemy go tutaj. Gdy Alvarez bezpiecznie spoczal na wozku, Sean pchnal go lekko. Zatrzymanie krazenia! krzyknal w slad za toczacym sie wozkiem. Potem chwycil Janet za ramie. Chodz, lecimy. To przeciez nie bylo zatrzymanie krazenia powiedziala Janet w biegu do samochodu. Wiem - zgodzil sie Sean. Ale chcialem ich zmusic do dzialania i to bylo jedyne, co mi przyszlo do glowy. Wiesz, jak jest w izbie. Mogl tam lezec godzinami, zanim ktos by sie nim zajal. Janet wzrusz yla ramionami. Sean mial troche racji. Zanim od jechali, zobaczyli z ulga, ze pielegniarz juz przejal wozek. W drodze powrotnej do Forbes zadne nie odezwalo sie ani slowem. Oboje byli wyczerpani. Na domiar zlego Janet przerazil wybuch agresji Seana; byl to kolejny przyklad zachowania, jakiego sie po nim nie spodziewala. 279 Tymczasem Sean glowil sie, jak moglby zapewnic sobie cztery godziny niezakloconej pracy w laboratorium. Zwazywszy niefor tunny wypadek z Alvarezem oraz fakt, ze policja i tak go juz p oszukuje, czul, ze jesli chce powstrzymac wrogie zastepy, musi wymyslic cos naprawde odkrywczego. Nagle przyszedl mu do glowy pewien pomysl. Drastyczny, ale uznal, ze bedzie skuteczny.Mimo calego zmeczenia usmiechnal sie do swoich mysli. Spodo balo mu sie to, ze jego plan mial w sobie cos z poetyckiej wizji sprawiedliwosci. Czul sie w prawie do siegania po najradykalniejsze srodki. Im wiecej myslal o swojej teorii na temat wydarzen w Forbes, tym silniejszego nabieral przekonania, ze ma racje. Ale potrzebowal dowodow, a zeby zdobyc dowody, potrzebowal czasu w labora torium. A zeby zapewnic sobie czas, musial sie posunac do szo kujacych metod. Prawde mowiac, im bardziej beda szokujace, tym lepiej spelnia swoje zadanie. Kiedy wzieli ostatni zakret na parkin g przed Forbes, Sean przerwal milczenie. Tego wieczoru, kiedy przylecialas na Floryde, bylem na przyjeciu u doktora Masona powiedzial. Jeden z pacjentow wyleczonych z medulloblastoma ofiarowal Forbes donacje, ogrom ne pieniadze. Ma zaklady produkuja ce samoloty w Saint Louis. Janet milczala. Louis Martin jest dyrektorem generalnym firmy komputerowej na polnoc od Bostonu dodal Sean. Parkujac, rzucil okiem na Janet. Jej twarz wyrazala konsternacje. Malcolm Betencourt ma ogromna siec prywatnych s zpitali - ciagnal. / A Helen Cabot byla studentka odezwala sie w koncu Janet. Sean otworzyl drzwi od swojej strony, ale nie wysiadal. To prawda, Helen byla studentka. Ale prawda tez jest, ze jej ojciec jest zalozycielem i dyrektorem generalnym jedn ej z najwiekszych firm software'owych na swiecie. Co chcesz przez to powiedziec? spytala Janet. Chce tylko, zebys sie nad tym zastanowila powiedzial Sean, wysiadajac wreszcie z samochodu. A kiedy pojdziemy na gore, chce, zebys przejrzala te trzydziesci trzy historie choroby, ktore skopiowalismy, i pomyslala nad danymi demograficzno ekonomicznymi. Potem po prostu powiesz mi, czy wedlug ciebie cos z nich wynika. Sean ucieszyl sie, ze zaden nowy straznik nie przyszedl na sluzbe. 280 Wyciagnal zza biurka swoje kartonowe pudlo. Potem oboje z Janet przeczolgali sie pod bramka i pojechali winda na czwarte pietro.Sean najpierw zajrzal do lodowki, by sie upewnic, ze mozg Helen oraz probka plynu mozgowo rdzeniowego sa nienaruszone. Potem wyciagnal z ukrycia historie choroby i podal je Janet. Omiotl wzrokiem balagan na stole laboratoryjnym, ale go nie ruszyl. Kiedy ty bedziesz przegladac historie rzucil lekkim to nem - ja na troche wyjde. Ale szybko wroce, moze za godzine. Dokad sie wybierasz? - s pytala Janet. Sean jak zwykle mial w zanadrzu pelno niespodzianek. Zdawalo mi sie, ze potrzebu jesz czasu na prace w laboratorium. Dlatego tak sie tu spieszylismy. I tak jest - zapewnil ja. Ale obawiam sie, ze nie bede mial spokoju z powodu Alvareza i z powodu tej trojki, ktora zamknalem w szafie w Key West. Do tej pory na pewno sie wydostali i sa gotowi do akcji. Musze poczynic pewne zabez pieczenia, zeby zatrzymac barbarzyncow u bram. Jakie zabezpieczenia masz na mysli? spytala Janet ostro zn ie. Moze lepiej, zebys nie wiedziala. Wymyslilem cos, co bedzie na pewno skuteczne, ale ciut drastyczne. Chyba nie powinnas byc w to zamieszana. Wszystko to razem bardzo mi sie nie podoba zaznaczyla Janet. Gdyby ktokolwiek przyszedl i pytal o mnie, kiedy mnie nie bedzie ciagnal Sean nie zwracajac uwagi na obawy Janet powiedz prawde: ze nie masz pojecia, gdzie jestem. A kto moglby przyjsc? zaniepokoila sie Janet. Mam nadzieje, ze nikt odparl Sean. -Ale gdyby, to prawdopodobnie bedzie to Robert Harris, ten facet, ktory urato wal nas na plazy. Jesli Alvarez kogos zawiadomi, to jego. A jesli spyta, co ja tu robie? Powiedz mu prawde. Powiedz, ze przegladasz te historie probujac zrozumiec moje postepowanie. Och, daj spokoj! powiedziala Janet lekcewazacym to nem. - Nie mam zamiaru szukac przyczyn twojego postepowania w historiach choroby. To smieszne. Po prostu przerzuc je i pamietaj, co ci powiedzialem. O danych demograficzno-ekonomicznych? - spytala Janet. Wlasnie. A teraz musze leciec. Czy mozesz mi pozyczyc ten pojemnik z gazem, ktory zawsze nosisz w torebce? To mi sie wcale nie podoba powtorzyla Janet, ale wyjela spray i podala Seanowi. Bardzo sie denerwuje. 281 Nie martw sie odparl Sean.Potrzebuje tego gazu na wypadek, gdybym wpadl na Batmana. Och, przestan powiedziala Janet z irytacja w glosie. Sean wiedzial, ze ma niewiele czasu. Alvarez wkrotce odzyska przytomnosc, jesli juz nie odzyskal. Prawie na pewno niebawem zawiadomi kogos, ze nie pilnuje juz budynku i ze Sean Murphy wrocil. Samochodem z wypozyczalni pojechal do Miejskiej Przystani Jachtowej w poblizu sali zebran wladz miasta. Zaparkowal i po szedl do jednego z basenow, gdzie wynajal pieciometrowej dlugosci jacht Boston Whaler. Opusciwszy basen skierowal sie przez Zatoke Biskajska i oplynal port Dodge Island. Jak to w niedziele po poludniu w doku stalo wiele statkow wycieczkowych, na ktore wsiadali ludzie spragnieni przygod na Morzu Karaibskim. Bylo takze mnostwo innych atrakcji, od nart wodnych po w ielkie jachty oceaniczne. Przecinanie szlaku zeglownego bylo ryzykowne z powodu fal, ktore wzbudzal wiatr, a takze inne jednostki plywajace, ale Sean doplynal bezpiecznie do mostu laczacego MacArthur Causeway z Miami Beach. Wplywajac pod most, zobaczyl po lewej swoj cel: Star Island. Dom Masonow latwo bylo znalezc, poniewaz przy molu przy cumowany byl ich wielki bialy jacht, Lady Luck. Sean zakotwiczyl swoj jacht kawalek dalej, gdzie plywajacy dok laczyl sie z molem. Gdy cumowal lodz, Batman^ doberman Masonow, zgodnie z jego przewidywaniami zjawil sie u szczytu drabiny warczac i obnazajac imponujace kly. Sean wspial sie na drabine powtarzajac "dobry piesek". W od powiedzi na jego pochlebstwa Batman wychylil sie z mola jak mogl najdalej i zmarszczyl gorna warge w groznym warczeniu. Warczal coraz glosniej i pokazywal coraz wiecej zebow. Znalazlszy sie w odleglosci okolo trzydziestu centymetrow od psich klow, Sean puscil Batmanowi w nos strumien gazu z po jemnika Janet. Pies skowyczac pomknal na swoje legowis ko za garazem. Ufny, ze wiecej psow nie ma, Sean wdrapal sie na molo i roze jrzal po terenie. To, co mial zrobic, musial zrobic szybko, zanim rozdzwonia sie telefony. Rozsuwane drzwi living roomu od strony basenu byly otwarte na osciez. Wydobywaly sie z nich potezne dzwieki muzyki operowej. 282 Ze swojego miejsca Sean nikogo nie widzial. W tak piekny dzien spodziewal sie zobaczyc Sarah Mason opalajaca sie na jednym z lezakow nad basenem. Zauwazyl recznik, emulsje do opalania i kawalek niedzielnej gazety, ale Sarah nie bylo.Szybkimi ruchami okrazyl basen i zblizyl sie do otwartych drzwi. Druciana moskitiera przyslaniala mu widok na wnetrze domu. W miare jak sie zblizal, muzyka potezniala. Sean siegnal do drzwi i dotknal moskitiery. Nie byla zamknieta. Odsu nal ja cichutko. Wszedl do pokoju i nasluchiwal, czy jakies inne glosy nie przebijaja sie przez nagle crescendo opery. Zblizyl sie do aparatury stereo i przyjrzal sie oszalamiajacej galerii wskaznikow i pokretel. Znalazl to, ktore sluzylo do regulacji natezenia dzwieku i przy krecil je. Mial nadzieje, ze zamilkniecie Aidy w polowie arii po dziala jak magnes. Nie pomylil sie. Prawie natychmiast w drzwiach swojego gabinetu pojawil sie doktor Mason i pytajacym spojrzeniem obrzucil aparature. Zrobil kilka kro kow w jej strone i dopiero wtedy zauwazyl Seana. Stanal jak wryty. Dzien dobry, panie doktorze przemowil Sean rzeskim glosem, ktory przeczyl jego samopoczuciu. -Czy jest pani Mason? Co, na milosc boska, ma znaczyc to...? zagrzmial doktor Mason. Na jwyrazniej nie mogl znalezc odpowiedniego slowa. Najscie? podsunal Sean. W tej chwili zjawila sie Sarah Mason, widocznie takze zain trygowana nagla cisza. Byla ubrana, jesli mozna to tak okreslic, w blyszczace czarne bikini. Skapy kostium ledwo zakrywal jej obfite cialo. Powiewna narzutka z guzikami z krysztalu gorskiego byla tak przezroczysta, ze bynajmniej nie wygladala w niej bar dziej przyzwoicie. Stroju dopelnialy czarne pantofelki bez piet, na wysokich obcasach, przyozdobione na wysokosci podbic ia pekiem pior. Przychodze zaprosic oboje panstwa do laboratorium oznajmil rzeczowo Sean. Proponuje zabrac cos do czytania. To moze potrwac. Panstwo Mason wymienili spojrzenia. Problem polega na tym, ze nie mam zbyt duzo czasu dodal Sean. -Rusza jmy wiec. Pojedziemy panstwa samochodem, jako ze ja przyplynalem lodka. Dzwonie na policje oswiadczyl doktor Mason. Zrobil krok w strone swojego gabinetu. 283 Obawiam sie, ze to sie nie zmiesci w planie odparl Sean.Wyciagnal rewolwer Toma i podniosl go tak, by oboje Masonowie dokladnie go widzieli. Pani Mason z trudem zlapala powietrze. Doktor Mason ze sztywnial. Mialem nadzieje, ze wystarczy zwykle zaproszenie - powiedzial Sean. Ale na wszelki wypadek mam tez bron. Popelnia pan wielki blad, mlody czlowieku stwierdzil doktor Mason. Z calym szacunkiem rzekl Sean jesli moje podejrzenia sa sluszne, to raczej pan popelnil wielkie bledy. Nie ujdzie to panu plazem ostrzegl doktor Mason. Wcale na to nie licze odparl Sean. Zrob cos! rozkazala mezowi pani Mason. Lzy wzbierajace w kacikach jej oczu zagrozily makijazowi. Prosze zachowac spokoj powiedzial Sean. -Nikomu nie stanie sie krzywda. A teraz proponuje, zebysmy poszli do samochodu. Zrobil ponaglajacy gest rewolwerem. Trzeba panu wiedziec, ze oczekujemy goscia zaczal doktor Mason. - Scisle biorac oczekujemy panskiego... To znaczy, ze musimy wydostac sie stad szybciej przerwal mu Sean. Potem krzyknal: ^Naprzod! Z rewolwerem w dloni popedzil ich do holu. Doktor M ason z ociaganiem otoczyl malzonke opiekunczym ramieniem i poprowadzil do drzwi wyjsciowych. Sean otworzyl. Pani Mason szlochajac powtarzala, ze nie moze isc w takim stroju. Wychodzic! ryknal Sean z jawnym zniecierpliwieniem. Byli w polowie drogi do sa mochodu doktora Masona, gdy na podjezdzie pojawil sie nastepny samochod. Sploszony tym wtargnieciem Sean wsunal rewolwer do kieszeni kurtki. Pomyslal, ze bedzie musial zwiekszyc liczbe zakladnikow o tego goscia. Gdy zobaczyl, kto to taki, kilkakrotnie zamrugal oczami; byl to jego brat, Brian. Sean! - zawolal Brian poznawszy brata. Przebiegl przez trawnik z wyrazem zdziwienia i radosci na twarzy. Szukam cie od dwudziestu czterech godzin! Gdzies ty byl? Dzwonilem do ciebie odparl Sean. Co, na milosc boska, robisz w Miami? To dobrze, ze pan przyjechal wlaczyl sie doktor Ma son. - Panski brat wlasnie nas porywa. Ma bron! ostrzegla pani Mason pociagajac nosem. 284 Brian spojrzal na brata z niedowierzaniem.Bron? powtorzyl jak echo. Jaka bron? W kieszeni ma rewolwer - syknela pani Mason. Brian wbil wzrok w Seana. Czy to prawda? Sean wzruszyl ramionami. To byl zwariowany weekend. Oddaj mi ten rewolwer - rzekl Brian wyciagajac reke. Nie - odparl Sean. Oddaj mi ten rewolwer - powt orzyl Brian, tym razem twardszym tonem. Brian, tu sie dzieja rzeczy, o ktorych nie snilo sie filozo fom - powiedzial Sean. Prosze cie, nie wtracaj sie teraz. Na pewno bede potrzebowal twoich prawniczych talentow pozniej, wiec nie wyjezdzaj. Po prostu wstrzymaj sie na pare godzin. Brian zrobil kolejny krok w kierunku Seana, tak ze dzielila ich tylko odleglosc ramienia. Daj mi rewolwer - nalegal. Nie pozwole ci popelnic takiego glupstwa. Porwanie z bronia w reku to powazne przestep stwo. Za to idzie sie do wiezienia. Doceniam twoje dobre intencje - odparl Sean. -Wiem, ze jestes starszy, i ze jestes prawnikiem. Ale w tej chwili nie moge ci powiedziec wszystkiego. Zaufaj mi! Brian wyciagnal reke i zlapal Seana za kieszen usilujac wymacac wypuklosc. Jego palce zacisnely sie na rewolwerze. Lecz Sean unieruchomil nadgarstek Briana w zelaznym uchwycie. Jestes starszy rzekl ale ja jestem silniejszy. Juz to przeciez przerabialismy. Nie pozwole ci tego zrobic oswiadczyl Brian. Pusc rewolwer - ro zkazal Sean. Nie pozwole ci zmarnowac sobie zycia powtorzyl Brian. Nie stawiaj mnie w przymusowej sytuacji - ostrzegl Sean. Brian, nie puszczajac rewolweru, sprobowal uwolnic reke z uscis ku Seana. Sean zareagowal wymierzajac mu lewa reka hak w sam srodek brzucha. Z szybkoscia blyskawicy poprawil ten cios mocnym uderzeniem w nos. Brian runal jak worek kartofli i zwinal sie w klebek usilujac zlapac oddech. Troche krwi pocieklo mu z nosa. Przykro mi - rzekl Sean. Pan i pani Mason, ktorzy obserwowali te wymiane zdan, pomkneli do garazu. Sean rzucil sie za nimi. Najpierw pochwycil pania Mason. Doktor Mason, ktory trzymal ja za reke, takze zostal zatrzymany. 285 Potem jak pobil wlasnego brata, Sean nie byl w nastroju do dalszej dyskusji.Do samochodu - warknal. -Pan prowadzi, doktorze. Panstwo Mason, wystraszeni, usluchali. Sean zajal miejsce na tylnym siedzeniu. Prosze do laboratorium zarzadzil. Gdy wyjezdzali, Sean w przelocie ujrzal Briana, ktory zdolal wydzwignac sie do pozycji siedzacej. Na jego twarzy malowaly sie konsternacja, bol i zlosc. Najwyzszy czas warknal Kurt Wanamaker, wygramoliw szy sie wraz ze Sterlingiem i Wayne'em z szafy magazynowej. Ociekali potem. Mimo klimatyzacji w laboratorium temperatura w szafie, do ktorej nie docieralo swieze powietrze, bardzo pod skoczyla. Dopiero teraz was uslyszalem wyjasnil technik. Wrzeszczymy od poludnia narzekal Kurt. Na dole trudno uslyszec, co sie tu dzieje, zwlaszcza gdy wszystkie urzadzenia sa wlaczone. Poza tym my tu nigdy nie przychodzimy. Nie rozumiem, jak mozna bylo nie uslyszec upieral sie Kurt. ^ Sterling od razu poszedl do telefonu i nakrecil prywatny numer doktora Masona. Nikt nie odpowiadal. Sterling zaklal wyobraziw szy sobie niedzielny relaks doktora Masona w country club. Odlozyl sluchawke i zaczal sie zastanawiac, co robic. Powziaw szy szybka decyzje, dolaczyl do Kurta i Wayne'a i oznajmil, ze chce wracac na lotnisko. Na schodach pelna napiecia cisze przerwal Wayne. Nigdy bym nie przypuscil, ze Sean Murphy moze miec gnata. Tak, to byla niespodzianka zgodzil sie Sterling. -Uwazam to za kolejny dowod, ze ten Sean Murphy to duzo bardziej zlozona osobowosc, niz przypuszczalismy. Gdy wyszli przed budynek, Kurt Wanamaker wpadl w panike. Nie ma mojego samochodu! - jeknal. Pozdrowienia od pana Murphy'ego - rzekl Sterling. Zdaje sie, ze on nam gra na nosie. Ciekaw jestem, jak Murphy i ta dziewczyna dostali sie tutaj z centrum miasta - powiedzial Wayne. Tam z tylu jest motocykl, ktory nie nalezy do nikog o z pracownikow odpowiedzial technik. 286 To chyba wyjasnia sprawe stwierdzil Sterling.-Niech pan zadzwoni na policje i opisze im swoj samochod. Skoro go wzieli, nalezy zakladac, ze opuscili wyspe. Moze policja ich przy chwyci. Nowy samochod lamentowal Kurt. Mialem go dopiero od trzech tygodni. To potworne. Sterling ugryzl sie w jezyk. Odczuwal tylko pogarde dla tego nerwowego, meczliwego, lysiejacego czlowieczka, z ktorym spedzil ponad piec nieprzyjemnych godzin, scisniety w malenkiej sza fie. Czy moglby pan poprosic ktoregos z technikow, zeby nas podrzucil na lotnisko? Pocieszal sie mysla, ze byla to jego ostatnia rozmowa z tym facetem. ROZDZIAL 12 7 marca, niedziela, godzina 14.30 Gdy doktor Mason zajechal na parking Forbes, Sean wytezyl wzrok probujac sie zorientowac, czy w budynku naukowym nic sie nie zmienilo. Lecz przez szyby, w ktorych odbijaly sie promienie slonca, nie bylo nic widac. Sean nie mogl dojrzec, czy nowy straznik objal sluzbe.Dopiero po zaparkowaniu, gdy wszedl do budynku trzymajac oboje Masonow tuz przed soba, zobaczyl, ze istotnie jest juz nowy straznik. Na jego plakietce widnialo nazwisko Sanchez. Niech pan mu powie, kim pan jest i zeby dal panu klucze szepnal Sean, gdy cale trio zblizalo sie do bramki. On wie, kim jestem - warknal doktor Mason. Niech pan mu powie, ze nikomu nie wolno wchodzic do budynku, dopoki my nie zejdziemy. Sean wiedzial, ze to pole cenie za jakis czas na pewno zostanie zignorowane, ale dlaczego nie mialby sprobowac. Doktor Mason zro bil, co mu kazano. Przekazal Seanowi pek kluczy, ktory podal mu Sanchez. Gdy przechodzili przez bramke, straznik przygladal im sie dziwnie. Piersiaste blondyny w czarnym bikini i w przybranych piorami pantoflach na wysokich obcasach nie byly stalymi goscmi instytutu naukowego Forbes. Panski brat mial racje powiedzial doktor Mason, gdy Sean zamknal na klucz drzwi za bramka. To jest powazne przestep stwo. Pojdzie pan do wiezienia. To panu nie ujdzie na sucho. Juz panu mowilem, ze wcale na to nie licze odparl Sean. Pozamykal na klucz klatki schodowe. Na pierwszym pietrze zaryglowal drzwi ewakuacyjne i te, ktore prowadzily do lacznika ze szpitalem. Gdy wjechali na czwarte pietro, zablokowal winde, ktora przyjechali, potem sciagnal druga i zrobil to sa mo. 288 Wprowadzajac Masonow do pracowni, pomachal Janet. Sie dziala w kabinie biurowej i czytala historie choroby. Wyszla, obrzucajac ich pytajacym spojrzeniem. Sean pospiesznie dokonal prezentacji, po czym wyslal panstwa Masonow do kabiny i polecil im, by tam pozostali. Zamknal za nimi drzwi.Co oni tu robia? spytala zaniepokojona Janet. -I dlaczego pani Mason jest w kostiumie kapielowym? Wyglada, jakby plakala. Jest troche histeryczna wyjasnil Sean. Nie bylo czasu na przebieranki. Przywioz lem ich tutaj, zeby nikt mi nie prze szkadzal. Poza tym kiedy zrobie to, co zamierzam zrobic, chce o tym powiedziec przede wszystkim doktorowi Masonowi. Zmusiles ich, zeby tu przyszli? spytala Janet. Nawet w swietle dotychczasowych wybrykow Seana, to przekraczalo wszelkie granice. Oni woleliby dalej sluchac Aidy przyznal Sean. Zaczal szykowac sobie stanowisko pracy, sprzatajac szczegolnie starannie pod jednym z wyciagow. Posluzyles sie tym rewolwerem, ktory ze soba nosisz? spytala znowu Janet. Wlasciwie wolala nie slyszec odpowiedzi. Musialem go im pokazac odparl Sean. Niech nas Bog ma w swojej opiece wyrzekla Janet wzno szac oczy ku niebu i potrzasajac glowa. Sean wyjal swieze szklo laboratoryjne, w tym duza kolbe Er lenmajera. By zro bic sobie miejsce, zepchnal czesc dawnego bala ganu na bok, obok zlewu. Janet chwycila go za reke. Posunales sie za daleko powiedziala. Porwales Ma sonow! Zdajesz sobie z tego sprawe? Oczywiscie odparl Sean. A co ty myslisz, ze zwario walem? Nie kaz mi odpowiadac na to pytanie. Czy ktos tu przychodzil, kiedy mnie nie bylo? Robert Harris, tak jak przypuszczales. I co? - spytal Sean podnoszac wzrok znad swojej pracy. Powiedzialam mu to, co mi kazales. Chcial wiedziec, czy pojechales do rezydencji. Powiedzialam, ze nie wiem. Mysle, ze pojechal cie tam szukac. Znakomicie. Jego najbardziej sie balem. Bo jest zanadto w goracej wodzie kapany. Zanim wroci, wszystko musi byc przy szykowane. - Zabral sie na nowo do pracy. Janet nie wiedziala, co robic. Przez kilka minut przygladala sie, 289 19 - Stan terminalny jak Sean miesza w erlenmajerce jakies substancje, z ktorych otrzy mal bezbarwna oleista ciecz.Co ty wlasciwie robisz? spytala. Szykuje duza porcje nitrogliceryny odparl - p lus laznie lodowa, zeby sie miala w czym chlodzic. Ty chyba zartujesz. Znow owladnal nia niepokoj. Trudno bylo nadazyc za Seanem. Masz racje przyznal znizajac glos. -To po prostu przedstawienie na uzytek doktora Masona i jego pieknej oblubienicy . Jako lekarz, wie akurat tyle o chemii nieorganicznej, zeby w to uwierzyc. Postepujesz bardzo osobliwie, Sean oswiadczyla Janet. Jestem troszke szalony zgodzil sie Sean. -No a co myslisz o tych historiach? Mysle, ze masz racje powiedziala Jan et. - Nie we wszystkich jest zaznaczony status majatkowy, ale tam, gdzie jest, pa cjenci sa albo dyrektorami generalnymi wielkich firm, albo czlon kami ich rodzin. Zaloze sie, ze wszyscy figuruja na liscie pieciuset najbogat szych - rzekl Sean. - I co o tym myslisz? Jestem zbyt wyczerpana, zeby wyciagac jakies logiczne wnio ski - odparla Janet. Ale sadze, ze to dziwny zbieg okolicznosci. Sean zasmial sie. Jak uwazasz, jakie jest statystyczne prawdopodobienstwo, zeby cos takiego zdarzylo sie pr zypadkowo? Za malo wiem o statystyce, zeby odpowiedziec na takie pytanie. Sean podniosl kolbe i zamieszal zawarty w niej roztwor. Wyglada na tyle dobrze, ze powinno przejsc - powiedzial. Miejmy nadzieje, ze stary Mason pamieta jeszcze chemie nieorg aniczna na tyle, ze zrobi to na nim wrazenie. Janet patrzyla, jak Sean niesie kolbe do pomieszczenia biuro wego. Zastanawiala sie, czy nie stracil kontaktu z rzeczywistoscia. Prawda, ze okolicznosci stopniowo wymuszaly na nim coraz to bardziej desperackie czyny, ale porwanie Masonow pod grozba uzycia broni stanowilo juz przeskok do innej kategorii. Skutki prawne takiego postepku musialy byc surowe. Janet nie wiedziala zbyt wiele o prawie, ale rozumiala, ze i ona jest w to wciagnieta. Powatpiewala, czy teor ia Seana o wymuszonym uczestnictwie naprawde pomoze jej ocalic skore. Jakze pragnelaby wiedziec, co poczac! Obserwowala, jak Sean prezentowal Masonom falszywa nitro 290 gliceryne jako autentyk. Sadzac po wrazeniu, jakie zrobil na dok torze Masonie, dyre ktor Forbes przypomnial sobie tyle chemii nieorganicznej, zeby pokaz mial dla niego cechy prawdopodobien stwa. Szeroko otworzyl oczy. Pani Mason podniosla reke do ust.Gdy Sean gwaltownie potrzasnal kolba, oboje odskoczyli przera zeni. Teraz Sean umiescil kolbe w lazni z lodem na biurku, zabral zostawione przez Janet historie choroby i wyszedl z powrotem do pracowni. Rzucil historie na pobliski stol laboratoryjny. Co powiedzieli Masonowie? - spytala Janet. Zrobilem na nich odpowiednie wrazenie - odpar l Sean. Szczegolnie, gdy im powiedzialem, ze temperatura zamarzania wynosi tylko dwanascie i szesc dziesiatych stopnia, i ze w postaci stalej to swinstwo jest wyjatkowo niestabilne. Ostrzeglem ich, zeby byli ostrozni, bo juz potracenie stolu moze je zdetonowac. Uwazam, ze powinnismy sie z tego wycofac stwierdzila Janet. - Posunales sie za daleko. Pozwole sobie byc odmiennego zdania odparl Sean. Poza tym ja to robie, a nie ty. Ja tez jestem w to wplatana. Sama obecnosc pewnie czyni ze mnie wspolniczke. Kiedy wszystko zostanie zrobione i ujawnione, Brian sobie z tym poradzi - obiecal Sean. -Wierz mi. Uwage Janet przyciagnela para w oszklonym pomieszczeniu. Nie powinienes byl zostawiac Masonow samych - powiedziala. -Doktor Mason telefonuje. To dobrze. Wlasnie spodziewalem sie, ze gdzies zadzwoni. Mam nadzieje, ze zadzwonil na policje. Widzisz, chce, zeby tu sie zrobil cyrk. Janet wlepila w niego oczy. Po raz pierwszy przyszlo jej na mysl, ze to moze byc ostra psychoza. Sean - przemowila lagodnie mam wrazenie, ze dzieje sie z toba cos niedobrego. Chyba miales za duzo napiec. Powaznie. Chce miec zbiegowisko jak w karnawale. Tak bedzie bezpieczniej. Ostatnia rzecz, jakiej nam trzeba, to niewyzyty komandos w stylu Roberta Harrisa, ktory by sie tu zakradl z no zem w zebach przez przewody wentylacyjne i chcial odgrywac bohatera. Wlasnie w takich okolicznosciach przytrafiaja sie wypa dki. Chce, zeby tu byla policja i straz pozarna, i zeby stali na zewnatrz drapiac sie w glowe, ale zeby trz ymali z daleka rozmaitych kamikadze. Zalezy mi, zeby przez jakies cztery godziny wszyscy mysleli, ze zwariowalem. Nie rozumiem - powiedziala Janet. 291 Zrozumiesz - zapewnil ja Sean.-Tymczasem mam dla ciebie zajecie. Mowilas mi, ze znasz sie troche na komputerach. Idz do administracji na szostym pietrze podal jej kolko z klu czami - do tej oszklonej kabiny, ktora widzielismy, kiedy kopio walismy historie, tam, gdzie ten wielki komputer wyswietlal dzie wieciocyfrowe numery. Sadze, ze to byly nu mery polis ubezpieczeniowych. I numery telefonow! To chyba byly numery towa rzystw ubezpieczeniowych, ktore zajmuja sie ubezpieczeniami zdrowotnymi. Zobacz, czy potrafisz to rozpracowac. Potem spro buj sie wlamac do jednostki centralnej. Chcialbym, zebys spraw dzila trasy podrozy sluzbowych personelu medycznego, przede wszystkim Deborah Levy i Margaret Richmond. Nie mozesz mi powiedziec, po co mam to robic? spytala Janet. Nie - odparl Sean. To bedzie jak podwojnie slepa proba. Chce, zebys byla obiektywna. Szalenstwo Seana bylo dziwnie sugestywne i przekonujace. Janet wziela klucze i wyszla na klatke schodowa. Sean pokazal jej kciuk na pozegnanie. Jakikolwiek bedzie final tej zwariowa nej, zuchwalej eskapady, za cztery czy piec godzin bedzie p o wszystkim. Zanim Sean zabral sie do pracy, wybral bostonski numer Briana. Nagral dluga wiadomosc. Najpierw przeprosil, ze go uderzyl. Potem powiedzial, ze na wypadek gdyby stalo sie cos fatalnego, chcialby mu wyjasnic, co wedlug niego dzieje sie w Forbes Cancer Center. Zajelo mu to okolo pieciu minut. Dla porucznika Hectora Salazara z policji miejskiej w Miami niedzielne popoludnia byly na ogol okazja do odwalenia stert papierkowej roboty, ktorej przyczynialy mu typowe dla Miami sobotnie wieczory. Niedzie le byly zazwyczaj spokojne. Glowna czesc pracy stanowily wypadki samochodowe, z ktorymi mogl sobie poradzic umundurowany patrol lub sierzant. Pozniej, gdy mecze pilkarskie dobiegaly konca, wybuchaly bojki rodzinne. To czasem wymagalo interwencji dowodcy strazy, totez Hector chcial zrobic, ile sie da, zanim telefon zacznie dzwonic. Gdy zadzwonil pietnascie po trzeciej, odebral go bez wiekszego niepokoju,^ jako ze mecz Miami Dolphins jeszcze trwal. Telefon byl podlaczony do linii miejskiej. Mowi sierzant An dersen - odezwal sie glos. -Jestem w szpitalu Forbes Cancer Center. Mamy problem. 292 Co sie dzieje? spytal Hector. Krzeslo zapiszczalo, gdy odchylil sie do tylu.Tu obok w czesci naukowej pewien facet zamknal sie z dwoj giem, moze trojgiem zakladnikow powiedzial Andersen. -Jest uzbrojony. Ma tez cos w rodzaju bomby. Chryste Panie! - rzekl Hector. Krzeslo z gluchym loskotem wrocilo do poprzedniej pozycji. Z doswiadczenia wiedzial, ile z tym bedzie papierkowej roboty. Jest jeszcze ktos w budy nku? Chyba nie. Przynajmniej tak twierdzi straznik. Na domiar zlego zakladnicy to grube ryby. Dyrektor instytutu, doktor Ran dolph Mason, i jego zona, Sarah Mason. Zabezpieczyles teren? spytal Hector. Myslami juz wybie gal naprzod. Ta operacja to bedzie smierdzace jajo. Doktor Ran dolph Mason byl postacia dobrze znana w Miami i okolicach. Wlasnie to robimy rzekl Anderson. Otaczamy caly budynek zolta tasma. Sa juz jacys dziennikarze? spytal Hector. Dziennikarze docierali czasem na miejsce szybciej niz posilki policyjne. Czesto bowiem podsluchiwali policyjne pasma radiowe. Jeszcze nie - powiedzial Anderson. Dlatego dzwonie przez miejska siec. Ale lada moment spodziewamy sie zadymy. Porywacz nazywa sie Sean Murphy. Jest studentem medycyny na praktyce w instytucie. Towarzyszy mu pielegniarka, Janet Rear don. Nie wiemy, czy jest jego wspolniczka, czy zakladniczka. Co rozumiesz przez "cos w rodzaju bomby"? Duza kolbe nitrogliceryny. Stoi w lodzie na biurku w po mieszczeniu, gdzie sa zakladnicy. Gdy skrzepnie, nawet trzas niecie drzwiami moze ja odpalic. Przynajmniej tak twierdzi do ktor Mason. Rozmawiales z zakladnikami? O, tak. Doktor Mason powiedzial mi, ze on i jego zona przebywaja w szklanej kabinie, gdzie jest tez nitro. Sa przerazeni, ale jak dotad nic im sie nie stalo i maja dostep do telefonu. Mowil, ze widzi stamtad sprawce, ale dziewczyny nie ma. Nie wie, gdzie poszla. A co robi Murphy? Stawial jakies zadania? Nie, jak dotad zadnych. Najwyrazniej jest bardzo zajety ja kims eksperymentem. Jakim znowu eksperymentem? Nie mam pojecia. Powtarzam tylko to, co powiedzial doktor Mason. Zdaje sie, ze Murphy byl niezadowolony, ze nie dopusz czono go do prac nad jakims programem. Mozliwe, ze zajmuje 293 sie wlasnie tym. W kazdym razie jest uzbrojony. Doktor Mason powiedzial, ze wlamal sie do ich domu i machal im rewolwerem przed nosem.Jakim rewolwerem? Sadzac z opisu doktora Masona, coltem 0,38 detective special. Zabezpiecz budynek. Nikt nie moze wejsc ani wyjsc. Jasne ? Jasne - odparl Anderson. Salazar zapowiedzial, ze bedzie na miejscu za kilka minut. Potem odbyl jeszcze trzy rozmowy telefoniczne. Najpierw zadzwo nil do Ronalda Hunta, szefa zespolu negocjacyjnego. Potem do dowodcy brygady antyterrorystycznej, George'a Loringa. W koncu zadzwonil do Phila Darella, dowodcy oddzialu saperow. Wszyst kim trzem powiedzial, by zebrali swoich ludzi i spotkali sie z nim przed Forbes Cancer Center. Hector dzwignal z krzesla swoje sto kilogramow. Zawsze byl mocnej budowy. Gdy m ial lat dwadziescia, byly to same miesnie. Po trzydziestce wiekszosc z nich przeksztalcila sie w tluszcz. Gru bymi jak lopaty rekami przypial sobie do pasa policyjne rekwizyty, ktore zdjal siadajac przy biurku. Wlasnie zakladal kamizelke kuloodporna, gdy telefon znowu zadzwonil. To byl jego przelo zony, Mark Witman. Slyszalem, ze jest problem z zakladnikami powiedzial Witman. Tak jest - zajaknal sie Hector. Wlasnie mialem telefon. Zbieramy ludzi. Dasz sobie z tym rade? spytal Witman. Tak jest - odparl Hector. Na pewno nie chcesz, zebym ci podeslal kapitana? Sadze, ze nie bedzie problemow. Okay - powiedzial Witman. Ale musisz wiedziec, ze juz mialem telefon od burmistrza. Sytuacja jest delikatna w aspekcie politycznym. Bede to mial n a uwadze. Wszystko ma byc robione zgodnie z regulaminem - podkreslil Witman. Tak jest - odparl Hector. Sean z determinacja rzucil sie w wir pracy. Wiedzac, ze nie ma wiele czasu, staral sie pracowac wydajnie, planujac kazdy krok z wyprzedzeniem. Najp ierw wjechal na piate pietro, zeby sprawdzic automatyczny analizator bialek, ktory nastawil w sobote w celu 294 zbadania sekwencji aminokwasow. Obawial sie, ze ktos mogl zaklocic jego prace, poniewaz zaraz potem, jak go nastawil, zjawila sie Deborah Levy z misja stlumienia buntu. Ale najwyrazniej nikt nie ruszal maszyny i jego probka nadal w niej tkwila. Oderwal odczyt z drukarki.W nastepnej kolejnosci Sean zniosl na czwarte pietro dwa urza dzenia do PCR. To mialy byc jego konie pociagowe na popolu dnie . Wlasnie w nich przebiegala polimerazowa reakcja lancuchowa. Rzucil okiem na Masonow, ktorzy wiekszosc czasu zdawali sie spedzac na klotniach o to, czyja to byla wina, ze zostali porwani, po czym usiadl do prawdziwej pracy. Najpierw przestudiowal odczyt z analizatora bialek. Rezultaty byly niewiarygodne. Sekwencja aminokwasow domen wiazacych antygen w lekarstwie Helen Cabot byla identyczna jak w leku Louisa Martina. Byla to ta sama immunoglobulina, co oznaczalo, ze wszyscy pacjenci z medulloblastoma otrzym ywali, przynajmniej na poczatku, identyczne przeciwciala. Ta informacja potwierdzala teorie Seana, totez jeszcze wzmogla jego podniecenie. Dalej Sean wyjal z lodowki mozg Helen i strzykawke z plynem mozgowo rdzeniowym. Wzial jeszcze jeden wycinek z guza, reszte mozgu z powrotem wlozyl do lodowki. Pocial fragment guza na malenkie skraweczki i umiescil je w naczyniu z odpowiednimi enzymami, aby otrzymac zawiesine komorek nowotworowych. Wstawil naczynie do inkubatora. W czasie gdy enzymy pracowaly nad fragment em guza, Sean zaczal napelniac czesc z dziewiecdziesieciu szesciu zaglebien plynem mozgowo rdzeniowym Helen. Do kazdego z nich dodal enzym zwany odwrotna transkryptaza, ktory przeksztalca wirusowy RNA w DNA. Potem primery do wykrywania wirusa zapalenia moz gu Saint Louis. Na koniec czynniki polimerazowej reakcji lancucho wej. Wsrod nich termostabilny enzym zwany Taq. Nastepnie wrocil do zawiesiny komorek guza Helen. By ot worzyc komorki i blony jadrowe, uzyl detergentu oznaczonego jako NP-40. Potem za pomo ca zmudnej techniki rozdzialu wyizo lowal sposrod pozostalych czesci komorek nukleoproteiny komor kowe. Na koniec oddzielil DNA od RNA. Umiescil probki DNA w pozostalych zaglebieniach pierwszego urzadzenia do PCR. W tych samych zaglebieniach ostroznie umies cil primery do wykrywania onkogenow, oddzielna pare do kaz dego. W koncu potraktowal kazde zaglebienie odpowiednia dawka czynnikow polimerazowej reakcji lancuchowej. Pierwsze urzadzenie bylo napelnione. Sean wlaczyl je. 295 Zabral sie za drugie. Umiescil w nim odrobine RNA z komorek guza Helen. W dalszej kolejnosci mial zamiar uzyskac mRNA z onkogenow. W tym celu musial do kazdego zaglebienia dodac odrobine odwrotnej transkryptazy, tego samego enzymu, ktory dodawal do plynu mozgowo -rdzeniowego. W tra kcie zmudnego lokowania po jednej parze primerow do wykrywania onkogenow w kazdym zaglebieniu zadzwonil telefon.Z poczatku Sean nie zareagowal, sadzac, ze odbierze doktor Mason. Tak sie jednak nie stalo i natretny sygnal zaczal dzialac Seanowi na nerwy. O dlozyl pipete i podszedl do oszklonej kabiny. Pani Mason siedziala ponura na krzesle w kacie. Wyplakala juz oczy i teraz tylko siakala nosem w chusteczke. Doktor Mason nerwowo wpatrywal sie w kolbe w lazni lodowej, bojac sie, ze dzwonek telefonu moze okazac sie wystarczajacym wstrzasem. Sean otworzyl drzwi. Zechce pan odebrac telefon powiedzial poirytowany. Ktokolwiek to jest, prosze go poinformowac, ze nitrogliceryna jest o krok od punktu zamarzania. Pchnal drzwi. Zanim sie zamknely, zobaczyl, ze dok tor Mason skrzywil sie, lecz poslusznie podniosl sluchawke. Sean wrocil do swojego stolu i swojej pipety. Napelnil zaledwie jedno zaglebienie, kiedy jego koncentracja znow zostala zaklocona. To porucznik Hector Salazar z policji miejskiej w Miami - zawolal doktor Mason. Chce rozmawiac z panem. Sean spojrzal w strone kabiny. Doktor Mason przytrzymywal drzwi noga. W jednej rece trzymal telefon, w drugiej sluchawke. Sznur niknal za drzwiami. Niech pan mu powie, ze jesli zaczekaja pare godzin, nie bedzie zadnego problemu odparl Sean. Doktor Mason przez chwile rozmawial przez telefon, po czym zawolal znowu. On koniecznie chce rozmawiac z panem. Sean wzniosl oczy. Odlozyl pipete z powrotem na stol, podszedl do sciany i nacisnal guzik na odbior. Jestem teraz bardzo zajety oznajmil bez zadnych wstepow. Tylko spokojnie - powiedzial Hector pojednawczym to nem. - Wiem, ze jest pan zdenerwowany, ale wszystko bedzie dobrze. Jest tu ktos, kto chcialby z panem zamienic pare slow. Nazywa sie Hunt, sierzant Hunt. Chcemy to zalatwic rozsadnie i jestem przekonany, ze pan tez. Sean wzbranial sie mowiac, ze nie ma czasu na rozmowy, ale w tym momencie wlaczyl sie gruby glos sierzanta Hunta. 296 Prosze sie tylko nie denerwowac zaczal sierzant.Trudno sie nie denerwowac odparl Sean. Mam mnos two do zrobienia, a czasu malo. Nikomu nie stanie sie krzywda oswiadczyl sierzant. Chcielibysmy, zeby pan zszedl na dol, zebysmy mogli porozmawiac. Przykro mi, ale to niemozliwe odparl Sean. Wiem, ze jest pan zly, poniewaz nie dopuszczono pana do pracy nad pewnym programem - ciagnal sierzant. -Porozmawiajmy o tym. Rozumiem, jakie to denerwujace. Moze pan miec ochote odegrac sie na ludziach, ktorzy pana zdaniem sa za to odpowiedzialni. Ale musimy tez powiedziec sobie, ze prze trzymywanie ludzi wbrew ich woli jest powaznym wykroczeniem. Sean usmiechnal sie. A wiec policja sadzi, ze porwal Masonow, poniewaz nie zostal dopuszczony do programu medulloblastoma. Wlasciwie nie byli dalecy od prawdy. Doceniam pa nska troske i to, ze pan tu przyszedl - powiedzial. Ale nie mam czasu na rozmowe. Musze wracac do pracy. Prosze nam powiedziec, czego pan chce nie rezygnowal sierzant. Czasu - odparl Sean. Tylko troche czasu. Dwie, trzy, najwyzej cztery godziny . Powiesil sluchawke. Wrocil do stolu, wzial pipete i zabral sie do pracy. Ronald Hunt byl rudy i mial sto osiemdziesiat dwa centymetry wzrostu. Lat trzydziesci siedem, od pietnastu, czyli od skonczenia college'u, w policji. Na studiach jego glownym przedmiotem bylo wdrazanie prawa, a dodatkowym psychologia. Starajac sie polaczyc psychologie z praca w policji, gdy tylko pojawila sie szansa, wprost rzucil sie na etat w zespole do spraw negocjacji z porywaczami. Nie mial okazji poslugiwac sie swymi umiejetnosciami tak czesto, jak by sobie zyczyl, lecz jesli juz takowa sie trafila, prawdziwie cieszyl sie zadaniem. Praca ta zainspirowala go nawet do podjecia wieczoro wych kursow z psychologii na Uniwersytecie Miami. Poniewaz wszystkie jego dotychczasowe akcje zakonczyly sie sukcesem, nabral wiary w swoje mozliwosci. Szczesliwe zakon czenie ostatniego takiego incydentu, kiedy to sfrustrowany pracownik rozlewni napojow bezalkoholowych przetrzymywal trzy kole zanki z pracy jako zakladniczki, przynioslo Ronaldowi pochwale w rozkazie. Totez gdy Sean odlozyl sluchawke, byl to ciezki cios dla jego poczucia wlasnej wartosci. 297 Ten gnojek sie rozlaczyl! oznajmil oburzony.Powiedzial, czego chce? spytal Hector. Czasu - odparl Ron. Jak to czasu? Antenoweg o? Chce wystapic w telewizji? Nie - odpowiedzial Ron. -Czasu to znaczy godzin. Powiedzial, ze musi wracac do pracy. Chyba pracuje nad tym pro gramem, do ktorego go nie dopuszczono. Co to za program? - spytal Hector. Nie wiem - rzekl Ron. Przycisnal guzik telefonu komor kowego chcac polaczyc sie powtornie. Nie moge negocjowac nie rozmawiajac z nim. Porucznik Hector Salazar i sierzant Ronald Hunt stali za trzema bialo niebieskimi samochodami na parkingu dokladnie naprzeciw ko wejscia do budynku naukowego Forbes. Wozy policyjne tworzyly wokol frontu budynku ksztalt litery U. W srodku zorgani zowano minicentrum dowodzenia: na skladanym stoliku stalo kilka telefonow i radio. Sily policyjne na miejscu zdarzenia znacznie wzrosly. Z poczatku bylo tu tylko czterech funkcjonariuszy: dwoch mundurowych, kto rzy odebrali pierwszy telefon, oraz sierzant i jego wspolpracownik. Teraz zgromadzil sie caly tlum. Oprocz regularnych oddzialow policyjnych z Hectorem na czele bylo dwoch negocjatorow, pieciu saperow i dziesieciu czlonkow brygady antyterrorystycznej w czar nych strojach szturmowych. Ludzie z brygady stali na stronie rozgrzewajac sie przed akcja cwiczeniami gimnastycznymi. Forbes reprezentowali doktor Deborah Levy, Margaret Richmond i Robert Harris . Pozwolono im podejsc w poblize posterun kow, ale z zastrzezeniem, by trzymali sie z boku. Tuz za zolta tasma okalajaca teren akcji zgromadzil sie niewielki tlumek; byli tam tez dziennikarze lokalnych srodkow masowego przekazu. Kilka wozow telewizyjnych z wyciagnietymi antenami stalo moz liwie jak najblizej miejsca operacji. Reporterzy z mikrofonami w reku i wyczekujacy operatorzy biegali w tlumie w poszukiwaniu kogos, kto moglby cos powiedziec na temat rozgrywajacego sie wewnatrz dramatu. Policja usilowala kontynuowac swoje dzialania, podczas gdy tlum widzow gestnial. Doktor Mason mowi, ze Murphy kategorycznie odmawia odebrania telefonu - oznajmil Ron. Byl wyraznie obrazony. Mimo to probuj poradzil mu Hector. Mam nadzieje, ze wszystkie wejscia i wyjscia sa pod nadzorem zwrocil sie do sierzanta Andersona. 298 Wszystkie - zapewnil go Anderson.-Nikt nie wejdzie ani nie wyjdzie stad bez naszej wiedzy. Poza tym mamy snajperow na dachu szpitala. A co z lacznikiem? spytal Hector. W laczniku tez mamy naszego czlowieka od strony szpitala. Nie bedzie zadnych niespodzianek. Hector przywolal Phila Darella. Co to za historia z ta bomba? spytal. Troche nietypowa przyznal Phil. Rozmawialem z dok torem. To kolba z nitrogliceryna. Wedlug jeg o oceny jest tego jakies dwiescie, trzysta mililitrow. Tkwi w lodzie. Murphy wchodzi tam od czasu do czasu i dorzuca lodu do lazni, za kazdym razem smiertelnie przerazajac doktora. Czy to moze byc powazne zagrozenie? spytal Hector. No, raczej tak - o dparl Phil. Zwlaszcza kiedy nitro gliceryna sie zestali. Czy trzasniecie drzwiami moze ja zdetonowac? Chyba nie - odpowiedzial Phil. Ale wstrzas moglby. Upadek na podloge z cala pewnoscia. Ale jestes w stanie sobie z tym poradzic? Jak najbardziej - potwierdzil Phil. Teraz Hector przywolal Deborah Levy. Rozumiem, ze to pani kieruje tu dzialalnoscia naukowa. Doktor Levy skinela glowa. Jak pani mysli, co ten chlopak robi? spytal Hector. Powiedzial naszemu negocjatorowi, ze potrzebuje czasu na prace. Prace! prychnela lekcewazaco doktor Levy. -Prawdopodobnie sabotuje nasze badania. Byl wsciekly, ze nie dopus cilismy go do jednego z naszych programow. Nie ma cienia szacun ku dla nikogo i dla niczego. Szczerze mowiac od pierwszej chwil i wydawal mi sie niezrownowazony. Czy to mozliwe, zeby pracowal nad tym programem teraz? spytal Hector. Absolutnie niemozliwe stwierdzila doktor Levy. -Program przeszedl juz do etapu prob klinicznych. Wiec uwaza pani, ze on siedzi tam po to, zeby wam narobic klopotow. Wiem, ze chce narobic klopotow! Moim zdaniem powinnis cie wejsc tam i wyciagnac go. Musimy miec na uwadze bezpieczenstwo zakladnikow przypomnial Hector. 299 Mial wlasnie zamiar naradzic sie z George'em Loringiem i jego bry gada, kiedy zwrocil sie do niego jeden z policjantow z patrolu.Panie poruczniku, ten czlowiek koniecznie chce z panem rozmawiac. Twierdzi, ze jest bratem tego faceta w srodku. Brian przedstawil sie. Wyjasnil, ze jest prawnikiem i przyjechal z Bostonu. Ma pan jakas koncepcje, o co tu moze chodzic? spytal Hector. Niestety nie - odparl Brian. -Ale znam brata. Prawda, ze zawsze byl uparty, lecz nigdy nie zrobilby czegos takiego nie majac cholernie waznego powodu. Chcialbym miec pewnosc, ze nie bedziecie dzialac pochopnie. Porywanie zakladnikow z bronia w reku i terroryzowanie ich bomba to cos wiecej niz upor oswiadczyl Hector. -Ten postepek stawia go w rzedzie osobnikow niezrownowazonych, nieobliczalnych i niebezpiecznych. Z takiego zalozenia musi my wychodzic. Przyznaje, ze to, co zrobil, wyglada na szalenstwo - powiedzial Brian. Ale Sean ma niezwykle racjonalny umysl. Moze ja powinienem z nim porozmawiac? Mysli pan, ze on pana wyslucha? spytal Hector. Sadze, ze tak wyrazil nadzieje Brian, choc ciagle jeszcze odczuwal konsekwencje spotkania u Masonow. Hector wzial telefon z rak Ronalda Hunta i dal go Brianowi, by sprobowal. Jak na zlosc nikt nie odpowiadal, nawet doktor Mason. Jeszcze kilka minut temu doktor odbieral telefony rzekl Ron. Pozwolcie mi wejsc i porozmawiac z nim zaproponowal Brian. Hector potrzasnal glowa. Juz i tak ma wystarczajaco duzo zakladnikow oswiadczyl. Poruczniku Salazar - zawolal jakis glos. Hector odwrocil sie i zobaczyl, ze w jego strone zmierzaja wysoki, smukly bialy oraz potezny brodaty Afro -amerykanin. Sterling przedstawil siebie i Wayne'a Edwardsa. Znam dobrze panskiego szefa, Marka Witmana dodal po prezentacji. - Uslyszelismy o sprawie Seana Murphy'ego, wiec przybywamy zaofiarowac nasze usl ugi. To sprawa dla policji - powiedzial Hector. Podejrzliwie mierzyl nowo przybylych wzrokiem. Nie lubil ludzi, ktorzy pro bowali go ustawiac mowiac, ze sa kumplami jego szefa. Zastana wial sie, jak im sie udalo tu przedostac. 300 Ja i moj kolega od kilku dni sledzimy pana Murphy'ego wyjasnil Sterling.Jestesmy tymczasowo zatrudnieni przez For bes Cancer Center. Potraficie jakos wyjasnic to, co sie tu dzieje? spytal Hector. Wiemy tylko, ze ten chloptas stopniowo coraz bardziej wa riowal powiedzial Wayne. On nie jest wariatem! - przerwal Brian. Jest zuchwaly i nierozwazny, ale nie jest wariatem. Jesli ktos popelnia kupe wariactw odparl Wayne - to jest rzecza sluszna nazwac go wariatem. W tej chwili wszyscy odruchowo schylili sie na dzwiek helikop tera, ktory przemknal nad budynkiem i zawisl nad parkingiem. Ryk smigla zdawal sie rozsadzac klatke piersiowa. Kazda czas teczka kurzu, kazdy smiec mniejszy od kamyka ulecialy w powie trze. Wiatr zdmuchnal kilka kartek z rozkladanego st olika. To nasz helikopter - krzyknal Hectorowi do ucha George Loring, dowodca brygady antyterrorystycznej. Wezwalem go, zebysmy mogli dostac sie na dach, jak tylko da pan zielone swiatlo. Hector z trudem przytrzymywal czapke. Na litosc boska, George odkrzyknal. Odeslij gdzies na bok ten cholerny helikopter, dopoki nie bedzie nam potrzebny. Tak jest! - wrzasnal George. Zdjal maly mikrofon przypiety do jednego ze swoich epoletow. Oslaniajac go dlonmi wydal pilo towi krotkie polecenie. Ku ogolnej uldze helikopter odlecial, po czym wyladowal w poblizu szpitala. Jak widzisz te sytuacje? spytal George'a Hector, gdy juz mogli rozmawiac. Ogladalem plany pieter dostarczone przez szefa ochrony, ktory okazal sie bardzo uczynny rzekl George wskazuja c Hectorowi Roberta Harrisa. - Sadze, ze wystarczy szesciu ludzi na dachu: trzech na kazda klatke schodowa. Podejrzany jest w labo ratorium na czwartym pietrze. Uzyjemy prawdopodobnie dwoch granatow uderzeniowych, chociaz mysle, ze wystarczylby jeden. W ciagu paru sekund bedzie po wszystkim. To pestka. A co z nitrogliceryna? spytal Hector. Nie wiem nic o zadnej nitroglicerynie odparl George. Jest w oszklonej kabinie w laboratorium - rzekl Hector. To byloby ryzykowne wlaczyl sie Phil, ktory slyszal, co mowili. Fala uderzeniowa moze zdetonowac nitrogliceryne, jesli jest w postaci stalej. O, cholera - powiedzial George. W takim razie do diabla 301 z granatami. Mozemy po prostu wyskoczyc z obu klatek schodo wych jednoczesnie. Terrorysta nawet nie zdazy sie zorientowac, co sie stalo.Sean nie jest terrorysta! zaprotestowal Brian przerazony tym, co slyszy. Zglaszam sie na ochotnika do grupy szturmowej - po raz pierwszy zabral glos Harris. -Znam teren. To nie jest zabawa dla amatoro w - osadzil go Hector. Nie jestem amatorem - oburzyl sie Harris. Sluzylem w komandosach i bralem udzial w wielu akcjach w operacji Pus tynna Burza. Uwazam, ze trzeba cos zrobic; im wczesniej, tym lepiej powiedziala doktor Levy. Im dluzej ten pom ylony dzieciak tam siedzi, tym wiecej szkod moze wyrzadzic. Wszyscy znow sie pochylili, poniewaz nisko nad parkingiem przelecial nastepny helikopter. Na boku kadluba widnial napis "Kanal 4 TV". Hector krzyknal do Andersena, zeby polaczyl sie z posterun ki em i zeby ktos stamtad zadzwonil do Kanalu 4; ten cholerny helikopter ma natychmiast zniknac, bo inaczej brygada antyter rorystyczna zalatwi sie z nim za pomoca broni automatycznej. Nie zwracajac uwagi na halas i ogolny rozgardiasz Brian wzial jeden z tel efonow i nacisnal guzik do powtornego wybierania numeru. Modlil sie, zeby ktos sie zglosil i tak tez sie stalo. Ale to nie byl Sean. To byl doktor Mason. Sean nie mial zadnego pojecia, na ile cykli powinien nastawic urzadzenie do PCR. Potrzebowal jedynie p ozytywnej reakcji w chociaz jednym z blisko stu piecdziesieciu zaglebien, ktore napelnil. Niecierpliwy, zatrzymal pierwsze urzadzenie po dwudzies tu pieciu cyklach i zdjal plytke z zaglebieniami. Najpierw dodal biotynylowana sonde i skladniki enzymatyczne pozwalajace wykryc, czy sonda weszla w reakcje z ktoras z probek plynu mozgowo rdzeniowego Helen Cabot. Potem umiescil probki w aparacie do wykrywania chemiluminescencji i czekal, az wydruk wskaze, czy chemiluminescencja wystapila. Ku jego zdziwieniu juz pierwszy wynik byl dodatni. Choc spo dziewal sie, ze w koncu uzyska taki wynik, nie przypuszczal, ze tak szybko. To dowodzilo, ze Helen Cabot - podobnie jak Malcolm Betencourt - w srodku zimy zlapala wirusa zapalenia mozgu Saint Louis, co bylo o tyle dziwne, ze chorobe te przenosza komary. 302 Nastepnie Sean skupil uwage na innych zaglebieniach, gdzie szukal onkogenow. Ale zanim zdazyl dodac odpowiednie sondy, przerwal mu doktor Mason.Mimo ze po rozmowie z sierzantem Huntem telefon z przerwami dzwonil nadal, Sean nie zwracal na niego uwagi. Zapewne doktor Mason tez, bo od czasu do czasu sygnal utrzymywal sie bardzo dlugo. Sean w koncu wylaczyl swoj dzwonek. Ale widocznie tele fon zadzwonil znowu i doktor Mason podniosl sluchawke, bo ostroznie otworzyl drzwi i powiedzial Seanowi, ze na linii jest jego brat. Choc nie mial najmniejszej ochoty przerywac tego, co robil, poczucie winy wobec Briana sprawilo, ze odebral telefon. Przede wszystkim przeprosil, ze go uderzyl. Wybaczam i puszczam w niepamiec - powie dzial Brian. Ale musisz natychmiast skonczyc te wyglupy, zejsc na dol i pod dac sie. Nie moge odparl Sean. Potrzebuje jeszcze godziny, no, najwyzej dwoch. Na litosc boska, co ty tam robisz? spytal Brian. Wyjasnianie zabraloby za duzo czasu odpowiedzial Sean. - Ale to wielka rzecz. Obawiam sie, ze nie zdajesz sobie sprawy, jakiej wrzawy narobiles. Sciagneli tu wszystkich procz Gwardii Narodowej. Tym razem posunales sie za daleko. Jesli w tej sekundzie nie wyjdziesz i nie skonczysz z tym wszystkim, nie chce miec z toba nic wspolnego. Potrzebuje tylko jeszcze troche czasu powiedzial Sean. Nie prosze o gwiazdke z nieba. Jest tu kupa rozgoraczkowanych pomylencow ostrzegl Brian. - Planuja szturm na budynek. Postaraj sie, zeby nie zap omnieli o rzekomej nitroglicerynie. To ich powinno zniechecic do bohaterstwa. Jak to "rzekomej"? - spytal Brian. To glownie etanol z mala domieszka acetonu wyjasnil Sean. - Wyglada jak nitrogliceryna. Przynajmniej przypomina ja na tyle, zeby Mason dal sie nabrac. Chyba nie sadziles, ze zrobilem prawdziwa? Szczerze mowiac uwazam, ze jestes zdolny do wszystkiego. Wyperswaduj im komandoskie akcje. Daj mi jeszcze chociaz godzine. Sean slyszal, ale juz nie sluchal dalszych protestow Briana. Powiesil sluchawke i wrocil do pierwszego urzadzenia. 303 Nie zaszedl daleko, gdy z klatki schodowej weszla Janet z wy drukiem komputerowym w reku.Znalezienie wykazu podrozy sluzbowych nie bylo zadnym problemem - oznajmila. Pchnela wydruk w strone Seana. Cokol wiek by to mialo znaczyc, doktor Deborah Levy podrozuje bardzo duzo, ale glownie do Key West i z powrotem. Sean spojrzal na wydruk. Rzeczywiscie jest ruchliwa przyznal. Ale zwroc uwage na te inne miasta. Tego sie wlasnie spodziewalem. A Margaret Richmond? Nie jezdzi do Key West odparla Janet. Troche po drozuje po kraju. Mniej wiecej co miesiac odwiedza jakies inne miasto. Co z tym programem, ktory wtedy widzielismy? spytal Sean. Miales racje. Akurat szedl, kiedy tam dotarlam, wiec prze p isalam dwa z tych numerow, ktore wzielismy za numery telefo now. Kiedy sprobowalam zadzwonic bezposrednio, okazalo sie, ze to polaczenie komputerowe, wiec polaczylam sie przez modem. Oba numery naleza do towarzystw ubezpieczeniowych: pierwszy do Medi-First, drugi do Healthnet. Bingo - ucieszyl sie Sean. Wszystkie kawalki pasuja. A moze bys mnie tak nareszcie oswiecil? zaproponowala Janet. Zaloze sie, ze komputer szuka wnioskow o akceptacje to warzystw ubezpieczeniowych dla okreslonych numerow po lis. Prawdopodobnie robi to w nocy w zwykle dni i w niedziele po poludniu. Masz na mysli akceptacje zabiegow chirurgicznych? - spytala Janet. Tak, wlasnie to odparl Sean. Chcac ustrzec sie wy datkow na ewentualne zbedne operacje, towarzystwa ube zpieczeniowe wymagaja od lekarza lub szpitala, by o planowanym zabiegu zawiadamiali je z wyprzedzeniem. Zazwyczaj jest to po prostu formalnosc, ruch stemplem i tyle. Watpie, zeby ktokolwiek przy tym troszczyl sie o poufnosc. Ten komputer na gorze in for muje o planowanych zabiegach chirurgicznych dla okreslonej listy numerow polis ubezpieczeniowych. To te numery, ktore wyswietlal monitor? spytala Janet. Tak, to chyba musza byc wlasnie one odparl Sean. No, ale po co? Chce, zebys sama do tego doszla. Gdy ja bede dalej obrabial 304 swoje probki, ty przyjrzyj sie wywiadowi w tych trzydziestu trzech historiach choroby. Sadze, ze w wiekszosci z nich znajdziesz wzmianke o planowym zabiegu chirurgicznym w stosunkowo krotkim czasie przed wykryciem medulloblastoma. Porownaj daty tych zabiegow z trasami podrozy doktor Levy.Janet wlepila w Seana nieruchome spojrzenie. Mimo calego wyczerpania zaczynala kojarzyc fakty, tak jak widzial je Sean, i pojmowac, w jakim kierunku szly jego mysli. Bez slowa usiadla nad historiami chorob i wydrukiem komputerowym, ktory przy niosla z szostego pietra. Powrociwszy do wlasnej pracy Sean umiescil odpowiednie sondy w kilku nastepnych zaglebieniach. Niewiele zdazyl zdzialac, kiedy przerwal mu doktor Mason. Moja zona jest glodna oznajmil. Zmeczenie wyostrzylo nerwy Seana. Po wszystkim, co sie wy darzylo, nie mogl juz zniesc Masonow, a zwlaszcza pani Mason. To, ze uznali za stosowne zawracac mu glowe swoim glodem, wzbudzilo w nim gwaltowna wscieklosc. Odlozyl pipete i popedzil do oszklonej kabiny. Doktor Mason zobaczyl, jak nadciaga, i szybko domyslil sie stanu jego ducha. Puscil drzwi i cofnal sie do srodka. Sean otworzyl je z rozmachem, az huknely o ogranicznik. Wpadl do pomieszczenia, porwal z lodu kolbe Erlenmajera i potrzasnal nia. Czesc jej zawartosci juz sie zestalila i kawalki lodu zadzwie czaly, obijajac sie o scianki naczynia. Oblicze doktora Masona zbielalo; skulil sie w oczekiwaniu eksplozji. Pani Mason ukryla twarz w dloniach. Jesli uslysze stad jeszcze jedno slowo, rozwale te kolbe o pod loge! wrzasnal Sean. Gdy eksplozja nie nastapila, doktor Mason otworzyl oczy. Pani Mason zerknela przez palce. Zrozumiano? - warknal Sean. Doktor Mason z wysilkiem przelknal sline i skinal glowa. Zbrzydzony Masonami i w lasnym wybuchem, Sean powrocil do swojego stolu. Rzucil skruszone spojrzenie na Janet, ale ona nie zwracala na niego uwagi. Byla pochlonieta historiami chorob. Sean wzial pipete i na nowo zabral sie do pracy. Zadanie nie bylo latwe; musial sie naprawde skoncentrowac. Trzeba bylo ulokowac odpowiednia sonde w odpowiednim zaglebieniu, a mial primery i sondy dla ponad czterdziestu onkogenow; dosc okazala lista. Pierwsze proby wypadly negatywnie. Sean nie wiedzial, czy po 305 20 - Stan terminalny prostu za wcze snie je sprawdzil, czy rzeczywiscie byly negatywne.Przy piatej zaczelo go ogarniac zniechecenie. Po raz pierwszy odkad uruchomil te karuzele dramatycznych wydarzen, w jego umysle zrodzily sie powazne watpliwosci co do koncepcji, ktora dotad wydawala mu sie niewzruszona jak skala. Ale szosta proba wypadla pozytywnie. Wykryl obecnosc onkogenu zwanego ERB -2, co oznaczalo wirusa erytroblastozy ptasiej, ktorego naturalnymi gospodarzami byly kurczeta. Zanim Janet skonczyla przegladac historie, Sean znalazl jeszc ze jeden onkogen, vmyc, co oznaczalo wirusa szpiczaka, takze by tujacego u kurczat. Tylko w okolo trzech czwartych historii podane sa daty zabiegow chirurgicznych odezwala sie Janet. -Ale tam, gdzie sa, na ogol pokrywaja sie z datami i celem podrozy doktor Levy. Alleluja! - wykrzyknal Sean. -Wszystko pasuje jak w ukladance. Jednego nie rozumiem - ciagnela Janet. Co ona robila w tych miastach? Po zabiegu chirurgicznym prawie kazdy ma zalozony wen flon - powiedzial Sean. Dostaje kroplowki, a poza tym gdyby wynikly jakies problemy, personel musi miec dostep do zyly. Twierdze, ze Deborah Levy podawala im zastrzyki dozylne. Jakie? - spytala Janet. Wirusa zapalenia mozgu Saint Louis odparl Sean. Po wiedzial Janet o dodatniej probie na obecnosc wirusa SLE w plynie mozgowo rdzeniowym Helen Cabot. Powiedzial jej tez, ze Louis Martin mial w kilka dni po swojej operacji podobne przemijajace zaburzenia neurologiczne. A jesli przyjrzec sie tym historiom ciagnal Sean mysle, ze okaze sie, iz miala je wiekszosc pacjentow. Dlaczego nie rozwinelo sie pelnoobjawowe zapalenie mo zgu? - spytala Janet. Zwlaszcza jesli wstrzyknieto im wirusa dozylnie? To naprawde sprytna sztuczka. Jestem zdania, ze wirus zapalenia mozgu byl przeksztalcony oslabiony, poniewaz zawie ral onkogeny wirusowe. Wykrylem juz dwa takie onkogeny w gu zie Helen. Stawiam na to, ze znajde jeszcze jeden. Jedna ze wspol czesnych teorii mowi, ze aby komorka ulegla przemianie nowotwo rowej, musza w niej zajsc co najmniej trzy niezalezne wydarzenia. Jak do tego doszedles? spytala Janet. Wydawalo sie to zbyt skomplikowane, zbyt pracochlonne, zbyt wyrafinowane, a przede wszystkim zbyt ohydne, by moglo byc prawdziwe. 306 Stopniowo. Niestety zajelo mi to duzo czasu. Przypu szczam, ze z poczatku moj poziom podejrzliwosci byl zbyt niski; jakze moglbym sie spodziewac czegos takiego. Ale kiedy powiedzialas mi, ze oni zaczynaja stosowac specyficzna immunoterapie juz od pierwszego dnia, pomyslalem, ze cos tu nie gra. To przeczylo wszystkiemu, co wiem o immunologii. Zeby otrzymac przeciwciala, trzeba czasu, a kazdy guz jest antygenowo odrebny.Ale dlaczego wlasnie u Betencourtow zaczales sie dziwnie zachowywac? Bo Malcolm Betencourt uzmyslowil mi, jaka byla sekwencja wydarzen. Planowy zabieg chirurgiczny, potem przemijajace za burzenia neurologiczne i wreszcie guz mozgu. U Helen Cabot i Louisa Martina przebieg byl taki sam. Dopoki nie uslyszalem historii Malcolma, nie zdawalem sobie sprawy ze znaczenia tych faktow. Jak mawia jeden z moich profesorow, jesli naprawde sie potrudzisz zbierajac wywiad, zawsze postawisz trafna diagnoze. A wiec uwazasz, ze wyslannicy Forbes Cancer Center jezdzili po kraju wszczepiajac ludziom nowotwor powiedziala Janet zmusiwszy sie, by ubrac swoje straszliwe obawy w slowa. Bardzo szczegolny rodzaj nowotworu dodal Sean. Jeden z onkogenow, ktore wykrylem, odpowiada za synteze bialka, ktore jest eksponowane przez blone komorkowa. Poniewaz jest homologiczne z bialkowym receptorem dla hormonu wzros tu, dziala jak wlacznik, ktory zapoczatkowuje wzrost i podzial komo rki. Ale poza tym ten fragment, ktory wystaje na zewnatrz, jest prawdopodobnie silnym antygenem. Moja hipoteza jest taka, ze immunoglobulina, ktora oni podaja pacjentom, to przeciwcialo p rzeciwko pozakomorkowej czesci bialka ERB -2. Zgubilam sie przyznala Janet. Sprobujmy to sprawdzic powiedzial Sean. Moze uda mi sie pokazac ci, o co chodzi. To bedzie moment, bo mam troche ERB-2 z laboratorium Key West. Zobaczymy, czy lekarstwo Helen Cabot z nim reaguje. Pamietasz, ze nie bylem w stanie wywolac jego reakcji z zadnym naturalnym antygenem komorkowym? Rea gowalo wylacznie z guzem. Gdy Sean szybko przygotowywal reakcje immunologiczna, Ja net usilowala przyswoic sobie to, co jej powiedzial. Innymi slowy stwierdzila po chwili ten nowotwor rozni sie od innych nie tylko tym, ze jest dzielem czlowieka; jest takze uleczalny. Sean podniosl glowe znad swojej pracy i spojrzal na nia z wyraz nym podziwem. 307 Tak jest! Trafilas w sedno. Oni stworzyli nowotwor ze spe cyficznym antygenem, dla ktorego juz wczesniej mieli przeciwcialo monoklonalne. Przeciwciala reagowaly z antygenami i pokrywaly wszystkie komorki nowotworowe. Potem musieli tylko pobudzic uklad odpornosciowy zarowno in vivo, jak in vitro, zeby zdobyc jak najwiecej limfocytow typu "killer". Byl tylko jeden drobny problem: Ze z poczatku leczenie nasilalo objawy choroby wskutek reakcji zapalnej, jaka musialo wywolywac.I dlatego umarla Helen Cabot. Tak sadze. Diagnostyka w Bostonie trwala zbyt dlugo. Po winni byli natychmiast wyslac ja do Miami. Sek w tym, ze Boston nie jest w stanie uwierzyc, ze ktokolwiek moglby lepiej rozwiazac jakis problem medyczny. Jak mogles byc tego taki pewny? spytala Janet. -Nie miales zadnych dowodow. A jednak byles na tyle pewny swego, ze przywlokles tu Masonow pod bronia. Ogromnie duzo ryzyko wales. Rozstrzygajace znaczenie mialy pewne niemal techniczne rysunki, ktore zobaczylem w Key West, a ktore przedstawialy kapsydy wirusow wyjasnil Sean. Jak tylko je zobaczylem, wiedzialem, ze mam racje. Widzisz, doktor Levy jest wybitna specjalistka w dziedzinie wirusologii. Te rysunki przedstawialy wirusa o dwudziestosciennej symetrii. Tak wyglada wirus SLE. Z naukowego punktu widzenia szczego lnie wyrafinowanym elementem tego niegodziwego planu bylo to, ze Deborah Levy po trafila upchac onkogeny wewnatrz wirusa SLE. W jednym wi rusie nie moze byc miejsca dla wiecej niz jednego onkogenu, bo jesli wirus ma nadal zarazac, odpowiednio duza czesc genomu musi zostac nienaruszona. Nie wiem, jak ona to zrobila. Musiala uzyc takze pewnych genow retrowirusa, zeby calosc mogla ulec integracji do chromosomow zainfekowanej komorki. Przypusz czam, ze transformacji dokonywala za pomoca wielu wirusow przen oszacych rozne onkogeny, a do przemiany nowotworowej dochodzilo tylko w tych komorkach mozgu, ktore na swoje nie szczescie zostaly zainfekowane wszystkimi onkogenami jedno czesnie. Dlaczego posluzyla sie akurat wirusem zapalenia mozgu? spytala Janet. Ma naturalne powinowactwo do neuronow odparl Sean. - A jesli chcieli miec nowotwor, ktory mogliby wyleczyc, potrzebowali guza dajacego wczesne objawy. Jak wlasnie guz mozgu. Z naukowego punktu widzenia to calkiem logiczne. 308 Raczej diabologiczne - rzekla Janet.Spojrzala na oszklone pomieszczenie. Doktor Mason przemie rzal je tam i z powrotem starannie omijajac biurko i kolbe w lazni lodowej. Jak myslisz, czy on jest tego swiadomy? spytala. Tego nie wiem - odparl Sean. Ale gdybym mial na cos postawic, powiedzialbym, ze tak. Trudno byloby prowadzic tak skomplikowana operacje bez wiedzy dyrektora. W koncu to byl sposob na zdobywanie funduszy. Dlatego celowali w dyrektorow generalnych wielkich firm i czlonkow ich rodzin powiedziala Janet. Tak przypuszczam. Latwo stwierdzic, jakie towarzystwo ubezpiecza duza firme. Nietrudno tez poznac numer czyjejs polisy ubezpieczeniowej, szczegolnie jesli chodzi o postac niemal pub liczna. A gdy juz sie to wszystko ma, dobranie sie do osoby jest spraw a niezwykle prosta. Wiec tego wieczoru, kiedy kopiowalismy historie choroby i uslyszelismy slowo "dawca", mowa byla o pieniadzach, nie o narzadach. Sean skinal glowa. Wtedy poniosla nas wyobraznia powiedzial. -Zapomnielismy, ze szpitale specjalistyczne i wspoldzialajace z nimi osrodki naukowe znajduja sie w coraz to bardziej rozpaczliwej sytuacji, jako ze coraz trudniej im o dotacje Narodowego Instytutu Zdro wia. Skupienie wokol siebie grupy bogatych a wdziecznych pa cjentow, to niezly sposob, by wejsc w dwudziesty pierwszy wiek. Tymczasem reakcja immunofluorescencji miedzy ERB -2 a lekarstwem Helen Cabot wypadla silnie dodatnio, nawet silniej niz z komorkami guza. No i prosze! oznajmil Sean z satysfakcja. -Oto reakcja antygenprzeciwcialo, ktorej tak poszukiwalem. Potem zwrocil sie ku swoim setkom probek. Czy moge w czyms pomoc? spytala Janet. Oczywiscie odparl Sean. Pokazal jej, jak sie poslugiwac dwunastokanalowa pipeta, potem wreczyl serie sond molekular nych do wykrywania onkoge now, ktore nalezalo umiescic w za glebieniach. Pracowali wspolnie przez jakies trzy kwadranse, skupieni na swoim zmudnym zajeciu. Oboje byli wyczerpani fizycznie i psy chicznie, przytloczeni skala spisku, ktory podejrzewali. Do chwili sprawdzenia ostatni ego zaglebienia wykryli jeszcze dwa onkogeny: Haras, co pochodzilo od nazwy "wirus sarcoma Harveya", wirusa, 309 ktory w naturalnych warunkach zarazal szczury, oraz SV40T, pochodzacego od wirusa zazwyczaj spotykanego w nerkach malp.Na podstawie badan ilosciowych RNA z wykorzystaniem polime razowej rekcji lancuchowej Sean ustalil, ze wszystkie onkogeny ulegaly bardzo wysokiej ekspresji. Co za koktajl! - rzekl ze zgroza prostujac sie i rozciagajac znuzone miesnie. Kazda komorka nerwowa obdarzona tym k ompletem musi bez dwoch zdan stac sie nowotworowa. Doktor Levy nie zdawala sie na przypadek. Janet odlozyla pipete i objela glowe dlonmi. Nie podnoszac wzroku spytala zmeczonym glosem: I co teraz? Chyba musimy sie poddac. Probujac rozwazyc, jaki po winien byc nastepny krok, Sean rzucil okiem na kabine biurowa i na Masonow, ktorzy znowu sie klocili. Na szczescie szklana obudowa w znacznym stopniu tlumila dzwiek ich glosow. Jak to zrobimy? - spytala sennie Janet. Sean westchnal. Prawde mowiac, jeszcze sie nad tym nie zastanawialem. To moze byc trudne. Janet podniosla glowe. Przeciez musiales miec jakies wyobrazenie, kiedy to wszystko planowales. Gdzie tam - przyznal sie Sean. Nie wybiegalem mysla tak daleko. Janet odepchnela stolek i podeszla do okna. Widac bylo stamtad parking. Masz cyrk, ktorego chciales. Sa tam setki ludzi, a wsrod nich grupa w czarnych mundurach. Oni mnie wlasnie niepokoja. Domyslam sie, ze to brygada antyterrorystyczna. Moze powinnismy poslac na dol Masonow z wiadomoscia, ze jestesmy gotowi wyjsc. To jest jakis pomysl. Ale ty idziesz z nimi. A wtedy ty zostaniesz tu sam. - Janet odeszla od okna i usiadla. Nie, to mi sie nie podoba. Jak popatrze na tych facetow w czarnych strojach, ktorych az swierzbi, zeby rzucic sie do szarzy... Najwiekszy problem to mozg Helen Cabot powiedzial Sean. Dlaczego? To nasz jedyny dowod. Nie mozemy dopuscic, by ci z Forbes 310 go zniszczyli, a jestem pewien, ze zrobiliby to natychmiast, gdyby tylko mieli mozliwosc. Przypuszczam, ze kiedy to sie skonczy, nie bede sie tu cieszyl zbytnia sympatia. Istnieje powazne niebez pieczenstwo, ze w tym zamieszaniu mozg moze wpasc w niepo wolane rece. Watpie, czy ktokolwiek zechce poswiecic chwile, by mnie wysluchac.Obawiam sie, ze masz racje powiedziala Janet. Zaczekaj! - zawolal Sean z naglym ozywieniem. -Mam pomysl! ROZDZIAL 13 7 marca, niedziela, godzina 16.38 Dwadziescia minut zajelo Seanowi przekonanie Janet, ze najle piej zrobi przylaczajac sie do Masonow. Mial nadzieje, ze uznaja ja za zakladniczke, co uprawdopodobni teorie, ze zostala zmuszona do wspoldzialania. Janet powatpiewala, ale w koncu skapitulowala.Gdy rozstrzygneli te kwestie, Sean oblozyl mozg Helen Cabot lodem i umiescil w termosie, w ktorym przyniosl go do p racowni. Potem sznurkiem znalezionym w szafie magazynowej obwiazal trzydziesci trzy historie choroby oraz wydruk komputerowy wy kazu podrozy pracownikow Forbes Cancer Center w duza paczke. Gdy skonczyl, wzial klucze i z termosem w jednej rece, a z paczka w drugiej poszedl na gore do administracji. Dzieki kluczom dostal sie do dzialu finansow. Wyjal polki z dzwigu i sam sie do niego wcisnal wraz ze swoimi pakunkami. Przyciskajac lokcie do tulowia, zeby nie ocierac sie o szyb, zjechal az do piwnicy. Archiwum stwarzalo pewne trudnosci. Wlacznik swiatla znaj dowal sie na zewnatrz i Sean musial przemierzyc cale pomiesz czenie w kompletnych ciemnosciach. Pamietal jednak w ogolnym zarysie rozmieszczenie regalow i dzieki temu byl w stanie posuwac sie naprzod z jaka taka pewnoscia, choc kilka razy sie pogubil. W koncu odnalazl blizniaczy dzwig. Po kilku minutach jechal w gore, do statystyki medycznej w czesci szpitalnej. Gdy otworzyl drzwi, ucieszylo go zapalone swiatlo, ale niemile zaskoczyl przytlumiony glos dyktujacy jakis tekst. Sean nie opusz czal swojego ciasnego pojazdu, dopoki nie zorientowal sie, ze glos dochodzi z niewielkiej, niewidocznej z jego miejsca niszy. Dopiero wtedy najciszej jak potrafil wygramolil sie z windy i sciskajac pod pachami oba swoje p akunki przekradl sie na korytarz. 312 Tam doznal wrazenia, ze powietrze naladowane jest elektrycz noscia. Bylo oczywiste, ze pracownia chemii klinicznej i zaklad radiologii zostaly poinformowane o sytuacji w sasiednim budynku: podniecenie wprawilo szczatkowy personel dyzurowy w niemalze swiateczny nastroj. Wiekszosc pracownikow zgromadzila sie w ho lu naprzeciwko wind, przy zajmujacych cala sciane oknach z wi dokiem na budynek naukowy. Nikt nie zwrocil najmniejszej uwagi na Seana.Ominawszy windy, Sean zszedl schodami na parter. Gdy znalazl sie w holu glownym, natychmiast opuscilo go napiecie. Szczes liwym zbiegiem okolicznosci byla wlasnie pora odwiedzin i przy wejsciu panowal spory tlok. Mimo swoich pokaznych pakunkow, dwudniowej szczeciny i wymietego ubrania Sean zdolal sie wtopic w otoczenie. Wyszedl ze szpitala bez przeszkod. Przecinajac parking po dro dze do czesci naukowej mial moznosc docenic, jaka publicznosc zgromadzil jego spektakl. Ludzie dreptali miedzy licznie zapar kowanymi samochodami, wsrod ktorych byl jego wlasny lazik. Przechodzac obok isuzu Sean rozwazal, czy nie wrzucic do niego mozgu i dokumentow. Ale uznal, ze lepiej bedzie, jesli odda je osobiscie Brianowi. Byl pewien, ze brat jest na miejscu, choc odgrazal sie, ze go opusci. Pol icja ogrodzila caly teren wokol budynku zolta tasma winy lowa od frontu rozciagnieta od samochodu do samochodu, a z tylu miedzy drzewami. Wzdluz tej linii w regularnych odstepach stali umundurowani policjanci. Sean zauwazyl, ze za grupa samochodow policyj nych przy rozkladanym stoliku urzadzono cos w rodzaju centrum dowodzenia. W poblizu tego miejsca zgromadzilo sie kilkudziesieciu policjan tow. Po lewej stronie, nieco z boku, stala brygada antyterrorys tyczna w czarnych strojach. Niektorzy sie gimnasty kowali, inni sprawdzali swoje imponujace arsenaly. Sean zatrzymal sie przy tasmie i omiotl tlum oczami. Od razu zauwazyl Briana. Byl tu jedynym mezczyzna w bialej koszuli i wzorzystych szelkach. Stal na stronie, zatopiony w ozywionej rozmowie z jednym z cz lonkow brygady w czarnym uniformie, o twarzy wysmarowanej czarna farba. Sean podszedl do jednego z policjantow obstawiajacych tasme i pomachal mu reka przed nosem, zeby zwrocic na siebie uwage. Policjant byl niezwykle zajety obcinaniem sobie paznokci. -Pr zepraszam, ze zawracam panu glowe powiedzial Sean - ale jestem krewnym osobnika, ktory porwal zakladnikow, 313 a tam stoi moj brat, o, ten, ktory rozmawia z czlonkiem brygady antyterrorystycznej. - Sean wskazal Briana.Wydaje mi sie, ze moglbym pomoc rozwiazac ten dylemat. Policjant bez slowa podniosl tasme. Gestem dal Seanowi do zrozumienia, zeby przechodzil, i wrocil do swoich paznokci. Sean trzymal sie z daleka od Deborah Levy i Roberta Harrisa, ktorych spostrzegl kolo jednego z samochodow policyjny ch. Na szczescie nie patrzyli w jego kierunku. Ominal tez jednego z mez czyzn, ktorych zamknal w szafie w Key West, tego, ktory czekal w samolocie Sushity w Naples, a teraz stal przy rozkladanym stoliku. Ruszyl prosto w strone brata i zaszedl go od tylu. Uchwycil strzepy rozmowy na temat szturmowania budynku. Najwyrazniej obaj rozmowcy roznili sie stanowiskami. Sean klepnal Briana po ramieniu, ale Brian obojetnym ruchem strzasnal reke intruza. Pograzony w dyskusji, podkreslal swoje zdanie uderzajac piescia w otwarta dlon. Ciagnal swoj namietny monolog, dopoki Sean zaszedlszy go z boku, nie zahaczyl o jego pole widzenia. Brian zamilkl z otwartymi ustami w polowie zdania. George Loring powiodl oczami za wzrokiem Briana, ocenil Seana jako bezdomnego wloczege, potem znow spojrzal na Briana. Zna pan tego czlowieka? spytal. Jestesmy bracmi odparl Sean tracajac oslupialego Briana w bok. Co u diabla...? krzyknal Brian. Nie rob sceny! ostrzegl Sean odciagajac go na strone. Jesli jeszcze jestes na mnie wsciekly, ze cie walnalem, to prze praszam. Nie chcialem cie uderzyc, ale nie dales mi wyboru. Wyskoczyles w niedobrym momencie. Brian rzucil szybkie, dyskretne spojrzenie na oddalony zaledwie o kilkanascie metrow osrodek dowodzenia. Potem znow zwrocil wzrok na Seana. Co ty tu robisz? Wez ten termos rzekl Sean podajac go bratu. -I te historie choroby. Ale najwazniejszy jest termos. Brian zmienil pozycje, by moc udzwignac papiery. Jak u licha sie stamtad wydostales? Zapewniono mnie, ze caly budynek jest zablokowany; nikt nie zdola wejsc ani wyjsc. Powiem ci za chwile. Ale najpierw o termosie: w srodku jest mozg. Niezbyt piekny, ale wazny. To ten mozg, ktory ukradles? W takim razie jest to mienie zagarniete. 314 Oszczedz mi tego prawniczego belkotu.Czyj to mozg? Pacjentki. Bedzie nam potrzebny, zeby oskarzyc kilka osob z Forbes Cancer Center. Chcesz powiedziec, ze to jest dowod? spytal Brian. Wywola prawdziwa burze w wielu glowach obiecal Sean. Jak chcesz udowodnic, czyj to mozg, skoro nie zostal pro tokolarnie przekazany? - zglosil zastrzezenie Brian. To rozstrzygnie DNA - rzekl Sean. -Tylko nikomu go nie oddawaj. Kopie historii chorob tez sa wazne. Ale one nie moga sluzyc za dowod odparl Brian. -Nie sa uwierzytelnion e. Na milosc boska, Brian! warknal Sean. Wiem, ze to bylo niedopatrzenie z mojej strony, ze kiedy je kopiowalem, nie pomyslalem o zabraniu ze soba notariusza, ale przydadza sie lawie przysieglych. Te kopie wskaza kierunek zbierania dokumentacji i mog a posluzyc dla sprawdzenia, czy niczego nie zmieniono w oryginalach. Sean sciszyl glos. A teraz, co robimy, zeby zakonczyc to przedstawienie bez rozlewu krwi, zwlaszcza mojej? Niepokoja mnie ci dreczeni bezczynnoscia chlopcy z brygady antyterrorystycznej. Brian rozejrzal sie jeszcze raz. Nie wiem - rzekl. Musze pomyslec. Zawsze wyprowa dzasz mnie z rownowagi. Byc twoim bratem to pelnoetatowe zajecie dla kilku prawnikow. Szkoda, ze nie moge cie wymienic na milutka siostrzyczke. Inaczej spiewales, kiedy sprzedawalismy Immunoterapie przypomnial mu Sean. Chyba moglibysmy po prostu sobie pojsc zaproponowal Brian. Jesli myslisz, ze tak bedzie najlepiej zgodzil sie Sean. Ale po fakcie moge zostac uznany za wspolnika - zreflektowal sie Brian . Jak uwazasz. Aha, i musze cie uprzedzic, ze na gorze jest Janet. To ta bogata dziewczyna, z ktora sie spotykales w Bostonie? Ta sama. Zrobila mi niespodzianke i zjawila sie tutaj tego samego dnia co ja. A moze najlepiej bedzie, jesli poddasz sie teraz i tutaj - rozwazal glosno Brian. To powinno zrobic dobre wrazenie na sadzie. Im dluzej nad tym mysle, tym bardziej mi sie podoba takie rozwiazanie. Chodz, przedstawie cie porucznikowi Hectorowi Sa 315 lazarowi. On kieruje tym cyrkiem i wyglada na przyzwoitego chlopa.Nie mam nic przeciwko temu - powiedzial Sean. Zrob my to, zanim ktorys z tych gimnastykujacych sie chlopakow w cza rnych strojach nadwerezy sobie pachwine i zazada ode mnie od szkodowania. Potrzebne ci bedzie cholernie dobre wytlumaczenie dla tego wszystkiego, co narobiles ostrzegl Brian. Kapcie wam z nog pospadaja rzekl Sean. Gwarantuje. Pozwol, ze teraz ja bede mowil powiedzial Brian. Ruszyli w strone rozkladanego stolika. Nawet mi przez mysl nie przeszlo, zeby sie wtracac odparl Sean. - To jedno, co robisz dobrze. Po drodze do stolika Sean rzucil okiem na Sterlinga Rombauera i Roberta Harrisa, ktorzy sprzeczali sie na boku. Staral sie ominac ich, odwrocony plecami, w obawie ze ktorys go rozpozna i wywola poru szenie. Ale niepotrzebnie sie martwil. Byli zbyt pochlonieci rozmowa, by go zauwazyc. Staneli za poteznym cielskiem Hectora Salazara. Brian chrzak nal, zeby zwrocic na siebie uwage policjanta, ale na prozno. Hector podjal dyskusje z George'em Loringiem tam, gdzie przerwal ja Brian. George palil sie do akcji. Hector opowiadal sie za rozwaga i cierpliwoscia. Poruczniku! - zawolal Brian. Szlag by to trafil! ryknal Hector. Anderson, dzwoniles w sprawie tego telewizyjnego helikoptera? Znowu tu jest. Kon wersacja urwala sie, bo helikopter Kanalu 4 przelecial im tuz nad glowami i zakrecil nad parkingiem. Hector pogrozil ope ratorowi palcem, czego pozniej zalowal, gdy przyszlo mu ogladac to raz za razem w telewizji. Gdy helikopter sie oddalil, Brianowi udalo sie przyciagnac uwage Hectora. Panie poruczniku - przemowil pogodnym tonem. -Chcialbym, zeby pan poznal mojego brata, Seana Murphy'ego. Jeszcze jeden brat! - zdziwil sie Hector nie skojarzywszy. Co to, jakis zjazd rodzinny? Potem zwrocil sie d o Seana. - Czy ma pan jakis wplyw na tego swojego kopnietego braciszka w laboratorium? Musimy cos zrobic, zeby zaczal rozmawiac z na szym negocjatorem. Alez to jest Sean! powiedzial Brian. To on byl na gorze. A teraz wyszedl i chcialby przeprosic za cale to zamie szanie. 316 Hector wodzil wzrokiem od jednego do drugiego, podczas gdy jego umysl usilowal zrozumiec cokolwiek z tego naglego, bulwer sujacego obrotu wydarzen.Sean wyciagnal reke. Hector ujal ja odruchowo, nadal zbyt zdumiony, by przemowic. Uscisneli sobie dlonie, jakby wlasnie zostali sobie przedstawieni na cocktail party. -Hej! - rzekl Sean obdarzywszy Hectora jednym ze swoich najmilszych usmiechow. Pragne panu osobiscie podziekowac za panski trud. Uratowal pan sytuacje. ROZDZIAL 14 8 marca, poniedzialek, godzina 11.15 Sean wyszedl przez wahadlowe drzwi gmachu Sadu Okregowego Dade i czekajac, az pokaze sie Brian, wystawil twarz na slonce i chlodne, swieze powietrze. Poprzedniego wieczoru zostal aresz towany i te noc spedzil w celi.To bylo gorsze niz szkola medyczna powiedzial, majac na mysli swoja noc w wiezieniu, gdy razem z Brianem schodzili po szerokich, zalanych sloncem schodach. Jesli sprawa nie potoczy sie idealnie gladko, stoisz oko w oko z wyrokiem wieloletniego wiezie nia - zauwazyl Brian. Sean stanal. Chyba nie mowisz powaznie? spytal przerazony. -Po tym, co ci powiedzialem na temat Forbes? Teraz wszystko jest w rekach wymiaru sprawiedliwosci wzruszyl ramionami Brian. Kiedy sprawa trafia przed sad przysieglych, dalej to juz gra w kosci. A slyszales tego sedziego, ktory postawil ci zarzuty. Wcale nie byl toba zachwycony, mimo ze sam sie poddales i mimo ze nitrogliceryna nie byla nitro gliceryna. Jesli twoi zakladnicy mysleli, ze to nitrogliceryna, to nie ma z naczenia, co to bylo naprawde. Powinienes mi podziekowac, ze zadalem sobie trud i poswiecilem troche czasu, zeby wymazac z rejestrow twoje mlodziencze sprawki. Gdyby nie to, prawdopo dobnie wcale nie wyszedlbys za kaucja. Mogles dopilnowac, zeby Kevin Porter zwrocil uwage na okolicznosci lagodzace powiedzial z pretensja Sean. Postawienie zarzutow to jeszcze nie proces wyjasnil Brian. - Juz ci to mowilem. To jest tylko etap, kiedy dowiadujesz sie oficjalnie, o co jestes oskarzony, i zaczynasz przygotowywac 318 obrone. Poza tym Kevin nawiazal do okolicznosci lagodzacych w czesci dotyczacej zwolnienia za poreczeniem.A, to osobna sprawa. Piecset tysiecy dolarow kaucji! Boze! Nie moglismy lepiej wyladowac? Zamrozilismy czesc kapitalu zalozycielskiego Onkogenu. Masz szczescie, ze w ogole wyszedles za kaucja, i koniec, kropka. Moze przypomnimy sobie jeszcze raz zarzuty, ktore prze ciwko tobie wytoczono: potajemna dzialalnosc, kradziez, wlama nie, wlamanie przy uzyciu broni palnej, napasc, napasc przy uzyciu broni palnej, uprowadzenie, porwanie, bezprawne pozbawienie wolnosci, uszkodzenie ciala i zbezczeszczenie zwlok. Moj Boze, Sean, jak mogles pominac gwalt i zabojstwo! A co powiedzial prokurator okregowy na sprawe Forbes? spytal Sean. Tutaj to jest prokurator stanowy - odparl Brian. -Wczoraj wieczorem spotkalem sie z nim i z federalnym prokuratorem okregowym. Kiedy ty wysypiales sie w celi, ja wypruwalem sobie zyly. I co? Byli zainteresowani, wyraznie odparl Brian. -Ale, jako ze nie moglem im przedstawic zadnych dowodow poza wykazem podrozy, z ktorego jeszcze nic nie musi wynikac, i kopiami szpital nych historii choroby, bardzo madrze powstrzymali sie od komen tarza. A mozg Helen Cabot? spytal Sean. To jest dowod. To jeszcze nie jest dowod odpowiedzial Brian. -Testy, ktore jak twierdzisz przeprowadziles, nie zostaly jeszcze powto rzone. A gdzie jest sam mozg? Skonfiskowany przez policje rzekl Brian. A wlasciwie przekazany w depozyt patologowi sadowemu. Pamietaj, z e to jest mienie zagarniete. Wiec mamy jeszcze dodatkowy problem: stan prawny twojego dowodu. Nienawidze prawnikow oswiadczyl Sean. I obawiam sie, ze kiedy to wszystko sie skonczy, bedziesz ich jeszcze mniej lubil powiedzial Brian. Dzis rano slyszalem, ze w odpowiedzi na twoje nieodpowiedzialne, oszczercze oskar zenia Forbes zaangazowal jednego z najslawniejszych i najbardziej wymownych prawnikow w kraju oraz pozyskal poparcie najwiek szej firmy Miami. Twoje zarzuty rozwscieczyly wielu wplywowyc h ludzi, ktorzy teraz zalewaja Forbes pieniedzmi na obrone. Oprocz sprawy kryminalnej czeka cie grad powodztw cywilnych. 319 Nie dziwi mnie, ze wazne figury swiata biznesu popieraja Forbes - stwierdzil Sean.Ale zmienia nastawienie, gdy sie dowiedza, ze nie tylko ten rewelacyjny lek, ale i sama choroba jest wynalazkiem Forbes. Lepiej by bylo, zebys mial racje. Mam racje. W guzie, ktory badalem, znalazlem cztery on kogeny. W naturalnych warunkach nawet znalezienie jednego byloby czyms zdumiewajacym . Ale to tylko jeden z trzydziestu osmiu przypadkow. Nie martw sie. Ja mam racje. Inne dowody juz zakwestionowano dodal Brian. -Przez swojego prawnika Forbes oswiadczyl, ze obecnosc doktor Debo rah Levy w tych miastach i w tych dniach, w ktorych przyszli pacjenci poddawani byli planowym zabiegom chirurgicznym, byla czysto przypadkowa. O, tak, oczywiscie powiedzial sarkastycznie Sean. Maja pewne podstawy stwierdzil Brian. -Po pierwsze trasa jej podrozy nie pokrywa sie w stu procentach z mi ejscami zabiegow. To znaczy, ze jezdzil tez ktos inny. Na przyklad Margaret Richmond. Przed sadem trzeba przedstawic wykaz wszystkich podrozy sluzbowych. To nie wszystko - dodal Brian. Forbes twierdzi, ze doktor Levy jest inspektorem terenowym Ameryk anskiego Kon gresu Patologow. Juz to sprawdzilem. To prawda. Czesto wiec jezdzi po kraju wizytujac laboratoria kliniczne w szpitalach, ktore chca przedluzyc akredytacje. Wyglada na to, ze w krytycznych dniach doktor Levy istotnie przeprowadzala wizytacje. A ten program sprawdzajacy numery polis ubezpieczenio wych, ktory widzielismy w nocy? przypomnial Sean. -To raczej powazne obciazenie. Forbes temu kategorycznie zaprzeczyl odparl Brian. Twierdza, ze sa w stalym kontakcie z firmami ubezpieczeni owymi, ale jedynie w kwestii roszczen. Natomiast nigdy nie sprawdzaja wnioskow o akceptacje zabiegow chirurgicznych. I, co wiecej, towarzystwa ubezpieczeniowe utrzymuja, ze nikt z zewnatrz nie ma dostepu do ich dokumentacji. A co maja mowic powiedzial Sean. - Jestem pewien, ze trzesa portkami ze strachu na mysl, ze mogliby zostac wciagnieci w cywilna strone tej afery. A co do programu Forbes, to Janet i ja widzielismy go na wlasne oczy. 320 Trudno to bedzie udowodnic. Musielibysmy przedstawic ten pro gram, a oni na pewno nie maja zamiaru nam go udostepnic.A, cholera z nimi! - rzucil Sean. Wszystko zapewne sprowadzi sie do strony naukowej i do tego, czy uda nam sie przekonac przysieglych, a przynajmniej wyjasnic im, o co tu chodzi stwierdzil Bria n. - Nie jestem pewien, czy ja to potrafie. To taka nieuchwytna materia. Gdzie jest Janet? - spytal Sean. W moim samochodzie - odparl Brian. -Jej przedstawiono zarzuty wczesniej i troche lagodniej to przebiegalo, ale chciala juz wyjsc z sadu. I trudno sie dziwic. Wszystkie te przezycia daly sie jej we znaki. Nie nawykla do klopotow tak jak ty. -Bardzo zabawne - powiedzial Sean. Czy ona tez jest oskarzona? Oczywiscie. A co ty myslisz, ze masz do czynienia z idiotami? Jest oskarzona o wspoludzial we wszystkim oprocz napasci przy uzyciu broni palnej i uprowadzenia. Na szczescie sedzia, jak sie zdaje, uwaza, ze najwieksza jej zbrodnia bylo zadawanie sie z toba. Nawet nie wyznaczyl kaucji. Wystarczylo jej wlasne pisemne zo bowiazanie wobec sadu. Zblizajac sie do samochodu Briana Sean zobaczyl Janet na przednim siedzeniu. Glowe miala oparta na podglowku i zdawalo sie, ze spi. Ale gdy Sean podszedl do samochodu, otworzyla oczy. Wyskoczyla i usciskala go. Sean odwzajemnil jej uscisk troche skrepowany obecnoscia brata. Jak sie czujesz? spytala Janet odchylajac glowe, ale rekami nadal obejmujac go za szyje. Dobrze, a ty? Pobyt w wiezieniu to pouczajace doswiadczenie - przyznala. Zdaje sie, ze na poczatku wpadlam w niezla histerie. Ale moi rodzice przylecieli z naszym adwokatem, ktory przyspieszyl formalnosci. Gdzie sa teraz twoi rodzice? Wrocili do hotelu odparla Janet. Sa wsciekli, ze po stanowilam zaczekac tu na ciebie. Wyobrazam sobie mruknal Sean. Brian spojrzal na zegarek. Sluch ajcie, wy dwoje - powiedzial. -Doktor Mason zwolal na dzisiaj w poludnie konferencje prasowa w Forbes. Obawia lem sie, ze bedziemy jeszcze tkwic w sadzie, ale skoro jestesmy wolni, uwazam, ze powinnismy pojsc. Co wy na to? 321 21 - Stan terminalnyD laczego powinnismy isc? spytal Sean. Martwie sie ta sprawa, to oczywiste. Obawiam sie, ze tu, w Miami, trudno bedzie o uczciwy proces. Wolalbym, zeby ta konferencja nie przeksztalcila sie w zbiorowy amok, jak zapewne oczekuje Forbes. Twoja obecnosc na miejscu stonuje nieco ich retoryke. Poza tym w ten sposob zaprezentujesz sie jako czlowiek odpowiedzialny, ktory powaznie traktuje wlasne twierdzenia. Sean wzruszyl ramionami. Niech bedzie rzekl. Zreszta ciekaw jestem, co powie doktor Mason. Niech bedzie powtorzyla Janet. Tlok na ulicach spowodowal, ze jazda z sadu zabrala im wiecej czasu, niz przypuszczal Brian, ale mimo wszystko zdazyli na spotkanie. Mialo sie odbyc w szpitalnej sali konferencyjnej. Wszys tkie miejsca na okolicznych parkingach byly zajete. Kilka wozow telewizyjnych stalo na drodze pozarowej w poblizu glownego wejscia do szpitala. Zeby moc zaparkowac, Brian musial objechac budynek naukowy. Po drodze do szpitala Brian skomentowal ten publiczny rozglos. Musze was ostrzec, ze nie bedzie latwo. Sprawy tego rodzaju rozstrzygaja sie w srodkach masowego przekazu w takim samym stopniu jak w sadzie. Co wiecej, gra toczy sie na boisku Forbes. Nie badzcie zdziwieni, jesli spotka was co najmniej chlodne przy jecie. Tlumy ludzi przewalaly sie przed szpitalem. Bylo wsrod nich wielu reporterow i na nieszczescie niektorzy rozpoznali Seana. Rzucili sie na niego, podtykajac mu mikrofony pod nos i wszyscy naraz zadajac pytania, z ktorych przebijala wrogosc. Blyskaly flesze; reflektory telewizyjne zalaly scene ostrym swiatlem. Zanim wszyscy troje dotarli do drzwi, Sean wpadl we wscieklosc. Brian musial go powstrzymywac, zeby nie poturbowal kilku fotografow. W srodku bylo niewiele lepiej. Wiadomosc o przybyciu Seana rozeszla sie w zdumiewajaco wielkim tlumie jak kregi na wodzie. Gdy cala trojka weszla do sali, wsrod obecnych czlonkow per sonelu medycznego Forbes zerwal sie chor gwizdow. Teraz rozumiem, co miales na mysli mowiac o chlodnym przyjeciu powiedzial Sean, gdy znalezli sobie miejsca. -Trudno to nazwac neutralnym terytorium. Mentalnosc linczujacego tlumu odparl Brian. -Ale to ci daje wyobrazenie, na co sie porwales. Gwizdy i syki umilkly raptownie, a w ich miejsce rozlegly sie pelne szacunku oklaski, gdy na niewielkiej scenie ukazal sie doktor 322 Randolph Mason. Zdecydowanym krokiem wszedl na mownice i polozyl na niej przed soba pekata duza koperte z mocnego papieru pakowego. Oparl rece po obu stronach mownicy, lekko odchylil w tyl glowe i powiodl wzrokiem po publicznosci. Jego spos ob bycia i wyglad byly wzorem profesjonalizmu. Klasycznie siwiejace wlosy mial starannie ostrzyzone i uczesane, ubrany byl w granatowy garnitur, biala koszule i dobrany odcieniem krawat.Jedyna barwna plame tworzyla jedwabna lawendowa chusteczka w kieszeni marynarki. Wyglada jak uosobienie romantycznych wyobrazen o leka rzu - szepnela Janet. Takich wlasnie pokazuja w telewizji. Brian skinal glowa. I takim na ogol wierza przysiegli. To bedzie trudna walka. Doktor Mason odchrzaknal i zaczal mowic. Jego dzwieczny glos bez wysilku wypelnil nieduza sale. Podziekowal wszystkim za przybycie i za poparcie dla Forbes Cancer Center w obliczu ostatnich oskarzen. Czy pozwie pan Seana Murphy'ego do sadu za znieslawie nie? - krzyknal jakis reporter z drugiego rzedu. Ale doktor Mason nie musial odpowiadac. Cale audytorium zareagowalo na jego grubianstwo stlumionym sykiem. Reporter zrozumial i pokornie przeprosil. Doktor Mason poprawil koperte i zebral mysli. Dzisiejsze czasy nie sa latwe ani dla szpitali, ani dla placowek naukowych, szczegolnie zas trudne dla szpitali specjalistycznych, na ktorych spoczywa podwojny obowiazek: opieki nad chorymi i prowadzenia badan naukowych. Tradycyjny system zwrotu kosz tow, stosowany przy standardowej diagnostyce i terapii, nie sprawdza sie w takich placowkach jak Forbes, gdzie terapia czesto opiera sie na programach eksperymentalnych. Leczenie tego rodzaju jest intensywne, i tym samym kosztowne. Powstaje pytanie, skad maja sie brac pieniadze na tego typu dzialalnosc lecznicza? Niektorzy sugeruja, ze z dotacji na cele naukowe, jako ze to takze jest praca naukowa. Lecz fundusze publiczne przeznaczone na badania naukowe znacznie zmalaly. To zmusilo nas do szukania innych zrodel finansowania naszej pracy, jak przemysl, a nawet w wyjatkowych przypadkach takze przemysl zagraniczny. Ale i to zrodlo jest ograniczone, szczegolnie gdy cala swiatowa gospodarka kuleje. Do czego jeszcze mozemy sie odwolac, jesli nie do najstarszej metody: filantropii. Nie wierze wlasnym uszom szepnal Sean. - To jest typowa propagandowa gadka jak na festynie dobroczynnym. 323 Kilka osob odwrocilo sie, piorunujac go wzrokiem.Poswiecilem zycie jednej sprawie: niesieniu ulgi cierpia cym - kontynuowal doktor Mason. Odkad przestapilem prog szkoly medycznej, medycyna i walka z nowotworami wypelnialy je bez reszty. Dobro ludzkosci bylo zawsze moim celem; z niego czerpalem sile i motywacje. Teraz przemawia jak polityk - wyszeptal Sean. -Kiedy wreszcie przejdzie do tematu? Cisza! - warknal ktos za ni m. Kiedy objalem stanowisko dyrektora Forbes Center mo wil dalej doktor Mason wiedzialem, ze instytut ma trudnosci finansowe. Przywrocenie mu solidnych fundamentow finansowych stalo sie dla mnie celem, spojnym z moim pragnieniem, by praco wac dla dobra ludzkosci. Wlozylem w to zadanie serce i dusze. Jesli popelnilem jakies bledy, to nie z braku altruistycznych motywow. Doktor Mason przerwal i zaczal manipulowac przy sznurku, ktorym obwiazana byla jego koperta. Tu i owdzie zerwaly sie oklaski. Szkoda czasu - szepnal Sean. To byl tylko wstep odszepnal Brian. Ucisz sie. Na pewno teraz przejdzie do sedna sprawy. Tym chcialbym panstwa pozegnac oznajmil doktor Ma son. - Wszystkim, ktorzy pomagali mi w trudnych chwilach, z calego serca dziekuje . Czy cale to bajdurzenie ma oznaczac, ze sklada rezygna cje? spytal glosno Sean. Byl zdegustowany. Ale nikt mu nie odpowiedzial. Po calym audytorium rozszedl sie szmer grozy na widok niklowanego rewolweru Magnum 0,357, ktory doktor Mason wyjal z kope rty. Halas sie wzmogl. Siedzacy najblizej podium zaczeli wstawac, niepewni, czy maja uciekac, czy rzucic sie do doktora Ma sona. Nie chcialem nikogo zdenerwowac podjal doktor Ma son. - Ale uwazam... Bylo oczywiste, ze ma jeszcze cos do powiedzenia, a le dwaj reporterzy z przedniego rzedu ruszyli w jego strone. Dal im znak, by sie zatrzymali, lecz oni podeszli blizej. Doktor Mason cofnal sie i zszedl z mownicy. W oczach mial trwoge, jak jelen w potrzas ku. Cala krew odplynela mu z twarzy. Nagle, ku prz erazeniu obecnych, wlozyl sobie lufe rewolweru do ust i pociagnal za spust. Kula przeszla przez podniebienie twarde, pien mozgu i mozdzek, unoszac ze soba pieciocentymet 324 rowy krazek czaszki, i zaglebila sie w drewnianym gzymsie. Doktor Mason upadl w tyl. Rewolwer polecial do przodu, uderzyl o pod loge i wjechal pod pierwszy rzad krzesel. Ludzie, ktorzy jeszcze tam siedzieli, rozbiegli sie.Jedni krzyczeli, inni plakali, kilka osob sie pochorowalo. Sean, Janet i Brian, gdy rewolwer wypalil, odwrocili wzrok. Gdy znow odwazyli sie spojrzec, w sali panowalo istne pieklo. Nikt nie wiedzial, co robic. Nawet lekarze i pielegniarki byli bezradni; doktorowi Masonowi nic juz nie bylo w stanie pomoc. Sean, Janet i Brian widzieli tylko wycelowane w gore jego buty i cialo w skroconej perspektywie. Sciana za mownica byla obryz gana, jakby ktos rzucil w nia garscia jagod. Seanowi zaschlo w ustach. Gardlo mial scisniete. W oczach Janet wezbraly lzy. Swieta Mario, Matko Boza wymamrotal Brian. Wszyscy byli oszolomieni i przytloczeni. Malo kto sie odzywal. Kilku odwaznych, wsrod nich Sterling Rombauer, zdecydowalo sie obejrzec cialo doktora Masona. Wiekszosc pozostala na swoich miejscach, oprocz jednej kobiety, ktora podniosla sie z krzesla i zaczela przeciskac sie do wyjscia. Sean zobaczyl, jak pospiesznie roztraca oniemialych ludzi. Rozpoznal ja natychmiast. To doktor Levy - powiedzial zrywajac sie na rowne no gi. - Trzeba ja zatrzymac. Zaloze sie, ze chce uciec z kraju. Brian pochwycil Seana za ramie, powstrzymujac go od rzucenia sie w pogon. To nie pora i nie miejsce, zebys sie zabawial w rycerza. Zostaw ja w spokoju. Sean patrzyl, jak doktor Levy dotarla do wyjscia i znikla z pola widzenia. Spojrzal na Briana. Szarada powoli sie rozwiazuje. Byc moze - rze kl Brian wymijajaco. Jego umysl prawnika zaprzatala w tej chwili mysl o wspolczuciu, jakie to szokujace wydarzenie wywola w spoleczenstwie. Stopniowo tlum zaczal sie rozpraszac. No coz powiedzial Brian. Chodzmy. Poszli w milczeniu, powloczac nogami, i przepchneli sie przez spokornialy tlum zgromadzony wokol wejscia. Skierowali sie do samochodu Briana. Kazde staralo sie pojac straszliwa tragedie, jakiej mieli nieszczescie byc swiadkami. Sean odezwal sie pierwszy. Powiedzialbym, ze bylo to nader drama tyczne mea culpa - powiedzial. Musimy jednak oddac mu sprawiedliwosc, ze przy najmniej byl dobrym strzelcem. 325 Nie badz trywialny, Sean odparl Brian.-Czarny humor nie jest w moim guscie. Dziekuje rzekla Janet. Potem zwrocila sie do Seana. Ten czlowiek nie zyje. Jak mozesz z tego zartowac? Helen Cabot tez nie zyje odpowiedzial Sean. Jej smierc duzo bardziej mnie obchodzi. Obie powinny cie obchodzic stwierdzil Brian. W kon cu samobojstwo doktora Masona mozna wytlumaczyc nieslawa , jaka spadla na Forbes za twoja sprawa. Mial powody do depresji. To samobojstwo niekoniecznie musi oznaczac przyznanie sie do winy. Zaczekaj - rzekl Sean zatrzymujac cale towarzystwo. Czy po tym, co widzielismy, ciagle jeszcze masz jakies watpliwosci co do mojej teorii na temat medulloblastoma? Jestem prawnikiem - odparl Brian. -Nauczono mnie myslec w specyficzny sposob. Staram sie przewidziec linie obrony. Na dwie sekundy zapomnij, ze jestes prawnikiem. Co czujesz jako czlowiek? Okay - ustapil Brian. - Musze przyznac, ze to byl nie zwykle obciazajacy akt. EPILOG 21 maja, piatek, godzina 13.50 Wielki samolot Delty zakrecil i podszedl do ladowania na lot nisku Logan. Ladowal w kierunku polnocno zachodnim, totez Sean ze swojego siedzenia przy ok nie po lewej stronie mial dobry widok na caly Boston. Brian siedzial obok niego z nosem utkwio nym w prawniczym pismie. Przelecieli nad Biblioteka Kennedy'ego na Columbus Point, a potem nad poludniowym krancem Bostonu z jego nadbrzeznymi, dwupietrowymi dr ewnianymi domami.Nastepnie dane mu bylo podziwiac wspanialy widok na wiezow ce srodmiescia i bostonski basen portowy na pierwszym planie. Zanim dotkneli ziemi, uchwycil jeszcze przelotny obraz Charles town z pomnikiem bitwy pod Bunker Hill wycelowanym w popoludniowe niebo. Sean wydal westchnienie ulgi. Byl w domu. Obaj mieli tylko bagaz podreczny, totez prosto z samolotu poszli na postoj taksowek. Najpierw pojechali do kancelarii Briana w Old City Hall na School Street. Sean powiedzial taksowkarzowi, z eby zaczekal i wyszedl z Brianem. Odkad tego ranka opuscili Miami, prawie nie rozmawiali, przede wszystkim z powodu zmeczenia minionymi napieciami i nieustannymi rozmowami w ciagu ostat nich trzech dni. W Miami Sean skladal zeznania w sprawie Stan Floryda contra Forbes Cancer Center. Sean przyjrzal sie bratu. Mimo dzielacych ich roznic i czestych klotni poczul nagly przyplyw milosci do Briana. Wyciagnal reke. Brian ujal ja silnie i potrzasnal. Ale Sean potrzebowal czegos wiecej. Puscil dlon Briana i objol go dlugim, mocnym usciskiem. Ten odruch serdecznosci wzbudzil w nich uczucie pewnego skrepowania. Rzadko kiedy dawali fizyczny wyraz wzajemnemu przywiazaniu. Zwykle nie dotykali sie, nie liczac szturchanca w bok albo klepniecia w plecy. 327 Dzieki za wszystko, co zrobiles powiedzial Sean.To wszystko blednie w porownaniu z tym, co ty zrobiles dla wielu potencjalnych ofiar Forbes. Ale bez twojej opieki prawnej Forbes dzialalby do dzisiaj. To jeszcze nie koniec - przypomnial mu Brian. -To dopiero pierwszy krok. No dobrze, tak czy inaczej skupmy teraz nasze wysilki na Onkogenie. Sprawa Forbes jest teraz w rekach prokuratora sta nowego i federalnego prokuratora okregowego. Jak myslisz, ktory bedzie oskarzal? Moze beda wspoldzialac powiedzial B rian. - Obaj na pewno sa swiadomi, ze sprawa o takim rozglosie ma wydzwiek polityczny. Sean skinal glowa. Bedziemy w kontakcie rzekl wsiadajac z powrotem do taksowki. Zanim Sean zdazyl zatrzasnac drzwi samochodu, Brian przy trzymal je chwile. Nie ch cialbym, zeby to zabrzmialo po mentorsku - powiedzial ale jako twoj starszy brat czuje, ze powinienem ci udzielic pewnej rady. Byloby ci o wiele latwiej, gdybys troche okielznal te wlasciwa twojej osobowosci hucpe. Nie mowie o jakiejs wielkiej przemian ie. Gdybys tylko pozbyl sie swojej zadziornosci ulicznika. Zanadto trzymasz sie przeszlosci. Och, daj spokoj, Brian rzekl Sean z ironicznym usmiesz kiem. - Wyluzuj sie. Mowie powaznie. Robisz sobie wrogow z ludzi mniej od ciebie inteligentnych, a to niestety wiekszosc z nas. To najbardziej dwuznaczny komplement, jaki w zyciu sly szalem. To wcale nie mial byc komplement stwierdzil Brian. Zachowujesz sie jak jakis uczony idiota. Blyskotliwy w jednych dziedzinach, a niedorozwiniety w innych, na przyklad w tym, co dotyczy stosunkow miedzyludzkich. Albo nie zdajesz sobie sprawy z cudzych uczuc, albo cie one nie obchodza. Tak czy inaczej, rezultat jest ten sam. Zapominasz sie! rzucil Sean ze smiechem. Pomysl nad tym, braciszku zakonczyl Bri an. Przyjacielskim gestem klepnal Seana po ramieniu. Sean polecil kierowcy, by zawiozl go do szpitala Boston Me morial. Zblizala sie trzecia i chcial koniecznie zlapac Janet przed koncem zmiany. Opadl na siedzenie i wrocil mysla do tego, co 328 powiedz ial mu Brian. Usmiechnal sie. Brat dawal sie lubic, ale tez potrafil byc koszmarnym nudziarzem.W szpitalu Sean poszedl prosto na oddzial Janet. W dyzurce pielegniarek dowiedzial sie, ze znajdzie ja w pokoju piecset trzy, u pani Mervin. Ruszyl korytarzem do pokoju pacjentki. Nie mogl sie doczekac, zeby oglosic Janet dobre nowiny. Zastal ja w trakcie podawania pani Mervin dozylnego antybiotyku. Kogoz to ja widze?! Janet ucieszyla sie jego widokiem, choc byla najwyrazniej bardzo zajeta. Przedstawila go pa ni Mervin, dodajac, ze jest studentem medycyny z Harvardu. Uwielbiam was wszystkich, chlopcy oswiadczyla chicho czac pani Mervin. Byla to starsza pani o bialych wlosach, rozo wych policzkach i iskrzacych sie oczach. Mozesz mnie od wiedzac, kiedy tylko zechcesz. Janet mrugnela do Seana. Pani Mervin wraca do zdrowia. Widze przytaknal Sean. Janet odnotowala cos na podrecznej karcie i wlozyla ja do kieszeni. Wziela tace z lekami, pozegnala sie z pania Mervin i przypomniala jej, zeby dzwonila, gdy bedzie czegos potrzebowac. Na korytarzu Sean musial pedzic, zeby dotrzymac jej kroku. Moze sie nie domyslasz powiedzial dolaczajac - ale bardzo chce z toba porozmawiac. Marze o pogawedce odparla Janet ale jestem naprawde zajeta. Odprawa tuz, a ja jeszcze nie skonczylam rozdawac lekow. Oskarzenie przeciwko Forbes zostalo wniesione przed sad przysieglych oznajmil Sean. Janet zatrzymala sie i obdarzyla go szerokim cieplym usmiechem. To wspaniale! Bardzo sie ciesze. I jestem z ciebie dumna. T eraz naprawde wiesz, ze dowiodles swoich racji. Jak twierdzi Brian, to wazny pierwszy krok powiedzial Sean. - Oskarzenie obejmuje doktor Levy, choc od tej konferencji Masona nikt jej nie widzial. Nikt nie ma pojecia, gdzie jest. Oskar zeni sa tez dwaj czlonkowie personelu klinicznego i naczelna pielegniarka, Margaret Richmond. Ciagle jeszcze trudno mi w to wszystko uwierzyc. Uwierzysz, kiedy uzmyslowisz sobie skutki wdziecznosci pacjentow z medulloblastoma dla Forbes. Do chwili gdy polozylis my te mu kres, wydali ponad szescdziesiat milionow dolarow na praktycznie nie kontrolowane dotacje. A co sie stalo ze szpitalem? spytala Janet spogladajac na zegarek. 329 Szpital zostal postawiony w stan likwidacji. Ale instytut zamknieto. A jesli cie to interesuje, Japonczycy byli tak samo oszukiwani jak wszyscy. Nie brali w tym udzialu. Gdy zaslona opadla, policzyli swoje straty i prysneli. Zal mi szpitala powiedziala Janet.Osobiscie uwazam, ze to byl dobry szpital. Mam nadzieje, ze jakos z tego wybrna. I jeszcze jedna nowina - dodal Sean. Pamietasz tego wariata, ktory nas napadl na plazy i przerazil prawie na smierc? Nazywa sie Tom Widdicomb i jest bardziej zwariowany niz Ka pelusznik z "Alicji w Krainie Czarow". Trzymal swoja zmarla matke w domowej zamrazarce. Uroil sobie, ze ona kaze mu usy piac pacjentki z zaawansowanym rakiem sutka sukcynylocholina. Sama tez na to chorowala. Moj Boze, wiec to sie stalo z Gloria D'Amataglio. Najwidoczniej. I z wieloma innymi. Przypominam sobie Toma Widdicomba - rzekla Janet. To byl ten sprzatacz, ktory doprowadzal Marjorie do szalu. Wyglada na to, ze ty doprowadzalas do szalu jego. W jego chorym umysle zrodzilo sie przeswiadczenie, ze zostalas zeslana, aby polozyc kres jego misji. Dlatego cie scigal. To prawdopodob nie on zaczail sie w lazience w rezydencji Forbes i to z cala pewnoscia on poszedl za nami do kostnicy Miami General. Wielki Boze! wykrzyknela Janet. Wiadomosc, ze tropil ja jakis psychotyk, zupelnie wytracila ja z rownowagi. To prz ypomnialo jej, jak bardzo ta podroz na Floryde odbiegala od jej wyobrazen. Widdicomb stanie przed sadem ciagnal Sean. Oczywis cie obrona wystapila o orzeczenie niepoczytalnosci i jesli sciagna na swiadka matke w zamrazarce, nie beda z tym mieli wiekszych problemow zasmial sie Sean. Ale nie musze ci mowic, ze to przez niego szpital jest w likwidacji. Wszystkie rodziny, ktore w podejrzanych okolicznosciach stracily chora na raka sutka, wystepuja na droge sadowa. Nikt z chorych na medulloblastom a ich nie pozwal? Nie szpital - odparl Sean. To sa dwie odrebne jednostki: szpital i instytut naukowy. Pacjenci z medulloblastoma beda mu sieli pozwac instytut. W koncu w szpitalu zostali wyleczeni. Wszyscy oprocz Helen Cabot rzekla Janet. To prawda - zgodzil sie Sean. Janet jeszcze raz spojrzala na zegarek i potrzasnela glowa. Teraz jestem juz naprawde spozniona. Musze isc, Sean. Nie moglibysmy o tym pogadac wieczorem, moze przy obiedzie czy cos w tym rodzaju? 330 Nie dzisiaj - odparl Sean.Dzisiaj piatek. Ach, rzeczywiscie! powiedziala chlodno. Uderzyla sie dlo nia w czolo. Jakze moglam zapomniec. No coz, zadzwon do mnie, jak znajdziesz chwile czasu. I Janet ruszyla korytarzem. Sean podbiegl kilka krokow i zatrzymal ja chwytajac za ramie. Zaczekaj! - rzekl zdumiony tym naglym zakonczeniem rozmowy. - Nawet mnie nie spytasz, co z oskarzeniami prze ciwko nam? Nie dlatego, zeby mnie to nie interesowalo odparla Ja net - ale zlapales mnie w niedobrym momencie, a wieczorem oczywi scie jestes zajety. To tylko chwilka - powiedzial rozdrazniony. -Brian i ja spedzilismy wiekszosc wczorajszego wieczoru na targach z proku ratorem stanowym. Mamy jego slowo, ze wszystkie oskarzenia przeciwko tobie zostana oddalone. Co do mnie, to w zam ian za zlozenie zeznan mam tylko przyznac sie do zaklocania porzadku publicznego. Jak ci sie to podoba? To swietnie oswiadczyla. A teraz musze cie przepro sic. Sprobowala uwolnic ramie, ale Sean nie puszczal. Jeszcze jedno. Teraz, kiedy ta cala afera z Forbes nie stoi juz na przeszkodzie, myslalem nad tym bardzo dlugo. -Sean unikal jej wzroku i zaklopotany przestepowal z nogi na noge. Nie wiem, jak ci to powiedziec, ale pamietasz, co mowilas po przyjezdzie na Floryde, ze chcesz porozmawiac o naszym zwiazku, o zaangazowaniu i tak dalej? No wiec, ja chyba chcialbym to zrobic. To znaczy, jesli ty nadal myslisz o tym, o czym zdaje sie wtedy myslalas. Oslupiala, Janet spojrzala prosto w ciemnoniebieskie oczy Sea na. Usilowal umknac przed jej wzrokiem. Janet ujela go pod brode i odwrocila jego twarz do siebie. Czy ta cala pokretna mowa to proba rozmowy o malzen stwie? No, mniej wiecej, cos w tym rodzaju przytaknal Sean. Wyrwal brode z reki Janet i rozgladal sie po korytarzu. Wyma chiwal rekami usilujac pomoc myslom, ale slowa nie przychodzily. Nie rozumiem cie powiedziala Janet. Rumieniec wystapil jej na policzki. - Pomyslec, ilez to razy ja chcialam rozmawiac, a ty nie i nagle wyskakujesz z tym tu i teraz! No wiec pozwol, ze ci cos powiem, Seanie Murphy. Ja po prostu nie potrafilabym zyc z toba, chyba zebys duzo w sobie zmienil, a szczerze mowiac, nie wierze, zebys byl do tego zdolny. Po tych wszystkich przezyciach na Florydzie wcale nie wiem, czy naprawde ciebie chce. To nie 331 znaczy, ze cie nie kocham, bo kocham. To tylko znaczy, ze nie podejmuje sie zyc w takim zwiazku, jaki ty mi mozesz zaofiarowac.Sean doznal szoku. Na chwile zaniemowil. Zupelnie nie spo dziewal sie takiej odpowiedzi. O co ci chodzi? - spytal w koncu. Co mialb ym w sobie zmienic? Jesli nie wiesz i ja ci dopiero musze tlumaczyc, to szkoda czasu. Oczywiscie moglibysmy jeszcze porozmawiac wieczorem, ale ty musisz spotkac sie z kumplami. Nie czepiaj sie. Przez te wszystkie prawne bzdury nie wi dzialem sie z chl opakami od wielu tygodni. Jest to niezaprzeczalna prawda - powiedziala z naciskiem Janet. - Baw sie dobrze. Jeszcze raz ruszyla przed siebie. Ale po kilku krokach odwrocila sie do niego. -Z mojej wyprawy na Floryde wyniklo jeszcze cos nieoczekiwanego. Zaczelam powaznie myslec o studiach medycznych. Nie dlatego, ze pielegniarstwo przestalo mi odpowiadac, i Bog jeden wie, ile mnie czeka pracy, ale to, czego sie od ciebie dowiedzialam o biologii molekularnej i ro dzacej sie z niej rewolucji w medycynie, poruszylo mnie tak, jak zaden dotad przedmiot. Poczulam, ze chce miec w tym swoj udzial. No to tymczasem, Sean - dodala, oddalajac sie korytarzem. I zamknij usta. Sean byl zbyt oszolomiony, by odpowiedziec. Pare minut po osmej Sean wkroczyl do Old Scully's. Przepelnial go mily nastroj oczekiwania; w koncu nie byl tu od wielu tygodni. Przy barze tloczyli sie przyjaciele i znajomi, rozbrzmiewaly wesole okrzyki. Wiele osob bylo tu juz od piatej i zdazylo calkowicie sie znieczulic. W telewizji szedl mecz Red Sox i wlasnie gdy Sean spojrzal na ekran, Roger Clemens czarowal kamere czekajac na sygnal od lapacza. Z grupy zagorzalych kibicow pod samym tele wizorem dalo sie slyszec kilka okrzykow zachety. Bazy byly zajete. Sean zatrzymal sie przy drzwiach, by przyjrzec sie calej scenie. Pod tarcza do gry w rzutki zobaczyl Jimmy'ego O'Connora i Bra dy'ego Flanagana, ktorzy smiali sie do lez. Czyjas rzutka nie trafila w tarcze. Co wiecej, nie trafila nawet we wlasciwa sciane i wbila sie we framuge okna. Szalenie ich to ubawilo. Za barem Pete i Molly uwijali sie niezmordowanie napelniajac kufle to jasnym, to ciemnym piwem. Bywalo, ze ktores trzymalo cztery, piec oszronionych kufli w jednej rece. Kontuar byl tu i owdzie spryskany irlandzka whisky. Za kazdym kolejnym lyk iem 332 piwa problemy dnia codziennego coraz szybciej tonely w morzu zapomnienia.Sean przyjrzal sie gosciom przy barze. Poznal Patricka Fitz Geralda, zwanego Fitzie. Byl najbardziej lubianym chlopakiem w szkole sredniej. Sean pamietal, jakby to bylo wcz oraj, jak w dziewiatej klasie Fitzie ukradl mu dziewczyne. W Mary O'Higgins byl zakochany po uszy. Ona zas prysnela z prywatki, na ktora z nim przyszla, zeby gzic sie z Fitziem w furgonetce Franka Kildare'a. Ale od czasu szkolnych triumfow Fitziemu sporo przybylo w pasie, a twarz zrobila sie nalana i ziemista. Pracowal w brygadzie remontowej stoczni Marynarki Wojennej - jesli pracowal i byl zonaty z Anne Shaughnessy, ktora od wydania na swiat blizniat wazyla chyba ze sto kilogramow. Sean zrobil krok w strone baru. Pragnal zanurzyc sie w swoj dawny swiat. Chcial, zeby ludzie klepali go po plecach, pokpiwali sobie, ze jego brat zostanie ksiedzem. Chcial przypomniec sobie dawne czasy, gdy zdawalo mu sie, ze jego przyszlosc to nie kon czaca sie droga, ktora bedzie wedrowal razem z cala paczka. Radosc zycia, jego tresc mial czerpac ze wspolnych doswiadczen, ktorych wspomnieniami mozna bylo cieszyc sie wciaz na nowo. Prawde mowiac, te doswiadczenia wydawaly sie znacznie przyjem niejsze po nieuniknionych upiekszeniach, ktorych nabieraly za kazda kolejna opowiescia. Jednak cos go powstrzymywalo. Mial niepokojace, niemal tra giczne poczucie obcosci. Swiadomosc, ze jego zycie plynie juz inna koleja niz ich, powrocila z oslepiajaca jasnoscia. Byl juz tylko obserwat orem dawnego zycia, nie jego uczestnikiem. Wydarzenia w klinice Forbes otworzyly przed nim horyzonty szersze niz ho ryzonty jego starych przyjaciol z Charlestown. Wraz ze zludzenia mi o uczciwosci swiata odeszlo uczucie wyobcowania. Widzac dawnych kolegow na wpol pijanych, jesli nie gorzej, zrozumial, jak ograniczone maja mozliwosci. Skomplikowany splot czyn nikow spolecznych i ekonomicznych sprawil, ze utkwili w pajeczej sieci wciaz tych samych bledow. Byli skazani na ciagle odtwarzanie wlasnej przeszlosci. Nie przemowiwszy do nikogo nawet slowem, Sean odwrocil sie raptownie i potykajac sie wyszedl z Old Scully's. Natychmiast uslyszal potezny glos, wabiacy go z powrotem do rodzinnego ciepla tej przystani jego mlodosci, i przyspieszyl kroku. Podjal decyzje. Nie bedzie taki jak ojciec. Bedzie patrzyl w przyszlosc, nie w przeszlosc. 333 Slyszac pukanie do drzwi, Janet zdjela nogi z otomany i po dzwignela sie z glebokiego fotela klubowego. Byla wlasnie w trak cie uwaznej lektury opaslej ksiazki, ktora wyszukala w ksiegarni akademickiej. Jej tytul brzmial "Biologia molekularna komorki".Podeszla do drzwi i wyjrzala przez judasza. Ku swemu najwyz szemu zdumieniu ujrzala Seana, ktory robil do niej glupia mine. Pomajstrowawszy przy zamkach w koncu otworzyla dr zwi na osciez. Mam nadzieje, ze nie przeszkadzam powiedzial Sean. Co sie stalo? spytala Janet. -Czy twoja ulubiona spelunka splonela? W sensie symbolicznym - odparl Sean. Przyjaciele sie nie zjawili? Byli wszyscy. Moge wejsc? Przepraszam . Wejdz. Janet odsunela sie z przejscia, po czym zamknela za nim drzwi. Zachowalam sie niegrzecznie, ale zaskoczyles mnie. Czym moge cie poczestowac? Piwo? Kie liszek wina? Sean podziekowal za jedno i drugie. Usiadl niezrecznie na brze gu kanapy. P oszedlem jak zwykle do Old Scully's... zaczal. Ach, juz wiem, co sie stalo przerwala mu Janet. -Zabraklo piwa. Probuje ci cos powiedziec odparl Sean z nuta irytacji w glosie. Dobrze, przepraszam - rzekla Janet. To byla zlosliwosc. Wiec co sie stalo? Wszyscy tam byli - podjal Sean. -Jimmy O'Connor, Brady Flanagan, nawet Patrick FitzGerald. Ale nie rozmawialem z nikim. Wszedlem ledwie za prog. Dlaczego? Uswiadomilem sobie, ze przychodzac tam, skazuje sie na zycie przeszloscia - powiedz ial Sean. Nagle zrozumialem, co mialas na mysli ty, a nawet Brian, mowiac, ze powinienem sie zmienic. I wiesz co? Chcialbym sie zmienic. Na pewno bede mial jeszcze wiele wpadek, ale nie mam ochoty byc cale zycie ulicz nikiem. I chcialbym wiedziec, czy zgodzisz sie troche mi pomoc. Janet musiala zamrugac, by odzyskac widzenie, nagle zmacone przez lzy. Spojrzala w blekitne oczy Seana. Zrobie to z radoscia. Koniec This file was created with BookDesigner program bookdesigner@the-ebook.org 2009-12-09 LRS to LRF parser v.0.9; Mikhail Sharonov, 2006; msh-tools.com/ebook/