Moran Michelle - Nefertiti
Szczegóły |
Tytuł |
Moran Michelle - Nefertiti |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Moran Michelle - Nefertiti PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Moran Michelle - Nefertiti PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Moran Michelle - Nefertiti - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
michelle moran
Memu ojcu, Robertowi Francisowi Moranowi, który obdarował mnie
miłością do książek i języków obcych. Zbyt wcześnie odszedłeś i nie
doczekałeś tej książki, ale myślę, że gdzieś w głębi wiedziałeś od. dawna.
Dziękuję Ci za wiedzę i Twe wspaniałe życie, które stanowi dla mnie
niegasnącą inspirację.
Wypowiadając imię zmarłego, przywraca się go do życia.
- PRZYSŁOWIE EGIPSKIE
Strona 2
SŁOWO OD AUTORKI
To BYŁA DLA MNIE DŁUGA wyprawa do starożytnego świata Nefertiti, podróż,
która rozpoczęła się od wizyty w Altes Museum w Berlinie, gdzie jest
przechowywane jej słynne popiersie. Samo popiersie ma długą i zawiłą
historię, sięgającą początków miasta Amarny, aż do przybycia do Niemiec,
gdzie już podczas pierwszej publicznej prezentacji w 1923 roku
Strona 3
przychodziły tłumy, by je zobaczyć.
Nawet trzy tysiące lat po śmierci Nefertiti jej magia każdego roku
wciąż przyciąga tysiące gości. Kiedy patrzyłam na jej podobiznę w
szklanej gablocie, największe wrażenie zrobiły na mnie ów tajemniczy
uśmiech i mocne spojrzenie, i zaczęłam dociekać, kim była i jak to się
stało, że została tak ważną postacią starożytnego Egiptu.
Jest 1351 rok przed narodzeniem Chrystusa. Rządzili już wielcy
faraonowie Egiptu, tacy jak Cheops, Ahmose i kobieta faraon -
Hatszepsut, czasy Ramzesa i Kleopatry miały dopiero nadejść. Nefertiti
ma piętnaście lat. Jej siostra trzynaście. Cały Egipt leży u ich stóp.
13
Prolog
JEŚLI WIERZYĆ WEZYROM, Amenhotep zabił swego brata, by zdobyć koronę
Egiptu.
Trzeciego miesiąca achet, książę krwi Totmes odpoczywał w swej
komnacie w pałacu Malkata. Ciepły wiatr poruszał zasłonami w jego
sypialni, niosąc ze sobą zapachy zaataru i mirry. Z każdym podmuchem
Strona 4
bryzy długie płachty płótna tańczyły, owijając się wokół kolumn pałacu,
muskając upstrzone cętkami promieni słonecznych płyty na podłodze.
Lecz w chwili, w której dwudziestoletni książę Egiptu powinien wieść do
zwycięstwa swe oddziały, leżał w komnacie sypialnej z prawą nogą
podtrzymywaną przez poduszki, cały opuchnięty i połamany. Rydwan,
który go zawiódł, został natychmiast spalony, ale stało się. Trawiła go
gorączka i leżał bezradnie, opierając się o wezgłowie łoża. I kiedy bóg
śmierci o pysku szakala podkradał się bliżej, Amenhotep siedział tylko
pośrodku komnaty na złoconym krześle i nawet nie drgnął, gdy jego
starszy brat pluł flegmą w kolorze wina, której pojawienie się, według
wezyrów, wieszczyło rychłą śmierć.
Gdy Amenhotep już nie był w stanie wytrzymać choroby swego brata,
wychodził z komnaty i stawał na balkonie, z którego rozciągał się widok na
Teby. Krzyżował ramiona na piersiach pokrytych pozłotą i patrzył na
chłopów, którzy w upale dnia zbierali dorodne kłosy pszenicy. Ich sylwetki
przesuwały się wzdłuż świątyni Amona, największej budowli, jaką dał
swemu narodowi jego ojciec. Stał tak nad miastem, rozmyślając o
wiadomości, która przywiodła go z Memfis do łoża boleści brata, a kiedy
słońce opadało coraz niżej na horyzoncie, opanowywały go wizje tego, kim
teraz może się stać. Amenhotep Wielki. Amenhotep Budowniczy. Amenhotep
Wspaniały. Wyobrażał sobie to wszystko. Kiedy nowy miesiąc pokazał się
na niebie, na kamiennych płytach rozległo się człapanie sandałów.
Odwrócił się.
15
•Twój brat wzywa cię na powrót do komnaty.
Strona 5
•Teraz?
•Tak. - Królowa Teje odwróciła się do syna plecami, a on pospieszył za
jej głośnymi krokami do komnaty Totmesa. W środku zebrali się
wezyrowie Egiptu.
Amenhotep omiótł całe pomieszczenie jednym spojrzeniem. Byli to
starcy lojalni wobec jego ojca, mężczyźni, którzy zawsze darzyli większą
miłością jego brata niż jego.
- Możecie odejść - ogłosił, a wezyrowie odwrócili zaskoczone spojrze
nia w stronę jego matki.
•Możecie odejść — powtórzyła. Lecz kiedy starcy wyszli, ostro
ostrzegła swego syna. - Nie będziesz traktował mędrców Egiptu jak
niewolników.
•Ależ to są niewolni! Są niewolnikami kapłanów Amona, którzy mają
więcej ziemi i złota niż my. Jeśli Totmes dożyje koronacji, będzie
musiał bić pokłony kapłanom jak każdy faraon przed nim.
Policzek wymierzony przez królową Teje zadźwięczał głośno w kom-
nacie.
— Nie będziesz tak mówił, dopóki twój brat żyje!
Amenhotep głęboko wciągnął powietrze i obserwował, jak matka zbli-
ża się do Totmesa.
Królowa pogładziła dłonią policzek księcia - jej ulubionego syna, tego,
który tak samo odważnie kroczył w środek bitwy jak przez życie. Byli tak
do siebie podobni, nawet mieli takie same kasztanowe włosy i jasne oczy.
- Amenhotep przyszedł do ciebie - wyszeptała, a warkoczyki jej peruki
musnęły jego twarz. Totmes podnosił się z trudem, by usiąść. Matka
chciała
Strona 6
mu pomóc, lecz odsunął ją na bok.
•Zostaw nas. Porozmawiamy we dwóch. Teje się
zawahała.
•Będzie dobrze - zapewnił ją Totmes.
Dwóch królewiczów Egiptu odprowadzało matkę wzrokiem i tylko
Anubis, który na jednej szali kładzie serce zmarłego, a na drugiej pióro
prawdy, wie, co naprawdę się stało w tej komnacie. Wielu wezyrów
wierzy, że kiedy nastanie dzień sądu Amenhotepowe serce przeważy
pióro. Sądzą, że stało się ciężkie od złych uczynków, i że Sobek, krokodyli
bóg, pożre je, skazując księcia na wieczne zapomnienie. Jakkolwiek było
naprawdę, tej nocy książę krwi, Totmes, wyzionął ducha, a nowy następca
tronu zajął jego miejsce.
Rozdział pierwszy
1351 ROK PRZED NARODZENIEM CHRYSTUSA
Peret, czas wzrostu
KIEDY SŁOŃCE ZACHODZIŁO NAD TEBAMI, rozczapierzając swe świetliste palce
na piaskowcowych klifach budowli, szliśmy w długiej procesji przez
piasek. W wijącej się wstędze między wzgórzami najpierw kroczyli
wezyrowie Górnego i Dolnego Egiptu, następnie kapłani Amona wiodący
za sobą tysiące żałobników. Piasek w cieniu bardzo szybko stawał się
chłodny. Czułam jego ziarna między palcami stóp w sandałach, a kiedy
podmuchy wiatru podwie-wały moją cienką płócienną szatę, drżałam.
Strona 7
Wyszłam z szeregu, chcąc dostrzec sarkofag wieziony na płozach
zaprzężonych w woły, tak aby lud Egiptu wiedział, jak bogaty i wielki był
nasz książę. Nefertiti będzie żałowała, że ominęło ją to widowisko.
Opowiem jej wszystko, kiedy wrócę do domu, pomyślałam. Jeśli będzie
dla mnie miła.
Łysogłowi kapłani szli za moją rodziną, ponieważ byliśmy ważniejsi
nawet od sług bożych. Kadzidła w dużych złotych kulach, którymi
machali, przywodziły na myśl wielkie żuki. Zasmradzali powietrze, gdzie
się tylko pojawili. Kiedy procesja pogrzebowa dotarła do wylotu doliny,
terkot grzechotek ustał i żałobnicy zamilkli. Na każdym z klifów
zgromadziły się rodziny, by zobaczyć księcia. Teraz wszyscy patrzyli w
dół, podczas gdy wielki kapłan Amona odprawiał ceremonię otwarcia ust,
by zwrócić Totmesowi zmysły w przyszłym życiu. Kapłan był młodszy od
wezyrów Egiptu, ale mimo to mężczyźni tacy jak mój ojciec stali z tyłu,
zdając sobie sprawę z jego mocy, kiedy tak dotykał ust postaci na
sarkofagu złotym krzyżem ankh, ogłaszając:
— Królewski sokół poszybował do nieba. Amenhotep Młodszy wzniósł
się do swego miejsca.
Między klifami rozległo się echo i wydawało mi się, że słyszę nawet
szelest skrzydeł sokoła, kiedy książę krwi uwolniony ze swego ciała
wzlatuje pod niebo. Dało się słyszeć głośne szuranie. Dzieci rozglądały się
na wysokości nóg swych rodziców i ja też wykręcałam głowę, by
zobaczyć nowego księcia.
•Gdzie on jest? - Wyszeptałam. - Gdzie jest Amenhotep Młodszy?
•W grobowcu — odparł ojciec. Jego łysa głowa błyszczała w promie-
niach zachodzącego słońca, a w gęstniejącym cieniu jego twarz
Strona 8
zdawała się coraz bardziej przypominać jastrzębia.
•Ale czy nie chce pokazać się ludziom? — Zapytałam.
•Nie, senit. — To jego słowo na małą dziewczynkę, — Nie pokaże się
do czasu, aż dostanie to, co obiecano jego bratu.
Zmarszczyłam brwi.
•A co to takiego? Zacisnął szczęki.
•Regencja. — odparł.
Po ceremonii żołnierze utworzyli szyk, by plebejusze nie szli z nami do
doliny — nasza niewielka grupa miała przemieszczać się sama. Za nami
woły ciągnęły złoty ładunek przez piach. Wokół na tle ciemniejącego
nieba piętrzyły się klify.
— Będziemy się wspinać — ostrzegł ojciec, a matka lekko
pobladła. By
łyśmy kotkami, ona i ja. Bałyśmy się miejsc, których nie sposób
zrozumieć,
dolin strzeżonych przez faraonów zamkniętych w tajemnych komnatach.
Ne-
fertiti przemierzyłaby dolinę, nawet się nie zatrzymując, bo była
nieustraszo
ną sokolicą, tak jak jej ojciec.
Ruszyliśmy przy niesamowitym klekocie grzechotek. Patrzyłam, jak w
złoconych sandałach odbija się konające światło dnia. Kiedy wspięliśmy
się na klify, zatrzymałam się, by spojrzeć w dół.
— Nie zatrzymuj się - ostrzegł ojciec - idziemy dalej.
Maszerowaliśmy z mozołem przez wzgórza, a zwierzęta parskając
ciągnęły
Strona 9
swój ładunek wśród skał. Kapłani poszli przodem, pochodniami
oświetlając nam drogę. Nagle wielki kapłan zawahał się, a ja się
zastanawiałam, czy po ciemku nie stracił orientacji.
— Odwiązać sarkofag i wyprząc woły — rozkazał. I wtedy
zobaczyłam wej
ście do grobowca wycięte w ścianie klifu. Dzieci wierciły się
niespokojnie,
a bransolety kobiet stukały o siebie pod ich spojrzeniami. Wtedy ujrzałam
wąskie schody wiodące do wnętrza ziemi i zrozumiałam ich strach.
18
— Nie podoba mi się tu - wyszeptała mama.
Kapłani wyprzęgli woły, pozbawiając je brzemienia i unieśli złocony
sarkofag na swych ramionach. Wtedy ojciec ścisnął moją dłoń, by dodać
mi odwagi, i poszliśmy za naszym zmarłym księciem, spod konającego
słońca w całkowitą ciemność.
Ostrożnie, żeby się nie wywrócić na kamieniach, schodziliśmy w głąb
śliskich trzewi, trzymając się blisko kapłanów i ich nasączonych żywicą
pochodni. Wewnątrz grobowca światło rzucało długie cienie na sceny
dwudziestu lat życia Totmesa w Egipcie. Tańczyły na nich kobiety,
polowali wielmoże, a królowa Teje podawała swemu starszemu synowi
lotos z miodem i wino. Ścisnęłam dłoń mamy, by poczuła się pewniej, a
kiedy tak milczała, wiedziałam — w ciszy modliła się do Amona.
Ciężkie powietrze stało się wilgotne i grobowiec zaczął pachnieć
zruszoną ziemią. Obrazy pojawiały się i znikały w świetle pochodni:
pomalowane na żółto kobiety, śmiejący się mężczyźni i dzieci puszczające
Strona 10
wianki z kwiatów lotosu na falach Nilu. Ale najbardziej przerażający był
bladolicy bóg świata podziemi trzymający w dłoniach pastorał i cep
Egiptu.
- Ozyrys - wyszeptałam, ale nikt mnie nie usłyszał.
Szliśmy dalej do najtajniejszych komnat ziemi, ale kiedy dotarliśmy do
pomieszczenia z murowanym sklepieniem, aż zdusiłam okrzyk.
Zgromadzono tu wszystkie ziemskie skarby księcia: malowane łodzie,
złote rydwany, sandały obrębiane futrem leoparda. Minęliśmy tę salę i
weszliśmy do wewnętrznej komory grobowej, wtedy tato pochylił się nade
mną i powiedział: — Pamiętaj, co ci mówiłem.
Wewnątrz pustej sali faraon i jego królowa stali koło siebie. W świetle
pochodni trudno było dostrzec coś więcej niż tylko rzucające cienie figury
oraz długi sarkofag zmarłego księcia. Wyciągnęłam ramiona w hołdzie, a
moja ciotka uroczyście skinęła w moją stronę, przypominając sobie moją
twarz z nieczęstych odwiedzin u rodziny w Achmim. Mój ojciec nigdy nie
zabierał Nefertiti ani mnie do Teb. Trzymał nas z dala od pałacu, z dala od
intryg i ostentacji dworu. Teraz, w migotliwym świetle grobowca,
dostrzegłam, że królowa nie zmieniła się od sześciu lat, kiedy ją ostatnio
widziałam. Wciąż była drobna i blada. Jej jasne oczy popatrzyły na mnie
badawczo, kiedy złożyłam pokłon. Zastanawiałam się, co sądzi o mej
ciemnej karnacji i nietypowym wzroście. Wyprostowałam się, a wielki
kapłan Amona otworzył Księgę zmarłych, intonując monotonnym głosem
słowa konających śmiertelników skierowane do bogów.
19
— Niech ma dusza przybędzie do mnie, z jakiegokolwiek miejsca,
Strona 11
w któ
rym się znajduje. Przybądźcie po mą duszę. O Wy, Strażnicy Niebios.
Niech
ma dusza zobaczy me ciało, niech me zmumifikowane szczątki nigdy nie
sczezną i nie rozpadną się w proch i pył...
Rozglądałam się po komnacie, szukając Amenhotepa Młodszego. Stał
w oddaleniu od sarkofagu i podłużnych stągwi, w które zostaną złożone
organy Totmesa przydatne w przyszłym życiu. Jest wyższy ode mnie,
przystojny pomimo swych jasnych kręconych włosów i zaczynam się
zastanawiać, czy możemy się spodziewać po nim wielkich czynów, gdyż
to jego brat miał zostać władcą. Przesunął się w kierunku posągu bogini
Mut, a ja przypomniałam sobie, że Totmes za życia kochał koty. Wraz z
nim pochowają jego ukochaną Ta-Miw w miniaturowym sarkofagu ze
złota. Dotykam delikatnie ramienia mej matki, a ona odwraca się do mnie.
— Czy oni ją zabili? - szepczę, a jej wzrok wędruje za moim
spojrzeniem
w kierunku niewielkiej trumienki obok sarkofagu księcia.
Mama potrząsa przecząco głową i kiedy kapłani biorą do rąk
grzechotki odpowiada. - Mówią, że przestała jeść, kiedy zmarł książę.
Najwyższy Kapłan intonuje Pieśń duszy, lament do Ozyrysa i Anubisa.
Następnie zamyka z trzaskiem Księgę Zmarłych i ogłasza:
— Błogosławieństwo organów.
Królowa Teje robi krok do przodu. Klęka na pokrytej pyłem posadzce i
całuje po kolei każdy z dzbanów. Następnie faraon robi to samo i widzę,
jak odwraca się gwałtownie, próbując dostrzec swego młodszego syna w
mroku. — Pójdź. — Rozkazuje.
Strona 12
Jego najmłodszy syn nawet nie drgnie.
— Pójdź! — krzyczy, a jego głos potężnieje w komnacie.
Wszyscy wstrzymują oddech. Spoglądam na ojca, który tylko kręci su-
rowo głową.
— Czemuż mam mu oddawać pokłony? - Odzywa się Amenhotep.
- Po
dałby Egipt na tacy kapłanom tak jak każdy władca przed nim!
Zakrywam usta dłonią i przez chwilę wydaje mi się, że Starszy skoczy
przez całą długość komnaty pogrzebowej, by go zabić. Ale Amenhotep
jest jego jedynym synem, jedynym pełnoprawnym dziedzicem egipskiego
tronu i jak każdy siedemnastoletni następca tronu w naszej historii ma
zostać regentem. Starszy zostanie faraonem Górnego Egiptu i Teb, a
Amenhotep bę-
20
dzie rządził Dolnym Egiptem z Memfis. Gdyby ten syn również zginął,
ród Starszego by wygasł. Królowa błyskawicznie podeszła do miejsca, w
którym stał jej młodszy syn. — Pobłogosławisz organy swego brata -
rzekła rozkazującym tonem.
-Dlaczego?
•Bo to książę Egiptu!
•Jam również księciem! - krzyczy wściekle Amenhotep.
Królowa mruży oczy.
- Twój brat służył królestwu, wstępując do armii Egiptu. Był wielkim
kapłanem Amona, p o ś w i ę c i ł s i ę bogom.
Amenhotep się zaśmiał.
Strona 13
- Dlatego kochałaś go mocniej, gdyż potrafił zaszlachtować to, co bło
gosławił?
Królowa Teje wciągnęła gniewnie powietrze w płuca.
- Idź do swego ojca. Proś go, by uczynił z ciebie żołnierza. Wtedy
zoba
czymy, jakim będziesz faraonem.
Amenhotep się odwrócił i klęknął przed faraonem.
- Będę wojownikiem, jak mój brat — złożył przysięgę. Rąbek jego
białe
go płaszcza zamiatał kurz. Wezyrowie potrząsnęli głowami. — Razem, ty i
ja
możemy wynieść Atona nad Amona - przysięgał. - Możemy sprawować
rzą
dy, tak jak tego niegdyś pragnął twój ojciec.
Faraon wsparł się na swej lasce, jakby była w stanie podtrzymać jego
gasnące życie.
- To był błąd, żeś się chował w Memfis - oświadczył. — Powinieneś
był
chować się ze swym bratem. Tutaj. WTebach.
Amenhotep podniósł się z ziemi i wyprostował.
- Masz tylko mnie, ojcze. - Wyciągnął dłoń do starca, który podbił tu
zin krain. - Przyjmij ją. Może i nie jestem wojownikiem, ale zbuduję
króle
stwo, które będzie trwało całą wieczność.
Kiedy stało się jasne, że faraon nie przyjmie dłoni Amenhotepa, mój
ojciec wystąpił, by uchronić księcia przed utratą twarzy.
Strona 14
- Pozwól pochować swego brata — odezwał się cicho.
Spojrzenie, jakim Amenhotep obdarzył mego ojca, było w stanie zmro-
zić Anubisa.
Dopiero kiedy wróciliśmy do łodzi płynącej przez Nil, w której fale za-
głuszały nasze słowa, wreszcie ktoś ośmielił się odezwać.
21
- Jest nieroztropny - oświadczył mój ojciec w drodze powrotnej do
Ach-
mim. - Od trzech pokoleń nasza rodzina zapewnia żony dla faraonów
Egip
tu. Ale nie oddam żadnej z moich córek temu mężczyźnie.
Otuliłam się płaszczem. To nie o mnie mówił. Chodziło o moją siostrę,
Nefertiti.
- Jeśli Amenhotep zostanie władcą wraz ze swym ojcem, będzie potrze
bował pierwszej małżonki - odezwała się moja matka. - Będzie to Nefertiti
bądź Kija. A jeśli będzie to Kija...
Nie dopowiedziała tej kwestii, ale wszyscy wiedzieliśmy, do czego
zmierzała. Gdyby to miała być Kija, wówczas pozycja rodu wezyra Pana-
hesiego w Egipcie wzrośnie. To proste i logiczne, by uczynić z niej królo-
wą: Kija była już poślubiona Amenhotepowi i ledwo po trzech miesiącach
chodziła brzemienna. Ale jeśli zostanie pierwszą małżonką, nasza rodzina
będzie musiała się pokłonić przed Panahesim, co było zupełnie nie do
pomyślenia.
Mój ojciec przesunął się na poduszce i zasępił się. Służba wiosłowała,
kierując iódi na północ.
Strona 15
•Nefertiti obiecano, że będzie żoną władcy - dodała matka. - Ty jej to
powiedziałeś.
•Kiedy jeszcze żył Totmes! Kiedy była zachowana równowaga i
wyglądało na to, że Egiptem będzie rządził... - mój ojciec zamknął
oczy.
Obserwowałam księżyc wznoszący się coraz wyżej nad łodzią i po do-
statecznie długiej chwili pomyślałam, że mogę zapytać.
- Ojcze, co to jest Aton?
Otworzył oczy.
•Słońce - odparł, spoglądając na matkę. Wymieniali się myślami, choć
z ich ust nie padło ani jedno słowo.
•Ale Amon-Ra jest bogiem słońca.
- Aton jest samym słońcem — odparł.
Nie zrozumiałam.
•Ale dlaczego Amenhotep miałby budować świątynie dla boga słońca,
o którym nikt nic nie słyszał?
•Ponieważ jeśli wybuduje świątynie dla Atona, kapłani Amona staną
się zbędni.
Byłam przerażona.
- To on chce się ich pozbyć?
22
- Tak - ojciec pokiwał głową. — I wystąpić przeciwko wszelkim pra
wom Maat.
Wciągnęłam powietrze w płuca. Nikt nie występował przeciwko bogini
prawości.
Strona 16
•Ale dlaczego?
•Ponieważ książę krwi jest słaby - wyjaśnił ojciec. - Bo jest słaby i
płytki, a ty powinnaś się nauczyć rozpoznawać mężczyzn, którzy się
obawiają tych, którzy dzierżą władzę, Mutnodżmet.
Matka rzuciła mu ostre spojrzenie. To, co mój ojciec właśnie powie-
dział, trąciło zdradą, lecz nikt nie słyszał jego słów w plusku wioseł
uderzających o taflę wody.
NEFERTITI CZEKAŁA NA NAS. Dochodziła do siebie po gorączce, ale nawet
teraz przebywała w ogrodzie, półleżąc przy lotosowym oczku wodnym, a
światło księżyca odbijało się od jej szczupłych ramion. Wstała, kiedy tyl-
ko nas spostrzegła, i natychmiast poczułam wzbierającą we mnie dumę -
to ja widziałam pogtzeb księcia, a ona była zbyt chora, by tam pojechać.
Jednak poczucie winy sprawiło, że uczucie to znikło, kiedy zobaczyłam
jej smutną twarz.
- No, jak tam było?
Wcześniej chciałam się z nią trochę podroczyć, żeby musiała ze mnie
wyciągać wszelkie informacje, lecz nie potrafiłam być tak okrutna, jak z
pewnością ona by potrafiła.
•Wspaniała ceremonia - wykrztusiłam. - A żebyś widziała sarkofag...
•Dlaczego wyszłaś z łóżka? - łajała ją moja mama. Nie była matką
Nefertiti, tylko moją. Matka Nefertiti zmarła, kiedy jej córka miała
dwa lata. Była księżniczką z Mitanni i pierwszą żoną mego ojca. To
po niej Nerettiti dostała swe imię, które oznaczało Oto pojawiła się
piękność. I pomimo że byłyśmy spokrewnione, nie było widać nawet
najmniejszego podobieństwa między nami: Nefertiti była drobnej
Strona 17
budowy i miała brązową skórę, czarne włosy, ciemne oczy, kości
policzkowe, które można było zamknąć w dłoni, tymczasem ja mam
ciemną karnację, wąską twarz, której nie da się wyłuskać w tłumie. Po
urodzeniu moja mama nie nadała mi imienia, które mówiłoby o mej
urodzie. Nazwała mnie Mutnodżmet, czyli Słodkie dziecko bogini
Mut.
23
•Nefertiti powinna leżeć w łożnicy - odezwał się ojciec. — Nie czuje
się jeszcze dobrze. - Mimo że powinien ganić moją siostrę, zwracał
się do mnie.
•Nic mi nie będzie — zapewniła Nefertiti. — Widzisz, już mi lepiej —
uśmiechnęła się do niego, a ja się odwróciłam, by zobaczyć reakcję
mego ojca. Jak zwykle spoglądał na nią łagodnym wzrokiem.
•Niemniej jednak — ucięła moja matka — byłaś cała rozpalona
gorączką i wrócisz zaraz do łóżka.
Dałyśmy się zaprowadzić do środka i kiedy już położyłyśmy się na na-
szych matach z trzciny, Nefertiti przekręciła się na bok, a jej profil
wyraźnie odznaczył się w świetle księżyca. — No, to mów, jak było.
•Przerażająco — przyznałam. — Grobowiec jest ogromny. I ciemny.
•A ludzie? Ile było ludzi?
•Och, setki. Może nawet tysiące. Westchnęła. Ominęła ją
szansa, by ją dostrzeżono.
•A nowy następca tronu? Zawahałam się.
-No...
Strona 18
Podniosła się ze swej pryczy, kiwając ponaglająco głową.
•Jest jakiś dziwny - wyszeptałam. Oczy Nefertiti
zabłysły w świetle księżyca.
•Co masz na myśli?
•Aton go opętał.
•Co go opętało?
•Obraz słońca - wyjaśniłam. — Jak można czcić obraz słońca, a nie
Amona-Ra, który nim włada? —Zamilkłam na moment.
•I tylko tyle?
•Jest też wysoki.
•Cóż, nie może być wyższy od ciebie.
Zignorowałam ten przytyk.
•Jest dużo wyższy. O dwie głowy wyższy od taty. Objęła
kolana ramionami i odparła.
•No, to może być interesujące. Zmarszczyłam
brwi.
-Co?
Nie wyjaśniła dokładnie, o co jej chodziło.
24
•Co może być w tym takiego interesującego? - Nie dawałam za wy-
graną.
•Małżeństwo - powiedziała lekko, kładąc się z powrotem na łóżku i
naciągając kawałek płótna na piersi. - Przy zbliżającej się koronacji
Strona 19
Amen-hotep będzie musiał wybrać pierwszą małżonkę, i dlaczego to
nie miałabym być ja?
Dlaczego nie ona? Była piękna, wykształcona, no i była też córką
księżniczki z Mitanni. Poczułam ostre ukłucie zawiści, lecz również
strachu. Nie wyobrażałam sobie życia bez Nefertiti.
•Oczywiście zabiorę cię z sobą — potwierdziła, ziewając. — Do
chwili, kiedy staniesz się na tyle dorosła, by wyjść za mąż, uczynię
cię moją pierwszą dworką.
•Matka nie zezwoli, bym sama znalazła się w pałacu.
•Nie będziesz sama. Ona też pojedzie.
•Do pałacu?! - wykrzyknęłam.
•Mutny, kiedy zostaje się pierwszą małżonką, twoja rodzina mieszka z
tobą. Nasz ojciec jest najpotężniejszym wezyrem w kraju. Nasza
ciotka jest królową. Któż śmiałby nam odmówić?
W ŚRODKU NOCY DŁUGI CIEŃ zatańczył przed naszą komnatą, po czym pojawił
się sługa, unosząc lampkę oliwną nad głową Nefertiti. Obudziła mnie
jasność i zobaczyłam twarz mojej siostry skąpaną w złotym blasku, dosko-
nałą nawet przez sen.
— Pani? - odezwała się służąca, ale Nefertiti nawet się nie
poruszyła.
— Pani? - tym razem zawołała nieco głośniej. Spojrzała na mnie, więc
potrząs
nęłam śpiącą Nefertiti. - Moja pani, wezyr Aj chce z tobą mówić.
Momentalnie usiadłam na łóżku.
— Czy coś się stało?
Strona 20
Ale Nefertiti nie odezwała się ani słowem. Wdziała szatę, zdjęła oliwną
lampkę ze ściany, przysłaniając mrugający płomień dłonią.
— Co się dzieje? — zapytałam, ale nie otrzymałam odpowiedzi.
Drzwi po
prostu zamknęły się za nią z szelestem. Czekałam na powrót mojej siostry.
Kiedy wróciła, miesiąc na niebie zmienił się w żółtą tarczę. - Gdzieś ty się
podziewała? - Wygramoliłam się z mej pryczy.
25
•Ojciec chciał mnie widzieć.
•Samą? — rzuciłam. — W nocy?
•A kiedy śpią wszystkie wścibskie sługi? Od razu
wiedziałam, o co chodzi.
•Nie chce, żebyś poślubiła Amenhotepa - stwierdziłam. Nefertiti
wzruszyła ramionami, udając obojętność.
•Nie boję się tej Kii.
•Ale to wezyr Panahesi jest powodem jego zmartwień.
— Chcę zostać pierwszą małżonką, Mutnodżmet. Chcę zostać
królową
Egiptu, tak jak moja babka została królową Mitanni.
Usiadła na swym łóżku i na chwilę zamilkłyśmy w świetle lampki
oliwnej, którą przyniosła ze sobą.
— A co na to ojciec?
Znów wzruszyła ramionami.
•Czy powiedział ci, co się zdarzyło w grobowcu?
•No, odmówił ucałowania dzbanów — odparła lekceważąco. — Jakie