9292
Szczegóły |
Tytuł |
9292 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9292 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9292 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9292 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Biblioteka :
Psychologii
Wsp�czesnej
Galanter Eugene, psycholog ameryka�ski; wsp�tw�rca (z K. H. Pribramem
i G. A. Millerem) cybernetycznej koncepcji zachowania kontrolowanego, kt�rej
podstaw� jest pojecie sprz�enia zwrotnego (1960); obecnie jest profesorem psy-
chologii na Uniwersytecie w Waszyngtonie. Zajmuje si� psychologi� eksperymen-
taln� i matematyczn� oraz psychometri�, zw�aszcza zagadnieniami skalowania
psychofizycznego i pomiaru psychologicznego.
Dzie�a: Plans and the structure of behavior (z K. H Pribramem i G A. Millerem),
1960; Handbook of mathematical psychology (z R. D. Luce i R. R. Bushem,
red.), 1963-65; Readings in mathematical psychology (red z R D Luce
i R. R. Bushem), 1965.
Miller George A., psycholog ameryka�ski; profesor psychologii na Uniwersytecie
Rockefellera w Nowym Jorku; wsp�tw�rca (z K. H. Pribramem i E. Galanterem) cy-
bernetycznej teorii zachowania (1960); laureat dprocznej nagrody naukowej Ame
ryka�skiego Towarzystwa Psychologicznego (1963). Zajmuje si� psychologi� eks-
perymentaln�, matematyczn� i psycholingwistyk�, zw�aszcza analiz� formaln� j�zy-
k�w naturalnych oraz problematyk� prognozowania rozwoju psychologii wsp�
czesnej.
Dzie�a: Language and communication, 1951; Speech and language. W
S. S. Stevens (red.) Handbook of experimental psychology, 1951; Psycho-
logy. The science of mental life, 1962; Introductton to the forma) analysis
of natura) languages (z A. N. Chomsk/m) oraz Finitary models of language
users (z A. N. Chomsk/m). W: R. D. Luce, R. R. Bush i E. Galanter (red.) Handbook
of mathematical psychology, 1963-65; Mathematics and psychology,
1964; The genesis of language. A psycholinguistic approach (red. z F. Smi
them), 1966.
Pribram Kart H., psycholog ameryka�ski; lekarz (neurolog i neurochirurg), biolog
i neurofizjolog; 1959-1962 profesor na Wydziale Psychiatrii i Psychologii w Uni-
wersytecie Stanford, a od 1962 kierownik Laboratorium Neuropsychologii oraz
profesor nauk neurologicznych (neuroscience) w Uniwersytecie Stanford (Kalifor-
nia); cz�onek Ameryka�skiej Akademii Nauk Humanistycznych i Przyrodniczych.
Redaktor licznych czasopism naukowych, zajmuje si� neurofizjologi� i neuropsy-
chologi�. zw�aszcza badaniami nad zachowaniem, oraz psychologi� motywacji, my
sieni� i pami�ci; tw�rca holograficznej teorii pami�ci; wsp�tw�rca (z G A. Mille-
rem i E. Galanterem) cybernetycznej teorii zachowania, opartej na poj�ciu sprz�e-
nia zwrotnego (1960). Zajmuje si� tak�e psychologi� mowy (neurolingwistyk�),
psychologi� emocji oraz modyfikacjami �ycia spo�ecznego zwierz�t.
Dzie�a: Brain and behavior (red.), t. MV, 1969; The biology of learning (red.),
1969; Biology of memory (red. z D. Broadbentem), 1970; Perception and its
disorders (red. z D. A. Hamburgem i A. J. Stunkardem), 1970; Language of the
brain. Experimental paradoxes and principles in neuropsychology, 1971;
Psychophysiology of the frontal lobes (red. z A. R.�uri�), 1973.
Przedmowa do wydania polskiego
Rozprawa Mi�lera, Galantera i Pribrama o planach i struktu-
rze zachowania jest wielk� polemik� ze sposobem uprawiania
psychologii, dominuj�cym w Stanach Zjednoczonych w latach
pi��dziesi�tych. Jej adresatami s� zwolennicy behawioryzmu
oraz psychologii poznawczej. Ci pierwsi interesowali si� za-
chowaniem organizmu w odpowiedzi na okre�lone bod�ce. Je�li
nawet uwzgl�dniali w schemacie S - R wewn�trzny stan orga-
nizmu, rozumieli go jedynie jako modyfikator reaktywnego
zachowania. Autorzy ksi��ki zarzucaj� im jednostronno��
w ujmowaniu przedmiotu psychologii, przywi�zanie do upro-
szcze� oraz naiwno�� w pojmowaniu obiektywizmu nauki. Psy-
, chologowie reprezentuj�cy orientacj� poznawcz�, skupiaj�cy
si� g��wnie na badaniu struktur poj�ciowych tworz�cych re-
�prezentacj� rzeczywisto�ci w umy�le cz�owieka, oskar�eni s�
przez autor�w o zlekcewa�enie zwi�zku mi�dzy tymi struktu-
rami a instrumentalnym zachowaniem cz�owieka.
Dzi�ki po��czeniu kompetencji psychologicznych, informatycz-
nych i neurofizjologicznych uda�o si� autorom wype�ni� luk�
PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA
mi�dzy obrazem rzeczywisto�ci a dzia�aniem cz�owieka, pozo-
stawion� zar�wno przez behawioryzm, jak i przez psychologi�
poznawcz�. Punktem wyj�cia ich koncepcji jest prosta obser-
wacja, �e wi�kszo�� dzia�a� podejmowanych przez ludzi po-
przedza zachodz�ce w ich umys�ach planowanie, kt�re polega
na konstruowaniu obrazu po��danej sytuacji i dobieraniu ope-
racji prowadz�cych do jej osi�gni�cia. Obserwacja ta znaj-
duje pewne uzasadnienie w badaniach nad zachowaniem nor-
malnym i zaburzonym ludzi oraz zwierz�t, a tak�e w bada-
niach nad symulowaniem zachowania �ywych organizm�w za
pomoc� komputer�w.
Analiza tworzenia si� i funkcjonowania plan�w jest w uj�ciu
klasycznego behawioryzmu badaniem subiektywnych reakcji
na subiektywne bod�ce, dlatego�te� autorzy, rozwin�wszy kon-
sekwentnie sw� koncepcj�, dochodz� do wniosku, �e nale�a-
�oby j� nazwa� �subiektywnym behawioryzmem". Nie odrzu-
caj� jednak tego paradoksalnego punktu widzenia, poniewa�
pozwala on dostrzec w opisie zachowania cz�owieka aspekty
bliskie temu, co ludzie rzeczywi�cie robi� i m�wi� w r�nych
sytuacjach. Aspekty te, pomijane w tradycyjnym opisie psy-
chologicznym, opartym na danych klinicznych lub laborato-
ryjnych, obejmuj� wa�ne dziedziny aktywno�ci cz�owieka, s�a-
bo dotychczas zbadane lub te� zbadane w spos�b wysoce jedno-
stronny. S� to problemy r�nic indywidualnych w zakresie
programowania w�asnych dzia�a� przez jednostki ludzkie, pro-
blem kooperacji mi�dzy jednostkami podejmuj�cymi wsp�lne
dzia�ania, problem nast�pstw przej�ciowego lub trwa�ego za-
blokowania realizacji plan�w i wiele innych. Autorzy nie pro-
ponuj� rozwi�zania tych problem�w; zwracaj� si� raczej do
specjalist�w zajmuj�cych si� r�nymi dziedzinami teorii
i praktyki psychologicznej, postuluj�c opracowanie og�lnej
teorii wiedzy, zmodyfikowanie metod diagnozy klinicznej, me-
tod kszta�towania r�nych sprawno�ci oraz umiej�tno�ci itd.
By�oby przesad� twierdzi�, �e pojawienie si� obecnie na tere-
6 nie Stan�w Zjednoczonych i innych kraj�w, w tym tak�e
PRZEDMOWA DO WYDANIA POLSKIEGO
Polski, rozwini�tych teorii dotycz�cych nabywania i funkcjo-
nowania wiedzy, struktury czynno�ci, zachowania jednostek
i grup w sytuacjach zadaniowych jest rezultatem podj�cia
wyzwania Millera, Galantera i Pribrama. By�oby to przesad�
w odniesieniu do psychologii europejskiej, a szczeg�lnie ra-
dzieckiej, w kt�rej badanie poznawania rzeczywisto�ci w zwi�z-
ku z dzia�aniem postulowane by�o i realizowane od dawna,
wydaje si� jednak, �e inicjatywa tych autor�w zbieg�a si�
wyra�nie z intensywnym rozwojem pewnych trend�w w psy-
chologii, kt�rych nieuchronno�� zosta�a przez nich odkryta.
Wp�yw koncepcji plan�w na rozw�j bada� empirycznych oka-
za� si� mniej wyra�ny. Nie pojawi�y si� �adne rozwini�te pro-
cedury badawcze, uwzgl�dniaj�ce bezpo�rednio aspekt plano-
wania w zachowaniu si� ludzi. Wi��e si� to prawdopodobnie
z du�ymi trudno�ciami w operacjonalizowaniu jednostek za-
chowania TOTE (Test - Operate - Test - Exit), kt�re autorzy
chcieliby uczyni� uniwersalnymi narz�dziami opisu zachowa-
nia cz�owieka. Rozwini�ta przez nich wizja hierarchii jednostek
zachowania pozostawia nierozwi�zany problem odr�nienia po-
ziomu molarnego od molekularnego. Model hierarchiczny nie
okre�la tak�e, jak dalece mo�na si� posun�� w redukcji z�o�o-
nych form zachowania do form elementarnych, nie gubi�c przy
tym specyfiki opisywanego zjawiska. Zdaje si�, �e jedynie
lingwi�ci opisuj�c akty mowy radz� sobie z t� trudno�ci�, czy-
ni� to jednak niezale�nie od post�p�w w opisywaniu innych
form zachowania, do kt�rych nie�atwo jest zastosowa� metody
analizy lingwistycznej.
W�tpliwa jest ponadto uniwersalno�� jednostki TOTE. Za-
k�ada ona zatrzymanie operacji w momencie osi�gni�cia pe�nej
identyczno�ci pierwszego i drugiego T, czyli stanu antycypo-
wanego i otrzymanego w wyniku operacji. Dla ogromnej wi�k-
szo�ci dzia�a� podejmowanych przez cz�owieka identyczno��
taka jest wielce umowna. Zmiany w warunkach zewn�trznych
i wewn�trznych wyst�puj�ce w trakcie wykonywania operacji
(cho�by sam up�yw czasu) sprawiaj�, �e testowanie po wyko-
PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA
naniu operacji jest por�wnywaniem wyniku ze zmienionym
standardem. Istniej� tak�e takie czynno�ci, kt�re podejmowane
s� ze wzgl�du na utrzymanie pewnego poziomu rozbie�no�ci,
stanowi�cego �r�d�o niezb�dnej dla organizmu stymulacji.
Pomimo tych ogranicze� praca Millera, Galantera i Pribrama
wydaje si� godna uwagi, poniewa� prezentuje prekursorskie
uj�cie pewnych problem�w. Jest ona tak�e cennym dokumen-
tem ukazuj�cym, w jaki spos�b tworz� si� i rozwijaj� w nauce
p�odne heurystyki. Tak te� chyba potraktowali sw� rozpraw�
sami autorzy przyznaj�c, �e jest ona niesystematyczna, s�abo
podbudowana empirycznie i prowadzi do nieco zaskakuj�cych
konkluzji. Napisali j� w spos�b bezpo�redni, dowcipny i lekki,
mimo �e niekt�re rozdzia�y nasycone s� terminologi� technicz-
n�. Przek�ad oddaje tylko w przybli�eniu niepowtarzalny styl
tego dzie�a, kt�re bez przet�umaczenia by�oby, niestety, niedo-
st�pne dla szerszego grona polskich czytelnik�w.
Warszawa, czerwiec 1979 r.
Maria Materska
Podzi�kowanie
Dla nikogo nie jest tajemnic�, �e do powstania ka�dej ksi��ki
opr�cz samych autor�w przyczynia si� wiele innych os�b.
W przypadku tej ksi��ki rol� mecenasa, opiekuna, pe�ni�a in-
stytucja. Z wielk� przyjemno�ci� mo�emy zakomunikowa�, �e
jeste�my d�u�nikami Centrum Bada� Nauk Behawioralnych
w Uniwersytecie Stanford w Kalifornii.
Dzi�kujemy dyrektorowi Centrum Dr. Ralphowi Tylerowi za
zaufanie i za to, �e pozostawi� nam swobod� w zakresie eksplo-
racji tematu. Jeste�my Mu g��boko wdzi�czni, �e znalaz� dla
nas czas i s�u�y� nam poparciem w naszej pracy i wsp�pracy
z Centrum. Samo Centrum jest czym� o wiele wi�cej ni�
instytucj�. Jest przyjemnym miejscem pracy; jest spo�eczno-
�ci� student�w i pracownik�w nauki zajmuj�cych si� rozmaity-
mi dziedzinami bada� nauk behawioralnych. Wielu spo�r�d
nich � student�w i pracownik�w nauki, kobiet i m�czyzn �
po�wi�ci�o nam sw�j czas, czym byli�my nieco zak�opotani ko-
rzystaj�c z ich do�wiadczenia i rad. Ci spo�r�d nich, kt�rzy
studiowali wst�pne opracowania naszej ksi��ki, trudzili si�,
PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA
aby uwolni� j� od pomy�ek i b��d�w. Do tej grupy nale�eli:
C�ra Dubois, Helen Peak, Frank Barron, Frank Beach, Jerome
Frank, Roman Jakobson, James Jenkins, Thomas Kuhn, Char-
les Osgood, Seymour Perlin i Willard V. Quine.
Musimy powiedzie�, i� wyrazy naszej wdzi�czno�ci dla wymie-
nionych os�b wcale nie oznaczaj� ich aprobaty dla wszystkich
pogl�d�w przedstawianych na stronach tej ksi��ki.
Pierwszy szkic w maszynopisie rozes�ali�my do kilku naszych
przyjaci�. Wielu z nich znalaz�o czas na to, aby odpowiedzie�
nam do�� obszernie i z tego te� powodu serdecznie dzi�ku-
jemy za wszystkie poprawki i sugestie, jakie zaproponowa�y
wymienione ni�ej osoby: Robert R. Bush, Noam Chomsky, Fre-
derick C. Frick, Burt Green, Francis W. Irwin, R. Duncan
Luce, Allen Newell, Herbert A. Sijnon i Donald W. Tyler. To,
�e krytykowali oni pierwsz� wersj�, nie znaczy, i� nie mog�
mie� r�wnie� zastrze�e� do wersji obecnej. Jeste�my bardzo
zadowoleni szczeg�lnie z tego powodu, �e mogli�my liczy� na
najlepsz� pomoc w opracowaniu tekstu drukowanego � ze
strony Katherine J. Miller i Phyllis Ellis, kt�re przepisywa-
�y zar�wno pierwsz�, jak i poprawion� wersj� pracy szybko
i dok�adnie, koryguj�c jak najlepiej by�o mo�na wszystkie
usterki gramatyczne i formalne.
Ponadto pragniemy wyrazi� nasze podzi�kowania tym osobom,
autorom ksi��ek i dziennikarzom, za zgod� kt�rych wykorzy-
stali�my fragmenty ich ksi��ek czy artyku��w.
Stycze� 1960 r.
G.A.M.
E.G.
K.H.P.
Prolog
�Gdy siedz� przy biurku, wiem, gdzie si� znajduj�. Wi-
dz� przed sob� okno, za nim kilka drzew, potem czerwone
dachy budynk�w Uniwersytetu Stanford, dalej jeszcze
drzewa i szczyty dach�w miasta Pa�o Alto, a na hory-
zoncie z�ote wierzcho�ki Hamilton Rang�. Jednak�e o wie-
le wi�cej wiem ni� widz�. Wiem, �e za moimi plecami
� cho� wcale w tym kierunku nie patrz� � jest tak�e
okno, przez kt�re wida� ma�e osiedle Centrum Bada�
Nauk Behavioralnych, a dalej Coast Rang�, i wreszcie
Ocean Spokojny".
Tymi s�owami ekonomista Kenneth E. Boulding rozpoczyna
kr�tk� rozpraw� zatytu�owan� The Image, w kt�rej zajmuje
si� pewnymi aspektami naszych wyobra�e� o cz�owieku i �ro-
dowisku, w jakim on �yje 1. Rozwa�a w niej istotne problemy
zwi�zane z istnieniem Obrazu siebie samego, dzi�ki kt�remu
cz�owiek odczuwa fakt w�asnego usytuowania w okre�lonej
1 Kenneth E. Boulding The Image. Ann Arbor: University of Michigan
Press, 1956.
11
12
w czasie^ jv ^spo�ecze�stwie^ w^�wiecie przyrody
oraz w historii swego w�asnego �ycia. Autor nie ma na my�li
zwyk�ych obraz�w wzrokowych, albowiem niewidomi r�wnie�
dysponuj� �Obrazami". Obraz jest to w�asna wiedza cz�owieka
o �wiecie. Zachowanie cz�owieka jest wyznaczone przez Obraz.
Istotne informacje zmieniaj� Obraz. Autor �ledzi rol� Obra-
z�w w biologii, socjologii, ekonomii, naukach politycznych i hi-
storii, wi���c ze sob� Obrazy indywidualne i spo�eczne, b�d�ce
wynikiem osobistego, prywatnego poznania i wiedzy przyswo-
jonej od innych. Obrazy te mo�na najlepiej scharakteryzo-
wa� jako fotografi� pracy umys�u cz�owieka XX wieku.
K. E. Boulding napisa� The Image w lecie 1955 r., pod koniec
roku akademickiego, kiedy to pracowa� w Kalifornii w Cent-
rum Bada� Nauk Behawiora�nych. W trzy lata p�niej,
w trakcie roku akademickiego 1958/1959, w tym samym Cent-
rum spotkali si� niezupe�nie przypadkowo autorzy niniejszej
pracy. Ka�dy z nas mia� swoje indywidualne zainteresowania
badawcze. Nad niekt�rymi pracowali�my wsp�lnie ju� od roku
1956 w Uniwersytecie Harvard. Byli�my zdecydowani konty-
nuowa� wsp�ln� prac� badawcz�. Realizuj�c ten zamiar, na-
tkn�li�my si� na egzemplarz The Image na p�ce biblioteki
Centrum. Praca ta jest bardzo interesuj�ca dla psycholog�w,,
kt�rzy widz� alternatyw� dla innej koncepcji zachowania cz�o-
wieka ni� koncepcja bod�ca-reakcji, egzemplifikowanej ��eto-
nem w automacie". (Wprowadzenie nieco rozs�dku mi�dzy bo-
dziec a reakcj� wydaje si� uzasadnione i nie ma szczeg�lnie
potrzeby, by t�umaczy� si� z takiego post�powania, bowiem
rozs�dek istnia� wcze�niej ni� teoria psychologiczna). Poj�cie
Obrazu zawarte w artykule sta�o si� cz�ci� tego poj�cia Obra-
zu, kt�rym pos�ugiwali�my si� w naszych dyskusjach, sporach
1 artyku�ach.
Z czasem, w miar� jak rozrasta� si� skonstruowany przez nas
Obraz, stopniowo nabierali�my przekonania, �e zar�wno K. E.
Boulding, jak i przedstawiciele nurtu poznawczego w psycho-
logii nie powiedzieli jeszcze wszystkiego w tym zakresie. Wy-
dawa�o si� nam, �e wiemy, czego brakowa�o w ich koncepcjach.
Je�li nawet akceptowali�my sam� ide� element�w poznawczych
Obrazu, to <w szczeg�ach r�nili�my si� od psycholog�w repre-
zentuj�cych nurt poznawczy � zw�aszcza, gdy przyznawali
oni organizmowi bardziej rol� widza ni� rzeczywistego ucze-
stnika zdarze� �yciowych. Je�li nie umiem wykorzysta� posia-
danego Obrazu do wykonania jakiej� czynno�ci, upodabniam
si� do cz�owieka kolekcjonuj�cego mapy, ale nie uczestnicz�-
cego nigdy w �adnej podr�y.
Wydaje si� nam, �e aby pos�ugiwa� si� Obrazem, konieczny jest
plan. Poj�cie planu, kt�ry kieruje zachowaniem, jest bardzo
podobne, i to ca�kiem nieprzypadkowo, do poj�cia programu,
kt�ry kieruje prac� komputera. �eby zbada� problem, w jaki
spos�b mo�na przekszta�ci� Obraz w ruch, jeszcze raz przej-
rzeli�my literatur� cybernetyczn�, zwracaj�c uwag� na analo-
gi� mi�dzy intelektem a programem. Mieli�my du�o szcz�cia
w tych poszukiwaniach, poniewa� w czasie, gdy zajmowali�my
si� tym zagadnieniem, dysponowali�my ogromn� ilo�ci� ma-
teria�u, w wi�kszo�ci jeszcze nie opublikowanego, uzyskanego
od Allana Newella J. C. Shawa i Herberta A. Simona � pro-
wadz�cych badania nad modelowaniem proces�w poznawczych
w Research Training Institute, nale��cym do RAND Corpora-
tion w Santa Monica w Kalifornii w lipcu 1958 r., i pracuj�-
cych pod kierunkiem Rady Naukowej Nauk Spo�ecznych.
Niestety, transportuj�c te materia�y z Centrum Badawczego
w Santa Monica do Uniwersytetu Stanford, musieli�my pozo-
stawi� na miejscu komputer, zostali�my r�wnie� pozbawieni
personelu obs�uguj�cego maszyn� oraz pomocy pracownik�w
naukowych tego o�rodka. W tych warunkach, bez tych udo-
godnie�, wszystko, co mogli�my zrobi�, to spr�bowa� mo�liwie
jak najadekwatniej poj�� ide� ca�ej pracy; jednak�e takie po-
dej�cie wywo�a�o pewne zak��cenia w kanale informacyj-
nym: Newell, Shaw i Simon inspirowali nas swoim sukcesem,
ale nie mog� by� odpowiedzialni za nasze b��dy i uproszczenia.
Nie odpowiadaj� za nie r�wnie� Wiener, Ashby, von Neumann,
13
3 al
14
Minsky, Shannon, MacKay, McCu�loch, Chomsky ani te� inni
autorzy, kt�rych prace studiowali�my. Jedyna nasza nadzieja
w tym, �e co� takiego jak tw�rcze nieporozumienia realnie
istnieje.
Podstawowym naszym celem by�o zbadanie, czy istnieje jaki�
istotny zwi�zek.mi�dzy ideami cybernetycznymi a psycholo-
.gi�. Ludzie, kt�rzy byli pionierami cybernetyki, mieli upro-
szczone przekonania o psychologii, a istoty, kt�rych zacho-
wanie chcieli modelowa�, bardziej przypomina�y senne marze-
nia matematyka ni� organizmy �ywe. Jednak�e, nie bacz�c na
wszelkie przyk�ady, nie jeste�my sk�onni przypuszcza�, aby
brak zaufania do psychologii by� za�o�eniem wyj�ciowym czy
nawet jak�� tendencj� u cybernetyk�w. Powinna istnie� jaka�
mo�liwo�� sformu�owania nowych idei w takiej formie, aby
mog�y okaza� si� przydatne dla nauki o zachowaniu, rozwija-
j�cej si� w obr�bie psychologii. I w�a�nie poszukiwania formy
owego w�a�ciwego przej�cia na grunt obu nauk ukierunko-
wa�y nasze dyskusje w ci�gu ca�ego roku. Gor�ce dyskusje nad
obrazem i planem sta�y si� tre�ci� naszych spotka� i znalaz�y
odbicie r�wnie� w notatkach.
W miar� jak wyja�nia�o si� szereg problem�w, powstawa� po-
mys� opublikowania tych dyskusji w formie ksi��ki. Mia�a
to by� niewielka ksi��ka, mniejsza ni� si� w ko�cu okaza�o.
Wydawa�o si�, �e do jej napisania wystarczy zaledwie kilka
dni, ale tych kilka dni przerodzi�o si� w miesi�ce.
Mia�a ona by� naszym intelektualnym diariuszem roku, bez
tendencji do aspirowania, �e zawarte w niej tezy s� niepod-
wa�alne i odpowiednio udokumentowane. Dokumentacja taka
znalaz�a si� jednak. Nie bacz�c na to, �e na powstawanie
tej ksi��ki wywar�y wp�yw dobrze znane warunki akademic-
kie, nabra�a ona cech samodzielnej, posiadaj�cej swoisty cha-
rakter rozprawy, kt�ra, by� mo�e, wprowadzi naszych trze�wo
my�l�cych, powa�nych koleg�w w stan rozdra�nienia. By�oby
dobrze, gdyby tak si� sta�o, bowiem trze�wo my�l�cy kole-
dzy zas�u�yli na to, aby ich irytowa� � ale tutaj postawiono
PROLOG
jako cel co� wi�cej ni� tylko dobre imi� autor�w. Niekt�re
idee s� zbyt u�yteczne, �eby je porzuci�. By�oby strat�, gdyby
styl naszego wywodu utrudnia� zrozumienie charakteru argu-
ment�w, kt�re przytaczamy. Gdyby�my dysponowali d�u�szym
czasem, by� mo�e, mogliby�my udoskonali� ksi��k� przedsta-
wiaj�c j� w bardziej wycyzelowanej formie. Ale rok ma tyl-
ko 12 miesi�cy. Tak wi�c szanowny Czytelniku, je�li zaczy-
nasz si� niecierpliwi�, we� g��bszy oddech, zaakceptuj nasze
uwagi i rozpocznij czytanie.
rozdzia�
i
Obrazy i Plany
Rozwa�my, z czego si� sk�ada zwyk�y dzie�. Budzisz si� i le-
��c w ��ku lub przechadzaj�c si� powoli po pokoju ju� ubra-
ny, my�lisz o tym, jaki b�dzie ten dzie�. Czy b�dzie gor�co
czy zimno, czy masz wiele do zrobienia czy raczej nie masz
czym zape�ni� czasu; mo�e obieca�e� spotka� si� z kim�, kto
b�dzie tam a tam. Je�li jeste� cz�owiekiem skrupulatnym, by�
mo�e sporz�dzisz plan swoich zaj�� i, by� mo�e, zrobisz list�
spraw, kt�re powiniene� za�atwi�. Albo te� rozpoczynasz dzie�
bez specjalnego okre�lenia, co b�dziesz robi� dzisiaj i ile czasu
ci to zajmie. Bez wzgl�du jednak na to, czy tw�j dzie� jest
wype�niony r�nymi czynno�ciami czy te� nie, przynosi co�
nowego, czy jest zwyk�y, jednostajny czy urozmaicony,
ma on swoj� w�asn� struktur� i uk�ada si� w struktur� two-
jego �ycia. I je�li w�wczas rozmy�lasz o tym, co ten dzie� ci
przyniesie, budujesz plan jego prze�ycia. To, co mo�e si� zda-
rzy� � jak przypuszczasz � okre�la to, jak zamierzasz dzia-
�a�.
Autorzy tej ksi��ki maj� nadziej�, �e plany, kt�re sobie bu-
i
PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA
OBRAZY I PLANY
dujesz, s� interesuj�ce i, by� mo�e, maj� pewien zwi�zek
z tym, w jaki spos�b rzeczywi�cie sp�dzasz czas w ci�gu dnia.
Nazywamy je �planami" bez ironii, mniemaj�c, �e nie sporz�-
dzasz przecie� d�ugich i szczeg�owych rozk�ad�w na sp�dze-
nie ka�dej minuty. Nie jest to konieczne. Na og� wystarcza
proste, zarysowe i elastyczne planowanie. Kiedy myjesz z�by,
postanawiasz odpisa� wreszcie na stos list�w, na kt�re do tej
pory nie odpowiada�e�. I to wystarczy. Nie musisz robi� listy
z nazwiskami os�b, kt�rym nale�y odpisa�, ani te� wcze�niej
sporz�dza� konspektu tych list�w. Po prostu pomy�lisz sobie,
�e dzisiaj po lunchu znajdziesz na to czas, je�li tylko b�dziesz
pami�ta� o swoim wcze�niejszym zamiarze pisania list�w.
We�miesz jeden z nich i przeczytasz. Zrobisz plan odpowiedzi.
By� mo�e, b�dziesz musia� sprawdzi� jakie� dane, potem b�-
dziesz dyktowa�, pisa� na maszynie lub r�cznie kre�li� odpo-
wied�, zaadresujesz kopert�, zakleisz list, nakleisz znaczek
i wrzucisz list do skrzynki pocztowej. Ka�dy z tych akt�w
dzia�ania wyst�puje odpowiednio do rozwoju sytuacji. Nie po-
trzebowa�e� sporz�dza� ich wykazu w�wczas, gdy planowa�e�
sw�j dzie�. Jedyne, co by�o potrzebne, to nazwa� aktywno��,
kt�r� planujesz wykona� w danej chwili dnia, a potem kie-
ruj�c si� ju� t� nazw� zacz�� wykonywa� szczeg�owe akty
dzia�ania, niezb�dne dla realizacji twojego planu.
Wyobra�asz sobie, jaki b�dzie tw�j dzie�, i konstruujesz plany
zgodnie z kt�rymi go realizujesz. Obrazy i Plany. Co jednak
ma do powiedzenia o obrazach i planach wsp�czesna psycho-
logia?
[[[Wydaje si�, �e zadaniem wsp�czesnej psychologii jest nada-
wanie sensu temu, co robi� ludzie i zwierz�ta, poszukiwanie
klucza do zrozumienia ich zachowania. Je�li my psychologo-
wie podejdziemy do tego zagadnienia z w�a�ciw� nauce ostro�-
no�ci�, powinni�my rozpocz�� nasze badania od tego, co mo-
�emy zaobserwowa�. Powinni�my wychodzi� poza te obserwa-
cje jak najrzadziej, nie postuluj�c nic wi�cej ponad to, cc
1U konieczne. To, co mo�emy zaobserwowa�, to ruchy i zdarzeni*
w �rodowisku. Klasyczny przedmiot zainteresowa� psycholo-
gii � my�lenie i jego przejawy � jest niepokoj�co niewidocz-
ny, a nauka o niewiadomym, niewidocznym przedmiocie r�w-
nie� sama przestaje by� nauk� w �cis�ym tego s�owa rozu-
mieniu. Dlatego te� podkre�lamy pierwszoplanowe znaczenie --
zachowania, a szczeg�lnie pragniemy zaj�� si� wyja�nianiem f
uk�ad�w zachowa� typu bodziec-reakcja. To, co organizm robi, *
zale�y od tego, co dzieje si� w jego otoczeniu. Jednak�e w od-
niesieniu do sposobu okre�lenia tej zale�no�ci, podobnie jak
w odniesieniu do wi�kszo�ci problem�w psychologicznych,
istniej� dwie szko�y. Z jednej strony spotykamy optymist�w,
kt�rzy chc� widzie� t� zale�no�� jako prost� i bezpo�redni�,
pos�uguj�c si� w celu wyja�nienia zwi�zku bodziec-reakcja
klasycznym modelem fizjologicznym �uku odruchowego i sto-
suj�c teori� Pawiowa do wyja�nienia powstawania nowych
odruch�w w wyniku nabytego do�wiadczenia. To podej�cie jest
zbyt proste dla ka�dego, z wyj�tkiem najbardziej skrajnych
optymist�w. Wi�kszo�� psycholog�w zdaje sobie spraw� z tego,
�e zachowanie w og�le, a zachowanie cz�owieka w szczeg�lno-
�ci, nie stanowi wi�zki prostych odruch�w warunkowych. Tak
wi�c klasyczny model komplikuje si� przez w��czenie do niego
pewnych bod�c�w pojawiaj�cych si� po wyst�pieniu reakcji
jako wzmocnienie tych, kt�re istnia�y przed reakcj�. Poniewa�
te �wzmacniaj�ce" bod�ce w��czaj� si� do opisu, zrozumia�a
staje si� znacznie wi�ksza liczba r�norodnych form zachowa-
nia. Takie s� pogl�dy jednej szko�y.
Teoretykom refleksologii przeciwstawiaj� si� pesymi�ci, kt�rzy
uwa�aj�, �e organizmy �ywe s� z�o�onymi, subtelnymi, niezbyt
nadaj�cymi si� do bada� naukowych obiektami. Utrzymuj�
oni, �e wp�yw, jaki dane zdarzenie wywiera na zachowanie
organizmu, zale�y od tego, w jaki spos�b zdarzenie to jest
reprezentowane w organizmie, w obrazie samego siebie,
w obrazie �wiata, w kt�rym organizm �yje. S� oni przekonani,
�e wszelkie zwi�zki mi�dzy bod�cem a reakcj� powinny do-
konywa� si� za po�rednictwem wewn�trznej reprezentacji �wia- 19
ta otaczaj�cego, zorganizowanej w system poj�� i relacji,
w kt�re organizm jest uwik�any. Istoty ludzkie � a prawdo-
podobnie te� i zwierz�ta � konstruuj� wewn�trzn� reprezen-
tacj�, model �rodowiska, schemat, simulacrum, map� poznaw-
cz�, Obraz. Frederic C. Bartlett, kt�ry pos�uguje si� terminem
�schemat", definiuje t� wewn�trzn� reprezentacj� w nast�pu-
j�cy spos�b:
�Schemat" stanowi aktywn� organizacj� przesz�ych reak-
cji lub przesz�ych do�wiadcze�, kt�ra � jak mo�na przy-
puszcza� � zawsze uczestniczy w ka�dej adekwatnej re-
akcji organizmu. Kiedy w zachowaniu obserwujemy ja-
kie� uporz�dkowanie lub regularno��, ka�da okre�lona
reakcja jest mo�liwa tylko dlatego, �e zwi�zana jest z in-
nymi podobnymi reakcjami, kt�re, mimo �e by�y zorga-
nizowane w okre�lonej kolejno�ci, to jednak nie wyst�-
puj� jako oddzielne elementy nast�puj�ce po sobie, lecz
jako ca�o��. Determinowanie zachowania przez schemat
jest najefektywniejszym sposobem, za pomoc� kt�rego
oddzia�uje na nas do�wiadczenie nabyte w przesz�o�ci.
[[[Wszystkie dzia�aj�ce bod�ce: wzrokowe, s�uchowe, doty-
kowe i inne tworz� aktywne, zorganizowane uk�ady na
stosunkowo niskim poziomie z�o�ono�ci, za� do�wiadczenia
zintegrowane przez spo�ecznie uprawiane zainteresowa-
nia sportem, literatur�, histori�, sztuk�, nauk�, filozofia
itd. tworz� uk�ady na wy�szym poziomie z�o�ono�ci" 1.
Istot� tej argumentacji, co dla ka�dego psychologa jest jasne,
zdaje si� by� problem, czy istotnie wyja�niaj�c obserwowalne
zachowanie musimy pos�ugiwa� si� czym� tak tajemniczym
i niedost�pnym, jak �obraz samego siebie" i �obraz �wiata
otaczaj�cego" lub �aktywna organizacja minionych reakcji"
itd. Wydaje si� jednak, �e to podej�cie jest u�yteczne dla wy-
ja�niania.
Pogl�d, �e niezb�dna jest jaka� po�rednicz�ca organizacja do-
�wiadczenia, jest krytykowany przez zadziwiaj�co wielu ra-
1 Frederic C. Bartlett Remembering, A Study in Experimental and So-
20 dal Psychology Cambridge 1932, Cambridge Uniwersity Press, s. 201.
OBRAZY I PLANY
cjonalistycznie nastawionych psycholog�w, maj�cych przygo-
towanie eksperymentalne. Ta po�rednicz�ca organizacja jest,
oczywi�cie, poj�ciem teoretycznym, a �. zgodnie z zasad�
�brzytwy Ockhama" � nie nale�y obci��a� nauki zb�dnym
balastem teoretycznym. Dop�ki nie b�dziemy mieli rozstrzy-
gaj�cego dowodu na to, �e nie mo�na bardziej ekonomicznie
sformu�owa� pe�nej i sp�jnej teorii zachowania za pomoc�
prostych poj��, dop�ty nie powinni�my si�ga� po poj�cia bar-
dziej z�o�one. Istotnie, wielu psycholog�w uwa�a, �e proste
schematy typu bodziec-reakcja-wzmocnienie wystarcz� do opi-
sania wszystkiego, czym powinien zajmowa� si� psycholog.
Z niezupe�nie jasnych przyczyn dyskusja mi�dzy tymi dwoma
nurtami zwykle dotyczy�a interpretacji zachowania si� zwie-
rz�t. Na przyk�ad Edward Tolman broni� swojej koncepcji
organizacji poznawczej, opieraj�c si� prawie ca�kowicie na ba-
daniu szczur�w � niew�tpliwie jednym z najmniej stosownych
obiekt�w w badaniu zdolno�ci intelektualnych. By� mo�e s�-
dzi� on, �e je�li wyka�e prawdziwo�� swojej teorii na zwie-
rz�tach ni�szych, to tak�e odnosi� si� to b�dzie do zwierz�t
wy�szych. Jednak�e, je�li opis struktury poznawczej jest po-
trzebny do zrozumienia zachowania si� szczura, to jest on tym
bardziej konieczny do zrozumienia zachowania si� psa, ma�py
czy cz�owieka. Spos�b my�lenia E. Tolmana jest niezwykle
jasno przedstawiony w jednym z fragment�w jego pracy.
�(M�zg) jest o wiele bardziej podobny do centrum dowo-
dzenia ni� do staro�wieckiej centrali telefonicznej. Bod�ce
aferentne nie ��cz� si� z odpowiednimi reakcjami za po-
moc� zwi�zk�w jednostronnych. Zwykle impulsy afe-
rentne s� przetwarzane w tymczasow� map� poznawcz�
otaczaj�cej rzeczywisto�ci. I w�a�nie ta mapa, przedsta-
wiaj�ca po��czenia i zwi�zki wzajemne element�w �rodo-
wiska, ostatecznie okre�la, jakie b�d� reakcje zwierz�cia
i czy one w og�le wyst�pi�" *.
* Edward C. Tolman Cognitive maps in rats and men. �Psychological
Review" 1948, 55, 189 - 208.
21
PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA
l
OBRAZY I PLANS
Jeste�my za takim teoretyzowaniem, poniewa� jest dla nas poznawczy, w kt�rym oznaczone jest po�o�enie karmnika, p�j-
jasne �e mi�dzy bod�cem a reakcj� zachodzi co� wi�cej ni� dzie tam i zacznie je��. Czy trzeba tu co� jeszcze wyja�nia�?
to co mo�na wyja�ni� za pomoc� zwyk�ego twierdzenia o sile Na, pytanie to nale�y odpowiedzie�, �e jeszcze wiele rzeczy
skojarze� Nie mo�emy w tym miejscu przytoczy� wszystkich wymaga wyja�nienia. .Przepj���^ rni�dzy_wiedz� a dzia�aniem,
argument�w za i przeciw � argumentacja jest obszerna, JS^aJ?-^e~mmejsz.a ,.�� przepa�� mi�dzy bodBem~a TJ�Ta�a-_
ponadto istnieje wiele �r�de�, w kt�rych zainteresowany niem, jednak�e przepa��' ta istnieje, cho� nie jest znana je]
tym problemem Czytelnik mo�e j� prze�ledzi�3. Powiemy jed- wielko��. Tolman,wszechstronny teoretyk, przeskakuje t� prze- �*
nak otwarcie, �e nasza sympatia jest ca�kowicie po stronie pa?� wyprowadzaj�c organizacj� poznawcz� u szczura z jego ^^
autor�wjeprii poznawczych. �ycie nie jest proste. zachowania. Pozostaje jednak otwarte pytanie � czy i szczur
Jednak�e peyme" w�tpliwo�ci, jakie nasuwa teoria poznawcza, potrafi przeskoczy� t� przepa��. Wydaje si�, �e teoretycy re-
a kt�re wydaj� si� bardzo istotne � jak nam wiadomo � do prezentuj�cy koncepcj� poznawcz� za najlepsze rozwi�zanie
tej pory nie zosta�y wyja�nione w dostateczny spos�b. Od- uwa�ali wykazanie, �e teoria odruch�w jest niewystarczaj�ca
nosz� si� one do faktu, �e procesy poznawcze, o kt�rych m�wi do opisu zachowania. Oni sami wydaj� si� zaskoczeni, gdy
Tolman i inni badacze, nie realiz�� tych zada�, kt�re powin- tak� sam� argumentacj� � �e zachowanie jest jeszcze bar-
ny � jak si� wydaje � wype�nia�. Krytycy m�wi�, �e gdyby dzie3 skomplikowane ni� to sobie mo�na wyobrazi� � stosuje
nawet to wewn�trzne duchowe �co�" istnia�o, to i tak nie si� w odniesieniu do ich koncepcji. Je�li Guthrie ma racj�,
mo�na nim niczego wyja�ni� analizuj�c zachowanie zwierz�t
Guthrie sformu�owa� to bardzo jednoznacznie:
to koncepcja poznawcza powinna posiada� wi�kszy zakres ni�
zak�adaj� jej teoretycy. Znaczy to, �e zwolennicy teorii po-
�Znaki, wed�ug teorii Tolmana, wywo�uj� u szczura pla- znawczej,^ zgodnie z zasad� �brzytwy Ockhama", powinni
nowanie albo poznanie, albo s�d, albo hipotezy, albo wzbogaci� t� teori�, rozszerzaj�c aparat poj�ciowy. Potrzebne
abstrakcj�, ale nie powoduj� dzialania. W swoirn zainte- s� takie poj�cia, za pomoc� kt�rych mo�na by przerzuci� po-
resowaniu tym, co zachodzi w umy�le szczura, Tolman most nad przepa�ci� mi�dzy wiedz� a dzia�aniem
nTsi� zwieUcfa ^a^c^S^S� c^S" ^�^ niesprawiedliwe krytykowa� tylko Tolmana za to, �e
�e szczur zostaje pogr��ony w my�lach; je�li nawet szczur Pozostawi� on teori� poznawcz� w martwym punkcie. Dotyczy
w ko�cu dostanie si� do skrzynki z po�ywieniem, jest to r�wnie� innych zwolennik�w tej teorii. Na przyk�ad
to jego sprawa, ale nie rozwi�zuje to pewnych kwestii W. Kohler te� by� krytykowany w podobny spos�b. Informu-
j�c o swoich niezwykle oryginalnych badaniach nad zachowa-
teoretycznych'.
By� mo�e, zwolennicy teorii poznawczej nie docenili znaczenia niem szympans�)Wj prowadzonych na wyspie Tenerife w czasie
tej krytycznej uwagi. Jest dla nich oczywiste, ze je�li g�odny j wojny �wiatowejf pisa�.
22
szczur wie, gdzie znale�� po�ywienie, je�li posiada schemat
8 Patrz np. E. R. Hilgard Theories of Learning. New York 1956, Apple-
ton-Century-Crofts, wyd. 2; W. K. Estes � in. Modern Learning Theory.
New York 1954, Appleton-Century-Crofts; D. O. Hebb The Organization
of Behavior. New York 1949, Wiley.
4 E. R. Guthrie The Psychology oj Learning. New York 1935, Harp*r,|
s. 172.
�Potrafimy ... dok�adnie odr�ni� zachowanie, kt�re od
samego pocz�tku jest wynikiem poznania cech sytuacji,
od tego, kt�re pozbawione jest tej w�a�ciwo�ci. Tylko
w pierwszym wypadku m�wimy o wgl�dzie (insight) i tyl-
ko takie zachowanie zwierz�t bezspornie uznajemy za
rozumne, kt�re od samego pocz�tku do ko�ca przebiega
odpowiednio do struktury sytuacji i stanowi zwart�, okre-
"P-
23
'�l
PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA
�lon� ca�o��. Kryterium wgl�du jest nast�puj�ce: Podj�cie
decyzji o rozwi�zaniu zadania odpowiada uj�ciu ca�o�cio-
wej struktury pola"s.
Inni psychologowie nie byli r�wnie pewni tego, �e uda si� im
okre�li� r�nice mi�dzy zachowaniem b�d�cym wynikiem ro-
zumienia ca�o�ci sytuacji a zachowaniem opartym na proce-
sach ni�szego rz�du: dlatego te� wszcz�to d�ug� i w zasadzie
bezp�odn� dyskusj� nad dwoma sposobami uczenia si�: w wy-
niku �pr�b i b��d�w" oraz �wgl�du". Chcieliby�my jednak
zauwa�y�, �e K�hler przyjmuje charakterystyczne dla teorii
poznawczych za�o�enie: gdy tylko zwierz� zrozumie ca�o�� sy-
tuacji, b�dzie ono zachowywa� si� we w�a�ciwy spos�b. K�hler,
jak si� zdaje, nie dostrzega tego, �e zrozumienie ca�o�ci sytuacji
mo�e okaza� si� konieczne, ale nie wystarczaj�ce do wyja�nie-
nia rozumnego zachowania si�. Wiele lat p�niej Karl Lashley
powiedzia� zwracaj�c si� do K�hlera: �Trzy tygodnie temu
uczestniczy�em w otwarciu mostu w Dyea na Alasce. Droga
do mostu na przestrzeni dziewi�ciu mil wiod�a w�r�d urwisk
i przepa�ci. Prowadzi�a ona do wspania�ego stalowego mostu,
sprawiaj�cego wra�enie niezniszczalnego. Po zako�czeniu ce-.
remonii otwarcia przeszed�em przez most i przede mn� uka-
z-a�a si� puszcza, krzewy, zaro�la i pozostawione 'tutaj nie-
d�wiedzie �lady, znikaj�ce w niewiadomym kierunku". Jak si�
wydaje, pogl�d reprezentowany przez Profesora K�hlera przy-
pomina nieco sytuacj� z tym mostem... Problemy neurologii
koncentruj� si� w wi�kszo�ci, je�li nie ca�kowicie, na przek�a-
daniu zespo��w impuls�w aferentnych na impulsy eferentne.
Teoria �pola" w jej obecnej postaci nie zawiera �adnej wzmian-
ki o tym, w jaki spos�b si�y pola indukuj� i kontroluj� uk�ady
eferentne. Teoria ta odnosi si� do percepcji i, jak wida�, na
niej si� ko�czy *.
* Wolfgang Kohler The Mentality of Apes. T�umaczony z II wydania
przez Ell� Winter, London 1927, Routledge and Kegan Paul, s. 169 - 170.
� Lloyd A. Jeffress (ed.) Cerebral Mechanisms in Behavior. New York .�;
24 1951, -Wiley, s. 230. ,
OBRAZY I PLANY
Do tych stwierdze� mo�na doda� co� wi�cej. Mo�na wykaza�,
przeprowadzaj�c wnikliw� analiz� r�nych teorii psychologicz-
nych, dlaczego zwolennicy teorii poznawczej uwa�aj�, �e od-
parli krytyk�, a ich oponenci s�dz�, �e nie. Nie to jednak jest
naszym celem. "� Chcemy pokaza�, �e wielu psycholog�w �
wraz z autorami niniejszej ksi��ki � niepokoi� brak powi�-
zania mi�dzy poznaniem a dzia�aniem. Niniejsza ksi��ka po-
�wi�cona jest w g��wnej mierze przedstawieniu d�ugotrwa�ych
i cz�sto ostrych dyskusji nad tym, w jaki spos�b mo�na by wy-
pe�ni� t� luk�.
Bez w�tpienia Czytelnik wie, �e spotykamy tu wsp�czesn�
form� starego problemu. Dawniej mogliby�my �atwo wprowa-
dzi� Czytelnika w ten temat przez wyjawienie mu, �e zamie-
rzamy zajmowa� si� problematyk� woli. Wsp�cze�nie jednak
kategoria taka, jak si� zdaje, znikn�a z teorii psychologicznej,
��cz�c si� z szerszym poj�ciem motywacji. Ostatni� powa�n�
pr�b� rzucenia nieco �wiat�a na te zagadnienia by�y prace
Kurta Lewina i jego uczni�w. Wk�ad Lewina jest tak istotny,
�e b�dziemy szczeg�owo o nim m�wi� w rozdziale 4, poniewa�
trudno jest ograniczy� si� jedynie do podsumowania jego po-
gl�d�w w tej wst�pnej cz�ci. Wynika st�d, �e w celu poka-
zania, jak mo�e przedstawia� si� psychologia woli, nale�y cof-
n�� si� do starszego, bardziej filozoficznie zorientowanego po-
kolenia psycholog�w. William James przedstawia rozwa�ania
na temat woli, kt�re kiedy� stanowi�y nieodzown� cz�� ka�-
dej pracy psychologicznej. Zobaczymy, jak ,on traktowa� ten
temat. '" <'/*/<;.�'--' ' : ~t'�'
Drugi tom Principles oj Psychology zawiera d�ugi (licz�cy
106 stron) rozdzia� zatytu�owany �Wola". W pierwszej cz�ci
tego rozdzia�u James polemizuje z teoriami opartymi na po-
j�ciu �wra�e� inerwacji", tzn. na za�o�eniu, �e inerwacja jest
niezb�dna do uzewn�trznienia si� odpowiedniego dzia�ania i �e
sama jest cz�ci� reprezentacji poznawczej. Zamiast takiej in-
terpretacji, James wysuwa hipotez�, �e w �wiadomo�ci repre-
zentowana jest antycypacja kinestetycznych efekt�w ruchu.
25
PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA r
Nast�pnie zajmuje si� on zagadnieniem �aktu ideo-motorycz-
nego", kt�ry staje si� dla niego podstaw� do wyja�nienia wszel-
kich zjawisk woli. [[[Je�li cz�owiek posiada jasny obraz okre�lo-
nego dzia�ania, dzia�anie to ma tendencj� do uzewn�trzniania
si�. Uzewn�trznienie to mo�e by� zahamowane, mo�e ogra-
niczy� si� do nieznacznego napi�cia mi�ni, ale w wielu wy-
padkach � aby dzia�anie nast�pi�o, wystarczy po prostu wy-;
obrazi� je sobie. Je�li mi�dzy reprezentacj� poznawcz� a uze-;
wn�trznionym dzia�aniem istnieje zwi�zek, musi on by� repre-v
zentowany w �wiadomo�ci. Dlatego z introspekcyjnego punktu/.
widzenia wydaje si�, �e �w zwi�zek nie istnieje i James, gdyby!,
m�g� s�ysze� swoich krytyk�w, np. Guthriego czy Lashleya,;
uzna�by ich krytyk� za niesprawiedliw�. :'f
C� zatem mo�na powiedzie� o bardziej z�o�onych przejawach
woli? Co zachodzi w�wczas, gdy nakazujemy sobie wykona�;/
jakie� nieprzyjemne dzia�anie z pomoc� �sta�ego napi�cia wo-(:
li"? Zdaniem Jamesa, uczucie wysi�ku wynika z naszych sta-
ra� o skoncentrowanie uwagi na nieprzyjemnej my�li. M�wi on: �[[[rzeczywisty stan woli, tj. stan, kiedy jest ona najbardziej
dowolna, osi�gamy w�wczas, gdy zwracamy uwag� na przed-
miot, na kt�rym trudno jest skoncentrowa� uwag�, i przez
chwil� zatrzymujemy jego obraz w �wiadomo�ci" 7. Je�li mo�li-
we jest skoncentrowanie uwagi na jakiej� idei, to dzia�anie
maj�ce na celu realizacj� tej idei zachodzi automatycznie �
prostym tego przyk�adem jest akt ideo-motoryczny. Ale wszy-
stko to, co do tej pory powiedzieli�my, nie pozwala nam jesz-
cze rozwi�za� naszego problemu. Pomost, kt�ry buduje James
mi�dzy ideowy a motoryczny jest zaznaczony zaledwie zna-
kiem pisarskim, ��cznikiem. Nie pozostaje nam nic innego, jak
podj�� pr�b� poszukiwania tego brakuj�cego po��czenia.
Badanie polega na tym, aby opisa�, w jaki spos�b wewn�trzne
przedstawienie, reprezentacja otoczenia kontroluje dzia�alno��
:� i
7 W�lliam James The Principies oj Psychology. Vol. II, New York 1890|!
26 Holt, s. 561. T
OBRAZY I PLANY
organizmu. Je�li rozwa�ymy, jaka jest ta dzia�alno�� u nor-
malnego zwierz�cia, to b�dziemy zaskoczeni stopniem jej zorga-
nizowania w okre�lone wzorce. Wi�kszo�� psycholog�w s�dzi,
�e wzorce dzia�ania wyznaczane s� przez cele i podcele, ale
obecnie nie to nas interesuje. Chcieliby�my zwr�ci� uwag� na
fakt, �e takie zorganizowanie rzeczywi�cie zachodzi. Struktura
okazuje si� tak samo wa�n� cech� zachowania, jak i spostrze-
gania. Jednak�e wzorce zachowania wykazuj� szczeg�ln� ten-
dencj� do rozwoju w czasie dzi�ki temu, �e sekwencja ruch�w
doskonali si� w�wczas, gdy organizm biega, p�ywa, dzia�a,
rozmawia lub zajmuje si� czym� innym. Dlatego powinni�my
okre�li� przej�cie od istniej�cej reprezentacji poznawczej do
odpowiedniego wzorca dzia�ania. Ale w jaki spos�b mo�emy
dokona� podzia�u wzorca dzia�ania znajduj�cego si� w ci�g�ym
ruchu na nadaj�ce si� do analizy cz�ci?
Trudno�ci w analizowaniu dzia�alno�ci zwierz�cia polegaj� nie
na braku metod, lecz na ich nadmiarze. Mo�emy opisywa�
dzia�anie jako sekwencj� skurcz�w mi�ni lub jako sekwencj�
ruch�w ko�czyn i innych cz�ci cia�a, jako sekwencj� ukie-
runkowanych na cel dzia�a� lub nawet bardziej z�o�onych jed-
nostek. Zgodnie z teori� Tolmana, wi�kszo�� psycholog�w wy-
r�nia elementarne jednostki zachowania i jednostki z�o�one,
jednostki elementarne nazywaj�c molekularnymi, a z�o�one
fflolarnymi. Ka�demu, kto pyta, jakie jednostki s� w�a�ciwe
dla adekwatnego opisu zachowania, odpowiadaj� oni, �e pra-
wa zachowania s� bardziej oczywiste, gdy stosuje si� jednostki
molarne, ale o tym, na ile powinny by� one z�o�one, nale�y
decydowa� na podstawie w�asnego do�wiadczenia i obser-
wacji.
Jest jednak oczywiste, i� jednostki molarne powinny sk�a-
da� si� z jednostek molekularnych, a to oznacza, �e w�a-
�ciwy opis zachowania musi by� dokonywany jednocze�nie na
wszystkich poziomach. M�wi�c inaczej, pr�bujemy opisa� pro-
ces, kt�ry organizuje si� na kilku r�nych poziomach i uk�ad
element�w na jednym poziomie mo�e by� przedstawiony tylko
27
w taki spos�b, �e r�wnocze�nie wska�emy elementy nast�pne-
go, wy�szego lub bardziej molarnego poziomu opisu. Na przy-
k�ad molarny wzorzec zachowania X sk�ada si� z dwu cz�ci,
A i B. W�wczas X�AB. Ale z kolei A sk�ada si� z dwu cz�ci
a i b, a B sk�ada si� z trzech cz�ci c, d, e. St�d X�AB�abcde
i mo�emy opisa� ten sam cz�on zachowania na dowolnym z tych
trzech przedstawionych poziom�w. Rzecz jednak w tym, �e
nie chcemy wyr�nia� jakiego� poziomu i dowodzi�, i� jest on
z jakich� powod�w lepszy od innych: pe�ny opis powinien
obejmowa� wszystkie poziomy. Innymi s�owy, strukturalne ce-
chy zachowania zanikn�, je�li wybierzemy np. tylko abcde,
poniewa� w�wczas (ab) (cde) mo�na pomyli� z (abc) (de), kt�ry
to uk�ad mo�e reprezentowa� 'zupe�nie co� innego.
Ten rodzaj organizacji zachowania jest najbardziej widoczny
w zachowaniu werbalnym cz�owieka. Poszczeg�lne fonemy
organizuj� si� w morfemy, morfemy ��cz� si� we frazy, na-
st�pnie frazy odpowiednio uk�adaj� si� w zdania, a szereg
zda� tworzy wypowied�. Pe�na charakterystyka wypowiedzi
zawiera wszystkie wymienione wy�ej poziomy opisu. Przyk�a-
dem niejasno�ci, b�d�cej wynikiem sytuacji, gdy nie wszystkie
poziomy s� znane, mo�e by� nast�puj�ce zdanie: �They ar�
flying planes". Kolejno�� fonem�w mo�e by� niezmieniona,
a mimo to owo zdanie mo�na zrozumie� dwojako (They) (ar�
jlying) (planes) oraz (They) (ar�) (flying planes) otrzymuj�c
dwie zupe�nie r�ne wypowiedzi8.
8 Tradycyjna metoda analizy zdania jest prototypem takiego opisu za-
chowania, jakiego potrzebujemy. Noam Chomsky w rozdziale IV swojej
monografii Syntactic Structures (The Hague 1957, Mouton) przedstawia
taki opis, nazywany przez lingwist�w analiz� sk�adnikow�. Przedsta-
wion� przez Chomsky'ego metod� opisu zachowania werbalnego om�-
wimy bardziej szczeg�owo w rozdziale XI. [[[Stwierdzenie, �e analiza
lingwistyczna mo�e by� modelem dla opisu wszelkich rodzaj�w zacho-
wania, nie jest oczywi�cie nowe: by�o ono cz�sto wysuwane tak przez
lingwist�w, jak i psycholog�w. Na przyk�ad psycholog John B. Carrol
w ksi��ce The Study o{ Language (Cambridge 1953, Harvard Uniwersity
28 Press) zauwa�a, i� �Z teorii lingwistycznej zapo�yczamy przekonanie
Zajmuj�c si� zachowaniem werbalnym psychologowie przy-
znaj�, �e istniej� takie jednostki molarne, jak �s�owa" czy
nawet �znaczenia", chocia� rzeczywiste reakcje, jakie mo�na
zaobserwowa�, stanowi� jedynie szeregi d�wi�k�w � akustycz-
ne reprezentacje przypuszczalnych fonem�w. Podobnie, wy-
odr�bnienie jednostek molarnych w zachowaniu niewerbal-
nym wymaga analogicznego opisu, obejmuj�cego wiele pozio-
m�w. Niestety jednak psycholog zwykle opisuje zachowanie �
lub jaki� aspekt zachowania � na jednym poziomie, pozosta-
: ,wiaj�c swoim kolegom wywnioskowanie z pomoc� zdrowego
rozs�dku, co zachodzi na innych poziomach. Dok�adna reje-
'"'stracja skurcz�w mi�ni, nawet je�li kto� chcia�by to zrobi�,
mimo wszystko okaza�a si� niewystarczaj�ca, poniewa� nie
okre�la�a strukturalnych w�a�ciwo�ci zachowania molarnego,
kt�re mia�y by� wyprowadzone na podstawie okre�lonej teorii
zachowania. Dotychczasowe teorie zachowania, w dok�adnym
znaczeniu tego s�owa, zawsze by�y mgliste i intuicyjne. (Wy-
starczy zda� sobie spraw� z tego, �e chocia� behawioryzm
istnieje ju� p� wieku, problem opisu zachowania prawie
przez nikogo nie by� doceniany i w efekcie nikt go nie roz-
wi�za�).
[[[W tych szcz�liwych przypadkach, kiedy g��wnie u lingwist�w
i etolog�w znajdujemy adekwatne opisy zachowania, jest zu-
pe�nie jasne, �e zachowanie organizuje si� jednocze�nie na kil-
ku poziomach, charakteryzuj�cych si� r�nym stopniem z�o-
�ono�ci. M�wi�c o tym fakcie b�dziemy nazywa� go �hierar-
chiczn� organizacj� zachowania"'. Hierarchia ta mo�e by�
o istnieniu hierarchii jednostek; od jednostek elementarnych � podob-
nych do cech r�nicuj�cych fonemy � do du�ych jednostek typu zda-
nia. Mo�na przypuszcza�, �e fragmenty zachowania ka�dego rodzaju
mog�. by� organizowane do pewnego poziomu w�a�nie w taki spos�b"
(s. 106).
9 Wielu psycholog�w podobnie twierdzi, �e zachowanie organizowane
jest hierarchicznie � pami�taj� przecie� pogl�dy Clarka Hulla, kt�ry
Pos�ugiwa� si� terminem �hierarchia rodziny nawyk�w". Dlatego te�
spieszymy zauwa�y�, �e rozumienie terminu �hierarchia" przez Hulla
29
PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA
przedstawiona w r�noraki spos�b. Schemat hierarchiczny!
zwykle przyjmuje posta� drzewa, kt�rego odga��zienia przed-*
stawiaj� kolejno coraz mniejsze jednostki molekularne. !:
Hierarchia mo�e by� przedstawiona w nast�puj�cej postaci: ';(
X.
A.
a.
b.
B.
c.
d.
e. *
Rysunek ten obrazuje struktur� hipotetycznego przyk�adu
podanego wcze�niej. Hierarchi� mo�na rozpatrywa� jako sze-
reg zbior�w: X � to zbi�r zawieraj�cy dwa elementy, A i B;
A � to zbi�r zawieraj�cy dwa elementy, a i b; B � to zbi�r
zawieraj�cy trzy elementy, c, d, e 10. Wreszcie hierarchi� mo�-
jest zasadniczo inne od tego, jakie my proponujemy m�wi�c o hierarchii
poziom�w reprezentacji. [[[Hull m�wi o systematyzacji alternatywnych
(wzajemnie zast�puj�cych si�, substytutywnych) reakcji, odpowiednio do
ich si�y. My natomiast m�wimy o hierarchii poziom�w reprezentacji.
Patrz np. C. L. Hull The concept of the habit-family hierarchy and
ma�e learning. �Psycholog�cal Reyiew" 1934, 41, 33 - 54, 134 - 152. Bli�szy
u�ywanemu przez nas znaczeniu tego terminu jest system poj�� dla
oznaczenia tzw. epizod�w zachowania, stosowany przez Rogera G. Bar-
kera i Herberta F. Wrighta w ksi��ce Midwest and Its Children (Evan-
ston 1954, R�w, Peterson), kt�rzy opisywali molarne zachowanie si�
dzieci w �rodowisku r�wie�niczym. Praca Barkera i Wrighta jest wyj�t-
kiem w kontek�cie naszego stwierdzenia, �e psychologowie nie usi�owali
opisa� strukturalnych cech zachowania.
18 Przedstawione struktury w rodzaju drzewa, to stare i dobrze znane
formy, lecz pos�u�enie si� nimi dla oznaczenia listy cech wydaje si�
nam stosunkowo nowe. Po raz pierwszy spotkali�my je w pracy Newella,
Shawa i Simona nad symulowaniem proces�w poznawczych za pomoc�
OBEAZY I PLANY
na rozpatrywa� jako szereg regu�, na podstawie kt�rych za-
chodz� dopuszczalne zmiany: gdzie, je�li wyst�puje X, to mo-
�emy zast�pi� go przez AB, A mo�na zast�pi� przez cb itd.11
Ka�dy z tych sposob�w przedstawiania hierarchii ma w pew-
nych warunkach przewag� nad innymi.
Je�li przyjmiemy hierarchiczny charakter organizacji zacho-
wania jako aksjomat, to mo�emy ju� ustali� kilka termin�w
maj�cych specjalne znaczenie w niniejszej pracy. Poniewa�
definicje tych termin�w s� do�� szerokie, postaramy si� ogra-
niczy� je do niezb�dnego minimum.
PLAN. Ka�dy pe�ny opis zachowania powinien by� adekwat-
nym zbiorem instrukcji, to znaczy powinien mie� charaktery-
styczne cechy planu, kt�ry mo�e kierowa� opisywanym dzia-
�aniem. Kiedy m�wimy o Planie na stronach tej ksi��ki, ter-
min ten rozumiemy jako hierarchi� instrukcji, i kiedy s�owo
to napiszemy z du�ej litery, b�dzie to oznacza�, �e stosowane
jest ono w tym specjalnym znaczeniu. [[[Plan � to ka�dy hie-
rarchiczny proces zachodz�cy w organizmie, zdolny do kontro-
lowania porz�dku, w jakim powinny by� wykonywane sekwen-
cje operacji.
Dla organizmu Plan oznacza to samo, co dla maszyny mate-
matycznej program, zw�aszcza gdy program ten ma hierar-
chiczny charakter, opisany wy�ej. Newell, Shaw i Simon bar-
dzo precyzyjnie i w spos�b systematyczny pos�ugiwali si�
hierarchiczn� struktur� zbior�w w swojej pracy nad �j�zy-
kami przetwarzania informacji", kt�re stosuje si� do progra-
mowania najszybszych komputer�w symuluj�cych procesy my-
�lenia cz�owieka. Ich osi�gni�cia w tym zakresie � naszym
program�w komputerowych. � Patrz: Allen Newell i Herbert A. Simon
The logie theory machin�: A complex information processing system,
�IRE Transactions on Information Theory" 1956, Vol. IT-2, nr 3, 61 - 79,
a tak�e Allen Newell i J. C. Shaw Programming the logie theory
machin�. �Proceedings of the Western Jo