Pisklęta

Szczegóły
Tytuł Pisklęta
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Pisklęta PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Pisklęta PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Pisklęta - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 pm m i# I I :■ : ' Strona 2 Strona 3 Strona 4 Strona 5 Strona 6 « TEJŻE AUTORKI: D Z I E C I N N Y D W Ó R — PO W IE ŚĆ DLA DZIECI. W Y D A N IE DRUGIE. SPÓŁKA NAKŁADOWA »KSI ĄŻKA®. W O P R A W I E K. 3. 60 H A L . Strona 7 k. ZOFJA ROGOSZÓWNA PISKLĘTA W Y D A N I E DRU GI E. DRUGI I T R Z E C I TYSIĄC. S P Ó Ł K A N A K Ł A D O W A »KS1ĄŻKA« S K Ł A D Y G Ł Ó W N E : S. A. K R Z Y Ż A N O W S K I , KRAKÓW- G. C E N T N E R S Z W E R I SKA, W A R S Z A W A T H E P O L I S H B O O K I M P O R T I N G Co, N E W Y O R K Strona 8 PRZEDRUKI, NIEUPRAWNIONE PRZEZ AUTORKĘ, WZBRONIONE. WSZELKIE PRAWA AUTORSKIE CO DO TŁUMACZEŃ I PRZERÓBEK Z A S T R Z E Ż O N E . PRAWA AUTORSKIE CO DO TŁUMACZEŃ I. T. D. W ROSJI ZDRE- ZERW OW ANE NA ZASADZIE USTAWY Z DNIA 3 KWIETNIA 1911 R COPYRIGHT BY ZOFJA ROGOSZÓW NA, tylNETEEN HUNDRED TWELVE. Y) i O X RYSUNEK NA OKŁADCE JANA REMBOWSKIEGO. CZCIONKAMI DRUKARNI NARODOWEJ W KRAKOWIE - 9 - 12. Strona 9 'N ajdroższej matce i siostrom pisklęta moje — oddaję. Strona 10 Strona 11 J U R E C Z E K .................................................................. . JAKĄ SOBIE JĘ D R U Ś »T!UTKĘ« ZNALAZŁ J A KI » O D P U S T « Z R O B I Ł J Ę D R U Ś M A M I E , A J AKI M A M A J Ę D R U S I O W I .............................. j a k S I Ę TO J Ę D R U Ś O P I E K O W A Ł M A R Y S I Ą JAKĄ NAUKĘ DAŁ T IUTC E JĘ D R U Ś . . H A L U Ś K A C Z Ę Ś Ć I ........................ H A L U Ś K A C Z Ę Ś Ć II. — T E O D O R . . . . Strona 12 Strona 13 JURECZEK. Strona 14 Strona 15 dzie, idzie, idzie Juru ś. B iałe, c ie p łe nóżki p o d n o sz ą b ia łe kolanka, a kolanka p o d ­ noszą Jurusia. A ni nóżkom , ani kolankom nie jest ciężko, bo kula, w e w n ątrz k tórej zna jd u je się Ju ru ś, je st tak u rz ą d z ona , że w szystko w niej jest ła tw e i b a r d z o p rz y je m n e . W n ę tr z e kuli je st z m ie n n e : s ło d ­ kie —: smakiem w y p ite g o mleczka, dźw ięczne — d ź w ię ­ kami g ło só w tatu sia i babci, p a c h n ą c e — w onią kwia­ tów , w k tó re J u r u ś w su w ał usteczka i m ó w ił: » a -a -a !« i ciekawe, jak kwokanie k u ry z kurczątkam i. W sz y stk o w kuli jest żyw e, w szy stk o mieni się z ło to -b r o n z o w ą b a rw ą n ow ych buciczków Ju ru sia . C zasem na je d n o m gnienie oka w szystko niknie, tę c z o w e ściany kuli m ętnieją i o dsuw ają się g d z ie ś da le ko — d ale k o — w te d y Ju ru sia o ga rn ia n a g ły lęk, jak by go w niesiono do o b ceg o, n ieznanego pok oju, ale dość mu w te d y p o r u s z y ć rączką, a już czuje p o d paluszkami g ła d z iu tk ą buzię m am y, i choć Ju ru ś nie wie, czy mama jest p r z y nim, za nim, czy w nim sam ym m oże, ta zu­ p e łn a pew ność maminej obecności p ow raca Jurusiow i r a d o s n e uczucie ufności i sp o k o ju . Już, już mgliste ściany kuli p r z y b i e r a ją b a rw ę jasnych oczu, k tó re z uśm iechem p a tr z ą na Ju ru s ia , i tw a r z y ró ż o w e j, w k tó rej jeszcze ró ż o w s z e usta szepcą : Strona 16 4 — J u ru ś k o c n a n y , kochana d z ie c in k a ... A J u ru ś id z ie , id z ie , id z ie . T a k , ta k , k o la n k a się p o d n o s z ą i ciągną d o g ó r y n ó ż k i, a n ó ż k i p o d n o szą J u ru s ia . — K h o , k h o , k h o -k h o , k h o , k h o -o - o -o — — — K u re c z k i... k u re c z k i — w o ła ją na J u ru s ia — ku- re c z k i chcą z o b a c z y ć n o w e b u c ic z k i o d b abci. ] za ra z ta tu ś r o b i się z d u ż e g o m a ły i rę k a je g o za czyn a rz u c a ć k u rk o m b u łe c z k ę — pod n ó żka m i J u ru s ia z ie lo n o , a w g łó w k ę ta k c ie p ło , c ie p ło , że się aż w g ó rz e r o z tw ie ra p a ra s o lk a b a b ci. A je d n a k u rk a ta ka w ie lk a i w o ła : g u l ! g u l! g u l! — i s z y jk a je j się dąsa i c z e rw ie n i się, ja k g a rn u s z e k , z k tó re g o J u ru ś p ije m le c z k o . P h u l. .. — n a p u s z y ła się k u rk a i — s z u r... — z a ­ s z e le ś c iła s k rz y d ła m i p o tra w ie . ] niem a n ic , ani k u rk i z c z e rw o n ą s z y jk ą , ani p a ra s o lk i z b a b c ią ... T y lk o n ó ż k i p o d n o s z ą k o la n k a , a k o la n k a niosą J u ru s ia , i J u ru ś id z ie , id z ie , id z ie ... sam. A ż tu p rz e d J u re c z k ie m u k a z u je się b ro d a i w ąsy k o lo ru J u ru s io w y c h b u c ic z k ó w od b a b c i. Za b ro d ą i za w ąsam i m ó w i g ło s ta tu s ia : — J u ru ś sam id z ie ? S am id z ie J u re c z e k ? J u ru ś n a g le s p o s trz e g a , że d z ie je się rz e c z d z iw n a i n ie p o ję ta . J u ru ś sam id z ie , sam z u p e łn ie id z ie , c h o ­ cia ż n ik t g o za rą c z k ę nie trz y m a . Id z ie sam, ja k m am a, ja k ta tu ś , ja k d o k tó r - k o n s y lja r z , ja k k u rk i. U c z u c ie d u m y w z b ie ra w J u ru s iu i s ta w ia n ó ż k i, sta­ w ia , staw ia. A w n ę trz e k u li o g a rn ia z d u m ie n ie . Strona 17 5 - — A j-a j-a j ! — mówi mam a i tak się dziwi, że aż rę k ę p r z y k ła d a d o g ło w y — Ju ru ś sam idzie! a j-aj-aj! — Ju ru ś sam idzie .— p o w ta rz a piesek i kiwa łeb kiem , kiwa, kiwa. — S am idzie — b e c z y baranek i ucieka na nóżkach, k tó r e się" tak kręcą, kręcą, że b a ran e k biegnie p rę d k o , jak w ózeczek Jurusia. — Sam idzie — m ru cz y babci g ło sem parasolka, zła, że J u ­ re c z e k nie w ziął jej ze sobą na spacer. — S a m idzie —- szepcą miękko p o d nóżkami Ju ru sia wielkie kwiaty, w ysuw ające się z dyw anu, i ż ó łte m i i czerw onem i oczkami m rug ają na Jurusia. Jurusiow i coraz weselej. E c h ! e ch! e c h ! — śmieje się ra d o śn ie i ch c ia łb y nóżki postaw ić jeszcze lepiej, jeszcze w yżej, tak w ysoko, jak w ronka, co frrr... do lasu p o le c ia ła ! ] n a ty c h m ia st czuje Ju ru ś, że znane d ło n ie c hw y- tają go p o d paszki, i już widzi w łasne buciczki, mi­ g ające g dzieś na dole... i Ju ru sia o g a rn ia c z a ro d z ie j­ ski w ir, w k tó r y m w szy stko zatacza barw ne, świet­ lane kręgi... J u r u ś leci, leci, c ie p ły wiew muska mu buzię, a w uszka w p a d a ją dźwięki m am inego śpiew u: K o ło , k o - ło m ły ń -s k ie ... Z a -a c z te r y r y ń -s k ie ... A nóżki p o d n o sz ą kolanka, a kolanka podnoszą Jurusia, i J u ru ś idzie, idzie, idzie — sam... N a g ł y trzask drzw iam i, stuk w azy, stawianej na stole, i b rz ę k n o ż y i widelców, r z u c a n y c h na s tó ł z p ośpiechem . > J&*. Strona 18 W świat czarodziejski Ju ru sia w p ada ten brzęk, stuk, ha ła s i ro z d z ie r a p rom ienn ą, tęczow ą zasłonę snu. P r ó ż n o , p ró ż n o pajęcza tkanina usiłuje jeszcze zaw rz eć się nad Jurusiem ... P r z e z jej w ą tłe , p o sz a r­ pa n e s tr z ę p y w d z ie ra się n a trę tn ie g w a r osób w cho­ d zą c y c h d o jadalni i g ło ś n e odsuw anie krzeseł... Ju ż, już, d ociera d o uszków Jurusia. G łó w k a bokiem w tulona w p o d u sz e c z k ę d rg n ę ła , z p o d tłuściutkiej, za róż ow ion e j od snu buzi w y­ m yka się d ro b n a rączka z odciśniętem i na niej z ą b ­ kami białej koszulki Jurusia... R ączka o p a d a b e z w ła d n ie na b r z e g łó żeczka. M o c n o stulon e ciem ne r z ę s y Ju ru sia z a t r z e p o t a ły się raz p o ra z , jak s k r z y d e łk a m o ty la, uw ięzionego na sz y b ie okiennej. J u ru ś w ysuw a d r u g ą rą c z k ę z p o d k o łd e rk i i, chcąc o d e g n ać jakąś woń niemiłą, d o c h o ­ dzącą go z kuchni, całą piąstkę pak u je sobie w oczki. Pow ieki się ro z w ie ra ją, i w oczki wciska się b ru ­ talnie sz e ro ka smuga g o r ą c e g o św iatła, p ły n ą c e g o p r z e z u c hy lo ne drzw i jadalni. Jurusiow i jest dziwnie niesw ojo. Blaski, wonie, dźwięki nacierają nań ze w szystkich stron, o d u rz a ją go i w praw iają w stan dziw nego od rętw ien ia. J u ru ś nie wie, g d z ie jest i czy je st w ogóle. C z u je , że nóżki je g o ciągle idą — a tu leżą i nie ruszają się wcale... Jakieś m gliste p r z y p o ­ mnienie, że p o d rączk ą b y ło coś, coś, z czym J u r u ­ siowi b y ł o d o b r z e i pewnie. 1 chcąc odszu kać to »coś«, J u ru ś p o ru sza rączką, ale paluszki jeg o, zam iast d o tk n ą ć c iep łe j, g ła d z iu t- kiej buzi m am y, natrafiają na b r z e g zimny żelaz- Strona 19 / 7 nego łó żeczka. J u ru ś nagle p o jm uje, że o pu śc iło go coś najbliższego, coś koniecznego, coś, co b y ło , a czego niema, coś, co je d y n ie m o g ło uwolnić J u - rusia od te g o m d łe g o , niezno śnego uczucia n ie p o ­ koju. 1 usteczka Ju ru sia zginają się ża ło śn ie : — M a m a ! m a m a ! — w o ła z płaczem . T a k codziennie żegna J uruś p ła cz e m swój tęczow y , p ro m ie n n y świat snu. — J u ru ś się z b u d z ił! M a m a zryw a się o d s to łu i biegnie d o d ru g ie g o pokoju. Kwilenie Jurusia ustaje natychm iast. S ł y c h a ć tylko oocałunki i r a d o s n e : — W y s p a ł się J u r u ś ? w y s p a ła się d z ie c in k a ? 1 w d rzw iach jadalni u kazuje się mama z Ju - rusiem na rękach. J u ru ś musi b y ć ciężki, z u p e łn ie ciężki, bo tw arzyczka m am y je st jeszcze różow sza, niż p r z e d chwilą, a cała d ro b n a jej p o stać w t y ł się p o c h y liła . A le mam a z d a je się nie czuć te g o cię­ żaru, bo śmieje się do Ju rusia, a w oczach jej b ł ę ­ kitn ych zapalają się r a d o sn e migotliw e gwiazdki sreb rn e . — A jest J u r e c z e k ! — S e rv u s, J u r k u ! — Jaki dziś J u ru ś ró ż o w y ! Kilka p a r rą k w y ciąg a się ku Ju rusiow i, ale J u ­ ruś instyn ktow nie cofa r ą c z k ę i w ierzchem przyciska Strona 20 8 ją do białej sukienki. N a d łu g ic h , c hm urnie z m ru ż o ­ nych rzęsa c h d r ż y maleńka łezk a, w k tórej o d bija się blask sło n e c zn y , z a p a la jąc y ż ó łto - k r w a w ą łu n ą sosnow e ściany jadalni. Ju ru sia drażni te n blask i te g ło s y mów iące w szystkie naraz, k tó re brzm ią tak tw a rd o , tak przenikliw ie, i to sięganie po rączk ę, k tó ­ rej J u r u ś dać nie chce, i to, że J u ru ś czuje się ja ­ kiś inny... z u p e łn ie inn y... Ju ru ś p a m ię ta , że sam u m ia ł nóżki stawiać i f u r r r l... la ta ł za Wronkami w p o ­ w ie trz e , i nie wie, czem u te r a z czuje się taki s ła b y i b e z w ł a d n y , że z lękiem puszcza sz y ję maminą w chwili, g d y mama sadza go na w ysokim k rz e se łk u z po ręczkam i. ] zaledw ie mama o d d a la się w stro n ę drzw i, J u ­ rusia znow u o ga rn ia uczucie obcości i sm utku, i choć w ro z m o w ie i na tw a rz a c h o sób ota cz a jąc yc h s tó ł z ac z y n a zw olna o d r ó ż n ia ć w y r a z y i uśm iechy, w y ­ łą c z n ie p rz e z n a c z o n e dla siebie, c z ó łk o jego jest ciągle lekko nad brewkami zm arszczone, a w o g ro m n y c h , ciem no -stalow y ch oczach błąka się w y ra z ja k b y ja ­ kiegoś na tę ż e nia p ierzchającej myśli. T o p rz ec ie ż nie ł a tw o zrozum ieć, jak to z je d n e g o Jurusia z ro b iło się dw uch J u ru sió w i znowu z dwuch Juru siów jeden Ju ru ś. — J u ru ś da rą cz k ę tatusiow i ? T a k mówią d o J u ru sia w ąsy i b ro d a , a za b ro d ą i za wąsami — g ło s znajonty... J u ru ś zwolna o d w ra c a g łó w k ę i nie spuszcza z oczu tw a r z y tatusia... P o t y m n a g ły m , pe w n y m ru c h e m poznania k ładzie rą c z k ę na w yciągniętej d łoni ojca, d ru g ą podnosi d o