Biblioteka : Psychologii Współczesnej Galanter Eugene, psycholog amerykański; współtwórca (z K. H. Pribramem i G. A. Millerem) cybernetycznej koncepcji zachowania kontrolowanego, której podstawą jest pojecie sprzężenia zwrotnego (1960); obecnie jest profesorem psy- chologii na Uniwersytecie w Waszyngtonie. Zajmuje się psychologią eksperymen- talną i matematyczną oraz psychometrią, zwłaszcza zagadnieniami skalowania psychofizycznego i pomiaru psychologicznego. Dzieła: Plans and the structure of behavior (z K. H Pribramem i G A. Millerem), 1960; Handbook of mathematical psychology (z R. D. Luce i R. R. Bushem, red.), 1963-65; Readings in mathematical psychology (red z R D Luce i R. R. Bushem), 1965. Miller George A., psycholog amerykański; profesor psychologii na Uniwersytecie Rockefellera w Nowym Jorku; współtwórca (z K. H. Pribramem i E. Galanterem) cy- bernetycznej teorii zachowania (1960); laureat dprocznej nagrody naukowej Ame rykańskiego Towarzystwa Psychologicznego (1963). Zajmuje się psychologią eks- perymentalną, matematyczną i psycholingwistyką, zwłaszcza analizą formalną języ- ków naturalnych oraz problematyką prognozowania rozwoju psychologii współ czesnej. Dzieła: Language and communication, 1951; Speech and language. W S. S. Stevens (red.) Handbook of experimental psychology, 1951; Psycho- logy. The science of mental life, 1962; Introductton to the forma) analysis of natura) languages (z A. N. Chomsk/m) oraz Finitary models of language users (z A. N. Chomsk/m). W: R. D. Luce, R. R. Bush i E. Galanter (red.) Handbook of mathematical psychology, 1963-65; Mathematics and psychology, 1964; The genesis of language. A psycholinguistic approach (red. z F. Smi them), 1966. Pribram Kart H., psycholog amerykański; lekarz (neurolog i neurochirurg), biolog i neurofizjolog; 1959-1962 profesor na Wydziale Psychiatrii i Psychologii w Uni- wersytecie Stanford, a od 1962 kierownik Laboratorium Neuropsychologii oraz profesor nauk neurologicznych (neuroscience) w Uniwersytecie Stanford (Kalifor- nia); członek Amerykańskiej Akademii Nauk Humanistycznych i Przyrodniczych. Redaktor licznych czasopism naukowych, zajmuje się neurofizjologią i neuropsy- chologią. zwłaszcza badaniami nad zachowaniem, oraz psychologią motywacji, my sienią i pamięci; twórca holograficznej teorii pamięci; współtwórca (z G A. Mille- rem i E. Galanterem) cybernetycznej teorii zachowania, opartej na pojęciu sprzęże- nia zwrotnego (1960). Zajmuje się także psychologią mowy (neurolingwistyką), psychologią emocji oraz modyfikacjami życia społecznego zwierząt. Dzieła: Brain and behavior (red.), t. MV, 1969; The biology of learning (red.), 1969; Biology of memory (red. z D. Broadbentem), 1970; Perception and its disorders (red. z D. A. Hamburgem i A. J. Stunkardem), 1970; Language of the brain. Experimental paradoxes and principles in neuropsychology, 1971; Psychophysiology of the frontal lobes (red. z A. R.Łurią), 1973. Przedmowa do wydania polskiego Rozprawa Miłlera, Galantera i Pribrama o planach i struktu- rze zachowania jest wielką polemiką ze sposobem uprawiania psychologii, dominującym w Stanach Zjednoczonych w latach pięćdziesiątych. Jej adresatami są zwolennicy behawioryzmu oraz psychologii poznawczej. Ci pierwsi interesowali się za- chowaniem organizmu w odpowiedzi na określone bodźce. Jeśli nawet uwzględniali w schemacie S - R wewnętrzny stan orga- nizmu, rozumieli go jedynie jako modyfikator reaktywnego zachowania. Autorzy książki zarzucają im jednostronność w ujmowaniu przedmiotu psychologii, przywiązanie do upro- szczeń oraz naiwność w pojmowaniu obiektywizmu nauki. Psy- , chologowie reprezentujący orientację poznawczą, skupiający się głównie na badaniu struktur pojęciowych tworzących re- «prezentację rzeczywistości w umyśle człowieka, oskarżeni są przez autorów o zlekceważenie związku między tymi struktu- rami a instrumentalnym zachowaniem człowieka. Dzięki połączeniu kompetencji psychologicznych, informatycz- nych i neurofizjologicznych udało się autorom wypełnić lukę PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA między obrazem rzeczywistości a działaniem człowieka, pozo- stawioną zarówno przez behawioryzm, jak i przez psychologię poznawczą. Punktem wyjścia ich koncepcji jest prosta obser- wacja, że większość działań podejmowanych przez ludzi po- przedza zachodzące w ich umysłach planowanie, które polega na konstruowaniu obrazu pożądanej sytuacji i dobieraniu ope- racji prowadzących do jej osiągnięcia. Obserwacja ta znaj- duje pewne uzasadnienie w badaniach nad zachowaniem nor- malnym i zaburzonym ludzi oraz zwierząt, a także w bada- niach nad symulowaniem zachowania żywych organizmów za pomocą komputerów. Analiza tworzenia się i funkcjonowania planów jest w ujęciu klasycznego behawioryzmu badaniem subiektywnych reakcji na subiektywne bodźce, dlatego»też autorzy, rozwinąwszy kon- sekwentnie swą koncepcję, dochodzą do wniosku, że należa- łoby ją nazwać „subiektywnym behawioryzmem". Nie odrzu- cają jednak tego paradoksalnego punktu widzenia, ponieważ pozwala on dostrzec w opisie zachowania człowieka aspekty bliskie temu, co ludzie rzeczywiście robią i mówią w różnych sytuacjach. Aspekty te, pomijane w tradycyjnym opisie psy- chologicznym, opartym na danych klinicznych lub laborato- ryjnych, obejmują ważne dziedziny aktywności człowieka, sła- bo dotychczas zbadane lub też zbadane w sposób wysoce jedno- stronny. Są to problemy różnic indywidualnych w zakresie programowania własnych działań przez jednostki ludzkie, pro- blem kooperacji między jednostkami podejmującymi wspólne działania, problem następstw przejściowego lub trwałego za- blokowania realizacji planów i wiele innych. Autorzy nie pro- ponują rozwiązania tych problemów; zwracają się raczej do specjalistów zajmujących się różnymi dziedzinami teorii i praktyki psychologicznej, postulując opracowanie ogólnej teorii wiedzy, zmodyfikowanie metod diagnozy klinicznej, me- tod kształtowania różnych sprawności oraz umiejętności itd. Byłoby przesadą twierdzić, że pojawienie się obecnie na tere- 6 nie Stanów Zjednoczonych i innych krajów, w tym także PRZEDMOWA DO WYDANIA POLSKIEGO Polski, rozwiniętych teorii dotyczących nabywania i funkcjo- nowania wiedzy, struktury czynności, zachowania jednostek i grup w sytuacjach zadaniowych jest rezultatem podjęcia wyzwania Millera, Galantera i Pribrama. Byłoby to przesadą w odniesieniu do psychologii europejskiej, a szczególnie ra- dzieckiej, w której badanie poznawania rzeczywistości w związ- ku z działaniem postulowane było i realizowane od dawna, wydaje się jednak, że inicjatywa tych autorów zbiegła się wyraźnie z intensywnym rozwojem pewnych trendów w psy- chologii, których nieuchronność została przez nich odkryta. Wpływ koncepcji planów na rozwój badań empirycznych oka- zał się mniej wyraźny. Nie pojawiły się żadne rozwinięte pro- cedury badawcze, uwzględniające bezpośrednio aspekt plano- wania w zachowaniu się ludzi. Wiąże się to prawdopodobnie z dużymi trudnościami w operacjonalizowaniu jednostek za- chowania TOTE (Test - Operate - Test - Exit), które autorzy chcieliby uczynić uniwersalnymi narzędziami opisu zachowa- nia człowieka. Rozwinięta przez nich wizja hierarchii jednostek zachowania pozostawia nierozwiązany problem odróżnienia po- ziomu molarnego od molekularnego. Model hierarchiczny nie określa także, jak dalece można się posunąć w redukcji złożo- nych form zachowania do form elementarnych, nie gubiąc przy tym specyfiki opisywanego zjawiska. Zdaje się, że jedynie lingwiści opisując akty mowy radzą sobie z tą trudnością, czy- nią to jednak niezależnie od postępów w opisywaniu innych form zachowania, do których niełatwo jest zastosować metody analizy lingwistycznej. Wątpliwa jest ponadto uniwersalność jednostki TOTE. Za- kłada ona zatrzymanie operacji w momencie osiągnięcia pełnej identyczności pierwszego i drugiego T, czyli stanu antycypo- wanego i otrzymanego w wyniku operacji. Dla ogromnej więk- szości działań podejmowanych przez człowieka identyczność taka jest wielce umowna. Zmiany w warunkach zewnętrznych i wewnętrznych występujące w trakcie wykonywania operacji (choćby sam upływ czasu) sprawiają, że testowanie po wyko- PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA naniu operacji jest porównywaniem wyniku ze zmienionym standardem. Istnieją także takie czynności, które podejmowane są ze względu na utrzymanie pewnego poziomu rozbieżności, stanowiącego źródło niezbędnej dla organizmu stymulacji. Pomimo tych ograniczeń praca Millera, Galantera i Pribrama wydaje się godna uwagi, ponieważ prezentuje prekursorskie ujęcie pewnych problemów. Jest ona także cennym dokumen- tem ukazującym, w jaki sposób tworzą się i rozwijają w nauce płodne heurystyki. Tak też chyba potraktowali swą rozprawę sami autorzy przyznając, że jest ona niesystematyczna, słabo podbudowana empirycznie i prowadzi do nieco zaskakujących konkluzji. Napisali ją w sposób bezpośredni, dowcipny i lekki, mimo że niektóre rozdziały nasycone są terminologią technicz- ną. Przekład oddaje tylko w przybliżeniu niepowtarzalny styl tego dzieła, które bez przetłumaczenia byłoby, niestety, niedo- stępne dla szerszego grona polskich czytelników. Warszawa, czerwiec 1979 r. Maria Materska Podziękowanie Dla nikogo nie jest tajemnicą, że do powstania każdej książki oprócz samych autorów przyczynia się wiele innych osób. W przypadku tej książki rolę mecenasa, opiekuna, pełniła in- stytucja. Z wielką przyjemnością możemy zakomunikować, że jesteśmy dłużnikami Centrum Badań Nauk Behawioralnych w Uniwersytecie Stanford w Kalifornii. Dziękujemy dyrektorowi Centrum Dr. Ralphowi Tylerowi za zaufanie i za to, że pozostawił nam swobodę w zakresie eksplo- racji tematu. Jesteśmy Mu głęboko wdzięczni, że znalazł dla nas czas i służył nam poparciem w naszej pracy i współpracy z Centrum. Samo Centrum jest czymś o wiele więcej niż instytucją. Jest przyjemnym miejscem pracy; jest społeczno- ścią studentów i pracowników nauki zajmujących się rozmaity- mi dziedzinami badań nauk behawioralnych. Wielu spośród nich — studentów i pracowników nauki, kobiet i mężczyzn — poświęciło nam swój czas, czym byliśmy nieco zakłopotani ko- rzystając z ich doświadczenia i rad. Ci spośród nich, którzy studiowali wstępne opracowania naszej książki, trudzili się, PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA aby uwolnić ją od pomyłek i błędów. Do tej grupy należeli: Córa Dubois, Helen Peak, Frank Barron, Frank Beach, Jerome Frank, Roman Jakobson, James Jenkins, Thomas Kuhn, Char- les Osgood, Seymour Perlin i Willard V. Quine. Musimy powiedzieć, iż wyrazy naszej wdzięczności dla wymie- nionych osób wcale nie oznaczają ich aprobaty dla wszystkich poglądów przedstawianych na stronach tej książki. Pierwszy szkic w maszynopisie rozesłaliśmy do kilku naszych przyjaciół. Wielu z nich znalazło czas na to, aby odpowiedzieć nam dość obszernie i z tego też powodu serdecznie dzięku- jemy za wszystkie poprawki i sugestie, jakie zaproponowały wymienione niżej osoby: Robert R. Bush, Noam Chomsky, Fre- derick C. Frick, Burt Green, Francis W. Irwin, R. Duncan Luce, Allen Newell, Herbert A. Sijnon i Donald W. Tyler. To, że krytykowali oni pierwszą wersję, nie znaczy, iż nie mogą mieć również zastrzeżeń do wersji obecnej. Jesteśmy bardzo zadowoleni szczególnie z tego powodu, że mogliśmy liczyć na najlepszą pomoc w opracowaniu tekstu drukowanego — ze strony Katherine J. Miller i Phyllis Ellis, które przepisywa- ły zarówno pierwszą, jak i poprawioną wersję pracy szybko i dokładnie, korygując jak najlepiej było można wszystkie usterki gramatyczne i formalne. Ponadto pragniemy wyrazić nasze podziękowania tym osobom, autorom książek i dziennikarzom, za zgodą których wykorzy- staliśmy fragmenty ich książek czy artykułów. Styczeń 1960 r. G.A.M. E.G. K.H.P. Prolog „Gdy siedzę przy biurku, wiem, gdzie się znajduję. Wi- dzę przed sobą okno, za nim kilka drzew, potem czerwone dachy budynków Uniwersytetu Stanford, dalej jeszcze drzewa i szczyty dachów miasta Pało Alto, a na hory- zoncie złote wierzchołki Hamilton Rangę. Jednakże o wie- le więcej wiem niż widzę. Wiem, że za moimi plecami — choć wcale w tym kierunku nie patrzę — jest także okno, przez które widać małe osiedle Centrum Badań Nauk Behavioralnych, a dalej Coast Rangę, i wreszcie Ocean Spokojny". Tymi słowami ekonomista Kenneth E. Boulding rozpoczyna krótką rozprawę zatytułowaną The Image, w której zajmuje się pewnymi aspektami naszych wyobrażeń o człowieku i śro- dowisku, w jakim on żyje 1. Rozważa w niej istotne problemy związane z istnieniem Obrazu siebie samego, dzięki któremu człowiek odczuwa fakt własnego usytuowania w określonej 1 Kenneth E. Boulding The Image. Ann Arbor: University of Michigan Press, 1956. 11 12 w czasie^ jv ^społeczeństwie^ w^świecie przyrody oraz w historii swego własnego życia. Autor nie ma na myśli zwykłych obrazów wzrokowych, albowiem niewidomi również dysponują „Obrazami". Obraz jest to własna wiedza człowieka o świecie. Zachowanie człowieka jest wyznaczone przez Obraz. Istotne informacje zmieniają Obraz. Autor śledzi rolę Obra- zów w biologii, socjologii, ekonomii, naukach politycznych i hi- storii, wiążąc ze sobą Obrazy indywidualne i społeczne, będące wynikiem osobistego, prywatnego poznania i wiedzy przyswo- jonej od innych. Obrazy te można najlepiej scharakteryzo- wać jako fotografię pracy umysłu człowieka XX wieku. K. E. Boulding napisał The Image w lecie 1955 r., pod koniec roku akademickiego, kiedy to pracował w Kalifornii w Cent- rum Badań Nauk Behawiorałnych. W trzy lata później, w trakcie roku akademickiego 1958/1959, w tym samym Cent- rum spotkali się niezupełnie przypadkowo autorzy niniejszej pracy. Każdy z nas miał swoje indywidualne zainteresowania badawcze. Nad niektórymi pracowaliśmy wspólnie już od roku 1956 w Uniwersytecie Harvard. Byliśmy zdecydowani konty- nuować wspólną pracę badawczą. Realizując ten zamiar, na- tknęliśmy się na egzemplarz The Image na półce biblioteki Centrum. Praca ta jest bardzo interesująca dla psychologów,, którzy widzą alternatywę dla innej koncepcji zachowania czło- wieka niż koncepcja bodźca-reakcji, egzemplifikowanej „żeto- nem w automacie". (Wprowadzenie nieco rozsądku między bo- dziec a reakcję wydaje się uzasadnione i nie ma szczególnie potrzeby, by tłumaczyć się z takiego postępowania, bowiem rozsądek istniał wcześniej niż teoria psychologiczna). Pojęcie Obrazu zawarte w artykule stało się częścią tego pojęcia Obra- zu, którym posługiwaliśmy się w naszych dyskusjach, sporach 1 artykułach. Z czasem, w miarę jak rozrastał się skonstruowany przez nas Obraz, stopniowo nabieraliśmy przekonania, że zarówno K. E. Boulding, jak i przedstawiciele nurtu poznawczego w psycho- logii nie powiedzieli jeszcze wszystkiego w tym zakresie. Wy- dawało się nam, że wiemy, czego brakowało w ich koncepcjach. Jeśli nawet akceptowaliśmy samą ideę elementów poznawczych Obrazu, to droga doprowadzająca -»- włókno skoja- dr a °dPf™adzająca -* efektor -* reakcja. Przez ° Układzie nerwowy™> na poczesnym miejscu uproszczony schemat łuku odrucho- M behawi°rystę, ^dy mó- >, , \ T ™ ignorować fiz^ wam schemat odruchu? Poddawanie w wąt- Jednostką elementarną, którą współcześni psychologowie perymentalni stosują powszechnie do analizy zachowania, 3eW psychologii nie powinien zapomn eć o tej ywetkae odruch. „Wyodrębnienie odruchu - mówi BP. Skmner , której odruch _ ^ bezłukowy - p erwlTe' jest zapowiedzią unifikacji w naukach o zachowaniu... Sa^owstał. pierwotnie odruch, oczywiście, nie jest teorią. Jest on faktem. Jest anPozwól lityczną jednostką, która stwarza możliwości wania"'. Skinner jest bardzo ostrożny t B. F. SMnner THe BeHartor of Organisms. New Yor, 1.71. Appleto, -Century-Crofts, s. 9. est on faktem. Jest anPozwólcie nam ^ rozwinąc buj { nieco nieodpowie_ ożliwości badania *achizialną fantazję> wyobrazić sobTe że fizfoZo- żny w definiowaniu o^ie ^ psychologowie nagle ^^ .. pooet-^Tąd że Jka ^^ ^ ^ ^^ ™ ^*> ^ ** da-, na którch Ibidem, s. 40. O i ie" g>a| PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA JEDNOSTKA ANALIZY opierała się teoria odruchu, faktycznie nie są takie jak sii pierwotnie uważało. Co powiedzieliby wówczas psychologowie1 Czy w dalszym ciągu uporczywie trzymaliby się idei odruchu' Czy idea odruchu ma tak wielkie znaczenie dla nauki, żi behawioryści nie mogliby z niej zrezygnować, nawet gdyb jej biologiczne podstawy były wątpliwe? Istnieją pewne podstawy, aby sądzić, że odruch jako jednostki zachowania był nadmiernie przeceniany i że bardzo wielu psy chologów chciałoby zrzucić jego ciężar, gdyby to tylko był możliwe. Być może, łuk odruchowy pomógł psychologom wejś na drogę nauki, ale w ostatnich latach wzrasta podejrzenie, ż idea odruchu jest zbyt prosta, a taka jednostka zachowani zbyt elementarna. Ludzie zajmujący się poważnie nauką o za chowaniu w dużej mierze ignorowali problemy związane z ele mentami zachowania lub często radykalnie zmieniali te jed nostki zachowania w każdym nowym układzie danych, tak ż . nazywanie tych jednostek elementarnymi byłoby zwyczajn sofistyką. Widząc, jak psychologowie uginają się pod brze mieniem odruchów warunkowych, Chomsky — lingwista i 1< gik — podsumował niedawno rezultaty ich wysiłków w TK stepujący sposób: „Pojęcia «bodziec», «reakcja», «wzmocnienie» są zdei niowane stosunkowo dokładnie w eksperymentach z ni ciskaniem dźwigni, a także w innych podobnych sytu; cjach o ograniczonym zakresie. Jednakże, zanim będzii my mogli ich wyniki odnieść do zachowania w realnyc warunkach życia, będziemy musieli, niestety, przezw; ciężyć pewne trudności. Przede wszystkim musimy wiś dzieć, czy wolno każde zjawisko fizyczne, na które org; nizm może reagować, nazywać w każdym wypadku bod cem, czy też nazwa ta odnosi się do takiego zjawiska, ? które organizm rzeczywiście reaguje. Konsekwentnie mi simy też wiedzieć, czy każde zachowanie można nazw* reakcją, czy tylko takie, które jest związane z bodźcem - jako wynik działania bodźca. Tego rodzaju pytania są d! psychologa eksperymentatora dylematami. Jeśli przyjm on szeroką interpretację, zgodnie z którą każde zjawisk 38 fizyczne działa na organizm jako bodziec, a każdy prz( jaw zachowania organizmu jest reakcją, to powinien wy- snuć wniosek, że zachowanie niekoniecznie ma ściśle jednoznacznie zdeterminowany charakter. Przy aktual- nym stanie wiedzy musimy przyjąć, że na zachowanie mają wpływ również tak słabo jeszcze zbadane czynniki, jak uwaga, nastawienie, wola czy zachcianka. Jeśli przyj- miemy węższą definicję, to zachowanie będzie zdetermi- nowane (jeśli zawiera ono reakcje), ale w ten sposób większość tego, co robi zwierzę, nie będzie po prostu uwa- żane za zachowanie" 3. Wielu psychologów czuło niechęć do zapożyczonych terminów stając w sytuacji wyboru między ich niejasnością a niemożli- wością ich zastosowania. Dlaczego tak było? Jak pierwotnie poj- mowano łuk odruchowy i co to pojęcie wówczas oznaczało? Czy możemy zastąpić łuk odruchowy jakąś teorią odruchu, która będzie bardziej odpowiadała współczesnemu poziomowi wiedzy i potrzebom? Sir Charles Sherrington i Iwan Piotrowicz Pawłów to dwaj ludzie, którzy są prawdopodobnie najbardziej odpowiedzialni za trwanie skonstruowanego przez psychologów Obrazu za- chowania człowieka jako zespołu odruchów typu S-R. Można jednak przypuszczać, że żaden z nich nie zaakceptowałby za- kresu, w jakim psychologowie rozbudowali wprowadzone przez nich pojęcia. W pracy Integrative Action of the Nervous System (1906) Sherrington szczególnie jasno przedstawia swoje poglądy i zastrzeżenia dotyczące odruchu. Dość często powta- rza on, że „prosty odruch to pożyteczna fikcja" — pożyteczna dla badania kręgowców. Wyraził on poważne wątpliwości co do tego, czy odruch zgi- nania, którego najczęstszym przykładem jest odruch kolano- wy, może być ilustracją jego pojęcia -prostego odruchu i posta- wił pytanie, czy należy w ogóle traktować go jako odruch. W celu wyjaśnienia różnic między obserwowalnymi cechami Cytat pochodzi z 30 strony przeglądu prac Chomsky'ego, dokonanego Przez B. F. Skinnera na łamach „Yerbal Behayior in Language" 1959, 35, 26 - 58. 39 PLANY I STBUKTURA ZACHOWANIA pni nerwowych i cechami charakterystycznymi tkanki nerwo- wej, Sherrington wprowadził pojęcie synapsy łączącej stymu- lację receptora i reakcję efektora. Pnie nerwowe przekazują sy- gnały w obu kierunkach. Charakterystyczne jest to, że sygnałj te działają według zasady ,,-wszystko-albo-nic". Natomiast dzia- łanie odruchowe jest jednokierunkowe, a intensywność reakcj zależy od intensywności bodźca. Jak więc można to pogodzić! Sherrington zaproponował rozwiązanie tego problemu wska- zując na zasadę działania neuronów: układ nerwowy składa sif z dyskretnych, tzn. „nieciągłych" jednostek nerwowych, mię dzy którymi znajdują się przerwy nazwane przez niego synap sami, które posiadają cechy umożliwiające występowanie od ruchów. W ostatnich latach stało się jasne", że stopniowalne reagowanii jest podstawową cechą charakterystyczną nie tylko synaps ale w ogóle całej pobudzonej tkanki, np. jest ono także cha rakterystyczne dla części komórek nerwowych. Kora mózgowa dająca człowiekowi filogenetyczną wyższość, „ciągle jeszcz funkcjonuje na zasadzie połączeń charakterystycznych dla naj prymitywnie j szych organizmów wyposażonych w układ nei wowy, które to połączenia okazują się najlepszym mechani zmem mobilizującym utrzymanie trwałego i niezmiennego sta nu, w odróżnieniu od mechanizmu przekazywania informac; o takich stanach"4. Oprócz tych stwierdzeń mamy również i inne, odnoszące s; do innych danych. Wiemy teraz, że tkanki nerwowe i recef tory wykazują własną aktywność spontaniczną, niezależną o pobudzenia zewnętrznego. Oczywiście, owa aktywność spont? niczna nerwu zmienia się w zależności od zdarzeń zachodzi cych w otoczeniu, przy czym zmiany aktywności spontaniczni mogą determinować odbiór zwykłych bodźców w ciągu całyc godzin, a nawet dni. Ponadto wiemy również, że aktywne; 4 George Bishop The natural history of the nerve impulse. „Psychol' 40 gical Review" 1956, 36, 376 - 399. JEDNOSTKA ANALIZY receptorów jest kontrolowana przez drogi eferentne, docho- dzące do receptorów z ośrodkowego układu nerwowego. Jako przykład rozpatrzmy mechanizmy, które kontrolują skurcze mięśni. (Podobne, choć nie identyczne mechanizmy były anali- zowane w odniesieniu do różnych systemów sensorycznych.) Jedna trzecia część „motorycznych" włókien nerwowych, „kończy się w" wrzecionach mięśnia, które są receptorami wrażliwymi na nacisk. Elektryczne pobudzenie tych włókien nerwowych nie powoduje skurczu mięśnia, ale znaczną zmianę częstotliwości sygnałów rejestrowanych z nerwów „czucio- wych", odchodzących od poszczególnych wrzecion. Dlatego uważa się, że ośrodkowy układ nerwowy musi porównywać układ sygnałów pochodzących z zewnątrz z układem sygnałów pochodzenia ośrodkowego, regulujących stan wrzecion mięśnio- wych, aby można było określić, jakie zmiany w aktywności sensorycznej wrzecion mięśniowych spowodowane zostały przez skurcz mięśnia. Wynikiem tego porównania albo, inaczej t mówiąc, testu jest bodziec (nazywany przez psychofizyków bodźcem proksymalnym), na który organizm reaguje. Test ten reprezentuje warunki, które muszą zaistnieć, zanim wystąpi reakcja. Może on mieć miejsce w samym receptorze (np. w siatkówce) lub w bardziej centralnie leżących zespołach neuronów (jak to się dzieje prawdopodobnie przy skurczach mięśni). Przykłady tego rodzaju wskazują, że mechanizm nerwowy^ biorący udział w działaniu odruchowym nie może być przed- stawiany jako prosty łuk odruchowy czy nawet jako zespół związków między bodźcem a reakcją. W działaniu odrucho- wym bierze udział znacznie bardziej złożona forma regulacji niż ta, którą zakłada klasyczna teoria łuku odruchowego. Je- dyne wymaganie wobec bodźca w klasycznym przedziale danej ttiodalności to, aby posiadał on wartość progową, właściwą dla tej modalności. Jeśli bodziec zewnętrzny jest dostatecznie intensywny, aby znaleźć się powyżej progu na całej długości łuku odruchowego, może , wówczas wywołać reakcję. W pew- 41 PLANY I STHUKTURA ZACHOWANIA nym sensie próg jest również pewnym rodzajem testu, warun- kiem, który również musi być spełniony, ale jest to tylko test r intensywności bodźca. Fakt ten powinien był skłonić psycholo- gów do uwierzenia, że jedyną istotną miarą działania odru- chowego jest jego siła (prawdopodobieństwo, wielkość lub czas latencji). Próg jednakże to tylko jeden z aspektów wejścia, które może być testowane. Ponadto reakcja efektorów zależy jeszcze od wyników tego testowania i najlepiej traktować ją jako próbę modyfikowania zachowania stosownie do wyników uzyskiwa- nych w tym testowaniu. Działanie powstaje jako wynik „nie- odpowiedności" między stanem organizmu a stanem, do któ- rego organizm dąży. Czynność trwa do czasu, kiedy nieodpo- wiedniość (tzn. bodziec proksymalny) nie przestanie działać. Generalny wzorzec działania odruchowego polega więc na te- stowaniu oddziałującej energii przy użyciu określonych kry- teriów ustanowionych przez organizm, na pojawianiu się re- akcji, jeśli wynik testu wskazuje na istnienie nieodpowied- niości (niezgodności), i na utrzymywaniu reakcji do momentu, gdy ta nieodpowiedniość zniknie. Gdy stan ten następuje — odruch zanika. Istnieje oczywiście „sprzężenie zwrotne" wychodzące z rezul- tatu działania do „fazy testowania". Widzimy tu pętlę sprzę- żenia zwrotnego. Najprostszy schemat ilustrujący tę koncepcję aktywności odruchowej, przeciwstawiający się klasycznemu łukowi odruchowemu, jest przedstawiony w następujący spo- sób (ryć. 1). Interpretacja tych argumentów prowadzi do tego, co można nazwać „hipotezą cybernetyczną", mówiącą, że podstawowym elementem w konstrukcji układu nerwowego „jest pętla sprzę- żenia zwrotnego" B. Rozwój matematycznej teorii serwomecha- 5 Norbert Wiener Cybernetics. New York 1948, Wiley. Krótki przegląd najwcześniejszych opracowań tej koncepcji można znaleźć w: J. O. Wis- dom The hypothesis of cfybernetics. „British Journal for the Philosophy 42 of Science" 1951, 2, l - 24. Pogłębione rozważania znajdują się w: JEDNOSTKA ANALIZY nizmów w połączeniu z fizjologicznymi tezami dotyczącymi mechanizmów homeostatycznych spowodował szerokie dysku- sje i rozważania nad takimi konstrukcjami, które nieodparcie przywodzą na myśl to, co przedstawia rycina 1. Podstawę tych rozważań stanowią powszechnie znane twierdzenia. Co istotnego wnosi takie zmodyfikowane rozumienie odruchu? Psycholog interesował się odruchami, ponieważ — jak sądził — Ryć. 1. Jednostka TOTE mogą one stanowić jednostki konieczne do opisu zachowania. Posługiwanie się prostymi odruchami okazało się jednak płon- nym przedsięwzięciem. A jeśli odruchy oparte na zasadzie łuku aferentno-eferentnego nie spełniają swojej roli, to skąd można mieć nadzieję, że lepiej będzie posługiwać się schema- tem odruchu opartego na zasadzie sprzężenia zwrotnego? Prze- cież sprawa polega nie tylko na nowym pojmowaniu odruchu, ale także na nowym ujęciu łuku odruchowego. Czy modyfika- cja teorii neurologicznej, leżącej u podstaw tej koncepcji, jest wystarczająca? Co powinniśmy uzyskać dzięki tej reinterpre- tacji? Niewątpliwie odruch nie jest jednostką, którą powinniśmy po- W. Sluckin Minds and Machines. London 1954, Penguin. Pewne infor- macje na temat cybernetyki zawarte są w następnym rozdziale tej książki. je" 43 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA sługiwać się jako jednostką zachowania, taką jednostką powin- no być samo sprzężenie zwrotne. Jeśli będziemy myśleć o systemie TEST-OPERACJA-TEST- -WYJSCIE (dla wygody będziemy go nazywać jednostką TOTE (TEST-OPERATE-TEST-EXIT) jako o łuku odrucho- wym w terminach czysto anatomicznych, może to być po- mocne tylko przy opisie odruchów. Mówiąc inaczej, odruch będzie się traktować jako jeden z przejawów tego schematu. Następne zadanie polega na tym, żeby nadać jednostce TOTE bardziej ogólny charakter, aby można było stosować ją do opi- su większości, a nawet wszystkich form zachowania. Zastanówmy się, co mogą oznaczać strzałki na rycinie 1. Co przechodzi wzdłuż strzałek z jednego prostokąta do drugie- go? Rozważmy trzy możliwości: energia, informacja i regula- cja. Jeśli będziemy myśleć o energii — np. energii impulsów nerwowych — przepływającej z jednego miejsca w drugie zgodnie z kierunkiem strzałek, to strzałki te powinny odpo- wiadać określonym strukturom fizycznym — w tym wypadku neuronom. Wówczas jako schemat przekazywania energii dro- gami nerwowymi jednostka TOTE przedstawiona na rycinie l może ilustrować prosty odruch. Może ona być również ilu- stracją działania serwomechanizmu. Istnieje również drugi poziom abstrakcji, który psychologowie zwykle preferują. Możemy myśleć o informacji przekazywanej z jednego miejsca w inne, zgodnie z kierunkiem strzałek. [[[Zgodnie z metodą pomiaru informacji opracowaną przez Nor- berta Wienera i Claude Shannona, informacja jest przekazy- wana przez kanał w takim stopniu, w jakim wyjście kanału jest skorelowane z wejściem'. Dlatego też możemy myśleć s Krótkie wprowadzenie do tych problemów, napisane przez psycho- logów, można znaleźć w pracy G. A. Miller What is Information measurement? „American Psychologist" 1953, 8, 3 -11. Pełniejsze opra- cowanie zawiera: Fred Attneave Application af Information Theory to Psychology. New York 1959, Holt. Patrz także: Colin Cherry On Human 44 Communication. Cambridge 1957, Technology Press. JEDNOSTKA ANALIZY o tym drugim poziomie abstrakcji jako o przekazywaniu tej korelacji zgodnie z kierunkiem strzałek. W tym wypadku mamy do czynienia nie z określonymi strukturami lub rodza- jami energii odpowiedzialnej za powstawanie tej korelacji, lecz jedynie z faktem, że zjawiska na obu końcach strzałki korelują ze sobą. Sytuacja ta jest bardzo dobrze znana psy- chologom, ponieważ oni właśnie tak myślą, gdy rysują strzałkę od bodźca do reakcji w schemacie S-R albo też, gdy definiują odruch jako korelację między S i R, ale nie chcą mówić o neu- rologicznym podłożu tej korelacjL.________ ...- ------------------ Trzeci poziom abstrakcji jest szczególnie ważny dla proble- mów, które będziemy rozważać na dalszych stronach. Zgodnie z kierunkiem strzałek na rycinie l przebiega to, co można na- zwać regulacją. Mówiąc inaczej, można stwierdzić, że strzałki obrazują następstwo zdarzeń. Ujęcie takie spotyka się naj- częściej w dyskusjach nad teorią maszyn cyfrowych, w której regulacja operacji maszyny określana jest jako sukcesywne przechodzenie od jednej instrukcji do drugiej, w miarę jak maszyna realizuje szereg instrukcji zgodnie z zadanym pro- gramem. Ale zagadnienia te nie ograniczają się do maszyn cyfrowych. Jako prosty przykład wyobraźcie sobie, że chcecie przejrzeć informacje na jakiś określony temat zawarte w pew- nej książce, w celu poznania opinii autora na ten temat. Otwo- - rzycie książkę na skorowidzu i znajdziecie nazwę interesują- cego was tematu. Równocześnie z nazwą tematu znajdujecie numery stron. Kiedy przeglądacie po kolei każdą wskazaną stronę, wasze zachowanie może być opisane jako regulowane szeregiem numerów, a regulacja ta przebiega od jednego nu- meru do drugiego, w miarę jak przechodzicie przez cały sze- reg. Transfer regulacji może być symbolicznie przedstawiony za pomocą1 strzałek skierowanych od cyfrowego oznaczenia jednej strony do oznaczenia następnej, ale strzałki te będą miały znaczenie zupełnie różne od znaczeń przedstawianych Wcześniej. Mamy tu do czynienia nie ze strumieniem energii lub prze- je- PLANY i STRUKTURA ZACHOWANIA kazywaniem informacji z jednej strony do następnej, lecz jedynie z porządkiem, zgodnie z którym jest realizowana „in->, strukcja". Na tym abstrakcyjnym poziomie opisu nie musimy już my- śleć o określonym progu, który energia bodźca powinna po- konać. Faza testowa może być traktowana jako proces, któ- ry powoduje, że faza operacyjna przebiega prawidłowo. Mó- wiąc jaśniej, choć mniej dokładnie, nie mamy zamiaru wy- , prowadzać pierwiastka kwadratowego z logicznego sądu. Możemy znakomicie wiedzieć, jak wyprowadzać pierwiastek kwadratowy, ale musimy mieć cyfry, na których będziemy pracować. Operacja wyciągania pierwiastka kwadratowego okazuje się po prostu nieodpowiednia, gdy mamy do czynienia* ze słowami. Aby przekonać się o sdpowiedniości operacji, po- winna być włączona faza testowania. Tylko wówczas, gdy do-s prowadzi ona do uzyskania odpowiednich danych, regulacją może zostać przeniesiona na poziom operacyjny. < Kiedy rycinę l wykorzystuje się w dyskusji nad prostym od-» ruchem, można rozważać jednocześnie wszystkie trzy poziomy opisu. Gdy jest wykorzystywana do opisu bardziej złożonych rodzajów aktywności, możemy rozważać tylko transfer infor- macji i regulacji — lub w wielu wypadkach tylko transfer regulacji. Ale w każdym wypadku schemat TOTE będzie wskazywał na istnienie organizującej, koordynującej jednost- ki, będzie wskazywał na obecność Planu. Na następnych stronach będziemy posługiwać się schematem TOTE jako ogólnym opisem procesów biorących udział w re-> gulacji: możliwości odniesienia tego schematu do anatomii funkcjonalnej na razie nie będziemy rozważać — zajmiemy się tym w rozdziale 14, w którym poruszymy pewne problemy neurofizjologiczne. Do tego czasu TOTE służyć nam będzie do opisu procesów na trzecim, najmniej konkretnym poziomie. W najprostszej formie schemat TOTE świadczy jedynie o tym, .że operacje, które organizm wykonuje, są systematycznie re- 4g gulowane przez wyniki różnorodnych testów. JEDNOSTKA ANALIZY Autorzy tej książki sądzą, że system TOTE zawierający istot- e pojęcie sprzężenia zwrotnego może być pomocny w wyja- śnianiu zachowania, jak również aktu odruchowego, i że sy- stem ten różni się zasadniczo od schematu wyjaśniającego łuk odruchowy. W efekcie tradycyjne pojęcia bodźca i reakcji po- winny być na nowo zdefiniowane i na nowo zinterpretowane, odpowiednio do nowego kontekstu. Bodziec i reakcję należy traktować jako fazy koordynującego, organizującego aktu. Mo- żemy to podsumować w następujący sposób: [[[„Bodziec jest tą fazą formującej się koordynacji, która reprezentuje warunki niezbędne do osiągnięcia zadowala- jącego wyniku; reakcja jest tą fazą tejże formującej się koordynacji, która daje możliwość uzyskania odpowied- niości do tych warunków i jest narzędziem w osiąganiu zadowalającej koordynacji. Dlatego też bodziec i reakcja są ze sobą ściśle skorelowane i są równoczesne" '. Ponieważ bodziec i reakcja są ze sobą skorelowane i współ- występują równocześnie, proces działania bodźca należy roz- patrywać nie jako wyprzedzający reakcję, lecz raczej jako prowadzący ją do skutecznego zlikwidowania nieodpowiednio- ści. Mówiąc inaczej, bodziec i reakcję należy traktować jako aspekty pętli sprzężenia zwrotnego. Większość zwolenników teorii odruchu uważa, iż przy opisie zachowania należy mówić o jakimś rodzaju sprzężenia zwrot- nego, ale sami czynią to w szczególny sposób, np. mówiąc o pewnych następstwach działania odruchowego, takich jak wzmocnienie — taki wzmacniający wynik działania jest do- brym przykładem sprzężenia zwrotnego. Wzmocnienie jed- nak jest specjalnym rodzajem sprzężenia zwrotnego, którego nie należy utożsamiać ze sprzężeniem zwrotnym w systemie TOTE. Trzeba powiedzieć, że: 1) wzmacniające sprzężenie zwrotne powinno wzmacniać coś, podczas gdy sprzężenie 7 Fragment ten pochodzi z artykułu Johna Deweya zatytułowanego The Rejlex Arc Concept in Psychology. — Artykuł ten, mimo że po- wstał w roku 1896, jest wartościowy także współcześnie ze względu na jego wnikliwość i głębię. 47 je" >gial PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA [[[zwrotne w TOTE służy do porównywania i testowania; 2) wzmacniające sprzężenie zwrotne traktuje się jako okre- ślony bodziec (np. kęs pożywienia), natomiast sprzężenie zwrot- ne w TOTE może być bodźcem lub informacją (np. dotyczącą osiągniętych wyników), lub regulacją (np. instrukcji); 3) wzmacniające sprzężenie zwrotne często traktuje się jako czynnik mający dla organizmu pewną wartość lub jako „re- duktor popędu", podczas gdy sprzężenie zwrotne w TOTE nie ma takiego znaczenia (zob. rozdz. 4). Gdy w TOTE operacje zostały wykonane — test wypadł za- dowalająco i wyjście zostało osiągnięte — organizm może osiągnąć bardziej korzystny stan. Może nawet być prawdą, że jednostki TOTE, które wystąpiły z powodzeniem w danej sy- tuacji, przeważnie mają tendencjęMo ponownego wystąpienia ze wzrastającym prawdopodobieństwem, chociaż ta relacja nieś musi być zasadą. Można rozpatrywać TOTE w terminach; wzmocnienia, mimo że rozumienie sprzężenia zwrotnego w TOTE jest bardziej ogólne. Pojęcie wzmocnienia stanowi istotny krok naprzód od łuku odruchowego do sprzężenia zwrotnego, ale dla teorii zachowania potrzebne są jeszcze od- ważniejsze kroki, aby wyjść poza opis prostych eksperymen- tów nad warunkowaniem. Być może, okaże się potrzebne wprowadzenie zmian w pod- stawowym schemacie TOTE, dlatego w naszych rozważaniach będziemy w dalszym ciągu traktować schemat przedstawiony na rycinie l raczej jako hipotezę niż jako fakt. Znaczenie tej hipotezy dla ogólnych tez tej książki trudno jednak przecenić. Jest to kwintesencja tego, co pojmujemy jako związek między: Obrazem a działaniem. [[[TOTE przedstawia podstawowy sche- mat, w którym są zawarte Plany: faza testowa TOTE okre- śla, jakie specyficzne wiadomości są potrzebne do porówny- wania, a faza operacyjna pokazuje, co w związku z tym orga- nizm czyni i co organizm może zaprezentować w obserwowal- nych działaniach. Wobec tego rycina l nawiązuje do problemu,- sformułowanego w rozdziale 1: W jaki sposób Plan wiąże wy-1 JEDNOSTKA ANALIZY tworzony w organizmie Obraz samego siebie oraz obraz oto- czenia z czynnościami, reakcjami, zachowaniem przejawianym przez organizm. Zobaczmy, co powinniśmy zrobić, aby rozwiązać ten pro- blem. Pierwsza trudność — nie największa — polega na tym, że należy dokładniej określić to, co rozumiemy przez „nie- odpowiedniość", z którą mamy do czynienia w fazie testowej. Dlaczego nie powiedzieć po prostu o różnicy, a nie o nieod- powiedniości jako przyczynie wystąpienia bodźca proksymal- nego? Odpowiedź nie jest trudna — po prostu nie chcemy zajmować się odróżnieniem systemów TOTE, w których ope- racje wykonywane są tylko wtedy, gdy różnica jest wykryta (i gdy operacje służą zmniejszeniu tej różnicy), od systemów TOTE, w których operacje wykonywane są tylko wówczas, gdy różnica nie została wykryta. Kiedy diagram TOTE stosuje się do opisu serwomechanizmów, bardzo istotne jest rozróż- nienie „dodatniego" i „ujemnego" sprzężenia zwrotnego, ale ponieważ interesuje nas przede wszystkim sprzężenie zwrotne w regulacji, wcześniej postawione pytanie o istotę nieodpo- wiedniości nie jest pytaniem kluczowym. Zamiast rozpatrywać wszystkie te warianty jako jednostki analizy, wydaje się prostsze potraktowanie ich jako przykładów mechanizmu ogól- niejszego typu, mianowicie jako „czujnika nieodpowiednio- ści" 8. Drugą trudność — znacznie poważniejszą — stanowi pytanie, w jaki sposób możemy włączyć jednostkę TOTE w hierar- chiczną strukturę zachowania, przy której obstawaliśmy w roz- dziale 1. Jak można zestawić pojęcia sprzężenia zwrotnego i hierarchii? Jedną z metod kombinowania komponentów sprzężenia zwrotnego w hierarchię opisał D. M. MacKay9, któ- 8 Pojęcie „czujnik nieodpowiedniości" wydaje się związane z pojęciem "dysonansu poznawczego" Festingera, ale autorzy nie będą szerzej ba- dać ani rozwijać tego podejścia. Zob. Leon Festinger A Theory of c°gnitive Dissonance. Evanston 1957, Rów, Peterson. ' D- M. MacKay The epistemological problem for autamata. W: C. E. 49 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA ry sugeruje, że następstwa fazy operacyjnej w jednym kom- ponencie stanowią wejście mechanizmu testującego w drugim komponencie; zgodnie z przypuszczeniem MacKaya, istnieje szereg komponentów sprzężenia zwrotnego, z których każdy stanowi wyższy poziom abstrakcji. Chociaż schemat MacKaya jest bardzo rozsądny, przypuszczamy jednak, że do celów opi- su psychologicznego będzie lepiej służyć nieco inna metoda konstruowania hierarchii. Istotą metody przyjętej w tej książce jest to, że operacyjne komponenty jednostek TOTE same mogą być traktowane jako jednostki TOTE. Mówiąc inaczej, schemat TOTE zawiera zarówno strategiczne, jak i taktyczne elementy zachowania. Wobec tego operacyjna faza TOTE na poziomie wyższym może składać się z wiązki innych jednostek TOTE, a każda z nich może znów zawierać wiązki TOTE i tak dalej. Ponieważ taka metoda zastosowania tego samego schematu do opisu strategicznych jednostek wyższego stopnia i do opisu jednostek taktycznych wydaje się w pierwszej chwili nie- jasna, przedstawimy teraz przykład. R. S. Woodworth wykazał że akty behawioralne często składają się z dwu faz10. Woodworth nazywa je „dwufazowymi jednost- kami motorycznymi". Pierwsza faza ma charakter przygoto- wawczy lub mobilizujący, druga — efektywny lub konsuma- cyjny. Aby skoczyć, uginacie przede wszystkim biodra i kola- na, a potem energicznie je prostujecie; zginanie przygotowuje do skoku. Aby wziąć jakiś przedmiot, pierwszą fazą jest otwarcie dłoni, drugą jest zamknięcie jej wokół przedmiotu. Musicie otworzyć usta, zanim ugryziecie. Aby uderzyć, musicie najpierw odsunąć rękę itd. Te dwie fazy, to dwie różne rzeczy, dwa różne ruchy, chociaż wykonuje się je jako jedną czyn- ność. Jeśli pojawi się bodziec odpowiedni do wywołania dzia- łania, najpierw aktywizuje się przygotowawcza jednostka Shannon and J. McCarthy (eds.) Automata Studies. Princeton University Press, 1956, s. 235 - 251. 10 Robert S. Woodworth Dynamics oi Behawor. New York 1958, Holt, 50 s. 36. JEDNOSTKA ANALIZY TOTE, a kiedy jest ona ukształtowana, tworzy pobudzenie dla konsumacyjnej jednostki TOTE i wtedy zachodzi odpowiednia aktywność. Wiele z tych dwufazowych planów może się po- wtarzać: zakończenie drugiej fazy powoduje powstawanie bodźca sygnalizującego, że znów możliwe jest wystąpienie pierwszej fazy — tak że tworzy się następstwo dwu faz, jak to ma miejsce w czasie chodzenia, biegania, żucia, picia, oglą- dania, szycia itd. Wbijanie Ryć. 2. Wbijanie jako hierarchia Podniesienie Uderzenie Chcielibyśmy zwrócić szczególną uwagę na powstawanie dwu- fazowej jednostki TOTE, składającej się z dwu prostych jed- nostek TOTE. Za przykład może nam służyć wbijanie gwoź- dzia. Wbijanie gwoździa rozumiane jako realizacja Planu ma oczywiście dwie fazy: podniesienie młotka i uderzenie w gwóźdź. Możemy to przedstawić w postaci drzewa lub hie- rarchii, jak na rycinie 2. Jeżeli będą nas interesowały szcze- góły, obraz wbijania gwoździa przedstawiony na rycinie 2 jako prosty układ, składający się z dwu elementów, jest oczywiście zbyt uproszczony. Nie mówi on nam np., jak długo trwało to wbijanie? Co było powodem ustania czynności? W tym celu powinniśmy wyodrębnić fazę testową — jak na rycinie 3. Schemat przedstawiony na rycinie 3 pokazuje, że wówczas, gdy w jednostce TOTE zwanej wbijaniem dokonuje się regu- lacja, zachodzi wbijanie gwoździa dopóty, dopóki łepek gwoź- dzia nie zrówna się z powierzchnią, do której go wbijamy. Kiedy test wykaże, że gwóźdź jest wbity, regulacja zostaje Przeniesiona gdzie indziej. Jednakże, jak się wydaje, zagubi- liśmy strukturę hierarchiczną. Hierarchię zaobserwujemy, gdy uwzględniamy także młotek, dostrzeżemy wtedy dwie jed- 51 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA nostki TOTE, posiadające swoje własne testy, jak to pokazano na rycinie 4. Kiedy dwie jednostki TOTE przedstawione na rycinie 4 włączają się w fazę operacyjną (przedstawioną na rycinie 3), w wyniku powstaje hierarchiczny Plan wbijania gwoździa, który jest przedstawiony na rycinie 5. Jeśli niniejszy opis wbijania gwoździa jest poprawny, powin- niśmy oczekiwać, że kolejność zdarzeń będzie rozwijać się w następujący sposób: Testowanie położenia gwoździa (łepek wystaje). Testowanie położenia młotka (młotek jest opuszczo- (Łepek zrównuje si 2 powierzchnią) Ryć. 3. Wbijanie jako jednostka TOTE 52 ny). Podniesienie młotka. Testowanie położenia młotka (mło- tek podniesiony). Uderzenie w gwóźdź. Testowanie położenia młotka (młotek opuszczony). Testowanie położenia gwoździa (łepek wystaje). Testowanie położenia młotka. I tak dalej, do- póki testowanie położenia gwoździa nie pokaże, że jego łepek zrównał się z powierzchnią, do której był wbijany — wów- czas regulacja może być przeniesiona gdzie indziej. Tak więc jednostka TOTE bardzo łatwo rozkłada się na sko- ordynowany ciąg prób i czynności, chociaż struktura będąca jej podstawą, organizująca i koordynująca zachowanie, jest ze swej natury hierarchiczna, a nie sekwencyjna.. Może wydawać się absurdalne analizowanie ruchów biorących JEDNOSTKA ANALIZY udział w wbijaniu gwoździa w taki sposób, ale lepiej jest rozśmieszać Czytelnika niż zaciemniać mu sprawę. Ryciny te ilustrują, jak kilka prostych jednostek TOTE za- wierających pętlę (test-operacja-test) może być włączonych w fazę operacyjną większej jednostki z jej własnymi pętlami (test-operacja-test). Bez takiej wyjaśniającej ilustracji mogło- by być niejasne, jak ogniwa wchodzące w skład innych ogniw mogą tworzyć drzewa hierarchii. Testowanie położenia młotka niesiony^/ Testowanie położenia młotka opuszczony) i (Młotek opuszczony) i (Młotek podniesiony) Podniesienie Uderzenie Ryć. 4. Linia przerywana pokazuje, jak dwie prste jednostki TOTE łączą się, tworząc fazę operacyjną bardziej złożonej jednostki TOTE — przedstawionej na ryć. 3 Bardziej złożone Plany — Woodworth nazywa je „wielofa- zowymi jednostkami motorycznymi" — mogą być opisane w podobny sposób jak jednostki TOTE skonstruowane z sub- planów, które także są jednostkami TOTE. Ptak może wznieść się do góry, kilka razy machnąć skrzydłami, poszybować, prze- stać machać skrzydłami, wyprostować nogi i wylądować. Wszy- stkie te czynności tworzą jedną całość, regulowaną jednym Planem, ale złożonym z kilku faz, z których każda ma swój własny Plan, który z kolei może się składać z subplanów itd. Zauważmy, że właśnie operacyjna faza TOTE dzieli się na szereg innych jednostek TOTE. Jeśli chcielibyśmy utrzymać schemat TOTE w takiej postaci, jak to przedstawia rycina l, nie moglibyśmy zastosować go do konstruowania bardziej zło- je" >a>a| 53 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA (Łepek zrównał się z powierzchnią) Ryć. 5. Hierarchiczny wbijania gwoździa Plan żonych testów1!. Adekwatne testy są wobec tego oceniane jako stosunkowo stałe; zmienna i złożona może być jedynie faza operacyjna. Oczywiście, faza operacyjna może zawierać szereg jednostek TOTE lub może kończyć się aktywnością eferentną1!. 54 11 Powód, dla którego TOTE z ryciny l może być rozbudowany dzięki fazie operacyjnej, jest czysto formalny i można go uzasadnić za po- mocą zwykłego wyliczenia. Cztery strzałki dotyczą testów, dwie strzałki dotyczą operacji i dwie TOTE jako całości. Dlatego, jeśli TOTE z dwoma strzałkami stosuje się do konstruowania części składowej in- nego układu TOTE, to owa część składowa powinna być operacją (dwu- strzałkową), a nie testem z czterema strzałkami. Może się jednak zda- rzyć, że tego typu ograniczenia okażą się w ogóle nierealne i że wy- odrębnia się je tylko w celu dydaktycznego uproszczenia. Każdy, kto badał hierarchicznie zorganizowane programy, opisane przez Newella, Shawa i Simona i stosowane do celów modelowania procesu rozwiązywania zadań, może zrozumieć, jak w rzeczywistości prymitywne i niedopracowane są hierarchie TOTE. 12 Jeśli poważnie traktujemy sugerowaną formę TOTE, system ten musi dać się przedstawić w postaci pętli. Na przykład, jeśli wszystkie subtesty są zastosowane w czasie trwania fazy operacyjnej, ale pod- stawowy test był błędny, pojawia się pętla. Aby uniknąć tej pętli, JEDNOSTKA ANALIZY Jeśli będziemy rozważać kompleksowe Plany — hierarchie TOTE, w których operacja jednego systemu TOTE stanowi zbiór jednostek TOTE — to staną się jasne pewne ogólne cechy takich systemów: — Hierarchiczna struktura leżąca u podstaw zachowania po- winna być opisywana w tak prosty sposób, aby mogła być użytkowana w języku komputerów rozwiniętym przez Newella, Shawa i Simona. — Planowanie może być traktowane jako zestawienie listy testów, które należy wykonać. Jeśli posiadamy jasny Obraz oczekiwanego rezultatu, możemy wykorzystać go do stworzenia właściwych warunków, które powinniśmy prze- testować, a testy te, zorganizowane w sekwencje, stanowią z grubsza zarysowaną strategią ewentualnego Planu. (Moż- na powiedzieć jaśniej, że warunki, które powinniśmy prze- testować, stanowią Obraz oczekiwanego rezultatu.) — Faza operacyjna może zawierać zarówno testy, jak i ope- racje. Dlatego realizacja Planu o dowolnej złożoności po- winna obejmować znacznie więcej testów niż operacji. Ta osobliwość konstrukcyjna jest generalnie odpowiedzialna za ogólny spadek ilości informacji, co można zaobserwować, gdy istotę ludzką rozpatruje się jako kanał komunika- cyjny. U zwierząt niższych obserwuje się, że struktura ich zachowa- nia w normalnych warunkach powstaje mniej lub bardziej przypadkowo, pod wpływem otoczenia — jedynie człowiek cieszy się złudzeniem, że jest panem swego losu. Mówiąc ina- czej, otoczenie wytwarza bodźce, które „wyzwalają" następne powinniśmy przyjąć, że podstawowy test prowadzi do wydzielenia subtestów. Traktując problem bardziej realistycznie, powinniśmy uwa- żać pojawienie się pętli za sygnał tego, że Plan okazał się nieodpo- wiedni dla osiągnięcia rezultatu, na który test podstawowy był na- stawiony: trzeba będzie znaleźć mechanizm służący do odkrywania i likwidowania takich pętli. 55 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA stadium aktywności zwierzęcia. Problemem raczej filozoficz- nym jest to, w jakiej mierze chcemy wierzyć w plany, które znajdują się gdzieś na zewnątrz układu nerwowego, dlatego prawdopodobnie mówimy, że zwierzęta niższe posiadają wię- cej taktyk niż strategii. W miarę przechodzenia w górę drabiny ewolucyjnej znajdu- jemy na poziomie ssaków zwiększającą się złożoność testów, które zwierzęta mogą wykonać. U człowieka jest to zdolność tworzenia i manipulowania symbolami. Kiedy zdolność ta jest wykorzystywana do symbolicznego oznaczania jednostek TOTE, staje się możliwe posługiwanie się przez człowieka ję- zykiem, wprowadzanie zmian w porządku symboli oraz two- rzenie nowych Planów. Mamy wszelkie podstawy do tego, aby przyjąć, że zdolności językowe człowieka są bardzo ściśle zwią- zane z jego zdolnościami planowania. Ponieważ Plany two- rzone przez ludzi tak często mają charakter werbalny, mogą one być przekazywane dalej, co jest faktem mającym ogromne znaczenie dla ewolucji społecznego przystosowania się ludzi. O tych sprawach będziemy mówić w kilku oddzielnych roz- działach, przede wszystkim jednak rozpoczniemy od historii. Czytelnik orientujący się, skąd wywodzi się propozycja hie- rarchii TOTE, może od razu przejść do rozdziału 4. Ten Czy- telnik, który chciałby zobaczyć tę ideę w jej właściwej per- spektywie, w szerszym kontekście intelektualnym, będzie mógł dowiedzieć się o dyskusjach na jej temat i o eksperymentach, które były wielce pouczające dla autorów niniejszej pracy. Rozdział 3 przedstawia część tego materiału oraz wskazuje książki i artykuły, w których można znaleźć znacznie obszer- niejsze informacje. rozdział Symulowanie procesów psychicznych Gdyby zaproponować zwolennikowi teorii odruchów, aby zre- zygnował ze swoich namacalnych bodźców i reakcji, odżegnał się od związków S-R modelowanych na wzór centrali telefo- nicznej i wstawił na to miejsce , iluzoryczne Obrazy i nie- określone Plany, wówczas, według wszelkiego prawdopodo- bieństwa, poczułby się on tak, jakby zaproponowano mu spacer w powietrzu. „Jak można" — gderałby uczony przekonany o swojej racji — „widzieć choć odrobinę zdrowego rozsądku w tej niedorzeczności?" Przez wiele lat podstawowym atutem zwolenników teorii odruchu było wysuwanie wobec przedsta- wicieli teorii „poznawczej" zarzutów, że w głębi duszy są oni witalistami, którzy nigdy nie potrafią stworzyć mechanizmu doskonale wykonującego funkcje żywego mózgu. „Każdy przy- zna" — powiedziałby on — „że porównanie mózgu do pulpitu sterowniczego jest jedynie metaforą. Gdybyśmy potraktowali to poważnie, musielibyśmy przyznać, że w naszej głowie siedzi maleńki człowieczek, homunculus, który orientuje się w sche- 57 PLANY I STKUKTURA ZACHOWANIA matach i podejmuje decyzje" *. Począwszy od Descartesa, kto-j ry stworzył teorię odruchu jako część swojej teorii głoszą- cej, że ciało człowieka jest po prostu maszyną, zwolennicy teorii odruchu zwyciężali w sporach, obstając przy możliwości tworzenia mechanicznych modeli żywych systemów. Współcześnie argument ten utracił nagle swą siłę. Obecnie istnieją maszyny dostatecznie złożone, aby wykonywać wszyst- ko to, o czym mówili zwolennicy teorii „poznawczej". Na Des- cartesa wywarły wrażenie figurki z mechanizmem zegaro- wym, które niespodziewanie wyskakiwały z zarośli i straszyły przechodnia: wyobraźcie sobie, o ileż większe wrażenie zrobił- by na nim nowoczesny komputer elektroniczny, dokonujący obliczeń z prędkością światła. Leibnitz marzył o podobnej maszynie i próbował określić licsbę myśli, które mogłaby ona wykorzystać, aby udzielić odpowiedzi na problemy wymaga- jące myślenia. Dzisiaj takie maszyny funkcjonują w setkach laboratoriów. Zwolennicy teorii odruchów nie są już jedynymi psychologami, którzy mogą się powołać na realnie istniejący mechanizm w celu podtrzymania swojego punktu widzenia. Obecnie również zwolennicy teorii poznawczych mogą swo- 1 Jest zabawne, że wielu psychologów, którzy skłaniają się ku subiek- tywizmowi i antropomorfizmowł, bez wahania wkładają w nasze głowy centrale telefoniczne. Na przykład, w 1943 r. Clark Hull w swoich Principles of Behavior (New York, Appleton-Century-Crofts) uważał za zrozumiałe, że mózg funkcjonuje jako swego rodzaju centrala tele- ioniczna (s. 18, powtórzenie na s. 384). Jednak szczególnie ważny przy- miotnik „automatyczny" jest osiągnięciem czasów współczesnych. In- żynierowie, którzy muszą konserwować i eksploatować owe stare cen- trale, tak bardzo lubiane przez zwolenników teorii odruchów, byliby niezadowoleni z takiego porównania, ponieważ, aby je wykorzystać, niezbędny jest człowiek realizujący połączenia. Ewentualnie można by go oczywiście zastąpić bardziej współczesnym urządzeniem, które na- dałoby w końcu teorii odruchów naukową nieomylność. Ale w 1892 r., kiedy Karl Pearson napisał Grammar of Science, bezwstydnie wpro- wadził on „pomocnika", który powinien był wykonywać w mózgu te same najważniejsze czynności, jakie wykonuje operator w centrali 58 telefonicznej. SYMULOWANIE PROCESÓW PSYCHICZNYCH bodnie stać się materialistami w całym tego słowa znaczeniu — . jeśli będą chcieli. punktem zwrotnym dla głębszego zrozumienia, czym mogą być i co mogą zrobić maszyny, było wynalezienie maszyn, które mogą zachowywać się celowo. W roku 1943 Rosenblueth, Wiener i Bigelow zaszokowali wielu psychologów wysuwając hipotezę (co było przyczyną uszczerbku na ich reputacji), że maszyny z ujemnym sprzężeniem zwrotnym są mechanizmami teleologicznymi2. Psychologowie traktowali wówczas po- wszechnie określenia „teleologiczny" i „nienaukowy" jako sy- nonimy i dlatego wydawało się im zaskakujące, że maszyny mogą dążyć do określonego celu, zbierać informacje dotyczące różnicy między ich zamiarami a ich wykonaniem i następnie działać tak, aby zlikwidować tę różnicę. Gdyby entelechia była tożsama z mechanizmem, mogłaby być przyjęta w psychologii jako pełnoprawne pojęcie. Wiener sformułował to tak: „Wysunąłem twierdzenie, że fizyczne funkcjonowanie istot żywych i działalność niektórych nowszych maszyn informacyjnych są absolutnie paralelne w czynnościach analogowego kontrolowania entropii za pomocą sprzęże- nia zwrotnego. Zarówno jedne, jak i drugie posiadają na jednym poziomie ich funkcjonowania receptory senso- ryczne. Znaczy to, że zarówao w jednym, jak i drugim wypadku istnieje specjalne urządzenie zbierające infor- mację pochodzącą ze świata zewnętrznego na niższych poziomach energii, i wykorzystujące tę informację dla funkcjonowania organizmu żywego lub maszyny. W obu wypadkach ta pochodząca z zewnątrz informacja nie jest wykorzystywana bezpośrednio, lecz przetwarzana za po- mocą wewnętrznych urządzeń transformacyjnych, nieza- s Arturo Rosenblueth, Norbert Wiener i Julian Bigelow Behavior, pur- pose and teleology. "Philosophy of Science" 1943, 10, 18 - 24. W. Ross Ashby również mówił o mechanizmie sprzężenia zwrotnego jeszcze w 1940 r. w swym artykule pt. Adaptiveness and eąuilibrium. "Journal of Mental Science" 1940, 86, 478-483. Priorytet w tym zakresie nie jest tu przyznawany, ponieważ idee te były związane z rozwojem serwomechanizmów i były okryte tajemnicą w czasie wojny. 59 je" PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA leżnie od tego, czy są one żywe czy sztuczne. Ta infor- macja jest następnie przekształcana w nową formę, od- powiednią dla poziomów czynności wykonawczych. Za- równo w organizmie zwierzęcia, jak i w maszynie, czyn- ności wykonawcze wywierają wpływ na świat zewnętrz- ny. W obu wypadkach ich rzeczywiste oddziaływanie na świat zewnętrzny, a nie jedynie działania zamierzone, jest przekazywane z powrotem do centralnego urządzenia regulacyjnego"8. Takie wypowiedzi wydawały się początkowo niezwykłe. Po przemyśleniu sprawy psychologowie zrozumieli, że te maszy- ny ukierunkowane na cel były im dobrze znane, chociaż język, w jakim się o nich mówiło, był trochę nowy. Już w 1896 r. filozof-psycholog John Dewey szczegółowo opisał serwomecha- nizm wywołujący ruch wyciągania, i cofania ręki w kierunku płonącej świecy. „Sprawa polega na tym — mówił on — że bodziec i reakcja nie jest to rozróżnianie bytów, lecz rozróż- nienie teleologiczne, tzn. rozróżnienie funkcji lub roli, jaką odgrywają one w osiąganiu celu"4. Potrzebne były jednak nowe terminy i dokładne analizy możliwe dzięki rozwija- jącej się technice, aby w pełni docenić przenikliwość Deweya. Ponieważ udało się skonstruować teleologiczny mechanizm z metalu i szkła, psychologowie doszli do wniosku, że ich autorytet naukowy nie ucierpi na tym, jeśli przyznają, iż wszystko to było im wcześniej znane. Na przykład znane były im mechanizmy homeostatyczne, których badaniem zajmował się Walter B. Cannon ze współpracownikami w latach dwu- dziestych. Wiadomo było również o L. T. Trolandzie, który w 1928 r. wprowadził termin „retro-fleks" dla oznaczenia * Norbert Wiener The Human Use oj Human Beings. Boston 1954, Houghton Mifflin, s. 26 - 27. 4 John Dewey The reflex arc concept in psychology. "Psychological Review" 1896, 3, 357 - 370. To znakomita praca, jeden z kamieni milo- wych amerykańskiej psychologii funkcjonalnej, prekursorska dla psy- chologii postaci i krytyczna wobec behawioryzmu, była przedrukowana przez Wayne Dennis (ed.) Readings in the History of Psychology. New 60 York 1948, Appleton-Century-Crofts. SYMULOWANIE PROCESÓW PSYCHICZNYCH sensorycznego sprzężenia zwrotnego5. Psychologom znane były „odruchy cykliczne", które wprowadził i opracował E. B. Holt w 1931 r.6 Znany był również Edward Tolman, który dwa- dzieścia lat wcześniej zapoczątkował nową teleologiczną teorię i jeszcze w 1939 r. opisał godny uwagi mechanizm sprzężenia zwrotnego, nazywając go „schematic sowbug"7. Tolman nie mógł pretendować do uzyskania palmy pierwszeństwa, ponie- waż podstawową myśl przejął od biologa Jacąuesa Loeba, zwo- lennika mechanistycznego pojmowania życia. O tym wszyst- kim psychologowie wiedzieli od dawna. Teoria tropizmów Loeba była w 1890 r. jednym z pierwszych opisów mecha- nizmu, który przejawiał celowe i oceniające zachowanie8. Idea biologicznego serwomechanizmu istniała już dawno, ale urze- czywistnienie tej idei poprzez mechaniczną konstrukcję stało się czymś, czego dłużej nie można było zignorować. Obecnie potrafimy w sposób oczywisty zaproponować organizację te- leologiczną systemu typu TOTE — jednostki omawianej w po- przednim rozdziale — specyficzna realizacja tej jednostki 5 L. T. Troland The Fundamentals of Human Motivation. New York 1928, Van Nostrand. 6 Edwin B. Holt Animal Drive and the Learning Process. New York 1931, Holt. Jeśli chodzi o odruchy cykliczne, patrz: Wayne Dennis A notę on the circular response hypothesis. "Psychological Review" 1954, 61, s. 334 - 338. Dennis znajduje ślady tej hipotezy już u Davida Hartleya w 1749.r. 7 E. C. Tolman Prediction oi vicąrious trial, and error by means oj the schematic sowbug, "Psychological Review" 1939, 46, 318 - 336. 8 W. J. Crozier The study oi lwing organismus. W: C. Murchison (ed.) The Fundations of Experimental Psychology. Worcester 1929, Clark University Press, s. 45 -127. Drugim biologiem, który dał dokładny i gruntowny precybernetyczny opis mechanizmów teleologicznych, był Alfred J. Lotka. Zob. jego Elements of Physical Biology. Baltimore 1925, Wiliams and Wilkins (przedrukowane w 1956 przez Dover Press jako Elements of Mathematical Biology). Lotka ilustruje swoje argu- menty działaniem mechanicznego żuka, który mógł uniknąć spadnię- cia ze stołu; Lotka wyraża dezaprobatę dla tych myślicieli, którzy nazywają teleologicznymi te systemy, co do których nie są pewni, jak one działają. "*•' PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA w tkance lub w metalu nie odstrasza nas, gdyż wiemy teraz, że TOTE może przejawiać się w rozmaitych postaciach. Co jest przyczyną tak znacznego wzrostu zaufania, którego do- świadczają psychologowie, gdy ich idee okazały się przekła- dalne na język maszyn? Clark Hull sugeruje, że stworzenie robotów stanowi „profilaktykę przeciw antropomorficznemu subiektywizmowi" i rekomenduje swoim czytelnikom co na- stępuje: „Należy... traktować zachowujący się organizm jako całkowi- cie samosterujący automat, który może być zbudowany z ma- teriałów zupełnie odmiennych od tych, z jakich my sami je- steśmy zbudowani. Nie należy przy tym dążyć do ostatecznego rozstrzygnięcia problemów technicznych, związanych z pro- jektowaniem takiego tworu. Pożytecznym jednak i wiele wy- jaśniającym ćwiczeniem może być rozważenie rozmaitych ogólnych problemów związanych z dynamiką zachowania, któ- re należy rozwiązać przy projektowaniu takiego rzeczywiście samosterującego automatu. Pokusa wprowadzenia weń entele- chii, duszy, ducha czy demona, nie jest wielka; stosunkowo łatwo można zrozumieć, że wprowadzenie entelechii w rzeczy- wistościjiie..,.rQZwiązuje problemu konstrukcji automatu, ponie- waż pozostawałyby jeszcze problemy skonstruowania samej entelechii, co stanowi zasadniczą treść problemu podstawo- wego. Takie podejście do automatu pomaga nam uniknąć natu- ralnej, ale dziecinnej tendencji do wybierania łatwych, ale często nieprawidłowych rozwiązań naszych problemów, i sprzyja traktowaniu tych problemów uczciwie i bez uprze- dzeń" B. Wypowiedzi tego typu sugerują, że tylko skonstruo- 8 Hull Principles oj Behavior, s. 27 - 28. W przytoczonym cytacie uwi- dacznia się odejście Hulla od witalizmu XIX wieku w ogóle, a w szcze- gólności od tej ukierunkowanej na cel, organizującej, witalnej zasady, którą Hans Driesch nazywał „entelechią". W XX wieku stało się jasne, że Driesch nie miał racji, ale nie z powodu, o którym wspomniał Hull. Hułl sądził, że witalistyczne rozróżnienie między zwierzętami i auto- matami jest nieuzasadnione, ponieważ zwierzęta, będące niczym innym, 62 jak tylko maszynami, nie mogą działać celowo. Faktycznie jednak roz- SYMULOWANIE PROCESÓW PSYCHICZNYCH wanie maszyn teleologicznych powinno przekonać psychologa- -eksperymentatora, iż takie terminy, jak „cel", „zamiar", „oczekiwanie", „entelechia" nie mają w sobie nic z okul- tyzmu". Oczywiście nie tylko przekonanie o triumfie nad subiekty- wizmem pozwala psychologowi eksperymentalnemu odczuwać materialistyczną satysfakcję. Maszyny nie stanowią jedynego sposobu umożliwiającego mu „podchodzić do swoich proble- mów uczciwie i bez uprzedzeń". Rzeczywiście psychologowie najchętniej konstruują maszyny dla tych funkcji, których bez wątpienia obiektywny charakter zmniejsza ich lęk przed su- biektywizmem. Na przykład odruch warunkowy rzadko jest uważany za przykład „antropomorficznego subiektywizmu" i skonstruowano dużą liczbę maszyn do demonstrowania prze- biegu warunkowania klasycznego, wzmacnianego przez osiąga- ny wynik, lub warunkowania instrumentalnego zgodnie z pra- wem efektu10. Automaty te skonstruowano nie z myślą o tym, różnienie to jest nieuzasadnione dlatego, że zarówno organizm, jak i maszyny mogą w swoich działaniach przejawiać ukierunkowaną na cel entelechię. Skonstruowanie entelechii nie jest rzeczą niemożliwą dla inżypiera elektrotechnika. Jednakże, pomimo niepowodzeń, wita- lizm jeszcze się utrzymuje. Aby określić jakościową specyfikę syste- mów biologicznych, współcześni witaliści odeszli od ukierunkowania na cel w działaniu, sytuując te właściwości w pamięci. Możliwości w tym zakresie po raz pierwszy zostały zasygnalizowane przez Henri Bergsona. Obecnie uważa się, że stabilizacja genetycznej i indywidualnej pamięci jest — zgodnie z prawami mechaniki kwantowej — sprzeczna z mikroskopowymi wielkościami genu i synapsy. Dlatego też stabiliza- cja pamięci wymaga wyjaśnień pozafizycznych. Obrona tej idei, że informacja w organizmie nie jest gromadzona środkami meehanistycz- nymi, patrz: Walter M. Ełsasser The Physical Foundation of Biology. New York 1958, Pergamon. Wyraża on pogląd, jakoby przechowywanie informacji przez organizm dokonywało się zwykle za pomocą środków mechanicznych. Według Elsassera, samosterujący się robot, który by zachował się tak jak organizm, nie osiągnąłby niczego, jeśliby jego części składowe nie były doprowadzone do niezwykle małych rozmia- rów, charakterystycznych dla systemów biologicznych. 10 W roku 1946 E. G. Boring w: Mind and mechanism. "American Journal je 63 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA aby miały wykonywać jakąś funkcję umysłową, ale po prostif| w celu zilustrowania faktu tworzenia się związków w ukła--j dzie mechanicznym. Autorom niniejszej pracy wydaje się, że próby symulowania procesów psychicznych przez maszyny są w dużym stopniu wynikiem potrzeby sprawdzenia lub wykazania, w jaki sposób konstruktor rozumie stworzoną przez siebie teorię. Historia uczy, że człowiek potrafi stworzyć prawie wszystko, co może sobie jasno wyobrazić. Jeśli zrozumiecie na tyle dobrze dana rzecz i jej działanie, że potraficie ją skonstruować, oznacza to, iż wasze zrozumienie zbliża się do doskonałości. Słuszność tego twierdzenia wykazał matematyk A. M. Tu- ring w 1937 r.11 Znaczenie pracy Turinga dla psychologów po- legało na tym, że na podstawie dokładnego i jasnego opisu wszystkiego, co robi żywy organizm, można było zbudować maszynę liczącą, która odtwarzała to samo zachowanie z do- stateczną dokładnością i mogła wprowadzić obserwatora w błąd. of Psychology" 1946, 59, 173 - 192, przytoczył różne próby konstruowa- nia automatów zdolnych /do uczenia się: J. M. Stephens A Mechanical ezplanation of the law of effect. "American Journal of Psychology" 1929, 41, 422-431; A. Walton Conditioning illustrated by an automatic mechanical device. "American Journal of Psychology" 1930, 42, 110; H. D. Baerstein and C. L. Hull A mechanical model of the conditioned Teflex. "Journal of General Psychology" 1931, 5, 99 - 106; R. G. Kreuger and C. L. Hull An electrochemical parallel to the conditioned reflex. "Journal of General Psychology" 1931, 5, 262 - 269; G. K. Bennet and L. B. Ward A model of the synthesis of conditioned reflexes. "Ameri- can Journal of Psychology" 1933, 45, 339 - 342; D. G. Ellson A mecha- nical synthesis of trial-and-error learning. "Journal of General Psy- chology" 1937, 17, 414-419; H. Bradner A new mechanical "learner". "Journal of General Psychology" 1935, 13, 212-218; T. Ross The syn- thesis of intelligence — its implications. "Psychological Review" 1938, 45, 185 - 189. Fakt, że te mechaniczne zabawki tak często były opisywa- ne w czasopismach (a nikt nie wie, ile ich jeszcze nie opisano), wyraźnie wskazuje, iż psychologowie przywiązują wielkie znaczenie do tych me- chanizmów, które mogłyby potwierdzić ich teoretyczne spekulacje. 11 Doskonałe wprowadzenie do maszyn Turinga patrz: Martin Davis, 64 Computability and Unsolvability. New York 1958, MacGraw-Hill. SYMULOWANIE PROCESÓW PSYCHICZNYCH Istnienie takiej maszyny może być sprawdzianem dokładno- ści opisu. Jednym z poważnych następstw przyjęcia teoremy Turinga jest to, że zwraca on uwagę na komputer elektroniczny jako na rodzaj maszyny najwłaściwszej do symulowania zachowa- nia ludzi. Jednak wielu psychologów będąc pod wrażeniem faktu, że zwykle trudno jest przewidzieć zachowanie, intuicyj- nie wyczuwa, iż modele oparte na przypadkowo zachodzących procesach stwarzają większe perspektywy niż komputery, i w ten sposób dwa typy maszyn — deterministyczne i sto- chastyczne — wydają się również interesujące dla psycholo- gów. Kochen i Galanter twierdzą jednak, że modele kompu- terowe są stosowniejsze do opisu zachowania człowieka w sy- tuacji wyboru niż modele stochastyczne. „Pozostawiając otwarte zagadnienie, czy procedura podej- mowania decyzji w każdej próbie jest kierowana przez «świadomy» plan, uważa się, że wybór jest dokonywany zgodnie z planem. Plan taki powinien być nazywany strategią. Różni się on od «stochastycznej procedury podejmowania decyzji» jedynie stopniem, co można za- obserwować w zachowaniu się szczurów w labiryncie w kształcie litery T. Tego typu zachowanie można opi- sać najlepiej za pomocą pewnego rodzaju procesów sto- chastycznych, podczas gdy «zachowanie się komputera», w którym przypadkowe elementy odgrywają drugorzędną rolę, wydaje się właściwym modelem zachowania «pla- nowego»" 12. Mimo że właściwości modeli stochastycznych są badane przez psychologów-matematyków, nie będziemy ich tutaj analizo- wać, skoncentrujemy się głównie na zachowaniu planowym oraz zwrócimy uwagę na automaty deterministyczne. u Manfred Kochen i Eugene H. Galanter The acąuisition and utiliza- tton of Information in problem solving and thinking. "Information and Control" 1958, 1. Oczywiście można stosować komputery elektroniczne do badania nie tylko modeli deterministycznych, ale i modeli stocha- stycznych. Zob. Saul Gorn On the mechanical stimulation of hałtit- -forming and learning. "Information and Control" 1959, 2, 226 - 259. je" >gił| PLANY I STKUKTURA ZACHOWANIA fr Inną konsekwencją teoremy Turinga było — lub powinno było być — to, że zwróciła ona uwagę na adekwatność opisu zachowania. Nie należy oczekiwać, że przy użyciu maszyny możemy symulować coś, co nigdy nie zostało opisane — ma- szyna może być odpowiedzialna tylko za te aspekty zachowa- nia, które były zarejestrowane przez obserwatora. Żadne sy- mulowanie nie może być pełne i żadne symulowanie nie za- chowuje wszystkich charakterystycznych cech zachowania. Je- śli przy budowie maszyny symulującej zachowanie motyla le- cącego do światła zastosujemy koła, tak że maszyna nie będzie lecieć, lecz toczyć się, symulowanie będzie uważane za ade- kwatne wyłączając transformację formy lokomocji Mówimy, że jest nam obojętne, jakimi środkami model osiąga cel, po- nieważ trajektoria jego ruchu jest „ekwiwalentem" trajekto- rii motyla. Jest to do przyjęcia, pod warunkiem, że dopuści- «-*•• my możliwość zastąpienia ruchu w przestrzeni trójwymiarowej ruchem w przestrzeni dwuwymiarowej. Model nie różni się od symulowanego zachowania, z wyjąt- kiem pewnej ilości dopuszczalnych transformacji. Twórca mo- delu, jak również jego krytycy muszą uzgodnić, jakie aspekty zachowania są takie same zarówno w organizmie żywym, jak i w maszynie. Takie decyzje są zwykle podejmowane, gdy ma- szyna symuluje nie zachowanie per se, lecz psychologiczny opis zachowania. Teoretyk jest zwykle uzależniony od osoby, która zadecyduje, jakie aspekty zachowania warte są tego, aby je opisać i symulować. Zakres, w jakim organizm i maszyna mogą być traktowane za- miennie bez zmiany specyficznych aspektów sytuacji, określa stopień, w jakim symulowanie jest udane. Udany model nie oznacza, że jest wyraźnie podobny do symulowanego organiz- mu, choć jest możliwe, iż zręczny twórca modelu może zrobić mechaniczną mysz podobną do zwykłej myszy czy mechanicz- ną ćmę wyglądającą jak żółw, ale podobieństwo odgrywa tu drugorzędną rolę. Kobieta, która stłukła wartościową wazQ> 66 wzięła jej szczątki i udała się do garncarza pytając, czy może SYMULOWANIE PROCESÓW PSYCHICZNYCH on zrobić „dokładny duplikat", słusznie była niezadowolona, gdy garncarz odtworzył tak samo wyszczerbioną skorupę. Sytuacją z wazą jest bardzo podobna do tej, gdy posługujemy się takimi synonimami, jak „kawaler" i „nieżonaty męż- czyzna". Są to synonimy, ponieważ można się nimi posługi- wać zamiennie w wielu kontekstach bez zmiany znaczenia zdań, w których one występują. W tym wypadku znaczenie musi pozostać niezmienione. W wypadku udanego modelu, przed- miotem który musi pozostać niezmieniony, jest aspekt zacho- wania, które eksperymentator wybrał do opisu. Odkąd symulowanie ograniczyło się tylko do zewnętrznego za- chowania zwierzęcia, a nie symulowania samego zwierzęcia, od dużych i bardzo szybkich komputerów, które pojawiły się po II wojnie światowej, nie wymagano już, aby biegały jak szczur po labiryncie lub odtwarzały 170 ml substancji nerwo- wej, której funkcje miały imitować. Użycie komputera pozwo- liło także posługiwać się inną skalą czasu. Za pomocą kompu- terów symulowano tylko te aspekty sytuacji eksperymentalnej, które interesowały badaczy zajmujących się zachowaniem się ludzi. Teoretyk mógł więc ucieleśnić swoje idee w programie maszyny. Program można było wprowadzić do „pamięci" komputera i, kiedy pojawiły się „bodźce", komputer mógł — podobnie jak organizm — przeprowadzić operacje na informa- cjach na wejściu, zgodnie z instrukcjami sterującymi genero- waniem „reakcji". W zasadzie wygląda to bardzo prosto. Jednakże w ciągu wielu lat mówiono na ten temat więcej niż udało się zrobić. Opracowywanie skomplikowanych progra- mów, niezbędnych do symulowania zachowania się człowieka, wymaga wielkich umiejętności i dużego nakładu czasu. W mia- rę wprowadzania maszyn liczących i rozwoju sztuki progra- mowania, teoretycy rozważali najlepsze sposoby wykorzysta- nia maszyn i programów do celów modelowania. Początkowo rozważania szły raczej w kierunku modelowania neurologicz- nego niż psychologicznego. Kierunek ten wydał się interesu- jący dlatego, że łatwo można było przeprowadzić szereg ana- m 67 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA logicznych działań: obwód zamknięty lub otwarty był odpo- wiednikiem neuronu działającego zgodnie z zasadą „wszystko albo nic", impulsy elektryczne w komputerze były odpowiedni- kami impulsów nerwowych, rtęciowe linie opóźniające odpo- wiadały obwodom rewerberacyjnym w układzie nerwowym, systemy pamięci maszyny były odpowiednikami pól asocjacyj- nych mózgu itd. Podejście neurologiczne było interesujące jeszcze dlatego, że McCulloch i Pits odkryli formalne repre- zentacje sieci neuronowych i posłużyli się nimi, ustalając, że każda funkcja, którą logicznie można opisać dokładnie i jed- noznacznie za pomocą określonej liczby słów, może być przed- stawiona przy użyciu takich sieci1S. Mówiąc inaczej, pokazali oni, że ich sieci neuronowe są egzemplifikacją maszyny Turin- ga. Taka formalizacja pozwoliła *ha dokonanie wnikliwej ana- lizy funkcji nerwowych i ich cech, zanim jeszcze funkcje te zaczęły być modelowane przez komputery. Spekulacje na te- mat sieci neuronowych stały się szeroko znane i, jak się zdaje, miały stymulujący wpływ na rozwój neurologii i neurofizjo- logii. Mamy podstawy, aby oczekiwać znacznego postępu w tych dziedzinach. Jednakże nie jest to ten rodzaj teorii, który nas interesuje obecnie. Nasze obecne zainteresowania dotyczą możliwości zastosowa- nia komputerów jako automatów ilustrujących funkcjonowa- nie różnych teorii psychologicznych. Próby w tym zakresie, jakkolwiek opóźnione w stosunku do badań neurologicznych, podejmowane są co najmniej w dwóch różnych kierunkach. ia warren S. McCulloch and Walter Pits A logical calculus of the ideas immanent in nervous activity. "Bulletin of Mathematical Biophysics" 1943, 5, 115 -133. Jedna z najwcześniejszych prac na ten temat patrz: Nicholas Rashevsky Mathematical Biophysics. Chicago 1938, University of Chicago Press. — Ze współczesnych prac polecamy M. L. Minsky Neural Analogy Networks and the Brain-Model Problem. Ph. D. thesi* Princeton University, 1954; patrz także: C. E. Shannon and J. McCarthy (eds.) Automatu Studies. Princeton 1956, Princeton University Press, lub John von Neumann The Computer and the Brain. New Have» 68 1958, Yale University Press. r i SYMULOWANIE PROCESÓW PSYCHICZNYCH Według niektórych teorii psychologicznych należy stosować komputery do badania Obrazu, według innych zaś — kompu- tery mogą być wykorzystane do badania Planu. Oba te kie- runki myślenia teoretycznego połączyły się w jeden nurt do- ijierow końcu lat pięćdziesiątych. 'Rozważmy najpierw teorie ukierunkowane na badanie Obra- zu. Jedną z najwcześniejszych prób symulowania za pomocą komputera procesu psychicznego (a nie neurologicznego) podjął angielski psycholog Kenneth Craik. Uważał on, że myśl zależy od obrazów. Ale w jaki sposób obraz może być reprezento- wany w komputerze? Craik odpowiedział na to pytanie na- stępująco: obraz jest rodzajem symbolu, a myśl polega na tworzeniu i modyfikowaniu symboli w procesie odbioru infor- macji z narządów zmysłowych; a zatem dokonujące się w kom- puterze symbolizowanie i przetwarzanie informacji jest my- śleniem. Mówi on: „Moja hipoteza jest taka, że myśl modeluje lub jest pa- ralelą rzeczywistości — jej specyficzną cechą jest nie „umysł", nie „osobowość", nie „ja", nie „dane sensorycz- ne" ani zdania, lecz symbolika, i ta symbolika ma w za- sadzie taki sam charakter jak ta, którą znamy z urządzeń mechanicznych, umiejących myśleć i obliczać"". Posługując się terminologią, którą uprzednio wprowadziliśmy, Craik próbował rozwiązać problem reprezentowania Obrazu w komputerze. Nagła śmierć przeszkodziła Craikowi rozwinąć tę ideę, a więk- szość późniejszych prac innych autorów, ukierunkowanych na rozwiązanie problemu tworzenia i rozpoznawania obrazów za pomocą komputerów, była oparta na terminologii raczej neu- rologicznej, a nie psychologicznej15. Donald MacKay rozwinął ideę Craika i posunął o krok naprzód rozważania na ten te- 14 K. J. W. Craik The Naturę oj Explanation. Cambridge 1943, Cam- bridge University Press, s. 57. 15 Nieco danych istotnych dla rozwoju neurologicznej teorii spostrze- gania zawierały prace: W. Pitts and W. S. McCulloch Horo we know "njuersaZs: The perception oj auditory and visual forms. "Bulletin of je" >gial 69 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA mat, wykazując, że Obraz może być reprezentowany w ma- szynie, jeśli maszyna potrafi zapamiętać reakcje niezbędne do naśladowania tego, co zostało „zadane na wejściu" ". Akt po- wtórzenia może być realizowany poprzez sprzężenie zwrotne: różnica między wejściem a wewnętrzną replikacją będzie sygnałem błędu, który maszyna powinna zlikwidować. Wo- bec tego owe akty replikacji będą tworzyły podstawowy „słownik", w terminach którego maszyna będzie mogła opi- sywać swoje własne doświadczenia (to pojęcie nie różni się bardzo od neurologicznej „sekwencji fazowej" Hebba). Teorie te, choć bardzo mądre, nie pasowały jednak do pro- blematyki motywacji. Galanter i Gerstenhaber w 1956 r. wy- kazali ważne znaczenie motywacji i zaproponowali teorię wy- jaśniającą, jakie Obrazy mogą służyć za modele myślenia. Obraz, jaki dana jednostka wytworzyła sobie o określonym problemie, jest modyfikowany przez różne elementy ocen Mathematical Biophysics" 1947, 9, 127 -147; D. O. Hebb The Organi- zation oi Behawor. New York 1949, Wiley; W. A. Clark and B. G. Far- ley Generalization of pattern recognition in a self-organizing system. „Proceedings of the Western Joint Computer Conference". Los Angeles, March 1955, s. 86-91; O. G. Selfridge Pattern recognition and modern computers. Ibidem, s. 91 - 93; G. P. Dinneen Programing pattern re- cognition and modern computers. Ibidem, s. 94-100; N. Rochester J. Holland, L. H. Haibt i W. L. Duda Test on a celi assembly theory oi the action of the brain, using a large digital computer. "IRE Tran- sactions on Information Theory", 1956, t. PGIT-2, nr 3, 80 - 93; P. M. Milner The celi assembly: Mark II. "Psychological Review" 1957, 64, 242 - 252; F. Rosenblat The perception: A probabilistic model -for in- formation storage and organization in the brain. "Psychological Review" 1958, 65, 386 - 408. Lista tych prac nie jest pełna. Fakt, że w tej książce bardziej interesuje nas Plan niż Obraz, powoduje, iż nie zajmujemy si? tymi cennymi i interesującymi badaniami nad spostrzeganiem, ale przy- taczamy je jako dowód tego, że rozwój komputerów będzie odgrywał coraz większą rolę w przyszłym rozwoju obu teorii, tzn. neurologicznej i psychologicznej. 18 D. M. McKay Mindlike behamor in arteiacts. "British Journal for 70 the Philosophy of Science" 1951, 2, 105 - 121. SYMULOWANIE PROCESÓW PSYCHICZNYCH i ustosunkowań, które w konsekwencji determinują różne for- my jej zachowania ". Spośród wszystkich prac odnoszących się do Obrazów repre- zentowanych w maszynie, najbardziej istotna wydaje się pra- ca Gelerntera i Rochesterau. Zaprogramowali oni komputer do rozwiązywania teorem z zakresu planimetrii i dali maszy- nie możliwość rysowania diagramów próbnych, podobnie jak komuś, kto się uczy. Diagramy te znacznie upraszczały proces poszukiwania rozwiązania. Trudno wyobrazić sobie lepszy do- wód na to, że analogia, jaką posłużył się Tolman mówiąc o „kontrolnym pulpicie sterowniczym", nie jest przydatna ho- munculusowi, bo przecież trudno sobie wyobrazić, aby „od- czytywał" on Plan. Wydaje się, że psychologowie dość późno zrozumieli, iż te sa- rnę problemy struktury i organizacji istnieją zarówno na po- ziomie zachowania, jak i na poziomie Obrazu. Prawdopodob- nie w wyniku nie kończących się dyskusji nad procesami ,,prób i błędów" utrwaliło się ogólne przekonanie, że stosun- kowo proste modele stochastyczne mogą spełnić wymagania dotyczące wszelkich teorii. W roku 1949 Miller i Frick próbo- wali skomplikować ten prosty obraz stosując „procesy Mar- kowa" do wyjaśnienia sekwencyjnej organizacji zachowania ". 17 Eugene Galanter and Murray Gerstenhaber On thought: The extrinsic theory. "Psychological Reyiew" 1956, 63, 218-227; Eugene Galanter and W. A. S. Smith Some experiments on a simple thought-problem. "American Journal of Psychology" 1958, 71, 359 - 366. 18 H. L. Gełernter i N. Rochester Intelligent behavior in problem-sol- vnig machines. "IBM Journal of Research and Development" 1958, 2, 336 - 345; H. L. Gelernter Realization of a geometry proving machinę. „Proceedings of the International Conference on Information Pro- cessing". Paris 1959. 10 George A. Miller and Frederic C. Frick Statistical behaworistics and seąuences oj responses. "Psychological Review" 1949, 56, 311 - 324. Patrz także: F. C. Frick i G. A. Miller A Statistical description of operant conditioning. "American Journal of Psychology" 1951, 64, 20 - 36; G. A. Miller Finite Markov processes in psychólogy. "Psychometrika" 1952, 17, 149 - 167. 71 je" >gisl PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA Praca ich jest stosunkowo prostym uogólnieniem hipotezy: Claude Shannona, że procesy Markowa mogą być wykorzy- | stanę do wyjaśnienia sekwencyjnej organizacji przekazywa- nia informacji *°. Istotnie, sekwencyjna organizacja zachowa- nia ma największe znaczenie dla procesu komunikacji, dlatego wydaje się nie budzić wątpliwości fakt, że jeśli maszyny opar- te na zasadzie procesów Markowa będą generować gramatycz- nie poprawny język angielski, to będą również zdolne do mo- delowania innych form zachowania. Skonstruowanie takiej ma- szyny okazało się niemożliwe z powodu fantastycznie wielkiej liczby stanów wewnętrznych, jakimi musiałaby dysponować taka maszyna, aby zrealizować nawet najbardziej proste, zbli- żone do rzeczywistego zachowanie. Problem pozostałby otwar- ty, gdyby N. Chomsky nie wyznał, że każda maszyna próbu- jąca odtworzyć związki gramatyczne na drodze następstwa li- niowego (jak w procesach Markowa) od lewej strony do pra- wej, dobierając za każdym razem po jednym słowie w określo- nym porządku, powinna mieć nieskończenie wielką liczbę sta- nów wewnętrznych21. Ponieważ celem teorii jest upraszczanie, maszyny o nieskończonej liczbie parametrów nie mogą być po- ważnie brane pod uwagę. Jedynym wyjściem wydaje się taki system, który uwzględniałby hierarchiczną strukturę sekwen- cji, a więc rodzaj maszyny mogącej dokonywać analizy gra- matycznej (por. rozdz. 1). Jedną z przyczyn, dla której lingwiści dokonywali opisu ję- zyka w terminach teorii komunikacji i teorii nowoczesnych komputerów, było ich zainteresowanie możliwością dokony- wania mechanicznych przekładów. Rozwój teorii komunikacji M Claude E. Shannon A mathematical theory of communication. "Bell System Technical Journal" 1948, 27, 379 - 423. Obecnie Marków zasto- sował swoje idee do opisu tekstów pisanych. 21 Noam Chomsky Three models for the description of language. "IRE Transactions on Information Theory" 1956, Vol. IT-2, 113 -124. Jednak- że trudności wykorzystania stochastycznej teorii do sukcesywnych reak- cji tworzących hierarchią były dostrzeżone już wcześniej przez J. B. Car- 72 roli w: The Study of Language. Cambridge 1953, s. 107. SYMULOWANIE PROCESÓW PSYCHICZNYCH od 1948 r. zrewolucjonizował nasze myślenie w wielu spra- wach, od elektrotechniki poczynając, a na naukach społecz- nych kończąc**. Większość opracowań w tym zakresie wy- kracza poza obszar zainteresowań niniejszej książki, jednakże próby zastosowania komputerów do tłumaczenia komunikatów z jednego języka na inny mają specjalne znaczenie dla na- szych rozważańM. Pierwszy krok polega na tym, aby wyko- rzystać komputer jako automatyczny słownik, jego bardzo szybkie działanie do wykonania, nudnej pracy wyszukiwania z całego słownika możliwych odpowiedników w języku, na który się tłumaczy. Dotychczas okazało się, że stosowanie od- powiedników nawet w językach pokrewnych nie kończyło się poprawnym gramatycznie wyborem słowa i nie prowadziło do sporządzenia zrozumiałego tłumaczenia. Maszyna powinna wie- dzieć coś niecoś o gramatyce, a nie tylko znać słownik tłu- maczonych tekstów lub też, mówiąc dokładniej, powinna mieć zestaw instrukcji, dzięki którym mogłaby wybierać alterna- tywne możliwości, powinna mieć instrukcje dla rozpoznawania idiomów, dla zmiany kolejności słów, dla dodania lub odję- cia różnych elementów od rdzenia itd. W zasadzie nie ma prze- szkód, z powodu których nie moglibyśmy zaprogramować dwu- języcznego słownika, zakodować kilkaset reguł gramatycznych w komputerze i uzyskać praktycznie użyteczny wynik. W rze- czywistości jednak kodowanie słownika i szyfrowanie reguł jest trudnym zadaniem. Być może, będzie to łatwiej uczynić w przyszłości, jednak obecnie tłumaczenia maszynowe nie stały się powszechnym zjawiskiem. Współcześnie uważa się, że tłumaczenie jest jednym z ważniej- a Cf. George A. Milłer Language and Cornmunication. New York 1951, McGraw-Hill. * Wprowadzenie do tego problemu można znaleźć w pracy zbiorowej W. N. Locke i A. D. Boothe (eds.) Machinę Translation of Languages. New York 1955, Wiley. Istnieje czasopismo specjalnie poświęcone temu zagadnieniu: "Mechanical Translation", Massachusetts Institute of Technology, Cambridge, Mass. Patrz także: R. A. Brower (ed.) On Translation. Cambridge 1959, Harvard Uniyersity Press. je" 73 PLANY l STRUKTURA ZACHOWANIA szych problemów w życiu każdego społeczeństwa i powinni- śmy mieć nadzieję, że lingwiści i programiści osiągną sukcesy w tym zakresie. Jeśli nawet nie osiągną sukcesu, ich doświad- czenia mają duże znaczenie dla psychologów i lingwistów. Do chwili obecnej zakodowanie w komputerze ogromnego za- sobu informacji uważane jest za główną przeszkodę w wpro- wadzeniu doń schematów językowych. Komputer po prostu nie ma dość miejsca, aby pomieścić cały słownik i jeszcze móc wybierać elementy z pamięci tak szybko, jak to jest możliwe, przykładowo tak, jak przy zwykłej szybkości mowy. Stosując terminy używane w naszych dotychczasowych rozważaniach Obraz przeciętnego, dobrze wykształconego dorosłego Euro- pejczyka lub Amerykanina musi zawierać zadziwiająco dużą porcję wiedzy, wysoce zorganizowanej pod kątem jej dostępno- ści. Jasne jest, że' pod pewnymi względami nasz mózg jest ciągle jeszcze znacznie bardziej skomplikowany niż nawet naj- większy komputer. Po drugie, istnieją dwa różne podejścia do zagadnienia mode- lowania. W pierwszym wypadku programista mówi „chcę wy- konać tę pracę jakimkolwiek możliwym sposobem, ale im pro- ściej, tym lepiej". W drugim wypadku mówi on: „chciałbym, aby komputer wykonał tę pracę w taki sam sposób, jak wy- konują to ludzie, jeśli nawet nie byłaby to najefektywniejsza metoda". Jako członkowie społeczeństwa powinniśmy prefe- rować pierwsze podejście, ale jako psychologowie, lingwiści czy neurologowie — jako ludzie zajmujący się badaniem czło- wieka, powinniśmy być bardziej zainteresowani drugim po- de jściemv Ptoponfiw^ano, aby próby odtwarzania efektywnej drogi rozwiązywania zadań^STTomputer nazywać proble- mem „sztucznej inteligencji", natomiast próby naśladowania istoty ludzkiej (human being) nazywać problemem symulowa- nia. Do tej pory włożono niewiele wysiłku w opracowanie problemu przekładu pod kątem symulowania zachowania czło- wieka-tłumacza. 74 I wreszcie istnieją jedynie bardzo nieostre kryteria powodze- SYMULOWANIE PROCESÓW PSYCHICZNYCH nią czy też niepowodzenia komputera*4. Przekład jest sprawą wielowymiarową, kto zatem może powiedzieć, na ile lepszy powinien być jeden jego wymiar, aby móc zrównoważyć nie- doskonałość na innym wymiarze? Prawdopodobnie ocena po- winna polegać na porównaniu danych uzyskanych z maszyny z danymi uzyskanymi od zawodowego tłumacza, ale w jaki spo- sób można dokonać takiego porównania, to obecnie trudno jest powiedzieć. W najlepiej rozwiniętych dziedzinach naszej nauki wiemy, jak mierzyć dysproporcje między wynikami obserwacji a oczekiwaniami teoretycznymi, ale przy obecnie dostępnych formach symulowania kryteria pełnej odpowied- niości powinny być jeszcze dopracowane. Mechaniczne tłumaczenie jest jednym z przykładów ogólnej klasy problemów niecyfrowych, do rozwiązywania których używano komputerów. Inspiracja do tej pracy wypływała nie z prób zrozumienia lub rozwinięcia jakiejś nowej teorii neu- rologicznej czy psychologicznej, ale z samego problemu prze- kładu i z potrzeby przekonania się, na ile nasze komputery są rzeczywiście przydatne. Problemem tym szczególnie intere- sowali się inżynierowie, specjaliści w zakresie komputerów, a ponadto nieliczni matematycy, którzy próbowali zaprogra- mować komputery tak, aby mogły one grać w szachy 25, udo- 24 George A. Miller and J. G. Beebe-Center Some psychological methods for evaluating the ąuality of translations. "Mechanical Translation" 1956, 3, 73 - 80. a5 Niektóre publikacje dotyczące tego zadania, atrakcyjnego nie tylko dla uczestników turniejów szachowych, znajdują się w: C. E. Shannon Programming a computer for playing chess. "Philosophical Magazine" 1950, 41, 256 - 275; A Newell The chess machinę an example oj dealing with a complex task by adaptation. "Proceedings of the Western Joint Computer Confereace", Los Angeles, March 1955, s. 101 - 108; J. Kister, P. Stein, S. Ułan, W. Walden and M. Wells Experiments in chess. "Journal of the Association for Computing Machinery" 1957, 4, 174 - -177; A. Bernstein and M. Roberts Computer versus chess player. "Scientific American", June 1958, 198, 96-105; A. Newell, J. C. Shaw and H. A. Simon Chess-playing programs and the problem of com- plexity. "IBM. Journal of Research and Deyelopment" 1958, 2, 320 - 335. 75 je" >gia| PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA wadniać teoremy logiczne * lub też, aby mogły być wykorzy- | stywane w pewnych dziedzinach matematyki27. Ponieważ w większości wypadków prace te były ukierunkowane na ba- J danie „sztucznej inteligencji", nie zaś na symulowanie istot ludzkich, stworzyły one jedynie kontekst dla problemów psy- chologicznych. Ponadto zadania, które wybierali inżyniero- wie i matematycy do badań przy użyciu komputerów, są trudne do określenia pod względem „rozmiarów" odpowied- nich dla współczesnych maszyn. Obraz, którym powinna dy- sponować maszyna, aby grać w szachy lub rozwiązywać za- dania z zakresu matematyki, jest bardzo ograniczony, z góry określony i, oczywiście, nie przeciążający komputera. Jedno- cześnie zadania te są dostatecznie złożone, aby były dla nas interesujące i aby maszyna mogła nas zadziwić swoimi wynikami28. Z punktu widzenia psychologii niezbędne są pró- by symulowania zachowania człowieka, np. szachisty lub lo- gika, a nie tylko dążenie do tego, aby maszyna prześcignęła go w tym zakresie. Pierwszą znaczącą próbą odpowiedzi na te zagadnienia była praca Newella, Shawa i Simona, którzy mieli większe i bar- dziej skuteczne osiągnięcia w zakresie symulowania psycho- Patrz także: A. L. Samuel Some studies in machinę learning using the gamę oj checkerś. "IBM. Journal of Research and Development" 1959, 3, 210 - 229. M Siedem wieków pracy nad mechanicznymi metodami rozwiązywania zadań logicznych jest przedstawionych w pracy Martin Gardner Logic Machines and Diagrams. New York, McGraw-Hill, 1958. 17 Por. Gelernter i Rochester, op. cit. oraz Allen Newell, J. C. Shaw i Herbert A. Simon Report on a general problem solmng program. "Proceedings of the International Conference on Information Proces- sing". Paris 1959. ffl Szeroki, twórczy i bardzo skondensowany przegląd problematyki sztucznej inteligencji zob. w pracy M. L. Minsky Heuristic Aspects of the Artificial Intelligence Problem. Group Report 34 - 55, Lincoln La- boratory, Massachusetts Institute of Technology, 17 December 1956. Psychologia w wydaniu Minsky'ego jest wysoce wyszukana, wymyślna 76 (sophisticated). SYMULOWANIE PROCESÓW PSYCHICZNYCH logicznego niż inni badacze". Później, tzn. w rozdziale 13, przedstawimy dokładniej wysunięte przez nich idee. Obecnie zwrócimy uwagą tylko na to, że stworzyli oni język teorii informacji, który pozwolił im posługiwać się komputerem w sposób niecyfrowy. Język ten systematycznie wykorzystuje hierarchiczny system organizacji, który umożliwia konstruo- wanie programów heurystycznych w celu rozwiązywania pro- blemów — programów czyniących komputer zdolnym do sy- mulowania procesu przetwarzania informacji, stosowanego przez ludzi w trakcie rozwiązywania zadań *°. Newell, Shaw i Simon wykorzystywali swoje techniki do symulowania roz- wiązywania przez człowieka problemów logicznych, szacho- wych i trygonometrycznych, wykrywając szereg zasad sto- sowanych w różnorodnych sytuacjach: zasady te, jak oni są- dzą, są charakterystycznymi sposobami rozwiązywania wszel- kich zadań przez ludzi. Ich osiągnięcia wywarły wpływ na pracę autorów niniejszej książki w wielu aspektach — nie tylko jako specjalne, niecyfrowe metody rozwiązywania za- dań technicznych, ale w ogólniejszej formie, wykazały bo- wiem, że problemy podejmowane od dawna przez badaczy mogą być wreszcie rozwiązywalne. Interesujące wydaje się obserwowanie, jak wzrasta przeko- nanie do faktów w momencie konkretnego urzeczywistniania abstrakcyjnej idei, podobnie jak to miało miejsce w latach trzydziestych, kiedy zwolennik teorii odruchów obserwował działanie maszyny, w której odruch warunkowy mógł być wytworzony tak jak u psa. Obecnie to przekonanie do ma- szyn cechuje nie tylko zwolenników teorii odruchu. Być może, 28 Patrz rozdział l, przypisy 10, 12, 13. 81 Od czasu skonstruowania przez Newella, Shawa i Simona języka przetwarzania informacji (IPL) stworzono dwa nowe języki oparte na idei listy struktur: W Massachusetts Institute of Technology John McCarthy stworzył LISP, a w International Business Machines H. L. Gelernter opracował FLPL — do tej pory jednak żaden z tych nowych • języków służących do programowania nie został opublikowany. 77 je" >gial PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA najbardziej dziwaczne twierdzenia „mentalizmu" także po- winny być gruntownie sprawdzone. Psychologowie uzyskali teraz nowe możliwości wnioskowania. Jak psychologowie wy- korzystują te możliwości? Czy do istniejącej teorii zostaną włączone nowe idee? Czy też łatwiej rozpocząć wszystko od nowa? Główną przesłanką tej książki było przekonanie, że nowe idee są tożsame z dobrze już znanymi zasadami psycholo- gicznymi i stanowią jedynie ich rozwinięcie. Na następnych stronach spróbujemy pokazać, jakie to są zasady i jak mogą one być sprawdzane i rozwijane w świetle nowych osiągnięć w dziedzinie, która traktuje człowieka jako system przetwa- rzania informacji. li rozdział Wartości, intencje i realizacja Planów „Wspólne dla wszystkich czynności jest to, że u ich podstaw leży intencja lub pragnienie. Jedna czynność różni się od innej treścią, oczekiwanym rezultatem, o któ- rym mówimy tutaj jako o jej intencji. Nie ma innego sposobu określenia zamierzenia lub wykonywanej czyn- ności jak poprzez opisanie intencji będącej podstawą tej czynności" l. W cytacie tym pochodzącym z Carus Lectures C. I. Lewis przestrzega nas, że czynności wykonywane przez ludzi nie mogą być charakteryzowane jedynie poprzez wskazanie po- rządku czasowego ich elementów, jak to ma miejsce wtedy, gdy opisujemy ruchy kuli bilardowej czy zachowanie się spadającego kamienia. Termin „intencja" oznacza tę szczególną cechę zachowania, która — zdaniem Lewisa — pozwala na wyodrębnienie klasy systemów żywych. Używając tego termi- nu, Lewis chce powiedzieć, co nadaje znaczenie czynnościom człowieka, przy czym jego pogląd jest zupełnie niepodob- 1 Clarence Irving Lewis Ań Analysis oj Knowledge and Valuation. La Salle, III, Open Court, 1946, s. 367. 79 je" PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA ny do stanowiska większości psychologów-eksperymentato-J rów. Termin „intencja" wyszedł z mody jako pojęcie psychologicz- ne w czasie, kiedy fundamentem naszych teorii naukowych dotyczących zachowania stała się teoria odruchu i pochodne jej teorie. W ciągu ostatnich dwudziestu lat pojęcie to było używane poza klinikami jedynie sporadycznie. Jako termin techniczny stosowany dla wyjaśniania psychologicznego wy- wodzi się on z koncepcji Kurta Lewina, z którą jest naj- bliżej związany *. Lewin posłużył się pojęciem intencji, aby przeciwstawić się uproszczonej teorii mówiącej, że czynności są zawsze wzmac- niane, gdy tylko są skuteczne. Przytacza on przykład człowieka, który zamierza wystać list. Pierwsza skrzynka pocztowa, obok której przechodzi, przypomina mu o koniecz- ności działania. Wrzuca do niej list. Wskutek tego działania pozostałe skrzynki pocztowe, obok których człowiek ten prze- chodzi, stają się dla niego obojętne. Nawet ich nie zauważa. Tak więc — zgodnie z teorią Lewina — zamiar wysłania listu spowodował, że skrzynka pocztowa stała się elementem ma- jącym pozytywną wartość i dzięki temu przyciągała na siebie uwagę. Kiedy zaistnieje możliwość działania, intencja zostaje zrealizowana, wartość znika i następne skrzynki pocztowe nie przyciągają uwagi. Zgodnie z klasyczną teorią, wrzucanie listu do skrzynki powinno wywołać wzmocnienie asocjacji między skrzynkami a reakcją wkładania ręki do kieszeni w celu wy- jęcia listu i wrzucenia go do skrzynki. Nieszczęsny człowiek powinien wykonywać niepotrzebne reakcje na widok trzech czy czterech kolejnych skrzynek, zanim siła skojarzenia osłabnie. Jednakże, nie zważając na utrwalenie się nawyku, 2 Kurt Lewin Intention, will and need. W: David Eapaport Organiza- tion and Pathology of Thought. New York 1951, Columbia University Press, rozdział 5. Podsumowanie na ten temat można znaleźć w: W. D. Ellis A source Book of Gestalt Psychology. New York 1938, 80 Humanities Press. WARTOŚCI, INTENCJE I REALIZACJA PLANÓW człowiek, o którym mówimy, traci dalsze zainteresowanie skrzynkami pocztowymi. Dlatego właśnie — twierdzi Lewin — taka uproszczona teoria jest nieadekwatna i wymaga bardziej złożonych opisów zjawisk życiowych, mających wartość wy- tworzoną w wyniku powstania intencji. Autorzy niniejszej pracy w pełni zgadzają się z Lewinem. Intencja stanowi interesujący i ważny dla psychologii pro- blem. Zgadzamy się też z tym, że tezy asocjacjonistów przed- stawione powyżej nigdy nie będą mogły dostarczyć adekwat- nych wyjaśnień. W dalszych rozważaniach Lewin dochodzi do interesującej analogii, którą tutaj przytaczamy. Intencja — mówi on — tworzy ąuasi-potrzebę. Podobnie jak głód nadaje pożywieniu niezbędną wartość, także intencja wysłania listu nadaje skrzynce pocztowej dodatnią wartość. Dla Lewina istnieje paralela między dynamiką intencji a dynamiką jakie- gokolwiek innego motywowanego zachowania. Kłopotliwe pro- blemy dotyczące właśnie tych dynamicznych cech intencji wy- magają jednak przeformułowania. Istnieją prostsze alternatywy. Co to znaczy, że człowiek ma pewien zamiar? Znaczy to, że rozpoczął realizację określonego Planu i że właśnie zamierzone działanie jest częścią tego Planu. „Mam zamiar odwiedzić Jonesa, kiedy tu przyjadę". — Znaczy to, że już przystąpiłem do realizacji Planu podróży i że częścią tego Planu jest odwiedzenie Jonesa. „Czy masz również zamiar odwiedzić Smitha?" — to pytanie dotyczy in- nych części Planu. „Tak" — będzie jasną odpowiedzią. „Nie" — nieco dwuznaczną odpowiedzią, być może bowiem taka od- powiedź oznacza, iż częścią mojego Planu jest zamiar pomi- nięcia Smitha. „Nie wiem" znaczy, że ta część Planu jeszcze nie jest szczegółowo dopracowana, może też oznaczać przy- jęcie lub odrzucenie zamiaru odwiedzenia Smitha. Ludzie są bardzo precyzyjni w posługiwaniu się terminem „intencja" w mowie potocznej. Nie stosują tego terminu wtedy, gdy chcą powiedzieć, że coś ma dla nich czasowo wartość, ani też wtedy, gdy odczuwają jakąś potrzebę rzeczywistą czy po- je" 81 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA -1 y ' " "' "Ł- - ,''1 zorną./Termin ten stosuje się dla oznaczenia niewypełnionych częśej, Planu, którego realizacją rozpoczęto już wcześniej'. Kryminolodzy często napotykają "duże trudności przy oddzie- leniu intencji od motywu. Na przykład Jones namawia Smitha, aby ten kogoś zabił. Smith dokonuje morderstwa, ale zostaje złapany i przyznaje się, że zapłacono mu za to. Pytanie: Czy Smith jest winien? Jeśli będziemy badać tylko motywy, wi- nien jest namawiający, bowiem on miał motyw zbrodni, ale sam najemny morderca jest niewinny, ponieważ jego moty- wem było uzyskanie pieniędzy (co bez wątpienia jest moty- wem pozytywnym w społeczeństwie kapitalistycznym). Kiedy jednak będziemy badać ich intencje, to obaj okażą się jedna- kowo winni, ponieważ obaj umyślnie podjęli Plan zabójstwa. Formalne trudności pojawiają się wówczas, gdy kryminolog zaczyna udowadniać, że Smith nie miał intencji dokonania morderstwa, ponieważ nie miał motywu. Tylko motyw — mó- wi on — tworzy intencję. Lewin i jego zwolennicy wprowa- dziliby jeszcze dalsze utrudnienia wykazując, że intencja two- rzy motyw. Autaczy_niniej^ej...książki skłonni są uznać po- gląd, że motyw składa się z dwu niezależnych części: wartości i intencji. Wartość odnosi się do Obrazu, natomiast intencja odnosi się do Planu. Być może, normalny dorosły człowiek potrafi zrealizować wielką liczbę różnych Planów, które mogą być wykonane, gdy tylko postanowi on to zrobić. Umie np. zręcznie posługiwać się kijami golfowymi, w kuchni wyko- rzystuje książkę kucharską z przepisem, jak zrobić ciasto, wie jak dojechać do Chicago itd. Dopóki człowiek nie wykonuje tych Planów, dopóty nie stanowią one części jego intencji, ale s W mowie potocznej dodatkowo wymaga się, aby Plan był świadomy. Autorzy niniejszej pracy odnoszą się jednak tolerancyjnie również do „nieświadomych intencji". Wydaje się, że tak również uważa E. C. Tol- man. Psychology vs immediate experience. "Philosophy of Science" 1935, 2, 356 - 380. Warto dodać, że jest to jedno z podstawowych pojęć w koncepcji freudowskiej. Patrz G. E. M. Anscombe Intention. 82 Oxford 1958, Blackwell. WABTOSCI, INTENCJE I REALIZACJA PLANÓW gdy tylko pojawi się rozkaz zrealizowania określonego Planu, zaczyna się mówić o jego niewykonanych częściach (ponieważ człowiek wie o nich) jako o rzeczach, które zamierza zro- bić. Stąd wynika zasadnicza różnica między łańcuchem czynności a Planem czynności. Kiedy łańcuch działań rozpoczyna się bez wewnętrznej reprezentacji pełnego przebiegu działania, dalsze elementy łańcucha nie są zamierzone. W momencie rozpoczę- cia realizacji Planu intencja wykonania jego dalszych części jest jasna (określona). Ale gdzie w tym wszystkim jest miejsce na wartości? Ocena jest formą empirycznego poznania i w związku z tym pomaga w formowaniu się Obrazu. Czy jednak wartości nie maja szczególnego wpływu na nasze Plany? Jeśli nie, to dlaczego jakiś Plan powinien być kiedyś zrealizowany? Odpowiemy najpierw na drugie pytanie: Plany są realizowane dlatego, że ludzie żyją. Nie jest to żartobliwe stwierdzenie ponieważ lu- dzie zachowują się w określony sposób, aby taki lub inny Plan został zrealizowany. Wobec tego pytanie nie jest o to, dlaczego realizuje się Plany, ale o to, które Plany się wy- konuje. Aby rozwiązać ten problem wyboru, konieczne są jakieś pojęcia wartościujące. Podobnie jak operacyjna faza Planu może doprowadzić do działania, pierwsza faza Planu (faza testowa) może doprowadzić do powstania Obrazu. Wartość znana osobie realizującej dzia- łanie powinna więc wystąpić w pierwszej, orientacyjnej fazie Planu. Przyjmujemy, że każda faza wstępnej orientacji może pełnić funkcje oceny. Zwykle faza operacyjna systemu TOTE powinna zwiększać wartość sytuacji testowej w pierwszej fazie. Nie jest to jednak koniecznym warunkiem realizacji systemu TOTE. Kiedy Plan jest złożony — zbudowany z hie- rarchicznie podległyph części — może się okazać, że niektóre części mają negatywną wartość. Znaczy to, że w celu osią- gnięcia zadowalającego wyniku może okazać się konieczne zrobienie czegoś, co ocenia się negatywnie. Kiedy tak się je" 'Siał 83 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA dzieje, człowiek realizujący jakiś Plan zamierzał początkowo] coś wykonać, a następnie wykonuje działania, które sam trak- tuje jako niezgodne ze swymi pragnieniami. Zamierzona operacja, która w przyszłości może nadać oczeki- waną pozytywną wartość złożonemu Planowi, może być odro- czona na długi czas, dopóki dana osoba kontynuuje realizację częściowych Planów, prowadzących do rezultatów mających wartości negatywne. Niewątpliwie takie działania realizowane są niejednokrotnie w życiu ludzi dorosłych — istnienie cywili- zowanego społeczeństwa byłoby bez nich niemożliwe. Nie- zwykle trudno jest zrozumieć funkcjonowanie intencji i war- tości w terminach zwykłego hedonizmu, teorii wzmocnienia 1 lub każdej innej teorii, która nie dopuszcza istnienia struktur poznawczych — Obrazu i Planu. Oczywiście, należy traktować fazy testowe w najbardziej waż- nych pod względem strategicznym punktach Planu jako ele- menty związane z odpowiednimi ocenami. W taki sposób hie- rarchia systemu TOTE może być także hierarchią wartości. Możemy sobie wyobrazić, że podstawą tej hierarchii jest rodzaj pretestu, który, jeśli doprowadzi do zadowalających rezulta- tów, przynosi większą pozytywną ocenę niż ta, której mogło- by się przeciwstawić nagromadzenie negatywnych wartości lub kosztów pochodzących od jednostek TOTE zajmujących pozycje taktyczne. Wówczas, gdy obieramy Plan i zaczynamy go wykonywać, możemy jeszcze nie znać pewnych szczegółów taktycznych, które mogą być potrzebne do jego realizacji; dlatego, rzecz oczywista, nie będziemy znać wszystkich war- tości związanych z tymi nieprzewidzianymi działaniami tak- tycznymi i będzie to trwało dopóty, dopóki realizacja Planu nie posunie się dostatecznie daleko. Na przykład, opuszczamy gabinet dentysty, mimo że nie usiedliśmy na fotelu denty- stycznym, ponieważ zaszły pewne zmiany wartości. (Zauważ- cie, że przy tych zmianach wartości intencje mogą pozostawać niezmienne. Intencja wizyty u dentysty znika tylko wów- 84 czas, gdy wykonywany jest nowy Plan i gdy związane z tym WARTOŚCI, INTENCJE I REALIZACJA PLANÓW napięcie wzrasta stopniowo, natomiast pragnienie wizyty u dentysty słabnie). Kiedy mówimy „Potrzebna mi jest skrzynka pocztowa, aby wrzucić ten list", słowo „potrzebna" nie należy traktować jako wskazujące na dynamikę lub siłę pragnienia związanego cza- sowo lub na stałe ze skrzynkami pocztowymi. Wysłanie listu może być częścią absolutnie nieprzyjemnej sprawy. Wszelkie wartości — pozytywne, negatywne lub obojętne — mogą być powiązane z wysłaniem listu lub skrzynką pocztową, jednak prosty mechaniczny fakt pozostaje prawdą: nawet sam Sa- lomon nie mógłby wrzucić listu do skrzynki, gdyby nie było skrzynki. Konieczne jest odróżnienie takiej mechanicznej „potrzeby" od dynamicznych, silnych potrzeb. Lewin wy- raźnie dostrzegał ten problem, chociaż go nie rozwiązał. Stwierdził on dostatecznie jasno, że wartość przedmiotu nie jest identyczna z jego znaczeniem. Przytoczony przez niego -przykład dotyczy złota, które może mieć wielkie znacze- nie dla jednej osoby, nie wywołuje jednak u niej potrzeby kradzieży, a dla innej osoby może mieć szczególną wartość popychającą do kradzieży. Tak rozumiejąc różnicę mię- dzy wartością a znaczeniem, Lewin pozostawia jednak ten problem nierozstrzygnięty, zauważając jedynie, że czasami są one powiązane ze sobą, a czasami są od siebie niezależne. Jeśli pojęcie znaczenia zastąpi się — jak proponujemy — po- jęciem specjalnego kryterium, które funkcjonowałoby wcze- śniej, zanim rozpocznie się realizowanie Planu, nie ma wów- czas podstaw, aby oczekiwać, że przedmioty spełniające to kryterium zawsze będą miały jakąś wartość lub że będą zawsze zaspokajać jakieś potrzeby. Może się tak zdarzyć, ale nie musi. Mamy nadzieję, że Czytelnik wybaczy nam zajmowanie się banalnymi sprawami, ale czasem trudno wykryć od razu coś oczywistego. Podstawowy banał to ten, że machina biologiczna wprawiona w ruch pracuje 24 godziny na dobę — aż do śmier- ci. Dynamiczny „motor" napędzający nasze zachowanie zgod- 85 je" >g,al PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA nie z wybranym planem nie wywodzi się z naszych intencji ani z naszych Planów, ani z naszych postanowień realizacji Planów — wywodzi się on z istoty samego życia. Jak trafnie powiedział William James, strumień myśli nigdy nie może się zatrzymać. Często dokonujemy wyboru spośród różnych Pla- nów, ale odrzucenie jednego Planu niezawodnie implikuje re- alizację jakiegoś innego. Tylko w czasie snu jesteśmy wyzwo- leni od Planów na tyle, na ile tylko jest to możliwe. Odrzucając dynamiczne właściwości Planów4, nie powinniśmy jednak przeoczyć faktu, że kiedy podejmujemy decyzję reali- zacji Planu, z Planem zaczyna się dziać coś ważnego. Wydo- bywany jest on z magazynu pamięci i poddany kontroli ca- łości lub części naszego układu przetwarzania informacji. Przechodzi on do centrum uwagi, a ponieważ rozpoczynamy jego realizację, zmuszeni jesteśmy podjąć masę drobnych, ale niezbędnych zadań, polegających na zbieraniu danych oraz zapamiętywaniu, jak daleko posunęliśmy się w realizacji Pla- nu w danym momencie itd. Zwykle Plan będzie współzawod- niczył z innymi Planami także w procesie realizacji i może okazać się potrzebne dokładne opracowanie tego, jak kierować przebiegiem zachowania w celu jednoczesnego realizowania kilku Planów. Części realizowanego Planu są szczególnie dokładnie uświa- 4 Omawiając te sprawy z niektórymi naszymi kolegami, spotkaliśmy się z opinią, że w rzeczywistości nie odrzuciliśmy dynamicznych wła- ściwości Planu, a raczej wyjaśniliśmy je. Jeśli tak jest istotnie, byłaby to dziwna definicja pojęcia „dynamiczny". „Wyjaśnienie" polega po prostu na tym, że dopóki maszyna psychiczna żyje, powinna wykony- wać kolejne kroki jakiegoś Planu. Jak nam się wydaje, większość psychologów nie w takim znaczeniu używa pojęcia „dynamiczny". We- dług nas pojęcie „dynamiczny" stosuje się zwykle dla oznaczenia tego, że organizm dąży do jakiegoś stanu lub przedmiotu, którego osiągnięcie redukuje nieprzyjemne napięcie itp. Te „stany", „cele", „napięcia", jeśli w ogóle istnieją, powinny być reprezentowane w Obrazie, a nie w Pla- nie. Dlatego uporczywie przedstawiamy podejście charakteryzujące si? 86 tym, że „odrzucamy dynamiczne właściwości Planów''. WARTOŚCI, INTENCJE I REALIZACJA PLANÓW damiane i w szczególny sposób zapamiętywane, co jest nie- zbędne do koordynacji części różnych Planów i koordynacji własnego Planu z Planami innych osób. Jeśli postanowiliśmy przystąpić do wykonania jakiegoś określonego Planu, to Plan ten nabiera dla nas szczególnego znaczenia i jest przechowy- wany w pamięci przez cały okres jego realizacji. Przeważ- nie — jeśli jest to przejściowy, chwilowy Plan, który będzie realizowany tylko dzisiaj i nigdy w przyszłości — potrzebne jest nam odpowiednie miejsce do jego przechowania. Takim właściwym miejscem może być kartka papieru. Albo (kto to wie?) miejscem tym może być jakiś punkt w płatach czoło- wych mózgu. Nie dokonując porównań z żadnymi specjalny- mi urządzeniami technicznymi, chcielibyśmy nazwać pamięć, którą posługujemy się. w cełu szybkiego realizowania naszych Planów, „pamięcią operaeyjrila." ("working memory"). W pa- mięci operacyjnej może być przechowywanych kilka Planów lub kilka części jednego Planu — wszystkie są przechowywane w pamięci operacyjnej jednocześnie. Jeśli realizacja jednego Planu jest przerwana ze względu na konieczność wykonania jakiegoś innego Planu, musimy być zdolni do zapamiętania -przerwanego Planu, aby móc kontynuować jego realizację, gdy tylko zaistnieje taka możliwość. Gdy Plan zostaje przeniesiony do pamięci operacyjnej, szczególny stan jego niewypełnionych ' części oznaczamy mianem „intencji". Zapamiętywanie i przechowywanie w pamięci zadań odro- czonych przykuwało powszechną uwagę psychologów, a szcze- gólnie problemem tym interesował się Lewin. Badania te są powszechnie znane, podobnie jak interpretacje Lewina w ter- minach systemów napięć, które zmniejszają się, jeśli zadanie jest pomyślnie ukończone. Zarówno „system__napięć',\ jak i „pamięć operacyjna" — starannie dohirane terminy wyja- śniające — mogą być przyjęte za podstawę obserwowanych zjawisk i trudno będzie wskazać różnice istniejące między nimi. (Trudność tę powiększa niezwykle swobodna interpre- tacja „systemu napięć" Lewina). Istnieje jednak szereg aspek- je" 87 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA tów, ze względu na które obie teorie mogą być porównywane i teraz zajmiemy się tą sprawą. Po pierwsze, przyjmujemy jako dobrze znany fakt, że prze- rwane zadania mają tendencję do wznawiania i są dobrze zapamiętywane. Jednakże zadania te powinny być w miarę złożone. Proste powtarzające się, ciągłe czynności — takie jak rysowanie krzyżyków na papierze, nawlekanie korali- ków itp. — zwykle nie są wznawiane i nie pojawiają się w pa- mięci badanego, jeśli po upływie pewnego czasu zapytamy go, jakie zadania wykonywał. Obserwacja ta jest bardzo istotna zarówno z punktu widzenia Lewina, jak i naszego własnego. Według autorów niniejszej pracy, wyjaśnienie tego faktu po- lega na tym, że takie proste zadania w ogóle nie wymagają rejestrowania tego, co wykonywano i co trzeba zapamiętać, albo wymagają tylko w nieznacznym stopniu. Wskutek tego nie mają one specjalnej reprezentacji w „pamięci operacyj- nej" badanego. Według Lewina, wyjaśnienie polega na tym, że takie zadania nie mogą być przerwane, lecz tylko chwilowo zatrzymane. Dlatego przerwanie tych zadań nie powinno pro- wadzić do podtrzymania lub przedłużania aktywności „syste- mu napięć". Do tego miejsca oba przedstawione punkty wi- dzenia nie kolidują ze sobą. Wiadomo jednak, że nawet tego rodzaju zadania mogą być przerwane, jeśli badanego uprzedzi się wcześniej, iż zadanie polega na wykonywaniu określonej liczby działań. Na przykład, jeśli powiemy mu, że jego zada- niem jest nanizanie na nitkę trzydziestu koralików i czynność tę przerwiemy, zanim nawlecze odpowiednią ich liczbę. I tu jeszcze nasze punkty widzenia nie kolidują ze sobą, ponie- waż zakładamy, że badany będzie pamiętał swoje zacho- wanie dlatego, że powinien on liczyć i pamiętać liczbę, aby nie popełnić pomyłki. Lewin przewiduje w tym wypadku taki sam rezultat, gdy zadanie zostaje przerwane. Załóżmy, że badanemu daje się kupkę koralików do nanizania i mówi się mu, iż powinien nanizać je wszystkie na nitkę, przy czym nie' 88 wskazuje się żadnej konkretnej liczby. Teraz nasze przewidy- WARTOŚCI, INTENCJE I REALIZACJA PLANÓW wania będą się różniły. My zakładamy, że nie będzie tu ten- dencji do analizy i zapamiętania zadania, dopóki funkcje pa- mięci realizują się na zewnątrz, tzn. za pośrednictwem kupki koralików, a nie w badanym. Natomiast teoria Lewina prze- widuje, że ponieważ zadanie zostało przerwane, system napięć będzie nierozładowany, nanizywanie koralików będzie szybciej wznowione i lepiej zapamiętane. Nie mamy danych ekspery- mentalnych, które pomogłyby rozwiązać te problemy — takie dane mogłyby nam oczywiście pomóc, ale wydaje się, że nasz punkt widzenia nie jest zwykłą parafrazą teorii Lewina, po- nieważ różnice między obu teoriami mogą być wyraźnie okre- ślone^ - Po drugie, wyobraźmy sobie człowieka, który zamierza wysłać .isty do pięciu różnych osób. Gromadzi on wszystkie potrzeb- ne materiały i zaczyna pisać, ale coś przerywa tę czynność, zanim została zakończona. Problem jest następujący: czy wy-' stąpi obserwowalna różnica w tendencji do kontynuowania tego zadania, jeśli pisanie przerwie się w środku listu czy też między dwoma oddzielnymi listami? Według naszego mniema- nia różnica będzie istniała. Przerwa między pisaniem oddziel^ nych listów nie powoduje konieczności zapamiętania i wsku- tek tego przerwany Plan nie zajmie żadnego specjalnego miej- sca w „pamięci operacyjnej", gdzie mógłby przypominać czło- wiekowi o tym, że powinien dokończyć pracę. Nie jest dla nas jasne, jakie przewidywanie Lewin uznałby za poprawne. Z jednej strony, każdy list jest oddzielnym zadaniem ze swo- im własnym systemem napięć, które powinny być rozładowane (jeśli tak, to zdanie Lewina powinno być zgodne z naszym), ale z drugiej strony, w tych warunkach może istnieć słaba tendencja do kontynuowania czynności, ponieważ zakończenie jednego z zadań podobnych do zadania przerwanego (np. wstrzymanie pisania po napisaniu trzech pierwszych listów) może zostać potraktowane jako zaspokojenie zastępcze, obni- żające napięcie związane z napisaniem pozostałych listów. Posługując się naszymi pojęciami, pisanie listów należy nazwać je" 89 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA Planem „elastycznym", ponieważ jego części mogą być realizo- wane w dowolnym porządku. Oznacza to, że kolejność pisania listów nie ma znaczenia. Zwykle pamięć operacyjna jest bar- dziej obciążona przechowywaniem nieelastycznych Planów, -po- nieważ takie Plany są bardziej dopracowane i specyficzne. Dlatego możemy sformułować ogólne przewidywanie, że tak długo, jak długo pamięć zewnętrzna nie jest wykorzystywana, aktywność realizująca się na podstawie sztywnego Planu, jeśli zostanie przerwana, będzie wznawiać się i przypominać się częściej. Po trzecie, w jednym z eksperymentów osobom badanym za- komunikowano, że połowę przerwanych zadań będą mogli kontynuować, a połowę nie. Ta wstępna informacja spowo- dowała bardzo niewielkie różnice w ich tendencji do lepszego zapamiętania przerwanych zadań. Właśnie na podstawie tych eksperymentów Zeigarnik doszła do wniosku, że możliwość kontynuowania zadania nie wpływa na jego zapamiętanie. Jed- nakże równie istotny może być wniosek, że instrukcje wer- balne podawane podczas przerw w czynności nie zmieniają stopnia, w jakim pamięć operacyjna włączona jest do reali- zacji Planu. W celu wyjaśnienia tych różnic niezbędne są dalsze eksperymenty. Wreszcie — jak pisze Lewin — „Często można zaobserwować, że zanotowanie intencji wykonania jakiejś czynności prowadzi do jej zapomnienia, chociaż zgodnie z teorią asocjacji, notatka powinna wzmacniać związek między reprezentacją celu a jej odniesieniem. Sporządzenie notatki prowadzi w jakiś sposób do zaspokojenia, rozładowania"5. Obserwacja ta nabiera dla nas szczególnego znaczenia, ponieważ według naszego prze- konania posługiwanie się pamięcią zewnętrzną zwykle odciąża naszą własną pamięć. Zapominanie — jeśli nasze uwagi są słuszne — nie jest wynikiem zaspokojenia czy rozładowania napięcia, lecz raczej uwolnienia potencjału naszej pamięci operacyjnej dla innych planowanych działań. 90 5 Rapaport, op. cit, s. 111. i WARTOŚCI, INTENCJE I BEALIZACJA PLANÓW W badaniach Zeigarnik zaobserwowano, że osoby dorosłe uczestniczą w eksperymentach nie wykazując tak entuzja- stycznie zaangażowania w nich, jak to czynią dzieci, i nie przejawiają również tak silnej tendencji do zapamiętania przerwanych zadań. Wydaje się prawdą, że dorośli mają sze- reg własnych Piano w, których realizacja może być odłożona na czas trwania eksperymentu, i nie mają zamiaru zapominać o nich z powodów drobnych rozrywek w laboratorium. Wy- daje się nam również, że dorośli potrafią posługiwać się pa- mięcią zewnętrzną w celu realizacji swoich Planów — kiedy to tylko jest możliwe — i dlatego mogą oni nie posługiwać się swoją wewnętrzna pamięcią operacyjna w taki sposób, jak czyni to dziecko. Być może, te rozważania wchodzą zbyt daleko w szczegóły jednego z kierunków badań. Autorzy niniejszej książki mogą wydawać się zbyt nietolerancyjni w stosunku do profesora Lewina — człowieka, który tak znacznie przyczynił się do postępu w naszym rozumieniu psychologii woli. Usprawiedli- wia nas to, że Lewin w swoich wczesnych pracach zajął się badaniem pewnych zagadnień, o których chcielibyśmy mówić w tej książce. Jego artykuły są dla nas wyzwaniem zarówno w zakresie teorii, jak i w zakresie obserwacji. W większości wypadków nasze interpretacje są zgodne z przewidywaniami Lewina, mimo to specjalnie podkreślamy rozbieżności teore- tyczne, mając nadzieję, że będą one stymulować ich labora- toryjne rozwiązania. fjeśli intencja jest — jak tu opisano — niezależną częścią \ Planu, którą należy zrealizować, to, czy ktoś mógłby za- pomnieć o tym, co zamierzał zrobić? Zapominanie intencji jest, oczywiście, sprawą codzienną i wielu psychologów próbowało wyjaśnić to zjawisko. Ogólnie uważa się, że zapominanie in- tencji różni się od zapominania np. numeru telefonu, chociaż w niektórych wypadkach odpowiedzialne są tu, być może, te same mechanizmy. Zwykle jednak zapominanie intencji przy- biera jakąś aktywną postać, której nie obserwuje się w tego 91 je" >gial PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA rodzaju zapominaniu, które badał Ebbinghaus. Klasycznym dziełem, w którym podkreśla się istnienie aktywnego kompo- nentu w zapominaniu, jest Psychopatologia życia codziennego Freuda. Freud podkreślał dynamiczne i oceniające aspekty ta- kiego zapominania — tłumienia intencji przez inne siły psy- chiczne, przeciwstawiające się jej w jakiś sposób. To, co możemy powiedzieć o zapomnianej intencji i co wydaje się najbardziej oczywiste, sprowadza się do tego, że Plan, który tę intencję wywołał, nie był ukończony. Stąd podsta- wowe pytanie: dlaczego jeden Plan został porzucony, a za- miast niego wykonywany był inny Plan? Jeśli spróbujemy przełożyć dynamiczne interpretacje Freuda na język tej książ- ki, to powinniśmy powiedzieć, że Plany są odrzucane, kiedy ich realizacja wywoła zmiany Obrazu i badany dochodzi do przekonania, iż nie są one (Plany) tak wartościowe, jak oczekiwał. (Jest to zgodne z freudowskim punktem widzenia, ale nie jest to jedyne możliwe wyjaśnienie). Diagnostyczna wartość zapomnianej intencji polega na tym, że zapomnienie często wskazuje na niezauważone zmiany Planu. Zmiany Pla- nu są z kolei kluczem do takich aspektów Obrazu, które w zwykłych warunkach są niedostępne introspekcji. Oczywi- ście, możemy zbadać warunki, które powodują, że jesteśmy nieświadomi zmiany naszych Planów, ale właśnie te warunki będą powodować — jak mówią psychoanalitycy — wyparcie. Dlatego przyjmujemy, że dynamiczne zmiany Obrazu — szczególnie oceniającej funkcji Obrazu — doprowadzą do do- kładnej kontroli Planów, które zamierzaliśmy realizować. Zmiana Obrazu jest dla planującego podmiotu najbardziej dy- namicznym mechanizmem, wpływającym na zmianę Planu, a w związku z tym wpływającym na zmianę zachowania. Psychologowie społeczni, zajmujący się problemem zmiany po- staw, generalnie zgodzili się, że najlepsze techniki oddziały- wają poprzez zmiany pojęć lub wartości odbiorców. Tutaj interesuje nas jednak (podobnie jak i w całej książce) problem 92 realizowania, a nie tworzenia Planów. WARTOŚCI, INTENCJE I REALIZACJA PLACÓW Łatwo możemy sobie wyobrazić inne niedynamiczne warunki, które mogą prowadzić do porzucenia Planu i w konsekwencji do zapomnienia intencji. Pamięć operacyjna może działać nie- prawidłowo, szczególnie wtedy, gdy wykonywane zadanie było przerwane z jakiegoś powodu. Biorąc pod uwagę skrajny przy- padek, możemy powiedzieć, że człowiek, któremu zginął notes, traci wiele Planów zarówno przyjemnych, jak i nieprzyjem- nych. Zapamiętywanie Planu okazuje się najtrudniejsze wów- czas, gdy próbujemy to zrobić bez pomocy zewnętrznych środ- ków, zwłaszcza gdy Plan jest nowy albo tymczasowy i gdy Plan jest złożony. Jeśli Plan jest szczegółowo zanotowany, jeśli zgodnie z nim działaliśmy już wiele razy lub, jeśli istnie- je kilka części Planu występujących kolejno, nasza pamięć operacyjna ma łatwiejsze zadanie. Dlatego powinniśmy przy- jąć założenie, że intencje będą częściej zapominane w fazie wcześniejszej niż w fazach późniejszych — ceteris paribus — z powodów czysto mechanicznych, które Ebbinghaus rozumiał- by tak dobrze jak my. Nasze Plany rewidujemy przypuszczalnie przed przystąpie- niem do ich realizacji. Zwykle nie odnotowujemy wprowadza- nych zmian, ale po prostu wykonujemy nowy Plan tak szyb- ko, jak to jest możliwe. Podstawowe problemy pojawiają się przy Planach realizowanych wspólnie. Kiedy ogłosiliście wasze intencje, działanie innych ludzi może zależeć od was. Dlatego zmiany waszych Planów powinny uwzględniać to, co było | zapowiedziane. Wy możecie zmienić Plan z dowolnego powodu ii zapomnieć włączyć do nowego Planu informacji dla waszych przyjaciół o tej zmianie. Zapomnienie informacji o zmianie intencji jest procesem zasadniczo różnym od zapomnienia in- tencji. Jeszcze jedną niedynamiczną przyczyną zapomnienia intencji może być to, że pewien krok przygotowawczy w Planie pro- wadzącym do określonej aktywności okazuje się niemożliwy ;.. do wykonania. Specjalista w zakresie matematyki stosowanej l zamierza rozwiązać problem posługując się najpierw odwrot- r je" 93 PLANY i STRUKTURA ZACHOWANIA 94 nościami macierzy, aby następnie obliczyć odpowiednie wiel- kości, ale odkrywa, że macierz nie posiada odwrotności. Za- pomina o swojej intencji obliczenia danych, ale nie dlatego, że wyparł tę intencję lub uznał ją za nieużyteczną. Bez wąt- pienia wiele intencji można zapomnieć z tego powodu, że nie mamy dość zdolności lub siły, aby zrealizować Plany, do których są one włączone. Nie wszystkie Plany mogą być zrealizowane. Zanim zakończymy ten rozdział, powinniśmy omówić pokrótce dwa podstawowe wnioski, jakie wynikają z przedstawionych wyżej rozważań. Przede wszystkim niezbędne są dalsze bada- nia nad sposobem, w jaki ludzie posługują się zewnętrznymi środkami zapisując swoje Plany, intencje i postępy w realizacji Planów. Wskutek naszego entuzjazmu dla zapamiętywania sy- lab bezsensownych przeoczyliśmy ważne znaczenie niektórych rodzajów środków wspomagających pamięć. Zapamiętywanie intencji nie może być także prywatną domeną klinicystów. Po drugie to, co nazywamy „wysiłkiem woli", wydaje się w dużej mierze rodzajem emfatycznej mowy wewnętrznej. Wiele, a być może większa część naszego planowania doku- mentowana jest w formie werbalnej. Kiedy czynimy szcze- gólny wysiłek, mowa wewnętrzna staje się bardziej inten- sywna, dominująca. To wewnętrzne napięcie nie jest 'jakimś nieistotnym epifenomenem: w najbardziej konkretnym sensie jest ono Planem realizowanym w naszym przetwarzającym informację organizmie. Jako psychologowie powinniśmy mu się bardziej uważnie przyjrzeć. C. J. Lewis mówi tylko o tym, co nakazuje zdrowy rozsądek. „Wiedza, działanie i ocena są ze sobą ściśle powiązane. Główne i wszechogarniające znaczenie wiedzy polega na kierowaniu przez nią działaniem: wiedza służy działaniu. A działanie bezsprzecznie oparte jest na ocenie. Dla isto- ty nie nadającej rzeczom porównywalnych wartości, do- wolne działania byłyby bezcelowe, a dla innej, która ich nie zna, byłyby one niemożliwe. Z drugiej strony, tylko istota działająca może mieć wiedzę i tylko taka istota WARTOŚCI, INTENCJE I REALIZACJA PLANÓW może nadawać znaczenie czemuś w granicach własnych odczuć. Istota, która nie włącza'się w procesy zachodzące w otoczeniu z nastawieniem na jego zmianę w jakimś zakresie, może spostrzegać świat tylko w znaczeniu in- tuicyjnej lub estetycznej kontemplacji i taka kontempla- cja nie będzie miała znaczenia wiedzy, lecz jedynie roz- koszowania się lub cierpienia" '. W tym krótkim fragmencie Lewis stawia problem rozważany w niniejszej książce. Jasne jest, że wiedza służy działaniu i że działanie jest oparte na ocenie — ale w jaki sposób? Jak pod etykietą wszystkiego, co jest określane jako psy- chologiczne, połączyć rozum, serce i ciało w jedno? Czy Plan dostarcza wzorca połączenia wiedzy, oceny i działania? Nie- wątpliwie żadna koncepcja psychologiczna, która zakłada, że istota myśląca zachowuje się w sposób przypadkowy lub trwa pogrążona w rozważaniach, bądź powoduje się ślepą namięt- nością, nigdy nie będzie w pełni zadowalająca. ' Lewis, op. cit., s. 1. je" >gial rozdział V Instynkty 96 Co to są instynkty? Prawdopodobnie żadne pojęcie w psy- chologii nie miało bardziej złożonej historii niż właśnie to, ulubiony termin wyjaśniający wszelkie zachowania dla jed- nego pokolenia i ulubiony teoretyczny kozioł ofiarny dla drugiego. Niektóre definicje instynktu podkreślają jego aspekty wolicjonalne, dążeniowe, ukierunkowujące na cel i motywacyjne. Niestety, powyższe aspekty zachowania in- stynktownego zawsze znikają, gdy rozpoczyna się szczegółowa analiza zachowania. Na przykład, młody łosoś posiada instynkt spływania w dół rzeki do morza. Można powiedzieć, że kieruje się instynktem dążenia do słonej wody. Ale, jeśli popatrzeć na to bardziej krytycznie, widać że łosoś wykazuje fotoki- netyczną i fototropiczną reakcję na światło słoneczne, które drażni go w wodzie słodkiej, gdy warstwa pigmentu na jego skórze jest cienka. Oczywiście, można utrzymywać, że ryba ta zmierza do uniknięcia nadmiaru światła słonecznego, ale taka koncepcja wydaje się zupełnie powierzchowna. Twierdzenia o „dynamicznych" aspektach instynktów są zawsze pokryciem INSTYNKTY nieznajomości zaangażowanych w nich procesów fizjologicz- nych. Inne definicje instynktów podkreślają wrodzony, nie wyuczo- ny, dziedziczny charakter zachowania instynktownego. Zwie- rzęta odizolowane od swej rodziny zaraz po urodzeniu prze- jawiają charakterystyczne wzorce aktywności, których nie mogły nabyć za pomocą uczenia się lub naśladowania. Ale czy ów nie wyuczony wzorzec koordynacji mięśniowej jest zacho- waniem? Trudności z tą definicją znane są wszystkim, którzy chcieliby w sposób naukowy rozstrzygnąć, jaka część zacho- wania zwierzęcia jest wyuczona, a jaka odziedziczona. Można np. oczekiwać, że kopulacja jest u szczurów instynktowną formą zachowania. W pewnym sensie jest tak istotnie. Jed- nakże niedoskonałości zachowania kopulacyjnego szczura, któ- ry nie ma doświadczenia w zakresie „zalotów", wyraźnie świadczą o tym, że praktyka w zakresie tych reakcji instynk- townych jest konieczna. Po okresie sporów dotyczących po- działu zachowania na elementy wrodzone i nabyte wielu psy- chologów odrzuciło zupełnie pojęcie instynktu. Jak zauważył kiedyś Frank Beach, im bardziej dokładnie bada się jakiś ga- tunek zwierząt, tym mniej słyszymy o instynktach u tego gatunku. Według autorów niniejszej pracy, badanie instynktów wydaje się znacznie prostsze, jeśli powiemy, że dziedziczy się okre- ślony Plan, a nie .zachowanie. Sądzimy że ta niewielka grudka złota, która zachęca psychologów do utrzymania pojęcia in- stynktu, może być uratowana, jeśli zdefiniujemy instynkt jako „odziedziczony-, -niezmienny, .mimowolny Plan". Kiedy mówi- my, że Plan jest mimowolny, rozumiemy przez to, iż nie może on być zmieniony w zależności od jego konsekwencji dla orga- nizmu. Kiedy mówimy, że Plan jest niezmienny, rozumiemy przez to, iż składowe części Planu nie mogą być przestawiane czy reorganizowane. Kiedy mówimy, że Plan jest odziedzi- czony, znaczy to, iż Plan nie może być wyuczony czy wymy- ślony. Włączone do niego działania mogą być wyuczone bądź 97 >gisl nie, lecz Plan nadający podstawową strukturę działaniom jest wrodzony. Być może, instynkt w najczystszej swej formie, poczynając od ogólnej strategii poprzez szczegółowe kroki taktyczne aż do poszczególnych ruchów mięśni, może być za- programowany wcześniej, ale jeśli nawet taki instynkt istnieje, my jeszcze nigdy nie słyszeliśmy o nim. W ostatnich latach, szczególnie w Europie, obserwuje się wzrost zainteresowania problemem instynktu. Nowe badania z dziedziny etologii udostępniły ogromną liczbę szczegółowych obserwacji, które należy interpretować posługując się poję- ciem instynktu. Autorzy tej książki nie przeczytali tych wszy- stkich materiałów, ale przejrzeli bardziej dostępne źródła, aby przekonać się, czy współczesne badania prowadzą do takich wyników, które uprawniałyby nas do przyjęcia pojęcia Planów wrodzonych. Wyniki tej pracy były obiecujące, przedstawimy więc tutaj niektóre z najbardziej istotnych jej momentów1. Przede wszystkim wykryliśmy, że etolodzy mogą wiele powie- dzieć o kontroli zachowania przez bodźce, w sensie rozpozna- wania przez zwierzęta warunków niezbędnych dla realizacji Planu. Większość etologów posługuje się wprowadzonym przez Konrada Lorenza pojęciem „wrodzony mechanizm wyzwalają- cy" do opisania faktu wskazującego, że dopóki nie zaistnieją odpowiednie warunki, Plan nie zostanie zrealizowany. Aby dokładnie określić, jaka organizacja zachowania jest koniecz- na do wystąpienia określonej reakcji, przeprowadzono wiele pomysłowych badań. Badania te-świadczą o tym, że testowa faza TOTE jest w sposób wrodzony związana z odpowiednią fazą operacyjną., Interesującą ilustracją relacji między fazą testową i fazą ope- racyjną wrodzonego Planu jest zjawisko nazwane „imprin- ting" (wdrukowanie). Gąsiątko zawsze będzie podążało za swo- ją matką. Faza operacyjna tego Planu — chodzenie — może 1 Dokładny przegląd historii idei i obserwacji, które dotyczą etologii, można znaleźć w pracy W. H. Thorpe Learning and Instinct m Ani- 98 mals. Cambridge 1956, Harvard Uniyersity Press. być zbudowana u gąsiątka wcześniej. Ale dopóki gąsiątko nie wykluje się z jaja, nie może ono wiedzieć, jak wygląda jego matka. Dlatego faza testowa nie może być całkowicie ustalo- na zanim wystąpi następna. Plan „podążać za" nie zawiera pierwotnie u gąsiątka wrodzonej umiejętności określania od- powiedniego „za". „Za" zostaje określone w krytycznym okre- sie rozwoju gąsiątka, kiedy po raz pierwszy widzi ono poru- szający się przedmiot. Pierwszy duży poruszający się przed- miot, który widzi gąsiątko w normalnych warunkach, jest gęsią — tak więc Plan rozwija się w sposób adaptacyjny. Gdyby przypadkowo pierwszym dużym przedmiotem porusza- jącym się, jaki gąsiątko zobaczy, był etolog, wynikałyby z tego dość zabawne konsekwencje. Ważne jest jednak to, że w ja- kimś swoim maleńkim Obrazie gąsiątko powinno posiadać wy- obrażenie matki. Tylko wówczas może ono dokonywać próby określenia, czy dany przedmiot jest tym, za którym należy iść, czy też nie. Ponadto duże wrażenie wywarło na nas to, że Tinbergen usi- łował integrować badania etologiczne nad zachowaniem in- stynktownym w terminach hierarchii2. Hierarchia jest na tyle ważnym aspektem tego, co nazywamy Planem, że nie możemy nie odczuć zadowolenia z tego powodu. Dla czytelników, któ- rzy nie czytali w ostatnim czasie interesującej książki Tin- bergena, możemy pokrótce opisać jeden z jego ulubionych przykładów — zachowanie reprodukcyjne samca ciernika. Ciernik jest małą, bardzo agresywną rybą. Jego instynkt prze- dłużania gatunku obejmuje kilka form zachowania. Instynkt zostaje wywołany przez zwiększenie się długości dnia, co na- kazuje samcowi ciernika przeniesienie się do płytkiej wody. Tam wybiera on własny teren i wówczas, wskutek pobudzeń * N. Tinbergen The Study of Instinct. Oxford 1951, Oxford University Press, rozdział V. (Przekład polski N. Tinbergen Badania nad in- stynktem. Warszawa 1976, PWN). Mówimy tu jedynie o opisie zacho- wania przedstawionym przez Tinbergena, a nie o jego hierarchicznym systemie ośrodków nerwowych. 99 >gial wzrokowych, porzuca dotychczasowe typowe formy zacho- wania. Zaczyna prowadzić osiadły tryb życia, budować gniazdo| przejawiać pewne zmiany w wyglądzie, zaczyna reagowaŚ atakiem na pojawienie się innych osobników itd. Ogól- nym hasłem „instynkt rozrodczy" Tinbergen obejmuje cztery pozycje: atak, budowa gniazda, parzenie się i opieka nad potomstwem. To, która z tych czterech form zachowania będzie realizowana, zależy od charakteru warunków otoczenia w danym momencie. Jeśli inny samiec ciernika wtargnie na jego teren, będzie realizowana reakcja ataku. Istnieje kilka rodzajów ataku: pościg, kąsanie, grożenie itd. Typ wyzwolonej reakcji zależy od działania samca intruza. Natomiast, jeśli nie ma intruza i samiec ciernika buduje gniazdo, może także wy- stąpić kilka różnych działań, które realizuje on w zależności od warunków czasowych: kopanie, poszukiwanie materiałów, przebijanie otworu, zaklejanie itd. W taki sposób Tinbergen rozwija swój hierarchiczny opis zachowania i dzieli je na jco- raz mniejsze jednostki. Hierarchia elementów instynktu opisywana jest zwykle przez etologów w terminach jednostek zachowania, nazywanych „aktami konsumacyjny mi". Akt konsumacyjny charakteryzuje się — jak mówią etologowie — całkowicie stereotypowym wzorcem motorycznym. W przypadku instynktu reprodukcyj- nego u samca ciernika, „akty konsumacyjne" w ataku będą polegały na ściganiu, kąsaniu, grożeniu itd. Akty konsumacyj- ne w parzeniu się polegają na tańcu godowym, zapędzeniu samicy do gniazda, pokazaniu wejścia, drżeniu, zapłodnieniu ikry itd. Działania te można łatwo wyodrębnić w czasie bez- pośredniej obserwacji zachowania zwierząt. Działania te mają zazwyczaj samowygasający charakter — służą „zaspokojeniu" potrzeb zwierzęcia lub też powodują zmianę warunków, które je zapoczątkowały. Akty konsumacyjne wydają się odpowia- dać owym niezmiennym Planom, których poszukujemy. Tinbergen wyjaśnia, że każdy akt konsumacyjny ma swoją 100 hierarchiczną organizację. Akt konsumacyjny jest znacznie INSTYNKTY bardziej złożony niż odruch czy tropizm: jest to skoordyno- wana działalność kilku części ciała zwierzęcia, w której z kolei można wyodrębnić ruchy poszczególnych grup mięśni i wresz- cie skurcze poszczególnych mięśni. Na wyższych poziomach hierarchii różne komponenty instynktów mogą zmieniać się wystarczająco szybko, w zależności od określonych warunków otoczenia. Tinbergen interpretuje to w ten sposób, że hierar- chia instynktowna staje się coraz mniej elastyczna w miarę jak zbliża się do poziomu rzeczywistego zachowania. „Wydaje się, że stopień zmienności całkowicie zależy od poziomu. Ośrodki na wyższym poziomie kontrolują za- chowanie celowe, którego mechanizmy uruchamiane w celu osiągnięcia określonego wyniku mają charakter przystosowawczy. Na niższych poziomach rozwijane są coraz prostsze i coraz bardziej stereotypowe ruchy, aby wreszcie, na poziomie aktu konsumacyjnego, można było zaobserwować całkowicie niezmienne wzorce reakcji oraz taksje, których zmienność zależy całkowicie od zmian w świecie zewnętrznym" *. Porównując hierarchiczny opis zachowania przedstawiony przez Tinbergena z hierarchiczną organizacja, którą przedsta- wiamy tutaj jako Plan, chcemy uwypuklić fakt, że wyższe poziomy w jego opisie nie mają charakteru sekwencyjnego, lecz jedynie klasyfikacyjny. Tylko wówczas, gdy opis Tin- bergena sięga na poziom aktu konsumacyjnego, dotyczy on hierarchicznie zorganizowanej sekwencji, charakterystycznej dla Planu. Dlatego też powinniśmy traktować stosunkowo dy- skretne, stereotypowe, wrodzone Plany jako podstawę organi- zacji działań w akt konsumacyjny, mimo że same te akty uporządkowane są w czasie dzięki jakiemuś innemu mecha- nizmowi. Mechanizmem tym może być albo łączenie się w łańcuchy, jeśli w następstwie danego działania wytwarza się sytuacja konieczna do wywołania następnego działania, albo tworzenie wiązek, jeśli następne działania są wywołane przez je" 1 Ibidem, s. 110. 101 wydarzenia, które niekoniecznie muszą być spowodowane przez poprzednie działanie. Wiązki są więc elastyczne, nato- miast łańcuchy nieelastyczne, jakkolwiek Plany w ogóle mo- gą być zmienne, Plany wrodzone są niezmienne. Większe jednostki zachowania, które tworzą wiązki, okazują się zmien- ne, elastyczne — wzajemnie wymienialne, natomiast mniejsze jednostki tworzące łańcuchy i Plany okazują się stałe, utrwa- lone i niezmienne. Jest rzeczą oczywistą, że trudno wyodrębnić zachowanie opar- te na Planie od zachowania zorganizowanego w łańcuch, nato- miast prosta wiązka zachowania jest zwykle łatwiejsza do wyodrębnienia. Często organizmy są tak dobrze przystosowane do swojego środowiska naturalnego, że wiązka zachowań może sprawiać wrażenie celowego, intencjonalnego zachowania — jak gdyby samo środowisko było częścią pamięci zwierzęcia. Wygląda to prawie tak, jakby Plan znajdował się nie tylko w organizmie, lecz w całej konstelacji organizmu i środowiska. Jak dalece można wyprowadzić pojęcie Planu poza granice organizmu, jest oczywiście sprawą metafizycznych predylekcji. Spróbujmy ograniczyć stosowany przez nas termin Plan do tych Planów, które znane są organizmowi, były mu znane lub mogły być mu znane, tak że nie będziemy mówić o wiązce zachowań jako o części Planu — nawet gdyby to zachowanie było wysoce przystosowawcze. Niemniej jednak należy sądzić, że fizyczna ciągłość środowiska może prowadzić do pewnego rodzaju integracji działań instynktownych. Na przykład, jeśli budowa gniazda przez samca ciernika zostaje przerwana wsku- tek walki, może on powrócić do niej później, poczynając od tego miejsca, w którym musiał ją przerwać, ponieważ gniazdo „pamięta", w jakiej fazie budowa została przerwana. Innymi słowy, wygląd częściowo zbudowanego gniazda „wy- zwala" następny krok w jego budowaniu. Elastyczność zacho- wania, jaką zwierzęta osiągają na wyższych, bardziej „stra- tegicznych" poziomach, jeśli nawet jest przystosowawcza, ma 102 jednak reaktywny charakter, swoisty dla wiązek zachowaftia, zupełnie różny od elastyczności zachowania, jaką może osią- gnąć istota ludzka. Trzeci i ostatni punkt dotyczący Planów instynktownych, opi- sywanych w pracach etologicznych, wskazuje na to, że nawet najprostsze zwierzęta, zarówno w izolacji, jak i w gromadzie, zdolne są do jednoczesnego realizowania kilku Planów. Oczy- wiście, jeśli rozpatrywać każdy akt konsumacyjny instynktu rozrodczego w terminach hierarchii Tinbergena jako przejaw oddzielnego Planu, to wówczas przytoczone wyżej twierdzenie o wiązkach zachowania powinno być rozumiane jako opis jed- nego ze sposobów realizacji kilku Planów jednocześnie. Inte- resujące mogą tu być niektóre przytoczone dalej przykłady. Najlepszym przykładem w tym względzie jest zachowanie osy. Jak wynika z badań Baerendsa, opisywanych przez Tinber- gena, samica osy w okresie, kiedy powinna złożyć jajko, ryje norkę, zabija lub paraliżuje gąsienicę, ciągnie gąsienicę w kie- runku norki, umieszcza ją w norce i tam też składa jajko. Kiedy z jajka wylęga się larwa, zaczyna ona odżywiać się zgromadzonym pokarmem, następnie samica przynosi jej kil- ka larw motyli. Może jeszcze przynieść sześć lub siedem gą- sienic, po czym zamknie wejście do norki i porzuci norkę na zawsze. Ów Plan składania jajka jest stosunkowo prosty, a przy pewnej cierpliwości mogą być wykryte czynniki wy- zwalające każdą jego część. Interesujące jest jednak to, że osa nie pracuje tylko z jedną norką przez cały czas. Zwykle ma ona dwie, trzy norki, w każdej z nich larwa jest w innej fazie rozwoju. Stan każdej z tych larw wyzwala właściwe działania osy, co oznacza — mówiąc inaczej — że środowisko pomaga jej w zapamiętaniu tego, jaki powinien być kolejny krok w przystosowawczej wiązce zachowań. Innym przykładem jest zachowanie pszczoły robotnicy w ulu. Robotnica reaguje głównie na proprioceptywne testy i bodźce wyzwalające i wykonuje to, co jest stosowne do spostrzeganej sytuacji. Komórka budowana przez jedną pszczołę może być dokończona przez każdą inną. Rój realizuje rodzaj wspólnego je" 103 Planu i każda pszczoła — nawet królowa — przyczynia się do tego, wykonując swój indywidualny Plan. W tym wypadku szereg indywidualnych Planów jest skoordynowanych za po- mocą pewnego mechanizmu w jeden szeroki, wspólny Plan dla całego roju. Jeszcze bardziej powszechnym przykładem ko- ordynacji oddzielnych Planów w jeden wspólny Plan jest spół- kowanie. Wspólne Plany zwierząt lepiej jest nazwać „wiązka- mi adaptacyjnymi" niż Planami. Im dokładniej przypatrujemy się cechom bodźców wyzwala- jących określone zachowanie, tym bardziej zadziwiają nas one z powodu owej zmienności zachowania adaptacyjnego stosun- kowo prostego systemu biologicznego. Ranga, różnorodność i złożoność testów, które powinny być zastosowane, aby wy- zwolić akty konsumacyjne, wzrasta w miarę przechodzenia w górę skali rozwoju filogenetycznego. Na przykład, zachowa- niem godowym szympansów kierują tak złożone mechanizmy wyzwalające, że szympansy mogą osiągnąć sprawność w tym zakresie tylko poprzez obserwację określonych wzorców zacho- wań. Dotychczas jednak organizacja tych bardziej złożonych wzorców zachowania instynktownego u ssaków jest stosun- kowo słabo zbadana. Opis instynktów, który — jak się wydaje — jest obecnie sto- sowany przez etologów, ma wiele wspólnych cech z tezami tej książki. W ich pracach podkreśla się istnienie — zarówno w sferze behawioralnej, jak i w sferze percepcyjnej — po- staciowych konfiguracji, przez co w opisie instynktów akcen- tuje się raczej działanie Planu niż łańcuchów czy wiązek od- ruchów. Rozdział 6 Sprawności motoryczne i nawyki Zastanówmy się przez chwilę nad gramofonem domowym. Jest to urządzenie posiadające pewien program, który jest wyko- nywany, jeśli urządzenie będzie odpowiednio uruchomione. Urządzenie to może rutynowo zmieniać płyty. Kiedy zadzia- łają właściwe w danych warunkach bodźce — np., gdy ramię zmieniacza jest dostatecznie blisko osi talerza lub gdy zo- stanie naciśnięty odpowiedni przycisk — zostaje wykonana rutynowa zmiana płyty. Istnieje tu nawet „narząd czucia", umożliwiający odróżnienie płyty 10-calowej od płyt 12-calo- wych. Są również efektory, dzięki którym możliwe jest umieszczenie następnej płyty na odpowiednim miejscu oraz ostrożne opuszczenie ramienia z głowicą na rowek płyty. Wszystkie te działania są oczywiście mimowolne — ponieważ, choćbyśmy nie wiem jak złorzeczyli maszynie, nie zmienimy sekwencji operacji. Rutynowe zmienianie płyt jest wbudowane w maszynę, umieszczone w niej i nie może ono kierować dzia- łaniami żadnej innej maszyny. Również płyta przegrywana na tym urządzeniu jest pewnym je" 105 programem. Jest to program, który kontroluje drobne ruchy igły i równocześnie kontroluje słyszalne ruchy membrany gło- śnika. Płyta jest ponadto programem komunikacyjnym. Może ona być przegrywana na dowolnej liczbie urządzeń. Maszy- ny — urządzenia, które mogą realizować programy komuni- kacyjne (łącznie z innymi podobnymi urządzeniami), są bez wątpienia bardziej elastyczne od tych, które nie mają takich możliwości. Stały cykl pracy mechanizmu zmieniającego płyty sprawia, że jego działanie jest znacznie mniej elastyczne niż działanie igły gramofonu, która może odtwarzać nieskończoną liczbę różnych wzorców ruchowych. Zdolność przekazywania to niezwykle ważna właściwość progrumu — lub Planu. Pro- gramy komunikacyjne nie są ograniczone do świata techniki: przykładem programu komunikacyjnego w formie biologicznej jest chromosom. Na poziomie zachowania Plany komunikacyj- ne odgrywają główną rolą w procesie wychowania. Nawyki i sprawności to Plany, które początkowo były do- wolne, ale przekształciły się w względnie nieelastyczne, mi- mowolne, automatyczne. Kiedy Plan kontrolujący sekwencją sprawnych działań utrwala się w procesie przeuczenia się, funkcjonuje on w znacznej mierze tak jak wrodzony Plan w zachowaniu instynktownym. Opis warunków, w jakich uru- chamiane są różne komponenty sprawności, jest w znacznej mierze w obu przypadkach taki sam. Nowy problem, który musimy rozważyć przechodząc od problematyki instynktów do sprawności i nawyków, polega na wyjaśnieniu, w jaki sposób wyuczone Plany automatyzują się. Gdy człowiek dorosły uczy się jakiejś nowej sprawności, zwy- kle zaczyna od programu komunikowanego za pomocą instruk- cji. Inna osoba może go poinformować słownie lub przez przykład — mniej lub bardziej schematycznie — co powinien czynić w danym momencie. Posiadanie podstawowej strategii w formie werbalnej nie oznacza jednak, że uczeń może pra- widłowo rozwijać i opracowywać taktyki działań tak, aby od 106 pierwszej próby zrealizować Plan. Na przykład, kiedy człowiek SPRAWNOŚCI MOTORYCZNE I NAWYKI i uczy się latać samolotem, rozpoczyna naukę od przyjęcia, za- akceptowania Planu, który przekazuje mu jego instruktor *. Plan — lub raczej symboliczny opis strategii — przekazy- wany jest za pomocą takich np. komunikatów: „Aby wylądować, należy wyprostować samolot na wy- sokości około 10 stóp. Następnie, kiedy zniżysz się do oko- ło 2 stóp, odsuń do tyłu drążek wolantu i ląduj, kiedy uzyskasz prędkość lądowania. Musisz pamiętać, że przy lą- dowaniu wskaźniki kontrolne są mniej czułe i że każdy podmuch wiatru może zwiększyć szybkość ruchu samo- lotu w powietrzu, musisz więc być przygotowany na ko- rygowanie położenia samolotu za pomocą dławika i wo- lantu. Jeśli jest boczny wiatr, opuść skrzydło samolotu od strony nawietrznej, utrzymując samolot równolegle do pasa startowego za pomocą przeciwległego drążka steru". Jest to strategia lądowania samolotu. Jeśli jest dokładnie opracowana i wykonana, pozwala pilotowi i samolotowi bez- piecznie powrócić na ziemię. Instrukcja jest krótka i można ją zapamiętać w kilka minut, mamy jednak wątpliwości, czy człowiek, który ją zapamiętał, potrafi wylądować samolotem nawet w warunkach idealnej pogody. Jest prawdopodobne, że nawet ktoś, kto potrafi wyuczyć się poszczególnych działań niezbędnych do zrealizowania Planu, nie będzie dostatecznie przygotowany do prawidłowego wylądowania. Oddzielne ru- chy, oddzielne części Planu, aby tworzyły sprawne wykona- nie, muszą być połączone razem. Otrzymując instrukcję, uczą- cy się staje przed trudnym zadaniem — jak to zrobić? 1 Kalifornia pobudza do niezwykłych poczynań, dlatego autorzy nie byli zaskoczeni tym, że w pewnym momencie jeden z nich zaczął znikać późnymi popołudniami, aby nauczyć się latać. Zapytany — wy- jaśnił, że w zasadzie prowadził badania interesujące nas wszystkich, a mianowicie chciał uzyskać odpowiedź, w jaki sposób ruchy są inte- growane w większe jednostki, tworząc płynnie przebiegający Plan działania. To, co początkowo wydawało się sprzeniewierzeniem obo- wiązkom, było w istocie bezinteresownym poświęceniem się wspólne- mu celowi. Dzięki jego badaniom przedyskutowaliśmy wiele proble- mów i przykładów, które pomogły nam napisać ten rozdział. 107 je" PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA Istnieje jakiś rodzaj uzupełniania się nauczyciela i ucznia. Nauczycielowi łatwo jest opisać ogólną strategię, ale trudno przekazać szczegółową taktykę, której należy użyć. Uczniowi łatwo jest wykonać każdy niezbędny ruch mięśni oddzielnie, ale trudno połączyć te taktyczne elementy w większe jednostki motoryczne i wykorzystać mechanizm sprzężenia zwrotnego, który bez dodatkowych wysiłków będzie kierował jego ru- chami, . znosząc różnicę między ich zamierzonym a rzeczywi- stym wykonaniem. Aby być zdolnym do wykonywania Planu z pomocą płynnej, kontrolowanej jednostki motorycznej, uczą- cy się pilot powinien opanować wielfe drobnych, wzajemnie powiązanych ruchów, nie ujętych w oryginalnym opisie Planu przez instruktora. Ogólna strategia podawana przez instruk- tora nie mówi nic o czynności poszczególnych grup mięśni — instruktor „zna" owe wzajemnie połączone czynności, ponie- waż on sam wie, jak latać, ale są one hermetyczne, trudne do nazwania i nie wyrażone jasno i komunikatywnie. Wobec tego widzimy, że instruktor przekazując Plan idzie drogą od stra- tegii do taktyki, podczas gdy uczeń realizuje go poczynając od taktyki i przechodząc do strategii. Nawet wówczas, gdy in- struktor zna sposoby przejścia do działań, prawdopodobnie z punktu widzenia pedagogiki lepiej jest pozwolić uczniowi pokonać swoją idiosynkrazję wobec taktyk realizacji Planu, aby mógł on ten Plan wprowadzić do własnych mięśni. „W czasie podnoszenia się należy* powoli otwierać dławik, aby stopniowo osiągnąć możliwość sterowania drążkami w celu zapobieżenia cofaniu się samolotu, wskutek wzra- stającego ruchu wirowego. Dławik należy otwierać stop- niowo, tak aby czynność ta zakończyła się, gdy doliczycie do pięciu; kiedy doliczycie do trzech, zacznijcie naciskać lekko prawy ster". Polecenie liczenia jest próbą dokładniejszego zintegrowania następujących po sobie części Planu — jest to jednak zła nau- ka. Uczeń czuje się lub jest w istocie bardzo napięty i bardzo zajęty. Polecenie liczenia do pięciu prawie na pewno będzie 108 interferować z wykonywaniem przez niego pozostałych części u SPRAWNOŚCI MOTORYCZNE I NAWYKI Planu. Liczenie może pomóc niektórym ludziom, ale Autorowi, który uczył się latać, bardzo to utrudniało operację, dopóki nie znalazł on własnego sposobu, bardziej mu odpowiadającego. Kiedy podnosił dławik do przodu — do pulpitu — wyprosto- wywał jeden z palców raki trzymanej na dławiku, i kiedy wy- prostowany palec dosięgał pulpitu — rozpoczynał sterowanie prawym drążkiem. Takie proste usprawnienie wytworzyło sprzężenie zwrotne, które pozwoliło przekształcić sekwencję drobnych działań w skoordynowaną jednostkę zachowania. Ponieważ uczeń musi odkryć drobne tricki, które mogą połą- czyć następujące po sobie części w sprawnie wykonywaną czynność, może się okazać, że początkowo łączy on jedną czyn- ność z drugą w łańcuch, nie budując hierarchicznego Planu. Jeśli sprawność jest jedynie prostym łańcuchem odruchów, z których każdy łączy się z następnym, trudno wówczas zrozu- mieć, dlaczego w poprzednim przykładzie metoda łańcuchowa zaproponowana przez instruktora była nieskuteczna. Jeśli nie zgodzimy się z tym, że istnieje jakiś bardziej ogólny wzorzec sprawnego działania, który instruktor spostrzega w jeden sposób, a uczeń w inny, to nie możemy pojąć, dlaczego jedna forma powiązań ceteris paribus może być lepsza czy gorsza od innej. Co się stanie, jeśli wszystkie elementy sekwencji działań będą rozpracowane przez instruktora i narzucone uczniowi? Jeśli opanowywane sprawności są jedynie łańcuchami odruchów, szczegółowy opis prawidłowej sekwencji powinien być sku- tecznym sposobem ich przyswojenia. Być może, najbardziej poważną próbą dokładnego określenia, co człowiek powinien robić w każdym ruchu, jest praca ekspertów od „badania ru- chów". Zadaniem taśmy produkcyjnej w fabryce może być, powiedzmy, zakładanie trzech uszczelek na butelkę. Analiza tego zadania, rozkładająca je na „mikroruchy", pozwala na określenie dokładnego czasu ruchu wykonywanego przez każ- dą rękę i operacji, które powinny być wykonane przez obie ręce. Instrukcje dla lewej ręki mogą być następujące: „Umieścić 109 je" >gial PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA zestaw na stanowisku pracy", „Otworzyć zestaw", „Wziąć bu- telkę" itd. — podczas gdy równocześnie dla prawej ręki daje się instrukcje: „Sięgnąć po podkładkę zamykającą", „Wybrać i wziąć uszczelkę", „Nałożyć uszczelkę na butelkę" itd. Dla każ- dego z tych ruchów ustalono czas jego trwania. Jest to chyba najbardziej szczegółowy program, jaki można sporządzić dla człowieka, prawie tak szczegółowy, jak programy opracowy- wane dla komputerów. Opis zadania zmieniamy w różnorodny sposób w czasie po- szukiwania takiej sekwencji ruchów, za pomocą której można najefektywniej osiągnąć rezultat przy minimalnym wydatko- waniu czasu i pracy (ruchów). Ludzie zajmujący się tego ro- dzaju analizami opracowali pewne ogólne zasady określające, jaka powinna być sekwencja działań, aby były one wykony- wane sprawnie i szybko. Na przykład, obie ręce powinny roz- poczynać i kończyć wykonywane ruchy dokładnie w tym sa- mym czasie. Ruchy rąk powinny być naprzemienne i syme- • tryczne. Powinno istnieć stałe miejsce dla wszystkich narzędzi i materiałów itd. Kierując się tymi zasadami, inżynierowie ba- dający wykonywane ruchy potrafią opracować łańcuch reakcji, które mogą być wykonywane niemal z maksymalną skutecz- nością. Niestety robotnicy często nie przyjmują strategii opracowanej przez inżynierów — protestują przeciw ścisłym obliczeniom, zdając sobie sprawę z tego, że szef chce ich maksymalnie eksploatować. x Kiedy ludzie mają dość czasu, aby samodzielnie opanować da- ną sprawność, tzn. kiedy budują Plan regulujący złożone działanie — nawet jeśli jest to Plan nieskuteczny — wówczas sami wyodrębniają te wzajemnie połączone elementy, które składają się na daną sprawność. Wyodrębnienie tych elemen- tów jest w istocie próbą określenia adekwatności strategii. Kie- dy istrategia jest opracowana, możliwa staje .się realizacja rów- nież alternatywnych sposobów działania i mówimy wówczas, że człowiek „rozumie się" na pracy, którą wykonuje. 110 W większości naturalnych sytuacji rozwój sprawności obej-i. SPRAWNOŚCI MOTORYCZNE I NAWYKI mu je konstruowanie hierarchii jednostek zachowania, przy czym każda taka jednostka jest kierowana przez jej własny Plan. Fakt ten jest rzadko uwzględniony w analizie ruchów, co jest raczej dziwne, ponieważ hierarchiczny charakter sprawności był dokładnie wyjaśniony przez Bryana i Hartera jeszcze w 1897 r., gdy wykryli oni kolejne poziomy spraw- ności istniejące w pracy telegrafisty *. W roku 1908 Book po- łączył maszynę do pisania z urządzeniem rejestrującym czas każdego kolejnego uderzenia w klawisze, otrzymując dane wskazujące, w jaki sposób ludzie uczą się pisać metodą „bez- wzrokową". Ludzie najpierw zapamiętywali miejsce różnych liter na klawiaturze. Następnie wykonywali szereg mniejszych kroków: odszukiwania następnej litery w tekście, który nale- żało przepisać, ustalania miejsca tej litery w swojej „wyobra- żonej klawiaturze", dotykania rzeczywistej klawiatury przy poszukiwaniu klawisza odpowiadającego zapamiętanemu miej- scu, uderzania w klawisz i sprawdzania, czy uderzenie było poprawne. Po kilku godzinach ćwiczeń te komponenty Planu zaczynały łączyć się w sprawnie wykonywane ruchy i uczeń opanowywał „nawyki literowe". Dalsze zwiększenie szybkości następowało wtedy, gdy uczniowie zaczęli antycypować na- stępną literę i tworzyć niewielkie rutynowe sekwencje ruchów, aby poradzić sobie z pisaniem znanych sekwencji liter, takich jak ing lub the. W ten sposób rozwijały się zależne od nich „nawyki wyrazowe". Wreszcie doświadczona maszynistka czy- ta tekst na kilka słów naprzód w stosunku do tych liter, które pisze w danej chwili, co pozwala stwierdzić u niej rozwój „na- wyków frazowych". Uczy się ona sprzężeń zwrotnych dla co- ' raz bardziej złożonych odcinków zachowania. Owa sekwencja stadiów nabywania sprawności pisania na maszynie jest do- brze znana wszystkim, którzy uczyli się maszynopisania * Krótki opis tych badań znajduje się w książce: R. S. Woodworth i H. Schlosberg Experimental Psychology. New York, Holt, rev., ed.; 1954, s. 809 - 813. Przekład polski: R. S. Woodworth i H. Schlosberg Psychologia eksperymentalna, Warszawa 1963, PWN. 111 je" >gia| i obserwowali, jak jednostki na jednym poziomie sprawności stopniowo łączą się, tworząc jednostki na wyższym poziomie, dopóki sprawna maszynistka nie potrafi skoncentrować swo- jej uwagi wyłącznie na spostrzeganiu materiału i nie pozosta- wi swoim mięśniom troski o wykonanie detali. Pisanie na maszynie jest jednak specyficznym przypadkiem sprawności. Końcowe komponenty to ruchy drobne i nie- ciągłe. Prawdopodobnie sprawności, które powinniśmy opano- wać, są w większości bardziej płynne w wykonaniu, wskutek czego psychologowi trudniej jest zebrać o nich niezbędne in- formacje. Wydaje się nam, że człowiek opanowujący nową sprawność uświadamia sobie strategię, jaką usiłuje zastosować. Uświada- mia ją sobie w tym sensie, że potrafi mówić o niej lub przy- taczać odpowiednie przykłady. Oczywiście, zupełnie możliwe jest nabywanie sprawności bez werbalizowania strategii, jak to ma miejsce w uczeniu się dzieci. Prawie nikt, włącznie z fizykami, inżynierami czy producen- tami rowerów, nie potrafi zakomunikować strategii, z pomocą której rowerzysta utrzymuje równowagę. Podstawowa zasada nie może pomóc realnie nawet wtedy, gdyby konstruktorzy wiedzieli, jak ją wyrazić. Stwierdzenie „Dostosowuj krzy- wiznę drogi roweru proporcjonalnie do stosunku między wiel- kością zachwiania równowagi a kwadratem prędkości, z jaką się poruszasz" jest prawie niemożliwe do zrozumienia i jeszcze trudniejsze do wykonania. „Skręć kierownicą w stronę, na którą się przechylasz" — mówimy do początkującego rowe- rzysty, a on to ślepo przyjmuje, nie rozumiejąc ani teraz, ani później, dlaczego taki ruch chroni go przed upadkiem. Wielu uczących w ogóle nie daje żadnych rad, ale pomaga biegnąc obok roweru i podtrzymując rowerzystę, dopóki ten nie „na- bierze pojęcia" *. Na szczęście reguły, które mogą być okre- 1 Przykład z rowerem pochodzi z książki Michaela Polyani Personel Knowledge. Chicago 1958, University of Chicago Press. W rozdziale IV 112 tej godnej uwagi książki podkreślono znaczenie naszych nieartykułowa- SPRAWNOŚCI MOTOHYCZNE I NAWYKI słone dopiero w wyniku doświadczenia, niekoniecznie muszą być znane explicite od samego początku — gdyby tak było, niewielu z nas potrafiłoby siedzieć w kołysce. Czasami mo- żemy pomóc uczniowi robić co należy, posługując się błędną instrukcją, jak to się zdarza, gdy mówimy łyżwiarzowi ćwi- czącemu jazdę szybką na lodzie, aby ćwicząc zakręt w lewo wyobraził sobie, że wkłada prawą rękę do lewej kieszeni, lub gdy mówimy grającemu w golfa, aby patrzył na piłkę. W większości wypadków jednak musimy zdać się raczej na prowadzenie i demonstrowanie, dopóki uczeń nie „złapie" lub nie zacznie „czuć", jak należy działać. Zwierzęta, oczywiście, nabywają sprawności bez zapamięty- wania instrukcji werbalnych, dotyczących tego, co powinny zrobić. Kiedy uczymy zwierzęta wykonywania serii reakcji w celu osiągnięcia pożądanego wyniku, strategia nie jest prze- chowywana w pamięci zwierzęcia. Tylko eksperymentator musi znać cały Plan. Od zwierzęcia natomiast wymaga się płynnego przechodzenia od jednego działania do drugiego. Ba- danie tego problemu jest prawdopodobnie głównym celem spe- cjalistów zajmujących się badaniem ruchów. Na przykład, jeśli mamy zamiar nauczyć zwierzę, aby na- cisnęło na dźwignię w celu otrzymania piłki, następnie we- tknęło piłkę do otworu, a potem wróciło do karmnika, żeby otrzymać pokarm, możemy budować ten łańcuch na wiele róż- nych sposobów. Każdy z komponentów może być wyuczony w innym czasie. Potem, kiedy połączą sią one razem, konsek- wencje jednego działania będą wywoływały działanie następne i każdy nowy odcinek wyzwoli się „gdy zaistnieje właściwy moment". Może się zdarzyć, że postanawiamy uformować łań- cuch reakcji idąc od tyłu: zaczynamy od reakcji zbliżania się do karmnika, następnie dołączamy wciskanie piłeczki do otwo- ru itd. Wielu psychologów ma duże umiejętności trenowania nych sprawności dla wszelkich rodzajów wiedzy, a także, do jakiego stopnia możemy na ślepo przyjmować instrukcje, których zasadności aie potrafimy określić w czasie opanowywania sprawności. zwierząt w wykonywaniu długich i złożonych działań. Twier- dzimy jednak, że zwierzęta rzadko kiedy wyuczą się całego Planu: strategia jest znana treserowi lub jego mechanicznemu substytutowi, urządzeniu eksperymentalnemu. Zwierzę wy- uczyło się szeregu różnych komponentów, co umożliwia mu zachowywanie się tak, jak gdyby posługiwało się pełnym Planem. Próba krytyczna ma miejsce wówczas, gdy jakiś czę- ściowy wynik w długim łańcuchu jest zrealizowany niezgod- nie z Planem. W takim wypadku zwierzę nie potrafi wykonać następnego kroku. Tolman i jego uczniowie twierdzili, że szczury są zdolne do zbudowania własnego Planu i wyod- rębnienia jego części składowych, ale trudno jest zademon- strować te umiejętności szczura w sytuacji laboratoryjnej4. W każdym razie szczur stoi znacznie niżej od istot ludzkich pod względem zdolności do zapamiętywania szczegółowych Planów, tak że trudno zrozumieć, jak psychologowie mogli przypuszczać, iż uogólnienia dotyczące struktury procesów poznawczych można przenieść ze szczura na człowieka. Głów- ną cechą różnicującą jest niewątpliwie to, że człowiek posłu- 4 Dane wskazują, że szczury i, być może, większość zwierząt znacznie efektywniej konstruuje Plany w przypadku, gdy Obrazy podtrzymujące je mają przestrzenną charakterystykę i organizację. Dobrze znana obserwacja Karla Lashleya, opisana w jego książce Brain Mechanisms and Intelligence (Chicago 1929, University of Chicago Press) jest taka, że szczury, które nauczyły się chodzenia w labiryncie, mogły przebyć wyuczoną drogę nawet wówczas, gdy Lashley spowodował— za po- mocą operacji chirurgicznej — że nie mogły one wykorzystywać do- tychczasowej sekwencji ruchów. Może to dowodzić, że nowe taktyki ruchowe mogą być wprowadzone w daną strategię ogólną: niewątpli- wie umiejętność przechodzenia labiryntu nie stanowi wyuczonego łań- cucha ruchów. Kiedy jednak organizacja działań nie jest reprezento- wana przestrzennie — jak np. w czasowym labiryncie Huntera (patrz: W. S. Hunter The temporal maże and kinaesthetic sensory processes in the white rat. „Psychobiology" 1920, 2, l -17), można zaobserwować u szczurów duże trudności w reagowaniu. Por. Donald T. Campbell Operational delineation of „what is learned" via the transposition 114 ezperiment. „Psychological Review" 1954, 61, 167 - 174. » guje się językiem w celu przekazywania swoich Planów w kierunku od specjalisty do nowicjusza oraz od jednego po- kolenia do następnego. Plany werbalne, za pomocą których nowicjusz opanowuje no- wą pracę, zawierają informacje lub polecenia — np. Plan pisa- nia na maszynie: popatrz-zapamiętaj-poszukaj-uderzaj-spraw- dzaj, lub Plan wystartowania samolotu: pociągnąć-prawy ster- -kiedy-wyprostowany palec-dotknie-deski rodzielczej — wszy- stkie te instrukcje przechodzą do mięśni realizujących dzia- łanie, do czasu, gdy sprawności zostaną opanowane5. Wer- balna forma Planu to dla uczącego się podpora, którą od- rzuca on, kiedy nauczy się chodzić samodzielnie. Cały wzorzec ruchów kontrolowany za pomocą percepcyjnego sprzężenia zwrotnego może być później reprezentowany w innych Pla- nach w taki sposób, jakby był on jednostkowym, niezależnym aktem. Taka sama procedura łączenia nowych jednostek w ce- lu utworzenia bardziej złożonych jednostek sprawności może się powtarzać na wyższym poziomie, dopóki np. maszynistka nie zacznie planować ujęcia całego paragrafu, a pilot całego lotu, w przekonaniu, że kiedy zacznie wykonywać Plan po- szczególnych poleceń, realizacja będzie przebiegać szybko i w sposób skuteczny. Za pomocą strategii werbalizowanych nowicjusz może osią- gnąć taki sam rezultat, jak specjalista za pomocą strategii opartej na nawyku: możemy więc powiedzieć, że są to dwa jj.takie same" Plany. Jednakże plan nowicjusza jest zamierzo- ly, zmienny i komunikowalny, natomiast .Plan specjalisty jest limowolny, stały i hermetyczny. Można stwierdzić, że roz- [!wój sprawności wyzwala planowanie werbalne w celu opero- iwania coraz większymi jednostkami Planu. |Ta postawa wobec problemu sprawności i nawyków może iplikować, że człowiek potrafi sam kształtować swoje „in- I* Rozważania na temat integracji i symtaolizacji reakcji wyuczonych j Czytelnik znajdzie w: George Mandler Response factors in human 'learning. „Psychological Review" 1954, 61, 235-244. 115 je" stynkty". Zwierzęta niższe rodzą się ze strategią; człowiek po- •« sługuje się strategią, aby służyła jego własnym celom. Wów- czas, gdy Plan jest utrwalony lub dobrze wyuczony, staje się - on w takim samym stopniu mimowolny, niepodatny na zmia- ) ny oraz zależny od rezultatów działania, jak plan wrodzony. , Weźmy np. doświadczoną maszynistkę, która w ciągu długich lat opanowywała nawyk uderzania najpierw litery „t", potem •'.. litery „h" i w końcu litery „e" — gdy chciała napisać słowo • "the". Zaproponujmy jej nagrodę za to, żeby napisała stronę tekstu ze słowem "the" w kolejności "hte", a potem obserwuj- my, jak ona pracuje. Być może, nie będzie mogła tego zrobić. Jeśli potrafi to zrobić, będzie musiała zwolnić szybkość pisa- nia, próbując wrócić do nawyku "pisania litera po literze, za- miast posługiwać się nawykiem pisania całym słowem i fraza- mi, czyli po prostu rezygnując ze swojego dotychczasowego sposobu pisania na maszynie. Jeśli każecie jej pisać szybko, aby mogła za to uzyskać nagrodę, nie potrafi ona zahamo- wać swojego zwykłego Planu działania. Wasze pieniądze po- zostaną u was. Ale jedno słowo ostrzeżenia: Nie podtrzymuj- cie waszej propozycji przez zbyt długi czas, ponieważ na- wyki nie są całkowicie niezmienne. Jeśli pozostawicie maszy- nistce czas na ćwiczenia, zbuduje ona jednostkę działania ko- nieczną do uzyskania pieniędzy. Dobra maszynistka opraco- wuje zespół sztywnych strategii, z których większość ma ce- chy instynktów. Fakt ten często dostrzegają ludzie nie będący psychologami, kiedy mówią o działaniach nawykowych jako „instynktownych". Człowiek jest często ofiarą czynników wyzwalających spraw- ne działania, podobnie jak zwierzęta niższe — działań in- stynktownych. Przykładem jest wytrenowany lekkoatleta, któ- ry czeka na sygnał startu, aby rozpocząć realizację swojego Planu biegu. Moment startu nie znajduje się całkowicie pod jego kontrolą wolicjonalną, w przeciwnym wypadku bowiem 116 nigdy nie popełniłby falstartu. Przewaga człowieka nad zwierzęr ciem polega na tym, że u człowieka czynniki wyzwalające są bardziej złożone i często może on sam określić warunki, w ja- kich czynniki te mogą wystąpić, natomiast u zwierząt me- chanizm uruchamiający działanie instynktowne zwykle jest prosty i uruchomiony przez środowisko nie podlegające kon- troli zwierzęcia. Tworzenie zintegrowanych strategii złożonych sprawności za pomocą wielokrotnych powtórzeń wpływa na charakter pla- nowania, które jest dostępne człowiekowi. Tworzenie subpla- nów pozwala człowiekowi radzić sobie w sposób „cyfrowy" z „procesem analogowym"'. Oddziaływania na wejściu odbie- rane przez pilota zmieniają się nieustannie, a reakcja, którą powinien on wykonać, jest często proporcjonalna do wiel- kości tych oddziaływań. Może się okazać, że dobry pilot po- winien działać jak urządzenie analogowe, jak serwomecha- nizm. Oczywiście nowicjusz nie może działać w podobny spo- sób, ponieważ jego Plany są sformułowane werbalnie, symbo- licznie, cyfrowo, a on sam nie nauczył się jeszcze przekładać ich na proporcjonalnie zmieniające się ruchy, które musi wy- • W języku maszyn liczących urządzeniem analogowym nazywa się urządzenie, w którym wartości biorące udział w obliczeniach są repre- zentowane za pomocą proporcjonalnych do nich wielkości fizycznych, np. za pośrednictwem napięcia prądu, długości, kąta obrotu itp. Wobec tego ciągłe zmiany w oddziaływaniu na maszynę będą prowa- dzić do powstania odpowiednich ciągłych zmian wielkości procesów re- prezentujących je wewnątrz maszyny i na wyjściu. Maszyna cyfrowa, z drugiej strony, operuje wielkościami reprezentowanymi za pomocą symboli, odpowiednio do różnych dyskretnych (nieciągłych) stanów ma- szyny, tzn. za pośrednictwem przekaźnika, który może być otwarty lub zamknięty, czy za pośrednictwem tarczy, która może znajdować się w każdym z 10 możliwych położeń. Można więc powiedzieć, że nie istnieje zwykłe podobieństwo między wejściem maszyny cyfrowej a procesami reprezentującymi to wejście wewnątrz maszyny. Jeśli np. mnożycie cyfry pisząc je na papierze, stosujecie wówczas procedurę cyfrową, jeśli posługujecie się suwakiem, stosujecie procedurę typu analogowego. Zob. John von Neumann The Computer and the Brain. New Haven 1958, Yale University Press. l f l je" 117 konywać. Kiedy subplan został wypracowany i przeszedł do mięśni, może działać w taki sposób jakby był subprogra- mem w komputerze analogowym. Zauważmy jednak, że pro- gram ten, który wydaje się ciągły i analogowy na niższych * poziomach hierarchii, może okazać się względnie stałą jed- nostką, która może być reprezentowana za pomocą pojedyn- czego symbolu na wyższych poziomach hierarchii. Wynika stąd, że planowanie na wyższych poziomach jest odmianą pro- cesu przetwarzania informacji, tak jak to się dzieje w maszy- ". nach cyfrowych, natomiast wykonywanie Planu na niższych poziomach jest podobne do procesu, który obserwuje się w komputerach analogowych. Rozwój sprawności przynosi efekt podobny do wprowadzenia w ruch urządzenia przetwa- rzającego proces cyfrowy w proces analogowy na wyjściu ma- szyny cyfrowej. (Być może, także mechanizm spostrzegania prowadzi do przekształcenia wejścia analogowego w wejście cyfrowe — dla wyższych procesów umysłowych — ale w tym miejscu nie chcielibyśmy badać tego zagadnienia). Gdy jed- nostka działania stanie się wysoce sprawna, może być wy- konywana bezpośrednio, tzn. bez uprzedniego wyrażania w formie cyfrowej lub werbalnej, może nawet zachodzić bez udziału świadomego spostrzegania7. Możemy zrozumieć Czytelnika odrzucającego takie mało sub- telne, mechanistyczne analogie i hipotezy, jednakże trudno jest wyobrazić sobie, jak można by dokładniej wyrazić róż- nicę między strategicznym i taktycznym poziomem Planów sprawności i Planów nawyków. Argumenty można, oczywiście, przedstawić w terminach neurologicznych. Na przykład móż- : dżek, który jest traktowany jako regulator i integrator ru- ' 7 Powszechnie znane, wprowadzone przez Pawiowa rozróżnienie I ukła- du sygnałów związanego z bezpośrednim spostrzeganiem bodźców, i II układu sygnałów związanego z ich werbalną elaboracją jest — jak się wydaje — paralelne do współczesnego rozróżnienia systemów ana- logowych i cyfrowych. Zob. Brian Simon (ed.) Psychology in the Soviet 118 Union. 1957, Stanford University Press. «. chów dowolnych, może również spełniać rolę przetwornika cyfrowo-analogowego. Traktując móżdżek jako mechanizm sprzężenia zwrotnego, T. C. Ruch konstatuje, że „zwolnienie ruchów dowolnych jest charakterystyczne dla pacjentów z syndromem móżdżkowym oraz dla osób normalnych, wyko- nujących niezwykłe dla nich ruchy"8. Dla większości teorii dotyczących nerwowego podłoża sprawności ruchowej zasad- niczym problemem jest to, że ruchy przebiegają tak szyb- ko, iż pozostaje niewiele czasu dla propriocetywnego sprzę- żenia zwrotnego od jednego ruchu, zanim wystąpi drugi. Każda prosta koncepcja wyrażana w terminach sprzężenia zwrotnego lub korekcji błędów powinna uwzględniać stosun- kowo małą szybkość przewodzenia w drogach nerwowych. T. C. Ruch sugeruje, że w układzie nerwowym tworzą się „wzorce rozkładu czasowego napięć mięśni" rzutowane w przyszłość i że dla takich „planujących ruchów" powinien istnieć w układzie nerwowym sposób przechowywania impul- sów, uwzględniający określone opóźnienie, jednakże sposób przechowywania jest obecnie nieznany. ^Połączenie między mózgiem a móżdżkiem jest nie tyle urządzeniem do korekcji błędów, co częścią mechanizmu, za pośrednictwem którego występujące w danej chwili polecenie wykonania ruchu może być rozciągnięte na przyszłość. Połączenie takie, chociaż nie otrzymuje infor- macji zwrotnych, może, powiedzmy, szkicować „na bru- dno" Plan ruchu i wskutek tego może redukować kło- potliwe transformacje, których wymaga korygowanie ru- chu za pomocą sprzężenia zwrotnego" 9. Sugestie te świetnie korespondują z rozpatrywanymi tutaj Pla- nami hierarchicznymi, szczególnie gdy potraktujemy występu- jące w danej chwili polecenie wykonania ruchu, o którym mó- wi T. C. Ruch, jako instrukcję generowaną przez urządzenie 8 T. C. Euch Motor systems. W: S. S. Stevens (ed.) Handbook of Expe- fitnental Psychology. New York 1951, Wiley, rozdział 5, s. 204. libidem, s. 205. je" 119 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA 120 cyfrowe i przekazywaną do urządzenia analogowego w celu wykonania planowanych ruchów. Plan przechowywany w móż- dżku lub przekazywany do niego będzie szkicował schemat ru- chu przed jego rzeczywistym wykonaniem. Z właściwą naukowcom ostrożnością Ruch podkreśla, że tego typu analogie między „neuromechanizmem" a serwomechaniz- mem są z natury alegoryczne. Trudno jednak wyobrazić sobie, jak moglibyśmy posuwać naukę naprzód bez takich analogii. Po pierwsze, w odniesieniu do każdej maszyny musimy wiedzieć, po jej zbadaniu, czy jest ona rzeczywiście maszyną, a po dru- gie, musimy domyślić się, do czego ta maszyna jest przezna- czona. Na podstawie tych wytycznych można dalej poszuki- wać — w sposób naukowy — jak poszczególne jej części pra- cują, aby spełnić swój cel. Nie mając takich wytycznych, uczony może poświęcić swoje wspaniałe, dokładne opisy nie- istotnym aspektom problemu. Można zaryzykować twierdze- nie, że móżdżek jest maszyną dostarczającą Planów regulo- wania i integrowania koordynacji mięśniowych, inaczej mó- wiąc, móżdżek jest krytycznym komponentem przetwornika cyfrowo-analogowego — na wyjściu neuronowego systemu przetwarzania informacji. W następnych rozdziałach, aż do rozdziału 14, będziemy szcze- gółowo rozważać analogie między różnymi poziomami dzia- łania. Przyjmujemy, że sprawności i nawyki mogą być przed- stawiane w sposób cyfrowy w postaci czegoś w rodzaju słow- nika ruchowego. Dlatego dobrze będzie podsumować to, co już powiedzieliśmy o instynktach i sprawnościach. Zarówno sprawności, jak i nawyki są rozwijającymi się wzor- cami działania, ukierunkowanymi na warunki środowiskowe, które je aktywizują i regulują, i zorganizowanymi hierarchicz- nie w jednostki działania o więcej niż jednym poziomie złożo- ności. Autorzy sądzą, że cechy te mogą być niezrozumiałe w terminach teorii zachowania, opartej wyłącznie na łańcu- chach odruchów lub prostych związkach między bodźcem a re- akcją. Konieczne jest wprowadzenie jakichś teoretycznych me- chanizmów — w ekstremalnym wypadku tak złożonych, jak prezentowana tutaj hierarchia TOTE. Przejdziemy teraz do analizy bardziej złożonych rodzajów za- chowania, których ważnym, choć często ukrytym komponen- tem, jest manipulowanie symbolami, a zwłaszcza symbolami werbalnymi. rozdział Integracja Planów 122 Większość ludzi w naszej kulturze próbuje realizować równo- cześnie kilka Planów. Pani Jones ma stały Plan prowadzenia swojego gospodarstwa, który sprawdza i wykonuje codziennie. Ma ona także chwilowy Plan odwiedzenia swojej siostry w Baltimore. Uczestniczy również w zespołowym Planie, ma- jącym na celu wybór jej sąsiada na szeryfa. Mając równocze- śnie wszystkie te Plany (a nawet więcej), staje ona przed problemem, w jaki sposób wykonywać czynności, które* będą umożliwiały zrealizowanie jak największej liczby tych Pla- nów. Tak więc pani Jones może zdecydować się na wyjazd do miasta, pójście do fryzjera, następnie może odwiedzić siostrę, rzucić okiem na plakaty wyborcze i może zrobić również ty- godniowe zakupy artykułów spożywczych. Jeden wyjazd do miasta posłuży do realizacji trzech Planów na raz. Psychologowie są świadomi tego, że ludzie robią pewne rze- czy z powodu różnych działających jednocześnie „motywów". Zjawisko to rozważane jest w terminach „sumacji" lub „przy- czynowego zachowania" itp. Niewiele jednak zrobiono w psy-fc INTEGRACJA PLANÓW chologii dla naszego rozumienia tego zjawiska na poziomie przekraczającym jego rozumienie osiągane w codziennym ży- ciu przez inteligentnego laika. W jaki sposób koordynujemy kilka Planów łącząc je w jeden ciąg zachowania? Jak możemy osądzić, czy jakiś nowy Plan jest zgodny z tym, który już realizowaliśmy wcześniej, i czy można go włączyć do na- szych innych Planów? W jakim stopniu nasze liczne Plany wiążą się z licznymi rolami, jakie powinniśmy pełnić w spo- łeczeństwie. W jaki sposób rozwija się u dzieci zdolność do uzgadniania i koordynowania różnych Planów? Jak uczymy się wiązania wszystkich naszych Planów z wskazaniami ze- garka? Poszukując odpowiedzi na te pytania, posłużymy się ogólnym językiem, używanym w rozważaniach nad Planamix. Język taki powinien prawdopodobnie dostarczyć nam dogodnych oznaczeń dla takich aspektów, jak elastyczność Planów, za- mienność subplanów, warunkowe i przygotowawcze subpla- ny itd. Przykładowo — kolejność, w jakiej pani Jones posta- nowi zrealizować swoje obowiązki po przyjeździe do miasta, nie ma istotnego znaczenia. Trzy subplany mogą zmieniać ko- lejność i możemy powiedzieć, że ta część jej Planu jest ela- styczna. Ale pani Jones nie może przestawić tych subplanów na miejsce subplanu przyjazdu do miasta czy powrotu do domu. Ta część Planu jest stała. Niektóre subplany wykonuje 1 Języki przetwarzania informacji opracowane przez Newella, Shawa i Simona są, oczywiście, jednym z możliwych rozwiązań —~ ale to, co rozważamy, powinno być bardziej abstrakcyjnym i ogólnym rodzajem rachunku, czymś, co radzi sobie z instrukcjami o poziomie ogólności podobnym do tego, dla którego twierdzeń opisowych może dostarczyć logika matematyczna. Niewiele myśleliśmy na ten temat, ale jesteśmy przekonani, że nie można tutaj wykorzystać czegoś mniej złożonego od języka maszyn cyfrowych. Czytelnik, który chciałby wniknąć głę- biej w to zagadnienie, może znaleźć bogaty zbiór danych eksperymen- talnych i rozważań teoretycznych w książce Rogera G. Barkera i Her- berta F. Wrighta Midwest and Its Childern. Evanston 1954, Rów, Pe- terson. 123 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA się wyłącznie w tym celu, aby stworzyć warunki, w których realizacja innych subplanów stanie się adekwatna. Takie przy- gotowawcze czy mobilizujące subplany nie mogą być swobod- nie przestawiane ze względu na inne subplany, które powinny poprzedzać tamte. Drugim ważnym ograniczeniem swobody, które należy przeanalizować, jest wewnętrzna zamienność sub- planów. Pani Jones może pojechać do miasta wieloma równo- rzędnymi drogami. Wybór ograniczony jest jedynie przez warunek, aby drogi te kończyły się, kiedy jeden z trzech mo- żliwych celów zostaje osiągnięty, ponieważ tylko wówczas następna część jej Planu stanie się adekwatna. Otrzymawszy jakiś odpowiadający nam Plan i będąc przekonani o zmien- ności i zastępowalności jego subplanów, potrafimy wytwo- rzyć wiele alternatywnych Planów, które także będą nas za- dowalały. Powinniśmy również znać sposoby podejmowania decyzji co do tego, które kombinacje Planów są najbardziej efektywne (w przybliżonym do potocznego rozumieniu słowa „efektywny"). Nie zawsze jest oczywiste, szczególnie dla osoby zaintereso- wanej, czy dwa Plany są pod jakimś względem zbieżne, czy też nie. Znaliśmy kiedyś jednego bardzo mądrego człowie- ka, który przez kilka lat próbował napisać wprowadzenie do fizyki w formie powieści, aby większość ludzi mogła to przeczytać. Włożył on ogromnie dużo pracy w wykonanie swego projektu, zanim przekonał się, że Plan napisania tekstu z fizyki nie może być zorganizowany tak jak Plan napisania powieści. Podobnie fizycy przez całe lata sądzili, że położenie i szybkość cząsteczki mogą być zmierzone równocześnie z do- wolnym, potrzebnym stopniem dokładności. Człowiek, który odkrył, że dla wykonania jednocześnie tych dwóch pomiarów są niezbędne dwa Plany, zrewolucjonizował nasze wyobraże- nia o świecie fizycznym. Odkrycie takie może wymagać dużej inteligencji i może zupełnie zmienić Obraz. Widzimy więc, że człowiek, który zajmuje się dwoma przeciw- 124 stawnymi Planami, znajduje się w szczególnej sytuacji, róż- INTEGRACJA PLANÓW niącej się od sytuacji osoby pozostającej pod wpływem dwóch przeciwstawnych motywów. Prawie na pewno nie uświadamia on sobie, że jego Plany są w konflikcie, chociaż może boleśnie zdawać sobie sprawę z niezgodności swoich pragnień. Prawie na pewno gęsty mrok dezorientacji otacza niezgodne ze sobą Plany. Wydaje się, że człowiek frustruje sam siebie, nie mogąc zrozumieć, dlaczego. Wie on, że coś jest źle, ale nie potrafi odkryć co. Dwa Plany mogą być oddzielone od siebie w taki sposób, że człowiekowi nigdy nie przyjdzie do głowy, aby je ze sobą porównać. W poważniejszych wypadkach wynikiem tego może być rozszczepienie osobowości. Problem przeciwstawnych Planów jest bardzo trudny wów- czas, gdy oba Plany wzajemnie na siebie zachodzą i nie moż- na całkowicie porzucić jednego z nich. Ten rodzaj konfliktu jest typowy dla neurotyków. Przykładem może być człowiek, który przejął dwa Plany życiowe — jeden od swojej matki i drugi od ojca. Każdy z tych Planów może być realizo- wany oddzielnie, a często nawet oba te Plany mogą być zrealizowane jednocześnie. Ale może się zdarzyć i tak, że wzorzec dostarczony przez matkę koliduje z wzorcem do- starczonym przez ojca. Na przykład matka może przekazać Plan wymagający niezależności osobistej, natomiast ojciec pod- suwa Plan wymagający posłuszeństwa, wobec autorytetu. Kie- dy człowiek usiłuje zrealizować jednocześnie oba Plany, nie potrafi znaleźć żadnych czynności, które by posuwały naprzód realizację dwóch planów w tym samym czasie. Wynikiem tego może być niezdecydowanie, wahanie, bezczynność, a za- tem żaden Plan nie jest wykonany. W innym wypadku czło- wiek może próbować uwolnić się od jednego lub innego Planu, identyfikując się z jednym rodzicem lub z drugim. Jeśli dana osoba próbuje uwolnić się od wzorca sugerowanego przez matkę, odrzucenie przez nią miłości matczynej może spowo- dować kryzys charakteru: etyczne poczucie winy. Jeśli będzie próbowała porzucić Plan narzucony przez ojca, odmowa jego realizacji może wywołać kryzys w zachowaniu: moralne po- 125 je" PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA czucie winy. W każdym wypadku, gdy korzystny dla czło- wieka Plan nagle staje się nieprzydatny, niechęci do odrzu- cenia tego Planu towarzyszą silne emocje (o czym będziemy mówić w rozdziale 8). Przy okazji należy zauważyć, że zadanie integrowania kilku Planów w jeden ciąg zachowania powinno być wykonane przez organizm tworzący i realizujący kilka różnych Planów. Jeśli następujące po sobie Plany po prostu łączą się ze sobą z oka- zji jakichś zdarzeń występujących w otoczeniu danej osoby — nie ma wówczas problemu. Jeśli jednak organizm koordynuje je rozumnie, powinien temu służyć jakiś mechanizm. Być może, mechanizm ten będzie miał ogólną formę — hierarchii TOTE — którą opisaliśmy już wcześniej. Nowością może być tutaj to, że „obiekty", które koordynująca hierarchia TOTE testuje i którymi operuje, same są hierarchiami TOTE. Mó- wiąc inaczej, powinniśmy mieć Plany operowania Planami oraz Plany operowania informacją, kierującą zachowaniem motorycznym. Fakt ten powoduje znaczne komplikacje, które spróbujemy omówić w dalszych rozdziałach. Problem koordynowania kilku Planów w jeden ciąg działań jest wystarczająco trudny, ale wyobraźmy sobie, o ile trud- niejsze staje się to, gdy kilka osób próbuje pracować razem, gdy próbuje zrealizować wspólny plan, oparty na jakimś wspólnym obrazie. Wspólny plan istnieje wówczas, gdy: grupa osób próbuje współdziałać w celu osiągnięcia rezultatu, któ- rego nie potrafiłaby uzyskać jedna osoba. Każdy członek grupy podejmuje się wykonać jakąś część ogólnego Planu i włącza tę część do swojego indywidualnego Planu. Jeśli np. wspólny Plan polega na budowie nowych huśtawek na pu- blicznym placu zabaw, to wówczas Jones musi zdobyć i do- starczyć materiały, Smith może zdemontować stare huśtawki, Brown może założyć nowe huśtawki, a Conen może zebrać datki od sąsiadów na opłacenie pracy. Każda z tych czynno- ści wzięta oddzielnie nie miałaby sensu. Mają one znaczenie 126 tylko jako część dużego, wspólnego Planu. *. INTEGRACJA PLANÓW Oczywiście, każda z czterech osób uczestniczących we wspól- nym Planie może sprowadzić pomocników i rozdzielić swoją część Planu na drobniejsze elementy. W ten sposób stwier- dzamy, że społeczność tworzy „drzewo", hierarchię planów, analogicznych do hierarchicznych Planów, które omawialiśmy jako odrębne jednostki. Pniem drzewa jest kilka osób planu- jących strategię dla całej grupy. Na końcach gałęzi znajduje się wielu wykonawców realizujących taktyczne wymogi swo- ich własnych subplanów. My Amerykanie tracimy wiele cza- su na koordynowanie planów i uczestniczenie w planowaniu społecznym. Skoro tylko wspominamy o „planowaniu spo- łecznym", ciśnie się do głowy cała gama skojarzeń. Tradycyj- na jest już debata na temat roli rządu jako źródła planów społecznych. Można zastanawiać się nad zależnością naszych planów społecznych od pięcioletniego planu ratalnego lub od tego, czy można ufać, że pewna naturalna równowaga wy- niknie z interakcji między naszymi prywatnymi Planami. W zwykłej sytuacji osoba planująca może być zdolna do roz- patrzenia wszystkich możliwych alternatyw i zebrania wy- starczającej ilości informacji, aby podjąć rozsądną decyzję. Kiedy sytuacja staje się wysoce skomplikowana i planiści stwierdzają, że ich zadanie jest niewykonalne, w wielkich organizacjach pojawiają się nieuchronnie pozornie ukierun- kowane działania, które są nieplanowanymi centralnie rezul- tatami realizacji niezliczonych planów indywidualnych. Niektóre wspólne Plany są chwilowe, podczas gdy inne są trwałe i stosunkowo niezmienne. Plan postawienia nowych huśtawek jest nietrwały, będzie on porzucony, jak tylko zo- stanie wykonany. Z drugiej strony większość zespołów pro- dukcyjnych wykonuje te same zadania stale od nowa. Właści- ciel fabryki stale kupuje surowiec, przetwarza go w produkt końcowy, który próbuje sprzedać z zyskiem. Raz zrealizo- wany Plan nie zostaje odrzucony. Poszczególne subplany trwają nadal w ramach rozwijających się dalej działań. Ludzie mają dość czasu, aby nabyć specjalnych sprawności i przy- )g,6| PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA swoić sobie specjalną wiedzę dotyczącą poszczególnych części wspólnych przedsięwzięć. Realistyczny i efektywny podział pracy i odpowiedzialności określa szereg ról społecznych. Po- jęcie roli jest użyteczne dla socjologa i psychologa społecz- nego wówczas, gdy próbują oni zrozumieć złożone rodzaje ludzkiego zachowania. Nie dokonamy tutaj przeglądu teorii ról społecznych, zauważymy tylko, że rola, jaką człowiek pełni w każdej grupie, powinna być określona w terminach Planów, które zamierza on realizować w danej grupie. („Ro- la" — to jedno ze wspaniałych pojęć, zdolne — jak widać — do tolerowania każdej liczby alternatywnych definicji, tak że dodanie jeszcze jednej nie spowoduje zamieszania). Każdy z nas realizuje niezliczone ilości ról. w różnych grupach 1 źródłem większości Planów wykonywanych indywidualnie są nasze obowiązki społeczne. Planowanie społeczne stanowi interesujący obszar badania na- tury planów i ich realizacji. Plany społeczne są interesujące po pierwsze dlatego, że są źródłem naszej indywidualnej aktywności. Po drugie, Plany stanowią pewnego rodzaju czy- ste przypadki. Mówiąc inaczej, wszelkie instytucje społeczne istnieją przede wszystkim w celu realizacji Planów, których poszczególni członkowie jako jednostki nie mieliby ochoty lub nie byliby w stanie realizować. Kiedy plany tworzące raison d'etre zanikają jako ukończone, udaremnione, zaka- zane itp., dana grupa społeczna może się rozpaść. Ciasami można podtrzymywać związki, aby razem przepłynąć ocean emocji, ale potem należy stworzyć nowe grupy społeczne z odpowiednimi zmianami w realizowanych planach. Wiele grup nie posiadających Planów zanika i nikt o nich już więcej nie słyszy. Pod tym względem grupy porównywane są do komputerów: 908/o Planu i 10°/» Obrazu. Jednostki ludzkie natomiast to 75*/o Obrazu, a 259/e Planu*. 2 Przedstawione procenty podane są z dokładnością do... żadnego miej- sca po przecinku, ponieważ są one oparte nie na przekształceniach licz- 128 bowych, lecz słownych (w tekście nieprzetłumaczalna gra słów). INTEGRACJA PLANÓW Interesującą właściwością wspólnych Planów jest ich łatwa dostępność. Wspólny Plan powinien być zakomunikowany człon- kom grupy i dlatego może on być równie łatwo zakomunikowany badającemu go naukowcowi. Kiedy mamy jdo czynienia z in- dywidualnie planowanymi czynnościami, może pojawić się niepewność w odniesieniu do Planów, które ma realizować dana jednostka, ponieważ może się ona okazać niezdolna lub niechętna do ich wyjawienia. W warunkach społecznych jed- nak Plan, który jednostka powinna realizować, często jest wykonywany w najdrobniejszych detalach, ponieważ chce ona osiągnąć jego optymalne, a nie tylko zadowalające wy- konanie. W tym wypadku możemy mieć do czynienia z róż- nymi interesującymi problemami. Wreszcie plany społeczne są interesujące dlatego, że często są one niezwykle ważne. Są ważne dla realizujących je grup społecznych. Są ważne także dla jednostek uczestniczących w ich realizacji, ponieważ determinują wiele osobistych mo- żliwości, osiągnięć i frustracji, które kształtują życie osobiste człowieka. Autorzy niniejszej książki są przekonani, że jednym z naj- ważniejszych obszarów rozwoju i wykorzystywania nauki o ludzkim planowaniu są wspólne plany, na których oparta jest praca prawie każdej instytucji. Wydaje się nam, że mo- żemy obserwować rozwój takiej nauki w dziedzinie organi- zacji zarządzania. March i Simon analizowali tę pracę wyra- żając opinie, które są dla nas pociągające8. W wypadku, gdyby ktoś błędnie sądził, że nauka o zarządzaniu jest prostym, ba- nalnym systemem, opartym na dwóch czy trzech aksjomatach , i dostępnym każdemu odnoszącemu sukcesy biznesmenowi, l* James G. March and Herbert A. Simon Organizations. New York 11958, Wiley. Powinniśmy uprzedzić Czytelnika, że March i Simon na- izywają programem to, o czym mówimy tutaj jako o Planie, a to, co |pni nazywają planowaniem, to jedynie część tego, co zaliczylibyśmy do gólnego procesu tworzenia, koordynowania i wykonywania Planów. 129 je" ugiął PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA poprosimy go, aby przejrzał zestawioną przez Marcha i Si- mona listę 206 zmiennych, z których każda jest znacząca i istotna. W tak skomplikowanym świecie, szczęściem jest to, że możemy powołać się na prace innych autorów. Integracja i koordynacja Planów, zarówno z indywidualnego, jak i społecznego punktu widzenia, jest ważnym aspektem ogólnego problemu planowania. Zanim zakończymy rozważa- nia nad tym problemem, wskażemy na znaczenie zegarów i ka- lendarzy dla koordynacji. Czas i przestrzeń włączają się w na- sze Plany w różny sposób4. Rozważania dotyczące przestrzeni są niewątpliwie ważne, ponieważ czynności, jakie zamierzamy podjąć, często wymagają określonego miejsca, w którym mo- głyby być wykonane. Rozważania dotyczące czasu są, być może, nieco mniej dokładne. Jeśli- będziemy wykonywać tylko jeden Plan, nie musimy niepokoić się o czas: realizacja Planu może zająć tyle czasu, ile będzie potrzeba. Gdy mamy do czynienia z rywalizacją kilku Planów, przedmiotem tej rywa- lizacji jest czas. Powinniśmy wówczas ustalić reguły doty- czące pierwszeństwa, określające, kiedy Plan może być reali- zowany, a kiedy powinien być wstrzymany — chwilowo lub na zawsze — w celu wykonania ważniejszego Planu. Gdy próbujemy koordynować nasze Plany z Planami innych osób, zegarek występuje w roli małego dyktatora naszego życia. Jak się zdaje, kryteria przestrzeni i czasu powinny być usta- lane w fazie testowej każdego Planu, aby można było określić, gdzie i kiedy dany Plan będzie adekwatny i możliwy do zrea- lizowania. Czas i przestrzeń, zegarki i klucze stają się wymia- rem wszystkiego, co robimy. Mówi się, że Amerykanie są najbardziej oddanymi sługami czasu. „Amerykanin nigdy nie kwestionuje tego, że czas należy planować i że przyszłe wydarzenia powinny być ukła- 4 Zob. Edward T. Hali The Silent Language. New York 1959, Doubleday, w celu porównania naszego użycia pojęcia czasu i przestrzeni z jego 130 użyciem w innych kulturach. INTEGRACJA PLANÓW dane w odpowiedniej kolejności. Sądzi on, że ludzie po- winni patrzeć w przód, w przyszłość, a nie czepiać się przeszłości. Jego przyszłość nie jest dla niego zbyt od- legła. Wyniki powinny być osiągnięte w bliskiej, do- strzegalnej przyszłości — w ciągu jednego roku, dwu lat lub maksymalnie pięciu czy dziesięciu lat. Bardzo wy- raźnie zaznaczone są przedziały dla najrozmaitszych przedsięwzięć. Istnieją realne kary za opóźnienia i za naruszenie terminów w trakcie wykonywania zobowią- zań. Można stąd wysnuć wniosek, że Amerykanin uważa oznaczenie ilości czasu za naturalne. Ale nie robi tego bez podstaw. Amerykanin oblicza, ile czasu potrzeba na wykonanie każdej czynnościB. Taka jest opinia antropologa. Te słoiwa mogą sugerować że planowanie jest czysto amerykańską cechą, nie zaś cechą uniwersalną ludzi w ogóle. Pożyteczne będzie zastanowienie się nad tym, czy taką opinię należy przyjąć czy zignorować. Planowanie jest funkcją, jak się nam zdaje, odróżniającą Ame- rykanina od fruwającej osy i maszyny cyfrowej. Nie jest prawdą, że to planowanie czyni Amerykanów różnymi od przedstawicieli innej narodowości. Planowanie jest sposobem życia cechującym Amerykanów; Amerykanie szczególnie ce- nią plany cząstkowe, co odróżnia ich od ludzi żyjących w in- nych kulturach. Z szerszego punktu widzenia staramy się jed- nak dowieść, że planowanie nie jest szczególną cechą Amery- kanów. Jest ono nieodłącznym aspektem ludzkiego umysłu. Niemniej jednak uważny Czytelnik nie może przeoczyć ame- rykańskiego pochodzenia tej książki o psychologii Planów. 5 Ibidem, s. 172 - 173. W zasadzie ten sam sąd o regulowanych przez czas aspektach życia Amerykanów wypowiedzieli: Kurt Lewin (Zob. Resolving Social Conflicts. New York 1948, Harper, s. 13 -14) oraz: Florence Kluckholn (patrz Dominant and va.ria.nt value orientations, "W: C. Kłuckhohn, H. A. Murray and D. M. Schneider Personality in Naturę, Society and Culture, 2 edition, New York 1955, Knopf, roz- dział 21, s. 342 - 357). >gia| rozdział 8 Porzucenie Planu 132 W rozważaniach nad planami społecznymi przedstawionych w poprzednim rozdziale pominięto w sposób ewidentny klu- czowy problem dobrego zarządzania: jak przekonać ludzi, aby przeznaczyli cząstkę własnego życia na realizację wspólnego planu? Regularne wypłacanie pieniędzy stosuje się w naszej kulturze jako wypróbowaną i stałą metodę, nie wystarcza ona jednak do nakłonienia każdego z osobna, aby wykonywał pla- ny społeczne z takim samym zapałem i inteligencją, z jakim, nie szczędząc wysiłków, realizuje własny Plan. Metody prze- konywania (lub w innym kontekście kuszenia) przez długi czas fascynowały niektórych naszych najwybitniejszych psy- chologów. Przy analizie trudności, jakie napotykamy przekonując innych ludzi do realizacji naszych planów, należy wyróżnić jedyną sytuację, w której inna osoba staje się fanatycznym wykonaw- cą naszych poleceń. Osoba ta w pełni współdziała z nami, choć nie zawsze czyni to w swym własnym interesie. Opisaną sy- tuacją jest oczywiście hipnoza. » PORZUCENIE PLANU Jednym z siedmiu dziwów psychologii jest to, że badania nad tak frapującym zjawiskiem, jakim jest hipnoza, zostały zanie- dbane. Niektórzy psycholodzy absolutnie nie wierzą w hipnozę uważając, że jest to przedmiot żartu lub zbiorowej zabawy. Przeważająca część psychologów przyjmuje hipnozę za istnie- jące rzeczywiście zjawisko, nie podejmują jednak badań nad nim, jak również nie dowierzają tym, którzy prowadzą takie badania. Z ubolewaniem można stwierdzić, że pomimo znaczą- cych wyników hipnozy, jedynie niewielu badaczy ma kon- cepcje wyjaśniającą, czyni jest hipnoza i jakie może być jej zastosowanie. Dwaj autorzy tej książki, reprezentując również przyjętą przez większość postawę niedowierzania, próbują opisać hipnozę mimo braku danych z pierwszej ręki. Trzeba jednak zazna- czyć, że lukę tę wypełniła ostatnio znakomita praca przeglą- dowa Weitzenhoffera l. W monografii tej autor opisuje meri- tum sprawy w sposób wystarczający dla prezentowanych tu rozważań. Na wstępie chcielibyśmy wyrazić swoje poglądy na źródła zja- wiska hipnozy, aby następnie zająć się jej szczegółowymi przy- padkami. Współczesna koncepcja hipnozy jest bardzo prosta. Opiera się ona na naiwnym przekonaniu, że badany jest świa- domy, gdy oświadcza nam, że poddaje się woli hipnotyzera. Czy mamy jakieś powody, aby mu niedowierzać? Teoria ta jest równie dobra jak każda inna z proponowanych dotych- czas. Rzecz jednak w tym, że nikt nie potrafi określić, czym jest wola, i to pytanie staje się dla nas znów punktem wyjścia. Jedynym osiągnięciem jest przesunięcie źródła trudności. Trud- ność nie polega więc na tym, że nie mamy ogólnie przyjętej teorii hipnozy, lecz na tym, że brak jest dobrej koncepcji woli. Stwierdzenie to stanowi punkt wyjścia rozważań prezento- | wanych w tej książce. 1 A. M. Weitzenhoffer General Techniąue of Hypnotisum. New York 1957, Genue and Stratton. 133 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA Załóżmy, że w normalnych warunkach osoba będąca w stanie czuwania jest nieustannie zajęta konstruowaniem i sprawdza- niem bardziej lub mniej spójnych Planów swego własnego za- chowania. Załóżmy, że niektóre z tych Planów są reprezento- wane wzrokowo, inne odczuwane kinestetycznie itd., ale bar- dziej złożone Plany wolicjonalne wymagają samoświadomości i wykorzystania języka. Mowa wewnętrzna jest rodzajem su- rowca, z którego skonstruowana jest nasza wola. Kiedy chce- my coś zrobić, możemy wyobrazić sobie, jak to zrobić, i powtó- rzyć sobie werbalne polecenie bezgłośnie — jak to ma miejsce wówczas, gdy koncentrujemy się na wykonaniu określonego zadania. Powszechnie znanym faktem, podkreślanym prawie przez wszystkich behawiorystów od czasu J. B. Watsona, jest to, że większość naszej planowanej aktywności jest reprezen- towana subiektywnie jako słuchanie własnej mowy wewnętrz- nej. Osoba zahipnotyzowana robi dokładnie to samo, z jednym wyjątkiem: głos, który określa jej Plan, nie jest jej własnym głosem, lecz głosem hipnotyzera. Badany przekazuje swoją mowę wewnętrzną hipnotyzerowi. Nie wystarcza jedynie powiedzieć, że badany słucha Planów, które formułuje dla niego hipnotyzer. Każdy, kto obserwuje ich obu przy pracy, mógłby także słuchać tych samych Pla- nów, ale nie odczuwałby w takim samym stopniu przymusu ich realizacji. Na czym wobec tego polega różnica między zwykłym słuchaniem a słuchaniem w stanie hipnozy? Można przyjąć, że osoba w stanie czuwania słyszy sugerowane Plany, po czym, planując swoje czynności, albo je przyjmuje, albo odrzuca. Natomiast osoba zahipnotyzowana zaprzestaje tworzenia własnych Planów, a zatem nie może być tu mowy ani o koordynacji, ani o możliwości przekładania wersji Planu hipnotyzera na wersję swoich własnych planów. Narzucona wersja planu jest jedyną, jaką człowiek wówczas posiada, i dlatego realizuje ją. Podstawowym założeniem przyjętym zarówno w tym, jak i w pozostałych rozdziałach, jest to, że 134 człowiek musi stale realizować jakiś Plan. Oczywiście, bada-* PORZUCENIE PLANU ny jest zdolny do przetwarzania planu narzuconego mu przez hipnotyzera, podobnie jak to 'zwykle czyni wówczas, gdy sto- suje określone taktyki, aby wypracować własną strategię. Plan hipnotyzera góruje jednak nad jego własnymi Planami. W związku z tym pojawia się pytanie: Jak to się dzieje, że badany zaprzestaje tworzenia własnych Planów? Coś takiego zdarza się każdemu z nas co noc, gdy zasypiamy. Zaprzestanie tworzenia Planów nie zawsze jest łatwe, o czym zaświadczy każdy, kto cierpiał na bezsenność, niemniej jednak większość z nas może to osiągnąć bez większych trudności. Można by przypuszczać, że podobne zjawisko wystąpi wtedy, gdy czło- wiek poddając się hipnozie będzie się starał wyłączyć swoją mowę wewnętrzną. Będzie próbował wówczas odtworzyć takie same warunki, jakie ma zwykle w czasie zasypiania. Postara się, aby w pokoju było ciemno i cicho. Będzie siedzieć lub leżeć w wygodnej, relaksowej pozycji. (Warunki, które tu uważamy za konieczne do zasypiania, nie zawsze są ogólnie wymagane. Byłoby interesujące wyjaśnić, w jakim stopniu różnice kul- turowe związane z nawykami zasypiania korelują z różni- cami pod względem podatności na hipnozę). Człowiek może próbować nie myśleć o swoich własnych Planach, wykorzy- stując mechanizm mowy wewnętrznej dla jakiejś nudnej lub bezsensownej czynności, jak np. liczenie baranów czy kon- centrowanie uwagi na mało ważnym szczególe. Będzie on rów- i nież próbował odwracać swą uwagę od planowania, rozmy- li ślając o tym, co może się zdarzyć za chwilę, co ludzie będą |,o nim sądzić, jak długo tu przebywa, w jakiej relacji prze- Istrzennej pozostaje do różnych przedmiotów w pokoju itd. iBędzie, mówiąc krócej, próbował zrelaksować się i zaprzestać irozmowy z samym sobą. I tego właśnie wymaga od badanego I standardowa procedura hipnotyczna. W hipnozie jednak czło- E.wiek nie zasypia, ponieważ napotyka zastępczy Plan dostar- czony przez hipnotyzera i Plan ten zaczyna oddziaływać na IJego układ nerwowy w taki sposób, jakby był jego własnym i Planem. 135 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA Inny sposób wprowadzania w stan hipnotyczny polega na po- dawaniu badanemu przez hipnotyzera trudnych i sprzecz- nych instrukcji w takim tempie, aby zakłócić jego własne planowanie. Natychmiast swobodny bieg myśli zostaje za- trzymany i w tym krytycznym momencie Plany podsuwane przez hipnotyzera mogą być zaakceptowane jako uwalnia- jące badanego od przykrego zamieszania. Technika ta wy- maga jednak większego doświadczenia niż metody standar- dowe. Niewątpliwie proces wprowadzania w stan hipnozy jest bar- dziej skomplikowany niż ten, który tutaj opisano, w przeciw- nym razie każdy student, zdezorientowany lub zasypiający w czasie wykładu, musiałby się uznać za zahipnotyzowanego. Aby zastąpić własny głos osoby badanej, hipnotyzer musi prze- kazywać Plany po prostu w postaci komentarza czy opisu, ale tak, żeby były one w możliwie najwyższym stopniu skoordy- nowane ze spostrzeżeniami i ruchami badanego i żeby stwo- rzyć mu złudzenie, iż Plany te pochodzą raczej od niego sa- mego, niż od innej osoby. Z tego właśnie powodu dobry hipno- tyzer stosuje różne tricki. Trzeba powiedzieć, że mowa odgrywa w tej koncepcji hipnozy zasadniczą rolę; koncepcja ta byłaby w poważnym stopniu zagrożona, gdyby się okazało, że w stanie głębokiej hipnozy badany wykazuje dużą płynność werbalną. Autorzy niniejszej książki nie mają doświadczenia w tej ciekawej sprawie i mu- szą opierać się na opinii Weitzenhoffera. Charakteryzując oso- bę zahipnotyzowaną pisze on: „Badany wykazuje silną niechąć do rozmowy. Często dopiero po dłuższej chwili możemy się doczekać odpowiedzi. Czasami musimy rozkazać mu, aby odpowiedział na pytanie. Mimo to badany często przekłada potrząsanie i kiwanie głową nad po- sługiwanie się słowami. W miarę kontynuowania rozmowy na jakiś temat, badany wykazuje zwykle brak inicjatywy i spon- taniczności. Liczba wypowiadanych słów maleje, mowa staje 136 się monotonna, człowiek mamrocze i musimy go prosić, aby PORZUCENIE PLANU mówił głośniej i wyraźniej. Kiedy indziej jego mowę można określić jako „bełkotliwą" 2. Mówiąc dalej o różnych zjawiskach występujących w stanie hipnozy, Weitzenhoffer zwraca uwagę na problem uczynienia osoby zahipnotyzowanej zdolną do prowadzenia rozmowy bez przebudzenia się. Pisze on: „Wiele spośród osób zahipnotyzowanych będzie w stanie od- powiadać na pytania, powtarzać polecenia i nawet prowadzić złożoną konwersację pozostając w transie. Okazuje się jednak, że niektóre osoby w momencie podejmowania rozmowy budzą się lub przechodzą w płytszy stan hipnotyczny. Często można temu zapobiec sugerując badanemu przed rozpoczęciem roz- mowy, że chociaż jest głęboko uśpiony, będzie wyraźnie sły- szał głos hipnotyzera, będzie mógł rozmawiać z nim i odpo- wiadać na wszystkie pytania, bez przebudzenia się. Następnie zadaje-się mu kilka prostych pytań, np. o wiek, nazwisko itd., a następnie powtarza się dalsze sugestie. Ta procedura jest, oczywiście, szczególnie przydatna w pracy terapeutycznej, w czasie której, wcześniej czy później, muszą być postawione pytania wywołujące lęk. Bywa wtedy tak, że badany czy pacjent zostaje wyprowadzony z transu. W trakcie terapii większość czasu powinno się poświęcać zadawaniu stosunkowo nieistotnych pytań, a do pytań wywołujących lęk przechodzić bardzo powoli"8. ! Fakt, iż wiele osób prowadzi w stanie hipnozy złożone reż- imowy, jest intrygujący, pomimo że można przedstawić tutaj lad hoc różne interpretacje. Jeśli nasz punkt widzenia ma jakąś Iwartość, ważnym problemem dla dalszych badań powinna być 'właśnie mowa osoby zahipnotyzowanej. Czy jest możliwe, aby j; osoba będąca w transie posługiwała się językiem w wykony- i waniu funkcji planowania? Przytoczone powyżej opisy na ogół [pokrywają się z tym, czego można oczekiwać, gdy zahipnoty- |;zowany, przestając realizować swoje własne Plany, wyłącza i» Ibidem, s. 211. |« Ibidem, s. 353. •je" 13? PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA l mowę wewnętrzną. Wydaje się ponadto prawdopodobne, że brak ekspresji mimicznej jest również objawem niechęci ba- danego do komunikowania się. Oczywiście, osoba zahipnotyzowana nie jest całkowicie pozba- wiona zdolności planowania. Jest nawet konieczne, aby zasto- sowała ona pewne taktyki w celu zrealizowania strategii na- rzuconej przez hipnotyzera. Jeśli zaniechanie planowania przy- jęło aż taką formę, że podmiot nie może nawet wykonywać krok po kroku narzucanych przez hipnotyzera części Planu, możemy przyjąć, że znajduje się on w stanie stuporu czy odrę- twienia, z którego nie może się otrząsnąć. Stany takie rze- czywiście obserwowano i nazywano je rozmaicie: „hipnotyzm zwierzęcy", „efekt Braida", „pełny trans" itd. Różnice między tymi różnymi stanami bezruchu są subtelne i nie będziemy się nimi zajmować. Wystarczy wiedzieć, że taki bezruch może wystąpić wówczas, gdy badany rzeczywiście całkowicie za- przestanie własnego planowania. Trzeba również zaznaczyć, że niektóre zahipnotyzowane osoby nie reagują na sugestie hi- pnotyzera, natomiast wyraźnie nieruchomieją, doznając sil- nych i wyrazistych halucynacji, podczas gdy ich zachowanie jest bardziej lub mniej bierne. Osoby zachowujące się biernie wymagają zastosowania słabszych środków mobilizujących ich własne planowanie, niż osoby, które rozpoczynają działanie tak, jak gdyby ich halucynacje były rzeczywistymi spostirze- żeniami. Powszechnie wiadomo, że osoby hipnotyzowane znacznie róż- nią się między sobą pod względem stopnia głębokości hipnozy, jaki mogą osiągnąć. Opracowano kilka metod mierzenia głę- bokości hipnozy i metody te wydają się mieć dość wysoki poziom rzetelności. Przedstawimy teraz pewne rozważania do- tyczące różnych poziomów transu hipnotycznego, z punktu widzenia przyjętego w tej książce. Mówiąc o poziomach głębokości hipnozy, przyjmiemy założe- nie, że są one kilkoma różnymi rodzajami Planów, które nor- 138 malnie są też realizowane w stanie czuwania i które PORZUCENIE PLANU być w pewnym niewielkim stopniu, niezależnie od siebie po- rzucane. Największe znaczenie ma, jak się wydaje, ten ro- dzaj planowania za pomocą mowy wewnętrznej, która wy- znacza wolicjonalną strategię naszych czynności. Zatrzymanie tej funkcji planującej umożliwia wprowadzenie badanego w stan transu hipnotycznego. Istnieją również inne funkcje plano- wania pełnione mniej lub bardziej automatycznie, takie jak np. wykonywanie stałych czynności domowych. Można powiedzieć, że są one częściami każdego Planu, który realizujemy, i po- rządkują poszczególne detale Planu raz na zawsze, bez ko- nieczności podejmowania decyzji przy każdym nowym Planie. Te mające szerokie zastosowanie automatyzmy staną się ja- śniejsze, jeśli posłużymy się przykładami. Człowiek w stanie czuwania musi mieć bardziej lub mniej mimowolny mechanizm, zawiadujący postawą ciała, tonusem mięśniowym, orientacją w przestrzeni. Gdyby Plan zawie- rający instrukcję został porzucony, człowiek mógłby upaść. Ponieważ badani po otrzymaniu polecenia relaksacji mają silną tendencję do przewracania się, hipnotyzer musi wydać im specjalne polecenie, aby zabezpieczyć ich przed upadkiem z krzesła. Mówi on po prostu to, co badany mógłby sam sobie powiedzieć: „Utrzymaj odpowiednią postawę ciała". Innym rodzajem Planu, który normalnie będzie wykonywany mniej lub bardziej automatycznie, jest powiązanie danych do- świadczenia z odpowiednimi oznaczeniami werbalnymi i prze- chowywanie go w pamięci. Oznaczenia -pełnią taką samą funkcję jak adresy w maszynie liczącej. Kiedy przypomina się oznaczenie, można wówczas skierować się pod ten adres i od- szukać zapis doświadczenia. Istnieją dwa proste sposoby za- trzymania tego mechanizmu: jeden na poziomie przechowy- wania w pamięci i drugi związany z procedurą odszukiwa- nia. Amnezja, którą łatwo wywołać w hipnozie i która często występuje samorzutnie w głębokim transie, wydaje się zwią- zana z porzuceniem tych Planów, które są niezbędne do ma- fazynowania lub odszukiwania informacji. •je" 139 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA Jednakże pewne najbardziej dramatyczne skutki w hipnozie wydają się wynikiem porzucenia reguł „stop" (zatrzymania). Każdy mechanizm, który ma postępować całkowicie zgodnie z programem instrukcji, musi wiedzieć, w jakich warunkach ma rozpocząć pracę i w jakich warunkach zaprzestać jej wy- konywania. Jeśli człowiek w stanie czuwania zauważy, że jakaś planowa czynność nie jest możliwa do wykonania, szyb- ko zatrzyma działanie i obmyśli jakiś Plan alternatywny. Czło- wiek zahipnotyzowany nie może tego zrobić, może natomiast walczyć z rosnącym napięciem, pragnąc naiwnie zrealizować jedynie Plan sugerowany przez hipnotyzera. Jedna z najbar- dziej powszechnych — bez wątpienia — reguł „stop" określa, jak wielki ból potrafimy znieść, zanim porzucimy Plan wywo- łujący ból. Przypuszczalnie jednostki TOTE muszą zawierać w swojej fazie testowej jakąś ukrytą regułę mówiącą: „Jeśli ból przewyższa jakąś wartość X, zatrzymaj się i przenieś kontrolę na „Y". Sądzimy, że anestezja, która wykazuje cechy tak podobne do hipnozy, może być rozumiana jako skutek wy- łączenia tego rodzaju testów, gdy podmiot zaprzestaje dalszego tworzenia własnych Planów. Ciekawe może być przypomnienie w tym miejscu pewnego zdarzenia opisanego przez psychologa, który niedawno uczest- niczył w szkoleniu wojskowym. Kazano mu biegać, więc roz- począł bieg wraz z innymi uczestnikami szkolenia. Biegł tak długo, jak mógł, po czym zatrzymał się dysząc i rzekł: „Nie mogę dalej biegać". Wtedy rozkazano mu biegać dopóty, do- póki nie otrzyma polecenia, aby się zatrzymał, albo dopóki nie upadnie. Jeśli upadnie, lekarz natychmiast udzieli mu pomocy. Tak więc zaczai znowu biec. Po krótkiej chwili utracił wszelką kontrolę. Patrzył w dół, widział pod sobą czyjeś wyciągające się do przodu nogi i był nieco zdziwiony, gdy zauważył, że należały one do jego własnego ciała. W ten sposób dowiedział się, że jego „granica fizjologiczna" znajdowała się dużo dalej. Nauczył się również, że pozostawienie oficerom zadania okre- 140 sienią granic ludzkich możliwości jest bezpieczne. r PORZUCENIE PDAN0 To, co przyjmujemy jako granicę ludzkiej wytrwałości, jest zwykle korzystne dla zabezpieczenia przed nieodwracalnym uszkodzeniem tkanki. W hipnozie, kiedy reguły „stop" z po- wodu bólu mogą być osłabione lub nawet wyeliminowane, możliwe jest urodzenie dziecka, poddanie się operacji chirur- gicznej itd. bez żadnych objawów bólu. Zmiana reguły „stop" plus amnezja sytuacji powodującej ból tworzą pełną ochronę psychologiczną, która może być również skutkiem zastosowania każdego środka znieczulającego. Istnieje przekonanie, że reguły „stop" mogą być równie dob- rze zmieniane w przeciwnym kierunku. Sugestie, że badany nie może poruszać pewnymi częściami swego ciała, wydają się wyraźnie sprzeczne z sugestią, że może on dalej nimi poruszać wówczas, gdy normalnie zostały one zatrzymane. Jeszcze innym rodzajem Planu, który może być zatrzymany, jest Plan związany z percepcyjnym testowaniem rzeczywi- stości. Psychologowie wiele już napisali o tym, że człowiek może odróżnić obrazy spostrzeżeniowe od obrazów wyobraże- niowych. Ogólnie biorąc, kryteria wyrazistości nie są zadowa- lające *. Podstawowa różnica między tymi dwoma typami obra- zów dotyczy warunków, w jakich zachodzi zmiana. Obraz wy- obrażony może być odmieniony przez jakiś akt woli, stworze- nie Planu przemienienia Obrazu w coś innego i wykonanie tego Planu. Takie subiektywne Plany mają normalnie znacz- jj.nie mniejszy wpływ na obrazy spostrzeżeniowe. Obrazy spo- ; strzeżeniowe mogą być zazwyczaj modyfikowane przez ruchy lub przystosowywanie receptorów. Tak więc wydaje się praw- dopodobne, że już w dzieciństwie musimy nauczyć się subpla- 'nów testowania plastyczności naszych wyobrażeń i odróżnia- nia wyobrażeń od spostrzeżeń. Subplany te stanowią część fazy testowej wszystkich posiadanych przez nas jednostek ś' l4 Zob. np. C. W. Perky Ań experimental study of imagination. "Ame- |rican Journal of Psychology" 1910, 21: 422-452. Wyraża on pogląd, jże wyobrażenia nie mogą być odróżnione od spostrzeżeń na czysto fcintrospekcyjnym gruncie. PLANY I STRUKTURA ZAQHOWANIA TOTE. W hipnozie jednak Plany poznawania rzeczywistości mogą być przez jakiś czas zawieszone, co powoduje, że bada- ny, mając żywe halucynacje, przyjmuje je jako rzeczywiste spostrzeżenia. Takiemu stanowi halucynacji wzrokowych może towarzyszyć stałe utrzymywanie wzroku na jakimś punkcie (podczas testowania tego obrazu ruchy oczu nie występują), co jest tak charakterystyczne dla głębokiego transu hipnotycz- nego. Być może, również nawyki gramatyczne są włączone w Plany. Znaczy to, że reguły tworzenia i transformowania zdań mogą być całkowicie nawykowe, tak że zostają zachowane nawet wtedy, gdy podmiot porzuca swą zwykłą, spontaniczną mowę wewnętrzną i stosuje swe gramatyczne nawyki jedynie do przyjęcia i opracowania Planów hipnotyzera. Sprawności gra- matyczne są omówione dokładniej w rozdziale 11. Przyjęcie powyższej koncepcji pozwala zrozumieć szereg in- nych zjawisk występujących w hipnozie: 1. W momencie, gdy hipnotyzer przestaje rozmawiać z badanym, możemy oczeki- wać, że badany zapadnie w spokojny bezruch lub w sen, lub też obudzi się z transu hipnotycznego. 2. Sugestie posthipno- tyczne są Planami wytworzonymi przez hipnotyzera w zastęp- stwie badanego i przyjmowanymi przez niego nieświadomie aż do czasu, gdy zakończy się faza testowa i Plan zostanie wy- konany. 3. Gdy badany obudzi się, możemy oczekiwać, że zapis EEG pracy jego mózgu będzie taki, jak u ludzi w stanie czuwania. 4. Badany musi mieć zaufanie do hipnotyzera, ale do wystąpienia hipnozy nie jest potrzebne uczucie miłości dla niego ani sytuacja transferencji. 5. Wszelkie środki farmakolo- giczne, które mogłyby zakłócać mowę, nie sprzyjają wprowa- dzeniu badanego w stan hipnotyczny. Tak więc dokonaliśmy przeglądu zjawisk charakterystycznych dla hipnozy, nie znaj- dując żadnego, które przeczyłoby przyjętej przez nas stosun- kowo prostej hipotezie. Główną implikacją takiej koncepcji hipnozy jest możliwość 142 wyjaśniania wielości zjawisk hipnotycznych jako ścisłych PORZUCENIE PLANU związków między wolą, mową wewnętrzną i normalnąjświa- domością, charakterystyczną dla stanu czuwania; Wydaje się" niewykluczone, że świadomość Jest" w "swej ''istocie zdolnością do tworzenia własnych Planów, a wola jest zdolnością do ich realizacji. Jeśli tak jest istotnie, to język, rozszerzając zdol- ność człowieka do planowania, musi znacznie wpływać na jego świadomość samego siebie i świata otaczającego, wykraczając poza granice dostępne np. dla szympansa. Pewną zaletą takiego podejścia jest możliwość wyjaśnienia, dlaczego człowiek nie może być zahipnotyzowany wbrew swo- jej woli i dlaczego nie może być zahipnotyzowany natych- miast, gdy hipnotyzer poleci mu to uczynić. Czy istnieje inny sposób prowadzący do osiągnięcia tego typu kontroli nad inną osobą, gdy nie jest ona do tego skłonna? Czy istnieje sposób pokonywania jej oporu i zmuszenia jej do wyrzeczenia się planowania dla innej osoby? Pytania te przywodzą na myśl znane procedury „prania mózgu" czy też „umysłowej kontroli", stosowane wobec więźniów politycz- nych i w wojsku. Pierwszym krokiem w tych przypadkach jest przypuszczalnie zatrzymanie funkcji planowania na wła- sny użytek. Można by to osiągnąć przez rozmyślne frustrowa- nie każdego opracowanego samodzielnie przez daną osobę Pla- nu, który próbuje ona zrealizować, nawet jeśli Plan dotyczy najbardziej osobistych funkcji jej ciała. Człowiek narzucający jej Plan może sprawić, że wierzy ona w to, iż można wyko- nywać jedynie Plany pochodzące od niego. Osoba ta znajduje się jakby w sytuacji spowiedzi, gdy nie wie, że co by nie /yznała, będzie niewłaściwe i niewystarczające. W trakcie tych wszystkich frustracji własnego Planu, „oskarżony" słyszy Powtarzany wielokrotnie plan reformatora, odpowiadający jego |reformatora) ideologii. Zniweczenie jednego Planu jest jedy- lie preludium do budowy innego. Oczywiście, więzień może chętnie przyjąć nowy Plan, aby uniknąć przemocy i upokorzeń loznawanych wskutek swego uwięzienia, lecz te dobre chęci bezcelowe, jeśli nie posiada on Obrazu, który mógłby wspie- •.je" 143 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA rac opracowanie nowego Planu. Rezygnując z indywidualnego planowania, badany musi przez cały czas rozwijać nowy ze- staw pojęć. Pojawiają się one bowiem nieustannie i nie spo- sób je ignorować. Zdumiewający jest fakt, że tego rodzaju metody mogą niekie- dy zawodzić, a jednak ten sam człowiek, który może poddać się kontroli dokonywanej przez inną osobę, jeśli wyrazi na to zgodę, może być całkowicie niepodatny na kontrolę, gdy się - jarzenie. Utworzenie takiego związku zabierało około pięciu sekund. Po siódmym słowie badany powiedział nam, że jest 173 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA pewien, iż zapomniał już sześć pierwszych słów. Kontynuowa- liśmy eksperyment. Przeczytawszy jeden raz całą listę, odczekaliśmy minutę lub dwie, aby badany mógł zebrać myśli i zadać jakieś pytania, które przyszły mu do głowy. Potem zapytaliśmy: — „Jak brzmiało ósine słowo?" — Badany popatrzył na nas zaskoczony, ale zaraz uśmiech pojawił się na jego twa- rzy. — „Niech to diabli" — odrzekł — „To jest} lampa!" — A jaki numer miały papierosy"? — Teraz uśmiechnął się otwarcie i dał poprawną odpowiedź. — „Nie czuję żadnego napięcia" — powiedział — „absolutnie nie jestem zmęczony". Kontynuując demonstrację pokazaliśmy, że rzeczywiście po-^ trafi on poprawnie odtworzyć wszystkie słowa, a następnie zapytaliśmy: — „Czy sądzi pan, że zapamiętywanie polega na zwiększaniu się siły reakcji wskutek powtarzania słów?" — Pytanie to wprawiło go w zdumienie. Jeśli nawet taki prosty Plan może w zauważalny sposób zmniejszyć trudności zapamiętywania, to czyż nie byłoby roz- sądniej przypuszczać, że badani także próbują utworzyć Plan w czasie zapamiętywania w warunkach eksperymentu. Oczy- wiście, nie mają oni gotowego takiego Planu, jaki przed chwi- lą opisaliśmy. Badany musi mieć trochę czasu i włożyć nieco wysiłku w skonstruowanie Planów odpowiednich dla tego ty- pu materiału, jaki lubimy stosować w eksperymentach psy- chologicznych. Na przykład, w testach badających pamięć bez- pośrednią badany rzadko kiedy posługuje się jakimiś trickami mnemotechnicznymi; w czasie jednorazowej ekspozycji ma- teriału jest zbyt mało czasu na to, aby skonstruować Plan, ale nawet nie jest on tak potrzebny, ponieważ badany czasem już nigdy więcej nie zobaczy tego materiału. Jednakże bez jakie- goś Planu badany nigdy nie potrafiłby wyrecytować dłuższej 174 listy. PLANY STOSOWANE PODCZAS ZAPAMIĘTYWANIA W. H. Wallace, S. H. Turner i C. C. Perkins z Uniwersytetu w Pensylwanii wykazali, że zdolność człowieka do tworzenia skojarzeń praktycznie jest nieograniczona8. Eksponowali oni badanym pary słów angielskich i polecali, aby wykorzy- stując na to tyle czasu, ile im potrzeba, tworzyli wzrokowy obraz powiązania tych dwu słów. Lista par słów skojarzo- nych była eksponowana tylko raz. Potem badanym dawano jedno słowo z pary i polecono napisać drugie słowo. Rozpo- czynając od list zawierających 25 par, badani dochodzili do "list składających się z 700 par słów. W listach do 500 par ba- dani zapamiętywali około 99a/o, przy 700 parach procent ten obniżał się do 95%. Zwykle badani potrzebowali 25 sekund, aby wytworzyć skojarzenie, ale gdy nabrali większego do- świadczenia, mogli świetnie pracować przeznaczając mniej niż pięć sekund na parę. Badanych nie wybierano ze względu na jakieś ich szczególne zdolności; byli to zwykli ludzie, których można było pozyskać do eksperymentu. Uwolnieni od koniecz- ności przekładania eksponowanych pozycji na jakieś znane formy, uwolnieni od konieczności organizowania ich za po- mocą jakiegoś Planu w określone sekwencje, uwolnieni od ko- nieczności pracy w mechanicznie wyznaczonym tempie, ba- dani nie robili nic innego, jak tylko siedzieli i wytwarzali powiązania — i to prawie bezbłędnie — dopóty, dopóki wy- starczało cierpliwości im oraz eksperymentatorom. Co więcej, po dwóch — trzech dniach niewiele z tego zapominali. Co można pomyśleć wobec tego o tradycyjnym obrazie skoja- rzenia jako czegoś, co powinno się tworzyć powoli, na zasa- dzie częstego współwystępowania elementów, i utrwalać się z próby na próbę poprzez wzmacnianie? Powoli tworzące się i wygasające skojarzenia są charakterystycze dla warunko- wego odruchu ślinowego, ale nie są one typowe dla werbal- 8 Wallace H. Wallace, Stanley H, Turner and Cornelius C. Perkins Preliminary Studies of Human Information Storage. "Signal Corps ^roject" nr 132 C, Institute for Cooperative Research, University of pennsylvania, December 1957. 175 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA nego uczenia się człowieka. Irvinowi Rockowi udało się wy- kazać, że w czasie uczenia się par skojarzeń nie zachodzi zwiększenie się siły skojarzenia, dopóki nie wystąpi pierwsza poprawna reakcja, i — co więcej — że skojarzenie staje się wtedy całkowicie dostępne dla uczącego się9. Zapamiętywa- nie listy par skojarzeń nie ulega odroczeniu, jeśli za każdym razem, gdy jakaś para nie może być przypomniana, na jej miejsce podstawiona jest nowa para. W istocie badani nawet nie zauważają, że dokonane zostało jakieś podstawienie. Sko- jarzenie nie jest wytworzone aż do chwili, gdy uczący się ma dostatecznie dużo czasu, aby zauważyć parę bodźców; wów- • czas jest ono wytworzone i zostaje zapamiętane przez cały czas trwania procesu uczenia się. Tego rodzaju obserwacje sugerują, że w procesie werbalnego uczenia się wąskim, gardłem nie jest przechowywanie w pa- mięci, lecz przypominanie. Utworzenie związków wydaje się znacznie łatwiejsze niż późniejsze przypominanie ich sobie. Nowe skojarzenie łączące A i B stanowi jedynie jedno z wielu skojarzeń łączących A z innymi rzeczami. Traci się czas i wy- siłek, jakiego wymaga zapamiętywanie, aby zapewnić sobie ja- kiś sposób znalezienia danego skojarzenia wówczas, gdy trze- ba będzie je wykorzystać. Według takiego poglądu na ten pro- blem, zadanie osoby 'zapamiętującej jest zupełnie podobne do zadania bibliotekarza. W dużej bibliotece książki muszą być oznaczone jakimś kodem i zgodnie z nim rozmieszczone na półkach. Jeśli książka zostanie przypadkowo przestawiona na inną półkę, może ona zagubić się na wiele lat. Bibliotekarz powinien oznaczyć poszczególne tomy, ustawić je na półkach we właściwych miejscach, wypełnić karty w centralnej kar- totece, umieszczając je w dwóch lub trzech różnych schema- tach informacji — cała ta praca nie dodaje nic do wiedzy lub 9 Irvin Rock The role oj repetition in associative learning. "American Journal of Psychology" 1957, 70, 186 -193; Irvin Rock and Walter j Heimer Further evidence of one-trial assodative learning. "American | 176 Journal of Psychology" 1959, 72, l -16. PLANY STOSOWANE PODCZAS ZAPAMIĘTYWANIA rozrywki zawartej w książce i nie czyni jej bardziej interesu- jącą, a tylko zapewnia zorientowanie się, gdzie znajduje się książka, gdy jej treść okaże się istotna. Zapamiętywanie to jednak zbyt złożony proces, aby do jego wyjaśnienia wystarczała taka prosta analogia. Osoba zapa- miętująca jest bardziej podobna do bibliotekarza, który sam pisze wszystkie swoje książki i sam jest dla siebie czytelni- kiem. Sens tej metafory polega na tym, że pamięć — za- równo w bibliotece, jak i w czaszce — jest czymś więcej niż zwykłym łączeniem dwóch rzeczy razem. Spróbujmy wyobra- zić sobie, że operacja łączenia jest dostępna i że jest tak tania i łatwa, iż może być podstawą dla dyskursywtnego ludz- kiego umysłu. Cóż byśmy z nią zrobili? Jeśli potrafimy zbić dwie deski razem, nie znaczy to jeszcze, że możemy zbudować dom. rozdział 11 s* Plany konstruowania wypowiedzi słownych Psychologowie zawsze zastanawiali się nad problemem, jakie znaczenie należy przypisać językowi. Z jednej strony bowiem jest jasne, że człowiek różni się w sposób istotny od innych zwierząt, a źródłem większości różnic jest zachowanie wer- balne człowieka. Trudno nawet wyobrazić sobie, do jakiego stopnia nasze osiągnięcia intelektualne zależą od uczenia się mowy. Z drugiej strony, twierdzenia, że ludzie tak znacznie różnią się od zwierząt, przywodzą na myśl przeddarwinowski dogmatyzm i mistycyzm średniowieczny. Jak można więc zrozumieć specyficznie ludzkie dokonania, nie gwałcąc poję- cia ciągłości ewolucyjnej od zwierzęcia do człowieka? Jednym z rozwiązań tego problemu i to, być może, stosun- kowo prostym, jest stwierdzenie, że słowo jest niczym więcej jak tylko jednym z rodzajów reakcji. Na przykład: „Znaczenie słów polega na tym, że syntetyzują one liczr- ne doświadczenia z przeszłości w zorganizowane jedno- stki, mówiąc inaczej, stanowią one lub reprezentują cza- PLANY KONSTRUOWANIA WYPOWIEDZI SŁOWNYCH sową integrację wielu różnorodnych doświadczeń. Tak więc posługiwanie się słowami jako narzędziem myśle- nia, rozumowania, lub rozwiązywania problemów ozna- cza, że ogromna liczba przeszłych doświadczeń determi- nuje nasze obecne zachowanie. Język lub werbalne re- akcje pośredniczące są reprezentacjami niezwykle sku- tecznej centralnej integracji, którą my jako wykształceni ludzie dorośli znamy szczególnie dobrze. Ale język nie wprowadza do zachowania żadnych istotnie nowych procesów psychicznych; może być traktowany jako narzędzie lub technika niezwykle zwiększająca szybkość i efektywność procesów, które występują również w pew- nym stopniu i u zwierząt nie posługujących się języ- kiem" '. Mówiąc krócej, język jest niezwykle złożonym przypadkiem procesów behawioralnych, które w swoich prostych przeja- wach mogą być badane najlepiej u zwierząt. Niektórzy psycho- logowie podtrzymują jednak tę linię rozumowania idąc dalej i upierając się, że język należy badać na zwierzętach. Twier- dzą oni, że dopóki pytania dotyczące człowieka nie będą po- stawione w taki sam sposób jak pytania dotyczące zwierząt, 1 Henry W. Nissen Axes of behavioral comparison. W: A. Roe and G. G. Simpson (ed.) Behavior and Evolution. New Haven 1958 Yale Uni- versity Press. Podobne poglądy wyrażało też wielu innych amerykań- skich badaczy zajmujących się zachowaniem zwierząt. Jednakże psycho- logowie radzieccy szczególnie wyraźnie wykazują ważną rolę mowy w kształtowaniu nowych procesów psychicznych u człowieka. Zobacz np. A. R. Luria i F. la. Yudovich Speech and the Development of Mental Processes in the Child. Trans., Joan Simon, London 1959, Staples. Auto- rzy ci piszą (s. 11- 12): „Badanie procesów psychicznych u dziecka jako produktu jego wzajemnego komunikowania się z otoczeniem i naby- wania społecznego doświadczenia przekazywanego za pomocą mowy, stało się w psychologii radzieckiej jednym z najważniejszych proble- mów, bez rozważania których niemożliwe jest żadne badanie psycholo- giczne... Wzajemne porozumiewanie się dziecka z dorosłymi ma decy- dujące znaczenie, ponieważ opanowanie systemu językowego reorgani- zuje wszystkie podstawowe procesy psychiczne u dziecka; słowo staje się wobec tego potężnym czynnikiem kształtującym czynności psy- •chiczne, doskonalącym odzwierciedlenie rzeczywistości i tworzącym nowe formy uwagi, pamięci i wyobraźni, myślenia i działania". 179 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA istoty tych problemów nie będzie można wykryć. Tak np. są oni skłonni badać dokładność w różnicowaniu jasności światła przez człowieka dlatego, że takie same eksperymenty można przeprowadzić na zwierzętach, ale nie każą oni człowiekowi oceniać wielkości jasności za pomocą liczb, ponieważ nikt nie wie, w jaki sposób można dać podobną instrukcję zwierzęciu nie władającemu mową. Jeśli słowa są niezbędne do udziele- nia instrukcji, jak stwierdzają oni dalej, to nie wiemy, czy wyniki uzyskane przez badanego są związane z przeszłym wer- balnym warunkowaniem, czy z wielkością tych bodźców, które powinien on oceniać. Jeśli nie mówiące zwierzę nie może być wykorzystane jako przedmiot badań, eksperyment nieuchron- nie stacza się na niepewny grunt introspekcji, od której psy- chologia uwolniła się dopiero niedawno. Psychologowie wysuwający takie argumenty stanowią, oczy- wiście, mniejszość. Reprezentują tę gotową na wszystko gru- pę, która z uporem próbuje wykazać, że psychologia może być nauką eksperymentalną. Wiedzą oni, jak powinny wyglądać dane naukowe, stawiają wysokie wymagania temu, co przyj- mują za udowodnione, a ktoś, kto atakuje ich przesądy, robi to na własne ryzyko. W tej sprawie jednak wykazują oni wąskie rozumienie tego, co uważa się za naukowe. Rozważmy ich twierdzenie: „Proces psychiczny nie może być w pełni naukowo rozumiany, dopóki nie będzie rozłożony na części składowe, które mogą być eksperymentalnie badane na zwie- rzętach". Każdy intuicyjnie wyczuwa, że w podobnym po- dejściu do badania człowieka jest coś zdumiewająco wstecz- nego — wszystko, czego możemy się dowiedzieć badając zwierzęta, przestaje być dla nas interesujące, z wyjątkiem pojęć i standardów narzucanych przez artykułowany dyskur- sywny intelekt człowieka. Stwierdzenie to jest wyzwaniem do poszukiwania wyjątków — poszukiwania problemów, które mają znaczenie dla poznania człowieka i które muszą być wyjaśnione przez psychologów, chociaż nie mogą być ekspe- 180 rymentalnie badane na zwierzętach. Mówiąc inaczej, można '.§ PLANY KONSTBUOWANIA WYPOWIEDZI SŁOWNYCH sformułować następujące pytanie: czy istnieje jakiś nowy i ważny proces psychiczny, wprowadzony przez język, którego nie można traktować jedynie jako technikę zwiększającą sku- teczność procesów nieartykułowanych? Nie ma wątpliwości, że można znaleźć wiele problemów spe- cyficznie ludzkich; ale rozwiązania można przedstawić dosta- tecznie wyraźnie na przykładzie problemu śmierci. Człowiek jest jedynym zwierzęciem, które wie, że musi umrzeć. Czy fakt ten należy rozpatrywać jako nowy i ważny proces psy- chiczny, rozwijający się dzięki językowi? Czy też jest to udo- skonalenie procesów niewerbalnych? Człowiek może uczynić śmierć częścią swoich Planów, np. wówczas, gdy kupuje polisę ubezpieczeniową lub sporządza testament; może on nawet na- kreślić i realizować Plan oczekując swojej śmierci. Czasem słyszy się nawet, że rzeczywiście rozumny człowiek powinien popełnić samobójstwo. Niezależnie od tego, jak człowiek ocenia swoje życie, oczekiwanie śmierci stanowi stały temat w na- szej sztuce i literaturze, kształtuje nasze planowanie majątko- we i działalność instytucji ubezpieczeniowych, motywuje nas ono do popierania służb medycznych i ochrony zdrowia, jest podstawą zasad naszej religii, a strach przed śmiercią to u człowieka starego to samo, co pożądanie u młodego — mówiąc krócej, oczekiwanie śmierci wpływa w różnorodny sposób na nasze zachowanie. Dlatego, aby zrozumieć zachowanie po- szczególnych ludzi i instytucji, należy wiedzieć coś o sposobie, w jaki oczekują oni swojej śmierci i przygotowują się do życia, które przewidują po śmierci. Aby zbadać to ważne zja- wisko psychiczne, powinniśmy, zgodnie z rozpatrywanym przez nas twierdzeniem, sprowadzić je do „części składowych", któ- re mogą być badane eksperymentalnie na zwierzętach". Czy możemy przypisać szczurowi wiedzę o tym, że jego śmierć jest nieunikniona? Możemy wyuczyć zwierzęta rozpoznawania pewnych znaków i wykonywania pewnych tricków, ale wie- dza o tym, że wszystkie żywe istoty są śmiertelne, jest przy- wilejem tylko człowieka. Przewidywania śmierci nie można 181 ogial PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA zbadać u zwierząt; dlatego — zgodnie z przedstawionym wy- żej założeniem — wpływ oczekiwania śmierci na zachowanie nie może być przedmiotem badania naukowego!. Granice nauki muszą być zatem szersze! W przeszłości, gdy psychologowie spotykali się z krytyką me- todologiczną w trakcie badania interesującego problemu, igno- rowali raczej uwagi krytyczne nie rezygnując ze swoich za- interesowań. Wydaje się, że taka postawa powinna być utrzy- mana i że w odniesieniu do człowieka psychologowie powinni stawiać pytanie nieadekwatne lub nawet nieusprawiedli- wione w odniesieniu do zwierząt. (Pozwólcie nam mieć na- dzieję, że z powodu mowy ludzkiej uruchomiony został nowy mechanizm ewolucji, który w^ stosunkowo krótkim czasie 2 Zob. I. E. Alexander, R. S. Colley i A. M. Alderstein Is death a mat- ter oi indifference? "Journal of Psychology" 1957, 43, 277 - 283. Prze- widywanie śmierci to specjalny problem dla przedstawicieli teorii od- ruchu. W świetle czysto indukcyjnej koncepcji wiedzy trudno zrozumieć, w jaki sposób warunkowanie dostarczone przez 25 000 poranków (skła- dających1 się na przeciętne ludzkie życie — przyp. red.) może doprowa- dzić do przekonania o czymkolwiek innym niż o nieśmiertelności. Prze- widywanie śmierci mogłoby być wyjaśnione w terminach warunkowa- nia spowodowanego przez śmierć znajomych, gdyby nie to, że spo- łeczeństwo chroni nas troskliwie od wywołujących zaburzenia emocjo- nalne widoków martwego ciała. (Zob. D. O. Hebb i W. R. Thompson The social significance of animal studies. W: G. Lindzey (ed.) Handbook of Social Psychology. Vol. l, Cambridge 1954, Addison-Wesley, s. 557). Większość naszych znajomych gaśnie wcześniej czy później, ale we współczesnym społeczeństwie nie widzimy, jak oni umierają, z wyjąt- kiem może% najbardziej niezwykłych okoliczności, takich jak wojna, katastrofa itp. Co może wywoływać tak bolesne przeżycie, jak prze- widywanie własnej śmierci, i jak może się ono rozwijać do momentu aż stanie się jednym z podstawowych składników naszego życia psy- chicznego? (Zob. Sylvia Anthony The Child's Discovery of Death. New York 1940, Harcourt Brace). Lekceważąc ten problem, psychologowie jedynie ulegają powszechnemu tabu śmierci, które we współczesnym społeczeństwie jest tak samo silne jak było tabu seksu w czasach wiktoriańskich. (Zob. S. Freud Beyond the Pleasure Principle. London 182 1950, Hogarth Press). PLANY KONSTRUOWANIA WYPOWIEDZI SŁOWNYCH ogromnie oddalił człowieka od pozostałych gatunków. Prawie wszystko, co możemy powiedzieć o psychologicznym zna- czeniu mowy, nie będzie zbyt przesadne — zdaniem auto- rów rozważania zawarte w rozdziale 8 na temat mechanizmu hipnozy sugerują, jak zasadniczą rolę przypisują oni mowie w zakresie kontroli wszystkich procesów psychicznych u czło- wieka. er" Największą korzyścią, jaką uzyskujemy dzięki zdolności przed- stawiania myśli i zdarzeń w formie werbalnej, jest oczywiście 'zdolność do przyswojenia sobie i wykorzystania doświadczenia innych ludzi żyjących obecnie i dawniej. W wyniku tego wytworzone przez nas Obrazy w znacznym stopniu wykra- czają poza granice naszego własnego doświadczenia i uwzględ- niają wnioski wysunięte przez wielkich myślicieli i badaczy, którzy żyli przed nami i których wkład pomaga nam ukształ- tować pojęcie wszechświata i nas samych. Korzystamy za- równo z przekazywanych nam Planów, jak i z przekazywa- nych nam Obrazów. Sprawności są zwykle nieme, ale za pomocą analizy i badań często udaje nam się wykryć leżące u ich podstaw zasady i sformułować werbalną instrukcję, dzięki której możemy przekazać te sprawności innym ludziom. Nasze dziedzictwo kulturowe obejmuje wiedzę o tym, jak oraz wiedzę o tym, co. Aby zbadać wszystkie te sprawy z taką uwagą, na jaką zasługują, powinniśmy stworzyć ogólną psy- chologię wiedzy — co jest zadaniem znacznie ambitniejszym niż to, jakie autorzy niniejszej pracy gotowi są podjąć. Dla uczonego bardziej rozsądnym projektem badań jest opi- sanie samej sprawności werbalnej, niezależnie od roli kultu- rowej, jaką ona pełni, lub od treści, którą można przekazać za jej pośrednictwem. Mówiąc inaczej, zamiast rozważać, w jaki sposób posługujemy się mową w celu wykonania in- nych rzeczy, zajmiemy się w tym rozdziale sposobem, w jaki poprawne z punktu widzenia lingwistyki serie dźwięków same są planowane i wykonywane. Akt mowy dokonuje się dzięki niezwykle subtelnym, szybkim 183 ogia| Ali PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA i zsynchronizowanym ruchom języka, zębów, warg i podnie- bienia. Koordynacje te są przedmiotem badań fonetyki fizjo- logicznej i fonologii i, chociaż ich poznanie jest fascynujące, nie obejmuje ono tego typu problemów psychologicznych, któ- re rozważamy w tym rozdziale. Spróbujmy wspiąć się wyżej w hierarchicznej organizacji sprawności werbalnych aż doj- dziemy do jednostek molarnych, które są zorganizowane przez strategiczne części Planu. Mówiąc inaczej, przej!dźmy na po- ziom tych procesów, które mogą być ogólnie nazwane „gra--* matycznymi". Spróbujmy teraz zająć się krótko dziedziną współczesnej lingwistyki. Autorzy niniejszej książki nie pra- gną być ani nie uważają się za kompetentnych w dokonywaniu jakichś podsumowań wiedzy lingwistycznej *. Skoncentrujemy się na pracy tylko jednego lingwisty i przeanalizujemy ją szczegółowo. Wybór nasz podyktowany jest tym, że reprezen- tuje on podobny do naszego pogląd dotyczący organizacji za-, chowania człowieka w ogóle, a nie tylko jego mowy. (Ten wybór nie jest przypadkowy, ponieważ jego przykład stymu- lował wiele naszych pomysłów.) Lingwistą, któreg'o~idee wy»— f~~—'korzystamy, jest Nbam Chomśky, a te idee są przedstawione f sumarycznie w monografii Syntactic Structures*. Mamy na- dzieję, że rozważania na temat gramatyki i syntaksu dadzą . nam pewne wyobrażenie o tym, jak złożone powinny być te elementy planowania, za pomocą których wytwarza się gra- matycznie poprawne zdania. Uzyskamy w rezultacie pewnego rodzaju wstępne pojęcie o złożonych podstawach ludzkiego planowania, zarówno werbalnego, jak i niewerbalnego. Zdanie musi być wypowiedziane słowo po słowie. Czy ten fakt implikuje, że zdania tworzą zwykły łańcuch? Mówiąc inaczej, czy każde następne słowo w zdaniu jest wybierane wyłącznie na podstawie poprzedzających je słów? Czy też 1 Świetnym wprowadzeniem do problemów i metod lingwistyki jest książka H. A. Gleasona Ań introduction to Descriptive Linąuistics. New York 1955, Holt. 184 * Noam Chomśky Syntactic Structures. The Hague 1957, Mouton. PLANY KONSTRUOWANIA WYPOWIEDZI SŁOWNYCH jest ono wybierane • na podstawie zarówno tych słów, które po nim nastąpią, jak i tych, które go poprzedzały? Oczywiście introspekcja mówi nam, że mamy bardzo dokładne oczekiwa- nia co do tego, co zamierzamy powiedzieć, i wybór potrzeb- nych nam słów zależy od czegoś znacznie ważniejszego niż poprzedzające elementy naszej wypowiedzi. Posiadamy Plan zdania i, kiedy go wykonujemy, mamy stosunkowo jasne wy- obrażenie tego, co chcemy powiedzieć. William James opisał to znacznie lepiej od nas. „Czyż Czytelnik nigdy nie stawiał sobie pytania, jakiego rodzaju faktem psychicznym jest intencja powiedzenia czegoś, zanim zostało to powiedziane? Jest to intencja całkiem określona, różniąca się od wszystkich innych intencji — całkowicie odrębny stan świadomości. Czy i jak liczne określone obrazy zmysłowe słowa i rzeczy wchodzą w jego skład? Prawie żadne! Wstrzymaj się, a słowa i myśli napłyną do świadomości; antycypacja spełni się jak wróżba. W miarę jak przybywają zastę- pujące intencję słowa, przyjmuje je ona kolejno i uznaje za dobre, jeśli są z nią zgodne, lub odrzuca je i nazy- wa złymi, jeśli są z nią niezgodne. Przeto posiada ona swoistą naturę, i cóż ponadto możemy o niej powiedzieć, nie używając słów należących do późniejszych faktów J psychicznych, które pojawiają się na jej miejsce? Inten- cja powiedzenia tak a tak jest tylko nazwą. Można przyjąć, że przeszło jedna trzecia część naszego ży- cia psychicznego zawiera te szybkie, jeszcze nie artykułowane przedwstępne, perspektywiczne przeglądy schematów myśli" 5. James opisuje stany świadomości związane z intencją wyko- nania Planu. Plan zdania, jak się wydaje, powinien być okre- ślony w sposób ogólny, zanim zostanie rozczłonkowany na poszczególne słowa, których chcemy użyć. Introspekcja jest metodą nierzetelną, o czym psychologowie wiedzą. Zanim zacznie się poszukiwać jakiegoś pomysłowego 1 William James The Principles of Psycłiology. Vol. I, New York 1890, Holt, s. 253. , 185 PLANY i STRUKTURA ZACHOWANIA sposobu, pozwalającego na poznanie wszystkiego razem jedno- cześnie, należy najpierw poszukać prostych możliwości. Spró- bujmy więc, nie uciekając się do introspekcji, zapomnieć o na- szej dyskusji o Planach i załóżmy, że każde następne słowo na- szej wypowiedzi zależy tylko od słów poprzednich, a nie od Planu następnych słów. Taka gramatyka pozbawiona anty- cypacji mogłaby być bardzo prosta i, odkąd matematyczne ujęcie takich systemów zostało dokładnie zbadane w ramach ogólnej koncepcji „procesów Markowa", moglibyśmy bezpo- średnio poradzić sobie ze złożonością generatora zdań8. Co więcej, taka gramatyka mogłaby zapewnić bardzo prostą od- powiedniość między językiem takim jak go generuje mó- wiący, a językiem takim jak go odbiera słuchający. Słuchacz, znając tylko wypowiedziane już słowa zdania, może wysu- wać prawdopodobne wnioski dotyczące dalszego rozwoju zda- nia. Można się spierać, że skoro słuchający wydaje się po- trzebować takiego probabilistycznego „Markowowskiego" urzą- dzenia, byłoby bardziej oszczędnie „pozwolić" mu stosować je wówczas, gdy przestaje słuchać i zaczyna mówić. Na szczęście jednak życie nie zawsze jest tak proste, jak myśli- my. Okazuje się, że introspekcja słusznie wskazuje, iż czysto historyczne modele genezy zdania są zbyt proste, aby odpo- wiadały faktom. Takie trudności są pouczające dla każdego, kto chciałby zastosować proste, stochastyczne łańcuchy zda- rzeń behawioralnych jako ogólny opis zachowania się lu- dzi 7. 6 Zastosowanie „procesów Markowa do opisu źródeł informacji zapoży- czono z pracy C. E. Shannona A mathematical theory oj communication. "Bell System Technical Journal" 1948, 27, 379 - 423. Koncepcje te były podstawą gramatycznej teorii Charlesa F. Hocketta A manual of Pho- nology. Indiana University Publications in Antropology and Linguistics. Memoir 11, 1955. Pewne strukturalne lub niestochastyczne aspekty tych źródeł przekazu zostały opisane w książce: Noam Chomsky and George A. Miller Finite state languages. "Information and Control" 1958, l, 91 - 112. 186 * Eugene Galanter and George A. Miller Some comments on stochastic PLANY KONSTRUOWANIA WYPOWIEDZI SŁOWNYCH Są dwa rodzaje argumentów przytaczanych przeciw stoso- waniu modeli „od lewej do prawej" w planowaniu zdania. Jedne stwierdzają, że w taki sposób nie można się nauczyć języka. Inne wskazują konstrukcje gramatyczne, których tak rozumiane źródło przekazu nie może wytworzyć. Załóżmy, że chcielibyśmy nauczyć się, w jaki sposób wytwa- rza się i rozpoznaje wszystkie gramatycznie prawidłowe zda- nia określonej długości, złożone, powiedzmy, z 20 słów. Infor- matycy mówią nam, że w zdaniach w języku angielskim każde słowo zawiera w przybliżeniu średnio 5 bitów informacji8. Możemy przyjąć, iż powinno być w przybliżeniu 2100 różnych, 20-wyrazowych układów, którymi powinniśmy nauczyć się posługiwać. Uzasadnione wydaje się twierdzenie, że każde z tych 2!0° różnych sekwencji będzie nadawało całemu syste- mowi swoisty stan wewnętrzny. Aby włączyć zdolność gene- rowania każdego oddzielnego zdania do swoistego planowania, tzn. utworzenia jednego z 2100 różnych stanów wewnętrznych, który w danym wypadku jest wymagany, osoba planująca powinna usłyszeć przynajmniej raz cały zbiór zdań. Inaczej mówiąc, nasz generator zdań „od lewej ku prawej" nie po- siada innych reguł gramatycznych oprócz tych, które mówią: „Wyprodukowawszy wszystkie potrzebne słowa z danego zbioru x, musimy wybrać następne słowo ze zbioru Y". Aby dziecko nauczyło się wszystkiph reguł „od lewej ku pra- wej", które są potrzebne do generowania poprawnych zdań 20-wyrazowych lub krótszych, powinno ono usły- szeć regułę lub usłyszeć przykłady zdań, z których ta models and psychological theories. W: K. J. Arrow, S. Karlin i P. Sup- :; pes (eds.) Proceedings of the First Stanford Symposium on Mathema- tical Methods m the Social Sciences. Stanford 1960, Stanford Uniyersity Press. i8 Jest to ostrożna ocena oparta na danych Shannona dla liter. Zob, l C. E. Shannon Prediction and entropy of printed English. "Bell system \ Technical Journal" 1951, 30, 50 - 64. Powtórzone przez N. G. Burtona 'i J. C. R. Licklidera Longrange constraints in the statistical structure ; of printed English. "American Journal of Psychology" 1955, 68, 650-653. 187 MC" »" ogial PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA reguła mogłaby być wyprowadzona. W taki więc sposób nie pozostaje nic innego jak tylko upierać się, że dziecko powinno usłyszeć 21M zdań, zanim zacznie mówić i rozumieć język angielski. Jest to w przybliżeniu lO80 zdań. Aby ocenić, jak to jest śmieszne, przypomnijmy, że w stuleciu jest jedynie 3,15 Xl O9 sekund. Mówiąc krócej, dziecko powinno było usły- szeć w przybliżeniu 3X10" zdań na sekundę, aby odebrać całą informację, potrzebną do planowania produkcji zdań (zgodnie z regułą gramatyczną „od lewej ku prawej"), i to tylko przy założeniu, że dzieciństwo trwa 100 lat bez przerw na sen, posiłki itd., i że po jednej prezentacji następuje cał- kowite przyswojenie całego szeregu 20 słów! Proste obliczenie przekona każdego, że liczba stanów wewnętrznych, niezbęd- nych w systemie „od lewej ku pra"wej", okaże się bezsensowne, zanim cały system będzie zdolny do zajmowania się czymś tak skomplikowanym, jak język naturalny, i że dlatego musi być użyty generator zdań jakiegoś innego rodzaju. Nawet gdyby było dostatecznie dużo czasu na wyuczenie się tego wszystkiego, system, jaki usiłujemy sobie wyobrazić, nie mógłby generować sensu takich zdań, które rodowity Anglik uznałby za gramatycznie prawidłowe. Przyjmujemy za górną granicę długości zdania 20 wyrazów — ponieważ trzeba przyjąć jakąś granicę — ale istnieje wiele gramatycz- nie poprawnych zdań, dłuższych niż 20-wyrazowe, których nie można wygenerować zgodnie z „procesami Markowa", i od- wrotnie, zgodnie z „procesami Markowa" można by utworzyć wiele szeregów zdań dłuższych niż 20-wyrazowe, które nie byłyby zdaniami gramatycznie prawidłowymi. Model wyglą- dałby zatem następująco. Należy zapamiętać dosłownie wszy- stkie gramatycznie prawidłowe zdania i część zdań 20-wyra- zowych lub krótszych, a następnie układać 'dłuższe wypo- wiedzi łącząc wszystkie 20-wyrazowe, zdania na różne spo- soby. Jeśli w czyimś mózgu byłyby reprezentowane w tej formie reguły generowania zdań, to i tak istniałyby grama- 188 tycznie prawidłowe zdania dłuższe niż 20-wyrazowe, których PLANY KONSTRUOWANIA WYPOWIEDZI SŁOWNYCH osoba ta nie mogłaby rozpoznać. Jeśli wydłuży się zdanie, powiedzmy o 30 lub 40 słów, nauczenie się języka stanie się coraz trudniejsze i w końcu, gdybyśmy żądali, żeby dziecko zapamiętało wszystkie zdania dowolnej długości, zadanie to doszłoby do granic absurdu. Byłoby to tak, jakbyśmy chcieli nauczyć się systemu liczbowego przez zapamiętywanie wszy- stkich możliwych ciągów cyfr. Zapamiętywanie nieskpńczonej liczby gramatycznie prawidłowych zdań oznacza całkowite pomijanie problemów gramatyki. Model ten jest tak nienaturalny, że zachęca do poszukiwania jakiegoś przeciwstawnego przykładu, dowodzącego, iż Marko- wowski generator słowa ze skończoną liczbą stanów wewnętrz- nych nie może wytwarzać zespołu wszystkich gramatycznie prawidłowych zdań. Przeciwstawny przykład gramatyki opar- tej na zasadzie „od lewej do prawej" wskazuje, że zdania mogą być pod względem gramatycznym osadzone w innych zdaniach'. Rozważmy zdanie: „Człowiek, który powiedział X, jest tutaj". Teraz X możemy zastąpić innym zdaniem — „Albo Y lub ja odchodzę". Niech Y będzie zdaniem: „Jeśli Z, to będzie deszcz". I tak możemy postępować bez końca. Zauważ- my, że w każdym przypadku istnieje zależność gramatyczna, która rozciąga się na całe włączone zdanie. Po pierwsze, człowiek i jest są związane i oddzielone przez X. Po wtóre, albo i lub są związane i oddzielone przez Y. Po trzecie, jeśli i to są związane i rozdzielone przez Z itd. W bardziej skró- conej postaci otrzymujemy: S=aXa' następnie X=bYb', na- stępnie Y=cZc' itd., tak więc, gdy Plan zdania jest wykona- ny, otrzymujemy: S=abcZc'b'a'. Mówiąc krócej, gramatyka angielska pozwala nam konstruować nieskończenie długie sek- wencje tego rodzaju zamierzonych relacji. (Takie zdania są, oczywiście, niezrozumiałe, ale sprzeciwia się im jedynie ludz- * N. Chomsky Three models for the description oj language "IRE Trans- actions on Information Theory" 1956, Vol. IT-2, nr 3, s. 113 - 124; On certain formal properties of grammars. "Information and Control" 1959, 137-167. 189 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA ka słabość, a nie gramatyka.) Problem polega jednak na tym, że nie możemy generować takich zdań za pomocą klasycznego źródła przekazu „od lewej ku prawej". Ponieważ może istnieć nieskończenie duża liczba takich zamierzonych relacji (nie ma reguły gramatycznej, ograniczającej tę liczbę) i należy je wszystkie zapamiętać jednocześnie i w określonym porządku, generator wytwarzający zdania zgodnie z zasadą „od lewej ku prawej" powinien mieć nieskończenie pojemną pamięć, tzn. nieskończenie dużą liczbę stanów wewnętrznych. Ale nieskoń- czenie pojemna pamięć nie zawsze jest osiągalna w systemach biologicznych lub innych, tak że system „od lewej ku pra- wej" musi być niezdolny do tworzenia pewnych gramatycznie prawidłowych zdań10. Co było do udowodnienia. Łańcuchy słów nie będą wystarczać (mówiącemu). 10 Yictor Yngve pisze w pracy: A model and an hypothesis about lan- guage structure. Proceedings of the American Philosophical Society, że gramatycznie prawidłowe zdania muszą być tworzone przez istoty ludz- kie, które mają ograniczony zakres pamięci bezpośredniej, i chociaż nie ma reguły gramatycznej ograniczającej liczbę możliwych dobudówek zanurzonych w zdaniu angielskim, istnieją limity psychologiczne. Zdania z kilkoma takimi zależnościami nie wydają się niegramatyczne, jed- nakże zwykle staramy się ich unikać. Yngve ilustruje to zjawisko opo- wiadaniem: The House that Jack Buit: „To jest pies, którego ubodła krowa", i „To jest kot, którego ugryzł pies" mogą być połączone w jed- no zdanie: „To jest kot, którego ugryzł pies, którego ubodła krowa", Zdanie posiadające jedną zależność (ubodła krowa) zanurzyło się w dru- gim zdaniu (ugryzł pies). Teraz jednak, jeśli dodamy trzecie zdanie: „To jest szczur, którego zabił kot", potrójne połączenie przyniesie nam: „To jest szczur, którego zabił kot, którego ugryzł pies, którego ubodła krowa". Jeszcze jeden krok dalej i otrzymamy: „To jest cukier, który zjadł szczur, którego zabił kot, którego ugryzł pies, którego ubodła krowa" — i taka gramatyka staje się już szaleństwem. Cztery zależ- ności zanurzone w tym układzie są całkowicie niezrozumiałe. Aby uniknąć takich trudności, nie budujemy zdań w formie zanurzonych dobudówek, ale zostawiamy je otwarte dla, że tak powiemy, przyszłych złożonych konstrukcji, które nie mają obecnie żadnej specyfiki. „To jest krowa, która ubodła psa, który ugryzł kota, który zabił szczura, który 190 zjadł cukier, który leżał w domu, który zbudował Jack". Zastanowienie PLANY KONSTRUOWANIA WYPOWIEDZI SŁOWNYCH ;Nie rozważając dalej tego problemu załóżmy, że źródło prze- kazu może wiedzieć coś zarówno o tym, co będzie powiedzia- ne, jak i o tym, co powiedziano już wcześniej. Wyobraźmy sobie schemat, w którym całe zdanie jest traktowane jako jed- nostka stopniowo rozwijająca się zgodnie z Planem, po- wiedzmy, od wewnątrz na zewnątrz. Niech całe zdanie będzie oznaczone symbolem S. Jedną z głównych reguł gramatyki będzie to, że S może być zapisane jako JVP+VP, gdzie przez NP będziemy rozumieć człon rzeczownika, a przez VP — człon czasownika. Tę regułę można zapisać w postaci: (Fi) NP+VP, gdzie strzałka wskazuje, że symbol S może być zapisany jako NP+VP przy wyprowadzeniu ewentualnej wypowiedzi. Roz- dzielając człon rzeczownika na przedimek i rzeczownik, mo- żemy napisać: (F2) NP----> T + Rzeczownik, a rozdzielając człon czasownika na czasownik i rzeczownik, możemy napisać: (F3) VP-----> Czasownik + NP. (W gramatyce jako całości powinno być oczywiście kilka róż- nych sposobów rozdzielenia NP i VP, ale my chcemy posłu- żyć się tu przykładem możliwie najprostszym.) Mamy dosta- teczną liczbę gramatycznie prawidłowych konstrukcji w ję- się nad tym, dlaczego zanurzona konstrukcja jest tak trudna do zrozu- mienia, podczas gdy proste otwarte konstrukcje mogą być zrozumiałe przez małe dzieci, prowadzi do wniosku, że wówczas, gdy to jest możli- we, zdanie planuje się w taki sposób i faktycznie tworzy w takim po- rządku, w jakim będzie ono wypowiedziane; przyszłe zdanie przecho- wuje się w pamięci bezpośredniej w tak krótkiej, strategicznie wygodnej formie, jak to jest tylko możliwe. Opracowanie taktycznych szczegółów Planu dokonuje się w tym porządku, jaki jest potrzebny, aby sprowa- dzić do minimum zależność od czasowych charakterystyk pamięci mówiącego. 191 ogial PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA zyku angielskim, aby zilustrować ten problem, tak wiać do- dajmy jeszcze kilka reguł dotyczących słownika: (F4) T - > jakiś, ten. Rzeczownik - > chłopiec, piłka, kij. Czasownik - > uderzać. Puśćmy teraz w ruch gramatyczną maszynę i popatrzmy, co ona wyprodukuje. Aby ją uruchomić, podstawimy jej S i pole- cimy mówić. Jedyne, co może ona zrobić z S, to zastosować doń regułę Fj. Wynik tego jest pokazany na rysunku 6. Na- stępnie moglibyśmy rozwinąć albo NP, albo VP zakładając, że stosujemy najpierw regułę Fg — uzyskujemy wówczas wynik przedstawiony na rysunku 7. Będziemy tak postępo- wać dalej aż do czasu, gdy uzyskamy konstrukcję przedsta- wioną na rysunku 8. W tym miejscu jesteśmy gotowi zastosować reguły słowni- kowe i zgodnie z nimi przekształcić T + Rzeczownik + Czasownik + T + Rzeczownik w jedno z kilku różnych zdań: Jakiś chłopiec uderzył tę piłkę. Ten kij uderzył jakiegoś chłopca. Ta piłka uderzyła jakiś kij itd. Maszyna tak funkcjonująca nie jest zbyt elokwentna, ale nie jest ona też zbyt skomplikowana. Można wykazać, że generatory tego typu zdań nie mają żad- nych trudności z zależnościami zamierzonymi, które są tak trudne dla urządzenia planującego zgodnie z zasadą „od le- wej ku prawej" (ryć. 6, 7, 8). Wszystko, co jest tu konieczne, to reguła typu S - >-aXa i X - > bXb i X - >cXc itd. Tego typu reguły mogą określać równocześnie to, co było, i to, co będzie, i przerywać rozwijające się zdanie raczej 192 w środku, a nie na końcu. Tak więc można odpowiedzieć na PLANY KONSTRUOWANIA WYPOWIEDZI SŁOWNYCH część argumentów wysuwanych przeciw prostym źródłom Markowa, jakkolwiek inna trudność wynikająca stąd, że licz- ba niezbędnych reguł nie powinna być zbyt wielka, aby mo- gła być przyswojona w okresie dzieciństwa, nie została jeszcze pokonana. Oczywiście, aby generować zdania podobne do przedstawionych powyżej, wystarczy jedynie opanować kilka Zgodnie z regułą Ryć. 6. Pierwszy etap budowy zdania VP Zgodnie z regułą T + Rzeczownik Zgodnie z regutą F2 Ryć. 7. Wynik dwu etapów budowy zdania T + Rzeczownik Czasownik + NP :je" j a" T + Rzeczownik Ryć. 8. Podział zdania na jego części składowe ogial PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA reguł, ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Na czym polega problem, staje się jasne dopiero wówczas, gdy zaczyna się poważnie pracować nad zadaniem zbudowania gramatyki angielskiej jedynie za pomocą tego typu reguł. Chomsky przedstawił szczegółowo te problemy i tutaj nie będziemy się nimi zajmować. Wystarczy stwierdzić, że wielką oszczęd- ność dla konstruowania gramatyki można uzyskać przez zasto- sowanie reguł o bardziej skomplikowanym charakterze, które umożliwiają nie tylko dokonywanie przestawień, ale także wprowadzanie zmian w obrębie zdania. Te bardziej złożone reguły wydają się raczej regułami transformacji niż regu- łami tworzenia zdań. Jednym z prostszych przykładów jest transformacja, która zamienia zdanie w,stronie czynnej na zdanie w stronie bier- nej: „Jan zjadł jabłko" jest transformowane na „Jabłko zo- stało zjedzone przez Jana". Jeśli dokonamy analizy formal- nych wskaźników takiej transformacji, stanie się jasne, że takiego przekształcenia nie można dokonać wykorzystując je- dynie podstawowe reguły. Innym powszechnym rodzajem transformacji jest negacja: „Będę iść" przekształca się w „Nie będę iść". „Mogę iść" przekształca się w „Nie mogę iść". „Od- szedłem" przekształca się w „Nie odszedłem". Negacja doko- nuje się za pośrednictwem słowa „nie", które poprzedza wy- stąpienie czasownika posiłkowego. Zwróćcie jednak uwagę na to, co się dzieje, gdy nie ma czasownika posiłkowego: „Idę" przekształca się w „Nie idę". Ponieważ nie ma tu czasownika posiłkowego, do którego można by dołączyć przeczenie „nie", wprowadza się nieregularną formę czasownikową, która jest prostym wynikiem transformacyjnego charakteru gramaty- ki n. Zwróćcie uwagę, że transformacja, która jest konieczna 11 Interesujące przykłady „mowy opozycyjnej" — kiedy wszystkie zda- nia twierdzące są przekształcane w zdania przeczące, a wszystkie prze- czące w twierdzące — przedstawili J. Laffal, L. D. Lenkoski i L. Ameen w pracy: Opposite speech in a sćhizophrenic patient. "Journal of Ab- 194 normal and Social Psychology" 1956, 52, 409 - 413. Chory mógł zamienić PLANY KONSTRUOWANIA WYPOWIEDZI SŁOWNYCH do skonstruowania zdania pytającego, ma taki sam charakter. Ogólna reguła takiej transformacji polega na tym, że abc przekształca się w bać. Tak więc „Ja będę iść" (J will go) przekształca się w „Będę ja iść"? (Will I gol), „Ja mogę iść" (I can go) przekształca się w „Mogę ja iść"? (Can I gol), „Ja odszedłem" (i have gone) przekszta.ca się w „Odszedłem ja?" (Have I gone?). Ale reguła ta nie może być bezpośrednio za- stosowana do zdania „Ja idę" (I go) i dlatego trzeba tu wpro- wadzić do, podobnie jak w przypadku negacji. Tak więc I go może stać się I do go i w tej formie może to być zastosowane albo w negacji, albo w pytaniu (albo I don't go albo Do I go?). Widzimy więc, że transformacja dokonująca się za pomocą do odgrywa w gramatyce języka angielskiego główną rolę. Te przykłady wystarczą, aby poznać naturę transformacji gra- matycznych, które stosujemy w celu przekształcenia naszych prostych zdań. Inne transformacje obejmują połączenia dwu zdań w jedno za pomocą i lub albo i pozwalają nam budować na różne sposoby długie, złożone, skomplikowane zdania. Ogólny obraz generatorów zdań wyłaniający się z tej analizy sprowadza się do tego, że istnieje stosunkowo prosty system tworzenia zdań typu „Chłopiec uderzył kijek" (A boy hit a stick — Chomsky nazywa go „ciągami jądrowymi"). Po- nadto istnieje system transformacji, który działa na bazie tych podstawowych wiązek, układając lub rozbijając je na nieskoń- czone odmiany zdań gramatycznych. Według tej teorii można rozmawiać językiem angielskim w pełni poprawnie pod wzglę- dem gramatycznym, wykorzystując mniej niż 100 reguł bu- dowy zdań, mniej niż 100 reguł transformacji i prawdopo- „tak" na „nie", oczywiście bez zmiany pozostałej struktury zdania. Ale mówił on raczej: „Mogę idę" niż „idę", co jest świadectwem po- dwójnego transformowania negacji: „idę" przekształca się w „nie mogę iść", a to z kolei w „mogę idę". W gramatyce bowiem dwie negatywne transformacje nie są tożsame z formą, jaka występowała przed pierwszą transformacją, ponieważ czasownik „do" pozostaje jako ślad tego słowa, dla którego został wprowadzony. 195 ogiąl PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA dobnie 100 000 reguł słowotwórstwa i wymowy. Nawet dziecko' mogłoby opanować te umiejętności po 10 lub 15 latach stałej praktyki. Jedną z najbardziej interesujących cech analizy Chomsky'ego jest to, że przewiduje ona dwuznaczności. Tak np. zdanie „La- tające samoloty mogą być niebezpieczne" (Flying planes can be dangerous) jest dwuznaczne dla osoby mówiącej po angiel- sku. Dlatego też gramatyka powinna odpowiadać dwu odmien- nym Planom tworzenia zdania. Zgodnie z pierwszym Planem, zdanie to jest odmianą zdania: „Latające samoloty są niebez- pieczne" (Flying planes arę dangerous). Zgodnie z drugim Planem można je rozumieć jako „Latanie samolotami jest nie- bezpieczne" (Flying planes is dangerous). Wielu ludzi pozosta- je w błogiej niewiedzy, jak wiele zdań nią tego typu dwu- znaczny charakter. Kiedy ujawni się tę dwuznaczność, staje się ona bogatym źródłem dowcipu, rodzajem gramatycznego kalamburu. Aby rozumieć zdanie i wiedzieć, jak dokonać jego transfor- macji, człowiek musi uświadomić sobie jego strukturę. Zda- nie „Oni gotują jabłka" (They arę cooking apples) ma inną strukturę, gdy będzie znaczyć „Moi przyjaciele gotują jabłka" (My jriends arę cooking apples), a inną, gdy będzie znaczyć „Te jabłka nadają się tylko do gotowania, a nie do jedzenia" (Those apples arę good for cooking, not for eating). Jeśli ktoś ma na myśli strukturę „Oni gotują jabłka" (They arę cooking apples), może wówczas zastosować transformację na stronę bierną i otrzyma zdanie „Jabłka są przez nich gotowane" (Apples arę being cooked by them). Ale jęli ktoś ma na myśli struktury „Oni robią gotowane jabłka" (They arę cooking apples), transformacja na stronę bierną jest niepotrzebna. Jeśli nie cała hierarchia słów byłaby uświadamiana, lecz tylko końcowa wiązka słów zorganizowanych hierarchicznie, nie wiedzielibyśmy, jakich transformacji można by dokonać w stosunku do niej i nie moglibyśmy wydobyć zawartej 196 w wypowiedzi dwuznaczności. Zdolność gramatyki do wyra- PLANY KONSTRUOWANIA WYPOWIEDZI SŁOWNYCH żania tego rodzaju dwuznaczności jest widomym świadectwem adekwatności formuł gramatycznych. Ciekawe, jak dalece taki rodzaj weryfikacji adekwatności teorii wykracza poza granice czystej lingwistyki. Na przykład, dwoje ludzi, którzy zapa- miętali szereg symboli, może reprodukować je zupełnie tak samo, chociaż każdy z nich może mieć zupełnie inny Plan od- twarzania. Mamy nadzieję, że adekwatna teoria powinna obej- mować oba rodzaje Planów. Obecnie jednak żadna z teorii werbalnego uczenia się nie osiągnęła tego poziomu doskona- łości. Pozostaje jeszcze wiele problemów odnoszących się do generowania zdań, które nie są wyjaśnione przez tę teorię gramatyki. Gdyby mówienie było grą, wówczas gramatyka wskazywałaby nam, które ruchy są uprawnione, a które są ' najlepsze. Nie potrafimy jeszcze powiedzieć, w jaki sposób osoba mówiąca dobiera treść swoich wypowiedzi. Jednakże nawet przy stosunkowo wąskim zasięgu składni ludzie mogą tworzyć i realizować bardzo złożone Plany w dość krótkim czasie. Ta zdolność człowieka może stanowić wyjątek charak- terystyczny dla mowy ludzkiej, ale wydaje się to raczej nie- prawdopodobne . Badanie systemów gramatycznych jest niezwykle interesu- jącym sposobem podejścia do badania Planów tworzonych przez ludzi. Materiał jest obfity i stosunkowo jednorodny; łatwo go zapisać; niektóre przeciwstawne teorie (tzn. grama- tyki) mogą być porównywane; można osiągnąć rozsądną, in- tuicyjną zgodność co do akceptowanej lub nieakceptowanej sekwencji reakcji itd. Przy wszystkich tych zaletach nauko- wy opis zachowania werbalnego (dokonywany, oczywiście, przez lingwistów, a nie przez psychologów) znacznie prze- wyższa każdą inną dziedzinę opisu zachowania i tym samym rzuca światło na to, jak mogłyby ewentualnie wyglądać inne fcteorie zachowania. Karl Lashley powiedział kiedyś: „Poświęciłem tak wiele czasu na omawianie problemów składni nie tylko dlatego, że język jest najważniejszym wytworem działalności mózgu ludzkiego, lecz również 197 a" ogiijl PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA dlatego, że problemy dotyczące organizacji języka wy- dają się charakterystyczne dla wszystkich innych form aktywności mózgowej. Język posiada serię hierarchii organizacji: porządek ruchów wokalnych w czasie wy- powiadania słów, porządek słów w zdaniu, porządek zdań w paragrafie tekstu, racjonalny porządek poszczególnych fragmentów w całej wypowiedzi. Problem seryjnego upo- rządkowania wydaje się odnosić nie tylko do mowy, lecz również do wszelkich sprawności, a nawet do koordynacji czasowej skurczów mięśniowych takich ruchów, jak się- ganie i chwytanie. Analiza mechanizmów nerwowych, leżących u podłoża organizacji ruchów bardziej prymi- tywnych, może przyczynić się nawet do rozwiązania pro- blemów fizjologii procesów logicznych" lt. Powstaje pytanie, czy Lashley lub autorzy niniejszej książki przyjęliby stary argument, zgodnie z którym prawa gramatyki są prawami myślenia, czy też bylibyśmy skłonni akceptować bardziej współczesną wersję, wysuniętą przez Benjamina Lee Whorfa, który pisał, że „formy myślenia człowieka są kontro- lowane przez nieubłagane prawa, których wzorców jest on nieświadomy. Wzorce te są skomplikowanymi, nieświadomymi systematyzacjami jego własnego języka, co widać dostatecznie jasno przy porównywaniu i przeciwstawianiu różnych języków, szczególnie z rozmaitych grup językowych"18. Problem ten nasuwa szereg problemów pochodnych, które znacznie prze- kraczają ramy mniejszych rozważań. Wydaje się jednak, że można nieco wyjaśnić sytuację mówiąc, iż przyjęty przez au- torów punkt widzenia nie zmusza ich do zajęcia jednego lub drugiego stanowiska wobec „hipotezy Whorfa". Na podstawie hierarchicznych Planów i ich różnych transformacji zbudo- wana jest nie tylko gramatyka języka angielskiego; gramatyka każdego języka jest skonstruowana w ten sposób, że procesy 12 Karl Lashley The problem oj serial order in behavior. W: Lloyd A. Jeffress (ed) Cerebral Mechanisms in Behavior. The Hixon Sym- posium, New York 1951, Wiley s. 121 - 122. 18 B. L. Whorf Language, Thought and Reality. W: J. B. Carrol (ed.) 198 New York 1956, Wiley and the Technology Press, s. 252. PLANY KONSTRUOWANIA WYPOWIEDZI SŁOWNYCH myślowe osoby mówiącej nie są w żadnej mierze charaktery- styczne dla danego języka. Co więcej, jeśli rozumowanie auto- rów niniejszej książki jest słuszne, prawie całe zachowanie ludzkie jest zorganizowane w taki sam sposób. Używając meta- fory, możemy mówić o ogólnej gramatyce zachowania, co zna- czy, że gramatyka języka jest tylko jednym z przykładów ogólnego wzorca regulacji, który może przejawiać się także w wielu innych sferach zachowania. Jeśli powiemy, że for- malna struktura praw gramatyki jest podobna do struktury praw myślenia, nie znaczy to wcale, że prawa gramatyki są prawami myślenia lub że czyjeś myślenie musi być na zawsze przykute do koniugacji i deklinacji jego języka ojczystego. Pytanie o to, jak posługujemy się językiem w celu podawania instrukcji, opisywania, zadawania pytań, wyrażania uczuć, rozwiązywania problemów, konstruowania Planów lub orga- nizowania Obrazów, ujawnia tak wiele różnych unikalnych i specyficznych problemów psychologicznych, odnoszących się do tylu różnych unikalnych i specyficznych zastosowań języka, że nie da się ich objąć żadnym prostym uogólnieniem. Sposób, za pomocą którego język uczestniczy w każdej z. tych sy- tuacji, może być określony tylko w drodze badania tych sytuacji. Plan gramatyczny, jak już wcześniej powiedzieliśmy, określa jedynie prawidłowe ruchy w społecznej grze komuni- kowania się ludzi. Jednak powody podejmowania tej gry nie mogą być wydedukowane z jej reguł. Zakończmy ten rozdział podsumowaniem próbując odnieść ob- serwacje lingwistyczne do podstawowych tez zawartych w tej pracy: Po pierwsze, wypowiadanie zdania w normalny sposób jest sprawnością nabytą w wyniku wieloletniej praktyki. Podobnie jak każda sprawność, musi być ono kierowane przez Plan, tzn. musi istnieć oddzielny, odmienny Plan zdania, które wypowia- damy. Hierarchia Planu dla jakiegoś poszczególnego zdania od- powiada sposobowi, zgodnie z którym dokonany będzie „roz- biór" zdania. W Planie tym faza testowa jednostek TOTE 199 ogial PIANY I STRUKTURA ZACHOWANIA obejmuje porównywanie wypowiadanych i odczuwanych dźwięków i ruchów ze słuchowymi i proprioceptywnymi Obra- zami tego, jakie powinny one być. Końcowa, operacyjna faza Planu zdania obejmuje ruchy mięśni aparatu mowy. Plan taki możemy nazwać „motorycznym Planem" zdania. Jednakże za Planem motorycznym kryje się trudniejszy do zrozumienia proces tworzenia tego Planu. Musi istnieć inny poziom Planu, który operuje Planem motorycznym. O po- dobnym przypadku wspominaliśmy w rozdziale 10, gdy mó- wiliśmy o Planie ukierunkowanym na stworzenie nowego Pla- nu przypomnienia zapamiętanego tekstu. Mamy tutaj analo- giczną sytuację. Aby zachować czystość stylu, ten drugi Plan nazwiemy „Planem gramatycznym". Plan gramatyczny jest głównym przedmiotem rozważań-- w tym rozdziale. Struktu- ra tego planu obejmuje hierarchię gramatycznych reguł tworzenia i transformacji słów. Przedmiot, na którym Plan ten operuje, jest testowany ze względu na jego wartość jako zdania. Nasuwa się w związku z tym pytanie, czy istnieje w nim człon podmiotu i człon czasownika. Jeśli test wykaże, że człon podmiotu nie występuje, to cały system zaczyna go generować aż do chwili, gdy wszystkie dalsze podtesty i pod- podtesty wypadną zadowalająco i system powróci do zasad- niczego testu, wówczas i Plan motoryczny będzie kompletny. Pełny Plan motoryczny ciągu jądrowego może wymagać do- konania na nim pewnych transformacji i dalsze udoskonalenie Planu gramatycznego będzie polegało na ich wykonaniu. Istnieje oczywiście wiele decyzji semantycznych dotyczących uruchomienia Planu gramatycznego. Inaczej mówiąc, kiedy test nie wykazuje istnienia członu podmiotu i rozpoczęła się operacja odszukania tego członu, system musi mieć jakiś spo- sób określający, jaki rodzaj członu podmiotu należy wybrać. Problemy wyboru, oczywiście, wymagają włączenia funkcji ocenyu. Jednym 'ze sposobów wyobrażenia sobie tego jest 14 Faza testowa w systemie TOTE będzie niewątpliwie składać się 200 z szeregu możliwych do przyjęcia alternatyw, z których dokonany zo- PLANY KONSTRUOWANIA WYPOWIEDZI SŁOWNYCH przyjęcie założenia, że obraz wyniku, który zdanie powinno wyprodukować, lub informacji, którą powinno przekazać, do- starcza kryteriów, jakie należy wziąć pod uwagę przed prze- prowadzeniem odpowiednich testów. Ale sposób, w jaki ten aspekt procesu powinien funkcjonować, jest zupełnie różny, przy zwykłym pozdrowieniu i przy konstruowaniu sonetu — kryteria narzucane przez Obraz będą niewątpliwie sprawować kontrolę nad sposobem realizacji Planu motorycznego. W tym miejscu natrafiamy na szereg problemów, które nie mogą być dyskutowane w sposób uprawniony bez szczegółowej analizy cech Obrazu i rozwiązania problemu znaczenia słowa, jed- nakże w zagadnienia te autorzy woleli się nie wgłębiać. Ogra- niczymy się zatem do omówienia sprawności werbalnych ujmując je tak samo jak i inne hierarchicznie zorganizowane sprawności i wyrażając opinię, że zorganizowany na takich zasadach system pozwala mówić gramatycznie, a nawet jest zdolny do wynajdywania tego, co mówimy. W świetle rozważań dotyczących tych problemów, które posta- wiliśmy na początku niniejszego rozdziału, nasuwają się na- stępujące pytania: Czy język wprowadza nowe procesy psy- chiczne albo, czy wszystkie werbalnie osiągnięte sprawności są zapowiadane przez procesy, które można obserwować u zwierząt niższych? W takiej mierze, w jakiej język opiera się na hierarchicznym systemie TOTE, i system ten występuje także u zwierząt, w języku nie ma nic nowego, oprócz znacz- nie wyższego stopnia złożoności. Ale ten komentarz jest po- mocny tak samo jak spostrzeżenie, że zarówno zwierzę, jak stanie wybór odpowiednio do funkcji oceny, uwarunkowanej Obrazem i okresem czasu koniecznym do dokonania tego wyboru. Napomykając, jak to mogłoby się odbywać, można posłużyć się obserwacją, że w ba- daniach nad skojarzeniami werbalnymi występuje u osoby badanej silna tendencja do odpowiadania tą samą kategorią syntaktyczną, jaką reprezentowało słowo bodziec. Zob. R. S. Woodworth, H. Schlosberg Experimental Psychology. New York 1938, Holt, s. 347 - 348. (Przekład polski R. S. Woodworth, H. Schlosberg Psychologia eksperymentalna. Warszawa 1963, PWN). 201 ogijl i PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA i człowiek jest zbudowany z atomów. Znacznie bardziej inte- resujący problem dotyczy możliwości tworzenia pewnych no- wych konfiguracji z tych samych podstawowych komponen- tów. Szczególnie interesujące jest pytanie: Czy zdolność wykorzystania Planów w celu tworzenia Planów kierujących zachowaniem jest nowym procesem psychicznym? Plan moto- ryczny może być instynktowny lub może być sprawnością nabytą w wyniku długich gO'dzin ćwiczeń — pod tym wzglę- dem między zwierzęciem a człowiekiem nie ma różnicy. W roz- ważaniach nad zapamiętywaniem, a jeszcze wyraźniej w roz- ważaniach dotyczących mowy, doszliśmy do przekonania, że Plan motoryczny może być zbudowany bardzo szybko i efek- tywnie nie w sposób mechaniczny, lecz za pomocą operacji na wyższym poziomie Planu, której przedmiotem jest Plan motoryczny. Jest to coś więcej niż zwykłe dyskusje nad 'wglą- dem versus próby i błędy — Plan motoryczny mógłby być wybrany w wyniku wglądu przez organizm, który może nie wykonać Planu budowania Planu motorycznego. Prawdopo- dobnie niektóre małpy i nawet niektóre ssaki wyższe mają zadatki takiej zdolności planowania na wyższym poziomie. Jeśli tak jest, to być może człowiek powinien odróżniać się znacznie większą złożonością, która wyjaśniałaby tylko jego unikalne cechy. Jeśli tak nie jest, to być może posiadamy klucz do wyjaśnienia ewolucyjnego przełomu tak samo waż- nego, jak rozwój płuc i nóg. rozdział 12 Plany poszukiwań i plany rozwiązywania problemów Każdy Plan dostatecznie złożony, aby być interesującym, musi obejmować szereg kroków wykonywanych jedynie po to, żeby utorować drogę do celu, który rzeczywiście chcemy osiągnąć. W rozdziale 2 mówiliśmy o przygotowawczych fazach Planu: podniesienie młotka było fazą przygotowawczą prowadzącą do uderzenia; to właśnie faza uderzenia kończyła pracę, tzn. zmie- niała określone przez testy warunki dla kontynuowania lub zakończenia wykonania danej jednostki TOTE. Istnieje, oczy- wiście, wiele rodzajów przygotowawczych subplanów. Nie- zbędną przygotowawczą fazą dla przybijania, o czym wie każ- dy cieśla, jest (często utrudniający zadania) subplan dobierania młotka. W najprostszej formie ten częściowy przygotowawczy subplan polega na kolejnym przebadaniu paru przedmiotów aż do momentu, w którym jeden z nich będzie odpowiadał posiadanemu przez nas wyobrażeniu młotka; tylko wtedy stworzone zostaną odpowiednie warunki dla konstruowania na- stępnej części Planu. W jaki sposób 'przebiega tego rodzaju poszukiwanie? Czy jest 203 ogia PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA to jakiś rodzaj Planu? Oczywiście, istnieją jakieś najbardziej prawdopodobne miejsca przechowywania młotka, które prze- szukujemy w pierwszej kolejności. Jeśli go tam inie znajdu- jemy, zaczynamy błądzić zaglądając w kąty, wracając w te same miejsca dwa lub trzy razy. Ewentualnie przychodzi nam na myśl, że należałoby poszukiwać w sposób bardziej syste- matyczny. Wówczas zaczynamy od przeszukiwania jednego po- koju, zaglądając w nim w każde miejsce, następnie przecho- dzimy do drugiego pokoju itd., pytamy kogoś, czy nie wie, gdzie jest młotek, albo idziemy do sąsiada i pożyczamy od niego młotek. Jeśli wszystko to nie przyniesie oczekiwanego rezultatu, idziemy do sklepu z narzędziami i kupujemy nowy młotek; wtedy stary młotek z całą pewnością .się znajdzie. W jednym z testów inteligencji" występuje zadanie, które po- lega na znalezieniu piłki leżącej gdzieś w polu widzenia bada- nego. Poprawnym rozwiązaniem tego zadania jest powolne systematyczne przeszukiwanie każdego fragmentu pola bez 'po- wracania po raz drugi do tego samego miejsca. Jeśli tylko piłka rzeczywiście znajduje się w polu widzenia, to taki rozsądny i systematyczny Plan poszukiwań z pewnością doprowadzi do znalezienia jej. Systematyczne Plany są czasem nazywane „algorytmami". Ludzie nie zawsze posługują się w czasie poszukiwań systematycznymi Planami, ponieważ Plany te, chociaż wchodzą w skład testów inteligencji, bywają nudne i nieefektywne. Przeciwieństwem ich jest sposób niesystema- tycznych, ale skutecznych poszukiwań. Jeśli próbujemy skró- • cić systematyczny Plan, zgadując, prosząc o pomoc lub próbu- jąc przypomnieć sobie, gdzie po raz ostatni widzieliśmy poszu- kiwany przedmiot itd., to taki Plan będzie się nazywał „heury- styczny"J. Systematyczny Plan, jeśli jest w ogóle możliwy 1 Nawrót w ostatnich latach zainteresowań heurystyką — sztuką po- szukiwań — został spowodowany, jak się wydaje, w dużym stopniu pracą matematyka G. Polya. W pracy How to Solve It. Princeton 1945, Princeton University Press (przekład polski Jak to rozwiązać? Warsza- 204 wa 1973, PWN) próbuje on określić heurystyczne zasady odkrycia ma- PLANY POSZUKIWAŃ I PLANY ROZWIĄZYWANIA PROBLEMÓW do zastosowania, nie zawiera ryzyka, ale może trwać długo i kosztować zbyt drogo. Plan heurystyczny może być tańszy i krótszy, ale czasami nie prowadzi do oczekiwanych rezul- tatów. Niebezpieczeństwo stosowania zrutynizowanych sposobów po- szukiwań polega na tym, że poszukiwany przedmiot może w ogóle nie istnieć. Jeśli w domu-nie ma młotka, to najdokład- niejsze systematyczne poszukiwania nic nie dadzą — pod- jęliśmy się niewykonalnego zadania. Ponieważ nigdy nie ma- my absolutnej pewności, czy przedmiot może być znaleziony, jedynie rozsądnym postępowaniem będzie włączenie w Plan poszukiwań reguły „stop" (zatrzymania). Mówiąc inaczej, jeśli po ustalonym czasie albo po szeregu wykonanych operacji poszukiwany przedmiot nie zostanie znaleziony, poszukiwania będą wstrzymane i stwierdzi się, że przedmiot ten nie istnie- je. (Zawieszenie reguł „stop" w czasie hipnozy zostało omó- v;ione w rozdziale 8.) We wszystkich przypadkach ludzkich Planów poszukiwań różne reguły „stop" wprowadzane są w fazie testowej. Wiele poszukiwań dokonuje się specjalnie tematycznego. Kontynuacją tej pracy jest Mathematica and Plausible R.sasoning, 2 tomy Princeton 1954, Princeton University Press. Spośród psychologów należy wymienić głównie K. Dunckera, który podkreślał odkrycie metod heurystycznych stosowanych przez ludzi. (Por. K. Dunc- ker On problem — soluing. „Psychological Monographs" 1945, nr 270). Badanie algorytmów — skutecznej metody komputerowej — to aktywna dziedzina współczesnej matematyki, dziedzina, którą zwykle nazywa się teorią funkcji rekursywnych. Dobre wprowadzenie do tej teorii można znaleźć w pracy Martina Davisa Computability and Unsolvability. New York 1958, McGraw-Hill. Algorytm jest definiowany przez autora intui- cyjnie jako czysto mechaniczna procedura obliczania wyniku przy skoń- czonej liczbie kroków. Wiadomo, że dla niektórych problemów algoryt- my są bardzo efektywne (np. znajdowanie maksimum funkcji), a dla innych algorytmy nie są praktyczne (np. badanie wszelkich możliwych posunięć przy grze w szachy). Wiadomo również, że dla szeregu proble- mów algorytmy w ogóle nie istnieją i możliwe są tylko metody heury- styczne (np. poszczególne twierdzenie logiczne nie jest teoremem teorii kwactyfikacji). 205 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA w tym celu, aby skontrolować Obraz, wzmocnić go lub osła- bić. Takie poszukiwania nie mogłyby zajść, gdybyśmy nie mieli dokładnej reguły określającej, kiedy Obraz przypusz- czalnie zaniknie, ponieważ poszukiwany przedmiot nie istnie- je. Wiemy zdumiewająco niewiele o regułach „stop" czy o warunkach, które zmuszają nas do stosowania tych reguł. Co skłania nas do decyzji, że rzecz, której poszukujemy, nie istnieje? Należy przyjąć, że prawdopodobieństwo znalezienia . szukanego przedmiotu i jego użyteczności jest związane za- równo z regułą „stop", jak i z rodzajem Planu — systema- tycznego lub heurystycznego, który należy wykonać. Plany tposzukiwania przedmiotu w otoczeniu fizycznym są zwykle raczej proste. Istnieje test percepcyjny, który określa „nastawienie" osoby poszukującej, oraz faza kierowania recep- torów na inny przedmiot, na którym można powtórzyć test percepcyjny itd., dopóki poszukiwany przedmiot nie zostanie znaleziony, co było celem zadania testowego, lub dopóki nie zostanie wprowadzona skuteczna reguła „stop". Plan poszuki- wania jest dla nas szczególnie interesujący, ponieważ służy on za model wielu innych procesów poznawczych, których na pierwszy rzut oka nie można uważać za przykłady po- szukiwania czegoś. Na przykład mówimy, że „szukamy" w na- szej pamięci jakiegoś imienia czy jakiegoś obrazu, czy też jakiegoś skojarzenia, albo „szukamy" rozwiązania jakiegoś problemu, jakiejś odpowiedzi, jakiejś metody lub jakiegoś na- tchnienia. Wiadomo, że Edison zbadał tysiące substancji w cza- sie swoich prób skonstruowania lampy elektrycznej „szukając" dobrego drucika żarowego; że Ehrlich „szukał" sposobu lecze- nia syfilisu itd. Te zadania mają wszelkie formalne cechy poszukiwania, z wyjątkiem tej, że przedmiot poszukiwany nie jest zlokalizowany w przestrzeni fizycznej. Aby wyjaśnić, jakiego rodzaju poszukiwanie uwikłane jest w rozwiązywaniu problemów, rozważmy problem, którym psy- chologowie zajmowali się szczegółowo w badaniach laborato- 206 ryjnych. Badanemu przedstawia się zbiór przedmiotów różnią- PLANY POSZUKIWAŃ I PLANY ROZWIĄZYWANIA PROBLEMÓW cych się między sobą pod wieloma względami. Na przykład, jedne mogą być duże, a inne małe, jedne mogą być czerwone, a inne zielone; jedne mogą być okrągłe, inne trójkątne; jedne mogą mieć obwódkę, a inne nie itd. Wszystkie możliwe kom- binacje tych przedmiotów są badanemu pokazane. Mówi mu się, że niektóre z tych przedmiotów są przykładami „pojęcia", a inne nie. Pojęcie może być, oczywiście, przypadkowo wy- braną próbką z danego zbioru przedmiotów, chociaż w dotych- czasowych badaniach takiej możliwości nie brano pod uwagę. Pojęcie może być tego rodzaju, jak: „Wszystkie przedmioty duże i zielone" lub „Wszystkie przedmioty z obwódkami" itd. Badany powinien wskazać jakiś przedmiot, a eksperymentator pyta go, czy przedmiot ten jest lub nie jest przykładem tego pojęcia. Badany kontynuuje swoje zadanie (pokazuje różne przedmioty), dopóki nie znajdzie prawidłowego pojęcia (mó- wiąc inaczej, dopóki nie odkryje tego, co pomyślał ekspery- mentator). Wyobraźmy sobie np., że mamy trzy wymiary i że każdy wy- miar może przybierać dwie wartości. Mamy wówczas 2X2X2 = 8 różnych przedmiotów, które muszą być klasy- fikowane ze względu na to, czy wchodzą czy też nie w skład danego pojęcia. Jeśli tymi wymiarami są: wielkość, kształt i barwa, możemy otrzymać 8 następujących przedmiotów: 1. Duże białe koło 2. Duży biały kwadrat 3. Duże czarne koło 4. Duży czarny kwadrat 5. Małe białe koło 6. Mały biały kwadrat 7. Małe czarne koło 8. Mały czarny kwadrat Badany może jednak wysunąć różne hipotezy dotyczące poję- cia, np. takie: Duże koła Duże kwadraty Małe koła Małe kwadraty |5. Duże białe figury 6. Duże czarne figury 7. Małe Małe figury 8. Małe czarne figury 9. Białe koła 10. Białe kwadraty 207 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA 11. Czarne koła 12. Czarne kwadraty 13. Duże figury 14. Małe figury 15. Białe figury 16. Czarne figury 17. Koła 18. Kwadraty Oczywiście, można by wysunąć jeszcze inne hipotezy, jak np. „wszystkie przedmioty" lub „żaden z tych przedmiotów", albo dysjunkcję w formie: „albo duże koła, albo małe kwa- draty", albo „wszystkie figury, oprócz dużych kół" itd. In- strukcje, które otrzymuje badany — a może się zdarzyć, że części z nich może się on domyślić — determinują określony zespół hipotez, który badany przeszukuje. Zadanie polegające na uczeniu się pojęć jest stosowane zwykle w eksperymentach dotyczących„ myślenia. Można je opisać jako poszukiwanie problemu w tych samych terminach, jakie stosowaliśmy poprzednio w odniesieniu do problemów poszu- kiwań peircepcyjnych. Badany poszukuje poprawnego rozwią- zania w zespole możliwych rozwiązań. Alternatywne rozwią- zania, które badany przeszukuje, nie są to, oczywiście, widzia- ne przez niego przedmioty, lecz zespół możliwych hipotez od- noszących się do konkretnego pojęcia, wybranego przez eks- perymentatora*. Za każdym razem, gdy badany poznaje sta- tus nowego przedmiotu, redukuje on zakres możliwych hipotez, zgodnych z otrzymaną informacją. Eksperymentatora intere- 2 Taką koncepcję sformułowali niezależnie od siebie Howland i Whit- field. Zob. J. W. Whitfield Ań ezperiment in problem solving „Quar- terly Journal of Experimental Psychology" 1951, 3, 183 -197; Carl I. Hovland A „communication analysis" oj concept learning. „Psycholo- gical Review" 1952, 59, 461-472; Carl I. Hoyland and Walter Weiss Transmission of informatlon concerning concepts trough positive and negative instances. „Journal of Experimental Psychology" 1953, 46, 175 - 182. Ogólna koncepcja — że myślenie, rozwiązywanie problemów i opanowywanie pojęć może być modelowane jako proces poszukiwa- nia — jest znana psychologom; zobacz np. w pracy Donalda M. John- sona A modern account of problem soMng. „Psychological Bulletin" 1944, 41, 201 - 229, rozważania dotyczące roli poszukiwania i planów 208 działania w rozwiązywaniu problemów. PLANY POSZUKIWAŃ I PLANY ROZWIĄZYWANIA PROBLEMÓW suje porządek pytań dotyczących przedmiotów i to, w jaki sposób badany potrafi wykorzystać posiadaną informację. Eks- peryment ten pozwala więc badać Plany heurystyczne sto- sowane przez ludzi w celu uzyskania informacji o świecie, w jakim żyją. Pojęcie zespołu alternatywnych hipotez, które mogą być roz- wiązaniami problemu, jest bardzo użyteczne, ponieważ po- zwala ono przedstawić wiele problemów w podobnej formie — jak wyszukać w dużym zbiorze możliwości te, które są naj- bardziej skuteczne. Czasami analogia może być nieco na- ciągnięta — trudno wyobrazić sobie pisanie książki jako pro- ces wyboru jednego spośród wszystkich możliwych sposobów powiązania razem 100 000 słów. Legendarne małpy, które wy- stukiwały na maszynie do pisania litery w przypadkowym porządku, dopóki (zupełnie przypadkowo) nie odtworzyły wszystkich książek ze zbiorów British Museum, powinny być przydzielone do pomocy temu, kto miałby przeczytać wszystko to, co one napisały, i wybrać potrzebna sobie książkę. Przy- kład ten wydaje się nierealny dlatego, że nigdy nie atakujemy problemu pisania książki w ten sposób; a z tego powodu jeste- śmy skłonni stosować raczej plany heurystyczne niż inne, sy- stematyczne lub przypadkowe Plany. Pomimo że przykład ten jest całkowicie sztuczny psychologicznie, może on być wyko- rzystany jako wartościowe formalne narzędzie analizy i rozu- mienia problemów i łamigłówek. Systematyczne podejście do uczenia się pojęć polegałoby na wysunięciu wszystkich możliwych hipotez dotyczących danego pojęcia, jak w 'przytoczonym wcześniej przykładzie. Badany mógłby wziąć pierwszą z listy wysuniętych hipotez i stawiać systematycznie pytania dotyczące przedmiotów, dopóki jeden z nich nie zaprzeczy tej hipotezie; wówczas może on przejść do następnej hipotezy i znowu zadawać pytania dotyczące przedmiotów itd. Jeśli sprawdzi wszystkie przedmioty i nie znajdzie sprzecznego z weryfikowaną hipotezą, dochodzi do wniosku, że hipoteza ta jest słuszna. 209 CJ6" 3" ogiąl PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA Wykonując ten Plan, badany że być użyty do wykonania poszczególnych operacji aryt- itycznych — ma ono swoją własną hierarchiczną organiza- |ę i może być analizowane w taki sam sposób, w jaki doko- jest rozbiór zdania. Dowód jest sekwencją wyrażeń itematycznych, mającą również swoją własną hierarchiczną ikturę. A zatem dowód jest także Planem. Jest on zara- metaplanem, ponieważ przedmioty, na których operuje, le są Planami. Jednakże system na tym się nie kończy, tnieje trzeci poziom planowania, który odkrywamy, jak tyl- zaczynamy myśleć o procedurach przeprowadzanych przez 22? cje" a" og,d 1«LANY I STRUKTURA ZACHOWANIA matematyka, gdy konstruuje on dowód. Jeśli dowód jest drogą wiodącą od wyrażenia danego do wyrażenia, które ma być udowodnione, matematyk powinien sprawdzić dużą liczbą możliwych dróg, aby znaleźć właściwą. Jak już mówi- liśmy w rozdziale 12, poszukiwania prowadzi się na ogól zgodnie z pewnego rodzaju Planem, zazwyczaj Planem heury- stycznym. Matematyk powinien posiadać heurystyczny Plan dla generowania Planu dowodu, dla przeprowadzania matema- tycznego Planu, dla wykonania określonych obliczeń. Czy na tym sprawa się kończy? Trzeba jeszcze dodać ludzi zajmują- cych się heurystyką — matematyków, inżynierów kompute- rowych, psychologów, nauczycieli itd. — wszystkich tych, któ- rzy kiedykolwiek potrafią zastosować hierarchiczne organiza- cje do tworzenia heurystyk? Czy dla wszystkich Planów moż- na posiadać metaplany, które je określają i tak dalej ad infi- nitum? Czy heurystyką jest końcem tego ciągu? Wydaje się, że Plany heurystyczne można napotkać cofając się dowolnie daleko, ponieważ metody stosowane w celu odkrywania no- wych Planów hę turystycznych same okazują się Planami heu- rystycznymi. Prawdopodobnie wyliczenie Planów heurystycz- nych może dostarczyć ogólnego zarysu teorii myślenia, do- tyczącej dobrze określonych problemów. W swojej powszechnie znanej pracy pt. How to Solve It? Po- lya wyodrębnia 4 fazy procesu heurystycznego: — Po pierwsze, musimy zrozumieć iproblem. Musimy sobie jasno zdać sprawę z tego, jakie są dane, jakie są wyma- gania i jakie są niewiadome, które musimy znaleźć. — Po drugie, musimy skonstruować Plan, który doprowadzi nas do rozwiązania i powiąże dane z niewiadomymi. — Po trzecie, musimy zrealizować nasz Plan rozwiązania, do- kładnie 'sprawdzając każdy krok, który wykonujemy. — Po czwarte, musimy wrócić pamięcią do uzyskanego roz- wiązania, przeglądnąć je, sprawdzić, przedyskutować, a cza- sami nawet ulepszyć je. 228 Oczywiście, druga faza jest najważniejsza. Pierwsza polega na TWOnZENIE PLANÓW tym, co w rozdziale 12 opisaliśmy jako budowanie jasnego Obrazu w celu ustalenia testu dla rozwiązania problemu. Jest ona niezbędna, ale mówiąc o dobrze określonych problemach zakładamy, że jest ona już spełniona. Trzecią fazę opisaliśmy wcześniej jako wykonanie Planu i, chociaż może ona wymagać dużych kosztów i wielu sprawności, przyjmujemy, że może być wykonana w bezpośredni sposób. Czwarta faza jest ważna dla tego, kto chce rozwinąć swoje zdolności rozwiązywania problemów, ponieważ ułatwia gromadzenie w pamięci metod, które można wykorzystać w przyszłości. Tylko w drugiej fa- zie, fazie tworzenia Planu, dokonuje się rzeczywiście twórcza >raca. Polya opisuje to tak: „Posiadamy plan wtedy, kiedy wiemy, choćby w zarysie, jakie kalkulacje, obliczenia czy manipulacje konstruk- cyjne powinniśmy przeprowadzić, aby otrzymać niewia- domą. Droga od zrozumienia problemu do obmyślenia planu może być długa i trudna. Najważniejszym osią- gnięciem w rozwiązywaniu problemu jest obmyślenie idei planu. Idea ta może wyłaniać się stopniowo albo, po bez- sprzecznie nieudanych próbach i okresie niepewności, mo- że pojawić się nagle, jako przebłysk, jako „świetny po- mysł" '. 3olya przedstawia zasady heurystyczne, stosowane przez ma- tematyków w formie pytań, w formie dialogu między nauczy- cielem a uczniem. Pierwszym pytaniem jest pytanie: czy znasz >krewny problem? Zwykle istnieje wiele problemów po- crewnych i zadaniem ucznia jest wybór właściwego. Sugestia, ttóra wskazuje istotny punkt wspólny, brzmi: „Zwróć uwagę |ha to, czego nie wiesz, i spróbuj znaleźć znany ci problem, którym występują takie same lub podobne niewiadome. iJeśli to nie przywodzi Ci na myśl planu rozwiązania, czy nie |ia się sformułować problemu inaczej? Jeśli nie możesz roz- wiązać proponowanego problemu, być może potrafisz rozwią- ić jakiś podobny problem. Spróbuj swój problem rozłożyć na G. Polya How to solve It. Princeton 1945, Princeton University Press, 8. 229 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA ^230 kilka prostszych problemów? Być może, powinieneś pracować w odwrotnej kolejności — z jakich poprzednio uzyskanych danych może być wyprowadzony otrzymany wynik? Każdą z tych zasad heurystycznych Polya ilustruje odpowiednimi przykładami. Rozważmy taką łamigłówkę: Jak przyniesiesz z rzeki dokład- nie sześć kwart wody, jeśli 'masz tylko dwa naczynia i w jed- nym z nich mieszczą się cztery kwarty, a w drugim dziewięć kwart? Odpowiedź nie pojawia się natychmiast. Jaki podobny problem potrafimy rozwiązać? Moglibyśmy mieć osiem kwart, gdybyśmy dwukrotnie napełniali małe naczynie i przelewali jego zawartość do dużego naczynia. Albo moglibyśmy uzyskać pięć kwart wody, napełniając duże dziewięciokwartowe naczy- nie i odlewając z niego cztery kwarty, mieszczące się w ma- łym naczyniu. Ale przecież musimy mieć sześć kwart. Nie po- sunęliśmy się ani o krok w kierunku poszukiwanego rezul- tatu* Być może, powinniśmy spróbować rozwiązać problem postępując w odwrotnej kolejności? Jak wygląda sytuacja, któ- rą próbujemy osiągnąć? Wyobraźmy sobie sześć kwart wody w dużym naczyniu. Jakie wcześniejsze operacje mogą dopro- wadzić do tego wyniku? Jeśli duże naczynie byłoby napełnione całkowicie i moglibyśmy odlać z niego trzy kwarty, osiągnęli- byśmy poszukiwany wynik. Ale jakie poprzedzające czynności muszą być wcześniej wykonane? Moglibyśmy otrzymać jedną kwartę napełniając dziewięciokwartowe naczynie, a potem dwukrotnie, odlewając z niego po cztery kwarty do małego naczynia, a następnie pozostałą kwartę przelać do małego na- czynia. W taki sposób, wykonując operacje w odwrotnej ko- lejności, osiągamy to, że zrozumieliśmy, co należy zrobić. Jeśli teraz odwrócimy cały proces, otrzymamy nasz plan uzyskania sześciu kwart wody. Ta heurystyczna zasada, jak się sądzi, opisana po raz pierwszy przez Platona, polega na skoncentro- waniu się na niewiadomej i próbie zobaczenia, co może do niej prowadzić; zasada ta stosuje się nie tylko do rozwiązywania problemów wynikłych z mierzenia wody, lecz również do TWORZENIE PLANÓW Wielu innych (zasada ta stanie się bardziej oczywista, gdy Bwrócimy uwagę, jak łatwo jest znaleźć drogę w labiryncie W kształcie litery T idąc od rwyjścia ido miejsca startu, a jak trudno jest znaleźć ją idąc w przeciwnym kierunku). Czy- nienie czegoś w odwrotnej kolejności jest jedną z wielu me- tod heurystycznych, znanych wszystkim, którzy dobrze roz- wiązują problemy. Krytyk mógłby wysunąć szereg zastrzeżeń dotyczących pre- zentowanego przez nas punktu widzenia. Jego zarzuty mogły- by być następujące: 1. Metaplany, które generują metaplany, które znowu gene- rują Plany, są zbyt złożone. Wysokiej klasy uczony potrafi narysować słonia trzema kreskami, a czwartą zawiązać w su- peł na jego ogonie W tego rodzaju teorii występują natomiast setki parametrów i nikt nie potrafi w nich się rozeznać. 2. Wszystkie te powierzchowne, heurystyczne reguły prak- ;.tyczne, te domysły i pytania, te maksymy i porzekadła, mogą |być stosowane jedynie przez ludzi wystarczająco inteligent- nych, aby je zrozumieć i wiedzieć, jak je stosować. Nie należy |jednak traktować ich poważnie jako jednoznacznych kompo- nentów teorii naukowej. 3. Jeśli nawet potraktujemy to podejście poważnie, nie może ono być eksperymentalnie potwierdzone. Nie dowodzi jego prawdziwości nawet zwykła introspekcja, ponieważ dowody, których ono wymaga, są niedostępne introspefecji. Gwałci ono wszystkie reguły tradycji behawiorystycznej i może cofnąć psychologię na N lat wstecz (przy czym wielkość N jest miarą intensywności reakcji emocjonalnej krytyka). Są to poważne zarzuty krytyczne i muszą one być wzięte pod uwagę. Odpowiedź na pierwszy z nich jest wystarczająco jasna: Jeśli opis jest rzetelny, to fakt, że jest on złożony, niczego nie zmienia. Żadne szczodre ani skąpe bóstwo nie wymyśliło po- licji chroniącej nas przed złożonością. Jednakże nie powinno as to zniechęcać, bo właśnie w ciągu ostatniego dziesięcio- pecia inżynierowie elektronicy zaczęli konstruować komputery, cje" a" l] 231 logiąl PLANY I STHUKTURA ZACHOWANIA które są wystarczająco wielkie i wystarczająco szybkie, aby mogły służyć za modele do sprawdzania złożonych teorii. Sfor- mułujcie teorię dostatecznie dokładnie, zapiszcie ją w postaci programu komputerowego, wprowadźcie ten program do kom- putera i zobaczcie, czy ów komputer będzie reagował tak sa- mo, jak żywy organizm. Teraz, kiedy już wiemy, jak pisać takie programy — szczególnie dzięki pracy Newella, Shawa i Simona* — możemy zacząć sprawdzać idee, które prawdo- podobnie wcześniejszym pokoleniom psychologów wydawały się niemożliwie skomplikowane. Inżynierowie elektronicy sto- sunkowo nie dawno zaczęli poznawać możliwości samopro- gramujących się automatów i możemy oczekiwać coraz to no- wszych odkryć w miarę jak będzie wzrastała nasza wiedza o tym, co Norbert Wiener nazywa „problemami złożoności zor- ganizowanej". Możliwość posługiwania się elektronicznymi komputerami daje nam również odpowiedź na drugą uwagę krytyczną. Jeśli za- sady heurystyczne, które stosują osoby rozwiązujące proble- my, mogą być przedstawione w postaci programów odtwarza- jących wyniki uzyskane przez te osoby, mamy wszelkie pod- stawy, aby sądzić, .że zasady heurystyczne są prawdziwym opi- sem stosowanej przez nich procedury rozwiązywania danego problemu. Jeśli metoda heurystyczna byłaby wieloznaczna, program po prostu nie mógłby działać. Mając zatem tego ro- dzaju test, możemy zaproponować proste zasady heurystyczne jako elementy rzetelnej teorii myślenia. Twierdzenie, że teoria myślenia i rozwiązywania problemów powinna obejmować wszystkie reguły heurystyczne, które zo- 232 * Prawdopodobnie najwcześniejszy opis zastosowania listy struktur do rozwinięcia elastycznych języków przetwarzania informacji w celu symulowania procesów poznawczych przy wykorzystaniu programów heurystycznych znajduje się w pracy Allena Newella i Herberta A. Si- mona The Logic theory machinę: A complex information processing system. "IRE Transactions on Information Theory" 1956, vol. IT-2, nr 3, 61 - 79. TWOKZKNIE PLANÓW stały odkryte przez ludzi, nie pochodzi oczywiście od autorów niniejszej książki. Ma ono długą i bogatą historię, ponieważ pojawia się nieomal w każdym subiektywnym opisie procesu rozwiązywania problemów. Bez dobrego zestawu metod heu- rystycznych żaden artysta nie mógłby tworzyć, żaden uczony nie mógłby dokonywać odkryć i żaden technik nie mógłby niczego wymyślić. W większości wypadków jednak rozważania nad schematami heurystycznymi nie wychodziły poza katalo- gowanie użytecznych tricków *. Dopiero w ostatnich latach ba- dacze zaczęli wykorzystywać możliwość przekształcenia tego rodzaju katalogów w spójną teorię. Marvin Minsky, obserwując, jaki wpływ wywiera język na czynione przez nas próby rozwiązywania problemów, suge- rował, że jednym ze sposobów rozwoju teorii heurystyki bę- dzie skonstruowanie schematu takiego języka, za pomocą któ- rego maszynie można przekazywać sugestie heurystyczne, któ- re może ona dalej realizować na wiele sposobów4. Tak więc moglibyśmy komunikować się z -maszyną w taki sposób, w jaki Polya komunikuje się ze swoimi uczniami. Oczywiście, należy wprowadzić do maszyny dokładny opis tego, co powinna ona robić, w przeciwnym wypadku trudno byłoby jej odczytać, co oznaczają poszczególne sugestie. Maszyna będzie też powoli gromadzić swój własny katalog reguł heurystycznych, po- dobnie jak to robi uczeń. Potem możemy rozebrać maszynę na części i zobaczyć, jak ona pracowała — czyli dokonać analizy, której niewielu uczniów chciałoby się poddać. Według po- glądu Minsky'ego, który podzielają w pełni autorzy niniejszej książki, informacja werbalna dostarcza organizmowi „zbioru 8 Na przykład w pracy Abrahama A. Molesa La Crźation Scientifiąue (Renś Kister: Geneye 1957) przedstawiona jest lista 21 rozmaitych me- tod heurystycznych, których przykłady udało się Molesowi wyodrębnić w historycznym rozwoju nauki i techniki. 4 M. L. Minsky Heuristic Aspects of the Artificial Intelligence Pro- blem. "Group Report" 34 - 55, Lincoln Laboratory, Massachusetts In- stitute of Technology, 17 December 1956, s. III — 23. 233 cje" a" l] logi?! PLANY I STBUKTURA ZACHOWANIA instrukcji pozwalających skonstruować w jego głowie, na pod- stawie dostępnych tam części, automat zdolny do dostarczenia żądanej odpowiedzi" 5. Jego zdaniem, maszyna posługująca się językiem w taki sposób jak ludzie powinna zawierać dość po- tężny uniwersalny automat który, będąc sterowany sygnałami lingwistycznymi, sani mógłby konstruować szereg różnorod- nych automatów o specjalnym przeznaczeniu. Jeśli takiej ma- * szynie polecono by skonstruować Plan np. wykonywania czyn- ności w odwrotnym porządku, niewątpliwie wiedziałaby ona, jak to zrobić. Dzieci opanowują swój zespół metod heurystycz- nych słuchając poleceń werbalnych i próbując działać zgodnie z tymi poleceniami. Być może, jest to także najlepszy spo- sób projektowania maszyny. Jeśli chcemy skonstruować samo- programujący automat, powinniśmy uczyć go w ten sam spo- sób, w jaki uczymy się sami. Jednakże fakt, że badacze zajmujący się heurystyką mówią o takich systemach, nie znaczy wcale, że potrafią te schematy wykonywać. Naszego krytyka niełatwo zbyć powoływaniem się na autorytety lub dowodzeniem, że komputery są fascy- nujące i modne. Rozmowa na temat samoprogramujących ma- szyn może stwarzać wrażenie, że wszystkie problemy psycho- , logiczne zostały złożone w skrzynce nazwanej „Generator Pla- nu", która już nigdy nie zostanie otwarta. Aby odeprzeć ewen- tualną krytykę, musimy jeszcze, zanim odpowiemy na trzeci zarzut, przedstawić bardziej konkretny opis sposobu, w jaki Plany heurystyczne mogą być realizowane przez konstruowane obecnie maszyny. Zajmiemy się szachami i sposobem stosowania przez komputer Planów heurystycznych przy grze w szachy. Pierwsza myśl, jaka się nasuwa, to obliczenie wszystkich możliwych do wy- konania z danej pozycji posunięć, następnie wybór takiej kom- binacji posunięć, która doprowadzi do tego, że damy mata przeciwnikowi. Niestety, nawet najszybszy elektroniczny 234 6 Ibidem, s. III - 18. TWORZENIE PLANÓW puter, jakim moglibyśmy się posłużyć, nie byłby zdolny do wykonania tak wyczerpującego Planu w rozsądnym okresie czasu. Konieczne jest więc zastosowanie Planów heurystycz- nych. Ale, jakie Plany heurystyczne mamy dla gry w szachy? Można je znaleźć w każdym podręczniku gry w szachy dla początkujących; zawierają one takie maksymy jak: „Próbuj kontrolować cztery środkowe pola" lub „Zanim zaatakujesz, zapewnij bezpieczeństwo swojemu królowi" lub „Nie atakuj przeciwnika, zanim nie umocnisz swoich własnych pozycji" itd. Jak można zastosować te zasady heurystyczne do kontrolowa- nia pracy maszyny? Newell, Shaw i Simon rozłożyli tradycyjne heurystyki sza- chowe na sześć „celów": 1) bezpieczeństwo króla, 2) równo- waga bierek, 3) kontrola pól środkowych, 4) rozwinięcie szyku, 5) osaczenie króla, 6) awansowanie pionków6. Taki porządek celów ma swoje znaczenie, ponieważ maszyna zawsze próbuje osiągnąć je w tej samej kolejności. Mówiąc ina- czej, najpierw maszyna stara się zapewnić bezpieczeństwo kró- lowi. Jeśli król jest zagrożony, maszyna próbuje go bronić; jeśli nie ma niebezpieczeństwa, przejdzie ona do realizacji ko- lejnego celu. Następną rzeczą, jaką -zrobi maszyna, to spraw- dzenie, czy należy wykonać jakieś wymiany, które zapewni- łyby dostateczne bezpieczeństwo własnych bierek. Jeśli tak, maszyna wykonuje te wymiany, jeśli nie, przechodzi następ- nie do kontroli pól środkowych. Czyż można przesunąć swoje pionki na środkowe pola? Jeśli tak, jest to robione, jeśli nie, maszyna przechodzi do rozwinięcia szyku, a następnie do ata- kowania króla; i wreszcie, jeśli żaden z tych celów nie dopro- wadzi do dobrego posunięcia, maszyna skupi się na rozmiesz- czeniu pionków. • Allen Newell, J. C. Shaw, H. A. Simon Chess-playing Próblems and the Problem oj Complexity. I.B.M. "Journal of Research and Deyelop- ment". 1958, 2, s. 320 - 335. Artykuł ten oprócz opisu własnej pracy autorów zawiera przegląd historii tej problematyki, począwszy od pracy Shannona z 1949 r. (por. przypis 25 w rozdziale 3). 235 cje"1 a" logiki PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA Z każdym z tych celów związany jest zespół reguł generowa- nia poszczególnych ruchów, odpowiednich dla danego celu. Na przykład jeśli maszyna zastosuje heurystykę kontroli pól środkowych, heurystyka ta będzie proponowała przesuniecie pionka broniącego królową, następnie pionka broniącego króla, potem nakaże ruchy, które będą przeciwdziałały wykonaniu takich samych kluczowych posunięć przez przeciwnika, następ- nie nakaże ruchy przygotowujące wykonanie wszystkich wy- żej opisanych posunięć (tzn. zwiększenie obrony królowej lub króla, lub usunięcie przeszkód w ruchu pionka królowej lub pionka króla). Jeśli generator ruchów coś proponuje, maszyna, oczywiście, nie akceptuje tego automatycznie. Propozycja musi być ocenio- na pod względem tego, czy prowadzi ona do pożądanych wy- ników. Jednakże ocena ta nie może być dokonana ze względów na jeden tylko cel, ponieważ ruch, który na pierwszy rzut oka wydaje się dobrze- realizować Plan kontroli pól środko- wych, może zagrozić bezpieczeństwu króla lub może grozić utrata bierki itp. Planowany ruch musi być przeanalizowany pod względem wszystkich sześciu celów. Wartość ruchu jest wektorem. War- tość ruchu umożliwiającego kontrolę pól środkowych określa się przez zliczenie przeszkód blokujących ruchy dwóch głów- nych pionków. Składnik reprezentujący równowagę bierek przypisze pewne konwencjonalne numeryczne wartości pew- nym bierkom, zbada przebieg wymiany bierek aż do punktu, w którym taka wymiana jeszcze zachodzi, i zanotuje zmianę w bierkach. (Ocena ruchów oparta na równowadze bierek jest bardzo złożona i zawiera w sobie szereg innych zasad heu- rystycznych). W taki sam sposób dokonuje się ewaluacja z punktu widzenia innych celów. Jeśli nawet maszyna zna- lazła ruch akceptowany z punktu widzenia wszystkich heury- stycznych celów, ruch pomimo to może nie być wykonany, może bowiem istnieć lepszy ruch. Tak więc maszyna ma do- 236 konać wyboru między ruchami, gdy już zostały ocenione. TWORZENIE PLANÓW Może ona postąpić na kilka różnych sposobów, lecz tego jed- nego nie może uczynić: nie może czekać aż wysunięte zostaną |i ocenione wszystkie sposoby i będzie mogła wybrać ten, |który ma najwyższą wartość. Liczba takich możliwych pro- 'I jektów ruchów jest zbyt duża. Newell, Shaw i Simon twier- dzą, że najprostsza procedura wyboru polega na arbitralnym, ustaleniu jakiegoś poziomu akceptacji (mechanicznego „pozio- mu aspiracji") i wykonaniu po prostu pierwszego z akcepto- wanych ruchów. Aby umknąć sytuacji, że żaden ruch nie od- powiada przyjętemu kryterium, można zastosować regułę „stop": zachowaj najlepszy ruch wykryty do danego momentu; jeśli natomiast czas przeznaczony na wykonanie ruchu upłynie zanim zostanie znaleziony ruch spełniający kryterium akcep- tacji, wykonaj najlepszy ruch spośród znalezionych. Aby to było całkowicie jasne, należałoby zbadać bardziej szczegółowo procedury stosowane do wytwarzania i oceny ru- chów, ale to odsunęłoby nas daleko od celów niniejszej książ- ki. Krytyk, który ciągle jeszcze wątpi w to, że reguły heury- styczne mogą być wprowadzone do całkowicie deterministycz- nych programów, zdolnych do kierowania zachowaniem ma- szyny, będzie musiał szukać odpowiedzi na swoje wątpliwości w pracach źródłowych. Zajmowaliśmy się w tej książce tak szczegółowo pracami Newella, Shawa i Simona nie dlatego, że nasze rozważania mogłyby wnieść coś nowego do ich kon- cepcji, ale po prostu dlatego, aby pokazać, iż koncepcja ta istotnie klasyfikuje i uprawdopodobnią najbardziej nawet nie- jasne wyobrażenia dotyczące procesu przetwarzania informa- cji, który w tej książce jest rozpatrywany jako problem psy- chologiczny. Istnieje kilka sposobów organizowania TOTE dla gry w sza- chy. Każdy z tych sposobów wymaga zastosowania heurystyk, które zaprogramowali Newell, Shaw i Simon, ale najprostsze i najbardziej zgodne z duchem ich pracy wydają się dwa za- sadnicze subplany, jeden dla generowania ruchów, drugi dla ich oceniania. Pretekstem może być pytanie: „Czyj ruch jest 237 logi*] PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA teraz?" Jeśli jest to ruch maszyny, realizuje się faza opera- cyjna „Zrób ruch". Operacja ta zawiera dwa testy: „Jaki ruch?" i jeśli odpowiedź została udzielona — „Czy to jest do- bry ruch?". Faza operacyjna generowania ruchu zawiera sześć testów, wszystkie w tej intuicyjnej formie: „Jeśli nie masz go- towego ruchu, dlaczego nie spróbujesz ruchu, gdzie x jest jed- nym z sześciu celów. Jeśli żaden ruch nie zostanie wybrany, realizowana jest operacyjna faza x. Na przykład, w wypadku kontrolowania pól środkowych składa się ona z ciągu testów w formie: „Czy spróbowałeś P-Q4?", „Czy próbowałeś P-K4?". „Czy próbowałeś uniemożliwić przeciwnikowi ruch P-Q4?" itd. Każdy z tych testów może być dalej opracowywany. W koń- cu prawidłowy ruch jest wybrany i wówczas kontrola jest przeniesiona na procedurę oceniania. Tu też jest sześć części odpowiadających sześciu celom; a każde pytanie: „Jaki to bę- dzie miało wpływ na bezpieczeństwo króla?" lub „Jaki to bę- dzie miało wpływ na równowagę bierek?" itd. — jest skoja- rzone z fazami operacyjnymi, które są bardziej lub mniej do- kładnie rozpracowane, w zależności od tego, jak trudno jest znaleźć odpowiedź na pytanie. Moglibyśmy, gdyby to okazało się pożyteczne, zezwolić na to, aby odrzucanie ruchów było oparte na każdej z sześciu procedur oceniania — postępowa- nie takie utrudniłoby jednak maszynie poświęcanie bierek. Tak więc, jak widać, sensowniej jest powstrzymać się przed takim odrzucaniem do czasu, aż wyniki wszystkich sześciu ocen zostaną zebrane i porównane z podobnymi ocenami in- nych ruchów. Jednakże amatorzy szachiści nie zawsze to uwzględniają i często rezygnują z jakiegoś ruchu, ponieważ wydaje się im nieodpowiedni i dopiero później, gdy ana- lizują gry mistrzów, wykrywają w takim posunięciu jego rze- czywiste walory. Naszym zadaniem nie jest jednak przedsta- wienie jakiejś alternatywy programu Newella, Shawa i Si- mona, lecz tylko pokazanie, że ich heurystyczne programy nie są sprzeczne z ideą Planów przedstawioną w tej książce. Istnieje wiele innych zasad heurystycznych, które chcieliby- TWORZENIE PLANÓW śmy tutaj omówić. Jedną z bardziej interesujących jest zasto- Isowanie „heurystycznego kreślenia" w programie geometrii, popisane przez H. L. Gelerntera i N. Rochestera'. Posłużyli się loni technikami programowania heurystycznego, opracowanymi [przez Newella, Shawa i Simona, w celu przystosowania kom- jjputerów do rozwiązywania problemów z dziedziny geometrii >,w taki sam sposób, jak to czynią studenci szkół wyższych. Do- ; wody stosowane w geometrii są zwykle raczej długie i prawie niemożliwe do przeprowadzenia za pomocą czasochłonnej pro- cedury, polegającej na wypróbowywaniu wszelkich możliwych sekwencji transformacji. W tej sytuacji człowiek rozwiązu- jący problem geometryczny rysuje figurę uwzględniającą wszystkie istotne warunki problemu, a następnie bada tę fi- gurę tak długo, aż utworzy jakiś Plan przeprowadzenia do- wodu. Może skontrolować także inne figury, aby upewnić się, czy nie został wprowadzony w błąd przez jakąś przypadkową cechę narysowanej figury. Albo też, kierując się standardo- wymi metodami heurystycznymi, próbuje przekształcić pro- blem lub rozłożyć go na etapy, które utworzą nowe problemy, następnie narysować figury pomocnicze w celu rozwiązania podrzędnych problemów. Sposoby, które zastosuje w celu wy- dobycia takiego Obrazu problemu, są bardzo interesujące i zło- żone i śmiałym zadaniem jest próba przekształcenia ich w ści- śle określone reguły, które mogą być zaprogramowane dla ma- szyny. Takie reguły mogą brzmieć następująco: „Jeśli figura posiada oś symetrii, a nie została ona narysowana, narysuj ją". Albo ważniejsza: „Jeśli dwa boki lub dwa kąty są równe, to ustal za pomocą pomiarów, czy są one odpowiadającymi sobie 7 H. L. Gelernter i N. Rochester Intelligent behavior in problem-solving machines, "I.B.M. Journal of Research and Deyelopraent" 1958, 2, 336 - 345. Koncepcja ta, jak się wydaje, została po raz pierwszy sfor- mułowana w czasie Letniego Programu Badawczego na temat Sztucz- nej Inteligencji w Dartmouth, w 1956 r., a dokładnie w toku dyskusji prowadzonej przez Johna McCarthy, Maryina L. Minsky'ego i Natha- niela Rochestera. 239 cje"1' a" l°3i!) l PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA częściami trójkątów przystających". Jeśli maszyna ustali za pomocą pomiarów, że poszczególne elementy są równe lub pro- porcjonalne, może ona wykorzystać te fakty jako hipotezy i może postawić pytanie, czy hipotezy te, jeśli są prawdziwe, przyczynią się do skonstruowania dowodu. Nie ulega wątpliwości, jak twierdzi nasz krytyk, że systemy te są niezmiernie złożone. Jednakże w tym fakcie znajdujemy wątpliwą pociechę. Wyniki większości badań naukowych po- zbawiły człowieka jego godności, usunęły go z centrum wszech- świata, dały mu małpy jako kuzynów, podporządkowały jego mózg działaniom gruczołów dokrewnych, a jego umysł nieświa- domym siłom namiętności — sprowadzenie jego procesów po- znawczych do operacji maszyny wydaje się ostatecznym, miaż- dżącymi ciosem. W końcu pocieszeniem może być fakt, że jeste- śmy zbyt skomplikowani, aby sprowadzić nas do prostych ma- szyn. Tak więc mózg ludzki okazuje się być najbardziej zdu- miewającą maszyną liczącą, jaka kiedykolwiek została skon- struowana — nie znamy niczego innego, co byłoby do niego choćby zbliżone. Im dokładniej -analizujemy przetwarzanie in- formacji, które jest niezbędne do rozwiązywania nawet naj- prostszych problemów, z tym większym szacunkiem odnosi- my się do tego wspaniałego wyposażenia biologicznego. Jednakże, zanim spróbujemy odpowiedzieć na ostatni zarzut naszego krytyka, zajmiemy się jeszcze omówieniem dwóch metod heurystycznych. Obie metody zostały opisane w ogól- nym zarysie przez Newella, Shawa i Simona, a ich skutecz^- ność została sprawdzona w rozwiązywaniu problemów logicz- nych, szachowych i trygonometrycznych przez maszynę liczą- cą '. Autorzy ci nazywają te metody „analizą środki-cele" i „metodą planowania". Pierwsza z nich postuluje rozłożenie problemu na sekwencję subproblemów, druga proponuje zna- 240 * Allen Newell, J. C. Shaw i Herbert A. Simon Report on a general problem - solving program. "Proceedings of the International Conference on Information Processing". Paris 1959. TWORZENIE PLANÓW leźć plan, pomijając niektóre czynniki komplikujące sytuację. Oczywiście, jest wiele innych heurystyk, które stosuje się w rozwiązywaniu problemów, ale te dwie są szczególnie po- wszechnie używane, ważne i efektywne. „Analiza środki-cele" wygląda mniej więcej tak: „Sprawdź najpierw, czy wiesz, w jaki sposób przekształcić dane w po- szukiwane rozwiązanie. Jeśli nie znasz żadnego sposobu, spró- buj zredukować różnicę między nimi; znajdź takie przekształ- cenia, które zmniejszą tę różnicę, i zastosuj je. Następnie po- nownie spróbuj wykonać pierwszy krok i sprawdź, czy wiesz, w jaki sposób przekształcić nową wersję danych w poszuki- wane rozwiązanie. Jeśli nie, znów poszukaj sposobu zreduko- wania tej różnicy" itd. Za każdym razem różnica ta jest mniej- sza, a problem staje się coraz łatwiejszy do rozwiązania. Intui- cyjnie heurystyczny sposób postępowania przebiega mniej więcej tak: „Chcę przejść od A do B, ale nie wiem, jak. Jaka jest różnica między tym, eo mam, a tym, do czego chcę dojść? Różnica ta jest D. Jak mogę zredukować D? D może być zre- dukowane przez operator T, ale nie wiem, jak go tu zastoso- wać. Przekształć A w taki sposób, aby operator T mógł być zostosowany. Następnie zastosuj operator T i uzyskasz nowy obiekt A'. Nowym problemem jest przejście od A' do B, ale nie wiem, jak. Jaka jest różnica"? W ten sposób przebiega „analiza środki-cele"9. Rozumowanie posuwa się dzięki za- stępowaniu osiągania jednego celu przez osiąganie zespołu ce- lów łatwiejszych do zrealizowania. Sukces rozumowania bę- dzie zależał od tego, jak dokładnie określona będzie różnica i jakie przekształcenia zostaną wybrane. Nie ma wątpliwości, 9 To, co Newell, Shaw i Simon nazywają „analizą środki-cele", jest podobne do teorii twórczego myślenia, opisanej przez K. Dunckera. Zgodnie z jego analizą sytuacji zadaniowej i celu, badany lokalizuje źródło trudności, a następnie usiłuje je usunąć. Por. K. Duncker On problem-solmng. "Psychological Monographs" 1945, 270. Ważnym kro- kiem naprzód w stosunku do pracy Dunckera jest, oczywiście, dokładny opis w terminologii programu komputera. 241 cje"" logid PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA że każda metoda, którą można odkryć w celu rozłożenia więk- szego problemu na drobniejsze problemy, w znacznej mierze upraszcza rozwiązanie. Jest to sposób cenny wówczas, gdy rozwiązanie może się charakteryzować równocześnie kilkoma właściwościami. Mówiąc inaczej, jeśli sytuacja zadaniowa różni się od celu zarówno pod względem właściwości A, jak i wła- ściwości B, możemy spróbować podzielić problem na dwie części. Zamiast poszukiwać Planu, który usunąłby obłe różnice, jednocześnie, możemy najpierw poszukać zespołu Planów, któ- re zajmą się różnicą A, a następnie poszukiwać wśród zmniej- szonego zespołu Planów takiego, który eliminowałby również różnicę B. Jeśli postępujemy w taki sposób, mamy swobodę decydowania o tym, w jakiej kolejności będziemy szukać każ- dego aspektu i eliminować różnice. W języku zabaw dziecię- cych można by powiedzieć, że słyszymy słowo „ciepło" w mia- rę jak rozwiązujemy kolejne składniki problemu. Drugi bardziej ogólny system heurystyczny zastosowany przez Newella, Shawa i Simona polega na pomijaniu pewnych szcze- gółów problemu. Zwykle upraszcza to problem i uproszczony problem może być rozwiązany za pomocą jakiegoś znanego nam planu. Plan stosowany w rozwiązywaniu prostego pro- blemu jest następnie wykorzystywany jako strategia rozwią- zywania oryginalnego, złożonego problemu. Na przykład, w czasie rozwiązywania problemów z zakresu rachunku zdań maszyna może pomijać różnice między spójnikami logicznymi . oraz kolejność symboli i zwracać uwagę tylko na to, jakie to są symbole i jak zostały pogrupowane. Następnie do wy- abstrahowanych twierdzeń, niezależnie od łączących je spój- ników, stosuje się operatory logiczne, takie jak dodawanie, odejmowanie lub przegrupowanie symboli. W ten sposób kroki niezbędne do prawidłowego pogrupowania odpowiednich sym- boli służą za możliwą strategię dla całego dowodu. Oczywi- ście, decydującą sprawą jest tu to, czy pominięcie szczegółów nie zmienia podstawowego problemu w takim stopniu, że roz- 242 wiązywanie problemu uproszczonego może być chybione. TWORZENIE PLANÓW Większość metod heurystycznych zawiera pewien sposób wy- korzystania posiadanej już informacji. Jeśli prawidłowe roz- wiązania są rozproszone w zbiorze wszystkich możliwych roz- wiązań, to wówczas wstępne poszukiwania w jednej części rozwiązań może nie ułatwić dalszych poszukiwań wśród pozo- stałych rozwiązań. Jednak w większości sytuacji pomyślne rozwiązanie jednych problemów prowadzi do skutecznego roz- wiązania innych. Hamlet np. jest wspaniałą sztuką nawet wów- czas, gdy jakiś aktor przypadkowo zmieni kilka linii szekspi- rowskiego wiersza, przekształcając go w inny, choć bardzo 'podobny utwór. Ogólna koncepcja ewolucji biologicznej jest i poprawna nawet wtedy, gdy sekwencje rozwoju różnych ga- Itunków mogą w pewnych wypadkach wymagać rewizji. Gdy fnapotykamy sytuacje, w których zmiana każdego drobnego [.szczegółu prawidłowego rozwiązania zmienia je w niepra- t widłowe rozwiązanie — jak np. przy próbie otwarcia zamka |opartego na kombinacji cyfr — zwykle czeka nas niepowodze- lie. Natomiast, gdy najlepsze rozwiązanie znajduje się wśród lobrych, można wypróbować każde spośród względnie po- lyślnych rozwiązań) aby natrafić na najlepsze, leśli możliwe rozwiązania tworzą skupisko w pewnej prze- trzeni, określonej przez właściwości lub wymiary problemu, nożna uprościć problem pomijając całkowicie jedną lub dwie właściwości. Jeśli taki uproszczony problem może być roz- |wiązauy, poszczególne kroki w jego rozwiązywaniu mogą su- * zerować Plan rozwiązania podstawowego problemu. Kroki, jftóre prowadzą do sukcesu w pewnym wycinku mniejszej rzestrzeni, mogą również prowadzić do sukcesu w pewnym wycinku większej przestrzeni. Taki rodzaj heurystyki stosu- jemy np. wówczas, gdy starając się znaleźć sposób rozstrzy- gania sporów między narodami, myślimy, że analogicznie moż- rozstrzygać spory między jednostkami. Innym przykładem loże być zastosowanie przez Gelerntera i Rochestera heury- lyki kreślenia — poszczególne kroki w rozwiązywaniu pro- emu stawianego przez konkretny rysunek mogą doprowadzić 243 cię"! PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA do skonstruowania Planu odpowiedniego do udowodnienia ogólnej teoremy. „Analiza cele-środki" oraz „metoda planowania" to dwie naj- bardziej efektywne metody heurystyczne, zastosowane przez Newella, Shawa i Simona w konstruowaniu ogólnego progra- mu rozwiązywania problemu, na tyle ogólnego, żeby był odpowiedni do rozwiązywania szerokiego zakresu dobrze zde- finiowanych problemów w zasadzie w ten sam sposób. Jeśli odniosą oni sukces, ich programy komputerowe przewyższą niewątpliwie poziom heurystycznych „katalogów", jakie pro- ponowali Polya i inni, i będą miały status heurystycznej „teo- rii" myślenia. Po zapoznaniu sią z pionierską pracą Newella, Shawa i Si- mona trudno zachować prostoduszny szacunek dla oszczędno- ści w teoriach psychologicznych. Nie możemy w dalszym ciągu sądzić, że każdy, kto postuluje skomplikowane przetwa- rzanie informacji przez organizm, odwołuje sią do tajemni- czych, witalistycznych, wieloznacznych czy nienaukowych za- sad. Złożone przetwarzanie informacji, zgodne z zasadami heurystycznymi, jest nie tylko do pomyślenia — może ono rzeczywiście być zrealizowane i pokazane za pomocą istnie- jących aktualnie komputerów. Dlatego nie należy dopatrywać sią w każdym procesie psychicznym, bardziej złożonym, niż odruch warunkowy, metafizycznych pułapek. Praca Newella, Shawa i Simona jasno wykazuje, że proces rozwiązywania problemów może składać sią z bardziej elementarnych proce- sów, które mogą być wykonywane przez maszyny. Wykazuje ona również, że owe podstawowe procesy, jeśli są prawidłowo zorganizowane, mogą rzeczywiście rozwiązywać bardzo skom- plikowane problemy bez udziału sił nadprzyrodzonych, pocho- dzących z nieokreślonych źródeł, ludzkich czy boskich. Chociaż cała ta praca stanowi oczywisty postąp w poznaniu problemów o zorganizowanej złożoności, musimy jeszcze wy- słuchać trzeciego zarzutu naszego cierpliwego krytyka. Może 244 on już teraz przyznać, że metody heurystyczne mogą być TWORZENIE PLANÓW wprowadzone do maszyn, ale pewnie sądzi jeszcze, iż na pod- stawie testowania tych idei nie będzie można nigdy zebrać dowodów behawioralnych. Jest to poważny zarzut. Jeśli lu- dzie muszą być tak skomplikowani i jeśli rzeczy tak skompli- kowane nie mogą być eksperymentalnie badane, to naukowa psychologia nie jest możliwa. Jest to zarzut, który musi być poddany poważnej analizie. Ale czy jest to zarzut uzasadniony? Oczywiście, jeśli słowo „naukowa" oznacza, że wszystkie werbalne odpowiedzi bada- nych należy odrzucić, to wówczas badanie myślenia na tym poziomie, jaki jest wymagany do programowania kompute- rów lub do zrozumienia neurologii czy fizjologii mózgu, oka- zuje się niemożliwe. Ale czy takie spartańskie ograniczenia są potrzebne? Być może, uchroniłyby nas one przed gwał- townymi sporami na temat „nieobrazowego myślenia", ponie- waż uniemożliwiłyby powiedzenie czegokolwiek o myśleniu w ogóle, ale jest to zbyt wysoka cena za tę zgodę. Najlepszym podejściem wydaje się przyjęcie metody „myśle- nia głośnego", zaproponowanej przez Bineta, Dunckera, Cla- parede^ i wielu innych10. W odróżnieniu od zwykłych metod introspekcyjnych lub retrospekcyjnych, które wymagają od badanego rozłożenia swego doświadczenia na pozbawione zna- czenia psychiczne treści — wrażenia, wyobrażenia, uczucia — myślenie głośne zakłada, że badany będzie mówił w czasie wykonywania jakiejś pracy, że będzie komentował to, co robi, czego poszukuje, informował o tym, jakie są jego zamiary, jakie przedmioty lub związki między nimi zaprzątają jego uwagę itd. Jak stwierdził Claparede, metoda ta ma również wiele braków — zadanie polegające na mówieniu może ha- mować proces myślenia lub znacznie go zwalniać, może do- prowadzić do tego, że proces ten wyda się bardziej spójny i uporządkowany, niż jest w istocie; niektóre wyrażenia okażą 10 E. Claparede La genese de 1'hypothese. "Archives de Psychologie" 1934, 24, l - 154. 245 a" | logii) l PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA się niejasne, badany może zamilknąć akurat w najważniej- szym momencie, kiedy eksperymentator najbardziej chciałby wiedzieć, co on robi. Ale jeśli metodę tę stosuje się mądrze i skrupulatnie, może nam ona dostarczyć wielu informacji o szczegółowym przebiegu myśli. Problem nie polega jednak na tym, żeby zebrać dane, lecz raczej na tym, żeby wiedzieć, co z nimi zrobić. Na przykład badany powie: „Chciałbym zrobić A, ale zanim będę mógł zrobić Ą, powinienem przygotować się do tego, robiąc B". Następnie zaczyna robić B, a to może spowodować nieprzewidziane następstwa, które mogą utrudniać powrót do A. Niemniej jednak myśl o A była istotnym krokiem w pro- cesie myślenia prowadzącym do B. Jeśli chcielibyśmy przed- stawić adekwatny heurystyczny opis rozwiązywania zadania w ten sam sposób, jak to uczynił badany, w opisie tym nale- żałoby rozważyć najpierw A, a następnie B. Gdybyśmy jednak nie zarejestrowali tego, co badany powiedział o swoich za- miarach, i tego, co on rzeczywiście zrobił, takie zadanie bę- dzie niewykonalne. Znacznie łatwiej jest obecnie symulować wypowiadane przez badanego myśli niż same decyzje, prze- jawiające się w jego zachowaniu. Ponieważ głośne myślenie pozwala rzutować procesy myślowe człowieka na płaszczyznę percepcji, pomaga to ograniczyć różnorodność możliwych opi- sów do garstki tych, które są w miarę dokładne. ! Newell, Shaw i Simon ustalili, że dokonywany przez bada-?, nego opis tego, co robi, to dokładnie ten rodzaj danychf jakie są potrzebne do sformułowania teorii pozwalającej prze-* - widywać jego zachowania". Polecali oni badanemu, aby wjfl prowadził jedno twierdzenie logiczne z drugiego, stosując do- starczony mu zbiór reguł transformacji. Wykonując tę pracę badany mówi o tym, co robi. Może on patrzeć na przedsta- wione mu dwa wyrażenia i powiedzieć, iż lewa strona tego 11 Por. wystąpienie A. Simona na zebraniu Eastern Psychological Asso- 246 ciation w Atlantic City. w kwietniu 1959 r. TWORZENIE PLANÓW wyrażenia, od której powinien zacząć, ma zbyt dużo implika- cji, tak że powinien zredukować niektóre z nich (zastosowanie „metody planowania"). Badany patrzy na wykaz reguł trans- formacji, dopóki nie znajdzie takiej reguły, która pozwoli mu zredukować lewą stronę wyrażenia do takiej postaci, aby mógł się nim dalej posługiwać. Następnie badany zauważa, że nie może tego zrobić, ponieważ wyrażenie, które chce przekształ- cić, zawiera spójnik „i", podczas gdy reguła, którą chciał on zastosować do przekształcenia, jest odpowiednia tylko w wy- padku istnienia spójnika „lub". Tak więc, mówi badany, za- danie polega na tym, aby zmienić ten spójnik i zastosować regułę przekształcania, która zredukuje lewą stronę wyrażenia. Poszukuje on zatem takiej reguły przekształcenia, która zmie- ni wyrażenie z „i" na wyrażenie z „lub", i próbuje uczynić tę czynność pierwszym krokiem wyjściowym. Teraz możliwe staje się znalezienie stosunkowo prostego zespołu metod heu- rystycznych, pozwalających opisać to, co robi badany (np. jego metoda polega na tym, że w wyborze reguł przekształca- nia kierować się będzie bardziej znaczeniem wyrażeń niż związkami między nimi) i przewidzieć, że będzie on dążyć do przekształcenia lewej strony wyrażenia redukując ją, zanim przystąpi do zastosowania reguły zmieniającej związki. Jeśli eksperymentator zarejestrował jedynie informację, że pierw- szy wybór dokonany przez badanego dotyczył reguły zmiany spójnika, nie można jeszcze na podstawie tej informacji prze- widzieć strategii, jaką podejmie badany. Chciałoby się powie- dzieć, że efektywna teoria „przewiduje" werbalne zachowanie badanego. W rzeczywistości nikt nie zajmował się zachowa- niem werbalnym jako zachowaniem w ogóle, a jedynie zna- czeniem wypowiedzi. Badany może powiedzieć: „Zastosuję na- stępnie numer 8" albo „Spróbują jeszcze raz lub jeszcze coś innego". Dotychczas te różnice nie były brane pod uwagę przy sprawdzaniu adekwatności teorii. Oczywiste jest zatem, że zainteresowanie powinno dotyczyć Planu osoby badanej, a nie jej specyficznych czynności. 247 logid PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA Gdy psycholog twierdzi, że jego badany posługiwał sią w eks- perymentach takim to a takim Planem albo stosował określo- ny metaplan do generowania Planów rozwiązania problemu, staje się jasne, że jest to tylko twierdzenie hipotetyczne. Plan czy metaplan reprezentuje jedynie teorię dotyczącą danego, obserwowanego przez psychologa rodzaju zachowania. Jest rzeczą jasną, że nigdy nie możemy powiedzieć, czy posiadamy akurat właściwą teorię z zakresu interesującej nas dziedziny. Zawsze istnieje mnóstwo różnych alternatywnych Planów, któ- re mogą spowodować manifestowanie przez badanego takiego samego zachowania; najlepsze, co możemy zrobić w tej sytua- cji, to wybrać najprostszy spośród nich, zgodny z faktami. Po- nieważ jednak nieokreśloność tego typu jest nieodłączną wła- ściwością analiz zachowania, należy ją zredukować na ile tylko jest to możliwe. Z tego względu werbalne wypowiedzi bada- nego mają tu wielkie znaczenie, ponieważ język, przy jego wszelkich niedostatkach, ciągle jest najlepszym z kanałów łączących jednego człowieka z drugim. rozdział U Pewne rozważania neuropsychologiczne „Dół jest do kopania". Dziecko rozśmiesza nas swymi opera- cyjnymi definicjami: „Nóż jest do krajania", „Książka jest do czytania", „Mleko jest do picia". Każde pojęcie jest definio- wane za pomocą tej konkretnej operacji, z którą jest ono zwykle związane. W taki isposób dziecko uczy się posługiwa- nia przedmiotami. Albo, przekładając to na język stosowany w tej książce, dziecko tworzy jednostki TOTE przez połącze- nie Obrazu spostrzeżeniowego, występującego w fazie testo- wej, z jakimś wzorcem działania zastosowanego w operacyjnej fazie tej jednostki. Liczba takich jednostek TOTE, których dziecko powinno się nauczyć, jest ogromna, dlatego też praw- dopodobnie uczy się ich stosując, przynajmniej w okresie po- czątkowym, prostą formułę słowną, łączącą podmiot z orze- czeniem. Dziecku jednak nie wystarczy samo nazwanie przed- miotu lub odróżnienie go od innych przedmiotów. Musi ono jeszcze wiedzieć, jakie czynności mogą być wykonane, gdy faza testowa wskaże przedmiot, który znajduje się w jego rękach. 249 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA Zresztą nie tylko dzieci tworzą definicje tego typu. Kurt Gold- stein stwierdził, że takie same definicje mogą powstawać przy pewnych rodzajach uszkodzeń mózgu1. Chory widzi nóż lub obrazek przedstawiający nóż. Nie potrafi on nazwać tego przedmiotu, ale jeśli damy mu ten przedmiot do ręki, dobrze wie, jak się nim posłużyć. Pacjent może wskazać, że go roz- poznaje, stosując gesty naśladujące krojenie. Może nawet po- wiedzieć: „To jest do krojenia" — w czym staje się podobny do dziecka. Zgodnie z interpretacją Goldsteina, takie zacho- wanie pacjenta wskazuje na zaburzenie „postawy abstrakcyj- nej". Uszkodzenie mózgu pozostawia pacjentowi jedynie naj- prostszy, najbardziej konkretny sposób radzenia sobie ze świa- tem. Słynna teoretyczna analiza konkretno-abstrakcyjnego wy- miaru życia psychicznego, dokonana przez Goldsteina, to je- den ze sposobów opisywania symptomów występujących u pa- cjentów. Inny sposób, który bardziej odpowiada ustaleniom dokonanym w tej książce, sugeruje, że mózg może być uszko- dzony w takim stopniu, iż niektóre najprostsze procesy od- szukiwania przechowywanej informacji nie mogą być reali- zowane, natomiast inne Plany zwykle inicjowane przez przed- miot pozostają nietknięte. Chory może utracić zdolność wy- konywania Planów włączonych w nazywanie przedmiotów, lecz zachować zdolność wykonania innych Planów. Może też utracić zdolność przypomnienia sobie Planu na poziomie we- wnętrznych procesów werbalnych i uzależnić się całkowicie od pamięci zewnętrznej. Mamy podstawy, aby z pewnym zaufaniem przyjąć utrzy- mujące się przez całe wieki przekonanie, że mózg w jakiś sposób oddziałuje na umysł. Analiza zjawisk behawioralnych i związków między nimi jest bardziej sensowna, gdy uwzględ- nia sposób, w jaki owe procesy są kształtowane przez mózg. Badanie procesów mózgowych zapewne nie rozwiąże wszy- 1 Kurt Goldstein i Martin Scheerer Abstract and concrete behavior: an experimental study with special tests. "Psychological Monographs" 250 1941, 329. PEWNE ROZWAŻANIA NEUROPSYCHOLOGICZNE stkich problemów psychologicznych, ale może doprowadzi do osiągnięcia skromniejszego celu. Analiza psychologiczna, która może oprzeć się na dowodach neurologicznych, jest ewidentnie lepsza niż taka, która nie może. Trudność polega na tym, aby prawidłowo zrozumieć słowo „oprzeć się", ponieważ ze sło- wem tym wiążą się różne uprzedzenia. Ilekroć w psychologii pojawia się nowa idea, sugeruje ona odpowiedni wgląd w pro- blemy neurofizjologii i vice versa. Ten tradycyjny i szacowny sposób widzenia związku między psychologią a neurofizjologią jest atrakcyjny, ale tylko czasami użyteczny. Autorzy niniejszej książki, postępując zgodnie z tą tradycją, będą rozpatrywać układ nerwowy z tych samych teoretycz- nych pozycji. W istocie rzeczy problemy mózgu zawsze mie- ściły się w głównym nurcie dociekań naukowców. Wysuwano i odrzucano niezliczone alternatywne interpretacje dostępnych danych neuropsychologicznych. W tym rozdziale przedstawimy niektóre z tych rozważań, mając nadzieję, że dadzą one Czy- telnikowi przedsmak wysuwanych w nich argumentów. Auto- rzy tej książki nie są jednak całkowicie pewni, czy obrali naj- lepszą linię rozumowania *. Dyskusja toczyć się będzie wokół potrójnej analogii: Relacja między Planem a świadomością jest analogiczna do relacji między programem a komputerem, a zarówno relacja Planu, jak i relacja programu jest analogiczna do relacji X do mózgu. Powstaje pytanie: czym jest X? Spośród tych trzech systemów najwięcej wiemy o kompute- * Jednym z powodów wyjaśniających, dlaczego tak trudno było uzyskać jednomyślność dotyczącą mózgu, jest fakt, że dwóch autorów niniejszej książki uporczywie próbowało mówić o mózgu w terminach nowocze- snych maszyn liczących, podczas gdy trzeci równie uporczywie nalegał na zastosowanie terminologii, która odpowiadałaby bardziej współcze- snej wiedzy o pracy mózgu. Można by sądzić, że w erze cybernetyki przetłumaczenie jednego języka na drugi nie sprawi trudności, ale tak nie jest. Stosunki między zwolennikami komputerów i podejścia neuro- fizjologicznego uzewnętrzniły się w prawdziwej batalii między autora- mi, która trwała tak długo aż stało się to nie do zniesienia. icje" ta" 251 PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA rze. Kiedy rano włączony zostaje wielki, nowoczesny, wielo- czynnościowy komputer, kiedy się nagrzewa, kiedy cicho war- koczą jego magnetyczne bębny i skrzypią multiwibratory, nie jest on jeszcze wówczas prawdziwą maszyną liczącą. Nie roz- pocznie on działań właściwych maszynie liczącej, dopóki nie zostanie mu dostarczona odpowiednia instrukcja. W zależności od rodzaju tej instrukcji, może on pracować jako jedna z licz- nych odmian różnorodnych maszyn liczących, zbudowanych według określonych, niezmiennych instrukcji. Bez instrukcji czy programu komputer nie będzie przetwarzał informacji. W jego pamięci może być przechowywana ogromna liczba wszelkiego rodzaju danych, a także ogromna liczba danych może być wprowadzona do niego 'z zewnątrz, ale bez pro- gramu nie będzie on pracował. Komputer musi mieć pro- gram. Jeżeli niektórzy sugerują, że ludzie są podobni do maszyn li- czących i jeśli ta sugestia jest prawdziwa, staje się jasne, że ludzie także powinni mieć programy. Skoro człowiek jest podobny do komputera, powinien zawsze posiadać usystema- tyzowany zbiór instrukcji, które usiłuje zrealizować. Mówiąc inaczej, człowiek musi mieć Plan. Jeśli całkowicie poważnie traktować analogię między człowiekiem a komputerem, to na- leży poszukać źródła tych instrukcji, które kierują zachowa*" niem się ludzi. Na poprzednich stronach próbowaliśmy opisać?, wyniki takich poszukiwań w terminach psychologicznych. Te-ij raz interesuje nas to, aby wykazać, do jakich wyników do- prowadziłoby zastosowanie takiego samego podejścia w neuro- logii. Używając najszerszych i najprostszych terminów, można by zapytać, jaki wzorzec komputerowy może być odniesiony do mózgu? Istnieje wiele sposobów budowania komputerów elek- tronicznych, ale większość z tych maszyn wyposażona jest w pamięć — w której może być przechowywany program i dane oraz wszelkie pośrednie wyniki wraz z odpowiedzią 252 końcową — z urządzeniami dla przekazywania informacji do- PEWNE ROZWAŻANIA NEUROPSYCHOLOGICZNE i od maszyny, jak również w jednostkę przetwarzającą, w któ- rej wykonywane są operacje porównywania, dodawania, mno- żenia, przestawiania itd. Komputer zaczyna pracę od odebra- nia pierwszej instrukcji z programu i przesunięcia jej z pa- mięci do jednostki przetwarzającej. Bez względu na to, jaka instrukcja zostaje wprowadzona do maszyny, jednostka prze- twarzająca kontroluje to, co robi maszyna. W ten sposób maszyna wykonuje jedną instrukcję i przechodzi do następ- nej itd. z niezwykłą szybkością i ślepym uporem dopóty, do- póki nowa instrukcja nie rozkaże jej zatrzymać się. Można powiedzieć, że instrukcja, która tymczasowo znajduje się w jednostce przetwarzającej, jest tą, na którą maszyna w da- nej chwili „zwraca uwagę". Centrum uwagi jest określonym miejscem, a symbole pochodzące z magazynu pamięci prze- noszone są do i od niego. Centrum uwagi nie krąży wewnątrz samej pamięci, jak promień światła w ciemnym pokoju. Nie ma wątpliwości, że taki wzorzec komputerowy nie jest ko- niecznością, ale przynajmniej jest on nam znany i wiemy, że będzie funkcjonowałs. Czy można zlokalizować w mózgu części, które odpowiada- łyby chociaż z grubsza częściom komputera? Byłoby naiwnym i niedopuszczalnym uproszczeniem, gdybyśmy próbowali po- równywać, szukać określonego miejsca w mózgu reprezentu- * Rozważaliśmy tylko jedną możliwość, że układ nerwowy wykonuje tylko jedną operację w danym czasie; istnieje jednak i druga możli- wość, że różne części mózgu wykonują operacje równocześnie. Podczas sympozjum poświęconego mechanizacji procesów myślowych, które od- było się w Londynie w roku 1958, Oliver Selfride z Lincoln Laboratory wygłosił wykład zatytułowany „Pandemdnium: paradygmat uczenia się", opisując w nim hierarchiczną organizację pracujących równolegle kom- puterów, które mogły nauczyć się rozpoznawać wzorce. Zaprezentował także ich operowanie na przykładzie maszyny, która mogłaby wyuczyć się rozpoznawania ręcznie nadawanego alfabetu Morse'a. Urlic Neisser w pracy pt. Hierarchies of Pattern Recognition (Group Report 54 - 9, Lincoln Laboratory, Massachusetts Institute of Technology, 9 October, 1959) dostrzega wartość Pandemonium jako modelu poznania ludzkiego w ogóle. 253 icje" la" 'logu) l PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA jącego ośrodek świadomości albo uwagi lub jakiegokolwiek odpowiednika jednostki przetwarzającej w komputerze. Rów- nież alternatywna metafora, że centrum aktywności „wędru- je" w mózgu, przenosząc ze sobą świadomość z jednego miej- sca na drugie, wydaje się również ad hoc w świetle posiada- nych danych. Niezależnie jednak od tego, czym może być świadomość, analogia do maszyny liczącej nakazuje poszuki- wać jeszcze jakiegoś specjalnego miejsca, które może być wy- korzystane do przechowywania programów i danych, to zna- czy spełniać rolę pamięci. Będzie to jakaś część mózgu, w któ- rej przeniesiona zostanie instrukcja, gdy nadejdzie czas jej zrealizowania. W wyniku wielomiesięcznych dyskusji autorzy niniejszej książki doszli (ale nie całkowicie) do przekonania, że można by napisać nazwy poszczególnych części mózgu na oddziel- nych kartkach papieru, przemieszać je, wyciągnąć dwie, i wyznaczyć im funkcję albo pamięci, albo jednostki prze- twarzającej, i byłoby możliwe zinterpretowanie pewnych da- nych w pewien sposób jako dowodu, że wybór był prawidło- wy. Na przykład, jeden pogląd głosi, że kora mózgowa stano- wi jednostkę pamięci, że gdzieś w układzie limbicznym jest miejsce jednostki przetwarzającej i że móżdżek jest transfor- matorem cyfrowo-analogowym na wyjściu. Główne pola pro- jekcyjne mogą stanowić magazyn krótkotrwałej pamięci obra- zów, którymi operują programy przechowywane w sąsiednich polach asocjacyjnych. I tak dalej. Zadziwiające jest obserwo- wanie, jak takie analogie rozkwitają, jeśli tylko włożymy w nie trochę uczucia. Ostatecznie jednak nawet najbardziej optymistyczny teoretyk -, odczuwa potrzebę uzyskania dowodu. Co może wnieść do tych rozważań neurolog? Używając najszerszych i najprostszych - terminów — jakie wzorce można dostrzec w organizacji mózgu? Jak Galia Cezara, tak mózg jest podzielony na części, co od- 254 zwierciedla przekonanie, że jeśli dwa przedmioty istnieją PEWNE ROZWAŻANIA NEUKOPSYCHOLOGICZNE w bezpośrednim sąsiedztwie, to prawdopodobnie zachodzi mię- dzy nimi współdziałanie. Przodomózgowie można podzielić na cztery części: po pierwsze na część wewnętrzną i zewnętrzną, a dalej każda z nich może być podzielona jeszcze na dwie części. Część wewnętrzna składa się z układu limbicznego i z przedniego „pola asocjacyjnego". Część zewnętrzna dzieli się na systemy projekcyjne dla różnych modalności zmysło- wych i na tylne „pole asocjacyjne"". Podziały te są oparte na danych neuroanatomicznych, ale wskazują również względ- nie konsekwentnie różnice pod względem funkcji psychicz- nych. Na temat głównego podziału przodomózgowia na część wewnętrzną i zewnętrzną Pribram pisze: „Zakłada się, że część wewnętrzna jest związana przede wszystkim ze zmianami pobudzenia w ośrodkowym ukła- dzie nerwowym, a część zewnętrzna służy przekazywa- niu układów sygnałów; że część wewnętrzna jest zwią- zana przede wszystkim z mechanizmami niezbędnymi do wykonania sekwencji zachowań, podczas gdy część ze- wnętrzna jest związana z procesami informacyjnymi, nie- zbędnymi dla różnicującego zachowania V Czytelnik, który przeczytał tekst aż do tego miejsca, z zainte- resowaniem przyjmuje taki podział mózgu na część wewnętrz- ną, która kieruje sekwencją działań, i na część zewnętrzną, która zapewnia różnicowanie. Ponieważ wprowadzono tu po- dział na Plan i Obraz, część wewnętrzna mózgu będzie trakto- wana jako część zaangażowana w planowanie (tzn. sekwencję działań), a część zewnętrzna jako narzędzie służące organizo- waniu systemu faktów i wartości (tzn. różnicowaniu). Tak więc ośrodkową część mózgu uważa się za mechanizm rzą- dzący realizacją Planów; układ limbiczny części wewnętrz- nej, łącznie ze ściśle z nim powiązanymi ośrodkami podkoro- 4 Podstawą tego rodzaju podziałów jest praca Karla Pribrama Compa- rative neurology and the evolution of behavior. W: A. Roe i G. G. Sim- pson (eds.) Behavior and Evolution. New Haven; 1958, Yale University Press, rozdz. 7, s. 140 - 164. 5 Ibidem, s. 143. 255 icje"' PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA wymi, uważa się za mechanizm spełniający funkcję jednostki przetwarzającej w komputerze, a płat przedni, który jest „polem asocjacyjnym" w wewnętrznej części mózgu, za me- chanizm „pamięci operacyjnej", w której czasowo mogą być przechowywane (albo, być może, odnawiane) różne oczekujące realizacji Plany. Oczywiście schemat ten nasuwa szereg problemów. Pierwsza trudność polega na przyporządkowaniu różnych procesów mo- tywacyjnych. Ponieważ w książce tej dowiedliśmy, że warto- ści są częścią Obrazu, logika wymaga, aby ocena była doko- nywana przez zewnętrzną część przodomózgowia. Jednak ostatnie badania układu limbicznego — będącego częścią we- wnętrzną rządzącą realizacją Planu — sugerują, że układ ten jest bezpośrednio związany z procesami motywacyjnymi. Wo- bec tego stajemy przed dylematem, którego rozwiązanie wy- maga wnikliwej analizy danych dotyczących zachowania. Jest to sprawa bardzo istotna, więc zajmiemy się nią teraz. Analiza funkcji układu limbicznego przodomózgowia jest jed- nym z najważniejszych osiągnięć neurofizjologii lat pięćdzie- siątych. Układ ten jest zlokalizowany w głębi centralnej części mózgu i właśnie dlatego, że tale trudno było dotrzeć do niego chirurgicznie, był on w badaniach zaniedbywany. Jeszcze i teraz, mimo przeprowadzenia dużej liczby badań nad ukła- dem limbicznym, nie zdołano określić dokładnie, jakie funkcje pełnią te struktury w normalnym zachowaniu. Przyczyną tego może być fakt, że zarówno stymulacja elektryczna, jak i in- terwencje chirurgiczne w tych okolicach wywierają bardzo zróżnicowany i pozornie niezależny wpływ na zachowanie. W celu wyjaśnienia tych obserwacji przyjęto dwie odmienne interpretacje: 1) Układ limbiczny jest podłożem zachowania motywacyjnego i emocjonalnego, przy tym motywację traktu- je się jako prymitywne, reakcje „wisceralne" *. 2) Układ lim- 8 P. D. MacLean The limbie system with respect to self-preservatian and the preservation of the species. "Journal of Nervous and Mental 256 Diseases" 1958, l, l - 11. PEWNE ROZWAŻANIA NEUROPSYĆHOLOGICZNE bieżny jest związany przede wszystkim z „pamięcią" T. Obie te interpretacje mogą być, oczywiście, potwierdzone przez obser- wacje kliniczne i dane eksperymentalne. Jakie dowody przemawiają za słusznością pierwszej interpre- tacji, zakładającej, że układ limbiczny jest związany z prymi- tywnymi procesami emocjonalno-motywacyjnymi. Z jednej strony wiadomo, że mechanizmy homeostatyczne występują obficie zwłaszcza w ośrodkowej części układu nerwowego i są zlokalizowane szczególnie wokół trzeciej i czwartej komory. Weźmy na przykład mechanizm pragnienia. Jeśli wprowadzi się kozom do trzeciej komory kilka kropel skoncentrowanego roztworu soli, będą piły duże ilości wody. Receptory osmo- tyczne zlokalizowane w tej okolicy mózgu są aktywizowane przez ten roztwór i kozy piją dalej wodę, dopóki równowaga chemiczna nie zostanie osiągnięta. Mówiąc inaczej, piją one wodę tak długo, aż duża jej ilość zostanie zabsorbowana z jelit przez układ naczyniowy i zasolenie płynu mózgowo- -rdzeniowego wróci do normy. To jest właśnie rodzaj procesu „motywacyjnego", który można znaleźć w ośrodkowej części mózgu. Czy na podstawie tych danych autorzy mniejszej książki powinni czuć się zakłopotani i zrewidować swoją opi- nię dotyczącą usunięcia czynników dynamicznych do Obrazu? Niezupełnie. Homeostatem pragnienia jest Plan, stosunkowo prosta, wrodzona jednostka TOTE. W każdym wypadku, gdy tylko fazy TOTE zostaną urucho- mione, przebiegają one same, dopóki aktywujące je niezgod- ności nie zostaną usunięte. Organizm będzie kontynuował czynności wykazujące tendencje do łączenia się w sekwencje TOTE; inaczej mówiąc, organizm wykaże „intencjonalne za- chowanie się". Stwierdzenie, że zwierzę „zamierza zaspokoić swoje pragnienie", wydaje się bardziej poprawne niż stwier- 7 B. Milner Psychological dejects produced by temporal lobe excisior. W: The Brain and Human Behawor. „Research Publication, Association for Research in Nervous and Mental Disease", XXXVI, Baltimore 1958, Williams and Wilkins, rozdz. VIII, s. 244 - 257. Ź57 la" 'l 'log* PLANY I STRUKTURA ZACHOWANIA dzenie, że zwierzę ceni wodę. Rozróżnienie między wartościa- mi a intencjami przedstawione w rozdziale 4 jest aktualne i tutaj. Zadziwiające byłoby odkrycie, że lezja w ośrodkowym układzie nerwowym może spowodować u człowieka odwróce- nie jego preferencji: z Rembrandta na Picassa lub z kapita- lizmu na komunizm. Czynniki wartościujące zaangażowane w tego typu wyborach muszą być w jakiś sposób związane z zewnętrznymi częściami przodomózgowia. U normalnego zwierzęcia — któremu nie wprowadzono roz- tworu solnego do trzeciej komory — liczba łyków wody jest zdeterminowana przez ilość wody określaną potrzebami jego ciała, a picie skończy się na długo przedtem, zanim woda rozcieńczy płyn mózgowo-rdzeniowy. Co w tym wypadku za- trzymuje aktywność jednostki TOTE dla picia? Przypuśćmy, że ilość łyków, które połknie zwierzę, jest rejestrowana — nie mówimy „liczona", ponieważ słowo to mogłoby być błędnie zrozumiane w znaczeniu, że zwierzę półgłosem podlicza liczbę swoich łyków — i że jest ona porównywana z pewną wcześniej ustalona liczbą łyków zależną od równowagi wody w orga- nizmie. Po każdym łyku ilość wypitego płynu jest porówny- wana z wcześniej ustaloną niezbędną ilością i, gdy te dwie wielkości są równe, jednostka TOTE zostaje zatrzymana. W ja- ki sposób można tę liczbę przewidzieć dokładniej nie wiadomo; ale, być może, zależy ona w jakimś stopniu aa poprzedniego doświadczenia w tym względzie. Moglibyśmy myśleć o infor- macji o tym, „ile — łyków należy — zrobić w zależności od tego — jak bardzo — odczuwane — jest — pozbawienie •— wody", jako o części Obrazu, przechowywanego w pamięci związku wzajemnego, który musi być wydobyty i aktywowa- ny, zanim jednostka TOTE, odnosząca się do aktu picia, zosta- nie uruchomiona. Dlatego autorów niniejszej książki nie dziwi fakt, że lezje w układzie limbicznym zaburzają przebieg tego typu zachowania. To rozróżnienie między automatyczną realizacją jednostek 258 TOTE odnoszących się do funkcji życiowych a oceną tych PEWNE ROZWAŻANIA NEUBOPSYCHOLOGICZNK samych funkcji w Obrazie może zilustrować opis następują- cego przypadku. Obustronne chirurgiczne usunięcie pewnych części układu limbicznego powoduje charakterystyczny sku- tek — nadmierne łaknienie i otyłość. Jedną z pacjentek, któ- rej przybyło na wadze ponad 100 funtów, poddano badaniu w porze obiadu. „Czy jesteś głodna? — Odpowiedziała: — „Nie". „Czy chciałabyś zjeść porcję dobrego soczystego ste- ku"? — „Nie". „Czy chciałabyś zjeść czekoladowy cukierek"? Odpowiedziała: — „Um — humm", ale kiedy dano jej cukie- rek, nie przyjęła go. W kilka minut później, kiedy badanie jej dobiegło końca, otwarto drzwi do sąsiedniego pokoju i cho- ra ujrzała innych pacjentów siedzących przy długim stole i jedzących obiad. Rzuciła się do stołu, odsunęła siedzących i zaczęła obiema rękami wkładać do ust pożywienie. Natych- miast wezwano ją do pokoju badań i powtórzono pytanie, czy chce jeść. Otrzymano również taką samą, negatywną od- powiedź, wyraźnie sprzeczną z jej niedawnym zachowaniem przy stole. Lezja naruszyła tu w jakiś sposób normalną relację między oceną przedmiotu a wykonaniem Planów jego otrzy- mania — a więc między Obrazem a Planem — fakt ten interpretujemy jako dalszy dowód wyraźnego rozdzielenia wartości i intencji, dwóch aspektów motywowanego zacho- wania. Do sposobu, w jaki łezja może wywołać taki efekt, wrócimy niebawem. Jakie dowody przemawiają za drugą interpretacją, zgodnie z którą układ limbiczny jest związany z pamięcią? Rozległe lezje w układzie limbicznym u człowieka (bardziej rozległe niż u opisanej wyżej pacjentki) mogą spowodować bardzo osobliwy rodzaj utraty pamięci. Pacjenci z lezjami wewnętrz- nej części przodomózgowia potrafią powtórzyć prawidłowo słyszaną po raz pierwszy serię cyfr. W teście pamięci bezpo*- średniej są oni zatem tak samo sprawni jak przed lezją. Rów- nież pamięć dotycząca zdarzeń, które miały miejsce przed ope- racją, jest najwyraźniej normalna. Natomiast, jeśli odwróci- icje"*' ta" 259 PLANY I STBUKTUBA ZACHOWANIA my choćby na chwilę ich uwagę, nie są w stanie wykonać ciągu sekwencji poleceń. Jeśli w połowie wykonywania jakie- goś zadania zrobimy pacjentowi dziesiecio- lub kilkunastomi- nutową przerwę, to po przerwie nie będzie mógł kontynuować swojej pracy od miejsca, w którym przerwał. Nie będzie mógł sobie przypomnieć, gdzie się zatrzymał. Nie przypomni sobie nawet, że rozwiązywał jakieś zadanie ani też, że kiedykolwiek wcześniej zetknął się z tym zadaniem. Takiego pacjenta można wysłać do sklepu spożywczego, gdzie ma kupić przedmioty zapisane na kartce, i nie będzie on do tej kartki zaglądał czę- ściej niż osoba z nienaruszonym mózgiem. Ale po skończeniu zakupów nie będzie mógł sobie przypomnieć, co zamierzał z tym nabytkiem zrobić i już zupełnie nie potrafi znaleźć drogi powrotnej do domu. Jeśli nie dać mu w tym zakresie żadnych nowych instrukcji, będzie błąkał się bez celu, dopóki jakiś element otoczenia nie wywoła jakiejś nawykowej reakcji, takiej jak np. oczekiwanie na zmianę czerwonego światła na zielone przy przejściu na drugą stronę ulicy. Jego zachowanie nie jest zorganizowane w formie Planu, jest ono raczej splo- tem oddzielnych aktów. Pozornie ten szczególny defekt pamięci nie wydaje się mieć nic wspólnego z przedstawionym wcześniej zaburzonym me^ , chanizmem pragnienia i łaknienia. Jednak zachowanie opisa- nego pacjenta jest doskonałym przykładem tego, co mogłoby się zdarzyć, gdyby człowiek nie mógł tworzyć Planów zapa- miętywania (por. rozdz. 10). Kiedy chory otrzymuje z ze- wnątrz Plan zapisany na kawałku papieru, potrafi go bardzo dobrze zrealizować. Badania neurobehawioralne przeprowadzone na zwierzętach potwierdzają koncepcję, że układ limbiczny ośrodkowej części przodomózgowia odgrywa podstawową rolę w realizacji Pla- nów. Usuniecie lub elektryczne drażnienie różnych struktur wewnątrz układu zakłóca przyjmowanie pokarmu, zachowanie obronne, agresywne, seksualne i macierzyńskie. Zależnie od 260 tego, które z podstawowych obszarów układu limbicznego są PEWNE ROZWAŻANIA NEUROPSYCHOLOGICZNE poddane eksperymentalnej interwencji, otrzymuje się dwa typy skutków. Skutek pierwszego typu zaobserwowaliśmy w czasie obiadu u opisanej powyżej pacjentki. Wydaje się, iż jest on związany z pewnego rodzaju brakiem w fazie testowej jednostki TOTE. Test albo nie wskazuje, że operacja powinna się rozpocząć, albo nie wskazuje, że ma się zakończyć. Podobne zjawisko stwierdza się podczas laboratoryjnych badań na zwierzętach. Jeśli lezji uległa jedna część mózgu, zwierzę umrze z głodu, chociaż dostanie pokarm. Jeśli lokalizacja lezji jest nieco prze- sunięta, zwierzę będzie ciągle jadło, tak jakby zaprzestanie jedzenia było niemożliwe. (Ciekawe, że preferencje do okre- ślonego rodzaju pokarmu nie zostają zaburzone: małpa będzie zawsze preferowała orzeszki ziemne bardziej niż standardowy pokarm, a także zwykły pokarm bardziej niż odchody). Jeśli normalnemu pawianowi podamy zapaloną zapałkę, za pierwszym razem schwyci ją, włoży do ust i, być może, opali sobie przy tym trochę wąsy. Zanurzy pysk w poidle z wodą. Kiedy zaoferujemy mu drugą zapaloną zapałkę, może wy- ciągnąć po nią łapę, ale zatrzyma się, zanim ją dosięgnie, albo, jeśli ją weźmie, wrzuci do poidła lub w ogóle wyrzuci z klatki. Jeśli małpie tej usunąć jądro migdałowate — jedną z głów- nych części układu limbicznego — będzie się zachowywała całkiem inaczej. Jeśli sięgnęła po pierwszą zapałkę, będzie sięgać po następne, powtarzając za każdym razem całą sekwen- cję: wkładanie zapałki do ust, opalenie wąsów i zanurzenie pyska. Testowa faza jednostki TOTE, która zapoczątkowuje czynności eksploracji oralnej, nie może być modyfikowana na podstawie doświadczenia. Podobnie, kiedy aktywność seksualna zostanie rozpoczęta, bę- dzie rozwijana przez operowane zwierzęta w warunkach, w któ- rych normalne zwierzęta nie przejawiają takiego zachowania8. icje"1] la" 11 8 J. D. Green, C. D. Clemente, J. de Groot Pdnencephalic lesions and behavior in cats: an analysis of the Kliiver-Bucy syndrome with par- 261 FUANY I STRUKTURA ZACHOWANIA Wpływ takich lezji na reakcje ucieczki jest również zro- zumiały. U zwierząt z dużym trudem wytwarza się warun- kowa reakcja unikania: wydaje się, że bodziec warunkowy może stać się częścią fazy testowej unikania. A jeśli już wa- runkowa reakcja unikania ustali się, bardzo łatwo zostaje wy- gaszona — być może zwierzę nie jest w stanie zakończyć in- nych jednostek TOTE, \og\A INDEKS NAZWISK Colley R. S., 132 Craik K., 69 Crozłer W. J., 61 Davis M., 34, 205 de Groot J., 261 Dennis W., 61 Descartes R., 58 Dewey J., 47, 60 Dinneen G. P., 70 Driesch H., 62 Duda W. L., 70 Duncker K., 205, 245 Hali E. T., 130 Hanfmann E., 210 Harter N., 111* Hartley D., 61 Hebb D. O., 22, 70, 182 Heidbreder E., 210 Heimer W., 176 Hilgard E. R., 22 Hockett C. F., 186 Hołland J. H., 70 Holt E. G., 61 Hovland C. I., 208 Hull C., 29, 30, 53, 62, 64 Hunter W. S., 114 274 Ebbinghaus H., 92, 93 Ellis W. D., 80 Ellson D. G., 64 Elsasser W. M., 63 Estes W. K., 22 Farley B. G., 70 Festinger L., 49 Freud S., 92, 182 Frick F. C., 10, 71 Galanier E., 5, 7, 8, 65, 71, 186, 215, 222, 269, 270 Gardner M., 76 Gelernter H. L., 71, 76, 239, 243 Gerstenhaber M., 71, 215, 222, 270 Gleason H. A., 184 Goldstein K., 250 Goodnow J., 215 Gorn S., 65 Green J. D., 261 Gruen W., 153 Guthrie E. R., 22, 23, 26 Haibt L. H., 70 Irion A. L., 160 James W., 25, 26, 86, 185 Jasper H. H., 262 Jeffress L. A., 24, 198 Johnson D. M., 208 Jung C. G., 157 Karlin S., 187 Kister J., 75 Kluckholm C., 131 Kochen M., 65 Kóhler W., 23, 24 Kreuger R. G., 64 Laffal J., 194 Lashley K., 26, 114, 197, 193 Leibnitz G., 58 Lenkoski L. D., 194 Lewin K., 25, 80, 81-83, 85, 87 - 91, 131, 156, 219 Lewis C. I., 79, 94, 95 Licklider J. C. R., 187 INDEKS NAZWISK Lindzey G., 182 Locke J., 270 Locke W. N., 73 Loeb J., 61 Lorenz K., 98 Lotka A. J., 61 Luchins A. S., 154 Luria A. R., 179 McCarthy J., 50, 68, 77, 239 McCulloch W. S., 14, 68, 69 McGeoch J. A., 160 MacKay D. M., 14, 49, 50, 69, 70 MacLean P. D., 256 McNemar O., 154 Mandler G., 115 March J. G., 129 Miller G. A., 5, 7, 8, 25, 44, 71, 73, 75, 167, 169, 171, 186 Milner B., 257 Milner P. -M., 70 Milton G. A., 152 Minsky M. L., 14, 32, 69, 76, 221, 233, 239 Moles A. A., 232 Morrell F., 262 Miiller G. E., 171 Murchison C., 61 Murray H. A., 131 Neisser U., 253 Newell A., 10, 13, 30-32, 54, 55, 75-77, 232, 235, 237-242, 244, 246 Nissen H. W., 179 Pawłów I. P., 39, 118 Pearson K., 58 Perkins C. C., 175 Perky C. W., 141 Pitts W., 68, 69 Platon, 230 Poincare H., 214 Polya G., 204, 216, 229, 230, 244 Polyani M., 112, 214 Pribram K., 5, 7, 8, 255, 269 Rapaport D., 80, 90 Rashewsky N., 68 Riesman D., 152 Roberts M., 75 Rochester N., 70, 71, 76, 239, 243 Rock I., 176 Roe A., 179, 255 Rorschach, 153 Rosenblat F., 70 Rosenblueth A., 59 Ruch T. C., 119, 120 Russell B., 215 ,Saltzman I. J., 166 Samuel A. L., 76 Scheerer M., 250 Schlosberg H., 111, 163, 171, 201 Schneider D. M., 131 Schumann F., 171 Selfridge O., 78, 253 Shannon C. E., 14, 40, 50, 68, 72, 75, 186, 187, 235 Shaw J. C., 13, 30, 32, 54, 55, 75-77, 123, 215, 232, 235, 237- - 242, 244, 246 Sherrington C., 39, 40 Simon B., 118 Simon H. A., 10, 13, 30, 32, 54, 55, 75-77, 123, 129, 215, 232, 235, 237 - 242, 244, 246 Simon J., 179 Simpson G. G., 179, 255 la" 275 ilogiH INDEKS NAZWISK Skinner B. F., 36, 37 Sluckin W., 43 Smith W. A. S., 71 Stamm J. S., 263 Stein P., 75 Stephens J. M., 64 Stevens S. S., 119 Stone C. P., 154 Sullivan H. S., 147, 148 Suppes P., 187 Taylor D. W., 154 Thompson W. R., 182 Thorndike E. L., 172 Thorpe W. H., 98 Tinbergen N., 99 - 101, 103 Tołman E., 21-23, 27, 61, 71, 82, 114 Tosy T., 64 Troland L. T., 60 Turing A. M., 64 - 66, 68, 214 Turner S. H., 175 Ułan S., 75 Underwood B. J., 168 Walden W., 75 Wallace W. H., 175 Walton A., 64 Ward L. B., 64 Watson J. B., 134, 263, 270 Weiskrantz L., 262 Weiss W., 208 Weitzenhoffer A. M., 133, 136, 137 Wells F. L., 155 Wells M., 75 White L. D., 32 Whitehead A. N., 215 Whitfield J. W., 208 Whorf B. L., 198 Wiener N., 13, 42, 59, 232 Wisdom J. O., 42 Woodworth R. S., 50, 53, 111, 163, 171, 202 Wright H. F., 30, 123 -Wundt W., 268, 271 Yngve V., 190 Yudovłch F. la., 179 / Zeigarnik B., 90, 91 von Neumann J., 13, 68, 117 Indeks rzeczowy aktywność — spontaniczna nerwu, 40 — wzorce, 27 algorytmy, 204, 210 algorytm British Museum, 215 amnezja, 140, 141 anagram, 212 analiza środki-cele, 240, 244 analogowy komputer, 118 anestezja, 140, 144 asocjacje, 80, 165 aspiracja (poziom), 219 automat samoprogramujący, 234 automatyzacja (Planów), 106 badania ruchów, 109 behawioryzm, 161 — subiektywny, 269, 270 bezplanowość, 144 bezsensowne sylaby, 94, 126 bodźce, 266 — wielkość, 180 — wzmocnienie, 19, 151 — związek bodziec-reakcja, 19 ból, 140 cechy, 156 cybernetyka, 13, 14, 42 cyfrowa maszyna, 117 cyfrowo-analogowy transformator, 118, 120, 254 czas, 130, 158 czołowe pola asocjacyjne, 225, 265 depresyjne podniecenie, 148 dezorganizacja, 263 dodatkowy (Plan), 141, 142 dokładność w różnicowaniu jasno- ści światła, 180 dostępność, 129 dowolny (Plan), 106 dwufazowe jednostki motoryczne, 50 dwuznaczność, 196 dynamiczne właściwości, 151 — instynktów 96 — Planów 83 efektywne kombinacje, 124, 167 elementy działania, 27, 28, 50 emocje, 126, 147 emocjonalne zachowanie, 256 — pobudzenie, 148 entelechia, 59, 62 etologia, 98, 99 etyczne poczucie winy, 125 ewolucja, 56, 182 277 acje \a INDEKS RZECZOWY fazowe sekwencje, 70 fizjologiczna granica, 140 generator Planów, 234 gramatyka, 184, 186 — maszyna, 192 — Plan, 199, 200, 226 — poziom, 184 — teoria, 197 — zachowania, 199 — zależność, 189 — zdania, 187 grupowanie, 167, 168 halucynacje, 142 hebejrenia, 148 heurystyczny Plan, 205, 209, 213, 215, 228 hierarchia — aktów konsumacyjnych, 100 — instynktów, 100 — jednostek zachowania, 111 — Planów, 198 — struktura, 51 — w organizacji zachowania, 29, 50 hipnoza, 132, 136 — anestezja, 140 — mówienie w, 136 — poziom głębokości, 138 ' —wprowadzenie, 136 hipokamp, 264 hipotezy, 207 — alternatywne, 208, 224 hipoteza Whorfa, 198 histeria, 148 ideo-motoryczny akt, 26 informacje, 44 — języki przetwarzania informacji, 31 — przetwarzanie, 118, 223, 240 278 instrukcja, 199 — werbalna, 225 instynkty, 96, 97, 120, 125 — dziedziczny charakter, 97 — dynamiczne aspekty, 96 — jako Plan, 97, 225 . — motywacyjne aspekty, 96 ' — przedłużanie gatunku, 99 instynktowny Plan, 97, 102 ; integracja Planów, 122 inteligencja sztuczna, 76 intencja, 79, 80, 82, 258 — dynamiczne cechy, 81 — niezmienna, 84 — uczenia się, 166 — zapominanie, 91 jądro migdałowate, 261 jądrowe ciągi, 199 jednostka motoryczna, 50, 108 [ jednostka przekraczająca, 253 język, 29, 56, 134, 178 — u zwierząt, 179 katatonia, 144, 148 komora, 257 komunikowalny Plan, 106, 115, 183 komunikowanie się, 199 kompulsywna osoba, 153 komputer (maszyna), 227, 252 — analogowy, 117 — cyfrowy, 117 — elektroniczny, 65 — pamięci, 67, 74 konsumacyjne akty, 100 — organizacja hierarchiczna, 101 kontrola (regulacja), 44, 45, 253 koordynowanie Planu, 123, 126, 155 kora mózgowa, 119, 256 kora wzrokowa, 262 korowe uwarunkowanie, 262 krótkotrwała pamięć, 254 INDEKS RZECZOWY labirynt Porteusa, 265 lezje mózgowe, 258, 259, 261 - 264, 265 — symptomy, 262 - 263, 264 lęk, 148 limbiczny układ, 255, 256 - 262, 265 lingwistyka, 184 listy (zbiory), 30, 169, 171 lobotomia (przecięcie płatów czo- łowych), 265 — efekt, 265 ludzkie (stworzone przez ludzi) Plany, 197 łańcuchy, 101, 102, 109 Markowa procesy, 71, 186, 188 maszyna Turinga, 64, 68 maszyna, w której reprezentowane są obrazy, 71 mechanizm sprzężenia zwrotnego, 61, 119 metaplan, 165, 217, 226, 227 mnemotechniczne metody (techni- ki), 172, 174 mnemotechniczne Plany, 210 model — od lewej do prawej, 187 — mechaniczny, 58 — stochastyczny, 65 mowa, 178 — w stanie hipnozy, 137, 138 motoryczny Plan, 200 motywacja, 82, 128, 256 — i instynkty, 96 — procesy, 256 mówienie, 186, 245 móżdżek, 119, 256 mózg, 250, 251 — czołowe pole asocjacyjne, 255; 264, 265 — część zewnętrzna przodomózgo- wia, 255 — część wewnętrzna przodomózgo- wia, 255, 257 — jądro migdałowate, 261 — hipokamp, 263, 264 — komory, 257 — kora mózgowa, 254 — kora wzrokowa, 262 — móżdżek, 119, 254 — ośrodki przedkorowe, -255 — pole asocjacyjne, 256 — receptory osmotyczne, 257 — systemy projekcyjne, 255 — twór siatkowaty, 264 — tylne pole asocjacyjne, 266 •—układ limbiczny, 255 — zakręt obręczy, 263 — zapis pracy mózgu (EEG), 142 myśl — kontrola, 143 — nieobrazowa, 245 — prawa (myślenia), 199 myślenie, 208, 216, 226 — głośne, 245 — obrazowe, 222 — twórcze, 221 naśladowanie, 225 nawyki, 105, 106, 225 negacja, 194 negatywna ocena, 83 niezgodność, 42, 49, 257 niezmienny (stały) Plan, 90, 97, 102, 115, 123 niezmienny stan, 40 nie powtarzający się Plan, 166 neuropsychologia, 249 neurotyk, 125 Obraz, 11, 12, 17, 33, 201, 259 — alternatywny, 223 279 acje" la" l INDEKS RZECZOWY — definicja, 33 — osłabienie, 206 — percepcyjny, 141, 249 — plan symbolizowany w, 149 — reprezentowanie w kompute- rze, 69 — rewizja, 219 — wspólny, 126 — wzmocnienie, 206 — wykorzystanie, 13 — wyobrażony, 141 obronne mechanizmy, 149 ocena, 83, 200 odruch, 36, 39, 101 — cykliczny, 61 — warunkowy, 63 odruchowy łuk, 19 — definicja, 37 — krytyka, 34, 37-42 odruchu teorii zwolennicy, 19, 57 odrzucenie Planu, 126 odtworzenie, 271 operacjonizm, 161 organizacje, 127 osobowość, 150, 156 — neurotyczna, 125 ośrodki podkorowe, 255 otaczającego świata wewnętrzna reprezentacja, 19 pamięć — bezpośrednia, 190, 259 — funkcja, 89 — jednostka, 254 — komputera, 67, 252 — operacyjna, 90, 256, 264 — układ limbiczny, 257, 259 — utrata, 259 — zewnętrzne środki, 90, 94, 95 pamięciowe uczenie się, 164, 166, 280 167 paradygmat przewidywania, 222, 223 > paratakstyczne sposoby, 147 pary skojarzonych słów, 175 pętla, 53, 218 — sprzężenie zwrotne, 47 pierwszeństwo, 130 planowanie — metoda, 240, 244, 247 — społeczne, 127 — tempo, 154 — wyższego rzędu, 164 plany, 13, 17, 31, 46, 48, 51, 53, 55, 69, 83, 84, 131, 134 — alternatywne, 129 — automatyczne, 106 — definicja, 31 — dodatkowy, 141, 142 — dostępność, 129 — dynamiczne właściwości, 86 — dziedziczone, 97, 225 — efektywny, 124 — generator, 234 — gramatyczny, 199, 226 — hermetyczny (umieszczony w), 105, 115 — hierarchiczne, 31, 198 — heurystyczne, 205, 209, 213, 228 — instynktowne, 97, 102 — integracja, 122 — jawność, 155 — komunikowalny (przekazywany), 106, 145, 183 — koordynacja, 123, 126, 155 — mające znaczenie, 103 — męczący, 213 ^-mimowolny, 97, 105, 106, 148 — mnemotechniczne, 210 — nie powtarzające się, 166 — niezmienny, 90, 97, 102, 115, 123 — odrzucenie, 126 — okrojenie, 147 INDEKS RZECZOWY — pamięć operacyjna, 88 — poszukiwanie, 206 — przechowywanie w pamięci, 226 — przeciwstawne, 124, 125 — przerwany, 89 — przypominanie, 155 — realizacja, 33, 79, 82, 85, 86, 92, 94, 134, 149 — realizacja kilku planów jed- nocześnie, 103 — rekonstrukcja, 226 — rewidowanie, 93 — rozpiętość czasu, 152 — stałe, 102 — symbolizowany w Obrazie, 149 — systematyczne, 204, 212 — szczegóły, 153 — tworzenie, 92, 225 — tworzone przez ludzi, 197 — utrwalone, 102 — wbijania gwoździa, 52 — wspólne, 126, 129, 225 — wrodzone, 97, 102 — wykonanie, 145 — wykonywania czynności domo- . wych, 139 — zamierzony (dowolny) 106, 115 — zapamiętywanie 260 — zapożyczone, 145 — zaprzestanie (tworzenia), 135 — zgodne ze sobą, 125 — zmienny, 90,102,106,115,123,154 — źródło, 152 poczucie winy, etyczne i moralne, 125 -126 pojęcie, 207 •—opanowywanie, 211 — pozytywny przypadek, 211 — uczenie się, 208 poszukiwanie, 203 — Plany, 206 — problem, 209 — rutyna, 205 pośrednicząca organizacja, 20 potrzeby, 85 poznawcza teoria, 25 — krytyka, 22, 23, 57 pragnienie, 257 problem — dobrze określony, 217 — niecyfrowy, 75 — poszukiwanie, 208 —'rozwiązywanie, 214, 216, 226 proces prób i błędów, 71, 202 procesy poznawcze — obciążenie, 210, 211 — struktura, 84 program, 31, 45, 54, 67, 77, 234, 252 projekcja główna, 254 projekcyjne systemy, 255 proksymalny bodziec, 41 protakstyczne sposoby, 147 próg 42 przeciwstawne Plany, 125 przechowywanie Planów, 226 przechowywanie (w pamięci) zdań odroczonych, 87, 88 przecięcia płatów czołowych (lobo- tomia), efekt, 265 przekonanie, 132 przekład, 167 — mechaniczny, 72, 73, 75 przerwane zdanie, 88 przestrzeń, 130 przypominanie Planów, 155 psychometryczne (kategorie), 151 ąuasi-potrzeba, 81 reakcje paranoidalne, 147 realizacja (wykonanie) Planów, 33, 79, 82, 85, 92, 94, 134, 145, 149 receptory, 257 recytowanie, 167 281 scje la" INDEKS RZECZOWY 282 reguły, 192 reguła „Stop", 140, 141, 205, 216 rekonstrukcja Planów, 226 relacje zanurzone 190 retro-fleks, 60 rewizja — Obrazu, 219 — Planów, 93 role społeczne 128 Rorschacha test plam atramento- wych, 153 rower, jazda, 112 rozkaz zatrzymania, 156, 218 rozszczepienie osobowości, 125 rozwiązanie, 242, 243 różnicowanie, 225 — jasność światła, 180 rysunek (postać), 30 rytmiczne grupowanie, 164-165 ryzyko w Planach, 212 samobójstwo, 181 schemat, 20 schizofrenia, 147 seksualna aktywność, 261 sekwencje — działań, 255 — ruchów, 27 sensowność, 160 sensowny tekst, 170 serwomechanizm, 49, 61 sieci neuronowe, 68 skala użyteczności, 222 splot (wiązka), 101, 103, 260 — adaptacyjny, 104 spontaniczna aktywność nerwu, 40 spostrzeganie (zakres), 168 sprawność, 105, 106, 120, 199, 225 — motoryczne, 105, 106, 120 — nabywanie, 111, 113 — rozwój, 110 — werbalna, 201 sprzężenie zwrotne, 42, 59, 70, 119 — mechanizm, 60 — pętla, 47 — sensoryczne, 61 statystyczna teoria, 170 stochastyczny model, 65 stochastyczne łańcuchy, 186 strategia, 50, 98, 107, 153 „ — definicja, 33 — oparta na nawyku, 115 — percepcyjna, 210 — uczenia się, 165 — werbalizowana, 115 — zintegrowana, 117 styl, 151 subplany, 124, 203 sugestie posthipnotyczne, 142 symptomy wywołane lezjami w układzie limbicznym, 262, 263 symulowanie, 66, 69 synapsa, 40, 63 syntaksa (składnia), 184, 197 system napięć, 89 szachy, 75, 234, 235 szczegóły Planu, 153 świadomość, 143, 185, 254 — Planów, 86-87 śmierć, 181 tabu, 144 taktyka, 50, 98, 153 — definicja, 33 — idiosynkrazja, 108 — stan hipnotyczny, 137 teleologłczny spór, 59 test — bodziec proksymalny, 41 — odroczona reakcja, 264 — odroczony wybór, 264 — percepcyjny, 206 testowa faza (TOTE), 46, 140 tłumienie, 92 INDEKS: RZECZOWY TOTE, 44, 46, 50-56, 83, 84, 98, 218, 224, 249, 257 — faza operacyjna, 53 — faza testowa, 140 — hierarchia, 84, 126, 199, 263 — schemat jako hipoteza, 48 transfer wyników poprzedniego uczenia się, 160 tropizm, 61, 101 tworzenie Planów, 92, 225 twór siatkowaty, 264 twórczość, 226, 227 — w myśleniu, 221-222 tylne pola asocjacyjne, 266 uczenie się, 107 — pamięciowe, 166 — werbalne, 176, 197 usunięcie, 259, 260 uwaga, 87, 253, 263 uwarunkowanie, korowe, 268 wartości, 79, 80, 82, 157, 255 •—różnice, 151 warunkowa reakcja unikania, 262 wdrukowanie, 88 wewnętrzne części mózgu, 255, 257 wewnętrzna mowa, 94, 134, 143 wgląd, 24, 202 ' wiązki adaptacyjne, 104 wielofazowe jednostki motoryczne, 53 wola, 25, 94, 133, 143 wprowadzenie do działań, 108 wrodzony mechanizm wyzwalają- cy, 98 wrodzony Plan, 97, 102 wspólne plany, 126, 129, 225 wyobrażenie, 168 wyobraźnia, 165 wytrwałość, 156 wzmocnienie, 19, 47, 151, 163 — Obrazu, 206 zaangażowanie, 149 zaburzenia (charakteru), 159 zachowanie — emocjonalne, 256 — hierarchiczna organizacja, 29 — instynktowe, 97 — intencjonalne, 257 — kontrola przez bodźce, 98 — motywowane, 81 — organizacja, 28 — poziomy, 28, 29, 102 — przyczynowe, 122 — struktura, 27 — werbalne, 29, 178 zakres — Planu, 152 — spostrzegania, 168 zakręt obręczy, 263 zamierzone — reakcje, 190 — Plany, 115 zapożyczony (Plan), 145 zaprzestanie (tworzenia) Planów, 135 zasypianie, 135 zapamiętywanie, 160, 225 — Planów, 260 — przerwanych zdaó, 87, 89 zatrzymania problem, 218 zdanie, 184, 185 — generatory, 192, 194 — planowanie, 187 zewnętrzną pamięcią posługiwanie się, 90, 94 zgadywanie, 212 zgodny Plan, 125 zmienny Plan, 90, 102, 106, 115, 132, 154 źródło przekazu, 190 ; życiowe zjawiska, 81 acje na" Spis treści Przedmowa do wydania polskiego 5 Podziękowanie 9 Prolog 11 Rozdział 1. Obrazy i Plany 17 Rozdział 2. Jednostka analizy 36 « Rozdział 3. Symulowanie procesów psychicznych 57 Rozdział 4. Wartości, intencje i realizacja Planów 79 Rozdział 5. Instynkty 96 Rozdział 6. Sprawności motoryczne i nawyki 105 Rozdział 7. Integracja Planów 122 Rozdział 8. Porzucenie Planu 132 Rozdział 9. Właściwości planowania jako zmienne osobowościowe 150 Rozdział 10. Plany stosowane podczas zapamiętywania 160 * Rozdział 11. Plany konstruowania wypowiedzi słownych 173 Rozdział 12. Plany poszukiwań i plany rozwiązywania problemów 203 Rozdział 13. Tworzenie Planów 225 Rozdział 14. Pewne rozważania neuropsychologiczne 249 Epilog, 268 Indeks nazwisk 273 284 Indeks rzeczowy 277