Hawksley Elizabeth - Komedianci

Szczegóły
Tytuł Hawksley Elizabeth - Komedianci
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Hawksley Elizabeth - Komedianci PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Hawksley Elizabeth - Komedianci PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Hawksley Elizabeth - Komedianci - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Styczeń 1826 roku był niezwykle zimny. Przez cały dzień zacinał cienki, ostry deszcz, który wieczorem przeszedł w deszcz ze śniegiem. Na śliskich kocich łbach przed kościołem Świętego Jakuba w Clerkenwell potykały się konie, a ich woźnice przeklinali. Stojąca w portyku kościoła młoda kobieta zadrżała, szczelniej otuliła się cienką wełnianą peleryną i próbowała uciszyć kwilące niemowlę, które trzymała w ramionach. Młoda matka, rozpaczliwie chuda, miała twarz kobiety, która przeżyła zbyt wiele i była u kresu sił. Jej szare oczy wyrażały absolutny brak nadziei. Dziecko, najwyżej ośmiomiesięczne, wydawało się być w zna­ cznie lepszym stanie. Policzki dziewczynki były nawet nieco zaokrąglone, a chociaż małe rączki zsiniały z zimna, to charaktery­ styczne dziecięce fałdki w nadgarstkach świadczyły o tym, że dziecko odżywiało się lepiej niż matka. Dziewczynka przestała popiskiwać, najwyraźniej oszołomiona blaskiem lamp gazowych i aureolą dookoła nich, wytwarzaną przez wirujący śnieg z deszczem. Matka patrzyła przed siebie szklanym wzrokiem. 7 Strona 2 ELIZABETH HAWKSLEY KOMEDIANCI Nagle zabrzmiała muzyka organów; drzwi kościoła otworzyły Panna Webster spojrzała na pastora. się. Zgromadzeni na wieczornym nabożeństwie, w większości - Na pewno nie tylko ona jest temu winna. Jestem pewna, dobrze sytuowani, szanowani mieszkańcy miasta, zaczęli wy­ że kryje się za tym jakaś smutna historia. - Łagodnym gestem chodzić na zewnątrz. Większość nie zwracała uwagi na zma­ złożyła dłonie zmarłej na piersiach. rzniętą kobietę z dzieckiem, kilka osób rzuciło jej pensa lub - Jakie piękne dziecko- odezwała się żona zażywnego dwa; niektórzy wydymali usta i odchodzili; ten i ów żachnął mężczyzny. - Widać, że miało dobrą opiekę. się, zniecierpliwiony. Pastor chrząknął. Czekał go pochówek kolejnego biedaka. W pewnej chwili młoda kobieta cicho westchnęła i jakby W minionym miesiącu przed kościołem zmarło dwóch żeb­ w zwolnionym tempie osunęła się na ziemię, tuż przed zażyw­ raków; ich pogrzeby musiały odbyć się na koszt parafii. nym mężczyzną i jego żoną. Dziecko poczuło chłód kamieni Dziecko będzie musiało trafić do Fundacji Thomasa Corama, i żałośnie zakwiliło. zdecydował i ruszył na poszukiwanie swego pomocnika. Tęgi mężczyzna niecierpliwie szturchnął leżącą kobietę Panna Webster jeszcze przez chwilę patrzyła na twarz swoją laską. zmarłej, po czym pochyliła się i nakryła ją wełnianą peleryną. - Chce wzbudzić naszą litość - powiedział do żony. Wstając zauważyła wiklinowy koszyk stojący przy kolumnie. W tym samym momencie został gwałtownie odepchnięty W środku znajdowała się szmaciana lalka z oczami z guzików przez pannę Henriettę Webster, krzepką kobietę około pięć­ i włosami z wełny. Podała ją dziewczynce, która wyciągnęła dziesiątki. rączki i uśmiechnęła się do panny Webster, ukazując dwa ząbki. - A co to za zamieszanie?! Niech się pan odsunie, jeśli nie Oczy panny Webster natychmiast napełniły się łzami. może pan pomóc. Biedaczka zemdlała. - Proszę pozwolić mi ją potrzymać - zwróciła się do żony Zona zażywnego jegomościa podniosła dziecko i uciszyła je zażywnego mężczyzny. Już od bardzo dawna nie tuliła dziecka. stanowczym głosem. Kobieta podała jej niemowlę, po czym pociągnęła swego Pastor Shepherd, zaniepokojony poruszeniem, wybiegł z koś­ męża za ramię i szepnęła mu coś do ucha. Mężczyzna z wes­ cioła i przyklęknął obok panny Webster, która rozwiązała tchnieniem sięgnął do kieszeni, wyjął z niej kilka gwinei i podał wstążki kapelusza kobiety i podsunęła jej pod nos flakonik pannie Webster. z solami trzeźwiącymi. Chwycił nadgarstek młodej matki, - Moja żona nie chciałaby, żeby ta kobieta była pochowana usiłując wyczuć puls. Po chwili wymownie spojrzał na zażyw­ jak żebraczka - powiedział sucho. nego mężczyznę. W ciągu godziny załatwiono wszelkie formalności. Zabrano - Nie żyje. - Pastor puścił rękę zmarłej, wstał i zniecierp­ ciało, a gospodyni pastora przygotowywała już nocleg dziecku, liwionym gestem otrzepał spodnie na wysokości kolan. - I nie kiedy panna Webster, sama zaskoczona swoją reakcją, powie­ widzę u niej obrączki. działa: 8 9 Strona 3 ELIZABETH HAWKSLEY KOMEDIANCI - Zostawcie ją. Zatrzymam to biedactwo. - Czuła ciepło Nie. Marzyła o dziecku, którym los jej nie obdarzył. Teraz rozchodzące się od ciałka dziecka i małą rączkę mocno obej­ samo wpadło jej w ramiona i była zdecydowana je zatrzymać. mującą ją za szyję. Pastor, chociaż wciąż pełen wątpliwości, przywołał dorożkę, - Trzeba zapewnić jej godziwą przyszłość - zaczął stanow­ panna Webster z dzieckiem i wiklinowym koszykiem weszła czym tonem pastor. Panna Webster zaliczała się do grona do środka i wkrótce koń ruszył w stronę domu przy Myddleton najsilniejszych osobowości wśród członków jego zgromadzenia. Sąuare. Pochodziła ze zubożałej rodziny. Sam widział u niej w salonie Dom ten, stojący na południowej stronie placu, był wysokim wspaniałą osiemnastowieczną komodę i kilka cennych obrazów trzypiętrowym budynkiem z dwoma pokojami na każdym świadczących o dawnej świetności rodu. Niemniej jednak piętrze i na parterze. Niedawno wybudowany, sprawiał solidne obecnie panna Webster mieszkała w kamienicy czynszowej wrażenie. Schody prowadzące do frontowego wejścia były przy Myddleton Square i pastor uważał, że powinna okazywać codziennie zamiatane, a zielone drzwi, mosiężne okucia i kołatka mu więcej szacunku i uległości, niż miała w zwyczaju. w kształcie lwiej głowy lśniły świeżością. Tylny ogród przylegał - Potrafię zapewnić jej przyszłość - odpowiedziała panna do stawów New River Head, otoczonych płaczącymi wierzbami. Webster.- Zajmę się nią.- Dziecko o dużych brązowych Lokatorzy zajmowali dwa górne piętra. Na najwyższym oczach i miękkich loczkach przypominało jej najdroższego mieszkała mademoiselle Valloton, chuda, koścista kobieta, która Fredericka, który zginął na wojnie z Francją. Dlaczego nie roztaczała wokół siebie aurę elegancji. Obracała się w świecie miałaby wziąć biedactwa do siebie? Co stanie się z dzieckiem, mody i miała licznych zamożnych klientów, którzy gotowi byli jeśli ona tego nie zrobi? Prawdopodobnie zostanie przekazane płacić wysokie ceny, by stać się posiadaczami zaprojektowanych Fundacji Thomasa Corama. Była to instytucja dobroczynna i wykonanych przez nią ubrań. Co roku jeździła do Paryża zasługująca na najwyższe uznanie, jednak dzieci potrzebują (dbała, by dowiedzieli się o tym klienci) i zawsze wracała przede wszystkim domu, poczucia bezpieczeństwa. stamtąd ze szkicownikiem pełnym najnowszych fasonów. Jeśli Panna Webster w tym roku kończyła pięćdziesiąt jeden lat. nawet panna Webster czasami podejrzewała, że jej lokatorka nie Jej młody narzeczony zginął wiele lat temu koło Przylądka wyjeżdża dalej niż do Margate, nigdy nie posuwała się zbyt Świętego Wincentego. Została w domu, by pielęgnować nie­ daleko w swoich przypuszczeniach. W końcu nie była to jej młodych rodziców. Nigdy nie miała niczego dla siebie i teraz sprawa, a panna Valloton zawsze płaciła czynsz w terminie. nareszcie mogło się to zmienić. Życzliwi przyjaciele uważali, Pokoje na drugim piętrze zajmowali państwo Coppersto- że kobieta w jej wieku powinna mieć w domu kota. Kota! ne'owie. Pan Copperstone był właścicielem kilku sklepów Hetty Webster nie miała nic przeciwko kotom, ale nie podobało żelaznych w północnym Londynie, kierowanych przez trzech jej się to, że przynosiły do domu zdechłe ptaki i myszy, i na synów, których poczynania regularnie kontrolował, odwiedzając wszystkim zostawiały swą sierść. ich po kolei. W rozmowach z panną Webster zawsze podkreślał, 10 11 Strona 4 KOMEDIANCI ELIZABETH HAWKSLEY ile trudu włożył w rozwój swojego interesu, dlatego nie miał w hrabstwie Hertfordshire. Chłopcami tymi byli Charles Fulmar, zamiaru dopuścić do tego, by jego wysiłki poszły na marne, ośmioletni starszy syn lorda Fulmara, w którego domu właśnie przynajmniej dopóki on i jego żona są jeszcze na tym świecie. się znajdowali, i Jack, dziesięcioletni syn i dziedzic pana Miał teraz pięćdziesiąt kilka lat, gęste siwe włosy i sympatycznie Midwintera, właściciela sąsiedniej posiadłości Holly Park. zaokrąglony brzuszek. Chłopcy nie czuli zimna. Byli pochłonięci zabawą i pod­ Na pierwszym piętrze znajdował się salon panny Webster, nieceni tym, że przed chwilą odkryli ten pokój. Prawdę po­ a za nim sypialnia. Na parterze była jadalnia, z której korzystali wiedziawszy, dokonał tego sam Jack. także lokatorzy, i pokój gościnny, w suterenie zaś kuchnia, Ojciec Jacka na początku wieku wzbogacił się na przędzal­ spiżarnia i umywalnia, a z tyłu domu mieściła się toaleta niach bawełny w Lancashire. Przyjechał do Manchesteru przy­ i niewielki zachwaszczony ogród, z którego korzystano głównie wożąc niewiele poza ubraniem, które miał na sobie, lecz ciężka po to, by wywiesić tam pranie. Od frontu, poniżej chodnika, praca i niezwykłe umiejętności jak najwydajniejszego wyko­ znajdowała się komórka na węgiel. Dwie służące spały w nie­ rzystywania maszyn sprawiły, że szybko zgromadził fortunę. wielkim pokoiku na strychu. Jack odziedziczył po nim zdolność rozumienia istoty działania różnych urządzeń. Poprzedniego dnia, kiedy wraz z Charliem Panna Webster dbała o swych lokatorów. Żądała od nich lepił przed domem bałwana, coś zwróciło jego uwagę i zapatrzył rozsądnej ceny siedemnastu szylingów i sześciu pensów tygo­ się na dach Hoop Hall. dniowo za pokoje, śniadania i wieczorne posiłki. Nie oszczę­ dzała na węglu zimą, a służące były godziwie wynagradzane Dom był zbudowany w stylu elżbietańskim. Przed pięć­ i miały wygodne łóżka. Panna Webster słyszała, że w niektórych dziesięcioma laty otrzymał georgiańską fasadę, lecz jego starsza domach służba spała na materacach rozłożonych na podłodze część nadal zachwycała ozdobnymi ożebrowaniami kominów w kuchni, nie mając własnego kąta. Pannie Webster nie mieściło i przedziwnymi zwieńczeniami dachu. Chłopcy doskonale się to w głowie. Jej służące ciężko pracowały i zasługiwały na poznali strych, na którym przechowywano takie wspaniałości to, żeby dobrze się wyspać. jak stare zbroje i zardzewiałe halabardy. Mimo to kiedy dorożka, podskakując na wybojach, zbliżała - Co tam jest? - Charles trącił przyjaciela łokciem. Jack się do Myddleton Square, panna Webster zastanawiała się, jak przyglądał się czemuś już zbyt długo i Charliemu robiło się wytłumaczy się ludziom z posiadania dziecka. zimno. - Patrzę na ten komin. Ten, pod którym jest małe okienko - odpowiedział Jack. W ten sam mroźny styczniowy dzień 1826 roku dwaj - A co jest w nim takiego ciekawego? chłopcy bawili się malowanymi ołowianymi żołnierzykami na - To, że skoro jest okno, powinien być też i pokój. podłodze lodowatego pokoju na górnym piętrze Hoop Hall Chłopcy popatrzyli na siebie, czując rosnące podniecenie. 12 13 Strona 5 EUZABETH HAWKSLEY KOMEDIANCI - To pewnie sekretny księży schowek! Dziadek kiedyś Jack był upartym chłopcem i w końcu znalazł to, czego o nim opowiadał, ale nigdy nie powiedział mi, gdzie on jest. szukał. Wśród paciorków wyrzeźbionych w boazerii sprytnie Wiesz, jak się tam dostać? ukryta była gałka. Kiedy Jack ją przekręcił, niewielka płycina Jack znów popatrzył na komin. otworzyła się z cichym skrzypnięciem. Wąska smuga światła, - Tak mi się wydaje - powiedział powoli. - Myślę, że musi być w której tańczyły drobinki kurzu, pozwoliła mu upewnić się, za tym pomieszczeniem na strychu, gdzie stoi stara bieliźniarka. że pokój o powierzchni zaledwie około siedmiu stóp kwad­ Chłopcy popędzili na górę. Pokój, w którym stała stara szafa ratowych był właśnie tym, którego okno widział na zewnątrz na bieliznę, był wykładany dębową boazerią; nie zauważyli budynku. drugich drzwi. Jack zaczął obchodzić pomieszczenie, co chwila Jack miał nadzieję, że w pomieszczeniu znajdzie co najmniej pukając w ściany i nasłuchując. jakiś szkielet, ale nie było tam niczego, nawet stołu i krzesła. - Myślę, że to musi być tutaj - wyszeptał Jack. - To brzmi Dokładnie obejrzał zamek, sprawdzając, czy otwiera się także jakoś inaczej. od wewnątrz. Upewniwszy się, że tak, zamknął się w pokoju, - Ale jak tam wejść?! - Charlie ze złością kopnął boazerię. - po czym rozejrzał się dookoła. Czy było tu jakieś drugie Tu nie ma drzwi! wyjście, które mogło prowadzić obok komina na zewnątrz? - Oczywiście, że nie ma drzwi - odpowiedział z przyganą Spędził w pokoju dobre pół godziny, po czym cicho wyszedł Jack. - Jeśli to ma być sekretny pokój, w którym krył się jakiś i dołączył do Charliego i Arthura w pokoju dziecinnym. katolicki ksiądz w czasach prześladowań, to nie mogło tu być Ani on, ani Charlie nigdy nikomu nie powiedzieli o swoim żadnych drzwi. Ale na pewno jakoś można tam wejść. - Wstał odkryciu. Lord Fulmar, ojciec Charliego, nie był człowiekiem i uważnie przyglądał się ścianie przez kilka minut, co w końcu budzącym zaufanie. znudziło Charliego. - Nie powiem nawet Arthurowi - oznajmił Charlie. - To - Jack, chodź, to nie ma sensu. jeszcze dzieciak, a poza tym to jest coś takiego, o czym powinni Jack nie odezwał się. Kiedy był czymś zaabsorbowany, nie wiedzieć tylko starsi synowie. - Charlie, chudy, nerwowy zauważał, co się wokół niego dzieje. Po chwili Charlie zszedł chłopak, był zazdrosny o czteroletniego Arthura, który jako na dół, by pobawić się z młodszym bratem, Arthurem, w pokoju pogodniejszy cieszył się większymi względami ojca. Matka dziecinnym. Jack nie zaprzestał poszukiwań. Doszedł do wnios­ Charliego zmarła przy porodzie Arthura; Charlie prawie w ogóle ku, że wejście nie musi mieć wymiarów drzwi, lecz powinno jej nie pamiętał. być na tyle duże, by mógł przez nie przejść człowiek. Nie Jack nie odezwał się. Dokonał jeszcze jednego odkrycia mogło być zbyt wysoko, za to było prawdopodobne, że znaj­ związanego z tajemniczym pokojem, o którym nie powiedział dowało się tuż przy podłodze, a sądząc po widocznym z ze­ nikomu, nawet Charliemu. Jack potrafił dotrzymywać tajemnic; wnątrz oknie, należało szukać po prawej stronie komina. na przykład nigdy nie powiedział swojej matce o tym, że zrobił 14 15 Strona 6 ELIZABETH HAWKSLEY KOMEDIANCI koło młyńskie na strumyku za kuchennym ogrodem w Holly Zamieszanie i płacz dziecka ściągnęły pozostałych miesz­ Park; uznałaby, że to zajęcie niegodne kogoś szlachetnie kańców do korytarza. Wkrótce rząd głów wychylał się znad urodzonego. To smutne, ale istniała cała masa rzeczy, których balustrady, a Leah, druga służąca, przybiegła z sutereny. nie wolno było robić ludziom szlachetnie urodzonym. Podczas gdy pełne zdziwienia okrzyki przeciągały się, panna Był bardzo przystojnym chłopcem, wysokim jak na swój Webster zdjęła pelerynę i kapelusz, pieczołowicie umieściła je wiek, miał gęste brązowe włosy i oczy koloru orzechowego. na wieszaku, strząsnąwszy uprzednio wodę, wzięła dziecko od Już teraz, w wieku zaledwie dziesięciu lat, doskonale wiedział, Polly i zaczęła je delikatnie kołysać w ramionach. Płacz ustał. jak okręcać sobie służące dookoła palca, by otrzymać dodatkową - Musimy udać się do parafii - powiedział autorytatywnym porcję dżemu czy ciasta. „Och, panicz jest taki milutki", tonem pan Copperstone. - Trzeba będzie oddać ją... to chyba mówiły. Jack bardzo szybko pojął, że nic nie mówiąc matce, dziewczynka... do przytułku. może oddawać się różnym przyjemnościom, niekoniecznie Panna Valloton zeszła ze schodów i zajrzała do zawiniątka. odpowiednim dla szlachetnie urodzonych. - Ach, la pauvre petite. Ma piękne oczy. Tak mi jej żal. Chłopcy korzystali z tajemniczego pokoiku aż do czasu, - Zostanie ze mną- oznajmiła stanowczym tonem panna kiedy najpierw Jack, a potem Charlie zostali posłani do Eton. Webster. - Polly, nalej wody do wanny. Dziecko musi zostać Potem stopniowo o nim zapomnieli. wykąpane i nakarmione. Leah, podgrzej łyżeczkę duszonej jagnięciny i ugotuj małego kartofelka. Przetrzyj to przez sitko i uważaj, żeby nie było za gorące. Podstarzały dorożkarz wygramolił się z kozła i zastukał - Droga panno Webster - zawołała pani Copperstone - czy kołatką w kształcie lwiej głowy do domu panny Webster przy to aby rozsądna decyzja? Dziecko z rynsztoka! Uważam, że Myddleton Square, po czym otworzył drzwi dorożki przed powinna pani pozwolić mojemu mężowi... Hetty. Polly, starsza z dwóch służących panny Webster, chuda, - Dziecko zostanie ze mną- powtórzyła panna Webster koścista kobieta w wieku dwudziestu sześciu lat, otworzyła z uporem, mocniej przytulając dziewczynkę. - Polly, Leah, drzwi. Hetty ostrożnie wyszła z dorożki. ruszcie się, do roboty! Biedactwo jest przemarznięte i głodne. - Polly! Chodź tu szybko i pomóż mi! - zawołała. Służące zbiegły ze schodów, a panna Webster, nie zważając Bezceremonialnie wręczyła dziecko Polly i poszła zapłacić na dezaprobatę lokatorów, z dzieckiem i wiklinowym koszykiem dorożkarzowi. Sięgnęła po wiklinowy koszyk, rozłożyła parasol udała się na górę do salonu i zamknęła za sobą drzwi. Dopiero i zdecydowanym krokiem weszła do domu. Dziecko, przerażone wtedy zdała sobie sprawę, że cała drży. nagłym uczuciem zimna i wilgocią, zaczęło płakać. Godzinę później dziecko było już wykąpane, ogrzane i na­ - Boże! - krzyknęła Polly, spoglądając na zawiniątko. - Co karmione. Leżało w pośpiesznie umytym koszu na drewno, pani zamierza zrobić z tym dzieckiem, panno Webster? owinięte starym kocem. 16 17 Strona 7 EUZABETH HAWKSLEY KOMEDIANCI Gdy Hetty znów została sama w salonie, starannie przejrzała pomyślała. Jej klątwa nie dosięgnie winowajcy. Świat jest zawartość wiklinowego koszyka. Znalazła tam kilka dziecięcych pełen porzuconych kobiet. ubranek i pieluszek, parę kobiecych ubrań i zgniecione drew­ Następnie Hetty zainteresowała się listami przewiązanymi niane pudełko na biżuterię, w którym znajdowały się listy niebieską wstążką. Jak się okazało, były to listy miłosne. i portfel. W portfelu Hetty znalazła kartkę z nazwiskiem „Maria Najwcześniejsze, krótkie, pisał lord Fulmar, prosząc o potajemne Beale" oraz złożoną kartkę papieru z wiadomością, że Sara, schadzki. Wyjaśniło się, że panna Beale nie była służącą, jak nieślubna córka Marii Beale, urodziła się 22 maja 1825 roku przypuszczała panna Webster, ale szlachetnie urodzoną młodą i została ochrzczona w kościele Świętego Mateusza, Church kobietą goszczącą w posiadłości lorda Fulmara. Wspomniane Row, Bethnal Green w Londynie. Nie było nazwiska ojca. Lecz były osiemnaste urodziny Marii, na które lord Fulmar naj­ na odwrocie kartki Maria napisała buntowniczo: Chcę, żeby wyraźniej posłał jej biżuterię. Listy przepojone były czułością - wszystkim było wiadomo, że ojcem dziecka jest James, lord chociaż ich ton był zarazem stanowczy. Nie spóźnij się, ostrzegał Fulmar z Hoop Hall w hrabstwie Hertfordshire. w jednym z nich. Jego uroczyste zapewnienia o silnym uczuciu Gdy panna Webster odwracała kartkę, portfel spadł z jej wzmagały się wraz z upływem czasu. Panna Webster ze kolan i wysunęła się z niego druga kartka. Ten sam czarny smutkiem zauważyła, że były one pełne obietnic. atrament głosił gniewnymi literami: Oczywiście, że będziemy razem, Kochanie. A w innym: Jak możesz wątpić w moją miłość? Stopniowo jednak ton listów Ja, Maria Beale, uroczyście przeklinam Jamesa, lorda Ful- ulegał zmianie. Nie nudź i nie męcz mnie, Mario. To niemożliwe. mara, za jego okrutny brak zainteresowania mną i moją córką. Jego ostatni list był suchy i zwięzły. To chyba oczywiste, że Życzę mu, żeby nigdy nie zaznał szczęścia i spokoju. Niech nie mogę się z Tobą ożenić. Byłaś naiwna, żywiąc taką nadzieję. jego synowie umrą wcześniej niż on i niech zostanie pozbawiony Fulmar. - prawowitych dziedziców. Niech jego życie będzie wypełnione Ostatni list był napisany przez Marię. Była to pełna bojaźni, goryczą i niech doświadczy wstydu i męczarni, jakich ja rozpaczliwa prośba o pomoc. Maria zaszła z lordem Fulmarem zaznałam z jego powodu. Niech umrze samotny, opuszczony w ciążę i nie miała się do kogo zwrócić. Była w rozpaczy. Na i niekochany, i niech jego podłe grzechy zaprowadzą go prosto kopercie Fulmar napisał: Foxton, odpraw tę kobietę. Ktoś, do piekła, gdzie zazna okrutnych mąk, tak jak męczył i zanie­ prawdopodobnie Foxton, zwrócił ten list pannie Beale. dbywał mnie. Panna Webster siedziała w milczeniu przed kominkiem i trzęsła się na całym ciele, mimo że w pokoju było ciepło. Poniżej, ołówkiem, dopisała: Och, Boże, jak ja go kochałam. Otarła wierzchem dłoni łzy spływające po policzkach. Była to Panna Webster złożyła kartkę ostrożnie, jakby ją parzyła, historia, jakich wieiele, co wcale nie czyniło jej mniej tragiczną. i schowała do portfela. Biedna, nieszczęśliwa dziewczyna, Biedna dziewczyna. Na chwilę przed oczami Hetty stanęła 18 Strona 8 ELIZABETH HAWKSLEY KOMEDIANCI blada, wymizerowana twarz Marii. Była prawie dzieckiem, Marii Beale, o tym, że ona sama zaopiekowała się Sarą; podała kiedy zaczął się ten romans; miała zaledwie osiemnaście lat. też datę narodzin i miejsce chrztu dziewczynki. Ponieważ miała A teraz nie żyła. Hetty złożyła listy i związała je wstążką. podstawy, by przypuszczać, że ojcem dziecka jest lord Fulmar, Umieściła je, wraz z portfelem i jego zawartością, w drew­ zapytała go, czy ma zamiar podjąć jakieś postanowienia doty­ nianym pudełku i zamknęła w szufladzie swego biurka. czące uznania dziecka. Ona, panna Webster, pozostaje uniżonym sługą Jego Lordowskiej Mości, i.t.d. Nie spodziewała się niczego. Lord Fulmar nie czuł się Kilka dni później, po starannym namyśle, panna Webster zobowiązany do udzielenia pomocy Marii Beale, gdy była wtajemniczyła we wszystko pannę Valloton, którą bardzo w potrzebie, nie było więc podstaw do przypuszczenia, że tym podekscytowała arystokratyczna latorośl znaleziona w tak razem zachowa się inaczej. niecodziennych okolicznościach. Razem sprawdziły wiadomo­ Nie myliła się. Po pewnym czasie otrzymała krótki list od ści o lordzie Fulmarze w herbarzu należącym do panny Valloton. adwokata lorda Fulmara. Jego Lordowska Mość stanowczo - Urodzony w 1783 roku - przeczytała z ożywieniem panna zaprzeczył, że jest ojcem bękarta Marii Beale. Dalsza kore­ Valloton. - No, no, to znaczy, że miał czterdzieści jeden lat spondencja w tej sprawie będzie traktowana jako próba znie­ i był wdowcem. Dobry kandydat na męża! sławienia. List podpisał T. Foxton. - W tym wieku powinien już być mądrzejszy - rzuciła szorstko panna Webster. - Panna Beale była gościem w jego domu. Moim zdaniem zachował się haniebnie. Można by przypuszczać, że nasza bohaterka Sara, urodzona - Koniecznie musi pani go powiadomić! - wykrzyknęła w tak niesprzyjających okolicznościach, wyrośnie na żywą panna Valloton. - Proszę tylko pomyśleć, może się okazać, że kopię pięknej, lecz nieszczęśliwej matki, że będzie miała mała Sara jest dziedziczką! - Miała nadzieję, że zostanie marzycielską naturę i delikatną urodę osoby skazanej na cier­ poproszona o uszycie ubranek dla dziecka. pienie i los, jeśli już nie bliźniaczo podobny do losu matki, to Panna Webster nie miała zamiaru dawać upustu fantazji. przynajmniej równie tragiczny. - Do tej pory nie wykazał ochoty, żeby ją uznać - powie­ działa. - Dlaczego miałabym go powiadamiać? Moim zdaniem Nic podobnego. Sara była szczęśliwym, ufnym i dorodnym ponosi odpowiedzialność za śmierć tej biednej dziewczyny. - dzieckiem o migdałowych oczach barwy kasztanów i gęstych Prychnęła pogardliwie. brązowych kędziorach. Biegała po domu i skakała ze schodów, za nic mając kruchość i delikatność, jakiej należałoby się - Ma prawo wiedzieć - nalegała panna Valloton. spodziewać po bohaterce dramatu. W końcu Hetty niechętnie przyznała jej rację. Jeszcze tego Co więcej, miała też duży temperament. Mniej więcej od wieczoru napisała do lorda Fulmara, powiadamiając go o śmierci czasu, kiedy ukończyła dwa lata, ilekroć chciała postawić na 20 21 Strona 9 ELIZABETH HAWKSLEY KOMEDIANCI swoim, kładła się na podłodze, kopała i krzyczała. Leah i Polly Panna Valloton, która nigdy nie straciła pierwszego zachwytu często pozwalały Sarze „pomagać" w kuchni, ale tego dnia były Sarą jako wydziedziczoną arystokratką, zaproponowała, że zajęte i Polly odsunęła ją od siebie. Sara zaprezentowała jeden ze nauczy ją szyć. Panna Webster zgodziła się, myśląc, że to nie swych napadów złego humoru i panna Webster, słysząc dzikie potrwa długo. Gdy była małą dziewczynką, trzeba ją było krzyki, zeszła na dół, żeby przekonać się, co się stało. zmuszać do skończenia robótki i wydawało jej się, że z Sarą - Uspokój się, Saro - powiedziała stanowczym tonem. będzie podobnie. Lecz dziewczynka zadziwiła ją swym entu­ Dziewczynka nie zwróciła na nią uwagi. Panna Webster zjastycznym podejściem do lekcji szycia. podniosła ją i zaniosła do jej pokoju, po czym zamknęła drzwi. - Lubię wszystkie ściegi - wyznała w wieku sześciu lat. - - Zostaniesz tu, dopóki nie będziesz się grzecznie zacho­ Mogę teraz szyć ubranka dla moich lalek z teatru, takie, które wywać. będzie można zdejmować. Panna Valloton chce zaprojektować Sara darła się wniebogłosy przez dziesięć minut, po czym dla mnie kostium pirata. To będzie bardzo trudne, ciociu Hetty, ucichła. Kiedy wyszła z pokoju, była w doskonałym humorze. bo musi być bardzo mały. Jeszcze przed ukończeniem siódmego roku życia nauczyła się Ta fascynacja szyciem nie potrwa długo, pomyślała panna panować nad swoimi nastrojami. Webster, ale teraz przynajmniej ma zajęcie i siedzi cicho. Nie przejmowała się, że jest jedynym dzieckiem w domu Jednak Sara bardzo lubiła szyć. Wkrótce zaczęła prezentować statecznych ludzi w średnim wieku. Pan Copperstone, który własne poglądy w sprawach doboru kolorów i kroju. Prosiła w wolnych chwilach lubił zajmować się stolarką, zrobił dla pannę Valloton o małe kawałki materiału, a potem, bardzo niej teatr ze starej drewnianej skrzynki i Sara całymi godzinami zadowolona, siedziała obok niej i szyła różne kostiumy dla bawiła się, malując i przemalowując dekoracje, ubierając drewnianych lalek. aktorów z drewna, którzy przesuwali się wzdłuż niewielkich Panna Valloton pokazała jej też, jak posługiwać się wy­ rowków w scenie, i szyjąc kurtyny, które, zawieszone na krojami. drucie, rozsuwały się i zsuwały jak prawdziwe. Przez kilka kolejnych lat Copperstonowie zabierali Sarę, razem ze swoimi wnukami do teatru Sadler's Wells na przed­ Zima 1834 roku była bardzo sroga. Panna Webster przeziębiła stawienia bożonarodzeniowe. Sara była zauroczona teatrem się, a choroba zaatakowała jej płuca. Czuła się bardzo źle: Panna i wracała do domu mając żywo w pamięci postacie Zielonego Valloton, jako najstarsza lokatorka, przejęła jej obowiązki i dbała Rycerza i Księżniczki Eglantyny, których role starała się potem o to, by w domu wszystko przebiegało bez zakłóceń. Zawołała odegrać za pomocą drewnianych aktorów wyrzeźbionych przez doktora - bardzo zatroskany, zapisał różne kojące wywary, które pana Copperstone'a. Poczciwy pan Copperstone zrobił jej wcale nie pomagały. Czuwała przy pannie Webster całymi wiele dodatkowych figurek. nocami, kiedy ta miała gorączkę i oddychała z wielkim trudem. 22 23 Strona 10 ELIZABETH HAWKSLEY KOMEDIANCI - Nie mogę umrzeć - powiedziała którejś nocy świszczącym Panna Webster powiedziała tylko: głosem, z niepokojem ściskając rękę panny Valloton. - Co - A teraz, Saro, chciałabym, żebyś zachowywała się naj­ stanie się wtedy z Sarą? - Jej oczy napełniły się łzami, które lepiej, jak potrafisz. Wybieramy się w odwiedziny do lorda ściekały po rozpalonych policzkach. Fulmara, który znał twoją matkę. Poprawa następowała bardzo powoli i dopiero około Wiel­ Sara szeroko otworzyła oczy. Wiedziała, że ciocia Hetty ją kanocy panna Webster jako tako doszła do siebie. Jednakże znalazła; hołubiła szmacianą lalkę, jedyną rzecz, jaka została dnie i noce, które spędziła w łóżku, tak słaba, że z trudem jej po matce, lecz skutecznie zniechęcano ją do zadawania unosiła rękę, skłoniły ją do poważnych przemyśleń. Z wyjątkiem dalszych pytań. Mimo to często o tym myślała. Raz ośmieliła trzpiotowatej siostrzenicy, Sophy Frampton, i jej męża, próż­ się poruszyć temat z panną Valloton, która podnieconym niaka i nieudacznika - Hetty nie miała krewnych. szeptem powiedziała jej: Nie było nikogo, kto mógłby zająć się Sarą. Hetty doszła - Nie mogę ci wszystkiego wyjawić, ma chere. Ale w twoich do wniosku, że musi wyzdrowieć, a potem energicznie wziąć żyłach płynie najszlachetniejsza krew! Niestety, twój papa się do dzieła. Pomyślała, że jeśli lord Fulmar zobaczy Sarę, zachował się bardzo źle w stosunku do twojej drogiej matki. zapewne będzie chciał jakoś zabezpieczyć jej przyszłość. Hetty Nie będziemy więcej o tym mówić. przypomniała sobie, że Maria Beale była drobną, kruchą Teraz, skoro ciocia Hetty sama poruszyła ten temat, Sara blondynką, mimo wyniszczenia prezentującą pozostałości dużej nabrała śmiałości. urody. Sara była krzepka, wysoka jak na swój wiek, miała - Czy lord Fulmar jest moim ojcem? brązowe oczy i ciemne włosy. Musiała odziedziczyć to po ojcu. Panna Webster zawahała się. Hetty miała nadzieję, że kiedy lord Fulmar zobaczy rodzinne - Twierdzi, że nie. - Budzenie dziecięcej nadziei nie miało podobieństwo, złagodnieje i da się przekonać. żadnego sensu. Nie po raz pierwszy zastanowiła się jednak, Chciała uzyskać zapewnienie, że jeśli coś jej się stanie, lord czy aby na pewno postępuje właściwie. Fulmar zapewni Sarze wykształcenie i dobry start w dorosłe Podróż zachwyciła Sarę. Była dzieckiem pewnym siebie, życie. Nie zamierzała prosić o nic więcej. żywo interesującym się otaczającym ją światem, i po raz Hoop Hall, posiadłość lorda Fulmara, była oddalona o kilka pierwszy podróżowała dyliżansem. Podobało jej się to, jak mil od St Alban's. Pewnego majowego poranka 1835 roku kierownik dyliżansu trąbił w róg, a woźnica strzelał z bata. panna Webster i Sara wsiadły do dyliżansu w Islington i udały Urzekła ją krzątanina w gospodzie w St Alban's, a gdy ciocia się na północ. Obie miały niewielkie walizki, gdyż panna Hetty wypytywała o drogę do Hoop Hall i zamawiała kolację, Webster postanowiła, że zatrzymają się w Woolpack, porządnej szczęśliwa Sara stała przy oknie i obserwowała chłopców gospodzie, gdzie zamówiła pokój. Następnego dnia miały stajennych podbiegających, by wyprzęgnąć parujące konie, przejść pieszo kilka mil do Hoop Hall. kiedy dyliżans wjeżdżał na dziedziniec. Jedna z pasażerek, 24 25 Strona 11 ELIZABETH HAWKSLEY KOMEDIANCI kobieta w ekstrawaganckim kapeluszu z ogromnymi strusimi lorda Fulmara, który był bardzo nieprzyjemny przy śniadaniu, piórami, zrobiła na niej tak wielkie wrażenie, że Sara po­ stanowiła, iż zaraz po powrocie do domu uszyje taki kapelusz gdy piętnował postępki syna. Wcześniej w tym miesiącu dla swojej lalki. Starała się więc zapamiętać jak najwięcej Charlie Fulmar, jeden z dwójki młodych mężczyzn, został szczegółów. wydalony z Oksfordu za pijaństwo i niesubordynację; było mało prawdopodobne, że zostanie przyjęty z powrotem. Następnego ranka Sara pozwoliła wyszczotkować sobie Jego Lordowska Mość, jako człowiek popędliwy, natychmiast włosy i nie protestowała, gdy starannie pucowano jej buty cofnął synowi uposażenie i zabronił mu opuszczania terenu zapinane na guziki, a panna Webster przyszczypywała ją posiadłości. i poszturchiwała, aż w końcu obwieściła: - No, jakoś ujdzie. Chodźmy. Dziewiętnastoletni Charlie Fulmar był chudy jak tyka, wy­ soki, miał duże brązowe oczy i burzę brązowych kędziorów. Tym razem Hetty niosła niewielki koszyk i parasolkę. W ko­ Można by go uznać za przystojnego, lecz pijaństwo sprawiło, szyku znajdowało się jedzenie i, o czym Sara nie wiedziała, że na jego obrzmiałej twarzy wiecznie gościł wyraz niezado­ starannie owinięta w ceratę kartka papieru, wyjęta z drewnianego wolenia. pudełka na biżuterię, należącego do jej matki. Prawdę mówiąc, nigdy nie chciał studiować w Oksfordzie. Wejście do Hoop Hall prowadziło przez wspaniałą bramę Jego marzeniem było wstąpienie do wojska, na co ojciec z kutego żelaza, obok niewielkiej stróżówki z czerwonymi absolutnie nie chciał się zgodzić. Być może wcześniej dałby dachówkami, witrażowymi szybami i łukowatymi drzwiami, się ubłagać, ale śmierć młodszego brata Charliego, Arthura, między spiralnie skręconymi kolumnami, przypominającymi w czasie polowania, rozwiała nadzieje. Charlie był teraz jedy­ słodkie pałeczki. Sara zastanawiała się, czy domek nie jest przypadkiem zrobiony z piernika. nym dziedzicem i lord Fulmar chciał mieć go na oku, z dala Brama była zamknięta. od czyhających nań niebezpieczeństw. Jego Lordowska Mość nigdy niczego nie tłumaczył, tylko wydawał rozkazy. Hetty stanęła, skonsternowana. Tego nie przewidziała. Po chwili podszedł do nich strażnik o ponurym, odpychającym Charlie, na swój sposób uparty, zareagował fascynacją złem. wyrazie twarzy. Pił na umór, tracił pieniądze przy karcianych stolikach i popadł w długi. Oksford śmiertelnie go nudził. Nigdy nie chciał się tam znaleźć i nie miał zamiaru udawać, że jest inaczej, czekając, że ojciec wreszcie go zrozumie. Wcześniej tego ranka dwaj młodzi mężczyźni wyruszyli Jego przyjaciel, Jack Midwinter, miał teraz dwadzieścia z Hoop Hall dwukółką zaprzężoną w kucyka. Powiedzieli, że jeden lat i od śmierci ojca, który osierocił go, gdy chłopiec mają zamiar strzelać do wron - o tej porze roku były praw­ skończył lat czternaście, był panem swoich włości. Charlie dziwym utrapieniem. W gruncie rzeczy jednak uciekali od pomyślał z zazdrością, że Jack ma szczęście. Tak jak się 26 27 Strona 12 KOMEDIANCI ELIZABETH HAWKSLEY zapowiadał, wyrósł na bardzo przystojnego młodzieńca: był cyka. Charlie i Jack zajęli miejsca w powoziku. Jack szarpnął wysoki, miał ciemnobrązowe włosy, wijące się nad krawędzią lejce; powóz ruszył. kołnierza, i orzechowe oczy. Od czasu, gdy ukończył szesnaście - Dokąd pojedziemy, Charlie? lat, całe stada kobiet ulegały jego czarowi. Jack nigdy nie miał - Do Hoop Wood. Jest tam sporo ptaków na gnieździe. problemów z trądzikiem młodzieńczym ani z nieśmiałością, Możemy dojechać aż do chaty Ulthorne'a. - Był on gajowym nie wydzielano mu też skromnego uposażenia. Co prawda w Hoop Hall. przed osiągnięciem pełnoletności miał opiekuna, a jego majątek Tego roku wiosna przyszła późno, ale mocne promienie znajdował się w zarządzie powierniczym, ale gdy tylko skończył słońca w ostatnich dniach sprawiły, że wszystko dookoła dwadzieścia jeden lat, stał się finansowo niezależny. buchnęło zielenią. Kwitły kasztany w parku, a żywopłoty Charlie zdawał sobie sprawę, że lord Fulmar czasami z głogu pokryte były kremowymi kwiatami. pogardliwie wyrażał się o jego pochodzeniu, mamrocząc coś - Chciałbym, żeby już umarł! - powiedział nagle Charlie, o „prostackich handlarzach". „Słyszałem, że jego ojciec był z trudem hamując wzburzenie. - Boże, jak ja go nienawidzę. najpierw hodowcą bydła", prychał z pogardą. „Trzeba jednak Jest mi kulą u nogi. przyznać, że chłopak posługuje się ładną angielszczyzną Jack popatrzył na przyjaciela. Twarz Charliego wykrzywiał i jest dobrze wychowany", dodawał. Gdyby Jack miał młod­ grymas smutku. szą siostrę, prawdopodobnie nie miałby tak łatwego wstępu - Po prostu dba o majątek. - Nie raz słyszał już te słowa do Hoop Hall. Lord Fulmar prezentował bardzo sztywne z ust przyjaciela. poglądy na temat zawierania małżeństw poza obrębem włas­ - Tak, tak, oczywiście. Liczy się tylko majątek - odpowie­ nej sfery. dział z goryczą Charlie. Jednakże Charlie chętnie zamieniłby swe pochodzenie na Jack nie miał zamiaru pozwolić, by Charlie zepsuł tak miły swobodę bycia Jacka i jego niezależność finansową. dzień. Jack przyszedł z Holly Park do Hoop Hall od tyłu, okrążając - A może byś się ożenił? - zaproponował wesołym tonem. - duży, otoczony murem ogród. Przystanął na chwilę, by poroz­ Ojciec będzie wtedy musiał przekazać ci część majątku i zyskasz mawiać z Salterem, ogrodnikiem, a wchodząc na plac przed upragnioną wolność. stajniami, jadł truskawki. Dał jedną Charliemu. - Mam się ożenić w wieku dziewiętnastu lat? - Charlie - Pierwsze truskawki! - zawołał Charlie. - Salter nie po­ wybuchnął śmiechem. zwoliłby mi ich dotknąć. - Powiedz ojcu, że chcesz założyć własne przedszkole, - Jack uśmiechnął się. Jack uśmiechnął się szeroko. - Nie będzie mógł się temu - Salter mnie lubi. sprzeciwić. Chłopak stajenny wyprowadził dwukółkę zaprzężoną w ku- Spędzili miły ranek, chociaż Charlie co jakiś czas z wściek- 28 29 Strona 13 ELIZABETH HAWKSLEY KOMEDIANCI łością siekł gałązką orzecha rosnące przy drodze dzwonki. Do zwierzętami i wkrótce kucyk uspokoił się, słysząc jego łagodny jedenastej sześć wron wisiało już na ogrodzeniu na skraju lasu. głos. Udobruchany głaskaniem zwierzak dał się zaprzęgnąć do Charlie strzelał do każdej wrony, jakby miał przed sobą lorda powozu nie stawiając już oporu. Fulmara. Za każdym razem, kiedy ptak padał na ziemie, Charlie, ze stężałą twarzą, chwycił lejce. Podjechali pod chrząkał z zadowoleniem i z dziką przyjemnością ukręcał szyje posiadłość od frontu; w wiązach za stróżówką mogły być tym, które były jedynie ranne. jeszcze wronie gniazda. Dotarli do bramy akurat wtedy, gdy Gdyby Jack miał bardziej refleksyjną naturę, te przejawy nadeszła panna Webster z Sarą. okrucieństwa i goryczy z pewnością by go zaniepokoiły. On Jack zobaczył je pierwszy. Nie zwrócił większej uwagi na jednak myślał tylko o tym, że jeśli Charliemu nie polepszy się pannę Webster, natomiast zainteresowała go Sara. Przyglądał nastrój, będzie kiepskim towarzyszem, więc trzeba będzie się jej ze zmarszczonym czołem. Było w niej coś, co wydawało pożegnać się z nim i odwiedzić uroczą panią Ward. Była to mu się dziwnie znajome. Sara stała w lekkim rozkroku, z rękami jedna z kobiet, które liczyły się teraz w życiu Jacka; jej mąż założonymi za plecy i z zainteresowaniem odwzajemniła jego często wyjeżdżał w interesach. Jack lubił mężatki. Były dys­ spojrzenie. kretne i umiały go docenić, a poza tym, kiedy już mu się Jack przewędrował wzrokiem od jej stóp do głowy. Te znudziły, z łatwością zrywał z nimi znajomość, tłumacząc się kasztanowe oczy, włosy, nawet ta lekko zaczepna postawa... skrupułami. Odwrócił się do przyjaciela i wskazał Sarę. W każdym razie wiedział, że matka zaprosiła jakąś pannę - Jak myślisz, Charlie, kto to jest? - zapytał. Palmer i jej matkę na herbatę. Panna Palmer uchodziła za Charlie lekko zmrużył oczy, lecz nie odpowiedział. doskonałą kandydatką na synową. Jack nie miał zamiaru - Jak się nazywasz? - zapytał. Podobnie jak Jack, nie podejmować zobowiązań, wolał przyjemnie spędzać czas z pa­ zwrócił uwagi na Hetty. nią Ward. Coraz bardziej męczyła go matka, próbująca nakłonić - Sara Beale. Przyjechałam do lorda Fulmara. go do małżeństwa. - Coś podobnego... A on wie o tym, że masz zamiar go Wrócili do powozu. Kucyk został wcześniej wyprzęgnięty odwiedzić? i przywiązany do drzewa; stał sobie teraz spokojnie i jadł trawę. Sara z powątpiewaniem popatrzyła na pannę Webster. Charlie rozwiązał sznurek, a Jack przyciągnął dwukółkę. Kucyk - Chyba nie. potrząsnął łbem. Beale, pomyślał Jack. Gdzie też, do diabła... Nagle przed - Spokój! - Charlie uderzył go w nos i usiłował wepchnąć oczami stanął mu trawnik w Hoop Hall i urodziwa jasnowłosa mu wędzidło do pyska. Kucyk spłoszył się. dziewczyna siedząca pod cedrem z lordem Fulmarem. Jack - Ja to zrobię - powiedział Jack. Nie miał zamiaru przyglądać miał wtedy najwyżej dziewięć lat, ale dobrze ją zapamiętał. się, jak Charlie męczy biedne stworzenie. Umiał postępować ze Była dla niego bardzo miła i pomogła mu rozplątać latawiec. 30 31 Strona 14 ELIZABETH HAWKSLEY KOMEDIANCI Podobały mu się jej jasne loki zebrane w pęki przy skroniach, - Chyba nie ma imienia- odpowiedział Jack, kiedy ru­ jak było wtedy w modzie. Lordowi Fulmarowi też musiały się szyli. one podobać, bo delikatnie nawinął jeden lok na palec, a dziew­ - Nie ma imienia? - zdziwiła się Sara. - To straszne! Musi czyna spłonęła rumieńcem. Beale! Tak, tak właśnie się nazy­ mieć imię. - Jej oczy posmutniały, kiedy wyobraziła sobie, jak wała. Maria Beale. musi się czuć stworzenie bez imienia. - Byłabym wdzięczna - wtrąciła Hetty - gdyby poprosił Jack roześmiał się. pan strażnika, żeby nas wpuścił. Przyjechałyśmy tu z daleka. - W takim razie musisz go jakoś nazwać. - Miły dzieciak, Charlie, parę lat młodszy od Jacka, nie pamiętał Marii Beale, pomyślał. Inteligentny i zachowujący się bardzo naturalnie. ale rozpoznał w Sarze dziecko swego ojca. Sara przypominała - Psotnik - powiedziała natychmiast Sara. - A może bardziej brata Arthura, kiedy był w jej wieku, nawet stała w podobny podobałoby mu się jakieś niezwykłe imię? Na przykład Beli- sposób. Nigdy nie był szczególnie zżyty z Arthurem, niemniej zariusz. poczuł dziwne ukłucie na widok dziewczynki. Postanowił - Belizariusz?! - powtórzył zdumiony Jack. jednak wyrzucić z głowy niewygodne myśli. - Tak. Jak wiesz, to był dowódca wojsk cesarza bizantyj­ Czy jej widok zdenerwuje lorda? Był tego pewien. Wystar­ skiego. Ale to imię jest chyba za poważne. Poza tym ludzie czająco często wytykał Charliemu grzechy, jakby jego dusza mówiliby na niego zdrobniale „Bela", i na pewno by mu się była bielsza niż śnieg. Ale on, Charlie, już mu pokaże. Zrobi to nie podobało. - Zachichotała. wszystko, żeby ojciec zobaczył tę Sarę Beale, czy jak tam się - Saro! - zawołała panna Webster. - Nie paplaj tyle. nazywa, oraz jej towarzyszkę. Spodziewał się, że setnie się przy tym ubawi. Oczywiście nie miał wątpliwości, że ojciec - Proszę jej nie karcić - poprosił Jack. - Podoba mi się to, je wyrzuci, ale to już przecież nie będzie jego sprawa. co mówi. - Mrugnął do Sary, która odwzajemniła mu się Popatrzył na pannę Webster. promiennym uśmiechem. Był ciekaw, jak przebiegnie spotkanie Sary z lordem Ful- - Zapraszam - powiedział, wskazując dwukółkę. - Podwie­ marem. Nie sposób było odmówić jej uroku. Czy będzie ziemy panie do domu. w stanie zawładnąć sercem lorda, na co bez wątpienia liczyła Jack zeskoczył na ziemię i pomógł pannie Webster wsiąść. towarzysząca jej kobieta? Postanowił, że kiedy tylko Charlie Sara bez pomocy wgramoliła się do powoziku. Usiadła obok wprowadzi je do domu i odjedzie w stronę stajni, natychmiast ciotki i rozejrzała się dookoła z wyrazem zadowolenia na pobiegnie do starego ogrodu obok biblioteki i schowa się tam twarzy. Jack wsiadł ostatni, zwrócił pannie Webster uwagę, by za żywopłotem. Nie miał oporów przed podsłuchiwaniem, uważała na spódnicę i zamknął drzwiczki. szczególnie wtedy, gdy zapowiadały się wielkie emocje. - A więc już drugi raz jadę powozem - oznajmiła radośnie Sarze nie przyszło do głowy, że w podróży może zdarzyć Sara. - Bardzo mi się to podoba. Jak ten kucyk ma na imię? się coś nieprzyjemnego. Do tej pory wszystko bardzo jej się 32 2 — Komedianci 33 Strona 15 ELIZABETH HAWKSLEY KOMEDIANCI podobało. Nawet kiedy dojechały do Hoop Hall, który był Jack cicho przysunął się do okna i zajął miejsce za schludnie znacznie większy od wszystkich domów, jakie odwiedzała do przystrzyżonym żywopłotem. Spodziewał się dobrej zabawy. tej pory, niczego się nie bała. Zeskoczyła z dwukółki, ledwie Starsza pani wyglądała jak kwoka, nastroszona i gotowa za kucyk zatrzymał się przed imponującą fasadą, i poklepała wszelką cenę bronić swego kurczęcia. Mała Sara była trochę jednego z kamiennych lwów strzegących wejścia. przerażona. W jej dużych ciemnych oczach, tak bardzo przy­ Wszystko zmieniło się z chwilą przestąpienia progu do­ pominających oczy Gharliego, a także samego lorda Fulmara, mu. Ochmistrz był wysoki, groźny i miał kamienne spoj­ czaił się strach. Po raz pierwszy Jack poczuł wyrzuty sumienia. rzenie. Najwyraźniej goście mu się nie podobali. Jego chłód Ze względu na obecność tego dziecka nie powinien był po­ przygnębił Sarę. Poza tym wnętrze było bardzo ponure. zwolić, by Charlie doprowadził do tego spotkania. W westybulu była czarno-biała marmurowa posadzka, ale Wysoki mężczyzna o wyrazistych rysach twarzy uniósł Sara natychmiast straciła ochotę do gry w klasy. Na ścia­ wzrok; zobaczył Hetty i Sarę. Miał krótko przystrzyżone siwe nach wisiały naturalnej wielkości portrety dawno już nieży­ włosy, ubrany był w ciemnoczerwony jedwabny szlafrok, jących członków rodziny Fulmarów, wyniośle wpatrujących narzucony na koszulę, i brunatne spodnie. Nie wstał na powi­ się w przestrzeń. Uwagę Sary przyciągnęła dama w ogrom­ tanie. Rzucił przelotne, lekceważące spojrzenie pannie Webster, nej spódnicy na obręczach. Klęczący przed nią czarnoskóry a potem przez dłższą chwilę przyglądał się Sarze. służący podawał jej kosz z owocami, jednak kobieta ig­ Dziewczynka usiłowała za wszelką cenę powstrzymać drżenie norowała go. Sara, która została dobrze wychowana przez warg; przysunęła się do cioci Hetty. pannę Webster, pomyślała, że dama zachowuje się bardzo - Ty, dziecko, usiądź tutaj i się nie odzywaj. - Wskazał niegrzecznie. ciężkie dębowe krzesło w rogu pokoju. - Panie chcą zobaczyć się z lordem Fulmarem - powiedział Sara usiadła, mocno splatając drżące ramiona, i z całej siły Charlie. - Zaprowadź je. - Skłonił się pannie Webster, mrugnął przygryzła wargę. do Sary i wyszedł. Na podłodze przy biurku lorda Fulmara siedział niewielki Sara nieznacznie uśmiechnęła się do niego. Spostrzegła motyl, słaby, z postrzępionymi skrzydłami. Zapewne udało mu kolejny portret, tym razem przedstawiający dziewczynkę mniej się przezimować w tym domu. Sara przyglądała mu się z nie­ więcej w jej wieku, trzymającą garść wiśni. Sara zapatrzyła pokojem. Była jeszcze trochę za wczesna pora dla motyli; się na obraz. Dziewczynka była do niej podobna, chociaż miała miała nadzieję, że nic złego mu się nie stanie. na sobie bardzo staromodną prostą białą suknię i, co szokujące, Mężczyzna zaczął krzyczeć na ciocię Hetty, która samotnie nie nosiła halki. Z trudem oderwała wzrok od portretu. stała teraz naprzeciwko niego. Sara widziała, że ciocia boi się, Ochmistrz wprowadził je do biblioteki, po czym zamknął bo ciągle splatała i rozplatała dłonie, i wykrzywiła usta w gry­ za nimi drzwi. masie, jak zawsze, gdy coś układało się nie po jej myśli. 34 35 Strona 16 ELIZABETH HAWKSLEY Dlaczego krzyczał? Czy to możliwe, żeby mówił, iż cioci Hetty chodzi o pieniądze? Bardzo się mylił. Ciocia taka nie była. Coś było nie tak. Zmieszana Sara wstała. - Siadaj! - warknął lord Fulmar. Posłusznie usiadła. Nagle lord Fulmar zauważył motyla. Wysunął nogę i wgniótł go w dywan. Sara cichutko krzyknęła z przerażenia. Hetty odwróciła się i popatrzyła na Sarę. Przerażenie malujące się na twarzy dziecka sprawiło, że błyskawicznie podjęła decyzję. Sięgnęła do koszyka i wyjęła z niego kartkę papieru. Zaczęła czytać drżącym głosem, który jednak z każdą chwilą stawał się pewniejszy: - Ja, Maria Beale, uroczyście przeklinam Jamesa, lorda Życie w domu przy Myddleton Square powróciło do swego Fulmara... - Jej głos przybrał na sile. normalnego trybu, a przynajmniej tak się mogło wydawać. Lecz Mężczyzna za biurkiem zamilkł. dla Sary nic już nie było takie jak przedtem. Oczywiście nie Nagle dla Sary wszystko uległo zmianie. Miała wrażenie, zmieniła się w ciągu jednego dnia; nadal była inteligentną, żywą że cały pokój zamienił się w słuch. Nawet zegar tykał ciszej dziewczynką, która odwiedziła Hoop Hall, ale w jej życiu zagościł niż zwykle. Ciotka kontynuowała niskim, poważnym głosem: jakiś cień. Zrozumiała, że nigdy nie powinna była się urodzić. - Niech umrze samotny, opuszczony i niekochany, i niech Ojciec jej nie chciał. Nigdy dotąd nie zaznała uczucia poniżenia, jego podłe grzechy zaprowadzą go prosto do piekła, gdzie lecz stopniowo zaczynało ono do niej docierać, wżerać się w jej zazna okrutnych mąk, tak jak męczył i zaniedbywał mnie. życie jak kwas. Jeszcze zanim skończyła piętnaście lat, często Urwała. W pokoju panowała cisza. Mężczyzna zbladł. Hetty ogarniały ją ponure myśli, co bardzo martwiło pannę Webster. ostrożnie położyła kartkę na biurku i popatrzyła na Sarę. Poza tym wizyta nie rozwiązała żadnego problemu. Panna - Chodź, Saro - powiedziała spokojnie. Webster obawiała się, że jedynie pogorszyła sprawę. Przez jakiś czas bała się nawet, że otrzyma pismo od adwokata lorda Fulmara, lecz nic takiego nie nastąpiło. Nie było żadnej reakcji. Ukryty za żywopłotem Jack cicho gwizdnął. Zupełnie Dzięki Bogu, mogła wreszcie cieszyć się dobrym zdrowiem. odechciało mu się śmiać. Miała też świadomość, że na szczęście nie zostawi Sary bez grosza przy duszy. Rodzinna fortuna już prawie nie istniała, ale najdroższy Frederick zostawił jej wszystko, co posiadał - 37 Strona 17 ELIZABETH HAWKSLEY KOMEDIANCI nagrodę w wysokości 2500 funtów, którą otrzymał jako młody - Och, biedna Sophy! - płakała Hetty. - Wiedziałam, że jest porucznik. płocha, ale nie skrzywdziłaby nawet muchy! Jak się jednak miało okazać, czekały je nowe przeżycia, tym Sara nie odezwała się, tylko pocieszycielskim gestem po­ razem za sprawą siostrzenicy Hetty, Sophy Frampton, trzpiotki, gładziła dłoń Hetty. Nigdy nie przepadała za Sophy Frampton, która po ucieczce z domu wyszła za mąż za nicponia, ciągle która, jak jej się zdawało, wykorzystywała dobre serce panny próbującego wyciągnąć od Hetty jakieś pieniądze. Żyli z dnia Webster. Tego roku, kiedy ciocia Hetty była bardzo chora, na dzień gdzieś w okolicach Hackney. Ich jedyna córka, Rose, pani Frampton nie zrobiła nic, nie przysłała nawet listu czy miała pięć lat. kwiatów. Po prostu zniknęła, a gdy ciocia Hetty wróciła do Co pewien czas Sophy opuszczała dom, by podjąć jakąś zdrowia, natychmiast pojawił się ten okropny mąż Sophy nieokreśloną pracę, jak mówiła, w charakterze „damy do i prosił o pieniądze. W ciągu ostatnich pięciu lat widywały towarzystwa". Hetty nigdy nie zadawała zbyt dociekliwych pytań Sophy tylko wtedy, gdy szukała kogoś, kto zająłby się Rosę. na ten temat. Rose była zostawiana u ciotecznej babki i nierzadko - Biedna Rosę - szlochała Hetty. - Biedulka, na pewno jest spędzała tam wiele miesięcy. Nigdy nie było wiadomo, jak długo bardzo przerażona. Muszę natychmiast po nią pojechać. potrwa „praca", ani kiedy Sophy wróci do domu. Po prostu pewnego dnia zjawiała się w nowym ubraniu, pachnąca drogimi francuskimi perfumami, i z okazałym prezentem dla Rose. W ciągu miesiąca od przyjazdu Rosę podporządkowała Mąż Sophy pojawiał się niezmiernie rzadko. Czyżby je sobie cały dom. Była bardzo urodziwą dziewczynką, wdzięczną opuścił? Sophy nigdy nie powiedziała ani słowa na ten temat, i delikatną, o błyszczących orzechowych oczach i złocistych a Hetty czuła, że najlepiej będzie się tym nie interesować. loczkach. Sara czuła się przy niej duża i niezgrabna. Wiedziała, Pewnego dnia, kiedy Sara miała około piętnastu lat, przyszedł że nie powinna być zazdrosna o świeżo osierocone pięcioletnie list do panny Webster. Był bardzo krótki i rzeczowy. dziecko, nie mogła jednak nic na to poradzić. Co gorsza, musiała dzielić z Rosę pokój. Jestem gospodarzem pana Framptona. Niniejszym zawiada­ W niedługim czasie zabawki Rosę walały się po całym miam, że pani Sophy Frampton zmarła w poniedziałek po kłótni pokoju, a jej ubrania zajęły ponad połowę przestrzeni. Sara Z mężem. Pan Frampton zbiegł. Jeśli Rose nie zostanie odebrana czuła, że to niesprawiedliwe, ale wyglądało na to, że Rosę, do jutrzejszego południa, przekażę sprawę parafii. jako prawowite dziecko, cieszyła się przywilejami, które nie przysługiwały Sarze. Panna Webster ze zbielałą twarzą opadła na oparcie fotela. Rosę chciała również bawić się w teatr, który wraz ze szma­ Sara, która cerowała pończochy, odrzuciła je i pobiegła po sole cianą lalką od matki zajmował szczególne miejsce wśród rzeczy trzeźwiące. Sary. Sara schowała go, ale to nie pomogło. Rosę zaczęła płakać, 38 39 Strona 18 ELIZABETH HAWKSLEY KOMEDIANCI najpierw cicho, ale widząc, że to nie daje rezultatu, zaniosła się Sara, która czuła się głęboko nieszczęśliwa, że musi dzielić spazmatycznym szlochem i pobiegła po pomoc do cioci Hetty. pokój z Rose, także nie potrafiła opanować wzruszenia, kiedy - To nieładnie, kochanie - skarciła Sarę panna Webster. - Rose pierwszej nocy przy Myddleton Square weszła do jej Przecież już się nim nie bawisz. łóżka, objęła ją rączkami i wyszeptała: Sara niechętnie zdjęła teatrzyk z szafy. Pół godziny później, - Czy moja mama wróci? kiedy kurtyny zostały zerwane z drutu, magiczna pałeczka Sara otoczyła ją ramieniem. księżniczki Eglantyny złamana, a Zielony Rycerz utracił prawą - Twoja mama jest w niebie. rękę, Rosę znudziła się zabawa, więc, zostawiając figurki Rose dostała czkawki, a potem wychlipała: porozrzucane po całej podłodze, zbiegła na dół do kuchni po - Nie chę, żeby mama była w niebie, chcę, żeby była tutaj. parę śliwek w cukrze. Sara przytuliła ją mocno. Sara zeszła po schodach i zaczęła wymachiwać połamanym - Moja mama też jest w niebie - powiedziała ze smutkiem, Zielonym Rycerzem przed zaniepokojoną Hetty. ale płacząca Rose jej nie usłyszała. - Popatrz tylko, ciociu, co ona zrobiła! - zawołała. - Już nigdy Po tej rozmowie, ilekroć Rose doprowadzała ją do wściek­ nie będzie wyglądał tak samo! Nigdy! - Wybuchnęła płaczem. łości, Sara natychmiast łagodniała na widok jej pełnego smutku - O, Boże! - Minęło już wiele lat od czasu, gdy Sara ostatni spojrzenia, nawet jeśli w jej głowie czaiło się podejrzenie, że raz wpadła w złość. Hetty zrozumiała, że chcąc jak najserdecz­ Rose w ten sposób usiłuje nią manipulować. niej przyjąć osieroconą Rose, zapomniała, iż Sara mogła poczuć się zagrożona pojawieniem się ciotecznej wnuczki. - Saro, nie denerwuj się tak. Rose zachowała się niegrzecznie, ale jest Marzec 1843 roku był wietrzny i deszczowy i gdy uniesiono jeszcze bardzo mała i nie rozumie wielu rzeczy. Uspokój się, płytę rodzinnego grobowca w kaplicy Świętego Marka, żałobni­ kochanie, a ja jej wytłumaczę, że nie wolno jej bawić się teatrem.' ków owionęło zimne, wilgotne powietrze. Mroźne podmuchy Sara zmusiła się do opanowania. sprawiły, że płomyki świec w ściennych lichtarzach stały się - Dziękuję, ciociu Hetty. długie i migotliwe. Jack Midwinter, zadowolony z tego, że ma na Pan Copperstone zrobił dla Rose konika na biegunach, a jego sobie ciężką pelerynę, ponuro wpatrywał się w trumnę, w której żona często wsuwała jej w rączkę sześciopensówki na słodycze. spoczywały doczesne szczątki jego przyjaciela, Charlesa Fulmara. Panna Valloton uszyła małe sukieneczki z ozdobnymi stanikami. W ciągu ostatnich lat rzadko spotykał się z Charliem. Teraz Nawet ciocia Hetty, która robiła, co mogła, by wpoić ciotecznej biedny głuptas nie żył. Jack pomyślał, że było to nieuchronne, wnuczce zasady dobrego wychowania, nie raz uśmiechała się zważywszy jego tryb życia. Charlie nigdy nie wrócił do Oks­ widząc przejawy nieposłuszeństwa Rose, choć oczywiście ją fordu. Ożenił się młodo, łudząc się, że pozwoli mu to zyskać przy tym beształa. samodzielność. Jednak to lord Fulmar wybrał mu żonę, biorąc 40 41 Strona 19 ELIZABETH HAWKSLEY KOMEDIANCI pod uwagę rozłożyste biodra przyszłej matki i znaczny posag, czynał go nudzić. Postanowił jak najszybciej pożegnać się i odmówił mu prawa do posiadania własnego domu. Charles z nim pod byle pretekstem. i szanowna pani Fulmar musieli zamieszkać w skrzydle Hoop - E, tam. - Charlie odwrócił się i splunął w ogień. - James Hall. Lord Fulmar nie chciał tracić z oczu swego jedynego syna. to maminsynek. Prośby Charliego o odrobinę samodzielności nie zdały się James Fulmar był niespełna pięcioletnim nieśmiałym chłop­ na nic. Lord Fulmar dwa razy w tygodniu jadał obiady ze cem, który bał się własnego ojca. Trudno było się temu dziwić, szczęśliwymi małżonkami i starał się organizować Charliemu jako że Charlie nieustannie na niego krzyczał. życie tak dalece, jak tylko było to możliwe. Jack widywał - Mówisz jak lord Fulmar. przyjaciela bardzo rzadko, gdy przyjeżdżał do Hertfordshire - Jak mój ojciec! - Gwałtownie poczerwieniał na twarzy. - w odwiedziny do matki. Odpowiesz mi za to! - Próbując wstać, spadł z krzesła i do­ - Dziwne, że nie przyszło mu jeszcze do głowy, że powinien tkliwie się potłukł. sam sypiać z moją żoną - powiedział z goryczą Charlie w czasie Jack uniósł go z podłogi i z powrotem posadził na ostatniego spotkania. - Nie ma do mnie zaufania i nie wierzy, krześle. że cokolwiek umiem zrobić właściwie. - Nie bądź głupi. Wszelkie nadzieje, że Charlie i jego żona odnajdą własną - Jak mój ojciec - powtórzył tępo Charlie. drogę do małżeńskiego szczęścia, rozwiały się już na samym - Twój ojciec jest tyranem, a ty idziesz w jego ślady. - początku. Nie chodziło tu bynajmniej o żonę Charliego. Wpraw- Jack wstał. Nie znosił Charliego w tym stanie, robiącego ze dzie nie była szczególnie urodziwa, ale przecież i Charlie po wszystkiego problemy i użalającego się nad sobą. swoich pijackich wyczynach też nie był Adonisem. Roztył się Gdy Jack rozmyślał o tym wszystkim, dwaj mężczyźni i miał obrzmiałą, wiecznie zaczerwienioną twarz. unieśli trumnę i z cichym postękiwaniem umieścili ją na półce - Jest marionetką w rękach mojego ojca- zwierzył się obok miejsca wiecznego spoczynku młodszego brata. Nagle Jackowi. - Robi wszystko, co on każe. Jackowi przyszła do głowy niestosowna myśl, że ktoś powinien - Może tylko próbuje łagodzić sytuację - podsunął Jack, włożyć Charliemu do trumny coś na rozgrzewkę, na przykład niecierpliwie wiercąc się na krześle. Nie lubił rozmawiać butelkę brandy. o problemach uczuciowych. Ilekroć jakaś kobieta stawała się, Pastor odmówił kilka modlitw, wyraźnie się śpiesząc, jako jak to nazywał, „problemowa", po prostu odchodził. że w krypcie panował przenikliwy ziąb, i ceremonia pogrzebowa - O, to nie ona! Cały czas zadręcza mnie, żebym przestał dobiegła końca. pić. Do diabła, a co innego człowiek może robić w tym Jack podszedł do lorda Fulmara, by złożyć mu kondolencje. przeklętym miejscu? - Zamknąć kryptę- warknął lord Fulmar, nie zwracając - Masz przecież syna - przypomniał mu Jack. Charlie za- uwagi na Jacka i pozostałych żałobników, i sztywno oddalił 42 43 Strona 20 ELIZABETH HAWKSLEY KOMEDIANCI się boczną nawą. Był teraz zupełnie siwy, ale poza tym pozostał - Nie zdążyłam nawet z tobą porozmawiać - żaliła się. - tym samym surowym mężczyzną, który usiłował onieśmielić Nie powiedziałeś mi, czy byłeś na balu u Leominsterów. pannę Webster i Sarę w bibliotece Hoop Hall. Zgorzkniał Doszły mnie słuchy, że panna Leominster jest jedną z gwiazd z powodu głęboko chowanych urazów. sezonu. - Z nadzieją zawiesiła głos. W przeciwieństwie do Arthura, który był beztroskim łobuzia­ Jack westchnął. kiem, Charlie był trudnym, samowolnym dzieckiem, co jednak - Nie, mamo. Nie byłem na tym przyjęciu. Nie interesują lord Fulmar potrafił zrozumieć. Teraz obaj synowie nie żyli. Został mnie takie zabawy. mu tylko wnuk, James, bezużyteczny, bojący się wszystkiego. - Ależ, Jack, jak masz zamiar poznać jakąś miłą pannę, jeśli Trzeba będzie go zahartować, popracować nad jego charakterem. nigdy nie chodzisz na tańce? Wiesz przecież, że twój ojciec W wieku Jamesa Charlie strzelał już z procy do wróbli, a opłaki­ marzył o tym, żebyś zamieszkał w Holly Park z dobrą żoną. wanie paru utopionych kociąt nie przyszłoby mu nawet do głowy. Jack znów westchnął. Dobrze wiedział, jakie są oczekiwania Jack nie poszedł za lordem Fulmarem. Prawdę mówiąc, co matki względem niego. Nie interesowały go jednak purytańskie też mógł mu powiedzieć? W końcu to sam lord w ogromnej debiutantki marzące o tym, by znaleźć męża. Zdecydowanie mierze ponosił winę za to, że Charlie był taki, a nie inny. Jack wolał prowadzić życie światowca z pieniędzmi, lecz bez postanowił w najbliższych dniach odwiedzić Jamesa. W końcu zobowiązań, otoczonego wianuszkiem kobiet nieskrępowanych dzieciak był jego chrzestnym synem. surowymi zasadami. Wróciwszy do Holly Park, rodowej siedziby Midwinterów, - Bardzo mi przykro, mamo - powiedział - ale jestem Jack zauważył, że nadeszła już poczta z Londynu. Czekał na umówiony w Londynie i wyjeżdżam jutro o świcie. niego pachnący fiołkami list od Clary, kobiety, której poświęcał . Pani Midwinter wiedziała, że żadne nalegania nie mają ostatnio sporo czasu. Clara pisała, że sir George Cranborne sensu, więc nie powiedziała już nic więcej. organizuje bal maskowy. Czy pan Midwinter mógłby jej to­ Następnego dnia Jack był z powrotem w Londynie. Przypo­ warzyszyć? Przyjęcia u Cranborne'a nie były przeznaczone dla mniał sobie o Jamesie dopiero po paru tygodniach. Jestem osób pruderyjnych. Zazwyczaj miały jakiś szokujący temat wstrętnym samolubem, pomyślał ze skruchą. Zapomniał o dziec­ przewodni - któregoś roku były nim Róże Heliogabala; kobiety ku, bo spieszno mu było kochać się z Clarą. Powinien był okryte były prawie wyłącznie płatkami róż. zostać dłużej w Holly Park i spełnić swój obowiązek. Jack pomyślał, że przyjęcie może być zabawne. Poza tym Posłał Jamesowi nakręcanego żołnierza, który bił w bęben, Clara nie zapraszałaby go, gdyby nie miała zamiaru spełnić i był szczerze wzruszony, kiedy chrześniak chwiejnymi literami jego oczekiwań. Przetrzymała go już wystarczająco długo. napisał do niego Ust z podziękowaniem. Pani Midwinter była niezadowolona, że Jack chce tak szybko Kilka miesięcy później James zaraził się szkarlatyną od syna wyjechać. gajowego i umarł. Jack, który spędzał wtedy kilka dni w Holly 44 45