5591
Szczegóły |
Tytuł |
5591 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5591 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5591 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5591 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
S.M. STERLING DAWID DRAKE
Genera�
Tom 1: Ku�nia
Rozdzia� pierwszy
Szczur pisn��.
Raj Whitehall obr�ci� si� na pi�cie, a �wiat�o karbidowej lampy b�yska�o tylko
troch�
szybciej ni� lufa pistoletu, kt�ry trzyma� w prawej d�oni.
- Cholera - wymamrota�, kiedy �wiat�o pad�o w k�t podziemnej komnaty. Gryzo� ju�
nie �y�, a jego cia�o zwisa�o z pyska spersauroida, istoty wielko�ci kota o
wielkiej g�owie i
smuk�ym ciele wspieraj�cym si� na czterech d�ugich, paj�czych nogach.
Spersauroid
zamruga� na ich widok, jego �renice zmieni�y si� w dwie pionowe szparki, po czym
znikn�� z
szelestem �usek tr�cych o kamienie. Raj skrzywi� si�. Jedn� z niewielu dobrych
stron
mieszkania we Wschodniej Rezydencji by�o to, �e terra�skie istoty zast�pi�y
niemal zupe�nie
miejscowe formy �ycia. W katakumbach by�o jednak inaczej.
Thom Poplanich roze�mia� si�.
- Ostro�nie Raj - powiedzia�. - Kule rykoszetuj�, wiesz?
Raj u�miechn�� si� z zak�opotaniem, chowaj�c bro� do kabury. Oryginalny
pi�ciostrza�owy rewolwer informowa� o jego szlachectwie, tak samo jak szabla,
kt�r� nosi�
przewieszon� przez rami�. Oba te przedmioty by�y dla niego r�wnie naturalne jak
ubranie.
Whitehall urodzi� si� w hrabstwie Descott, dwa tygodnie ci�kiej podr�y na
p�noc od
stolicy, gdzie m�czy�ni nosili bro� od kiedy ko�czyli okres dorastania.
Platynowe gwiazdy i
sceny z polowa� wyryte w stali rewolweru r�wnie� mia�y znaczenie. Informowa�y o
przynale�no�ci do gwardii gubernatora.
- Duchu Cz�owieka Gwiazd - powiedzia� Raj, dotykaj�c wisz�cego na jego szyi
srebrnego medalionu z wyrytymi na nim �wi�tymi kr�gami. - To miejsce przyprawia
mnie o
ciarki.
Wszyscy wiedzieli, �e katakumby pod Now� Rezydencj� s� stare i rozleg�e... ale
to
by�y tylko s�owa dop�ki si� ich nie zobaczy�o. System korytarzy m�g�by pomie�ci�
wszystkich mieszka�c�w stolicy i jeszcze zosta�oby miejsce - a Nowa Rezydencja
by�a
najwi�kszym miastem na Ziemi.
- To nie miejsce na piknik - zgodzi� si� Poplanich.
Opuszczony szyb windy, kt�ry znalaz� pod swoimi komnatami, ko�czy� si� w�a�nie
na
tym pe�nym gruzu poziomie. Z g�uchych odg�os�w i ze sposobu, w jaki si�
rozchodzi�y,
mo�na si� by�o domy�li�, �e byli wiele pi�ter pod ziemi�. Plamy rdzy znaczy�y
miejsca, gdzie
kiedy� sta�y staro�ytne maszyny. Teraz by� tu tylko ch�odny, nadtopiony kamie� i
jedne na
wp� otwarte drzwi... ale nie, chwil�...
- Sp�jrz - powiedzia� Poplanich. Przeszed� szybko mi�dzy pop�kanymi ska�ami i
skierowa� promie� lampy w d�, ca�y czas poruszaj�c si� z wystudiowanym
wdzi�kiem. - To
znalaz�o si� tutaj ju� po Upadku.
U jego st�p le�a� zatopiony w ka�u�y stopionego t�uszczu ogarek �ojowej �wiecy.
Nad
nim wida� by�o �lad od dymu, ale ca�e miejsce przykrywa�a gruba warstwa kurzu.
- Ale i tak le�y tu od dawna - skomentowa� Raj, pr�buj�c otworzy� drzwi.
Zastyg�y w
tej na wp� otwartej pozycji, pozostawiaj�c jednak wystarczaj�co du�� szpar�, by
Raj zdo�a�
si� wcisn��. - M�g�by� poda� mi rysik, Thom?
Tu w katakumbach b�d� musieli bardzo uwa�a�, by nie zgubi� drogi. Raz jeszcze
dotkn�� wisiorka. Wszystko wok� nich zosta�o stworzone przez ludzi �yj�cych tu
przed
Upadkiem, po tym, jak Duch Cz�owieka Gwiazd natchn�� ich dusze. Wida� to by�o w
sposobie, w jaki obrabiano kamie�, g�adko i r�wno, a tak�e w dziwacznych
fragmentach
potrzaskanych maszyn, wykonanych z nieznanych materia��w. Mo�e nawet...
- Je�li natkniemy si� na jakie� komputery, b�dziemy musieli powiedzie� kap�anom
- powiedzia�. Thom roze�mia� si�.
- Oni ju� nie potrzebuj� prawdziwych relikt�w - powiedzia� cynicznie. - Czy�by�
nie
s�ysza�, co postanowi� ostatni synod na temat cudownej multiplikacji?
Raj zarumieni� si�. Obaj sko�czyli niedawno dwadzie�cia pi�� lat, ale zdarza�o
si�, �e
Thom Poplanich sprawia�, �e Raj czu� si� jak ma�y ch�opiec, wiejski giermek z
zapad�ej
prowincji. Thom, nawet ubrany w tweedowo-sk�rzany str�j do polowania, mia� w
sobie pe�n�
pewno�ci siebie elegancj�, kt�ra sugerowa�a dziesi�� pokole� miejskiej
arystokracji. Raj raz
jeszcze potar� sw�j amulet. Dobrze by�o wiedzie�, �e chocia� on by� autentyczny.
Znaleziono
go dwa stulecia temu, a b�ogos�awi�a go sama �wi�ta Wu. Nawet je�li Ko�ci�
postanowi�, �e
wiara czyni relikt �wi�tym, zamiast odwrotnie.
Wcisn�� si� w drzwi i zacz�� pcha� kolanami i d�o�mi, plecami opieraj�c si�
mocno o
�cian�. Przez d�ug� chwil� nic si� nie poruszy�o, dop�ki nie zaczerpn�� g��boko
tchu i nie
w�o�y� w pchni�cie ca�ej si�y ramion i plec�w, koncentruj�c si� na wydechu,
dok�adnie tak,
jak uczy� go rodzinny zbrojmistrz. Obcis�a kurtka mundurowa p�k�a na boku, a
gruba p�yta
przesun�a si� z j�kiem wyginanego metalu. Raj opad� na kolana nieco zdyszany.
- Na pokaz - powiedzia� Thom, przeciskaj�c si� obok niego. W jego g�osie s�ycha�
by�o jednak podziw i nieco zazdro�ci. Jego przyjaciel wyszczerzy� z�by w
u�miechu.
- Mocne plecy przydaj� si� nie tylko do ci�gni�cia p�ugu - powiedzia� podnosz�c
lamp�. - Trzymajmy si� prawej strony.
* * *
Raj przykl�kn�� raz jeszcze, dotykaj�c czo�em staro�ytnego, pokrytego kurzem
terminala komputerowego.
- Chyba nie ma sensu i�� dalej - powiedzia�. Znajdowali si� pi�� poziom�w
poni�ej
punktu wyj�cia. Pustka, biura i magazyny, nienaturalnie pozbawiony rdzy metal i
zapach
wilgotnego kamienia. A tak�e wystarczaj�co du�o sprz�tu komputerowego, by
zaopatrzy�
ko�cio�y na ziemiach Rz�du Cywilnego oraz barbarzy�c�w.
Poplanich przesun�� d�oni� po oparciu obrotowego krzes�a, stoj�cego przed
terminalem. Jego dotyk podni�s� ob�ok kurzu, mieni�cy si� w �wietle lamp na
srebrno i ��to.
- Dotknij - powiedzia� zafascynowany. - Wygl�da jak sk�ra, ale jak nowa sk�ra.
Nikt
tu nie by� od czasu Upadku, wi�c powinna ju� dawno doszcz�tnie zgni�. -
Przechyli� krzes�o
w prz�d i w ty�. - Nawet naoliwiona o� nie przesuwa�aby si� tak g�adko, a ta
nawet nie
skrzypi.
Raj wzruszy� ramionami.
- Przed Upadkiem mieli moce. Duch opu�ci� ich, kiedy okazali si� niegodni.
Thom skin�� oboj�tnie g�ow�. To by�o z Wyznania.
- Nadal wydaje mi si�, �e to by�a morska instalacja - powiedzia�, podnosz�c z
jednego
ze sto��w plastikowy znak. Wykonano go z dw�ch pask�w po��czonych d�u�sz�
kraw�dzi�.
Jedna strona by�a pusta, na drugiej widnia�y czarne litery tworz�ce s�owa w
starym
nameryjskim. �We�ni wino w�rzuci: Niwolny �eba prz�d�c�. Powoli porusza� ustami,
najpierw t�umacz�c s�owa na nowo�ytny nameryjski, a potem na sw�j ojczysty
sponglijski.
Oboj�tnie zmarszczy� brwi. C�, oczywi�cie, pomy�la�.
- Nie wiem - odrzek� Raj, ostro�nie wychodz�c z powrotem na korytarz. - Ksi�ga
Upadku... hej, tu s� schody na d�, podaj mi jeszcze raz rysik... m�wi, �e
wojsko przy��czy�o
si� do Rebelii.
Obaj s�yszeli na ten temat mn�stwo nudnych kaza�.
Thom wyszczerzy� usta w u�miechu.
- Moja interpretacja - czy m�g�by� nie opowiada� tego Dozorowi Przeciwko
Herezji?
- jest taka, �e Brygada i Eskadra, i inni, byli s�abo wyszkoleni, a do tego
znajdowali si� na
pustkowiach, kiedy nadszed� Upadek. Nie spowodowali rozpadu �wi�tej Federacji,
po prostu
przejmowali w�adz�, gdzie tylko mogli, kiedy odci�to ich od Gwiazd.
Raj poczu� si� nieco niepewnie. Nie wykracza�o to poza kanony interpretacji, ale
by�o
niebezpiecznie bliskie wolnomy�licielstwa.
- Chod� - powiedzia�. - Jeszcze dwa poziomy i wracamy.
* * *
- Tam jest �wiat�o - sykn�� Thom, kiedy wyszli zza rogu. Stop� odsun�� na bok
rozpadaj�c� si� ludzk� ko�� udow�. Widzieli na tym poziomie wystarczaj�co du�o
szkielet�w, by si� do nich przyzwyczai�. Kruchy stos br�zowoszarych ko�ci,
prawie nie
naruszonych z�bami szczur�w, a wok� niego fragmenty lin, sztywnej sk�ry i
zardzewia�ego
metalu.
Raj zmru�y� oczy, a potem zgasi� swoj� lamp�. Jego przyjaciel zrobi� to samo i
przez
chwil� stali w bezruchu, pr�buj�c przyzwyczai� oczy do ciemno�ci. Poczu�, jak
otaczaj�ce go
ciemno�ci rzedn�, a wraz z nimi zmniejsza si� straszliwy ci�ar katakumb. Czu�
sucho�� w
ustach. Tam naprawd� jest �wiat�o, pomy�la�. �agodne bia�e �wiat�o, niepodobne
do niczego,
co kiedykolwiek widzia�. Niepodobne do �wiat�a s�o�ca, gwiazd, ognia, czy nawet
aktynicznych lamp, kt�re czasem widywa� w pa�acu gubernatora lub w
posiad�o�ciach
bogaczy. To by�o �wiat�o staro�ytnych. �wiat�o Ducha Cz�owieka Gwiazd.
- Dzia�aj�cy sprz�t - wyszepta�, ponownie przykl�kaj�c. Blu�nierstwo. Oczy
Upad�ego
s� �lepe na �wiat�o Ducha. Nie jestem godzien. Wysi�kiem woli rozlu�ni� twarde
jak kamie�
mi�nie karku i ramion.
- Thom, nie powinni�my tu by�. To co� dla Rady Patriarch�w albo dla gubernatora.
-
R�ce trz�s�y mu si� nieco, kiedy si�ga� po pistolet, wysuwa� b�benek i sprawdza�
ilo��
pocisk�w. Nienaturalny blask odbija� si� od mosi�nych naboj�w. Zdawa� sobie
spraw� z
tego, jak bardzo bezu�yteczna by�a ta czynno��. C� m�g�by zrobi� rewolwer wobec
mocy
nie-Upad�ych. Oczywi�cie nie by� bardziej bezu�yteczny ni� cokolwiek innego, co
m�g�by
teraz zrobi�.
- Kap�ani... - zastanawia� si� Thom. - Kap�ani wcale nie s� bardziej cnotliwi
ni� ty lub
ja, Raj - powiedzia� rzeczowo. Jego oczy wpatrywa�y si� w blask i mo�na w nich
by�o
odczyta� wyraz pierwotnego g�odu. - Oczywi�cie, je�li nie jeste�... pewien...
mo�esz poczeka�
tutaj, kiedy ja p�jd� sprawdzi�. Nie s�dz�, by sta� ci� by�o na wi�cej.
Raj zarumieni� si�. Jestem za stary, �eby da� si� wci�gn�� w co� g�upiego przez
wyzwanie, pomy�la� ze z�o�ci�, czuj�c jak jego usta si� otwieraj�.
- Spr�buj� �omem - powiedzia�. - M�g�by� go wyj��?
Thom zacz�� grzeba� w plecaku, a Raj podszed� bli�ej, by przyjrze� si� drzwiom.
Czu�
w �o��dku to samo, co czu�, kiedy czeka� ukryty za barykad� podczas walk
ulicznych ostatniej
jesieni, kiedy krzyki demonstrant�w hucza�y tu� za rogiem, i s�ycha� by�o �omot
krok�w i
skandowanie: �Podb�j! Podb�j!�. Dok�adnie tak jak wtedy. Widzia� wpatrzone w
nich oczy
�o�nierzy, stoj�cych jak na paradzie. Podszed� do wysokiej do piersi barykady,
zbudowanej z
powoz�w, mebli i kamieni z trotuaru, jakby podchodzi� do frontowej bramy
posiad�o�ci
swego ojca, by uspokoi� psy. Sier�ancie majorze, pierwsza kompania na czo�o.
Przygotowa�
si� do salwy, je�li �aska. W�asny g�os nie brzmia� jak przestraszony skrzek, jak
tego
oczekiwa�.
Mo�na przej�� przez wszystko, kiedy ju� tylko zdecyduje si�, �e to konieczne.
Trzeba
spojrze� na to jak na prac�, kt�ra musi zosta� wykonana, a potem j� wykona�, bo
kto� musi to
zrobi�, a z pewno�ci� nie stanie si� to, je�li b�dzie si� czeka� na kogo�
innego. A poza tym
rola, jak� odegra� w t�umieniu zamieszek, wynios�a go do rangi kapitana, a co
wa�niejsze
pozwoli�a zosta� gwardzist� wicegubernatora.
Jeszcze bli�ej, a �wiat�o zmieni�o si� z klina w w�ski pasek w drzwiach.
Przycisn��
policzek do szczeliny, ale �wiat�o za�amywa�o si� na niemal zamkni�tym
mechanizmie
zapadkowym.
Czu� na twarzy dochodz�cy ze �rodka suchy i metaliczny podmuch powietrza, o
zapachu... �starych ko�ci?� pomy�la�.
- Mo�e uda mi si� je otworzy� - powiedzia� niepewnie, pr�buj�c znale�� oparcie
dla
d�oni. Szczelina by�a za w�ska, ale Thom poda� mu z kla�ni�ciem o�miok�tn�
r�koje�� �omu.
Narz�dzie by�o na tyle grube, by si� nim wygodnie pos�ugiwa� i mia�o oko�o metra
d�ugo�ci.
Na jednym ko�cu by�o sp�aszczone w klin, a na drugim wygi�te w hak. Klin wsun��
si� w
szpar� bez problemu na szeroko�� d�oni, a Raj opar� stop� o futryn� drzwi.
- Zaczekaj chwil� - wyszepta� Thom. Wskaza� na prostok�tn� tabliczk� umieszczon�
na �cianie tu� obok drzwi. - Widzia�em stary manuskrypt opisuj�cy takie drzwi,
Zapisy
Osiedla Annamana. M�wi�y one � kwadrat �w pchnij, a on drzwi otworzy�.
- Ale czy to teraz zadzia�a? - powiedzia� odrobin� za ostro Raj. Dziedzic
Descott mia�
za m�odu lepsze rzeczy do roboty ni� przekopywa� si� przez staro�ytne
manuskrypty i
analizowa� czasowniki w starym nameryjskim. By�o jednak do�� irytuj�ce, gdy
jaki� miejski
szlachcic recytowa� klasyczne cytaty. Przynajmniej jego cytaty maj� czasami co�
wsp�lnego z
rzeczywisto�ci�, pomy�la�.
W odpowiedzi Thom spojrza� raz jeszcze na �wiat�o, z kt�rego powodu tu stali, i
nacisn�� mechanizm kontrolny. G��boko w �cianie rozleg�o si� stukni�cie, a drzwi
otworzy�y
si� nieznacznie. Tak nieznacznie, �e nie zauwa�y�by tego, gdyby nie dr�enie
metalu, kt�re
poczu� pod opartymi o �cian� d�o�mi.
- No c�, pozw�l mi spr�bowa� si�y mi�ni, je�li nauka nie pomaga - m�wi� dalej
Raj,
nadaj�c swemu g�osowi pogodny ton. - I heeeeejjjjjj!
Chwila rozedrganego napi�cia, po kt�rej drzwi zacz�y si� porusza�. Pierwszy
centymetr bardzo powoli i ze skrzypieniem, potem znacznie szybciej. Kiedy Raj
otworzy� je
do po�owy, zatrzyma�y si� z bezg�o�n� stanowczo�ci� m�wi�c� o tym, �e mechanizm
blokowa�o co� bardzo solidnego. Raj wsun�� do �rodka g�ow� i ramiona, mru��c
oczy i
mrugaj�c, by zobaczy� cokolwiek w unosz�cych si� wewn�trz tumanach kurzu i w
kiepskim
o�wietleniu.
- Widz� �r�d�o �wiat�a - powiedzia�.
Thom wychyli� si� zza niego, pr�buj�c te� co� zobaczy�. Za drzwiami zaczyna� si�
szeroki na pi�� metr�w i znikaj�cy w ciemno�ciach korytarz. Po ich lewej wida�
by�o
prostok�t �wiat�a - drzwi. Pod�oga znajdowa�a si� dwa metry poni�ej miejsca, w
kt�rym stali,
przy czym resztki schod�w raczej im zagra�a�y, ni� mog�y pom�c.
- Je�li si� po�o�ysz i chwycisz mnie za nadgarstki, b�d� m�g� opu�ci� si� na dno
-
powiedzia� Thom.
- A jak, na Zewn�trzne Ciemno�ci, wejdziesz na g�r�? - zapyta� ironicznie Raj. -
Podaj
mi lepiej sw�j pas.
Ni�szy m�czyzna poda� mu w�ski pasek, kt�ry przewi�zywa� jego kurtk�. Zrobiono
go ze sk�ry rogosauroida, sprowadzonej z regionu Skinner na p�noc od Morza
Piersona, i by�
wystarczaj�co mocny, by utrzyma� ci�ar czterokrotnie wi�kszy ni� razem wa�yli.
Pasek Raja
by� podobny, tyle �e szerszy i mniej dok�adnie wyko�czony. Spojrza� z namys�em
na drzwi i
postuka� w nie na pr�b� d�oni�. Wydawa�o si�, �e utkn�y na dobre. Ale z drugiej
strony...
�om by� tylko odrobin� kr�tszy ni� szeroko��, na jak� otworzy�y si� drzwi.
Po�o�y� go w
szczelinie i przesuwa�, dop�ki nie u�o�y� go solidnie, wpychaj�c zako�czony
klinem koniec
mi�dzy kraw�d� drzwi a pod�og�.
- Pasy si� na tym utrzymaj� - powiedzia�, spinaj�c je razem. - Lepiej p�jd�
pierwszy.
Raj chwyci� pas w jedn� r�k�, pistolet w drug�, opar� stopy o �cian� i znalaz�
si� na
dole po trzech odbiciach od niej. Spod jego st�p uni�s� si� kurz i rozleg� si�
trzask p�kaj�cych
ko�ci, z kt�rych podnios�y si� kolejne tumany py�u. Zakl�� i splun��,
przypominaj�c sobie,
kiedy ostatni raz mia� okazj� si� napi�. Potem znowu zakl��, ju� ciszej, kiedy
stan�� obok
niego Thom i obaj zorientowali si�, czym by�a pokryta pod�oga.
- Ko�ci - wyszepta�. Thom ods�oni� �wiat�o swojej lampy i skierowa� je na
pod�og�.
By�o ja�niejsze ni� po�wiata zza drzwi, a tak�e lepiej wy�awia�o z ciemno�ci
szczeg�y.
- Du�o ko�ci - zgodzi� si� jego przyjaciel, a w jego g�osie mo�na by�o us�ysze�
wi�cej
przygn�bienia ni� zazwyczaj.
Nie by�o ich tyle, by nie mo�na by�o postawi� stopy na pod�odze, ale du�o do
tego nie
brakowa�o, a py� mi�dzy nimi �wiadczy� o wielu innych, jeszcze starszych.
- Popatrz - m�wi� dalej Thom. - Co to jest, do diab�a? - To by�a pokryta rdz�
bro�. Raj
podni�s� j� i u�o�y� usta do bezg�o�nego gwizdu.
- To karabin-koorg - powiedzia�. - Zbrojownia Rz�du Cywilnego przesta�a je
produkowa� dwie�cie lat temu.
Raj mo�e i nie uczy� si� w szkole retoryki, ale nie by�o nic z�ego w pochwaleniu
si�
znajomo�ci� historii.
- Dwulufowy, �adowany przez o�miok�tn� luf�.
�wiat�o wy�awia�o z mroku coraz to inne fragmenty wyposa�enia. O �cian� sta�o
oparte co�, co przypomina�o ceremonialn� bro�, kt�r� trzyma�y manekiny ze stra�y
Sali
Audiencyjnej. Raj przyjrza� si� jej z bliska: to by� prawdziwy laser, staro�ytna
bro� �wi�tej
Federacji. Metalowi ludzie w Sali Audiencyjnej mieli bezu�yteczne repliki, ale
ten by�
prawdziwy. Oczy �o�nierza zw�zi�y si�, kiedy patrzy� na lini� lufy. Po prawej
stronie powy�ej
drzwi by�a g��boka nisza, wytopiona w kamieniu, z d�ugim j�zykiem zastyg�ej lawy
poni�ej.
Nie by�o nic na metalowych drzwiach ani na futrynie, cho� bro� z pewno�ci�
zdo�a�aby je
stopi�.
- Thom - powiedzia� Raj z o�ywieniem. - To zasz�o za daleko. Tu jest naprawd�
dziwnie. Powinni�my si� wycofa� i z�o�y� raport. Natychmiast.
Jego towarzysz z oci�ganiem skin�� g�ow�. I...
TRZASK. Drzwi nad nimi zamkn�y si� tak szybko, �e d�wi�k p�kaj�cego �omu
znikn�� zupe�nie w �omocie uderzaj�cych w futryn� drzwi. Kawa�ek metalowej
sztaby
przelecia� przez korytarz, odbi� si� od �ciany i upad� u st�p Raja. M�czyzna
pochyli� si�, by
go podnie��, ale zatrzyma� d�o�, kiedy poczu� gor�co wywo�ane energi� p�kni�cia.
Thom
bada� uwa�nie po��czone pasy. Sprz�czki, kt�r� przytwierdzili je do �omu, nie
by�o, a twarda
sk�ra jaszczura by�a przeci�ta r�wno jak brzytw�. Raj poczu�, jak pot�na d�o�
zaciska si�
wok� jego klatki piersiowej, i poczu� ��� podchodz�c� mu do gard�a.
- C� - powiedzia�, a z jego ust wydoby�o si� krakanie. - C�, przynajmniej
nadal
dzia�aj�. Thom skin�� szybko g�ow�.
- Zauwa�y�e� co� w tych szkieletach? - zapyta�. Raj rozejrza� si�.
- S� martwe.
- Tak, ale nie ma �lad�w na ko�ciach. Wygl�da na to, �e upadli w tym miejscu i
nic
ich nie niepokoi�o.
Raj Whitehall skin�� g�ow�. Szkielety by�y nienaruszone, jak modele anatomiczne,
�adnych �lad�w k��w, �adnych znak�w dzia�ania padlino�erc�w.
- Nie s�dz�, by by� sens tam i�� - odrzek�, pokazuj�c gestem w ciemno�� po ich
prawej. �wiat�o lampy nie pokazywa�o niczego poza �cianami korytarza
zbiegaj�cymi si� w
punkt gdzie� w oddali. - Prowadzi na wsch�d, o ile si� orientuj� - Spod miasta
na wzg�rza. -
Je�li jest co� za tym... �wiat�em... mo�e znajdziemy szyb prowadz�cy w g�r�.
Thom skin�� g�ow�, przecieraj�c twarz r�kawem.
- Mo�e. Szkoda, �e nie wzi�li�my ze sob� wody. Raj u�miechn�� si� ponuro.
- Wola�bym, �eby� tego nie powiedzia� - rzek�. - Naprawd�.
* * *
- Lustra - powiedzia� Thom. Raj nie przypomina� sobie, �eby kiedykolwiek s�ysza�
w
g�osie przyjaciela podziw. - Nigdy nie widzia�em takich luster.
- Ja nie widzia�em nigdy takiego �wiat�a - doda� Raj.
Pok�j by� okr�g�y, jego pod�oga i sufit wykonane by�y z luster. R�wnie� �ciany
pokrywa�a pozbawiona rys lustrzana tafla. W centrum kr�gu znajdowa�a si� kolumna
�wiat�a.
Bia�ego, �agodnego, ch�odnego, bezzapachowego, o�wietlaj�cego powt�rzone w
niesko�czono�� postaci obu m�czyzn. Raj sta� oniemia�y, zagubiony i
rozszczepiony mi�dzy
w�asnymi odbiciami. D�u�sz� chwil� sta� bez ruchu, zanim zauwa�y� najdziwniejsze
w tym
pomieszczeniu rzeczy.
- Thom - powiedzia� ponaglaj�co. - Dlaczego te lustra nie odbijaj� �wiat�a? -
Mieli j�
przed oczami, kolumn� r�wnie materialn� jak ich w�asne d�onie, �wiat�o, dzi�ki
kt�remu
pomieszczenie nie by�o ciemne jak wn�trze trumny. A jednak w lustrach nie by�o
po nim ani
�ladu, tylko obaj m�czy�ni i ich wyposa�enie.
Thom zamruga� oczami. Potem jego �renice rozszerzy�y si�, a on sam odwr�ci� si�,
by
ucieka�. Zacz�� ucieka�, lecz po jednym kroku zastyg� w bezruchu jakby
zamieniony w
kamie�. Nawet jego twarz zastyg�a, wi�c Raj m�g� zobaczy�, �e �renice r�wnie�
by�y
nieruchome. Drzwi, w kierunku kt�rych skierowa� si� Thom... nie zamkn�y si�,
lecz po
prostu znikn�y. Tylko kierunek, w jakim zwr�cony by� �ywy pos�g, kt�ry by� jego
przyjacielem, pozwala� Rajowi odr�ni� to miejsce od jednolitej powierzchni
lustra. Kolumna
�wiat�a w centrum pokoju za�wieci�a ja�niej.
Raj wystrzeli�, trzymaj�c na spu�cie palec �rodkowy, a wskazuj�cy na b�benku,
dok�adnie tak, jak uczy� go zbrojmistrz: na niewielkiej odleg�o�ci po prostu
wskazujesz cel i
strzelasz. Pi�� strza��w zabrzmia�o jak jeden, a pomara�czowy p�omie� wylotowy i
dym
podra�ni�y jego oczy. R�wnie g�o�no jak wystrza�y rozbrzmia� �wist mi�kkich,
o�owianych
kul, odbijaj�cych si� i rozpryskuj�cych na twardych jak diament �cianach. Nie
pozostawia�y
na nich nawet najmniejszych �lad�w. Co� uderzy�o Raja w stop� z si�� m�ota
kowalskiego,
kiedy kula urwa�a obcas buta. Rozdarcie powsta�o tak�e na mi�kkich bryczesach
Thoma... A
potem nic, nic poza gryz�c� chmur� brudnobia�ego dymu prochowego, kt�ry zmusi�
Raja do
kaszlu.
Raj znieruchomia� w po�owie prze�adowywania broni. Rozleg� si� g�os: nie w jego
uszach, lecz w umy�le. M�wi� z nieludzk� oboj�tno�ci�, kt�ra mia�a posmak
nieodwo�alnej
pewno�ci.
�Tak, tak. �wietnie sobie poradzisz.�
Rozdzia� drugi
Znikn�a pod�oga i kolumna �wiat�a. Nie by�o pod nim nic, lecz czu� pod stopami
jak�� powierzchni�. Bia�awy dym po wystrza�ach znikn�� nagle, jakby powietrze
zosta�o
oczyszczone, cho� nie poczu� �adnego powiewu. R�wnie� Thom trwa� w zawieszeniu,
nadal
zamro�ony w pierwszym kroku, jakby znalaz� si� w Zewn�trznych Ciemno�ciach,
gdzie ci,
kt�rzy odrzucili Ducha Cz�owieka na wieczno��, pozostawali w bezruchu.
Poczu�, �e z jego gard�a zaczyna si� wydobywa� j�k i to przywr�ci�o mu zmys�y.
By�
Whitehallem z Hillchapel, �o�nierzem i doros�ym m�czyzn�. Najgorsze, co mo�e
zrobi�
cokolwiek to jest, to zabi� go, a przecie� r�wnie dobrze m�g� zgin�� trafiony
kamieniem w
czasie zamieszek. W czasie polowania m�g� go uk�si� ukryty w bucie skorpion,
mog�a go
dosi�gn�� kula Kolonist�w lub bagnet Brygady. Jego dusz� m�g� zbawi� lub pot�pi�
tylko
Duch.
�Tak. Doskonale.�
- Kim, na Ciemno�ci, jeste�? - zapyta� Raj, pr�buj�c m�wi� tonem, kt�rego jego
ojciec
u�ywa�, kiedy rozmawia� ze sprzedawcami maszyn w Hillchapel. Hillchapel, s�odki,
dziki
zapach srebrnych sosen przynoszony z wiatrem z g�r, d�wi�k kowalskiego m�ota na
�elazie...
�Jestem strefow� jednostk� dow�dczo-kontroln� A� 12 - b 14 - cOOO Mk. XIV.�
Cz�owiek otworzy� usta z podziwu. Pr�bowa� przykl�kn��, ale odkry�, �e nadal nie
mo�e si� poruszy�.
- Jeste�... komputerem? - zapyta� z niedowierzaniem.
�Tak. Cho� nie w znaczeniu, w jakim ty u�ywasz tego okre�lenia.�
- Co masz na my�li?
�Nie jestem istot� nadprzyrodzon�.�
- Czym zatem jeste�?
�Jestem �wiadomym, sztucznym bytem, zbudowanym w oparciu o podsystemy
fotonowe, kt�rego zadaniem jest polityczno-wojskowy doz�r tego sektora w imieniu
dow�dztwa Federacji.�
Przecie� to w�a�nie jest istota nadprzyrodzona, do cholery. Raj zmarszczy�
czo�o. To
by�o �ywcem wzi�te z Wyznania, nawet budowa zdania by�a rodem z archaicznego
dialektu,
kt�rego u�ywali kap�ani. Najpierw m�wi, �e nie jest istot� nadprzyrodzon�, potem
m�wi, �e
pracuje dla �wi�tej Federacji, pomy�la� oszo�omiony. Anio�.
- Czego ode mnie chcesz? - zapyta� prosto z mostu. Szkielety na zewn�trz
podpowiedzia�y mu kilka ponurych mo�liwo�ci.
�Obserwuj. My�l.�
Thom i lustra znikn�li. Tym razem Raj krzykn��, chocia� bardziej z zaskoczenia
ni� ze
strachu. Zawis� w powietrzu, lata� jak ludzie przed Upadkiem. D�u�sz� chwil�
zabra�o mu
zorientowanie si�, gdzie jest. Nie by� przyzwyczajony do widoku z lotu ptaka, a
tego, co by�o
pod nim, nigdy wcze�niej nie widzia�. Dopiero kszta�t l�d�w, kt�ry napotyka� na
setkach map,
uzmys�owi� mu, gdzie si� znajduje. Nowa Rezydencja, miasto gubernator�w i
stolica Rz�du
Cywilnego. Niemal doskonale okr�g�a zatoka, jej brzeg przeci�ty jednym,
trzykilometrowym
kana�em. Budynki rozmieszczone by�y na wzg�rzach Srebrnego Antlera, tu� przy
przej�ciu do
morza. Na po�udniu zobaczy� pogr��on� w porannej mgle delt� rzeki Hemmar...
Ale to nie by�o jego miasto, to, kt�rym rz�dzi� w 1103 Roku Upadku gubernator
Yernier. Zamiast w�skich uliczek, upchni�tych za pot�nymi murami obronnymi,
by�y tam
wie�e i niskie, zwie�czone kopu�ami budynki, rozrzucone w�r�d las�w i park�w
jakby ca�e
miasto by�o posiad�o�ci� bogacza. Ulice by�y alejami w�r�d drzew, po kt�rych
pojazdy
porusza�y si�, nie dotykaj�c zielonego pod�o�a. Miasto by�o olbrzymie,
rozci�ga�o si� tak
daleko, �e znika�o mu z oczu w oddali. Metaliczne jaja porusza�y si� na poz�r
powoli po tym
podobnym do mapy krajobrazie daleko pod nim. Przez kana� p�yn�� statek, smuk�a
maszyna
bez �agli, wiose� czy dymi�cego komina - perspektywa zmieni�a si� teraz, a Raj
zobaczy�, �e
statek mia� tysi�c metr�w d�ugo�ci, a mo�e jeszcze wi�cej.
Widok obni�y� si�, by pokaza� ludzi w dziwnych, bogatych strojach,
przechadzaj�cych si� w�r�d nieziemskich luksus�w. W ogrodach, otoczonych
parkanami
oznaczonymi dziwnym symbolem podw�jnej spirali, dzieci bawi�y si� z
fantastycznymi
zwierz�tami, gryfami i centaurami, miniaturowymi nied�wiedziami i male�kimi
psami,
si�gaj�cymi nie wy�ej ni� do pasa. Nawet zwyk�e psy pod wierzch by�y dziwne,
jakby
skurczy�y si� do nie wi�cej ni� pi�ciuset funt�w, by�y mniejsze nawet ni�
damskie palfreye.
- �wi�ty Duchu Cz�owieka Gwiazd - wyszepta� Raj. �zy rado�ci zakr�ci�y mu si� w
oczach i pociek�y po policzkach. - Nie jestem godzien! - Wizja czas�w sprzed
Upadku!
wybuchn�� rado�ci� Raj. Dlaczego ja? Jestem tylko �o�nierzem, nie kap�anem.
Ja... ja pr�buj�
�y� jak przykaza� Duch... Przypomnia� sobie grzechy, kt�re pope�ni� przy Wej�ciu
do
Terminala i skrzywi� si�.
�Nie.� Czy w tym pozbawionym emocji g�osie znalaz�a si� nutka rozdra�nienia? �To
symulacja z czas�w, kt�re nadesz�y oko�o dwudziestu lat po tym, co nazywacie
Upadkiem. Po
ostatnim nad�wietlnym tranzycie z Bellevue. Obserwuj.�
Co� przelecia�o obok niego w powietrzu, co� poruszaj�cego si� tak szybko, �e
zobaczy� mo�na by�o jedynie smug�. Pod nim p�on�� ogie�. Serce Raja krzykn�o,
widz�c,
jak smuk�e wie�e wal� si� w gruzy, a w�osy na jego karku pr�bowa�y stan��, kiedy
kula
p�omieni zacz�a si� rozszerza� w jego stron� niczym pomara�czowokarmazynowa
ba�ka
mydlana. Rozleg� si� niesamowicie g�o�ny i d�ugi huk.
Chwileczk�, pomy�la�. Nie czuj� �adnej r�nicy. Nawet powietrze pachnie tak samo
jak przed wizj�. Dlaczego nie czuj� wiatru?
�To symulacja. Mo�esz potraktowa� j� jako bardzo dok�adn� map�. Mo�esz zmienia�
punkt widzenia koncentruj�c si�.�
Poczu� co� w rodzaju stukni�cia za oczami, a ca�a scena obni�y�a si� z
przyprawiaj�c�
o zawr�t g�owy pr�dko�ci�. Raj spada� przez chwil�, zanim uda�o mu si� odzyska�
kontrol�.
Jakby by� par� bezcielesnych oczu i uszu, obdarzonych moc� latania. Ostro�nie
obni�y� si�
jeszcze troch�. Pi�kne, staro�ytne budynki le�a�y w gruzach, p�on�y, lub
pogruchotane
wype�nia�y zachodz�ce na siebie ko�a w pobli�u rozszerzaj�cej si� kuli p�omieni.
Przemieszcza� si�, dop�ki promie� zniszczenia nie znalaz� si� za nim, a potem
niczym bo�ek
przygl�da� si�, jak ma�e, nurkuj�ce maszyny zabiera�y rannych. Ohydnie poparzone
postaci
wi�y si� lub le�a�y bez ruchu, a pojazdy l�dowe, kt�re przemieszcza�y si�
zielonymi drogami,
by�y poprzewracane jak zabawki, niekt�re wbite w �ciany dom�w.
Musia� tu uderzy� podmuch silny jak huragan, pomy�la�, bowiem ca�a scena
pasowa�a
do opis�w straszliwych sztorm�w na znajduj�cym si� daleko na po�udniu morzu
Zanj. Ogie�
jak w sercu gwiazdy, a potem zab�jczy wiatr. Raj otrzyma� podstawy klasycznej
edukacji,
pomimo pragmatyzmu swej ziemia�sko-wiejskiej rodziny. By�a tylko jedna rzecz
pasuj�ca do
tego opisu: bomba termoj�drowa, zwiastun Upadku.
Na ziemi� opad�y kolejne lataj�ce pojazdy. Sapn�� z zaskoczeniem, kiedy
rozpozna�
emblematy na ich burtach - dwie b�yskawice, a mi�dzy nimi numer 591 - insygnia
591.
Brygady Tymczasowej. Barbarzy�cy, kt�rzy okupowali Star� Rezydencj�, pierwotn�
siedzib�
rz�du planetarnego, po drugiej stronie Morza �r�d�wiatowego. Ale to nie s�
barbarzy�cy,
pomy�la� oszo�omiony, kiedy otworzy�y si� w�azy i ze �rodka wyskoczyli
�o�nierze.
Rozpozna� r�wnie� ich bro� i zbroje. Mechaniczno-pneumatyczne automatony, kt�re
sta�y
wzd�u� �cian w Sali Audiencyjnej, wykonane by�y na ich podobie�stwo i mia�y
podobn�
bro�. Rozb�ys�y smugi ognia, kiedy inni �o�nierze, podobnie wyposa�eni, lecz z
emblematami
Gwardii Federacji, ruszyli na ich spotkanie.
�Do��.� G�os przerwa� mu, kiedy �o�nierze Brygady zmiatali ostatnie punkty oporu
i
ruszali naprz�d, by zr�wna� z ziemi� wielk� budowl�, kt�rej fundamenty mia�y
taki sam
kszta�t jak fundamenty Pa�acu Gubernatora, kt�ry zna�. Punkt widzenia przesun��
si� bez jego
woli i zatrzyma� na twarzy le��cego cz�owieka o na wp� spalonej, pomimo bojowej
zbroi,
klatce piersiowej. Usta otwiera�y si� za wizjerem, ale poza g�st� krwi� nic si�
z nich nie
wydosta�o. �Dalej.�
Rozleg� si� cichy trzask i znalaz� si� zn�w w wyj�ciowej pozycji. Miasto zn�w
by�o
na miejscu, nie naruszone przez wybuch bomby, ale kiedy przyjrza� mu si� bli�ej,
zobaczy�,
�e przedmie�cia s� opuszczone, poro�ni�te zielonymi, terra�skimi ro�linami i
br�zowo-
zielon� miejscow� flor�. By�o te� mniej lataj�cych jaj... Tym razem atak
nadszed� z morza, z
wielkich kwadratowych statk�w, kt�re przemieszcza�y si� na gi�tkich fartuchach w
chmurach
mg�y. Z niezwyk�� pr�dko�ci� statki znalaz�y si� na brzegu. Zacz�y strzela�
laserami, a
wybuchy znaczy�y miejsca, w kt�re kierowa�y si� dziwnie smuk�e lufy. Potem
opad�y
pomosty, a opancerzeni �o�nierze zalali ulice. Tym razem op�r by� jeszcze
mniejszy, a
atakuj�cy mniej zdyscyplinowani. Niemal natychmiast zacz�li pl�drowa� i gwa�ci�.
Ich
insygnia r�wnie� rozpozna�. 3. Eskadra Kr��ownik�w, panowie terytori�w
po�udniowych. W
g�owie Raja powsta� gniewny zam�t. Nawet Brygada uznawa�a Eskadr� za dzikus�w,
kt�rzy z
trudno�ci� pos�ugiwali si� karabinami ska�kowymi, a co dopiero technologi� nie-
Upad�ych.
Raz jeszcze opad� ni�ej i zobaczy� cz�owieka z podniesion� przy�bic�, kt�ry
kierowa�
obron� zza barykady zniszczonych pojazd�w. B�ysk, a potem fragmenty cia�a
wymieszane z
metalem i syntetykami.
�Dalej.�
Raj znowu znalaz� si� w punkcie wyj�cia. Ro�linno�� poch�on�a niemal ca�e
miasto
poza bezpo�rednim s�siedztwem pa�acu, a ten rozbierano w�a�nie na materia�y
budulcowe.
Wok� rozci�ga�a si� szachownica p�l i dr�g. �ciany z gruzu zbudowane na wa�ach
z ziemi
os�ania�y centrum, a �wirowa szosa prowadzi�a do zaimprowizowanych dok�w, w
kt�rych
sta�y statki �aglowe. Najszersza droga prowadzi�a na po�udnie i wsch�d. Oceni�
odleg�o�ci
wy�wiczonym okiem oficera, ��cz�c lini� wzg�rza, kt�re rozpoznawa�. Tak, to by�
Szlak
Wielkiej Rzeki, g��wna droga do Wschodniej Rezydencji. O wiele w�sza i
pozbawiona
�wietnej kamiennej nawierzchni... i maszerowa�a ni� armia, przedzieraj�ca si�
przez
olbrzymie ruiny.
Tym razem byli to Koloni�ci: �niadzi m�czy�ni, niekt�rzy w pow��czystych
szatach,
brodaci, z zielon� flag� islamu powiewaj�c� nad g�owami tu� obok szkar�atnego
pawia
Osadnik�w, klanu, kt�ry uwa�a�, �e jako pierwszy poprowadzi� ludzi z Ziemi na
Bellevue.
Tym razem mieli niewiele broni energetycznych, a tych, kt�rymi dysponowali,
u�ywali
oszcz�dnie. Raj zmarszczy� brwi, kieruj�c uwag� z jednego oddzia�u na drugi.
Dziwne,
pomy�la�. Koloni�ci byli �miertelnymi wrogami Rz�du Cywilnego - w ko�cu to oni
jako
pierwsi rozpocz�li rebeli� po Upadku - ale byli przecie� na sw�j spos�b
cywilizowani. Ci
tutaj wygl�dali na mot�och i do tego fatalnie wyposa�ony. Nie mieli kawalerii,
cho�by
jednego psa wierzchowego dla oficera. Dysponowali ci�gni�tymi przez wo�y
dzia�ami, ale
jak�e prymitywnymi! By�y �adowane przez lufy, a wygl�da�y na wykonane z jakich�
rur.
Piechota uzbrojona by�a w najprzer�niejsze rodzaje broni - od w��czni po
maczety. Ich
przeciwnicy odziani byli w b��kit i szkar�at Rz�du Cywilnego, ale bro� nosili
podobn� i do
tego by�o ich znacznie mniej.
Raj odpr�y� si� nieco i poczu�, jak mi�nie jego brzucha rozlu�niaj� si� -
przynajmniej t� bitw� potrafi� zrozumie�. Przypomina�a gigantyczn� b�jk�, w
kt�rej
liczebno�� g�rowa�a nad zamys�em taktycznym. Oczekiwa� zbli�enia na dow�dc�. Tym
razem by� to wysoki, starszy m�czyzna, z hakiem w miejscu, gdzie powinno
znajdowa� si�
lewe rami�. Nosi� prymitywn� wersj� diademu gubernatora, a w prawej d�oni mia�
bro�
energetyczn�. Ta zawiod�a, a fala Kolonist�w ogarn�a go, k�uj�c i r�bi�c.
Chwil� p�niej
ponad t�um unios�a si� w��cznia, na kt�rej zatkni�to g�ow� m�czyzny.
�Dalej.�
Ruiny niemal zupe�nie znikn�y, a dziwne materia�y budowlane nie-Upad�ych
wch�on�a ziemia - nie potrafi�c znie�� zepsucia Upad�ego �wiata, jak uczy�
dzieci�cy
katechizm - a centrum pa�acu wygl�da�o tak, jak za jego czas�w, tyle �e l�ni�o
�wie�ym
wapieniem, na kt�rym nie by�o patyny stuleci. Rozpozna� kilka ulic, a tak�e
p�kat�,
przypominaj�c� stodo�� budowl� z gwiazd� na dachu, stoj�c� dok�adnie w miejscu,
gdzie za
czas�w Raja sta�a �wi�tynia. W porcie wrza�a bitwa morska. Tylko galery,
niekt�re odkryte,
wygl�daj�ce jak wielkie �odzie wios�owe, w zasi�gu wzroku nie by�o �adnego
parowca.
Ponad polem bitwy powiewa�o mn�stwo flag: Brygady, Eskadry, a tak�e ca�a
kolekcja
proporc�w r�nych plemion, nawet zaci�ni�ta pi�� z wyci�gni�tym w g�r� palcem,
nale��ca
do Skinner�w, kt�rzy byli przecie� prawdziw� band� dzikus�w ze step�w dalekiej
p�nocy.
Dzia�a rycza�y, wymiotuj�c chmurami dymu, kt�ry s�a� si� niczym brudny dywan na
b��kitnych wodach portu. Statki p�on�y. Rozbitkowie dryfowali, a niekt�rzy z
nich, nadal
�ywi, poruszali si� rozpaczliwie, dop�ki nie wci�gn�y ich pod wod� macki
morskich
drapie�nik�w.
Nagle Raj zobaczy� zbli�enie pok�adu rufowego jednego z galeon�w. Le�a� tam z
g�ow� na kolanach podw�adnego cz�owiek nosz�cy insygnia admira�a floty Rz�du
Cywilnego.
Poni�ej opasek uciskowych wida� by�o kikuty n�g. Mimo okaleczenia nadal pr�bowa�
wydawa� rozkazy, a� wreszcie otworzy� szeroko usta i straci� przytomno��.
�Dalej.�
Wschodnia Rezydencja by�a na wp� uko�czona, a grupa ludzi budowa�a fundamenty
�wi�tyni. W ka�dym razie robili to do tej pory. Teraz pr�bowali utrzyma� mury,
kt�re sta�y
bli�ej pa�acu ni� za czas�w Raja, cho� wykonano je z solidnego kamienia.
Pr�bowali i cofali
si�. Sztandary Kolonii zatrzepota�y nad bram�, kt�ra otworzy�a si�, wpuszczaj�c
�o�nierzy
jad�cych wierzchem na psach. Zwierz�ta by�y jednak ma�e, nie ci�sze ni�
sze��set funt�w.
Jak we �nie, pomy�la� Raj. Na wp� znajome, lecz zniekszta�cone. Koloni�ci
natarli na lini�
piechoty Rz�du Cywilnego, uzbrojon� w �adowane przez luf� strzelby z zamkiem
ko�owym.
Mieli czas na jedn� salw�, a kiedy rozwia� si� po niej dym, psy warcz�c na rz�d
pochylonych
bagnet�w, zacz�y si� cofa�. �Kontratak z...� zacz�� my�le� Raj. Wtedy zobaczy�
kolumn�
je�d�c�w Rz�du Cywilnego wylewaj�c� si� z ulicy za plecami walcz�cej piechoty.
Na jej
czele �opota� sztandar gubernatora, wizerunek �wiata w rzucie Merkantora, i
jeszcze jeden,
kt�ry wygl�da� jak flaga z piaskowym lwem wzg�rz Descott. A ni�s� go cz�owiek,
kt�rego
rysy przypomina�y Rajowi rodzinne strony - twarz mia� kwadratow�, o orlim nosie,
ogorza�ej
sk�rze, by� czarnow�osy i czarnobrody. Kolumna ruszy�a na przeciwnik�w z
trzaskiem
uderzaj�cych o siebie szabel. Raj zobaczy� zbli�enie twarzy m�czyzny z Descott
na chwilk�
przed tym, jak jeden z Kolonist�w wypali� w ni� z pistoletu za�adowanego �rutem.
�Dalej.�
Raj by� tym bardziej zdezorientowany, im bardziej znajome stawa�o si� miasto.
Uko�czono ju� wewn�trzne mury, �wi�tyni� r�wnie�, a tak�e ca�y pa�ac z wyj�tkiem
D�ugich
Galerii i ich ogrod�w. Posiad�o�ci dostojnik�w sta�y poza Wewn�trznymi Murami,
nigdzie
natomiast nie by�o wida� warsztat�w i slums�w, kt�re powinny si� znajdowa� na
ich miejscu.
W porcie pe�no by�o �agli, wida� r�wnie� by�o kilka prymitywnych komin�w. Trwa�o
obl�enie - z zachowaniem zasad sztuki wojennej, z zygzakami okop�w i bunkr�w, z
wielkimi dzia�ami obl�niczymi krusz�cymi mury obronne i znikomym ogniem
obro�c�w. Z
ulic Wschodniej Rezydencji podnosi�y si� kolumny dymu. W�r�d nich miota� si�
t�um, a
�o�nierze, kt�rzy zmierzali na mury, mieli wi�cej k�opot�w z w�asnymi rodakami
ni� z
wrogiem. Za murami znajdowa� si� ob�z oblegaj�cych. Wielki, o�miok�tny pawilon,
nad
kt�rym �opota� sztandar Osadnik�w, otoczono umocnieniami. Mn�stwo grupek i
oddzia��w
ludzi Brygady, las namiot�w i sza�as�w Eskadry. A do tego r�no�ci ze wszystkich
cz�ci
�wiata. Skinnerzy na chudych ogarach, uzbrojeni w swe dwumetrowe strzelby - cho�
�adowane przez luf�, to nie takie, do jakich Raj przywyk�. Psy by�y tym razem
normalnej
wielko�ci, potrafi� nawet rozpozna� kilka ras, i wa�y�y od o�miuset do tysi�ca
funt�w.
W obozie przebywa�o niewielu napastnik�w. Kolumny, grupy i bez�adne bandy
rusza�y naprz�d okopami komunikacyjnymi. Z do�wiadczenia Raj wiedzia�, �e zbli�a
si�
ostateczny atak. Widok obni�y� si�. Nie na pole bitwy, lecz do Sali Audiencyjnej
pa�acu.
Wystr�j by� inny, ale miejsce wygl�da�o w zasadzie tak samo. Staro�ytna morska
ko��
s�oniowa i z�oto. Krzes�a by�y nowsze, klejnoty ja�niej �wieci�y. Siedz�cy na
najwspanialszym z nich m�czyzna zdawa� si� nie zwraca� uwagi na panuj�cy w dole
chaos,
krzyki i pro�by o rozkazy. Dotkn�� za to diademu gubernatora nad swymi brwiami,
podni�s�
smuk�� luf� jednostrza�owego pistoletu ska�kowego, kt�ry zosta�by uznany za
prze�ytek
nawet za czas�w dziadka Raja. W�o�y� luf� do ust i...
- Zaraz! - rozleg� si� krzyk. Cia�o m�czyzny osun�o si�, pokazuj�c ran�
wylotow�, i
plam� szarych w��kien i r�owych fragment�w ko�ci na z�otym Krze�le. Powr�ci�a
pami��,
portret w Galerii Gubernator�w.
- Zaraz, to Muralski IV, on zmar� w czasie dr��cej zarazy, prowadz�c kampani� na
wyspie Stern dwie�cie dwadzie�cia lat temu, a za jego panowania nie by�o
obl�enia
Wschodniej Rezydencji!
�Dalej.�
Raj otworzy� usta, by zaprotestowa�, ale natychmiast je zamkn��. Nie by�o �adnej
bitwy a miasto wygl�da�o tak, jak je pami�ta�. Spl�tany chaos alejek i zau�k�w,
ulic i plac�w,
��cz�cy zielone wzg�rze pa�acu i brudne k��bowisko dok�w, wszystko to otoczone
podw�jnymi murami. Jego niewidoczne oczy opad�y do poziomu gruntu. Obok
przejecha�a
powolna lokomobila, ci�gn�ca przyczep� z towarem z odlewni. Dalej lektyka, za
kt�r� jecha�
oddzia� gwardii pa�acowej, pobrz�kuj�cy oporz�dzeniem, arogancki, na swych
wyszczotkowanych collie. Ponownie wzni�s� si� w niebo i kiedy przyjrza� si�
miastu
dok�adniej, poczu� uk�ucie gdzie� w kr�gos�upie. Nie by�o dok�adnie tak, jak
pami�ta�. Kolej
Wschodnia ci�gle by�a w budowie. Tak jak podczas jego pierwszej wizyty w
mie�cie, kiedy
ojciec brygadier przywi�z� go, sze�cioletnie dziecko z prowincji, by obejrza�
miasto. Lekki
mentalny nacisk i ju� by� za nasypem. Jak tamtego dnia, kt�rego nigdy nie
zapomnia�, piach i
�wir, gwo�dzie, d�ugie, drewniane szyny, kt�rych wierzch kryto �elazem,
in�ynierowie w
p�aszczach, rzemie�lnicy, grupy niewolnik�w machaj�cych kilofami, motykami i
�opatami.
Scena uciek�a mu sprzed oczu i znalaz� si� w pokoju, kt�ry zna�. By� w Sali Rad
Gubernatora, tej mniejszej i mniej oficjalnej, w kt�rej odbywa�y si� prawdziwe
narady,
znajduj�cej si� wysoko ponad D�ugimi Galeriami. I...
- Ojciec - wyszepta�.
Znowu m�ody, oko�o trzydziestki, z pagonami genera�a korpusu, czyli rangi, do
kt�rej
Huego Whitehall nigdy nie doszed�. Sta� skupiony przed starym gubernatorem,
Morrisem
Poplanichem. Bezdzietnym wujkiem Thoma, kt�ry zmar� dziesi�� lat temu. Na stole
roz�o�ono map� wojenn�. Raj spojrza� na ni� i zobaczy� drewniane klocki,
oznaczaj�ce du��
ofensyw� wojsk Kolonii przez prze��cze w g�rach Oxhead w dolin� Hemmar, kt�ra
stanowi�a
serce Rz�du Cywilnego.
- Nie! - krzykn�� Raj.
- l nie wiem, czy zdradzi�e�, czy tylko jeste� karygodnie niekompetentny,
Whitehall -
m�wi� gubernator. - To nie ma znaczenia. Odbieram ci dowodzenie.
- Ale, panie, wiem, �e je�li to zrobisz... - zacz�� Huego Whitehall. Zamilk�
wzruszaj�c
z rezygnacj� ramionami i nie protestowa�, kiedy stra�nicy chwycili go za ramiona
i zacz�li
zdziera� insygnia z munduru.
- Nie - szepn�� Raj. Czas rozmy� si�. Wschodnia Rezydencja p�on�a, a �o�nierze
Kolonii wyci�gali jego ojca z celi i prowadzili korytarzami pe�nymi dymu i
trup�w �o�nierzy
Rz�du Cywilnego. Huego wyrwa� si� im, kiedy znale�li si� na zewn�trz, w miejscu,
z kt�rego
wida� by�o panoram� p�on�cej Wschodniej Rezydencji. Wskoczy� na balustrad�
tarasu, ale
stra�nicy mieli powtarzalne karabiny Kolonii. Zdo�ali go trafi� co najmniej
trzykrotnie, zanim
zd��y� przekroczy� kraw�d�.
- K�amstwa! - krzykn�� Raj. - Same k�amstwa!
�Uspok�j si�. Zastan�w.�
Raj zmusi� si� do uspokojenia oddechu, poczu�, jak pot schnie na jego sk�rze w
nieruchomym powietrzu.
- Te... bitwy. Mog�y si� rozegra�, gdyby...
Gdyby co?
�Gdyby komu� przed tob� pozwolono opu�ci� to miejsce z moj� pomoc�.�
Poczu�, jak u�cisk, w kt�rym trzymano jego cia�o, s�abnie, i odkry�, �e mo�e
porusza�
ramionami, tu�owiem i g�ow�. Z niewyobra�aln� ulg� przetar� twarz wierzchem
d�oni.
- Twoja pomoc jest chyba niewiele warta - powiedzia� prosto z mostu.
�Wyobra� sobie genera�a dysponuj�cego idealnym rozpoznaniem sytuacji, kt�ry
zawsze zna najbardziej prawdopodobne rezultaty swych dzia�a�.� Mentalny g�os...
nale��cy
do Centrum, jak s�dzi�... m�wi� dalej. �A przecie� wszech�wiat to kombinacja
prawdopodobie�stw. Je�li prawdopodobie�stwo sukcesu jest wystarczaj�co niskie,
nawet
moja pomoc nie wystarczy. Czynniki socjopolityczne i ekonomiczne s� cz�sto
wa�niejsze ni�
wygrana bitwa. Poza tym kompleksem mog� tylko radzi� i obserwowa�, nie mog�
niczego
wymusza�. Z moich kalkulacji wynika, �e nadszed� odpowiedni czas do wykonania
twojej
misji.�
- Jakiej misji? - zapyta� Raj.
�Zjednoczy� Bellevue, jako podstaw� do odbudowy Przestrzennej Sieci
Przesiedle�czej Tanaki� - nawet w tym bezd�wi�cznym g�osie Raj s�ysza� wielkie
litery w
�wi�tej Nazwie Podr�y Szybszej ni� �wiat�o.
- Zjednoczy� Ziemi�? - zapyta� Raj z niedowierzaniem, dotykaj�c amuletu.
�Bellevue� poprawi�o Centrum pedantycznie. �Na Ziemi� przyjdzie czas potem.�
Usta m�odzie�ca u�o�y�y si� do bezg�o�nego gwizdu. Whitehallowie z Hillchapel
s�u�yli gubernatorom pod broni� od p� tysi�ca lat, dowodz�c �o�nierzami
werbowanymi
spo�r�d twardych ch�op�w ze wzg�rz. Urodzonymi �o�nierzami z Descott, a nie
z�amanymi
przez podatki wie�niakami z nizin. Pami�ta� niewyra�ne ch�opi�ce marzenia o
chwale,
marzenia, kt�re konkretyzowa�y si�, w miar� jak wkracza� w doros�o��. Mo�e
odbicie
teren�w zagarni�tych przez Koloni� na po�udniowym wschodzie. Co pokolenie
toczono
wojn� graniczn� ze szmacianymi �bami. A mo�e zmia�d�y� kolumn� wojsk Brygady na
p�nocnym zachodzie, za cie�ninami Kelden, gdzie Rz�d Cywilny utrzymywa�
przycz�ek na
Terytoriach �rodkowych. Ale zjednoczy� �wiat...
- To zadanie dla �wi�tego bohatera - zaprotestowa�.
�Jestem strefow� jednostk� dow�dczo-kontroln� A� 12 - b 14 - cOOO Mk. XIV.�
Bezg�o�ne s�owa zagrzmia�y jak salwa baterii dzia�. �I m�wi�, �e ty nim jeste�.�
Raj przykl�kn��. Nikt nie spiera si� z anio�em.
- Znam swe powinno�ci - powiedzia�, prostuj�c si�.
�To jedna z twoich zdolno�ci� zauwa�y�o Centrum. M�odzie�cowi przysz�a do g�owy
pewna my�l.
- Nie chodzi chyba o to, bym zosta� gubernatorem, prawda? - zapyta� z trosk� w
g�osie. - Z�o�y�em przysi�g� gubernatorowi Yernierowi. Wicegubernatorowi
Barholmowi
tak�e. Przyrzek�em mu lojalno�� jako jego stra�nik.
�Yernier umrze w ci�gu roku.� powiedzia�o Centrum. �Krzes�o zajmie jego bratanek
Barholm.� To nic nowego. To Barholm dzier�y� w�adz�, nie jego chory krewniak. A
Raj by�
cz�owiekiem Barholma. �B�dziesz tarcz� i mieczem gubernatora Barholma, a tak czy
inaczej
wiele lat sp�dzisz za granic� na wojnie - masz talenty militarne i
administracyjne, nie
polityczne.�
Raj skin�� potwierdzaj�co g�ow�. Mo�e i orientowa� si� w zdradzieckich intrygach
pa�acu, ale wiedzia�, �e brak mu umiej�tno�ci, by osi�gn�� w tym doskona�o��.
Jaki� udzia�
m�g� w nich bra�, ale nic wi�cej. Polityka by�a jak szermierka, jeden b��d,
chwilowa utrata
koncentracji, i jeste� martwy. Pomy�la� o uk�adaniu sobie stosunk�w z
kanclerzem, Robertem
Tzetzasem, i zadr�a�. To tak, jakby mie� przeszczepionego na przedramieniu
pluj�cego
k�og�ba. By� nawet dowcip, kt�ry raczej szeptano ni� m�wiono, �e pewnego
popo�udnia
k�og�b ugryz� kanclerza podczas oficjalnego spotkania. Tzetzas nie przerwa�
nawet jedzenia
trufli, a jadowita jaszczurka zdech�a w konwulsjach...
- Z�o�y�em przysi�g� - powiedzia� - �e b�d� broni� Rz�d Cywilny przed ka�dym
wrogiem, by przywr�ci� nale�ne mu miejsce agencji �wi�tej Federacji w tym
�wiecie. My�l�,
�e to si� b�dzie zgadza�.
�Doskonale.�
Sto�ek �wiat�a skoncentrowa� si� na czole Raja. Zmru�y� oczy, ale uczucie, �e
dost�pi�
wielkiego zaszczytu, nie pozwoli�o mu odwr�ci� g�owy. Przez chwil� czu�
intensywny b�l,
kt�ry znikn��, pozostawiaj�c dra�ni�ce uczucie zimna mi�dzy oczami i pod sk�r�.
My�li
zacz�y p�yn�� tu� pod powierzchni� �wiadomo�ci, podsuwaj�c mu fragmenty
wspomnie�,
wydarze�, kt�rych nigdy nie prze�y�. I to odesz�o, pozostawiaj�c zawroty g�owy i
zupe�nie
niematerialne dzwonienie w uszach. Czu�, jakby jego cia�o by�o troch� za ma�e,
by go
pomie�ci�.
�To wra�enie przeminie� powiedzia�o Centrum. �Od teraz zawsze b�dziemy
pozostawali w kontakcie. Pami�taj, �e twoje dzia�ania musz� pozosta� twoje. Moja
pomoc
ogranicza si� do udzielania informacji.�
Raj skin�� g�ow�, nadal oszo�omiony echem, kt�re odbija�o si� w jego g�owie.
Pragn��
tylko d�ugiego snu i...
- B�d� musia� powiedzie� Suzette. Ona...
�Patrz.�
Co� zamigota�o mu przed oczami i nagle znalaz� si� z powrotem w swoich
komnatach,
niedaleko cz�ci pa�acu, w kt�rej rezydowa� wicegubernator. Niedaleko sta�a
Suzette, na
kt�rej twarzy zobaczy� konsternacj� ust�puj�c� miejsca przera�eniu. Skin�a
g�ow�,
u�miechn�a si�, wysz�a, potem weszli kap�ani, uzdrowiciele strapionych, m�wi�cy
uspokajaj�ce s�owa i zak�adaj�cy mu kaftan bezpiecze�stwa.
Komnata znikn�a.
- Cholera - powiedzia� zdegustowany, a potem zaczerwieni� si� na my�l, jakim
�wi�tokradztwem by�o przeklinanie tutaj. - S�dzi�em, �e mi uwierzy.
�Nie bez dowodu, kt�rego ci nie dostarcz� odrzek�o Centrum. �Wiedza o moim
istnieniu uniemo�liwi�aby dalsze obliczenia.�
Raj zadr�a�.
- Dobrze. Pu�� Thoma.
M�czyzna przypomnia� sobie ko�ci za drzwiami. Nagle zda� sobie spraw�, jak by
to
by�o, czeka� w ciemno�ciach nie mog�c nawet kontrolowa� wyrazu w�asnej twarzy.
Nie m�c
mrugn��, czu�, jak wysychaj� oczy, czekaj�c, a� zabierze ci� pragnienie lub
szale�stwo. -
Ale� pu�cisz go, czy jeste� anio�em, czy nie - powiedzia� spokojnie Raj. Jego
d�o� opad�a do
r�koje�ci bezu�ytecznego pistoletu, nie tyle jako gro�ba, lecz by podkre�li�
intencje.
Whitehallowie nie opuszczaj� przyjaci�, niezale�nie od nagrody.
�Poplanich jest za blisko starej dynastii.� Kt�r� obali� Yernier. Stary Morris
Poplanich
zmar�, nie pozostawiaj�c m�skiego potomka... z przyczyn naturalnych, a w ka�dym
razie tak
powszechnie s�dzono. Yernier Clerett by� g��wnodowodz�cym Wojsk Terenu
Rezydencji, a
to znaczy�o w sporach o sukcesj� wi�cej ni� dziedziczenie, czego dowodzi�a
historia Rz�du
Cywilnego. �Teraz Thom Poplanich osi�gn�� odpowiedni wiek, jest popularny. Jest
te�
powszechnie szanowany przez starsze rodziny.� Do kt�rych nie nale�eli
Clerettowie. Yernier
nie by� ani bogatszy, ani lepiej urodzony ni� sam Raj Whitehall, tylko aspirowa�
do
posiadania staro�ytnych krewnych. �Kiedy Barholm Clerett obejmie Krzes�o,
Poplanich
umrze. Patrz.�
Obrazy. Gongi �wi�tyni d�wi�cz�ce rankiem, czarne opaski na g�owach obywateli.
Barholm wchodz�cy po schodach do Krzes�a, z zarumienionymi policzkami, tryumf
wygl�daj�cy spod maski �a�oby. �o�nierze z 2. �andarmerii, wyci�gaj�cy Thoma
Poplanicha
przez bram� posiad�o�ci jego rodziny. M�odzieniec oswobadzaj�cy ramiona i
wyg�adzaj�cy na
sobie p�aszcz, podchodz�cy z godno�ci� do zaprz�onego w dwa psy czarnego
powozu. Raj
obserwuj�cy spomi�dzy szereg�w gwardii Barholma jak przywi�zuj� Thoma do
�elaznej
kolumny na placu Pami�ci, heroldowie odczytuj�cy zbrodnie - �zdrada Rz�du
Cywilnego i
Ducha Cz�owieka Gwiazd� - oraz kat o nagim torsie stoj�cy przy w��czniku
pot�nego
generatora. Stoj�cy Barholm. T�um, kt�ry gwi�d�e i cofa si� pod naporem
dragon�w.
Warczenie pi�ciuset ps�w bojowych rozbrzmiewa najg�o�niej, dop�ki w��cznik nie
zostaje
przekr�cony i Thom nie krzyczy. Krzyk, skwierczenie i zapach pieczonego mi�sa.
Raj poczu� pot na d�oniach, poczu�, jak krople ciekn� mu po bokach, ale nie m�g�
kontrolowa� wizji. Wi�cej: Raj z oficerami, kt�rych poznawa�, rozmawiaj�cy w
pokoju na
zapleczu tawerny. Z nimi starsi ludzie. Berzetayz z Rady Gubernatora, przyw�dca
kliki rzeki
Hemmar, a tak�e wielcy ziemianie. Alois Wijolska, magnat hut �elaza. Strza�y w
pa�acu.
Ludzie padaj�cy przed dwumetrowymi drzwiami z litego br�zu, prowadz�cymi do
wewn�trznej komnaty, i jego w�asny pies staj�cy na tylnych �apach, by wy�ama�
drzwi
przednimi. Barholm wyskakuj�cy z ��ka, zupe�nie nagi, opieraj�cy si� plecami o
�cian� i
zas�aniaj�cy twarz d�o�mi. Jego �ona, Anna, r�wnie� naga, przeklinaj�ca bunt i
podnosz�ca
pistolet. Salwa zza jego plec�w.
Fragmenty. Widok, kt�ry po chwili rozpozna� jako widok z Krzes�a, i wysoki
kap�an
trzymaj�cy diadem nad jego w�asn� g�ow�. Umieraj�ca Suzette - Suzette - jej
niebieskie od
trucizny usta. Kanclerz Tzetzas skazany na kolumn�. Wiwatuj�cy tym razem t�um, i
kanclerz
pluj�cy pod nogi kata, kiedy gubernator Raj Whitehall podnosi rami�. Raj
prowadz�cy
wojska, za wrog�