5852

Szczegóły
Tytuł 5852
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5852 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5852 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5852 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Rafa� A. Ziemkiewicz - Opowiadania fantastyka Dobra wr�ka Powiniene� kiedy� zobaczy�, jak zdejmujemy z dziewczyny awatar. Niezapomniany widok: te rubinowe ig�y skanuj�cych laser�w, uwijaj�ce si� w p�mroku szybkim, migotliwym �ciegiem po nagich udach i biodrach, pn�ce si� coraz wy�ej, przez po�ladki, brzuch, ku piersiom... Zawsze wyobra�a�am sobie, �e modelki musz� to czu�, zazdro�ci�am im tej �wietlnej pieszczoty, delikatniejszej i czulszej ni� wszystko, co m�g�by ofiarowa� m�czyzna. Dziewczyna pr�y si� w kolejnych nakazanych programem pozach, oddaj�c skanerom ka�dy najintymniejszy skrawek cia�a, a laserowe smugi punkt po punkcie przenosz� jej kszta�t do pami�ci komputer�w Pa�acu. Najpierw w tr�jwymiarowych ekranach kontrolnych pojawia si� tylko zgrubna, toporna siatka, potem jej oka wype�niaj� si� centymetr po centymetrze, w miar�, jak komputer poznaje ka�d� fa�dk� sk�ry i ka�dy w�osek, ka�dy mo�liwy grymas. A� wreszcie - voila! - w cyfrowej nierzeczywisto�ci rodzi si� druga kobieta, identyczna, tylko utkana jakby z ksi�ycowego blasku. To cia�o, kt�re po wszystkim prostuje z ulg� zdr�twia�e ramiona i grzbiet, naci�ga bez wdzi�ku bielizn� i odchodzi z zarobionymi pieni�dzmi, by psu� si� i starze�, nie ma ju� znaczenia. Tak jak nie ma znaczenia moje cia�o, kt�rego nigdy nie zobaczysz. Liczy si� ju� tylko to drugie, pozostawione w blokach pami�ci wirtualnego Pa�acu Madame O. - eteryczne, doskona�e i na zawsze m�ode. Na razie, zaraz po zeskanowaniu, przypomina sukni� rozpi�t� na niewidzialnym wieszaku. Musz� je d�ugo wype�nia� sob�, spina� mozolnie receptory widmowej sk�ry ze swoimi nerwami, uczy� si� nowego kszta�tu i nowych �r�de� rozkoszy. Poznaj� je godzinami, powoli. Ta dziewczyna, kt�rej awataru u�yj�, gdy przyjd� spe�ni� twoje marzenia, mia�a w sobie co� z le�nej nimfy. Na pewno ci si� spodoba. Bardzo smuk�a, o jasnej karnacji cia�a, ze sp�ywaj�c� na �opatki g�stw� nieokie�zanych w�os�w - na pierwszy rzut oka wydaj� si� jednolicie jasne, ale z bliska dostrze�esz w nich pasma wszystkich odcieni, od sp�owia�ej s�omy po miedzianorudy. Bardzo d�ugo dobiera�am godn� tego cia�a opraw�. Zdecydowa�am si� w ko�cu na suknie wiktoria�skiej damy - misterne koronki, �ci�gni�ta ciasno gorsetem talia, szerokoskrzyd�e kapelusze z pi�rami... I oczywi�cie ca�y stosowny do tego pejza�. Uwa�am, �e drobiazgi s� szalenie wa�ne. Nie, nie my�l, �e jestem pedantk� - na przyk�ad, takiej bielizny jeszcze wtedy nie u�ywano. Nie chodzi mi o historyczn� wierno��, tylko o nastr�j. Musi by� romantyczny. Bo ja jestem romantyczna, przekonasz si� o tym. Nigdy si� nie dowiesz, dlaczego spo�r�d tylu go�ci Pa�acu wybra�am w�a�nie ciebie. Powiem ci szczerze: ja te� tego do ko�ca nie wiem. Na pewno mia�o to co� wsp�lnego ze sposobem, w jaki porusza�e� si� w oknach g��wnego interfejsu. Ju� bez tremy, ale jeszcze bez rutyny. Nowicjusze zastanawiaj� si� d�ugo nad ka�d� z oferowanych przez Pa�ac rozkoszy, si�gaj� co i raz po program demonstracyjny. Rutyniarze, przeciwnie, jad� prosto do kt�rej� z dziewczyn, kt�re ju� sprawdzili, by za�atwi� spraw� bez cienia finezji. Nie interesuj� mnie ani jedni, ani drudzy. Ty jeste� akurat w tym dobrym momencie - poczu�e� ju� t� dziwn� pustk�, to m�cz�ce niezaspokojenie, ale jeszcze nie zda�e� sobie sprawy, czego w�a�ciwie, tak naprawd�, pragniesz. Gdyby� mnie nie spotka�, nie dowiedzia�by� si� tego nigdy. Zabrn��by� tylko w szukanie coraz silniejszych podniet, coraz ostrzejszych perwersji. Uwierz, �e nic by ci to nie da�o - to tak, jakby� sypa� do wodnistej zupy coraz wi�cej przypraw, licz�c, �e uczyni j� to bardziej syt�. A poza tym, lubi� spe�nia� marzenia w�a�nie takim jak ty, porz�dnym ch�opcom, pe�nym zasad, pracowitym, wykszta�cownym oraz cenionym w pracy. I poddanym bez reszty rygorom swojej sfery, z jej staro�wieckimi kodeksami i sztywnymi obyczajami klasy panuj�cej - przynajmniej na pokaz. Mozolna wspinaczka po szczeblach kariery wymaga nieskazitelnej reputacji w �rodowisku, trzeba o ni� dba� - wi�c robisz to, odk�d pami�tasz. Tylko pewnego dnia u�wiadomi�e� sobie nagle, �e te� potrzebujesz odpr�enia, roz�adowania, zupe�nie tak samo, jak jaki� prymityw ze spo�ecznych nizin, trawi�cy p� �ycia w zarz�dzanej przez podobnych tobie przestrzeni wirtualnej. Ciekawe, jak si� to dla ciebie zacz�o: znalaz�e� nasze reklamy, buszuj�c z ciekawo�ci po zastrze�onych obszarach sieci? Czy mo�e kt�ry� ze starszych koleg�w, w m�skiej rozmowie w cztery oczy, wyja�ni� ci, jak wszyscy te sprawy za�atwiaj�? Pomy�la�e� sobie wtedy, �e b�dzie to tw�j pierwszy bunt, ma�y i bezpieczny. Bunt, na kt�ry zdoby�e� si� tylko dlatego, �e wydawa� si� tak zupe�nie niezobowi�zuj�cy. �adnych konsekwencji. Nikt nie b�dzie p�aka�, nikt nie zajdzie w ci��� ani niczym ci� nie zarazi, nie musisz si� nawet obawia�, �e m�g�by ci nie dopisa� wzw�d. Wszystko, o czym musisz pami�ta�, zanim oddasz w�adz� nad swymi zmys�ami komputerowi, to za�o�enie prezerwatywy. Tylko dlatego, �e to po prostu niemi�e, gdy pierwsz� rzecz�, jaka przypomina o powrocie do rzeczywisto�ci, jest mokra plama na spodniach. To nie mo�e by� takie, uwierz mi. Tak bezproblemowe, �atwe i nieprawdziwe. Sprowadzone do szybkiego konsumowania kolejnych fantom�w z kolorowego �wiat�a. Gubi si� wtedy ca�y sens. Nast�pnego dnia przy �niadaniu napomkn��e� pewnie ma��once, �e czas wreszcie kupi� nieco lepszy sprz�t, i �e musisz sobie wszczepi� porz�dny, p�profesjonalny implant. Pracowicie wymy�la�e� odpowiedni� bajeczk� - o nowych obowi�zkach, zmianach w pracy albo czym� takim. Przy okazji doda�e�, �e b�dziesz musia� teraz wi�cej czasu sp�dza� w sieci, tak�e wieczorami. Zupe�nie niepotrzebnie si� wysila�e�. �ona ma swoje zmartwienia, przecie� nawet nie wiesz, co robi przy swoim terminalu, gdy zamyka si� w pokoju z prac�. A co do implant�w, taniej� z miesi�ca na miesi�c, wszczepiaj� je ju� na prawo i lewo. Prawd� m�wi�c, troch� mnie to martwi. Do Madame O., mimo naszych zaporowych cen, trafiaj� coraz okropniejsi klienci - ostatnio musz� si� naprawd� porz�dnie naszuka�, �eby znale�� kogo� na poziomie. W ka�dym razie upatrzy�am ci� ju� sobie i na pewno nie b�d� musia�a d�ugo czeka�, a� pewnego dnia, dla odmiany, zamiast skorzysta� z kt�rej� ze sta�ych us�ug Pa�acu, zechcesz po��czy� na gor�cej linii z jak�� r�wnie jak ty anonimow� i r�wnie niezaspokojon� u�ytkowniczk� naszych komnat. Komputer spyta tylko o preferencje i ka�e czeka�, a potem dobierze po��czenie. Reklamujemy t� us�ug� has�em "zdaj si� na los", ale tym razem losowi pomog� ja. Jeszcze o mnie nie wiesz, skrytej w komputerowej nierzeczywisto�ci i czekaj�cej cierpliwie na t� w�a�nie chwil�. O tym, �e od pewnego czasu �ledz� wszystkie zapisy twojego w�z�a sieci i znam ju� nie tylko godziny, o jakich nas odwiedzasz, ale zd��y�am te� przekopa� twoje wyci�gi z konta oraz s�u�bow� korespondencj�, pozna� twoje obyczaje i przyzwyczajenia. Nie m�czy mnie to czekanie, co mam zreszt� lepszego do roboty? Pr�dzej czy p�niej to si� stanie. Decyzja, par� reklamowych klip�w podczas �adowania software'u - i ze zdumieniem stwierdzisz, �e pejza�, w kt�rym si� znalaz�e�, nie przypomina wcale standardowej oferty programu tych losowych schadzek. Staniesz nagle na zamglonej, londy�skiej ulicy, w�r�d otoczonych kr�gami mokrego blasku gazowych latar�, przed uroczym, skrytym w�r�d r� dworkiem. Bardzo starannie przygotowywa�am ten program - b�yszcz�ce wilgoci� bruki, bram� z czarnych, �elaznych pr�t�w i nios�cego tr�jramienny �wiecznik kamerdynera, kt�ry poinformuje ci�, �e pani czeka ju� od dawna, i za kt�rym pod��ysz ciemnymi, kr�tymi schodami do mej sypialni. Pomy�la�am nawet o szele�cie mojej sukni, gdy - jeszcze nie�wiadomy zasad tej gry - spr�bujesz mnie po raz pierwszy dotkn��. Oczywi�cie, nie pozwol� na to. B�dziesz w�ciek�y. Podczas tego pierwszego spotkania w og�le nie pozwol� ci na nic. No, mo�e na kilka przelotnych poca�unk�w, je�li b�dziesz bardzo mi�y. Mo�e b�dziesz m�g� dos�ownie musn�� moje piersi, tylko na tyle, by poczu�, jak bardzo pragn� i czekaj� twych pieszczot. Ale spotka ci� co� lepszego. Poprosz�, �eby� mi powiedzia�, jak chcesz to zrobi�. �eby� opisa� dok�adnie, krok po kroku, jak b�dziesz mnie bra�, jakich pieszczot u�yjesz, co pragniesz ze mn� uczyni�. B�dziesz potem zdumiony, �e sp�dzi�e� ze mn� tyle czasu tylko na rozmowie. To by�o pierwsze z twoich nieu�wiadomionych marze�. Marzenie o zdobywaniu kobiety. Ten �atwy, komputerowy seks, jaki wymy�li�y nasze czasy, odebra� m�czy�nie jego g��wn�, odwieczn� przyjemno��: przyjemno�� odgrywania przed ka�d� kolejn� ofiar� roli swego �ycia. Przyjemno�� tworzenia siebie samego, roztaczania uroku, nat�enia wszystkich si�, by tylko okaza� si� w jej oczach dowcipnym, elokwentnym i czaruj�cym. Oddam ci t� utracon� rozkosz - i pokochasz mnie za to. Nie od razu zdasz sobie z tego spraw�. B�d� musia�a da� ci troch� czasu, �eby� u�wiadomi� sobie, jak bardzo pragniesz mnie jeszcze raz zobaczy�. Dam ci czas, �eby� zd��y� u�wiadomi� sobie, �e to niemo�liwe, i poczu� z tego powodu b�l. Nikt nie mo�e z�ama� anonimowo�ci po��cze� Pa�acu, to podstawowa zasada jego funkcjonowania. Pozostanie ci tylko marzy� o mnie i o cudzie, �e generator stochastyczny zetknie nas kiedy� raz jeszcze. Znowu b�d� czeka�a, �ledz�c twoje ruchy w sieci. Przez pierwsze dni b�dziesz szale� po Pa�acu, zalicza� co wiecz�r po kilka po��cze�. Potem w og�le zaprzestaniesz wizyt u nas na ca�e tygodnie, na przemian z okresami powrotu do gwa�townej aktywno�ci. �ci�gniesz te� sobie profesjonalny program do budowy w�asnego awataru i zaczniesz pracowa� z nim godzinami w obszarach swojej prywatnej, zastrze�onej pami�ci. Nie wiesz, bo kto m�g�by to podejrzewa�, �e umiem wej�� i tam - wykrad�am twoje personalne kody wprost z rejestr�w podatkowych Madame O. Zaczniesz pracowa� nad sob�; co�, na co nigdy wcze�niej nie mia�e� czasu, zadowalaj�c si� kt�r�� za standardowych wizualizacji Pa�acu. Wskanujesz do pami�ci swoje holograficzne zdj�cia; oczywi�cie, jak was znam, podretuszujesz je troch�, likwiduj�c sobie brzuszek albo dodaj�c par� centymetr�w wzrostu. Mniejsza z tym; dla mnie najwa�niejsze b�dzie to, �e zacz��e� siebie tworzy�. Nast�pne spe�nione marzenie. Kt�rego� dnia zobacz�, jak podczas przerwy w pracy albo wieczornego czasu, przeznaczonego w organizerze na relaks, zabawiasz si� przerabianiem swego komputerowego odbicia na angielskiego lorda, przymierzaniem mu cylindr�w i p�aszczy, wybieraniem rodzaju zarostu... To b�dzie znak, na kt�ry czekam. Cud, o kt�rym mog�e� tylko marzy�, zdarzy si�. Znowu znajdziesz si� na mojej ulicy, po�r�d gazowych latar� i g�stej, londy�skiej mg�y. Znowu m�j kamerdyner powiedzie ci� po w�skich schodach na g�r�, a ty, post�puj�c za dr��cymi od ruchu p�omieniami �wiec, nagle u�wiadomisz sobie ze zdumieniem rozsadzaj�ce piersi bicie serca, gor�czk� i dr�enie n�g, jakich nigdy dot�d nie zazna�e�. Tym razem pozwol� ci si� posi��� - zadbam, aby� to zrobi� dok�adnie tak, jak mi opowiada�e�, wtedy, za pierwszym razem. Ale, ku twojemu zdziwieniu i niedowierzaniu, nie sko�cz� na tym. B�dziemy le�e� zm�czeni na bia�ych, nakrochmalonych sztywno prze�cierad�ach, pieszcz�c si� delikatnie, a� zaczniesz m�wi�. Nie wyobra�asz sobie, jak doskonale potrafi� s�ucha�. Pokochasz mnie za to jeszcze bardziej. Za to, �e pozwol� ci si� po prostu wygada�, tak naprawd� od serca. By� mo�e po raz pierwszy w �yciu zdarzy ci si� kto�, kto ci� b�dzie s�ucha� tak uwa�nie i tak zupe�nie bezinteresownie. Nie zamierzam ci� ci�gn�� za j�zyk. I tak zaczniesz pr�dzej czy p�niej opowiada� o sobie. O sobie, jakim chcia�by� by�. Zasmakujesz w tym; w podbarwianiu swojego �yciorysu, w nadawaniu prostym wydarzeniom sentymentalnej nuty, a w ko�cu w wymy�laniu ich zupe�nie, od zera. To si� stanie rytua�em ka�dej kolejnej wizyty w moim buduarze na pi�trze; kiedy ju� zaspokoimy sw�j g��d, kiedy uspokoj� si� oddechy i rytm serc, zaczniesz opowiada�, coraz d�u�ej i barwniej. Je�li nie r�nisz si� zanadto od swoich poprzednik�w, je�li si� co do ciebie nie myl�, na pewno u�miercisz w tych opowie�ciach swoj� �on� i dzieci, najlepiej w jakim� okropnym, krwawym wypadku. I b�dziesz si� przy mnie p�awi� w smutku, w t�sknocie, b�dziesz oczekiwa� ode mnie pocieszenia. Ale� wy uwielbiacie, by si� nad wami litowa�... Mo�e nawet w ko�cu zwierzysz mi si� z nieuleczalnej choroby? To si� zdarza cz�ciej, ni� m�g�by� przypuszcza�. Ile to potrwa? Nie chc� zgadywa�. Z tym m�czyzn�, kt�ry nauczy� mnie �amania kod�w i hase� spotyka�am si� kiedy� prawie dwa lata, ale to by�o dawno, a on potrafi� mnie nie nudzi�. Nie spodziewam si� po tobie do�� oryginalno�ci, aby bawi�o mnie to d�u�ej ni� kilka miesi�cy. Pewnego dnia zaczniesz si� powtarza�, albo szuka� pretekstu do ograniczenia naszych spotka�. I to b�dzie znaczy�o, �e przyszed� ju� czas spe�ni� twoje ostatnie, skryte marzenie, tak skryte, �e sam by� si� do niego nigdy nie przyzna�. Marzenie o pogr��eniu si� w g��bokim, koj�cym �nie. �eby by�o ci �atwiej doceni� to szcz�cie, wcze�niej b�d� musia�a przeprowadzi� ci� przez strach i udr�k�, ale nie b�j si� - to nie potrwa d�ugo. Kt�rego� dnia dowiesz si� nagle, �e to, co opowiada�e� o strasznym wypadku na miejskiej obwodnicy, o �mierci swojej rodziny - sta�o si� prawd�. Kt�rego� dnia oka�e si�, �e w twoim komputerze medycznym rzeczywi�cie znalaz� si� zapis nieuleczalnej choroby, o kt�rej opowiada�e�... Zaczniesz mnie szuka�, ale komputer b�dzie ci wmawia�, �e adresu, kt�ry ci da�am, nigdy w sieci nie by�o. Postaram si� dla ciebie wysili�, spe�ni� wszystko, wszystko, cokolwiek m�wi�e�. Je�li chcia�e� sta� si� n�dzarzem - str�c� ci� w n�dz�. Je�li uskar�a�e� si� na samotno�� - dam ci zazna� samotno�ci. Najpierw b�dziesz si� ba�, szamota�, przeklina� mnie i Madame O., b�dziesz pr�bowa� znale�� kogo�, kto ci� uratuje... Przeczekam to. W ko�cu docenisz moje wysi�ki. Zrozumiesz, �e dzi�ki mnie uda�o ci si� zdoby� skarb, kt�ry w tym naszym skomputeryzowanym do cna �wiecie jest cenniejszy ni� wszystko: kawa�ek �ycia ponad wszelk� w�tpliwo�� prawdziwego i niepowtarzalnego. I dopiero, gdy to wreszcie zrozumiesz, pozwol� ci umrze� - och, nie zawracajmy sobie teraz g�owy szczeg�ami, jest tyle sposob�w. Wa�ne b�dzie tylko to jedno, by� mia� �wiadomo��, �e umierasz z mi�o�ci. Przyznaj, tak szczerze: czy nigdy nie marzy�e� o takiej �mierci? A ja przecie� czekam tutaj na ciebie po to, aby spe�ni� twe marzenia. Najskrytsze i najgor�tsze z twoich marze�, kochanie. Rafa� A. Ziemkiewicz GODZINA PRZED �WITEM 1. Powiew l�ku Tej nocy by�o zimno i ponuro. Tak zimno i tak ponuro, jak mo�e by� tylko pod koniec listopada nad suwalskimi jeziorami. Ch��d przenika� mnie, gdy stoj�c przy oknie umywalni, oparty d�o�mi o kamienny parapet, wpatrywa�em si� w ciemnogranatow� noc. Za szyb� mokry asfalt ulicy l�ni� w s�abym �wietle nielicznych latar�, z trudem przebijaj�cym si� przez kokony m�awki; kropelki wody pob�yskiwa�y na bia�o-czerwonych szlabanach, zagradzaj�cych bram� jednostki, i na he�mie przechadzaj�cego si� za nimi wartownika. �o�nierz kuli� od ch�odu ramiona, pr�buj�c ukry� d�onie pod pachami i os�oni� twarz ko�nierzem szynela. Poza nim nie by�o za oknem �ywego ducha. Nawet bezpa�skie psy, kt�rych tyle kr�ci�o si� zawsze wok� koszar, wola�y w tak� pogod� pozapada� w ciep�ych piwnicach i �mietnikach. Co� mi si� �ni�o. Dochodzi�a trzecia w nocy. Nie mia�em s�u�by ani warty, nie musia�em okrada� si� z cennego snu aby zd��y� na jutro z czym�, czego akurat uwidzia�o si� kadrze za��da�, a na co nie by�o czasu za dnia. Powinienem by� spa�. Co� mi si� �ni�o. Co�, co pozostawi�o po sobie trudny do okre�lenia, niezrozumia�y l�k. Nie potrafi�em sobie przypomnie� �adnego konkretnego s�owa ani obrazu, nic, poza niejasnym wra�eniem grozy, �miertelnego spazmu i okropno�ci. Sen pierzchn��, ledwie dotkn��em brzegu jawy, i przyczai� si� gdzie� tu� za kraw�dzi� �wiadomo�ci, ale wzniecony nim strach pozosta� i nie pozwala� si� niczym okie�zna� - ani racjonalnymi perswazjami, ani przyciskaniem czo�a do lodowato zimnego szk�a. Dysza�em ci�ko, a moje serce t�uk�o si� rozpaczliwie niczym po d�ugim, wyczerpuj�cym biegu w panicznej ucieczce. Wartownik, nie przerywaj�c znudzonej w�dr�wki w t� i z powrotem wyprostowa� si� na moment i poprawi� ci���cy mu karabin, podk�adaj�c d�o� pod pas no�ny. Kiedy ma si� kilka godzin bro� na ramieniu pas wrzyna si� bole�nie w bark, nawet przez gruby materia� p�aszcza. Patrzy�em przez chwil� na szamotanin� �o�nierza, pr�buj�cego znale�� dla ka�asza wygodniejsze po�o�enie, i zastanawia�em si�, dlaczego w�a�ciwie nie schowa si�, jak Pan B�g przykaza�, do budki. Nie by� to jednak problem zdolny na d�ugo zaprz�tn�� moj� uwag�; przenios�em wzrok na ton�c� w o�liz�ym mroku ulic� i zaraz pojawi�a si� my�l, �e wystarczy�oby wyj��, ruszy� poszczerbionym chodnikiem przed siebie... W par�na�cie minut dotar�bym do dworca PKS, sk�d wczesnym �witem wyrusza� autobus do Warszawy. Ten sam autobus powraca� p�nym wieczorem i parkowa� na noc w gara�ach dworca. Dalej nie mia� ju� dok�d jecha�. Dalej by�a tylko granica. Latem, podczas d�ugich, s�onecznych dni, na dworzec przyje�d�a�o wi�cej autobus�w. Na kilka ciep�ych miesi�cy mie�cina zmienia�a si� nie do poznania. Ulice robi�y si� czyste i schludne, pokoje starych, poniemieckich dom�w zape�nia�y si� go��mi za wszystkich stron kraju i zza granicy, rozkwita�y bia�e parasole nad ogr�dkami kafejek. Na przystani i jeziorze g�stnia�o od �agl�wek, a na pla�y i skwerach od roze�mianych, opalonych na br�z dziewczyn. Od czerwca do sierpnia W�gorzewo t�tni�o �yciem, a autochtoni przeliczali z zadowoleniem pieni�dze, dzi�kuj�c Bogu i �wi�tym patronom prywatnej inicjatywy, �e wypad�o im �y� tak daleko od stolicy, w miejscu, gdzie nieprzetrzebione lasy pozostawa�y wci�� jeszcze g�ste i dostojne jak dawniej, a woda jeziora wabi�a mieszczuch�w krystaliczn� czysto�ci�. Potem, kiedy zaczyna�y si� pierwsze jesienne deszcze, bia�e parasole, stoliki i �aweczki znika�y z ulic jak zdmuchni�te, pustosza�a przysta� i pla�e. Kawiarnie zamyka�y swe podwoje, na wi�kszo�ci dom�w zatrzaskiwano okiennice, znika�y z pejza�u d�ugonogie pla�owiczki. W�gorzewo pustosza�o, zmienia�o si� w miasto - widmo. Wzbogaceni przez turyst�w w�a�ciciele lokali, pensjonat�w, czy cho�by tylko budek z wod� sodow� wyje�d�ali wydawa� pieni�dze w bardziej cywilizowane okolice. Jesieni� i zim� zastawa�o tu tylko troch� staruszk�w, nieco kobiet wystaj�cych co rano pod sklepem z chlebem i nabia�em, gar�� miejscowych pijaczk�w kupi�ca si� w jedynym czynnym po sezonie barze, no i tacy jak ja albo ten ch�opak przy bramie - �o�nierze z rozlokowanych wok� W�gorzewa jednostek. St�sknieni za domem, spragnieni a� do b�lu kobiet i znu�eni podobnymi do siebie dniami s�u�by. Nawet nie warto by�o stara� si� o przepustk�. Pusty park, dwie obskurne knajpy i kilka najpodlejszego sortu dziwek dla ostatnich desperat�w, kt�rzy wyrwali si� z koszar pierwszy raz od p� roku. Wymar�e miasteczko. Listopad. Zimno na dworze i jeszcze zimniej w sercu. Strach rozmywa� si� z wolna, w miar�, jak uspakaja�y si� oddech i t�tno, ale nie znika�. Zmienia� tylko posta�: z ostrego, chwytaj�cego gard�o skurczu przeradza� si� w m�cz�cy, �widruj�cy niepok�j. Westchn��em, potrz�saj�c g�ow� i odrywaj�c wzrok od otulonych ko�uchem wilgotnej po�wiaty latar� za oknem. Na chwil� wzm�g� si� wiatr; zawy�, dr�c si� na spiczastych dachach starych, pruskich koszar, zaszlocha� w nagich koronach drzew. Lodowaty powiew przedar� si� przez �le uszczelnione okna, poczu�em go na r�kach, piersiach, brzuchu... Mia�em wra�enie, jakby przenikn�� mnie na wylot, zmra�aj�c nawet szpik w ko�ciach. Po prostu nerwy - t�umaczy�em sobie nie wiem ju� kt�ry raz. Nerwy. Stress. Nadmiar adrenaliny wpompowywanej ka�dego dnia w �y�y zdezorganizowa� ca�� gospodark� hormonaln� organizmu, wywo�uj�c objaw znany doskonale lekarzom pod nazw� "stany l�kowe". Nie nale�y si� tym przejmowa�. Wzi�� kilka g��bokich oddech�w, pospacerowa�, wypi� szklank� gor�cego mleka - a je�li to niemo�liwe, przynajmniej pooddycha� �wie�szym ni� w sypialnej izbie powietrzem umywalni. A potem po�o�y� si� do ��ka i zasn�� g��boko. Wszystko jest oczywiste i racjonalnie wyt�umaczalne, a przecie� zrozumie� sw�j l�k to tyle� samo, co go pokona�. Prawda? Guzik tam prawda. Ochota do snu odesz�a ca�kowicie i wszystko, co po d�ugim wdychaniu �wie�szego powietrza zdo�a�em osi�gn��, to �e zamiast �ama� sobie wci�� g�ow� i pr�bowa� wygrzeba� z zakamark�w pami�ci szczeg�y dziwnego snu, pogr��y�em si� w ja�owych, gorzkich rozmy�laniach o bezsensie odrywania ludzi od normalnego �ycia i zmuszania ich do trawienia czasu przy granicy zapad�ego w zimowy letarg miasteczka. Mro�ny wiatr hula� na dworze i po wycementowanej umywalni, a d�ugonogie pla�owiczki daleko st�d pomrukiwa�y rozkosznie przez sen, przeci�gaj�c si� w �nie�nobia�ej po�cieli, i z pewno�ci� nie zamierza�y czeka�, a� ludowe wojsko raczy wypu�ci� mnie ze swych obj��. Nagle dotar�o do mnie, �e po przeciwnej stronie ulicy, w kt�r� wpatrywa�em si� t�po od d�u�szego czasu, co� jest nie tak. Budynki brygady wygl�da�y jako� inaczej. Poczu�em, jak z zakamark�w duszy znowu powraca ten niepoj�ty, odsuwany uparcie strach, kt�ry teraz bardziej ni� �lad po prze�ytym, nocnym koszmarze przypomina� zacz�� przeczucie jakiego� nadchodz�cego dopiero niebezpiecze�stwa. D�ugo musia�em si� zastanawia�, zanim wreszcie u�wiadomi�em sobie o co chodzi. �wiat�o w oknach. Na wartowni brygady �wieci�y si� wszystkie trzy okna, a nie, jak zwykle o tej porze, tylko jedno. Pali�o si� tak�e �wiat�o w pomieszczeniu przylegaj�cym do dy�urki oficera operacyjnego jednostki. Wida� nie ja jeden nie mog�em tej nocy zasn��. Oficer dy�urny najwyra�niej zdecydowa� si� mimo wszystko wyj�� w zimn�, mokr� noc, by troch� da� si� we znaki wartownikom. Trafiaj� si� i tacy. Ch�opak przy bramie mia� szcz�cie, �e jednak nie schroni� si� w budce; szcz�cie, a mo�e tak�e i jemu zdarza�y si� przeczucia. Zaprzesta� swej przechadzki i teraz sta� sztywno w pozycji "na rami� bro�". Usi�owa�em si� skarci� w duchu za ten idiotyczny l�k, gdy nagle us�ysza�em za sob� tubalny, charakterystyczny g�os szefa szko�y: - A podchor��y coo tutaj roobi, aa? Podskoczy�em, bardziej z zaskoczenia ni� ze strachu, i odwr�ci�em si�, machinalnie przyk�adaj�c d�onie do szw�w pi�amy. W drzwiach umywalni sta� Fred. Zarechota�, przekonany, �e zdo�a� mnie nastraszy� do nieprzytomno�ci, i zanim zd��y�em si� odezwa�, rzuci�, nadal g�osem Bambu�y: - spoocznij, podchor��y! - Id� do diab�a - powiedzia�em. Zapewne sta� mnie by�o na inteligentniejsze zagajenie konwersacji. Ale te�, szczerze m�wi�c, nie by�em zdecydowany, czy mam na ni� ochot�, czy te� wola�bym nadal si�owa� si� w samotno�ci ze swoimi nocnymi l�kami. Fred przesta� szczerzy� z�by, twarz wyg�adzi�a mu si� w jednej chwili, jakby po prostu odegra� swoje i w�a�nie us�ysza� gong na fajrant. Podszed� par� krok�w w moj� stron�, �ci�gn�� z g�owy czapk� i rzuci� j� na parapet, a potem d�ugo rozciera� d�oni� brod�. Naj�wi�tszym z obowi�zk�w podoficera dy�urnego by�o ani na chwil� nie zdejmowa� z g�owy czapki, a zw�aszcza nie popuszcza� zaci�gni�tego pod brod� paska. Ten punkt regulaminu ludowe wojsko musia�o zaczerpn�� z jakiego� starego chi�skiego podr�cznika tortur. Spr�bujcie pochodzi� troch� maj�c na podbr�dku zapi�ty pasek, nie zaopatrzony, jak w cywilizowanych armiach, w mi�kk� podk�adk�. Mo�ecie nawet pope�ni� t� zbrodni� i wysun�� go spod brody, pozwalaj�c zwisa� swobodnie - �adna r�nica. Je�li nie chce wam si� czeka� na wyniki eksperymentu tych dw�ch - trzech godzin mo�ecie po prostu opali� sobie zarost na podbr�dku zapalniczk�. Zar�czam, �e na jedno wyjdzie. Wreszcie przesta� masowa� sobie twarz i si�gn�� do kieszeni na piersi. B�yskawicznie wyci�gn��em ku niemu r�k� - nawet nie �eby chcia�o mi si� pali�, tylko tak jako�, dla sportu. Zmierzy� mnie z�ym spojrzeniem. - Oddam, mam na sali. Pali� jakie� cuchn�ce �wi�stwo, skr�cane chyba z wymiatanych spod ��ek wykruszonych kawa�k�w materacy, wzbogaconych w�osami i paznokciami. O dostaniu w W�gorzewie jakichkolwiek papieros�w, co dopiero przyzwoitych, nie by�o co marzy�. Zreszt� w tamtych czasach by�o to norm�, nikt si� nie dziwi� i ka�dy mia� jaki� tam uciu�any zapas. Ja te�, ale nie chcia�o mi si� wraca� na sal�, gdzie chrapali w zaduchu koledzy. Zwil�y�em j�zykiem i zaklepa�em ko�c�wk� papierosa, �eby wykruchy nie sypa�y si� do ust, i wci�gn��em w p�uca gryz�cy dym. Par� miesi�cy wcze�niej za�zawi�bym si� od niego i zzielenia�, teraz to drapanie w gardle wydawa�o mi si� niemal�e przyjemne. - Kto dzi� trzyma inspekcyjnego? - zapyta�em. Fred popatrzy� na mnie i westchn�� ci�ko, jakby w�a�nie przekona� si�, �e nale�� do spisku dybi�cego na jego �ycie. - Lord Baskerville we w�asnej osobie - odpar� ponuro, przysiadaj�c na brzegu kamiennej rynny, nad kt�r� l�ni� rz�d mosi�nych kran�w. - Mnie zawsze si� musi co� takiego przydarzy�. Troch� przesadza�. Baskerville - jak zwykle w takich razach czort jeden wiedzia�, sk�d wzi�o si� to przezwisko - nam akurat niewiele m�g� zaszkodzi�. Ale na brygadzie wzbudza� autentyczn� panik� w�r�d s�u�b i wart, straszy�o si� nim kot�w, a ka�d� prze�yt� inspekcj� w jego wykonaniu szweje chlubili si� niczym wyj�ciem ca�o z bitwy, w kt�rej do piachu posz�o trzy czwarte stan�w osobowych. Mia�em wra�enie, �e sam Baskerville by� cz�owiekiem jeszcze bardziej udr�czonym od swoich ofiar. Potomek bezrolnego z zabitej dechami wiochy najbardziej w �yciu nie lubi� ba�aganu, z�odziejstwa i uk�ad�w. Poszed� do wojska, bo wzi�� powa�nie to, co �piewali o tej instytucji arty�ci z Ko�obrzega i zanim zorientowa� si�, gdzie trafi�, by�o ju� za p�no. Ludowe wojsko okaza�o si� bodaj ostatnim miejscem, gdzie m�g�by szuka� spe�nienia swych idea��w. Zanim to zrozumia� zd��y� si� swym baranim uwielbieniem dla regulamin�w silnie sprzykrzy� prze�o�onym, przez co trafi� do W�gorzewa. Tutejsza brygada artylerii bowiem - nie by�o to dla nas �adn� tajemnic� - robi�a w okr�gu za karn� jednostk� dla trep�w. Nie pozosta�o mu nic innego, ni� wylewa� swe rozgoryczenia na Bogu ducha winnych �o�nierzy, wynajduj�c wsz�dzie tysi�ce uchybie� wobec regulaminu. Wprawdzie dow�dca brygady przytomnie zabroni� mu stosowania kar dyscyplinarnych, kt�re fatalnie psu�yby sprawozdania, ale Baskerville znalaz� na to spos�b i uczyni� sw� specjalno�ci� organizowanie podpadziochom karnych marszobieg�w oraz nocnych �wicze�. Z podchor��ymi to nie przechodzi�o; na nas m�g� tylko wrzeszcze� i to, w po��czeniu z kompleksem wsiowego prostaka wobec �wie�o upieczonych magistr�w sprawia�o, �e nienawidzi� nas gorzej ostatnich ps�w. - Za�o�ysz si�, �e zaraz tu wpadnie? - By�, godzin� temu - skrzywi� si� Fred. - Wpisa� do ksi��ki meldunk�w ogryzek obok kosza na �mieci, kurz na lamperii i �le oddane honory. - Aha. Pociesz si�, teraz �ciga szwej�w - wskaza�em kciukiem za siebie, na l�ni�ce, ��te prostok�ty w ciemnym zarysie wartowni. Fred spojrza� za moim kciukiem i wydoby� spod serca kilka s��w, jakie ka�dy chowa tam specjalnie dla oficera inspekcyjnego. Niestety, nie nadaj�cych si� do zapisania. Przez chwil� kontemplowa� w milczeniu odblask go�ych �ar�wek w z��k�ej glazurze, pokrywaj�cej �ciany, by nagle zada� pytanie, na kt�re sam od d�u�szego czasu bezskutecznie szuka�em odpowiedzi. - A ty Perszing czego w�a�ciwie nie �pisz, co? - Rozwa�am zagadnienia eschatologiczne - odpar�em. - Heiddegerowska koncepcja bytu i te rzeczy. Taka urokliwa noc jak dzi� doskonale nadaje si� do tego typu rozmy�la�. Pozwala omal�e empirycznie do�wiadczy�, jak wok� ka�dego z jestestw g�stnieje egzystencjalna pustka. Zdoby� si� na skwitowanie moich stara� wymuszonym u�miechem. - Humanista - mrukn�� ze wzgard� typow� dla wszystkich wymawiaj�cych to s�owo absolwent�w politechniki. Rzuci� niedopa�ek do lastrykowego koryta i sp�uka� go wod� z kranu. A potem podni�s� si� ci�ko i podszed� do okna. Przez chwil� przypatrywa� si� �liskiej od wilgoci ulicy i budynkom brygady po jej drugiej stronie, tr�c przy tym zaczerwieniony podbr�dek. Wiatr zn�w zadu� g�o�no w szyby, przenikaj�c przez szpary we framugach. Poczu�em jego zimny powiew na policzkach i d�oniach. - Taka urokliwa noc jak dzi� - zawyrokowa� w ko�cu - je�li si� do czego� nadaje, to na jaki� sabat czarownic albo co� w tym stylu. Podobno dawni s�owianie wierzyli, �e s� pewne pory dnia czy miesi�ca, kiedy nieopatrznie rzucone s�owo mo�e si� sprawdzi�. Je�li zdarzy si� wam kiedy�, �e kto� ostrze�e was: "uwa�aj, �eby� nie powiedzia� tego w z � � g o d z i n � " - to nie �miejcie si� z niego. Naprawd�. Znowu poczu�em uk�ucie w sercu i znowu z trudem uda�o mi si� st�umi� powracaj�cy l�k, jeszcze silniejszy ni� przed chwil�. Co si� ze mn� dzia�o, do stu tysi�cy diab��w? Nerwy, powt�rzy�em sobie w my�lach. Adrenalina, stress, te rzeczy. Nie nale�y si� przejmowa�. - Rany Boskie - Fred spogl�da� ponuro na tarcz� zegarka. - Dopiero trzecia. Zwariowa� mo�na. - "Kto� nie �pi, �eby spa� m�g� kto�" - pocieszy�em go. - Szekspir. - Humanista - skrzywi� si�, jeszcze bardziej pogardliwie ni� przed chwil�. Z korytarza dobieg� dzwonek telefonu. Fred oderwa� si� od okna. Wyszed� o krok przed drzwi umywalni i zamacha� ponaglaj�co na dy�urnego. Wyjrza�em za nim. Korytarz ton�� w ciemno�ci, tylko u samego jego ko�ca, ko�o schod�w, pali�a si� �ar�wka nad biurkiem podoficera dy�urnego. Stoj�cy obok ch�opak - nie widzia�em, kto to by� - gestykulowa� rozpaczliwie, pokazuj�c co� Fredowi. Pokazywa� mu telefon. Ten po lewej stronie, je�li patrze� od strony schod�w. Podoficer dy�urny ma przed sob� dwa telefony. Jeden zwyk�y, ��cz�cy wszystkie rozmowy z centrali brygady, i drugi, bezpo�redni od oficera dy�urnego. Ten drugi odzywa si� rzadziej, i, szczerze m�wi�c, im rzadziej, tym lepiej. Ale w tej chwili to on w�a�nie dzwoni�. Do Freda te� to dotar�o. Zakl�� soczy�cie i ruszy� w stron� biurka, jeden d�ugi krok, potem kilka coraz szybszych, wreszcie pu�ci� si� sprintem. Patrzy�em za nim, oparty o framug�, z niedopa�kiem w r�ku i z dziwnym uczuciem rodz�cym si� z wolna w moim �o��dku. Fred dopad� biurka i chwyciwszy s�uchawk� wyrecytowa�: - Melduj� si� podoficer dy�urny SPR OC starszy szeregowy podchor��y Kruszy�ski. A potem zastyg�. D�ug� chwil� wygl�da� w �wietle jedynej lampy jak kamienny pos�g. Mia�em wra�enie, �e poruszy� bezg�o�nie ustami, jakby szuka� odpowiedniego s�owa. - Rozkaz - znalaz� je wreszcie i od�o�y� s�uchawk�. W tym jednym s�owie, w przydechu, z jakim je z siebie wyrzuci�, zabrzmia�a autentyczna panika. Oderwa�em si� od framugi. Ju� wiedzia�em. Dziwne uczucie rozla�o si� z �o��dka po ca�ym ciele, si�gn�o do gard�a i ju� wiedzia�em, �e by� to po prostu strach. Ju� nie ten irracjonalny l�k, nie wiadomo sk�d i przed czym, nie mglisty �lad snu ani przeczucie, tylko zwyk�y strach. Strach przed czym�, w co tak naprawd� nikt nie wierzy�, nawet w wojsku, cho� ka�dy wiedzia�, �e mo�e nast�pi�. Fred po�o�y� s�uchawk� i przez moment rozgl�da� si� bezradnie, otwieraj�c i zamykaj�c usta, jakby chcia� co� powiedzie� i zarazem obawia� si� w zalegaj�cej szko�� ciszy wydoby� z siebie g�os. Zerkn�� nerwowo na wyeksponowane pod p�atem plexiglasu po��k�e instrukcje, w ko�cu nabra� g��boko powietrza i nieco dr��cym oraz piskliwym, ale dono�nym g�osem, zawo�a�: - Uwaga, szko�a, poo-budka, poo-budka, wsta�! Og�aszam alarm, alarm, alarm! Jego s�owa przetoczy�y si� przez korytarz, odbi�y w nim echem i zapad�y w cisz�, jakby zbyt absurdalne, by ktokolwiek m�g� na nie zwr�ci� uwag�. Czego� takiego jak alarm po prostu nie da si� ukry�. Od samej g�ry poczynaj�c, ka�dy oficer chce, �eby jego pododdzia� wypad� ju� nawet nie najlepiej, ale �eby w og�le wypad� jako�, nie pozabija� si� o w�asne ��ka i zdo�a� osi�gn�� gotowo�� bojow� przed nastaniem �witu. Kiedy ma by� alarm wszyscy �pi� w mundurach, z broni� i ekwipunkiem pod ��kiem, a bywa, �e i tak jeszcze cich� pobudk� og�asza si� na wszelki wypadek par�na�cie minut wcze�niej. Z ca�� pewno�ci� na dzi� nie zapowiadano �adnych �wiczebnych alarm�w. - Alarm, alarm, alarm! - powtarza� sw�j okrzyk Fred, teraz ju� czysto, bez dr�enia g�osu. By� przy biurku sam, dy�urny pobieg� gdzie�, pewnie na d�, budzi� kaprali. Okrzyk powoli zacz�� wznieca� w szkole jaki� rezonans. Zza drzwi pocz�� dochodzi� szmer, zgrzytanie spr�yn, wybijaj�ce si�, pojedyncze g�osy. Fred przysiad� si� do telefonu, tego drugiego, po��czonego z central�. Co robi podoficer po og�oszeniu alarmu, usi�owa�em sobie gor�czkowo przypomnie�. Wpatrywa� si� w po�yskuj�cy na �cianie nad pulpitem plexiglas i m�wi� co� szybko do s�uchawki. No tak, wzywa dow�dc� szko�y, jego zast�pc�w, dow�dc�w pluton�w... ...ca�a kadra przed �wiczebnym alarmem by�aby na miejscu... Dochodz�ce z sal szmery nabiera�y si�y, w ko�cu kt�re� drzwi otworzy�y si�. Otrz�sn��em si� z os�upienia i ruszy�em w stron� swojej izby. Jednym z osobliwo�ci ludowego wojska jest obowi�zek wystawiania na noc but�w za drzwi izby. Rano, przy pobudce, i w nag�ych wypadkach robi si� tam straszliwy �cisk i wszyscy zderzaj� si� g�owami, usi�uj�c pochwyci� swoje trepy. Zd��y�em z�apa� opinacze akurat w momencie, gdy kt�ry� z koleg�w otworzy� drzwi. Zderzy�em si� z nim, wpadaj�c do �rodka. Nie odpowiadaj�c na zaspane "co jest, do jasnej cholery", zacz��em si� ubiera�. Do�� nerwowo, powiedzmy. Nocne przeczucie zamieni�o si� w fatalistyczn� pewno�� bliskiego nieszcz�cia. Ba�em si� pomy�le� te s�owa, ale by�em pewien, �e to w�a�nie to. Co innego mog�em w tej sytuacji my�le�? Od kilku dni w wieczornych dziennikach, kt�rych ogl�dania pilnowano w ludowym wojsku jak codziennego sakramentu, m�wiono o "wichrzycielskich strajkach" w stoczni i paru kopalniach, a ostatniego wieczora przemawiaj�cy po dzienniku Kiszczak bo�y� si�, �e w�adza nie u�yje przeciwko robotnikom si�y, a nawet wi�cej, dla dobra socjalistycznej ojczyzny gotowa jest darowa� "Solidarno�ci" dawne przewiny i usi��� z ni� przy okr�g�ym stole. Dopinali�my si� w milczeniu, ledwie maskuj�c strach siarczystymi przekle�stwami, gdy kto� nie trafi� w t� nogawk� co trzeba. Na korytarzu pojawili si� kaprale, usi�uj�cy sformowa� pierwszych wychodz�cych plutonami w uczciwym dwuszeregu. Jeden rzut oka wystarcza�, by zorientowa� si�, �e jest to zadanie jeszcze na d�ugie minuty. Nawet je�li kapralowi uda�o si� kogo� przemoc� i krzykiem ustawi� na wskazanym miejscu, pozostawa� on tam dok�adnie tak d�ugo, jak d�ugo kapral si� nie odwr�ci�. Po czym wsi�ka� w k��bi�cy si� bez sensu po ca�ym korytarzu i depcz�cy sobie po nogach niepodopinany t�umek, kt�rego jedynym zaj�ciem by�o pe�ne ekscytacji wzajemne wypytywanie si� co to mo�e by� i odpowiadanie sobie, �e alarm. To dziwne, ale mimo ca�ego przera�enia my�la�em precyzyjnie i logicznie, w jakim� sensie nawet ja�niej ni� przed p� godzin�, kiedy ba�em si� sam nie wiedz�c czego. Doszed�em do wniosku, �e najlepsz� metod� dowiedzenia si�, co jest grane, b�dzie zajrze� do magazynu broni. Je�li pozostaje nie ruszony, to sprawa nie jest powa�na. Je�li odwrotnie... Musicie wiedzie�, �e mimo wszelkich pozor�w wojska miejsce, w kt�rym w�wczas przebywa�em, mia�o przygotowywa� do s�u�by dow�dc�w dla Obrony Cywilnej. Gaszenie po�ar�w, zbieranie rannych, przeprowadzanie staruszek przez ulic�, te rzeczy. M�wi�o si�, �e w razie wojny jeste�my przeznaczeni na zak�adnik�w. Rezerwowa kompania rezerwowego batalionu rezerwowego pu�ku, wady wzroku, krzywe kr�gos�upy, doktoranci filozofii, poloni�ci - s�owem, wszelkiego rodzaju wybrakowany surowiec, kt�rego RKU nie chcia�o wypu�ci� z r�k przez czyst�, bezinteresown� z�o�liwo��. Ostre strzelanie mieli�my tylko raz, a i wtedy komendant szko�y oznajmi� w przyp�ywie szczero�ci, �e takiemu wojsku jak my to strach dawa� bro� do r�ki. Wi�c starczy�o mi zerkn�� w otwarte drzwi magazynu broni, tylko przez chwil�, zanim kapral zgarn�� mnie z powrotem, �eby pozby� si� ostatniej nadziei. W �rodku zast�pca komendanta - zd��y� si� ju� zjawi�, mieszka� tu� obok szko�y - i jeden z przydzielonych do nas szeregowc�w z zasadniczej odbijali wieko skrzyni. Jednej z tych na po�y zapomnianych skrzy�, kt�re od nie wiadomo jak dawna pokrywa�y si� kurzem w k�cie za stojakami z broni�. Szeregowiec wyprostowa� si�, odrzucaj�c na bok wieko i pod jego ramieniem mign�y mi wype�niaj�ce skrzyni� pude�ka z ostr� amunicj�. Sp�yn�o na mnie jakie� odr�twienie, jakbym ju� ustawiony zosta� twarz� w twarz ze strajkuj�cymi, z pistoletem politruka przystawionym do plec�w. My�l, �e mo�e nam si� zdarzy� co� jeszcze gorszego nie przysz�a mi w�wczas do g�owy, ale nie mam o to do siebie �alu. Ci, kt�rzy tkwili w�wczas w samym centrum wydarze� tak�e nie rozumieli co si� dzieje i cho� widzieli wszystko na w�asne oczy, nie potrafili tego przyj�� do wiadomo�ci. 2. Krzyk w ciemno�ci. Tak wygl�da� �rodek tej historii. Teraz czas opowiedzie� pocz�tek. Nie bra�em w nim osobi�cie udzia�u, wi�c odtwarzam wypadki na podstawie rozm�w z ich uczestnikami. O kilkana�cie kilometr�w od W�gorzewa, w sosnowym lesie nad jeziorem rozci�gni�te s� druciane ogrodzenia z tablicami: "teren wojskowy - wst�p wzbroniony". Zapory te, gdyby ogl�da� je z powietrza, opasuj� kilka kilometr�w kwadratowych so�niny w kszta�t nieforemnego kartofla, kt�rego jeden koniec �ci�ty jest r�wno brzegiem jeziora. Blisko miejsc, gdzie linia ogrodzenia dotyka brzegu, wznosz� si� na wysoko�� trzech metr�w dwie wie�e wartownicze. S� to posterunki III i IV, stanowi�ce zarazem ko�ce opasuj�cej kartofel po wewn�trznej stronie ogrodzenia �cie�ki, wydeptanej butami kolejnych rocznik�w. Posterunkom tym podlega jakie� trzysta metr�w pla�y i, po obu jej stronach, fragmenty �cie�ki do pierwszego zakr�tu. Pozosta�� jej cz�� podzielono na cztery kilkusetmetrowe odcinki, kt�rych przemierzanie w t� i we w t� nale�y do obowi�zk�w wartownik�w z posterunk�w II, V, VI i VII. Po�rodku ka�dego odcinka stoi budka, w kt�rej wartownik znale�� mo�e schronienie przed deszczem, a o kilka metr�w od ka�dej budki znajduje si� g��boka na metr, obetonowana szczelina w kszta�cie graniastego S. U�ywana przez wartownik�w g��wnie w charakterze awaryjnej ubikacji, teoretycznie s�u�y� ma im schronieniem na wypadek nalotu. W tej akurat funkcji szczeliny owe s� ca�kowicie zb�dne; gdyby do jakiego� nalotu rzeczywi�cie dosz�o, b�dzie doskonale oboj�tne, czy wartownicy przycupn� w nich, czy b�d� pr�bowali ucieka� do lasu. Wn�trze kartofla zajmuj� bowiem wielkie, wkopane g��boko pod ziemi� zbiorniki benzyny oraz park amunicyjny brygady. Stoj� tam te� trzy magazyny, gdzie z muzealnym pietyzmem ustawiono pi�tnastocentymetrowe haubice, na zamkach kt�rych znale�� mo�na sygnet Centralnego Okr�gu Przemys�owego i napis "Starachowice 1937". Amunicji do haubic za mojej s�u�by by�o podobno sporo, wida� zosta�a jeszcze z lepszych czas�w, co za� do strzeleckiej, to ludowe wojsko w razie potrzeby zaopatrzone mia�o w ni� zosta� przez Wielkiego Sojusznika. Sojusznik na razie tego nie robi�, nie maj�c pewno�ci (i s�usznie) w kt�r� w�a�ciwie stron� by�my, gdyby co, strzelali. Jak wyliczyli�my nudz�c si� na warcie, gdyby ca�y posiadany przez brygad� zapas rozda� mi�dzy �o�nierzy, wychodzi�o jakie� sze�� i p� naboju na g�ow�. Niemniej, zebrany w jednym miejscu zapas �w wystarczy�by na przyzwoity fajerwerk, zw�aszcza w po��czeniu z pociskami do haubic i benzyn�. Noc� o�wietlenie Parku Magazynowego brygady zapewniane by�o przez dwie, poprowadzone niezale�nie od siebie i zainstalowane w r�nym czasie linie latar�. Pierwsza, pochodz�ca chyba jeszcze z wczesnych lat sze��dziesi�tych, obejmowa�a kilkadziesi�t staro�wieckich, okr�g�ych lamp, rozlokowanych wzd�u� ogrodzenia; w tym celu co czwarty s�up, na kt�rym si� ono wspiera�o, by� o po�ow� wy�szy od pozosta�ych. Lampy na ogrodzeniu o�wietla�y jedynie �cie�k� i kilka metr�w terenu na zewn�trz. Dlatego te� par�na�cie lat p�niej zdecydowano si� za�o�y� jeszcze kilkana�cie dodatkowych jarzeni�wek, jakie zobaczy� mo�na w wi�kszo�ci polskich miast, bezpo�rednio na budynkach magazyn�w, zazwyczaj po dwie na ka�dym. Rozchodzi�y si� z najwy�szego punktu dachu, ponad �elaznymi skrzyd�ami przebitej przez szczytow� �cian� hangaru bramy. By�y niepor�wnywalnie silniejsze od md�ych, cz�sto si� psuj�cych lamp na ogrodzeniu. �wiat�o tych ostatnich gin�o te� w cz�sto g�stwie li�ci, kt�re je zd��y�y przez ostatnich dwadzie�cia par� lat obrosn��. Szczeg�lnie nad jeziorem wartownicza �cie�ka ton�a w niemal zupe�nej ciemno�ci i by�a to jedna z przyczyn, dla kt�rych te dwa posterunki zawsze wybierali dla siebie falowcy. Dla porz�dku wspomnie� trzeba jeszcze o bramie, przy kt�rej mie�ci� si� posterunek I. Wartownik stoj�cy na nim te� mia� swoj� budk� i szczelin� przeciwlotnicz�, ale m�g� zrobi� wszystkiego po pi�� krok�w w t� i we w t�. Stercza� wi�c ca�y czas na widoku dow�dcy warty, kt�rego okno wychodzi�o dok�adnie na bram�. To sprawia�o, �e posterunek I uwa�any by� za najbardziej przechlapany - nie mo�na by�o na nim ani przysi���, ani zapali�. �eby by� �cis�ym, na innych te� nie wolno by�o, teoretycznie, przysiada�, pali�, wchodzi� do budek (o ile nie by�o deszczu) i szczelin przeciwlotniczych (o ile nie by�o nalotu), je��, pi�, za�atwia� potrzeb fizjologicznych i robi� kilkunastu jeszcze rzeczy, wyliczonych szczeg�owo w regulaminie s�u�by wartowniczej. Wolno by�o tylko "czujnie strzec i zdecydowanie broni�" przedpotopowych haubic przed zakusami ameryka�skiego imperializmu. Budynek wartowni sta� obok bramy i sk�ada� si� przede wszystkim z mn�stwa perfidnie ��obkowanych p�ytek pod�ogowych, kt�re przed zdaniem warty trzeba by�o mozolnie czy�ci� zapa�k� z naniesionego b�ota - po to tylko, aby nast�pna zmiana w minut� osiem doprowadzi�a je do poprzedniego stanu i te� mia�a co robi�. Poza tym by�a tam ma�a kuchenka z dwoma palnikami, plastikow� zastaw� sto�ow� i dobrze si� rozwijaj�c� hodowl� insekt�w, pok�j z le�ankami dla zmiany odpoczywaj�cej, szafa z ko�uchami, na kt�rych zazwyczaj byczyli si� falowcy ze zmiany czuwaj�cej, stolik, dwie talie postrz�pionych kart i biblioteczka, jakim� dziwnym zbiegiem okoliczno�ci �wietnie zaopatrzona w stare iskrowskie ksi��ki SF. Ca�o�ci dope�nia� osobny pok�j dow�dcy warty z oknem, jak ju� wspomnia�em, wychodz�cym na nieszcz�nika trzymaj�cego najbardziej przechlapany posterunek I. Tej nocy, gdy zmaga�em si� ze swym l�kiem w pustej umywalni, dow�dc� warty wyrwa� ze snu pojedynczy strza� od strony jeziora (WSW strawi�o potem mn�stwo czasu na ustalenie, o kt�rej to dok�adnie godzinie i minucie �w wystrza� si� odezwa�, ale tak naprawd� nie mia�o to wi�kszego znaczenia). Dow�dc� warty by� tej nocy plutonowy z dywizjonu szkolnego, o nazwisku brzmi�cym jak wymy�lona przez �o�nierzy ksywa: Gica. Zwl�k� si� z wyrka, z�y, ale bez powod�w do wielkiego zdenerwowania, i zacz�� ubiera�, wo�aj�c na rozprowadzaj�cego. Ten, r�wnie jak prze�o�ony wyrwany wystrza�em z drzemki, nie czekaj�c rozkaz�w zabra� si� do budzenia obu siedz�cych na wartowni zmian, ka��c im �apa� graty i szykowa� si� do biegu w kierunku posterunku V, gdzie, jak - s�usznie, mia�o si� okaza� - przypuszcza�, strzelano. Od czasu do czasu komu� na warcie popuszcz� nerwy i wywali do zaj�ca albo zb��kanego pijaczyny z pobliskiej wioski. Nie jest to wydarzenie niezwyk�e, ale na tyle rzadkie, �e z regu�y obrasta legend�, a opowie�� o nim kr��y po brygadzie czasem i przez kilka pobor�w, zanim wreszcie trafi si� co�, co da pocz�tek nowej. Oczywi�cie w ludowym wojsku, w kt�rym od zawsze brakowa�o wszystkiego (z wyj�tkiem mo�e czerwonych plansz z buduj�cymi has�ami), a ju� szczeg�lnie amunicji, nie wolno bezkarnie marnowa� cennych naboj�w na strzelanie do zaj�cy lub pijak�w. Rozbudowywana latami sprawozdawczo�� kaza�a si� tygodniami spowiada� z ka�dego wprowadzenia naboju do lufy, przy kt�rym pazur podajnika zostawia na �usce nieusuwalny �lad - c� dopiero m�wi� o wystrzale! Dla kadry sta�o si� zatem �yciow� konieczno�ci� przechowywanie na wszelki wypadek lewej amunicji. Im bardziej surowo wyliczano oficer�w z ka�dego wystrzelonego lub tylko zadrapanego naboju, tym owej lewej amunicji kr��y�o po jednostkach wi�cej. W razie czego uzupe�nia�o si� z niej zdawane "�rodki ogniowe", nieszcz�sny strzelec otrzymywa� stosowny OPR oraz zale�n� od jego cyfry porcj� szykan fizycznych, po czym jakim� znanym tylko zainteresowanym sposobem uzupe�niano zapas, nie m�c�c w raportach pogodnego obrazu rzeczywisto�ci. Plutonowy Gica, jak ka�dy, by� na podobn� ewentualno�� dobrze przygotowany, tote� przez pierwszych kilka minut po obudzeniu nie mia� powodu szczeg�lnie si� przejmowa�. S�dz�c z tego, co potem m�wili jego podw�adni, bardziej by� z�y, �e przerwano mu sen, ni� zaniepokojony. Co do wartownik�w, odg�os strza�u wprawi� ich w nastr�j radosnego podniecenia szykuj�c� si� zabaw� kosztem trzymaj�cego posterunek V kota, nazywanego ze wzgl�du na pewne fizyczne podobie�stwo do nie�yj�cego ju� aktora Kargulem. Perspektywa tej przyjemnej odmiany w monotonnej s�u�bie sprawi�a, �e zmianie czuwaj�cej, nawet bez specjalnego poganiania, wystarczy�y nieca�e dwie minuty, aby w pe�nym oporz�dzeniu i z gotow� do u�ycia broni� st�oczy� si� w gotowo�ci do biegu w przedsionku wartowni. Wymieniaj�c domys�y i lu�ne uwagi czeka�a tam jeszcze dobrych kilkadziesi�t sekund na dopinaj�cego si� bez szczeg�lnej paniki dow�dc�. Chwil� p�niej nast�pi�o co�, co zburzy�o ten pogodny nastr�j i przeszy�o �wiadk�w zdarzenia pierwszym dreszczem prawdziwego niepokoju. Mniej wi�cej w momencie, gdy Gica wreszcie stan�� w drzwiach swojej kanciapy, z zewn�trz znowu dobieg�y strza�y. Tym razem by�a to d�uga, niemilkn�ca seria - wartownik trzyma� �ci�gni�ty spust do ko�ca, a� spr�yna podajnika rozepchn�a si� w magazynku na ca�� d�ugo��, a iglica szcz�kn�a sucho w pustej komorze. Zanim to si� sta�o, do kanonady w��czy� si� drugi ka�asznikow, bij�cy bardziej od strony jeziora, z s�siaduj�cej z pi�tk� czw�rki. Drugi wartownik te� strzela� ogniem ci�g�ym, tylko rozs�dniej: kr�tkimi seriami, po trzy - pi�� pocisk�w. Posy�a� te serie w kilku, kilkunastosekundowych odst�pach jeszcze przez d�u�sz� chwil� po zamilkni�ciu pierwszego ka�asznikowa. Potem ucich� i on. W przeciwie�stwie do pojedynczego wystrza�u, tym razem trudno by�o o proste, narzucaj�ce si� wyja�nienie. W ka�dym razie sta�o si� oczywiste, �e nie by�y to strza�y przypadkowe ani do niczego. Tym bardziej, �e strzelaj�cym nie by� ju� tylko zestresowany kot, ale jeden z rz�dz�cych grup� falowc�w, kt�ry podczas ponad p�torarocznej s�u�by przekiwa� podobnych wart dobr� setk�, wi�kszo�� z nich przesypiaj�c spokojnie w budce, i z ca�� pewno�ci� nie by� sk�onny ulega� panice albo strzela� do zaj�cy. Zw�aszcza ogniem ci�g�ym. A ju� zw�aszcza kr�tkimi, mierzonymi seriami, jakie regulamin walki przewidywa� wy��cznie do ostrzeliwania si� na kr�tkim dystansie przed natarciem piechoty. Nikt nie pami�ta�, jakich s��w u�y� dow�dca daj�c oczekiwany rozkaz do biegu. W ka�dym razie chwil� po umilkni�ciu drugiego ka�asznikowa dziewi�ciu ludzi wybieg�o z wartowni w zimn� i wietrzn� noc, kieruj�c si� w stron� posterunku V. Wbrew wymogom regulaminu, Gica nie trzyma� si� opasuj�cej kartoflowato so�nin� �cie�ki, ale poprowadzi� najkr�tsz� drog�, pomi�dzy magazynami. Dlatego te� prowadzeni przez niego �o�nierze nie zauwa�yli w pierwszej chwili, �e latarnie na ogrodzeniu zgas�y. Zeznania wartownik�w z posterunk�w II, III i IV pozwoli�y ustali�, �e sta�o si� to w kilkana�cie sekund po zamilkni�ciu drugiego ka�asznikowa - i �e �wiat�a zgas�y jednocze�nie, dok�adnie tak, jakby kto� przeci�� zakopany pod ogrodzeniem, zasilaj�cy je kabel. Wydaje mi si� bardzo w�tpliwe, aby Gica pomy�la�, �e przecinaj�c teren magazyn�w b�dzie musia� kilkakrotnie przebiega� przez sto�ki �wiat�a, jakie w zacinaj�cej m�awce wycina�y wie�cz�ce dachy hangar�w jarzeni�wki. Je�li nawet pomy�la�, jeszcze bardziej w�tpliwe wydaje si�, aby uzna� ten fakt za w jakikolwiek spos�b znacz�cy. Drug�, opr�cz ciemno�ci, przyczyn� dla kt�rej posterunki nad jeziorem by�y rezerwowane dla falowc�w, stanowi� fakt, i� z jakich� trudnych do ustalenia przyczyn budki nad jeziorem by�y obszerniejsze i wyposa�one w drewnian� �aw�, na kt�rej wartownik m�g� si� ca�kiem wygodnie rozci�gn��, zak�adaj�c nogi na �cian�, i spa� a� do przyj�cia zmiany. Wszyscy tak robili i jest bardziej ni� pewne, �e zrobi� tak r�wnie� rozlokowany na czwartym posterunku falowiec, znany przez koleg�w Chlaptuskiem. Wyrwany ze snu musia� wyj�� z budki i ruszy� w kierunku pierwszego strza�u, pchany t� sam� radosn� ciekawo�ci�, kt�ra o�ywia�a �o�nierzy na wartowni. Uszed� oko�o stu metr�w �cie�k�, kiedy zobaczy� to samo co wartownik z pi�tki i na wysoko�ci dwudziesteg