Bajeczki prawdziwe (1)
Szczegóły |
Tytuł |
Bajeczki prawdziwe (1) |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Bajeczki prawdziwe (1) PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Bajeczki prawdziwe (1) PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Bajeczki prawdziwe (1) - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
fi
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
OPOWIEDZIAŁA
M .J .Z A L E S M
ethner i Wolff.
Strona 6
Strona 7
mi
BAJECZKI PRAWDZIWE
Strona 8
Strona 9
Strona 10
T eraz podobny jesteś do baranka
Strona 11
M. J. Z A L E S K A
BAJECZKI PRAWDZIWE
P O D Ł U G Z U Z A N N Y KO RN A Z
PRZEŁOŻONEJ OGRÓOKA D Z IE C IN N E G O W G E N E W IE
W Y D A N I E PI ĄTE
Z 6 O B R A Z K A M I K O L O R O W A N Y M I R Y S U N K U IL IN 1 C Z A
WARSZAWA
NAKŁAD G E B E T H N E R A I W O L F F A
K R A KÓW — G. G E B E I H N E R I S P Ó Ł K A
1909
Strona 12
Strona 13
OBŁOCZEK.
O błoczku mój ty m alu tk i! śliczny obłoczku
biały! pow iedzno, dokąd ty tak spieszysz?
Płyniesz i płyniesz po błękicie, uciekasz ode-
mnie... Poczekaj troszkę, obłoczku mały. Jak
ty dziwnie w yglądasz i zmieniasz się co
chwila. O! teraz taki jesteś ładniutki, zupeł
nie jak baranek z podniesioną głów ką.
Tak mówiła dziew czynka, patrząc przez
okno na obłoczek. A obłoczek jej o d p o
wiedział :
- Nie m ogę się zatrzym ać, bo mnie
w iatr porw ał i unosi ze sobą.
b a je c z k i P R A W D Z IW E . 1
Strona 14
- 2 -
A dziewczynka mówiła:
— W ietrzyku, mój wietrzyku, nie dmuchaj
tak mocno, odpocznij sobie troszkę i po
zwól obłoczkowi się zatrzymać.
— Jabym chętnie odpoczął — odpo
wiedział wiatr — bo bardzo jestem zmę
czony, już dziś napracowałem się niemało.
Musiałem przenosić i rozsiewać nasionka
sosen i różnych innych roślin, dmuchałem
w skrzydła wiatraków, co mączkę mielą, wy-
e
suszyłem dużo upranej bielizny, rozw ieszo
nej na płotach. Teraz w ypłynąłem z lasu,
zdyszany cały, i zobaczyłem ten biały o b ło
czek. O n sam się musi nudzić, pomyślałem,
i uniosłem go ze sobą, a teraz płyniemy
razem.
— I gdzież ty go niesiesz, mój wie
trzyku? — pytała dziewczynka, a wiatr o d
powiedział :
— Czy widzisz tam daleko, gdzie słońce
zachodzi, te śliczne obłoczki różow e? To
Strona 15
— 3 -
są jego towarzysze, oni czekają na niego.
Poniosę go aż do nich, a potem sobie od
pocznę.
Słyszy to obłoczek i mówi:
- Dziękuję, dziękuję, grzeczny wietrzyku,
cobym ja tu robił sam jeden, gdybyś mię
nie był zabrał ze sobą!
— Co ty robisz wietrze! — wołała dziew-
im.
czynka — już niema baranka, rozwiałeś mu
głów kę i nóżki; o, jaka szkoda! Ale obło
czek zawsze ładniutki; teraz tak wygląda,
jak ogrom na kula śniegowa.
Wiatr dmucha coraz mocniej: wu-wu-wu-wu!
A teraz jeszcze ładniejszy! — woła
dziewczynka, klaszcząc w rączki. - - Rozpłynął
się pośrodku, po brzegach się wystrzępił,
wygląda, jakby jakiś duży wianek z białych
kwiatów.
Wianek zwężał się z jednej strony, potem
się rozerwał, obłoczek się wydłużył, na-
kształt dużej ryby białej.
i*
Strona 16
— Spieszmy, śpieszmy — mówił wiatr -
musimy tam dopłynąć przed nocą.
— Bywaj zdrów, wietrzyku, bywaj zdrów ,
obłoczku! — wołała dziewczynka, jak m o
gła najgłośniej; bo już obłoczek był bardzo
daleko. *
— D o widzenia — odpowiedzieli w ę
drow cy i szybko odpłynęli.
Dziewczynka patrzała długo jeszcze za
obłoczkiem i widziała, jak przypłyńął do
tych innych, co na niego czekały, i zaru;
mienił się tak samo, jak one. Potem słońce
ukryło się za wzgórzem, ściemniło się na .
dworze, M arynia zamknęła okno i spać się*
położyła.
— A ja nie wiedziałam o te rn — m y ś la ła -
sobie, leżąc w łóżeczku — że wiatr tak musi
pracować. Ja dziś taka byłam leniwa, tylko
trzy druty zrotiłam w pończoszce. Żebym
ja mogła wiedzieć, co ten różow y obłoczek
tam robi? Czy on tak ciągle wędruje, od
Strona 17
5
rana do nocy? Ej, chyba nie, bo mama m ó
wiła, że wszyscy na tym świecie powinni coś
robić. Musi to być bardzo przyjemnie tak
pływać po błękitnem niebie, dogonić słońce
na zachodzie. Ach! wolałabym być małym
obłoczkiem, niż ^ślęczyć nad tą pończochą...
I myśląc o wietrze, co tak pracuje i o
obłoczku różowym, który także musi mieć
jakąś robotę, dziewczynka nasza usnęła.
, Już Jrano, M arynia przebudziła się i wstała
z łóżeczka. Poszła do okna zobaczyć, czy
ładna pogoda. O, nie, dziś już nie widać
. błękitnego nieba, przykryte całe szaremi
chmurami, które wiatr coraz dalej unosi.
Duże krople desz.czu zaczynają padać, biją
‘ w okna z głuchym łoskotem. Jakaś dziew
czynka idzie ulicą bez parasola, o, jak zmo
kła! Jedzie ktoś wózkiem odkrytym : i pan
' i woźnica nasunęli kaptury na głowy, koniki
łby póspuszczały; one pewnie nie lubią mo
knąć na deszczu.
Strona 18
— 6 —
— Ale otóż deszczyk ustaje — mówi
Marynia — przydał się bardzo w ogródku,
podlał dobrze moje kwiateczki. Trzeba pójść
zobaczyć, czy bratki popodnosiły główki.
— Dzień dobry! dzień dobry! dzień do
bry! — odzywają się z różnych stron g ło
siki cieniutkie.
— A to kto mnie woła? — pyta M ary
nia, oglądając się dokoła.
— My, my, my! — wołają kropelki wody,
błyszczące na kwiatkach, na listeczkach —
to my byłyśmy w tym białym obłoczku, co
wczoraj płynął po niebie. Wiatr dmuchał
przez całą noc, nagromadził dużo chmurek,
rozsunął je po całem niebie i widzisz, pod
lałyśmy ci ogródek.
— Oho! wiedziałam ja dobrze, że obło
czek ma jakąś robotę — rzekła dziewczyn
ka — jakiż on grzeczny, że przyszedł pod
lać mój ogródek.
A w tej chwili wiatr dmuchnął tak mo-
Strona 19
- 7 -
cno, że w szystkie kropelki w o d y p o spadały
z listeczków i kw iatów na ziemię. Jedna
tylko została na różyczce. M arynia tę ró
życzkę zerw ała, zaniosła mamie i o pow ie
działa jej o białym obłoczku.
Strona 20
— Ratujcie! ratujcie! tonę!
Tak wołała biedna mucha, trzepocząc się
w garnuszku pełnym mleka.
— Czyż żadna się nademną nie zlituje?
Tyle was tam siedzi przy cukiernicy, tyle
spaceruje po suficie, niechże która łapkę do
mnie wyciągnie, bo zginę!
Ale muszki nic nie słyszą. Tyle jest do
brych rzeczy na stole: masło, cukier, konfi
tury, trzeba w szystkiego pokosztow ać, za
nim sprzątną te pożądane przysmaki.