2070
Szczegóły |
Tytuł |
2070 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2070 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2070 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2070 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Alfred Szklarski
Tomek w�r�d �owc�w g��w
Tom
Ca�o�� w tomach
Polski Zwi�zek Niewidomych
Zak�ad Wydawnictw i nagra�
Warszawa 1989
T�oczono w nak�adzie 20 egz.
pismem punktowym dla niewidomych
w Drukarni PZN,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Pap. kart. 140 g kl. III_B�1
Ca�o�� nak�adu 100 egz.
Przedruk z wydawnictwa
"�l�sk", Katowice 1965
Prolog
Isla de la Mala Gente *
Wyspa z�ych ludzi - nazwa
nadana Nowej Gwinei przez
portugalskich i hiszpa�skich
�eglarzy, kt�rzy w XVI wieku
odkryli t� wysp�. Nazw� Nowa
Gwinea nada� jej Hiszpan Ortiz
de Retes w roku 1545, poniewa�
tropikalne lasy i podobna do
Murzyn�w ludno�� przypomina�y mu
zachodnioafryka�skie wybrze�e.
Eleli Koghe samotnie szed�
�cie�yn� przez d�ungl�
porastaj�c� g�rskie zbocza.
Nat�onym wzrokiem uwa�nie
rozgl�da� si� po g�szczu
tropikalnej zieleni. Jego
we�nistow�os� g�ow� zdobi�y
br�zowo_zielono_czerwone pi�ra
kr�lewskiego rajskiego ptaka.
Uj�te przepasan� wysoko na
czubie g�owy plecionk� z �yka,
wygl�da�y jak szeroko roz�o�ony
wachlarz, mieni�cy si� purpur�
krwi. Wed�ug wierze� niekt�rych
papuaskich plemion, pi�ra tego
wspania�ego ptaka mia�y nie
tylko chroni� wojownika przed
zranieniem w otwartej walce lub
z zasadzki, lecz by�y r�wnie�
skutecznym amuletem przeciwko
puri-puri, czyli czarom, kt�rych
obawiali si� nawet
najodwa�niejsi. M�ny Eleli Koghe
nigdy nie rozstawa� si� ze swoim
cennym pi�ropuszem i dlatego
w�a�nie obdarzono go imieniem,
oznaczaj�cym w miejscowym
narzeczu - Czerwony Rajski Ptak.
Niemal od ch�opi�cych lat by�
wojownikiem i my�liwym, tak jak
prawie wszyscy m�czy�ni �yj�cy
w g��bi tej olbrzymiej,
tajemniczej wyspy. Na prawym
ramieniu ni�s� teraz widome tego
oznaki: �uk z palmowego drzewa,
d�ugie strza�y z zadziorami,
dzid� i kamienny top�r, mocno
przytwierdzony �ykiem do
styliska z ga��zi.
Krajowiec by� nagi. Jedynie
biodra os�ania�a opaska z bia�ej
kory. Ca�e ciemnobr�zowe,
b�yszcz�ce cia�o pomalowane by�o
w czarne i bia�e pasy. Lekko
wyd�te usta oraz przenikliwie
spogl�daj�ce, czarne jak w�giel
oczy otacza�y ko�a z
jasnoczerwonego i ��tego
barwnika. Wysuszone,
nadple�nia�e �wi�skie ogonki,
zwisaj�ce z przedziurawionych
muszli usznych i ko�� kazuara w
chrz�stce nosowej wskazywa�y, �e
Eleli Koghe by� niepospolit�
osobisto�ci� w�r�d swoich. Na
szyi przecie� nosi� sznur
upleciony z cienkich lian, na
kt�rym widnia�o zawi�zanych
osiem w�z��w. Ka�dy z nich
oznacza� w�asnor�cznie
pokonanego wroga.
Eleli Koghe szed� ostro�nie,
got�w do odparcia
niespodziewanej napa�ci. By�
przecie� cz�stk� d�ungli, w
kt�rej od wiek�w trwa�a, jak w
ca�ej przyrodzie, nieustanna
walka. Atak, obrona, triumf i
�mier� sz�y tam z sob� w parze.
Zwyci�a� bardziej
przedsi�biorczy, s�abszy musia�
gin��, aby silniejszy m�g� dalej
istnie�.
Korony drzew pi�y si� w
szale�czym wy�cigu ku niebu. W
niezwyk�ej pl�taninie trudno
nawet by�o odgadn��, kto
zwyci�y�, a kto zosta�
zwyci�ony. W dole, u st�p
le�nych olbrzym�w, bujnie
krzewi� si� drugi, jeszcze
bardziej bezlitosny, ni�szy
g�szcz paproci, kolczastych
palm, bambus�w i r�nych pn�czy.
�wiat ro�linny i zwierz�cy
tworzy�y w d�ungli nierozerwaln�
ca�o�� w walce o zachowanie
swego gatunku. Drzewa i liany
dusi�y si� wzajemnie w
u�ciskach, owady dr��y�y drzewa,
ptaki po�era�y owady, ludzie
polowali na ptaki, a jedyny
drapie�nik nowogwinejskiej
d�ungli - krokodyl czyha� na
wszystkie �yj�ce istoty z
cz�owiekiem w��cznie. Krajowcy
zamieszkuj�cy d�ungl� r�wnie�
toczyli mi�dzy sob� prawie
nieustanne wojny i uprawiali
kanibalizm. *
Kanibalizm - ludo�erstwo.
Kanibal - ludo�erca.
Eleli Koghe samotnie pod��a�
przez d�ungl� do strumienia,
bowiem niedawno odkry� miejsce,
w kt�rym �atwo mo�na by�o �owi�
ryby. Nikt z jego plemienia nie
kwapi� si� mu z pomoc�. Do owego
miejsca po�owu trzeba by�o i��
przez okolic� nawiedzan� przez
z�e duchy. Eleli Koghe by�
odwa�ny, lecz mimo to niepok�j
jego pot�gowa� si� teraz z
ka�dym krokiem. Ju� niedaleko, w
zielonej g�stwinie po prawej
stronie �cie�yny le�a� olbrzymi,
samotny g�az. Na jego p�asko
�ci�tym szczycie, pokrytym grub�
warstw� zielono��tego mdhu,
ros�a k�pa s�katych drzew. Ich
korzenie zwisa�y wok� jak
��te, jadowite w�e i cz�ciowo
os�ania�y widoczn� tu� przy
ziemi czarn� szczelin�. Nikt nie potrafi� wyja�ni�, w jaki spos�b
samotny blok skalny dosta� si� w g��b d�ungli, lecz z pokolenia
na pokolenie w�r�d okolicznych mieszka�c�w przekazywano sobie
legend�, �e w ciemnej grocie pod g�azem zamieszkiwa�y bardzo z�e
duchy. Mia�y posiada� ogniste oczy, z kt�rych wyrasta�y ��te
��d�a.
W pobli�u g�szczu kryj�cego
samotn� ska�� Eleli Koghe
przyspieszy� kroku. Odwr�ci�
g�ow�, by przypadkiem nie
napotka� zabijaj�cego spojrzenia
demona. T�dy nawet w dzie�
najbezpieczniej by�o przechodzi�
w towarzystwie czarownika,
znaj�cego r�ne zakl�cia.
Tym razem r�wnie� uda�o si�
m�nemu Eleli Koghe przej��
spokojnie obok siedliska duch�w.
Westchnienie ulgi wyrwa�o si� z
jego piersi. Pobieg� w kierunku
brzegu strumienia. Wkr�tce
us�ysza� szum wody
przedzieraj�cej si� przez
rzeczne progi.
Las rzedn��... Eleli Koghe
zwolni� kroku. Zacz�� si�
uwa�nie rozgl�da�. Niebawem
odnalaz� miejsce, w kt�rym
poprzednim razem przygotowa�
sprz�t rybacki. Stanowi� go
m�ody bambus ogo�ocony z
kwiatostanu. Wierzcho�ek bambusa
by� przywi�zany mocn� lian� do
dolnej partii pnia i tworzy�
owaln� obr�cz o �rednicy ponad
p�tora metra. Ku swemu
zadowoleniu Eleli Koghe
stwierdzi�, �e by�a ona ju�
zasnuta sieci� utkan� w du�e
oczka. Z wdzi�czno�ci� spojrza�
na siedz�cego w niej paj�ka
wielko�ci laskowego orzecha, o
w�ochatych, ciemnobr�zowych
nogach. Pomys�owi mieszka�cy tej
doliny nieraz wykorzystywali
pracowitego paj�ka do robienia
oryginalnych sieci na ryby. W
tym celu wybierali w lesie
odpowiedni rozmiarami bambus,
zginali go od wierzcho�ka w
kab��k, a reszty pracy dokonywa�
za nich paj�k, kt�ry znalaz�szy
obr�cz, nadaj�c� si� do
sporz�dzenia zasadzki na owady,
zasnuwa� j� elastyczn�, do��
mocn� i trwa�� sieci�, odporn�
nawet na wod�.
Eleli Koghe dzid� ostro�nie
przep�oszy� paj�ka, po czym
kamiennym toporkiem �ci��
bambus. Teraz ruszy� ku
pobliskiemu brzegowi strumienia.
Niebawem przystan�� na du�ym
kamieniu. W tym w�a�nie miejscu
rumowisko skalne cz�ciowo
tarasowa�o nurt rzeki, powoduj�c
pr�d wsteczny i wirowanie wody.
Eleli Koghe od�o�y� bro�. Uj�� w
d�onie bambus i szerokim ruchem
zagarn�� sieci� wod� w toni. Po
jakim� czasie z�owi� kilka
niedu�ych ryb. W�o�y� je do
siatki uplecionej z lian, a
nast�pnie zarzuci� j� na rami�;
zabra� bro� oraz sie� i ruszy� w
kierunku grupy ska�, gdzie
zamierza� ukry� sw�j sprz�t
rybacki.
Wkr�tce zna�az� odpowiednie
miejsce. Teraz powraca� do
wioski wzd�u� �agodnego,
bezdro�nego zbocza g�rskiego.
Naraz z platformy po�o�onej na
ostro �ci�tym szczycie
rozbrzmia�y melancholijne
okrzyki. Eleli Koghe przystan��.
Zacz�� nas�uchiwa�. Po chwili
u�miechn�� si�, to ptak
golove * �piewa� swoj� mi�osn�
pie��...
Ptak-ogrodnik (Amblyornis
inornatus) spotykany w g�rach
Arfak (P�wysep Ptasia G�owa -
Vogelkopf), a w okolicach g�r
Fuyughe zwany golove, jest
spokrewniony z ptakami rajskimi.
Z ptasich budowniczych osi�gn��
najwi�ksz� doskona�o�� w
budowaniu oryginalnych altan
godowych. Do tej odmiany
rajskich ptak�w nale�� r�wnie�,
zamieszkuj�ce znaczn� cz��
Australii, i najlepiej poznane
budniki, zwane tak�e altannikami
(Ptilonorhynchus violaceus),
dochodz�ce do 28 cm d�ugo�ci.
Eleli Koghe bez najmniejszego
szmeru ostro�nie wspi�� si� na
ostro �ci�ty szczyt. Ukryty w
g�szczu przygl�da� si�
uzdolnionemu ptakowi. Ptak ten,
zwany przez nas ogrodnikiem,
jest nadzwyczaj pomys�owym
budowniczym.
Na okres god�w samiec golove
przygotowuje w ci�gu kilku
miesi�cy wspania�� sal� balow�.
Przede wszystkim wybiera
odpowiednie miejsce, jak
najbardziej r�wne i nie
poro�ni�te drzewami. Dziobem i
pazurkami oczyszcza ziemi� z
trawy, niweluje j�; je�li s� tam
jakie� krzewy, zrywa z nich
li�cie oraz kor�, aby zwi�d�y.
Pozostawia tylko jeden krzak i
naoko�o niego buduje ziemn�
platform� w kszta�cie ko�a o
�rednicy mniej wi�cej jednego
metra. Nast�pnie przynosi
szorstki mech i proste �odygi
pewnego gatunku storczyka
(Dendrobium), kt�ry ro�nie
p�kami na ga��ziach omsza�ych,
wielkich drzew, by z nich zrobi�
ok�adzin� wzmacniaj�c� kraw�d�
platformy. Potem zbiera w lesie
z�ote ga��zki i listki, jagody
czerwone, bia�e i zielone, z
kt�rych uk�ada r�ne wzory na
swej sali godowej. W�r�d ozd�b
nie brak r�wnie� kolorowych
kwiat�w, owoc�w, a nawet
grzybk�w i pi�knie ubarwionych
owad�w. Gdy ozdoby przez d�u�sze
le�enie strac� �wie�o��, ptak je
wyrzuca i zast�puje innymi.
Eleli Koghe w skupieniu
przys�uchiwa� si� mi�osnym
trelom golove. Cieszy� si� razem
z ptasim zalotnikiem. Krajowcy
doskonale znali zwyczaje golove
i uwa�nie �ledzili ich prace
przy budowie "sal godowych".
Poszczeg�lne czynno�ci ptaka_ogrodnika stanowi�y dla nich
naturalny terminarz w�asnych
zaj�� gospodarskich. Gdy golove
zaczyna� drapa� ziemi�, kobiety
wiedzia�y, �e czas ju�
oczyszcza� miejsce na poletko.
Kiedy ptak przyst�powa� do
budowania platformy, kobiety
kopa�y sw� ziemi� zaostrzonymi
kijami, natomiast gdy wzmacnia�
platform� ok�adzin� z mchu, one
ogradza�y poletka, by ochroni�
je przed dzikami. Przystrajanie
platformy r�nymi ozdobami
oznaczy�o czas sadzenia jarzyn,
uko�czenie za� budowy i mi�osny
�piew by�y zapowiedzi�, �e
warzywa dojrzewa�y na poletkach.
Dlatego te� rado�� ow�adn�a
sercem Eleli Koghe. Oto
nadchodzi�a pora �niw, syto�ci,
�piew�w i ta�c�w. Eleli Koghe po
cichu wycofa� si� z kryj�wki.
Niebawem by� na skraju d�ungli.
Tropikalny �ar s�oneczny
uciszy� �ycie g�szczy le�nych.
Eleli Koghe bez po�piechu wszed�
do d�ungli. Mia� do�� czasu, by
powr�ci� do wioski, zanim
kobiety zaczn� przygotowywa�
przed zmierzchem g��wny posi�ek
dnia. Wtem w ciszy le�nej,
niemal jednocze�nie, rozleg� si�
�wist strza�y i ostry krzyk
�miertelnie ugodzonego rajskiego
ptaka. Eleli Koghe odruchowo
przykucn�� za pniem drzewa.
�owi� uchem trzepot skrzyde�,
szelest ga��zi i g�uchy odg�os
spadaj�cego na ziemi� ptaka.
Kilka cichych skok�w przybli�y�o
Eleli Koghe do miejsca
nieoczekiwanych �ow�w. Ostro�nie
rozchyli� pn�cze.
Zaledwie o par� krok�w od
niego, u st�p drzewa, pochyla�
si� nad swym �upem jaki�
m�czyzna z �ukiem w d�oni.
Ubrany by� w szeroki, pleciony
czarny pas i przepask� z kory.
Nos, przez kt�rego chrz�stk�
przegrodow� przesuni�ta by�a
ko�� kazuara, * pomalowany mia�
na ��to, a na policzkach
symetryczne czerwone pasy. Z
uszu zwisa�y mu wysuszone
kolibry, na szyi za� sznury
muszli i psich z�b�w. Obok niego
porzucone le�a�y: dzida i
kamienny top�r. Przykl�kn�� nad
jeszcze drgaj�cym ptakiem.
Kazuar - du�y ptak,
pokrewny strusiom, noc sp�dza w
le�nej g�stwinie, a w dzie�
�eruje w wysokich trawach. �ywi
si� pokarmem ro�linnym, a tak�e
rybami, �abami i jaszczurkami. W
ogrodach zoologicznych kazuary
jedz� chleb, ziarno i pokrajane
jab�ka.
B�ysk gniewu zamigota� w
oczach Eleli Koghe. Obcy my�liwy
nale�a� do plemienia Mafulu, z
kt�rym plemi� Tawade pozostawa�o
na wojennej stopie. Pobliski
strumie� stanowi� granic�
pomi�dzy terenami �owieckimi
obydw�ch plemion. Przekroczenie
jej przez kt�r�kolwiek stron�
zawsze powodowa�o krwawy odwet.
Eleli Koghe ostro�nie opar�
dzid� o drzewo; top�r i siatk� z
rybami po�o�y� u jego st�p. Uj��
haczykowat� strza��, po czym
mocno napi�� ci�ciw� �uku.
Strza�a ostro bzykn��a w
powietrzu. Nieszcz�sny Mafulu z
szyj� przebit� na wylot poderwa�
si� z ziemi, lecz w tej chwili
druga strza�a ugodzi�a go prosto
w pier�. Wydawszy st�umiony
okrzyk, ci�ko osun�� si� na
martwego rajskiego ptaka.
Eleli Koghe podbieg� do
pokonanego wroga. Wojny w�r�d
krajowc�w przewa�nie ogranicza�y
si� do pojedynczych napad�w z
zasadzki. Ten, kto zabija�
nieprzyjaciela, nie nara�aj�c
siebie, zyskiwa� s�aw� najwi�kszego
bohatera. Tote� Eleli Koghe z dum�
zawi�za� teraz dziewi�ty w�ze� na
swym z�owieszczym naszyjniku z
lian. Pospiesznie zabra� bro�
zabitego Mafulu oraz martwego
rajskiego ptaka i w�asn� sie� z
rybami, a nast�pnie pobieg� w
kierunku wioski z radosn� wie�ci�.
Rodzinna wie� Eleli Koghe le�a�a
na ostro �ci�tym p�askowy�u
g�rskim. Kilkana�cie dom�w,
zbudowanych ponad ziemi� na
wysokich palach, sta�o w dw�ch
r�wnoleg�ych rz�dach,
obramowuj�c do�� szeroki plac z
ubitej czerwonej gliny. Na samym
ko�cu, tu� nad brzegiem
przepa�ci, znajdowa�a si� nieco
obszerniejsza od innych budowla,
zwana emone. S�u�y�a ona za
miejsce zebra� starszyzny, a
zarazem by�a sta�ym mieszkaniem
wodz�w oraz sypialni� kawaler�w.
Ka�dy dom posiada� z frontu ma��
nadziemn� platform�, ocienion�
okapem dachu, tworz�cego jakby
wygi�ty do g�ry �uk. Ca�a wioska
otoczona by�a p�kolist�
palisad� z zaostrzonych na ko�cu
pali. Ostro�no�� ta �wiadczy�a o
wojowniczo�ci Tawade, kt�rzy,
stale napadaj�c na s�siad�w,
sami ustawicznie musieli strzec
si� odwetu.
Eleli Koghe bieg� co tchu do
swoich. Ju� wpad� w obr�b
palisady. Zwyci�ski okrzyk
wojownika od razu zwr�ci� na
niego uwag� m�czyzn gaw�dz�cych
na werandach. Zaraz te� pod��yli
za nim do emone, tam bowiem
skierowa� si� Eleli Koghe.
Wiadomo�� o nowym zwyci�stwie
lotem b�yskawicy obieg�a ca��
wie�. Kilku wojownik�w
natychmiast przygotowa�o si� do
drogi, aby wyruszy� z Eleli Koghe
do d�ungli po krwawe, ludzkie
trofeum. Wszystkich ogarn�o
radosne podniecenie.
Podczas gdy jedna grupa szybko
oddala�a si� w d�ungl�, druga
pospieszy�a do kobiet
pracuj�cych na poletkach na
niedalekim zboczu g�rskim. Wobec
pojawienia si� wroga na terenach
Tawade, nale�a�o natychmiast
wzmocni� stra� pilnuj�c�
bezpiecze�stwa kobiet.
Wkr�tce grupka wojownik�w
rozbieg�a si� po wzg�rzach
otaczaj�cych p�lka, sk�d dobrze
by�o wida� najbli�sz� okolic�.
Wie�� o nieoczekiwanej
mo�liwo�ci napadu rozesz�a si�
b�yskawicznie po polach. Niskie,
grube, przewa�nie niezgrabne
kobiety podawa�y j� sobie z ust
do ust. Tubylki chodzi�y niemal
nago. Jedynie male�kie fartuszki
ze sznurk�w lian zakrywa�y doln�
cz�� brzucha. Nigdy nie myte
cia�a u wielu by�y oszpecone
strupami po �le leczonych
ranach. Jak przysta�o w
wojowniczym plemieniu, kobiety
nosi�y na szyi nanizane na
cienkich lianach ko�ci swych
m��w lub bliskich krewnych
poleg�ych w walce.
Zaledwie kobiety us�ysza�y
wie�ci przyniesione przez
wojownik�w, zacz�y krz�ta� si�
jeszcze �ywiej. Nale�a�o
przecie� zebra� wi�cej jarzyn na
wieczorn� uczt�. W obszernych
siatkach uplecionych z lian
znika�y czerwonawobrunatne,
chropowate bataty, * kt�re
stanowi�y podstawowe po�ywienie
mieszka�c�w wyspy, taro wyros�e jak
kalarepy z czarnymi sk�rami, *
trzcina cukrowa * i najcenniejsze z
wszystkich papuaskich jarzyn - du�e
bulwy zwane jams. * W nast�pnej
kolejno�ci do siatek w�o�ono ma�e,
pasiaste dynie, og�rki i nieco
li�ci tytoniowych.
Batat, zwany tak�e s�odkim
kartoflem (Ipomoea batatos poir)
jest spokrewniony z powojem.
Rodzi bulwy podobne do bulw
kartofla; jest m�czysty, w smaku
s�odki. Uprawia si� go w ca�ej
strefie ciep�ej.
Taro nale�y do ro�lin
obrazkowatych. Ro�nie w Indiach,
na Archipelagu Malajskim i w
Ameryce. Ro�liny te wydaj� bulwy
o wadze 0,5-3,5 kg, przewa�nie o
bia�ym mi��szu. Surowe
niejadalne. Po ugotowaniu lub
upieczeniu jada si� je jak
kartofle.
Trzcina cukrowa nale�y do
traw prosowatych. Osi�ga
wysoko�� od 2 do 6 m. Posiada
�d�b�a o grubo�ci 2-6 cm
wype�nione soczystym i bardzo
s�odkim mi��szem. Ro�nie bardzo
szybko, zbi�r nast�puje po 5
miesi�cach. Trzcina cukrowa
uprawiana by�a od bardzo dawna w
Mezopotamii, dolinie Gangesu w
Indiach, a p�niej w
Indochinach, Chinach i na
Archipelagu Malajskim. Od
Hindus�w przej�li jej upraw�
Arabowie, a od nich Hiszpanie i
Portugalczycy, kt�rzy przenie�li
j� na Wyspy Antylskie. Obecnie
najwi�ksze plantacje trzciny
cukrowej s� na Jawie, Kubie,
Wyspach Hawajskich i w Afryce.
Jams (yams) - nazw� t�
obejmuje si� ro�liny
jednoli�cienne z rodzaju
Discorea, rodz�ce bulwy
podziemne, a niekiedy r�wnie� na
�odygach. Z licznych gatunk�w
najwa�niejsza jest Discorea
batatas pochodz�ca z wschodniej
Azji. Posiada bulwy o r�nych
kszta�tach i barwie, zwykle
walcowate, zewn�trz ciemne, w
�rodku bia�e, r�owe, czerwone
lub fio�kowe, o wadze od 1 do 10
kg. Bulwy te s� m�czyste,
wodniste, o smaku zbli�onym do
m�odych kartofli. Jams nie
wymaga zbyt obfitej wilgoci.
Niekt�re gatunki o drobnych
bulwach na p�dach zawieraj�
substancje truj�ce.
Gdy wszystkie kobiety by�y ju�
przygotowane do powrotnej drogi,
zarzuci�y sobie na plecy p�kate
siatki, przewi�zuj�c je paskiem,
prze�o�onym przez czo�o na
pochylonej do przodu g�owie. Na
samym wierzchu olbrzymiego
�adunku warzyw i rur bambusowych
nape�nionych wod�, matki sadza�y
okrakiem swe niemowl�ta lub te�
umieszcza�y je tam zamkni�te w
specjalnych bambusowych
klatkach. Je�li kt�ra� z kobiet
wykarmia�a w�asn� piersi�
prosiaka, nios�a go na r�kach
przed sob�. Ob�adowane niczym
juczne mu�y, kobiety ruszy�y w
drog�, eskortowane przez
m�czyzn nios�cych jedynie swoj�
bro�.
Natychmiast po powrocie do
wioski kobiety rozpali�y
ogniska, aby w nich rozgrza� a�
do bia�o�ci d�ugie, p�askie
kamienie. Pieczenie potraw w
my�l miejscowego zwyczaju
odbywa�o si� w ten spos�b, �e do
wykopanego w ziemi rowu na
przemian k�adziono gor�ce
kamienie i warstw� produkt�w, a�
zaimprowizowany piec nape�niono
po brzegi. Wtedy przysypywano go
ziemi�. Mniej wi�cej po dw�ch
godzinach rozgrzebywano kopiec i
rozpoczynano uczt�.
Tym jednak razem, zanim
jeszcze g�azy zosta�y nagrzane,
radosny nastr�j zak��ci� niezbyt
fortunny powr�t wojownik�w,
kt�rzy razem z Eleli Koghe udali
si� do d�ungli. Ot� zamiast
pokonanego Mafulu przynie�li
dw�ch zabitych w�asnych
wojownik�w. W pobli�u miejsca,
gdzie Eleli Koghe stoczy�
zwyci�sk� walk�, znacznie
liczebniejszy oddzia� Mafulu,
ukryty w le�nych zaro�lach,
znienacka zasypa� ich gradem
strza� z �uk�w. Od razu pad�o
dw�ch Tawade, kilku innych
zosta�o rannych. Jedynie dzi�ki
ostro�no�ci Mafulu, kt�rzy mimo
przewagi bardzo obawiali si�
s�yn�cych z okrucie�stwa
wojowniczych s�siad�w, uda�o si�
Tawade wycofa� z tak gro�nrj
sytuacji. Dzi�ki temu poleg�
tylko brat Eleli Koghe i jeszcze
jeden starszy wojownik.
�mier� brata Eleli Koghe,
zgodnie z miejscowymi
zwyczajami, mog�a by� traktowana
jako wyr�wnanie porachunk�w.
Przecie� tym razem w�a�nie Eleli
Koghe pierwszy zabi� jednego
Mafulu, a tutaj w d�ungli
obowi�zywa�o niepisane prawo:
g�owa za g�ow�. Lecz drugi
poleg�y Tawade oraz kilku innych
rannych powinni by� pomszczeni,
co najmniej tak� sam� liczb�
zabitych i rannych.
Z okolicznych g�r p�yn��
melancholijny rechot ma�ych �ab,
kt�ry brzmia� jak subtelny
d�wi�k srebrnych dzwoneczk�w. To
w�a�nie tak zwane toundule
rozpoczyna�y sw�j przedwieczorny
koncert. Tymczasem w wiosce
Tawade zamiast radosnych pie�ni
rozlega�y si� p�acze i lamenty.
Jedyna �ona poleg�ego brata Eleli
Koghe i trzy �ony starszego
wojownika, ca�e wysmarowane
bia�� glin� na znak �a�oby,
tarza�y si� w popiele i g�o�no
zawodzi�y. S�awi�y utraconych
m��w i na przemian z�orzeczy�y
zab�jcom. M�czy�ni r�wnie� nie
pr�nowali. Eleli Koghe przewi�za�
sw�j kamienny top�r przepask�
biodrow� poleg�ego brata i
zaprzysi�g� krwaw� zemst�.
Podobne przyrzeczenia sk�adali
bli�si i dalsi krewni innych
zabitych, bowiem ognie zapalone
na szczytach g�rskich roznios�y
wie�� o tragicznym wydarzeniu i
spokrewnione plemiona ju�
�ci�ga�y na styp�.
Tego dnia dopiero p�nym
wieczorem kobiety rozkopa�y
smakowicie dymi�ce "piece". Dwie
zabite na styp� �winie oraz ca�e
stosy jarzyn rozdzielono mi�dzy
domownik�w i go�ci. Starszyzna
oraz s�awni wojownicy otrzymali
najlepsze cz�ci mi�siwa i jams.
Ka�dy bra� swoj� porcj� na li��
i zajada� j� na uboczu. Kobietom
rozdano och�apy i jarzyny. W
ko�cu dzieci i psy zacz�y
wygrzebywa� z popio�u w piecach
resztki jedzenia.
Uroczysto�ci pogrzebowe mia�y
trwa� d�u�szy czas. Tote� po
zako�czeniu wieczerzy m�czy�ni
udali si� do emone na narad�
wojenn�. Zasiedli rz�dami po
obydw�ch stronach ognia,
�arz�cego si� w wylepionym glin�
rowku po�rodku pod�ogi wzd�u�
domu. Naczelnik plemienia zwin��
w rulon kilka ��tawych li�ci
tytoniu, po czym wydoby� z
siatki oryginaln� fajk�.
Stanowi�a j� do�� gruba rurka
bambusowa o d�ugo�ci oko�o
trzydziestu centymetr�w,
zamkni�ta na obydw�ch kra�cach
naturalnymi przegrodami. W
pobli�u ko�c�w fajki, na
wierzchu rury, znajdowa�y si�
pojedyncze otwory. W jeden z
nich naczelnik zatkn�� rulonik
li�ci, kt�ry zapali� p�on�c�
ga��zk�. Nast�pnie prze�o�y�
usta do drugiego otworu w fajce
i tak d�ugo wci�ga� powietrze,
a� ca�a rurka nape�ni�a si�
dymem. Teraz wyrzuci� niedopa�ek
li�ci i poda� fajk� swemu
s�siadowi. Ka�dy z zebranych
kolejno zaci�ga� si�
nagromadzonym w jej wn�trzu
dymem.
Po tej ceremonii rozpocz�y
si� d�ugie narady. Jednomy�lnie
postanowiono szuka� pomsty na
Mafulu, co niew�tpliwie powinno
ucieszy� dusze obydw�ch
poleg�ych.
Wojownicy wylegli na plac.
By�o tam ludno i gwarno, bowiem
kobiety, a nawet i dzieci nie
k�ad�y si� spa� tej nocy. Wdowy
wci�� objawia�y publicznie swoj�
rozpacz; kaleczy�y cia�a ostrymi
bambusowymi no�ami, tarza�y si�
w popiele i lamentowa�y.
Wojownicy rozpocz�li
przygotowania do wojennej
wyprawy. Oporz�dzali bro�,
malowali cia�a sadz� i bia��
glin� w czarne i bia�e pasy,
g�owy przystrajali pi�ropuszami
z ptasich pi�r, a na szyjach
zawieszali naszyjniki z z�b�w
dzikich �wi�. Jeszcze przed
�witem byli gotowi do wyruszenia
w drog�. Teraz mia� odby� si�
wojenny taniec.
Wojownicy w pe�nym uzbrojeniu
podzielili si� na dwie grupy,
kt�re stan�y naprzeciwko siebie
twarz� w twarz. Najpierw obydwa
oddzia�y mierzy�y si� gro�nym
wzrokiem, nuc�c p�tonem
przera�aj�c� pie��. Potem
tancerze gwa�townie potrz�sali
dzidami, �ukami i kamiennymi
maczugami. Stoj�c w miejscu
mocno uderzali stopami o ziemi�,
a� czerwonawy py� spowi� ich
mglistym ob�okiem. Tempo ta�ca
stawa�o si� coraz szybsze.
Obydwie grupy post�powa�y krok
do przodu, potem dwa do ty�u,
robi�y krok w prawo i jeden w
lewo, by naraz skoczy� ku sobie
z g�o�nym okrzykiem bojowym.
Przez d�ugi czas to cofali si�,
to zn�w nacierali na siebie, a�
w ko�cu powietrze nape�ni�o si�
�wistem strza� wystrzelonych z
�uk�w. Naraz obydwa oddzia�y
zatrzyma�y si�, jakby wros�y w
ziemi�. Zamilk�a bojowa pie��. W
tej w�a�nie chwili skrawek
tarczy s�onecznej wychyli� si�
zza g�r. Po tropikalnej nocy
nastawa� dzie�. Tym samym z�e
duchy d�ungli traci�y sw� moc.
Wojownicy mogli ju� wyruszy� na
wojenn� wypraw�. Tego jeszcze
dnia naczelny w�dz Tawade - Eleli
Koghe przekroczy� graniczny
strumie� i spl�drowa� najbli�sz�
wie� Mafulu. Pola�a si� krew.
Odt�d przez d�ugie tygodnie
Tawade b�d� Mafulu na przemian
wyprawiali uczty na cze��
zwyci�stwa lub stypy na znak
�a�oby.
* * *
Eleli Koghe zn�w przygotowywa�
wojenn� wypraw� na Mafulu.
Przecie� ka�dy napad powodowa�
ofiary w ludziach, kt�re trzeba
by�o pom�ci�. Starszyzna i
wojownicy naradzali si� w emone.
M�wi� Eleli Koghe. Przypomina�
krzywdy wyrz�dzone im przez
Mafulu oraz korzy�ci, jakie
wojna przynios�a plemieniu
Tawade. Przychylny pomruk
wojownik�w coraz wi�cej go
podnieca�. Hojnie obdarowani
�upem wojennym czarownicy
zapewniali Tawade zwyci�stwo.
W�a�nie zapalono fajk�, aby
u�wi�ci� decyzj� podj�cia
wojennej wyprawy. Emone zaleg�a
cisza. Wtem gdzie� od szczyt�w
g�rskich sp�yn�� g�os
zwielokrotniony przez echo.
"Hoooooo! Hoooooo! Wy tam w
dole strumienia, s�uchajcie!"
roznosi�o si� po dolinie.
Eleli Koghe sugestywnym gestem
nakaza� milczenie. Wybieg� na
werand�. Z�o�y� obydwie d�onie
przy ustach i jak przez tub�
odkrzykn��:
"Hooooo! W g�rze strumienia,
m�wcie, s�uchamy!"
"Hoooo! Zbli�aj� si� bia�e
duchy o kszta�tach ludzi!
Zabieraj� z d�ungli
najbarwniejsze ptaki i kwiaty! Z
kij�w miotaj� pioruny! Pal�
wod�! Zabieraj� ptaki i kwiaty!
Biada nam!"
M�ne serce Eleli Koghe zadr�a�o
na wie�� o niezwyk�ych duchach.
Milcza� przez chwil�, a potem
zebrawszy si�y, krzykn��:
"Hoooo! Czy bia�e duchy id� do
nas?!"
"D��� w g�r� strumienia! Za
trzy ksi�yce * b�d� u was.
Miejcie si� na baczno�ci,
bro�cie naszych ptak�w!"
Krajowcy Nowej Gwinei nie
znali kalendarza; czas mierzyli
"Ksi�ycami", z kt�rych jeden
stanowi� dob�.
Rozdzia� 1
Spotkanie w Sydney
Na przedmie�ciu w po�udniowej
cz�ci Sydney, * w willi
dyrektora Parku Taronga -
olbrzymiego ogrodu
zoologicznego, odbywa�o si�
przyj�cie. Pan Filip Hart
podejmowa� niezwyk�ych go�ci,
bowiem z wyj�tkiem jego
przyjaciela, Karola Bentleya,
dyrektora ogrodu zoologicznego w
Melbourne, * wszyscy inni byli
dla niego zupe�nie obcymi
lud�mi.
Sydney - stolica stanu
Nowa Po�udniowa Walia, a zarazem
jeden z najwi�kszych port�w
Australii. Jest r�wnie�
najlepszym portem �wiata. W 1972
r. stan zaludnienia miasta wraz
z przedmie�ciami wynosi�
2.850.600.
Melbourne - stolica stanu
Wiktoria w Australii po�udniowo_
wschodniej, po�o�ona na
p�nocnym kra�cu zatoki Port
Phillip u uj�cia Yarra Yarra.
Wraz z przedmie�ciami posiada
2.388.900 mieszka�c�w (dane z
roku 1971). Doskona�y port. Jest
drugim pod wzgl�dem wielko�ci
miastem w Australii. W latach
1901-1927 by�o przej�ciowo
stolic� Zwi�zku Australijskiego
powsta�ego w 1900 r.
Inicjatorem tego przyj�cia by�
znany zoolog Karol Bentley.
Kilka lat temu odby� jako
doradca wypraw� �owieck� w g��b
kontynentu australijskiego.
Przewodzili jej polscy �owcy
dzikich zwierz�t, zatrudnieni w
hamburskim przedsi�biorstwie
Hagenbecka. Razem z doros�ymi
m�czyznami wzi�� wtedy udzia� w
�owach m�ody ch�opiec, Tomasz
Wilmowski, syn kierownika
wyprawy. Bentley bardzo polubi�
Tomka. Chcia� go nawet przyj��
na wychowanie, gdy� obawia� si�,
�e ustawiczne podr�owanie ojca
uniemo�liwi ch�opcu nauk�. Tomek
ze wzruszeniem podzi�kowa�
Bentleyowi za wielkoduszn�
propozycj�, lecz nie zgodzi� si�
pozosta� w Australii. Od 1904
roku min�y ju� cztery lata. W
tym czasie Tomek bra� udzia� w
wielu wyprawach �owieckich i
wyr�s� na bardzo dzielnego
m�odzie�ca.
Bentley, powiadomiony
listownie o bytno�ci w Australii
swych polskich przyjaci�,
telegraficznie zaproponowa� im
spotkanie w Sydney. Przyj�li
jego zaproszenie i oto teraz
razem z nim go�cili u pana
Filipa Harta.
Wilmowscy oraz ich przyjaciele
przyjechali do Australii wprost
z wyprawy na Syberi�, sk�d
dopomogli uciec z zes�ania
kuzynowi Tomka, Zbyszkowi
Karskiemu. * Wraz ze Zbyszkiem
r�wnie� umkn�a jego narzeczona,
m�oda studentka medycyny,
Natasza W�adimirowna Bestu�ewa.
Dramatyczna walka o
uwolnienie polskiego zes�a�ca
zosta�a opisana w ksi��ce
"Tajemnicza wyprawa Tomka".
Podczas pierwszego pobytu w
Australii �owcy poznali w Nowej
Po�udniowej Walii hodowc� owiec,
Allana. Pa�stwo Allan niemal
uwielbiali Tomka, gdy� on to
w�a�nie odnalaz� wtedy zagubion�
w buszu ich dwunastoletni�
jedynaczk�, Sally. Od tej pory
Sally i Tomek �yli w wielkiej
przyja�ni. Widywali si� cz�sto,
poniewa� Sally tak jak Tomka
wys�ano do szk� w Anglii w
Londynie. Obecnie m�oda panienka
otrzyma�a matur�. Przed
wst�pieniem na dalsze studia
przyjecha�a na kilkumiesi�czny
wypoczynek do swych rodzic�w.
Pa�stwo Allan dowiedzieli si� od
c�rki, �e Tomek i jego
towarzysze przebywaj� na Dalekim
Wschodzie. Zaprosili ich na
�wi�ta Bo�ego Narodzenia. W ten
spos�b ca�a gromadka Polak�w
zn�w znalaz�a si� w Australii.
Po blisko miesi�cznym
odpoczynku podr�nicy z
prawdziwym �alem opu�cili farm�
Allan�w. Nie mogli sobie
pozwoli� na d�u�sze wakacje. W
Sydney oczekiwa� na nich
Bentley, a ponadto mieli tam
sporo pilnych w�asnych spraw do
za�atwienia. Mianowicie w tym
najdogodniejszym z port�w �wiata
sta� na kotwicy dalekomorski
jacht bosmana Nowickiego. Nale�y
wyja�ni�, �e w wyprawie na
Syberi�, uczestniczy� brat
Maharani Alwaru w Indiach,
Pandit Davasarman. Aby u�atwi�
uprowadzenie zes�a�ca, pi�kna i
szlachetna Maharani, * kt�ra
polubi�a Tomka, nie tylko
nak�oni�a swego brata do wzi�cia
udzia�u w wyprawie, lecz
zaofiarowa�a tak�e w�asny jacht.
W Rabaulu, * gdzie w drodze
powrotnej z Syberii nast�pi�o
po�egnanie z Pandit
Davasarmanem, spotka�a Polak�w,
a szczeg�lnie bosmana Nowickiego
ogromna niespodzianka.
Mianowicie Pandit Davasarman
wr�czy� dobrodusznemu
marynarzowi akt w�asno�ci
jachtu, podpisany przez ksi�n�.
Jednocze�nie powiadomi� �owc�w,
�e z cz�ci� za�ogi wraca do
Indii niemieckim parowcem.
Bosman najpierw oniemia�, a
potem odm�wi� przyj�cia tak
kosztownego daru. Ostatecznie
opory jego zosta�y prze�amane
przez Jana Smug�, podr�nika i
�owc�, kt�ry najd�u�ej
przyja�ni� si� z ksi�n�.
Klepn�� on bosmana w rami� i
rzek�:
Maharani - (maha - wielka,
raja - ksi�na) - tytu�
hinduskiej ksi�nej.
Rabaul - miasto i port na
wyspie Nowa Brytania w
Archipelagu Bismarcka. Do I
wojny �wiatowej by� stolic�
Ziemi Cesarza Wilhelma, czyli
�wczesnej kolonii w Nowej Gwinei.
"No, spe�ni�y si� twoje
marzenia! Wprawdzie nie
zdobyli�my z�ota w g�rach A�tyn_tag, za kt�re chcia�e� kupi�
sobie jak�� star� kryp�, ale
mimo to teraz zosta�e�
kapitanem. Bierz, kiedy ci daj�
ze szczerego serca! W zamian
przy okazji prze�lesz ksi�nej
jaki� oryginalny upominek!"
W ten spos�b bosman zosta�
kapitanem na w�asnym jachcie.
Pierwszy samodzielny rejs odby�
z przyjaci�mi do Sydney. Tam
pozostawili jacht pod opiek�
zaufanej hinduskiej za�ogi, sami
za� udali si� z wizyt� na farm�
Allan�w. Po powrocie do Sydney
zamieszkali na jachcie, gdy� w
tym, bardzo ruchliwym, portowym
mie�cie nie�atwo by�o o
wynaj�cie odpowiedniego
mieszkania.
W przeciwie�stwie do
poczciwego kapitana Nowickiego,
Tomek wcale nie by� w
najrado�niejszym usposobieniu.
Tak si� cieszy� z tych �wi�t u
Allan�w, a tymczasem zasta� tam
r�wnie� kuzyna Sally, kt�ry
razem z ni� przyjecha� z Anglii.
James (czyt. D�ejms, D�im,
D�immi) Balmore, nieco starszy
od Tomka, by� krewnym brata pana
Allana, stale mieszkaj�cego w
Londynie. U niego to w�a�nie
przebywa�a Sally, ucz�c si� w
Anglii. James lub Jimmie, jak go
zdrobniale nazywa�a Sally, wci��
asystowa� swej �adnej kuzynce.
To w�a�nie psu�o Tomkowi humor.
Bentley zaprosi� r�wnie�
Allan�w na spotkanie w Sydney.
Ojciec Sally nie m�g� opu�ci�
swego gospodarstwa na d�u�szy
czas, tote� przyby�a jedynie
pani Allan z c�rk� i kuzynem
Jamesem Balmore'm.
Od samego pocz�tku przyj�cia
Tomek by� roztargniony. Z trudem
skupia� uwag� na og�lnej
rozmowie. Bentley w�a�nie
zapowiada� jak�� niezwyk��
niespodziank� dla swych
przyjaci�, a Tomek tymczasem
zerka� w kierunku werandy, gdzie
przebywa�a reszta m�odzie�y.
�owi� uchem weso�y �miech Sally
i powa�ny g�os Jamesa Balmore'a.
Zaraz po drugim �niadaniu
gospodarz poprowadzi� go�ci do
gabinetu. Nadesz�a chwila
ujawnienia niespodzianki.
- Prosz�, bardzo prosz�,
siadajcie wszyscy - m�wi�
Bentley. - Chcia�em powiedzie�
wam co� interesuj�cego. Hm,
chc�c by� szczery, musz� wyzna�,
�e nawet specjalnie w tym celu
zorganizowa�em to niecodzienne
dzisiejsze spotkanie.
- M�w pan prosto z mostu,
szanowny panie Bentley. Mi�dzy
starymi znajomymi nie potrzeba
zbytnich ceregieli - wtr�ci�
kapitan Nowicki.
- Skoro tak, przyst�puj� od
razu do sedna rzeczy. Ty,
kochany Tomku, s�uchaj mnie
szczeg�lnie uwa�nie. Bardzo
licz� na ciebie - powiedzia�
Bentley, u�miechaj�c si�
�yczliwie do m�odzie�ca.
- Nie wiem, w czym m�g�bym
panu pom�c? - zdziwi� si� Tomek.
- Czy pan nie �artuje?
- Nie, nie, m�j drogi!
Naprawd� chc� wam co�
zaproponowa� i by�bym bardzo
rad, gdyby� ty zapali� si� do
mego projektu.
- Nie pojmuj�, dlaczego
mog�oby panu na tym tak bardzo
zale�e�? - zapyta� Tomek widz�c,
�e zoolog powa�nie traktuje swe
s�owa.
- Wydaje mi si�, �e tw�j zapa�
zach�ci�by innych do mojej
sprawy - wyja�ni� Bentley.
- Nie pos�dza�em pana dot�d o
tak� przebieg�o�� - weso�o
zauwa�y� Nowicki. - Faktycznie
jednak masz pan racj�. Ten
m�odzik cz�sto wodzi nas za nos!
Ca�e towarzystwo wybuchn�o
�miechem.
- Je�li chodzi o mnie, zawsze
ch�tnie s�ucham rad Tomka -
odezwa� si� Smuga. - Niezwyk�a
intuicja rzadko zawodzi
naszego m�odego przyjaciela.
Tomek siedzia� za�enowany
pochwa�ami. Tymczasem Bentley
m�wi�:
- Pewien bardzo zamo�ny
przemys�owiec australijski jest
zapalonym kolekcjonerem rajskich
ptak�w i storczyk�w. Pragnie
uzupe�ni� swoje zbiory nowymi, ma�o lub
w og�le dot�d nie znanymi
okazami. W tym celu zaproponowa�
mi zorganizowanie wyprawy
badawczej... *
Ptaki rajskie
(Paradiseidae) stoj� blisko
ptak�w krukowatych, od kt�rych,
pr�cz innych cech, r�ni� si�
przede wszystkim brakiem
szczeciniastych pi�r u nasady
dzioba. Samce odznaczaj� si�
takim przepychem pi�r ozdobnych
i tak wspania�ymi barwami, �e
bodaj tylko kolibry mog� si� z
nimi r�wna�. Obecnie znamy oko�o
100 gatunk�w rajskich ptak�w.
Storczyki, czyli orchidee, s�
najosobliwszymi ro�linami na
Ziemi. Budz� podziw
r�norodno�ci� postaci,
kszta�tem, barw�, zapachem
kwiat�w, sposobem �ycia,
zapylania itp. Istnieje ich
oko�o 12-13 tysi�cy gatunk�w, a
mo�e i wi�cej. Rozpowszechnione
s� na ca�ej Ziemi, nieliczne
tylko w wysokich g�rach i w
pobli�u biegun�w. Poza Brazyli�
i s�siednimi krajami Ameryki
Po�udniowej szczeg�lnie obficie
wyst�puj� na Madagaskarze,
wyspach Oceanu Indyjskiego i w
ca�ej strefie tropikalnej.
- Ho, Ho! Jest to wi�c wyprawa
nawet o pewnym romantycznym
pod�o�u - wtr�ci� Tomek. -
Paradisea apoda, czyli beznogie
rajskie ptaki!
Wszyscy zaciekawieni spojrzeli
na m�odzie�ca, a impulsywna
Sally zawo�a�a:
- Nie s�ysza�am nigdy o
rajskich ptakach bez n�g, to
chyba jaka� legenda?!
- Oczywi�cie, �e to legenda,
romantyczna legenda -
potwierdzi� Tomek.
- Nie znam jej, prosz�, Tommy,
opowiedz j� nam! - zaproponowa�a
Sally.
- P�niej, moja droga!
Przepraszam, �e mimo woli
przerwa�em panu - zwr�ci� si�
Tomek do Bentleya.
- Czy�by� ju� kiedy�
interesowa� si� rajskimi
ptakami, m�odzie�cze? - zapyta�
Hart, bacznie obserwuj�c Tomka.
- Czyta�em ksi��k� markiza de
Raggi, kt�ry przy ko�cu XVIII
wieku odby� specjaln� wypraw� do
Nowej Gwinei w celu badania
�ycia tych ptak�w - odpar�
Tomek.
- Je�li tak, to przy��czam si�
do pro�by panny Sally i prosz� o
wyja�nienie nam, dlaczego
powsta�a legenda, �e rajskie
ptaki nie posiadaj� n�g - rzek�
Hart.
Tomek w jednej chwili zda�
sobie spraw�, �e dyrektor ogrodu
zoologicznego w Sydney pragnie
sprawdzi� zas�b jego wiadomo�ci
na ten temat. Tote� zmiesza� si�
troch�, lecz mimo to zaraz
zacz�� m�wi� opanowanym g�osem:
- Do�� dawna to historia,
bowiem pierwsze informacje o
istnieniu rajskich ptak�w
dotar�y do Europy jeszcze przed
odkryciem drogi morskiej do
Indii i na d�ugo przedtem, zanim
Europejczycy wyl�dowali w Nowej
Gwinei. Sk�rki rajskich ptak�w z
Nowej Gwinei oraz pobliskich
wysp najpierw przewie�li na Jaw�
miejscowi kupcy. Tam w�a�nie po
raz pierwszy zobaczy� je kupiec
wenecki Nicolo de Conti, kt�ry
przebywa� na tej wyspie * w
po�owie pi�tnastego wieku. W
1522 roku wsp�uczestnik wyprawy
Magellana naoko�o �wiata
otrzyma� od w�adcy Batianu na
Molukkach * sk�rk� rajskiego
ptaka i przywi�z� j� do Europy.
W okresie XVII i XVIII wieku
barwne pi�ra rajskich ptak�w
sta�y si� bardzo poszukiwane,
zw�aszcza w Chinach i Indiach, a
wkr�tce zapanowa�a na nie moda i
w Europie, gdzie kobiety zacz�y
zdobi� nimi swoje kapelusze.
W�wczas to powsta�a legenda, �e
te pi�kne ptaki pochodz� wprost
z biblijnego raju. Po wykluciu
si� tam z jaj mia�y frun�� w
kierunku s�o�ca, od kt�rego
bezpo�rednio otrzymywa�y
wspania�e ubarwienie pi�r. W
my�l legendy rajskie ptaki by�y
pozbawione n�g, aby nie mog�y
pobrudzi� swego upierzenia
osiadaj�c na ziemi. Zni�a�y
si� ku niej jedynie w celu
po�ywienia si� ros�. Je�li nie
mog�y zaspokoi� g�odu w locie,
po prostu umiera�y.
Jawa - wyspa na Oceanie
Indyjskim nale��ca do Republiki
Indonezyjskiej. Indonezja
zajmuje najwi�kszy na �wiecie
archipelag - Sundajski, po�o�ony
mi�dzy Azj� i Australi�. Dzieli
si� on na Wielkie i Ma�e Wyspy
Sundajskie oraz Molukki. Do
Indonezji nale�y tak�e zachodnia
cz�� Nowej Gwinei (Irian
Zachodni). W sk�ad Indonezji
wchodzi 3000 zamieszka�ych wysp,
z kt�rych najwi�ksze s�: Borneo
Indonezyjskie (Kalimantan) -
539.460 km�2, Sumatra
(Sumatera) - 473.607 km�2,
Celebes (Sulawesi) - 189.035
km�2, Jawa (Djawa) - 126.703
km�2, Halmahera - 17.998 km�2,
Flores - 15.610 km�2. Na Jawie
znajduje si� stolica Indonezji -
D�akarta.
Molukki (Wyspy Korzenne) -
grupa wysp Archipelagu
Malajskiego, pomi�dzy Celebesem
i Now� Gwine�, nale��ca do
Indonezji.
- Zgadzam si� z tob�, Tommy,
�e jest to bardzo romantyczna
legenda, lecz chyba brak jej
jakiego� logicznego uzasadnienia
- zauwa�y�a pani Allan.
- Powstanie legendy jest
bardzo �atwe do wyt�umaczenia -
wyja�ni� Tomek. - W niekt�rych
regionach rozmieszczenia rajskich
ptak�w, jak na przyk�ad na
Wyspach Aru i w Nowej Gwinei,
krajowcy interesowali si�
jedynie ich bajecznie kolorowymi
pi�rami, kt�rych u�ywali do
ceremonialnego zdobienia g��w.
Tote� obdzieraj�c zabite ptaki
ze sk�ry odcinali bezwarto�ciowe
dla siebie ko�czyny. W takim
stanie r�wnie� sprzedawali cenne
sk�rki kupcom i bezwiednie
przyczynili si� do stworzenia
dziwnej legendy.
- Nic o tym nie wiedzia�am,
ale przecie� ptaki musia�y
gdzie� sk�ada� i wysiadywa� jaja
- niedowierzaj�co powiedzia�a
pani Allan.
- Przypadkowo tw�rcy legendy i
na to znale�li wyt�umaczenie -
odpar� Tomek. - Przypuszczali,
�e rajskie ptaki, nie mog�c
wyl�giwa� potomstwa na ziemi,
radz� sobie w inny spos�b.
Mianowicie samiczki mia�y
sk�ada� i wysiadywa� jaja na
grzbietach samc�w unosz�cych si�
w powietrzu. W p�niejszych
czasach legenda uleg�a pewnej
poprawce. W dalszym ci�gu
wierzono, �e rajskie ptaki nie
posiadaj� n�g, lecz za to dwa
d�ugie pi�ra w ogonie,
zakrzywione na ko�cu, mia�y
umo�liwia� im zawieszanie si� na
ga��ziach drzew na czas
koniecznego odpoczynku. Legenda
o beznogich rajskich ptakach
znalaz�a nawet pewne
potwierdzenie naukowe, gdy
szwedzki uczony, Karol Linneusz,
doda� s�owo "apoda" czyli "bez
n�g", dla okre�lenia w j�zyku
�aci�skim wielkiego rajskiego
ptaka.
Z czasem przestano wierzy� w
legend�, gdy� wielu my�liwych,
szczeg�lnie malajskich,
urz�dza�o specjalne wyprawy
�owieckie na rajskie ptaki do
Nowej Gwinei. W�wczas naocznie
stwierdzili, �e rajskie ptaki,
tak jak wszystkie inne, maj�
nogi, buduj� na drzewach gniazda
i wysiaduj� w nich jaja.