981
Szczegóły |
Tytuł |
981 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
981 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 981 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
981 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Danielle Steel
Mi�o�� silniejsza ni� �mier�
Wydawnictwo "Ksi��nica"
Katowice 1995
PWZN Print 6
$lublin #aiif
Tytu� orgina�u:
No Greater Love
Adaptacja na podstawie
ksi��ki wydanej przez
Wydawnictwo "Ksi��nica"
Katowice 1995
Przek�ad:
Ewa i Ryszard Rudolfowie
Dla Beatrix,@ s�odkiej i wyj�tkowej,@ kt�ra nape�nia moje serce
rado�ci�,@ a dusz� mi�o�ci� i uwielbieniem.@ Dzielna dziewczyno,@ niechaj
�ycie@ oszcz�dza Ci zmartwie�@ i niepokoju,@ niechaj Ci up�ywa w�r�d os�b
serdecznych,@ �agodnych wiatr�w, s�onecznych dni,@ a je�li pewnego dnia@
powieje gwa�towny wicher,@ pami�taj o naszej mi�o�ci.@ I dla Johna,@
kt�rego bardziej ni� ja@ nikt nigdy nie kocha�@ i nigdy nie b�dzie kocha�.@
Nie ma na �wiecie mi�o�ci wi�kszej od tej,@ kt�r� wraz z sercem i ca�ym
moim �yciem@ da�am Ci na zawsze.
Rozdzia� pierwszy
12 kwietnia
1912 roku
Cisz� panuj�c� w przestronnej jadalni przerywa�o jedynie tykanie du�ego
ozdobnego zegara stoj�cego na kominku, czasami zak��ca� j� tak�e szelest
nakrochmalonych lnianych serwetek. W olbrzymim, przera�liwie zimnym pokoju
siedzia�o przy stole jedena�cie os�b. Edwinie, gdy z trudem rozprostowywa�a
zgrabia�e od ch�odu palce, b�ysn�� w bladym �wietle poranka pier�cionek
zar�czynowy. U�miechn�a si� do w�asnych my�li i skierowa�a oczy w stron�
rodzic�w siedz�cych przy drugim ko�cu sto�u. Nie da�a si� nabra� na pozorn�
powag� ojca, kt�ry utkwi� wzrok w talerzu, w k�cikach jego ust dostrzeg�a
bowiem z trudem skrywane rozbawienie. Mog�aby przysi�c, �e pod sto�em
trzymaj� si� z matk� za r�ce. Ci dwoje zawsze byli poch�oni�ci sob�. Przy
ka�dej okazji szeptali i u�miechali si� do siebie czule, przekomarzaj�c si�
przy tym, nikogo zatem nie dziwi�o, �e maj� a� sze�cioro dzieci. Pomimo
tego Kate Winfield w wieku czterdziestu jeden lat wci�� wygl�da�a jak m�oda
dziewczyna. Zachowa�a gibk�, wci�t� w talii figur�, a gdy spacerowa�a z
najstarsz� c�rk� Edwin�, z daleka trudno je by�o odr�ni�. Edwina
odziedziczy�a po matce wysoki wzrost, l�ni�ce ciemne w�osy i przepastne
lazurowe oczy. By�y sobie bardzo bliskie, ca�� rodzin� zreszt� ��czy�y
wi�zy serdecznej przyja�ni. W domu Winfield�w nigdy nie by�o do�� �miechu,
przekomarzanek, rozm�w, pieszczot i figli, a ka�dy dzie� przynosi� nowe
rado�ci i psoty.
Edwinie trudno by�o zachowa� powag�, gdy widzia�a swego m�odszego brata
George'a wydychaj�cego ob�oki pary w arktyczn� atmosfer� jadalni, kt�r� wuj
Rupert, dla innych lord Hickham, lubi� utrzymywa� w temperaturze nieco
ni�szej ni� panuj�ca na biegunie p�nocnym. Dzieci Winfield�w nawyk�y do
zupe�nie innych warunk�w. Wychowa�y si� przecie� w �agodnym klimacie
Kalifornii, po�r�d wyg�d i w gor�cych promieniach s�o�ca. Winfieldowie
przybyli do Anglii przed miesi�cem a� z San Francisco, aby odwiedzi�
wujostwo przy okazji og�oszenia zar�czyn Edwiny. Jednocze�nie po raz drugi
mia�y ulec od�wie�eniu wi�zy rodzinne ze starym krajem. Dwadzie�cia cztery
lata wcze�niej Elizabeth, siostra Kate, wysz�a za m�� za lorda Ruperta,
zostaj�c wicehrabin� i pani� na Havermoorze. W wieku dwudziestu jeden lat
spotka�a o wiele starszego od siebie lorda Hickhama, bawi�cego wraz z
przyjaci�mi w Kalifornii, i zadurzy�a si� w nim bez pami�ci. Prawie �wier�
wieku p�niej jej siostrze�cy i siostrzenice nie mogli sobie tego
wyobrazi�. Lord Hickham najwyra�niej nie by� cz�owiekiem zbyt go�cinnym, a
ju� z pewno�ci� niech�tnie przebywa� w towarzystwie gromadki rozbrykanych
dzieci. Do wszystkiego podchodzi� z rezerw�, u�miech zdawa� si� nigdy nie
go�ci� na jego zafrasowanym obliczu. Co nie znaczy, �e nie lubi� swych
krewnych, tyle �e, jak przekonywa�a ciotka Liz, nie maj�c w�asnych
potomk�w, nie by� przyzwyczajony do dzieci.
T�umaczy�oby to jego rozdra�nienie spowodowane psot� George'a: gdy wuj
Rupert wybra� si� z jego ojcem na polowanie, ch�opiec wrzuci� krewniakowi
do piwa par� kijanek. Inna rzecz, �e Rupert ju� dawno zrezygnowa� z
posiadania w�asnych dzieci. Kiedy�, przed laty, chcia� mie� spadkobierc�
Havermooru oraz innych rozleg�ych w�o�ci, z czasem okaza�o si� jednak, �e
los zrz�dzi� inaczej. Pierwsza �ona Ruperta zmar�a przy porodzie po kilku
wcze�niejszych poronieniach, a gdy siedemna�cie lat p�niej o�eni� si� z
Liz, ona tak�e nie mog�a mu da� potomka. Przy ka�dej k��tni wini� j� za to,
cho� naprawd� nie marzy� o tak licznej czeredce jak Bertrama i Kate, a
gdyby ju� do tego dosz�o, na pewno chcia�by, aby jego dzieci mia�y lepsze
maniery. "To nies�ychane - m�wi� do �ony - �eby dzieciom na wszystko
pozwala�. C�, to typowe dla Amerykan�w. �adnego poczucia godno�ci, brak
opanowania, ani �ladu wykszta�cenia, nie m�wi�c ju� o dyscyplinie."
Odetchn�� z ulg� na wie�� o ma��e�stwie Edwiny z m�odym Charlesem
Fitzgeraldem. "Mo�e dla niej nie wszystko jest jeszcze stracone" - z
sarkazmem powiedzia� do Liz.
Hickhamowi mocno doskwiera�a siedemdziesi�tka, tote� nie by� zachwycony,
gdy Kate listownie poprosi�a siostr� o go�cin� dla ca�ej rodziny. Przyjazd
Winfield�w do Havermooru, maj�cy nast�pi� po spotkaniu w Londynie z
Fitzgeraldami i og�oszeniu zar�czyn, napawa� Ruperta obaw�. "Co? Ze
wszystkimi dzie�mi?" - przerazi� si�, gdy Liz nie�mia�o sondowa�a go przy
�niadaniu. Zbli�a�o si� Bo�e Narodzenie, ale go�cie mieli zawita� dopiero w
marcu, Liz mia�a wi�c nadziej�, �e w ko�cu uda jej si� przekona� m�a.
Marzy�a o spotkaniu z siostr� i jej dzie�mi, marzy�a o tym, by przera�liwie
puste dni jej �ycia ma��e�skiego zape�ni�y si� cho� na kr�tko. W ci�gu
dwudziestu czterech lat po�ycia z Rupertem w Havermoorze znienawidzi�a to
miejsce. T�skni�a za szcz�liwymi latami m�odo�ci, sp�dzonymi z siostr� w
Kalifornii.
Rupert by� cz�owiekiem trudnym we wsp�yciu i wyobra�enia Liz o
ma��e�skim szcz�ciu nigdy si� nie spe�ni�y. Z pocz�tku imponowa�y jej
wytworne maniery m�a, jego arystokratyczne pochodzenie i nadzwyczajna
uprzejmo��. Oczarowa� j� opowiadaniami o "cywilizowanym" �yciu w Anglii.
Dzieli�a ich jednak ogromna r�nica wieku - dwadzie�cia pi�� lat! Gdy Liz
przyby�a do Havermooru, zaskoczy� j� ponury wygl�d i op�akany stan dworu. W
owym czasie Rupert posiada� dom w Londynie, ale wnet okaza�o si�, �e nigdy
tam nie bywa. Po czterech latach, w ci�gu kt�rych nie byli w nim ani razu,
Rupert sprzeda� londy�ski dom jednemu ze swych przyjaci�. Liz w nadziei,
�e dzieci poprawi� ten stan rzeczy, zapragn�a mie� liczn� rodzin�. Chcia�a
s�ysze� m�ode g�osy rozpraszaj�ce bezdenny smutek ponurych pokoj�w, lecz po
latach daremnego oczekiwania na dziecko utraci�a wszelk� nadziej�. O�ywia�a
si� tylko w czasie rzadkich spotka� z rodzin� Kate w San Francisco. W ko�cu
i tej rado�ci zosta�a pozbawiona, gdy� najpierw ze wzgl�du na stan zdrowia
Ruperta musieli ograniczy� podr�e, na koniec za� pewnego ranka jej m��
oznajmi�, �e jest za stary na szwendanie si� po �wiecie. Reumatyzm, podagra
i podesz�y wiek przywi�za�y go na sta�e do domu, a �e wymaga� nieustannej
opieki, Liz tak�e nie opuszcza�a Havermooru. Cz�ciej ni� si� do tego
przyznawa�a, marzy�a o powrocie do San Francisco, gdzie nie by�a od wielu
lat. Tym bardziej wi�c zale�a�o jej na przyje�dzie Kate i dzieci, tote�
by�a wdzi�czna Rupertowi, gdy w ko�cu wyrazi� zgod�. "Niech przyjad�,
byleby nie zostali tu na zawsze" - powiedzia� z przek�sem.
Spotkanie z dawno nie widzian� rodzin� spe�ni�o wszelkie oczekiwania Liz.
Szcz�liwe, pe�ne rado�ci dni up�ywa�y niepostrze�enie. Zi�ci�y si� jej
marzenia o d�ugich spacerach z siostr� po ogrodzie. Kiedy� trudno je by�o
odr�ni�, a teraz Liz nie mog�a si� nadziwi�, �e Kate nadal wygl�da
m�odzie�czo i �licznie. I nie by�o w�tpliwo�ci, �e wci�� jest zakochana w
Bercie. Na ich widok Liz zn�w poczu�a �al, �e wysz�a za Ruperta. Przez te
wszystkie lata zastanawia�a si�, jak by si� potoczy�o jej �ycie, gdyby nie
zosta�a lady Hickham, a wysz�a za m�� w Stanach.
Ona i Kate jako dziewcz�ta by�y takie beztroskie i szcz�liwe pod opiek�
kochaj�cych rodzic�w! Obie wprowadzono do towarzystwa, gdy mia�y po
osiemna�cie lat, i przez kr�tki okres razem chodzi�y na proszone kolacj�,
bale i przyj�cia, potem jednak - za szybko, zdecydowanie za szybko -
pojawi� si� Rupert i zabra� Liz do Anglii. I chocia� sp�dzi�a tu wi�cej ni�
po�ow� �ycia, nigdy nie czu�a si� na wyspie jak u siebie. Przez ten czas
nie zdo�a�a zmieni� niczego, co Rupert ustali� w Havermoorze przed jej
przybyciem, czu�a si� wi�c w posiad�o�ci prawie jak go��, i to go�� niezbyt
mile widziany, skoro bowiem nie urodzi�a m�owi spadkobiercy, jej obecno��
tutaj wydawa�a si� bezcelowa.
Jej �ycie tak bardzo si� r�ni�o od �ycia Kate! Wiedzia�a, �e siostra nie
potrafi jej zrozumie� - mia�a przecie� przystojnego ciemnow�osego, m�odego
jeszcze m�a i sz�stk� cudownych dzieci, kt�re niczym dary niebios w
regularnych odst�pach czasu przychodzi�y na �wiat w ci�gu dwudziestu dw�ch
szcz�liwych lat ich ma��e�stwa. Trzej synowie i trzy c�rki Winfield�w,
wszyscy pe�ni �ycia i zdrowi, odziedziczyli po rodzicach urod�,
inteligencj� i poczucie humoru. Wydawa� si� mog�o, �e B�g obdarowa� zbyt
szczodrze Bertrama i Kate, mimo to patrz�c na nich nikt nie mia�
w�tpliwo�ci, i� zas�uguj� na te dary. Liz co prawda zazdro�ci�a siostrze od
lat, lecz obca by�a jej zawi��. Szcz�cie Kate i Berta uwa�a�a za
oczywiste, tak byli dobrzy, mili i uczciwi. Na ich widok wzbiera�a w jej
sercu t�sknota za tym, czego nigdy nie do�wiadczy�a - za mi�o�ci� dziecka i
czu�ego, kochaj�cego m�a.
�ycie z Rupertem uczyni�o z niej osob� przygaszon� i zamkni�t� w sobie.
Niewiele mia�a teraz do powiedzenia, nie by�o te� komu tego powiedzie�.
W�a�ciwie nigdy zbytnio nie obchodzi�a m�a, kt�ry ca�� uwag� po�wi�ca�
swoim posiad�o�ciom, polowaniom na kaczki, kuropatwy i ba�anty, a wcze�niej
tak�e hodowli ps�w i koni. �ona zawsze znaczy�a dla� niewiele, jeszcze
mniej ostatnio, gdy podagra dawa�a mu si� mocno we znaki. Potrzebowa� Liz,
aby poda�a mu kieliszek wina, zadzwoni�a po s�u�b�, pomog�a w przygotowaniu
do snu, jego sypialnia wszak�e znajdowa�a si� daleko od jej pokoju, po
drugiej stronie holu. Tak by�o od lat, odk�d lord Hickham poj��, �e nie
doczeka si� od niej potomka. Dlatego te� dla Liz przyjazd Winfield�w by�
niczym podniesienie �aluzji, zerwanie zas�on, wpuszczenie do zimnego dworu
s�o�ca i �wie�ego tchnienia kalifornijskiej wiosny.
Z miejsca, gdzie siedzia�y dzieci, dobieg�y Liz i Kate odg�osy cichej
czkawki, a nast�pnie st�umiony chichot. Kobiety u�miechn�y si� do siebie.
Od przyjazdu rodziny Liz jakby odm�odnia�a o dziesi�� lat, obecno��
Winfield�w wyra�nie podnios�a j� na duchu. Kate z przykro�ci� patrzy�a na
przedwcze�nie postarza�� siostr�, dr�czy�a si� my�l� o jej samotno�ci i
�yciu w ponurym otoczeniu, w domu, kt�rego nienawidzi�a, z m�czyzn�, kt�ry
niew�tpliwie nie darzy� jej mi�o�ci� ani teraz, ani nigdy przedtem. W
dodatku Liz z ka�d� chwil� by�a smutniejsza, �wiadoma rych�ego rozstania z
bliskimi. Za nieca�� godzin� ju� ich tu nie b�dzie i B�g jeden wie, kiedy
znowu przyjad� do Anglii! Kate zaprosi�a j� do San Francisco, by pomog�a w
przygotowaniach do �lubu Edwiny, Liz wszak�e wiedzia�a, �e nie b�dzie mog�a
zostawi� Ruperta na tak d�ugo. Mimo to obieca�a przyjecha� do Ameryki w
sierpniu.
Odg�osy czkawki zn�w dobieg�y uszu Kate. Popatrzy�a w stron� dzieci i
zatrzyma�a wzrok na prawie sze�cioletniej Alexis. George m�wi� jej co� na
ucho, ma�a za� ledwie hamowa�a chichot.
- Pss... - szepn�a Kate i u�miechn�a si� do nich, zerkaj�c spod oka na
Ruperta. Ich �niadania w Kalifornii wygl�da�y zazwyczaj jak piknik w �wi�to
Czwartego Lipca, ale tutaj musieli si� zachowywa� przyzwoicie.
Trzeba przyzna�, �e dzieci by�y nadspodziewanie grzeczne i stosowa�y si�
do wymaga� Ruperta, kt�ry z wiekiem jakby nieco z�agodnia�. Kilka razy
zabra� nawet szesnastoletniego Filipa na polowanie i cho� ch�opiec wyzna�
ojcu, �e nienawidzi tych wypraw, wobec wuja by� zawsze uprzejmy i stara�
si� okazywa� mu wdzi�czno��. Tyle �e Filip stara� si� by� mi�y dla ka�dego,
bo taki ju� by�: uk�adny, taktowny i ujmuj�cy, wydawa� si� jak na sw�j wiek
nad wyraz dojrza�y. Wygl�da� na wi�cej ni� szesna�cie lat i by�
zdecydowanie najm�drzejszym, najbardziej odpowiedzialnym dzieckiem
Winfield�w. Nie m�wi�c oczywi�cie o Edwinie, ona jednak liczy�a sobie
dwadzie�cia lat i niebawem mia�a za�o�y� w�asn� rodzin�, kt�ra powinna si�
w ci�gu roku powi�kszy�. Kate nadal nie mog�a uwierzy�, i� jej najstarsza
c�rka ju� na tyle doros�a, �e wychodzi za m�� i pewno urodzi wkr�tce
dziecko.
Winfieldowie wracali do domu, aby przygotowa� wesele. Do Stan�w jecha� z
nimi tak�e dwudziestopi�cioletni Charles, narzeczony Edwiny, zakochany w
niej po uszy. Spotkali si� przypadkiem poprzedniego lata w San Francisco i
odt�d niemal nie rozstawali. �lub zaplanowano ju� na sierpie�, dlatego
wie�li ca�e jardy pi�knego materia�u w kolorze ko�ci s�oniowej, kt�ry
Edwina i Kate kupi�y w Londynie na sukni� �lubn�. W San Francisco krawcowa
Kate wyhaftuje sukni� male�kimi pere�kami, welon za� uszyje Francuzka,
kt�ra w�a�nie przyby�a z Pary�a do Londynu, a lady Fitzgerald przywiezie go
w lipcu, przybywaj�c na �lub.
Winfield�w czeka�o jeszcze za�atwienie mn�stwa spraw. Bertram Winfield
zalicza� si� do najznaczniejszych obywateli Kalifornii - do jego rodziny
nale�a�a jedna z najwi�kszych gazet w San Francisco - z tego te� wzgl�du na
wesele Edwiny musieli zaprosi� setki os�b. Kate z c�rk� od miesi�ca
opracowywa�y list� go�ci, kt�ra w ko�cu liczy�a ponad pi��set nazwisk,
kiedy za� Edwina ostrzeg�a narzeczonego, �e mo�e si� jeszcze wyd�u�y�,
Charles si� tylko roze�mia�. "W Londynie by�oby o wiele gorzej -
powiedzia�. - Dwa lata temu na �lubie mojej siostry zjawi�o si� siedemset
os�b. Dzi�ki Bogu by�em wtedy w Delhi."
Przez ostatnie cztery lata Charles podr�owa� po �wiecie. Sp�dziwszy dwa
lata w wojsku w Indiach, wyruszy� do Kenii, gdzie przebywa� rok, podr�uj�c
i odwiedzaj�c znajomych. Edwina uwielbia�a s�ucha� opowie�ci o jego
przygodach. Prosi�a, by w podr� po�lubn� wybrali si� do Afryki, Charles
jednak uzna�, �e lepiej b�dzie sp�dzi� miodowy miesi�c w jakim� bardziej
cywilizowanym kraju. Jesieni� zamierzali podr�owa� po W�oszech i Francji,
po czym na Bo�e Narodzenie zjecha� do Anglii.
Edwina zakochana by�a w Charlesie po uszy. Marzy�a o licznej rodzinie,
przynajmniej takiej jak jej w�asna, i o r�wnie szcz�liwym �yciu
ma��e�skim, jakie wiedli jej rodzice, aczkolwiek nawet mi�dzy nimi czasami
wybucha�y spory. W domu a� dr�a�y �ciany, gdy matka naprawd� traci�a
cierpliwo��, zawsze jednak ��czy�o ich g��bokie uczucie, a po eksplozji
gniewu nast�powa� okres czu�o�ci i wybaczania. Wiadomo by�o, �e cokolwiek
si� wydarzy, Kate i Bertram nadal b�d� si� kochali. Tego w�a�nie oczekiwa�a
Edwina od Charlesa. Nie potrzebowa�a do szcz�cia m�a, kt�ry by�by wa�n�
osobisto�ci�, nie potrzebowa�a jego tytu��w czy wytwornej posiad�o�ci. Nie
chcia�a nic z tego, co niegdy� poci�gn�o ciotk� Liz do wuja Ruperta.
Dobro�, poczucie humoru, inteligencja, umiej�tno�� dzielenia rado�ci z
bliskimi, wsp�lne rozmowy i praca - tylko to si� dla niej liczy�o. Charles
co prawda nigdy nie musia� zarabia� na utrzymanie i po ojcu mia�
odziedziczy� miejsce w Izbie Lord�w, lecz Edwina wiedzia�a, �e jej
narzeczony posiada te cechy charakteru, kt�re ceni�a. Ich �ycie zapowiada�o
si� przyjemnie - b�d� si� bawi� i sp�dza� beztrosko czas w towarzystwie
przyjaci�.
Charles, podobnie jak jego ukochana, pragn�� mie� co najmniej p� tuzina
dzieci. Winfieldowie mieli siedmioro, przy czym jedno, ch�opczyk, kt�ry
przyszed� na �wiat pomi�dzy Edwin� a Filipem, zmar�o przy narodzinach. By�
mo�e na Filipie mo�na by�o polega� dlatego w�a�nie, �e zaj�wszy nienale�ne
mu miejsce najstarszego syna, poczuwa� si� do wi�kszej odpowiedzialno�ci we
wszystkim, co czyni�. Dwunastoletni George mia� w zwi�zku z tym �atwiejsze
�ycie i uwa�a�, �e jedynym jego celem jest roz�mieszanie ca�ego otoczenia.
Przy ka�dej sposobno�ci przekomarza� si� z Alexis i maluchami, czu� si� te�
zobowi�zany kruszy� skorup� powagi starszego brata i robi� to bez ustanku:
a to �ci�gn�� mu z ��ka prze�cierad�o, to zn�w w�o�y� do but�w
nieszkodliwe w�e... Podrzucona gdzie� mysz czy pieprz w porannej kawie
pozwala�y rozpocz�� dzie� jak nale�y. Filip z kolei uwa�a�, �e George
przyszed� na �wiat g��wnie po to, by jemu zatruwa� �ycie. Gdy starszy brat
nieporadnie nawi�zywa� znajomo�ci z dziewcz�tami, George natychmiast
pojawia� si� nieproszony, got�w s�u�y� pomoc�. Ten ch�opiec nigdy nie
przejawia� nie�mia�o�ci ani w towarzystwie dziewcz�t, ani w �adnej innej
sytuacji. Podczas podr�y statkiem Kate i Bertrama witano wsz�dzie s�owami:
"A, to wy jeste�cie rodzicami George'a!..." Kate a� cierp�a sk�ra, kiedy
si� zastanawia�a, co ch�opiec zn�w przeskroba�, Bertram za� �mia� si�,
rozbawiony psotami i �ywotno�ci� syna.
Najbardziej nie�mia�a ze wszystkich dzieci by�a Alexis, nast�pna w
kolejno�ci. Na �wiat spogl�da�a wielkimi niebieskimi oczami, a jej jasne
loki wydawa�y si� w s�o�cu prawie bia�e, czym si� r�ni�a od reszty
rodze�stwa, kt�re odziedziczy�o po rodzicach ciemne w�osy. Zupe�nie jakby
Opatrzno�� obdarowa�a George'a sk�onno�ci� do psot i odwag�, a Alexis czym�
delikatnym i rzadkim. Gdziekolwiek si� pokaza�a, ludzie ogl�dali si� za
ni�, podziwiaj�c jej urod�, ale dziewczynka natychmiast znika�a, by po
godzinie ukaza� si� znowu, cichutko, jak gdyby sp�ywa�a na niewidzialnych
skrzyd�ach. By�a najs�odsz� c�reczk� Kate i ulubienic� ojca. Rzadko si�
pierwsza odzywa�a. �y�a szcz�liwa w gronie rodziny, chroniona przez
wszystkich. Przed jej wzrokiem nic si� nie ukry�o, lecz m�wi�a niewiele.
Lubi�a godzinami przesiadywa� w ogrodzie wij�c wianki, by ozdobi� nimi
matczyne w�osy. Rodzice byli dla niej wszystkim. Cz�ci� swych uczu�
obdarowa�a Edwin�, ta jednak by�a mocniej zwi�zana z nast�pnym z kolei
dzieckiem, czteroletni� Frances.
W rodzinie nazywano j� Fannie. Mia�a s�odkie okr�g�e policzki, pulchne
r�czki i mocne n�ki. By�a pogodn�, zawsze zadowolon� istotk�, a jej
u�miech porusza� najbardziej zatwardzia�e serca. R�wnie pogodny by�
dwuletni Teddy, oczko w g�owie matki. W�a�nie zaczyna� odkrywa� �wiat wok�
siebie. G��wka ca�a w lokach i radosny, beztroski �miech zjednywa�y mu
og�ln� sympati�. Uwielbia� ucieka� Oonie, swojej piastunce, bardzo bowiem
lubi�, kiedy go goni�a.
Oona, mi�a Irlandka, opu�ci�a sw�j kraj w wieku czternastu lat. Kate nie
kry�a zadowolenia, gdy znalaz�a j� w San Francisco. Obecnie Oona mia�a lat
osiemna�cie i by�a jej wielk� pomoc� przy dzieciach. Cz�sto robi�a Kate
wyrzuty, �e psuje Teddy'ego, a Kate ze �miechem przyznawa�a jej racj�.
Istotnie rozpieszcza�a czasami swoje dzieci, bo je wszystkie bez wyj�tku
bardzo kocha�a.
Mimo up�ywu czasu Kate nie mog�a si� nadziwi�, �e ka�de jej dziecko jest
ca�kowicie inne, posiada odr�bn� osobowo�� i w�asne potrzeby. R�ni�y si�
wszystkim: reakcj� na otaczaj�cy �wiat, aspiracjami, stosunkiem do niej, do
�ycia i do siebie nawzajem - poczynaj�c od nie�mia�o�ci Alexis, poprzez
silne poczucie odpowiedzialno�ci tkwi�ce w Filipie, ca�kowity jej brak u
George'a a� po spokojn� pewno�� siebie Edwiny, zawsze troskliwej i
�agodnej, my�l�cej przede wszystkim o innych. Kate odetchn�a z ulg� widz�c
j� po uszy zakochan� w Charlesie i czerpi�c� z tego uczucia wiele rado�ci.
Zas�ugiwa�a na to. Od lat by�a praw� r�k� matki i Kate uwa�a�a, �e
najwy�szy czas, by Edwina rozpocz�a w�asne �ycie.
A teraz ogarnia� j� �al, �e c�rka wyjedzie na sta�e do Anglii. Ju� po raz
drugi w �yciu czeka�o j� rozstanie z blisk� osob�. Mog�a mie� tylko
nadziej�, �e Edwina b�dzie szcz�liwsza od Liz, Charles bowiem w niczym nie
przypomina� Ruperta: by� inteligentnym cz�owiekiem, �agodnym i m�drym,
b�dzie wi�c na pewno wspania�ym m�em.
Mieli si� tego dnia spotka� z Charlesem w dokach linii White Star w
Southampton. Postanowi� towarzyszy� im w drodze powrotnej do Stan�w po
cz�ci dlatego, �e nie m�g� znie�� my�li o rozstaniu z Edwin� na d�ugie
cztery miesi�ce, a tak�e dlatego, �e Bert nalega�, aby podr� Charlesa by�a
prezentem zar�czynowym dla c�rki. Wykupili bilety na nowiutki statek, na
jego dziewiczy rejs, czym byli nies�ychanie podekscytowani.
Jeszcze nie wstali od sto�u w Havermoorze, a ju� Alexis zacz�a �mia� si�
w g�os, gdy George szepta� jej do ucha jakie� niesamowite historie,
wypuszczaj�c przy tym k��by pary w zimne powietrze jadalni. Bertram
zachichota� obserwuj�c dzieci. Rupert podni�s� si� wreszcie z miejsca, co
oznacza�o koniec �niadania. Bert podszed� do szwagra, by si� z nim
po�egna�. Tym razem Rupert niemal �a�owa�, �e Bertram odje�d�a. Lubi� go,
lubi� tak�e Kate, cho� do dzieci odnosi� si� z rezerw�.
- Wspaniale nam by�o u ciebie, Rupercie. Zapraszamy do San Francisco -
powiedzia� Bertram. Sam prawie uwierzy� we w�asne s�owa.
- Obawiam si�, �e dla mnie jest ju� troch� za p�no - odpar� Rupert.
- Je�eli b�dziesz si� dobrze czu�, przyjed�.
Raz jeszcze u�cisn�li sobie d�onie. Rupert, cho� w sumie by� zadowolony z
ich wizyty, odczuwa� ulg�, �e wyje�d�aj�.
- Musicie koniecznie opisa� nam ten nowy statek. Na pewno jest wspania�y
- powiedzia�. Przez chwil� wydawa�o si�, �e zazdro�ci Winfieldom podr�y,
natomiast Liz na sam� my�l o przeprawie przez ocean by�a chora, chocia� z
t�sknot� ju� teraz wygl�da�a chwili wyjazdu do Stan�w. Poczyni�a nawet
pewne przygotowania, wybra�a sobie bowiem sukni� przy okazji pobytu w
Londynie z Kate i Edwin�.
- Pewnie napiszesz o rejsie w swojej gazecie, prawda?-zagadn�� Rupert
Berta, kt�ry u�miechn�� si� na te s�owa. Wprawdzie niezmiernie rzadko
pisywa� do w�asnej gazety, nie licz�c okazjonalnych artyku��w wst�pnych,
ale tym razem musia� przyzna�, �e istotnie chyba zamie�ci co� na �amach
pisma.
- By� mo�e. Je�eli napisz�, przy�l� wam egzemplarz - obieca�.
Rupert obj�� Berta ramieniem i odprowadzi� do drzwi, podczas gdy Edwina i
Liz razem z Oon� zap�dza�y kolejno dzieci do �azienki przed wyruszeniem do
Southampton.
Pora by�a jeszcze wczesna. S�o�ce dopiero unosi�o si� nad widnokr�giem.
Przed sob� mieli trzygodzinn� podr� do Southampton. Rupert poleci� swemu
szoferowi i dw�m stajennym, by odwie�li ich na miejsce wraz z reszt�
baga�u, wi�kszo�� kufr�w bowiem wys�ano ju� poprzedniego dnia.
W ci�gu kilku minut Winfieldowie usadowili si� w trzech samochodach.
Edwina i Filip jechali z cz�ci� baga�u i George'em, kt�ry oczywi�cie zaj��
miejsce przy kierowcy. W drugim samochodzie podr�owa�a Oona z Fannie,
ma�ym Teddym i pozosta�ym baga�em, natomiast silver ghostem, ulubionym
autem Ruperta, jechali Kate z Bertramem i Alexis. Liz zaproponowa�a, �e
b�dzie im towarzyszy�, ale Kate uzna�a, �e podr� jest zbyt d�uga i siostra
czu�aby si� bardzo osamotniona w drodze powrotnej. U�cisn�y si� zatem
serdecznie. Liz przez d�ug� chwil� mocno tuli�a Kate, sama nie wiedz�c,
czemu jest tego ranka wyj�tkowo niespokojna.
- Dbaj o siebie... B�dzie mi ciebie brakowa�o... - powiedzia�a. By�o jej
wyj�tkowo ci�ko rozstawa� si� z siostr�, jakby nie mog�a znie�� wi�cej
po�egna�. Raz jeszcze u�ciska�a Kate, ta za� roze�mia�a si� pogodnie i
poprawi�a na g�owie stylowy kapelusz, kt�ry Bertram kupi� jej w Londynie.
- Ani si� obejrzysz, jak b�dzie sierpie�, Liz - szepn�a siostrze do
ucha. - I znowu b�dziesz w domu. - Poca�owa�a j� w policzek, po czym
odsun�a od siebie, by spojrze� na ni� po raz ostatni. Jak�e martwi� j�
zm�czony wygl�d Liz! Ilekro� my�la�a o przenosinach Edwiny do Anglii,
modli�a si�, by �ycie jej c�rki by�o lepsze ni� to, kt�re przypad�o w
udziale siostrze. Nie mog�a pogodzi� si� z my�l�, �e Edwina odjedzie od
niej tak daleko. Nie mniej ci�ko by�o jej teraz zostawi� Liz z Rupertem,
kt�ry w�a�nie gderliwym g�osem wydawa� polecenia kierowcom, ponaglaj�c ich
do wyjazdu, by Winfieldowie nie sp�nili si� na statek. Mieli odp�yn�� za
nieca�e pi�� godzin.
- Wyp�ywacie w samo po�udnie, prawda? - Gdy Rupert zada� to pytanie, by�o
p� do �smej rano dziesi�tego kwietnia. - To wspania�y statek. �ycz� jak
najlepszej podr�y i pomy�lnych wiatr�w!
Pomacha� im r�k� na po�egnanie. Stoj�ca przy nim Liz ze smutkiem
patrzy�a, jak odje�d�a pierwszy samoch�d, za nim drugi i wreszcie ostatni.
Kate u�miecha�a si� wygl�daj�c przez okno. Na kolanach trzyma�a Alexis, a
siedz�cy obok Bertram obejmowa� j� ramieniem.
- Kocham was! - zawo�a�a Liz, gdy auta przyspiesza�y z pomrukiem
silnik�w. - Kocham was!...
Jej s�owa rozp�yn�y si� w powietrzu. Otar�a oczy nie rozumiej�c,
dlaczego dr�czy j� niepok�j. "To niepowa�ne, zobacz� ich przecie� ju� w
sierpniu." U�miechn�a si� do w�asnych my�li i wesz�a za m�em do domu.
Rupert zamkn�� si� w bibliotece, co cz�sto czyni� przed po�udniem, Liz za�
wr�ci�a do jadalni. Posmutnia�ym wzrokiem patrzy�a na opustosza�e miejsca
przy stole, a gdy s�u�ba zbiera�a talerze, ogarn�o j� przejmuj�ce uczucie
samotno�ci. Jeszcze przed chwil� pok�j by� pe�en �ycia i ludzi, kt�rych
kocha�a, teraz panowa�a tu d�wi�cz�ca w uszach cisza. Znowu by�a sama.
Tymczasem jej bliscy zmierzali do Southampton.
Rozdzia� drugi
Dotar�szy do portu w Southampton samoch�d wioz�cy Kate i Bertrama
poprowadzi� kawalkad� pojazd�w lorda Hickhama do miejsca, gdzie pasa�erowie
pierwszej klasy wchodzili na pok�ad. George, jad�cy z Edwin� i Filipem w
drugim z kolei aucie, nie m�g� z podniecenia usiedzie� na miejscu, czym
doprowadza� rodze�stwo do rozpaczy, a� wreszcie siostra kategorycznie
przywo�a�a go do porz�dku. Niewiele to jednak pomog�o.
- Popatrz, popatrz Edwino! - zawo�a� George ujrzawszy cztery pot�ne
kominy statku.
Filip bezskutecznie stara� si� go uspokoi�. W przeciwie�stwie do
rozhukanego m�odszego brata przeczyta� wiele o statku, st�d wiedzia�, �e
wezm� udzia� w jego dziewiczym rejsie. Niemal identyczny "Olympic" p�ywa�
po morzach ju� od roku, ten wszak�e, RMS "Titanic", by� najwi�kszym w
�wiecie liniowcem, o po�ow� wi�kszym od innych. George'owi a� dech zapar�o
na jego widok. Ojcowska gazeta nazwa�a go "Statkiem Cud�w", a na Wall
Street okre�lono go mianem "Ulubie�ca Milioner�w". Czekaj�cy ich rejs by�
przywilejem tylko dla wybranych. Bertowi Winfieldowi uda�o si� zarezerwowa�
pi�� z dwudziestu o�miu luksusowych kabin na pok�adzie B, jednym z wielu
"cud�w" odr�niaj�cych ten statek od innych. Kabiny te mia�y okna zamiast
iluminator�w, a umeblowano je pi�knymi francuskimi, holenderskimi i
brytyjskimi antykami. Pokoje Winfield�w, po��czone ze sob�, tworzy�y jeden
wielki apartament.
George mia� zamieszka� z Filipem, Edwina z Alexis, Oona z Fannie i
Teddym, Bertram i Kate za� w najwi�kszej kabinie, s�siaduj�cej z pokojem
ich przysz�ego zi�cia, Charlesa Fitzgeralda. Poprzedzaj�ca rejs podnios�a
atmosfera sprawi�a, �e George nie m�g� doczeka� si� chwili wej�cia na
pok�ad. Gdy tylko samochody si� zatrzyma�y, rzuci� si� w stron� trapu. Jego
starszy brat by� jednak szybszy i zaci�gn�� go z powrotem pod opieku�cze
skrzyd�a Edwiny, kt�ra pomaga�a matce utrzyma� w ryzach gromadk� dzieci.
- A gdzie� to si� wybierasz, m�ody cz�owieku? - rzuci� Filip tonem swego
ojca, ignoruj�c nieprzychylne spojrzenie brata.
- Nied�ugo b�dziesz przybiera� ton wuja Ruperta - odpar� George, lecz
Filip pomin�� t� uwag� milczeniem. - Nie wolno ci si� st�d rusza�, dop�ki
ojciec nie pozwoli wej�� na pok�ad. - Filip zerkn�� na reszt� dzieci i
zauwa�y�, �e Alexis kurczowo trzyma si� sp�dnicy matki, a niania ledwo mo�e
si� upora� z dw�jk� zap�akanych maluch�w. - George - poleci� - id� pom�c
przy Teddym. Oona i mama musz� si� zaj�� baga�em.
Ojciec w�a�nie odprawia� szofer�w lorda Hickhama. Za takimi chwilami jak
ta George wprost przepada�, panuj�cy bowiem chaos pozwala� zwykle ulotni�
si� i robi� to, na co przysz�a mu ochota.
- Och, Filipie, naprawd� musz�? - Wygl�da� na przera�onego perspektyw�
zajmowania si� dzie�mi, gdy wok� tyle si� dzia�o. Imponuj�cy kad�ub
"Titanica" by� tu� obok. George niecierpliwie czeka� na moment, gdy zacznie
penetrowa� sekrety statku. Czu�, �e nie ma chwili do stracenia.
- Owszem, musisz - warkn�� Filip, popychaj�c George'a w kierunku
m�odszego rodze�stwa, sam za� poszed� pom�c ojcu. K�tem oka dostrzeg�, �e
Edwina nie mo�e sobie poradzi� z Alexis.
- Nie b�d� niem�dra - przekonywa�a. Kl�cza�a obok niej na nabrze�u w
nowym eleganckim kostiumie z niebieskiej we�ny, kt�ry po raz pierwszy
w�o�y�a z okazji spotkania z rodzicami Charlesa. - Czego tu si� ba�?
Popatrz! - wskaza�a r�k� na wielki statek - to p�ywaj�ce miasto. Za kilka
dni b�dziemy w Nowym Jorku i wsi�dziemy do poci�gu, kt�ry nas zawiezie do
San Francisco - stara�a si� m�wi� o czekaj�cej ich podr�y jak o weso�ej
przygodzie, lecz Alexis, kt�r� najwyra�niej przera�a� ogrom statku, z
p�aczem wyrywa�a si� z jej obj��, szukaj�c schronienia w fa�dach matczynej
sp�dnicy.
- O co chodzi, kochanie? - Kate popatrzy�a na najstarsz� c�rk�, staraj�c
si� dos�ysze� jej s�owa poprzez d�wi�ki orkiestry, kt�ra na specjalnie
zbitym na t� okazj� pomo�cie gra�a murzy�skie rytmy. Poza tym zaokr�towanie
przebiega�o ca�kiem zwyczajnie. Widocznie linie White Star zdecydowa�y, �e
nadmiar rozg�osu by�by nieelegancki: - Co si� sta�o? - spyta�a Edwin�
pr�buj�c� uspokoi� Alexis.
- Boi si� wej�� na pok�ad - mrukn�a Edwina dyskretnie. Kate przytakn�a
jej ze zrozumieniem.
Alexis zawsze czu�a l�k przed nowymi wydarzeniami, lud�mi i miejscami.
Gdy p�yn�li do Europy na "Mauretanii", tak�e by�a wystraszona i wci��
wypytywa�a matk�, co b�dzie, je�li wpadnie do wody.
Szczup�� d�oni� w cieniutkiej r�kawiczce Kate pog�adzi�a jedwabiste loki
c�reczki i pochyli�a si�, by szepn�� jej do ucha przeznaczone tylko dla
niej sekrety. S�owa matki wywo�a�y u�miech na twarzy dziewczynki,
przypomnia�y jej bowiem, �e za pi�� dni b�dzie obchodzi� swoje sz�ste
urodziny. Matka obieca�a jej a� dwa przyj�cia urodzinowe - pierwsze na
statku, a drugie gdy dotr� do San Francisco.
- Czy ju� dobrze? - spyta�a szeptem Kate wystraszon� c�rk�, Alexis jednak
pokr�ci�a g�ow� i wybuchn�a p�aczem tul�c si� do matki, bo na nowo
przypomnia�a sobie o czekaj�cej ich podr�y.
- Nie chc� jecha�! - szlocha�a, lecz zanim zd��y�a powiedzie� co� wi�cej,
mocne r�ce unios�y j� w g�r� i znalaz�a si� w ramionach ojca.
- Ale� chcesz, cukiereczku. Chyba nie zamierzasz zosta� w Anglii bez nas?
Z pewno�ci� nie, ty g�uptasku. Teraz p�yniemy do domu na najcudowniejszym
statku, jaki dot�d zbudowano. A wiesz, co w�a�nie widzia�em? Panienk� tak�
du�� jak ty. I za�o�� si�, �e zanim dotrzemy do Nowego Jorku, b�dziecie
najlepszymi przyjaci�kami. No, a teraz idziemy na pok�ad, dobrze?
Zobaczymy, jak wygl�daj� nasze kabiny - o�wiadczy�, trzymaj�c j� mocno w
ramionach.
Kiedy ma�a si� uspokoi�a, uj�� �on� pod rami� i poprowadzi� rodzin� w
stron� trapu. Na statku postawi� Alexis, kt�ra wprawdzie mocno trzyma�a go
za r�k�, gdy po szerokich schodach wchodzili na g�rny pok�ad, ale ju�
ciekawie zerka�a przez okna sali gimnastycznej na szeroko rozreklamowanego
elektrycznego wielb��da.
Po ca�ym "Titanicu" kr��y�y t�umy ludzi podziwiaj�cych wystr�j wn�trz,
wspania�e boazerie i rze�by, eleganckie wyko�czenia, wymy�lne �yrandole,
bogate obicia oraz pi�� olbrzymich fortepian�w. Nawet Alexis przycich�a
oszo�omiona, gdy spacerowali po statku przed udaniem si� na pok�ad B, gdzie
mie�ci� si� ich apartament.
- Prawda, �e to robi wra�enie? - powiedzia� Bert do Kate, kt�ra
u�miechn�a si� do m�a. Bardzo si� cieszy�a, �e odb�dzie z nim podr� na
pok�adzie tego cuda. To zawieszone pomi�dzy dwoma �wiatami miejsce, gdzie
wszyscy czuli si� dobrze, bo o ka�dego troszczono si� jak nale�y, wyda�o
jej si� przytuln�, bezpieczn� i romantyczn� przystani�. Tym razem
zamierza�a powierzy� Oonie piecz� nad dzie�mi i wi�cej czasu po�wi�ci�
m�owi. Bertram by� zachwycony sal� gimnastyczn�, ale gdy zajrza� do klubu,
Kate skrzywi�a si� i pogrozi�a mu palcem.
- Nawet o tym nie my�l. Chc�, �eby�my wi�cej przebywali z sob� podczas
tego rejsu. - Na kr�tk� chwilk� przytuli�a si� do Berta, kt�ry w odpowiedzi
u�miechn�� si� czule.
- Chcesz powiedzie�, �e Charles i Edwina nie s� tu jedyn� zakochan� par�?
- szepn�� jej do ucha, wci�� jeszcze trzymaj�c Alexis za r�k�.
- Mam tak� nadziej� - u�miechn�a si� Kate znacz�co i koniuszkami palc�w
delikatnie musn�a policzek m�a.
- S�uchajcie no - zaproponowa� Bert - co by�cie powiedzieli na to, �eby
teraz i�� do kabin, rozpakowa� rzeczy, a p�niej znowu pomyszkowa� po
statku?
- A nie mo�emy od razu, tato? - nudzi� George, niezwykle podniecony, bo
wszystko by�o takie nowe. Jednak�e Bert nalega�, by wpierw bezpiecznie
umie�ci� najm�odsze dzieci w kabinach. Obieca�, �e p�niej sam oprowadzi go
po statku, ale dla George'a pokusa by�a zbyt silna. Zanim Winfieldowie
dotarli na pok�ad B, po�o�ony dwa pi�tra poni�ej sali gimnastycznej,
ch�opiec znikn��. Zatroskana Kate poprosi�a Filipa, aby poszuka� brata.
- Zostaw go, Kate - mitygowa� �on� Bertram. - Nie m�g� odej�� daleko. Na
statku nic mu si� nie stanie. Przecie� jest tak podniecony, �e nie zszed�by
z pok�adu za nic w �wiecie. Jak si� rozlokujemy w kabinach, p�jd� go
poszuka�.
Kate, niezbyt przekonana, przysta�a na propozycj� m�a, martwi�a si�
jednak wyobra�aj�c sobie k�opoty, w jakie syn mo�e si� wpakowa�. Dopiero na
widok przepi�knych kabin, kt�re Bertram dla nich zarezerwowa�, zapomnia�a o
wszelkich strapieniach.
Winfieldowie z rado�ci� powitali Charlesa, kt�ry zjawi� si� chwil� po
nich.
- Czy to tutaj? - zagadn�� wtykaj�c g�ow� w drzwi saloniku. Ciemne w�osy
mia� nienagannie przyczesane, a w b��kitnych oczach na widok narzeczonej
zata�czy�y ogniki. Edwina zerwa�a si� i pobieg�a ku niemu.
- Charles! - wykrzykn�a ucieszona i zarumieniona z rado�ci rzuci�a si� w
jego wyci�gni�te na powitanie ramiona. Jej w�osy mia�y ten sam odcie� co
w�osy Charlesa, ale b��kit oczu by� g��bszy. Promienia�a szcz�ciem, gdy
przy akompaniamencie chichot�w Alexis i Fannie Charles unosi� j� w
ramionach.
- Hej, panienki, a c� was tak �mieszy? - Bardzo lubi� bawi� si� z
m�odszymi siostrami Edwiny, a Teddy'ego uwa�a� za najs�odsze dziecko na
�wiecie. Zaprzyja�ni� si� z Filipem i polubi� nawet rozbrykanego George'a.
Winfield�w uwa�a� za wspania�� rodzin�, siebie za� za szcz�liwca, �e
spotka� i pokocha� Edwin�. - Widzia�y�cie ju� pieski? - zapyta� dziewczynki
ponad ramieniem ich siostry. Fannie pokr�ci�a przecz�co g�ow�, a Alexis
spochmurnia�a. - P�jdziemy je odwiedzi� po po�udniu, jak si� wy�picie.
- Gdzie one s�? - spyta�a zaniepokojona Alexis, my�l�c o psach z obaw�.
- Na dole, zamkni�te w klatkach. Nie uwolni� si� z nich -uspokoi�a j�
Edwina. Alexis nie wysz�aby z kabiny przez ca�y rejs, gdyby wiedzia�a, �e
mo�e spotka� b��kaj�cego si� po korytarzach psa.
Edwina zostawi�a dzieci pod opiek� Oony, po czym uda�a si� z Charlesem do
jego kabiny. Bertram zarezerwowa� mu pi�kny pok�j. Z dala od ciekawskich
spojrze� dzieci narzeczony przytuli� j� mocno i delikatnie poca�owa� w
usta. Edwina wstrzyma�a oddech, zapominaj�c o ca�ym �wiecie w silnych
ramionach przysz�ego m�a. Nie raz w podobnych chwilach zastanawia�a si�,
czy potrafi� poczeka� na siebie a� do sierpnia. Oboje wiedzieli jednak, �e
za nic w �wiecie nie zawiedliby zaufania okazywanego im przez rodzic�w
Edwiny, cho� z pewno�ci� trudno im b�dzie wytrwa� a� do dnia, w kt�rym
po��cz� ich wi�zy ma��e�skie.
- Czy zechcia�aby pani p�j�� ze mn� na spacer, panno Winfield? - z
u�miechem zapyta� Charles narzeczon�.
- Z najwi�ksz� przyjemno�ci�, panie Fitzgerald - odpar�a.
Charles rzuci� p�aszcz na ��ko i wyszli na pok�ad. Pogoda by�a nie
najgorsza, jakby s�o�ce tak�e cieszy�o si� z ich rado�ci. Nie widzieli si�
zaledwie kilka dni, lecz ka�da godzina roz��ki wydawa�a im si� wiekiem.
Edwina by�a zachwycona, �e narzeczony jedzie z nimi do San Francisco. Nie
potrafi�a sobie wyobrazi�, �e mogliby si� na tak d�ugo rozsta�.
- T�skni�am za tob� - szepn�a mu do ucha, gdy wygodnymi schodami dotarli
na pok�ad spacerowy po�o�ony wy�ej.
- Ja te�, kochanie - powiedzia� Charles. - Ju� nied�ugo nie b�dziemy si�
rozstawa� ani na chwil�.
Edwina przytakn�a mu rado�nie. Gdy mijali stoliki kawiarenki, na
francusk� mod�� wystawione na pok�ad, odprowadza�y j� pe�ne podziwu
spojrzenia kelner�w, kt�rzy wymieniali mi�dzy sob� uwagi w szybkiej
francuskiej mowie. Wielu pasa�er�w pierwszej klasy intrygowa�o to male�kie
"bistro", nowo�� nie spotykana na �adnym statku, jak zreszt� wiele innych
szczeg��w na "Titanicu".
Narzeczeni doszli do po�owy pok�adu spacerowego, kt�rego cz�� os�oni�to
oszklonym dachem, aby mo�na podziwia� ocean bez wzgl�du na kaprysy pogody.
- My�l�, kochanie, �e znajdziemy na tym statku wiele zacisznych zak�tk�w
- powiedzia� Charles z u�miechem. Mocniej przycisn�� jej r�k� ramieniem, a
Edwina si� roze�mia�a.
- Tak jak George. Uda�o mu si� zgubi�, zanim doszli�my do kabiny. Ten
dzieciak jest niemo�liwy. Naprawd� nie wiem, czemu mama go nie udusi. - Na
my�l o bracie Edwina spochmurnia�a.
- Nie robi tego, bo to uroczy urwis - wyst�pi� Charles w obronie ch�opca.
- On dobrze wie, na ile mo�e sobie pozwoli�.
Edwina musia�a przyzna� mu racj�, cho� chwilami naprawd� mia�a ochot�
zamordowa� brata.
- Chyba tak. To niesamowite, jak bardzo r�ni� si� on i Filip. Filip
nigdy by sobie nie pozwoli� na podobne zachowanie.
- Ja w jego wieku te� nic takiego nie robi�em i mo�e w�a�nie dlatego tak
lubi� George'a. On nigdy nie b�dzie �a�owa�, �e kiedykolwiek zrezygnowa� z
czego�. My�l�, �e ju� wszystkiego popr�bowa�.
Charles roze�mia� si�, a Edwina zawt�rowa�a mu rado�nie. Narzeczony obj��
j� ramieniem i obydwoje patrzyli, jak ogromny statek powoli odsuwa si� od
nabrze�a. Edwina modli�a si� w duchu, by ojciec mia� racj� i �eby si� nie
okaza�o, �e George zszed� ze statku, aczkolwiek podobnie jak ojciec by�a
przekonana, �e brat nie zrobi� tego. Tutaj, na pok�adzie, dzia�o si� zbyt
wiele, nie s�dzi�a zatem, aby poci�gn�� go brzeg.
Gdy spogl�dali w d�, przenikliwe gwizdki zla�y si� w jeden ostry d�wi�k,
kt�ry uniemo�liwia� rozmow�. W powietrzu czu�o si� prawdziwie podniecaj�cy
nastr�j, pot�gowany przez gwizdy rozlegaj�ce si� ponad ich g�owami. Charles
wzi�� Edwin� w ramiona i poca�owa�.
W asy�cie sze�ciu holownik�w olbrzymi "Titanic" uwolniony z uwi�zi odbi�
od brzegu, kieruj�c si� do Cherbourga, sk�d mia� zabra� reszt� pasa�er�w, i
dalej do Queenstown, a nast�pnie przez ocean do Nowego Jorku. Nagle w�r�d
os�b znajduj�cych si� na g�rnych pok�adach zapanowa�o poruszenie, kt�re
zupe�nie usz�o uwagi innych. Pasa�erowie pierwszej klasy z os�upieniem
patrzyli, jak transatlantyk prze�lizguje si� z trudem obok liniowc�w
ameryka�skiego i brytyjskiego, unieruchomionych w porcie z powodu
niedawnego strajku g�rnik�w. Ameryka�ski "New York" kotwiczy� w s�siedztwie
"Oceanica" nale��cego do linii White Star. Obydwa statki, spi�te linami
cumowniczymi, sta�y blisko siebie, pozostawiaj�c "Titanicowi" bardzo w�skie
przej�cie. Raptem rozleg� si� huk podobny do wystrza�u z pistoletu - to
p�k�y liny mocuj�ce "New Yorka" do "Oceanica" i liniowiec j�� powoli
dryfowa� w kierunku "Titanica". Wydawa�o si�, �e lada chwila go staranuje,
na szcz�cie zapobieg� temu b�yskawiczny manewr jednego z holownik�w, z
kt�rego podano zerwan� lin� na "New Yorka", tak �e marynarze zdo�ali j�
zamocowa� na moment przed zderzeniem.
"Titanic" wyp�yn�� w ko�cu z portu, o w�os unikn�wszy katastrofy. Manewr,
kt�ry jej zapobieg�, wywo�a� naprawd� wielkie wra�enie w�r�d �wiadk�w
wydarzenia - zdawa�o si�, �e ogl�daj� pokaz nadzwyczajnych umiej�tno�ci
za��g holownik�w, podczas gdy "Titanic" niewzruszenie par� naprz�d. To
p�ywaj�ce miasto mia�o d�ugo�� czterech przecznic, czyli o�miuset
osiemdziesi�ciu dw�ch st�p, jak wcze�niej poinformowa� ich Filip, i z
pewno�ci� nie�atwo by�o nim manewrowa�.
- Czy by�o tak niebezpiecznie, jak mi si� wydawa�o? - zapyta�a Edwina
oszo�omiona tym, na co przed chwil� patrzy�a.
Charles powa�nie skin�� g�ow�.
- Tak s�dz�. Mo�e wypijemy kieliszek szampana w Cafe Parisien, �eby
uczci� szcz�liwy pocz�tek rejsu?
Edwina ch�tnie przysta�a na t� propozycj�. Przytuleni skierowali si� ku
kawiarence, gdzie kilka minut p�niej znalaz� ich zziajany i rozczochrany
George.
- Co tu robisz, siostrzyczko? - spyta�, staj�c na tarasie kawiarni w
czapce na bakier. Po�a koszuli wysun�a mu si� z wysmarowanych na kolanie
spodni, ale twarz promienia�a szcz�ciem nie do opisania.
- Mog�abym ci� spyta� o to samo. Mama szuka�a ci� wsz�dzie. Co u licha
robi�e� do tej pory? - gniewnie powiedzia�a Edwina.
- Przecie� musia�em si� rozgl�dn�� - odpar� patrz�c na siostr� z
politowaniem, �e nie rozumie rzeczy tak oczywistej, po czym rzuci�
Charlesowi porozumiewawcze spojrzenie. - Cze��, Charles! Jak si� masz?
- �wietnie, dzi�kuj�. A jak tam statek, w porz�dku? Podoba ci si�?
- Genialny! Wiesz, �e ma cztery windy i wszystkie wje�d�aj� a� na
dziewi�te pi�tro? Jest te� boisko do squasha i basen. Poza tym wioz� do
Nowego Jorku nowiutkiego renaulta. A jakie tu maj� kuchnie!... Nie uda�o mi
si� dosta� do sterowni, sprawdzi�em za to drug� klas�. Wygl�da ca�kiem
przyzwoicie. A �eby� wiedzia�, jak� dziewczyn� tam zobaczy�em!... -
opowiada� ch�opiec ku oburzeniu siostry i widocznemu rozbawieniu przysz�ego
szwagra. Nie przejmowa� si� niczym, a rozche�stany ubi�r zupe�nie mu nie
przeszkadza�.
- Widz�, �e wszystko dok�adnie obejrza�e� - pochwali� go Charles, na co
George napuszy� si� jak paw. - By�e� ju� na mostku?
- Nie - ch�opcu nieco zrzed�a mina. - Nie mia�em nawet czasu, �eby
dok�adnie mu si� przyjrze�. By�em wprawdzie na g�rze, ale jest tam taki
t�um, �e nie mo�na si� po�apa�, co si� dzieje. B�d� musia� wr�ci� tam
p�niej. Masz ochot� pop�ywa� po lunchu? - zapyta� Charlesa.
- Bardzo bym chcia�. Oczywi�cie je�eli twoja siostra nie ma innych
plan�w.
Jednak�e Edwina rozgniewa�a si� na dobre.
- Chyba trzeba ci� u�o�y� do poobiedniej drzemki razem z Fannie i Teddym.
Je�eli my�lisz, �e mo�esz gania� po statku jak jaki� �obuziak, to dostanie
ci si� ode mnie albo od rodzic�w.
- Och, Edwino - j�kn�� George - ty nic nie rozumiesz. Tu si� dziej� takie
wa�ne rzeczy!
- R�wnie wa�ne jest przyzwoite zachowanie. Niech no tylko mama ci�
zobaczy! - nieub�aganie straszy�a brata Edwina.
- Co tam znowu? - rozleg� si� za plecami Edwiny g�os ojca, w kt�rym
dos�ysze� mo�na by�o nutk� rozbawienia. - Witaj, Charles, czo�em, George.
Widz� �e by�e� bardzo zaj�ty.
Na twarzy ch�opca widnia�a smuga sadzy, lecz George promienia� tak�
rado�ci� i zadowoleniem, �e ojciec spogl�da� na niego wyra�nie ucieszony.
- Tu jest cudownie, tato.
- Ciesz� si�, �e to s�ysz� - dobieg�y ich s�owa Kate, kt�ra natkn�wszy
si� na bliskich, rzuci�a okiem na syna i doda�a gniewnie: - Bertram! Jak
mo�esz mu na wszystko pozwala�. Przecie� on wygl�da jak ulicznik!
- S�yszysz, George? - spokojnie rzek� Bert do syna. - Czas si�
doprowadzi� do porz�dku. My�l�, �e powiniene� p�j�� do kabiny i zmieni�
ubranie, zanim mama naprawd� si� rozgniewa.
Stara� si� m�wi� surowo, lecz wydawa� si� bardziej rozbawiony ni�
zagniewany, tote� ch�opiec u�miechn�� si� do� porozumiewawczo. Kate jednak
nie �artowa�a: kaza�a George'owi natychmiast wzi�� k�piel i przebra� si�.
- Oj, mamo... - George na pr�no spogl�da� b�agalnym wzrokiem na Kate,
kt�ra podwin�a r�kaw sukni, uj�a syna mocno za r�k� i energicznie
poprowadzi�a pod pok�ad, gdzie zostawi�a go z Filipem.
Filip przegl�da� w�a�nie list� pasa�er�w w nadziei, �e odnajdzie na niej
znajome nazwiska. Na pok�adzie znajdowali si� Astorowie, pan Isidor Straus
z ma��onk�- w�a�ciciele sieci sklep�w Macy's - a tak�e wiele innych nie
mniej s�awnych os�b. Filip zauwa�y� na wykazie imiona paru swoich
r�wie�nik�w, kt�rych dotychczas nie mia� okazji pozna�, ponadto na statku
spotka� ju� kilka m�odych dam, kt�re mu si� spodoba�y i mia� nadziej�, �e
b�dzie je cz�sto widywa� w czasie rejsu. Dalsz� lektur� listy pasa�er�w
przerwa�o mu przybycie George'a z matk�. Kate poprosi�a najstarszego syna o
dopilnowanie, aby jego m�odszy brat si� umy� i zachowywa� jak nale�y. Filip
przyrzek� uczyni� zado�� jej �yczeniu, ledwie jednak matka wysz�a, George
j�� marudzi�, by wym�c na nim ust�pstwa, i kombinowa�, jak si� uwolni� spod
kurateli brata. Chcia� jak najszybciej zwiedzi� maszynowni� i mostek, a
p�niej wr�ci� do kuchni, pe�nej niezwyk�ych urz�dze�, kt�rych nie
pozwolono mu dotkn��. Poza tym nie sprawdzi� jeszcze jednej windy
docieraj�cej, jak podejrzewa�, dalej ni� pozosta�e.
- Szkoda, �e nie cierpisz na chorob� morsk� - powiedzia� Filip ponuro,
gdy Kate wr�ci�a do reszty towarzystwa na pok�adzie spacerowym.
Rodzice zjedli lunch w towarzystwie Edwiny i Charlesa, po czym do��czyli
do Filipa, George'a, Oony i maluch�w, gdy te obudzi�y si� po po�udniowej
drzemce. Alexis wydawa�a si� mniej przera�ona statkiem i zafascynowanym
wzrokiem patrzy�a na t�um spacerowicz�w. Pozna�a tak�e dziewczynk�, o
kt�rej wspomnia� ojciec. Nazywa�a si� Lorraine, mieszka�a w Montrealu,
wiekiem bli�sza by�a Fannie, liczy�a sobie bowiem trzy i p� roku, i mia�a
m�odszego braciszka Trevora. Bawi�a si� lalk� bardzo podobn� do wytwornej
Pani Thomas, kt�r� Alexis dosta�a przed rokiem na gwiazdk� od cioci Liz i
nie rozstawa�a si� z ni� ani na chwil�. Lalka Lorraine niewiele si�
wprawdzie r�ni�a od zabawki Alexis, lecz jej p�aszcz i kapelusz by�y mniej
eleganckie od tych, kt�re przys�a�a ciocia Liz. Pod czarnym welwetowym
p�aszczem Pani Thomas mia�a r�ow� jedwabn� sukienk�, uszyt� przez Edwin�,
na nogach za� wysokie buty zapinane na guziczki. Tego popo�udnia Alexis
zabra�a j� ze sob� na spacer z rodzicami po pok�adzie.
"Titanic" przycumowa� w Cherbourgu p�nym wieczorem, gdy Alexis i jej
m�odsze rodze�stwo byli ju� w ��kach. George zn�w gdzie� si� zapodzia�,
Kate i Edwina przebiera�y si�, a Charles, Filip i Bertram czekali na nie w
palarni. Do kolacji zasiedli w g��wnej sali jadalnej na pok�adzie D.
Panowie w�o�yli bia�e krawaty, panie wystroi�y si� w eleganckie suknie
szyte w Londynie, Pary�u czy Nowym Jorku. Kate mia�a na sobie ol�niewaj�c�
koli� z pere� i brylant�w, kt�ra niegdy� nale�a�a do matki Bertrama.
W rz�si�cie o�wietlonej, nadzwyczaj wytwornej sali restauracyjnej,
zdobionej rze�bion� boazeri�, l�ni�cymi okuciami z mosi�dzu i kryszta�owymi
�yrandolami, trzystu pasa�er�w pierwszej klasy przypomina�o postacie z
bajki. Edwina rozgl�da�a si� wok�, z u�miechem zerkaj�c na przysz�ego
m�a, i my�la�a, �e jeszcze nigdy nie prze�y�a r�wnie pi�knych chwil.
Po kolacji d�ugo siedzieli w przyleg�ym saloniku, s�uchaj�c utwor�w
granych przez orkiestr�, a� wreszcie Kate ziewn�a i zm�czona po d�ugim,
pe�nym wra�e� dniu zadeklarowa�a ch�� powrotu do kabiny. Edwina i Charles
postanowili zosta� jeszcze troch�.
W po�udnie nast�pnego dnia po raz ostatni przed podr� przez Atlantyk
statek zacumowa� w Queenstown, by zabra� pasa�er�w trzeciej klasy.
Winfieldowie z pok�adu spacerowego przygl�dali si� wsiadaj�cym, gdy naraz
Oona krzykn�a, mocno przytrzymuj�c si� por�czy:
- O Bo�e, prosz� pani! Moja kuzynka!
- Jeste� pewna? Z tej odleg�o�ci... - z pow�tpiewaniem rzek�a Kate,
�wiadoma, �e Oona, dziewczyna uczuciowa i nie pozbawiona wyobra�ni, �atwo
mog�a ulec z�udzeniu. - Niemo�liwe, �eby� j� rozpozna�a.
- Pozna�abym j� wsz�dzie - zarzeka�a si� Oona. - Jest starsza ode mnie o
dwa lata, a zawsze by�y�my jak siostry. To ta z rudymi w�osami! Jest z ni�
c�reczka, widz� je obie... Prosz� pani, mog� przysi�c!... Odk�d pami�tam,
zawsze m�wi�a o wyje�dzie do Ameryki! Prosz� pani!... - w oczach dziewczyny
pojawi�y si� �zy. - Jak j� odnajd� w takim mrowiu?
- No c�, poprosimy intendenta, �eby sprawdzi� list� pasa�er�w trzeciej
klasy, i je�eli to rzeczywi�cie twoja kuzynka, na pewno j� znajdziemy. Jak
si� nazywa?
- Alice O'Dare, a jej c�reczka to Mary. B�dzie teraz mia�a pi�� lat.
Ta ostatnia informacja zastanowi�a Kate. Skoro ta dziewczyna jest dwa
lata starsza od Oony, to ma dwadzie�cia lat i... pi�cioletni� c�rk�. Kate
ciekawi�o, czy Alice jest m�atk�, lecz nie chcia�a pytaniem urazi� Oony
zak�adaj�c, zreszt� s�usznie, �e Mary wychowuje si� bez ojca.
- Czy b�d� mog�a bawi� si� z t� dziewczynk�? - zapyta�a cichutko Alexis.
Czu�a si� ju� o wiele lepiej. Po nocy sp�dzonej w przytulnym ��eczku
"Titanic" nie wydawa� jej si� tak przera�aj�cy, stewardzi byli dla niej
nadzwyczaj mili, tak �e z wolna zaczyna�o jej si� na statku podoba�.
- Zobaczymy, c�reczko -odpar�a Kate. - Najpierw musimy si� upewni�, �e to
na pewno ona.
Oona przez ca�y dzie� chodzi�a podekscytowana, a gdy istotnie znalaz�a
nazwisko kuzynki na li�cie pasa�er�w, za�mia�a si� uszcz�liwiona. Alice
O'Dare - widnia�o czarno na bia�ym. Posz�a podzieli� si� sw� rado�ci� z
Edwin�, kt�ra przebiera�a si� akurat do kolacji.
- Panno Edwino, mia�am racj�!... To naprawd� moja kuzynka. Ja to czu�am.
Nie widzia�am jej