11903
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 11903 |
Rozszerzenie: |
11903 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 11903 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 11903 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
11903 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Danuta B�aszak
Karuzela ku s�o�cu
Rozdzia� 0
Moi rodzice zaraz po wigilii spakowali walizy i znowu pojechali na
W�gry szerzy� polsk� kultur�. Zostawili mi klucze do mieszkania.
Obieca�am podlewa� kwiatki.
- Tylko nie za du�o wody, c�reczko - prosi�a mama. - Lepiej, �eby
troch� podesch�y, ni� �eby mia�y zgni� korzenie. Zim� nie trzeba
codziennie podlewa�.
- Pami�taj o �cieraniu kurzy - przypomnia� tata.
Przez chwil� zastanawia�am si�, czy poca�owa� ich na po�egnanie, ale
zrezygnowa�am z tego. Nie lubi� niepotrzebnych wzrusze�.
Mia�am teraz dwa �adne du�e mieszkania. Tyle ze puste. Wszyscy,
kt�rych kocha�am, znikli, jak za dotkni�ciem czarodziejskiej r�d�ki.
Brakowa�o mi kogo� bliskiego. Poza tym zbli�a� si� sylwester.
Obawia�am si�, �e b�d� musia�a sp�dzi� samotnie t� prorocz� noc.
Moja znajomo�� z Robertem najwyra�niej w �wiecie ko�czy�a si�.
Dzwoni� coraz rzadziej. T�umaczy� si�, �e ma du�o roboty.
Wiedzia�am, �e nie odezwie si� ju� do mnie w tym roku. Nie zaprosi
mnie na �aden bal. Poprzednio uda�o mi si� wyci�gn�� go do
znajomych, ale ca�y czas wyg�asza� jakie� teorie, �e to �mieszny,
staro�wiecki zwyczaj. M�wi�, �e woli w nocy porz�dnie si� wyspa�,
zamiast zawraca� sobie g�ow� takimi g�upstwami. To mu nie
przeszkadza�o ca�owa� si� w przedpokoju z siostr� gospodarza
imprezy. Zawsze ogl�da� si� za kieckami.
Podejrzewa�am, �e kocha si� teraz w jakiej� innej. A mo�e rzeczywi�cie
nie mia� czasu. On jest bardzo wra�liwy, ale jednocze�nie przera�liwie
skryty. Chodzili�my ze sob� trzy lata, a prawie nic o nim nie wiem.
Nawet nie znam jego rodzic�w.
Przez ca�y ten czas odwiedzi� mnie zaledwie kilka razy. Najcz�ciej
zaprasza� do siebie. I po paru godzinach, m�wi�, �e nie ma czasu. I
�ebym ju� posz�a.
Mog�o si� oczywi�cie zdarzy�, �e Robert przypomni sobie o mnie
jeszcze w tym roku i we�mie na jak�� imprez�. Postanowi�am pom�c
losowi. Zainstalowa�am u siebie i u rodzic�w automatyczn� sekretark�.
Kupi�am dwa nowoczesne aparaty telefoniczne z faxem i wszystkimi
mo�liwymi bajerkami. To jednak na nic si� nie zda�o.
Za to dzwoni�y do mnie kole�anki. Wszystkie serdecznie zaprasza�y.
Jedna mia�a pyszn� kapust�, druga �wietnych kumpli, a jeszcze jedna
topi�a wosk w sylwestra zamiast na andrzejki. Bo akurat pod koniec
pa�dziernika chorowa�a na gryp� i potem ca�y czas �a�owa�a, �e
omin�y j� wr�by.
Oczywi�cie nigdzie nie posz�am. Siedzia�am ca�� noc przy telefonie.
Walczy�am ze snem. Ba�am si�, �e nie us�ysz�, jak dzwoni.
Ods�oni�am firanki. Na niebie rozb�yska�y race, jak miliardy kolorowych
gwiazd. Hucza�y petardy i korki od szampana. S�ysza�am, jak ludzie
wychodzili na balkon. G�o�no sk�adali sobie �yczenia, pokrzykiwali
weso�o.
Nie otworzy�am okna. Patrzy�am przez zapocon� szyb�, jak �wiat�a na
niebie powoli gasn�, jak zwyci�a ciemno��. Telefon milcza� jak
zakl�ty.
Nad ranem wypi�am kaw� szatana. Senno�� odesz�a, jak r�k� odj��.
Ko�o po�udnia znowu podesz�am do okna.
Pi�kny zimowy dzie�. Za�nie�one trawniki i zimny b��kit nieba.
I pomy�la�am, �e nawet niebo sta�o si� przera�liwie puste.
Pami�tam, jak latem pod bia�ymi chmurkami, mi�kkimi jak k�aczki waty,
kr�ci�y si� szybowce. Kr��y�y coraz wy�ej i wy�ej. Jak karuzela ku
s�o�cu. Kiedy nik�y z pola widzenia, wyobra�a�am sobie, �e polecia�y a�
do jakiego� boga, do najwy�szego szcz�cia.
A teraz nie widzia�am �adnych szybowc�w, �adnych samolot�w.
Przera�liwa pustka.
Robert by� moim idolem i nikt nie m�g� mi go zast�pi�. Czaruj�cy
brunet, trzydziestoletni dziennikarz, niezwykle zdolny... Nie szuka�am
nowego ch�opaka. Wiedzia�am, �e to zupe�nie niemo�liwe znale��
kogo� takiego jak on. Musia�am wymy�li� sobie jakie� zaj�cie, zabi�
czas, zag�uszy� my�li.
Rozdzia� 1
Przemin�a zima. Na niebie znowu pojawi�y si� bia�e
ob�oki. Robert nie zadzwoni�. Zaj�am si� nauk�. Na
pocz�tku maja zda�am w terminie zerowym wszystkie
egzaminy. I znowu musia�am znale�� sobie jakie� zaj�cie,
zabi� czas, zag�uszy� my�li.
Kt�rego� dnia spotka�am w sklepie Jadwig�. Nie
widzia�y�my si� strasznie dawno, chyba od matury. By�a
w za du�ej m�skiej marynarce, w d�insach i w
tenis�wkach. Nie zmieni�a si�. Zawsze w szkole ubiera�a
si� po sportowemu.
- W�a�nie wr�ci�am ze Szczyrku - zagada�a do mnie
weso�o, jakby�my widzia�y si� ostatnio par� godzin, a nie
par� lat temu.
- Na wczasach? - zapyta�am. To by�o pierwsze, co mi
przysz�o do g�owy.
- No, co� ty! - oburzy�a si�. - Lata�am.
- Na paralotni - wyja�ni�a, widz�c moj� zdziwion� min�. -
A mo�e te� by� chcia�a lata�? - zapyta�a.
Od razu zrozumia�am, �e czego� takiego w�a�nie mi
trzeba. Czego� tak szalonego, dostatecznie silnego, �eby
zag�uszy� my�li o Robercie.
Zapisa�am si� na kurs latania. Ale nie by�am taka zdolna
jak Jadwiga. Paralotnia to taki pod�u�ny spadochron, kt�ry
lata do przodu. Widzia�am kilka razy w telewizji, ale nie
przyjrza�am si� uwa�nie. To tego przyczepione z dwie�cie
sznureczk�w i tym si� steruje. Na pocz�tku �wiczyli�my
na ziemi i co si� ruszy�am, to wszystko pl�ta�o si� i sta�am
bezradna w k��bowisku sznurk�w. Nikt ju� nie mia�
cierpliwo�ci pomaga� mi i rozpl�tywa� mnie z tego. A
instruktor powiedzia�, �e je�li jeszcze raz powiem na to
sznurki zamiast linki, to on wyrzuci mnie z kursu. Te� co�,
przecie� zap�aci�am.
Po sze�ciu dniach nauki, kiedy ju� wszyscy inni dostali
licencj�, tylko ja sta�am bezradnie na ziemi i my�la�am o
tym, �e Aleksander Wielki przeci�� w�ze� gordyjski
mieczem i �e zaraz zrobi� to samo, bo mam ju� do�� tej
nauki latania. I wtedy zupe�nie nieoczekiwanie pojawi�a
si� przy mnie Jadwiga.
- Cze��, Mila! Wi�c jednak zainspirowa�am ci�. Zapisa�a�
si� na kurs.
Wyj�a mi z r�k te cholerne sznurki, potrz�sn�a nimi dwa
razy i same u�o�y�y si� jak na obrazku w podr�czniku.
- Chcesz p�j�� na g�rk�? - zapyta�a.
Spojrza�am na instruktora. Kiwn�� g�ow� i pos�a� Jadwidze
uwodzicielski u�miech. Poczu�am zazdro��. Na mnie
zawsze patrzy� ponuro i beznami�tnie.
G�rka nie by�a wysoka, ale i tak nie mia�am si�y wspina�
si� na szczyt tak szybko jak Jadwiga. Nie przeszkadza�o
jej to, poczeka�a na mnie.
Potem poczu�am, �e si� boj�.
- Ile metr�w ma ta g�ra? - zapyta�am.
- Dwadzie�cia - odpar�a spokojnie.
To wi�cej ni� drugie pi�tro, pomy�la�am. Kiedy� m�j
s�siad wypad� z okna po pijaku, z drugiego pi�tra. Nic mu
si� nie sta�o, ale podobno tylko dlatego, �e by� pijany. Ja
czu�am si� przera�liwie trze�wa. My�la�am o Robercie.
Je�li zabij� si�, to ju� nigdy go nie zobacz�. Mo�liwe, �e
naprawd� mia� du�o pracy. Przypomnia�y mi si� jego
zm�czone oczy, brudne kubki po kawie...
- Biegnij na mnie - powiedzia�a Jadwiga. - Po prostu
biegnij najszybciej jak mo�esz. I trzymaj r�ce w g�rze...
O, tak. Nie opuszczaj r�k.
Patrzy�am na ni�. Mia�a jasne, kr�tko obci�te w�osy i
niebieskie oczy. Niesamowity kolor, pomy�la�am, jak
niebo nad nami. Jadwigo, dziewczyno z nieba,
przeprowad� mnie poprzez l�k ku szcz�ciu, prosi�am po
cichu. To znowu przypomnia�o mi Roberta. Trzy lata temu
po raz pierwszy zaproponowa�, �ebym przysz�a do niego
do domu. Ba�am si�, ale on by� tak delikatny, ze strach
ucich�, a potem doprowadzi� mnie do takiej ekstazy, jakiej
nie zazna�am nigdy przedtem.
Czas mija�. Musia�am biec przed siebie.
- Czy musz� si� odbi�? - zapyta�am.
- Nie, tylko biegnij.
Ruszy�am do przodu. Jedwabne skrzyd�o unios�o si�,
stan�o nad moj� g�ow�. Jadwiga lekko poprawi�a sznurki.
I nagle znalaz�am si� w powietrzu.
To by�a pe�na ekstaza. Lekko��, co� jak b�ogos�awie�stwo
bog�w, pe�nia szcz�cia.
Przewr�ci�am si� przy l�dowaniu, troch� utyt�a�am si� w
b�ocie. Ale to nie by�o wa�ne. Odnalaz�am rado��, sens
istnienia. Tym razem szybciej podesz�am pod g�rk�.
Teraz te� si� ba�am, ale wiedzia�am, �e jak uda mi si� to
pokona�, znowu odnajd� niebia�skie szcz�cie. Jadwigo,
przeprowad� mnie poprzez l�k, jeszcze raz poprosi�am w
my�lach. Zawsze zwraca�am si� do niej pe�nym imieniem.
Jadwiga to kr�lewskie imi�, a pami�ta�am jeszcze ze
szko�y, �e nienawidzi�a zdrobnie�. �adne tam Jadzie,
Wisie, Wisienki. Po prostu Jadwiga.
- Dlaczego nie hamowa�a�? - zapyta�a.
- Czego nie robi�am?
- Jak si� zbli�asz do ziemi, musisz opu�ci� r�ce. P�tora
metra nad ziemi�. o, tak - pokaza�a.
I tak nauczy�am si� lata�, a na dodatek znalaz�am w
Jadwidze prawdziw� przyjaci�k�. Pierwszy raz w �yciu
kto� o mnie dba�.
Nawet rodzice nigdy nie mieli dla mnie tyle czasu. Tym
bardziej, �e ostatnio, od kilku lat, pracowali oboje za
granic�.
Jadwiga wiedzia�a o mnie wszystko. Opowiedzia�am jej o
Robercie, obieca�a, �e co� wymy�li.
Je�dzi�y�my razem w g�ry. Zawsze pomog�a mi u�o�y�
skrzyd�o, rozpl�ta� sznurki. Kiedy siedzia�am na stoku, nie
maj�c ju� si�y, biega�a do schroniska, �eby kupi� mi koka-
kol�.
Lata�a du�o wy�ej ni� ja. Czasami znika�a w cumulusach,
ale nie ba�am si� o ni�. Wiedzia�am, �e radzi sobie
doskonale. By�a tak odwa�na, mia�a tak p�ynne,
zdecydowane ruchy, �e zdarza�o si�, �e brano ja za
m�czyzn�. Nie przeszkadza�o mi, �e by�a ode mnie
ni�sza o trzy centymetry. Kiedy� uczy�a mnie nowej
techniki startu i akurat przygl�da�y nam si� jakie�
dzieciaki.
- Zakochani - skomentowa� jeden.
- Pasuj� do siebie - doda� drugi.
Widzia�am, ze s�ysza�a to i najwyra�niej speszy�a si�. W
ko�cu obie uda�y�my, ze nie s�ysza�y�my tych g�upich
komentarzy.
Tylko nie lubi�am z ni� je�dzi� do Szczyrku. Mia�am
wra�enie, �e kocha si� w takim jednym instruktorze, kt�ry
imponowa� jej troch� za bardzo. Ba�am si�, �e uda jej si�
go poderwa� i nie b�dzie mia�a dla mnie czasu.
Dobrze mi by�o z Jadwig�. Ale musia�y�my znale�� sobie
jakich� ch�opak�w. Robert przychodzi� do mnie w snach i
nie mog�am z tym sobie poradzi�.
Zorganizowa�y�my imprez�. Zaprosi�y�my kilku
paralotniarzy. C� z tego, usiedli w k�cie i gadali o
komputerach.
Ta�czy�y�my obie z Jadwig�.
- Nie umiem ta�czy� walca - szepn�am.
- Nie przejmuj si�, poprowadz�.
I nagle poczu�am si� jak prawdziwa tancerka. To by�o
takie �atwe. I pi�kne. Cho� szkoda, �e ch�opcy takie gapy.
Co za g�upota, �eby na imprezie gada� o komputerach.
Nigdy przedtem nie przysz�o mi do g�owy, �eby ta�czy� z
dziewczyn�. Obejmowa�a mnie jak m�czyzna. �eby
Robert kiedy� chcia� ze mn� zata�czy�, marzy�am. Bia�o-
czerwone wino szumia�o mi w g�owie.
Par� dni p�niej kupi�am sobie now� paralotni�. Szkoln�,
bo ta, kt�ra po�ycza�am od Jadwigi, okaza�a si� dla mnie
zbyt profesjonalna.
Jadwiga przysz�a do mnie do domu obejrze� sprz�t.
Postanowi�y�my to uczci�.
- Zejd� do sklepu po wino - zaproponowa�am.
Szybko otworzy�a lod�wk�.
- Pieczywo, szynka, pomidory... Zrobi� kanapki.
Wracaj�c zobaczy�am, �e jest w skrzynce jaki� list.
Gwa�townie rozdar�am kopert�.
To by�o... zaproszenie na �lub Roberta. Z jak�� inn�. Imi�
i nazwisko panny m�odej absolutnie nic mi nie m�wi�o.
Przeczyta�am jeszcze raz "Anna Germak i Robert
Kowalski maj� zaszczyt zawiadomi�..."
Najpierw jakby do mnie nie dotar�o, �e to prawda.
Postawi�am siatk� z winem na stole w kuchni. Og�uszona
posz�am do swojego pokoju. Usiad�am na kanapie.
Dopiero po kilku minutach zauwa�y�am, �e Jadwiga
przygl�da mi si� badawczo. Machinalnie poda�am jej
z�o�ony na p� kartonik z obrazkiem przedstawiaj�cym
t�ustego Amora. Zastanowi�am si� jeszcze raz. By� mo�e
zna�am jak�� Ann� Germak..
Jadwiga przeczyta�a tekst. Pokiwa�a ze zrozumieniem
g�ow�.
Nala�a mi pe�n� szklank� wina.
P�aka�am. Uspokoi�am si� dopiero nad ranem, robi�o si�
ju� widno. Jadwiga pomog�a po�cieli� ��ko, po�o�y�a si�
przy mnie. Przebra�a mnie w nocn� koszul�. Moj�
ulubion�, przezroczyst� z falbanami. A sama...
niezawodnym instynktem znalaz�a w szafie m�sk�
pi�am�. To Robert zostawi� j� kiedy�, jak u mnie nocowa�.
Ale nigdy jej o tym nie m�wi�am. Jak mog�a si� domy�li�?
G�aska�a mnie po w�osach, potem po plecach... Nie
przeszkadza�o mi, ze �pi� z dziewczyn�. Nikt nie by� taki
wspania�y jak moja Wisienka. A ju� na pewno �aden
m�czyzna.
*****
Jadwiga mieszka u mnie ju� cztery miesi�ce. Powiedzia�a
swoim starszym, �e wynaj�a u mnie pok�j i dali jej na to
pieni�dze. Tak �e nawet troch� na tym zarobi�y�my, cho�
og�lnie nie narzeka�am na brak funduszy. Moi rodzice
przez to szerzenie polskiej kultury zarabiali zupe�nie
nie�le. Przysy�ali mi fors� i r�ne ciekawe rzeczy. A
przedtem jeszcze kupili mi to mieszkanko. Dwa pokoje.
Wysokie sufity, du�e okna. Ten wi�kszy by� moj�
sypialni�, a mniejszy salonem. To wszystko jeszcze nie
by�o urz�dzone tak, jakbym tego chcia�a. �ci�gn�am kilka
antycznych mebli. Serwantk�, rze�biony st� i wielk�
komod�. Fotele i tapczan przykry�am sztucznym futrem,
puchatym i tak delikatnym w dotyku, �e ca�y czas mia�am
ochot� je g�aska�. Tylko kolory by�y od sasa do lasa.
Irytowa�y mnie. Nad tym musia�am jeszcze popracowa�.
Kuchni� urz�dzi�am mo�e nie bardzo elegancko, ale za to
funkcjonalnie.
I czu�am si� teraz szcz�liwa, �e mog� gotowa� dla
Jadwigi. Robert nigdy nie chcia�, �ebym robi�a dla niego
obiady. Rzadko mnie odwiedza�, wola� zaprasza� mnie do
siebie. A jak ju� mu si� zdarzy�o przyj�� do mnie, to nawet
herbaty nie chcia�.
- Nie chce mi si� pi� - m�wi�.
Wysoko ceni� swoj� wolno�� i obawia� si�, �e co� takiego
mog�oby zwi�za� go ze mn� za bardzo. Ba� si� jak ognia,
�e jakiej� dziewczynie w ko�cu si� uda zaci�gn�� go do
o�tarza.
A jednak uda�o si� to jakiej� Ance. Jak ona tego
dokona�a?
Znali�my si� od kilku lat, wiedzia�am, co sprawia mu
rado��, a co b�l. A w sumie tak ma�o o nim wiedzia�am.
Lubi�am czyta� jego felietony, by�y zawsze bardzo ostre, a
jednocze�nie poetyczne. Tylko... Podpisywa� je zawsze:
Robert Kowal. I nawet zastanawia�am si� kiedy�, czy to
prawdziwe nazwisko, czy pseudonim.
Chocia� z drugiej strony to zupe�nie zrozumia�e, �e skr�ci�
sobie nazwisko. Kowalskich jak mr�wk�w, jak powiedzia�a
kiedy� moja mama. I potem ci wszyscy, kt�rzy tak samo
si� nazywaj�, przyznawaliby si� do jego felieton�w i nie
m�g�by zosta� s�awny.
- Chodzi�am z nim trzy lata i przez ca�y czas nie mia�am
zielonego poj�cia, �e naprawd� nazywa si� Kowalski -
szepn�am do Jadwigi.
- Nie my�l ju� o tym.
- Ale to s� pi�kne wspomnienia - zaprotestowa�am. -
Lepiej prze�y� prawdziw� mi�o�� i potem p�aka�, ni� trwa�
w zoboj�tnieniu a� do �mierci.
Jadwiga kiwn�a g�ow�.
- Jego cia�o nie mia�o dla mnie tajemnic - m�wi�am. - A
jednocze�nie na ka�dym spotkaniu potrafi� wymy�li� co�
nowego.
Przyjaci�ka u�cisn�a mi d�o� na pocieszenie. Po chwili
s�ysza�am ju� tylko jej r�wny, spokojny oddech. Zasn�a.
Od czterech miesi�cy mam nadziej�, �e Jadwiga w ko�cu
zrobi co� wi�cej ni� tylko przytulenie si�, siostrzany
poca�unek, czy u�cisk d�oni. Na pewno nie kocha�am ju�
Roberta, to zosta�o we mnie jedynie jako pi�kne
wspomnienie. Wisienka by�a cudowna, opieku�cza,
odwa�na. My�l�, �e on nigdy w �yciu nie odwa�y�by si�
lata� w powietrzu jak ptak. A ju� na pewno nie tak wysoko
jak ona.
Ale to ona jest w naszym zwi�zku t� silniejsz�. To do niej
powinna nale�e� inicjatywa. Cia�o Roberta nie mia�o dla
mnie tajemnic, powt�rzy�am w my�li. I po raz pierwszy
zastanowi�am si�, czy nasza przyja�� mo�e mie� jak��
przysz�o��, czy te� z g�ry skazana by�a na
niepowodzenie.
I zaraz uciek�am od tej my�li. Zacz�am planowa�
jutrzejszy deser. Znalaz�am przepis na ciasto
galaretkowo-czekoladowe. Tak jak sernik na zimno, tylko
zamiast sera masa czekoladowa. To musi by� pyszne.
Czu�am, �e Jadwidze przypadnie to do gustu.
Rozdzia� 2
Wybieram si� z Jadwig� na latanie. Kolejny raz, ale czuj�,
�e wszystko jest jako� inaczej ni� przedtem.
Odradza�a mi ten wyjazd. M�wi�a co� o z�ych
przeczuciach i patrzy�a na mnie niespokojnie.
Musi wyjecha� w pi�tek rano. Um�wi�a si� z jakimi�
lud�mi. Po�yczy�a samoch�d od swoich starszych. Bia�e
volvo kombi. Dostatecznie du�y, �eby zmie�ci�o si� kilka
os�b ze sprz�tem. Obieca�a tym swoim znajomym, �e ich
podwiezie.
- W pi�tek nie mog�. - Patrz� na ni� b�agalnie. - Mam
kolokwium z topologii geometrycznej. To dla mnie wa�ne.
Czy nie mo�esz poczeka�, a� sko�cz�?
Studiuj� na trzecim roku matematyki teoretycznej i dla
kaprysu Jadwigi nie zamierzam zawala� roku. To
pierwszy sprawdzian w tym semestrze i jak na to nie
przyjd�, to b�d� mia�a wszystko przechlapane.
Ale Wisienka nie mo�e poczeka�. Spogl�da na jasne,
b��kitne niebo. - Ju� koniec pa�dziernika - m�wi. -
Ostatnie dni �adnej pogody. Fantastyczne warunki,
grzechem by�oby to zmarnowa�.
- To ja dojad� do was wieczorem - zdecydowa�am.
- S�abo latasz - rzek�a z wyrzutem. - I niedobrze, �e nie
masz swojego samochodu. W tym sporcie niewiele
zdzia�asz bez auta. Od schroniska do miejsca, w kt�rym
b�dziemy lata�, jest do�� daleko. Nie dojdziesz tam
pieszo.
Patrz� na ni� z zaskoczeniem. Pierwszy raz od pocz�tku
znajomo�ci Jadwiga jest dla mnie nieprzyjemna. Zrobi�o
mi si� przykro.
- Dojad� poci�giem - odburkn�am. Niech sobie nie my�li,
�e bez niej nie dam sobie rady. - A jak sko�cz� si� szyny,
to taks�wk� albo autostopem. Jestem doros�a i nie musisz
si� mn� przejmowa�.
Ona jednak martwi�a si�, jak sobie poradz� w poci�gu.
Zupe�nie bez sensu, bo chocia� troch� boj� si� latania, to
jeszcze nie zwariowa�am, �eby ba� si� poci�gu.
Jadwiga jednak za�atwi�a mi transport. Mia�am jecha� z
takimi lud�mi, kt�rych jeszcze nie zna�am. Oni wybierali
si� samochodem w pi�tek wieczorem.
***
Wypo�yczy�am z biblioteki wszystko, co mieli i z czwartku
na pi�tek ku�am ca�� noc przed kolokwium. I uda�o si�,
chyba tylko ja jedna z grupy zrobi�am wszystkie zadania.
Profesor rozsadzi� nas po k�tach, �ci�ganie by�o zupe�nie
niemo�liwe.
Wracaj�c do domu kupi�am sobie nowy sweter. We�niany,
granatowy, w karminowe r�wnoleg�oboki. Wisia� na
wystawie i od razu wpad� mi w oko. Pasowa� do moich
ulubionych d�ins�w, takich troch� za kr�tkich. Jestem
wysoka i przez to zawsze mam problem ze spodniami.
Jak ju� sobie jakie� upatrz�, z regu�y okazuj� si� nie a�
tak d�ugie, jak by� powinny.
Spakowa�am torb�. Zd��y�am uprasowa� podkoszulk�.
Umy�am w�osy, i w�a�nie pr�bowa�am je rozczesa�. Nie
mia�am w domu od�ywki i nie sz�o mi �atwo. Zadzwoni�
telefon.
- Cze��. Tu Marek. Milka, jedziesz z nami?
- Tak, jestem ju� gotowa.
- B�dziemy po ciebie za godzin�. B�d� czeka� na
parkingu, Jadwiga mi pokazywa�a, gdzie mieszkacie.
- Dzi�ki - mrukn�am. Szczotka wbi�a mi si� w �rodek
ko�tuna i ugrz�z�a. Mam w�osy d�ugie, prawie do pasa.
Taki popielaty odcie� blondu. Nikt mi nie wierzy, �e to
naturalny kolor. Podobaj� mi si�, tylko bardzo �atwo
targaj� si�. Teraz te� �a�owa�am, �e nie mam od�ywki. To
u�atwi�oby rozczesywanie.
Nagle przypomnia�o mi si�, �e nie znam tego cz�owieka i
nie mam poj�cia, jak wygl�da. - Poczekaj! - zawo�a�am.
Uda�o si�, jeszcze nie od�o�y� s�uchawki. - Jak ja ci�
poznam? Jaki masz samoch�d?
- Niedu�y, czerwony, w kolorze stra�y po�arnej - odpar� z
u�miechem w g�osie. - Silnik V6 cylindr�w, 24 zawory,
TURBO �adowanie i 260 koni mocy. Mo�na nim jecha�
240 km/godz., ale na tej drodze nie b�d� si� wyg�upia�.
- Aha. - Wyci�gn�am jako� szczotk� z tego ko�tuna.
Zastanowi�am si�, przecie� tych cylindr�w to nie wida�
przez mask�. Czerwony i... Nie wiem, jak go poznam.
- A jak ty wygl�dasz? Ciemne w�osy, ale nie czarne, oczy
piwne....
- Piwne? To znaczy jakie? Bursztynowo-z�ote czy
czekoladowe?
- Czasem miodowe, czasem czekoladowe - wyja�ni�. - To
zale�y od tego, jaki mam nastr�j.
�mia�am si�.
- To mo�e opisz� troch� inaczej moje autko - powiedzia�. -
Ma�e, czerwone, z lusterkiem w przes�onie s�onecznej dla
pasa�era, bardzo szerokimi oponami i dobrym
stereofonicznym radiem.
Porz�dnie rozczesa�am w�osy. Wysuszy�am, zd��y�am
nawet wymodelowa�. Zastanawia�am si�, czy robi�
makija�. Nie zd��y�am si� wyspa�. Oczy same si�
zamyka�y. - Nie! -zdecydowa�am. �adnego makija�u.
Jeszcze tego brakowa�o, �ebym tar�a oczy i rozmazywa�a
tusz po policzkach. Zawsze tr� oczy, jak mi si� chce spa�.
W�o�y�am do torby kosmetyki. W ostatniej chwili
przypomnia�am sobie o szczoteczce do z�b�w.
Zesz�am na d�. Ch�opcy przyjechali punktualnie. Ten jego
kumpel nazywa� si� Grzesiek. Mia� blade wy�upiaste oczy i
od razu pomy�la�am sobie, �e wygl�da na kretyna.
- Gdzie siadasz, z przodu czy z ty�u? - zapyta� Marek.
Spojrza�am na tylne siedzenie. Le�a� tam puchaty be�owy
koc i to chyba przes�dzi�o spraw�. Poczu�am si� okropnie
�pi�ca, zm�czona nieprzespan� noc� i trudnym
kolokwium.
- Z ty�u - mrukn�am.
Marek wzi�� ode mnie torb� i w�o�y� do baga�nika.
Po�o�y�am si�, otuli�am si� kocem. Samoch�d wcale nie
by� taki ma�y, zrobi�o mi si� ciep�o i przytulnie.
Po paru godzinach obudzi�am si�. Dociera�y do mnie
strz�py rozmowy.
- My�l�, �e z tymi odczuciami na wysoko�ci to jest u
ka�dego troch� inaczej - m�wi� Marek. - Ja sam nigdy nie
odczuwa�em l�k�w zwi�zanych z przebywaniem na
wysoko�ci...
Przetar�am oczy. Zacz�am si� zastanawia�, czy ci dzielni
faceci te� si� czasem boj�. Ten Grzesiek to na pewno jest
odwa�ny, pomy�la�am. Wygl�da na debila. Wiadomo,
g�upiemu �atwiej. Ciekawe, co powie ten Marek.
Nat�y�am uszu.
- Niewa�ne, czy na balkonie, �cianie, urwisku czy w
czym�, co lata. Paniczny strach prze�y�em...
Grzesiek wtr�ci� par� s��w, ale nie us�ysza�am.
- By� to listopad, si�pi� deszcz... Nocne loty w trudnych
warunkach atmosferycznych - m�wi� Marek. - Podstawa
dolna chmur oko�o czterysta metr�w, a g�rna na
dziesi�ciu kilometrach. Chmury g�adkie, bez �adnych
wybudowa�...
Niskie, ci�kie chmury i m�awka. Obrzydliwa listopadowa
pogoda, pomy�la�am.
- Ciemna noc, ksi�yc w nowiu. Moim zadaniem by� lot po
tr�jk�cie, nad chmurami, na wysoko�ci dwunastu
kilometr�w...
Dwunastu kilometr�w, powt�rzy�am w my�li. Poczu�am
zawr�t g�owy. Ja tu pr�buje lata� na wysoko�ci
kilkudziesi�ciu metr�w i ci�gle co� mi nie wychodzi. I
nawet Jadwiga straci�a do mnie cierpliwo��. A ten tutaj...
Nawet ten Grzegorz rozdziawi� g�b� i nie komentowa�.
Oczywi�cie nie widzia�am jego twarzy, ale �atwo mog�am
to sobie wyobrazi�.
Marek opowiada� dalej.
- Po przebiciu si� przez chmury wydosta�em si� pod
rozgwie�d�one niebo, o tak ogromnej ilo�ci gwiazd, jakiej
nigdy z ziemi nie da si� zobaczy� Nabieraj�c wysoko�ci
rozkoszowa�em si� tym wspania�ym widokiem. Po
osi�gni�ciu dwunastu kilometr�w i przej�ciu do lotu
poziomego, jako� niechc�cy spojrza�em w d�. W tym
momencie ogarn�� mnie dusz�cy zwierz�cy strach. Pode
mn�, wsz�dzie, gdzie tylko mog�em spojrze�, by�y
wy��cznie gwiazdy. �ladu obecno�ci ziemi - wra�enie
wysoko�ci niesko�czonej Nie chc�c, �eby potem robiono
sobie ze mnie drwinki, nic nie m�wi�em przez radio i
pomimo tego �ciskaj�cego gard�o zupe�nie
nieracjonalnego strachu wykona�em ca�y lot wed�ug
przyrz�d�w Strach min�� dopiero po ponownym wej�ciu w
chmury. Potem od starszych koleg�w dowiedzia�em si�,
�e czasami, bardzo rzadko, zdarza si�, �e chmury s� tak
g�adkie, �e niebo odbija si� w nich jak w lustrze. Podobno
zawsze wywo�uje to strach. To tez w ko�cu jaki� rodzaj
l�ku wysoko�ci....
Grzesiek naraz zacz�� rzuca� jakie� techniczne uwagi. Od
razu zauwa�y�am, �e do pi�t tamtemu nie dorasta. Ale ja
by�am jeszcze s�absza, du�o s�absza ni� on.
U mnie tak jest �e noc wszystko wzmacnia. Nawet
drobiazg mo�e sta� si� z�ym snem. Poczu�am �e bez
powodu po policzkach p�yn� mi �zy. Ten cz�owiek robi� tyle
wspania�ych rzeczy, Jadwiga lata du�o lepiej ode mnie.
Poczu�am, �e si� okropnie wyg�upi�am. Co ja tu robi�
mi�dzy takimi niezwyk�ymi lud�mi. Wpraszam si� do
jakiego� zagranicznego samochodu i udaj� kole�ank�
kogo� takiego jak oni. Grube nieporozumienie. Nigdy nie
b�d� taka sprawna jak oni. Mo�e powinnam wysi��� i
wr�ci� do domu najbli�szym poci�giem.
Otar�am �zy r�kawem. To po prostu pu�ci�y nerwy,
pr�bowa�am si� pocieszy�. Po kolokwium, po dziwnym
przeczuciach Jadwigi. Ona nie powinna m�wi� mi takich
rzeczy. S�owa maj� du�� si��. Mog� spowodowa�
tragedi�.
Spojrza�am na ch�opc�w. Grzesiek opar� g�ow� o szyb�.
Chyba spa�.
I znowu pomy�la�am, �e moja znajomo�� z Jadwig� mimo
wszystko by�a skazana na niepowodzenie. Mam potrzeby
seksualne, kt�rych ona w pe�ni nie mo�e zaspokoi�. Nie
o�eni si� ze mn�. Nie b�dziemy mia�y dzieci. Mo�e jednak
ta jedna jedyna najwi�ksza mi�o�� mojego �ycia to b�dzie
kto� inny ni� Jadwiga. Za Jankiem ju� chyba nie
t�skni�am. Zna�am teraz wielu fajnych ch�opak�w... By�am
w rozterkach.
Szybko jednak otrz�sn�am si� z tych ponurych my�li. Do
przekroczenia pewnych barier w zaspokajaniu potrzeb
fizycznych trzeba przede wszystkim odwagi, to musi by�
m�ska decyzja. A w�a�nie osobowo�� Jadwigi
dominowa�a w naszym zwi�zku, cho� to ja by�am
odrobin� starsza i wy�sza o trzy centymetry.
Wierzy�am, �e Jadwiga znajdzie jaki� spos�b, podejmie
m�ska decyzj�. Tak straszliwie mi na niej zale�a�o.
- Nie �pisz? - us�ysza�am nagle g�os Marka. Nie
odpowiedzia�am.
Wyci�gn�� do ty�u r�k� i poda� mi landrynk�. Wzi�am bez
s�owa. On te� ju� si� nie odezwa�. W��czy� cicho muzyk�.
Naci�gn�am koc na g�ow� i znowu zasn�am.
A jak znowu otworzy�am oczy, samoch�d sta� ju� przed
schroniskiem. Przez uchylone drzwi s�czy�a si� smuga
�wiat�a. Kamienne schody zaprasza�y. Tam gdzie� w
�rodku czeka�a na mnie Jadwiga.
- Mo�esz spa� w samochodzie - powiedzia� Grzesiek.
Podnios�am si� gwa�townie. Wstrz�sn�� mn� dreszcz.
- Dzi�kuj�! - zawo�a�am. Wbieg�am po schodkach.
Recepcjonistka od razu poda�a mi klucz.
Znalaz�am pok�j. Pachnia�o r�ami. Bezb��dnie
rozpozna�am dezodorant, kt�rego u�ywa�a Jadwiga. Ona
nigdy nie robi�a makija�u. Ubiera�a si� najpro�ciej, jak
mo�na, niemal po m�sku. Wiedzia�a jednak, �e przy
uprawianiu sportu cz�owiek si� poci. K�pa�a si� zawsze w
olejkach aromatycznych i po wyj�ciu z wody obficie
spryskiwa�a si� dezodorantem o zapachu skalnych r�.
Zapali�am �wiat�o.
- Zga� to b�dzid�o! - krzykn�a jaka� dziewczyna. Nie
zna�am jej. Ciemne, rozczochrane w�osy. Nie�yczliwe
spojrzenie. Zmartwi�am si�, �e nie mamy z Jadwig�
osobnego pokoju. Wola�abym dwuosobowy.
Moja przyjaci�ka smacznie spa�a, zupe�nie oboj�tna na
moje zmartwienia. Co� mrukn�a przez sen i przekr�ci�a
si� na drugi bok.
Przebra�am si� w pi�am�. Wepchn�am ubranie do szafy i
wskoczy�am do swojego ��ka. Zapad�am w g��boki sen.
***
Obudzi�am si� tkni�ta z�ym przeczuciem. Otworzy�am
oczy. Jadwigi nie by�o w pokoju. Ta dziewczyna, kt�r�
nam dokwaterowano, te� sobie posz�a. Zd��y�y nawet
pos�a� ��ka. Spojrza�am z obrzydzeniem na g�adko
naci�gni�te bia�e prze�cierad�a. Przypomina�y mi szpital,
w kt�rym umar�a moja babcia. Zachorowa�a na serce
zaraz po tym, jak dziadek-le�nik zgin�� w po�arze lasu.
Bardzo si� kochali i �y� bez siebie nie mogli. Jak papu�ki
nieroz��czki.
Nie lubi� nadmiernego porz�dku. Wydaje mi si� czym�
nieludzko zimnym. To Jadwiga zawsze sk�ada w kostk�
ubranie, �ciele tapczan i pastuje buty. Ja w mojej szafie w
domu mam zawsze straszny ba�agan.
Dobrze chocia�, �e pachnie r�ami, a nie szpitalem.
Wypad�am na korytarz. Panowa�a niczym nie zm�cona
cisza. Czy�by pojechali na g�rk� beze mnie?
Przestraszy�am si�. Zacz�am nas�uchiwa�. Jak ona
mog�a tak mnie zostawi�? I to ma by� przyjaci�ka? Co si�
sta�o? Nic nie mog�am zrozumie�.
W pokoju na drugim ko�cu korytarza gwa�townie
otworzy�y si� drzwi. Pobieg�am w tamta stron�.
To by� Marek, ten kt�ry mnie tu przywi�z�.
- Kt�ra godzina? - zapyta�am. - Gdzie s� wszyscy?
- Dochodzi jedenasta - �mia� si� ze mnie. - Chyba
pojechali na g�rk�.
- I zostawili mnie sam�? - zdenerwowa�am si�. - Dlaczego
nikt mnie nie obudzi�?
- Nie wiem.
- A ty? - zdziwi�am si�. - Przecie� mia�e� z nami lata�.
- Dosta�em telefon... Mam w mojej firmie problemy. Musz�
wraca�.
Patrzy� na mnie. Naraz jego oczy zmieni�y kolor.
Rzeczywi�cie zrobi�y si� prawie czarne. A przedtem
wydawa�y si� z�ote. Z miodowych sta�y si� nagle
czekoladowe. Tak jak m�wi�. Poczu�am si� troch�
nieswojo.
- Je�li podasz mi swoje dane, przy�l� ci horoskop.
Chi�ski, taki tylko dla ciebie. Musisz poda� dat� urodzenia
i dok�adn� godzin�.
Pobieg�am po kartk� i d�ugopis. Spieszy�am si�, jeszcze
tego brakowa�o, �eby Marek mi uciek�. Ostatnia szansa,
�e kto� podwiezie mnie na g�rk�.
Mo�e i dobrze, �e musi wraca� do jakiej� tam swojej
firmy. Nie zobaczy, �e nie jestem taka sprawna jak on.
Nie musz� si� przy nim kompromitowa�.
Rozdzia� 3
Marek zawi�z� mnie do nich na g�rk� i zaraz odjecha�
gdzie� tam do swojej firmy. Pogoda by�a pi�kna. Chmurki
jak bita �mietana. Kiedy� dawno temu, jak lecia�am
samolotem do Kanady, wygl�da�am przez okno,
ca�kowicie zafascynowana. Wtedy by�a podobna pogoda,
tylko ogl�da�am chmurki od drugiej strony, to znaczy od
g�ry i wygl�da�y jak kopce �niegu. Marzy�am, �eby wyj��
z samolotu i przechadza� si� po ob�okach.
Na g�rce by�a jeszcze ta dziewczyna, kt�r�
dokwaterowano nam do pokoju. Chyba nazywa�a si�
Beata. Niewa�ne, nie zna�am jej i nie mia�am ochoty
zapoznawa� si� z ni�. Opr�cz nas mniej wi�cej
trzydziestu paralotniarzy p�ci m�skiej.
Roz�o�y�am skrzyd�o na ziemi, przygotowa�am do startu.
Wreszcie umia�am zrobi� to sama. Do tej pory Jadwiga
zawsze musia�a mi pomaga�.
Ustawi�am si� pod wiatr. Zawsze startuje si� pod wiatr.
Tak trzeba.
Obok mnie sta� Grzesiek i m�j dawny instruktor. Patrzyli
na tamt� obc� dziewczyn�. Na mnie nie zwracali uwagi.
- Pierwsza klasa - powiedzia� Grzesiek o tamtej. - B�dzie
z niej �wietna �ona dla paralotniarza.
M�j dawny instruktor kiwn�� g�ow�.
- Jadwiga te� �adna - doda� Grzesiek.
Zdenerwowa�am si�. A ja to niby co? Ja si� nie licz�?
M�j dawny instruktor popatrzy� na mnie ze wsp�czuciem.
A przynajmniej tak mi si� zdawa�o. Chcia�am naplu� w
twarz temu cholernemu Grze�kowi. Ale startuje si� pod
wiatr i wszystko polecia�oby z powrotem na mnie. By�am
gotowa do startu. Podbieg�am i znowu unios�am si� w
powietrze.
Tak, zauwa�y�am, �e moja przyja�� z Jadwig� nie rozwija
si� tak, jak bym tego chcia�a. Wszyscy zachwycali si� jej
urod�, a mn� nikt si� nie interesowa�. Nie rozumiem tego.
Przecie� nigdy przedtem nie narzeka�am na brak
powodzenia. A ju� na pewno kto� taki wspania�y jak
Robert nie zadawa�by si� przez tyle lat z brzydk�
dziewczyn�. Tak, tutaj przyjecha�o du�o ludzi, kt�rzy
patrzyli na mnie niech�tnie. Nie wiem dlaczego. W ko�cu
nie zrobi�am im �adnej krzywdy. Byli na pewno prymitywni
i trudno, �eby takie prymitywy mog�y mnie zrozumie�.
Czasami jednak musia�am patrze� na nich z podziwem.
Oni, tak jak Jadwiga, latali a� do chmur.
- Dlaczego cumulus wci�ga? - zapyta�am kiedy� Jadwig�.
Wyja�ni�a mi wtedy jak to jest. I doda�a, �e ob�oki nale�y
omija� i nie wolno w nie wlatywa�, bo to niebezpieczne. I
nie mog�a zrozumie�, �e marz� o tym, �eby chodzi� tam
na g�rze po kopcach �niegu. Na pewno nie chodzi si� na
�adne takie spacery. Mia�am nadziej�, �e kiedy�
dok�adniej jej wyja�ni�, jakie to mo�e by� pi�kne. I
p�jdziemy razem na spacer.
A teraz Jadwiga zacz�a nagle czepia� si�, �e �le latam i
�e ju� dawno powinnam by� samodzielna. I ju� zupe�nie
nie chce mi pomaga� Nie tak jak kiedy�. Powiedzia�a mi
niedawno, �e boi si� o mnie, �e ma przeczucie, �e stanie
mi si� co� z�ego.
G�upia, nie m�wi si� takich rzeczy. Nawet wr�ce nie
wolno powiedzie�, �e z kart wysz�a �mier�. Bo cz�owiek
idzie za t� sugesti� i naprawd� umiera.
I w og�le co� sta�o si� strasznego pomi�dzy mn� a
Jadwig�.
To s� rotory, uczyli mnie tego na kursie. Pami�tam. Takie
turbulencje, zawirowanie powietrza. Jak wleci si� w co�
takiego z paralotni, to spada si� na ziemi� i mo�na si�
zabi�. Trudno z czym� takim sobie poradzi�.
I wok� Jadwigi porobi�y si� takie turbulencje. To co�
znacznie gorszego niz. opisywany w romansach
magnetyzm. To przyci�ga, ale jednocze�nie odpycha. Jak
huragan, kt�ry mo�e rozszarpa�.
W niedziel� zrobi� si� silny wiatr. Jadwiga znowu musia�a
podchodzi� do mnie, �eby mi pom�c wystartowa�. I
wtedy, jak stawa�a za blisko mnie, robi�y si� wok� niej te
rotory. Ze skrzyd�em i ze mn� dzia�y si� straszne rzeczy.
Paralotnia od razu zwija�a si� i musia�am przerwa� start.
Albo pl�ta�y si� wszystkie linki.
A raz paralotnia poci�gn�a mnie po trawie prawie przez
ca�� g�rk�. Zamiast unie�� si� w g�r�, �lizga�am si� po
zab�oconej murawie. Kilka os�b podbieg�o mi pom�c. A
jak ju� zagro�enie min�o, to rechotali ze mnie, �e niby to
takie �mieszne.
Jadwiga znowu podesz�a do mnie. Powietrze wirowa�o,
moje serce bi�o szybciej ni� zwykle.
A mo�e to jako� przeze mnie tak si� zrobi�o. Bo trudno mi
by�o wytrzyma�, jak podchodzi�a tak blisko, mia�a takie
niebieskie oczy i mi�kkie ruchy jak kot albo jaki�
linoskoczek.
I poza tym zupe�nie niespodziewanie zacz�a si� ze mn�
k��ci�. Albo ja z ni�.
- Dlaczego lecia�a� tak blisko lasu? - z�o�ci�a si�. - Nigdy
nie s�ysza�a� o rotorach? Chcesz si� zabi�? Przecie�
wiatr wieje ze wschodu i...
Oszala�a, czy co? Przecie� nic mi si� nie sta�o. Przy tym
lesie by�o spokojnie. To przy niej s� rotory. Czy ona tego
nie widzi?
- Musisz wreszcie zrobi� licencj� - upar�a si�. - Ju� po
sze�ciu dniach kursu powinna� zda� egzamin. A ty latasz
prawie p� roku i ci�gle masz problemy...
I czepia�a si� teraz dos�ownie wszystkiego. �e polecia�am
troch� bardziej w lewo, �e wyl�dowa�am nie w tym
miejscu, w kt�rym mi kaza�a.
Nie wiem, o co jej chodzi. Czuj� si� ju� zupe�nie
samodzielna. Wisienka mo�e sobie by� moj� przyjaci�k�,
ale nie b�dzie mi rozkazywa�, w kt�rym miejscu mam
wyl�dowa�. Poza tym jej chyba nie zale�y, �ebym zrobi�a
t� licencj� Ca�y czas kaza�a mi lata� prosto, a przecie�
wiedzia�am, �e do egzaminu musz� zaliczy� zakr�ty.
Raz jeden jak wynios�o mnie wysoko w g�r�, krzykn�am
do Jadwigi - mo�e teraz zalicz� zakr�ty
- Nie s�ysz� - brzmia�a odpowied�.
No to polecia�am prosto. A potem, jak znowu podesz�am
pod g�r�, Jadwiga zaatakowa�a mnie z furi�. - Przecie�
ustali�y�my, �e masz lecie� prosto. Po co pytasz...
- A wi�c jednak s�ysza�a� - odezwa�am si� troch�
bezmy�lnie
I wtedy rozz�o�ci�a si� jeszcze bardziej. A ja po babsku
obrazi�am si� i posz�am sobie do lasu. Usiad�am za m�od�
sosenk�, otar�am �zy. Zastanawia�am si�, czy nie lepiej
b�dzie wr�ci� do domu. Obserwowa�am jakiego� ptaszka,
kt�ry skaka� po trawie i co� sobie wydziobywa� z ziemi.
Wreszcie Wisienka zawo�a�a mnie i przyzna�a, �e troch�
przesadzi�a.
I tak wiedzia�a, �e ona mnie lubi. ��czy nas co� wi�cej ni�
przyja��. Mo�e boi si� o mnie i st�d si� bra�o jej dziwne
zachowanie? Nie mam poj�cia.
K��tnie z Jadwig� maj� sw�j urok. Dobrze wiem, �e
mi�o�� zawsze bliska jest nienawi�ci. Lubi�am si� z ni�
przekomarza�. Walka z kim� inteligentnym i cudownie
wspania�ym mo�e w jaki� spos�b rozgrzewa�, dodawa�
si�.
Naraz jednak spostrzeg�am, �e na zewn�trz wygl�da to
troch� inaczej. Oni wszyscy uwa�aj� mnie za straszn�
niezdar�. S�dz�, �e do pi�t im si� nie umywam.
Jadwiga ma u nich cholerny autorytet. Ona na mnie si�
z�o�ci, bo mnie lubi i boi si� o mnie. A oni nie rozumiej�
przyczyny jej dziwnego zachowania. Pr�buj� odgadn��,
dlaczego ona mnie si� czepia i na gwa�t szukaj� we mnie
jakich� usterek. Nawet moja uroda okazuje si� dla nich
nie do�� dobra.
Boj� si�, �e wm�wi� w Jadwig�, �e do niczego si� nie
nadaj� i ona w to uwierzy i przestanie si� ze mn�
przyja�ni�. Przerazi�a mnie ta wizja. Po tym, jak m�j
Robert o�eni� si� z inn�, nie mia�am nikogo tak bliskiego
jak moja Wisienka. Ma�o tego, przy ka�dej pr�bie
por�wnania tych dwojga, zawsze Jadwiga by�a g�r�.
Robert ani si� do niej umywa�.
Musz� jej jako� udowodni�, �e zas�uguj� na t� przyja��.
***
Zaczynam wierzy�, �e dostan� t� licencj�. W ko�cu
lata�am ju� samodzielnie i zupe�nie normalnie. Nie robi� w
powietrzu �adnych g�upstw. Mam nadzieje, �e Jadwiga
za�atwi dla mnie ten cholerny dokument.
Wycieczka trwa�a cztery dni. Czu�am si� ca�kowicie
wyczerpana.
Wreszcie kto� powiedzia�: - Wiatr coraz silniejszy. Ju� nic
z tego nie b�dzie. Zwijamy sprz�t. Oddycham z ulg�.
Wreszcie koniec.
Z przyjemno�ci� wspominam Marka, kt�ry mnie tutaj
przywi�z�. Teraz jednak marz� o tym, �e Jadwiga
zabierze mnie swoim samochodem. To znaczy tym
po�yczonym od swoich starszych. Ona ma racj�, musz�
sobie kupi� jaki� pojazd.
Na razie jednak stoj� jak s�up i brakuje mi odwagi, �eby
zapyta� Jadwig�, czy znajdzie si� dla mnie miejsce w jej
samochodzie. Bol� mnie wszystkie mi�nie. Nie
przywyk�am do tego, �eby tak d�ugo trwa� w koncentracji.
Nie znalaz�am czasu, �eby cho� na chwil� si� wyluzowa�.
I jeszcze te niepotrzebne nerwy, te k��tnie z Wisienk�.
Wydaje mi si�, �e zamiast m�zgu mam jak�� okropn�
ran�.
I stercz� nieruchomo, tak g�upio, bez sensu. Nagle czuj�,
�e kto� z ty�u na mnie patrzy. Wszystko odbywa si� jako�
instynktownie. M�j m�zg na pewno ju� nie pracuje. A
przynajmniej jaka� jego cz��, kt�r� rz�dzi �wiadomo��.
Dzia�a�am odruchowo, mimowolnie.
Odwracam si�. Za mn� stoi Grzesiek.
Spogl�dam na niego jeszcze raz. Nagle m�wi� do niego.
Albo co� za mnie m�wi. - Poczu�am, �e na mnie patrzysz i
pomy�la�am sobie, �e my�lisz o mnie cos bardzo z�ego.
Przestraszy�am si� twojego spojrzenia. Ale potem
dosz�am do wniosku, �e po prostu powiem ci o tym.
Opu�ci� wzrok
- Nie... nie... - wyj�ka�. - Niekt�rzy m�wi�, �e mam takie
dziwne spojrzenie...
Jakie tam dziwne? Blade szare oczy i t�py wyraz twarzy.
***
Nie mia�am czasu zastanawia� si� nad tym wydarzeniem.
Podchodzi Jadwiga.
- Czy mog� wraca� z tob�? - pytam. Boj� si� odpowiedzi.
Pocieszam si� w my�lach, �e jestem doros�a i na pewno
potrafi� doj�� do jakiego� poci�gu. Ale nie mam ochoty
nigdzie chodzi� i szuka� jakich� pieprzonych szyn. Nie
mam si�y. I nie chc� wi�cej k��ci� si� z Wisienk�.
- Przecie� m�wi�am ci, �e wracamy razem - oburzy�a si�.
Pakujemy sprz�t. Siadam z ty�u. Opr�cz mnie jeszcze
jaki� stary paralotniarz, kt�ry usadowi� si� z przodu obok
Wisienki. A obok mnie jaka� para. Gnoje, na pewno
jeszcze nie zrobili matury. Ca�y czas si� ca�uj�.
Zazdroszcz� im i nie mam ochoty na to patrze�.
Ruszamy.
Rozmowa nie klei si�. Mam wra�enie, �e staruszek z
przodu jest co najmniej tak samo zm�czony jak ja. Tamci
ca�uj� si�.
- Powiedzcie co� - prosi Jadwiga. - Jeszcze chwila i zasn�
za kierownic�.
- To mo�e ja ci� zapytam teraz, co ci si� nie podoba�o w
moim lataniu, a ty si� zdenerwujesz i od razu si� obudzisz
- za�artowa�am.
- Nie, tylko nie to! - krzykn�a. - M�wmy o czymkolwiek
innym.
Moja kochana Wisienka przemieni�a si� w jak�� zimn�
okropn� dziewuch�. Nie rozumiem. A mo�e zawsze taka
by��, tylko ja tego nie zauwa�y�am - zastanawia�am si�. A
mo�e ma jaki� problem. Co� j� gn�bi, a ja nie potrafi� jej
pom�c.
I nagle, kiedy ju� doje�d�a�y�my do Warszawy, Jadwiga
zapyta�a. - Czy wiedzia�a� wcze�niej, jak tw�j ch�opak
mia� zadzwoni�, �e to zrobi? - Zwr�ci�a si� do mnie, jakby
tamtych nie by�o przy nas.
- Czy co wiedzia�am? - zdziwi�am si�.
- Czy przeczuwa�a� jakie� rzeczy? Czy wiedzia�a�
wcze�niej, �e co� ma si� zdarzy�?
- Nie, chyba nigdy - zawaha�am si�.
Jadwiga zacz�a ni st�d ni zow�d opowiada� o zjawiskach
nadprzyrodzonych, o telepatii. Ten temat ka�dego potrafi
wci�gn��. Rozgadali�my si�. Nawet gnoje przestali si�
ca�owa� i kt�re� opowiedzia�o o swojej babci egzorcystce.
Staruszek wspomina�, jak kiedy� widzia�, �e szklanka
przesun�a si� na drugi koniec sto�u.
Potem Jadwiga opowiada�a jak chodzi�a na kurs Silvy. I
tak si� zgada�o, �e w czasie snu mo�na wyja�ni� wiele
rzeczy. Dla mnie to nic nowego. Wielu naukowc�w wk�ada
swoje problemy do pod�wiadomo�ci. Ja te� czasem tak
robi�. Jak mam rozwi�za� trudne zadanie, to czytam je
sobie przed snem i rano dostaj� gotowe rozwi�zanie.
Okaza�o si�, �e jeszcze nie do ko�ca pozna�am Jadwig�.
Nie mia�am poj�cia o jej paranormalnych
zainteresowaniach. B�d� musia�a poczyta� co� na ten
temat. Nie mog� si� przecie� kompromitowa�. W g�owie
mi si� nie mie�ci�o, �eby moja przyjaci�ka, zawsze
twardo chodz�ca po ziemi, interesowa�a si� Silv�.
Wreszcie tamci wysiedli, a my podjecha�y�my pod dom. I
znowu wok� Wisienki zrobi�y si� te rotory. Atmosfera
wydawa�a si� nasycona jakim� blaskiem. Powietrze
wirowa�o.
Obie udawa�y�my, �e nic takiego nie ma. Najlepszy
spos�b na zjawiska nadprzyrodzone. Mog� przysi�c, �e
ona te� to czu�a.
Przyjecha�y�my prawie o p�nocy. Po�o�y�am si� okropnie
zm�czona. Nawet nie umy�am z�b�w. Szczoteczk�
wrzuci�am gdzie� na dno torby i na pewno szybko bym jej
nie znalaz�a. Wydawa�o mi si�, �e b�d� spa� a� do
po�udnia.
Tymczasem obudzi�am, si� o czwartej rano. Trzy godziny
po tym, jak posz�am spa�.
Tak, sny wszystko wyja�niaj�. To prawda. �ni�a mi si�
Jadwiga. Obgadywali mnie razem z tym debilem,
Grze�kiem. Licencj� mia�am z g�owy. Mo�e ju� na
zawsze.
Obudzi�am si� roztrz�siona. D�ugo nie mog�am si�
uspokoi�. Le�a�am wpatrzona w ciemno��.
Moja przyjaci�ka le�a�a obok mnie. S�ysza�am jej
miarowy oddech. I znowu nic j� nie obchodzi�o, �e dr�� na
ca�ym ciele.
Dopiero rano zapyta�am j� o ten sen.
- Tak, to prawda - przyzna�a. - Rozmawiali�my o tobie.
Ona to przynajmniej ma odwag� si� przyzna�. Nie to, co
ten ohydny debil. Moja Wisienka z oczami modrymi jak
niebo potrafi zdoby� si� na szczero��... Stara�am si�
my�le� pozytywnie.
- Grzegorz podszed� do mnie i powiedzia�, �e jeste�
powolna i nie nadajesz si� do tego sportu - oznajmi�a.
Napluj� mu w mord�, jak tylko go spotkam - obiecywa�am
sobie w my�li. Stan� z wiatrem i napluj� na niego z
szybko�ci� b�yskawicy.
- Czy dlatego zacz�a� m�wi� o telepatii, bo s�ysza�a�, co
powiedzia�am do niego?
- Nie, nie wiem, o czym rozmawia�a� z Grzegorzem. Tak
jako� przysz�o mi to do g�owy.
Widocznie tego dnia powietrze nasycone by�o telepati�.
Rozdzia� 4
Ju� do�� dawno napisa�am rodzicom, �e wynaj�am pok�j
Jadwidze. Ba�am si�, �e przyjad� na wakacje i sami
zobacz�, co si� tu dzieje. Wola�am ich ostrzec. Zawsze
lepiej, jak przyjm� moj� wersje, ni� �eby sami mieli si�
czego� domy�la�.
Nie przyjechali do Warszawy, bo kto� im za�atwi� jaki� rejs
po ciep�ych morzach. Ale wiadomo: strze�onego pan b�g
strze�e.
Nawet proponowali wtedy, �e mog� pop�yn�� z nimi.
Oczywi�cie odm�wi�am. Wola�am lata� z Jadwig�.
A teraz nagle zdenerwowali si�, �e musia�am wynaj��
pok�j. Musieli odby� jak�� zasadnicz� rozmow� i podj��
szereg decyzji. I zupe�nie niespodziewanie przys�ali mi
tysi�c dolar�w. I do�� ostry list, �e mog� mieszka� sama,
�e sta� ich na to i nie musz� �ebra� po kole�ankach.
Przyznaj�, �e zg�upia�am z wra�enia. Nigdy nie
dostawa�am od nich tak du�o.
Wyrzuci�am dwa stare fotele. Zamiast tego wstawi�am do
salonu sof�. Tak�e nie pasowa�a do antycznej serwantki,
ale mimo to robi�a znacznie lepsze wra�enie.
Zmieni�am w sypialni zas�ony na purpurowe i kupi�am
lampk� nocn� z aba�urem w takim samym odcieniu,
ozdobionym kremow� koronk�. Bia�e firanki. Po��czenie
bieli z purpur� czasami sprawia�o wra�enie cudownej
niewinno�ci i spokoju, a niekiedy kojarzy�o si�
nami�tno�ci�, z gor�c� czerwcow� noc�.
Da�am do sypialni jedwabne narzuty. Zachwyca�a mnie
delikatno�� tego materia�u. Do tego uszy�am szesna�cie
malutkich purpurowych poduszeczek. Rozrzuci�am je na
tapczanie i na mi�kkim kremowym dywanie. Taki
artystyczny nie�ad zawsze mia� dla mnie szczeg�lny urok.
Wszystkie futrzaki z sypialni przenios�am do salonu i do
�azienki. Jedwab pasowa� znacznie lepiej.
Nie mia�am ju� si�y, �eby zmieni� zniszczon� tapet�. Bez
przesady, nie wszystko naraz.
Wisienka i tak ostatnio rzadko bywa w domu. Te� ma
du�o zaj�� na uczelni. I jakie� zaleg�e
egzaminy z zesz�ego roku. Przedtem si� tym nie
przejmowa�a. Dopiero teraz wzi�a si� do roboty. Ona
studiuje ekologiczne �ywienie. Wi�kszo�� zaj�� ma po
po�udniu. Tak jako� g�upio u�o�yli jej plan.
Nas od pocz�tku roku gn�bi� nas kolokwiami. I przez to
mijamy si� z Jadwig�. Ale wieczorami, jak siedz� sama w
domu, w��czam nastrojowe o�wietlenie i mog� sobie
wyobra�a� r�ne rzeczy.
Wczoraj przyrz�dzi�am chi�skie danie. Kurczak,
zapiekany bambus, sos s�odko-kwa�ny. Wisienka wr�ci�a
do domu ponura, niewyspana. Ale jak spojrza�a na talerz,
to oczy jej rozb�ys�y.
- Chi�skie �arcie - rzek�a z zachwytem.
Wiedzia�am ju�, �e tym razem uda�a mi si�
niespodzianka. Poprzednio m�j nowy pomys� barszczu z
uszkami nie wzbudzi� jej entuzjazmu.
Jad�a tak, jakbym g�odzi�a j� przynajmniej przez tydzie�.
- Ojej! - krzykn�a nagle. - Na �mier� zapomnia�am. Marek
przys�a� ci horoskop. Nie wiem, jak tego dokona�a�. Ja ju�
kilka razy prosi�am go o horoskop dla siebie i nigdy nie
mia� czasu. To po niemiecku, ale uwa�am, �e poradzimy
sobie z t�umaczeniem.
- Chi�ski horoskop po niemiecku - powt�rzy�am
zaskoczona.
- Bo on ma jaki� szwajcarski program komputerowy do
tych rzeczy - wyja�ni�a Jadwiga. - Zaraz, zaraz... gdzie ja
to po�o�y�am...
Zacz�a wertowa� le��ce na lod�wce rachunki. - O, tutaj...
- ucieszy�a si�. - I jeszcze jaka� kartka.
Popatrzy�am na widok�wk�.
- Przepraszam ci� - powiedzia�a Jadwiga. - Obla�am
egzamin, boje si�, �e mnie wyrzuc�. Nie wiem...
przepraszam. Widzia�am to, ale dopiero teraz do mnie
dotar�o...
B��kitne niebo, ostre szczyty g�r, jakie� zagraniczne
nazwy. A na odwrocie par� s��w: "Pozdrowienia z Alp.
Zaraz wracam. Robert Kowal."
Wisienka wyci�gn�a ze swojej torby butelk� koniaku. -
Przepraszam. To mia�o by� na �ap�wk�. Za egzamin z
technologii. Profesor nie przyj�� i mam k�opoty. Nie chc�
zanudza� ci� moimi sprawami. Przepraszam ci�.
Denerwuj� si� i robi� straszne g�upstwa. Zupe�nie
zapomnia�am o tej widok�wce... - Na chwil� pochyli�a
g�ow�.
Potem znowu sta�a si� tward� dziewczyn�, dla kt�rej
przeciwno�ci losu nie maj� najmniejszego znaczenia.
Przynios�a szklanki. Nala�a nam obu.
- O�eni� si�, trudno - m�wi�a, po�o�ywszy mi r�k� na
ramieniu. - Widocznie musia�. Widzisz jednak, �e nadal
pami�ta o tobie. To chyba dobrze.
Nie kocha�am go. To nie wywiera�o na mnie �adnego
wra�enia. Zoboj�tnia�am tak bardzo, �e wcale nie czu�am
ch�ci o tym gada�.
- A teraz daj ten horoskop - zaproponowa�a Jadwiga. -
Mia�y�my w szkole niemiecki. Poradzimy sobie.
- Przecie� ta g�upia Helga niczego nas nie nauczy�a -
zaoponowa�am.
- Ta odrobina gramatyki nam wystarczy. Przynios�
s�ownik.
Ja prawie nic nie pami�tam. Ale chyba poradzimy sobie.
Przypomnia�o mi si�, �e Wisienka zawsze by�a pupilk�
Helgi.
- Zdawa�am na studia niemiecki - potwierdzi�a. - Poza tym
mam kuzyna w Berlinie i par� razy je�dzi�am tam do
niego.
Pochyli�y�my si� nad horoskopem.
Rok urodzenia: Drewno-Owca ( Okre�lenie chinske -
Yang)
Element sta�y: Ogie�
Zasada (ukierunkowanie) : Yin (do �rodka)
Po�o�enie nieba: SSW (poludniowo-poludniowy zach�d)
Podw�jna godzina: Smok
Dzie� urodzenia: Metal-Zajac
Miesi�c urodzenia: Pies
Pora roku urodzenia: Metal....
- Nic z tego nie rozumiem - mrukn�am.
- Ja te� nie orientuj� si� w tym tak dobrze, jakby chcia�a -
powiedzia�a Jadwiga. - Cechy negatywne - czyta�a. -
Pesymizm, niezdecydowanie, brak odpowiedzialno�ci,
niedyskrecja... Cechy pozytywne... Kieruj� tob� uczucia i
zasady moralne, co sprawia, �e zawsze ch�tnie
pomagasz ludziom i zwierz�tom...
Zacz�am si� denerwowa�. No, tak, nie jestem nikim
wa�nym. Tylko po to istniej�, �eby pomaga� innym. Nic
dla siebie.
- Masz wiele zrozumienia dla innych i ch�tnie
przebaczasz. Boisz si� �ycia i nie potrafisz podejmowa�
decyzji. Szukasz oparcia w silnym partnerze. Podlegasz
zmiennym nastrojom, co dla os�b bliskich jest trudne do
zrozumienia.
No, tak. Nikt mnie nie kocha i nikt mnie nie rozumie.
Poczu�am w�ciek�o��.
- Swoje troski ukrywasz przed innymi. Wolisz bierny op�r
od dzia�ania aktywnego.
By�am tak w�ciek�a, �e ch�tnie zamordowa�abym Jadwig�
i tego cholernego Marka. Po co on mi to przys�a�? Uwa�a
mnie za kretynk�, czy co?
- Jeste� nieodpowiedzialna. Zupe�nie przypadkowo
zdarza si�, ze zawsze znajdziesz kogo�, kto ci pomo�e.
W �yciu zawodowym nie odnosisz sukces�w, bo nie
potrafisz podj�� decyzji... - Jadwiga �mia�a si� ze mnie i z
mojej zbola�ej miny.
- Nie martw si� to ja mam zaleg�e egzaminy. W �yciu
zawodowym radzisz sobie znacznie lepiej ni� ja -
pr�bowa�a pociesza�.
Nie umia�am podj�� decyzji. Czu�am, �e powinnam j�
zabi�. J� i tego cholernego Marka. Tak pi�knie opowiada�
o tym locie w gwiazdach, a teraz, �winia, przysy�a mi co�
takiego.
- Potrzebujesz pieszczot i du�o mi�o�ci od partnera.
Dajesz z siebie wi�cej ni� partner mo�e wytrzyma�
Mo�esz swoj� �arliwo�ci� zam�czy� partnera -
przet�umaczy�a Jadwiga i teraz rechota�a na ca�ego. - I
jeszcze ostatnie zdanie. Wskaz�wka: Pani powinna
omija� stale zwi�zki z lud�mi spod znaku "Bawo�a". Cha..
cha... Marek jest spod bawo�a.
Ugrz�z�y�my tylko na jednym akapicie. Jakie� plony
rolnicze... Sprawdza�y�my w s�owniku, ale nic nie
pasowa�o.
Zbiera�o mi si� na p�acz. Nikt mnie nie kocha i w og�le do
niczego si� nie nadaj�. I niech ten potw�r nie obawia si�.
Nie zakocham si� w nim i nie b�d� narzuca� mu si�
mi�o�ci� i delikatno�ci�. Mo�e dlatego mi to wys�a�, �e
chcia� mnie ostrzec.
- I co narzekasz na Helg�? Dobrze nauczy�a mnie
niemieckiego, prawda?
Jeszcze