11903

Szczegóły
Tytuł 11903
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11903 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11903 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11903 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Danuta B�aszak Karuzela ku s�o�cu Rozdzia� 0 Moi rodzice zaraz po wigilii spakowali walizy i znowu pojechali na W�gry szerzy� polsk� kultur�. Zostawili mi klucze do mieszkania. Obieca�am podlewa� kwiatki. - Tylko nie za du�o wody, c�reczko - prosi�a mama. - Lepiej, �eby troch� podesch�y, ni� �eby mia�y zgni� korzenie. Zim� nie trzeba codziennie podlewa�. - Pami�taj o �cieraniu kurzy - przypomnia� tata. Przez chwil� zastanawia�am si�, czy poca�owa� ich na po�egnanie, ale zrezygnowa�am z tego. Nie lubi� niepotrzebnych wzrusze�. Mia�am teraz dwa �adne du�e mieszkania. Tyle ze puste. Wszyscy, kt�rych kocha�am, znikli, jak za dotkni�ciem czarodziejskiej r�d�ki. Brakowa�o mi kogo� bliskiego. Poza tym zbli�a� si� sylwester. Obawia�am si�, �e b�d� musia�a sp�dzi� samotnie t� prorocz� noc. Moja znajomo�� z Robertem najwyra�niej w �wiecie ko�czy�a si�. Dzwoni� coraz rzadziej. T�umaczy� si�, �e ma du�o roboty. Wiedzia�am, �e nie odezwie si� ju� do mnie w tym roku. Nie zaprosi mnie na �aden bal. Poprzednio uda�o mi si� wyci�gn�� go do znajomych, ale ca�y czas wyg�asza� jakie� teorie, �e to �mieszny, staro�wiecki zwyczaj. M�wi�, �e woli w nocy porz�dnie si� wyspa�, zamiast zawraca� sobie g�ow� takimi g�upstwami. To mu nie przeszkadza�o ca�owa� si� w przedpokoju z siostr� gospodarza imprezy. Zawsze ogl�da� si� za kieckami. Podejrzewa�am, �e kocha si� teraz w jakiej� innej. A mo�e rzeczywi�cie nie mia� czasu. On jest bardzo wra�liwy, ale jednocze�nie przera�liwie skryty. Chodzili�my ze sob� trzy lata, a prawie nic o nim nie wiem. Nawet nie znam jego rodzic�w. Przez ca�y ten czas odwiedzi� mnie zaledwie kilka razy. Najcz�ciej zaprasza� do siebie. I po paru godzinach, m�wi�, �e nie ma czasu. I �ebym ju� posz�a. Mog�o si� oczywi�cie zdarzy�, �e Robert przypomni sobie o mnie jeszcze w tym roku i we�mie na jak�� imprez�. Postanowi�am pom�c losowi. Zainstalowa�am u siebie i u rodzic�w automatyczn� sekretark�. Kupi�am dwa nowoczesne aparaty telefoniczne z faxem i wszystkimi mo�liwymi bajerkami. To jednak na nic si� nie zda�o. Za to dzwoni�y do mnie kole�anki. Wszystkie serdecznie zaprasza�y. Jedna mia�a pyszn� kapust�, druga �wietnych kumpli, a jeszcze jedna topi�a wosk w sylwestra zamiast na andrzejki. Bo akurat pod koniec pa�dziernika chorowa�a na gryp� i potem ca�y czas �a�owa�a, �e omin�y j� wr�by. Oczywi�cie nigdzie nie posz�am. Siedzia�am ca�� noc przy telefonie. Walczy�am ze snem. Ba�am si�, �e nie us�ysz�, jak dzwoni. Ods�oni�am firanki. Na niebie rozb�yska�y race, jak miliardy kolorowych gwiazd. Hucza�y petardy i korki od szampana. S�ysza�am, jak ludzie wychodzili na balkon. G�o�no sk�adali sobie �yczenia, pokrzykiwali weso�o. Nie otworzy�am okna. Patrzy�am przez zapocon� szyb�, jak �wiat�a na niebie powoli gasn�, jak zwyci�a ciemno��. Telefon milcza� jak zakl�ty. Nad ranem wypi�am kaw� szatana. Senno�� odesz�a, jak r�k� odj��. Ko�o po�udnia znowu podesz�am do okna. Pi�kny zimowy dzie�. Za�nie�one trawniki i zimny b��kit nieba. I pomy�la�am, �e nawet niebo sta�o si� przera�liwie puste. Pami�tam, jak latem pod bia�ymi chmurkami, mi�kkimi jak k�aczki waty, kr�ci�y si� szybowce. Kr��y�y coraz wy�ej i wy�ej. Jak karuzela ku s�o�cu. Kiedy nik�y z pola widzenia, wyobra�a�am sobie, �e polecia�y a� do jakiego� boga, do najwy�szego szcz�cia. A teraz nie widzia�am �adnych szybowc�w, �adnych samolot�w. Przera�liwa pustka. Robert by� moim idolem i nikt nie m�g� mi go zast�pi�. Czaruj�cy brunet, trzydziestoletni dziennikarz, niezwykle zdolny... Nie szuka�am nowego ch�opaka. Wiedzia�am, �e to zupe�nie niemo�liwe znale�� kogo� takiego jak on. Musia�am wymy�li� sobie jakie� zaj�cie, zabi� czas, zag�uszy� my�li. Rozdzia� 1 Przemin�a zima. Na niebie znowu pojawi�y si� bia�e ob�oki. Robert nie zadzwoni�. Zaj�am si� nauk�. Na pocz�tku maja zda�am w terminie zerowym wszystkie egzaminy. I znowu musia�am znale�� sobie jakie� zaj�cie, zabi� czas, zag�uszy� my�li. Kt�rego� dnia spotka�am w sklepie Jadwig�. Nie widzia�y�my si� strasznie dawno, chyba od matury. By�a w za du�ej m�skiej marynarce, w d�insach i w tenis�wkach. Nie zmieni�a si�. Zawsze w szkole ubiera�a si� po sportowemu. - W�a�nie wr�ci�am ze Szczyrku - zagada�a do mnie weso�o, jakby�my widzia�y si� ostatnio par� godzin, a nie par� lat temu. - Na wczasach? - zapyta�am. To by�o pierwsze, co mi przysz�o do g�owy. - No, co� ty! - oburzy�a si�. - Lata�am. - Na paralotni - wyja�ni�a, widz�c moj� zdziwion� min�. - A mo�e te� by� chcia�a lata�? - zapyta�a. Od razu zrozumia�am, �e czego� takiego w�a�nie mi trzeba. Czego� tak szalonego, dostatecznie silnego, �eby zag�uszy� my�li o Robercie. Zapisa�am si� na kurs latania. Ale nie by�am taka zdolna jak Jadwiga. Paralotnia to taki pod�u�ny spadochron, kt�ry lata do przodu. Widzia�am kilka razy w telewizji, ale nie przyjrza�am si� uwa�nie. To tego przyczepione z dwie�cie sznureczk�w i tym si� steruje. Na pocz�tku �wiczyli�my na ziemi i co si� ruszy�am, to wszystko pl�ta�o si� i sta�am bezradna w k��bowisku sznurk�w. Nikt ju� nie mia� cierpliwo�ci pomaga� mi i rozpl�tywa� mnie z tego. A instruktor powiedzia�, �e je�li jeszcze raz powiem na to sznurki zamiast linki, to on wyrzuci mnie z kursu. Te� co�, przecie� zap�aci�am. Po sze�ciu dniach nauki, kiedy ju� wszyscy inni dostali licencj�, tylko ja sta�am bezradnie na ziemi i my�la�am o tym, �e Aleksander Wielki przeci�� w�ze� gordyjski mieczem i �e zaraz zrobi� to samo, bo mam ju� do�� tej nauki latania. I wtedy zupe�nie nieoczekiwanie pojawi�a si� przy mnie Jadwiga. - Cze��, Mila! Wi�c jednak zainspirowa�am ci�. Zapisa�a� si� na kurs. Wyj�a mi z r�k te cholerne sznurki, potrz�sn�a nimi dwa razy i same u�o�y�y si� jak na obrazku w podr�czniku. - Chcesz p�j�� na g�rk�? - zapyta�a. Spojrza�am na instruktora. Kiwn�� g�ow� i pos�a� Jadwidze uwodzicielski u�miech. Poczu�am zazdro��. Na mnie zawsze patrzy� ponuro i beznami�tnie. G�rka nie by�a wysoka, ale i tak nie mia�am si�y wspina� si� na szczyt tak szybko jak Jadwiga. Nie przeszkadza�o jej to, poczeka�a na mnie. Potem poczu�am, �e si� boj�. - Ile metr�w ma ta g�ra? - zapyta�am. - Dwadzie�cia - odpar�a spokojnie. To wi�cej ni� drugie pi�tro, pomy�la�am. Kiedy� m�j s�siad wypad� z okna po pijaku, z drugiego pi�tra. Nic mu si� nie sta�o, ale podobno tylko dlatego, �e by� pijany. Ja czu�am si� przera�liwie trze�wa. My�la�am o Robercie. Je�li zabij� si�, to ju� nigdy go nie zobacz�. Mo�liwe, �e naprawd� mia� du�o pracy. Przypomnia�y mi si� jego zm�czone oczy, brudne kubki po kawie... - Biegnij na mnie - powiedzia�a Jadwiga. - Po prostu biegnij najszybciej jak mo�esz. I trzymaj r�ce w g�rze... O, tak. Nie opuszczaj r�k. Patrzy�am na ni�. Mia�a jasne, kr�tko obci�te w�osy i niebieskie oczy. Niesamowity kolor, pomy�la�am, jak niebo nad nami. Jadwigo, dziewczyno z nieba, przeprowad� mnie poprzez l�k ku szcz�ciu, prosi�am po cichu. To znowu przypomnia�o mi Roberta. Trzy lata temu po raz pierwszy zaproponowa�, �ebym przysz�a do niego do domu. Ba�am si�, ale on by� tak delikatny, ze strach ucich�, a potem doprowadzi� mnie do takiej ekstazy, jakiej nie zazna�am nigdy przedtem. Czas mija�. Musia�am biec przed siebie. - Czy musz� si� odbi�? - zapyta�am. - Nie, tylko biegnij. Ruszy�am do przodu. Jedwabne skrzyd�o unios�o si�, stan�o nad moj� g�ow�. Jadwiga lekko poprawi�a sznurki. I nagle znalaz�am si� w powietrzu. To by�a pe�na ekstaza. Lekko��, co� jak b�ogos�awie�stwo bog�w, pe�nia szcz�cia. Przewr�ci�am si� przy l�dowaniu, troch� utyt�a�am si� w b�ocie. Ale to nie by�o wa�ne. Odnalaz�am rado��, sens istnienia. Tym razem szybciej podesz�am pod g�rk�. Teraz te� si� ba�am, ale wiedzia�am, �e jak uda mi si� to pokona�, znowu odnajd� niebia�skie szcz�cie. Jadwigo, przeprowad� mnie poprzez l�k, jeszcze raz poprosi�am w my�lach. Zawsze zwraca�am si� do niej pe�nym imieniem. Jadwiga to kr�lewskie imi�, a pami�ta�am jeszcze ze szko�y, �e nienawidzi�a zdrobnie�. �adne tam Jadzie, Wisie, Wisienki. Po prostu Jadwiga. - Dlaczego nie hamowa�a�? - zapyta�a. - Czego nie robi�am? - Jak si� zbli�asz do ziemi, musisz opu�ci� r�ce. P�tora metra nad ziemi�. o, tak - pokaza�a. I tak nauczy�am si� lata�, a na dodatek znalaz�am w Jadwidze prawdziw� przyjaci�k�. Pierwszy raz w �yciu kto� o mnie dba�. Nawet rodzice nigdy nie mieli dla mnie tyle czasu. Tym bardziej, �e ostatnio, od kilku lat, pracowali oboje za granic�. Jadwiga wiedzia�a o mnie wszystko. Opowiedzia�am jej o Robercie, obieca�a, �e co� wymy�li. Je�dzi�y�my razem w g�ry. Zawsze pomog�a mi u�o�y� skrzyd�o, rozpl�ta� sznurki. Kiedy siedzia�am na stoku, nie maj�c ju� si�y, biega�a do schroniska, �eby kupi� mi koka- kol�. Lata�a du�o wy�ej ni� ja. Czasami znika�a w cumulusach, ale nie ba�am si� o ni�. Wiedzia�am, �e radzi sobie doskonale. By�a tak odwa�na, mia�a tak p�ynne, zdecydowane ruchy, �e zdarza�o si�, �e brano ja za m�czyzn�. Nie przeszkadza�o mi, �e by�a ode mnie ni�sza o trzy centymetry. Kiedy� uczy�a mnie nowej techniki startu i akurat przygl�da�y nam si� jakie� dzieciaki. - Zakochani - skomentowa� jeden. - Pasuj� do siebie - doda� drugi. Widzia�am, ze s�ysza�a to i najwyra�niej speszy�a si�. W ko�cu obie uda�y�my, ze nie s�ysza�y�my tych g�upich komentarzy. Tylko nie lubi�am z ni� je�dzi� do Szczyrku. Mia�am wra�enie, �e kocha si� w takim jednym instruktorze, kt�ry imponowa� jej troch� za bardzo. Ba�am si�, �e uda jej si� go poderwa� i nie b�dzie mia�a dla mnie czasu. Dobrze mi by�o z Jadwig�. Ale musia�y�my znale�� sobie jakich� ch�opak�w. Robert przychodzi� do mnie w snach i nie mog�am z tym sobie poradzi�. Zorganizowa�y�my imprez�. Zaprosi�y�my kilku paralotniarzy. C� z tego, usiedli w k�cie i gadali o komputerach. Ta�czy�y�my obie z Jadwig�. - Nie umiem ta�czy� walca - szepn�am. - Nie przejmuj si�, poprowadz�. I nagle poczu�am si� jak prawdziwa tancerka. To by�o takie �atwe. I pi�kne. Cho� szkoda, �e ch�opcy takie gapy. Co za g�upota, �eby na imprezie gada� o komputerach. Nigdy przedtem nie przysz�o mi do g�owy, �eby ta�czy� z dziewczyn�. Obejmowa�a mnie jak m�czyzna. �eby Robert kiedy� chcia� ze mn� zata�czy�, marzy�am. Bia�o- czerwone wino szumia�o mi w g�owie. Par� dni p�niej kupi�am sobie now� paralotni�. Szkoln�, bo ta, kt�ra po�ycza�am od Jadwigi, okaza�a si� dla mnie zbyt profesjonalna. Jadwiga przysz�a do mnie do domu obejrze� sprz�t. Postanowi�y�my to uczci�. - Zejd� do sklepu po wino - zaproponowa�am. Szybko otworzy�a lod�wk�. - Pieczywo, szynka, pomidory... Zrobi� kanapki. Wracaj�c zobaczy�am, �e jest w skrzynce jaki� list. Gwa�townie rozdar�am kopert�. To by�o... zaproszenie na �lub Roberta. Z jak�� inn�. Imi� i nazwisko panny m�odej absolutnie nic mi nie m�wi�o. Przeczyta�am jeszcze raz "Anna Germak i Robert Kowalski maj� zaszczyt zawiadomi�..." Najpierw jakby do mnie nie dotar�o, �e to prawda. Postawi�am siatk� z winem na stole w kuchni. Og�uszona posz�am do swojego pokoju. Usiad�am na kanapie. Dopiero po kilku minutach zauwa�y�am, �e Jadwiga przygl�da mi si� badawczo. Machinalnie poda�am jej z�o�ony na p� kartonik z obrazkiem przedstawiaj�cym t�ustego Amora. Zastanowi�am si� jeszcze raz. By� mo�e zna�am jak�� Ann� Germak.. Jadwiga przeczyta�a tekst. Pokiwa�a ze zrozumieniem g�ow�. Nala�a mi pe�n� szklank� wina. P�aka�am. Uspokoi�am si� dopiero nad ranem, robi�o si� ju� widno. Jadwiga pomog�a po�cieli� ��ko, po�o�y�a si� przy mnie. Przebra�a mnie w nocn� koszul�. Moj� ulubion�, przezroczyst� z falbanami. A sama... niezawodnym instynktem znalaz�a w szafie m�sk� pi�am�. To Robert zostawi� j� kiedy�, jak u mnie nocowa�. Ale nigdy jej o tym nie m�wi�am. Jak mog�a si� domy�li�? G�aska�a mnie po w�osach, potem po plecach... Nie przeszkadza�o mi, ze �pi� z dziewczyn�. Nikt nie by� taki wspania�y jak moja Wisienka. A ju� na pewno �aden m�czyzna. ***** Jadwiga mieszka u mnie ju� cztery miesi�ce. Powiedzia�a swoim starszym, �e wynaj�a u mnie pok�j i dali jej na to pieni�dze. Tak �e nawet troch� na tym zarobi�y�my, cho� og�lnie nie narzeka�am na brak funduszy. Moi rodzice przez to szerzenie polskiej kultury zarabiali zupe�nie nie�le. Przysy�ali mi fors� i r�ne ciekawe rzeczy. A przedtem jeszcze kupili mi to mieszkanko. Dwa pokoje. Wysokie sufity, du�e okna. Ten wi�kszy by� moj� sypialni�, a mniejszy salonem. To wszystko jeszcze nie by�o urz�dzone tak, jakbym tego chcia�a. �ci�gn�am kilka antycznych mebli. Serwantk�, rze�biony st� i wielk� komod�. Fotele i tapczan przykry�am sztucznym futrem, puchatym i tak delikatnym w dotyku, �e ca�y czas mia�am ochot� je g�aska�. Tylko kolory by�y od sasa do lasa. Irytowa�y mnie. Nad tym musia�am jeszcze popracowa�. Kuchni� urz�dzi�am mo�e nie bardzo elegancko, ale za to funkcjonalnie. I czu�am si� teraz szcz�liwa, �e mog� gotowa� dla Jadwigi. Robert nigdy nie chcia�, �ebym robi�a dla niego obiady. Rzadko mnie odwiedza�, wola� zaprasza� mnie do siebie. A jak ju� mu si� zdarzy�o przyj�� do mnie, to nawet herbaty nie chcia�. - Nie chce mi si� pi� - m�wi�. Wysoko ceni� swoj� wolno�� i obawia� si�, �e co� takiego mog�oby zwi�za� go ze mn� za bardzo. Ba� si� jak ognia, �e jakiej� dziewczynie w ko�cu si� uda zaci�gn�� go do o�tarza. A jednak uda�o si� to jakiej� Ance. Jak ona tego dokona�a? Znali�my si� od kilku lat, wiedzia�am, co sprawia mu rado��, a co b�l. A w sumie tak ma�o o nim wiedzia�am. Lubi�am czyta� jego felietony, by�y zawsze bardzo ostre, a jednocze�nie poetyczne. Tylko... Podpisywa� je zawsze: Robert Kowal. I nawet zastanawia�am si� kiedy�, czy to prawdziwe nazwisko, czy pseudonim. Chocia� z drugiej strony to zupe�nie zrozumia�e, �e skr�ci� sobie nazwisko. Kowalskich jak mr�wk�w, jak powiedzia�a kiedy� moja mama. I potem ci wszyscy, kt�rzy tak samo si� nazywaj�, przyznawaliby si� do jego felieton�w i nie m�g�by zosta� s�awny. - Chodzi�am z nim trzy lata i przez ca�y czas nie mia�am zielonego poj�cia, �e naprawd� nazywa si� Kowalski - szepn�am do Jadwigi. - Nie my�l ju� o tym. - Ale to s� pi�kne wspomnienia - zaprotestowa�am. - Lepiej prze�y� prawdziw� mi�o�� i potem p�aka�, ni� trwa� w zoboj�tnieniu a� do �mierci. Jadwiga kiwn�a g�ow�. - Jego cia�o nie mia�o dla mnie tajemnic - m�wi�am. - A jednocze�nie na ka�dym spotkaniu potrafi� wymy�li� co� nowego. Przyjaci�ka u�cisn�a mi d�o� na pocieszenie. Po chwili s�ysza�am ju� tylko jej r�wny, spokojny oddech. Zasn�a. Od czterech miesi�cy mam nadziej�, �e Jadwiga w ko�cu zrobi co� wi�cej ni� tylko przytulenie si�, siostrzany poca�unek, czy u�cisk d�oni. Na pewno nie kocha�am ju� Roberta, to zosta�o we mnie jedynie jako pi�kne wspomnienie. Wisienka by�a cudowna, opieku�cza, odwa�na. My�l�, �e on nigdy w �yciu nie odwa�y�by si� lata� w powietrzu jak ptak. A ju� na pewno nie tak wysoko jak ona. Ale to ona jest w naszym zwi�zku t� silniejsz�. To do niej powinna nale�e� inicjatywa. Cia�o Roberta nie mia�o dla mnie tajemnic, powt�rzy�am w my�li. I po raz pierwszy zastanowi�am si�, czy nasza przyja�� mo�e mie� jak�� przysz�o��, czy te� z g�ry skazana by�a na niepowodzenie. I zaraz uciek�am od tej my�li. Zacz�am planowa� jutrzejszy deser. Znalaz�am przepis na ciasto galaretkowo-czekoladowe. Tak jak sernik na zimno, tylko zamiast sera masa czekoladowa. To musi by� pyszne. Czu�am, �e Jadwidze przypadnie to do gustu. Rozdzia� 2 Wybieram si� z Jadwig� na latanie. Kolejny raz, ale czuj�, �e wszystko jest jako� inaczej ni� przedtem. Odradza�a mi ten wyjazd. M�wi�a co� o z�ych przeczuciach i patrzy�a na mnie niespokojnie. Musi wyjecha� w pi�tek rano. Um�wi�a si� z jakimi� lud�mi. Po�yczy�a samoch�d od swoich starszych. Bia�e volvo kombi. Dostatecznie du�y, �eby zmie�ci�o si� kilka os�b ze sprz�tem. Obieca�a tym swoim znajomym, �e ich podwiezie. - W pi�tek nie mog�. - Patrz� na ni� b�agalnie. - Mam kolokwium z topologii geometrycznej. To dla mnie wa�ne. Czy nie mo�esz poczeka�, a� sko�cz�? Studiuj� na trzecim roku matematyki teoretycznej i dla kaprysu Jadwigi nie zamierzam zawala� roku. To pierwszy sprawdzian w tym semestrze i jak na to nie przyjd�, to b�d� mia�a wszystko przechlapane. Ale Wisienka nie mo�e poczeka�. Spogl�da na jasne, b��kitne niebo. - Ju� koniec pa�dziernika - m�wi. - Ostatnie dni �adnej pogody. Fantastyczne warunki, grzechem by�oby to zmarnowa�. - To ja dojad� do was wieczorem - zdecydowa�am. - S�abo latasz - rzek�a z wyrzutem. - I niedobrze, �e nie masz swojego samochodu. W tym sporcie niewiele zdzia�asz bez auta. Od schroniska do miejsca, w kt�rym b�dziemy lata�, jest do�� daleko. Nie dojdziesz tam pieszo. Patrz� na ni� z zaskoczeniem. Pierwszy raz od pocz�tku znajomo�ci Jadwiga jest dla mnie nieprzyjemna. Zrobi�o mi si� przykro. - Dojad� poci�giem - odburkn�am. Niech sobie nie my�li, �e bez niej nie dam sobie rady. - A jak sko�cz� si� szyny, to taks�wk� albo autostopem. Jestem doros�a i nie musisz si� mn� przejmowa�. Ona jednak martwi�a si�, jak sobie poradz� w poci�gu. Zupe�nie bez sensu, bo chocia� troch� boj� si� latania, to jeszcze nie zwariowa�am, �eby ba� si� poci�gu. Jadwiga jednak za�atwi�a mi transport. Mia�am jecha� z takimi lud�mi, kt�rych jeszcze nie zna�am. Oni wybierali si� samochodem w pi�tek wieczorem. *** Wypo�yczy�am z biblioteki wszystko, co mieli i z czwartku na pi�tek ku�am ca�� noc przed kolokwium. I uda�o si�, chyba tylko ja jedna z grupy zrobi�am wszystkie zadania. Profesor rozsadzi� nas po k�tach, �ci�ganie by�o zupe�nie niemo�liwe. Wracaj�c do domu kupi�am sobie nowy sweter. We�niany, granatowy, w karminowe r�wnoleg�oboki. Wisia� na wystawie i od razu wpad� mi w oko. Pasowa� do moich ulubionych d�ins�w, takich troch� za kr�tkich. Jestem wysoka i przez to zawsze mam problem ze spodniami. Jak ju� sobie jakie� upatrz�, z regu�y okazuj� si� nie a� tak d�ugie, jak by� powinny. Spakowa�am torb�. Zd��y�am uprasowa� podkoszulk�. Umy�am w�osy, i w�a�nie pr�bowa�am je rozczesa�. Nie mia�am w domu od�ywki i nie sz�o mi �atwo. Zadzwoni� telefon. - Cze��. Tu Marek. Milka, jedziesz z nami? - Tak, jestem ju� gotowa. - B�dziemy po ciebie za godzin�. B�d� czeka� na parkingu, Jadwiga mi pokazywa�a, gdzie mieszkacie. - Dzi�ki - mrukn�am. Szczotka wbi�a mi si� w �rodek ko�tuna i ugrz�z�a. Mam w�osy d�ugie, prawie do pasa. Taki popielaty odcie� blondu. Nikt mi nie wierzy, �e to naturalny kolor. Podobaj� mi si�, tylko bardzo �atwo targaj� si�. Teraz te� �a�owa�am, �e nie mam od�ywki. To u�atwi�oby rozczesywanie. Nagle przypomnia�o mi si�, �e nie znam tego cz�owieka i nie mam poj�cia, jak wygl�da. - Poczekaj! - zawo�a�am. Uda�o si�, jeszcze nie od�o�y� s�uchawki. - Jak ja ci� poznam? Jaki masz samoch�d? - Niedu�y, czerwony, w kolorze stra�y po�arnej - odpar� z u�miechem w g�osie. - Silnik V6 cylindr�w, 24 zawory, TURBO �adowanie i 260 koni mocy. Mo�na nim jecha� 240 km/godz., ale na tej drodze nie b�d� si� wyg�upia�. - Aha. - Wyci�gn�am jako� szczotk� z tego ko�tuna. Zastanowi�am si�, przecie� tych cylindr�w to nie wida� przez mask�. Czerwony i... Nie wiem, jak go poznam. - A jak ty wygl�dasz? Ciemne w�osy, ale nie czarne, oczy piwne.... - Piwne? To znaczy jakie? Bursztynowo-z�ote czy czekoladowe? - Czasem miodowe, czasem czekoladowe - wyja�ni�. - To zale�y od tego, jaki mam nastr�j. �mia�am si�. - To mo�e opisz� troch� inaczej moje autko - powiedzia�. - Ma�e, czerwone, z lusterkiem w przes�onie s�onecznej dla pasa�era, bardzo szerokimi oponami i dobrym stereofonicznym radiem. Porz�dnie rozczesa�am w�osy. Wysuszy�am, zd��y�am nawet wymodelowa�. Zastanawia�am si�, czy robi� makija�. Nie zd��y�am si� wyspa�. Oczy same si� zamyka�y. - Nie! -zdecydowa�am. �adnego makija�u. Jeszcze tego brakowa�o, �ebym tar�a oczy i rozmazywa�a tusz po policzkach. Zawsze tr� oczy, jak mi si� chce spa�. W�o�y�am do torby kosmetyki. W ostatniej chwili przypomnia�am sobie o szczoteczce do z�b�w. Zesz�am na d�. Ch�opcy przyjechali punktualnie. Ten jego kumpel nazywa� si� Grzesiek. Mia� blade wy�upiaste oczy i od razu pomy�la�am sobie, �e wygl�da na kretyna. - Gdzie siadasz, z przodu czy z ty�u? - zapyta� Marek. Spojrza�am na tylne siedzenie. Le�a� tam puchaty be�owy koc i to chyba przes�dzi�o spraw�. Poczu�am si� okropnie �pi�ca, zm�czona nieprzespan� noc� i trudnym kolokwium. - Z ty�u - mrukn�am. Marek wzi�� ode mnie torb� i w�o�y� do baga�nika. Po�o�y�am si�, otuli�am si� kocem. Samoch�d wcale nie by� taki ma�y, zrobi�o mi si� ciep�o i przytulnie. Po paru godzinach obudzi�am si�. Dociera�y do mnie strz�py rozmowy. - My�l�, �e z tymi odczuciami na wysoko�ci to jest u ka�dego troch� inaczej - m�wi� Marek. - Ja sam nigdy nie odczuwa�em l�k�w zwi�zanych z przebywaniem na wysoko�ci... Przetar�am oczy. Zacz�am si� zastanawia�, czy ci dzielni faceci te� si� czasem boj�. Ten Grzesiek to na pewno jest odwa�ny, pomy�la�am. Wygl�da na debila. Wiadomo, g�upiemu �atwiej. Ciekawe, co powie ten Marek. Nat�y�am uszu. - Niewa�ne, czy na balkonie, �cianie, urwisku czy w czym�, co lata. Paniczny strach prze�y�em... Grzesiek wtr�ci� par� s��w, ale nie us�ysza�am. - By� to listopad, si�pi� deszcz... Nocne loty w trudnych warunkach atmosferycznych - m�wi� Marek. - Podstawa dolna chmur oko�o czterysta metr�w, a g�rna na dziesi�ciu kilometrach. Chmury g�adkie, bez �adnych wybudowa�... Niskie, ci�kie chmury i m�awka. Obrzydliwa listopadowa pogoda, pomy�la�am. - Ciemna noc, ksi�yc w nowiu. Moim zadaniem by� lot po tr�jk�cie, nad chmurami, na wysoko�ci dwunastu kilometr�w... Dwunastu kilometr�w, powt�rzy�am w my�li. Poczu�am zawr�t g�owy. Ja tu pr�buje lata� na wysoko�ci kilkudziesi�ciu metr�w i ci�gle co� mi nie wychodzi. I nawet Jadwiga straci�a do mnie cierpliwo��. A ten tutaj... Nawet ten Grzegorz rozdziawi� g�b� i nie komentowa�. Oczywi�cie nie widzia�am jego twarzy, ale �atwo mog�am to sobie wyobrazi�. Marek opowiada� dalej. - Po przebiciu si� przez chmury wydosta�em si� pod rozgwie�d�one niebo, o tak ogromnej ilo�ci gwiazd, jakiej nigdy z ziemi nie da si� zobaczy� Nabieraj�c wysoko�ci rozkoszowa�em si� tym wspania�ym widokiem. Po osi�gni�ciu dwunastu kilometr�w i przej�ciu do lotu poziomego, jako� niechc�cy spojrza�em w d�. W tym momencie ogarn�� mnie dusz�cy zwierz�cy strach. Pode mn�, wsz�dzie, gdzie tylko mog�em spojrze�, by�y wy��cznie gwiazdy. �ladu obecno�ci ziemi - wra�enie wysoko�ci niesko�czonej Nie chc�c, �eby potem robiono sobie ze mnie drwinki, nic nie m�wi�em przez radio i pomimo tego �ciskaj�cego gard�o zupe�nie nieracjonalnego strachu wykona�em ca�y lot wed�ug przyrz�d�w Strach min�� dopiero po ponownym wej�ciu w chmury. Potem od starszych koleg�w dowiedzia�em si�, �e czasami, bardzo rzadko, zdarza si�, �e chmury s� tak g�adkie, �e niebo odbija si� w nich jak w lustrze. Podobno zawsze wywo�uje to strach. To tez w ko�cu jaki� rodzaj l�ku wysoko�ci.... Grzesiek naraz zacz�� rzuca� jakie� techniczne uwagi. Od razu zauwa�y�am, �e do pi�t tamtemu nie dorasta. Ale ja by�am jeszcze s�absza, du�o s�absza ni� on. U mnie tak jest �e noc wszystko wzmacnia. Nawet drobiazg mo�e sta� si� z�ym snem. Poczu�am �e bez powodu po policzkach p�yn� mi �zy. Ten cz�owiek robi� tyle wspania�ych rzeczy, Jadwiga lata du�o lepiej ode mnie. Poczu�am, �e si� okropnie wyg�upi�am. Co ja tu robi� mi�dzy takimi niezwyk�ymi lud�mi. Wpraszam si� do jakiego� zagranicznego samochodu i udaj� kole�ank� kogo� takiego jak oni. Grube nieporozumienie. Nigdy nie b�d� taka sprawna jak oni. Mo�e powinnam wysi��� i wr�ci� do domu najbli�szym poci�giem. Otar�am �zy r�kawem. To po prostu pu�ci�y nerwy, pr�bowa�am si� pocieszy�. Po kolokwium, po dziwnym przeczuciach Jadwigi. Ona nie powinna m�wi� mi takich rzeczy. S�owa maj� du�� si��. Mog� spowodowa� tragedi�. Spojrza�am na ch�opc�w. Grzesiek opar� g�ow� o szyb�. Chyba spa�. I znowu pomy�la�am, �e moja znajomo�� z Jadwig� mimo wszystko by�a skazana na niepowodzenie. Mam potrzeby seksualne, kt�rych ona w pe�ni nie mo�e zaspokoi�. Nie o�eni si� ze mn�. Nie b�dziemy mia�y dzieci. Mo�e jednak ta jedna jedyna najwi�ksza mi�o�� mojego �ycia to b�dzie kto� inny ni� Jadwiga. Za Jankiem ju� chyba nie t�skni�am. Zna�am teraz wielu fajnych ch�opak�w... By�am w rozterkach. Szybko jednak otrz�sn�am si� z tych ponurych my�li. Do przekroczenia pewnych barier w zaspokajaniu potrzeb fizycznych trzeba przede wszystkim odwagi, to musi by� m�ska decyzja. A w�a�nie osobowo�� Jadwigi dominowa�a w naszym zwi�zku, cho� to ja by�am odrobin� starsza i wy�sza o trzy centymetry. Wierzy�am, �e Jadwiga znajdzie jaki� spos�b, podejmie m�ska decyzj�. Tak straszliwie mi na niej zale�a�o. - Nie �pisz? - us�ysza�am nagle g�os Marka. Nie odpowiedzia�am. Wyci�gn�� do ty�u r�k� i poda� mi landrynk�. Wzi�am bez s�owa. On te� ju� si� nie odezwa�. W��czy� cicho muzyk�. Naci�gn�am koc na g�ow� i znowu zasn�am. A jak znowu otworzy�am oczy, samoch�d sta� ju� przed schroniskiem. Przez uchylone drzwi s�czy�a si� smuga �wiat�a. Kamienne schody zaprasza�y. Tam gdzie� w �rodku czeka�a na mnie Jadwiga. - Mo�esz spa� w samochodzie - powiedzia� Grzesiek. Podnios�am si� gwa�townie. Wstrz�sn�� mn� dreszcz. - Dzi�kuj�! - zawo�a�am. Wbieg�am po schodkach. Recepcjonistka od razu poda�a mi klucz. Znalaz�am pok�j. Pachnia�o r�ami. Bezb��dnie rozpozna�am dezodorant, kt�rego u�ywa�a Jadwiga. Ona nigdy nie robi�a makija�u. Ubiera�a si� najpro�ciej, jak mo�na, niemal po m�sku. Wiedzia�a jednak, �e przy uprawianiu sportu cz�owiek si� poci. K�pa�a si� zawsze w olejkach aromatycznych i po wyj�ciu z wody obficie spryskiwa�a si� dezodorantem o zapachu skalnych r�. Zapali�am �wiat�o. - Zga� to b�dzid�o! - krzykn�a jaka� dziewczyna. Nie zna�am jej. Ciemne, rozczochrane w�osy. Nie�yczliwe spojrzenie. Zmartwi�am si�, �e nie mamy z Jadwig� osobnego pokoju. Wola�abym dwuosobowy. Moja przyjaci�ka smacznie spa�a, zupe�nie oboj�tna na moje zmartwienia. Co� mrukn�a przez sen i przekr�ci�a si� na drugi bok. Przebra�am si� w pi�am�. Wepchn�am ubranie do szafy i wskoczy�am do swojego ��ka. Zapad�am w g��boki sen. *** Obudzi�am si� tkni�ta z�ym przeczuciem. Otworzy�am oczy. Jadwigi nie by�o w pokoju. Ta dziewczyna, kt�r� nam dokwaterowano, te� sobie posz�a. Zd��y�y nawet pos�a� ��ka. Spojrza�am z obrzydzeniem na g�adko naci�gni�te bia�e prze�cierad�a. Przypomina�y mi szpital, w kt�rym umar�a moja babcia. Zachorowa�a na serce zaraz po tym, jak dziadek-le�nik zgin�� w po�arze lasu. Bardzo si� kochali i �y� bez siebie nie mogli. Jak papu�ki nieroz��czki. Nie lubi� nadmiernego porz�dku. Wydaje mi si� czym� nieludzko zimnym. To Jadwiga zawsze sk�ada w kostk� ubranie, �ciele tapczan i pastuje buty. Ja w mojej szafie w domu mam zawsze straszny ba�agan. Dobrze chocia�, �e pachnie r�ami, a nie szpitalem. Wypad�am na korytarz. Panowa�a niczym nie zm�cona cisza. Czy�by pojechali na g�rk� beze mnie? Przestraszy�am si�. Zacz�am nas�uchiwa�. Jak ona mog�a tak mnie zostawi�? I to ma by� przyjaci�ka? Co si� sta�o? Nic nie mog�am zrozumie�. W pokoju na drugim ko�cu korytarza gwa�townie otworzy�y si� drzwi. Pobieg�am w tamta stron�. To by� Marek, ten kt�ry mnie tu przywi�z�. - Kt�ra godzina? - zapyta�am. - Gdzie s� wszyscy? - Dochodzi jedenasta - �mia� si� ze mnie. - Chyba pojechali na g�rk�. - I zostawili mnie sam�? - zdenerwowa�am si�. - Dlaczego nikt mnie nie obudzi�? - Nie wiem. - A ty? - zdziwi�am si�. - Przecie� mia�e� z nami lata�. - Dosta�em telefon... Mam w mojej firmie problemy. Musz� wraca�. Patrzy� na mnie. Naraz jego oczy zmieni�y kolor. Rzeczywi�cie zrobi�y si� prawie czarne. A przedtem wydawa�y si� z�ote. Z miodowych sta�y si� nagle czekoladowe. Tak jak m�wi�. Poczu�am si� troch� nieswojo. - Je�li podasz mi swoje dane, przy�l� ci horoskop. Chi�ski, taki tylko dla ciebie. Musisz poda� dat� urodzenia i dok�adn� godzin�. Pobieg�am po kartk� i d�ugopis. Spieszy�am si�, jeszcze tego brakowa�o, �eby Marek mi uciek�. Ostatnia szansa, �e kto� podwiezie mnie na g�rk�. Mo�e i dobrze, �e musi wraca� do jakiej� tam swojej firmy. Nie zobaczy, �e nie jestem taka sprawna jak on. Nie musz� si� przy nim kompromitowa�. Rozdzia� 3 Marek zawi�z� mnie do nich na g�rk� i zaraz odjecha� gdzie� tam do swojej firmy. Pogoda by�a pi�kna. Chmurki jak bita �mietana. Kiedy� dawno temu, jak lecia�am samolotem do Kanady, wygl�da�am przez okno, ca�kowicie zafascynowana. Wtedy by�a podobna pogoda, tylko ogl�da�am chmurki od drugiej strony, to znaczy od g�ry i wygl�da�y jak kopce �niegu. Marzy�am, �eby wyj�� z samolotu i przechadza� si� po ob�okach. Na g�rce by�a jeszcze ta dziewczyna, kt�r� dokwaterowano nam do pokoju. Chyba nazywa�a si� Beata. Niewa�ne, nie zna�am jej i nie mia�am ochoty zapoznawa� si� z ni�. Opr�cz nas mniej wi�cej trzydziestu paralotniarzy p�ci m�skiej. Roz�o�y�am skrzyd�o na ziemi, przygotowa�am do startu. Wreszcie umia�am zrobi� to sama. Do tej pory Jadwiga zawsze musia�a mi pomaga�. Ustawi�am si� pod wiatr. Zawsze startuje si� pod wiatr. Tak trzeba. Obok mnie sta� Grzesiek i m�j dawny instruktor. Patrzyli na tamt� obc� dziewczyn�. Na mnie nie zwracali uwagi. - Pierwsza klasa - powiedzia� Grzesiek o tamtej. - B�dzie z niej �wietna �ona dla paralotniarza. M�j dawny instruktor kiwn�� g�ow�. - Jadwiga te� �adna - doda� Grzesiek. Zdenerwowa�am si�. A ja to niby co? Ja si� nie licz�? M�j dawny instruktor popatrzy� na mnie ze wsp�czuciem. A przynajmniej tak mi si� zdawa�o. Chcia�am naplu� w twarz temu cholernemu Grze�kowi. Ale startuje si� pod wiatr i wszystko polecia�oby z powrotem na mnie. By�am gotowa do startu. Podbieg�am i znowu unios�am si� w powietrze. Tak, zauwa�y�am, �e moja przyja�� z Jadwig� nie rozwija si� tak, jak bym tego chcia�a. Wszyscy zachwycali si� jej urod�, a mn� nikt si� nie interesowa�. Nie rozumiem tego. Przecie� nigdy przedtem nie narzeka�am na brak powodzenia. A ju� na pewno kto� taki wspania�y jak Robert nie zadawa�by si� przez tyle lat z brzydk� dziewczyn�. Tak, tutaj przyjecha�o du�o ludzi, kt�rzy patrzyli na mnie niech�tnie. Nie wiem dlaczego. W ko�cu nie zrobi�am im �adnej krzywdy. Byli na pewno prymitywni i trudno, �eby takie prymitywy mog�y mnie zrozumie�. Czasami jednak musia�am patrze� na nich z podziwem. Oni, tak jak Jadwiga, latali a� do chmur. - Dlaczego cumulus wci�ga? - zapyta�am kiedy� Jadwig�. Wyja�ni�a mi wtedy jak to jest. I doda�a, �e ob�oki nale�y omija� i nie wolno w nie wlatywa�, bo to niebezpieczne. I nie mog�a zrozumie�, �e marz� o tym, �eby chodzi� tam na g�rze po kopcach �niegu. Na pewno nie chodzi si� na �adne takie spacery. Mia�am nadziej�, �e kiedy� dok�adniej jej wyja�ni�, jakie to mo�e by� pi�kne. I p�jdziemy razem na spacer. A teraz Jadwiga zacz�a nagle czepia� si�, �e �le latam i �e ju� dawno powinnam by� samodzielna. I ju� zupe�nie nie chce mi pomaga� Nie tak jak kiedy�. Powiedzia�a mi niedawno, �e boi si� o mnie, �e ma przeczucie, �e stanie mi si� co� z�ego. G�upia, nie m�wi si� takich rzeczy. Nawet wr�ce nie wolno powiedzie�, �e z kart wysz�a �mier�. Bo cz�owiek idzie za t� sugesti� i naprawd� umiera. I w og�le co� sta�o si� strasznego pomi�dzy mn� a Jadwig�. To s� rotory, uczyli mnie tego na kursie. Pami�tam. Takie turbulencje, zawirowanie powietrza. Jak wleci si� w co� takiego z paralotni, to spada si� na ziemi� i mo�na si� zabi�. Trudno z czym� takim sobie poradzi�. I wok� Jadwigi porobi�y si� takie turbulencje. To co� znacznie gorszego niz. opisywany w romansach magnetyzm. To przyci�ga, ale jednocze�nie odpycha. Jak huragan, kt�ry mo�e rozszarpa�. W niedziel� zrobi� si� silny wiatr. Jadwiga znowu musia�a podchodzi� do mnie, �eby mi pom�c wystartowa�. I wtedy, jak stawa�a za blisko mnie, robi�y si� wok� niej te rotory. Ze skrzyd�em i ze mn� dzia�y si� straszne rzeczy. Paralotnia od razu zwija�a si� i musia�am przerwa� start. Albo pl�ta�y si� wszystkie linki. A raz paralotnia poci�gn�a mnie po trawie prawie przez ca�� g�rk�. Zamiast unie�� si� w g�r�, �lizga�am si� po zab�oconej murawie. Kilka os�b podbieg�o mi pom�c. A jak ju� zagro�enie min�o, to rechotali ze mnie, �e niby to takie �mieszne. Jadwiga znowu podesz�a do mnie. Powietrze wirowa�o, moje serce bi�o szybciej ni� zwykle. A mo�e to jako� przeze mnie tak si� zrobi�o. Bo trudno mi by�o wytrzyma�, jak podchodzi�a tak blisko, mia�a takie niebieskie oczy i mi�kkie ruchy jak kot albo jaki� linoskoczek. I poza tym zupe�nie niespodziewanie zacz�a si� ze mn� k��ci�. Albo ja z ni�. - Dlaczego lecia�a� tak blisko lasu? - z�o�ci�a si�. - Nigdy nie s�ysza�a� o rotorach? Chcesz si� zabi�? Przecie� wiatr wieje ze wschodu i... Oszala�a, czy co? Przecie� nic mi si� nie sta�o. Przy tym lesie by�o spokojnie. To przy niej s� rotory. Czy ona tego nie widzi? - Musisz wreszcie zrobi� licencj� - upar�a si�. - Ju� po sze�ciu dniach kursu powinna� zda� egzamin. A ty latasz prawie p� roku i ci�gle masz problemy... I czepia�a si� teraz dos�ownie wszystkiego. �e polecia�am troch� bardziej w lewo, �e wyl�dowa�am nie w tym miejscu, w kt�rym mi kaza�a. Nie wiem, o co jej chodzi. Czuj� si� ju� zupe�nie samodzielna. Wisienka mo�e sobie by� moj� przyjaci�k�, ale nie b�dzie mi rozkazywa�, w kt�rym miejscu mam wyl�dowa�. Poza tym jej chyba nie zale�y, �ebym zrobi�a t� licencj� Ca�y czas kaza�a mi lata� prosto, a przecie� wiedzia�am, �e do egzaminu musz� zaliczy� zakr�ty. Raz jeden jak wynios�o mnie wysoko w g�r�, krzykn�am do Jadwigi - mo�e teraz zalicz� zakr�ty - Nie s�ysz� - brzmia�a odpowied�. No to polecia�am prosto. A potem, jak znowu podesz�am pod g�r�, Jadwiga zaatakowa�a mnie z furi�. - Przecie� ustali�y�my, �e masz lecie� prosto. Po co pytasz... - A wi�c jednak s�ysza�a� - odezwa�am si� troch� bezmy�lnie I wtedy rozz�o�ci�a si� jeszcze bardziej. A ja po babsku obrazi�am si� i posz�am sobie do lasu. Usiad�am za m�od� sosenk�, otar�am �zy. Zastanawia�am si�, czy nie lepiej b�dzie wr�ci� do domu. Obserwowa�am jakiego� ptaszka, kt�ry skaka� po trawie i co� sobie wydziobywa� z ziemi. Wreszcie Wisienka zawo�a�a mnie i przyzna�a, �e troch� przesadzi�a. I tak wiedzia�a, �e ona mnie lubi. ��czy nas co� wi�cej ni� przyja��. Mo�e boi si� o mnie i st�d si� bra�o jej dziwne zachowanie? Nie mam poj�cia. K��tnie z Jadwig� maj� sw�j urok. Dobrze wiem, �e mi�o�� zawsze bliska jest nienawi�ci. Lubi�am si� z ni� przekomarza�. Walka z kim� inteligentnym i cudownie wspania�ym mo�e w jaki� spos�b rozgrzewa�, dodawa� si�. Naraz jednak spostrzeg�am, �e na zewn�trz wygl�da to troch� inaczej. Oni wszyscy uwa�aj� mnie za straszn� niezdar�. S�dz�, �e do pi�t im si� nie umywam. Jadwiga ma u nich cholerny autorytet. Ona na mnie si� z�o�ci, bo mnie lubi i boi si� o mnie. A oni nie rozumiej� przyczyny jej dziwnego zachowania. Pr�buj� odgadn��, dlaczego ona mnie si� czepia i na gwa�t szukaj� we mnie jakich� usterek. Nawet moja uroda okazuje si� dla nich nie do�� dobra. Boj� si�, �e wm�wi� w Jadwig�, �e do niczego si� nie nadaj� i ona w to uwierzy i przestanie si� ze mn� przyja�ni�. Przerazi�a mnie ta wizja. Po tym, jak m�j Robert o�eni� si� z inn�, nie mia�am nikogo tak bliskiego jak moja Wisienka. Ma�o tego, przy ka�dej pr�bie por�wnania tych dwojga, zawsze Jadwiga by�a g�r�. Robert ani si� do niej umywa�. Musz� jej jako� udowodni�, �e zas�uguj� na t� przyja��. *** Zaczynam wierzy�, �e dostan� t� licencj�. W ko�cu lata�am ju� samodzielnie i zupe�nie normalnie. Nie robi� w powietrzu �adnych g�upstw. Mam nadzieje, �e Jadwiga za�atwi dla mnie ten cholerny dokument. Wycieczka trwa�a cztery dni. Czu�am si� ca�kowicie wyczerpana. Wreszcie kto� powiedzia�: - Wiatr coraz silniejszy. Ju� nic z tego nie b�dzie. Zwijamy sprz�t. Oddycham z ulg�. Wreszcie koniec. Z przyjemno�ci� wspominam Marka, kt�ry mnie tutaj przywi�z�. Teraz jednak marz� o tym, �e Jadwiga zabierze mnie swoim samochodem. To znaczy tym po�yczonym od swoich starszych. Ona ma racj�, musz� sobie kupi� jaki� pojazd. Na razie jednak stoj� jak s�up i brakuje mi odwagi, �eby zapyta� Jadwig�, czy znajdzie si� dla mnie miejsce w jej samochodzie. Bol� mnie wszystkie mi�nie. Nie przywyk�am do tego, �eby tak d�ugo trwa� w koncentracji. Nie znalaz�am czasu, �eby cho� na chwil� si� wyluzowa�. I jeszcze te niepotrzebne nerwy, te k��tnie z Wisienk�. Wydaje mi si�, �e zamiast m�zgu mam jak�� okropn� ran�. I stercz� nieruchomo, tak g�upio, bez sensu. Nagle czuj�, �e kto� z ty�u na mnie patrzy. Wszystko odbywa si� jako� instynktownie. M�j m�zg na pewno ju� nie pracuje. A przynajmniej jaka� jego cz��, kt�r� rz�dzi �wiadomo��. Dzia�a�am odruchowo, mimowolnie. Odwracam si�. Za mn� stoi Grzesiek. Spogl�dam na niego jeszcze raz. Nagle m�wi� do niego. Albo co� za mnie m�wi. - Poczu�am, �e na mnie patrzysz i pomy�la�am sobie, �e my�lisz o mnie cos bardzo z�ego. Przestraszy�am si� twojego spojrzenia. Ale potem dosz�am do wniosku, �e po prostu powiem ci o tym. Opu�ci� wzrok - Nie... nie... - wyj�ka�. - Niekt�rzy m�wi�, �e mam takie dziwne spojrzenie... Jakie tam dziwne? Blade szare oczy i t�py wyraz twarzy. *** Nie mia�am czasu zastanawia� si� nad tym wydarzeniem. Podchodzi Jadwiga. - Czy mog� wraca� z tob�? - pytam. Boj� si� odpowiedzi. Pocieszam si� w my�lach, �e jestem doros�a i na pewno potrafi� doj�� do jakiego� poci�gu. Ale nie mam ochoty nigdzie chodzi� i szuka� jakich� pieprzonych szyn. Nie mam si�y. I nie chc� wi�cej k��ci� si� z Wisienk�. - Przecie� m�wi�am ci, �e wracamy razem - oburzy�a si�. Pakujemy sprz�t. Siadam z ty�u. Opr�cz mnie jeszcze jaki� stary paralotniarz, kt�ry usadowi� si� z przodu obok Wisienki. A obok mnie jaka� para. Gnoje, na pewno jeszcze nie zrobili matury. Ca�y czas si� ca�uj�. Zazdroszcz� im i nie mam ochoty na to patrze�. Ruszamy. Rozmowa nie klei si�. Mam wra�enie, �e staruszek z przodu jest co najmniej tak samo zm�czony jak ja. Tamci ca�uj� si�. - Powiedzcie co� - prosi Jadwiga. - Jeszcze chwila i zasn� za kierownic�. - To mo�e ja ci� zapytam teraz, co ci si� nie podoba�o w moim lataniu, a ty si� zdenerwujesz i od razu si� obudzisz - za�artowa�am. - Nie, tylko nie to! - krzykn�a. - M�wmy o czymkolwiek innym. Moja kochana Wisienka przemieni�a si� w jak�� zimn� okropn� dziewuch�. Nie rozumiem. A mo�e zawsze taka by��, tylko ja tego nie zauwa�y�am - zastanawia�am si�. A mo�e ma jaki� problem. Co� j� gn�bi, a ja nie potrafi� jej pom�c. I nagle, kiedy ju� doje�d�a�y�my do Warszawy, Jadwiga zapyta�a. - Czy wiedzia�a� wcze�niej, jak tw�j ch�opak mia� zadzwoni�, �e to zrobi? - Zwr�ci�a si� do mnie, jakby tamtych nie by�o przy nas. - Czy co wiedzia�am? - zdziwi�am si�. - Czy przeczuwa�a� jakie� rzeczy? Czy wiedzia�a� wcze�niej, �e co� ma si� zdarzy�? - Nie, chyba nigdy - zawaha�am si�. Jadwiga zacz�a ni st�d ni zow�d opowiada� o zjawiskach nadprzyrodzonych, o telepatii. Ten temat ka�dego potrafi wci�gn��. Rozgadali�my si�. Nawet gnoje przestali si� ca�owa� i kt�re� opowiedzia�o o swojej babci egzorcystce. Staruszek wspomina�, jak kiedy� widzia�, �e szklanka przesun�a si� na drugi koniec sto�u. Potem Jadwiga opowiada�a jak chodzi�a na kurs Silvy. I tak si� zgada�o, �e w czasie snu mo�na wyja�ni� wiele rzeczy. Dla mnie to nic nowego. Wielu naukowc�w wk�ada swoje problemy do pod�wiadomo�ci. Ja te� czasem tak robi�. Jak mam rozwi�za� trudne zadanie, to czytam je sobie przed snem i rano dostaj� gotowe rozwi�zanie. Okaza�o si�, �e jeszcze nie do ko�ca pozna�am Jadwig�. Nie mia�am poj�cia o jej paranormalnych zainteresowaniach. B�d� musia�a poczyta� co� na ten temat. Nie mog� si� przecie� kompromitowa�. W g�owie mi si� nie mie�ci�o, �eby moja przyjaci�ka, zawsze twardo chodz�ca po ziemi, interesowa�a si� Silv�. Wreszcie tamci wysiedli, a my podjecha�y�my pod dom. I znowu wok� Wisienki zrobi�y si� te rotory. Atmosfera wydawa�a si� nasycona jakim� blaskiem. Powietrze wirowa�o. Obie udawa�y�my, �e nic takiego nie ma. Najlepszy spos�b na zjawiska nadprzyrodzone. Mog� przysi�c, �e ona te� to czu�a. Przyjecha�y�my prawie o p�nocy. Po�o�y�am si� okropnie zm�czona. Nawet nie umy�am z�b�w. Szczoteczk� wrzuci�am gdzie� na dno torby i na pewno szybko bym jej nie znalaz�a. Wydawa�o mi si�, �e b�d� spa� a� do po�udnia. Tymczasem obudzi�am, si� o czwartej rano. Trzy godziny po tym, jak posz�am spa�. Tak, sny wszystko wyja�niaj�. To prawda. �ni�a mi si� Jadwiga. Obgadywali mnie razem z tym debilem, Grze�kiem. Licencj� mia�am z g�owy. Mo�e ju� na zawsze. Obudzi�am si� roztrz�siona. D�ugo nie mog�am si� uspokoi�. Le�a�am wpatrzona w ciemno��. Moja przyjaci�ka le�a�a obok mnie. S�ysza�am jej miarowy oddech. I znowu nic j� nie obchodzi�o, �e dr�� na ca�ym ciele. Dopiero rano zapyta�am j� o ten sen. - Tak, to prawda - przyzna�a. - Rozmawiali�my o tobie. Ona to przynajmniej ma odwag� si� przyzna�. Nie to, co ten ohydny debil. Moja Wisienka z oczami modrymi jak niebo potrafi zdoby� si� na szczero��... Stara�am si� my�le� pozytywnie. - Grzegorz podszed� do mnie i powiedzia�, �e jeste� powolna i nie nadajesz si� do tego sportu - oznajmi�a. Napluj� mu w mord�, jak tylko go spotkam - obiecywa�am sobie w my�li. Stan� z wiatrem i napluj� na niego z szybko�ci� b�yskawicy. - Czy dlatego zacz�a� m�wi� o telepatii, bo s�ysza�a�, co powiedzia�am do niego? - Nie, nie wiem, o czym rozmawia�a� z Grzegorzem. Tak jako� przysz�o mi to do g�owy. Widocznie tego dnia powietrze nasycone by�o telepati�. Rozdzia� 4 Ju� do�� dawno napisa�am rodzicom, �e wynaj�am pok�j Jadwidze. Ba�am si�, �e przyjad� na wakacje i sami zobacz�, co si� tu dzieje. Wola�am ich ostrzec. Zawsze lepiej, jak przyjm� moj� wersje, ni� �eby sami mieli si� czego� domy�la�. Nie przyjechali do Warszawy, bo kto� im za�atwi� jaki� rejs po ciep�ych morzach. Ale wiadomo: strze�onego pan b�g strze�e. Nawet proponowali wtedy, �e mog� pop�yn�� z nimi. Oczywi�cie odm�wi�am. Wola�am lata� z Jadwig�. A teraz nagle zdenerwowali si�, �e musia�am wynaj�� pok�j. Musieli odby� jak�� zasadnicz� rozmow� i podj�� szereg decyzji. I zupe�nie niespodziewanie przys�ali mi tysi�c dolar�w. I do�� ostry list, �e mog� mieszka� sama, �e sta� ich na to i nie musz� �ebra� po kole�ankach. Przyznaj�, �e zg�upia�am z wra�enia. Nigdy nie dostawa�am od nich tak du�o. Wyrzuci�am dwa stare fotele. Zamiast tego wstawi�am do salonu sof�. Tak�e nie pasowa�a do antycznej serwantki, ale mimo to robi�a znacznie lepsze wra�enie. Zmieni�am w sypialni zas�ony na purpurowe i kupi�am lampk� nocn� z aba�urem w takim samym odcieniu, ozdobionym kremow� koronk�. Bia�e firanki. Po��czenie bieli z purpur� czasami sprawia�o wra�enie cudownej niewinno�ci i spokoju, a niekiedy kojarzy�o si� nami�tno�ci�, z gor�c� czerwcow� noc�. Da�am do sypialni jedwabne narzuty. Zachwyca�a mnie delikatno�� tego materia�u. Do tego uszy�am szesna�cie malutkich purpurowych poduszeczek. Rozrzuci�am je na tapczanie i na mi�kkim kremowym dywanie. Taki artystyczny nie�ad zawsze mia� dla mnie szczeg�lny urok. Wszystkie futrzaki z sypialni przenios�am do salonu i do �azienki. Jedwab pasowa� znacznie lepiej. Nie mia�am ju� si�y, �eby zmieni� zniszczon� tapet�. Bez przesady, nie wszystko naraz. Wisienka i tak ostatnio rzadko bywa w domu. Te� ma du�o zaj�� na uczelni. I jakie� zaleg�e egzaminy z zesz�ego roku. Przedtem si� tym nie przejmowa�a. Dopiero teraz wzi�a si� do roboty. Ona studiuje ekologiczne �ywienie. Wi�kszo�� zaj�� ma po po�udniu. Tak jako� g�upio u�o�yli jej plan. Nas od pocz�tku roku gn�bi� nas kolokwiami. I przez to mijamy si� z Jadwig�. Ale wieczorami, jak siedz� sama w domu, w��czam nastrojowe o�wietlenie i mog� sobie wyobra�a� r�ne rzeczy. Wczoraj przyrz�dzi�am chi�skie danie. Kurczak, zapiekany bambus, sos s�odko-kwa�ny. Wisienka wr�ci�a do domu ponura, niewyspana. Ale jak spojrza�a na talerz, to oczy jej rozb�ys�y. - Chi�skie �arcie - rzek�a z zachwytem. Wiedzia�am ju�, �e tym razem uda�a mi si� niespodzianka. Poprzednio m�j nowy pomys� barszczu z uszkami nie wzbudzi� jej entuzjazmu. Jad�a tak, jakbym g�odzi�a j� przynajmniej przez tydzie�. - Ojej! - krzykn�a nagle. - Na �mier� zapomnia�am. Marek przys�a� ci horoskop. Nie wiem, jak tego dokona�a�. Ja ju� kilka razy prosi�am go o horoskop dla siebie i nigdy nie mia� czasu. To po niemiecku, ale uwa�am, �e poradzimy sobie z t�umaczeniem. - Chi�ski horoskop po niemiecku - powt�rzy�am zaskoczona. - Bo on ma jaki� szwajcarski program komputerowy do tych rzeczy - wyja�ni�a Jadwiga. - Zaraz, zaraz... gdzie ja to po�o�y�am... Zacz�a wertowa� le��ce na lod�wce rachunki. - O, tutaj... - ucieszy�a si�. - I jeszcze jaka� kartka. Popatrzy�am na widok�wk�. - Przepraszam ci� - powiedzia�a Jadwiga. - Obla�am egzamin, boje si�, �e mnie wyrzuc�. Nie wiem... przepraszam. Widzia�am to, ale dopiero teraz do mnie dotar�o... B��kitne niebo, ostre szczyty g�r, jakie� zagraniczne nazwy. A na odwrocie par� s��w: "Pozdrowienia z Alp. Zaraz wracam. Robert Kowal." Wisienka wyci�gn�a ze swojej torby butelk� koniaku. - Przepraszam. To mia�o by� na �ap�wk�. Za egzamin z technologii. Profesor nie przyj�� i mam k�opoty. Nie chc� zanudza� ci� moimi sprawami. Przepraszam ci�. Denerwuj� si� i robi� straszne g�upstwa. Zupe�nie zapomnia�am o tej widok�wce... - Na chwil� pochyli�a g�ow�. Potem znowu sta�a si� tward� dziewczyn�, dla kt�rej przeciwno�ci losu nie maj� najmniejszego znaczenia. Przynios�a szklanki. Nala�a nam obu. - O�eni� si�, trudno - m�wi�a, po�o�ywszy mi r�k� na ramieniu. - Widocznie musia�. Widzisz jednak, �e nadal pami�ta o tobie. To chyba dobrze. Nie kocha�am go. To nie wywiera�o na mnie �adnego wra�enia. Zoboj�tnia�am tak bardzo, �e wcale nie czu�am ch�ci o tym gada�. - A teraz daj ten horoskop - zaproponowa�a Jadwiga. - Mia�y�my w szkole niemiecki. Poradzimy sobie. - Przecie� ta g�upia Helga niczego nas nie nauczy�a - zaoponowa�am. - Ta odrobina gramatyki nam wystarczy. Przynios� s�ownik. Ja prawie nic nie pami�tam. Ale chyba poradzimy sobie. Przypomnia�o mi si�, �e Wisienka zawsze by�a pupilk� Helgi. - Zdawa�am na studia niemiecki - potwierdzi�a. - Poza tym mam kuzyna w Berlinie i par� razy je�dzi�am tam do niego. Pochyli�y�my si� nad horoskopem. Rok urodzenia: Drewno-Owca ( Okre�lenie chinske - Yang) Element sta�y: Ogie� Zasada (ukierunkowanie) : Yin (do �rodka) Po�o�enie nieba: SSW (poludniowo-poludniowy zach�d) Podw�jna godzina: Smok Dzie� urodzenia: Metal-Zajac Miesi�c urodzenia: Pies Pora roku urodzenia: Metal.... - Nic z tego nie rozumiem - mrukn�am. - Ja te� nie orientuj� si� w tym tak dobrze, jakby chcia�a - powiedzia�a Jadwiga. - Cechy negatywne - czyta�a. - Pesymizm, niezdecydowanie, brak odpowiedzialno�ci, niedyskrecja... Cechy pozytywne... Kieruj� tob� uczucia i zasady moralne, co sprawia, �e zawsze ch�tnie pomagasz ludziom i zwierz�tom... Zacz�am si� denerwowa�. No, tak, nie jestem nikim wa�nym. Tylko po to istniej�, �eby pomaga� innym. Nic dla siebie. - Masz wiele zrozumienia dla innych i ch�tnie przebaczasz. Boisz si� �ycia i nie potrafisz podejmowa� decyzji. Szukasz oparcia w silnym partnerze. Podlegasz zmiennym nastrojom, co dla os�b bliskich jest trudne do zrozumienia. No, tak. Nikt mnie nie kocha i nikt mnie nie rozumie. Poczu�am w�ciek�o��. - Swoje troski ukrywasz przed innymi. Wolisz bierny op�r od dzia�ania aktywnego. By�am tak w�ciek�a, �e ch�tnie zamordowa�abym Jadwig� i tego cholernego Marka. Po co on mi to przys�a�? Uwa�a mnie za kretynk�, czy co? - Jeste� nieodpowiedzialna. Zupe�nie przypadkowo zdarza si�, ze zawsze znajdziesz kogo�, kto ci pomo�e. W �yciu zawodowym nie odnosisz sukces�w, bo nie potrafisz podj�� decyzji... - Jadwiga �mia�a si� ze mnie i z mojej zbola�ej miny. - Nie martw si� to ja mam zaleg�e egzaminy. W �yciu zawodowym radzisz sobie znacznie lepiej ni� ja - pr�bowa�a pociesza�. Nie umia�am podj�� decyzji. Czu�am, �e powinnam j� zabi�. J� i tego cholernego Marka. Tak pi�knie opowiada� o tym locie w gwiazdach, a teraz, �winia, przysy�a mi co� takiego. - Potrzebujesz pieszczot i du�o mi�o�ci od partnera. Dajesz z siebie wi�cej ni� partner mo�e wytrzyma� Mo�esz swoj� �arliwo�ci� zam�czy� partnera - przet�umaczy�a Jadwiga i teraz rechota�a na ca�ego. - I jeszcze ostatnie zdanie. Wskaz�wka: Pani powinna omija� stale zwi�zki z lud�mi spod znaku "Bawo�a". Cha.. cha... Marek jest spod bawo�a. Ugrz�z�y�my tylko na jednym akapicie. Jakie� plony rolnicze... Sprawdza�y�my w s�owniku, ale nic nie pasowa�o. Zbiera�o mi si� na p�acz. Nikt mnie nie kocha i w og�le do niczego si� nie nadaj�. I niech ten potw�r nie obawia si�. Nie zakocham si� w nim i nie b�d� narzuca� mu si� mi�o�ci� i delikatno�ci�. Mo�e dlatego mi to wys�a�, �e chcia� mnie ostrzec. - I co narzekasz na Helg�? Dobrze nauczy�a mnie niemieckiego, prawda? Jeszcze