11968
Szczegóły |
Tytuł |
11968 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
11968 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 11968 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
11968 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ALEX KAVA
DOTYK Z�A
A Perfect Evil
T�um.: Katarzyna Ci��y�ska
Federal Bureau of Investigation
Department of Iustice
TOP PRIORITY SECRET DATA SHEET of:
Alex Kava
Znak zodiaku: Bli�niak
Ulubione ksi��ki:
� �Na wsch�d od Edenu� � John Steinbeck
� �Moja Antonia� � Willa Carter
� �Zabi� drozda� � Harper Lee
Ulubiona piosenka:
� �When I Fall In Love� � Nat King Cole
Ulubione filmy:
� �Afryka�ska kr�lowa�
� �Rzymskie wakacje�
Alex dorasta�a na wsi w stanie Nebraska, w okolicach miejscowo�ci Silver Creek.
Ju� jako
dziecko pisa�a opowiadania, kt�re trzyma�a w pude�ku od but�w pod ��kiem.
Jedyn� osob�,
kt�r� dopuszcza�a do swojej wielkiej tajemnicy by� m�odszy brat. Po uko�czeniu
�redniej szko�y
Alex otrzyma�a stypendium, co pozwoli�o jej na podj�cie studi�w. Podczas ich
trwania zarabia�a
na �ycie, pracuj�c jako sprz�taczka w szpitalu. Studia uko�czy�a z wyr�nieniem.
Przez ostatnie
pi�tna�cie lat Alex pracowa�a w reklamie i public relations. Projektowa�a
opakowania na
�ywno�� i logo firm, pisa�a broszury reklamowe, re�yserowa�a reklamy radiowe i
telewizyjne,
a nawet stworzy�a w�asn� seri� kart pocztowych. W 1996 roku zrezygnowa�a z
etatowej pracy,
chc�c w pe�ni odda� si� pisaniu. Zacz�a jednak cykl wyk�ad�w na miejscowej
uczelni
i otworzy�a w�asn� fint�, kt�ra przygotowuje grafik�. Pierwsza ksi��ka � �Dotyk
z�a� � odnios�a
ogromny sukces. Druga � �W u�amku sekundy�, okaza�a si� jeszcze lepsza. Niedawno
Alex
uko�czy�a pisanie czwartej powie�ci. Zapytana o to, co w swoim zawodzie lubi
najbardziej,
odpowiada: �A jaki inny zaw�d pozwala na poszukiwania w ksi�garniach, sp�dzanie
porank�w
w bibliotekach, czytanie ksi��ek w ci�gu dnia i prac� z psem przytulonym do
boku?�.
Wi�cej informacji na temat autorki mo�na znale�� na www. alex.kava.com.
Wszystkie postacie w tej ksi��ce s� fikcyjne. Jakiekolwiek podobie�stwo do os�b
rzeczywistych � �ywych lub umar�ych � jest ca�kowicie przypadkowe.
PROLOG
Wi�zienie stanowe w Nebrasce
Lincoln, Nebraska
�roda, 17 lipca
� Pob�ogos�aw mnie ojcze, bo zgrzeszy�em � zachrypia� jednostajnym g�osem Ronald
Jeffreys, jakby rzuca� wyzwanie, a nie spowiada� si� ze skruch�.
Ksi�dz Stephen Francis wpatrywa� si� jak zahipnotyzowany w d�onie Jeffreysa, w
jego grube
k�ykcie i kr�tkie palce z obgryzionymi do �ywego mi�sa paznokciami. Palce,
kt�rymi zwija�, czy
raczej skr�ca� i zgniata� z ca�ej si�y, r�g swojej niebieskiej wi�ziennej bluzy.
Stary ksi�dz
wyobrazi� sobie, jak te same palce w identyczny spos�b zdusi�y �ycie w ma�ym
Bobbym
Wilsonie.
� Tak si� zaczyna?
Ksi�dz wzdrygn�� si�.
� Tak � odpar� szybko.
Spocone d�onie przykleja�y mu si� do oprawionej w czarn� sk�r� Biblii. Koloratka
zacisn�a
si� na szyi. W wi�ziennej celi �mierci nie by�o do�� powietrza dla dwu m�czyzn.
Zamyka�y ich
szare betonowe �ciany tego pude�ka, w kt�rym by�o tylko jedno male�kie okno,
teraz czarne
z powodu nocy. Ostra wo� zielonego pieprzu i cebuli przyprawia�a starego ksi�dza
o md�o�ci.
Zerkn�� na resztki ostatniej kolacji Jeffreysa: kawa�ki pizzy i krople lepkiej
oran�ady. Nad
okruchami sernika bzycza�a mucha.
� Co dalej ? � spyta� Jeffreys, czekaj�c na instrukcje.
Ksi�dz Francis nie potrafi� si� skupi�, kiedy Jeffreys wbija� w niego wzrok, a
na zewn�trz, na
wi�ziennym parkingu, wy� t�um. Okrzyki ros�y w si�� wraz ze zbli�aj�c� si�
p�noc�. Alkohol la�
si� strumieniami. Ludzie urz�dzili sobie barbarzy�ski, wrzaskliwy piknik. To
by�o chore.
� Sma� si�, Jeffreys, sma�! � rozlega�o si� wci�� od nowa, powtarzane jak
dzieci�ca
rymowanka albo piosenka kibic�w, kt�rej szale�cza i przera�aj�ca melodia
natychmiast wpada
w ucho.
Jeffreys zdawa� si� ca�kowicie na ni� odporny.
� Nie pami�tam, co dalej.
� Tak, co dalej? � Ksi�dz Francis mia� pustk� w g�owie. Spowiada� od
pi��dziesi�ciu lat
i naraz nic nie wiedzia�. � Twoje grzechy � wykrztusi� wreszcie, pokonuj�c
�ciskanie w gardle. �
Wyznaj swoje grzechy.
Teraz Jeffreys zawaha� si�. Zd��y� ju� wystrz�pi� brzeg swojej koszuli, owin��
nitk� wok�
palca wskazuj�cego tak ciasno, �e czubek palca mocno poczerwienia�.
Ksi�dz ukradkiem spojrza� na m�czyzn� rozpartego na krze�le z prostym oparciem.
Wi�zie�
w niczym nie przypomina� cz�owieka z prasowych fotografii ani telewizyjnych
migawek.
Z ogolon� g�ow� i brod� zdawa� si� bezbronny niczym psotny dzieciak, i nikt by
mu nie da� jego
dwudziestu sze�ciu lat. Po sze�ciu latach sp�dzonych w celi �mierci by� du�o
t�szy, wci��
jednak mia� w sobie co� ch�opi�cego. Ksi�dzu zrobi�o si� nagle smutno, �e ta
m�oda twarz nie
doczeka si� zmarszczek.
Wtedy Jeffreys podni�s� na niego swoje lodowato b��kitne oczy. Jak szk�o, kt�re
kaleczy.
Puste i przezroczyste. Tak, tak w�a�nie wygl�da z�o, pomy�la� ksi�dz, zamruga� i
odwr�ci� g�ow�.
� Synu, wyznaj mi swoje grzechy � powt�rzy�, zdetonowany tym, �e g�os tak mu si�
trz�sie.
Ledwo oddycha�, jakby wi�zie� umy�lnie zaw�aszczy� ca�e powietrze tej klitki.
Odchrz�kn��
i powiedzia�: � Grzechy, za kt�re szczerze �a�ujesz.
Jeffreys popatrzy� na niego. Potem ni st�d, ni zow�d za�mia� si�. Ksi�dz Francis
podskoczy�
na krze�le, na co Jeffreys zareagowa� jeszcze g�o�niejszym �miechem. Ksi�dz
przygl�da� si�
skaza�cowi, �ciskaj�c w dr��cych d�oniach Bibli�. Czemu upiera� si�, �eby
stra�nik zdj��
wi�niowi kajdanki? Przecie� nawet B�g nie uratuje g�upca. Krople potu sp�ywa�y
po plecach
kap�ana. Chcia� uciec, zanim Jeffreys zda sobie spraw�, �e jeszcze jedno
morderstwo i tak nie
odmieni jego losu. Przypomnia� sobie, �e drzwi s� zamkni�te od zewn�trz.
Tymczasem Jeffreys przesta� si� �mia� r�wnie nagle, jak zacz��. Na moment
zapad�a cisza.
� Jeste� taki jak inni � stwierdzi� Jeffreys. Pokaza� w u�miechu drobne ostre
z�by
z d�u�szymi siekaczami. � Czekasz tylko, �ebym przyzna� si� do czego�, czego nie
zrobi�em. �
Gwa�townymi ruchami pru� brzeg koszuli. Ten d�wi�k dzia�a� na nerwy.
� Nie rozumiem. � Ksi�dz Francis podni�s� r�k�, �eby poluzowa� koloratk�, i
zaniepokojony
przekona� si�, �e r�ce wci�� mu dr��. � Wydawa�o mi si�, �e sam prosi�e� o
ksi�dza. �e chcia�e�
si� wyspowiada�.
� Taa� tak, chcia�em. � Znowu ten monotonny ton. Jeffreys zawaha� si� na kr�tki
moment.
� Zabi�em Bobby�ego Wilsona � rzek� tak spokojnie, jakby zamawia� jedzenie na
wynos. �
Po�o�y�em r�ce� palce na jego szyi. Najpierw jako� tak zacharcza�, jakby mia�
knebel, a potem
ju� nic. � M�wi� cicho i beznami�tnie, niemal ch�odno, jak gdyby powtarza�
wy�wiczon�
wcze�niej mow�. � Prawie si� nie rzuca�. Ledwo co. Chyba wiedzia�, �e umrze. Nie
walczy�.
Nawet kiedy go pieprzy�em. � Zrobi� pauz�, sprawdzaj�c reakcj� ksi�dza, szukaj�c
na jego
twarzy zgrozy i u�miechaj�c si�, gdy j� spostrzeg�. � Zaczeka�em, a� umrze, i
dopiero potem go
poci��em. Raz i drugi, i znowu. No i jeszcze raz go pieprzy�em. � Przekrzywi�
g�ow�, jakby nagle
co� mu przeszkodzi�o. Czy�by wreszcie dotar�y do niego radosne okrzyki zza mur�w
wi�zienia?
Ksi�dz Francis czeka�. A mo�e Jeffreys us�ysza� �omotanie jego serca, kt�re
zdradza�o go
podobnie jak r�ce? Zupe�nie jak u Edgara Allana Poe.
� Ju� raz si� spowiada�em � ci�gn�� skazany. � Zaraz jak to si� sta�o, ale
tamten ksi�dz� No,
zdziwi� si� troch�, nie? Teraz spowiadam si� Panu Bogu, rozumiesz? Wyznaj�, �e
to ja zabi�em
Bobby�ego Wilsona. � Wci�� strz�pi� materia� szybkimi, nerwowymi ruchami. � Ale
tamtych
dw�ch nie zabi�em. S�yszysz? � Jego g�os wyr�s� ponad monotonny rytm. � Nie
zabi�em �adnego
Harpera ani Paltrowa. � Cisza. G�upi u�miech na twarzy Jeffreysa. � B�g to wie.
Tak, prosz�
ksi�dza?
� B�g zna prawd� � odpar� ksi�dz Francis, kt�ry nie wytrzyma� lodowatego
spojrzenia
b��kitnych oczu i zn�w szybko si� odwr�ci�. Jeszcze ujawni�oby si� jego w�asne
poczucie winy.
� Chc� mnie zabi�, bo uwa�aj� mnie za seryjnego morderc� � rzuci� Jeffreys przez
zaci�ni�te
z�by. � Zabi�em Bobby�ego Wilsona i mia�em z tego frajd�. Mo�e nawet zas�u�y�em
sobie tym
na �mier�. Ale B�g wie, �e nie tkn��em tamtych dw�ch ch�opc�w. I �e gdzie� tam,
prosz�
ksi�dza, na wolno�ci jest ten potw�r. � Ponownie skrzywi� usta w u�miechu. � A
jest du�o gorszy
ode mnie.
W korytarzu zaszczeka� metal. Ksi�dz Francis zadygota�, Biblia wyl�dowa�a na
pod�odze.
Jeffreys nie �mia� si� ju�. Spojrzeli sobie w oczy. �aden z nich nie podni�s�
�wi�tej ksi�gi. Mo�e
id� po Jeffreysa, pomy�la� ksi�dz. Ale chyba jeszcze za wcze�nie, chocia� nikt
nie spodziewa� si�
odroczenia wyroku.
� �a�ujesz za swoje grzechy? � wyszepta� spowiednik, jakby znalaz� si� z
powrotem
w swoim bezpiecznym konfesjonale w ko�ciele �w. Ma�gorzaty.
Tak, wyra�nie zbli�a�y si� jakie� kroki. A wi�c ju� czas. Jeffreys siedzia� jak
sparali�owany,
ws�uchuj�c si� w klik, klak maszeruj�cych obcas�w, z ka�d� chwil� bli�sze.
� �a�ujesz za swoje grzechy? � powt�rzy� ksi�dz z wi�kszym naciskiem, prawie jak
rozkaz.
Dobry Bo�e, ledwie da si� oddycha�. Okrzyki na parkingu brzmia�y coraz
dono�niej,
przeciskaj�c si� przez zamkni�te szczelnie okno.
Jeffreys wsta�. I znowu wymienili spojrzenia. D�wi�k otwieranych krat odbija�
si� echem
o betonowe �ciany. Wi�zie� zadr�a�, ale zaraz si� uspokoi� i wyprostowa�. Boi
si�? Ksi�dz
Francis szuka� odpowiedzi w jego oczach, ale stalowy b��kit by� nieprzenikniony.
� Czy �a�ujesz za swoje grzechy? � spr�bowa� ponownie, nie mog�c da�
rozgrzeszenia bez
odpowiedzi na to pytanie.
Drzwi otworzy�y si�, wysysaj�c z pomieszczenia resztki powietrza. Zablokowali je
barczy�ci
stra�nicy.
� Ju� czas � oznajmi� jeden z nich.
� Czas na przedstawienie. � Usta Jeffreysa skrzywi�y si� na zaci�ni�tych z�bach.
Jego wzrok
by� ostry i czysty, ale pusty. Skazaniec odwr�ci� si� do trzech mundurowych i
wyci�gn�� przed
siebie r�ce.
Ksi�dz Francis zadr�a� na trzask kajdanek. Potem s�ysza� ju� tylko dobiegaj�cy z
korytarza
stukot obcas�w, kt�remu towarzyszy�o beznadziejne szuranie. Nie�wie�y powiew
wtargn�� przez
otwarte drzwi i och�odzi� mokr�, lepk� sk�r� ksi�dza. Po plecach przesz�y mu
ciarki. Chwyta�
�apczywie powietrze kr�tkimi astmatycznymi wdechami, a� poczu� w p�ucach
lekko��, kt�ra
zast�pi�a bolesny ucisk.
� Bo�e, dopom� Ronaldowi Jeffreysowi � szepn�� nie wiadomo do kogo.
Dobrze przynajmniej, �e nieszcz�nik powiedzia� mu prawd�. Nie zabi� tamtych
ch�opc�w.
Ksi�dz Francis wierzy� w to, jednak wcale nie dlatego, �e przed chwil� o tym
us�ysza�. Wiedzia�
to, bo trzy dni wcze�niej potw�r bez twarzy, kt�ry zamordowa� Aarona Harpera i
Erica Paltrowa,
wyzna� mu to przez czarn� drucian� siatk� konfesjona�u u �w. Ma�gorzaty.
Tajemnica spowiedzi
nie pozwala�a ksi�dzu przekaza� tej informacji �ywej duszy.
Nawet Ronaldowi Jeffreysowi.
ROZDZIA� PIERWSZY
Pi�� mil za Platte City w stanie Nebraska
Pi�tek, 24 pa�dziernika
Nick Morrelli by�by szczerze zadowolony, gdyby le��ca pod nim kobieta nie by�a
tak bardzo
wypacykowana. Oczywi�cie zdawa� sobie spraw�, �e to idiotyczne. Ws�uchiwa� si� w
jej ciche,
kocie poj�kiwania. Jak kot ociera�a si� o niego, przesuwaj�c g�adkie uda w g�r�
i d� jego
tu�owia. By�a wi�cej ni� ch�tna, ale on nie m�g� my�le� o niczym innym, jak
tylko o niebieskim
cieniu rozmazanym na jej powiekach. Nawet w ciemno�ci kolor pozosta� wyryty w
jego umy�le
niczym fluorescencyjna, �wiec�ca po ciemku farba.
� Kochanie, masz takie twarde mi�nie � mrucza�a mu do ucha, sun�c d�ugimi
paznokciami
po jego ramionach i plecach.
Sturla� si� z niej, kiedy u�wiadomi� sobie, �e wcale nie ze wszystkim jest taki
twardy. Co si�
z nim dzieje? � zmartwi� si�. Trzeba si� skoncentrowa�. Poliza� jej ucho, potar�
nosem szyj�
i przeni�s� si� ni�ej, tam, gdzie naprawd� chcia� si� dosta�. Instynktownie jego
usta odnalaz�y jej
pier�. Pokry� j� wilgotnymi poca�unkami. J�cza�a ju� wtedy, gdy nie dotar� nawet
do jej sutka.
Uwielbia� te kobiece d�wi�ki, owe kr�tkie westchnienia i niskie j�ki. Poczeka�
na nie, a potem
dopiero zaj�� si� sutkiem. Kobieta wygi�a si�, zadr�a�a. Po�o�y� si� na niej,
odbieraj�c ca�ym
cia�em jej dreszcze. Zazwyczaj to wystarcza�o, �eby m�g� si� kocha�, lecz tej
nocy nic nie
dzia�a�o.
Jezu, a mo�e to ju� koniec? � przerazi� si� nie na �arty. Niemo�liwe, jest za
m�ody na takie
problemy. No, cztery latka do czterdziestki�
Kiedy zacz�� tak pilnie mierzy� t� odleg�o�� od czterdziestki?
� Nie przestawaj, kochanie.
Nawet nie wiedzia�, �e przesta�. Kobieta st�ka�a niecierpliwie, zmys�owym rytmem
powoli
porusza�a udami. Tak, ona by�a gotowa. A on przeciwnie. �eby przynajmniej
chocia� raz
powiedzia�a do niego po imieniu, a nie te: �dziecinko�, �kochanie�, �ciasteczko�
i takie tam
bzdury. Czy kobiety te� panicznie boj� si�, �e wypsnie im si� przez pomy�k�
niew�a�ciwe imi�?
Zacisn�a palce na jego kr�tkich g�stych w�osach, mocno szarpn�a. Zabola�o tak,
�e a� si�
zdziwi�. Potem przyci�gn�a zn�w jego twarz do swoich piersi. W p�mroku
dostrzeg�, �e tr�jk�t
opalonej sk�ry mi�dzy jej piersiami jest skrzywiony. Wierzcho�ek tr�jk�ta
zachodzi� pod jej
pier�. Co z nim jest? Pragnie go pi�kna blondynka. Dlaczego nie podnieca go jej
pe�ne po��dania
oczekiwanie? Musi si� skupi�. Jakie� to wszystko rutynowe, mechaniczne. No nic,
pomo�e sobie
na razie palcami i j�zykiem, nie mo�e przecie� zupe�nie straci� twarzy.
Zsun�� si� w d� jej cia�a, obdarzaj�c j� po drodze poca�unkami i pieszczotami.
Jej cia�o wi�o
si� pod jego dotykiem, a oddech ju� teraz by� szybki i urywany, zanim Nick
gwa�townie szarpn��
z�bami koronk� majteczek. Ca�owa� w�a�nie wn�trze jej uda, gdy przerwa� mu
nieoczekiwany
d�wi�k. Wyprostowa� si�, �eby us�ysze� co� spod ko�dry.
� Nie przerywaj, prosz� � j�cza�a, ci�gn�c go z powrotem.
Znowu to samo. Jaki� �omot. Kto� by� pod drzwiami.
� Zaraz wracam. � Delikatnie odsun�� jej r�ce i wytoczy� si� z ��ka, uwalniaj�c
si�
z po�cieli, i o ma�y w�os si� nie przewr�ci�. Wci�gn�� d�insy i spojrza� na
zegar. By�a dziesi�ta
trzydzie�ci sze�� w nocy.
Ciemno�� mu nie przeszkadza�a, zna� na pami�� ka�d� szczelin� w drewnianych
schodach.
Szed� na palcach, cho� jego rodzice nie bywali ju� w starym wiejskim domu od
ponad pi�ciu lat.
Stukanie do drzwi stawa�o si� coraz g�o�niejsze i natarczywsze.
� Chwileczk� � zawo�a� zniecierpliwiony, chocia� i zadowolony z niespodziewanego
obrotu
spraw.
Otworzy�. Sta� przed nim syn Hanka Ashforda. Rozpozna� go bez trudu, mimo i� nie
pami�ta� jego imienia. Ch�opak m�g� mie� jakie� szesna�cie, siedemna�cie lat,
by� �wietnie
zbudowany. Pewnie jest pomocnikiem w dru�ynie futbolowej, pomy�la� Nick. Teraz,
z r�kami
w kieszeniach i oszala�ym wzrokiem na bladej twarzy, przygarbiony sta� na ganku.
Dr�a�, a na
jego czole perli� si� pot.
� Szeryfie, musi pan pojecha� na Old Church Road� prosz�, musi pan�
� By� wypadek? � Ostre nocne powietrze k�u�o sk�r� Nicka, ale by�o to przyjemne.
� Nie� nie o to chodzi� O Chryste, szeryfie, to okropne. � Ch�opak odwr�ci� si�
w stron�
samochodu. Nick zauwa�y� dziewczyn� na przednim siedzeniu.
O�lepia�o go �wiat�o reflektor�w, ale i tak widzia�, �e dziewczyna p�acze.
� Co si� sta�o? � zapyta�, na co ch�opak rozpocz�� niemy taniec, machaj�c r�kami
i przenosz�c ci�ar cia�a z nogi na nog�.
C� to znowu za g�upia gra? Mia� tego do��. Te rozwydrzone ma�olaty stanowczo za
bardzo
sobie pozwala�y. W poprzednim tygodniu, w noc przed jego powrotem do domu, grupa
ch�opc�w
zabawia�a si� dwoma traktorami Jake�a Turnera. Przegrany przewr�ci� si� do
wype�nionego
deszczem rowu. Mia� szcz�cie, �e sko�czy�o si� z�amanych �ebrach i zakazie gry
w dw�ch
meczach. Co to za kara?!
� Co tym razem, u diab�a? � rykn�� Nick na trz�s�cego si� pomocnika.
� Znale�li�my� przy Old Church Road� chcieli�my, no, pospacerowa� i w wysokiej
trawie� o Bo�e, znale�li�my� znale�li�my cia�o.
� Cia�o? � Nick nie m�g� uwierzy�. � To znaczy trupa?
Ch�opiec przytakn�� ze �zami w oczach. Przetar� twarz koszulk� i spojrza�
najpierw na
szeryfa, potem na swoj� dziewczyn� i zn�w na szeryfa.
� Zaczekaj.
Nick wszed� do �rodka, drzwi zatrzasn�y si� za nim. Pewnie im si� zdawa�o,
pomy�la�. Albo
kto� si� pospieszy� z Halloween. Balowali gdzie�. S� pijani. Wci�gn�� skarpety,
buty, zabra�
koszul� z kanapy. By� z�y, kiedy uprzytomni� sobie, �e zapina guziki trz�s�cymi
si� d�o�mi.
� Nick, kto to?
G�os z g�ry schod�w przestraszy� go. Z tego wszystkiego kompletnie zapomnia� o
Angie.
Wsta�a, jej d�ugie, jasne, potargane w�osy fruwa�y wok� ramion.
Ubra�a si� w jego podkoszulek, �agodne �wiat�o z korytarza prze�wieca�o przez
cienki
materia�. Nick podni�s� wzrok. Pi�kna, ch�tna blondynka i ca�a noc do
dyspozycji� Ju� nie. By�
w�ciek�y, �e za chwil� opu�ci Angie.
� Musz� co� sprawdzi�.
� Co� si� sta�o?
By�a bardziej zaciekawiona ni� zmartwiona. Szuka tematu do plotek przy porannej
kawie
w �Wanda�s Diner�, pomy�la�.
� Nie wiem.
� Znale�li syna Alvereza?
Jezu, jako� mu to nie wpad�o do g�owy. Ch�opiec zagin�� w sobot�, przepad� jak
kamie�
w wod�, nie zd��y� nawet rozwie�� gazet.
� Raczej nie � rzek� Nick.
Nawet ci z FBI byli przekonani, �e najprawdopodobniej by�a to sprawka ojca
ch�opca,
kt�rego w�a�nie starali si� zlokalizowa�. Zwyczajna walka o prawa rodzicielskie,
�aden tam
krwawy dramat. A teraz Nick mia� do czynienia z r�wnie zwyczajnym wyg�upem
nastolatk�w.
� To mo�e troch� potrwa�, ale zosta�, prosz�.
Chwyci� kluczyki do swojego d�ipa. Ashford siedzia� na schodkach z twarz� ukryt�
w d�oniach.
� Chod�my. � Nick lekko szarpn�� bawe�nian� koszulk� ch�opca i poci�gn�� go do
g�ry. �
Pojedziecie oboje ze mn�.
Nick �a�owa�, �e nie zd��y� w�o�y� bielizny. W szoferce zrobi�o si� ciasno,
sztywny
d�insowy materia� ociera� go przy ka�dym si�gni�ciu po sprz�g�o. Co gorsza, Old
Church Road
pe�na by�a dziur i kolein po zesz�otygodniowych ulewach. Wyrywany przez ko�a
�wir
podskakiwa� i obija� si� o podwozie samochodu, kt�ry przemieszcza� si� z jednej
strony drogi na
drug�, unikaj�c najwi�kszych do��w.
� Co was sprowadzi�o na to odludzie? � zapyta� Nick i natychmiast sam znalaz�
odpowied�.
Nie mia� ju� siedemnastu lat, ale dobrze pami�ta�, na czym polega atrakcyjno��
starej,
nieucz�szczanej drogi.
� Niewa�ne � doda�, nie daj�c im czasu na odpowied�. � Pokierujcie mnie tylko.
� Jeszcze jakie� p�tora kilometra, zaraz za mostem. Wzd�u� rzeki biegnie polna
droga.
� Dobra.
Zauwa�y�, �e Ashford przesta� si� j�ka�. Mo�e powolutku trze�wia�. Dziewczyna,
kt�ra
siedzia�a mi�dzy nimi, nie otworzy�a ust.
Nick zwolni�, kiedy d�ip wpakowa� si� na drewniany mostek. Zobaczy� poln� drog�,
zanim
Ashford mu j� pokaza�. Zako�ysali si� i zjechali na zakurzony trakt, kt�ry
sk�ada� si� g��wnie
z kolein wype�nionych b�otnist� wod�.
� Mam jecha� do tamtych drzew? � Nick spojrza� na ch�opca, kt�ry skin�� g�ow�,
patrz�c
przed siebie. Kiedy zbli�yli si� do os�oni�tej drzewami polany, dziewczyna
schowa�a twarz
w koszulce Ashforda.
Nick zatrzyma� si� i wy��czy� silnik, ale zostawi� �wiat�a. Si�gn�� po latark�
do schowka na
r�kawiczki.
� Tamte drzwi si� zacinaj� � powiedzia�.
M�odzi wymienili spojrzenia. By�o jasne, �e �adne z nich nie mia�o zamiaru
wysi���.
� Nie m�wi�e�, �e b�dziemy musieli znowu to ogl�da� � szepn�a dziewczyna do
Ashforda,
czepiaj�c si� jego ramienia.
Nick trzasn�� drzwiami. Echo przeci�o cisz�. Ca�e kilometry wok� nie by�o
kompletnie nic.
�adnego ruchu, �adnych �wiate� w oknach. Zdawa�o si�, �e nawet nocne zwierz�ta
zasn�y. Sta�
obok samochodu i czeka�. Ch�opiec spojrza� mu w oczy, lecz ani drgn��. Nick nie
naciska�, tylko
skierowa� latark� na brzeg rzeki. �wiat�o przenika�o przez g�ste zaro�la,
przelotnie wydobywaj�c
z ciemno�ci p�yn�c� wod�. Ashford powi�d� wzrokiem za �wiat�em. Zawaha� si�,
popatrzy� na
Nicka i skin�� g�ow�.
Wybuja�e trawy smaga�y kolana Nicka, przykrywaj�c zdradliwe b�oto, w kt�rym
ton�y jego
stopy. Jezu, by�o naprawd� ciemno. Nawet pomara�czowy ksi�yc skry� si� za
zas�on� z chmur.
Li�cie szele�ci�y z�owieszczo. Nick rozejrza� si�, przerzucaj�c �wiat�o latarki
z drzewa na
drzewo. Wtem co� si� poruszy�o. Tam, w krzakach? Przysi�g�by, �e ze �wiat�a
nagle wychyli� si�
cie�. A mo�e ponosi go wyobra�nia? � pomy�la�.
Wyt�y� wzrok, �eby w og�le co� wypatrzy� w g�stwinie. Wstrzyma� oddech i
nas�uchiwa�.
Nic. Mo�e wiatr. S�ucha� dalej i zda� sobie spraw�, �e noc jest bezwietrzna.
Zaskoczy� go nag�y
dreszcz. Pomy�la�, �e powinien by� wzi�� kurtk�. To jakie� szale�stwo. Nie jest
frajerem, kt�ry
pozwala robi� z siebie durnia m�odocianym dupkom. Im szybciej sko�czy te
poszukiwania, tym
szybciej znajdzie si� z powrotem w swoim ciep�ym ��ku.
Im bli�ej by� rzeki, tym g�o�niej brzmia�y jego pluskaj�ce kroki. Porusza� si� z
trudem,
wyci�ga� jedn� stop� i ostro�nie stawia� drug�, �eby si� nie po�lizn��. Dla jego
nowych but�w
ten spacer by� rujnuj�cy. Czu� ju�, �e ma przemoczone stopy. Bez skarpetek,
bielizny, bez kurtki.
Ale� si� wybra�.
� Cholera � mrukn��. � Lepiej by�oby dla nich, gdyby okaza�o si� to prawd�. �
Wpad�by
w sza�, gdyby grupka wyrostk�w pr�bowa�a zabawia� si� z nim w chowanego. Ostro
dobra�by
si� p�takom do sk�ry. Strumie� �wiat�a wy�owi� z b�ota co� b�yszcz�cego. Tu�
przy wodzie. Nick
wbi� wzrok w to miejsce i przyspieszy�. Ju� prawie tam by�, niemal wyszed� z
wysokiej trawy.
Nagle zachwia� si�. Straci� r�wnowag� i pad� ci�ko, opieraj�c si� na �okciach.
Latarka wypad�a
mu z r�ki i polecia�a do wody, spiralny tunel �wiat�a si�gn�� dna.
Nick zignorowa� b�l. Oblepiony wsysaj�cym go b�otem, zdo�a� nieco si� unie��.
Poczu�
smr�d, co� wi�cej ni� zaduch rzecznej wody. Srebrny przedmiot le�a� na
wyci�gni�cie r�ki.
Teraz Nick widzia� ju�, �e to wisiorek w kszta�cie krzy�a. �a�cuszek by�
zerwany, jego
fragmenty rozrzucone w b�otnej mazi.
Obejrza� si�, �eby przekona� si�, o co si� potkn��. Na pewno o co� solidnego.
Spodziewa�
si�, �e to zwalone drzewo. Niestety. Nieca�y metr od niego le�a�o drobne, blade
cia�o u�o�one
w b�ocie i li�ciach. Nick z trudem stan�� na nogi. Mia� mi�kkie kolana, �o��dek
podszed� mu do
gard�a. Ju� wiedzia�, ju� nie mia� w�tpliwo�ci. Ashford i jego dziewczyna nie
ok�amali go.
Zapach by� teraz mocniejszy, wype�nia� powietrze, wpadaj�c w nozdrza. Nick
powoli zbli�y� si�
do cia�a, jakby nie chcia� obudzi� le��cego ch�opca, kt�ry wygl�da� w�a�nie tak,
jakby spa�,
chocia� otwarte szeroko oczy wpatrywa�y si� w gwiazdy. Potem Nick zobaczy�
poder�ni�te
gard�o i okaleczon� klatk� piersiow�, wielokrotnie poci�t�, z oderwanymi p�atami
sk�ry. W tym
momencie jego �o��dek nie wytrzyma�, kolana te�.
ROZDZIA� DRUGI
�Wystarczy jedno zepsute jab�ko� � wystuka�a Christine Hamilton na klawiaturze,
po czym
natychmiast skasowa�a tekst. Chyba nigdy nie sko�czy tego artyku�u. Zerkn�a na
zegar
w korytarzu, �w �wietlny drogowskaz w ciemnym tunelu. Dochodzi�a jedenasta.
Dzi�ki Bogu, �e
Timmy nocowa� u kolegi.
Portier znowu wy��czy� lampy w korytarzu. Wymowna wskaz�wka, jak powa�ano dzia�
��ycie codzienne�. Jednak nie tylko Christine pracowa�a do tak p�nej pory.
�wiat�o s�czy�o si�
spod drzwi pokoju redakcji informacyjnej. Nawet z tej odleg�o�ci s�ycha� by�o
telefony i faksy
pracuj�ce pe�n� par�. Po drugiej stronie tamtych drzwi sze�ciu reporter�w i
wydawc�w ��opa�o
kaw� i wypluwa�o z siebie najnowsze wiadomo�ci. Po tamtej stronie drzwi rodzi�o
si� �ycie,
a ona biedzi�a si� nad szarlotk�.
Otworzy�a teczk� z wycinkami i przegl�da�a notatki i przepisy. Ponad sto
sposob�w krojenia
jab�ek, pieczenia i przygotowywania jab�kowej masy. Naprawd� obchodzi�o j� to
tyle co nic.
Chyba jej si� rozum zasuszy�, pomy�la�a, zu�y� si� na gor�cych potrawach z
pomidor�w
i podst�pnej walce o to, by wprowadzi� do rodzinnej diety surowe warzywa.
Christine wiedzia�a, �e jej pi�ro rdzewieje, co zawdzi�cza�a g�upiemu uporowi
Bruce�a,
kt�ry zawzi�cie udowadnia�, kto w tej rodzinie nosi spodnie. Szkoda, �e dupek
nie potrafi ich na
sobie utrzyma�. Zamkn�a teczk� i szurn�a ni� przez biurko, a potem patrzy�a,
jak spada, jak
wycinki za�cie�aj� sfatygowane linoleum. Jak d�ugo jeszcze to wytrzyma? A raczej
jak d�ugo
jeszcze b�dzie j� to bola�o? Dlaczego wci�� boli jak diabli? W ko�cu min�� ju�
rok.
Odsun�a si� od biurka i wsadzi�a palce w g�ste jasne w�osy. Wymaga�y
przyci�cia. Stara�a
si� pami�ta�, po jakim czasie pojawiaj� si� odrosty. Farbowane w�osy by�y dla
niej ci�gle czym�
nowym. Zrobi�a sobie taki prezent z okazji rozwodu. Na pocz�tku by�a bardzo
zadowolona.
Pozna�a, jak si� czuje kobieta, za kt�r� ogl�daj� si� na ulicy. Musi na sta�e
wpisa� fryzjera do
swojego kalendarza. Planowa�a przecie� wszystko.
Zlekcewa�y�a zakaz palenia w budynku i wyci�gn�a papierosa. Zaci�gn�a si�,
czekaj�c, a�
nikotyna przyniesie jej ukojenie. Zanim wypu�ci�a dym, us�ysza�a trzask drzwi.
Zgniot�a
papierosa na talerzyku deserowym, na kt�rym uros�a ju� g�ra poplamionych szmink�
niedopa�k�w, za du�a jak na kogo�, kto pr�buje wyzwoli� si� z na�ogu. Chwyci�a
talerz,
szukaj�c, gdzie by go ukry�, macha�a energicznie, �eby rozwia� dym. W panice
wepchn�a talerz
pod biurko. Kamionkowe naczynie zastuka�o w metalowy mebel, kiedy Pete Dunlap
wszed� do
pokoju.
� Hamilton. Dobrze, �e jeste�. � Przetar� r�k� steran� twarz, nieskutecznie
staraj�c si�
przep�dzi� zm�czenie. Pete pracowa� w �Omaha Journal� ju� prawie p� wieku,
zaczynaj�c od
go�ca. I cho� mia� siwe w�osy, dwuogniskowe szk�a i artretyzm w r�kach, nale�a�
do nielicznych,
kt�rzy mogliby sami wydawa� gazet�, bo pozna� wszystkie jej dzia�y.
� Brak weny. M�zg mi si� zatka�. � U�miechn�a si�, pr�buj�c wyja�ni�, dlaczego
siedzi o tej
porze w takim dziale. Odetchn�a, kiedy okaza�o si�, �e w drzwiach stan�� Pete,
a nie Charles
Schneider, kt�ry zazwyczaj by� nocnym wydawc� i kt�ry komenderowa� redakcj� jak
nazistowski dow�dca oddzia�u szturmowego.
� Bailey dzwoni�, �e jest chory. Russell ko�czy pisa� o seksualnych ekscesach
kongresmana
Neale�a. A Sancheza wys�a�em na pi��dziesi�tk�, trzy wozy si� zderzy�y. Co� si�
dzieje nad
rzek�, przy Old Church Road w hrabstwie Sarpy. Ernie pr�bowa� wy�owi� co� przez
radio, ale to
niewiele, a tam p�dzi ca�a chmara woz�w policyjnych. Mo�e jakie� podpite
dzieciaki bawi� si�
znowu traktorami swoich tatusi�w. Wiem, �e nie jeste� w informacjach, Hamilton,
ale mog�aby�
tam zajrze�?
Christine ledwo powstrzyma�a wybuch entuzjazmu. Z trudem ukry�a u�miech.
Wreszcie ma
szans� na prawdziw� robot�, nawet je�li to tylko banda podchmielonych wyrostk�w.
� Oz�oc� ci�, jak to dla mnie zrobisz. � Pete fa�szywie odczyta� jej min�.
� Dobra. Chyba mog� to dla ciebie zrobi�. � Starannie dobra�a s�owa,
podkre�laj�c, �e robi
mu przys�ug�. By�a w zespole od roku, ale wiedzia�a ju�, �e przys�ugi s� szybsz�
drog� do
awansu ni� talent.
� Pojed� mi�dzystanow�, bo pi��dziesi�tka jest zakorkowana przez ten wypadek. Z
trzysta
siedemdziesi�tej drugiej skr�cisz w autostrad� sze��dziesi�t� sz�st�. Old Church
Road jest jakie�
dziesi�� kilometr�w na po�udnie od sze��dziesi�tej sz�stej.
Omal mu nie przerwa�a. Dobrze zna�a Old Church Road, je�dzi�a ni� jako
nastolatka. Ale
jedno potkni�cie mog�o pozbawi� j� roboty, a nie chodzi o to, �eby popisywa� si�
wiejskimi
korzeniami. Notowa�a wi�c pilnie wskaz�wki.
� Wr�� tu przed pierwsz�, �eby�my zd��yli wsadzi� kilka zda� do porannego
wydania.
� Zd���. � Przerzuci�a torebk� przez rami� i o ma�o nie zacz�a skaka�, id�c
korytarzem.
� Gdyby Russell potrafi� pisa� cho� w po�owie tak szybko, jak gada, by�bym
szcz�liwym
cz�owiekiem � us�ysza�a jeszcze narzekania Pete�a.
Na ciemnym parkingu zakr�ci�a si� w k�ko i krzykn�a do betonowych �cian:
� Teraz ja!
Ma szans� przedrze� si� na drug� stron� drzwi, �eby uwolni� si� od przepis�w
kulinarnych
i domowych anegdotek. Przej�� do czego� prawdziwego. Do informacji. Cokolwiek
dzieje si�
nad rzek�, ona zrobi z tego mro��cy krew w �y�ach dramat. A je�li nie znajdzie
tam �adnej
historii� c�, dobry reporter zawsze czego� si� dokopie.
ROZDZIA� TRZECI
Przedziera� si� przez ga��zie, kt�re w mrocznej ciszy eksplodowa�y pod jego
butami. �ledzili
go? Byli blisko? Nie �mia� si� obejrze�. Nagle po�lizn�� si� na b�otnistym
pod�o�u, zachwia�
i zjecha� z brzegu, wpadaj�c po kolana w lodowat� wod�. W panice macha� r�kami i
nogami,
rozpryskuj�ca si� woda dudni�a w jego uszach jak trzaski pioruna. Upad� na
kolana, zapadaj�c si�
w mule, a� wzburzona rzeka si�gn�a mu do brody. Pr�d napiera� gwa�townie,
w�ciekle nim
ciska� we wszystkie strony, jakby chcia� na powr�t pchn�� go tam, sk�d w�a�nie
uciek�.
Dr�twia� od zimnej wody. Gdyby m�g� cho� swobodnie oddycha�. Chwyta� �apczywie
powietrze, bola�o go w piersiach i k�u�o w boku. Oddychaj, rozkaza� sobie, kiedy
zacz�� si� dusi�.
Dosta� czkawki, po�kn�� wielki haust rzecznej wody, po czym krztusz�c si� i
d�awi�c, wyplu�, ile
tylko zdo�a�.
Nie widzia� ju� �wiate�. Pomy�la�, �e pewnie zdo�a� uciec wystarczaj�co daleko.
Wyt�a�
s�uch, staraj�c si� wy�owi� ka�dy d�wi�k.
Nikt za nim nie bieg�, nie szczeka�y psy, nie warcza�y silniki. A przecie� ten
facet z latark�
by� tu�-tu�. Czy to mo�liwe, �eby nie dostrzeg� go, jak kuli� si� w trawie? Tak,
nie ulega�o
w�tpliwo�ci, �e nikt go nie �ciga�.
Nie powinien by� tam zjawia� si� tej nocy. To sta�o si� g�upim zwyczajem,
niepotrzebnym
ryzykiem, cudownym uzale�nieniem, duchow� erekcj�. Pomimo zimnej wody zala� go
pal�cy jak
gor�ca lawa wstyd. Nie powinien by� przychodzi�. Ale w ko�cu nikt go nie
widzia�. Nikt go nie
�ledzi�. By� bezpieczny. No i teraz nareszcie r�wnie� ch�opiec by� bezpieczny.
ROZDZIA� CZWARTY
St�ch�y smr�d przyklei� si� do Nicka. Morrelli najch�tniej wype�z�by ze swojego
ubrania, ale
na nic by si� to zda�o, bo zapach rzeki i krwi wsi�k� ju� w pory jego sk�ry.
Zdj�� koszul�
i podzi�kowa� Bobowi Westonowi z FBI za firmow� wiatr�wk�. Jej r�kawy ko�czy�y
si�
kilkana�cie centymetr�w nad nadgarstkami Nicka, materia� ciasno opina� pier�.
Zamek
b�yskawiczny zaci�� si� w po�owie. Nick zdawa� sobie spraw�, �e wygl�da i
�mierdzi jak kutafon.
Jego podejrzenia potwierdzi�y si�, kiedy zobaczy� Eddiego Gillicka, jednego ze
swoich
zast�pc�w, kt�ry przeciska� si� przez t�um agent�w FBI i policji mundurowej,
�eby poda�
Nickowi mokry r�cznik.
Sceneria przypomina�a przygotowania do Halloween. Spo�r�d ga��zi wygl�da�y
o�lepiaj�ce
reflektory. ��ta ta�ma trzepota�a wok� drzew. Trzask i dym ognisk miesza�y si�
z koszmarnym
odorem �mierci. A w �rodku tej makabrycznej sceny le�a�o drobne, trupio blade
cia�o ch�opca
�pi�cego w trawie.
W ci�gu dw�ch lat na stanowisku szeryfa Nick Morrelli wyci�gn�� trzy trupy z
rozbitych
samochod�w. Adrenalina wymaza�a z pami�ci pl�tanin� metalu i ludzkich cia�.
Jeden jedyny raz
widzia� ran� postrza�ow�, w�a�ciwie lekkie dra�ni�cie, kiedy kto�, popijaj�c
whiskey, czy�ci�
sobie bro�. Powstrzyma� wiele b�jek, odnosz�c drobne obra�enia. Jednak
absolutnie nie by�
przygotowany na co� podobnego.
� S� ju� z Kana�u Dziewi�tego. � Gillick wskaza� na �wiat�a kolejnych samochod�w
podskakuj�cych na drodze. Jaskrawopomara�czowa dziewi�tka na wozie po�yskiwa�a
w ciemno�ci.
� Cholera. Jak to zw�szyli?
� Nadstawiaj� uszu. Pewnie nie maj� poj�cia, o co dok�adnie chodzi.
� Niech Lloyd i Adam trzymaj� ich mo�liwie najdalej od tych drzew. �adnych
kamer,
wywiad�w, podgl�daczy. To samo dotyczy reszty tych szakali, jak si� tu zjawi�.
Tego mu tylko brakowa�o, �eby w porannej prasie pokazano jego zdj�cie w
idiotycznej
kurtce i zab�oconych d�insach, ujawniaj�ce ca�emu stanowi brak kompetencji
szeryfa
Morrellego.
� No, �wietnie. Nast�pny pieprzony �lad opon � rzuci� Weston do agent�w, kt�rzy
na
kolanach pracowali w b�ocie, ale spojrza� te� na Nicka, by go upewni�, �e
komentarz
przeznaczony jest dla niego.
W Nicku a� si� zagotowa�o, ale zrezygnowa� z riposty i odszed�. Weston nie
ukrywa�, �e
uwa�a Nicka za ma�omiasteczkowe zero. Deptali sobie po pi�tach od niedzieli,
kiedy to Danny
Alverez znikn�� bez �ladu, zostawiaj�c nowiusie�ki rower i torb� pe�n�
niedor�czonych gazet.
Nick chcia� zarz�dzi� masowe poszukiwania, przetrz�sn�� okoliczne pola i parki.
Weston upiera�
si�, �eby zaczeka� na list od porywaczy w sprawie okupu, kt�ry jednak nigdy nie
nadszed�. Nick,
zamiast pos�ucha� w�asnego instynktu, uleg� presji dwudziestopi�cioletniego
do�wiadczenia
Westona w FBI.
Dlaczego nie kupi� podejrzenia Westona, �e ch�opca porwa� pozbawiony praw
rodzicielskich
ojciec, rozw�cieczony na swoj� by�� �on� za to, �e odsuwa go od jedynego syna?
Bo w gazetach
roi�o si� od podobnych historii. Jednak kiedy nie mogli zlokalizowa� majora
Alvereza, ta wersja
sta�a si� bardzo prawdopodobna. Dlaczeg� wi�c Nick nie s�ucha� agenta
specjalnego Boba
Westona?
Wcale nie dlatego, �e organicznie nie cierpia� tego faceta. Od samego pocz�tku
Nick nie
znosi� jego arogancji. Bob Weston by� niski i kojarzy� mu si� z karykatur�
Napoleona.
Przem�drza�� gadanin� rekompensowa� sobie skromn� postur�. Weston by� nie tylko
o dobre
kilkana�cie centymetr�w ni�szy od Nicka, ale w por�wnaniu z nim wygl�da� jak
sk�ra i ko�ci.
Jednak tej nocy ka�de jego s�owo poni�a�o Nicka. Szeryf wiedzia�, �e schrzani�
spraw�,
pocz�wszy od mimowolnego zatarcia �lad�w przez niezabezpieczenie miejsca
zbrodni, a� po
sprowadzenie zbyt wielu pieprzonych mundurowych. Zas�u�y� sobie na zniewagi
Westona.
Zastanowi� si� nawet, czy Weston celowo nie da� mu za ma�ej kurtki.
Wtem Nick dostrzeg� George�a Tilliego, kt�ry przedziera� si� przez t�um. Znajoma
twarz
przynios�a mu ulg�. George wygl�da�, jakby w�a�nie wsta� z ��ka. Na r�ow�
bluz� od pi�amy
narzuci� pogniecion�, krzywo zapi�t� sportow� kurtk�. Jego siwe w�osy stercza�y
na wszystkie
strony. G��bokie bruzdy dzieli�y obwis��, pokryt� siwym zarostem twarz. Ni�s�
swoj� czarn�
torb�, przyciska� j� do piersi, st�paj�c ostro�nie po b�ocie w futrzanych
kapciach. Je�li wzrok
Nicka nie myli�, kapcie mia�y ma�e uszy i psie pyski. U�miechn�� si�, my�l�c,
jakim cudem
George przebi� si� przez czujki FBI.
� George! � zawo�a� i o ma�y w�os nie roze�mia� si�, kiedy Tillie uni�s� brwi,
zdumiony
kiepskim wygl�dem szeryfa. � Ch�opiec jest tutaj. � Wzi�� George�a za �okie� i
wspar� starego
koronera, gdy brn�li przez b�oto i t�um.
Oficer z polaroidem strzeli� w�a�nie ostatnie zdj�cie sceny zbrodni i ust�pi� im
miejsca.
George zerkn�� tylko na ch�opca i zamar�. Jego opadaj�ce ramiona zesztywnia�y,
twarz poblad�a.
� O Bo�e. Tylko nie to. Tego mia�o ju� nie by�.
ROZDZIA� PI�TY
��ka by�a o�wietlona jak boisko futbolowe w wiecz�r rozgrywek, widoczna z
odleg�o�ci
wielu kilometr�w. Christine doda�a gazu, prowadz�c samoch�d po �wirze.
Z ca�� pewno�ci� dzia�o si� tam co� wa�nego. Czu�a ju� podniecenie w �o��dku.
Serce te� nie
pozosta�o oboj�tne. D�onie zwilgotnia�y jej od potu. To lepsze ni� seks,
pomy�la�a na podstawie
tego, co pami�ta�a o seksie.
Policjant na drodze nie by� zbyt pomocny.
� Potrzebne jest natychmiastowe wsparcie.
To mog�o znaczy� wszystko. Kiedy zahamowa�a na polnej drodze, jej podniecenie
jeszcze
wzros�o. Karetki pogotowia ratunkowego, dwa wozy telewizyjne, pi�� samochod�w
szeryfa
i ca�a masa innych nieoznakowanych aut sta�y rozrzucone bez�adnie w b�ocie.
Trzej zast�pcy
szeryfa pilnowali miejsca ogrodzonego ��t� ta�m�, kt�r� ogranicza si� zwykle
miejsce zbrodni.
Taka ta�ma to ju� nie �arty. Z ca�� pewno�ci� nie chodzi o podpitych wyrostk�w.
Nagle Christine przypomnia�a sobie o niedawnym porwaniu. Portret ch�opca, kt�ry
rozwozi�
gazety, pojawia� si� we wszystkich mediach od pocz�tku tygodnia. Czy�by
pod�o�ono okup?
By�y tam karetki, a wi�c mo�e s� ranni.
Wypad�a z auta, kt�re wci�� �lizga�o si� w b�ocie, i natychmiast zn�w wskoczy�a
za k�ko.
� Nie b�d� g�upia, Christine � szepn�a i wy��czy�a silnik, ustawiaj�c r�czny
hamulec. �
Spok�j, zachowaj zimn� krew � poucza�a si�, si�gaj�c po notes.
B�oto natychmiast po�kn�o jej sk�rzane pantofle i wcale nie zamierza�o ich
odda�.
Wyskoczy�a z but�w, wyrwa�a je z mazi i wrzuci�a na ty� samochodu, a potem tylko
w po�czochach ruszy�a w kierunku t�umu reporter�w.
Zarzucani pytaniami zast�pcy szeryfa ani drgn�li. Za drzewami �wiat�o
reflektor�w
o�wietla�o przybrze�n� okolic�. Wysokie trawy i gromada umundurowanych postaci
skutecznie
zas�ania�y widok.
Kana� Pi�ty przys�a� sam� Darcy McManus. Prezentowa�a si� nieskazitelnie, gotowa
w ka�dej chwili stan�� przed kamer�. Jej czerwony kostium by� �wie�o
odprasowany, l�ni�ce
czarne w�osy i makija� bez zarzutu. Nawet mia�a na nogach buty. Niestety by�o za
p�no na
bezpo�redni� relacj�, dlatego kamera nie pracowa�a.
Christine rozpozna�a Eddiego Gillicka, kt�ry sta� przy ��tej ta�mie. Zbli�a�a
si� powoli, �eby
zast�pca szeryfa odpowiednio wcze�nie j� zobaczy�. Jeden fa�szywy krok m�g�
sprawi�, �e
zostanie za�atwiona odmownie.
� Zast�pca szeryfa Gillick? Cze��, jestem Christine Hamilton. Pami�ta mnie pan?
Patrzy� na ni� jak o�owiany �o�nierzyk, nic nie mog�o go poruszy�. Potem jego
wzrok
z�agodnia�, a na twarzy pojawi� si� nawet cie� u�miechu, zanim zdo�a� go
pow�ci�gn��.
� Pani Hamilton. Tak, pami�tam. Jest pani c�rk� Tony�ego. Co pani� tu sprowadza?
� Pracuj� dla �Omaha Journal�.
� O. � �o�nierzyk odwr�ci� twarz.
Musia�a szybko kombinowa�, �eby nie straci� jego przychylno�ci. Zauwa�y�a
ulizan�,
przyci�t� fryzur�, kt�rej nie burzy� ani jeden niezaplanowany kosmyk, poczu�a
intensywny
zapach kremu po goleniu. Nawet cienkie jak o��wek w�sy trzyma�y dyscyplin�, a
mundur nie
zna�, co to zagniecenia. W�ze� krawata tkwi� ciasno pod szyj�, d� spi�ty by�
z�ot� spink�.
�ypn�a okiem na jego d�onie. Gillick nie nosi obr�czki. Christine postanowi�a
wykorzysta�
opini� podrywacza, kt�r� zast�pca szeryfa cieszy� si� w mie�cie.
� Nie do wiary, jakie tu b�ocko. A ja, g�upia, zgubi�am w nim buty. � Wskaza�a
na oblepione
czarn� mazi� stopy. Pomalowane czerwonym lakierem paznokcie wystawa�y z
po�czoch.
Gillick zerkn�� w d�. Z zadowoleniem odnotowa�a, �e powi�d� wzrokiem wzd�u� jej
d�ugich
n�g. W�ska kr�tka sp�dniczka cho� raz odp�aci jej za niewygody.
� Tak, prosz� pani, paskudnie tu. � Skrzy�owa� r�ce na piersi i przeni�s� ci�ar
cia�a na drug�
nog�, wyra�nie skonsternowany. � Niech pani uwa�a, �eby si� nie przezi�bi�. �
Jeszcze jedno
spojrzenie, tym razem si�gaj�ce poza nogi. Christine lekko wypchn�a pier� do
przodu, �eby da�
mu lepszy wgl�d w sw�j dekolt.
� Wszystko tu paskudne, co, Eddie? Ma pan na imi� Eddie, prawda?
� Tak, prosz� pani. � Cieszy� si�, �e to zapami�ta�a. � Ale nie wolno mi teraz o
tym
rozmawia�.
� No tak, rozumiem. � Zbli�y�a si� do niego, nie zwa�aj�c na wo� taniego kremu
Brylcream.
Nawet na bosaka prawie dor�wnywa�a mu wzrostem. � Wiem, �e nie wolno wam
rozmawia�
o synu Alvereza � szepn�a. Jej usta niemal dotyka�y jego ucha.
W jego wzroku dostrzeg�a zdziwienie. Uni�s� brew, potem zn�w spojrza�
przyja�niej.
� Sk�d pani wie? � Obejrza� si�, czy nikt ich nie pods�uchuje.
Bingo. Trafi�a. Teraz ostro�nie. Spokojnie, zawodowo. �eby nie spapra�.
� No, wie pan, nie mog� panu poda� mojego �r�d�a, Eddie. � We�mie jej �ciszony
g�os za
wabik czy unik? Nigdy nie by�a dobr� kusicielk�, tak przynajmniej uwa�a� Bruce.
� Jasne. � Kiwn�� g�ow�, po�ykaj�c haczyk.
� Pewnie nie mia� pan okazji zerkn��, jak to wygl�da. Unieruchomili tu pana.
Czarna robota.
� Nie, widzia�em. � Wypi�� pier�, jakby na co dzie� obcowa� z podobnymi
sprawami.
� Ch�opiec jest w kiepskim stanie, co?
� Taa, jakby go sukinsyn wypatroszy� � wyszepta� bez cienia emocji.
Christine poczu�a, �e krew z niej ucieka. Zmi�k�y jej kolana. Ch�opiec nie �yje.
� Hej! � krzykn�� Gillick, a ona przez moment pomy�la�a, �e odkry� jej intryg�.
� Wy��czy�
t� kamer�! Przepraszam, pani Hamilton.
Kiedy Gillick �apa� kamerzyst� z Kana�u Dziewi�tego, Christine wraca�a do
samochodu.
Wsiad�a, nie zamykaj�c drzwi, wachlowa�a si� notesem i wci�ga�a ch�odne nocne
powietrze.
Mimo �e by�o zimno, bluzka przyklei�a si� do niej.
Danny Alverez nie �yje, zosta� zamordowany. Cytuj�c Eddiego Gillicka:
�wypatroszony�.
Mia�a sw�j pierwszy du�y temat, ale czu�a, �e podniecenie, jakie towarzyszy�o
jej na
pocz�tku, zamienia si� w strach.
ROZDZIA� SZ�STY
Sobota, 25 pa�dziernika
Nick zacisn�� z�by, potem prze�kn�� �yk g�stej ch�odnej kawy. Czemu zdziwi�o go,
�e zimna
jest tak samo gorzka jak gor�ca? Nie znosi� kawy, ale nala� sobie kolejn�
fili�ank�.
Mo�e to nie smaku kawy tak nienawidzi�, ale pewnych wspomnie�. Kawa przypomina�a
mu
o nocach kucia, kiedy zdawa� test kwalifikacyjny z prawa. O m�cz�cej je�dzie
samochodem, gdy
spieszy� si�, by zd��y� po�egna� si� z umieraj�cym dziadkiem. Musia� odby� t�
podr�, prosi�a
go o to babka, bo jego ojciec, Antonio, odm�wi� swojemu ojcu ostatniej pos�ugi.
Nick postrzega�
ow� podr� jako symbol swoich relacji z ojcem. Zastanawia� si�, czy wielki
Antonio Morrelli,
kiedy wreszcie na niego przyjdzie czas, a jego syn nie pojawi si� u �o�a
�mierci, dostrze�e ukryty
w tym ironiczny u�miech losu.
Bywa�o, �e Nicka rozbraja�o to skojarzenie: gorzki aromat kawy przywo�uj�cy
obraz
pomarszczonego, poszarza�ego dziadka i poplamionej moczem po�cieli. Teraz zapach
kawy
b�dzie na zawsze przypomina� mu krzyki zrozpaczonej matki, kt�ra identyfikuje
okaleczone
zw�oki jedynaka. Nie cieszy�a go ta zamiana.
Nick mia� jeszcze w pami�ci pierwsze spotkanie z Laur� Alverez, w niedziel�
wieczorem.
Jezu, nawet nie min�� tydzie�. Danny nie dawa� znaku �ycia od dwunastu godzin,
kiedy Nick
skr�ci� sobie weekendowy wypad na ryby, �eby j� przes�ucha�. Pocz�tkowo i on by�
przekonany,
�e chodzi o opiek� nad dzieckiem. Kolejna kobieta pos�uguje si� swoim synem,
�eby ukara� albo
odzyska� swojego m�a, my�la�.
Laura Alverez by�a wysok� kobiet� o pon�tnych, mo�e odrobin� zbyt zaokr�glonych
kszta�tach. D�ugie ciemne w�osy i zamglone oczy sprawia�y, �e nie wygl�da�a na
swoje
czterdzie�ci pi�� lat. Mia�a w sobie co� pos�gowego, co przywodzi�o na my�l
okre�lenie: �ostoja
si�y�.
Pomimo swojej tuszy pe�na wdzi�ku Laura Alverez niezliczon� ilo�� razy
przew�drowa�a od
kuchennego zlewu do kredensu i z powrotem. Z ca�ym spokojem i powag� udziela�a
mu
odpowiedzi. Za spokojnie nawet. Dopiero po jakim� kwadransie spostrzeg�, �e za
ka�dym razem,
kiedy Laura chowa�a do kredensu umyty talerz czy fili�ank�, wyjmowa�a stamt�d
jakie� czyste
naczynie, z kt�rym sz�a do zlewu. Potem zauwa�y�, �e na�o�y�a sweter na odwr�t,
a na nogach
mia�a dwa r�ne buty. By�a w szoku, kt�ry ukrywa� si� za nieludzkim spokojem.
By�a spokojna
przez ca�y ten tydzie�. Niczym nieugi�ta, niez�omna ska�a. Nalewa�a kaw� i
piek�a bu�eczki dla
m�czyzn, kt�rzy ka�dego dnia zape�niali jej niewielki dom. Gdyby pokaza�a cho�
cie� emocji,
mo�e nie by�oby tak trudno p�niej, kiedy widzia� t� stateczn� kobiet� zgi�t�
wp� i miotaj�c� si�
po zimnej, twardej pod�odze szpitalnej kostnicy. Jej krzyki wdziera�y si� w
sterylizowane
korytarze. Nick zna� ten d�wi�k. To by� g�os zranionego zwierz�cia. �adna
kobieta nie powinna
by� sama w takiej chwili. �a�owa�, �e nie znale�li jej m�a, po to tylko, by go
st�uc.
� Morrelli. � Bob Weston bez pukania wkroczy� do biura szeryfa i usiad� na
krze�le
naprzeciw Nicka. � Id� do domu. We� prysznic, przebierz si�. �mierdzisz.
Nick doszed� do wniosku, �e nieproszony go�� ju� nie napada na niego, stwierdza
tylko
fakty.
� Co z jej by�ym m�em?
Weston podni�s� na niego wzrok i potrz�sn�� g�ow�.
� Ja te� jestem ojcem, Nick. Nie obchodzi mnie, jak bardzo si� poprztyka� z
�on�, bo nie
s�dz�, �eby ojciec m�g� zrobi� to swojemu dziecku.
� No to od czego zaczniemy? � Nick pomy�la�, �e skoro pyta Westona o rad�, musi
by�
bardzo zm�czony.
� Zacz��bym od listy znanych przest�pc�w seksualnych, pedofil�w i tych od
dzieci�cej
pornografii.
� To mo�e by� d�uga lista.
� Przepraszam, Nick. � W progu stan�a Lucy Burton. � Chcia�am ci tylko
powiedzie�, �e
wszystkie cztery stacje telewizyjne z Omaha i obie z Lincoln czekaj� na dole z
kamerami.
A w holu jest pe�no ludzi z prasy i radia. Pytaj�, czy b�dzie jakie�
o�wiadczenie lub konferencja
prasowa.
� Cholera � mrukn�� Nick. � Dzi�ki, Lucy. � Patrzy�, jak Weston skr�ca si� na
krze�le, �eby
gapi� si� na d�ugie nogi Lucy maszeruj�cej w d� korytarza. Mo�e z uwagi na
media powinien
porozmawia� z ni� o jej mini i obcasach? Z drugiej strony by�oby szkoda
cokolwiek tu zmienia�.
Lucy mia�a fantastyczne nogi i wypracowa�a sobie ch�d, kt�ry najlepiej je
prezentowa�.
� Ca�y tydzie� unikali�my prasy � rzek� Nick, wracaj�c wzrokiem do Westona. �
Chyba
trzeba z nimi pogada�.
� Zgadzam si�. Ty to zrobisz.
� Ja? Dlaczego ja? My�la�em, �e to ty jeste� tu ekspertem.
� Tak, dop�ki w gr� wchodzi�o porwanie. Teraz chodzi o zab�jstwo, Morrelli.
Wybacz, to
twoja bajka.
Nick opar� g�ow� o sk�rzane oparcie i kiwa� si� wte i wewte. To wszystko
nieprawda. Za
chwil� obudzi si� w swoim ��ku z Angie Clark u boku. Bo�e, zdawa�o si�, �e od
ostatniej nocy
min�y wieki.
� S�uchaj, Morrelli � zacz�� Weston przyja�nie.
Nie podnosz�c g�owy, Nick spojrza� na niego podejrzliwie.
� My�la�em o tym. �e to dzieciak, �e mo�e powinienem poprosi�, by ci dali kogo�
do
pomocy, �eby�cie razem popracowali nad t� spraw�.
� To znaczy?
� Za wcze�nie jeszcze, �eby ludzie dostrzegli podobie�stwo tego morderstwa do
sprawy
Jeffreysa. Ale jak im to wpadnie do g�owy, b�dziesz mia� niez�� karuzel�.
� Karuzel�? � Tego go nie uczono. Nick prze�kn�� gorycz, kt�ra wype�nia�a mu
usta. Zrobi�o
mu si� niedobrze. Znowu poczu� zapach krwi Danny�ego Alvereza, kt�r�
przesi�kni�te by�y jego
spodnie.
� Mamy fachowc�w, kt�rzy mogliby przygotowa� psychologiczny portret mordercy.
Dosta�by� jak�� wskaz�wk�, co to za pieprzony gnojek.
� Taa, to mog�oby pom�c. To by by�o niez�e. � Ukry� ogarniaj�cy go beznadziejny
niesmak.
Nie do��, �e kurduplowaty Weston okaza� mu wsp�czucie, to jeszcze Nick, by�o
nie by�o szeryf,
musia� przyzna� si� przed nim, �e naprawd� potrzebuje wsparcia.
� Czyta�em o agencie specjalnym O�Dell, ekspercie od profili morderc�w, kt�ry
potrafi
okre�li� nawet rozmiar ich but�w. Zadzwoni� do Quantico.
� Jak szybko kto� m�g�by si� tu zjawi�?
� Nie pozw�l jeszcze Tilliemu na sekcj�. Zaraz zadzwoni� i zobaczymy, czy da si�
kogo�
�ci�gn�� na poniedzia�ek rano. Mo�e to b�dzie O�Dell. � Weston, pe�en nowej
energii, wsta�.
Nick rozpl�ta� nogi i tak�e si� podni�s�, zdziwiony, �e w og�le jest w stanie
trzyma� si�
prosto.
Zast�pca Hal Langston spotka� wychodz�cego Westona w drzwiach.
� Pewnie zainteresuje was poranne wydanie �Omaha Journal�.
Hal roz�o�y� gazet�. Nag��wek na pierwszej stronie krzycza� wielkimi literami:
Morderstwo w stylu Jeffreysa. Kolejny zabity ch�opiec.
� Co do kurwy n�dzy? � Weston wyrwa� gazet� Halowi i zacz�� czyta� na g�os: �
�Minionej
nocy na brzegu Platte River, za Old Church Road, znaleziono cia�o ch�opca. Jak
sugeruj� wst�pne
raporty, niezidentyfikowany dot�d ch�opiec zosta� zasztyletowany. Zast�pca
szeryfa, kt�ry
pragnie pozosta� anonimowy, powiedzia�: �Wygl�da�o, jakby dra� go wypatroszy��.
Ci�kie
rany klatki piersiowej zadawa� swoim ofiarom stracony w lipcu tego roku seryjny
morderca
Ronald Jeffreys. Policja nie wyda�a jeszcze o�wiadczenia w sprawie to�samo�ci
ch�opca ani
powodu jego �mierci�.
� Jezu. � Nick splun��, czu� ju� nudno�ci.
� Cholera, Morrelli, masz natychmiast zamkn�� g�by swoim ludziom.
� Jest gorzej � rzek� Hal, patrz�c na Nicka. � Artyku� podpisa�a Christine
Hamilton.
� Kto to jest, u diab�a, ta Hamilton? � Weston przeni�s� spojrzenie z Hala na
Nicka. � Prosz�,
tylko mi nie m�w, �e to jedna z twojego haremu, �e j� posuwasz.
Nick siad� ci�ko na krze�le. Jak mog�a mu to zrobi�? Nie pr�bowa�a go nawet
uprzedzi�,
skontaktowa� si� z nim. Obaj m�czy�ni wpatrywali si� w niego, czekaj�c na
wyja�nienia.
� Nie � odpar� Nick powoli. � Christine Hamilton to moja siostra.
ROZDZIA� SI�DMY
Maggie O�Dell zrzuci�a zab�ocone adidasy w holu, zanim jej m��, Greg,
przypomnia�, �eby
to zrobi�a. T�skni�a za dawnym, niedu�ym, zapchanym mieszkankiem w Richmond,
cho� wiele
zyskali na nowym miejscu po�o�onym wygodnie mi�dzy Quantico i Waszyngtonem. Od
czasu
gdy kupili drogi apartament w luksusowej okolicy Crest Ridge, Greg nabawi� si�
obsesji na
punkcie swojego wizerunku. Nie tolerowa� w mieszkaniu najmniejszego brudu, co
by�o �atwe do
osi�gni�cia, poniewa� oboje byli tam go��mi. Ale Maggie nie znosi�a teraz
przyje�d�a� do domu,
kt�ry poch�ania� jej miesi�czn� pensj�, poniewa� czu�a si� tu jak w hotelu. Co
prawda zar�wno
ona, jak i Greg, przywykli do hoteli, ale�
�ci�gn�a wilgotn� bluz� i natychmiast poczu�a przyjemny dreszcz. By� rze�ki
jesienny
dzie�, jednak Maggie spoci�a si� po bezsennej, niespokojnej nocy.
Zwin�a bluz� i id�c do kuchni, rzuci�a j� do brud�w. By�a tak nieuwa�na, �e nie
trafi�a do
kosza z praniem.
Stan�a przed otwart� lod�wk�, kt�rej wn�trze bezlito�nie zdradza�o brak
domowych
talent�w u obojga ma��onk�w. Na p�ce le�a�y resztki chi�szczyzny, p� bagietki
w plastikowym
worku i pude�ko po trudnym ju� do zidentyfikowania jedzeniu na wynos. Maggie
chwyci�a
butelk� mineralnej i zatrzasn�a drzwi lod�wki. Trz�s�a s