11968

Szczegóły
Tytuł 11968
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11968 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11968 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11968 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ALEX KAVA DOTYK Z�A A Perfect Evil T�um.: Katarzyna Ci��y�ska Federal Bureau of Investigation Department of Iustice TOP PRIORITY SECRET DATA SHEET of: Alex Kava Znak zodiaku: Bli�niak Ulubione ksi��ki: � �Na wsch�d od Edenu� � John Steinbeck � �Moja Antonia� � Willa Carter � �Zabi� drozda� � Harper Lee Ulubiona piosenka: � �When I Fall In Love� � Nat King Cole Ulubione filmy: � �Afryka�ska kr�lowa� � �Rzymskie wakacje� Alex dorasta�a na wsi w stanie Nebraska, w okolicach miejscowo�ci Silver Creek. Ju� jako dziecko pisa�a opowiadania, kt�re trzyma�a w pude�ku od but�w pod ��kiem. Jedyn� osob�, kt�r� dopuszcza�a do swojej wielkiej tajemnicy by� m�odszy brat. Po uko�czeniu �redniej szko�y Alex otrzyma�a stypendium, co pozwoli�o jej na podj�cie studi�w. Podczas ich trwania zarabia�a na �ycie, pracuj�c jako sprz�taczka w szpitalu. Studia uko�czy�a z wyr�nieniem. Przez ostatnie pi�tna�cie lat Alex pracowa�a w reklamie i public relations. Projektowa�a opakowania na �ywno�� i logo firm, pisa�a broszury reklamowe, re�yserowa�a reklamy radiowe i telewizyjne, a nawet stworzy�a w�asn� seri� kart pocztowych. W 1996 roku zrezygnowa�a z etatowej pracy, chc�c w pe�ni odda� si� pisaniu. Zacz�a jednak cykl wyk�ad�w na miejscowej uczelni i otworzy�a w�asn� fint�, kt�ra przygotowuje grafik�. Pierwsza ksi��ka � �Dotyk z�a� � odnios�a ogromny sukces. Druga � �W u�amku sekundy�, okaza�a si� jeszcze lepsza. Niedawno Alex uko�czy�a pisanie czwartej powie�ci. Zapytana o to, co w swoim zawodzie lubi najbardziej, odpowiada: �A jaki inny zaw�d pozwala na poszukiwania w ksi�garniach, sp�dzanie porank�w w bibliotekach, czytanie ksi��ek w ci�gu dnia i prac� z psem przytulonym do boku?�. Wi�cej informacji na temat autorki mo�na znale�� na www. alex.kava.com. Wszystkie postacie w tej ksi��ce s� fikcyjne. Jakiekolwiek podobie�stwo do os�b rzeczywistych � �ywych lub umar�ych � jest ca�kowicie przypadkowe. PROLOG Wi�zienie stanowe w Nebrasce Lincoln, Nebraska �roda, 17 lipca � Pob�ogos�aw mnie ojcze, bo zgrzeszy�em � zachrypia� jednostajnym g�osem Ronald Jeffreys, jakby rzuca� wyzwanie, a nie spowiada� si� ze skruch�. Ksi�dz Stephen Francis wpatrywa� si� jak zahipnotyzowany w d�onie Jeffreysa, w jego grube k�ykcie i kr�tkie palce z obgryzionymi do �ywego mi�sa paznokciami. Palce, kt�rymi zwija�, czy raczej skr�ca� i zgniata� z ca�ej si�y, r�g swojej niebieskiej wi�ziennej bluzy. Stary ksi�dz wyobrazi� sobie, jak te same palce w identyczny spos�b zdusi�y �ycie w ma�ym Bobbym Wilsonie. � Tak si� zaczyna? Ksi�dz wzdrygn�� si�. � Tak � odpar� szybko. Spocone d�onie przykleja�y mu si� do oprawionej w czarn� sk�r� Biblii. Koloratka zacisn�a si� na szyi. W wi�ziennej celi �mierci nie by�o do�� powietrza dla dwu m�czyzn. Zamyka�y ich szare betonowe �ciany tego pude�ka, w kt�rym by�o tylko jedno male�kie okno, teraz czarne z powodu nocy. Ostra wo� zielonego pieprzu i cebuli przyprawia�a starego ksi�dza o md�o�ci. Zerkn�� na resztki ostatniej kolacji Jeffreysa: kawa�ki pizzy i krople lepkiej oran�ady. Nad okruchami sernika bzycza�a mucha. � Co dalej ? � spyta� Jeffreys, czekaj�c na instrukcje. Ksi�dz Francis nie potrafi� si� skupi�, kiedy Jeffreys wbija� w niego wzrok, a na zewn�trz, na wi�ziennym parkingu, wy� t�um. Okrzyki ros�y w si�� wraz ze zbli�aj�c� si� p�noc�. Alkohol la� si� strumieniami. Ludzie urz�dzili sobie barbarzy�ski, wrzaskliwy piknik. To by�o chore. � Sma� si�, Jeffreys, sma�! � rozlega�o si� wci�� od nowa, powtarzane jak dzieci�ca rymowanka albo piosenka kibic�w, kt�rej szale�cza i przera�aj�ca melodia natychmiast wpada w ucho. Jeffreys zdawa� si� ca�kowicie na ni� odporny. � Nie pami�tam, co dalej. � Tak, co dalej? � Ksi�dz Francis mia� pustk� w g�owie. Spowiada� od pi��dziesi�ciu lat i naraz nic nie wiedzia�. � Twoje grzechy � wykrztusi� wreszcie, pokonuj�c �ciskanie w gardle. � Wyznaj swoje grzechy. Teraz Jeffreys zawaha� si�. Zd��y� ju� wystrz�pi� brzeg swojej koszuli, owin�� nitk� wok� palca wskazuj�cego tak ciasno, �e czubek palca mocno poczerwienia�. Ksi�dz ukradkiem spojrza� na m�czyzn� rozpartego na krze�le z prostym oparciem. Wi�zie� w niczym nie przypomina� cz�owieka z prasowych fotografii ani telewizyjnych migawek. Z ogolon� g�ow� i brod� zdawa� si� bezbronny niczym psotny dzieciak, i nikt by mu nie da� jego dwudziestu sze�ciu lat. Po sze�ciu latach sp�dzonych w celi �mierci by� du�o t�szy, wci�� jednak mia� w sobie co� ch�opi�cego. Ksi�dzu zrobi�o si� nagle smutno, �e ta m�oda twarz nie doczeka si� zmarszczek. Wtedy Jeffreys podni�s� na niego swoje lodowato b��kitne oczy. Jak szk�o, kt�re kaleczy. Puste i przezroczyste. Tak, tak w�a�nie wygl�da z�o, pomy�la� ksi�dz, zamruga� i odwr�ci� g�ow�. � Synu, wyznaj mi swoje grzechy � powt�rzy�, zdetonowany tym, �e g�os tak mu si� trz�sie. Ledwo oddycha�, jakby wi�zie� umy�lnie zaw�aszczy� ca�e powietrze tej klitki. Odchrz�kn�� i powiedzia�: � Grzechy, za kt�re szczerze �a�ujesz. Jeffreys popatrzy� na niego. Potem ni st�d, ni zow�d za�mia� si�. Ksi�dz Francis podskoczy� na krze�le, na co Jeffreys zareagowa� jeszcze g�o�niejszym �miechem. Ksi�dz przygl�da� si� skaza�cowi, �ciskaj�c w dr��cych d�oniach Bibli�. Czemu upiera� si�, �eby stra�nik zdj�� wi�niowi kajdanki? Przecie� nawet B�g nie uratuje g�upca. Krople potu sp�ywa�y po plecach kap�ana. Chcia� uciec, zanim Jeffreys zda sobie spraw�, �e jeszcze jedno morderstwo i tak nie odmieni jego losu. Przypomnia� sobie, �e drzwi s� zamkni�te od zewn�trz. Tymczasem Jeffreys przesta� si� �mia� r�wnie nagle, jak zacz��. Na moment zapad�a cisza. � Jeste� taki jak inni � stwierdzi� Jeffreys. Pokaza� w u�miechu drobne ostre z�by z d�u�szymi siekaczami. � Czekasz tylko, �ebym przyzna� si� do czego�, czego nie zrobi�em. � Gwa�townymi ruchami pru� brzeg koszuli. Ten d�wi�k dzia�a� na nerwy. � Nie rozumiem. � Ksi�dz Francis podni�s� r�k�, �eby poluzowa� koloratk�, i zaniepokojony przekona� si�, �e r�ce wci�� mu dr��. � Wydawa�o mi si�, �e sam prosi�e� o ksi�dza. �e chcia�e� si� wyspowiada�. � Taa� tak, chcia�em. � Znowu ten monotonny ton. Jeffreys zawaha� si� na kr�tki moment. � Zabi�em Bobby�ego Wilsona � rzek� tak spokojnie, jakby zamawia� jedzenie na wynos. � Po�o�y�em r�ce� palce na jego szyi. Najpierw jako� tak zacharcza�, jakby mia� knebel, a potem ju� nic. � M�wi� cicho i beznami�tnie, niemal ch�odno, jak gdyby powtarza� wy�wiczon� wcze�niej mow�. � Prawie si� nie rzuca�. Ledwo co. Chyba wiedzia�, �e umrze. Nie walczy�. Nawet kiedy go pieprzy�em. � Zrobi� pauz�, sprawdzaj�c reakcj� ksi�dza, szukaj�c na jego twarzy zgrozy i u�miechaj�c si�, gdy j� spostrzeg�. � Zaczeka�em, a� umrze, i dopiero potem go poci��em. Raz i drugi, i znowu. No i jeszcze raz go pieprzy�em. � Przekrzywi� g�ow�, jakby nagle co� mu przeszkodzi�o. Czy�by wreszcie dotar�y do niego radosne okrzyki zza mur�w wi�zienia? Ksi�dz Francis czeka�. A mo�e Jeffreys us�ysza� �omotanie jego serca, kt�re zdradza�o go podobnie jak r�ce? Zupe�nie jak u Edgara Allana Poe. � Ju� raz si� spowiada�em � ci�gn�� skazany. � Zaraz jak to si� sta�o, ale tamten ksi�dz� No, zdziwi� si� troch�, nie? Teraz spowiadam si� Panu Bogu, rozumiesz? Wyznaj�, �e to ja zabi�em Bobby�ego Wilsona. � Wci�� strz�pi� materia� szybkimi, nerwowymi ruchami. � Ale tamtych dw�ch nie zabi�em. S�yszysz? � Jego g�os wyr�s� ponad monotonny rytm. � Nie zabi�em �adnego Harpera ani Paltrowa. � Cisza. G�upi u�miech na twarzy Jeffreysa. � B�g to wie. Tak, prosz� ksi�dza? � B�g zna prawd� � odpar� ksi�dz Francis, kt�ry nie wytrzyma� lodowatego spojrzenia b��kitnych oczu i zn�w szybko si� odwr�ci�. Jeszcze ujawni�oby si� jego w�asne poczucie winy. � Chc� mnie zabi�, bo uwa�aj� mnie za seryjnego morderc� � rzuci� Jeffreys przez zaci�ni�te z�by. � Zabi�em Bobby�ego Wilsona i mia�em z tego frajd�. Mo�e nawet zas�u�y�em sobie tym na �mier�. Ale B�g wie, �e nie tkn��em tamtych dw�ch ch�opc�w. I �e gdzie� tam, prosz� ksi�dza, na wolno�ci jest ten potw�r. � Ponownie skrzywi� usta w u�miechu. � A jest du�o gorszy ode mnie. W korytarzu zaszczeka� metal. Ksi�dz Francis zadygota�, Biblia wyl�dowa�a na pod�odze. Jeffreys nie �mia� si� ju�. Spojrzeli sobie w oczy. �aden z nich nie podni�s� �wi�tej ksi�gi. Mo�e id� po Jeffreysa, pomy�la� ksi�dz. Ale chyba jeszcze za wcze�nie, chocia� nikt nie spodziewa� si� odroczenia wyroku. � �a�ujesz za swoje grzechy? � wyszepta� spowiednik, jakby znalaz� si� z powrotem w swoim bezpiecznym konfesjonale w ko�ciele �w. Ma�gorzaty. Tak, wyra�nie zbli�a�y si� jakie� kroki. A wi�c ju� czas. Jeffreys siedzia� jak sparali�owany, ws�uchuj�c si� w klik, klak maszeruj�cych obcas�w, z ka�d� chwil� bli�sze. � �a�ujesz za swoje grzechy? � powt�rzy� ksi�dz z wi�kszym naciskiem, prawie jak rozkaz. Dobry Bo�e, ledwie da si� oddycha�. Okrzyki na parkingu brzmia�y coraz dono�niej, przeciskaj�c si� przez zamkni�te szczelnie okno. Jeffreys wsta�. I znowu wymienili spojrzenia. D�wi�k otwieranych krat odbija� si� echem o betonowe �ciany. Wi�zie� zadr�a�, ale zaraz si� uspokoi� i wyprostowa�. Boi si�? Ksi�dz Francis szuka� odpowiedzi w jego oczach, ale stalowy b��kit by� nieprzenikniony. � Czy �a�ujesz za swoje grzechy? � spr�bowa� ponownie, nie mog�c da� rozgrzeszenia bez odpowiedzi na to pytanie. Drzwi otworzy�y si�, wysysaj�c z pomieszczenia resztki powietrza. Zablokowali je barczy�ci stra�nicy. � Ju� czas � oznajmi� jeden z nich. � Czas na przedstawienie. � Usta Jeffreysa skrzywi�y si� na zaci�ni�tych z�bach. Jego wzrok by� ostry i czysty, ale pusty. Skazaniec odwr�ci� si� do trzech mundurowych i wyci�gn�� przed siebie r�ce. Ksi�dz Francis zadr�a� na trzask kajdanek. Potem s�ysza� ju� tylko dobiegaj�cy z korytarza stukot obcas�w, kt�remu towarzyszy�o beznadziejne szuranie. Nie�wie�y powiew wtargn�� przez otwarte drzwi i och�odzi� mokr�, lepk� sk�r� ksi�dza. Po plecach przesz�y mu ciarki. Chwyta� �apczywie powietrze kr�tkimi astmatycznymi wdechami, a� poczu� w p�ucach lekko��, kt�ra zast�pi�a bolesny ucisk. � Bo�e, dopom� Ronaldowi Jeffreysowi � szepn�� nie wiadomo do kogo. Dobrze przynajmniej, �e nieszcz�nik powiedzia� mu prawd�. Nie zabi� tamtych ch�opc�w. Ksi�dz Francis wierzy� w to, jednak wcale nie dlatego, �e przed chwil� o tym us�ysza�. Wiedzia� to, bo trzy dni wcze�niej potw�r bez twarzy, kt�ry zamordowa� Aarona Harpera i Erica Paltrowa, wyzna� mu to przez czarn� drucian� siatk� konfesjona�u u �w. Ma�gorzaty. Tajemnica spowiedzi nie pozwala�a ksi�dzu przekaza� tej informacji �ywej duszy. Nawet Ronaldowi Jeffreysowi. ROZDZIA� PIERWSZY Pi�� mil za Platte City w stanie Nebraska Pi�tek, 24 pa�dziernika Nick Morrelli by�by szczerze zadowolony, gdyby le��ca pod nim kobieta nie by�a tak bardzo wypacykowana. Oczywi�cie zdawa� sobie spraw�, �e to idiotyczne. Ws�uchiwa� si� w jej ciche, kocie poj�kiwania. Jak kot ociera�a si� o niego, przesuwaj�c g�adkie uda w g�r� i d� jego tu�owia. By�a wi�cej ni� ch�tna, ale on nie m�g� my�le� o niczym innym, jak tylko o niebieskim cieniu rozmazanym na jej powiekach. Nawet w ciemno�ci kolor pozosta� wyryty w jego umy�le niczym fluorescencyjna, �wiec�ca po ciemku farba. � Kochanie, masz takie twarde mi�nie � mrucza�a mu do ucha, sun�c d�ugimi paznokciami po jego ramionach i plecach. Sturla� si� z niej, kiedy u�wiadomi� sobie, �e wcale nie ze wszystkim jest taki twardy. Co si� z nim dzieje? � zmartwi� si�. Trzeba si� skoncentrowa�. Poliza� jej ucho, potar� nosem szyj� i przeni�s� si� ni�ej, tam, gdzie naprawd� chcia� si� dosta�. Instynktownie jego usta odnalaz�y jej pier�. Pokry� j� wilgotnymi poca�unkami. J�cza�a ju� wtedy, gdy nie dotar� nawet do jej sutka. Uwielbia� te kobiece d�wi�ki, owe kr�tkie westchnienia i niskie j�ki. Poczeka� na nie, a potem dopiero zaj�� si� sutkiem. Kobieta wygi�a si�, zadr�a�a. Po�o�y� si� na niej, odbieraj�c ca�ym cia�em jej dreszcze. Zazwyczaj to wystarcza�o, �eby m�g� si� kocha�, lecz tej nocy nic nie dzia�a�o. Jezu, a mo�e to ju� koniec? � przerazi� si� nie na �arty. Niemo�liwe, jest za m�ody na takie problemy. No, cztery latka do czterdziestki� Kiedy zacz�� tak pilnie mierzy� t� odleg�o�� od czterdziestki? � Nie przestawaj, kochanie. Nawet nie wiedzia�, �e przesta�. Kobieta st�ka�a niecierpliwie, zmys�owym rytmem powoli porusza�a udami. Tak, ona by�a gotowa. A on przeciwnie. �eby przynajmniej chocia� raz powiedzia�a do niego po imieniu, a nie te: �dziecinko�, �kochanie�, �ciasteczko� i takie tam bzdury. Czy kobiety te� panicznie boj� si�, �e wypsnie im si� przez pomy�k� niew�a�ciwe imi�? Zacisn�a palce na jego kr�tkich g�stych w�osach, mocno szarpn�a. Zabola�o tak, �e a� si� zdziwi�. Potem przyci�gn�a zn�w jego twarz do swoich piersi. W p�mroku dostrzeg�, �e tr�jk�t opalonej sk�ry mi�dzy jej piersiami jest skrzywiony. Wierzcho�ek tr�jk�ta zachodzi� pod jej pier�. Co z nim jest? Pragnie go pi�kna blondynka. Dlaczego nie podnieca go jej pe�ne po��dania oczekiwanie? Musi si� skupi�. Jakie� to wszystko rutynowe, mechaniczne. No nic, pomo�e sobie na razie palcami i j�zykiem, nie mo�e przecie� zupe�nie straci� twarzy. Zsun�� si� w d� jej cia�a, obdarzaj�c j� po drodze poca�unkami i pieszczotami. Jej cia�o wi�o si� pod jego dotykiem, a oddech ju� teraz by� szybki i urywany, zanim Nick gwa�townie szarpn�� z�bami koronk� majteczek. Ca�owa� w�a�nie wn�trze jej uda, gdy przerwa� mu nieoczekiwany d�wi�k. Wyprostowa� si�, �eby us�ysze� co� spod ko�dry. � Nie przerywaj, prosz� � j�cza�a, ci�gn�c go z powrotem. Znowu to samo. Jaki� �omot. Kto� by� pod drzwiami. � Zaraz wracam. � Delikatnie odsun�� jej r�ce i wytoczy� si� z ��ka, uwalniaj�c si� z po�cieli, i o ma�y w�os si� nie przewr�ci�. Wci�gn�� d�insy i spojrza� na zegar. By�a dziesi�ta trzydzie�ci sze�� w nocy. Ciemno�� mu nie przeszkadza�a, zna� na pami�� ka�d� szczelin� w drewnianych schodach. Szed� na palcach, cho� jego rodzice nie bywali ju� w starym wiejskim domu od ponad pi�ciu lat. Stukanie do drzwi stawa�o si� coraz g�o�niejsze i natarczywsze. � Chwileczk� � zawo�a� zniecierpliwiony, chocia� i zadowolony z niespodziewanego obrotu spraw. Otworzy�. Sta� przed nim syn Hanka Ashforda. Rozpozna� go bez trudu, mimo i� nie pami�ta� jego imienia. Ch�opak m�g� mie� jakie� szesna�cie, siedemna�cie lat, by� �wietnie zbudowany. Pewnie jest pomocnikiem w dru�ynie futbolowej, pomy�la� Nick. Teraz, z r�kami w kieszeniach i oszala�ym wzrokiem na bladej twarzy, przygarbiony sta� na ganku. Dr�a�, a na jego czole perli� si� pot. � Szeryfie, musi pan pojecha� na Old Church Road� prosz�, musi pan� � By� wypadek? � Ostre nocne powietrze k�u�o sk�r� Nicka, ale by�o to przyjemne. � Nie� nie o to chodzi� O Chryste, szeryfie, to okropne. � Ch�opak odwr�ci� si� w stron� samochodu. Nick zauwa�y� dziewczyn� na przednim siedzeniu. O�lepia�o go �wiat�o reflektor�w, ale i tak widzia�, �e dziewczyna p�acze. � Co si� sta�o? � zapyta�, na co ch�opak rozpocz�� niemy taniec, machaj�c r�kami i przenosz�c ci�ar cia�a z nogi na nog�. C� to znowu za g�upia gra? Mia� tego do��. Te rozwydrzone ma�olaty stanowczo za bardzo sobie pozwala�y. W poprzednim tygodniu, w noc przed jego powrotem do domu, grupa ch�opc�w zabawia�a si� dwoma traktorami Jake�a Turnera. Przegrany przewr�ci� si� do wype�nionego deszczem rowu. Mia� szcz�cie, �e sko�czy�o si� z�amanych �ebrach i zakazie gry w dw�ch meczach. Co to za kara?! � Co tym razem, u diab�a? � rykn�� Nick na trz�s�cego si� pomocnika. � Znale�li�my� przy Old Church Road� chcieli�my, no, pospacerowa� i w wysokiej trawie� o Bo�e, znale�li�my� znale�li�my cia�o. � Cia�o? � Nick nie m�g� uwierzy�. � To znaczy trupa? Ch�opiec przytakn�� ze �zami w oczach. Przetar� twarz koszulk� i spojrza� najpierw na szeryfa, potem na swoj� dziewczyn� i zn�w na szeryfa. � Zaczekaj. Nick wszed� do �rodka, drzwi zatrzasn�y si� za nim. Pewnie im si� zdawa�o, pomy�la�. Albo kto� si� pospieszy� z Halloween. Balowali gdzie�. S� pijani. Wci�gn�� skarpety, buty, zabra� koszul� z kanapy. By� z�y, kiedy uprzytomni� sobie, �e zapina guziki trz�s�cymi si� d�o�mi. � Nick, kto to? G�os z g�ry schod�w przestraszy� go. Z tego wszystkiego kompletnie zapomnia� o Angie. Wsta�a, jej d�ugie, jasne, potargane w�osy fruwa�y wok� ramion. Ubra�a si� w jego podkoszulek, �agodne �wiat�o z korytarza prze�wieca�o przez cienki materia�. Nick podni�s� wzrok. Pi�kna, ch�tna blondynka i ca�a noc do dyspozycji� Ju� nie. By� w�ciek�y, �e za chwil� opu�ci Angie. � Musz� co� sprawdzi�. � Co� si� sta�o? By�a bardziej zaciekawiona ni� zmartwiona. Szuka tematu do plotek przy porannej kawie w �Wanda�s Diner�, pomy�la�. � Nie wiem. � Znale�li syna Alvereza? Jezu, jako� mu to nie wpad�o do g�owy. Ch�opiec zagin�� w sobot�, przepad� jak kamie� w wod�, nie zd��y� nawet rozwie�� gazet. � Raczej nie � rzek� Nick. Nawet ci z FBI byli przekonani, �e najprawdopodobniej by�a to sprawka ojca ch�opca, kt�rego w�a�nie starali si� zlokalizowa�. Zwyczajna walka o prawa rodzicielskie, �aden tam krwawy dramat. A teraz Nick mia� do czynienia z r�wnie zwyczajnym wyg�upem nastolatk�w. � To mo�e troch� potrwa�, ale zosta�, prosz�. Chwyci� kluczyki do swojego d�ipa. Ashford siedzia� na schodkach z twarz� ukryt� w d�oniach. � Chod�my. � Nick lekko szarpn�� bawe�nian� koszulk� ch�opca i poci�gn�� go do g�ry. � Pojedziecie oboje ze mn�. Nick �a�owa�, �e nie zd��y� w�o�y� bielizny. W szoferce zrobi�o si� ciasno, sztywny d�insowy materia� ociera� go przy ka�dym si�gni�ciu po sprz�g�o. Co gorsza, Old Church Road pe�na by�a dziur i kolein po zesz�otygodniowych ulewach. Wyrywany przez ko�a �wir podskakiwa� i obija� si� o podwozie samochodu, kt�ry przemieszcza� si� z jednej strony drogi na drug�, unikaj�c najwi�kszych do��w. � Co was sprowadzi�o na to odludzie? � zapyta� Nick i natychmiast sam znalaz� odpowied�. Nie mia� ju� siedemnastu lat, ale dobrze pami�ta�, na czym polega atrakcyjno�� starej, nieucz�szczanej drogi. � Niewa�ne � doda�, nie daj�c im czasu na odpowied�. � Pokierujcie mnie tylko. � Jeszcze jakie� p�tora kilometra, zaraz za mostem. Wzd�u� rzeki biegnie polna droga. � Dobra. Zauwa�y�, �e Ashford przesta� si� j�ka�. Mo�e powolutku trze�wia�. Dziewczyna, kt�ra siedzia�a mi�dzy nimi, nie otworzy�a ust. Nick zwolni�, kiedy d�ip wpakowa� si� na drewniany mostek. Zobaczy� poln� drog�, zanim Ashford mu j� pokaza�. Zako�ysali si� i zjechali na zakurzony trakt, kt�ry sk�ada� si� g��wnie z kolein wype�nionych b�otnist� wod�. � Mam jecha� do tamtych drzew? � Nick spojrza� na ch�opca, kt�ry skin�� g�ow�, patrz�c przed siebie. Kiedy zbli�yli si� do os�oni�tej drzewami polany, dziewczyna schowa�a twarz w koszulce Ashforda. Nick zatrzyma� si� i wy��czy� silnik, ale zostawi� �wiat�a. Si�gn�� po latark� do schowka na r�kawiczki. � Tamte drzwi si� zacinaj� � powiedzia�. M�odzi wymienili spojrzenia. By�o jasne, �e �adne z nich nie mia�o zamiaru wysi���. � Nie m�wi�e�, �e b�dziemy musieli znowu to ogl�da� � szepn�a dziewczyna do Ashforda, czepiaj�c si� jego ramienia. Nick trzasn�� drzwiami. Echo przeci�o cisz�. Ca�e kilometry wok� nie by�o kompletnie nic. �adnego ruchu, �adnych �wiate� w oknach. Zdawa�o si�, �e nawet nocne zwierz�ta zasn�y. Sta� obok samochodu i czeka�. Ch�opiec spojrza� mu w oczy, lecz ani drgn��. Nick nie naciska�, tylko skierowa� latark� na brzeg rzeki. �wiat�o przenika�o przez g�ste zaro�la, przelotnie wydobywaj�c z ciemno�ci p�yn�c� wod�. Ashford powi�d� wzrokiem za �wiat�em. Zawaha� si�, popatrzy� na Nicka i skin�� g�ow�. Wybuja�e trawy smaga�y kolana Nicka, przykrywaj�c zdradliwe b�oto, w kt�rym ton�y jego stopy. Jezu, by�o naprawd� ciemno. Nawet pomara�czowy ksi�yc skry� si� za zas�on� z chmur. Li�cie szele�ci�y z�owieszczo. Nick rozejrza� si�, przerzucaj�c �wiat�o latarki z drzewa na drzewo. Wtem co� si� poruszy�o. Tam, w krzakach? Przysi�g�by, �e ze �wiat�a nagle wychyli� si� cie�. A mo�e ponosi go wyobra�nia? � pomy�la�. Wyt�y� wzrok, �eby w og�le co� wypatrzy� w g�stwinie. Wstrzyma� oddech i nas�uchiwa�. Nic. Mo�e wiatr. S�ucha� dalej i zda� sobie spraw�, �e noc jest bezwietrzna. Zaskoczy� go nag�y dreszcz. Pomy�la�, �e powinien by� wzi�� kurtk�. To jakie� szale�stwo. Nie jest frajerem, kt�ry pozwala robi� z siebie durnia m�odocianym dupkom. Im szybciej sko�czy te poszukiwania, tym szybciej znajdzie si� z powrotem w swoim ciep�ym ��ku. Im bli�ej by� rzeki, tym g�o�niej brzmia�y jego pluskaj�ce kroki. Porusza� si� z trudem, wyci�ga� jedn� stop� i ostro�nie stawia� drug�, �eby si� nie po�lizn��. Dla jego nowych but�w ten spacer by� rujnuj�cy. Czu� ju�, �e ma przemoczone stopy. Bez skarpetek, bielizny, bez kurtki. Ale� si� wybra�. � Cholera � mrukn��. � Lepiej by�oby dla nich, gdyby okaza�o si� to prawd�. � Wpad�by w sza�, gdyby grupka wyrostk�w pr�bowa�a zabawia� si� z nim w chowanego. Ostro dobra�by si� p�takom do sk�ry. Strumie� �wiat�a wy�owi� z b�ota co� b�yszcz�cego. Tu� przy wodzie. Nick wbi� wzrok w to miejsce i przyspieszy�. Ju� prawie tam by�, niemal wyszed� z wysokiej trawy. Nagle zachwia� si�. Straci� r�wnowag� i pad� ci�ko, opieraj�c si� na �okciach. Latarka wypad�a mu z r�ki i polecia�a do wody, spiralny tunel �wiat�a si�gn�� dna. Nick zignorowa� b�l. Oblepiony wsysaj�cym go b�otem, zdo�a� nieco si� unie��. Poczu� smr�d, co� wi�cej ni� zaduch rzecznej wody. Srebrny przedmiot le�a� na wyci�gni�cie r�ki. Teraz Nick widzia� ju�, �e to wisiorek w kszta�cie krzy�a. �a�cuszek by� zerwany, jego fragmenty rozrzucone w b�otnej mazi. Obejrza� si�, �eby przekona� si�, o co si� potkn��. Na pewno o co� solidnego. Spodziewa� si�, �e to zwalone drzewo. Niestety. Nieca�y metr od niego le�a�o drobne, blade cia�o u�o�one w b�ocie i li�ciach. Nick z trudem stan�� na nogi. Mia� mi�kkie kolana, �o��dek podszed� mu do gard�a. Ju� wiedzia�, ju� nie mia� w�tpliwo�ci. Ashford i jego dziewczyna nie ok�amali go. Zapach by� teraz mocniejszy, wype�nia� powietrze, wpadaj�c w nozdrza. Nick powoli zbli�y� si� do cia�a, jakby nie chcia� obudzi� le��cego ch�opca, kt�ry wygl�da� w�a�nie tak, jakby spa�, chocia� otwarte szeroko oczy wpatrywa�y si� w gwiazdy. Potem Nick zobaczy� poder�ni�te gard�o i okaleczon� klatk� piersiow�, wielokrotnie poci�t�, z oderwanymi p�atami sk�ry. W tym momencie jego �o��dek nie wytrzyma�, kolana te�. ROZDZIA� DRUGI �Wystarczy jedno zepsute jab�ko� � wystuka�a Christine Hamilton na klawiaturze, po czym natychmiast skasowa�a tekst. Chyba nigdy nie sko�czy tego artyku�u. Zerkn�a na zegar w korytarzu, �w �wietlny drogowskaz w ciemnym tunelu. Dochodzi�a jedenasta. Dzi�ki Bogu, �e Timmy nocowa� u kolegi. Portier znowu wy��czy� lampy w korytarzu. Wymowna wskaz�wka, jak powa�ano dzia� ��ycie codzienne�. Jednak nie tylko Christine pracowa�a do tak p�nej pory. �wiat�o s�czy�o si� spod drzwi pokoju redakcji informacyjnej. Nawet z tej odleg�o�ci s�ycha� by�o telefony i faksy pracuj�ce pe�n� par�. Po drugiej stronie tamtych drzwi sze�ciu reporter�w i wydawc�w ��opa�o kaw� i wypluwa�o z siebie najnowsze wiadomo�ci. Po tamtej stronie drzwi rodzi�o si� �ycie, a ona biedzi�a si� nad szarlotk�. Otworzy�a teczk� z wycinkami i przegl�da�a notatki i przepisy. Ponad sto sposob�w krojenia jab�ek, pieczenia i przygotowywania jab�kowej masy. Naprawd� obchodzi�o j� to tyle co nic. Chyba jej si� rozum zasuszy�, pomy�la�a, zu�y� si� na gor�cych potrawach z pomidor�w i podst�pnej walce o to, by wprowadzi� do rodzinnej diety surowe warzywa. Christine wiedzia�a, �e jej pi�ro rdzewieje, co zawdzi�cza�a g�upiemu uporowi Bruce�a, kt�ry zawzi�cie udowadnia�, kto w tej rodzinie nosi spodnie. Szkoda, �e dupek nie potrafi ich na sobie utrzyma�. Zamkn�a teczk� i szurn�a ni� przez biurko, a potem patrzy�a, jak spada, jak wycinki za�cie�aj� sfatygowane linoleum. Jak d�ugo jeszcze to wytrzyma? A raczej jak d�ugo jeszcze b�dzie j� to bola�o? Dlaczego wci�� boli jak diabli? W ko�cu min�� ju� rok. Odsun�a si� od biurka i wsadzi�a palce w g�ste jasne w�osy. Wymaga�y przyci�cia. Stara�a si� pami�ta�, po jakim czasie pojawiaj� si� odrosty. Farbowane w�osy by�y dla niej ci�gle czym� nowym. Zrobi�a sobie taki prezent z okazji rozwodu. Na pocz�tku by�a bardzo zadowolona. Pozna�a, jak si� czuje kobieta, za kt�r� ogl�daj� si� na ulicy. Musi na sta�e wpisa� fryzjera do swojego kalendarza. Planowa�a przecie� wszystko. Zlekcewa�y�a zakaz palenia w budynku i wyci�gn�a papierosa. Zaci�gn�a si�, czekaj�c, a� nikotyna przyniesie jej ukojenie. Zanim wypu�ci�a dym, us�ysza�a trzask drzwi. Zgniot�a papierosa na talerzyku deserowym, na kt�rym uros�a ju� g�ra poplamionych szmink� niedopa�k�w, za du�a jak na kogo�, kto pr�buje wyzwoli� si� z na�ogu. Chwyci�a talerz, szukaj�c, gdzie by go ukry�, macha�a energicznie, �eby rozwia� dym. W panice wepchn�a talerz pod biurko. Kamionkowe naczynie zastuka�o w metalowy mebel, kiedy Pete Dunlap wszed� do pokoju. � Hamilton. Dobrze, �e jeste�. � Przetar� r�k� steran� twarz, nieskutecznie staraj�c si� przep�dzi� zm�czenie. Pete pracowa� w �Omaha Journal� ju� prawie p� wieku, zaczynaj�c od go�ca. I cho� mia� siwe w�osy, dwuogniskowe szk�a i artretyzm w r�kach, nale�a� do nielicznych, kt�rzy mogliby sami wydawa� gazet�, bo pozna� wszystkie jej dzia�y. � Brak weny. M�zg mi si� zatka�. � U�miechn�a si�, pr�buj�c wyja�ni�, dlaczego siedzi o tej porze w takim dziale. Odetchn�a, kiedy okaza�o si�, �e w drzwiach stan�� Pete, a nie Charles Schneider, kt�ry zazwyczaj by� nocnym wydawc� i kt�ry komenderowa� redakcj� jak nazistowski dow�dca oddzia�u szturmowego. � Bailey dzwoni�, �e jest chory. Russell ko�czy pisa� o seksualnych ekscesach kongresmana Neale�a. A Sancheza wys�a�em na pi��dziesi�tk�, trzy wozy si� zderzy�y. Co� si� dzieje nad rzek�, przy Old Church Road w hrabstwie Sarpy. Ernie pr�bowa� wy�owi� co� przez radio, ale to niewiele, a tam p�dzi ca�a chmara woz�w policyjnych. Mo�e jakie� podpite dzieciaki bawi� si� znowu traktorami swoich tatusi�w. Wiem, �e nie jeste� w informacjach, Hamilton, ale mog�aby� tam zajrze�? Christine ledwo powstrzyma�a wybuch entuzjazmu. Z trudem ukry�a u�miech. Wreszcie ma szans� na prawdziw� robot�, nawet je�li to tylko banda podchmielonych wyrostk�w. � Oz�oc� ci�, jak to dla mnie zrobisz. � Pete fa�szywie odczyta� jej min�. � Dobra. Chyba mog� to dla ciebie zrobi�. � Starannie dobra�a s�owa, podkre�laj�c, �e robi mu przys�ug�. By�a w zespole od roku, ale wiedzia�a ju�, �e przys�ugi s� szybsz� drog� do awansu ni� talent. � Pojed� mi�dzystanow�, bo pi��dziesi�tka jest zakorkowana przez ten wypadek. Z trzysta siedemdziesi�tej drugiej skr�cisz w autostrad� sze��dziesi�t� sz�st�. Old Church Road jest jakie� dziesi�� kilometr�w na po�udnie od sze��dziesi�tej sz�stej. Omal mu nie przerwa�a. Dobrze zna�a Old Church Road, je�dzi�a ni� jako nastolatka. Ale jedno potkni�cie mog�o pozbawi� j� roboty, a nie chodzi o to, �eby popisywa� si� wiejskimi korzeniami. Notowa�a wi�c pilnie wskaz�wki. � Wr�� tu przed pierwsz�, �eby�my zd��yli wsadzi� kilka zda� do porannego wydania. � Zd���. � Przerzuci�a torebk� przez rami� i o ma�o nie zacz�a skaka�, id�c korytarzem. � Gdyby Russell potrafi� pisa� cho� w po�owie tak szybko, jak gada, by�bym szcz�liwym cz�owiekiem � us�ysza�a jeszcze narzekania Pete�a. Na ciemnym parkingu zakr�ci�a si� w k�ko i krzykn�a do betonowych �cian: � Teraz ja! Ma szans� przedrze� si� na drug� stron� drzwi, �eby uwolni� si� od przepis�w kulinarnych i domowych anegdotek. Przej�� do czego� prawdziwego. Do informacji. Cokolwiek dzieje si� nad rzek�, ona zrobi z tego mro��cy krew w �y�ach dramat. A je�li nie znajdzie tam �adnej historii� c�, dobry reporter zawsze czego� si� dokopie. ROZDZIA� TRZECI Przedziera� si� przez ga��zie, kt�re w mrocznej ciszy eksplodowa�y pod jego butami. �ledzili go? Byli blisko? Nie �mia� si� obejrze�. Nagle po�lizn�� si� na b�otnistym pod�o�u, zachwia� i zjecha� z brzegu, wpadaj�c po kolana w lodowat� wod�. W panice macha� r�kami i nogami, rozpryskuj�ca si� woda dudni�a w jego uszach jak trzaski pioruna. Upad� na kolana, zapadaj�c si� w mule, a� wzburzona rzeka si�gn�a mu do brody. Pr�d napiera� gwa�townie, w�ciekle nim ciska� we wszystkie strony, jakby chcia� na powr�t pchn�� go tam, sk�d w�a�nie uciek�. Dr�twia� od zimnej wody. Gdyby m�g� cho� swobodnie oddycha�. Chwyta� �apczywie powietrze, bola�o go w piersiach i k�u�o w boku. Oddychaj, rozkaza� sobie, kiedy zacz�� si� dusi�. Dosta� czkawki, po�kn�� wielki haust rzecznej wody, po czym krztusz�c si� i d�awi�c, wyplu�, ile tylko zdo�a�. Nie widzia� ju� �wiate�. Pomy�la�, �e pewnie zdo�a� uciec wystarczaj�co daleko. Wyt�a� s�uch, staraj�c si� wy�owi� ka�dy d�wi�k. Nikt za nim nie bieg�, nie szczeka�y psy, nie warcza�y silniki. A przecie� ten facet z latark� by� tu�-tu�. Czy to mo�liwe, �eby nie dostrzeg� go, jak kuli� si� w trawie? Tak, nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e nikt go nie �ciga�. Nie powinien by� tam zjawia� si� tej nocy. To sta�o si� g�upim zwyczajem, niepotrzebnym ryzykiem, cudownym uzale�nieniem, duchow� erekcj�. Pomimo zimnej wody zala� go pal�cy jak gor�ca lawa wstyd. Nie powinien by� przychodzi�. Ale w ko�cu nikt go nie widzia�. Nikt go nie �ledzi�. By� bezpieczny. No i teraz nareszcie r�wnie� ch�opiec by� bezpieczny. ROZDZIA� CZWARTY St�ch�y smr�d przyklei� si� do Nicka. Morrelli najch�tniej wype�z�by ze swojego ubrania, ale na nic by si� to zda�o, bo zapach rzeki i krwi wsi�k� ju� w pory jego sk�ry. Zdj�� koszul� i podzi�kowa� Bobowi Westonowi z FBI za firmow� wiatr�wk�. Jej r�kawy ko�czy�y si� kilkana�cie centymetr�w nad nadgarstkami Nicka, materia� ciasno opina� pier�. Zamek b�yskawiczny zaci�� si� w po�owie. Nick zdawa� sobie spraw�, �e wygl�da i �mierdzi jak kutafon. Jego podejrzenia potwierdzi�y si�, kiedy zobaczy� Eddiego Gillicka, jednego ze swoich zast�pc�w, kt�ry przeciska� si� przez t�um agent�w FBI i policji mundurowej, �eby poda� Nickowi mokry r�cznik. Sceneria przypomina�a przygotowania do Halloween. Spo�r�d ga��zi wygl�da�y o�lepiaj�ce reflektory. ��ta ta�ma trzepota�a wok� drzew. Trzask i dym ognisk miesza�y si� z koszmarnym odorem �mierci. A w �rodku tej makabrycznej sceny le�a�o drobne, trupio blade cia�o ch�opca �pi�cego w trawie. W ci�gu dw�ch lat na stanowisku szeryfa Nick Morrelli wyci�gn�� trzy trupy z rozbitych samochod�w. Adrenalina wymaza�a z pami�ci pl�tanin� metalu i ludzkich cia�. Jeden jedyny raz widzia� ran� postrza�ow�, w�a�ciwie lekkie dra�ni�cie, kiedy kto�, popijaj�c whiskey, czy�ci� sobie bro�. Powstrzyma� wiele b�jek, odnosz�c drobne obra�enia. Jednak absolutnie nie by� przygotowany na co� podobnego. � S� ju� z Kana�u Dziewi�tego. � Gillick wskaza� na �wiat�a kolejnych samochod�w podskakuj�cych na drodze. Jaskrawopomara�czowa dziewi�tka na wozie po�yskiwa�a w ciemno�ci. � Cholera. Jak to zw�szyli? � Nadstawiaj� uszu. Pewnie nie maj� poj�cia, o co dok�adnie chodzi. � Niech Lloyd i Adam trzymaj� ich mo�liwie najdalej od tych drzew. �adnych kamer, wywiad�w, podgl�daczy. To samo dotyczy reszty tych szakali, jak si� tu zjawi�. Tego mu tylko brakowa�o, �eby w porannej prasie pokazano jego zdj�cie w idiotycznej kurtce i zab�oconych d�insach, ujawniaj�ce ca�emu stanowi brak kompetencji szeryfa Morrellego. � No, �wietnie. Nast�pny pieprzony �lad opon � rzuci� Weston do agent�w, kt�rzy na kolanach pracowali w b�ocie, ale spojrza� te� na Nicka, by go upewni�, �e komentarz przeznaczony jest dla niego. W Nicku a� si� zagotowa�o, ale zrezygnowa� z riposty i odszed�. Weston nie ukrywa�, �e uwa�a Nicka za ma�omiasteczkowe zero. Deptali sobie po pi�tach od niedzieli, kiedy to Danny Alverez znikn�� bez �ladu, zostawiaj�c nowiusie�ki rower i torb� pe�n� niedor�czonych gazet. Nick chcia� zarz�dzi� masowe poszukiwania, przetrz�sn�� okoliczne pola i parki. Weston upiera� si�, �eby zaczeka� na list od porywaczy w sprawie okupu, kt�ry jednak nigdy nie nadszed�. Nick, zamiast pos�ucha� w�asnego instynktu, uleg� presji dwudziestopi�cioletniego do�wiadczenia Westona w FBI. Dlaczego nie kupi� podejrzenia Westona, �e ch�opca porwa� pozbawiony praw rodzicielskich ojciec, rozw�cieczony na swoj� by�� �on� za to, �e odsuwa go od jedynego syna? Bo w gazetach roi�o si� od podobnych historii. Jednak kiedy nie mogli zlokalizowa� majora Alvereza, ta wersja sta�a si� bardzo prawdopodobna. Dlaczeg� wi�c Nick nie s�ucha� agenta specjalnego Boba Westona? Wcale nie dlatego, �e organicznie nie cierpia� tego faceta. Od samego pocz�tku Nick nie znosi� jego arogancji. Bob Weston by� niski i kojarzy� mu si� z karykatur� Napoleona. Przem�drza�� gadanin� rekompensowa� sobie skromn� postur�. Weston by� nie tylko o dobre kilkana�cie centymetr�w ni�szy od Nicka, ale w por�wnaniu z nim wygl�da� jak sk�ra i ko�ci. Jednak tej nocy ka�de jego s�owo poni�a�o Nicka. Szeryf wiedzia�, �e schrzani� spraw�, pocz�wszy od mimowolnego zatarcia �lad�w przez niezabezpieczenie miejsca zbrodni, a� po sprowadzenie zbyt wielu pieprzonych mundurowych. Zas�u�y� sobie na zniewagi Westona. Zastanowi� si� nawet, czy Weston celowo nie da� mu za ma�ej kurtki. Wtem Nick dostrzeg� George�a Tilliego, kt�ry przedziera� si� przez t�um. Znajoma twarz przynios�a mu ulg�. George wygl�da�, jakby w�a�nie wsta� z ��ka. Na r�ow� bluz� od pi�amy narzuci� pogniecion�, krzywo zapi�t� sportow� kurtk�. Jego siwe w�osy stercza�y na wszystkie strony. G��bokie bruzdy dzieli�y obwis��, pokryt� siwym zarostem twarz. Ni�s� swoj� czarn� torb�, przyciska� j� do piersi, st�paj�c ostro�nie po b�ocie w futrzanych kapciach. Je�li wzrok Nicka nie myli�, kapcie mia�y ma�e uszy i psie pyski. U�miechn�� si�, my�l�c, jakim cudem George przebi� si� przez czujki FBI. � George! � zawo�a� i o ma�y w�os nie roze�mia� si�, kiedy Tillie uni�s� brwi, zdumiony kiepskim wygl�dem szeryfa. � Ch�opiec jest tutaj. � Wzi�� George�a za �okie� i wspar� starego koronera, gdy brn�li przez b�oto i t�um. Oficer z polaroidem strzeli� w�a�nie ostatnie zdj�cie sceny zbrodni i ust�pi� im miejsca. George zerkn�� tylko na ch�opca i zamar�. Jego opadaj�ce ramiona zesztywnia�y, twarz poblad�a. � O Bo�e. Tylko nie to. Tego mia�o ju� nie by�. ROZDZIA� PI�TY ��ka by�a o�wietlona jak boisko futbolowe w wiecz�r rozgrywek, widoczna z odleg�o�ci wielu kilometr�w. Christine doda�a gazu, prowadz�c samoch�d po �wirze. Z ca�� pewno�ci� dzia�o si� tam co� wa�nego. Czu�a ju� podniecenie w �o��dku. Serce te� nie pozosta�o oboj�tne. D�onie zwilgotnia�y jej od potu. To lepsze ni� seks, pomy�la�a na podstawie tego, co pami�ta�a o seksie. Policjant na drodze nie by� zbyt pomocny. � Potrzebne jest natychmiastowe wsparcie. To mog�o znaczy� wszystko. Kiedy zahamowa�a na polnej drodze, jej podniecenie jeszcze wzros�o. Karetki pogotowia ratunkowego, dwa wozy telewizyjne, pi�� samochod�w szeryfa i ca�a masa innych nieoznakowanych aut sta�y rozrzucone bez�adnie w b�ocie. Trzej zast�pcy szeryfa pilnowali miejsca ogrodzonego ��t� ta�m�, kt�r� ogranicza si� zwykle miejsce zbrodni. Taka ta�ma to ju� nie �arty. Z ca�� pewno�ci� nie chodzi o podpitych wyrostk�w. Nagle Christine przypomnia�a sobie o niedawnym porwaniu. Portret ch�opca, kt�ry rozwozi� gazety, pojawia� si� we wszystkich mediach od pocz�tku tygodnia. Czy�by pod�o�ono okup? By�y tam karetki, a wi�c mo�e s� ranni. Wypad�a z auta, kt�re wci�� �lizga�o si� w b�ocie, i natychmiast zn�w wskoczy�a za k�ko. � Nie b�d� g�upia, Christine � szepn�a i wy��czy�a silnik, ustawiaj�c r�czny hamulec. � Spok�j, zachowaj zimn� krew � poucza�a si�, si�gaj�c po notes. B�oto natychmiast po�kn�o jej sk�rzane pantofle i wcale nie zamierza�o ich odda�. Wyskoczy�a z but�w, wyrwa�a je z mazi i wrzuci�a na ty� samochodu, a potem tylko w po�czochach ruszy�a w kierunku t�umu reporter�w. Zarzucani pytaniami zast�pcy szeryfa ani drgn�li. Za drzewami �wiat�o reflektor�w o�wietla�o przybrze�n� okolic�. Wysokie trawy i gromada umundurowanych postaci skutecznie zas�ania�y widok. Kana� Pi�ty przys�a� sam� Darcy McManus. Prezentowa�a si� nieskazitelnie, gotowa w ka�dej chwili stan�� przed kamer�. Jej czerwony kostium by� �wie�o odprasowany, l�ni�ce czarne w�osy i makija� bez zarzutu. Nawet mia�a na nogach buty. Niestety by�o za p�no na bezpo�redni� relacj�, dlatego kamera nie pracowa�a. Christine rozpozna�a Eddiego Gillicka, kt�ry sta� przy ��tej ta�mie. Zbli�a�a si� powoli, �eby zast�pca szeryfa odpowiednio wcze�nie j� zobaczy�. Jeden fa�szywy krok m�g� sprawi�, �e zostanie za�atwiona odmownie. � Zast�pca szeryfa Gillick? Cze��, jestem Christine Hamilton. Pami�ta mnie pan? Patrzy� na ni� jak o�owiany �o�nierzyk, nic nie mog�o go poruszy�. Potem jego wzrok z�agodnia�, a na twarzy pojawi� si� nawet cie� u�miechu, zanim zdo�a� go pow�ci�gn��. � Pani Hamilton. Tak, pami�tam. Jest pani c�rk� Tony�ego. Co pani� tu sprowadza? � Pracuj� dla �Omaha Journal�. � O. � �o�nierzyk odwr�ci� twarz. Musia�a szybko kombinowa�, �eby nie straci� jego przychylno�ci. Zauwa�y�a ulizan�, przyci�t� fryzur�, kt�rej nie burzy� ani jeden niezaplanowany kosmyk, poczu�a intensywny zapach kremu po goleniu. Nawet cienkie jak o��wek w�sy trzyma�y dyscyplin�, a mundur nie zna�, co to zagniecenia. W�ze� krawata tkwi� ciasno pod szyj�, d� spi�ty by� z�ot� spink�. �ypn�a okiem na jego d�onie. Gillick nie nosi obr�czki. Christine postanowi�a wykorzysta� opini� podrywacza, kt�r� zast�pca szeryfa cieszy� si� w mie�cie. � Nie do wiary, jakie tu b�ocko. A ja, g�upia, zgubi�am w nim buty. � Wskaza�a na oblepione czarn� mazi� stopy. Pomalowane czerwonym lakierem paznokcie wystawa�y z po�czoch. Gillick zerkn�� w d�. Z zadowoleniem odnotowa�a, �e powi�d� wzrokiem wzd�u� jej d�ugich n�g. W�ska kr�tka sp�dniczka cho� raz odp�aci jej za niewygody. � Tak, prosz� pani, paskudnie tu. � Skrzy�owa� r�ce na piersi i przeni�s� ci�ar cia�a na drug� nog�, wyra�nie skonsternowany. � Niech pani uwa�a, �eby si� nie przezi�bi�. � Jeszcze jedno spojrzenie, tym razem si�gaj�ce poza nogi. Christine lekko wypchn�a pier� do przodu, �eby da� mu lepszy wgl�d w sw�j dekolt. � Wszystko tu paskudne, co, Eddie? Ma pan na imi� Eddie, prawda? � Tak, prosz� pani. � Cieszy� si�, �e to zapami�ta�a. � Ale nie wolno mi teraz o tym rozmawia�. � No tak, rozumiem. � Zbli�y�a si� do niego, nie zwa�aj�c na wo� taniego kremu Brylcream. Nawet na bosaka prawie dor�wnywa�a mu wzrostem. � Wiem, �e nie wolno wam rozmawia� o synu Alvereza � szepn�a. Jej usta niemal dotyka�y jego ucha. W jego wzroku dostrzeg�a zdziwienie. Uni�s� brew, potem zn�w spojrza� przyja�niej. � Sk�d pani wie? � Obejrza� si�, czy nikt ich nie pods�uchuje. Bingo. Trafi�a. Teraz ostro�nie. Spokojnie, zawodowo. �eby nie spapra�. � No, wie pan, nie mog� panu poda� mojego �r�d�a, Eddie. � We�mie jej �ciszony g�os za wabik czy unik? Nigdy nie by�a dobr� kusicielk�, tak przynajmniej uwa�a� Bruce. � Jasne. � Kiwn�� g�ow�, po�ykaj�c haczyk. � Pewnie nie mia� pan okazji zerkn��, jak to wygl�da. Unieruchomili tu pana. Czarna robota. � Nie, widzia�em. � Wypi�� pier�, jakby na co dzie� obcowa� z podobnymi sprawami. � Ch�opiec jest w kiepskim stanie, co? � Taa, jakby go sukinsyn wypatroszy� � wyszepta� bez cienia emocji. Christine poczu�a, �e krew z niej ucieka. Zmi�k�y jej kolana. Ch�opiec nie �yje. � Hej! � krzykn�� Gillick, a ona przez moment pomy�la�a, �e odkry� jej intryg�. � Wy��czy� t� kamer�! Przepraszam, pani Hamilton. Kiedy Gillick �apa� kamerzyst� z Kana�u Dziewi�tego, Christine wraca�a do samochodu. Wsiad�a, nie zamykaj�c drzwi, wachlowa�a si� notesem i wci�ga�a ch�odne nocne powietrze. Mimo �e by�o zimno, bluzka przyklei�a si� do niej. Danny Alverez nie �yje, zosta� zamordowany. Cytuj�c Eddiego Gillicka: �wypatroszony�. Mia�a sw�j pierwszy du�y temat, ale czu�a, �e podniecenie, jakie towarzyszy�o jej na pocz�tku, zamienia si� w strach. ROZDZIA� SZ�STY Sobota, 25 pa�dziernika Nick zacisn�� z�by, potem prze�kn�� �yk g�stej ch�odnej kawy. Czemu zdziwi�o go, �e zimna jest tak samo gorzka jak gor�ca? Nie znosi� kawy, ale nala� sobie kolejn� fili�ank�. Mo�e to nie smaku kawy tak nienawidzi�, ale pewnych wspomnie�. Kawa przypomina�a mu o nocach kucia, kiedy zdawa� test kwalifikacyjny z prawa. O m�cz�cej je�dzie samochodem, gdy spieszy� si�, by zd��y� po�egna� si� z umieraj�cym dziadkiem. Musia� odby� t� podr�, prosi�a go o to babka, bo jego ojciec, Antonio, odm�wi� swojemu ojcu ostatniej pos�ugi. Nick postrzega� ow� podr� jako symbol swoich relacji z ojcem. Zastanawia� si�, czy wielki Antonio Morrelli, kiedy wreszcie na niego przyjdzie czas, a jego syn nie pojawi si� u �o�a �mierci, dostrze�e ukryty w tym ironiczny u�miech losu. Bywa�o, �e Nicka rozbraja�o to skojarzenie: gorzki aromat kawy przywo�uj�cy obraz pomarszczonego, poszarza�ego dziadka i poplamionej moczem po�cieli. Teraz zapach kawy b�dzie na zawsze przypomina� mu krzyki zrozpaczonej matki, kt�ra identyfikuje okaleczone zw�oki jedynaka. Nie cieszy�a go ta zamiana. Nick mia� jeszcze w pami�ci pierwsze spotkanie z Laur� Alverez, w niedziel� wieczorem. Jezu, nawet nie min�� tydzie�. Danny nie dawa� znaku �ycia od dwunastu godzin, kiedy Nick skr�ci� sobie weekendowy wypad na ryby, �eby j� przes�ucha�. Pocz�tkowo i on by� przekonany, �e chodzi o opiek� nad dzieckiem. Kolejna kobieta pos�uguje si� swoim synem, �eby ukara� albo odzyska� swojego m�a, my�la�. Laura Alverez by�a wysok� kobiet� o pon�tnych, mo�e odrobin� zbyt zaokr�glonych kszta�tach. D�ugie ciemne w�osy i zamglone oczy sprawia�y, �e nie wygl�da�a na swoje czterdzie�ci pi�� lat. Mia�a w sobie co� pos�gowego, co przywodzi�o na my�l okre�lenie: �ostoja si�y�. Pomimo swojej tuszy pe�na wdzi�ku Laura Alverez niezliczon� ilo�� razy przew�drowa�a od kuchennego zlewu do kredensu i z powrotem. Z ca�ym spokojem i powag� udziela�a mu odpowiedzi. Za spokojnie nawet. Dopiero po jakim� kwadransie spostrzeg�, �e za ka�dym razem, kiedy Laura chowa�a do kredensu umyty talerz czy fili�ank�, wyjmowa�a stamt�d jakie� czyste naczynie, z kt�rym sz�a do zlewu. Potem zauwa�y�, �e na�o�y�a sweter na odwr�t, a na nogach mia�a dwa r�ne buty. By�a w szoku, kt�ry ukrywa� si� za nieludzkim spokojem. By�a spokojna przez ca�y ten tydzie�. Niczym nieugi�ta, niez�omna ska�a. Nalewa�a kaw� i piek�a bu�eczki dla m�czyzn, kt�rzy ka�dego dnia zape�niali jej niewielki dom. Gdyby pokaza�a cho� cie� emocji, mo�e nie by�oby tak trudno p�niej, kiedy widzia� t� stateczn� kobiet� zgi�t� wp� i miotaj�c� si� po zimnej, twardej pod�odze szpitalnej kostnicy. Jej krzyki wdziera�y si� w sterylizowane korytarze. Nick zna� ten d�wi�k. To by� g�os zranionego zwierz�cia. �adna kobieta nie powinna by� sama w takiej chwili. �a�owa�, �e nie znale�li jej m�a, po to tylko, by go st�uc. � Morrelli. � Bob Weston bez pukania wkroczy� do biura szeryfa i usiad� na krze�le naprzeciw Nicka. � Id� do domu. We� prysznic, przebierz si�. �mierdzisz. Nick doszed� do wniosku, �e nieproszony go�� ju� nie napada na niego, stwierdza tylko fakty. � Co z jej by�ym m�em? Weston podni�s� na niego wzrok i potrz�sn�� g�ow�. � Ja te� jestem ojcem, Nick. Nie obchodzi mnie, jak bardzo si� poprztyka� z �on�, bo nie s�dz�, �eby ojciec m�g� zrobi� to swojemu dziecku. � No to od czego zaczniemy? � Nick pomy�la�, �e skoro pyta Westona o rad�, musi by� bardzo zm�czony. � Zacz��bym od listy znanych przest�pc�w seksualnych, pedofil�w i tych od dzieci�cej pornografii. � To mo�e by� d�uga lista. � Przepraszam, Nick. � W progu stan�a Lucy Burton. � Chcia�am ci tylko powiedzie�, �e wszystkie cztery stacje telewizyjne z Omaha i obie z Lincoln czekaj� na dole z kamerami. A w holu jest pe�no ludzi z prasy i radia. Pytaj�, czy b�dzie jakie� o�wiadczenie lub konferencja prasowa. � Cholera � mrukn�� Nick. � Dzi�ki, Lucy. � Patrzy�, jak Weston skr�ca si� na krze�le, �eby gapi� si� na d�ugie nogi Lucy maszeruj�cej w d� korytarza. Mo�e z uwagi na media powinien porozmawia� z ni� o jej mini i obcasach? Z drugiej strony by�oby szkoda cokolwiek tu zmienia�. Lucy mia�a fantastyczne nogi i wypracowa�a sobie ch�d, kt�ry najlepiej je prezentowa�. � Ca�y tydzie� unikali�my prasy � rzek� Nick, wracaj�c wzrokiem do Westona. � Chyba trzeba z nimi pogada�. � Zgadzam si�. Ty to zrobisz. � Ja? Dlaczego ja? My�la�em, �e to ty jeste� tu ekspertem. � Tak, dop�ki w gr� wchodzi�o porwanie. Teraz chodzi o zab�jstwo, Morrelli. Wybacz, to twoja bajka. Nick opar� g�ow� o sk�rzane oparcie i kiwa� si� wte i wewte. To wszystko nieprawda. Za chwil� obudzi si� w swoim ��ku z Angie Clark u boku. Bo�e, zdawa�o si�, �e od ostatniej nocy min�y wieki. � S�uchaj, Morrelli � zacz�� Weston przyja�nie. Nie podnosz�c g�owy, Nick spojrza� na niego podejrzliwie. � My�la�em o tym. �e to dzieciak, �e mo�e powinienem poprosi�, by ci dali kogo� do pomocy, �eby�cie razem popracowali nad t� spraw�. � To znaczy? � Za wcze�nie jeszcze, �eby ludzie dostrzegli podobie�stwo tego morderstwa do sprawy Jeffreysa. Ale jak im to wpadnie do g�owy, b�dziesz mia� niez�� karuzel�. � Karuzel�? � Tego go nie uczono. Nick prze�kn�� gorycz, kt�ra wype�nia�a mu usta. Zrobi�o mu si� niedobrze. Znowu poczu� zapach krwi Danny�ego Alvereza, kt�r� przesi�kni�te by�y jego spodnie. � Mamy fachowc�w, kt�rzy mogliby przygotowa� psychologiczny portret mordercy. Dosta�by� jak�� wskaz�wk�, co to za pieprzony gnojek. � Taa, to mog�oby pom�c. To by by�o niez�e. � Ukry� ogarniaj�cy go beznadziejny niesmak. Nie do��, �e kurduplowaty Weston okaza� mu wsp�czucie, to jeszcze Nick, by�o nie by�o szeryf, musia� przyzna� si� przed nim, �e naprawd� potrzebuje wsparcia. � Czyta�em o agencie specjalnym O�Dell, ekspercie od profili morderc�w, kt�ry potrafi okre�li� nawet rozmiar ich but�w. Zadzwoni� do Quantico. � Jak szybko kto� m�g�by si� tu zjawi�? � Nie pozw�l jeszcze Tilliemu na sekcj�. Zaraz zadzwoni� i zobaczymy, czy da si� kogo� �ci�gn�� na poniedzia�ek rano. Mo�e to b�dzie O�Dell. � Weston, pe�en nowej energii, wsta�. Nick rozpl�ta� nogi i tak�e si� podni�s�, zdziwiony, �e w og�le jest w stanie trzyma� si� prosto. Zast�pca Hal Langston spotka� wychodz�cego Westona w drzwiach. � Pewnie zainteresuje was poranne wydanie �Omaha Journal�. Hal roz�o�y� gazet�. Nag��wek na pierwszej stronie krzycza� wielkimi literami: Morderstwo w stylu Jeffreysa. Kolejny zabity ch�opiec. � Co do kurwy n�dzy? � Weston wyrwa� gazet� Halowi i zacz�� czyta� na g�os: � �Minionej nocy na brzegu Platte River, za Old Church Road, znaleziono cia�o ch�opca. Jak sugeruj� wst�pne raporty, niezidentyfikowany dot�d ch�opiec zosta� zasztyletowany. Zast�pca szeryfa, kt�ry pragnie pozosta� anonimowy, powiedzia�: �Wygl�da�o, jakby dra� go wypatroszy��. Ci�kie rany klatki piersiowej zadawa� swoim ofiarom stracony w lipcu tego roku seryjny morderca Ronald Jeffreys. Policja nie wyda�a jeszcze o�wiadczenia w sprawie to�samo�ci ch�opca ani powodu jego �mierci�. � Jezu. � Nick splun��, czu� ju� nudno�ci. � Cholera, Morrelli, masz natychmiast zamkn�� g�by swoim ludziom. � Jest gorzej � rzek� Hal, patrz�c na Nicka. � Artyku� podpisa�a Christine Hamilton. � Kto to jest, u diab�a, ta Hamilton? � Weston przeni�s� spojrzenie z Hala na Nicka. � Prosz�, tylko mi nie m�w, �e to jedna z twojego haremu, �e j� posuwasz. Nick siad� ci�ko na krze�le. Jak mog�a mu to zrobi�? Nie pr�bowa�a go nawet uprzedzi�, skontaktowa� si� z nim. Obaj m�czy�ni wpatrywali si� w niego, czekaj�c na wyja�nienia. � Nie � odpar� Nick powoli. � Christine Hamilton to moja siostra. ROZDZIA� SI�DMY Maggie O�Dell zrzuci�a zab�ocone adidasy w holu, zanim jej m��, Greg, przypomnia�, �eby to zrobi�a. T�skni�a za dawnym, niedu�ym, zapchanym mieszkankiem w Richmond, cho� wiele zyskali na nowym miejscu po�o�onym wygodnie mi�dzy Quantico i Waszyngtonem. Od czasu gdy kupili drogi apartament w luksusowej okolicy Crest Ridge, Greg nabawi� si� obsesji na punkcie swojego wizerunku. Nie tolerowa� w mieszkaniu najmniejszego brudu, co by�o �atwe do osi�gni�cia, poniewa� oboje byli tam go��mi. Ale Maggie nie znosi�a teraz przyje�d�a� do domu, kt�ry poch�ania� jej miesi�czn� pensj�, poniewa� czu�a si� tu jak w hotelu. Co prawda zar�wno ona, jak i Greg, przywykli do hoteli, ale� �ci�gn�a wilgotn� bluz� i natychmiast poczu�a przyjemny dreszcz. By� rze�ki jesienny dzie�, jednak Maggie spoci�a si� po bezsennej, niespokojnej nocy. Zwin�a bluz� i id�c do kuchni, rzuci�a j� do brud�w. By�a tak nieuwa�na, �e nie trafi�a do kosza z praniem. Stan�a przed otwart� lod�wk�, kt�rej wn�trze bezlito�nie zdradza�o brak domowych talent�w u obojga ma��onk�w. Na p�ce le�a�y resztki chi�szczyzny, p� bagietki w plastikowym worku i pude�ko po trudnym ju� do zidentyfikowania jedzeniu na wynos. Maggie chwyci�a butelk� mineralnej i zatrzasn�a drzwi lod�wki. Trz�s�a s