Sheldon Mary - Puszka Pandory
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Sheldon Mary - Puszka Pandory |
Rozszerzenie: |
Sheldon Mary - Puszka Pandory PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd Sheldon Mary - Puszka Pandory pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Sheldon Mary - Puszka Pandory Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
Sheldon Mary - Puszka Pandory Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Sheldon Mary
Puszka Pandory
Pandora marzy, by wyrwać się z małej mieściny i z biedy. Pragnie blasku, szaleństwa,
spełnienia - życia, jakie wiedzie jej wuj, hollywoodzki agent. Gdyby marzenia się
spełniały...
I nagle dostaje szansę od losu. Staje się nową kobietą. Kobietą piękną, wpływową,
pożądaną. Kobietą, która może uszczęśliwić... i która może zniszczyć.
Strona 3
- Proszę -powiedział Gabriel, znów się ożywiając - niech się pani nad tym chwilę zastanowi. Ja poczekam, panno
Everdene. Wyjdzie pani za mnie? Proszę, Batshebo. Kocham panią bardziej, niż to przyjęte!
- Nie mogę - odparła i cofnęła się.
- Ale dlaczego? - nalegał. Znieruchomiał, jakby przytłoczony pragnieniem zdobycia jej. Patrzył znad krzaków.
- Bo pana nie kocham... To się nie godzi, panie Oak.
Thomas Hardy Z dala od zgiełku
Strona 4
Prolog
Zimno dzisiaj, ciągle kaszlę. Śpią, kaszel mnie budzi, wydaje mi się, że jestem zwierzyną, na którą polują. Śniło mi
się, że Gene żyje. Pieprzyliśmy się na biurku w gabinecie. Troy też tam był, patrzył, ale nie było w tym niczego
dziwnego. Podszedł, pochylił się, przykrył dłonią moją pierś, uśmiechnął się. Ten uśmiech mnie zabolał, aż się
obudziłam.
Wiatr wieje przez całą noc, gazety fruwają. „Variety" przy koszu na śmieci, jeśli tam dojdę. Jestem zbyt zmęczona,
nie chce mi się wstawać. Ulicą idzie dziewczyna. Jasnowłosa, zalotna, w zwiewnej sukience. Jak ona, kiedy po raz
pierwszy weszła do biura.
Pandora z mitu, ta która otworzyła puszkę i wypuściła wszystkie nieszczęścia tego świata.
Strona 5
Gary
Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, miałem jedenaście lat. Był piękny ranek na pustyni koło Palm Springs;
śpiewały ptaki, kwitły oleandry i świeciło wrześniowe słońce. Był to jednak także pierwszy dzień szkoły, szóstej
klasy, i nie miałem humoru, więc go nie doceniłem.
Jechałem do szkoły Tachevah Drive najwolniej, jak umiałem. I tak zbyt szybko dotarłem do znajomego budynku z
czerwonej cegły i przypiąłem rower. Niewiele się zmieniło w podstawówce imienia Katherine Finchy, odkąd
pożegnałem się z nią w czerwcu.
Moi przyjaciele już byli na boisku. Siłowaliśmy się trochę, graliśmy w piłkę ręczną, ale bez entuzjazmu.
Znudziliśmy się sobą. Spędziliśmy razem wszystkie letnie popołudnia: odwiedzaliśmy się w domach, bawiliśmy się
w ogródkach, pływaliśmy w basenach. Szybko zrezygnowaliśmy.
Zauważyłem nową uczennicę, kiedy tylko przeszła przez bramę. Była inna niż dziewczyny, które znałem. Po
pierwsze, była bardzo blada - jej skóra przywodziła na myśl lody waniliowe i najlepszą porcelanę mamy. I miała na
sobie sukienkę. Żadna znajoma dziewczynka tak się nie ubierała, chyba że do kościoła czy na przyjęcie urodzinowe,
a i wtedy była to tylko bluzka i spódnica. A ta miała prawdziwą sukienkę, białą w kwiatki.
Ale przede wszystkim uderzyły mnie jej włosy. Długie, prawie do pasa, i złociste, zupełnie jak włosy filmowej
Śpiącej Królewny.
Niosła płócienną torbę z książkami, która uderzała o jej nogi. Im bliżej nas była, tym wolniej szła.
- Wyglądasz jak robot! -zawołał ktoś.
Dziewczynka zaczerwieniła się, jakby oblano jej policzki szklanką burgunda.
Strona 6
- Jak się nazywasz? - zapytał ktoś inny. Pokręciła głową.
- Nie powiem wam.
Miała dziwny głos. Nigdy takiego nie słyszałem. Jakby mówiła w dwóch tonacjach jednocześnie.
Spodobało mi się, że nie chciała nam powiedzieć, jak ma na imię.
Zadzwonił dzwonek i koszmarna McClellan, z błękitnymi włosami i w rogowych okularach, wychyliła się z klasy.
Kazała nam wejść do środka i wybrać sobie miejsca.
Wszyscy puścili się pędem i wołali przyjaciół, żeby siadali koło nich. W poprzednich latach robiłem to samo, ale
teraz czekałem. Byłem ciekaw, gdzie usiądzie nowa.
Weszła do klasy ostatnia. Zostały już tylko dwie ławki, te najgorsze, przy samych drzwiach. Usiadła w pierwszej, a
ja w drugiej.
Czułem na sobie zdumione spojrzenia Bobby'ego i Toma, moich najlepszych kumpli.
- Witajcie, kochani - zaczęła McClellan z szerokim uśmiechem. - Daję słowo, wszyscy urośliście co najmniej
dziesięć centymetrów, odkąd widziałam was ostatnio. Mam nadzieję, że mieliście udane wakacje i jesteście gotowi
do pracy. - Poczekała na nieunikniony jęk, po czym ciągnęła: - Jak widzicie, mamy nową uczennicę. Niedawno
przeprowadziła się do Palm Springs z Barstow i liczę, że pomożecie jej się tu zadomowić. -Wskazała ławkę przy
drzwiach. - Moi drodzy, to Pandora Brown.
Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. Pandora?
Zastanawiałem się, co podsunęło jej rodzicom takie dziwaczne imię. W zeszłym roku przerabialiśmy mity greckie i
Rick Jameson palnął oczywisty żart:
- Puszka Pandory! - szepnął tak, że słyszeli go wszyscy poza starą McClellan.
Wiedzieliśmy, że „puszka" mówi się na intymne miejsca kobiece, i wszyscy zaczęli chichotać. Zerknąłem na
Pandorę. Wbiła wzrok w ławkę, znowu czerwona j ak burak.
Tego dnia nie słuchałem nauczycieli. Cały czas patrzyłem na Pandorę Brown, jak siedzi, jak trzyma pióro, jak bawi
się srebrną bransoletką.
Przez cały ranek kombinowałem, jak zacząć z nią rozmowę. Chciałem podejść i powiedzieć: „Cześć, jestem Gary
Ortiz. Moim zdaniem Pandora to superimię. Słuchaj, znam takie miejsce, gdzie łowi się ogromne zębacze. Jeśli
chcesz, możemy tam pójść po szkole". I po ostatniej lekcji Pandora wskoczy na bagażnik mojego roweru i
pojedziemy.
Strona 7
Kiedy zadzwonił dzwonek, wszyscy zerwali się z miejsc i rzucili na boisko. Wszyscy oprócz Pandory. Nie ruszyła
się z ławki. Kilkoro uczniów, widząc, że nie ma zamiaru wyjść, zatrzymało się tuż za drzwiami i czekało, co będzie
dalej.
- Pandoro - pani McClellan mówiła głośno i powoli, jakby dziewczynka była niedorozwinięta. - Jest przerwa. Czas,
żeby wyjść na dwór i się pobawić.
Pandora z ociąganiem wstała i podeszła do drzwi. Ledwie przekroczyła próg, dzieciaki otoczyły ją kołem.
- Pandora, Pandora! Puszka Pandory!
Dokuczali jej, śmiali się z jej imienia, z sukienki, z torby na książki, z włosów. To nie były złe dzieciaki, w każdym
razie większość nich, po prostu chciały ją sprowokować. Gdyby nie zareagowała, po kilku minutach daliby jej
spokój. Lecz Pandora oddychała tak szybko, jakby znalazła się w klatce z lampartem. A potem zamachnęła się torbą
i zdzieliła Matta Meltzera w twarz.
Dzieciaki pobiegły na plac zabaw. Pandora wróciła do klasy i usiadła w ławce.
W południe wyjęliśmy z szafek drugie śniadania i poszliśmy na dwór. Tom i Bobby zajęli mi miejsce i usiadłem
między nimi, jak zawsze, od czasów przedszkola. Szukałem wzrokiem Pandory, ale nigdzie jej nie widziałem.
Powiedziałem chłopakom, że zaraz wracam.
Znalazłem ją w końcu za szkołą. Siedziała na ziemi, w słońcu, i widziałem, jak jej blade kolana stają się czerwone.
- Dostaniesz udaru - ostrzegłem. Pokręciła głową.
- Nic mi nie będzie.
Pamiętam doskonale, pierwsze słowa, które powiedziała do mnie tym swoim dziwnym, dwutonowym głosem.
Zorientowałem się, że nie ma drugiego śniadania.
- Nie jesz? Wzruszyła ramionami.
- W mojej starej szkole była stołówka. Mamusia nie wiedziała, że ma mi dać śniadanie.
- Poczekaj chwilę.
Pobiegłem do naszej ławki i zabrałem swoje śniadanie.
- Jedzcie beze mnie - rzuciłem do chłopaków i odbiegłem, zanim zdążyli zapytać, o co chodzi.
Usiadłem koło Pandory i wyjąłem udko kurczaka.
Strona 8
- Proszę - podałem jej. - Moja mama zawsze daje mi za dużo.
- Dzięki. - Odgryzła kawałek i uśmiechnęła się. - Bardzo dobre.
Oparłem się o nagrzaną słońcem ścianę i patrzyłem, jak je. Nie powiedziałem tego, co sobie wymyśliłem, o
wycieczce na ryby, ale to nie miało znaczenia. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek w życiu czuł się lepiej. Prawda
jest chyba taka, że zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia.
Przed Pandorą wszyscy moi przyjaciele byli właściwie kopią mnie samego. Mieszkaliśmy w dzielnicy Mesąuite, w
domach ze stiukami, dachówką i basenem. Prezenty na urodziny kupowaliśmy sobie w sklepie z zabawkami Wuja
Dona, a strzygliśmy się u Rona w centrum handlowym. Nasi rodzice wykonywali podobne zawody. Ojcowie byli
właścicielami sklepów, hydraulikami, kierownikami budowy. Matki to recepcjonistki, pielęgniarki, nauczycielki.
Spędzaliśmy razem mnóstwo czasu, spotykaliśmy się w centrum albo w domach, szaleliśmy na rowerach,
pływaliśmy, chodziliśmy do kina. W sobotnie ranki graliśmy w piłkę nożną, a po meczu szliśmy na koktajl mleczny
do Shakeya. A ilekroć szykowała się jakaś wyjątkowa wyprawa, wyruszaliśmy wspólnie - jedna rodzina planowała,
na przykład, wypad do Disneylandu, ale jechało ich co najmniej kilka.
Życie Pandory Brown wyglądało zupełnie inaczej. Po pierwsze, mieszkała w Domach Marzeń. Był to kompleks
domków wybudowany w latach pięćdziesiątych dla ubogich rodzin. Od tamtego czasu dzielnica znacznie podupadła.
Za dnia było tam jeszcze znośnie, lecz nocami miały miejsce włamania, napady, handel narkotykami, a nawet
strzelaniny. Wszystkie znane mi dzieciaki miały zakaz chodzenia tam, pod groźbą szlabanu.
Mniej więcej po tygodniu od rozpoczęcia roku szkolnego Pandora zaprosiła mnie do siebie. Zapytałem, gdzie
mieszka, a kiedy powiedziała, że w Chia Place, nie wierzyłem własnym uszom. Pomyślałem, że pewnie są dwa takie
miejsca albo że pomyliła nazwę.
- O co chodzi? - pytała w kółko. Ale skoro nie wie, ja jej tego nie uświadomię.
Mało brakowało, a powiedziałbym, że nie mogę, ale w ostatniej chwili zmieniłem zdanie. Postarałem się tylko, żeby
mama się nie dowiedziała, dokąd idę.
Po lekcjach pojechaliśmy na rowerach do Pandory. Nigdy nie widziałem takiego domu. My chyba trochę
przesadzaliśmy z troską o nasze domy: malowaliśmy je, zanim farba wyblakła, a w ogrodach nie było ani jednego
chwastu. Natomiast dom Pandory był bardzo zaniedbany. W dachu jaśniały plamy po brakujących dachówkach, w
szczelinach asfaltowego podjazdu zagnieździły się chwasty. Jednak Pandora nic nie powiedziała, więc i ja
milczałem.
Strona 9
Także wnętrze było trochę zapuszczone; zapamiętałem zakurzone pomarańczowe chodniki i tandetne meble. Ale
pokój Pandory był super. Wypełniały go książki, ale nie powieści dla nastolatków, jakie czytaliśmy wszyscy, tylko
książki dla dorosłych, poezja i biografie. Na ścianach powiesiła plakaty, ale nie z Madonną, tylko afisze ze starych
filmów.
- Obywatel Kane, Trzeci człowiek, Boże Narodzenie w lipcul Kto to ogląda? - zażartowałem.
- Ja - odparła. - A plakaty dostałam od wujka Gene'a.
Jej rodziców nie było w domu, więc mieliśmy wszystkie pokoje dla siebie. Pandora wymyśliła świetną zabawę,
krzyżówkę chowanego z zabawą w wampiry, i bawiliśmy się prawie do piątej, kiedy musiałem wracać. Gdy
jechałem do siebie, przemknęło mi przez myśl, żę może Domy Marzeń i Chia Place wcale nie są takie złe.
I tak się zaczęło. Aż do końca szóstej klasy, co najmniej dwa razy w tygodniu, zawsze w soboty i czasem też w
niedziele, jechałem do Pandory. Najpierw prosto Sunrise, potem skręcałem w Ramon i dojeżdżałem do lotniska w
Palm Springs. Do dziś pamiętam tę trasę.
Dopiero w październiku zebrałem się na odwagę i powiedziałem mamie, gdzie znikam. Odparła, że od dawna o tym
wie - w miasteczku takim jak Palm Springs trudno utrzymać cokolwiek w tajemnicy. I póki wracam do domu przed
zmierzchem, wszystko jest w porządku.
Kiedy po raz pierwszy zaprosiłem Pandorę do siebie, denerwowałem się, jak zareaguje na widok naszego domu. Był
dużo większy i bardziej zadbany niż jej i bałem się, że będzie jej przykro. Ale chyba nie było. Powoli obeszła każdy
pokój, podziwiała bibeloty mamy, zachwycała się wszystkim.
Bałem się także, że jako dziewczyna, nie zainteresuje się tym, co lubiłem: komputerami, komiksami i modelami
samochodów. Ale ją ciekawiło wszystko. Najbardziej spodobał jej się kosz do koszykówki za domem. Graliśmy
jeden na jednego przez całe popołudnie. Nie szło jej najlepiej i świetnie się bawiłem, drażniąc się z nią, rzucając tak,
że nie była w stanie przejąć piłki.
Nie znosiła przegrywać.
Kiedy nadeszła pora kolacji, mama zaprosiła Pandorę, żeby z nami zjadła. Był to uroczy wieczór, chociaż z rozkoszą
zamordowałbym Janinę, moją czternastoletnią siostrę, która przez cały czas rzucała złośliwe komentarze na temat
„Gary'ego i jego dziewczyny". Ulżyło mi, kiedy się zorientowałem, że Pandora nie zwraca na to uwagi.
Strona 10
Po kolacji powiedziała, że wróci do domu rowerem, ale oczywiście mama nie chciała o tym słyszeć. Zapakowaliśmy
jej rower do bagażnika i odwieźliśmy ją do Domów Marzeń.
Kiedy podjeżdżaliśmy pod dom, zawahała się.
- Wejdziecie? - zapytała. Była zmieszana i wiedziałem, że nie chce, żeby mama zobaczyła, jak mieszka.
- Nie, dziś nie-odparłem szybko. - Muszę jeszcze odrobić lekcje. Uśmiechnęła się do mnie.
W drodze powrotnej zapytałem mamę:
- I co o niej sądzisz?
- Z pewnością ma charakter - odparła. - To mi się podoba.
- A w której jest szufladzie? - Mama w ten sposób klasyfikowała ludzi.
- Nie wiem, w dolnej czy w górnej - odpowiedziała po dłuższej chwili. Zapamiętałem to na zawsze.
W następny piątek w końcu poznałem jej mamę. Tego dnia Pandory nie było w szkole i znajomi zaproponowali,
żebym wpadł z nimi po lekcjach na colę do Denny'ego.
Ledwie weszliśmy, zobaczyłem nową kelnerkę. Wyglądała jak z telewizji, miała długie rude włosy upięte w kok,
usta pomalowane pomarańczową szminką i niebieskie brokatowe cienie na powiekach. Nosiła mnóstwo łańcuszków
i bransoletek, w jej uszach dyndały długie kolczyki zakończone złotymi kulkami.
- Cześć, dzieciaki - powiedziała. - Co wam podać?
Julia Haight zerknęła na mnie, żeby się upewnić, czy wszystko słyszę.
- Cóż, przede wszystkim chcieliśmy się dowiedzieć, jak się czuje Pandora - zaczęła fałszywie słodkim dziecinnym
głosikiem. - Nie było jej dzisiaj w szkole.
- Miło, że pytacie - odpowiedziała kelnerka. - Nic jej nie jest, to tylko przeziębienie.
Julia posłała mi tryumfalne spojrzenie i zrozumiałem, że ta dziwna kobieta to mama Pandory. Wziąłem się w garść i
nie okazałem zdziwienia ani rozczarowania.
Kiedy poznałem panią Brown, bardzo ją polubiłem. Doszło nawet do tego, że podobało mi się, że tak bardzo różni się
od innych mam. Nie obchodziło jej, jak wygląda dom, nie zależało jej, żeby zapisać się do jednego z licznych
kobiecych stowarzyszeń, a jej umiejętności kulinarne to kpina. Kiedyś wysłała Pandorę do szkoły z surową rzepą w
charakterze drugiego śniadania. Była pogodna i zabawna, i witała mnie serdecznie, ilekroć do nich przychodziłem.
Strona 11
Polubiłem też ojca Pandory, choć i on nie był taki jak inni ojcowie. Wszyscy znani mi ojcowie pracowali w sklepie
albo w biurze, a pan Brown nie robił nic. Kiedy do nich wpadałem, zawsze siedział w saloniku i oglądał telewizj ę
albo rozwiązywał krzyżówki.
- Twój tata nie pracuje? - zapytałem Pandorę.
- Już nie. Dawniej był tragarzem u Searsa, ale kilka lat temu spadła na niego lodówka i od tego czasu jest na rencie.
Nie za bardzo wiedziałem, co to renta, ale brzmiało złowrogo. Natomiast Frank Brown nie był ani odrobinę złowrogi.
Robił na mnie smutne wrażenie, kiedy tak całymi dniami siedział w ciasnym saloniku. Pandora powiedziała mi, że
chętnie gra w karty, więc zawsze proponowałem mu partyjkę.
Szósta klasa była dla Pandory dość ciężka. Choć bardzo inteligentna, nie zawsze potrafiła skupić się na lekcjach i
czasami nie odrabiała pracy domowej, więc nie miała najlepszych ocen. Nie była też zbyt popularna, nie starała się
zaprzyjaźnić z innymi dzieciakami. Wiedziałem, że jest po prostu nieśmiała, ale i tak było mi jej żal. Nikt jej nie
lubił. Z powodu długich włosów i bladej cery dziewczyny nazywały ją Meduzą.
Pandora się nie przejmowała. Powtarzała, że dziewczyny są puste i głupie.
- Oprócz Steph, oczywiście - dodawała zawsze.
Steph Bradley to jej najlepsza przyjaciółka z Barstow, znały się od piaskownicy. Dużo słyszałem o Steph, o tym jak
fajnie Pandora się z nią bawiła, i szczerze mówiąc, czasami byłem zazdrosny.
Aż w pewien weekend Steph przyjechała do Palm Springs i Pandora zaprosiła mnie, żebym ją poznał. Ku mojemu
zdumieniu dogadywaliśmy się doskonale. Steph okazała się piegowatym łobuziakiem, zabawnym i pomysłowym, i
we trójkę mieliliśmy niezły ubaw. Jeździliśmy na deskorolkach po całej dzielnicy. Pandora wymyśliła nam
przydomki: „Steph, Prawdziwa Przyjaciółka," i „Gary, Kochany Kumpel". Czułem się, jakbym zdał ważny egzamin.
Liczyłem, że w miarę upływu czasu Pandora zaprzyjaźni się z innymi z Palm Springs, lecz tak się nie stało. Zawsze
pozostawała z boku, zawsze była tą, o której szepczą inni. A ponieważ zawsze trzymaliśmy się razem, dotknęło to i
mnie. Miałem wielu przyjaciół, teraz to się zmieniło. Dwie dziewczynki, które kochały się we mnie od przedszkola,
nagle przestały mnie zauważać, a niektórzy chłopcy - ale nie Bobby i Tom - przestali mnie do siebie zapraszać.
Mama martwiła się, że nie jestem tak lubiany jak dawniej, ale mnie to nie obchodziło. Do szczęścia wystarczała mi
Pandora Brown.
Strona 12
Czas spędzany z Pandorą... Teraz widzę, że tak naprawdę nie robiliśmy niczego wyjątkowego. Po prostu Pandora
umiała wszystko zamienić w świetną zabawę.
Ciekawiło ją wszystko i niemal co tydzień miała nowe hobby. Przez pewien czas interesowało ją obserwowanie
ptaków, potem skoki do wody, a następnie gimnastyka artystyczna. Podglądaliśmy sąsiadów, zbieraliśmy kamienie,
piekliśmy chleb, pisaliśmy sztukę, przy czym pomagała nam nawet moja siostra Janinę.
Pandora uwielbiała chodzić po górach i często na całe popołudnia znikaliśmy w kanionie Taquitz. Już za pierwszym
razem dotarła do samego wodospadu. Byłem pod wrażeniem.
Najbardziej jednak lubiła stare filmy. Jej wujek Gene był agentem w Hollywood i przysyłał jej klasyki. Nigdy nie
chodziliśmy do wypożyczalni wideo. Robiliśmy sobie prażoną kukurydzę, siadaliśmy na jej łóżku i oglądaliśmy
wszystko, od Obywatela Kane 'a po Filadelfią.
Czasami - i to chyba lubiłem najbardziej - po prostu siedzieliśmy za jej domem i rozmawialiśmy. Uwielbiała snuć
marzenia o przyszłości, choć jej plany ciągle się zmieniały. Czasami chciała być aktorką, innym razem malarką albo
lekarzem pediatrą. Ale przede wszystkim pragnęła być bardzo bogata, żeby pewnego dnia móc zaopiekować się
rodzicami.
Zazwyczaj na zakończenie popołudnia szliśmy na drugą stronę ulicy, na lotnisko Palm Springs. Staliśmy przy siatce
i godzinami gapiliśmy się na startujące samoloty.
- Chciałabym tam być - wzdychała zawsze.
Nie podobało mi się, kiedy to mówiła. Wolałem nie myśleć, że kiedyś odejdzie.
Na Halloween przebrałem się za pirata, a Pandora za Audrey Hepburn ze Śniadania u Tiffany 'ego. Przyjechała do
mnie i chodziliśmy po wszystkich sąsiadach. Skończyliśmy o ósmej, było już ciemno. Pandora zapewniała, że wróci
sama, ale uparłem się, że ją odprowadzę. Wymknęliśmy się, żeby nie widziała nas moja mama.
Nigdy nie byłem w tej dzielnicy po zmierzchu; było strasznie. Nic się nie działo, ale agresja wręcz wisiała w
powietrzu.
Kiedy skręciliśmy w uliczkę Pandory, stanęliśmy jak wryci. Już z daleka widzieliśmy, że dom jest zdemolowany. Na
krzakach powiewały wstęgi papieru toaletowego, na werandzie poniewierały się sterty śmieci, ogrodzenie nikło pod
świeżym graffiti.
Pandora przyglądała się zniszczeniom. W świetle ulicznej latarni widziałem, jak jej twarz przybiera odcień białego
sera.
Strona 13
- Nienawidzę tego miejsca - syknęła. Mówiła twardo, jak dorosła. -Chcę się stąd wyrwać.
Nie wiedziałem, co zrobić, co powiedzieć, żeby poprawić jej humor. Zaczęła płakać, więc objąłem ją i przytuliłem,
póki nie przestała.
Następnego dnia była sobota. Przyjechałem z samego rana i pomogłem im sprzątać.
W listopadzie w końcu poznałem wujka Gene'a, agenta z Hollywood. Przyjechał z Los Angeles na Święto
Dziękczynienia i Pandora zaprosiła mnie na deser.
Muszę przyznać, że wujek Gene nie przypadł mi do gustu. Wyglądał jak typowy agent, miał niestaranną fryzurę i
koszulę rozpiętą niemal do pępka. W kółko opowiadał o swojej agencji, o aktorach i aktorkach, których prowadzi.
Nigdy o nich nie słyszałem, ale Pandora i jej ojciec chłonęli każde słowo.
Kiedy powiedziałem, że muszę już iść, wujek Gene uścisnął mi rękę.
- Fajny z ciebie chłopak, Larry - mruknął. - Jakbyś chciał się wkręcić do filmu, daj mi znać. Masz w sobie coś z
Tomka Sawyera. Może uda mi się coś dla ciebie załatwić.
Zawstydziłem się, za to Pandora była wniebowzięta.
Następnego ranka zadzwoniła z wiadomością, że wujek Gene zaprasza ją na weekend do Los Angeles. Była bardzo
podekscytowana, opowiadała, dokąd pójdą i co będą robić.
- Przecież w sobotę mieliśmy iść w góry - przypomniałem. Umilkła. Szybko wziąłem się w garść i powiedziałem, że
ma jechać do
Los Angeles i świetnie się bawić.
Przez cały weekend umierałem ze strachu, że zadzwoni i powie, że nie wraca, że zostaje tam na zawsze. Ale wróciła
w niedzielne popołudnie i zaraz pognałem do niej na rowerze.
Buzia jej się nie zamykała, gdy opowiadała, jak było wspaniale.
- Poszliśmy do muzeum figur woskowych, na rynek i do La Brea. I widziałam agencję wujka Gene'a i takiego bardzo
znanego agenta, który pracuje piętro wyżej.
Chyba miałem bardzo nieszczęśliwą minę, bo nagle się uśmiechnęła.
- Coś ci przywiozłam.
Podała mi małego plastikowego Oscara, z plakietką z napisem NAJLEPSZY PRZYJACIEL NA ŚWIECIE.
- Nie jest autentyczny, wyprodukowano go w Chinach - tłumaczyła się. Nic mnie to nie obchodziło. To był
najwspanialszy prezent, jaki w życiu
dostałem.
Strona 14
Szóstego grudnia były urodziny taty. Umarł, kiedy miałem osiem lat, ale mama, Janinę i ja nadal obchodziliśmy jego
urodziny. Piekliśmy tort i dawaliśmy sobie prezenty. Pewnego wieczoru, przy ogrodzeniu lotniska, opowiedziałem o
tym Pandorze. Bałem się, że uzna nas za dziwaków, ale powiedziała, że jej zdaniem to cudowne.
- Jaki był? - zapytała.
Niewiele mówiłem o tacie, nadal mi go brakowało, ale Pandorze trochę opowiedziałem: jak lubił chodzić po górach
i jak ładnie śpiewał.
Nagle nie mogłem mówić dalej. Bałem się, że wybuchnę płaczem. Pandora wzięła mnie za rękę i więcej o nim nie
rozmawialiśmy. W dniu jego urodzin podeszła do mnie na przerwie i podała mi małą paczuszkę.
- Na cześć wiesz kogo.
W ostatni dzień szkoły, przed feriami bożonarodzeniowymi, piąte i szóste klasy wezwano na specjalny apel. Miał
przemawiać znany artysta, ilustrator książek dla dzieci. On jednak, zamiast mówić, przeszedł po auli i wręczył
każdemu arkusz papieru i ołówek.
- Chciałbym, żebyście coś narysowali, z natury - wyjaśnił. - Najlepiej poznaje się sztukę, uprawiając ją.
Rozejrzał się po sali pełnej dzieci i wskazał Pandorę.
- A ty będziesz modelką.
Zszedł ze sceny, zbliżył się do niej, podał ramię jak dorosłej kobiecie i poprowadził na podium. Widziałem, jak inne
dziewczyny umierały z zazdrości.
Przez następne dwadzieścia minut mieliśmy naszkicować portret Pandory. Dziewczyna po mojej lewej stronie
narysowała ją prostą, sztywną kreską, dziewczynka po prawej, jako potwora pokrytego łuskami.
Ja nie rysowałem. Patrzyłem na nią, taką cichą i piękną na krześle, z lekko uniesioną twarzą, z włosami
przerzuconymi przez ramię, i pisałem jej imię i nazwisko różnymi charakterami pisma. Pandora Brown. Pandora
Brown. Pandora Brown.
Tego dnia po lekcjach czekałem na nią przy szafkach. W końcu przyszła. Niosła spory arkusz.
- Co to? - zapytałem.
- Nieważnego.
Ale i tak go jej zabrałem. To był jej portret, narysowany przez artystę podczas apelu. Był tak piękny, że aż
onieśmielał.
- Jest bardzo znany - powiedziałem. - Pewnie dostaniesz za to mnóstwo forsy.
Pandora się skrzywiła. Złapała arkusz w obie ręce i widziałem, że zaraz go podrze.
Strona 15
- Nie rób tego - poprosiłem. Znieruchomiała i spojrzała na mnie.
- Chcesz?
- No...-Wzruszyłemramionami. W życiu niczego tak nie pragnąłem.
Byłem normalnym dwunastoletnim chłopcem i oczywiście snułem fantazje o Pandorze. Wyobrażałem sobie, że
trzymamy się za ręce i całujemy, ale nigdy nie starałem się zrobić tego na jawie. Pandora ciągle śmiała się z
dzieciaków, które ze sobą chodziły i uznałem, że na wszelki wypadek lepiej niczego nie próbować, żeby jej nie
urazić. Najważniejsze, żebyśmy nadal się przyjaźnili, na resztę przyjdzie czas później. To jednak nie przeszkadzało
mi być zazdrosnym niczym Otello.
W kwietniu do naszej szkoły przeniesiono nowego ucznia, Jasona Mos-sa. Widziałem, że Pandora wpadła mu w oko,
ale nie miałem pojęcia, co ona o nim sądzi. Ilekroć o nim wspominałem, śmiała się tylko, ale tak kpiąco, że mogło to
oznaczać wszystko. Doprowadzało mnie to do szału.
Pewnego ranka powiedziała, że zgubiła ulubiony breloczek, który zrobiła jej Steph. Po południu przechodziłem koło
szafki Jasona i zobaczyłem breloczek na jego półce.
- Skąd go masz? - zapytałem.
- Nie twój interes.
Złapałem go, on się szarpnął, i ani się obejrzałem, a biliśmy się w najlepsze. Zbiegły się dzieciaki i zagrzewały nas do
walki. Stara McClellan wyjrzała z klasy, zwabiona hałasem, i zaraz pognała po dyrektora. Po chwili pan Beebe nas
rozłączył i po raz pierwszy w życiu musiałem zostać za karę po lekcjach.
Siedziałem w jego gabinecie z okładem z lodu na oku. Szykował się niezły siniak, ale nie przegrałem walki, co było
pewnym pocieszeniem.
Gdy otworzyły się drzwi, myślałem, że to pan Beebe przyszedł mi powiedzieć, że wylatuję ze szkoły. Ale to była
Pandora. Poważna i przerażona. Podeszła do mnie i położyła mi dłoń na ramieniu.
- Nie musiałeś tego robić, Gary - powiedziała. - Przepraszam, że się z tobą drażniłam.
W czerwcu skończyliśmy podstawówkę. Po rozdaniu świadectw Susan Chalmers urządzała imprezę. Nie byłem
pewien, czy Pandora przyjdzie, ale była tam i świetnie się bawiliśmy. Graliśmy w ping-ponga i pluskaliśmy się w
basenie przez całe popołudnie. Po kolacji Susan zaciągnęła wszystkich do siebie na oglądanie Psychozy. Pandora i ja
niedawno
Strona 16
widzieliśmy ten film, więc zostaliśmy w salonie i bawiliśmy się planszą do wywoływania duchów. Nigdy przedtem
nie miałem z tym do czynienia i początkowo nie wiedziałem, jak zmusić wskazówkę do poruszania się, ale w końcu
drgnęła. Zadawaliśmy różne pytania, jednak cały czas otrzymywaliśmy bezsensowne odpowiedzi.
A potem Pandora zapytała:
- Za kogo wyjdę za mąż?
Wskazówka sunęła ku literze „J". Pandora kochała się wtedy w Jonathanie Taylorze Thomasie i byłem pewien, że
właśnie to ma oznaczać „J", więc pchnąłem wskazówkę do „G". Po „G" chciałem skierować jąna „A", ale ani drgnęła
i zdałem sobie sprawę, że to Pandora ją przytrzymuje, bo nie chce, żeby plansza podała moje imię.
Pchaliśmy oboje, aż wskazówka wystrzeliła jak z procy i pomknęła przez pokój. Roześmialiśmy się i nigdy do tego
nie wracaliśmy.
Spędziliśmy razem prawie całe lato: chodziliśmy po górach, jeździliśmy na deskorolkach, siedzieliśmy w jej pokoju,
oglądając filmy, lecz wrzesień nadszedł za szybko i poszliśmy do gimnazjum.
Ja byłem w Raymond Cree, a Pandora w Ellie Coffman. Powtarzałem sobie, że nie ma znaczenia, że chodzimy do
różnych szkół, i rzeczywiście przez pierwszych kilka miesięcy nie miało, nadal często się widywaliśmy. Gnałem do
niej na rowerze, kiedy tylko mogłem, nadal oglądaliśmy filmy na wideo, chodziliśmy na spacery i patrzyliśmy, jak
startują samoloty.
Lecz po pewnym czasie musiałem przyznać, że nie jest już tak jak dawniej. Mieliśmy teraz inne zajęcia, innych
nauczycieli, inne klasowe kawały. Kiedy dostałem się do szkolnej drużyny pływackiej, pochłonęły mnie treningi,
potem Pandora zaangażowała się w szkolne kółko teatralne. W którymś momencie nie mieliśmy już dla siebie czasu.
A później zauważyłem, że nawet kiedy jesteśmy razem, mamy coraz mniej wspólnych tematów. Nagle stała się
wobec mnie nieśmiała, a ja uważałem na każde słowo. Było mi smutno, że nasza przyjaźń się rozpada, ale nie
wiedziałem, jak to zmienić. Nadal marzyłem, że ją całuję, ale teraz byłoby to jeszcze bardziej niezręczne niż dawniej
i nigdy nie zdobyłem się na odwagę, by to zrobić.
W styczniu Andrea Cramer, najładniejsza dziewczyna w mojej klasie, zaprosiła mnie do kina. Zgodziłem się. Andrea
dała mi bardzo jasno do zrozumienia, że nie ma nic przeciwko całowaniu i przez cały film pieściliśmy się w ostatnim
rzędzie.
Od tego czasu coraz rzadziej myślałem o Pandorze. Najpierw nie widywaliśmy się tygodniami, potem miesiącami.
Strona 17
Po dziewiątej klasie poszedłem do Palm Springs High School. Pandora też, ale i tak rzadko się spotykaliśmy -
mieliśmy całkiem odmienne zainteresowania. Ja byłem wzorowym uczniem, przewodniczącym klubu infor-
matycznego, i, dla równowagi, żeby nikt nie wziął mnie za kujona, grałem w obronie w szkolnej drużynie. Pandora
miała przeciętne stopnie, nauka jej nie interesowała. Czasami mijaliśmy się na korytarzu, machaliśmy sobie i
mówiliśmy „cześć". I tyle. Trudno było uwierzyć, że kiedyś byliśmy sobie tak bliscy.
A potem, na jesieni w ostatniej klasie, był szkolny bal.
Chyba nie różnił się od innych szkolnych potańcówek, lecz dla mnie był inny, bardziej melancholijny, może dlatego,
że rozpoczynałem ostatni rok w szkole. Wszyscy świetnie się bawili. Alicja Fern, z którą przyszedłem, szalała z
koleżankami z drużyny cheerleaderek, a ja zastanawiałem się w kółko, jak bardzo zmieni się nasze życie w ciągu
najbliższych lat.
Podszedłem do stołu z przekąskami i przekonałem się, że ktoś „podrasował" poncz. Z zasady nie piłem dużo, ale tego
wieczoru wychyliłem kilka szklaneczek. Może nawet więcej niż kilka.
Kiedy podniosłem głowę, zobaczyłem Pandorę w ramionach mojego przyjaciela Billa Higginsa. Nie miałem pojęcia,
że Bill w ogóle ją zna, ani że przyjdzie z nią na bal. Nie wiadomo dlaczego rozdrażnił mnie ten widok.
Kiedy taniec się skończył, Bill poszedł pogadać z chłopakami z drużyny i Pandora została sama.
Podszedłem do niej. Wyglądała jak syrena w ciemnozielonej sukni bez ramiączek, z rozpuszczonymi włosami.
- Nie wiedziałem, że tu będziesz - zacząłem.
- Żałuję, że przyszłam.
Wyszliśmy na dwór, na taras. Niebo jaśniało od gwiazd.
- Co u ciebie? - zapytałęm.
- W porządku.
- Wiesz już, gdzie chcesz studiować? Wzruszyła ramionami.
- Ubiegam się o stypendium w uczelniach na Wybrzeżu Wschodnim, ale wątpię, żeby mnie przyjęli. Mam za
kiepskie stopnie, więc pewnie wyląduję w College of the Desert.
- To dobra uczelnia... Ja też tam składam papiery - powiedziałem. Nie wydawała się zachwycona.
Zapytałem o rodziców.
- W porządku - odparła. - Mama nadal pracuje u Denny'ego. Powiedziałem, że czasami ją tam widuję.
Strona 18
- A twój tata nadal wszystkich ogrywa w karty?
- Oczywiście. A twoja mama i siostra?
Opowiedziałem, że Janinę wyszła za mąż i mieszka teraz w Dallas.
- A mama pracuje na pół etatu w sklepie, ale dokłada do tego fortunę. Ciągle jej szkoda biednych klientów, daje im
zniżki i potem pokrywa różnicę z własnej kieszeni.
Pandora się roześmiała.
I kiedy się śmiała, wyglądała jak dawna Pandora, jak jedenastoletnia dziewczynka, która tak powoli szła przez
szkolne podwórze tamtego pierwszego dnia w szóstej klasie. I nagle, kiedy tak patrzyłem, jak się śmieje pod
gwiazdami, w zielonej sukni syreny, wróciły stare uczucia i wiedziałem, co muszę zrobić. Wziąłem ją w ramiona i
całowałem, całowałem...
Odsunęła się zmieszana po dłuższej chwili.
- Po tylu latach - westchnęła. Udawałem, że to wina ponczu.
Przez resztę roku szkolnego trzymałem się od niej z daleka. W kwietniu uczelnie ogłosiły listy przyjętych i nasza
szkoła wywiesiła listę, kto gdzie będzie studiował. Pandora miała rację, jak ja trafiła do College of the Desert. Było
mi jej żal, bo wiedziałem, jak bardzo chciała wyrwać się z Palm Springs.
W college'u nie miałem zbyt dużo wolnego czasu. Studiowałem ekonomię i informatykę, po zajęciach pomagałem w
pracowni komputerowej. W weekendy dorabiałem w lokalnym warsztacie, żeby uzbierać na motocykl.
Prowadziłem też bujne życie towarzyskie. Zawierałem nowe przyjaźnie i chodziłem z dziewczyną, którą poznałem
na wykładzie z ekonomii, choć nie traktowałem jej poważnie. Daleko mi było do poważnego związku.
Na pierwszym roku widywałem Pandorę w stołówce albo w drodze na zajęcia. Zamienialiśmy kilka słów.
Studiowała dziennikarstwo, po dyplomie marzyła jej się praca w wiadomościach telewizyjnych. Moim zdaniem to
był świetny pomysł, doskonale wyobrażałem sobie Pandorę Brown na ekranie.
Na drugim roku nie widywałem jej wcale, aż pewnego kwietniowego dnia wpadliśmy na siebie przed sklepem.
- Dawno cię nie widziałem - zacząłem. - Co słychać? Spuściła wzrok.
- Rzuciłam studia - powiedziała. - Mój tata ma raka kości. Musiałam iść do pracy.
Strona 19
Uznałem, że to bez sensu, żeby przerywała naukę, ale nie miałem prawa tego powiedzieć. - Przykro mi - mruknąłem.
- Pozdrów go ode mnie. Obiecała, że to zrobi.
Zanim znowu ją zobaczyłem, minęły dwa lata.
W pewien sobotni ranek, mniej więcej miesiąc przed dyplomem, zadzwonił mój przyjaciel Tom i zaproponował,
żebym wyskoczył z nim na przejażdżkę. Zgodziłem się ochoczo, paliłem się, żeby wypróbować w przełaju moje
najnowsze cacko, yamahę OT 250. Pognaliśmy autostradą 111. Jechałem na wydmę. Mniej więcej w połowie
wzgórza z silnika zaczął dochodzić dziwny pisk. Nim zareagowałem, świat uciekł mi spod kół, i ani się obejrzałem,
wszystko ogarnęła ciemność.
Kiedy się ocknąłem, Tom stał nade mną. Było mi przede wszystkim głupio. Nie straciłem dużo krwi, rozciąłem sobie
policzek, ale ramiona i klatkę piersiową miałem boleśnie otarte, a szary piach, który dostał się pod skórę, upodabniał
mnie do wielkiego jaszczura.
Zanim dotarliśmy na ostry dyżur w szpitalu Eisenhowera, ból zaatakował. Wszystko wydawało się nierzeczywiste,
jak sen. Tom mnie podtrzymywał, chociaż upierałem się, że mogę iść o własnych siłach.
Dotarliśmy do holu i recepcjonistka podniosła głowę. Pandora. Jęknęła na mój widok, pobladła. Wcale się nie
zdziwiłem, że ją widzę - była po prostu częścią snu. Chciałem powiedzieć coś dowcipnego, ale zanim otworzyłem
usta, zemdlałem.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie do domu, żeby zapytać, jak się czuję. Zaprosiła mnie do siebie, kiedy będę w
lepszej formie, i mniej więcej tydzień później do niej poszedłem. Było jak dawniej. Jej matka upiekła ciastka i
opowiadała dowcipy, ojciec ograł mnie w karty. A Pandora krążyła dokoła jak piękny ptak o złotych piórach.
Po partyjce kart poszliśmy do jej pokoju. Włączyliśmy kasetę od wujka Gene'a, ale nie mogłem oderwać wzroku od
Pandory. W połowie filmu objąłem ją i pocałowałem.
To, co stało się później, było chyba nieuniknione.
Pierwszy raz z Pandorą był bardzo słodki. Pamiętam, jak naturalne wydało mi się to, że w końcu się z nią kocham.
Chłód jej skóry, włosy tak złote, że niemal zielonkawe, jej ruchy pode mną; wszystko było znajome, jakby od dawna
było częścią mnie.
Później obserwowałem ją, jak leżała. Kuliła się jak dziecko, włosy opadały na bladą twarz. Pomyślałem: zawsze cię
kochałem, ale nie powiedziałem tego na głos.
Strona 20
Byliśmy razem ponad rok. To był cudowny czas. Miałem wrażenie, że wróciły beztroskie dni dzieciństwa. Pandora
nadal potrafiła zrobić ze wszystkiego coś wyjątkowego i gdybym mógł, zatrzymałbym tamte chwile na zawsze.
Nie była łatwą partnerką, miewała humory, ale uważałem się za szczęściarza, że ze mnąjest. Czasami, kiedy szliśmy
na spacer albo oglądaliśmy film, przyglądałem się jej i usiłowałem zrozumieć fakt, że w końcu, po tylu latach,
Pandora Brown jest moja.
Po studiach postanowiłem założyć własną firmę, chciałem budować sieci dla małych lokalnych przedsiębiorstw.
Miałem szczęście, od razu znalazłem klientów i nie mogłem się doczekać, kiedy będę obsługiwał całą dolinę
Coachella.
Kiedy stan jej ojca się ustabilizował, liczyłem, że Pandora zmieni zdanie co do studiów, ale twierdziła, że już z tego
wyrosła. Nie była jednak szczęśliwa, pracując na ostrym dyżurze, więc nie byłem pewien, czy postępuje słusznie.
Oboje wyprowadziliśmy się od rodziców, lecz mniej więcej po dziesięciu miesiącach Pandora zrezygnowała z
własnego mieszkania. Z jej ojcem znowu było gorzej i chciała pomóc matce opiekować się nim.
I mniej więcej wtedy zaczęło się między nami psuć.
Wyczuwałem, że powoli się ode mnie odsuwa. Nie pojmowałem dlaczego. Miałem wrażenie, że nudzi ją moje
towarzystwo. Odwoływała randki, wymyślała wymówki, żeby do mnie nie przychodzić. Była niespokojna i
roztargniona, kochaliśmy się coraz rzadziej.
Z jej ojcem było tak źle, że nie chciałem naciskać, ale myśl o przyszłości, naszym związku, nie dawała mi spokoju.
Bałem się jednak poruszyć ten temat, bałem się tego, co mogłaby mi powiedzieć.
Chyba za bardzo ją kochałem, żeby to usłyszeć.
Pandora
Jest trzecia w nocy, już nie próbuję zasnąć. Przed agencją czekało dzisiaj dwóch dziennikarzy. Biegli za mną do
samochodu i krzyczeli imię Troya, Johna Bradshawa.
Wyobrażam sobie, że mam magiczny guzik ucieczki. Zawsze wracam. Chyba nie powinnam. Tam to się zaczęło. To
nie tak, że uważam, że mo-