9750
Szczegóły |
Tytuł |
9750 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9750 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9750 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9750 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
AGATHA CHRISTIE
WIGILIA WSZELKICH �WI�TYCH
PRZELO�Y� KRZYSZTOF MAS�OWSKI
TYTU� ORYGINA�U HALLOWE�EN PARTY
ROZDZIA� PIERWSZY
Pani Ariadna Oliver i Judith Butler � goszcz�ca j� przyjaci�ka � przysz�y pom�c w przygotowaniach do dzieci�cego przyj�cia, kt�re mia�o odby� si� tego wieczoru.
Trafi�y na moment chaotycznej krz�taniny. Zaaferowane kobiety biega�y we wszystkie strony, przesuwaj�c krzes�a, ma�e stoliki i wazony z kwiatami. Przynosi�y olbrzymie ilo�ci ��tych dy� i umieszcza�y je w wybranych miejscach.
Mia�o to by� przyj�cie w wiecz�r Hallowe�en dla go�ci w wieku od dziesi�ciu do siedemnastu lat.
Pani Olivier stan�a z boku. Schyli�a si�, unios�a wielk� ��t� dyni� i przygl�da�a si� jej krytycznie.
��Ostatni raz widzia�am je w Stanach Zjednoczonych � stwierdzi�a, odgarniaj�c siwe w�osy z wysokiego czo�a. � By�y ich setki. Wype�nia�y ca�y dom. Nigdy przedtem nie widzia�am tylu dy�. W�a�ciwie � doda�a w zamy�leniu � nigdy nie odr�nia�am dyni od kabaczka. Co to jest?
��Przepraszam, moja droga � powiedzia�a pani Butler, potykaj�c si� o jej nog�.
Pani Oliver przylgn�a do �ciany.
��Moja wina � rzek�a. � Stoj� w przej�ciu i przeszkadzam. Jednak warto by�o zobaczy� tak� obfito�� dy�, czy te� kabaczk�w, cokolwiek to by�o. � By�y wsz�dzie � w sklepach, w domach, ze �wiecami lub �ar�weczkami w �rodku, czy te� porozwieszanymi na sznurkach. Ale to by�o �wi�to Dzi�kczynienia, nie Hallowe�en. Teraz dynie kojarz� mi si� zawsze z Hallowe�en, a to koniec pa�dziernika. �wi�to Dzi�kczynienia jest znacznie p�niej, prawda? Chyba gdzie� w trzecim tygodniu listopada? Tak czy inaczej, Hallowe�en mamy na pewno trzydziestego pierwszego pa�dziernika. Najpierw Hallowe�en, a co potem? Wszystkich �wi�tych? To wtedy w Pary�u chodzi si� na cmentarze i sk�ada kwiaty na grobach. To wcale nie jest smutne �wi�to � dzieci te� bior� w nim udzia� i lubi� je. Najpierw idzie si� na targ i kupuje mn�stwo pi�knych kwiat�w. Kwiaty nigdzie nie wygl�daj� tak pi�knie jak n� paryskich targach�
Co chwila kt�ra� z biegaj�cych kobiet wpada�a na pani� Oliver, ale nie s�ucha�y tego, co m�wi�a. By�y zbyt zaj�te.
Przewa�nie by�y to matki, ale znalaz�o si� r�wnie� kilka znaj�cych si� na rzeczy starych panien. Pomaga�y nastolatki; szesnasto�, siedemnastoletni ch�opcy wspinali si� na drabiny lub wchodzili na krzes�a, mocuj�c na w�a�ciwej wysoko�ci dekoracje � dynie, kabaczki i jaskrawo malowane kule czarnoksi�skie. Kilkunastoletnie dziewcz�ta t�oczy�y si� w niewielkich grupach, �artuj�c i chichocz�c.
��A po Wszystkich �wi�tych i cmentarzach � ci�gn�a dalej pani Oliver, siadaj�c na por�czy kanapy � mamy Zaduszki. Chyba si� nie myl�?
Nikt nie odpowiedzia� na to pytanie. Wydaj�ca przyj�cie pani Drake, przystojna kobieta w �rednim wieku, og�osi�a:
��Cho� dzi� jest rzeczywi�cie Hallowe�en, nie nazywam tak naszego przyj�cia. Jest to przyj�cie �Eleven Plus�*. Decyduje o profilu dalszej nauki. � wi�kszo�� naszych go�ci to w�a�nie te dzieci, kt�re zako�czy�y kszta�cenie elementarne i id� do innych szk�.
��Niezbyt w�a�ciwa nazwa, Roweno � wtr�ci�a z dezaprobat� panna Whittaker, poprawiaj�c na nosie pince�nez. � Przecie� ju� zniesiono ten egzamin.
Panna Whittaker, miejscowa nauczycielka, by�a zawsze pewna swoich racji.
Pani Oliver podnios�a si� z kanapy i powiedzia�a ze skruch�: � Nie by�o ze mnie dot�d po�ytku. Siedzia�am, opowiadaj�c g�upoty o dyniach i kabaczkach. � Prostuj�c nogi i odpoczywaj�c, pomy�la�a z lekkim wyrzutem sumienia, jednak niewystarczaj�co silnym, aby g�o�no si� do niego przyzna�. � Co mog� teraz zrobi�? � spyta�a, dodaj�c: � Jakie wspania�e jab�ka!
Akurat kto� wni�s� do pokoju wielk� mis� jab�ek. Pani Oliver przepada�a za jab�kami.
��S� tak cudownie rumiane � doda�a.
��Nie s� zbyt smaczne � zauwa�y�a Rowena Drake � ale wygl�daj� pi�knie i nadaj� si� do �apania z�bami w wodzie. S� raczej mi�kkie i b�dzie mo�na �atwo je ugry��. We� je do biblioteki, Beatrice, dobrze? Chwytanie jab�ek z�bami to zawsze okropny ba�agan, rozchlapuje si� przy tym mn�stwo wody, ale w bibliotece nie ma to znaczenia, bo dywan i tak jest stary. O! Dzi�kuj�, Joyce.
Joyce, krzepka trzynastolatka, przytrzyma�a misk� z jab�kami. Dwa potoczy�y si� i, jakby za dotkni�ciem czarodziejskiej r�d�ki, zatrzyma�y u st�p pani Oliver.
��Pani lubi jab�ka, prawda? � powiedzia�a Joyce. � Czyta�am o tym, a mo�e s�ysza�am w telewizji. To pani pisze opowiadania o morderstwach, tak?
��Tak � odpar�a pani Oliver.
��Powinni�my nam�wi� pani� do zrobienia czego�, co by wygl�da�o na zbrodni�. �eby na przyj�ciu by�o morderstwo i �eby ludzie musieli znale�� winnego.
��Nie, dzi�kuj�, nigdy wi�cej � odpowiedzia�a pani Oliver.
��Co to znaczy nigdy wi�cej?
��No c�. Ju� raz to zrobi�am, ale nie wypad�o to najlepiej � odpar�a pani Oliver.
��Ale napisa�a pani du�o ksi��ek i zarobi�a na nich du�o pieni�dzy, tak?
��O tyle o ile. � Jej my�li pod��y�y w kierunku Izby Skarbowej. � I ma pani detektywa, kt�ry jest Finem.
Pani Oliver przytakn�a Ma�y, flegmatyczny ch�opiec, kt�ry, jak s�dzi�a, nie osi�gn�� jeszcze powa�nego wieku jedenastu lat, spyta� surowo:
��Dlaczego Finem?
��Cz�sto sama si� nad tym zastanawiam � odpowiedzia�a szczerze.
Ci�ko posapuj�c, wesz�a do pokoju pani Hargreaves, �ona organisty. Przynios�a wielkie, zielone plastykowe wiadro.
��Chyba b�dzie dobre do chwytania jab�ek? Uwa�am �e �wietnie si� nadaje.
��Lepsze by�oby ocynkowane � powiedzia�a panna Lee, aptekarka. � Nie przewr�ci si� tak �atwo. Pani Drake, gdzie pani zamierza to urz�dzi�?
��My�l�, �e do chwytania jab�ek z�bami najlepsza b�dzie biblioteka. Mamy tam stary dywan, a zawsze wylewa si� przy tym tyle wody.
��Dobrze. Bierzmy to wszystko. Roweno, tu jest jeszcze jeden kosz jab�ek.
��Pozw�lcie mi pom�c � powiedzia�a pani Oliver.
Podnios�a dwa jab�ka le��ce u jej st�p. Niemal odruchowo wbi�a z�by w jedno z nich i zacz�a gry��. Pani Drake zdecydowanym ruchem odebra�a jej drugie i umie�ci�a w koszyku. Rozmowa ucich�a.
��Tak, ale gdzie urz�dzimy konkurs p�on�cych rodzynek?
��Najlepiej w bibliotece, to najciemniejszy pok�j.
��Nie. My�leli�my o sto�owym.
��B�dziemy musieli najpierw po�o�y� co� na stole.
��Jest zielone sukno i cerata do przykrycia.
��A co z czarodziejskimi zwierciad�ami? Czy rzeczywi�cie zobaczymy w nich swoich m��w?
Pani Oliver usun�a si� ukradkiem i wci�� gryz�c jab�ko, usiad�a ponownie na kanapie, spogl�daj�c krytycznie na zat�oczony pok�j.
�Gdybym tak chcia�a opisa� tych ludzi, jak powinnam to zrobi�? Wydaj� si� mili, ale kto wie?� � jej pisarski umys� nie pr�nowa�.
Przy okazji pomy�la�a, �e to fascynuj�ce � nic o nich nie wiedzie�. Wszyscy mieszkaj� w Woodleigh Common. Z tego, co m�wi�a jej Judith, zapami�ta�a co� nieco� o niekt�rych. Panna Johnson ma co� wsp�lnego z ko�cio�em, ale chyba nie jest siostr� wikarego. Ach nie � jest siostr� organisty. Rowena Drake zdaje si� rz�dzi� w Woodleigh Common. Wyj�tkowo wstr�tne plastykowe wiadro przynios�a jaka� ci�ko posapuj�ca kobieta. Pani Oliver nigdy nie lubi�a plastykowych przedmiot�w. Ponadto s� dzieci � kilkunastoletni ch�opcy i dziewcz�ta. Dla pani Oliver byli wci�� tylko imionami: jaka� Na�, jaka� Beatrice, Cathie, Diana i Joyce � zarozumia�a i zadaj�ca mn�stwo pyta�. Pomy�la�a, �e jej nie lubi. Wysoka i chyba wyr�niaj�ca si� spo�r�d reszty dziewczyna, nazywana Ann�. Wreszcie dw�ch nastoletnich ch�opc�w wypr�bowuj�cych, z mizernymi rezultatami, r�ne style uczesania.
Wszed� ma�y, nieco zawstydzony ch�opiec.
��Mama przys�a�a lustra, �eby zobaczy�, czy b�d� dobre � powiedzia� lekko zdyszany.
Pani Drake wzi�a je od niego.
��Dzi�kuj� ci, Eddy.
��Wygl�daj� jak zwyk�e podr�czne lusterka � zauwa�y�a dziewczyna nazywana Ann�. � Czy rzeczywi�cie zobaczymy w nich twarze naszych przysz�ych m��w?
��Jedne zobacz�, inne nie zobacz� � odpowiedzia�a Judith Butler.
��Czy pani kiedykolwiek widzia�a twarz swojego m�a na przyj�ciu � my�l� o takim przyj�ciu jak to?
��Oczywi�cie, �e nie widzia�a � stwierdzi�a Joyce.
��Mog�a widzie� � powiedzia�a z wy�szo�ci� Beatrice. � Nazywaj � to PPZ. Poznanie ponadzmys�owe � doda�a tonem wyra�aj�cym zadowolenie ze znajomo�ci modnych okre�le�.
��Czyta�am jedn� z pani ksi��ek � powiedzia�a Anna, zwracaj�c si� do pani Oliver. � Umieraj�ca z�ota rybka. Ca�kiem niez�a � doda�a uprzejmie.
��Nie podoba�a mi si� � stwierdzi�a Joyce. � Za ma�o krwi. Lubi�, gdy krew leje si� obficie.
��Nie sadzisz, �e to paskudne? � spyta�a pani Oliver.
��Ale ekscytuj�ce � odpowiedzia�a Joyce.
��Niekoniecznie � odrzek�a pani Oliver.
��Kiedy� widzia�am morderstwo � stwierdzi�a Joyce.
��Nie b�d� g�upia, Joyce � rzuci�a panna Whittaker, nauczycielka.
��Widzia�am � twierdzi�a z uporem.
��Naprawd�? � spyta�a Cathie, spogl�daj�c na Joyce szeroko otwartymi oczyma. � Rzeczywi�cie, naprawd� widzia�a� morderstwo?
��Oczywi�cie, �e nie � powiedzia�a pani Drake. � Nie m�w g�upstw, Joyce.
Stoj�cy na drabinie siedemnastoletni ch�opak spojrza� w d� z zainteresowaniem.
��Jakie morderstwo? � spyta�.
��Nie wierz� w to � powiedzia�a Beatrice.
��Pewnie, �e nie � doda�a matka Cathie. � Co� tam wymy�li�a.
��Nieprawda. Widzia�am.
��Dlaczego nie posz�a� na policj� i nie powiedzia�a�? � spyta�a Cathie.
��Poniewa� wtedy nie wiedzia�am, �e to morderstwo. Zrozumia�am to dopiero du�o p�niej. Kto� co� powiedzia� miesi�c lub dwa miesi�ce temu i wtedy przysz�o mi na my�l, �e widzia�am morderstwo.
��Widzisz, �e ona fantazjuje. Przecie� to nonsens.
��Kiedy to si� zdarzy�o? � spyta�a Beatrice.
��Rok temu � powiedzia�a Joyce. � By�am wtedy jeszcze ma�a � doda�a.
��Kto kogo zabi�? � dopytywa�a si� Beatrice.
��Nie powiem nikomu z was � stwierdzi�a. � Jeste�cie tacy okropni.
Panna Lee wesz�a, nios�c wiadro innego typu. Zmieniono temat i zacz�to por�wnywa� wiadra i plastykowe kub�y, szukaj�c najbardziej odpowiedniego do zabawy z chwytaniem jab�ek z�bami. Wi�kszo�� pomocnik�w uda�a si� do biblioteki, aby oceni� rzecz na miejscu. Najm�odsi pa�ali ch�ci� wypr�bowania stopnia trudno�ci i wykazania si� w�asn� sprawno�ci�. Mokre w�osy i ka�u�e wody wymaga�y wytarcia. Pos�ano po r�czniki. W ko�cu zdecydowano, �e lepsze b�dzie wiadro ocynkowane. Plastykowe, cho� wygl�da�o pi�kniej, przewraca�o si� zbyt �atwo.
Pani Oliver przynios�a i postawi�a mis� z jab�kami, aby uzupe�ni� zapasy na jutro. Tak jak poprzednio, wzi�a jedno.
��Czyta�am w gazecie, �e pani bardzo lubi jab�ka � us�ysza�a oskar�ycielski g�os Anny lub Susan; nie by�a pewna, do kt�rej z nich �w g�os nale�a�.
��To moja nieuleczalna wada � przyzna�a pani Oliver. � Z melonami by�aby lepsza zabawa � stwierdzi� jeden z ch�opc�w. � S� bardziej soczyste. Pomy�lcie, ile by�my nabrudzili � doda�, patrz�c na dywan i ciesz�c si� na sam� my�l o tych mo�liwo�ciach.
Pani Oliver, czuj�c si� publicznie oskar�ona o �akomstwo, opu�ci�a pok�j, szukaj�c szczeg�lnego pomieszczenia, kt�rego po�o�enie zwyk�e �atwo ustali�. Wesz�a na schody i skr�caj�c na p�pi�trze, natkn�a si� na par�, ciasno splecion� ramionami i opart� o drzwi, za kt�rymi � tego by�a pewna � mie�ci� si� przybytek, kt�rego szuka�a. Para nie zwraca�a na ni� uwagi. Wzdychali i tulili si� do siebie. Zainteresowa�o j�, w jakim s� wieku. Ch�opiec mia� mo�e pi�tna�cie lat, dziewczyna nieco wi�cej ni� dwana�cie, lecz jej wyra�nie ju� zarysowane piersi wskazywa�y na pewn� dojrza�o��.
Jab�onki by�y du�ym domem. Mia� kilka przytulnych k�t�w i k�cik�w. Ludzie s� okropni, pomy�la�a pani Oliver. Nie zwa�aj� na innych. Przypomnia�a sobie t� star� prawd�. M�wi�y jej o tym po kolei nia�ka, bona, guwernantka, babka, dwie ciotko�babki, matka i jeszcze par� innych os�b.
��Przepraszam � powiedzia�a g�o�no i wyra�nie. Ch�opak i dziewczyna przywarli do siebie cia�niej ni� poprzednio, wpijaj�c si� w siebie wargami.
��Przepraszam � powt�rzy�a. � Czy mogliby�cie mnie przepu�ci�? Chcia�abym si� dosta� do tych drzwi.
Para rozdzieli�a si� niech�tnie. Patrzyli na ni� zagniewani. Wesz�a, zatrzasn�a drzwi i zamkn�a na zasuwk�.
Drzwi nie by�y dobrze dopasowane i us�ysza�a z zewn�trz �ciszone s�owa.
��Ludzie s� okropni � m�wi� g�os niepewnym tenorem. � Nietrudno chyba zgadn��, �e nie chcemy, aby nam przeszkadzano.
��Ludzie s� tak samolubni � przy��czy� si� g�os dziewczyny. � Nigdy nie my�l� o innych, tylko o sobie.
��Tak, nigdy nie zwa�aj� na innych � odpowiedzia� g�os ch�opca.
ROZDZIA� DRUGI
Przygotowania do dzieci�cego przyj�cia zawsze sprawia�y organizatorom wi�cej k�opotu ni� przygotowanie zabawy dla doros�ych. Dobre jedzenie, pokrzepiaj�ce trunki i postawione gdzie� z boku napoje ch�odz�ce � to zestaw wystarczaj�cy do zorganizowania dobrej imprezy. Koszta mog� by� wi�ksze, ale k�opot�w jest bez w�tpienia znacznie mniej. W tej kwestii Ariadna Oliver i jej przyjaci�ka Judith Butler ca�kowicie si� zgadza�y.
��A co powiesz o przyj�ciu dla m�odzie�y? � spyta�a Judith. � Nie znam si� zanadto na tym � odpowiedzia�a pani Oliver.
��Z jednej strony � rzek�a Judith � jest z tym chyba najmniej k�opotu. Oni po prostu wyrzucaj� wszystkich doros�ych za drzwi i m�wi�, �e sami dadz� sobie rad�.
��I rzeczywi�cie sobie daj�?
��Nie tak, jak my to rozumiemy � odpar�a Judith. � Zapominaj� zam�wi� wiele rzeczy, a sprowadzaj� inne, kt�rych nikt p�niej nie chce. Wyrzucaj�c nas za drzwi, wypominaj� nam, czego zapomnieli�my im dostarczy�. T�uk� du�o szk�a, niszcz� mn�stwo rozmaitych rzeczy i zawsze znajdzie si� w�r�d nich kto� niepo��dany lub taki, kt�ry przyprowadzi niepo��danego znajomego. Wiesz, co mam na my�li. Te r�ne narkotyki � jak oni je nazywaj�? � mary�ka, hasz i LSD, kt�re w moim przekonaniu zawsze by�y drogie, ale najwyra�niej nie mia�am racji.
��No, podejrzewam, �e jednak troch� kosztuj� � zasugerowa�a Ariadna Oliver.
��S� bardzo nieprzyjemne, a haszysz �mierdzi okropnie.
��Wszystko to bardzo przygn�biaj�ce � stwierdzi�a pani Oliver.
��W ka�dym razie, to przyj�cie minie spokojnie. Mo�emy polega� na Rowenie. Jest wspania�� organizatork�. Zobaczysz.
��Nie sadz�, abym mia�a ochot� przyj�� na przyj�cie � westchn�a pani Oliver.
��Przyjdziesz i posiedzisz z godzin�. Popatrzysz. Na pewno ci si� spodoba. Mam nadziej�, �e Miranda nie dostanie gor�czki. Biedne dziecko tak prze�ywa, je�li nie mo�e przyj��.
Przyj�cie mia�o si� zacz�� o wp� do �smej. Ariadna stwierdzi�a, �e przyjaci�ka mia�a racj�. Go�cie zjawiali si� punktualnie. Wszystko przebiega�o wspaniale � by�o dobrze pomy�lane, dobrze prowadzone i dzia�a�o jak w zegarku. W domu by�o pe�no ��tych dy�, a na schodach p�on�y czerwone i niebieskie �wiate�ka. Ch�opcy i dziewcz�ta przynie�li na konkurs udekorowane kije od miote�. Po powitaniach Rowena Drake przedstawi�a program wieczoru:
��Najpierw konkurs udekorowanych kij�w. Trzy nagrody: pierwsza, druga i trzecia. Potem krojenie ciasta w ma�ej oran�erii. Nast�pnie chwytanie jab�ek z�bami; lista uczestnik�w jest ju� wywieszona. Wreszcie ta�ce. Po ka�dym zgaszeniu �wiate� zmieniacie partner�w. Potem dziewcz�ta dostan� lusterka w ma�ym gabinecie. W ko�cu kolacja, chwytanie p�on�cych rodzynek i rozdanie nagr�d.
Jak na wszystkich przyj�ciach, pocz�tek by� do�� niemrawy. Podziwiano miot�y � by�y to w�a�ciwie miniaturki miote� z dekoracjami na niezbyt wysokim poziomie artystycznym.
��Tym lepiej � m�wi�a pani Drake na stronie do kogo� ze swoich przyjaci�. � Zawsze jest jedno lub dwoje dzieci, o kt�rych wiadomo, �e nic nie zdob�d� w innych konkurencjach, wi�c mo�na b�dzie tutaj troch� oszuka�.
��Tak bez skrupu��w, Roweno?
��Niezupe�nie. Zorganizuj� to tak, aby wszystko by�o rozdzielone sprawiedliwie i po r�wno. Rzecz w tym, aby ka�dy co� wygra�.
��Co to za gra z m�k�? � spyta�a pani Oliver.
��A tak, oczywi�cie, pani nie by�o, kiedy robili�my to poprzednio. Nape�niamy kubek m�k� i dobrze j� ubijamy. Odwracamy do g�ry nogami na tacy, zdejmujemy kubek, a na wierzchu umieszczamy sze�ciopens�wk�. Potem wszyscy ostro�nie �cinaj� plasterki, uwa�aj�c, aby nie zrzuci� monety. Kto j� zrzuci, odpada. Taki rodzaj eliminacji. Oczywi�cie ostatni bierze sze�ciopens�wk�. Chod�my ju�.
Z biblioteki dochodzi�y podniecone piski. Odbywa�o si� tam wy�awianie jab�ek z�bami. Zawodnicy wracali z mokrymi w�osami i ubraniami przesi�kni�tymi wychlapan� wod�.
W�r�d dziewcz�t najwi�ksz� popularno�ci� cieszy�a si� wied�ma, zjawiaj�ca si� tradycyjnie na Hallowe�en. Gra�a j� z powodzeniem pani Goodbody, miejscowa sprz�taczka, obdarzona przez natur� niezb�dnym haczykowatym nosem i niemal stykaj�cym si� z nim podbr�dkiem. Z godn� podziwu wpraw� straszliwie chrypi�cym g�osem wypowiada�a magiczne frazy posk�adane w nieudolne rymy.
��A teraz podejd� ty. Masz na imi� Beatrice, prawda? Tak, Beatrice. Bardzo �adne imi�. Chcia�aby� si� dowiedzie�, jak b�dzie wygl�da� tw�j przysz�y m��? Teraz, moja droga, usi�d� tutaj. Tak, tak, pod tym �wiat�em. Siadaj tutaj i trzymaj w r�ku lusterko. Ujrzysz go, gdy �wiat�a zgasn�. Ujrzysz, kiedy zajrzy ci przez rami�. Trzymaj zwierciad�o nieruchomo.
Hokus � pokus, kto tam jest?
Ch�opcze mi�y uka� si�!
Lustereczko m�a chowa,
Beatrice niech si� podoba.
Nag�y b�ysk �wiat�a przebieg� przez pok�j ze szczytu drabiny ukrytej za zas�on�. W prawym kacie pokoju o�wietli� punkt, kt�ry odbi� si� w lustrze trzymanym w zaci�ni�tej d�oni podekscytowanej Beatrice.
��O! Widz� go! � krzykn�a Beatrice. � Widz� go! Widz� go w lusterku!
Promie� zgas�, �wiat�a si� zapali�y i kolorowa fotografia, przyklejona do kartonika, sp�yn�a w d� spod sufitu. Podniecona Beatrice zata�czy�a wok�.
��To by� on! To by� on! Widzia�am go! � krzycza�a. � Mia� wspania�� rud� brod�.
Podbieg�a do pani Oliver, stoj�cej najbli�ej.
��Niech pani spojrzy. Niech pani spojrzy. Czy� nie wygl�da cudownie? Jest podobny do piosenkarza Eddiego Presweighta. Prawda?
Pani Oliver nie s�dzi�a, aby by� podobny do kt�rejkolwiek z tych godnych ubolewania twarzy, ogl�danych codziennie w porannych gazetach. Broda, pomy�la�a, jest znamieniem geniuszu.
��Sk�d si� to wszystko bierze? � spyta�a.
��Och, Rowena poprosi�a o to Nicky�ego. Pom�g� jego przyjaciel, Desmond, kt�ry sporo eksperymentuje z fotografi�. Ucharakteryzowa� si� wraz z kilkoma ch�opakami, poprzyczepiali wielkie czupryny, bokobrody, brody i co� tam jeszcze. Odpowiednio o�wietleni wprawiaj� dziewczyny w zachwyt.
��Nie mog� powstrzyma� si� od refleksji � stwierdzi�a Ariadna Oliver � �e dzisiejsze dziewcz�ta s� bardzo g�upie.
��Nie s�dzi pani, �e takie by�y zawsze? � spyta�a Rowena Drake.
Pani Oliver zastanowi�a si�.
��Chyba ma pani racj� � przyzna�a.
��A teraz kolacja � krzykn�a pani Drake.
Kolacja by�a wspania�a. �wietne torty lodowe, pikantne przystawki, kraby, przek�ski z sera i orzech�w. Nastolatki z entuzjazmem napycha�y brzuchy.
��A teraz � powiedzia�a Rowena � ostatni punkt wieczoru, p�on�ce rodzynki. Ale najpierw nagrody.
Kiedy prezentowano nagrody, rozleg� si� �a�osny g�os ducha �mierci. Dzieci pogna�y przez hol z powrotem do jadalni.
Jedzenie by�o ju� uprz�tni�te. W poprzek sto�u po�o�ono zielone sukno, na kt�rym pojawi� si� wielki p�misek z p�on�cymi rodzynkami. Wszyscy rzucili si� do sto�u i chwytaj�c je, krzyczeli: �Och, sparzy�em si�! Czy to nie wspania�e?� Stos p�on�cych rodzynek powoli topnia� b�yskaj�c. Zap�on�y �wiat�a. Przyj�cie by�o sko�czone.
��Pe�ne powodzenie � stwierdzi�a Rowena.
��Tak musia�o by�. W�o�y�a� w to wiele wysi�ku.
��By�o wspaniale � stwierdzi�a Judith spokojnie. � Wspaniale. A teraz � doda�a �a�o�nie � musimy posprz�ta�. Nie mo�emy tym biednym kobietom zostawi� wszystkiego na jutro rano.
ROZDZIA� TRZECI
W pewnym londy�skim mieszkaniu zadzwoni� telefon. W�a�ciciel mieszkania, Herkules Poirot, poruszy� si� na krze�le. Ow�adn�o nim rozczarowanie. Jeszcze przed podniesieniem s�uchawki wiedzia�, co oznacza ten dzwonek. Jego przyjaciel Solly, z kt�rym zamierza� sp�dzi� kolejny wiecz�r na roztrz�saniu nie ko�cz�cego si� sporu o to, kto by� rzeczywistym sprawc� morderstwa w �a�niach Miejskich przy Canning Road, dzwoni, aby zawiadomi�, �e nie mo�e przyj��. Poirot, kt�ry zebra� kilka drobnych dowod�w na poparcie swojej do�� swobodnej teorii, by� bardzo niezadowolony. Nie s�dzi�, aby Solly zaaprobowa� jego sugestie. Nie w�tpi� natomiast, �e gdy Solly roztoczy swoje fantastyczne rojenia, on z �atwo�ci� zniszczy je w imi� czysto�ci my�lenia, logiki i systematycznego podej�cia. By�oby w najwy�szym stopniu nie na miejscu, gdyby Solly nie przyszed� dzisiejszego wieczoru. Ale prawd� jest, �e gdy spotkali si� w ci�gu dnia, Solly by� mocno zakatarzony i w strz�sa� nim silny, g��boki kaszel.
��Strasznie si� przezi�bi� � rzek� Herkules Poirot � i nawet pomimo lekarstw, kt�re mam pod r�k�, m�g�by mnie zarazi�. Lepiej, �e nie mo�e przyj��. Tout de meme* � doda� z westchnieniem � oznacza to, �e przyjdzie sp�dzi� nudny wiecz�r.
Ostatnio wiele wieczor�w jest nudnych, rozmy�la� dalej Herkules Poirot. Jego umys�, wspania�y jak zawsze (tego faktu i nigdy nie o�mieli�by si� podda� w w�tpliwo��), potrzebowa� i zewn�trznej podniety. Wspania�y detektyw nigdy nie mia� umys�u filozofa. Czasami prawie �a�owa�, i� nie poszed� na studia teologiczne, zamiast wst�powa� w m�odo�ci do policji. Jak wspaniale by�oby rozwa�a�, ile anio��w mo�e ta�czy� na czubku szpilki i prowadzi� na ten temat dysputy z kolegami. Do pokoju wszed� s�u��cy, George.
��To by�, prosz� pana, pan Solomon Levy.
��Ach tak � rzek� Herkules Poirot.
��Bardzo �a�uje, ale nie mo�e przyj�� dzi� wieczorem. Ma straszn� gryp� i le�y w ��ku.
��Nie ma �adnej grypy, tylko silne przezi�bienie � powiedzia� Herkules Poirot. � Wszyscy zawsze s�dz�, �e maj� gryp�. To brzmi powa�niej i wzbudza wsp�czucie. Przezi�bienie i katar nie pozwalaj� zebra� odpowiedniego �niwa wsp�czucia w�r�d przyjaci�.
��W ka�dym razie nie przyjdzie tutaj, prosz� pana � stwierdzi� George. � Te przezi�bienia s� bardzo zara�liwe. Nie by�oby dobrze dla pana zarazi� si� czym� takim.
��To skaza�oby mnie na straszliw� nud� � zgodzi� si� Poirot. Telefon zadzwoni� ponownie.
��Kto si� teraz przezi�bi�? Nie zaprasza�em nikogo wi�cej. � George podszed� do telefonu.
��Odbior� tutaj � rzek� Poirot. � Nie ma w�tpliwo�ci, �e to nic ciekawego. Mo�e jednak zajmie mi troch� czasu � doda�, wzruszaj�c ramionami. � Kto wie?
��Dobrze, prosz� pana � powiedzia� George, wychodz�c z pokoju.
Poirot wyci�gn�� r�k� i podni�s� s�uchawk�.
��M�wi Herkules Poirot � rzek� z wielkopa�sk� manier�, aby zrobi� wra�enie na tym kim�, kto by� po drugiej stronie linii.
��To cudownie � us�ysza� rozgor�czkowany kobiecy g�os, nieco zniekszta�cony przez zadyszk�. � By�am pewna, �e pan wyszed�, �e pana nie ma.
��Dlaczego tak pani s�dzi�a? � spyta� Poirot. � Poniewa� nie mog� powstrzyma� si� od my�li, �e w dzisiejszych czasach wszystko staje nam na przeszkodzie. Potrzebuje pan kogo� natychmiast, czuje pan, �e nie mo�e pan czeka� d�u�ej, i musi pan czeka�. Musia�am odnale�� pana natychmiast, absolutnie natychmiast.
��Ale kim pani jest? � spyta� Herkules Poirot. Kobiecy g�os wyrazi� zdumienie.
��Nie wie pan? � zabrzmia�o niedowierzaj�co.
��Ju� wiem � odpowiedzia� Herkules Poirot. � Jest pani moj� przyjaci�k� Ariadn�.
��I jestem w strasznym stanie � doda�a Ariadna.
��Tak, tak. S�ysz� to. Czy pani bieg�a? Jest pani tak zadyszana?
��Nie bieg�am. To podniecenie. Czy mog� przyj�� i zobaczy� si� z panem natychmiast?
Poirot zwleka� przez moment z odpowiedzi�. Jego przyjaci�ka, pani Oliver, by�a, zdaje si�, bardzo podekscytowana. Cokolwiek by�o tego powodem, mog�aby bez w�tpienia sp�dzi� wiele czasu, wylewaj�c swe z�o�ci, zgryzoty i frustracje, i co tam jeszcze jej dolega�o. Je�eli wpu�ci j� raz do swego domu, b�dzie mia� trudno�ci z pozbyciem si� jej w spos�b delikatny i grzeczny. Tak wiele rzeczy oburza�o pani� Oliver, �e nale�a�o by� ostro�nym w rozpoczynaniu z ni� dyskusji.
��Czy co� pani� poruszy�o?
��Tak. Oczywi�cie, �e jestem wzburzona. Nie wiem, co robi�. Nie wiem, och, nic nie wiem. Czuj�, �e musz� przyj�� i opowiedzie� panu, co si� zdarzy�o, bo jest pan jedyn� osob�, kt�ra mo�e wiedzie�, co z tym pocz��. Kto m�g�by mi powiedzie�, co mam zrobi�? A wi�c, czy mog� przyj��?
��Ale� oczywi�cie, oczywi�cie. B�d� uszcz�liwiony pani wizyt�.
Po drugiej stronie s�uchawka opad�a na wide�ki. Poirot wezwa� George�a. Zastanawia� si� kilka minut i wreszcie zam�wi� nap�j s�odowy, cytryn� i szklank� brandy dla siebie.
��Pani Oliver b�dzie tutaj mniej wi�cej za dziesi�� minut � powiedzia�.
George wyszed�. Powr�ci� z brandy dla Poirota, co zosta�o przyj�te pe�nym satysfakcji skinieniem g�owy, i uda� si� po bezalkoholowy nap�j dla pani Oliver, jedyny, jaki m�g� jej smakowa�. Poirot poci�gn�� delikatnie �yk brandy, przygotowuj�c si� na czekaj�c� go ci�k� pr�b�.
��Szkoda � mrukn�� do siebie � �e jest taka zwariowana. Poza tym ma oryginalny spos�b my�lenia. Mo�e te jej rewelacje dadz� mi troch� rozrywki. Ale jest te� mo�liwe � zastanowi� si� przez chwil� � �e zajmie mi wi�kszo�� wieczoru jak�� straszliw� g�upot�. Eh bien, w �yciu trzeba ryzykowa�.
Rozleg� si� dzwonek � tym razem przy drzwiach wej�ciowych. Nie by�o to lekkie naci�ni�cie na guzik. Kto� trzyma� przycisk d�u�szy czas, robi�c wiele ha�asu.
��Na pewno jest wzburzona � stwierdzi� Poirot. Us�ysza� George�a id�cego do drzwi i otwieraj�cego je.
Nie mog�o by� mowy o oficjalnym zaanonsowaniu. Drzwi saloniku otworzy�y si� i do �rodka wpad�a Ariadna Oliver, ci�gn�c za sob� George�a, uwieszonego na czym�, co wygl�da�o na nieprzemakaln� peleryn� ryback�.
��Co, na Boga, ma pani na sobie? � spyta� Herkules Poirot. � Prosz� pozwoli� George�owi, aby zdj�� to z pani. Jest bardzo mokre.
��Oczywi�cie, �e jest mokre � powiedzia�a pani Oliver. � Na zewn�trz bardzo pada. Nigdy przedtem nie my�la�am o wodzie. My�l o niej mo�e by� straszna.
Poirot spojrza� na przyjaci�k� z zainteresowaniem.
��Czy pozwoli pani poda� sobie nieco cytrynowego napoju s�odowego? � zapyta�. � A mo�e nam�wi� pani� na szklaneczk� eau de vie?*
��Nienawidz� wody � odpowiedzia�a pani Oliver. � Nie s�dzi�am nawet, co mo�e spowodowa�, i w og�le� Poirot spojrza�, teraz ju� zaskoczony.
��Moja droga przyjaci�ko � rzek�, podczas gdy s�u��cy uwalnia� j �ze sztywnych fa�d nieprzemakalnej materii � wejd�, usi�d� i pozw�l George�owi ostatecznie uwolni� si� od� C� pani w�a�ciwie nosi na sobie?
��Dosta�am to w Kornwalii � odpowiedzia�a pani Oliver. � Nieprzemakalny materia�. Prawdziwy nieprzemakalny p�aszcz rybacki.
��Nie w�tpi�, �e bardzo odpowiedni dla rybaka � zauwa�y� Poirot � ale chyba nie dla pani. Zbyt ci�ki do noszenia. Ale prosz� wej�� i opowiada�.
��Nie wiem, od czego zacz�� � powiedzia�a pani Oliver, padaj�c na krzes�o. � Wie pan, czasami wydaje mi si�, �e to niemo�liwe, ale to si� zdarzy�o. Naprawd� si� zdarzy�o.
��Prosz� opowiedzie� � rzek� Poirot.
��W�a�nie po to przysz�am. Ale kiedy ju� tu jestem, trudno mi, bo nie wiem, od czego zacz��.
��Chyba od pocz�tku � zasugerowa� Poirot. � Czy mo�e to zbyt konwencjonalna metoda?
��Nie wiem, kiedy to si� zacz�o. Naprawd�. Wie pan, to mo�e si�ga� daleko w przesz�o��.
��Prosz� si� uspokoi� � poprosi� Poirot � zebra� w my�li wszystkie w�tki i opowiedzie�, co pani� tak zdenerwowa�o.
��Zdenerwowa�oby r�wnie� pana � powiedzia�a pani Oliver. � Przynajmniej tak przypuszczam. � Wydawa�o si�, �e w�tpi w to, co powiedzia�a. � Nikt naprawd� nie wie, co jest w stanie pana zdenerwowa�. Tak wiele rzeczy przyjmuje pan ze spokojem.
��To cz�sto najlepsze wyj�cie � zauwa�y� Poirot.
��No dobrze � powiedzia�a pani Oliver. � Zaczn� od przyj�cia.
��Ach tak � odetchn�� Poirot, zadowolony, �e ma do czynienia z czym� tak przyjemnym, jak przyj�cie. � Przyj�cie.
Posz�a pani na nie i co� si� zdarzy�o.
��Czy pan wie, co to jest przyj�cie w wiecz�r Hallowe�en? � spyta�a pani Oliver.
��Wiem, co to jest Hallowe�en � odpowiedzia� Poirot.
��31 pa�dziernika, wied�my lataj� na miot�ach � doda�, mrugn�wszy filuternie.
��By�y i miot�y � odpar�a pani Oliver. � Dawano za nie nagrody.
��Nagrody?
��Tak, za najpi�kniej udekorowan�.
Poirot spojrza� z pow�tpiewaniem. Pocz�tkowo odczu� ulg� na wzmiank� o przyj�ciu, lecz teraz znowu zacz�� mie� w�tpliwo�ci. Poniewa� wiedzia�, �e pani Oliver nie spo�ywa napoj�w alkoholowych, odrzuci� wyt�umaczenie, kt�re nasun�oby mu si� w ka�dym innym wypadku.
��Dzieci�ce przyj�cie � wyja�ni�a pani Oliver � lub raczej przyj�cie dla tych, kt�rzy zdaj� �Eleven Plus�.
���Eleven Plus�?
��Tak to nazywaj� w szko�ach. Patrz�, czy jest pan wystarczaj�co rozgarni�ty, i je�eli potrafi pan zda� egzamin �Eleven Plus�, idzie pan do gimnazjum lub podobnej szko�y, a je�eli nie, posy�aj� pana do Secondary Modern*.
��Przyznaj�, �e niezupe�nie rozumiem, o czym pani m�wi � przyzna� Poirot.
Wygl�da�o, �e porzucili ju� temat przyj�cia i zaj�li si� sprawami edukacji.
Pani Oliver zaczerpn�a powietrza i spr�bowa�a raz jeszcze. � Zacz�o si� od jab�ek � powiedzia�a.
��Ach tak � rzek� Poirot. � Zawsze to pani� spotyka. Prawda?
Pomy�la� o ma�ym samochodzie na wzg�rzu i postawnej kobiecie wysiadaj�cej z torb� jab�ek. Torba p�ka i jab�ka lec� kaskad� w d� stoku.
��A wi�c jab�ka � powt�rzy� zach�caj�co.
��Chwytanie z�bami jab�ek p�ywaj�cych w wodzie � powiedzia�a pani Oliver. � To jedna z atrakcji przyj�cia w wigili� Wszystkich �wi�tych.
��Ach tak. S�dz�, �e s�ysza�em ju� o tym.
��Robiono wszystko. Wy�awiano jab�ka z�bami, odcinano sze�ciopens�wk� le��c� na szklance ubitej m�ki, patrzono w zwierciad�o�
��Aby zobaczy� twarz ukochanego � zasugerowa� Poirot ze znawstwem.
��Ach, zaczyna pan w ko�cu rozumie� � powiedzia�a pani Oliver.
��W rzeczy samej, sporo starego folkloru � odrzek� Poirot. � I wszystko to mia�o miejsce na tym pani przyj�ciu.
��Tak. Odnios�o wielki sukces. Sko�czy�o si� jedzeniem p�on�cych rodzynek. Wie pan, rodzynki podpalone na wielkim p�misku. Przypuszczam � zaj�kn�a si� � �e w�a�nie wtedy to si� sta�o.
��Kiedy i co si� sta�o?
��Morderstwo. Po zjedzeniu p�on�cych rodzynek wszyscy poszli do domu. Wtedy � m�wi�a pani Oliver � nie mogli jej znale��.
��Kogo nie mogli znale��?
��Dziewczynki. Dziewczynki o imieniu Joyce. Wszyscy wo�ali j�, szukali i pytali, czy nie posz�a ju� z kim� innym. Jej matka si� zdenerwowa�a i m�wi�a, �e Joyce zapewne by�a zm�czona lub chora i bezmy�lnie wysz�a sama, nie m�wi�c ani s�owa. Matki zawsze w takich przypadkach wygaduj� co� bez �adu i sk�adu. Tak czy inaczej, nie mogli�my odnale�� Joyce.
��Czy posz�a sama do domu?
��Nie � odpowiedzia�a pani Oliver � nie posz�a�
��Jej g�os za�ama� si�. � Znale�li�my j� w ko�cu w bibliotece. To w�a�nie tam, tam kto� to zrobi�. Chwytanie jab�ek z�bami. By�o tam wiadro. Wielkie ocynkowane wiadro. Nie mog�o by� plastykowe. Gdyby by�o plastykowe, mo�e nie sta�oby si� to wszystko. Nie by�oby wystarczaj�co ci�kie. Mog�oby si� wywr�ci�
��Co si� sta�o? � Poirot spyta� szorstkim g�osem.
��Tam j� znale�li�my � ci�gn�a pani Oliver. � Wie pan, kto� wepchn�� jej g�ow� w wod� z jab�kami. Wepchn�� i przytrzyma�; oczywi�cie ju� nie �y�a. Utopi�a si�. Utopi�a si� w ocynkowanym wiadrze pe�nym wody. Kl�cz�c pochyla�a g�ow�, aby schwyta� jab�ko. Nienawidz� jab�ek � powiedzia�a pani Oliver � i do ko�ca �ycia nie chc� ju� ich widzie�.
Poirot zerkn�� na ni� i poda� jej ma�y kieliszek koniaku.
��Niech pani to wypije. Dobrze pani zrobi.
ROZDZIA� CZWARTY
Pani Oliver odstawi�a kieliszek i otar�a usta.
��Mia� pan racj� � powiedzia�a. � To� to pomog�o. Zaczyna�am histeryzowa�.
��Prze�y�a pani silny szok. Kiedy to si� sta�o?
��Ostatniej nocy. Czy min�a tylko jedna noc? Tak, tak, oczywi�cie.
��I przysz�a pani do mnie. � Nie by�o to w�a�ciwie pytanie, lecz ��danie, aby poda�a wi�cej informacji. � Przysz�a pani do mnie. Dlaczego?
��S�dzi�am, �e mo�e pan pom�c � odpowiedzia�a pani Oliver. � Widzi pan, to nie takie proste.
��Mo�e m�g�bym pom�c, a mo�e nie � rzek� Poirot. � To zale�y od wielu rzeczy. Musi mi pani powiedzie� wi�cej, wszystko, co pani wie. Policja, oczywi�cie, zosta�a zawiadomiona, l bez w�tpienia wezwano r�wnie� lekarza. Co powiedzia�?
��B�dzie sekcja � odpar�a pani Oliver.
��Oczywi�cie.
��Jutro lub pojutrze.
��Ile lat mia�a ta dziewczyna?
��Nie wiem dok�adnie. Chyba dwana�cie, mo�e trzyna�cie.
��Ma�a jak na sw�j wiek?
��Nie, nie. Raczej dojrza�a i masywna � odpowiedzia�a pani Oliver.
��Dobrze rozwini�ta? Czy wygl�da�a poci�gaj�co?
��To mia�am na my�li, lecz nie s�dz�, aby by�o to morderstwo tego rodzaju, to by�oby zbyt proste. Prawda?
��To ten rodzaj zbrodni, o kt�rej wci�� czytamy w gazetach � stwierdzi� Poirot. � Zaatakowanie dziewczyny, zab�jstwo dziecka, zdarza si� to codziennie. Nasze morderstwo jest inne, gdy� dokonano go w prywatnym domu, ale mo�e nie r�ni si� tak bardzo. Nadal jednak nie jestem pewien, czy opowiedzia�a pani wszystko.
��Nie, raczej nie � odpar�a pani Oliver. � Nie powiedzia�am, dlaczego do pana przysz�am.
��Czy zna�a pani Joyce? Dobrze j� pani zna�a?
��W og�le jej nie zna�am. Chwileczk�, najpierw wyt�umacz� panu, sk�d si� tam wzi�am.
��Gdzie to jest?
��Och, miejscowo�� nazywa si� Woodleigh Common.
��Woodleigh Common � Poirot powt�rzy� w zamy�leniu. � Tam, gdzie ostatnio� � przerwa�.
��To niezbyt daleko od Londynu. Jakie� trzydzie�ci czy czterdzie�ci kilometr�w. Tu� ko�o Medchesteru. Jedno z tych miejsc, gdzie stoi kilka przyjemnych rezydencji, ale gdzie ostatnio zbudowano kilka nowych budynk�w. Reprezentacyjne. Dobra szko�a w pobli�u, a ludzie mog� doje�d�a� stamt�d do Londynu lub do Medchesteru. Po prostu ca�kiem zwyczajne miejsce, gdzie mieszkaj� ludzie, kt�rzy, jak to m�wimy przyzwoicie zarabiaj�.
��Woodleigh Common � powt�rzy� Poirot w zamy�leniu.
��Zatrzyma�am si� tam u przyjaci�ki, Judith Butler. Jest wdow�. Wybra�am si� w tym roku na rejs wok� wysp greckich. Judith te� by�a na tej wycieczce, no i zaprzyja�ni�y�my si�. Ma c�rk� dwunasto� czy trzynastoletni�, Mirand�. W ka�dym razie zaprosi�a mnie do siebie. Powiedzia�a, �e jej przyjaciele wydaj� przyj�cie dla dzieci w Hallowe�en, i spyta�a, czy nie mam jakich� dobrych pomys��w.
��A czy nie sugerowa�a � spyta� Poirot � aby zaaran�owa�a pani polowanie na morderc� lub co� podobnego?
��Dzi�ki Bogu, nie � powiedzia�a pani Oliver. � Czy s�dzi pan, �e mog�abym jeszcze raz spr�bowa� czego� takiego?
��S�dz�, �e to ma�o prawdopodobne.
��Ale to, co si� zdarzy�o, jest straszne. Nie mog�o si� przecie� zdarzy� tylko dlatego, �e ja tam by�am, prawda?
��Tak s�dz�. Czy ktokolwiek z obecnych na przyj�ciu wiedzia�, kim pani jest?
��Tak � odpowiedzia�a pani Oliver. � Jedno z dzieci m�wi�o co� o moich ksi��kach i o tym, �e lubi morderstwa. To w�a�nie prowadzi do sedna sprawy, do przyczyny, kt�ra sprowadzi�a mnie do pana.
��I wci�� mi pani o tym nie powiedzia�a.
��Tak. Na pocz�tku nie my�la�am o tym. To nie takie proste. Dzieci robi� czasami dziwaczne rzeczy. Zdarzaj� si� przecie� takie, kt�re powinny przebywa� w szpitalach psychiatrycznych, lecz posy�aj� je do domu i ka�� prowadzi� normalne �ycie. Potem takie dzieci robi� co� strasznego.
��Czy by�a tam m�odzie�?
��By�o dw�ch ch�opak�w, m�odocianych, jak mi si� wydaje, tak nazywaj� ich w raportach policyjnych. Mieli oko�o szesnastu, osiemnastu lat.
��Przypuszczam, �e m�g� to zrobi� jeden z nich. Czy policja te� tak sadzi?
��Nie m�wi�, co my�l�, ale wygl�da na to, �e s� w�a�nie tego zdania.
��Czy Joyce by�a atrakcyjna?
��Nie s�dz� � odpar�a pani Oliver. � Czy atrakcyjna dla ch�opc�w? To mia� pan na my�li?
��Nie � odpowiedzia� Poirot. � My�la�em o najprostszym, najzwyklejszym znaczeniu tego s�owa.
��Nie uwa�am, aby by�a mi�� dziewczyn� � stwierdzi�a pani Oliver � tak�, z kt�r� chcia�by pan d�u�ej porozmawia�. Lubi�a si� popisywa� i che�pi�. Wie pan, to raczej m�cz�cy wiek. To, co m�wi�, brzmi mo�e nie�adnie, ale�
��W wypadku morderstwa m�wienie, co si� my�li o ofierze, nie jest nie�adne. To konieczne. Osobowo�� ofiary jest przyczyn� wielu morderstw. Ilu ludzi by�o w�wczas w domu?
��Na przyj�ciu i w domu? My�l�, �e pi�� lub sze�� kobiet � kilka matek, nauczycielka, �ona albo siostra doktora, ma��e�stwo w �rednim wieku, dw�ch ch�opak�w w wieku szesnastu lub siedemnastu lat, pi�tnastoletnia dziewczyna, dwoje lub troje jedenasto�, dwunastolatk�w i to mniej wi�cej wszystko. Razem mo�e oko�o dwudziestu pi�ciu czy trzydziestu os�b.
��Jacy� nieznajomi?
��Raczej wszyscy si� znali. Niekt�rzy lepiej, inni gorzej. Dziewcz�ta by�y chyba w wi�kszo�ci z tej samej szko�y. Dwie kobiety pomaga�y przy przygotowaniu kolacji i tym podobnych rzeczach. Po zako�czeniu przyj�cia wi�kszo�� matek posz�a do domu wraz z dzie�mi. Ja zosta�am z Judith i dwiema innymi paniami, aby nieco pom�c Rowenie Drake, kt�ra wyda�a to przyj�cie, i uporz�dkowa� to wszystko tak, �eby nie zostawia� zbyt wielkiego ba�aganu kobietom, kt�re rano miary przyj�� do sprz�tania. Wie pan, by�o du�o rozsypanej m�ki, opakowa� po krakersach i podobnych rzeczy. Zmiot�y�my nieco to wszystko i na koniec wesz�y�my do biblioteki. I w�wczas znalaz�y�my j�. Wtedy przypomnia�am sobie, co powiedzia�a.
��Kto powiedzia�?
��Joyce.
��Co powiedzia�a? Teraz dochodzimy do sedna, prawda? Dochodzimy do przyczyny, dla kt�rej pani jest tutaj?
��Tak. Wydawa�o mi si�, �e to nie ma znaczenia dla doktora i policji, ale pomy�la�am, �e mo�e mie� znaczenie dla pana.
��Eh bien � rzek� Poirot � prosz� powiedzie�. Czy Joyce powiedzia�a to w czasie przyj�cia?
��Nie, wcze�niej, w ci�gu dnia. Po po�udniu, gdy wszystko przygotowywali�my. By�o to po tym, jak m�wiono, �e pisz� opowiadania o morderstwach i Joyce stwierdzi�a: �Widzia�am morderstwo�, a jej matka czy kto� inny powiedzia�: �Nie b�d� g�upia, Joyce, i nie m�w takich rzeczy�, a jedna z dziewcz�t doda�a: �Wymy�lasz co��. Joyce odpowiedzia�a: �Naprawd�. M�wi� wam, �e widzia�am. Naprawd�. Widzia�am, jak kto� pope�ni� morderstwo�. Ale nikt jej nie uwierzy�. Zdenerwowa�a si� bardzo, �e j� wy�miano.
��Czy pani jej uwierzy�a?
��Oczywi�cie, �e nie.
��Tak, tak. Rozumiem � powiedzia� Poirot. Milcza� przez chwil�, stukaj�c palcem w st�. W ko�cu rzek�: � Zastanawiam si� Nie poda�a �adnych szczeg��w, �adnych imion?
��Nie. Posz�a sobie, che�pi�c si�, pokrzykuj�c i z�oszcz�c si�, �e wi�kszo�� dziewcz�t j� wy�mia�a. Matki i inni doro�li byli dla niej nieprzyjemni, ale dziewcz�ta i ch�opcy po prostu si� �miali! M�wili mniej wi�cej tak: �No dalej, Joyce. Kiedy to by�o? Dlaczego nigdy o tym nie m�wi�a�?� Odpowiedzia�a: �Zapomnia�am o wszystkim. To by�o tak dawno�.
��Aha. Czy powiedzia�a, jak dawno?
��Ile� lat temu. Lub raczej, tak by wypada�o wed�ug miary doros�ych. �Dlaczego nie posz�a� wtedy na policj�?� � spyta�a jedna z dziewcz�t. Anna albo Beatrice, raczej pewna siebie i dominuj�ca w towarzystwie.
��Aha. I co na to Joyce?
��Odpar�a: �Poniewa� wtedy nie wiedzia�am, �e to by�o morderstwo�.
��Bardzo interesuj�ca uwaga � stwierdzi� Poirot, prostuj�c si� na krze�le.
��My�l�, �e wtedy si� zmiesza�a � powiedzia�a pani Oliver. � Rozumie pan, pr�buj�c wyt�umaczy�, zdenerwowa�a si�, gdy� wszyscy z niej drwili. Pytali nadal, dlaczego nie posz�a na policj�, a ona powtarza�a: �Poniewa� wtedy nie wiedzia�am, �e to by�o morderstwo. Dopiero p�niej nagle poj�am, co widzia�am�.
��Ale nikt nie uwierzy� jej ani troch�. Pani r�wnie� nie uwierzy�a. Ale po jej �mierci poczu�a pani, �e ona mog�a m�wi� prawd�?
��Tak. W�a�nie tak. Nie wiedzia�am, co powinnam zrobi� i co mog�abym zrobi�. A p�niej pomy�la�am o panu.
Poirot przyzna� jej racj�, z powag� kiwaj�c g�ow�. Milcza� przez chwil�, po czym powiedzia�:
��Musz� postawi� pani wa�ne pytanie i prosz� zastanowi� si� przed udzieleniem odpowiedzi. Czy s�dzi pani, �e ta dziewczyna naprawd� widzia�a morderstwo, czy te� jedynie wierzy�a, �e je widzia�a?
��My�l�, �e to pierwsze � odpowiedzia�a pani Oliver. � Poprzednio nie wierzy�am. Przypuszcza�am, �e niedok�adnie co� zapami�ta�a i wymy�li�a reszt�, aby ca�o�� wygl�da�a powa�nie i interesuj�co. Twierdzi�a stanowczo: �M�wi� wam, �e widzia�am to naprawd�. To si� naprawd� zdarzy�o�.
��A wi�c?
��A wi�c przysz�am do pana � powiedzia�a pani Oliver � poniewa� jej �mier� mia�aby sens jedynie w takim przypadku, gdyby rzeczywi�cie pope�niono morderstwo, a ona by�a tego �wiadkiem.
��To poci�ga za sob� kilka wniosk�w. Mi�dzy innymi ten, �e jedna z os�b obecnych na przyj�ciu pope�ni�a morderstwo i �e ta sama osoba musia�a by� tam wcze�niej i s�ysze�, co m�wi�a Joyce.
��Nie s�dzi pan chyba, �e to wszystko sobie wyimaginowa�am? � powiedzia�a pani Oliver. � Mo�e uwa�a pan, �e wszystko to jest tworem mojej wybuja�ej wyobra�ni?
��Dziewczyna zosta�a zamordowana � rzek� Poirot � zamordowana przez kogo�, kto mia� wystarczaj�co du�o si�y, aby przytrzyma� jej g�ow� w kuble z wod�. Wstr�tne morderstwo i w dodatku zosta�o pope�nione, mo�na powiedzie�, bez straty czasu. Kto� si� przestraszy� i ktokolwiek to by�, uderzy� tak szybko, jak to by�o mo�liwe.
��Joyce mog�a nie wiedzie�, kto pope�ni� morderstwo, kt�re widzia�a � stwierdzi�a pani Oliver. � Uwa�am, �e nie powiedzia�aby tego wszystkiego, gdyby ten, kogo to rzeczywi�cie dotyczy�o, znajdowa� si� w pokoju.
��Tak � zgodzi� si� Poirot � my�l�, �e ma pani racj�. Widzia�a morderc�, ale nie widzia�a jego twarzy. Musimy p�j�� dalej.
��Nie ca�kiem rozumiem, co pan ma na my�li.
��Mog�o si� zdarzy�, �e oskar�enie Joyce, wypowiedziane wcze�niej w ci�gu dnia, us�ysza� kto�, kto wie o morderstwie, zna morderc� i, by� mo�e, jest z nim blisko zwi�zany. By� mo�e jest to kto�, kto s�dzi�, �e jest jedyn� osob�, kt�ra wie o tym, co zrobi�a jego �ona, matka, c�rka lub syn. Mo�e jest to kobieta, kt�ra wie, co zrobi� jej m�� lub syn, co pope�ni�a matka lub c�rka. Kto�, kto przypuszcza�, �e nie wie o tym nikt inny. I wtedy Joyce zacz�a m�wi�
��I�
��I Joyce musia�a umrze�?
��Tak. Co zamierza pan teraz robi�?
��Musz� sobie przypomnie�, dlaczego nazwa Woodleigh Common nie jest mi obca.
ROZDZIA� PI�TY
Herkules Poirot spogl�da� ponad ma�� furtk� prowadz�c� do Pine Crest. By� to przyjemny, nowoczesny domek o �mia�ej linii. Herkules Poirot niemal wstrzyma� oddech. Stoj�cy przed nim ma�y, schludny budynek mia� dobrze dobran� nazw�. Sta� na szczycie wzg�rza z rzadka poro�ni�tego sosnami. W niewielkim, schludnym ogr�dku pot�ny starszy m�czyzna ci�gn�� po �cie�ce polewaczk� z ocynkowanej blachy.
W�osy nadinspektora Spence�a zbiela�y zupe�nie, trac�c urok delikatnego mu�ni�cia siwizny na skroniach, ale w pasie niewiele mu uby�o. Teraz przesta� ci�gn�� zbiornik i spojrza� na go�cia przy furtce. Herkules Poirot sta� tam bez ruchu.
��Wszelki duch Pana Boga chwali � powiedzia� nadinspektor Spence. � Nie mo�e by�, a jest. Tak, to musi by� Niech mnie diabli, je�li to nie jest Herkules Poirot.
��Aha � rzek� Herkules Poirot � poznaje mnie pan. To cieszy.
��Pa�skie w�sy nigdy si� nie zmniejsz� � stwierdzi� Spence. Rzuci� polewaczk� i podszed� do furtki. � Przekl�te zielska � powiedzia�. � A c� pana tu sprowadza?
��To samo, co w swoim czasie sprowadzi�o mnie w wiele innych miejsc � odpowiedzia� Herkules Poirot � i co przed wielu laty przywiod�o pana do mnie. Morderstwo.
��Nie licz�c tych chwast�w � mrukn�� Spence � wci�� mia�em do czynienia z morderstwami. W�a�ciwie teraz te� to robi�. Zabijam chwasty. Nie takie to �atwe, jak pan przypuszcza. Zawsze co� jest nie tak, zwykle za� nie dopisuje pogoda. Nie mo�e by� za mokro, nie mo�e by� za sucho i tak dalej. Sk�d si� pan dowiedzia�, gdzie mnie znale��? � spyta�, odsuwaj�c zasuwk� i wpuszczaj�c Poirota.
��Przys�a� mi pan kartk� na Bo�e Narodzenie. By�a tam informacja o pa�skim nowym adresie.
��Ach tak, rzeczywi�cie. Widzi pan, jestem staromodny. Na Bo�e Narodzenie lubi� wysy�a� kartki do kilku starych przyjaci�.
��Doceniam to � powiedzia� Poirot.
��Jestem teraz starym cz�owiekiem � stwierdzi� Spence.
��Obaj jeste�my starzy.
��Ale na pa�skich w�osach nie ma tyle siwizny � rzek� Spence.
��U�ywam pewnego p�ynu � odpar� Poirot. � Nie ma potrzeby pokazywa� publicznie siwizny, chyba �e ma si� na to ochot�.
��Nie sadz�, aby z krucz� czerni� by�o mi do twarzy � stwierdzi� Spence.
��Zgadzam si� � potwierdzi� Poirot. � Z biel� w�os�w wygl�da pan bardzo dystyngowanie.
��Nigdy nie my�la�em o sobie jako o cz�owieku dystyngowanym.
��To moje zdanie o panu. Co sk�oni�o pana do przeniesienia si� do Woodleigh Common?
��W rzeczy samej przyjecha�em tutaj, aby pom�c siostrze. Straci�a m�a, dzieci po�enione, mieszkaj� za granic� � jedno w Australii, drugie w Afryce Po�udniowej. Wi�c przeprowadzi�em si� tutaj. Emerytury nie s� dzi� zbyt du�e, ale �yjemy tu razem ca�kiem wygodnie. Prosz� wej�� i spocz��.
Poprowadzi� na ma�� oszklon� werand�, gdzie sta�y krzes�a i jeden czy dwa sto�y. Promienie jesiennego s�o�ca przyjemnie o�wietla�y to zacisze.
��Co mog� poda�? � spyta� Spence. � Obawiam si�, �e nie ma niczego specjalnego. Ani syropu z czarnej porzeczki czy g�ogu, ani �adnego z pa�skich ulubionych napoj�w. Mo�e piwo? Lub mo�e poprosz� Elspeth o fili�ank� herbaty? A mo�e shandy* albo coca�col�, albo kakao, je�eli pan lubi. Moja siostra, Elspeth, wci�� pija kakao.
��Jest pan bardzo uprzejmy. Poprosz� shandy, je�li mo�na. Piwo z piwem imbirowym? Czy nie sprawi� k�opotu?
��Ale� sk�d.
Inspektor wszed� do domu i za chwil� powr�ci�, nios�c dwa wielkie szklane kubki.
��Wypij� z panem � powiedzia�.
Przysun�� krzes�o do sto�u i usiad�, stawiaj�c napoje przed sob� i Poirotem.
��O czym pan m�wi� przed chwil�? � spyta�, podnosz�c szklanic�. � Nie wznosz� toastu: �Za zbrodni�. Zbrodnia by�a moj� prac�, lecz przyznaj�, �e nie lubi� tego szczeg�lnego rodzaju mordu, z kt�rym w�a�nie mieli�my do czynienia. S�dz�, �e my�limy o tym samym, gdy� nie przypominam sobie, aby zdarzy�o si� tu ostatnio jakie� inne morderstwo.
��Nic dziwnego, �e pan tego nie lubi.
��M�wimy o dziecku, kt�rego g�ow� wepchni�to do wiadra?
��Tak � przyzna� Poirot. � W�a�nie o tym m�wi�.
��Nie wiem, dlaczego przyszed� pan do mnie � powiedzia� Spence. � Nie mam teraz nic wsp�lnego z policj�. Sko�czy�o si� to wiele lat temu.
��Policjantem zostaje si� na ca�e �ycie � stwierdzi� Herkules Poirot. � Jak m�wi�, policyjny spos�b widzenia, cho� ukryty, tkwi w cz�owieku nadal. Ja r�wnie� zaczyna�em od s�u�by w policji w swoim kraju.
��Tak, kiedy� wspomina� pan o tym. Zapewne pozostaje na zawsze �lad zawodowego sposobu patrzenia, aleja odszed�em ze s�u�by wiele lat temu.
��Ale s�yszy pan plotki � powiedzia� Poirot. � Ma pan tu przyjaci�. Dowie si� pan, co my�l�, podejrzewaj� lub wiedz�. Spence westchn��.
��Wiedzie� zbyt wiele � zauwa�y� � to tylko k�opot w dzisiejszych czasach. Mamy zbrodni�, kt�rej schemat jest typowy. Policjanci maj�. do�� dobre poj�cie o tym, kto jest prawdopodobnie zbrodniarzem. Nie m�wi� tego prasie, ale prowadz� dochodzenie i znaj� w�a�ciw� odpowied�. Je�eli jednak zamierzaj� zako�czy� spraw�, zaczynaj� natrafia� na trudno�ci.
��Gdy w gr� wchodz� �ony, dziewczyny i ca�a reszta?
��Cz�ciowo tak. By� mo�e w ko�cu kto� kogo� z�apie. Czasami minie rok lub dwa. Jak pan widzi, Poirot, chcia�bym z grubsza powiedzie�, �e teraz dziewczyny wybieraj� sobie nieodpowiednich facet�w o wiele cz�ciej, ni� zdarza�o si� to za moich czas�w.
Herkules Poirot rozmy�la�, skubi�c w�sa.
��Tak � przyzna� � chyba ma pan racj�. Przypuszczam, �e dziewcz�ta zawsze mia�y ochot� na r�nych gagatk�w, ale w przesz�o�ci istnia�y pewne zabezpieczenia.
��Tak. Kto� zawsze si� nimi opiekowa� � matki, ciotki i starsze siostry. M�odsze siostry i bracia pilnie �ledzili ka�dy ich krok. Ojcowie nie wahali si� wyrzuci� m�odego nicponia z domu. Oczywi�cie, czasami kt�ra� z dziewcz�t ucieka�a z hultajem. Teraz ju� nie trzeba ucieka�. Matka nie wie, z kim jest jej c�rka, ojcu o tym nie powiedziano, bracia wiedz�, ale my�l�:, Jak jest g�upia, to jej sprawa�. Je�eli rodzice nie wyra�� zgody na ma��e�stwo, m�odzi id� do urz�du i dostaj� pozwolenie na �lub. Kiedy ch�opak, o kt�rym wszyscy wiedz�, �e nie jest wiele wart, udowodni w�asnej �onie, co z niego za zi�ko, nie pozostaje jej nic innego, jak tylko brn�� w to bagno. Serce nie s�uga i �adna dziewczyna nie chce si� przyzna�, �e jej luby ma odra�aj�ce obyczaje i zbrodnicze sk�onno�ci. B�dzie dla niego k�ama�, krzywoprzysi�ga� i tak dalej. Tak, to trudna sprawa. Cho� trudna raczej dla nas, jak s�dz�. Tak czy inaczej, Poirot, w jaki spos�b zosta� pan w to wszystko wci�gni�ty? Zawsze my�la�em, �e mieszka pan w Londynie. Przynajmniej mieszka� pan tam, kiedy utrzymywali�my kontakty.
��Nadal mieszkam w Londynie. Zaj��em si� t� spraw� na pro�b� mojej przyjaci�ki, pani Oliver. Pami�ta j� pan?
Spence uni�s� g�ow� i zamkn�� oczy, staraj�c si� przypomnie�.
��Pani Oliver? Nie pami�tam.
��Pisze ksi��ki. Krymina�y. Niech pan sobie przypomni. Spotka� j� pan, gdy namawia� mnie pan do zaj�cia si� spraw� morderstwa pani McGinty. Nie zapomnia� pan chyba pani McGinty?
��Na Boga, nie. Ale to by�o ju� tak dawno. Zrobi� pan wtedy dla mnie dobr� robot�, bardzo dobr� robot�. Przyszed�em po pomoc do pana i nie zostawi� mnie pan na lodzie.
��By�em zaszczycony � przypochlebia� si� Poirot � �e zwr�ci� si� pan do mnie o rad�. Przyznaj�, �e raz lub dwa wpad�em w rozpacz. Cz�owiek, kt�rego g�ow� musieli�my wtedy ocali�, by� wyj�tkowo trudny we wsp�pracy. Klasyczny przyk�ad kogo�, kto nie chce nic dla siebie zrobi�.