6938

Szczegóły
Tytuł 6938
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6938 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6938 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6938 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Leo Moulin Codzienne �ycie zakonnik�w w �redniowieczu- (X-XV wiek) Prze�o�y�a Eligia B�kowska Wyd. Pa�stwowy Instytut Wydawniczy Warszawa 1986.r. SPIS RZECZY WST�P T�o historyczne Czy zakonnicy byli potrzebni w stuleciach wiary? Rozdzia� pierwszy D�UGI DZIE� ZAKONNIKA Plan zaj�� Sen odpoczynek i wstawanie �y� w ub�stwie to �y� wolnym Czysto�� obyczaj�w �ycie w modlitwie �piew Kapitu�a win Pokuta i dyscyplina Umartwienia Spowied� Quotidiana Rozmaito�� klasztornego obyczaju Aby za�o�y� klasztor potrzebne jest wszystko Milczenie i mowa znak�w Mierzenie czasu Tak p�yn� godziny W cennej godzinie �mierci Rulony zmar�ych Rozdzia� drugi POSI�KI POST I WSTRZEMIʏLIWO�� Generale pitantia i collatio Jad�ospis zakonnik�w U �r�de� gastronomII Cluny w M�connais Jajka Wariacje na ten sam temat Mi�so T�uszcze mas�o smalec Piscis Stawy rybne Nabia� (case: Pieczywo (panis) Trudny problem wagi Zwyczaje Hostie S�odycze (dulceamina) �akocie Korzenie i przyprawy Jak zachowa� si� przy stole Obrusy i dzbany Post i wstrzemi�liwo�� Wielkie �arcie! Kucharz Refektarz i refectorarius Rozdzia� trzeci BONUM VINUM Winnice Pi� jak celestyn Narodziny wermutu Piwo (cervesia) Jab�ecznik (sicera) Mi�d (medo) I padri dell' acquavita Handel winem Rozdzia� czwarty HABIT CZYNI MNICHA Klasztorna moda Wyprawa Kolory R�kawiczki Trzewiczkowi i bosi Bielizna osobista Pranie bielizny Rozdzia� pi�ty HIGIENA OSOBISTA K�piele Ablutorium Zarost Czysta g�owa Myd�o i after-shave Paznokcie Tonsura Puszczanie krwi (minutio) Rozdzia� sz�sty BIA�Y P�ASZCZ KLASZTOR�W Klasztor Wirydarz Klauzura Kapitularz Dormitorium i po�ciel Czysto�� w pomieszczeniach Ogrzewanie O�wietlenie Cela kartuza "Pustynie" karmelit�w bosych Dachy Dzwony Witra�e Umi�owanie przyrody Pi�kne po�o�enie Mnisi-budowniczowie Przepych czy asceza? Rozdzia� si�dmy RZ�DZEniE LUD�MIKlasztorna demokracja System wyborczy i przebieg obrad Praktyki wyborcze Jednomy�lno�� Cz�� moralnie zdrowsza Powr�t do zasady wi�kszo�ci Per quasi inspirationem Per compromissum G�osowanie Prze�o�ony Piecz�cie ObedientiarII Przeor Dziekani Szafarz klasztorny Skarbnik Kantor Kanclerz (cancellarius) Zakrystian Infirmarz Hospitalariusz Ja�mu�nik Mistrz nowicjatu Inne funkcje Wizytatorzy Rada Diseretio Umartwienia "niedyskretne" Discretio i sankcje karne Discretio i stosunki mi�dzy lud�mi Discretio i organizacja �ycia u kartuz�w Brak discretio Obyczaje i sankcje Acedia Przebaczenie Rozdzia� �smy POLA, LASY I OGRODY Przedsi�biorcy w stylu Schumpetera Z ducha rodzi si� my�l ekonomiczna Ora et labora? Uprawa ziemi Orka i wypasy Le�nictwo Nawozy Agronomia Ogrody, sady i warzywniki Hodowla Wosk i mi�d Rozdzia� dziewi�ty METODY PRACY, JEJ OCHRONA I KULTURA Prace i dnie Roboty publiczne Kontrola nad stanem w�d M�yny Warsztaty klasztorne Skryptorium Atrament Pismo Fastidium Biblioteka Pomoc techniczna Opieka spo�eczna Gospody, schroniska, szpitale Prototyp dom�w emeryta Drukarnie Szko�y Pobo�ne szlaki Jarmarki Operacje bankowe i finansowe Paradoksy klasztornej gospodarki Wydatki Opactwa i pocz�tki rozwoju ekonomicznego Rozdzia� dziesi�ty OBECNO�� ZAKONNIK�W Reakcja �a�cuchowa R�norodno�� Rozprzestrzenienie geograficzne Misjonarski zapa� Szybkie krzewienie si� wiary Ludowe praktyki pobo�ne Par� funkcji urz�dowych Co m�wi� nazwy ulic? Kultura? Muzyka? Wp�yw moralny Obecno�� w j�zyku potocznym Zakonnicy, ro�liny i zwierz�ta Dlaczego? . . . . . Farmakopea. . . . . Klasztorne godziny . . . Nazwiska . . . . . Pielgrzymki a imiennictwo . Zakonnicy w mie�cie . . W dzisiejszym spo�ecze�stwie Wa�niejsze wydarzenia Wst�p Zakomunikowa�em pewnemu zaprzyja�nionemu kartuzowi, �e podj��em si� napisania ksi��ki o codziennym �yciu zakonnik�w w �redniowieczu. Odpowiedzia� mi odwrotn� poczt�: "Jak widz�, dla pana nie ma nic strasznego... �ycie codzienne zakonnik�w od X do XV wieku to temat, do kt�rego bym si� na pewno nigdy nie zabra�, bo nie ma tu materia�u na tak� ksi��k�. Wystarczy�oby go co najwy�ej na stronic�." Reszta listu utrzymana by�a w tym samym tonie. Troch� mnie to zbi�o z tropu. Zw�aszcza, �e mia� racj�. Z jego punktu widzenia, gdybym napisa�: "Mod- lili si�", wyrazi�bym ju� istot� rzeczy. Reszta to ju� mo�e tylko "zarz�dzanie" i malowniczo�� podejrzanej jako�ci. Mia�em jednak wra�enie, �e m�j wydawca b�dzie innego zdania. Zacz��em si� wi�c waha�. A oto nast�pna "zach�ta" eiusdem farinae*, co prawda mniej cierpka, ale r�wnie przejrzysta, gdy si� nad ni� dobrze zastanowi�: "Podziwiam pa�sk� odwag�, i� chce pan napisa� tak trudn� ksi��k�." Wiadomo, co to znaczy w tym ich po- w�ci�gliwym stylu ludzi Ko�cio�a. Tym razem dominikanin zwraca si� do mnie z ostrze�eniem, kt�re sk�ania do zastanowienia. A wi�c zastanawiam si�. I w�a�nie wtedy, uczestnicz�c w bardzo uczonej konferencji zorganizowanej w Reims z okazji tysi�clecia opactwa Saint-Thierry, szcz�liwym trafem spotka�em dwa filary wsp�czesnej erudycji w zakresie �redniowiecznej historII monastycznej; byli to ojciec Dubois, benedyktyn z Pary�a, i ojciec Leclerq, benedyktyn z Clervaux. Nale�� oni do ludzi, kt�rzy swoj� wiedz�, �ywo�ci� umys�u i krytyczn� przenik- liwo�ci� wprawiaj� w os�upienie. Czytaj�c ich prace, cz�owiek czuje si� niezdolny do przedsi�wzi�cia czegokol- wiek w tak bardzo rozleg�ej dziedzinie, b�d�cej ich domen�. Mimo to zapyta�em, co my�leliby o moich zamiarach. Obaj, o dziwo! zach�cili mnie, abym je wykona�. Ich zdaniem, dzi�ki temu, �e jestem socjologiem, a tak�e dzi�ki innej mojej w�a�ciwo- �ci, o kt�rej jeszcze b�dzie mowa, a mianowicie dzi�ki mojemu agnostycyzmowi, patrz� na problemy �ycia religijnego pod innym k�tem ni� oni, co mo�e zaowoco- wa� r�nego rodzaju naukowymi wynikami. Podnios�o mnie to na duchu. Co prawda, przysz�o mi do g�owy, �e znaj�c lepiej ni� ktokolwiek ogrom tematu, kt�rym mia�em si� zaj�� (co sprawia�o, �e oni sami nie kwapili si� do tej pracy), pomy�leli: niech sobie jaki� pysza�ek, kt�rego nie usprawiedliwia nawet m�ody wiek, wypu�ci si� na te g��bokie i rozleg�e wody, chocia� p�ywa bardzo s�abo. A jednak zabra�em si� do dzie�a. Nie przestaje mi ono jednak�e nastr�cza� wielkich trudno�ci. Prawd� jest, �e �ycie codzienne zakonnik�w ca�y sw�j sens znajduje w modlitwie i nabo�e�stwach; * Dos�ownie: "z tej samej m�ki", tzn. tego samego rodzaju (przyp. red.). �e jest ono skoncentrowane, uporz�dkowane i zorganizowane jako funkcja �ci�le okre�lonych p�r dnia i �e z tego faktu wyp�ywa ca�a reszta. A ja jestem agnostykiem i bardzo mi niezr�cznie m�wi� o rzeczach tak obcych mojej wizji �wiata jak modlitwa. Chocia� nieraz bywam na nabo�e�stwach w r�nych klasztorach, je�li si� tam akurat znajd�, ich g��bsze znaczenie, ich przebieg, o�ywiaj�cy je zapa� wcale, albo prawie wcale, rzecz prosta, do mnie nie docieraj�. Jestem wra�liwy na ich stron� estetyczn� - �piew gregoria�ski g��boko mnie wzrusza - ale wra�liwy tak jak na muzyk� Bacha, Mozarta albo Duke'a Ellingtona. Nie wystarcza to; jak wiadomo, aby o wierze m�wi� ze znajomo�ci� rzeczy. Ale czy mo�na wcale o niej nie m�wi�? To jeszcze nie wszystko. �wiat zakonnik�w jest rozleg�y, rozmaity, z�o�ony. Nie tworz� go sami mnisi. �yj� w nim ponadto kanonicy regularni i eremici, rekluzi* i bracia �ebrz�cy, szpitalnicy, kt�rzy byli mnichami-�o�nierzami, a tak�e cz�onkowie bractw - czynnych lub pokutnych - istniej�cych na marginesie wielkich zakon�w niekiedy na marginesie Ko�cio�a, a nawet bliskich herezji. Trzeba do tego doda� zgrupowania zawodowe, a tak�e leprozoria i begina�e**, zak�adane na zasadach religijnych i w duchu wiary. Na temat ka�dego z zakon�w, ka�dej kongregacji, ka�dej reformy, ka�dego odst�pstwa czy "powrotu do �r�de�", na temat ka�dego szczeg�u �ycia i dziej�w tych ludzi, ich ubioru, ascezy czy duchowo�ci, sposobu od�ywiania si�, liturgII czy rz�dze- nia si�, noszenia tylko tonsury czy te� rzeczywistego powo�ania, puszczania krwi i naboru nowicjatu pisywano od stuleci bardzo d�ugie, bardzo uczone i bardzo szcze- g�owe komentarze, na kt�re odpowiadano innymi komentarzami, tak �e materia�em dotycz�cym ka�dego z tych zagadnie� (a jest jeszcze kilkadziesi�t innych) mo�na by zape�ni� spor� bibliotek�. Tu nasuwa si� niemo�liwy do rozwi�zania problem bibliografII. * * * Zrezyg- nowa�em te� z podawania wszystkich �r�de�. Gdybym chcia� nale�ycie przedstawi� tak rozleg�y i wprost przyt�aczaj�cy bogactwem dorobek, musia�bym mu po�wi�ci� po�ow� ksi��ki. Doszed�em do wniosku, �e lepiej zaj�� si� od razu tym, co najwa�- niejsze, �yciem codziennym, prosz�c Czytelnika, aby zawierzy� autorowi. Co to w�a�ciwie jest "�ycie codzienne"? Czy codzienno�ci� s� gesty wykonywa- ne ka�dego dnia, powtarzane chronologicznie, bez niespodzianek, bez zmian czy jakiejkolwiek fantazji? A mo�e codzienno�� oznacza� ma powrotne rytmy, wpisuj�ce si� w okre�lony ludzki czas? Kt�re z licznych znacze� wyrazu "�ycie" najlepiej * Chodzi o mnich�w, kt�rzy ca�e �ycie sp�dzali w odosobnieniu, zamkni�ci lub nieraz nawet zamuro- wani w swej celi, lecz niekoniecznie na odludziu, jak pustelnicy (przyp. red.). * * Begina�e - niewielkie osiedla z�o�one z ma�ych domk�w, skupionych wok� ko�cio�a, w kt�rych mieszka�y beginki; by�y to stowarzyszenia kobiet, kt�re �y�y wsp�lnie i oddawa�y si� pracy dobroczyn- nej, nie sk�adaj�c jednak �lub�w zakonnych. Pierwsze takie zgromadzenia powsta�y we FlandrII w XII w. Na wz�r beginek utworzy�y si� w pocz�tku XIII w. we Francji i w Niemczech stowarzyszenia m�skie tzw. begardzi (przyp. red.). *** Niniejsze wydanie polskie jej nie zawiera (przyp. red.). odpowiada�oby naszemu ~~mierzeniu? Zw�aszcza �e chodzi o �ycie zakonnik�w, tak r�ne od mojego, przebiegaj�ce w innej formie wolno�ci ni� moje, wed�ug innych rytm�w i w innych strukturach. Jak m�wi� o tym �yciu, skoro si� go samemu nie zazna�o? Jak unikn�� niebezpiecze�stwa, �e nie�wiadomie zamkniemy je w granicach czego� zbyt oczywistego albo �e je udziwnimy? By�oby mi bardzo przykro, gdyby z mojej winy �ycie codzienne zakonnik�w sta�o si� tylko szeregiem drobnych fakt�w, interesuj�cych jedynie dzi�ki swojej malowniczo�ci. Martwi�oby to mnie przede wszystkim dlatego, �e obcuj�c z nimi pozna�em powag� ich zaanga�owania, g��bi� ich wiary, ich przywi�zanie do gest�w �ycia codziennego, �e wielu z nich zosta�o moimi przyjaci�mi, �e uchybi�bym zar�wno przyja�ni, jak szacunkowi nale�nemu prawdzie historycznej, czyni�c ich poprzednik�w wy��cznie "mnichami �wi�tego Bernarda". Po drugie, dlatego �e cele ich nie maj� w sobie nic dziwacznego: pod wieloma wzgl�dami mieszcz� si� w nostalgiach wielu wsp�czesnych nam ludzi. Praktyki, kt�re sankcjonuj� te cele i pozwalaj� je wype�nia�, s� jedynie odbiciem wysi�k�w, ascezy, jakiej, jak s�dzimy, mo�na wymaga� od natury ludzkiej i bez kt�rej, prawd� powiedziawszy, w �adnej dziedzinie -czy b�dzie to sztuka, czy sport, interesy czy te� badania naukowe - nie mo�na osi�gn�� nie tylko doskona�o�ci, ale nawet zwyk�ego powodzenia. Jest rzecz� znamienn�, �e pierwotne znaczenie wyrazu "asceta" * jest: "ten, kto wykonuje zaw�d". A po trzecie, wydaje mi si�, �e cele zakonnik�w nabieraj� nowego znaczenia w naszym spo�ecze�stwie, kt�re �yje w takim samym chaosie, przemocy i trwodze jak spo�ecze�stwo XI wieku. Chcia�bym, aby w takim w�a�nie duchu czytano stronice po�wi�cone na przy- k�ad odzie�y albo po�ywieniu: staraj�c si� zrozumie�, ile ludzkiej przedsi�biorczo- �ci kryje si� w tych na poz�r b�ahych sprawach. Poza tym spo�ecze�stwu, w kt�rym linia" i moda oraz "modna linia" zajmuje tak wa�ne miejsce w�r�d codziennych trosk, nie bardzo wypada wydawa� o tym s�dy. A wreszcie, liczne osoby, kt�re dzi� sk�pi� sobie jedzenia, aby lepiej czy gorzej zachowa� m�odo��, zawsze kr�tkotrwa��, powinny chyba zrozumie�, �e tak samo mo�na post�powa�, aby s�u�y� Bogu, z mi�o�ci do Boga. Nasze spo�ecze�stwo, gdzie komandosi, hippisi, sportowcy i nastolatki strzeg� swoich uniform�w jak �renicy oka (niekt�rzy woleliby utraci� nawet �ycie ni� bujn� czupryn�), powinno zrozumie�, �e tamci ludzie byli g��boko zainteresowani spraw� habitu albo kaptura, pasa albo sanda��w, kt�rym ich epoka i ich grupa nadawa�a tysi�ce symbolicznych znacze�, tkwi�cych korzeniami w tym, co by�o dla owych ludzi najwa�niejsze. T�O HISTORYCZNE Nikt nie zna dobrze historII - z wyj�tkiem historyk�w, i to tylko w przypadku, gdy poruszaj� si� na w�asnym gruncie, to znaczy w obr�bie swojej specjalno�ci. * Chodzi o starogreckie s�owo asketes (przyp. red.). W jeszcze wi�kszej mierze mo�na to odnie�� do historII Ko�cio�a, je�li za� chodzi o dzieje zakonnik�w, to poza �piewem gregoria�skim, architektur� i paru zabaw- nymi czy groteskowymi epizodami, zwi�zanymi zreszt� z p�niejsz� epok�, dla wi�kszo�ci os�b jest to naprawd� terra incognita historII �redniowiecznej. A skoro nie mo�na uchwyci� jej og�lnych zarys�w, niepodobna te� odnale�� si� w owym �wiecie t�tni�cym �yciem ani tym bardziej zorientowa� si� w r�norodnych przeja- wach wiary, jakie tam nieustannie wyst�powa�y. Dlatego wyda�o mi si�, �e celowe b�dzie nakre�lenie obrazu, a raczej wyznaczenie punkt�w orientacyjnych historII narodzin, �ycia i �mierci �redniowiecznych zgromadze� religijnych. B�dziemy tu omawia� tylko okres od X do XV wieku. Ale czy mo�na nie wspomnie� o �wi�tym Benedykcie z Nursji? Jakkolwiek ten patriarcha i m�dry prawodawca mnich�w Zachodu, ten "ojciec Europy" (jak s�usznie nazwa� go w ro- ku 1947 Pius XII) �y� w wieku VI (ok. 480-547 r.), wycisn�� on znami� swojej pot�nej indywidualno�ci na przewa�aj�cej cz�ci obszar�w �ycia religijnego p�- niejszych stuleci. Cluny, pierwsze wielkie zgrupowanie zakonne, jakie powsta�o na Zachodzie (wiek X), zorganizowane zosta�o wed�ug regu�y benedykty�skiej, zinter- pretowanej w duchu Capitulare monasticum �wi�tego Benedykta z Aniane (zmar- �ego w 821 r.), kt�ry zmierza� do wprowadzenia pewnej systematyzacji regu� �ycia klasztornego. Z Cluny, jako reakcja na "rozlu�nienie", jakie tam zapanowa�o - temat, kt�ry jak si� przekonamy, b�dzie si� odradza� ze stulecia na stulecie i kt�ry na d�ugi czas zapewni �ywotno�� zakonom religijnym - zrodzi si� Molesmes, z Molesmes za� wyruszy �wi�ty Robert, wci�� z wol� spe�nienia tych samych postulat�w surowo�ci moralnej i obserwowania regu�, i za�o�y Citeaux (1098 r.). Citeaux i Clairvaux - jedna z pierwszych jego filII, sk�d porywczy �wi�ty Bernard (1091-1153 r.) zdominowa� ca�e swoje stulecie - przez pi��set lat pokrywa� b�d� Europ� sieci� swoich fundacji. Tak przedstawia si� bezpo�rednia filiacja benedykty�ska. Ale nie s�d�my, �e jej rozmach ograniczy� si� do tysi�cy dom�w zakonnych, rozsianych w strefie jej promieniowania. Opr�cz mnich�w kluniackich, reprezentuj�cych to, co mo�na by nazwa� �agod- n� czy pogodn� obserwancj� regu�y benedykty�skiej, pojawiaj� si� tacy, kt�rzy, jak cystersi, zamierzaj� stosowa� regu�� z ca�� jej surowo�ci�, mianowicie kameduli (1015 r.) i walombrozjanie (1036 r.). Ale przecie� nie wszyscy zakonnicy nale�� do filiacji benedykty�skiej: na przy- k�ad �yj�cy we wsp�lnotach, ukryci w p�mroku eremici - kartuzi, kt�rych zakon zosta� za�o�ony w roku 1084 przez �wi�tego Brunona rodem z nadre�skiej KolonII. W tym czasie �ywot pustelniczy ma ogromn� si�� atrakcyjn� i zaczyna si� rozpo- wszechnia� na Zachodzie, gdzie najazdy normandzkie, du�skie, madziarskie i sara- ce�skie unicestwi�y wszelkie formy zorganizowanego �ycia. Mnisi z opactwa La Chaise-Dieu (1052 r.), z Grandmont (zgromadzenie za�o- �one przez �wi�tego Stefana z Muret w 1074 r.), wilhelmici (pod egid� �wi�tego Wilhelma z Mal�val,1155 r.) tak�e w��czaj� si� do tego ascetycznego pr�du. Nie zapominajmy r�wnie� o ruchach reformatorskich wsp�czesnych ruchowi kluniackiemu, ale kt�re mu si� nie podporz�dkowa�y - Brogne, Fleury-sur- loire, Saint-B�nigne w Dijon, Le Bec - i o p�niejszych, wsp�czesnych opactwu w Cite- aux, ale niezale�nych od zakonu cysterskiego, jak Sauve-Majeur, Savigny, Tiron... Wszystko to wyrasta na odleg�ych polanach, w le�nych ost�pach, gdzie panuje cisza i pustka, z dala od miast, siedlisk zarazy i zepsucia. Ale nie koniec na tym: w wiekach XI i XII pojawiaj� si� pierwsze oznaki odnowy w zgromadzeniach kanonickich: zakony kanonik�w regularnych w Saint- -Ruf (ok.1039 r.), w Prze��czy �wi�tego Bernarda (ok.1043 r.), w Saint- Antoine- -en-Viennois (1095 r.), w Saint-Victor-de-Paris (1113 r.), a przede wszystkim zakon premonstratens�w, za�o�ony w Pr�montr� przez �wi�tego Norberta z Xanten w 1120 roku. Zadziwiaj�ca �ywotno��, cechuj�ca owe z�ote wieki, nie wyczerpa�a si� w tych mnogich fundacjach (aby da� o niej poj�cie, przytoczymy liczby: 694 opactwa cysterskie pod koniec XIII wieku, a 1000 klasztor�w wed�ug regu�y z Saint- Ruf). Opr�cz eremit�w i rekluz�w, kt�rych oczywi�cie niepodobna zliczy�, ale kt�rych by�o mn�stwo, trzeba jeszcze wymieni� mnogie wsp�lnoty si�str i braci szpitalnych, kt�re opiekowa�y si� przytu�kami, szpitalami i leprozoriami (w niekt�rych wsp�lno- tach prze�o�onym musia� by� tr�dowaty) oraz zakonnicy szpitalnik�w, kt�rych zadaniem by�o zapewnienie opieki pielgrzymom i kt�rzy si�� rzeczy zmieniali si� w zakony mnich�w-�o�nierzy, jak szpitalnicy zakonu kawaler�w malta�skich (1118 r.), templariusze (1128 r.), zakon niemiecki (Krzy�acy,1142 r.), zakon Alcantara (1156 r.) itd. Ko�cz�c ten nader zwi�z�y przegl�d, przypomnijmy oryginalny tw�r tej epoki: podw�jne klasztory, zawieraj�ce w sobie klasztor m�ski i klasztor �e�ski, ale �ci�le rozdzielone, czasem domy pokuty (dla nawr�conych grzesznic) oraz leprozoria. Najwi�ksz� osobliwo�ci� tych organizacji by�o to, �e fundatorzy, "odwr�ciwszy porz�dek natury", kobietom powierzali zwierzchnictwo nad tymi klasztorami. Tak by�o w Fontevrault, za�o�onym oko�o roku 1101 przez b�ogos�awionego Roberta z Arbrissel, w Saint-Sulpice, za�o�onym przez Rudolfa de la Futaie, zmar�ego w 1129 r., gdzie zakonnikom nie wolno by�o wychodzi� bez zezwolenia prze�o�o- nej; u gilbertian�w (zakon angielski, za�o�ony przez �wi�tego Gilberta z Sempring- ham), gdzie opr�cz zakonnik�w i zakonnic byli �wieccy bracia i siostry; a tak�e u brygitan�w (jedyny zakon za�o�ony oko�o roku 1350 przez kobiet�, �wi�t� Brygi- d� szwedzk�). Wreszcie, je�eli chcemy wyrobi� sobie poj�cie o naprawd� wspania�ym roz- kwicie uczu� religijnych w tej epoce (uczu�, kt�re, co prawda, jak si� przekonamy, o�ywia�y tylko niewielk� cz�� spo�ecze�stwa), nie mo�na pomin�� niezliczonych ruch�w o zabarwieniu spo�eczno-religijnym, jak waldensi, zwani r�wnie� "ubogimi z Lyonu", lub "katolickimi ubogimi" (ok. 1169 r.), jak begardzi, zwani r�wnie� papelardami albo poczciwcami (ok.1170 r.), jak humiliaci (ok.1184 r.) i "ubodzy lombardzcy" kt�rzy przyznawali kobietom prawo wyg�aszania kaza� i zostali pot�- pieni w roku 1184. Ruchy te g��boko przenika� (co podkre�la�y ich nazwy) duch doskona�ego ub�stwa i czysto�ci, tendencje antyklerykalne i, bardzo cz�sto, na- dzieje mniej lub bardziej millenarystyczne; odnajdujemy je w kongregacji za�o�onej (ok.1189-1192) przez Joachima z Fiore, kt�rej wp�yw pozosta� �ywy do dzi�. �ycie monastyczne kwit�o bujnie na Zachodzie od VI do XII wieku. Zakony utworzone p�niej - paulini (1215 r.), celestyni (1259 r.), oliwetanie (1307 r.) - rozwin�y si� s�abo albo w og�le zanika�y (np. jezuaci,1307-1618). Na stulecia XI i XII przypada r�wnie� apogeum ruchu kanonickiego. Spo�r�d klasztor�w kanonik�w regularnych, powsta�ych w wieku XIII, niekt�re przesta�y istnie� -jak blancs-manteaux*, jak brygitanie; inne, ma�o znane, odegra�y minimal- n� rol�, jak na przyk�ad krzy�acy z czerwon� gwiazd� (1237 r.). Jest rzecz� jasn�, �e ruchy monastyczne i kanonickie by�y odpowiedzi� na oczekiwania i potrzeby spo�ecze�stwa. Gdy zmieni�y si� czasy, mog�y jeszcze istnie�, ale okres ich �wietno�ci min�� bezpowrotnie. Pod koniec wieku XII spo�ecze�stwo g��boko si� przeobra�a, Ko�ci� prze�y- wa kryzys, wielkie klasztory - Cluny, Citeaux - chyl� si� ku upadkowi. Dlaczego? - zbyt d�ugo trzeba by wyja�nia�, gdy�, jak si� �atwo domy�li�, czynniki tej ewolu- cji, pod wielu wzgl�dami dramatyczne, s� r�norodne i bardzo liczne. Kt� odpowie na wyzwania, jakie historia rzuci�a wtedy chrze�cija�stwu? Podj�� si� tego wiek XIII, wielki, pe�en blasku i bardzo p�odny wiek XIII! Poniewa� ludzie w imi� ewangelicznego ub�stwa masowo protestowali przeciwko zbytkowi (oczywi�cie wzgl�dnemu) pierwszego spo�ecze�stwa konsumpcyjnego i przeciw demoralizacji miast, wiek XIII stworzy zakony ubo�sze ni� ubodzy, gnie�d��ce si� teraz w miastach jako "ignoranci z ignorantami" i "uczeni z uczonymi". Tak zrodzi�y si� zakony �ebrz�ce: franciszkanie w roku 1209 woko�o biedaczyny z Asy- �u, �wi�tego Franciszka (1182-1226), karmelici, kt�rych regu�a klasztorna zosta- �a zatwierdzona w roku 1226, gdy genera�em zakonu by� �wi�ty Szymon Stock, i dominikanie, uczniowie zapalczywego Kastylijczyka, Dominika Guzmana (1170-1221). Przy��cz� si� do nich p�niej trynitarze i mercedariusze, serwici (zakon za�o�o- ny w roku 1233 przez siedmiu florenckich patrycjuszy), augustianie, kt�rzy dopiero w wieku XVI uznani zostali za zakon �ebrz�cy, i minimi, czyli bracia najmniejsi (zakon ten, za�o�ony w roku 1435 przez �wi�tego Franciszka a Paulo, jest ostatnim z serII zakon�w �ebrz�cych). W zasadzie ka�dy z tych zakon�w mia� w�asne pole dzia�ania, mimo to nie brak * Dos�ownie: bia�e p�aszcze; nazwa pochodzi od noszonych przez zakonnik�w bia�ych habit�w (przyp. red.). by�o punkt�w spornych i rywalizacja bywa�a zaci�ta; dominikanie, uczeni i za- wzi�ci dyskutanci, ostro broni� zasad ortodoksji; franciszkanie, serdeczni i wyrozu- miali, po�wi�caj� si� dzia�alno�ci w�r�d ludu; trynitarze i mercedariusze wykupuj� chrze�cijan, kt�rzy dostali si� do niewoli poga�skiej; serwici, rz�dz�cy si� regu�� �wi�tego Augustyna, ��cz� duszpasterstwo z �yciem kontemplacyjnym, podobnie jak augustianie, karmelici i minimi. Czy znaczy to, zapyta kto�, �e mnisi, kanonicy regularni i szpitalnicy znikaj�? Nic podobnego. �yj� dalej, trwaj�, wegetuj�, przeprowadzaj� reformy. Sylwestria- nie (1231 r.), oliwetanie, celestyni, wilhelmici, mnisi kongregacji z Monte Vergine (1124 r.) s� w gruncie rzeczy "nowymi odga��zieniami starego pnia benedykty�- skiego", jak pisze ojciec Cousin. Mnichami s� r�wnie� klerycy apostolscy �wi�tego Hieronima (kongregacj� t� za�o�y� b�ogos�awiony Jan Colombini, zmar�y w 1367 roku). Nazywano ich i padri dell' aquavita (ojcami okowity), gdy� zajmowali si� gorzelnictwem, albo jezuatami, bo nieustannie mieli na ustach imi� Jezus. Krzy�acy - z czerwon� gwiazd�, z czerwonym sercem, w�oscy, czescy, niderlandzcy - byli kanonikami regularnymi, podobnie jak blancs-manteaux (1257 r.). Zasygnalizujmy jeszcze pojawienie si� z pocz�tkiem wieku XIV �wieckiej kongregacji aleksjan�w, zwanych r�wnie� lollardami albo cellitami. Za cel wzi�li sobie towarzyszenie skazanym na �mier�, grzebanie cia� zmar�ych na d�um� - co wielu z nich przyp�aci�o �yciem - i piel�gnowanie chorych umys�owo, co czyni� jeszcze dzisiaj. Zauwa�my ponadto, �e wi�kszo�� zakon�w �ebrz�cych oraz benedyktyni i cys- tersi organizuj� tzw. trzecie zakony, b�d� �wieckie, b�d� regularne, ze �lubami zwyk�ymi albo uroczystymi. Te trzecie zakony umo�liwiaj� ludziom �wieckim praktykowanie w �yciu zasad zakonu, z kt�rym s� po�rednio zwi�zani. Pami�tajmy wreszcie, �e pocz�wszy od wieku XV, a nawet wcze�niej, zw�asz- cza pod naciskiem "uczu� narodowych", wielkie zakony, jednolite i scentralizowa- ne, dziel� si� na kongregacje, najcz�ciej o wyra�nym zabarwieniu j�zykowym i narodowym. Wymie�my kongregacje benedykty�skie z Bursfeld w Niemczech, kongregacj� szkock� (od 1215 r.) z Gubbio we W�oszech, z Melk w AustrII, z Val- ladolid w HiszpanII itd. Ale mo�na by tak�e wyliczy� kongregacje cysterskie, kamedulskie i kanonickie, wymieni� prowincje i przytoczy� reformy mi�dzy innymi franciszka�skie, o bardzo wyra�nych tendencjach od�rodkowych. W�adcy, kt�rych organiczny uniwersalizm zakonnik�w dra�ni� albo niepokoi� i kt�rym bardzo zale�a�o na powstrzymaniu przep�ywu dziesi�cin, jakie zakony p�aci�y Rzymowi, cz�sto podsycali te separatyzmy, a w ka�dym razie z nich korzys- tali. Ze swojej strony papie�e przyznawali przywileje tym prowincjom i tym kon- gregacjom, kt�re dochowywa�y im wierno�ci albo mog�y stanowi� przeciwwag� w�adzy kr�lewskiej, jej zdzierstw i jej wszelkiego rodzaju kontroli. Kiedy wojna stuletnia, kl�ski g�odu, wielka zaraza, schizma zachodnia, wyra�- ne herezje (Wiklifa i Husa) oraz d�ugotrwa�y chaos millenaryzm�w i profetyzm�w ludowych przyt�ocz� Ko�ci�, kiedy reforma protestancka �ci�gnie burz�, kt�rej skutkom reforma katolicka nie potrafi si� przeciwstawi�, a tym bardziej nie zdo�a naprawi� b��d�w, kt�re je spowodowa�y, zakonnicy, r�wnie� bardzo cz�sto prze�y- waj�cy g��bokie kryzysy wewn�trzne i podlegaj�cy r�nym wp�ywom i naciskom, nie zdo�aj� znale�� w sobie do�� si�y, aby podj�� walk�. Zakony utrzymuj� si�, ale z wielu przyczyn brak im b�dzie ducha przedsi�biorczo�ci, kt�ry o�ywia� je przez stulecia. B�d� wi�c musia�y ust�pi� miejsca innym organizacjom - jak klerycy regularni (jezuici, pijarzy, barnabici itd.), jak wsp�lnoty, gdzie obowi�zywa�y tylko �luby zwyk�e (oratorianie, doktrynarze, lazary�ci itd.) - lepiej przystosowanym do walki, jaka toczy si� w nowoczesnym spo�ecze�stwie. Wobec r�norodno�ci zjawisk, wynikaj�cej z ludzkiej zdolno�ci tworzenia, niekt�re umys�y ogarnia� niepok�j albo gniew. Widzia�y w niej zamach na ustalony �ad i zdrowy rozs�dek, trwonienie energII, zdro�n� ludzk� s�abo��. �wi�ty Benedykt (Regu�a XL,1) rozumia�, �e ka�dy otrzyma� sw�j w�asny dar od Boga (dlatego zreszt� ten reformator odczuwa� pewne skrupu�y, wyznaczaj�c dla wszystkich zakonnik�w jednakow� racj� �ywno�ci). Poza tym wiedzia�, jak s�abi s� ci biedni ludzie (infirmorum contuentes imbecillitatem). Innych cieszy taka rozmaito�� i nie brak wzmianek o "stu kwiatach". Oto co m�wi w obronie r�norodno�ci zakon�w �ebrz�cych tak zgry�liwy zazwyczaj Idzi li Muisis: "Pi�kno�ci� �wiata jest rozmaito��, kt�ra jest darem Bo�ym. Popatrzcie na r�nobarwne kwietne ��ki." Tym, co winno zapewnia� "jedno�� w rozmaito�ci" (�eby pos�u�y� si� for- mu��, na kt�r� cz�ciej powo�ywano si� w Europie, ni� j� stosowano, z czego dawni prawodawcy w pe�ni zdawali sobie spraw�), jest pos�usze�stwo. "Jakiekolwiek b�d� ga��zie dobrych uczynk�w, w kt�re obfitowa� b�dzie nasz �ywot, niezb�dn� jest rzecz�, aby zrasta�y si� one (coalescat) u podstaw - we wsp�lnych korzeniach pos�usze�stwa." A kartuz Gwigon powiada: "Bez w�tpienia mo�emy przestrzega� wielu rzeczy, i to bardzo r�nych; ale mamy wszelkie powody, aby spodziewa� si�, �e wszystkie one b�d� dla nas owocne dzi�ki jedynemu dobru - pos�usze�stwu." Prze�o�one na j�zyk socjologII politycznej oznacza to, �e mnogo�� i r�norodno�� opinII i dzia�a� s� dobroczynne pod warunkiem, �e istnieje jakie� pod�o�e obywatel- skie, wsp�lne dla wszystkich. CZY ZAKONNICY BYLI POTRZEBNI W STULECIACH WIARY? Wielu zastanowi si�, by� mo�e (i to nie tylko w�r�d niewierz�cych), jakie potrzeby zaspokajali zakonnicy w spo�ecze�stwie tak g��boko wierz�cym jak spo�e- cze�stwo �redniowieczne. Ot� poza tym, �e pe�nili tysi�czne funkcje spo�eczne, kt�rych w �redniowieczu nikt nie chcia� si� podejmowa�, jest spraw� oczywist�, �e odgrywali niezmiernie wa�n� rol� w �yciu religijnym. Z wielu wzgl�d�w nie mo�na �redniowiecza uwa�a� za epok� wiary. To zna- czy wiary autentycznej i w pe�ni prze�ywanej. Jest to epoka wierze�, przes�d�w i dewocyjnej bigoterII, wielkich zbiorowych, irracjonalnych poryw�w, pielgrzymek, niekiedy obowi�zkowych, wypraw krzy�owych o niejasnych celach, spo�eczno- mis- tycznych prze�om�w, pr�d�w millenarystycznych, wszelkiego rodzaju profetyz- m�w. Toussaert m�wi o "bezu�ytecznym bala�cie niepokoj�cej naiwno�ci i braku szacunku..." "Pobo�no�� istnieje w sercach - dorzuca - ale nie wydaje si�, aby w nich rodzi�a fundamentaln� prawo��... �arliwo�� jest kr�tkotrwa�a, spontaniczna i powierzchowna." Najstraszniejsze blu�nierstwa i przekle�stwa s� rzecz� powsze- dni�. Ludzie rozmawiaj�, �miej� si�, mamrocz� podczas mszy albo w og�le nie chodz� do ko�cio�a. W relacji z pierwszej krucjaty, Gesta Dei per Francos, Fulcher z Chartres biada, �e w�r�d duchowie�stwa i ludu wiara zanika. Nawet pielgrzymki nie zawsze s� buduj�ce. Cz�sto podejmuje si� je nie, aby wype�ni� �lubowanie albo odpokutowa� grzech, ale magis proposito evagandi, a wi�c raczej w celach turystycznych, a nawet �eby uprawia� amory! W pielgrzymu- j�cym pstrym t�umie trafiaj� si� nierz�dnice, z�odzieje, przekupnie, awanturnicy... Pod koniec d�ugiego i bardzo szczeg�owego wywodu Toussaert dochodzi do wniosku, �e w wieku XV we FlandrII 10 procent ludzi by�o prawie poganami i stale uchyla�o si� od obowi�zku spowiedzi wielkanocnej (w spo�ecze�stwie, gdzie ksi�dz by� w zasadzie absolutnym panem); 10 procent stanowili ludzie bardzo religijni, przyst�puj�cy cz�sto do Pa�skiego Sto�u; 40 procent przyst�powa�o regularnie do spowiedzi wielkanocnej i na tym poprzestawa�o, a 40 procent czyni�o to nieregular- nie i niedbale (czyli �e mamy tu idealn� krzyw� Gaussa*). Istotnie, praktyki religij- ne wcale nie by�y tak wytrwa�e, �arliwe i powszechne, jak si� og�lnie uwa�a. Owszem, �ycie by�o przesycone religi�, ale - poza kilkoma wzlotami praw- dziwego uczucia albo "nami�tnej i spazmatycznej" pobo�no�ci - codzienna egzys- tencja poprzestawa�a na letnich uczuciach, Deo oblito (o Bogu zapominaj�c), jak pisze Miko�aj z Clamanges. Wiara ludu by�a jednocze�nie naiwna, silna, gwa�towna, zupe�na, agresywna, ale r�wnie� - przy braku �cis�ej kontroli, jak� dla zakonnik�w stanowi�y regu�a i obyczaj (a tak�e nadz�r prze�o�onych) - pe�na zabobon�w i niedorzeczno�ci. Naiwna. Znana jest legenda o Kuglarzu Matki Boskiej. Mniej rozpowszech- niona jest historia nierz�dnicy, kt�ra na cze�� Panny MarII nigdy nie "pracowa�a" w sobot� i ofiarowywa�a Jej tego dnia "�wieczk� kupion� za sw�j lichy zarobek..., a kiedy umar�a, Naj�wi�tsza Panna uwolni�a jej dusz� z r�k diabelskich". Podobnie opowiadano ca�kiem serio o z�odzieju, kt�ry przed "skokiem" pobo�nie zanosi� mod�y do MarII, dzi�ki czemu i on r�wnie� unikn�� wiecznego pot�pienia. * Carl Friedrich Gauss (1777-1855), matematyk niemiecki, wykre�li� krzyw�, okazuj�c� rozk�ad normalny prawdopodobie�stw (przyp. red.). Silna. Wiara musia�a by� �ywa i g��boka, skoro ludzie mo�ni przez chrze�- cija�sk� pokor� dawali swoim dzieciom �ebrak�w za chrzestnych rodzic�w, a mnisi zgadzali si�, aby rz�dzi�a nimi kobieta. W czasie po�aru, kt�ry spustoszy� Grande-Chartreuse w pa�dzierniku 1592 roku, w wigili� Wszystkich �wi�tych, przeor generalny, dom Hieronim Marchant, pospieszy� do ko�cio�a, wzi�� w r�ce �wi�te cyborium i ukl�k� u st�p o�tarza po- wtarzaj�c: Bene omnia fecit Dominus (Dobre jest wszystko, co B�g uczyni�). Na- st�pnie, kiedy musia� ju� opu�ci� stoj�cy w p�omieniach ko�ci�, otoczony swoimi zakonnikami wszed� na wzniesienie g�ruj�ce nad klasztorem, zwr�ci� si� ku puste- lni, pob�ogos�awi� j� i wyrzek� te proste s�owa: Sit Nomen Domini benedictum in saecula (Niech Imi� Pa�skie b�dzie pochwalone na wieki). Czytamy, �e przy budowie ko�cio�a Saint-Denis wierni, chc�c pom�c mni- chom, zaprz�gali si� przed wo�ami i wykonuj�c w ten spos�b prac� zwierz�t poci�- gowych wydobywali kamienne bry�y z kamienio�omu. Zupe�na. Pot�n� kongregacj� benedykty�sk� z Affligem we FlandrII, kt�ra swoimi wp�ywami si�ga�a a� do Niemiec, za�o�y�o sze�ciu rycerzy- rozb�jnik�w... Pewien mnich kluniacki utrzymywa�, �e dzi�ki mod�om �wi�tego Odylona, opata w Cluny, dusze pot�pione doznawa�y ulgi w poniedzia�ki i wtorki. Uczony benedyktyn, kt�ry fakt ten przytacza, nie mo�e si� powstrzyma� od uwagi: "B��dna z punktu widzenia teologII [bo w gruncie rzeczy Odylon okazuje si� tutaj mi�osier- niejszy od Boga] my�l ta �wiadczy o wielkiej pobo�no�ci i ogromnej wra�liwo�ci na cierpienia bli�nich." Agresywna. Musia�a by� agresywna, skoro z tak� gwa�towno�ci� mog�a si� rozp�ta� krytyka skierowana przeciwko dogmatowi. Uderzenie by�o chyba mocne, gdy Piotr Wielebny us�ysza� od Piotra z Bruis (ok.1126-1147), �e niepotrzebny jest chrzest dzieciom, �e niepotrzebne s� ko�cio�y, modlitwy �ywych o ul�enie cierpie� duszom zmar�ych i �e on, Piotr z Bruis, brzydzi si� krzy�em, gdy� przybity by� do niego Zbawiciel (dlatego publicznie go spali�). Obecno��, przyk�ad i oddzia�ywanie opactw, kt�re por�wna� by mo�na do o�rodk�w energII duchowej i aktywno�ci spo�ecznej, do "rozg�o�ni" chrze�cija�st- wa, okazuj� si� wi�c absolutnie konieczne. Cokolwiek by�my o tym my�leli, s� to pot�ne czynniki racjonalizacji umys��w i zachowa�, wspania�y spos�b uczenia ludzi kontroli nad sob� i tego poszanowania prawa, kt�rego tak bardzo brakowa�o �redniowiecznemu spo�ecze�stwu. By� to wyborowy korpus, kt�ry broni� stale od wewn�trz zagro�onych forpoczt chrze�cija�stwa, tarcza chroni�ca miasta i odpieraj�ca nieprzyjaci� (ad repellendos hostes), kr�tko m�wi�c si�a, kt�ra zapewnia�a wierze trwanie i przetrwanie. Ludowa pobo�no��, ze swoimi relikwiami i lokalnymi �wi�tymi, oczyszcza�a si� i subtelnia�a dzi�ki eremitom. Nauczali oni religII bardziej wewn�trznej, bardziej osobistej, bardziej dba�ej o stosowanie zasad moralnych. Ich nawo�ywanie do poku- ty, ich przyk�ad sk�ania�y grzesznego cz�owieka, kt�ry niechybnie sta�by si� �upem szatana, do skruchy, �alu za grzechy i spowiedzi. Idea� ub�stwa, kt�re umocni si� w swoim podstawowym postulacie w p�niejszych dziesi�cioleciach - pomy�lmy o niezliczonych zrzeszeniach ludzi �wieckich, kt�rzy wezm� go za swoje has�o - ma �r�d�o w �yciu pustelniczym. Ono to, kr�tko m�wi�c, spowoduje "wyra�ny zwrot ku trosce o wieczne zbawienie", kt�r� tak mocno odczuwa� b�d� nast�pne stulecia. D�ugi dzie� zakonnika PLAN ZAJ�� Rozdzia� pierwszy W�a�nie wybi�a p�noc. W przesyconym modlitwami p�mroku m�skie po- stacie w po�piechu d��� do prezbiterium ko�cio�a, lekko sun�c w swoich kapciach. Zacz�� si� d�ugi dzie� zakonnika. Godzina za godzin� b�dzie p�yn�� w takt matuti- num i laudes, primy, tercji, seksty i nony, nieszpor�w i komplet. Trudno dzi� odtworzy� rozk�ad zaj�� �wczesnego mnicha. Przede wszystkim dlatego, �e �redniowiecze, o wiele mniej od nas wra�liwe na warto�� czasu i jego dok�adny przep�yw, pozostawi�o nam w tej dziedzinie bardzo niedok�adne wskaz�- wki. Po drugie, plan zaj�� zmienia� si� zale�nie od zakonu i od kongregacji, zar�w- no w czasie, jak w przestrzeni. A wreszcie, w tym samym klasztorze zmienia� si� on zale�nie od pory roku i okresu liturgicznego. Przyk�ady mo�na by mno�y� w nie- sko�czono��. Poprzestaniemy wi�c na przytoczeniu podanego w dziele ojca Cousin rozk�adu zaj��, obowi�zuj�cego w klasztorze kluniackim w okresie zr�wnania dnia z noc�, to znaczy w pierwszej po�owie kwietnia - pocz�tek okresu wielkanocnego - oraz w drugiej po�owie wrze�nia. GODZINA ZAJ�CIA ok. 0,30 wigilie (czuwanie); dzisiaj godzina czyta� ok.2,30 ponowny sen ok.4,00 o �wicie: matutinum; dzisiaj laudes ok.4,30 znowu sen 5,45 wstawanie definitywne (wraz ze wschodem s�o�ca), toaleta przed 6, 00 msze prywatne (od 23 wrze�nia do 1 listopada) ok.6,00 prima ok.6,30 kapitu�a (zebranie ca�ej wsp�lnoty) Sen, odpoczynek i wstawanie a) cz�� liturgiczna: modlitwy, druga cz�� primy; lektura jednego rozdzia�u 19 regu�y zakonnej lub przypadaj�cej na ten dzie� ewangelii z komentarzem opata albo - pod jego nieobecno�� - przeora b) cz�� administracyjna: zarz�dzaj�cy wsp�lnot� przedstawiaj� rachunki; opat omawia bie��ce sprawy klasztoru c) cz�� dyscyplinarna: raz na tydzie� ci, kt�rzy pope�nili grzech, oskar�aj� si� sami albo oskar�aj� ich bracia; jest to kapitu�a win ok.7,30 msza poranna konwentualna (tzn. dla ca�ej wsp�lnoty) od 8,15 do 9,00 msze prywatne; jest to normalna pora ich odprawiania od Wszystkich �wi�tych do Wielkanocy i od Wielkanocy do 13 wrze�nia; albo - praca od 9, 00 do 10,30tercja, a po niej msza konwentualna od 10,45 do 11,30 praca ok.11,30seksta ok.12,00obiad (prandium) od 12,45 do 13,45 odpoczynek od 14,00 do 14,30 nona od 14,30 do 16,15 praca w ogrodzie latem, a pod dachem albo w skryptorium w zimie i w z�� pogod� od 16,30 do 17,15 nieszpory od 17,30 do 17,50 lekka kolacja (cena), wyj�wszy dni postne ok.18,00 kompleta ok.18,45udanie si� na spoczynek. Po komplecie jeden z zakonnik�w winien obej�� budynki z zapalon� latarni� (lucubrum) w r�ku, aby go mo�na by�o rozpozna�. Ma on skontrolowa� (scrutinium faciat) kolejno zabudowania gospodarcze, rozm�wnic�, prezbiterium, spi�arni�, refektarz, infirmeri� oraz zamkn�� bram� - z obawy przed ogniem, przed z�odzieja- mi, a tak�e, aby bracia nie wymykali si� z klasztoru... SEN, ODPOCZYNEK I WSTAWANIE U kartuz�w czas przeznaczony na sen waha� si� od 6 godzin 20 minut w okresie przesilenia letniego do 9 godzin z ko�cem wrze�nia. Czas ten kurczy� si� nast�pnie do 6 godzin 45 minut i wzrasta� do 7 godzin 45 minut pod koniec pa�dziernika, zmniejsza� si� do 6 godzin 20 minut w dniu 2 listopada i tak dalej; maksimum osi�ga� wi�c pod koniec wrze�nia, minimum za� na Wielkanoc, przy czym �rednia roczna wynosi�a 7 godzin i 10 minut. Kartuzi utrzymuj�, �e kompensowanie snu nie w skali jednego dnia, jak dzieje si� u nas, ale w skali p�r roku, to znaczy z paromiesi�cznym op�nieniem, by�o zjawiskiem powszechnym, zw�aszcza w �rodowisku zakonnym. W opracowaniu planu zaj�� zakonnik�w, opr�cz ch�ci umartwiania si�, dzia�a- �y inne jeszcze motywy. W wiekach �rednich wszyscy budzili si� o �wicie albo nawet przed �witem. Kto chcia� wie�� �ywot szczeg�lnie przyk�adny, musia� wsta- wa� bardzo wcze�nie, to znaczy w porze, kiedy inni jeszcze spali. Poza tym zakon- nicy zawsze mieli predylekcj� do godzin nocnych i �witania, zmierzch to "pora podejrzana". �wi�ty Bernard g�osi� chwa�� godzin czuwania, ch�odnych i spokoj- nych, kiedy czysta i swobodna modlitwa weso�o wznosi si� ku niebu, umys� jest jasny, a cisza doskonalsza ni� o ka�dej innej porze. Poniewa� �r�d�a sztucznego �wiat�a by�y nieliczne, zakonnicy, podobnie jak ch�opi, woleli pracowa� przy naturalnym �wietle. Powinno�ci� ich by�o modli� si� w porach, kiedy nie modlili si� inni, g�osi� Laus perennis, os�aniaj�c w ten spos�b �wiat prawdziw� tarcz� duchow�. Zaskoczo- ny burz� morsk� kr�l Filip August m�wi: "Oby�my tylko dotrwali do jutrzni, a b�dziemy ocaleni, w�wczas bowiem mnisi zaczynaj� oficjum* i nas zluzuj� w modlitwie." Inn� cech� �ycia zakonnego, kt�ra mo�e dzisiaj nas dziwi�, jest pora posi�k�w; nie spo�ywano ich przed dwunast� w po�udnie. W niekt�rych benedykty�skich rozk�adach zaj�� z wieku X jedyny posi�ek, jaki przewidywano w ci�gu dnia w zi- mie, by� o godzinie pi�tnastej (o osiemnastej w Wielkim Po�cie!). Dla ludzi, kt�rzy od drugiej w nocy byli na nogach, musia�o to by� bardzo uci��liwe. Rozumiemy, dlaczego francuskie dener (je�� obiad) i d�jeuner (je�� �niadanie) pochodzi od �aci�skiego disiunare (przerywa� post). W letnim rozk�adzie godzin figurowa�y dwa posi�ki: prandium w po�udnie i cena, lekka kolacja, kt�rej nie jadano w dnie postne, pomi�dzy godzin� siedemnas- t� a osiemnast�. I jeszcze inny rys zakonnych plan�w dnia: m�drze przeplataj� one godziny wielkiej koncentracji z chwilami relaksu, ale wype�niaj� dzie� bez jednej ca�kiem wolnej chwili. Nie ma czasu na divagatio, na zadum�, na swobodne rojenia. Wszystkie dawne regu�y dozwala�y na po�udniow� drzemk�. To ust�pstwo t�umaczy si� kr�tko�ci� klasztornej nocy, trudami nocnego czuwania, zm�czeniem prac� i upa�em (nie zapominajmy, �e regu�a benedykty�ska powsta�a we W�oszech). Przeci�tnie drzemka trwa�a od jednej do p�torej godziny letniej, to znaczy dwie godziny zegarowe; ale zwyczaje i w tym przypadku zmienia�y si�, zale�nie od klasztoru. Pocz�tkowo w klasztorach kartuskich drzemano wprost na �awie. W zasadzie drzemka dozwolona by�a zakonnikom starym i s�abym. P�niej, jak czytamy w jed- nym z kartuskich tekst�w, zadecydowano, �e mnisi mog� j� odbywa� in Iectis suis... humanae compatientes inf�rmitati (w swoich ��kach... przez wzgl�d na ludzk� s�abo��), jak g�osi pewien kartuski tekst. Nale�a�o k�a�� si� do snu tu� po komplecie, o sta�ej porze, nie czuwa� bez wyra�nego pozwolenia prze�o�onego (w obawie przed gorliwcami, kt�rzy mogliby przesadza� w umartwianiu si�). Ojcowie nie wracaj� do ��ek po jutrzni, chyba �e tego dnia wypada minutio (to znaczy pusz- czanie krwi, do czego jeszcze powr�cimy). Obowi�zani s� nosi� pas (Iumbaria, * Oficjum - w Ko�ciele katolickim zbi�r modlitw odmawianych w r�nych porach dnia (przyp. red.). bracile), nawet w godzinach snu, jako �e pas jest jednocze�nie i przypomnieniem tekstu Ewangelii: Sint lumbi vestri praecincti - "Niech b�d� przepasane biodra wasze" (to znaczy b�d�cie gotowi odpowiedzie� na wezwanie Bo�e), i aluzj� do obowi�zku dochowywania czysto�ci. Ci, kt�rzy nie chcieli spa�, mogli czyta�, poprawia� r�kopisy, a nawet �wiczy� si� w �piewie w klasztornym wirydarzu, pod warunkiem, �e "nie b�dzie to przeszkadza�o innym" (ne alienum non inquiet). Kto nie zrywa� si� z pos�ania na pierwszy d�wi�k dzwonu (facto signo absque mora) - pisze �wi�ty Benedykt - pope�nia� grzech, z kt�rego musia� si� spowiada� podczas kapitu�y win! Nie mog�o by� mowy o powt�rnym za�ni�ciu! Zreszt� wy- znaczano mnicha, kt�ry kr��y� z latarni� w r�ku i mia� wyszukiwa� tych, kt�rzy zaspali. Je�eli natrafi� na kt�rego� z nich, stawia� latarni� w nogach ��ka i obudzo- ny �pioch musia� potem, "aby wszyscy si� dowiedzieli", w�drowa� po ca�ym klasz- torze z latarni� w r�ce do chwili, gdy znalaz� nast�pnego winowajc�. Trzeba wi�c by�o wstawa� szybko, aby nie sp�ni� si� na jutrzni�. Podobno kt�rej� nocy Piotr Nolasco, za�o�yciel mercedariuszy, zbudzi� si� za p�no. "Szybko w�o�y� szkaplerz i pobieg� ciemnymi korytarzami do kaplicy. Wielkie by�o jego zdumienie, gdy zobaczy�, �e kaplica jest rz�si�cie o�wietlona i �e zamiast zakonnik�w, z kt�rych �aden nie obudzi� si� na zwyk�y g�os dzwonu, w stallach siedz� bia�o ubrani anio�o- wie. W pierwszej stalli, w kt�rej by�o jego miejsce jako generalnego prze�o�onego zakonu, siedzia�a Naj�wi�tsza Panna we w�asnej osobie, z otwart� ksi�g� w r�kach" (D. Aim�-Azam). Przed po�o�eniem si� do ��ka - powiada Gwigon, m�dry preceptor kartuz�w - nale�y obra� sobie jaki� przedmiot rozwa�a� albo medytacji, "przy kt�rych si� za�nie", bo niedobrze jest, gdy my�l nasza b��ka si� w pr�nych marzeniach. "Dzi�ki temu - dodaje - twoja noc b�dzie jasna, jak by� dzie�, a noc, dzi�ki tej �wiat�o�ci, kt�ra stanie si� twoj�, przyniesie ci wielk� rado��. Za�niesz cicho, wypo- czywa� b�dziesz w pokoju, zbudzisz si� bez trudu i �acno powr�cisz do przedmiotu twoich rozwa�a�, od kt�rych wcale si� nie oddali�e�." A je�eli mimo wszystko nie mo�na zasn��? Je�eli mnich, chory, causa infir- mitatis, cierpi na bezsenno��? "Mo�esz od�piewa� msz�, ale lepiej, aby� si� od tego powstrzyma�." A propos ��ka, H�lyot przytacza jedn� z pobo�nych legend, kt�re niegdy� s�u�y�y zbudowaniu dusz chrze�cija�skich. �wi�ty Wilhelm z Vercelli, za�o�yciel kongregacji w Monte-Vergine, sta� si� pewnego dnia przedmiotem kalu- mnii. Dworacy kr�la Neapolu i Sycylii oskar�yli go o ob�ud� i aby wykaza�, �e "serce jego pe�ne jest nami�tno�ci i grzech�w", nas�ali na niego kurtyzan�. Ta "bezwstydnica" przyrzek�a im, �e "z�amie jego czysto��". �wi�ty pozornie ust�pi� jej pragnieniom, ale "pod warunkiem, �e ona po�o�y si� w �o�u, kt�re on u�ciele dla siebie... Kurtyzana bardzo si� zdziwi�a... kiedy wszed�szy do izby, gdzie mia�a dokona� rzekomego podboju, ujrza�a tylko pos�anie z roz�arzonych w�gli, na kt�- rym po�o�y� si� �wi�ty, zach�caj�c j�, aby uczyni�a to samo." (Jak widzimy, �wi�ci uciekaj� si� do osobliwych metod, aby nie ulec pokusie.) Kurtyzana tak by�a zdu- miona tym, co zasz�o, �e natychmiast si� nawr�ci�a, sprzeda�a ca�e swoje mienie, a uzyskane pieni�dze zanios�a �wi�temu Wilhelmowi, kt�ry za�o�y� klasztor �e�ski w miejscowo�ci Venosa, prze�o�on� jego czyni�c t�, kt�ra pr�no wodzi�a go na pokuszenie. Jej pokuta, umartwienia i heroiczne cnoty zyska�y jej po �mierci tytu� b�ogos�awionej: b�ogos�awiona Agnieszka z Venosy. �Y� W UB�STWIE TO �Y� WOLNYM Wyraz "ub�stwo kryje w sobie wiele znacze� kto� ubogi w Stanach Zjed- noczonych by�by bogaty w Azji). Jak� n�dz� trzeba by�o cierpie� w �redniowieczu, �eby by� biedniejszym od ch�op�w? Jednak�e ub�stwo nie musi by� t� n�dz�, kt�ra czyni cz�owieka g��boko zale�nym fizycznie i moralnie, i w tym znaczeniu ubogi jest raczej przeciwie�stwem cz�owieka mo�nego (potens) ni� bogacza (dives). W gruncie rzeczy idea� ub�stwa jest idea�em wolno�ci, odmow� wszelkiej alienacji, wszelkiej zale�no�ci, jak b�dzie ni� negotium pacis, �wiadomy pacyfizm tych (pielgrzym�w, zakonnik�w, duchownych i pokutnik�w), kt�rzy nie chc� si� da� wpl�ta� w b��dne ko�o przemocy. Istotnie, sprawa nie jest prosta i wywo�ywa�a niezliczone interpretacje oraz nie ko�cz�ce si� spory. Pocz�tkowo ub�stwo jest logicznym nast�pstwem "ca�kowitego wyrzeczenia, kt�re stanowi istot� powo�ania do �ycia doskona�ego; polega na tym, �eby porzuci� wszystko nie w tym celu, aby by� ubogim, lecz aby oderwa� si� od �wiata" (dom J. Leclercq). Pocz�wszy od wieku XII idea� ub�stwa in abjectione voluntariae pauperitatis, jak czytamy w pewnym dominika�skim tek�cie z 1220 roku, wywiera� "wp�yw szczeg�lny i czasem zgubny... Przy�wieca� r�wnocze�nie heretykom, prawowier- nym humiliatom i katolickim ubogim, a konsekracj� i pe�ny rozkwit mia� uzyska� w osobie �wi�tego Franciszka" (M.D. Knowles). Od tego czasu "praktykowanie ub�stwa jest �wiczeniem ascetycznym, kt�re stanowi... dobro samo w sobie" (J. Leclercq). (My r�wnie� byli�my �wiadkami, w latach pi��dziesi�tych, jak dzieci klas najbardziej uprzywilejowanych w najbogatszym kraju �wiata odkry�y nowe walory ub�stwa). Jak jednak�e w spo�ecze�stwie, kt�re si� rozwija i kt�re wykazuje a� nadto siln� tendencj� do pogardzania klasami ni�szymi, a nawet ich wyniszczania, stoso- wa� �w "uprzywilejowany �rodek chrze�cija�skiej �wi�to�ci i odkupienia ludzi" (P. Vicaire), jakim jest ub�stwo? Co nale�y uczyni�, aby �y� w ub�stwie? Zakonnicy kluniaccy, wierni zasadzie: "Ubogi mnich, bogate opactwo", prze- nie�li ca�y przepych, kt�rego sobie odmawiali, na budowle. Na drodze wznoszenia wspania�ych budynk�w ku Boskiej chwale szybko doszli do skrajno�ci. Czy by� ubogim znaczy�o chodzi� w �achmanach (abiectus, pannosus), jak chcia� �wi�ty Dominik, wyci�ga� r�k�, pokornie chodzi� boso od drzwi do drzwi (ostiatim), "rozmawiaj�c z Bogiem i m�wi�c o Bogu z sob� samym i z bli�nimi", oddawa� z ko�cem roku na biednych i na budow� ko�cio��w wszystko, czego si� nie wyda�o, jak g�osili dominikanie? Obsesja ub�stwa, a tak�e znajomo�� natu- ry ludzkiej sprawia�y, �e �ebracy prosili o dary w naturze - o �ywno��, odzie� i, rzecz znamienna, o livres, aby pieni�dz nie skala� mniszego ub�stwa: de pecunia portanda. Ub�stwo cysterskie nie jest n�dz� ani niedostatkiem, lecz zgod� na �ycie we wsp�lnocie ze wszystkimi tego konsekwencjami, absolutnym wyrzeczeniem si� d�br doczesnych, oderwaniem si� od �wiata. Ub�stwo franciszka�skie jest "aktem czystej mi�o�ci", wi�cej w nim mistyki ni� ascezy. Premonstratensi praktykuj� ub�stwo z mniejsz� surowo�ci� ni� cystersi i z mniej �arliw� ostentacj� ni� francisz- kanie. Krzy�owiec, "wyzbyty d�br ziemskich, bogaty jest ub�stwem", bo jedyne swoje bogactwo ma w Chrystusie. Kartuzi traktuj� ub�stwo jako funkcj� u�yteczno�ci. "Potrzeba ci - pisze ich prawodawca - odzie�y, aby� nie marz�, ale nie odzie�y tej czy innej barwy. Tak samo potrzeba ci strawy, aby� nie g�odowa�, ale nie strawy o takim czy innym smaku... Nie b�d� przywi�zany do swojego cia�a [i tutaj m�dro��, umiarkowanie, discretio]..., byle� je tylko wy�ywi�." Brygitanie obliczali, ile czego potrzeba im na rok, i w dzie� po Wszystkich �wi�tych rozdawali to, co uznali za zb�dne, "zar�wno w postaci �ywno�ci, jak pieni�dzy". Wida� nie obawiali si� niespodzianek. Grandmontanie sprzedawali po cenach ni�szych (vilius) ni� targowe, aby przy- padkiem si� nie wzbogaci�. Poniewa� w dodatku nie chcieli ani kwestowa�, ani �ebra�, mogli �y� i prze�y� licz�c jedynie na to, �e B�g ich nie opu�ci: Deum solum vobis relinquinus suius sunt universa, co na pewno mog�o si� okaza� ryzykowne. Jak �y� w ub�stwie? I jak �yj�c w ub�stwie, nie wzbogaci� si�? Istnieje mn�stwo anegdot na temat idea�u ub�stwa. Odon, opat z Cluny, widz�c, �e pewien mnich nie chce wpu�ci� do klasztoru �ebraka, gani mnicha i zwraca si� do ubogiego: "Kiedy on stanie u bram raju, oddaj mu pi�knym za nadobne." Ten sam Odon, spotkawszy starego, bardzo zm�czonego ch�opa, usadowi� go na swoim koniu i wzi�� na w�asny grzbiet jego w�r "pe�en czerstwego chleba, cebuli i por�w, kt�re wydziela�y wo� szkaradn�". Do jednego z zakonnik�w, kt�ry nie zdo�a� ukry� swego wstr�tu, Odon rzek�: "Jak widz�, nie mo�esz znie�� zapachu ub�stwa?" CZYSTO