6938
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 6938 |
Rozszerzenie: |
6938 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 6938 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 6938 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
6938 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Leo Moulin
Codzienne �ycie zakonnik�w w �redniowieczu- (X-XV wiek)
Prze�o�y�a Eligia B�kowska
Wyd. Pa�stwowy Instytut Wydawniczy Warszawa 1986.r.
SPIS RZECZY
WST�P
T�o historyczne
Czy zakonnicy byli potrzebni w stuleciach wiary?
Rozdzia� pierwszy
D�UGI DZIE� ZAKONNIKA
Plan zaj��
Sen odpoczynek i wstawanie
�y� w ub�stwie to �y� wolnym
Czysto�� obyczaj�w
�ycie w modlitwie
�piew
Kapitu�a win
Pokuta i dyscyplina
Umartwienia
Spowied�
Quotidiana
Rozmaito�� klasztornego obyczaju
Aby za�o�y� klasztor potrzebne jest wszystko
Milczenie i mowa znak�w
Mierzenie czasu
Tak p�yn� godziny
W cennej godzinie �mierci
Rulony zmar�ych
Rozdzia� drugi
POSI�KI POST I WSTRZEMIʏLIWO��
Generale pitantia i collatio
Jad�ospis zakonnik�w
U �r�de� gastronomII
Cluny w M�connais
Jajka
Wariacje na ten sam temat
Mi�so
T�uszcze mas�o smalec
Piscis
Stawy rybne
Nabia� (case:
Pieczywo (panis)
Trudny problem wagi
Zwyczaje
Hostie
S�odycze (dulceamina)
�akocie
Korzenie i przyprawy
Jak zachowa� si� przy stole
Obrusy i dzbany
Post i wstrzemi�liwo��
Wielkie �arcie!
Kucharz
Refektarz i refectorarius
Rozdzia� trzeci
BONUM VINUM
Winnice
Pi� jak celestyn
Narodziny wermutu
Piwo (cervesia)
Jab�ecznik (sicera)
Mi�d (medo)
I padri dell' acquavita
Handel winem
Rozdzia� czwarty
HABIT CZYNI MNICHA
Klasztorna moda
Wyprawa
Kolory
R�kawiczki
Trzewiczkowi i bosi
Bielizna osobista
Pranie bielizny
Rozdzia� pi�ty
HIGIENA OSOBISTA
K�piele
Ablutorium
Zarost
Czysta g�owa
Myd�o i after-shave
Paznokcie
Tonsura
Puszczanie krwi (minutio)
Rozdzia� sz�sty
BIA�Y P�ASZCZ KLASZTOR�W
Klasztor
Wirydarz
Klauzura
Kapitularz
Dormitorium i po�ciel
Czysto�� w pomieszczeniach
Ogrzewanie
O�wietlenie
Cela kartuza
"Pustynie" karmelit�w bosych
Dachy
Dzwony
Witra�e
Umi�owanie przyrody
Pi�kne po�o�enie
Mnisi-budowniczowie
Przepych czy asceza?
Rozdzia� si�dmy
RZ�DZEniE LUD�MIKlasztorna demokracja
System wyborczy i przebieg obrad
Praktyki wyborcze
Jednomy�lno��
Cz�� moralnie zdrowsza
Powr�t do zasady wi�kszo�ci
Per quasi inspirationem
Per compromissum
G�osowanie
Prze�o�ony
Piecz�cie
ObedientiarII
Przeor
Dziekani
Szafarz klasztorny
Skarbnik
Kantor
Kanclerz (cancellarius)
Zakrystian
Infirmarz
Hospitalariusz
Ja�mu�nik
Mistrz nowicjatu
Inne funkcje
Wizytatorzy
Rada
Diseretio
Umartwienia "niedyskretne"
Discretio i sankcje karne
Discretio i stosunki mi�dzy lud�mi
Discretio i organizacja �ycia u kartuz�w
Brak discretio
Obyczaje i sankcje
Acedia
Przebaczenie
Rozdzia� �smy
POLA, LASY I OGRODY
Przedsi�biorcy w stylu Schumpetera
Z ducha rodzi si� my�l ekonomiczna
Ora et labora?
Uprawa ziemi
Orka i wypasy
Le�nictwo
Nawozy
Agronomia
Ogrody, sady i warzywniki
Hodowla
Wosk i mi�d
Rozdzia� dziewi�ty
METODY PRACY, JEJ OCHRONA I KULTURA
Prace i dnie
Roboty publiczne
Kontrola nad stanem w�d
M�yny
Warsztaty klasztorne
Skryptorium
Atrament
Pismo
Fastidium
Biblioteka
Pomoc techniczna
Opieka spo�eczna
Gospody, schroniska, szpitale
Prototyp dom�w emeryta
Drukarnie
Szko�y
Pobo�ne szlaki
Jarmarki
Operacje bankowe i finansowe
Paradoksy klasztornej gospodarki
Wydatki
Opactwa i pocz�tki rozwoju ekonomicznego
Rozdzia� dziesi�ty
OBECNO�� ZAKONNIK�W
Reakcja �a�cuchowa
R�norodno��
Rozprzestrzenienie geograficzne
Misjonarski zapa�
Szybkie krzewienie si� wiary
Ludowe praktyki pobo�ne
Par� funkcji urz�dowych
Co m�wi� nazwy ulic?
Kultura?
Muzyka?
Wp�yw moralny
Obecno�� w j�zyku potocznym
Zakonnicy, ro�liny i zwierz�ta
Dlaczego? . . . . .
Farmakopea. . . . .
Klasztorne godziny . . .
Nazwiska . . . . .
Pielgrzymki a imiennictwo .
Zakonnicy w mie�cie . .
W dzisiejszym spo�ecze�stwie
Wa�niejsze wydarzenia
Wst�p
Zakomunikowa�em pewnemu zaprzyja�nionemu kartuzowi, �e podj��em si�
napisania ksi��ki o codziennym �yciu zakonnik�w w �redniowieczu.
Odpowiedzia�
mi odwrotn� poczt�: "Jak widz�, dla pana nie ma nic strasznego... �ycie
codzienne
zakonnik�w od X do XV wieku to temat, do kt�rego bym si� na pewno nigdy nie
zabra�, bo nie ma tu materia�u na tak� ksi��k�. Wystarczy�oby go co
najwy�ej na
stronic�." Reszta listu utrzymana by�a w tym samym tonie. Troch� mnie to
zbi�o
z tropu. Zw�aszcza, �e mia� racj�. Z jego punktu widzenia, gdybym napisa�:
"Mod-
lili si�", wyrazi�bym ju� istot� rzeczy. Reszta to ju� mo�e tylko
"zarz�dzanie"
i malowniczo�� podejrzanej jako�ci. Mia�em jednak wra�enie, �e m�j wydawca
b�dzie innego zdania. Zacz��em si� wi�c waha�.
A oto nast�pna "zach�ta" eiusdem farinae*, co prawda mniej cierpka, ale
r�wnie przejrzysta, gdy si� nad ni� dobrze zastanowi�: "Podziwiam pa�sk�
odwag�,
i� chce pan napisa� tak trudn� ksi��k�." Wiadomo, co to znaczy w tym ich
po-
w�ci�gliwym stylu ludzi Ko�cio�a. Tym razem dominikanin zwraca si� do mnie
z ostrze�eniem, kt�re sk�ania do zastanowienia. A wi�c zastanawiam si�.
I w�a�nie wtedy, uczestnicz�c w bardzo uczonej konferencji zorganizowanej
w Reims z okazji tysi�clecia opactwa Saint-Thierry, szcz�liwym trafem
spotka�em
dwa filary wsp�czesnej erudycji w zakresie �redniowiecznej historII
monastycznej;
byli to ojciec Dubois, benedyktyn z Pary�a, i ojciec Leclerq, benedyktyn z
Clervaux.
Nale�� oni do ludzi, kt�rzy swoj� wiedz�, �ywo�ci� umys�u i krytyczn�
przenik-
liwo�ci� wprawiaj� w os�upienie.
Czytaj�c ich prace, cz�owiek czuje si� niezdolny do przedsi�wzi�cia
czegokol-
wiek w tak bardzo rozleg�ej dziedzinie, b�d�cej ich domen�. Mimo to
zapyta�em, co
my�leliby o moich zamiarach. Obaj, o dziwo! zach�cili mnie, abym je
wykona�. Ich
zdaniem, dzi�ki temu, �e jestem socjologiem, a tak�e dzi�ki innej mojej
w�a�ciwo-
�ci, o kt�rej jeszcze b�dzie mowa, a mianowicie dzi�ki mojemu
agnostycyzmowi,
patrz� na problemy �ycia religijnego pod innym k�tem ni� oni, co mo�e
zaowoco-
wa� r�nego rodzaju naukowymi wynikami. Podnios�o mnie to na duchu.
Co prawda, przysz�o mi do g�owy, �e znaj�c lepiej ni� ktokolwiek ogrom
tematu, kt�rym mia�em si� zaj�� (co sprawia�o, �e oni sami nie kwapili si�
do tej
pracy), pomy�leli: niech sobie jaki� pysza�ek, kt�rego nie usprawiedliwia
nawet
m�ody wiek, wypu�ci si� na te g��bokie i rozleg�e wody, chocia� p�ywa
bardzo
s�abo. A jednak zabra�em si� do dzie�a.
Nie przestaje mi ono jednak�e nastr�cza� wielkich trudno�ci. Prawd� jest,
�e
�ycie codzienne zakonnik�w ca�y sw�j sens znajduje w modlitwie i
nabo�e�stwach;
* Dos�ownie: "z tej samej m�ki", tzn. tego samego rodzaju (przyp. red.).
�e jest ono skoncentrowane, uporz�dkowane i zorganizowane jako funkcja
�ci�le
okre�lonych p�r dnia i �e z tego faktu wyp�ywa ca�a reszta. A ja jestem
agnostykiem
i bardzo mi niezr�cznie m�wi� o rzeczach tak obcych mojej wizji �wiata jak
modlitwa. Chocia� nieraz bywam na nabo�e�stwach w r�nych klasztorach,
je�li si�
tam akurat znajd�, ich g��bsze znaczenie, ich przebieg, o�ywiaj�cy je zapa�
wcale,
albo prawie wcale, rzecz prosta, do mnie nie docieraj�. Jestem wra�liwy na
ich
stron� estetyczn� - �piew gregoria�ski g��boko mnie wzrusza - ale wra�liwy
tak jak
na muzyk� Bacha, Mozarta albo Duke'a Ellingtona. Nie wystarcza to; jak
wiadomo,
aby o wierze m�wi� ze znajomo�ci� rzeczy. Ale czy mo�na wcale o niej nie
m�wi�?
To jeszcze nie wszystko. �wiat zakonnik�w jest rozleg�y, rozmaity,
z�o�ony. Nie
tworz� go sami mnisi. �yj� w nim ponadto kanonicy regularni i eremici,
rekluzi*
i bracia �ebrz�cy, szpitalnicy, kt�rzy byli mnichami-�o�nierzami, a tak�e
cz�onkowie
bractw - czynnych lub pokutnych - istniej�cych na marginesie wielkich
zakon�w
niekiedy na marginesie Ko�cio�a, a nawet bliskich herezji. Trzeba do tego
doda�
zgrupowania zawodowe, a tak�e leprozoria i begina�e**, zak�adane na
zasadach
religijnych i w duchu wiary.
Na temat ka�dego z zakon�w, ka�dej kongregacji, ka�dej reformy, ka�dego
odst�pstwa czy "powrotu do �r�de�", na temat ka�dego szczeg�u �ycia i
dziej�w tych
ludzi, ich ubioru, ascezy czy duchowo�ci, sposobu od�ywiania si�, liturgII
czy rz�dze-
nia si�, noszenia tylko tonsury czy te� rzeczywistego powo�ania, puszczania
krwi
i naboru nowicjatu pisywano od stuleci bardzo d�ugie, bardzo uczone i
bardzo szcze-
g�owe komentarze, na kt�re odpowiadano innymi komentarzami, tak �e
materia�em
dotycz�cym ka�dego z tych zagadnie� (a jest jeszcze kilkadziesi�t innych)
mo�na by
zape�ni� spor� bibliotek�.
Tu nasuwa si� niemo�liwy do rozwi�zania problem bibliografII. * * * Zrezyg-
nowa�em te� z podawania wszystkich �r�de�. Gdybym chcia� nale�ycie
przedstawi�
tak rozleg�y i wprost przyt�aczaj�cy bogactwem dorobek, musia�bym mu
po�wi�ci�
po�ow� ksi��ki. Doszed�em do wniosku, �e lepiej zaj�� si� od razu tym, co
najwa�-
niejsze, �yciem codziennym, prosz�c Czytelnika, aby zawierzy� autorowi.
Co to w�a�ciwie jest "�ycie codzienne"? Czy codzienno�ci� s� gesty
wykonywa-
ne ka�dego dnia, powtarzane chronologicznie, bez niespodzianek, bez zmian
czy
jakiejkolwiek fantazji? A mo�e codzienno�� oznacza� ma powrotne rytmy,
wpisuj�ce
si� w okre�lony ludzki czas? Kt�re z licznych znacze� wyrazu "�ycie"
najlepiej
* Chodzi o mnich�w, kt�rzy ca�e �ycie sp�dzali w odosobnieniu, zamkni�ci
lub nieraz nawet zamuro-
wani w swej celi, lecz niekoniecznie na odludziu, jak pustelnicy (przyp.
red.).
* * Begina�e - niewielkie osiedla z�o�one z ma�ych domk�w, skupionych wok�
ko�cio�a, w kt�rych
mieszka�y beginki; by�y to stowarzyszenia kobiet, kt�re �y�y wsp�lnie i
oddawa�y si� pracy dobroczyn-
nej, nie sk�adaj�c jednak �lub�w zakonnych. Pierwsze takie zgromadzenia
powsta�y we FlandrII w XII w.
Na wz�r beginek utworzy�y si� w pocz�tku XIII w. we Francji i w Niemczech
stowarzyszenia m�skie
tzw. begardzi (przyp. red.).
*** Niniejsze wydanie polskie jej nie zawiera (przyp. red.).
odpowiada�oby naszemu ~~mierzeniu? Zw�aszcza �e chodzi o �ycie zakonnik�w,
tak r�ne
od mojego, przebiegaj�ce w innej formie wolno�ci ni� moje, wed�ug innych
rytm�w
i w innych strukturach. Jak m�wi� o tym �yciu, skoro si� go samemu nie
zazna�o? Jak
unikn�� niebezpiecze�stwa, �e nie�wiadomie zamkniemy je w granicach czego�
zbyt
oczywistego albo �e je udziwnimy? By�oby mi bardzo przykro, gdyby z mojej
winy �ycie
codzienne zakonnik�w sta�o si� tylko szeregiem drobnych fakt�w,
interesuj�cych jedynie
dzi�ki swojej malowniczo�ci. Martwi�oby to mnie przede wszystkim dlatego,
�e obcuj�c
z nimi pozna�em powag� ich zaanga�owania, g��bi� ich wiary, ich
przywi�zanie do
gest�w �ycia codziennego, �e wielu z nich zosta�o moimi przyjaci�mi, �e
uchybi�bym
zar�wno przyja�ni, jak szacunkowi nale�nemu prawdzie historycznej, czyni�c
ich
poprzednik�w wy��cznie "mnichami �wi�tego Bernarda". Po drugie, dlatego �e
cele ich
nie maj� w sobie nic dziwacznego: pod wieloma wzgl�dami mieszcz� si� w
nostalgiach
wielu wsp�czesnych nam ludzi. Praktyki, kt�re sankcjonuj� te cele i
pozwalaj� je
wype�nia�, s� jedynie odbiciem wysi�k�w, ascezy, jakiej, jak s�dzimy,
mo�na wymaga�
od natury ludzkiej i bez kt�rej, prawd� powiedziawszy, w �adnej dziedzinie
-czy b�dzie
to sztuka, czy sport, interesy czy te� badania naukowe - nie mo�na
osi�gn�� nie tylko
doskona�o�ci, ale nawet zwyk�ego powodzenia. Jest rzecz� znamienn�, �e
pierwotne
znaczenie wyrazu "asceta" * jest: "ten, kto wykonuje zaw�d". A po trzecie,
wydaje mi
si�, �e cele zakonnik�w nabieraj� nowego znaczenia w naszym
spo�ecze�stwie, kt�re
�yje w takim samym chaosie, przemocy i trwodze jak spo�ecze�stwo XI wieku.
Chcia�bym, aby w takim w�a�nie duchu czytano stronice po�wi�cone na przy-
k�ad odzie�y albo po�ywieniu: staraj�c si� zrozumie�, ile ludzkiej
przedsi�biorczo-
�ci kryje si� w tych na poz�r b�ahych sprawach. Poza tym spo�ecze�stwu, w
kt�rym
linia" i moda oraz "modna linia" zajmuje tak wa�ne miejsce w�r�d
codziennych
trosk, nie bardzo wypada wydawa� o tym s�dy.
A wreszcie, liczne osoby, kt�re dzi� sk�pi� sobie jedzenia, aby lepiej czy
gorzej
zachowa� m�odo��, zawsze kr�tkotrwa��, powinny chyba zrozumie�, �e tak
samo
mo�na post�powa�, aby s�u�y� Bogu, z mi�o�ci do Boga. Nasze spo�ecze�stwo,
gdzie komandosi, hippisi, sportowcy i nastolatki strzeg� swoich uniform�w
jak
�renicy oka (niekt�rzy woleliby utraci� nawet �ycie ni� bujn� czupryn�),
powinno
zrozumie�, �e tamci ludzie byli g��boko zainteresowani spraw� habitu albo
kaptura,
pasa albo sanda��w, kt�rym ich epoka i ich grupa nadawa�a tysi�ce
symbolicznych
znacze�, tkwi�cych korzeniami w tym, co by�o dla owych ludzi
najwa�niejsze.
T�O HISTORYCZNE
Nikt nie zna dobrze historII - z wyj�tkiem historyk�w, i to tylko w
przypadku,
gdy poruszaj� si� na w�asnym gruncie, to znaczy w obr�bie swojej
specjalno�ci.
* Chodzi o starogreckie s�owo asketes (przyp. red.).
W jeszcze wi�kszej mierze mo�na to odnie�� do historII Ko�cio�a, je�li za�
chodzi
o dzieje zakonnik�w, to poza �piewem gregoria�skim, architektur� i paru
zabaw-
nymi czy groteskowymi epizodami, zwi�zanymi zreszt� z p�niejsz� epok�, dla
wi�kszo�ci os�b jest to naprawd� terra incognita historII �redniowiecznej.
A skoro
nie mo�na uchwyci� jej og�lnych zarys�w, niepodobna te� odnale�� si� w owym
�wiecie t�tni�cym �yciem ani tym bardziej zorientowa� si� w r�norodnych
przeja-
wach wiary, jakie tam nieustannie wyst�powa�y. Dlatego wyda�o mi si�, �e
celowe
b�dzie nakre�lenie obrazu, a raczej wyznaczenie punkt�w orientacyjnych
historII
narodzin, �ycia i �mierci �redniowiecznych zgromadze� religijnych.
B�dziemy tu omawia� tylko okres od X do XV wieku. Ale czy mo�na nie
wspomnie� o �wi�tym Benedykcie z Nursji? Jakkolwiek ten patriarcha i m�dry
prawodawca mnich�w Zachodu, ten "ojciec Europy" (jak s�usznie nazwa� go w
ro-
ku 1947 Pius XII) �y� w wieku VI (ok. 480-547 r.), wycisn�� on znami�
swojej
pot�nej indywidualno�ci na przewa�aj�cej cz�ci obszar�w �ycia religijnego
p�-
niejszych stuleci. Cluny, pierwsze wielkie zgrupowanie zakonne, jakie
powsta�o na
Zachodzie (wiek X), zorganizowane zosta�o wed�ug regu�y benedykty�skiej,
zinter-
pretowanej w duchu Capitulare monasticum �wi�tego Benedykta z Aniane (zmar-
�ego w 821 r.), kt�ry zmierza� do wprowadzenia pewnej systematyzacji regu�
�ycia
klasztornego.
Z Cluny, jako reakcja na "rozlu�nienie", jakie tam zapanowa�o - temat,
kt�ry
jak si� przekonamy, b�dzie si� odradza� ze stulecia na stulecie i kt�ry na
d�ugi czas
zapewni �ywotno�� zakonom religijnym - zrodzi si� Molesmes, z Molesmes za�
wyruszy �wi�ty Robert, wci�� z wol� spe�nienia tych samych postulat�w
surowo�ci
moralnej i obserwowania regu�, i za�o�y Citeaux (1098 r.). Citeaux i
Clairvaux
- jedna z pierwszych jego filII, sk�d porywczy �wi�ty Bernard (1091-1153
r.)
zdominowa� ca�e swoje stulecie - przez pi��set lat pokrywa� b�d� Europ�
sieci�
swoich fundacji.
Tak przedstawia si� bezpo�rednia filiacja benedykty�ska. Ale nie s�d�my, �e
jej rozmach ograniczy� si� do tysi�cy dom�w zakonnych, rozsianych w
strefie jej
promieniowania.
Opr�cz mnich�w kluniackich, reprezentuj�cych to, co mo�na by nazwa� �agod-
n� czy pogodn� obserwancj� regu�y benedykty�skiej, pojawiaj� si� tacy,
kt�rzy, jak
cystersi, zamierzaj� stosowa� regu�� z ca�� jej surowo�ci�, mianowicie
kameduli
(1015 r.) i walombrozjanie (1036 r.).
Ale przecie� nie wszyscy zakonnicy nale�� do filiacji benedykty�skiej: na
przy-
k�ad �yj�cy we wsp�lnotach, ukryci w p�mroku eremici - kartuzi, kt�rych
zakon
zosta� za�o�ony w roku 1084 przez �wi�tego Brunona rodem z nadre�skiej
KolonII.
W tym czasie �ywot pustelniczy ma ogromn� si�� atrakcyjn� i zaczyna si�
rozpo-
wszechnia� na Zachodzie, gdzie najazdy normandzkie, du�skie, madziarskie i
sara-
ce�skie unicestwi�y wszelkie formy zorganizowanego �ycia.
Mnisi z opactwa La Chaise-Dieu (1052 r.), z Grandmont (zgromadzenie za�o-
�one przez �wi�tego Stefana z Muret w 1074 r.), wilhelmici (pod egid�
�wi�tego
Wilhelma z Mal�val,1155 r.) tak�e w��czaj� si� do tego ascetycznego pr�du.
Nie zapominajmy r�wnie� o ruchach reformatorskich wsp�czesnych ruchowi
kluniackiemu, ale kt�re mu si� nie podporz�dkowa�y - Brogne, Fleury-sur-
loire,
Saint-B�nigne w Dijon, Le Bec - i o p�niejszych, wsp�czesnych opactwu w
Cite-
aux, ale niezale�nych od zakonu cysterskiego, jak Sauve-Majeur, Savigny,
Tiron...
Wszystko to wyrasta na odleg�ych polanach, w le�nych ost�pach, gdzie
panuje
cisza i pustka, z dala od miast, siedlisk zarazy i zepsucia.
Ale nie koniec na tym: w wiekach XI i XII pojawiaj� si� pierwsze oznaki
odnowy w zgromadzeniach kanonickich: zakony kanonik�w regularnych w Saint-
-Ruf (ok.1039 r.), w Prze��czy �wi�tego Bernarda (ok.1043 r.), w Saint-
Antoine-
-en-Viennois (1095 r.), w Saint-Victor-de-Paris (1113 r.), a przede
wszystkim zakon
premonstratens�w, za�o�ony w Pr�montr� przez �wi�tego Norberta z Xanten w
1120
roku.
Zadziwiaj�ca �ywotno��, cechuj�ca owe z�ote wieki, nie wyczerpa�a si� w
tych
mnogich fundacjach (aby da� o niej poj�cie, przytoczymy liczby: 694 opactwa
cysterskie pod koniec XIII wieku, a 1000 klasztor�w wed�ug regu�y z Saint-
Ruf).
Opr�cz eremit�w i rekluz�w, kt�rych oczywi�cie niepodobna zliczy�, ale
kt�rych
by�o mn�stwo, trzeba jeszcze wymieni� mnogie wsp�lnoty si�str i braci
szpitalnych,
kt�re opiekowa�y si� przytu�kami, szpitalami i leprozoriami (w niekt�rych
wsp�lno-
tach prze�o�onym musia� by� tr�dowaty) oraz zakonnicy szpitalnik�w, kt�rych
zadaniem by�o zapewnienie opieki pielgrzymom i kt�rzy si�� rzeczy zmieniali
si�
w zakony mnich�w-�o�nierzy, jak szpitalnicy zakonu kawaler�w malta�skich
(1118
r.), templariusze (1128 r.), zakon niemiecki (Krzy�acy,1142 r.), zakon
Alcantara
(1156 r.) itd.
Ko�cz�c ten nader zwi�z�y przegl�d, przypomnijmy oryginalny tw�r tej epoki:
podw�jne klasztory, zawieraj�ce w sobie klasztor m�ski i klasztor �e�ski,
ale �ci�le
rozdzielone, czasem domy pokuty (dla nawr�conych grzesznic) oraz
leprozoria.
Najwi�ksz� osobliwo�ci� tych organizacji by�o to, �e fundatorzy,
"odwr�ciwszy
porz�dek natury", kobietom powierzali zwierzchnictwo nad tymi klasztorami.
Tak
by�o w Fontevrault, za�o�onym oko�o roku 1101 przez b�ogos�awionego Roberta
z Arbrissel, w Saint-Sulpice, za�o�onym przez Rudolfa de la Futaie,
zmar�ego
w 1129 r., gdzie zakonnikom nie wolno by�o wychodzi� bez zezwolenia
prze�o�o-
nej; u gilbertian�w (zakon angielski, za�o�ony przez �wi�tego Gilberta z
Sempring-
ham), gdzie opr�cz zakonnik�w i zakonnic byli �wieccy bracia i siostry; a
tak�e
u brygitan�w (jedyny zakon za�o�ony oko�o roku 1350 przez kobiet�, �wi�t�
Brygi-
d� szwedzk�).
Wreszcie, je�eli chcemy wyrobi� sobie poj�cie o naprawd� wspania�ym roz-
kwicie uczu� religijnych w tej epoce (uczu�, kt�re, co prawda, jak si�
przekonamy,
o�ywia�y tylko niewielk� cz�� spo�ecze�stwa), nie mo�na pomin��
niezliczonych
ruch�w o zabarwieniu spo�eczno-religijnym, jak waldensi, zwani r�wnie�
"ubogimi
z Lyonu", lub "katolickimi ubogimi" (ok. 1169 r.), jak begardzi, zwani
r�wnie�
papelardami albo poczciwcami (ok.1170 r.), jak humiliaci (ok.1184 r.) i
"ubodzy
lombardzcy" kt�rzy przyznawali kobietom prawo wyg�aszania kaza� i zostali
pot�-
pieni w roku 1184. Ruchy te g��boko przenika� (co podkre�la�y ich nazwy)
duch
doskona�ego ub�stwa i czysto�ci, tendencje antyklerykalne i, bardzo cz�sto,
na-
dzieje mniej lub bardziej millenarystyczne; odnajdujemy je w kongregacji
za�o�onej
(ok.1189-1192) przez Joachima z Fiore, kt�rej wp�yw pozosta� �ywy do dzi�.
�ycie monastyczne kwit�o bujnie na Zachodzie od VI do XII wieku. Zakony
utworzone p�niej - paulini (1215 r.), celestyni (1259 r.), oliwetanie
(1307 r.)
- rozwin�y si� s�abo albo w og�le zanika�y (np. jezuaci,1307-1618).
Na stulecia XI i XII przypada r�wnie� apogeum ruchu kanonickiego. Spo�r�d
klasztor�w kanonik�w regularnych, powsta�ych w wieku XIII, niekt�re
przesta�y
istnie� -jak blancs-manteaux*, jak brygitanie; inne, ma�o znane, odegra�y
minimal-
n� rol�, jak na przyk�ad krzy�acy z czerwon� gwiazd� (1237 r.).
Jest rzecz� jasn�, �e ruchy monastyczne i kanonickie by�y odpowiedzi� na
oczekiwania i potrzeby spo�ecze�stwa. Gdy zmieni�y si� czasy, mog�y jeszcze
istnie�, ale okres ich �wietno�ci min�� bezpowrotnie.
Pod koniec wieku XII spo�ecze�stwo g��boko si� przeobra�a, Ko�ci� prze�y-
wa kryzys, wielkie klasztory - Cluny, Citeaux - chyl� si� ku upadkowi.
Dlaczego?
- zbyt d�ugo trzeba by wyja�nia�, gdy�, jak si� �atwo domy�li�, czynniki
tej ewolu-
cji, pod wielu wzgl�dami dramatyczne, s� r�norodne i bardzo liczne.
Kt� odpowie na wyzwania, jakie historia rzuci�a wtedy chrze�cija�stwu?
Podj�� si� tego wiek XIII, wielki, pe�en blasku i bardzo p�odny wiek XIII!
Poniewa�
ludzie w imi� ewangelicznego ub�stwa masowo protestowali przeciwko zbytkowi
(oczywi�cie wzgl�dnemu) pierwszego spo�ecze�stwa konsumpcyjnego i przeciw
demoralizacji miast, wiek XIII stworzy zakony ubo�sze ni� ubodzy,
gnie�d��ce si�
teraz w miastach jako "ignoranci z ignorantami" i "uczeni z uczonymi". Tak
zrodzi�y si� zakony �ebrz�ce: franciszkanie w roku 1209 woko�o biedaczyny z
Asy-
�u, �wi�tego Franciszka (1182-1226), karmelici, kt�rych regu�a klasztorna
zosta-
�a zatwierdzona w roku 1226, gdy genera�em zakonu by� �wi�ty Szymon Stock,
i dominikanie, uczniowie zapalczywego Kastylijczyka, Dominika Guzmana
(1170-1221).
Przy��cz� si� do nich p�niej trynitarze i mercedariusze, serwici (zakon
za�o�o-
ny w roku 1233 przez siedmiu florenckich patrycjuszy), augustianie, kt�rzy
dopiero
w wieku XVI uznani zostali za zakon �ebrz�cy, i minimi, czyli bracia
najmniejsi
(zakon ten, za�o�ony w roku 1435 przez �wi�tego Franciszka a Paulo, jest
ostatnim
z serII zakon�w �ebrz�cych).
W zasadzie ka�dy z tych zakon�w mia� w�asne pole dzia�ania, mimo to nie
brak
* Dos�ownie: bia�e p�aszcze; nazwa pochodzi od noszonych przez zakonnik�w
bia�ych habit�w
(przyp. red.).
by�o punkt�w spornych i rywalizacja bywa�a zaci�ta; dominikanie, uczeni i
za-
wzi�ci dyskutanci, ostro broni� zasad ortodoksji; franciszkanie, serdeczni
i wyrozu-
miali, po�wi�caj� si� dzia�alno�ci w�r�d ludu; trynitarze i mercedariusze
wykupuj�
chrze�cijan, kt�rzy dostali si� do niewoli poga�skiej; serwici, rz�dz�cy
si� regu��
�wi�tego Augustyna, ��cz� duszpasterstwo z �yciem kontemplacyjnym, podobnie
jak augustianie, karmelici i minimi.
Czy znaczy to, zapyta kto�, �e mnisi, kanonicy regularni i szpitalnicy
znikaj�?
Nic podobnego. �yj� dalej, trwaj�, wegetuj�, przeprowadzaj� reformy.
Sylwestria-
nie (1231 r.), oliwetanie, celestyni, wilhelmici, mnisi kongregacji z Monte
Vergine
(1124 r.) s� w gruncie rzeczy "nowymi odga��zieniami starego pnia
benedykty�-
skiego", jak pisze ojciec Cousin. Mnichami s� r�wnie� klerycy apostolscy
�wi�tego
Hieronima (kongregacj� t� za�o�y� b�ogos�awiony Jan Colombini, zmar�y w
1367
roku). Nazywano ich i padri dell' aquavita (ojcami okowity), gdy� zajmowali
si�
gorzelnictwem, albo jezuatami, bo nieustannie mieli na ustach imi� Jezus.
Krzy�acy
- z czerwon� gwiazd�, z czerwonym sercem, w�oscy, czescy, niderlandzcy -
byli
kanonikami regularnymi, podobnie jak blancs-manteaux (1257 r.).
Zasygnalizujmy jeszcze pojawienie si� z pocz�tkiem wieku XIV �wieckiej
kongregacji aleksjan�w, zwanych r�wnie� lollardami albo cellitami. Za cel
wzi�li
sobie towarzyszenie skazanym na �mier�, grzebanie cia� zmar�ych na d�um� -
co
wielu z nich przyp�aci�o �yciem - i piel�gnowanie chorych umys�owo, co
czyni�
jeszcze dzisiaj.
Zauwa�my ponadto, �e wi�kszo�� zakon�w �ebrz�cych oraz benedyktyni i cys-
tersi organizuj� tzw. trzecie zakony, b�d� �wieckie, b�d� regularne, ze
�lubami
zwyk�ymi albo uroczystymi. Te trzecie zakony umo�liwiaj� ludziom �wieckim
praktykowanie w �yciu zasad zakonu, z kt�rym s� po�rednio zwi�zani.
Pami�tajmy wreszcie, �e pocz�wszy od wieku XV, a nawet wcze�niej, zw�asz-
cza pod naciskiem "uczu� narodowych", wielkie zakony, jednolite i
scentralizowa-
ne, dziel� si� na kongregacje, najcz�ciej o wyra�nym zabarwieniu j�zykowym
i narodowym. Wymie�my kongregacje benedykty�skie z Bursfeld w Niemczech,
kongregacj� szkock� (od 1215 r.) z Gubbio we W�oszech, z Melk w AustrII, z
Val-
ladolid w HiszpanII itd. Ale mo�na by tak�e wyliczy� kongregacje
cysterskie,
kamedulskie i kanonickie, wymieni� prowincje i przytoczy� reformy mi�dzy
innymi
franciszka�skie, o bardzo wyra�nych tendencjach od�rodkowych.
W�adcy, kt�rych organiczny uniwersalizm zakonnik�w dra�ni� albo niepokoi�
i kt�rym bardzo zale�a�o na powstrzymaniu przep�ywu dziesi�cin, jakie
zakony
p�aci�y Rzymowi, cz�sto podsycali te separatyzmy, a w ka�dym razie z nich
korzys-
tali. Ze swojej strony papie�e przyznawali przywileje tym prowincjom i tym
kon-
gregacjom, kt�re dochowywa�y im wierno�ci albo mog�y stanowi� przeciwwag�
w�adzy kr�lewskiej, jej zdzierstw i jej wszelkiego rodzaju kontroli.
Kiedy wojna stuletnia, kl�ski g�odu, wielka zaraza, schizma zachodnia,
wyra�-
ne herezje (Wiklifa i Husa) oraz d�ugotrwa�y chaos millenaryzm�w i
profetyzm�w
ludowych przyt�ocz� Ko�ci�, kiedy reforma protestancka �ci�gnie burz�,
kt�rej
skutkom reforma katolicka nie potrafi si� przeciwstawi�, a tym bardziej nie
zdo�a
naprawi� b��d�w, kt�re je spowodowa�y, zakonnicy, r�wnie� bardzo cz�sto
prze�y-
waj�cy g��bokie kryzysy wewn�trzne i podlegaj�cy r�nym wp�ywom i naciskom,
nie zdo�aj� znale�� w sobie do�� si�y, aby podj�� walk�. Zakony utrzymuj�
si�, ale
z wielu przyczyn brak im b�dzie ducha przedsi�biorczo�ci, kt�ry o�ywia� je
przez
stulecia. B�d� wi�c musia�y ust�pi� miejsca innym organizacjom - jak
klerycy
regularni (jezuici, pijarzy, barnabici itd.), jak wsp�lnoty, gdzie
obowi�zywa�y tylko
�luby zwyk�e (oratorianie, doktrynarze, lazary�ci itd.) - lepiej
przystosowanym do
walki, jaka toczy si� w nowoczesnym spo�ecze�stwie.
Wobec r�norodno�ci zjawisk, wynikaj�cej z ludzkiej zdolno�ci tworzenia,
niekt�re umys�y ogarnia� niepok�j albo gniew. Widzia�y w niej zamach na
ustalony �ad i zdrowy rozs�dek, trwonienie energII, zdro�n� ludzk� s�abo��.
�wi�ty Benedykt (Regu�a XL,1) rozumia�, �e ka�dy otrzyma� sw�j w�asny dar
od
Boga (dlatego zreszt� ten reformator odczuwa� pewne skrupu�y, wyznaczaj�c
dla
wszystkich zakonnik�w jednakow� racj� �ywno�ci). Poza tym wiedzia�, jak
s�abi
s� ci biedni ludzie (infirmorum contuentes imbecillitatem). Innych cieszy
taka
rozmaito�� i nie brak wzmianek o "stu kwiatach". Oto co m�wi w obronie
r�norodno�ci zakon�w �ebrz�cych tak zgry�liwy zazwyczaj Idzi li Muisis:
"Pi�kno�ci� �wiata jest rozmaito��, kt�ra jest darem Bo�ym. Popatrzcie na
r�nobarwne kwietne ��ki."
Tym, co winno zapewnia� "jedno�� w rozmaito�ci" (�eby pos�u�y� si� for-
mu��, na kt�r� cz�ciej powo�ywano si� w Europie, ni� j� stosowano, z czego
dawni
prawodawcy w pe�ni zdawali sobie spraw�), jest pos�usze�stwo. "Jakiekolwiek
b�d�
ga��zie dobrych uczynk�w, w kt�re obfitowa� b�dzie nasz �ywot, niezb�dn�
jest
rzecz�, aby zrasta�y si� one (coalescat) u podstaw - we wsp�lnych
korzeniach
pos�usze�stwa." A kartuz Gwigon powiada: "Bez w�tpienia mo�emy przestrzega�
wielu rzeczy, i to bardzo r�nych; ale mamy wszelkie powody, aby spodziewa�
si�,
�e wszystkie one b�d� dla nas owocne dzi�ki jedynemu dobru -
pos�usze�stwu."
Prze�o�one na j�zyk socjologII politycznej oznacza to, �e mnogo�� i
r�norodno��
opinII i dzia�a� s� dobroczynne pod warunkiem, �e istnieje jakie� pod�o�e
obywatel-
skie, wsp�lne dla wszystkich.
CZY ZAKONNICY BYLI POTRZEBNI W STULECIACH WIARY?
Wielu zastanowi si�, by� mo�e (i to nie tylko w�r�d niewierz�cych), jakie
potrzeby zaspokajali zakonnicy w spo�ecze�stwie tak g��boko wierz�cym jak
spo�e-
cze�stwo �redniowieczne. Ot� poza tym, �e pe�nili tysi�czne funkcje
spo�eczne,
kt�rych w �redniowieczu nikt nie chcia� si� podejmowa�, jest spraw�
oczywist�, �e
odgrywali niezmiernie wa�n� rol� w �yciu religijnym.
Z wielu wzgl�d�w nie mo�na �redniowiecza uwa�a� za epok� wiary. To zna-
czy wiary autentycznej i w pe�ni prze�ywanej. Jest to epoka wierze�,
przes�d�w
i dewocyjnej bigoterII, wielkich zbiorowych, irracjonalnych poryw�w,
pielgrzymek,
niekiedy obowi�zkowych, wypraw krzy�owych o niejasnych celach, spo�eczno-
mis-
tycznych prze�om�w, pr�d�w millenarystycznych, wszelkiego rodzaju profetyz-
m�w. Toussaert m�wi o "bezu�ytecznym bala�cie niepokoj�cej naiwno�ci i
braku
szacunku..." "Pobo�no�� istnieje w sercach - dorzuca - ale nie wydaje si�,
aby
w nich rodzi�a fundamentaln� prawo��... �arliwo�� jest kr�tkotrwa�a,
spontaniczna
i powierzchowna." Najstraszniejsze blu�nierstwa i przekle�stwa s� rzecz�
powsze-
dni�. Ludzie rozmawiaj�, �miej� si�, mamrocz� podczas mszy albo w og�le nie
chodz� do ko�cio�a.
W relacji z pierwszej krucjaty, Gesta Dei per Francos, Fulcher z Chartres
biada, �e w�r�d duchowie�stwa i ludu wiara zanika.
Nawet pielgrzymki nie zawsze s� buduj�ce. Cz�sto podejmuje si� je nie, aby
wype�ni� �lubowanie albo odpokutowa� grzech, ale magis proposito evagandi,
a wi�c raczej w celach turystycznych, a nawet �eby uprawia� amory! W
pielgrzymu-
j�cym pstrym t�umie trafiaj� si� nierz�dnice, z�odzieje, przekupnie,
awanturnicy...
Pod koniec d�ugiego i bardzo szczeg�owego wywodu Toussaert dochodzi do
wniosku, �e w wieku XV we FlandrII 10 procent ludzi by�o prawie poganami i
stale
uchyla�o si� od obowi�zku spowiedzi wielkanocnej (w spo�ecze�stwie, gdzie
ksi�dz
by� w zasadzie absolutnym panem); 10 procent stanowili ludzie bardzo
religijni,
przyst�puj�cy cz�sto do Pa�skiego Sto�u; 40 procent przyst�powa�o
regularnie do
spowiedzi wielkanocnej i na tym poprzestawa�o, a 40 procent czyni�o to
nieregular-
nie i niedbale (czyli �e mamy tu idealn� krzyw� Gaussa*). Istotnie,
praktyki religij-
ne wcale nie by�y tak wytrwa�e, �arliwe i powszechne, jak si� og�lnie
uwa�a.
Owszem, �ycie by�o przesycone religi�, ale - poza kilkoma wzlotami praw-
dziwego uczucia albo "nami�tnej i spazmatycznej" pobo�no�ci - codzienna
egzys-
tencja poprzestawa�a na letnich uczuciach, Deo oblito (o Bogu zapominaj�c),
jak
pisze Miko�aj z Clamanges.
Wiara ludu by�a jednocze�nie naiwna, silna, gwa�towna, zupe�na, agresywna,
ale r�wnie� - przy braku �cis�ej kontroli, jak� dla zakonnik�w stanowi�y
regu�a
i obyczaj (a tak�e nadz�r prze�o�onych) - pe�na zabobon�w i
niedorzeczno�ci.
Naiwna. Znana jest legenda o Kuglarzu Matki Boskiej. Mniej rozpowszech-
niona jest historia nierz�dnicy, kt�ra na cze�� Panny MarII nigdy nie
"pracowa�a"
w sobot� i ofiarowywa�a Jej tego dnia "�wieczk� kupion� za sw�j lichy
zarobek...,
a kiedy umar�a, Naj�wi�tsza Panna uwolni�a jej dusz� z r�k diabelskich".
Podobnie
opowiadano ca�kiem serio o z�odzieju, kt�ry przed "skokiem" pobo�nie
zanosi�
mod�y do MarII, dzi�ki czemu i on r�wnie� unikn�� wiecznego pot�pienia.
* Carl Friedrich Gauss (1777-1855), matematyk niemiecki, wykre�li� krzyw�,
okazuj�c� rozk�ad
normalny prawdopodobie�stw (przyp. red.).
Silna. Wiara musia�a by� �ywa i g��boka, skoro ludzie mo�ni przez chrze�-
cija�sk� pokor� dawali swoim dzieciom �ebrak�w za chrzestnych rodzic�w, a
mnisi
zgadzali si�, aby rz�dzi�a nimi kobieta.
W czasie po�aru, kt�ry spustoszy� Grande-Chartreuse w pa�dzierniku 1592
roku, w wigili� Wszystkich �wi�tych, przeor generalny, dom Hieronim
Marchant,
pospieszy� do ko�cio�a, wzi�� w r�ce �wi�te cyborium i ukl�k� u st�p
o�tarza po-
wtarzaj�c: Bene omnia fecit Dominus (Dobre jest wszystko, co B�g uczyni�).
Na-
st�pnie, kiedy musia� ju� opu�ci� stoj�cy w p�omieniach ko�ci�, otoczony
swoimi
zakonnikami wszed� na wzniesienie g�ruj�ce nad klasztorem, zwr�ci� si� ku
puste-
lni, pob�ogos�awi� j� i wyrzek� te proste s�owa: Sit Nomen Domini
benedictum in
saecula (Niech Imi� Pa�skie b�dzie pochwalone na wieki).
Czytamy, �e przy budowie ko�cio�a Saint-Denis wierni, chc�c pom�c mni-
chom, zaprz�gali si� przed wo�ami i wykonuj�c w ten spos�b prac� zwierz�t
poci�-
gowych wydobywali kamienne bry�y z kamienio�omu.
Zupe�na. Pot�n� kongregacj� benedykty�sk� z Affligem we FlandrII, kt�ra
swoimi wp�ywami si�ga�a a� do Niemiec, za�o�y�o sze�ciu rycerzy-
rozb�jnik�w...
Pewien mnich kluniacki utrzymywa�, �e dzi�ki mod�om �wi�tego Odylona,
opata w Cluny, dusze pot�pione doznawa�y ulgi w poniedzia�ki i wtorki.
Uczony
benedyktyn, kt�ry fakt ten przytacza, nie mo�e si� powstrzyma� od uwagi:
"B��dna
z punktu widzenia teologII [bo w gruncie rzeczy Odylon okazuje si� tutaj
mi�osier-
niejszy od Boga] my�l ta �wiadczy o wielkiej pobo�no�ci i ogromnej
wra�liwo�ci na
cierpienia bli�nich."
Agresywna. Musia�a by� agresywna, skoro z tak� gwa�towno�ci� mog�a si�
rozp�ta� krytyka skierowana przeciwko dogmatowi. Uderzenie by�o chyba
mocne,
gdy Piotr Wielebny us�ysza� od Piotra z Bruis (ok.1126-1147), �e
niepotrzebny jest
chrzest dzieciom, �e niepotrzebne s� ko�cio�y, modlitwy �ywych o ul�enie
cierpie�
duszom zmar�ych i �e on, Piotr z Bruis, brzydzi si� krzy�em, gdy� przybity
by� do
niego Zbawiciel (dlatego publicznie go spali�).
Obecno��, przyk�ad i oddzia�ywanie opactw, kt�re por�wna� by mo�na do
o�rodk�w energII duchowej i aktywno�ci spo�ecznej, do "rozg�o�ni"
chrze�cija�st-
wa, okazuj� si� wi�c absolutnie konieczne. Cokolwiek by�my o tym my�leli,
s� to
pot�ne czynniki racjonalizacji umys��w i zachowa�, wspania�y spos�b
uczenia
ludzi kontroli nad sob� i tego poszanowania prawa, kt�rego tak bardzo
brakowa�o
�redniowiecznemu spo�ecze�stwu.
By� to wyborowy korpus, kt�ry broni� stale od wewn�trz zagro�onych
forpoczt
chrze�cija�stwa, tarcza chroni�ca miasta i odpieraj�ca nieprzyjaci� (ad
repellendos
hostes), kr�tko m�wi�c si�a, kt�ra zapewnia�a wierze trwanie i przetrwanie.
Ludowa pobo�no��, ze swoimi relikwiami i lokalnymi �wi�tymi, oczyszcza�a
si� i subtelnia�a dzi�ki eremitom. Nauczali oni religII bardziej
wewn�trznej, bardziej
osobistej, bardziej dba�ej o stosowanie zasad moralnych. Ich nawo�ywanie do
poku-
ty, ich przyk�ad sk�ania�y grzesznego cz�owieka, kt�ry niechybnie sta�by
si� �upem
szatana, do skruchy, �alu za grzechy i spowiedzi. Idea� ub�stwa, kt�re
umocni si�
w swoim podstawowym postulacie w p�niejszych dziesi�cioleciach - pomy�lmy
o niezliczonych zrzeszeniach ludzi �wieckich, kt�rzy wezm� go za swoje
has�o - ma �r�d�o w �yciu pustelniczym. Ono to, kr�tko m�wi�c, spowoduje
"wyra�ny zwrot ku trosce o wieczne zbawienie", kt�r� tak mocno odczuwa�
b�d� nast�pne stulecia.
D�ugi dzie� zakonnika
PLAN ZAJ��
Rozdzia� pierwszy
W�a�nie wybi�a p�noc. W przesyconym modlitwami p�mroku m�skie po-
stacie w po�piechu d��� do prezbiterium ko�cio�a, lekko sun�c w swoich kapciach.
Zacz�� si� d�ugi dzie� zakonnika. Godzina za godzin� b�dzie p�yn�� w takt matuti-
num i laudes, primy, tercji, seksty i nony, nieszpor�w i komplet.
Trudno dzi� odtworzy� rozk�ad zaj�� �wczesnego mnicha. Przede wszystkim
dlatego, �e �redniowiecze, o wiele mniej od nas wra�liwe na warto�� czasu i jego
dok�adny przep�yw, pozostawi�o nam w tej dziedzinie bardzo niedok�adne wskaz�-
wki. Po drugie, plan zaj�� zmienia� si� zale�nie od zakonu i od kongregacji, zar�w-
no w czasie, jak w przestrzeni. A wreszcie, w tym samym klasztorze zmienia� si� on
zale�nie od pory roku i okresu liturgicznego. Przyk�ady mo�na by mno�y� w nie-
sko�czono��. Poprzestaniemy wi�c na przytoczeniu podanego w dziele ojca Cousin
rozk�adu zaj��, obowi�zuj�cego w klasztorze kluniackim w okresie zr�wnania dnia
z noc�, to znaczy w pierwszej po�owie kwietnia - pocz�tek okresu wielkanocnego
- oraz w drugiej po�owie wrze�nia.
GODZINA ZAJ�CIA
ok. 0,30 wigilie (czuwanie); dzisiaj godzina czyta�
ok.2,30 ponowny sen
ok.4,00 o �wicie: matutinum; dzisiaj laudes
ok.4,30 znowu sen
5,45 wstawanie definitywne (wraz ze wschodem s�o�ca), toaleta
przed 6, 00 msze prywatne (od 23 wrze�nia do 1 listopada)
ok.6,00 prima
ok.6,30 kapitu�a (zebranie ca�ej wsp�lnoty)
Sen, odpoczynek i wstawanie
a) cz�� liturgiczna: modlitwy, druga cz�� primy; lektura jednego rozdzia�u 19
regu�y zakonnej lub przypadaj�cej na ten dzie� ewangelii z komentarzem opata
albo - pod jego nieobecno�� - przeora
b) cz�� administracyjna: zarz�dzaj�cy wsp�lnot� przedstawiaj� rachunki; opat
omawia bie��ce sprawy klasztoru
c) cz�� dyscyplinarna: raz na tydzie� ci, kt�rzy pope�nili grzech, oskar�aj� si�
sami albo oskar�aj� ich bracia; jest to kapitu�a win
ok.7,30 msza poranna konwentualna (tzn. dla ca�ej wsp�lnoty)
od 8,15 do 9,00 msze prywatne; jest to normalna pora ich odprawiania od Wszystkich �wi�tych do
Wielkanocy i od Wielkanocy do 13 wrze�nia; albo - praca
od 9, 00 do 10,30tercja, a po niej msza konwentualna
od 10,45 do 11,30 praca
ok.11,30seksta
ok.12,00obiad (prandium)
od 12,45 do 13,45 odpoczynek
od 14,00 do 14,30 nona
od 14,30 do 16,15 praca w ogrodzie latem, a pod dachem albo w skryptorium w zimie i w z�� pogod�
od 16,30 do 17,15 nieszpory
od 17,30 do 17,50 lekka kolacja (cena), wyj�wszy dni postne
ok.18,00 kompleta
ok.18,45udanie si� na spoczynek.
Po komplecie jeden z zakonnik�w winien obej�� budynki z zapalon� latarni�
(lucubrum) w r�ku, aby go mo�na by�o rozpozna�. Ma on skontrolowa� (scrutinium
faciat) kolejno zabudowania gospodarcze, rozm�wnic�, prezbiterium, spi�arni�,
refektarz, infirmeri� oraz zamkn�� bram� - z obawy przed ogniem, przed z�odzieja-
mi, a tak�e, aby bracia nie wymykali si� z klasztoru...
SEN, ODPOCZYNEK I WSTAWANIE
U kartuz�w czas przeznaczony na sen waha� si� od 6 godzin 20 minut w okresie
przesilenia letniego do 9 godzin z ko�cem wrze�nia. Czas ten kurczy� si� nast�pnie
do 6 godzin 45 minut i wzrasta� do 7 godzin 45 minut pod koniec pa�dziernika,
zmniejsza� si� do 6 godzin 20 minut w dniu 2 listopada i tak dalej; maksimum
osi�ga� wi�c pod koniec wrze�nia, minimum za� na Wielkanoc, przy czym �rednia
roczna wynosi�a 7 godzin i 10 minut.
Kartuzi utrzymuj�, �e kompensowanie snu nie w skali jednego dnia, jak dzieje
si� u nas, ale w skali p�r roku, to znaczy z paromiesi�cznym op�nieniem, by�o
zjawiskiem powszechnym, zw�aszcza w �rodowisku zakonnym.
W opracowaniu planu zaj�� zakonnik�w, opr�cz ch�ci umartwiania si�, dzia�a-
�y inne jeszcze motywy. W wiekach �rednich wszyscy budzili si� o �wicie albo
nawet przed �witem. Kto chcia� wie�� �ywot szczeg�lnie przyk�adny, musia� wsta-
wa� bardzo wcze�nie, to znaczy w porze, kiedy inni jeszcze spali. Poza tym zakon-
nicy zawsze mieli predylekcj� do godzin nocnych i �witania, zmierzch to "pora
podejrzana". �wi�ty Bernard g�osi� chwa�� godzin czuwania, ch�odnych i spokoj-
nych, kiedy czysta i swobodna modlitwa weso�o wznosi si� ku niebu, umys� jest
jasny, a cisza doskonalsza ni� o ka�dej innej porze.
Poniewa� �r�d�a sztucznego �wiat�a by�y nieliczne, zakonnicy, podobnie jak
ch�opi, woleli pracowa� przy naturalnym �wietle.
Powinno�ci� ich by�o modli� si� w porach, kiedy nie modlili si� inni, g�osi�
Laus perennis, os�aniaj�c w ten spos�b �wiat prawdziw� tarcz� duchow�. Zaskoczo-
ny burz� morsk� kr�l Filip August m�wi: "Oby�my tylko dotrwali do jutrzni,
a b�dziemy ocaleni, w�wczas bowiem mnisi zaczynaj� oficjum* i nas zluzuj�
w modlitwie."
Inn� cech� �ycia zakonnego, kt�ra mo�e dzisiaj nas dziwi�, jest pora posi�k�w;
nie spo�ywano ich przed dwunast� w po�udnie. W niekt�rych benedykty�skich
rozk�adach zaj�� z wieku X jedyny posi�ek, jaki przewidywano w ci�gu dnia w zi-
mie, by� o godzinie pi�tnastej (o osiemnastej w Wielkim Po�cie!). Dla ludzi, kt�rzy
od drugiej w nocy byli na nogach, musia�o to by� bardzo uci��liwe. Rozumiemy,
dlaczego francuskie dener (je�� obiad) i d�jeuner (je�� �niadanie) pochodzi od
�aci�skiego disiunare (przerywa� post).
W letnim rozk�adzie godzin figurowa�y dwa posi�ki: prandium w po�udnie
i cena, lekka kolacja, kt�rej nie jadano w dnie postne, pomi�dzy godzin� siedemnas-
t� a osiemnast�.
I jeszcze inny rys zakonnych plan�w dnia: m�drze przeplataj� one godziny
wielkiej koncentracji z chwilami relaksu, ale wype�niaj� dzie� bez jednej ca�kiem
wolnej chwili. Nie ma czasu na divagatio, na zadum�, na swobodne rojenia.
Wszystkie dawne regu�y dozwala�y na po�udniow� drzemk�. To ust�pstwo
t�umaczy si� kr�tko�ci� klasztornej nocy, trudami nocnego czuwania, zm�czeniem
prac� i upa�em (nie zapominajmy, �e regu�a benedykty�ska powsta�a we W�oszech).
Przeci�tnie drzemka trwa�a od jednej do p�torej godziny letniej, to znaczy dwie
godziny zegarowe; ale zwyczaje i w tym przypadku zmienia�y si�, zale�nie od
klasztoru.
Pocz�tkowo w klasztorach kartuskich drzemano wprost na �awie. W zasadzie
drzemka dozwolona by�a zakonnikom starym i s�abym. P�niej, jak czytamy w jed-
nym z kartuskich tekst�w, zadecydowano, �e mnisi mog� j� odbywa� in Iectis suis...
humanae compatientes inf�rmitati (w swoich ��kach... przez wzgl�d na ludzk�
s�abo��), jak g�osi pewien kartuski tekst. Nale�a�o k�a�� si� do snu tu� po komplecie,
o sta�ej porze, nie czuwa� bez wyra�nego pozwolenia prze�o�onego (w obawie
przed gorliwcami, kt�rzy mogliby przesadza� w umartwianiu si�). Ojcowie nie
wracaj� do ��ek po jutrzni, chyba �e tego dnia wypada minutio (to znaczy pusz-
czanie krwi, do czego jeszcze powr�cimy). Obowi�zani s� nosi� pas (Iumbaria,
* Oficjum - w Ko�ciele katolickim zbi�r modlitw odmawianych w r�nych porach dnia (przyp. red.).
bracile), nawet w godzinach snu, jako �e pas jest jednocze�nie i przypomnieniem
tekstu Ewangelii: Sint lumbi vestri praecincti - "Niech b�d� przepasane biodra
wasze" (to znaczy b�d�cie gotowi odpowiedzie� na wezwanie Bo�e), i aluzj� do
obowi�zku dochowywania czysto�ci. Ci, kt�rzy nie chcieli spa�, mogli czyta�,
poprawia� r�kopisy, a nawet �wiczy� si� w �piewie w klasztornym wirydarzu, pod
warunkiem, �e "nie b�dzie to przeszkadza�o innym" (ne alienum non inquiet).
Kto nie zrywa� si� z pos�ania na pierwszy d�wi�k dzwonu (facto signo absque
mora) - pisze �wi�ty Benedykt - pope�nia� grzech, z kt�rego musia� si� spowiada�
podczas kapitu�y win! Nie mog�o by� mowy o powt�rnym za�ni�ciu! Zreszt� wy-
znaczano mnicha, kt�ry kr��y� z latarni� w r�ku i mia� wyszukiwa� tych, kt�rzy
zaspali. Je�eli natrafi� na kt�rego� z nich, stawia� latarni� w nogach ��ka i obudzo-
ny �pioch musia� potem, "aby wszyscy si� dowiedzieli", w�drowa� po ca�ym klasz-
torze z latarni� w r�ce do chwili, gdy znalaz� nast�pnego winowajc�. Trzeba wi�c
by�o wstawa� szybko, aby nie sp�ni� si� na jutrzni�. Podobno kt�rej� nocy Piotr
Nolasco, za�o�yciel mercedariuszy, zbudzi� si� za p�no. "Szybko w�o�y� szkaplerz
i pobieg� ciemnymi korytarzami do kaplicy. Wielkie by�o jego zdumienie, gdy
zobaczy�, �e kaplica jest rz�si�cie o�wietlona i �e zamiast zakonnik�w, z kt�rych
�aden nie obudzi� si� na zwyk�y g�os dzwonu, w stallach siedz� bia�o ubrani anio�o-
wie. W pierwszej stalli, w kt�rej by�o jego miejsce jako generalnego prze�o�onego
zakonu, siedzia�a Naj�wi�tsza Panna we w�asnej osobie, z otwart� ksi�g� w r�kach"
(D. Aim�-Azam).
Przed po�o�eniem si� do ��ka - powiada Gwigon, m�dry preceptor kartuz�w
- nale�y obra� sobie jaki� przedmiot rozwa�a� albo medytacji, "przy kt�rych si�
za�nie", bo niedobrze jest, gdy my�l nasza b��ka si� w pr�nych marzeniach.
"Dzi�ki temu - dodaje - twoja noc b�dzie jasna, jak by� dzie�, a noc, dzi�ki tej
�wiat�o�ci, kt�ra stanie si� twoj�, przyniesie ci wielk� rado��. Za�niesz cicho, wypo-
czywa� b�dziesz w pokoju, zbudzisz si� bez trudu i �acno powr�cisz do przedmiotu
twoich rozwa�a�, od kt�rych wcale si� nie oddali�e�."
A je�eli mimo wszystko nie mo�na zasn��? Je�eli mnich, chory, causa infir-
mitatis, cierpi na bezsenno��? "Mo�esz od�piewa� msz�, ale lepiej, aby� si� od tego
powstrzyma�." A propos ��ka, H�lyot przytacza jedn� z pobo�nych legend, kt�re
niegdy� s�u�y�y zbudowaniu dusz chrze�cija�skich. �wi�ty Wilhelm z Vercelli,
za�o�yciel kongregacji w Monte-Vergine, sta� si� pewnego dnia przedmiotem kalu-
mnii. Dworacy kr�la Neapolu i Sycylii oskar�yli go o ob�ud� i aby wykaza�, �e
"serce jego pe�ne jest nami�tno�ci i grzech�w", nas�ali na niego kurtyzan�. Ta
"bezwstydnica" przyrzek�a im, �e "z�amie jego czysto��". �wi�ty pozornie ust�pi�
jej pragnieniom, ale "pod warunkiem, �e ona po�o�y si� w �o�u, kt�re on u�ciele dla
siebie... Kurtyzana bardzo si� zdziwi�a... kiedy wszed�szy do izby, gdzie mia�a
dokona� rzekomego podboju, ujrza�a tylko pos�anie z roz�arzonych w�gli, na kt�-
rym po�o�y� si� �wi�ty, zach�caj�c j�, aby uczyni�a to samo." (Jak widzimy, �wi�ci
uciekaj� si� do osobliwych metod, aby nie ulec pokusie.) Kurtyzana tak by�a zdu-
miona tym, co zasz�o, �e natychmiast si� nawr�ci�a, sprzeda�a ca�e swoje mienie,
a uzyskane pieni�dze zanios�a �wi�temu Wilhelmowi, kt�ry za�o�y� klasztor �e�ski
w miejscowo�ci Venosa, prze�o�on� jego czyni�c t�, kt�ra pr�no wodzi�a go na
pokuszenie. Jej pokuta, umartwienia i heroiczne cnoty zyska�y jej po �mierci tytu�
b�ogos�awionej: b�ogos�awiona Agnieszka z Venosy.
�Y� W UB�STWIE TO �Y� WOLNYM
Wyraz "ub�stwo kryje w sobie wiele znacze� kto� ubogi w Stanach Zjed-
noczonych by�by bogaty w Azji). Jak� n�dz� trzeba by�o cierpie� w �redniowieczu,
�eby by� biedniejszym od ch�op�w? Jednak�e ub�stwo nie musi by� t� n�dz�, kt�ra
czyni cz�owieka g��boko zale�nym fizycznie i moralnie, i w tym znaczeniu ubogi
jest raczej przeciwie�stwem cz�owieka mo�nego (potens) ni� bogacza (dives).
W gruncie rzeczy idea� ub�stwa jest idea�em wolno�ci, odmow� wszelkiej
alienacji, wszelkiej zale�no�ci, jak b�dzie ni� negotium pacis, �wiadomy pacyfizm
tych (pielgrzym�w, zakonnik�w, duchownych i pokutnik�w), kt�rzy nie chc� si�
da� wpl�ta� w b��dne ko�o przemocy.
Istotnie, sprawa nie jest prosta i wywo�ywa�a niezliczone interpretacje oraz nie
ko�cz�ce si� spory. Pocz�tkowo ub�stwo jest logicznym nast�pstwem "ca�kowitego
wyrzeczenia, kt�re stanowi istot� powo�ania do �ycia doskona�ego; polega na tym,
�eby porzuci� wszystko nie w tym celu, aby by� ubogim, lecz aby oderwa� si� od
�wiata" (dom J. Leclercq).
Pocz�wszy od wieku XII idea� ub�stwa in abjectione voluntariae pauperitatis,
jak czytamy w pewnym dominika�skim tek�cie z 1220 roku, wywiera� "wp�yw
szczeg�lny i czasem zgubny... Przy�wieca� r�wnocze�nie heretykom, prawowier-
nym humiliatom i katolickim ubogim, a konsekracj� i pe�ny rozkwit mia� uzyska�
w osobie �wi�tego Franciszka" (M.D. Knowles). Od tego czasu "praktykowanie
ub�stwa jest �wiczeniem ascetycznym, kt�re stanowi... dobro samo w sobie"
(J. Leclercq). (My r�wnie� byli�my �wiadkami, w latach pi��dziesi�tych, jak dzieci
klas najbardziej uprzywilejowanych w najbogatszym kraju �wiata odkry�y nowe
walory ub�stwa).
Jak jednak�e w spo�ecze�stwie, kt�re si� rozwija i kt�re wykazuje a� nadto
siln� tendencj� do pogardzania klasami ni�szymi, a nawet ich wyniszczania, stoso-
wa� �w "uprzywilejowany �rodek chrze�cija�skiej �wi�to�ci i odkupienia ludzi"
(P. Vicaire), jakim jest ub�stwo? Co nale�y uczyni�, aby �y� w ub�stwie?
Zakonnicy kluniaccy, wierni zasadzie: "Ubogi mnich, bogate opactwo", prze-
nie�li ca�y przepych, kt�rego sobie odmawiali, na budowle. Na drodze wznoszenia
wspania�ych budynk�w ku Boskiej chwale szybko doszli do skrajno�ci.
Czy by� ubogim znaczy�o chodzi� w �achmanach (abiectus, pannosus), jak
chcia� �wi�ty Dominik, wyci�ga� r�k�, pokornie chodzi� boso od drzwi do drzwi
(ostiatim), "rozmawiaj�c z Bogiem i m�wi�c o Bogu z sob� samym i z bli�nimi",
oddawa� z ko�cem roku na biednych i na budow� ko�cio��w wszystko, czego si�
nie wyda�o, jak g�osili dominikanie? Obsesja ub�stwa, a tak�e znajomo�� natu-
ry ludzkiej sprawia�y, �e �ebracy prosili o dary w naturze - o �ywno��, odzie�
i, rzecz znamienna, o livres, aby pieni�dz nie skala� mniszego ub�stwa: de pecunia
portanda.
Ub�stwo cysterskie nie jest n�dz� ani niedostatkiem, lecz zgod� na �ycie we
wsp�lnocie ze wszystkimi tego konsekwencjami, absolutnym wyrzeczeniem si�
d�br doczesnych, oderwaniem si� od �wiata. Ub�stwo franciszka�skie jest "aktem
czystej mi�o�ci", wi�cej w nim mistyki ni� ascezy. Premonstratensi praktykuj�
ub�stwo z mniejsz� surowo�ci� ni� cystersi i z mniej �arliw� ostentacj� ni� francisz-
kanie. Krzy�owiec, "wyzbyty d�br ziemskich, bogaty jest ub�stwem", bo jedyne
swoje bogactwo ma w Chrystusie.
Kartuzi traktuj� ub�stwo jako funkcj� u�yteczno�ci. "Potrzeba ci - pisze ich
prawodawca - odzie�y, aby� nie marz�, ale nie odzie�y tej czy innej barwy. Tak
samo potrzeba ci strawy, aby� nie g�odowa�, ale nie strawy o takim czy innym
smaku... Nie b�d� przywi�zany do swojego cia�a [i tutaj m�dro��, umiarkowanie,
discretio]..., byle� je tylko wy�ywi�."
Brygitanie obliczali, ile czego potrzeba im na rok, i w dzie� po Wszystkich
�wi�tych rozdawali to, co uznali za zb�dne, "zar�wno w postaci �ywno�ci, jak
pieni�dzy". Wida� nie obawiali si� niespodzianek.
Grandmontanie sprzedawali po cenach ni�szych (vilius) ni� targowe, aby przy-
padkiem si� nie wzbogaci�. Poniewa� w dodatku nie chcieli ani kwestowa�, ani
�ebra�, mogli �y� i prze�y� licz�c jedynie na to, �e B�g ich nie opu�ci: Deum solum
vobis relinquinus suius sunt universa, co na pewno mog�o si� okaza� ryzykowne.
Jak �y� w ub�stwie? I jak �yj�c w ub�stwie, nie wzbogaci� si�?
Istnieje mn�stwo anegdot na temat idea�u ub�stwa. Odon, opat z Cluny, widz�c,
�e pewien mnich nie chce wpu�ci� do klasztoru �ebraka, gani mnicha i zwraca si� do
ubogiego: "Kiedy on stanie u bram raju, oddaj mu pi�knym za nadobne." Ten sam
Odon, spotkawszy starego, bardzo zm�czonego ch�opa, usadowi� go na swoim koniu
i wzi�� na w�asny grzbiet jego w�r "pe�en czerstwego chleba, cebuli i por�w, kt�re
wydziela�y wo� szkaradn�". Do jednego z zakonnik�w, kt�ry nie zdo�a� ukry�
swego wstr�tu, Odon rzek�: "Jak widz�, nie mo�esz znie�� zapachu ub�stwa?"
CZYSTO