9459
Szczegóły |
Tytuł |
9459 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9459 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9459 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9459 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Belinda Alexandra
BIA�A GARDENIA
(T�um. Ma�gorzata K�odzi�ska)
2003.
Cz�� pierwsza
Harbin, Chiny
My, Rosjanie, wierzymy, �e je�li n� spadnie ze sto�u na pod�og�, odwiedzi nas m�czyzna, a gdy do pokoju wleci ptak, wkr�tce umrze kto� bliski. �mier� i wizyta nast�pi�y w 1945 roku, tu� przed moimi trzynastymi urodzinami, jednak nie ostrzeg�y mnie ani spadaj�ce no�e, ani zab��kane ptaki.
Genera� zjawi� si� dziesi�� dni po �mierci mojego ojca. Matka i ja starannie usuwa�y�my czarny jedwab udrapowany wok� luster i ikon na dziewi�� dni �a�oby.
Wci�� pami�tam matk� w tamtym dniu. Jej sk�ra koloru ko�ci s�oniowej i kosmyki ciemnych w�os�w, pere�ki w mi�sistych uszach i uwa�ne bursztynowe oczy tworz� wyra�ny obraz w moich wspomnieniach: matka, trzydziestotrzyletnia wdowa.
Pami�tam jej smuk�e palce, zaskakuj�co zr�cznie sk�adaj�ce ciemn� tkanin�. Rozpacz za�lepia�a nas obie. Zanim ojciec wyszed� z domu w dniu swojej �mierci, z b�yskiem w oku uca�owa� mnie na po�egnanie, - nie przeczuwa�am, �e wkr�tce ujrz� go w ci�kiej d�bowej trumnie, z zamkni�tymi oczami i woskow�, nieobecn� twarz�.
Zsuni�te do po�owy wieko trumny przykrywa�o nogi zmia�d�one podczas wypadku.
Tej nocy, gdy cia�o ojca le�a�o w salonie, w otoczeniu bia�ych �wiec ustawionych po obu stronach trumny, matka zamkn�a na skobel drzwi od gara�u i zabezpieczy�a je �a�cuchem i k��dk�. Obserwowa�am z okna sypialni, jak chodzi przed gara�em i porusza wargami w bezg�o�nej modlitwie. Co pewien czas przystawa�a i zak�ada�a w�osy za uszy, jakby czego� nas�uchuj�c, po chwili za� kr�ci�a g�ow� i chodzi�a dalej. Nast�pnego ranka wymkn�am si� z domu, by popatrze� na k��dk� i �a�cuch. Wtedy zrozumia�am, po co to zrobi�a. Zatrzasn�a drzwi gara�u, tak jak powinny�my by�y zatrzasn�� je przed ojcem, gdyby�my wiedzia�y, �e ta jazda w zacinaj�cym deszczu oka�e si� podr� do wieczno�ci.
Tu� po wypadku nasz� rozpacz przerywa�y liczne wizyty rosyjskich i chi�skich przyjaci�. Pojawiali si� i znikali mniej wi�cej w godzinnych odst�pach, przychodzili pieszo lub przyje�d�ali riksz�, opuszczaj�c pobliskie farmy lub miejskie rezydencje, a nasz dom wype�nia� si� zapachem pieczonego kurczaka i szmerem kondolencji.
Znajomi ze wsi uginali si� pod ci�arem chleba, ciast i polnych kwiat�w, kt�re przetrwa�y wczesne przymrozki w Harbinie, ci z miasta przynosili ko�� s�oniow� i jedwab, w ten uprzejmy spos�b oferuj�c nam wsparcie, gdy� bez ojca matk� i mnie czeka�y trudne chwile.
Potem odby� si� pogrzeb. Pop, wyrazisty, zryty zmarszczkami i s�katy jak stare drzewo, uczyni� znak krzy�a w lodowatym powietrzu i zamkni�to trumn�. Rosjanie o szerokich barach wbili �opaty w ziemi�, rzucaj�c zamarzni�te grudy na wieko drewnianej skrzyni. Pracowali ci�ko, ze spuszczonym wzrokiem, pot sp�ywa� im z czo�a - albo chcieli w ten spos�b wyrazi� szacunek do mojego ojca, albo zrobi� wra�enie na pi�knej wdowie. Nasi chi�scy s�siedzi t�oczyli si� w stosownej odleg�o�ci przed cmentarn� bram�, pe�ni wsp�czucia, lecz r�wnie� podejrze� wobec zwyczaju grzebania ukochanych zmar�ych i wydawania ich na pastw� �ywio��w.
Po pogrzebie wszyscy udali si� na styp� do naszego domu, drewnianego budynku wzniesionego przez ojca po ucieczce z ogarni�tej rewolucj� Rosji. Zasiedli�my przy ciastkach z kaszy manny i herbacie z samowara. Pocz�tkowo dom by� zwyk�ym bungalowem krytym dachem ze s�omy i z kominami stercz�cymi z okap�w, jednak po �lubie z matk� ojciec dobudowa� jeszcze sze�� pokoi i pierwsze pi�tro, po czym wstawi� do nich lakierowane kredensy, zabytkowe krzes�a i zawiesi� gobeliny. Ozdobi� ramy okienne, wzni�s� p�katy komin i pomalowa� �ciany na kolor jaskr�w, jak w letnim pa�acu zmar�ego cara. To osobnicy pokroju mojego ojca stworzyli Harbin, chi�skie miasto pe�ne wysiedlonej rosyjskiej arystokracji. Ludzi, kt�rzy za pomoc� rze�b z lodu i zimowych bal�w usi�owali odtworzy� utracony �wiat.
Gdy nasi go�cie powiedzieli ju� wszystko, co mieli do powiedzenia, pod��y�am za matk�, by odprowadzi� ich do drzwi. Wk�adali p�aszcze i nakrycia g�owy, a ja zauwa�y�am swoje �y�wy zwisaj�ce z ko�ka w wej�ciu. Lewa p�oza si� obluzowa�a i przypomnia�am sobie, �e ojciec zamierza� j� naprawi� przed nadej�ciem zimy. Apati� zast�pi� ostry b�l przeszywaj�cy �ebra i �ciskaj�cy �o��dek. Zamkn�am oczy i ujrza�am p�dz�ce ku mnie b��kitne niebo i odbicie bladego, zimowego s�o�ca w tafli lodu. Powr�ci�o do mnie wspomnienie sprzed roku. Zamarzni�ta rzeka Sungari; radosne krzyki dzieci usi�uj�cych utrzyma� r�wnowag� na �y�wach; m�odzi kochankowie je�d��cy w parach; staruszkowie blisko �rodka rzeki, rozgl�daj�cy si� za rybami tam, gdzie l�d by� najcie�szy.
Ojciec usadzi� mnie wysoko na ramieniu, przez ten dodatkowy ci�ar jego �y�wy g��boko ��obi�y l�d. Niebo sta�o si� niewyra�n� plam� b��kitu i bieli. Kr�ci�o mi si� w g�owie od �miechu.
- Postaw mnie, tato. - U�miechn�am si� do jego niebieskich oczu. - Chc� ci co� pokaza�.
Postawi� mnie i trzyma�, dop�ki nie by� pewien, �e z�apa�am r�wnowag�. Gdy znalaz�am woln� przestrze�, wjecha�am w ni�, unosz�c nog� i kr�c�c piruety.
- Charaszo! Charaszo! - Ojciec zaklaska� w d�onie. Potar� r�kawicami twarz i u�miechn�� si� tak szeroko, �e jego zmarszczki od �miechu niemal o�y�y. O wiele starszy od matki, sko�czy� uniwersytet w roku jej narodzin. By� jednym z najm�odszych pu�kownik�w bia�ej gwardii i nawet po tylu latach jego gesty stanowi�y mieszank� m�odzie�czego entuzjazmu i wojskowej precyzji.
Wyci�gn�� r�ce, �ebym podjecha�a do niego, lecz ja ponownie zapragn�am si� popisa�. Odepchn�am si� mocno od lodu i zacz�am skr�ca�, ale moja �y�wa zahaczy�a o nier�wno�� i noga wykr�ci�a si� pode mn�. Run�am na l�d; poczu�am, �e brakuje mi tchu w piersiach.
Ojciec natychmiast pojawi� si� u mego boku. Podni�s� mnie i wr�cili�my na brzeg. Kiedy siedzia�am ju� na przewr�conym pniaku, pomaca� moje ramiona i �ebra, a potem �ci�gn�� mi but.
- Ko�ci ca�e. - Poruszy� bol�c� stop�. Zmarz�am, wi�c potar�am sk�r�, �eby j� rozgrza�. Wpatrywa�am si� w jego bia�e pasemka w�r�d marchewkowych w�os�w i przygryz�am warg�. �zy w moich oczach nie by�y �zami b�lu, lecz upokorzenia: zrobi�am z siebie idiotk�. Skrzywi�am usta, gdy ojciec przycisn�� kciuk do mojej spuchni�tej kostki. Ju� wykwita� na niej fioletowy siniak.
- Aniu, jeste� jak bia�a gardenia. - U�miechn�� si�. - Pi�kna i czysta. Musimy na ciebie uwa�a�, �atwo nabijasz sobie siniaki.
Opar�am g�ow� na jego ramieniu. Omal nie wybuchn�am �miechem, jednak przez ca�y czas p�aka�am.
Czu�am �zy na policzkach, szybko otar�am twarz, zanim matka zd��y�a si� odwr�ci�. Go�cie wychodzili, raz jeszcze pomacha�y�my im na po�egnanie, po czym zgasi�y�my �wiat�a. Matka zabra�a z salonu �wiec� i w jej �agodnym blasku ruszy�y�my na g�r� po schodach. P�omie� dr�a�, czu�am po�pieszny oddech matki. Ba�am si� jednak na ni� spojrze� i ujrze�, �e cierpi. Nie potrafi�am jej pocieszy�, podobnie jak nie umia�am pocieszy� siebie. Poca�owa�am j� na dobranoc przed drzwiami i pobieg�am do swojej sypialni na poddaszu, po�o�y�am si� i nakry�am twarz poduszk�, by matka nie us�ysza�a mojego szlochu. U�wiadomi�am sobie, �e cz�owiek, kt�ry nazwa� mnie bia�� gardeni�, d�wiga� na ramieniu i wirowa� wraz ze mn�, a� mia�am zawroty g�owy ze �miechu, ju� nigdy si� nie zjawi.
Gdy min�� okres oficjalnej �a�oby, wszyscy powr�cili do normalnego �ycia. Opu�cili mnie i matk�, musia�y�my radzi� sobie same.
Posortowane tkaniny trafi�y do magla, a matka powiedzia�a, �e powinny�my zanie�� kwiaty pod ulubion� wi�ni� ojca. Pomaga�a mi zasznurowa� buty, gdy nagle us�ysza�y�my szczekanie naszych ps�w, Saszy i Gogla. Podbieg�am do okna, spodziewaj�c si� nast�pnej gromadki �a�obnik�w, ale przed furtk� ujrza�am dw�ch japo�skich wojskowych. Jeden, w �rednim wieku, mia� szabl� u pasa i d�ugie generalskie buty. Jego kwadratowa twarz by�a pe�na godno�ci i poorana zmarszczkami, ale w k�cikach ust czai�o si� rozbawienie, gdy patrzy� na podskakuj�ce u p�otu psy. M�odszy �o�nierz sta� nieruchomo u jego boku, niczym lalka z gliny, o�ywiona jedynie b�yskiem w�skich oczu. Kiedy oznajmi�am, �e przy furtce czeka japo�ska armia, matka poblad�a.
Przez uchylone drzwi wej�ciowe obserwowa�am ich rozmow�; pocz�tkowo m�czy�ni pr�bowali m�wi� wolno po rosyjsku, ale potem przeszli na chi�ski. M�odszy �o�nierz zdawa� si� j� rozumie�, genera� jednak wodzi� spojrzeniem po podw�rzu i domu, a oznaki zainteresowania zdradza� jedynie w chwilach, gdy adiutant t�umaczy� mu odpowiedzi matki. Czego� ��dali, ko�cz�c ka�de zdanie uk�onem. Ta uprzejmo��, nader rzadko okazywana cudzoziemcom zamieszkuj�cym Chiny, najwyra�niej niepokoi�a matk�. Kr�ci�a przecz�co g�ow�, ale rumie�ce i dr�enie palc�w zdradza�y jej strach.
- W ostatnich miesi�cach wielu Rosjanom z�o�ono podobne wizyty.
Wysocy rang� japo�scy oficerowie i ich adiutanci woleli zajmowa� prywatne domy, ni� mieszka� w wojskowych kwaterach. Cz�ciowo mia�o ich to chroni� przed nalotami aliant�w, ale tak�e rozbi� o�rodki miejscowego ruchu oporu, tworzone albo przez bia�ych Rosjan o ci�gotach komunistycznych, albo przez sympatyk�w chi�skiej ludno�ci. Jedyn� znan� nam osob�, kt�ra odm�wi�a Japo�czykom, by� przyjaciel ojca, profesor Akimow, w�a�ciciel mieszkania w Modegow. Pewnej nocy znikn��, wi�cej o nim nie s�yszeli�my. Tym razem jednak wojsko po raz pierwszy pojawi�o si� w miejscu tak odleg�ym od centrum miasta.
Genera� wymamrota� co� do adiutanta, a kiedy ujrza�am, �e matka uspokaja psy i otwiera furtk�, wbieg�am do �rodka i skry�am si� pod fotelem, przytulaj�c twarz do zimnych kafelk�w w przedpokoju. Matka pierwsza wesz�a do domu i przytrzyma�a drzwi genera�owi. Wytar� buty, zanim przest�pi� pr�g i po�o�y� kapelusz na stoliku obok mnie. S�ysza�am, �e matka prowadzi go do pokoju go�cinnego. Chyba wyrazi� aprobat� w swoim j�zyku. Cho� matka pr�bowa�a ci�gn�� szcz�tkow� rozmow� po rosyjsku i chi�sku, w �aden spos�b nie okazywa�, �e j� rozumie. Zastanawia�am si�, po co zostawi� adiutanta przy furtce. Matka i genera� poszli na g�r�, dobieg�o mnie trzeszczenie pod�ogi w pokoju i odg�os otwieranych i zamykanych kredens�w. Kiedy wr�cili, genera� wydawa� si� zadowolony, ale niepok�j matki pow�drowa� do jej n�g: przenosi�a ci�ar cia�a z jednej stopy na drug� i stuka�a obcasem. Genera� uk�oni� si� i mrukn��: Doomo a�gatoo gozaimashita. By�o to podzi�kowanie. Podnosz�c czapk�, zauwa�y� mnie. Jego oczy r�ni�y si� od oczu innych japo�skich �o�nierzy, kt�rych widywa�am. By�y du�e i wy�upiaste, a kiedy otworzy� je szeroko i u�miechn�� si� do mnie, jego czo�o mocno si� zmarszczy�o i nagle zacz�� przypomina� wielk�, przyjazn� ropuch�.
W ka�d� niedziel� matka, ojciec i ja zachodzili�my do naszych s�siad�w, Borysa i Olgi Pomerancew�w, na barszcz i �ytni chleb.
Starsi pa�stwo utrzymywali si� ze sprzeda�y p�od�w rolnych, a jako ludzie towarzyscy i otwarci na �wiat cz�sto zapraszali znajomych Chi�czyk�w. Przed japo�sk� inwazj� te spotkania by�y pe�nymi �ycia wydarzeniami towarzyskimi, z muzyk�, czytaniem Puszkina, To�stoja i chi�skich poet�w, lecz gdy okupacja zacz�a dawa� si� wszystkim we znaki, tak�e i obiady zubo�a�y. Chi�scy obywatele znajdowali si� pod ci�g�� obserwacj�, przed opuszczeniem miasta musieli okazywa� dokumenty oraz wysiada� z aut i riksz, by z�o�y� uk�on japo�skim stra�om. Ze znajomych jedynie pa�stwo Liu przystawali na te warunki. Kiedy� byli dobrze prosperuj�cymi przemys�owcami, lecz ich wytw�rni� bawe�ny zarekwirowali Japo�czycy. Pa�stwo Liu prze�yli jedynie dzi�ki temu, �e nie roztrwonili maj�tku i zdo�ali od�o�y� troch� pieni�dzy.
W niedziel� po zdj�ciu �a�oby matka na zako�czenie posi�ku powiedzia�a naszym przyjacio�om o generale. M�wi�a urywanym szeptem, wyg�adzaj�c d�o�mi koronkowy obrus rozk�adany przez Olg� przy wyj�tkowych okazjach i kieruj�c spojrzenie na siostr� pana Liu, Ying-ying. M�oda kobieta drzema�a w fotelu obok drzwi do kuchni. Jej oddech by� ci�ki, na brodzie l�ni�a nitka �liny. Pan Liu zazwyczaj nie przyprowadza� siostry na te spotkania,- gdy wychodzi� z �on�, zostawia� m�od� kobiet� pod opiek� najstarszych dzieci. Wygl�da�o jednak na to, �e depresja Ying-ying si� pog��bia, dni pe�ne apatii przeplata�y si� z nag�ymi atakami histerii, objawiaj�cej si� wyciem i drapaniem r�k do krwi. Pan Liu uspokaja� siostr� chi�skimi zio�ami i zabiera� ze sob�, niepewny, czy jego dzieci zdo�aj� sobie z ni� poradzi�.
Matka ostro�nie dobiera�a s�owa, ale jej wystudiowany spok�j powodowa� u mnie coraz silniejszy ucisk w �o��dku. Wyja�ni�a, �e genera� wynajmie pok�j go�cinny w naszym domu i �e jego kwatera znajduje si� w innej wiosce, do�� daleko, dzi�ki czemu Japo�czyk nie b�dzie dla nas takim k�opotem. Doda�a, �e zgodnie z ustaleniami inni �o�nierze ani wys�annicy wojskowi nie b�d� sk�adali mu wizyt w naszym domu.
- Lino, nie! - wykrzykn�a Olga. - Ci ludzie!
Twarz matki poblad�a.
- Jak mog�am mu odm�wi�? Gdybym to zrobi�a, straci�abym dom. Wszystko. Musz� my�le� o Ani.
- Lepiej nie mie� domu, ni� mieszka� z tymi potworami - stwierdzi�a Olga. - Mo�ecie przeprowadzi� si� do nas.
Borys u�cisn�� rami� mojej matki; d�o� mia� czerwon� i tward� od odcisk�w.
- Olgo, ona straci wi�cej ni� dom, je�li odm�wi.
Matka spojrza�a ze skruch� na pa�stwa Liu i powiedzia�a:
- To b�dzie �le widziane przez moich chi�skich przyjaci�.
Pani Liu opu�ci�a wzrok, ale jej m�� zerkn�� na swoj� siostr�, kt�ra rzuca�a si� przez sen i mamrota�a jakie� imiona. Zawsze te same. Czasem wywrzaskiwa�a je, podczas gdy pani Liu i jej c�rki przytrzymywa�y j� w gabinecie lekarza, czasem tylko kwili�a cichutko, zanim zapad�a w przypominaj�cy �pi�czk� sen. Przyby�a z Nankingu wraz z innymi rannymi i za�amanymi uchod�cami, kt�rzy uciekli z miasta po japo�skiej inwazji. By�y to imiona jej trzech malutkich c�reczek, rozci�tych od gard�a po brzuch mieczami japo�skich �o�nierzy. Kiedy �o�dacy rzucili trupy dziewczynek na stos razem z cia�ami innych dzieci z tego samego budynku, jeden z Japo�czyk�w z�apa� g�ow� Ying-ying mi�dzy swoje pi�ci i musia�a patrze�, jak psy �o�nierzy walcz� o wn�trzno�ci jej c�reczek. M�a Ying-ying i innych m�czyzn zaci�gni�to na ulic�, oznaczono i przywi�zano do pali, a nast�pnie japo�scy genera�owie rozkazali �o�nierzom prze�wiczy� na nich pchni�cia bagnetem.
Niezauwa�ona, wymkn�am si� od sto�u i wybieg�am przed dom pobawi� si� z kotem, kt�ry mieszka� w ogrodzie Pomerancew�w.
By� to jednooki dachowiec o obszarpanych uszach, pi�knie utuczony pod czu�� opiek� Olgi. Przycisn�am twarz do pachn�cego futerka i zap�aka�am. Opowie�ci takie jak ta o
Ying-ying powtarzano w ca�ym Harbinie, do�� si� nas�ucha�am o japo�skim okrucie�stwie, by znienawidzi� okupanta.
Japo�czycy zaj�li Mand�uri� w 1937 roku, cho� tak naprawd� napadli na ni� ju� sze�� lat wcze�niej. Z czasem wydali edykt, �e wszystek ry� ma trafia� do ich armii. Chi�czykom pozostawa�o jedzenie �o��dzi na g��wny posi�ek, jednak ani dzieci, ani chorzy nie byli w stanie ich strawi�. Pewnego dnia bieg�am kr�t�, zasypan� li��mi �cie�k� wzd�u� rzeki przep�ywaj�cej nieopodal naszego do-mu. Nowy japo�ski dyrektor wcze�niej zwolni� nas z lekcji i ka-za� opowiedzie� rodzicom o ostatnich zwyci�stwach Japo�czyk�w w Mand�urii. Mia�am na sobie bia�y szkolny mundurek i biegn�c w podskokach do domu, podziwia�am wzorki, jakie rzuca�o na mnie s�o�ce zza drzew. Po drodze wpad�am na doktora Czou, miejscowego lekarza. Zna� si� zar�wno na medycynie zachodniej, jak i tradycyjnej, pod pach� ni�s� pude�ko z jakimi� fiolkami. S�yn�� z nienagannych stroj�w, tamtego dnia by� ubrany w doskonale skrojony zachodni garnitur, p�aszcz i kapelusz panama. �adna pogoda najwyra�niej i jego wprawi�a w dobry nastr�j, u�miechn�li�my si� do siebie.
Min�am go i dotar�am do zakr�tu rzeki, gdzie las by� g�stszy, pe�en pn�czy. Zdumia� mnie g�o�ny krzyk i zatrzyma�am si� rap-townie na widok biegn�cego chi�skiego ch�opa z posiniaczon� i zakrwawion� twarz�. Zza drzew wy�onili si� japo�scy �o�nierze i otoczyli nas, wymachuj�c bagnetami. Ich dow�dca wyci�gn�� miecz, przy�o�y� go do gard�a m�czyzny i przycisn��. Zmusi� ch�opa, by podni�s� wzrok, a wtedy w mrocznych oczach i opadaj�cych k�cikach ust Chi�czyka dostrzeg�am, �e ju� po nim. Kurtka wie�niaka ocieka�a wod�, jeden z �o�nierzy wyj�� n� i rozdar� lew� po��. Na ziemi� posypa�y si� wilgotne grudki ry�u.
�o�nierze kazali mu ukl�kn��. Drwili z niego, wyj�c niczym wilki. Dow�dca wbi� miecz w drug� po�� kurtki m�czyzny, ry� chlusn�� razem z krwi�. Z ust wie�niaka trysn�y wymioty. Us�ysza�am chrz�st mia�d�onego szk�a. Odwr�ci�am si� i ujrza�am za sob� doktora Czou, zawarto�� rozbitych fiolek wsi�ka�a w gleb� mi�dzy kamieniami. Na twarzy lekarza widnia�o przera�enie. Cofn�am si�, niezauwa�ona przez �o�nierzy, wprost w jego wyci�gni�te ramiona.
Japo�czycy tymczasem pochrz�kiwali, podnieceni zapachem krwi i strachu. Dow�dca chwyci� je�ca za ko�nierz i ods�oni� jego kark.
Jednym p�ynnym ruchem wyci�gn�� miecz i odci�� g�ow� m�czyzny na wysoko�ci ramion. Zakrwawiona g�owa stoczy�a si� do rzeki, zabarwiaj�c wod� na kolor wina z sorgo. Cia�o nadal by�o wyprostowane, jakby w modlitwie, tryska�a z niego krew. �o�nierze cofn�li si� spokojnie, bez oznak skruchy czy niesmaku. Wok� naszych st�p zebra�y si� ka�u�e krwi, brudz�c nam buty. Japo�czycy wybuchn�li �miechem. Zab�jca wyci�gn�� miecz ku s�o�cu i zmarszczy� brwi na widok krwawych plam na ostrzu. Rozejrza� si� w poszukiwaniu czego�, w co m�g�by je wytrze�, i jego wzrok pad� na m�j mundurek. Dow�dca ruszy� ku mnie, ale w�ciek�y lekarz okry� mnie swoim p�aszczem, mamrocz�c pod nosem przekle�stwa.
Japo�czyk wyszczerzy� z�by. Najwyra�niej wzi�� te wulgaryzmy za protest i wytar� l�ni�ce ostrze o rami� doktora Czou. To z pewno�ci� wzbudzi�o obrzydzenie lekarza, kt�ry przed chwil� by� �wiadkiem �mierci rodaka, ale milcza� ze wzgl�du na moje bezpiecze�stwo.
Ojciec wtedy jeszcze �y�, i tamtego wieczoru, gdy z ledwie skrywanym gniewem wys�ucha� mojej opowie�ci i po�o�y� mnie do ��ka, us�ysza�am, jak m�wi do matki na p�pi�trze:
- Dow�dcy traktuj� ich tak okrutnie, �e zatracili resztki cz�owiecze�stwa. To wszystko wina ich genera��w.
Pocz�tkowo genera� nie zmieni� naszego �ycia i trzyma� si� na uboczu. Przyby� do domu z futonem, kuchenk� gazow� i du�ym kufrem. Zdawa�y�my sobie spraw� z jego obecno�ci tylko z samego rana, tu� po wschodzie s�o�ca - pod furtk� podje�d�a� czarny samoch�d, a kurczaki na podw�rzu trzepota�y skrzyd�ami, gdy genera� je mija�. Wieczorami, kiedy wraca�, patrzy� na nas zm�czonym wzrokiem, kiwa� g�ow� matce i u�miecha� si� do mnie, zanim znikn�� w pokoju.
Genera� zachowywa� si� zaskakuj�co przyzwoicie jak na okupanta.
P�aci� za wynajem pokoju i za wszystko, z czego korzysta�, a po pewnym czasie zacz�� przynosi� do domu racjonowane lub zabronione towary, takie jak ry� i fasol�. K�ad� te dobra, owini�te w �ciereczk�, na stole w jadalni albo na kuchennym blacie. Matka podejrzliwie wpatrywa�a si� w pakunki i ich nie dotyka�a, jednak nie odwodzi�a mnie od przyjmowania podarunk�w. Genera� w ko�cu zapewne zrozumia�, �e rzeczy odebrane Chi�czykom nie kupi� mu �yczliwo�ci matki, i dary te zosta�y wkr�tce zast�pione drobnymi naprawami. Jednego dnia odemkni�to zatrza�ni�te okno, drugiego przesta�y skrzypie� drzwi, kiedy indziej w k�cie znikn�a dziura, od kt�rej ci�gn�o ch�odem.
Wkr�tce jednak obecno�� genera�a zacz�a nam ci��y�; przypomina� winoro�l, kt�ra trafia na odpowiedni� gleb� i po kr�tkim czasie opanowuje ca�y ogr�d.
Czterdziestego dnia po �mierci ojca odwiedzi�y�my Pomerancew�w. Atmosfera lunchu by�a bardziej beztroska ni� zwykle, cho� zebra�a si� nas tylko czw�rka: pa�stwo Liu ju� nie przychodzili, gdy my by�y�my zaproszone.
Borys zdo�a� kupi� w�dk�, nawet mnie pozwolono wypi� odrobin� na rozgrzewk�. Rozbawi� nas, nagle �ci�gaj�c kapelusz i prezentuj�c bardzo kr�tko przystrzy�one w�osy. Matka ostro�nie poklepa�a go po czaszce i za�artowa�a:
- Borysie, kto ci to zrobi�? Wygl�dasz jak kot syjamski.
Olga rozla�a do kieliszk�w jeszcze troch� w�dki, udaj�c kilka razy, �e mnie pomija, a nast�pnie spowa�nia�a.
- Zap�aci� komu� za to! Jakiemu� modnemu fryzjerowi w starej dzielnicy.
Jej m�� ods�oni� ��te z�by w radosnym u�miechu.
- Jest z�a, bo wygl�dam lepiej ni� po jej postrzy�ynach - wyja�ni� nam.
- Kiedy ujrza�am t� g�upi� fryzur�, moje biedne stare serce niemal przesta�o bi� - odgryz�a si� Olga.
Borys wzi�� butelk� w�dki i nala� wszystkim z wyj�tkiem �ony.
Kiedy spojrza�a na niego gro�nie, uni�s� brwi.
- Uwa�aj na swoje biedne stare serce - oznajmi�.
P�niej matka i ja pow�drowa�y�my do domu, trzymaj�c si� za r�ce i rozkopuj�c �nie�ny puch. �piewa�a piosenk� o grzybobraniu.
Za ka�dym razem gdy wybucha�a �miechem, z jej ust wydobywa�y si� k��by pary. Wygl�da�a pi�knie mimo smutnego spojrzenia.
Chcia�am by� taka jak ona, ale odziedziczy�am po ojcu piegi, niebieskie oczy i rudoblond w�osy.
Kiedy dotar�y�my do furtki, matka zmru�y�a oczy na widok japo�skiej latarni. Po wej�ciu do domu �ci�gn�a p�aszcz i buty, a potem pomog�a mi si� rozebra�. Podesz�a do drzwi pokoju go�cinnego, nalegaj�c, �ebym si� pospieszy�a, bo zmarzn� od zimnej pod�ogi.
Popatrzy�a na pok�j i zesztywnia�a jak przera�ony kot. Podesz�am do niej. W jednym k�cie, okryte czerwon� tkanin�, sta�y nasze meble.
Wn�k� okienn� zamieniono na kapliczk�, w kt�rej wisia� ozdobny zw�j i sta�a ikebana. Dywaniki znikn�y, zast�pi�y je maty tatami.
Matka obieg�a ca�y dom w poszukiwaniu genera�a, ale nie znalaz�a go ani w jego pokoju, ani na podw�rzu. Czeka�y�my przy piecyku w�glowym d�ugo po zmierzchu, a moja matka raz po raz powtarza�a gniewn� przemow�. Jednak genera� nie wr�ci� tej nocy do domu i matka popad�a w apati�. Zasn�y�my, przytulone do siebie przy gasn�cym ogniu.
Genera� pojawi� si� dopiero dwa dni p�niej, ale wtedy zm�czenie ju� odebra�o matce wol� walki. Kiedy Japo�czyk wpad� do domu z r�kami pe�nymi herbaty, tkanin i nici, chyba oczekiwa� od nas wdzi�czno�ci. W rado�ci i figlarnym b�ysku w jego oczach dostrzeg�am swojego ojca, �ywiciela, kt�rego bardzo cieszy�o znoszenie dar�w ukochanym osobom.
Genera� w�o�y� kimono z szarego jedwabiu i zabra� si� do przygotowania nam warzyw i tofu. Eleganckie zabytkowe krzes�a znikn�y, matka, ze skrzy�owanymi nogami, musia�a siedzie� na poduszce. Oburzona, wbi�a wzrok w przestrze� i zacisn�a usta.
Dom wype�ni�y aromaty oleju sezamowego i sosu sojowego. W mil-czeniu przygl�da�am si� naczyniom z laki rozstawionym na niskim stoliku, uradowana, �e to genera� dla nas gotuje. Nie mia�am poj�cia, do czego by dosz�o, gdyby za��da� tego od matki. Zupe�nie nie przypomina� Japo�czyk�w widywanych w naszej wiosce: �ony musia�y czeka� na nich w pe�nej gotowo�ci, a na spacerach sz�y kilka krok�w za ma��onkami, nios�c zakupy z targu, podczas gdy oni maszerowali z pustymi r�kami i dumnie uniesion� g�ow�. Olga powiedzia�a kiedy�, �e Japo�czycy nie maj� kobiet, tylko os�y.
Genera� na�o�y� nam klusek, mrukn�� jedynie Itadakimasu i przyst�pi� do jedzenia. Chyba nie zauwa�y�, �e matka nie tkn�a swojej porcji ani �e ja �apczywie wpatruj� si� w soczyste kluski. By�am rozdarta mi�dzy g�odem a lojalno�ci� wobec matki. Gdy genera� sko�czy� je��, uprz�tn�am naczynia, by nie zauwa�y�, �e nie skosztowa�y�my jego potrawy. Tylko taki kompromis potrafi�am wymy�li�; nie chcia�am, �eby irytacja matki �ci�gn�a na ni� k�opoty.
Kiedy wr�ci�am z kuchni, genera� rozprostowywa� zw�j japo�-skiego papieru. Nie by� bia�y i l�ni�cy jak zachodni papier ani te� ca�kiem matowy, poza tym fosforyzowa�. Genera� opiera� si� na d�oniach i kolanach, a moja matka patrzy�a na niego ze znu�onym wyrazem twarzy. Ta scena przypomnia�a mi opowie��, kt�r� niegdy� czyta� ojciec: o tym, jak Marco Polo po raz pierwszy zjawi� si� przed chanem Kubilajem, w�adc� Chin. Gestem maj�cym zademonstrowa� europejsk� wy�szo�� pomocnicy Marco Polo odwin�li bel� jedwabiu przed cesarzem i jego dworzanami. B�yszcz�ca smuga materia�u zaczyna�a si� przed Marco Polo, a ko�czy�a u st�p Kubilaja. Po kr�tkim milczeniu cesarz i jego �wita wybuchn�li �miechem. Marco Polo wkr�tce si� zorientowa�, �e trudno jest zrobi� wra�enie na ludziach, kt�rzy produkowali jedwab wiele stuleci wcze�niej, zanim Europejczycy zrzucili z grzbiet�w zwierz�ce sk�ry.
Genera� kiwn�� na mnie, �ebym usiad�a obok niego, po czym wyci�gn�� ka�amarz i p�dzelek do kaligrafii. Zanurzy� go w atramencie i dotkn�� nim papieru, rysuj�c kobiece kszta�ty japo�skiej hiragany. Rozpozna�am litery z lekcji, kt�re odbywa�y si� przed zamkni�ciem szko�y, zanim Japo�czycy uznali, �e lepiej w og�le nas nie uczy�.
- Ania-chan - powiedzia� genera� �amanym rosyjskim. - Naucz� ci� japo�skich liter. Wa�ne, �eby� si� nauczy�a.
Patrzy�am z zachwytem, jak zr�cznie wyczarowuje s�owa. Ta, chi, tsu, te, to. Porusza� palcami tak, jakby malowa�, a nie pisa�.
Jego d�onie mnie zahipnotyzowa�y. Sk�r� mia� g�adk�, pozbawion� w�os�w, paznokcie czyste niczym wypolerowane kamyki.
- Powinien si� pan wstydzi� za siebie i swoich ludzi! - wykrzykn�a matka, wyrywaj�c kartk� genera�owi. Usi�owa�a podrze� papier, ale by� mocny i gi�tki, wi�c zgniot�a go w kulk� i rzuci�a przez pok�j. Bezszelestnie upad� na pod�og�.
Wstrzyma�am oddech. Matka popatrzy�a na mnie w milczeniu.
Dr�a�a z gniewu, ale tak�e ze strachu przed tym, ile mo�e nas kosztowa� jej wybuch.
Genera� siedzia� nieruchomo z d�o�mi na kolanach. Mia� zupe�nie oboj�tn� min�. Nie da�o si� stwierdzi�, czy jest z�y, czy tylko si� zamy�li�. Atrament �cieka� z czubka p�dzelka na mat� tatami, na kt�rej tworzy� ciemn� plam�, podobn� do rany. Po chwili genera� si�gn�� do r�kawa, wyci�gn�� stamt�d fotografi� i mi j� poda�. By�o to zdj�cie kobiety w czarnym kimonie oraz dziewczynki. Mia�a w�osy zaczesane w koczek i oczy pi�kne jak �ania. Wygl�da�a na moj� r�wie�nic�. Kobieta wpatrywa�a si� w co� za kadrem. �ci�gn�a w�osy z ty�u, usta przypudrowa�a na bia�o i poci�gn�a szmink�, tworz�c w�sk� kresk�, ale i tak nie zdo�a�a ukry� naturalnie pe�nych warg. Mimo �e kobieta wygl�da�a bardzo oficjalnie, skr�t jej szyi sugerowa�, �e nieznajoma u�miecha si� do kogo� poza obiektywem.
- Mam ma�� c�reczk� w Nagasaki, zosta�a z matk�, bez ojca - powiedzia� genera�. - Ty te� jeste� ma�� dziewczynk� bez ojca. Musz� si� tob� zaj��.
Z tymi s�owami wsta�, sk�oni� si� i opu�ci� pok�j, zostawiaj�c nas z szeroko otwartymi ustami, niezdolne do udzielenia jakiejkolwiek odpowiedzi.
Co drugi wtorek na naszej ulicy pojawia� si� cz�owiek ostrz�cy no�e. By� to stary Rosjanin o pomarszczonej twarzy i smutnych oczach. Nie mia� czapki, wi�c �eby chroni� si� przed mrozem, owija� g�ow� szmatami. Jego ostrzarka by�a przywi�zana do sanek ci�gni�tych przez dwa owczarki niemieckie. Bawi�am si� z psami, kiedy matka i s�siedzi ostrzyli no�e i siekiery. Pewnego wtorku do mojej matki podszed� Borys i wyszepta�, �e znikn�� jeden z naszych s�siad�w, Miko�aj Botkin. Matka zamar�a na moment, zanim zapyta�a, tak�e szeptem:
- Japo�czycy czy komuni�ci?
Borys wzruszy� ramionami:
- Widzia�em go zaledwie przedwczoraj u fryzjera w starej dzielnicy. Za du�o gada�. Za bardzo si� przechwala�, �e Japo�czycy przegrywaj� wojn� i �e tylko ukrywaj� to przed nami. Nast�pnego dnia... - Borys zacisn�� pi�� i po chwili rozpostar� palce - ... znikn��. Rozwia� si� jak dym. Nie potrafi� trzyma� j�zyka za z�bami.
Nigdy nie wiadomo, po czyjej stronie s� inni klienci. Niekt�rzy Rosjanie te� woleliby widzie� Japo�czyk�w w roli zwyci�zc�w.
W tej chwili rozleg� si� g�o�ny krzyk Kazaaal, drzwi naszego gara�u si� otworzy�y i wybieg� z nich m�czyzna. By� ca�kiem nagi, mia� tylko przepask� nasuni�t� nisko na czo�o. Nie zdawa�am sobie sprawy, �e to nasz genera�, dop�ki nie rzuci� si� na �nieg i nie zacz�� skaka� do g�ry z rado�ci. Borys usi�owa� zakry� mi oczy, ale przez szpary pomi�dzy jego palcami ze zdumieniem zobaczy�am skurczony atrybut genera�a, dyndaj�cy mu mi�dzy nogami.
Olga uderzy�a d�o�mi w kolana i zawy�a ze �miechu, inni s�siedzi gapili si� z otwartymi ustami. Matka nagle ujrza�a saun� zbudowan� w naszym �wi�tym gara�u i krzykn�a. Jej cierpliwo�� si� wyczerpa�a. Borys opu�ci� r�ce i ujrza�am matk� tak� sam� jak przed �mierci� ojca, z zarumienionymi policzkami i rozw�cieczonym wzrokiem. Wbieg�a na podw�rze, po drodze chwytaj�c �opat� przy furtce. Genera� zerkn�� na matk�, jakby oczekiwa�, �e zachwyci si� jego pomys�owo�ci�.
- Jak pan �mie! - wrzasn�a.
U�miech zastyg� na jego twarzy, ale widzia�am, �e Japo�czyk nadal nie rozumie jej reakcji.
- Jak pan �mie! - powt�rzy�a, uderzaj�c go w policzek r�czk� �opaty.
Olga j�kn�a, ale genera� nie wydawa� si� przej�ty t�umem �wiadk�w tego buntu. Nie odrywa� spojrzenia od twarzy matki.
- To jedna z niewielu rzeczy, kt�re mi po nim zosta�y - powiedzia�a niemal bez tchu.
Oblicze genera�a poczerwienia�o. Wsta� i bez s�owa wszed� do domu.
Nast�pnego dnia rozmontowa� saun� i podarowa� nam drewno na opa�. Zabra� maty tatami i zwr�ci� nam tureckie dywany oraz sk�ry owiec, za kt�re ojciec odda� kiedy� sw�j z�oty zegarek.
P�niej tego popo�udnia zapyta�, czy mo�e po�yczy� ode mnie rower. Podgl�da�y�my zza zas�ony, jak peda�uje ulic�. Rower by� dla niego za ma�y, peda�y za kr�tkie, przy ka�dym obrocie kolana genera�a wznosi�y si� ponad biodra. Jednak dobrze sobie radzi� i po paru chwilach znikn�� w�r�d drzew.
Kiedy wr�ci�, zasta� meble i dywany na swoich dawnych miejscach. Rozejrza� si� po pokoju. Przez jego twarz przemkn�� cie�.
- Chcia�em urz�dzi� go dla was pi�knie, ale nie zdo�a�em - powiedzia�, nog� dotykaj�c karmazynowego dywanika, kt�ry zatriumfowa� nad jego prost� mat� tatami. - Mo�e zbyt si� r�nimy.
Matka z trudem ukry�a u�miech. Pomy�la�am, �e genera� ma zamiar wyj��, ale odwr�ci� si� raz jeszcze, by na ni� spojrze�, wcale nie jak wysoki rang� wojskowy, lecz zawstydzony ch�opiec skarcony przez swoj� rodzicielk�.
- Mo�e znalaz�em co�, co oboje uznamy za pi�kne? - Si�gn�� do kieszeni i wyci�gn�� szklan� szkatu�k�.
Matka si� zawaha�a., ale nie potrafi�a opanowa� ciekawo�ci i wyj�a szkatu�k� z r�k genera�a. Wychyli�am si�, �eby zobaczy�, co przyni�s�. Gdy otworzy�a wieczko, delikatny zapach wype�ni� powietrze. Od razu wiedzia�am, co to, cho� nigdy dot�d go nie czu�am. Coraz mocniejszy aromat rozchodzi� si� po pokoju, oczarowuj�c nas. By�a to mieszanka magii i romansu, egzotyczny Wsch�d i dekadencki Zach�d. Serce mnie bola�o, a sk�ra mrowi�a.
Poczu�am na sobie wzrok matki. Jej oczy l�ni�y od �ez. Podsun�a mi szkatu�k�, a ja zapatrzy�am si� na bia�y kwiat. Cudowna ro�lina otoczona l�ni�cymi zielonymi li��mi przywodzi�a na my�l miejsca, w kt�rych s�o�ce prze�wieca przez li�cie, a ptaki �piewaj� dniem i noc�. Chcia�am zap�aka� nad pi�knem tego kwiatu. Natychmiast domy�li�am si� jego nazwy, chocia� dot�d widzia�am go jedynie w wyobra�ni. Krzew pochodzi� z Chin, ale by� tropikalny i nie r�s� w Harbinie, gdzie zdarza�y si� t�gie mrozy.
Ojciec wiele razy opowiada� nam o legendarnej bia�ej gardenii.
Pierwszy raz ujrza� j�, gdy towarzyszy� swojej rodzinie na letnim balu cara w Wielkim Pa�acu. Opisa� nam kobiety w kwiecistych sukniach, z klejnotami l�ni�cymi we w�osach, lokaj�w i powozy, kolacj� z�o�on� ze �wie�ego kawioru, w�dzonej g�si i zupy z czeczugi, podawan� przy okr�g�ych sto�ach ze szk�a, a tak�e pokaz fajerwerk�w do baletu �pi�ca kr�lewna Czajkowskiego. Po powitaniu cara i jego rodziny ojciec wszed� do pomieszczenia, kt�rego szklane drzwi wychodzi�y na ogr�d. W�a�nie tam ujrza� po raz pierwszy porcelanowe donice z gardeniami, sprowadzonymi na t� okazj� a� z Chin. W lecie ich delikatny zapach wprost upaja�. Kwiaty zdawa�y si� wdzi�cznie kiwa� na powitanie ojca, zupe�nie jak przed chwil� caryca i jej c�rki.
Tamtego wieczoru ojciec zakocha� si� we wspomnieniu bia�ych nocy i urzekaj�cego kwiatu, kt�rego aromat kojarzy� si� z rajskim ogrodem.
Nieraz ojciec usi�owa� kupi� matce butl� tego zapachu, aby�my tak�e i my prze�y�y to wspomnienie, ale nikt w Harbinie nie s�ysza� o cudownej ro�linie i jego wysi�ki spe�z�y na niczym.
- Sk�d pan to ma? - zapyta�a matka genera�a, wodz�c czubkiem palca po delikatnych p�atkach.
- Od Chi�czyka o imieniu Huang - odpar�. - To w�a�ciciel cieplarni za miastem.
Matka jednak ledwie us�ysza�a odpowied�, jej my�li kr��y�y miliony kilometr�w dalej, po Sankt Petersburgu. Genera� odwr�ci� si�, by odej��. Pod��y�am za nim a� do st�p schod�w.
- Panie generale - wyszepta�am do niego. - Sk�d pan wiedzia�? Uni�s� brwi i zapatrzy� si� na mnie. Jego posiniaczony policzek przybra� barw� �wie�ej �liwki. - O kwiecie - wyja�ni�am.
Jednak genera� tylko westchn�� i dotkn�� mojego ramienia.
- Dobranoc - powiedzia�.
Kiedy nadesz�a wiosna i �niegi stopnia�y, pojawi�y si� plotki, �e Japo�czycy przegrywaj� wojn�. Noc� s�ysza�am samoloty i wymian� ognia. Borys wyja�ni�, �e to Sowieci walcz� z Japo�czykami na granicy.
- Bo�e, miej nas w swojej opiece, je�li komuni�ci dotr� tu przed Amerykanami - powiedzia�.
Postanowi�am si� dowiedzie�, czy Japo�czycy naprawd� przegrywaj� wojn� i obmy�li�am plan polegaj�cy na �ledzeniu genera�a a� do jego kwatery. Moje pierwsze dwie pr�by wstania przed nim spe�z�y na niczym, gdy� spa�am d�u�ej ni� zazwyczaj, ale trzeciego dnia obudzi� mnie sen o ojcu. Tata sta� przede mn� i m�wi� z u�miechem: �Nie przejmuj si�. Pomy�lisz, �e jeste�cie same, ale tak nie b�dzie. Przy�l� kogo��. Jego obraz zblad�, a ja zmru�y�am oczy przed porannym �wiat�em s�cz�cym si� mi�dzy zas�onami. B�yskawicznie zerwa�am si� z ��ka, musia�am jedynie w�o�y� p�aszcz i czapk�, gdy� spa�am w ubraniu i butach. Wymkn�am si� kuchennymi drzwiami i pobieg�am pod mur gara�u, gdzie ukry�am rower. Przykucn�am na grz�skiej ziemi i czeka�am. Kilka minut p�niej czarne auto zahamowa�o przy naszej furtce. Drzwi wej�ciowe si� otworzy�y, stan�� w nich genera�.
Kiedy samoch�d odjecha�, wskoczy�am na rower i peda�owa�am ile si� w nogach, cho� usi�owa�am zachowa� dyskretny dystans. Niebo by�o zachmurzone, droga ciemna i b�otnista. Auto dotar�o do skrzy�owania i stan�o, ja za� skry�am si� za drzewem. Pojazd si� cofn�� i skr�ci�, ju� nie zmierza� drog� do s�siedniej wioski, gdzie podobno codziennie je�dzi� genera�, lecz ruszy� wprost do miasta. Znowu wskoczy�am na rower, ale kiedy dotar�am do skrzy�owania, najecha�am na kamie� i spad�am, uderzaj�c ramieniem o ziemi�. Wykrzywi�am usta z b�lu i popatrzy�am na sw�j pojazd. Przednie szprychy wygi�y si� w miejscu, gdzie kopn�am je podczas upadku. �zy trysn�y mi z oczu, poku�tyka�am po wzg�rzu, prowadz�c skrzypi�cy rower.
Tu� pod domem natkn�am si� na Chi�czyka zerkaj�cego zza drzew przy ulicy. Wygl�da�, jakby na mnie czeka�. Przesz�am na drug� stron� i zacz�am biec z rozklekotanym rowerem. Nieznajomy wkr�tce mnie dogoni� i powita� nienagannym rosyjskim. Jego szkliste spojrzenie by�o na tyle niepokoj�ce, �e nie odpowiedzia�am.
- Dlaczego udzielacie go�ciny Japo�czykowi? - westchn��, jakby rozmawia� ze swoj� niegrzeczn� siostr�.
- Nie mia�y�my z tym nic wsp�lnego. - Nie odrywa�am wzroku od jezdni. - Po prostu przyszed� i nie mog�y�my odm�wi�.
Wzi�� ode mnie kierownic�, udaj�c, �e mi pomaga, i wtedy zauwa�y�am jego r�kawiczki. Wygl�da�y tak, jakby w nich skrywa� jab�ka, a nie d�onie.
- Japo�czycy to bardzo �li ludzie - ci�gn��. - Robili okropne rzeczy. Chi�czycy nie zapomn�, kto pomaga� nam, a kto im.
M�wi� sympatycznym, poufa�ym tonem, ale jego s�owa sprawi�y, �e przeszy� mnie dreszcz i zapomnia�am o bol�cym ramieniu.
Chi�czyk zatrzyma� si� i po�o�y� rower na chodniku. Chcia�am uciec, ale zamar�am ze strachu. M�czyzna powoli i ostro�nie uni�s� r�kawiczk�, a nast�pnie z gracj� magika �ci�gn�� j� z d�oni.
Trzyma� przede mn� zmia�d�ony k��b �le wygojonego cia�a, zaci�ni�tego w pi�� bez palc�w. Wrzasn�am z przera�enia, ale zrozumia�am, �e zrobi� to nie tylko dla efektu; mia�o to by� ostrze�enie.
Zostawi�am rower przed furtk� i pobieg�am do domu.,
- Nazywam si� Tang! - zawo�a�. - Zapami�taj to sobie!
- Gdy odwr�ci�am si� przy drzwiach, ju� go nie by�o. Z sercem wal�cym jak m�otem uda�am si� po schodach do sypialni matki.
Uchyli�am drzwi i ujrza�am j� pogr��on� we �nie, z ciemnymi w�osami rozsypanymi na poduszce. Zdj�am p�aszcz, ostro�nie - podnios�am ko�dr� i w�lizn�am si� do ��ka.
Matka westchn�a i delikatnie mnie pog�aska�a, zanim znowu zapad�a w g��boki jak �mier� sen.
W sierpniu ko�czy�am trzyna�cie lat i mimo wojny oraz �mierci ojca matka upar�a si�, �eby kontynuowa� rodzinn� tradycj� i zabra� mnie z tej okazji do starej dzielnicy. Borys i Olga nas tam zawie�li;
Olga chcia�a kupi� jakie� przyprawy, Borys znowu wybiera� si� do fryzjera. Urodzi�am si� w Harbinie i cho� wielu Chi�czyk�w powtarza�o, �e ani tu nie pasujemy, ani nie mamy prawa do tej ziemi, czu�am, �e to moje miasto. Kiedy do niego wjechali�my, ujrza�am znajome cerkwie w kszta�cie cebuli, pastelowe domy i wytworne kolumnady. Podobnie jak ja, matka tak�e urodzi�a si� w Harbinie. By�a c�rk� in�yniera, kt�ry po rewolucji straci� prac� na kolei. Dopiero m�j arystokratyczny ojciec po��czy� nas z Rosj� i dzi�ki niemu odnalaz�y�my swoje miejsce w carskiej architekturze.
Borys i Olga zostawili nas w starej dzielnicy. Tego dnia by�o nietypowo gor�co i wilgotno, wi�c matka zaproponowa�a, �eby�my spr�bowa�y miejskiego smako�yku, lod�w waniliowych. Nasza ulubiona kawiarnia p�ka�a w szwach, od lat nie panowa�a tam tak o�ywiona atmosfera. Wszyscy powtarzali, �e Japo�czycy wkr�tce si� poddadz�. Matka i ja zaj�y�my miejsca przy oknie. Kobieta przy s�siednim stoliku opowiada�a swojej starszej towarzyszce, �e s�ysza�a o ameryka�skim bombardowaniu ubieg�ej nocy i o tym, �e w jej okr�gu zamordowano japo�skiego oficjela. Starsza pani powa�-nie kiwa�a g�ow�, przyg�adzaj�c d�oni� w�osy.
- Chi�czycy nigdy by si� nie o�mielili, gdyby nie czuli, �e wygrywaj� - mrukn�a.
Po zjedzeniu lod�w posz�y�my pospacerowa� starymi uliczkami. Obserwowa�y�my nowe sklepy, wspominaj�c te, kt�re znikn�y. Uliczna handlarka porcelanowymi lalkami usi�owa�a zainteresowa� mnie swoim towarem, ale matka tylko u�miechn�a si� do mnie i powiedzia�a:
- Nie martw si�, w domu mam co� dla ciebie.
Zauwa�y�am czerwono-bia�y szyld fryzjera z napisami po chi�sku i rosyjsku.
- Sp�jrz, mamo! - wykrzykn�am. - To na pewno fryzjer Borysa.
Podbieg�am do okna, by zajrze� do �rodka. Borys siedzia� na fotelu, z namydlon� twarz�. Kilku innych klient�w czeka�o na swoj� kolej, palili i �miali si�, jakby nie mieli nic do roboty. Borys ujrza� mnie w lustrze, odwr�ci� si� i pomacha�. �ysy fryzjer w ozdobnej kurtce tak�e podni�s� wzrok. Mia� konfucja�skie w�sy i br�dk�, nosi� okulary w grubych oprawkach, niezwykle popularne w�r�d Chi�czyk�w. Na widok mojej przyci�ni�tej do szyby twarzy szybko odwr�ci� si� do mnie plecami.
- Chod�, Aniu. - Matka z u�miechem poci�gn�a mnie za r�k�. - Borys b�dzie mia� brzydk� fryzur�, je�li zaczniesz rozprasza� fryzjera. Mo�e obci�� Borysowi ucho, a wtedy Olga si� na ciebie rozz�o�ci.
Pos�usznie ruszy�am za matk�, kiedy jednak dochodzi�y�my do rogu, raz jeszcze odwr�ci�am si� do fryzjera. Nie mog�am go dojrze� przez l�ni�c� szyb�, ale u�wiadomi�am sobie, �e ju� gdzie� widzia�am te oczy: okr�g�e, wy�upiaste i znajome.
Po powrocie do domu matka usadowi�a mnie przy toaletce. Starannie rozplot�a moje dziewcz�ce warkocze, rozdzieli�a w�osy przedzia�kiem i zwi�za�a na karku w elegancki kok, taki jak sama nosi�a.
Wtar�a mi w szyj� odrobin� perfum, a nast�pnie pokaza�a aksamitne pude�eczko w szufladzie. Kiedy je otworzy�a, ujrza�am w �rodku z�oty naszyjnik z nefrytem, �lubny prezent od mojego ojca. Wyj�a go i poca�owa�a, a nast�pnie otoczy�a nim moj� szyj�.
- Mamo! - zaprotestowa�am. Wiedzia�am, ile dla niej znaczy.
- Chc� ci go da� teraz, Aniu, gdy� stajesz si� m�od� kobiet�. - Wyd�a wargi. - Ojciec by�by zadowolony, widz�c, �e nosisz go przy wyj�tkowych okazjach.
Dr��cymi palcami dotkn�am naszyjnika. Cho� t�skni�am za ojcem i rozmowami z nim, czu�am, �e tak naprawd� nigdy nie odszed� na dobre. Nefryt przyjemnie rozgrzewa� mi sk�r�.
- On z nami jest, mamo - powiedzia�am. - Wiem to.
Skin�a g�ow� i otar�a �z�.
- Mam dla ciebie co� jeszcze, Aniu. - Otworzy�a szuflad� obok mojego kolana i wyci�gn�a z niej zawini�tko. - Co�, dzi�ki czemu nie zapomnisz, �e zawsze b�dziesz moj� ma�� c�reczk�.
Rozwi�za�am sznurek, ciekawa, co ujrz� w �rodku. By�a to matrioszka z u�miechni�t� twarz� mojej zmar�ej babci. Popatrzy�am na matk�, wiedz�c, �e ona j� pomalowa�a. Roze�mia�a si� i kaza�a mi otworzy� matrioszk� i poszuka� mniejszej laleczki. Przekr�ci-�am lalk� i znalaz�am wewn�trz drug�, z ciemnymi w�osami i bursztynowymi oczami. Rozbawi� mnie ten �art, domy�li�am si� ju�, �e nast�pna laleczka b�dzie mia�a rudoblond w�osy i niebieskie oczy. Kiedy jednak ujrza�am piegi na jej buzi, zachichota�am. W tej laleczce znalaz�am jeszcze mniejsz� i znowu zerkn�am na matk�.
- Twoja c�rka, a moja wnuczka - wyja�ni�a. - A w niej jeszcze jedna male�ka lalka.
Posk�ada�am matrioszki i ustawi�am je na toaletce, my�l�c o naszej wielopokoleniowej odysei i �a�uj�c, �e nie mo�emy na zawsze zatrzyma� tej chwili.
Potem, w kuchni, matka postawi�a przede mn� pier�g z jab�kami. Ju� mia�a go pokroi�, kiedy us�ysza�y�my skrzypienie drzwi. Spojrza�am na zegarek i od razu si� domy�li�am, �e wr�ci� genera�.
D�ugo sta� na progu, zanim wszed�. Kiedy w ko�cu dotar� do kuchni, zachwia� si�. Jego twarz mia�a niezdrowy kolor. Matka zapyta�a, czy jest chory, ale nie odpowiedzia�, tylko run�� na krzes�o i opar� g�ow� na z�o�onych r�kach. Przera�ona matka wsta�a i kaza�a mi przynie�� ciep�� herbat� i chleb. Postawi�am je przed genera�em, a on popatrzy� na mnie przekrwionymi oczami.
Przeni�s� spojrzenie na m�j urodzinowy pier�g i wyci�gn�� r�k�, niezr�cznie klepi�c mnie po g�owie. Gdy si� odezwa�, poczu�am wo� alkoholu.
- Jeste� moj� c�reczk�. - Odwr�ci� si� do matki i ze �zami sp�ywaj�cymi po policzkach powiedzia�: - A ty moj� �on�.
Odchyli� si� na krze�le i przywr�ci� do porz�dku, wycieraj�c twarz wierzchem d�oni. Matka poda�a mu herbat�, upi� �yk i wzi�� kawa�ek chleba. Mia� twarz �ci�gni�t� z b�lu, po chwili jednak si� odpr�y� i westchn��, jakby podj�� jak�� decyzj�. Wsta� od sto�u i odwr�ci� si� do matki, pokazuj�c na migi, jak uderzy�a go r�czk� od �opaty, gdy odkry�a jego tajemn� saun�. Roze�mia� si�, matka popatrzy�a na niego ze zdumieniem, a po chwili mu zawt�rowa�a.
Powoli, po rosyjsku, spyta�a go, gdzie pracowa� przed wojn�, czy zawsze by� genera�em. Przez chwil� wydawa� si� zmieszany, a nast�pnie przy�o�y� palec do nosa.
- Ja? - zapyta�.
Matka przytakn�a i powt�rzy�a pytanie.
Pokr�ci� g�ow� i zamkn�� za sob� drzwi, mamrocz�c po rosyjsku z doskona�ym akcentem, niczym rodowity Rosjanin:
- Przed tym ca�ym szale�stwem by�em aktorem. Teatralnym.
Nast�pnego ranka genera� znikn��. Do kuchennych drzwi przybito kartk� zapisan� starannym rosyjskim. Najpierw przeczyta�a j� matka, dwukrotnie wodz�c po niej przestraszonym wzrokiem, a potem ja.
Genera� nakaza� nam spali� wszystko, co pozostawi� w gara�u, tak�e t� wiadomo��. Stwierdzi�, �e narazi� nasze �ycie na wielkie niebezpiecze�stwo, cho� pragn�� jedynie nas chroni�. Kaza� nam zniszczy� �lady jego obecno�ci, dla naszego w�asnego bezpiecze�stwa.
Pobieg�y�my do Pomerancew�w. Borys r�ba� drzewo, ale przerwa� na nasz widok, wycieraj�c pot z ogorza�ej twarzy, i zap�dzi� nas do domu.
Olga siedzia�a przy piecu i gniot�a w palcach rob�tk� na drutach. Na nasz widok zerwa�a si� z krzes�a.
- S�ysza�y�cie? - zapyta�a z poblad�� twarz�. - Id� Sowieci. Japo�czycy si� poddali.
Te s�owa najwyra�niej wstrz�sn�y matk�.
- Sowieci czy Amerykanie? - W jej g�osie zabrzmia� niepok�j.
W g��bi duszy wola�am, �eby wyzwolili nas u�miechni�ci Amerykanie ze swoimi kolorowymi flagami. Olga jednak potrz�sn�a g�ow�.
- Sowieci - zaszlocha�a. - Przyjd� pom�c komunistom.
Matka wr�czy�a jej list od genera�a.
- M�j Bo�e! - powiedzia�a Olga po przeczytaniu. Opad�a na krzes�o i poda�a kartk� m�owi.
- M�wi� dobrze po rosyjsku? - spyta� Borys. - Nie wiedzia�a�?
Zacz�� opowiada� o swoim dawnym przyjacielu w Szanghaju, kim�, kto m�g�by nam pom�c. Tam zmierzali Amerykanie, matka i ja powinny�my natychmiast wyjecha�. Matka zapyta�a, czy Borys i Olga te� wyjad�, na co przecz�co potrz�sn�� g�ow�.
- Lina, co mog� zrobi� takim starym jak my? - za�artowa�.
- C�rka pu�kownika bia�ej gwardii to o wiele bardziej smakowity k�sek. Musisz jak najszybciej zabra� st�d Ani�.
Borys nar�ba� nam drzewa. Po rozpaleniu ogniska wrzuci�y�my do niego list, a tak�e pos�anie genera�a i jego przybory do jedzenia. Obserwowa�am twarz matki i czu�am si� r�wnie samotna jak ona.
Kremowa�y�my towarzysza, kogo�, kogo nie zna�y�my ani nie rozumia�y�my, niemniej towarzysza. Matka ju� zamyka�a gara�, kiedy zauwa�y�a kufer. Sta� w k�cie, ukryty pod pustymi workami. Wyci�gn�y�my go z kryj�wki. By� zabytkowy, przepi�knie zdobiony podobiznami starca z d�ugimi w�sami i wachlarzem, wpatrzonego w niebo nad stawem. Matka siekier� rozbi�a zamek i wsp�lnie unios�y�my wieko. W �rodku le�a� z�o�ony mundur genera�a. Podnios�a go, pod nim ujrza�am ozdobn� kurtk� oraz sztuczne w�sy i brod�, kosmetyki do makija�u, szk�a w grubych oprawkach i egzemplarz Kieszonkowego atlasu Chin owini�ty w star� gazet�. Matka popatrzy�a na mnie ze zdumieniem. Nic nie powiedzia�am. Mia�am nadziej�, �e je�li nie zdradz� sekretu genera�a, b�dziemy bezpieczne.
Gdy ju� wszystko spali�y�my, zasypa�y�my ognisko, uklepuj�c ziemi� �opatami.
Uda�y�my si� do biura naczelnika okr�gu, �eby zdoby� pozwolenie na wyjazd do Dairen, sk�d mia�y�my nadziej� pop�yn�� do Szanghaju. Na korytarzach i klatce schodowej czeka�y dziesi�tki innych Rosjan, a tak�e troch� cudzoziemc�w i Chi�czyk�w. Wszyscy rozmawiali o radzieckiej armii, o tym, �e jej cz�� ju� jest w Harbinie i wy�apuje bia�ych. Starsza pani obok wyzna�a mojej matce, �e jej japo�scy s�siedzi pope�nili samob�jstwo w obawie przed zemst� Chi�czyk�w. Matka zapyta�a, dlaczego Japo�czycy zdecydowali si� podda�. Staruszka wzruszy�a ramionami, ale pewien m�ody cz�owiek wtr�ci�, �e s�ysza� plotki o nowej bombie zrzuconej na japo�skie miasta. Nagle sekretarz naczelnika wyszed� z biura i oznajmi� nam, �e nikt nie dostanie �adnych pozwole�, dop�ki wszystkich petent�w nie przes�uchaj� cz�onkowie partii komunistycznej.
Kiedy wr�ci�y�my do domu, nigdzie nie widzia�y�my ps�w.
Zamki by�y otwarte, a drzwi uchylone. Matka si� zatrzyma�a, zanim je popchn�a, i tak jak jej twarz tu� po �mierci ojca na zawsze pozostanie w mojej pami�ci, podobnie wyry� si� w niej ten moment, niczym scena z filmu odtwarzanego raz za razem: d�o� matki na otwieraj�cych si� powoli drzwiach, mrok i cisza, i to niewiarygodne przeczucie, �e kto� tu jest i na nas czeka.
Matka opu�ci�a r�k� i poszuka�a mojej d�oni. Nie dr�a�a, jak po �mierci ojca. Jej u�cisk by� ciep�y, silny i zdecydowany. Nie zdejmuj�c but�w, razem wesz�y�my do pokoju go�cinnego. Kiedy ujrza�am go przy stole, z tymi okaleczonymi d�o�mi na blacie, nie by�am zdumiona. Chyba przez ca�y czas na niego czeka�am. Matka nie odezwa�a si� ani s�owem. Z oboj�tnym wyrazem twarzy odwzajemni�a jego szkliste spojrzenie. U�miechn�� si� do niej gorzko i gestem da� do zrozumienia, aby�my zaj�y miejsca przy stole.
Wtedy zauwa�y�am drugiego m�czyzn�, sta� obok okna. By� wysoki, mia� przenikliwe b��kitne oczy i w�sy, kt�re zwiesza�y si� znad jego wargi jak zimowe futro.
Mimo lata tego wieczoru szybko zapad�y ciemno�ci: pami�tam silny u�cisk matki na mojej d�oni, bledn�ce popo�udniowe �wiat�o na pod�odze, a nast�pnie odleg�y grzmot i szum wiatru uderzaj�cego o nieos�oni�te okiennicami szyby. Tang przes�ucha� nas pierwszy; za ka�dym razem, gdy matka odpowiada�a na pytanie, na jego za-ci�ni�tych ustach pojawia� si� u�mieszek. Powiedzia� nam, �e genera� wcale nie by� genera�em, tylko szpiegiem, udawa� te� fryzjera. Biegle pos�ugiwa� si� chi�skim i rosyjskim, by� r�wnie� specjalist� od przebieranek. Wykorzystywa� te umiej�tno�ci, by zebra� informacje o ruchu oporu. Rosjanie uwa�ali go za Chi�czyka, wi�c czuli si� swobodnie, dyskutuj�c w jego zak�adzie o swoich planach i ujawniaj�c sekrety chi�skich sojusznik�w. By�am zadowolona, �e nie zwierzy�am si� matce z podejrze� dotycz�cych genera�a: domy�li�am si�, kim jest, gdy tylko ujrza�am jego mundur w kufrze. Tang utkwi� spojrzenie w matce, kt�ra wygl�da�a na wstrz��ni�t�. Z pewno�ci� uwierzy�, �e nie mia�a nic wsp�lnego z dzia�alno�ci� genera�a.
Cho� nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e matka nie wiedzia�a, kim jest genera�, �e za jego bytno�ci nie odwiedzali nas �adni go�cie i nie mia�y�my poj�cia o jego znajomo�ci j�zyk�w, Tang nadal czu� do nas nienawi��. Dos�ownie bi�a z wszystkich por�w jego sk�ry.
My�la� wy��cznie o jednym - o zem�cie.
- Madame Koz�owa, s�ysza�a pani o jednostce siedemset trzydzie�ci jeden? - zapyta�, a �le skrywany gniew wykrzywia� mu twarz.
Wydawa� si� zadowolony, gdy matka nie odpowiedzia�a. - Nie, oczywi�cie, �e nie. Genera� Mizutani zapewne tak�e nie. Wasz kulturalny, dobrze wychowany genera� Mizutani, k