3398

Szczegóły
Tytuł 3398
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3398 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3398 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3398 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

TADEUSZ DO��GA- MOSTOWICZ Pami�tnik PANI HANKI Wydawnictwo " Tower Press " Gda�sk 2001 PRZEDMOWA Uwa�am, �e pami�tnik p. Hanki Renowickiej w zupe�no�ci na druk zas�uguje. Wart jest rozpowszechnienia jako po prostu dokument obyczajowo�ci i psychiki dzisiejszej kobiety kulturalnej oraz jej �rodowiska. W czasach gdy poch�aniamy setki tom�w przer�nych biografii, autobiografii i powie�ci autobiograficznych pisanych przez robotnik�w, ch�op�w, girlsy, by�ych przemytnik�w, polityk�w itp. - nie widz� powodu, dlaczego mieliby�my si� wyrzec sposobno�ci poznania pami�tnika kobiety nale��cej do warstw wy�szych, do tych " dziesi�ciu tysi�cy " , kt�re w naszym kraju nadaj� ton i charakter epoce. S�dz�, �e dokument ten mo�e by� r�wnie interesuj�cy, a uzupe�niaj�c literacki pejza� autentyzmu przyda si� przysz�emu historykowi obyczaj�w pierwszej po�owy dwudziestego wieku. Oddaj�c go w r�ce czytelnika pragn� zaznaczy�, �e najwy�sz� zalet� pami�tnika jest zdumiewaj�ca jego szczero��, szczero��, kt�rej nie zdo�ali osi�gn�� nawet t ak wi el cy pami�tnikarze jak - toute proportion gardee - Jan Jakub Rousseau. Pani Renowicka wprawdzie nie wyst�puje tu pod prawdziwym nazwiskiem, u�yty jednak pseudonim nie zdo�a ukry� jej osoby przed domy�lno�ci� ludzk�. Osoba jej jest zbyt dobrze znana w niekt�rych sferach i przez nie niew�tpliwie zostanie rozpoznana, wzi�wszy pod uwag� cho�by to, �e wypadki i ludzie, o kt�rych chodzi, dla nikogo nie s� tajemnicami. Spe�niwszy w tych kilku zdaniach obowi�zek prezentacji oddaj� g�os p. Renowickiej. 3 M�j pami�tnik M�j Bo�e! Kt�ra� z nas kobiet nie jest najg��biej przekonana, �e jej osobiste prze�ycia, jej my�li i uczucia s� czym� tak oryginalnym i fascynuj�cym, �e zas�uguj� na druk. Szcz�ciem jest m�c podzieli� si� z wszystkimi lud�mi na �wiecie swoimi tajemnicami, poruszy� ich serca, czu� wok� siebie ciep�� reakcj� tych tysi�cy dusz podobnie odczuwaj�cych jak ja. Do tego doda� trzeba �wiadomo��, �e zwierzenia takie mog� by� po�yteczne dla wielu, wielu kobiet, kt�re mog� si� znale�� w zbli�onych sytuacjach i, poznawszy ju� moje do�wiadczenie, m�drzej i lepiej potrafi� z nich wyj��. To wszystko, co chc� opisa�, zacz�o si� w pierwszych dniach st ycznia. Zaraz po Nowym Roku. Jak dzi� pami�tam, by� to - Wtorek Od rana dr�czy�y mnie z�e przeczucia. Wspomnia�am nawet o tym Tuli, gdy�my si� o dwunastej spotka�y w " Simie " . Nie zwr�ci�am nawet na to uwagi, �e mia�a fatalnie dobran� woalk� do kapelusza. Jacek nie odes�a� mi samochodu i wszystkie sprawunki musia�am za�atwia� taks�wk�. Gdy wr�ci�am do domu, by�o ju� oczywi�cie po czwartej. Nie mia�am w�tpliwo�ci, �e Jacek zjad� obiad beze mnie, i po to w�a�nie wesz�am do jego gabinetu, by mu z tego powodu zrobi� lekk� wym�wk�. W ostatnich czasach, m�wi�c �ci�le od Bo�ego Narodzenia, sta� si� mniej uwa�ny i mniej delikatny ni� dawniej. Zdaje si�, �e trapi�y go jakie� zmartwienia. Jacka w gabinecie nie by�o. Jego bon�urka le�a�a nietkni�ta na brzegu tapczanu. Nie by� na obiedzie, nie wr�ci� jeszcze z konferencji. W�a�nie konstatowa�am to w my�li, gdy m�j wzrok zatrzyma� si� na biurku. Le�a�a tam nietkni�ta popo�udniowa korespondencja. Machinalnie wzi�am j� do r�ki. Prosz� mi wierzy�, �e nigdy nie otwieram list�w m�a, od czasu gdy mi si� rozdar�a koperta, i to w tak fatalny spos�b, �e Jacek to zauwa�y�. Nie powiedzia� w�wczas ani s�owa, lecz wstyd mi by�o bardzo. M�g� mnie przecie� pos�dzi�, �e go �ledz�, �e go podejrzewam o zdrad� i �e w og�le zdolna jestem do brzydkich post�pk�w. Tym jednak razem postanowi�am z�ama� swoje zasady. B�ogos�awi� t� decyzj�, gdy� post�pi�am s�usznie. By� to list w d�ugiej, eleganckiej kopercie, zaadresowany du�ym, eleganckim pismem. Nosi� stempel warszawski. Gdyby nawet koperta nie pachnia�a dobrymi perfumami, od razu pozna�abym, �e jest to list kobiecy. Nigdy nie by�am zazdrosna i brzydz� si� tym uczuciem. Rozs�dek jednak nakazywa� mi pozna� niebezpiecze�stwo, kt�re mi grozi, a o kt�rym ostrzeg�a mnie moja niezawodna intuicja. Zachowuj�c wszystkie ostro�no�ci odklei�am kopert�. List by� kr�tki. Brzmia�, jak nast�puje: M�j Drogi! 4 Przeczyta�am uwa�nie Twoje argumenty. Mo�e i przekona�yby mnie, gdyby nie wchodzi�y tu w gr� uczucia. Przecie� dlatego tu przyjecha�am, dlatego szuka�am Ci�, �e Ci� zapomnie� nie mog�. Ja r�wnie� nie chc� skandalu. Nie zale�y mi na tym, by zobaczy� Ci � za krat kami wi�ziennymi. Ale nie mam te� ani zamiaru, ani najmniejszej ochoty wyrzeka� si� m�a. By� mo�e, nie post�pi�am w�wczas �adnie, opuszczaj�c Ci� bez po�egnania, ale tak, jak Ci pisa�am w pierwszym li�cie, sk�oni�y mnie do tego okoliczno�ci niezwyk�ej wagi. Wprawdzie u�ywam teraz swego panie�skiego nazwiska, nie zmienia to jednak faktu, �e jestem Twoj� �on� i �e, m�wi�c po prostu, pope�ni�e� bigami�, �eni�c si� z Twoj� obecn� towarzyszk�. To s� zbyt powa�ne kwestie, by�my je mieli roztrz�sa� listownie. Tote� prosz� Ci�, by� mnie odwiedzi� w hotelu. B�d� na Ciebie czeka�a mi�dzy godzin� 11 a 12 jutro rano. Zawsze, a przynajmniej znowu Twoja B. Przeczyta�am ten list niezliczon� ilo�� razy. Czy� trzeba dodawa�, �e by�am wstrz��ni�ta, �e by�am nieprzytomna, �e by�am zdruzgotana! W trzy lata po �lubie dowiedzie� si�, �e si� zosta�o haniebnie oszukan�, �e m�j m�� nie jest moim m�em, a j a nie jestem jego �on�, �e cz�owiek, z kt�rym mieszka�am pod jednym dachem, lada chwila mo�e znale � si� w wi�zieniu, �e tylko od kaprysu jakiej� wstr�tnej baby zale�e� mo�e m�j dom, moja opinia, moja pozycja towarzyska! . . . To przecie straszne! Sporo min�o czasu, zanim oprzytomnia�am o tyle, �e zdo�a�am zebra� do�� uwagi, by starannie zaklei� list. Sama nie wiedzia�am, co pocz��. W pierwszej chwili chcia�am jecha� szuka� Jacka i za��da� od niego t�umacze�, potem przysz�o mi do g�owy, by natychmiast spakowa� swoje rzeczy i przenie�� si� do rodzic�w, zostawiaj�c reszt� na g�owie ojca, wreszcie zatelefonowa�am do mamy, na szcz�cie jednak ugryz�am si� w j�zyk i nie powiedzia�am jej ani s�owa o moim tragicznym odkryciu. Ach, jak�e samotnie czu�am si� na �wiecie! Nie mia�am nikogo, dos�ownie nikogo, przed kim mog�abym wyp�aka� si� teraz, do kogo mog�abym si� zwr�ci� o rad�. �adna z moich przyjaci�ek nie potrafi�aby utrzyma� j�zyka za z�bami i nazajutrz ca�a Warszawa trz�s�aby si� od plotek. Pozostawa� Toto. Oczywi�cie mog�abym mu zaufa� pod ka�dym wzgl�dem. Jest najprawdziwszym d�entelmenem. Ale c� on mi tu pom�c mo�e? I tyle razy m�wi� mi, �e nie powinni�my si� wzajemnie obarcza� naszymi troskami. Zapewne, jest to troch� egoistyczne z jego strony, ale zupe�nie s�uszne. Nie, nie wspomn� mu ani s�owem. Zreszt� spali�abym si� ze wstydu. Z moich dawnych dobrych przyjaci�, kt�rzy mogliby mi poradzi�, te� nikogo nie by�o w Warszawie. Mary� Walentynowicz malowa� i polowa� gdzie� w Kanadzie, Jerzy Zalewski nudzi� si� w Genewie, d ' Aumerville mia� w�a�nie urlop, a Do��ga- Mostowicz siedzia� na wsi. Ciesz� si�, �e pani Renowicka zalicza mnie do swych dawnych przyjaci�. Dla unikni�cia jednak wszelkich nieporozumie� i sugestyj, kt�re mog�yby si� nasun�� Czytelnikowi, zaznaczam, �e przyja�� nasza, aczkolwiek istotnie dawna, gdy� datuj�ca si� od czasu gdy p. Hanka zaledwie uko�czy�a gimnazjum, mia�a zawsze podk�ad niejako braterski. W styczniu 1938 roku istotnie bawi�em na wsi i o nieszcz�ciu, kt�re spad�o na dom pa�stwa Renowickich, dowiedzia�em si� znacznie p�niej. ( Przypisek T. D. M. ) Oczywi�cie nie posz�am na fajf do Dubie�skich, chocia� przys�ali mi now� sukni�, w kt�rej mi wyj�tkowo do twarzy. Trzeba j� b�dzie tylko skr�ci�. Niewiele. O jakie� p� palca. M�j Bo�e! By�aby to pierwsza w Warszawie suknia paryska w tym karnawale. W pi�tek na pewno ju� panie z ambasady francuskiej poka�� si� w nowych modelach. Od pewnego czasu prze�laduje mnie pech. Wreszcie postanowi�am nic nie robi� i czeka� na powr�t Jacka. Nie wiedzia�am jeszcze, 5 czy za��dam od niego wyja�nie�. Stokro� wola�abym, by mi ich sam udzieli�. Przecie� zawsze by� ze mn� otwarty. W og�le nigdy nic nie mia�am mu do zarzucenia. Pobrali�my si� przecie� z mi�o�ci i wiem, �e do dzi� dnia nie przesta� mnie kocha�. Wprawdzie mama twierdzi, �e Jacek mnie zaniedbuje, ale przecie jego kariera wymaga tych ustawicznych wyjazd�w, posiedze� i misji. Wiem, �e zawsze o mnie pami�ta, nie pomija �adnej sposobno�ci, by to podkre�li�. Da�abym g�ow�, �e nie ma �adnej kochanki, �e na pewno mnie nie zdradza. I teraz nagle dowiaduj� si�, �e przede mn� mia� inn� �on�! Po d�ugich rozwa�aniach dosz�am do przekonania, �e musi tu kry� si� jaka� tajemnica lub wr�cz mistyfikacja. Jacek - z jego solidno�ci�, z jego opini�, z jego zasadami - i bigamia! To jest nie do pomy�lenia! Pod wp�ywem tych refleksji uspokoi�am si� nieco. Autorka owego listu mog�a by� po prostu jak�� wariatk� czy szanta�ystk�. I zreszt� kiedy Jacek mia�by czas si� z ni� o�eni�? Przecie� wuj go zabra� za granic� zaraz po maturze i przez cztery lata studi�w w Oksfordzie Jacek ani razu nie by� w kraju. Autorka listu nie jest �adn� cudzoziemk�, gdy� zbyt dobrze pisze po polsku. Wi�c kiedy? . . . Im d�u�ej nad tym zastanawia�am si�, tym by�am pewniejsza, �e chodzi tu o pomy�k� lub o mistyfikacj�. By�am przekonana, �e lada chwila wr�ci Jacek, otworzy list, roze�mieje si�, wzruszy ramionami i powie mi: " Patrz, Haneczko, jak� zabawn� rzecz otrzyma�em! " Sta�o si� jednak inaczej. Jacek wr�ci� o �smej. Przywita� si� ze mn� ze zwyk�� serdeczno�ci�, przeprosi�, �e nie by� na obiedzie, lecz zdawa� si� nie zwr�ci� uwagi na to, �e mu zakomunikowa�am, i� r�wnie� jestem bez obiadu. Mia� cokolwiek zm�czony wyraz twarzy i smutne oczy. Potem wszed� do gabinetu. Mia�am wielk� ochot� wej�� tam za nim, lecz rozumia�am, �e nale�y czeka� go tutaj, w salonie. Wyszed� dopiero po godzinie. Z jego rys�w nic nie mo�na by�o wyczyta�. Usiad� przy mnie, a gdy dotkn�� r�k� mojej, zrobi� to ze zwyk�ym spokojem. Udaj�c zupe�n� swobod� zapyta�am bez nacisku: - Czy czyta�e� ju� listy? ? - Tak - skin�� g�ow�. - Nic wa�nego. Ludka za tydzie� wyje�d�a do Algieru, a ambasador przesy�a dla ciebie uk�ony. Serce �cisn�o mi si� w piersi. Staraj�c si� panowa� nad sob�, by g�os mi nie zadr�a�, zauwa�y�am: - Zdawa�o mi si�, , �e otrzyma�e� jak�� przykr� wiadomo��, kt�ra ci� zmartwi�a. . . Spojrza�am mu wprost w oczy, a on u�miechn�� si� z tak szczerym zdziwieniem, �e a� nie wierzy�am sama sobie. Nie darmo m�wi�, �e Jacek jest urodzonym dyplomat�. Gdyby mnie zdradza�, jestem przekonana, �e nigdy bym tego pozna� po nim nie umia�a. Jak on potrafi si� maskowa�. - Wprost przeciwnie - odpowiedzia�. - Raczej mam dobr�. Mianowicie w poselstwie bu�garskim odwo�ano obiad i b�d� m�g� ca�y wiecz�r sp�dzi� z tob�. Nie by� to wiecz�r mi�y, chocia� Jacek robi� wszystko, by mi sprawi� przyjemno��. �wiadomo��, �e mi�dzy nami leg�a jego straszna tajemnica, nie opuszcza�a mnie ani na chwil�. Dodawa�o mi si� tylko to, �e czu�am nad nim przewag�. On nie m�g� si� domy�la�, �e wiem o istnieniu jego pierwszej �ony. Mia�am w r�ku atut, kt�ry w ka�dej chwili m�g� spa�� na jego g�ow� jak cios nieodparty. Zdawa� si� go zupe�nie nie spodziewa�. Wpatrywa�am si� we�, usi�uj�c odgadn�� jego my�li. Teraz dopiero przypomnia�am sobie szereg szczeg��w, na kt�re w ci�gu ostatnich dni nie zwraca�am uwagi, a kt�re by�y przecie� zastanawiaj�ce. Od pewnego czasu Jacek nie zmieni� si�, bo to by�oby za mocne s�owo, lecz jakby zmatowia�. Jego �miech sta� si� cichszy, jego rozmowy telefoniczne z r�nymi osobami nabra�y specyficznego tonu, jakby rezerwy i ostro�no�ci. Tak. A na Sylwestra, gdy m�j ojciec oburza� si� na �wie�o wykryte nadu�ycia w jakim� tam urz�dzie i m�wi� wiele nieprzychylnych rzeczy o aresztowanym dyrektorze Liskowskim, Jacek najniespodziewaniej 6 stan�� w jego obronie. By�o to tym dziwniejsze, �e zawsze nie lubi� Liskowskiego, a wtedy powiedzia�: - Nie mo�na zbyt pochopnie ludzi s�dzi�. Nie znamy kulis sprawy. Nie znamy motyw�w, kt�rymi si� ten cz�owiek kierowa�. S� takie sytuacje w �yciu, w kt�rych cz�owiek staje si� niewolnikiem okoliczno�ci. Zawsze odznacza� si� wyrozumia�o�ci� i dobroci�. Ale to ju� by�o zbyt jaskrawe. Czy�by ju� w�wczas, broni�c tamtego, szuka� usprawiedliwienia dla siebie? . . . Gdy�my wracali do domu, znowu powr�ci� do tej sprawy i powiedzia�: - Nie przyznaj� racji twemu ojcu, �e nie przyj�� obrony Liskowskiego. Gdy si� jest adwokatem, a w dodatku ma si� renom� tak znakomitego obro�cy, nie wolno odmawia� pomocy nieszcz�liwemu. Przecie� to natychmiast rozejdzie si� w sferach prawniczych i, zastan�w si� tylko, jaki wp�yw musi wywrze� na s�dzi�w. Ka�dy s�dzia sobie powie: " Je�eli mecenas Niementowski nie podj�� si� obrony, oskar�ony jest oczywi�cie winien " . By� wyra�nie przej�ty spraw� Liskowskiego, chocia� nie dotyczy� a nas wcale, gdy� nie utrzymywali�my z nim �adnych bli�szych stosunk�w. Przypomnia�am sobie teraz i inne objawy jego zmienionego nastroju. Na przyk�ad radio. Nie lubi� go s�ucha� i nastawia� tylko wtedy, gdy zapowiedziana by�a jaka� enuncjacja Hitlera czy Chamberlaina, czy innego m�a stanu. Wyj�tki robi� dla koncert�w najznakomitszych mistrz�w. Natomiast w ci�gu ostatnich dni, ilekro� zostawali�my we dw�jk�, jakby dla unikni�cia rozmowy wyszukiwa� r�ne audycje i przys�uchiwa� si� im z zainteresowaniem. I jeszcze jedno. W stosunku do mnie mo�e nie sta� si� czulszy, ale objawy jego uczu� przybra�y ton nami�tniejszy i gwa�towniejszy. Od dawna jego poca�unki i u�ciski nie by�y tak porywcze. To wszystko powinno by�o ju� dawniej mnie zastanowi�, lecz oczy mi otworzy� dopiero ten okropny list. Czego mog� si� spodziewa�? Jak mog�o si� przedstawia� po�o�enie sprawy? Obiektywnie wiedzia�am, �e Jacek musia� kiedy� zawrze� zwi�zek ma��e�ski z jak�� kobiet�. S�dz�c z jej charakteru pisma, z papieru listowego, ze sposobu wys�awiania si�, ta kobieta jest kim� z towarzystwa. Zreszt� do innych Jacek po prostu nie m�g� mie� dost�pu. Nie przepada� za towarzystwem girls, baletnic czy aktoreczek. Tedy o�eni� si� zapewne z ow� kobiet� w zamiarze sp�dzenia z ni� ca�ego �ycia. Dalej wiem co? . . . Wiem, �e go porzuci�a i �e a� do ostatnich czas�w nic nie wiedzia� o jej losach. Przypuszczalnie uciek�a z jakim� gachem, by teraz wr�ci� i szanta�owa� Jacka. I czeg� mo�e ona ode� ��da�? Jedno z dwojga: albo pieni�dzy, albo tego, by do niej powr�ci�. Je�eli zdo�a�a go wy�ledzi�, na pewno dowiedzia�a si� r�wnie�, �e moi rodzice s� bogaci. Oczywi�cie, ojciec, dla unikni�cia skandalu, zgodzi si� na ka�d� kwot�. Z listu wszak�e wnioskowa� mo�na raczej, �e tej obrzydliwej kobiecie zale�y na Jacku. W �adnym razie nie mo�na do tego dopu�ci�. By�abym skompromitowana. Przygl�da�am si� mu. Im d�u�ej si� przygl�da�am, tym bardziej by�am przekonana, �e nie oddam go �adnej innej. Po prostu dlatego, �e go kocham, �e ju� nie wyobra�a�abym sobie �ycia bez niego. Nigdy nie marzy�am o lepszym m�u. Ten jego takt, to r�wne usposobienie i ta reprezentacyjno��. Gdy si� wchodzi z nim do salonu czy do restauracji, nie ma kobiety, kt�ra by na� nie zwr�ci�a uwagi, nie ma m�czyzny, kt�ry by od razu nie powiedzia� sobie: " C ' est quelqu ' un " . Wszystkie, absolutnie wszystkie zazdro�ci�y mi go. Nawet Buba, kt�ra wysz�a przecie� za ksi�cia, zamieni�aby si� w ka�dej chwili ze mn�. Nie jest �adny, ale ma w sobie co� z Gary Coopera. Ten prawdziwy m�ski wdzi�k. Buba i inne domy�laj� si� u niego jakich� nadzwyczajnych uzdolnie� i mo�liwo�ci. Oczywi�cie nie wyprowadzam ich z b��du. Ostatecznie ma ju� lat trzydzie�ci dwa. Zreszt�, czy si� od m�a tylko tych rzeczy wymaga? W ka�dym razie nie zamieni�abym Jacka na 7 �adnego innego. Taki na przyk�ad Toto, chocia� jest potwornie bogat y, m�g�by zam�czy� swoj� neurasteni�, swoimi dziwactwami, no i nier�bstwem. Gdyby mu odebra� pieni�dze i tytu� hrabiowski, zosta�oby prawie zero. Jest oczywi�cie bardzo mi�y, tak, mo�e nawet niezast�piony jako przyjaciel i towarzysz zabaw, ale m�� przecie� to zupe�nie co innego. Za wszelk� cen� musia�am zdoby� ode� informacje, lecz ile razy otwiera�am usta, by zada� jakie� pytanie, Jacek zawsze uprzedza� mnie albo jakim� karesem, albo zaczynaj�c m�wi� o czym� oboj�tnym. Przy kolacji ze wzgl�du na ciotk� Magdalen� r�wnie� o �adnych indagacjach nie mog�o by� mowy. Jacek pozornie by� w zwyk�ym dobrym humorze, �artowa� z ciotk� Magdalen�, opowiada� najnowsze anegdotki o r�nych dygnitarzach i wypytywa� j� o plotki towarzyskie. Po kawie powiedzia�: - Mam jeszcze co� do napisania. . . . Zbyt dobrze go znam, bym nie zrozumia�a, co to mia�o znaczy�. Dlatego te� przerwa�am mu, nim zd��y� doko�czy�: - Ale zaraz p�niej przyjdziesz mi powiedzie� dobranoc. . Chcia� jako� si� wykr�ci�, ale z jednej strony nie wypada�o mu, gdy� od trzech dni nie �yczy� mi dobrej nocy, a z drugiej, powiedzia�am to takim tonem i z tym opuszczeniem rz�s, kt�re zawsze dzia�a�y na� nieodparcie. - O, tak, Haneczko - szepn�� z intonacj�, maj�c� �wiadczy�, �e o niczym innym nie marzy�. Jacy ci m�czy�ni s� jednak bezbronni. Co prawda mam tylko dwadzie�cia trzy lata i je�eliby kto� powiedzia� mi, �e jestem pi�kna, nie by�oby to dla mnie nowo�ci�. Tej nocy w jego pieszczotach by�o znowu tyle zaborczo�ci i chciwo�ci. Omal mu nie powiedzia�am: " Przypominasz mi kogo�, kto pije wi�cej, ni� pragnie, jakby mia� si� znale�� na bezwodnej pustyni " . Tak. Niew�tpliwie go kocham. Gdy tak le�y z zamkni�tymi oczami, usi�uj� wyobrazi� sobie tamt�. Czy jest �adna? Czy jest m�oda? Czy jest do mnie podobna? Zauwa�y�am, �e przygl�da si� z upodobaniem Lusi Czarnockiej, a Lusia jest w�a�nie w tym samym typie co ja. Zapyta�am go niespodziewanie: - Powiedz, Jacku, czy kiedy� kocha�e�? Drgn�y mu powieki, lecz u�miechn�� si�, nie otwieraj�c ich. - Kiedy� i teraz, , i zawsze. - Nie wykr�caj si�, , przecie� wiesz, o co mi chodzi. Pytam, czy kocha�e� inn�. Milcza� d�ugo, wreszcie odpowiedzia�: - Raz. . . . By�o to dawno. . . Zdawa�o mi si�, �e kocham. . . Serce zabi�o mi mocniej: wiedzia�am, �e m�wi o niej. Nie uleg�o w�tpliwo�ci: Jacek nie podejrzewa, �e domy�lam si� czego�. Nale�a�o ku� �elazo, p�ki gor�ce. - Dlaczego powiedzia�e�, , �e ci si� zdawa�o? - zapyta�am lekko. - Bo nie by�o to prawdziwe uczucie. . Kr�tkie oszo�omienie i tyle. - A ona? ? - Co ona? ? - Czy kocha�a ci�? ? Wyd�� wargi i powiedzia�: - Chyba. . . . Nie wiem. . . Raczej nie. . . - Byli�cie kochankami? ? - zapyta�am bez nacisku. Spojrza� na mnie z ukosa. - Daj spok�j, , Haneczko - powiedzia�. . - Rozmowa o tym nie sprawia mi przyjemno�ci. . - Dobrze - zgodzi�am si�. . - Chc� wiedzie� tylko, , czy si� z ni� widujesz. - Sk�d�e? ? - wzruszy� ramionami. - Nie widzia�em jej od wielu lat. . 8 Widocznie nie mia� zaufania do mojej rezygnacji z rozmowy na ten temat, gdy� spojrza� na zegarek i orzek�, �e najwy�szy czas na sen. Poszed� do siebie, a ja do p�nej nocy nie mog�am zasn��, zastanawiaj�c si� nad tym, co mam pocz�� i jak post�pi�. Najpro�ciej by�oby rozm�wi� si� z nim szczerze, przyj�� i powiedzie� mu prosto w oczy: " Pope�ni�am rzecz brzydk�. Otworzy�am list adresowany do ciebie i dowiedzia�am si� z niego, �e jeste� bigamist�, �e mia�e� ju� �on� i �e ok�ama�e� mnie, podaj�c si� za kawalera. Mam prawo chyba ��da� wyja�nie� " . Jak zachowa�by si� w�wczas Jacek? Jacek z jego wra�liwo�ci�, z jego przesubtelnionym poczuciem honoru? . . . Przede wszystkim z w�a�ciw� m�czyznom logik� pot�pi�by mnie za to g�upie otwarcie listu. A poza tym uczu�by si� zdemaskowany, skompromitowany i poni�ony. Mo�e znienawidzi�by mnie za to, �e podst�pem wdar�am si� w jego tajemnic�. Mo�e porzuci�by mnie i wr�ci� do tamtej? Kto wie zreszt�, czy po prostu nie paln��by sobie w �eb? Oczywi�cie mog�abym przeciwdzia�a� temu, mog�abym go zapewni� o s wo i c h niezmienionych dla niego uczuciach i zaofiarowa� mu pomoc w walce z t� szanta�ystk�. Ale w ka�dym razie ca�a ta brzydka sprawa leg�aby na zawsze mi�dzy nami jak brudny cie�. My�l o tym, �e znam jego przest�pstwo, wyrodzi�aby si� w nim w ko�cu w niech�� do mnie. Przecie� nigdy nie m�g�by ju� zrobi� mi �adnej uwagi. Ba�by si� przy ka�dym s�owie, �e mu wypomn� jego bigami�. Nie. Stanowczo nie wolno mi wspomnie� mu bodaj s��wkiem, �e co� wiem o tym. Nad ranem dopiero przyszed� mi szcz�liwy pomys�: stryj Albin Niementowski to jedyny cz�owiek, do kt�rego si� mo�na zwr�ci� o rad�. �roda Bo�e, co za straszny dzie�! Oczywi�cie poszed�. Ca�a moja przebieg�o�� na nic si� nie zda�a. Gdy wychodzi� przed jedenast�, prosi�am go, by odes�a� mi auto, gdy� mia�am nadziej�, �e od szofera dowiem si�, w kt�rym by� hotelu. Tymczasem Jacek w og�le auta nie wzi�� i widzia�am przez okno, jak wsiada� do taks�wki. " B " - to mo�e by� pierwsza litera tak dobrze nazwiska, jak i imienia. W gr� wchodzi� mog�, jak s�dz�, trzy wielkie hotele: " Europejski " , " Bristol " i "Polonia " . W kt�rym ona mieszka? �ebym chocia� wiedzia�a, ile ma lat lub jak wygl�da. Stryj Albin nie mia� telefonu i musia�am jecha� a� na �oliborz, by si� dowiedzie�, �e nie ma go w domu. Czeka�am na schodach przesz�o godzin� i okropnie zmarz�am. Ba�am si� przy tym okropnie, by mnie kto tu nie zobaczy�. Pi�kn� awantur� urz�dziliby mi rodzice. Zostawi�am stryjowi kartk� z zawiadomieniem, �e b�d� znowu o sz�stej. Jacek przyszed� na obiad wyra�nie zdenerwowany. Widzia�am, ile wysi�ku kosztowa�o go udawanie, �e ma apetyt. Chcia�o mi si� p�aka�. Po obiedzie najniespodziewaniej o�wiadczy�: - Dzi� wieczorem wyje�d�am do Pary�a. . Oniemia�am. Mog�o to oznacza� co� najgorszego. Musia� dostrzec, �e zblad�am, bo szybko dorzuci�: - Jad� tylko na trzy dni. . - Czy musisz? ? - zapyta�am. - Czy musisz w�a�nie teraz jecha�? ? Uda� zdziwienie. - Co znaczy " w�a�nie teraz " ? Troch� si� speszy�am. - Nic nie znaczy. Pyta�am, czy nie mo�esz od�o�y� wyjazdu. Przecie� pami�tasz, �e mamy kilka pilnych wizyt. Pali�a mnie ch�� zapytania, czy jedzie sam. Najniedorzeczniejsze domys�y t�uk�y mi si� po g�owie. Mo�e postanowi� wr�ci� do niej, mo�e uciekaj� razem? . . . Mo�e r�wnie� by�, �e 9 Jacek wyje�d�a, by ukry� si� przed ni�. Dlaczego nie chce by� ze mn� otwarty? ! Czy nie ma do mnie zaufania? ! I ta jego mina, ta mina, jakby czeka� moich dalszych pyta�, jakby z g�ry na nie mia� gotowe odpowiedzi. To zupe�nie brzydkie z jego strony. - Mam wra�enie - odezwa� si� wreszcie - jakby� by�a zaskoczona moj� podr�. Przecie� je�d�� bardzo cz�sto. - Ach, nie. Wcale nie jestem zaskoczona. Czy kaza� ci zapakowa� frak r�wnie�? Potrz�sn�� g�ow�. - Nie. . Dwa ubrania. To wszystko. A poza tym nie chc� zabiera� kufra, bo prawdopodobnie wr�c� samolotem. - Za trzy dni? ? - Tak. . Najdalej za cztery. Powiedzia� to takim tonem, �e prawie si� uspokoi�am. Gdy jednak w godzin� p�niej przygotowa�am dla J�zefa rzeczy do pakowania, przypadkiem wzi�am do r�ki ksi��eczk� czekow� Jacka. I znowu moja nieszcz�sna intuicja podszepn�a mi , by zajrze�, czy nie podni�s� ostatnio wi�kszej sumy pieni�dzy. W grzbietowym odcinku pod dzisiejsz� dat� figurowa�a kwota 52 000 z�otych. Omal nie krzykn�am. Dok�adnie pami�tam, �e na rachunku by�o niewiele ponad t� sum�. Wi�c podni�s� wszystko. Dlaczego? . . . Czy �eby odda� to jej, czy �eby zapewni� sobie na kilka miesi�cy mo�no�� egzystencji gdzie� za granic�? Nigdy nie odprowadza�am Jacka na dworzec, tote� i dzisiaj nie mog�am sobie na to pozwoli� bez wzbudzenia jego podejrze�. A jednak musia�am tam by�. Musia�am zobaczy�, czy istotnie wsiada do poci�gu paryskiego i czy jest sam, czy nie wyje�d�a z ni�. Nale�a�o wymy�li� jaki� pretekst. W g�owie jednak mia�am taki chaos, �e nic rozs�dnego mi na my�l nie przychodzi�o. Ca�a nadzieja w stryju Albinie. Tym razem, na szcz�cie, stryja zasta�am. Sam otworzy� mi drzwi. By� w troch� poplamionym, lecz jeszcze bardzo eleganckim szlafroku. Po�yskuj�c monoklem i wspania�ymi z�bami, przywita� mnie z tak� swobod�, jakby�my si� wczoraj widzieli, jakby nigdy mi�dzy nami nic nie zasz�o. - Jak�e si� miewasz, , ma�a? A co za wspania�e futro! �wietny kr�j! No i ten po�ysk. ( Nic si� nie zmieni�. On si� zawsze zna na wszystkim i wszystko umie dostrzec. Niech m�wi� o nim, co chc�, a jednak niepodobna mu odm�wi� tego, �e jest czaruj�cy. M�j Bo�e, kt� jest bez wad! ) Stryj usadowi� mnie na tapczanie i pocz�stowa� winem. Usiad� oczywi�cie obok mnie. Stanowczo za blisko. On ju� inaczej nie umie. Zreszt� teraz, kiedy zale�a�o mi na jego pomocy, nie mog� sobie pozwoli� na �adne nieprzyjemne dla� odruchy. - Domy�lam si� - zacz�� uwodz�co - �e nie t�sknota ci� do mnie sprowadza. A szkoda. Jeste� diabelnie �adna. Twoja poczciwa g�upia mama musia�a si� zapatrzy� na madonn� Baldovinettiego albo po prostu na jakiego� gondoliera. Oni tam miewaj� takie smoliste oczy i takie w�osy jak z mosi�dzu. Istny Baldovinetti! Czy nikt ci jeszcze tego nie powiedzia�? - Nie. . I nawet nie wiem, czy to jest komplement, bo nigdy tego obrazu nie widzia�am. Lekko dotkn�� mojej r�ki. - Przygl�dasz si� mu, male�ka, co dzie� po kilka razy: w lustrze. A ju� sama os�d�, czy to komplement, czy nie. - Stryj jest naprawd� niebezpiecznym cz�owiekiem - za�mia�am si�. . - Znajdujesz, , �e jeszcze? . . . Przyjrza�am si� mu. Pomimo siwych w�os�w, zmarszczek ko�o oczu i ko�o ust by� uosobieniem m�sko�ci w pe�nym rozkwicie. Gdyby nie to, �e nigdy nie mia�am poci�gu do starszych pan�w i �e si� go jednak troch� ( mi�dzy nami m�wi�c) boj�, kto wie, czy nie potrafi�abym si� powa�niej nim zaj��. To� dopiero by�by skandal. Wyobra�am sobie min� papy! . . . - Nie jeszcze, , lecz dopiero teraz - powiedzia�am z umiarkowan� zalotno�ci�. . 10 Musia�am go przecie� jak naj�yczliwiej do siebie usposobi�. Za�mia� si� z niejakim ukontentowaniem i, jaka klasa! Ka�dy inny dyletant w dziedzinie uwodzenia pozwoli�by sobie w podobnym momencie na jaki� �mielszy gest. On przeciwnie. Wsta� i, powoli nalewaj�c sobie wino, przez par� chwil by� odwr�cony do mnie plecami. Co za kokiet! - Wyobra� sobie - zacz�� tonem zwierze� - �e rzeczywi�cie czuj� si� diabelnie m�ody. Zaczyna mnie to niepokoi� nawet. Przecie� to ju� pi��dziesi�tka, a cz�owiek zamiast by� powa�nym i czcigodnym dziaduniem, ma wci�� zielono w g�owie. Zaprzeczy�am �ywo: - O, nie. Stryj nigdy nie mia� zielono w g�owie. Stryj jest jednym z najrozumniejszych ludzi, jakich znam. I w�a�nie dlatego do stryja przysz�am. - A to zabawna historia - u�miechn�� si�. - Jeste� chyba pierwsz� kobiet� na �wiecie, kt�ra przysz�a szuka� u mnie rozumu. Inne najmniej si� tym interesuj�. Ale widz� z tego, �e musia�a� wpa�� w jak�� nieprzyjemn� histori�. Co? . . . Usiad� znowu przy mnie i uwa�nie patrzy� mi w oczy. - No, , przyznaj si� - m�wi�. - Ten tw�j nudny Renowicki przy�apa� jaki� list do ciebie od. . . Tota. Czu�am, �e si� zarumieni�am z lekka. Sk�d on mo�e wiedzie�? By nie da� po sobie pozna�, �e mnie zaskoczy�, wzruszy�am ramionami. - Ach, Toto ju� od dawna zrezygnowa� z zabieg�w o moje wzgl�dy. A tu jednak stryj zgad�, �e zacz�o si� od listu. Dowiedzia�am si� o Jacku strasznych rzeczy. Jestem wprost w rozpaczy. . . - O, , a� w rozpaczy? Zdradza ci�? - Gorzej, , stryju, znacznie gorzej: on jest �onaty! - No, ostatecznie, moja droga - z robion� powag� powiedzia� marszcz�c brwi - to nie jest dla mnie a� tak� nowin�. Wprawdzie nie byli�cie �askawi zaprosi� mnie na �lub, ale wiem, �e�cie si� pobrali. - Ach, , stryju, tu nie chodzi o �arty! Jacek naprawd� jest �onaty z jak�� kobiet�! Kiwn�� g�ow�. - To ju� pocieszaj�ce, , �e z kobiet�. . . - Jak to? ? - nie zrozumia�am. - Mog�oby si� okaza� na przyk�ad, , �e jest zbocze�cem. - Ach, stryju, to naprawd� sprawa powa�na. I je�eli stryj mi nie pomo�e. . . Ja dos�ownie nie wiem, co mam pocz��! Opowiem wszystko po kolei. Wi�c Jacek przez roztargnienie zostawi� na biurku otwarty list. . . Stryj mi przerwa�: - Je�eli zostawi�, , to znaczy, �e nie przywi�zywa� do� wi�kszej wagi. - Ale� przeciwnie. . Ogromnie mu na nim zale�a�o. - Sk�d wiesz, , �e zale�a�o? Nie by�am zadowolona z tej indagacji. W gruncie rzeczy nie nale�a�o to do sprawy. - No, , bo wr�ci� po ten list i by� bardzo zaniepokojony - powiedzia�am. . - A c� by�o w li�cie? ? - Rzecz straszna! ! Jaka� kobieta pisa�a do Jacka jako do swego m�a. Powt�rzy�am stryjowi tre�� listu, jak mog�am najdok�adniej. Opowiedzia�am nast�pnie o dalszym zachowaniu si� Jacka. Wys�ucha� mnie z wielk� uwag�, nie odm�wi� sobie jednak przyjemno�ci wyg�oszenia uwagi. - No, , no, okazuje si� tedy, �e w naszej rodzince nie ja jeden jestem ow� parszyw� owc�. Nic na to nie odpowiedzia�am. Przykro mi by�o, ze tak niedelikatnie dotkn�� sprawy, o kt�rej wola�abym nie wspomina�. 11 Autorka pami�tnika nie nadmieni�a tu, o co jej chodzi. Poniewa� dla znacznej liczby Czytelnik�w rzecz przez to mo�e ulec zaciemnieniu, uwa�am za sw�j obowi�zek wyja�ni�, �e p. Albin Niementowski na osiem lat przed opisanymi przez jego bratanic� zdarzeniami mia� do�� przykr� spraw� s�dow�. Chodzi�o o uwiedzenie nieletniej, panny L. Z. , kt�rej rodzice byli z tego niezadowoleni. W wyniku rozprawy s�dowej p. Albin zosta� skazany na dwa lata wi�zienia. ( Przypisek T. D. M. ) - I czy jeste� pewna - zapyta� stryj - �e list ten nie jest zwyk�� mistyfikacj�? ? - Najpewniejsza. . - Hm, a mo�e napisa� go sam tw�j kochany ma��onek, by sprawdzi�, czy nie zagl�dasz do jego korespondencji? - Ale� stryju! ! Czy� Jacek zdoby�by si� na tyle przebieg�o�ci! - To prawda. . Nie wygl�da mi na szczeg�lniej pomys�owego. - A zreszt� list niew�tpliwie pisany by� kobiecym charakterem pisma. Nie. Na pewno jest autentyczny. Poza tym zachowanie si� Jacka utwierdza mnie w przekonaniu, �e sprawa jest ca�kiem powa�na. - I powiadasz, �e on dzi� wyje�d�a do Pary�a? - Nie wiem. Tak mi powiedzia�. Czy ja wiem, dok�d wyje�d�a? Przypadkiem uda�o mi si� stwierdzi�, �e podni�s� wszystkie pieni�dze z banku. Stryj Albin gwizdn�� przeci�gle. - Wszystkie? ? . . . To znaczy ile? - Co� pi��dziesi�t dwa tysi�ce. . - Psiakrew. Maj� ludzie pieni�dze - mimochodem zauwa�y� stryj i doda�: - Nie zostawi� ani grosza? - Owszem, , co� kilkaset z�otych. Ale to jest niewa�ne. - W por�wnaniu z tamt� kwot� - oczywi�cie. Powiedz�e mi, moja ma�a, czy� ju� m�wi�a o tym z rodzicami? - Ale� niech B�g broni! ! Stryj mo�e sobie wyobrazi� co ojciec by zrobi�! - Tak, ten stary idiota, ma si� rozumie�, narobi�by alarmu. Post�pi�a�, kochanie, bardzo inteligentnie, �e� ani m�owi, ani rodzicom nie pisn�a s��wkiem o swoim odkryciu. Rzecz w istocie wymaga najwi�kszej dyskrecji. Wzi�am stryja za r�k�. - Drogi stryjaszku, , stryj mi pomo�e. Prawda? . . . Zamy�li� si� i wreszcie skin�� g�ow�. - Nawet z du�� przyjemno�ci�. . Ale pod jednym warunkiem. - Och, stryju - zawo�a�am uszcz�liwiona - by�am pewna, �e stryj mi nie odm�wi! Ja przecie literalnie nie mam do kogo uda� si� o rad�, o pomoc! - S�u�� ci, , ale pod jednym warunkiem - podkre�li�. . - Ale stryjaszek chyba nie postawi takiego warunku, , kt�ry. . . na kt�ry. . . Zmarszczy� brwi, lecz od razu si� rozpogodzi� i obrzuciwszy mnie ironicznym spojrzeniem ( on jednak naprawd� jest �wietny! ) powiedzia�: - Moja ma�a. . C� ty sobie wyobra�asz, �e ja, ja! musz� ucieka� si� do takich sposob�w dla zdobywania kobiet? Zaczerwieni�am si�, a on doda�: - Zdaje si�, , �e przedwcze�nie pocz�stowa�em ci� komplementem o twojej inteligencji. - Bardzo przepraszam, , ale doprawdy stryj mnie �le zrozumia�. - No, no, ju� dobrze, mniejsza o to. Wi�c s�uchaj uwa�nie. Ch�tnie wezm� t� spraw� w swoje r�ce. Jednak�e tylko w tym wypadku, je�eli zobowi��esz si� do ca�kowitego podporz�dkowania si� moim wskaz�wkom. Nie wolno ci nic robi� na w� as n� r �k�. Absolutnie nic. Wierz� wprawdzie w tw�j spryt, ale tu robota musi by� arcymisterna, tu jeden fa�szywy krok mo�e zburzy� wszystko. Rozumiesz? 12 - Rozumiem - przyzna�am bez namys�u. . - I obiecujesz mi, �e b�dziesz �ci�le stosowa�a si� do moich dyrektyw? - Ale� z najwi�ksz� przyjemno�ci�. . - Doskonale tedy. Ot� przede wszystkim chc� ci powiedzie�, co o tym s�dz�. Nie my�l�, by rzecz by�a �atwa i prosta. Najprawdopodobniej owa kobieta jest rzeczywi�cie �on� twego m�a. I ma jakie� wyj�tkowo wa�ne powody, dla kt�rych go odszuka�a. To wspomnienie o rzekomo inwituj�cych j� uczuciach nie wydaje mi si� szczere. �adna kobieta nagle, po kilku latach niewidzenia m�czyzny nie przypomina sobie, �e go kocha. - W�a�nie. . - Ot� raczej dopatrywa�bym si� tu pr�by szanta�u. . - To jest bardzo prawdopodobne. . - Przede wszystkim - ci�gn�� stryj - trzeba ustali� fakty. Wiemy, �e osoba podpisuj�ca si� liter� B. jest w Warszawie i mieszka w hotelu. Mieszka lub mieszka�a, bo i to mo�liwe, �e razem z twoim czaruj�cym ma��onkiem dzisiaj wyje�d�a. Najpierw tedy trzeba stwierdzi�, czy Jacek jedzie sam, czy z ni�. Musisz by� na dworcu i sprawdzi� to. Oczywi�cie mo�na by�oby wynaj�� detektywa. . . - I ja zastanawia�am si� nad tym - wtr�ci�am. . Stryj potrz�sn�� g�ow� przecz�co. - Nie, to by�oby zbyt ryzykowne. Detektyw m�g�by wpa�� na �lad istotny, to znaczy dowiedzie� si�, �e tw�j m�� jest bigamist�. Gdyby to nast�pi�o, trzyma�by go w r�ku i mia�by mo�no�� nieograniczonego szanta�u. Nie. Tu nikomu nie mo�na zaufa�. Sprawa jest zbyt powa�na. Odprowad� swego ma��onka na dworzec i bacznie uwa�aj, czy nie szuka on wzrokiem owej damy. Je�eli nawet jedzie z ni� razem, my�l�, �e zachowa wszystkie ostro�no�ci. Prawdopodobnie ulokuj� si� nawet w r�nych wagonach. Zaniepokoi�am si�. - Wi�c stryj s�dzi, , �e on z ni� chce uciec? - Nic nie s�dz� - wzruszy� ramionami. - Po prostuj przyjmuj� to jako jedn� z ewentualno�ci. - To by�oby okropne. . I c� ja wtedy mam zrobi�? - Musisz uciec si� do jakiego� podst�pu, by go zatrzyma�. Na przyk�ad postaraj si�, by nie zd��y� wsi��� do poci�gu. Rozumiesz, ma�a? - Ale w jaki spos�b? ? - Nie jeste� do�wiadczona - za�mia� si�. - To bardzo proste. Udaj zemdlenie. B�dzie ci� musia� w�wczas ratowa� i zostanie. A wtedy b�dzie czas na powzi �cie jakich� nowych decyzji. Ja ze swej strony podejm� pr�by odszukania tej kobiety. Przejrz� listy os�b zamieszka�ych w kilku wi�kszych hotelach. Nie jest to najlepszym sposobem, ale skoro nie ma innego. . . No, wi�c dobrze. Wieczorem do ciebie zatelefonuj�, by si� dowiedzie�, co si� sta�o z Jackiem. - Ale jaki pretekst wymy�li�, , by Jacka odprowadzi�? Nigdy tego nie robi�. - Wi�c nie odprowadzaj go, tylko zjaw si� na dworcu w par� minut po nim pod pozorem, �e� zapomnia�a go prosi� o za�atwienie jakiego� sprawunku w Pary�u. Ten stryj Albin ma rzeczywi�cie fenomenaln� g�ow�. Oczywi�cie naj�ci�lej zastosowa�am si� do jego wskaz�wek. Zd��y�am jeszcze na czas do domu przed Jackiem. Neseser i walizka by�y ju� spakowane. W chwili kiedy przyszed�, zadzwoni� telefon. Podnios�am s�uchawk� i us�ysza�am nieznany kobiecy g�os. Serce zabi�o mi mocniej. - Czy mog� m�wi� z panem Renowickim? ? Nie wiedzia�am dlaczego, ale by�am przekonana, �e to ona. Do Jacka telefonuje moc os�b, ale tym razem g�ow� da�abym, �e to ona. Zapyta�am: - A kto prosi? ? I w tej chwili Jacek najniespodziewaniej w spos�b niemal brutalny wyrwa� mi s�uchawk� 13 m�wi�c: - Pozw�l, , to do mnie. Wysz�am do s�siedniego pokoju, lecz zostawi�am drzwi uchylone i dok�adnie s�ysza�am, co m�wi�. Niestety, by� bardzo ostro�ny. Poza s�owami " tak " i " nie " nie powiedzia� nic. Rozmowa zreszt� trwa�a zaledwie jedn� czy dwie minuty. Podszed� do mnie z najspokojniejsz� w �wiecie min� i wyja�ni�: - To dzwoni�a sekretarka Laskowskiego. . Oczywi�cie k�ama�. Bezczelnie k�ama�. Jak�e mi ci�ko by�o nie powiedzie� mu tego w oczy. Musia� jednak i tak zauwa�y�, �e mu nie wierz�. Zapewne dlatego �egna� si� ze mn� bardzo czule i powiedzia�, �e b�dzie t�skni� za mn�. Ile mo�e by� ob�udy w m�czy�nie! Gdy tylko auto ruszy�o sprzed domu, ubra�am si� natychmiast i wybieg�am do taks�wki. Nie wolno mi by�o straci� ani jednej chwili. Gdy taks�wka zatrzyma�a si� przed dworcem, niemal p�dem przebieg�am sal�, kupi�am bilet peronowy i na szcz�cie dop�dzi�am go. Szed� wzd�u� poci�gu za tragarzem nios�cym walizki. Obserwowa�am go uwa�nie i widzia�am, �e najwyra�niej kogo� szuka�, za kim� si� rozgl�da�. Nagle odwr�ci� si� i dostrzeg� mnie. Musia�am zachowa� si� troch� nieprzytomnie i widocznie zbyt m�tnie t�umaczy�am mu, o jakie po�czochy mi chodzi, gdy� patrzy� na mnie, nie ukrywaj�c zdziwienia. Potem jakby nigdy nic zapisa� w notesie te moje nieszcz�sne po�czochy i nie przestawa� si� rozgl�da�. Nie wytrzyma�am. - Czy szukasz kogo�? ? - zapyta�am. - Tak - skin�� g�ow�. - Jedzie ze mn� pan Melchior Wa�kowicz i boj� si�, by si� nie sp�ni�. Mamy wsp�lny przedzia� slipingu. I o dziwo, okaza�o si�, �e m�wi� prawd�. Przed samym odej�ciem poci�gu istotnie zjawi� si� pan Melchior troch� zasapany z po�piechu, lecz jak zawsze szarmancki. Zasypa� mnie komplementami. Z tym wszystkim musia�am mie� g�upi� min�. Przesz�am przez wszystkie wagony i nie zobaczy�am ani jednej kobiety, kt�ra mog�aby wchodzi� w rachub�. Nie. Jacek wyje�d�a� bez niej. Wr�ci�am do domu znacznie uspokojona. Kolo dziesi�tej zda�am telefonicznie relacj� stryjowi Albinowi i dowiedzia�am si� od niego, �e ju� zacz�� swoje poszukiwania. By� to ogromnie denerwuj�cy dzie�. Czwartek Toto jest kretynem. Wyobra�a sobie, �e ca�y �wiat si� ko�o niego kr�ci. Moje zdenerwowanie t�umaczy sobie tym, �e widziano go wczoraj w " Colombinie " z Muszk� Zdrojewsk�. Ja mia�abym by� zazdrosna o tak� Muszk�! A ten idiota przeprasza mnie i przysi�ga, �e nic go z ni� nie ��czy. Ale� prosz� bardzo. Niech ma sto Muszek i z ka�d� pi�cioraczki kanadyjskie. Powiedzia�am mu to. Ja tu prze�ywam wielk� tragedi�, a on z jakimi� Muszkami. Zreszt� ona jest zezowata. By�am dzi� z Totem i z Rysiem Platerem na �niadaniu w " Bristolu " i na kolacji w " Europie " . Toto naturalnie szcz�liwy. On �ycia nie rozumie bez knajp. �mia� mi si� chcia�o, gdy� jestem pewna, �e mu si� zdawa�o, �e dlatego z nim posz�am, by odci�gn�� go od Muszki. Nie znam zarozumialszego cz�owieka od niego. Rozgl�da�am si� bardzo uwa�nie. Je�eli ona mieszka w hotelu, na pewno te� jada w restauracji hotelowej. By�o rzeczywi�cie i tu, i tam sporo m�odych i niebrzydkich kobiet. Teraz dopiero zrozumia�am, jak wielkie pi�trz� przede mn� trudno�ci. Zw�tpi�am nawet, czy pomoc stryja co� wsk�ra, chocia� mia�am mo�no�� stwierdzi�, �e stryj nie pr�nuje. Widzia�am go mianowicie w hallu hotelowym. Siedzia�, udaj�c, �e czyta gazet�. Na szcz�cie nie uk�oni� mi si�. Spodziewam si�, �e jutro do mnie wst�pi. Daj Bo�e, by z jakimi� rezultatami. 14 Pi�tek Tego mi tylko brakowa�o. Nie do�� mam w�asnych nieszcz��, jeszcze ta Halszka Korni�owska! I jak mo�na tak g�upio wpa��! Przysz�a do mnie rozdygotana i podniecona, kiedy jeszcze siedzia�am w wannie. Od razu domy�li�am si�, �e ma jakie� niezwyk�e zdarzenia romantyczne, i zapyta�am: - Zerwa�a� z Paw�em? - Ach, c� znowu, moja z�ota. Przecie� wiesz, �e go kocham do szale�stwa. No i nigdy, nigdy go nie zdradza�am. Ale wiesz, latem w Krynicy. . . No, ja sama nie wiem, jak si� to sta�o. . . Po prostu jaka� chwila s�abo�ci. . . Wiesz, �e ty naprawd� jeste� prze�licznie zbudowana. To te masa�e. Ja dos�ownie nie mam czasu na masa� i Karol w�cieka si� na mnie, �e musi op�aca� masa�ystk�, kt�ra co dzie� odchodzi nic nie robi�c. Im bardziej si� starzeje, tym staje si� sk�pszy. Ale nie o tym chcia�am m�wi�. Wi�c w Krynicy pozna�am pewnego m�odego cz�owieka. No wiesz, sezonowa przygoda bez znaczenia. Zreszt� nie wiedzia�am, kto to jest. Wiesz, prezentowa� si� bardzo dobrze. �wietnie ubrany, bardzo m�ski, typ sportowca. Znakomicie ta�czy�. S�owem bez zarzutu. Czy� mog�am przewidzie�, �e to jaki� niebieski ptak. - Niebieski ptak? ? - Okropnie! ! - Jaki� fordanser? ? - Nie, nawet nie to. Ale co mnie to obchodzi. Wiesz, jak kocham Paw�a. A ten mnie zmusza do zdrady. Jestem w straszliwym po�o�eniu. Wpad�am w jego szpony. Grozi mi, �e wszystko powie m�owi i Paw�owi. - No, tak. To rzeczywi�cie nieprzyjemne - zauwa�y�am. - A czy nie ��da od ciebie pieni�dzy? - Ach, c� tam pieni�dze. Sto razy wola�abym mu zap�aci�, ale on zakocha� si� we mnie do szale�stwa. Ty nie masz poj�cia, jaki on jest drapie�ny i bezwzgl�dny. A najgorsze to to, �e Pawe� zaczyna mnie �ledzi�. Jestem w okropnym po�o�eniu. Wzruszy�am ramionami. - Nie rozumiem ci�, moja droga. Chocia�by co� naopowiada� twemu m�owi czy Paw�owi, to i tak przecie� mo�esz si� zaprze� wszystkiego w �ywe oczy. - Niestety nie - westchn�a Halszka - bo pope�ni�am straszn� nieostro�no��. Ma moje listy. Ach, gdyby ich nie mia�, gdyby mi si� uda�o wydoby� je jakim� podst�pem, by�abym wolna. Ale on mnie w�a�nie szanta�uje tymi listami. Jestem w rozpaczy. - Wsp�czuj� ci serdecznie - powiedzia�am szczerze, pomy�lawszy o tym, �e jeste�my obie w bardzo zbli�onych sytuacjach. Moja jest oczywi�cie znacznie gorsza. Ach, gdybym mog�a jej to opowiedzie�. Zobaczy�aby dopiero, co to znaczy prze�ywa� naprawd� dramat. Podczas gdy ubiera�am si�, Halszka zacz�a mnie prosi�: - Moja kochana, porad� mi, co ja mam zrobi�. To jest straszne. �y� w ci�g�ym niepokoju w�r�d trzech zakochanych do nieprzytomno�ci m�czyzn. Ja nawet nie wiem, co oni we mnie takiego nadzwyczajnego widz�. Jestem taka jak ka�da inna. Troch� tej urody. . . - Jeste� bardzo �adna - powiedzia�am, chocia� nie cierpi�, by kto� w tak natarczywy spos�b dopomina� si� o komplementy. Mia�am wielk� ochot� doda�, �e ci trzej panowie widocznie maj� szczeg�lniejsze upodobanie do krzywych n�g. Naprawd�. Halszka ma z lekka krzywawe nogi, ale obrazi�aby si� �miertelnie, gdyby jej to powiedzie�. - Jeste� przecie� moj� przyjaci�k� i dlatego znajduj� tyle �aski w twoich oczach. Zbrzyd�am w ostatnich czasach. Cera mi si� psuje. Pani Adolfina stosuje przestarza�e metody kosmetyczne. W ko�cu przenios� si� do tej twojej. Czy ona jest bardzo droga? - Do�� droga, ale za to ma si� pewno��, �e nie ma w Warszawie lepszej kosmetyczki. A 15 czy nie pr�bowa�a� mu wykra�� tych list�w? - To jest beznadziejne. . On je trzyma pod kluczem. - A czy pami�tasz ich tre��? ? Mo�e tam nie ma nic kompromituj�cego? - Niestety. Wystarczy�yby Karolowi jako pow�d do rozwodu. Mo�e i nie rozwi�d�by si� ze mn�, bo jestem przekonana, �e nie potrafi�by �y� beze mnie. Ale nie mog� dopu�ci�, by dosta�y si� do jego r�k. Spojrza�am na ni� ze zdziwieniem. Czy�by naprawd� nie wiedzia�a o t ym, co j est tajemnic� poliszynela, �e ten jej ca�y Karol od lat kocha si� w kim innym. Nie wie, czy tak �wietnie udaje? - W dodatku ten �otr mieszka na Pozna�skiej, o trzy domy od Paw�a. Mo�esz sobie wyobrazi�, �e dr�� ze strachu, by si� nie spotkali. . . - To rzeczywi�cie straszne - przyzna�am. - Ja na twoim miejscu chyba bym go zabi�a. . . A czy nie pr�bowa�a� poprosi� kogo�, by si� z nim rozm�wi�? Przecie� tw�j brat jest oficerem. To cz�owiek odwa�ny. M�g�by p�j�� do tego szanta�ysty. . . - Ach, nie, nie. Nigdy w �wiecie nie odwa�y�abym si� przyzna� W�adkowi. Czy� go nie znasz? ! On by ze mn� zerwa� wszystkie stosunki. Jestem przekonana, �e nigdy nie zdradzi� �ony. To taki moralista. Daj� ci s�owo, �e wola�abym ju� przyzna� si� Paw�owi. Nagle wpad�am na �wietny pomys�. - Wiesz co, , Halszko? ! A gdybym ja z nim pom�wi�a? - Z Paw�em? ? - Nie, z tamtym. Przecie� to nie mo�e by� �otr bez czci i wiary. Postaram si� przem�wi� mu do sumienia. - Nie, nie. To nie ma sensu - zaoponowa�a Halszka. - To jest cz�owiek wyzuty z jakichkolwiek ludzkich uczu�. A zreszt� m�wi� ci, �e tak mnie kocha. . . - Mo�e by jednak zaryzykowa�. . Ostatecznie nie po�knie mnie. Mam nadziej�, �e to nie jest �aden bandyta? - Ale� nie. . Na poz�r jest nawet dobrze wychowany. - A ja jestem przekonana, �e mi si� uda za�atwi� to dla ciebie. Wiesz, �e umiem argumentowa�. Czy nie pami�tasz, jak przekona�am Lut�, by nie rozwodzi�a si� z m�em? Dosta�am wtedy od niego olbrzymi kosz storczyk�w. Tak. Nie ma o czym m�wi�. P�jd� do niego i zobaczysz, �e wszystko przeprowadz� jak najlepiej. Zreszt� mog� przecie� u�y� podst�pu. Zapewni� go, �e ty go r�wnie� kochasz, lecz �e nie mo�esz d�u�ej znosi� tej m�czarni, �e nie mo�esz �y� pod ustawiczn� gro�b�. Rozumiesz? W ten spos�b odzyskasz listy i swobod�. Halszka zastanawia�a si� jeszcze, lecz w ko�cu si� zgodzi�a. Poda�a mi jego nazwisko, telefon i adres. Okaza�o si�, �e nazywa si� Robert Tonnor. Halszka przypuszcza�a, �e mo�e by� cudzoziemcem, ale nie by�a tego pewna. Zaklina mnie, bym nie zdradzi�a si� przed nim, bro� Bo�e, �e ona jego post�powanie nazywa�a szanta�em. - Zaci��by si� w�wczas i jeszcze by si� na mnie zem�ci�. To straszny cz�owiek. Na mi�y B�g, b�d� ostro�na! Uspokoi�am j� w tym wzgl�dzie. W gruncie rzeczy by�am bardzo zadowolona z tej misji. B�g wie, co mo�e mnie jeszcze czeka� w moich sprawach, kt�re przecie s� znacznie powa�niejsze. Przyda mi si� pewne do�wiadczenie w podobnych kwestiach. Oko�o pierwszej mia�am jecha� do Goussin- Catley, gdzie robi� mi dwie balowe sukienki. Musia�am jednak miar� od�o�y�, gdy� przyszed� stryj. Zaniedbuj� si� w najpowa�niejszych rzeczach. Jeszcze mi ich na czas nie wyko�cz� z powodu Jacka. Swoj� drog� to straszne �wi�stwo z jego strony. Wprost poj�� nie mog�, jak cz�owiek rozs�dny jest w stanie pope�ni� bigami�. Nie trac� nadziei, �e jako� uda si� to za�atwi�, ale niech on sobie nie my�li, �e ja mu to kiedykolwiek przebacz�. Ju� b�dzie mia� za swoje w ka�dym razie. Stryj Albin dokaza� cud�w. Mianowicie mia� ca�� d�ug� list� wszystkich pa� 16 mieszkaj�cych w g��wniejszych hotelach, tych pa�, kt�rych nazwiska lub imiona zaczynaj� si� na B. By�o tego ponad 40 sztuk. Niekt�re z nich ju� obejrza�, korzystaj�c z uprzejmo�ci portier�w lub ch�opc�w hotelowych. �adna z nich jednak nie wywo�a�a podejrze�. - A czym stryj kierowa� si� przy ocenianiu, czy nie jest to w�a�nie obchodz�ca nas kobieta? - Bra�em pod uwag� szereg szczeg��w hipotetycznych. Wi�c przede wszystkim wiek. Skoro Jacek zar�czy� si� z tob� plus minus przed pi�cioma laty, na pewno ju� w�wczas by� przekonany, �e dawna �ona nie b�dzie go szuka�a, �e porzuci�a go na zawsze. By utwierdzi� si� w tym przekonaniu, musia� wzi�� pod uwag� czas od dw�ch do trzech lat. Wi�c mamy minimum jakie� osiem lat. Zosta� jego �on� mog�a maj�c najmniej l at o s i emna� ci e. Osiemna�cie plus osiem i mamy cyfr� dwadzie�cia sze��, czyli doln� granic� jej wieku. Musimy jednak ustali� i g�rn�. Tu sprawa b�dzie trudniejsza. Przed o�miu laty Jacek mia� dwadzie�cia cztery. Takim m�odzie�com cz�sto podobaj� si� kobiety znacznie od nich starsze. Na przyk�ad czterdziestoletnie. Ale mamy tu jedn� wskaz�wk�, kt�r� musimy wzi�� pod uwag�. Ot� owa dama wkr�tce po �lubie porzuci�a Jacka. A sama si� o tym przekonasz, gdy b�dziesz si� starza�a, �e starzej�ca si� kobieta nie tak zn�w �atwo i nie tak ch�tnie porzuca m�czyzn� w og�le, a szczeg�lniej m�czyzn� znacznie od siebie m�odszego. - Stryj jest geniuszem - powiedzia�am z przekonaniem. . - Nie jeste� pierwsz� osob� tego zdania - potwierdzi� kiwni�ciem g�owy. - Jeste� drug�. Pierwsz� by�em ja sam. Ot� uwa�aj. Bior�c to wszystko pod uwag� mo�emy przypu�ci�, �e by�a to w�wczas osoba w pe�ni rozkwitu i z wszystkimi szansami powodzenia. Nie mog�a tedy liczy� wi�cej ni� lat dwadzie�cia osiem. Dwadzie�cia osiem plus osiem daje nam trzydzie�ci sze��. Czyli poszukiwana przez nas " pani B. " jest w wieku od dwudziestu sze�ciu do trzydziestu sze�ciu lat. Teraz kwestia wygl�du. O ile si� orientuj�, Jacek ma ustalony gust. Podobaj� mu si� wysokie blondynki o ciemnych oczach. Tu te� mamy pewn� wskaz�wk�. Poza tym mo�emy za�o�y�, �e " pani B. " nie jest osob� brzydk� i raczej wytworn�. Mo�emy te� nadmieni�, �e nie jest pozbawiona ani taktu, ani dobrych manier. - Z czego stryj to wnioskuje? ? - zdziwi�am si�. - No bo gdyby by�a wulgarn� awanturnic�, nie zwr�ci�aby si� teraz do Jacka, lecz do ciebie. Zrobi�aby ci jak�� scen�, najprawdopodobniej publiczn�. Reasumuj�c, mamy do czynienia z m�od�, wytworn� i dobrze wychowan� wysok� blondynk� o ciemnych oczach. I takiej w�a�nie szukam. - Stryj jest anio�em! ! - Do pewnego stopnia - przyzna�. - Widzisz, moja ma�a, anio�owie, jako duchy niebia�skie i pozbawione cia�a, a natomiast obdarzone mo�liwo�ci� przenikania przez �ciany, absolutnie nie potrzebuj� pieni�dzy. I w swojej pracy detektywnej, je�eli ju� maj� si� ni� zajmowa�, nie musz� dawa� napiwk�w ani przesiadywa� w restauracjach hotelowych. Wszystko to kosztuje. Zerwa�am si� z miejsca, by przynie�� torebk�, lecz stryj zatrzyma� mnie ruchem r�ki. - O nie, , moja ma�a. Pomagam ci z dw�ch powod�w: po pierwsze dlatego, �e mnie to bawi, po drugie dlatego, �e chc� ci sprawi� przyjemno��. �adnych pieni�dzy od ciebie nie przyjm�. I nie wspomina�bym o nich w og�le, gdyby nie to, �e w ostatnich czasach diabelnie mi karta nie idzie. Wszyscy grubsi partnerzy zamiast przychodzi� na gr�, wydaj� got�wk� gdzie indziej. Taki na przyk�ad tw�j Toto. To cz�owiek, kt�remu przegranie kilkuset z�otych nie robi �adnej r�nicy. A mi�dzy nami m�wi�c gra jak noga. Ot� ju� od dw�ch tygodni nie zajrza� ani razu do naszego klubiku. By�am zdumiona. Wiedzia�am, �e Toto prawie codziennie bywa w Klubie My�liwskim. Ale znowu� wyda�o mi si� nieprawdopodobie�stwem, by wpuszczano tam stryja Albina. Na wszelki wypadek zapyta�am: - Czy stryj my�li o My�liwskim? ? 17 - Ach, c� znowu - skrzywi� si� ironicznie. - Klub My�liwski to jest przesz�o��, kt�ra ju� dla mnie nigdy nie wr�ci. M�wi� o takiej szulerni, kt�ra nosi szumne miano klubu i gdzie po cichu uprawiamy hazard. - M�j stryju! ! Po co stryj tam chodzi? ! - powiedzia�am z wyrzutem. . - O, tam bywa sporo os�b godnych szacunku. Wystarczy ci, je�eli powiem, �e nawet policja zagl�da tam co par� dni. Co prawda, nie dla przyjemno�ci zagrania w pokera lub brid�a, ale przecie� i robienie rewizji w lokalu te� jest emocjonuj�c� gr�. W milczeniu opu�ci�am g�ow�. Pomy�le�, jak nisko upad� ten �wietny pan, k